FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 9, 10, 11  Następny
  Bo anime jest lepsze!
Wersja do druku
JJ Płeć:Mężczyzna
po prostu bisz


Dołączył: 27 Sie 2008
Skąd: Zewsząd
Status: offline

Grupy:
Alijenoty
Fanklub Lacus Clyne
PostWysłany: 18-10-2010, 10:38   

Porównywanie jakości na podstawie krótkometrażówek troszkę nie ma sensu, bo w Japonii to pewnie taka sama nisza jak na zachodzie, a w dodatku nie obowiązują tam pewne trendy czy schematy - więc w sumie krótkometrażowa kreskówka z Japonii nie będzie się niczym wyróżniać na tle produkcji z całego świata.

Caladan napisał/a:
Co ostatnio Japońce stworzyli innego. Kaibę i DMC, bo Trapezu nie jest konieczne wybitne.

Trapeze jest niezłe, a ostatnio było jeszcze Yojouhan Shinwa Taikei. Warto zwrócić uwagę na pewien szczegół - te pozycje to seriale emitowane w TV, a nie niezależne, artystyczne produkcje. W zachodniej animacji znajdzie się jakiś odpowiednik?

A cały temat w zasadzie mógł się skończyć na poście vriesa:

vries napisał/a:
Dobra, teraz potraktuję temat bardziej serio. Osobiście uważam, ze anime są lepsze tylko z jednego powodu: oglądam anime i się nim interesuję. Gdyby animacje zachodnie były ciekawsze zapewne by mnie tu nie było.


I tyle. Fani anime - co może być dla niektórych szokujące - są... fanami anime! Tak, właśnie anime, nie zachodnich animacji, nie wędkowania ani zbierania grzybów. Odważnie można więc założyć, że znajdują w kreskówach z Japonii coś, co ich zdaniem sprawia, że warto poświęcać czas na oglądanie chińskich pornobajek - coś, czego brakuje im w amerykańskich serialach, bajkach Disneya, komiksach Marvela czy M jak Miłość.

_________________
Przejdź na dół Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 18-10-2010, 11:39   

I anime, i animacja zachodnia ma wady. Duże wady. Dobrze jest mieć w zanadrzu anime, gdy człowieka zacznie mdlić od zachodniego ugrzecznienia i epizodyczności, a kiedy zaczynasz rzygać fanserwisem i apologią poligamii przydają się bardziej "niewinne" zachodnie kreskówki. Nie każdemu muszą odpowiadać oba rodzaje, ale kto lubi ten ma bardziej urozmaicone życie - trochę jak z biseksualizmem.

Jakie wady ma anime wszyscy z grubsza wiedzą. Zachodnie kreskówki są z kolei adresowane przede wszystkim dla dzieci, twórcy muszą więc uważać by unikać drażliwych kwestii (pamiętam jak byłem zaskoczony, gdy w którymś odcinku Batmana ktośtam się ukłuł kolcem róży i było widać KREW - bodaj jeden jedyny raz w serialu), ewentualnie stawać na rzęsach by je przemycić pod nosem cenzora. Np. w wzmiankowanym Avatarze czy WITCH (swoją drogą niesamowite - rzadki przypadek gdy na podstawie dziewczyńskiego komiksu zrobili serię dla szerszej widowni) robią wszystko, by uniknąć śmierci jakichkolwiek postaci. Mi to bardzo nie przeszkadza, ale rozumiem, że komuś taka hipokryzja może poważnie psuć przyjemność i w efekcie odpadną od serii.

OK, są zachodnie kreskówki dla dorosłych, ale one są w większości w jedną mańkę - karykaturalna satyra na jakiś tam aspekt społeczny. Jeżeli ktoś woli serię akcji musi się przygotować na kompromis z cenzurą.

Cytat:
Komiksy zachodnie w dużej mierze nie nadają się do ekranizacji. Głównym powodem jest epizodyczna fabuła.


Nadają, tylko dalej będzie to epizodyczna fabuła, z nowym "bad guyem" w każdym odcinku. No i zapewne będzie zawierać faceta w spandeksowych majtkach założonych na getry.

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Laurent
Gość
PostWysłany: 18-10-2010, 14:02   Bo anime jest lepsze!

Porównywać anime z zachodnią animacją się nie da, bo nie ma z czym. Prawda jest taka, że
zachodnim twórcom nigdy nie udało się wpaść na myśl że animację można traktować poważnie. Skutkiem tego jest to, że jedynymi produkcjami jakie potrafią zrobić są baje dla dzieciaków. Z czasem zaczęto robić rzeczy dla szeroko pojętego widza, ale myślenie się w rzeczywistości nie zmieniło -max na co możesz liczyć to pierdołowate karykatury/satyry o przygodach kotleta i ciastolinków z grafiką na poziomie klozetowym(te całe sreki, srut parki,
władcy shitu i cała reszta).
Za Anime kryją się idee, które powinny być domeną animacji w ogóle, a stały się istotą jedynie animacji japońskiej i kinematografii: poważne traktowanie tej formy twórczości, troska o piękno wizualne obrazu, chęć opowiedzenia możliwie jak najlepszej historii -mówiąc
w skrócie: jakość.Jakość stała się synonimem anime i jeśli ktoś jest fanem animacji i poszukuje niewybrakowanych produkcji, skazany jest na japonię której dziełom choć też w wiekszości trochę brakuje do miana Ideałów Idealnych, są jednak najbliżej tego czego oczekuje.
Jedynym wyjątkiem jakościowej zachodniej animacji, której poziom graficzny na Tanukowej skali ma szansę przekroczenia oceny 5/10 (właściwie nieosiągalnej nawet dla swoich pobratymców) jest wspomniany już Avatar, który ma zresztą korzenie japońskie
bo powstał wyłącznie dzięki temu, że twórcy są sami fanami anime i jako jedyni producenci amerimców skumali japońską myśl i od dłuższego czasu chodzi mi już po głowie myśl żeby zebrać się w końcu i sklecić mu reckę na Tanuki -''bo zasłużył!''
Powrót do góry
Urawa Płeć:Mężczyzna
Keszysta


Dołączył: 16 Paź 2010
Status: offline
PostWysłany: 18-10-2010, 14:12   

Dla większości dzisiejszych 20-30 latków anime było w pewnym momencie objawieniem. Znaliśmy najpierw produkcje czechosłowackie, polskie, potem dzięki satelicie pojawiły się zachodnie, ale tu wciąż były pewne niezbywalne zasady - brak w zasadzie fabuły, unikanie głębszych relacji między postaciami, broń Boże przemocy. Na tym tle już "Sailor Moon" było niczym "Blue Suede Shoes" Elvisa. Kreskówka, w której bohaterowie, zarówno pozytywni jak i negatywni giną, mają swoje życie, przyjaźnią się, kochają, tworzą związki, akcja toczy się logicznie do przodu a przespanie kilku odcinków może sprawić, że stracimy łączność z historią. Przy wszystkich "He Manach", "Spider Manach", "Rumcajsach", "Makowych Panienkach" itd to było coś całkowicie innego, świeżego i, co tu kryć, uzależniającego. Potem zaś odkrywało się dalej ten gatunek, a takie były czasy, że poznawaliśmy pozycje z najwyższej półki - "Akira", "Ghost in the Shell", "Evangelion", "Dragon Ball", "Slayers", "Magic Knight Rayearth", "Księżniczka Mononoke". Żadna ówcześnie emitowana w TV zachodnia animacja telewizyjna nie mogła się z nimi równać. Bo jak tu zestawić "Anastazję" z "Mononoke Hime" a "Króla Lwa" z "Białym Lwem Kimbą"? O ile animacyjnie zachód nie stał tak daleko za wschodem, tak Amerykanów krępowały bardzo mocno ograniczenia mówiące, że film animowany ma być "family friendly". Japończycy rozumieli to inaczej.

Zachód poszedł w technikę, tworząc trójwymiarowe, rodzinne perełki w stylu "Shreka", ale nawet jeśli tworzono animacje nastawione na doroślejszego widza (jak "Æon Flux") to rzadko wychodziły one poza USA. Podstawowa część rynku animacji, zarówno na zachodzie jak i w Japonii, celuje w młodzież. Tu rozdźwięk jest poważny i raczej nic nie wskazuje, aby miały nastąpić zmiany. Japończycy coraz wyraźniej idą w porno (niedawno jeden z wpływowych krytyków stwierdził wprost, że 80% obecnego rynku anime to soft porno), a tu ograniczeni bardzo mocno Amerykanie nie mają nawet z nimi szans. Idą za to coraz częściej w fabułę - wspomniany "Avatar: the last airbender" dowodem, ale mimo tego zbyt często grzęzną w serialozie. Dowodem "Teen Titans", które bardzo chętnie zobaczyłbym w wersji japońskiej - zapewne Raven, Terra i Starfire byłyby różnymi odmianami bishojo, Beastboy byłby furry albo neko shotą, zaś Robin byłby bishonenem, ale za to historia zapewne zyskałaby na spoistości, a relacje między bohaterami - na jasności (z Robinem w roli władcy haremu na czele).

Ad rem jednak. Ktoś, kto oglądał przez lata anime, raczej z nieufnością będzie podchodził do animacji zachodniej - tutaj wielu nam krzywdę zrobiło dzieciństwo, fundując takie koszmarki jak "Kapitan Planeta", "Bionic Six", "Turbo Teen" itd. Stąd pewnie i objawy nieufności. Ale, podobnie jest z mangą - wielu moich znajomych, którzy kupowali komiksy zachodnie, w momencie, w którym zaczęli kupować mangi, nagle odwrócili się do tytułów amerykańskich czy francuskich. A tutaj już poziomy wschodu i zachodu są bardzo wyrównane, pod każdym niemal względem. Rysownicy zachodni tworzą równie ciekawe historie, czasem równie odważne (bo komiks nie ma takich ograniczeń jak animacja) i nierzadko równie dobrze rysowane. Ale skoro nie ma wielkich gał, to już bueee... Tak się zresztą śmiesznie składa, że pierwszą mangą, jaką w życiu kupiłem, było wydane w 1999 "Dirty Pair: Niebezpieczne Związki" (sailorkowych komiksów składanych ze screenów nie liczę). Nawet nie zauważyłem, że kupiłem w rzeczywistości komiks amerykański, gdyż tę akurat mutację przygód Kei i Yuri narysował Adam Warren. Pamiętam zresztą, że gdy potem to samo wydawnictwo wydało w Polsce doskonałego "Drakuuna", niektórzy powątpiewali, czy to na pewno komiks japoński.

Przez lata polscy fani musieli (i lubili, co tu kryć) podkreślać swoją odrębność i udowadniać, że to co oglądają, wcale nie jest "chińskimi porno kreskówkami" ani bajkami dla dzieci. Klasyczny numer z tamtych lat, to mangowiec powtarzający mantrę "GiTS, Akira, NGE, gołe baby są w hentajach, GiTS, Akira...". doszły do tego ignoranckie nierzadko "ataki" typu słynna "Uwaga" i postawa niektórych osób, mających wówczas dużo do powiedzenia w fandomie (np. Jedi). Wiem, z biegiem czasu przychodzili nowi, ale im szybko władało się do głów, że świat jest zły i nienawidzi anime. Mentalności oblężonej twierdzy sprzyjały ponadto niesnaski z innymi grupami (słynne "Kto nie skacze, ten fantasta") i skłonność do patrzenia z wysoka na "prymitywów nie rozumiejących wielkiej sztuki, jaką jest anime". Ot, cała prawda.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź blog autora
Amarth Płeć:Kobieta


Dołączyła: 05 Maj 2007
Status: offline

Grupy:
Alijenoty
PostWysłany: 18-10-2010, 14:32   

Gość napisał/a:
Za Anime kryją się idee

Taa, idee typu "wielki, machający się w nienaturalny sposób biust jest niezbędny do ratowania świata i poznania wartości prawdziwej przyjaźni". Nie kpij. Anime, jak wszystkie produkcje, niezależnie od kraju ich pochodzenia, dzielą się na tytuły, które rzeczywiście jakąś wartość sobą przedstawiają oraz na wypełnione fanserwisem gnioty, które służyć powinny raczej jako narzędzie tortur.

Gość napisał/a:
Avatar, który ma zresztą korzenie japońskie
bo powstał wyłącznie dzięki temu, że twórcy są sami fanami anime

Nie wiem, może ja mam problemy z pojmowaniem, ale z tego, co rozumiem fakt, że twórcy Avatara są FANAMI anime wcale NIE oznacza, że ten serial ma japońskie korzenie...


Zresztą... przecież wszystko jest kwestią indywidualnych upodobań i gustów, więc o czym tu dyskutować? Jakoś nie jestem w stanie wziąć na poważnie tematu traktującego o wyższości banana nad jabłkiem.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora
Daerian Płeć:Mężczyzna
Wędrowiec Astralny


Dołączył: 25 Lut 2004
Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa)
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 18-10-2010, 14:56   

616 napisał/a:

Aha, na twojej liście nie ma Megas XLR, Venture Bros. i Phineas and Ferb. Jestem rozczarowany.

Ventrue nie oglądałem, kiedyś będę musiał nadgonić. Phineasa ktoś już wymienił, nie widziałem potrzeby się powtarzać ;-)
O Megasie zapomniałem, bo tę listę robiłem na szybko z głowy ;-)

616 napisał/a:

Dobre jak dla kogo, naprawdę są ludzie którzy nienawidzą tego z pasją.

Zastanawiające, że zwykle powodem nienawiści jest "zbyt podobne do anime"... po obu stronach.

616 napisał/a:

Masz absolutną rację, mógłby spokojnie nazwać wiele anime powstałe po 2000 które ledwo poruszają swoją historię albo ciągną sięw nieskończoność, nie ruszając się z miejsca, jak Tengen Toppa Gurren Lagann, Shin Mazinger, Shin Getter Robo, Baccano!, Durarara!, Diebuster, Black Lagoon, Darker Than Black...Wait.
Nie chcę być wredny, ale jak chcesz rzucać takimi argumentami to bądź tak miły i sprawdź, czy masz rację.

Mówiłem o "kilku ostatnich sezonach". Powiedzmy, że 5-6... Wymienione przez Ciebie serie są w większości starsze, pomijając Durarara!!.

616 napisał/a:

To mało oglądasz.

Wręcz przeciwnie, oglądam zwykle około połowy tego co wychodzi w danym sezonie, a sprawdzam więcej ;-)

Chcę powtórzyć - nie mówię o anime wychodzącym po roku 2000. Mówię o ostatnich kilku sezonach. Zachodnie serie podałem od roku 2000 w odpowiedzi na post Gamera.

616 napisał/a:

Są dobre anime i są dobre kreskówki, nie rozumiem czemu niektórzy zachowują się jakby jedne musiały za wszelką cenę być lepsze od drugich.

Tu się zgodzę z Tobą całkowicie, wycofując się na pozycję przegraną ;-) A mówiąc poważnie - nie chcę twierdzić, że animacja zachodnia jest bezapelacyjnie lepsza od japońskiej, ani odwrotnie. Po prostu ze wszystkiego co ostatnio oglądam odnoszę wrażenie, że wschód "spada" w jakości, podczas gdy zachód - wręcz przeciwnie, adoptuje wyśmienicie to, w czym kiedyś anime go przewyższało, wnosząc się na wyższą pozycję. Z drugiej strony może być to też efekt zmęczenia "typami" bohaterów, zwrotów akcji i wydarzeń, powtarzających się z serii na serię - a ich brak (albo raczej odmienność) w zachodniej animacji działa odświeżająco.

PS:
Gość napisał/a:

Jedynym wyjątkiem jakościowej zachodniej animacji, której poziom graficzny na Tanukowej skali ma szansę przekroczenia oceny 5/10 (właściwie nieosiągalnej nawet dla swoich pobratymców) jest wspomniany już Avatar, który ma zresztą korzenie japońskie
bo powstał wyłącznie dzięki temu, że twórcy są sami fanami anime i jako jedyni producenci amerimców skumali japońską myśl i od dłuższego czasu chodzi mi już po głowie myśl żeby zebrać się w końcu i sklecić mu reckę na Tanuki -''bo zasłużył!''

W takim razie wszystkie anime są animacją zachodnią i "amerimcami" (co to za słowo?) gdyż anime w całości zostało praktycznie rzecz biorąc zainspirowane Disneyem...
I nawiasem mówiąc nie oglądałeś chyba wiele zachodniej animacji przez ostanie dziesięć lat, skoro ją tak nisko oceniasz pod względem technicznym...

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
3291361
Laurent
Gość
PostWysłany: 18-10-2010, 15:02   

''Nie wiem, może ja mam problemy z pojmowaniem''
No to teraz już wiesz, bo nie twierdziłem że Avatar ma japońskie korzenie bo twórcy lubią anime, ale dlatego, że dzięki ich zamiłowaniu wessał pewne Idee (w znaczeniu: koncepty, pomysły, zasady) których się trzyma: piękna grafika, bardziej wyszukana fabuła (dodanie do historyjki o ratowaniu świata złożoności, wielu stron konfliktu), dobry charadesign. Nie twierdzę też, że wszystko co zrobią w Japonii to ideał, ale jeśli szukasz czegoś dobrego, nietargetowanego na dzieci, bez przygód gadających świniaków, kolejnych kumpli supermena - skazany jesteś na prowadzenie tych poszukiwń w anime odgarniając stosy infantylnych haremów i innych badziewnych a mimo to wyżej stojących od tych zachodnich produkcji. ''Jakoś nie jestem w stanie wziąć na powżnie tematu traktującego o wyższości banana nad jabłkiem'' To raczej dyskusja o wyższości ananasa nad kartoflem.
Powrót do góry
Urawa Płeć:Mężczyzna
Keszysta


Dołączył: 16 Paź 2010
Status: offline
PostWysłany: 18-10-2010, 15:18   

Cytat:
ale jeśli szukasz czegoś dobrego, nietargetowanego na dzieci, bez przygód gadających świniaków, kolejnych kumpli supermena - skazany jesteś na prowadzenie tych poszukiwń w anime odgarniając stosy infantylnych haremów i innych badziewnych a mimo to wyżej stojących od tych zachodnich produkcji.

Młodości, dodaj mi skrzydła! Autentyczny, prawdziwy CUT!. Zapakujcie to w formalinę albo w klatkę, to dziś gatunek rzadki i powinien być chroniony. Zresztą, myślałem, że oni już wymarli.

Rozumiem, że masz wystarczające doświadczenie z zachodnimi kreskówkami, aby móc snuć tego rodzaju porównania. Bo np. wspomnianą wcześniej tutaj "Æon Flux", tudzież "Darię", "Simpsonów", "Dom dla zmyślonych przyjaciół pani Foster" (co by wziąć tytuły z różnych nurtów) i wiele, wiele innych też widziałeś?

Oczywiście, jeśli szukasz "przesłania", "głębi" opakowanych z skaczące cycki, pseudoreligijny bełkot, tudzież japońskie patologie społeczne, to jesteś skazany na anime. Ale zaraz... istnieje przecież coś takiego jak literatura, prawda? Książki, w sensie. Takie z papieru. Czyta się to. Dobra, wiem, to jest passe. I nie ma wielkich oczu ani cyca.

Doprawdy, czy nie da się bez wulgaryzmów? Tak, zamaskowanych wulgaryzmów też tutaj nie lubimy. Proszę się pilnować. Mai
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź blog autora
Amarth Płeć:Kobieta


Dołączyła: 05 Maj 2007
Status: offline

Grupy:
Alijenoty
PostWysłany: 18-10-2010, 15:19   

Gość napisał/a:
Avatar ma japońskie korzenie (...) dlatego, że dzięki ich zamiłowaniu wessał pewne Idee (w znaczeniu: koncepty, pomysły, zasady) których się trzyma: piękna grafika, bardziej wyszukana fabuła (dodanie do historyjki o ratowaniu świata złożoności, wielu stron konfliktu), dobry charadesign.

Dobra, przyznaję się, że jeszcze Avatara nie widziałam, więc może umyka mi coś ważnego, ale nie zdawałam sobie sprawy, że Japończycy mają monopol na "piękną grafikę, wyszukaną fabułę, dobry charadesign", a jak komuś z zachodu uda się jedną z tych rzeczy osiągnąć, to od razu jego produkcja ma japońskie korzenie. Charadesign i fabuła to tylko kwestia gustu. Jedni wolą komedie, inni tragedie i każdy ogląda to, co mu bardziej odpowiada. To samo z kreską. Bardzo lubię kreskę w mangach, dajmy na to, Natsume Ono lub Kazuyi Minekury, ale znajdzie się wielu, którzy powiedzą, że jest paskudna. Tak samo lubię projety postaci w takich filmach jak "Lilo i Stitch", "Mulan", czy "Planeta Skarbów", bo tak. Bo to są moje gusta, moja opinia. I wcale to nie oznacza, że "Mulan" jest produkcją ładniejszą lub brzydszą od anime: po prostu MI sie podoba. Jednym nie spodoba się kreska w stylu disneyowkim, innym zaś nie spodobają się anime, bo "oczy mają tam na pół twarzy". Uogólnianie nie ma najmniejszego sensu.
Gość napisał/a:
To raczej dyskusja o wyższości ananasa nad kartoflem.

Uh-huh. Niesamowita wręcz różnica dla człowieka, który nieznosi ananasów, albo dla tego, który jest uczulony na kartofle...
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora
Laurent
Gość
PostWysłany: 18-10-2010, 15:31   

''W takim razie wszystkie anime są animacją zachodnią'' Niech będą czym chcą byle trzymały się pewnych reguł.
Amerimiec to skrót od amerykański animiec, a animiec to...
Anime zostało TYLKO zainspirowane bo Tezuka bardzo szybko obrał własną drogę (te słynne gładkie buźki)
''I nawiasem mówiąc nie oglądałeś chyba wiele zachodniej animacji przez ostanie dziesięć lat, skoro ją tak nisko oceniasz pod względem technicznym...''
Nawet gdybym dostrzegł w którejś dobry poziom techniczny to wątpię bym napotkał dobry poziom artystyczny. Wiesz, ja cieszył bym się tymi wszystkimi bajkami, szrekami supermenami, satyrami gdyby to stanowiło jakieś 40% a. zachodniej, a reszta składała się z bardziej wyszukanych produkcji (horrory, dramaty, bardziej poważne produkcje itd. a wszystko okraszone piękną stylową grafą. Ech... marzenia)
Powrót do góry
Laurent
Gość
PostWysłany: 18-10-2010, 16:04   

Æon Flux- amerime -i to o rodowodzie genetycznym, nie dość że twórca to chińczyk to jeszcze przyznaje się do inspiracji anime, a grafika: MOCNO ograniczony budżet i brak stylu
Simpsonów- pamietam taką anegdotę, gdy twórcy tego czegoś przyszli do projektanta ten żeby się od nich uwolnic w 5 minut sklecił projekt: najprostszy i najgorszy jaki mógł, a oni gdy to zobaczyli... byli oszołomieni(rotfl) :), ''siki płynęły im po twarzy , a cieszyli się jak dzieci''.
Przesłań szukam w skrzynce pocztowej. Animacja to sztuka a, sztuka to dostarczanie wrażeń i cieszyłbym się gdyby te dostarczane przez z zachodnią były lepsze niż są choć mówienie tego jest paszę.
co do wielkich oczu i cyca, nie są wyznacznikiem anime. Wystarczy wymienić choćby Akirę.
Powrót do góry
Urawa Płeć:Mężczyzna
Keszysta


Dołączył: 16 Paź 2010
Status: offline
PostWysłany: 18-10-2010, 16:36   

Cytat:
Æon Flux- amerime -i to o rodowodzie genetycznym, nie dość że twórca to chińczyk to jeszcze przyznaje się do inspiracji anime, a grafika: MOCNO ograniczony budżet i brak stylu

Khem... Raz, że Chińczyk (czyli nie Japończyk), dwa, styl to właśnie ma i to bardziej rozpoznawalny niż random anime z wielkimi ślipiami.
Cytat:
Simpsonów- pamietam taką anegdotę, gdy twórcy tego czegoś przyszli do projektanta ten żeby się od nich uwolnic w 5 minut sklecił projekt: najprostszy i najgorszy jaki mógł, a oni gdy to zobaczyli... byli oszołomieni(rotfl) :), ''siki płynęły im po twarzy , a cieszyli się jak dzieci''.

I? Jedną z najlepszych partii gitarowych w dziejach ciężkiego grania stworzył gitarzysta siedzący na sraczu. A Simpsonowie i tak stali się bardziej klasyczną, wpływową, cytowaną i kojarzą produkcją niż 80% anime. Zaś celnych i błyskotliwych obserwacji socjologicznych, tudzież humoru znajdziesz tam więcej niż w całym sezonie random chińskich porno bajek.
Cytat:
"Animacja to sztuka a, sztuka to dostarczanie wrażeń i cieszyłbym się gdyby te dostarczane przez z zachodnią były lepsze niż są choć mówienie tego jest paszę.

Ale idąc tym tropem, musisz zarazem przyznać, że dotyczy to tak osobistej sprawy jako indywidualny odbiór tytułu i sposób, w jaki go przeżywasz - a tu nie sposób o jasne określenie typu lepszy/gorszy. Każda osoba bowiem przeżywa inaczej, zaś odbiór emocjonalny wyklucza wręcz jakikolwiek racjonalny osąd. Przyjmując a priori założenie "cztery nogi dobr..." znaczy, "anime dobre, cartoon zły" i ewidentnie na siłę podciągając pod anime te cartoony (przepraszam estetów językowych za ten anglicyzm), które ci się podobały, ośmiesza się. Bo z kolei, idąc twoim, krętym jak męski narząd płciowy ptaka Kiwi, tokiem rozumowania, należy przyjąć, że za anime nie można np. uznać całej masy anime, gdzie królują niezbyt japońskie nazwiska, ergo genetycznie tytuły te nie mają prawa być liczone w poczet produkcji japońskich. Zaraz jednak nasuwa się wątpliwość - jakie filmy tworzy np. Roman Polański?

Fakt, trochę kpię, ale pozostaje faktem, że taki sztuczny przecież podział nie ma większego sensu. Pierwszą pełnometrażową produkcję animowaną w Azji stworzyli np. Chińczycy. Czy ma ona prawo być nazywana "anime"? Obawiam się, że gdyby twórcy usłyszeli, iż ktoś próbuje kojarzyć ich dzieło z twórczością japońską, srodze by się obrazili. Sam Tezuka, na którego się powoływałeś, tworzył w oparciu o stricte zachodnie wzorce. "Wyspa Skarbów", "Metropolis", "Amazing Three", Astroboy", "Belladonna of Sadness" dowodem.

Wyznaję zasadę, że liczy się jakość produkcji, nie jej kraj pochodzenia. Dlatego np. mam na półce mangi Taniguchiego, Ikedy czy Tezuki, a obok nich takie perły zachodniego komiksu jak "Thorgal", "X Men: Ranny Wilk", "X Men: Życieśmierć", "Batman: Sąd nad Gotham" czy komiksy Manary lub Crepaxa. Prawdziwa sztuka nie zna bowiem, cytując popularną kiedyś pieśń masową, "granic i kordonów".

Cytat:
co do wielkich oczu i cyca, nie są wyznacznikiem anime. Wystarczy wymienić choćby Akirę."

W "Akirze" cyca masz jak najbardziej, a poza nim gostka o mocach Songo, ciskającego w ziemię kawałkami księżyca. Serious bussines, doprawdy. Superman to przy tym softcore.

_________________
http://www.nationstates.net/nation=leslau
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź blog autora
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 18-10-2010, 17:11   

O, jaki fajny... wątek.

Avatar ma nad anime podstawową przewagę - nie robili go Japończycy. W efekcie faktycznie, korzysta z kilku fajnych motywów japońskiej animacji, a jednocześnie jest w stanie uniknąć miliarda tych mniej ciekawych.

Cytat:
Porównywać anime z zachodnią animacją się nie da, bo nie ma z czym. Prawda jest taka, że zachodnim twórcom nigdy nie udało się wpaść na myśl że animację można traktować poważnie.


Lol.

Cytat:
bo powstał wyłącznie dzięki temu, że twórcy są sami fanami anime i jako jedyni producenci amerimców skumali japońską myśl i od dłuższego czasu chodzi mi już po głowie myśl żeby zebrać się w końcu i sklecić mu reckę na Tanuki -''bo zasłużył!''


Była kiedyś dyskusja o Avatarze i o ile pamiętam jego recenzja nie pójdzie na Tanuki, bo nie jest japońską produkcją. Bodaj Zegarmistrz pisał nawet taką recenzję na Czytelnię, ale z jakiegoś powodu nie została opublikowana.

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Amarth Płeć:Kobieta


Dołączyła: 05 Maj 2007
Status: offline

Grupy:
Alijenoty
PostWysłany: 18-10-2010, 17:24   

Urawa napisał/a:
(tak, odpowiedź celowo równie merytoryczna co post powyżej)

Ale za to w bardzo złym guście.

A na poważnie: skończcie już tę dyskusję, bo ona nie ma najmniejszego sensu. Kreskówki zachodnie oceniajcie w kategorii produkcji zachodnich, a anime w kategorii anime. Nie próbujcie ich na siłę porównywać, bo to dwa różne światy. To tak, jakbyście próbowali porównać fabułę komedii ecchi do dramatu psychologicznego. Niby można, tylko po co?
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora
Fei Wang Reed Płeć:Mężczyzna
Łaydak


Dołączył: 23 Lis 2008
Skąd: Polska
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 18-10-2010, 18:21   

To może i ja się na chwilkę wtrącę...
Amarth napisał/a:
Kreskówki zachodnie oceniajcie w kategorii produkcji zachodnich, a anime w kategorii anime. Nie próbujcie ich na siłę porównywać, bo to dwa różne światy.
Ja bym powiedział, że nie ma sensu porównywać w celach wykazania wyższości jednej nad drugą (a przynajmniej wymagałoby to sporej liczby tomów opracowań, a nie kilku zdawkowych zdań i przykładów z jednej ręki), natomiast w celach porównawczych "zwykłych" i "naukowych" (w pewien sposób naukowych) - jak najbardziej można.
Amarth napisał/a:
Nie próbujcie ich na siłę porównywać, bo to dwa różne światy. To tak, jakbyście próbowali porównać fabułę komedii ecchi do dramatu psychologicznego. Niby można, tylko po co?
Dość absurdalne stwierdzenie. Kina japońskiego z amerykańskim czy europejskim także nie mogę skonfrontować, bo to jak porównywanie Godzilli do Białej Wstążki?

Nie wiem na jakiej podstawie nie miałbym porównywać animacji Mariusza Wilczyńskiego i Kunio Katou, nawet jeśli graficznie bardzo się różnią.

Inna sprawa, że dyskusja, początkowo nawet interesująca, wywinęła koziołka.

_________________

Ręce za lud walczące sam lud poobcina.
Imiona miłych ludowi lud pozapomina.
Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie
Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie.

A. Mickiewicz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 3 z 11 Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 9, 10, 11  Następny
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group