mój wygodnicki aż za bardzo mimo wszytsko jednka kochany mąż napisał/a: |
To ja rezerwuję dla siebie jedno piętro, najlepiej z tarasem i dobrym widokiem na ogród - uwielbiam pracować przy otoczeniu roślinek i słońca. Dalsze wymagania to minimum trzy łazienki, przy czym jedna musi mieć wielką wannę, to jest jakuzzi, gdzie zażywałbym kąpieli po męczącym dniu w pracy. Dalej to salon z barkiem i podium dla orkiestry, która co noc grałaby dla mnie najbardziej znane przeboje z anime. Nie wspominając o plazmie i konsolach, obejmujących nawet czwartą i piątą generacje (to nic, że jeszcze nie powstały). No i oczywiście wielkie łóżko z tabunem masażystek, ukrytych pod nim, które na każde moje skinienie robiłyby mi specjalny masaż. Aha, czy wspominałem, że wszystko jest zabezpieczone, tak, żeby nikt, a już szczególnie moje szalone rodzeństwo, nie miało do niego wstępu BEZ MOJEJ ZGODY. |
-Nie ma sprawy. Panie Skarpetko, przywitaj się z Marą.-poprosiła DeadJ. wyjmując zza pazuchy skarpetkową pacynkę w kolorze lila.
-Nie pan Sakrpetka, tylko Hochiro Jack, jeśli łaska-odezwała się skarpetka, po czym zmieniła się w rudego dzieciaka o dużym perkatym nosie i rumianych policzkach.
-To co chcecie o mnie wiedziec?
Yumiko - 06-12-2007, 17:16
Temat postu:
-Czyjeż to dziecko?! Rzekła (raczej ciszej krzyknęła) Yumiko mijając konwersujące domowniczki i sięgając ręką po ciacho. -Btw. nie wiecie gdzie jest Shini? Nie mam co robić może przydałabym sie jej do testów.Powiedziała przełykając kąsek ciasta. - Coś tutaj ostatnio nieciekawie...
Avalia - 06-12-2007, 20:37
Temat postu:
-A Yumiś kochana, witam. Shini-chan walczy na arenie z Kusoku, więc to jeszcze trochę potrwa, ale jeżeli masz ochotę możesz z nami posiedzieć - powiedziała radośnie Avi, pstrykając palcami, aby koło niej pojawiło się wolne krzesło na którym usiadła jej siostra. Avalia pominęła pytanie o dziecko i zaczęła jakąś rozmowę o muzykach z Dir en Grey, drugim uchem słuchając o czym tam ciekawego, reszta dziewczyn gada.
Shinigami-san - 08-12-2007, 17:34
Temat postu:
Weszłam kulturalnie do domu przez drzwi i krzyknęłam
- Sakura-chan! Mamo! Ktokolwiek! Może ktoś łaskawie przyjdzie i pomoże lczyć Kusoku? - mruknęłam i skierowałam sie do jego pokoju. Siostrzeniec troszke bólu mi zadał a z rany nadal sączyła się krew.
Nie miałam zbytniej siły na lot. Gdy znalazłam się rpzed drzwiami pokoju Kusoku a na moje wezwanie się nikt nie odezwał otworzyłam kopniakiem drzwi i wlazłam do środka. Położyłam go delikatnie na łóżku i sprawdziałm jak tam jego rany. Skubany miał ich mniej ode mnie... Ba! teraz było widoczne tylko pare zadrapań. Ciekawiło mnie jak mu się udało w tak szybkim tępie to wyleczyć. No ale cóż. Nic tu po mnie więc poszłam do wojego labolatorium opatrzyć ranę i wypić troszke krwi na wzmocnienie.
Sakura_chan - 08-12-2007, 18:35
Temat postu:
Czy ktoś mnie wołał ? Zdawało mi się że słyszałam głos Shini.
- Tak, dobrze słyszałaś. Kusoku jest ranny.
- A kto wam kazał się tak tłuc ? Ech, ja kiedyś zwariuję w tej rodzinie.
Podeszła do syna. Na szczęście nie wyglądało to tak źle jak na pierwszy rzut oka.
- Niedługo wydobrzejesz - mówiąc to wyciągnęła buteleczkę z zieloną cieczą i srebrny proszek. - Napój przywróci ci siły, a gdy posypiesz proszkiem rany, zagoją się szybciej. Teraz odpoczywaj - pogłaskała Kusoku po czuprynie. - A ty nie waż się mu przeszkadzać - rzuciła do Shini
Skaman - 09-12-2007, 08:57
Temat postu:
- Mamo gdzie jesteś słyszałem że przybyłaś z "szpitala" więc chce się z tobą przywitać - Wołałem po całym domy szukając swojej mamy - Hallo gdzie jesteś?
DeadJoker - 09-12-2007, 14:47
Temat postu:
Witaj synusiu! Tu jestem!-wykrzyknęła DJoker i jęła tulic do serca swego pierworodnego. I nie ze "szpitala" tylko ze szpitala, takiego prawdziwego. Co u ciebie? Znalazłeś sobie już może żonę? Mam wrażenie, że strasznie zaniedbałam twoje wychowanie. Już czas najwyższy, żebyś się ustatkował..
Yumiko - 11-12-2007, 14:43
Temat postu:
Yumiko przejęta rozmową z siostrą (pewnie o zakochiwaniu sie w zakochiwaniu ^^) Wstała aby odłożyć talerz i niespodziewanie wpadła na Skamana wylewając na niego kawę. - łoż w mordę! Krzyknęła po czym jęła wycierać mokre ubrania Skamana chusteczką. Avi spojrzała żałośnie na swoją nieudolną siostrę i pozbierała kawałki stłuczonego talerzyka. - yyy...to może my już pójdziemy. Powiedziała ciągnąc swoją siostrę za rękaw. Gdy zeszły na dół wpadły na nieco zmasakrowaną Shini, która właśnie wychodziła ze swego laboratorium. -Czy aby Kusoku żyje?^^' Rzuciła Yumi drapiąc się po głowie. Wtedy bezradna Avi powiedziała do siostry -Radze Ci...nie śpiesz się z dziećmi. Po czym obydwie poszły......się przejść.
Shinigami-san - 11-12-2007, 15:17
Temat postu:
- Poczekajcie! - krzyknęłam - Moge ić z wami? *robi maslane oczka*. Mam chwilowy zakaz zblizania się do Kusoku więc sobie z nim nie pogadam = ='. Swoją drogą chłopak nieźle walczy ^^. Ale trzeba go będzie podszkolić hehe - mruknęłam. Mama i Yumiś patryzły na mnie dosć dziwnie - no co? Przecież nie rozwalę twierdzy, nie jestem aż taka straszna jak myślicie - mówiąc to wzięłam obydwie za ręce i wywlokłam na spacer do lasu
Yumiko - 11-12-2007, 15:25
Temat postu:
- Shini....po Tobie można spodziewać się wszystkiego^^'. Mówiąc to Yumiś podniosła kamyczek z ziemi i wrzuciła go do jeziorka. Odwróciła się w stronę Shini i Avali gdy nagle zza jej pleców wychyliło sie dość spore obślizgłe monstrum, które dostało w oko z tego że kamyczka.-WAAAAAH! krzyknęła Yumiko chowając się za plecami siostry. - Shini....czy to aby któreś ze stworzeń wytworzonych w Twoim laboratorium? Zapytała nieco drżącym głosem.
Shinigami-san - 11-12-2007, 15:37
Temat postu:
- Migi! Ojejku nie wiedziałam ze schowałeś się tutaj! - krzyknęłam z radości i podbiegłam do monstrum. Potwór pochylił się a ja go poklepałam lekko po głowie. - Yumiś, mamuś poznajcie Migiego, Migi przywitaj się - mówiac to wielkie oślizgłe coś zamachało radośnie byczym ogonem - postanowiłąm go wypuscić do lasu zeby powybijał troche królików ale zgubił się i nie wiedziałam gdzie on może być. Martwiłąm się o niego. Widać jest w ciągłej fazie ewolucji - mruknęłam - teraz wygląda dużo lepiej niż na poczatku. Może w końcu zamieni się w coś normlanego - dodałam i spojrzałam na Yumiko która była blada jak ściana i chowała się za moją mam - Hej hej, spokojnie, on jest niegroźny... naprawde :)
Yumiko - 11-12-2007, 15:47
Temat postu:
- Myślisz że powinnam przeprosić? -.-'. Możliwe że niegroźny ale wolę się do niego nie zbliżać ^^'. Migi...dobre. Powiedziała Yumiko poprawiając włosy i udając że nic się nie stało, a gdy wychyliła się zza Avi "Migi" napluł na nią jakąś dziwną zieloną substancją. -Chyba mnie lubi...Palnęła ironicznie, zrzucając z siebie z obrzydzeniem zieloną maź.
Kusoku - 11-12-2007, 18:33
Temat postu:
Zbudziłem się po paru godzinach snu o dziwo byłem całkowicie wypoczęty i bez żadnych już widocznych ran. Przypomniałem sobie moja walkę z Shinigami. -Kurcze...- po czym wybiegłem na arenę. Na szczęście nikt tam chyba nie zawitał, bo ciągle był tam mój worek i inne graty. Wziąłem swój miecz i włożyłem do worka, spojrzałem na zniszczone sztylety -ehhh muszę sobie nowe załatwić-.
Z workiem na plecach wszedłem z powrotem do Twierdzy. Idąc sobie spokojnie korytarzami Twierdzy trafiłem na grupę ludzi(bądź nie ludzi) -Co sie dzieje??- zapytałem leniwie.
Avalia - 11-12-2007, 19:33
Temat postu:
Avi używając prostego zaklęcia, wyczyściła swoja ukochaną siostrę z mazi i podeszła do pupilka Shini, spojrzała na niego przechylając głowę i po chwili pogłaskała/poklepała go po czymś co można było nazwać głową - Te wiesz milutki ^^ i taki słodziutki, słońce ty moje, czemu wcześniej o nim nie wspominałaś...hmmm...-Avalia na chwile zamknęła oczy a po chwili wydała z siebie radosne "Kya" - Kusoku się obudził, jest w twierdzy, jak chcesz z nim pogadać to w mojej obecności - i tak nie czekając na odpowiedź, Shini, Avi i Yumis pojawiły się w twierdzy za Kusoku
Shinigami-san - 11-12-2007, 19:42
Temat postu:
- Witamy śpiacą królewnę! - krzyknęłam - Co tam taszczysz? - mruknęłam do Kusoku nie zbliżajac się przy tym do niego ponieważ wiedziałąm ze wykonanie zbyt gwałtownych ruchów pryz mamusi moze grozić wydziedziczenie. Postanowiłąm być oazą spokoju i nie rzuca ię zbytnie... przynajmniej na jakiś czas.
- Zbeirałem graty z areny
- A widziałeś moze moją broń? Włąściwie bronie, bo zostawiłąm ej rpzez rpzypadek = =
Skaman - 11-12-2007, 20:36
Temat postu:
-Co słychać - krzyknąłem i klepnąłem Avalię i Kusoku po plecach - mama właśnie zrobiła mi wykład odnośnie małżeństwa. A ja mogę zostać wiecznym kawalerem. A ty jak mnie mam jesteś Kusoku. Miło mi cię poznać :] - uśmiechnąłem się tak że wyglądało to na udawany uśmiech, choć był szczery - To jak może zaczniemy przyozdabiać dom na czas Świąteczny bo znając nasze tempo pracy to zdążymy za 3 lata XD.
Avalia - 11-12-2007, 21:34
Temat postu:
- Ehhh...skaman, skaman, skaman...to się robi szybko ładnie i sprawnie - w ręku Avali pojawił się jej gumowy różowy oczojebny młotek, na co wszyscy się zgodnie odsunęli ze strachem - nie to nie na was...to na twierdze - powiedziała wesoło, i po chwili wymierzyła celne trafienie w ścianę, a cała twierdza zadrżała. Po chwili w miejscu zdarzenia rozbłysło światło dochodzące do każdej szczeliny w twierdzy. Kiedy to już każdy mógł popatrzeć i nie oślepnąć, cała twierdza była udekorowana wielce świątecznie, choinkami, jemiołami, łańcuchami, skarpetami i bóg jeden wie czym jeszcze, a na głowach zgromadzonych pojawiły się czapeczki mikołaja. Sama Avalia radośnie w podskokach udała się na trzecie piętro się przebrać, nucąc pod nosem jakąś kolędę.
Shinigami-san - 11-12-2007, 22:00
Temat postu:
Pełno jemioły super - mruknęłam do siebie - Ej noo to co, z którym moge sie całować pod jemiołą? - krzyknęłam do Skamana i Kusoku - Zartowąłam, spokojnie spokojnie - odparłąm gdy zoabczyłąm ich blednące miny - ale pomyślcie, teraz macie dobry moment żeby posuzkać sobie dobrej partii w Twierdzy. Poza tym Skamanie ja uważam ze warto mieć męża/żone bo zawsze można na tę drugą osobę zwlaić - mruknęłam Skamanowi do ucha i oddaliłam się w podskokach mrucząc jakieś piosnkei pod nosem
Lena100 - 11-12-2007, 23:43
Temat postu:
Właśnie wracałam z herbaciarni, po wchłonięciu w siebie niebotycznej ilości ciasteczek (skutek - ból brzucha) kiedy cała Twierdza zadrżała i rozbłysła oślepiającym światłem. Kiedy udało mi się przywrócić funkcje życiowe po tej nagłej anomalii doszłam do wniosku, że... Po pierwsze: Na ścianach korytarza namalowane sztucznym śniegiem były wesołe, świąteczne bałwanki. Po drugie: Koło mnie pojawiła się potworna, przystrojona na różówo choinka ze świecącymi bombkami i całym mnóstwem lampek. Po trzecie (i najgorsze): na mojej biednej głowie pojawiła się mikołajowa czapka a przed nosem zadyndał futrzasty, biały pomponik.
Przez chwilę stałam oniemiała próbując przyswoić sobie stan rzeczy. Dopiero po chwili zorientwałam się co się stało i zauważyłam jeszcze jeden potworny szczegół - stałam pod jemiołą. Szybko, z wrzaskiem odskoczyłam na bok. Przyjrzałam się jeszcze raz nieco pokracznej choince i, zdzierając czapkę z głowy ruszyłam korytarzem.
Zabiję tego kto tak potwornie okaleczył Twierdzę i pokalał moją głowę mikołajową czapką! Szykuj się na śmierć, nieznajomy~! (heehee)
Avalia - 12-12-2007, 08:33
Temat postu:
- Lena-chan, czyżbyś miała zamiar mnie zabić? - zapytała za jej pleców Avalia, kiedy dziewczyna się odwróciła zobaczyła swoją babcie w bynajmniej nie codziennym stroju, ubrana w zielono brązowy strój elfa, włosami spiętymi w dwa kucyki (włosy koloru kasztanowego*, czapeczką mikołaja na głowie i wielkim czarnym kotkiem w ręku. Lenie "tak trochę usta się otworzyły" - No co nie podoba ci się? - zapytała z udawanym przejęciem Avi. Po chwili wręczyła Lenie ów czarnego kota, pocałowała ją w policzek i zniknęła w zielonym dymie, aby napełnić łakociami skarpety nad kominkami i dodać na choinki trochę pierników i lizaków.
Sakura_chan - 12-12-2007, 14:23
Temat postu:
- Mamo, zaczekaj - Sakura szybkim lotem dogoniła rodzicielkę. Uwielbiam okres przedświąteczny, więc z przyjemnością ci pomogę.
Mikołajowa czapka pasowała do jej różowych włosów. Pompon trochę przeszkadzał przy lataniu, ale święta nie są codziennie, więc uważała, że warto znieść tę drobną niedogodność. Machnęła różdżką, która zmieniła teraz kolor ze złotego na biały. Jej sukienka zmieniła kolor na wiśniowy. Machnęła raz jeszcze - z sufitu zaczęły padać płatki śniegu, na ścianach wisiały złote dzwoneczki...
Shinigami-san - 12-12-2007, 15:01
Temat postu:
Chwilowa radosć ducha zaczęła ze mnie ulatywać. Nagle twierdza wydała mi się... ochydnie słodka.
- Nie no dom wariatów, a to niby ja ejstem najabrdzije wlanieta. Ja chce spowrotem moje pajęczyny, ciemność i bałagan - po tych słowach usiadłąm na środku korytarza i rozryczałam się jak małe dziecko które nie dostało obiecanego cukeirka.
- Ja chce znowu na stare śmeici! aaaaaaaaaaa!
Lena100 - 12-12-2007, 15:05
Temat postu:
Znowu zostałam sama, z idiotyczną miną i czapką mikołaja w ręce. Ehh... A więc to jednak była babcia. oj... ale wtopa. Chwilę trwało zanim znalazłam Avi i Sakurę, które z przejęciem paradowały po Twierdzy i przystrajały ją kolejnymi lekko tandetnymi ozdobami. W końcu przełamałam swoją niechęć do wszystkiego co różowe i błyszczącei postanowiłam się do nich przyłączyć. Cóż... Święta nie codzień się zdarzają. Podeszłam do Avi z pokorną miną i powiedziałam:
- Przepraszam, że tak wyszło. Po prostu byłam zaskoczona.
- Jasne, jasne, nie ma sprawy. - odparła uśmiechnięta Avalia i pogłaskała mnie po głowie. - Masz i wieszaj na choinkach. - dorzuciła wciskając mi garść słodyczy do ręki.
- Wooo - wymsknęło mi się. Chyba trzeba będzie zastosować technikę - jeden cukierek do buzi, drugi na choinkę...
Mara - 12-12-2007, 15:26
Temat postu:
Przysłuchiwałam sie rozmowom z niemą błogością. W zasadzie nikt nie zauważył, że w końcu zaczęłam przysypiać a ogólne zamieszanie z powodu zmiany wystroju Twierdzy przytłumiło moje ciche chrapnięcie. Za to przebudzenie odczuło już parę osób.
-MOJE OCZYYY!- krzyknęłam nagle myśląc, że znajduję sie gdzie indziej. Nie lubiłam przesłodzonych wystrojów i sentymentalnych ozdóbek. Wstałam, potrząsnęłam włosami i z lekką irytacją wyszłam z kawiarni. Tę irytacje wyraziło donośne trzaśnięcie drzwiami od kawiarni, co wywołało kolejny wstrząs w Twierdzy, cho0ciaż nie tak gwałtowny. Czujny obserwator mógłby dostrzec wokół mnie delikatną czarną aurę, zaś mangaka na pewno by to narysował. Po drodze zahaczyłam o Shinigami.
-Kto... to?
-Nie mam pojęcia!- jęknęła w odpowiedzi, co dało mi do zrozumienia, że w moim fochu nie jestem sama- ale znając życie Avalia.
Ostatnie zdanie mruknęła cicho, z niezadowoleniem.
-Chyba pójdę do siebie...- westchnęłam ciężko i spojrzałam tęsknym wzrokiem w sufit- Idziesz?
Taak... mój pokój. Błagałam tylko, żeby nad drzwiami nie było jemioły.
Shinigami-san - 12-12-2007, 15:34
Temat postu:
Powłuczałam się za Marą co jakiś czas pociagajac nosem z żalu za pięknym wystojem twierdzy który odszedł w siną dal. Kiedy weszłyśmy do pokoju przysiadłąm na fotelu a Mara zaczęła parzyć herbatę
- Maroo! Ja rozumeim, ejstem zła, mam odpały, niszcze twierdze, napadam na ludzi ale to co się teraz stało to przekacza stukrotnie moje rpzewinienia. Jak może być tak... światecznie? Chyba zaczne bojkotować i nie będę wychodzić dopuki twierdza nie będzie normalna - burknęłam - zrób coś z tym! w koncu ejsteś jedną ze starszych mieszka... Znaczy sie dłużej tu meiszkajacych! - poprawiłam się szybko widząc straszny wzrok Mary - Prosze, ja nie wiem czy to znipose. A jak w napadzie szału kogoś poturbuję?
Lena100 - 12-12-2007, 16:09
Temat postu:
W końcu znudziło mi się latanie po Twierdzy i sprawianie, że stawała się ona jeszcze bardziej różowa, słodka i świąteczna (czyli niesamowicie kiczowata). Zawładną mną lekko świąteczny nastrój, ale już powoli zaczynałam odzyskiwać normalny gust i poczucie estetyki. Nagle czaerwony z zielonym zaczął wyglądać nadzwyczaj tandetnie... Mimo wszystko wysiłek się opłacił. Teraz miałam brzuch i kieszenie pełne słodyczy, co wprawiło mnie w dobry nastrój. Nie ma jak porządna ilość czekolady!
Rozglądnęłam się dookoła czy aby Avalia albo Sakura mnie nie podglądają (Sakura szybowała pod sufitem i wieszała tam jakieś srebrne aniołki z papieru, które dodatku śpiewały kolędy, a Avi zajmowała się malowaniem na ścianach tańczących, ruchomych bałwanków w czerwono zielonych szalikach) i naładowałam sobie kieszenie ogromną ilością lizaków przeznaczonych do rozwieszania na choinkach. Potem jak najszybciej czmychnęłam.
Wpadłam na mamę i Shini, które włócząc się po zamku narzekały na nowy wystrój.
- Hey! - krzyknęłam do Shini, szczerząc się paskudnie. Ucałowałam Marę w policzek i zaczęłam machać im przed nosem zdobytymi lizakami - Chce ktoś lizaka?
- Ty!!! - zawyła wściekła Shini - Ty jesteś za to odpowiedzialna!
Wampirzyca wskazała na mój płaszcz cały uwalany w anielskich włosach na choinkę i brokacie. Co gorsza miałam przypięty czerwony świąteczny kwiatek, w który zaopatrzyła mnie wcześniej Sakura. W oczach mojej cioci zapłonęła chęć zemsty. Ups!
Kusoku - 12-12-2007, 16:10
Temat postu:
-co ty nie powiesz- odezwałem się do Shinigami, którą zamurowało jak mnie zobaczyła. Moje ubrania zmieniły się na jakieś różowe łachy przez co wyglądałem już kompletnie jak dziewczyna. Shinigami zaczęła się zalewać łzami ze śmiechu, Marze również nie udało się wytrzymać takiego widoku. -taaaa jasne śmiejcie się, śmiejcie, tymczasem idę się przebrać-
i poszedłem na górę do swego pokoju.
Lena100 - 12-12-2007, 16:26
Temat postu:
Na szczęście pojawienie się Kusoku rozładowało atmosferę i nadmiar energi Shinigami został sporzytkowany w inny sposób. Zamiast mnie zabić tarzała się ze śmiechu ryjąc pazurami ścianę. Mara stała z miną pt. "Jestem zbyt powarzna żeby się śmiać, ale już dłużej nie wytrzymam", a ja... No cóż. Popłakałam się ze śmiechu i pobiegłam za kuzynem przyglądjąc się różowym falbankom.
- To Avalia. - wyjaśniłam mu przez łzy śmiechu. Rzucił mi obrażone spojrzenie i przyśpieszył kroku.
Shinigami-san - 12-12-2007, 16:29
Temat postu:
- Hahahaha... Chy... chyba Kusoku dostanie ode mnei w najbliżsyzm czasie różową piżamę w ba... baranki - odrzekłąm turlając się po podłodze. Nagle jedna spowarzniałam i wstałam - Ale jeżeli ktokolwiek jeszcze raz wspomi o tym światecznym wystorju wyleci przez ścianę. Albo mu kości pogruchotam! - odrzekąłm z mordem w oczach - tymaczasem ide po aparat i sfotografuję Kusoku w tych zarąbistych ciuchach - mruknęłam wesoło i popędziłąm do pokoju po aparat. W ciagu kilki sekund znalazłam się rpze dpokojem Kusoku. Bez pukania wparowałam i bach! Niechcący zderzyłąm sie z przerażonym Kusoku. Rozejrząłam się po pokoju... O matko był cały różowy!
- Co to?! -krzyknęłam z rpzestrachem patrząc na ściany - jak pokój ksieżyniczki... Kusoku, ja nie wiedziąłm ze masz tak oryginalny gust ^^ - mruknęłam i znów zataczałam się ze śmeichu
Lena100 - 12-12-2007, 16:39
Temat postu:
Shinigami nie była jedyną osobą, która była zaskoczona po obejrzeniu oryginalnego wystroju pokoju Kusoku.
- Wow! śpiąąącaaa królewnaaa - zawyłam tarzając się ze śmiechu i rzucając rozbawione spojrzenie na nieprzytomną ze śmiechu Shini oraz na naburmuszonego i wkurzonego całą sytuacją Kusoku!
- To nie moja wina! Jasne, śmiejcie się! - wrzasnął tupiąc nogą, co zaskutkowało kolejnym atakiem śmiechu u mnie i wampirzycy.
Wepchnęłam się do jego pokoju i zaczęłam nabijać się z kolekcji sztyletów na których powiązane były różowe wstąrzeczki. Zasłony w oknach miały piękny liliowy kolor, a ściany skrzyły się sztucznymi diamencikami.
- Uwielbiam Święta! - wrzasnęłam patrząc na Kusoku i dochodząc do wniosku, że ten różowy łach to chyba sukienka.
Kusoku - 12-12-2007, 17:34
Temat postu:
zacząłem grzebać w worku i wyciągnąłem parę gratów w tym dosyć ciężką szafę i komplet ubrań -No cóż nie są najgorsze w porównaniu z tym- nagle zabłysną flesz aparatu i zauważyłem Ciocię z aparatem w ręku, która znów rzuciła się do tarzania ze śmiechu.
Wyrwałem Shinigami aparat z rąk, nie mogła go utrzymać z napadu śmiechu, po czym go zgniotłem i rozerwałem na strzępy. Następnie wziąłem tarzające się dziewczęta i wyrzuciłem za drzwi, które zablokowałem szafą. Przebrałem się, po czym przywróciłem wystrój mojego pokoju do porządku. Kiedy Shini w końcu udało się wybrnąć do środka była zawiedziona widokiem najzwyklejszego pokoju i mnie w jakiś klamotach.
Yumiko - 12-12-2007, 17:40
Temat postu:
Yumiko weszła na sale rozejrzała się z lekkim zdziwieniem Gdy nagle w twierdzy dało się słyszeć jej głośny krzyk. -ŚWIEEETA!! I TA ŚLICZNA CHOINKA! *.* Niczym małe dziecko zaczęła biegać po sali oglądając wszystkie ozdoby. - Yumiś....przerażasz mnie. Zwróciła się do siostry Avalia. Yumiko szybko podbiegła ku swej siostrze. - Myślisz że jak stanę pod jemiołą ktoś postanowi zrobić dla mnie coś miłego? Avalia obejrzała swą siostrę ubraną w jakąś zwykłą czarną bluzkę i oliwkowe (wytarte, dziurawe) bojówki, a jej wzrok utknął na nieco rozczochranej fryzurze. - Może kiedyś znajdziesz takiego łosia. Palnęła śmiejąc się do łez.
Shinigami-san - 12-12-2007, 17:41
Temat postu:
- A było tak miło = =' - mruknęłam zawiedziona - no ale to nic ^^ Kusoku idziemy! - mówiąc to wzięłam dleikwenta za szmaty i pociagnęłąm za sobą. Jaz zwykle wlokałm go po podłodze do czego biedak się raczej już przzyczaił. Zawlokałm go do labolatorium i pwoeidziałam sadzajac na fotelu
- Siadaj i czekaj, coś ci pokażę - mówiac to zniknęłam za drzwiami do inneog pokoju. Wyszperałam parę normlanych ciuchów i rpzebrałam się w szarą plisowaną spódniczkę i białą galową bluzkę. Do tego czerwony krawat, czerwone podkolanówki i tenisówki. Spódniczka muszę przyznać była dosc krótka bo do połowy uda ale za to ładna - Młody tryzmaj się! Ocenisz jak ciotka wyglada i mozesz iść - mówiac to wyszłam i pokazałam się siostrzeńcowi. W międyzczasie rozczesywałam włosy aby móc je puscić swobodnie na plecy. Zrobimy trochę popłochu w twierdzy ^^ - pomyślałam
Kusoku - 12-12-2007, 17:56
Temat postu:
moje kąciki warg lekko drgnęły, w myślach tarzałem się już ze śmiechu, lecz w rzeczywistości starałem sie utrzymać powagę.
-ujmę to tak- w tym momencie już nie wytrzymałem czułem jak zakwasy które mi sie zrobiły od utrzymania mięśni twarzy przeważyły moją wytrzymałość bólu.
Zacząłem się śmiać na całego uciekając jak najdalej od miejsca tego zdarzenia.
Jak mi atak śmiechu przeszedł wskoczyłem w ogromną choinkę w holu po czym zacząłem się wspinać na wyższy poziom tak, żeby mnie nie było widać. Był to doskonały pomysł, ponieważ ciocia w trybie błyskawicznym zaczęła mnie szukać by się na mnie wyżyć, lecz jak widać szybko nie znajdzie.
Shinigami-san - 12-12-2007, 18:08
Temat postu:
- Kusoku gdizekolwiek ejsteś poweim to teraz! Tym razem nie uda ci sie zmienić twojego pokoju żeby wyglądał normlanie! - mówiac to udałam się do pokoju Kusoku z zamiarem rpzemalowania WSZYSTKIEGO na różowo. Gdy się tam znalażłam zamknęłam drzwki i zastawiłąm szafą. W ręku miałam "pożyczoną" różdzke jakoegoś podrzędnego czarodzieja. Wystarczyła żeby zmienić pokój. Machnęłam raz i drugi i nagle wzystko było słodko cukierkowe. Byle jakie łóżko zastąpiło różowe metalowe łóżko z włochaytymi poduszkami i świecącą kołdrą z napisem kiążniczka. Fotele były w jasnym różu, zmaiast sztyletów były lukrecje przewiazane kokardami. Poprostu łoddko i bajkowo... Wyjęłam mini aparat z kieszonki i porobiłam troszeczke zdjeć.
- Też potrafie być zła ^^ - mruknęłam po czym wywaliłam szafę za okno. Roztrzaskała się cudownie o ziemie. Worek zaś jako ze nie mogąłm go podniesć zszyłam tytanową nitką którą kiedyś przytwierdziłąm Rophusa. - No to teraz maleństwo ani nie przebierze sie ani nie zmieni wystorju pokoju. Oh jaka szkoda ^^
Skaman - 12-12-2007, 18:40
Temat postu:
- Założymy sie Shinigami-san? - wchodząc do pokoju (wyważając drzwi oczywiście) zauważyłem ten cały szajs, który aż budził w mnie mdłości - Fuuuujjj coś ty mu z pokojem zrobiła? Będę musiał pomóc temu facetowi - wziąłem Shinigami-san za rękę i wyprowadziłem z pokoju - teraz gdzie to było? Aha mam - był to typowy dynamit. Zapaliłem go ekskluzywną zapalniczką i wrzuciłem do pokoju i zatrzasnąłem drzwi za sobą. Zatykając sobie uszy zacząłem odliczać - 5, 4, 3, 2...
Yumiko - 12-12-2007, 22:24
Temat postu:
Ogromne BOOM! zatrzęsło całą Twierdzą. - Czyżby Shini? Powiedziała Yumiko - Wybacz zostawię Cię na chwile ale moja ciekawość jest silniejsza ode mnie. Pobiegła ku wielkiemu BOOM. -yyy...Skaman, Shini...co wyście znowu wymyślili? Zapytała opierając się o ścianę.
Kusoku - 12-12-2007, 22:41
Temat postu:
Słysząc słowa Shinigami "pożyczyłem" sobie różne kolorowe bajery z choinki, ich brak praktycznie jej nie przeszkadzał, a w pokój Shini będzie wyglądał cudnie. Po skończonej pracy jej pokój było nie do poznania, wszędzie walały się różnorakie różowe wstążeczki, pozwoliłem sobie również na zmianę jej garderoby. Wszystkie ubrania wyszły za okno i pozostał tylko wymiętolony różowy łach trzymany w obszernej kieszeni. -No cóż nie będę dłużny- po czym wyszedłem po raz kolejny posprzątać swój pokój. Gdy doszedłem do granic drzwi mojego pokoju, Skaman zaczął odliczanie, zastanawiałem się po co to robi jednak po chwili było tylko donośne "boom", które było słychać w całej Twierdzy. Gdy już miałem się wydrzeć na Skamana, zauważyłem wylatujące różowe strzępy różnorakich tkanin itp.
-No teraz będzie trochę łatwiej urządzić to do normalności, dzięki-
-Nie ma sprawy- po czym gdzieś znikną targając za sobą Shinigami.
Spojrzałem do środka worek był cały więc wszystko w porządku, jednak było w nim coś dziwnego wyglądał trochę inaczej. Spróbowałem go otworzyć i wtedy zauważyłem błyszczące nici. - o tytanowe nici, jak miło- Trochę się musiałem wysilić ale udało mi sie je rozerwać. Wszystkie zniszczone rzeczy wyrzuciłem przez dziurę w ścianie na zewnątrz Twierdzy. Po czym zacząłem dekorować swój pokój na nowo.
Avalia - 13-12-2007, 06:35
Temat postu:
Avalia pokiwała, z politowaniem głową - wystrój twierdzy zależy od jej mieszkańców...w ogóle wszystko można tu zrobić siłą woli - mruknęła za pleców Kusoku, jednak jej słowa dotarły do wszystkich aktywnych mieszkańców twierdzy. Rozejrzała się po zdewastowanym pokoju chłopaka i najzwyklejszym pstryknięciem palców przywróciła go do stanu z około sprzed dwóch dni. Nie czekając na reakcję trochę zdziwionego Kusoku obrazu udała się do pokoju Shini i też przywróciła go do poprzedniego stanu - zaraz święta więc chociaż na chwile zakończcie tą dziecinadę - te słowa dotarły tylko do Kusoku i Shini. Sama Avi przeniosła się do swojego pokoju i w tym momencie jego świąteczny wystrój ograniczył się o jakieś 80%, -tak...siłą woli można tu dużo zdziałać, ciekawe kiedy się tego naucza...eh - mruknęła sama do siebie.
DeadJoker - 13-12-2007, 15:51
Temat postu:
O, widzę, że już udekorowaliście Twierdzę-rzuciła DJoker pojawiając się z kilkoma ogromniastymi paczkami w rękach.-Tylko czy musieliście używac czerwieni, zieleni i różu?!-ozdoby w paczkach które przyniosłam były fioletowo-zielono-niebiesko-srebrne. Cóż, idę to powiesic u siebie.
Yumiko - 13-12-2007, 18:48
Temat postu:
Yumiko wyszła z Twierdzy. Włozyła słuchawki i przy utworach Dir En Grey'a ruszyła na spacer. Usiadła pod drzewem niedaleko jeziorka, przy tak pięknej muzyce Yumiś od razu
zasnęła...
Skaman - 13-12-2007, 22:12
Temat postu:
- Mam nadzieje Shinigami-san że to cię czegoś nauczyło. A teraz spadam do pokoju żeby odnowić zapas "cukierków" - jak powiedziałem tak zrobiłem.
Mara - 14-12-2007, 18:48
Temat postu:
Tak, niestety na moje tempo wszystko było za szybkie. Ostatnio nieco mi brakowało czasu ze względu na irytujący natłok myśli, a więc nie zagracałam twierdzowej pamięci swoją spamiastą aktywnością(czytaj: nie udzielałam się). Tak więc byłam zaspana, wszystko co się działo było za poważne i za mało nonsensowne. Przecież chłopak którego ojciec goni bo chce mu odebrać resztkę marną duszy, która pozostała jest całkowicie sensowny. Za to ostatnim bezsensem, w jakim brałam udział było... ee... rozpoczęcie przygotowań do baru. W tym czasie dorobiłam się męża i czwórki dzieci! To już pewien nonsens, stąd też miałam wtedy nieco energii, ale Tonberry mnie kompletnie wypompował. Z góry za te myśli powinnam eAthenę przeprosić, która zapewne go cały czas szuka. Westchnęłam ciężko. Jeszcze brakuje, żeby ktoś zaczął mówić o swoim nieszczęśliwym dzieciństwie!
Zatopiona w takich optymistycznych przemysleniach nie bardzo rejestrowałam, co się wokół dzieje. Przybycie Kusoku jednak mnie przebudziło, w końcu on naruszał moją prywatność. Bez pukania. Nie byłam tak stara żeby rzucać tekstami o dzisiejszej młodzieży, tylko dlatego jego przybycie skomentowałam jedynie mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. W końcu je wychwycił i wraz z Shinigami opuścili mój pokój. Moje myśli skierowały się na pytanie: kiedy Shinigami obleje ścianę substytutem krwi własnej produkcji? W końcu doszłam do wniosku, że nie chcę wiedzieć. Niech nie zahaczy o moje drzwi tylko.
Właśnie, dekoracja! Przydałby się świąteczny akcent. Wstałam, przeciągnęłam się leniwie i ściągnęłam z góry niewielką, wąziutką drabinę prowadzącą na mój przecudny stryszek. Mój, bo nikt tam nie zaglądał... Rzec można.
Tak więc z tego stryszku(który był całkiem dużym strychem) wzięłam złote lampki(króciutki łańcuszek lampek, chyba 35 sztuk) i to było wszystko. Zeszłam, schowałam drabinę i ułożyłam lampki na podłodze włącznik ustawiając przy drzwiach. Jak ktoś wejdzie to je włączy i dostanie oczopląsu. Poza tym oświetlały mi pajęczyny, które bardzo ładnie sie komponowały z ogólnie chaotycznym wystrojem w pokoju. Wszystkie zamieszkane. Może dlatego nigdy nie narzekałam na komary, od kiedy tu zamieszkałam... Jak lampki ktoś zdepcze, to przynajmniej będę miała jak usprawiedliwić swój niezbyt świąteczny nastrój w pokoju. Wystarczy, ze znając życie otwarcie drzwi za każdym razem oznaczać będzie uderzenie w moje biedne nozdrza silnym zapachem świerku w spreju. Milutko. Westchnęłam ciężko i złapałam za książkę.
Yumiko - 15-12-2007, 21:15
Temat postu:
Yumiko obudziło coś mokrego, kapiącego na jej głowę. -AAAAAAAA! Krzyknęła przerażona, ponieważ po otworzeniu oczu ujrzała oślizgłego Migi'ego, który jej się uważnie przyglądał. Yumiko wstała i bardzo szybkim krokiem ruszyła w stronę twierdzy. -Shini...masz orginalne pomysły...Mówiła do siebie po drodze.-Uhm...ciekawe czy długo spałam? Zadała sobie pytanie Yumiś, trzymając się za głowę i przecierając oczy.
Otworzyła drzwi od twierdzy.-Chyba pójdę sie wykąpać...trzeba przyznać że nie było tam za czysto. Po tych słowach Yumiko ruszyła do swojego pokoju.
Skaman - 15-12-2007, 22:36
Temat postu:
Był już wieczór, spoglądając przez okno i ujrzałem Migi'ego, który został sam i na dodatek był chyba smutny. Więc postanowiłem wyskoczyć przez okno. Migi mnie zauważył i zareagował nieco obronnie. Wykrzywił oczy i spojrzał wrogo, więc zrobiłem 3-4 kroki w tył mówiąc - Migi tylko spokojnie nie zrobię ci krzywdy - stworek wyczuł moje dobre zamiary i złagodniał. Podszedł do mnie i bacznie mi sie przyjrzał, po czym wysuną do mnie oślizłe coś, chyba była to ręka, w każdym bądź razie mocno ośluzowaną. Wysunąłem swoją dłoń uścisnąłem jego to coś. Stworek miał coś w swoim spojrzeniu co mówiło mi że to bardzo dobra istota i niezwykle mądra. I bardzo mi było go szkoda więc postanowiłem coś z tym zrobić - Migi mam pytanie. Wiesz co z ciebie będzie jak się przekształcisz? - Migi pokiwał głową na nie - A wiesz kiedy to będzie? - stworek pokazał taką samą reakcje jak uprzednio - A chciałbyś się już teraz zmienić - Migi pomachał głową zdecydowanie na tak - Mam dla ciebie takiego oto cukierka który ma właściwości specjalne - zdawało mi się wtedy że rozumiał każde słowo które wychodziło z moich ust - jeżeli go zjesz zmienisz się niemalże natychmiast. Ale nie wiem w co sie zmienisz. A ty mam drugi cukierek który zachowa cię takiego na stałe. Decyzja należy do ciebie, możesz wziąć któregoś z nich albo czekać aż sie sam zmienisz - Migi nie zastanawiał się chwilę i w końcu wybrał pigułkę do przemiany - Zjedz ją i sie rozluźnij - mój nowy przyjaciel skonsumował cukierka i patrzał na mnie przez pewien czas. po czym znaczą się jakby rozpuszczać - Boże Migi wybacz nie chciałem - nie zdążyłem nawet dokończyć zdania a on zmienił się w gęstą lepką maż. A ja rozpłakałem się - Nieeeeeeeeeeeeeee co ja najlepszego uczyniłem?. Leżałem na czworaka becząc a ja nic nie mogłem zrobić - Migi przepraszam czemu ja muszę być takim debilem. Łza popłynęła mi po policzku i wpadła do tego co pozostało z stworka. Nagle maź zaczęła się unosić i lepić zgniatać i rozciągać po czym uformowała się w coś podłużnego. nagle maź zaczęła przybierać konkretny kształt po czym rozbłysła oślepiając na chwile. Pochyliłem się i potarłem oczy. Stanąłem na nogi i zacząłem się podnosić. O mało nie dostałem zawału jak ujrzałem to co ujrzałem. Był to błękitni wężowy smok. Spytałem się więc - Migi czy to ty? - a on na to przysunął swój łep i powiedział - Bardzo ci dziękuje za to co zrobiłeś - i w tym momencie mnie zatkało.
Yumiko - 15-12-2007, 23:05
Temat postu:
Yumiko po zmyciu z włosów substancji pokrywającej Migi'ego postanowiła przejść się po twierdzy w poszukiwaniu jakiejś ciekawej historii bądź wydarzenia. Nie zdziwił jej fakt iż nic się nie działo. Nie spodziewała się, że Migi...to ochydne coś co niezbyt za nią przepada, mogło się w tymże momęcie przemienić. Położyła się w samym środku sali na ziemi....rozmyślając nad czym się da.
radgers - 15-12-2007, 23:48
Temat postu:
Obudziłem się o nieokreślonej godzinie, nieokreślonego dnia i nieokreślonego roku. Zawsze tak miałem po nocach z pełnią. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy był... wystrój, jeśli można tak powiedzieć, mojego pokoju. Taki słodziuchny, różowiutki jednym słowem: obrzydliwy! Ech, no tak Święta będą ale będę musiał zarzucić mamie brak wyczucia smaku, pomyślałem roztargniony. Byłem pewny, że to Avalia. Któż by inny. Skupiłem się i zmieniłem kolor... praktycznie wszystkiego w moim pokoju na niebieski, czasami zielony. Takie kolory bardziej do mnie przemawiały. Ciekawe czy był już ranek lub chociażby popołudnie. Postanowiłem zaryzykować i wytworzyłem w ścianie dziurę mająca imitować okno. Z zadowoleniem przyjąłem fakt, iż rzeczywiście noc to nie była. Zauważyłem jednak tez jakiś dziwny błysk po którym pojawił się jakiś smok tuz obok Skamana. Zaciekawiony podleciałem do krasnoluda i wylądowałem zgrabnie obok niego.
- Cześć Skaman. I ty również mości smoku. - ukłoniłem się stworzeniu w iście teatralnym geście po czym zwróciłem się znów do Skamana. - Nie wiedziałem, że hodujesz smoki. Ta działka bardziej by pasowała do Shinigami. Chyba, że to jej dzieło... czy jednak nie? - spytałem.
Shinigami-san - 16-12-2007, 09:34
Temat postu:
- Radgers! Jak dawno ciebie nie widziałam- krzyknęłam do brata ściskajac go mocno - A smoków to ja nie produkuje - mruknęłam patrząc na Skamana i smoka znajdujacego się obok niego. Wydawał mi się dziwnie znajomy - Eeee Skamanie, skąd masz to zwierzątko? Przeceiż ja nic takiego nie zorbiłam. Swoja drogą musze isc do Migiego. Mam coś dzięki czemu się zybciej rpzemieni - mówiac to zaczęąłm się powolutku oddalać do sadzawki vel stawu vel jeziora jako kto woli
Kusoku - 16-12-2007, 10:16
Temat postu:
Widząc ową niesamowitą przemianę Migi'ego w smoka trochę mnie zaskoczyła, a jak już zauważyłem, że co niektórzy się zbierają postanowiłem również tam zawitać. Nie chciało mi się łazić korytarzami , wiec wyskoczyłem z okna mego pokoju. zaraz po lądowaniu powiedziałem wszystkim -siema, co sie dzieje?, o Radgers, widzę, że już sie lepiej czujesz, dalej masz swoje stare nawyki budzenia się o nieznanych czasach po pełni, czy zacząłeś już to jakoś kontrolować?-
Avalia - 16-12-2007, 15:30
Temat postu:
Avi zaczęła szturchać Yumiko gałązka, klęcząc przy tym nad nią. Kiedy dziewczyna niechętnie spojrzała na obiekt którą ja dręczy natychmiast się podniosła. Avalia miała minę jakby miała się zaraz popłakać, a kiedy to Yumiś bezwarunkowo podniosła rękę tak jakby chciała się podrapać po głowie i przy okazji zapytać co się stało, Avi rzucił jej się na ramie i zaczęła płakać.
-Eeee...siostra, co się stało? -zapytała nie pewnie Yumiko, nie będąc zbyt pewną, czy to bezpieczne
-B-bo...Bo wszyscy w twierdzy m-m-myślą...że ten r-róż t-t-t-o...TO jest moja wina!
-A nie jest?
-Nie!...ja w twierdzy dodałam tylko choinki, jemioły przewiązane czerwonymi wstążkami i srebrno-złote ozdoby...
-No to...eee...skąd ten róż w twierdzy?
-Bo w twierdzy wszystko można zrobić siła woli i-i...i po prostu, Lena wszędzie lata....a o-ona lubi róż i takie inne....i to ona to wszystko zamienia....a-a wszyscy myślą, że to ja - Po tym przydługim stwierdzeniu Avalia rozpłakała się jeszcze bardziej i zniknęła w czerwonym dymie.
radgers - 16-12-2007, 17:19
Temat postu:
- O, witaj Shini. Miło cię widzieć zwłaszcza po takiej... metamorfozie, że tak powiem. - stwierdziłem oceniając jej przemianę wzrokiem. Po chwili, gdy doszedł Kusoku dodałem. - Ciebie również witam Kusoku. "Mam nadzieję, że psychiką też jej się poprawiło" zapytałem chłopaka i Skamana telepatycznie. "Ani trochę", dobiegła mnie podwójna odpowiedź. "Tak jak myślałem" odpowiedziałem im i zerwałem więź telepatyczną żeby Shinigami niczego nie zauważyła.
- Nie. Nie mam już takich wielkich problemów nie martw się. Jako tako się już orientuję. Co to jest ten Migi? Kolejny z jej eksperymentów zamieszkujących tą sadzawkę vel staw vel jezioro jak kto woli? - spytałem zaciekawiony.
Shinigami-san - 16-12-2007, 17:43
Temat postu:
Kątem ucha usłyszałam pytanie Radgersa. z szybkoscią światłam pojawiłam sie za nim i szpenęłam do ucha
- wyraź sie źle o migim a zabije. Przestałam brać leki uspokajające a dawno nie stoczyłam walki więc radze mne nie denerwować - po czym równie szybko zniknęłam zostawiając otępiałego i bladego ze strachu readgersa
Lena100 - 16-12-2007, 17:53
Temat postu:
Od piętnastu minut wpatrywałam się w zacieki na ścianie, opierając się o ścianę w korytarzu. Byłoby to zajęcie niesamowicie nudne, gdyby nie to, że wszystkie moje zmysły pracowały pełną parą. Może i podsłuchiwanie nie było ładne, ale przynejmniej ciekawe. A poza tym za każdym razem gdy usłyszałam kawałek jakiejś poważnej rozmowy to natychmiast ukierunkowywałam swój słuch w inną stronę. O pewnych sprawach lepiej nie wiedzieć, a poza tym wcale nie miałam ochoty naruszać prywatności mojej rodziny. Więc wsłuchiwałam się w rozmowy, które nie miały większego znaczenia. A poza tym raz na jakiś czas ktoś w Twierdzy puszczał jakąś fajną muzyczkę i wtedy ja też mogłam skorzystać.
I w tym momencie usłyszałam słowa Avi, które dotarły do mnie dołu. Hmmm... Ja i różowy? Cóż, podejrzewają mnie o to, że to moja sprawka z tym wszechobecnym różem w Twierdzy. Wiedziałam, że to na pewno nie byłam ja... a więc kto? Avi się nie przyznawała, więc kto miałby odstawiać takie żarty?
Poszukując dalszych interesujących dźwięków natrafiłam na głos... taty! I grzechot łusek, jakby jakiegoś wielkiego gada.
Szybko zbiegłam na dół, uspokoiłam zmysły i wybiegłam przed Twierdzę.
- Cześć tato! - wrzasnęłam żucając mu się na szyję. - Dawno Cię nie widziałam, co u Ciebie?
W tym właśnie momencie zobaczyłam... smoka. I zaczęłam się drzeć.
Yumiko - 16-12-2007, 18:31
Temat postu:
Yumiko była zła że rodzina doprowadziła jej siostre do takiego stanu. Słysząc głośne rozmowy na zewnątrz wyszła z wielkim hukiem. Nie obchodził jej widok niebieskiego smoka.
-Czy możecie mi powiedzieć, kto jest odpowiedzialny za ten cały...różowy bałagan? Myśle że ten kto to zrobił powinien przeprosić Avi. Dziewczyna rzuciła podejrzliwe i jakże zabójcze spojrzenie rodzinie.Wszyscy spojrzeli się na nią jakby nigdy wcześniej jej nie widzieli. -Dobra....rozumiem....czuje sie zignorowana.
Yumiko ujrzała Lenę pociągnęła ją za rękę do twierdzy.
-To Twoja wina! Avi uważa że to Ty! A teraz wszystko odkręcisz....ale zanim zaczniesz swoje "dochodzenie" znajdziesz Avalie uklękniesz przed nią na kolanach i przeprosisz za wszystko. Dobra nie klękaj...troche przesadziłam.
- Ale....
- No idź już...wybacz że tak ostro ale jeszcze nigdy nie widziałam, żeby Avi było aż tak przykro.
Po tych słowach Yumiko puściła nieco wystraszoną dziewczynę i ruszyła w poszukiwanie swojej siostry.
radgers - 16-12-2007, 18:44
Temat postu:
Rzeczywiście nic się nie zmieniła. Nie zaskoczyło mnie to nie wiem więc czemu miałbym być według niej otępiały...
- U mnie? Powiedzmy, że wszystko w porządku. - odpowiedziałbym Lenie ściągając ją lekko z szyi gdyby nie poprzedni post Yumiko. No cóż, life is brutal. W tym momencie poczułem jakiś przypływ mieszanych uczuć z Twierdzy. Była to Avalia. Oj, mateczka czymś się zasmuciła. Lekko musnąłem jej powierzchowne myśli żeby zobaczyć co się stało. Ten róż to nie jej sprawka? No cóż, będę musiał ją przeprosić przy sposobności. W tym momencie pojawiła się Yumiko i zrobiła to co opisała w poprzednim poście. Z pewnością poleciała po Lenę, jak wywnioskowałem z wcześniej wyczytanych myśli Avalii. Szybko poszybowałem do Twierdy rzucając na odchodnym "Zaraz wracam" do Kusoku, Shigami i Skamana. Odnalazłem Lenę i Yumiko na korytarzu.
- Hej hej spokojnie. - wtrąciłem się. - Musimy rozwiązać ten dylemat droga pokojową
- Lena! - zwróciłem się srogim głosem do córki. Dziewczyna, która zadrżała na widok smoka natychmiast stanęła jak na baczność. - Córuś moja kochana czy wiesz coś może o tym wszędobylskim różu w Twierdzy? - spytałem pozornie łagodnym głosem.
- Ale tato... to nie moja sprawka. Przysięgam. - odrzekła Lena.
- Doprawdy? - podszedłem do niej zajrzałem jej w oczy. - Hmm, rzeczywiście nie kłamiesz. No dobra, widzę, że niesprawiedliwie cię osądziłem. Zwracam honor moja droga. - poczochrałem ją po włosach i uśmiechnąłem się. - Szczerze. Ona nie kłamie. - powiedziałem do Yumiko która patrzyła na mnie powątpiewającym wzrokiem.
Avalia - 16-12-2007, 18:57
Temat postu:
- Yumiś...on mówi prawdę...to nie ta Lena...-Avi drżącym zachrypniętym głosem i spuszczoną głowa mruknęła do zgromadzonych, ubrana też była cała na czarno, z pomarańczowym szalikiem na szyi, a włosy miała z doły czarne z góry marchewkowe - Ja miałam na myśli tą Lene - za pleców dziewczyny wyleciała mała (miała ze 20 cm) osóbka, w srebrnej sukience, długich różowych włosach i różowo-srebrnych skrzydełkach motyla.
- J-ja p-przepraszam, ja nie myślałam, że to się tak skąplikuje, j-ja może już wrócę - mruknęła piskliwym głosem i zniknęła w srebrnym dymie.
- Ja tez was bardzo za ten kłopot przepraszam - Powiedziała Avalia kłaniając się nisko i znikając w czarnym dymie.
Shinigami-san - 16-12-2007, 19:21
Temat postu:
- Dobra chłopaki ja spadam - mruknęłam do Skamana i Kusoku i popatryzłam się na smoka - a tę twarz skądś pamiętam... mniejza o to Cya! - krzyknęłam i poleciałam do sowjego pokoju. Orzekąłm ze po co łazić po twierdzy skoro można wejśc oknem. Kulturlanie wywarzyłąm jedną z szyb i wlazłam. Podeszłam do szafy, otworyzłam i wyjęłam jedna z fiolek z płynem bardoz uspokajającym. Były na nich nalepki "podawać tylko wc zasie furii". Bez wachania wychyliłam zawartość. Teraz będę lakoniczna i bardizje flegmatyczna niż ustawa przewiduje. Tak się stało. Poczułam jak opadają ze mnie siły, nie miałam ochoty nawet otworzyć ust kiedy ziewałam. Natrętny komar aktualnie mnie gryzący nic mnie nie obchodził - zbyd dużo energi straciłąbym na jego zabicie. Usiadłam w fotelu i zaczełam się gapić pustym wzrokiem w przestrzeń.
Yumiko - 16-12-2007, 21:21
Temat postu:
Na korytarzu stała Yumiko, radgers i nieco zdezorientowana Lena.
-Ok, ok...może i mój błąd ale skąd miałam wiedzieć -.-'. Powiedziała dziewczyna bezradnie podnosząc ręce. Podeszła do Leny i serdecznie przeprosiła mówiąc do siebie w myślach "Nienawidze tego", jednak próbowała na siłe się uśmiechnąć.
Yumiko zauważyła żę jednak Avalia nadal była przygnębiona, tak więc zabrała ją na ciacho i rozmowę na temat Dir En Grey'a. Co chociaż chwilowo poprawiło humor Avali.
Lena100 - 16-12-2007, 22:59
Temat postu:
- Uff... Dobrze, że to nie o mnie im chodziło... - zwróciłam się do taty, po tym jak Yumiko pobiegła pocieszać Avi. - Trochę mi żal Avalii, dziwne że jest przygnębiona. Właściwie to ona zawsze jest duszą towarzystwa, a teraz... No miejmy nadzieję, że jej się poprawi. - westchnęłam.
Znowu w oczy żuciła mi się sylwetka smoka. I jego wielkie zęby.
- Eeee... Tato? Kto to? - spytałam z kwaśną miną wtulając się w ścianę. - Wiesz, gdybyś mi przyprowadził jakiegoś wilka, albo innego niemagicznego drapieżnika to by mi to nawet poprawiło nastrój, ale... do smoków nie jestem przyzwyczajona.
radgers - 16-12-2007, 23:23
Temat postu:
- Też mam taką nadzieję. Ważne, że wilk jest syty i owca cała. - stwierdziłem usatysfakcjonowany, że cała sprawa się skończyła. Na pytanie o smoka ściągnąłem swój (prawie)nieodłączny kapelusz podrapałem się po włosach i znowu go ubrałem.
- Wiesz córuś, ja też nie mam bladego pojęcia co to za smok i skąd się tu wziął. Chodź spytamy się. Ująłem ją pod rękę i w mgnieniu oka znaleźli się znowu tuż obok Skamana i Kusoku.
- No chłopaki? To jak jest z tym smokiem? - spytałem.
Sakura_chan - 20-12-2007, 11:09
Temat postu:
Sakura leżała w swoim pokoju i drzemała. Otworzyła leniwie jedno oko i obserwowała padające płatki śniegu. Nagle jeden z nich zaczął migotać na różowo. Wiedząc że może byc potrzebna, wstała, siłą woli przywróciła wystrój pokoju do niebieskiego, dopiła sok i wyleciała przez okno.
Telepatia zaprowadziła ją do Avi.
- Czemu jesteś smutna, mamo ?
- Bo wszyscy winią mnie za ten róż....
- Zamiast doszukiwać się winnego mogliby zmienić wystrój skoro im przeszkadza. A tymczasem zapraszam Cię na spacer a potem na lody.
Chwilę poźniej spacerując zauważyły coś ogromnego. I grupkę członków rodziny zgromadzonych nad tym czymś.
- Smok ? Może w końcu się dowiemy co on tutaj robi ? Zanim moje genialne rodzeństwo nie wpadnie na genialny pomysł zwiększenia jego mocy...
Avalia - 22-12-2007, 21:17
Temat postu:
Po dłuższej chwili ciszy, która doprowadzała Avalię do pasji, w końcu przerwała to nienaturalne zjawisko- Boże no, Skaman dał Migiemu cukierek który przyśpieszy jego ewolucje i zamienił się w smoka, macie problemy jakbyście smoka na oczy nie widzieli, a ile mamy smoków w rodzinie, pomijając mojego ojca który posiada w sobie smocza krew, do tego Caladan, a do jasnej anielki połowa osób mieszkającej w tym porytym domu jest jego potomkami...więc po co to piekielne halo na widok smoka! - kończąc tą przydługą wypowiedź Avalia *tam gdzie był pomarańcz pojawiła się czerwień w jej wyglądzie* zniknęła w czarnym dymie, a intuicja niektórych członków rodziny podpowiadała, że ulotniła się daleko poza zakres twierdzy...ba tego wymiaru.
Yumiko - 22-12-2007, 21:51
Temat postu:
- Super....i znowu praktycznie sama. Powiedziała do siebie Yumiko, która dopiero teraz zauważyła Migi'ego w nowej postaci.
- Ooo..moze teraz przestanie na mnie pluć....wygląda o wiele lepiej. Powiedziała przyglądając się mu z daleka. Migi'emu pozostało jednak w nawyku doprowadzanie Yumiś do furii i oślepił ją swoim spojrzeniem, które przez chwile stało się bardzo jasne.
- Stary! nie wspominałeś nic o laserach w oczach. Powiedziała przecierając oczy.
- Ok...jak zwykle wygrałeś. Dodała i ruszyła w stronę twierdzy.
- To wszystko bez sensu^^'. Zamamrotała pod nosem wchodząc do środka.
Hayate - 23-12-2007, 10:28
Temat postu:
W międzyczasie w podziemiach Hayate wyfrunął z czarnego portalu i wylądował z hukiem na kamiennej posadzce swojego pokoju w lochach....
-CHOLERA!!!!!!!- zaklął siarczyście... Po raz kolejny przyszło mu sie zmierzyć z jedną z jego wrógów, których miał więcej niż potrafił liczyć.... (nie, nie 10 XD).... Tym razem musiał pokonać okrutną czarownicę Te-Pe-eS.A i jej potężne zaklęcie ROZŁĄCZENIA NEOSTRADY~!!.... ale w końcu po 4 tygodniach męczarni i obrzucania czarownicy zaklęciami Infolinius udało mu sie przełamać zaklęcie... z pozycji leżącej podniósł się do siedzącej i spojrzał na wymiarowy zegarek na łańcuszku:
-No.... zdążyłem przynajmniej na święta XD~!- wycedził, wsuwając garść kocich chrupek ze świątecznego opakowania XD. Wstał na nogi, wyciągnął swoją wyjedwabiście zółtą, odblaskową kredkę i począł malować krąg przyzwania na podłodze, gdy skończył, wykrzyknął słowa "Lar'aen Wlalth" po czym pokój zawirował od gromadzącej sie energii magicznej.... nastąpił lekki błysk światła i w pokoju pojawił się nowy chowaniec Hayate - chimera... otóż chimera była dosyć wyjątkowym stworzeniem.... miała głowę lwa, z rogami demona, ogromne skrzydła nietoperza, korpus czarnej pantery, potężne 2 przednie kopyta kozła górskiego, a z tyłu umięśnione kończyny smoka, wszystko to zwieńczał ogon skorpiona.... Potwór mierzył z 2,5 metra, ale na życzenie Hayate mógł go zmniejszać jak chciał...
-Hmmm czegoś mi tu brakuje...- rzekł - WIEM~!- siegnął za pazuche swojego wymiarowego płaszcza i wyciągnął czerwoną czapkę mikołaja z wielkim pentagramem po środku, płaszcz świętego mikolaja i przyczepiane rogi renifera.... ubrał na siebie strój, rogi przyczepił Grimusiowi (bo tak nazwał chimerę XD) i popędził dosiadając go wgłąb twierdzy, szukając Yumisi i ofiar... ekhem to jest znajomych osób XD.... Nie obyło się bez darcia na cały głos "HOHOHOHO PRZEEEEEKLĘĘĘĘĘTYCH ŚWIĄT!!!!!!!!!! MUAHAHAHHAHAH XD~!!"
Avalia - 23-12-2007, 11:05
Temat postu:
Hayate jesteś bardzo uprzejmie proszony o edycje powyższego posta który jest niezgodny z regulaminem multiswiata (patrz punkt 1j). Prosiła bym tez o usunięcie niepotrzebnych nadmiarów dużych liter i kolorów.
Moderacje proszę o nie zabijanie za tą uwagę ^^'
IKa - 23-12-2007, 11:59
Temat postu:
Moderacja nie zabija, moderacja przypomina, że kolorki są zarezerwowane dla uwag odmoderacyjnych. Dopuszczalne jest pisanie wielkimi literami dla wyrażenia ekspresji, aczkolwiek nie powinny one dominować w tekście. Kursywa w tym wypadku jest przypisana do nazw zaklęć, co jest dopuszczalne z literackiego punktu widzenia.
W punkcie 1j mowa jest o wulgaryzmach - słowo "cholera" do nich należy i zwykle nie powinno być używane, jednakże w pewnych wypadkach jest dopuszczalne - tzn. w sytuacjach gdy jego użycie jest uzasadnione fabularnie.
Hayate proszony jest o usunięcie kolorków.
IKa
Zua Biurokratka
Neji - 23-12-2007, 13:38
Temat postu:
Po udanej akcji z szafą, Raphion teraz odmieniony po paru miesiącach intensywnej medytacji idzie spokojnym krokiem przez korytarze niegdyś znajomej mu twierdzy, o dziwo nikogo nie spotkał, na chwilę zatrzymał się przy lustrze i go zatkało...
- O lol... od kiedy mam długie zielone włosy ? i gdzie moja koszula ? i te tatuaże na rękach ? nieważne, to pewnie efekty uboczne mojej medytacji...
po chwili zastanowienia poszedł do swojego pokoju gdzie padł na łóżko i natychmiast zasnął.
Yumiko - 23-12-2007, 14:41
Temat postu:
- No... gotowe. Powiedziała Yumiko przyglądając się choince, którą przed chwilą "ubrała".
- hmmm...patetycznie krwawa choinka. Usłyszała zza pleców. A głos wydawał jej sie być bardzo znajomy.
- Siostra! długo Cie nie było ^^.
- I pewnie długo nie będzie, chce od tego wszystkiego odpocząć. Powiedziała nieco wykończona Avi.
- Podasz mi tego czarnego aniołka z wydłubanym okiem? Zapytała Yumiś stojąc na krześle i poprawiając ozdoby.
Avi spojrzała na aniołka, który poprzez jej czary przyleciał do Yumiko.
- Dziękuje.
- Ok...znikam. Powiedziała Avi...i zniknęła w czarnym dymie.
Yumiko poszła do kuchni aby napić się soku truskawkowego.Po drodze wpadła na "Grimusia" tzn...ogromną chimere.
- OMG! Krzyknęła. - Czyżby Migi im nie wystarczył? Czyjeż to? O.o. Przyjrzała się chimerze i...uciekła. Gdy już czuła się bezpieczna poszła do kuchni aby zaspokoić swe pragnienie.
Shinigami-san - 23-12-2007, 14:41
Temat postu:
Siedziałam zmulona od jakiegoś czasu. Postanowiłam się zmusić i wstać do szafy aby zażyć jezcze trochę środka uspokajajacego i odrobine mrocznego humoru. Po wlaniu w siebie zawartości fiolek założyłąm dużą i ciężką peleruną, zarzuciałam kaptur na głowę i podtanowiłam powłuczyć się troszeczke po twierdzy. Wyszłam powoli z pokoju. W koło nadal b=pełno ozdób. Po drodze minęłam Lenę która na mój widok przylgnęła do ściany i za boga nie chciała się ruszyć. Może rzeczywiście wygladałam gorzej niż zwykle ze świacącymi czerwonymi oczami wyłaniajacymi się spod kaptura i bladą twarzą ale byłam pewna ze większosc rodizny ejst przyzyczajona do mojego wyglądu. Wlazłam do pokoju gdzie na łóżku spoczywał mój mąż. Jako ze jeszcze troche a zacząłby sie rozkładać postanowiłam wsadzić go do akwarium podtrzymującego funkcje życiowe. Szybko wróciłam do labolatorium z meżam na rękach i włożyłam go do szklanego walcaa z płynem. Jak tam go wrzuciłam, tak tam sobie pływał w pozycji pionowej. Postanowiłam popatrzeć co robi reszta rodiznki albo chociaż powłóczyć sie za nimi, dlatego zamieniłam się w czarną mgłę i bezszelestnie zaczęłam się poruszać pod sufitami twierdzy
Mara - 23-12-2007, 20:25
Temat postu:
Krzyk skutecznie wyrwał mnie z zamyślenia. Zerwałam się i wyrzuciłam przez okno czarną kulę energii(co oczywista, bardzo mrocznej) po czym sprytnie ją nakierowałam na Hayate. Niech sobie robi chimery. Niech biega z pentagramami i rzuca nawet węglem w dostrzeżone ofiary. Ale wrzask?! Krzyk i przytłumiona eksplozja oznajmiła mi, że pocisk trafił. Wybiegłam z pokoju i po poręczy zsunęłam się na sam dół, gdzie to leżał nieco przypalony Hayate.
-ekhm... Przypalonych Świąt, wuju- uśmiechnęłam się perfidnie i pogłaskałam chimerę- ładnego masz stworka.
W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy jęk i coś w stylu "przeklinam" lub "przeklętych". Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
-Też cię kocham, chociaż... chyba sie jeszcze nie poznaliśmy. Marą jestem, a ty mężem Yumiko, mojej ciotki... z wczesnego jak dla mnie pokolenia. Mylę się?
Hayate - 24-12-2007, 12:08
Temat postu:
Podniosłem sie szybko z ziemi, otrzepując dymiącą jeszcze szatę...
-Nie mylisz się... Ekhem mi też Ciebie miło poznać. Ah i ładny pocisk, będą z Ciebie ludzie... ehm czarodziejki... czaroludzie... czy co tam XD... a Tu malutki prezent~!- rzuciłem, gestem palców przywołując wielką kule śniegu nad głową Mary. Pstryknięcie palców wystarczyło by kula spadła na nią, przykrywając śniegiem całkowicie...
-Co to za święta bez śniegu XD-rzekłem odchodząc w stronę schodów i gestem wołając Grimusia, po czym wybuchłem wrednym śmiechem - Huahuahuahuahua... to do zobaczeniaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa- krzykłem, gdy przypadkiem nadepnąłem na róg szaty i zleciałem obijając się po schodach xD
Mara - 24-12-2007, 13:10
Temat postu:
-Sympatyczny prezencik- mruknęłam pod nosem. Chyba nie wiedział, że jedyny żywioł jakim dysponuje to ogień więc z rozgrzaniem sie szybko pójdzie. Kiedy Hayate upadał, w policzek trafił go kawałek własnej kuli śnieżnej, jeden z wielu które poleciały na wszystkie strony z powodu niewielkiej eksplozji, którą wywołałam. Zaraz też klasnęłam w ręce i ściany "wchłonęły" śnieg, zwilgotniałe miejsca osuszyłam. Wujek w tym czasie wstałam i otrzepywał się ze śniegu.
-Żeby nie było- nie zamierzałam w ciebie trafić- powiedziałam zanosząc się śmiechem. Wyglądał naprawdę komicznie. Trzeba mu jednak przyznać, że umie robić zwierzątka domowe...
Tak. Właśnie. Powinnam sobie stworzyć pupilka. Każdy przyzwoity mieszkaniec Twierdzy ma jednego lub dwójkę NPC-ów którymi kieruje. Może zrobić sobie pupilka z mojego motylkowego posłańca? Nie, jemu sama praca odpowiada. Z drugiej strony wymarzony mój zwierzak- czarny jak smoła smok ewentualnie ze złotymi wstawkami- żyje tylko na dziko. Nie będę porywać sobie smoka ani tworzyć go w eksperymentach.
radgers - 24-12-2007, 13:42
Temat postu:
- A to ci ciekawostka... Ten smok to jakiś przemieniony twór Shini. Nie chodzi o to, że mnie ten smok zadziwił ale po prostu zaciekawił mamo. - zdążyłem jeszcze odpowiedzieć zanim Avalia zniknęła w dymie. - No, a tak poza tym to Wszystkiego najlepszego i takie tam co nie? - wypaliłem nagle. Refleks ostatnimi czasy mnie zawodził. No, ale lepiej późno niż później. Nagle dostrzegłem małą kulę przepełnioną rzecz jasna mroczną i plugawą energią wlatującą do jakiegoś okna. Od razu wiedziałem czy ja to sprawka. Dla pewności sięgnąłem jeszcze umysłem w tą stronę i z zadowoleniem odkryłem tam umysł mojej lubej. Ulotniłem się cichaczem z towarzystwa które zebrało się koło smoka i podleciałem do niej akurat w momencie kiedy to Hayate odchodził ze śmiechem i dostał w policzek niewielką kulką snieżną a moim oczom ukazał się widok Mary otrzepującej się ze śniegu.
- Ech, wujku ty się chyba nigdy nie zmienisz. - westchnąłem. - Ty tez kochanie. - dodałem zwracając się do Mary z uśmiechem. - Choć z drugiej strony to nie wiem czy chciałbym żebyś się zmieniła. Chyba nie. No i tak poza tym: Wszystkiego najlepszego, kochanie. - powiedziałem z uśmiechem odgarniając jeszcze trochę śniegu z jej włosów.
Hayate - 24-12-2007, 14:10
Temat postu:
A ja w międzyczasie z nudów i nie mając komu dokuczać i z kim się droczyć, rozłożyłem przed zejściem do lochów moją prześliczną choinkę z ludzkich kości i począłem ją przyozdabiać... na czubku zamieściłem magiczny pentagram przywołujący (z zamiarem samowezwania jakiś losowych planarnych istot po północy... to będzie dopiero frajda ;D), na "gałązkach" powiesiłem bombki wypełnione krwią łowców wampirów, przy okazji wspominając ile frajdy było gdy mnie ścigali, choinkę owinąłem zasuszonymi jelitami zabójców demonów, znów wspominając stare dzieje... na końcu przyozdobiłem kilkoma czaszkami elfów... cofnąłem się i z łezką w oku rzekłem
-Po prostu śliczne ;D- po czym wyruszyłem wgłąb twierdzy licząc na trochę frajdy z kimkolwiek XD
Yumiko - 24-12-2007, 17:11
Temat postu:
Romantyczną chwile z udziałem radgersa i Mary (czy to możliwe? O.o) przerwała zdyszana Yumiko, która dosłownie na nich wpadła.
-radgers, Mara! Słyszałam że Hayate wrócił *___*.
- Owszem, wrócił. Odpowiedziała Mara.
- Gdzie..Gdzie....omg Wiem! Dzieki Wam jesteście super! Btw Wesołych Świąt ^^.Palnęła i pobiegła w stronę lochów.
Radgers i Mara popatrzeli na nią z politowaniem, śmiejąc się cicho gdy zawadziła o dywan i wywaliła się, robiąc przy tym dużo hałasu (to u niej w końcu typowe).
Gdy już znalazła się w lochach ujrzała Hayate i rzuciła mu się na szyje.
- Jesteś najlepszym świątecznym prezentem jaki kiedykolwiek dostałam ^^. Szepnęła płacząc ze szczęścia.
Hayate nieco oszołomiony przytulił swoją Yumisie.
- Znowu zniknąłeś, gdzie byłeś Kochanie? Dodała nie wypuszczając męża z objęcia.
Hayate - 24-12-2007, 17:36
Temat postu:
-Erm.... noooo Kochanie.... a takie pierdoły.... plus.... ummm... to- rzekłem wyjmując zza pleców podskakujące, nie do końca zapakowane pudełko.... w środku znajdował sie mały, słodziutki Cieniostwór w manifestacji małego kotka ;3....
-Wszystkiego przeklętego Kochanie ;D- wyszeptałem biorąc ją na ręce ;D
Yumiko - 24-12-2007, 18:04
Temat postu:
- waaah! To dla mnie? Na prawde? *____* Dziękuje! Jesteś jedyną osobą od której dostałam świąteczny prezent O.o. Powiedziała ściskając Hayate jeszcze mocniej.
Po czym przyjrzała się "Cieniostworowi".
-Jak go nazwiemy? może Drowuś? xD (tylko dla wtajemniczonych)...
Hayate - 24-12-2007, 18:07
Temat postu:
-Hahahahaha, dobrze Kochanie xDD- nie mogłem opanować śmiechu xP
Kusoku - 24-12-2007, 20:55
Temat postu:
Z nudów poszedłem do pokoju po mój worek, żeby podzielić się ze wszystkimi jakimiś świątecznymi prezentami. Po złapaniu worka zacząłem łazić po twierdzy szukając osób, które miałem zamiar obdarować losowymi prezentami z worka
-nie ma to jak niespodzianka ^^- powiedziałem do siebie, po czym wyciągnąłem swój prezent, który okazał sie laptopem ^^ i ruszyłem na poszukiwania.
radgers - 24-12-2007, 22:20
Temat postu:
Romantyczna chwila? No to raczej chyba w snach :P Ale kto wie kto wie... Spojrzałem Yumiko przez ramię na owego "Cieniostwora" ochrzczonego imieniem Drowusia. - Hmm, nie wydaje się być podobny do mrocznego elfa. - stwierdziłem. No, ale cóż są na tym i innych światach rzeczy które się filozofom nie śniły. Zwróciłem się następnie do mojej kochanej żony. - Przejdziemy się może? Musiałabyś się trochę rozgrzać po tym Hayate'owym "zimnym powitaniu". - spytałem się.
Mara - 24-12-2007, 22:33
Temat postu:
Radgers mnie swoim wkroczeniem nie zdziwił. Wyładowanie mojej many musiało takiego psionicznego psiona jak on przywabić, podobnie jak mroczna niezwykle magia by hayate. Wujek nie zauważył, jak w dłoń mój motylek wcisnął mu karteczkę z napisem "najlepszego, po północy ty sprzątasz".
-Oczywiście, kochanie zdajesz sobie sprawę, że moja specjalność oprócz wszelkiej maści mrocznych zaklęć to magia ognia? Czuję się naprawdę dobrze rozgrzana, ale chętnie się przejdę- uśmiechnęłam się lekko a na mojej dłoni pojawiła się niewielka paczuszka- to twój prezent.
Uwagę nt. moich zmian(i dość gorączkowe tłumaczenie) puściłam mimo uszu, za to mój mąż otrzymał biżuterię- sygnet ze szpanerskim tygrysim łebkiem, który gryzie w palce osoby, za którymi nie przepada, no i oczka mu się świecą na czerwono.
-Gdzieś to kupiła?- spytał oglądając zabawkę która właśnie pomrukiwała cicho przyzwyczajając sie do nowego otoczenia.
-Magiczne przedmioty u Wesołego Nokturniastego Sprzedawcy- uśmiechnęłam sie z perfidią a Radgers zbladł.
-Ty... wiesz, że tam sprzedają demoniczne raczej gadżety? Chyba nie powinienem tego nosić...
-Oj, spokojnie... tę zabawkę dokładnie przeskanowałam, ten sygnecik się dopasowuje do właściciela a tobie wyszedł tygrys... no i ma mały bonus. Ale o nim juz ci nie powiem. Idziemy?
Otrzepałam włosy z reszty śniegu i kiwnęłam mężowi głową zadowolona. Pstryknęłam a motylek zaczął rozsyłać czekoladki po domownikach- było się na zakupach... poza ciałem.
radgers - 24-12-2007, 23:03
Temat postu:
Wow. Prezent od Wesołego Nokturniastego Sprzedawcy. W sumie... to nawet coś nowego nie zawadzi. Trzymałem już w rekach bardziej spaczone przedmioty. - Tak czy siak dziękuję bardzo. - ucałowałem dłoń Mary w nonszalanckim geście i wziąłem ją pod rękę. Spacerując po Twierdzy zacząłem się na głos zastanawiać. - Czy ja tu miałbym coś dla ciebie? Zobaczmy... - zacząłem szperać w mojej przenośnej dziurze. - Hmm... stuletni baton to chyba nie za bardzo nie? - upewniłem się. Tak jak przypuszczałem odpowiedź Mary była twierdząca. - No to szukamy dalej... o mam! Mroczna i Zua Chusteczka Higieniczna Firmy Regina. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Chociażby ten człon "Mroczna i Zua"?
- Firmy Regina? A papieru toaletowego Velvet nie masz? - spytała się Mara z nadzieją w głosie.
- Niestety. Pakistańska Federacja Staruszków Przeżuwających Miąższ Brazylijskich Pomarańczy nie zezwala na dalszą produkcję. Uważają, że przyśpiesza to topnienie lodowców. A szkoda. - odparłem. Gdy tak szliśmy korytarzem nagle wpadliśmy na Kusoku wędrującego po korytarzu ze swoim workiem. - O Kusoku co porabiasz?
- Rozdaje prezenty każdemu kogo napotkam. Chcecie może?
- No cóż mówią, że od przybytku głowa nie boli. Jeśli o mnie chodzi to jasne. - odpowiedziałem.
Hayate - 25-12-2007, 00:21
Temat postu:
-Ahhhhh w nocy Twierdza jest taka spokojna - rzekłem cicho przemykając po niekończących się korytarzach budowli... - NUUUUUUUDYY !!!- Bezświadomie spojrzałem na swój zegarek...
-PÓŁNoC~! Czas zobaczyc cóż w tym roku przywoła moja choinka ;3- uśmiechnąłem sie sam do siebie po czym ruszyłem ku lochom... NIe musiałem zbyt daleko iść by znaleść odpowiedź - otóż z korytarza prowadzącego do lochów dosłownie wylała się chmara modliszkopsów, eterycznych wiewiórek, leśnych delfinów, pustynnych karpi i innych paskudztw... robiac przy tym mnóstwo hałasu. Bez namysłu wyrecytowałem słowa zaklęcia "Shineriasta Venorsh", które sprawiło że wnętrze twierdzy wypełniło się przyprawiającą o dreszcze ciszą... Ale jeszcze większe dreszcze przeszły mnie, gdy pomyślałem co poniektórzy mieszkańcy mogą mi zrobić gdy zobaczą tę wesoła gromadkę... "No nic, czas na trochę zabawy" pomyślałem po czym zacząłem ciskać zaklęciami.... Po około 5 minutach "Chath Tyln Barra" zakończyło zabawę z planarnym plugastwem... Choć nie mogłem być tego do końca pewien, część mogła rozpanoszyc sie po twierdzy zanim przyszedlem... no cóż, to już moja słodka tajemnica, wzruszyłem ramionami i pognałem pod pokój Mary.
-Co to za święta bez złośliwości by Hayate - cicho zachichotałem, po czym pstryknięciem palcami przywołałem trochę śniegu, z którego ulepiłem pokaźnych rozmiarów bałwana pod drzwiami pokoju Mary. Zakląłem bałwana by przy otworzeniu drzwi eksplodował śniegiem do wnętrza pokoju, po czym zostawiłem na nim runę pozaklęciową, która miała po psikusie zostawić wiadomość "Pozdrowienia od wujka =* xDDD"... Niezauważony szybko czmychłem do swojej komnaty by udać sie na spoczynek, dla bezpieczeństwa ustawiłem na straży Grimusia i aktywowałem pole antymagii...
Avalia - 25-12-2007, 12:42
Temat postu:
Gdzieś tam w innej galaktyce/wymiarze/... Avi wpatruje się w kominek gdzie zamiast płomini można poogladać co ciekawego dzieje się w twierdzy.
-Nie usuniesz tego bałwana sprzed pokoju Mary?? - Zapytał Toru kładąc koło dziewczyny tackę gdzie znajdowały się dwa kubki z gorącą kawą i jakieś ciastka - ta twoja rodzinka jest strasznie porywcza hehe
-Spokojnie Mara jest na tyle rozsądna że nie rozwali twierdzy o głupiego bałwana, co najwyżej zemści się równie nie groźnym żartem...gdyby to była Shini ehhh...wole nie myśleć.
-Jak tu przybyłaś co chwile zaglądasz - chłopak skonsumował ciasteczko, popił kawą - do twierdzy, myślałem, że chcesz od nich odpocząć.
- To moja rodzinka, z nimi nigdy nic nie wiadomo, co prawda liczę na Mare, że wykaże się na tyle rozsądnym zachowaniem, aby wypatrzeć co może doprowadzić do większej kłótni i to przetrwać.
-Taaa...jasne, jak by coś się poważniejszego stało to ty zaraz byś się tam pojawiła....nie Avi nie patrz tak na mnie to prawda i weź schowaj ten młotek.
-Racja nie potrzebnie się stresuje - mruknęła znad kubka kawy.
-Jak długo tu zabawisz?
-A co już chcesz się mnie pozbyć?
-Bardzo śmieszne kwiatuszku, bardzo...
-No nie wyniosę się stad nie prędzej niż przed swoimi urodzinami...ale jak ci to przeszkadza, pojadę do rodziców.
-Tak i pozostaniesz w tych zaświatach na wieki...no co najmniej wiem, że do końca stycznia mogę się tobą nacieszyć - mrukną chłopak, rozczochrał dziewczynie włosy i wyszedł z pokoju mrucząc coś w tylu "sprawdzę, czy się nie zabiły". Dziewczyna zostając sama w pokoju mimowolnie się uśmiechnęła, ukazując swoje dość przydługie kły, Kawa zamieniła się w krew, a oczy ze złotych robiły się pomarańczowe.
Shinigami-san - 25-12-2007, 16:26
Temat postu:
Laziłam po Twierdzy szukając kogoś do zaczepki. Skutecznie unikałam wesołych członków rodizny gdyż za bardzo na rozmowę nie miałam ochoty. Jako że zaczęło mi się strasznie nudzić wyszłam na dach twierdzy. Z kieszeni wyjęłam malutką kuleczkę ze złotym zamknięciem. Otworzyłam... I w kłębach dymu pojawił się dość duży czarny smok z pięknymi czerwonymi błonami na skrzydłach. Do tego miał wspaniałą czerwoną czuprynę i srebrne oczy. Zaryczał donośnie rozprostowyjąc skrzydła.
- Jestem genialna... Stworzyć ogromne zwierze które można zapakować do kukli wielkości orzecha laskowego. No cóż malutka - mówiąc to pogłaskałam smoka po nosie - od dziś nazywasz się Fedora i będziesz razem ze mną utrudniać życie w twierdzy - mruknęłam po czym pomyślałam o srebrnej uprzęzy z siodłem do smoka i puff... jak pomyślałam tak to się pojawiło. Spokojnie założyłam Fedorze uprzęż chociaż nie była z tego powodu zbytnio zadowolona, po czm wsiałdłąm na jej grzbiet i odleciałam na małą przejażdżkę.
Mara - 25-12-2007, 21:02
Temat postu:
-W Twierdzy nie mają dobrego papieru toaletowego- mruknęłam pod nosem. REKLAMY NIE SĄ WYSTARCZAJĄCYM POWODEM ABY KUPOWAĆ MOLĘ! Gdyby ktoś czytał w moich myślach w tym momencie, wzdrygnąłby sie od mojego mentalnego wrzasku. Westchnęłam ciężko. Co przerwało niezwykle nastrojową ciszę.
-Chyba komuś zepsułam atmosferę- powiedziałam do męża słuchając tego, czego słychać nie było. Dosłuchałam się- choinka przyniosła efekty, które wuj w obawie przed reakcją domowników usunął. W połowie, chyba nie wiedział że ona potrafią sie teleportować. Własnie takie stworzonko zrazu usiadło Kusoku na głowie. Całkiem duże było. Pstryknęłam w palce, uniosło się w powietrzu i poleciało w stronę Hayate, któremu... wleciało za koszule. To akurat był karp pustynny, który ma to do siebie iż pluje kwasem. To była kara dla wuja no 1, wtedy jednak nie wiedziałam, co mi pod pokojem stworzył. Pewne podejrzenia przyniósł za to jego krzyk od poparzenia i chyba też zaskoczenia, wujek odpornym jest. Był niedaleko mojego pokoju(a konkretnie wracał po swoim przecudnym występie) jeszcze i zanim się przeniósł spotkał go karp. A także pozostałe zgraja stworzeń które mu sie wcześniej wymknęły, kiedy zobaczyłam bałwana.
Stworki go otoczyły i zablokowały teleportację. Podeszłam do bałwana i narysowałam mu malutką runę, po czym śniegowy wytwór zniknął.
-Ty... Chciałeś mi szczelić kawał?- spytałam spokojnie- nie licz.
I zgodnie z jego obawami pstryknęłam w palce teleportując go do własnych lochów wraz ze stworzeniami świątecznymi.
Tam właśnie Hayate ujrzał własnego bałwana, w którym odezwał sie głos jak z automatycznej sekretarki:
-Eksplozja sponsorowana przez Marę. Wybuchniesz radością!
Nie zdążył uciec. W całej Twierdzy rozniosło się donośne "HAALELUJAH!" chóralnie odtworzone przez bałwana rodem z Wormsów po czym dało się usłyszeć przytłumioną eksplozję, w wyniku której loch Hayate pokrył się śniegiem, zaś jego właściciela odrzuciło na własną chimerę. Świąteczne stworzenia już zniknęły- przeniosłam je tylko po to, żeby mu zblokowały teleportację.
Z naprawdę mściwą satysfakcją wróciłam na dół rozanielona.
-Wujek wie, jak mi uprzyjemnić święta!- zatrajkotałam zjeżdżając po poręczy- tylko mógłby sie większą inwencją twórczą wykazać. Kusoku, dla ciebie mam czekoladki.
W dłoni kuzyna pojawiła się paczuszka pralinek z orzechami. Niestety nie włączyłam "trafianie w gusta odbiorców mode", bo mi przez wujka czasu zabrakło, ale losowo dobierane też dobre. Modliłam sie w myślach, żeby trafiło jednak w gusta. Wujkowi powinnam osobiście dostarczyć eksplodujące w ustach- nie ma to jak odświeżanie oddechu metodą... wstrząsową.
Kusoku - 25-12-2007, 21:26
Temat postu:
-No wiec wujku zobaczymy co dostaniesz- po czym z worka wyciągnąłem złowrogo wyglądającą paczkę, którą wręczyłem Radgersowi. -Ciekawe co w środku ^^-
przez chwilę zastanawiałem się czy w końcu mam wyciągnąć prezent dla Mary, czy nie
w końcu postanowiłem wyciągnąć. Po chwili udało mi się wyciągnąć zapas papieru toaletowego firmy Velvet.
Hayate - 25-12-2007, 21:28
Temat postu:
<Pffff nie umiecie sie bawić, jak wszyscy są tacy przewidywalni *look na Marę*, to psuje całą zabawę =], ale róbta jak chceta, ja tu nie widzę frajdy dla mnie :P, może kiedyś sie to znudzi, bo cała frajda tkwi w tym żeby umieć przylac, a przede wszystkim z humorem obrywać,
A btw. pole antymagii ma to do siebie że nie dopuszcza do wnętrza ani na zewnątrz żadnych form magii i ją wygasza ;P, więc coś by nie wypaliło z tą teleportacją Mara =) >
Mara - 25-12-2007, 22:18
Temat postu:
<wypaliłoby. ja to zrobiłam, zanim ją stworzyłeś, poza tym: zrobiłeś bałwana na zewnątrz(w moim domyśle) więc i tak by twój chytry plan nie wypalił bo jak go mogłabym nie zauważyć. Bałwan tuż przed drzwiami budzi podejrzenia, uwierz mi ;]>
-Dziękuuuuję!- krzyknęłam rozradowana i wzięłam papier pod pachę. Lepszego prezentu mi kuzynek nie mógł zaserwować; na miesiąc zapomnę o Moli.
radgers - 26-12-2007, 23:30
Temat postu:
Patrzyłem nieco znudzony na mini-pojedynek Mara vs Hayate choć trochę kibicowałem żonie. Ale nie mieszałem się. To ich sprawa. Jednak gdy otrzymała papier Velvet od Kusoku od razu poprawił mi się nastrój. Zobaczyć naprawdę rozradowaną minę Mary: bezcenne. Szkoda tylko, że zdarzało się to dosyć rzadko. Choć trochę mnie wkurzyło to że papier nie jest ode mnie. Ale co mi tam, stało się.
- No widzisz Maruś, a jednak Pakistańska Federacja Staruszków Przeżuwających Miąższ Brazylijskich Pomarańczy nie jest żadną przeszkodą dla naszego Kusoku. - klepnąłem chłopaka w plecy. - No i mnie wyręczyłeś Kusoku. Trochę się ciesze nawet, że nie będę musiał już za nim nigdzie latać po Sferach. - dodałem już ciszej i kiwnąłem głową na papier w rękach Mary po czym zwróciłem się bezpośrednio do niej. - A no i jeszcze jedno kochanie: żeby nie było, że Chusteczka Firmy Regina jest tylko Mroczna i ZUA to ma wysuwanego Jumbo-jeta i proszek Vizir z Zygmuntem Hajzerem... choć nie wiem czy cię to zainteresuje. Tymczasem co my tutaj mamy... - otworzyłem paczkę od Kusoku. Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. - Hołli szit! - nie dbałem o to czy ktoś to zrozumiał - wieczna prenumerata podrów do D&D z poznańskiego empiku! Dzięki siostrzeńcu! - ucieszyłem się jak dziecko.
Pan B - 27-12-2007, 11:32
Temat postu:
Ojciec stwierdził że skoro już jestem dorosły to mogę porzucić nauki u Mistrza Grata(który miał mnie uczyć magii lecz niewiele się nauczyłem) i zamieszkać z nim w twierdzy. Moje liczne rodzeństwo zapewne mnie nie pamięta gdyż jak miałem 3 lata zostałem przyjęty przez mistrza Grata.
On był bardzo stary i trochę ekscentryczny (a raczej trochę stary i bardzo ekscentryczny) ale udało mu się wbić mi 3 złote zasady:
1) Zmieniaj bieliznę codziennie.
2) Unikaj kobiet.
3) Często spaceruj.
I jeszcze ta ksywa którą mistrz mi dał "Pan B" co to w ogóle ma być? Nie pamiętam własnego imienia czy nazwiska (ale może to i lepiej) więc używam po prostu Bi lub Be.
Głupio jak osoba starsza i bardziej poważna mówi do ciebie " witam Panie B". Ehhh...młody adept magi nie ma łatwego życia.
Miałem wsiąść do jakiś sań ale mistrz powiedział "Upór doprowadzi cię na szczyt" więc zacząłem brnąć do twierdzy w śniegu po pas. Kiedy zauważyłem że pod szatą mam więcej śniegu niż ciała zacząłem klnąć szpetnie w języku magicznym co bynajmniej nie poprawiło mi humoru.
Przypomniałem sobie iż mistrz dał mi nie testowane zaklęcie teleportacji oraz różdżkę w kształcie packi na muchy(tak... wiem... żałosne). Gdy przeczytałem formułę i wykonałem zamaszyste gesty rękoma to obudziłem się w jakimś mrocznym miejscu. Słyszałem różne opowieści o twierdzy i gdy zauważyłem choinkę z kości z czaszkami i jelitami wokół. Powstrzymując śniadanie od ucieczki wyszeptałem pod nosem:
-To na pewno tutaj...
Shinigami-san - 27-12-2007, 12:53
Temat postu:
- Yo - odpwoeidziałam do przybysza wyłaniając się z ciemności. Właśnie chowałąm kulkę z Fedorą do keiszeni i próbowałam oczyscić czoło z przymarznietego śniegu. Wyglądałam jak bardzo mroczny upiór i nie byłam w zbyt miłym humorze jednak postanowiłam przywitać się z jak najlepszej strony - Nowy? Witam w Twierdzy Lewitującej we Mgle. Mam nadzieje że miło spędzisz tu czas i nie nadziejesz się na mój humor. Teraz chodż - wzięłam chłopaka pod rękę i pociagnęłam za sobą.- Jestem Shinigami, na "san" nie zwracaj uwagi. Mów mi Shini. Jestem jednym z gorszych członków tej rodziny który parę razy otarł się o wydziedziczenie. Po zamku biega pełno moich wytworów zwierzęcych ale jeżlei chcesz moge ci zorbić jakieś osobiste zwierzątko. Tak w ogóle to ty jesteś...?
- Pan B... - odrzekł przestraszony moim gadulstwem
- Tak więc Be, tutaj cie zostawię - mówiac to otworzyłam drzwi i weszliśmy do holu. - Napewno ktoś cię znajdzie i się tobą zainteresuje. Papa - mówiac to pomachałam i chwilę później wyrosły mi straszne skrzydła. Chwilę później zawiał poteżny wiatr a mnie już nie było
Slova - 27-12-2007, 20:59
Temat postu:
Ciepła herbata... albo mocniejszy trunek, tylko o tym myślał Slova, gdy przeszedł przez próg twierdzy, strzepując z siebie poranny śnieg. Na zewnątrz hulał wiatr tak zimny, że paliwo w pilarce zgęstniało grożąc uszkodzeniem maszyny. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem, a szary płaszcz leśnika natychmiast zawisł obok kaloryfera.
Chłopak otrzepał zielony kapelusz i usiadł na krześle w korytarzu oczekując na jakąkolwiek żywą, skorą do rozmowy istotę i przewiązując z nudów krawat na kilkanaście różnych sposobów.
Avalia - 27-12-2007, 21:12
Temat postu:
- Ty jesteś Slova, czyż nie? - Nad głową chłopaka w różowym dymie pojawiła się Lena *ze 20 cm, wróżka w w ubarwieniu różowo-szarym*, która ciekawie przypatrywała się młodzieńcowi, pstryknęła palcami i zaraz koło niej pojawił się Pan B trochę zaszokowany nagła zmianą miejsca - A ty zapewne Pan B, ja jestem Lena, NPC należący do Avalii, ponieważ rodzina jest pochłonięta sobą, mało kto tędy przechodzi a wyżej wspomniana jest niedostępna zaprowadzę was do pokoi - wstrząśnięci panowie udali się za Leną na 2 piętro, wskazała im dwa pokoje na przeciw siebie- są od teraz wasz, możecie je zmieniać samą wolą jak co to wołajcie - i po tym zniknęła w różowym dymie, a panowie popatrzeli na siebie trochę dziwnie.
Slova - 27-12-2007, 22:09
Temat postu:
Slova bez chwili namysłu zaczął planować ustawienie mebli w swoim pokoju. W Końcu na ścianie nad kominkiem z czerwonych kafli zawisło majestatyczne i rozłożyste poroże jelenia, a pod twardym, skromnym lecz ciepłym łóżkiem wylądował dywan ze skóry żubra. Pułki rozświetlonej blaskiem zimowego słońca biblioteczki uginały się pod ciężarem rozlicznych ksiąg poświęconych tematyce biologicznej, głównie zoologi, dendrologi i mykologi ze szczególnym uwzględnieniem fitopatologi. Na szafce obok masywnych, ciemnych drzwi wejściowych z orzechowego drewna dumnie spoczęła piła łańcuchowa wraz z zestawem narzędzi i przyborów do jej konserwacji. Na parapecie dużego, łukowatego okna stała doniczka z młodym Miłorzębem dwuklapowym, a na tej samej ścianie co kominek zawisły strzelby myśliwskie i rozliczne trofea z leśnych polowań.
Slova zdjął wprawnym ruchem krawat i rzucił go do potężnej, trzydrzwiowej szafy wykonanej z czarnego dębu. W wewnętrzne części drzwi tego wspaniałego mebla wbudowane zostały kryształowe lustra, a na wieszakach wisiało kilka par zielonych, wyprasowanych na kant spodni, nowiutkie marynarki z błyszczącymi dystynkcjami i kilkanaście koszul w różnych odcieniach oliwkowej zieleni i beżu. Spośród tych wszystkich dobrodziejstw Slova wybrał ciemnozielony, miękki i rozciągliwy sweter z kilkoma kieszonkami na lewej piersi i pagonami na barkach, który założył na bawełniany, biały podkoszulek.
Wygodnie i ciepło ubrany, Slova opuścił swoją chłodną i wyłożoną kamiennymi płytami komnatę i udał się w kierunku wyższych partii twierdzy mając nadzieję, że uzyska jakieś dodatkowe informacje na temat lokatorów niezwykłego pałacu.
Shinigami-san - 27-12-2007, 22:28
Temat postu:
- MAtko ta rodzinka mnie kiedyś tak w równowagi wyprowadzi ze rozniose to zamczysko - mruczałam pod nosem sunąc ja Dementor po korytarzu. Z rozmachem otowrzyłam drzwi swojego labolatorium gdy nagle zobaczyłam nową postać zbliżajacą się w moją stroną. Nagle wpadąłm na pewiem strasnzy pomysł ale z racji tego ze już mi się przypmniał oczojebny różowy młotek zrezygnowałam z niego dosc szybko i podeszłąm do rpzybysza. Wyjrzałam jednym czerwonym jakrżacym się okeim i pwoeidziałam
- Yo, Shinigami jestem, najstraszniejszy człoweik rodizny tej. Czegoż szukasz tutaj człowieku małej wiary, czmeu pozwoliłęś swojemu instynktowi zawiesć się w tak niebezpeiczne tereny jak okolice mojego labolatorium? Czyżbyś chciał w bardzo krótkim czasie oszaleć?
Pan B - 27-12-2007, 22:37
Temat postu:
Mistrz mówił że pobyt w twierdzy będzie sprawdzianem moich umiejętności których mnie nauczył (niewiele). Tylko jak niby klnięcie w języku magicznym i parę prostych zaklęć ma mi pomóc w rozmowach z lokatorami zamku?
Wpierw ognistowłosa później duszek i w końcu leśnik z piłą mechaniczną...ciekawe co jeszcze (a raczej kto) mnie tu spotka.
Dostałem zakwaterowanie.
Prosty pokój. Nie wiele zmieniłem bo nie miałem co tam wstawić.
Jedyne co mam to ubrania na sobie ,skromny ekwipunek i zapas sucharów na miesiąc.
Rzuciłem się na wyrko i nie mogłem się skupić przez ciągłe przesuwanie mebli w sąsiednim pokoju. "Mam się tutaj doskonalić" -pomyślałem i zacząłem rozmyślać o tym jak to za nic kolor czapki nie pasuje do koloru szaty czy różdżki (packi).
Jeszcze muszę poszukać rodzeństwa tylko jak ich znaleźć? Nie pamiętam nawet ich imion a co dopiero wygląd.
Dźwięki z sąsiedniego pokoju ucichły więc postanowiłem wyjrzeć na korytarz.
Zdążyłem tylko ujrzeć plecy leśnika. Poszedłem w przeciwnym kierunku.
-Czy znajdzie się tutaj kuchnia?
Powiedziałem do siebie mając nadzieję na znalezienie czegoś zdatnego do zjedzenia.
Slova - 27-12-2007, 22:41
Temat postu:
Slova spojrzał ukradkiem na wykrzywioną w niezrozumiałym grymasie twarz Shinigami i wyciagnął z kieszonki na piersi newielki czytnik danych. Światło pomaranczowych run przeskakujacych na czarnym wyświetlaczu rozświetliło twarz chłopaka. Kiedy znalazł już to, czego szukał w cyfrowej pamięci, pokazał czytnik dla Shini i oznajmił fachowym tonem:
- Szukam mikroskopu i zestawu do tworzenia prubek. Chcę zbadać porosty, których pełno na co chłodniejszych ścianach twierdzy i w lochach. Nie uwierzysz jakie tam znalazłem dorodne okazy grzyba domowego zrzerającego belki! A co do szaleństwa... Mi juz i tak nic nie zaszkodzi -zaśmiał się cicho Slova i skierował w strone Shini szczery uśmiech numer 38.
Shinigami-san - 28-12-2007, 09:43
Temat postu:
Solva już cię kocham! - mówiac a właściwie krzycząc rzuciła się na chłopaka. - W takim razie zapraszam do mojego labolatorium. Bierz co tylko chcesz, no moze prócz akwarium z moim mężem. No w końcu ktoś normlany się trafił!
Slova - 28-12-2007, 10:35
Temat postu:
Chłopak był nieco zaskoczony takim szczerym zachowaniem nowej znajomej, ale przynajmniej osiągnął to, co zamierzał. Delikatnie i w pełni kulturalnie wyrwał się z przepełnionego miłością uścisku i chwycił pod pachę stojący na stoliku obok mikroskop wraz z kilkunastoma próbówkami, zestawem przyborów do robienia próbek, pudełkiem odczynników chemicznych i kawałkiem ciasta. Objuczony Slova skierował się pewnym krokiem w stronę drzwi i rzucił na pożegnanie:
- Mogłabyś jeszcze tylko otworzyć mi drzwi?
Pan B - 28-12-2007, 20:51
Temat postu:
Idąc sobie korytarzem ciągnącym się w nieskończoność rozmyślałem o:
1) Gdzie znaleźć kuchnie?
2) W jaki sposób się udoskonalać w takim miejscu?
Pogrążony w zadumie zacząłem chrupać swoje podróżne suchary.
Idę i myślę - zakręt, myślę i idę - następny zakręt (pokręcone te korytarze).
W końcu postanowiłem.
Potrenuje zamianę na byle czym! W końcu nikogo nie ma w pobliżu.
Wziąłem sobie na cel najbliższe drzwi. Zamienię to drewno w żelazo!-pomyślałem.
Skupiając magię zacząłem kręcić różdżką i wypuściłem strumień energii wprost na drzwi , a drzwi w tym momencie .... otworzyły się.
Usłyszałem jak ktoś szepcze mi do ucha "Buuuuuu..." więc spanikowałem i zacząłem uciekać.
Nienawidzę duchów...
Yumiko - 28-12-2007, 21:01
Temat postu:
-Bu! Szepnęła chłopakowi do ucha Yumiś, stojąc za nim i otwierając drzwi. Obróciła się w stronę Shini i zapytała. - Zdążyłaś już biedaczka nastraszyć?
- w sumie nie widzę takiej potrzeby...koleś nie jest taki zły na jakiego wygląda. Odpowiedziała Shini pocierając rękoma.
- hej hej...czy Ty aby nie jesteś żonata? Rzuciła Yumiko i odwróciła się w stronę drzwi chcąc się przedstawić jednakowoż były one już zamknięte. -No nic złapię go kiedy indziej. Powiedziała i poszła szukać niejakiego "Pana B".
Shinigami-san - 28-12-2007, 21:57
Temat postu:
- Yumiś czekaj! A tak btw żonata jeszcze nie jestem ale jeśli ktoś chce zosta moją żoną to ja abrdoz chętnie ^^. A Yumiś mam bardzo fajnego smoka, pokazać ci?
Yumiko - 28-12-2007, 22:07
Temat postu:
Gdy Yumiko przestała się śmiać (tak to bardzo dziwnie zabrzmiało) pokiwała głową, chciała zobaczyć smoka..może to coś polubi ją tak samo jak Migi.
- Zapewne jest mhroczny i zuy....i właśnie taki powinien być ^^, poza tym Twoje "wynalazki" Shini zazwyczaj są genialne. Dodała oczekując na pojawienie się smoka, miziając swego cieniostwora "Drowusia".
Pan B - 28-12-2007, 22:08
Temat postu:
Co za pokręcone miejsce...
Człowiek chce coś zjeść i zamiast znaleźć jedzonko musi uciekać.
No nic mam jeszcze suchary.
<Zajadając suchary jak zachłanna mysz Pan B przemierza korytarze twierdzy w poszukiwaniu żywności.>
"Prędzej stęchnę niż się poddam!"- wyszeptałem aby przypadkiem nikt mnie nie usłyszał.
Shinigami-san - 28-12-2007, 22:44
Temat postu:
- No to musimy wyjść... o Be! Cześć kochanie ty moje - wykrzyknęłam podchodząc do Be i przekałdajac go sobie rpzez ramie. Postanowiłam także i jemu zaprezentować Fedore. Po chwili z moich pleców wyastrzleiły skrzydła co utrudniało mi niesienie Pana B. Przerzuciłam wiec jego dobie pod rękę. Yumiś wzięłam pod drugą i przebiłam się z nimi rpzez sciane i poleciałąm na dach. Tam puściłam ich i dałam Panu B paczuszkę z kanapkami z szynką, serem, sałątą i pomidorem. Dziwnie się na mnie popatryzł, usiadł i zaczął jeść porzucajac sucharki. Ja zaś wyjęłam kulkę, otworzyłam złote zamknięcie i Puff! wyskoczył mój cudowny i w miare przyjazny smok Fedora (opis jest we wcześniejszyhc postach).
- I co Yumisz sądzisz o moim smoku - odrzekąłm głaszcząc ja po pyszczku.
Pan B - 29-12-2007, 08:54
Temat postu:
Z ciężkim sercem porzuciłem zajadanie moim kochanych sucharów. Ale musiałem się czymś zająć aby nie myśleć o odnistowłosej, niejakiej "yumisz" i smoku który wyglądał jak skrzyżowanie konia z kawałkiem palącego się węgla. Najmniej obawiałem się smoka.
Gdy dziewczyny zajęły się doglądaniem smoka ja zacząłem myśleć o sposobnej drodze ucieczki.
Gdy wychylałem się aby sprawdzić jak jesteśmy wysoko poczułem czyiś oddech na szyi.
-Błagam tylko nie ona (wyszeptałem)
Na szczęście to był smok. Wpatrywał się we mnie swoimi srebrnymi oczami.
Przypomniałem sobie coś w smoczym języku (nie pamiętam co to znaczy), ale po tym jak to powiedziałem połknął mnie.
<Z wnętrza smoka daje się słyszeć wiązanka szpetnych przekleństw w języku magicznym.>
Slova - 29-12-2007, 10:25
Temat postu:
Całemu zajściu na dachu przygladał się Slova, który przy pomocy sprzetu alpinistycznego wdrapał się na wierzchołek okazałego i niemalże idealnie ukształtowanego Świerka pospolitego, w celu zebrania nasion do badań. W jego mniemaniu smok nieczym nadzwyczajnym nie był. W ruchomych lasach Tanith nie takie bestie żyły, a jak się która udało upolować to potem rodzina i sąsiedzi niezła uczte mieli.
Chłopak rozbujał drzewem, odpiął uprząż i wylądował z hukiem na dachu turlając się jeszcze kilka metrów po śniegu, aż w końcu zatrzymał się pod nogami Yumiko.
- Witam miłą panią - rzekł leśnik wyglądający teraz niczym śnieżny bałwan.
Shinigami-san - 29-12-2007, 11:24
Temat postu:
- Fedora otwieraj paszcze i wypluj Pana B! - wrzasnęłam na smoka który zorbił minę niewiniatka. Otworzyłam paszczę i zmusiłam smoka do wymiotów. Pan B wyleciał z nimi w troszke nadgryzionym rpzez kwasy żołądkowe ubraniu. - Ja naprawde przepraszam za nią - mruknęłam po cichutku po czym wyjęłam kulkę i schowałam Fedorę i jej dwu tonowe cielko do kulki. Przy tym Pan B patrzył na mnie z przerażeniem w oczach. No cóż... ja budzić postrach to na całego. - Ja jeszcze raz przepraszam - mruknęłam po czym podbiegłam do krawędzi dachy i wykonując wspaniiały pirułet w powietrzy zeszkoczyłam z niego. Po jakiś 10 min mojego spadania dało się słyszeć wielkie ŁUP i lekkie zachwianie zamku z powodu gigantycznej dziury pod jego murami którą sama niechcacy wykonałąm swoim upadkiem.
Mara - 29-12-2007, 11:35
Temat postu:
Radość znów odleciała hen, daleko na szczęście nie biorąc papieru toaletowego. Nadal miałam uśmiech leniwego kota, aczkolwiek teraz stał się nieco wymuszony. Halaś. Psiakość, hałas mnie doprowadzał do szału! Zjawiła sie dwójka gości i już chciałam się zaszyć w ciemnym schowku i iść spać- pokój już nie był prywatny, zdecydowanie. Spojrzałam na Radgersa- prenumerata podręczników do DnD. Papier lepszy, bardziej... praktyczny.
Odechciało mi sie nawet komentować jego prezentu. Schodzę na psy- albo inaczej- na upadłe demony. Westchnęłam ciężko nad swoim ciężkim losem i Spojrzałam z nieukrywaną tęsknotą w sufit. Gdybym miała ukrywać zły humor, wyszłoby gorzej, więc nawet nie ukrywałam emocji.
-Idę sie przewietrzyć. Duszno tu- sama nie wierzyłam, że mam taki dziwny ton głosu. Wzruszyłam na to ramionami, pomachałam kuzynowi oraz mężowi i wzbiłam sie w powietrze. W środku nie było zbyt wiele swobody, mało nie wyrżnęłam na wstępie głową o duży, kunsztownie wykonany żyrandol nad którego kształtem zastanawiałam sie przez moment, po czym nieco bardziej uważając zbliżyłam się do okna. Pierwszy raz od mojego przybycia wzbiłam się pod sufit w Twierdzy aby odkryć, że jest tam mnóstwo pajęczyn. Do tego jeden pająk mierzył dobre pół metra i mi pomachał. Nie, to nie była produkcja Shinigami. Raczej umagicznienie aurą Twierdzy. Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam z kieszeni paczuszkę*, którą podałam pająkowi i odleciałam tym razem prosto do okna.
W końcu udało mi sie wylecieć. Mocowanie się z klamką nie było konieczne- klask, pozbyłam się alchemią natrętnej rdzy która poleciała na w dół aby zniknąć w połowie drogi. Twórca Twierdzy był chyba pedantem. I jeśli wie, co sie tu dzieje to z wrażenia zdążył iść do grobu i się jeszcze w nim przewrócić. Ze dwa, trzy razy. Dziennie.
Niebo... gwieździste, duży księżyc prezentował się jako dość gruby sierp, aczkolwiek zbliżał się do nowiu. Usiadłam na zewnętrznym parapecie. Wszystkie mroczne postaci z Twierdzy nie robią mrocznej atmosfery- nikt nie roztacza aury, nikt nie zmniejsza temperatury otoczenia w pobliżu, wszyscy uprawiają radosne eksperymenty i robią przy tym straszliwie dużo hałasu. Brakowało mi chyba w tym domostwie naprawdę mrocznej postaci. Jak dalej będzie tak wyglądała Twierdza, moja markotność zacznie z każdym dniem wzrastać, aż w końcu psion zażąda rozwodu. Westchnęłam ciężko podpierając głowę o dłoń, dłoń o ramię, ramię o łokieć a łokieć o kolano. czarne oczy błyszczały w mroku jakby ciesząc się z tak małego natężenia światła.
Płuca zacieszały się świeżym- w końcu- powietrzem. Skrzydła złożone co chwilę drżały jakby tęskniąc do swobody jaką niosły łąki, pola i lasy roztaczające sie przede mną. "Każdy dzień daje znak, że zatrzymał się czas"- chciałabym, żeby tak było. Kiedy przybyłam nie było tyle szaleństwa. Powinnam w spokoju roztaczać mrok i zamiast emanować w swoisty sposób mroczną energią roztaczać ten mrok subtelniej dla własnej pociechy. Ach, przybądź, jakiś ktosiu do kogo bym się mogła przyczepić! Nie, Tonberry nie był tą postacią. Na dodatek eA gdzieś mi po jego śmierci zaginęła. Zaklęłam wściekle.
Jestem melancholijna. Z nijakiego powodu uciekłam mężowi, przed którym nie powinnam zatajać własnych smutków, będzie miał prawo mnie wypytywać. A ja nie będę miała prawa mu fuknąć, że chcę być sama, chociaż tak prawdopodobnie zrobię. Wokół mnie zrobiło się chłodniej. Avalia powinna być mroczna. Ma doświadczenie, część demoniczną... gdyby tu była siostra... eh. Może po prostu zrobiło się obco? Długo nie będę miała zapału na poznawanie nowych ludzi i liczyłam w duchu na to, że jeśli ktoś przybędzie to w równym stopniu pomerdany jak ja. Chociaż z drugiej strony skrzywdziłoby to człowieka, ba skrzywiłoby go. Nie powiedziałabym, że wszyscy domownicy są be. Shinigami ma swój urok, jest dla mnie jedną z sympatyczniejszych postaci, podobnie jak wujek któremu niestety nie spodobało się moje unikanie bałwana. Mój mąż to bardzo szarmancka osoba, ogólnie rzecz biorąc czasami gra kobieciarza. N i stara sie roztaczać mrok kiedy mówi o swoich nabytkach z podróży. Melmothia jest od czerwca zabarykadowana w bibliotece. To dziwne. Caladana dawno nie widziałam... Vodh ostatnio pojawił się przy przygotowaniach do balu. Efekty specjalne. A bal był dla mnie niezbyt udany. Żeby łagodnie powiedzieć... w miarę.
Moje skrzydła w końcu znalazły się w korzystnym dla siebie ułożeniu. Wstałam bez najmniejszego wahnięcia i skoczyła, rozkładając je kiedy tylko miałam dość miejsca. Poczułam lekkie szarpnięcie towarzyszące zmianie kierunku o 180 stopni. Po chwili byłam już nad lasem. Tej nocy trzy fioletowoszare pręgi na moim policzku były bardzo widoczne- może stąd ta melancholia. Wylądowałam w środku lasu- niewielka polanka zewsząd otoczona gęstą ścianą z drzew i okazyjnie występujących krzaków. Nie było wiele miejsca- i nie o to chodziło. W zasadzie dawno nie bawiłam się w wypróbowywanie nowo poznanych zaklęć. A w Twierdzy miałam sporo czasu na naukę. Usiadłam po turecku na głazie znajdującym sie dokładnie na środku mojego cudnego placka zieleni, polana chyba jednak była zbyt mocnym określeniem. Skupiłam wzrok na jednym punkcie i złączyłam dłonie tworząc kciukami trójkąt. Z cienia uformował się niezbyt wyraźny kontur wilka, którego krawędzie jakby rozwiewały się na wietrze. Stworzenie lekko przekręciło głowę i położyło się, po czym zamknęło oczy. Po chwili rozwiało się i odeszło w cień. Następne zaklęcie- klątwa. Rzuciłam na niewielki kłosek trawy, który skamieniał. Ciekawe. Miałam figurkę kłoska trawy z czarciego kamienia. Następne zaklęcie stworzyło dokładną kopię mnie. Tylko taką bardziej evil, z czerwonymi oczami. Oprócz tego była właściwie... czarno biała. Skórę miała bladą jak papier, pręgi były całkiem czarne, strój przeszedł w głęboką czerń. Tylko oczy krwistoczerwone pobłyskiwały pomimo mroku. Cecha charakterystyczna półdemonów. Uniosłam lewy palcem wskazujący do góry i zakreśliłam kilka znaków w powietrzu. Gdyby nie barwa i ciemność wokół panująca, właściwie wszyscy mieszkańcy Twierdzy by mogli dojrzeć przez okna wielkiego czarnego feniksa wyłaniającego się znad koron drzew. Niestety nie wszyscy mieli tak dobrze rozwinięte widzenie w mroku i komu by się teraz zbierało na gapienie sie przez okno... umiejętności wykluczały... chyba nikogo. Eh. Spojrzałam na stworzonego przez siebie ptaka i uśmiechnęłam się. Nareszcie humor mi się poprawił- to zaklęcie było straszliwie trudne, do nauki. Samo zaklęcie liczy sobie dokładnie 72 słowa, w czterech przeplatających się językach. Zasoby energii u mnie to pryszcz w porównaniu z takim ciągiem. Jeden błąd i powstałby mi wielki energetyczny pręt skrzypiący przeraźliwie. Pstryknęłam i feniks rozwiał się na wietrze, cień umknął ospale do lasu. Zamknęłam oczy i odetchnęłam cicho. Spokojna medytacja... Niedługo trzeba będzie wrócić i rozwijać życie towarzyskie. Zgrzyt. Może jeszcze trochę tu zostanę...
Pan B - 29-12-2007, 12:22
Temat postu:
-Hmmmmm....no to suchary nie są już suche....-> wymamrotałem.
Spojrzałem bezradnie przez parę unoszącą się a mej szaty na dziewczynę i leżącego u jej stóp leśnika.
Różne myśli przechodziły mi przez głowę, przechodziły bardzo powoli.
Mam 4 złotą zasadę do zasad mego mistrza "nigdy nie rozmawiaj ze smokiem ognistowłosej kobiety rodem z piekła". Chociaż robię to niechętnie muszę zwrócić się o pomoc.
- Ehm....przepraszam... Panią ,yumisz tak?, i Pana, eeee leśnika, czy macie coś co usunie przykry zapach wewnętrznej strony żołądka smoka?
Avalia - 29-12-2007, 12:46
Temat postu:
-To jest Yumiko a nie jakaś "Yumisz" - zapiszczała Lena która pojawiła się właśnie w czarnym dymie. Popatrzyła na Be i pstryknęła palcami aby przywrócić go do pożądanego stanu - tak teraz stanowczo lepiej - mruknęła sama do siebie, i przywołała kopertę trochę większą od niej samej i podała ją Yumiś. Dziewczyna trochę zdziwiona otworzyła ją i wyciągnęła nie za duży skrawek papieru, od razu rozpoznała pedantyczne pismo swojej siostry, szybko przeczytała liścik, nie wiedzieć czemu na głos: "Jeżeli masz ochotę na zakochaną w zakochaniu herbatkę, patetyczne cisto bananowe i występ Kyotka z gitarą, to wpadnij do mnie (wystarczy, ze pomyślisz o mnie i pstrykniesz w ten liścik)"
Slova - 29-12-2007, 13:15
Temat postu:
Chłopak podniósł się żwawo i otrzepał szarą kurtkę. Zsunął gogle na czoło i odciągnął zasłaniającą usta kominarkę, nieco skostniałą z powodu zamarzającej pary.
- Wydaje mi się, że podczas ostatniej wizyty w piwnicy widziałem pomioty Chaosu nieco przypominające tego... Smoka na Fetha! Czy one tam powinny być? Nie znam się na magii i przywoływaniu potworów, ale wydaje mi się, że bez ingerencji spaczonej przestrzeni nie mogłyby długo w lochach wytrzymać...
Yumiko - 29-12-2007, 15:32
Temat postu:
Yumiko trzymała kartkę w ręce. -A! Przepraszam Yumiko jestem...tzn częściej Yumiś. Podała rękę "leśnikowi" i kiwnęła ręka w stronę Pana B. - No Shini..postarałaś się, smok bardzo ładny...ale obiecaj że nauczysz go żeby traktował "ciocie Yumisie" o wiele lepiej niż Migi...w sumie... tęsknie za jego wybrykami. I nagle Yumiko zatopiła się we wspomnieniach. Z transu wybudził ją Drowuś miziający fedorę. - Ok...nie pytam. Powiedziała z lekkim zdziwieniem. A wybacz Shini ale Twoja kochana mama złożyła mi interesującą propozycję ^^'. - W nagrodę pozwolę Ci na parę eksperymentów na mej osobie...*o ile jeszcze coś da się ze mnie wykrzesać*. Jak poradziła Avalia, tak Yumiko zrobiła. Pomachała na pożegnanie rodzince -A zapomniałabym! Nie chciałabym aby mój mały "cieniostwór" nam przeszkadzał. Podeszła do Slova i dała mu Drowusia na ręce. - Wyglądasz na dość odpowiedzialną osobę...Zaopiekujesz się nim do mojego powrotu.
-Ale...Zaprotestował chłopak.
- Shini Ci pomoze...Ona sie na tym zna ^^. Dodała Yumiś i zniknęła w dymie czarnym, przeplatającym się z czerwonym kolorem.
Slova - 29-12-2007, 16:29
Temat postu:
Slova spojrzał mocno zaniepokojony na Shini i zrozpoaczony usiadł ze skrzyżowanymi nogami na śniegu.
- Co ja mam z tobą zrobić... Shini, jakies rady? T_____T'
Yumiko - 29-12-2007, 17:10
Temat postu:
Yumiko znalazła się w bardzo dziwnym miejscu, w którym jeszcze nigdy nie była.
- Hmm...Zamruczała pod nosem rozglądając się po tym jakże spokojnym miejscu. Na ścianach było sporo obrazów. Jeden obraz przykuł szczególną uwagę Yumisi. Przyglądała się mu uważnie.
- Auć! Poczuła lekkie kopnięcie prądem na swych plecach.
- Kto...Obróciła się i ujrzała za swoimi plecami Lenę. - Tak..mogłam się domyślić -.-' Powiedziała masując swoje obolałe plecy.
- Choć, zaprowadzę Cie do Avi. Zapiszczała "wróżka".
Yumiko i Lena stanęły przed drzwiami. Naglę Lena zniknęła w dymku.
- Wejdź. Powiedziała Avi zza drzwi.
Yumiko weszła i ujrzała swoją siostrę popijającą gorącą herbatkę. Pokój w którym znajdowała się Avi był bardzo przytulny.
- Ciekawe miejsce, ale....wydaje mi się że nigdy tu nie byłam.
Shinigami-san - 29-12-2007, 17:42
Temat postu:
- Slova! jeżeli możesz przynieś swój tyłek do mojego labolatorium! Jak znajdziesz Pana B to zabierz mu sucharki i z nimi rpzyjdź! potrzebny mi jesteś! - wrzeszczałam wychylajac się ze swojej komnaty przez okno. Włąśnie prowadziłąm badania nad roślinkami pożerajacymi odpatki. Niestety nie byłam żadnym specem od botaniki więc wychodziły mi bardizje zwierzęta niż roślinki.
Slova - 29-12-2007, 18:10
Temat postu:
Slova otworzył okno wpuszczając mroźny wicher do pokoju.
- Czego sie dże!? - krzyknął prubujac przezwyciężyć wycie wiatru, a potem chwycił z tależa kanapkę, założył na odlew marynarkę, wziął Drowusia pod rekę i huknął drzwiami na odchodne.
Z kanapką w zębach, krzywo zapiętą i pomiatą marynarką oraz z dziwnym stworem - pomiotem chaosu jak mniemał - ściskanym kurczowo pod ręką chłopak otworzył z impetem drzwi do pokoju Pana B i nie zwracając uwagi na lokatora, zaczął nerwowo przetrzasac szafki w poszukiwaniu suhhhhhharów (tak, po to co znalazł, nie było suche, było zuhe!), a gdy w końcu dopadł obiekt swojego porzadania, powiedział tylko na porzegnanie
- Dzięki! Nastepnym razem nie chowaj ich tak głęboko!
I szybko pobiegł w strone labolatorium Shini. Biednego Drowusia aż zemdliło od wstrząsów.
Drzwi do labolatorium otworzyły się z takim impetem, że aż probówki podskoczyły w stojakach.
- Czeeeeego? I tak mam juz kupe zmartwień - powiedział wskazując na niczego nie świadomego stworka.
Shinigami-san - 29-12-2007, 18:32
Temat postu:
- Drowuś to nie zmartwienie, daj mi to biedactwo - mówiac to wzięłam Drowusia na ręcxze i rpzytuliłam go - a problem mam tkai ze chce zorbić roślinkę która będzie zjadać odpadki domowe, zlizywac kurz i tkaie tam ale zamiast kwitnacej roślinki chodzącej wychodzi mi koza oO. Masz na to jakiś pomysł? służę pomocna księgą i labolatorium
Pan B - 29-12-2007, 18:33
Temat postu:
Wszystko zaczęło się dobrze układać...
Najpierw odzyskałem zdrowy wygląd.(hura!)
Mały stworek poszedł nie w moje ręce.(hura!)
Udało mi się znaleźć swój pokój.(hura!)
...do czasu.
Ktoś zakosił moje suchary.(łeeee!)
Byłem tak pochłonięty przyszywaniem guzika do kamizelki iż nie zuważyłem jak ktoś wywrócił mój pokój do góry nogami i zabrał co zabrał.
- Nie daruje.... złapię tego #@%*&#@^&#$@#%^&#*@# i zamienię w ....(tu chwilę się zastanowiłem: no bo w niby co? nic konkretnego nie potrafię.) ....w co mi się uda.
Słowa te ociekały żądzą zemsty.
Wsadziłem czape na łeb, poprawiłem spodnie, przeliczyłem suchary, załadowałem różdżkę i ruszyłem na szukanie złodzieja.
Slova - 29-12-2007, 18:49
Temat postu:
Slova spojrzał fachowym okiem na zielona kozę, która własnie zaczęła podgryzać preparaty naukowe. Kiedy dotknął sierści dziwnego zwierzęcia, te zaczęło wcinac poły marynarki.
- W formalinę ją...
Jak pomyślał, tak zrobił i po chwili zielona koza pływała już w stu litrowym baniaku wypełnionym 5% roztworem formaliny.
- Nią się później zajmę, ale sądze, że w tym wynalzaku mogą pomóc drzewa rosnące na Tanith. A właściwie, to tylko to, co przechowało się w banku genów, bo zarówno drzew jak i mojej planety już nie ma... Cóż, chyba trzeba by w jakis sposób spowodować symbiozę rośliny z grzybem, albo glonem, który by w zamian za transport pożerał organiczne odpadki... Ale do tego elu potrzeba ingerencji magii, albo innej siły, chociażby alchemii, by spleść w jakiś sposób wiązania łancuchów DNA Tanithańskich drzew z rosiczka, a potem znaleźć odpowiedni gatunek grzyba, który by przerabiał materię organiczną na związki, które będzie mogła wchłaniac roślina. Może to być też jakas bakteria, mam tutaj na myśli jakieś zmutowane bakterie glebowe występujące na żyznych, pruchnicznych glebach. jakieś pomysły?
Shini, wyraźnie podekscytowana wiedzą Slovy, stała się coś wymyslić.
Shinigami-san - 29-12-2007, 19:09
Temat postu:
- Hmmm chyba mam - mówiąc to sięgnęłam do wielkiej szafy i wyciągnęłam z niej malutki słoiczek - Bakterie które zjadają dosłownie wszystko. Nie ejstem pewna czy się nadadzą. Tylko to o bakteraich zrozumiełam bo w botanice to ja kompletny głąb jestem ^^. To co, bedziesz ze mną nad tym kwiatkiem pracował? - zapytałam po czym podałam Slovie słoiczek do oberjzenia.
Pan B - 29-12-2007, 19:24
Temat postu:
Buchając gniewem podążałem za śladem okruszków.
Doprowadziły mnie do drzwi za którymi słyszałem coś jakby wykład naukowy.
-Aha! Mam was.
Po czym kopnąłem drzwi które nic. Z nogą w powietrzu przewróciłem się na plecy.
-No taaaaaak.(wiązanka przekleństw pod nosem)
Druga próba się udała gdyż użyłem ręki i klamki.
Otwierając drzwi przygotowałem zaklęcie przemiany.
W środku zobaczyłem strasznie zasyfione laboratorium, mnóstwo zasyfionych probówek i słoików w tym wielki owłosiony ogórek w jeszcze większym słoiku, a także 2 osoby ognistowłosą i leśnika byli wpatrzeni w słoik trzymany przez leśnika.
Mój wzrok przeszukując pomieszczenie natrafił na porzucone beztrosko suchary na jednym ze stołów, popękane, brudne i takie nikomu nie przydatne.
Obecni popatrzyli na mnie.
-Czego? -> Rzuciła ognistowłosa.
Leśnik chciał coś powiedzieć ale przerwał mu wystrzał energii z mej "broni".
Oczywiście wymigiwanie się od lekcji celności u Mistrza Grata dają efekt.
Strumień odbił się od jakiegoś szkiełka obok leśnika, później szyby w oknie i trafiła w słój z ogórkiem. Z kłębów pary wyłonił się dziwny stwór.
-O...oooooo...(narobiłem bigosu).
Slova - 29-12-2007, 19:51
Temat postu:
- OMGWTFLMAOROFL! WTF this shit!? - powiedział Slova w swoim ojczystym języku i spoglądał na szybka przemiane kozy w zielone, obślizgłe monstrum wchłaniające formalinę w swój organizm. Obraz ewolucji, a raczej deformacji był przerażający. Potwór najpierw obryzgał otoczenie przeźroczystą, tłusta posoką i wnętrzościami, które nie były dalej potrzebne. Potem kości z ewnątrz zaczęły wynurzać się z półpłynnej konsystencji ciała i utworzyły zewnętrzny, poskręcany szkielet. Istota nie miała wyraźnie zaznaczonej głowy i tylko wykręcone i pokrzywione rogi mogły wskazywać jej domniemane położenie. Na torsie dwunożnego teraz montrum widniały głębokie dziury, z głębi których zerkały ciągle obracające się, lazurowe gałki oczne. trzymetrowy potwór stąpał na potężnych, zginających się nienaturalnie do tyłu nogach zakończonych masywnymi, włochatymi kopytami, a zamiast przednich łap miał dwa ociekające czarną, smolistą robą kolce.
Slova zlękł się. Widział już kiedyś podobne monstra. Pomioty chaosu. Oprawcy, Demony!
Shinigami-san - 29-12-2007, 19:57
Temat postu:
- Słodziutki! - wykrzyknęłam po czym zaczęłam oglądać monstrum ze wszytskich stron i się do niego przytulac. najpeirw to coś próbowało mnie zjeść ale później zaczęło się chyba bać. W każdym razie uciekło z mojego labolatorium a ja sama zaczęłam płakać
- Jesteście okropni! przestraszyliscie moje nowe zwierzątkoooo! |Jak tak można?! - beczałam - za kare obudwaj pójdziecie ze mną i go złapiecie - mówiac to wstałam i spojrzałam groźnie na Pana B i na Slove - Czy wyraziąłm się dostatecznie jasno?
Pan B - 29-12-2007, 20:34
Temat postu:
Be i solva stali obok siebie sparaliżowani wzrokiem Shinigami-san.
-Uciekamy?
Powiedział cicho zasłaniając się dłonią Pan B do ucha Solvy.
radgers - 29-12-2007, 20:43
Temat postu:
- No i opuściła nas moja luba. - powiedziałem po czym schowałem swój prezent do przenośnej dziury i zwróciłem się do Kusoku. - No cóż siostrzeńcu drogi ja chyba też pójdę się przejść i pooddychać świeżym powietrzem. Trzymaj się. - pożegnałem się z Kusoku i zacząłem spacerować korytarzami Twierdzy(który to już raz z kolei?) gdy nieświadomie doszedłem do laboratorium Shini i zobaczyłem uciekającego z niego cthulhowatego potworka. Skłoniłem się przed Slovą i Panem B. - Witka, Radgers jestem. Wasz... eee, za bardzo to nawet nie wiem ale wy chyba jesteście moimi wujkami. - po czym zwróciłem się do Shini. - Siostrzyczko powiedz no mi co to za cthulhuowate stworzonko które przed chwilą stąd wyszło? Wygląda jak jakiś pomiot Dagona. To twój kolejny eksperyment? - spytałem ją zaciekawiony.
Shinigami-san - 29-12-2007, 20:45
Temat postu:
- Słyszałam! - wrzasnęłam. W koło mnie zaczęły unosić się kłęby czarnego dymu (oznaka bardzo dużego zdenerwowania) - Jeżeli uciekniecie przemienie was w kozy i dam mojemu smoku na pożarcie - mówiac to powolutku zbliżałam się do Pana B i Slovy w ręku trzymając długi czerwony wykonany z gumny, kij. - Jakieś obiekcje?
Shinigami-san - 29-12-2007, 20:49
Temat postu:
Wracając do twojego pytania braciszku - to byłą koza, Pan B ją zmutował, później razem z Slova mi go wystraszyli i teraz chcą się wymigac od odpoweidzialności - wytłumaczyłam krótko i treściwie mojemu bratu
Slova - 29-12-2007, 21:25
Temat postu:
O nie, tak to nie będzie! - wykrzyczał Slova i wyciągnął zza pazuchy kostur na demony oraz Księge Wielkiego Oczyszczenia słuząca do odprawiania egzorcyzmów.
Jak dobrze, że dziadek przed opuszczeniem tanith dał mi te bajery - rzekł chłopak i ruszym za sladem potwora, który czaił się gdzieś tam w ciemności.
Zawsze czekałem na moment, by móc się wykazać!
Lena100 - 30-12-2007, 00:08
Temat postu:
Wpadłam do labolatorium Shini akurat w momencie kiedy ktoś w stroju leśnika, z wyrazem zapału na twarzy z niego wyleciał goniąc coś, na co nawet nie chciało mi się patrzeć. bleee... Zastanawiało mnie trochę co to za nowy gość, ale póki co postanowiłam go nie gonić. Niech unicestwi to COŚ to wtedy pogadamy.
Tupnęłam nogą, podleciałam do Shini i pokazałam jej mojego kota. Z jego rudej sierści na łopatkach wyrastały dwa błoniaste skrzydła. Teraz wyglądał jak owłosiony nietoperz.
- To twoja wina?! - wrzasnęłam jej do ucha, bo grzmot przetaczający się po Twierdzy był nie do zniesienia. Moje oczy ze złości i niepokoju przybrały zwierzęcą formę i teraz zamiast zwykłych źrenic miałam dwie pionowe kreski. Włosy zazwyczaj zaplecione w schludny warkocz teraz skudloną kaskadą opadały na ramiona.
- Cześć tato!!! - zwróciłam się do Radgersa uśmiechając się prominiście i tarmosząc kota, który zaczął przeraźliwie miauczeć, wpatrując się w oczy Shini.
- A ty kto? - zdziwiłam się na widok jakiegoś człowieka (bądź nieczłowieka - tutaj nigdy nic nie wiadomo), którego widziałam tutaj pierwszy raz. Wyglądał na nieco speszonego...
Slova - 30-12-2007, 09:13
Temat postu:
Kostur Slovy nie był zwykłym narzedziem do sadzenia drzewek w warunkach polowych, o nie! Własciwie, to on bardziej przypominał skróconą laskę, zakończoną ostrym kolcem, a zamiast głowni mającą wyżeźbioną z magnetycznego stopu pokraczną czaszkę o wąskich i skośnych oczodołach i zębach ciękich niczym igły chirurgiczne. Ze środka czerepa strzelały na zewnątrz wiązki wyładowań elektrycznych, które wypełniały powietrze wokół leśnika. Kostur ów był antyczną bronią na demony, która była w stanie odesłać je tam, skąd przybyły - do spaczonej przestrzeni Immaterium!
Chłopak podąrzał śladem monstra Chaosu, które bujając dla równowagi długim, szczurzym ogonem poobijało kamienne ściany korytarza. Juz blisko, trzeba przygotowac umysł do starcia.
Nagle Slova wzdrygnął się. Był juz na schodach prowadzacych na - jak się niedawno dowiedział - zakazane dla domowników trzecie piętro twierdzy, ale własnie tam poszedł demon. Nie ma wyboru, Slova ruszył w ślad za nim...
Amarth - 30-12-2007, 09:54
Temat postu:
Amarth wynurzyła się z ciemnego korytarza rozglądając się ze znurzeniem. Stanęła wreszcie pod dużym oknem, by skorzystać z dobrodziejstw skąpego oświetlenia. Wyjęła z troby małą czarną książeczkę, otworzyła na zaznaczonej stronie i, rozejrzawszy się ponownie, zaczęła notować. Rozpoznawała pobliskie schody - to właśnie przy nich po raz pierwszy spotkała mamę Marę. Wróciła do znajomych rejonów Twierdzy.
Kilka dni temu wybrała się na małe zwiedzanie. Po około ośmiu godzinach marszu zrozumiała, że takie wędrowanie na oślep nic nie da. Zaczęła więc kreślić mapki i robić opisy miejsc, które widziała mając przy tym nadzieję, że w przyszłym tygodniu miejsca te nie będą wyglądać inaczej. Podczas swej wędrówki niemal bez przerwy widziała różne dziwne stworzenia i słyszała różne głosy. To, co prawda, nie było nowością, ale ciekawość wzbudzało. Amarth miała nadzieję, że wkrótce odnajdzie kogoś z rodziny, albo kogokolwiek o ludzkich kształtach. Czekoladki od mamy się skończyły, a zapasy w torbie były na wyczerpaniu.
Amarth skończyła notować i schowała książeczkę do torby. Rozejrzała się jeszcze raz, a jej spojrzenie zatrzymało się na suficie. Podleciała do góry i przylgnęła stopami do sklepienia. Już jakiś czas temu zdecydowała, że chodzenie po suficie i ścianach bywa bezpieczniejsze niż spacer po podłodze - zdecydowanie mniejsza ilość dziwnych istot zamieszkujących Twierdzę wydeptywała ścieżki tu, na górze. Znowu ruszyła przed siebie nasłuchując. A nuż usłyszy jakieś znajome głosy...
Pan B - 30-12-2007, 09:57
Temat postu:
-Eeeeee....tego.... witam! -> starałem się powiedzieć jak najuprzejmiej by jeszcze bardziej nie rozwścieczyć "damy" z dość osobliwym rudym kotkiem.
-Ja ,tego, nazywam się Pan B ,ale można mówić po prostu Be i ten stworek to efekt mojej nieudanej zemsty.
Moje słowa nie wywarły zbyt dużego wrażenia na obecnych. Cieszyłem się jedynie z faktu iż pojawiła się jakaś w miarę normalna osoba ale to i tak nie poprawiło sytuacji.
- Tooooo jaaaaa... pójdę pomóc leśnikowi złapać stworka, tak.
Przechodząc przez drwi rzuciłem:
- Shinigami-san . Ty powinnaś tu zostać. Zająć się kotkiem i teges....no wiesz.
Później już pod nosem:
- Będzie bezpieczniej przy stworku niż przy potworku.
Biegnąc już korytarzem za śladami butów w śluzie na podłodze coś nie dawało mi spokoju...jakaś drobnostka....coś co uszło mej uwadze...
Odpowiedź trafiła mnie jak piorun:
-WUJEK!?
Kusoku - 30-12-2007, 11:56
Temat postu:
Widząc odlatującą Marę i pająka, któremu dała paczkę, wydał mi się dziwnie znajomy.
No tak, to mój pająk!, tylko kiedy on zdążył urosnąć na pół metra. W tym czasie Radgers pożegnał się ze mną. Pająk, był moim towarzyszem od połowy mego życia, więc zdążyłem poznać mowę pajęczą na tyle dobrze, że z niewielkimi problemami mogłem z nim sie porozumieć. Jego imię w tym języku brzmiało "arnachnodolatysquetarios", więc zwykłem wołać do niego pająk. Jednak tym razem coś się zmieniło, usłyszałem w głowie telekinetyczny głos, który nie należał do Radgersa.
-To bardzo ciekawe miejsce-
-Taaak- odpowiedziałem rozglądając się mając nadzieje na zobaczenie właściciela głosu
-Czego szukasz??-
-Ciebie- odpowiedziałem
-Jestem na górze-
Spojrzałem w górę był tam tylko mój pająk, który mi kiwną twierdząco głową, jeżeli można powiedzieć o tym jak o kiwnięciu.
-No fajnie, co robiłeś, że się aż tak zmieniłeś?, jadłeś mniejsze formy eksperymentów genetycznych Shinigami?-
-To możliwe, bo inaczej nie umiem wyjaśnić tych zmian- po tych słowach wskoczył mi na plecy i zacząłem się z nim przechadzać korytarzami twierdzy.
-Tak przy okazji, możesz mi powiedzieć ludzką wersję twojego imienia, bo nigdy nie mogłem tego docieć-
-Ono brzmi Agires w waszym języku-
Po chwili doszliśmy do laboratorium.
-Co tu się dzieje??-
Shinigami-san - 30-12-2007, 12:02
Temat postu:
- Slova poszedł zabić moje myzi-pyzi! Gyaaaaaaa! (okrzyk furii). Kobiety przodem! Jeżeli ktoś tknie mojego potworka zrobie mu najgorsze katusze na świecie! Slova tknij go a pożałujesz! - mówiac to wybiegłąm z labolatorium. - Ktoś idzie ze mną na odsiecz? - mruknęłam przystając i patrząc na zgromadzonych.
Amarth - 30-12-2007, 12:16
Temat postu:
- Ekhm... - doszło gdzieś z górnych partii pomieszczenia - Jeśli przez słowo odsiecz rozumiesz małe mordobicie to ja w to wchodzę!
Amarth oderwała się od sklepienia, wylądowała gładko na podłodze i skłoniła raczej po męsku.
- Amarth, miło mi poznać. Gdzie znajdziemy nieszczęśnika, który stanie się niedługo ofiarą twojego gniewu?
Shinigami-san - 30-12-2007, 12:28
Temat postu:
- Chwila, chwila - mówiac ot wyciągnęłam mapię. Slov a kierował się na trzecie piętro - Znalazłam. Ja mu zorbie mordobicie. Jak go dorwe i jeżlei zrobił coś mojemu kochanemu stworzonku to będzie miał piekło na ziemi - mruknęłam z furią po czym gniewnym krokiem ruszyłam na trzecie piętro
Slova - 30-12-2007, 12:32
Temat postu:
Mam cię żałosna kreaturo! - Slova dopadł monstrum w zwężeniu korytarza, przez które wielkie cielsko mutanta nie mogło się przecisnąć - gotuj się na odkupienie, pomiocie Chaosu!
Demon obrócił się i skierował wzrok wszystkich lazurowych oczu na chłopaka. Z trzewi potwora wydobyło się głuche dudnienie, a potem bestia zaszarżowała pochylając sylwetkę ciała w przód i unosząc w góre wyprostowany ogon, który obijał tynk ze ścian przy każdym zamaszystym wymachu.
Slova uniknął pierwszego dźgnięcia kolcem blokując go przy pomocy kostura, a następnie zrobił piruet i uderzył stwora w plecy z takim impetem, że bestia musiała zaprzeć się kolcami o ziemię, by nie upaść "na twarz". Jednak potwór nie pozostał dłużny i walnął na odlew ogonem. Slova zatoczył się do tyłu i wyrżnął głową o kamienna posadzkę. Kiedy tylko zorientował się, że potwór chce go nadziać na jeden z kolców na przednich kończynach, zrobił przewrót w tył i zwiększył swoją odległość od mutanta, czekając aż mroczki przestaną latać mu przed oczami.
Bestia wyskoczyła w powietrze i spadła obok Slovy opierając się na wszystkich czterech kończynach. W tedy leśnik zrobił kolejny ruch. Skumulował swoja siłę woli i przelał ją w głownię kostura, z której po chwili zaczęły strzelać pioruny. Naelektryzowane powietrze trzeszczało, a po wilgotnym od posoki, ropy i płynów ustrojowych ciele stwora zaczęły przebiegać wyładowania elektryczne
Potwór zgiął się, a ostre kości jego kręgosłupa zaczęły przebijać napiętą do granic możliwości skórę. Bestia dźgnęła na odlew, ale kolec wbił się w ścianę tuz obok Slovy i chłopak ponownie uderzył, tym razem urywając ramię demona na wysokości łokcia. Z poszarpanego kikuta zaczęła na początku tryskać zgniło - żółta posoka, a potem coraz gęstsza, różowa maź i po chwili urwane ramię przybrało formę wiszącego ochłapu, jakby ktoś spuścił z niego powietrze. Bestia zawyła głucho, a chłopak uderzył od dołu w miejsce, gdzie demon miał osadzone oczy. Potężne wyładowanie psionicznej energii przewróciło oślepionego potwora na plecy. Z rozerwanego ciała zaczęły buchać płomienie. Mutant przebierał w powietrzy nogami, wyjąc z bólu i spalając się od środka. Przetoczył się kilka razy z boku na bok obijając tynk ze ścian, a potem sczezł w kałuży żółto - czarnej, bulgoczącej ropy.
Slova chciał wytrzeć pozostałości demona ze swojej twarzy, ale tylko bardziej je rozmazał, a potem opadł ciężko pod ścianę.
Amarth - 30-12-2007, 12:40
Temat postu:
Amarth nie wiedziała czy kierowana furią kobieta chciała pomocy czy też nie. Po wyjątkowo krótkiej chwili namysłu mimo wszystko zdecydowała się podążyć jej śladem. Nawet jeśli nie będzie miała okazji, żeby skopać komuś zadek, to przynajmniej będzie na co popatrzeć.
- To istny dom wariatów - wymamrotał 'On' sunąc posępnie za Amarth - Jak tobie się tu może podobać?
- Niech pomyślę - mruknęła Amarth starając się nie stracić Shinigami-san z oczu - Tunele ciągnące się w nieskończoność to raz. Można zawsze coś nowego odkryć. Dwa - ci ludzie może i dla ciebie są wariatami, ale mi się wydają interesujący. Nie sądzę, żeby można się było z nimi nudzić. No i trzy - tu się można wyszaleć. Nikt tutaj nie będzie ci miał za złe, jeśli coś, albo kogoś spopielisz.
- Nie - odparł 'On' - tutaj od razu będą cię próbowali za to zlinczować.
- Właśnie. Nie trzeba się hamować. Mi to wystarczy.
- Jak tam chcesz. Daleko jeszcze?
Shinigami-san - 30-12-2007, 13:20
Temat postu:
- Slova mendo mała - mówiac to podbiegłam do owego członka mojej rodizny i pondniosłam go za szmaty - Gdie jest moje myzi-pyzi, hę? - mówiąc to spostrzegłam kukę czegoś co chyba było moim potworem. W tym momencie usiadłam na podłodze puszczając Slovę i zaniosłam się płaczem tak wieki, że większosc zakryła uszy z powodu zbyt wyoskiego tonu. Twierdza zaczęła się lekko trząsc a ja siedziałam i ryczałam nadal
Pan B - 30-12-2007, 13:24
Temat postu:
-Ehhhhh...no już dobrze. Czy ktoś wie co może ją uspokoić?
Rzekł Pan B po tym jak zamknął Shinigami-san w anty-dźwiękowej bańce.
<ten Czar zawsze mi się przydaje- pomyślał Pan B>
- A i niech ktoś zajmie się leśnikiem. Zdaje mi się że jest nieprzytomny.
Slova - 30-12-2007, 13:56
Temat postu:
_ Nic mi nie jest... - wymamrotał Slova podnosząc się z kałuży śmierdzącej posoki. Spojrzał na Shini i ogarnęła go wściekłość. Jak można żałować czegoś tak... marnego i plugawego, czegoś tak niewyobrażalnie wszetecznego?
- Shini, nie wiem o co ci chodzi, ale uważam, że postąpiłem słusznie! - warknął lesnik - ta istota... - rzucił zimne spojrzenie s strone Be - dostała się tutaj przez te twoje czary! Otworzyłeś wrota do innego wymiaru, o którym nawet nie masz pojęcia! W Immaterium czają się istoty zdolne postradać człowiekowi zmysły samą swoją obecnością! Otworzyłeś brame, przez która demon przedostał się na naszego wszechświata i natychmiast zadomowił się w martwym ciele!
Slova przerwał na chię dając zgromadzonym czas na zrozumienie jego słów.
- To własnie takie demony pogrązyły w ogniu mój rodzinny świat! Mam ich żałować? Tak!? - wykrzyczał chłopak i już chciał odejśc, ale coś go zatrzymało...
Shinigami-san - 30-12-2007, 14:02
Temat postu:
- Stój i się nie ruszaj - mruknęłam wyłażąc z banki. Ogarnęła mnie wścieklość. Zaczęłam się zmieniać w... potwora. Moje skrzydła były dwukrotniw większe niż normlane, skróra zaczęła robić się chropowata i czerwona. Twarz zaczęła mi się zmieniać, na czole wyrosły rogi. Ubranie popękało. W okół wytworyzło się pełno czarnej mgły. Po chwili tam gdzie stałam stało wielkei, 4 motrowe monstrum mające w tym momencie tylko jeden cel.
Amarth - 30-12-2007, 14:15
Temat postu:
Amarth, usadowiona bezpiecznie na szczycie jakiegoś wysokiego i cudem ocalałego regału, sięgnęła do torby i po chwili wyciągnęła z niej paczkę popcornu.
- Chcesz trochę? - zapytała swojego wimaginowanego przyjaciela, ale 'On' pokręcił tylko głową.
- Wiesz, że nie jadam - burknął - Nie masz zamiaru czegoś zrobić?
- Niby czego? Widowisko dopiero się zaczyna.
Slova - 30-12-2007, 14:20
Temat postu:
Slova skręcił tułowiem i głowa spoglądając na te przemianę. Wyszczerzył zęby w dziwnym grymasie i rzucił kostur na podłogę. Po chwili posadzka pękła, a z wyrwy zaczęły wyłaniac się kłącza i pędy roślin, wijące się i skręcające niczym dżdżownice.
- Ty chyba jeszcze nie widziałaś potwora, Shini - nie wiedział, czy przemieniona go słucha, ba! Nie miał pewności, czy go słyszy, ale to się chyba teraz nie liczyło. Ciało Slovy zaczęło się wolno łuszczyć i pokrywać brązową, spękaną korowiną.
Shinigami-san - 30-12-2007, 14:25
Temat postu:
Stałam sobie ukryta w cieniu podczas gdy moje zastępstwo wydawało groźne warknięcia. Nie mogłąm się smiać bo ejszcze by odkryli że się zamieniłam z moim wytworem. Niestety gdy zobaczyłam że Slova sie zacyzna rpzemieniać musiałam wyjsć
- Koniec widowiska - mruknęłam -proszę się rozejść - po czym podesżłam do potworka i spuściłam z niego powietrze umiejętnie zwijając i chowając do keiszeni - Rozchodzimy się! - krzyknęłam. Slova nadal się rpzemieniał. Widziałąm już gorsze rzeczy toteż totalnie znudzona zwienęłam, poprawiłam płaszcz i posżłam do swojego laboaltorium
Slova - 30-12-2007, 14:38
Temat postu:
Teraz ty się zatrzymaj - wyszeptał chłopak i oderwał z ciała kilka kawałków kory, rzucił je na podłogę, a te przemieniły się kilkoro karłowatych Entów - musiz coś zrozumieć. Ja nie chcę tego robić, ale... Wyczuwam w tobie demona... czy... Czy mam rację? Jestes opentańcem?
Shinigami-san - 30-12-2007, 14:48
Temat postu:
Stanęłam i obróciłam się do Slovy. W tym momencie zaczęłam się śmiać
- Nie nie jestem opętana. Jestem poprostu wynikeim badań genetycznych. Dużo ejst we mnie zmienione, niektóre części mojej duszy są nierozerwalnie powiązane z demonami. Panuję nad nimi ale kiedy mnie coś leciutko zdenerwuje wpadam szał. Niestety pod tym zwględem one nade mną panują... Chociaż umiem z nimi współpracować. Ale radzę nie doprowadzać mnie do ostateczności bo to moze się źle skończyć a ja mogę nie wrócić do mojej poprzedniej, w miarę normlanej formy ^^. Jakieś pytanie jeszcze?
Slova - 30-12-2007, 15:00
Temat postu:
Slova przeczesał ręką liście na głowie. Zamiast oczu świeciły mu się małe, żółte ogniki.
- Co wiesz o Magicznym Drzewie? - jedno proste pytanie wydobyło się z wnętrza zdrewniałego ciała Slovy.
Shinigami-san - 30-12-2007, 15:27
Temat postu:
- Nie wiem nic, nie zajmuję sę botaniką. Ale jedno wiem, jeżlei spróbujesz cokolwiek we mnie zmienić nie będę już taka milutka ^^ - dodałam z uśmiechem - Poza tym jakoś chyba cieżko by było się rodiznce rpzyzyczaic do mojeog nowego spokojnego ja hehe...
Avalia - 30-12-2007, 15:31
Temat postu:
- Miło, że wpadłaś Yumiś - powiedziała Avi znad kubka już przemienionej herbaty - Lena powiedz Toru, aby przyniósł herbatę i ciasto i idź do twierdzy sprawdzić, czy się tam nie pozabijali.
- Jak wychodziłam wszyscy jeszcze żyli - odparła Yumiko siadając na dużym miękkim wygodnym fotelu - wspomniałaś coś o "Kyotku z gitarą".
Avalia westchnęła cicho i spojrzała na kominek, który w momencie zmienił się w niewielką scenę, na której były dwie gitary elektryczne, jedna zwykła, jeden bass i perkusja no i oczywiście mikrofon - Wybacz Kyo nie zdąży opanować tego kawałka na gitarze ale w zamian - na scenę wyszedł cały deg - ale myślę, że ten niewielki koncert też będzie dobry - mruknęła. Yumiko spojrzała na siostrę i coś jednak w jakimś stopniu jej nie pasowało, pomijając ten strój tak do niej nie podobny ten spokój u Avi stał się trochę nieznośny...*pewno musi się uspokoić i naładować bateryjki zanim znowu trafi do twierdz* pomyślała Yumiko i zaczęła się wsłuchiwać w "Bottom of the Death Valley". Z 10 minut później do pokoju wszedł Toru z wielkim ciastem, a za niem lewitowały kubki, kieliszki, dzbanuszki i butelki - Dobrej zabawy -mrukną na odchodnym z wyrzutem patrząc na Avi która zdążyła już zacząć popijać wino.
Slova - 30-12-2007, 15:55
Temat postu:
Slova stał po środku korytaża, miał teraz dużo czasu na rozmyślanie - zanim powróci do ludzkiej formy, musi minąc cały cykl roczny rozwoju rośliny, naszczęsnie w przyśpieszonym czasie (doba = 4 pory roku).
Kusoku - 30-12-2007, 16:57
Temat postu:
Poczekałem chwile przed laboratorium i nie czekałem długo, Shini wróciła niesamowicie szybko (jak na nią). -A ty co tu robisz?-
-Mam pewną małą prośbę-
-To znaczy?-
-Agires, czy możesz mi dać kawałek twojej sieci?- Shinigami cofnęła się,gdy zauważyła mojego pająka, większego niż zwykle. Wziąłem kawałek sieci i rzuciłem ją Cioci.
-Zbadaj jego sieć, bardzo możliwe, że zjadł parę twoich "eksperymentów" i trochę się zmutował-
Shinigami-san - 30-12-2007, 17:05
Temat postu:
- Czy masz coś do moich mutacji? - mruknęłam otwierajac poteżne drzwi mojego labolatorium. Panował już w nim porządek. - Ech a co dokąłdniej chciałbyś wiedziec o tej sieci, hmm? Niby nie mam co robic ale nie chce marnować czasu na niepotrzebne eksperymenty i badania
Yumiko - 30-12-2007, 17:41
Temat postu:
Yumiko spojrzała nieco zdziwiona na Toru - hmm...wydaje mi się że jeszcze nigdy wcześniej Go nie widziałam...Patrzała jeszcze trochę w stronę drzwi, którymi wyszedł przyjaciel Avalii, lecz odwróciła się gdy usłyszała śpiewającego Kyotka. Teraz była to "Jessica" bardzo w stylu występu z 5Ugly Kingdom. Trzeba przyznać, iż patrząc na to Yumiko z trudnoscią utrzymywała kieliszek wręku, aczkolwiek ciężko nie "zakochać się w zakochaniu".
Amarth - 30-12-2007, 17:55
Temat postu:
Widowisko się skończyło. Wszyscy zebrani rozeszli się w sobie tylko znanych kierunkach.
Amarth schowała torebkę po popcornie do swojej torby i przez chwilę obserwowała, jak ową torebkę konsumuje kawałek zmutowanego włochatego makaronu w kształcie rurki. Zdecydowała, że pora udać się na spoczynek, w końcu przez ostatnie kilka dni wędrowała po Twierdzy, każdy by się zmęczył.
Wyszła na korytarz i otworzyła pierwsze z brzegu drzwi. Za nimi ujrzała pokój wypełniony jakimiś gratami, a po środku duży, nieco przykurzony fotel. Zwinęła się na nim w kłębek i zasnęła z mocnym postanowieniem, że jutro odnajdzie kogoś z rodziny i dowie się wreszcie, gdzie jest jej pokój.
Pan B - 30-12-2007, 19:14
Temat postu:
Jeszcze nigdy się tak nie zestresowałem. Dwie osoby napuszone do granic możliwości i jeszcze chwila a rzuciłyby się sobie do gardeł.
Na szczęście jakoś się dogadali a ja muszę zmienić bieliznę...
Wchodząc do swego pokoju zauważyłem że coś jest nie tak.
Za dużo było mebli, trofeów na ścianach i sprzętu leśniczego, a na fotelu coś drzemało.
-No tjaaaaaaaaaa...
Znalazłem w komodzie gatki w kwiatuszki(no cóż) więc zmieniłem bieliznę według 1 złotej zasady. "Brudy" czarem teleportacji przeniosłem w cholerę.
Byłem zbyt zmęczony więc zdjąłem czapkę, szatę, kamizelkę i położyłem się na czymś co przypominało łóżko. Leżąc znowu myślałem jak to kolor szaty nie pasuje do koloru czapki a jej kolor nie pasuje....<Tu urwały się rozmyślania>
-Zzzzz....zzzzz.....
Slova - 30-12-2007, 19:51
Temat postu:
Slova stał na środku korytarza przez kilka godziń, aż w końcu nie nastało "lato" i jak na tanithańskie drzewa przystało, chłopak mógł zacząc migrację. Wyczesał reką nieco lisci z włosów i zdrapał korę z rąk, po czym mozolnie skierował się w stronę swojego pokoju, bo podczas długich przemyślań przypomniał sobie, gdzie ukrył swój prywatny bank genów drew Tanith.
Jak mniemał, minęła jakaś godzina, może dwie, zanim doszedł do drzwi pokoju. Tym samym "lato" osiągnęło juz półmetek i Slova poczuł, że musi szukac miejsca do zakorzenienia się, mimo iz wiedział, ze nie ma na to czasu.
Wkroczył do pokoju i zauważył, że ktoś śpi na jego łóżku. Z poczatku go to nie obchodziło, bo w końcu drzewom nie potrzeba łóżek, ale po chwili stwierdził jednak, że musi coś z delikwentem zrobić.
Ale to potem, niech sobie Be śpi, a on tymczasem znajdzie swój największy skarb. Podszedł powoli do dużej, pokrytej szronem zamrażarki i po zerwaniu plomb z napisem "Bio Hazard" otworzył wieko. W środku, przykryta lodem i butelkami Pepsi leżała gruba niebieska walizka. Slova wyciągnął ją i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą grube, wzmacniane od środka stalą, antywłamaniowe, drewniane drzwi i skierował się w stronę laboratorium.
Zanim tam doszedł, lato zdążyło juz minąć, a w jego włosach dojrzały i co chwile jakis rozbijał się o kamienna posadzkę. Chłopak odczuwał przeogromną potrzebę zakorzenienia się, ale uparcie dąrzył do celu podróży.
Otworzył wrota laboratorium i wszedł gubiąc żółte liście. Wyjął drugie tyle z kieszeni i podał żółty, twardy ale soczysty owoc zerwany prosto z włosów dla Shini, a potem huknął niezdarnie, jak to na drzewa, które do takich błahostek nie przywiązuja wagi, walizką o blat stołu zrzucając z niego kilka prubówek.
- Mam tutaj coś, co może ci się spodobać - powiedział i otworzył walizkę. W środku było kilka pojemników z ciekłym azotem, ale nie było widac, co pływa w środku.
Shinigami-san - 30-12-2007, 20:08
Temat postu:
- Hmmm? - mruknęłam odrywając się od mikroskopu - A to ty Slova - mruknęłam z uśmiechem. Wyglądał troszkę dziwnie ale jako ze wzięłam leki uspakajające nie byłam groźna i nie chciało mi się mu robić nowej fryzuy ani wrzeszzceć na niego za zabicie mojego myzi-pyzi. Wstałam z krzesła i podeszłam do walizki. Popatrzyłam chwilę po czym wzięłam leżącą nieopodal rękawićę i wzięłam peirwsyz pojemnik - Co to? - zapytałam i z ciekawością spojrzałam na Slovę
Slova - 30-12-2007, 20:43
Temat postu:
- To są zamrożone nasiona i tkanki ruchomych drzew Tanith, ostatni zachowany materiał genetyczny tych organizmów. Normalnie stratyfikacja ich powinna trwać przez pół roku, ale po tak długim pobycie w niskiej temperaturze zarodki powinny sie pobudzić już po pierwszym rozmrożeniu. Nie wiem tylko ile pędą wzrastać w takich warunkach. Wszystkie jednak są do twojej dyspozycji.
Po tych słowach chłopak spuścił ręce i głowę odprowadzając wszystkie płyny ustrojowe do kożeni, które własnie zapuścił. Pora jesieni juz minęła i jego przemieniona w korę skóra była twarda i szorstka. Slova całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością na następne kilka godzin.
Mara - 30-12-2007, 21:33
Temat postu:
-Pora wracać- rzekłam jakby obcym głosem. Moja medytacja niestety była delikatnie rzecz biorąc nieefektywna, powiem wręcz, że trudno siedzenie po turecku i usilne próby wyciszenia sie(na wstęp) nazwać medytacją. Twierdza ostatnio miała wahnięcia magiczne i jak można weźmy na to spać, tak już próba wszelkich zabaw z własnym umysłem(wyłączając krzyżówki) była z góry skazana na porażkę. Głupie miałam zaprawdę nadzieje gdy próbowałam się wyciszyć w głuchym lesie z co chwila występującymi tąpnięciami. Westchnęłam ciężko. Jedyne, co osiągnęłam to czarna jak smoła mgiełka unosząca się wokół mnie dająca ciekawe efekty wzrokowe jakkolwiek zawirował wiatr. Zeskoczyłam ze skały i cicho wylądowałam na ziemi. Ta polana była wyizolowana od dźwięków w lesie zaklęciem. Pstryknęłam cicho i od razu usłyszałam cichy pisk. Stworzenia które tutaj żyły też musiały znaleźć się pod wpływem twierdzowej magii, gdyż niektóre dźwięki odbijały mi się bardzo natarczywie w umyśle. Ale było ciekawie. No i ciemno. Ba, bardzo ciemno.
Obok mnie znów stanął cienisty wilk, na którego spojrzałam i beznamiętnie rzuciłam, że spotkamy sie pod Twierdzą. Wszedł w cień i po chwili go nie było. Ja zaś rozwinęłam skrzydła. Były ciemne. Szarość przeszła w ciemny grafit ale mi to odpowiadało. Trochę... mroku? Westchnęłam ciężko i wzbiłam sie w powietrze.
Poczułam uderzenie wiatru. Od kiedy przybyłam do mojego obecnego miejsca zamieszkania nauczyłam sie całkiem sprawnie latać. Machnęłam mocno skrzydłami i po chwili leciałam w miarę szybko ku Twierdzy. Wilk już tam czekał. Z zadowoleniem odebrałam ten fakt- nie dość, że rozdzieliłam umysł, to jeszcze mogłam drugą jego częścią sterować. No i pamiętałam gdzie wilk biegł. Wylądowałam tuż obok a stworzenie rozwiało się z cichym skowytem, też odbijającym się w głowie. Teraz poczułam wspomnienia iście dziwacznych odgłosów i widoków, które ciężko jest opisać. Znów wzbiłam się w powietrze. Tym razem wylądowałam tuż przed wrotami Twierdzy, które otworzyłam cicho. Korytarz pusty aczkolwiek hałasy słyszałam. Rozpoznałam głos Shinigami, dwójkę nieznajomych no i gdzieś tam sie Amarth zaplątała. Moja twarz przybrała minę kamiennego znudzenia. Wzniosłam sie lekko w powietrze i poleciałam ku górze. Wylądowałam u szczytu ostatnich schodów. W laboratorium Shini coś się działo. Zignorowałam to.
Zaraz dopadłam, jeśli tak to można ująć, swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i nałożyłam tym razem silne bariery. Niech sobie nie myślą. Wykonałam kilka znaków w powietrzu i machnęłam ręką w kierunku drzwi. Od klamki zaczęły się rozbiegać czarne błyskawice, które w czas mrugnięcia okiem przeszły falą przez cały pokój i zniknęły. Wygłuszacz tąpnięć magicznych. Tu miałam ograniczniki, odkopane w umyśle zaklęcie miało jakoś sens. No i dzwonek- jak ktoś będzie chciał do mnie wejść, to mi muzyczka poleci w myślach.
Złapałam zręcznym ruchem za książkę i usiadłam na swoim fotelu, uprzednio oczywiście zrzucając koce. Zagłębiłam sie dość szybko w lekturę. Głucha cisza.
Pan B - 30-12-2007, 22:44
Temat postu:
Obudził mnie budzik zamontowany w mej czapce. Walnąłem ją ręką od góry i budzik się wyłączył. Tak budzik samonastawiający się gdy zaśniesz to dobra rzecz, tylko dlaczego dzwoni po 2h i 34 min!? Mistrz miał kiedyś następny genialny pomysł który ja muszę spożytkować.
Rozejrzałem się. Nic ciekawego prócz otwartej skrzyni. W środku były jakieś butelki.
-P..eee....p..sii....pepsi...hmmmm...ciekawe co to?
Gdy już moja zachłanna ręka sięgała dziwnej zimnej rzeczy usłyszałem ciche sapanie.
Oczy mi się rozszerzyły.Szybko się odwróciłem.
-Nie zabijajcie mnie!
Nikogo.
-#^*$%#^#$&*@@$#&#$$@@#$#->powiedziałem pod nosem.
Jeszcze się całkowicie nie uspokoiłem. Brrrrr te ich oczy w tamtej chwili.
Podszedłem do drzwi. Oczywiście zamknięte.
Zaraz! Gdy wchodziłem coś tu jeszcze było.
Przeładowałem różdżkę szybkim ruchem ręki w górę i w dół.
Na fotelu jakaś mała "dziewczynka" smacznie sobie spała. Widziałem dzieci ale nigdy z tej odległości. Jakoś miło mi się na sercu zrobiło. Nareszcie normalna osoba w tym miejscu i taka słodziutka w tych swoich za dużych ubraniach i pulchną buzią.
Usiadłem sobie na łóżku i zacząłem rozszyfrowywać następną część zwoju teleportacji co jakiś czas spoglądając na dziewczątko.
radgers - 31-12-2007, 01:19
Temat postu:
I znowu olany. A może to przez to, że w momencie kiedy chciałem potruchtać za reszty rodzinnej ferajny nogi odmówiły mi posłuszeństwa? Tak to chyba przez to. Postanowiłem potruchtać więc dookoła Twierdzy rekreacyjnie wcześniej otaczając się Barierą Kinetyczną na nieprzewidziane wypadki. Gdy zrobiłem jedną rundkę wróciłem do punktu z którego wystartowałem czyli przed pokój Shini. Teraz znajdowała się w nim sama Shini, Kusoku i Slova. Ten ostatni był taki... niemrawy. - Gut myrning wszystkim. - rzekłem zaglądając przez ramię siostry do walizki. - Hmm, ciekawe... nasiona Tamith, słyszałem o nich. Ciekawe czy są w fazie Luminiescencyjnej Adronizy Nukloidalno-Kalazymatowej wtedy można by z nich las Entów posadzić. Taki drugi Fangorn. Ale pewnie dla większości Twierdzy byłoby to czymś najzwyklejszym w świecie a szkoda. Co nie? - spytałem siostrę i Kusoku.
- Tak, tak oczywiście... wspieramy cię wujku. - odparł Kusoku klepiąc mnie po plecach.
- Dzięki siostrzeńcu na tobie mogę polegać. - odrzekłem nico wzruszony.
- No dobra panowie koniec tej scenki. Pytałeś co z nim prawda Readgers? - spytała Shinigami.
- Ano tak, pytałem. I mam na imię Rad... - zacząłem odpowiadać ale kochana siostra mi przerwała.
- No więc wydaje mi się, że Slova zapuścił właśnie korzenie. - wytłumaczyła.
"Mam na imię RADGERS", przesłałem jej telepatycznie i powiedziałem już normalnie. - Aha. Korzenie. No tak, to wiele wyjaśnia. To miłego zakorzeniania się wujaszku. To wy sobie tu pracujcie a ja... spać idę. Prawdopodobnie. Narta i paputy! - i wyszedłem nucąc pod nosem "Roots, Bloody Roots" Sepultury. Ironia losu. Udałem się do swojego pokoju po czym padłem na łóżko jak długi i zasnąłem. Ta pełnia była bardziej męcząca niż przypuszczałem.
Slova - 31-12-2007, 09:02
Temat postu:
Slova wyprostował głowę po kilku godzinach snu. Większość kory juz odpadła, ale kożenie nadal tkwiły w posadzce i spowrotem wtłaczały płyny ustrojowe do organów.
Zdawało mu się, że jest w trakcie rozmowy, w której mógłby wziąść udział.
- Nie Tamith, a Tanith! Nie, nie sa w tej fazie, zostały zebrane na świerzo i praktycznie od razy po przeprowadzeniu badań jakości, klasa elitarna w końcu, zanużone w ciekłym azocie i raczej żadnych entów się z nich nie zrobi! Na Tanith nie było entów!
Shini leniwie podniosła głowę znad okularów mikroskopu
- O czym ty mówisz Slova?
Chłopak rozejrzał się dookoła. Musiało mu się przyśnić, że ktoś rozmawiał. No nic.
- A nie, tak tylko, drzewa czasem tak mają, wiesz zima mija i te sprawy i korzenie puszczają. Wiesz no... Yeti!
- Tak wiemy
Slova zrobił dziwną minę, jakby juz gdzieś te kwestię słyszał, a potem zaczął wyciągać resztki kory spod ubrania.
Amarth - 31-12-2007, 10:22
Temat postu:
Budzenie przez szturchanie nigdy nie było przyjemne. Nawet jeśli zdarzało się to często i tak Amarth nie była w stanie się do tego przyzwyczaić. Jak wtedy kiedy zasnęła pod jednym drzewem. Myślała, że krzaki ją dobrze zasłaniają, ale mimo to odnalazła ją jakaś grupka dzieciaków. Gdy się obudziła szturchali ją patykiem zastanawiając się czy żyje, a jeśli nie to co zrobić z trupem.
Tym razem za szturchanie odpowiedzialny był 'On'. Gdy tylko Amarth oprzytomniała oznajmił jej, że w pokoju nie jest sama, co zresztą szybko zauważyła i bez jego pomocy. Jakiś człowiek, a w każdym razie ktoś o ludzkiej formie, siedział na niezasłanym łóżku i pochylał się nad sporym zwojem i od czasu do czasu mruczał coś pod nosem. Łóżko było raczej blisko, więc wymknięcie się cichaczem nie wchodziło w grę. A co tam.
- Eee... Yo. - powiedziała Amarth unosząc dłoń w geście powitania.
Człowiek oderwał się od zwoju i spojrzał w jej stronę.
Shinigami-san - 31-12-2007, 10:59
Temat postu:
- Slova powiem któtko. - usiałam wygodniej na krzesle opierajac się plecami i patrząc spod okularów na mojego gościa - nie mam pojęcia co z nimi zorbić. Nie znam się na otanice. A w ogóle te nasiona są jakieś dziwne, nie moge ich przewidzieć. Będzie mi potrzebna współpraca z tobą. Jeżlei mało tu miejsca to można zawsze powiększyć. To co, wchodzisz?
Slova - 31-12-2007, 11:07
Temat postu:
_ Wchodze wchodze... - odrzekł Slova doprowadzając się do ładu i składu, ale po wszytskim był wyspany jak nigdy. W końcu wedle kalendaża biologicznego pozostawał w uśpieniu przez całą zimę, nawet, jeżeli trwała tylko kilka godzin.
- To nasiona z drzew doborowych i elitarnych, więc powinny szybko skiełkować, ale kilka powinniśmy zostawić i zbadać ich kod genetyczny. Jeszcze nik nie doszedł do tego, jak one się przemieszczają, bo nikt tego nie widział, mozna było obserwowac co najwyżej skutki ich "migracji". Jak się tylko rozmrożą od razy wsadzę część do pojemników, a ty przygotuj mikroskop elektronowy. Co by tu jeszcze... - Slova nie miał pojęcia, co zrobić dalej. Nie znał się za dobrze na genetyce.
- Chyba odkryłem w piwnicy pewien rozdaj bakteri rzywiącej się odpadkami... Pujdę tam i wezmę prubki....
Pan B - 31-12-2007, 13:25
Temat postu:
Tak! Tajemnica zwoju stała przede mną otworem gdyż dopasowałem znaki runiczne z prawej kwestii do cyfr zapisanych drobnym druczkiem na samym dole....już ...jeszcze jedno obliczenie...odpowiedź to...Yo!
W głowie tylko "Yo". Nic żadnych obliczeń znaków. Wszystko wyleciało z głowy.
Popatrzyłem na źródło owego "Yo". Dziewczynka ( a raczej młoda kobieta gdy nie śpi wygląda bardziej...nie jak dziecko) patrzyła na mnie nie pewnie.
Spanikowałem , gdyż nie potrafię się gniewać z powodu tego że straciłem życiową szansę na rozwiązanie zagadki zwoju który mam od dziecka. Tak już bywa. Jestem przyzwyczajony do niepowodzeń.
-Eeeee...dzień dobry.
Tylko tyle byłem w stanie powiedzieć. Mistrz mówił: "Jeżeli kiedyś znajdziesz się w sypialni młodej kobiety bez jej wiedzy to masz 2 wyjścia. Uciekać lub udawać idiotę."
-Czy jesteś w pełni normalnym człowiekiem? -> jak widać wybrałem 2 opcję.
Amarth - 31-12-2007, 13:39
Temat postu:
- Zdefiniuj "normalnym" - mruknęła Amarth - W tym miejscu trochę trudno określić standardy normalności.
Z miny chłopaka czytała, że obudziła się nieodpowiednim momencie i odzywając się nabroiła. Nie pierwszy raz zresztą, a że chłopak o nic jej nie obwiniał postanowiła nie drążyć tej kwestii.
- Uch... Jedno pytanie, a właściwie to dwa: Gdzie ja jestem? Kim ty jesteś?
Pan B - 31-12-2007, 13:49
Temat postu:
Zaskoczyło mnie jedno. Zadała mi normalne pytania. Nie teleportowała mnie pstryknięciem palców, ani nie chciała mi pokazywać jakiegoś smoka. Musiałem to chwile przemyśleć.
-Więc?->zapytała.
- Ano....eto....to nie jest mój pokój.....iiiii.... myślałem że twój,a drzwi są zamknięte a nie chce ich zamieniać w coś kruchego tylko po to aby wyjść. A i nazywam się...Be.
-Chyba nie jest groźny.->powiedziała do pustki obok siebie.
No tak kolejny szajbus no ale czy ktokolwiek tutaj jest normalny , ja też nie grzeszę normalnością. Po tych myślach trochę się uspokoiłem. Sięgnąłem za pazuchę i znalazłem.
-Sucharka? ->zapytałem.
Amarth - 31-12-2007, 14:00
Temat postu:
Ręka automatycznie wystrzeliła mi do przodu. Sucharki były dobre. Były twarde. Równie automatycznie podała drugiego sucharka 'Jemu', ale on tylko parsknął z niechęcią.
- A właśnie. Be, to jest mój przyjaciel, wyimaginowany co prawda, ale zawsze. Nazywa się 'On' - Amarth wsakazała na prawo od siebie - Nie widać go, ale czasami, jak ma kaprys to daje o sobie znać. Jak ci kto kiedy nogę podstawi, ale nikogo nie będzie w pobliżu to jest duża szansa, że to właśnie 'On'.
Przerwała na chwilę paplaninę, bo przez swoją bogatą gestykulację prawie upuściła sucharka.
- Długo tu siedzisz? Znaczy, w Twierdzy ogólnie, a nie tylko w tym pokoju, do kogokolwiek by nie należał.
Kusoku - 31-12-2007, 15:27
Temat postu:
Po chwili badania Shinigami oznajmiła
-Kusoku, nic specjalnego, tylko parę prostych mutacji-
-A negatywne skutki?- zapytałem
-Raczej nie powinny wystąpić-
No przynajmniej miałem pewność, że mój towarzysz jest bezpieczny. Wyszedłem z laboratorium i wyruszyłem do mojego pokoju wraz z Agiresem na plecach.
Shinigami-san - 31-12-2007, 15:31
Temat postu:
- Hmmm Slova pwoedz mi, czy dorbze zorbiłam nie mówiąc o tym że ten pająk za niecały tydzień moze ważyć już dwie tony i dalej rosnąć? Kusoku moze mnie za to zabic... Ale co tam, rpzynjamniej nie tylko ja będę zła w tej rodiznce ^^ Dobra a teraz idź do lochów zbierać bakterie a ja sobie poślęczem nad mikroskopem elektronowym i spróbuję rozplątać łańcuchy DNA tych nasion
Slova - 31-12-2007, 15:56
Temat postu:
Chłopak wyobraził sobie najpierw wielkiego pająka, ale potem uznał, żę ten pająk prędzej zdechnie niż tak urośnie. Powód?
- Shini, ale stawonogi lądowe nie moga osiągać takich rozmiarów... Powinnaś o tym wiedzieć.
- Hm? czemu?
Slova spojrzał na nią i kontynuował dalej swoje naukowe wywody.
- Ponieważ wszytskie lądowe stawonogi rozprowadzaja tlen przy pomocy chitynowych tkanek. Pająki posiadaja płuco tchawki, ale jednak one tez sporo ważą i ciało nie będzie w stanie udźwignąć w końcu swojego cięzaru. Po secundo obecnie w powietrzy jest zbyt mało tlenu, bu tchawki mogły nadąrzyć z jego rozprowadzaniem do wszystkich komórek, zwłaszcza, że powietrze przechodzi w nich samoistnie, tak więc jeżeli ten pająk bedzie dalej rósł, to się udusi...
Shini patrzyła na Slovę, przerażona tym, że Kusoku posądzi ją o śmierc pająka i zamorduje... To było bardziej jak pewne.
- Nadal uważasz, że nie powinnaś mu o tym powiedzieć? Wiesz, to nie mnie się dostanie.
Pan B - 31-12-2007, 16:56
Temat postu:
Pierwszy raz pomyślałem o czasie. W tej twierdzy jakoś nikt nie zwraca uwagi na porę dnia i ogólnie czas. Hmmmmm.... mniej więcej dzisiaj kończy się chyba rok kalendarzowy. Dziewczyna czekała odpowiedzi.
- A co do twego pytania to siedzę w twierdzy jakieś powiedzmy 2 dni ,a w tym pokoju ze 3 godziny.Wiesz że chyba dzisiaj kończy się rok?(Nienawidzę końca roku->pomyślałem)
-Hę? -> rozległo się od 'niego', chyba.
-Wiecie, są fajerwerki, alkohol, jedzenie i ludzie bawią się ze sobą. Często są tańce .
Ludzie życzą sobie "Szczęśliwego nowego ro.........."<uświadomiłem sobie coś. 2 złota zasada. Siedzę sobie w pokoju i gadam z młodą nieznajomą o srebrnych włosach.
Pot zaczął się gromadzić na czole.
-Eeeee wybacz przypomniałem sobie coś.....tego ......muszę lecieć .
Szybko wcisnąłem czapkę na łeb i zacząłem gromadzić manę w różdżce wykonując ruchy potrzebne do zaklęcia teleportacji równocześnie mówiąc:
-Na łóżku leży zwój teleportacji......eee....jak przeczytasz pierwsze 4 zdania to zostaniecie przeniesieni .....ehhhhhh....gdzieś. Chyba że potrafisz inaczej stąd...tego... wyjść. Nar....
<PUCH!. Fioletowy dym pojawił się zamiast Pana B>
Amarth - 31-12-2007, 17:16
Temat postu:
No, to było dziwne. Delikatnie mówiąc.
Amarth lubiła od czasu do czasu pogawędzić sobie, tak bez skrępowania, o różnych, niekoniecznie poważnych, sprawach. Be z początku wyglądał na chętnego do rozmowy. Potem nagle urwał, wydukał coś o teleportacji i wsiąkł.
- Rok się kończy, powiada - mruknął 'On' - Nie myślałem, że to już ten czas.
- Chyba szwędaliśmy się po korytarzach Twierdzy dłużej niż się na początku wydawało - odparła Amarth podchodząc do łóżka i podnosząc pozostawiony przez Be zwój.
- Co zamierzasz zrobić? - rzucił pytaniem 'On'.
- W związku z czym?
- W związku z Nowym Rokiem.
Amarth milczała przez chwilę studiując zwój, po czym schowała go do torby i zwróciła się do 'Niego'.
- Nie wiem jak to tutaj świętują, ale jeśli będzie głośno i tłoczno to szukam sobie cichego miejsca do spania. A teraz choć, wynosimy się. Jakoś nie chcę się tłumaczyć właścicielowi tego pokoju z tego, co tu robię bez jego lub jej zgody.
Amarth podeszła do drzwi, które w rzeczy samej były zamknięte. Przesunęła się więc do ściany i wymamrotała krótką inkantację. Jej oczy zmieniły kolor na zielony - kolor żywiołu ziemi. Przyłożyła dłonie do kamiennej ściany. Skupiła się i przeniknęła bez problemu na drugą stronę. 'On' pojawił się obok niej.
- Gdzie teraz? - zapytał.
- Przed siebie.
Pan B - 31-12-2007, 23:56
Temat postu:
<PUCH! Na środku korytarza pojawił się pan B który od razu zaczął się rozglądać czy nikogo nie ma w pobliżu.>
-Fiufiu....spokój.....cisza....chociaż miło było dla odmiany pogawędzić z kimś nie odczuwając przy tym strachu.
Idąc korytarzem rozmyślałem o końcu roku. Usłyszałem 'BĘŁ!'. Pewnie zegar wybija północ 'BĘŁ!'. No tak jeszcze chwila,'BĘŁ!', i będzie nowy rok. Z mistrzem ,'BĘŁ!', było inaczej. Weselej ,'BĘŁ!', i milej niż tutaj. 'BĘŁ!' Ciekawe skąd dobiegają te bicia. To brzmi jakby,'BĘŁ!', wychodziło zewsząd. 'BĘŁ!' Trzeba przyznać iż 'BĘŁ!' ta rodzinka jest niźle po#^%@*&#$@^# i chyba, 'BĘŁ!', dlatego coraz bardziej mnie zaciekawiają. 'BĘŁ!
Dwunaste wybicie i witaj nowy roku! BĘŁ!
-Arghhhhhhh....! Co się #^@$# dzieje?!
< Młody mag poczuł niesamowity ból w klatce piersiowej. Pospiesznie rozpiął kamizelkę i koszulę po czym chwycił się rękoma za klatkę. Suchary rozsypały się po podłodze na którą w chwile potem upadł. Gdy stracił przytomność ręce mu opadły odsłaniają klatkę piersiową na której zamiast tatułaża (który miał odkąd pamięta) było...................
... nic.>
radgers - 01-01-2008, 01:25
Temat postu:
Ech, co to ma być? Raz chce mi się spać a jak chcę zasnąć to mi się odechciewa. No cóż to chyba znak żeby potruchtać wokół Twierdzy? Nie, odpada. Dosyć truchtania na dziś. Postanowiłem zrobić to w czym byłem najlepszy to jest poszwendać się po korytarzach. A szwendając się owymi korytarzami natknąłem się na leżącego Pana B. Ciekawe od czego mu tak zasłabło. Zapodałem mu plaskacza. Nic nie dało. To spróbujemy innego sposobu. Wszedłem do jego umysłu i zapodałem mu mentalnego plaskacza i dałem mu Chupa-chupsa o smaku wiśniowym. To już coś dało. Usłyszałem ciche "Hmm...." takie samo jak w jego tytule. Interesujące, zacząłem zastanawiać się nad tym co mogło doprowadzić go do tego stanu. Jednak nie chciałem zagłębiać się bardziej w jego pamięci to takie nietaktowne. Ale wiedziałem, kto mógłby mu pomóc. Znaczy było w Twierdzy parę takich osób ale poszedłem do tej która znajdowała się najbliżej. Zarzuciłem sobie Pana B na ramię i poszedłem do laboratorium Shini.
- Heja wiara! - zawołałem wchodząc. - Siostro bardzo prosiłbym cię o pomoc. O wujku Slova, już się wybudziłeś, to ciebie tez bym prosił. Znalazłem tego delikwenta na środku korytarza nieprzytomnego. Macie może coś dla niego? Dałem mu Chupa-chupsa ale tylko trochę pomogło.
- Shini ma coś innego do roboty teraz prawda? - odpowiedział Slova patrząc na siostrę znacząco która tylko wzruszyła ramionami i rzuciła spojrzenie w stylu "To może poczekać" po czym rzekła. - Dawaj go tutaj zobaczmy co mu jest.
Pan B - 01-01-2008, 02:33
Temat postu:
<We śnie Pana B.
Be siedzi związany na krześle i dwóch typków w garniakach go przesłuchuje.
-Confess! Confess!->krzyczy pierwszy z MP na hełmie.
-Ty wafluchte schweine! Mów wszysztko! -> krzyczy drugi z naszywkami w kształcie błyskawic.
Walą go po mordzie otwartą ręką. Później wlewają mu do ust wiśniówki.
On przełknął i krzyknął:
-Nigdy się nie ugnę!
Oprawcy wycofali się w cień a wtedy wszedł trzeci w zielonym garniaku i powiedział: "shini".
-Dobra! Powiem wszystko! Przyznaję się! I confess!
Pan B mdleje na krześle (mdleje nawet w snach).
koniec snu.>
Shinigami-san - 01-01-2008, 10:52
Temat postu:
Pan B leżał na stole na którym zwykle kroiłam zwłoki i eee no tak. Jak mi dadzą coś normalnego to ja nigddy nie wiem co zorbić. A więc pierwsze co, to sprawdziąłm czy odruchy życiowe w normie. Tak, jak najbardzije były bo oberwałam kolanem w twarz od pana B oO. łaziłąm w koło stołu i nie za bardzo wiedziałąm co zorbić bo ani bicie po twarzy, ani żadne "aromaty" na pobudzenie nieskutkowały. Musiałam wdrożyć plan ostateczny
- Suchary! - kryzknęłąm po czym przede mną pojawiła się paczka sucharków. Podeszłąm do ucha mojego obiektu tymczasowych badań i powolutku zaczęłam wyjomować
(dosc głośno) z niej sucharki. Zaczęłąm je jeść (bleeeeeee) Nie byłąm pewna cyz to podziała ale imo to była ostatnia mi znana metoda na Pana B
Pan B - 01-01-2008, 14:11
Temat postu:
Otworzyłem oczy. Sufit. Dookoła stoły i syfny sprzęt laboratoryjny.
Już wiem gdzie jestem..... Na lewo Shini zajada suchary. No wreszcie zdrowo się odżywia.
Pamiętam. Coś się ze mną stało. Ale co? I dlaczego leżę na stole do zwłok?!
Usiadłem i popatrzyłem spode łba na Shini. Wyglądała na zadowoloną z siebie wypluwając przy tym suchary. W laboratorium był jeszcze leśnik (coś tam sobie robił) i był ktoś jeszcze (zauważyłem tylko że miał rapier więc nie patrzyłem na resztę jego osoby).
Mnie interesowało tylko jedno.
-Gdzie do #@%#*#$@ podział się mój tatuaż?! Mistrz ostrzegał mnie przed jego stratą.
Czy nie wiesz gdzie się podział? ->zapytałem nie wiedzieć czemu Shinigami.
Popatrzyła na mnie jak na totalnego świra. Więc jestem już taki jak oni.....odbiło mi....
-Uciekający tatuaż...hehe...he....e...<dość długa i soczysta wiązka przekleństw w języku magicznym> no tjaaa.....pomożesz mi go znaleźć? (naprawdę mi odbiło).
Slova - 01-01-2008, 14:32
Temat postu:
- Shini ma teraz większe zmartwienie, a mianowicie ratowanie pewnego olbrzymiego pająka od śmierci - wtrącił się Slova - moim zdaniem tatuaż może poczekac, a jeżeli tak mocno ci na nim zalezy, to mogę coś tam namalować, wiesz...
Shinigami-san - 01-01-2008, 14:36
Temat postu:
- Z miłą chęcia - mruknęłam - Ale najpeirw musze zrobic coś zeby pająk Kusku nie zdechł, później zorbić wszystok zerna roślinkę. Twój tatuaż jest na trzeicm miejscu ^^. ale wiesz co, może sam do ciebie wróci - mówiac to podałam Panu B paczke sucharów. - poczkeaj troszkę a tym czasme zapraszam na normalny fotel ^^
Avalia - 01-01-2008, 14:52
Temat postu:
-Shini-chan coraz bardziej mnie zadziwiasz, kto by pomyślał, że staniesz chociaż trochę normalna - w laboratorium odezwał się znajomy dla Shini głos, automatycznie odwróciła głowę aby zobaczyć kto jest w kącie. Była to bez wątpienia Yumiko, wydawała się być w dość szampańskim nastroju, a obok niej stała postać którą znała aż za dobrze, a nie widziała jej w tej postaci już niezwykle długo. Była to Avalia w swojej najbardziej pierwotnej postaci, jednak ze stanowczo mniej sympatyczną miną niż Yumiś...w ogóle promieniowała z niej dziwna aura. Powoli podeszła do Be i wycelowała swoją różdżką w miejsce gdzie powinien widnieć nijaki tatuaż, niewielka czarna błyskawica a ów wzorek zaczął się ponownie rysować na ciele chłopaka.
-Shini-chan mam załatwić sprawę z tym pająkiem czy sobie poradzisz? - zapytała Avi przeszywającym lodowatym głosem, ta zmiana u dziewczyny sprawiła, ze nawet Shini miała ciarki na plecach.
Shinigami-san - 01-01-2008, 15:05
Temat postu:
- Poradzę sobię, jestem już troszke w twierdzy, nie jestem nowicjuszem w tkaich sprawach - mruknęłąm po czym zaczełam konczyć lek dla pajaka Kusoku
Pan B - 01-01-2008, 16:50
Temat postu:
O suchary ! Aaam.....mmmm....kokosowe....z aromatem fijołkowym.
Gdy delektowałem się sucharami podeszła do mnie jakaś kobieta przystawiła kostur/różdzke do mej klatki (zamknąłem oczy zmyślą - dlaczego ja?) i pcium.
Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem iż mój tatuaż wrócił ale coś z nim jest nie tak.....
_
\/
O Przecież mój tatuaż to była 5-ramienna gwiazda!
A tu mam znaczek wyznawców Dawida!
O jedno ramię za dużo.
Podszłem do uzdrowicielki która mnie tak miło potraktowała , przedstawiłem się i opowiedziałem w czym problem.
-Czy to takie ważne? -> zapytała.
Hmmm dobra pytanie nigdy jakoś nie zwracałem na to uwagi aż do teraz.
-Mój Mistrz mówił że ten tatuaż ....hmmm... trzyma mnie w całości ...czy jakoś tak.
- To znaczy że co ? Bez niego rozpadniesz się jak kawałek spróchniałego drewna?->wciął się leśnik który wcześniej chciał mi coś namalować.
-Chyba nie do końca .....
a co do waszego pająka to zakatrupić i tyle, Mistrz opowiadał że dym ze spalania konokwi kędzierzawej je ogłusza, później zadeptać i problem z głowy. A wracając do sprawy kształtu...
Obróciłem w stronę uzdrowicielki z najbardziej błagalną miną jaką udało mi się zrobić (załzawione oczka ,drgające usta, itp.)
-Czy nie wiesz jak mnie naprawić ale tak do końca dobrze?
Yumiko - 01-01-2008, 19:49
Temat postu:
Yumiko popatrzała na błagalną twarz Be. - Chyba go tak nie zostawisz ne?...hmm chociaż tak popatrzeć na czyjeś cierpienie. (tak trzeba przyznac iz Yumiko podniecają bardzo dziwne rzeczy). Jednakowoż Avalia ma bardzo dobre serce i nadała tatuażowi dawny kształt. Yumiko rozejrzała się po laboratorium i zobaczyła dziwne coś na stole...to wyglądało prawie jak roślina. Oczywiście Yumiś nie zabłysła swoją inteligencją i próbując "temu czemuś" się przyjżeć, "to coś" uchamrało ją w rękę. Syknęła pod nosem jednak nie chciała się ośmieszyć i schowała rękę za plecami. Avalia widziała zaistniałą sytuację przez co lekko się zaśmiała. - Slova! Gdzie mój Drowuś! jeśli było mu źle zginiesz marnie. Powiedziała spoglądając w stronę leśnika.
Slova - 01-01-2008, 20:17
Temat postu:
Slove przeszedł dreszcz. "Cholera gdzie ta mała łajza poszła" - pomyślał. Błysk!
- Oddałem go dla Shini ^^ jej się pytaj ^^ - lesnik radował się, że jeszcze troche pozyje.
Avalia - 01-01-2008, 20:55
Temat postu:
Avi przyjrzała się towarzystwu w laboratorium, uśmiechnęła się widząc poczynania swojej niezdarnej czasami siostry Yumiko *ciekawe czy to wina tego ile wypiła*. Potem jej zwrok padł na swoją kochaną Shini...oby to co teraz wymyśli nie było gorsze od jej "króliczków". Kolejne spojrzenie na Slove i Be, już mniej radosne, spuściła trochę swój płaszcz z pleców ukazując ogromne czarne skrzydła. Podeszła do okna i jeszcze raz zerknęła na towarzystwo - gdyby ktoś mnie potrzebował będę w kawiarni - mruknęła na tyle głośno aby wszyscy usłyszeli i wyskoczyła przez okno.
Shinigami-san - 01-01-2008, 20:58
Temat postu:
Wywróciłąm oczami, wstałam z krzesełka i poszłam do najciemnijszego kąta. Wzięłam z niego Drowusia którego wcześniej umieściłam tam aby mi się nie zgubił. Podesżłam z Drowusiem na raczkach i położyłam go na stole.
-No i prosze, zguba ejst - mruknęłam po czym dalej zaczęłam śleczeć nad mikroskopem
Yumiko - 02-01-2008, 18:07
Temat postu:
Yumiko złapała swojego Drowusia. Jednakowoż jej cienostwór wyczuł dość sporą ilość alkoholu i pobiegł gdzieś w stronę jej pokoju.
- Niezbyt inteligentne stworzenie. Powiedziała do siebie. Leśnik zamamrotał pod nosem coś w stylu " tak samo jak jego właścicielka", lecz Yumiś niezbyt się tym przejęła. Wyszła z laboratorium, a po zamknięciu się drzwi dało się słyszeć "Łoż w mordę! na co komu progi do życia potrzebne!". Poszła się przejść w nadziei, iż spotka kogoś z kim mogłaby porozmawiać.
Zetsubou Billy - 02-01-2008, 18:29
Temat postu:
Zetsubou Billy niepewnie wkroczył do twierdzy.
Rozejrzał się uważnie jednak nie zauważył żadnej żywej duszy. -Hmmm...gdzie teraz powinienem pójść? Zadał sobie pytanie odgarniając czarną grzywe z oczu.
Wsunął ręce do kieszeni od spodni i ruszył w głąb twierdzy szukając osoby, która mogłaby go oprowadzić. Oglądał obrazy wiszące na ścianach...wreszcie usiadł sobie na schodach. Sięgnął ręką pod bluze sprawdzając czy ma swój naszyjnik.
Krzyżyk średniej wielkości z czarnym diamentem po środku znajdował się na miejscu.
Znudzony czekaniem chłopak wyciągnął z "kostki" książkę i zaczął czytać.
Pan B - 02-01-2008, 19:54
Temat postu:
Dość tego! Gdy ktoś mi wreszcie pomógł to później musiał wyskoczyć przez okno.
Najważniejsze że tatuaż wrócił tylko dalej mam wrażenie że czegoś brakuje.
W laboratorium nie było zbyt przyjemnie ,a i eksperymenty Shini i leśnika (Slovy chyba tak sie nazywa) niezbyt mnie interesowały. Zebrałem swoje manatki i wyszedłem z laboratorium rzucając :
-Jesteście po#@^$#*%#$@ i za to was lubię.
A już z korytarza:
-A Shini . Na przyszłość nie kładź żywych ludzi na stole do krojenia zwłok to źle działa na trawienie .
Później jeszcze się wróciłem i dodałem:
-Tych żywych na stole...no wiesz przecież nie twojego tra...
Zauważyłem iż Shini patrzy na mnie tym typem spojrzenia które może łamać podkowy.
-Eeeee... papa!
Idą korytarzem pomyślałem o dłuższym zwiedzaniu nieznanych mi części twierdzy.
Korytarz, zakręt, schody w dół ,a na schodach jakiś człowiek (chyba bo tu nigdy nie wiadomo) czyta sobie książkę.
Ze szczytu schodów :
-Przepraszam! Nie powinien Pan siedzieć na schodach! Może Pan dostać od tego wilka!
-Wilka? -> zapytał jakby sam siebie.
Schodząc po schodach w dół:
- No nie takiego żywego z futerkiem i całą resztą, ale takiego .....ehm...od...odtyłowego...aaaallleee mniejsza z tym. Czy można zapytać kim Pan jest?
Obcy nawet na mnie nie spojrzał tylko ciągle w swoją książkę. No tak, wyrzutek, pewnie nie ma zbyt wielu przyjaciół.
Usiadłem obok niego pogrzebałem pod szatą (chowając równocześnie różdżkę):
-Sucharka? -> zapytałem z uśmiechem.
Avalia - 02-01-2008, 20:35
Temat postu:
-Kya!? - rozległo się coś niby krzyk za plecami panów (Be i Zetsu), oboje odwrócili się aby zobaczyć co wydało tak dziwny dźwięk. Avalia jak to jej przypada ze skrzydłami demona i na czarno ubrana z kulą Er lewitującą jej nad głowa przyglądała się z niesmakiem sucharowi.
- Be jak nie wiesz gdzie jest kuchnia to ci pokaże, a co do twojego tatuażu, to musi się "naładować" i będzie jak nowy - potem skierowała się do syna już z bardziej przychylnym wyrazem twarzy - Zetsu miło cie w końcu widzieć, na razie pomieszkasz ze mną na trzecim piętrze, bo część pokoi trzeba chyba ździebko odnowić..hmmm- spojrzała jeszcze raz na panów, schowała skrzydła a jej oczy z czerwonych stały się złote - może ja was jednak po tej twierdzy oprowadzę - mruknęła i zaczęła schodzić po schodach przy okazji przywołując swój płaszcz i zarzucajac go na siebie.
Kusoku - 02-01-2008, 21:03
Temat postu:
Po chwili poczułem zwiększający się ciężar na plecach.
-Agires czy ty czasami nie zwiększasz sie??-
-To możliwe, hmm dziwne coraz ciężej mi się oddycha- przekazał mi wiadomość za pomocą nowo uzyskanych mocy telepatycznych.
Natychmiast zawróciłem do laboratorium z myślami "żadnych negatywnych skutków,już ja jej dam brak negatywnych skutków". O mały włos a wpadłbym na jakieś osoby przechodzące korytarzem usłyszałem tylko -może trochę ostrożniej-, ale byłem zbyt zajęty dotarciem do celu jak przejmowanie się jakimiś wątkami bezpieczeństwa. Omal nie wyważyłem drzwi laboratorium i wparowałem do środka z krzykiem
-Shini...
Shinigami-san - 02-01-2008, 21:11
Temat postu:
- Czego? - mruknęłam podnosząc próbkę dla pajaka Kusoku - Coś słońce chciałeś czy poprostu tak żeby mnie podreczyć przyszedłeś? Wybacz jestem troszke zajęta...
- Shinigami miałąś mu cos pwoedizeć - burkną Slova gdiześ z głębi labolatorium
- Slova no wiesz ja uważam że to moze poczekać...
Slova - 02-01-2008, 22:26
Temat postu:
Chłopak siedział w cieniu i ślęczał przy świetle lampki nad nasionami drzew nal (ludowa nazwa tanithańskich drzew). Zdecydował, że nie będzie dyskutował z Shini, bo to chyba nie ma sensu i lepiej bedzie przyłozyc się do badań. Spojrzał na plecy Kusoku. Pająk na nich był już nieco większy i nieco dziwne było, że jeszcze nie przygniótł swojego środka transportu do ziemi. Chityna jest ciężka i nie ulega wątpliwości, że niedługo mięśnie stworzenia wysiądą. Jeżeli oczywiście wcześniej nie umrze z powodu nimożności dostarczenia tlenu do komórek.
- Nie, uważam że to nie może poczekać, ale w końcu to twoja sprawa, twoi pacjenci i owoce twoich eksperymentów. Dla mnie jestes opętana a pomagam ci tylko z dobroci serca i z nudów. Nie mnie Kusoku zabije - Slova mówił całkowicie powaznie, ale ani na moment nie oderwał wzroku od nasion, które oglądał przez lupe przyczepioną do opaski na czole - I pomagam ci też dl atego, że w końcu komuś jestem potrzebny. A teraz do pracy - ostatnie dwa zdania wymamrotał po cichu sam do siebie tak, by pozostali tego nie słyszeli i uznali do za mruczenie osoby, którą wciągnął wir pracy.
radgers - 03-01-2008, 00:16
Temat postu:
Panie B taka rada na przyszłość: Ja tego rapiera przy sobie stale nie noszę. A w każdym razie nie widać go :P
***
Wtopiłem się w cień podobnie jak Slova choć może bardziej dosłownie i zajadałem się sucharkami które na boku podwędziłem. Sięgnąłem subtelnie do umysłu Slovy i za jego przyzwoleniem dowiedział się o co poszło z pajączkiem Kusoku. Tylko o to chodziło. Wynurzyłem się z cienia i pokiwałem głową. - Zgadzam się ze Slovą. Nie powinno to zbyt długo czekać, ale w końcu decyzja należy do ciebie siostrzyczko. Ale powinnaś się martwić o konsekwencje jakie mogą z tego wyniknąć. - powiedziałem. A w głębi ducha myślałem jednak o czym innym. A było to: "No co za cham z tego Wujka Be nawet nie podziękował temu kto go znalazł! Czy ja jestem przezroczysty czy co?", myślałem nieco zawiedziony.
Shinigami-san - 03-01-2008, 16:14
Temat postu:
- Ech... - mruknęłam - Słońce łap - odrzekłąm do Kusoku rzucając mu fiolkę z fioletowa substancją - Daj to pająkowi. Powróci do normalnych rozmiarów. Zajmie to jakąś godiznkę i radze ci przy nim siedzieć. A Slove zapomniałąm już chyba wiem jak zorbic roślinkę ^^ Tylko nie wiem czy ona mi przypadkie na dorodną sosnę kalifornijską nie wyrośnie = ='
Slova - 03-01-2008, 16:28
Temat postu:
Slova obrócił się na krześlę w stronę Shini. W ciemności widac było tylko światło odbijające się od powierzchni jego okularów.
- Drzewa nal były róznych rozmiarów, ale zdolnośc poruszania się miały dopiero od fazy tyczkowiny, czyli jakiś dziesięciu lat. Swoją drogą, to Pinus radiata bym się wcale nie przejął, bo w tym klimacie raczej by nie wyrosła. Bardziej bym się zmartwił, gdyby z tego miał powstać baobab, a najbardziej liczę na świerka albo coś podobnego. A własnie, musze cię czymś zaniepokoić, na Tanith klimat nie był tak srogi jak tutaj i grawitacja było nieco mniejsza, tak więc może być problem z samym rozwojem takiej rośliny na zewnątrz.
Zetsubou Billy - 03-01-2008, 16:43
Temat postu:
Trzeba przyznać że Billy ucieszył się na widok swojej mamy.
Avalia zaprowadziła go na 3 piętro.
- Apsik! - <Zetsu>. -yyy....czym jest to błyszczące coś co sypnęło mi jakimś pyłkiem w twarz?
- To jest Lena. Powiedziała Avalia, spoglądając w stronę słodkiej, skrzydlatej wróżki.
Zetsubou Billy wyraźnie przerażały rzeczy tego typu. Odsunął się jak najdalej się da, zerkając niepewnie na "Lenę".
Avalia otworzyła drzwi od jednego z wielu pokoi.
- To jest Twój tymczasowy pokój. Powiedziała wskazując ręką w stronę pokoju.
- hum...Dziękuję. Odpowiedział uśmiechając się i drapiąc po głowie.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebował to chętnie pomogę. Powiedziała na pożegnanie mama i zamknęła za sobą drzwi.
- Nie wiem czy to był dobry pomysł. Mam nadzieję że oni będą inni niż moja "była rodzina". Powiedział do siebie i rzucił się na miękkie łóżko. Otworzył książkę na ostatnio czytanej stronie, i zaczął czytać dalej.
Lena100 - 03-01-2008, 18:47
Temat postu:
Pogubiłam się. Pogubiłam się w sprawach Twierdzy. Odkąd wparowałam tu z moim kotem minęło już parę ładnych godzin w ciągu których zakorzeniło się tu chodzące i gadające drzewo, które potem zamieniło się w leśnika. Przynieśli tu nieprzytomnego Be (na którego miałam ochotę się rzucić i wyszarpać wszystkie kłaki z głowy <za mojego kotka>), pojawiła się Avi w jakiejś potwornej formie i wyskoczyła przez okno. I Kusoku z jakimś niezbyt apetycznym pajączkiem. Siedziałam schowana za jedną z licznych szafek, a żaden z domowników nie zwrócił na mnie uwagi. W między czasie przysłuchiwałam się wydażeniom w Twierdzy. Mój niezawodny słuch wyłapał głos nowego wujka. Warto byłoby się przywitać, ale zostawiłam to na później. Póki co wolałam wszystko przemyśleć w tym cichym, miłym zakątku. Ładnie tu pachniało i pasował mi rytm pracy Shini i Slovy - ciszaaa. Zwinięta w kłebek, zapadłam w niespokojny sen.
Avalia - 03-01-2008, 19:14
Temat postu:
Avi wraz z Die'em [Die czyt. jako 'Dai', po za tym to mój kot, kiedyś o nim już wspominałam, jest biały w czerwone pręgi] na ramieniu i Leną lewitującą obok szli korytarzem na 3 piętrze:
- Miauuu...
- Nie licz na to, to piętro jest chronione zaklęciami nikt bez zgody mego męża nie może tu wchodzić.
- Miau!
- Nie nie będę ci przyzywać potworów bo tobie się nudzi, zachowuj się jak normalny kot!
- niah...
- Die nie marudź, ciesz się że masz gdzie mieszkać, a z twoim psychicznie patologicznym usposobieniem na pewno dogadasz się z Ztetsu-sanem - powiedziała szybko Lena
- A co do ciebie moje droga masz się trzymać z dala od Zetsu, on raczej nie przywykł do takich istot jak ty...nie Lena nie rób takiej miny, bo wrócić na swoja rodziną planetę - mruknęła Avalia na co Lena wyraźnie pobladła.
- Miauu
- Ty się nie ciesz, bo cie twoich mocy pozbawię - warknęła Avi na kota, który jak gdyby nigdy nic zeskoczył z jej ramienia i zmienił się w człowieka *a co najmniej wyglądał na człowieka*, miał na sobie czarny dość ciasny golf bez rękawów, czarne skórzane rękawiczki, ciemne jeansy *krojem podobne do dzwonów* i glany. Włosy nie za długie, z grzywką przykrywającą prawe oko (włosy)koloru kruczo czarnego i czerwone oczy. Na bladej twarzy widniały *na lewym policzku* dwie czerwone pręgi. Wyraz twarzy "a dajcie mi wszyscy święty spokój".
- Aż tak ci się nudzi? zresztą i tak możesz zamieniać się tylko na tym piętrze, więc nie wiem po co to odstawiasz skoro jesteśmy przy schodach do kawiarni.
- A se idźcie, Idę postudiować czarna magie albo coś w ten krój, nie wiem...- powiedział strasznie luźnym trochę udawanym tonem, machną dziewczyną na pożegnanie i dodał jeszcze jakby do siebie - no i jeszcze na twoją prośbę Avi-chan.
Avalia i Lena udały się piętro wyżej na gorąca herbatę i na kawałek szarlotki.
Pan B - 03-01-2008, 19:31
Temat postu:
To tak.....zignorowali mnie.....zostałem sam na schodach myśląc - czy suchary są aż tak niedobre? No cóż zacząłem rozmyślać nad moją przyszłością w twierdzy. Postanowione.
-Wrócę tam i zaproponuje mą pomoc w czymkolwiek oni tam robią.
(powiedziałem sam do siebie)
-Na twoim miejscu bym się zastanowił.
-Hę?
-Tu jestem baranie!
Popatrzyłem na sufit i byłem tam ja....tylko taki trochę przezroczysty i niematerialny bo z sufitu wystawał tylko tułów. Coś takiego już mnie nie zadziwi.
- A Pan to kto? -> zapytałem.
-Jestem tobą! Ty #@^$&#@$@#$@! A raczej częścią ciebie..patrz!
Po czym objawił mi część swej klaty na której było wytatuowane 1 ramię gwiazdy.
-To znaczy.....ty.....jesteś kawałkiem mnie?
-Mniej więcej ,tylko ty mnie słyszysz i widzisz, inni mogą wyczuwać moją obecność .
Powiedział dłubiąc przy tym w nosie. Po czym splunął na bok. O dziwo flegma zatrzymała się na podłodze.
-Słuchaj... tera ide sobie troche pozwiedzać bo wiesz ja jestem tą bezwstydną częścią ciebie ty zakompleksiony #@%#$^@#$@^. Bywaj.
Po czym wsiąkł w sufit.
-Suchary mi szkodzą....->wymamrotałem.
Lecz coś mi się zdaje iż przywrócenie mojego tatuaża nie było pełne.
Stając w progu laboratorium Shini doszedłem do wniosku że przyjście tutaj było jednak błędem...
-Hejka wszystkim.
Kusoku - 03-01-2008, 19:46
Temat postu:
Podałem lek Agiresowi, który go wypił nie miałem ochoty się sprzeczać byłem zbyt zajęty wyleczeniem pająka. Wróciłem z nim do pokoju i doglądałem go tam po paru godzinach już nie był taki wielki i zmalał do pół metra, ale było widać znaczącą poprawę w jego sposobie oddychania
-No już w porządku- powiedział telepatycznie Agires -myślę, że już się nie zmniejszę to dziwne uczucie towarzyszące przez ten lek zanikło-
-miałeś wrócić do normalnych rozmiarów, no ale co tam taki rozmiar i tak jesteś niezły ^^-
I wyruszyliśmy razem na spacer korytarzami twierdzy.
Slova - 03-01-2008, 20:06
Temat postu:
- O cholera! - leśnik wstał raptownie, przewracając obrotowe krzesło na podłogę.
- a tobie co? - Shini na chwile przestała patrzeć w mikroskop i spojrzała krzywo na Slovę - coś cię ugryzło?
Chłopak spojrzał na nią i zapytał:
- Co jest niezwykłego w trzecim piętrze?
- Jak to co? Emanuje bardzo silną moca magiczną
Slova odwrócił wzrok i wpatrywał się teraz w jakiś niewidzialny punkt w przestrzeni.
- Moje Enty tam zostały... szybko! musimy tam iść! - chwycił Shini za ręke i wyciągnął z laboratorium.
Przez ten wrzask śpiąca w ukryciu Lena obudziła się i rozważała możliwośc pujścia za 'badaczami'.
Avalia - 03-01-2008, 20:24
Temat postu:
Slova dość szybko biegł na trzecie piętro, i nie całkowicie zwracając uwagę na towarzyszki. Kiedy wbiegał już tam po schodach, nagle coś go odepchnęło i prawie spadłby boleśnie ze schodów gdyby za nim nie pojawiła się Avalia i nie przytrzymała go, miała teraz czerwone oczy, a jej wyraz twarzy nie wróżył nic dobrego.
- Szukasz tam czegoś? - zapytała tak zimnym głosem, że chłopakowi przeszły ciarki
- Tak! Moje Enty tam zostały! - stwierdził dość głośno młodzieniec, odsuwając się od Avalii.
- A ciekawe jak tam trafiły - warknęła na chłopaka, zaraz potem wyciągnęła dłoń przy której zmaterializowała się jej różdżką. Jak to Avi miała w starym zwyczaju stuknęła nią o podłogę trzy razy a przed Slovą pojawiła się mała brązowa kulka trochę większa od orzecha laskowego, z małym złotym otwieraniem.
- Kiedy ją otworzysz odzyskasz swoją własność...i nie próbuj tu więcej wchodzić, jest to część domu która cię nie obchodzi, a mój mąż tez nie byłby z tego zadowolony - dodała znikając w czarnym dymie zanim Shini zdążyła dobiec do miejsca zdarzenia.
Slova - 03-01-2008, 21:13
Temat postu:
- Ale nie oto chodzi! Enty mało mnie obchodzą! Wiesz co tam się teraz dzieje? Rośliny które tam rosną, potrafia absorbowac magiczną energię z otoczenia! Kiedy tam ostatnio byłem odchodząc zapomniałem zabrać siewki tych roślin ze sobą! Normalnie wzrastają po kilkaset lat, ale moc tamtego piętra jest tak silna, że obecnie powinny... Cholera! Tam teraz rośnie magiczny las! W dodatku zywy i myslący! To stwarza niebezpieczeństwo zwłaszcza, że żadna magia, alchemia czy inne parapsychioczne moce na niego nie działają, gdyż on potrafi je wchłaniać! To Stwarza niebezpieczeństwo dla całej twierdzy! - Slova klęczał na schodach i również zrobił groźną minę mając nadzieję, że dziewczyna go usłyszy. Drzewa na górze były w niewielkim stopniu częścia jego samego. Magiczny las, mroczna puszcza wytwarzające wokół siebie nienaturalne zabużenia czasoprzestrzeni, stanowiące bramę dla... Chłopak nawet nie chciał myślec o tym, co czai się teraz na trzecim piętrze. Las, który może sam się bronić i którego nie da się zniszczyć żadną siła, oprócz czystej siły fizycznej. Każda ingerencja magii wzmacnia tylko jego strukturę, a siła woli umysłów jest sysysana i zasila świadomośc drzew. Przerażający obiekt setek legend.
- Nie ma czasu!
Pan B - 03-01-2008, 22:07
Temat postu:
Slova to jednak ma fioła na punkcie roślin. Ja tam za roślinami nie przepadam , od czasu gdy rosiczka w ogrodzie Mistrza dziabneła mnie w nos i nie puszczała przez 4 dni.
Gdy dwójka "badaczy" opuściła laboratorium ja mogłem w spokoju dokładnie przejrzeć wszystkie zakamarki tej kostnicy w której nie wiedzieć czemu pachniało miętą.
Zapach dochodził z za jednej z szafek. Odświeżacz?-pomyślałem.
-Co my tu mamy...
Okruchy sucharków prowadzące pod ścianę. Z głową nisko nad ziemią podążałem za okruszkami . Doszedłem do ściany. Widzę okruszki, buty, wyżej nogi (zacząłem lekko panikować), pas, tułów, twarz jedząca sucharki w ciszy.
-Witaj niewdzięczniku-> odezwał się głos w mojej głowie.
-Aaaleeeeee...........-> odpowiedziałem z otwartymi ustami i
palcem podniesionym do góry. Chwila niesfornej ciszy.
-Przepraszam? -> zaaaaaaa cooooooo?! (krzyknąłem w myślach)
radgers - 04-01-2008, 00:03
Temat postu:
- No dobra nieco ochłonąłem. Przeprosiny przyjęte. Będę musiał zapamiętać żeby zaopatrzyć się w parę sucharków na następny raz. Chyba będą działać lepiej niż Chupa-chupsy nie sądzisz wujaszku? - zapytałem wyłaniając się z cienia.
- Tak jest, zwłaszcza szpinakowe z aromatem Brazylijskich Pomarańczy...
- Brazylijskich pomarańczy? - spytałem ostrożnie.
- No tak a czemu?
- A nie nic nic. - odparłem obojętnie. "Czyżby był agentem Pakistańskiej Federacji Staruszków Pożywiających się Miąższem Brazylijskich Pomarańczy? Nie to pewnie tylko przypadek, rozmyślałem w głębi duszy. - Tak tylko pytam, bo... eee, chciałem zapytać cię czy to możliwe, że Busz nie lubi Hop Coli?
- Tak, nie lubi. Znam dwóch dosyć znanych naukowców którzy to potwierdzili na prośbę Zioma-Siedzącego-W-Cieniu.
- A to ciekawe. Nie myślałem, że Ziom miesza się w takie ryzykowne przedsięwzięcia. - mój obecny wyraz twarz wyrażał mroczne zamyślenie. Nagle coś mnie tknęło. - Ktoś jest tu jeszcze? Wyczuwam jakąś inną jaźń.
Pan B podrapała się w głowę. - Hmm, chyba chodzi ci o moją druga połowę. Też ją poznałem dopiero przed chwilą.
- Drugą... połowę? Ale wujku... wydaje mi się, że jesteś cały. - zacząłem obchodzić go dookoła.
- Nie, nie chodzi o inną połowę. Nie tą tylko taką... drugą. - dokończył B niepewnie.
- Yhm, druga połowa a nie pierwsza no tak. To wiele wyjaśnia. Jeśli ty jesteś cały to znaczy, że masz jeszcze trzecią połowę, zgadza się?
- Ale Radgersie... to chyba niezbyt możliwe.
- Jak to nie? Co w tej Twierdzy jest niby niemożliwe? Choć nie ma to większego logicznego sensu. Ale tylko skończony idiota polegał by tu na logice. No to może to Schizofrenia jest?
Pan B był już na skraju wyczerpania mentalnego ale nie poddał się tak łatwo. - Nie, nie jest. - następnie wypalił z ogromną prędkością (zapewne obawiał się, że mogę mu przerwać... cóż, miał rację) - Chodzi mi o to, że słyszę w głowie jakiś głos który słysze tylko ja. Pasuje?
- A, to takie buty. Czemu nie mówiłeś tak od razu?
- Gdybyś tylko dał mi szansę dojść do głosu na początku.
- Ależ ja milczałem jak grób. No cóż, to pewnie jakaś wydzielona cząstka mentalnej projekcji twojej własnej jaźni... - dziwne, ale zabrzmiało to znajomo. - Ale tam, nie ma się raczej czym przejmować. Idziemy zobaczyć za czym tam poleciał Slova i Shinigami? - zapytałem jakby gdyby nigdy nic.
Pan B - 04-01-2008, 14:31
Temat postu:
-Czemu nie -> odrzekłem.
Po drodze słyszeliśmy wrzaski dochodzące z miejsca do którego zmierzamy.
-Jak myślisz o co tym razem poszło wujaszku?-> zapytał Radgers.
-Dlaczego wujaszek?
-Słucham?
-No wiesz....przecież ty wyglądasz na starszego ode mnie ....iiiii..... to raczej nie możliwe...
abym.. ja... twoim....-> moja mowa zwalniała w miarę jak patrzył na mnie strasznie spokojnym wzrokiem.
- No tak . W tej twierdzy logika nie ma zastosowania.-> odparłem zawstydzony.
Po dotarciu na miejsce z pewnej odległości zobaczyliśmy jak Slova krzyczał:
"nie ma czasu!".
-O co mu chodzi? -zapytałem. Radgers zamknął na chwilkę oczy ; otworzył je i powiedział:
-Chodzi o jakiś las entów na 3 piętrze a myśli Slovy pędzą jak szalone. Tylko wiesz wujaszku, Avi nie wpuszcza nikogo na 3 piętro.
Spojrzałem na Avi , czerwone oczy nie wróżą nic dobrego. Mistrz mówił "co chodzi przychodzi" ... nijak ma się to do sytuacji ale tylko to mi się przypomniało z nauk mistrza.
Radgers spojrzał na mnie i pod nosem:
-Chodzi....enty... przychodzi........będzie ciekawie.
Spojrzałem bezradnie na niego później na towarzystwo z przodu i zacząłem grzebać pod szatą...
-Popkornu?
-A co z sucharkami?
-Czary zamiany zawsze dobrze mi wychodziły.
Nie chcąc się angażować obserwowaliśmy jak przed nami rozgrywała się ciekawa scena.
-Mmmm... niezłe....-wymamrotałem.
Slova - 04-01-2008, 15:47
Temat postu:
Slova przyjrzał sie uważnie kulce, która mu coś przypominała. Tak, wiedział co to jest albo przynajmniej tak mu się wydawało.
- Shini, wiesz co to jest?
Dziwczyna spojrzała na przedmiot prubując odgadnąć jego działanie.
- Juz ci mówię. Nie wiem, czy mam pewnośc, ale to może być krótkodystansowy teleporter wykożystujący drogi w spaczonej przestrzeni. Na Tanith ważne osobistości oraz bogacze używali takich, kiedy nie chciało im się chodzić po domu, po prostu przemiszczali się z miejsca na miejsce.
- Ale przecież to miało twoje Enty przywołać tutaj...
Lesnik obejrzał jeszcze raz urządzenie i stwierdził:
- Obecnie, jak to wy nazywacie, "moje" Enty mają rozmiar niemalże tysiącletnich drzew i takie małe urzadzenie nie bedzie ich w stanie tutaj przenieść. Nieco się o tym uczyłem w szkole przy okazji omawiania transportu surowca drzewnego...
- Do rzeczy! - ponagliła Shini
- Widac, że Avalia raczej niezbyt wie, co się dzieje na trzecim piętrze, inaczej nie dawałaby mi urządzenia o tak małych możliwosciach. W prawdzie ma ono przenieśc cos tutaj, ale powinno dać się przeprogramować, by przenieśc nas za tę barierę. Shini, to może być niebezpieczne i nas drogo kosztować, ale... Jestes ze mną?
Shinigami-san - 04-01-2008, 16:14
Temat postu:
- Jeszcze pytasz?! No ba, pewnie ze jestem - mruknęłam uśmiechając się szeroko - Będzie w końcu zabawa! Beðę mogłą się rpzemieniiić :) - mruczałam pod nosem - No ale co mój drogi planujesz bo nie potrafię czytać cuszych myśli, nawet bym nie chciała. Mów co teraz a wykonam wsyztsko co powiesz
Slova - 04-01-2008, 16:50
Temat postu:
- Więc patrz teraz i ucz się od człowieka z innej planety - uśmiechnął się leśnik i zaczął przekręcac elementy brązowej kulki, niczym te w kostce Rubika. Następnie pociągnął za uchwyt w wieczku, a teleporter uniósł się w powietrze i podzielił na 4 równe części, które ustawiły się w kątach niewidzialnego rąbu i zaczeły wirować. Trzask piorunów zagłuszał myśli, a błękitna łuna raziła w oczy niczym błyski przy spawaniu łukiem elektrycznym.
- Właśnie otworzyłem przejście między wymiarami! Za moment znajdziemy się za barierą! Przygotuj się! - wykrzyczał Slova i po chwili oboje zostali pochłonięci przez rozbłysk światła mało cimniejszy od tego podczas wybuchu bomby nuklearnej. Za nim była ciemnośc tak mroczna i gęsta, że tylko istoty bez ciała mogły w niej żyć, ale ta droga w Immaterium była czysta i bez skazy.
Be i Radges obserwowali całe zajście w zdumieniu zajadając popkorn. Kusiła ich możliwość zawitania na trzecim piętrze i przerzycia ciekawej przygody.
Slova i Shini zmaterializowali się na schodach nieco dalej, ale już poza barierą.
- Daleko nas nie przeniosło, ale było świetnie!
- To szczyt dla tego urządzenia. Chodźmy, czas nagli, Avalia może zaraz nas wyczaić.
Shinigami-san - 04-01-2008, 17:14
Temat postu:
- Ech... jeżlei narazimy się mamie możemy liczyć na oberawnie oczorażącym młotkiem koloru różowego - mruknęłam - ale podejrzewam ze jeżeli nic nie zniszczymy ani nie zabijemy to może to nas ominać. A teraz prowadź
Slova - 04-01-2008, 17:44
Temat postu:
Slova siłą woli i przy pomocy resztek energii teleportera przywołał swoją pilarke spalinowa koloru czerwonego i ruszył przodem.
Korytaz był ozdobiony pozłacanymi ornamentami i licznymi plaskożeźbami, które w świetle pochodni straszyły swoimi konturami. Chłopak co chwile omiatał przestrzeń wzrokiem i właczył ssanie w pilarce. Nie pamietał dokładnie, gdzie zabił potwora i gdzie teraz rośnie dziwny las, ale prędzej czy później i tak tam dotrą.
Odgłos kroków intruzów odbijał się od kamiennych ścian i niósł daleko w mrok.
Nagle oboje coś usłyszeli, jakby odgłos pękających gałęzi. W ciemności przy ścianie stał Ent, w bezruchu przypominający kolumnę, wysoki i zgarbiony pod sufitem zaczął budzić się ze snu.
Enty to z natury dobre istoty, a że Slova potrafi mentalnie porozumiewać się z drzewami mozna by zapytać żywe drzewo o drogę.
Chłopak skupił się i wniknął w umysł stworzenia, po czym przeżył szok, nie mogąc zrozumieć myśli Enta. Były dzikie, nieokiełznane i wzajemnie wykluczające się. istny Chaos. Nie ma wątpliwości, magiczny las jest przesiąknięty chaosem i zakaził swoim spaczeniem te piękne istoty. Żywe drzewo poruszyło się i wyprostowało ukazując swoją pokraczną sylwetke i powyginane ciało. Strzała była kilkakrotnie skręcona, a na pniu i gałęziach Enta można było dostrzec zrakowacenia i czarcie miotły. Esowate wygięte pędy przypominały wijące się w koronie drzewa węże, a grube konary zaczęły powoli formować kończyny. W dziupli w pniu istoty zapłonął krwisty ogień.
Slova zdążył uruchomic pilarkę na krótko przed tym, jak Ent wykonał zamach i przeciął swoimi długimi, gietkimi gałęziami powietrze. Świst przeleciał nad głową Shini.
Leśnik skoczył do przodu wciskając spust pilarki.
- Technika cięcia dosercowego! Cięcie sztyletowe!
Prowadnica lekko opadła na powierzchnię kory, a gdy już utworzyła lekkie zagłębienie, Slova zaczął ustawiać ją prostopadle do powierzchnipnia. Wcisnął gaz i pchał piłe z całej siły, a ta zaczęła zagłębiać się w drewno. Ent zawył głucho i basowo, kiedy prowadnica zaczęła iśc w bok i wynurzać. istota zmąciła powietrze palczastymi pędami chcąc udeżyć leśnika, ale ten zasłonił się bokiem narzedzia i okrzesał rękę Enta z mniejszych gałęzi.
Roślina wściekła się na dobre, a leźnik ciął jak szalony, chcąc wypędzić z jej wnętrza demona.
radgers - 04-01-2008, 19:41
Temat postu:
Zajadając się popkornem transmutowanym w sucharki obserwowałem przez barierę całe zajście z Panem B. - A to ciekawe. Szkoda, że nie wiem jak się tam dostać. - podrapał się po głowie. - Wypaczone enty przypominają mi jeden fragment Trylogii Kamienia Poszukiwacza. Tam też takie były. Enty wypaczone przez Moandera, boga rozkładu i takich tam... - przerwałem widząc, że Pana B niespecjalnie to interesuje. - Khem, no właśnie. Masz może jakiś pomysł jakby tam wejść im pomóc? - spytałem Pana B. - Bo sam za bardzo nie wiem co by tu można zrobić.
Pan B - 04-01-2008, 22:52
Temat postu:
-Zwój teleportacji!->krzyknąłem uderzając pięścią w otwartą dłoń.
-O świetnie to dawaj go tutaj.
Milczenie i patrzenie się na siebie. Radgers jakby zachęcał mnie do mowy rozkładają lekko ręce i pochylając głowę w moją stronę.
-No widzisz.... tak się składa..... że tego.....
-Nie masz go.
-Nie żebym nie miał! Tylko akurat teraz jest w posiadaniu pewnej młodej kobiety o srebrnych włosach o imieniu ,chyba , Amarath.To ta która rozmawia często z wyimaginowanym przyjacielem.
-Zawaliłeś wujaszku...
-No to albo ją znajdziemy albo znajdziemy kogoś kto potrafi przejść przez barierę. Lepiej się pospieszmy za 4 godziny muszę zjeść kolację.
-Lubisz podjeść co?
-Ano. -> poczułem się jakby winny czegoś. Więc dodałem:
-I będziemy mogli szybciej pomóc Shini i Slovie oczywiście.
(Czemu to robię?! To niebezpieczne! Eeeeeehh.........nie najlepiej ze mną...)
Mara - 04-01-2008, 23:50
Temat postu:
Tak. No cóż. Normalny człowiek, zanim jakieś zaklęcie przetestuje na sobie, próbuje z przedmiotami. Inaczej wygląda sprawa takiej aury, którą to można od razu na siebie nakładać i modlić się o przeżycie, ewentualnie kazać komuś stworzyć ja przez zwój. Tak czy inaczej ryzyko jest ale da sie je zażegnać o ile mamy króliki doświadczalne.
Jestem półdemonem. Moja jedna połowa jest wyjątkowo okrutnym demonem płci męskiej a druga to dziewczyna o rozumie ośmiolatki(miewa sie takie wrażenie...). Co oczywista połowa ludzka ma wyrzuty jeśli spłaszczy muchę a nie musi, więc jestem bardziej dobra niż zła. Całkiem nieźle, chociaż ostatnio zrobiłam się bierna, bo wszystko przechodziło w nieuporządkowany nonsens. A taki nonsens jest jak abstrakcja- uporządkowana abstrakcja naprawdę może poruszyć, action painting sie zaś szybko nudzi i zniechęca. Mnie ta action Twierdza zniesmaczyła chyba. Zabrałam się więc za wypróbowywanie zaklęć. Długie, nudne zimowe wieczory(były takie chyba 2 w lipcu) schodziły mi mozolnie na obmyślaniu różnych dziwacznych zaklęć. Tego właśnie owocem był czarny motylek- posłaniec, nad którym też musiałam popracować, aczkolwiek w Twierdzy sie jak do tej pory sprawdzał(problem byłby w zmiennych warunkach). Tym razem jednak próby dotyczyły teleportacji.
Demon który jest częścią mnie teleportował sie w prosty sposób- było to po prostu przejście do piekieł i wyjście po bardzo krótkiej chwili w dowolnym punkcie. W ten sposób potrafił pokonać nawet niektóre bariery albo uniknąć nabicia się na inne, gdyż jeżeli osłona była za silna, po prostu nie mógł wyjść i trzeba było szukać innego miejsca. A wszystko w umyśle i ułamku sekundy.
Półdemony miały z tym większy problem. Połowa ludzka była bardzo słabym punktem gdyż nie pozwalała zbyt długo przebywać w piekle, to zaś wypaczało człowiekowi psychikę. Różne to miewało skutki. Stąd też moje zaklęcie teleportacji było po prostu modyfikacją pierwotnego, włączającą specjalną barierę psychiczną chroniącą mnie w założeniu przed skutkami. Było to bardziej niepewne niż testowanie Aury Cierni przez twórców D2, ale był to mój wyjątkowo melancholijny okres, chciałam odmiany. A takie demoniczne teleportowanie się było bardzo mroczne. Zaślepiona tym uczuciem bezsensu wypróbowałam pierwszą teleportację. Udało się... połowicznie.
Przeniosłam się w to miejsce, w które chciałam- w kuchni pachniało przyprawami korzennymi. Problem polegał na tym, że ja tego aromatu nie czułam. A raczej to co było przyczyną mojego upośledzenia węchowego.
Nie przewidziałam, że bariera umysłowa da skutki w przekształcaniu materii. Skupiałam przy sobie przy przejściach tak dużo energii, że część wyciekała i ujawniała się fizycznie jako czarnawy dymek pojawiający się jakkolwiek się zdeportowałam. Avi miała dobrze... jako anioł mogła korzystać z podniebnych czasoprzestrzennych ścieżek. Ja musiałam improwizować, nikt półdemonom zaklęć nie robi. Wracając jednak do kuchni: dym nie miał zapachu ani smaku, ani tym bardziej nie wpływał na zawartość tlenu w powietrzu, może tylko lekko ochładzał atmosferę. Nie byłam pewna, jako że zajęłam się... kaszlem. Uczuliłam się na własną aurę.
Zaraz się ulotniła kiedy przestałam skupiać energię. Kaszel jednak pozostał i dostałam zalążków kataru. Głośne kichnięcie rozniosło się po Twierdzy dosyć głośnym echem nie wiedzieć czemu. Chyba mój umysł wariował, czego dowodem było moje następne uczucie.
Dziwna, tajemnicza, niepoznana, idiotyczna chyba też reakcja łańcuchowa doprowadziła w moim umyśle do nieopanowanej chęci czynienia dobra. Uśmiechnęłam się jak zadowolony kocur, odkaszlnęłam i wzniosłam się w powietrze, aby zobaczyć kto może potrzebować mej pomocy. Znalazłam- męża.
-Cz-Cześć kochanie- spojrzał na mnie nieco dziwnie, ja mu sie przyjrzałam z jeszcze większym zdziwieniem.
-RAAADGEEERS!- przytuliłam go mocno i w bardzo koffany sposób. Spytał mnie na ucho, czy to te dni a ja zaczęłam się histerycznie śmiać niemal odrzucając męża.
-Nie, to... to...- otarłam łzę, którą nabyłam podczas śmiechawy. Przede mnie wyleciał nagle czarny motylek, który rzucił spokojne:
-Panna Mara jest pod wpływem umysłowej reakcji alergicznej na własne zaklęcie, nie jestem w stanie określić jak długo to potrwa.
Dałam mu na tyle charakteru, aby moje zachowanie go zniesmaczyło. Zaraz jednak musiał odlecieć, gdyż bariera mu przeszkadzała w normalnej egzystencji.
-Tu jest jakaś osłona?- spytałam nagle na chwilę wracając do normalnego tonu. Nawet pod wpływem zaklęcia mogę mieć przebłyski zdrowego rozsądku...
-Tak, nie możemy przez nią przejść.
-To może ja sie teleportuję!
-Maro...- zaczął Radgers nieco zmieszany sytuacją- wiem, że od tego zaklęcia jesteś w takim stanie umysłu, więc to może być niebezpieczne...
-Dla mnie nic nie jest niebezpieczne!- krzyknęłam z entuzjazmem aby po chwili dodać z irytacją:
-Gorzej być nie może. Raz kozie(Marze? To trochę nielogiczne) śmierć. Po chwili zniknęłam w czarnym dymie który nie miał zapachu.
I pojawiłam się przy Panie B! Ta teleportacja częściowo, co ciekawe cofnęła skutki poprzedniej, aczkolwiek na dobry początek wykonałam potężny pokaz "jak udusić się aurą magiczną" i już szarawa odetchnęłam.
-Wybacz, uczulenie... A kto ty w zasadzie?
-Pan... Be. Ale mówi mi bez tego Pana.
-Ok, Be. Co się stało?
-Enty...
-Dobra, nieważne. Powiesz mi po drodze, bo nie mogę na razie nikogo ze sobą teleportować. I nie dziw sie moim dziwnym zachowaniom, to będzie skutek teleportacji...
Ale to mnie nie nauczyło żeby nie eksperymentować. Mało tego, chciałam nawet zaklęcie po drodze zmodyfikować aby móc tworzyć pole jeszcze wokół kogoś. To by było ciekawe...
Pan B - 05-01-2008, 00:44
Temat postu:
-Pamiętam Mistrz mówił że teleportowanie paru osób naraz bez doskonałej koncentracji i odpowiedniej mocy magicznej ,nie za dużo nie za mało, może pomieszać molekuły teleportowanych i spowodować niezbyt miłe skutki uboczne jak np:pomieszanie zmysłów, zamiana jakiś części ciała między teleportowanymi , a nawet zamiana ciał itp.
(Hoho czasami potrafię powiedzieć coś bez ......... tylko płynnie i ładnie, ale to tylko chwilowy przebłysk normalności)
No prosze jednak nauki mistrza nie poszły w las. Małżonka Radgersa wydawała się być "osobą" poważną i odpowiedzialną która może nam bardzo pomóc.
Popatrzyła na mnie ze zrozumieniem po czym zniknęła w chmurze dymu. Hmmm....ciekawe Mistrz opowiadał że kolor dymu jaki pojawiający się po teleportacji zależy od charakteru osoby. Ja mam fioletowy (ciekawe) a tu był dziwny, bez zapachu czy wyraźnego koloru...
Pojawiła się po drugiej stronie bariery co jednak nie do końca mnie nie uspokoiło.
-Pozwalasz jej na takie niebezpieczne wyprawy?
-A mam inny wybór?
Boję się pomyśleć co na nas czeka po drugiej stronie tej bariery.
Pomyślałem o czymś na co było już chyba za późno zważając na to iż 1/3 nas była już po tamtej stronie a reszta ma się tam znaleźć w najbliższej przyszłości poprzez nietestowany
sposób przemieszczania się (No po prostu za#%@$^@).
-A czy nie dałoby się dostać się na 3 piętro z 4 piętra robiąc dziurę w podłodze?
Amarth - 05-01-2008, 09:11
Temat postu:
- A po co tam od razu dziurkę - rozległo się gdzieś z okolic sufitu. Amarth wisiała do góry nogami, stopami przylegając do sklepienia i przyglądała się zgromadzeniu z zaciekawieniem. Zeskoczyła na podłogę i oświadczyła:
- Jak już trzeba przez podłogę to mogę was przeprowadzić. Przez ścianę też. Ale po co się rozmieniać na drobne.
Amarth sięgnęła do małej torby i zanurzyła w niej rękę aż do łokcia. Po chwili i z pewną trudnością wyciągnęła z niej zwój, który zostawił Be (i którego dokładna kopia nadal znajdowała się w torbie, tak na wszelki wypadek).
- To twoje - powiedziałą, ale gdy Be wyciągnął rękę po zwój Amarth schowała go za plecami - Najpierw w wielkim skrócie powiecie mi, co się tu, do demona, dzieje - mruknęła - A potem papa powie mi, gdzie jest mój pokój, proszę. I idę z wami.
Yumiko - 05-01-2008, 17:17
Temat postu:
Yumiko była zażenowana całą tą przygodą z entami, to wszystko wydawało jej się być dziecinnie głupim, beznadziejnym i kompletnie bez sensu. Jednak jedna z jej wewnętrznych komórek ciała cieszyła się z tego że coś się dzieje. Jednak wolała kiedy coś dotyczyło się jej....lubiła być w centrum uwagi. Mówiła coś do siebie, to brzmiało jak modlitwa próbowała skontaktować się z Leną...nigdy jej to nie wychodziło, ponieważ nigdy tego nie próbowała.
Gdy jednak usłyszała w głowie słodziutki głos wróżki zapytała.
- Co tam się u diabła dzieje? Komu znowu się nudziło? Palnęła dość ironicznie.
-Wydaje mi się że to Slova coś wykombinował...Avalia jest wściekła...wiesz że nikomu nie wolno tam wchodzić bez pozwolenia, a co dopiero siać w domu las. Odpowiedziała Lena.
- Tak, coś w stylu świętego miejsca.
W pewnej chwili Lena sobie o czymś przypomniała.
- Właśnie Yumiko. Ten dziwny Zetsubou Billy się już wprowadził, mieszka z nami na 3 piętrze. Coś o Tobie wspominał tak więc pomyślałam że może go znasz.
Yumiko uśmiechnęła się szeroko. - Przekaż mu...a może lepiej najpierw Avi, że chce się z nim spotkać na 4 piętrze, tak...on bardzo lubi ciastka.
- Ok załatwione.
- Btw. Jak ja to zrobiłam?...nie posiadam z byt wielu umiejętności....z resztą nieważne.
Yumiś ucieszyła się że pierwszy raz rozmawiała z kimś poprzez telepatię. Nagle poczuła patetyczny głód na zakochanie się w zakochaniu. Wzięła swojego Drowusia na ręce, założyła słuchawki na uszy i poszła na zwiady do labolatorium Shini, w nadziei że dowie się co próbują wynaleźć, a przy okazji troszkę posprzątać.
Pan B - 05-01-2008, 18:07
Temat postu:
Myślałem szybko, naprawdę szybko , jak tu się wymigać z wyprawy za barierę.
Amaranth patrzyła na mnie wyczekując odpowiedzi.
-A więc. Slova i Shini są po drugiej stronie bo nasiona Slovy wykiełkowały i powstał tam las entów ( dźwięk piły mechanicznej z korytarza za barierą) yyy....które raczej nie są zbyt mile nastawione Mara jest po drugiej stronie jak widzisz a Radgers i ja staramy się do niej jakoś dołączyć aby jakoś ochronić Slove i Shini ale nie przed entami lecz przed Avi która jest %$@^@#$@ na nich.
Ręce mi opadły i starałem się złapać oddech. Radgers lekko klepał mnie po plecach .
-Spokojnie wujaszku. A twój pokój jest ( i resztę przesłał telepatycznie).
A później wprost do mojej głowy:
-Trzymaj się wujaszku i proszę miej oko na moją żonę martwię się o nią. Ja muszę coś sprawdzić. Bywaj! (nie cierpię jak krzyczy komuś do umysłu, aż mnie trochę zgięło)
Po czym pożegnał się ruchem dłoni i pobiegł w cholerę. Dlaczego teraz? Dlaczego?!
-Aleeee....->Zdążyłem powiedzieć do jego pleców. Spojrzałem niepewnie na Amaranth i rzekłem:
-Poczekajmy. Może mój zwój nie będzie potrzebny.
Po czym obróciłem głowę w stronę bariery za którą stała Mara i jakoś nic nie robiła.
Sakura_chan - 05-01-2008, 20:05
Temat postu:
Po namyśle Sakura postanowiła również dołączyć do wyprawy za barierę. Nie była pewna czego może się spodziewać, więc na wszelki wypadek zabrała ze sobą szczęśliwy amulet ochronny, miksturę regeneracyjną i wzmacniacz telepatyczny.
Dołączyła do Mary, po czym spojrzała na drugą stronę na Pana B.
- Nie ociągaj się. I zwój też zabierz. Moja intuicja, telepatia i parę innych zdolności mówią mi że się przyda
Avalia - 05-01-2008, 20:35
Temat postu:
Avi nagle pojawiła się za cała ekipą.
-Sakura-chan ale ty możesz przechodzić na trzecie piętro...jesteś moją córką i masz tam wstęp, Shinie też może sobie przez nią przechodzić, każde moje dziecko...Nie mniej taka Mara, Slova, Be itd. Nie mają prawa wstępu - po czym zwróciła się do swojego syna - Jak chcesz możesz tam przejść, do swojej żony, przyda jej się małe wsparcie. A resztę towarzystwa proszę się nie mieszać do tej drzewnej afery, Slova ją rozpoczą i on ją skończy...cała reszta jest tam nie mile widziana, no może Mara mi tam nie przeszkadza - powiedziała Avalia trochę zmęczonym głosem, jej wygląd też się zmienił, na typowy Boutusiowy. Przeszła przez barierę na trzecie piętro, zaczęła iść jednym korytarzem. Po drodze wpadła na Lene która przekazała jej wiadomość od Yumiko. Avalia wywróciła oczami i wraz z Leną na ramieniu udała się do pokoju Zetsu, idąc coraz głośniej słyszała odgłosy piły, widząc Slove męczącego się z tymi jego drzewkami wzruszyła ramionami i szła dalej.
- O hej mamo - powiedziała Shini, z drobnym strachem w oczach
- Hej, hej...kończcie to szybko, bo te drzewka są nie wygodne - mruknęła Avi i weszła w ten cały las nie robiąc sobie wiele z ran zadawanych przez drzewa. W sumie jak wyszła z tego lasu nie miała żadnego skaleczenia tylko kilka liści we włosach. Poszła dalej, omijając pokój Die z którego promieniowało aż czarną magią, zapukała do kolejnego pokoju i weszła do niego trochę nie pewnie. Zetsu leżał i czytał sobie książkę *co wcale Avali nie zdziwiło*.
-Zetsu, Yumiko zaprasza cię na ciasto w herbaciarni, to piętro wyżej i emm...mogę cie zaprowadzić jak chcesz.
Mara - 05-01-2008, 21:33
Temat postu:
I wtedy się okazało, że Bi jest po drugiej stronie bariery. O ja głupia miałam nadzieję, że pójdę z kimś.
-Be, wiesz, tymi ścieżkami co ja w astralu może przechodzić jeszcze Avalia(z tym, że musiałaby sobie na gwałt zaklęcie wymyślać) i moja siostra, aczkolwiek tej drugiej już dawno nie widziałam...
Westchnęłam ciężko spoglądając na córkę.
-Amarth, twój pokój... możesz wziąć sobie jakiś pusty u mnie na piętrze, a, i nie myśl, że nietoperze sztuczki kogokolwiek by tutaj zdziwiły.
Uśmiechnęłam sie z lekką perfidią i zaśmiałam z własnego żartu, aby znów spoważnieć.
-Sory, jestem ostatnio za miła. A mąż zostawił włączone żelazko, będzie za tydzień.
Be i Amarth spojrzeli na siebie dziwnie. Nie chciałam wiedzieć, co w tej chwili o mnie pomyśleli, zaraz więc wróciłam do monologu:
- Właściwie jakiej struktury magicznej jest ta bariera? Bo jeśli ma podobne lub sprzeczne bieguny do mojej magii, mogłabym zrobić portal. A, i wątpię, żeby przekopywanie się by wam coś dało...
Skończyłam w końcu monolog i zakręciłam lekko palcem, po czym uderzyłam o barierę i wytworzyłam własne pole siłowe. Mój plan żeby je połączyć i zyskać panowanie nad barierą niestety spalił na panewce jako, że nagle dostałam histerycznego ataku śmiechu z powodu przypomnienia sobie niektórych, dawnych niepowodzeń w mojej czarnoksięskiej karierze.
Slova - 05-01-2008, 21:55
Temat postu:
Ent padł, kiedy Slova rozpłatał pilarką jego pień na kilka części. Chłopak spojrzał na prowadnicę. Ograniczniki na łańcuchu praktycznie nie istniały, a zęby tnące były tak tempe, że miałyby problem z cięciem zimnego masła. Leśnik usiadł na kawałku zabitego drzewa i zaczął rozkręcać piłę przy pomocy zestawu podręcznych narzędzi, które zawsze przy sobie nosił.
- Co teraz zamierzasz zrobić? - zapytała Shini.
Slova otarł pot z czoła i zdjął marynarkę, ukazując biały podkoszulek i wojskowe szelki, oraz dziwny naszyjnik, którego centrum stanowił oblany bursztynem złoty listek, otoczony kłami zwierząt. Chłopak zdjął obudowę piły i odkręcił prowadnicę, po czym odrzucił na bok gorący łancuch i założył nowy, który wyciągnął z kieszeni.
- Idziemy dalej, mam złe przeczucia. Widziałaś, jak Avi przeszła sobie obok nas? - odpowiedział leśnik spowrotem skręcając piłę.
- Nie zauważyłam jej - odparła ze zdziwieniem Shini.
Chłopak wstał i zarzucił piłę na ramię.
Nie zaszli za daleko, a już pod ich nogami zaczęły wić się pędy i korzenie drzew, a z sufitu zwisały liany i opadały płaty gęstego, mokrego niczym nasiąknięta gąbka mchu.
Moementalnie, jakby spod ziemi wyrusł przed nimi las, a własciwie aleja rosnących po bokach korytaża grubych, sędziwych drzew.
Wnet chłopak upadł na ziemię, a jego ciało i umysł ogarnął agonalny boł.
- Co się stało?!
- Drzewa... One tez są... Złe! szepczą do mnie, chcą mojej duszy! - Slova zdołał na chwilę się opanować - ty ich nie słyszysz, ale ja rozumiem drzewa. Ach, kusiły mnie, opowiadały brednie, aby tylko zawładnąc moim umysłem!
Chłopak jeszcze raz nawiązał kontakt z drzewami. Czuł otaczającą ją negatywną energię. Czuł, jak wysysają życie z otaczających je organizmów. Poczuł, jak żywią się eneryczną energią twierdzy...
- To pasożyty! Ich korzenie sięgają daleko wgłąb twierdzy! Nie wiem dokładnie gdzie, ale wydaje mi się, że do źródła mocy całego kompleksu! One rosną w siłę i niedługo zabiją zamek! Powiedziały mi to, chciały, żebym do nich dołaczył i spróbował prawdziwej mocy. Cholera! Nie wiem co robić!
Shinigami-san - 05-01-2008, 22:53
Temat postu:
- Ja proponuje zawołać mame i Caladana i iść spać. Nie dizeja się tutaj zadne niezywkłosci - mruknełam ziewajac potężnie - iwesz spoedziewałam się czegoś abrdizje strasznego niż kupka drzewek które można przerobić na wykałaczki - dodałam ze znuzeniem
Hayate - 06-01-2008, 01:46
Temat postu:
A w międzyczasie, zapomniany przez wszystkich Hayate (wszystko według planu XD), myślał nad kolejnym szatańskim i dopracowanym w najmniejszym szczególe planem podkouczania Marze... Po godzinie grając samemu w Monopoly jako 4 graczy, zarzucił plany z zamiarem spacerku po twierdzy... Wychodząc minął za dużo nowych osób, co jak zwykle mi sie nie spodobało... zawróciłem więc do swego (nie)przytulnego lokum z myślą "Taaa twierdza robi sie o wiele za tłoczna, oj tak za wiele" i z prychnięciem walnąłem sie na swoją kanapę ze skór tygromackosłoni, otworzyłem księgę 1000 i jeden koszmarów i zacząłem czytać jedną z bajek, tj. Alibebok i 40 tortur, czekając aż odwiedzi mnie wreszcie Yumisia, inna interesująca osoba, bądź umre z nudów.... "Ehhh to ostatnie najbardziej prawdopodobne..." po czym przekląłem pod nosem, ponieważ po raz kolejny zgubiłem wątek baśni...
Amarth - 06-01-2008, 09:25
Temat postu:
Amarth patrzyła na mamę Marę przez dłuższą chwilę. Fakt, miło było się dowiedzieć, że co do wyboru pokoju ma wolną rękę, ale zastanawiający był ten nagły wybuch śmiechu. Nie żeby to ją bardzo dziwiło - sama też tak czasem miała. To, co ją zastanawiało to czy to z niej się mama Mara śmieje.
W końcu Amarth potrząsnęła głową i zwróciła się do Be:
- Nie ma co czekać. Przeprowadzę cię na drugą stronę, ale zapamiętaj jedno - nazywam się Amarth. A-M-A-R-T-H, ok?
Be pokiwał tylko głową, a Amarth nie czekając ponownie wcisnęła zwój do torby, po czym złapała Be za rękaw.
- No to idziemy.
Be wrzasnął rozdzierająco, kiedy zanurzyli się po kolana w podłodze.
- O żesz...! Co u licha?!
- No wiesz, podłoga jest z kamienia. Wystarczy użyć magii elementalnej, żeby się swobodnie w tym kamieniu poruszać.
Amarth i Be całkiem znikneli i zaraz wynurzyli się po drugiej stronie bariery.
- I po sprawie - powiedziała Amarth - Co dalej?
Pan B - 06-01-2008, 10:07
Temat postu:
Stojąc i wskazując palcem raz na podłogę to drugi raz na Amarth:
-Skąd ty....to znaczy dlaczego...no i ........nieważne.
Zrezygnowałem z dociekania skąd oni mają taki moce? Ja jakoś nic szczególnego nie potrafię. No nic będę się po prostu trzymał blisko nich i nic złego (chyba) mi się nie stanie.
Panie były pochłonięte konwersacją, a ja mogłem przeładować różdżkę i poprawić w
niej uchwyt który był dotychczas zbyt sztywny. Podczas podczas odkręcania uwytu od części packającej różdżka wystrzeliła.
-No tjaaaaaa.......->dostałem w stopę.
-Co się stało.-> zapytała różowowłosa która niedawno dołączyła.
-Eeeee... nic takiego. Naprawdę.-> powiedziałem starając się ukryć za nogą (zginając prawą i stojąc na lewej) pantofla = pluszowego zajączka który w żaden sposób nie pasował do reszty ubioru a najbardziej do drugiego buta. Że też teraz do #@^$#@&$#@.
Avalia - 06-01-2008, 11:13
Temat postu:
Avalia wywróciła oczami. Machnęła Zetsu i zniknęła w różowym dymie, po czym pojawiła się koło Amarth, Sakury i Be:
-Czy ja nie wyraziłam się dostatecznie jasno nie ma cie tu wstępu, gdzie mam to wam jeszcze wyryć abyście wiedzieli, ze nie jesteście mile widziani na trzecim pietrze...nie ty Sakura możesz zostać...ale wy - wycelowała kosą która właśnie się koło niej zmaterializowała, wynocha mi z stąd, to jest mój "pokój" ja tu mieszkam, a ja po waszych pokojach nie chodzę, JASNE! - nie czekając na odpowiedź tej dwójki wysłała ich do lochów w innej części twierdzy - co za...uh....do nich mówić jak do ściany - Avi zaczęła mruczeć coś złowieszczo pod nosem idąc korytarzem, zostawiając zdziwwioną Sakurę samą na tym pietrze. Avi po niespełna 5 minutach mruczenia czegoś pod nosem - LENA! - wrzasnęła na cały głos, który rozszedł się po całym III pietrze. Nie długo trzeba było czeka cna małą wróżką, która ze strachem popatrzyła na Avalie:
- Polecisz do Hayato i zaprosisz go na herbatę i ciasto w herbaciarni, po czym polecisz do Yumiko i powiesz, że ja i Hayato wpraszamy się na to ciastko na które zaprosiła Zetsu, jasne?
- T...TAK! - pisknęła ze strachem Lena i zniknęła w różowym dymie.
- Nie no...to się już nawet pod patologie nie zalicza - mruknęła Avi idąc w stronę herbaciarni.
Mara - 06-01-2008, 11:38
Temat postu:
Przerwałam śmiech. Córka spojrzała na mnie mniej więcej jakby ukrywała wyrzuty wobec mnie, co błyskawicznie wychwyciłam i jakoś sie powstrzymałam, aczkolwiek łatwe to nie było. Na moment spoważniałam a słysząc krzyk Be z powodu zapadnięcia sie w podłodze znów ryknęłam śmiechem. Zjawili się obok mnie, powiedziałam coś w stylu "brawo", aczkolwiek nie było to zbyt wyraźne z powodu duszenia śmiechu. Bo on tak śmiesznie się zapadał...
W końcu spoważniałam. Całkiem. Cała radość, jaką przed chwilą emanowałam nagle prysnęła ustępując głębokiemu zażenowaniu.
-Mam nadzieję, że to nie jest długotrwałe...- roztarłam dłonią czoło i westchnęłam ciężko- mam rozstrojony charakter. Tylko czekać aż zacznę się użalać nad sobą.
Amarth na moje szczęście pytań nie miała. Większym problemem był fakt, że pojawiła się Avalia. Wściekła Avalia. Ich przetransportowała, mnie to jakimś cudem ominęło, może dzięki testowi najnowszej tarczy na zaklęcia anielskie, która po odparowaniu zaklęcia zaczęła zapuszczać korzenie w podłodze. Westchnęłam ciężko i odwołałam zaklęcie, które skuliło się w sobie i zniknęło, jakby go nigdy nie miało być, nawet te ślady w podłodze były niewidoczne.
-Avi...- zaczęłam spokojnie, aczkolwiek czułam, że tym razem dopada mnie melancholia- Shini trzeba pomóc, coś jej grozi. Jeżeli szybko czegoś nie zrobię, to... to... POWINIEN CIĘ CHYBA OBCHODZIĆ LOS TWOJEJ CÓRKI!
Zaniosłam się płaczem. Był aż nader szczery chociaż gdybym była w swoim... normalniejszym stanie spytałabym, czy mogę sie wprosić na herbatę i jej ewentualnie wytłumaczyć, albo po prostu nie testowałabym aury, która mnie obroniła. A nie, przepraszam- nie ruszałabym sprawy zawiadamiając jedynie kogoś, kto jest bardziej wszechmogący niż ja...
Ale tym razem płakałam. Zwiesiłam głowę i zakryłam twarz dłońmi czując, że łzy płyną bardzo obficie, burząc mi opinię.
-T-To moja synooowaaa! Jeśli jej się coś stanie nigdy ci nie wybaczę!- krzyknęłam i zakrywając tym razem łokciem twarz pobiegłam w stronę jakiegoś tam pokoju. Natrafiłam- i broń mnie teraz łaskawy losie- do pokoju Avi, kjtóry obłożyłam zaraz swoimi osłonami znajdując się w agonii bólu i cierpienia z powodu sama nie wiedziałam czego- ale czegoś złego dziejącego sie z Shinigami i jakimś głupim leśnikiem. Avi zza drzwi usłyszała mój głośny ryk który przeszedł w ciche łkanie.
Avalia - 06-01-2008, 12:22
Temat postu:
- Przerażasz mnie, gdybym nie wiedziała, że eksperymentujesz z czarami bym straciła o tobie dobre zdanie - warknęła Avalia chwytając Mare za rękę i prowadząc w stronę Shini i Slovy. W połowie drogi puściła Mare bo wiedziała, ze już sama pójdzie. Kosa automatycznie zamieniał się na różdżkę a przy tym jej wygląd zmienił się na najbardziej początkowy - Mara ciebie nie odesłałam, bo ty mi akurat nie przeszkadzasz, za to wszelka nowa zgraja w tym domu już tak - wymruczała na tyle głośno aby towarzyszka mogła to usłyszeć. Nie trzeba było iść specjalnie długo aby zobaczyć Slove jakby na skraju załamania i Shini już ziewająca z nudów.
-Tak Mara jedyne co może jej się stać to umrzeć z nudów - warknęła Avalia, przy okazji przenosząc różdżką Slove i Shini obok siebie i celując różdżką w sufit.
- Chwilo która minęłaś przybądź aby radować nasze serca - zaczęła Avi po czym pod nią zaczęła rysować się czerwono-czarna pieczęć a nad nią identyczna biało-niebiesko-różowa *koło z gwiazdą pięcioramienną w środku, i z dziwnymi napisami w środku tworzącymi kręgi* - dalsza część formułki była stanowczo w nieznanych językach dla reszty. Po chyba minucie wypowiadanie tych formułek Avalia stuknęła różdżką trzy razy o podłogę a oba symbole zaczęły lgnąć ku sobie. Slova najwidoczniej chciał już coś mówić, o tym, ze czary i takie tam nie działają na te drzewa, ale Shini subtelnie go uciszyła. Kręgi się rozpadły i wyglądało na koniec czaru, który jak wszyscy mniemali nie przyniósł rezultatu bo nic się nie stało, las nadal se był na tym trzecim pietrze.
- To chyba nie za wiele dało - mruknęła Mara, starając się na odrobinę powagi po czym wybuchła śmiechem.
Avalia stuknęła ponownie różdżką o podłogę i wtedy Shini-chan i Slovie szczęki opadły, zobaczyli samych siebie, koło lasu tylko robili wszystko w "odwrotną stronę" po chwili zaczęło to wyglądać tak jak przyśpieszone przewijanie filmu do tyłu na sam jego początek. Zobaczyli ponownie Avi przechodzącą przez las, całe to zamieszanie. Po momencie kiedy to Slova rozprawił się z roślinką, a właściwie, zanim jeszcze wraz z nią trafili na trzecie piętro Avi stuknęła ponownie laską o podłogę.
- Dobra teraz posłuchajcie mnie uważnie powinniście być teraz w laboratorium a ta wasza zielona owca, czy coś się moczy w czymś tam. Wiec wy możecie tam wrócić, jedynie las zmienił swoje położenie i jest w laboratorium przed momentem wykiełkowania czy czegoś tam. Spokojnie nie spotkacie samych siebie, bo was zostawiłam tam gdzieście byli te dwie minuty temu, jasne? No to proszę opuścić mi to piętro - dodała stukając różdżką a Slova i Shni przenieśli się do laboratorium.
-Mara no to my może wpadniemy na herbatę do kawiarni, co ty na to?
Dziewczyna kiwnęła głowa między jednym a drugim atakiem śmiechu i razem udały się do herbaciarni.
Shinigami-san - 06-01-2008, 12:31
Temat postu:
- No i skończyło się rumakowanie - odrzekąłm szczężac zęby do podłamanego Slovy i machając nnóżkami jak piecioletnie dziecko które właśnie dostało zabawke - to ja proponuje powrót do produkcji moich roślinek lub przejadżkę Fedorą do Strasznego Lasu i pochwytnie troche małyhc i niewinnych ziwerząte. Co ty na TO?
Mara - 06-01-2008, 14:34
Temat postu:
Po kwestii Avalii na jej szczęście(inaczej by kompletnie utraciła panowanie) moja melancholia się skończyła ustępując przepotężnemu atakowi zadowolenia z siebie połączonego z dziecinną podnietą. Kiedy pociągnęła mnie za rękę złapałam i biegłam w podskokach jak pięciolatka. Zapewne dlatego mnie puściła, wtedy też więź się przerwała a ja poczułam sie niekochana. Pociągnęłam nosem i otarłam chusteczką już napływające łzy.
W końcu znaleźliśmy się przy Shini. Wtedy weszłam w stan gniewu i zmierzyłam Slovę wzrokiem tak groźnym, jak gdyby poczynił ciężkie krzywdy mojej rodzinie. Avalia zaczęła czarować, ja zacisnęłam pięści, gdy leśnik usiłował coś powiedzieć. Odetchnęłam z ulgą i wróciłam do rozradowania w chwili, gdy Shini go uciszyła. Och, jaka ona fajna!
Zaklęcie Avalii jakoś tak zdawało się nie wypalić. To było całkiem śmieszne, bo jak ktoś taki jak Avi może źle skonstruować magiczną formułę? Wypaliłam coś o tym, że nie zadziałało i na tym sę moja względna powaga skończyła. Wybuchnęłam śmiechem tak głośnym, że Shini spojrzała na mnie jak na wariatkę. Wysapałam coś w stylu "przepraszam" i znów zaczęłam się śmiać, jednak było to nieco cichsze ze względu na fakt, iż zaklęcie jednak zaczęło działać. Zrobiłam głośne "Uoooo...' i zaniosłam się śmiechem tym razem z powodu własnego uoania. Potem westchnęłam ciężko.
-Przepraszam- powiedziałam z irytacją w głosie- chyba będę musiała się uśpić.
Zaciekawiło mnie, że białowłosa cały, calutki czas ze mną wytrzymuje. Osobiście sama nie mogłam znieść swojego zachowania, więc kiedy powróciłam do względnej normalności mój umysł ostro mnie zbeształ. To był jeden z najgorszych skutków eksperymentów z zaklęciami, teraz czekało mnie dobrych parę dni w opracowywaniu cofnięcia...
-Mara no to my może wpadniemy na herbatę do kawiarni, co ty na to? - spytała Avi, ja zaś znów zaczęłam się śmiać i chyba przez pomyłkę kiwnęłam głową. Czy to jednak szczęście, czy pech, ale przeszłam w melancholię.
-Avi, ja... ja nie mogę- powiedziałam nagle łamiącym się głosem- przy tych zaburzeniach charakteru mogę kogoś zranić, a tego nie chcę!
Boże, cóż za dobroć się we mnie odezwała. Powoli zaczynałam bać sie samej siebie... tak, zdecydowanie musiałam cofnąć skutki.
-Może znasz jakieś zaklęcie które cofa skrzywienie charakteru?- spytałam tym razem rzeczowym tonem i naszła mnie straszliwa złość, że muszę kogoś o radę pytać. Ta bezradność...! Powstrzymałam jednak nerwy i szłam posłusznie obok Avi.
Avalia - 06-01-2008, 15:50
Temat postu:
- Ja nie... -powiedziała Avi z dziwnym uśmiechem.
- aha - mruknęła Mara z widocznym smutkiem
- Ale moja różdżka zna...Mara spokojnie, zaraz przywrócę ci większą świadomość - powiedziała Avi stając, a Mara zaraz na przeciw niej. Avalia nakreśliła na czole Mary jakiś symbol, zaraz potem na jej ustach i ostatni na piersi (no na sercu), wypowiedział przy tym kilka formułek i na kreśliła kolejne znaki w tych samych miejscach jeszcze jedna formułka i Mara poczuła przeszywający bój w głowie, trwało to zaledwie 30 sekund, ale jak dla niej to i tak za dużo. Jednak kiedy ból miną poczuła się normalnie.
- Możesz mieć jakieś przebłyski przyjaznego nastawienia przez jeszcze jakiś miesiąc, ale jesteś już w pełni władz umysłowych i nie grożą ci nie kontrolowane ataki śmiechu. I proponowałam bym w najbliższym czasie nie eksperymentować z czarami jeśli to nie konieczne, bo następnym razem ciężej będzie przywrócić twoją świadomość do normy. No to jak teraz skusisz się na herbatę?
Pan B - 06-01-2008, 16:12
Temat postu:
-To nie sprawiedliwe!->krzyknąłem już w ciemnym i śmierdzącym lochu.
Dookoła cele, sale tortur, kajdany, korytarzy w %#@$%# itd.
-Teraz to na pewno nie trafię do swego pokoju.-> rzekła moja towarzyszka niedoli.
-Nie przejmuj się. Wszystko będzie do.. (UMPF!)
Przylgnąłem do podłoża jak guma do buta, a moja czapa zrobiła się płaska jak naleśnik.
-Co się z tobą dzieje?
-Ogromne wyładowanie magiczne z górnych partii twierdzy. Poleżę tak chwilkę i mi przejdzie. Ciało musi się przyzwyczaić do emanującej energii. Popatrz! Szkielecik szczura. Jaki milusi...taki malutki....
Po czym zacząłem zataczać palcem kręgi wokół szkielecika mówiąc przy tym:
-A kucikucikuci.... (nie wiedzieć czemu tak zawsze dzieje się ze mną przy tego typu potężnych wyładowaniach magicznych).
Amarth popatrzyła na mnie z zażenowaniem i rzekła do pustki obok niej:
-Będzie z nim kłopot.
Amarth - 06-01-2008, 16:34
Temat postu:
- Na tyle duży, żebyś sobie z nim nie poradziła? - zapytał 'On'.
- Oj tam - odparła Amarth - wystarczy przeczekać. Ze mną też sie tak czasem dzieje. To nic wielkiego.
Amarth usiadła na podłodze, odpięła torbę od paska i włożyła głowę do środka. Wykrzyczała kilka słów i po chwili wyciągnęła głowę, a zaraz potem ze środka wyskoczyły dwa koty - zaskakująco duże, stojące na dwóch łapach i gadające.
- Czego? - zapytał jeden z nich uprzejmie.
Amarth wyciągnęła z torby talię kart i podała 'Jemu'.
- Partyjka pokera nam nie zaszkodzi. Poczekamy aż Be wróci do normy. Wiesz co robić.
'On' zaczął tasować karty, co dla wszystkich poza Amarth musiało wyglądać dosyć interesująco - karty wiszące w powietrzu i tasujące się same.
Yumiko - 06-01-2008, 16:41
Temat postu:
- Chyba zapomnieli że ja nadal siedzę w tym labolatorium. Powiedziała do siebie Yumiko chowając się za szafką. TRZASK! -ups....chyba coś upadło. Powiedziała do siebie po czym wstała pokazałasię Shini i Slovie. - Ja tylko na chwilkę...nie zwracajcie uwagi. Nie przeszkadzajcie sobie. Złapała za klamkę i wyszła. Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie.
- uff...chyba nie chce wiedzieć co było w tym słoiku, który wywaliłam.Spojrzała na swojego Drowusia, wzięła go na ręce i zwiała na 4 piętro. Zetsubou Billy już na nią czekał.
-Yumiko! Podszedł do niej i zrobił "czochrańca" jak zwykle to u nich bywa.
- Yay...Billy...ciesz się że jeszcze nie zdążyłeś poznać naszej zwariowanej rodzinki. W sumie, dzięki nim zawsze jest wesoło.TAK! KOCHAM ICH!.Krzyknęła i przytuliła się do Billego...Ty tez ich polubisz. Puściła oczko i poszła po ciacho.
- Na pewno będą lepsi. Zamruczał.
- Huh..wiem że to ciężkie...ale staraj się o nich zapomnieć. Tutaj jest całkiem inaczej. Powiedziała,a jej słowa były pełne optymistycznego wyrazu. Odwróciła się w jego stronę a Billy siedział z nosem w swojej książce. Zabrała mu ją.
- Poczułam się zignorowana wybacz. Położyła przed nim ogromny kawałek ciasta z bitą śmietanką. Billy oblizał się na widok ciastka i zaczął jeść.
Pan B - 06-01-2008, 19:28
Temat postu:
Gdy kości przestały mnie interesować obróciłem się dalej leżąc w stronę grających. Samo tasujące się karty . No cóż też fajnie i 2 ogromne kiciusie... może być.
Jak skończyli 4 rozdanie zdołałem się do nich doczołgać. Leżąc wyciągnąłem przed siebie ręce i zapytałem:
-A umiecie grać w pijanego pana firankę?
Wszyscy popatrzyli na mnie (czułem nawet na sobie 'jego' wzrok). Koty jak to koty z pogardą, Amarth beznamiętnie i mogę się założyć że 'on' z zaciekawieniem.
Cisza....
-No dobra może być poker....(ehhhh zawsze w to przegrywam) i czy ktoś może wyciągnąć moje suchary? Są pod szatą w lewej kieszeni kamizelki.
Orenei - 06-01-2008, 20:06
Temat postu:
Orenei szybko opuściła swój rodzinny dom - spróchniałe drzewo porośnięte mchem. Biegła ile sił w nogach aż w końcu ją ujrzała! Tak, to z pewnością była ona...ogromna, potężna twierdza.
Przez chwilę siedziała za krzakiem rozglądając się i upewniając, czy będzie mogła bezpiecznie przejść do bram twierdzy. Chyba weszło jej to w nawyk. Kiedy w końcu się upewniła ruszyła szybciutko i weszła do środka głośno uderzając drzwiami.
Chwilę się obejrzała, rzuciła swoje rzeczy na podłogę i krzyknęła :
- Ohayooooooooooooooo~ Jest tu ktooooooooooo.. ?!
Była tak radosna, że aż podskakiwała nie mogąc się doczekać powitania.
Pan B - 06-01-2008, 20:22
Temat postu:
-Czy ktoś krzyczał "Ohayooooooooooooooo"?
-Nie wiem. Aaaaaa mam fula! Haha!
-A niech to.
-#$@%@#$@$ fuksiarz!
-Miau!
-To 'ja' rozdam jeszcze raz.
Hayate - 06-01-2008, 21:46
Temat postu:
Wolnym krokiem ruszyłem na spacer po twierdzy... coś sie zbliżało czułem to... a pozatym musiałem znaleść Yumisie... może znowu kogoś podrywa T____T... Nagle usłyszałem jakieś krzyki przy drzwiach... "Muahahaha" odezwał sie śmiech w mojej głowie...cisnąłem ogromną kulą śniego w cokolwiek sie za nimi znajdowało, zdawało mi sie że widziałem jakąś dziewczynę "A dobrze Ci tak... wszystkich pobudzisz, a zaraz która to... (spojrzałem na zegar... 16...)... no, nietoperze pobudzisz XD" powiedziałem po czym z uśmiechem ruszyłem szukać Yumiko... "Jak dobrze jest być wrednym" pomyślałem mijając schody...
Zetsubou Billy - 06-01-2008, 22:01
Temat postu:
Zetsubou Billy zajadał się ciastkiem, a wszystko pożerał tak łapczywie, iż wyczytał z twarzy Yumiś teksty just like "widać że dawno nie jadł".
- O jesteś Yumiś. Dało się słyszeć męski głos. Tak...to był Hayate. Podszedł do Yumiko przytulił mocno i pocałował.
Oczywiście Billemu w tej chwil zrobiło się okropnie głupio i ciastko stanęło mu w gardle. Bez zahamowań i żadnego wstydu zapytał.
- Yumiko, kim jest ten facet?
- Jestem jej mężem. Odpowiedział szybko Hayate. Wtedy ciastko do słowie stanęło Billemu w gardle. Odkaszliwał próbując coś z tym zrobić. Yumiko podała mu szklankę wody.
- Nic mi o tym nie wspominałaś. Odpowiedział zmieszany Billy.
- No tak....chyba zapomniałam. Odpowiedziała jego przyjaciółka, równie zmieszana.
Hayate - 06-01-2008, 22:06
Temat postu:
Po kilku minutach zauważyłem tego kolesia, tego całego Billego... "Iiiieee podrywacz~!!" pomyślałem... bez zwłoki (ani trupa) odpaliłem:
-Um... przeszkadzam? Kochanie to zaraz sie zamieni w wenezuelską telenowele... Te Ciasteczkowy Potwór, tylko nie waż sie mówić że urodzisz jej dziecko i musi być z Tobą.... She's MINE~!! My Precioussssss- wysyczałem biorąc na ręce Yumisie i odskakując w tył...
-Aport Ciastek- wyskrzeczałem rzucając herbatnika Billemu...
Zetsubou Billy - 06-01-2008, 22:17
Temat postu:
Billy nie poczuł się zbyt dobrze.
*wydaje mi się że ten facet do niej zbytnio nie pasuje*.Pomyślał i z ogromną powagą dokańczał swoje ciastko.*Charakterem ani trochę nie zbliżony*. W końcu BNilly znał Yumiko nie od dziś. - Yumiko....trochę mi Ciebie szkoda. odpowiedział ironicznie, wycierając buzię chusteczką. Wstał i zmierzał ku drzwiom, a mijając Yumiko powiedział.
- Przyjdź na 3 piętro...za zgodą mamy oczywiście, gdy będziesz miała wolny czas. Włożył ręce do kieszonek od spodni, a gdy był już całkiem od nich odwrócony tyłem podniósł rękę na pożegnanie...tak od niechcenia. I wyszedł. PO drodze spotkał Orenei która była cała mokra ze śniegu. - Hej? nic Ci nie jest. Dziewczyna trzęsła się z zimna. Billy zabrał ją do pokoju Yumiko (przecież nie mogła wejść na 3 piętro), i tam kazał jej się rozgościć.
Orenei - 07-01-2008, 15:30
Temat postu:
- Mieszkam sama? - zapytała krzyżując ręce i strzykając zębami - czułabym się lepiej, gdybym mogła mieć współlokatora...i kubek gorącego kakao.
Billy popatrzał na nią dziwnie, zazwyczaj wszyscy wolą mieć pokój tylko dla siebie.
- A mogę wiedzieć dlaczego chcesz z kimś dzielić pokój? - zapytał otwarcie.
Orenei zarumieniła się, z jakiegoś powodu się zawstydziła - powiedzmy, że nie lubię samotności.
Przez moment bacznie mu się przyglądała, starała się ocenić go po wyglądzie.
Wygląda jak jakiś psychopata, pomyślała i na jej małych ustach pojawił się delikatny uśmiech. Jej wzrok zatrzymał się na oczach. Było w nich coś niesamowitego, tak jakby ukrywały w sobie jakąś tajemnice, jakiś zupełnie inny świat...ale Orenei ma bujną wyobraźnię i widzi dużo dziwnych rzeczy.
Uśmiechnęła się i wyciągnęła do niego rękę cały czas utrzymując kontakt wzrokowy - nie przedstawiłeś się, jestem Orenei.
Zetsubou Billy - 07-01-2008, 16:25
Temat postu:
-Uh..przepraszam, moja wina. Powiedział uśmiechając się lekko do dziewczyny. Billy równiez spojrzał w pełne radości oczy Orenei. - Zetsubou Billy...skracaj jak Ci będzie łatwiej, większość domowników ma problem co do zwracania się do mnie.
- Wiesz, bardzo chciałbym Ci pomóc, tyle że ja tymczasowo mieszkam na trzecim piętrze...a tam bardzo ciężko się dostać. Poproszę Avalię, może coś z tym zrobi....Ale równie dobrze można pogadać z Yumiko, przydałby jej sie tu ktoś, kto nie pozwoliłby jej zdziwaczeć do reszty.
Dziewczyna patrzała na niego...tak...Billy nie zastanowił się nad tym, że to jednak on wygląda jak psychopata (przynajmniej tak mu zawsze powtarzano).
- Długo tu już jesteś? Zapytała.
- Też właściwie jestem nowy, ale po części zdążyłem się zapoznać z ludźmi i całym tym bałaganem. Mówiąc to skrzywił trochę wyraz twarzy drapiąc się po czarnej rozczochranej czuprynie.
-Ciastko? Zapytał wyjmując z kieszeni coś ciastko-podobne co zabrał ze sobą z 4 piętra.
Avalia - 07-01-2008, 16:42
Temat postu:
-Ijeeee...- wymruczała Avi znad kubka waniliowo-miętowo-cytrynowej herbaty *Mare zostawiła na 4 piętrze przy wejściu do herbaciarni i zniknęła tam w różowym dymie, pojawiła się koło Zetsu i Orenei w już swoim Boutusiowym stroju*- Zetsu nie martw się o Yumiko, pilnuje aby kompletnie jej nie odbiło. Po za tym Yumiko jak najbardziej jest mile widziana na 3 piętrze, ona jest dla mnie bratnia duszą. A co do tej nowej istotki z piekła rodem - Avalia obejżałam z góry na dół Orenei - może wchodzić na trzecie piętro, jeżeli obieca, ze będzie grzeczna i nie będzie tam wchodzić bez powodu - dodała dość szybko dziewczyna popijając zaraz po tym herbatkę - a Zetsu za pamięci, pokoje są już gotowe wiec gdybyś miał potrzebę przeniesienia się to oki...jednak wolała bym żebyś został na trzecim piętrze- mruknęła trochę smutnie Avi jak małe dziecko-bo ja to jestem ostatnią osobą która by cię z tamtąd wygoniła.
Yumiko - 07-01-2008, 16:50
Temat postu:
- Wiesz Hayate...musze przyznać że nie byłeś zbyt miły. Powiedziała patrząc się w stronę drzwi którymi właśnie wyszedł jej przyjaciel Billy, a mały Drowuś podreptał za nim. - Nie powinieneś przeprosić? Zapytała, chociaż i tak wiedziała że Hayate tak już ma i raczej nigdy nie przeprasza.
- Btw...znowu Cię długo nie było. Powiedziała starając nie patrzeć mu w oczy. Sumienie mnie zagryzie...wiesz że mam zbyt dobre serce. Powiedziała Yumiko. - Idę go przeprosić...w prawdzie nic nie zrobiłam ale będzie mi lżej. Uśmiechnęła się serdecznie do Hayate, przytuliła. i poszła w stronę drzwi.
-Ale....Zaprotestował Hayate.
- Czekaj tu na mnie zaraz wrócę. Powiedziała przesyłając buziaka.
- Zaraz wrócę...naprawdę, możesz za ten czas zacząć jeść ciacho. Też Cię Kocham. Dokończyła bardzo szybko, uśmiechając się szczerze. I pobiegła do Billego.
Tak..to bardzo dziwne ale wiedziała że jest u niej w pokoju. Czuła to.
Otworzyła szybko drzwi, tam była Orenei, Billy i Avalia, która właśnie stara się im cos wytłumaczyć
- O! Przepraszam bardzo...wiem że w tej chwili powinnam się wycofać ale...Yumiko, jestem Twoją...uhmmmm..powiedzmy że mamą, ale przecież Ty o tym wiesz.Powiedziała waląc się pięścią w głowę. Podała Orenei rękę.
Orenei nieco przestraszona spojrzała na swoją "mamę". - Billy miałam ci coś do powiedzenia, ale nie chce przeszkadzać pogadamy jak będziesz wolny.
- Coś ciekawego mnie ominęło? Zapytała podchodząc do swojej siostry.
- Zapoznawałam Orenei z..powiedzmy "prawami które tutaj obowiązują".
- Aha...umówimy się na DeGa i herbatkę, a teraz lece bo na 4 piętrze ktoś na mnie czeka. Pomachała na pożegnanie i wróciła się do Hayate. - Hej Kochanie. Już jestem. Usiadła na krześle obok Niego, zabierając jego łyżkę i próbując ciacho...Oczywiście potem oddała.
Shinigami-san - 07-01-2008, 17:05
Temat postu:
Siedziałam sobie w labolatorium i wybitnie się nudziłam. Nie chciało mi się robić już głupiego kwiatka ale nie miałam odwagi tego Slovie poweidzieć. Postanowiłam sięc gdzieś się przejść. wyszłam i czym prędzej pobiegałm w bardzo odosobnione miejsce. Ukryłam się po czym ciuchutko wyjęłam z keiszeni małą kuleczkę i wałek. Położyłam ją na podłodze i zaczęłam porwałkowywać. Z kawałka utworzyłam zgrabną klameczkę po czym umieściłam wrota (troszeczke za duzo mi się rozwałkowało) na ścianie. Zapukałam trzy razy, wybowiedziałam słowa "stado bioznów" po czym leciutko uchyliłam wieczko i TRACH!. Zostałam przygnieciona przez moje drzwi które otworzyły (a raczje wyważyło) stado bizonów rozbiegajacyhc się po cąłej twierdzy. Po 5 min gdy już wsyztskie wyleciały ja poadłąm na podłoge jak kartka papieru. wzięłam kciuk do buzi i wziełam wdech pwoeitrza aby się spowrotem napompować. Wzięłam zwinęłam wrota spowrotem w kuleczke po czym posżłam zoabczyć jak tam moje maluteńkie bo liczące tylko 400 osobników stadko robi zadyme w tweirdzy
Pan B - 07-01-2008, 17:41
Temat postu:
Po 45 rozdaniu prowadził 'on'. Coś mi się zdaje że trzyma dodatkowe karty w rękawie którego nie widać. Wtedy mogłem już kucać więc łatwiej było rozejrzeć się po korytarzu i graczach. Koty wyglądały na miłe do póki jeden z nich nie popatrzył na mnie jak na przyszłą ofiarę (oj...coś mi się tu nie podoba), Korytarz zaczął się lekko trząść. Wstrząsy przybrały na sile. W końca korytarza biegło w naszą stronę jakieś 24 sztuki po 170 kg żywej wagi.
Przypominały żubry z lasów niedaleko siedziby Mistrza.
-Może zejdziemy z drogi?
Obok mnie nikogo nie było. Spanikowałem. dalej kucając nie mogłem dosięgnąć różdżki umieszczonej za paskiem akurat tak iż zaklinowała się. Patrzę w górę a Amarth "siedzi" na suficie. Koty zniknęły.
-Nie wygląda to najlepiej.->powiedział pustka obok mnie..
-Nie najlepiej?! Zostaniemy stratowani do #@%#%$^#@!
-My? Ja jestem wymyślony.
-!!!
W dodatku na jednym z zwierzaków jechałem "ja" a raczej moja buntownicza część. Jedynie ja słyszałem jego "JAHUUUUU!!!! Dalej krówki!".
Pozostało mi tylko jedno:
-POMOCY!
Hayate - 07-01-2008, 17:44
Temat postu:
Wsuwając połowę ciacha moją zakurzoną i zapajęczona powierzchnie czaszki po raz pierwszy od dłuższego czasu nawiedziła myśl... nie przeżyła tam, bo agenci głupoty bez zwłoki rozpoczęli egzorcyzmy, ale przez to zrodziło sie pewne postanowienie.... Wstałem, dałem Yumisi całusa w czółko, zostawiłem reszte ciastka i rzekłem:
-Kochanie reszta ciacha Twoja, ja zaraz wrócę-
Po czym wyciągnąłem zza płaszcza moje turbosanki z wbudowaną zapalniczką i tarką do marchewki, otworzyłem księgę Koszmarów i powołując drogę z lodu wsiadłem na sanki i pognałem do miejsca gdzie znajdował sie Zetsu Billy... Bez żadnych ceregieli otworzyłem drzwi do pokoju, poczochrałem włosy Avalii ze słowami -Hi Ho szwagierka!- po czym wziąłem Billego za rękaw i zacząłem kierować sie do wyjścia z pokoju.
-Ale...- odezwała sie Orenei.
-Cicho! Bo Cie wydziedzicze... juz ja Cie wychowam XDD- rzekłem zasypując dziewczynę po raz drugi śniegiem.
Po wytarganiu dziwnie milczącego Billego z pokoju i zatrzaśnięciem drzwiami rozpocząłem przemowę...
-NO ten tego ekhem ekhem, zapomnialem jak to sie robi...- Widząc zdziwienie w oczach Billego odsunąłem sie troche- Eee nie, nie chodzi mi o zaręczyny z Tobą... nooo chciałem ten tego... przeprosić... - Zrobiłem minę jakbym czekał na salwę śmiechu albo inny tego typu atak... Jednak Billy tylko z dziwnym wyrazem twarzy kiwał głową, wiec okntynuuowałem -No wiesz ten tego Yumisia jest dla mnie wszystkim i ten tego czasem jestem o nią zazdrosny... dooobra nie jestem najlepszy w tego typu wyznaniach... przeprosilem i elo elo 3 2 0 XD- zabrakło mi tchu- a to na zgodę - z płaszcza wyciągnąłem granat przeciwpancerny... -eeee nie to XD- pogrzebałem w płaszczu i znalazłem całkiem dobrze wyglądające ciastko z galaretką - Nic za złe ok? Oki to leceeeeee- nie patrząc na minę wskoczyłem na sanki i pognałem spowrotem do Yumisi... "O Lolth ale sie wygłupiłem :<" pomyślałem... przez to zamyślenie zapomniałem zachamować w porę i wyrżnąłem w stolik przy którym jedliśmy z Yumisią deser... Na szczęście jej nic nawet nie drasnęło, dalej siedziała przy stoliku...
Orenei - 07-01-2008, 21:43
Temat postu:
Orenei była nieco zmieszana tym wszystkim. To dzieje się za szybko, pomyślała trzymając się za głowę. Jeszcze przed chwilą było tu pełno ludzi a teraz została tylko ona i Avalia.
Zapadła niezręczna cisza...
Nagle dziewczyna wybuchła paranoicznym śmiechem, jak zwykle zresztą. Cisza tworzy taką dość zabawną sytuację, poprzez którą zazwyczaj się śmieje.
Było jej trochę głupio, ciocia ani drgnęła, nawet nie zwróciła na nią uwagi...wyglądała tak, jakby była zamknięta w swoim świecie i nie wiedziała, co dzieje się wokół niej.
- Może mnie oprowadzisz, Avi? Mogę tak do Ciebie mówić, prawda? - zapytała grzecznie.
Avalia najwyraźniej o czymś myślała, zdawało się że w ogóle jej nie słucha. Orenei była cierpliwa, ale to nie potrwało zbyt długo. Po chwili zapytała ponownie.
- A..a! Tak, tak...oczywiście że Cię oprowadzę, w końcu to ja znam tę Twierdzę najlepiej! - wykrzyknęła Avalia.
Elfka ucieszyła się i zaklaskała w dłonie - no to zaczynajmy!
Lena100 - 07-01-2008, 23:07
Temat postu:
Obudziłam się w momencie, w którym stado bizonów rozniosło pół labolatorium i pognało demolować resztę Twierdzy. Nie spało się tu za dobrze. Co prawda miałam wyciszone wszystkie zmysły, ale coś takiego jak Be ze swoim dziwaczym zachowaniem potrafiłoby obudzić leniwca. Wstałam i otrzepałam się z pyłu, który został na mnie kiedy bizony przebiegły tóż koło mojej szafki. W labolatorium nadal stał niewzruszony zajściem ze stadem bydła leśnik i badał jakieś nasionka. Podeszłam do niego z dość dziwaczną miną i trąciłam palcem, żeby sprawdzić czy przypadkiem nie zasnął. Mi się to czasami zdażało, w różnych dziwnych miejscach. Nigdy nie mogłam zrozumieć jak ktoś może całe życie spać tylko pół doby, albo nawet mniej! Niektórzy ludzie <i nie tylko> potrafią być zaskakująco energiczni! Po tym jak trąciłam tego dziwnego gościa palcem, odskoczyłam z inpentem, o mało nie wywracając klatki z moim włanym kotem, który miał obecnie doczepione nietoperze skrzydła. Leśnik odwrócił się do mnie z niewyraźnym spojrzeniem.
- A ty kim jesteś i skąd się tu wziełaś? - spytał marszcząc czoło.
Starałam się zachować pełną powagę.
- Ja tego tu przyniosłam. Jestem Lena, nie mylić ze słodką wróżką. - stwierdziłam wsakzując na kota.
- Aaa... wariatka od kota. Jestem Slova. - stwierdził wracając do pracy i nie poświęcając mi więcej zainteresowania.
Tupnęłam nogą obrażona o "wariatkę od kota" i trzepnąłam go lekko w głowę, po czym wybiegłam z labolatorium pozostawiając po sobie ostry zapach mięty.
Zaraz potem udałam się do swojego pokoju i zdjęłam rajstopy, które zazwyczaj nosiłam pod krótkimi spodenkami. Były takie... dziewczęce. Dostałam mdłości jak pomyślałam o różowej sukience i nagle zapragnęłam pograć w piłkę. Dzieje się ze mną coś niedobrego. Udałam się na poszukiwania taty. Może on coś doradzi swojemu synowi. Phiii, to znaczy córce.
Amarth - 08-01-2008, 19:40
Temat postu:
- Cięższy jesteś niż wyglądasz - mruknęła Amarth.
Be otworzył najpierw jedno oko, a kiedy stwierdził, że jest jeszcze żywy zaryzykował otworzenie drugiego, żeby się upewnić, czy wszystko jest na swoim miejscu.
- Powiesz mi może, co to za "krówki"? - zapytała Amarth trzymając Be za kołnierz. Karty, które wypadły jej z ręki, gdy łapała chłopaka fruwały teraz po całym lochu - I żadnych głupich odpowiedzi w stylu "W nocy żubr podchodzi bardziej", bo cię puszczę.
Avalia - 08-01-2008, 20:15
Temat postu:
- Orenei wybacz moje zamyślenie, ale ostatnio za dużo się dzieje...W twierdzy powinno być z reguły tak, że jak czegoś bardzo szukasz to to znajdziesz w drzwiach obok, niestety z reguły kończy się na tym, że to czego szukasz znajdziesz na drugim krańcu twierdzy. Z czasem dojdziesz co gdzie i jak, nie warto oprowadzać, bo twierdza jest mniej więcej wielkości Europy.
Jednak powinnaś wiedzieć kilka podstaw ekhm, takich jak Na samym dole: lochy, siłownia do ćwiczeń fizycznych i psychicznych, zbrojownia i sala tortur. Parter i I piętro tam jak dobrze pamiętam usadowiona była kuchnia, jadalnia i sala balowa, z stamtąd przechodziło się też do parku i na ogródek. II piętro tam znajdziesz dość spory salon. III piętro jest Nabu a co najmniej spora jego część i tam jak wiesz nie każdy może wejść. na IV piętrze znajdziesz kawiarnie co chyba zauważyłaś Strych jest Mary, a lewe skrzydło twierdzy jest wielką biblioteką należącą do Melemothi. To taka podstawka, a myślę, ze z cała resztą sobie poradzisz. Jeżeli chcesz mieszkać z kimś to pogadaj z ludźmi jak chcesz sama, to drugie piętro ma sporo wolnych pokoi, no to chyba tyle ja niestety muszę iść, mam trochę pracy - powiedziała dość szybko Avalia znikając w przemhrocznym i prze hróżowym dymie.
Lena100 - 08-01-2008, 20:53
Temat postu:
Taty jakoś nie mogłam znaleźć. Powoli zaczynam się obawiać, że nawdychałam się czegoś w labolatorium Shinigami. Całkiem prawdopodobne, albo to jakieś zaburzenia nastroju. Chwilami wydają mi się dziwne rzeczy... Znowu zapragnęłam pograć w piłkę i podskakując jak ostatni ciołek postanowiłam znaleźć kogoś z kim można by było powybijać szyby w oknach. Przez przypadek trafiłam prosto do pokoju, z którego właśnie znikała Avi. Mój wzrok natychmiast przyciągnęła nieznana mi osoba, a mianowicie dziewczyna o złotych włosach.
- Heeey! - wrzasnęłam tańcząc w miejscu jak szalona. - Jestem Lena! Słyszałam, że szukasz współlokatora. Chcesz się do mnie wprowadzić? Myślę, że będzie nam razem całkiem fajnie... Chyba mamy nawet podobne zdolności i upodobania. - wyszczerzyłam się w chłopięco-dziecięcym uśmiechu - I nie zbliżaj się do Kusoku. On ma przyjaciela pająka. To jak z tą przeprowadzką?
Hayate - 08-01-2008, 21:29
Temat postu:
Widząc że od mojego przynudzania o wróżkach prusałkach Yumisia usnęła, wziąłem jej lekkie i kuszące ciałko na ręce (które zreszta było zadziwiająco lekkie), po czym ruszyłem w stronę jej pokoju... Gdy dotarłem doń, w pokoju znajdowała sie moja marnotrawna córa i Lena... "waaah z tymi młodymi zawsze same problemy" pomyślałem... położyłem Yumisie na łóżeczku, przykryłem kołderką i dałem buziaka na dobranoc. Po tych czułych zabiegach odwróciłem sie i widząc szok na twarzach Orenei i Leny szybko wróciłem do mojej wrednej i odpychającej natury... wziąłem obie dziewczyny pod pachę i wyszedłem z pokoju, pieczętując magicznie drzwi, tak ze otworzyć je mogła tylko i wyłącznie Yumisia... położyłem obie dziewczyny na podłodze i rzekłem:
-Córka, jak chcesz w lochach jest wolna cela -.- i uważaj na Lene, patrzy na Ciebie z dziwnym porządaniem XD.... A jak nie chcesz, to co mi tam i tak Cie znajdę i zadręczę XD Yumisie też niedługo przeprowadze... a potem opanuje świat MUAHAHAHAHAHAHA <widząc zdziwienie na ich twarzach sie opanowałem>... nooo ok, to idę, spróbujcie przeszkadzać Yumiko to w następne świeta choinkę udekoruje waszymi organami wewnętrznymi - uśmiechnąłem sie uroczo i pomknąłem szukać kogoś do zabawy w głębi twierdzy...
Pan B - 08-01-2008, 21:46
Temat postu:
-Ehm....tego....dzięki.->rzekłem w totalnym zakłopotaniu. Ciągle sprawiam jej tylko kłopoty, no i 'jemu' też. Wisząc sobie dyndałem jak powieszony zbrodniarz. To żenujące i jeszcze w dodatku czapa dalej płaska. Amarth płynnie zeskoczyła na podłogę wykonując przy tym obrót (dalej ze mną w ręku) i posadziła mnie na podłodze. Wstałem (haha! mogę już chodzić) otrzepałem się z kurzu i niepewnie rzekłem:
- Jeżeli chcesz wiedzieć skąd to stado się wzięło... to myślę że komuś nie udał się jakiś czar...albo komuś się naprawdę nudziło.
Starałem się to powiedzieć bez przytaczania żadnych słów Mistrza i jak najbardziej normalnie. Dookoła rozsypane karty. Używając czaru "eterycznej dłoni" niezwykle szybko pozbierałem karty. Ostatnią podał mi 'on':
-Proszę.
Patrzyłem chwile w osłupieniu i coś we mnie pękło.
-Amarth. Powiedz mi proszę. Czemu ty zawsze chcesz wszystko wiedzieć? I jak to się stało że wymyśliłaś 'jego'.-> powiedziałem to wskazując na prawo od siebie.
-Ehem. ->rozległo się z lewej.
-Bez obrazy.(->uśmiechnąłem się do pustki na lewo. Po czym straciłem pewność siebie. To co pękło już się zrosło) Jeżeli nie chcesz....to........ nie musisz odpowiadać. Nie chcę ...być nachalny. Równie dobrze możemy ruszyć na poszukiwanie twego pokoju gdziekolwiek by nie był. To jak? (Te ostatnie słowa powiedziałem jakby z ulgą.)
Amarth - 08-01-2008, 22:01
Temat postu:
- Ja tam wiem? To chyba taka zwykła ciekawość. Wiesz, zawsze lepiej wiedzieć, co cię uderzyło. A co do 'Niego' to... ty - mruknęła Amarth do pustki obok - od kiedy jesteś ze mną?
'On' zastanawiał się przez chwilę, po czym odparł:
- Od czasu, kiedy skończyłaś jakieś 3 lata. Pamietasz, pierwsze lata w świątyni uzdrowicieli?
- A taa. No więc, Be, tak się złożyło, że z takimi bachorami jak ja mało kto w świątyni chciał mieć do czynienia. A skoro nie było nikogo, z kim dało by się zaprzyjaźnić to stworzyłam kogoś z kim się dało bez problemów - powiedziała Amarth promieniując uśmiechem. 'On' założył wyimaginowane okulary przeciwsłoneczne.
- Tak na marginesie, ta paskudna ciekawość też się wtedy zaczęła. Bez przerwy podglądałam uzdrowicieli i podróżnych magów i zakradałam się do ich pokoi, żeby czytać ich księgi i nauczyć się czarować. Ale wtedy była jazda!
- Tja - mruknął 'On' wcale nie tak pod nosem - pożar w męskiej toalecie to rzeczywiście była jazda.
Be przysłuchiwał się wymianie ździebko oszołomiony. Zauważywszy to Amarth powiedziała:
- Oj, sorki. Zdarza mi się czasem rozgadać. Jak zaczynam mówić za dużo albo za szybko to mów od razu.
- Yhy - odpowiedział Be.
- No to teraz możemy szukać pokoju... albo zobaczyć, co się stało z "krówkami".
Yumiko - 08-01-2008, 22:12
Temat postu:
Yumiko się obudziła, podniosła się lekko przecierając oczy.
- hum? Co ja tutaj robię? Zadała sobie pytanie nieco zdziwiona.
- Czekaj,czekaj.....Byłam z Hayate...poszedł do Billego...wrócił. Btw, gdzie jest Drowuś?
- Tak...jeszcze tego brakowało, żebym zaczęła gadać sama do siebie. Dodała. Wstała, zbliżała się do drzwi, już miała chwycić klamkę, gdy nagle coś wewnątrz kazało jej się wrócić. Podeszła z powrotem do łóżka "rzuciła" się na nie. I znowu zasnęła.
Pan B - 08-01-2008, 22:17
Temat postu:
-To lepiej poszukajmy pokoju.
Powiedziałem szybko i bez namysłu. Wolałem nie spotykać swej drugiej połowy.
Idąc na parter starałem się "odpłaszczyć" czape. W otateczności przyłożyłem do ust i dmuchnąłem co sprawiło że nabrał swego stożkowego kształtu.
-Przed nami chyba idzie Shini.(-> stwierdziła Amarth.) Może by tak ją....ała!...mmm...
Zatkałem jej usta dłonią i przylgnąłem z nią do ściany.
-Z nią są tylko kłopoty. Zaufaj mi. Wiem co mówię.(wyszeptałem)
Szybka (i o dziwo poprawnie) wymówione słowa potrzebne do czaru "perfekcyjnego kamuflażu" i trochę energii magicznej ukryły nas przed wszystkimi 5 zmysłami. Ten czar nigdy mi się jeszcze nie udał! Jednak się udoskonalam! Shini przeszła obok nas. Nagle się zatrzymała i powiedział w naszą stronę:
-Czy nie widzieliście stada bizonów?
-JAAAAAAAAAK!?-> krzyknąłem.
-Nie objąłeś czarem 'jego'.
Powieka mi zaczęła drgać, a usta się otworzyły. Moją wolną ręką walnąłem się w czoło wydając przy tym donośne "plask!".
-Pobiegły wzdłuż korytarza...
-Dzięki!
Po czym pobiegła korytarzem cała w skowronkach.
Amarth - 08-01-2008, 22:33
Temat postu:
- AŁAAAAA! - wrzasnął Be, kiedy Amarth ugryzła go w rękę. Oskoczył przerażony, a na dłoni został mu ładny wzorek w kształcie przerywanego półksiężyca.
- Następnym razem powiedz coś zamiast łapać. Mam już taki wypracowany odruch kopania w krocze, jak mnie ktoś tak nagle zaskoczy. Ciesz się, że skończyło się tylko na capnięciu.
- Tak, psze pani - pisnął Be. Amarth czując skruchę uzdrowiła mu dłoń krótkim zaklęciem.
- No dobra, przepraszam. Więcej tak nie zrobię... a przynajmniej się postaram. A tak z innej beczki - czemu chcesz trzymać się z dala od Shini? I czemu ona gania za bizonami?
Amarth zamilkła na chwilę, po czym znowu podjęła wątek.
- Źle się wyraziłam. Rozumiem, czemu by chciała ganiać za bizonami. Nie rozumiem, czemu akurat za tymi.
Yumiko - 08-01-2008, 22:38
Temat postu:
Yumiko nie mogła dalej spać (za dużo kawy jak na jeden dzień xD). Wstała i wreszcie wyszła z pokoju. Oślepiło ją trochę światło z naprzeciwka.
- Łoż w mordę. Wymamrotała i poszła się przejść. Szukała kogokolwiek. Zastanawiała się czy to, że każdy przechodzi obok niej, omijał ją nie zwracając uwagi....czy to akurat była wina jej nieuczesanej fryzury i zaspanego wyrazu twarzy. Po drodze między nogami zaplątał jej się Drowuś. <ogromny huk> (wiadomo co mogło się stać xD'). Drowuś podszedł do niej trzęsąc się z przerażenia i robiąc ogromne maślane oczka błagał o przebaczenie. -No to Ci się upiekło. Wzięła go na ręce i poszła dalej. Chciała z kimkolwiek porozmawiać, lub przejść się na troszkę dłużej. Skończyło się na tym że sama wyszła przed twierdzę. Tak było bardzo zimno a Yumiko mimo tego, iż trzęsło ją z zimna, ruszyła na spacer, gadając do swojego cieniostwora co wyglądało i brzmiało dość zabawnie.
Orenei - 09-01-2008, 08:53
Temat postu:
Z pożądaniem? To trochę dziwne...można powiedzieć że to mnie całkowicie zaskoczyło, ale Lena wygląda na całkiem fajną osobę.
- Możemy razem zamieszkać - uśmiechnęłam się do niej, chwyciłam manatki i po chwili dodałam - myślę, że razem będzie nam dobrze. Przynajmniej nie będę się nudziła !
Lena szybko zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Z wrażenia aż upuściłam wszystkie moje rzeczy (czyli małą walizeczkę).
Zaczęłam rozglądać się po całym tym pomieszczeniu, dokładnie oglądając każdy szczegół.
- Tu jest podobnie jak w moim spróchniałym drzewku ! - wykrzyknęłam, śmiejąc się przy tym zabójczo, nie wiedzieć czemu aż się dusiłam ze śmiechu. W momencie zrobiłam się cała czerwona na twarzy, upadłam na podłogę i zaczęłam się turlać po podłodze trzymając się za brzuch i cały czas się śmiejąc.
Lena patrząc na turlającą się ze śmiechu dziewczynę uśmiechnęła się sama do siebie i cierpliwie czekała aż Orenei się uspokoi.
Leżałam na ziemi...czułam, że to już koniec i że już mogę spowrotem stanąć na nogi. W jednej chwili się podniosłam i zrobiłam dziwną minę - coś w rodzaju nieudanego uśmiechu.
- Pomóc ci się wypakować? - zapytała Lena.
- Nie trzeba, zbyt dużo tego nie ma - opowiedziałam, po czym z małej walizeczki zaczęłam wyciągać swoje rzeczy, a mianowicie: malutką szczotkę do włosów i książkę bez tytułu i autora.
Lena100 - 09-01-2008, 16:20
Temat postu:
Po dośc dziwnej reakcji na mój pokój (w którym było wszytsko i nic, łącznie z milionami ptasich piór, wycinków z dziwaczych gazet, rzeźbami na sznurkach, i moimi własnymi rysunkami na ścianach) Orenei wyładowała swój skromny dobytek i zaczęła rozglądać się po pokoju z zaintrygowaniem. Moje ciekawskie spojrzenie padło na dziwaczną książeczkę, ale stwierdziłam, że nie będę zadawać pytań. Nigdy nie wiadomo co, kogo może urazić.
- Rzeczywiście nie masz tego dużo. - powiedziałam z nieco zawiedzioną miną (miałam nadzieję, że nieznajoma przyniesie ze sobą masę rzeczy, których oglądanie zajmie mi przynajmniej parę godzin... kocham grzebać w cudzych rzeczach...) - Niedługo przybędzie Ci ekwipunku, tutaj, w Twierdzy można nazbierać mnóstwo fajnych rzeczy. Jakbyś chciała coś zmienić to tylko o tym pomyśl, na terenie całego zamku wszystko, no może poza paroma drobnymi rzeczami, da sie zmienić za pomocą siły woli. Nie jestem pedantką, więc możesz brudzić do woli. A, i jeszcze coś - wskazałam na małe, zielone drzwiczki w końcu pokoju - Tam jest moja garderoba i coś w rodzaju składziku. Jak chcesz możesz tam wchodzić i zostawić swoje rzeczy, które by Ci zagradzały. Tylko możesz szorować głową po suficie. Wysokość pomieszczenia jest dostosowana do mojego wzrostu. - uśmiechnęłam się na myśl o swoim "metrze pięćdziesiąt w kapeluszu".
A potem wyleciałam z pokoju w podskokach, zastanawiając się nad własną rzeczowością i jasnym rozumem. Coś rzeczywiście się we mnie zmieniło, wcześniej byłam nieco zamknięta w sobie, a teraz czułam się jak dwunastoletni dzieciak.
Na parterze znalazłam Be i moją siostrę Amarth, która właśnie patrzyła na Be jakby chciała mu wydułbać oczy. Na jego ręce zauważyłam ślad zębów. No prosze, siostra się realizuje.
Heej! - wrzasnęłam doskakując do nich i kłaniając się dworsko. - A ty uważaj na siebie. Po tym co się stało z moim kotem mogą Ci się zdażać przykre wypadki. - fuknęłam na Be. Oczywiście nie dysponuję żadną mocą, która mogłaby mu zagrozić, ale jakby co to zawsze można kogoś poprosic o pomoc, albo wymyślić coś niemagicznego. A poza tym fajnie było kogoś postraszyć! Be zrobił nieco zdezorientowaną minę, słysząc grożby od kogoś kto sięgał mu nieco ponad łokieć. Amarth sprzeczała się z powietrzem obok niej i rzucała w moją stronę nieco zdziwione spojrzenia. Jakby wyczuła pewną zmianę w mojej osobowości.
Amarth - 09-01-2008, 16:58
Temat postu:
Amarth spoglądała chwilę na Lenę i w końcu wzruszyła w myślach ramionami. Jak się zastanowić to przecież tu się wszystko mogło stać i nic nie powinno jej już dziwić. Aktualna "chłopakowatość" siostry nie powinna być wyjątkiem. Nie, kiedy Amarth sama twierdziła, że powinna była urodzić się facetem. Na dodatek perspektywa posiadania w rodzinie kogoś, z kim można powybijać kilka szyb wzbudzała radość.
- Przybij, Lenuśka - zawołałam do siostry i stuknęłyśmy się pięściami, po czym zapytałam:
- Wiesz, że Shini gania za bizonami? I chodzi mi o takie prawdziwe bizony, zwierzaki. Zresztą, niważne. Słuchaj, mama Mara mówiła, że mogę sobie wybrać jakiś pokój. Poradzisz mi coś? A potem możemy pograć w piłkę, albo porobić sobie żarty z pierwszej osoby, na jaką wpadniemy.
Lena100 - 09-01-2008, 17:08
Temat postu:
- Hmm... pokój... Możesz zamieszkać w pokoju obok mnie! Mam nową współlokatorkę! - wrzasnęłam uderzając pięścią w dłoń i szczerząc zęby.
- Co Ci się stało? - spytała Amarth wskazując na moje uzębienie. Wybrakowane z resztą, brakowało mi górnej jedynki.
- Nie, nic, ślizgałam się na korytarzu i wywróciłam, co za różnica, jeden ząb więcej czy mniej. Co do pokoju to możesz jeszcze wybrać sobie jakiś w sąsiedztwie mamy Mary, jeżeli odpowiada Ci spokój. Ona ostatnio głównie śpi...
Shinigami-san - 09-01-2008, 19:51
Temat postu:
Laziłam po twierdyz cała naburmuszona. Strasznie mnie nudziło już moje labolatorium. Postanowiłam wymyśleć co innego. Pobiegłam na samą górę, dwa piętra przed strychem znajowało się dośc opuszczone piętro. Postanowiłam je całe przywłaszczyć dla siebie. Poprosiłam o ogrodzenie i napis "wstęp surowo wzbroniony - jeżeli ci życie miłe odejdź". Teraz moge spokojnie zacząć swoją nową robotę. Wyjęłam duży klucz i otworzyłam furtkę prowadzącą w głąb pięrta. Było ciemno i mroczno... Tak tu będę miała spokój - pomyślałam po czym zniknęłam w ciemnościach
Pan B - 09-01-2008, 19:54
Temat postu:
Ból w dłoni i ślad zębów znikły ale przerażenie jeszcze nie do końca. Już wiem dlaczego Mistrz tak upierał się przy zasadzie "unikaj kobiet". Trudno było mi uwierzyć że one są siostrami. No cóż... na świecie są rzeczy które się filozofom nie śniły, a większość z nich jest tutaj... w tej twierdzy. No cóż moja rola chyba się skończyła. Amarth poradzi sobie w poszukiwaniu pokoju. Cofając się powoli w tył rzekłem:
-No to... na mnie już pora. Trzymajcie się. I 'Ty' też.
Po czym szybko się odwróciłem i swobodnie zacząłem iść wzdłuż korytarza z myślą:
obym nie spotkał kogoś świrniętego.
Muszę znaleźć ustronne miejsce i poćwiczyć czary przemiany.
No tak. Zapomniałem o zwoju. Ale za nic nie będę się wracał. Mam dosyć tych kłopotów z mieszkańcami każdy czegoś chce albo chce coś wiedzieć. Wszystko przez to że nie umiem unikać problemów i zawsze stwarzam nowe albo angażuję się w cudze. Ale ja jestem @$#%^#@$&^#. Klnąc pod nosem oddalałem się od sióstr.
Orenei - 09-01-2008, 20:54
Temat postu:
Hmm...zostałam sama w pokojuuu! W JEJ pokoju ! Wykrzyknęłam i szybko zajęłam się tym, czym powinnam, czyli szperaniem w rzeczach Leny. Moją uwagę przykuł składzik, który pokazywała mi przed chwilą. Nie minęła sekunda kiedy drzwiczki od malutkiego pomieszczenia były już otwarte.
Oczywiście musiałam się schylić, ponieważ sufit był tak nisko, że o mało co się o niego nie zabiłam. Zaczęłam szperać, wyrzucałam wiele rzeczy, które mnie nie interesowały, nie myślałam o tym, że wkrótce będę musiała to posprzątać i to zanim współlokatorka wróci.
Ale co tam, grzebanie w cudzych rzeczach wydawało mi się ciekawsze.
Dużo piór fruwało mi przed oczyma, to było bardzo denerwujące... <APSIIK!> o nie...że też nie powstrzymałam się od kichnięcia, pióra Leny fruwały po całym pokoju. Szybko zabrałam się do sprzątania.
Nie miałam zbyt wiele czasu, Lena mogła przyjść w każdej chwili więc wepchałam wszystko niestarannie do jej garderoby i zamknęłam drzwi, przecierając czoło z ulgą.
Sądziłam, że znajdę coś ciekawego, coś, co pozwoli mi ją bliżej poznać. Może ma jakieś tajemnice? Może je robaki? A może w nocy zamienia się w GODZILLE !?
Nagle usłyszałam, że ktoś lub coś się zbliża. Wzięłam swoją książkę, położyłam sie szybko na łóżku i udawałam że czytam. Chciałam machać nogami, żeby wyglądało to bardziej naturalnie, ale niestety mój pech mi na to nie pozwolił. Przypadkowo strąciłam jakiś kubek bodajże z herbatą, lub jakąś inną substancją na podłogę, substancja się wylała a kubek...no stłukł się, no bo jak by inaczej.
Wzdychnęłam i sięgnęłam podłogi, aby naprawić to, co nabroiłam.
Shinigami-san - 09-01-2008, 21:27
Temat postu:
Otworzyłam peirwsze dzwi. Zapaliłam światło. Piękna pracowani techniczna. W koło śróby, linki, spawarki, oleje... Cud miód. Od dziś zajmę się konstruowaniem robotów, później będę wkładać w nie życie dzieki nowym, zaawansownaym technologiom. Ta twierdza w końcubędzie posaidała windę i ruchome schody. Może uda mi się wyprodukować mini-armię która będzie mi posłuszana
-Muwahahah - zaśmiaąłm się strasniz epo czym wzięłam się do robienia projektów na stole kreślarskim.
Hayate - 09-01-2008, 22:46
Temat postu:
Z nudów zacząłem włóczyć się po twierdzy... stanąłem na schodach czując że już ktoś tędy przechodził... wyciągnąłem z kieszeni nasiono które wyglądało niczym szyszka i spożyłem je szybko... świat wokół mnie zawirował moje zmysły przeszły radykalne zmiany... na chwilę straciłem całkowicie wzrok i słuch, ale węch działał lepiej niż u zwierzęcia... wyczułem ślady Shinigami prowadzące na piętro którego jeszcze nie zbeszcześciłem.... pognałem na piętro, gdy dotarłem na szczyt zmysły wróciły do normy. Przenikłem przez ogrodzenie Shini i starałem sie jak najciszej zakraść pod drzwi. W praktyce jednak wyglądało to tak że stłukłem 2 wazy, wywróciłem 4 kubły z wodą i potknąłem się o krowę... Obrałem inną taktykę... zrobić jak najwięcej hałasu... zadziałała - dostałem sie bezszelestnie do pracowni Shini. Kucnąłem w koncie i nagle olśniła mnie myśl... "Po kiego druta ja tu przyszedłem... No nic, pobawie sie z Shini" pomyślałem po czym zakradłem sie za nią i zacząłem zerkać przez ramie na plany
Sakura_chan - 10-01-2008, 11:45
Temat postu:
Nagle drzwi skrzypnęły...
- Aj ! - krzyknęła przestraszona Orenei. Ja tylko....
- Spokojnie - powiedziała Sakura. Słyszałam jak by coś spadło i chciałam sprawdzić czy mogę pomóc.
- Nic wielkiego, stłukłam tylko kubek - odrzekła Orenei nadal wycierając podłogę.
- Zaraz to załatwię. Po czym machnęła różdżką, a kubek stanął na swoim miejscu jak nowy.
- Dzięki - powiedziała Orenei.
- Nie ma za co. A teraz lecę dalej, bo mój elf coś mówi że Shini konstuuje cyborgi...
Shinigami-san - 10-01-2008, 16:13
Temat postu:
- Ha Ya Te czego tutaj szukasz - mruknęłam pogrążona w rysowaniu nowego modelu wojownika z mojego rpzyszłego miniwojska. Na razie udało mi się wykombinować jego wnętrze. Teraz siedziałam już szóstą godiznę nad jego wyglądem,. Nie wiedziałam czy ma być emo, czy wampirem czy może jak Al z FMA. - No cóż to moze mi podpowiesz jak ma wyglądać jeden z żołnieży w moim wojsku?
Hayate - 10-01-2008, 17:31
Temat postu:
-Hmmmmm jak kosz na śmieci~!! Nie będzie wzbudzał podejrzeń... albo w kształcie serca z wielkiej orkiestry świątecznej przemocy MUAHAHAH XDDD albo albo... takie milusie misie XD, przytulą i kabooooom XD- wycedziłem podjarany pomysłem armii XD
Mara - 10-01-2008, 17:55
Temat postu:
Wtedy też pojawiłam się ja. Cóż, przecieki wykazały, że nasz twierdzowy Strażnik Teksasu będzie rzadziej sie mógł pokazać, stąd też dość szybko zdałam sobie sprawę z faktu ze trzeba uważać. Dmuchać na zimne.
I często doglądać Shinigami.
Trafiłam w bardzo sprzyjającym aresztowaniu wampirzycy momencie, gdyż była z planami armii robotów. Perfekcyjnie, ale były 2 mankamenty. Po pierwsze: jako fangirl FMA nie mogłam się zgodzić na armię Alphonse biegających po Twierdzy. Po drugie...
-Po co ci to właściwie?- Shini co oczywista się nie przeraziła. Albo wszyscy mieli trzecie oko, albo ciekawe doświadczenia, albo też byłam zbyt przewidywalna. Nad tym trzeba by pomyśleć...
-Gdzie jak gdzie ale tutaj większy sens już miały krwiożercze króliki- powiedziałam spokojnie i dodałam na wszelki wypadek- oczywiście nie sugeruję, że były dobrym pomysłem.
Shinigami-san - 10-01-2008, 18:09
Temat postu:
- Ależ Maruś - odparłąm spokojnie rozpierając się na krześle - mała armia będzie mi po to aby wysyłać je na zwiady do lochów, samam się nie będę narażać. Mogą mi rpzynieść faje stworki. A kwiożercze króliki to rpzeżytek - teraz próbuje zrobić krwiożercze wierwióki. Ale najpeirw mała armia... później zabawa w genetykę -dodałam i znów pochyliłam się by naskzicowac nowy model zbroi
Hayate - 10-01-2008, 19:00
Temat postu:
Gdy Shini i Mara rozmawiały sobie, olewając mnie w 100% podkradłem sie do stołu i zacząłem dorysowywać zbędne szczegóły w zbrojach Shini i pozmieniałem cyfry wymiarów, gdy zauważyłem że rozmowa sie kończy wróciłem na swoje miejsce obok stołu i zrobiłem minę typu "Ja być grzeczny" XDD
Mara - 10-01-2008, 19:44
Temat postu:
-Ech... To aż dziwnie brzmi w twoich ustach- zaczęłam z każdym słowem dodając zdaniu kąśliwości- że ty nie chcesz ryzykować. Co do wiewiórek- jeszcze sie nie upewniłaś, czy wyłapałaś wszystkie króliki. Zresztą nigdy nie popierałam modyfikacji genetycznych...
Uśmiechnęłam się z lekką perfidią i spojrzałam na Shini wzrokiem "ja mówię poważnie, nawet jeśli nie widać". Hayate olałam. Kompletnie. Zastanawiałam się przez moment, czy mi dynamitu nie włozy w spodnie, aczkolwiek to bym poczuła. Podobnie jak zaklęcia ściągające na mnie najidiotyczniejsze nieszczęścia.
Lena100 - 10-01-2008, 20:40
Temat postu:
- Hmmm... - mruknęłam do siebie mrużąc perfidnie oczy - Sorry Amarth, ale muszę cię na chwile zostawić. Jak się namyślisz z tym pokojem to daj znać. Chciałabym wiedzieć gdzie mieszkasz, szukanie cię po Twierdzy wielkości Europy byłoby nieprzyjemnym doświadczeniem.
- A co się stało? - spytała zaskoczona siostrzyczka - Co z naszym giga-mega planem robienia wszystkim głupich kawałów i wybijania okien?
Po raz pierwszy widziałam u niej tz. "słodkie oczka". Roześmiałam się pokazując braki w uzębieniu.
- Spoko, spoko. Zdążymy. Pamiętasz, że mówiłam o swojej współlokatorce? No więc przed chwilą usłyszałam ze swojego pokoju, a jak wiesz mam bardzo dobry słuch, jakieś szuranie i tłuczenie mojej pięknej, chińskiej porcelany z serii "Chinka Cikulinka"! Obawiam się, że mógł ją napaśc ktoś pokroju Hayate. Z nimi nigdy nic nie wiadomo, a Orenei wydaje się być czasem nieco płochliwa i nieporadna. To pewnie chwilowe... ale lepiej się upewnić, że nic jej nie jest.
Poklepałam siostrę po plecach, co mi oczywiście nie wyszło bo byłam zbyt słaba żeby rąbnąć ją porządnie, po męsku, i rozwijając niesamowitą prędkość pobiegłam korytarzami Twierdzy. Wpadłam do mojego pokoju i od razu rzuciła mi się w oczy Orenei leżąca na łóżku i dyndająca nogami. Przed nią leżała jej malutka, dziwna książka. Pociągnęłam nosem - w powietrzu unosił się zapach kurzu. Moja współlokatorka miała przylepiony niesamowicie sztuczny uśmiech do twarzy. Wsłuchałam się w jej akcję serca - przyśpieszona. No tak, dziewczyna nie umie stwarzać pozorów. W dodatku po pomieszczeniu walały się dziesiątki moich piór. Zmieniam je co dwa miesiące, wypadają i rosną nowe, więc odkąd tu jestem zrobił się już spory zapas. Sprawdziłam moją drogoceną porcelanę - w kubku nie było śladu wywaru z igieł sosny, który zazwyczaj piję na noc. Znaczy, że był stułczony. Wywar nie wyparował tak szybko. Postanowiłam dać jej spokój. Właściwie ja też pierwsze co bym zrobiła po wprowadzeniu do kogoś to grzebanie w osobistych rzeczach danej osoby.
- Wpadłam żeby zobaczyć co u Ciebie! - krzyknęłam, nieco za głośno - Radzisz sobie?
- Wszystko dobrze - powiedziała Orenei uśmiechając się dziwacznie.
- hmmm.. jak dobrze, to dobrze - mruknęłam do siebie i wlazłam do swojego schowka. Wszystko w środku było powywracane. Wygrzebałam stare, tępe norzyczki i stanęłam przed wielkim lustrem w pozłacanej ramie, w pokoju. Zrobiłam zamach iiii... jednym zgrabnym ruchem obcięłam długi, półmetrowy, czarny warkocz, tak, że teraz moja fryzura wyglądała jak zmierzwiona czupryna. A raczej nią była. Czarne kosmyki opadły na perski dywan. Orenei wytrzeszczyła na mnie oczy.
- Co robisz?!
- Hmmmm... obcinam! Jak sądzę... - wymruczałam robiąc ostatnie poprawki. Lustro zamigotało i zamiast mnie pokazało wielkie bagno, a w bagnie jakieś niewyraźne sylwetki. - Zamknij się i rób swoje! - wrzasnęłam na nie , a szkło zamigotało i znowu pokazywało mnie. Po całym piętrze przetoczyło się głuche dudnienie. - Nie ma mowy. - odpowiedziłam szklanej powieszchni. - Nie będziesz mi się tu rządzić! Spróbuj się ruszyć z miejsca, a roztułkę!
- Co do tułczenia... Uważaj na tą zastawę. - zwróciłam się do lekko zdezorientowanej Orenei - Jest bezcenna. - wskazałam na kubek na szafce. Dziewczyna lekko pobladła.
- A i jeszcze coś! Raczej nie zaglądaj do mysich norek. Tam jest moja hodowla.
- Hodowla?
- Nooo tak. Coś muszę jeść.
- Jeść?!
Orenei - 11-01-2008, 09:21
Temat postu:
Zdziwiłam się i to bardzo. Myślałam, że tylko na w nocy zjadam zwierzaki...no...ale myszy? To przecież o wiele za mało.
Długo zastanawiałam się nad tym, co ja w ogóle będę jeść, wygląda na to, że w nocy zmuszona będę iść na spacer i polować.
- Która teraz jest godzina? - zapytałam rozglądając się po pokoju i szukając zegarka.
- Będzie gdzieś około 18...chyba - odpowiedziała Lena.
Gdy tylko spojrzałam za okno jak strzała wybiegłam z pokoju pozostawiając na łóżku swoją malutką książkę.
Lena nie mogła oprzeć się pokusie...zdawało się, jakby ta książka wołała "otwórz mnie!", chwyciła, przewróciła kartkę i prześledziła wzrokiem kilka zdań.
- Nie do wiary ! To nie jest książka. To pamiętnik ! - wykrzyknęła i na jej twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech.
Biegłam i szukałam Yu..jakoś nie potrafię wypowiedzieć jej imienia...to znaczy imienia mojej mamy. W końcu ją zauważyłam ! Chyba też czegoś szukała.
Zatrzymałam się, podeszłam bliżej i pomachałam.
- Hej Branderburg !
- Yumiko.
- Dobra Ignacy - nie radzę sobie. Jej imię jest dla mnie zbyt trudne.
- Coś się stało? - zapytała taka zatroskana.
- Musisz mi pomóc, bo widzisz w nocy wyglądam trochę inaczej i muszę coś jeść. A jedyne co jem nocą... to zwierzęta. Masz może jakieś?
"Mama" wskazała palcem za okno, gdzie był olbrzymi, ciemny las. Stuknęłam się w głowę i przeprosiłam.
Yumiko - 11-01-2008, 13:38
Temat postu:
Yumiko spojrzała nieco zdziwiona na Orenei. Patrzała jeszcze długo w stronę drzwi, którymi wybiegła jej...adoptowana sierotka.
Trzęsła się cała z zimna...trzeba przyznać że na zewnątrz było dość chłodno. Drowuś pobiegł jak najszybciej się da do pokoju Yumisi, pomimo że jest kotem również mu łapy odmarzły.
- waah!...gdzież ten mój mąż?. Powiedziała do siebie próbując w jakiś sposób się rozgrzać. Poszła szybko do kuchni aby zaparzyć pyszną, gorącą herbatkę. Usiadła przy stoliku i popijając ją ze smakiem, zastanawiała się co ciekawego mogłaby zrobić aby ten dzień nie był nudny i ponury.
Hayate - 11-01-2008, 13:53
Temat postu:
-Aaaaapsik- kichnąłem siarczyście myśląc "Ktoś mnie obgaduje :P" po czym rozejrzałem się po pracowni Shini w poszukiwaniu czegoś do roboty... "Ale tu pusto" wyszeptałem zagryzając garścią kocich chrupek... Zacząłem powoli spacerować po pokoju i wtem.... wpadłem na pomysł, niestety nie zachowałem odpowiedniej równowagi, a moja reakcja była zbyt późna i przewróciłem się na ów pomysł, zagniatając go własnym ciałem... Bezzwłocznie usypałem mu z kocich chrupek mogiłę pod stołem, po czym siadłem na stole dalej wsłuchując się w rozmowę Shini i Mary...
Yumiko - 11-01-2008, 14:10
Temat postu:
Yumiś wypiła herbatkę i ruszyła w podróż po twierdzy.
- Hmmm...tej prześlicznej wazy wcześniej tutaj nie było. Powiedziała do siebie przechodząc obok stolika na którym takowa stała. Jak to przeważnie z nią bywa, gdy się odwróciła szturchnęła ręka w wazę, która spadła i się potłukła.
- Uff...co za szczęście że nie ma tutaj Avi bądź Shini...znów by mi się obleciało od "niezdarnej Yumisi"...i tak wiem że mnie kochają. Powiedziała uśmiechając się do siebie. Chcąc zawrócić zrobiła piruet i przywaliła w drzwi którymi właśnie ktoś wychodził. Siedziała na ziemi ocierając swoje obolałe kończyny, a kiedy z trudem podniosła głowę ujrzała Billego.
- aaa...Yumiko, przepraszam..nie spodziewałem się. Powiedział zakłopotany kucając przed dziewczyną.
- Nie nie szkodzi, to moja wina *muszę przestać czepiać się Avi i Shini o tą niezdarną Yumisie*. Pomyślała, starając się wstać...co nie było proste. Billy pomógł jej i zaproponował wypad na ciacho. Yumiko oczywiście się zgodziła i oboje powędrowali na 4 piętro.
Shinigami-san - 11-01-2008, 14:25
Temat postu:
Seidziała sobie gdy nagle wpadłam na wstaniały pomysł. Zerwałam sie z krzesła, złapałam Hayate i wyskoczyłam rpzez okno. W trakcie spadania rozwin ęłam skrzydła i poleciałam w strone lasu. Gdy byłam już nad nim zrzuciłam Hayate w dół krzycąc "Bez wiewiórki nie wracaj!" po czym sama poleciałam w drugą stronę szukając bardoz łągodnej wiewiórki
Pan B - 11-01-2008, 15:13
Temat postu:
Idąc korytarzem i myśląc o 36453 miejscu po przecinku liczby Pi wyjrzałem przez okno i zobaczyłem jak Shini leci z jakimś obdartusem podobnym do upiora i puszcza go na środkiem lasu. Patrzyłem na to bez namiętnie.
-I Amarth pytała dlaczego unikam Shini.
Po czym wzruszyłem ramionami i nucąc pod nosem ruszyłem w kierunku kuchni
(mój nos mnie nie zawodzi jeśli chodzi o zapachy potraw).
Hayate - 11-01-2008, 16:28
Temat postu:
Spadając w dół szybko wyrecytowałem zaklęcie i udało mi sie uniknąć upadku... Niestety na nic mi sie to zdało, bo Shini nie przerywając lotu zawadziła o drzewo, które zwaliło sie na mnie... Gdy już udało mi się wygrzebać spod potężnej kłody siadłem z zamiarem analizy... "Shini mi rozkazuje... Tak nie może być... ale pomysł z eksperymentami na wiewiórkach jest bardzo kuszący... a niech tam, wchodze w to XDD" pomyślałem... Wstałem, otrzepałem sie z kurzu, las nie był zbyt miły... wszędzie ciemno i ponuro... oh tak, pokochałem to miejsce od pierwszego wejrzenia i zadecydowałem urządzić tu swoją letnią rezydencje... zacząłem więc przygotowania... zauważyłem ogromniasty dąb z pokręcanymi korzeniami... "Oooh tak, idealny" i rozpocząłem jego ścinanie... nie było to zbyt trudne, ale gdy dąb padł, z dziupli w jego wnętrzu wysypały sie tony żołędzi... porwany przez falę żołędzi popłynąłem dobre 10m... gdy już doszedłem do siebie, zobaczyłem jak nad drzewem formuje sie mini armia wiewiórek... ich oczy były przekrwione, a z pyska toczyła sie piana... "Użytkownicy Neostrady" pomyślałem, ale to nie było to... nagle z pnia wygramolił się ogromny wiewiór... rozmiarów człowieka... z koroną z żołędzi na głowie... Już chciałem uciekać, ale poślizgłem się na żołędziach... wiewiórki zbliżały się do mnie w zastraszającym tępie... "Teraz albo nigdy~!" pomyślałem i rozpocząłem nawijkę:
-Dzieńdobry bardzo, czy pan jest właścicielem tego przepięknego drzewa?- wiewiór zaciekawiony przytaknął, ja kontynuowałem - Otóż proszę pana, jestem tu dzisiaj z krótką informacją odnośnie modernizacji sieci telewizyjnej na waszym osiedlu... Otóż moim obowiązkiem jest dzisiaj przedstawić to zarówno od strony technicznej jak i programowej! Rozumiem że 2-3minutki tak jak i reszcie sąsiadów, mogę również i panu zająć? - modliłem się by to zadziałało... Wiewiór przytaknął...
-Otóż jestem z firmy EuroTwierdza... oferuje telewizję cyfrową na ramówce cyfry +...- na dźwięk słowa "cyfra+" oczy wiewióra zalały się krwia... to był mój błąd... trzeba było powiedzieć o polsacie cyfrowym T_T... wiewiórki rzuciły sie na mnie, pierwsza przejechała mi pazurem po policzku, zostawiając całkiem sporą bruzdę... tego już było za wiele...
-GraaaaawR~!! po twarzy?! Jak ja sie teraz Yumisi pokaże, jak ona mnie zechce~! O wy małe, przebiegłe cholery, pozabijam~!!- wykrzyczałem... nagle moje ciało w całości pokrył żywy cień.... z głowy urosły cieniste rogi, dłonie przyozdobił wachlarz szponów, szczękę z kolei wachlarz ostrych jak brzytwa kłów, z pleców wyrwała się para skrzydeł... Wpadłem w totalny szał, zacząłem rozrywać wściekłe wiewiórki jedna za drugą, aż zostało ich z dziesięć... wtedy przypomniałem sobie po co naprawdę tu jestem... "Shini mnie zabije jak powyrzynam wszystkie wiewiórki :P" pomyślałem i ostatnie wiewiórki wraz z wiewiórem, ogłuszyłem pięściami... wróciłem do swojej postaci i rzuciłem dla świętego spokoju zaklęcie "Nieprzerwanego snu" na zwierzaki, po czym zapakowałem je w worek po ziemniakach, wepchnąłem do ust garść kocich chrupek i teleportowałem sie z powrotem do pracowni Shini w twierdzy...
Shinigami-san - 11-01-2008, 17:38
Temat postu:
Jakimś cudem nigdzie znie znalazłam wiewiórów. Postanowiłam wrócić do pracowni, niech Hayate sie mecyz z szukaniem. Wlazłam kulturlanie rpzez okno a tam rozwalony na moim ukochany fotelu Hayate zajada sie chrupkami. Na stole warsztatowym elżało 5 wiewiórów.
- Won z mojego fotela! - ryknęłam po czym wzięlam owego jegomościa za szmaty i zrzuciłam na podłoge. - Dobra, mam wiewióry. Trzeba w ich móżdżkach umieścić pewne malutkei procesory. Hmmm będę ej dopiero porojektować. Była bym bardoz szczęśliwa gdybyś zajął się wiewiórami do jutra. Jutor już powinno być wszytsko gotowe a poeracja wszczepienia wiewióroom melatowych płytek powinna wypalić. Chciałąbym żebyś mi pomógł asystować przy tym
Hayate - 11-01-2008, 18:47
Temat postu:
-Jak czegoś chcesz to nie rzucaj mną XP trochę szacunku dla wujka :P~! Ok to biorę te plugastwa i zmykam do siebie, wracam jutro :P Ochłoń do tego czasu :P- rzekłem z wyrzutem po czym wziąłem się w siebie i ruszyłem do swojej nory... Zostawiłem pakunek i ruszyłem w Twierdzę szukać mojej pięknej żonki i ekhem... "córki", a potem... na herbatę i lody XDDD i Kocie chrupki~!! XD
Pan B - 11-01-2008, 20:54
Temat postu:
Nikogo.
Byłem w kuchni, przy głównym wejściu i W chyba setce korytarzy i wszystkich gdzieś wcieło.
No cóż... chyba pozostało mi tylko jedno... poćwiczyć.
Czar teleportacji. Jeszcze nigdy mi się nie udało bez zwoju. Spróbujmy.
Wywijając packą/różdżką zahaczyłem o firankę zaplątałem się w nią i strumień energi wystrzelił. Niedokładnie skomponowany strumień odbił się od lustra i zmierzał w moją stronę. Malutkie i ciche:
-Nie...
<PUCH! W miejscu Pana B pozostał tylko fioletowy dym.
Pojawił się pod sufitem w jakimś korytarzu po czym spadł na coś nie do końca miękkiego.>
-Ja #@%#$#@.->rzekłem.
Coś/ktoś wygramolił się spode mnie. Miał na sobie mroczne szaty. Odwrócił szybko siwą głowę w moją stronę i ujrzałem zwyrodniałą twarz pełną chrupek.
-A! -> odrzuciło mnie pod ścianę. Opierając się o ścianę usłyszałem.
-Ty jesteś Bob, czy bip, czy jakoś tak.
-Eeeee... Be...Pan B.
Przełknął chrupki ,wyszczerzył zęby w ogromnym uśmiechu.
-Z tobą też się kiedyś pobawię XD. A i uważaj na wiewiórki. Potrafią być wredne.
-OK panie...
-Władco wszego świata, pogromco bogów, zdobywco dziewic, mężu o niespotykanej odwadze...
-A może być krócej!
-No dobra... Hayate. A to za to że krzyczałeś !
Hayate zatoczył dłońmi okrąg i nad moją głową pojawiła się spora kula śniegu. No to ja:
-Czy to...
-Tak.
-Aha....
Hayate pognał jak opętany. Potem ostatnią rzeczą jaką pamiętam była tona śniegu na mojej głowie.
Yumiko - 12-01-2008, 17:42
Temat postu:
Zetsubou Billego bolała głowa tak więc Yumiko zaprowadziła go do pokoju. Gdy się wracała przechodziła obok Be, który otrzepywał się ze śniegu. Minęła go, lecz po chwili się wróciła.
- Rozumiem że Hayate był tutaj. Powiedziała.
- @%$#@#@.
Yumiko nie zrozumiała zupełnie nic z tego co powiedział Be. Spojrzała się na niego nieco zdziwiona i ruszyła dalej.
- Hmmm...ciekawe co by powiedziała Orenei na przeprowadzkę do mnie, sama nie wiem.
Szła rozmyślając, gdy nagle wpadła na wspaniały pomysł, który po chwili wydał jej się być beznadziejny. Usiadła na schodach, zamknęła oczy, rozmyślając nad czym się da, aby przestać się nudzić i troszkę się rozweselić.
radgers - 12-01-2008, 23:51
Temat postu:
Po heroicznej walce z Monstrualnym Żelazkiem, która zakończyła sie przyjazną wymianą zdań na temat sytuacji politycznej Pakistanu znowu zacząłem oddawać się mojemu hobby to jest wędrowaniu korytarzami Twierdzy. Powykrywałem po kolei umysły większości mieszkańców Twierdzy i zauważyłem, że zamieszanie z entami na 3 piętrze ustało. No i wilk jest syty i owca cała, stwierdziłem zadowolony. Udałem się do pracowni Shini gdyż tam znajdowała się Mara, z której psychą było coś nie teges ostatnio. Wynurzając się ze ściany tak jak Alucard z Hellsinga rzuciłem: - Heja wiara! Co tam z rana! - czy to w ogóle był ranek? Mniejsza o to. Otoczyłem się paroma mentalnymi i fizycznymi barierami w razie gdyby Mara chciała się znowu przyklejać. Ale w sumie... przecież to miłe jest, przeszło mi przez głowę więc zrezygnowałem z barier i tylko powiedziałem:
- Już wszystko w porządku kochanie? Żadnego fiksum dyrdum w główce już nie masz? - spytałem żonę.
Mara - 13-01-2008, 13:53
Temat postu:
-Ee... chyba nie- odrzekłam beznamiętnie spoglądając na męża który jak zazwyczaj wpadł w świetnym humorze. Optymizm niektórych ludzi szczerze mnie zadziwiał...Na szczęście tylko niektórych, przynajmniej pod względem podejścia sie zbytnio nie wyróżniałam(pesymistów mamy na pęczki, poczytajcie sobie przemyślenia szczególnie publicystów).
Niestety, Radgersowi nie udało się zarazić mnie swoim humorem, ba, poczułam niezidentyfikowaną irytacją, która jednak zbyt długo w takim stanie nie pozostała i skarciłam się w myśli. Skutek zaklęć nieudanych nadal miał pewne znaczenie w moich reakcjach na bodźce więc musiałam się pilnować. Jak powiedziała Avalia... miesiąc. Nie tylko głupawek. Kurczę.
-Moglibyśmy stąd iść?- spytałam spokojnie męża- nie jest tu zbyt przyjemnie a mroczność atmosfery ogranicza sie do ogólnego wyniszczenia, nawet tajemnicy tu nie ma wielkiej...
-A gdzie chcesz iść?- w tym momencie przyszło mi na myśl, że Radgers jest naprawdę kochany. Nie wiedziałam, czy to skutki zaklęcia czy nie ale moja reakcja mnie samą zaskoczyła.
-Do mnie, napijemy się herbaty, czy kawy...- odrzekłam aż nazbyt miło i uśmiechnęłam się, po czym znów musiałam karcić swoje reakcje na bodźce.
-Kochanie, nie baw się tylko proszę w bardzo skomplikowane bariery magiczne bo im silniejsze zaklęcia stosujesz, tym bardziej się mój charakter krzywi. I chciałabym z tobą o tym porozmawiać, ale to już u mnie, dobrze?
Nadal byłam miła. Bardzo miła. Gdzież się podział mój cynizm? A nie, ja nie byłam cyniczką. Gdzie się podziała moja irytacja, znudzenie?! Głupie, głupie...
Pan B - 13-01-2008, 14:11
Temat postu:
-@%$#@#@.
Ktoś przeszedł obok mnie i nawet coś tam mówił ale byłem zbyt zdenerwowany (łagodnie mówiąc) aby pomyśleć o odpowiedzi.
-Nie wytrzymam...
Wymawiając to wydostałem drugą rękę ze śniegu. Głowa, ręce i nogi wystawały z masy śniegu który powoli topniał. Wyglądałem jak parodia bałwana z stożkową czapą na czubku.
Mam 2 wyjścia: poczekać aż śnieg stopnieje lub czarować. Czar teleportacji odpada, to przez teleportacje wylądowałem w tej kupie śniegu. Pozostaje przemiana. Bez używania różdżki przemieniłem śnieg w budyń.
-Tak. Budyń. Hmmm... jak mniemam waniliowy. Tylko spokojnie....
Zacząłem oddychać głęboko aby się trochę uspokoić. Mogłem poczekać aż stopnieje. Ale jak pech to pech. Powoli i bez pośpiechu zacząłem zjadać budyń.
-Bleh... bez cukru...<mlask><mlask><mlask>...
radgers - 13-01-2008, 15:22
Temat postu:
Przechodząc przez ścianę usłyszałem właśnie tę wzmiankę o miesiącu po którym wszystko wróci do normy. Widząc zachowanie Mary i wyczuwaj te diametralne zmiany w jej psychice i nastrojach przeraziłem się. Miesiąc z TAKĄ Marą?, pomyślałem lekko przerażony. No cóż, może będę mógł na to coś poradzić. Żebym tylko większego bałaganu nie narobił. Była miła, to fakt. Bardzo miła. Za miła. Nie podobało mi się to. Chyba. Nie wiedziałem co lepsze. Dawna Mara jednak wygrała. Ciekawe od kiedy mroczna atmosfera jej przeszkadza?, pomyślałem rozbawiony po czym powiedziałem. - Ok, chodźmy. - otworzyłem drzwi i nonszalanckim gestem z pokoju. W myślach usłyszałem jeszcze telepatyczną wiadomość Avalii "Mam nadzieję, że uda ci się coś zdziałać synku." Nadzieja matką głupich, pomyślałem i skupiłem całą swa uwagę na żonie.
- No to chodźmy.
- Oczywiście, kochaniutki. - odrzekła, uśmiechnęła się, ujęła mnie pod rękę i skocznym krokiem skierowała się do swojego pokoju prawie ciągnąc mnie za sobą. Boże, pomyślałem zszokowany, coś ty z sobą zrobiła. Kochaniutki?, nie przypominał sobie żeby używała takich zdrobnień.
- Popatrz, na drzewka w lesie, jak ładnie rosną. - zauważyła rozmarzonym tonem.
- Taa, oczywiście. - odrzekłem lekko zmieszany. Co u licha, od kiedy ona chce zostać druidką?
- Rosną tak szybko, że aż korci aby je wykarczować, prawda? - kontynuowała żona.
- Ano zdecydowanie tak. Ale najpierw mieliśmy iść do ciebie, nie pamiętasz? - odpowiedziałem. Mara tylko kiwnęła głową i uśmiechnęła się tym swoim przeraźliwie słodkim uśmiechem.
Gdy doszliśmy do pokoju Mara prawie że wpadła na drzwi z rozpędu. Szczęście, że otworzyłem je od niechcenia siłą woli. Choć po chwili zacząłem się zastanawiać czy może zdrowe łupnięcie w drzwi by jej pomogło. No cóż co się stało to się nie odstanie. Usadziła mnie ładnie na fotelu po czym uwijała się jak mrówka przygotowując herbatę którą podała mi z razem z ciasteczkami. Przełknąłem głośno ślinę.
- No, to o czym dokładnie chcesz porozmawiać? - zapytałem niepewnie sącząc powoli herbatę i obserwując ją dokładnie.
Mara - 13-01-2008, 16:13
Temat postu:
-O moim zachowaniu- odpowiedziałam pijąc herbatę, której pierwszy raz w życiu nie posłodziłam- moje zaburzenia w charakterze zostały spowodowane reakcją alergiczną na zaklęcie broniące mnie przed skutkami poruszania się w piekle, które części ludzkiej półdemona w cielesnej postaci szkodzi. No i widzisz, Avalia większość objawów zwalczyła, ale problem mam cały czas i takie wahnięcia czekają mnie w ciągu całego miesiąca.
-Reakcja alergiczna, hm...- zamyślił się. Psioniczna magia raczej nie przewiduje uczulenia, szczególnie na czar.
-Jeżeli nie znasz sposobu na dalsze minimalizowanie skutków alergii, będziesz musiał ze mną taką wytrzymać, chociaż wiem, że to trudne... Nawet trudniejsze niż ze zwyczajnym moim wcieleniem.
Miałam dziwne wrażenie, że radgersowy optymizm opuścił mojego męża.
-Zresztą, niedługo mam zamiar odwiedzić Momoko znajdującą się w... ee... wiem, gdzie to jest ale nazwy ci nie podam. Gdzieś mi w pamięci zalega, aczkolwiek ma zbyt różową nazwę.
-Wiec dlaczego ją odwiedzasz?
-Dawno się nie widziałyśmy, zresztą, ten tygrys z Hayate... intrygujące.
Lena100 - 13-01-2008, 17:46
Temat postu:
Przejrzałam dwie pierwsze strony pamiętnika. Cóż, Orenei mi grzebała w garderobie, więc teoretycznie ja też mogę sobie pozwolić. Ale po tych pierwszych dwóch stronach... postanowiłam sobie odpuścić. Był tam opis tego co dzieje się z nią w ciągu nocy. Czy ona zamierza powyżerać wszystkie moje ukochane zwierzątka leśne?
Ułożyłam pamiętniczek tak, jak go zostawiła właścicielka i cichutko wymknęłam się z pokoju, nękana wątpliwościami. Mój chłopięco-dziecięcy nastrój całkiem prysł. Poczłapałam do kuchni i zaczęłam przekopywać szafki w poszukiwaniu czegoś słodkiego. Oczywiście jadam nie tylko gryzonie. Są podstawą mojej diety, ale coś innego też lubię sobie przekąsić. Co tu jest... paczka kocich chrupek, chupa-chupsy... nic tylko wyskoczyć przez okno. Wreszcie znalazłam jakiegoś wysuszonego na wiór pączka i przesłodzony soczek Leon. Usiadłam pod stołem, podkuliłam nogi i sypiąc wszędzie okruszkami, zabrałam się do jedzenia.
Shinigami-san - 13-01-2008, 18:19
Temat postu:
Procesory zostąły już skończone. Teraz pozostało wszczepić je wiewiórom i wsadzić je do wieeeeeelkiej maszyny kopiujacej która posiadała tylko 4 klawicze. Ctrl, c, v i Enter. Wsadziłam procesorek do wielkeij skrzynki zeby mi sie rpzypadkiem nie zgubił i przypinając ją do ręki poszłam szukać wujka Hayate. Chciał mi pomagać to teraz niech sie uczy jak należy tworzyć malutkie zuo. <w tym momencie po twierdzy rozchodzi się mój diaboliczny śmiech>
Pan B - 13-01-2008, 19:10
Temat postu:
Po zjedzeniu połowy masy budyniu usłyszałem śmiech. Niepokojący śmiech. To jakby ocuciło mój przymulony waniliowy już umysł. Mogłem już obracać tułowiem co raczej mnie nie ucieszyło bo gdy się odwróciłem dostałem jakąś skrzynką w twarz.
Uderzenie wyrwało nie z uścisku budyniu i lecąc jakieś 5 m miałem czas na skojarzenie czyja ręka taszczyła skrzynię. Leżąc usłyszałem taki sam diaboliczny śmiech jak na początku dochodzący z końca korytarza.
-Ehhh....ta Shini...ciekawe co znowu kombinuje....nawet nie przeprosiła tylko pognała w #@%@$#@. Poleżę sobie i przemyślę parę spraw.
Nadmiar budyniu w żołądku dawał o sobie znać. Niewiele myśląc podbiegłem do najbliższego okna i 'puke'-nołem na zewnątrz. Po tym akcie wyzwolenia usiadłem na podłodze i opierając się o ścianę usłyszałem siebie:
-Brawo! Jeszcze zacznij pić i balować z laseczkami do rana!
-To ja!
-Tak to ty!
Moja niby 1/5 usiadła obok siebie i zaczął mi opowiadać:
-Kobitki mają tu niezłe..... nawet nie wiesz co oni tu jedzą..... miałem niezły ubaw gdy......a wino mają przednie.....wiedziałeś że....i on powiedział jej że....(i tak bez końca).
Avalia - 13-01-2008, 19:31
Temat postu:
Avalia weszła do twierdzy przez główne drzwi. Nie pytajcie kiedy znalazła się na dworze co tam robiła. To długa i powikłana opowieść, która za pewne nie ciekawiła by większości członków twierdzy. Stanowczo białogłowa była wyczulona na wszystkie paranormalne, głupie i idiotyczne zjawiska w twierdzy zwłaszcza te spowodowane przez Hayate i jej jakże kochana córeczkę Shini. Tak więc jak weszła do twierdzy zrobiła jej szybki zwiad aby zobaczyć co inni porabiają, albowiem nie była pewna co ja może czekać, tak nawet Avalia ma czasem gorsze dni kiedy to nie umie się na niczym skupić, ma problem nawet z najprostszym czarem, a każdy nie prawidłowy ruch może spowodować usmażenie na miejscu przez niejaką różową błyskawice. Tak więc, przechodząc koło Shini zrobiła trzy głębokie wdechy aby nie nawrzeszczeć na nią za jej kolejny niezwykle "inteligentny" pomysł i przy tym nie zrobić jej jakiejś krzywdy cielesnej. Następnie trafiła na Be, stuknęła różdżką a jego ubranie zrobiło się całkowicie czyste, w sumie cały zrobił się czysty i nie lepił i nie woniał budyniem. Kolejne trzecie piętro; Die znowu coś niedobrego robił w swoim pokoju, ale ponieważ nie wykroczy to po za trzecie piętro to niech robi co chce. I na koniec najważniejsze, kawiarnia, bez rozglądania się po niej usiadła i zamówił duży kubek herbaty. Po pięciu minutach siedziała przy oknie oglądając ogród i popijając bursztynowa ciecz.
Yumiko - 13-01-2008, 19:38
Temat postu:
Yumiko było smutno, źle i niedobrze...jednym słowem miała zły humor. Tak więc udała się na 3 piętro do siostry, która ostatnim razem poprawiła jej humor i napoiła wspaniałym winem, które w mig jej pomogło. Mała Lena pilnowała wejścia na to oto piętro.
- Ha! Yumiko! Mwehehehe...dawno Cię nie irytowałam. Powiedziała uśmiechając się szyderczo i zacierając drobnymi łapkami.
- I nawet nie próbuj, dzisiaj mogłabym zrobić coś bardzo nieprzewidywalnego. Jej język poplątał się przy wymawianiu tego ostatniego słowa.
- Z resztą nieważne. Wpuść mnie!
- Nie takim tonem...ale jako że Avalia mogła by mieć do mnie pretensje...wejdź.
Gdy Yumiko przechodziła przez duuuuże drzwi, Lena postanowiła powiększyć próg o jakieś 4cm, dzięki czemu udało jej się zdenerwować Yumiko.
Yumiś dmuchnęła odganiając włosy z oczu, gdy wstała przekręciła spódniczkę tak jak powinna ona być. Gdy odchodziła pokazała Lenie bardzo serdeczny palec na pożegnanie.
Weszła do pokoju Avi...której właśnie nie było, był tylko jej przyjaciel.
- O Yumiko. Pewnie chciałaś spotkać się z Avalią. Powiedział popijając herbatę.
- Huh...Skoro jej nie ma, może to zabrzmi trochę nienormalnie, ale byłabym szczęśliwa gdybyś podarował mi trochę wina. Odpowiedziała naburmuszona.
Mężczyzna wstał i podszedł do wielkiej szafy z której wyciągnął butelkę.
- Pamiętaj. Z umiarem. Dodał
Yumiko zabrała butelkę i wyszła. Po drodze spotkała Pana Be, który miał nieco dziwną minę.
- Yyy...nic się nie stało? Może się napijesz?. Zapytała siadając obok niego.
Shinigami-san - 13-01-2008, 19:53
Temat postu:
-Aaaaaaaaaa gdzie ten gnom polazł - mruknęłam niezadowolona - No tak bede musiała to zrobić sama... Jak zawsze... - mrucząc przekleństwa pod adresem kochanego wujka którego jak zwykle nie ma gdy ejst potrzebny pognałam do labolatorium a dokłądniej do małej sali operacujnek. Pomyślałam o wiewiórach i puff! śliczna wiewiórka leżała tuż rpzede mną. Poszłam umyć rączki. W tym czasie użyteczne małe stworki bytujące w twierdzy przygotowywały wiewióra do operacji na otwartym mózgu. Przebrałam się i podeszłam do maleństwa którego mózgoczaszka znajdowała się pod wielką lupą.
-No to zaczynamy - mruknęłam - Stworek skalpel proszę!
Hayate - 13-01-2008, 20:59
Temat postu:
DRYYYYYYYŃ~!!!!!!!!!!- zadzwonił mój wielki budzik... Damn.... czas wstawać, pomyślałem... ubrałem sie szybko i biorąc worek z wiewiórkami, przeteleportowałem się do nowootwartej pracowni Shini... rzuciłem wiewiórki na stół, wziąłem skrawek papieru, wyciągnąłem moje radioaktywne glinki. Usiadłem na stole, położylem kartkę na ksiedze i zacząłem bazgrać glinkami, machając nogami...
Po krótkim czasie usłyszałem jakiś złowieszczy śmiech w oddali "Shini? Neeee, przesłyszałem sie... Na miłość Lolth gdzie ona sie znów podziała... Eh no nic, trza poczekac... pobazgram sobie" pomyślałem robiąc minkę małego, słodkiego demona...
Pan B - 13-01-2008, 21:36
Temat postu:
I znowu ta co wszystko naprawia. Chciałem jej podziękować ale znów zebrało mi się. Tym razem przetrzymałem. Moja część rzekła:
-A widzisz. Jak powstrzymasz odruchy wymiotne to możesz jeść i pić co chcesz.
-Daj już spokój....hic.....
-Ile ten budyń miał procent?
-Jakieś 3,2 tłuszczu.....to zależy czy jest z krowiego czy koziego mleka....
-No dobra znaj łaskę pana.
Wsadził rękę w mój brzuch i zamieszał. Czułem się jak pralka przy 2 wirowaniu. To o dziwo mi pomogło. W trakcie mieszania podeszła do mnie Yumiko. Miała w ręce butelkę czegoś mocniejszego. Zadko pijam ale Mistrz mawiał: "trzeba brać co dają". Patrzyłem na nią a ona usiadła na 'mnie'. Wtedy mieszanie ustało. Ujrzałem siebie kawałek dalej jak bił płaską dłonią w szyję uśmiechając się równocześnie po czym zniknął w podłodze.
Potem wynurzył się do połowy i z językiem wywieszonym na lewą stronę pokazywał dłonią OK i szeroko rozwartymi oczami - po czym mrugnął. Nie sądziłem że 'moja' twarz jest zdolna to czegoś takiego.
No cóż. Zdjąłem czapę i odkręciłem jej czubek. Projekt Mistrza. Odkręcany czubek który może robić za szklankę/kieliszek gdyż jest nieprzemakalny. Drugi kielonek (tak naprawdę spora szklanka) wyjąłem z kieszonki pod szatą. Zawsze dobrze jest mieć jakieś szkło przy sobie. Yumiko patrzyła na mnie jak na zawodowego alkoholika.
-Mam nadzieję że nie waniliowe. -> rzekłem.
-Sam się przekonaj.
Moja towarzyszka odkorkowała butelkę i polała. Podałem jej czubek czapy z racji że był przynajmniej raz na tydzień czyszczony.
-Do dna! ->krzyknęliśmy równocześnie. Mmmmm....całkiem niezłe.
Yumiko - 13-01-2008, 22:03
Temat postu:
*Szczerze nie sądziłam że się napije* pomyślała Yumiko dolewając i sobie i Panu Be.
- Tak..prosto ze spiżarki Avali i Toru...czy jak tam się zwał. Trzeba przyznać że ostatnio dość dziwnie się po nim zachowywałam.
Pan Be (jak z resztą każdy inny) spojrzał na Yumiko nieco zdziwiony.
Yumiko poczuła na sobie jego wzrok przez co poczuła się trochę głupio. Bez zastanowienia z ogromną prędkością wypiła co miała nalane, aby jakoś odwrócić jego uwagę.
Be także wypił co trzymał w ręku.
*hmmm co do tej wanilii...nie ma pojęcia o co mu chodziło, ale wątpie aby takowe wino było dobre* Pomyślała, przecierając usta ręką.
Avalia - 13-01-2008, 22:18
Temat postu:
Avi dopiła herbatę i zniknęła w różowym dymie, pojawiają się przy Be i Yumiko w swojej boutusiowej formie.
-Siostra skąd masz to wino?
-Ten...hip...twój kolega mi dał, a...
-Wystarczająco już wypiłaś, idziesz odpocząć - mruknęła Avi zabierając już pustą butelkę siostrze - A ty Be trafisz do mnie na szkołe magii, kiepsko wychodzi ci czarowanie, przy okazji zastanowimy się nad lepsza różdżką niż tą packą na muchy, kupioną w sklepie z dziecinnie magicznymi akcesoriami - i znowu zanim Be cokolwiek powiedział Avi i Yumiko zniknęły w różowym dymie i pojawiły się w jednym z pokoi na trzecim pietrze, obie usiadły na kanapie, a na wielkim telewizorze na ścianie przed nimi zaczął lecieć koncert "5 Ugly Kingdom".
-No po tym może trochę mi wytrzeźwiejesz - mruknęła Avalia znak szklanki koktajlu bananowego.
Orenei - 13-01-2008, 22:26
Temat postu:
Stałam przed ogromniastym lasem i patrzyłam w korony drzew. Bałam się, że będę w stanie pożreć wszystkie zwierzęta lasu...a co jeśli przypadkiem zjem komuś pupilka? Zupełnie nad sobą nie panuję...ale to nie możliwe, jeszcze nigdy nie zrobiłam podczas przemiany czegoś, czego mogłabym potem żałować.
Postanowiłam wrócić do pokoju. Szłam powoli, niezbyt mi się spieszyło. Moje myśli cały czas krążyły wokół tego jedynego problemu.
W końcu stałam już pod drzwiami do pokoju, o niczym innym nie marzyłam jak położyć się w łóżku i leniuchować. Weszłam do środka, chwyciłam mój pamiętnik, nagle poczułam na nim bardzo mocny zapach mięty.
- Heh, nie powinnam była zostawiać tutaj pamiętnika - powiedziałam do siebie.
Nudziłam się, zatęskniłam bardzo za Yumiko choć znam ją dopiero jeden dzień. Postanowiłam jej poszukać, musiałam z kimś porozmawiać a wydawało mi się, że to właśnie z nią dogadam się najbardziej. Ktoś w końcu musi być taki jak ja i ponabijać się z najmniej zabawnych rzeczy... przy innych zawsze wychodzę na idiotkę, to takie krępujące...
radgers - 13-01-2008, 23:33
Temat postu:
- Może wytrzymanie z tobą taką jaką jesteś teraz będzie trudniejsze ale z pewnością będzie ciekawym doświadczeniem. - odrzekłem z uśmiechem. Wysłuchałem jej do końca.
- Jak chcesz. Przecież nie mogę ci zabronić ci się z nią spotykać no nie? A teraz pozwól no na momencik. - podszedłem do niej i spojrzałem głęboko w oczy. - Niczego się nie bój tylko popatrzę co ci tam siedzi w tej łepetynie.
Nie czekając na pozwolenie wniknąłem w jej umysł i po paru sekundach wycofałem się. - Jejku, teraz masz tam taki galimatias, że Labirynty Pani Bólu z Sigil wpadają w kompleksy. - podrapałem się w głowę. - Mógłbym tak czy siak spróbować choć nigdy nie miałem do czynienia z taką "alergią" ale wolę nie ryzykować. Pogorszyłbym jeszcze sprawę. No chyba, że będziesz nalegać. I tak nie musisz walczyć o zachowanie zdrowych zmysłów co każdą pełnię tylko musisz poczekać jeszcze z miesiąc i po krzyku. - stwierdziłem. - To jak? Poszperać ci mimo wszystko w główce czy jednak nie? No i jeszcze jedno: Psionika to nie magia. - dokończyłem wyjaśniającym tonem.
Pan B - 14-01-2008, 20:03
Temat postu:
-Aleeeeee...hic.....
Różowy dymek i jestem sam. Szkolić się w magii? A co mi źle? Przyzwyczajony jestem do porażek. A Mistrz mówił że mam się sam doskonalić. Muszę jej unikać na przyszłość. Avalia to jednak bardzo miła osoba <hic>. Packa ze sklepu? To potężna różdżka ze składu Mistrza.
Chociaż mógł mi dać coś bardziej normalnego.
-A mam to w d.....-> rzekłem sam do siebie i poszedłem zdaje się do wyjścia. Czując powiew świeżego powietrza doszedłem przed główne drzwi do twierdzy która unosiła się lekko nad ziemią (nie wiem jak wysoko bo ziemię zasłaniała mgła). Była piękna pełnia księżyca. Usiadłem na progu i zacząłem czyścić czubek czapy (kieliszek). Czułem takie ciepełko w środku. Wiał lekki chłodny wiatr.
-Hmmm....jak fajnie.....zzz.....zzz.....
<Pan B przechylił się na bok i z czapą w ręce rozpoczął wędrówkę po krainie snu.>
Shinigami-san - 14-01-2008, 20:22
Temat postu:
Po skończonej operacji przewiozłam wiewióra do labolatorium aby tak przywrócić ja szybko do trzeźwości. Procesor działał, nie było co dotego wątpliwości. Był tam program który rozpoznawał tylko mój głos i na cąłe szczescie (lub nieszczęscie jak kto woli) mogłam nią sterować tylko ja. Przygotowąłam specyfik do błyskawicznego gojenia ran. Pokropiłam tym wiewióra... i po minutce maleństwo z dużymi brązowymi oczkami patrzylo na mnie szczerząc w uśmiechu swoje 4 śliczne ząbeczki. Wziełam maleństwo na rączki i... poczułam się jak matka. Do póki nie wypowiadałam magicznego słowa "rozkaz" wiewiór byl normlany... i tkai rpzesłodki. Postanowiłam pokazać moje arcydzieło rodiznce ale najpeirw postanowiłam wypróbować wiewióra
-Wiewiór, rozkaz: podnieś krzesło - Wiewiór zeskoczył na podłogę, podbiegł po pierwszego lepszego krzesła i podniósł je ejdną łapką - dobra a teraz rozkaz: rozwal krześło o ściane! - i łubudubu... krześła nie było... Jakież wielkie było moje szczęście - a teraz chodź maleństwo do mamusi - mruknęłam klękając iprzytulajac moją słodką, małą wiewióreczkę
Pan B - 16-01-2008, 21:58
Temat postu:
Miałem sen. A raczej wspomnienie. Mistrz wysłał mnie po popiół feniksa, gdyż uważał że jest niezbędny do mikstury którą tworzy. Obliczył iż stary feniks niedaleko naszego miasteczka właśnie wykitował. Ruszyłem w drogę. Znalazłem popiół. Wtedy dowiedziałem się że feniksy odradzają się z popiołów. Miałem cały tyłek w poparzeniach. Gdy wróciłem do Mistrza i opowiedziałem mu co się stało rzekł:
-No cóż...nie przejmuj się....mam tu gdzieś maść z kości mandragory.
-Pomoże na oparzenia? -> zapytałem z nadzieją.
-Nie. Ale można nią zastąpić popiół feniksa.->powiedział z uśmiechem poczciwego staruszka.
Taki właśnie był mój mistrz.
<Pan B dalej śpiąc zwinął się w kłębek łapiąc się za zadek. Po chwili podbiegło coś małego. Wzięło go na swoje łapki i niosąc go nad sobą pognało w głąb twierdzy.>
Yumiko - 16-01-2008, 22:18
Temat postu:
Yumiko zdziwił spokój panujący w twierdzy.
- Avi. Czy nie uważasz że coś ostatnio wyjątkowo spokojnie?
- Właśnie...spokój, cisza.
- Rozumiem, też się po części cieszę, jednak jakoś mi tutaj za cicho, idziemy na zwiady? Zapytała dopijając ostatni łyk herbaty Yumiś.
- Nie uważasz że takie "podglądanie" domowników może być dość ciekawe? Dodała pocierając dłońmi.
- Poza tym, kto wie czy nie spadł na twierdzę jakiś kataklizm, a my chronione mocą tegoż miejsca przeżyłyśmy jako jedyne~!
Avi spojrzała z politowaniem na swoją siostrę.
- Poniosło mnie... Wymamrotała Yumiś.
- Jednak nie byłby to taki zły pomysł. Shini nie bywa taka spokojna...OK, można zobaczyć co kombinuje. Avi wraz z Yumiko za pomocą różowego dymku, pojawiły się obok Shinigami.
- Jaki słodki wiewiór! Yumiko podeszła i wyciągnęła rękę aby go pogłaskać.
- Nie radzę. Powiedziała Shini, jednak się spóźniła.
Avi podejrzliwie spoglądała na wiewióra.
- Czy to coś miało być podobne do krwiożerczych królików? Zapytała Yumiś dmuchając na swoją obolałą rękę.
- W każdym bądź razie, jeśli to coś ma narobić problemów potem Ty się tym zajmiesz moja damo. Dodała surowo Avi.
- Właśnie! A propo pupilków, biegnę do Drowusia. Powinnam za niedługo z nim wrócić. I Yumiko pobiegła co sił w nogach.
Hayate - 17-01-2008, 14:02
Temat postu:
Znudziło mi sie bazgrolenie, a Shini wciąż nie było... paranoja... dyndające nogi też zrobiły sie nudne... spojrzałem na zegarek "Na miłość Lolth~!! Minęło 15 sekund, 15 sekund nic nie robienia~!! Muszę sobie zapisać to w notatniku... to będzie rekord guinessa~!!" pomyślałem notując w swoim podręcznym dzienniczku... Eh no nic, pozostało mi tylko jedno... wyciągnąłem spod płaszcza mój Młotek Nocy i przywaliłem sobie w głowę, usypiając na stole i czekając na coś ciekawego...
Shinigami-san - 17-01-2008, 14:38
Temat postu:
- Przepraszam was ale jestem troszeczke zajęta - mruknęłam do Avi i Yumiś biorąc wiewióra na ręce - Musze skopiować moje maleństwo. Jeżlei chcecie to zapraszam ze mną. Musicie ząłozyć tlyko okulary - mówiac to rzuciłąm diwe pary czarnych jak noc obrzydliwych okularów na gumce. Otworzyłam drziw i weszłąm do pomieszczenie gdzie znajdowała się gigantyczna maszyna kopiująca - stańcie pod ścianą i nie oddychajcie - mruknęłam po czym umieściłam moje maleństwo w środku. Założyłam okulary, wcisnęłam ctrl+c, ctrl+ v i Enter! Masyzna zaczeła buczeć, taśmociag z niej wychodzący zaczął się poruszać. Oślepiajace światło biło z wejścia. Nagle zaczęły się wyłaniać malutkie, słodizutkie wiewióry. Gdy było ich około 15 wciśnęłam ejszcze raz enter. Maszyna kopiująca zatryzmała się, podełszam i wyjęłam mójego słodizutkeigo wiewióra prototypa po czym rzekłam
- Wiewióry za mną! - po czym wyszłąm z pokoju. Za mną kroczył malutki oddził złożonyz silnych wiewiórów. Będzie szoł... bedzie szoł
Yumiko - 17-01-2008, 18:04
Temat postu:
Yumiko z ogromną kroplą nad głową *tak...często tak bywa* stała patrząc na Shinigami.
- Ona jest niemożliwa...
- Tak ale to czyni ją wyjątkową! Yumiko spojrzała w miejsce w którym stała Avalia uśmiechając się szczerze, jednak obok niej był tylko różowy dymek.
- Suuuuper, miło mi. I tak Cię Kocham. Wykrzyczała z myślą, aby krzyk ten jej dotarł do kochanej siostry.
- I co Drowuś? Może poszukamy Hayate? O ile też nie wyginął. Dodała ze smutkiem i westchnieniem Yumiś.
- Niesądzę.
- ty....ty...Ty mówisz??!! zapytała chowając się za stołem.
W tej że chwili koci cieniostwór - Drowuś uśmiechnął się radośnie do Yumiko.
Yumiś chwyciła za ręcznik leżący na jednej z półek, zawinęła w nim Drowusia i pobiegła szukać Hayate.
*nie wiedzieć jakim cudem* Wiedziała gdzie on jest.
Weszła do pracowni i ujrzała Hayate śpiącego na stole.
- Waaah, Jakiż On słoooodki! Wpatrywała się w niego baaardzo długo.
- Po co ja przyszłam? A wiem!
Obudziła swojego męża pocałunkiem.
- Wstawaj śpiąca królewno! Powiedziała radośnie i delikatnie śmiejąc się przy tym cichutko...ale to szybko minęło.
- Kochanie! Nie uwierzysz!
Hayate przecierał oczka.
- Jesteś w ciąży?
- Nie! Podekscytowana odwinęła Drowusia i posadziła na stole.
- No maleńki. Powiedz coś do mnie!
Drowuś jednak nie powiedział nic. Hayate był zszokowany a zarazem przerażony.
- Łoż ty mała gadzino. Nie dostaniesz dzisiaj kolacji!
Hayate nadal patrzył na Yumisie z ogromnym zdziwieniem.
Orenei - 18-01-2008, 10:41
Temat postu:
Nudzii mi się ! I to strasznie mi się nudzi ! Potrzebuję przestrzeni (jakby w twierdzy nie było jej wystarczająco dużo..) !! Mojej "współlokatorki" praktycznie nie widzę, nie mam z nią o czym porozmawiać a na dodatek denerwuje mnie ten ostry zapach...mięty. Zaczęłam się zastanawiać, czy by nie zmienić pokoju, ale jeśli nawet to z kim bym zamieszkała?
Może Yu..mandarynka będzie miała wolne miejsce w pokoiku...
Szybciutko pobiegłam poszukać mamuchny, zaczęłam od miejsca najbardziej istotnego, czyli od kuchni. Z niecierpliwością wypatrywałam Yamci, ale niestety znalazłam tylko orzeszki...no nic będę musiała je skonsumować ! Otworzyłam małą puszkę i sięgnęłam po pierwszego orzeszka, który tak niesamowicie na mnie patrzał ! On chciał, żebym to ja go zjadła ! Wiedziałam to...rozszerzyłam szeroko usta i wsypałam do mojej jamy gębowej calutką puszkę orzeszków.
Najedzona ruszyłam do dalszego poszukiwania mojej kochanej "mamci" aby rozmyślać razem z nią o podboju naszego ogromnego i zdziczałego świata~ (może faktycznie przesadziłam).
Nagle coś niczym w jakimś kiepskim horrorze przebiegło przed moimi oczyma. Z początku myślałam, że to Shinigami, ale to było zbyt małe.
Yumiko - 18-01-2008, 13:37
Temat postu:
Yumiko tak intensywnie wrzeszczała na Drowusia, iż małe biedne stworzonko przeraziło się jej wielkiej rozdartej mordy.
- Drooooowuś wracaj!!!!!. Mały wybiegł z pracowni, niczym wystrzelony z procy.
Yumiko wybiegła za nim, trzaskając mocno drzwiami.
- Drowuuuś!! Stój żeż w morde jeża!!! Przebiegła przed twarzą Orenei, która w tejże chwili się na nią rzuciła.
Yumiko próbowała się wyrwać, lecz Orenei nie chciała jej puścić, gdyż miała jej coś bardzo ważnego do powiedzenia.
- ma....Yamcia, ja. ZNALAZŁAM CIE!!!!!!!! Na twarzy Orenei pojawił się wieeeeelki szczery uśmiech.
Yumiko zaczęło powoli brakować powietrza, gdyż była przytłoczona ciężarem Orenei.
- Ja! KOCHAM CIE! Orenei ściskała mocno "Yamcie". - I...ja....chciałam zapytać czy...czy postąpiłabym bezczelnie pytając o drobny kącik w Twoim pokoiku? Orenei zrobiła prześlczną, słodziachną wręcz i jakże błagalną minkę.
- GRAWR! Mam małą prośbę...Czy mogłabyś ze mnie zejść?! Byłoby mi o wiele łatwiej rozmawiać. ^^' Jednak Yumiko bawiła cała ta sytuacja i gdy Orenei z niej zeszła wybuchła ogromnym śmiechem tarzając się po podłodze.
- Czy....Czy to oznacza że nie mogę? Zapytała zakłopotana dziewczyna.
- Ależ oczywiście że możesz, byłabym szczęśliwa i zaszczycona. Mówiąc to Yumiko wycierała łzy "szczęścia" (czy jak kto woli śmiechu).
Orenei - 18-01-2008, 17:39
Temat postu:
Uśmiechnęłam się. Byłam jak zwykle szczęśliwa, choć w tej chwili byłam jeszcze bardziej.
Czułam, że będzie ciekawie, w końcu jesteśmy trochę do siebie podobne!
- Dlaczego tak skaczesz? - zapytała Yamcia patrząc na mnie jak na osobę nadpobudliwą.
- To takie ekscytujące! Będziemy się razem wydurniać i panować nad całą Twierdzą! Bwahahahahahahhahahahahahahahahahhahahahahahahahahahhahahaha...ahahahha!
- Uspokój się i idź po swoje rzeczy. Mam nadzieję, że nie masz ich zbyt wiele, pokój jest już wystarczająco zasypany moimi rupieciami...
- Spokojnie...najwyżej coś wyrzucę. - odparłam, po czym szybko pobiegłam do pokoju Leny po mój bagaż.
Weszłam, niestety Leny nie było w środku. Zabrałam pamiętnik i szczotkę do włosów, na łóżku zostawiłam kartkę dla Leny o treści :
Droga Leno~!
Przepraszam, ale musiałam opuścić Twój pokój ze względu na to, iż nie mogłam dłużej znieść tego zapachu... tej jakże wkurzającej mięty.
To pewnie dlatego nigdy nie żułam gum orbit.
Zamieszkam teraz z moją mamą. Pomyślałam, że będzie nam razem dobrze gdyż jesteśmy do siebie niesamowicie podobne.
Nie martw się, to, że się wyprowadziłam wcale nie znaczy że Cię nie lubię, po prostu wkurza mnie ten zapach...a poza tym jakoś dziwnie się czuję. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz.
- Orenei
Chwyciłam w ręce te dwie jakże ciężkie i ważne przedmioty i wyszłam, pozostawiając za sobą ład i porządek.
Pan B - 18-01-2008, 19:10
Temat postu:
Obudziłem się jak zwykle na korytarzu. Coś niebywale grzało mnie w nogi. Patrzę a pupilek Yumiko przeciąga się lekko pomrukując. Oczy mi się poszerzyły usta uformowały wyraźne O
Chyba śpi - pomyślałem. Delikatnie wsunąłem rękę pod niego aby go zdjąć i wtedy:
-Nie każ mi wracać. ->powiedział.
Zesztywniałem. Po prostu cała krew odpłynęła z głowy. Z jedną ręką w powietrzu siedziałem z małym cieniostworem na kolanach. Myślałem - skąd u licha on umie mówić?!
I czy właściciel o tym wie?!
Dało się słyszeć ciche mruczenie.Chyba śpi.
Pewnie coś złego mu się stało. Kto mógł skrzywdzić takie miłe zwierzątko (moje własne myśli mnie zaskoczyły). Okropne.
-Mo...możesz ...zostać...
-Zzzzzz....
-P...pomogę...ci....->rzekłem niepewnie.(niby jak ja mogę pomóc?)
Avalia - 18-01-2008, 20:40
Temat postu:
Avalia ni stąd ni zowąd, spadła z sufitu lądując koło Be. Jak to on trochę zdziwił się na jej widok.
-Mogę wiedzieć co Drowuś u ciebie robi?
-No...w sumie był tu....
-Dobra. Ja go wezmę, to dość delikatne stworzenie...I nie to, żebyś sobie nie poradził, nie mniej, jemu przyda się trochę mroku...ehh...szkoda gadać - to ostatnie powiedziała jakby do siebie. zamykając stworzonko Yumiś trochę bez jego woli w klatce - spokojnie, nie trafisz obrazu do Yumiko - powiedziała cicho do drowusia i zniknęła w nim w czarnym *dla odmiany dymie*
Shinigami-san - 18-01-2008, 22:08
Temat postu:
Łaziłam po twierdzy z moją małą armią. Strasnzie mi się nudziło. Postanowiłam wydać mały rozkaz i pobawić się z domownikami
-Pozawiazzywac wszytskim sznurówki od butów oprócz mnie, Rozkaz!
po cyzm moje maleństwa rozpeirzchły się po twierdyz w poszukiwaniu sznurówek które warto zawiązać
Mara - 18-01-2008, 22:30
Temat postu:
-Mężu, muszę ci coś powiedzieć- rzekłam nieco dziwnym tonem jak na siebie, w którym cicho przebrzmiewał smutek. Moje szczęście, że mąż na tyle mnie znał aby to wychwycić i tonacja nieco wyrwała go z lekkiego przymulenia wywołanego ogólnie senną atmosferą panującą w moim pokoju.
-Tak?- spytał nieco zaniepokojony, na co ja westchnęłam ciężko i rzuciłam:
-Wyprowadzam się.
To go otrzeźwiło zupełnie.
-Że... jak?!- spytał z lekkim niedowierzaniem, na co ja tylko spojrzałam na niego i wstała, ociężale.
-Można by to nazwać raczej wyjazdem. Nałożyło się kilka przyczyn.
-To znaczy?
-Jest dziwnie. Poza tym znów przeskoczyłam z nastrojem, tym razem naprawdę mi smutno przez te negatywne wibracje wokół...- zrobiłam pozę "bezbronna i pokrzywdzona" w zasadzie mimowolnie- trochę się ostatnio nie odnajduję.
-A od czego masz męża?- uśmiechnął się w swoim radgersowym uśmiechem, co trochę poprawiło mi humor, aczkolwiek tylko na moment, zaraz wrócił żal.
-Wybacz mi, ale chce sie od Twierdzy odciąć zupełnie.
Ten tajemniczy tekst zwieńczył rozmowę zupełni, gdyż zaraz w moim ręku pojawiła się mała skórzana walizeczka- dokładnie taka, jaką miałam kiedy wchodziłam do Twierdzy.
-Żegnaj, mężu- powiedziałam obcym nawet dla siebie głosem i otworzyłam okno na oścież, po czym podpierając się ręką wyskoczyłam i rozłożyłam skrzydła, aby po chwili zniknąć w chmurach które wyjątkowo zasnuły całą Twierdzę. Nie widzialam zbyt wiele, ale wiedziałam, dokąd chcę lecieć.
Grzybek w Szczerym Polu.
Mój cel, dość niesprecyzowany, aczkolwiek wtajemniczeni trafiali z zamkniętymi oczami. A lot w takiej mgle bardzo to przypominał... Jednakże kiedy w końcu sie znalazłam gdzie chciałam, wiedziałam to i wszystko pozostało za mną.
Już nie było mroku. Był Mhok.
Pan B - 19-01-2008, 09:45
Temat postu:
Po tym jak Avalia zabrała "Drowusia" poczułem jak coś łazi mi po butach. Patrzę a tu wiewiórki szperają łapkami tak jakby chciały coś zawiązać.
-Aha....i wszystko jasne....
Wiewiórki pobiegły dalej jakby zasmucone.
-Dobrze że mam buty na rzepy.
Ruszyłem poszukać w kierunku z którego przybiegły. Ktoś musi mieć nieźle @#$^$@$# w głowie aby stworzyć wiewiórki który zawiązują sznurówki.
-Jak go znajdę to wyperswaduje mu że nie ingeruje się w naturę.
Coś sobie przypomniałem. Hayate mówił coś jakby "uważaj na wiewiórki". Czy chodziło mu o to? Przysypał mnie śniegiem. Czy to jego dzieło? A może Shini? Wiele pytań bez odpowiedzi zagościło w mojej głowie gdy szedłem korytarzem.
Hayate - 19-01-2008, 14:45
Temat postu:
Yaawn- przeciągnąłem się na na stole... przeanalizowałem szybko ostatnie 15minut... "Oh tak... muszę doprowadzić tego małego pchlarza do porządku... no nic, jak mus to mus" pomyślałem po czym zrobiłem złośliwy uśmiech. Wstałem i zacząłem niebieska glinką rysować możliwy plan wydarzeń... Drowuś musi być albo u Shini, albo u Avi.... hmmm pstryknąłem palcami i pojawiłem się obok Shini...
-Uh no tak wiewiórki... myślałem że będą większe - wysyczałem, kopiąc jedną z wiewiórek która dobierała się do moich wężowych sznurówek... Zanim Shini odpowiedziała pojawiłem się za Avi... No tak... trzymała małą, cienistą wredote pod pachą... Skradając się podszedłem do Avi od tyłu, złapałem szybko Drowusia za ogon i pognałem w przeciwnym kierunku, odwracając głowę i krzycząc
-Sorrrki Avi, zabieram szkodnika do Yumisi... Buahahah....- mój śmiech brutalnie przerwał słup wyczarowany przez Avi, na mojej drodze... Otrząsając się z uderzenia, zobaczyłem szwagierkę trooooszkę zdenerwowaną, pochylającą się nade mną z uśmiechem typu "Tortury na Tobie będą wspominać przez wieki", więc szybko pstryknąłem palcami, pojawiając się znów w pracowni Shini... Położyłem cienostwora na stole i rzuciłem z wyrzutem:
-Co Ty na miłość Lolth wyprawiasz~!!??-
-Ale ja...-
-Nie ma ale ja... Tak Ci źle ze mną i Yumisią? Chcesz wrócić do swoich?!- to mówiąc paznokciem przejechałem po powietrzu, otwierając bramę do planu cieni... za małym otworem pokazało się ogromne, czerwone oko, na którego widok Drowuś skulił się jak zbity pies i skurczył ze dwa razy. Przez chwile zrobiło mi sie go żal, zamknąłem bramę.
- Przepraszam Tato... już nie będę, będę grzeczny-
- No mam nadzieje... i pamiętaj, nie spouchwalać się z resztą Twierdzy, sam wiesz co możesz zrobić jak się zapomnisz- mówiąc to pogłaskałem małą bestię, a on tylko zachichotał demonicznie.
-Aaaah mam prezent dla Ciebie- uśmiechnąłem się i zawiązałem na szyi wielką jak jego głowa czerwoną kokardę - Nooo, teraz już Ci sie żadna cieniostworka nie oprze- oboje wybuchnęliśmy śmiechem, po czym wziąłem go na ręce i zaniosłem do leżącej na ziemi Yumisi. Podniosłem moją ukochaną, dałem jej buzi w policzek, po czym oddając jej pupilka rzekłem:
-Prosze Kochanie, cały i zdrowy- zdobyłem się na szczery uśmiech
Yumiko - 25-01-2008, 18:51
Temat postu:
Yumiko wzięła Drowusia na ręce i zaczęła go przytulać i głaskać, nie spuszczając jednak wzroku z oczu swego męża.
*Jest piękny* pomyślała z zachwytem, gdy nagle Hayate przerwał tą chwile śmiechem.
- Dziękuje. Odpowiedział śmiejąc się jeszcze trochę. Yumiko zaczęła się zastanawiać czy aby na pewno tylko tak pomyślała.
Tak...zrobiło jej się bardzo głupio.
- Wiesz Kochanie...nasze adoptowane dziecię jest dość podobne do Ciebie.
- Ta?
- Tak...Ostatnio wspominała coś o zawładnięciu twierdzą. A takie pomysły są bardzo w Twoim typie. Dodała z uśmiechem łapiąc Hayate za rękę.
- Chyba jeszcze będą z niej ludzie. I tak oboje stali i rozmawiali.
Sakura_chan - 31-01-2008, 12:23
Temat postu:
- Rzeczywiście jest śliczny - pomyślała Sakura, obserwując Drowusia, Yumisię i Hayate. Spokojna, szczęśliwa rodzinka. Czy aby na pewno jestem w Twierdzy - zastanawiała się. I kto właściwie pilnuje porządku, skoro Mara wyjechała ? Chyba że mamunia rozmnożyła młoteczki...
A propos rozmnożenia, jak na zawołanie pojawiła się chmara wiewiórek i rzuciła się do butów. Ale Sakura szybko wzbiła się w powietrze
- Tutaj mnie nie dostaniecie - zachichotała triumfalnie
Avalia - 03-02-2008, 19:39
Temat postu:
-Nie rozmnożyłam, wole go ostatnio nie używac z tych i innych powodów - mruknęła Avalia za pleców Sakury- coś cicho ostatnio w domu, trzeba przyznac to bardzo dziwne zjawisko, przydało by się zrobić liste najwazniejszych wydażeń z tego patetycznego domu, nie ma co - z każdym kolejnym słowem wydawało się, że mówi bardziej do siebie - Ale o czym to ja...a juz pamiętam...jak dlamnie brakiem mary nie trzeba się stresować, wrazie czego jest jeszcze jej kochany mąż, twój brat a mój códowny syn z niejaką mętalnością narcyza. Hm...co powiesz na herbatke?
Lena100 - 06-02-2008, 22:35
Temat postu:
Obudziłam się pod stołem, z załzawionymi oczyma i okruszkami lukru na bluzce. Lukier i dżem różany z półrocznego pączka tkwiły też na mojej twarzy, ale nie zdawałam sobie z tego sprawy. Przeciągnęłam się potężnie, uderzając się przy tym głową w blat stolika i wybuchając donośnym, urywanym płaczem. Po paru sekundach uspokoiłam się, wyczołgałam spod stolika i nadal na czworakach wypełzłam z kuchni. Och, jakie to były dobre czasy jak mama Mara gotowała zupki... ciekawe co się z nią dzieje...
Nadal na czworakach, z miną pełną znudzenia powlokłam się do swojego pokoju i zauważyłam brak jakiegokolwiek śladu po Orenei. Podniosłam się na wysokość szafki i zauważyłam skromny, napisany całkiem ładnym, ozdobnym pismem liścik. Po przeczytaniu włosy zjeżyły mi się na głowie. No ładnie! Zapach mięty, ją irytuje... nie pierwsza i nie ostatnia. Fakt, że nasza wspólna egzystencja zaczęła się od grzebania w swoich rzeczach i czytania pamiętników nie świadczył za dobrze. Najwyraźniej tak będzie lepiej. Oblizałam się, zlizując trochę lukru z twarzy, ale nadal całkiem sporo zostało go w okolicach nosa. Wygrzebałam z garderoby stary, pomarszczony pergamin oraz gęsie pióro i położyłam się w progu mojego pokoju, tak, że głowa i tułów znajdowały się na korytarzu, a dyndające nogi uderzały o stary, perski dywan w sypialni. Pióro cicho skrzypiało w ciszy uśpionej Twierdzy.
Skaman - 08-02-2008, 21:05
Temat postu:
Otworzyłem swe oczy i ujrzałem Twierdze - No wreszcie w domu - stwierdziłem patrząc sie na wielki budynek przed nosem - Ciekawe czy ktoś mi znajomy otworzy czy też jakaś nowa osobistość - zastanawiałem się czy nie zadzwonić na dzwonek lecz ta myśl się szybko opuściła moją głowę - No to zapukamy - podniosłem rękę do wielkich drzwi i odchyliłem nico nadgarstek, następnie zacząłem leciutko pukać. Żadnej reakcji przez 10 min. - Dobra czas kończyć sie ten teges - Odchyliłem całą rękę i mówiąc - Mam nadzieje że twórca twierdzy to przewidział - walnąłem z 1/4 mojej siły powodując czysto-metaliczne łupnięcie rozchodzące się po całej budowli - Łooohohooo niezłe brzmienie. Zamontuje se takie w moim pokoju - Teraz pozostało czekać na stertę ludzi drących sie na mnie.
Pan B - 08-02-2008, 22:01
Temat postu:
Poszukując właściciela wiewiórek usłyszałem czysto-metaliczne łupnięcie. Byłem niedaleko głównego wejścia więc postanowiłem otworzyć drzwi. Uchylam lekko, patrze i mówię:
-Domokrążców nie przyjmujemy.
Zamknąłem drzwi główne na wszelkie zasuwki, kłutki i zamki jakie przy nich były. Po czym spokojnie udałem się na dalsze poszukiwania.
Mara - 08-02-2008, 22:11
Temat postu:
Użytkownika Skamana uprasza się o nieużywanie wulgaryzmów. W żadnej formie. Absolutnie żadnej.
Miłej nocy życzę,
Mara.
IKa - 08-02-2008, 22:19
Temat postu:
Dobra, napiszę to bo już nie zdzierżę, Maro, potem możesz to wywalić ;)
Dziubaski kochane, ja z kwestią interpunkcyjną chcę was pomęczyć. Piszecie dialogi - super! Ale na bogów chałasu, stawiajcie spację po myślniku, co?
==
Niech pozostanie dla potomnych... póki się strona nie skończy.
Orenei - 09-02-2008, 12:21
Temat postu:
Wydawało mi się że ktoś pukał. Rzuciłam więc swoje rzeczy na podłogę i pobiegłam w stronę głównych drzwi Twierdzy. Biegłam bardzo szybko w obawie, że nikt nie otworzy i osoba znajdująca się na zewnątrz po prostu sobie pójdzie. Myślałam dość intensywnie przez co nie zauważyłam schodów no i...spadłam. Wylądowałam zaraz przed drzwiami i to o wiele szybciej niż myślałam.
Najpierw musiałam uporać się z zamkami, kłódkami i innymi zabezpieczeniami.
- Bożuuuś...kto wpadł na tak głupi pomysł?
Otworzenie drzwi zajęło mi dosłownie dziesięć minut.
- Ohayooooo~ - krzyknęłam witając nieznanego mi gościa.
Shinigami-san - 09-02-2008, 13:46
Temat postu:
Szłam sobie przez korytarze Twierdzy burcząc coś o "dziwnych lokatorach" i "troszeczke bardizje niż normalnie trzepniętej rodzince". Postanowiłam zobaczyć sobie co tam słychać w holu. Zawołałam sztab wiewiórów. Nie musiałam czekać długo. Po chwili cąły mały oddział zebrał się rpzede mna patrząc na mnie słodkimi oczkami
- No to teraz sie zabawimy - mruknęłam zacierajac ręce po czym rzekłąm - Robić wszystkim oprócz mnie wredne psikusy! Rozkaz! - po czym udałam się w stronę drzwi wejściowych. Ciekawe co moje kochane wiewiórencje mogą wymyśleć dla mojej kochanej rodiznki - pomyślałąm i wybuchnęłam Mhorcznym i Zuym śmiechem
Skaman - 10-02-2008, 12:38
Temat postu:
-Wiem że sie zmieniłem ale nie pamię... Aha my sie nie znamy. Więc wypada mi się przedstawić. Jestem Skaman i miło mi cię poznać - Ukłoniłem się aby się pokazać w lepszym świetle i żeby mnie nie uważano za chama i gbura. Nagle zauważyłem że ta kobieta stojąca przede mną nie przypomina żadnego z domowników - Przepraszam że tak mówię ale mogę usłyszeć imiona twych rodziców?
Orenei - 10-02-2008, 18:11
Temat postu:
Zapytał mnie o imiona moich rodziców? Czy ja dobrze usłyszałam? ...
- Przepraszam, ale nie jestem pewna, czy mogę powiedzieć - powiedziałam przerażona. Bałam się, że Yamcia mnie zabije jak nazwę ją swoją matką...
Lecz Skaman nie poddawał się i wciąż próbował zmusić mnie do gadania.
- Zapewniam cię, że możesz mi powiedzieć - rzekł po czym spojrzał na mnie, jakbym miała za chwilę przedstawić mu cały mój życiorys.
- Hmm...moim tatą jest Hayate a mamy imienia nie potrafię wymówić.
Skaman już pewnie pomyślał sobie, że jestem jakaś dziwna albo co gorsze...nienormalna, ale szczerze mówiąc nie obchodziło mnie to. Czekałam tylko aż w końcu wejdzie do środka i zamknie za sobą drzwi.
- Może wejdziesz? Zaczyna się robić zimno - zaproponowałam, po czym złapałam go za rękę i pociągnęłam drastycznie w swoją stronę a drzwi same się zamknęły.
Skaman - 11-02-2008, 23:03
Temat postu:
- Przepraszam że tak cię negowałem o imiona twoich rodziców. Ale twego taty nie znam więc pewnie twej matki też. A tak przy okazji dzieje się jakaś dziwna rzecz, a może 2 - uśmiechałem się wspominając jak to Shinigami-san nie raz coś "napsociła" - brakowało mi rodziny - w myślach *jaka by nie była* - tych niecodziennych zdarzeń na podróży treningowej tylko tu i tam ćwiczyć. A może tak opowiesz coś o sobie panno.... Kurcze jak masz na imię bo chyba nie usłyszałem?
Avalia - 12-02-2008, 08:13
Temat postu:
- O Orenei, Skaman witam - mruknęła Avi schodząc po schodach, i mimo kiepskiego nastroju w Boutusiowym stroju.
- A ty Skaman, gdzie cię tak wywiało, hm?? Coś porabiał, wtedy gdy cię tu nie było?? - Dodała jeszcze szybko białogłowa - Hmmm...mnie się wydawało czy wcześniej pytałeś się o rodziców Orenei?? A więc Hayate i Yumiko, a jak dobrze pamiętasz Yumiś jest moją siostrą - powiedziała odkrywczym tonem, i zanim jeszcze ktokolwiek zdążył przeanalizować ostatnie wypowiedzi Avalii ta dodała - Idziemy na herbatkę??
Skaman - 12-02-2008, 12:23
Temat postu:
- Wole kawe ale czemu nie. Przy okazji opowiem gdzie i co robiłem. BTW kto teraz jest "najsilniejszy" bądź to się teraz najbardziej udziela, bo nigdy nie miałem przetestować moich cukierków na kimś innym niż ja - następnie udałem się wraz z Avalią na herbatkę.
Shinigami-san - 12-02-2008, 15:20
Temat postu:
W tym samym momencie Shini patrzyła z zarogu jaj jej wiewiórki podkałają ładunki wybuchowe pod ścianami twierdzy. Włąściwie to nie tyle wybuchowe bo przecież nie chciała rozwlaić domku ale jak zorbią bum to będzie huk i dym łzawiacy... może gdzieś się wypusci troszke helu zeby się rpzyjemnie rozmawiało. Nagle wampirzyca usłyszała głos mamy i Skamana które zblizały się w jej stronę. "Oj będzie źle" mruknęła po czym ulotniła się gdyż do wybuchu pozostały 3s. Po chwili było słychać donośne bum, a Shini siedziała w szafie i obgryzała paznokcie ze strachu rpzed mamą
Orenei - 12-02-2008, 15:39
Temat postu:
I tak oto w ten okropnie wredny sposób zostałam porzucona i osamotniona przed głównymi drzwiami. Czułam się taka samotna...nawet nie zdążyłam się przedstawić a już Avi zabrała mi gościa z przed nosa.
Spojrzałam za nimi moim przygnębiającym i smutnym wzrokiem. Oczy gwałtownie mi się powiększyły, zrobiłam słodziutką minkę i złapałam się za obie ręce stojąc jak mała sierota.
- A ja...? - zapytałam głosem tak miękkim jakbym miała zaraz zacząć płakać.
Wtem zauważyłam sporo wiewiórek które biegną w stronę Avi i nieznanego mi gościa.
Chciałam pomóc więc pobiegłam w ich stronę i zaczęłam gonić jednego z gryzoni.
Walczyłam jak lew, biegałam za nim chyba po całej Twierdzy niszcząc i przewracając wszystko co stanęło mi na drodze. Przeklęty zwierz był ode mnie szybszy !
Przez tą całą gonitwę nie zauważyłam zbliżającej się do mnie postaci (o ile się nie mylę to mógł być Hayate) i zahaczyłam o nią przewracając na podłogę. Biegłam dalej krzyknęłam tylko "przepraszam !".
Avalia - 12-02-2008, 17:40
Temat postu:
Avalia nie przejęła się wybuchem, znała na tyle możliwości twierdzy, że zawsze wolała mieć jakąś tarcze nałożoną na sobie. Orenei, jak ona sobie z tym poradziła nie wiedziała, już się oddaliła goniąc jakąś wiewiórkę, a Skaman miał to szczęście stać koło dziewczyny na tyle blisko aby i jego tarcza objęła i nie zrobiła większej krzywdy.
- Już nie wiem, co mam z nią zrobić...ehh - mruknęła białogłowa, załamana.
- No to proste, wydziedziczysz ją i nie będziesz musiała się nią już tak martwić, ne? - powiedziała Lena która pojawiła się w różowym dymie.
- Chyba, rzeczywiście będę musiała tak zrobić - powiedziała załamana i ruszyła w stronę herbaciarni - No Skaman rusz się. A co do tego kto się najbardziej udziela...uwierz ciężko stwierdzić.
Shinigami-san - 12-02-2008, 17:56
Temat postu:
Wampirzyca wylazła z szafy po czym cichutko rozejrzała się po korytarzu. Wyjęła z za płaszcza wielkie-coś-co-używała-do--pryzwolania-stada-bizonów po czym przylepiła to do sciany, zpaukała 4 razy i powiedziała "rzeka bitej śmietany!". Drzwi się otworzyły przydniatając Shini do ściany a na korytarze teirdzy wylała się góóóóra bitej śmietany. Miała się wylewać dopuki, doputy nie zapęłni całego domu. "będzie wesoło" pomyślałą Shini próbując się wydostać zza drzwi i przy okazji zjadając troszke bitej śmietany
Yumiko - 12-02-2008, 18:52
Temat postu:
Yumiko leżała na łóżku i czytała Biblie, gdy nagle coś...sama nie wiedziała jak to nazwać...przecisnęło się przez szczelinę pod drzwiami.
- WIEWIÓRKA! Tylko tyle zrozumiała i usłyszała, gdy Orenei wpadła do jej pokoju wraz z drzwiami.
~ Hmmm...czy ona mnie aby zauważyła? ~ Zadała sobie pytanie Yumiko patrząc na Orenei, mamroczącej coś do...wiewiórki?
~ Może poczekam na jej reakcje ~ pomyślała i zaczęła bacznie przyglądać się Orenei.
Orenei - 12-02-2008, 22:01
Temat postu:
- Aaaaa... mam CIĘ ty PRZEKLĘTA WIEWIÓRO! - wykrzyczała trzymając zwierze za szyję i dusząc. Nagle usłyszała chrząknięcie. To była Yumiko przyglądająca się idiotycznemu wygłupowi Orenei.
- eee..to znaczy...eh.
Yumiko zaśmiała się i złapała dziewczynę za rękę pomagając jej wstać. Wiewiórka wyrwała się i uciekła z pokoju.
- widać, że już zaczynasz rozrabiać - powiedziała patrząc na przerażone oczka elfki.
Dziewczyna zaczęła sie tłumaczyć, że chciała tylko pomóc Avi i że nic złego nie zrobiła.
Yamcia wychyliła sie z wnętrza pokoju i spojrzała wzdłuż korytarza, gdzie zobaczyła mnóstwo poprzewracanych przedmiotów.
- Nic nie zrobiłaś? To lepiej posprzątaj to wszystko zanim ktokolwiek to zobaczy - powiedziała śmiejąc się lekko z głupoty Orenei.
Elfka szybko wybiegła i zaczęła ostrożnie podnosić z ziemi porozrzucane przedmioty.
Sakura_chan - 14-02-2008, 12:31
Temat postu:
- No to opowiadaj, Skaman - Sakura sączyła waniliową herbatkę, w powietrzu unosiły się resztki niebieskawego dymu, śladu jej przybycia. - Uwielbiam opowieści. Co zaś do tego, kto tu rządzi, to jest to Mara, zawsze też jest w pogotowiu różowy młoteczek mamusi. Poza tym po staremu w twierdzy, czy raczej poligonie doświadczalnym Shini. Ostatnio wyczarowała jakieś wiewióry - po czym wymamrotała pod nosem zaklęcie przywołujące niewidzialną tarczę ochronną, zapobiegającą ewentualnemu wtargnięciu owych stworzeń do kawiarni. - Jak odpoczniesz, możesz je znaleźć i wypróbować na nich swoje cukierki
Shinigami-san - 14-02-2008, 16:07
Temat postu:
- Wara od moich wiewiórów! - wrzasnęłam wkraczajac do kawiarni. - Cappuciono i kremówkę! - wrzasnęłam po czym usiadłąm przy stole i spojrzałąm na Skamana - Jeżlei spróbujesz zrobić coś moim maleństwom osobiście urządzę ci piekło w tym domu... A tak poza tym to co u ciebie słychać ciekawego? - dodałąm po chwili z miłym uśmieszkiem
Yumiko - 14-02-2008, 18:55
Temat postu:
Yumiko pomagała Orenei sprzątać cały ten bałagan. Dziewczyny się nakręciły i nie mogły przestać plotkować i rozmawiać ze sobą, a śmiech ich dało się słyszeć w najciemniejszych zakamarkach twierdzy.
- Orenei!....Zrobimy sobie herbatke. powiedziała Yumiko i zabrała Orenei do kuchni.
Mara - 19-02-2008, 20:40
Temat postu:
Róż.
Rusz.
Roosh!
Wizyta u Momo raczej nie zrobiła dobrze na moją szarość. Zaróżowiła sie ona na moment, zazieleniła, po czym przybrała barwę ciemnej, nieco przybrudzonej purpury.
Za to moja psychika miała się świetnie. Nie mam zamiaru sie rozwodzić nad technikami relaksacyjnymi, gdyż pogrzebałoby to na dobre opinię o tym, że jako półdemon jestem mroczna. Ale minął dokładnie miesiąc od mojego wyjazdu, doszłam więc do wniosku, że czas aby powrócić do Twierdzy i może dopracować zaklęcie teleportacji?
Ale chyba przez inny kanał, chociaż dawna, powracająca huśtawka nastrojów pomagała mi nawet kiedy byłam na wychodnym. Nie uważałam nawet tego za dziwne.
Do Twierdzy przybyłam z powrotem całkowicie konwencjonalnie- przyleciałam. Wylądowałam przed bramą główną, biedaczka od dawna nie używana, kiedy ją otworzyłam zaczęła przeraźliwie skrzypieć. Skrzywiłam się lekko i weszłam po otwarciu jej tylko na tyle, abym się zmieściła bez zabrudzania ubrania rdzą.
Mówiąc o ubraniu warto wspomnieć słówkiem o moim wyglądzie. Otóż Momo pozostawiła mi prezent, który był... no cóż. Trzepałam ubranie przez godzinę a i tak kiedy w końcu opuściłam wspomniane miejsce mojego niedawnego pobytu moje ubranie, mimo że czarne, mieniło się na różowo za sprawą Samoprzylepnego Brokatu. Nie muszę chyba mówić jakie moja była gospodyni powzięła środki zaradcze, abym się nie zjawiła przypadkiem w Twierdzy w ubraniach bez brokatu i co sie stało z moją walizką? Przyłapałam ją na gorącym uczynku... Walizeczka niestety padła ofiarą swoistej bitwy... Już pewnie skończyła się palić. A taka mała była, praktyczna...
Zbrokacona, aczkolwiek ustatkowana humorystycznie(co było nie lada osiągnięciem) oraz wypoczęta(w miarę- bitwa o walizkę była bolesna) weszłam do Twierdzy. Główne wrota skrzypiały nieco ciszej, jednak i tu słychać było, że ludzie wolą okna i podziemne tunele.
- WRÓ...- powstrzymałam się. Nie mogli mnie taką zobaczyć, nie mogli! Zaczęłam gorączkowo myśleć. Wiedziałam, że po drodze do pokoju ktoś mnie zobaczy, a przecież... no tak! Twierdza dostosowuje się do woli jej mieszkańców. Stare, zapomniane prawo, które mogłam wykorzystać przy okazji przygotowań do balu... Oj, Avi należały się dwie duże tabliczki czekolady. Pstryknęłam palcami i obok pojawiła się mini przebieralnia, do której wskoczyłam i przebrałam się jeszcze bardziej na czarno i na mrocznie. Nie zabrakło nawet małej pelerynki półprzezroczystej. A wszystko co oczywista na czarno. Pstryknęłam i przebieralnia zniknęła pozostawiając mi tylko stare wdzianko zapakowane w torbę jakby dopiero wyszło z pralni, ba, nawet poczułam lekki fiołkowy zapach.
- Nie lubię fiołków- mruknęłam pod nosem i krzyknęłam donośnie:- WRÓCIŁAM!
Tym razem mogłam. Nie zważając na to czy ktoś zareaguje czy nie rozejrzałam się po głównym holu i uniosłam palec do góry. Pojawiła się na nim czarna mgiełka z której wyłonił się motylek tegoż koloru.
- Witam Pan... Masz jakiś różowy pomponik we włosach.
Reakcja moja była spontaniczna. Wydałam z siebie zduszony okrzyk, motylek ledwie wzbił się w powietrze a miejsce w którym wcześniej się znajdował smagnęła moja dłoń zdążająca ku włosom. Zrobiła mi kitkę. Chyba za bardzo jej wtedy zaufałam!
- Jest coś jeszcze?- spytałam zdejmując spinkę.
- Jeszcze dwie po prawej stronie.
- Mam nadzieję, że nie mają tu kamer- powiedziałam zdejmując pozostałe spinki. Brew zadrżała mi niebezpiecznie kiedy rozglądałam się, czy nikt przypadkiem nie ogląda mojego prywatnego przedstawienia. W kuchni ktoś sie kręcił ale to nic, nic...
- To skoro już jestem całkiem jak powinnam być... Chyba, to przekaż Radgersowi, że wróciłam. Znając życie zapadł w zbyt twardy sen abym nawet ja zdołała go obudzić, a tobie sie to jakoś zazwyczaj udaje.
Udawało mu się, bo wyposażyłam go w szpilkę kiedy tworzyłam zmyślnego posłańca. Ten zasalutował i poleciał na górę, po chwili ja także powolnym, spacerowym krokiem poszłam w tamtą stronę. Grzybek w Szczerym Polu zrobił jedną rzecz: byłam tak rozleniwiona, że nie chciało mi się nawet skrzydeł rozkładać. A nóż widelec ktoś sie zainteresuje...
Yumiko - 19-02-2008, 22:14
Temat postu:
- No i ten schabowy....~TRZASK~ - ups, chyba zepsułam filiżankę, wolę nie pytać do czyjej porcelanowej wystawki ona należała. Orenei śmiała się kładąc głowę na stole i mocząc swoje włosy w herbacie.
- Ale, potem to Ty ją wypijesz. Dodała zbierając z ziemi pozostałości po filiżance. Orenei złapała za swoje kudełki i zaczęła w nie dmuchać. Wybiegła z kuchni....i już nie wróciła.
- Nie no...super. Powiedziała do siebie Yumiko, gdy usłyszała że ktoś wszedł do twierdzy.
Wychyliła się zza kolumny i ujrzała Marę. (na jej szczęście już przebraną). wypadało by się przywitać.
- Yamcia~! Już jestem! Yumiko odwróciła się w stronę Orenei (od razu wiedziała że to ona) i ujrzała elfke z ręcznikiem zawiniętym na głowie. - No to teraz idziemy na ciacho. Powiedziała Orenei i pociągnęła Yumiko w stronę ciastkarni.
radgers - 20-02-2008, 00:09
Temat postu:
Zgodnie z przypuszczeniami Mary, Radgers spał sobie smacznie. Spał sobie spał, gdy nagle poczuł nieco bolesne ukłucie w... tyłek. Psion natychmiast zerwał się z miejsca ze słowem "Auć!" na ustach.
- En garde! - krzyknął wymachując swoim rapierem, który nie wiadomo skąd pojawił się w jego dłoni, na lewo i prawo. - Walcz tchórzu!
- Eee, ale ja nie... - próbował powiedzieć nieszczęsny motylek który był zmuszony unikać szalonych pchnięć psiona. Po chwili jednak Radgers opamiętał się.
- Tej, przecież ty jesteś jednym z tych motylków mojej lubej, co nie? - spytał Radgers chowając rapier i drapiąc się po głowie.
- W końcu raczyłeś się opamiętać. Pani kazała ci przekazać, że właśnie przed chwilą wróciła do Twierdzy...
- Och, doprawdy? - psion zaśmiał się głośno. - Dzięki stary... eee, chociaż może i młody... no, w każdym razie dzięki wielkie. - rzekł psion i zapadł się pod ziemię. To znaczy tak to wyglądało. Jednak tak naprawdę tylko wtopił się w podłogę aby zaraz wyłonić, albo raczej wyskoczyć tuż obok Mary.
- Słońce moje! - tak ją uściskał, że aż poderwał ją z ziemi.
- Drogi mężu, nie spodziewałam się aż tak ciepłego powitania. Nie było mnie przecież tylko miesiąc. Choć nie powiedziałabym żeby mi to specjalnie przeszkadzało. - odpowiedziała z uśmiechem(i niemałym wysiłkiem) Mara.
- Tylko miesiąc? Dla mnie minęły całe eony moja droga...
- Eee, no dobrze już dobrze rozumiem. Chyba. Mógłbyś postawić mnie na ziemi? - poprosiła półdemonica.
- A, jasne już się robi. - jako powiedział taki uczynił. - Byłaś pewnie u Momoko? Co tam słychać u babci? Wciąż różowo i mhrocznie?
Skaman - 21-02-2008, 21:19
Temat postu:
- A to dobre pytanie Shinigami-san. U mnie wszystko w porządku, zmieniłem nieco swój wizerunek. Jak widzisz nosze typowe luźne ciuchy i ten gustowny płaszcz. Lecz posiadam więcej zdolności i umiejętności. Jedną z najlepszych jest ta iż moje "cukierki są teraz leprze niż kiedykolwiek" i moje umiejętności kucharskie także są jeszcze lepsze. To tylko 10% moich nowych umiejętności - Nachylając się do Shinigami-san mówiąc szeptem - Wiewiórkom nic nie zrobię o ile im za bardzo nie odbije - mówiąc już normalnym głosem - Avalio i Sakuro_chan jak tam wasze herbatki bo moja kawa jest wyborna. :]
Mara - 23-02-2008, 12:25
Temat postu:
- To jest chyba oczywiste- odrzekła mu i wyciągnęła jedną ze spineczek którą Momoko podrzuciła jej po kryjomu. -- takiego mhroku byś u Vodha nie uświadczył.
- A byłaś u niego kiedyś?
- Nie. Ale patrząc na jego wejścia i umiejscowienie pewnie jest tam bardziej mrocznie niż w tym budynku. Może przejdziemy w jakieś miejsce bardziej zdatne do rozmów?
- A, no tak. Wybacz kochana, zaspany jestem chociaż dość gwałtownie mnie dziś ze snu...
- Dopracowałam go niemal do perfekcji- Na mojej twarzy pojawił się nieco perfidny uśmieszek. Mąż spojrzał na mnie z lekką obawą po czym zaśmiał się.
- Chodźmy już- powiedział w końcu i ruszyliśmy w stronę herbaciarni. W Twierdzy cisza jak makiem zasiał, co było dość dziwne. Szczególnie zważywszy na to, że Radgers był ponoć jedynym pilnującym porządku przez ostatni miesiąc a szczerze mówiąc wątpiłam w jego aspiracje ku odgrywaniu Chucka Norrisa twierdzowego.
W herbaciarni pustki. Poczułam się jakbym niekoniecznie wróciła tam gdzie powinnam. Jedynie błoga mina męża świadcząca o tym, że jak usiądziemy to znów przyśnie utwierdzała mnie w przekonaniu, że to jednak jest to miejsce.
- Kawy? Herbaty? Chociaż tobie lepiej kawę, żebyś sie rozbudził.
- Zasadniczo wolałbym...- Zanim dokończył, ja już włączałam express.
Avalia - 25-02-2008, 09:20
Temat postu:
-Całkiem dobra...nie narzekam - mruknęła Avalia znad swojego kubka. Siedzieli w kącie na końcu herbaciarni więc nie było ich zbytnio widać, bynajmniej tak można było wywnioskować z tego iż Mara ze swoim lubym się nie przywitali - Eh...to nigdy nie była normalna rodzina - mruknęła odstawiając swój kubek, ale i tak jej zbytnio nie usłyszeli, za to na pewno do uszu zgromadzonych dotarło ciche, ale bijące po uszach słowo "Lena". Wtedy też Mara zdała sobie sprawę, że jednak ktoś tu jeszcze jest.
Lena pojawiła się trochę zaspana w różowym dymie.
- Przekaż temu kocurowi, żeby się usuwał do klasztoru
- Ale Die...
- Nie marudź i idź już - mruknęła Avalia rozcierjąc sobie skronie - wybaczcie muszę iść - mruknęła i zniknęła w czarnym dymie.
Mara na koniec usłyszała w swojej głowie głos Avalii: "fajnie, że już jesteś"
Skaman - 25-02-2008, 12:16
Temat postu:
- Ja też już będę musiał lecieć - skończywszy kawę wstałem pokłoniłem się osobą które były aktualnie w herbaciarni i wyszedłem. Wszedłem do swego pokoju i zaskoczony ujrzałem iż pokój był czysty - a niech mnie licho, ty jest absolutnie czysto. Ale kto by mi ten bajzel sprzątną? Może mama... Nieee jak by była w domu to by zapewne mnie o mało nie udusiła przy powitaniu mnie, he he. No cóż mój zysk na czasie - Otworzyłem moją ulubioną półka z "cukierkami" patrząc na nie nie byłem zaskoczony - no mogłem sie tego spodziewać że ta osoba nie wiedziała o specjalnym sposobie konserwacji ich. Szlak wszystkie są jak strychnina w słodkiej otoczce. A i tak miałem zrobić moją nową partie, nie muszę sprzątać to sie zabiorę za produkcje - wyszedłem za drzwi aby przykleić kartkę na drzwi z następującą treścią: *Wejście grozi skażeniem oparów cukierków. Wchodzisz na własne ryzyko!*
Sakura_chan - 25-02-2008, 14:16
Temat postu:
- Ja też już muszę lecieć - rzekła Sakura. Herbatka pyszna, ale czas wziąć się do roboty. Muszę skontrolować twierdzę, poza tym słyszałam coś o anomaliach pogodowych i jakiejś niezapowiedzianej wizycie. Lepiej więc się przygotować bo nigdy nic nie wiadomo - po czym z gracją wyfrunęła przez okno, zostawiając za sobą smużkę niebieskawego dymu
Orenei - 26-02-2008, 22:16
Temat postu:
- Niesądzisz Yamciu... - mówiła Orenei z mordką wypchaną masą ciasteczek - że te ciacho jest pyszne?
Yumiko uśmiechnęła się sama do siebie i burknęła coś pod nosem niewyraźnie. Dziewczynie tak bardzo smakowały ciastka, że zaczęła się nimi gwałtownie opychać, co spowodowało zbyt dużą ilość ciastek w jej jamie gębowej, a to z kolei zakończyło się zadławieniem.
- Łoż w morde ! - panikowała przerażona Yumi. Zupełnie nie wiedziała co zrobić. Zaczęła więc biegać po całym pomieszczeniu i wołać o pomoc.
Orenei zaczęła chodzić w kółko i pluć ciasteczkami próbując wydostać je ze swojego przełyku.
radgers - 27-02-2008, 20:46
Temat postu:
- Heh, no cóż może być i kawa. Może postawi mnie na nogi. Ale z mlekiem nie zapominaj moja droga.
- Gdzieżbym śmiała Radgersie. - odpowiedziała sarkastycznie Mara stawiając przed nim kubek.
- Dzięki. - powiedział Psionik siorbiąc powoli kawę. Po chwili usłyszał jak wszyscy oprócz niego i Mary opuszczają herbaciarnię. "Nie chcą przeszkadzać?", przeszło mu przez myśl. Została tylko Shinigami i Radgers już chciał coś do niej powiedzieć gdy nagle przez drzwi wysypała się mini armia wiewiórek.
- Och, a więc to są te twoje wiewiórki siostro. - zachichotał Radgers a wiewiórki chciały skoczyć na niego i Marę. Chciały, bo Psion jednym ruchem ręki odrzucił je do tyłu telekinezą jednak zatrzymał je parę centymetrów przed ścianą i wiewiórki zawisły na moment w powietrzu a po chwili spadły na ziemię. - Mogłabyś się nimi zająć siostro? To twoje "dzieła". - zwrócił się do Shini. - A uwierz mi, nie chciałabyś żebym to ja się nimi zajął. - dodał z niewinnym uśmiechem.
Mara - 27-02-2008, 21:33
Temat postu:
- Shini, a gdzie twoje zbroje?- mój ton głosu był lekko drwiący, aczkolwiek posłałam szwagierce a jednocześnie synowej całkiem uprzejmy uśmiech. Klasnęłam w dłonie i dotknęłam nimi stołu. Błękitnawe błyskawice zaczęły przeskakiwać najpierw po meblu, później zeskoczyły na podłogę i zaczęły zbliżać sie do wiewiórek. W końcu zaczęły skakać wokół nich tworząc kwadrat z którego to wyrosły porządne metalowe pręty tworzące wiewiórkom klatkę. Wszystko nie trwało nawet sekundy.
- Twoje środki zaradcze działają na zbyt krótką metę- powiedziałam spokojnie i upiłam łyk kawy.
Hm, ciekawe, dlaczego nie zauważyłam, że w herbaciarni ktoś jeszcze był? Westchnęłam cicho i podparłam ręką głowę.
- Niewiele się tu dzieje- powiedziałam obracając łyżeczkę w dłoni- chyba się znów pobawię z improwizacją magiczną... Już i tak mnie powitali wszyscy, którzy nie zasnęli od tego zastoju chyba. Swoją drogą widział ktoś eA? Amarth sie pojawia, Dizi zamarynowany, Lena się już zadomowiła a eA po misji Tonberry... Czy ona nadal go ratuje?
Ton mojego głosu z każdym zdaniem stawał się coraz bardziej żałosny. Narzekałam. Miałam powód. A mojej córki brak. Kolejne westchnięcie które przeszło w ziewnięcie.
Shinigami-san - 27-02-2008, 22:32
Temat postu:
- Braciszku nie obchodzą mnie już wiewiórki, możecie zorbić z nimi co chcecie, najlepiej je wypuście. Nie mam ochoty na żadne zabawy - odparłam leżąc na stoliku i patrząc się tępo w kremówkę która zamówiłam a której nie tknęłam i jakoś nie miałam ochoty - nie chce mi sie absolutnie nic, nie mam ochoty robić zadymy, nie chce mi sie z nikim walczyć ech... Nawet twierdza jakoś umilkła. Nie mam żadnego dobrego pomysłu. Owszem moge się stać wcieleniem zła ale wtedy zostanę wywalona z wierdzy. Zycie ejst do bani - mruknęłam po czym zaczęłam gapić się tępo w ścianę
radgers - 28-02-2008, 16:11
Temat postu:
- Wcale, że nie. - odrzekł Radgers urażony. - Gdybym chciał mógłbym je rozbić na tej ścianie na miazgę albo zrobić coś jeszcze innego ale jestem zbyt... śpiący. - znowu zaczęła mu opadać głowa jednak szybko opamiętał się i duszkiem wychlał całą kawę. Trochę go to ocuciło. - Już trochę lepiej. - podrapał się po głowie po czym wysłuchał narzekań żony i siostry które miodem dla uszu bynajmniej nie były. Serce się kraja - W twoim przypadku to raczej nieżycie jest do bani moja droga. - powiedział do Shini która nie zareagowała nawet jeśli usłyszała to nie dała tego po sobie poznać. Shinigami w takim stanie? Oj, źle się dzieje, pomyślał Radgers po czym objął ramieniem ukochaną i westchnął ciężko. - Wiem co czujesz... Nie, nie zaglądałem ci w psychikę! - dokończył szybko gdy spoczął na nim gromiący wzrok Mary. - W końcu też jestem jej rodzicem. Ciekawe gdzie ona teraz jest... - zaczął zastanawiać się na głos. - Na pewno nic jej nie jest w końcu to nasza córka, no i ma prawdopodobnie Tonberry'ego przy sobie. - dodał pocieszająco.
- Jesteś niepoprawnym optymistą Radgersie. - odpowiedziała Mara i ziewnęła mocno.
- Wiem. - odparł psion i uśmiechnął się gdy usłyszał jej ziewnięcie. - Oj, chyba role się odwróciły moja droga. Jak jesteś śpiąca to mogę cię przenieść do pokoju co ty na to?
Yumiko - 02-03-2008, 14:46
Temat postu:
- Już dobrze? Zapytała Yumiko klepiąc Orenei po plecach. Łzy, które były skutkiem zadławienia spływały elfce po twarzy.
- Nie płacz. Mamusia Cię kocha.
Orenei z radością i ogromną nadzieją w oczach spojrzała na Yumiko.
- Nie nie kocha...Btw. czym była Twoja matka?
Orenei załamana rozpłakała się na dobre.
- Ej, ale czemu Ty płaczesz, co? Zapytała zatroskana.
- Yamcia....czy Ty może....byś mnie przytuliła? Yumiko wypluła herbatę którą właśnie piła.
- Czemu pytasz? Zapytała zakłopotana.
Wtedy Orenei rzuciła się jej na szyje. Yumiko niepewnie objęła ją ręką.
- ...To nie boli? Zapytała szczerze zdziwiona Yumiko. Czuła takie...ciepło, jak nigdy.
- Buhahahaha! Chyba sobie kpisz... Zaśmiała się Orenei z głupoty Yamci.
- Yam..yyy...Yamcia, ale Ty już możesz mnie puścić. Dodała odpychając od siebie Yumiko.
- Wybacz...To było takie dziwne. Wręcz przerażające. Szepnęła psychopatycznym głosem. Orenei przerażona patrzała na nią jak na seryjnego mordercę. Yumiko dalej piła swoją herbatkę...
Lena100 - 04-03-2008, 16:19
Temat postu:
No, i stało się... Podczas pisania listu do mamy najzwyczajniej w świecie zasnęłam. Ostatnio prowadzę nieco dziwny tryb życia, tydzień względnej aktywności, a potem parę dni spania. Irytujące. Tym razem trwało to dłużej niż kiedykolwiek. Obudziła mnie dziwna wizja mamy z różowymi pomponikami we włosach. Uznałam to za jakiś schizofreniczny sen i patrząc na zegarek, stwierdziłam, że minęło tyle czasu, że wysyłanie listu nie ma już sensu. W dodatku mój czuły słuch podpowiedział mi, że mama-Mara już dawno najspokojniej w świecie siedzi sobie w herbaciarni i to jeszcze z tatą-psionem. Poczochrałam krótkie włosy, dochodząc do wniosku, że stary, dobry warkocz wcale nie był taki zły i z zapałem przeskakując po parę schodków pobiegłam przywitać się z moją rodzicielką i spałaszować parę ciastek.
Kiedy dotarłam przed drzwi herbaciarni, wzięłam głęboki oddech, strzepnęłam z siebie kurz, który nagromadził się przez ponad tydzień ciągłego spania i zamaszystym krokiem weszłam do pomieszczenia. Moi zdziwaczali rodzice siedzieli sobie razem, obydwoje zaspani i jakby trochę zatroskani, podczas gdy Shini próbowała oswobodzić stado jakichś zmutowanych wiewiórek z wielkiej, żelaznej klatki. Moja sztuczna powaga natychmiast zniknęła, w podskokach przemierzyłam ostatnie metry dzielące mnie od mamy i rzuciłam się jej w ramiona wrzeszcząc wniebogłosy. Kiedy była już bliska uduszenia, zlitowałam się i odpuściłam, zamaszyście przysuwając sobie jeden ze stołków. Na moje życzenie przede mną pojawił się budyń czekoladowy.
- Rany, mamo, gdzie ty się tak długo podziewałaś?! Czy te odwiedziny musiały trwać tak długo...
Tata siedział z teatralnie naburmuszoną miną, najwyraźniej bocząc się, że tylko mama została uroczyście przywitana i wyściskana.
Mara - 04-03-2008, 18:34
Temat postu:
- Twój ojciec zaprawdę jest dżentelmenem, że wytrzymuje bez komentowania tego powitania- zaśmiałam się i dodałam:
- Ostatnio była niezbyt ciekawa atmosfera. Niestety, jak widzę, trafiłam z deszczu pod rynnę, gdyż nie dość, że Shini wpadła w apatię(faktycznie dość niemrawo szło jej wyswabadzanie wiewiórek) to jeszcze cała Twierdza poszła spać a mi w wieku lat szesnastu rzuca się na wzrok i słuch!
Moja córka oraz mój mąż rzucili mi takie spojrzenia, jakbym mówiła nie po ludzku. A przecież mówiłam. Przynajmniej w pierwszej połowie, no!
- Herbaciarnia była najbardziej zatłoczonym miejscem w tym budynku a ja nikogo nie zauważyłam- rzekłam tonem jakbym odgrywała własnego tłumacza- a byłam przez miesiąc bo ekhm. Ciężko to wymówić. Zasiedziałam się.
Lena i Radgers którzy w tym czasie się witali(tj. Lena witała ojca który zręcznie odgrywał foch drocząc sie z córką) znów na chwile przerwali. Mąż odkaszlnął.
- Tak. Nie drążmy lepiej tego tematu- powiedział nieco wymijającym tonem. Wzruszyłam ramionami szczęśliwa w duchu. Nie miałam ochoty wdawać się w szczegóły.
sieka - 06-03-2008, 21:38
Temat postu:
Przeszedłem kilka kroków lekko stąpając i rozglądając się we wszystkie strony kiedy po mojej lewej stronie zobaczyłem wielkie drzwi z jakimś dziwnym napisem, nawet nie próbowałem go zrozumieć wiedziałem że to jego... Po przełknięciu śliny i otarciu potu lekko zapukałem. Usłyszałem mocnym tonem wypowiedziane słowa - wejść! - pewnie lecz z pewnego rodzaju strachem przycisnąłem klamkę. Podniosłem podbródek i powiedziałem:
- Cześć tato...
Shinigami-san - 06-03-2008, 21:49
Temat postu:
- Yatta! - rozległ się krzyk po twierdzy. Nagle ni z tego ni z owego przed nowym osobnikiem przemknęło coś-wczarnym-płaszczy-czerwone-ze-skrzydłami. Nie minęła chwila gdy to coś na niego wpadło i obydwoje wylecieli rpzez ścianę robią w niej gigantyczną dziurę. Stanęłam na nogi trzymając młodzież pod pachą i tarmosząc jego czuprynę z ŋłupim uśmiechem na twarzy - Witam w Twierdzy! Mam na imie Shini i jestem no yy... kto jest twoim ojcem? Bo tak troche zmułe ostatnimi czasy miałam i nie za abrdzo wiem co się dzieje - dodałam z przperaszajacym uśmiechem
Skaman - 06-03-2008, 22:08
Temat postu:
- Shinigami-san - Wydzierając się niemal na całe gardło ze wściekłością - Ty chyba chcesz we mnie mieć najgorszego wroga - stojąc już teraz koło niej i swego syna - Nie umaisz czytać? To twój problem. Teraz poczujesz cząstkę mego gniewu - wyciągnąłem swe złote pudełko w kształcie papierośnicy i wyciągałem z niego różowy cukierek, następnie połknąłem go. W efekcie odemnie błysło oślepiające światło. I Shinigami-san ujrzała moją postać o wyglądzie Avali trzymającej różowo-oczojebny młotek, z wyrazem twarzy mówiący *co ty na to*?
Avalia - 07-03-2008, 08:18
Temat postu:
Avi stanęła koło swojej podróbki i przywaliła jej po głowie:
- Raczej co ty na to? Jeszcze raz tego użyjesz a inaczej pogadamy - mruknęła białogłowa z nie miłym uśmiechu patrząc się na wgniecione w podłogę ciało Skamana. Shini mimowolnie przełknęła ślinę i wypuściła nowy nabytek niby to był worek ziemniaków.
- Mamuś! - krzyknęła i rzucił się Avalii na szyje.
- No hej, moja mała - mruknęła głaszcząc wampirzyce po głowie, co ją trochę zaskoczyło - A ty jak się czujesz? - mruknęła w stronę nowego - Jesteś sieka, ne? Syn Skamana, prawda?
Ten tylko trochę wystraszony mrukną głową, po drodze otrzepując się z kurzu *podłogi w twierdzy potrafią być brudne*
- Jestem Avalla, twoja ciotka...a to jest Shinigami moja najbardziej, żywiołowa pociecha.
Orenei - 07-03-2008, 16:05
Temat postu:
- Yamciu moja droga ! Czy ty byłaś kiedyś zakochana?
Yumiko natychmiast wypluła na Orenei herbatę i upuściła filiżankę, która upadając na podłogę stłukła się w zwolnionym tempie na malutkie kawałeczki porcelany.
- O co tak właściwie ty mnie pytasz?! Przecie to jasne, że kocham Hayate i to od bardzo dawna! Całym moim wrednym sercem!
Elfka uśmiechnęła się nadzwyczaj uroczo.
- A wiesz? Że ja kiedyś też mogę być zakochana? A może i nawet już jestem! ... - mówiła - ...tylko jeszcze o tym nie wiem.
Yumiko podeszła do elfki i ponownie ją przytuliła - kto wie... może i kiedyś tobie się poszczęści - powiedziała pocieszająco.
Yumiko - 07-03-2008, 18:28
Temat postu:
- Muszę lepiej Cię poznać z Billy'm....tylko, gdzie go wcięło? Yumiko uknuła misterny plan zeswatania Orenei z Zetsubou.
- Yamcia, ale ja... Yumi nie pozwoliła dokończyć Orenei i pociągnęła ją za rękę, wywalając przy tym krzesełko i kilka talerzyków leżących na stole.
- AV....ke? Yumiko podbiegła do zgromadzonej w jednym miejscu rodzinki.
- Ijeeeee....Czyje? Zapytała chodząc wokoło Sieki i oglądając go dokładnie ze wszystkich stron. Chłopak wydobył z siebie ciche ~Auć~, kiedy Yumiko lekko pociągnęła go za włosy. Wtedy Avi szturchnęła ją dość mocno ze stoickim spokojem i wskazała ruchem głowy (pewnie uznała że palcem niegrzecznie) na Skamana, który nie był najwyraźniej zadowolony.
- Aaaaaa.... Co jak co ale po Skamanie nigdy bym się nie spodziewała.... Wtedy aby uniknąć gniewnego spojrzenia Skamana szybko odwróciła się w stronę Sieki.
- Yumiko jestem, siostra Avalii i....rodzina Twojego taty jak i teraz Twoja. Ukłoniła się elegancko i uświadomiła sobie że przecież przyszła tu z Orenei. Kiedy miała już odchodzić wróciła się szybko pchając Orenei w stronę nowego.
- A to jest moja....yy...no...tego.....adoptowana..."córka" Orenei. ~ oczaruj Go ~ szepnęła Orenei cicho do ucha, uświadamiając sobie że to będzie niezła zabawa.
Orenei - 08-03-2008, 10:38
Temat postu:
Orenei zbytnio nie wiedziała w jaki sposób ma kogoś "oczarować". Uśmiechnęła się (to był taki nieudany uśmiech) i powiedziała przesłodkim głosikiem "ohayo".
Chłopak był bardzo zmieszany. To wszystko działo się dla niego za szybko i już zdążył zapomnieć połowę imion, które owego dnia usłyszał.
Yumiko wciąż czaiła się za elfką doradzając jej jak poderwać tegoż nowego.
- Wyprostuj się! - powiedziała szeptem do ucha zdezorientowanej, po czym mocno pchnęła ją w plecy tak, że ta wpadła na nowego członka rodziny przewracając się razem z nim na podłogę.
- Oh ty niezdaro! Pomogę Ci wstać. - Yumi wzięła dziewczynę jak jakąś kukiełkę i przywróciła ją do ładu.
Roztrzepane dziewczyny od razu zauważyły niezadowoloną minę Skamana, więc postanowiły dać nogę.
- Ucieekaaaj! - wrzasnęła Yumiko ciągnąc Orenei za rękę. Ta zaś nie dając rady za nią nadążyć przewróciła się. Yumi nie przestawała biec, a efektem tego była tarzająca się po podłodze elfka.
Kusoku - 08-03-2008, 13:53
Temat postu:
Dawno temu:
Przechodząc sie korytarzami wraz z Agnarokiem na plecach i workiem w prawej dłoni.
-Dziwnie cicho tu, prawda?-zapytałem mego pająka.
-Nie podoba mi się to, bywałem nawet w najcichszych zakątkach tej twierdzy, ale nigdy nie zaznałem tak idealnej ciszy- odpowiedział.
Idąc dalej w tej pełnej zgrozy ciszy i pogłębiającym się niepokoju, nagle otworzyła się pod nami czarna dziura do której wlecieliśmy i znaleźliśmy się w innym wymiarze,krainie,świecie.
Dawno temu do teraz:
-Gdzie jesteśmy?- zapytałem Agnoraka.
-Zostaliśmy przeniesieni, przez jakąś złą siłę i umieszczeni w umysło-podobnym wymiarze-
Zły głos tego złego -Nigdy się z tąd nie wydostaniecie, to moja zemsta za pokonanie mnie- głos zanikł w echu.
(Pomijamy większość przygód,walk,zagrożeń życia i prób powrotu do Twierdzy, gdyż zajęło by to: zbyt dużo miejsca,czasu i przede wszystkim wyglądało by jak jakiś quest,
dodaje tylko, że nauczyłem posługiwać się magią w czasie tych podróży {portret ulegnie małej modyfikacji}, zaczynam od końcówki walki z tym złym)
Zmęczony kryjąc się za mieczem, wyciągam z worka łuk i kołczan strzał. Biorę jedną z nich i wypowiadam magiczną formułę by zwiększyć jej obrażenia i nadać błogosławioną moc i niewiarygodną szybkość. Wykorzystuje do tego resztę moich mocy magicznych. Naciągam strzale na cięciwę łuku wybiegam zza miecza i celuje do 300metrowego potwora (to ten zły).
-Myślisz, że zwykła strzała może mnie zabić- rozległ sie bębniący głos zła tego świata.
-Zwykła nie...- w tym momencie wystrzeliłem strzałę prosto w oko stwora, przeleciała w 1 mgnieniu ogromna odległość dzielącą nas, przeszyła go na wylot i zniszczyła wszelkie umiejętności jakimi dysponował oraz powoli wyniszczając jego samego -... ale ta tak-
-COŚ TY ZROBIŁ, NIEEEEEE- rozległ się coraz bardziej zanikający głos.
Zmęczony zacząłem zbierać moją broń i chować do worka, zauważyłem jak cały świat zaczyna się rozpadać. Wziąłem nieprzytomnego Agnoraka i wskoczyłem do czarnej dziury która otworzyła się przed nami, tuż przed upadkiem góry(w sensie nieba i tego co nad nim) umysłowego świata.
Teraz:
Wylecieliśmy z powrotem na korytarz z którego znikneliśmy, Agnarok ockną się
-Gdzie jesteśmy?-
-Tym razem w domu, ciekawe czy nas jeszcze pamiętają- odpowiedziałem pająkowi
Po tych słowach zacząłem zmierzać do swego pokoju.
sieka - 08-03-2008, 20:57
Temat postu:
"Trochę" zmieszany tym nagłym natłokiem wydarzeń, i kłębiącymi się we mnie odczuciami pragnącymi wybuchnąć ze mnie, patrzyłem na wszystkie postacie stojące przede mną, nagle i bez żadnych pohamowań zacząłem śmiać się tak, że nie umiałem złapać oddechu. Kuliłem się na ziemi nie zdając sobie sprawy z tego, że teraz jestem w centrum uwagi i mogę wyjść na idiotę. Kiedy już złapałem oddech i otarłem łzy wstałem i przedstawiłem się, wcześniej uświadamiając sobie że jeszcze tego nie zrobiłem: "Witam nazywam się Sieka przybyłem do twierdzy aby spotkać się z moim ojcem... a propos daj jednego!"
Skaman - 08-03-2008, 22:35
Temat postu:
- Jeśli już o tym mowa, to choć do pokoju - Wstałem otrzepując się kurzu myśląc sobie *Boże czemu Avalia nie zna się na żartach?* Stojąc ze swym potomkiem w mym pokoju, zacząłem przeszukiwać półkę - Kurde gdzie... ja to... aaa mam! - wyciągłem z półki podłużne, srebrne pudełko przypominające papierośnicę - Trzymaj - podałem je chłopakowi, który wziął pudełko ode mnie - Masz tam 2 zielone, 2 żółte i jedno granatowe. Zielone masz do lekkiego wspomagania organizmu, żółte do nieco poważniejszej potrzeby, a to granatowe cacuszko możesz użyć tylko i wyłącznie w kwestii podobnej do "życie lub śmierć" KPW? - patrzałem się na niego tak dramatycznym spojrzeniem iż o mało chłopakowi nie stanęło serce.
sieka - 08-03-2008, 22:41
Temat postu:
Z wyrazem rozczarowania, gdyż oczekiwałem zupełnie czegoś innego, i z błagalnym spojrzeniem, odpowiedziałem:
- A nie masz truskawkowych?...
Tonberry - 09-03-2008, 18:35
Temat postu:
Dla mieszkańców Twierdzy minęło kilka miesięcy odkąd Tonberry i eAthena zniknęli, dla samego Tonberrego nie minęła nawet sekunda, dla eAtheny mogła minąć cała wieczność tego nie wie nawet ona sama, nie wie tego nawet bóg, który umieścił ją między czasem a przestrzenią. Tonberry pamiętał rozmowę z Odynem, pamiętał gdy narodził się na nowo jako Kamael, herold Odyna. Poprzysiągł wówczas, że zostanie lojalny odynowi tylko pod warunkiem, że odzyska to co utracił i Odyn pozwoli wrócić mu i eAthenie do Twierdzy. Odyn zgodził się, oddał chłopcu uczucia i obdarzył go boską mocą zmienił ciało człowieka w ciało stworzone z czystego Grzechu, Gniewu i Nienawiści, stworzył sobie Abbadona zwiastuna końca i chłopca na posyłki. Tony nie musiał jeść, pić, spać czy nawet czuć lecz Odyn pozwolił mu odczuwać każde ludzkie pokusy i uczucia, obdarował go również wiedzą na temat magii ciemności i umiejętnościami posługiwania się Einherhjarem nową bronią chłopca - świętym mieczem.
Tonberry musiał wykonać masę głupich rozkazów Odyna zanim mógł powrócić do Tweirdzy wraz ze swą ukochaną, ale teraz gdy wreszcie wszystkie wykonał można powiedzieć, że pół bóg czuł się wolny, choć jego wola była wolą Odyna.
Drzwi do komnaty bogów otwarły się, Kamael wkroczył dumnie przed siebie. Minął chórek Walkirii i wreszcie klęknął, położył Einherhjara obok siebie i spojrzał na Odyna.
- Panie - stęknął - wypełniłem wszystkie twe rozkazy. Według danego mi słowa ja i ma ukochana jesteśmy wolni.
Odyn spojrzał na Kamaela i westchnął.
- Idź więc mój sługo, lecz nie zapominaj kim się stałeś. Należysz do mnie, twoja wola jest moją wolą.
Tonberry podniósł miecz i machnął nim, słyszał ten tekst Odyna miliard razy. Teraz znalazł się przy jego ukochanej, pocałował ją i objął rękami. Uwielbiał przemierzać czas, ale dalej nienawidził być nieśmiertelnym.
Drzwi do Twierdzy otwarły się, Tonberry złożył swoje potężne skrzydło i wkroczył dumnie do środka. Spojrzał na eAthenę i uśmiechnął się do niej, wiele jej zawdzięczał. Nie potrafił opisać miłości drzemiącej gdzieś w jego sercu. Postawił ją na ziemi.
- Nareszcie w domu - powiedzieli razem.
Yumiko - 09-03-2008, 20:34
Temat postu:
Yumiko zdyszana usiadła wraz z równie zmęczoną Orenei na ziemi, w samym środku sali balowej.
- Huh! Troszkę się zmęczyłam...Ale mam pomysł! Zrobimy coś szalonego! .... nie, nie zrobimy. Dawno już nie widziałam Hayate... czyżby się rozpłynął? Jedyne co mi po nim zostało to kocie chrupolki ~CHRUM, CHRUM~ Ale dlaczego Ty... Wtedy Yumiko spojrzała na Orenei, która leżała bezsilnie na podłodze.
- Ehh..jak wolisz! No to ja idę...SI JA! ..I poszła sobie. Yumiko ruszyła w stronę lochów, miała nadzieję że może tam ukrył się jej mąż, lub coś jej pozostawił. Kiedy szła ciemnym, długim i wilgotnym korytarzem, usłyszała miauczenie dobiegające z jednej z cel. Pobiegła w jego stronę.
- Ijeee! Drowuś! Złapała swojego pupilka i przytuliła mocno. Cieniostwór wspiął się na jej ramię. Yumi zaczęła przeszukiwać całą celę, jako że była na przeciwko sali tortur, gdzie jej małżonek najczęściej przebywał. Nie znalazła nic oprócz kolejnej paczki kocich chrupek i jakiegoś materiału. Oczywiście zabrała to ze sobą. Z sentymentem spojrzała jeszcze raz na ten ciemny korytarz, i wyszła.
Dziewczyna ze swoim cieniostworem weszła na ogromną salę, znajdującą się naprzeciwko drzwi wejściowych. Położyła się na samym środku sali (jak to zwykle robiła) wyciągnęła z kieszeni kawałek materiału, położyła go obok siebie, otworzyła paczkę kocich chrupolków i zwróciła się do Cieniostwora.
- Myślisz że zawsze tak będzie? Może byś się chociaż słówkiem odezwał...
eAthena - 10-03-2008, 20:03
Temat postu:
- Nareszcie w domu - po tych słowach eA szybko chwyciła Tonego za rękę i ruszyła szybkim krokiem przed siebie, coraz bardziej przyspieszając.
Cieszyła się ogromnie, że w końcu zobaczy mamę, siostry, babcię Avi i resztę zwariowanej rodzinki. Najbardziej brakowało jej głupich tekstów Yumiko, które zawsze ją bawiły.
Chwile, a reczej chwila, spędzona z Tonberrym u Odyna były nie do opisania. To wszystko trwało tak długo... Doszła do wniosku, że to całe poświęcenie się w jego intencji było znakiem miłości, którą go darzy. Była całkiem pewna, że on odwzajemnia te uczucia, inaczej nie zabrałby jej ze sobą, nie rozmawiał tak, jak z nią rozmawia i pozwolił zostać wieczną niewolnicą Odyna. Tony jest dla niej jak Anioł, który nagle zstąpił z nieba by ocalić ją przed samotnością i uchronić przed złem tegoż oto świata, który z dnia na dzień przynosi nowe niebezpieczeństwo.
Jako że kochała także całą swoją rodzinę i bardzo za nimi tęskniła zaczęła wołać wszystkich po kolei począwszy od Mary a zakończywszy na Radgersie.
Przypominała sobie czasy spędzone w domu. Były jej bardzo drogie. Wiele problemów i radości...no a potem pojawił się Tonberry, który na zawsze zmienił jej życie.
Kamael nie wytrzymał i kazał zatrzymać się dziewczynie, która natychmiast zareagowała.
- Dlaczego tak pędzisz?
- Nie rozumiesz? Tyle czasu minęło odkąd ostatni raz widziałam to miejsce!
Tony czasem jej nie rozumiał. Chyba nie potrafił pojąć, jak bardzo człowiek może się cieszyć z najgłupszych i najmniej wartościowych [dla niego] rzeczy. Bądź co bądź nie zatrzymywał jej i machnął znacząco ręką.
eA uśmiechnęła się do niego, złapała ponownie za dłoń i poszła do mamy, którą znalazła w herbaciarni.
- Mama ! - zawołała patrząc na nią tak słodko, że aż się łezka w oku kręci.
Mara - 10-03-2008, 21:24
Temat postu:
Córkę coś uderzyło. Dokładniej była to dość duża poduszka która pacnęła eA strącając ją na tyle skutecznie, iż dziewczyna bardzo efektownie się odchyliła po czym upadła na ziemię tj. na poduszkę którą dostała.
- Ja rozumiem- powiedziałam zjawiając się tuż obok i odpychając Tonberrego, który chciał zacząć się wykłócać o moje zachowanie(no, niby swoje powody miał...)- ukochany. Ważna sprawa. Zły tatuś, Drzewo Życia czy jakoś tak.
Moje spojrzenie świadczyło o tym, że nie rozumiem. Zawisłam nad eA, patrząc tak groźnie jak potrafiłam(mówio, że to skamieniło już jedną osobę) i nadal powstrzymując Tonberrego nawet od tłumaczeń. On tylko usłyszał od czarnego jak smoła, niewielkiego motylka w prostych okularach-połówkach, że "Pani Mara nie z Paniczem teraz rozmawia".
- Ale żadnego kontaktu, mało, że nie było ciebie w Twierdzy, zniknęłaś kompletnie! Niezapowiedziane, miałam wrażenie, że córkę straciłam! Już Amarth się częściej pojawia!
Zaczęłam marudzić jak tylko ja potrafię, co miało właściwości silnie usypiające. Radgers pomimo faktu, że przed chwilą podekscytowany wstawał od stołu aby powitać się z córką teraz nagle zrobił się tak senny, że zapomniał po co wstawał i przeniósł się do swojego pokoju. Czujne ucho z odległości 3km usłyszałoby jego chrapanie.
Po chwili uśmiechnęłam się i przytuliłam córkę.
- Witamy z powrotem- powiedziałam z zadowoleniem- legalnie.
Tutaj rzuciłam Tonemu wymowne spojrzenie. Ten zrozumiał, ale czy wziął sobie do serca... Chyba po tym, co chwilę wcześniej odstawiłam nie był w stanie.
- Jestem bezduszna może, ale będę ci to wypominać- dodałam spokojnie a motylek usiadł mi na ramieniu. Ukłonił się grzecznie i poprawił okulary, które błysnęły niebezpiecznie. Podobny błysk pojawił się po chwili z niewiadomych przyczyn i w moim oku, przez co doszłam do wniosku, że chyba za bardzo się upodabniam do własnego posłańca.
- Lena! Amarth! Macie znowu siostrę!
Drugiej z wymienionych się nie bardzo spodziewałam, chociaż Lena mogłaby przybyć. Dizi nadal się chyba konserwował... Ech, chyba źle wychowuję dzieci.
Tonberry - 12-03-2008, 18:43
Temat postu:
Tonberry może tego nie ukazywał, ale bardzo się cieszył, że widzi Marę. Omal nie zapomniał jej i innych mieszkańców Twierdzy.
- Gdzie podziały się moje maniery... - powiedział do siebie. W sumie nie wiedział czy mówił to do siebie czy do eAtheny czy też do Mary. Uścisnął kobiecie dłoń i uchylił lekko głowę. - Rad jestem, że znów cię widzę. Proszę wybacz za ... "incydent" z córką. Właściwie co do córki... - Tony uklęknął na jedno kolano, jego ogromne skrzydło zasłoniło pół korytarza. Wsadził rękę za pazuchę i wyciągnął mały pierścień z krwisto czerwonym kamyczkiem wielkości oka.
- Chwile, które razem spędziliśmy w zamku boga bogów znaczyły dla mnie bardzo wiele, więc po bardzo długim namyśle doszedłem do wniosku, że... uczucie, którym cię daże jest, było i będzie czystą miłością, którą rzadko kto mógłby pojąć. Moja droga czy zostaniesz moją żoną? - eAthena zamarła w bezruchu nie wspominając o jej matce.
Avalia - 12-03-2008, 19:21
Temat postu:
Avi pojawiła się za "skamieniałą" Marą i zaczęła ja szturchać lekko patyczkiem uważają, że to fajna zabawa. Po chwili do niej dotarło, ze o czymś ważnym zapomniała - hmmm....A! Już pamiętam, ja to mam sklerozę - wyskoczyła nagle tym stwierdzeniem, tak, ze nawet Tonberry lekko stracił równowagę.
- Moi drodzy witam was ponownie w domu - mruknęła radośnie i pochyliła się ku zaskoczonej eA - dobrze, że jesteś bo myślałam, ze nam Mara w czarną rozpacz popadnie z "utraty" córki - po czym wrzuciła na swoje stare miejsce koło Mary która groźnie się na nią patrzała. Wtedy dopiero spostrzegła pierścionek w ręku Tonberrego - O yay!! Będzie wesele, będzie wesele.... - zaczęła sobie nucić już skacząc korytarzem prowadzącym na trzecie piętro.
eAthena - 12-03-2008, 21:29
Temat postu:
Zaskoczona eAthena stała jak wryta i nawet nie mrugnęła okiem. Zupełnie ją zatkało, na twarzy przybrała lekko różowy rumieniec i wciąż wpatrywała się w pierścionek, który znajdował się w rękach Tonberrego.
Minęło sporo czasu zanim się ocknęła. W końcu wyciągnęła rękę w stronę pierścionka, łagodnie się uśmiechając.
Tony bez wahania wsunął jej pierścień na palec, ona natomiast rzuciła mu się na szyję mocno go do siebie tuląc.
- Kocham Cię ! - wykrzyknęła.
Widać było małą łzę szczęścia spływającą po jej policzku, aż nie wytrzymała i całkiem się rozpłakała z radości.
Tonberry objął ją rękami i uniósł leciutko w górę kręcąc się z nią dookoła.
Mara wciąż stała nieruchomo.
Nagle nie wiedzieć czemu sporo osób przyszło w miejsce tego wydarzenia, widać było dużą część rodzinki, którzy jak widać cieszyli się...chyba wszyscy.
- Babcia.. - pomyślała eA ciężko wzdychając.
Mara - 13-03-2008, 07:12
Temat postu:
Z małego letargu przebudził mnie dopiero krzyk eA. Tak. Od kiedy wrócili pewnie podświadomie próbowałam przyjąć to do wiadomości, ale moja osobowość naturalnie odrzuca myśli wykraczające romantycznością ponad "uśmiechnęła się do męża od czasu do czasu bez cienia perfidii". Mimowolnie wypuściłam powietrze z płuc dość głośno,o przeszło w ciężkie westchnienie.
- Ja tu nic do gadania nie mam- powiedziałam w końcu żartobliwie- nawet gdybym się nie zgodziła, zrobilibyście to z tym, że ze mną skłóceni. Nie widzę zatem przeszkód.
Spojrzeli na mnie nieco dziwnie. Mówiąc szczerze, nie dziwiłam się. Hm, pozostałe córki powinny się zjawić wreszcie... No i syn. Chyba nie jest taki słaby żeby po walce z jakimś krukiem tyle czasu się konserwować w wielkim słoju?
I dlaczego tu jest tyle ludzi?
- W tłoku czuję się nieswojo- mruknęłam pod nosem nieco zdegustowana widokiem nieco zbyt dużego nagromadzenia osób na metr kwadratowy, po czym powiedziałam nieco głośniej- Radgersa się powiadomi zaraz, ale wolę mu na razie w drzemce nie przeszkadzać.
Motylek zasalutował i poleciał na górę, ja zaś uniosłam się nieco w powietrze aby uniknąć tłumów. RPG-owiec by pomyślał "npc?" bo nie wszystkie twarze... Rozpoznawałam.
Kusoku - 13-03-2008, 20:38
Temat postu:
Dopiero teraz cała wrzawa w Twierdzy zdołała mnie przebudzić ze snu. Wstałem leniwie i rozejrzałem sie po pokoju, brakowało tylko Agnoraka, *pewnie znowu się gdzieś po twierdzy włóczy* pomyślałem.
-No trzeba zobaczyć co się dzieje- mruknąłem do siebie pod nosem.
Nie zdając sobie sprawy ile siły mi przybyło po wyprawie w czarnej dziurze, omal nie wrwało drzwi z zawiasów gdy je otwierałem. *ech znowu muszę się uczyć kontroli nad moją siła xD*. Przemierzył parę korytarzy, po czym znalazłem spory tłum osób, w tym Marę odlatującą od tłumu i kierującą się w moją stronę.
-cześ...- zacząłem
-Cześć,cześć, przepraszam ale nie mam ochoty na rozmowę-odpowiedziała Mara, spojrzała jeszcze raz na tłum, po czym machnęła ręką i poleciała dalej. A ja zacząłem powoli zbliżać się do tłumu, zastanawiając się co się dzieje.
Amarth - 14-03-2008, 09:01
Temat postu:
Amarth kroczyła... nie, właściwie to pełzła korytarzem. Ostatnio większość czasu spędzała gubiąc się w Twierdzy, przesypiając lub grając z Nim i z lokatorami swojej Torby. Wiedziała, że ma kłopoty z nawiązywanie znajomości i takie tam, ale i tak skarciła się za nie spędzanie odpowiednich ilości czasu z innymi rezydentami Twierdzy.
Zdziwiła ją nieco aktywność szczurów. W lochach było ich całkiem sporo, a Amarth lubiła ich towarzystwo. Z większością się zaprzyjaźniła, kilka nawet wprowadziło się do Torby. Ale teraz były wkurzone. Rozmawiały między sobą z niejakim gniewem. Amarth złapała jednego i dowiedziała się po chwili, że w innej części Twierdzy tłoczy się zbyt wielu ludzi w zbyt małej przestrzeni, a to z powodu zaręczyn. Takie słowa jak 'ślub' i 'wesele' wywoływały u szczurów mieszane uczucia. Z jednej strony oznaczały dużo ludzi, którzy mogli je podeptać, a to źle. Ale z drugiej strony można było się spodziewać zadowalających ilości jedzenia, a to już dobrze.
Amarth zostawiła szczury za sobą i ruszyła znowu przed siebie. Po jakimś czasie zaczęła słyszeć przytłumione głosy. Zajrzała do Torby i wyciągnęła wielki bukiet żółtych tulipanów. Nie miała pojęcia, jakie kwiaty daje się parze młodej, w ogóle nie lubiła kwiatów. Ale za żółtymi tulipanami przepadała i uznała, że wystarczą.
Teraz, gdyby tylko ktoś jej wyjaśnił, kto konkretnie bierze ślub, wszystko byłoby w porządku. Niestety szczury nie były w stanie podać jej imion czy chociaż porządnych opisów. Cóż, będzie musiała dowiedzieć się na miejscu. A na miejscu panował całkiem spory zgiełk. Poza nią jeszcze kilka osób zbliżało się do tłumu. Zobaczyła Kusoku zamieniającego kilka bardzo krótkich słów z mamą Marą. Ruszyła w ich stronę, ale Mara już odlatywała.
Yumiko - 14-03-2008, 16:05
Temat postu:
- STÓÓÓÓÓJ !!!!! Całe zgromadzenie odwróciło się w stronę Yumiko, która z trudem starała się złapać Drowusia. Koci cieniostwór miauknął przeraźliwie i wskoczył eAthenie na głowę.
Yumiko zmachana podbiegła ku zgromadzeniu, oparła swoje ręce na nogach i zaczęła dyszeć. Wszystko to odbywało się w dziwnej ciszy (nie wliczając jej samej, która robiła hałas za 100kę dzieci). Gdy dziewczyna już się uspokoiła podniosła głowę do góry spojrzała na Drowusia (który nadal siedział na głowie eA)... próbowała coś powiedzieć, wreszcie po wielu nieudanych próbach wydobyła z siebie ciche: - Choć tu ty mała, wstrętna, podstępna gadzino...
Tonberry był najwyraźniej niezbyt zadowolony z całego wydarzenia, jednak eAthena trzymała Drowusia na rękach i zachwycona jego udawaną "słodkością", przytuliła go mocno.
- Pozwól że odbiorę moją "zgubę". eAthena podała Yumi Drowusia uśmiechając się radośnie, kiedy jej ręce były już całkiem wolne, rzuciła się na szyję Tonberremu.
Yumiko stała jak wryta i z ogromnym przerażeniem (w sumie można i to nazwać lekkim wstrętem) wpatrywała się w przytulającą się parę. Gdy Tonberry puścił już eAthene, a eAthena Tonberrego, eA zwróciła się do swojego brata, jednak Yumiko nic nie usłyszała.
- Kusoku, czemu Wy tutaj... eATHENA!! jak Cie tu dawno nie było!! Yumiko rzuciła się dziewczynie na szyję. eAthena była zaskoczona tą nagłą reakcją.
- A to kto? Tu głową machnęła w stronę Tonberrego, którego poprostu nie poznała.
eAthena - 14-03-2008, 22:42
Temat postu:
eAtheny nie zdziwiła krótka pamięć Yumiko, zresztą ona sama miała z tym drobny problem.
- To jest mój narzeczony Tonberry. Nie poznajesz go? - odparła i podsunęła Tonego przed twarz zdumionej Yumi, która najwidoczniej przypomniała sobie kim on jest. Podniosła do góry palec wskazujący i lekko otworzyła usta jakby zaraz miała palnąć jakiś niemądry, głupawy tekst, który sprawi że eAthena zapadnie się pod ziemię.
Jednak Yumiko zauważyła zniechęconą eA i zamknęła swój mały pyszczek.
- Niedługo będzie ślub, prawda Tonberry? - zapytała ucieszona eAthena, wciąż zerkając ostrożnie na Yumiko.
- A jak myślisz? - Tonberry może i nie był zmęczony, ale widać było że miał już dość i najchętniej zabrałby eA z dala od reszty.
- JUŻ TERAZ! - Yumiko nagle dostała w głowę poduszką, którą to jeszcze przed chwilą rzuciła Mara w swoją córkę. - Za co?!
- Przecież prosiłam Cię żebyś nie mówiła nic głupiego! Przynajmniej nie teraz... - powiedziała, po czym dźwignęła poduszkę z podłogi.
Nagle spostrzegła tłum ludzi, którzy od jakiegoś czasu stali i wpatrywali się w nią. Nieco się speszyła i prędko zakryła twarz poduszką.
Avalia - 15-03-2008, 12:00
Temat postu:
- Dobra ludziska, koniec widowiska, było minęło. A jak chcecie przyjęcie to do sali balowej i robić w niej porządek! No już! - Avalia prawie zaczęła krzyczeć i wymachując młoteczkiem aby całe t zbiorowisko się rozeszło - Bardzo słodkie - mruknęła do pary gołąbków - państwu też dziękujemy - pstryknęła palcami a eA i Tonberry znaleźli się w jakiejś dużej sypialni niezwykłe pięknie zdobionej.
- No i Amarth i Kusoku w końcu się odnaleźli, bardzo mi miło was znowu widzieć - powiedziała uradowana już Avi, mrugnęła siostrze i zrobiła minę w stylu "wszystko dobrze?" - No to jak może pójdziemy zjeść coś ciepłego? Ja mam ochotę na pizze - stwierdziła po chwili.
Neji - 15-03-2008, 16:47
Temat postu:
- Ziewnięcie i niezły łomot - cholerne łóżko... - kolejne ziewnięcie i odgłos wstawania z drewnianych szczątków - interesujące, czuję się dużo lepiej, zobaczmy... - podchodzi do zakurzonego lustra, wyciera je jakąś scierką i patrzy.
- Fiu, fiu nie tylko czuje sie lepiej ale i wyglądam lepiej, nieważne - nasłuchuje i słyszy jakieś głosy, wydaje się że dochodzą z niedaleka, wychodzi z pokoju wypełnionego zapachem stęchlizny oraz krakersów i wchodzi do pobliskiej sali z której powoli wychodzili ludzie dziwnie sie mu przyglądając, chwycił kawałek pizzy z najbliższego stołu, lewą ręką odsłonił szal zakrywający mu usta i z rozkoszą zaczął rzuc pizzę rozglądając się dookoła wyraźnie czegoś szukając, po chwili...
- Tu jesteś - wyszeptał i szybkim krokiem ruszył ku wysokiemu chłopakowi który wyglądał na przerażonego, sekundę później Fargass podskoczył i z płynnym pół-obrotem kopnął wielkim glanem chłopaka w splot słoneczny co spowodowało że przeleciał On przez całą długośc sali i rozbił się na przeciwległej sali, reszta towarzystwa krzyczała ze strachu czy oburzenia, Fargass nie wyglądał jakby się tym przejmował, podszedł tym samym szybkim krokiem co przed chwilą do rozciągniętego na ścianie chłopaka i podał mu rękę.
- Dobrze Cie znowu widziec Skaman - i zaczął sie śmiac...
Skaman - 16-03-2008, 00:05
Temat postu:
- Ciebie też dobrze widzieć stary druhu - uścisnąłem jego dłoń i podciągałem sie na niej aby wstać - zmieniłeś sie nieco ale i żeby twe ciche poruszanie było jeszcze leprze niż ostatnio? - uśmiechałem się do niego i jednocześnie patrząc jego szal - Niezły szal, ale czemu nie wymyśliłeś czegoś bardziej oryginalnego na swój nowy wizerunek. A mniejsza z tym - chwyciłem go za szal i podniosłem do góry drugom dłonią uderzyłem go w zewnętrzną stroną dłoni w przeponę. W efekcie chłopak zrobił się na równoległej ścianie - Ejj jak będziesz wracał weź też kawałek Pizzy dla mnie!
Neji - 16-03-2008, 00:31
Temat postu:
Silny jak zwykle... - mruknął i poprawił szal, po chwili podszedł do stołu, wziął cały karton z Pizzą i ruszył znanym już szybkim krokiem z stronę przyjaciela, Skaman prawdopodobnie spodziewał się ataku więc nie zdziwił się gdy Fargass podrzucił karton i spróbował ciosu w twarz, Skaman gładko zablokował cios prawą ręką jednakże nie spodziewał się tego co nastąpiło chwilę później, Fargass wybił się i przenosząc swój środek ciężkości na rękę trzymaną przez Skamana kopnął go w twarz co spowodowało że Skaman wyleciał przez okno znajdujące się na sąsiedniej ścianie... Fargass najwyraźniej przypomniał sobie o kartonie który spadł na jego wyciągniętą rękę... po chwili zza okna dobiegł wrzask.
- Dzisiaj wygrałeś!! ale jutro na pewno Cię dorwę!! - Młodzieniec żując pizzę z przyjemnością usłyszał nutkę śmiechu w głosie kolegi...
Kusoku - 16-03-2008, 11:37
Temat postu:
No więc wyjaśniło mi się wszystko w głowie. Zaręczyny eA z Tonym i cały ten mały chaosik wokół tego, jak to zwykle w naszej twierdzy.
-Wiesz też z chęcią coś bym zjadł...- zwróciłem się do Avali -... nie jadłem chyba od ... 5 dni ^^'-
-No to na co czekamy idziemy do kuchni- odpowiedziała z zachwytem.
Miedzy czasie dało się słyszeć, że coś znowu zaczęło się dziać. Wszystko wskazywało na coś lub kogoś obijanego od ściany, bądź coś w tym stylu. Po chwili udało mi się usłyszeć głos Skamana:
-Dzisiaj wygrałeś!! ale jutro na pewno Cię dorwę!!-
*Ciekawe, komu się udało pokonać dzisiaj Skamana* zacząłem się zastanawiać nad tą kwestią, podczas przechodzenia do kuchni.
Skaman - 16-03-2008, 14:54
Temat postu:
Śmiejąc się wskoczyłem przez okno powrotem - A gdzie moja Pizza - Fargass gładkim ruchem wyją jeden kawałek pizzy z pudełka i rzucił niemal jak shirukenem. Zasłoniłem się jakąś tacą - Dzięki - odpowiedziałem mu uśmiechem. Żując pyszny kawałek ciasta drożdżowego z serem i innymi dodatkami, patrzałem na niego jak bym czegoś zapomniał. i nagle sobie przypomniałem. Przełknąłem na chama pizze - ejj przypomniałem se coś. proszę poczekaj trochę - w 10 sekund byłem już spowrotem i przyniosłem coś zawinięte w bawełnianą, czarną chustę - Trzymaj. Kosztowało mnie to wiele pieniędzy i wysiłku. Ale myślę że nada się to do twego ekwipunku - położyłem przedmiot na jego wyciągniętych dłoniach i zacząłem delikatnie odwijać chustę. I ukazała się piękna katana z czarną rękojeścią i klingą, była ona przyozdobiona łańcuchem o długości około 10cm a na końcu spoczywało małe czerwone piórko. Chłopak uśmiechną się z podziwem i radością - Ale patrz na to - Chwyciłem miecz i wyciągają go z pochwy na jakieś 6-7 cm - Specjalna czarna stal. Nawet nie wiesz ile musiałem się nachodzić po kopaniach szukając odpowiedniej bryłki rudy - Odpowiedziałem mu uśmiechem i odłożyłem mu miecz spowrotem na wyciągnięte ręce - i jak zadowolony z prezentu?
Neji - 16-03-2008, 15:07
Temat postu:
- Hmm... zobaczmy - szybkim ruchem wyciągnął i schował katanę czemu towarzyszył wdzięczny dźwięk rozcinanego powietrza i tarcie stali o tkaninę... pobliska kolumna nagle rozpadła się na dwie części.
- trochę trzeba go naostrzyc, ale ujdzie w tłumie, dzięki - ku powszechnemu zdziwieniu waza znajdująca się za pozostałością kolumny rozpadła się na cztery części które spadły na ziemię, i rozsypały się na tysiące drobnych kawałeczków...
- Taaaaak, naprawdę trzeba naostrzyc - mruknął i zauważył bardzo różową i bardzo zabójczą aurę promieniującą z dziewczyny stojącej w pobliżu pomieszczenia wyglądającego na kuchnię...
Avalia - 16-03-2008, 15:45
Temat postu:
- Twierdza zawsze miała sale treningowe w lochach - mruknęła Avalia z pojawiając się przy Skamanie i Nejim, biorąc sobie przy okazji kawałek pizzy - owszem nikt z tego nie kozystał od wieków ale nie czepiajmy sie szczegułów, takie sale na pewno są...szkoda tylko że nie wiem gdzie- mruknęła dziewczyna, po czym zaczęła konsumować kawałek tego czegoś co zwie się pizzą - A i Neji dobrze cię widzieć...- dodała między jednym a drugim gryzem klepiąc chłopaka po plecach - to co idziemy do kuchni?
Mara - 16-03-2008, 17:07
Temat postu:
Skamanie, dwie prośby: postaraj się trochę o poprawę ortografii w postach bo są nieczytelne. Poza tym jak chcesz napisać to nieco więcej niż 2 linijki tekstu.