[Keii]

Na acp pojawiły się wypuszczone oficjalnie dwie pełne sceny.

Wrażenia? Postaci strasznie OOC, a całość gdyby zmieniono imiona postaci mogłaby nazywać się Mortal Kombat.

[Crys]

Keii, powtarzasz się :P
A mnie się tam podoba. Nie jestem jakimś ortodoksyjnym fanem DB, aczkolwiek mam do tego anime ogromny sentyment, bo to była moja pierwsza styczność świadoma z anime i pierwsze fanfiki pisałam w DB osadzone, 13letnią dziewoją będąc (xD do dzisiaj mam dzięki temu świetny lek na zły humor, można się upłakać ze śmiechu). A że lubię filmy "efekciarskie" i wiem, że wszystkiego się wcisnąć w ~2h nie da, to cóż... może jestem bardzej tolerancyjna?
Nie będę przepraszać za to, że mi się podoba i już nie mogę się doczekać i chcę na premierę iść :P

EDIT:
No dobra. Obejrzałam te dwie sceny O.o WTF
Ale nie, zdania i tak nie zmienię, ale trzeba do tego z większym jajem podejść xDDD Zdecydowanie, bo nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać. Najgorzej wypadła scena jak "Goku" posłał "Bulmę" w te deski. Poza tym da się przeżyć.

[Smokini]

Ja byłam w kinie na tym filmie. I co do tego mam mieszane uczucia. No bo w końcu fajnie że Dragon Ball dalej ,,żyje" i na pewno jacyś ludzie co tego nie znają się tym zainteresują. A z drugiej... Goku wygląda jak Edward z ,,Zmierzch" (czyli jak wampir). Bulma nie ma niebieskich włosów (co odejmuje czaru tej postaci). Fabuła czasem (no częściej niż czasem) nie zgadza się z anime (lub mangą, jak kto woli). A Piccolo teraz kompletnie mi się z UFO (brokułami) kojarzy (przepraszam z góry za moje skojarzenia).
(I jeszcze tłumaczenie mojej klasie co to ,,Dragon Ball")

[Zegarmistrz]

[Geralt]

Film nie był zły, ale nie był to z pewnością Dragon Ball. Jedyne skojarzenia z DB - design Dragon Ball'i, imiona bohaterów, końcowy ubiór Goku i (choć też nie całkiem) kolor skóry Piccolo. Gdyby pozmieniać kilka szczegółów i tytuł, nikt nie skojarzyłby tego z Dragon Ball'em.

[Serika]

Byłam w niedzielę z solidną grupą wsparcia (tą samą, co Zegową zresztą :P) i uważam, że filmowi należą się dodatkowe trzy punkty w skali 1-10 za ubaw, jaki miałam oglądając to "cudo". Na starcie zachwycił mnie wyraz twarzy Goku (ach, te oczka nieskażone myśleniem!). A dalej było już tylko lepiej, przy czym moim absolutnym faworytem był Imperator Sithów... Przepraszam, Piccolo. Bez różków! I to morze lawy, do którego jednak nie wrzucili żadnej smoczej kuli... (wrzucili za to co innego i wykorzystali w sposób, na widok którego o mało nie zsunęłam się z fotela). I ta fabuła, w której kolejne elementy pojawiają się z sufitu, a na koniec i tak się okazuje, że cała główna intryga była zupełnie w sumie niepotrzebna...
Krótko mówiąc - palce lizać, ale bez ciężkiej fazy i dużej (również sfazowanej) grupy znajomych na ten film w ogóle nie powinni wpuszczać :D

[Zegarmistrz]

[Morg]

Cóż, mniej, lub bardziej planowanie, ale udało mi się z racji bycia w Szczecinie zorganizować grupkę osób i byłem dzisiaj na tym "cudzie". Wrażenia? Również zacząłem się śmiać już na samym początku i ciężko mi było przestać. Piccolo w roli Imperatora Palpatine faktycznie był absolutnym zwycięzcą i rozniósł konkurencję na strzępy. Film był wyjątkowo kwikogenny i doprowadzał miejscami do ataków niekontrolowanej śmiechawki. Ujmując kwestię jednym zdaniem - w dużej lub nieco mniejszej grupce osób nadaje się do oglądania, szczególnie, że, nie wiem jak gdzie indziej, ale tutaj sala była akurat wyjątkowo opustoszała.

[Paweł]

W takim razie niezwykle Wam zazdorszczę, że przynajmniej się pośmialiście.

Osobiście miałem ochotę płakać i ubolewać nad osobą, która pisała scenariusz. Z tego byłby dobry film pornograficzny (tylko, że wycięto sceny akcji), bo taka ta fabuła była - nie działo się kompletnie nic! Może podejście mam takie, bo wbrew całej swojej wiedzy o kinie amerykańskim, starałem się myśleć optymistycznie, a trailer nawet w miarę mi się spodobał.

Nie wiem, ta szkoła, popijparty u Chi Chi, żel na włosach itp... to nawet nie są najgorsze aspekty tego filmu. On po prostu skończył się, nim tak naprawdę się zaczął. Walki... jakie walki? A fabuła? Ludu kochany, przecież tego Piccolo to prawie w ogóle w filmie nie było. Całość wyglądała tak, jakby widz miał się opierać na wiedzy z mangi/anime, dlatego nie było żadnych szczegółów i pełno fabularnych dziur. No ale skoro tyle rzeczy było pozmieniane, to nawet ta wiedza mało dawała.

Jednym słowem - smutek.

[Zegarmistrz]

[Morg]

Widać pół miliona dolarów dla scenarzysty niestety zwróciło się na tyle, że potwierdzono część drugą.