Forum Kotatsu

Multiświat - Czarna Twierdza Lewitującej We Mgle

Caladan - 22-04-2007, 18:18
Temat postu: Czarna Twierdza Lewitującej We Mgle
Ten dzień nastąpił wreszcie udało mi sie znależć serce kontrolujacą Czarną Twierdzę Lewitującej Skały. Radość moja była niezmierna, włożyłem rękę w wgłebienie które ukuło mnie, a strugi krwi mej popznu do otworu. Dzięki czemu proces rozpoczął się. Wielkie jasne smugi wypełniły wszystkie ściany. Hmm rodzinka bedzie zadowolona.

P.S osoby wrogo nastawione do mojej rodziny bede przeteleportowane gdzies tam.
P.S 2 Moje dzieci i rodzynko mozecie tutaj opowiadac swoje opowiesci
Lila - 22-04-2007, 22:36
Temat postu:
A mamy, ciocie, babci, prababcie :/ tez laduja gdzies tam ??
Avalia - 22-04-2007, 22:41
Temat postu:
-No no....jestem pełna podziwu - mruknęła Avalia wchodząc do zamku, a zaraz za nią stado duszków z entą liczbą walizek- no to zabawe czas zacząć.
Melmothia - 22-04-2007, 22:58
Temat postu:
Po drugiej stronie hollu są gigantyczne schody. Po wejściu na górę i skręceniu na lewo widać małe drzwi. Za nimi ciagnie się bardzo długi i waski korytarz. W jego połowie znajduje się jakiś otwór. Widać w nim schody, z tym, że te są o wiele węższe i bardziej strome. Prowadzą w dół i w górę. Jak pójść do góry natrafi się na olbrzymią, wielopoziomową bibliotekę. Jak pójść w dół dotrze sie do piwnic wraz z laboratoriami, które już od jakiegoś czasu w posiadanie wzięła pewna osóbka. Bibliotekę zresztą też.
A jeśli pójść kawałek dalej korytarzem, bez skręcania na schody, to dojdzie sie do wysokich, masywnych drzwi z olbrzymia sztabą i serią zamków. Na drzwiach wisi przypalona na rogach tabliczka. "Melmothia's Rooms".
Salva - 22-04-2007, 23:12
Temat postu:
Ewentulnie wystarczy znaleść od tyłu zamku maleńkie drzwczki z napisem "Porzućcie wszelką nadzieję, Wy którzy tu wchodzicie"... xD
Melmothia - 22-04-2007, 23:25
Temat postu:
Ale i tak są na klucz, więc ze znaleziska nici ;P

Ewentualnie można zapukać. Ale bez gwarancji odzewu.
Nabu - 22-04-2007, 23:32
Temat postu:
To ja rezerwuję dla siebie jedno piętro, najlepiej z tarasem i dobrym widokiem na ogród - uwielbiam pracować przy otoczeniu roślinek i słońca. Dalsze wymagania to minimum trzy łazienki, przy czym jedna musi mieć wielką wannę, to jest jakuzzi, gdzie zażywałbym kąpieli po męczącym dniu w pracy. Dalej to salon z barkiem i podium dla orkiestry, która co noc grałaby dla mnie najbardziej znane przeboje z anime. Nie wspominając o plazmie i konsolach, obejmujących nawet czwartą i piątą generacje (to nic, że jeszcze nie powstały). No i oczywiście wielkie łóżko z tabunem masażystek, ukrytych pod nim, które na każde moje skinienie robiłyby mi specjalny masaż. Aha, czy wspominałem, że wszystko jest zabezpieczone, tak, żeby nikt, a już szczególnie moje szalone rodzeństwo, nie miało do niego wstępu BEZ MOJEJ ZGODY.
Lila - 23-04-2007, 00:06
Temat postu:
Lila zajela wielki pokoj, znana juz wszystkim grupka pianych krasnali zabrala sie za jej remont ( pokoju oczywiscie ). Po chwili rozspiewana grupa, uchlanych w pien ludkow odeszla bez zlaplaty. Lila znikla w mroku swej jaskini, po chwili wyjrzala tylko jej glowa i wywiesila tabliczke:

"Bukac, moze odgryze tylko reke"
Avalia - 23-04-2007, 07:52
Temat postu:
mój wygodnicki aż za bardzo mimo wszytsko jednka kochany mąż napisał/a:
To ja rezerwuję dla siebie jedno piętro, najlepiej z tarasem i dobrym widokiem na ogród - uwielbiam pracować przy otoczeniu roślinek i słońca. Dalsze wymagania to minimum trzy łazienki, przy czym jedna musi mieć wielką wannę, to jest jakuzzi, gdzie zażywałbym kąpieli po męczącym dniu w pracy. Dalej to salon z barkiem i podium dla orkiestry, która co noc grałaby dla mnie najbardziej znane przeboje z anime. Nie wspominając o plazmie i konsolach, obejmujących nawet czwartą i piątą generacje (to nic, że jeszcze nie powstały). No i oczywiście wielkie łóżko z tabunem masażystek, ukrytych pod nim, które na każde moje skinienie robiłyby mi specjalny masaż. Aha, czy wspominałem, że wszystko jest zabezpieczone, tak, żeby nikt, a już szczególnie moje szalone rodzeństwo, nie miało do niego wstępu BEZ MOJEJ ZGODY.


Chcesz czy nie ja do Ciebie będe mieć dostęp ♥ oj i nie radze zaniedbywać obowiązków męża....I niech no ja zobacze, że któraś masażystak Cię za bardzo tknęła, to będziesz mógł się z nią pożegnać...*phi* dziewczyna udała się do niewielkiego pokoju jak najdalej od części męża a by się tam w samotności zadomowić.
Enkidu - 23-04-2007, 08:52
Temat postu:
Ja rezerwuje siłke i zbrojownie, biore poddasze tam będe miał pokuj obserwacyjny (superbohaterstwo wiecie tzn im wiecie mniej tym lepiej... dla was ^^), Salva kochanie mieszkamy z rodzinką nie ma co chyba że nie chcesz...
Salva - 23-04-2007, 18:08
Temat postu:
Słoneczko moje najdroższe kicham na rodzinę, ja chcę z Tobą mieszkać. A nie, Ty 6/7 dnia w pracy jesteś... Chociaż cieszę się że będę miała mamunię blisko...
Enkidu - 23-04-2007, 18:47
Temat postu:
Kochanie ze mną i tak będziesz mieszkała, tyle że gdzieś na dole będzie jeszcze nasza rodzinka. Jak znajde cos fajnego to sie przeprowadzimy.
Arita - 23-04-2007, 18:59
Temat postu:
No widze że już wszyscy powoli się zadomawiają^^ ok, to ja idę to naszej części domku (duuużego domku^^')- lewe skrzydło z ogromnym basenem i tarasem:)
*po obejściu prawie całego zamku* Nooo kochanie jestem pod wrażeniem^^
Caladan - 23-04-2007, 19:41
Temat postu:
cieszy mnie twoja radość niezmiernie. Czy niespodzianka sie udała uśmiechajac do żony podałem jej ciastko i filiżankę herbatki. moze pójdziemy na taras i obejrzymy wschód słońca.
Arita - 23-04-2007, 19:45
Temat postu:
Udała się, jeszcze pytasz... Bierze ciastko i herbatke. Rzeczywiście wschód słońca wygląda dziś przepięknie^^ A jakie plany na dzisiejszy dzień?
Caladan - 23-04-2007, 19:56
Temat postu:
Odpoczywać dzisiaj, a jutro czeka mnie cięzka przeprawa, ale szybko wróce kochanie
Nabu - 23-04-2007, 20:03
Temat postu:
Nie martw się żono, te masażytki to tylko do zaspokajania moich najniższych potrzeb cielesnych, takich jak masaż pleców czy nacieranie olejkiem zapachowym, nic więcej! A w dowód tego, że jestem dobrym mężem, to kupię Ci nowy zestaw do zabijania owadów, przyda się nam w naszej kolejnej wycieczce do dżungli.
Melmothia - 23-04-2007, 20:07
Temat postu:
Arita napisał/a:
lewe skrzydło z ogromnym basenem i tarasem:)

Khem, khem, mama, gdzie Ty chcesz wejść? Ale jak o wiele wyżej to ok. Bo moje jest lewe skrzydło, znaczy się tam jest biblioteka (pare pięter wyżej) oraz piwnice (parter i podziemia), a z tyłu moje pokoje, jak już napisałam. Dużo pokoi. Ale jak chodzi Ci o lewe skrzydło wyżej niż czwarte pietro to może być (biblioteka obejmuje pierwsze, drugie, trzecie i czwarte piętro, macie córeczkę bibliofilkę ;P). Ale reszte bieri, nawet z dachem, choć marzyłam sobie na samej górze urządzić ogródek pod niebem (taką ciemną i zarosniętą dżnglę z bagnami).
Córcia, braciszku/zięciu, zostańcie tutaj, przecież jest tyle miejsca. Taki zamek trzeba zaludniać bo inaczej w pajęczyny obrośnie (nie, żeby to było coś złego, dodawałoby uroku...).
Enkidu - 23-04-2007, 20:38
Temat postu:
Poddasze jest moje i Salvy, kochanie dobudowałem wieże obserwacyjną widok jest wspaniały musisz to zobaczyć, coś czuje że urządze tam jakąś romantyczną kolacje ;].
Nie no jak by nie patrzeć tata sie postarał, mamo ciesz sie z takiego chłopa, ale ja nie moge być gorszy dla mojej ukochanej od jutra urlop i wczasy :*.
Salva - 23-04-2007, 20:53
Temat postu:
Nareszcie !!! Przyznajcie się, ktoś mu coś zrobił czy co ? Mamunia nie kombinowałaś może z jakimiś podejrzanymi dodatkami do posiłków ...?
Avalia - 23-04-2007, 20:55
Temat postu:
Mój jakże troskliwy mąż napisał/a:
Nie martw się żono, te masażytki to tylko do zaspokajania moich najniższych potrzeb cielesnych, takich jak masaż pleców czy nacieranie olejkiem zapachowym, nic więcej! A w dowód tego, że jestem dobrym mężem, to kupię Ci nowy zestaw do zabijania owadów, przyda się nam w naszej kolejnej wycieczce do dżungli.


Ano ja mam nadzieje, ze te masazystki to nie za bardzo, chociaż nie wiem po co Ci one, to ty nie wiesz, że prócz sprzatania, gotowania, mycia, prasowania masowac umiem.....
No cóż wracam na drugi koniec zamku do moojego gabineciku ♥ ja to skromna jestem osoba, mnie wystarczy niewielki pokoik.
Nabu - 23-04-2007, 21:00
Temat postu:
Te masażystki to dlatego, że nie chcę byś się przemęczała! I również z tego powodu zatrudniłem grono sprzątaczek, dwie kucharki i lokaja, który będzie nam usługiwał podczas obowiązkowych dwugodzinnych posiłków z resztą rodziny. Oczywiście, pracownicy są tylko dla nas, nikt poza nami nie może z nich skorzystać, pod warunkiem, że JA WYRAŻĘ ZGODĘ.
Avalia - 23-04-2007, 21:04
Temat postu:
A to co ja mam robić cały czas? Ty pewno pracą pochłonięty, no to chociaz pozwól mi posprzatć....
Cuż jeżeli wolisz masaże jakis tam pań niż żony to rozumeim >.<
Nabu - 23-04-2007, 21:08
Temat postu:
Hm, a ty przypadkiem nie pracujesz i nie wychowujesz naszych dzieci?
Melmothia - 23-04-2007, 21:08
Temat postu:
Z tym, że każdy ma swoich pracowników więc nie musimy sobie pożyczać :P
Ja też mam, ale puściłam samopas, bo i tak nie wpuszczę do siebie. Potrzebuje tylko paru, aby mi pomagali w bibliotece i paru do roboty w laboratoriach. No i paru na posyłki.
A z dodatkami do posiłków jeszcze nie kombinowałam, ale dawałam mądre i życiowe rady.
Avalia, ja bym na twoim miejscu to te masażystki wywaliła. Tym bardziej, że sama, jak mówisz, masz talent do masażu.
Avalia - 23-04-2007, 21:11
Temat postu:
Nabu napisał/a:
Hm, a ty przypadkiem nie pracujesz i nie wychowujesz naszych dzieci?


Te dzieci pieciu lat nie mają >.< i świetnie sobie radza bez matczynej opieki....co nie znacyz, ze wogóle się niemi nie zajmuje ♥ a prace, to ja mam łatwą, jestem informatykiem i nie musze się ruszac z domu aby ją zrobić.
rhadmorvh - 23-04-2007, 22:03
Temat postu:
<przychodzi pra(...)dziadek z 30 tirami przezentow> Dzieciaki to dla was xd
Caladan - 23-04-2007, 22:06
Temat postu:
hehe biorą ten ruchomy obraz smoczych wojen, a dla żona tą piękna sukienkę z kaszmiru, reszte dla dzieci:)
Vodh - 23-04-2007, 22:17
Temat postu:
Vodh spojrzał na unoszącą się w powietrzu skałę.
-No no, umie sobie chłopak zorganizować domostwo - stwierdził z nieskrywaną satysfakcją - Czas zobaczyć, jak to wygląda w środku i umościć sobie jakieś posłanko.
Postać w czarnej pelerynie zaczęła powoli wchodzić po utkanych z najlżejszych tchnień wiatru stopniach, delektując się każdym krokiem. Pewnie, mógłby znaleźć się tam dużo szybciej, ale jakoś nie miał na to ochoty.

Dotarł na sam szczyt dużo szybciej, niż można było się spodziewać. Tu jego zadowolenie zostało nieco zmącone. Na szczycie skały wznosiła się przedziwna budowla, przypominająca wytworną wersję Nory Weasley'ów
-Dino, synu. Mógłyś tutaj zrobić trochę porządku. Miasto wykute w skale, bądź jakiś zamek byłyby dużo bardziej stosowne. Tak, mógłbym to załatwić szybko, ale to w końcu Twoja skała i Ty tu powinieneś pracować nad wyglądem. Nie zapominaj, że to, co zostanie tu zaobserwowane, będzie rzutowało na wizerunek całego rodu.

Powiedziawszy to, Vodh podszedł do krawędzi skały.
-Tak, ten fragment się nada.
Mówiąc to, zakreślił skomplikowany symbol i wyrzucił w powietrzę garść srebrnego pyłu <to tylko dla efektu>. W sporym kamieniu ukazały się niepozorne drzwi, które w rzeczywistości były połączeniem Czarnej Twierdzy z położonym na innym planie mieszkaniem Vodha. Wprawdzie było ono zwykle niezbyt schludnym, jednopokojowym, bliżej nie określonym czymś, ale na jedno życzenie Vodha mogło stać się czymkolwiek innym i rozrosnąć się do dowolnych rozmiarów. Muszę wspominać, że tylko na moje życzenie? ;)
Avalia - 23-04-2007, 22:19
Temat postu:
A ja się muszę pochwalić, niedługo urodzi mi się kolejne dziecko *ja mam na mysli oczywiście, że tu na forum* i będe mieć kolejnego synka ♥ Sephirku, cieszysz się? Będziesz miec młodszego brata ;)
Nabu - 23-04-2007, 22:45
Temat postu:
Informatyka? No proszę, czego to się człowiek nie dowiaduje po latach małżeństwa. A ty siostro, lepiej nie doradzaj mojej żonie, bo znając jej temperament to ona gotowa jest zabić masażystki, a potem porozrzucać ich szczątki po calutkim mieszkaniu. I kto by potem to posprzątał, hmm?

Dziadku, witaj!
Avalia - 23-04-2007, 22:50
Temat postu:
Wiesz te masażystki może spotkać owiele gorszy los ]:->
Ja Ci tu radosną nowinkę mówie, ze będziesz mieć kolejnego potomka a ty to olewasz ;(
Enkidu - 24-04-2007, 08:47
Temat postu:
Dobra wszystko spakowane, możemy jechać <stoi pod zamkiem przy wymyślnym wechikule, wyraźnie poruszony, lekko poddenerwowany tupie nogą i patrzy na zegarek>. Jest jeden mały problem... Gdzieście polazły miałyście zaraz być, kochanie gdzie jesteście ja już machine grzeje a was nie ma, znając świat anime oglądają, no już dokończycie jak wrócimy. Pospieszcie się, pożegnacie się później wyślecie kartke czy cuś.
Lila - 24-04-2007, 11:01
Temat postu:
Mezu moj ty, moje loze sie grzeje dla ciebie, a ty sobie wlasne pokoje robisz !! A juz ty do mnie, bo bedziesz mial glodowke!
Sakura_chan - 24-04-2007, 12:27
Temat postu:
Rezerwuję prawe skrzydło na piątym piętrze, w szczególności salon i sypialnię z olbrzymim łożem (męża nie mam ale co tam) oraz łazienkę z hydromasażem. Właśnie, idę na dłuuuuuugą i relaksującą kąpiel, dobrze mi zrobi po chorobie.
Tatusiu, jak już się kręcisz koło masażystek to załatw mi jakichś kawaii masażystów. Wiesz jakich lubię :)
I oświeć mnie, kochany ojcze, ile mam rodzeństwa, bo chyba nie nadążam

Avalia - 24-04-2007, 17:23
Temat postu:
Sakura_chan napisał/a:
Tatusiu, jak już się kręcisz koło masażystek to załatw mi jakichś kawaii masażystów. Wiesz jakich lubię :)
I oświeć mnie, kochany ojcze, ile mam rodzeństwa, bo chyba nie nadążam


Dziecko drogie, ty też z tymi masażami >.< A masz narazie jednego brata, i prawdopodobnie dziś będziesz mieć drugiego ;)
So_Dakki - 24-04-2007, 17:56
Temat postu:
Nie było mnie jakieś dwa dni, a tu proszę, wszystko prawie zajęte :/ Wiem, że siostra zajęła podziemia, ale ja przechwycę te boczne, pod lewym skrzydłem z bezpośrednim wyjściem na powierzchnię (nie chcę narobic bałaganu z tymi moimi skrzydłami).
Nie zabraknie tam oczywiście ogromnego łoża, pokrytego czerwonym aksamitem, światowych dzieł sztuki, klejnotów i innych świecidełek (które zwędziłam podczas nocnej podróży). Podłoga wyściełana jest czerwonymi świeżymi płatkami róż (o cały porządek będzie dbała moja osobista "pomocnica"). Do tego dojdzie oczywiście łaźnia z całym wyposażeniem, pokój gościnny (jeśli ktoś uprze się mnie odwiedzic) oraz tajemnicza komnata (pilnie strzeżona, przeznaczona do rzeczy, których Wam nie zdradzę). Póki co tyle ^^ Nie ma to jak w domu.
Vodh - 24-04-2007, 20:49
Temat postu:
Ależ ukochana żono! Traktuj ten pokój jako taki garaż-miejsce do majsterkowania ;) Oczywiście, że mieszkać będę z Tobą, w końcu jaki byłby to przykład dla dzieci :)
<podnosi Lilę i delikatnie przenosi ją nad progiem, po czym pada na kolana>
Kolejność udało nam się odwrócić w stu procentach, może czas się wybrać na *wspólną* podróż poślubną, a następnie usankcjonować nasz związek i wyprawić jakieś wesele? Cóż na to powiesz, wybranko mego serca Ty jedyna? <to mówiąc wyciągnął zza pazuchy małe czarne pudełko, a w nim piękny pierścionek pozaręczynowy>
Melmothia - 24-04-2007, 21:00
Temat postu:
Ja nie zajęłam podziemi, ja mam tam tylko piwnice i laboratoria. Tak teoretycznie to one należą do wszystkich, tak samo jak biblioteka (powtarzam: teoretycznie). Tylko, że wchodzicie tam na własną odpowiedzialność. Moje pokoje znajdują się na I piętrze (przypominam, że biblioteka to 2,3 i 4 piętro). Wszystko w lewym skrzydle. Ale podziemia są olbrzymie i jest w nich bardzo dużo miejsca (praktycznie bez końca). No...w każdym razie było, bo widzę, że teraz większość zajęła moja młodsza siostrzyczka :)
So_Dakki, jak coś się zatrzęsie i posypie ze ścian to nic się nie martw, to tylko ja w komnatach obok kombinuję xD
Caladan - 24-04-2007, 21:47
Temat postu:
Ten system jest tak głupi że nie dziwie sie tamta rasa wyginęła jak tą instrukcja napisano, aż mnie głowa boli od 2 dni. udało misie zrywymiarować pomieszczenia, czyli kilka osób bedzie mogło przebywać w tym samym pomieszczenie ale bede tak naprawde sami. hasłem jest Salzart. Tylko na członków rodziny działa. To spowoduje że nie bedziemy sie kłocić o takie błahostki jak teraz moja kolej, to moje pomieszczenie itd. Każdy z was dostanie krede, którą bedzie mozna narysować drzwi, do miejsca do któreg chce sie dotrzeć. Mam zamiar pogadać z leśnymi duszkami, aby zadomowili sie w puszczy, bo ostatnio tam byłem i musze powiedziec ze jest tragicznie. powiadamiam że niedługo rozpocznie sie wielkie sprzatanie twierdzy i okolic, bo wstyd narazie zapraszać gości. Dom jest znacznie większy niż wydaje, aby wejść na dalsze piętra trzeba zaklaskać 3 razy i powiedzieć Ugyu. Oni naprawde mieli dziwaczne poczucie humoru, ciekawe czemu wygineli.
Sakura_chan - 25-04-2007, 11:47
Temat postu:
Avalia napisał/a:
A masz narazie jednego brata, i prawdopodobnie dziś będziesz mieć drugiego


<ściska Riku>Witaj w rodzinie braciszku. Cieszę się również na Wasz widok<wita Lilę i Vodha>. Z okazji wszelakich przeprowadzek myślałam o parapetówie, ale skoro Vodh chce wyprawić Lili wesele, to to chyba lepsza impreza :) Melmothia, zatroszcz się o zapas wody niegazowanej, bo się przyda
Lila - 25-04-2007, 13:00
Temat postu:
ehh... jak to bywa... ale sukienke slubna, chce miec czarna ! w bialej sie nawet wam nie pokarze! I ma byc Tort ! Taki OOOGGGRRROOOMMMNNNYYYY!!! Takie lubie :D z Marcepanem :D
Sakura_chan - 25-04-2007, 13:31
Temat postu:
A do toastu wino z wampirzej krwi. Znam dostawcę, mogę załatwić za pół darmo
Lila - 25-04-2007, 16:04
Temat postu:
Bylo by wysmienicie :D Nie ma to jak wilkolaczka pijaca wampirza krew :D
Melmothia - 25-04-2007, 18:05
Temat postu:
Woda niegazowana będzie wieczorem. Zamówiłam dziesięć dziesiątków, tak, żeby była pełna ładna okrągła liczba. Mam wrażenie, że tyle wystarczy, skoro będzie jeszcze winko...muszę tego spróbować...i troche do jakiejś ampułki przelać, żeby mieć potem do pracy. W końcu nie często zdarza się wino z krwi wampira...ciekawe jakie to ma właściwości...?
Trzeba jeszcze zająć się resztą jedzenia. Zamawiamy, czy dajemy zlecenie naszym własnym kucharzom? Mogłabym im podrzucic parę ciekawych książek kucharskich zawierajacych prastare przepisy kucharskie, od parunastu wieków przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Lila, sadzę, że w czarnym będzie Ci pięknie, toż to taki słodki kolorek.
Avalia - 25-04-2007, 18:46
Temat postu:
Sakura_chan, tak za pamięci masz nowego braciszka Hio ^^ a tak jakoś ostatnio dużo nauki mam coś mnie omineło, bo nie za bardzo mam czas na czytanie ♥
So_Dakki - 25-04-2007, 19:00
Temat postu:
Melmothia napisał/a:
So_Dakki, jak coś się zatrzęsie i posypie ze ścian to nic się nie martw, to tylko ja w komnatach obok kombinuję xD

Jeśli przy tym nie obudzisz mnie ze snu /a sen to rzecz święta/ to nie ma problemu ~_^
A w przygotowaniach weselnych z chęcią pomogę. Na kuchni się raczej nie znam, ale mogę zając się dekoracją. Co powiecie, aby ogrzac atmosferę odcieniem gorącej i głębokiej czerwieni? A reszta? To niespodzianka ;)
Póki co muszę zronic coś ze swoimi skrzydłami, co prawda są przydatne i jestem z nich bardzo dumna, ale cholerstwo jest niewygodne. Gdzież ja podziałam Księgę Transformacji...?
Lila - 25-04-2007, 23:27
Temat postu:
Mamusia, Babcia, Prababcia ( nie wiem czy Praprababcia ) wrocila w nowym stylu zamiast z wielkim "Lu-bu-du- Rock-n-Roll" z malym "pyk..." w rozowym dymku :D

- Zmienilam sie :D i to bardzo...
Avalia - 26-04-2007, 08:26
Temat postu:
Lila napisał/a:
Mamusia, Babcia, Prababcia ( nie wiem czy Praprababcia ) wrocila w nowym stylu zamiast z wielkim "Lu-bu-du- Rock-n-Roll" z malym "pyk..." w rozowym dymku :D

- Zmienilam sie :D i to bardzo...


<pojawia się w czarnym dymie>
Ciociu kochana, no śliczna zmiana ^^ oby Ci jak najbardziej na dobre poszła ♥
Sakura_chan - 26-04-2007, 10:58
Temat postu:
<ściska Hio>witaj braciszku ! miło cie widzieć w naszej rodzinie :)
<patrzy na Lilę>cudowna odmiana, prababciu, w sam raz na wesele. a propos, to ile tego wina chcemy ? jest przepyszne, tylko szybko uderza do głowy<rozpościera skrzydła i odlatuje>

Salva - 26-04-2007, 18:30
Temat postu:
Kochana Mamunia napisał/a:
W końcu nie często zdarza się wino z krwi wampira...ciekawe jakie to ma właściwości...?


Nie wiem mamunia, ale jeśli Abel po jej wypiciu wyglądał ... jak wyglądał to Ty się lepiej zastanów czy chcesz to pić... Równie dobrze można sobie część ciała do kontaktu włożyć tylko oczu czerwonych nie ma...

(Teraz cały czas po mnie będzie chodzić to jego "nanomachine Crusnik 02...")
Melmothia - 26-04-2007, 18:58
Temat postu:
Ale włoski ładnie by mi do góry fruwały <buahahahaha> i cera tak modnie...szara...(chyba, żesz, no, pamiętam słabo, a w dodatku oglądałam tylko ze cztery pierwsze epy...muszę nadrobić).
Poza tym, w końcu ja mam w sobie mieszankę krwi wielu nieludzkich gatunków - smoczej, dalszej wilkołaczej i czort wie jakiej jeszcze (właśnie pracuje nad rozpracowaniem właściwości jakie posiadam, myslę, że do lipca sie wyrobię ;P). Nie sądzę, aby parę kropel więcej mi zaszkodziło w jakiś widoczny sposób (za uszkodzenia otoczenia jednakże nie odpowiadam).
Skrzydła też mam, ale biorę ziółka, aby zpobiec ich wyrośnięciu. Jestem uczulona na ból. Własny. Ale jestem w trakcie wynajdywania preparatu znieczulającego i jednocześnie pozwalającego "chować" i "wyciągać" skrzydła w miarę potrzeby, bez zbytnich problemów zwiazanych z czułym układem nerwowym.
Salva - 26-04-2007, 19:53
Temat postu:
Przeczytaj mój komentarzyk pod serią. Mnie tam się podobało, aczkolwiek za zakończenie to bym ubiła autora gdyby nie fakt, że już jest denatem...

Enkidu (a tak właściwie, pytam juz poważnie i nie w obrębie zabawy, jak Ty masz na imię ?) słońce cholerne, gdzie się podziałeś ?! Nudno mi, nie mam do kogo wymyślać szalenie fascynujących monologów... Nikt sie nie chce ze mną pokłócić... Mamunia masz dzisiaj wolny wieczór i wolne kilka butelek niegazowanej ?
Melmothia - 26-04-2007, 20:25
Temat postu:
Nooo...niegazowana jest na wesele Lili i Vodha, ale jeśli nalegasz to pare butelek można poświęcić xD
A tak w ogóle to kiedy ono będzie? A może już przegapiłam?

Odechciało mi sie oglądać Trinity Blood ;__;
Caladan - 26-04-2007, 20:50
Temat postu:
Mam nadzieje że zdąrze sie rozliczyć z z skarbówkami do wesela. To jest największy mankament bycia podróznikiem międzywymiarowym. Jeszcze zostało mi 478 kwestanioruszy podatkowych.
Salva - 26-04-2007, 21:05
Temat postu:
/No tak, właśnie przeczytałam to sobie jescze raz... Mój błąd. Wbrew temu co napisałam mnie się to naprawdę podobało. Duszę bym oddała, żeby jeszcze raz mieć do czynienia z TAKĄ kolorystyką i klimatem serii, nie mówiąc o oprawie muzycznej. Cały komentarz pisałam tuż po skończeniu serii, o 2 w nocy. Potem mi się trochę uleżało i zasadniczo serię polecam. Mimo wszystko. / koniec oftopiczenia...

Dino nie mogę powstrzymać złosliwości, wybacz... Było nie mieć tylu dzieciątek...
Caladan - 26-04-2007, 21:24
Temat postu:
Salva napisał/a:
Dino nie mogę powstrzymać złosliwości, wybacz... Było nie mieć tylu dzieciątek...

Nie jesteś złośliwa:). Dla wiadomości kazdy rozlicza sie z osobna, a ja mam pecha że aż tak dużo. Jeżeli chcecie żeby zanikły skrzydła to musicie po pierwsze strasznie skupić o tym żeby stały sie eteryczne i powoli wrzucajcie energię aby zdematerializować je, albo najlepiej przed tym poćwiczie na przedmiotach. Nie róbcie tego za szybko ,ponieważ zdarzają sie nie miłe zjawiska. Mam pytanko czy już możecie przyjąć smoczą postawę, bowiem jestem ciekaw. Smoki wędrowne nie są ograniczone kolorystycznie .
Enkidu - 27-04-2007, 07:24
Temat postu:
Kochanie nic nie bój już jestem gotowy na wszystko. Te nasze wakacje były wspaniałe mmm, oby częściej ;]. No i wracam do pracy ratować świat czy cuś tam. Może dziś zjemy kolacje przy świecach na naszej wieży? (a imię me brzmi Michał :P)
DeadJoker - 01-05-2007, 20:21
Temat postu:
No i stało się. Wyleciałam z budy-zakomunikowała DeadJoker.Nikt nie zauważył momentu, w którym się pojawiła.-Dlatego mogliście odczuć moją chwilową nieobecność, szlaban miałam. Właściwie nadal mam, ale to osobna historia. Dino, braciszku, znajdziesz mi jakieś fajne mieszkanko w tymm przybytku? Może być schowek na mopy.
Caladan - 01-05-2007, 20:28
Temat postu:
Yopek, gdzieś sie znajdzie, pójdż tymi schodami na 2 piętro, potem w lewo , aanastepnie w prawo, mijając stary zegar. Po 10 krokach wejdż do ogromnej hali. wtedy idż prosto, a ż do schodów kolejnych. nie wchodz ma góre ale skrec w lewo aż do samego konca korytarza jest tam dość duży pokój.
DeadJoker - 01-05-2007, 20:38
Temat postu:
Dzięki!

Mama, ci pijani dekoratorzy wnętrz to mój wynalazek..
So_Dakki - 01-05-2007, 20:51
Temat postu:
No nareszcie jakaś nowa duszyczka, ta cisza zaczynała grac mi na nerwach. DeadJoker, nie pamiętam w jakim stopniu jesteśmy spokrewnione, ale miło Cię powitac <big hug>.
Melmothia - 01-05-2007, 21:20
Temat postu:
DeadJoker jest chyba nasza ciotką. Skoro jest siostrą naszego ojca. Cześć ciocia :)
Mi tam cisza nie przeszkadzała, snułam się po zamku, czasami sprzątnęłam pajęczynkę (po czym uciekałam przed pajączkiem) i nikt mi nie przeszkadzał w pracy na dole, czy czytaniu na górze :P
Athi - 01-05-2007, 21:32
Temat postu:
A czy dla mnie znajdzie się jakiś pokoik lub coś gdzie można się zatrzymać? <rozgląda się po ogromnym domu>
Nabu - 01-05-2007, 21:38
Temat postu:
A ja witam rodzinkę po kolejnej mojej długiej nieobecności. Ufam, że nie zmieniło się zbyt wiele, a moja żona była mi wierna i nie spłodziła za dużej liczby potomstwa.
Tato, Bracie, Siostro Mel -> piwo dla was!
Enkidu & Salva - woda niegazowana, ale tylko dlatego, by żona nie zaczęła wariować
Pozostali & moje rozlegle potomstwo - soczek pomaranczowy
pozdrawiam!
Avalia - 01-05-2007, 21:46
Temat postu:
Nabu napisał/a:
Ufam, że nie zmieniło się zbyt wiele, a moja żona była mi wierna i nie spłodziła za dużej liczby potomstwa.


No co ty znalazłam sobie nowega męża, spłodziłam kolejne 7 córek i 5 synów pasuje??

Oczywiście, żartuje, prawie znudów umarłam ale byłam wierna, ciągle masz dwóch synów i jedna córke.....
Caladan - 01-05-2007, 21:51
Temat postu:
Avalia napisał/a:
Oczywiście, żartuje, prawie znudów umarłam ale byłam wierna, ciągle masz dwóch synów i jedna córke.....

słabo ostatnio sie orientuje w drzewku mozesz powiedzieć kto nalezy do rodziny z twojej strony, albo mojej któż to wie.
Avalia - 01-05-2007, 22:04
Temat postu:
Dino napisał/a:
słabo ostatnio sie orientuje w drzewku mozesz powiedzieć kto nalezy do rodziny z twojej strony, albo mojej któż to wie.


Niestety, ja też się zaczynam gubić, ja wiem kto jest moimi rodzicami, moim mężem i wiem które to są moje pociechy, a i wiem kto jest moim rodzeństwem...na tym kończy sie moja wiedza......
So_Dakki - 01-05-2007, 22:10
Temat postu:
Kiedy ja się zastanowię, to znam braci i ich żony, siostrę, rodziców... a resztę i tak traktuję jak rodzinę, więc jest dobrze ^^
Nabu - 02-05-2007, 16:32
Temat postu:
Cytat:
Oczywiście, żartuje, prawie znudów umarłam ale byłam wierna, ciągle masz dwóch synów i jedna córke.....

Ciągle? ja o tym nowym synie dopiero teraz się dowiedzialem! hm, chyba czas zainwestowac w antykoncepcje, nie sadzisz?
Lila - 02-05-2007, 16:38
Temat postu:
to ja juz sie nie wypowiadam :/
Avalia - 02-05-2007, 16:40
Temat postu:
Nabu napisał/a:

Ciągle? ja o tym nowym synie dopiero teraz się dowiedzialem! hm, chyba czas zainwestowac w antykoncepcje, nie sadzisz?


Aha, no wiesz ja nie wiedziałam, ze mam córke....no cuż twoi synowie Riku i Hio.
Sakura_chan - 03-05-2007, 17:44
Temat postu:
Avalia napisał/a:
Aha, no wiesz ja nie wiedziałam, ze mam córke....no cuż twoi synowie Riku i Hio.

Ja byłam już na świecie, zanim mój kochany tatuś się ożenił. Ale nie takie rzeczy w tej rodzinie się działy
Lila - 03-05-2007, 17:56
Temat postu:
o boze... ja juz was nie znam ;/... nie mam pojecia kto jest z kim dla kogo i dla czego...
Caladan - 03-05-2007, 18:13
Temat postu:
Lila napisał/a:
o boze... ja juz was nie znam ;/... nie mam pojecia kto jest z kim dla kogo i dla czego...

Jesteś moją mamą. Za bardzo sie przemęczasz
Avalia - 03-05-2007, 19:28
Temat postu:
Nom Lila-chan, proponuje jakieś wakacje, nad morzem, albo gdzieś...odpocznij ^^

Jak widze aktualke zrobili ^^
Nabu - 03-05-2007, 19:31
Temat postu:
Babciu, jak tak można, nie pamiętać własnych wnuków?!

Mógłby ktoś rzucić linkiem do drzewka?
Melmothia - 03-05-2007, 19:36
Temat postu:
Nabu napisał/a:
Mógłby ktoś rzucić linkiem do drzewka?

http://lucifer.tilk.eu/~tilk/Drzewko/drzewko.html
Ja już sobie dawno temu na zakładkę firefoxa to przeniosłam, bo meczące w temacie było cały czas szukać :)
Lili przypominam, że też jestem jej wnuczką xD
Nabu - 03-05-2007, 19:39
Temat postu:
To drzewko jest jeszcze lepsze od poprzedniego. Padłem z wrażenia jak zobaczyłem nagłówek "matki" i "ojcowie". Czy oznacza to, że można mieć więcej niż dwóch rodziców?
Cytat:
Lili przypominam, że też jestem jej wnuczką xD

Wciąż niezamężną?
Avalia - 03-05-2007, 19:42
Temat postu:
Tu jest graficznie
http://lucifer.tilk.eu/~tilk/Drzewko/drzewko.png

Nabu czas poszukać godnego męża dla naszej córki.
Momoko - 03-05-2007, 19:43
Temat postu:
Nabu napisał/a:
Czy oznacza to, że można mieć więcej niż dwóch rodziców?

No, ja naprzykład mam czwórkę rodziców:)
Melmothia - 03-05-2007, 19:43
Temat postu:
Cytat:
Wciąż niezamężną?

...oj, braciszku, stąpasz po cienkiej linie...Nie przypominaj siostrze o czym ta nie chce pamietać... Albo powiedzmy, że czekam na ideał xD
Nabu napisał/a:
Czy oznacza to, że można mieć więcej niż dwóch rodziców?

Widocznie tak. Ja jestem jednocześnie ciotką i babcią, siostrą i teściową i czort wie czym jeszcze...

Avalia napisał/a:
http://lucifer.tilk.eu/~tilk/Drzewko/drzewko.png

My jesteśmy tą najniższą odnogą.
Nabu - 03-05-2007, 19:53
Temat postu:
Cytat:
...oj, braciszku, stąpasz po cienkiej linie...Nie przypominaj siostrze o czym ta nie chce pamietać... Albo powiedzmy, że czekam na ideał xD

E tam, siostro, to tylko zabawy. My - braciszkowie - mamy to do siebie, że lubimy czasem "podenerwować" młodsze siostryczki. To taki rodzaj motywacji, sama wiesz.
Ideał = bisz?
Cytat:
No, ja naprzykład mam czwórkę rodziców:)

Szczerze zazdroszczę.
Cytat:

Nabu czas poszukać godnego męża dla naszej córki.

Wywieszamy ogłoszenia w prasie, czy szukamy po znajomych?

Dzięki za linka.
Avalia - 03-05-2007, 19:59
Temat postu:
Nabu napisał/a:
Wywieszamy ogłoszenia w prasie, czy szukamy po znajomych?


Ja chyba mam kogoś na oku, pytanie tylko czy sie zgodzi.....

Nabu a co do twojej siostry, mamy przecież dwóch synów ;)
Melmothia - 03-05-2007, 20:03
Temat postu:
Cytat:
Nabu a co do twojej siostry, mamy przecież dwóch synów ;)

Jeden już powiedział, że mnie nie chce x_x'
Czyżbyście chcieli podtrzymać tradycję małżeństw egipskich w naszej rodzinie ;P
Avalia - 03-05-2007, 20:05
Temat postu:
Riku jest nieśmiały dlatego, a z Hio pogadam, może się zgodzi.
Lila - 03-05-2007, 20:14
Temat postu:
a ja jestem PraPraBabcia !! ;( Za co to ? A do tego to dziecko mojego Syna i prawnuczki chyba :/ czy jakos tak :/ o boze !
Athi - 03-05-2007, 20:26
Temat postu:
Haha wreście wiem kto kim u mnie jest :) (bo tak to tylko znałam mamę i tatę xD) Nikt nie chciał mnie zagłębić w tajniki tej rodziny...
So_Dakki - 03-05-2007, 20:35
Temat postu:
Och jak miło odśweżyć sobie pamięć ;) Popatrzyłam na to drzewko (graficzne) i tak jakoś smutno mi się zrobiło, że od mojej chmurki nie odrasta żadna gałązka. Dzieci póki co nie planuję, ale męża bardzo chętnie przygarnę (jestem dosyć wybredna, ale mam nadzieję, że długo to nie potrwa). Jakbyście mieli kogoś na oku to dajcie znać ^^
Caladan - 03-05-2007, 20:44
Temat postu:
Zrobiło sie zakręcone kółeczko w naszej rodzince. Według Tlikowej wersji.
Enkidu - 03-05-2007, 21:07
Temat postu:
To wszystko tylko potwierdz że są takie przypadki że córka jest starsza od matki. <siada w fotelu na szczycie swej wieży przy lampce wina, patrzy się w gwiazdy i myśli>
Salva - 08-05-2007, 15:02
Temat postu:
Chłopak antyk, a jeszcze romantyk...


Ja poproszę lampkę niegazowanej...
Sakura_chan - 10-05-2007, 14:32
Temat postu:
A ja też mogę ?
Salva gdzieś Ty takiego romantyka dorwała ?

Avalia - 10-05-2007, 15:36
Temat postu:
Sakura_chan napisał/a:
A ja też mogę ?
Salva gdzieś Ty takiego romantyka dorwała ?


Noe nie wiem, nie wiem, czy nie ejsteś za mała.....
Oczywiście żartuje *nalewa córce kiliszek niegazowanej*

Widzisz Salva ma szczęście, jej mąż jej nie olewa.....
*sama zaczyna pić z butelki wode*
Neji - 10-05-2007, 17:01
Temat postu:
Hejka wszystkim, Im home!!! - wchodząc do pokoju - co tam u mojej rodzinki ? wszyscy jeszcze żyją?
Avalia - 10-05-2007, 17:08
Temat postu:
<Laska Avalia zamieniła się w oczojebny-rózowy-gumoey młotek>

O tak, jeszcze wszyscy żyją.
Tobie też polać niegazowanej??
Melmothia - 10-05-2007, 17:14
Temat postu:
Avalia napisał/a:
Widzisz Salva ma szczęście, jej mąż jej nie olewa.....

Własnie <mówi kiwając głową ze zrozumieniem> Mój znika na całe dnie, wytłumaczyłby się przynajmniej co robi....chociaż z drugiej strony, to może go za często nie widuję bo nie wie, że ja cały czas w bibliotece albo piwnicach przebywam? ;)
Neji, witaj, Ty chyba jesteś mężem mojej bratanicy, prawda?
Neji napisał/a:
wchodząc do pokoju

Tylko uważaj jak bedziesz chciał skręcić w lewo :D

O, widzę, że bratowa ma niegazowaną...a podzieli się? xD
Neji - 10-05-2007, 17:20
Temat postu:
Możesz polac, tylko bez trucizn, - odpowiedział siadając na jednym z wolnych foteli niedaleko żonki.
Salva - 10-05-2007, 17:23
Temat postu:
Enkidu popatrz jak Cię tu komplementują ! Rozpuścicie mi go...
Enkidu - 10-05-2007, 17:25
Temat postu:
Ej jakoś mnie zawstydziłyście, no ale nie moge sie z wami nie zgodzic, wszystko co mówiłyście to prawda, Salva dobrze trafiła z resztą ja też ^^.<wylatuje przez okno> Lece do pracy kochanie wróce późno.
DeadJoker - 10-05-2007, 17:40
Temat postu:
Ciocia Joker wchodzi i stawia w widocznym miejscu tabliczkę <pierwsza osoba, którą zauważę szwendającą się po okolicy zostanie bez pytania poślubiona lub zaadoptowana> Tak więc strzeżcie się. Nie wierzę, że tak nisko upadłam.
Avalia - 10-05-2007, 20:25
Temat postu:
Midori-chan napisał/a:
Własnie <mówi kiwając głową ze zrozumieniem> Mój znika na całe dnie, wytłumaczyłby się przynajmniej co robi....chociaż z drugiej strony, to może go za często nie widuję bo nie wie, że ja cały czas w bibliotece albo piwnicach przebywam? ;)

A mój to co?! Eh...ale on jak ma czas, ze mną pogada, na prywatności, on wogule jest tak zajęty ehh *polewa wszytskim niegazowanej*
Neji-kun napisał/a:

Możesz polac, tylko bez trucizn

Oj tak....na pewno bez trutki.....<diabelski śmiech>
Salva-chan napisał/a:
Enkidu popatrz jak Cię tu komplementują ! Rozpuścicie mi go...

Ojć, spoko, stawiam, ze nie jest z cukru i nie tak łatwo go rozpuścić
Enkidu-san napisał/a:
Ej jakoś mnie zawstydziłyście, no ale nie moge sie z wami nie zgodzic, wszystko co mówiłyście to prawda, Salva dobrze trafiła z resztą ja też ^^.

To było bardzo skromne >.<
DeadJoker-chan napisał/a:
Ciocia Joker wchodzi i stawia w widocznym miejscu tabliczkę <pierwsza osoba, którą zauważę szwendającą się po okolicy zostanie bez pytania poślubiona lub zaadoptowana> Tak więc strzeżcie się. Nie wierzę, że tak nisko upadłam.

Spokojnie kochana ^^' poproś tate aby pomógł Ci kogoś znaleść ;) mnie przecież mamcia z Nabu-chan wysfatała
Vodh - 10-05-2007, 21:18
Temat postu:
A ja mojej córci byle szmatkowi nie oddam, więc czekam na wartościowego kandydata.

/wychyla duszkiem 1l niegazowanej/ bo pić to trzeba umić!
Avalia - 10-05-2007, 21:21
Temat postu:
Vodh napisał/a:
A ja mojej córci byle szmatkowi nie oddam, więc czekam na wartościowego kandydata.

/wychyla duszkiem 1l niegazowanej/ bo pić to trzeba umić!

A znasz to "Szukasz idelalnego faceta? Ja szukam wody w proszku. Szukamy dalej"
Więc nie liczyłą bym, że prędko sie ktoś znajdzie....

I bracie więcej kultury jestes wśród dam.
Salva - 10-05-2007, 22:50
Temat postu:
Z cukru nie jest, ale słodki jest... ^^
Vodh - 10-05-2007, 23:00
Temat postu:
Ależ siostrzyczko, dostrzegasz li pewną subtelną różnicę, między facetem idealnym, a facetem wartościowym? Ja jedynie stwierdziłem, że nie oddam jej byle komu, bo np. ktośby chciał sobie uwić gniazdko na naszej rodowej skale ;]
Enkidu - 11-05-2007, 16:52
Temat postu:
Najważniejsze żeby się kochali ;], uważem że w razie czego z tymi genami i mocami co odziedziczyliśmy w tej rodznie, utemperuje się niechciane zachowania <szatański śmiech>
DeadJoker - 11-05-2007, 20:01
Temat postu:
Mi wystarczy, żeby rano przynosił mi sok z musli do łóżka...

<Ale że jestem zdesperowana, to po musli mogę się jeszcze pofatygować sama> No i żeby lubił Mozarta.
Avalia - 12-05-2007, 08:39
Temat postu:
Ah ta rodzinna szczerość DeadJoker-chan, jak wykożystywać no na maxa ;)
Śniadanie, obiad i kolacje do łóżka powinnaś dostawać ^^
Salva - 12-05-2007, 09:59
Temat postu:
A to mój ma dobrze, zacznijmy od tego, że nie znoszę długo leżeć w łózku ani tym bardziej jeść. Zresztą ja bardzo często wieczorem się łapię na tym, że zastanawiam się czy danego dnia w ogóle coś jadłam... Może się zajmować bohaterstwem i żyjemy sobie w przyjemnej symbiozie jak dąb z grzybkami...
Enkidu - 12-05-2007, 10:11
Temat postu:
Rzycie jest piękne, ale kochanie Ty nie przesadzaj nasze geny nie pozwolą Ci tak długo w koncu np smoki musiały sobie od czasu do czasu jakiegoś człowieczka zjeść ;].
Avalia - 12-05-2007, 10:24
Temat postu:
Enkidu napisał/a:
np smoki musiały sobie od czasu do czasu jakiegoś człowieczka zjeść ;].


Człowieka?! No to zdala od mojego męża, bo pogryze....eee....a gdzie mój młotek
*idzie na poszukiwanie oczojebnego, różowego, gumowego młotka*
Vodh - 12-05-2007, 10:47
Temat postu:
spokojnie Avalia, spokojnie, smoki preferują raczej piękne dziewice, więc Twój połówek powinien być bezpieczny. A smoki są na tyle spostrzegawcze, że i na Bou by się nie nabrały :]
Caladan - 12-05-2007, 13:04
Temat postu:
rózowe gumowe młotki nie zrobia krzywdy, bo smoczki maja twarde łuskowate powieki.

Vodh napisał/a:
smoki preferują raczej piękne dziewice

No Ba:)
Melmothia - 12-05-2007, 13:45
Temat postu:
I smoki nie jedzą przecie własnych dzieci :)
Salva, córeczko - JEDZ. Bo później będziesz taka słabiutka jak mamusia, która też potrafi przez cały dzień nic nie jeść (oprócz jednej kromeczki rano).
Avalia - 12-05-2007, 18:58
Temat postu:
Vodh napisał/a:
spokojnie Avalia, spokojnie, smoki preferują raczej piękne dziewice, więc Twój połówek powinien być bezpieczny. A smoki są na tyle spostrzegawcze, że i na Bou by się nie nabrały :]


Nabu też jest śliczny, no ale nie jest dziewicą.....A co do pana Kazuhiro to można to pezedyskutować....

Caladan napisał/a:
rózowe gumowe młotki nie zrobia krzywdy, bo smoczki maja twarde łuskowate powieki.


To jest twarda guma, nawet smoki ją poczują ^^ uwierz to jest magiczny młoteczek
Caladan - 12-05-2007, 19:19
Temat postu:
Avalia napisał/a:
To jest twarda guma, nawet smoki ją poczują ^^ uwierz to jest magiczny młoteczek ♥

Wiesz że nie wolno sie sprzeczać z włąścicielem twierdzy, który w teorii ma zawsze rację:). Z racji że bijesz:P moje dzieci rekwiruje ci twój młoteczek. pamietaj że jestem starszy od ciebie, mimo że jesteś moją ciocią. Oddam jak bedziesz grzeczna. zrobie niedługo regulamin domu. typu prawie wszystko wolno, prócz bicia rodziny(patrz punkt 1). Odszedłem waląc po głowie młoteczkiem, aby nie zapomnieć tego czego powiedziałęm wcześniej.
Avalia - 12-05-2007, 19:25
Temat postu:
Caladan napisał/a:
Wiesz że nie wolno sie sprzeczać z włąścicielem twierdzy, który w teorii ma zawsze rację:). Z racji że bijesz:P moje dzieci rekwiruje ci twój młoteczek. pamietaj że jestem starszy od ciebie, mimo że jesteś moją ciocią. Oddam jak bedziesz grzeczna. zrobie niedługo regulamin domu. typu prawie wszystko wolno, prócz bicia rodziny(patrz punkt 1).


No ale Neji z niego moze oberwać, nikt więcej, bo ja mam prawną zgode na bicie tego biedaka.............przeciez nie udeżyła bym nikogo z mojej kochanej rodzinki *no może, mojego męża i jeszcze jednego takiego delikwenta...*
Caladan - 12-05-2007, 19:33
Temat postu:
Czy dopuścił sie czegoś złego?, a czego nie wiem osobiście
Avalia - 12-05-2007, 19:36
Temat postu:
Ja mam prawną zgode jego matki *w realu*....To więc jak odzyskam młoteczek? Proszę *__________*
Obiecuje, bratanku kochany, będe grzeczna *duze słodkie oczka*
Caladan - 12-05-2007, 19:42
Temat postu:
Jeżeli jego matki masz zgodę. To ulepsze młoteczek, aby dodatkowe powodował wypryski na buzi po uderzeniu:). Przy okazji wezmę cząstkę tej broni ,żeby stworzyć kilka sztuk tego oręża. Chyba sie zgadzasz.
Avalia - 12-05-2007, 19:44
Temat postu:
No oczywiście ^^ i dziękuje bardzo za zwrot młoteczka
A teraz znikam na jakiś czas, aby zmienić swój wygląd ;) musze się odmłodzić, nie moge cąły czas być monotematyczna.
Arita - 12-05-2007, 19:54
Temat postu:
Caladan napisał/a:
Przy okazji wezmę cząstkę tej broni ,żeby stworzyć kilka sztuk tego oręża.

A kogo Ty chcesz tym atakować kochanie <szatański usmiech>? czyżbym o czymś nie wiedziała?
Caladan - 12-05-2007, 19:59
Temat postu:
Przecież mnie znasz. Nawet muchy nie wskrzywdziłby. w tym momencie staram sie zrobić jak największe wrażenie typu Peace&Love na Aricie, chowając młotki pod dywan
Melmothia - 12-05-2007, 20:06
Temat postu:
Mamo, mamo! A tata schował coś pod dywan! xD

Tato, a wykujesz mi coś długiego, wąskiego i ostrego? Coś jak szpada. I żeby było stylowe i błyszczące. A jednocześnie wyglądało staro...i śmiercionośnie.
Caladan - 12-05-2007, 20:16
Temat postu:
W tym monecie następuje rozmowa psioniczna
Cóeczko jeżeli powiesz mamusi że są to twoje zabawki od kogoś tam, aj achciałem posprzątać nopokój. To wtedy zejdziemy na dół, aby znależć jakąś dobrą broń i ją polepszyć .Tylko powiedz jakie chesz efekty.
Arita - 12-05-2007, 20:47
Temat postu:
Melmothia napisał/a:
Mamo, mamo! A tata schował coś pod dywan! xD


Nawet wiem co xD

Dobra córeczko idź na dół z tatusiem i poszkujacie czegoś. Kochanie nie patrz na mnie takim zdziwionym wzrokiem:D W końcu Melmothia nie jest małym dzieckiem a ja nie jestem straszną matką;P Albo wiecie co... pójdę z wami:D
Melmothia - 12-05-2007, 21:01
Temat postu:
Widzisz tatku, mamusia jest taka dobra, że Ci wybaczyła, nawet chce zejść razem z nami, pewnie chce mi doradzić w wyborze broni (albo samej sobie jakąś znaleźć xD).
Wszystko, co moja broń powinna mieć jest już opisane. Sama mam we krwi magię, więc chcę coś całkowicie niemagicznego. Pięknego, groźnego i przywołującego na myśl potęgę i klasę.
Szabla w kolorze materiału, z którego byłaby zrobiona, nie wiem, co jest najmocniejszym materiałem, więc w tej kwestii zdam się na ojca. Może być jakiś delikatny (powtarzam: DELIKATNY) ornament roślinny w kolorze jasnego niebieskiego.
Sakura_chan - 15-05-2007, 11:55
Temat postu:
Ja też chcę szabelkę, ja też ! Dziadku, ciociu, znajdzie się coś dla mnie ?
Dawno mnie nie było, ale musiałam męża przywitać...

DeadJoker - 15-05-2007, 13:06
Temat postu:
To ja też wezmę, a co mi tam!
Melmothia - 15-05-2007, 13:28
Temat postu:
To jak każdy członek rodziny chce szabelkę, to może powinniśmy wymyślić jakiś herb, aby móc go umieścić na broni? Każdy by miał nieco inną, ale znak zawsze byłby ten sam.
DeadJoker - 15-05-2007, 13:31
Temat postu:
Pomysł dobry! Nawet bardzo. Z chęcią pomogę. Musimy tylko ustalić, co się na nim znajdzie.
Melmothia - 15-05-2007, 13:38
Temat postu:
Ja jestem za czymś wyglądającym tajemniczo, staro i skomplikowanie. Pentagram z jakimiś napisami w starożytnym języku, ewentualnie jakieś motywy roślinne, albo...uroboros czy inksze podobne. Albo pentagram owinięty przez węża, połykającego własny ogon, z napisami mocy na około.
DeadJoker - 15-05-2007, 14:03
Temat postu:
Pentagramom mówię stanowczo NIE. Oczywiście nie musicie brać pod uwagę moich sugestii, ale byłoby miło. Jestem natomiast za jakimś napisem po łacinie.
Sakura_chan - 15-05-2007, 14:15
Temat postu:
A pentagram nie wystraszy reszty ?
A napis może po japońsku ?

Lila - 15-05-2007, 14:26
Temat postu:
jak na moje, to ja juz mam miecz z rekojescom z anielskich pior i o czarnym ostrzu. Nic mi wiecej do szczescia nie potrzeba...
DeadJoker - 15-05-2007, 14:36
Temat postu:
A propos pentagramu zgadzam się z Sakurą. Jak już mówiłam. Japoński też będzie. Zastanówcie się, co napisać.
Caladan - 15-05-2007, 16:35
Temat postu:
Szabelki są juz do odbioru. połaczyłem stopy mirithilu z azeritem,gdzie dodałem toksyczne bakterie.Ostrza są z pokryte diamentami, poprawioną technologią laserową.

P.S Tamta opowiastka była dużo lepsza, ale dwa razy weszła i dwa razy sie usuneła, mimo że kliknełęm na jedną. Grrrrrrrrrr
DeadJoker - 15-05-2007, 17:05
Temat postu:
jaka opowiastka??
Melmothia - 15-05-2007, 17:58
Temat postu:
Czyżbyś, tatko, napisał dopracowany i piekny post-esej, a potem nieopatrznie go skasował? <mówi z doświadczenia>
<schodzi na dół, otwiera ciężkie drzwi, podchodzi do dużego stołu, przypatruje się szabelkom, podnosi każdą po kolei, ale zauważa jedną z delikatnym niebieskim ornamentem wzdłuż ostrza, większą nieco od reszty i ciemniejszą, chwyta, mierzy, bierze i zadowolona wychodzi>
Caladan - 15-05-2007, 18:35
Temat postu:
Melmothia napisał/a:
Czyżbyś, tatko, napisał dopracowany i piekny post-esej, a potem nieopatrznie go skasował? <mówi z doświadczenia>

Widać że córenka ma po mnie znaną tudzież bystrość. Przynajmniej jednemu dziecku sie podoba zabawka:).

Klikam raz i zobaczy co sie zdarzy
Sakura_chan - 16-05-2007, 18:20
Temat postu:
<chwyta szabelkę z różowym ornamentem i rękojeścią z białego złota>Zawsze miałam słabość do szabelek ale ta jest wyjątkowo piękna. O takiej właśnie marzyłam. Będę jej pilnowała, żeby jej nie zgubić i polerowała żeby zawsze była taka śliczna. I w razie potrzeby nie zawaham się jej użyć. Tylko muszę być ostrożna, żeby nie poraniła mi skrzydeł
DeadJoker - 16-05-2007, 19:08
Temat postu:
Moja też mi się strasznie podoba! Zwłaszcza ta rzeźbiona rękojeść w secesyjnej stylistyce. O! I nawet frędzelek jest! <oglądanie prezentu kończy się przedwczesną śmiercią ściany salonu>
Avalia - 16-05-2007, 19:17
Temat postu:
*Chwilo która minełaś, wróć aby radować nasze serca* Ni stąd ni zowąt dał sie słyszec znajomy głos. W różowym dymie pojawiła się Avalia, a ściana powróciła do normalności.

-Spokojnie, nie musicie wszytskiego rozwalić. Moze idźcie do sali treningowej i tam to przetestujcie. A na marginesie, bardzo ładna robota.
Caladan - 16-05-2007, 19:24
Temat postu:
Cieszy mnie że wam sie podoba
Avalia - 16-05-2007, 19:29
Temat postu:
Teraz tylko by nam się brzydał jakiś symbol rodowy.....ja na jakiejś wolnej lekcji porysuje w brudnopisie może, coś wymyśle, ciekawego....
DeadJoker - 16-05-2007, 19:39
Temat postu:
Przede wszystkim musimy ustalić co będzie symbolem rodu. To musi być coś charakterystycznego. Mam pewne doświadczenie w rysowaniu ornamentów, więc ewentualnie mogę pomóc. Co jest charakterystyczne dla naszej rodzinki??
Caladan - 16-05-2007, 19:47
Temat postu:
Wielogatunkowość, urok, dobre maniery, zabójczość, bawienie sie magią
DeadJoker - 16-05-2007, 19:50
Temat postu:
Potrzebujemy alegorii. Na herbie umieszcić dobrze jest zwierze albo symbol graficzny.
Sakura_chan - 16-05-2007, 19:53
Temat postu:
Pół smok pół anioł ?
Caladan - 16-05-2007, 20:02
Temat postu:
Sakura_chan napisał/a:
Pół smok pół anioł ?

Jedno skrzydło czarne , a drugie białe., a twarz była wilcza, a reszta smocza
Vodh - 17-05-2007, 16:58
Temat postu:
zionący ogniem wilk ze skrzydłami anioła :]

A tak poważnie, to żeby to fajnie wyglądało to wilkołak ze smoczymi skrzydłami byłby podejrzewam dość ciekawy, jeżeli by był dobry art.

A co do symbolu rodowego, to podejrzewam, że malownicze zdjęcie śmietnika najlepiej oddawało by jego charakter. Ale jeżeli mamy wybrać coś reprezentatywnego, to jako najstarszy z rodu proponuję czarną skałę z ewentualnymi skrzydłami otoczoną jakimś fajnym ornamentem.
DeadJoker - 17-05-2007, 17:17
Temat postu:
mogę narysować coś w tym duchu. Będzie po weekendzie. Mam nadzieję.
Avalia - 20-05-2007, 14:22
Temat postu:
Pare tygodni później.....
Avalia spaceruje sobie po zamku, skońcyzła już swoją prace.
Była na trzecim pietrze, ale męża nie zastała, pewno znowu musiał gdzieś wyjechać. Dzieci dorosły, i długo ich nie widziała, są młodiz więc pewno nieźle się bawią.
Wpadła do kawiarni na małą kawe, do pokoju z ubraniami i przebrała się w czarną sukienkę, na to biały wychawtowany płaszczyk, i białe japonki. Było już przecież ciepło, rozpuściła też sobie włosy.
Była w bibliotece ale nie miała szczęście zastać tam Melemothi, wypozyczyła tylko kilka książek i poszła dalej, w sumie zwiedziła cały zamek i nie natrafiła na nikogo prócz słuzby i kilku pajączków.
-Tragedia - mrukneła do siebie cicho - schodząc do zbrojowni. Znalazła dość ładny długi miecz, poszła do sali treningowej, i po paru godzinach, zdyszana udała sie do łązni, a potem powoli zaczeła wracać do swojego pokoju, w nadzieji że może spotka jakąś żywą duszyczke.
Melmothia - 20-05-2007, 14:39
Temat postu:
Melmothia przez dłuższą chwilę zastanawiała się czyje to kroki słyszy na korytarzu w podziemiach. Ktoś był w zbrojowni, pomyślała. Kiedy wszystko ucichło (kroki zdwały się oddalać w stronę sali treningowej w prawym skrzydle, też w podziemiach) wróciła do swoich zajęć. Przesuwajac palcem po wersach w starej i nadgryzionej książce dodawała po koleji dopiero co zdobyte na wycieczce poza Czrna Twierdzą skadniki.
Avalia - 20-05-2007, 14:46
Temat postu:
Avalia wróciła do swojego pokoju, w między czasie przeczytała niewielki dramat i zaczeła nowa książkę, więc postanowiła, udac się do biblioteki, zanim tam dotarła zaczeła już trzecią książkę.
-Szkoda gadać, 800 stronic, a ja to czytam w trakcie przejścia między pomieszczeniami, to trochę chore.
Weszła do biblioteki i położyła dwie książki na blacie, i pochwili oddała trzecią. Poszła między regały poszukać informacji na temta pewnej rośliny...mimjając regały, zauwazyła w czytelni Melemothie.
Po jakiś 10 minutach kiedy nzalazła odpowiednią książke, wróciła do czytelni i przysiadła się do Mel-chan.
-Nie będe Ci przeszkadzać? - zapytała cicho Avi szukając strony 666.
Melmothia - 20-05-2007, 15:28
Temat postu:
Melmothia podniosła wzrok aby sporzeć kto wszedł do biblioteki. Między regałami migneła jej Avalia. Po chwili bratowa zapytała czy nie bedzie przeszkadzać.
- Ależ skądże. Tak cicho w domu, że aż w uszach dzwoni, dobrze spotkać jakąś duszyczkę.
Przesuneła się kawałek, aby zrobic więcej miejsca Avalii, po czym wróciła do przeglądania stosu książek w których próbowała znaleźć uzupełnienie recepty z książki, z której korzystała przed chwilą, w piwnicznych laboratoriach.
Avalia - 20-05-2007, 17:21
Temat postu:
Nie wiedzieć skąd Avalia wyciągła laptopa i położyła go na stole, otworzyła go i dość szybko zaczeła wprowadzać dane, po chwili na ekranie pojaiwł sie biały tekst, który dość szybko sie sam przewijała. Avi śledziła go uważnie, o ile było to możliwe przy takiej prędkości, ale w przeciwieństwie do Melemothi która zagladała chwilami na ekran zdawała się nadążać.
W pewnym momęcie Avalia zatrzymała tekt i zaczłeła go jakby porównywć z treścią zawartą w książce i edytować tekst. Założyła sobie okulary aby lepiej widziec i ni stąd ni zowąt pojawił sie koło niej kubek z kawą.
Sakura_chan - 21-05-2007, 00:10
Temat postu:
-Czas na małą czarną - rzekła Sakura. Nie wiem jak wam, ale mnie kawa zdecydowanie poprawia myślenie. Będzie wam się lepiej pracowało - przywitała z uśmiechem matkę i ciotkę.
- Aaaaaaaa to ty, drogie dziecko. A już myślałam że ta kawa to jakieś czary - powiedziała Avalia.
-Mogę usiąść ? - spytała Sakura. Nie będę wam przeszkadzać. Po treningu z moją szabelką jestem kompletnie wyczerpana.
Usiadła w kącie, wzięła łyk kawy i zaczęła czytać romans.

Avalia - 21-05-2007, 05:43
Temat postu:
-Zaczynam być pełna podziwu, że w tym domu jednak ktoś jest....i oczywiście nie będziesz przeszkadzać.
Siedziały tak chwile w ciszy, zajmując się swoją robotą. Avalia przerwała nudne milczenie:
-Sakura-chan czy ty nie masz lepszych książek? Od romansów to masz chyba męża....
Sakura_chan - 21-05-2007, 16:27
Temat postu:
-No tak, ale mąż został pilnie wezwany na tajną misję. Jest bardzo niebezpieczna i nie wiadomo kiedy wróci - powiedziała Sakura. Tak to jest, jak się bierze szychę z tajnej agencji..
Westchnęła ciężko i wróciła do lektury

Avalia - 21-05-2007, 16:33
Temat postu:
-On i tajna misja -Avi mimowolnie zaczeła się śmiać - ta namiastka księcia...kochanie może idź do pobliskiego baru i sprawdź czy tam nie wypełnia tej swojej tajnej misji - białowłosa starała się powstrzymać śmiech co kiepsko jej wychodziło.
Neji - 21-05-2007, 17:02
Temat postu:
Moja zamartwiająca się Żona napisał/a:
-No tak, ale mąż został pilnie wezwany na tajną misję. Jest bardzo niebezpieczna i nie wiadomo kiedy wróci - powiedziała Sakura. Tak to jest, jak się bierze szychę z tajnej agencji..
Westchnęła ciężko i wróciła do lektury


Ależ Ja tu jeszcze jestem Droga Sakuro! i odstaw tego Harlequina! - rzekł - my się poprostu kochamy Mijac - podszedł i pocałował Sakurę w policzek - żyjesz tu jeszcze? czy może nasza kochana teściowa Avalia cię zanudziła na śmierc? - zapytał z lekkim uśmiechem patrząc na różowy oczojebny puchaty młoteczek w rękach Avi.

Moja lekko roześmiana teściowa napisał/a:
-On i tajna misja -Avi mimowolnie zaczeła się śmiać - ta namiastka księcia...kochanie może idź do pobliskiego baru i sprawdź czy tam nie wypełnia tej swojej tajnej misji - białowłosa starała się powstrzymać śmiech co kiepsko jej wychodziło.


Ja i bar? neee! XP
Avalia - 21-05-2007, 17:18
Temat postu:
Neji napisał/a:
Ja i bar? neee! XP


A gdzie codziennie chodzisz ;] przypadkiem, to się nazywa browarnikiem?

Neji napisał/a:
żyjesz tu jeszcze? czy może nasza kochana teściowa Avalia cię zanudziła na śmierc? - zapytał z lekkim uśmiechem patrząc na różowy oczojebny puchaty młoteczek w rękach Avi.


No bardzo śmieszne uwierz, że nie zanudziłam swojej córki...w przeciwieństwoe do Ciebie mam dla niej czas.
Neji - 21-05-2007, 17:21
Temat postu:
Avalia napisał/a:
Neji napisał/a:
Ja i bar? neee! XP


A gdzie codziennie chodzisz ;] przypadkiem, to się nazywa browarnikiem?

Neji napisał/a:
żyjesz tu jeszcze? czy może nasza kochana teściowa Avalia cię zanudziła na śmierc? - zapytał z lekkim uśmiechem patrząc na różowy oczojebny puchaty młoteczek w rękach Avi.


No bardzo śmieszne uwierz, że nie zanudziłam swojej córki...w przeciwieństwoe do Ciebie mam dla niej czas.


TO sie nazywa mmm... Szkoła przetrwania

I my mamy dla seibie czas tylko uwielbiamy się mijac :S

Avalia - 21-05-2007, 17:25
Temat postu:
Z tym mijaniem, to genetycznie jest....
I to sie browarem nazywa, moja mam szkończyła tą szkołe.....
I och, wrócmy do tematu.

Pstrykneła palcami i znikneła, pojawiła sie an trzecim piętrze. Skorzystała z gorących źródeł
Melmothia - 21-05-2007, 17:52
Temat postu:
Melmothia przez chwilę przysłuchiwała sie rozmowie rodzinki. Nie dotrwała jednak do końca. Kiedy nikt nie patrzył ostrzożnie (całkiem niepotrzebnie starajac się być cicho, bo i tak wszyscy zapomnieli o jej obecności) wymkneła sie z pozostałym jej do przegladnięcia stosikiem książek, wychodząc słyszała jeszcze ciche *puf* z jakim zawsze znikała Avalia.
Melmothia postanowiła znów zaszyć się w piwnicznych laboratoriach i tam dokonczyć swoją pracę. Poszła na piechote, jako, że preferowała niemagiczne sposoby poruszania się. Poza tym musiała oszczędzać energie na najblizsze dni, gdy będzie przeprowadzać bardzo ważny wksperyment magiczny.

BTW, gdzie jest mój mąż? Żyje jeszcze, czy zginął? :3
Sakura_chan - 21-05-2007, 20:39
Temat postu:
Fajnie że w końcu jesteś - ucieszyła się Sakura, rzucając książkę w kąt. Ja wiem że mnie kochasz, ale czasami obowiązki wzywają. I w życiu nie podejrzewałabym Cię o przesiadywanie w barze. Nawiasem mówiąc, ładne zdanie teściowa ma o Tobie... Ale nie mówmy już o teściowej. Na co masz ochotę ? - spytała zalotnie.

Zerknęła na oddalającą się cicho Melmothię
- To Twój mąż nie był z moim, ciociu ?- zapytała zdziwiona

Avalia - 21-05-2007, 20:43
Temat postu:
Nagle w w pomieszczeniu gdzie przebywała ta młodsza część rodziny odezwał się głos Avalii
*Ja wszytsko słysze, stara ale jara jestem córeczko, i uwierz znam doskonale twojego męża*
A z sufitu posypały sie różowe płatki róż...
rhadmorvh - 22-05-2007, 00:41
Temat postu:
<rozgląda się>
Ładną sobie chałupę pobudowaliście, nie ma co :D
Prawie jak Raarentauninkirienkaintassen :P
Melmothia - 22-05-2007, 07:50
Temat postu:
Usłyszawszy pytanie Sakury-chan, skierowane chyba do niej, Melmothia zatrzymała się na chwilę, popatrzyła na bratanicę i stwierdziła:
- Może i był, ale nie wrócił. Już od wielu dni go nie ma. Ciekawa jestem czy coś mu się przytrafiło za zaniedbywanie małżonki - zastanawiała się ze złowieszczym uśmiechem na ustach.
Po czym wyszła z biblioteki i udała się na dół.

rhadmorvh napisał/a:
Prawie jak Raarentauninkirienkaintassen

Może my tez powinniśmy nazwać podobnie naszą twierdzę, wtedy wtajemniczenie w rodzine zakładałoby tajemną naukę wymawiania nazwy gniazda rodzinnego xD
rhadmorvh napisał/a:
Ładną sobie chałupę pobudowaliście, nie ma co

Niom. A bibiotekę widziałeś? :3
Neji - 22-05-2007, 13:22
Temat postu:
Sakura_chan napisał/a:
Fajnie że w końcu jesteś - ucieszyła się Sakura, rzucając książkę w kąt. Ja wiem że mnie kochasz, ale czasami obowiązki wzywają. I w życiu nie podejrzewałabym Cię o przesiadywanie w barze. Nawiasem mówiąc, ładne zdanie teściowa ma o Tobie... Ale nie mówmy już o teściowej. Na co masz ochotę ? - spytała zalotnie.

Zerknęła na oddalającą się cicho Melmothię
- To Twój mąż nie był z moim, ciociu ?- zapytała zdziwiona



heh - na początku skromnie, wystarczy całus i obiadek - odpowiedział z uśmiechem. a do tego jakiś spacerek czy coś bo nudno tak latac na te misje mijając się co chwilę.
rhadmorvh - 22-05-2007, 15:44
Temat postu:
Melmothia napisał/a:

rhadmorvh napisał/a:
Prawie jak Raarentauninkirienkaintassen

Może my tez powinniśmy nazwać podobnie naszą twierdzę, wtedy wtajemniczenie w rodzine zakładałoby tajemną naukę wymawiania nazwy gniazda rodzinnego xD

"Pałac Złotych Mieczy - Rauren (Raareni) Tauninkirien Kaintassen :D
Melmothia napisał/a:
rhadmorvh napisał/a:
Ładną sobie chałupę pobudowaliście, nie ma co

Niom. A bibiotekę widziałeś? :3

Pokaz :D
Sakura_chan - 24-05-2007, 10:48
Temat postu:
Cytat:
heh - na początku skromnie, wystarczy całus i obiadek - odpowiedział z uśmiechem. a do tego jakiś spacerek czy coś bo nudno tak latac na te misje mijając się co chwilę.


Dla Ciebie wszystko, kochanie - Sakura pocałowała męża i wpadła do kuchni. Obiad będzie za chwilę. Ech, przydałoby się jakąś porządną służącą znaleźć.
A spacerek bardzo chętnie, tym bardziej że pogoda jest śliczna

Neji - 27-05-2007, 11:27
Temat postu:
Sakura_chan napisał/a:
Cytat:
heh - na początku skromnie, wystarczy całus i obiadek - odpowiedział z uśmiechem. a do tego jakiś spacerek czy coś bo nudno tak latac na te misje mijając się co chwilę.


Dla Ciebie wszystko, kochanie - Sakura pocałowała męża i wpadła do kuchni. Obiad będzie za chwilę. Ech, przydałoby się jakąś porządną służącą znaleźć.
A spacerek bardzo chętnie, tym bardziej że pogoda jest śliczna



No, nie no - mruknął i pobiegł do kuchni pomagac.
Avalia - 27-05-2007, 11:45
Temat postu:
W kuchni pojawiła się Avalia w różowej pisowanej sukience, czarnych trampkach, białych gróbych podkolanówkach i czarnej zapinanej koszuli...ziewneła i w wyciągneła z lodówki karton mleka.
-Mówiłam Ci, że twój mąż jest kucharzem? Wiesz usiądź sobie on ugotuje - Avi po tych słowach wypiła litr mleka za jednym rezem - eh...strasznie mi się pic chciało - puste opakowanie które znikneła w zetknięciu ze ścianą.
- Nie przeszkadzajcie sobie, ja ide się zabawić...zaczne chyba od spalenia komuś domu - po tym Avi spojżała złośliwie na Fargassa - No to pa *i znikneła w różowym dymie*
Sakura_chan - 31-05-2007, 12:11
Temat postu:
Ile masz jeszcze ukrytych talentów kochanie ? - spytała Sakura. Skoro Ty ugotujesz, to ja przez ten czas się odświeżę
Melmothia - 01-06-2007, 22:24
Temat postu:
Ekhem...mamy nowego współmiszkańca. Jest nim mój syn, Ewan.
Synku, zamek jest duży, wręcz nieskończenie ogromny (dzięki mojemu ojcu, a Twojemu dziadkowi, Caladanowi), więc możesz sie spokojnie wprowadzić i zająć ile chcesz pokoi. Gdzie są moje apartamenty już pisałam (lewe skrzydło, tam tez jest biblioteka i laboratoria, ale do tych ostatnich nie radze wchodzić - to moje królestwo <evil smile>).
Ewan - 01-06-2007, 23:37
Temat postu:
<zamując największy pokój w centralnym skrzydle, obstawiajac księgami półki, przybijając do ścian wieszak na broń, wprowadzam się do Czarnej Twierdzy ^^> A jutro się tu dokłądniej rozjeżę... Ciekawe, jak bardzo są tu rozbudowane lochy...
Sakura_chan - 02-06-2007, 14:20
Temat postu:
Witaj kuzynie. Na pewno znajdziesz tu miejsce dla siebie. A propos lochów - przeczytaj najpierw podręcznik postępowania ze smokami, bo bez tego nie radzę tam wchodzić
Avalia - 02-06-2007, 14:28
Temat postu:
I zdala od trzeciego pietra, jest pod magiczną barierą i conajwyzej cię porwazi...
A jak chcesz moge Cię potem trochę oprowadzić bo tej twierdzy bo ostatnio z nudów ją całą zwiedziała *powiedziała Avi która pojawiła się właśnie w mhrocznym różowym dymie, w swojej ulubionej koszulce z czaszką, kucykami przepasanymi rózowymi wstażeczkami, czarnych bojówkach i trampkach*
Melmothia - 02-06-2007, 14:38
Temat postu:
Sakura_chan napisał/a:
przeczytaj najpierw podręcznik postępowania ze smokami, bo bez tego nie radzę tam wchodzić

Właśnie. Rezyduje tam pewna członkini rodziny, a dokładniej - moja młodsza siostrzyczka.
I uważaj też na lochy pod lewym skrzydłem, jak już powiedziałam - laboratoria :)
Ale reszta jest wolna, czyli kilometry kwadratowe zbadanej/niezbadanej (zależy przez kogo) przestrzeni i jeszcze więcej. A tatko coś z wymiarami kombinował i teraz można być w tym samym miejscu i nie wiedzieć, że ktoś inny też w nim jest...ale powstają zakrzywienia przestrzeni i, szczegónie tam, gdzie przeprowadzałam eksperymenty z pewnyą substancją, widać czasami, że ktoś się pojawił.
A tak w ogóle to tak pustawo tu, czyżby efekt zbyt dużej ilości miejsca?
<poszła do biblioteki, przeszła przez całe pomieszczenie, weszła piętro wyżej (dalej biblioteka) znowu przeszła przez całe pomieszczenie, aż do maleńkich drzwi na końcu, otworzyła je, wywiesiła dużą czarna tabliczkę z białymi literami, tworzącymi napis: Trwają badania. Nie wchodzić. Przewidywany koniec badań - 18 czerwca weszła i trzasnęła nimi z drugiej strony, aż tabliczka zastukała>
xD
Caladan - 02-06-2007, 17:47
Temat postu:
Widze że córcia bawi sie wymiarami:). Przypominasz mnie z moich młodszych lat. Też eksperymentowałem ze wszystkim. Przez najbliższe dni mnie nie bedzie z powodu rozmów dyplomatycznych pomiędzy dwoma zwaśnionymi stronami. zostałem zatrudniony jako ochroniarz. Skąds trzeba brać pieniadze. Nie bedzie mnie tez do 18 czerwca w domu. Oooo mam kolejnego wnuka. Fajnie
Ewan - 02-06-2007, 22:29
Temat postu:
Przeciągnąwszy się po rozpakowaniu, poszedłem uzupełnić swoją mapę zamku o pomieszczenia takie jak: kuchnia, łazienka, sala treningowa, zbrojownia, strzelnica, stajnie, pokoje co bardziej mnie interesujacych członków rodziny i jakiś wolny kawałek lochów na własny użytek. Na drzwi dałem karteczkę "Gdzieś w zamku, sądząc po rozmiarach mojego nowego domu będę jutro. Zostaw wiadmość poniżej: " i kawał długiego na jakieś 30 cm papieru pergaminowego pacnąłem na drzwi, poatrując go wczsniej swoim podpisem.

<opowiadanie z moich przeżyć i poszukiwań dam jutro XD>
Avalia - 02-06-2007, 22:38
Temat postu:
-No co za.....- Avi swoim gumowym, oczojebnym różowym młotekim zabila kolejnego pająka wielkości piłki do siatkówki w piwnicach, zostawiajac kolejną ogromną plame na scianie i sporego trupa ów istoty na podłodze. Ni stąd ni zowat an korytazu pojawił sie nowy nabytek rodziny. Mimowolnie się uśmiechneła i strzeliłam:
-hej wnuczku, widze, że zameczek zwiedzasz.
W tym momęcie na drugiej ścianie pojawił sie kolejny pająk, który zginoł równiez jak poprzednie dziesięć.
-Jeee....to już jedynasty - stwierdziła radosnie białowłosa, podskakując radośnie, w tej sytuacji nie wygladała na niczyją babcie, wyglądała troche jak młodsza siostra Ewana. Nagle zobaczyła na swojej koszulce, dokładniej na rękawie *rózowym pasku* krew.
"Moja koszula" - wymruczałą żałośnie i zrobiła mine jakby miała sie zaraz popłakać....
-AAAA.....rozwale gady, potwory z piekła rodem, ZGINĄ!! *szaleńczy śmiech* - Dziewczyna nie zwracajac uwagi na Ewana, który zrobił dość dziwną mine na powyższą scene, zaczeła ściągać koszulke, zostawając w czarnym topie. Brudne ubranie znikneło w Mhroczno-hróżowym dymie a w zamian pojawiła się "czarna magiczna otchłań bez dna" czyli płaszcz który zazuciła na siebie.
Ewan - 03-06-2007, 10:13
Temat postu:
- Dom wariatów... - mruknałem, po czym doałem dużo głośniej i z nieukrywanym zadowoleniem - Zupełnie jak dawniej... A tak przy okazji, co masz przeciwko istotom z piekła rodem? - nie mogłem odpuścić sobie okazji do pożartowania.
Avalia - 03-06-2007, 10:19
Temat postu:
-Jaaaa.....nic. Toż to mój szanowny ojciec był demonem....albo matka....mniejsza z tym, jak by sie nie patrzeć sama jestem z piekła rozdem a conejmniej w 1/2 tego znaczenia. Jesteś może głodny? - Ni z gruszki ni z pietruszki strzeliła AVi a po chwili zabiła kolejnego pająka na suficie - jeeeeeeeeeee......12 jest dobrze - mrukneła do siebie, a jej młotek zamieniła się w długi czarny kij.
Ewan - 03-06-2007, 10:47
Temat postu:
- Nie uważasz, że wykorzystanie magii ognia byłoby dalece efektywniejsze? A tak swoją drogą... To tak, zjadłbym coś. Może wina? - zaproponowałem materializując w swoich dłoniach czerone wino (rocznik 75) i dwa kieliszki.
Avalia - 03-06-2007, 11:00
Temat postu:
-Tym żoładka nie na pełnisz - usmiechneła się złowrogo, i kijem dotkneła młodzieńca i oboje znikneli w mhroczno-hróżowym dymie.
I jakoś pojawili się w sporej restauracji na trzecim pietrze....Grzeie obsługa składała sie z młodych demonic w strojach francuzkich pokojówek
-Wybacz upodobanie mojego.
*wino oczywiście zostało stracone podczas posiłku*
Ewan - 03-06-2007, 11:09
Temat postu:
- Nie będę oponował - odpowiedziałem, rozprostowując i napreżając skrzydła przez co lekko zadrżały. Cholernie mi drętwieją przy krzesłach z okresu wiktoriańskiego. - Posiłek był wyborny, naprawdę, złoż odemnie wyrazy uznania dla szefa kuchni. - złożyłem skrzydła i najdyskretniej jak mogłem zeiwnałem... zawsze mnie morzy po takim obiadku...
Melmothia - 03-06-2007, 11:13
Temat postu:
<Drzwi na drugim piętrze w bibliotece się uchylają i słychać zza nich krzyk: "AVALIA! Nie upijaj mi syna! I nie deprawuj go widokiem zbyt dużej ilości pokojówek Twojego byłego xD ! Ja wszystko widzę! A Ty Ewan uważaj z tym winem! Szczególnie jeśli znalazłeś je w tutejszych piwnicach..."
Po czym drzwi z powrotem się zatrzasnęły>
Avalia - 03-06-2007, 11:19
Temat postu:
-Mel cicho tam, nie upijam go, przecież, on ma łeb ze stali!!! I weź się zajmij swoją robotą, a nie sledź nas, bo ci sie szlaban trafi! - *całe trzecie pietro oraz w pokoju gdzie znajdowała sie Melemothia dało sie słyszeć, niezbyt ciche wyznanie Avi.
Melmothia - 03-06-2007, 11:26
Temat postu:
Uhuhuhuhu...ja już mam niechciany szlaban zewnątrzsterowany...

<Z nieokreślonej strony w domu doleciało fuknięcie po czym nastała cisza. Po chwili jednak dało się jeszcze usłyszeć: "Ale i tak uważaj...Żebym nie musiała odrywać się od swojej pracy... xD" i jeszcze prychnięcie>
DeadJoker - 03-06-2007, 12:33
Temat postu:
W tym momencie pojawiła się ciocia DJoker. O nowy pra-pra-pra-cośtam-bratanek do rozpieszczania!-zaśmiała się jowialnie. Wzięła z sąsiedniego stołu przypadkiem tam stojącą butelkę wina i zaczerpnęła duży łyk z gwinta.-A deprawować to my dopiero będziemy, prawda?
Avalia - 03-06-2007, 12:54
Temat postu:
-Ja się nie wstrącam....chyba wpadne do bunkrów. Tam jest bezpiecznie. No to miłęj zabawy wnuczek - Mrugneła na pozegnanie i znikneła w mhrocznym-hróżowym dymie.
Sakura_chan - 03-06-2007, 13:15
Temat postu:
W tym momencie na horyzoncie pojawił się różowowłosy anioł.
- Jak świętować to świętować - rzekła Sakura. W końcu nowy członek rodziny to zawsze powód do radości, nie ? Mam na tę okazję coś specjalnego - wyciągnęła butelkę błękitnego likieru

Ewan - 03-06-2007, 13:41
Temat postu:
- Miło z Waszej strony, że mi parapetówkę wyprawiacie, ale mam jeszcze kilka rzeczy do zobaczenia w tym zamczysku. Wpadnę troszkę potem.
Avalia - 04-06-2007, 19:44
Temat postu:
I kolejny dzięń nudy....
Siedzi sobie cicho w bibliotece i czyta kolejna książke na temat rejestru systemu, adresowania 32-bitowego, bramek trójstanowych, konfiguracji środowiska usług, głębokosci bitowej, próbkowaniu i Bóg-raczy-wiedzieć-czego-jeszcze, jedyne dźwięki dochodzace z jej laptopa, który przeszukiwał jakieś pliki i niewiadomo co jeszcze.
Athi - 04-06-2007, 20:18
Temat postu:
Powoli wchodzi do wielkiego holu.
- Jak tu pusto... - w oddali słychać stukanie w klawiaturę laptopa, przewracanie stronic książek i wiele innych nie identyfikowanych dźwięków, ale ani jednej żywej duszy nie widać. Midori zaczyna więc zwiedzanie posiadłości krewnych.
- Jak się do nich wreście przyjdzie to nikogo nie ma... - buczy pod nosem i idzie dalej. - Dobra trochę pozwiedzam może kogoś znajdę. Albo i nie... no można spróbować. - z tą myślą wspięła się po schodach.
Ewan - 05-06-2007, 07:42
Temat postu:
Zwiedzanie odpękane... Mało nie zeżarł mnie smok, ale jest ok... Teraz pojawiam siesobie radośnie i cicho w bibliotece mając w dłoniach duży, wypełnny po brzegi kubas herbatki. W drugiej ręce trzymam cukierniczkę, a za mną sobie spokojnie lewituje nieduża karafka z soczkiem z pigwy i tależyk z kilkoma plasterkami cytryny i jedną całą połówką, na wszelki wypadek. To co mam w rękach stawiam przy Avi, to co lewituje stawia się samo. Głaszczę babcię po głowce, jakby była moją młodszą siostrą i wyteleportowuję sięz bibilioteki. Jakoś tak isę żłozyło, że pojawiłem się tuż przed Midori... Muszę jeszcze popracować nad celnością...
Avalia - 05-06-2007, 07:48
Temat postu:
Troche zdziwiona całą sytuacją nie omieszkała skożystać z przyniesionego napoju, wcześniej wyciągneła lusterko i poprawiła rozczocharen włoski.
-Ale mi szacunek dla starszych - mrukneła do siebie cicho z usmiechem, zabierając się za kolejną książkę popijając herbate.
Mara - 05-06-2007, 09:14
Temat postu:
Wpadłam wesoło przez frontowe drzwi z niewielką skórzaną walizeczką.
-Wybaczcie mi, że tak późno jestem, ale trochę mi się pogmatwało z adresem- rzuciłam niepewnie- są wolne pokoje?- przystąpiłam do oglądania twierdzy, następnie zajęłam połowę ostatniego piętra ze sporym labolatorium, niewielkiem stryszkiem, dwiema sypialniami oraz jedną dużą łazienką z jacuzzi(chyba tak to się pisze) oraz sauną. Schodzę szybko na dół, żeby powitać się z resztą i trafiam na dwójkę dość zdziwionych sobą osób, w które nie omieszkam się z rozpędu wyrżnąć.
Athi - 05-06-2007, 14:47
Temat postu:
Wchodzi przez duże uchylone drzwi, pierwsze co widzi to pełno książek i...
- Ciocia?! No nareście kogoś widzę. - uradowana siada obok niej. - Dużo tu tego wszystkiego już mnie nogi bolą od chodzenia.
Ewan - 05-06-2007, 15:18
Temat postu:
Przytrzymałem Marę, żeby nie uczyła się latać ze schodów, po czym połączyłem teleportację, z uderzeniem skrzydłami, co zaowocowało tym, że pojawiłem się tuż za Midori, obsypując jąswoimi piórami. Jakimś dziwnym trafem tylko ją, bo mimo wsystko siedziała dosć blisko Avi. Znacząco odchrząknąłem, po czym stawiając pomiędzy paniami talerz różnych ciastek, zapytałem dośc miłym, choć bardziej koleżńskim, jak opiekuńczym tonem:
- Coś Ci przynieść do picia... siostrzenico?
Avalia - 05-06-2007, 15:30
Temat postu:
-Miejcie litość to biblioteka a nie kawiarnia, jak macie ochote na ciastko z kremem i mrożona kawe, to na 4 pietrze jest bardzo fajna kawiarnia.- mrukneła trochę gniewnie patrząc na to całe zbiorowisko.
Mara - 05-06-2007, 16:37
Temat postu:
-tak jest, wasza wysokość- mruknęłam, wchodząc do biblioteki, następnie Ewana(o Midori jakoś nie zahaczyłam) wypchnęłam z biblioteki, zręcznie łapiąc upuszczone ciastka. Machnęłam na pożegnanie i poszłam na górę, pobawić się w labolatorium.
Athi - 05-06-2007, 19:03
Temat postu:
- Ee... Dobrze to maże ja też sobie pójdę... Ten zamek duży to jeszcze sobie pozwiedzam. - wyszła pospiesznym krokiem z biblioteki i udała się na kolejne piętro.
- Dzisiaj ciocia jakaś nerwowa. Lepiej zostawić ją w spokoju.
Melmothia - 06-06-2007, 23:50
Temat postu:
To na ostatnim piętrze jest jakies laboratorium?
<biegnie bardzo szybko, na górę, nie zważajac na sypiacy się z niej kurz, który ją obsiadł w bibliotece, aby sprawdzić co umknęło jej uwadze. Po drodze mija kilka jakichś zabłakanych duszyczek, ale zaaferowana nie zwraca uwagi na nic>


- Brawo Avalia, <kiwa z aprobatą głową> Tak trzymać, sama bym ich z tymi ciastkami, herbatkami i inkszymi przegoniła, ale tak się zaczytałam, przez zostatnie dni, że nic nie słyszałam. Dopiero teraz mam krótką przerwę.
Avalia - 07-06-2007, 05:36
Temat postu:
-Słusznie kochana odpocznij sobie, ostatnio byłaś strasznie zapracowana...hm....no to może jednak wpadniemy do tej kawiarni i pogadamy sobie? - Zaproponowała Avi zamykając laptota i odkładając oststnią ksiązke.
Melmothia - 07-06-2007, 12:16
Temat postu:
<zatrzymała sie w połowie drogi usłyszawszy słowo "kawiarnia">
- Hmmm....jak się tak zastanowić to dawno już nic nie jadłam...przydałoby się zregenerować siły. Pooglądać laboratorium mogę zawsze jak wróci mara i pozwoli mi spokojnie sie rozejrzeć na swoim piętrze, a nie żebym musiała się czaić...
<popatrzyła się na siebie...i pobiegła do swoich apartamentów odkopać się spod kurzu i zmienić ubranie na bardziej ludzkie...>
Avalia - 07-06-2007, 12:26
Temat postu:
Kiedy już Mel się przebrała Avi zabrała ją przez portal do kawiarni, i tam spędziły parę ładnych godizn na pogawędkach, opychaniu się słodkościami i popijaniu zimnych napoi.
-Wiesz trzeba częściej tak wychodzić, na tym tarasie, można się niexle przewietrzyć- mrukneła spoglądając błekitne niebo.
Melmothia - 07-06-2007, 12:48
Temat postu:
- Ja tam lubię duszną atmosferę biblioteki...Dobre te kruche ciastka...nie ma co, mamy dobrych kucharzy.
<zagarnęła jeszcze siedem kawałków na swój talerz, zawołała jakiegoś szwendającego się sługę do przyniesienia czjaniczka z wrzątkiem i parę torebek ziołowej herbaty o smaku mięty, po czym, rozkoszowała sie delikatną bryzą i widokiem płynących chmur, próbując zgadnąć, co przedstawiają i jaka będzie pogoda jutro...>
Mara - 07-06-2007, 13:17
Temat postu:
W labolatorium dość długo siedziałam. Połowę czasu niestety zajęło mi sprzątanie bałaganu, jaki narobiłam, nijak tych plam i śladów spalenizny nie dało się zmyć. W końcu przepełniona radosną inwencją twórczą stworzyłam detergent, który skutecznie zmył wszystko łącznie z farbą. Wrzsnęłam wściekła i poleciałam na stryszek po farbę(szarą oczywiście, bo czarny niektórych odstrasza, a pewnie nie tylko ja będę korzystać). Malowanie zbyt długo nie trwało, potem tylko popsikać pochłaniaczem zapachów(akurat takowy był w labolatorium- ciekawe dlaczego) i wszystko było jak dawniej(oprócz ścian które zmieniły kolor z śnieżnobiałego na grafitowoszary). Zmęczona wywlokłam się z pomieszczenia i poszłam do łazienki wypróbować jacuzzi.
Avalia - 10-06-2007, 20:04
Temat postu:
Po skończeniu ciastek *a nawet ich nie skończeniu bo Mel kilka kawałków zachomikowała*. Więc Mel-chan trafiła do swojego laboratorium, a "niezapominajka" <patrz jej nazwisko> udała sie ze swoim młoteczkiem na dalsze poszukiwanie robactwa w piwnicach i niszczenia go.
Hio-chan - 10-06-2007, 20:44
Temat postu:
<Wchodzi przez okno i rozgląda się gdzie jest laboratorjum> Echh czemu tu nie ma żadnych drogowskazów. Tak żadko tu bywam ze nie pamietam gdzie co jest. <Idzie i otwiera po koleji kazde drzwi by sprawdzic czy to nie tu. Przez godzine szukał laboratorjum, ale naszczęście je w koncu znalazł> No dobra tu pewnie jest Mel-chan muszę tylko cicho jej poszukac aby zrobic niespodzianke. Khe, khe. MEL-CHAN TWÓJ MĘŻUŚ WRÓCIŁ. <już trochę ciszej> Stoję przy drzwiach i mam nadzieję, ze tęskniłaś^^
Melmothia - 10-06-2007, 21:18
Temat postu:
<Ze wzrokiem wielce skrzywdzonej i kwaśną miną wchodzi do jednego z pokoi laboratoryjnych (w piwnicach, mój drogi, w piwnicach, nic dziwnego, że tak szukałeś) krzyżuje ręce i stojac w wyprostowanej postawie czeka na wyjaśnienia powodu tak długiej niebytnosci w domu swojego męża gotowa przebaczyć, jeśli ten wykaże skruchę>
Avalia - 10-06-2007, 21:24
Temat postu:
W pokoju momentalnie pojawia się Avalia....
-Kochana, bądź łagodna...No wiesz jacy są chłopcy. - stwierdza radosnie przytulając swojego synka - no chyba nie skrzywdziłą byś mojego słoneczka? I - w tym momęcie cos zapikało, był zegarek AVi - oj sory musze lecieć. - i znikneła w czarnym dymie
Hio-chan - 10-06-2007, 21:55
Temat postu:
-O moja kochana Mel-chan no pewie mam ci wytłumaczyć nieobecność i przeprosic. Więc najpierw przepraszam i odrazu wyjaśniam. No więc to było tak. Wsiadłem na mojego smokczka aby polecieć w sprawie pracy do głównej siedziby firmy (leci sie tam 2 dni). No więc dostałem ta prace (dowozenie różnych przesyłek itp). Wsiadłem na smoka i musiałem polećieć do innego miasta po moja pierwsza przesyłke (5 dni lotu) któa był "złoty widelec" (xD). Gdy tam doleciałem wziołem przesyłkę i ja dostarczyłem do innego miasta (kolejne 5 dni drogi). Gdy chiałem wracac do domu nie mogłem znaleść mojego smoka (szukałem cały dzień) znalazłem go dy zjadł całe jedzenie ze sklepu miesnego (mi nic nie zostawił T.T). Musiałem zapłacic za zjedzone miesa. Gdy juz chciałem wracac smok był zbyd zmeczony aby wracać (zasnoł) więc wyruszyłem w poszukiwaniu wyporzyczalni smoków. Wyporzyczyłem smoka dla siebie i 3 które beda niosły mojego (on spi przewaznie 2 tygodnie). Musiałem tam zaciągnąć jeszcze mojego smoka (2 dni). No więc ruszylicmy niestety w strasznie wolnym tepie bo mój smoczek był ciężki i smoki robiły częste odpoczynki [...] Potem jeszcze w korek wpadliśmy i przez 5 dni szukałem domu bo niepamiętałem gdzie on jest xD. (No i były jeszcze przerwy aby cos zjeść co ok 5 dni)
To tak w wielkim skrócie. mam nadzieję, ze sie nie gniewasz, ze tak długo mnie nie było. I jeszcze straciłem prace bo zadługo mnie nie było więc musze sobie nowej poszukac
Melmothia - 10-06-2007, 21:56
Temat postu:
Avalia...to był zwrot taktyczny z Twojej strony? xD
Mężu, jak coś, to jestem w bibliotece na drugim piętrze.
<Idzie z powrotem do biblioteki, aby przestudiować pewną kwestię. Wchodzi do swojego zwyczajowego pokoiku. Wywieszka, że jest niedostępna do 18 czerwca dalej wisi...Po chwili drzwi się uchylają, wysuwa się ręka i doczepia karteczkę: "Przerwa w pracy 12 VI wieczorem", po czym delikatnie zamyka drzwi. Słychać zgrzyt zamka...potem słuchać...zgrzyt zamka...potem...> dopowiedzcie sobie sami xD podpowiem, że w drzwiach są trzy zamki i dwie sztaby plus krag uniemożliwiający używanie magii.

<drzwi zgrzytaja niemiłosiernie jeszcze pare razy, otwierają się...>
-...skomplikowane...dobrze, wybaczam Ci, jakbym Ci krzywde zrobiła to Avalia byłaby niepocieszona xD Lewe skrzydło jest prawie całe nasze, rozejrzyj się: w piwnicach są laboratoria (moje królestwo), na pierwszym, drugim i kawałku trzeciego biblioteka, a nasze apartamenty to parter i pierwsze pietro. Zajmij sobie jakies pokoje, tylko pamietaj, że ja potrzebuje duuużo przestrzeni, wiec połowa powierzchni mieszkalnej jest tylo moja :) Ja muszę teraz wracac do pracy
<po czym drzwi od pokoiku się zamykają>
Hio-chan - 10-06-2007, 22:22
Temat postu:
<rozejrzał się na lewo i prawo> Ho ho niezła chata juz zapomniałem że jest tu tak dużo miejsca O.O. Dobra zaraz zajmę jakis pokojik, ale najpierw... <patrzy gdzie jest najbliźsze okno i wyskakuje przez nie. po 15 minutach wraca. I przed drzwiami do biblioteki kładzie wielki bukiet kwiatów z napisem "Dla mojej kochanej Mel-chan..." po drugiej stronie "...od jej kłopotliwego mężusia :)" i zapoukał, szybko odchodzc. Połozył taki bukiet przed kilkoma drzwiami bo nie był powien które drzwi sa do biblioteki> No dobra, a teraz wybierzmy sobie jakis pokojik (szkoda ze nie mam planu tego mieszkania) Hmm "Wpadła bomba do piwnicy...". -_-" Nie no, oczywiście moje szczęście wypadł ten najmniejszy >.<
Sakura_chan - 11-06-2007, 17:59
Temat postu:
W tym momencie pojawiła się Sakura.

-Miło Cię widzieć, braciszku. Widzę że ciężko pracujesz. Ale dobrze że nie zapominasz o naszej kochanej Mel-chan. Już sobie idę nie będę wam przeszkadzać, w końcu macie sporo do nadrobienia

Avalia - 11-06-2007, 19:51
Temat postu:
-Sakura-chan masz teraz coś w planie? Moze pójdzimey na spacer? - przed aniołkiem pojawiła się Avi - Oczywiscie jak nie masz czasu dla starej matki to całkowicie to zrozumiem ;)
Ewan - 11-06-2007, 19:57
Temat postu:
- Zastanawia mnie - powiedziałem pojawiając się za Avi, lekko ją wystrasząjc - czy panie miałyby coś przeciwko, gdybym Wam towarzyszył?
Avalia - 12-06-2007, 07:02
Temat postu:
-Ja nie mam nic przeciwko, a ty słońce? - zwróciła się do Sakury która była w jakimś zamysleniu. Sama zaczeła się zastanawiać czy nie spalic komus mieszkania, w między czasie na suficie pojawił się ogromny pająk który został zniszczony za sprawą młoteczka Avi.
Sakura_chan - 12-06-2007, 12:29
Temat postu:
-Oczywiście, chętnie się z wami przejdę, zwłaszcza że pogoda po temu odpowiednia. I, na litość boską, zróbcie coś z tymi pająkami ! Wiesz, mamo, jak bardzo ich nienawidzę
Ewan - 12-06-2007, 14:51
Temat postu:
- Jesli mam wyrazić swoją opinię, to mi tam te stawonogo nie przeszkadzają. Bardzo ciekawie się na nich przeprowadza eksperymnety, szczególnie transmutacje - wyciągajągam zza pazuchy małego czarnego kotka - na przykład ten efekt mi się bardzo podoba - zwierzatko, jakby potwierdzając moje słowa radośnie miałknęło.
Melmothia - 12-06-2007, 16:31
Temat postu:
*szczęk szczęk szczęk trzask trzask łup*
<drzwiczki od pokoiku w bibliotece się uchyliły, kartka z napisem, że przerwa 12-ego wieczorem zostala zdjęta, po czym Melmothia wyszła z pomieszczenia, na progu prawie potykając się o duży bukiet kwiatów. Podnosi je, czyta karteczkę, uśmiecha się do siebie, mruczy zadowolona coś pod nosem, zabiera, przekopuje pokoje w poszukiwaniu wazonu, wstawia i wychodzi sie przewietrzyć>

Mężu, zapomniałam Ci powiedzieć, że mamy następne dziecko, syna, nazywa się Ewan. To tak, na wszelki wypadek mówię, jakbyś jeszcze nie wiedział :)

Co prawda pająki przydają się do różnych eksperymentów, ale nie mi. Avalia, jesteś moją bohaterką, tęp tą zarazę dalej, ale zostaw parę (wzdryga się) w piwnicach, bo to jednak dodaje uroku i niestety, ale taki zamek jak nasz powinien mieć kilka na stanie.
Caladan - 12-06-2007, 17:22
Temat postu:
Przez większość czasu byłęm kontrolującym i sprawdzałem czy wszystko działa naleeżytym porządku, a przy okazji dalej analizowąłęm mapy, któych wcześniej nie widziałęm. Potem ruszyłęm do jednego z korytarzy na 3 pietrze prawego skrzydła. skręciłęm w prawo i zobaczyłem na ścianie po lewej stronie zegar nie działający. Zmoieniłęm wskazówki zegara na 12 i otworzyły mi sie drzwi po prawej stronie. Wszedłęm przez nie i ukazało mi przed moimi oczami sala sportowa i siłownią, wraz całm sprzetem.
Avalia - 12-06-2007, 17:34
Temat postu:
Melmothia napisał/a:
Mężu, zapomniałam Ci powiedzieć, że mamy następne dziecko, syna, nazywa się Ewan. To tak, na wszelki wypadek mówię, jakbyś jeszcze nie wiedział :)

Co prawda pająki przydają się do różnych eksperymentów, ale nie mi. Avalia, jesteś moją bohaterką, tęp tą zarazę dalej, ale zostaw parę (wzdryga się) w piwnicach, bo to jednak dodaje uroku i niestety, ale taki zamek jak nasz powinien mieć kilka na stanie.

Męża już ci wcześniej poinformowałam, a jeżeli chodiz o pająki, zostawie dwa, kilak zbiore wnuczkowi do eksperymentów a reszta zginie.

-No wiec gdzie idziemy, dzieci?
Mara - 12-06-2007, 18:07
Temat postu:
W dobrym humorze po odprężającej kąpieli zeszłam na dół, gdzie zastałam niewielki tłum.
-Cześć wszystkim!- rzuciłam od razu na powitanie, po czym stanęłam z obku i przysłuchiwałam się rozmowie.
Ewan - 12-06-2007, 18:12
Temat postu:
- Cześć Myabi. Wracajac do tematu: może standardowo, do jakiegoś parku czy lasku, byleby na zieloną trawkę - powiedziałem kłądac sobie kotka na ramieniu. Zwierzątko skwitowało zabieg mruczeniem.
Sakura_chan - 12-06-2007, 18:23
Temat postu:
-Świetny pomysł. Może się trochę opalę przy okazji. A najchętniej to bym zjadła lody czekoladowe -wyciągnęła rękę i pogłaskała kotka
Avalia - 12-06-2007, 18:34
Temat postu:
No to w droge mrukneła Avi otwierajac portal w ścianie *który nie został zamknięty*. Wesoła gromadka trafiła pod kawiarnie gdzie naturalnie sprzedawano lody.
-no moje słońca powiedzcie co chcecie, to wam kupie - stwierdziłą krótko Avi.
Mara - 12-06-2007, 18:37
Temat postu:
-Dla mnie lody o smaku mlecznej czekolady z kawałkami czekolady. Jakieś duże- wyrwałam się pierwsza. Po otrzymaniu sporej porcji zajęłam spory stolik w cieniu(było gorącu) i pomachałam pozostałym.
Sakura_chan - 12-06-2007, 18:39
Temat postu:
-A dla mnie czekoladowe z polewą toffi -rzuciła Sakura, po czym usiadła obok Mary
Melmothia - 12-06-2007, 19:16
Temat postu:
Hmm...ja też tam jestem (problem z samookresleniem miejsca pobytu, ale mam wrażenie, że po wyjsciu na zewnątrz, aby się przewietrzyć zostałam porwana przez tłum).
W każdym razie ja poproszę truflowo-bananowo-czekoladowe. Bez dodatków.

Spoiler: pokaż / ukryj
(czy tylko ja czuję sie naprawde dziwnie zamawiając lody w poscie? nawet bardziej niż pijąc niegazowaną...xD)

Ewan - 12-06-2007, 19:23
Temat postu:
Bez większych ceregieli zaszedłem Avalię od tyłu, jedną rękę opierając na jej ramieniu, a w drugiej trzymałem znane powszechnie czarne pudełeczko, tyle że otwarte i rążące po oczach nieprzymieżając drogocenną diamentowością swej zawartości:
- To jak? Teraz go przyjmiesz? - zapytałem Avi cichym szeptem, z drobną nutką niepewności.
Avalia - 12-06-2007, 19:31
Temat postu:
Na całe szczęście Avalia nie zamówiła lodów bo była pewna, że ubrudziły by jej zieloną sukiekne w które postanowiła spedzić to popołudnie.
-Hm....myśle, ze sprawa sie wyjaśniła - i w tym momęcie dziewczyna wystawiła prawa dłoń do młodzieńca.
Ewan - 12-06-2007, 19:45
Temat postu:
Lekko drżącą ręką wsunąłem pierścionek da dłoń Avi i ją ucałowałem. Gdy już się podniosłem, powiedziałem:
- Dla pani duże lody cytrynowo-miętowe, a dla mnie duze waniliowe - gdy podano obie procje, wziąłem je razem z porcją matuli, która sobie spokojnie za mną dolewitowała do stolika.
DeadJoker - 12-06-2007, 19:48
Temat postu:
Szczęśliwe zakończenie? Nikt nikogo nie zabija? Nikogo nie zgarnia policja? Rozczarowujecie widzów. Dla mnie sorbet pomarańczowy.
Avalia - 12-06-2007, 21:28
Temat postu:
-Oj marudzisz - mrukneła zadowolona Avi zabierając się za swoje ulubione lody - wiecie częściej trzeba robić takie wspólne wypady ^^
Hio-chan - 12-06-2007, 21:40
Temat postu:
<nie wiadomo kiedy przyszedł>
-No, no widzę, że dużo mnie ominęło :) Jak już wszyscy jecie lody to ja poproszę truskawkowo-cytrynowo-waniliowo-czekoladowe i przy okazji nie bedzię mnie 3 dni bo jadę do mojego kolegi Sparkiego (xD) po zapas mleka na miesiąc (jak znam życie starczy na 2 tygodnie). Jak o mleku mowa to poproszę 1l mleka.<patrzy na zegarek> O już tak późno muszę iść do zobaczenia za 3 dni <dopijając mleko do końca i zjadając resztkę lodów (echh ten mój wilczy apetyt)
Ewan - 12-06-2007, 21:46
Temat postu:
- Swojądrogą to sięcieszę, że nie jestem taki zalatany, a to z czego mam pieniadze mogę robić w domu - wymownie głaszczę kotka, który akurat przeniusł się na moją głowę i łapkami nakrył mi brwi.
Sakura_chan - 13-06-2007, 20:00
Temat postu:
-Bardzo dobrze. Przynajmniej zadbasz o mamunię, bo jej poprzedni mąż chyba do tej pory się gdzieś łajdaczy
Avalia - 13-06-2007, 20:12
Temat postu:
-O nie moja kochana, Nabu-chan był i jest bardzo pożądny, niestety jest strasznie zapracowany, ale na pewno się nie łajdaczym, i wogóle więcej szacunku dla swojego ojca! - skomentowała Avi miedzy jedną a drugą łyżeczką lodów.
Mara - 13-06-2007, 20:16
Temat postu:
hej, spokojnie- przerwałam im jedząc już drugą porcję- od kiedy przybyłam, nie widziałam twojego męża, więc twoja córka ma prawo tak sądzić.- machnęłam lekko ręką i znów zabrałam się za niezwykle wciągającą czynność, jaką było jedzenie lodów i próby nieubrudzenia się naraz.
Avalia - 13-06-2007, 20:20
Temat postu:
-Ma nie ma tak czy siak szcunek się nalezy, ja Nabu widuje zdziebeczko częściej, praktycznie codziennie, więc mam troche inne podejście - mrukneła odkładając naczynie, gdzie została jeszcze połowa lodów - najadłam się,
Ewan - 13-06-2007, 23:14
Temat postu:
- No cóż... jeśli mmąż nie znajduje nawet chwili dla swej żony, a nawet za to nie przeprasza i nie prosi o możliwość odpokutowania, wtedy można go z czystym sumieniem nazwać obcym... Takie jest moje zdanie - wtrąciłem siędo rozmowy, gdy skończyłem lody. - Tak swoją drogą to Ci zazdroszczę Avi... Nawet tych lodów nie poczułem, nie licząc smaku...
Avalia - 14-06-2007, 17:42
Temat postu:
-Może zmieńmy temat, bo kwestia czy Nabu-chan był dobrym mężem i ojcem jest kwestią sporną...Nie warto psuć takiego miłego dnia - mrukneła Avi, machając na kelnera i zamawiając po chwili uniego mrożoną kawe.
Mara - 14-06-2007, 18:53
Temat postu:
-Tu się zgodzę w całej rozciągłości- przyznałam i dodałam tylko cicho, tak żeby tylko Avalia mogła usłyszeć:
-A o co tak właściwie im chodziło?
Avalia - 14-06-2007, 19:24
Temat postu:
-Wiesz słońce, chyba sama nie do końca złapałam wątek, ale moż enie ciągnijmy tego dłużej - mrukneła równie cicho do Miyabi i wziła swoja kawę od kelnera.
Ewan - 14-06-2007, 21:22
Temat postu:
- Nic nadzwyczjanego. Tylko trzymałem stronę córki... - odpowiedziałem, wyciągając zza pazuchy sporą tarantulę - Jak myslicie co mogę z tej paskudy zrobić? - powiedziałem do otoczenia trzymając pająka na dłoni.
Mara - 14-06-2007, 21:35
Temat postu:
-Jakiej paskudy? Daj mi ją, proszę- wzięłam delikatnie pająka w ręce i z zainteresowaniem przyglądałam się, jak chodzi po mojej dłoni- mogę ją zatrzymać?- spytała reszty niezbyt zachwycinej widokiem wielkiego pająka chodzącego po mojej ręce.
Ewan - 14-06-2007, 21:39
Temat postu:
- Jasne. Ja nie widzę problemów, jeśli Ci ich ten maluch nie przyspoży - odpowiedziałem mierzwiąc włosy siostrzenicy, jakby była małą dziewczynką.
Melmothia - 14-06-2007, 22:35
Temat postu:
Tylko z dala ode mnie z tym paskudztwem. Ostrzegam: jak zobaczę u siebie, albo zajdzie mi drogę to zawołam Avalię!
Ale tego zamienionego w kotka możesz puszczać gdzie chcesz :3
Mara - 15-06-2007, 08:12
Temat postu:
Uradowana że w końcu mam zwierzaka i że uratowałam pajączka polacieałam do sklepu zoologicznego i po chwili wróciłam z średniej wielkości terrarium.
-Spokojnie, ciociu, nie wyjdzie poza granice mojego pokoju. Dziekuję...dziadku...?-uśmiechnęłam się trochę niepewnie w stronę Ewana, zastanawiając się, czy on jest jakimś moim wujkiem czy dziadkiem.
Avalia - 15-06-2007, 11:08
Temat postu:
-Zasmuce cię Ewan jest twoim wujkiem, jest bratem twojej Mamy jak by się nie patrzeć -Mrukneła Avi między jednym a drugim łykiem zimnego napoju - wiecie późno się robi, moze powinniśmy się już zbierać?
Ewan - 15-06-2007, 13:06
Temat postu:
- Taaak... Długo już tu siedzimy, a przed powrotem do moich eksperymentów miałem nadzieję się przejść - powiedziałem wstając. - Dobra to co robimy? Idziemy na sapcer, czy gdzieś się przejdziemy? - rzuciłem hasło, dające dość mał wachlarz opcji.
Avalia - 18-06-2007, 07:49
Temat postu:
-No to idziemy - żuciał radośnie Avalia wstając i za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieniła swój strój na swój ulubiony czarno-rózowy. Stwierdziła, że będzie wygodniejszy, bo żeby dojść do parku trzeba przejść przez rynek, gdzie roi się od złodziejaszków, sklepów, dzieci itp.
Sakura_chan - 21-06-2007, 12:03
Temat postu:
- Tak, możemy się już zbierać - Sakura dopiła kawę mrożoną i zatrzepotała piórami. Mam ochotę na kąpiel i muszę jeszcze sprawdzić czy przyszła w końcu ta wiadomość z Jeziornej Krainy. Niech się w końcu określą czego ode mnie chcą i czy mam u nich być, bo jak coś to wolę się spakować bez użycia magii, a to się w sekundę nie zrobi
Skaman - 02-07-2007, 22:43
Temat postu:
-Mamo wróciłem - Wrzasnął Skamn wchodząc do pokoju DJ.

_________

Nie wiadomo z skąd wróciłem, ale wróciłem. ;p
DeadJoker - 03-07-2007, 12:43
Temat postu:
-Oj, jak miło! Wrócił syn marnotrawny-odwrzasnęła mamuśka.-Cożeś tam tyle czasu robił?! Martwiłam się, że cię mazoki zjadły!
Avalia - 03-07-2007, 12:47
Temat postu:
Po bardzo długim spacerze, wszyscy wrócili do zamku i pogrązyli się w monotoni codziennego życia.
Avalia wzieła sie za swoją prace, zdążyła posprzatać swoje terytorium, włącznie z trzecim piętrem, męża nie widziała hoho i jeszcze trochę...ale jakoś się żyło. zagłębiła się troche w swoich zainteresowaniach i odświezyła garderobe. i tak jakoś było....i mijało
LunarBird - 03-07-2007, 13:17
Temat postu:
Tuż pod wrotami twierdzy nagle wyłoniła się z astrala samotna postać w pelerynie o długich, brązowych włosach. Jego oczy z początku jarzyły się krwistym szkarłatem, po chwili jednakże blask zgasł ustępując miejsca jak najbardziej normalnym ciemnoniebieskim tęczówkom. Osobnik nie wydawał się zdecydowany do zapukania i przez spory kawał czasu w milczeniu lustrował okna zamczyska.

- No nic, przecież mnie nie zabiją... - mruknął do siebie Lunar i zapukał.

"Taką przynajmniej mam nadzieję" - uzupełnił w myślach. - "A nawet jeśli, to kto chce żyć wiecznie?"
DeadJoker - 03-07-2007, 13:51
Temat postu:
Zaspana DeadJoker w szlafroku, z wałkami na głowie i w maseczce na twarzy otworzyła drzwi, potężnie przy tym ziewając.
-Znowu ulotki?-obrzuciła przybysza krytycznym spojrzeniem.-A, to ty Lunar. Czego chciało?
Avalia - 03-07-2007, 15:22
Temat postu:
- Lunar-san - pełna życia i ubrana Avi żuciła się na chłopaka przewracając go przy tym na ziemie - jak miło, że wpadłeś, kawy, cherbaty, stek, ciastko, kurczaka, galaretke? - zapytała dziewczyna zchodząc z Lunara i pomagając mu wstać - wybacz czasem mnie ponosi, po prostu miło zobaczyć kogoś spoza tych ścian.
Melmothia - 03-07-2007, 16:44
Temat postu:
Przechodząca przez hall zjawa w białym fartuchu laboratoryjnym popatrzyła się zaciekawiona na zbiegowisko przy drzwiach, uśmiechnęła się przyjaźnie do przybysza, po czym, ostrożnie, by nie rozlać zawartości ampułek, pomaszerowała dalej, do kuchni, w poszukiwaniu jakiegoś jedzenia. I czegoś do przekąszenia dla siebie.
Mara - 03-07-2007, 18:20
Temat postu:
-Jakie wejście... bardziej na pokaz niż tajemniczo...- powiedziałam cicho do siebie schodząc po schodach. Podeszłam do przybysza, mówiąc znudzonym tonem:
-My się chyba jeszcze nie znamy. Myabi, jakbyś nie wiedział. Ty jesteś chyba... Lunar, czy jakoś tak, bo słyszałam krzyk Avalii.

Skaman - 03-07-2007, 18:58
Temat postu:
-Co sie dzieje - Zapytał Skaman głośno ziewając . Stojęc tak w swojej pirzamie spojrzał na Avi i nnagle odwrucił wzrok. Poszedł do kuchni aby przygotować sobie śniadanie.
-Mamo tobie też przygotować śniadanie? - dodał.
DeadJoker - 03-07-2007, 19:27
Temat postu:
-z miłą chęcią, złotko. Lunarowi też chyba damy coś na ząb, stoi tu jak jaki głupi od dłuższego czasu. Bardzo prosimy do środka.
Avalia - 03-07-2007, 19:44
Temat postu:
Nie wiele mając do gadania Lunar został zaciągnięty do kuchni.
- Skaman rusz się, nie wierze w twój talent kulinarny....gdzie się podział Neji hm...nie ważne.
Poniważ, Avi wyciągneła swój młotek, nikt a juz tym bardziej Skaman nie chciał ryzykować dlatego wraz z resztą usiadł przy wielkim jadalnym srole.
I tak po pół godzinie ów mebel zapełnił się wieloma pysznymi daniami.
-No to smacznego kochani - mrukneła Avalia wychodząc z pomieszczenia, przed twierdze, aby odetchnąć świezym powietrzem.
LunarBird - 04-07-2007, 10:49
Temat postu:
Lunar nie protestował i zabrał się do jedzenia. Bystry obserwator dostrzegłby jednak natychmiast, że Shinmazok raczej cieszy się smakiem niż je, by sie najeść. I biorąc pod uwagę jego pochodzenie (półkrwi Shinma, w połowie Mazoku) nie było to dziwne.

"Jedno w tym wszystkim jest dobre" - pomyślał. - "Nie wyobrażam sobie Mazoka, który by tu wytrzymał choćby minuty. Poza moim drogim braciszkiem Xelem może, ale on przy Filii już dawno do tego wszystkiego przywykł. Tak więc jeden kłopot mniej i znając życie jakieś kilkaset więcej. Ale szwędanie się po pustkowiach na pewno nie jest alternatywą."

Kiedy Shinmazok uznał, że zjadł wystarczająco dużo, by uniknąć nagabywania o więcej, wstał.

- Dzięki za posiłek. Nie pogniewacie się jeśli wybyję na chwilkę?

- A ty dokąd... - ktoś rzucił.

Shinmazok zamknął oczy, położył palec na ustach i aktywował moc Mazoku.

- To tajemnica... - powiedział otwierając jarzące się krwistym szkarłatem ślepia.

I zniknął przechodząc w astral.

***

Wyszedł w astrala w cieniu tuż pod murami twierdzy. Natychmiast spostrzegł samotną postać. Wyszła na zewnątrz tak jak myślał. Z jednej strony chciał podejść i zapytać, co ją tak nagle wygoniło poza mury, z drugiej miał przeczucie, że to nie jego interes i pytanie może być źle odebrane. Tak więc wytłumił moc Mazoku i po prostu czekał, aż zostanie zauważony. W razie czego zawsze mógł przecież wrócić do zamku przez astral jakby nigdy nic.

"Wypominałem Xelowi zwyczaj podglądania ludzi, no i patrzcie państwo..." - pomyślał z ironią. - "Przyganiał kocioł garnkowi... Chyba jest we mnie więcej z Mazoka niż sam bym sobie życzył."
Avalia - 04-07-2007, 11:04
Temat postu:
- Lunar długo będzisz tak stać? - Zpytała Avi, odwracając głowe i przyjaźnie uśmiechając się towarzysza - Jestem, dziewczyną, mam oczy "z tyłu głowy" <;P> hm...mam nadzieje, że posiłek smakował, dawno nie gotowałam, i szczerze nie jestem pewna jak to wyszło - mrukneła wesoło białogłowa...wydawała się na dość wesołą, i po chwili dodała pytanie - Chyba coś chciałeś, czyć nie?
LunarBird - 04-07-2007, 11:22
Temat postu:
- Gdybym nie chciał być zauważony, to bym był spory kawałek NAD tobą a nie obok muru. Wolałem po prostu poczekać na reakcję niż dostać czymś ciężkim po głowie - stwierdził Lunar wychodząc z cienia i podchodząc do dziewczyny. - Mój drogi braciszek przekonuje się o tym codziennie, ja jednak nie jestem takim masochistą jak Xel. I owszem, smakowało mi. Podróże raczej nie sprzyjają smacznym posiłkom więc zwykle nie jem w ogóle. Zastanawiałem się po prostu czemu tak nagle wyszłaś. Zwykle kiedy ktoś znika tak nagle, to ma do tego powody. Czasami nawet dość poważne.
Mara - 04-07-2007, 11:34
Temat postu:
Znowu mnie zignorowali. Gość się nawet nie przedstawił chyba w oczekiwaniu, że jest tak sławny iż wszyscy wiedzą jak się nazywa... "Panie tajemniczy gościu, który przyszedł tylko na posiłek i wybył jak gdyby nigdy nic, zaskoczę cię- nie wszyscy znają twoje imię!"- pomyślałam zirytowana i spytałam DJ:
-Kto to tak właściwie był? Chyba jestem niedoinformowana...- westchnęłam cicho. Może po prostu powypisuję sobie wszystkich krewnych na karteczce ze wskazaniem, jaka to rodzina

DeadJoker - 04-07-2007, 12:03
Temat postu:
To był Lunar. Dziwny typ, ale nie trzeba się go bać. Nie z naszej rodziny.Też uważam, że powinien się chociaż przedstawić. Nawiasem mówiąc, mój pierworodny już się odezwał?
Mara - 04-07-2007, 12:17
Temat postu:
-Nie. Może się wstydzi... -powiedziałam ziewając, po czym dodałam jeszcze- Lunar. Tak myślałam. Jak nie z naszej rodziny to co tu robi? Pojawia się i znika, jakby chciał wszystkim pokazać, że istnieje.
Wiedziałam, że marudzę, ale sprawiało mi to nieziemską przyjemność. Poza tym miałam powód.

LunarBird - 04-07-2007, 12:53
Temat postu:
Negatywny powiew od strony zamku na krótką chwilę odwrócił uwagę Lunara od rozmówczyni. Najwyraźniej ktoś nie był zadowolony. A ostatnim, co się stało, było jego zniknięcie.
"Moment, nawet się nie przedstawiłem.." - uświadomił sobie Shinmazok. - "Mazoku nazbyt towarzyskie nie są, Shinma, a w szczególności Kanshisha, też nie. Co nie oznacza, że mnie to tłumaczy. Szczególnie, że żadne z nich nie wie, kim jestem. Trzeba będzie wreszcie spróbować myśleć nieco bardziej po ludzku."

- Tak tylko głośno myślałem, nie próbuję być wścibski... chyba... - rzucił na wszelki wypadek w stronę Avalii. - Swoją drogą za bardzo przywykłem do samotności. Nawet się nie przedstawiłem. I chyba nie są z tego zadowoleni.

Do Lunara dopiero teraz dotarło jak to właściwie wszystko wygląda. Nagłe wyjście Avalii zainteresowało go w takim stopniu, że takie drobiazgi jak przedstawienie się zupełnie wyleciały mu z głowy.

"Xelloss, stary drań, zaraz by się śmiał z mojego zapominalstwa. On przecież o niczym nie zapomina. Zapominanie nie leży w naturze Mazoków. No ale ja przecież czystym Mazokiem nie jestem. Jak im wyjasnię czego właściwie tu chcę? Nie mam najmniejszej gwarancji, że znajdę tu jakikolwiek ślad po Lili. Niepojęte, że Xel potrafił przypałętać się do kogoś tak podejrzliwego jak Lina Inverse i nie dostać fireballem. Może nie powinienem był pukać do tej bramy tylko ominąć zamek szerokim łukiem, tak jak wszystkie pozostałe..."
Avalia - 04-07-2007, 14:54
Temat postu:
- Spokojnie, przezyją, potem się przedstwaisz, ponieważ nie jesteś z rodziny uznam Cię za mojego gościa, jeżeli nie masz nic przeciwko...a co do mojego zniknięcia - tu dziewczyna położyła palec wskazujący na ustach zamkneła oczy i z uśmiechem powiedziała - to tajemnica.
Widząc troszke zdziwioną mine Lunara który chyba za dobrze znał ten gest, zaproponowała mu aby został kilka dni, bo miejsce jest, a nowe towarzystwo zawsze mile widziane.
LunarBird - 04-07-2007, 15:24
Temat postu:
- Aż się zaczynam zastanawiać, czy przypadkiem nie potrafisz czytać w myślach... - zaśmiał się Lunar.

Zastanawiał się przez chwilę, potem uznał, że lepiej o tym wspomnieć. Zapatrzył się w dal, jakby czegoś tam szukał.

- Wiesz... Niewiele jest miejsc, w których jestem mile widziany. Jestem półkrwi Mazokiem, potrafię wyczuwać negatywne uczucia. Ludzie nie lubią kiedy się ma nad nimi taka przewagę, myślą, że jestem taki sam jak reszta Mazoków. A poza tym, jestem Shinma. I to nie takim zwykłym. Kanshisha to wampiry. Nikt nie wierzy, że nie piję krwi. Jakoś tak zawsze do tej pory wszystko mi się sypało. Każdy wolał trzymać mnie z daleka. Może dlatego nie jestem zbyt towarzyski... Nie wiem, jak reszta zareaguje na obecność wampira w zamku... Nie chciałbym, żebyś miała kłopoty.
Avalia - 04-07-2007, 15:38
Temat postu:
- Nie takie dziwactwa się tu pałętają, raczej, mało mamy tu ludzi, ja na przykład w połowie jestem aniołem a w połowie demonem, mamy tu też chyba jakieś smoki, nawet nie pamiętam....a co do twojego pobytu, możesz się rozgościć na trzecim piętrze, należało do mojego ex a teraz jest moje, żadko tam bywam więc się nie krempuj -powiedziała radośnie Avi, podchodząc blizej Lunara bo taka rozmowam nawet na taką niewielką odległośc jest troszke, meczaca i troche śmieszna.
LunarBird - 04-07-2007, 15:56
Temat postu:
- Na szczęście będę wiedział, czy ktoś jest w pokoju, a to powinno bardzo pomóc... - zaśmiał się i spojrzał jej w oczy. - Ale z drugiej strony jak wyjdę niespodziewanie z astrala... to może być... hmm... różnie... Xellos kiedyś wrócił cały poobijany i kiedy go spytałem, co go trafiło, to on mi na to: nigdy nie wychodź z astrala w pokoju złotej smoczycy, kiedy się przebiera... Potem miał problem wytłumaczyć Zellas, kto go tak urządził. Bo przecież nie mógł powiedzieć prawdy...

Z początku czuł sie trochę nieswojo z powodu jej bliskości, ale po chwili się przyzwyczaił.

- Więc mam zajmować pokoje twojego byłego? A nie boisz się, że ktoś sobie coś pomyśli? Z drugiej strony gdybyś nie umiała sobie z nimi radzić, pewnie dawno by cię tu nie było...
Avalia - 04-07-2007, 16:06
Temat postu:
-Nie wiem gdzie jest mój nowy mąż, też mi gdzieś znikną, mam totalnego pecha do mężczyzn, nie mniej on też nie okupuje trzeciego pietra ma własny kąt, więc sie nie krempuj...ponieważ to miejsce jest zaczarowane, a już na pewno to piętro, możesz tam wejść tylko ze mną, a wyjść kiedy chcesz...nie martw sie, masz tam własną kuchnie i łazienke, biblioteke, prawie wszytsko....to jak idziemy?
Athi - 04-07-2007, 19:23
Temat postu:
Znowu trza odwiedzić rodzinę :]
- Mamo wróciłam! - z uśmiechem na twarzy Midori weszła do zamku - Mmm... coś ładnie pachnie... Kuchnia!! Ee... no tak gdzie tu jest kuchnia? -.- - "tak to jest jak tu się bywa raz na jakiś czas" pomyślała dziewczyna i podążyła za zapachem. Korytarze i jeszcze raz korytarze... może ja po prostu znajdę kogoś i spytam o drogę...
- Haloo!! Jest tu ktoś!!...
DeadJoker - 04-07-2007, 19:44
Temat postu:
-O, wampirów tuśmy jeszcze nie mieli, będziemy mieć kolejny gatunek do kolekcji-DJoker brutalnie uświadomiła dwa ćwierkające ptaszki o swojej obecności, już od dłuższego czasu.-Wybacz mojej cioci, lubi towarzystwo mężczyzn i to bardzo. Ciekawe co powiedziałby Ewan?-dodała z paskudnym uśmiechem.-O, witaj At...co? Czyżbyś zmieniła imię?
Avalia - 04-07-2007, 20:01
Temat postu:
-Ty nie bądź taka do pszodu, moja droga...no bo powiedz kiedy ty ostatni raz widziałaś mojego szanownego małżonka? No, no...no właśnie, jak chłopa nie ma to chyba moge się zabawaić, bo kto wie jakie cuda on teraz wyczynia. Zresztą Lunar jest bardzo miłym toważyszed do rozmów...i włąściwie - *lepiej nie mówić, bo mnie zabije* pomyślała Avi machając bezradnie głową - Midori-chan miło, że wkońcu wpadłaś...gdzie jest Sephirek?
Mara - 04-07-2007, 20:05
Temat postu:
-O, dzień dobry siostrzyczko- uśmiechnęłam się i podsunęłam krzesło- Coś do jedzenia, picia? Zresztą, po co pytam...- wstałam zadowolona i poszłam przygotować kawę. Postanowiłam się nie popisywać umiejętnościami magicznymi(co by się raczej marnie skończyło) i "dopiero" po jakiś 15 minutach przed moją siostrą stały świeżo zaparzona kawa, dzbanuszek z mlekiem, ciasteczka wszelkiego rodzaju, oraz oczywiście śniadanie. Ponieważ z tego co przygotowała Avalia niewiele zostało, po prostu zrobiłam jajka na miękko, do tego wszelkiego rodzaju wędliny, sery i warzywa w razie robienia ewentualnych kanapek. Całkiem szybko mi poszło.
-Proszę bardzo- powiedziałam i usiadłam pomiędzy nią a DJ.

DeadJoker - 04-07-2007, 20:14
Temat postu:
-Avi-chan wyznaje filozofie: męża nie ma to rozrabiamy ile wlezie, tak?. Powinnaś dawać dobry przykład młodszym pokoleniom. Poza tym nasz gość czuje się już nieco przytłoczony twoją bujną osobowością, prawda?-zapytałam z pełną buzią.

<Wpadłam na pomysł. Do tej pory było w twierdzy trochę nudno. Co sądzicie o zorganizowaniu jakiegoś balu, turnieju, albo przynajmniej pikniku rodzinnego?>
Avalia - 04-07-2007, 20:26
Temat postu:
-Piknik rodzinny niedawno się skończył, i odczep się od Lunara - Avi pokazała język DJ jak mała dziewczynka, chwyciła chłopaka za ręke i oboje znikneli w różowym dymie.
Znaleźli się w duzym salonie, gdzie dominował brąz i złoto, do pokoju weszła służka w dość obcisłym stroju, ukłoniła się grzecznie i czekała na polecenie.
- Przynieś dzbanuszek kawy i herbaty i jakieś dobre ciasto do tego - mrukneła Avi siadajac na kanapie - eh....wybacz, sama męza nie ma to sie lubi czasem czepiać...a to jest to trzecie piętro należące do mojego byłogo męża Nabu...rozgość się - wymruczła białogłowa....znużona tą sytuacją i rozkładajac się na kanapie.
Mara - 04-07-2007, 20:41
Temat postu:
-Wasze konflikty są bardzo ciekawe- zaśmiałam się do DJ. Sytuacja nie wyglądała zbyt poważnie, na dodatek jegomość stojący przy stole znów został pociągnięty...gdzieś.
-Ale bal to dobry pomysł- powiedziałam uśmiechnięta, kręcąc niewielkie kółka palcem wskazującym- dom jest w końcu duży, rodzina też spora więc i przydałoby się jakieś odstępstwo od rutyny poza pójściem na lody... ma ktoś niedługo urodziny?

LunarBird - 05-07-2007, 10:20
Temat postu:
Lunar przez chwilę zastanawiał się, jak właściwie powinien zareagować na to wszystko. I wtedy przypomniał sobie, że nie powiedział jeszcze Avi o jednej bardzo ważnej rzeczy. Spoważniał.

- Słuchaj, jest coś, o czym absolutnie musisz pamiętać tak ty, jak i wszyscy pozostali - powiedział i odwrócił wzrok, jakby sie bał zobaczyć niechęć w jej oczach. - Na pewno się zdarzy, że wyjdę gdzieś poza twierdzę i będę trenował. Będzie to widać z daleka, możesz mi wierzyć. Pod żadnym pozorem nie zbliżajcie się wtedy do mnie, zawołajcie mnie z daleka. Kiedy trenuję na poważnie, wpadam w rodzaj transu. Jeśli ktokolwiek zjawi się wtedy nagle w zasięgu ciosu, zabiję go. A przynajmniej zadam cios, który uznam za śmiertelny. W szczególności trzeba o tym uprzedzić tę, która nam przeszkodziła w rozmowie. I upewnić się, że ZROZUMIE. Do tej pory nie sprawiało to problemu, bo przeważnie byłem sam.
DeadJoker - 05-07-2007, 11:30
Temat postu:
Możesz po prostu powiedzieć, że nie życzysz sobie mojego towarzystwa, zrozumiem to.
LunarBird - 05-07-2007, 11:58
Temat postu:
Lunar przerwał na moment.

- Kiedy walczę albo trenuję, nie widzę już ludzi, którzy mają marzenia, których lubię albo nie - mówił powoli, jakby chciał dobrze ułożyć słowa. - Widzę wtedy CELE do zlikwidowania. Nie żywe istoty, tylko cele. Kiedy Mazoku albo Shinma ze sobą walczą, brak czasu na myślenie. Dlatego kiedy zmuszony jestem zadawać uderzenia tak szybko, jak to możliwe, nie potrafię rozpoznać i odróżnić przyjaciół od wrogów. Każdy w zasięgu ciosu staje się wtedy wrogiem. Jeśli walczę, to nigdy na żarty. Walczę, by zabić. Nie chciałbym wyjść z transu i zobaczyć zmasakrowanego ciała - twojego albo DJ. Nie jestem Mazokiem pełnej krwi i zabijanie mnie nie bawi. Ale są części mnie samego nad którymi nie mam kontroli.

Zapadła ciężka cisza, która już po chwili zaczęła męczyć Lunara.
- Oczywiście to nie znaczy, że kogoś nie lubię. Gdybym nie lubił, nie ostrzegałbym was. Wolę po prostu ostrzec niż kogoś nieświadomie skrzywdzić. Xelloss w swoim czasie nauczył się mnie nie zaskakiwać na polu walki. Obawiam się, że długo mi nie zapomni tej lekcji. Nawet Mazok tak mocny jak on omal nie przypłacił tego życiem... Boję się, że żadne z was nie byłoby w stanie uciec... - zakończył z bolesnym uśmiechem.

<ja tylko cichutko przypomnę, że jesteśmy z Avi w mieszkaniu jej ex, więc zanim ktoś się do mnie odezwie, to powinien do niego wejść (za zgodą Avi, bo inaczej nie można z tego co mówiła)>
Athi - 05-07-2007, 11:59
Temat postu:
- Siostrzyczko dziękuje za śniadanie, już się biorę do jedzenia. - sięgając po jedno jajako - A ciociu, dokładnie gdzie mój mąż się podział to nie wiem... ale z tego co pamiętam mówił coś o długiej podróży. - Midori długo rozmawiać nie mogła, ze stołu znikało co raz więcej jedzenia. W końcu zapełniwszy swój żołądek, wstała od stołu podziękowała Marze za posiłek.
- O a to kto? - patrzy się na Lunara - My się chyba nie znamy... Midori jestem. - wyciąga z uśmiechem rękę do nieznajomego.
Vodh - 05-07-2007, 13:03
Temat postu:
Vodh wyjął słuchawkę z ucha, następnie wyszedł ze swojego pokoju. Spokojnie poszedł do sali, gdzie zgromadzili się wszyscy, podszedł do portretu jakiegoś rycerza (niestety nie wiedział, czyj to portret) i włożył rękę za portret. Coś stamtąd wyciągnął, ale schował bardzo szybko.

-Witaj, teściu - odezwał się do Lunara - Przyszedłeś jako gość, zostajesz jako rodzina. Proponuję urządzić sobie jakieś mieszkanko, ta twierdza jest niezwykle pojemna.

Wędrowiec po oficjalnym przywitaniu odwrócił się, ale nagle sobie o czymś przypomniał.

-Aha, jeszcze jedno - powiedział, wyjmując zza pazuchy małą, szklaną kulkę -Przypatrz się uważnie, jest tam wspomnienie. Stworzyłem dla Ciebie całkiem przestronny i dobrze wyizolowany plan, nikt tam nie dotrze niechcący, w ogóle trudno tam trafić bez tego klucza. Możesz tam sobie ćwiczyć do woli. A grożenie śmiercią, tudzież ostrzeganie przed nieumyślnym zamordowaniem nie będą mile widziane. W każdym razie nie przeze mnie. Mam nadzieję, że się rozumiemy - Tu wędrowiec uśmiechnął się, po czym przeszedł przez ścianę i zniknął.

Pojawił się w kuchni. Wciągnął powietrze - Mmmm, cóż za miły zapach świeżych bułeczek! Chyba się skuszę. - zagwizdał głośno, a w kuchni pojawiło się kilka kukiełek w strojach lokajów. Po chwili szamotaniny trzy z nich opuściły kuchnię, niosąc tace wypełnione najróżniejszymi kanapkami i udały się tam, gdzie wszyscy przebywali. Ten, który został w kuchni dał tackę Vodhowi i wyszedł. - Wyborne, muszę się dowiedzieć, skąd te bułki!
Avalia - 05-07-2007, 14:34
Temat postu:
- Nie no nie moge....- mrukneła Avalia, dwa razy stukając laską o podłoge, wypędzajac tym samym wszytskich nie zaproszonych z pietra jej ex i tworząc nową tarcze - musze poprosić Nabu-chan aby odświżył zaklęcie - wtedy do pokoju weszła słuzka z zamówieniem, i postawiła je na stoliku, dziewczyna chętnie wypiła filiżanke herbaty na uspokojenie - tamten co mu sie mówienie o smierci nie podobało to mój brat...ehhh....nie martw się....jak co mnie nie zabijesz.
DeadJoker - 05-07-2007, 17:27
Temat postu:
Cytat:
<ja tylko cichutko przypomnę, że jesteśmy z Avi w mieszkaniu jej ex, więc zanim ktoś się do mnie odezwie, to powinien do niego wejść (za zgodą Avi, bo inaczej nie można z tego co mówiła)>


DeadJoker słyszy wszystko!-dobiegło z góry.-Wiesz dziadziu?-dodała DeadJ słodkim głosikiem.-Ciągła inwigilacja!-zachwyciła się, mogąc wymówić tak trudne słowo.
-Nawiasem mówiąc, nareszcie mam komplet dziadków, teraz postaraj się załatwić mi jeszcze babcię, dobrze, Lunar?

OK, już was zostawiam, nie będę naruszać waszej prywatności.
Ewan - 05-07-2007, 22:45
Temat postu:
Długo mi zajęła ta podróż służbowa... I jeszcze mi tu zajeżdża obcym facetem... Rozciąłem sobie kciuk nałożyłem kilka run u podstawy bariery, wyszeptałem inkantację, po czym tarcza rozsypała się efektownie na kawałki ulatujące ku górze. Po tym skromnym zabiegu spokojnie teleportowałem się bezczelnie za plecy Avi ze słowami:
- Koniec zabawy słoneczko, kot już wrócił moja myszko.
Caladan - 05-07-2007, 22:48
Temat postu:
Po bardzo długiej i męczącej podrózy wróciłem do domu. Powolutku lewitowałem po kolejnych pokojach, nie zwracając, że przechodze przez ściany. Podszedłem do lodówki wziełem wiadro z koktajlem truskawkowym wraz z słomką. Następnie sprawdziłem system obronny zamku, sprawdzając czy ktoś próbowałem wejść bez pozwolenia. Z zadowoleniem dowiedziałem sie, że powiekszyła sie rodzinka. Jutro sie z nim przywitam. Po chwili na ścianie namalowałem drzwi, prowadzące do mojej komnaty. Przed wejściem dałem tabliczkę ze napisem Nie wchodzić inaczej grozi bezwarunkowym unicestwienem. Potem zasnełem, łepcząc swój ulubiony napój.
Avalia - 05-07-2007, 23:00
Temat postu:
-Ewan ty żyjesz...mogłeś jakiś list lub cos takiego wysłać...Poznaj Lunara to nowy ojciec Lileczki...i czemu zniszczyłeś moja tarcze Kotku i...miło, że jesteś - Avi podniosła się z kanapy odłozyła filiżanke, "powiesiła" sie na szyji męża i ucałowała go na powitanie - wiesz co Lunar narazie możesz tu zostać, a ja mykam w bardziej zaciszne miejsce nacieszyć się moim Kotkiem - i po tych słowach znikneła z Ewanem w różowym dymie i znalazła się wraz z nim w jej pokoju, w nieznanej części twierdzy.
Ewan - 05-07-2007, 23:12
Temat postu:
- Żeby to było tak łatwo jak myslisz... Na pewnych moich liniach handlowych porobił się niezły syf, no i niestety nikt nie mógł tego bezemnie ogarnąć... W dzisiejszych czasach naprawdę cięzko o dobrych sługusów... Chyba, że to fanatyczni kultyści, ale im też zdarzająsię wpadki i to ostre... No ale, chyba terzeba zabrać się za siostrzyczkę dla Sakury, nie uważasz Avi?
Mara - 06-07-2007, 01:11
Temat postu:
"Jeżeli kiedykolwiek będę miała męża to nigdy nie dam się wciągnąć w sceny harequinowe"- mruknęłam cicho pod nosem słuchając odgłosów z góry. No cóż, skoro zamieszanie nieco ucichło i nie jestem już potrzebna(wolę sobie mówić, że byłam) więc mogę iść na moje piętro, gdzie nie wypadną nagle tajemniczy goście stwierdzający, że szukali kuchni na strychu albo inne tego typu atrakcje. "Wszystko się może zdarzyć... gdy głowa pełna marzeń..." podśpiewywałam cicho idąc na górę. Kiedy przeszłam w końcu liczne piętra i znalazłam się na górze, z ulgą usiadłam na swoim fotelu i wzięłam się za czytanie. Ta afera kompletnie wybiła mnie z rytmu...
Momoko - 06-07-2007, 02:17
Temat postu:
Mara nie przeczuwała jednak, jakie zuo, czekało na nia na ostatnim piętrze. ledwo zdążyła zamknąć za sobą drzwi i z ulgą sie o nie oprzeć, z oddali dobiegło ją ciche 'dzyń'. Rozejrzała się podejrzliwie dookoła lecz nikogo nie dostrzegła.
Zrezygnowana opadła na kanapę w nadziei, że może choć przez chwilę będzie miała spokój.
Niestety nie było jej to dane...
- Przepraszam, czy to może kuchnia - spytała niewinnie Momoko, wynurzając się niespodziewanie z mhoku pokoju (jak na Gothyskim Zamku przystało, w każdym pokoju powinna być choć odrobina mhoku)
- Momoko - mruknęła Mara podnosząc się powoli z kanapy - Dobrze. Wiesz. Ze. To. Nie. Kuchnia!
Dziewczyna o kocich uszach przechyliła lekko głowę i spytała:
- Zły dzień?
- Jak widzisz - westchnęła Mara - Chyba po prostu nie rozumiem tych ludzi.
-Spokojnie, będzie dobrze - zastanowiła się chwile - zresztą, to nie tylko ludzie.
- Co cię tu sprowadza? - zapytała mara, ponownie siadając na kanapie.
Momoko nagle spoważniała.
- Przyszłam cię ostrzec
- Mnie, przed czym?
- Przed sobą - rozległ się złowieszczy szept w ciszy.
...
Na te słowa Mara zareagowała standardowym upadkiem na podłogę (czyli tzw 'glebą')
- Że co?!
- Bo widzisz, prawda jest taka...- Momoko kontynuowała smutne rozważania, powoli podchodząc do okna - że jestem po części smokiem, po części Bóg Wie Czym, a po części kotem...
Mara zamrugała
- Gdy moje instynkty biorą nade mną górę, mogę być groźniejsza nawet od... - Momoko na jedną dhamatyczną chwile zawiesiła głos i pozwoliła, by samotna łza spłynęła jej po policzku - Od Tygrysa z Hayate!*
Z tym stwierdzeniem dziewczyna znikła zostawiając osłupiałą Marę w spokoju

_______

Po kilku minutach Mara 'odtajała' i dostrzegła kopertę leżącą na stole. W środku znajdowała się kartka i srebrny kolczyk, W liściku było napisane:
' tak naprawdę byłam zwrócić ci to świecidełko, które zostawiłaś, podczas ostatniej wizyty u mnie. Wiesz, że nie należy brać mnie w takich sprawach na poważnie'
Mara przewróciła oczami i złożyła list na cztery części.
- tak, wiem...

*chodzi w szczególności o jego zachowanie z ep12-go

Avalia - 06-07-2007, 07:07
Temat postu:
-Ewan możesz to ściszyć? Bo sobie rodzinka jeszcze coś pomyśli - mrukneła Avi poprawiając okularki i odchodząc na chwile od komputera i swojej pracy - właściwie czemu ty oglądasz "Dirty Dancing", i mówie scisz, bo to dwuznacznie brzmi - Tu dziewczyna zauważyła że jej ULP już śpi, i pewno nie zauwazył kiedy w telewizji puścili ten film, wydała z siebie malownicze "eh", pstrykneła palcami aby wyłączyc telewizor i przykryła Ewana jakimść ciepłym kocem, po czym wróciła do swojej pracy.
LunarBird - 06-07-2007, 10:07
Temat postu:
Lunar pokiwał głową.

"Yare yare... W jednej chwili jest tłum, w następnej nikogo nie ma. Mojej drogiej córeczki też ani widu ani słychu. A na dokładkę ściany mają uszy. I to niemal dosłownie! Honestly..."

Po dłuższej chwili spędzonej w samotności Lunar doszedł do wniosku, że najlepiej będzie zabrać się za trening od razu. Teraz przynajmniej wszyscy byli zajęci.

- Idę na trening - powiedział głośno licząc na to, że ktoś go usłyszy, w końcu DeadJoker twierdziła, że słyszy wszystko. - Jak coś będzie ustalone z tym przyjęciem, to mi powiecie.

"... drogie wnuki, prawnuki i tak dalej." - dodał w myślach. - "Kiedy ja się do tego przyzwyczaję? I czy kiedyś w ogóle..."

Wystarczył skok w astral i znalazł się na kamienistej równinie nieopodal zamku. Przez dobrą chwilę mierzył wzrokiem kamienie, potem uchwycił telekinetycznie kilka z nich i założył w model układu słonecznego.

-Tania sztuczka - mruknął niechętnie i podmuchem mocy zniszczył kamienie.

Przestawił się na moc Mazoku, jego oczy zapłonęły karmazynowym żarem. Skoncentrował energię najmocniej jak był w stanie.

- FIREBALL!

Stojące nieopodal skalne wniesienie rozsypało się, trafione pociskiem, niemniej efekt najwyraźniej nie zadowolił Shinmazoka, bo jego twarz skrzywiła się z pogardą. Lunar natychmiast skoczył w powietrze.

- SHIELD!

Kamienie i odłamki skał odbijały się od energetycznej tarczy. Shinmazok dopadł wyimaginowanego wroga, rzucił podmuch energii, by go ogłuszyć. Skakał, uchylał się przed nieistniejącymi ciosami, nagle przechodził w astral, by niespodziewanie wyjść z niego i zadać morderczy cios. Nie liczyło się ni dookoła, nie było juz zamku, ani jego mieszkańców. Wszystkim, co w tej chwili obchodziło Shinmazoka był wyimaginowany wróg. Każdy cios płynnie przechodził w unik, a ten z kolei w nieuchronny kontratak. Zwykły człowiek widziałby tylko rozbijającą głazy w drobny mak czarną wstęgę, a nie ćwiczącego Shinmazoka.

- ICE LANCES!

Grad lodowych kolców posiekał skały, ponownie napełniając powietrze odłamkami i pyłem. Lunarowi to ani trochę nie przeszkodziło w kontynuowaniu walki z nieistniejącym wrogiem. Naraz niespodziewanie wszedł w astral, wyłaniając się wysoko ponad skałami.

- THUNDERBOLT!

Powietrze drgnęło, zadrżało. Jaskrawa błyskawica liznęła skałę, zamieniając ją w rumowisko. Lunar przez długą chwilę wisiał w powietrzu, oddychając ciężko i powoli przypominając sobie, kim jest i gdzie jest.

- Nadal nie jestem w stanie przełamać limitu - skrzywił się Shinmazok. - Trudno wykończyć jakiegoś potężniejszego przeciwnika w rozsądnym czasie takimi zaklęciami... Szlag by to!

Lunar skoncentrował się, przywołując moc Shinma. Jego oczy zatraciły czerwoną barwę, którą wyparł wibrujący, złocisty blask mocy Kanshisha. Jednym szarpnięciem wydarł z przestrzeni dwa karmazynowe energetyczne ostrza. Ponownie rzucił się na widmowego przeciwnika. Szatkowane ostrzami skały fruwały w powietrzu niczym skowroniki w pogodny dzień, ale Lunar nawet tego nie zauważał. Każde cięcie trafiało dokładnie tam, gdzie miało trafić, każdy unik był wykonywany akurat o tyle, ile było konieczne. Jakby Lunar nie był żywą istotą i pomyłki nie leżały w jego naturze. Nie wiedział, ile czasu minęło i go to nie obchodziło. Kiedy uznał, że już wystarczy, wzniósł się w górę. energetyczne ostrza zachybotały, zmieniły barwę na błekitną, zmieniły się w dwa jaskrawe błekitne płomienie. Słowa, które wypowiedział Lunar zabrzmiały jak zaklęcie, choć zaklęciem nie były.

- Hagure Shinma yo... YAMIE!

Błekitny ogień uderzył w skałę, rozbijając ją w proch i topiąc odłamki. Lunar wpatrywał się w pole walki, pozwalając ulotnić się ciemnym uczuciom. Przeciwnik, który nigdy nie istniał, został zniszczony. Shinmazok potrząsnął głową, zbierając myśli i spojrzał w stronę majaczącej w oddali ciemnej sylwetki zamczyska.
Mara - 06-07-2007, 10:35
Temat postu:
To się jej udało. Nie dość, że z początku naiwnie uwierzyłam, że ma jakieś pierwotne instynkty, to jeszcze tekst o tygrysie uświadomił mi, że przy rozmowach z nią muszę być bardziej obeznana we wszelkiego rodzaju anime. Zastanawiające było też, czy ten tekst o kuchni to przypadkowy. Jeżeli tak to mogłam odetchnąć z ulgą, ale po jej wizycie poczułam się przez chwilę jak w Big Brotherze. Zrobiła scenę tak jakby wiedziała, co robiłam, ale nie miałam jej tego za złe(przynajmniej nie komentowała mojego zachowania a ku temu zawsze są powody). Zadowolona zabrałam się za książkę, coś mi jednak przerwało. Ciche wybuchy i pojedyncze krzyki Lunara skutecznie utrudniały mi czytanie. Miałam wrażliwy słuch, a poddasze było źle wygłuszone... Chyba po prostu pójdę do biblioteki. Z tym zamysłem wyszłam na korytarz, gdzie o dziwo jeszcze bardziej było słychać odgłosy treningu. Dzisiaj mam pecha to gości(wtedy ze mściwą satysfakcją zaczęłam zastanawiać się nad reakcją Lunara na scenkę wykonaną przez Momoko. O tak, byłby chyba jeszcze bardziej ogłupiały ode mnie).
DeadJoker - 06-07-2007, 14:14
Temat postu:
Rozwalił taką śliczną górkę!-DJoker westchnęła, patrząc przez okno na swoim piętrze.

-Ty będziesz sprzątał ten bajzel, Dziu-dzia-Lunar usłyszał koło siebie, ale nikogo nie zobaczył.-Paramagiczny system wczesnego ostrzegania-wyjaśniła wnuczka.-Słyszycie mnie w każdym punkcie Lewitującej Skały. O ile ja tak chcę. Wczoraj w nocy to zamontowałam. Przydaje się.

-Do całej rodzinki!-echo poniosło zwielkrotniony głosik DeadJ.-Mam nadzieję, że wszyscy wiedzą, że wkrótce odbędzie się bal z okazji ojcostwa (i dziadostwa) Dziu-Dzi Lunara. Pora rozdzielić zajęcia. Ktoś musi czuwać nad udekorowaniem sali, kto inny ustalić spis potraw. Mam nadzieję, że Lisia Federacja obejmie patronat medialny nad imprezą. Jakieś wnioski?
Melmothia - 06-07-2007, 14:41
Temat postu:
<Melmothia pobiegła (a to już osiągnięcie niezwykłe, bo ona się zwykle snuje) do swojego lewego skrzydła i pozamykała wszystkie drzwi. Zamknęła część biblioteki (tą, która przylegała do jej apartamentów i gdzie znajdował się pokoik do nauki), laboratoria w piwnicy i swoje pokoje.
Od wewnątrz.
Pozamykała i zasłoniła okna. Po krótkim namyśle wstawiła jeszcze drewniane okiennice.
Następnie odetchnęła i zabrała się w ciszy i spokoju za czytanie dopiero co znalezionej książki, która jakimś cudem walała się w kuchni za zakurzonymi talerzami na najwyższej półce.
W tym zamieszaniu zapomniała nawet zabrać z powrotem puste już ampułki>

Ależ tu ostatnio ruch. Jak w ulu. Ten zamek lubi popadać w skrajności...
Vodh - 06-07-2007, 15:52
Temat postu:
-No tak, można mówić, a ten swoje. Nawet mu oddzielny plan na jego wygłupy zrobiłem.- Vodh burczał do siebie, przeglądając zakurzone księgi. Był w jednej z tych odnóg swojego mieszkanka, których nigdy nie było, a nagle pojawiają się na parę godzin i sprawiają wrażenie, jak by były tam od lat. Stąd ten kurz.

Po paru minutach przewracania kartek wreszcie znalazł to, czego szukał. Ważące dobre 10 kilogramów tomisko wziął pod pachę i opuścił pokój. Nie pojawił się po drugiej stronie drzwi. Znalazł się nieopodal zamku, na pobojowisku.
-I po co to wszystko? Taki ładny plan mu zrobiłem, jak by zapytał, to mógłbym mu nawet podesłać jakieś roboty do ćwiczeń.- westchnął znów wędrowiec.

-Ale cóż, trzeba się brać do roboty- powiedział do siebie, po czym zakasał rękawy i otworzył księgę. Już po wyrecytowaniu kilku pierwszych wersów inkantacji cała okolica zniknęła w czymś, co od zewnątrz wyglądało jak czarna, lśniąca sfera. jej powierzchnia trochę falowała. Dało się słyszeć dziwne, wibrujące dźwięki. A w środku właśnie cofał się czas. Po paru minutach dźwięki ustały, czarna sfera najpierw poszarzała, a potem pokruszyła się na drobne kawałeczki.

Światło słoneczne wlało się z powrotem na odnowione pagórki, małe, futerkowe zwierzaki wychodziły nieco zdziwione ze swoich, świeżo odbudowanych norek. Rzeczywistość szybko i bez problemów zaakceptowała swój obecny wygląd. Vodh pogłaskał po główce przedwcześnie obudzonego świstaka -Idź spać mały, już wszystko w porządku-

-A niech mi ten nicpoń jeszcze raz swoimi błazeństwami niszczy krajobraz i zakłóca życie zwierzakom!- Vodh pogroził ręką wyimaginowanemu nicponiowi, na którym w tej chwili (przez jakieś 0.2 sekundy) skupiła się cała jego uwaga. Wędrowiec jeszcze raz obrjrzał się na okolicę, przywróconą do dawnego stanu, po czym z zadowoleniem wrócił do swych komnat, odłożył księgę na miejsce i zaszył się w bibliotece.
DeadJoker - 06-07-2007, 16:48
Temat postu:
Tata jest najlepszy!-kontynuowała DeadJ., nadal nadając na cały zamek, tak, żeby wszyscy słyszeli.-Dziu-dzia Lunar jest proszony o trenowanie z dala od Lewitującej Skały. Czy zgłasz się ktoś do dekorowania sali?
Mara - 06-07-2007, 18:36
Temat postu:
"i niech mi teraz Avalia powie, że nudno..."
Zirytowana stanęłam na schodach. W pokoju nie można, bo Lunar musiał trenować nieopodal zamku, poza pokojem DJ krzyczy, w bibliotece pewnie się okaże, że ktoś się zamknął, znając moje szczęście. Ostatnie dopełniło się tylko po części, na moje szczęście czytelnia była otwarta. Ale Dead Joker nadal słychać. Dobra- trudno. Na mnie przy pracach na razie nie liczcie, chcę się trochę wyciszyć i odpocząć, a im dłużej wszystko dookoła będzie to utrudniało, tym i ja będę bezużyteczna. Lekko pokręciłam palcem wokół którego zaczął unosić się czarny dymek. Ten po chwili jakby przylgnął do palca tworząc niewielką wstążeczkę, do której przywiązane były zatyczki. Z mściwą satysfakcją, że w razie czego to ja nie słyszałam, zabrałam się za książkę.

LunarBird - 09-07-2007, 10:36
Temat postu:
Lunar wszedł w astral, wychodząc pod murami zamku i westchnął ciężko. Jak było do przewidzenia, oczywiście znalazł się ktoś, kto miał do niego pretensje o trening. I to niejeden, sądząc z bijącej od zamku negatywnej aury.

- Rzucałem zaklęcia o znikomej sile rażenia, a oni już marudzą - mruknął. - Kurcze, aż się boję pomyśleć, co by było, gdybym był w stanie rzucić atak naprawdę wielkiego kalibru. Dragon Slave... Dragon Power... Raging Planet Beam... ArCane Blow... Albo - co gorsza - Armageddon's Blade albo Kahn Void Spear... Zabiliby mnie natychmiast i bez litości. No, może nie natychmiast. Chyba pierwszy raz dostrzegam jasną stronę tego limitu. I ciemną tego, że prawie nie da się mnie zabić.

Rezygnując z kolejnego skoku w astral, poszedł do zamku na piechotę. Irytowało go to, że komuś przeszkadzało rzucanie fireballi poza metrowymi murami zamku i to prawie kilometr od niego. Irytowało go, że DeadJoker znowu wyskoczyła ze swoimi komentarzami. Irytowało go wreszcie to, że denerwują się jego zachowaniem, a nikomu nie przyjdzie do głowy, jak zachowywałby się pełnokrwisty Mazok. Właściwie to wszystko gfo irytowało. Nawet jego własne zachowanie. Ale nic nikomu nie mówiąc ani nie pokazując po sobie irytacji szedł korytarzem.
- DJ, mam propozycję - powiedział wreszcie lodowatym tonem, zirytowany, że od niosącego się echem głosu DeadJoker zaczyna go boleć głowa. - Ty przestaniesz się wydzierać, a ja nadal nie będę pił krwi... Pasuje ci taka umowa? Aha, nie mam zmysłu organizacyjnego ani zdolności artystycznych, więc raczej odpadam jeśli chodzi o dekoracje. Zresztą idę sie położyć, bo boli mnie głowa. I radzę mi nie przeszkadzać, bo mogę być nieprzyjemny.
I powlókł się do siebie, nie zwracając już na nic ani na nikogo uwagi.
Avalia - 09-07-2007, 12:23
Temat postu:
- Przydały by Ci się ciekawsze cele...jak Ci troche przejdzie będziemy mogli razem potrenować, bo na mnie nie działają twoje czary większego kalibru bynajmiej nie w wiekszym stopniu. A za pamięci trzymaj - Avalia która ni stąd ni zowąt pojawiła się w pokoju przy Lunarze podrzuciła mu paczkę tabletek przeciw bólowych - No i za pamięci - zmaterializowała w swojej ręce wode. Usiadła na stoliku, bo wolała to od krzeseł, tym razem wykreowana na Bou, siedziała machając sobie nogami, i stwierdzeniem, że nie jest tak wnerwiająca jak DeadJ. i nie powinna oberwać żadnym czarem.
Mara - 09-07-2007, 12:24
Temat postu:
W zamku był Lunar i ja to wiedziałam. Znowu obecność Mazoka od fireballi była nastrajająca pesymistycznie, tym razem jemu coś nie odpowiadało. Chyba to, że nam się nie podobają jego fireballe. Znowu popsuł mi się humor, książka skończona i nie ma co czytać dalej. Westchnęłam cicho i wyjęłam zatyczki. Chyba jednak pomogę DJ przy przygotowaniach, w końcu niewiele jest teraz do roboty. Przeciągnęłam się i wstałam. Teraz tak... gdzie jest jej pokój? Trzeba będzie szukać po głosie. Zamyślona nawet nie zauważyłam, że na kogoś wpadłam.
-Oo...przepraszam!-odskoczyłam szybko zasadniczo żeby zobaczyć kto to- Skaman? Ty jesteś synem DJ, tak?- opuściłam włosy żeby ukryć lekki rumieniec. Nigdy jeszcze tak blisko nie byłam z facetem na dodatek sama się na siebie wkurzyłam za taką reakcję. Żeby przerwać ciszę wypaliłam szybko:
-Masz ochotę na kawę?
Zgodził się. Po drodze sporo rozmawialiśmy i już czułam, że nowo poznany mieszkaniec twierdzy przypadł mi do gustu.

LunarBird - 09-07-2007, 13:16
Temat postu:
Dziwne, ale głos Avalii go uspokoił. Może dlatego, że zawsze lubił głosy kobiet, a przynajmniej większości z nich. Nawet głos Liny Inverse był sympatyczny na swój sposób. Niemniej nagłe komentarze DJ zdecydowanie mu nie pasowały.
- Nie obawiaj się, żadnego silniejszego czaru rzucić nie jestem w stanie - powiedział już spokojniej i łyknął proszek przeciwbólowy. - Mam nadzieję, że nie jesteś wrażliwa na ostrza energetyczne i ogień Kanshisha... Nie mogą ci obiecać, że zatrzymam cios...

Milczał przez chwilę.

- Zresztą żeby rzucić tutaj Kahn Void Spear albo Armageddon's Blade musiałbym być niespełna rozumu - powiedział z krzywym uśmiechem. - Nie chodzi o ciebie, ale jeśli nawet Lord of Nightmares nie była w stanie złamać Armageddon's Blade... to zapewne wyobrażasz sobie jaki to atak... Pojęcia nie mam ile by zostało już nie tyle z zamku, co z Multiświata w ogóle po tego kalibru zaklęciu. Całe szczęście, że i tak tego nie potrafię. I nikt z Multiświata chyba. A przynajmniej mam taką nadzieję.

Uśmiech jakoś tak sam mu się zjawił na twarzy.

- Jak ty to robisz? - zaśmiał się. - Właściwie nic specjalnego nie powiedziałaś ani nie zrobiłaś, a muszę sobie przypominać dopiero, że minutę temu byłem wnerwiony jak diabli... To chyba to ta połowa ciebie, która jest anielicą tak działa...
DeadJoker - 09-07-2007, 13:21
Temat postu:
-Jeśli o mie chodzi, możesz pić krew, albo raczej próbować, bo wątpię, czy ci się uda, a mnie nie zastraszysz-odgryzła się DeadJ, ale i tak uznała, że doprowadziła do wystarczających zniszczeń w bębenkach swoich krewnych i znajomych, więc odłączyła aparaturę. Nie znalazła żadnych chętnych do pomocy wśród rodziny, znowu wszystko musi robić sama. Poszła do kawiarni, oznajmić meido świetną nowinę: zostały wybrane do dekorowania sali.
LunarBird - 09-07-2007, 13:36
Temat postu:
- Czy ona zawsze taka denerwująca? - skrzywił się Lunar do Avi. - Dobrze, że tylko ona jedna. Już wolę każdego innego w tym zamku niż ją. Nikt nie znalazł jakiegoś sposobu na uciszenie jej?

- Swoją drogą nie dziwię się, że jest sama - dodał i zachichotał. - Wyobraź sobie, że jej chłopak próbuje ją pocałować. Musiałby na moment ciszy polować jak bocian na żabę.
Avalia - 09-07-2007, 18:28
Temat postu:
- Nie zawsze się tak zachowuje - mrukneła Avi - nie martw się wkońcu się uspokoji...a co do tej anielskiej części to teraz przewaza u mnie ta gorsza < ;p > więc naprawde nie wiem co jest we mnie takiego, że bynajmiej płeć męska często robi się spokojna - powiedziała wesoło białogłowa, uśmiechając się do Lunara - hm....leki pomogły? One dość szybko zwykle działają.
Avalia zeskoczyłą ze stołu i przeniosła się na parapet - Wiesz...mnie, żaden czar białej i czarnej magii zbytnio nie może zranić, ale to tak na marginesie < ^^ >
Skaman - 09-07-2007, 23:12
Temat postu:
-Chciał bym cię zapytać, po co szłaś do pokoju mojego i DJ? - spytałem.
-Chciałam pomóc DJ przy organizacji balu... mieszkasz ze swoją mamą?
-W sumie to dwa pokoje w jednym.
-Mhm... ty też będziesz coś robił podczas przygotowań?
-Jak mnie ktoś poprosi o pomoc to chętnie pomogę, ale to ogółem uwielbiam spędzać czas drzemiąc na dachu.
-Wiesz, na razie niewiele jest lepszego do roboty, a tDJ na pewno się ucieszy kiedy zobaczy nas oboje jako ochotników.
-Z pewnością. Ona nigdy nie umie usiedzieć z 10 min.
-To czegoś się przydamy- uśmiechnęła się lekko.
-O to bym się nie martwił - odpowiedział uśmiechem na jej uśmiech. Po czym leciutko się zarumienił.
-Wiesz, przyniosę jakieś ciasteczka- szybko wstała z miejsca i poszła do kuchni. Po chwili wróciła z nieco poprawioną fryzurą, niosąc spory talerz wszelkich smakołyków, jakie się udało znaleźć. - Nigdy od kiedy przybyłam nie zdarzyło się chyba, żeby ktoś tu cokolwiek świętował... Mieszkańcy chyba nie lubią się integrować.
-W suTak wię poszliśmy spytzliśmy się co mamy zrobić a ona myślała co nam przydzielić.mie nikog nie trzeba lubić odrazu i gadać z nim godzinami. Ludzie muszą mieć okazję aby się poznać- mówiąc to kwestię sięgnął po jakiś smakołyk i przypadkiem złapał ją za rękę. Lekko odciągnęła dłoń i uśmiechnęła się.
-To nie znaczy że trzeba się izolować. Czasem mam wrażenie, że są takie osoby tutaj, które mają tylko własną wydzieloną grupkę i jak ktoś do niej nie pasuje, od razu nie powinien się z nimi zadawać.- Aż nie mogła uwierzyć, że od razu się tak przed kimś rozgadała.
-To też prawda. Ale ludzie nie powinni siedzieć tak w zamkniętym gronie. Trzeba się nastawić na nową znajomość i nie zgrywać samotnika.
-Dlatego właśnie mam ochotę brać czynny udział w organizacji balu... DJ nie znam zbyt dobrze, a jest interesującą osobą. I dlatego jestem tak ochoczo nastawiona do całego przedsięwzięcia.
-Uwielbiam przyjęcia lubię nawet pomagać je robić ale ze sprzątaniem to się ociągam. A ty masz już towarzysza na bal?
-Nie, nie mam. Nawet się jeszcze za nikim nie rozglądałam.
-Ee...no... tak.. - zarumieniła się lekko.
-To jak pomożemy mojej mamie w przygotowaniach? - zauważyłem że to był pytanie nie na miejscu więc zmieniłem temat.
-Tak... może już chodźmy.
Tak więc poszliśmy spytaliśmy się DJ co mamy zrobić.A ona myślała co nam przydzielić.
DeadJoker - 10-07-2007, 13:29
Temat postu:
Och, a już myślałam, że się nie zjawisz-DeadJ podniosła zapłakaną łepetynę, żeby rzucić okiem na swojego pierworodnego i jego towarzyszkę. Pociągnęła solidnie nosem i rzuciła mokrą chusteczkę w kąt pokoju.-Dziu-dzia mnie nienawidzi!-rzuciła spazmatycznie.-Powiedział, że woli każdego innego z tej rodziny-tu rzuciłą się na Skamana i jego znajomą, mocząc obojgu ramiona. Po chwili jednak opanowała się i stwierdziła na tyle konkretnym tonem, na jaki ją było stać.:-Kto to jest?

A tak w ogóle musimy ustalić spis potraw, udekorować Największą Komnatę, zaprosić muzyków-ożywiła się.-Sądzę, że baloniki i kolorowe serpentyny są zbyt pretensjonalne...
Mara - 10-07-2007, 17:01
Temat postu:
-Wiesz, myślę, że możnaby zrobić bal w jakimś konkretnym stylu- powiedziałam podekscytowana i podałam DJ chusteczkę.- tylko trzeba wymyślić temat.
Przez chwilę się zastanawiałam, po czym powiedziałam dość głośno:
-A może wystroić salę na gwieździstą noc? Nie będzie zbyt wyzywające, na dodatek dość oryginalne no i będzie robiło atmosferę.

Caladan - 10-07-2007, 20:26
Temat postu:
Zmateralizowałem sie obok dziewcząt.
-Od jakiegoś czasu was słuchałem i musze sie zgodzić że imprezka bedzie bardziej ciekawa jak odekorujemy w kosmiczny sposób. Macie moje pełne poparcie.
Poszedłęm dalej, ale coś wpadło mi do głowy. odwróciłem sie do nich i powiedziałem.
-Jakby co mogę zająć sie efektami specjalnymi.
Po spełnieniu swojej roli pana twierdzy wyteleportowałem sie do biblioteki.
Skaman - 10-07-2007, 20:55
Temat postu:
-Kosmiczny był by ciekawy ale zbyt banalny. Ja jestem za pomysłem Mary, o gwieździstej nocy - po czym lekko się do niej uśmiechnąłem. - A gdyby tak dodać oprawę czasów studenckich. Ludzie w tym wieku są bardziej szaleni i zwykle się dobrze bawią, i my się też powinniśmy się dobrze bawić - dodałem.
Mara - 10-07-2007, 21:26
Temat postu:
Myślałam nad tym przez chwilę. W końcu wpadłam na pewien pomysł:
-Możnaby połączyć oba pomysły. Będzie trochę kosmosu, ale w centrum będą się znajdowały gwiazdy- odpowiedziałam Skamanowi lekkim uśmiechem, po czym ciągnęłam dalej jak natchniona:
-W czterech rogach znajdowałyby się różne planety, Wzdłuż jednej ze ścian byłby pas planetoid, oczywiście wszystko by krążyłoby za sprawą Caladana. A pośrodku jako źródło światła(oprócz lekko przyświecających gwiazd) będzie Słońce, oczywiście o nierównomiernej strukturze. I jako gwóźdź programu zorganizujemy mały pokaz tzn. Słońce stanie się czerwonym olbrzymem(przez co zrobi się ciemniej, ogólnie będzie taki półmrok cały czas) a na niebie pojawi się deszcze meteorytów.
Zadowolona spojrzałam na nieco oszołomioną pomysłem resztę.
-Ja się zajmę poczęstunkiem. Nie chcę się bawić w magię, bo zrobione w ten sposób jedzenie bywa niesmaczne.

Skaman - 10-07-2007, 21:45
Temat postu:
-Jeżeli chodzi o poczęstunek to mogę siedzieć w tym po uszy skończyłem wyższe studia kucharskie. I to będzie robota idealna dla mnie.Więc powiedzcie mi co chcecie zjeść a ja to zrobię - powiedziałem to tak jak bym właśnie robił najprzyjemniejszą rzecz na świecie - Mara a zaszczyciła byś mi pomocą w tej części przygotowań?
Vodh - 10-07-2007, 22:50
Temat postu:
-Caladan powiedział, że zajmie się efektami specjalnymi, więc zabawy ze słońcem, deszczem meteorytów i planetoidami zostawiam jemu. Ja mogę za to umieścić w rogach planety i wykreować wrażenie nieskończonej przestrzeni w naszej hali (która i tak jest duża). Zakryję ściany iluzją i sprawię, by uczestnicy zabawy byli od nich delikatnie odpychani - w ten sposób nikt nie rozbije sobie nosa o niewidzialną ścianę, jeżeli przyszłoby mu do głowy pospacerować w kierunku gwiazd. - powiedział Vodh. - Gdyby ktoś mnie jeszcze potrzebował, albo miał dla mnie coś do roboty, to wystarczy wypowiedzieć moje imię.-

Po namyśle jeszcze dodał -A może by tak w mniejszej sali wykreować iluzję prastarego lasu, stoły i kanapy zastąpić pniami drzew porośniętymi miękkim mchem, do obsługi zatrudnić małe, świecące wróżki, a nad głowami przywołać iluzję pełni księżyca? Taka sala dla zmęczonych gwarem, do odpoczynku. Mogę się tym zająć.-

Powiedziawszy to Vodh poczekał jeszcze chwilę, wysłuchał odpowiedzi i udał się do swojej komnaty, by przygotować wszystkie niezbędne księgi.
LunarBird - 11-07-2007, 12:24
Temat postu:
- Wiesz, jeśli TO jest ta gorsza część, to jak zacznie przeważać ta lepsza, zapewne zostaniesz kanonizowana... - zachichotał Lunar.

"A ja w typowy dla siebie sposób jak trafiam na interesującą dziewczynę, to zawsze jest zajęta. No ale widać tak to już jest."

Posmutniał. Przywołał moc Shinma i zaczął w milczeniu bawić się błękitnym ogniem.

"Prawdę mówiąc cała moja moc i odporność nie są warte funta kłaków. A ten zamek i jego mieszkańcy dobitnie mi to przypominają. No bo komu i do czego potrzebny niby ktoś taki jak ja. Miyu musi zabijać niemal każdego, z kim sie zaprzyjaźni, ale ona ma przynajmniej kogo zabijać. No i ona ma Laavę."

Niespodziewanie spokojne spojrzenie stwardniało. Lunar zgniótł ręką ogień, jakby to był jego najgorszy wróg.

- Nie pytałem o twoją odporność na czary, Avi - powiedział obojętnym tonem. - Pytałem o odporność na TO...

W jego dłoni zmaterializowało się jarzące się kristoczerwonym blaskiem ostrze energii. Lunar zimnym wzrokiem wpatrywał się w energetyczną klingę. Jego oczy nadal płonęły złocistym ogniem.
DeadJoker - 11-07-2007, 15:27
Temat postu:
DJoker przysłuchiwała się wypowiedziom krewnych i znajomych. Wybuchające słońce, deszcz meteorytów, malutkie wróżki i porośnięte pniaki-brzmiało to bardzo apetycznie.
-A co z muzyką?-zaptyała.-Mam znajomości w ej branży, mogę zaprosić jakąś kapelę, tylko powiedzcie, jakiej muzyki chcecie posłuchać. Mogę się też zająć nakryciem do stołu.
Mara - 11-07-2007, 15:49
Temat postu:
-Hm...muzyka...- tym pytaniem mnie nieco przycięła. O muzyce nie pomyślałam do tej pory.
-Trzeba popytać mieszkańców, jaką muzykę lubię i zrobić coś w stylu "składanki" w wykonaniu jakiejś kapeli. Na początek: jaką wy lubicie muzykę?- zwróciłam się w stronę DJ i Skamana.

DeadJoker - 11-07-2007, 15:57
Temat postu:
Ja nie trawię nic, co ma mniej niż 20-30 lat. Wiem, jestem dziwna. Lubię starą muzykę, jak Presley, The Beatles, ABBA i ogólnie klasyka i jeszcze Czerwone Gitary, Trubadurów, Grechutę i szanty (oj, jak ja lubię szanty!) Nie bijcie mnie, proszę..
Avalia - 11-07-2007, 16:08
Temat postu:
- Oj Lunar, nie gorączkuj się tak...przecież się w końcu odnajdziesz, mnie do tej pory część rodzinki olewa...ale nie ma się co martwić - Mruknęła Avalia teleportując się obok chłopaka, i troskliwie go przytulając - wiesz kanonizowana to ja raczej nie będę, robię więcej szkody niż dobrego...a co do tego płomyczka - Avi spojrzała na ostrze energii i jak by nigdy nic zdmuchnęła je, zamieniając w ma małe niebiesko-białe motylki - to tak poradzę z nim sobie - białogłowa 'odskoczyła' od Lunara, i w podskoku robiąc obrót rozłożyła parę śnieżno białych skrzydeł, przy tym jej ubranie zmieniło się na lekką zieloną sukienkę, i tak lewitując lekko nad podłogą, aż zaczęła promieniować szczęściem i ciepłą energią, z złotą aurą wokół siebie - Pamiętaj w tym zamku każde życzenie może się zmaterializować.
LunarBird - 12-07-2007, 12:54
Temat postu:
- Od każdej reguły są wyjątki - skrzywił się Lunar. - A ja jestem jednym wielkim chodzącym wyjątkiem od niemal każdej istniejącej reguły. Nawet Xelloss ma Fillię. Mazoku i Złota Smoczyca, to przecież parodia sama w sobie...

Aura wokół Avalii w jednakowym stopniu mu pomagała co drażniła go. Połowa jego samego wcale nie lubiła tak oczywistej manifestacji pozytywnych uczuć.

- Ale dobrze, że przynajmniej ciebie nie jestem w stanie skrzywdzić - dodał po chwili. - To już w sumie jakiś postęp.

Niemniej najwyraźniej wysiłek Avi odniósł jakiś skutek. Jeszcze minutę temu miał wyraźną ochotę coś zniszczyć, zmiażdżyć, zgnieść na proch i spalić na popiół... Teraz było nieco lepiej.

- Biedna Miyu, sporo by dała, by być niewrażliwą na mój ogień i moje ostrza - powiedział, krzywo się uśmiechając. - Nie polubiliśmy się. Koniecznie chciała mnie zabić. Efekt był taki, że Laava dostał ciężkie baty, a ona sama miała łzy w oczach. Ten jeden raz udało jej się wtedy zniwelować mój płomień... Ale i tak nie miała ze mną szans. Żadnych. Do dziś się zastanawiam, czemu właściwie jej wtedy nie zabiłem... Chyba po wieczność pozostaniemy śmiertelnymi wrogami. Nigdy mi tego nie zapomni. Choć w gruncie rzeczy nie różnimy się aż tak bardzo, jak ona sama by sobie życzyła... I to ty mówisz, że robisz więcej szkody niż dobrego...
Avalia - 12-07-2007, 13:30
Temat postu:
-No tak z leksza...ja chyba do wszystkiego mam dwie lewe łapki, i się tak nie martw też sobie kogoś znajdziesz...toż to ten świat jest nie mały, i możliwosci są ogromne. Nawet nie wiesz ile ja musiałam czekać na swojego pierwszego męża - mrukneła dziewczyna, lewitując sobie po pokoju, zostawiając po sobie białe pióra które zamieniały się w płatki róż - Nie wiem czy słyszałeś, że szykuje się wielki bal, mam nadzieje, że przyjdziesz, na pewno będzie bardzo fajnie - stwierdziła krótko białogłowa, po czym zamkneła jedno oko i pokazała lekko język, bynajmiej nie wyglądała tak staro jak powinna, wkońcu jej mąż wygląda jak jej starszy brat, co niedawno szkołe skończył.
LunarBird - 12-07-2007, 13:54
Temat postu:
Lunar parsknął.

- Przecież ta cała impreza kręci sie wokół tego, że zaadoptowałem Lilę - powiedział zniechęconym tonem. - Jak by to wyglądało, gdybym nie przyszedł? Co nie znaczy, że będę się dobrze bawił. Nienawidzę tłoku, głośnych imprez i kłaniania się osobom, którym najchętniej strzeliłbym między oczy za sam wyraz twarzy... ale czasem inaczej po prostu się nie da...
Avalia - 18-07-2007, 19:34
Temat postu:
Nagle w pokoju pojawiła się koperta, Lunar jakby nie chętnie zajżał do środka, czytając list zrobił wiele dziwnych min, i na końcu westchną smutno - wiesz mam misje i niestety musze zniknąć na dłuższy nie okreslony okres czasu - po tym ukłonił się do dziewczyny i znikną z pokoju. Avalia wzruszyła ramionami i przeniosła sie do zgromadzenia - No to co z tym balem? - zapytała, straszac co poniektórych swoją wizytą.
DeadJoker - 19-07-2007, 21:16
Temat postu:
-Dziu-dzię wezwały sprawy zawodowe, tak?-spytała sarkastycznie DeadJ. w przerwie między sprawdzaniem czy srebrne rzeźbione łyżeczki do kawioru są wystarczająco błyzczące a poganianiem służących prasujących wielki, granatowy i lśniący obrus.- Bardzo dobrze, przynajmniej nie będzie się nade mną znęcał. To zawsze jakiś postęp. <Uważaj ty tam! Wiesz ile kosztował ten serwis?!>
A co powiecie na <oczywiście, że płynem do polerowania srebra, czy wy naprawdę nie umiecie myśleć samodzielnie?> kapelę country?
Avalia - 19-07-2007, 21:26
Temat postu:
-Eee....to chyba nie w moim stylu i chyba do balu nie pasuje...hmmm...może będziemy świętować to, że mam nową córke? - Avalia przy użyciu swojej różdżki zapobiegła przed wywróceniem się jakiejś służki niosacej zestaw talerzy - DeadJ. jak moge Ci pomóc w przygotowaniach?
DeadJoker - 19-07-2007, 21:48
Temat postu:
-Dobrze że pytasz. Przypilnuj tych tutaj, a ja pójdę na dół i zobaczę co robi Skaman. Od paru dni nie wychodzi z kuchni. chyba za bardzo się przejął swoją misją.

A mała orkiestra smyczkowa może być?
Avalia - 19-07-2007, 21:53
Temat postu:
-Zdecydowanie lepiej....a Skaman, no cóz jest w swoim żywiole, nie mniej lepiej sprawdzić jakie zło czycha w tych garach...i nie martw sie dopilnuje tu wszystkiego - Avi stukneła laską o podłoge, a obrus, którym, służki chciały nakryć stół, perfekcyjnie się na nim ustawił, krzesła jakoś ame zaczeły się ustawiać przy stole i oczywiście to samo robiła cała zastawa stołu.
Sakura_chan - 20-07-2007, 21:13
Temat postu:
Oooooooo, widzę że zjawiłam się w samą porę- stwierdziła Sakura. Ale muszę skoczyć po jakiś prezent, nie wypada siostry z pustymi rękami witać. A może wiecie co by ją najbardziej ucieszyło ? - spojrzała na Avalię i DeadJoker
Avalia - 20-07-2007, 21:21
Temat postu:
-Sakura_chan twoja obecność jej wystarczy, ale jak chcesz możesz jej kupić jakiś naszyjnik z niewiem, moze kotkiem albo jakiegoś misia....no mniejsza oto, trzymaj - Avalia zuciała jej koperte, gdzie znajdowały się pieniądze - załatw za to jakąś dobrą orkiestre na ten nasz bal, kup sobie jakąś ładną sukienke i oczywiscie prezent dla swojej młodszej siostry.
DeadJoker - 21-07-2007, 18:35
Temat postu:
Ja miałam zwerbować orkiestrę!-DJoker zdecydowała, że nie będzie dłużej zwlekać z niespodzianką. Klasnęła w dłonie i w do sali wkroczyło co najmniej pięćdziesięciu wyfraczonych osobników w białych perukach. Każdy niósł instrument muzyczny, nierzadko były to obiekty o fantastycznych kształtach i nieprzypominające normalnych instumentów, choć trafiały się też znane wszystkim skrzypce, czy inne klarnety. Ostatni i największy jegomość dzierżył ogromny kontrabas. Na czele pochodu szedł tyczkowaty facet o rozczochranych siwych włosach, ubrany w egzotyczie ubarwiony surdut.
Avalia - 23-07-2007, 07:44
Temat postu:
DeadJ. jestem pełna podziwu dla ciebie, pięknie to zrobiłaś....a teraz....czy ty nie miałaś iśc do kuchni? hm...Sakura-chan jeszcze tu jesteś? Myślałam, że już poszłaś na zakupy - Avi stuknęła laską o podłogę, która zmieniła wygląd, teraz była czarna z gwiazdami, tak aby pasowała do ścian.
Sakura_chan - 23-07-2007, 22:33
Temat postu:
Wziąwszy łyk wody Sakura poleciała w końcu na zakupy. Stwierdziła że najlepszym miejscem będzie Centrum Galacticas. Było to trochę daleko i ceny nie należały do najniższych ale na takiej okazju jak pojawienie się siostry nie zamierzała oszczędzać. Poza tym przecież ukochana mamusia dała jej pieniądze.
Nagle przystanęła przed jubilerem. Na wystawie ujrzała prześliczny wisiorek z kotkiem. Był srebrny, posypany księżycowym pyłem, a oko kotka świeciło jak gwiazdka. Nie namyślając się wiele kupiła go

Skaman - 25-07-2007, 13:19
Temat postu:
-No to by był na tyle. Wszystko upichcone. Będę potrzebował tylko coś w stylu wielkiej mikrofalówki. Ma może ktoś taką pożyczyć bo normalnie będzie sie to odgrzewać z 10 godzin - spytałem z wielką zadyszką w głosie - aha radze tam nie wchodzić. Bo wszystko może runąć tylko ja znam odpowiednią sekwencje wyciągania potraw. Na szczęście mam to spisane. A co do muzyki. Mamo ja lubię rocka, punk rocka i uwielbiam metallikę.
DeadJoker - 25-07-2007, 15:18
Temat postu:
-Skaman! Jesteś!-mamuśka pognała w stronę swej jedynej pociechy i przygniotła syna do podłogi.-Nie możesz dla chochli i rondli poświęcać swego życia towarzyskiego i rodzinnego. I czy ty nie miałeś się komuś przypadkiem oświadczyć?
Mara - 25-07-2007, 16:36
Temat postu:
Stałam nieco zakłopotana przez chwilę, jednak po rzuceniu czegoś o muzyce zareagowałam natychmiast:
-No dobra, ja się zajmę muzyką. Ty coś starszego, ty punk rock, będzie the Clash, poza tym puści się kilka ballad Metallici, Nirvanę, GD, co tam jeszcze... a, The Doors. Poza tymi zespołami wrzucę coś jeszcze od siebie. Skamanie drogi, mikrofalówką się nie denerwuj, zaraz zrobię. Tylko potrzebuję parudziesięciu kilogramów aluminium, trochę stali nierdzewnej, ździebko tytanu, trochę szkła, jakieś 20 dag gumy i około kilograma czystej miedzi na przewody elektryczne. Mogą być np. ze dwie- trzy stare pralki albo lodówki, tam chyba będzie większość składników.

Caladan - 25-07-2007, 20:29
Temat postu:
Już sie robi- odrzekł Caladan
W tym momencie zaczełem inkatynować zaklęcie swoimi paluszkami. Spod moich palcóm wyszedł mały fioletowy dymeki zaczał ogarniać część sali.
Ups- wiedziałęm że nie należy czarować po zagazowanej. Na Sali była cała sterta baloników i drewnianych szopek. Hmm te drugie wyrzucimy do kominka. Dobra teraz postaram sie lepiej spisać. Wziełęm swoją komórkę. Ej Siara i wszystko jasne.
Dobra za 5 minut bedą surowce.
Mara mogłabyś puścić te płyty(Queen, Led Zepelin Pink Floyd, Acdc, Ugly kid Joe, Inxs, Slipknot, Tool)
Mara - 25-07-2007, 20:41
Temat postu:
-Slipknot i ACDC chyba nieco za ciężkie na coś bardziej przypominającego bal niż dyskotekę, będę puszczała raczej ballady i kawałki o łagodniejszym brzmieniu, poszukam też czegoś bardziej do tańca(zapomniałam o Queen'ach, mam nadzieję, że są w granicach akceptowalności DJ). A i jest ktokolwiek chętny do urządzenia tego "cichego pokoiku" obok sali? Jak już ktoś wspomniał, będzie w motywach roślinnych najprędzej. A z tymi surowcami aż tak się spieszyć nie trzeba, nie pali się... jeszcze.
Neji - 26-07-2007, 00:17
Temat postu:
Sakura_chan napisał/a:
Wziąwszy łyk wody Sakura poleciała w końcu na zakupy. Stwierdziła że najlepszym miejscem będzie Centrum Galacticas. Było to trochę daleko i ceny nie należały do najniższych ale na takiej okazju jak pojawienie się siostry nie zamierzała oszczędzać. Poza tym przecież ukochana mamusia dała jej pieniądze.
Nagle przystanęła przed jubilerem. Na wystawie ujrzała prześliczny wisiorek z kotkiem. Był srebrny, posypany księżycowym pyłem, a oko kotka świeciło jak gwiazdka. Nie namyślając się wiele kupiła go


Jakby zupełnym przypadkiem Fargass też był w tym samym sklepie i właśnie wychodził z małym pudełkiem całkowicie pogrążony w myślach, dopiero po paru sekundach doszło do niego kto przed nim stoi, - Jezu, Sakura tutaj!? szlag, miało to wyglądac troszeczkę inaczej - pomyślał.

- Cześc! właśnie cię szukałem.... zresztą mniejsza o tłumaczenia... to dla Ciebie, przepraszam że nie zdążyłem zapakowac - podając zdziwionej Kobiecie małe zamknięte pudełeczko.

ps. w środku jest jeden z najcenniejszych naszyjników z tamtejszego sklepu
pss. pomyślałem że warto było by czymś przytłumic moją nieobecnosc ><
Sakura_chan - 26-07-2007, 13:43
Temat postu:
Otworzyła pudełko i zaniemówiła. W środku rzeczywiście znajdował się naszyjnik o jakim od dawna marzyła. Zresztą zawsze kochała białe złoto i brylanty i on doskonale o tym wiedział.

- Ślicznie wyglądasz. Do twarzy Ci w nim.
- Dziękuję kochanie. Ty wiesz jak mnie uszczęśliwić.

Nagle posmutniała.

-Co się stało ?- zapytał
- Czy naprawdę musimy iść na to przyjęcie ? Wolałabym spędzić czas z Tobą.
- Ale to na cześć Twojej siostry. A czas dla siebie też znajdziemy - rzekł, głaskając czule Sakurę po różowych włosach

Skaman - 26-07-2007, 20:15
Temat postu:
-Mamo błagam zejdź już w końcu ze mnie bo mnie udusisz - powiedziałem resztkami powietrza w płucach. Po chwili byłem wolny, podniosłem się wziąłem kilka głębokich wdechów. Następnie podszedłem do mamy i nachylając się do jej ucha mówiąc - a co do "oświadczyn", nie martw się mam "plan" - mówiłem to lekko się jąkając - A co muzyki chyba wiem co się nam podoba najbardziej. Utwory z openingów do anime - to już mówiłem z wielką radością w głosie.
Mara - 16-08-2007, 12:08
Temat postu:
Westchnęłam cicho oglądając "przygotowania".
-Idę przygotować sprzęt...- powiedziałam wiedząc że i tak raczej nie zwrócą uwagi i po chwili usunęłam się z pokoju. Po jakiejś pół godzinie w sali porozmieszczane były głośniki, a sprzęt stał w kącie na biurku przy którym stało niewielkie aluminiowe krzesełko. Na wielką mikrofalówkę poirytowana bezczynnością pozostałych sama zebrałam surowce ze strychu i szybko w kuchni pojawiło się sporej wielkości urządzenie podgrzewające. Jak za duże to ich problem.
Nieco już zmęczona poszłam do biblioteki, gdzie wyłowiłam księgę ze sztuczkami magicznymi. Wymówiłam cicho zaklęcie, skrzyżowałam wskazujące palce i szybko je rozłączyłam. Na stoliku pojawiła się stera zaproszeń, skierowana do konkretnych domowników. Przewertowałam kartki książki i kiedy znalazłam odpowiednie zaklęcie, powiedziałam je szybko i położyłam dłoń na zaproszeniach. Po chwili każde poleciało do adresata, lądując u niego w wolnej dłoni, jeżeli takowej nie było, zaproszenie fruwało przy adresacie dopóki ten nie był w stanie go złapać. Stworzyłam po jednym dla każdego z domowników, z wyjątkiem Lili, której zrobiłam ręcznie nieco inną wersję aby doręczyć ją osobiście. W końcu jej bal. Potem wróciłam do sali, gdzie byli pozostali, mówiąc:
-mamy 3 godziny.
Po czym poszłam do pokoiku przy sali aby popracować nad jego wystrojem. Popisałam na ścianach runy, w miejsce których zaczęły wyrastać pędy różnych roślin z przewagą bluszczu, częściowo zakrywając ściany. Klasnęłam w dłonie i uderzyłam w podłogę, z której wyrosła spora kamienna lada, po czym na niej też napisałam zaklęcie runiczne, które utworzyło pędy winogrona lekko wijące się mniej więcej do połowy lady, jednak nie przykrywając blatu. Po tym wyleciałam z pokoju znów na strych po jakieś krzesła.

Sakura_chan - 22-08-2007, 12:59
Temat postu:
Wygląda super ! - powiedziała Sakura. No i mamy kolejny powód do świętowania - mam kolejną siostrę oraz córeczkę. Miło widzieć jak rodzinka się powiększa. Klasnęła w dłonie i wokół pojawiły się płatki róż.
Ale czy na pewno starczy mineralnej ?

..::Ceres::.. - 22-08-2007, 16:32
Temat postu:
mamusiuu- szepnęłam stąpając po płatkach róż- tu jest pięknie... jak sie cieszę że jesteśmy tu razem- złapałam Sakure za rękę, cały czas bojąc się, że to wszystko może zniknąć. Uśmiechnęłam się żeby nie dać po sobie znać, że czymś się martwię.
Avalia - 22-08-2007, 20:27
Temat postu:
Tak, tak wiem slicznie tu...a teraz czas zająć Ci jakiś miły kąt, znalazłam taki na II pietrze, taki magiczny pokoik z którego będziesz mogła się przemieszczać do świata marzeń, z elfami konikami i chyba zaraz puszcze pawia....-mruknęła Avi ubrana oczywiście jak pan Bou, pojawiając sie nagle za plecami swojej kochanej pociechy i wnuczki- dobra malutka, jak Ci taki pokoik będzie odpowiadac to tu masz kluczyk do niego - babcia wręcza małej Ceres kluczyk i znika w mhrocznym, prze hrózowym dymie z szalonym smiechem.
Mara - 22-08-2007, 21:29
Temat postu:
Wpadłam do sali z krzesłami. Nie odzywając się szybko przeleciałam, odstawiłam krzesła(4) na ich miejsca i poleciałam po następne rzucając po drodze:
-Jest ktoś chętny do noszenia krzesełek?
Zdawałam sobie sprawę, że Avalia pewnie machnie różdżką i wszystko będzie jak powinno być mimo tego... wolałam zobaczyć ich reakcję. Czy chociaż w razie czego zawołają.

Shinigami-san - 22-08-2007, 22:08
Temat postu:
-Ja moge nosić! Ale najpierw niech mnie ktoś po chacie oprowadzi - mruknełam. Dziwny dom, brakowało w nim krwi i pajęczyn. - Chyba musze sobie znlaeźć jakiś bardzo morcnzy pokój aby odprawiać w nim różne ryruały - odrzekłam do mamy jednocześnie dając lekką aluzje żeby mi takowy pokój znalazła
Mara - 22-08-2007, 23:21
Temat postu:
Widząc perspektywę wyrwania się z towarzystwa jak widać mocno zajętego rozmową ochoczo zasugerowałam, że oprowadzę, a ponieważ samodzielnie okupowałam ostatnie piętro które było spore, mogłam tam coś znaleźć.
-Chodź, pokażę ci propozycje- odciągnęłam ją od mamy zanim zdążyła coś powiedzieć i zaciągnęłam na ostatnie piętro, aby po kolei prezentować pomieszczenia.
-Bierz co chcesz- powiedziałam uśmiechając się do niej- ale ten pokoik- pokazała sporej wielkości pokój na poddaszu o wystroju emo-gotycko-zło-w-ogóle-marowym-i-mrocznym- oraz to laboratorium, jak chcesz mogę pomóc ci urządzić drugie w razie czego. Nad nami jest jeszcze strych, na który da się wejść przez mój pokój lub to pomieszczenie, w którym wieszam pranie. Nie lubię bawić się w magię przy takich operacjach. Mam tutaj też różne graty magiczne, możesz też przeszukać strych jeżeli cię interesują.
Zamilkłam zadowolona z efektu. Chyba wszystko przedstawiłam... Oprócz garderoby koło mojego pokoju. Ale jej chyba nie musi znać.

Shinigami-san - 22-08-2007, 23:54
Temat postu:
-Fajne... Pozwolisz ze wezmę te dwa pokoje koło twojego labolatroium. Zrobi się wyrwe w scianie i będzie jeden wielki pokój. TEraz tylko troszke pająków. Krwi i pareset zakazanych ksiąg. Możnaby też zrobić jakieś palenisko no i przydałby się kruk - zasugerowałam - Myślisz maro ze da rade złapać kruka? Urządrze tutaj sobie siedzibe czarnej magi... Hmmm moze dla dodania atuchy powieszę pare narzędzi do tortur? Miły klimat wtedy by był. - po tych słowach udałam się obejrzeć owe pokoje. tak jak myslałam okna były małe i brudne czyli dla mnie po prostu wymarzone. Podłoga świetnie skrzypiała pod stopami. A te pajeczyny.... Pokój wygladał tak jakby nie było w nim sprzątane od wieków - Cudowny! Strasznie mi się ten pokój podoba! - wykrzyknęłam.
Mara - 23-08-2007, 00:11
Temat postu:
-Też lubię mroczny klimat, ale higiena ma znaczenie- mruknęłam jej cicho po czym dodałam głośniej- wyrwą spokojnie się ja zajmę, a zabawek poszukaj na strychu, tam jest wszystko. Nie pytaj, co ja tam widziałam, bo nie uwierzysz. A robiłam kiedyś porządki, chociaż w tajemnicy bo może to czyjeś i ja mu tak ruszam bez pozwolenia...
Znów zamilkłam gwałtownie zdając sobie sprawę że wpadam w słowotok. Minęłam ją, weszłam do pokoju(niezły sposób na złodziei, takie skrzypiące okropnie dechy) i podeszłam do ściany dzielącej pomieszczenia.
-Ma być dziura, czy brak śladu po ścianie? A, kruka spokojnie znajdziesz, wystarczy wystawić przez okno kawałek surowego mięsa, przyleci. Zwierzęta w tej okolicy są zadziwiająco przychylne ludziom.

Shinigami-san - 23-08-2007, 00:26
Temat postu:
-Wystarczy dziura - odrzekłam wywieszając kawałek zdepniętej przed chwilą myszy. - Muszę mieć dużo ksiazek o czarnej magii... bardzo dużo. Zdradze ci w tajemnicy ze moze uda mi sie przemienic w końcu w wampira. Ale nie takiego zwykłego... Chce być mega wampirem... Ale na razie lubie krew i boje się czosnku. Musze mieć jakieś pomeiszczenie do eksperymentów... I dużo zwierząt jako króliki doświadczalne.... Hmmm jak sądzisz, znajdzie sie na strychu jakiś cylinder z którego można by wyciągać króliki? - zapytałam chihocząc - To by było bardziej humanitarne. I fajnie by było mieć stado krwieżerczych królików xD
Mówiąc to złapałam kruka który łapczywie zżerał mięso zdepniętej myszy. Rozejrzałam się w koło i o dziwo zobaczyłam dużą klatkę - No chodź tu malutki, teraz będziesz moim pupilkiem i nazwe cię eee... maro masz jakiś pomysł?
Mara - 23-08-2007, 11:20
Temat postu:
-No cóż...-myślałam przez moment. Jedyne co przychodziło mi na myśl to "Lambert" ale to chyba nie najlepsza propozycja dla kruka należącego do niedoszłej wampirzycy.
-To może "letum"? Po łacinie(bodajże) to oznacza "śmierć" więc mogłoby ci się spodobać. Teraz odsuń się, będę robić dziurę- klasnęłam lekko w ręce i uderzyłam obiema dłońmi naraz ściany dzielącej pokoje. Przez moment przebiegały po niej błyskawice, aby w końcu doszło do kilku niewielkich eksplozji które stworzyły sporej wielkości wyrwę łączącą oba pomieszczenia.
-Gotowe. Teraz tylko to sprzątnąć- powiedziałam zadowolona- nie, nie uszkodziłam twoich drogocennych pajęczynek. Gadżetów do eksperymentów szukaj na strychu, na dole jest biblioteka(od kuchni korytarzem w lewo, do niej są spore dwuskrzydłowe drzwi), możesz czegoś też poszukać. Jeżeli będziesz miała prośby, wiesz gdzie jest mój pokój, ja muszę załatwić te krzesła. Jak chcesz możesz też teraz iść, rozejrzysz się na strychu.

Shinigami-san - 23-08-2007, 11:57
Temat postu:
- Z miłą chęcią... A co do kruka, myślę ze Letum bedzie w sam raz. No to teraz moge się urządzić - mówiac to wyjęłżm z kieszeni małą sakiewkę, otworzyłam ją i zaczęłam wyjmować z nij po kolej półki na książki, stary cynowy kocioł, szafkę z ziołami, buteleczki z różnymi rodzajami płynów, łóżko i pare innych potrzebnych bibelotów.
- A co do sprzątania - machnęłam ręką nad gruzami które po chwili zamieniły się w kamienny stół - chyba nie będzie problemów. Ustawiwszy klatke z Letum na stoliku udałam się na strych w poszukiwaniu książek do czarnej magii - Maro, mam do ciebie nietypową prośbę. Na kamiennym stole zostawiłam sakiewkę. W niej powinno być parę fiolek z korkami. Czy mogłabyś wlać do nich kilka kropel swojej krwi a następnie wypełnic inną krwią pozostałe buteleczki? - powiedziawszy to z miłym uśmiechem opuściłam pokój udając się na strych
Sakura_chan - 23-08-2007, 12:06
Temat postu:
..::Ceres::.. napisał/a:
mamusiuu- szepnęłam stąpając po płatkach róż- tu jest pięknie... jak sie cieszę że jesteśmy tu razem- złapałam Sakure za rękę, cały czas bojąc się, że to wszystko może zniknąć. Uśmiechnęłam się żeby nie dać po sobie znać, że czymś się martwię.

Nie bój się kochanie, to wszystko prawda - Sakura mocno przytuliła Ceres. Nasza rodzinka jest cudowna, zresztą jak poznasz ją lepiej to sama przyznasz mi rację. Czym się martwisz, skarbie ?
Skaman - 31-08-2007, 15:09
Temat postu:
- Ja sie tylko zastanawiam jaką będzie miał minę jej ojca? - szepnąłem sam do siebie ale i tak osoby stojące niedaleko mnie wszystko usłyszały - w sumie znając go nie wiem co zrobi. Czy przytuli córeczkę czy usiądzie w kąt - po niedrugiej chwili zacząłem sie śmiać - Żartowałem z pewnością będzie uradowany.
..::Ceres::.. - 03-09-2007, 12:40
Temat postu:
-mam nadzieję...- powiedzialam- a ty? kim jestes?- zwrócilam się do Skamana, ale i tak nie czekałam na odpowiedź, bo zaciekawiło mnie jak mówił o moim tatusiu- mozesz mi powiedziec jaki on jest? to znaczy mój tata. Myśli pan, że się ucieszy z mojej obecności??
Shinigami-san - 03-09-2007, 13:24
Temat postu:
-Szwagier będzie zapewne zadowolony - wtrąciłąm się do rozmowy - no i jak tam Ceres, podoba ci się dom? - mówiąc to próbowałam nakarmić Letum kawałkeim marchewki co szło mi bardzo opornie. Ptak co chwila odwracał głowę gdy podawałam mu marchewkę. - Letum, jesteś strasznie wybredny. Zacznij jeść troche warzyw bo ci pióra zaczną wypadać!. Letum spojrzał sie na mnie dziwnie jakby mówiąc " co ta idiotka myśli, ja jestem mięsożerny!" a później odwrócił się i poleciał na swoją żerdź do pokoju.
Paskudne ptaszystko - westchnęłam - nigdy nie bedzie mnie słuchał :/
Sakura_chan - 03-09-2007, 14:02
Temat postu:
Córcia, o ile mi wiadomo moja mamusia a Twoja babcia zdążyła już powiadomić tatusia że jesteś :) Niech no tylko spróbuje się nie ucieszyć ! Żartowałam, na pewno jest wniebowzięty :)
Shinigami, nie myślałaś o tym żeby zabrać Letuma na jakieś szkolenie ? Przydałoby się trochę go utemperować. Ta twierdza i tak ledwo się trzyma a dodatkowa demolka w jego wykonaniu nie napawa optymizmem

Avalia - 03-09-2007, 14:11
Temat postu:
O tak....za te sms'y za granice będzie musiał mi oddac xD no może nie będzie tak źle, co prawda już jest jednak pewno musi się ogarnąć z tym całym bałaganem ehh....
A jak widze mi meża znowu wcieło....ehh...Nabu, Nabu....
Shinigami-san - 03-09-2007, 14:13
Temat postu:
Letum jest moim ptakiem i nie będe go nigdzie oddawać. Poza tym jako zwierzątko uczynię go nieśmeirtelnym! jak tylko zrobie to z sobą a mianowicie - stanę się wampirem! To będzie pięęęękne xD
Mara - 03-09-2007, 14:34
Temat postu:
-Przypominam ci że wampiry piją krew. Jak u licha masz zamiar bezszkodowo zdobywać krew?- wtrąciłam wychylając się z Cichego pokoiku, w którym znalazłam się... jakoś.
-Fiolek ci nie napełniłam, nie znam się na pozyskiwaniu tego typu surowców szczególnie od pozostałych domowników lub zwierząt.
Westchnęłam ciężko i znów zniknęłam w pokoju. Ten był w zasadzie skończony, tylko sala... Nie ma efektów specjalnych. Nie ma wystroju na gwieździstą noc i w ogóle miałam ochotę zacząć się gocić i pomalować salę na czarno.
-Może pójdę do Momo...- westchnęłam ponownie zastanawiając się dlaczego atmosfera wokół zrobiła się ckliwa i mnie to nie dotyczy.
-Znowu wpadam w nastrój melancholijny- mruknęłam do siebie wstając. Wychodząc z sali powiedziałam jedynie do zgromadzonych:
-Ja swoje zrobiłam, teraz z łaski własnej ruszcie się bo zostało półtorej godziny...- przemowa przerodziła się w jęknięcie, jednak zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć zmyłam się z pomieszczenia aby dość szybko znaleźć się w pokoju w którym(oczywiście) zamknęłam się na klucz. Gości to i tak nie powstrzyma, ale może ktoś pomyśli, żeby przedtem zapukać... "Amulety i inne magiczne..."bzdety. Nie byłam w stanie słowa wymówić, ale zaczęłam czytać. Lunara już nie słychać, mogłam nawet otworzyć okno i była cisza, przerywana jedynie śpiewaniem ptaków. To już ckliwe dla niej nie było, więc zadowolona zabrałam się za wolumin, którego przeczytanie i tak nic mi nie da. Następnym razem poszukam Harry'ego Pottera.
Skaman - 03-09-2007, 21:02
Temat postu:
Patrząc na grupkę ludzi zauważyłem że nic tu po mnie. Więc poszedłem sam sie przekonać jak tam przygotowania w sali. Jak przybyłem to było czyściej niż w moim pokoju ale do wymogów zdarzenia było jeszcze daleko. W geście zastanawiania się stanąłem na jednej nodze i oparłem sie o ścianę. Nagle poczułem że jakaś niewytłumaczalna siła zaczyna mnie od niej odpychać.
- Ejj to działa - zdziwiony wypróbowałem jeszcze raz tom nową "zabawę". Mianowicie rozpędziłem się z dużej odległości i skoczyłem wprost na ścianę w efekcie zostałem odrzucony w połową prędkości z jaką "wparowałem" na ścianę. Tylko mój refleks uhronił mnie przed upadkiem - Ludzie to jest GENIALNE! - wykrzyknąłem ile sił w płucach - no muszę przyznać że Vodh wykonał kawał dobrej roboty - mówiąc już cicho i do siebie - mam nową zabawę ale najpierw...
Wyszedłem na zewnątrz i prubowałem sobie przypomnieć które okno pokoju jest od Mary. Przypomniałem sobie i zacząłem się wspinać. Po czym docierając za jej oknem zacząłem pukać w okno. Widząc że sie patrzy w moim kierunku uśmiechnąłem się i zapukałem ponownie.
Mara - 03-09-2007, 21:13
Temat postu:
Wstałam z głośnym westchnięciem i odłożyłam książkę, po czym otworzyłam okno.
-Zdajesz sobie oczywiście sprawę z faktu, że to okno jest dość wąskie? Jak chcesz być romantyczny nie zgrywaj Romea w taki sposób- odpowiedziałam uśmiechem wpuszczając go do środka. Normalnie uważałabym to za bezsensowny wygłup, ale jakoś tak... poprawiło mi to humor. Wskazałam ręką na kanapę i poprosiłam żeby usiadł sama zajęłam miejsce w swoim fotelu, po czym spytałam:
-Jak się podoba wystrój sali?
Wyglądał na podekscytowanego szczególnie efektami specjalnymi, mimo że gwieździste niebo jeszcze nie istniało i na razie zapowiadała się granatowa sala z odpychającymi ścianami. Trochę mu nawet pomarudziłam na ten temat.
Skaman - 03-09-2007, 21:26
Temat postu:
- Dziękuje za gościnę - uśmiechnąłem się bardziej radośnie niż to czułem - W sumie, sala pod względem estetycznym wcale mi sie nie podoba, lecz jeśli chodzi o odpychające ściany to są wdeche - nagle poczułem jak w głowie pojawił się kolejny zwariowany pomysł - Wiesz co? Mam pomysł może sami pomalujemy pomalujemy sale. Mam nawet specjalną farbę która pochłania światło a następnie lśni w ciemnościach.
Mara - 03-09-2007, 21:48
Temat postu:
-Uff...- była nieco zmęczona poprzednimi pracami- gdybym mogła zagoniłabym tych "chętnych do pracy" do prawdziwej roboty... Jak do tej pory większość co zrobiłam to ja, DJ, ty, Caladan.- westchnęła ciężko- chyba Avalię do malowania zagonię, chciałabym ją zobaczyć stojącą na starej drabinie i ubrudzoną farbą- powiedziała mściwie po czym wstała.
-Trzeba się za to zabrać. Nie ma to jak długa przerwa... Gdzie masz te farby?- podeszła do drzwi i je otworzyła, aby wyjść spokojnie, bardzo zręcznie ukrywając dalsze poirytowanie z powodu zachowania co poniektórych.
Schodząc na dół(już z farbami) nieco się ociągała, nadal jednak rozmawiała z nowym towarzyszem. Sama się nie spodziewała, że rozmowa będzie tak przyjemna, dzieki niej lepiej przytłumiła poirytowanie, które zniknęło zupełnie kiedy zobaczyła minę Avalii której wręczyła dwa 3-litrowe wiadra farby.
-Trzeba tym wymalować salę i wysuszyć- powiedziała nieco rozkazującym tonem- poniewaz się zgłosiłaś, no i masz magiczne zdolnosci, nadasz się doskonale... drabina jest na strychu- po czym zadowolona podeszłam do Skamana- przepraszam cię za zmianę planów, ale przypomniało mi się że musze jeszcze zająć się muzyką, a trochę to potrwa zanim przelecę się po wszystkich. Chyba najpierw pójdę do Momo...- ostatnie zdanie powiedziała na tyle cicho żeby Skaman nie usłyszał- lecę, pa!- machnęła mu na pożegnanie aby znaleźć się błyskawicznie na schodach, zastanawiając się gdzie Momo ma pokój i dlaczego nie poprosiła o mapkę kiedy się wprowadzała...
Skaman - 03-09-2007, 22:04
Temat postu:
Widząc nietęgą minę Avalii domyśliłem się że nie prędko pójdzie malować. Więc przypomniałem sobie o naradzie najlepszej rozrywce pod słońcem - Jak by mnie ktoś szukał to przebywam w sali balowej - drąc się przy tym na całe gardło - w efekcie słyszeli mnie wszyscy mieszkańcy. Udałem się do już wszystkie wiadomo pomieszczenia - no to zobaczmy jak daleko polecę.No to na 3. 1. 2. i... - nagle coś mi przezwało.
Shinigami-san - 03-09-2007, 22:12
Temat postu:
Po setnym nieudanym eksperymencie ze sztuczną krwią postanowiłam zobaczyć co sie dzieje na dole.
- Letum, chodź, idziemy zoabczyć jak rodzinka sie zabawia. Mam już dośc siedzenia nad tymi probówkami. Ja musze skadś zdobyć krew. I to musi być krew i dziewicy i nie dziewicy. Zobacze czy sie róznią składem. Aaaa... prace nad sztuczną krwią mnie wyczerpują. A ty tylko sie na mnie gapisz i nic nie powiesz - burczałam schodząc z Letum na ramieniu gdy nagle doznałam olśnienia - Letum... Mam! naucze cie mówić! Albo niech ktos na ciebie czar rzuci, bedzie szybciej. Kto by się tu nadał, hmmm... Aj, szkoda że nei pamietam dokłądnie całej rodzinki. - burknęłam. Po namyśle orzekłąm że co mi szkodzi, w końcu to też mój dom i zaczęłąm wrzeszczeć po chacie : "Hej, kto tu umie sprawić aby Letum zaczął mówić?!" Pewnie dostanę jakąs ciekawą reprymende ale co tam, jeżeli Letum będzie mógł mówić będzie moim niezastąpionym przyjacielem - myślac wrzeszczałam dalej schodząc po schodach
Skaman - 03-09-2007, 22:51
Temat postu:
- He-he. Słysze że nie tylko ja lubię sobie powrzeszczeć - Słysząc o jaką sprawę chodzi podszedłem do Shinigami-san - słyszałem parę rzeczy na twój temat od Mary. I twoim głośnym pytaniu o to czy ktoś ci by nie pomógł żeby lemur mógł gadać. Tak sie składa że mogę ci pomóc z krukiem. A co do twego zapału na krew to użyczę ci parę kropli mojej - uśmiechnąłem się nieco szyderczo - ale oczywiście nie za darmo. Musiała byś w jakim stopniu sie wziąć za przygotowania.
Avalia - 04-09-2007, 11:25
Temat postu:
Mało uradowana Avi, w całkowicie czarnej długiej sukni, z mocnym ciemnym makijażem i długich czarnych prostych włosach, weszła do sali a za nia farby, zmaterializowała koło siebie kule stukneła w nią trzy krotnie buchneło jasnym światłem i sala była odmalowana...a sama Avalia wyszła z mało zachęcającą miną, w sumie znikneła dość szybko w najbliższej ścianie.
Shinigami-san - 04-09-2007, 16:09
Temat postu:
-To jest Letum! L-E-T-U-M! A nie jakiś lemur... - wrzasnęłam na Skamana. - Dobra, powedzmy ze się zgodzę na to sprzątanie za krew, ale najpeirw co mam zrobić, bo w ciemno nie włażę w układy. Od razu mówie - jeżeli mam myć podłogę rezygnuję!
Skaman - 04-09-2007, 19:33
Temat postu:
- To zajęcie przygotowałem dla innej osoby. Ale mogła byś pomóc w dekorowaniu. Ogólnie sie tym moja mama zajmuje - mama jest super ale ulega emocjom (zresztą mam to po niej) - a co do Letum. To sprawę jego mówienia zaraz rozwiąże - pobiegłem do mojego pokoju i wyciągnąłem z pułki malutki słoik w którym znajdowały się różno kolorowe kulki przypominające cukierki. Wyciągałem ze słoika jedną w niebieskim kolorze i zbiegłem na duł. Podchodząc do Shinigami-san pomachałem dziwnym przedmiotem - to jest jeden z moich sekretów, może nie znam sie na magi ale znam sekret magicznych cukierków. Ten pozwoli aby Letum mógł gadać.
Shinigami-san - 04-09-2007, 21:33
Temat postu:
- Aaaaaaaa Skaman! dzięki! - wykrzykując to rzuciłam sie na skamana ściskając go tak mocno ze prawie dusząc. - Aaaaa dzięki, dzięki, dzięki! No i dobra, moge sie zająć dekoracjami ale najpierw chce usłyszeć jak Letum gada. Mogę dostać cukeirek? - mówiąc to grzecznie wyciągnęłam rączke bo niebieskie cuś
Skaman - 04-09-2007, 22:45
Temat postu:
- Trzymaj - podałem jej "cukierek" do wyciągniętej dłoni - aha jedno ale jak mu to podasz to nie może jeść nic w ciągu 2 dni. W przeciwnym wypadku umrze. A gadać zacznie za 2 godziny po spożyciu - mówiąc to pocierałem obolałe plecy po "uścisku" Shinigami-san - a co do krwi odleje ci trochę rano. Będzie "świeższa".
Sakura_chan - 06-09-2007, 12:05
Temat postu:
-Ale czy aby na pewno jestem bezpieczna ? - spytała podejrzliwie Sakura. Jeśli moja siostrzyczka zamieni się w wampira, nie wiem jak zareaguje na widok anioła. Może powinnam przeczekać transformację ? No chyba że Skaman ma jeszcze w zapasie jakieś ciekawe cukierki.
Shinigami-san - 06-09-2007, 18:06
Temat postu:
Radosna jak nigdy poleciałam pędem do siebie żeby dać Letum jego cukierek
- Letum w końcu bedziesz mówił, będziesz moim towarzyszem! - mówiąc to złapałam Letum i brutalnie wcisnęłam mu cukierek do gardła - Masz! teraz będziesz mówił
- Ciekawe co... - odezwał sie z ironią - Matko, teraz mnie wpakowałąś, nie dosyć ze będę musiał cię słuchać to ejszcze teraz będę musiał ci odpowiadać... Ja nie moge, następny debil mi sie trafił... A już myślałem że Dracula był moim ostatnim panem...
- Letum kto? Dracula? Nie mów że widziałeś go, ze byłęs z nim. Przecież to wampir!
- A kto powiedział że wampir nie może mieć zwierzątka?
Skaman - 07-09-2007, 21:37
Temat postu:
- Zaczynam żałować że dałem mu ten "cukierek". Aha i niestety nie posiadam "cukierków" na przemiany ludzi, bynajmniej nie na zawsze. Moje najlepsze działo działa tylko 24 godziny. Ale nie musisz sie bać. Ten mały drań będzie gadał do śmierci - ostatnie zdanie wyszło mi bardziej sarkastycznie niż myślałem - Dobra to może mi powiecie? Kiedy sie ktokolwiek weźmie do roboty? Bo jak widzę że Avalia sie wzięła do roboty a reszta sie leni - odpowiedziałam nieco wściekle.
Shinigami-san - 08-09-2007, 08:51
Temat postu:
-Letum, wiesz może jak przemienić cżłowieka w wampira?
-Spadaj na drzewo, nie mam pojęcia, a nawet gdybym miał to bym ci nie powiedział. Za to wiem jak zrobić sztuczną krew, ale musisz być dla mnie bardzo miła żebym ci powiedział...
-Szantaż, normalny sznataż... Dobra, ja na razie nie mam czasu na rozmowy z tobą, Skaman sie wscieka bo miałam dekorować sale. Nawet nie wiem po co i na co :/
Mara - 08-09-2007, 10:55
Temat postu:
Pokój Momo okazał się niedoścignionym, uciekającym celem, jakkolwiek zaglądała to co chwila trafiała na coś należącego do kogoś kto nie lubił gości bo waliła głową w tarczę ochronną. Kompleks pomieszczeń prawdopodobnie należący do Melmothii pozamykany na 3 spusty, nie szło się dostać a nawet dość głośne pukanie, zeby nie powiedzieć walenie, okazało się tylko bezsensownym i dość bolesnym obijaniem sobie dłoni. Niezbyt zadowolona z siebie zwlokłam się na dół aby usłyszeć rozmowę niedoszłej wampirzycy i trzepnąć się w głowę.
-Ja pracuję od dwóch godzin niemalże i nikt mi nie pomagał, nic z tego nie mam a Avalia się naburmusza za malowanie sali, więc nie marudź i zrób coś z łaski swojej, chyba ze chcesz wyglądać jak oni- wskazałam na towarzystwo nadal stojące u wejścia do sali. Ustalanie szczegółów kiedy wszystko z wyjątkiem muzyki która była moją działką bardzo mi się nie podobało i jakkolwiek zdarzyło mi się na nich trafić/spojrzeć/pomyśleć mijał dobry humor i stawałam się tak nerwowa jak teraz. Dlatego też i teraz byłam poddenerwowana, żeby nie powiedzieć wściekła. Nie było tego oczywiście widać po twarzy, beznamiętny nieco obojętny wyraz, ale głos miałam wyraźnie drżący i przesadnie go unosiłam. Jak zwykle, nad głosem nigdy nie panuję...
Skaman - 08-09-2007, 16:49
Temat postu:
- Wiecie co? W moim odczuciu mamy 2 wyjścia. Albo odwołamy bal/przyjęcie/imprezę. Bądź? - i to wydawało mi się idealnym rozwiązaniem - Zebrać "wszystkich" aby każdy zrobił nawet malutką część - wyjołem z kieszeni spodni notes i zacząłem czytać następnie wyciągnąłem jeszcze z tej samej kieszeni małe wieczko przypominające pudełeczko z pierścionkiem otworzyłem je i i wyciągnąłem z niego "cukierek", taki jak dostał Letum. Ale ten świecił na srebrno. Następnie "skonsumowałem" go. Natychmiast po spożyciu powiększyła mi się klatka piersiowa, i natychmiast wróciła do normalnego stanu. Wziąłem największy wdech jaki się dało. I zacząłem wrzeszczeć tymi słowami - DO CHOL*RY LUDZIE RUSZCIE SIE WRESZCIE! - Po tym że krzyku usłyszał mnie każdy. Ber względu gdzie był i co robił. Elektem ubocznym były popękane produkty szklane i nie tylko.
Shinigami-san - 08-09-2007, 18:01
Temat postu:
-Skaman nie wrzeszcz tak bo mi uzy popękają! miałam właśnie zamiar zejść! poza tym są łatwiejsze sposoby komunikowania sie... a przynajmniej cichsze - mówiąc to próbowałam coś zorbić aby móc znowu zacząć cos słyszeć. - Letum chodź - powiedziałam - trzeba się wziac do roboty bo nie dadzą człowiekowi spokoju.
Sakura_chan - 20-09-2007, 11:20
Temat postu:
Spokojnie, spokojnie - powiedziała Sakura. Jak każdy się czymś zajmie to damy radę i będzie super zabawa. W końcu nie zawsze widujemy się wszyscy razem, poza tym moja córka chciałaby dokładniej poznać rodzinę.
Dobra, gadać będziemy potem. Tymczasem idę do kuchni doglądnąć potraw. Catering cateringiem ale coś swojego też trzeba postawić

Skaman - 23-09-2007, 22:16
Temat postu:
- Jeśli chodzi o żarcie to "NIE DOTYKAĆ". Ale jeśli ktoś chce zrobić coś od siebie to nie ma sprawy. Aha zapomniałem powiedzieć wcześniej, dodałem parę moich "cukierków" do tortu bananowo-jabłkowego. Zjedzenie jednego z nich powoduje losowy efekt, są te dobre i złe działają tylko 30 min. ale przede wszystkim są doskonałe pod względem rozkręcenia zabawy (imprezy) - mówiąc to ostatnie mocno się uśmiechnąłem - dobra nie wiem jak wy ale ja dę przynieść niektóre meble do sali. A później idę poskakać na ścianę!
Mara - 23-09-2007, 23:15
Temat postu:
-Mam nadzieję że nie ma czegoś takiego jak półgodzinna śmierć w torcie- przypomniałam mu się dając lekkiego pstryczka w ucho- ja tu przelotem. Lecę na górę po sprzęt grający który porozmieszczam sama. A, i skoro Avalia ma tyle mocy żeby pstryczkiem salę pomalować to dlaczego my harujemy?
Zostawiłam ich z tym pytaniem i popędziłam na górę. Sprzęt grający-> strych-> wspinać się-> Powerade.
Przydałoby się coś wzmacniającego. Może się bić 4 dni bez przerwy, przygotowania do balu gdzie nikt nic nie robi są bardziej męczące.
Sprzętu było sporo. Kilkukrotnie przewijałam się koło Skamana chichocząc cicho kiedy spojrzałam na jego minę. Zaskoczyła go wiadomość o nieoczekiwanym zastosowaniu dla pra(...) babci mojej? W życiu...
Avalia - 24-09-2007, 05:57
Temat postu:
- mara-chan - dziewczyna usłyszała cichy zimny głos za swoimi plecami. Stała tam Avalia nadal w swojim czarnym stylu i niezbyt zachęcającą miną - bawicie się w to, żebyście rozruszali kości, a ja jest wyjątkowo zajęta i opuszczam to miejsce na jakiś czas - żegnaj - dodała równie cicho i zniknęła w ścianie
Mara - 24-09-2007, 18:33
Temat postu:
Cały czas kiedy Avalia mówiła świdrowałam ją wzrokiem "mówisz nie to co trzeba" mimo dość znudzonej miny. Poszła, machnęłam jej na pożegnanie i poszłam spokojnie na salę aby kopnąć głośnik tak że urządzenie nie wytrzymało.
-Jeszcze czego- mruknęłam pod nosem wyrzucając zepsuty sprzęt- starsza, wie lepiej i pracować nie musi a my harujemy bez większego sensu.
Tak, jestem marudna. I tak, gdybym mogła to bym teraz zwaliła na nią robotę. I tak, mój zły humor przyjemny nie jest.
Sprzęt zamontowany, farba miejscami podrapana od tego ale skazy częściowo ukryłam za sprzętem grającym, moje małe stanowisko DJ-skie(chociaż to było chyba za mocne słowo dla ławeczki z płytami i odtwarzaczem i mnóstwem odchodzących kabli) a także spora część krzeseł.
Świetnie. I co dalej?
Po swoim wojowaniu i skończeniu z muzyką wkurzona poleciałam na górę. Się może przygotować. Bal opóźnia się już ale i tak zapewne nikt nie przyjdzie a piękne zdobienia która przygotowaliśmy po prostu pozostaną do użytku codziennego czego wynikiem będzie fakt że w 4 tygodnie dziwnym trafem zniknie wszelki ślad po farbie.
Wzięłam się za czytanie. Znowu. I niech mi nikt nie przeszkadza. a jeśli już to ostrzegam: kamizelka kuloodporna to za mało.
Taka właśnie wywieszka wisiała na drzwiach od mojego pokoju kiedy zaszyłam się w środku, dla pewności nakleiłam także karteczkę na oknie. Wszystko mnie irytowało.
Shinigami-san - 24-09-2007, 20:33
Temat postu:
"kamizelka kuloodporna to za mało..." przeczytałam napis na drzwiach mary... No, no, ciekawe czemu dzisiaj jest taka zła. Trzeba sprawdzić - pomyślałąm i z hukiem otworzyłam drzwi do pokoju mary, kulturalnie zasłąniając się Letum którego trzymałam przy piersi
- dzieńńńńńń dobrrrryyyy!!! wrzasnęłam - co tam ciekawego u ciebie słycha... - niestety nei dokończyłąm ponieważ prosto w moją stronę poleciał wazonik, następnie krzesło a później drewniany stolik - hej! spokojnie... ja przyszłam się tlyko pochwalić
Mara - 24-09-2007, 21:23
Temat postu:
Ostatniego nie dokończyła. Musiała się uchylić przed gazetą lecącą z cichym świstem.
-Nie widziałaś kartki?- jęknęłam żałośnie dysząc ciężko- zazdroszczę Melmothii.
Ostatnie mruknęłam cicho pod nosem ze zwieszoną głową. Czarne długie włosy padały mi na twarz skutecznie ukrywając fakt że ze złości się zaczerwieniłam. Po chwili jednak było lepiej, podniosłam więc głowę dość gwałtownie, wskazałam kanapę i powiedziałam pewnie:
-Wal- w tym momencie walnęłam pięścią w swój stoliczek, który ukończył żywot z donośnym trzaskiem. Wzruszyłam ramionami i podsunęłam imbryczek herbaty- naparu nieodzownego w moim pokoju, co było widać po stosie pustych filiżanek stojących przy kupie desek będących niegdyś stoliczkiem. Nigdy nie chciało mi się odnosić naczyń... stąd też obok kupka łyżeczek, talerzyki zaginęły w tajemniczych okolicznościach acz po jednym było widać ślad w kącie gdzie to walało się kilka odłamków.
-Musze tu pozamiatać- mruknęłam pod nosem zdając sobie sprawę na ten pokój gościnny zbytnio nie jest a w mojej wydzielonej przez siebie strefie jest kilka wolnych pomieszczeń. Z drugiej strony perspektywa częstszego sprzątania niż od świąt i odwiedzin kogoś waznego(ani jedno ani drugie się nie zdarzyło jeszcze) trochę mnie przerażała, jakieś magiczne Pronto najpierw muszę kupić.
Caladan - 24-09-2007, 21:59
Temat postu:
Z małego portalu wyszedłem zdyszony i zmęczony. Bez kitu głupota naprawde boli. Skutki mogłyby być naprawde brzemiene dla ogółu. Już wiem, że nie należy tworzyć iluzji wielkiego krachu. Jedynie sytuacjach nadzwyczajnych. Ten czar dorzuce do zakazanych manipulacji energetycznych o właściwościach destruktywnych mojego autorstwa. Cud, iż wszystko zastało na miejscu. Wytężyłęm słuch. Hmmm na górze ktoś robi ogromny hałas. Jednak ktoś też pracował. Chyba podejdę i oznajmę że zrobiłem swoją działkę. Ciekawe jak idzie tatusiowi. Będzie trzeba zrobić synchronizację magiczną.
Selphie - 24-09-2007, 22:15
Temat postu:
Selphie weszła niepewnie przez ogromne drzwi i stanęła na schodach trzmają w ręku niepewnie walizkę. Pomyślała "Co ja tutaj do cholery robię, gdzie iść żeby nie wejść komuś w drogę już na początku..." Odgarnęła włosy i nerwowo rozglądając się /ach ta nieśmiałość zawsze ją gubiła przy pierwszych spotkaniach/ czekała aż ktoś zwróci na nią uwagę, sama do końca nie wiedząc czy tego właśnie chce.
Caladan - 24-09-2007, 22:51
Temat postu:
Nagle mały chochlik wyskoczył z mojego uniwersalnego pagera. Miał mi przypomnieć że narodziła mi się nowa córunia. Nie wiedzieć czemu zawsze leciała przy tym piosenka Umbrella. Te stworzenia naprawde mają dziwny gust. w dodatku sie spóżnił.
-ela ela sefie
-CO
-Masz nową córkę
-aha
-jest przy drzwiach
-aha
-aha aha gorące.......-przedrzeżniał się chochlik.
-trafił mi sie naprawdę tępy szef
-aha
W tym momencie w chochlika trafiła smuga zielonego światła spod moich palców i spaliła go doszczętnie . Teraz produkują same badziewie. Mówili że niezawodne. Ta firma schodzi na psy. Chyba ją zniszczę, dodając po dłuższym namyślę do zdania słówko ekonomicznie.
Spoglądnełem na lustro. Dobra wyglądam w miarę przyzwoicie. Bywało gorzej. Przeteleportowałęm się ku głownemu holu.
Witam moją kochaną dzieciątko. Niechże ja cie uściskam. Nie bój się ja nie gryzę.
Skaman - 25-09-2007, 10:56
Temat postu:
- Dobra to ja morze przejdę sie na świrze powietrze - powiedziałem sam do siebie.Otwierając główne drzwi zobaczyłem pewną postać ale nie znałem jej. I nagle pomyślałem sobie "Eee czy to początki sklerozy?" po czym wyprostowałem się i zapytałem kulturalnie z lekkim uśmiechem - Witam. A twoja godność?...
Selphie - 25-09-2007, 12:25
Temat postu:
Stoję sobie i patrze na otaczające mnie pomieszczenie, a tu napada na mnie tatuś, wygląda całkiem, całkiem... Gryzę się w język i zdejmując kapelusz mówie "Dzień dobry". Tatuś ma bardzo dużo energii. Gdy już mam poprosić o pokazanie mi tego wielkiego domu i przedstawienie nowej rodzinie, zza pleców tatusia wyskakuje ktoś najpierw długo patrząc się a mnie, a potem pytając mnie o imię...
-Jestem Selphie...-zarumieniona nadmiarem zainteresowania spuszczam głowę, i patrze wielkimi oczyma znad okularów- A wy jak się nazywacie? Pokażecie mi dom?
Próbuje rozpaczliwie nawiązać jakiś kontakt...
Shinigami-san - 25-09-2007, 14:54
Temat postu:
- Maruś kochana, patrz! - mówiąc to wyciągnęłam z kieszeni mojego płaszcza królika z dość dziwnym uzębieniem - oto moje dzieło! krwiożerczy królik! Widocznie to coś co wyszło z mojego kociołka dwa dni temu przetrwało. Nie wiem jakim cudem ale żyje. To jest jeden z moich okazów, reszta powinna być w moim pokoju. Jak sądzisz, jak powinnam go nazwa... - ał! - krzyknęłam gdyż królik, którego trzymałam za skóre na karku zaczął się szamotać i przereźliwie pis<zczeć - ciekawe co mu jest.
- o głupia, on chce krwi! - wrzasnął na mnie Letum - jak można być tak beztroskim. Weź go zabij, w końcu wiesz jak go stworzyłąś
- no niby wiem, ale on jest moim pierwszym wampirem! Nie chce go krzywdzić...
- To ja go skrzywdzę zanim on nas skrzywdzi, jeszcze tego brakuje żeby zaczął mnie podgryzać, szczur jeden... - mówiac to Letum nie wiadomo skąd wyjął srebrny kołek i dziabnął nim mojego króliczka
- Jak mogłeś?! To, to...
- to był wspaniały czy...
- Wcale nie! jesteś bezduszny! ej ale właściwie czemu on nie umarł od słoń...- przerwałąm ponieważ w tym samym czasie usłyszałam krzyki dochodzące z dołu - oj...
Mara - 25-09-2007, 19:26
Temat postu:
-Oj, świetnie...- podparła dłonią głowę i westchnęła ciężko- mam nadzieję że krew nie kapnęła na dywan.
Podniosłam głowę z bezbarwną twarzą. Dialog dziewczyny z własnym krukiem był ciekawym ale nazwanie go zabawnym było dla mnie za mocnym określeniem. Czarny humor nie jest fajny.
-Krzykami się nie przejmuj, czasem trudno o to żeby było ciszej niż na poziomie wrzasku w tym zamku- rozłożyłam się wygodnie na fotelu.
-Jak chcesz stworzyć wampirzaste stworzenie to może najpierw poczytaj coś o pierwszych wampirach u nas w bibliotece? Nie ma książki której egzemplarz by się tam chyba nie znajdował.
Shinigami-san - 25-09-2007, 19:38
Temat postu:
- Eeee... no tak fajnie - zająknęłam się - to ja może spadam zajrzeć do swojego pokoju... te krzyki źle mi się kojarzą - dodałąm cichutko pod nosem i czym prędzej pobiegłam do swojego pokoju zobaczyć co z moimi kwiożerczymi królikami
- mówiłem że uciakną - odrzekł z przekąsem Letum...
Caladan - 25-09-2007, 20:21
Temat postu:
Nie ładnie córusiu nawet nie wiesz jak nazywa się twój tatuś. Oj biada bogowie. Zaczełęm tarmosić po całym dywanie jakby sie palił. Nio dobra koniec przedstawienia. Jestem Aran "Draco" Trays i jest prawnym właścicielem tejże twierdzy. Mamusia znikła gdzieś w otchłani. Nazywa się Arita Trays. Ta osoba za mną jest twoim kuzynem i ma na imię Skaman.
Skamanuś jak nie masz nic do roboty poszedłbyś z nami i opowiedział mi jak idą przygotowania na uroczystość. Dawno tutaj mnie nie było.
Shinigami-san - 25-09-2007, 20:53
Temat postu:
- Skaman! - wrzasnęłam zbiegając po schodach - Ska...! O przepraszam - mówiąc to zatrzymałam sie aby popatrzeć na nowy nabytek który najwidoczniej będzie oprowadzany po zamku przez swoją rodzinkę. - Witam serdecznie w tym eee... yyyy... jakby to nazwać - domu. Chociaż bardzije przypomina sale imprezową - westchnęłam z niechęcia rozglądaja się na dole - Mów mi Shini - dodałąm z uśmeichem. Wracając do tego co mówiłam, Skaman widziałęś może takie królika z dziwnym zgryzem? powinien gdzieś tu być... a, zapomniałam - powiedziałąm z roztargnieciem - jeżeli go ktoś zobaczy to radze uciekać, jest na głodzie - dodałam z uśmiechem - i natychmiast wołać mnie.
- Shini stworzyła królika-wampira - odrzekł Letum króty przysiadł mi na ramieniu - przepraszam was, króliki - dodał po czym zwrócił się do mnie - kuchnia czysta! to gdzie teraz?
Vodh - 25-09-2007, 20:57
Temat postu:
Z głębokiej zadumy Vodha wyrwało ciche dzwonienie. To jeden z jego rozlicznych czujników zakomunikował mu, że właśnie w Twierdzy dzieje się coś niecodziennego. O ile w naszej rodzinie niecodziennym nazwać można przybycie nowego członka, rzecz jasna. A ściślej mówiąc - członkini.

Gdy zamieszanie przy wrotach nieco ucichło Wędrowiec zamknął wielką księgę, położył na kupie innych magicznych ksiąg i opuścił swoją przedziwnką komnatę. Gdyby ktoś zerknął przez ramię Vodha w chwili, gdy zamykały się za nim drzwi zauważyłby, że ściany komnaty falują, półki przemieszczają się i znikają, pojawiają się nowe meble, a obity skórą fotel próbuje nadepnąć na niesforną księgę. Ale nikt nie spojrzał.

- Witaj Selphie! - powiedział Vodh donośnym głosem. - Jak widzę trafiłaś tu bez przeszkód, mam nadzieję, że podróż nie była zbyt męcząca. Część naszej rodzinki już poznałaś, reszta też się zapewne w ten, czy inny sposób ujawni. Jak pewnie pamiętasz jestem Twoim dziadkiem. Chętnie Cię oprowadzę i pomoge wybrać komnatę (a tak, każdy członek rodziny ma w twierdzy komnatę, apartament, mieszkanie, tudzież inny rodzaj lokum. W razie czego chętnie służę pomocą w urządzaniu. Mam pewien talent do naginania przestrzeni i planów, w razie czego wiesz, z kim rozmawiać) - to mówiąc, Vodh uśmiechnął się ciepło.
Selphie - 25-09-2007, 21:49
Temat postu:
Ojej, jak tu miło! I wszyscy tacy życzliwi. Będzie dobrze! Nie ma mamusi ale to może i lepiej, zaoszczędzę sporów o które zawsze było łatwo.... Ojej, miałam się nie zamyślać tylko dokładnie przyglądać otoczeniu.
Gdy przedstawił mi się Dziadzio i zaczęłam myśleć o własnym pokoju z ekranem do oglądania anime (!) poczułam jakieś drapanie w łydkę przez rajstopy...
-AAAAAAAAAAA! KRÓLIK! SHINI!
No to się popisałam krzykiem na dzień dobry...
Dziewczyna która wcześniej przedstawiała mi się, teraz szybko zbiegała po schodach, a ja dziwnie podskakując próbowałam pozbyć się małego wampirka...
Shinigami-san - 25-09-2007, 22:17
Temat postu:
- Selphie uuwaga! - krzycząc to rzuciłam kołkiem w króliczka. Trafiłam idealnie. Królik kaput a co do Selphie... ocenę jej stanu należało pominąć. Szybko podbiegłam do dziewczyny. Uff - westchnęłam - podrapał cię tylko. Nic ci nie jest, nie martw sie, nie wyprzedzisz mnie w byciu wampirem - dodałam z uśmiechem jednak po minie zgromadzonych pomyślałam, że ten dowcip nie był na miejscu. Eee... no tak, w takim razie ja juz spadam, to cześć! - tak szybko jak sie pojawiłam tak szybko uciekłąm ze zwłokami króliczka.
- Mówiłęm ci że będzie niezła jazda - odezwał sie Letum kiedy w końcu wpadąłm do pokoju - masz coś na swoje usprawiedliwienie?
- Nie...
- Matko, nigdy nie spotkałęm się z głupszą istotą. Czemu ja cie zawsze musze uczyć... Ech no cóż. Zeby nie było nieporozumień nigdy więcej powiem ci jak zostać wampirem. Ale czuj sie bardzo wyróżniona... za kare będziesz mi usługiwać
- Letum... Kocham cię! - wrzasnełam
Mara - 25-09-2007, 23:10
Temat postu:
Radość dziewczyny przerwało dość donośne łupnięcie i kiedy spojrzała w stronę źródła ujrzała związanego, szamoczącego się wampirzego królika który leciał na kursie kolizyjnym z krukiem. Letum oczywiście zgrabnie uniknął zderzenia ze zwierzęciem które elegancko plasnęło w ścianę z cichym piskiem, aby po chwili nieprzytomności znów zacząć się szamotać.

10 minut wcześniej.
Nie zamknęła za sobą drzwi. Irytujące. Wszystko mnie irytowało. Dlatego też na usłyszenie za sobą czegoś będącego połączeniem bezmyślnej próby wgryzienia się w kanapę i mlaskania wściekła kopnęłam w źródło, które okazało się być całkiem puchate i krwiożercze. Mało nie dziabnęło mnie w lewą rękę, która nagle stala się czarna jak smoła a palce zmieniły się w pazury.
-Ani. Mi. Się. Waż.
To mówiąc i trzymając stworzenie prawą ręką juz w rękawicy przystawiłam stworzeniu jeden z pazurów do szyi. Uspokoiło się.
Po chwili leżało związane. A ja zobaczyłam drugie. I trzecie. Oba zaraz dostały dość mocno po łbach ale żal mi się ich zrobiło. Klasnęłam w ręce i stworzyłam stalową klatkę z przegródkami do których władowałam króliki, po czym wyciągnęłam z szafki proszki usypiające.
-Nawet wampir po tym zaśnie- mruknęłam po czym posypałam stworzenia proszkiem. Od razu zasnęły.
Zadowolona z sukcesu wzięłam sznurek dla niedoszłej wampirzycy, gdyby jeszcze chciała połapać i poszłam w stronę pokoju. Spotkałam wtedy kolejnego, nerwy mi znowu puściły i stworzenie wleciało ze sporym impetem do pokoju do którego się wybierałam. Miałam jednak na tyle zdrowego rozsądku żeby najpierw je związać. Zanim dziewczyna dojrzała u mnie demonie pazury trzasnęłam drzwiami co wywołało przetaczający się przez cały budynek huk jakby ktoś wysadzil ładunek wybuchowy.
W myślach błogosławiłam tego kto wymyślił żeby drzwi i zawiasy wzmacniać. Ale pewnie zawias uszkodzilam, będa skrzypieć. Spodoba jej się...
Poleciałam do biblioteki. Po drodze minęłam jakąś nieznajomą której machnęłam ludzką ręką demionią w tym czasie przemieniając z powrotem. Kiedy w końcu znalazłam się na miejscu złapałam książkę o odwampirzaniu i popędziłam do pokoju znów mijając tę samą osobę.
Wystarczyło jedno zaklęcie. Zwampirzenie silne nie było, na dodatek zaklęcia próbne z tegoż gatunku czarnej magii często kończyły się fiaskiem, aż cud że to się udało.
Po tym zabiegu wypuściłam w pełni zdrowe już króliki(które wybadałam najpierw pod tym kontem dokładnie bardzo, w końcu czarną magię znam) po czym wleciałam do pokoju przez okno.
Klasnęłam w ręce i uderzyłam nimi w rozwalony stoliczek który po chwili był jak nowy. Zadowolona zaczęłam czytać właśnie o odwampirzaniu. Przy takiej współlokatorce to może być przydatne...
Bal już mi wypadł z obiegu kompletnie. Nie bardzo mnie obchodziło czy się w ogóle odbędzie, najwyżej będziemy mieli ciekawy wystrój, całkiem mi to odpowiadało.
Drzwi znów zamknęłam na kluczyk, dorzuciłam niezbyt silną osłonę wywołującą mdłości u przekraczającego ją i niewyczuwalną, no i ostrzeżenie o zagrożeniach płynących z przekroczenia progu pomieszczenia. Poza tym wszystkie zbędne graty(w tym zużyte naczynia) wrzuciłam na stryszek nad pokojem. Zrobiło się bardziej przejrzyście a ja mogłam napić się herbaty.
Zielona z limonką. Cóż za relaksujący stan...
Shinigami-san - 26-09-2007, 16:48
Temat postu:
- królik! - wrzasnęłam - matko, ile jeszcze ich będzie? O ja... no cóz trza zabić bezbronne stworzenie
W tym samym momencie wzięłam swój srebrny kołęczek i zabiłam wampirzego królika.
- Letum, to co, idziemy?
- No cóż, jak obiecałem to obiecałem
Po tych słował wyszłam za drzwi i napisałąm na nich " nie przeszkadzać, zamieniam się w wampira" po czym weszłam do pokoju i zaryglowałam drzwi...
no to teraz nic mi nie przeszkodzi - pomyślałam i zabrałam się za słuchanie instrukcji Letum
Skaman - 26-09-2007, 19:38
Temat postu:
- Wiesz co Vodh (dziadku). Mógł bym ci cały dzień truć jak to prawie wszyscy się lenią z przygotowaniami. Ty przynajmniej zrobiłeś co trzeba. Avalia pomalowała. Ja zrobiłem żarcie (czyli pyszne potrawy po których można się rozpłynąć). A niektórzy to leżą i śmierdzą. Więc mam do ciebie propozycje. Skończymy to we dwóch? Bo mi sie rzygać już chce na to całe oczekiwanie - po swojej długiej wypowiedzi czekałem na odpowiedz - Aha jeszcze jedno. Poza tym witam cię urocza kuzynko w naszym niecodziennym ale wspaniałym i ciekawym "DOMU" - ukłoniłem się i pocałowałem Selphie w dłoń.
Selphie - 26-09-2007, 22:50
Temat postu:
Zarumieniona /boże, trzeba coś z tym kiedyś zrobić/ i mile zaskoczona kolejnymi przywitaniami zdziwiłam się tymi otaczającymi mnie przygotowaniami. Pełno było jakiegoś zamieszania i wyczuwałam oczekiwanie w powietrzu. Słyszałam jak Dziadziuś rozmawia z kuzynem właśnie o tym gdy oglądaliśmy dom:
-Może mogę Wam jakoś pomóc, co to za przygotowania?- w tym momencie po posadzce przeleciał króliczekk-chyba nie groźny, ale podskoczyłam na sam widok. Wystarczy że wyglądam jak rąbnięte emo z pociętą łydką...
..::Ceres::.. - 27-09-2007, 18:57
Temat postu:
Siedzac sama w pokoju zastanawialam sie skad dobiegaja te dziwne krzyki i piski przypominajace miauczenie zazynanego kota... Zaniepokojona otworzylam drzwi. To byl moj blad! Nagle niewiadomo skad wskoczyl przez nie jakis krolik-mutant i chcial mi sie rzucic na szyje.
AAaaa!!! Co to jest?!- krzyknelam- Niech ktos to wezmie ode mnie!- na szczescie refleks mnie nie zawiodl i w pore siegnelam po moja torbe lezaca obok drzwi. Krolik trafil prosto do niej, szybko zamknelam ja i czekalam jak ktos wytlumaczy mi obecnosc tych dziwnych stworzen.
Przeciez ta torba dlugo nie wytrzyma- mowilam do siebie patrzac jak peka zamek...
Shinigami-san - 27-09-2007, 19:17
Temat postu:
Z zewnątrz dochodziły dziwne dżwięki co jakić czas, jakby piski lub krzyki. Bardzo ciekawiło mnie co się dzieje w świece zewnętrznym lecz niestety na rozkaz Letuma nie mogłąm na razie wychodzić. Eliksir zrobiony i wypity. Teraz przemiana. Leżałam na łóżku i zastanawiałąm się jak to będzie, czy to dobrze że będę wampirem bo w koncu nie będzie już powrotu. Spojrzałam na moje labolatorium. Było zakrwawione i wszędzie sie walały popękane probówki. Letum powiedział ze tak to wąłśnie działą. Najpierw przyhcodzi ból, później ukojenie... a później chwile grozy. Ciekawi mnie czy będę potrzebowała dużo krwi - myślałam - Letum, powiedz mi, czy będę bardzo pożadałą krwi?
-Nie bądź głupia, krew dodaje ci siły a nie utrzymuje przy życiu. Tłumaczyłęm ci to wczoraj. Przecież nie jesteś zwykłym wampirem. Możesz chodzic po dziennym świetle, chociaż mały krem z filtrem jest przewidywany, z czasem będzie ci niepotrzebny. Wyrosną ci kły, zmienisz troszkę tryb życia, będziesz mogłą zmaienić się w każde zwierze a nawet niepotrzerzenie znikać w ciemnościach. Jest jeszcze pełno innych zalet. Wiesz o tym.
-No tak, wiem... ale kiedy będę mogła wyjść?
-Za parę dni, jak tylko wyrosną ci zęby i w twojej głowie będzie tylko jedna myśl: "krew"
- Letum... o tkaie kły chodzi? - uśmiechnęłam się okazując zęby w pełnej okazałości
-Tak... szybko? - zdziwił się Letum - no cóż może faktycznie troszkę szybiej to pójdzie
-No cóż... ja idę spać. Dobranoc - to mówiąc podeszłam do okna, zasłoniłam kotary i wesżłam do łóżka. Ciekawe jak to bedzie...
-
Sakura_chan - 28-09-2007, 17:03
Temat postu:
Sakura cichutko weszła do pokoju i popatrzyła na śpiącą Shini.

-Czy jesteś pewien że to był dobry pomysł ? - spytała
- Sama tego chciała, nie dałaby mi spokoju, zresztą co ja jej będę zabraniał - odrzekł Letum, czyszcząc pióra
- Ale to moja siostra ! Czy ona nie zrobi nam teraz krzywdy ?
-Właśnie dlatego przemiana nie następuje od razu. Wszystko pod kontrolą - Letum nadal zachowywał spokój.

Nagle usłyszała krzyk "Aaaaaaaaaaa królik !!!!!!!!!" i rozpoznała głos Ceres

- To jak jesteś taki mądry to zrób coś z tym jej mutantem zanim będzie za późno - wyleciała z hukiem do pokoju córki. -I lepiej się pospiesz

Skaman - 29-09-2007, 00:27
Temat postu:
- Przepraszam na moment Vodh. Ale mam dość tych krzyków spowodowanych tymi królikami - W tym momencie zobaczyłem pędzącego królika, który zmienił kurs w moją stronę - No nie tego to ja już mam serdecznie dość - Kiedy królik błyskawicznie skoczył w moim kierunku, to kopnąłem go jeszcze szybciej szybciej. W efekcie królik rozpłaszczył sie na ścianie i został ogłuszony - Taa ale mi ulżyło - jednak królik zaczął się podnosić - O ch*lera znowu? Nie mam innego wyjścia pozbędę się ich raz na zawsze. Ale znowu 1 miesiąc w du*e - po tych nie codziennych wyrażeniach sięgnąłem do wewnętrznej kieszeni kurtki. A następnie wysołem. Pudełko przypominające papierośnicę. Jednak w niej nie były papierosy tylko 5 MOICH "cukierków". Te były na specjalne wnerwiające okazje. Wyciągnąłem nr.2 i skonsumowałem. Efektem było powiększenie wszystkich mięśni a następnie oślepiający błysk światła - To się biorę do roboty - każde moje słowo wychodziło odemnie kilkakrotnie wzmocnione. Po czym moje mięśnie powróciły do normalnego stanu. Przykucnąłem i ZNIKŁEM, na 10 sekund.
#Wyjaśnienie tych dziesięciu sekund# Wbiegłem do kuchni po prę na rożen który był ze srebra. Następnie przebiegłem do poprzedniego pokoju i zakończyłem żywot królika-wampira. Tak szybko żę normalny człowiek mnie nie zauważył i chyba kilki nienormalnych w tym domu. Dalej biegłem po wszystkich pokojach w poszukiwaniu bestii, obiegłem CAŁY dom i przyszpiliłem wszystkie stworzenia. Wbiłem pręt do ściany, obok drzwi pokojowych od Shinigami-san. I w końcu powróciłem do dziadka i kuzynki - To jak na czym stanęliśmy. Ahh tak to jak weźmiemy sie do przygotowań możemy to zrobić długo i żmudnie lub w 2-3 minuty - wyjaśniłem.
Shinigami-san - 29-09-2007, 11:20
Temat postu:
Obudziły mnie znowy jakieś krzyki i kopnięcia.
- Nie mają kiedy robić zadymy tylko muszą akurat w tej chwili. No cóż, skoro nie śpię pójdę obejrzeć moje kły w lusterku. Nie zdawałąm sobie sprawy zę będzie mi cieżko się do nich przyzywczaić. - z tymi słowami ubrałam moje ukochane różowe futrzaste kapcie i skierowałam się do łazienki. Stanęłam przed lustrem, przetarłam oczy i
-AAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Mam czarwone oczy! i białą skórę! - wrzasnęłam na cały dom - Letum! Letum! Co jest końcowym efektem przemiany?
-Mówiłem ci, oczy... Normalnie jak do dziecka...
- Czylijak będę miała czerwone oczy to już koniec?
- Tak... mruknął Letum i odwrócił się w stronę ściany.
Tymczasem ja czymprędzej poszłam ubrać stosowne ciuchy. Ale najpierw postanowiłąm coś zorbić z włosami. Jako że miałam czerwone oczy warto było przefarbować włosy również na czarwono. Tak, krwista czerwień to ejst to... krew... -pomyślałam - chcę się napić krwi.
Lila - 01-10-2007, 11:37
Temat postu:
- Kto raczy wytlumaczyc... Pra pra pra pra pra... ( 15 minut pozniej ) pra babci... czy czym kolwiek juz jestem dla was - Legeda na pewno ( pod nosem ) - co sie dzieje w domu?
Vodh - 01-10-2007, 16:35
Temat postu:
Ależ kochanie, wystarczy przejrzeć ostatnie kilka stron i się wszystko wyjaśni ;) W skrócie - przybyło kilkoro nowych członków, a tempem żółwio-zajęczym (mam na myśli zmienne i dość nieoczekiwane tempo) toczą się przygotowania do balu z okazji tego, że właściwie już okazja stała się nieaktualna.
Caladan - 01-10-2007, 17:14
Temat postu:
Ehm, a jaka była okazja? bom wczesniej sie nie zapytał. Ciii ani mru mru nikomu, bo pomyślą, że nie panuje nad domem.
-Mamo moge do ciebie sie przytulić, bo jestem niedopieszczony.
Skaman - 01-10-2007, 21:43
Temat postu:
- Caladan dawna okazja minęła, ale jest nowa w postaci nowej córeczki Sakury. Ale chciał bym powrócić do samych przygotowań potrzebuje 3 ochotników. Dla tych którzy mi pomogą przewidziałem nagrodę. Zrobicie z nią co chcecie, lecz otrzymacie ją po wykonaniu zadania - po swojej wypowiedzi rozejrzałem się po pomieszczeniu w oczekiwaniu na jakąś reakcję.
Avalia - 02-10-2007, 17:04
Temat postu:
-Widzę, że wy nadal jeszcze tego balu nie zrobiliście, szkoda gadać - mruknęła Avi rozglądając się po swoistego rodzaju bałagan - ja tylko obwieścić iż wróciłam jako tako cała i zdrowa -dodała nie będąc pewną czy ktoś ją słucha, dla odmiany wyszła drzwiami po drodze zmieniając ubiór "na Bou", włożyła słuchawki z mp3 do uszu i zaczęła coś nucić po japońsku, zmierzając na 3 piętro
Lila - 02-10-2007, 17:23
Temat postu:
- CO TU SIE DZIEJE!!! - wilkołaczka stalą zdębiała na środku korytarza, patrząc jak mijają ja coraz to nowsi ludzie witając sie z nią i pytając o zdrowie...
Shinigami-san - 02-10-2007, 18:23
Temat postu:
Stałam sobie na samej górze domu i słuchałam rozmów ludzi. Podobał mi się mój nowy styl... czerwone oczy, biały płaszcz i sztylet zawieszony przy szyji. Taa... Zeby tylko jeszcze Dizi był... Muszę z nim sobie zorbić małą pogawędkę. Mały szczurek.... No ale co tam, pora zejsc na dół, pokazać się wszystkim w swoim nowym stylu... I wybłagać trochę krwi
Avalia - 02-10-2007, 19:40
Temat postu:
-O witam kochaną pocieche, widze, że styl zmieniłaś, trzymaj tak dalej - powiedziała Avi mijając Shinigami-chan, na schodach i klepiąc ją po ramieniu - jakbyś czegoś potrzebowała będe na piętrze od mojego kochanego męża.
Idąc podrodze wpadła jeszcze na Lileczke, najwyraźniej bardzo zaskoczoną całym tym zamieszaniem. Jak gdyby nigdy nic Avalia przywitała się z ciotką i zaproponowała aby się nie martwiła, bo to wkońcu rodzina się powiększa i ruszyła dalej.
Shinigami-san - 02-10-2007, 21:00
Temat postu:
- Taa... chyba tylko mama bedzie zadowolona z przemiany... i to chyba tylko krótki czas - mruknęłam. No ale nic, zejdę na dół i powęsze conieco... myślałam zę ten głód krwi będzie mniejszy
Lila - 03-10-2007, 09:31
Temat postu:
Wilkołaczka bezszelestnie stanęła za Shinigami-san i złapała ja za ubranie. Dziewczyna odwróciła się w jej stronę. Pierwsze w oczy rzucały sie śnieżno białe kły...
- Cześć... Głodna? to na króliki a nie po zamku sie pałętasz... Amatorzy. Rodzina nie smakuje dobrze. Najlepsze jest mięsko z królików, przyrzekam...

Rozpłynęły sie obie w kłębie dymu z gwiazdkami, by pojawić sie na zielonej polance pełnej białych, kicających, puszystych króliczków. Gdzieś na horyzoncie widać było zamczysko...
- To się najedz, wracasz sama. - Znikła... lecz w jej myślach nadal słychać było ( jak dobrze znów być złym )
Shinigami-san - 03-10-2007, 15:47
Temat postu:
- Lila wracaj! - wrzasnęłam - Ja chce ludzkiej krwi, ja jestem wampirem... ja nie będę jeść królików! ani tym bardziej nie poniżę się do wypicia ich krwi. P tych słowach ogarneła mnie czarna mgła... wyobraziłam sobei czarną twierdzę... i nie wiadomo jak wróciłam. Będę musiała podziękować Letum - pomyślałam. - Ciekawe ile ejszcze niespodzianek mnie czeka - to mówiąc weszłam do pierwszej komnaty jaką przed sobą
Mara - 03-10-2007, 16:06
Temat postu:
-Gratuluję wyboru- rzuciłam książką o o ścianę. Wolumin dość głośno pacnął i rozpadł się z wieku i siły rzutu. Ja tym czasem mierzyłam ją wzrokiem.
-Pięknie. Całkiem się już zwampirzylaś. Jeśli szukasz ludzkiej krwi to nie do mnie, jestem półdemonem i moja krew ma bóg wie jakie właściwości. Zresztą, nie jestem pewna czy znajdziesz tutaj całkiem ludzkiego człowieka, już zdrowiej wbić zęby sobie w ramię- rzekłam ironicznie wstając i nie pozwalając sobie przerwać.
-A nie wiesz...
-Nie. Nie mam pojęcia. Zrób sobie sok pomidorowy czy coś, kuchnia jest zawsze dobrze wyposażona. Teraz wybacz, wracam do książki.
Chyba chciała coś powiedzieć na temat stanu przerabianej przeze mnie lekturki ale zanim otworzyła usta aby zabłysnąć mi świeżo utworzonymi kiełkami znalazła się przed drzwiami pokoju.
-Żyć nie umierać- mruknęłam do siebie i klasnęłam w ręce aby uderzyć nimi w podłogę obok zniszczonej książki,. Błysnęło błękitne światło i po chwili wolumin był w nienaruszonym stanie.
Shinigami-san - 03-10-2007, 17:34
Temat postu:
Taaa... na marę zawsze mozna liczyć - pomyślałam schodząc do kuchni. Droga strasznie mi się dłużyła więc postanowiłam sprawdzic swoje umiejętnosci teleportacji jeśli tak to można nazwać. Zamiana w czarny dym była neizła chociaż storszke mi przeciagi przejscie utrudniały, ale co tam. Raz sie żyje. Gdy znalazłam się w zatłoczonej kuchni spokojnie wróciłam do swojej formy. Z ciekawości otworzyłam lodówkę, gdyz była największym meblem jaki kiedykolwiek widziałam... można powiedzieć ze gigantyczna lodówka o stu drzwiach. Otworzyłąm peirwsze z brzegu i... aż krzyknęłam z radości. Chwalic ten magiczny dom pomyślałam, po czym wyjęłam butelkę z napisem "ludzka krew"
Lila - 03-10-2007, 20:35
Temat postu:
- O masz ten sos do szaszłyków! - mówiąc to wyrwała Shini butelkę i wlała jej zawartość na patelnie. - Jesz ze mną? Kimkolwiek jesteś, to podejrzewam, że rodziną...

Uśmiechnęła się okazując kły...
Shinigami-san - 03-10-2007, 21:26
Temat postu:
Liluś słońce jesteś bardziej kwiożercza ode mnie - zaśmiałam się - ale tego sosu lepiej nie podgrzewać... - mówiac to wyjęłam jeszcze jedno butelkę z lodówki. poszperałam jeszcze w szafkach i wyjełam dwa wysokiemkielichy. Nalałam do nich krwi, do tego dołożyłam parasolkę i słomkę - Jak już pić to z klasą - uśmiechnęłam się podając Lili krew - Coś mi się widzi że znalazłam towarzyszkę na nocne spacery
..::Ceres::.. - 05-10-2007, 16:47
Temat postu:
Wychodząc z pokoju usłyszalam jak Skaman potrzebuje ochotnikow do przygotowywania balu.
- Ja chce pomoc!! Co mogłabym robic?- spytalam sie. Chcialabym juz wiedziec co bedzie ta nagroda, ale ciiii;x Niech to bedzie niespodzianka;D ajjj, korci mnie zeby sie spytac
DeadJoker - 06-10-2007, 11:03
Temat postu:
-Wró-ci-łam!-Oznajmiła na cały głos DeadJ. Weszła na lśniącą posadzkę ubłoconymi buciorami w białej koszuli, kurtce pilotce i wielkim różowym kapeluszem na głowie-Nawet nie wiecie jak bardzo się stęskniłam. Musicie mi streścic ostatnie wydarzenia, bo dosyc długo mnie tu nie było.
Shinigami-san - 06-10-2007, 12:06
Temat postu:
- Ciekawe jakiego członka rodziny tym razem niesie - odezwałam się do siebie ogkłądająć klielich. - Ciekawe ilu członków rodziny jeszcze nie poznałam - mruknęłam po czym zamieniłam się w czarną mgłę.
Mara - 06-10-2007, 16:44
Temat postu:
Do DJ podleciał nagle niewielki czarny jak smoła motylek który powiedział niskim, męskim głosem:
"Panienka Mara chciałaby przekazać wiadomość. Powiedz <<odczytaj>> a nawiążę połączenie, aby usunąć wiadomość zabij mnie klapką na muchy."
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź przybyszki zaczął mówić tym razem moim głosem:
"Witaj z powrotem. Nic się nie działo, jedynym waznym przełomem jest fakt że po zamku latają krwiożercze króliki nowej lokatorki- wampirzycy mieszkającej na moim piętrze oraz fakt że część z nich odwampirzyłam i trzymam w pokoju. Do twojego syna straciłam cierpliwość. Najlepszego życzę i w ogóle jak chcesz porozmawiać to zapraszam na górę. Ale tylko ty, bo mnie głowa boli."
Motylek uklonił się i rozwiał w czarną mgiełkę.
Shinigami-san - 06-10-2007, 19:30
Temat postu:
Chodziłąm po pokoju wkurzona jak diabli. Tyle czasu czekać a tu ani słowa o ślubie. Jeszcze trochę i zerwę zaręczyny. Ale najpeirw rozmówie sie z Marą. W koncu jest jego matką. Tak, musze się jej poradzić. Ile możne trwać w tka idiotycznym związku ech... Nie tracąc czasu pobiegłam do mary i wpadąłm do pokoju nie bacząc na konsekwencje. Mara jak zwylke siedziała na łóżku i czytała jakiś opasły tom
- Maro! zrób coś ze swoim synem bo ja mu keidyś krzywdę zrobię!
Mara - 06-10-2007, 20:00
Temat postu:
Zamknęłam wolumin i spojrzałam na nią unosząc lewą brew. Tym razem nie było aż tak źle z nerwami, co mnie bardzo zadowoliło, acz coś co zwano żądzą mordu, nadal było uaktywnione.
-Widzisz, od kiedy syn się pojawił, go nie widziałam. Raz się przewinął tuż po, potem zaś zaginął mi.
Otworzyłam z powrotem książkę na uprzednio czytanej stronie. Powodziłam moment palcem po stronie, aby odnaleźć formułkę zaklęcia które wyszeptałam cicho unosząc palec lewej, mocniej umagicznionej dłoni do góry. Na czubku palca pojawiła się czarna mgiełka z której ukształtował się niewielki motylek. Magiczny owad podleciał do Shinigami i powiedział niskim głosem:
-Proszę zostawić wiadomość i podać dokładne imię odbiorcy a informacja zostanie mu wysłana. Czy chce pani dodać załącznik?
Shinigami-san - 06-10-2007, 20:34
Temat postu:
A więc... Jeżeli nie weźmiesz ze mną ślubu będę cię przeklinać do końca życia i nei odczepisz sie ode mnie. Odbiorcą jest DiziXagi. A co do załącznika to prosze o walnięcię go mocno w żołądek. Jak on mógł mnei tak zostawić?
DiziXagi - 06-10-2007, 20:50
Temat postu:
<krwawiąc> Przepraszam kochanie... ratowałem świat... </krwawiąc>
Odkłada broń do szafy i wpada w czułe objęcia Shinigami-san
Shinigami-san - 06-10-2007, 20:58
Temat postu:
przytulam swojego kochanego już męza.
- Następnym razem jak cie poprosze ze masz przyjsć to rpzyjdż a nie mie zostawiesz w nerwicy. - powiedziałam rozczulająca - mam wspaniałą wiadomosć, twoja żona ejst wampirem!
Skaman - 06-10-2007, 21:32
Temat postu:
Dobra ..::Ceres::.. otrzymasz nagrodę i jeszcze premię jak mi najdziesz jeszcze jednego członka do pomocy - uśmiechnąłem się na wiadomość o wsparciu - A może ty Vodh skusisz się. Lub ty mamusiu masz jeszcze chęć pomóc swojemu ukochanemu synowi?
Mara - 06-10-2007, 22:03
Temat postu:
Oglądałam tę radosną jakże scenę z rozczuleniem. Synek krwawił nieźle, poratowałam więc go dziwnym trafem będącym na stole zestawem do pierwszej pomocy aby następnie skomentować jego zdanie:
-Coś mi tu nie pasuje. Od ratowania świata są mój ojciec i brat, w duecie. Powiedz więc jak jest.
Westchnęłam ciężko. No i jestem teściową. Zaczynam się starzeć, ale lepiej tego przy starszych odłamach rodu nie mówić...
DiziXagi - 07-10-2007, 11:52
Temat postu:
Droga mamusiu... "ratowałem świat" znaczy ni mniej ni więcej jak ciężko pracowałem aby móc wykarmić moją powstającą rodzinę... - powiedział zasiadając przy stole i otwierając dziennik na wiadomościach giełdowych.
Shinigami-san - 07-10-2007, 12:13
Temat postu:
- Słońce a może byś tak ruszył swój tyłek i zanósł bagaże do pokoju? - zaczęłam marudzić - Pokój na najwyższym piętrze, obok pokoju twojej mamy. Nie ejst tam może za pięknie ale w miare czysto. Mam też labolatorium... I gaajacego kruka który dotrzymywał mi towarzystwa kiedy ciebie nie było
..::Ceres::.. - 07-10-2007, 14:45
Temat postu:
-Premia? hmmm... kuszace;) Tylko kogo moglabym zaciagnac do roboty?- powiedzialam do Skamana - A moze ciocia Shinigami pomoze w zamian za swieza smaczna krew... W koncu nigdy nie moge odpedzic sie od komarow, cos w tym jest- po tych slowach zerwalam sie i polecialam do ciotki z propozycja- Ciociuuu...ee.. A kto to jest?- wskazalam ruchem glowy na faceta, ktorego pierwszy raz widzialam na oczy
Avalia - 07-10-2007, 15:00
Temat postu:
- Kogo to moje oczy widzą DiziXagi ty żyjesz? Strasznie długo cię nie było wiesz - w tym momecie klepie chłopaka do ramieniu, po czym zwraca się do Ceres - kochana to jest mniemam mąż Shinigami-chan, o ile mnie jeszcze, wzrok i słuch nie myli hehe....a co wcale nie jest wykluczone, bo sie stara robie ehhh - no to kochani ja was zostawiam, jak co będe na 3 pietrze...walić jak ważne albo jak skończycie te przygotowania do balu - i przed zniknięciem w ściane dodała cicho - które by mi zajęły nie więcej niż 5 minut.
Shinigami-san - 07-10-2007, 15:20
Temat postu:
- Tak jak mama powiedziała Ceres, to jest mój kochany mąż którego siłą zaciagnęłam do ołtarza - a teraz słucham ciebie, czegóż od emnie chcesz?
Mara - 07-10-2007, 15:28
Temat postu:
Tym razem się wkurzyłam.
-Po pierwsze: synek, nie przyzwyczajaj się proszę do tak komfortowej pozycji w MOIM pokoju gdyż gości niechętnie przyjmuję. Po drugie: skąd ludzie zawsze biorą gazety? przecież ja ich nie czytam. Po trzecie: Avalio, słyszalam. Skoro jesteś taka potężna to dlaczego sama tyłu swojego nie ruszysz i nie pomożesz pstrykając palcem żeby wszystko było pięknie a świat szczęśliwszy?
Mój głos był z każdym zdaniem coraz silniejszy. W końcu wstałam i nie wiedzieć jakim cudem udało mi się obiema rękami wszystkich zagarnąć i wypchnąć z pomieszczenia. Pstryknęłam w palce, wyszeptałam coś i znów pojawił się motylek któremu powiedzialam coś na ucho. Stworzenie wyleciało z pokoju przelatując przez zamknięte uprzednio drzwi, następnie powiedział do nieco skonsternowanych zgromadzonych pod drzwiami:
"Panienka Mara nie zyczy sobie teraz mieć gości i prosi o zostawienie w spokoju. Panią Avalię prosi o zaprzestanie czegoś co nazwała odstawianiem focha, wyraźnie poirytowana. Dziękuję i proszę się na mnie nie wyżywać. Jestem tylko posłańcem."
DiziXagi - 07-10-2007, 15:38
Temat postu:
Gazeta?? Jak to skąd gazeta... summonołem ją w wolnej chwili - powiedział patrząc na motyla - teraz już sam nie wiem gdzie mam iść...
Po chwili zamyślenia - przenikanie przez ściany... chyba wiem o czym będę teraz czytać po nocach. No nic trza się wprowadzić do mojej kochanej żonki - mówiąc to spogląda spode łba na bagaże które same z siebie zaczynają wtaczać się po schodach - Echh... ciężkie życie maga nieudacznika.
Avalia - 07-10-2007, 15:39
Temat postu:
-Szkoda, że ja fochów nie strzelam - mruknęła Avi siedzącna podłodze - no wiecie jak chcecie moge wam troche pomóc z tym balem, bo w tym tempie odbędzie się za dobre tysiąc lat hehe - dziewczyna powoli wstała, a jej koszulka zmieniła się na czarną plus pojawił się bonus w postaci arafatki. Zanim jeszcze cokolwiek sie wydazyło, Avi przesłała drobną telepatyczną wiadomoś do Mary: "nie przeceniaj moich możliwosci, bo ja bym ognistej kuli nie umiała stworzyć, a już tym bardziej za sprawa jednego pstryknięcia nie zbawie całego świata"
Shinigami-san - 07-10-2007, 15:43
Temat postu:
- Dizi idziesz czy nie?! - wrzasnęłam ze swojego pokoju. Trzbea je bedzie troche lepiej urządzic,a le od tego będzie Dizi. - No letum, przyzyczaj się do swojego nowego pana - mówiac to wzięłam klatke z krukiem i rpzeniosłam do labolatorium - od dzisiaj będziesz tutaj - poweidziałam otwierajac klatkę. Letum grzecznie wszedł mi na rękę - a teraz idziemy po mojego kochanego męża
Mara - 07-10-2007, 19:42
Temat postu:
Tym razem Avalia telepatycznie odebrała głośny zgrzyt, skłaniający do wzdrygnięcia się, jeżeli nie do odruchowego zatkania uszu. Po chwili odezwał się głos:
"Przenośnia. To. Była. Przenośnia. Prze. Noś. Nia. Masz większe mo0żliwości niż chęci na dodatek, że tak powiem dość nowocześnie, się wozisz. Nie irytuj mnie proszę bo nienawidzę ludzi obnoszącym się z mocą która tylko do tego im służy."
Kolejny zgrzyt. Motylek niskim głosem powiedział Avalii do ucha:
-Panienka się zdenerwowała, prosze nie brać wszystkich słów do siebie i poszukać w wypowiedzi sensu. Bo jakiś jest. I nie, nie słyszałem co mówiła. Żegnam...
Rozwial się w czarnej mgiełce. Białowłosa usłyszała jeszcze donośne łupnięcie, ciężkie zbliżające się do drzwi kroki i szczęk zamka. Po chwili wyczuła dość silną aurę czarnej magii i silne mdłości, podobnie jak Dizi który był jeszcze w zasięgu działania dziwnej aury. Na klamce pojawił się napis "nie wchodzić do mojego piekiełka"
..::Ceres::.. - 08-10-2007, 17:50
Temat postu:
-Co tu wogole sie dzieje? Wszyscy sie kloca... Nawet do slowa mnie nie dopuscili- mruczalam pod nosem- a mialam przeciez z Shinigami zrobic 'wymiane'. pffy... ide do Skamana zeby w koncu zorganizowac ten bal!- postanowilam twardo
Shinigami-san - 09-10-2007, 16:47
Temat postu:
Bal ciągle był w przygotwaniach, co chcac nie chcą robiło sporo zamieszania. Postanowiłam skorzystać z chwili wolnego czasu by obgadać na osobności z Dizim pewną sprawę. Uprzednio posprzątałam w pokoju i wypuściłam Letum na dwór. Przy otwieraniu kaltki zapytał mnie
- Co tym razem mu chcesz zorbić? - zapytał złowieszczo
- Nic tkaiego! czmeu ty zawsze musisz podejrzewać najgorsze - mówiac to zarumieniłam się nieco - nie wtykaj dzioba w nieswoje sprawy - mówiac to wywaliłam ptaszysko rpzez okno i zatrzasnęłam je.
Teraz tylko znaleźć mojego męża i przyprowadzić go tutaj. Nic trudnego bo zapewne nie rusza sie z kuchni obżartuch jeden. Postanowiłam zamienić się w mgłę i ulotnic się do kuchni. Zastałam Diziego nad kubkiem czegoś dziwnego i z gazetą w ręku
- Chodź do pokoju, musimy powaznie porozmawiać - mówiac to pociagnęłam go za jego szaty i czym prędzej pobiegłam z nim do pokoju wlecząc go za soba. Do tego momentu nie zdawałam sobie sprawy z własnej siły. Dopiero widok poturbowanego meża mi to uświadomił.
- Przepraszam cię bardzo, ale naprawdę mi sie abrdzo śpieszyło - mówiąc to wepchnęłam go do pokoju i zatrzasnęłam za soba drzwi
DiziXagi - 09-10-2007, 19:49
Temat postu:
Wyrwany z porannego zaczytania (mnie się zdaje czy ja ostatnio za dużo czytam) podążam (tak, jeśli można tak nazwać przewłóczenie przez pół domu) za moją kochaną żonką.
-A wiec czegoż to ode mnie chcesz moja śliczna - zapytałem otrzepując się z kurzu.
Shinigami-san - 10-10-2007, 20:03
Temat postu:
- Chciałąm z tobą omówić pewna kwestję mojego wyglądu, położenia tego pokoju oraz masywnych drzwi które mara mi wzadziłą w tę dziurę - mówiąc to uśmiechnęłam się tajemniczo - i lepiej żeby nikt nie wazył sie wejść bo zabiję...
..::Ceres::.. - 11-10-2007, 18:14
Temat postu:
Nigdzie nie moglam znalezc Skamana, wiec postanowilam ostatni raz isc do Shinigami zeby pomogla w balu. Nie patrzac przed siebie bieglam szybko po schodach. Nagle poczulam przeszywajacy bol w glowie. Spojrzalam przed siebie co mnie tak niezle rabnelo. To byl Letum!
- Ty glupie ptaszysko!! Uwaazaj gdzie latasz!- krzyknelam ze lzami w oczach- Ałaa, moja glowa... Dobrze, ze nie mam czasu, bo juz bym sie toba zajela;/- po tych slowach pobieglam do pokoju ciotki. Bylam tak zua na Letum, ze prawie wyrwalam drzwi
-Niech ciocia trzyma te ptaszy... -urwalam w polowie zdania, bo to co zobaczylam odjelo mi mowe. Shinigami i Dizi w dwuznacznej sytuacji...
-Ups...To moze ja przyjde innym razem- jak szybko weszlam tak i wyszlam.
DiziXagi - 11-10-2007, 18:21
Temat postu:
Ja tego.. no... pomagałem jej... no ten, wiesz Ceres... ja nic takiego.... a tak w ogóle zamknij drzwi i wróć za 10.... nie za 20 minut.... OK? - po czym wracam do przerwanej mi czynności.
Shinigami-san - 11-10-2007, 18:25
Temat postu:
- Ani chwili spokoju w tym domu... Czy chociaż raz można być tu zupełnie samemu?? -wrzasnełam za Ceres - Dobra mam dośc, wychodze - poweidziałam ubierając się - I weź tu chciej mieć dzieci... Dizi jako mag następnym razem zablokun idioto drzwi! wiem ze moze nie ejsteś utalentowany ale chociaż toz rób! - mówiac co wyszłam z pokoju zostawiac meza siedzącego na łóżku z bardzo głupim wyrazem twarzy
Skaman - 11-10-2007, 22:10
Temat postu:
- Mam tego dość - krzykłem i pobiegłem do swojego pokoju. Wyciągnąłem z tajnego schowka 2 "cukierki". Zbiegłem po schodach i kontynuowałem bieg w kierunku ..::Ceres::.. , wyhamowałem i wyciągnąłem żółty cukierek o powierzchni takie że można było się w nim przejrzeć - Trzymaj ..::Ceres::.. . To jeden z moich elitarnych cukierków. To jest wyróżnienie gdyż bardzo rzadko daje je innym ludziom. Zjedz a efekt będzie ten sam co ze mną - odsunąłem się kawałek. Spożyłem cukierek. Uśmiechnąłem się i po 4 sekundach ciszy wszystko się zaczęło. Moje oczy przybrały kolor fioletowy z mojego ciała zaczęły się unosić niebieskie i zielone obłoki dymu. I w końcowym etapie moje ciał zaczęło świeci na pomarańczowo. Było widać moje pomarańczowe połyskujące ciało (razem z ugraniami) i te przerażające fioletowe oczy - Teraz to jest moja najszybsza forma. Do roboty ..::Ceres::.. mamy sporo pracy - (mój głos brzmiał wielo tonowo) Znikłem nie było nic widać a w "Sali Balowej" zaczęły się pojawiać postrzegalne elementy mebli, dekoracji i.t.p.
radgers - 11-10-2007, 23:49
Temat postu:
Zanim ..::Ceres::.. zdążyła połknąć swojego "cukierka" tuz obok niej otworzył się miedzy wymiarowy portal z którego wyskoczył mężczyzna w czarnym płaszczu i lekko przechylonym w lewo kapeluszu, który zamulonym spojrzeniem zlustrował twarz dziewczyny. - Eee, czy ty przypadkiem nie jesteś... ..::Ceres::..? - spytał niezbyt pewnym głosem.
- Wujek Radgers! W końcu się do nas... wprowadziłeś jeśli wytoczenie sie z portalu można tak nazwać. - uściskała go.
- No, spokojnie moja droga spokojnie najpierw muszę coś zrobić coś z tymi zawrotami głowy. - tym "czymś" było mocne potrząśnięcie głową parę razy. - No, już lepiej. To chyba jedyny dyskomfort psionicznej podróży. - jego głos był teraz o wiele pewniejszy by nie powiedzieć: zbyt pewny siebie. To samo tyczyło sie szelmowskiego uśmiechu na lekko zarośniętej twarzy. Rozejrzał sie dookoła. - A więc to jest ta chatka puchatka dziadka Caladana? Nieźle się chłopak wyrobił... - przerwał na chwilę by sie skupić i wykryć umysły wszystkich domowników szczególnie skupiając się na umyśle Mary i Diziego. Trochę nas się tu już zebrało nie ma co, pomyślał z lekkim rozbawieniem po czym wysłał do wszystkich telepatyczne dudnienie: "HEJA RODZINKO! WRÓCIŁEM!". Powitanie miał więc już z głowy. - Co to wszystko znaczy? - zwrócił sie do ..::Ceres::.. wskazując wszystkie dekoracje i tym podobne.
- Właśnie trwają przygotowania do balu wujku a ja i Skaman zajmujemy sie tu wszystkim.
- Bal? A z jakiej to okazji?
Mara - 12-10-2007, 17:33
Temat postu:
Zrazu nowoprzybyły dostał książką w głowę. Wolumin trafił idealnie w bok głowy, odrzucając lekko przybysza który padł plackiem na ziemi. U drzwi swojego pokoju stałam ja. Podeszłam spokojnie mijając oniemiałą Ceres i pomogłam mężowi wstać.
-Rozumiem że jesteś zaaferowany, ale czekam już od dłuższego czasu, syn zapewne nie wie że ma też ojca a ty mi tu o balu gadasz.
Przybył, zobaczył, oberwał. Stojąc i zataczając się nieco nie zauważył kiedy poleciałam do pokoju aby szybko wrócić i obsypać go dziwnym proszkiem. Ból głowy minął jak ręką odjął.
-Świat absurdu- mruknęłam cicho- sama nie wiem co mam w szufladach- no kochanie, chodź, może ci pokażę wolne miejsce. Chyba, że masz na tyle sumienia żeby mnie przywitać jak na przyzwoitego mężczyznę przystało.
To mówiąc uśmiechałam się z perfidią i mściwą satysfakcją, ale jednoczesnie wyraźnym zadowoleniem że się mąż w końcu zjawił.
Shinigami-san - 12-10-2007, 17:35
Temat postu:
- radgers! - wykrzyknęłam - kogo moje oczy widzą! Dawno cie u nas nie było... A ty Ceres zjeżdzaj mi z oczu. Naastępnym razem za podobne wejścia będę zabijać. No a pryznajmniej wysysać krew. No a co tam u ciebie readgers? Jak tam ci się żył lub żyje. Matko ten dom jest tak zakręcny że już nie wiem kto jest trupem a kto nie - dodałam z uśmiechem
..::Ceres::.. - 12-10-2007, 18:25
Temat postu:
- A ty ciociu zamknij to ptaszysko w klatce!- powiedzialam z podniesionym tonem- A tak przy okazji to wiedz, ze nikomu nie bede zjezdac z oczu tylko dlatego, ze wyglada jak Dracula po nieudanych eksperymentach genetycznych...pffy- powiedzialam Shinigami
-Skaman, po zjedzeniu tego cukierka co mam robic? Na pewno nic mi sie nie stanie?-czulam niepokoj
Shinigami-san - 12-10-2007, 18:48
Temat postu:
- Drakula po eksperymantach genetycznych?! - wrzasnęłąm - Słucham? - ponieważ byłam osobą która często kierował gniew nie myślac zbyt wiele rzuciłam się na Ceres. Szybko ją przewróciłąm i dobrałąm się do jej szyji. Po raz peirwszy piłam ciepłą ludzką krew. Była taka smaczna. Jako że byłam dosc silna nic nie pomagały wrzaski skamana i jego próba odczepienia mnie od Ceres. P chwili jednak zeszłam i powiedziałam
- Nieudanemu eksperymentowi zachciało się pić - odrzekłam z pogardą - Nigdy więcej tak do mnie nie mów... przyszła wampirzyco - dodałam z uśmiechem i zmaieniłam się w czarną mgłę
Caladan - 12-10-2007, 19:16
Temat postu:
Gdy przypatrywałem się tej scenie od razu nasuneły mi się sprośne myśli. Szybko je wyrzuciłem i kleknełem przy Ceres.
Odezwałem się do niej-Chcesz być wamiprem czy nie, bo ukąszenie mogła cię zarazić. Bede musiał pogadać z Shinigami, że za bardzo nie toleruje ataków znienacka na drugiego członka rodziny. Od tego są pojedynki.
Weżcie ją do łóżka na wszelki wypadek. Z woreczka przy pasie wyciągnełem małe ampułeczki. To jej powinno pomóc, a to gdyby nie chciała stac sie wampirem. Ruszyłem do Shinigami, martwiąc się żeby rodzina nie popadła w szaleństwo tak jak dawni własciciele twierdzy.
..::Ceres::.. - 12-10-2007, 19:27
Temat postu:
Gdy rzucila sie na mnie Shinigami, nie czulam zadnego strachu. Wrecz przeciwnie poczulam przyplyw sily, ogromnej energii. Dziwne... Moze dlatego ze palknelam szybko cukierek od Skamana. Efekt byl podobny jak u niego (moje oczy przybraly kolor fioletowy a z ciala zaczely się unosic niebieskie i zielone obloki dymu). Stracilam przytomnosc. Obudzilam sie dopiero w moim lozku.
-dlaczego sie tak na mnie patrzycie?- powiedzialam do otaczajacych mnie osob- Pamietam, ze wzielam tego cukierka od Skamana, a pozniej Shinigami rzucila sie na mnie...Co maja oznaczac te ponure wyrazy twarzy?! Ja nawet nie czulam strachu, tylko po tym cukierku czulam sie jakbym poruszala sie w przyspieszonym tempie
Shinigami-san - 12-10-2007, 19:51
Temat postu:
- Ta rodzina schodzi na psy... nieudany eksperyment... Jak śmiała ta smarkula mnie tak nazwać?! jestem jej ciotką. Ech... - westchnęłam. Siedzenia na dachu domu dobrze mi służyło. Byłam tu pierwszy raz. Letum siedział koło mnie i wcinał coś co przypominało zdechłą mysz. - Letum, powiedz mi... Ceres mogła sie zarazic, prawda? Nie popuszcze jej... Chyba ze mnie przeprosi. Jeżeli nie oficjalnie zostanie przeze mnie wyzwana na pojedynek. Wygram, nawet gdybym miała użyć podstępu...
- uspokój się, marudzisz jak stare wredne babsko. Jakby nie patrzeć rzeczywiście jesteś ekspetymentem... Ale za to udanym - dodał Letum gdy zoabczył jak na niego patrzę - Spokojnie, odwoła swoje słowa. Nawet ty, ty która jesteś brutalna i znieważasz każdego ejszcze nikomu złego słowa nie pwoeidziałaś. Ale z tym rzuceniem przesadziłaś...
- Letum... moze i przesadziłam, ale było warto. Dla tej krwi. Nawet nie wiesz jak silna sie teraz czuję. Nie ma nic tak dobrego jak świerza krew... Może zacznę się do tego przyzwyczajać... Tylko jak tu ją zdobyć żeby nie popaść w konflikt z rodiznką.
- Szukaj wśród zwykłych ludzi... Przy okazji będziesz stwarzać sobie armię wiernych ludzi
- Czemu nie, abrdzo dobry pomysł - mówiac to zamieniłam się w mgłę i odpłynęłam ku miejsconym osadom
Mara - 12-10-2007, 20:05
Temat postu:
Zanim Caladan położył antidotum, porwałam mu je szybkim ruchem z ręki i wlałam Ceres do ust. Odruchowo przełknęła.
-Nie, nie pozwolę żeby to się szerzyło- powiedziałam ponuro i po chwili rzekłam do męża:
-Jak chcesz, poczekaj u mnie w pokoju. Zaraz będę.
Zrazu wyrosły mi grafitowo szare pierzaste skrzydła i wyleciałam przez okno. Zanim dopadłam Shinigami ta się ulotniła. Zaklęłam cicho i otworzyłam niewielki czarny portal. Wychylił się z niego smoliście czarny chochlik, jedynym nieczarnym elementem jego ciała były oczy koloru krwistej czerwieni.
-Co jest? Półdemonica...
-Tak. Półdemonica. Nie zmienia to faktu że masz mnie ponad sobą. Szukajcie wampirzxycy Shinigami i zaprowadźcie mnie do niej.
-Ok- pstryknął w palce i znaleźli się w jakiejś osadzie. Wampirzyca dopiero się pojawiła, zdążyła jednak już kogoś ugryźć. Chyba nie zdała sobie sprawy z mojej obecności gdyż nagłe oberwani butem w głowę było sporym zaskoczeniem.
-Nie. Ludzi. Rób ze sobą co chcesz ale takich wygłupów ci nie wybaczę- powiedziałam jej mroźno i wyszeptalam coś nad ukąszoną osobą, której rana zniknęła, po czym spojrzałam na nią z wyrzutem. Po chwili pojawił się taki sam chochlik co wczesniej i zniknęłam w czarnej mgle aby pojawić się w swoim pokoju. Skrzydła zniknęły, oczy jednak zaczerwienily się. Znów zaklęłam. Mój stan psychiczny powoli dochodził do punktu krytycznego.
Shinigami-san - 12-10-2007, 21:04
Temat postu:
Zaskoczona i zdegustowana podążyłam za marą jako mgła do pokoju. Miałam tego serdecznie dosc. Musiałam jej natychmiast coś wyjaśnic. Gdy znalazłam się u niej w pokoju zaczęąłm wrzeszczeć
- W takim razie przekaż tej smarkuli ze ma mnie przeprosić! - wrzasnęłam - jakiś bachor nazywa mie nieudanym eksperymentem! Czy ja komuś coś zorbiłam? nie! Chciałam pobyć tylko ze swoim mezem, sam na sam. Nie moja wina ze nie umieją pukać! Albo ktos z Ceres pogada o nazwaniu mnie nieudanym eksperymentem albo oswiadczam - niech ten bachor sie do mnie nie zbliża. To tak samo jakbym ciebie nazwała głupim wybrykiem natury który nie wiadomo po co jest na tym świecie. I ja nie rozumiem, czemu wszyscy bronią Ceres? Bo ja jestem wampir, bo chce ludzkiej krwi to ejst źle, tak? A to ze ona włązi ludziom do pokoju i ich obraża to nie ejst ważne. Jak ktoś jest winny to zawsze ja! - mówiąc to miałam łzy w oczach. Płaczący wampir... Tego ejszcze nie było na świecie. Zła i smutna poszłam do swojego pokoju. Zatrzasnełąm drzwi. Nie wyjde już nigdy więcej, pomyślałam. Nawet mój własny maż mnie nie popiera. I co z tego ze sie na nią rzuciła, są gorsze rzeczy. Mówiac to przeniosłam się do swojego labolatorium. Postanowiłam od tej pory żyć w cieniu swojej rodizny, zamknięta w labolatorium.
radgers - 12-10-2007, 21:38
Temat postu:
Radgers zerknął do pokoju Mary i zastał swoją żonę siedzącą na łóżku ze spuszczoną głową. Wyglądała na zasmuconą ale zbyt dobrze ją znał by nie wiedzieć, że w środku wręcz kipi z gniewu. Wystarczy jedno nieodpowiednie słowo i będzie się działo... musiał działać. Cichutko podszedł do niej na palcach po czym wygłosił najszybciej jak potrafił:
- Moja droga musisz się uspokoić. Jeszcze się nie nauczyłaś panować nad swoimi emocjami? Jak zawsze jesteś w gorącej wodzie kąpana. - taksował ją spojrzeniem i oczekiwał na Apokalipsę. Unicestwienie. Dezintegrację. O dziwo żadne z wymienionych nie nadeszło. Zamiast tego:
- Cicho. Skąd taki lekkoduch jak ty może wiedzieć co ja teraz czuję? - spytała wytrącona z równowagi półdemonica.
- Skąd? Ależ to bardzo proste. Chyba zapominasz jaką profesją sie param kochaniutka. - odparł z szelmowskim uśmiechem. To jakiś cud, pomyślał z ulgą psion. Podszedł do zony, ujął ją za brodę i przyłożył do jej czoła dwa place(wskazujący i środkowy jeśli to kogoś obchodzi). Mara natychmiast poczuła jak jej umysł zalewa fala mocy po czym poczuła uczucie odprężenia i uspokojenia.
- No i już po wszystkim. - rzekł zadowolony z siebie Radgers.
- Co ty zrobiłeś? - zapytała zdumiona Mara. Czuła sie całkiem spokojna. Po złości sprzed paru chwil nie było ani śladu.
- Oj nic wielkiego. Co to za sztuka przeskanować czyiś umysł i uspokoić go. Choć z drugiej strony muszę przyznać, że twoja psychika jest tak pokręcona, że labirynty Pani Bólu z Sigil to przy tym pryszcz. No i tak poza tym: złość piękności szkodzi moja droga. - puścił do niej oko i zanim zdążyła coś odpowiedzieć pocałował ją lekko w usta. - Hmm, to było takie małe, miłe nietelepatyczne powitanie. - przerwał na chwilę by po chwili podjąć - Mogłabyś mi pokazać gdzie jest pokój Diziego i jego wampirzej ukochanej? Dawno szczuna nie widziałem. No i poza tym, może nam pomóc w sprawie Shinigami-san w końcu jest jej mężem.
Shinigami-san - 12-10-2007, 21:59
Temat postu:
Siedziałam sobie w moim labolatorium a samotnosć coraz bardzije mi się podobała. Nie było nigdzie mojego kochanego meża, co raczej rpacy mi nie utrudniało. Postaram sie zorbić tak żeby wsyzsyc byli zadowoleni - pomyslałam - pyłam w połowie drogi do sukcesu. JEszcze tylko wszystko złozyc w całość. W mojej ukochanej magicznej szafie znalazłam wszystkie skąłdniki.
- Jest - wykrzyknęłam - nareszcie. - westchnęłam i jak najszybciej postanowiłam wypróbować moje dzieło. Syntetyczna Samonamnażajaca się Krew. To jest to. Wstrzykujac sobie pewne substancje w żyły będę mogła regulować jej poziom. Wzięłam do ręki probówkę. Na razie komórki krwi będą się namnażać powoli, wystarczająco żebym była bardzo silna i nie czuła głodu. Jednym łykeim wypiłam zawartosc probówki. Nie była taka zła, moze troche zbyt metaliczna ale poza tym nie taka zła. Po moim ostatnim posiłku postanowiłam położyć się spać. Po raz peirwszy od dłuższego czasu poczułam zmęczenie
Skaman - 12-10-2007, 22:32
Temat postu:
Patrzałem na leżącą w łóżku Ceres, córkę mojego najlepszego przyjaciela. I zaczął mnie ogarniać wściekłość - JAK KTOŚ MOŻE BYĆ TAKIM IDIOTĄ ABY O MAŁO NIE DOPROWADZAĆ LUDZI DO BYCIA TAKIM ODMIEŃCEM - Wrzeszcząc przestałem się kontrolować - MIMO IŻ JA TEŻ NIE JESTEM CZŁOWIEKIEM TO I TAK NIE USPRAWIEDLIWIA JĄ DO ZAMIENIANIA LUDZI W WAMPIRY. ALBO CO GORSZA UŚMIERCIĆ - Po tych słowach zacząłem się zmieniać. Iż moja postura nie uległa zmian, to zmiany były rzucające się w oczy. Włosy zaczęły się unosić do góry przy tym falować. Zaczęły się lekko wydłużać i z moich brązowych zaczęły przybierać coraz ciemniejsze odcienie w kierunku czerni. Podobnie jak włosy oczy zaczęły się taż zmieniać z mych pięknych niebieskich w kierunku żółtego - NIE DARUJE CI TEGO!!! - wrzeszcząc głośniej nisz przy wcześniejszym zwoływaniu ludzi. Jak zmorzenie oka pojawiłem się przed Shinigami-san z wściekłą miną mówiąc - ODPŁACĘ CI PIĘKNYM ZA NADOBNE SŁYSZYSZ? SŁYSZYSZ PLUGAWA WAMPIRZYCO? I NAWET TWOJA WSZECHWŁADNA MATKA CI NIE POMORZE - po wywrzeszczeniu tych słów zacisnąłem pięści i przykucnąłem w groźnej powie do walki. Podmuch powietrza spowodowany moim przykucnięciem odepchnął znajdujące się blisko mnie osoby na pobliskie ściany - CO MASZ NA SWOJĄ OBRONĘ - jurz nieco uspokojonym tonem ale jednak jeszcze wrzeszcząc.
Mara - 12-10-2007, 22:49
Temat postu:
Faktycznie, byłam spokojniejsza. Mimo to myśli leciały w głowie jak szalone, w pewnym momencie nie zauważyłam kiedy mruknęłam cicho:
-Ale żeby człowieka...?
Zerwałam się jak poparzona słysząc Skamana.
-Poczekaj tu- powiedziałam szybko wybiegając z pokoju. Pozostał tylko czarny motylek który moim głosem powiedział "Przepraszam..."
Wpadłam do pokoju Shinigami bez pukania i natychmiast uciszyłam Skamana, na którego wrzasnęłam:
-Zamknij się!
Momentalnie nastała cisza. Stałam przy nim dysząc ciężko, jedynie jakże odległe w tym momencie uspokojenie zesłane przez Radgersa powstrzymywało mnie przed posunięciem się do rękoczynów.
-Mam na ciebie najechać? Pomyślałeś może co ona teraz czuje?- wycedziłam do niego i podeszłam do Shinigami- przepraszam. Przepraszam. Straciłam nad sobą panowanie.
Klasnęłam w ręce i przed Skamanem nagle pojawiła się dość gruba ściana.
-Zanim spróbujesz się uspokoić, powiem ci tylko jedno: obojętnie w jakim będziesz stanie nie możesz przez to tak krzywdzić ludzi. Widzisz jakie są skutki jednego bezsensownego stwierdzenia, którego skutki były chyba dla wszystkich równie oczekiwane co pożądane, więc jako osoba znana ze spontaniczności radzę ci, żebyś zanim kogoś ugryziesz ugryzła się w język. Wyjdzie na zdrowie, wiem że to dziwnie brzmi w ustach dziewczyny która za wejście bez pukania potrafi rzucić książką.
Uśmiechnęłam się do niej lekko i poszłam. Klasnęłam znów w ręce i ściana przed Skamanem zniknęła , jego nieco oniemiałego wypchnęłam z pokoju i zamknęłam od razu drzwi.
-Nie wiesz jak ona myśli. Nie znasz jej. I śmiesz oceniać?
Pozostawilam go z tym pytaniem i normalnym krokiem wróciłam do pokoju.
-Chyba robię się chwiejna myślami... witam z powrotem- rzeklam od razu do Radgersa i westchnęłam cicho- dawno nie miałam takiego męczącego dnia i nie wiem czy nie będę musiała jeszcze wyjść, bo to trzeba po prostu skończyć. Przepraszam cię jeszcze raz. Herbaty?
Wskazałam mu na imbryczek. Nieco wystygło, ale dało się pić. Melisa, oczywiście.
Caladan - 12-10-2007, 22:58
Temat postu:
Szedłem korytarzem i zapytałem się telepatycznie głównego komputera Twierdzy, gdzie przebywa Shinigami. Po chwili dostałem niejednoznaczną odpowiedż, czyli system poprostu pogubił się. Pomyśłałęm za dużo tutaj poziomów astralnych. Trzeba bedzie zwiększyć pamieć ram kompa. Naraz skupiłem się, a przestrzeń wokół mnie sie zmieniła, ukazując świetlistą ścieżkę wzdłuż korytarzy. Teleportacja tutaj nie wchodziła w grę. Musiałem przeanalizować pewną nie ścisłość. Z mojej wiedzy wynika, że genetycznie stworzony wampir nie zachowywa się w ten sposób. Nie potrzebuje krwi do życia. Inna sprawa z katakanami, fledarami i ekkimami itd. W tym przypadku przypomina mnie to połączenie Nosferatu( wampir 2 kategorii stworzony przez czarną magię), a Bruxą(dzikim wampirem 2 kategorii). Bardziej zimną mieszankę nie można byłoby stworzyć. Ta sytuacja przypomina pewną historię jak Talazred adoptowany syn Qualeera Wyższego Wampirzego Lorda Asetu uciekł po nieudanym zamachu na swoim opiekunie w celu zdobycia władzy. Potem stworzył armię dziwnych wampirów od których wyssał całą energię, niszcząc ich i sam zaatakował Kraj Asetu. Z Kronik wynikło że wiele wyższych wampirów Asetu poległo, ale udało im się zniszczyć Talezrada. Czy jakaś jażń Talazrada jednak przetrwała i przybyła do tego multiświata. Zapukałem do drzwi laboratorium, gdzie była Shinigami.

-Shinigami chciałbym z tobą porozmawiać , a konkretniej z Letumem.
Po usłyszeniu odpowiedzi, iż mogę wejść. Zobaczyłęm Marę, rozmawiającą z Shinigami.
Mara - 12-10-2007, 23:10
Temat postu:
<w zasadzie to zastałeś Skamana stojącego przed sporej wielkości ścianą stworzoną przeze mnie która miała go od Shinigami odgrodzić>
Kiedy wychodzilam popychając Skamana przed sobą i przechodząc obok Caladana pstryknęłam palcami lewej ręki. Pozostał po mnie czarny motylek, który przemówił tym razem niskim, męskim glosem:
-Panienka Mara chciałaby prosić o tymczasowe pozostawienie Shinigami w spokoju ze względu na sprawy psychologiczne. Prosi o odczekanie paru godzin, aż Shinigami nieco ochłonie. Dziękuję za uwagę.
Rozpłynął się w czarnej mgiełce.
Shinigami-san - 13-10-2007, 08:44
Temat postu:
W związku z poniższym EDIT: 5 min wcześniej

Leżąc na łóżku obserwowała ze spokojem jak troje ludzi próbuje coś ze mną zrobić. A konkretniej z moim zachowaniem. Rozśmieszyło mnie to troszkę. Szczególnie postępowanie Skamana. Nie rozumiałam czmeu nie zostawili go i nie pozwolili mu mnie trche pomęczyć. zresztą jakei to by było męczenie. Jak można złapać mgłę. Letum siedział sobie najspokojniej w świecie na ramie od łóżka i rónież przypatrywał sie całej sytuacji. Mara która jeszcze jakiś czas temu była na mnie wściekła teraz była dla mnie miłą niczym anioł. Skaman do tej pory miły teraz wygladał jakby chciał zgniesc każdą komórke mojego ciała osobno. Za to Caladan... No cóż, dosc dziwnie patrzył się na Letum. I to włąśnie najbardzije mnie niepokoiło
- No dobra skoro mała grupa powitalna przyszła do mojego pokoju to moge wiedzieć czego chcecie? - odrzekąłm wastajac z łóżka - Już mówiłam, nigdy więcej z tego pokoju nie wyjdę. Dajście mi święty spokój. Skaman... Jeżeli ja jestem plugawym odmieńcem to zastanów się kim jest połowa rdziny... Obrażajac mnie ujawniasz notabene swój stosunek do nich. Zauważ że nie napadąłm na Ceres bez powodu. Jeżeli ktoś jest tutaj winny to ona. Wiadomo w domu ze miewam bardzo dizwne pomysły i działam pod wpływem impulsu. Moja reakcja na słowa Ceres była przewidywalna. I nie próbujcie jej bronić - ta mała ma już ze mną na pieńku
Mara - 13-10-2007, 10:54
Temat postu:
<ahem. mnie ani Skamana tu nie ma, aladan stoi przy drzwiach, żeby nie było nieścisłości>
Humor mi nieco się poprawił, chociaż nie bardzo dawałam tego po sobie poznać, gdyż nalewając herbaty stłukłam obie filiżanki do których płyn miał się przelać. Ten fakt nie poirytował mnie jednak tak jak zwykle, gorzej było z katastrofą imbryczka który spadł z donośnym brzękiem na niedawno czytaną książkę. Jak poparzona klasnęłam w ręce i odnowiłam naczynie, a także odizolowałam płyn od papieru. Tyle saię dało zrobić alchemicznie, reszta to zabawa ze ścierką. Co jakiś czas zagadywałam do Radgersa który przyglądał się chyba nieco ogłupiały moim dziwnym zachowaniom oraz popisowi panowania nad emocjami.
-Już...- westchnęłam ciężko rzucając w miarę delikatnie wczesniej mokry wolumin na półkę- zaraz zaparzę coś innego.
Otworzyłam jedną z szafek. Zielona... z limonką. Nie, to już było. Czerwonej nie lubiłam, ale biała pomarańczowa była całkiem dobrym pomysłem. Parzyła się jedna dość długo, 8 minut i woda w temperaturze 75 stopni. Ja jednak nie zrażona tym krzątałam się po dużym, a jednak za ciasnym dla moich potrzeb pokoju szukając czegoś na zagryzkę. myśli o wampirzycy minęły jak ręką odjął, sprawa wydawała się odległa i... nie moja. "To Ceres ma teraz problem"- pomyślałam egoistycznie z zadowoleniem odnajdując ciasteczka korzenne.
DiziXagi - 13-10-2007, 12:01
Temat postu:
Wracając z pracy ciągle miałem w myślach moją kochaną żonkę.... otworzyłem sobie drzwi twierdzy (magią, kluczy nikt mi jeszcze nie dał) i to co poczułem od razu mnie zaniepokoiło. Przez ten dom przetoczyło się więcej magi niż przeciętnie przez jeden tydzień. Biegnąc jak oszalały przed siebie korytarzami szukałem pierwszego lepszego mieszkańca aby wytłumaczył mi co się stało....
Shinigami-san - 13-10-2007, 12:04
Temat postu:
Siedząc sobie na łóżku spokojnie czytała gazete Diziego gdy nagle usłyszałam z samego dołu głośne łup. I wrzaski Diziego.
- Letum, twój pan wrócił - zaśmiałam się - ledwo co przekorczy prób tego domu zaraz musi się gdzieś wywalić. Ciekawe w co tym razem się grzmotnał.
DiziXagi - 13-10-2007, 12:07
Temat postu:
SZAFA!!! pomniejszona SZAFA!!! Jak ktoś nie chce dźwigać to niech używa lewitacji a nie miniaturyzacji.... Boże, dobrze że nic sobie nie rozwaliłem.
Co ja to miałem.... aaa, Shinigami, Idę do niej.
Przeskakując po 3 stopnie na schodach wpadam do naszego pokoju....
- Kochanie - zaczynam zalotnie - CO TU SIĘ STAŁO - kończę już z lekko podniesionym ciśnieniem.
Avalia - 13-10-2007, 12:09
Temat postu:
Avi przeciągnęła się leniwie na łóżku i wyciągnęła słuchawki z uszu - no odraza mi lepiej, tylko co tu się działo? - mruknęła do siebie siadając na łóżku, wyczuwała niezbyt przyjazną atmosferę. Powoli wstała i wyciągnęła rękę przed siebie, na której zmaterializowała się kula Er, błysnęło światłem na całym trzecim piętrze, a trochę i niego przedostało się na piętro wyżej i niżej. W efekcie dziewczyna stała przy łóżku w swojej pierwotnej postaci ; zniknęła z pomieszczeni i po chwili trafiła do sali balowej gdzie nadal panował niezły bałagan - A co mnie tam, najwyżej mi się oberwie - mruknęła i uderzył różdżką trzy razy o ziemię wypowiadając przy tym słowa w jakimś innym języku. Światło zalało salę, a gdy opadło przyjęcie było w 100% gotowe, nie trzeba było nic robić, brakowało jedynie gości. Sama Avalia znalazła się w innym wymiarze, leżąc nie przytomna w białej pustce.
Shinigami-san - 13-10-2007, 12:12
Temat postu:
- Ceres nazwała mnie nieudanym eksperymentem co mnie tak zdenerwowało ze ją ugryzłam. Później oczywiście mi się oberwało a Ceres jest czysta i niewinna. No to poszłam na dach pomyśleć. Postanowaiłam ponadapać na ludzi. Neistety oebrwało mi się od Mary. Później powrzeszczałam troche na nią, przyszedł Skaman, ona i Caladan. Eeee Caladan chyba gdzieś wyszedł. W międyzczasie wymyśliłam samonamnażajacą się krew - dodałam patrrząc na głupi wyraz twarzy mojego męża - poza tym nic ciekawego. A co tam u ciebie? Jak tam twoja wywrotka
Caladan - 13-10-2007, 12:23
Temat postu:
Usiadłem obok Shinigami. Pstryknełem palcami i pojawiła się książka. Po znalezieniu rzeczy, której szukałęm. Wziełem swoją komórkę i puściłem sms. Kilka chwil czekałem, aby dostać wiadomość. Po przeczytaniu informacji stałem się bardziej niespokojny. Odłożyłem komórkę do kieszeni.
Shinigami nie przyszedłem, aby cię pocieszać, ani karcić za twoje zachowanie. Pojawiłem się tutaj, ponieważ jedna rzecz nie daje mi spokoju. Zanim dojde do sedna sprawy. Zadam ci pare pytań.

Czy Letum kierował twoją przemianą w wampira?
Od jakiego wampira wzieliście geny?
Czy wiesz, co się stało z Draculą?

Gdy zadawałem pytania ciągle patrzyłem skrajem oka na Letuma, który poruszył się i zaczął przypatrywać mnie.
DiziXagi - 13-10-2007, 12:32
Temat postu:
-Hmm, nie wnikam, ale z tego co mi wiadome gryzienie własnej rodziny nie jest zbyt "trędy" - powiedziałem lekko rozbawiony - Zawsze łatwo się na ludzi denerwowałaś.
-Dostałem wczoraj wiadomość telepatyczną od kogoś, mam pomóc w balu, przejdę się do tej sali balowej sprawdzić co jest do zrobienia - odwróciłem się na pięcie i poszybowałem (TAK opanowałem lewitacje :D) do wzmiankowanej sali.
Po przekroczeniu progu oniemiałem - W CZYM MAM POMAGAĆ, wszystko już zrobione, to ja się z pracy urywam żeby pomóc a tu już wszystko zrobione, ech - przeprowadziłem krótki monolog i poszybowałem z powrotem do pokoju.
Shinigami-san - 13-10-2007, 12:44
Temat postu:
- Caladan Letum kierował moją przemianą, wzięłąm geny Draculi, a Dracula o ile mi wiadomo od Letum jest w norwegii. I nie nazywa się aktualnie Dracula tylko John Adams. A Letum był jego podopiecznym puki Dracula nie kazał Letum szuakć nowego domu. Tak, jestem potomkiem Draculi jakby nie patrzeć - uśmiechnełam się miło do Calaeszcze jakeiś pytanie?
Caladan - 13-10-2007, 13:39
Temat postu:
Oki zaraz sprawdzimy tego Johnego Adamsa. Czy jest prawdziwym Draculą, a może jest kolejnym samozwańcem. Znowu właczyłęm komórkę i zadzwoniłem do mojego dobrego znajomego na ziemi.
-Siemka Sairedzie sorry że cię meczę o tej porze.
-Mam pytanie czy masz jakis agentów w norwegii
-aha
-Czy mógłbyś w takim razie sprawdzić wampira Johnego Adamsa. Czy u was taki się kręci.
-tak sprawa jest niezłomnej wagi
-Kiedy dostanę wiadomość
-dobra dzięki jestem twoim dłużnikiem.

Powiem ci tak. Dracula był wampirem Nosferatu i zginął w nie wyjaśnionych okolicznościach. Jakby został wyssany dosłownie. W tamtych czasach żaden wampir nie był od niego potęzniejszy. Rada wampirów na ziemii nie podała tej wiadomości do społeczności, bo obawiała się paniki i chciała utrzymać włądzę. Dracula dla nich był krwawym przewodnikiem duchowym. Znacznie róznił się od innych przedstawicieli swojej rasy. Pod tym wzgledem bardzo go przypominasz. Jesteś pomostem pomiędzy wyższym wampirem, a wampirem II kategorii. W dodatku udoskonalony genetycznie, czyli masz wszystkie pozytywne cechy tychże kategorii. Teraz wróćmy znacznie w przeszłość do mojej rzeczywistości. Jest taka opowieść wśród Asetu(pewne państwo wyższych wampirów), że Talazrad chciał odebrać energię życiową wszystkim wampirom wyższym, aby stworzyć wraz swoją grupą towarzysz nową rasę. Stworzył armię podrzędnych wampirów. Pewnie stwierdził że po co ma dzielić włądzę z przyjaciółmi jak sam może zapanować nad moim multiświatem. Swoich towarzyszy zdradził, wchłaniając ich. Przetrwała jedynie jego przyjaciółka Sememu, aby urodziła mu nowych przedstawicieli rasy wampirów. Stał się on najpotężniejszym wyższym wampirem i zaatakował Asetu. Jakimś cudem udało im się go unicestwić, ponieważ inne państwa wyższych wampirów połączyły się z nimi. Teraz zastanawiam się czy przypadkiem Letum nie jest Talazradem lub jego synem. Mam nadzieje że nie. Inaczej bede musiał coś z tym zrobić.
..::Ceres::.. - 13-10-2007, 13:54
Temat postu:
Lezac w w lozku probowalam odtworzyc w pamieci tok ostatnich wydarzen. Po chwili stwierdzilam, ze to po czesci byla moja wina...
-Ciocia jest za bardzo wybuchowa z reszta.. ja tez. Po co ja mowilam, ze jest ona wynikiem nieudanego eksperymentu?? Mimo tego, ze wlasnie tak myslalam, powinnam sie powstrzymac z tymi slowami. Tylko niech ona przestanie traktowac mnie jak mala, nieporadna, smarkule! Ech, zostac wampirem z wlasnej woli to dla mnie rzecz niepojeta. Przeciez ona wiedziala jak to bedzie skutkowac na jej zycie, a w szczegolnosci na zycie jej rodziny. Przez to nikt nie jest bezpieczny, w koncu przestanie sie kontrolowac, a wtedy...wole o tym nie myslec. pomimo tego wszystkiego ja ja i tak kocham, powinnam isc do niej i pogadac. Zeby tylko sie na mnie znowu nie rzucila- walczylam sama ze soba- pojsc czy nie? moze wziac kogos ze soba- tak dla bezpieczenstwa?
Wyszlam na korytarz i zauwazylam Skamana idacego po schodach z dziwnym wyrazem twarzy i mruczacego cos pod nosem.
-Skaman, co ty taki...- nie dal mi dokonczyc zdania
- Co ty robisz? Dlaczego wyszlas z lozka??!!
- Przeciez juz mi nic nie jest. Wlasnipostanowilam isc do cioci Shinigami zeby sprobowac dojsc do porozumienia... Dlaczego tak sie na mnie patrzysz?
Shinigami-san - 13-10-2007, 14:04
Temat postu:
Siedziałam i tępo patrzyłam na Caladana.
- Wiesz... taki ktos jak Dracula czy Tcostam nie może się do mnie porównywać. Jestem wapirem wyższej klasy. Pierwszym przedstawicielem swojej rasy. Nowej rasy. Spójrz - mówiąc to wzięłam srebrny nóż i wbiłam go sobie w serce, a następnie spokojnie wyjęłam. Nie poleciała ani jedna kropla krwi - Widzisz? to ciało jest niezniszczalne, nie można mnie zabić niczym srebrnym, żadną rtęcia ani niczym podobnym. Zadne swiętosci nie dadzą mi rady. Mimo iż Letum pokazał mi jak stać się wampirem ja udoskonaliłam jego pomysł. Zwykły wampir klasy 0 jest dla mnie niczym. W naszym wampirzym społeczeństwie musi powstać nowy ład. Trzeba zapanować nad nimi, bo wampirami mogą zostać tylko wybrani. To będzie długa selekcja ale powiedzie się, napewno. Muszę tlyko trochę wiecej popracować nad komórkami mojego ciała i komórkami innych wampirów. Od tej pory zmienie losy tej rasy...Na lepsze... Pomyśl, 0 głodu krwi, będzimey mogli chodzić latem w czasie pełnego słońca. To będzie coś pięknego...
radgers - 13-10-2007, 14:27
Temat postu:
- Nie powinnaś tak myśleć kochaniutka, jesteś jej ciocią a ja jej wujkiem. - powiedział Radgers przygryzając ciastko i uważnie studiując jego budowę molekularną.
- Czytałeś mi w myślach? - spytała oburzona Mara.
- No wiesz... tak bardzo zaprzątało ci to głowę, że nie sposób nie usłyszeć twoich myśli wiesz? - odrzekł nieco przepraszająco psion. - Powiedz, czy oprócz Diziego wokół Shinigami kręci ktoś... lub coś... jakiś jej... towarzysz, coś w ten deseń?
- E, no tak jest taki jeden. Kruk. Letum. A czemu pytasz?
- Hmm, jakby to... tak właśnie mi się wydawało, że wyczuwałem koło naszej kochanej wampirzycy jakiś inny umysł, który zdaje się na nią wpływać w pewnym stopniu. Nie mogę go na razie zgłębić bo się broni. Nie wiem czy to dobrze czy źle... - rzekł w zamyśleniu.
Nie wspominał o Caladanie, którego także tam wyczuwał. Miał na tyle taktu żeby nie zamanifestować Mocy Jasnosłyszenia i podsłuchać, jednak i tak domyślał się, że dziadek też może się tym interesować. Będzie musiał obgadać tą kwestię na osobności z Shinigami i Caladanem.
Shinigami-san - 13-10-2007, 14:47
Temat postu:
- Caladan, czy mógłbyś mnei zostawic samą, chcaiłabym popracować - poprosiłam - a nie idzie mi to najlepiej gdy ktoś siedzi oobok.
- Nie ma sprawy, już wchodzę, a co d Letum...
- Nie martw się, pogadasz z nim następnym razem - mówiąc to zamknęłam drzwi za Caladanem i zasunęłam zamek. Podeszłam spokojnie do Letum i zapytałam
- Kto ty?
- eeeee coś dziwnie sie zahcowujesz, przecież ci mówiłem...
- Gadaj! - wrzasnęłam. Moje paznokcie wydłużyły się i przybrały kształt igieł. Nadziełam na nie skrzydła Letum i przyparłam go do ściany - Kim ejsteś?! Za dużo podejrzeń w koło. Gadaj! I nie masz co jęczeć, wiem ze to cie nie boli. Wyrwałam ci pare piór z ogona a ty sie nawet nie obudziłeś. No więc ?
- Masz zbyt dokuczliwą rodiznkę... No ale cóż... Proszę bardzo - mówiac to Letum jakimś cudem wyrwał się z moich szponów, usiadł na podłodze i zaczął się zamieniać. Stałam spokojni i patrzyłam jak mój kruk zamienia się w najprzystojniejszego faceta jakiego kiedykolwiek widziałam.
- Czy nadal chcesz nazywać mnie Letum - odrzekł mężczyzna - Nazywam się Rophus Adamiran. Wampir klasy 0. Uwierz, nie zmaierzam z tobą walczyć. Jesteś silniejsza. - dodał gdy zoabczył ze zaczynam zmieniać swoja postać na bojową. - Nie martw się, ja chce tylko spokojnie żyć, a ty mi to bardzo ułątwiłaś. Co powiedz na potomka?
- Ze co?! nie tracąc czasu podeszłam i walnęłam Letum w krocze. Ten skulił się z bólu- Przędzej cie wykastruje... Zboczenieć. Ej chwila! ty mała wredna świnio! widziałęś jak się rpzebirałam! - mówiac to wzięłam Letum za przysłowiowe szmaty i rzuciłam o ścianę. - A co do potomka - wypchaj się! mam męża, kochajacego męża! - W tym samym momencie usłyszałam pukanie do drzwi - Zamień się w kruka, już! porozmawiam sobie z tobą następnym razem. - Letum wykorzystując chwilę mojej nieuwagi pocałował mnie w usta i szybko zamienił sie w kruka.
Caladan - 13-10-2007, 15:17
Temat postu:
-Dobrze
wyszedłęm na chwilkę z laboratorium usłyszałem hałas. Po pewnej chwili Shinigami zawołała, abym poniownie wszedł do niej.
-Drogo Shinigami pewnie te bzdury opowedział ci Letum. Zaraz ci wyjaśnie cała wampirologię w skrócie. Istnieją 3 kategorię wampirów plus genetycznie zmodyfikowani ludzie na wampiry.
Do III kategorii należą Zwykłe wampiry.
zostały one ugryzione przez wampiry II kategorii gdy tamci byli istotami żywymi. Jak wiadomo są oni wrażliwi na światło i potrzebują krwi do życia.
Do II kategorii należą Nosferatu, Bruxy, katakany, alpy itd.
Sa oni nieumarli. mogą oni normalnie egzystować w świetle i nie mają słąbości do świętych rzeczy. Kołki też nic nie pomogą. Do życia potrzebują krwi. poniekąd są oni nieśmiertelni, ale da sie ich spokojnie zniszczyć.
Do kategorii I należą Wyższe wampiry
Różnią od tamych zasadniczą rzeczą że są żywe, moga sie płodzić, nie potrzebują krwi. Są oni nieśmiertelni, ale nie da sie ich w konwecjonalny sposób zniszczyć. Należą oni do ras założycieli.

Genetycznie zmodyfikowani wampirzy ludzie mają wszystkie własciwości drugiej kategorii, ale nie potrzebują krwi. Moga sie mutować, a ich żywot jest bardzo długi.
Uhhh Koniec wykładu
Odnośnie ciebie jesteś połowie drogi bycia wyższym wampirem.

Podobno Talazrad był zręczym manipulatorem i w dodatku był arcymistrzem ukrywania prawdziwego ja, więc nawet system twierdzy nie mógł go wykryć, ani żadna osoba w domu. Pewnie czekał jak się zmutujesz wystarczająco, aby cię wyssać twoją energię. To jest oczywiście moja hipoteza. zobaczymy jak Saired zadzwoni. Trochę długo to trwa. Ooo Radgers witam.

P.S Radgers jesteś chyba moim kuzynem :). nie jestem pewien. gubię sie w tym drzewku. W takim razie Shinigami jest dla mnie......

Offtopic- Jop czytałem wiedzmina. W kwestii wampirów można sie kłocić. Też zastanwiałem cię czy Nosferatu może należyć do wampirów 0 czy drugiej kategorii. Alpy wiem że należa do drugiej kategorii. Jeżeli wierzyć Heroes III. Można przyjąć że Dracula był alpem. W takim przypadku moge pozmieniać niektóre informacje zawarte w postach. w filmie Wampir z Nosferatu bał się światła. Wniosek może być że wampiry III kategorii są nosferatami, ale są jeszcze inne wampiry, które według sapka były niżej. Ogólnie wampirologia jest trudna do zgłebienia, co innego demony, smoki, giganty czy anioły.
Shinigami-san - 13-10-2007, 15:45
Temat postu:
Ja bardzo przepraszam za offtop ale muszę
A wię Caladanie, czyzbyś czytał ksiazki Sapkowskeigo? Poszukałam troche i znalazłam. Ja jednak nadal uważam że Nosferatu należą do wampirów klasy 0, ale zeby nie było jakiś nieporozumień przyjmie sie twoją chronologie bycia wampirem.
Koniec offtopu

- Jak ja kocham neispodziewane wejscia mojej rodziny - pomyślałam - Dziękuję ci Caladanie, ale ja zamierzam stworzyć nową rasę wampirów. Pozostałe nalezy unicestwić - one tylko psują nam opinie. A co do Letum - czy gadał bzdury to ja nie ejstem już taka pewna
Skaman - 13-10-2007, 16:08
Temat postu:
Nieco już ochłonąłem i już zwykłym krokiem (ale tym samym wyglądem) podszedłem do Shinigami-san i powiedziałem - Moje słowa miały urazić ciebie, a nie członków rodziny. Ty już mi podpadłeś ale nie będę się już na ciebie wściekał. Jeśli jeszcze raz spróbowała byś kogoś zamienić w wampira bez jego zgody to mówię ci że się osobiście z tobą policzę. Ale na razie i tak jestem zdenerwowany twoim wyczynem - po tych słowach obróciłem się na pięcie i odeszłam przechodząc korytarzem zauważyłem lustro a w nim swoją osobę - No tak wiedziałem że czegoś zapomniałem - już chciałem cofnąć swój efekt przemiany lecz przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz. Uśmiechnąłem się sam do siebie i zachichotałem - No tak przez ten cały mój gniew zapomniałem wspomnieć o jednej rzeczy - stanąłem wzdłuż korytarze i wrzasnąłem (Głośniej niż kiedy kolwiek) - SALA BALOWA GOTOWA!!! - spojrzałem ponownie na lustro zamknąłem oczy i ponownie je otwierając widziałem się już w swoim normalnym wyglądzie.
Mara - 13-10-2007, 16:18
Temat postu:
-Stop, stop- przerwałam mu i powiedziałam:
-Jestem jej teściową. A to co innego niż ciocia. Teściowe są zazwyczaj irytujące i trafiają do piekła. Tam akurat czasem zaglądam, chociaż nie spieszy mi się...
-Ale w zasadzie co to ma do sprawy?- Radgers był bardziej rzeczowy ode mnie. Szybko się jednak zrehabilitowałam samym faktem że nie usiłowałam przerobić trzymanej w ręku filiżanki na granat odłamkowy, powiedziałam tylko popijając herbatę:
-W zasadzie to niewiele. Czy Letum ma na nią wpływ... Zapewne tak. I jest mądrzejszy niż wygląda, ale to już zapewne wiesz, skoro mi w myślach czytasz- ostatnie powiedziałam nieco sarkastycznie jasno mu wskazując że przy następnym razie rzucę klątwę. Co oczywiste, był zamyślony. Domyślna co miał namyśli powiedziałam od razu:
-Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele i pod żadnym pozorem teraz do nich nie idź. To byłoby przegięcie. Niech wypadki na razie toczą się same, no, chyba że ktoś zacznie gryźć. Letum jest to kruk potrafiący gadać po ludzku i uwielbiający komentować... wszystko. Zanim Shinigami tu trafiła latał sobie radośnie wokół zamku, nawet go raz usiłowałam karmić marchewką. Niestety ale Letum jest zbyt kruczym i mrocznym krukiem...
Mąż się znowu zamyślił. Westchnęłam ciężko i poprawilam pozycję na fotelu z nieprzyjemnym poczuciem bycia ignorantem w takich sprawach. Radgers zapewne wychwycił tajemne moce etc. a ja siedziałam na foteliku jak nieco upośledzona i niewiedząca. Aura wokół kruka była, ale spodziewałam się raczej że to z powodu Shinigami, w każdym razie jeżeli coś więcej umiał to się krył.
Caladan - 13-10-2007, 16:28
Temat postu:
Widzę że cię nie przekonam. Byłbym bardziej spokojny, gdyby twój ptaszek podpisał na tym papierze, że nikogo nie skrzywdzi w rodzinie i będzie bronił twierdzy jak własnego domu. Gdy podpisze dokument pojawi się w moim biurze. Z daleka usłyszałem Sala Balowa Gotowa. Dobra ja uciekam na dół.

Gdy szedłem na dół wiedziałęm, że podpisze. Nie miał innego wyboru, ponieważ Agenci Asetu wiedziały że jest on tutaj. Wie że nie miałbym skrupułów, aby wyrzucić go z zamku. Twierdza bedzie miała teraz potężnego obrońcę. Plan został wykonany perfekcyjnie. Mój sposób rozwiązania problemu powinnien na pewno zadowolić obie strony. Nie bedzie żadnych ofiar.
Dokument pojawił się mojej ręce i wyjawił jego prawdziwe imię.
Shinigami-san - 13-10-2007, 16:39
Temat postu:
- Letum...
- Nie Letum tylko Rophus - poprawił mnie - Teraz będę obrońcą tego zamku - zaśmiał się - co daje mi gwarancję chodzenia w mojej zwykłej postaci i przymilanie się do ciebie - mówiac to zabłysnął swoimi kłami - Twój mąż mi absolutnie nie rpzeszkadza, ba! możemy nawet stworzyć własny trójkąci... Au! - wrzasnął Rophus vel Letum - A tobie co? jak byłem krukeim byłaś dla mnie taka miła...
- Zamknij się poczwaro! Wzbudzasz ze mnie wstręt... Lepiej to podpisz...
Podając pióro Rophusowi nieopacznie znów się zamyśliłam, co on wykorzystał. Przywalił mnie do ściany i znowu próbował ocałować
- Dizi! Pomocy! Aaaaa! - nie zastanawiajac się długo spróbowałam kopnąć go wmkrocze jednak nie udało mi się. Rophus sprytnie odskoczył, zabrał podpisany dokument i zaczął iść w stronę drzwi
- Idę zanieść ten papierek Calacostam, do zobczanie kochanie
W tym samym momencie w drzwi poleciał duzy, drewniany stół ale ponieważ Rophus szyciej zamknął drzwi stół roztrzaskał się o nie
- Zabiję dziada - mruczałam pod nosę wstajac z podłogi
Avalia - 13-10-2007, 17:23
Temat postu:
Kiedy Avi się obudziła wokół niej było tysiące małych płomyczków, a każdy w innym ubarwieniu, ona sama była w białej sukni, w włosach spiętych z tyłu głowy w kok, ozdobiona złota biżuterią w tym złotym diademie na głowie; z miną odrazy zaczęła zdejmować wszystkie te błyskotki i mrucząc coś pod nosem.
- Może byś nas wysłuchała?
- O tak złoty nie mam nic lepszego do roboty jak słuchać kazania kolejnego nadętego smoka - wymruczała zdejmując diadem i rozpuszczając włosy.
- Licz się ze słowami, nie zapomi...
- Ta wiem do mordercy moich rodziców, wiesz już się nasłuchałam a teraz pozwól mi wrócić do domu, do twierdzy, tam jest moje miejsce.
- Twoje miejsce? Coś nie zauważyli, że cię nie ma
- Wiesz oni mają ciekawsze rzeczy do roboty niż sprawdzanie co pięć minut czy żyje...i dobra wiem przesadziłam z tym ostatnim zaklęciem i co z tego nic się nikomu nie stało.
Po tych słowach płomyczki zaczęły wirować, a dziewczyna poczuła przeszywający ból na całym ciele, usłyszała jeszcze kilka słów złotego płomyczka: - Tym razem Ci darujemy, ale to ostatni raz.

Znalazła się ona nieprzytomna na łóżku w pokoju Yumiko?!?
radgers - 13-10-2007, 23:32
Temat postu:
Mara spojrzała z zaciekawieniem na męża, który nie odzywał sie od dłuższej chwili zupełnie jakby się "zawiesił". Jednak Radgers w ogóle zdawał sie tego nie zauważać.
- Kochaniutki, ty żyjesz w ogóle? - spytała półdiablica jednak mąż zbytnio nie kwapił się odpowiadać. Zaniepokojona ściągnęła mu kapelusz gdyż nie widziała jego oczu bo był troszkę nachylony. Jego powieki były przymknięte a oddech... równy i spokojny. Nie było wątpliwości: Radgers najzwyczajniej w świecie zasnął. Lewa brew Mary zaczęła lekko drgać po czym w jej dłoniach pojawił się Wielki Drewniany Młot którym puknęła go dość mocno w głowę. Jednak mąż nie robił sobie z tego zbytniego problemu i dalej spał w najlepsze tyle, że rozpłaszczony na stole. Mara postanowiła więc obrać inną taktykę. Tym razem zamiast młota pojawiło się Wielkie Wiadro Lodowato Zimnej Wody którą chlusnęła na smacznie śpiącego męża. Psion natychmiast poderwał się na równe nogi - Co jest? Pali się? Gdzie? - rozejrzał sie mętnym spojrzeniem. Jednak gdy napotkał spojrzenie Mary natychmiast oprzytomniał. - Eee, chyba troszkę się zdrzemnąłem wybacz. - spojrzał na nią potulnie jak baranek.
- Widzę, że doprowadziłeś swoją Umiejętność do Zasypiania Obojętnie Gdzie i Obojętnie Kiedy do perfekcji. - cedziła każde słowo powoli tak, że Radgers aż się wzdrygnął.
- No, ależ kochanie po co te nerwy... - nie dokończył bo w tej chwili doszedł do nich dudniący głos Skamana głoszący "SALA BALOWA GOTOWA!!". - O, to przecież Skaman. Skończyli już salę. Idziemy zobaczyć? - w tym momencie zauważył, że jest cały ochlapany. - Hmm, trzeba coś z tym zrobić. - zamknął oczy po czym cała woda znajdująca się na jego ubraniu skupiła się w jedną kule wody unoszącą się parę centymetrów przed jego oczami. Suchy już Radgers złapał kulę jakby była ciałem stałym i wyrzucił ją przez okno. - Przynajmniej kwiatki podrosną. Czy co tam masz na dole. - odpowiedział na spojrzenie Mary.
Mara - 14-10-2007, 00:07
Temat postu:
-Na dole nie mam nic- powiedziałam obserwując rośnięcie guza męża. Drewniany młotek może nie budzi ale daje piękny efekt w postaci wyjątkowo wyczulonych nerwów. stąd też lekkie muśnięcie palcem poskutkowało nieprzyjemnym impulsem, a mąż niemal złapał się za miejsce bólu, jego szczęście że się opamiętał.
-Aż tak sadystycznych zapędów nie mam, więc proszę cię abyś nie próbował bić się ręką w tak dużego krwiaka. Na bal nie mam ochoty iść. Ktoś pewnie przygotował salę i wiem kto to. A moja zasługa żadna chociaż się nabiegałam- prychnęłam zirytowana- sala zapewne po królewsku, jak chcesz to możesz zejść. Ja wolałabym poczekać tutaj. A, i masz cukierki kawowe na drogę, na wypadek gdybyś znowu zrobił się senny.
Rzuciłam mu elegancko zapakowanego cukierka, którego jak się spodziewałam mi odrzucił.
-Na pewno nie chcesz iść? Dopiero przyjechałem i nie skorzystałem z tutejszych rozrywek, jak próbuję to sam mam się tym cieszyć i podczas balu tańczyć solo.
-Mężu drogi, wiedz że jestem egoistką- rzekłam mu spokojnie- nie umiem tańczyć. Mogłabym im zrobić pokaz akrobatyczny, mogę nawet spróbować sił w karaoke ale o tańcu wiem tyle co przeciętny polski kierowca o przepisach ruchu drogowego. Nie pytaj o co chodzi... iść bym mogła ale i tak będziesz sam tańczył.
Westchnęłam ciężko. Głowa mnie zaczynała już boleć i miałam ochotę uderzyć nią o ścianę. Albo się położyć. Ale mąż przyjechał, winnam być uprzejma, oprowadzić, wskazać pokój, porozmawiać, popytać. Pokazać że ktoś się nim interesuje. Wymogi bycia dobrym i sumienia które by kłuło za lenistwo teraz bezlitośnie.
-Wygrałeś- rzekła po przerwie w monologu- oprowadzę cię po zamku i o salę też zahaczymy.
DiziXagi - 14-10-2007, 10:08
Temat postu:
-Kochanie, minąłem się na schodach z jakąś nieznaną osobą... wyglądał na dość zadowolonego - tu spostrzegłem stół w kawałkach - Nie ma mnie 15 minut a Ty już coś zniszczyłaś - tu jednym mruknięciem pod nosem naprawiam stół.
Podchodzę do szafy i zaczynam w niej grzebać - Kochanie, mam złe wieści, w pracy wysyłają mnie w delegacje, mam dopilnować żeby smocze jaja które zamówiliśmy były że tak powiem gotowe. Nie wiem ile zajmuje to takim smokom - wyjmuje z szafy szatę podróżną - Nie będzie mnie przez 3-4 dni.

Offtop: W poniedziałek wyjeżdżam, postarajcie się nie pozabijać i trzymajcie zboczeńca z dala od mojej żonki :P
Shinigami-san - 14-10-2007, 10:14
Temat postu:
- Nie dosyć ze pojawiasz się w domu cholenie żadko to jeszcze teraz musisz wyjechać - marudziłam pod nosem - I jeszcze on sie tu pojawił a Ty mnie opuszczasz! - mówiąc to zaczęłam głośno płakać. Włąściwie nie płąkać a drzeć się niemiłosiernie
DiziXagi - 14-10-2007, 10:22
Temat postu:
-Nie płacz kochanie, praca jest pracą - mówiąc to, a raczej przekrzykując wrzask żonki starałem się do niej zbliżyć - No weź już przestań jak tylko wrócę to zajmiemy się tym zbolem, po drodze przestudiuje jakieś zaklęcia przeciw natrętnym wampirom. Czas nagli, muszę znikać. - Całuje Shini bardzo czule i wychodzę z pokoju.
Shinigami-san - 14-10-2007, 10:30
Temat postu:
- Dizi! - krzyknęłam stając w drzwiach. Zdążyłam w ostatnim momencie bo włąśnie chciał się telepotrować. - Pamiętaj, jeżeli usłysze że zadajesz się z jakąś lafirynda osobiście cie ugryzę. A Rophus to nie zbok... poprostu ma specyficzny, fakt faktem upierdliwy, charakter. I nie waż się wymyślać zaklęć przeciw wampirom - odrzekłąm podchodząc do niego i przytulajac się mocno - miłej podróży kochanie - mówiac to ucałowałąm go mocno
Sakura_chan - 14-10-2007, 14:58
Temat postu:
Widzę że to u nas rodzinne - Sakura podeszła do Shini. Mojego męża też często nie ma. Można do tego przywyknąć, rodzinkę mamy liczną, więc nuda Ci na pewno nie grozi. Przy okazji gratuluję zamążpójścia, bo chyba jeszcze tego nie uczyniłam - klasnęła w dłonie i pojawił się w nich czarny szal ze srebrną nitką. - A to prezent - powiedziała wręczając go Shini.
- Dziękuję , jest śliczny - uściskała Sakurę.
- Ślicznie w nim wyglądasz - odrzekła. Chodź,idziemy zobaczyć salę balową. Nawiasem mówiąc, gdzie jest Rophus ? Jest delikatnie mówiąc nieco dziwny i nie ukrywam że wolałabym schodzić mu z drogi

Yumiko - 15-10-2007, 15:20
Temat postu:
Yumiś z przerażeniem spojrzała na Avi, a ponieważ nie chciała aby Avi ujrzała żyletkę w jej ręku, zepchnęła ją ze swojego łóżka po czym rzuciła się jej na ratunek.
- Avi żyjesz!? Nic Ci nie jest? powinnaś trochę bardziej uważać...-.-'. Syknęła z ironią po czym wstała i niczym wystrzelona z procy ruszyła ku ubikacji. Udając że wszystko jest w porządku spuściła w muszli klozetowej ulubioną (a zarazem rozprutą) maskotkę swojej siostry, mówiąc do siebie pocichu iż nienawidzi niczego co może wiązać się z diabolicznymi istotami..tak zwanymi dziećmi.
Avalia - 15-10-2007, 15:49
Temat postu:
-Yumiś kochana *ścisk* jak dobrze cię widzieć (^^) Jak już sie pojawiłaśw naszych skromnych progach to może wpadniesz ze mną na ten bal?
-No jasne, no tylko...wiesz....w czym ja mam iść na bal?
-Najlepiej chodźmy na trzecie piętro mój mąż ma tam wszytsko.

*i tak po godzinie przebierania Avi i Yumiko były gotowe do wyjścia na bal gdzie się zaraz udały*

-Pustka jakaś, ne?
-No tak jakoś.
-Skaman gdzie się rodzina podziała?
Skaman - 16-10-2007, 17:16
Temat postu:
- Nie wiem morze do pokojów swoich poszli abo coś wym stylu - powiedziałem odwrócony do ich plecami, gdyż chowałem pewien przedmiot do kieszeni. Obróciłem się i zobaczyłem je - O BOŻE ZABIJ MNIE!!!
Shinigami-san - 16-10-2007, 19:47
Temat postu:
- Aaaa nie zdzierze tego dłużej - marudziłam schodząc na dół. - Rophus, gdzie jesteś?! - wrzeszczałam na cały dom. No tak, pomyslałam, pewnie teraz ugania sie nie wiadomo gdzie. W koncu trafiłam na dół. Przy okazji obejrzałam salę balową. Była fajnie urządzona... ale mimo to nie dla mnie. Postanowiłam dalej szukać Rophusa zeby obgadać z nim pewną ważną sprawę dotyczacą jego głodu. Skoro ja mogłam się rzucić na kogoś to i on może zacząć się rzucać na ludzi
Mara - 17-10-2007, 23:29
Temat postu:
-Koochaanie...?
Szturchnęłam go lekko. Tym razem zamiast bawić się w młotek, na który patent miała bodajże Avalia wzięłam i wleciałam z pokoju aby po chwili wrócić z kubeczkiem. Pełnym lodowatej wody. A mąż spał.
-Kochanie, mam tu kubeczek z lodowatą wodą, jeżeli siedzenia nie ruszysz, to będę musiała ciebie mokrego i zmarzniętego oprowadzać...
Otworzył jedno oko, albo z łaski albo odruch bezwarunkowy na tekst "lodowata woda" podziałam w miarę skutecznie. Wtedy lekko otworzyłam usta.
-WSTAWAJ!
Krzyk nie wyszedł na szczęście poza granice pokoju, był porządnie wytłumiony m.in. magicznie. Jednak Radgers słyszał wrzask w pełnej krasie i wyrwany ze snu niemal podskoczył.
-Mogłam ci jeszcze wmówić że jesteś wielkim leniwcem, ciekawe czy po przebudzeniu by się coś zmieniło w twoim zachowaniu...
Ziewnął potężnie, nadal przymulony.
-Pięknie... ale o co chodzi?- wymamrotał drapiąc się po głowie. Zamiast odpowiadać podetknęłam mu pod usta Kopiko, które posłusznie spożył i ssając kawowego cukierka powiedział spokojnie:
-Żoneczko moja kochana, dlaczego właściwie mnie obudzilaś? Oprowadzanie może poczekać, a na razie...
-Zapadasz w sen zimowy! Poza tym mamrotałeś coś o balu. Trzeba jakoś uczcić twoje przybycie, a wiem ze wolałbyś taką zabawę niż siedzenie na herbacie w herbaciarni. No. Pokażę ci pokój, a potem ty się u siebie przebierzesz, a ja u siebie, tylko nie licz na sukienkę z mojej strony.
-Aa...- nie bardzo wiedział co powiedzieć. Zadowolona zgarnęłam go i z myślą "jeżeli to czytasz to lepiej przestań" i wyciągnęłam z pokoju od razu zaczynając mądrą kwestią:
-Tu masz korytarz, ten pokój obok jest to część mojego kompleksu mieszkalnego i mam w nim laboratorium. Tu obok jest kilka całkowicie pustych należących do mnie pokoi, tu także, jak chcesz to możesz część wziąć. Tu jest biblioteczka mała, ale wole tę dużą do której z czasem dojdziemy. Stąd i z mojego pokoju można dojść na strych, tu jest kompleks należący już do Shinigami i syna.
Zeszłam na dół prowadząc męża, po kolei pokazując wedle pamięci kto gdzie mieszka.
-Tutaj wreszcie masz bibliotekę, salę, wrzeszczącego Skamana i wystrojone już Avalię i Yumiko. Dzień dobry wszystkim. Dalej jest kuchnia. Wiesz już co chcesz?
-Chyba będę potrzebował mapy...
-Nie martw się, ten zamek jest tak pogmatwany że jak idziesz instynktownie to zawsze trafiasz a jak skupiasz się na drodze i masz konkretny cel to zawsze się zgubisz. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-Gdzie jest toaleta?
-Przy każdym pokoju, u mnie też jest ale nie pokazywałam ci. No, to teraz się przebrać.
Od razu wyrosly mi skrzydła. Poderwałam się w górę, zgarnęłam męża i popędzilam do góry. Po chwili byliśmy na miejscu a Radgers mial lekkie zawroty głowy od ciągłych nagłych zaketów tuż przed przeszkodami nie wiadomo skąd się pojawiającymi.
-No, to teraz mi powiedz gdzie będziesz mieszkał.
radgers - 19-10-2007, 23:08
Temat postu:
- Po pierwsze: jak będziesz chciała się przelecieć... eee, w sensie latania takiego zwykłego rzecz jasna... - powiedział szybko Radgers patrząc na przeszywające spojrzenie Mary po czym dodał - ...to mnie uprzedź przedtem. Sam potrafię lewitować. Po drugie: co do sukienki nie przeszkadza mi to i tak jesteś piękna we wszystkim. - zaśmiał się tym swoim beztroskim śmiechem - A po trzecie: mieszkanie w jednym pokoju raczej nie wchodzi w rachubę?
- Nie licz na to. - uśmiechnęła się perfidnie.
- Nic się nie zmieniłaś. No to inne pytanie: masz tu pokój w którym nie widać księżyca?
Mara lekko uniosła brew zdziwiona pytaniem. - Księżyc? A niby w czym ci przeszkadza księżyc?
Psion milczał przez chwilę po czym uśmiechnął się. Nie był to jednak wesoły uśmiech - Dowiesz się prędzej czy później choć nie wydaje mi się żeby odpowiedź cię zadowoliła. No więc?
- Masz, tutaj jest w ogóle bez okien. Chyba, że sobie dorobisz. - wskazała na drzwi znajdujące się tuz obok jej pokoju. Patrzyła na niego kątem oka. Dziwne, dlaczego dorobił się takiej awersji do księżyca? Dawniej tego nie miał. Tak czy siak bal czeka a co do księżyca to i tak się dowie. Sam jej to mówił. - A tak w ogóle... to masz jakieś bagaże?
Radgers znowu się zaśmiał po czym wyciągnął zza pazuchy zwinięty rulon jakiejś czarnej tkaniny. - Kochanie, patrz i podziwiaj. - polecił żonie. Rozwinął rulon który w rzeczywistości okazał się okrągły i rzucił nim w ścianę. Rulon przykleił się a psion spokojnie podszedł i wyciągnął rękę która zagłębiła się w okrągłej tkaninie. - To coś w rodzaju portalu do mini sfery w rozmiarach ok. 3x3 metry. Taka przenośna dziura. Bardzo przydatna rzecz jeśli chodzi o podróże i bagaże.
- Imponujące. - zdawało się jakby na Marze nie zrobiło to w ogóle wrażenia ale Radgers wcale sie tym nie przejął. - No dobra kochanie, skoro masz tam wszystko co potrzebne to idź do siebie, rozgość się, rozpakuj i przebierz bo ja mam taki zamiar.
- Ależ oczywiście moja droga. - Radgers zerwał "dziurę" ze ściany, ukłonił się z elegancją przed żoną i przeszedł przez drzwi(które notabene były tuz obok drzwi Mary^^).
Sakura_chan - 25-10-2007, 11:44
Temat postu:
Jakiś czas poźniej...

- No i jak się bawicie ? - zagadnęła Sakura do Avi i Yumiko
- Świetnie. Miła okazja żeby się oderwać od codziennych spraw.
- Nie wiem jak wy ale ja mam ochotę potańczyć. Rozejrzę się gdzie jest męska część rodzinki. Jak znam życie to pewnie siedzą w....

Ale nie zdążyła dokończyć bo nagle zgasły wszystkie światła i dał się słyszeć przeraźliwy ryk.

Mara - 25-10-2007, 16:58
Temat postu:
Wrzask wielkiego wrażenia na mnie nie wywarł. Wpół przebrana w "odświętny strój, w połowie nadal codzienna wyszłam spokojnie. Oczy półdemonie dobrze widziały w ciemności, więc i spokojnie podeszłam do Sakury.
-To ktoś z was?- spytała.
-Nie.- chórek brzmiał jakby chciał powiedzieć że to pytanie retoryczne. Mój mąż to też raczej nie był, ale nie zaszkodziłoby sprawdzić. Obadawszy sytuację na schodach poszłam do męża.
-Ty krzyczałeś?
-Nie... a o co chodzi?- chyba go obudziłam. w połowie ubrany, nieco przymulony siedział nad książką. Westchnęłam ciężko.
-Obudź się, bo coś w twierdzy ryczało, a rzadko się zdarza żeby to aż tak głośno było...
-Już, poczekaj...- wygramolił się, efektownie przy okazji podrzucając ksiązkę do góry którą zaraz złapał i położył na półeczce. Kiedy w końcu był gotowy(tzn. na wpółodświętny także strój narzucił starą pelerynę) kiwnęłam głową i poszliśmy. Następny cel: Shinigami- san. Po drodze poczulismy dym.
-Powiedz mi kochanie, czy to jest ogień zwykły czy ktoś eksperymentował z czarami?- co oczywiste, nie miałam pojęcia. Staliśmy w dwójkę w kompletnej ciemności(a wiedzieć trzeba że to był wieczór), ja spoglądałam raczej znudzona, a on wyglądał na tylko nieco bardziej przejętego. Ogień był chyba magiczny.
Shinigami-san - 25-10-2007, 17:47
Temat postu:
- Nie ruszaj się - mówiłam spokojnie do Ruphusa którego trzymałam przy ścianie - to nie będzie boleć. Poza tym jesteś mi to winien za zdemolowane labolatorium - mówiac to rozajrzałam się po palących książkach i płonącyhc eliksirach. Na całe szczęście trzymałam w dłoni ostatnią fiolkę mojej Samonamnażającej się Krwi. - A teraz jak grzeczne dziecko wypijesz - mówiąc to coraz bardziej pryzciskałam raminiem gardło Rophusa do ściany aby otworzył paszczą - Otwieraj bo nie ręczę za siebie. Dobrze wiesz jakie metody tortur znam, to nie będzie miłe...
- Pom... - wrzasnną Rophus ale nie dokończył. Jakimś cudem wlałam mu do gardła krew i zamknęłam usta dłonią.
- Połknij - nakazałam - dobra - mówiac to puściłąm go. Rzucił sie w przeciwległy kąt laboratorium - teraz mam z tobą spokój. Ale nadal nie rozumiem czemu tak wrzeszczałeś... przecież przybicie do ściany aż tak nie boli. No chyba że sobie wyrwiesz łapy... - mówiąc to spojrzałam na odnawiające się powoli ręce Rophusa. W koło było pełno dymu i ognia. - Matko, narobiłeś tyle wrzasku ze pewnie na rpzyjeciu cie słyszeli. A jak tu przyjdą to co zobacza? twoje oderwane łapy i ciało poprzecinane metalowymi żyłkami... Ech a mogłeś to ze mną spokojnie załatwić
Mara - 25-10-2007, 19:11
Temat postu:
-Za późno, już ktoś zobaczył- na powitanie zapodałam tandetny tekst rodem z tanich amerykańskich filmów sensacyjnych- ty masz zapędy sadystyczne?
Spojrzałam ze współczuciem na skatowanego i krztuszącego się Rophusa. Pogratulować pani pomysłu na rozrywki. Mąż oczywiście jakąś sztuczką magiczną zaraz ugasił pożar.
-Co ty mu zrobilaś?- spytałam już poważnie Shinigami, która wyglądała na nieco zdziwioną tak szybkim przybyciem dziewczyny w odświętnych aksamitnych spodniach i niezbyt świeżej, pogniecionej bawełnianej koszulce.
Shinigami-san - 25-10-2007, 19:39
Temat postu:
- A co, mam go zostawić po zamku zeby latał na głodzie a później napadł wioski w poszukiwaniu krwi? Zdemolował mi cąłe labolatorium zanim go dorwałam. Po tym oczywiście jak mi uciekł. Chciałam mu dać tylko troche samonamnażajacej się krwi ale on nie chciał więc go zmusiłąm siłą, ale najpierw złapałam go na dachu, przyprowadziłąm tutaj i przypięłam metalowymi żyłkami do sciany zeby mi nie zwiał. Mimo ze dawno nie jadł miał troche siły. Gdy już skonczyłam ważyć CAŁY KOCIOŁEK krwi i zaczęłam rozlewać do porbówek ten się na mnie rzucił, a właściwie na stół. Wylał mi większośc probówek. Z krwią zostały mi dwie. Jakoś go dorwałam i przyczepiłam do ściany metalowymi kołkami, wyglądały jak stożki, zeby mi nei zwiał. Poszłąm do stolika po probówki, a keidy podeszłam ten oberwał sobie ręce, wytrącił mi jedną z probówek i chciał zwiać. To sie na neigo rzuciłam i dusiłam zeby otworzył paszczą. W końcu wlałam juz tylko jedną probówkę krwi ale co sie stąło z labolatorium to sie stało. Poza tym gdyby sie zgodził po dobroci to wypić to by było ok, ale on chciał się rzucać na ludzi. Co miałam zrobić? - spojrzałam z wyrzutem na Marę koncząc mój monolog - przynajmniej ma nauczkę ze nie nalezy ze mną zadzierać
Mara - 25-10-2007, 23:13
Temat postu:
-taa... proponowałabym terapię wstrząsową...- od kiedy przybyła Shinigami zrobiło się krwawo. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na nią znów moim klasycznym, znudzonym wzrokiem i rzekłam po chwili:
-Następnym razem kiedy będzie na głodzie, zaprowadź go do mnie kiedy będę w złym humorze.
To mówiąc już wychodziłam. Swiatło zapłonęło pełnią swego blasku, ja zaś zmrużyłam oczy i całą drogę powrotną marudziłam coś o ignorowaniu odczuć półdemonów których tutaj zapewne jest pół Twierdzy, a gwałtownie zapalane światła nie są przyjemne w odbiorze.
Potem się z mężem rozdzieliliśmy, a ja się przebrałam do końca.
Do aksamitnych spodni doszła czarna jedwabna bluzka na jednym ramionku z różyczką naszytą na prawym boku. I długi, narzucany cieniutki półprzezroczysty czarny... jakby to nazwać... przypominał szlafroczek. Nie miałam pojęcia co to jest ale kiedy w końcu to ubrałam, założyłam buty(półbuciki z zaokrąglonym końcem na niewielkim koturnie, nieco już wychodzone zeby było wygodniej) i wyszłam z pokoju.
-Kochanie, jesteś?- zapukałam do drzwi. Usłyszałam jakiś hałas w środku który zasygnalizował mi że on tam jest i weszłam spokojnie. Od razu trzepnęłam się w głowę.
-Peleryna nie jest wskazana raczej na balach, no chyba że jakiś mrok, a kto jak kto ale ty mi do wizerunku tajemniczego przybysza nie bardzo pasujesz...
-Wiesz, że ja potrafię być bardzo tajemniczy- powiedział nieco szarmancko zdejmując pelerynę, na co uniosłam jedną brew.
-Tak, wiem. Ale byle jak włożona niezbyt świeża peleryna do garnituru nie daje ciekawego efektu. Długo jeszcze?
-Krawat...- to chyba mruknął do siebie rozglądając się za krawatem. Podałam mu muszkę, co skwitował zdaniem że niewygodnie. Westchnęłam ciężko i powiedziałam że bez krawata i muszki może być, o ile nie rozepnie koszuli w pewnym momencie tak że mu będzie klatę widać.
-A przed tobą mogę koszulę rozpiąć?- znowu. Kiedy podchodził poczułam woń męskich perfum, zbyt męskich i za słodkich.
-Raczej nie mamy na to czasu- powiedziałam z wyraźną perfidią w głosie.
Po paru minutach, jednym przebudzaniu, krótkiej wymianie zdań na temat perfum, zmianie ich zaklęciem, poszukaniu butów, uczesaniu przez męża włosów wyszliśmy. U niego był półmrok, korytarz był jasny, znów zmrużyłam oczy. Zawsze przyzwyczajanie się do światła szło mi z oporem.
Shinigami-san - 26-10-2007, 15:20
Temat postu:
- Ech - westchnęłam - stanowczo nie pasuję do tej rdziny, wszyscy są tacy... spokojni. Aż nudno się robi - spojrzałam z wyrzutem na Rophusa który siedział sobie jak gdyby nigdy nic na łóżku i oglądał swoje nowe ręce które nic a nic nie różniły się od poprzendnich - Rophus, powiedz mi, czemu ja tu jestem czarna owcą. Czy to źle ze chcę trochę zabawy? Trochę wrażeń? Przecież tu idzie zdechnąć z nudów.
- Ano można, rzeczywiście gdy ciebie nie ma jest tak spokojnie i miło...
- Ty! - rzuciłam w Rophusa poduszka leżącą niedaleko mnie - Mógłbyś być dla mnie miły.
- No przecież jestem - mówiac to uśmiechnął sie swoim zabójczym uśmiechem - w sumie ta krew zła nie była. Ech, no cóż. Jesteś brutalna
- A ty przystojny - odrzekłąm z uśmiechem
- No ba. Posłuchaj, skoro nie ma Diziego co ty na to zeby isc ze mną na bal? ubierz tylko łądny ciuch i idziemy.
- W sumie... - mówiąc to podeszłam do magicznej szafy. Wyjęłam z niej czarno-żółto-biała spódnicę i moja ukochaną marynarkę która była w połowie górą od sukienki balowej z bufiastym rękawem w zielono-czarne poprzeczne pasy, a w połowie byłą klasyczną białą marynarką w czarne prążki. Do tego odpowiednie skarpety, jedna fioletowa, marszczona, druga zaś za kolano w fioletowo czarne paski. Jeszcze odpowiednie pantofle i mój strój był dobrany. Natychmiast poszłam do łazienki się wykąpać, ułożyć włosy, zorbić makijaż i przebrać. Kiedy wyszłam z łązienki Rophus gwizdnął z podziwu
- No no, teraz to wyglądasz jak człowiek a nie jak stary dziad - zaśmiał się - a teraz idziemy sie bawic!
radgers - 26-10-2007, 19:03
Temat postu:
Gdy weszli do sali balowej Radgers stanął jak wryty gdy jego wzrok padł na zastawę na stole. Po chwili zaczęła mu cieknąc ślinka a on dalej stał jak zauroczony tak, że Mara musiała go puknąć w żebra łokciem.
- Nie stój tak jak słup soli bo miną wieki zanim się ruszysz.
- Eee... oczywiście, jasne. - Psion się opamiętał po czym podszedł swym tanecznym krokiem do Avalii i Yumiko. - Nie mieliśmy jeszcze okazji należycie się przywitać mamo. Ciociu. - ujął dłoń każdej w eleganckim geście i ucałował. Wtem ujrzał kątem oka uwijającego się pomiędzy stołami znajomego krasnoluda dopinającego wszystko do ostatniego guzika. - Skaman! Mordo ty moja!(nie mogłem sie powstrzymać :P). Krasnolud odwrócił się na dźwięk jego głosu. - Radgers! Witaj z powrotem. - i przywitali się w stylu "black brothers". W sekundę po tym weszła Shinigami-san z Rophusem, która przywitała się ze wszystkimi i przestawiła sobie Psionika i Rophusa. Z łatwością dało się jednak zauważyć jakiś niewidzialny spór między nimi gdy tak jeden mierzył wzrokiem drugiego spod przymrużonych powiek. W końcu jednak podali sobie ręce, choć z lekkim wahaniem. Wtem Radgers zwrócił się do Avalii. - Mamuś kiedy zaczynamy? Bo nieco zgłodniałem przez ten czas. - po czym zaburczało mu w brzuchu.
Avalia - 26-10-2007, 20:00
Temat postu:
-Mam nadzieje, ze mi to wybaczycie, ale jako jedna ze starszych, oraz jako żona pierwszego potomka Caladana itd. mam zaszczyt ogłosić rozpoczęcie tego balu, który nie będzie mam nadzieje, trwać krócej niż czas jego przygotowania, kogo nie ma nich dojdzie a jak nie to jego strata...ekhm, ekhm...zapraszam na ucztę - stwierdziła rzeczowo Avi czekając na usadowienie się gości, tak aby na końcu usiąść koło swojej siostry Yumiko.
Mara - 26-10-2007, 21:06
Temat postu:
-Kiedy jak kiedy ale na ucztach mąż jest jak nowo narodzony- mruknęłam do siebie nadal stojąc u wejścia na salę. Weszła nieco stremowana i przywitała Shinigami słowami:
-Mój syn znowu na wychodnym? Szybko znalazłaś sobie partnera- rzekłam nieco ironicznie, uśmiechając się jednak przyjaźnie- a, i nie wysadzajcie niczego... Ta, jasne, Avi, chyba nie wiesz ileśmy to przygotowywali- powiedziała nagle po krótkiej przerwie, co nieco wytrąciło Shinigami z rytmu podczas słuchania. Z wątpliwości wyprowadził fakt, ze Avalia własnie kończyła przemowę. Westchnęłam ciężko i zaproponowałam Shinigami miejsce obok mnie i Radgersa, w końcu trzeba się integrować a Shinigami była nawet mroczniejsza ode mnie, więc izolacja nie byłaby najpoprawniejszym posunięciem.
Zaprosiłam oboje do stołu i popędziłam w stronę przygotowanego jeszcze kiedy sama sie wystrojem zajmowałam stolika didżejskiego. Nie minęła długa chwila, jak zabrzmiał Bob Dylan(czyli ukłon w stronę DJ której chyba nie było).
Usiadłam obok Radgersa i z zadowoleniem spostrzegłam że Shinigami jest obok. Czyli moje zachowanie jednak jej nie zniechęciło, dziwactwo nie jest aż tak źle odbierane. Postanowiłam potraktować to jako osobisty sukces i z zadowoleniem zorganizowała wśród najbliższych sobie sąsiadów niewielki toast za... cóż, na głos powiedziano, żeby bal był dłuższy niż przygotowania, ja jednak przyciszonym głosem powiedziałam, żeby firanki spłonęły.
Shinigami-san - 26-10-2007, 21:36
Temat postu:
Usiadłam sobie spokojnie między Marą a Rophusem. Zdziwiłam się dosc mocno ponieważ Rophus zainteresował sie rozmową ze mną.
- DiziXagiego nadal nie ma? - zapytał - Skoro go nie ma może ja zajmę jego miejsce?
- Może - zażartowałam - Ale wtedy byłbyś marną namiastką mojego kochanego męża - znów się zaśmiałam patrząc na nietęgą minę Rophusa. Spojrzałam na ludzi siedzących przy stole. Byli bardzije weseli niż zwykle. Moją uwagę przykuł Radgers który pod wpływem dobrego jedzenia stał się bardzo zywiołową osobą. Można by rzec że był "na haju". Po jakiejś chwili zaczęło mi się nudzić. Nie czułam głodu, mimo to grzecznie wypijałam krew którą Rophus nalał mi do keiliszka. Po pewnym czasie zaczęłam się nudzić. Dla samej rozrywki chciałąm się na kogoś rzucić, ale po chwili orzekłam ze nie bedzie to dobry moment. Jakoś dziwnie rozmowa przestała mi się podobać gdy nagle wpadłam na genialny pomysł. Postanowiłam skoczyć do swojego labolatorium - już odnowionego - i wziać parę pigułek rozweselajacych. Można by je dodać paru pochmurnym osobą do kieliszków, wtedy byłoby bardoz wesoło. Natychmiast zamieniłam się w mgłę i oleciałąm do pokoju. Wzięłam parę pigułek do kieszonki amrynarki i znów powróciłam na przyjęcie. Tym razem już w ludziej postaci. No to teraz impreza się zacznie - pomyślałam szatańsko szukając osób najbardziej ponurych
DiziXagi - 26-10-2007, 21:43
Temat postu:
Zbliżając się do Twierdzy słyszałem radośnie głosy - Przyjęcie? - pomyślałem,
Otworzyłem drzwi (znowu magia, kluczy dalej nie mam) i szybko przedostałem się do sali balowej by znaleźć moją kochaną Shinigami...
- Przepraszam, smokom zajęło to trochę dłużej niż myślałem.
- Ależ nic się nie stało mój drogi
- Może zatańczymy ?
- Pewnie.
Gdy zabrzmiały pierwsze takty chwyciłem żonkę i zaczęliśmy pląsać po parkiecie.
Shinigami-san - 26-10-2007, 22:07
Temat postu:
-Auć - syknęłam gdy mój kochany maż nadepnął mi na stopę- Dizi! uważaj trochę bo mi pozgniatasz mi palce - zaśmiałam sie - a wtedy moge ci też conieco pozgniatać - usmiechnęłam się w strasnzy sposób - A więc jak tam kopulacja smoków? Podobało się?
DiziXagi - 26-10-2007, 22:12
Temat postu:
-Smoki... nie one były najważniejsze. Przekonanie hodowców że MUSIMY skonfiskować te jaja to ciężki kawał chleba.... Dobrze że mam "oczy dookoła głowy" bo jeden z nich chciał rzucić na mnie urok gdy stałem do niego tyłem.
Shinigami-san - 26-10-2007, 22:15
Temat postu:
- Ech jaka skzoda że nie rzucił, moze poświęcałbyś mi wiecej czasu - westchnęłam - skąd mam mieć pewność że nie znalazłęś sobie zadnej na boku? Mnie tutaj cała rodiznka pilnuje, a ciebie nie ma kto. Moze jakaś lafirynda rzuciła na ciebie urok. Matko, ta magia jest strasznie głupia
Avalia - 28-10-2007, 16:28
Temat postu:
Avalia zaczeła szeptać do siebie, a jedyna osoba która ją usłyszała była Shinigami-chan - no tak nikt nie mówił, że magia jest mądra ale odrazu głupia? - Zaraz potem powiedziała normalnie do siebie - No jeżeli tak będzie to trwać to na pewno będzie trwać dłużej niż przygotowanie tej imprezy - i głośno ziewnęła.
Shinigami-san - 28-10-2007, 16:35
Temat postu:
Czułam powoli ze moje palce od stóp zaczynają się płaszczyć od ciągłych nadepnięc mojego kochanego męża. Postanowałam ukrócić sobie męki i zaprowadziłam grzecznie do stołu. Poprosiłam Marę aby ta wyczarowała jeszcze jedno krzesło między mną a nią. Dizi spokojnie usiałd a ja podeszłąm do mojego braciszka i zapytałam
- No to co, może zatańczysz z siostrą - szturchnęłam go lekko - spalisz trochę tego co zjadłeś - zażartowałam i w chwili olśnienia zwróciłam się do Mary z prośbą - posłuchaj, czy mogłabyś rzucić ma Diziego jakieś zaklecie żeby lepiej tańczył? - zapytałam. Kątem oka widziałam jak mój mąż wyjmuje gazetę i zaczyna ją czytać. - Albo żeby był abrdzije rozrywkowy bo czytanie gazety na balu to juz przegiecie.
Mara - 28-10-2007, 17:18
Temat postu:
-Najlepszym zaklęciem jest jemu nadepnąć na nogę, nieprawdaż synku?- zesztywniał. Zadowolona z osiągnięcia uśmiechnęłam się jak leniwy kocur i lekko złączyłam palce. Wokół nich zaczęła się gromadzić czarna mgiełka.
-Bądź dżentelmenem- powiedziałam spokojnie do Diziego- uważaj na stopy i potańcz, w końcu to bal.
Między palcami zaczęły przeskakiwać czarne błyskawice. Dizi jak poparzony się zerwał i wziął swoją żonę do tańca.
-Chyba powinien być ciut bardziej zazdrosny o Rophiusa, kruk romansuje z jego żoną, to powinna być hańba... dobrze, że ja nie mam takich dylematów.
radgers - 28-10-2007, 22:41
Temat postu:
- I tak mało kto mógłby z tobą wytrzymać kochana. - dodał cicho Radgers chichocząc pod nosem nawet pod druzgocącym spojrzeniem Mary. - Już dobra, dobra żartowałem. Tak poza tym - wysłał jej telepatyczną wiadomośc - ten Rophus to ten jej cały kruk? Letum?
- Twoja domyślność jest zaiste imponująca kochany mężu. - odrzekła z ironią półdemonica.
Jednak Radgers w ogóle zdawał się tego nie zauważyć. - Ciekawe, jest wampirem i to wyższym... A tak w ogóle to kiedy mamy pełnię? - zmienił nagle temat ku zaskoczeniu Mary.
- Pełnia? Z tego co wiem to za 3 dni jest a czemu pytasz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie zaskoczona Mara.
- Za 3 dni? Już? - Psion lekko zbladł. - Niedobrze, niedobrze. Czy to nie aby za szybko. Lepiej się tym nie interesuj moja droga. Nie teraz. Teraz... czas na jedzenie! - i znowu zmienił mu się humor i zajął się na nowo zajadać. Była to tylko zmyła dla postronnych "słuchaczy" gdyż w rzeczywistości Psion telepatycznie przekazał Marze "Dowiesz się za te 3 dni ale odpowiedź zachowaj na razie tylko dla siebie". Usatysfakcjonowana Mara odparła tylko szeptem. - Trzymam cię za słowo kochanie. - i podziwiała jakim cudem jej mąż może w siebie tyle wepchnąć i wlać i to tak, że jeszcze za dużo po nim nie widać.
Yumiko - 30-10-2007, 19:40
Temat postu:
Yumiko samotnie stała pod ścianą spoglądając na każdego po kolei... Gdy ujrzała radgersa wcinającego wszystko co znajduje się na stole, podeszła i usiadła na krześle obok.
- Zostaw trochę dla mnie...to chyba najciekawsze zajęcie. Po czym wzięła do ręki nieco szczurzego mięska i zajadając się nim ruszyła w poszukiwania swojej Kochanej siostrzyczki.
Shinigami-san - 30-10-2007, 19:52
Temat postu:
Tańczac już dłuższy czas z moim mężem miałam tego potwornie dość. Stopy mi z lekka popuchły i natychmiast musiałąm pogadać z rophusem który cały czas dziwnie się na mnie patrzył. Zobaczyłam nagle Yumiko. Korzystajac z okazji wyrwałam się z objęć mojego kochanego meża i przyprowadziłam mu Yumiko. Ta z lekka protestując stanęła na moim miejscu a ja popchnęłam parę do tańca, nie odpowiedajac słowem na ich diziwne miny. Podeszłam do Rophusa i wzięłam go za szmaty wypraowadzajac z sali.
-Teraz pogadamy - odrzekąłm - co ty do mnei masz? ciagle się na mnei gapisz jakbym była niewiadomo czym...
-No rpzecież mamy romans - odrzekł z niewinnym spojrzeniem
-Co?! - nadle w stronę rophusa poleciał wazonik i dało się słyszeć mój wrzask - Wybij to sobie ze łba! - gdy skońcyzłam zdanie rozległ się huk... i nagle nie wiadomo skad znalazłam się z Rophusem gdzieś... w małym ciemnym pomieszczeniu.
- No i fajnie... uwięziona niewiadomo jak i nie wiadomo gdzie ze szczurzym bobkiem...
Sakura_chan - 31-10-2007, 12:02
Temat postu:
Fajnie, fajnie - myślała dalej Shini . Ciemne pomieszczenie, nie wiadomo dokładnie gdzie, muzyka tak głośna, że nawet gdyby zaczęła krzyczeć, nikt by jej nie usłyszał. Pozostaje mieć tylko nadzieję że nie strzeli mu do głowy nic głupiego...

Nagle usłyszała kroki i strzępki rozmowy. Rozpoznała głos Sakury, Mary i Radgersa. Zaczęła walić w ścianę.

-Chyba coś słyszałam - stwierdzila Sakura, przełykając jednocześnie ostatni kawałek szaszłyka. A może mi się tylko wydawało ?

Mara - 31-10-2007, 22:55
Temat postu:
-Nic ci się nie przesłyszało, a Shinigami gdzieś przepadła ze swoim cudownym kruczkiem- mruknęłam popijając sok pomarańczowy- nie lubię takich oficjalnych rzeczy, pełna kultura i sztywność a przy okazji... okazji nie ma.
Lekko zderzyłam w dłonie i podeszłam do ściany w którą walenie udało mi się usłyszeć Dotknęłam dłońmi o ścianę w której zrobiła się spora wyrwa. Shinigami niemal o nią oparta wypadła mi na nogi, ja z wrażenia nogę uniosłam... i dopiero po chwili wampirzyca się podniosła masując policzek.
-Przepraszam- powiedziałam najbardziej niewinnie jak potrafiłam- odruch.
Shinigami-san - 31-10-2007, 23:07
Temat postu:
-Mara! Kocham cie ! - krzycząc to rzuciłam się na nią - o dzięki ci dzięki. Nie wiem co bym bez was zrobiła - wrzeszczałam Marze do ucha.
- Ona wam dziękuje a ja was potępiam - mówiac to Rophus wygramolił się rpzez dziurę - jak mogliście mi to zrobić?! ani trochę rozrywki w tym zamku...
I to było ostatnie słowo jakie Rophus wypowiedział w tym momencie. Rzuciłam się na rophusa kulturalnie wbijajac mu pare igiel w punkty witalne i z wspaniałym uśmiechem zabralam dziada do pokoju
DiziXagi - 03-11-2007, 08:46
Temat postu:
- Yumiko... zdajesz sobie sprawę że muszę iść szukać tej zakłamanej Shini....
- Zakłamanej?!
- A jak że inaczej... najpierw podejrzewa mnie o romanse z elfami czy innymi nimfami a teraz sama znika gdzieś z tym Krukiem niby wampirem.... niech no ja tylko znajdę moją księgę czarów.....
To powiedziawszy podziękowałem za taniec i oddaliłem się w poszukiwaniu pary wampirów.
- Kto może wiedzieć gdzie są??..... Mamusiu!!..... Gdzie jesteś??... Wiem że maczałaś w tym palce.....
Mara - 03-11-2007, 11:21
Temat postu:
Na początek bym chciała wskazać, że jestem dość wysoka.
-W czym maczałam?- w moim głosie wyraźnie wyczuwalna była irytacja- widzisz synku, ja się nie szlajam po okolicach aby ratować biedne dzieci które i tak sobie poradzą.
Dizi skamieniał, ja zaś spoglądałam na niego(tak trochę z góry) poirytowana.
-Gdybyś raczył trochę więcej czasu przebywać ze swoją zoną, może by się kruk do niej nie przystawiał. I wątpię żeby ona to uznała za romans...
W tym momencie jak znikąd zjawił się mój mąż i odgrywając rolę piorunochrona szybko powiedział, żebym się cieszyła wieczorem i zaciągnął mnie do stołu. Westchnęłam ciężko.
-Czuję sie staro- powiedziałam siadając na krześle, na co radgers parsknął lekko.
-Jesteś młodsza od własnego syna. Pamiętaj o tym, kiedy poczujesz się staro następnym razem.
-Dziękuję ci bardzo, ale mnie nie pocieszyłeś. To jest telenowela. Albo jej parodia. Nie wiem, nie oglądam. Kochanie, podałbyś mi ciasta?
Tego wieczora miałam niesamowitą wręcz ochotę na wszelkie ciasta. Oczywiście nie posiadające bakalii.
Shinigami-san - 03-11-2007, 11:32
Temat postu:
- Wytłumaczę ci coś raz na zawsze - odrzekłam do Rophusa przybitego do sciany i podłączonego do jakegoś dziwnego urządzenia - nie mam zamairu z tobą romansować, mam meża. Jeżeli tego nie zrozumiem masz dwa wyjścia, albo sie nadal do mnei rpzystawiać, wtedy cię w pewnym momencie napewno zabiję, albo dać mi spokój i zachowywac sie w maire normlanie. Nie rozumiem po co ciągle za mną łazisz. wiesz dobrze że mam męża...
- Ale...
- Nie rpzerywaj kiedy mówię! - wrzasnęłam - rpzez ciebie moge sie wpakować w niezłe bagno, mój maż może mnie zostawić. Jesteś winny całemu złu! Chociaż trzeba przyznać że jest rpzynajmniej ciekawie. Tak więc, dajesz spokój czy mam cie torturować?
- Ależ słonce, zniosę wszystko byle być blisko ciebie - odpowiedział Rophus wisząc na ścianie i z lekka krzywiąc się z bólu.
- Ty świnio! - wrzasnęłam i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami, zostawiając Rophusa przyczepionego do sciany. Sama udałam się na dach najwyższej wierzy, usiadłam i zaczęłam rozmyślać o swoim małżeństwie
DiziXagi - 03-11-2007, 11:36
Temat postu:
- Koniec!!! KONIEC MOWIE!!! - Krzyknąłem sam do siebie i wybiegłem z sali - Gdzie oni są... znajdę go a jak znajdę to zabije... oj.... żeby mi własna matka kazania prawiła przez tego tego..... - aż mi brakło słów.
Biegnąc przez twierdze ujrzałem uchylone drzwi... - a wiec to tam - wykrzyknąłem - MAM CIĘ!!!... ROPHUSIE CIESZ SIĘ OSTATNIMI CHWILAMI ŻYCIA........
Shinigami-san - 03-11-2007, 11:45
Temat postu:
Siedząc spokojnie na wierzy usłyszałam wrzaski mojego męża. Po raz peirwszy miałam rpzeczucie że może stać się coś niedobrego nie tyle co z moim meżem co z Rophusem. Postanowiłąm jako mgła szybko przeniknąć do pokoju. Gdy się tam znalazłam ujrzałam mojego meża zbliżającego sie z mordem w oczaach do Rophusa.
- Stać!! Dizi ani kroku dalej, jeżeli się ruszysz rozwodzę się! - błagałam żeby to poskutkowało. o dziwno Dizi zatrzymał się w pół kroku i popatrzył na mnie spode łab. - Jeżeli tak bardzo chcesz Dizi go zabić to proszę bardzo ale zrób to jak mężczyzna a nie jak ciota! Nie tak łatwo zabić umarlaka to raz, a dwa jako facet mógłbyś sie zachować honorowo. Mówiac to odczepiłam Rophusa ze ściany i dałam mu tabletkę powodującą mały rpzyrost krwi aby szybko odzyskał siły. - Teraz róbcie co chcecie, nie obchodzi mie to! Możecie sie obydwaj pozabijać! - wrzasnęłam i ze łazami w oczach opuscilam pokój.
DiziXagi - 03-11-2007, 11:57
Temat postu:
- Przyznam... ma dziewczyna klasę.... a co ja to miałem... a no tak byłem w trakcie berserku.
W tym momencie wyciągałem z kieszeni amulet - Używamy ich w pracy do eksterminacji złych duchów i pomiotów piekieł... na Ciebie też powinien podziałać.
To powiedziawszy zacząłem szeptać pod nosem skomplikowaną łacińską inkantację.....
Rophus wiedział że musi coś zrobić.... postanowił rzucić się na mnie, na nic jego trud, amulet chroni mnie przed takimi jak on.....
Pokój wypełniło oślepiające światło....

.....

Gdy zniknęło, na ziemi leżała kupka popiołu a ja klęcząc z rozciętą brwią wypowiedziałem z uśmiechem na twarzy: "Not enough mana" po czym zemdlałem.....
Mara - 03-11-2007, 13:46
Temat postu:
-Coś się musiało zepsuć, żeby nie powiedzieć inaczej- mruknęłam cicho dokańczając kawałek tortu. Znów stworzyłam czarnego motylka, któremu kazałam zobaczyć, jak się ma sytuacja. Owad wleciał do pokoju i trafił na oślepiające białe światło.
-Error 404, situation not found. Please enter again the password- zawiesił się w powietrzu, wstrząsnęło nim i po chwili poleciał w stronę Diziego, którego dokładnie obadał.
-Loading data, please wait...- latał wokół nieprzytomnego i po chwili opuścił pokój, zabierając niewielką próbkę popiołu.
Kiedy zobaczyłam nieco zataczającego sie motylka westchnęłam ciężko.
-Kochanie, syn będzie chyba potrzebował miksturki na odnowienie many a to prędzej twoja działka niż moja. Ja idę wziąć troszkę tego popiołu, którego próbkę mi motylek dostarczył- puknęłam lekko palcem w owada który jak najęty zaczął opisywać informacje... po angielsku.
-Przełącz język domyślny na polski- powiedziałam spokojnie, motylek zatrzeszczał i zaczął od nowa wywód, który w zasadzie trudno było usłyszeć przy odgłosach z zewnątrz. Po wychwyceniu tego, co byłam w stanie usłyszeć wstałam.
-Potwierdzone. Shinigami w wielkim stylu gdzieś wywiało, Dizi nieprzytomny, kruk jest popiołem ale znając życie wróci w formie np. wilkołaka. Idziesz, czy sama mam się tym zająć?
-Bardzo opiekuńcza z ciebie matka...- powiedział radgers nieco ironicznie. Puknęłam go lekko łokciem i wstałam.
W pokoju znalazłam sie dość szybko. Popiół zmiotłam do sporej wielkości butelki ze srebra(gdzieś było napisane że lepiej sie zabezpieczyć przez powstaniem ponownym wampira właśnie przez srebrną fiolkę) i zaniosłam syna do jego pokoju, cicho marudząc pod nosem że wieczór będzie aż za długi. Shinigami nie chciałam szukać. Niech pobędzie sama, przed stworzeniem armii nieumarłych jej nie powstrzymam...
Na salę wróciłam z lekka pobrudzona popiołem, mąż zaś... przysnął. Obudziłam go szturchnięciem i powiedziałam że jeśli może to niech miksturkę przygotuje.
radgers - 03-11-2007, 19:21
Temat postu:
- Hmm, jasne nie ma problemu. Dla synalka wszystko. Ale pamiętaj moja droga: ja nie param się magią tylko psioniką taka jest różnica. Choć trochę alchemii liznąłem więc z miksturą nie powinno być problemu. - odrzekł nieco sennie Radgers po czym wskazał palcem na podłogę obok swojego krzesła. Marze wydawało się jakby w powietrze w miejscu wskazanym przez męża pojawił się trudno dostrzegalny zarys ludzkiej postaci który zaczął sunąć nad ziemią do korytarza i skręcił w stronę pokoju Radgersa.
- A to co było? - spytała zaciekawiona Mara.
- Niewidoczny służący. Bardzo przydatna rzecz. Zajmie się przygotowaniem mikstury a jak skończy da mi znać. Sam mu ją zaniosę. - odppowiedział psion z uśmiechem.
- Choć zdarza ci się czasami przysnąć to można na tobie polegać. - rzekła rozchmurzona już Mara.
- Zawsze i wszędzie moja droga. Zawsze i wszędzie - odparł Radgers. Oprócz pełni księżyca, pomyślał rozgoryczony.
Shinigami-san - 03-11-2007, 20:08
Temat postu:
- Po co ja za niego wyszłam, teraz się pewnie leje - marudziłam siedząc w najciemniejszym koncu domu i rycząc ile wlezie - nigdy mnie nie słucha, nie wie jak zbaijać wampiry, a jeżeli mu się coś stanie? Zostanę wdową... Chociaż może bogatą wdową - odrzekąłm sama do siebie z uśmiechem - nie nie wolno mi tak myśleć - pomyślałam - nie po to wyszłam za diziego. Ech no i co teraz. Oby mu się nic nie stało. Jeszcze ten bal. Ten dom jest zatłoczony, za dużo tu ludzi. Ech i żeby tylko mnie nikt nie znalazł. Kto wie co się moze czaić w kącie. - to mówiac wstałam i podeszłam do okna. Zaczynało wschodzić słońce, a ze mną nic się nei działo. - Tak, teraz ejstem naj i nic mi się nie może stać... - burknęłam -Same nudy. Czemy ja nie mogę spłoną... - nie dokończyłam zdania gdyż upadłąm na podłogę. Zaczęłam pluć krwią. I moje plecy zaczęły się wybrzuszać. Poczułam strasnzy ból w kolicy kręgosłupa. Niewyobrażalny ból. Ale nie mogłam krzyczeć gdyż nei chciałam nikogo straszyć. Ból zdawał się przewyższać ludzka świadomość gdy nagle minął i usłyszałam dzwięk darcia materiału. Poczułam coś cięzkiego na plecach. Obróciłam moją głowę i to co zobacyzłam zamurowało mnie.
- O matko.. a ale jak.. Skrzydła?! Nietoperze?! Chciałam je dotknąć gdy ujrzałam coś strasznego. Na moich dłoniach wyrosły paznokcie długie na 30 cm... CZerwone tak jak i skrzydła. Pierwsza myśl "złąmać". Próbowałam je połamać na palu podtrzymującym dach w wierzy. Wzięłam zamach i uderzyłam. Moje paznokcie jak przez masło rpzesżły przez twarde drewno. Tego mó umysł nie był w stnaie wytrzymać. Osunęłam się na ziemię.
Mara - 03-11-2007, 23:47
Temat postu:
-Widzę mężu, że coś cię gryzie ale mi nie powiesz bo zapewne się niedługo dowiem- objęłam go lekko ramieniem- spokojnie, ciesz się życiem i tańcz Polkę.
-Mam tanczyć Polkę?
-Nie, to mi się wymsknęło- rzekłam spokojnie i wstałam ponownie.
-Wiesz, chyba pójdę się przejść, tutaj jest duszno. Idziesz?
-Ależ oczywiście, żony chyba samej nie zostawię.
-Zastanawiam się, czy syn ma po tobie jakieś cechy.
-Może senność?
-Oby nie- zaśmiałam się wychodząc. Po chwili zamarłam.
-Ciemna energia przeszła przez ten dom- powiedziałam głosem robiącym mroczną atmosferę- chyba Shinigami przechodzi jakieś mutacje... albo nasz kruk powrócił a mój popiół jest bezużyteczny.
Kto jak kto ale moja synowa umiała sobie poradzić... z reguły. Teraz też się o jej zdrowie nie obawiałam, jednakże jezeli przy takiej energii by dostała żądzę mordu... czemu wszystko spada mi właśnie na głowę?
Shinigami zastałam w formie wpółnietoperzej, czyli idealne wyobrazenie demona przez copo niektórych bajarzy. Westchnęłam ciężko, użyłam prostego zaklęcia które zabrało jej nadmiar energii i od razu odleciałam żeby mnie nie zauważyła. Wróciłam do męża i poprosiłam, żebyśmy wyszli na zewnątrz. Wszędzie było szalenie wręcz duszno.
Avalia - 04-11-2007, 09:49
Temat postu:
Avi już dawno nie zauważona wyszła z imprezy ulatniając się gdzieś z twierdzy. Kąpletnie wyczerpana po dalekiej podróży, wleciała przez okno do swojego pokoju, nie bardzo się na coś rozglądając. Z wolna i chwiejnie podeszła do szafy, aby się przebrać - szlag by cię wziął złoty za tą kule - wymruczała ubierając zieloną piżamkę z czarnymi owieczkami; chwyciła pluszowego białego pieska i ułożyła się spać. Zanim zasnęła poczuła coś dziwnego, ale nie miała na to sił...po prostu poszła spać i zasnęła nie codziennie twardym snem.
Sakura_chan - 07-11-2007, 11:21
Temat postu:
Sakura miała przeczucie że dzieje się coś dziwnego, ale nie bardzo wiedziała co. Może to przez zmęczenie jej intuicja została uśpiona, może stało się to specjalnie poprzez magię. Ale wyczuwała jakieś dziwne wibracje, wydawało się jej że w powietrzu unosiło się coś ciemnego. Wyleciała na dwór i odetchnęła głęboko. Poczuła że energia do niej wraca. Po jakichś 20 minutach wróciła do sali balowej z jasnym umysłem.

- Czy ktoś widział Shinigami ? Mam złe przeczucia

Shinigami-san - 07-11-2007, 16:47
Temat postu:
Przebudziłam się z bolącą głową. Czułam się jak na kacu. Z nienadowoleniem stwierdziłam że nadal wyglądam jak niewiadomoco.
- Jeżeli Dizi nie zabił Rophusa ja to zrobię - warknęlam. - Ciekawe czemu mi nie poweidział ze bycie wampirem grozi taką mutacją? - uspokoiłam się i usiadłam na ziemi. W sumie skrzydła mogąłm zniesc ale te paznokcie. Pomyślałam ze można by spróbować je skrócić jeszcze raz... i ku mojemu zdziwieniu same sie zmniejszyły do ludzkich rozmiarów. Przeżyłam lekki szok. Ale skoro to stało się z paznokciami to moze ze skrzydłami również to się stanie. Wyobraziłąm sobie siebie, bez skrzydeł i nagle znów poczułam ból w plecach. Już całe szczęście nie taki wieki. Skrzydła zaczęły się zmniejszać aż w koncu zupełnie zniknęły. Postanowiłąm sprawdzic czy da rade jeszcze raz w drugą stronę tak zorbić... wyobraziłąm sobie dlugie paznokcie i oto stały sie one znowu. Z zadowoleniem wstałam i odrzekłam
- No to teraz będzie impreza...
Lena100 - 09-11-2007, 19:37
Temat postu:
Otworzyłam lekkim kopniakiem drzwi i rozglądałam się po wnętrzu. Marszcząc lekko nos, strzepuję grzywkę na oczy i (w miarę) dziarskim krokiem weszłam do środka. W ręcę miałam całkiem malutką walizkę.
Wpadłam w sam środek imprezy, potknęłam się na dywanie. Rozglądnęłam się za jakąś znajomą twarzą, ale nikt nie zwracał na mnie uwagi. Czułam, że coś dziwnego się tutaj dzieje, ale ze swoimi marnymi umiejętnościami nie mogłam określić kto, co, ani tym bardziej gdzie. Zrobiłam demonstracyjną, poirytowaną minę i stanęłam w kącie przygladając się, miejscami lekko pijanemu, tłumowi.
"Poczekam" - pomyślałam, łapiąc beret za antenkę i zdejmując go z głowy - "Niech wytrzeźwiją i wrócą do realnego świata. Może wtedy ktoś się mną zainteresuje"
Avalia - 09-11-2007, 20:22
Temat postu:
- hejka - głośne ziewnięcie i pojawienie się całkowicie zaspanej Avi nie wiedzieć skąd zaraz koło Leny - jakieś problemy? W czymś pomóc? Jak co to mów póki przytomna jestem i wiem co gdzie jest? - obejżałam dziewczynę z góry na dół - jeszcze nie masz pokoju? chodź ze mną zaraz coś znajdziemy - mruknęła i powoli zaczęła wychodzić z sali machając ręką na Lene aby się ruszyła.
Shinigami-san - 09-11-2007, 20:37
Temat postu:
Czułam się jak nabuzowana. Z moimi nowymi mutacjami mogłam zrobić naprawdę dużo. Postanowiłam się trochę zabawić. Zeszłam na dół i zobaczyłam kogoś obcego. Ha pewnie jakiś nowy cżłonek zwariowanej rodzinki. Zaszłam najciszej jak mogłam nową postać od tyłu. Akurat stała z mamą która jakimś cudem nie zauważyła czarnej mgły snującej się przyziemi. Gdy byłam dostatecznie blisko nowej lokatorki zaczełam się zmainiać w człowieka. Powoli wydłużyłam swoje ostre jak brzytwa paznokcie i z zaskoczenia przyłożyłam je do szyji nowej lokatorki. Jak się bawić to na całego
- A któż to sie do nas wprowadza - odrzekłam nowej lokatorce do ucha,stajac za nią, i zaśmiałam się szyderczo. Czułam jak oblewa ją zimny pod a serce drastycznie rpzyśpiesza. Nagle zmieniłam swój wyraz twarzy, schowałam pazanokcie i stanęłam przed postacią. - Witam - uśmiechnęłam się - Mów mi Shini. To moja mama - mówiac to zarzuciłam mamie rękę na ramię - A ty kto jesteś?
Lena100 - 09-11-2007, 20:40
Temat postu:
Zmierzyłam wzrokiem stojącą przede mną zaspaną dziewczynę i próbowałam się uśmiechnąć, ale zamiast tego na mojej twarzy wykwitł niewyraźny grymas.
W tym momencie poczułam czyjeś długie pazury przy mojej szyi i zadrżałam lekko. Przerażające oczy, szyderczy uśmiech. Padło pytanie o moje imię. Ledwo rozumiałam artykuowaną mowę... "Za dużo strachu jak na jednej dzień."
- Jestem... Lena - wyjąkałam miętosząc w rękach beret, rada, że wapirzyca odsunęła się trochę ode mnie. - Coś cię stało?
Rzuciłam okiem na twarz Avalii na której mieszało się niezadowolenie i zdenerwowanie.
- Lepiej już chodźmy - powiedziała do mnie. Kiwnęłam głową na porzegnanie Shinigami.
- Chodź Chilli. - mruknęłam do mojego kocura i pomaszerowałam za Avalią. Kot pobiegł za mną, lawirując między nogami bawiących się ludzi (bądź nie ludzi).
"Jakoś to będzie". Myśli szybko krążyły po mojej głowie. "Raczej nie zabawię tu długo"
Po chwili stanęłyśmy przed dziwnymi drzwiami z rzeźbioną, złotą klamką i łuszczącym się trupio zielonym lakierem. Kiedyś nad wejściem musiały być wyrzeźbione jakieś posatci, ale obecnie połowa z nich była tak nadkruszona zębem czasu, że ledwo można było rozróźnić kształty.
- I co? - spytałam marszczącz brwi.
W tym momencie coś mi się przypomniało, skojarzyłam fakty.
- Babcia? - spytałam z niedowierzaniem zaglądając w zaspane oczy mojej przewodniczki.
"Póki co nie będę się za bardzo rozczulać. Mimo pokrewieństwa, warto zachować dystans. Zawsze może pojawić się ktoś w typie Shinigami" - stwierdziłam w myślach, ze zgrozą przypominają csobie postać wampirzycy.
Avalia - 09-11-2007, 20:53
Temat postu:
-Prababcia, pokój ogólnie dostosuje się do ciebie, możesz go zmieniać do woli samą siłą woli więc się nie martw...Tak samo jak moją pociechą, podobno jest niegroźna...ehhh - Avi stuknęła w drzwi trzy razy - od teraz pokój jest tylko twój i widnieje na nim magiczna pieczęć, bo coś ostatnio ludzie lubią tu naruszać prywatność ehhh...coś jeszcze kochana? Jak co twoi rodzice mają tu wstęp wolny, bynajmniej twoja kochana matka...jak będziesz chciała zdjąć pieczęć daj znać....
Lena100 - 09-11-2007, 21:05
Temat postu:
Kiwnęłam głową. Powoli odzyskiwałam spokój po spotkaniu z moją ciocią. Też mi rodzinka. Trzeba było uważać w co się pakujesz! - skarciłam samą siebie. Lepiej było zostać w dżungli...
Słowa Babci Avi trochę mnie uspokoiły, ale nie do końca. Nowe miejsce...
- Dobranoc. - skłoniłam się nieco sztywno Avalii, która uśmiechnęła się i odeszła bez słowa. Z dołu dolatywały wrzaski, muzyka i śmiechy. Co jakiś czas rozbrzmiewał brzdęk tułczonego szkła lub porcelany. Nacisnęłam z niepokojem klamkę i weszłam do mojego nowego pokoju. No, trzeba przyznać, że nie wyglądał na nowy, ale zaraz udało mi się przekształcić go w dostosowane do moich potrzeb mieszakanie. Wielkie, okrągłe łóżko z baldachimem i drewniane biórko. Starałam się to pomieścić na jak najmniejszej przestrzeni. Nie lubię wysokich sufitów, ani rozległych pomieszczeń. Rzuciłam się na łóżko w ubraniu i natychmiast zapadłam w sen. Kot położył się na mojej szyi, mrucząc przeraźliwie głośno, co i tak nie wyrwało mnie z leczniczego snu.
Shinigami-san - 09-11-2007, 21:42
Temat postu:
Strasznie mi się nudziło. Postanowiłam odwiedzić nowego lokatora, a raczej lokatorkę. Poszłam jej szukać na wyczucie i dziwnym trafem dośc szybko bo po godzince znalażłam jej pokój. Grzecznie zapukałam i weszłam do srodka. Zastałam Lenę drzemiącą na łóżku razem z czymś futrzatym. Postanowiłąm przerwać jej sen i wrzasnęłam
- Witam jeszcze raz!! - usmiechnęłam się i podniosłam rękę w geście przywitania - Wybacz ze cię rpzestraszyłam z lekka ale nie mogąłm się opanować. Niedawno rpzeszłam bardoz fajną mutację i musiałam ja wypróbować a tutaj już niestaty nikt się mnie nie boi. Zbytnio się przyzywyczaili. Teraz walczą z moimi napadami szału i depresją. - zaśmiałąm się cichutko. Spojrzałam na Lenę. Miała najdziwniejszą minę jaką w życiu widziałam. Była na niej mieszanina rozbawienia, troche strachu i... lekkiej pogardy? No tak w koncu nie zabłysnęłam przyjaźnią. - Co ty na to zeby zostawić ten cały bałagan i pozwiedzać twierdzę? Przedsawię ci całą rodzinę którą znam, bo kto wie co się może kryć w tym domu. Pokażę ci takze bibliotekę, oraz strych już troszeczke zniszczony przeze mnie. Idziesz?
Yumiko - 09-11-2007, 22:31
Temat postu:
Yumiko idąc przez korytarz spotkała po drodze Lene, wraz z oprowadzającą ją Shini.
-Hey! ....Yumiko jestem....tzn..ostatnio Yumiś....Nowa? huh. Nie przejmuj się jeśli kiedykolwiek zobaczysz tutaj coś dziwnego, bądź nienormalnego...to pamiętaj że w tym miejscu to na porządku dziennym. Btw. Shini słyszałam że odkryłaś w sobie coś nowego?. Odparła spoglądając na Shini z zaciekawieniem i szyderczym uśmiechem.
Lena100 - 09-11-2007, 22:49
Temat postu:
Kiedy Shinigami wpadła do mojego pokoju akurat nawiedzały mnie niezbyt przyjemne sny, więc właściwie byłam zadowolona, że ktoś mnie wybudził. Trochę się przestraszyłam jak ją zobaczyłam, ale okazało się, że nie jest tak źle. Tym razem nikt nie próbował mnie udusić...Oazało się nawet, że ciotka ma całkiem przystepny charakter, jeżeli tylko spojrzeć na to z odpowiedniej strony.
_______________________________________________

Wpatrywałam się w Yumiko z lekkim zdziwieniem.
- Hey - wyjąkałam zachowując odpowiednią rezerwę i nadstawiając ucha. Zdaje się, że mówiła o Shini? - Zauważyłam, że raczej nie jest to miejsce "normalne"... Właściwie to dobrze, źle bym się czuła wśród zwykłych, i to w dodatku ludzi.
Udało mi się nawet zdobyć na lekki uśmiech. Szybko jednak powstrzymałam się od kontynuowania tego grymasu, bo mogło to zostać źle odebrane. Nie umiem się za bardzo śmiać. Poza ironicznym skrzywieniem warg.
Tymczasem Shinigami zaczęła, z pełną szaleńczej radości, niepokojącą miną, opowiadać o swoich przemianach.
Mara - 09-11-2007, 23:23
Temat postu:
-Wiesz co...? spasuję chyba...- powiedziałam trzymając się za głowę- nie, nie czuję się źle. Po prostu jestem zmęczona.
Faktem było że zmęczenie na jej stan miało wpływ, jednak nie tak duży aby wykluczać inne czynniki. Machnęłam mu na tyle energicznie żeby dobrze wyglądało na pożegnanie, utworzyłam moja grafitowe skrzydła i wzbiłam się w powietrze, następnie lotem przypominającym szybowanie popędziłam na górę. Szybko popędziłam.
W drzwi własnego pokoju mało twarzą nie wyrżnęłam, zamiast tego z powrotem zmieniłam formę na w pełni ludzką i odbiłam się z dużą siłą acz niezbyt hałaśliwie od skrzydła, którego zawiasy niebezpiecznie zaskrzypiały. Wylądowałam zgrabnie na ziemi, wstałam i przeciągnęłam się leniwie. Kogoś nowego widziałam, jednakże jedynym moim powitaniem mógł być powiew wiatru wywołany przeze mnie przelatującą.
Weszłam do pokoju zmęczona.
-Spaać...- jęknęłam cicho padając na łóżko. Zatrzymałam się w połowie, z wyraźną niechęcią przebrałam się w pidżamę i położyłam się. Znów ziewnęłam potężnie i przewróciłam się na bok. Zasnęłam bardzo szybko z cichą nadzieją że nic się ciekawego podczas mojego spoczynku nie wydarzy i że mąż wyrzutów mieć nie będzie.
Sakura_chan - 11-11-2007, 14:34
Temat postu:
-Fajnie, że jesteś - Sakura przywitała Lain. Mam nadzieję że po zwiedzeniu twierdzy nie zmienisz zdania i nie uciekniesz. Może trudno w to uwierzyć, ale z nami naprawdę można wytrzymać. Na brak atrakcji na pewno nie będziesz narzekała.

- To na pewno ci się przyda - machnęła mieczem w powietrzu, po czym złapała małą buteleczkę i wręczyła ją Lain. -Wypij to.

- Dzięki, ale...- powiedziała niepewnie Lain.
- To ochroni cię na wypadek, gdyby Shini zechciała na tobie eksperymentować. Przynajmniej dopóki się nie przyzwyczaisz

Shinigami-san - 11-11-2007, 15:14
Temat postu:
- Sakura! Ja wszytsko słyszałam - wrzasnęłam - nie będę na nikim eksperymentować... na razie. Poza tym mam od tego męża. Właśnie! zupełnie zapomniałam! - wykrzyknęłam - Przepraszam was, nie wiem co się dzieje z Dizim i Rophusem. Co sił w nogach ruszyłam do swojego pokoju cąłkeim zapominajac że mogę się szybciej rpzedostać jako mgła ==. Gdy wkroczyłam do pokoju Zamurowało mnie. - Jak walczycie to chociaz tkaiego syfu nie zostawiajcie - mruknęlam..
Avalia - 11-11-2007, 16:25
Temat postu:
-Yay....mnie to się rodzina trafiła - mruknęła Avi za pleców Sakury i Leny oglądając się jeszcze za Shinigami. Avalia ubrana jak zwykle wywrócił oczami -no to może pójdziemy na herbatkę, do kawiarni? Co wy na to dziewczyny....oczywiście jak macie lepszy pomysł to ja to zrozumie...ale u nas na czwartym piętrze mamy genialne kremówki, no więc wiecie...yyy....to jak?
Yumiko - 11-11-2007, 20:29
Temat postu:
-hm? Czy ja dobrze zrozumiałam? Avi powiedziałaś kremówki? *ściiiiiisk* idę z Tobą~! x3 Rzekła Yumiko ciągnąc siostrzyczkę za rękaw jej ślicznej bluzki.
Sakura_chan - 11-11-2007, 20:58
Temat postu:
-Genialny pomysł. Idę. Dobrych ciastek nigdy nie odmawiam
Shinigami-san - 11-11-2007, 21:47
Temat postu:
Wracajac ze swojego pokoju w kŧórym był totalny syf i nie znaleźliwszy mojego męża postanowiłam iśc na babskie ploty. Musiałam znaleźć tylko odpoweiddnie baby. Schodząc na dół natknęłam się na Sakurę, Mamę i Yumiś które podążały dziarskim krokiem niewiadomo gdzie.
- Poczekajcie - krzyknęłam i dołaczyłam do nich - gdzie idziecie?
- Na ciacho! - odrzekłą Yumiś.
- Tylko wy? W takim razie mogę się przyłaczyć? Ciastek ejsc nie będę bo moze tego mój żołądek nei strawic ale muszę się komuś wyżalić
Sakura_chan - 12-11-2007, 01:09
Temat postu:
- Jasne że możesz. Ploty wszystkim nam dobrze zrobią. I oczywiście chętnie i z uwagą cię wysłuchamy. W końcu od czego ma się rodzinkę.

Sakura miała przeczucie, że rozmowa będzie głównie o mężu, ale wolała nie pytać

Shinigami-san - 12-11-2007, 13:47
Temat postu:
- Jak dobrze że moge sie w koncu komus wygadac. - mruknełam - mam za duzo spraw na głowie. Może mi coś poradzicie bo sama zaczynam juz swirowac
Shinigami-san - 12-11-2007, 13:49
Temat postu:
- Jak dobrze że moge sie w koncu komus wygadac. - mruknełam - mam za duzo spraw na głowie. Może mi coś poradzicie bo sama zaczynam juz swirowac
Yumiko - 12-11-2007, 16:36
Temat postu:
-Tak więc słuchamy ^^. Rzekła Yumiś szczerze uśmiechając się do Shini i kopiąc pod stołem swoją siostre, która zażenowana dzisiejszym dniem, praktycznie zasypiała na stole. A gdy tylko pod jej nosem znalazło się słodziutkie ciacho, zapominając o kulturze i dobrym zachowywaniu rzuciła się na nie, brudząc przy okazji siebie i osoby w jej otoczeniu ^^'.
Shinigami-san - 12-11-2007, 17:31
Temat postu:
- Jakby to powiedzieć... Ech odkad wyszłam za maż mam same problemy. A to z pożyciem małżeńskim, a to z wyjazdami Diziego. Teraz się lał z Rophusem i nie wiem co się ani z jednym ani z drugim stało. Zaczynam się amrtwić. Ponadto występują u mnie dziwne przemiany. Nie chciałabym komuś zorbić przez przypadek krzywdy. No i myślę ze Dizi się ze mną ożenił bo wymusiłąm to na nim. A wyjeżdża często bo go nudze. Do teog Rophus non stop się do mnie podwalał. Mam burze hormonalne przez te paskudne mutacje. Nie wiem co ze sobą zorbić. Albo mam ochotę kogoś zabić albo go wyprzytulać na śmierć. No i nie mam z kim walczyć. Nie mam z kim trenować moich umiejetności. Ech i jeszcze coraz częściej wiedzę w ludziach jadłodajnie a nie rodzinę - westchnęłam - możecie mi coś poradzić co ja mam zorbić?
Yumiko - 12-11-2007, 17:43
Temat postu:
- Gdyby co ja się zgłaszam na Twoją ofiarę x3. A co mi tam! Zrób sobie ze mnie królika doświadczalnego^^. A co do małżeństwa, ja Ci raczej nic nie poradzę...nie zdążyłam poznać tego bólu ^^'.A może pogadaj z nim wprost bądź to właśnie na nim się wyżyj, testuj. A jeśli wolisz to możesz z nim postępować w ten sam sposób w jaki On traktuje Ciebie ^^. Dopiero gdy Yumiko skończyła mówić zaczęła zastanawiać się czy było to mądre i z sensem....Ale u niej to typowe.
Shinigami-san - 12-11-2007, 18:08
Temat postu:
- Wyżyć się na Dizim... Hahaha - zaczęłam się śmiać aż mi łzy pociekły - mam złe skojarzenia. A jeżeli miałabym go traktować jak on mnie to hmmm... Musiałąbym wyjechać na dłużej niż miesiąc i nie kontaktować sie z nikim z twierdzy, a wtedy byłoby wam tu nudno beze mnie. Jak go znajdę będe musiała z nim porządna rozmowę przeprowadzić. W najgorszym wypadku będzie drastyczny rozwód - odrzekłam. Yumiś oraz sakura i mama spojrzały się na mnie dziwnie. Jakby im ciastko w gardle utknęło - no co? poweidziałam coś złego?
Avalia - 12-11-2007, 18:46
Temat postu:
-Nie słońce, ja już trzy razy za maż wychodziłam...Ja tam z Nabu problemu nie mam, wiem, że jest bardzo zajęty, ale zawsze ma chwile aby ze mną pogadać i wogóle, może nie w twierdzy, ale jestem z nim w całkiem niezłym kontakcie ehh....ale czasem mi go brak -wymruczała Avi znad kubka miętowo-cytrynowo-waniliowej herbaty - Shini cokolwiek by się nie stało ja zawsze będę z tobą, więc się nie martw...we mnie zawsze będziesz mieć tą podporę, w sumie jak każda moja pociecha ehh...
Sakura_chan - 12-11-2007, 19:10
Temat postu:
- Dokładnie. Najważniejsze jest dla nas twoje szczęście. Zrobisz jak zechcesz. Ale zanim podejmiesz ostateczną decyzję, przynajmniej spróbujcie spokojnie porozmawiać - Sakura uśmiechnęła się zza lodowego pucharu
Shinigami-san - 12-11-2007, 19:16
Temat postu:
Popatrzyłam na mamę i Sakurę i... wybuchnęłam śmeichem
- Hahahaha! No dajcie spokój, ja i Dizi i spokojna rozmowa. Mówie z miejsca ze tkaie coś nie rpzejdzie. Moze faktycznie z tym rozodem to coś za dużo. No cóż na razie spróbuje go zostawić w spokoju. Ciekawe jak mu wyjdzie nie rozmawianie ze mną przez parę dni... W każdym razie niech nigdy nie próbuje ze mną normlanie rozmawiać - same widziałyście co Rophusowi było - znów się zaśmiałam. - Hehehe...
Kusoku - 12-11-2007, 21:58
Temat postu:
Doszedłem do placu twierdzy, idąc powolnym krokiem z workiem moich gratów na plecach,
podziwiałem rozchodzące się wokół tereny i samą twierdzę tak ogromną że nie mogłem nawet mniej więcej określić jej wymiarów. Jednak z każdym krokiem przechodził mnie jakiś dziwny dreszcz jakby coś mrocznego pałętało się gdzieś w okolicach. Moich uszu dochodził hałas z wnętrza twierdzy, jakby coś w stylu imprezy, ale czy na pewno?
Yumiko - 12-11-2007, 22:20
Temat postu:
-Hm? Czy Wy też widzicie ten cień za oknem? Czy to ja znowu mam shizy. Szepnęła Yumiko zbliżając się do okna. -To pewnie jakaś nowa sierota.Shini...postaraj się być miła....wydaje się że chłopak jest przerażony....^^'
Shinigami-san - 12-11-2007, 22:30
Temat postu:
- Sie robi Yumiś - mówiąc to skupiłąm się na swoich skrzydełkach i pazurach. Trochę bolało ale w końcu stanęłam rpzed dziewcyznami w pełnej krasie. Postanowiłam "z hukeim" przywitać nowego gości i bum! wypadłam rpzez okno wzlatujac w niebo i rzucając się z góy na nowego gościa. Jak przypadło usciskałam go mocno, chociaż nie wiadomo co sobie pomyślał sądząc po jego rpzestraszonej minie kiedy ściskając go mocno za szyję unosiłam się z nim w powietrzy robiac strasnzy wiatr skrzydłami. Przewiesiłam go rpzez plecy i wróciłam spowrotem do kawiarni... dziurą którą zorbiłam.
- Hejop - przywitałam się patrząc z uśmeichem na nowo rpzybyłego i zmieniajac swoja formę na normalną. - Jestem Shinigami, to Yumiko...
- Shini, to mój Syn... - mruknęła Sakura
-Oj - zająkałam się i spojrzałam z błaganiem na mamę
Yumiko - 12-11-2007, 22:38
Temat postu:
- Zabłysłaś Shini. Rzekła Yumiś nie potrafiąc przestać się śmiać. Po czym podeszła do wystraszonego Kusoku wyciągnęła ku niemu kremówkę. - Chcesz?. -Nie dzięki. Odpowiedział niewdzięcznik. Yumiś domyśliła się, iz jest pewien ze ciacho jest czyms nafaszerowane. Po czym sama wszamała je ze smakiem.
Lena100 - 12-11-2007, 22:43
Temat postu:
Włócząc się po Twierdzy, z podgrążonymi oczyma i kotem przy nodze, natknęłam się na caqłkiem przyjemne czwarte piętro. Doleciał do mnie kuszący zapach herbatki i kremówek. Załaszcza ten drugi zapach był mi niezmiernie miły, więc postanowiłam zagłębić się dalej w labirynt korytarzy. Przy jednym ze stolików w herbaciarni siedziała Shinigami, Yumiko i Avalia. Wraz z nimi siedziała jakaś nieznana mi jeszcze dziewczyna. Domyśliłam się, że zebrały się na babskie pogaduchy. Z myślą o zagłębieniu się w sprawy rodzinne i usłyszeniu najnowszych plotek (które mogłyby się później przydać) podążyłam w ich stronę.
- Mogę się dosiąść? - spytałam, dość dyskretnie wskazująć na puste krzesło.
- Proszę. - powiedziała Avalia. Yumiko akurat wyglądała za okno, co obudziło we mnie jakieś niejasne przeczucie. Usiadłam przy stoliku, zamówiłam kremówkę i czekałam na dalszy rozwój rozmowy. Póki co chciałam być jak najmniej nachalna. Lepiej najpierw siedzieć cicho i obserwować, niż później oberwać.
Yumiko powiedziała coś o nowym przybyszu, co potwierdziło moje przypuszczenia. Wtedu Shini pokazała nam się w swoim prawdziwym wcieleniu (trochę zadrżałam), zrobiła dziurę w ścianie, a pochwili wróciła niosąc na plecach jakiegoś biedaka z tobołkiem w ręce i przerażeniem w oczach. Czy ona zawsze tak się wita?!
- Eee... - wyjąkałam pomagając przybyszowi dojśc do siebie i podnosząc go z ziemi na którą bazceremonialnie rzuciła go Shini. - Dobrze się czujesz?
Chłopak pkręcił przecząco głową. Westchnęłam krytycznie patrząc na Shini, która właśnie darła się na Sakurę.
Shinigami-san - 12-11-2007, 22:52
Temat postu:
- Robicie z igły widły... Przecież nic mu nei ejst. Zyje i to ejst ważne. No a teraz - mówiac to wzięłam Kusoku za szmaty i postawiłam na nogach - pójdziesz z matka która pokaże ci swój pokój. Ja sie zmywam polatac sobei gdzieć - mówiąc to poczochrałam Kusoku po głowie i nałożyłam mu pewien naszyjnik na szyję - Trzym się i nie zdejmuj go - mówiac to wytworzyłąm sobie skrzydła i poleciałam wsiną dal
Kusoku - 12-11-2007, 22:53
Temat postu:
Osunąłem się na ziemię, po chwili gdy część szoku dosyć oryginalnego przywitania minęła,
wypowiedziałem krótkie -cześć-
miałem dziwne przeczucie, że coś dziwnego miało się zaraz stać i miałem racje. Rozejrzałem się po twarzach osób zebranych na korytarzu choć nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego co robie i jak dziwnie musiało to wyglądać. Wreszcie dotarły do mnie słowa rozmowy
-wszystko w porządku synku-zapytała Sakura
-ttak- wybąknąłem przez moją głowę przeszło sporo pytań np. takich jak gdzie się podział ten dziwny stwór z piekła rodem, bo gdy się rozglądałem nikogo podobnego do tej postaci nie widziałem, ale jedyne co w tej chwili było istotne to pójść się zdrzemnąć po długiej podróży pełnej niesamowitych przeżyć.
Lena100 - 12-11-2007, 22:59
Temat postu:
Popatrzyłam nieco krytycznie na syna Sakury.
- Jestem Lena. - przedstawiłam się bez specjalnego zapału. - Zdaje się, że jesteś moim kuzynem. Chociarz nie jestem pewna - dokończyłam po chwili zastanowienia. Shinigami morzesz się nie przejmować. W gruncie rzeczy jest całkiem ok, tylko czasem zdaża jej się zapędzić w zabawie.
Nie zwracając zbytnio uwagi na zszokowaną minę Kusoku wróciłam do kremówki.
- Sakura, tak jak mówiła Shinigami-san, pomożesz mu ze znalezieniem pokoju? Ja jeszcze nie orientuję sie tu zbyt dobrze.
Kremówka była wybitnie dobra. Mimo to większość przypadła kotu. Nigdy nie miałam apetytu.
Klimat herbaciarni bardzo przypadł mi do gustu. Postanowiłam zostać tu na dłużej, może nawet całą dobę. Nie uśmiechało mi się wracać do pustego pokoju. Może tutaj chociarz kogoś poznam. Wyprostowałam się sztywno na krześle, strzepnęłam grzywkę na oczy i zapadłam w swoistą medytację. Bardzo przydatna umiejętność, pozwala uniknąć przeżycia wielu nudnych chwil przesiedzianych w dżungli.
Sakura_chan - 13-11-2007, 01:23
Temat postu:
Kusoku wydawało się że szli całą wieczność. Ale pewnie wynikało to ze zmęczenia. Po pokonaniu iluś tam schodów ich oczom ukazała się ściana, w której nagle ukazały się drzwi.

- Oto twój pokój synku. Rozgość się, urządz go po swojemu

Ale jedyne na czym skupił się teraz Kusoku, to stojące w rogu łóżko. Opadł na nie i powoli zasypiał. Jutro czekało go zwiedzanie twierdzy. Znając Shini na pewno pokaże mu wszystkie lochy i tajemne przejścia, więc musiał mieć jasny umysł i być wypoczęty

Avalia - 13-11-2007, 16:39
Temat postu:
Avi przyglądała się temu wszystkiemu, popijając herbatek. Raz na jakiś czas na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu, ale to było chwilowe i nawet nie pewne zjawisko. Widząc, że dziewczyny się rozeszły a Lena popadła w medytacje, mruknęła, ze idzie do biblioteki gdyby jej ktoś potrzebował.
Yumiko - 13-11-2007, 16:44
Temat postu:
- a więc tak....ploty, ciacho herbatka....przynajmniej tak to miało wyglądać. Powiedziała Yumiko po czym z powrotem usiadła na swoim krześle. - Hm...latająca Shini, nowa sierota, i Lena śpiąca nad stołem....super. - Avi jak myślisz....czy Ona w tym momęcie przypadkiem nie rzuca na mnie jakiejś klątwy? -.-'.
I mówiąc to wzięła się za ostatnią kremówkę, wierząc że choć trochę osłodzi jej życie ^^'.
Nagle zorientowała się że jej Kochana siostrzyczka ją zostawiła i sobie poszła. -Wspaniale...Mruknęła pod nosem, przyglądając się z zażenowaniem Lenie i jedząc słodkie ciacho.
Shinigami-san - 13-11-2007, 16:51
Temat postu:
Po jakiś trzech godzinkach lotu uznałam ze dość tej zabawy i trzeba się zająć nowym gościem. Spokojnie wylądowałam na dachu i wyjęłam z niej bardzo fajną mapę. Pokazywała postacie poruszające się po zamku. A jak zauważyłam kusoku był dosc nie daleko mnie. Nie chciało mi się szuakc wejścia więc postanowiłam wejsć oknem. Cudownie ejst być mgłą... Zastałam mojego siostrzeńca śpiacego na łóżku. No cóż, ejst wspaniały dzień, chłopak spał już trzy godziny. Postanowiłam dodać mu trochę adreenaliny. Pochyliłam się nad jego twarzą, to było spokojnie jakieś pół metra i zrobiłam minę jakbym chciała go ugryżć. Szturchnęłam go palcem w nochal. Gdy mnei zobaczył pokazujacą swoje białe kły nad jego twarzą natychmiastowo się obudził. W życiou nie słyszałam zeby ktoś tak głosno krzyczał. Z teog wsyzstkiego zaczęłam się paksudnie śmiać
- Hej spokojnie śpiaca królewno - spojrzałąm na chłopaka bladego ze strachu - Przyszłam cie troche utrudnić życie. Strasnzie mi się nudzi wiec pomyślałam zę cię oprowadzę. Wiem ze pobudka była trochę straszna ale pomyśl, nigdy lepszej pobudki raczej nie miałęś - znów się uśmiechnęłam - No a teraz pójdziesz ze mną - mówiąc to podniosłam dość wysoko chłopaka za szmaty i wyniosłam bezceremonialnie z pokoju.
Avalia - 13-11-2007, 17:20
Temat postu:
Avi siedząc w bibliotece usłyszała, czyjś krzyk - oby to nie była sprawka Shinigami bo ją wydziedzicze - wymruczała dziewczyną, czytając kolejny wykład o liczbach nie rzeczywistych i bóg wie czym jeszcze. Po jakiś 10 minutach pojawiła się koło niej Len szepcząc jej coś do ucha - ta jasne zrób to i przynies mi herbaty zapowiada mi sie długa nauka ehhh
Kusoku - 13-11-2007, 17:24
Temat postu:
W drodze do drzwi zdążyłem coś złapać, akurat miałem szczęście złapać pudełko z moim pająkiem(tarantula). Postanowiłem się odegrać, jak to dobrze że tylko ja wiem, że jest on łagodny i przyjazny. No cóż oko za oko, ząb za ząb. wypuściłem go delikatnie na ubranie Shinigami, a on zaczął powoli pełznąć w stronę głowy, na szczęście go nie poczuła.
-dobra możesz mnie położyć na ziemię potrafię chodzić- powiedziałem dosyć stanowczym tonem.
-w porządku- odpowiedziała Shini, po czym poczułem grunt pod stopami.
A więc to ona była owym dziwnym stworem, kto by pomyślał. zacząłem się zastanawiać powiedzieć jej o pająku czy zaczekać, aż wlezie jej na twarz. Jednak zanim się namyśliłem
już doszedł do celu. Usłyszałem najbardziej przerażający pisk w moim życiu. Natychmiast zabrałem pająka zanim coś mu się stało.
-a to mój zwierzaczek- odpowiedziałem zdezorientowanej Shini, mimo wszystko wyglądała na zdenerwowaną i wdzięczną zarazem.
-nie martw się on nie zrobi nikomu krzywdy jest przyjazny i nie gryzie ciał większych od siebie- odpowiedziałem po czym widać było ulgę na twarzy Shinigami. Położyłem sobie pająka na głowie i poszliśmy wzdłuż korytarza. Przez cały ten czas śmiałem się pod nosem.
Shinigami-san - 13-11-2007, 17:37
Temat postu:
dobra bede kontynuowac wersję Kusoku

- Nie śmiej się młody bo ja ci pokażę moje zwierzątko a to już miłe nie bedzie - mruknęłam - to co byś chciał najpeirw zoabczyć? Ja bym proponowała lochy obejrzeć. Może pałetają się tam moje króliki... Hehe... pryz nich twój pająk nie ma szans. I nie zdejmuj wisiorka. Pod żadnym pozorem. Kapujesz? Nie wiadomo co moze się stać w lochach, nei wiadomo jakie masz moce. A ja nie ejstem pewna czy mogłąbym tam zapewnic ci dostateczna ochronę. Kto to wie co tak siedzi. No ale dobra. Idziemu do lochów najkrótszą drogą. mówiac to wrzuciłam sobie chłopaka na ramię i zamiast schodzić kulturalnie po schodach przebijałam się przez kolejne poziomy na sam dół. Całe szczęście podłoga natychmiast się zrastała więc nie było bałaganu. W koncu wylądowaliśmy w lochach... Tych na samym dnie. Zapaliłam jedną pochodnie.
- To są lochy. Można tu znalexć wszystko. Od skorupiaków po ogry. - uśmiechnęłam się - piękne miejsce... nieprawdaż? - spojrzałam na Kusoku który zrobił sie zielony. Najwidoczniej woń pochodząca z lochów nie za abrdoz mu pasowała. - No Kusoku, spokojnie. Teraz pójdziemy do sali tortur. - w między czasie wyrosły mi skrzydła. - Zeby było szybciej pozwolisz ze wezmę cię jak worek kartofli i polecimy - odezwałam się. Kusoku stawiał widoczne opory ale z moją siłą nie miał szans. - No to jazda!
Kusoku - 13-11-2007, 18:26
Temat postu:
więc wisząc w szponach Shinigami podziwiałem wspaniałe widoki, jak powiedziała Shini od małych skorupiaków po najróżniejsze dziwadła, które pierwszy raz w życiu widziałem. W pewnym momencie ogniste kule zaczeły lecieć w naszą stronę, ale Shinigami zrobiła parę uników i po sprawie, nawet nie zauważyłem stworzeń które je puściły, ale słychać było ich okropne chrobotanie. Wreszcie (a może niestety) widać było pierwsze z maszyny tortur w odległej sali, Shinigami widząc to przyśpieszyła.
Hayate - 13-11-2007, 20:08
Temat postu:
Wypadam przez kolejny wytworzony przeze mnie portal na dziedziniec twierdzy... Zaraz za mną wypada pełny worek po ziemniakach z wielkim napisem Sumizome, pisanym krwią... Szepcze sam do siebie
-Bosko... wiedziałem żeby nie pić tego whisky... znów wylądowałem na jakiejś dziwnej przestrzeni... co tym razem, forteca tygrosłoni... eh minęło tyle czasu odkąd uciekłem z tamtej przeklętej twierdzy i wciąż nie umiem trafić do domu... ciekawe co u Yumisi... :<- mówiąc to wsuwam sobie w usta garść kocich chrupek. Gdy tuman kurzu opada, z nudów i czekając na jakieś formy żyjące, nie podnosząc się z ziemi robie aniołka w kurzu...
Avalia - 13-11-2007, 20:22
Temat postu:
Hayate-kun, nie mylę się? Jesteś mężem Yumiko, prawda? - nad twarzą chłopaka pojawiła się mała istotka, była to Len. Młodzian trochę zdziwiony usiadł i przytakną.
- To świetnie, daj rękę - prawie zapiszczała ta malutka istotka, i chwyciła Hayato pod ramię, po chwili znaleźli się między regałami książek.
-Dziękuje Len - mruknęła niska dziewczyna w blond włosach i w okularach bez oprawek - jestem Avalia, siostra Yumiko, pozwolisz, że zaprowadzę cię do twojego nowego pokoju? - Avi nie czekając na odpowiedź, zaczęła wychodzić za regałów, a za nią za chwile podążył i Hayate, po jakiś 10 minutach znaleźli się pod staro wyglądającymi drzwiami na drugim piętrze - proszę to będzie teraz twój pokój, możesz go zmienić samą siłą woli, jak masz jakieś pytania to po prostu pomyśl sobie o mnie a przybędę aby ci pomóc - i tak oto dziewczyna zniknęła w różowym dymie.
Amarth - 13-11-2007, 20:31
Temat postu:
W międzyczasie mała okrągła istota wytoczyła się niewiadomo skąd. Zdezorientowana rozejrzała się z lekką paniką w oczach - sama najwidoczniej nie wiedziała, gdzie jest, ani jak się tam znalazła. Mruknęła coś pod nosem, ale odpowiedziała jej tylko cisza. Najwidoczniej jej wyimaginowany przyjaciel o niesprecyzowanym imieniu nie miał zamiaru podnosić jej na duchu. Istota, będąca najprawdopodobniej człowiekiem (choć nikt nie był w stanie tego potwiedzić) ruszyła powoli w stronę Twierdzy w nadziei, że spotka kogoś skłonnego wyjaśnić jej, co się tak właściwie dzieje.
- Raz Amarthowi śmierć - rzekła.
Hayate - 13-11-2007, 20:32
Temat postu:
Siadam pod drzwiami analizując ostatnie kilka minut...
-Hmm pomyśleć... nie robiłem tego od dekad... już zapomniałem jak to działa cholera~!... a gdyby tak... O! Wiem!- wyjmuję zza mojego czarnego płaszczyka z dekoracjami w kształcie pajęczyn, starą lampę (tak jak Alladyna) i czarny flamaster. Wypisuje na lampie imię AVALIA i zaczynam z pasją pocierać, aż pojawi się różowy dym... wtedy wypowiadam słowa:
-Wyzywam Cię~!! Ekhem to jest Wzywam... Umm proszę, zjaw się? XD- po czym czekam na efekty mojej zabawy...
Yumiko - 13-11-2007, 20:32
Temat postu:
Yumiko siedziała jeszcze na czwartym piętrze, gdy jej oczom ukazał się różowy dym...- Avi?
Przyszłaś przeprosić mnie za to że zostawiłaś mnie samą z Leną? Czy wreszcie sobie o mnie przypomniałaś?-.-'. - Jeśli chcesz mogę się wrócić ale chciałam oznajmić Ci coś ciekawego...Burknęła Avi. -Stój! Przepraszam ale dzisiejszy dzień wyjątkowo mocno dał mi w kość. Ale nieważne co chciałaś mi powiedzieć? - Tak więc jakiś dziwny pan podający się za Twojego męża własnie siedzi sobie w pokoju nr 696969. Yumiko nie zwracając uwagi na swoją siostre wystrzeliła niczym z procy i jak najszybciej się dało pobiegła do tego właśnie pokoju gdzie ujrzała swego męża. Z ogromną radością rzuciła Mu się na szyję wypytując Go co się z nim działo przez ten czas.
Avalia - 13-11-2007, 20:34
Temat postu:
-No to fajnie - mruknęła Avi siadając przy stoliku i zamiawiajac kolejną herbate - jakim cudem tu jestem....ehhh - dziewczyna otworzyła sobie ksiażkie "kurs turbo pascala" i zaczeła ja studiowac.
Shinigami-san - 13-11-2007, 20:34
Temat postu:
Spacerując z Kusoku po lechach z nudów wyciagnęłam mapę. Byłam ciekawa co teraz tam robią. Nagle spostrzegłąm ze pojawiła się nowa kropka.
- Kusoku... Ktoś nowy się pojawił - mruknęłam - idziemy się rpzywitać?
- Jeżeli będziesz go witać tak jak mnie to odmawiam
- nie nie, raczej coś w stylu cześć bez dotykania - mruknęłam. To co, mogę? - Kusoku kiwnął głową. Znów wzięłam go jak worek kartofli i poleciałam w okolice piętra gdzie mógł się znajdować nowy przybysz.
- Dobra jestem... Hmmm wypada zmienić formę na bardizej ludzką - odrzekłam puszczajac Kusoku - Gdzieś tutaj musi być nowy... - odrzekłąm. Nagle spostrzegłam dziwnie wygladającą postać i znów spojrzałam na mapę - |Yup, to on... Dzieńdobry! - krzyknęłam z daleka - Witam, nazywam się Shinigami-san - odrzekłam podchodząc do przybysza. - Jestem córką Avali... Mogę znać twoje pochodzenie lub imię? - mówiac to uśmiechnęłam się ładnie. Przybysz wygladał na zdziwionego moją bezpośredniością
Amarth - 13-11-2007, 20:47
Temat postu:
Amarth zaczął rozglądać się gwałtownie zastanawiając się, czy to do niego mówią. Po chwili spojrzał na przybyszów i z wahaniem wskazał palcem sam na siebie. Kiedy przybysze kiwneli jednocześnie głowami wydukał:
- A... Amarth jestem. Podobno człowiek.
W tym momencie poczuł mocne klepnięcie w plecy i prawie się przewrócił.
- Czego? - warknął.
- Tak się zastanawiam - odrzekł głos wyimaginowanego przyjaciela - Dlaczego ciągle mówisz o sobie, jako o facecie. Przecież jesteś babką, nie?
- To rodzice się pomylili. Miałam być facetem, ale coś poszło nie tak.
- Aha. No, a kiedy wymyślisz mi imię?
Przez cały ten czas przybysze wpatrywali się w istotę, jak w jakieś wyjątkowo dziwne zjawisko.
- Ty, chyba trafilismy na wybitne dziwadło...
Hayate - 13-11-2007, 20:48
Temat postu:
Oślepiony wszechobecnym światłem w twierdzy z dziwnym wyrazem twarzy patrzę na źródło głosu... nie mogę się dokładnie przyjrzeć więc zakładam szybko moje przyciemniane okulary... Na mojej twarzy rozgoszcza sie szczery uśmiech ukazując moje pary lśniących kłów
-Shiiiiiincia~!!!!!!!!!!- doskakuje do niej i czochram po włosach.
-Na Lolth jak tyś wyrosła... ostatni raz jak Cie widziałem byłaś o takim małym impem... Ah nie poznałaś wujka no cóż wiem wiem XD dużo przeżyłem (tu wcinam kolejną garść kocich chrupek... po czym zerkam na Shin)... Ummm chcesz trochę? XD-
Lena100 - 13-11-2007, 20:51
Temat postu:
Obudził mnie wrzask. Początkowo byłam nieco zdezorientowana, ale zaraz przypomniałam sobie o nowym przybyszu, zwyczajach Shinigami... I zaczęłam kojarzyć fakty. Wrzask ewidentnie należał do Kusoku, co potwierdziło moje obawy. Zabrałam z krzesła płaszcz, wcisnęłam na głowę beret, najgłębiej jak się dało i wypadłam z herbaciarni. Przypomniałam sobie gdzie zaprowadziła mnie wampirzyca podczas ostatniego zwiedzania i już wiedziałam - sala tortur. Jej ulubine miejsce. Co prawda ja wolałabym się tam nie zbliżać ("zwiedzanie" majaczyło w moich wspomnieniach jako jeden wielki koszmar), ale cóż... może uda mi się chociarz trochę zniechęcić Shini od dalszego reprezentowania nowemu naszych, uroczych, śmierdzących zgnilizną lochów. Zbiegając na dół po stromych schodach zauważyłam przez okno Avalię znikającą w chmurze różowego dymu i jakiegoś nieznanego mi przybysza. Postanowiłam zignorować ten fakt i biec do Shinigami i do mojego, nieobeznanego z okrutną rzeczywistością twierdzy, kuzyna.
Po paru minutach biegu udało mi się wreszcie zapuścić do jakiegoś lochu. Było tu tyle krętych korytarzy, że nie miałam pojęcia gdzie iść. Po pewnym czasie (i paru panicznych ucieczkach przed jakimiś łysymi, charczącymi stworkami) zorientowałam się jak głupie było moje posunięcie. Poszłam do lochów bez żadnego amuletu! I z moimi marnymi umiejętnościami. Gdzieś koło mnie rozbrzmiało wycie, zaśmiedziało padliną. Drgnęłam i bezszelestnie stawiając stopy próbowałam wyłowić swoim wyostrzonym węchem zapach wampirzycy. Jednak co innego nakierowało mnie na ich trop. Zza prawej ściany doszedł mnie kolejny wrzask. Tym razem był to bez wątpienia wrzask Kusoku. Mimo to nie dałam rady przedrzeć się do tego pomieszczenia. Usłyszałam cichutkie kroki bosych stóp, płytki oddech, smród padliny wzmógł się, pióra na moich przegubach nastroszyły się, oczy zwęziły po kociemu. Niesamowite! To coś było szybsze ode mnie! Poczułam przeraźliwy ból w prawym boku. Cały świat zawirował, przesłonił się czarnymi plamami. Ziemia popędziła mi na spotkanie. To coś jest jadowite?!
Shinigami-san - 13-11-2007, 21:01
Temat postu:
- Wujek! - mówiac to rzuciłam sie na szyję - Aj rpzepraszam nie poznałam - dodałam z uśmeichem - To jest Ku... - przerwałąm na chwile gdyz zobacyzłam brak wisiorka na szyji Kusoku - Zgubiłęś go?! O ja... przepraszam cie wujku, musze iśc poszukać amuletu bo ianczej mozę się coś Kusoku stać... Wiesz mam tutaj wampirze króliki które dosc brutlanie atakują wiec tez uważaj - odrzekąłm i skierowałam się do lochów w poszukiwaniu wisiorka. Gdy byłam już na meijscu poczułam zapach krwi... Jak najbardzije to była krew ludzka. Usłyszałąm też krzyki Kusoku ale znajac potwory w lochach to mogą być jakeiś wabiki czy coś. W ciemnosci zobaczyłam jakąś postać i łup. Zostałam znokautowana rpzez coś naprawdę dużego
Yumiko - 13-11-2007, 21:16
Temat postu:
Yumiko nagle przypomniała sobie o Lenie.-Uhm wypadałoby się nią zająć wydaje mi się że jest nieco samotna...Po czym wróciła się na czwarte piętro. - Nikogo nie ma. Zerknęła przez okno w nadziei iż znowu ujrzy coś ciekawego, co mogłoby jej wytłumaczyć zniknęcie wszystkich osób które przed chwilą się tu znajdowały. Uznała że w Twierdzy nigdy nie było tak cicho. - Musiało się coś stać...Niemożliwe aby Shinigami była tak wyjątkowo grzeczna. Zeszła na dół i ujrzała tylko rodzinę która przesadziwszy z alkoholem zaspana leżała na stołach ( a takze pod). Postanowiła dowiedzieć się co się stało.
Amarth - 13-11-2007, 21:18
Temat postu:
Amarth mrugnął. Raz, potem drugi. Ludzie, którzy jeszcze przed momentem stali przed nim i mówili do niego, teraz rozpłyneli się zupełnie, jakby ich w ogóle nie było.
- Szlag. Nienawidzę tego.
Mówią, że wyobraźnia często płata figle. Amarthowi potrafiła robić dowcipy w postaci wyimaginowanych ludzi lub stworzeń, które pojawiały się i znikały. Jedynie On był w miarę stabilnym tworem wyobraźni. Na dodatek zyskał wolną wolę, co potrafiło być pomocne, ale najczęściej było wnerwiające.
- Idziemy - mruknął Amarth - Chociaż nie mnie licho porwie, jeśli wiem dokąd.
Przeszli zaledwie kawałek, kiedy ich oczom ukazała się Twierdza.
Lena100 - 13-11-2007, 21:19
Temat postu:
Łomot odbił się echem po ścianch. Lochy zadrżały lekko, co wybudziło mnie z niechcianej drzemki. Mój wzrok na początku wydawał się mglisty, ale zaraz potem zauważyłma plątaninę skrzydeł, pazurów, baiałcyh kudłów... Schinigami kotłowała się z czymś co przypominało wyrośniętego, zmutowanego królika o... wilczych zębach? Shini darła kłaki białego futa, a królik próbował kąsać (co z reguły kończyło się niepowodzeniem). Rozmasowałam bolący, pogryziny bok z którego zaczęła ciec jakaś ochydna cuchnąca ciecz. Potwornie śmierdziało. Odwróciłam wzrok od śladów zębów i wpatrzyłam się w tą dość nietypową walkę. Z niesamowitą prędkością podpęłzłam do krwirzerczego gryzonia i walnęłam go pięścią w łeb. Niewiele to dało. Stwór wyszczerzył zęby, odwrócił swoje czerwone oczęta w swoją stronę. Już sięgnęłam po sztylet, kiedy... Uwolniona na chwilę od przeciwnika Shini zatopiła zęby i pazury w szyi królika. Szarawa krew trysnęła złowieszczo. Królik padł na kamienistą podłogę. Shinigami zaczęła pluć paskudnie.
- Łeee... Co ja wyprodukowałam? Przecierz to nawet smaczne nie jest!
Wlepiłam wzrok w wampirzycę.
- Ty? To coś? - spytałam zszokowana
Hayate - 13-11-2007, 21:24
Temat postu:
Wbiegam zziajany do lochów... kilka sekund na zlokalizowanie co się dzieje po czym rzucam się do królika i zaczynam wrzeszczeć:
- Cooooo wyście zrobiły.... zabiliście.... zabiliście TUPTUSIA~! Jak mogłyście... miał takie mięciutkie futerko~! :<-
Lena100 - 13-11-2007, 21:28
Temat postu:
- Mięciutkie futerko?! - wrzasnęłam okazyjnie tracąc na d sobą kontrolę - futerko?! To coś o mało mnie nie zabiło! TUPTUŚ?! Gdyby nie Shinigami zostałyby ze mnie flaki! albo nawet flaki by to coś zeżarło!
Otrzępałam się z kurzu i próbowałam pewniej stnąć na nogach. Rana wyuszczała z siebie wstrętne substancje
Yumiko - 13-11-2007, 21:28
Temat postu:
Yumiko usłyszała głos swojego męża krzyczącego coś na temat 'zabijania tuptusiów'. Pobiegła do lochów a gdy ujrzała pozostałości króliczka powiedziała - Shini....wiedziałam że nic dobrego nie będzie z tych futrzaków...po czym złapała pod rękę Hayate i spoglądała żałośnie na Lene i Shinigami.
Hayate - 13-11-2007, 21:30
Temat postu:
-On sie chciał tylko przytulić nooooo- krzyczę za kobietą zbierając szczątki mojego worka po ziemniakach...
-Eh tyle lat już go miałem... życie jest niesprawiedliwe xD...-
Yumiko - 13-11-2007, 21:34
Temat postu:
- huh? To był Twoj króliś? Biedactwo ;< Shini! zasługujesz na srogą karę~! XD Wykrzyknęła Yumiko głaskając Hayate po twarzy.
Shinigami-san - 13-11-2007, 21:35
Temat postu:
- Wujku tu tego pełno lata.... Wyprzytulasz się z nimi za wszystkie czasy - mruknęłam - dobra a teraz ide w głąb lochów, musze zoabczyć co tam ejszcze jest. Jeżeli nie wrócę za godzine to przyjdzie mnie ratować - mówiac to zmieniłąm swój wygląd i odleciałam wsiną dal
Kusoku - 13-11-2007, 21:39
Temat postu:
Zszedł za resztą, widząc Lenę ranną wyciągnąłem fiolkę z rubinowym płynem i rzuciłem ją Lenie.
-Polej na rany, natychmiast się zagoją- powiedział i dodał czując jakąś cuchnącą woń -nawet jeśli są zatrute-
Lena użyła owej mikstury po czym rany natychmiast się zaczęły, goić nie pozostawiając po nich śladu.
Hayate - 13-11-2007, 21:42
Temat postu:
-Więcej królisiów w lochach? Mrrrr dobra, od dzisiaj ja tu mieszkam XD, chodź Kochanie, poszukamy mi jakiejś mrocznej celi ;D- wchodzę w mroki lochu ciągnąc za sobą Yumisie ;D
Amarth - 13-11-2007, 21:45
Temat postu:
Im bardziej Amarth zbliżał się do Twierdzy, tym głośniejsze stawały się krzyki. Nie dało się jednak usłyszeć, co konkretnie było krzyczane, gdyż głosy dobiegały z gdzieś z dołu w towarzystwie potężnego echa. Po jakimś czasie głosy ucichły, ale pozostała jakaś taka niezbyt przyjemna atmosfera. Zupełnie, jakby ktoś tu umarł. Amarth rozejrzał się bezradnie.
- Co to jest za miejsce?
Po raz kolejny tego dnia odpowiedziała mu cisza. Wyimaginowany, którego postanowił chwilowo nazywać 'On' zdrzemnął się wisząc w powietrzu.
Z westchnieniem Amarth wybrał najodpowiedniejsze schody i wczołgał się pod nie. Z przytroczonej do paska małej torby wyjął kocyk i poduszkę. Cokolwiek się działo, mogło poczekać do jutra, a Amarth miał zamiar przespać się porządnie. Sen dopadł go szybko, nie zauważył więc, że atmosfera w Twierdzy zmieniła się.[/i]
Lena100 - 13-11-2007, 21:46
Temat postu:
Żuciłam wdzięczne spojrzenie Kusoku.
- Dzięki - stwierdziłam z ulgą. Od razy łatwiej było oddychać.
- Tuptuś... - wymruczałam pod nosem lekko wsciekła.
- A ty kto? - spytałam gościa, który aktualnie był pocieszany przez Yumiko. - Tuptuś... To krwiożercze tróchło? Proszę je sobie powiesić na ścianie... phii.
Zamaszystym krokiem wymaszerowałam z lochów, próbując jak najprostszą ściszką wyjść z gmatwaniny korytarzy
Yumiko - 13-11-2007, 21:47
Temat postu:
- Kochanie? czy nie uważasz że ta z tym przedziwnym panem przybitym do sufitu będzie w sam raz? x3. Chyba że wolisz więcej prywatności...^^'. Z resztą nie ważne, tęskniłam x3.I mam nadzieję że będzie Ci dobrze w Twierdzy ^^.
Hayate - 13-11-2007, 21:55
Temat postu:
-Mrrrr doskonała ;D, Ty zawsze wiesz co dla mnie najlepsze ^^ też tęęęęskniłem, a z Tobą będzie mi wszędzie dobrze - całuję Yumisie w policzek
-Ale chyba nie wszyscy mnie tu polubią hehehe :P-
Yumiko - 13-11-2007, 22:13
Temat postu:
- Myślę że już się do Ciebie przyzwyczaili, czego nie mozna powiedzieć o Amarth. Właściwie, ciekawe co się z nią stało...
radgers - 14-11-2007, 00:05
Temat postu:
Po pożegnaniu z Marą Radgers wałęsał się po przeróżnych zakamarkach Twierdzy gdy nagle dosłyszał a właściwie wyczuł jakiś umysłowy rozgardiasz emocjonalny poniżej. Hmm, jeszcze tam na dole nie byłem. Pewnie jakieś lochy czy pozafraktalna L-przestrzeń, pomyślał zaciekawiony, po czym skupił się aby przybrać eteryczną formę i przeniknął przez podłogę na dół następnie się materializując.
- O ja cię kręcę. To jakaś ważna narada rodzinna? - rozejrzał sie po twarzach wszystkich wokoło zadziwionych nagłym pojawieniem się lekko "podchmielonego" Psiona.
- Nie tato żadnej narady nie było ale i tak dużo do się działo. No i witaj tak od razu. W końcu któryś z rodziców się pokazał. - wyjaśniła Lena dygając.
- Witaj moja droga witaj. Miło cię znów widzieć. - poczochrał ją po włosach. - Ciebie też miło widzieć w naszych (nie)skromnych progach Kusoku. - ukłonił się przed młodzieńcem.
- Cześć wujku. - odpowiedział Kusoku po czym szepnął mu na ucho "Jak tam z twoją...przypadłością? Da sie wyżyć?"(chcę tu wtrącić, iż Radgers spotykał Kusoku nie raz i nie dwa na swej drodze podczas swych podróży i często mu towarzyszył przez jakiś czas).
- No cóż, jakoś daję radę nie jest najgorzej. Za 3 dni pełnia ponoć więc wiesz. - dodał mrugając do niego po czym podjął teraz już głośno. - A tam dalej z ciocią Yumi... wujek Hayate? Jeszcze jego tu brakowało. - zachichotał pod nosem. Przywitał się z nim unoszać lekko rondo kapelusza. Zwrócił się do Leny. - Jeśli chodzi o twoją mamę to aktualnie śpi choć informacja o waszym przybyciu powinna postawić ją na nogi. Z pewnością się ucieszy więc lecę do niej i się zmywam. - już chciał wznieść się w powietrze gdy nagle zatrzymał się. - Och, Amart też tu zawędrowała? Tak, to z pewnością jej umysł. Fajowo nie ma co. Musze się z nią przywitać później. Tymczasem znikam. - przybrał znowu eteryczną formę i wzleciał do góry przenikając przez sufit.
Hayate - 14-11-2007, 16:20
Temat postu:
-Ah Ci młodzi... tylko by przelatywali.... przez ściany oczywiście ;3 Ah ja niepoprawny xD-
Amarth - 14-11-2007, 17:03
Temat postu:
Amarth obudziła się i gwałtownie zerwała się do pozycji pinowej. Zaklęła siarczyście pod nosem, kiedy jej czoło zkolidowało ze schodami, pod którymi spała. Rozmasowując czoło sprawdziła, czy wszystko było na swoim miejscu, Ręce, sztuk dwie - są, nogi, sztuk dwie - są, torba bez dna, sztuk jedna - jest. Wystarczy. Spakowała kocyk i poduszkę do torby przytroczonej do paska i wypęzła spod schodów.
- No pięknie - mruknęła, gdy zobaczyła przez najbliższe okno, że na zewnątrz było juz ciemno. Przespała cały dzień.
- Czemu mnie nie obudziłes? - warknęła do swojego wyimaginowanego przyjaciela, który wzruszył tylko ramionami i zaczął rozglądać się z zacikawieniem po wnętrzu Twierdzy.
Amarth nie bardzo wiedziała, co robić. Powoli ruszyła więc przed siebie. Po chwili usłyszała jakieś głosy. Skierowała się w ich stronę.
Mara - 14-11-2007, 17:48
Temat postu:
Amarth usłyszała świst. I szum. I łomot kiedy demonica niewiadomego pochodzenia usiłowała wyhamować na szczeblu schodów, co poskutkowało jego urwaniem zaś ona odbiła się na scianie i wylądowała zgrabnie na ziemi. Szczebelek w pięknym stylu wbił się w ścianę.
-córko moja!- krzyknęłam dość entuzjastycznie aby wywołać zdziwienie u córki, na które odpowiedziałam już mniej oficjalnie i mniej "w moim stylu":
-Witamy w skromnych naszych progach, rozgość się i nie śpij proszę pod schodami. Tam trochę mało miejsca jest i... sporo kurzu- rzekłam spoglądając na szarawe wręcz ubranie Amarth- widziałas gdzieś swoją siostrę? Jej chyba też nie powitałam...
-Chyba się w lochach jeszcze gubi- odrzekła mi córka spokojnie jak na osobę na którą chwilę temu mało się matka nie rzuciła. Podziękowałam, dałam paczuszkę dobrych belgijskich czekoladek i poszłam w stronę lochów.
-LEEEENAA!- krzyknęłam od razu donośnie, co w głównym pomieszczeniu lochów poskutkowało zatrzęsieniem się butelek- JESTEŚ TU?!
Usłyszałam przytłumione "jestem" i klasnęłam w ręce, po czym uderzyłam dłońmi w scianę w której otworzyło się przejście. Ujrzałam córkę, przywitałam się w moim stylu i poszłyśmy razem na zewnątrz tj.... wylądowałyśmy w końcu na parterze, na głównym korytarzu.
-Co tam robiłaś?- spytałam jej także podając belgijskie czekoladki.
-Konferencja rodzinna- odparła biorąc prezent.
-No dobrze... skoro już się zapoznałaś z rodziną i Shinigami najbardziej, mogę być spokojna o twoje bezpieczeństwo bo wiesz przed czym w razie czego musisz się bronić... ide córki drugiej szukać. Pewnie się włóczy po domu... AMARTH!
Ostatnie krzyknęłam dość donośnie. Znowu.
Shinigami-san - 14-11-2007, 18:45
Temat postu:
Wylądowałam gdzieś w najgłębszych partiach lochów. Matko, tu nigdy chyba niekogo nie było - pomyslałam. Postanowiłam dalej szukac królików gdy nagle potrknęłam się o coś. Jak długa poleciałam na gobelin. W tym samym momencie poczułam że podłoga się zaczyna ruszać. Nagle spadł gobelin... a ja razem z nim. Upadłam z donośnym hukeim na coś... wygladała jak posadzka... I to nie byle jaka. Zaczęły się pojawiać pochodnie. Jedna zapalała się za drugą. Teraz widziałam dokładnie salę. Piękna i marmurowa. Jakoś nie bardoz do niej pasowałam. Po środku stała a włąściwie latała dziwna kula. Podeszłam nie zastanawiajac się zbytnio co może się stać. Gdy zbliżałam się do kuli zobaczyłam jakiś szkielet... a na nim duży medalion. Pomyślałam - fajny - i bez zastanowienia założyłam go na siebie. Coz było na nim napisane ale nie wiedziałam co. Podeszłam do kuli... I łup - odrzuciło mnie na 20m.
- Boli... mruknęłam. No cóż, warto by to innym pokazać. - mówiac to znów wytworzyłam skrzydłą i poleciałam do góry. I znowu łup - mimo dosc duzej siły nie rpzeszłam przez ścianę - Co ejst... Ja chce do mamy! - wrzasnęłam. Nagle z niewiadomych przyczyn przede mną powstało coś na kształt portalu i wciagnęło mnie do środka. Po chwili wylądowałam z niewiadomych rpzyczyn przed mamą która dosc dziwnie na mnie spoglądała...
- Co jest... - mruknęłam
Amarth - 14-11-2007, 18:48
Temat postu:
Amarth aż odrzuciło do tyłu. A myślała, że to ona głośno mówi. Próbowała nie upuścić czekoladek, kiedy sięgnęła do kieszeni zakurzonych spodni po pomiętą kartkę. Przeczytała i porównala opis ze zjawiskiem, które przed momentem ujrzała. Kobieta o donośnym głosie musiała być jej matką (przez adopcję, co prawda, ale mimo wszystko matką), nie było wątpliwości. Kartkę wcisnęła na powrót do kieszeni, a czekoladki schowała do torby. Mama zniknęła jej już z oczu, ruszyła więc przed siebie w nadziei, że następne głosy, które usłyszy również będą należały do kogoś z rodziny. On powlókł się za nią, roztropnie nie komentując sytuacji.
Idąc korytarzem rozglądała się zafascynowana. Dopiero po jakimś czasie coś usłyszała. Odgłos stóp. Odgłos, który zbliżał się niepokojąco szybko.
eAthena - 14-11-2007, 22:06
Temat postu:
Tymczasem już od kilku tygodni, pod bramą Twierdzy siedziała zmarznięta,
blada, o wielkich oczach istotka. Czekała, aż w końcu ukochana mamusia otworzy jej wrota i zaprosi do środka. Czekając myślała tylko o tym, jak ją powitają i czy ją w ogóle polubią. Czy w końcu będzie miała własne łóżko? A może znowu będzie spać w stajni z końmi.
- *Czy nie pomyliłam czasem adresu?* - myślała, wyciągając ze swoich włosów piasek i kamienie z ziemi, na której od tych tygodni spała.
Powoli zaczęła jednak tracić nadzieję i jej oczy napełniły się łzami.
- MAMUUUSIUUUU! Ja jestem TUTAJ ! TUTAJ słyszysz..!? ;_;

Yumiko - 14-11-2007, 22:21
Temat postu:
- Wydawało mi się czy słyszałam czyjeś wołanie? Coś jak...mamusiu? ^^'
- Możliwe. Odparł Hayate zajadając się kocimi chrupkami.- Pewnie następna sierota. Coś ich ostatnio sporo, myślę ze Shinigami zdążyła się nią zająć, dlatego te wołania brzmią niczym "Pomocy to coś chce mnie zjeść"...Nieważne teraz mam przy sobie Ciebie ^^. Odparła Yumiś zupełnie olewając krzyki zza okna.
Mara - 14-11-2007, 22:21
Temat postu:
-Słyszę, ale trzeba było wejść samej!- krzyknęłam donośniej niż eA, której otworzyłam drzwi z rozmachem. Na zmarzniętą dziewczynę powiało ciepłe powietrze od razu wywołując u niej rumieńce. Z lekkim rozczuleniem na twarzy wniosłam ją do środka i zaniosłam do kuchni, gdzie przygotowałam gorącej czekolady.
-Masz. Rozgrzeje cię i poprawi nieco humor- powiedziałam podając ciepły napój. Cóż, tutaj czekolada w nieco innej formie... miałam już czwórkę dzieci. Czwórkę. Właśnie sobie zdałam z tego sprawę. Dziwnie sie poczułam.
-Wypijesz, pożywisz się i poszukamy ci pokoju. Przepraszam, dawno nikt drzwiami frontowymi nie wchodził...- powiedziałam ze skruchą w głosie- gdzie chciałabyś mieć pokój?- spytałam po chwili pauzy.
eAthena - 14-11-2007, 23:07
Temat postu:
- Gdziekolwiek mamusiu ! Mogłabym mieszkać nawet w piwnicy, toalecie...bo..mieszkałam już w gorszych warunkach, ale to mi nigdy nie przeszkadzało. Jeszcze nigdy nie miałam własnego pokoju ! Naprawdę będę mogła tutaj zamieszkać? I będę miała własne łózio?? - zapytała eA. Jej spojrzenie wyglądało tak, jakby nigdy nic lepszego nie mogło jej spotkać, była...szczęśliwa. Nadal nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje.
- *może wreszcie spełnią się moje marzenia... i będę mogła rysować...* - myślała wpatrując się w Mare jak w jakąś bogini - a czy ja w ogóle mogę mówić do Pani..."mamusiu"..? Zawsze chciałam tak do kogoś mówić.

Mara - 14-11-2007, 23:19
Temat postu:
-Przecież jestem twoją mamą- odparłam ciepło- miejsca mieszkalnego ci poszukamy jak odpoczniesz i nieco się wygrzejesz, możesz tam robić co chcesz. Od radosnej twórczości a ścianach po szemrane eksperymenty w stylu mojej synowej(na którą tak apropo musisz uważac, nie martw się, rozpoznasz bardzo szybko). Chociaż nie, eksperymenty w jej stylu to lekka przesada. Ale pokój zawsze się znajdzie, dokładnie dopasowany do potrzeb wprowadzającego się. Taki chwyt.
Co oczywiste, córce przygotowałam rosołu. Przy okazji zawołałam Lenę i Amarth, na wizytę syna nawet już nie licząc.
-Córki drogie moje- zaczęłam nieco oficjalnie- to jest eAthena, wasza kolejna siostrzyczka, wiem, to wszystko dość szybko poszło, ale... ale.
Amarth i Lena także załapały się na rosół, jako ze swoim zwyczajem mieszałam się w ilości składników i sporo tego wyszło.
-Podano...- powiedziałam cicho i puściłam czarnego motylka do męża zawiadamiajęcego, że byłoby miło gdyby ten raczył zjawić się w kuchni. Właśnie liczba jego dzieci sie zwielokrotniła po raz kolejny.
radgers - 15-11-2007, 00:05
Temat postu:
Motylek nadesłany przez Marę trudził się niepomiernie starając się obudzić Radgersa który zasnął na środku korytarza. W końcu jednak to mu się udało a Psion natychmiast popędził do kuchni co nie było trudne wystarczyło wyczuć woń rosołu. Aż zagwizdał z podziwu gdy wetknął głowę do środka i zobaczył tam jeszcze eAthenę.
- U lala. Tośmy takiej gromadki się dorobili... chyba tracę powoli rachubę. - dodał przepraszająco.
- Tatuś? - zapiszczała i wręcz podskoczyła eAthena na jego widok.
- Ee, no na to wychodzi moja droga. - uśmiechnął się Psion po czym wziął ja na rękę i swoim już zwyczajem rozczochrał jej włosy.
- Jaki czuły tatuś z ciebie wychodzi. - mruknęła pod nosem Mara.
- Przyganiał kocioł garnkowi. - odrzekł ze stoickim spokojem Radgers. - Och, ciebie też tu jeszcze nie widziałem Amarth. - przywitał się z jedną i drugą córką po czym zasiadł do stołu. - Najpierw trza coś przekąsić a później poszukamy wam pokoi.
- Ty wciąż masz miejsce aby to gdzieś wepchnąć? Po tym wszystkim co wykosiłeś na balu? - spytała zdziwiona Mara.
- No cóż moja droga pojemność mojego żołądka znacznie wzrosła od jakiegoś czasu - odpowiedział psionik i zaczął pałaszować rosół.
eAthena - 15-11-2007, 14:39
Temat postu:

- To jest najlepszy rosół jaki kiedykolwiek jadłam ! - wrzasnęła eA znienacka, aż wszyscy pospadali z krzeseł.
Przez dłuższą chwilę przyglądała się swojej siostrze, Amarth, która wydawała się być nieco zazdrosna.
Amarth trochę speszona nie wytrzymała.
- Dlaczego cały czas się tak na mnie patrzysz? - burknęła podnosząc się z ziemi - Coś zrobiłam?
eAthena szybko odwróciła wzrok.
- Nieee...nic nie zrobiłaś - myślała chwilę - zastanawiam się tylko, czy nie jesteś czasem ładniejsza ode mnie.
Nagle zapadła dziwna, niezręczna cisza.
- Może chce ktoś jeszcze dokładkę? - spytała Mara, próbując jakoś wprowadzić nowy temat.
- Ja dziękuję mamo. Idę zobaczyć dom dokładniej. Mam nadzieję, że się nie zgubię. - powiedziała eA uśmiechając się do rodzinki. Lekko się zaśmiała, po czym wyszła z kuchni.

Hayate - 15-11-2007, 15:17
Temat postu:
W międzyczasie Hayate siedząc w swej udekorowanej pajęczynami, kościami, i innymi okropieństwami komnacie rozpoczął experymenty na swojej złotej rybce... Yumisia musiała coś sprawdzić, więc czynił to wyraźnie z nudów... Starał się za pomocą experymentów wymusić u złotej rybki więcej życzeń... albo zaciąć jej licznik życzeń... Do tego próbował sprawić, żeby od każdego życzenia nie musiał płacić państwu podatku :P. Usiadł więc na podłodze, na swojej świeżo wyprawionej skórze z Tuptusia i rozpoczął próby... Nie mogło się obyć bez kocich chrupek, tak kocie chrupki są dobre na każdą okazję. Sięgnął więc do kieszeni swojego zwyjedwabistomiarowanego płaszcza chcąc wziąść pełną garść... Ale okazało sie że w kieszeni ich nie ma~! Zaczął panicznie przeszukiwać płaszcz, potem kieszenie ubrań, pokój (nie pomijając paszczy tuptusia)... ALE WCIĄŻ ICH NIE BYŁO~!! Z jego gardziela wyrwał się pełen rozpaczy krzyk
-NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE~!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1111111oneoneoneone...-
Krzyk wypełnił całą twierdze...

Krzyk został skrócony, ponieważ rozciągał forum... Mai
Shinigami-san - 15-11-2007, 16:12
Temat postu:
Siedząc z głupią miną na podłodze usłyszałam wrzaski wujka.
- No tak... nie ma o co wrzeszcześ tylko chrupki mu w głowie - mruknęłam podnosząc sie z ziemi. - niech najlepiej mu te chrupki codziennie z nieba spadają to może przestanie tak krzyczeć... Nawet ja nie mam takiej siły głosu jak on - mruknęłam niezadowolona kierując się w stronę pokoju wujka. W tym samym momencie usłyszałam dosć duże łup i z dzwi nieopodal mnie wysypały się chrupki... razem z wujkiem. Medalion zaś zaczął w tym samym momencie dziwnie świecić...
Kusoku - 15-11-2007, 16:34
Temat postu:
Tuż po powrocie do pokoju, dotarł do mnie przedzierający nie przez twierdze krzyk Hayate
-O to pewnie Hayate- mruknąłem do siebie rozpoznając jego głos. Rozejrzał się po pokoju, w którym było tylko i wyłącznie łóżko.
-Hmmmm coś tutaj pusto tyle przestrzeni i tylko łóżko coś tu nie tak- powiedziałem do siebie. Pająk zeskoczył z mojej głowy na mój worek(magiczny - nigdy nie jest pusty) i się na nim wygodnie rozłożył, a ja siadłem na podłodze i zacząłem rozmyślać co by się mi tu przydało. /Przede wszystkim jakiś dywan/ pomyślałem, bo było na podłodze strasznie niewygodnie i poczułem jak coś się pode mną porusza.
-co jest??- krzyknąłem.
Spojrzałem co to jest, a to dywan wyrósł z podłogi.
Hayate - 15-11-2007, 16:44
Temat postu:
-Chruuuupolki~!!!!!!!! Usłyszałyście me wezwanie?~! XD Yaaaaaay x3~!! Zaprawdę jestem arcypotężny MUAHAHAHAHAHAHAHA XDDD-
eAthena - 15-11-2007, 17:29
Temat postu:
Hayate wierząc w to, że naprawdę jest bogiem, wybiegł (jak z procy) ze swojej komnaty i wpadł prosto na spacerującą po korytarzu eAthenę.
- ŁO JEZU ! Przepraszam cię...- zamilkł i spojrzał w dół - yy...dziecino? O_o''
eA drapiąc się w głowę spojrzała na niego wzrokiem mordercy. Hayate niezbyt się tym przejął.
- MuAhaAUAhuAHA! Kogoż ja tu widzę!Będzie na kim eksperymenty przeprowadzać~! - wykrzyczał radośnie, po czym zaśmiał się szyderczo - <śmiech by Hayate>
Patrząc na niego, jak na jakiegoś nienormalnego idiotę, eAthena zaczęła myśleć, czy to przypadkiem nie jest jakiś totalny psychopata.
- Pan się nie uderzył w głowę przypadkiem? Niech pan sobie o mnie nic złego nie myśli, ja po prostu podejrzewam u pana bardzo rzadką chorobę co się nazywa chrupusidiotusnoantidotus. Wie pan, mój tata kiedyś na to chorował.

Skaman - 15-11-2007, 18:15
Temat postu:
Wszedłem do salonu i rozglądam się po nim i mówię - Ehhh... Fajnie było sobie odpocząć na Taiti, ale za cho**e nie widzę że by się coś zmieniło w domu. ciekawe czy ktoś mnie wogóle zauważy? Może jednak nie? - zaśmiałem się pod nosem i mój chumor się zmienił. Jak bym się poczuł że tu jest moje miejsce - Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej... Zapomniał bym, jak sie mama dowie że wróciłem to mi urwie lep że tak długo mnie w domu nie było. I w tym momencie zacząłem intensywnie myśleć co zrobić by przeżyć.
Shinigami-san - 15-11-2007, 19:08
Temat postu:
- Yatta! Skaman! - wrzasnęłam i rzuciłam się na tegoż osobnikia - Dawno cie nwie widziałam - odrzekłąm z uśmeichem. Co tam u ciebie? W ogóle tutaj sie strasznie dużo pozmieniało. Ale co tam. A właśnie, mam nowe, fajne umiejętności - odrzekłam z uśmeichem. A teraz idziesz ze mną do kuchni. Pić mi się chce - mówiąc to złapałam Skamana za rękaw i ciągnąc go po podłodze rusyzłam do kuchni.
Tonberry - 15-11-2007, 19:13
Temat postu:
Tonberry był istotą bardzo dziwną, nienawidził wszystkiego co żyje, nie rozmawiał prawie z nikim.. jedyną osobą do której w ogóle mówił był on sam. Nie szanował nikogo, uważał ,że nie zasługują na jego szacunek bądź uwagę. Choć miał tylko 18 lat był osobą bardzo mądrą, ale z przeogromnym ego. I jako jedyny co sprawiało na wszystkich wrażenie posiadał pewną bardzo cenną rzecz - klucze do głównej bramy Twierdzy.

Tonberry nie pamiętał kiedy ostatnio zaglądał do tej jak mawiał rudery, otworzył sobie główną bramę i wszedł do środka. Ignorując wszystkich włącznie z krzyczącym idiotą wszedł do swojej komnaty, nie obchodziły go ani "chrupelki" ani ten człowiek, nawet go nie znał i wiedział, że nie ma zamiaru go poznać. Zamknął za sobą wielkie czarne drzwi, przekręcił klucz i usiadł na fotelu.

- Nuby - powiedział cicho - Gdziekolwiek idę są tam... czasem mam wrażenie, że nawet świat jest nubem... - rzucił klucze do bramy na stolik i zamknął oczy, pogrążył się we wspomnieniach kiedy to jeszcze był głupim młodzikiem i miał "rodzinę".
Yumiko - 15-11-2007, 19:39
Temat postu:
Yumiko szybkim krokiem szła przez korytarz zastanawiając się co mogło stać się jej Kochanemu. Gdy nagle jej oczom ukazała się mała sierotka (eA) która siedziała sobie na ziemi i za wszelką cenę próbowała narysować jakieś arcydzieło, lecz rozpraszana przez swą kochaną rodzinke, zwijała kartki w kulki i jedną po drugiej wyrzucała gdzie się da. Oczywiscie jedna z nich trafiła prosto w głowę Yumiko. - Ojć...przepraszam wyszeptała dziewczynka, uśmiechając się niczym małe dziecko, które dostało lizaka. - Nie szkodzi ^^'...właściwie....mogę zapytać co tworzysz? - Rysuje konia......odparła dziewczynka obgryzając swój zielony ołówek. - Dlaczego akurat koń? O.o. Zapytała ze zdziwieniem Yumi i usiadła obok niej...
eAthena - 15-11-2007, 20:35
Temat postu:
- Kiedyś mieszkałam w stajni z końmi. Bardzo się do nich przywiązałam, rozmawiałam z nimi, chociaż one mi nie odpowiadały...no bo to przecież były konie, a one nie mówią, prawda?
- Tak, masz rację. - mruknęła Yumi troszkę się zastanawiając - bardzo ładnie rysujesz jak na swój wiek, malutka.
eAthena nie była znowu taka mała, jak się wszystkim wydawało. Choć miała nieco dziecięcą urodę, to jednak nie była "małym dzieckiem" za które wszyscy ją postrzegają. Nikt nie wie, ile naprawdę ma lat ta niezwykle śliczna istotka. Można się domyślić po jej rysunkach, które na pewno nie są na poziomie małego dziecka. Rysowała ona bowiem niczym prawdziwa artystka, która ćwiczy już dobre kilkanaście lat. Domyślić się można również po jej sposobie mówienia, posiada także niezwykle bystry umysł.
- Chodź ze mną, przedstawię ci mojego męża. Polubi cię - rzekła Yumiko, po czym chwyciła eAthenę za rękę i ruszyły w stronę komnaty Hayate.

Idąc usłyszały dziwne głosy dochodzące z drzwi, znajdujących się niedaleko.
- Co to? - spytała eA
- Nie wiem...to brzmi tak, jakby ktoś rozmawiał sam ze sobą ^^' - odparła Yumiko podążając ku drzwiom.

Gdy była już blisko...nagle drzwi gwałtownie otworzyły się i uderzyły ją w twarz.
- No i jak łazisz lamusie? - burknął oburzony Tonberry.

Yumiko - 15-11-2007, 21:08
Temat postu:
Yumiko wybuchnęła paranoicznym śmiechem, śmiała się przytulona do ściany a gdy się już uspokoiła odwróciła się w stronę Tonberrego - Śmiesz nazwać mnie lamusem? Warknęła Yumiko pocierając ręką swój nieco obolały nosek...- eA...radzę Ci, nie zadawaj się z ludźmi tego typu -.-'. eAthena spojrzała nieco wystraszona na Yumiko gdyż jeszcze nigdy nie słyszała tak przedziwnego śmiechu...- phew~! złapała małą za rękę i poszła w stronę lochów. Kiedy już doszły patrząc na eAthene Yumiko doszła do wniosku że właśnie zastanawia się czemu akurat lochy. Gdy przeszły obok sali tortur Yumi poczuła jak ręka eAtheny lekko zadrżała. - Nie martw się ja Ci nic nie zrobię, jeśli już to radzę ci uważać na Shinigami^^'. Po wejściu do pewnej celi ujrzały Hayate, który zajęty swoimi chrupkami nawet nie zwrócił na nie uwagi. -Yumiko, co On robi? Zapytała nieco zdziwiona eA. - Wydaje mi się że właśnie zdradza mnie z kocimi chrupkami. Yumiko zaśmiała się pod nosem po czym lekko pociągnęła swojego męża za włoski x3
Shinigami-san - 15-11-2007, 21:43
Temat postu:
Gdy wkroczyłam do kuchni puściałam beidnego Skamana i skierowałam się do lodówki bo butelkę krwi. Wypiłam jednym hałstem i postanowiłam począstować Skamana. Obróciłam się do neigo.... niestety dziadyga zwiał. No cóż moze nie powinnam tak targać ludzi - mruknęłam do siebie. Skoro wszyscy ode mnie uciekają postanowiąłm że warto by spojrzeć na mapę co ludki porabiają. Otworzyłam i spojrzałam na mapę. O znowu kropencja nowa się pojwaiła. Tonberry... No cóż, pójdę powitać gościa. Postanowiłam pokazać się z jak najlepszej strony. Wytworzyłam skrzydał i pazurki i poleciałam. Zastałam nowego kogoś w wielkim holu. Przyczepiłam się do sufitu i czekałam aż znajdzie się niedaleko mnie abym mogął go kulturalnei zaskoczyć i się rpzywitać. Gdy był praktycznie pode mną odczepiałm się od sufitu i kulturalnie spadłam rpzed jegomościem. Powoli się wyprostowałam i uśmeichnęłam się strasznie pokazujac swoje wspaniałe uzębienie.
- Witam pana w twierdzy lewitujacej we mgle - odrzekłam - co pana tu sprowadza?
Tenberry popatrzył się dizwnie i odrzekł - nie twój interes... paskudny mutancie...
Po wypowiedzeniu słów "paskudny mutant" moja reakcja była natychmiastowa i bardzo przewidywalna... dla członków twierdzy.
Lup. Tonbery w jednej chwili leżał na ziemi przytrzymywamy przez dosc silnego wampira. Moje pazury wbijały mu się z lekka w szyję. Robiałm to trochę troszkę zbyt mocno więc zaczął się z lekka dusić. Zwolniłam trochę ucisk lecz nadal przytryzmywałam jegomościa siedząc na nim
- Odwołaj to ale już! Długo nie bedę taka miła! - wrzasnęłam - JUZ!
Mara - 15-11-2007, 22:12
Temat postu:
-Też was kocham- mruknęłam widząc jak eAthena wychodzi. Westchnęłam ciężko. Życie jest okrutne a ja powinnam częściej trenować bo mam coraz większą konkurencją spośród "pozornie przeciętnych" bohaterów.

Z zamyślenia wyrwał mnie kto? No? Nie, nie jakiś zapewne nowoprzybyły, chociaż mogłabym się tego spodziewać, jednak pierwsze co mi przy potężnym łupnięciu przyszło na myśl to "synowa".
Trzymała w szponach poirytowanego gościa, który nie wiedzieć właściwie jakim cudem się tu znalazł i kazała mu odwołać, co powiedział. A powiedział, zapewne, coś niewybaczalnego i jej łaską było ze tylko kazała odwołać.
- Shini, spokojnie... jak mu krzywdę zrobisz, to wszyscy będą mieli do ciebie wyrzut. Teraz mają cię tylko za postać o ciekawym charakterze...
Machnęłam jej lekko ręką on zaś... kamienna twarz. Nieprzyjemny typ. Chciałam powiedzieć, żeby nie przeszkadzała sobie jednak, ale moja dobra strona jednak była za silna. Musze kiedyś z nią coś zrobić.
-To może ty go puścisz, on się grzecznie przywita, przeprosi i wszyscy będą szczęśliwi?- spytałam przerywając ciszę odzywając się bezbarwnym głosem. Lekko znudzona mina wskazywała, ze zbyt wiele miałam wrażeń mimo ze wstałam niecałe pół godziny temu. Pogratulować losowi, wieczorem na pewno będzie mnie boleć głowa.
eAthena - 15-11-2007, 22:47
Temat postu:
Tymczasem w komnacie Hayate...
- Yyyy...my się już znamy... - zaznczyłam, patrząc na Hayate nieco dziwnym spojrzeniem.
- Ah. więc... co myślisz o moim ukochanym? - zapytała Yumiko dziwnie na niego patrząc.
On zajadając się tymi chrupkami sprawiał wrażenie osoby, dla której kocie chrupki są całym życiem.
- Wydaje mi się, że on jest...- spostrzegłam, że Yumi dziwnie na mnie patrzy. - ...wspaniały ! ^^'' e..ehe he he...<sigh> - odpowiedziałam, po czym opuściłam jego pokój.
W drodze do mamy zdążyłam kilka razy zahaczyć o dywan i się wywrócić. Gdy w końcu ją odnalazłam, zobaczyłam, jak trzyma się za głowę. Na podłodze leżał ten nieznany mi pan, a dziwna pani z kłami i szponami miała żądzę mordu w oczach.
- Co tutaj się stało? - zapytałam niezapokojona.

Lena100 - 15-11-2007, 22:55
Temat postu:
Szłam korytarzem, dyskretnie grzebiąc w kieszeniach płaszcza i wyciągając z nich czekoladki od mamy. Dobre. Moje policzki przybrały monstrualne rozmiary pod naporem kakaowej papki. Rudy kot lazł koło koło mojej nogi z dziwnie położonym uchem. ZAczynam się o niego martwić, zaczyna świrować, zupełnie jak ja... Odkąd wprowadziłam się do twierdzy cierpię na relularne napady migreny. Niedotlenienie, niedotlenienie...
Wskręcając w jeden z bocznych korytarzy o mało co nie wpadłam na mamę. W dodatku towarzyszyła jej Shini i jakiś dziwny typ o nieprzyjemnej twarzy. Wampirzyca aktualnie zajmowała się wydzieraniem na typka (i podduszaniem go), a mama próbowała ją, jak zwykle, uspokoić. No ładnie. Kolejne świry. Podeszłam do Szhinigami targającej za bety nowego i stwierdziłam:
- Shini? Znowu? Co on Ci zrobił?
- Nazwał mnie "paskudnym mutantem"! - syknęła ciotka.
- Eee. To możesz go udusić... Jak dla mnie. - odpowiedziałam z kwaśną miną przyglądając się nieprzyjemnemu typkowi. Mama spojrzała na mnię krytycznym wzrokiem.
- Cześć Mamo! - wykrzyknęłam wpychając do ust kolejną czekoladkę. - Nie patrz tak na mnie, ja tylko wyrazam swoje zdanie. Wybór, co z nim zrobić, należy do Shinigami!
Shinigami-san - 15-11-2007, 23:08
Temat postu:
- Chociaż ktoś po mojej stronie - mruknęłam. Podniosłam gostka do góry za szmaty i grzecznie poweidziąłam - spojrzysz na mnie albo na kogoś choć raz krzywo a będziesz miał ze mną niezłą jazdę. Stanę się twoim sennym koszmarem więc lepeij nie pozwalaj sobie. Masz być grzeczny, milutki i cichutki...
- Bo co mi zorbisz? Ugryziesz mnie? Wtedy równeiż będę silny...
- Nie, nie ugryzę... ale zapewne wiesz co to jest bicie i dreczenie psychiczne. Jedno krzywe spojrzenie a będziesz dyndał pod sufitem na tytanowych żyłkach... Maro nie patrz sie tak, mówie mu co i jak. Jeszcze mu krzywdy nie zorbiłam. Zaznaczam: jeszcze. - mówiąc to rzuciłąm przybysza na podłogę. - a teraz wybaczcie, dotknęłąm czegoś ochydnego i musze iść umyć ręce - mruknęłam z odrazą i odwróciłam się na pięcie wracajac do swojej normalniej postaci
eAthena - 16-11-2007, 15:24
Temat postu:
Czułam się zupełnie olana i niezauważona. Miałam wrażenie, że nikt specjalnie nie przejął się moją obecnością. Przecież wcale taka niska nie jestem...musieli mnie zauważyć, a oni wyszli sobie i zostawili mnie samą. Już nie wspomnę o tym, że zignorowali moje pytanie. To było naprawdę podłe.
Stojąc w bezruchu, przyglądałam się oddalającemu się mężczyźnie - Tonberremu. Był nawet przystojny i trzeba przyznać, że lubię takich "nieprzyjemnych typów" jak to nazwała mama. Był bardzo tajemniczy... i jeszcze te mrożące krew w żyłach spojrzenie.
Im dłużej mu się przyglądałam, tym bardziej zaczęłam się nim interesować.
- Shini mogłaby sobie odpuścić - powiedziałam zirytowana jej postępowaniem - gdyby ktoś mnie nazwał mutantem pewnie zaczęłabym się śmiać. Mam nadzieję, że nic mu nie zrobi...
Stałam jak wryta kiedy Shinigami chwyciła go za jego płaszcz, odczułam coś bardzo dziwnego...coś jakby..zazdrość. Tak. To z pewnością była zazdrość, nie wiem tylko...o co?

Tonberry - 16-11-2007, 16:31
Temat postu:
Tonberry spojrzał na odchodzącą wampirzycę jakby była stworzeniem jakiejś marnej rasy albo psem, który dziwnie pachnie. Gdy wbijała szpony w jego szyję zastanawiał się czy podać jej krzyż lub dziabnąć ją swoim nożem.. uwielbiał to robić... często zakradał sie z lampką i czyhał na nieświadomych ludzi. Uwielbiał gdy ludzie się go bali to go... podniecało... uważał, że dla takich momentów żyje.
- Heh... bardzo miłe powitanie... lecz totalnie zbędne. nie oczekiwałem go i nie było mi potrzebne do jak to się mówi... szczęścia. - powiedział bardziej do siebie niż do Mary.
Poprawił swoją czarną koszulę, przeczesał długie blond włosy, chrząknął i odszedł mrucząc przekleństwa.

Tonberry czuł się w swoim "domu" bardzo dziwnie, ludzie których mijał byli mu jak zwykle obojętni, nie podobało mu się to, że wszyscy się do niego przyczepiali jakby był ze złota, lub jakiegoś innego szlachetnego czegoś. Osoba, która dostała od niego drzwiami wyglądała śmiesznie... chciał to zrobić jeszcze raz, tylko, że teraz musiałby wymienić drzwi na twardsze. A gdyby tak zatruć chrupki tego gościa pomyślał... nie odpada... chyba wypadałoby się jednak przedstawić. Otworzył drzwi do swojego pokoju i znowu usiadł na fotelu, otworzył szufladkę i wyciągnął małą buteleczkę w kształcie ludzkiej czaszki.
- Ładne - uśmiechnął się do siebie a jego nóż zalśnił w jego lewej ręce.
Lena100 - 16-11-2007, 16:33
Temat postu:
Kiedy Shinigami oddaliła się korytarzem z krzywiąc się z odrazą zauważyłam, że obok mnie jest jeszcze ktoś. Moja siostra...
- Hey eA. - przywitałam się czochrając siostrze włosy. - Idziesz na spacer? Jeszcze nie poznałam dobrze okolic twierdzy. I najwyraźniej, ta odmiana ludzi i nie wiadomo czego jeszcze, którą jestem, potrzebuje dużo świeżego powietrza. Przez ostatnie parę lat siedziałam w dżungli więc teraz trochę dziwnie czuję się w czterech ścianach. Strasznie boli mnie głowa.
Przyłożyłam dwa palce do obolałej skroni. - To jak?
Shinigami-san - 16-11-2007, 17:08
Temat postu:
gostek działał mi na nerwy. Bardzo. Jednak trzeba było rpzyznać ze dizęki niemu będzie wesoło. Stanęłam przed kranem w kuchni i umyłam ręce. Postanowiłam zobaczyć co nasze "maniunie" porabia. Heh siedział w pokoju i ejstem bardizje niż pewna ze na coś się lampił. Postanowiłam go odwiedzić. Zamieniłam się w mgłę i udałam się szczelinami do ejgo pokoju. Zebrałam się przy suficie w najciemniejszej jego częsci i powoli przybierałam normlaną postać. Po chwili obserwacji zauważyłam u Tonberriego srebrny nóż. O ile zakład ze chce mnie nim dźgnąć - pomyślałam - w końcu na coś moje mutacje się przydały.
- Nie waż się kombinować przeciw mojej rodzinie niczego złego - mruknęłam do jegomościa a ten tylko odchylił łeb i popatryzł się w moje czerwone oczy - będę cię śledzić, będę twoim cieniem. Nie uciekniesz przede mną...
- Oh, naprawdę... - odburknął Tonberry - wysmaruję się wodą świąconą albo czosnkim i nic mi nie zorbisz.- mówiac to uśmiechnął się obrzydliwie
- Nie byłabym taka pewna, nie na darmo tyle się meczyłam nad moją mutacją - odburknęłam i zeskoczyłam na podłogę. Tonberry popatryzł sie na mnie z chęcią mordu. Najwidoczniej nie znał zadnych innych uczuć - Podeszłam do niego spokojnie i nachyliłam się nad nim. Moja twarz znajdfowała się jakeis 10 cm przed jego. Cóż... trzeba było przyznac że ma to coś. Całkeim interesujacy osobnik... - Nie radzę ci robić żadnej rozruby. Ja też potrafie być wredna... szczególnie jak cos tkaiego jak ty mnie obraża lub rpzeszkadza - mówiąc to odwróciłam się i usiałam naprzeciwko niego. Trzeba przyznać ze fotele w tym pokoju były całkeim wygodne.
Kusoku - 16-11-2007, 17:11
Temat postu:
Po przemyśleniach i odkryciu jak działa pokój, nieźle się urządziłem już nie było to tylko puste pomieszczenie z łóżkiem, ale pełne szuflad, komód, szafek, półek, biurko oraz wiele innych mebli z jakimiś otworkami. Zadowolony z siebie zszedłem na dół. Po drodze spotkałem eA i Lenę.
-Co robicie??- zapytałem z ciekawości. -Wybieramy się na spacer- odpowiedziały razem.
-Hmmmm prawdę mówiąc też nie miałem zbyt wiele czasu na zwiedzanie zamku- właśnie zacząłem sobie przypominać, krótką odprowadzkę po lochach i sali tortur przez Shinigami.
-Można się wybrać razem z wami??-
Lena100 - 16-11-2007, 17:33
Temat postu:
- Jasne, jasne. - odparłam Kusoku.
Ruszyliśmy w trójkę zbiegając po schodach.
- Trochę niepokoi mnie ten nowy gość, Tonberry, czy jak mu tam było. Jak zaczną z Shini robić rozróby to pół Twierdzy wyleci w powietrze. Razem z nami. - dodałam po chwili namysłu. - Zastanawiam się o co właściwie mu chodzi...
- Hmmm. Dbrze, że była tam mama - stwierdziła siostrzyczka.
- Bo ja wiem? Wolałabym żeby go tu nie było. Co prawda jest w nim coś tajemniczego, ale jeżeli ma to zaowocować tylko niepotrzebnymi kłopotami...
Wreszcie, po paru dziesiątkach minut biegania w kółko po twierdzy w poszukiwaniu wyjścia, udało nam się wydostać na zewnątrz. Z ulgą odetchnęłam mroźnym powietrzem, kiedy brama zatrzasnęła się za nami z hukiem.
Gdzieś w oddali majaczyła linia lasu. Poczułam nieodpartą pokusę żeby tam się wybrać. Równocześnie nasunęło mi się wyobrażenie o tym jakie stworzenia mogą tam siedzieć. Bynajmniej mnie to nie zniechęciło. Znowu w moim żywiole... uśmiechnęłam się do wspomnień.
- No, to jak eA, Kusoku? Idziemy tam?
eAthena - 16-11-2007, 18:02
Temat postu:
- No jasne ! - krzyknęłam z radością - uwielbiam takie miejsca. Szczególnie gdy jest ciemno.
Kusoku trochę się niepokoił. Nagle z lasu wydobyło się przerażające wycie dzikich zwierząt.
- Słyszeliście to? - zapytał ciągnąc eA za rękaw. - nie wiem, czy powinniśmy tam wchodzić.
eAthena i Lena przestały słuchać brata i podążyły w kierunku lasu.
- Nie uważasz, Lena, że on jest nawet ładny..? - dalej ciągnęła eA temat o złośliwie wrednym Tonberrym
- Czy ja wiem... - odparła, rozglądając się dookoła.
Nagle obie spostrzegły, że coś poruszyło się w krzakach. Nie ukrywając strachu zaczęły przeraźliwie głośno krzyczeć.
Darły się tak głośno, że nawet Hayate zadławił się swoimi chrupolkami.
Dziewczęta nie czekając dłużej zaczęły uciekać nie wiadomo dokąd. Szybsza była eAthena, przez co zaliczyła jedno drzewo. Leżała nieprzytomna na ścieżce.

Kusoku - 16-11-2007, 18:19
Temat postu:
-ehh, a mówiłem żeby tam nie iść- powiedział Kusoku po swojej aktorskiej grze, tak naprawdę nie chciał tylko żeby dziewczyny się wystraszyły, ale cóż, miłego nigdy nikt się nie słucha. Wziął nieprzytomną eA na plecy i pobiegł za Leną żeby ją uspokoić. Gdy ją dogonił znajdowali się dość głęboko w środku lasu.
-Nie, nie mogłyście się posłuchać, oczywiście jak ktoś nie powie tego wyraźnie i głośno, to wszystko wolno!- powiedziałem stanowczym półgłosem. -Jak do diaska mamy się teraz stąd wydostać??- zapytałem Lenę, którą zamurowało, przez brak pomysłów i była dość zdziwiona, po moim zachowaniu oraz z eA na plecach gdzie wydawało jej się, że niczego bym nie podniósł.
Mara - 16-11-2007, 18:26
Temat postu:
-Dobrze, pięknie. To się dzieje za szybko. Zdecydowanie za szybko- mruknęłam do siebie opuszczając pokój. Przez chwilę miałam złudne wrażenie że mówił do mnie- mrzonki, zabobony i inne kłamstwa gdyż to sprawa jedynie jego przerośniętego ego które jest dla gościa jedynym towarzyszem życia. Trudno. Należy osobnika unikać i pozostaje zasadnicze pytanie- po co się tu znalazł, skoro będzie miał mieszkać z taką ilością... "gorszych" stworzeń? Głośne westchnięcie obwieściło, ze weszłam do kuchni.
-Radgers, jesteś?
kiwnął głową, ze tak. Rosół mu przypasował, chociaż pozostanie samotnym chyba nie bardzo mężowi pasowało.
-Wybacz, mogłam nie wychodzić- powiedziałam z lekką irytacją w głosie.
-Gdyby ci się opłaciło, żałowałabyś?- spytał znad miski, ja zaś zdałam sobie wtedy sprawę że wygląda nieco komicznie tak pochłaniając zupę.
-Raczej nie- odparłam lekko rozbawiona- zresztą, znałeś odpowiedź.
wszem znał, gdyż uśmiechnął się na tę kwestię i chyba wybaczył, ze ot tak wyszłam szukać rewelacji. Mówi się życie, ja mówię ze muszę się ustatkować aby potem dodać że się starzeję. Paranoja. Na kółkach.
Lena100 - 16-11-2007, 21:23
Temat postu:
Uśmiechnęłam się zdyszana.
- Fakt, nasza sytuacja nie jest idealna, ale mi się całkiem podoba. Dawno nie byłam w lesie, a połowę życia tu spędziłam. Byleby nas nic nie zjadło. - dodałam przekornie. - A co z eĄ?
- Nie wiem. Raczej nic jej nie będzie, tylko walnęła się w drzewo. - stwierdził Kusoku kładąc moją siostrzyczkę na leśnym mchu.
Zachichotałam. - Ciekawe co tak wyło... Instynktownie zaczęłam uciekać, trochę mnie to dziwi, że eA też się przestraszyła.
Zaczęłam niespokojnie skubać pióra na nadgarstku, ogarnęła mnie dobrze znana, dzika nerwowość. Wyczuliłam wszystkie zmysły, tak na wszelki wypadek. W lesie było strasznie dużo zapachów - kichnęłam niespodziewanie.
- I co teraz? - spytał Kusoku. Nie okazywał żadnego strachu, na szczęście.
- Może lepiej przyjrzyjmy się siostrzyczce?
Obydwoje usiedliśmy koło eAtheny.
- Wygląda dobrze. - stwierdziłam przyglądając się rumieńcom nieprzytomnej.
- Ta, patrz na tego sinika na głowie. - naigrywał się Kusoku. Mimo powagi miejsca w którym się znaleźliśmy oboje wybuchnęliśmy śmiechem patrząc na dość głupią minę nieprzytomnej dziewczyny.
eAthena - 16-11-2007, 22:47
Temat postu:
Po chwili odzyskałam przytomność. Nie widziałam zbyt dobrze, ale za to doskonale słyszałam śmiech mojego rozbawionego rodzeństwa. Bardzo bolała mnie głowa, przez co nie potrafiłam się podnieść z miejsca. Na szczęście nie było takiej potrzeby, Kusoku był przecież silny i z łatwością nosił mnie na rękach.
Wędrowaliśmy już tak przez pół dnia, kiedy w końcu mogłam stać na nogach o własnych siłach.
- Tyle chodzenia i nie zobaczyliśmy jeszcze ani jednego zwierzątka ! - burknęła Lena.
Wiadomo, iż były w tym lesie zwierzęta. Przecież słyszałyśmy je razem z siostrą przed wypadkiem.
Nagle, zupełnie niespodziewanie i jak na zawołanie drogę przebiegło nam jakieś zwierze.
- To pewnie była sarna ! - krzyknęła podniecona Lena.
Sarna zatrzymała się na chwilę między drzewami, więc mogliśmy przyjrzeć się jej z bliska. Była troszkę mało widoczna, ponieważ stała w miejscu, gdzie przysłaniały ją drzewa, paprocie i inne rośliny z lasem związane. Kusoku odważył się i podszedł bliżej a wraz z nim Lena i ja.
Przyglądając się jej uważnie, doszliśmy do wniosku, że ta sarna wcale nie jest normalna (jak większość mieszkańców Twierdzy).
- Ona ma język jak kameleon... - szepnęłam po cichu.
- I łózki...i....i rękę wydostającą się jej z d..dolnej części ciała !! - wrzasnął Kusoku.
W tej samej chwili cała nasza trójka spojrzała na siebie znaczącym wzrokiem - Shinigami. - powiedzieliśmy wszyscy na raz.

radgers - 17-11-2007, 00:22
Temat postu:
- Może znałem a może i nie. - powiedział Radgers patrząc zasmucony na pusty już talerz. Wstał, zajrzał do gara i po stwierdzeniu, że Rosołu jest jeszcze sporo dolał sobie jeszcze i znowu zaczął jeść. Tym razem jednak nie pochłaniał jej a jadł spokojnie aczkolwiek z apetytem.
- Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Kiedy tyś taki żarłoczny się zrobił co? Od kiedy pamiętam to jadłeś zazwyczaj tyle ile każdy zwykły człowiek, którym notabene jesteś przynajmniej fizycznie, a teraz... - zauważyła Mara patrząc z zadowoleniem jak mąż wcina zupę.
- Nie byłbym taki pewien tego czy jestem już takim zwykłym człowiekiem. - odrzekł Radgers w zamyśleniu jedząc.
- Co masz na myśli? - zapytała zaciekawiona Mara.
- Hmm, kiedy indziej ci powiem. Widziałaś może dokąd nasze kochane córuchny się udały kochanie? - zmienił temat.
Jemu naprawdę coś nie daje spokoju, pomyślała zmartwiona półdemonica. Była jednak na tyle cierpliwa, że stwierdziła aby poczekać. W końcu sie dowie o co chodzi.
- Wszystkie chyba buszują po Twierdzy jak mniemam.
- Och, doprawdy? Mam nadzieję, że nie otworzą jakiegoś zakazanego pokoju czy coś w tym stylu. - zachichotał pod nosem. Kierując się kaprysem spróbował poznajdywać ich umysły. Rzeczywiście Amarth była w Twierdzy jednak eAthena i Lena... były dalej, poza Twierdzą razem z Kusoku. Poza tym wyczuwał ciemna plamę przemieszczającą się w ich kierunku. Najpewniej Shinigami bo była chyba jedynym nieumarłym na chodzie w tej Twierdzy(psioni potrafią wyczuwać umysły nieumarłych jeśli takowe posiadają ale nie mogą w nie ingerować). Powiedział o tym Marze.
- Idziemy sprawdzić co to? Żeby Shinigami czegoś nie nabroiła przypadkiem.
Mara - 17-11-2007, 00:29
Temat postu:
-Nie ma sensu- stwierdziłam w miarę pogodnie pomimo narastającej irytacji z powodu że nie dość że mąż miał jakąś tajemnicę, wywnioskowała szybko że to ważne i na nią prawdopodobnie wpływ także będzie miało, no i jeszcze tak chętnie do tego wraca. Aby ją poddenerwować.
-Shini ma w sobie nieco umiaru, a wchodząc jej ciągle w drogę tylko ją doprowadzimy do szewskiej pasji nic przy tym nie osiągając. Córki sobie poradzą, o ile nie spanikują, a mają jeszcze kogoś przy sobie więc źle być nie powinno. Jak chcesz, możesz z którąś na przykład nawiązać kontakt telepatyczny.
-No dobra, nie będę się wykłócał- odrzekł wzruszając ramionami. eAthena usłyszała w myślach "tu ojciec. Jak coś by się działo i potrzebowalibyście pomocy, po prostu mnie wołaj, to się zjawimy, bo tym razem z odszukaniem żony nie mam problemów. Bez odbioru."
radgers - 17-11-2007, 14:09
Temat postu:
- W sumie to masz rację, niepotrzebnie się martwię. Mają przy sobie Kusoku więc nie powinno być rewelacji. Bądź co bądź chłopak ma łeb na karku. - powiedziałem nieco bardziej rozchmurzony.
- To wy się już znacie? - spytała Mara nieco zdziwiona.
- Trochę bardziej niż "nieco" moja droga. - odrzekłem z uśmieszkiem. - Wpadaliśmy na siebie nie raz i nie dwa w czasie naszych... wędrówek i przygód że tak powiem. Stąd się znamy. - znowu się zamyślił jakby coś wspominał. Coś niemiłego.
- O co ci chodzi? - mara była już wyraźnie poirytowana. - Nietrudno zauważyć, że coś cię trapi i nie daje ci spokoju. A ty wciąż nie chcesz mi powiedzieć co to choć często do tego nawiązujesz. Trochę mnie to denerwuje szczerze powiedziawszy.
Radgers ściągnął kapelusz, przeczesał palcami włosy i spojrzał jej w oczy. - Przepraszam cię kochanie. Nie miałem zamiaru cię denerwować. Tylko, że za każdym razem kiedy chcę ci to powiedzieć to... tchórzę. Wstydzę się tego.
- Ale czego? - drążyła temat Mara.
- Heh, aż tak bardzo chcesz wiedzieć to proszę bardzo. - odrzekł rozgoryczony nie powiedział jednak niczego a odezwał się w jej myślach i powiedział o wszystkim.
Mara przez chwilę milczała jakby trawiła tą informację. Radgers intensywnie się w nią wpatrywał oczekując reakcji. Żona odezwała się po dłuższej chwili. - No, toś mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Ale nie martw się mężu drogi świat się na tym nie kończy. Dasz sobie radę. Na pewno znajdziemy jakiś sposób żeby cię... tego pozbawić. - powiedziała cieplejszym już tonem.
- O nie raczej nie ma już sposobu chyba, że chodzi o jakąś boską ingerencję. Jak zostałem tym czym zostałem nie wiedziałem zbytnio co począć. Dowiedziałem się jak się to leczy dopiero po 2 miesiącach ale już było za późno. Przekroczyłem już granicę. Z drugiej strony za to wiesz, że byłem łasy na każda okazję która może mnie uczynić potężniejszym więc jakoś sie z tym oswoję bo nie zaprzeczysz, że daje mi to moc? Wszak jestem wprawnym psionem mam więc nad tym jakąś kontrolę.
- No, poniekąd z pewnością. Nie martw się kochanie damy sobie radę. - pocałowała go lekko.
Psion tylko się uśmiechnął. - Uff, i wszystko ze mnie spłynęło. Oprócz ciebie tylko Kusoku o tym wie. Nie wiem jak reszta zareaguje więc na razie niczego im nie mów. Nie chcę żeby sobie pomyśleli, że mogę im wyrządzić krzywdę dobra? - zapytałem żonę
- Jasne. Jeśli się dowiedzą to nie ode mnie.
Lena100 - 17-11-2007, 15:35
Temat postu:
Staliśmy w trójkę i wpatrywaliśmy się w coś co tylko z pozoru przypominało sarnę. Po chwili zrobiło mi się niedobrze i uciekłam w krzaki. Obraz zdeformowanego zwierzęcią kołatał mi się w głowie. Za chwilę dobiegli do mnie eA i Kusoku.
- Rany, ale ochydne - wymsknęło mi się. - Czy ona musi eksperymentować na wszystkim co się rusza?!
Kusoku wzruszył obojętnie ramionami. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem całkiem zielona. Pozostała dwójka też nie wyglądała za dobrze.
- O! wiadomość od taty! - wykrzyknęła nagle eA.
- I co?
- Nic, tylko, że gdyby coś się działo to mamy go zawołać, to przyjdzie razem z mamą.
- No, przynajmniej tyle dobrze. - stwierdziłam - Ale raczje sobie poradzimy. Dalej nie znamy drogi spowrotem do Twierdzy, ale co z tego. Miejmy tylko nadzieję, że nie ma tu czegoś bardziej zmutowanego niż to COŚ. Wiesz, po incydencie z krwiożerczym królikiem zaczynam się trochę bać o zdrowie psychiczne Shini...
Kusoku wpatrzył się w niebo i stwierdził: - Za chwilę będzie zmrok.
- Już? - odrzekłam zdziwiona. - No tak, już dawno po przesileniu letnim, więc dni są coraz krótsze... Chyba będziemy musieli tu nocować. Co wy na to? Czy wołamy rodziców? Ja bym wolała zostać... (hihihi)
Shinigami-san - 17-11-2007, 16:28
Temat postu:
Seidziałam w fotelu i paskudnie nudziałm sie pilnujac tego typka. Wstałam i odrzekłam - na razie masz spokój... wychodzę, ale pamietaj i tak będę jak twój cień - mówiac to wyszłąm trzeskając drzwiami. Postanowiłam zobacyzć co tam robi Kusoku. Aż mnie korciło żeby poobrywać nóżki jego pupilowi. Rozprostowałam skrzydła i kulturalnie wyleciałam rpzez ścianę. Gdzie on moze być - myślałam lecąc dośc wysoko. Nagle w dole ujrzałam nie co innego jak... moje kochane maleństwa! moje króliczki! Wyglądały jakby robiły jakiś zamach na kogoś. Heh, postanowiłam śledzic je z góry. Zmeirzały w stornę jakiejś grupki ludzi. Obniżyłam trochę loty żeby zobaczyć co się bedzie działo z ofiarami. Nagel usłyszałam wrzask Kusoku "dziewczyny w nogi!". W tym samym momencie grupka zacżeła się rpzmeiszczeć lecz króliczki bardoz szybko ich doganiały.
- No tak jak sie impreza rozkręca to akurat ktoś to musi popsuć - mruknęłam i poszybowałam do grupki. Manewrujac między drzewami zaleciałam ich od tyłu i cap!. Po Chwili lecieli już ze mną ponad drzewami. Wzbijałam się wyżej i wyżej. Postanowiłam skierować się do Twierdzy jako ze wieczorem lepiej nie ladaować na tych terenach. Obróciłam się za siebie i co zobaczyłam? Latajace nietoperzo-króliki! "o żesz" pomyślałam
- No drużyno - zaśmiałąm się okrutnie - teraz sie módlcie żeby szybko trafić do domu. - mówiac to poszybowałam najszybciej jak sie da. Króliki dosc szyb dość szybko wymiękły i pospadały na ziemię. Za to ja nie wyrobiłam przed ścianą i kulturalnie wpakowałam się do czyjegoś pokoju.
Skaman - 17-11-2007, 17:47
Temat postu:
Siedziałem cały czas w swoim pokoju i myślałem co uczynić aby nigdy więcej nie wkurzać na tą wampirzyce. Zajrzałem do swojej starej pułki z "cukierkami", no tak długo mnie nie było i muszę wszystkie wyrzucić bo przeterminowane - Ale co ja widzę? - powiedziałem sam do siebie - Nie sądziłem że ta jeszcze będzie "jadalna" - był to mój drugi co do ważniejszych dzieł, zmieniający kolor cukierek czerwonego na czarny i na odwrót - A gdyby tak. Nie to jest zbyt... A co mi tam - Podrzuciłem cukierek do góry, popatrzałem w tym samym kierunku i otworzyłem usta. W efekcie cukierek błyskawicznie trafił do żołądka - no teraz tylko czekać na... - w tym momencie poczułem jak dreszcze zaczął mi chodzić po plecach. Koło mnie zaczęła się pojawiać czarna mgła - Zapomniałem że to ma piorunująco szybkie działanie - w kolejnych etapach zaczęła ta mgła otaczać mnie całego. Była tak gęsta że nic nie widziałem, a także mnie nie było widać. Mgła zaczęła się skupiać na moich plecach odsłaniając moją twarz i tors. Twarz była bardziej smukła i i troszeczkę bladsza, posiadałem także kły wystające z moich ust. a tors bardziej umięśniony. I w końcowym etapie stałem na środku pokoju ubrany w skórzane spodnie i kurtkę, a mgła zagęściła się na moich plecach przybierając wygląd mglistej płachty - Czas zejść na duł i powitać jeszcze raz Shinigami-san.
Tonberry - 17-11-2007, 17:47
Temat postu:
Tonberry nie zwracał już uwagi na wampirzycę. Usłyszał trzask drzwi i uśmiechnął się do siebie.
- Żałosna - powiedział nie chciał marnować czasu na konwersację. Zamknął oczy i pogrążył się we wspomnieniach. Łza, która pojawiła się w jego oku znikła równie szybko jak się pojawiła.

Minęło tyle lat pomyślał. Pamiętał ich krzyki. Najpierw ojciec, potem reszta rodziny, przyjaciele. Nie miał nikogo a lek na dręcząca go klątwę był gdzieś w tej twierdzy. Praktycznie stąd pochodził więc lekarstwo też mogło się tutaj znajdować.
Pierścień zalśnił a Tonberry znów dręczył się wspomnieniami.
Naprawdę był dziwną istotą no ba... jest chyba jedynym człowiekiem, który ma tylko część swojej duszy.

Tonberry starał się przypomnieć od czego wszystko się zaczęło.
- A tak... - powiedział - Pierścień - dotknął zawieszonego na swojej szyi pierścienia. Pamiętał tą noc. Kiedy jego ojciec zostawił go i nianie i wszedł do starego zamczyska. Tonberry wiedział, że gdyby to on znalazł skarb i podarował go ojcu ten byłby szczęśliwy i może.... może wtedy spędziłby z nim trochę czasu. Wszedł do zamczyska zaraz za ojcem, chował sie i unikał taty. A gdy dotarł do sali tronowej nie znalazł ojca. Wyjrzał za drzwi zobaczył go idącego do sali tronowej. Pewnie dotrze tu lada moment pomyślał i szybko pobiegł do tronu. To co pozostało z ciała króla wciąż tutaj było.. chłopiec omal nie zwymiotował zapach był okropny. Spojrzał na dłonie trupa i zobaczył go... pierścień.
Chwycił dłoń, która ... pokruszyła się teraz Tonberry czuł się jeszcze dziwniej niż chwilę temu. Palec się urwał! Co ma teraz zrobić ojciec zaraz tu będzie.. założył pierścień na palec i.... stracił wszystko.

Nie chciał przypominać sobie reszty tej historii, tej nocy Tony stracił wszystko co miał w zamian za co? Za to żeby teraz byle jaki zmutowany demon mógł nim pomiatać o nie!
Nie czuł strachu od trzynastu lat jak i nie czuł radości, bólu, smutku czy czegokolwiek innego prócz gniewu, nienawiści i chęci mordu. To pozostawiła mu Śmierć.
- Muszę się czegoś napić - powiedział i wyszedł z pokoju. Zatrzymał się przy ogromnym lustrze - Nienawidzę cię - powiedział do lustrzanego odbicia, które o dziwo tym razem nie zaśmiało mu się w twarz. Wiedział, że Kostucha jest blisko.Lustrzane odbicie pomachało mu szklanką czegoś co wyglądało jak herbata a Tony wiedział, że musi rozwalić te lustro tak też zrobił i poszedł na dół po herbatę.
Shinigami-san - 17-11-2007, 18:03
Temat postu:
- atatataaa... przepraszam wszytskich - mruknęłam z głupią miną patrząc jak Lena, eA i Kuso siedzą na podłodze i masują obolełe częsci ciała - ja naprawdę rpzepraszam ale to ejst chyba lepsze niż spadniecie z 40m prawda?
- NIE! - wrzasnęli na mnie chórkiem. Widać że byli bardoz źli. No cóż nie codziennie sie wpada przez ścianę. Przynajmneij nie mili zandych ran.
- To ja moze już pójdę... Pa! - krzyknęłam i migiem zniknęłam za drzwiami. W życiu szybciej nie szłam. Ba ja prawie biegłam. Bo kto wie co mogą zrobić dzieciaki w odwecie. Szłam sobie spokojnie korytarzem gdy nagle zobaczyłąm schodzącego na dół Tonberrego. "To teraz pośledizmy chwilę tego osobnika" mruknęłam i zamieniłam się w abrdzo żadka czarną mgłę
Mara - 17-11-2007, 18:10
Temat postu:
-Na razie od robienia krzywdy jest Shinigami- odrzekłam beznamiętnie- więc nie wiem co cię tak blokuje. Moim zdaniem trochę przesadzasz z tym przerażeniem.
Oparłam się wygodniej na krześle. Zastanawiające... On nie ma trzech pręg na policzku ani stanu furii przy silnej dawce mocy, a zachowuje się jakby włosy sobie na żółto pomalował. Shinigami się ze swoją innością obnosi, chociaż w tym niech bierze z niej przykład...
Kusoku - 17-11-2007, 19:21
Temat postu:
-Shinigami- wrzasną za uciekinierką -ehhh jednak może powinniśmy być wdzięczni- powiedziałem do reszty. eAthena i Lena lekko przytaknęły chociaż niezbyt pewnie.
-No to może pora wrócić do siebie- powiedziała Lena. -Racja lepiej idźmy stąd bo jeszcze nas oskarżą o włamanie- i wybiegliśmy z pokoju, który okazał się własnością Mary(zauważył tabliczkę) -Ups trzeba się pośpieszyć zanim ciocia się zorientuje- reszta te słowa usłyszała
-O nie pokój mamusi- powiedziały razem. -Jakby co to wina Shini, a teraz sza!- i uciekłem do swojego pokoju, po czym położyłem się na dywanie.
Mara - 17-11-2007, 19:31
Temat postu:
-Wina Shini, powiadasz?- złapałam Kusoku i podciągnęłam do pozostałych.
-Mój pokój wyróżnia się: bałaganem, tym że jest mój, ziołowym zapachem, tym że jest mój i specyficznym ogólnie wystrojem. Wy, jako moje córki powinnyście zauważyć to i wyjść. Ty powinieneś zamiast uciekać iść i się przyznać.
Spjrzałam na nich z nieco groźną miną. Po chwili się uśmiechnęłam i rzekłam już normalnym tonem:
-W zasadzie to nic się nie stało, bo mnie tam nie było. Ale zamykajcie za sobą...
eAthena zdała sobie nagle sprawę, że przy klamce drzwi do mojego pokoju fruwa niewielki, czarny motylek. Wartownik mojego pokoju, czyli pilnuje czy może ktoś się nie wdarł kiedy mnie nie ma a jak się tak staje, po prostu dostaję wiadomość przez innego motylka.
-Idę zobaczyć ileście zdewastowali- powiedziałam ignorując ich nieco dziwne miny i weszłam do pokoju. Dziura w ścianie... Klasnęłam w rece i dotknęłam podłogi. Po chwili sladu nie było.
Avalia - 17-11-2007, 19:38
Temat postu:
Ni z stąd ni zowąd, Shini nagle przybrała swoją normalna postać upadając tym samym o dziwo bezszelestnie na podłogę. Stała za nią...no właśnie, nie kto inny jak jej kochana matka, z niemiłym wyrazem twarzy, ubrana w czarny golf, spodnie, glany, z różowym szalikiem owiniętym wokół szyi i trzymając w ręku to czego Shini najbardziej się obawiała różowego, gumowego, oczojebnego młotka
- Kochana ty moja masz może ochotę na filiżankę kawy, czy może jesteś czymś niezwykle zajęta?
Skaman - 17-11-2007, 19:53
Temat postu:
- Ja sie z tobą napije kawy moja dawna koleżanko. Tylko dla mnie bez cukru - Powiedziałem te słowa tak że na ich dźwięk Avalia lekko osłupiała - A tak poza tym mówię ci cześć!
Shinigami-san - 17-11-2007, 19:57
Temat postu:
- Aaaa mama no eee więc yyyy nooo wiesz wkurza mnie ten typek! - krzyknęłam do mamy odsuwajac się powolutku do tyłu. - a kawa nie... ja nie pijam
Avalia - 17-11-2007, 20:05
Temat postu:
- Skaman Ciebie nie zapraszałam....- i zwraca się do wycofującej się pociechy - w takim razie herbatka dobrze Ci zrobi - i widząc minę Shini dodała ciszej, z niezbyt miłym głosem - idziesz ze mną moja droga...bo jak widze potrzebujesz się odprężyć, dlatego spędzisz dzisiejszy dzień ze mną, bo zapewne jako kochana córeczka chcesz spędzić czas z mamusią, w salonie piękności, siłowni, gorące źródła i te sprawy.
Tonberry - 17-11-2007, 20:11
Temat postu:
Tonberry odwrócił się i spojrzał na wampirzycę i jej matkę.
- Weź ją, jest strasznie denerwująca i myśli, że czarna mgła jest niezauważalna - powiedział i poszedł w kierunku kuchni. Zaparzył herbatę i szybko wypił. Wracając do swojego pokoju minął strzaskane lustro. Nagle jego twarz zrobiła się dziwnie blada, oczy zaszły czerwienią i ta dziwna mgła. To znowu ona, pomyślał. Śmierć prześladowała Tonberrego od trzynastu lat, wiedział dlaczego w końcu był tym jednym z niewielu, którym udało się przeżyć. Przepraszam skarcił się był ostatnim z tych niewielu... po reszcie zostawił sobie pamiątki. Dali mu bardzo cenne rady, szkoda, że nie mieli żadnej cennej rady jak bronić się przed samym Tonberrym. Jedyną rzeczą gorszą od śmierci jest człowiek, który jej uciekł.
Otwarł drzwi do swojego pokoju, wślizgnął się do niego i wyciągnął z szafki butelkę w kształcie czaszki.
- Trucizna Mortaniusa - powiedział i wypił to szybko. Czuł jak trucizna wypala mu gardło i resztę wnętrzności. Mgła zniknęła, oczy już nie były zalane krwią. Upadł i umarł... znowu.

Nienawidził tego uczucia, odcinali mu już głowę, truli, dźgali a on nadal żył. Nawet trucizna Mortaniusa najlepszego alchemika i zabójcy w jednym nie potrafiła go zabić. Sekret tkwi w tym, że tak właśnie Tonberry ucieka Śmierci. Dobrze wiedział, że gdyby się nie "zabił" Kostucha wzięła by to co do niej należy.
Otworzył oczy, czuł się świetnie.
- Mam spokój... na kilka godzin... - powiedział do siebie. Położył się na łóżku, zawsze jak to robił przypominał mu się ten moment.
Brama... brama, którą widzą ci, którzy założyli pierścień Lokiego. To właśnie ta brama łączyła nasz świat z światem umarłych. To z tej bramy wyszła postać, która teraz go ściga - Śmierć. W momencie, gdy Tony założył pierścień trafił przed bramę, ta otwarła się a śmierć zabrała Tonemu uczucia oraz duszę... zanim jednak zabrała mu życie Tonberry wyrwał się jej uściskowi i ocknął się w sali tronowej. Z jego oczu, nosa, ust, paznokci i włosów sączyła się krew. Twarz była trupio blada a pierścień połyskiwał złowieszczo. Otworzył drzwi i zobaczył ojca. Nie pamiętał co on mu powiedział w następnym momencie Tony udusił ojca.

- Nienawidzę siebie - powiedział głośno. Bardziej nienawidził nieśmiertelności, którą uzyskał w zamian za uczucia i część duszy. - Ile jeszcze będziesz mnie prześladować ? - spytał choć dobrze wiedział, że Śmierć nie da mu spokoju póki Tony nie umrze na tym polegała klątwa. Ci, którzy przeżyli spotkanie ze Śmiercią, otrzymywali nieśmiertelność ale tracili uczucia. Tony był inny posiadał kilka uczuć a Śmierć wzięła tylko część jego duszy, los chciał, że większą część. - Szlag - wrzasnął - Co za debil dał tu te lustro - Tonberry podniósł krzesło i rzucił w lustro.Tonberry odwrócił się i spojrzał na wampirzycę i jej matkę.
- Weź ją, jest strasznie denerwująca i myśli, że czarna mgła jest niezauważalna - powiedział i poszedł w kierunku kuchni. Zaparzył herbatę i szybko wypił. Wracając do swojego pokoju minął strzaskane lustro. Nagle jego twarz zrobiła się dziwnie blada, oczy zaszły czerwienią i ta dziwna mgła. To znowu ona, pomyślał. Śmierć prześladowała Tonberrego od trzynastu lat, wiedział dlaczego w końcu był tym jednym z niewielu, którym udało się przeżyć. Przepraszam skarcił się był ostatnim z tych niewielu... po reszcie zostawił sobie pamiątki. Dali mu bardzo cenne rady, szkoda, że nie mieli żadnej cennej rady jak bronić się przed samym Tonberrym. Jedyną rzeczą gorszą od śmierci jest człowiek, który jej uciekł.
Otwarł drzwi do swojego pokoju, wślizgnął się do niego i wyciągnął z szafki butelkę w kształcie czaszki.
- Trucizna Mortaniusa - powiedział i wypił to szybko. Czuł jak trucizna wypala mu gardło i resztę wnętrzności. Mgła zniknęła, oczy juz nie były zalane krwią. Upadł i umarł... znowu.

Nienawidził tego uczucia, odcinali mu już głowę, truli, dźgali a on nadal żył. Nawet trucizna Mortaniusa najlepszego alchemika i zabójcy w jednym nie potrafiła go zabić. Sekret tkwi w tym, że tak właśnie Tonberry ucieka Śmierci. Dobrze wiedział, że gdyby się nie "zabił" Kostucha wzięła by to co do niej należy.
Otworzył oczy, czuł się świetnie.
- Mam spokój... na kilka godzin... - powiedział do siebie. Położył się na łóżku, zawsze jak to robił przypominał mu się ten moment.
Brama... brama, którą widzą ci, którzy założyli pierścień Lokiego. To właśnie ta brama łączyła nasz świat z światem umarłych. To z tej bramy wyszła postać, która teraz go ściga - Śmierć. W momencie, gdy Tony założył pierścień trafił przed bramę, ta otwarła się a śmierć zabrała Tonemu uczucia oraz duszę... zanim jednak zabrała mu życie Tonberry wyrwał się jej uściskowi i ocknął się w sali tronowej. Z jego oczu, nosa, ust, paznokci i włosów sączyła się krew. Twarz była trupio blada a pierścień połyskiwał złowieszczo. Otworzył drzwi i zobaczył ojca. Nie pamiętał co on mu powiedział w następnym momencie Tony udusił ojca.

- Nienawidzę siebie - powiedział głośno. Bardziej nienawidził nieśmiertelności, którą uzyskał w zamian za uczucia i część duszy. - Ile jeszcze będziesz mnie prześladować ? - spytał choć dobrze wiedział, że Śmierć nie da mu spokoju póki Tony nie umrze na tym polegała klątwa. Ci, którzy przeżyli spotkanie ze Śmiercią, otrzymywali nieśmiertelność ale tracili uczucia. Tony był inny posiadał kilka uczuć a Śmierć wzięła tylko część jego duszy, los chciał, że większą część. - Szlag - wrzasnął - Co za debil dał tu te lustro - Tonberry podniósł krzesło i rzucił w lustro.
Shinigami-san - 17-11-2007, 20:28
Temat postu:
- Zaraz urwę mu łeb! - wrzasnęłam i zaczyęłam zmierzać w kierunku Tonberriego jendak mama jakimś cudem mi to uniemożliwiła - Mamo, nie przeszkadzaj mi! On napewno coś zorbi, ejszcze nie wiem co ale napewno coś zorbi. - mruknęłam. Mama tymczasem wzięła mnie pod rękę i zaprowadziął do pokoju gdzie już czekała herbata. Usiadąłm nerwowo na krześle przekłądając nogi z nogi na nogę.
- Shini jako twoaj matka ostrzegam cie, nie zrób czegość głupiego bo znikniesz z tej rodziny...
- Ale mamo! Powiedz mi co ja mam robić. Nie będę robić już eksperymentów bo to już za duzo tego świństwa lata po zamku. Wszystkim przyspażam kłopotów. Powinnaś sie cieszyć ze rpześladuje jedna a nie 30 osób. W dodatku Tonnbery to szuja. Powinnaś się cieszyć że go pilnuję. - mruknęłam naburmuszona
Avalia - 17-11-2007, 20:35
Temat postu:
- Od porządku tutaj jest Caladan! A ponieważ go nie ma, uważam, że chwilowo Mara tu rządzi, bo jest w lepszej kondycji odemnie, więc jeżeli, masz problem omów to z nią, a nie pakuj się w większe kłopoty, ostatnio coś niezbyt masz dobra opinie, a to ja jestem za ciebie odpowiedzialna...- powiedziała dość szybko i cicho Avi, po chwili wzięła filiżankę i napiła się herbaty - Nie mogę też Cie trzymać na siłę, bo nawet nie jestem w stanie, coś tak trochę zostałam bez większej mocy i nie była bym wstanie...eh...mniejsza o to...idź ale mam cię na oku, jasne?
Shinigami-san - 17-11-2007, 20:46
Temat postu:
- Dzieki mamo - mówiac to wstałam, pocałowałam matke w policzek i wyszłam. No to teraz sobie porozmawiam z nim - pomyslłam. Tonberriego znalazłam łazacego bez celu po korytarzu. Bez zbedych ceregieli przytwierdziłam go ręką do ściany i poweidziałam
- Moja propozycja: ty mi mówisz co ejst z tobą nie tak, ja to zrozumiem i przestaje za tobą łazić, ewentualnie będe miała z tobą bardzo złe stosunki albo nadal będziesz znosic moją obecność jako twój cień. Pamiętaj ze ja nie potrzbuje snu ani jedzenia. Spróbuje wbrew sobie posłuchać historii twego zapewne bardzo miłego zycia. Moge sie założyć że byłeś zbyt rozpieszczny za młodu... Tacy są najgorsi - mruknęłam patrząc w oczy pełne nienawiści. Gdyby ten wzrok mógł przebijać jestem pewna ze każda komórka mojego ciała byłaby teraz rpzebita na wylot.
Kusoku - 17-11-2007, 21:43
Temat postu:
Po małym zdziwieniu -hmmm no cóż mogłem się spodziewać czegoś takiego w końcu to nie jest "normalne" miejsce- powiedziałem do siebie.
Tonberry - 17-11-2007, 22:08
Temat postu:
Tonberry patrzał na wampirzycę wzrokiem mordercy.
- Nie musisz spać ani jeść? - zaśmiał się ironicznie - Jest wiele rzeczy, które nas łączą moja droga. Lecz są też rzeczy, które nas różnią. Widzisz od kilkunastu lat jestem istotą o wiele potężniejszą niż inni. Nie muszę jeść ani spać tak jak ty... nie odczuwam zmęczenia, nie czuję smutku, żalu, radości, bólu, zazdrości jedyne co czuje to gniew i nienawiść. W mojej młodości nie byłem rozpieszczany o nie... mój ojciec był samotnikiem matki nie pamiętam i raczej nie chce pamiętać. Z resztą pamiętam tylko jedną rzecz jeśli chodzi o ojca. Jego krzyk zanim moje palce zacisnęły sie na jego szyi. Myślisz , że się ciebie boję? Wiesz mi prawda jest inna, nie boję się nie wiem co to strach nie pamiętam go i dobrze. Myślisz, że mogłabyś mnie zranić? Spróbuj - powiedział i poderżnął sobie gardło. Krew zaczęła sączyć się niewiarygodnie szybko. Shinigami zrobiła zaskoczoną minę... krew tego chłopaka zatrzymała się w miejscu i zaczęła się wracać! Gdy już w końcu "wpełzła" do rany chłopca rana zasklepiła się. - To chyba kolejna rzecz, która nas łączy. Ja też jestem nieśmiertelny a przynajmniej ty powinnaś być skoro jesteś wampirzycą... a może wygląd i zdolności zawdzięczasz eksperymentom. Moja nie możność doznania śmierci jest moim darem i moim przekleństwem. Widzisz kiedy umknie się Śmierci staje się czymś takim jak ja... ale cóż ani ty ani nikt inny nie spotka Siostry Czasu póki ona nie zajmie się mną, a zajmuje się moją, że tak powiem sprawą już trzynaście lat. - gdy Tonberry zamknął usta, złapał zszokowaną Shini i wyrzucił ją z pokoju - Jeżeli nie chcesz zginąć, nieważne czy z mojej ręki czy z ręki kogoś lub raczej czegoś innego to trzymaj się ode mnie z daleka. - Oczy znów zaszły mu krwistą czerwienią. Zatrzasnął drzwi, przekręcił klucz. Po chwili podszedł do szafki wyciągnął krucyfiks, spojrzał na niego... - Bóg? - odchrząknął, dawno przestał w niego wierzyć. Odwrócił się do drzwi. Wampirzyca wciąż za nimi była. - ODEJDŹ! - krzyknął. Podszedł do drzwi i usłyszał łopotanie skrzydeł. Nareszcie sobie polazła pomyślał.
Kusoku - 17-11-2007, 22:14
Temat postu:
-No to ciekawe co tam teraz siedzi w worku- podszedł i wyją oko wielkości małego palca u nogi i butelkę z zielonym płynem.
-Ciekawe jak to coś działa- nabrałem chęci do użycia tego przedmiotu i na czole pojawiła mi się paskudna plama(stałem pod lustrem wiec zauważyłem) -O do diaska, co to ma być- ale odczułem również pewien ciekawy efekt, widziałem przez owo 3 oko, któro teraz się poruszało w powietrzu wg mego widzimisię. -Hmm wspaniały prezent dla Shini dopóki nie będzie wiedziała o plamie na czole hehehe- ale najpierw musiałem się pozbyć efektów oka. Pierwszą myślą był eliksir więc spróbowałem i po łyku zadziałało. plama zeszła a oko opadło na ziemię. Natychmiast pobiegłem do Shinigami, gdyż ona ponoć śledziła Tonberriego i trzeba się odegrać za pewne sprawy. Gdy ją znalazłem upewniłem się że nikt nie podsłuchuje -Shini mam tutaj prezent dla ciebie po czym pokazałem jej oko-
-Co to do diaska ma być?- zapytała. -To oko przyda ci się do twojego "śledzenia" Tonberriego- po tych słowach widać było uśmiech na twarzy Shini - Jak ono działa??-
-A więc musisz je trzymać i zapragnąć go użyć, wtedy nawiąże z tobą więź, a ty będziesz przez nie widziała i kontrolowała jego ruchy, juz przetestowałem na sobie- w jednej chwili wyrwała mi oko z ręki i natychmiast zaczęła go używać do swojego śledzenia, ale przez pośpiech i na moje szczęście nie zauważyła plamy na czole. Oka już nie było widać, a Shini poszła do swoich komnat.
eAthena - 17-11-2007, 22:22
Temat postu:
eA, zmęczona już całym tym zamieszaniem, postanowiła wrócić do swojego pokoju. Nie patrząc gdzie idzie, weszła do byle jakiej komnaty. To co zobaczyła było bardzo dziwne. Tonberry leżał z nożem na łóżku, Jego twarz była blada, oczy krwisto czerwone.
- Nic ci nie jest? - zapytała i wtedy pojawił się on. Postać wyglądał zupełnie jak Tonberry, jedyną różnicą był psychopatyczny uśmiech na całą twarz. Inny Tonberry był ubrany w czarny płaszcz z kapturem, w ręce trzymał kosę jego oczy był czerwone. Ruszył prosto na eAthenę. Leżący na łóżku chłopiec zerwał się na równe nogi i rzucił nożem.
Nóż wyprzedził "pełzającego" w powietrzu chłopaka i trafił we framugę drzwi.

- Uciekaj ! - krzyknął Tonberry i rzucił się na latającą istotę. Dotargał ją do okna i wyrzucił razem ze sobą. eA nie wiedziała co zrobić pobiegła na dół. Gdy dotarła do celu latającej istoty już tam nie było. Tonberry leżał na ziemi i cały się trząsł.
- Nic ci nie jest? - spytała ponownie. On popatrzył na nią dziwnie i cały czas się trząsł.

Shinigami-san - 17-11-2007, 22:26
Temat postu:
Kiedy szłam do sowich komnat myślałam o tym co mi poweidział Tonberry. Zaczęłam się głośno śmiać. Ten człowiek... lub raczej to coś było bardizje śmeiszne niż rpzypuszczałam. Nagle stanęłam jak wryta. Krew! jego Krew! to może być to - mruknęłam do siebie i zawróciłam. Pędem udałam się do pokoju Tonberriego.
Avalia - 17-11-2007, 22:29
Temat postu:
*Parę minut wcześnie* Zaraz po wyjściu Shini w pokoju Tonberr'ego, w różowym jak to dlań dymie pojawiła się Avalia, z mało uradowaną miną, ale widać było, że nie ma złych intencji.
- To nie jest twój dom, i twoje reguły się tu nie rządzą i dlatego powinieneś wiedzieć, że grożenie innym członką tej zacnej rodziny jest zabronione. Nie, życzę sobie żadnych nie stosownych zachowań na ternie całej twierdzy - nie czekając na żadna reakcje, zniknęła w dymie udając się na trzecie piętro
Tonberry - 17-11-2007, 22:30
Temat postu:
Cały czas na nią patrzył. Czego ona chce? Nie potrafił sobie odpowiedzieć na to pytanie, znał za to odpowiedz na jej pytanie.
- Nic... nic mi nie jest. - odpowiedział chłodno i wstał żebra zdążyły się już poskładać. Krtań wróciła na swoje miejsce i podcięte żyły na nadgarstkach już się zasklepiły.
- Co... co to było? - wypaliła szybko. - To wyglądało zupełnie jak ty!
- To był... była.... - chwycił ją za rękę i poprowadził do swojego pokoju, była jedyną osobą, która to widziała. Musiał albo powiedzieć jej prawdę albo ją zabić. Druga opcja wydawała się dużo lepsza, nigdy nie zabił tak młodej osoby i na dodatek tak ładnej... Tony zatrzymał się dopiero w swoim pokoju przez chwilę czuł coś zupełnie innego na moment nie czuł gniewu ani też nienawiści. To był znak na który czekał. Ta dziewczyna pomoże mu zdjąć klątwę Lokiego. Doszedł do wniosku, że powie jej prawdę choć zabicie jej mogłoby być ciekawe.
- To była Śmierć. - zaczął, eA usiadła a on spacerował po pokoju i opowiadał jej swoją historię.
- Muszę iść... do... e toalety - wypaliła szybko i uciekła. Teraz zaczęła się go bać. Zamknęła za sobą drzwi.

Tony stał na środku pokoju i gapił się w swoje dłonie.
- A jedyną rzeczą, która może zdjąć ze mnie klątwę - zaczął cicho i chłodno - jest miłość.
eAthena - 17-11-2007, 23:05
Temat postu:
Byłam niewyobrażalnie przerażona ! Jak nigdy. Zadziwiająco się bałam.
Nie chciałam nikomu mówić tego, co usłyszałam od tego chłopaka - wątpię żeby ktoś mi uwierzył - mamrotałam po cichu. Odwróciwszy się jeszcze na chwilkę, niechcący wpadłam na idącą naprzeciw mnie Yumiko.

- Łoż w morde ! - krzyknęła spanikowana Yumi.
Popatrzałam na nią i przeprosiłam. Cały czas myślałam o Tonberrym i jego historii. Czy powiedział mi prawdę, czy też wymyślił sobie tę historyjkę żeby nie mówić mi prawdy...
Szłam dalej ignorując głośne wołanie Yumiko. Nagle poczułam, jak coś uderzyło mnie w głowę i odwróciłam się.

To była Yumi, krzyczała na mnie, ale nie słyszałam dokładnie co do mnie mówiła. Nie przejmowałam się tym, byłam zamyślona. Tonberry i jego przeszłość nie dawały mi spokoju ponieważ była bardzo interesująca, ale zarazem przerażająca.

- Co ci się stało? - zapytała już trochę zdenerwowana - wcześniej się tak nie zachowywałaś.
Spojrzałam na nią i zastanawiałam się nad jej pytaniem.
- Nie ważne. - burknęłam patrząc w podłogę - Właściwie...to nic się nie stało, jestem tylko trochę zmęczona spacerem z Leną i Kusoku.
Yumiko uśmiechnęła się lekko do mnie i odeszła w milczeniu.

Szkoda mi tego Tonego...naprawdę mi go szkoda, pomyślałam, te oczy...one nie kłamały.
Postanowiłam się wrócić. Pobiegłam więc, po drodze wpadłam jednak na Shinigami.

Shinigami-san - 17-11-2007, 23:18
Temat postu:
-eA! Widziałaś Tonberriego?! - wrzasnęłam podnosząc ją lekko do góry - potrzeban mi ejgo krew... mam masę pomysłów na eksperymenty. Musze mieć jego krew, musze, musze - mruczałam jak opętana - dasz rade załatwić?! tylko troszke, masz tutaj fiolkę - mówiac to dałam jej buteleczke na 15 ml krwi - błągam, załatw. Ja będę się rpzygotowywać w lablatorium - mówiać to pusciłam eA i poszłam do labolatorium
- Zaczynam się jej bać - mruknęła z lekkim rpzerażeniem eA
Lena100 - 17-11-2007, 23:28
Temat postu:
Krążyłam wściekła po korytarzach Twierdzy. W całym domu rozbrzmiewał krzyki, szepty, ciche nawoływania i sprzeczki. A ja, niestety, przez wzgląd na swój niezwykle wyczulony słuch słyszałam absolutnie wszystko naraz. Zdolności, które obudził się we mnie podczas pobytu w lesie jeszcze nie zostały uśpione. Wychwytywałam parę różnych głosów, ale na żadnym z nich nie mogłam się skoncentrować i zrozumieć wypowiadanych słów. Przy dwudziestym pierwszym obchodzie korytarza i pięćdziesiątym ósmym napadzie bólu głowy poczułam, że ktoś niewiele niższy ode mnie wpadł prosto na mnie. Straciłam równowagę, poleciałam na ścianę i nabiłam sobie wstrętnego guza na głowie. Obok mnie wylądowała moja mała siostrzyczka. Wstałam chwiejnie i napotkałam załzawione spojrzenie eI. Jej oczy miały w sobie taki czar, że po chwili minęła mi cała złość.
- Siostrzyczko, nic Ci się nie stało? - spytałam niepewnie podając jej rękę.
Pokręciła głową. Parę łez rozprysło się na dywanie. W zaciśniętej ręce trzymała małą fiolkę. Kto jej to dał? Wygląda na jeden z przyrządów eksperymentalnych Shinigami. Będę musiała z nią na poważnie porozmawiać...
- Przepraszam, że na Ciebie wpadłam! - wykrzyknęła eA. Ignorując moją wyciągniętą rękę, wstała sama i pobiegła dalej korytarzem.
- Hej! - krzyknęłam za nią, nabierając niemiłych podejrzeń. Co lub kto mógł doprowadzić zazwyczaj wesołą dziewczynę do takiego stanu? Nigdy nie widziałam żeby była tak ponura...
Po szalonej gonitwie po całej twierdzy udało mi się ją dogonić. Złapałam ją za rękę i przytuliłam.
- eA! O co chodzi?
Nie odpowiedziała.
- No, może chodźmy na herbatę. - dodałam nieco łagodniejszym i weselszym tonem. - Co ty na to?
eAthena - 17-11-2007, 23:45
Temat postu:
-Wybacz ale ja nie mogę... - powiedziałam, po czym powędrowałam do Shinigami.
Przyśpieszyłam trochę i po kilku sekundach już byłam u niej w laboratorium. Było to dość dziwne miejsce, byłam w nim pierwszy raz. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się dość znajome.
- Shini - zawołałam. - muszę cię o coś zapytać.
Wampirzyca odwróciła sie do mnie i zapytała o co chodzi.
- powiedziałaś, że jest ci potrzebna jego krew - kontynuowałam - w związku z tym mam do ciebie kilka pytań.
Dlaczego poprosiłaś akurat mnie? Dlaczego ta krew jest dla ciebie taka ważna? Co chcesz z nią zrobić?

Patrzałam na nią i czekałam niecierpliwie na odpowiedź.

Shinigami-san - 18-11-2007, 10:34
Temat postu:
- Poprosiłam akurat ciebie bo po pierwsze, znosisz go, on ci nic nie zrobi i raczej spełni twoją prośbę - ja zostałabym wywalona za drzwi nawet gdybym mu za tą krew zapłaciła. Dlaczego ta krew jest dla mnie taka ważna... no cóż, w krwi ejst coś co odpowiada za ansze zachowanie, charakter, uczucia. Skoro jest dla mnie takim chamem to chciałabym zobaczyć czego w jego krwi brakuje lub czego jest nadmiar. Poza tym ta nieśmiertelność... Pomyśl dzięki jego krwi mogłabym ożywić zmarłych! To jest świetne! Ale oczywiście nie rpzesadzajmy... Od razu tak miło nie będzie. Trzeba w to włożyć dużo pracy ale myślę że mi się uda <tu zanosze się śmiechem szaleńca>. No i na jakiś czas będziecie mieli ze mną spokój bo się zamknę w labolatorium. A teraz idż i mi ją załątw. Nie martw się, z tym ożywianiem zmarłych żartowałam - mruknęłam z uśmiechem patrząc na bardzo zszokowaną minę eA - Hej, no co? Pożartować nie można?
Tonberry - 18-11-2007, 11:14
Temat postu:
Tonberry ciągle stał na środku pokoju. Gapił ię ślepo w pierścień, głos w jego głowie starałsie wzbudzić w nim gniew. Na niego, na dziewczynę, na wampirzycę i na innych. Tony jednak tylko stał tłumił gniew tak jak nauczył się przez ostatnie lata. Wyszedł z pokoju postanowił sobie pospacerować.

Na jednym z korytarzy natrawił na znajomą osobę.
- Nie powinaś być u siebie? - zapytał chłodno. Dziewczyna spojrzała w górę i szybko schowała coś za plecami.
- E... no... tak.. już idę. - powiedziała i przyspieszyła kroku. Tony złlapał ją za ramię.
eAthena spojrzała na niego wystraszona.
- Nie obawiaj się mnie, nie jestem tu żeby krzywdzić ciebie czy kogo innego. - Spojrzał na rzecz w jej dłoni, wyglądała jak fiolka. Na jej dnie było widać zaschnięte ślady krwi. Tony uśmiechnął się.
- Wampirzyca kazala ci wysępić ode mnie krew? Powiedz jej, że to nic nie da. - wziął fiolkę i wsadził ją do kieszeni. - Moja krew jest całkiem normalna, jeżeli sklonowałaby mnie to tworem tego eksperymentu byłbym ja, ale sprzed trzynastulat. - uśmiechnął się do niej i szybkim krokiem udał sie do siebie. Ona zaś ruszyła z powrotem do Shini
Avalia - 18-11-2007, 11:53
Temat postu:
Z dwoma kubkami gorącej herbatki, Avi po przez różowy dym udała się laboratorium. Shini siedziała w nim sama, coś już szykując. Podskoczyła na krześle kiedy matka położyła koło niej jeden z kubków.
-M-m...mamo j-ja...ja nic takiego nie robie!
-Właśnie widze...nie za dużo tych eksperymentów w ostatnim czasie, moja droga?
-Ale tym...
-Nie obchodzi mnie to czy to coś ważnego...daruj sobie. Połowa rodziny już jest an ciebie zła, za te twoje powiedzmy nie kontrolowane wybuchy - widząc dziwną minę Shini, ciągnęła dalej - Nie myśl, że będę latać po domu i wszystkich przepraszać, jestem na wyczerpaniu sił, a jak tak dalej pójdzie to będę musiała stąd zniknąć więc proszę cię....nie rób nic czegoś byś mogła potem żałować - Zaraz potem udała się ze swoim kubkiem do biblioteki.
eAthena - 18-11-2007, 12:10
Temat postu:

- Shinigami ! - zawołałam. - muszę ci coś ważnego powiedzieć !
Shinigami odwróciła się do mnie i wyciągnęła ręce dziwnie się śliniąc, jakby czegoś ode mnie oczekiwała.
- Nie mam jego krwi...zabrał mi fiolkę. Powiedział, że jeżeli otrzymasz jego krew, to niczym nie będzie się ona różnić od krwi normalnego człowieka. - powiedziałam, po czym podeszłam bliżej - on chyba potrafi czytać w myślach... - szepnęłam jej do ucha - wiedział, że to ty kazałaś mi przynieść jego krew.
Shinigami zasmuciła się.
- A myślałam, że odkryję coś nowego...coś niezwykłego...mogłobyć fajnie... - mówiła patrząc w podłogę - hmm...czy on naprawdę myśli, że mu uwierzę? - po tych słowach Shini uśmiechnęła się szyderczo i zaczęła śmiać się jak opętana.

Shinigami-san - 18-11-2007, 12:54
Temat postu:
- Ten człowiek mnie rozwala - mruknęłam - ale wysępie od niego krew tak czy siak. Jest cudowna noc... Wybiore się do lasu. Pora zrobić jeden dobry uczynek - odrzekłam i skeirowałam się do okna - eA proszę cię ejszcze raz, sprubuj ja załatwić. Jest mi... potrzebna - odrzekłam stając na parapecie i wyskakujac z niego. - z góry dzięki! krzyknęłam oddalając się dosc szybko. eA zorbiła dziwna minę i wyszła z pokoju. Ja zaś po kilku minutach znalazłam się w lesie. Było ciemno, strasznie... i tak miło. Ale co tam jak mus to mus...
- Króliczki! - wrzasnęłam na cały głos - mamusia wam coś rpzyniosła - odrzekłam uśmeichajac się szyderczo
eAthena - 18-11-2007, 13:22
Temat postu:
Myślałam o tym, o co poprosiła mnie Shini. Nagle poczułam silną chęć spotkania się z Tonberrym. W momencie przestałam się go bać. Zastanawiałam się, jak mam zdobyć jego krew. Zapytać czy mi ją da? A może po kryjomu ją pobrać? Pewnie to poczuje...
Nie chcę zrobić mu przykrości...on jest taki przystojny....taki mroczny...taki... - pomyślałam. - Opowiedział mi swoją historię więc pewnie mi ufa, a to znaczy że nie mogę go tak wykorzystać.

Shinigami mnie poprosiła...hmm...może porozmawiam z nim i coś uda się zrobić - zaczęłam się zastanawiać. Wróciłam się do pokoju Shini po strzykawkę, schowałam ją do kieszeni i powędrowałam do komnaty nieśmiertelnego.

Zapukałam. Nie słyszałam żadnej odpowiedzi więc uchyliłam lekko drzwi i weszłam nieproszona zamykając je za sobą. - Tonberry? - zapytałam uważnie go wypatrując.
Widziałam, jak stał przy jednej ze swoich szafek i wyraźnie czegoś w niej szukał.
- Tonberry? Ja..em..może poszlibyśmy razem na czwarte piętro na herbatę i ciastka..? - zapytałam ostrożnie. Trzęsłam się, było to spowodowane ogromnym strachem. - ...chciałabym z tobą porozmawiać, Tonberry...

IKa - 18-11-2007, 13:51
Temat postu:
* * *

... Jasna tafla lustra komunikacyjnego zamigotała i powoli się ściemniła. Zielona Wiedźma popatrzyła znacząco na młodszą towarzyszkę, zajętą właśnie uzupełnianiem kołczanu.
- Nie uważasz, że dobre wychowanie wymagałoby jednak przedstawienia się, zanim wejdzie się do czyjegoś mieszkania?
- Zaiste - stwierdziła spokojnie Uczennica Wiedźmy sprawdzając dokładnie każdą strzałę, od grotu do brzechwy. - I chyba nawet wiem o kim mówisz...
- Tja... Doprawdy, nadal zadziwiają mnie ludzie uważający, że stoją ponad Prawem... Dawniej pierwsze kroki kierowało się w dwa miejsca, równie ważne. Pierwszym był słup ogłoszeniowy, gdzie przyswajał Prawo, a następnie podążał w stronę placu ogłoszeniowego, gdzie się uprzejmie przedstawiał. Coś mi się zdaje, że coraz więcej osób pomija, jeśli nie krok pierwszy to już drugi na pewno...
Przejrzała stos papierów.
- Nawet nie zadał sobie trudu, by wypełnić kartę postaci. I jak widać nie przeczytał Prawa.
Maya wzruszyła ramionami.
- To ich problem. Wiedzieli, kogo zapraszają. W razie czego zawsze możesz sie posłużyć tasaczkiem... - uśmiechnęła się złośliwie.
Spojrzałam znacząco w stronę lustra.
- Wiesz, pominąwszy fakt, że bardzo mi się nie podoba kierunek, w jakim zmierzają pewne wydarzenia... Oraz nie liczenie się z nikim i z niczym, a tym bardziej z Prawem... Chyba zasugeruję jednak jak najszybsze uzupełnienie danych w naszych aktach. I mam szczerą nadzieję, że tak sie stanie... A w chwili obecnej będę dalej obserwować, jak to się potoczy. I mam nadzieję, że się mylę... Mam wielką nadzieję...

Tafla lustra rozjaśniła się znów...

* * *

Mara - 18-11-2007, 14:37
Temat postu:
-Czasem miewam wrażenie, że bycie samotnym i obojętnym wobec całego świata, choćby czasem dokuczliwe, było jednak całkiem fajne- mruknęła do siebie kiedy skończyłam. Książka. Dobrać się do czegoś dobrego.
Pięknie, został podręcznik do biologii. O świecie, jak ja cię kocham i po co mi to w takim miejscu, gdzie fizyki po prostu nie ma o biologii zaś zapomniano? Z satysfakcją że patrząc na niektórych mam wrażenie że jestem najbardziej możliwa biologicznie zabrałam się za podręcznik. Wtedy pojawił się motylek. Czarny, mały, wleciał przez drzwi i zaczął mi fruwać przed nosem.
-Melduj- powiedziałam beznamiętnie starając się nie spuścić oczu z tekstu o funkcjach wątroby.
-Tonberry ma zachowanie godne Jeźdźcy Apokalipsy, jedna z twoich córek chce od niego krew dla Shinigami, a ktoś z wyższego szczebla chyba zdał sobie sprawę że wyżej wymieniony jegomość łamie pewne prawa poza tymi... ee... oczywistymi.
-To jest niezłe- powiedziałam cicho- co on takiego robi? Upija się Hoop Colą razem z Ponurym Kosiarzem?
-Śmierć nie ma płci, przypominam. Nie ma to takiego charakteru, ale ze śmiercią jest pewien związek.
-Oż.
Ze Śmiercią miałam raz do czynienie- kiedy broniłam praw autorskich na papierową kosę. Skończyło się na oskarżeniu jej/jego o korupcję i mogłam się rządzić moją kosą. Potem straciłam Śmierć z oczu, ale pewnie nadal ma wyrzuty, bo uważa że moja kosa to plagiat. Ciekawe czy wyszła z więzienia, czy wysłała kogoś na zastępstwo... może ma urlop? Powinnam jej kiedyś kupić czekoladki na przeprosiny.
Shinigami-san - 18-11-2007, 14:58
Temat postu:
Króliki zaczeły czaić się w koło mnie. Nie tracąc czasu schwyciałm jednego któremu zaczynały powoli wyrastać skrzydełka i poleciałąm spowrotem do zamku. Wpadłąm do pokoju przez okno tym razem niczego nie rozwalając i wtrąciłąm rzucajacego się królasa do klatki. Wyszłam i powiesiłąm na drzwiach tabliczke "prznei przaszkadzać, wchodzic tylko w nagłych wypadkach, PUKAĆ, nie dotykać niczego w środku" po czym weszłam i zamknęłam drzwi.
- A teraz mój króliczku - mruknęłam - będzimey z ciebie złe geny wydopbaywać, będzies zznów śliczny i bialutki... - dokonczyłam z szaleńczym uśmeichem
Avalia - 18-11-2007, 15:08
Temat postu:
Avi odłożyła książke i przeniosła się, tam gdzie mogła znaleść jedyną słuszną osobę w tym domu. Opierajac się o ściane z troche zmartwioną miną popatrzyła na Marę:
-Już sie pewno dowiedziałaś, co ostatnio ciekawego się u nas dzieje...Robimy coś z tym?
Mara - 18-11-2007, 15:40
Temat postu:
Odłożyłam książkę od biologii(budowa układu limfatycznego, akurat sobie czytałam o przenoszeniu komórek nowotworowych) i wskazałam na kanapę, żeby Avi usiadła.
-Nie wiem czy jest wielka potrzeba ingerencji. Tym się martwią wyższe szczeble, że jeden z domowników stał się... ee... może nieco zbyt boski. I robi dramat. Denerwuje mnie tylko, że się kręci wokół eAtheny, a nie jestem pewna czy jest do końca poczytalny.
Wskazałam Avalii czekoladki.
-Rozsądnym wyjściem jest spróbować dogadać się ze Śmiercią, żeby mu przywróciła umysł. Czy jakoś tak. Ale o to się chyba rozbiega wszystko. I tak miałam jej dać czekoladki i rozmówić się w sprawie papierowej kosy... a jak się nie uda, pozostaje czekać aż albo Caladan albo ktoś mający duże wpływy na górze zainterweniuje. Wiesz może gdzie teraz przebywa Śmierć?
Shinigami-san - 18-11-2007, 17:32
Temat postu:
- nie myslałam że bóle głowy meczą też wampiry - mruknęłam ślęcząc przed księgami. Cały czas szukałam czegoś by zatrzymać przmeiany królików... stawały sie sbyt niebezpeiczne. Na razie udało mi się wypatrzeć klocek który "poruszał" całą inną lawine mutacji. Tyle ze ten klocek był ciężki do odnalezienia... zbyt ciężki. Moje poprzednie labolatorium zostało zmasakrowane przez Rophusa wiec nie miałam swoich starych zapików jak powstały moje wsyztskei dziwolągi
- ech no tak... łątwiej jest nabałaganić niż posprzątać - mruknęłam i znów zanurzyłam się w lekturze
Avalia - 18-11-2007, 17:37
Temat postu:
- ehh...niestety nie. Jakoś nie miałam okazji jej jeszcze poznac, ale jak tak dalej pójdzie to ona sama mnie odwiedzi - przed dziewczynami pojawiły sie dwa kubki herbaty, Avi jeden wzieła i zaczęła powoli pic bursztynowy płyn - Niestety Caldan też gdzies wybył, rangą narazie ja tu jestem najwyższa, bo jestem żoną jego pierworodnego syna, tak na logike wychodzi...jednak, jak dlamnie aktualnie ty, rzadzisz w tym domu...eh...Wiesz Tony nie wydaje się być taki straszny, jednak jedyna osoba do której się dobrze zwraca to eA, a z Shini jest chyba już w stanie wojny...chyba jak każdy w tym domu - rozesmiała się cicho - Nie mniej jezeli, śmierć go przesladuje, na pewno będzie gdzieś w pobliżu, trzeba ją znaleść i z nią pogadać.
Mara - 18-11-2007, 17:58
Temat postu:
ho ho ho, rządzę domem... O tym nie wiedziałam. Ale cóż, to wynika prawdopodobnie z faktu że mi się dzieci namnożyły i zachowuję pewien kompromis pomiędzy zachowaniem jako takiej neutralności a staraniem się zapobiec wszelakim dziwnym zdarzeniom które mogłyby się negatywnie na pozostałych odbić. Powinnam się bardziej kontrolować...
-On w zasadzie to jest zły, przynajmniej tak mi się wydaje. Tylko po prostu tego nie okazuje, no i z niewiadomych przyczyn ma całkiem pozytywny stosunek do eA, ale wrażenie mam że gdyby mógł to by narobił większego rabanu niż Shinigami. A, co do rangi...- na moim palcu wskazującym pojawił się motylek.
-Nie miałam na myśli tych, którzy mają tutaj wysoką pozycję, fakt faktem że ty tutaj pewne szczególne miejsce posiadasz, miałam jednak na myśli kontrolujących. Żeby ktoś własnie nie przesadził. Motylek wyłapał na jakiś częstotliwościach, że kontrola jakaś jest no i że się zainteresowała. A oni zapewne mają do śmierci lepszy dostęp. Problem w tym, że osobiście lepszy mogłabym mieć kontakt ze Śmiercią niż z nimi. Dlatego myślę, że od rozmowy ze Śmiercią by można zacząć, no i popytać czy ktoś z nią kontaktu nie ma.
to mówiąc podniosłam motylka, który stanął na tylnych odnóżach i poprawił niewielkie okularki.
-Leć do Radgersa i spytaj go czy przy swoich "zmianach" fizycznych nie miał przypadkiem do czynienia z Ponurym Kosiarzem. Jeżeli miał lub potrafi go wykryć, niech mi odpowie, jak śpi, obudź go dość raptownie, jeżeli wie albo niech przyjdzie i też napije się herbaty albo przekaże mi odpowiedź telepatycznie. Na zamkniętym kanale, żeby nas nikt nie słyszał.
Motylek zasalutował i wyleciał przez zamknięte drzwi. Upiłam łyk herbaty i posłodziłam. Po słodkim każda herbata jest nieprawdopodobnie gorzka...
Tonberry - 18-11-2007, 18:08
Temat postu:
Tonberry czuł, że gdy jest z tą dziewczyną staje się inny. Jego uczucia powracały a dusza przez krótki moment była cała. Uśmiechnął się czule do dziewczyny.
- Z chęcią pójdę na herbatę. Można powiedzieć, że kiedyś bardzo ją lubiłem. - stwierdził i ruszył za dziewczyną na czwarte piętro. eAthenaa była zdziwiona widząc, że Tony rumieni się a jego blada twarz nabiera kolorów. Jego zimne oczy stawały się coraz cieplejsze aż w końcu gdy dotarli na czwarte piętro stał z nią już zupełnie inny chłopak.
eAthena zaparzyła herbatę i wręczyła chłopcu ten jak małe dziecko chwycił szklankę i wypił herbatę. Cały czas sie uśmiechał.
- Jak to jest, że uśmiechasz sie i rumienisz tylko gdy ja jestem w pobliżu? - zapytała zdziwiona. Tony położył szklankę na stoliku.
- Wydaje mi się, że gdy jesteś blisko na powrót staje się sobą. Tym samym chłopcem, którym niegdyś byłem. Zdaje mi się, że ja....
eAthena przypomniała sobie nagle o strzykawce, którą miała schowaną. Nie mogła tego zrobić przeprosiła chłopaka i wybiegła. Tonberry stał przez chwile sam. Jego oczy znów przybrały chłodną toń a twarz zbladła.
- Wydaje mi się, że cię kocham. - powiedział. Znów stał się samotną istotą bez uczuć i duszy.
- No no.... co ja tu widzę. Tony zadziwiasz mnie - powiedział głos w jego głowie. - Widzisz nie możesz się zakochać nie masz uczuć i sporego kawałku duszy.
- Loki - powiedział do siebie Tonberry. Loki pojawił się jako odbicie Tonego w szklance.
- Tony, wysłałem kogoś nowego po "resztę". Jak zauważyłem mieszkańcy tego domostwa znają twoją starą przyjaciółkę więc wysłałem kogoś nowego. Ciao i hej nie zapomnij się uśmiechać. A no tak przecież nie potrafisz. Czujesz swoją Śmierć Tony? - zapytał w jego głowie.
- Od trzynastu lat. - odparł i zawrócił do swojego pokoju.
Shinigami-san - 18-11-2007, 18:22
Temat postu:
- JEST! NARESZCIE! - wrzasnęlam na całą twierdzę. Stałam nad mikroskopem i patrzyłam przez niego na jeden malutki gen. - JEsteś już sam, nic już dalej nie pójdzie - mruczałam do siebie. Spojrzałam na inna próbkę krwi i na krew z rysunku w podrecnziku (jako ze nie miałam zwykłej). Były identyczne. Teraz tylko wyprodukować troszkę więcej specyfiku i puu! króliczków nie będzie... - mruknęłam. Trochę mi było zal stworzonek bo przeciez to były moje dzieci. Ja je stworzyłam. A teraz musze je zamienić w głupie futrzaste kulki bez celów życiowych, spokojne i zachywcające. Aż mi się nie dobrze zorbiło ale skoro zaczęłam cos to śkończę. Znów usiadłam nad stołem labolatoryjnym i spokojnie produkowałam rozdzielacz.
eAthena - 18-11-2007, 18:42
Temat postu:
Nie wiedziałam co się ze mną działo. Byłam pewna, że dam radę to zrobić ! Wydawało mi się, że poradzę sobie z tak łatwym zadaniem, ale nagle poczułam strach i coś zmusiło mnie do ucieczki. Boję się, że go skrzywdzę w ten sposób...on tak na mnie patrzał...inaczej niż zwykle.
Pobiegłam prędko do laboratorium Shinigami, znając ją właśnie tam teraz była. Nie wiedzieć czemu nagle łzy zaczęły płynąc mi z oczu.
- Nie zrobię tego ! - wpadłam do pomieszczenia i rzuciłam strzykawkę w stronę Shinigami. Na szczęście jej nie trafiłam. - nie mogę tego zrobić...nie potrafię, rozumiesz..? Przepraszam.
- Dlaczego nie możesz? Proszę...zrób to dla mnie. To dla mnie bardzo ważne - Shinigami miała błagalną minę. To musiało być naprawdę ważne. Nigdy jeszcze nie widziałam jej z tej strony.
- Sama nie wiem...On przy mnie zachowuje sie zupełnie inaczej niż normalnie. Nie potrafię tego tak dokładnie opisać...po prostu on...on się rumieni ! I...i zmienia kolor? - próbowałam jej jakoś to wszystko wyjaśnić, w pewnym momencie przypomniałam sobie, że chciał mi coś powiedzieć akurat wtedy jak wybiegłam ! Ale ja jestem głupia ! Pewnie to było coś ważnego ! - Proszę, zrób to sama. Tonberry na pewno się nie zorientuje. Jeżeli będziesz niezauważalna, to będzie łatwo, prawda?
Po tych słowach Shini zaczęła się głęboko zastanawiać, a ja w tym czasie opuściłam jej laboratorium.

Shinigami-san - 18-11-2007, 18:50
Temat postu:
- Nie podoba mi się to, nie podoba... - rzekłąm podnosząc strzykawkę - zadurzyła się w nim jak nic. Ech sam mi w życiu tej krwi nie da. Ech no cóż. Skoro coś zorbiłam z królikiem moze sama też coś wymyślę. A tymczasem - mówiać to podeszłam do klatki i wrzuciłąm królikowi białą pastyklę - jedz mały i zoabczymy co sie bedzie z tobą działo - odrzekłam siadając na fotelu na rpzeciwko klatki
Tonberry - 18-11-2007, 19:49
Temat postu:
Tonberry cały czas słyszał słowa Lokiego. Nie wiedział czy mówił prawdę czy też nie. Zresztą Loki uwielbiał żarty... za to chyba miał najbardziej przerąbane, ale Tonego zastanawiała ów kreatura kogóż to mógł za nim wysłać Loki. Tony pamiętał poprzednich wysłanników śmieszyło go to, że wielki Loki wysyła za nim tyle stworów. Ciekawiło go czy Loki wysłałby za nim Angrabodę, to dopiero bylaby zabawa pomyślał.
- Nigdy też nie widziałem Walkirii - powiedział do siebie. Stał już przed drzwiami do swojego pokoju, otworzył drzwi i spojrzał na zniszczone okno. - Szlag - nie lubił czegoś naprawiać za to uwielbiał niszczyć. Lecz... nie chciał niszczyć rzeczy swoich. - Te okno bardziej pasuje do tego miejsca kiedy jest zniszczone. - powiedział i usiadł na fotelu. Słońce już zachodziło, Tonberry oparł głowę na swojej ręce i wpatrywał się w półokrąg. Miał wielką ochotę coś rozwalić. Chwile potem szukał nowego fotela.
eAthena - 18-11-2007, 20:14
Temat postu:
Byłam już bardzo zmęczona. Nie spałam od kilku dni, za to straciłam przytomność ! Robiło się coraz ciemniej. Na korytarzu nikogo nie było.
Czyżby wszyscy spali? - pomyślałam. Słyszałam jedynie odgłosy tłukących się butelek z laboratorium. Ruszyłam na trzecie piętro gdzie znajdował się mój skromny i jakże mały pokój. Gdy weszłam od razu zrobiło mi się lepiej. Te kolory były takie ciepłe. W końcu jest...ogromniaste, mięciuchne łóżko! - krzyknęłam sama do siebie radując się nieziemsko, po czym skoczyłam i zatopiłam się w mięciutkiej, jedwabnej, zielonej pościeli.

Leżałam i myślałam cały czas o Tonberrym. Zastanawiałam się, czy on w ogóle coś dla mnie znaczy. Nie byłam pewna co do moich uczuć ale jedno było pewne...musiałam być dla niego kimś ważnym. Nagle zaczęło się ze mną dziać coś dziwnego. Serce zaczęło bić mi tak mocno i tak szybko, że aż zabolało przez co spadłam z łóżka. Słyszałam dokładnie jak ono biło...szybko i nierówno. Podniosłam się i chwyciłam biurka.
Gdy już było po wszystkim postanowiłam położyć się i spać. Przekręcałam się z boku na bok ale nie potrafiłam.
Wstałam i zeszłam do kuchni po szklankę mleka - może to coś pomoże - powiedziałam po cichutku sama do siebie.
Łyknęłam kilka razy i poczułam się bardziej senna. Powoli i ostrożnie poszłam do swojej komnaty, przebrałam się i wtopiłam swe ciało z powrotem w łóżko...w końcu zasnęłam.

Shinigami-san - 18-11-2007, 20:21
Temat postu:
Seidziałam i patzyłam, nei działo się kompletnie nic. Po pewnym czasie jednak królik zaczął się uspokajać a jego skrzydełka maleć. Zniknęła też żadza mordu z jaką starał się wgryźć w pręty kaltki. Pora na ostateczny test. Wlałam do miseczki krew i wzięłam marchewkę. Wsadziłąm to do kaltki i obserwowałam. Królik powąchał krew i... wział się za marchewkę. Znów ogarnął mnie śmiech. Może jednak taka głupia nie ejstem. Potrzymam cie króliczku ejszcze pare dni ale skoro większych problemów nie robisz wyjdę troche z tego pokoju - mówiac to opuściłam pokój udając się do sali wejściowej. Było nadzwyczaj cicho. Usiadłam na schodach i patrzyłam się tempo w dzwi. Po chwili wyciagnęłam małą fiolkę z rdzawym płynem - Ciekawe ile wytrzymają ze mną jako osobą spokoja i zrównoważoną - odrzekąłm po czym wychyliąłm zawartość buteleczki
radgers - 18-11-2007, 23:33
Temat postu:
Motylek nadesłany przez Marę zastał Radgersa w jego pokoju zaczytanego w „Necronomicon” który dziwnym trafem znalazł się na jednej z jego półek. Po odebraniu wiadomości natychmiast udał się do pokoju żony skracając sobie drogę przechodzeniem przez ściany. Stanął jak wryty gdy zobaczył Avalię w jej pokoju.
- Witaj mamo. – ukłonił się i zwrócił się do Mary. – Nie uprzedziłaś mnie, że mama tu jest. A co do twojego pytania: tak jest to możliwe. Wyczuwałem swąd śmierci już nie raz. A czemu pytasz?
Mara wyjaśniła mu w czym rzecz. Psion zagwizdał z podziwu.
- Ze Śmiercią powiadasz? Prawdopodobnie będę w stanie stwierdzić jej... miejsce pobytu jeśli można to tak określić w jej przypadku. Mam tylko nadzieję, że nie zareaguje na ciebie zbyt emocjonalnie za ten incydent z Papierową Kosą.
- O to się martwić nie musisz. Już sobie dam radę. – odparła półdemonica. – Mam jeszcze jedno pytanie: czy wymagana jest pełnia do tego żebyś się... zmienił? Czy możesz to zrobić z własnej woli?
Radgers zamyślił się. – Mogę ale nie będzie to raczej potrzebne. Zmysł węchu mogę pobudzic i bez tego. Najwyżej... zmieni mi się kolor oczu ot cała sztuczka. A czemu pytasz?
- Czemu? No cóż, możliwe, że już baardzo niedługo będziesz musiał użyć swoich nowych... talentów drogi mężu. Tak czy siak, dziękuję ci. – uśmiechnęła się.
- Drobiazg. Toż to dla mnie przyjemność.
Avalia która przyglądała się całej rozmowie odchrząknęła lekko. – Mogę wiedzieć o co tu chodzi?
- Ech, nie da rady będziesz druga wtajemniczoną mamo. – rzekł Radgers patrząc z wyrzutem na Marę. I powiedział co musiał.
Kusoku - 19-11-2007, 15:19
Temat postu:
Siedząc w pokoju poczułem nagła potrzebę odbycia podróży. -Chyba pora trochę pozwiedzać okolice-powiedziałem do siebie, więc natychmiast się spakowałem i wziąłem swój worek. Nie mogłem sobie dać spokoju z tajemnicami kryjącymi się wokół terenów Twierdzy. Poszedłem do kuchni gdzie spakowałem trochę jedzenia dla siebie. Napisałem kartkę i przyczepiłem na lodówce. Wyszedłem z Twierdzy i zniknąłem z pola widzenia.

Treść kartki:
" Nie martwcie się o mnie wyruszyłem na podróż rozpoznawczą.
Chce poznać okoliczne tereny. Za jakiś czas wrócę.
Kusoku"
Yumiko - 19-11-2007, 17:46
Temat postu:
Yumiko stęskniona za swoim mężem, znudzona wszystkim tym co działo sie wokół niej odkryła iż życie jest coraz bardziej bez sensu. - Nudy....zamamrotała pod nosem wycierając mokre włosy.- W sumie dość dawno nie odwiedzałam mojej kochanej siostrzyczki.
Szła przez korytarz do pokoju Avi i usłyszała Shinigami mówiącą coś do siebie. Podeszła i usiadła koło niej na schodach.
- Słyszałam że masz małe spięcie z Tonym. Yumiko spojrzała na fiolkę w jej rękach. - Czyżby jakiś nowy wynalazek? Zapytała uśmiechając się do Shini. - Masz coś co mogłoby przyśpieszyć gnicie Yumisiów w tym że tak powiem przedziwnym miejscu? Dodała zażenowana i chwyciła do ręki fiolkę przyglądając jej się uważnie.
Shinigami-san - 19-11-2007, 18:03
Temat postu:
- Powiedzmy ze nowy - mruknełam - ale jeżeli życie cie tak abrdzo nudzi zapraszam do mnie. Możesz pracować u mnie w labolatorium. Jak hccesz troche wrażeń zapraszam -po czym wstałam i skeirowałam isę do labolatorium. Yumiś zaciekawiona poszła za mną. Zaprosiłąm ja do środka. W środku było nader czysto jak na mnie toteż yumiś znalażłam miejsce by uściać. A królik był znowy królikiem.
- Mozesz się na razie zajać czarną robotą - mruknęłam - potrzebny mi ejst jakiś ryzykant który ejst w stanie isc do lasu, zwabić króliki i rzucić im to - pwoeidziałąm wskazujac na dość duży worek - na pozarcie. Można się liczyć z tym ze cie pogryzą ale co to ejst dla cżłonka naszej rodziny - odrzekłąm z uśmiechem - to co, idziesz?
Yumiko - 19-11-2007, 18:29
Temat postu:
-Pewnie! Krzyknęła z zachwytem Yumiko. -Mam nadzieję że Avi nie będzie miała nic przeciwko. Powie że wciągasz ludzi w te swoje "czary mary". Ha! wreszcie jakaś przygoda. Yumiś złapała worek z "tym czymś" i wybiegła z twierdzy.
Szła przez ciemny las i mówiła sama do siebie
- Tajemnicza dziewczyna szła przez ciemny las w białej sukience poplamionej krwią....Gdy z transu wyrwał ją Kusoku, który właśnie sobie gdzieś idzie -.-'. HEJ! Młody pomożesz? zawołała i pobiegła w jego strone. - Szukaj królików. -Ale..... -Bez żadnych ale szukasz białych krwiożerczych królików...z resztą widzę że i tak nie masz co robić. Odwróciła się i poszła w głąb lasu uśmiechając się do chłopaka.
Shinigami-san - 19-11-2007, 18:42
Temat postu:
- Nigdy jej nie zrozumiem - mruknęłam i usiadłam na krześle. Popatrzyłam na pomieszczenie w którym się znajdowałam. Jednym słowem syf. Postanowiłąm trochę posprzątać co odziwo nei zajęło mi dużo czasu. Pół godzinki maksymalnie. Poszłam do łazienki i wzięłam kąpiel. Następnie ubrałam się w czarną koszulę i jeansy. Włosy spięłam w luźny kok i nałożyłam okulary. Spojrzałam w lustro. Tak efekt był zadowalający. Ciekawe czy ktoś mnie pozna w tym stroju - pomyślałam.
- No to na razie koniec ze świrowatą ciotką. Pora troszeczke dorosnać - mówiac to poszłam do stolika na środku pokoju i wzięłam probówkę z rdzawym płynem. Schowałam ją do kieszonki koszuli. I wyszłam. Postanowiłam iść z pewnym zapytaniem do mamy. Gdy doszłam do pokoju cichutko zastukałam. Po uslyszeniu "proszę" weszłam. Moja mama widać spodziwała się każdego ale nie mnie. Przynajmniej nie z tkaim normlanym wejściem.
- Witam ponownie mamo - mruknełam zbliżajac się do niej - mam pewne pytanie
- Shi... Shi... Shinigami! - krzyknęłam Avalia
- Co?
- Ty wyglądasz normlanie!!
Skaman - 19-11-2007, 18:43
Temat postu:
Nagle pojawiłem się za Youmiko i postukałem ją po ramieniu mówiąc - a te króliki mają być żywe czy martwe? Bo muszę wiedzieć jaką metodę zastosować na te bestyjki bo już nie raz dały mi w kość!
Yumiko - 19-11-2007, 18:55
Temat postu:
- Przykro mi ale trzeba je nakarmić tym czymś. Powiedziała Yumiko po czym pokazała Skamanowi zawartość worka. -Hm czy mi się zdaje czy zgubiłam Kusoku, nvm za chwile go poszukam. A co chciałeś mi pomóc? Spojrzała na Skamana "maślanymi oczkami", który patrząc na nią doszedł do wniosku iż w tej chwili wygląda dość komicznie. Drapiąc się po głowie zaśmiał się i powiedział -Moim marzeniem jest powybijać je wszystkie a Ty karzesz mi je nakarmić? -Nie karze! Ja tylko proszę! Powiedziała i ponownie "słodziutko" uśmiechnęła się do Skamana.
Skaman - 19-11-2007, 19:07
Temat postu:
- No dobra nie wypada odmawiać kiedy kobieta prosi o pomoc. Ale ile ich jest żebym wiedział ile mam sie za nimi uganiać czy to ma być 10 sekund mojej roboty czy 11 - pozwiedzałem te kwestie leciutko się uśmiechając.
Yumiko - 19-11-2007, 19:32
Temat postu:
- Do końca sama nie wiem, ale wierze w Twoje możliwości. Powiedziała Yumiko także uśmiechając się do Skamana.Nagle poczuła że właśnie coś ugryzło ją w noge. -Szlag! To były jedyne słowa jakie w tej chwili mogła z siebie wydobyć. Skaman niczym bohater zabrał królika. - Lepiej uważaj. Powiedział i wziął się za swoją robotę. Yumiś usiadła na pniu i przyglądała się ranie której kolor zmienił się na nieco zielonkawy. Nie przejęła się tym zbytnio i pobiegła za Skamanem z nadzieją że się na coś przyda.
Shinigami-san - 19-11-2007, 19:33
Temat postu:
No i super, mama siedziała jak słup soli. Nawet się odezwać nie potrafiła do mnie.
- Dobra mamus przyjdę jak ohcłoniesz troszke. Ja na - odrzekłam i wyszłam zamykajac cichutko drzwi. Postanowiłam posuzkać mojego męża. Założe się ża spał w najlepsze. Po cichutku weszłam do sypialni. Można by ją troszkę posprzątać i umeblować inaczej. Zastałam mojego męża śpiacego w łóżku. To było jedyne w miare czyste miejsce.
- Dizi, wstawaj - mruknęłam łaskocząc go po nosie. Mam do ciebie bardzo ważną sprawę - mruknęłam całując go w policzek
radgers - 20-11-2007, 00:17
Temat postu:
- Daj mu to siostrzyczko. - powiedział Radgers który nie wiadomo skąd pojawił się u boku Shini i wręczył jej flakonik niebieskawego płynu.
- Co to takiego? - spytała.
- A tam nic wielkiego. Mikstura many. Odnawia gdzieś 50% MP... powinno postawić go na nogi. - uśmiechnął się. - No, to ja znikam a wy rozmawiajcie o czym tam chcecie. - psion wycofał się po cichu z pokoju.
Zaczął wędrować korytarzami żeby dojść do pokoju Mary. Ściemniało się powoli a za dwa dni pełnia, I co ja mam wtedy zrobić?, myślał rozgoryczony, zamknąć się w pokoju i medytować? Heh, muszę zacząć wyrabiać mikstury z mandragory. Przynajmniej trochę mi to pomoże.
- Mandragora? Tak chyba gdzieś tu na zewnątrz sobie rośnie. - odpowiedziała Mara gdy psion znalazł się już w jej pokoju i spytał o tą nietypową roślinkę. - A czemu pytasz?
- No wiesz z mandragory można wytworzyć miksturę która powstrzymuje... ten proces zachodzący w czasie pełni. Jednak jedna mikstura działa tylko na jedną noc. Potem jej moc się wyczerpuje. Dlatego to jest takie ważne. - zakończył swój wywód i odetchnął.
- Ach, to o to chodzi. Naprawdę ci to tak przeszkadza? - Mara nie była zbyt przekonana.
Radgers westchnął. - Tak, przeszkadza mi. To nie jest miłe gdy tak się... zmieniasz. Choć ma to również swoje plusy. - spojrzał na okno. - Ściemnia się powoli. Niedługo księżyc będzie widoczny...
- Ale to nie będzie pełnia. Nie wiem czym się przejmujesz. - zauważyła żona.
- Pełnia to nie będzie fakt ale nie trzeba pełni żebym na pewno w jakimś stopniu się zmienił. - sposępniał Psionik.
eAthena - 20-11-2007, 15:05
Temat postu:
eAthena w końcu się wyspała. Przecierając oczy wstała z łóżka i sięgnęła po koszulkę leżącą gdzieś na podłodze. Nudziło jej się więc podeszła do szafki na której leżało mnóstwo książek. - dawno nie czytałam żadnej fajnej książki - powiedziała do siebie przeglądając strony jednej z nich - napiłabym się też herbaty...

Czuła się trochę samotnie. Jedyną osobą, która zagada do niej bezinteresownie jest Yumiko.
Jeśli natomiast eA chce z kimś porozmawiać, to towarzystwa dotrzyma jej siostra Lena,
Kusoku również się nią zajmie. - Z kim tutaj spędzić czas? Kusoku odpada, pewnie jest w lesie lub zajęty jest czymś innym...Yumiko też...może Lena? Niee...Lena też pewnie jest zajęta.

eAthena zastanawiała się chwilę - kto może mieć wolny czas dla mnie...może mama ze mną porozmawia! - chwyciła książkę, zamknęła drzwi i pobiegła poszukać mamy.
- Mamo ! - gwałtownie wbiegła do pokoju Mary i uderzyła niechcący drzwiami stojącego przy nich radgersa. - przepraszam tato ! Nie chciałam !
- Nic się nie stało - powiedział z trudem podnosząc się z ziemi po czym dla uspokojenia zszokowanej eA pocałował ją w czółko. - coś chciałaś?
- Chciałam tylko porozmawiać. Ostatnio czuję się taka samotna...
- Przecież wiesz, że zawsze możesz do nas przyjść - odpowiedziała Mara czułym, matczynym głosem.
- Ale to jeszcze nie wszystko. Chciałam z wami porozmawiać o Tonberrym. Czy chcielibyście mi coś powiedzieć? - zapytała patrząc poważnie na swoich rodziców.

Mara - 20-11-2007, 16:47
Temat postu:
-Tak, chcielibyśmy... mniej więcej- odrzekłam zachwycona błyskawicznym obiegiem informacji w tej twierdzy- otóż Tonberry nieco... igra ze Śmiercią. No i nieco łamie konwencje. Mieliśmy w planie poszukać Ponurego Żniwiarza, dać czekoladki(to tak ode mnie bo sie przy ostatnim spotkaniu nieco.. skłóciliśmy) i namówić żeby tak jakoś tę duszę jego uzupełnił bo jest z lekka wybrakowana. Problem w tym że powoli to idzie a mąż się użala.
Spojrzałam na Radgersa karcącym wzrokiem.
-Tak... to może przejdźmy do rzeczy- mąż nieco sie zmieszał- przez to wybrakowanie ma problem z takimi ludzkimi uczuciami, pozostały mu raczej te negatywne. Nie wiem z jakiej przyczyny on może tu w ogóle się znajdować skoro do rodziny w żadnym stopniu nie należy, sprawia jednak czasem wrażenie...
-...buraka. Bez obrazy- wpadłam mu w słowo- może przy tobie zachodzi jakaś cudowna odmiana, ale w mojej czy Shinigami obecności jedyne czym się wykazał to egoizm i tłumienie agresji. Może mam uprzedzenia, ale dobrze to o nim nie świadczy.
Spojrzałam na córkę. Wyglądała na delikatnie rzecz biorąc zdziwioną.
-Nie chcemy nikogo ograniczać, zakazywać ani bawić się w niszczenie komukolwiek życia czy jak to tam idzie. Po prostu musimy znaleźć Śmierć, a ona ma w zwyczaju sama nas znajdywać... w odpowiednim momencie. Jeżeli gdzieś ja spotkasz plączącą się po Twierdzy(Tonberry ją interesuje na pewno, pewnie przez te ciekawe cechy) to powiedz żeby zadzwoniła albo zawołała mojego motylka. Albo najlepiej niech tu przyjdzie i porozmawia.
Taak... chyba skołowałam córkę. Patrzyła na mnie jak na głupią.
-Ciasteczka?- spytałam jeszze podstawiając jej talerzyk i wskazałam miejsce siedzące. Jeszcze tylko brakowało żeby ta pozostała cząstka duszy przyszła tu i rozanielona stwierdziła że woli mieszkać sama bo właściciel był gburem.
Avalia - 20-11-2007, 19:55
Temat postu:
- O ciasteczko -mruknęła Avi biorąc sobie jedno, trochę zaskakując swoim ponownym nagłym pojawieniem się Mare - Jak dla mnie może być jaki, jest Shini też ideałem zawsze nie jest, ale nie dziwie się czemu wyższe szczeble zwróciły na niego uwagę...nie należy do rodziny, nie ma prawa bytu na terenie twierdzy eh... - dodała i skonsumowała ciasteczko siadając na wersalce.
eAthena - 21-11-2007, 17:18
Temat postu:
eAthena posmutniał, spojrzała w podłogę i wymamrotała.
- Mamo, ty chyba nie rozumiesz... wydaje mi się, że ja...ranicie mnie tymi słowami... ranicie tym co o nim mówicie - spojrzała w kierunku Avalii - Babciu, Ty zapewne nie słyszałaś o tym chłopcu i nie znasz jego tragicznej historii. Nie uważasz, że powinniśmy pomagać ludziom?
Na pewno jest na to jakaś rada a Tonberry może przecież stać się częścią rodziny, prawda?
On jest zupełnie inny niż Wam się zdaje. On jest inny gdy jest ze mną, jest miły, uśmiecha się i jest... Widziałam jak walczył ze Śmiercią! Uratował mnie... gdyby nie On to już bym pewnie nie żyła.

Avalia, Mara, Radgers stali tak i słuchali "zeznań" eAtheny.

- Rozumiem, że ... Tony... jest zupełnie inny tylko wtedy, gdy jest z Tobą? - spytała Mara.
- Tak... - odpowiedziała dziewczyna potakując - Zaraz wracam! Muszę z nim pomówić. Nie róbcie nic, póki nie wrócę.
Dziewczyna opuściła pokój matki i udała się do komnaty Tonberrego.
- Tony ! - zawołała. On odwrócił sie i przybrał postać miłego i sympatycznego chłopca.
- Coś się stało, moja droga? - spytał uśmiechając się.
- Powiedz mi co tutaj się dzieje - wypaliła dziewczyna. - Moja mama mówi, że zna Śmierć i porozmawia z nią o tym czy by Ci nie zwróciła tego co straciłeś przed trzynastoma laty.
Chłopak chwycił dziewczynę i spojrzał jej w oczy. Uśmiech znikł z jego twarzy.
- Powiedz rodzicom, że to nie jest ich wojna. Nie chce żeby coś im się stało. To jest tylko i wyłącznie moja sprawa a oni nie powinni się mieszać. - powiedział. dziewczyna spojrzała na niego, była zawiedziona, myślała, że przyjmie jej pomoc.
- Ale oni...
- Oni mogą umrzeć! - krzyknął.
- Zabijesz ich...? - spytała przerażona i odsunęła się od niego.
- Ja nie... ale to co mnie ściga nie będzie się wahało tego uczynić. Zrozum... Śmierć już mnie nie ściga, ale Loki... pamiętasz go prawda... opowiadałem ci o nim..
eAthena kiwnęła głową a Tony ciągnął dalej.
- Loki wysłał za mną coś innego, nie wiem co to jest, jeszcze tego nie spotkałem, ale mam przeczucie, że jest o wiele potężniejsze od samej Kostuchy.
Dziewczyna przechadzała sie po pokoju Tonego i zauważyła na biurku interesującą książkę, było w niej narysowane ogromne drzewo, które było pierwszym drzewem na świecie. Nosiło nazwę...
- Yggdrasil - powiedział Tony - ciekawa książka, chcesz mogę ci ją dać. - Powiedział.
eAthena przeczytała kilka zdań o magicznym drzewie... najbardziej zainteresowało ją to, że liście Yggdrasiilu mogą komuś zwrócić jego życie.
- Może potem... - odparła i udała się ku drzwiom - Muszę porozmawiać z rodzicami. - powiedziała do chłopaka. On podszedł do niej i pocałował ją.
- To na szczęście... jestem pewien, że jedno z nas będzie go potrzebowało. eAthena opuściła pokój Tonberrego w bardzo dobrym humorze, udała się z powrotem do pokoju matki.

Yumiko - 21-11-2007, 17:27
Temat postu:
-Waaaaah~! Krzyknęła Yumiko i wbiegła do Twierdzy. Pobiegła szybko do Shinigami, a gdy weszła do jej laboratorium zauważyła że nikogo tam nie ma. Położyła pusty worek na stole. -Uhm. No nic...Myśałam że zrobi coś z tą nogą. Podparła głowę na swoich rękach i przyjżała się swojej ranie. - A może jednak jest tu ktoś kto czuje się równie samotny jak ja...eA troszke dziwnie się ostatnio zachowuje. Jest taka...zamyślona. Poszukam jej. Yumiś wyszła z laboratorium szła przez korytarz i nagle usłyszała coś dziwnego...Tak to był pokój Tonberrego. Wejrzała do środka, zobaczyła jak Tonberry patrzy na dziwny czarny portal naśrodku swojego pokoju. Nie wiedziała czy powinna uwierzyć swym oczom, ale chyba... tak napewno widziała łzę w jego oku. Tonberry spojrzał na nią... łza spłynęła mu po policzku.
- Podziękuj jej ode mnie... i jeżeli nie wrócę to daj jej to... - wskazał na książkę na biurku, wyciągnął nóż, przeciął sobie nadgarstek i dotknął krwią książki. Wszedł do portalu, kolejna łza spłynęła mu po policzku.

Tonberry szedł przez portal i cały czas o niej myślał...czuł jak się oddala, oddala od eAtheny, od Twierdzy, którą zacząl uważać za swój drugi dom. Zamknął oczy... łzy przestały płynąć z jego oczu, ponownie stał się egoistycznym, gburem ogarniętym żądzą mordu. Otworzył oczy, które teraz przybrały odcień krwi. Wyszedł z portalu... nie zauważył, że za nim wyleciał mały czarny motylek Mary.

- To już koniec... - powiedział Tony, nie wiedział jednak czy mówi do siebie czy do czarnej postaci, która wezwała go do tego miejsca.
Tonberry - 21-11-2007, 17:44
Temat postu:
Tonberry znał to miejsce, był tutaj tylko myślami. Wymierzył nożem do czarnej postaci przed nim.

- Wydaje mi się , że Niflheim to odpowiednie miejsce na to by to zakończyć. - odpowiedziała postać. - Ale za nim zaczniemy... chciałbym cię zapytać. Co czujesz po tych wszystkich latach... kiedy to już tyle krwi przelałeś aby tutaj dotrzeć.
Tonberry uśmiechnął się a jego uśmiechu nie powstydziłby się nawet najgorszy psychopata.
- Wyśmienicie, wiedząc, że to będzie koniec. I że nareszcie będę normalny.
Postać zaśmiało się tak mrocznie, że nawet dusze, które okrążały ją i Tonberrego zniknęły za strasznymi drzewami miasta zmarłych.
- Jesteś śmieszny... synu - powiedziała postać i ściągnęła kaptur. Tonberry rozszerzył oczy... czyżby musiał zabić swego ojca raz jeszcze?
Postać wyciągnęła rękę do przodu a w dłoni pojawił się jej czarny miecz.
- Gin! - krzyknął Tony i ruszył do przodu, w biegu wyciągnął drugi nóż.
Spoiler: pokaż / ukryj
Próbował ciąć postać w szyję, ale Ojciec z łatwością odparował atak. Tonberry odbił się od ojca niczym szmaciana lalka i ponowił atak... znowu bezskutecznie. Ojciec uśmiechnął się do syna i ruszył do ataku. Jego ruchy były identyczne jak ruchy syna. Także ciął koło szyi, ale Tonberry zrobił unik... miecz ojca trafił jednak w pierścień na szyi chłopaka na wskutek czego pierścień uległ zniszczeniu. Tonberry czuł jak coś dziwnego dzieje się z nim. W jednej chwili odczuł wszystkie swoje uczucia... jeszcze silniejsze niż kiedykolwiek... ból, smutek, radość, gniew, nienawiść, zazdrość, miłość a na samym końcu zobaczył to.. zobaczył swoją duszę jak idzie do niego... jak łączy się z nim. Na powrót był sobą...

- Widzę, że odzyskałeś swoje utracone duperele... chłopczyku. To jednak nie zwalnia Ciebie ani tym bardziej mnie z tej walki. - powiedział Ojciec i zaatakował Tonberrego, tym razem trafił chłopca prosto w rękę, przeciął ją od nadgarstka aż po łokieć, chłopiec upuścił swój nóż. Szybko rzucił drugim nożem w ojca żeby spowolnić jego ruchy, nie trafił. Czarna postać ruszyła na niego z dwukrotną szybkością. Potężny kopniak wymierzony w klatkę piersiową chłopca zmiótł go z pola widzenia ojca. Tony przeleciał kilka ładnych metrów. Krew lała mu się po twarzy... czuł, że jego lewa ręka jest unieruchomiona a obojczyk wybity. Nie umiał walczyć z tym czymś. Musiał uciec, nie mógł zginąć w Niflheim....


Czarny motylek leciał za chłopcem.
eAthena - 21-11-2007, 20:42
Temat postu:
Pędziłam do mamy tak szybko, jak tylko mogłam. Byłam pewna, że teraz mi uwierzą.
Jednak coś poszło nie tak, na korytarzu nagle pojawiła się Yumiko, która zaczęła biec za mną i wołać. Zatrzymałam się, bo nie wypada jej zignorować.

- Słuchaj ! Nie uwierzysz co się stało - mówiła bardzo szybko i gestykulowała - ten Tonberry zniknął ! I to chyba już na zawsze !
Nie mogłam uwierzyć w to, co Yumi mi powiedziała...przecież to nie możliwe, zaledwie kilka chwil temu byłam i rozmawiałam z Tonym. Była przerażona, machała rękami i nie przestawała mówić, jej wzrok utknął gdzieś za mną.
- Powiedział, że chyba już nie wróci i chciał żebym też przekazała coś tobie..ale nie pamiętam co! Och, wybacz mi, ale za dużo zdarzeń jak na jeden dzień! ...o wiele za dużo.
Przez chwilę zapomniałam o całym świecie, w moich myślach był tylko Tonberry i nikt poza nim. Minęła chwila zanim doszłam do siebie.

Yumiko dalej przy mnie była, przytulała mnie do siebie i gładząc me włosy pocieszała.
- Co tak dokładnie się stało...? Właśnie miałam iść do mamy porozmawiać z nią o nim...ale ty tak niespodziewanie wybiegłaś i jakoś nie potrafię sobie tego wszystkiego wyobrazić... - nie patrzałam na nią, żeby nie widziała moich mokrych od łez oczu.
Wzięła mnie za rękę i powiedziała - Chodź, pójdziemy na czwarte piętro i wszystko ci opowiem. - uspokoiła się już, mówiła powoli i trzymała ręce w bezruchu.

Mara - 21-11-2007, 21:13
Temat postu:
-Paranoja!- krzyknęłam zdenerwowana już- to chyba będzie moje ulubione słowo Zdecydowanie muszę ze Śmiercią pogadać, bo się wścieknę.
-Ale...- zaczął mąż acz nie zdążył dokończyć.
-Idę.
Tak rzekłam i wyszłam. Po drodze spotkałam eAthenę. Wyglądała na przerażoną. Jeśli można jej stan tak określić.
-Nie ma go?- spytałam poważnym tonem.
-Nie ma!- jęknęła cicho.
-Chodź więc- złapałam ją dość mocno za rękę i pociągnęłam lekko. Wykonałam niezbyt skomplikowany znak ręką i obie zniknęłyśmy w czarnym dymie.
-Dobra, dość tego!- nagle przed Tonberrym pojawiła się poirytowana półdemonica. Jej mina świadczyła że dobrze się wczuła w rolę wściekłej matki. Lewa ręka sczerniała a palce zmieniły się w dosyć długie szpony.
-A nie, czekaj...- tajemnicza postać była w zasięgu mojego wzroku. Klasnęłam w ręce i postawiłam przed sobą ścianę, w którą ojczulek dość mocno wyrżnął.
-eA, odsuń sie proszę, muszę gościa odciągnąć- powiedziałam spokojnie zanim wybuch zniszczył ścianę.
Wymierzyłam kopa. Potężnego kopa, co oczywiście poskutkowało faktem że omal nie wyrżnęłam w nie wiadomo skąd wzięty mur. Odbiłam się i rozwinęłam skrzydła, aby okrążyć przeciwnika, rzucić zaklęcie oplątania i rzucić nim dość daleko. Kiedy leciał i wyzwalał się jago jakoś dogoniłam i dodatkowo kopnęłam w twarz(zamierzałam w tył głowy... tak jakoś wyszło) i w ten sposób zmieniłam nieco trajektorię lotu. Uderzył mocno o ziemię jakieś 20 metrów od Tonberry'ego i eAtheny.
-Dlaczego mu nie odpuścisz?- spytałam z irytacją.
-Nie twoja sprawa- odrzekł oczywiście nienaruszony wstając i robiąc tajemniczą atmosferę. Klasnęłam w ręce i wytworzyłam mnóstwo kolców pod nim, oczywiście w mgnieniu oka rozwalił. "Leć motylku, leć..."
Błyskawicznie podleciałam i stworzyłam zaklęcie iluzji. Jak się spodziewałam, udało mu się wychwycić prawdziwą mnie, wtedy jednak zastosowałam sztuczkę z klonem którego on zniszczył a ja mu wymierzyłam sporą kulę ognia w plecy.
Facet miał potem przypaloną szatę, jednak ja poniosłam większe konsekwencje. Odwrócił się błyskawicznie, wymierzył mi w brzuch, podbródek i nogę- żeby złamać. Na moje szczęście nie złamał ale po ciosie w brzuch miałam ochotę na niego zwymiotować. Lekko zamroczyło mi w głowie, niemal odruchowo zrobiłam grubą kopułę wokół przeciwnika żeby go spowolnić. Zniszczył, co za człowiek...
Z obolałym podbródkiem rzuciłam się na niego z pazurami, odparł nawet nie wiedziałam jak. Kiedy go jednak dotknęłam przerzuciłam proste zaklęcie wybuchowe na szatę, eksplodował mu cały rękaw robiąc dużo dymu. Wtedy zaczęłam na całego. Walka wręcz przeplatana z zaklęciami płomienia, wobec niego bałam się bawić w czarną magię. No i iluzje. Co rusz tworzyłam kopie, klony, lustrzane odbicia lub potęgowałam dźwięki aby go zmylić.
Wtedy wreszcie zjawił się On. Śmierć przyszedł we własnej osobie, aby mało nie dostać(od niego!) w twarz. A raczej w czaszkę.
-Dlaczego mnie... a on przypadkiem nie został już zabity?
-być może- sapnęłam a Śmierć pstryknął w palce. Pojawiły się dwa niewielkie demo0ny które złapały mojego oponenta. Nie bardzo mógł się ruszyć, acz wyrywał się zażarcie.
-Silny jest... a ty tu co robisz? Nadal używasz kosy?- spytał Śmierć jadowicie.
-Ee... no... miałam ci czekoladki dać w ramach przeprosin, ale... ano właśnie. Trochę się pogmatwało. Może wpadniesz kiedyś do mnie na herbatę w czasie przerwy?
-Wiesz, że przerwy miewam rzadko. Ale kiedyś wpadnę, w końcu musisz mi się jakoś odwdzięczyć za tę kosę. Tylko nie używaj jej zbyt często... żeby nas nie pomylili- trochę to Śmierć męczyło. Jego kosa była dużo bardziej okazała od mojej jednak chyba wiedział że zrobiłam to specjalnie żeby Mu dokuczyć. Westchnęłam ciężko.
-Nie będę jej często używać- powiedziałam tonem obiecującym- ona ma znaczenie symboliczne- dodałam z perfidią w głosie.
-Pamiętaj że igrasz ze Śmiercią!
-A on ci zwiał?
-Mniej więcej... tylko nikomu nie mów. I zawołaj te dwa gołąbki.
-EA! TONBERRY! JAK JESTEŚCIE W STANIE TO CHODŹCIE TU!
-Ale ciszej... nie mogłaś użyć też motylka?
-Przepraszam..
Sakura_chan - 22-11-2007, 13:23
Temat postu:
Sakura patrzyła na wszystko z góry. Jej moc chroniła ją przed złem, ale dla większego bezpieczeństwa była niewidzialna. Od dłuższego czasu obserwowała Tonberrego i eAthenę i relacje między nimi.

- Wiem, że Tonberry jest dobry. Ale to wszystko przez tą klątwę - szepnęła do eAtheny. Jeśli naprawdę go kochasz, będziesz mogła mu pomóc. Nie będzie to łatwe i będzie wymagało czasu, ale wiedz, że jestem po waszej stronie. Na razie jestem z boku, bo wiem że Tonberry będzie chciał sam to załatwić.

- Wiesz, on jest strasznie ambitny. Boję się żeby się kiedyś na tym nie przejechał. I czy uda mi się przekonać resztę rodziny że ten jego chłód to nie jego wina i że w rzeczywistości on jest zupełnie inny

- Pożyjemy zobaczymy. Ale kostuchy postraszyć nie zaszkodzi - po czym Sakura przybrała swą normalną postać
...
- Aaaaaaaa!!!!! - wrzask śmierci dał się słyszeć niemal wszędzie. Tu gdzieś jest anioł !
Czuję dobro ! I coś skrzydlatego mignęło mi przed oczami !

Tonberry - 22-11-2007, 19:05
Temat postu:
Głupcy !! - krzyknął Tonberry krew zalewała mu już całą twarz. Spojrzał na Marę - Uciekaj idiotko !! Nie potrzebuję twojej pomocy... - krzyczał choć tak naprawdę nie miał tego na myśli, chciał aby odeszła.. nie mógł pozwolić na jej czy czyjąkolwiek śmierć. Krew zalała mu oczy, jego czas za niedługo dobiegnie końca.. na szczęście opuścili Niflheim, walka toczyła się już w lesie nieopodal. Tonberry spojrzał do tyłu widział to.. zejście na dół musiał ich tam ściągnąć. Rzucił nożem prosto w Marę, trafił ją w rękę teraz kiedy nie mogła rzucać czarów była całkowicie wyłączona z walki. Ojciec Tonberrego kiwnął ręką na Śmierć.
- Loki zakazał ci się mieszać w tą sprawę. - Czarne Ostrze błysło tylko raz a Śmierć zniknęła, pozostawiona przez niego czaszka symbolizowała jego koniec. - Panie... wybacz mi - powiedział starzec - ale będziemy musieli wybrać nowego.
Tonberry nie mógł uwierzyć własnym oczom, coś takiego nie zdarzało się na co dzień. Kiedy "umiera" Śmierć Czarny Pan musi wybrać jego następce spośród potępionych dusz.
Teraz mamy przesrane jeszcze bardziej pomyślał. Kiwnął ręką wypowiedział kilka słów w niezrozumianym dla eAtheny i Mary języku. Portal ponownie się oworzył był dużo mniejszy niż poprzedni portal Tonego. To również znak, że jego koniec już blisko.
- Uciekajcie.... - krzyknął i zaczął biec w strone zejścia na dół. Yggdrasill pomyślał, nie może tam wejść. eAthena spojrzała na anielicę ostatni raz, chwyciła matkę za rękę zanim czarne ostrze wbiło się w miejsce w którym jeszcze chwilę temu była. Czaszka Śmierci pokruszyła się. Dziewczyna wraz z matką wkroczyły do portalu.

Tonberry biegł ile sił, jego ojciec jednak ciągle był blisko. Tony widział zejście, było tuż tuż.
- To koniec - usłyszał za sobą - odwrócił się, ojciec był dokładnie za nim. Silny cios wymierzony w żebro chłopaka wyrzucił go w powietrze. Chrupnięcie zasygnalizowało złamanie owego żebra. Ojciec machnął ręką, gdy Tony był jeszcze w powietrzu. - De morte prologus*! - krzyknął ojciec. Wokół Tonberrego pojawiło się z tuzin luster a może i więcej nie był w stanie się doliczyć, dwoiło i troiło mu się w oczach. Z każdego lustra wypełzła czarna postać podobno do Tonberrego, każda trzymała kosę i każda łypała na niego groźnie.
- Morir Es Vivir* ! - powiedział Tony sam do siebie. Ciosy zadane mu przez dziwne kreatury powinny go zabić, nie wiedział jakim cudem przeżył. Tony upadł zaraz obok zejścia na dół.
Ojciec stał i patrzał na niego. Nie musiał nawet go dobijać. I Tonberry i jego oprawca wiedzieli, że to są już ostatnie chwile Tonego. Złamane żebro przebiło płuco chłopaka, z każdą chwilą tracił hektolitry swojej krwi, przestawał widzieć... w oddali słyszał jej głos. Bardzo mu jej brakowało, bardzo ją kochał. Teraz to wiedział. Sturlał się ze schodów na sam dół, był teraz na samym szczycie pierwszego drzewa łączącego wszystkie Siedem Światów. Zamknął oczy. To koniec. Czarny motylek usiadł na jego ramieniu.
Krew spłynęła mu po policzku.

Ojciec i zarazem morderca Tonberrego zamienił się w popiół.

***

Ojciec Tonego zastąpił Śmierć w końcu był jednym z potępionych a Loki zadecydował, że to On powinien zająć miejsce Śmierci.
Loki otrzymał to na co tak długo polował... otrzymał w końcu duszę i wszystkie uczucia Tonego. Pierścień uległ zniszczeniu poomyślał sobie Loki nie miał zamiaru tworzyć nowego, nie chciał kolejnego Tonberrego.

***

*Morir Es Vivir - umrzeć znaczy żyć.
*De morte prologus - rozmowa ze śmiercią.
Shinigami-san - 22-11-2007, 19:25
Temat postu:
Przechadałam się po zamku bo nie chciało mi sie czekać na Diziego aż się obudzi. Usiadałam na schodach i patrzyłam się tępo w schody. Nalge ktoś, nie wiadomo skąd zaczął wrzeszczeć. Po chwili rozpoznałam głos eA
- Jemu nie może sie nic stać! - wrzaszczała na Mare strasznie rpzy tym płacząc. Nie rozumiałam o co chodzi. Postanowiłąm podejść i spytac się. Gdy eA mnie ujrzała nagle przestała krzyczeć i spojrzała na mnie dziwnie
- Co jest? - mruknęłam ziewajac z nudów - Co, ktoś kipnął? - zaśmiałam się lekko ale widocznie taki dowcip nie był na miejscu sądzac po twarzy eA i Mary
Mara - 22-11-2007, 19:42
Temat postu:
Tonberry nie żył. To wiedziałam ja, wiedziała to także eAthena stojąca obok.
-dość tego- powiedziałam cicho- może on żyć nie chce, jak widać los go nie lubi, ale to nie jest do końca materialny świat.
Nie odpowiedziała. Sama nie wiedziałam jakim cudem wydobyłam z siebie tę wypowiedź kiedy podchodziłam do ciała. Klasnęłam w ręce i tym razem uderzyłam w ciało. Rany zasklepiły się.
-Teraz trzeba tam wszczepić duszę... no cóż, to zbyt proste nie będzie.
Krzyknęłam coś. Nie byłam wtedy nawet pewna czy poprawnie. Rozbłysło fioletowe światło.
Duża brama stała przede mną a obok był on. Śmierć. Wylany. Pukał zawzięcie do środka, a nie słysząc odpowiedzi usiadł skrzyżnie zrezygnowany i zaczął podśpiewywać coś po łacinie. Podeszłam i spytałam z lekkim niedowierzaniem:
-Wylali cię?
-Tak... Ale odzyskam tę robotę. Nie będzie mi tu jakiś potępiony naruszał praw autorskich na bycie Ponurym Kosiarzem.
-A jak on się dobrał do takiej władzy?
-Pupilek szefa- burknął pod nosem.
-No dobra- powiedziałam w końcu- spróbuję coś z tym zrobić, bo to leży w moim interesie. Ale będe potrzebowała duszy chłopaka, którą chyba twój szef ma.
Przytaknął. Gdyby nie okoliczności byłabym dumna że porozumiałam się z samym Śmiercią.
zapukał ponownie, ja krzyknęłam i użyłam zaklęcia. Przyziemne straszliwie, ale podziałało(podgłośniłam się) i zaraz wielkie wrota stały otworem.
Tak właśnie Śmierć odzyskała pracę. Ja zaś dostałam od niej niewielki ładunek do przechowania.
Tonberry obudził się nagle i zdał sobie sprawę że właśnie rozmawia. Ze starym Śmiercią. Głosem... dziewczyny?! Nie, zaraz, on ten głos skądś znał... Zdał sobie sprawę, że jest w ciele Mary. Drugą duszą. A ona rozmawiała ze Śmiercią i nie wiadomo skąd skombinowała czekoladki ale własnie nimi Go częstowała.
Wróciłam wyczerpana. Już nie byłam w stanie dokonać nawet najzwyklejszej przemiany ani zaklęcia, padłam tylko na ziemię z dwoma duszami w ciele. Straciłam przytomność.
<noszenie duszy i podróże międzywymiarowe są męczące. bardzo>
Avalia - 22-11-2007, 19:52
Temat postu:
*Ja wiem, to nie moja działka....ale nie róbcie w domu questa. Tonberry nie jest jeszcze członkiem rodziny, i póki w odpowiednim temacie z tym związanym, nie pojawi się odpowiedni post, cokolwiek by sie tu nie działo, nie powinno go tu być.
Proponowała bym się zapoznać z regulaminem Multiświata:

Cytat:
IV Rodzina

Aby dołączyć do rodziny należy napisać w temacie:
Projekt: Drzewko, tam na pewno znajdą się osoby chętne do adopcji/poślubienia.

Po przyłączeniu się do "drzewka", można zamieszkać w Czarnej Twierdzy lewitującej we mgle


Z podkreśleniem:
"Po przyłączeniu się do "drzewka", można zamieszkać w Czarnej Twierdzy lewitującej we mgle". A nie odwrotnie, zaznaczam, że nie trzeba być czyimś dzieckiem, aby być w rodzinie.

Więc jak chcecie takie opowiadanka pisać, to róbcie na to osobny temat...bo to już powoli jest przegięcie*

Ps. Przepraszam, moderacje za to...ale już nie mogłam.


Avalio, słusznie ze wszech miar słusznie, spod klawiatury mi to wyjęłaś, bo szybsza byłaś :D
Moderacja w tym wypadku bardzo, ale to bardzo uprzejmie prosi, by przyswoić sobie to, co napisała Avalia powyżej. A Avalia doskonale wie co pisze, ponieważ sama te zasady tworzyła przy akceptacji Administracji Forum Tanuki.pl - dlatego radzę się co poniektórym osobom zastosować.

IKa,
Zielona Wiedźma
tymczasowa: Those Who Hunt Lamers


eAthena - 22-11-2007, 20:16
Temat postu:
Mara w pewnej chwili obudziła się. Obejrzała się dookoła i zdała sobie sprawę, że zemdlała, gdy tylko przeszła przez portal. Pewnie było to spowodowane stresem i zbyt wielkim zmęczeniem. - więc to wszystko był sen? - zadała sobie pytanie - no tak...przecież Śmierć zginęła. Ale...to przecież nie możliwe, jak Śmierć może zginąć?
Rozglądając się zauważyła eAthenę, która goni za latającym wokół niej motylkiem. - Melduj! - rozkazała Mara.
Motylek wyjawił wszystko, co stało się w Niflheim. Dowiedziały się, że Tonberry umarł. Jego ciało znajduje się na samym szczycie mitycznego drzewa.

eAthena zareagowała natychmiastowo, w net zaczęła płakać - To nie możliwe ! - krzyczała wycierając łzy o ubranie swojej mamy. - nie po to tyle cierpiałam, żeby to się tak skończyło !
Mara nie wiedziała co zrobić. Widok płaczącej córki coraz bardziej ją dołował. Wzięła małą na ręce i zabrała do domu.

eAthena prędko pobiegła do Yumiko po książkę, którą miała od niej odebrać. Wpadła do jej pokoju, złapała ją za ramiona - proszę! Daj mi tę książkę ! Szybko ! - poprosiła.
Yumiko trochę zdenerwowana podbiegła do szafki i wyciągnęła ten oto przedmiot, po czym podała go eA.
Dziewczyna szybko wybiegła z pokoju i na korytarzu otworzyła ją. Na okładce zobaczyła napisany czymś czerwonym, przypominającym krew napis "strona 102". Otwarła i zobaczyła zeschnięty liść, którego Tonberry prawdopodobnie używał jako zakładki, była tam też notatka. Jej treść była następująca :

"Jeżeli to czytasz to ja już dawno nie żyje, liść obok jest liściem z drzewa Yggdrasillu. Jest to jedyne wyjście abyś mogła mnie uratować. Jeżeli wszystko poszło zgodnie z moim planem to znajdziesz mnie na szczycie drzewa życia.
Tonberry"

Dziewczyna odwróciła notkę i zobaczyła kolejny napis. Przeczytała go na głos.

- Ira Morte Vera - Czarny portal, który pojawił się przed dziewczyną wciągnął ją do środka. Szła do samego końca i wylądowała zaraz przed zmasakrowanym ciałem Tonego.
Liść, który był w książce nagle odżył, uniósł się w powietrze i znikł... razem z nim rany Tonego. Chłopiec się poruszył, otwarł oczy i spojrzał na zdumioną dziewczynę.

Mara - 22-11-2007, 20:47
Temat postu:
Zaklęłam głośno. Wszystko zaczynało powoli mnie już męczyć. Spojrzałam ponuro za biegnącą córką.
-Wszystko na marna...- powiedziałam cicho do siebie wlokąc się na górę.
Tam nadal byli Radgers i Avalia. Grzecznie ich wyprosiłam i padłam na łóżko.
-Przepraszam- rzekłam nieco drżącym głosem i zamknęłam im drzwi.
-Teraz motylku leć i sprawdź czy aby nie zgrzeszyłam jakoś szczególnie.
Motylek zniknął. Po chwili pojawił się znów i oznajmił, że Twierdza miejscem na takie zabawy raczej nie jest a Tonberry w zasadzie nie powinien mieć tu dla siebie miejsca. Poza tym na panelu kontrolnym magicznych posłańców nic nie było.
-Dzięki- odpowiedziałam. To było coś w stylu błędu w Matrixie, czyli ktoś z zewnątrz, ale miał jakiś z córką związek...
Klasnęłam w dłonie i dotknęłam nimi fotela. Energia przepłynęła do drzwi których zamek złączył się z framugą. Nie chciałam gości. Siedziałam i gapiłam się w okno. Nie widziałam już innego sposobu na wypuszczenie z siebie mysli które tłoczyły się bezlitośnie.
Avalia - 23-11-2007, 21:48
Temat postu:
Tak, stanowczo Avalia była w nie najlepszej kondycji. Przechadzała się powoli po twierdzy, sama nie wiedząc po co.
W domu znowu było cicho i spokojnie, wszyscy widocznie zmęczeni ostatnimi zdarzeniami, zapadli chyba w niejaki sen zimowy, albo coś w tym stylu. Nie przejmując się, ścianą przeszła sobie zamyślona przez nią, jednak nie trafiła do kolejnego pomieszczenia. Znalazła się w dobrze jej znanym ogrodzie, przeszła koło posadzonych w rządku tulipanów i usiadła na ławeczce, kawałek dalej. Mimowolnie się uśmiechnęła, spoglądając na stary dom, i na las za nim. Wystawiła rękę na której usiadł mały wróbelek.
- Co się stało Avi-chan - zapytała dziewczyna niezwykle podobna do Avalii, jednak o prostych brązowych włosach i zielonych oczach.
- Nic...po prostu nic...
- Ci się nie chce...rzadko kiedy jesteś taka osowiała, ale mogła byś chciał mi powiedzieć.
- Przygania kocioł garnkowi...wybacz ale muszę iść, dobrze wiesz, że aktualnie zaświaty nie bardzo mi służą - Avalia powoli się podniosła i podeszła do jednego z tulipanów.
- Avi-chan wpadnij jeszcze kiedyś - tym razem, był to głos męski za jej pleców, był to wysoki młodzieniec, o ciemno brązowych długich włosach i pomarańczowych oczach.
- Jasne tato...narazie mamo - mruknęła dziewczyna, dotykając żółtego tulipana i pojawiając się w sypialni na 3 piętrze twierdzy - Mnie też się chyba przyda drobny odpoczynek - mruknęła, do siebie, zdjęła najbardziej uwierające części garderoby i położyła się spać.
radgers - 23-11-2007, 23:17
Temat postu:
Ech, znowu wyproszony, rozmyślał Radgers, no cóż trudno jej się dziwić niech dziewczyna ochłonie trochę potem porozmawiamy. Gdy Avalia bez pożegnania przeszła przez ścianę obok zaczął spacerować zadumany po korytarzu. Tak się zamyślił, że nie zauważył jak chmury odsłoniły tarczę księżyca. W ostatniej chwili uskoczył pod ścianę i ukrył się w jej cieniu. Jednak nie był wystarczająco szybki i trochę światła na niego padło. Od razu poczuł znajomy dreszcz przechodzący przez całe ciało. Osunął się na kolana ciężko dysząc. Cholera jasna, jak mogłem być taki nieostrożny, zganił się psion w myślach. Natychmiast zaczął rozstawiać wokół swojego umysłu najpotężniejsze psioniczne bariery. Po chwili wszystko ustało, choć wiedział, że jego oczy wciąż mają kolor zmieniony na czerwonożółte. Trochę minie zanim wszystkie efekty jego "przypadłości" miną. Otworzył psioniczny portal prowadzący do jego pokoju i przeszedł przez niego po czym padł na łóżko przemęczony i zasnął.
Mara - 24-11-2007, 22:52
Temat postu:
-Dom zasypia- mruknęłam do siebie z nutką niezadowolenia w głosie. Wszędzie wokół panował spokój, głucha cisza dająca wrażenie że poza mną nikt tu nie mieszka. Ale w mojej głowie dzwoniło wściekle, mnóstwo myśli się tłoczyło i żadnej nie mogłam zrozumieć. Czyli jeden z tych momentów kiedy przemawiała moja demoniczna natura, a ludzka nic nie mogła z tego zrozumieć. Dwa stopnie wtajemniczenia, zazdroszczę Avi że własne myśli potrafi zrozumieć... Spojrzałam przez okno. Księżyc był duży, pełny, okrąglutki i dawał przyjemną poświatę w moim pokoju. Zagłębiłam się wygodnie w fotelu i westchnęłam z zadowoleniem. Atmosfera była przyjemna a pędzące myśli skupiły się na księżycu dzięki czemu więcej wychwyciłam. Ciekawe jak ma się mój mąż, wystawiłam go na pastwę wielkiej białej kuli... niech ma. Może się nauczy żeby nie panikować.
-Motylku- rzekłam spokojnie a czarny jak smoła owad pojawił się tuż obok w czarnej jak smoła mgiełce- wejdź w mój umysł i poszukaj Śmierci. Ale tego Śmierci który jest tym Śmiercią, czyli tego którego znam a nie tego który zaczął się ze snem. Czy jakoś tak. Idź już proszę.
Wleciał mi w czoło i poczułam nieprzyjemny dreszcze, po czym sięgnęłam po gruby koc. Zimno...
Tymczasem motylek został złapany przez kościstą dłoń. A w zasadzie to chyba nawet kościaną.
-Co ty tu robisz?
-Mara zaprasza na herbatę czy co tam innego!- pisnęło nieco przestraszone stworzenie. Faktycznie Śmierć w mroku mógł budzić grozę.
-Idziemy- odpowiedział i zniknął wraz z motylkiem aby pojawić się w moim pokoju.
-Szybki jesteś- rzekłam spokojnie opatulając się kocem.
-Tak... o coś chciałaś mnie spytać?
-Skoro siedziałeś mi w umyśle i wywołałeś swobodny potok myśli to chyba wiesz.
-Sen... Trochę w nim prawdy było. Ciekawy masz umysł jako istota której dwie świadomości zostały sztucznie połączone. Widzisz, kiedy twój organizm nie wytrzymał magicznego napięcia w wejściu w zaświaty, umysł "odpłynął". I stworzył twoją nieco duchową postać, która pomogła mi odzyskać pracę jednak jako że bardzo pragnęłaś odzyskać tego ducha stworzył omyłkowo imitację duszy którą wszczepił ci do ciała kiedy powrócił w końcu. Ta ludzka część ciała ci ciąży, ale masz naprawdę silny umysł.
-Wiesz, gdybym była w pełni demonem prawdopodobnie byłabym zła. Poza tym o ile wiem zostałam połączona z demonem- facetem. Dziwne, wiem, ale raz przejął nade mną kontrolę i nie wiem jakim cudem mówiłam barytonem. Herbaty?
-Masz kawę?
-Rzadko robię, ale mam w ziarenkach.
-Jaką?
-Davidoff.
-Dawaj.
Zmieliłam i posłusznie przygotowałam. Niestety czekoladki nadal mu byłam winna, tak więc sięgnęłam do tajnej spiżarenki ze słodyczami z której wygrzebałam koszyczek smakołyków Lindtu. Siedząc i rozmawiając ze Śmiercią czułam dziwne uniesienie. Czułam się wyjątkowa. Nie dlatego że rozmawiałam z Ponurym Kosiarzem ale... po prostu. Może dlatego że mój umysł dokonał swobodnej podróży. Nie interesowało mnie to. Pod kocem wreszcie zaczynało być ciepło a myśli nieco zwolniły. Nadal światło było zgaszone, jedynm zaś jego źródłem był Księżyc, co robiło wręcz nieziemską atmosferę w całej Twierdzy i wywołało na mojej twarzy lekki uśmiech. "wszystko będzie dobrze..." pomyślałam spoglądając w okno.
Kusoku - 01-12-2007, 13:55
Temat postu:
Już po dość długiej wędrówce i niesamowitych tajemnicach terenów Twierdzy, postanowiłem wrócić. Dawno nie miałem okazji poczuć takich przygód. Jednak coś mnie niepokoiło. Od kiedy w Twierdzy tak spowolniało życie. Ostatnio nawet nie trafiłem na żadnego z królików Shini. Naprawdę coś było nie tak. Gdy już z dala widziałem wierzchołki Twierdzy, przyśpieszyłem. Po kilku godzinach biegu dotarłem pod Twierdze. Było późno więc, nie dziwiłem się, że jest spokojnie, ale i tak nie pasował mi klimat. Czułem wyraźny brak mrocznej aury Shini. No cóż wrócę do pokoju a jutro może się wszystko wyjaśni.
Poszedłem spokojnie do swego pokoju i położyłem się na łóżku, po czym smacznie usnąłem.
Shinigami-san - 01-12-2007, 14:10
Temat postu:
Siedziałąm na schodach i przegladałam spokojnie mape. Nagle moją uwage pryzkuła pewna kropeczka
- O, wrócił mój kochany siostrzenieć - mruknęłam po czym wstałam i spokojnie zaczełam iść do pokoju Kusoku. Gdy znalażłam się na miejscu cichutko zapukałam - żadnej odpowiedzi. Postanowiłam wejść. Zastałam go rozwalonego w bardzo dziwnej pozycji na łóżku. Z racji tego ze ostatnimi czay dużo u mnie niespożytkowanej energii wzięłam chłopaka za szmaty i ściagnęłam z łóżka. Nadal spał. Postanowiłam zabrać go do wojego labolatorium z racji tedgo ze musiałąm omówić z nim bardzo ważną rzecz. Labolatorium znajdowało sie 3 pietra wyżej, a ponieważ nie chciało mi się w żaden sposób nieć kusoku na rękach ciągnęłam go za sobą jak worek kartofli. Gdy w końcu znalażłam się przed labolatorium wrzuciłam "zwłoki do środka" po czym sama zamknęłam drzwi od wewnątrz. Nalałam wiadro zimnej wody i wylałam na jegomościa. O dziwo obudził się. Z niezbyt zadowoloną miną
- Hej Piękna budzimy się -mruknęłam - ejsteś mi potrzebny, a własciwie nie ty tlyko twój worek...
Lena100 - 01-12-2007, 22:53
Temat postu:
"No, dość tego." - przemknęło mi przez myśl. Nieskładne zdania, myśli pałętały mi się po głowie. Typowy stan mojej sennej medytacji. Nie widzieć czemu głos, który zawsze mnie z niej budził i odzywał się jako sumienie, należał do zwyczajnego człowieka o którym powinnam była dawno zapomnieć. "Ciekawy sposób na pozostanie w mojej pamięci", pomyślałam przeciągając się leniwie. Dzięki tej dłuuugiej drzemce będę mogła nie spać, ani nie odpoczywać przez najbliższe pięć dni. Oczywiście jeżeli nie przyjdzie mi walczyć z jakimiś żądnymi krwi królikami, trollami i własną nieokiełznaną rodziną (grasują tu takie wampiry... w liczbie pojedynczej oczywiście).
Usłyszałam drapanie w szybę. Okropny dźwięk. Podniosłam się z łóżka i wpuściłam kocura do środka. W pyszczku miał coś co przypominało mysz, gdyby nie to że miało dwie kurzy nogi.
- Jezu, ale ochyda. - stwierdziłam wywalając to coś za okno. Zauważyłam, że znajdowało się ono dość wysoko nad ziemią. Mój lęk wysokości zajęczał donośnie.
- Jak tu wlazłeś? - spytałam przekornie patrząc się na rudego zwierzaka. Odwrócił się do mnie demonstracyjnie i wlazł pod łóżko.
- Wszyscy mają jakieś porąbane tajemnice. - stwierdziłam gapiąc się w lustro i zaplatając warkocza. Kiedy w końcu udało mi się zebrać i wyjść z pokoju ukuło mnie bardzo dziwne przeczucie. A raczej brak przeczucia. W Twierdzy panowała nieznośna, niewytłumaczalna cisza. Wyczuliłam na chwilę słuch i udało mi się uchwycić równe oddechy i rytmy serca poszczególnych członków mojej rodziny. Wszyscy śpią? Nieee... Gdzieś na górze usłyszałam chlust wylewanej wody, ciche przekleństwo, marotanie i śmiech Shinigami. Jak zwykle, ta najbardziej uciążliwa dwójka - zawsze aktywna. Uspokoiłam zmysły i śmignęłam korytarzem. Po parunastu sekundach stałam już pod labolatorium ciotki-wariatki. Zapukałam grzecznie i nie czekając na odpowiedź wkroczyłam do środka. Zastałam tam mokrego Kusoku i Shini z uradowaną miną i wiadrem w ręce. Zaraz! To jest Shini? Wampirzyca najwyraźniej postanowiła odmienić swój wizerunek. Wyglądała nadzwyczaj... normalnie. Podeszłam do niej zdziwiona i zaczęłam dotykać jej wzorowo ułożonych włosów. Warknęła na mnie po swojemu. Najwyraźniej z kulturą osobistą nadal nie najlepiej.
- Co się stało?
- Czemu jesteś taka zdziwiona? Wszystko jest w jak najeprzym porządku!!!
- A działo się coś kiedy mnie nie było? - spytałam mierząc uważnym spojrzeniem przemoczonego Kusoku.
- Nie wiem. - burknął niezadowolony - Nie było mnie.
- Nie pytaj. Sama zobaczysz. - stwierdziła Shini uśmiechając się demonicznie. Postanowiłam nie naciskać. Mimo że odmieniona to wampirzyca zawsze pozostanie sobą. I z reguły zawsze jest hm... nerwowa. Dowiem się jak tylko wsyzscy się obudzą. Instynktownie wyczuwałam jakąś poważną zmianę. "Tony" - szeptnął mi do ucha dobrze znany, wyimaginowany głos.
- A własciwie, czemu go dręczysz? - spytałam mojej nowej, schludnej cioci.
Shinigami-san - 02-12-2007, 10:15
Temat postu:
- Słońce, nie drecze go już od jakiegoś czasu. Jak widzisz dość mocno się uspokoiłam. Nic nie rozwalam, no może masz czasem zły humor ale to wszytko przez nagromadzenie energii. A Tonberriego od jakiegoś czasu nie widziałam. I szczerze mówiąc widzieć nie zamierzam. - mówiac to spojrzałam się dziwnie na Lenę - A można wiedzieć czemu się tak na mnie głupio patrzysz jakbym nie wiadomo jak wyglądała?
Lena100 - 02-12-2007, 14:07
Temat postu:
- No wiesz, nie jestem zbytnio przyzwyczajona do twojej nowej... hmmm... osobowości, wyglądu i innych takich. Zastanawiam się jak ty to zrobiłaś. - rzuciłam podejrzane spojrzenie na laboratorium. Parę dziwnych rzeczy rzuciło mi się w oczy, ale postanowiłam się tym zbytnio nie przejmować.
- O! Trusie! - wrzasnęłam patrząc na zamkniętego w klatce białego królika. Mimo wszystko postanowiłam nie wtykać palców między pręty klatki. Pobyt w Twierdzy już mnie czegoś nauczył.
- Nie bój się, udało mi się je przywrócić do normalnego stanu. Teraz jedzą marchewkę. - mruknęła przez ramię Shini, zajęta wymuszaniem od Kusoku jakiegoś worka. Najwyraźniej delikwent nie zamierzał jej go oddać i stawiał zacięty opór, co skutkowało coraz większą złością u Shinigami. Postanowiłam nie wdawać się w dyskusję i zajęłam się targaniem za uszy królika.
Shinigami-san - 02-12-2007, 16:17
Temat postu:
- Kusoku! ja wiem ze masz worek! Daj mi go!
- Ale po co ci do jasnej ciasnej - odrzekł mój siostrzeniec po raz peirwsyz patrząc na mnie z tkaim strachem - przecież w tym labolatorium masz wsyztsko...
- Smiesz kłócić się z własną ciotką? hę? Czyżbyś chciał znaleźć się na liscie obiektów do eksperymentów - mruknęłam cichutko ale mimo to Kusoku mnie usłyszał. Zrobił przerażoną miną
- Dobra ale o co ci chodzi tak dokałdniej? - mruknął
- O wielka głupoto ludzka czemu musiałaś go tak chojnie obdarzyć - mruknęłam spuszczając leb w dół i głęboko wdychając - bo z tamtąd może być pewan rzecz która pomoze mi sie wyżyć, ze tka to ujme... - Lena o mało co ze zdziwnienia nie urwała królikowi uszu a Kusoku cofnął się pod ścianę - A wam co? To już nie moge od własnego siostrzeńca z worka mp3 wyciagnać?
Kusoku - 02-12-2007, 18:52
Temat postu:
-dla twojej informacji to, po pierwsze wyciągam z niego przedmioty bardzo losowo, po drugie jakimś dziwnym trafem tylko ja go potrafię otworzyć i podnieść jeżeli jest na ziemi
i jedyne co potrafię wyciągnąć bez względu na los jest mój miecz i łuk, których tobie nie zamierzam pokazywać- powiedziałem dość wrogo do Shinigami, bo już miałem po uszu tej sytuacji. Rzuciłem worek obok drzwi wyjściowych laboratorium. po czym wyszedłem i trzasnąłem drzwiami tak mocno, że ledwo się utrzymały na zawiasach.
-jeszcze co wymyślą, może pizze na ciepło- naprawdę miałem już całkiem zły humor.
Shinigami-san - 02-12-2007, 19:00
Temat postu:
Lena patrzyła na mnie dziwnie i zaczęła powoli przesuwać się do ścuiany. Widziała jak na moją twarz wpełza gryzmas wściekłości.
- Kkkku... soku jak ja cie dorwe to zawisniesz nogami do góry - mruknęłam po czym wypadłąm z labolatorium i migiem dorwałąm mojego siostrześca. Z racji tego ze troszke przestałam nad sobą panować wyrosły mi skryzdełka. Trzymając Kusoku za szmaty wyleciałam pędem na dach rpzebijając ścianę. Wzleciałam dosc wysoko i złapałąm delikwenta za nogi. Dokładnie nogę.
- Ja ci radze z ciotka nie zadzerać młody bo bedzie źle. Tym bardizje ze mam bardzo dużo nie zużytej energi. - mówiłam powoli patrząc jak kusoku patrzy w dół z niewesołą miną. - trzeba było mnie nie denerwować
Avalia - 02-12-2007, 19:06
Temat postu:
- Shini...- cichy szept za nią sprawił, ze dziewczyna zesztywniała ze strachu i nie umyślnie puściła Kusoku. Jednak nie spadł daleko, Avi w swojej tym razem demonicznej postaci, złapała chłopaka i posadziła go w bezpiecznym miejscu - masz znowu jakiś problem - mruknęła dziewczyna zwracając się do córki, nie tylko wygląd Avali budził grozę, powietrze zrobiło się chłodniejsze, a błękitne niebo zaczęło pokrywać się czarnymi jak smoła chmurami.
-Przeginasz, naprawde, przeginasz...chyba ojciec nie będzie zły jak cię wydziedzicze - mruknęła cicho i z niknęła w krwisto czrwonym dymie.
Shinigami-san - 02-12-2007, 19:25
Temat postu:
- Spokojna niedobrze, wnerwoiona też źle, zbyt radosna też nie może być! -wrzasnęłam - To co, mam sie pozbawić mózgu i być roślinką? - mruknęłam do siebie i usiadałm naburmuszona na dachu - Koniec ! - wrzanęłąm po czym udałam się do pokoju. Wzięłam podreczna torbę, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i nabargroliłam parę słów
" nie bedzie mnie przez dłuższy czas, mam zamiar sie gdzieś zaszyć, nie szukać, nie rpzeszkadzać bo zamorduję. A i jeżeli ktos sie tknie mojeog labolatorium twierdza wyleci w powiertze - radze uważać. Po powrocie mozecie mnie noe poznać bo mam zamair przejsc parę naprawdę fajnych mutacji. Pozdrowionka dla wszystkich i do miłego :)

Najdziwniejszy cżłonek rodziny - Shini "

Wziełąm karteczke i położyłam na stole w kuchni. Tutaj ją ktoś napewno znajdzie. Heh a jak wrócę to moze wydorośleje, zrobie się abrdziej spokojna a tym czasem...
- CYA!! - wrzasnęłam i z trzaskiem zamknęłam za soba wrota twierdzy
Kusoku - 02-12-2007, 19:41
Temat postu:
Wszedł do kuchni gdzie leżała wiadomość ciotuni.
-O do diaska, jak mam zabrać mój worek z laboratorium- powiedziałem do siebie.
Jednak tusz był jeszcze świeży więc podejrzewałem, że Shini nie może być jeszcze daleko.
Wyskoczyłem przez okno i nie myliłem się dosyć stanowczym krokiem ciocia oddalała się od Twierdzy. Zacząłem za nią biec, ale pod wpływem nerwów wziąłem kamień i odruchowo cisnąłem w stronę Shini, niechcący trafiając ją w głowę. Wymsknęło mi się tylko małe -ups-
bo częściowo byłem zadowolony z mojej celności, jednak było to początkiem serii kłopotów.
-Tyyy!- krzyknęła Shini odwracając się w moją stronę i z wściekłością ruszyła na mnie.
Shinigami-san - 02-12-2007, 19:49
Temat postu:
- No zabije gnoma zaraz - mruknęłam lecią w kierunku Kusoku. Szybko znalażłam się przy nim i przytwierdziałm do sciany - Uważaj gdzie celujesz! - krzyknęłam - Jak chcesz mi coś zorbić to użyj lepszych rzeczy bo tkaie mnie tylko wnerwiaja!
Lena100 - 02-12-2007, 23:26
Temat postu:
Zwabiona głuchym brzdękiem kamienia o głowę Shini (nie wiedzić czemu, ten zatrważający dźwięk niósł się po całym domu) jak najszybciej wydostałam się z Twierdzy i stanęłam przed bramą. Trafiłam akurat na fascynujący moment kiedy ciotka właśnie cwałowała na swojego siostrzeńca, złapała go za bety i zaczęła dokładnie "tłumaczyć" mu na czym polega dobre wychowanie. Mój kuzyn wydawał się nieco zdezorientowany. Nie wiedziałam zbytnio co robić z dwóch prostych powodów: Po pierwsze - jeżeli nie interweniuję z jednego z członków mojej rodziny pozostanie mokra, obleśna plama. Po drugie - Jeżeli interweniuję to ze mnie zostanie rzeczona plama.
Obydwa warianty wydały mi się mało satysfakcjonujące. W końcu postanowiłam przemówić Shini do rozumu - słowami. W bezpośrednim starciu nie miałam z nią szans przez wzgląd na moje znikome możliwości. Właściwie żadne możliwości. Jeżeli chodzi o walkę to pokonałby mnie pierwszy lepszy debil z grabiami. W walnym starciu, tym bardziej z wampirem, nie miałabym żadnych szans. Więc szybciutko przemknęłam w kierunku szamotającej się dwójki (Kusoku wisiał w powietrzu, a wampirzycy leciała dość obficie krew z nosa) i wrzasnęłam:
- DOŚĆ!!!!!!
Mój głos zwielokrotniny przez echo odbił się od ścian Twierdzy i uderzył w bijącą się, w całkiem prostacki sposób (na pięści...), rodzinkę. Shini ze złości wyrosły malutkie czerwonawe skrzydełka, a Kusoku wyglądał jak bomba atomowa tuż przed wybuchem. Zamarli na chwilę wpatrując się we mnie jak w wariatkę i ... wróciłi do okładania się pięściami. Obydwoje byli niesamowicie silni i wytrzymali. Stanęłam patrząc z politowniem i przestrachem na pole walki. Pięknie. Już niedługo z naszej cudownej Twierdzy pozostanie kupa gruzu. W myślach zaczęłam klnąć na swoją bezsilność i błagać o interwencję wyrzszych swer, albo chociarz własnej matki, babci, czy w ogóle kogoś z odpowiednimi umiejętnościami.
Kusoku - 03-12-2007, 16:18
Temat postu:
W końcu Shini już całkiem zdenerwowana zamieszaniem wzbiła się ze mną w rękach w powietrze, jednak udało mi się jej przeszkodzić jej zamiary gdyż dziwnym trafem zmieniłem kierunek lotu wprost w Twierdzę. Przebiliśmy ścianę, niestety głownie ja ucierpiałem bo byłem odwrócony plecami do ściany. Shinigami upuściła mnie przez ból, który w tym momencie poczuła. Miałem ogromne szczęście trafiliśmy do laboratorium. Szybko chwyciłem mój worek obok którego wylądowałem i rzuciłem się na ciocię. Lecieliśmy chwile w dół,
po chwili wydawało mi się, że uderzymy razem o ziemię, jednak Shini zatrzymała się tuż nad nią i odrzuciła mnie jak najdalej. Poczułem piasek pod stopami i od razu się zorientowałem gdzie jesteśmy. Znaleźliśmy się na arenie.
-Ha, świetnie nie mogliśmy trafić w lepsze miejsce!- wykrzyknęła Shini z rządnym zemsty wzrokiem.
DeadJoker - 04-12-2007, 13:29
Temat postu:
-Cześc wszystkim!-zawołała DJoker, przestępując próg twierdzy.-Długo mnie nie było, mam nadzieję, że mi wybaczycie i przyjmiecie mnie z powrotem. Przydało by się też, żeby ktoś zrelacjonował mi ostatnie wydarzenia. Kto się z kim ożenił, kto kogo urodził, kto się z kim rozwiódł, takie tam.
Sakura_chan - 04-12-2007, 14:24
Temat postu:
Witaj z powrotem. Miło Cię widzieć. Co do koligacji rodzinnych to chyba najlepiej orientuje się moja mamusia :)

*łypie na Kusoku i Shini*

- Tylko proszę nie przesadzać z rozlewem krwi, bo inaczej zamienię was w posągi. Kocham synka i siostrzyczkę, a jak tak dalej pójdzie to ktoś przypadkiem nie przeżyje

Avalia - 04-12-2007, 15:21
Temat postu:
- O DeadJ, miło cię widzieć - mruknęła Avi stajac obok Sakury i czochrając jej włosy - wiesz moja droga, w temacie drzewko jest rozpisane kto z kim ostatnio, bo robiłam liste...No a tak co u Ciebie? Idziemy na herbatke i ciasteczko do kawiarni?
DeadJoker - 04-12-2007, 17:36
Temat postu:
Z miłą chęcią. Już zajrzałam w drzewko i wiem mniej więcej kto, co i dlaczego. Dawno nie piłam tutejszej herbaty. Muszę tylko was ostrzec, że takie długie, nawet kilkumiesięczne zniknięcia mogą mi się teraz zdarzac.
Mara - 04-12-2007, 18:09
Temat postu:
-DIIIIDŻEEEEJ!- rozległ się długi krzyk i po chwili DeadJoker zniknęła Avi z oczu porwana przeze mnie, jako że nie wyhamowałam przed nią. Śmierć stanął zdziwiony przy drzwiach od mojego pokoju. I tak się właśnie żegnaliśmy, zaraz więc zniknął.
-Miło mi, że jesteś!- ucieszyłam się, podniosłam nieco poturbowaną DJ, otrzepałam, przeprosiłam i ukłoniłam się grzecznie.
Nawet nie wiesz ile się w ciągu twojego niebytu wydarzyło, a raczej w ciągu ostatnich kilku dni...- zaczęłam wyliczać na palcach:
-Przybycie mojego męża, przybycie Shini, zamiana Shini w oryginalną odmianę wampira, próba zamiany jednego z domowników w oryginalną odmianę wampira, bal, przybycie Leny, Amarth, eA, później jeszcze Tonberry'ego, który z niewiadomych przyczyn sie dostał chociaż z rodziną ma tyle wspólnego co króliki Shinigami... je zmutowała i do dzisiaj biegają takie króliczki- wampirki, ale to szczegół. Chociaż nie- one mają więcej wspólnego. Problem w tym, że Tonberry miał niezałatwione sprawy więc nie dość że złamał mojej córce serce, to jeszcze zginął i właściwie nie mam pojęcia co sie z nimi dzieje chociaż od Śmierci słyszałam że da się go jeszcze uratować, ona też zapewne o tym wie... no i jest Kusoku, który tłucze się właśnie z Shini. Jak zauważyłaś, Shini to dość rozrywkowa postać.
Aż trudno uwierzyć, ze wypaliłam wszystko na jednym oddechu a jednak. Wciągnęłam dosyć głośno powietrze i powiedziałam do Avalii:
-Też sie chętnie napiję. W ciągu nieobecności DJ zdążyłam się już mentalnie zestarzeć.
Avalia - 04-12-2007, 18:30
Temat postu:
- Mara-chan, ty się zestarzeć? To co ja mam powiedzieć - mruknęła Avi i po chwili wszystkie cztery dziewczyny zniknęły ze swojej starej pozycji i pojawiły się już usadowione w kawiarni na 4 pietrze, przed nimi już stał talerz z różnymi ciastami i ciasteczkami i dzbanuszki z różną herbatą *jakieś 5 smaków* - Np to DeadJ. opowiadaj gdzie byłaś? Co robiłaś? - powiedziała Avalia z niespotykaną dla niej radością i ciekawością, nalewając sobie swojej ukochanej herbatki do kubka.
Mara - 04-12-2007, 19:13
Temat postu:
-Mentalnie. Jeśli mam być szczera, to ty czasami sprawiałaś wrażenie najstarszej w tym domu ale to raczej kojarzyło mi się z hierarchią w rodzeństwie...- kiedy dokończyłam, byłyśmy już w kawiarni. Z zadowoleniem nalałam sobie herbaty cynamonowo- miętowej. Wzięłam pierniczka na początek aby już po chwili zabrać sie za kolejne ciasteczko przy okazji słuchajac rozmowy między Avi a DJ.
Lena100 - 04-12-2007, 19:41
Temat postu:
Postanowiłam pozostawić Shini i KUsoku samych sobie. Jak im się chce to nich sobie powyrywają kończyny. Mi się nie chce z tym babrać. Dość znerwicowana polazłam do kawiarni. Zastałam tam mamę, Avi i jakąs nieznaną mi jeszcze dziewczynę. Ciekawe, że moja rodzinka rozmawiała z nią jak ze starą znajomą... a jeszcze nigdy jej tu nie widziałam! Podeszłam do nich raźnym krokiem, ukłoniłam się dość sztywno i niepewnie nieznajomej i powiedziałam:
- Cześć jestem Lena, córka Mary. - zwróciłam się do niej. - Hey mamo, cześć Avi. Mogę się dosiąść?
Avalia - 04-12-2007, 20:49
Temat postu:
-Jasne siadaj - powiedziała Avi, nakładając Lenie kawałek ciasta - moją córkę Sakure już znasz chyba, prawda? A z DeadJ. pewno jeszcze się nie poznałaś, jest córką Lileczki, i matką Skamana - powiedziała szybko dziewczyna, nalewając po chwili Lenie herbaty i nakładając sobie beza na talerzyk - DeadJ. widzisz bal cię ominą, chociaż, w sumie to on się zaczął a się nie skończył, bym się nie zdziwiła gdyby tam nadal na sali grała muzyka heh.
DeadJoker - 05-12-2007, 15:39
Temat postu:
Ominęło mnie to co najlepsze. Tak się cieszyłam na ten bal. Ale niedługo święta, więc będzie okazja do zabawy.
A gdzie byłam? No cóż, stało się to, co się kiedyś w końcu stac musiało. DeadJoker trafiła do szpitala psychiatrycznego. I to nie są żarty. Miałam depresję i urojenia. Ale chyba już mi się polepszyło. Po drodze zaprzyjaźniłam się z pewną skarpetką, która ma magiczne moce.
To kto stał się oryginalną odmianą wampira? To co mi opowiedziałaś jest trochę chaotyczne, Mara-chan.
Lena100 - 05-12-2007, 17:47
Temat postu:
- Wiesz, chodziło o moją ciocię, Shinigami-san... nie wiem czy kojarzysz. - zwróciłam się do DeadJ kiedy udało mi się przełknąć spory kawałek ciasta. - A co do balu to nie mam pojęcia jak było. Wlazłam w połowie, to był mój pierwszy dzień w Twierdzy, a tu od razu taki obrazek z życia rodzinnego... Strasznie byłam zestresowana. Ale teraz już jest dobrze, trochę się oswoiłam.
Zakończyłam ten monolog donośnym kaszlem, bo właśnie z rozpędu się zaksztusiłam. Mama spojrzała na mnie z politowaniem i zaczęła walić po plecach.
Mara - 05-12-2007, 19:04
Temat postu:
Dokładniej rzecz biorąc trzepnęłam ją raz i porządnie, odkszlując niemal uderzyła z rozpędu głową o stół, co sie nie wydarzyło jedynie dzięki interwencji Sakury.
-Dziękuję- wykrztusiła z siebie córka przez łzy.
-Nawet największych mężów do płaczu zmusi suchy kawałek chleba w gardle- rzekłam tonem bajarza- DJ, chciałabym tę skarpetkę poznać... A, Shinigami nadal się przemienia i staje sie coraz bardziej nietoperza, no i pije krew syntetyczną którą sama sobie pichci. No i jest moją synową. Co tam jeszcze... a, Dizi, mój dyn i jej mąż wdał sie w konflikt z jej krukiem, który właściwie był wampirem i przez ładnych parę lat latał jako kruk dokarmiany marchewką aby potem usiłować rozpocząć romans z Shini. Nie udało się a Letum(imię zainspirowane słownikiem łacińsko- twierdzowym) jest kupką popiołu. Dosyć żywiołowa, własnie sie bije, lubi oryginalne rozrywki. Ba, lubi wszystko oryginalna- ostatnie zdanie powiedziałam już bardziej do siebie. Jeśli córka twierdziła, że jej monolog był długi, to powinna sie wyszkolić...
DeadJoker - 06-12-2007, 15:01
Temat postu:
Mara napisał/a:
DJ, chciałabym tę skarpetkę poznać

-Nie ma sprawy. Panie Skarpetko, przywitaj się z Marą.-poprosiła DeadJ. wyjmując zza pazuchy skarpetkową pacynkę w kolorze lila.
-Nie pan Sakrpetka, tylko Hochiro Jack, jeśli łaska-odezwała się skarpetka, po czym zmieniła się w rudego dzieciaka o dużym perkatym nosie i rumianych policzkach.
-To co chcecie o mnie wiedziec?
Yumiko - 06-12-2007, 17:16
Temat postu:
-Czyjeż to dziecko?! Rzekła (raczej ciszej krzyknęła) Yumiko mijając konwersujące domowniczki i sięgając ręką po ciacho. -Btw. nie wiecie gdzie jest Shini? Nie mam co robić może przydałabym sie jej do testów.Powiedziała przełykając kąsek ciasta. - Coś tutaj ostatnio nieciekawie...
Avalia - 06-12-2007, 20:37
Temat postu:
-A Yumiś kochana, witam. Shini-chan walczy na arenie z Kusoku, więc to jeszcze trochę potrwa, ale jeżeli masz ochotę możesz z nami posiedzieć - powiedziała radośnie Avi, pstrykając palcami, aby koło niej pojawiło się wolne krzesło na którym usiadła jej siostra. Avalia pominęła pytanie o dziecko i zaczęła jakąś rozmowę o muzykach z Dir en Grey, drugim uchem słuchając o czym tam ciekawego, reszta dziewczyn gada.
Shinigami-san - 08-12-2007, 17:34
Temat postu:
Weszłam kulturalnie do domu przez drzwi i krzyknęłam
- Sakura-chan! Mamo! Ktokolwiek! Może ktoś łaskawie przyjdzie i pomoże lczyć Kusoku? - mruknęłam i skierowałam sie do jego pokoju. Siostrzeniec troszke bólu mi zadał a z rany nadal sączyła się krew.
Nie miałam zbytniej siły na lot. Gdy znalazłam się rpzed drzwiami pokoju Kusoku a na moje wezwanie się nikt nie odezwał otworzyłam kopniakiem drzwi i wlazłam do środka. Położyłam go delikatnie na łóżku i sprawdziałm jak tam jego rany. Skubany miał ich mniej ode mnie... Ba! teraz było widoczne tylko pare zadrapań. Ciekawiło mnie jak mu się udało w tak szybkim tępie to wyleczyć. No ale cóż. Nic tu po mnie więc poszłam do wojego labolatorium opatrzyć ranę i wypić troszke krwi na wzmocnienie.
Sakura_chan - 08-12-2007, 18:35
Temat postu:
Czy ktoś mnie wołał ? Zdawało mi się że słyszałam głos Shini.
- Tak, dobrze słyszałaś. Kusoku jest ranny.
- A kto wam kazał się tak tłuc ? Ech, ja kiedyś zwariuję w tej rodzinie.

Podeszła do syna. Na szczęście nie wyglądało to tak źle jak na pierwszy rzut oka.

- Niedługo wydobrzejesz - mówiąc to wyciągnęła buteleczkę z zieloną cieczą i srebrny proszek. - Napój przywróci ci siły, a gdy posypiesz proszkiem rany, zagoją się szybciej. Teraz odpoczywaj - pogłaskała Kusoku po czuprynie. - A ty nie waż się mu przeszkadzać - rzuciła do Shini

Skaman - 09-12-2007, 08:57
Temat postu:
- Mamo gdzie jesteś słyszałem że przybyłaś z "szpitala" więc chce się z tobą przywitać - Wołałem po całym domy szukając swojej mamy - Hallo gdzie jesteś?
DeadJoker - 09-12-2007, 14:47
Temat postu:
Witaj synusiu! Tu jestem!-wykrzyknęła DJoker i jęła tulic do serca swego pierworodnego. I nie ze "szpitala" tylko ze szpitala, takiego prawdziwego. Co u ciebie? Znalazłeś sobie już może żonę? Mam wrażenie, że strasznie zaniedbałam twoje wychowanie. Już czas najwyższy, żebyś się ustatkował..
Yumiko - 11-12-2007, 14:43
Temat postu:
Yumiko przejęta rozmową z siostrą (pewnie o zakochiwaniu sie w zakochiwaniu ^^) Wstała aby odłożyć talerz i niespodziewanie wpadła na Skamana wylewając na niego kawę. - łoż w mordę! Krzyknęła po czym jęła wycierać mokre ubrania Skamana chusteczką. Avi spojrzała żałośnie na swoją nieudolną siostrę i pozbierała kawałki stłuczonego talerzyka. - yyy...to może my już pójdziemy. Powiedziała ciągnąc swoją siostrę za rękaw. Gdy zeszły na dół wpadły na nieco zmasakrowaną Shini, która właśnie wychodziła ze swego laboratorium. -Czy aby Kusoku żyje?^^' Rzuciła Yumi drapiąc się po głowie. Wtedy bezradna Avi powiedziała do siostry -Radze Ci...nie śpiesz się z dziećmi. Po czym obydwie poszły......się przejść.
Shinigami-san - 11-12-2007, 15:17
Temat postu:
- Poczekajcie! - krzyknęłam - Moge ić z wami? *robi maslane oczka*. Mam chwilowy zakaz zblizania się do Kusoku więc sobie z nim nie pogadam = ='. Swoją drogą chłopak nieźle walczy ^^. Ale trzeba go będzie podszkolić hehe - mruknęłam. Mama i Yumiś patryzły na mnie dosć dziwnie - no co? Przecież nie rozwalę twierdzy, nie jestem aż taka straszna jak myślicie - mówiąc to wzięłam obydwie za ręce i wywlokłam na spacer do lasu
Yumiko - 11-12-2007, 15:25
Temat postu:
- Shini....po Tobie można spodziewać się wszystkiego^^'. Mówiąc to Yumiś podniosła kamyczek z ziemi i wrzuciła go do jeziorka. Odwróciła się w stronę Shini i Avali gdy nagle zza jej pleców wychyliło sie dość spore obślizgłe monstrum, które dostało w oko z tego że kamyczka.-WAAAAAH! krzyknęła Yumiko chowając się za plecami siostry. - Shini....czy to aby któreś ze stworzeń wytworzonych w Twoim laboratorium? Zapytała nieco drżącym głosem.
Shinigami-san - 11-12-2007, 15:37
Temat postu:
- Migi! Ojejku nie wiedziałam ze schowałeś się tutaj! - krzyknęłam z radości i podbiegłam do monstrum. Potwór pochylił się a ja go poklepałam lekko po głowie. - Yumiś, mamuś poznajcie Migiego, Migi przywitaj się - mówiac to wielkie oślizgłe coś zamachało radośnie byczym ogonem - postanowiłąm go wypuscić do lasu zeby powybijał troche królików ale zgubił się i nie wiedziałam gdzie on może być. Martwiłąm się o niego. Widać jest w ciągłej fazie ewolucji - mruknęłam - teraz wygląda dużo lepiej niż na poczatku. Może w końcu zamieni się w coś normlanego - dodałam i spojrzałam na Yumiko która była blada jak ściana i chowała się za moją mam - Hej hej, spokojnie, on jest niegroźny... naprawde :)
Yumiko - 11-12-2007, 15:47
Temat postu:
- Myślisz że powinnam przeprosić? -.-'. Możliwe że niegroźny ale wolę się do niego nie zbliżać ^^'. Migi...dobre. Powiedziała Yumiko poprawiając włosy i udając że nic się nie stało, a gdy wychyliła się zza Avi "Migi" napluł na nią jakąś dziwną zieloną substancją. -Chyba mnie lubi...Palnęła ironicznie, zrzucając z siebie z obrzydzeniem zieloną maź.
Kusoku - 11-12-2007, 18:33
Temat postu:
Zbudziłem się po paru godzinach snu o dziwo byłem całkowicie wypoczęty i bez żadnych już widocznych ran. Przypomniałem sobie moja walkę z Shinigami. -Kurcze...- po czym wybiegłem na arenę. Na szczęście nikt tam chyba nie zawitał, bo ciągle był tam mój worek i inne graty. Wziąłem swój miecz i włożyłem do worka, spojrzałem na zniszczone sztylety -ehhh muszę sobie nowe załatwić-.
Z workiem na plecach wszedłem z powrotem do Twierdzy. Idąc sobie spokojnie korytarzami Twierdzy trafiłem na grupę ludzi(bądź nie ludzi) -Co sie dzieje??- zapytałem leniwie.
Avalia - 11-12-2007, 19:33
Temat postu:
Avi używając prostego zaklęcia, wyczyściła swoja ukochaną siostrę z mazi i podeszła do pupilka Shini, spojrzała na niego przechylając głowę i po chwili pogłaskała/poklepała go po czymś co można było nazwać głową - Te wiesz milutki ^^ i taki słodziutki, słońce ty moje, czemu wcześniej o nim nie wspominałaś...hmmm...-Avalia na chwile zamknęła oczy a po chwili wydała z siebie radosne "Kya" - Kusoku się obudził, jest w twierdzy, jak chcesz z nim pogadać to w mojej obecności - i tak nie czekając na odpowiedź, Shini, Avi i Yumis pojawiły się w twierdzy za Kusoku
Shinigami-san - 11-12-2007, 19:42
Temat postu:
- Witamy śpiacą królewnę! - krzyknęłam - Co tam taszczysz? - mruknęłam do Kusoku nie zbliżajac się przy tym do niego ponieważ wiedziałąm ze wykonanie zbyt gwałtownych ruchów pryz mamusi moze grozić wydziedziczenie. Postanowiłąm być oazą spokoju i nie rzuca ię zbytnie... przynajmniej na jakiś czas.
- Zbeirałem graty z areny
- A widziałeś moze moją broń? Włąściwie bronie, bo zostawiłąm ej rpzez rpzypadek = =
Skaman - 11-12-2007, 20:36
Temat postu:
-Co słychać - krzyknąłem i klepnąłem Avalię i Kusoku po plecach - mama właśnie zrobiła mi wykład odnośnie małżeństwa. A ja mogę zostać wiecznym kawalerem. A ty jak mnie mam jesteś Kusoku. Miło mi cię poznać :] - uśmiechnąłem się tak że wyglądało to na udawany uśmiech, choć był szczery - To jak może zaczniemy przyozdabiać dom na czas Świąteczny bo znając nasze tempo pracy to zdążymy za 3 lata XD.
Avalia - 11-12-2007, 21:34
Temat postu:
- Ehhh...skaman, skaman, skaman...to się robi szybko ładnie i sprawnie - w ręku Avali pojawił się jej gumowy różowy oczojebny młotek, na co wszyscy się zgodnie odsunęli ze strachem - nie to nie na was...to na twierdze - powiedziała wesoło, i po chwili wymierzyła celne trafienie w ścianę, a cała twierdza zadrżała. Po chwili w miejscu zdarzenia rozbłysło światło dochodzące do każdej szczeliny w twierdzy. Kiedy to już każdy mógł popatrzeć i nie oślepnąć, cała twierdza była udekorowana wielce świątecznie, choinkami, jemiołami, łańcuchami, skarpetami i bóg jeden wie czym jeszcze, a na głowach zgromadzonych pojawiły się czapeczki mikołaja. Sama Avalia radośnie w podskokach udała się na trzecie piętro się przebrać, nucąc pod nosem jakąś kolędę.
Shinigami-san - 11-12-2007, 22:00
Temat postu:
Pełno jemioły super - mruknęłam do siebie - Ej noo to co, z którym moge sie całować pod jemiołą? - krzyknęłam do Skamana i Kusoku - Zartowąłam, spokojnie spokojnie - odparłąm gdy zoabczyłąm ich blednące miny - ale pomyślcie, teraz macie dobry moment żeby posuzkać sobie dobrej partii w Twierdzy. Poza tym Skamanie ja uważam ze warto mieć męża/żone bo zawsze można na tę drugą osobę zwlaić - mruknęłam Skamanowi do ucha i oddaliłam się w podskokach mrucząc jakieś piosnkei pod nosem
Lena100 - 11-12-2007, 23:43
Temat postu:
Właśnie wracałam z herbaciarni, po wchłonięciu w siebie niebotycznej ilości ciasteczek (skutek - ból brzucha) kiedy cała Twierdza zadrżała i rozbłysła oślepiającym światłem. Kiedy udało mi się przywrócić funkcje życiowe po tej nagłej anomalii doszłam do wniosku, że... Po pierwsze: Na ścianach korytarza namalowane sztucznym śniegiem były wesołe, świąteczne bałwanki. Po drugie: Koło mnie pojawiła się potworna, przystrojona na różówo choinka ze świecącymi bombkami i całym mnóstwem lampek. Po trzecie (i najgorsze): na mojej biednej głowie pojawiła się mikołajowa czapka a przed nosem zadyndał futrzasty, biały pomponik.
Przez chwilę stałam oniemiała próbując przyswoić sobie stan rzeczy. Dopiero po chwili zorientwałam się co się stało i zauważyłam jeszcze jeden potworny szczegół - stałam pod jemiołą. Szybko, z wrzaskiem odskoczyłam na bok. Przyjrzałam się jeszcze raz nieco pokracznej choince i, zdzierając czapkę z głowy ruszyłam korytarzem.
Zabiję tego kto tak potwornie okaleczył Twierdzę i pokalał moją głowę mikołajową czapką! Szykuj się na śmierć, nieznajomy~! (heehee)
Avalia - 12-12-2007, 08:33
Temat postu:
- Lena-chan, czyżbyś miała zamiar mnie zabić? - zapytała za jej pleców Avalia, kiedy dziewczyna się odwróciła zobaczyła swoją babcie w bynajmniej nie codziennym stroju, ubrana w zielono brązowy strój elfa, włosami spiętymi w dwa kucyki (włosy koloru kasztanowego*, czapeczką mikołaja na głowie i wielkim czarnym kotkiem w ręku. Lenie "tak trochę usta się otworzyły" - No co nie podoba ci się? - zapytała z udawanym przejęciem Avi. Po chwili wręczyła Lenie ów czarnego kota, pocałowała ją w policzek i zniknęła w zielonym dymie, aby napełnić łakociami skarpety nad kominkami i dodać na choinki trochę pierników i lizaków.
Sakura_chan - 12-12-2007, 14:23
Temat postu:
- Mamo, zaczekaj - Sakura szybkim lotem dogoniła rodzicielkę. Uwielbiam okres przedświąteczny, więc z przyjemnością ci pomogę.

Mikołajowa czapka pasowała do jej różowych włosów. Pompon trochę przeszkadzał przy lataniu, ale święta nie są codziennie, więc uważała, że warto znieść tę drobną niedogodność. Machnęła różdżką, która zmieniła teraz kolor ze złotego na biały. Jej sukienka zmieniła kolor na wiśniowy. Machnęła raz jeszcze - z sufitu zaczęły padać płatki śniegu, na ścianach wisiały złote dzwoneczki...

Shinigami-san - 12-12-2007, 15:01
Temat postu:
Chwilowa radosć ducha zaczęła ze mnie ulatywać. Nagle twierdza wydała mi się... ochydnie słodka.
- Nie no dom wariatów, a to niby ja ejstem najabrdzije wlanieta. Ja chce spowrotem moje pajęczyny, ciemność i bałagan - po tych słowach usiadłąm na środku korytarza i rozryczałam się jak małe dziecko które nie dostało obiecanego cukeirka.
- Ja chce znowu na stare śmeici! aaaaaaaaaaa!
Lena100 - 12-12-2007, 15:05
Temat postu:
Znowu zostałam sama, z idiotyczną miną i czapką mikołaja w ręce. Ehh... A więc to jednak była babcia. oj... ale wtopa. Chwilę trwało zanim znalazłam Avi i Sakurę, które z przejęciem paradowały po Twierdzy i przystrajały ją kolejnymi lekko tandetnymi ozdobami. W końcu przełamałam swoją niechęć do wszystkiego co różowe i błyszczącei postanowiłam się do nich przyłączyć. Cóż... Święta nie codzień się zdarzają. Podeszłam do Avi z pokorną miną i powiedziałam:
- Przepraszam, że tak wyszło. Po prostu byłam zaskoczona.
- Jasne, jasne, nie ma sprawy. - odparła uśmiechnięta Avalia i pogłaskała mnie po głowie. - Masz i wieszaj na choinkach. - dorzuciła wciskając mi garść słodyczy do ręki.
- Wooo - wymsknęło mi się. Chyba trzeba będzie zastosować technikę - jeden cukierek do buzi, drugi na choinkę...
Mara - 12-12-2007, 15:26
Temat postu:
Przysłuchiwałam sie rozmowom z niemą błogością. W zasadzie nikt nie zauważył, że w końcu zaczęłam przysypiać a ogólne zamieszanie z powodu zmiany wystroju Twierdzy przytłumiło moje ciche chrapnięcie. Za to przebudzenie odczuło już parę osób.
-MOJE OCZYYY!- krzyknęłam nagle myśląc, że znajduję sie gdzie indziej. Nie lubiłam przesłodzonych wystrojów i sentymentalnych ozdóbek. Wstałam, potrząsnęłam włosami i z lekką irytacją wyszłam z kawiarni. Tę irytacje wyraziło donośne trzaśnięcie drzwiami od kawiarni, co wywołało kolejny wstrząs w Twierdzy, cho0ciaż nie tak gwałtowny. Czujny obserwator mógłby dostrzec wokół mnie delikatną czarną aurę, zaś mangaka na pewno by to narysował. Po drodze zahaczyłam o Shinigami.
-Kto... to?
-Nie mam pojęcia!- jęknęła w odpowiedzi, co dało mi do zrozumienia, że w moim fochu nie jestem sama- ale znając życie Avalia.
Ostatnie zdanie mruknęła cicho, z niezadowoleniem.
-Chyba pójdę do siebie...- westchnęłam ciężko i spojrzałam tęsknym wzrokiem w sufit- Idziesz?
Taak... mój pokój. Błagałam tylko, żeby nad drzwiami nie było jemioły.
Shinigami-san - 12-12-2007, 15:34
Temat postu:
Powłuczałam się za Marą co jakiś czas pociagajac nosem z żalu za pięknym wystojem twierdzy który odszedł w siną dal. Kiedy weszłyśmy do pokoju przysiadłąm na fotelu a Mara zaczęła parzyć herbatę
- Maroo! Ja rozumeim, ejstem zła, mam odpały, niszcze twierdze, napadam na ludzi ale to co się teraz stało to przekacza stukrotnie moje rpzewinienia. Jak może być tak... światecznie? Chyba zaczne bojkotować i nie będę wychodzić dopuki twierdza nie będzie normalna - burknęłam - zrób coś z tym! w koncu ejsteś jedną ze starszych mieszka... Znaczy sie dłużej tu meiszkajacych! - poprawiłam się szybko widząc straszny wzrok Mary - Prosze, ja nie wiem czy to znipose. A jak w napadzie szału kogoś poturbuję?
Lena100 - 12-12-2007, 16:09
Temat postu:
W końcu znudziło mi się latanie po Twierdzy i sprawianie, że stawała się ona jeszcze bardziej różowa, słodka i świąteczna (czyli niesamowicie kiczowata). Zawładną mną lekko świąteczny nastrój, ale już powoli zaczynałam odzyskiwać normalny gust i poczucie estetyki. Nagle czaerwony z zielonym zaczął wyglądać nadzwyczaj tandetnie... Mimo wszystko wysiłek się opłacił. Teraz miałam brzuch i kieszenie pełne słodyczy, co wprawiło mnie w dobry nastrój. Nie ma jak porządna ilość czekolady!
Rozglądnęłam się dookoła czy aby Avalia albo Sakura mnie nie podglądają (Sakura szybowała pod sufitem i wieszała tam jakieś srebrne aniołki z papieru, które dodatku śpiewały kolędy, a Avi zajmowała się malowaniem na ścianach tańczących, ruchomych bałwanków w czerwono zielonych szalikach) i naładowałam sobie kieszenie ogromną ilością lizaków przeznaczonych do rozwieszania na choinkach. Potem jak najszybciej czmychnęłam.
Wpadłam na mamę i Shini, które włócząc się po zamku narzekały na nowy wystrój.
- Hey! - krzyknęłam do Shini, szczerząc się paskudnie. Ucałowałam Marę w policzek i zaczęłam machać im przed nosem zdobytymi lizakami - Chce ktoś lizaka?
- Ty!!! - zawyła wściekła Shini - Ty jesteś za to odpowiedzialna!
Wampirzyca wskazała na mój płaszcz cały uwalany w anielskich włosach na choinkę i brokacie. Co gorsza miałam przypięty czerwony świąteczny kwiatek, w który zaopatrzyła mnie wcześniej Sakura. W oczach mojej cioci zapłonęła chęć zemsty. Ups!
Kusoku - 12-12-2007, 16:10
Temat postu:
-co ty nie powiesz- odezwałem się do Shinigami, którą zamurowało jak mnie zobaczyła. Moje ubrania zmieniły się na jakieś różowe łachy przez co wyglądałem już kompletnie jak dziewczyna. Shinigami zaczęła się zalewać łzami ze śmiechu, Marze również nie udało się wytrzymać takiego widoku. -taaaa jasne śmiejcie się, śmiejcie, tymczasem idę się przebrać-
i poszedłem na górę do swego pokoju.
Lena100 - 12-12-2007, 16:26
Temat postu:
Na szczęście pojawienie się Kusoku rozładowało atmosferę i nadmiar energi Shinigami został sporzytkowany w inny sposób. Zamiast mnie zabić tarzała się ze śmiechu ryjąc pazurami ścianę. Mara stała z miną pt. "Jestem zbyt powarzna żeby się śmiać, ale już dłużej nie wytrzymam", a ja... No cóż. Popłakałam się ze śmiechu i pobiegłam za kuzynem przyglądjąc się różowym falbankom.
- To Avalia. - wyjaśniłam mu przez łzy śmiechu. Rzucił mi obrażone spojrzenie i przyśpieszył kroku.
Shinigami-san - 12-12-2007, 16:29
Temat postu:
- Hahahaha... Chy... chyba Kusoku dostanie ode mnei w najbliżsyzm czasie różową piżamę w ba... baranki - odrzekłąm turlając się po podłodze. Nagle jedna spowarzniałam i wstałam - Ale jeżeli ktokolwiek jeszcze raz wspomi o tym światecznym wystorju wyleci przez ścianę. Albo mu kości pogruchotam! - odrzekąłm z mordem w oczach - tymaczasem ide po aparat i sfotografuję Kusoku w tych zarąbistych ciuchach - mruknęłam wesoło i popędziłąm do pokoju po aparat. W ciagu kilki sekund znalazłam się rpze dpokojem Kusoku. Bez pukania wparowałam i bach! Niechcący zderzyłąm sie z przerażonym Kusoku. Rozejrząłam się po pokoju... O matko był cały różowy!
- Co to?! -krzyknęłam z rpzestrachem patrząc na ściany - jak pokój ksieżyniczki... Kusoku, ja nie wiedziąłm ze masz tak oryginalny gust ^^ - mruknęłam i znów zataczałam się ze śmeichu
Lena100 - 12-12-2007, 16:39
Temat postu:
Shinigami nie była jedyną osobą, która była zaskoczona po obejrzeniu oryginalnego wystroju pokoju Kusoku.
- Wow! śpiąąącaaa królewnaaa - zawyłam tarzając się ze śmiechu i rzucając rozbawione spojrzenie na nieprzytomną ze śmiechu Shini oraz na naburmuszonego i wkurzonego całą sytuacją Kusoku!
- To nie moja wina! Jasne, śmiejcie się! - wrzasnął tupiąc nogą, co zaskutkowało kolejnym atakiem śmiechu u mnie i wampirzycy.
Wepchnęłam się do jego pokoju i zaczęłam nabijać się z kolekcji sztyletów na których powiązane były różowe wstąrzeczki. Zasłony w oknach miały piękny liliowy kolor, a ściany skrzyły się sztucznymi diamencikami.
- Uwielbiam Święta! - wrzasnęłam patrząc na Kusoku i dochodząc do wniosku, że ten różowy łach to chyba sukienka.
Kusoku - 12-12-2007, 17:34
Temat postu:
zacząłem grzebać w worku i wyciągnąłem parę gratów w tym dosyć ciężką szafę i komplet ubrań -No cóż nie są najgorsze w porównaniu z tym- nagle zabłysną flesz aparatu i zauważyłem Ciocię z aparatem w ręku, która znów rzuciła się do tarzania ze śmiechu.
Wyrwałem Shinigami aparat z rąk, nie mogła go utrzymać z napadu śmiechu, po czym go zgniotłem i rozerwałem na strzępy. Następnie wziąłem tarzające się dziewczęta i wyrzuciłem za drzwi, które zablokowałem szafą. Przebrałem się, po czym przywróciłem wystrój mojego pokoju do porządku. Kiedy Shini w końcu udało się wybrnąć do środka była zawiedziona widokiem najzwyklejszego pokoju i mnie w jakiś klamotach.
Yumiko - 12-12-2007, 17:40
Temat postu:
Yumiko weszła na sale rozejrzała się z lekkim zdziwieniem Gdy nagle w twierdzy dało się słyszeć jej głośny krzyk. -ŚWIEEETA!! I TA ŚLICZNA CHOINKA! *.* Niczym małe dziecko zaczęła biegać po sali oglądając wszystkie ozdoby. - Yumiś....przerażasz mnie. Zwróciła się do siostry Avalia. Yumiko szybko podbiegła ku swej siostrze. - Myślisz że jak stanę pod jemiołą ktoś postanowi zrobić dla mnie coś miłego? Avalia obejrzała swą siostrę ubraną w jakąś zwykłą czarną bluzkę i oliwkowe (wytarte, dziurawe) bojówki, a jej wzrok utknął na nieco rozczochranej fryzurze. - Może kiedyś znajdziesz takiego łosia. Palnęła śmiejąc się do łez.
Shinigami-san - 12-12-2007, 17:41
Temat postu:
- A było tak miło = =' - mruknęłam zawiedziona - no ale to nic ^^ Kusoku idziemy! - mówiąc to wzięłam dleikwenta za szmaty i pociagnęłąm za sobą. Jaz zwykle wlokałm go po podłodze do czego biedak się raczej już przzyczaił. Zawlokałm go do labolatorium i pwoeidziałam sadzajac na fotelu
- Siadaj i czekaj, coś ci pokażę - mówiac to zniknęłam za drzwiami do inneog pokoju. Wyszperałam parę normlanych ciuchów i rpzebrałam się w szarą plisowaną spódniczkę i białą galową bluzkę. Do tego czerwony krawat, czerwone podkolanówki i tenisówki. Spódniczka muszę przyznać była dosc krótka bo do połowy uda ale za to ładna - Młody tryzmaj się! Ocenisz jak ciotka wyglada i mozesz iść - mówiac to wyszłam i pokazałam się siostrzeńcowi. W międyzczasie rozczesywałam włosy aby móc je puscić swobodnie na plecy. Zrobimy trochę popłochu w twierdzy ^^ - pomyślałam
Kusoku - 12-12-2007, 17:56
Temat postu:
moje kąciki warg lekko drgnęły, w myślach tarzałem się już ze śmiechu, lecz w rzeczywistości starałem sie utrzymać powagę.
-ujmę to tak- w tym momencie już nie wytrzymałem czułem jak zakwasy które mi sie zrobiły od utrzymania mięśni twarzy przeważyły moją wytrzymałość bólu.
Zacząłem się śmiać na całego uciekając jak najdalej od miejsca tego zdarzenia.
Jak mi atak śmiechu przeszedł wskoczyłem w ogromną choinkę w holu po czym zacząłem się wspinać na wyższy poziom tak, żeby mnie nie było widać. Był to doskonały pomysł, ponieważ ciocia w trybie błyskawicznym zaczęła mnie szukać by się na mnie wyżyć, lecz jak widać szybko nie znajdzie.
Shinigami-san - 12-12-2007, 18:08
Temat postu:
- Kusoku gdizekolwiek ejsteś poweim to teraz! Tym razem nie uda ci sie zmienić twojego pokoju żeby wyglądał normlanie! - mówiac to udałam się do pokoju Kusoku z zamiarem rpzemalowania WSZYSTKIEGO na różowo. Gdy się tam znalażłam zamknęłam drzwki i zastawiłąm szafą. W ręku miałam "pożyczoną" różdzke jakoegoś podrzędnego czarodzieja. Wystarczyła żeby zmienić pokój. Machnęłam raz i drugi i nagle wzystko było słodko cukierkowe. Byle jakie łóżko zastąpiło różowe metalowe łóżko z włochaytymi poduszkami i świecącą kołdrą z napisem kiążniczka. Fotele były w jasnym różu, zmaiast sztyletów były lukrecje przewiazane kokardami. Poprostu łoddko i bajkowo... Wyjęłam mini aparat z kieszonki i porobiłam troszeczke zdjeć.
- Też potrafie być zła ^^ - mruknęłam po czym wywaliłam szafę za okno. Roztrzaskała się cudownie o ziemie. Worek zaś jako ze nie mogąłm go podniesć zszyłam tytanową nitką którą kiedyś przytwierdziłąm Rophusa. - No to teraz maleństwo ani nie przebierze sie ani nie zmieni wystorju pokoju. Oh jaka szkoda ^^
Skaman - 12-12-2007, 18:40
Temat postu:
- Założymy sie Shinigami-san? - wchodząc do pokoju (wyważając drzwi oczywiście) zauważyłem ten cały szajs, który aż budził w mnie mdłości - Fuuuujjj coś ty mu z pokojem zrobiła? Będę musiał pomóc temu facetowi - wziąłem Shinigami-san za rękę i wyprowadziłem z pokoju - teraz gdzie to było? Aha mam - był to typowy dynamit. Zapaliłem go ekskluzywną zapalniczką i wrzuciłem do pokoju i zatrzasnąłem drzwi za sobą. Zatykając sobie uszy zacząłem odliczać - 5, 4, 3, 2...
Yumiko - 12-12-2007, 22:24
Temat postu:
Ogromne BOOM! zatrzęsło całą Twierdzą. - Czyżby Shini? Powiedziała Yumiko - Wybacz zostawię Cię na chwile ale moja ciekawość jest silniejsza ode mnie. Pobiegła ku wielkiemu BOOM. -yyy...Skaman, Shini...co wyście znowu wymyślili? Zapytała opierając się o ścianę.
Kusoku - 12-12-2007, 22:41
Temat postu:
Słysząc słowa Shinigami "pożyczyłem" sobie różne kolorowe bajery z choinki, ich brak praktycznie jej nie przeszkadzał, a w pokój Shini będzie wyglądał cudnie. Po skończonej pracy jej pokój było nie do poznania, wszędzie walały się różnorakie różowe wstążeczki, pozwoliłem sobie również na zmianę jej garderoby. Wszystkie ubrania wyszły za okno i pozostał tylko wymiętolony różowy łach trzymany w obszernej kieszeni. -No cóż nie będę dłużny- po czym wyszedłem po raz kolejny posprzątać swój pokój. Gdy doszedłem do granic drzwi mojego pokoju, Skaman zaczął odliczanie, zastanawiałem się po co to robi jednak po chwili było tylko donośne "boom", które było słychać w całej Twierdzy. Gdy już miałem się wydrzeć na Skamana, zauważyłem wylatujące różowe strzępy różnorakich tkanin itp.
-No teraz będzie trochę łatwiej urządzić to do normalności, dzięki-
-Nie ma sprawy- po czym gdzieś znikną targając za sobą Shinigami.
Spojrzałem do środka worek był cały więc wszystko w porządku, jednak było w nim coś dziwnego wyglądał trochę inaczej. Spróbowałem go otworzyć i wtedy zauważyłem błyszczące nici. - o tytanowe nici, jak miło- Trochę się musiałem wysilić ale udało mi sie je rozerwać. Wszystkie zniszczone rzeczy wyrzuciłem przez dziurę w ścianie na zewnątrz Twierdzy. Po czym zacząłem dekorować swój pokój na nowo.
Avalia - 13-12-2007, 06:35
Temat postu:
Avalia pokiwała, z politowaniem głową - wystrój twierdzy zależy od jej mieszkańców...w ogóle wszystko można tu zrobić siłą woli - mruknęła za pleców Kusoku, jednak jej słowa dotarły do wszystkich aktywnych mieszkańców twierdzy. Rozejrzała się po zdewastowanym pokoju chłopaka i najzwyklejszym pstryknięciem palców przywróciła go do stanu z około sprzed dwóch dni. Nie czekając na reakcję trochę zdziwionego Kusoku obrazu udała się do pokoju Shini i też przywróciła go do poprzedniego stanu - zaraz święta więc chociaż na chwile zakończcie tą dziecinadę - te słowa dotarły tylko do Kusoku i Shini. Sama Avi przeniosła się do swojego pokoju i w tym momencie jego świąteczny wystrój ograniczył się o jakieś 80%, -tak...siłą woli można tu dużo zdziałać, ciekawe kiedy się tego naucza...eh - mruknęła sama do siebie.
DeadJoker - 13-12-2007, 15:51
Temat postu:
O, widzę, że już udekorowaliście Twierdzę-rzuciła DJoker pojawiając się z kilkoma ogromniastymi paczkami w rękach.-Tylko czy musieliście używac czerwieni, zieleni i różu?!-ozdoby w paczkach które przyniosłam były fioletowo-zielono-niebiesko-srebrne. Cóż, idę to powiesic u siebie.
Yumiko - 13-12-2007, 18:48
Temat postu:
Yumiko wyszła z Twierdzy. Włozyła słuchawki i przy utworach Dir En Grey'a ruszyła na spacer. Usiadła pod drzewem niedaleko jeziorka, przy tak pięknej muzyce Yumiś od razu
zasnęła...
Skaman - 13-12-2007, 22:12
Temat postu:
- Mam nadzieje Shinigami-san że to cię czegoś nauczyło. A teraz spadam do pokoju żeby odnowić zapas "cukierków" - jak powiedziałem tak zrobiłem.
Mara - 14-12-2007, 18:48
Temat postu:
Tak, niestety na moje tempo wszystko było za szybkie. Ostatnio nieco mi brakowało czasu ze względu na irytujący natłok myśli, a więc nie zagracałam twierdzowej pamięci swoją spamiastą aktywnością(czytaj: nie udzielałam się). Tak więc byłam zaspana, wszystko co się działo było za poważne i za mało nonsensowne. Przecież chłopak którego ojciec goni bo chce mu odebrać resztkę marną duszy, która pozostała jest całkowicie sensowny. Za to ostatnim bezsensem, w jakim brałam udział było... ee... rozpoczęcie przygotowań do baru. W tym czasie dorobiłam się męża i czwórki dzieci! To już pewien nonsens, stąd też miałam wtedy nieco energii, ale Tonberry mnie kompletnie wypompował. Z góry za te myśli powinnam eAthenę przeprosić, która zapewne go cały czas szuka. Westchnęłam ciężko. Jeszcze brakuje, żeby ktoś zaczął mówić o swoim nieszczęśliwym dzieciństwie!

Zatopiona w takich optymistycznych przemysleniach nie bardzo rejestrowałam, co się wokół dzieje. Przybycie Kusoku jednak mnie przebudziło, w końcu on naruszał moją prywatność. Bez pukania. Nie byłam tak stara żeby rzucać tekstami o dzisiejszej młodzieży, tylko dlatego jego przybycie skomentowałam jedynie mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. W końcu je wychwycił i wraz z Shinigami opuścili mój pokój. Moje myśli skierowały się na pytanie: kiedy Shinigami obleje ścianę substytutem krwi własnej produkcji? W końcu doszłam do wniosku, że nie chcę wiedzieć. Niech nie zahaczy o moje drzwi tylko.

Właśnie, dekoracja! Przydałby się świąteczny akcent. Wstałam, przeciągnęłam się leniwie i ściągnęłam z góry niewielką, wąziutką drabinę prowadzącą na mój przecudny stryszek. Mój, bo nikt tam nie zaglądał... Rzec można.
Tak więc z tego stryszku(który był całkiem dużym strychem) wzięłam złote lampki(króciutki łańcuszek lampek, chyba 35 sztuk) i to było wszystko. Zeszłam, schowałam drabinę i ułożyłam lampki na podłodze włącznik ustawiając przy drzwiach. Jak ktoś wejdzie to je włączy i dostanie oczopląsu. Poza tym oświetlały mi pajęczyny, które bardzo ładnie sie komponowały z ogólnie chaotycznym wystrojem w pokoju. Wszystkie zamieszkane. Może dlatego nigdy nie narzekałam na komary, od kiedy tu zamieszkałam... Jak lampki ktoś zdepcze, to przynajmniej będę miała jak usprawiedliwić swój niezbyt świąteczny nastrój w pokoju. Wystarczy, ze znając życie otwarcie drzwi za każdym razem oznaczać będzie uderzenie w moje biedne nozdrza silnym zapachem świerku w spreju. Milutko. Westchnęłam ciężko i złapałam za książkę.
Yumiko - 15-12-2007, 21:15
Temat postu:
Yumiko obudziło coś mokrego, kapiącego na jej głowę. -AAAAAAAA! Krzyknęła przerażona, ponieważ po otworzeniu oczu ujrzała oślizgłego Migi'ego, który jej się uważnie przyglądał. Yumiko wstała i bardzo szybkim krokiem ruszyła w stronę twierdzy. -Shini...masz orginalne pomysły...Mówiła do siebie po drodze.-Uhm...ciekawe czy długo spałam? Zadała sobie pytanie Yumiś, trzymając się za głowę i przecierając oczy.
Otworzyła drzwi od twierdzy.-Chyba pójdę sie wykąpać...trzeba przyznać że nie było tam za czysto. Po tych słowach Yumiko ruszyła do swojego pokoju.
Skaman - 15-12-2007, 22:36
Temat postu:
Był już wieczór, spoglądając przez okno i ujrzałem Migi'ego, który został sam i na dodatek był chyba smutny. Więc postanowiłem wyskoczyć przez okno. Migi mnie zauważył i zareagował nieco obronnie. Wykrzywił oczy i spojrzał wrogo, więc zrobiłem 3-4 kroki w tył mówiąc - Migi tylko spokojnie nie zrobię ci krzywdy - stworek wyczuł moje dobre zamiary i złagodniał. Podszedł do mnie i bacznie mi sie przyjrzał, po czym wysuną do mnie oślizłe coś, chyba była to ręka, w każdym bądź razie mocno ośluzowaną. Wysunąłem swoją dłoń uścisnąłem jego to coś. Stworek miał coś w swoim spojrzeniu co mówiło mi że to bardzo dobra istota i niezwykle mądra. I bardzo mi było go szkoda więc postanowiłem coś z tym zrobić - Migi mam pytanie. Wiesz co z ciebie będzie jak się przekształcisz? - Migi pokiwał głową na nie - A wiesz kiedy to będzie? - stworek pokazał taką samą reakcje jak uprzednio - A chciałbyś się już teraz zmienić - Migi pomachał głową zdecydowanie na tak - Mam dla ciebie takiego oto cukierka który ma właściwości specjalne - zdawało mi się wtedy że rozumiał każde słowo które wychodziło z moich ust - jeżeli go zjesz zmienisz się niemalże natychmiast. Ale nie wiem w co sie zmienisz. A ty mam drugi cukierek który zachowa cię takiego na stałe. Decyzja należy do ciebie, możesz wziąć któregoś z nich albo czekać aż sie sam zmienisz - Migi nie zastanawiał się chwilę i w końcu wybrał pigułkę do przemiany - Zjedz ją i sie rozluźnij - mój nowy przyjaciel skonsumował cukierka i patrzał na mnie przez pewien czas. po czym znaczą się jakby rozpuszczać - Boże Migi wybacz nie chciałem - nie zdążyłem nawet dokończyć zdania a on zmienił się w gęstą lepką maż. A ja rozpłakałem się - Nieeeeeeeeeeeeeee co ja najlepszego uczyniłem?. Leżałem na czworaka becząc a ja nic nie mogłem zrobić - Migi przepraszam czemu ja muszę być takim debilem. Łza popłynęła mi po policzku i wpadła do tego co pozostało z stworka. Nagle maź zaczęła się unosić i lepić zgniatać i rozciągać po czym uformowała się w coś podłużnego. nagle maź zaczęła przybierać konkretny kształt po czym rozbłysła oślepiając na chwile. Pochyliłem się i potarłem oczy. Stanąłem na nogi i zacząłem się podnosić. O mało nie dostałem zawału jak ujrzałem to co ujrzałem. Był to błękitni wężowy smok. Spytałem się więc - Migi czy to ty? - a on na to przysunął swój łep i powiedział - Bardzo ci dziękuje za to co zrobiłeś - i w tym momencie mnie zatkało.
Yumiko - 15-12-2007, 23:05
Temat postu:
Yumiko po zmyciu z włosów substancji pokrywającej Migi'ego postanowiła przejść się po twierdzy w poszukiwaniu jakiejś ciekawej historii bądź wydarzenia. Nie zdziwił jej fakt iż nic się nie działo. Nie spodziewała się, że Migi...to ochydne coś co niezbyt za nią przepada, mogło się w tymże momęcie przemienić. Położyła się w samym środku sali na ziemi....rozmyślając nad czym się da.
radgers - 15-12-2007, 23:48
Temat postu:
Obudziłem się o nieokreślonej godzinie, nieokreślonego dnia i nieokreślonego roku. Zawsze tak miałem po nocach z pełnią. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy był... wystrój, jeśli można tak powiedzieć, mojego pokoju. Taki słodziuchny, różowiutki jednym słowem: obrzydliwy! Ech, no tak Święta będą ale będę musiał zarzucić mamie brak wyczucia smaku, pomyślałem roztargniony. Byłem pewny, że to Avalia. Któż by inny. Skupiłem się i zmieniłem kolor... praktycznie wszystkiego w moim pokoju na niebieski, czasami zielony. Takie kolory bardziej do mnie przemawiały. Ciekawe czy był już ranek lub chociażby popołudnie. Postanowiłem zaryzykować i wytworzyłem w ścianie dziurę mająca imitować okno. Z zadowoleniem przyjąłem fakt, iż rzeczywiście noc to nie była. Zauważyłem jednak tez jakiś dziwny błysk po którym pojawił się jakiś smok tuz obok Skamana. Zaciekawiony podleciałem do krasnoluda i wylądowałem zgrabnie obok niego.
- Cześć Skaman. I ty również mości smoku. - ukłoniłem się stworzeniu w iście teatralnym geście po czym zwróciłem się znów do Skamana. - Nie wiedziałem, że hodujesz smoki. Ta działka bardziej by pasowała do Shinigami. Chyba, że to jej dzieło... czy jednak nie? - spytałem.
Shinigami-san - 16-12-2007, 09:34
Temat postu:
- Radgers! Jak dawno ciebie nie widziałam- krzyknęłam do brata ściskajac go mocno - A smoków to ja nie produkuje - mruknęłam patrząc na Skamana i smoka znajdujacego się obok niego. Wydawał mi się dziwnie znajomy - Eeee Skamanie, skąd masz to zwierzątko? Przeceiż ja nic takiego nie zorbiłam. Swoja drogą musze isc do Migiego. Mam coś dzięki czemu się zybciej rpzemieni - mówiac to zaczęąłm się powolutku oddalać do sadzawki vel stawu vel jeziora jako kto woli
Kusoku - 16-12-2007, 10:16
Temat postu:
Widząc ową niesamowitą przemianę Migi'ego w smoka trochę mnie zaskoczyła, a jak już zauważyłem, że co niektórzy się zbierają postanowiłem również tam zawitać. Nie chciało mi się łazić korytarzami , wiec wyskoczyłem z okna mego pokoju. zaraz po lądowaniu powiedziałem wszystkim -siema, co sie dzieje?, o Radgers, widzę, że już sie lepiej czujesz, dalej masz swoje stare nawyki budzenia się o nieznanych czasach po pełni, czy zacząłeś już to jakoś kontrolować?-
Avalia - 16-12-2007, 15:30
Temat postu:
Avi zaczęła szturchać Yumiko gałązka, klęcząc przy tym nad nią. Kiedy dziewczyna niechętnie spojrzała na obiekt którą ja dręczy natychmiast się podniosła. Avalia miała minę jakby miała się zaraz popłakać, a kiedy to Yumiś bezwarunkowo podniosła rękę tak jakby chciała się podrapać po głowie i przy okazji zapytać co się stało, Avi rzucił jej się na ramie i zaczęła płakać.
-Eeee...siostra, co się stało? -zapytała nie pewnie Yumiko, nie będąc zbyt pewną, czy to bezpieczne
-B-bo...Bo wszyscy w twierdzy m-m-myślą...że ten r-róż t-t-t-o...TO jest moja wina!
-A nie jest?
-Nie!...ja w twierdzy dodałam tylko choinki, jemioły przewiązane czerwonymi wstążkami i srebrno-złote ozdoby...
-No to...eee...skąd ten róż w twierdzy?
-Bo w twierdzy wszystko można zrobić siła woli i-i...i po prostu, Lena wszędzie lata....a o-ona lubi róż i takie inne....i to ona to wszystko zamienia....a-a wszyscy myślą, że to ja - Po tym przydługim stwierdzeniu Avalia rozpłakała się jeszcze bardziej i zniknęła w czerwonym dymie.
radgers - 16-12-2007, 17:19
Temat postu:
- O, witaj Shini. Miło cię widzieć zwłaszcza po takiej... metamorfozie, że tak powiem. - stwierdziłem oceniając jej przemianę wzrokiem. Po chwili, gdy doszedł Kusoku dodałem. - Ciebie również witam Kusoku. "Mam nadzieję, że psychiką też jej się poprawiło" zapytałem chłopaka i Skamana telepatycznie. "Ani trochę", dobiegła mnie podwójna odpowiedź. "Tak jak myślałem" odpowiedziałem im i zerwałem więź telepatyczną żeby Shinigami niczego nie zauważyła.
- Nie. Nie mam już takich wielkich problemów nie martw się. Jako tako się już orientuję. Co to jest ten Migi? Kolejny z jej eksperymentów zamieszkujących tą sadzawkę vel staw vel jezioro jak kto woli? - spytałem zaciekawiony.
Shinigami-san - 16-12-2007, 17:43
Temat postu:
Kątem ucha usłyszałam pytanie Radgersa. z szybkoscią światłam pojawiłam sie za nim i szpenęłam do ucha
- wyraź sie źle o migim a zabije. Przestałam brać leki uspokajające a dawno nie stoczyłam walki więc radze mne nie denerwować - po czym równie szybko zniknęłam zostawiając otępiałego i bladego ze strachu readgersa
Lena100 - 16-12-2007, 17:53
Temat postu:
Od piętnastu minut wpatrywałam się w zacieki na ścianie, opierając się o ścianę w korytarzu. Byłoby to zajęcie niesamowicie nudne, gdyby nie to, że wszystkie moje zmysły pracowały pełną parą. Może i podsłuchiwanie nie było ładne, ale przynejmniej ciekawe. A poza tym za każdym razem gdy usłyszałam kawałek jakiejś poważnej rozmowy to natychmiast ukierunkowywałam swój słuch w inną stronę. O pewnych sprawach lepiej nie wiedzieć, a poza tym wcale nie miałam ochoty naruszać prywatności mojej rodziny. Więc wsłuchiwałam się w rozmowy, które nie miały większego znaczenia. A poza tym raz na jakiś czas ktoś w Twierdzy puszczał jakąś fajną muzyczkę i wtedy ja też mogłam skorzystać.
I w tym momencie usłyszałam słowa Avi, które dotarły do mnie dołu. Hmmm... Ja i różowy? Cóż, podejrzewają mnie o to, że to moja sprawka z tym wszechobecnym różem w Twierdzy. Wiedziałam, że to na pewno nie byłam ja... a więc kto? Avi się nie przyznawała, więc kto miałby odstawiać takie żarty?
Poszukując dalszych interesujących dźwięków natrafiłam na głos... taty! I grzechot łusek, jakby jakiegoś wielkiego gada.
Szybko zbiegłam na dół, uspokoiłam zmysły i wybiegłam przed Twierdzę.
- Cześć tato! - wrzasnęłam żucając mu się na szyję. - Dawno Cię nie widziałam, co u Ciebie?
W tym właśnie momencie zobaczyłam... smoka. I zaczęłam się drzeć.
Yumiko - 16-12-2007, 18:31
Temat postu:
Yumiko była zła że rodzina doprowadziła jej siostre do takiego stanu. Słysząc głośne rozmowy na zewnątrz wyszła z wielkim hukiem. Nie obchodził jej widok niebieskiego smoka.
-Czy możecie mi powiedzieć, kto jest odpowiedzialny za ten cały...różowy bałagan? Myśle że ten kto to zrobił powinien przeprosić Avi. Dziewczyna rzuciła podejrzliwe i jakże zabójcze spojrzenie rodzinie.Wszyscy spojrzeli się na nią jakby nigdy wcześniej jej nie widzieli. -Dobra....rozumiem....czuje sie zignorowana.
Yumiko ujrzała Lenę pociągnęła ją za rękę do twierdzy.
-To Twoja wina! Avi uważa że to Ty! A teraz wszystko odkręcisz....ale zanim zaczniesz swoje "dochodzenie" znajdziesz Avalie uklękniesz przed nią na kolanach i przeprosisz za wszystko. Dobra nie klękaj...troche przesadziłam.
- Ale....
- No idź już...wybacz że tak ostro ale jeszcze nigdy nie widziałam, żeby Avi było aż tak przykro.
Po tych słowach Yumiko puściła nieco wystraszoną dziewczynę i ruszyła w poszukiwanie swojej siostry.
radgers - 16-12-2007, 18:44
Temat postu:
Rzeczywiście nic się nie zmieniła. Nie zaskoczyło mnie to nie wiem więc czemu miałbym być według niej otępiały...
- U mnie? Powiedzmy, że wszystko w porządku. - odpowiedziałbym Lenie ściągając ją lekko z szyi gdyby nie poprzedni post Yumiko. No cóż, life is brutal. W tym momencie poczułem jakiś przypływ mieszanych uczuć z Twierdzy. Była to Avalia. Oj, mateczka czymś się zasmuciła. Lekko musnąłem jej powierzchowne myśli żeby zobaczyć co się stało. Ten róż to nie jej sprawka? No cóż, będę musiał ją przeprosić przy sposobności. W tym momencie pojawiła się Yumiko i zrobiła to co opisała w poprzednim poście. Z pewnością poleciała po Lenę, jak wywnioskowałem z wcześniej wyczytanych myśli Avalii. Szybko poszybowałem do Twierdy rzucając na odchodnym "Zaraz wracam" do Kusoku, Shigami i Skamana. Odnalazłem Lenę i Yumiko na korytarzu.
- Hej hej spokojnie. - wtrąciłem się. - Musimy rozwiązać ten dylemat droga pokojową
- Lena! - zwróciłem się srogim głosem do córki. Dziewczyna, która zadrżała na widok smoka natychmiast stanęła jak na baczność. - Córuś moja kochana czy wiesz coś może o tym wszędobylskim różu w Twierdzy? - spytałem pozornie łagodnym głosem.
- Ale tato... to nie moja sprawka. Przysięgam. - odrzekła Lena.
- Doprawdy? - podszedłem do niej zajrzałem jej w oczy. - Hmm, rzeczywiście nie kłamiesz. No dobra, widzę, że niesprawiedliwie cię osądziłem. Zwracam honor moja droga. - poczochrałem ją po włosach i uśmiechnąłem się. - Szczerze. Ona nie kłamie. - powiedziałem do Yumiko która patrzyła na mnie powątpiewającym wzrokiem.
Avalia - 16-12-2007, 18:57
Temat postu:
- Yumiś...on mówi prawdę...to nie ta Lena...-Avi drżącym zachrypniętym głosem i spuszczoną głowa mruknęła do zgromadzonych, ubrana też była cała na czarno, z pomarańczowym szalikiem na szyi, a włosy miała z doły czarne z góry marchewkowe - Ja miałam na myśli tą Lene - za pleców dziewczyny wyleciała mała (miała ze 20 cm) osóbka, w srebrnej sukience, długich różowych włosach i różowo-srebrnych skrzydełkach motyla.
- J-ja p-przepraszam, ja nie myślałam, że to się tak skąplikuje, j-ja może już wrócę - mruknęła piskliwym głosem i zniknęła w srebrnym dymie.
- Ja tez was bardzo za ten kłopot przepraszam - Powiedziała Avalia kłaniając się nisko i znikając w czarnym dymie.
Shinigami-san - 16-12-2007, 19:21
Temat postu:
- Dobra chłopaki ja spadam - mruknęłam do Skamana i Kusoku i popatryzłam się na smoka - a tę twarz skądś pamiętam... mniejza o to Cya! - krzyknęłam i poleciałam do sowjego pokoju. Orzekąłm ze po co łazić po twierdzy skoro można wejśc oknem. Kulturlanie wywarzyłąm jedną z szyb i wlazłam. Podeszłam do szafy, otworyzłam i wyjęłam jedna z fiolek z płynem bardoz uspokajającym. Były na nich nalepki "podawać tylko wc zasie furii". Bez wachania wychyliłam zawartość. Teraz będę lakoniczna i bardizje flegmatyczna niż ustawa przewiduje. Tak się stało. Poczułam jak opadają ze mnie siły, nie miałam ochoty nawet otworzyć ust kiedy ziewałam. Natrętny komar aktualnie mnie gryzący nic mnie nie obchodził - zbyd dużo energi straciłąbym na jego zabicie. Usiadłam w fotelu i zaczełam się gapić pustym wzrokiem w przestrzeń.
Yumiko - 16-12-2007, 21:21
Temat postu:
Na korytarzu stała Yumiko, radgers i nieco zdezorientowana Lena.
-Ok, ok...może i mój błąd ale skąd miałam wiedzieć -.-'. Powiedziała dziewczyna bezradnie podnosząc ręce. Podeszła do Leny i serdecznie przeprosiła mówiąc do siebie w myślach "Nienawidze tego", jednak próbowała na siłe się uśmiechnąć.

Yumiko zauważyła żę jednak Avalia nadal była przygnębiona, tak więc zabrała ją na ciacho i rozmowę na temat Dir En Grey'a. Co chociaż chwilowo poprawiło humor Avali.
Lena100 - 16-12-2007, 22:59
Temat postu:
- Uff... Dobrze, że to nie o mnie im chodziło... - zwróciłam się do taty, po tym jak Yumiko pobiegła pocieszać Avi. - Trochę mi żal Avalii, dziwne że jest przygnębiona. Właściwie to ona zawsze jest duszą towarzystwa, a teraz... No miejmy nadzieję, że jej się poprawi. - westchnęłam.
Znowu w oczy żuciła mi się sylwetka smoka. I jego wielkie zęby.
- Eeee... Tato? Kto to? - spytałam z kwaśną miną wtulając się w ścianę. - Wiesz, gdybyś mi przyprowadził jakiegoś wilka, albo innego niemagicznego drapieżnika to by mi to nawet poprawiło nastrój, ale... do smoków nie jestem przyzwyczajona.
radgers - 16-12-2007, 23:23
Temat postu:
- Też mam taką nadzieję. Ważne, że wilk jest syty i owca cała. - stwierdziłem usatysfakcjonowany, że cała sprawa się skończyła. Na pytanie o smoka ściągnąłem swój (prawie)nieodłączny kapelusz podrapałem się po włosach i znowu go ubrałem.
- Wiesz córuś, ja też nie mam bladego pojęcia co to za smok i skąd się tu wziął. Chodź spytamy się. Ująłem ją pod rękę i w mgnieniu oka znaleźli się znowu tuż obok Skamana i Kusoku.
- No chłopaki? To jak jest z tym smokiem? - spytałem.
Sakura_chan - 20-12-2007, 11:09
Temat postu:
Sakura leżała w swoim pokoju i drzemała. Otworzyła leniwie jedno oko i obserwowała padające płatki śniegu. Nagle jeden z nich zaczął migotać na różowo. Wiedząc że może byc potrzebna, wstała, siłą woli przywróciła wystrój pokoju do niebieskiego, dopiła sok i wyleciała przez okno.

Telepatia zaprowadziła ją do Avi.

- Czemu jesteś smutna, mamo ?
- Bo wszyscy winią mnie za ten róż....
- Zamiast doszukiwać się winnego mogliby zmienić wystrój skoro im przeszkadza. A tymczasem zapraszam Cię na spacer a potem na lody.

Chwilę poźniej spacerując zauważyły coś ogromnego. I grupkę członków rodziny zgromadzonych nad tym czymś.

- Smok ? Może w końcu się dowiemy co on tutaj robi ? Zanim moje genialne rodzeństwo nie wpadnie na genialny pomysł zwiększenia jego mocy...

Avalia - 22-12-2007, 21:17
Temat postu:
Po dłuższej chwili ciszy, która doprowadzała Avalię do pasji, w końcu przerwała to nienaturalne zjawisko- Boże no, Skaman dał Migiemu cukierek który przyśpieszy jego ewolucje i zamienił się w smoka, macie problemy jakbyście smoka na oczy nie widzieli, a ile mamy smoków w rodzinie, pomijając mojego ojca który posiada w sobie smocza krew, do tego Caladan, a do jasnej anielki połowa osób mieszkającej w tym porytym domu jest jego potomkami...więc po co to piekielne halo na widok smoka! - kończąc tą przydługą wypowiedź Avalia *tam gdzie był pomarańcz pojawiła się czerwień w jej wyglądzie* zniknęła w czarnym dymie, a intuicja niektórych członków rodziny podpowiadała, że ulotniła się daleko poza zakres twierdzy...ba tego wymiaru.
Yumiko - 22-12-2007, 21:51
Temat postu:
- Super....i znowu praktycznie sama. Powiedziała do siebie Yumiko, która dopiero teraz zauważyła Migi'ego w nowej postaci.
- Ooo..moze teraz przestanie na mnie pluć....wygląda o wiele lepiej. Powiedziała przyglądając się mu z daleka. Migi'emu pozostało jednak w nawyku doprowadzanie Yumiś do furii i oślepił ją swoim spojrzeniem, które przez chwile stało się bardzo jasne.
- Stary! nie wspominałeś nic o laserach w oczach. Powiedziała przecierając oczy.
- Ok...jak zwykle wygrałeś. Dodała i ruszyła w stronę twierdzy.
- To wszystko bez sensu^^'. Zamamrotała pod nosem wchodząc do środka.
Hayate - 23-12-2007, 10:28
Temat postu:
W międzyczasie w podziemiach Hayate wyfrunął z czarnego portalu i wylądował z hukiem na kamiennej posadzce swojego pokoju w lochach....
-CHOLERA!!!!!!!- zaklął siarczyście... Po raz kolejny przyszło mu sie zmierzyć z jedną z jego wrógów, których miał więcej niż potrafił liczyć.... (nie, nie 10 XD).... Tym razem musiał pokonać okrutną czarownicę Te-Pe-eS.A i jej potężne zaklęcie ROZŁĄCZENIA NEOSTRADY~!!.... ale w końcu po 4 tygodniach męczarni i obrzucania czarownicy zaklęciami Infolinius udało mu sie przełamać zaklęcie... z pozycji leżącej podniósł się do siedzącej i spojrzał na wymiarowy zegarek na łańcuszku:
-No.... zdążyłem przynajmniej na święta XD~!- wycedził, wsuwając garść kocich chrupek ze świątecznego opakowania XD. Wstał na nogi, wyciągnął swoją wyjedwabiście zółtą, odblaskową kredkę i począł malować krąg przyzwania na podłodze, gdy skończył, wykrzyknął słowa "Lar'aen Wlalth" po czym pokój zawirował od gromadzącej sie energii magicznej.... nastąpił lekki błysk światła i w pokoju pojawił się nowy chowaniec Hayate - chimera... otóż chimera była dosyć wyjątkowym stworzeniem.... miała głowę lwa, z rogami demona, ogromne skrzydła nietoperza, korpus czarnej pantery, potężne 2 przednie kopyta kozła górskiego, a z tyłu umięśnione kończyny smoka, wszystko to zwieńczał ogon skorpiona.... Potwór mierzył z 2,5 metra, ale na życzenie Hayate mógł go zmniejszać jak chciał...
-Hmmm czegoś mi tu brakuje...- rzekł - WIEM~!- siegnął za pazuche swojego wymiarowego płaszcza i wyciągnął czerwoną czapkę mikołaja z wielkim pentagramem po środku, płaszcz świętego mikolaja i przyczepiane rogi renifera.... ubrał na siebie strój, rogi przyczepił Grimusiowi (bo tak nazwał chimerę XD) i popędził dosiadając go wgłąb twierdzy, szukając Yumisi i ofiar... ekhem to jest znajomych osób XD.... Nie obyło się bez darcia na cały głos "HOHOHOHO PRZEEEEEKLĘĘĘĘĘTYCH ŚWIĄT!!!!!!!!!! MUAHAHAHHAHAH XD~!!"
Avalia - 23-12-2007, 11:05
Temat postu:
Hayate jesteś bardzo uprzejmie proszony o edycje powyższego posta który jest niezgodny z regulaminem multiswiata (patrz punkt 1j). Prosiła bym tez o usunięcie niepotrzebnych nadmiarów dużych liter i kolorów.

Moderacje proszę o nie zabijanie za tą uwagę ^^'
IKa - 23-12-2007, 11:59
Temat postu:
Moderacja nie zabija, moderacja przypomina, że kolorki są zarezerwowane dla uwag odmoderacyjnych. Dopuszczalne jest pisanie wielkimi literami dla wyrażenia ekspresji, aczkolwiek nie powinny one dominować w tekście. Kursywa w tym wypadku jest przypisana do nazw zaklęć, co jest dopuszczalne z literackiego punktu widzenia.
W punkcie 1j mowa jest o wulgaryzmach - słowo "cholera" do nich należy i zwykle nie powinno być używane, jednakże w pewnych wypadkach jest dopuszczalne - tzn. w sytuacjach gdy jego użycie jest uzasadnione fabularnie.

Hayate proszony jest o usunięcie kolorków.

IKa
Zua Biurokratka

Neji - 23-12-2007, 13:38
Temat postu:
Po udanej akcji z szafą, Raphion teraz odmieniony po paru miesiącach intensywnej medytacji idzie spokojnym krokiem przez korytarze niegdyś znajomej mu twierdzy, o dziwo nikogo nie spotkał, na chwilę zatrzymał się przy lustrze i go zatkało...
- O lol... od kiedy mam długie zielone włosy ? i gdzie moja koszula ? i te tatuaże na rękach ? nieważne, to pewnie efekty uboczne mojej medytacji...
po chwili zastanowienia poszedł do swojego pokoju gdzie padł na łóżko i natychmiast zasnął.
Yumiko - 23-12-2007, 14:41
Temat postu:
- No... gotowe. Powiedziała Yumiko przyglądając się choince, którą przed chwilą "ubrała".
- hmmm...patetycznie krwawa choinka. Usłyszała zza pleców. A głos wydawał jej sie być bardzo znajomy.
- Siostra! długo Cie nie było ^^.
- I pewnie długo nie będzie, chce od tego wszystkiego odpocząć. Powiedziała nieco wykończona Avi.
- Podasz mi tego czarnego aniołka z wydłubanym okiem? Zapytała Yumiś stojąc na krześle i poprawiając ozdoby.
Avi spojrzała na aniołka, który poprzez jej czary przyleciał do Yumiko.
- Dziękuje.
- Ok...znikam. Powiedziała Avi...i zniknęła w czarnym dymie.
Yumiko poszła do kuchni aby napić się soku truskawkowego.Po drodze wpadła na "Grimusia" tzn...ogromną chimere.
- OMG! Krzyknęła. - Czyżby Migi im nie wystarczył? Czyjeż to? O.o. Przyjrzała się chimerze i...uciekła. Gdy już czuła się bezpieczna poszła do kuchni aby zaspokoić swe pragnienie.
Shinigami-san - 23-12-2007, 14:41
Temat postu:
Siedziałam zmulona od jakiegoś czasu. Postanowiłam się zmusić i wstać do szafy aby zażyć jezcze trochę środka uspokajajacego i odrobine mrocznego humoru. Po wlaniu w siebie zawartości fiolek założyłąm dużą i ciężką peleruną, zarzuciałam kaptur na głowę i podtanowiłam powłuczyć się troszeczke po twierdzy. Wyszłam powoli z pokoju. W koło nadal b=pełno ozdób. Po drodze minęłam Lenę która na mój widok przylgnęła do ściany i za boga nie chciała się ruszyć. Może rzeczywiście wygladałam gorzej niż zwykle ze świacącymi czerwonymi oczami wyłaniajacymi się spod kaptura i bladą twarzą ale byłam pewna ze większosc rodizny ejst przyzyczajona do mojego wyglądu. Wlazłam do pokoju gdzie na łóżku spoczywał mój mąż. Jako ze jeszcze troche a zacząłby sie rozkładać postanowiłam wsadzić go do akwarium podtrzymującego funkcje życiowe. Szybko wróciłam do labolatorium z meżam na rękach i włożyłam go do szklanego walcaa z płynem. Jak tam go wrzuciłam, tak tam sobie pływał w pozycji pionowej. Postanowiłam popatrzeć co robi reszta rodiznki albo chociaż powłóczyć sie za nimi, dlatego zamieniłam się w czarną mgłę i bezszelestnie zaczęłam się poruszać pod sufitami twierdzy
Mara - 23-12-2007, 20:25
Temat postu:
Krzyk skutecznie wyrwał mnie z zamyślenia. Zerwałam się i wyrzuciłam przez okno czarną kulę energii(co oczywista, bardzo mrocznej) po czym sprytnie ją nakierowałam na Hayate. Niech sobie robi chimery. Niech biega z pentagramami i rzuca nawet węglem w dostrzeżone ofiary. Ale wrzask?! Krzyk i przytłumiona eksplozja oznajmiła mi, że pocisk trafił. Wybiegłam z pokoju i po poręczy zsunęłam się na sam dół, gdzie to leżał nieco przypalony Hayate.
-ekhm... Przypalonych Świąt, wuju- uśmiechnęłam się perfidnie i pogłaskałam chimerę- ładnego masz stworka.
W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy jęk i coś w stylu "przeklinam" lub "przeklętych". Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
-Też cię kocham, chociaż... chyba sie jeszcze nie poznaliśmy. Marą jestem, a ty mężem Yumiko, mojej ciotki... z wczesnego jak dla mnie pokolenia. Mylę się?
Hayate - 24-12-2007, 12:08
Temat postu:
Podniosłem sie szybko z ziemi, otrzepując dymiącą jeszcze szatę...
-Nie mylisz się... Ekhem mi też Ciebie miło poznać. Ah i ładny pocisk, będą z Ciebie ludzie... ehm czarodziejki... czaroludzie... czy co tam XD... a Tu malutki prezent~!- rzuciłem, gestem palców przywołując wielką kule śniegu nad głową Mary. Pstryknięcie palców wystarczyło by kula spadła na nią, przykrywając śniegiem całkowicie...
-Co to za święta bez śniegu XD-rzekłem odchodząc w stronę schodów i gestem wołając Grimusia, po czym wybuchłem wrednym śmiechem - Huahuahuahuahua... to do zobaczeniaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa- krzykłem, gdy przypadkiem nadepnąłem na róg szaty i zleciałem obijając się po schodach xD
Mara - 24-12-2007, 13:10
Temat postu:
-Sympatyczny prezencik- mruknęłam pod nosem. Chyba nie wiedział, że jedyny żywioł jakim dysponuje to ogień więc z rozgrzaniem sie szybko pójdzie. Kiedy Hayate upadał, w policzek trafił go kawałek własnej kuli śnieżnej, jeden z wielu które poleciały na wszystkie strony z powodu niewielkiej eksplozji, którą wywołałam. Zaraz też klasnęłam w ręce i ściany "wchłonęły" śnieg, zwilgotniałe miejsca osuszyłam. Wujek w tym czasie wstałam i otrzepywał się ze śniegu.
-Żeby nie było- nie zamierzałam w ciebie trafić- powiedziałam zanosząc się śmiechem. Wyglądał naprawdę komicznie. Trzeba mu jednak przyznać, że umie robić zwierzątka domowe...
Tak. Właśnie. Powinnam sobie stworzyć pupilka. Każdy przyzwoity mieszkaniec Twierdzy ma jednego lub dwójkę NPC-ów którymi kieruje. Może zrobić sobie pupilka z mojego motylkowego posłańca? Nie, jemu sama praca odpowiada. Z drugiej strony wymarzony mój zwierzak- czarny jak smoła smok ewentualnie ze złotymi wstawkami- żyje tylko na dziko. Nie będę porywać sobie smoka ani tworzyć go w eksperymentach.
radgers - 24-12-2007, 13:42
Temat postu:
- A to ci ciekawostka... Ten smok to jakiś przemieniony twór Shini. Nie chodzi o to, że mnie ten smok zadziwił ale po prostu zaciekawił mamo. - zdążyłem jeszcze odpowiedzieć zanim Avalia zniknęła w dymie. - No, a tak poza tym to Wszystkiego najlepszego i takie tam co nie? - wypaliłem nagle. Refleks ostatnimi czasy mnie zawodził. No, ale lepiej późno niż później. Nagle dostrzegłem małą kulę przepełnioną rzecz jasna mroczną i plugawą energią wlatującą do jakiegoś okna. Od razu wiedziałem czy ja to sprawka. Dla pewności sięgnąłem jeszcze umysłem w tą stronę i z zadowoleniem odkryłem tam umysł mojej lubej. Ulotniłem się cichaczem z towarzystwa które zebrało się koło smoka i podleciałem do niej akurat w momencie kiedy to Hayate odchodził ze śmiechem i dostał w policzek niewielką kulką snieżną a moim oczom ukazał się widok Mary otrzepującej się ze śniegu.
- Ech, wujku ty się chyba nigdy nie zmienisz. - westchnąłem. - Ty tez kochanie. - dodałem zwracając się do Mary z uśmiechem. - Choć z drugiej strony to nie wiem czy chciałbym żebyś się zmieniła. Chyba nie. No i tak poza tym: Wszystkiego najlepszego, kochanie. - powiedziałem z uśmiechem odgarniając jeszcze trochę śniegu z jej włosów.
Hayate - 24-12-2007, 14:10
Temat postu:
A ja w międzyczasie z nudów i nie mając komu dokuczać i z kim się droczyć, rozłożyłem przed zejściem do lochów moją prześliczną choinkę z ludzkich kości i począłem ją przyozdabiać... na czubku zamieściłem magiczny pentagram przywołujący (z zamiarem samowezwania jakiś losowych planarnych istot po północy... to będzie dopiero frajda ;D), na "gałązkach" powiesiłem bombki wypełnione krwią łowców wampirów, przy okazji wspominając ile frajdy było gdy mnie ścigali, choinkę owinąłem zasuszonymi jelitami zabójców demonów, znów wspominając stare dzieje... na końcu przyozdobiłem kilkoma czaszkami elfów... cofnąłem się i z łezką w oku rzekłem
-Po prostu śliczne ;D- po czym wyruszyłem wgłąb twierdzy licząc na trochę frajdy z kimkolwiek XD
Yumiko - 24-12-2007, 17:11
Temat postu:
Romantyczną chwile z udziałem radgersa i Mary (czy to możliwe? O.o) przerwała zdyszana Yumiko, która dosłownie na nich wpadła.
-radgers, Mara! Słyszałam że Hayate wrócił *___*.
- Owszem, wrócił. Odpowiedziała Mara.
- Gdzie..Gdzie....omg Wiem! Dzieki Wam jesteście super! Btw Wesołych Świąt ^^.Palnęła i pobiegła w stronę lochów.
Radgers i Mara popatrzeli na nią z politowaniem, śmiejąc się cicho gdy zawadziła o dywan i wywaliła się, robiąc przy tym dużo hałasu (to u niej w końcu typowe).
Gdy już znalazła się w lochach ujrzała Hayate i rzuciła mu się na szyje.
- Jesteś najlepszym świątecznym prezentem jaki kiedykolwiek dostałam ^^. Szepnęła płacząc ze szczęścia.
Hayate nieco oszołomiony przytulił swoją Yumisie.
- Znowu zniknąłeś, gdzie byłeś Kochanie? Dodała nie wypuszczając męża z objęcia.
Hayate - 24-12-2007, 17:36
Temat postu:
-Erm.... noooo Kochanie.... a takie pierdoły.... plus.... ummm... to- rzekłem wyjmując zza pleców podskakujące, nie do końca zapakowane pudełko.... w środku znajdował sie mały, słodziutki Cieniostwór w manifestacji małego kotka ;3....
-Wszystkiego przeklętego Kochanie ;D- wyszeptałem biorąc ją na ręce ;D
Yumiko - 24-12-2007, 18:04
Temat postu:
- waaah! To dla mnie? Na prawde? *____* Dziękuje! Jesteś jedyną osobą od której dostałam świąteczny prezent O.o. Powiedziała ściskając Hayate jeszcze mocniej.
Po czym przyjrzała się "Cieniostworowi".
-Jak go nazwiemy? może Drowuś? xD (tylko dla wtajemniczonych)...
Hayate - 24-12-2007, 18:07
Temat postu:
-Hahahahaha, dobrze Kochanie xDD- nie mogłem opanować śmiechu xP
Kusoku - 24-12-2007, 20:55
Temat postu:
Z nudów poszedłem do pokoju po mój worek, żeby podzielić się ze wszystkimi jakimiś świątecznymi prezentami. Po złapaniu worka zacząłem łazić po twierdzy szukając osób, które miałem zamiar obdarować losowymi prezentami z worka
-nie ma to jak niespodzianka ^^- powiedziałem do siebie, po czym wyciągnąłem swój prezent, który okazał sie laptopem ^^ i ruszyłem na poszukiwania.
radgers - 24-12-2007, 22:20
Temat postu:
Romantyczna chwila? No to raczej chyba w snach :P Ale kto wie kto wie... Spojrzałem Yumiko przez ramię na owego "Cieniostwora" ochrzczonego imieniem Drowusia. - Hmm, nie wydaje się być podobny do mrocznego elfa. - stwierdziłem. No, ale cóż są na tym i innych światach rzeczy które się filozofom nie śniły. Zwróciłem się następnie do mojej kochanej żony. - Przejdziemy się może? Musiałabyś się trochę rozgrzać po tym Hayate'owym "zimnym powitaniu". - spytałem się.
Mara - 24-12-2007, 22:33
Temat postu:
Radgers mnie swoim wkroczeniem nie zdziwił. Wyładowanie mojej many musiało takiego psionicznego psiona jak on przywabić, podobnie jak mroczna niezwykle magia by hayate. Wujek nie zauważył, jak w dłoń mój motylek wcisnął mu karteczkę z napisem "najlepszego, po północy ty sprzątasz".
-Oczywiście, kochanie zdajesz sobie sprawę, że moja specjalność oprócz wszelkiej maści mrocznych zaklęć to magia ognia? Czuję się naprawdę dobrze rozgrzana, ale chętnie się przejdę- uśmiechnęłam się lekko a na mojej dłoni pojawiła się niewielka paczuszka- to twój prezent.
Uwagę nt. moich zmian(i dość gorączkowe tłumaczenie) puściłam mimo uszu, za to mój mąż otrzymał biżuterię- sygnet ze szpanerskim tygrysim łebkiem, który gryzie w palce osoby, za którymi nie przepada, no i oczka mu się świecą na czerwono.
-Gdzieś to kupiła?- spytał oglądając zabawkę która właśnie pomrukiwała cicho przyzwyczajając sie do nowego otoczenia.
-Magiczne przedmioty u Wesołego Nokturniastego Sprzedawcy- uśmiechnęłam sie z perfidią a Radgers zbladł.
-Ty... wiesz, że tam sprzedają demoniczne raczej gadżety? Chyba nie powinienem tego nosić...
-Oj, spokojnie... tę zabawkę dokładnie przeskanowałam, ten sygnecik się dopasowuje do właściciela a tobie wyszedł tygrys... no i ma mały bonus. Ale o nim juz ci nie powiem. Idziemy?
Otrzepałam włosy z reszty śniegu i kiwnęłam mężowi głową zadowolona. Pstryknęłam a motylek zaczął rozsyłać czekoladki po domownikach- było się na zakupach... poza ciałem.
radgers - 24-12-2007, 23:03
Temat postu:
Wow. Prezent od Wesołego Nokturniastego Sprzedawcy. W sumie... to nawet coś nowego nie zawadzi. Trzymałem już w rekach bardziej spaczone przedmioty. - Tak czy siak dziękuję bardzo. - ucałowałem dłoń Mary w nonszalanckim geście i wziąłem ją pod rękę. Spacerując po Twierdzy zacząłem się na głos zastanawiać. - Czy ja tu miałbym coś dla ciebie? Zobaczmy... - zacząłem szperać w mojej przenośnej dziurze. - Hmm... stuletni baton to chyba nie za bardzo nie? - upewniłem się. Tak jak przypuszczałem odpowiedź Mary była twierdząca. - No to szukamy dalej... o mam! Mroczna i Zua Chusteczka Higieniczna Firmy Regina. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Chociażby ten człon "Mroczna i Zua"?
- Firmy Regina? A papieru toaletowego Velvet nie masz? - spytała się Mara z nadzieją w głosie.
- Niestety. Pakistańska Federacja Staruszków Przeżuwających Miąższ Brazylijskich Pomarańczy nie zezwala na dalszą produkcję. Uważają, że przyśpiesza to topnienie lodowców. A szkoda. - odparłem. Gdy tak szliśmy korytarzem nagle wpadliśmy na Kusoku wędrującego po korytarzu ze swoim workiem. - O Kusoku co porabiasz?
- Rozdaje prezenty każdemu kogo napotkam. Chcecie może?
- No cóż mówią, że od przybytku głowa nie boli. Jeśli o mnie chodzi to jasne. - odpowiedziałem.
Hayate - 25-12-2007, 00:21
Temat postu:
-Ahhhhh w nocy Twierdza jest taka spokojna - rzekłem cicho przemykając po niekończących się korytarzach budowli... - NUUUUUUUDYY !!!- Bezświadomie spojrzałem na swój zegarek...
-PÓŁNoC~! Czas zobaczyc cóż w tym roku przywoła moja choinka ;3- uśmiechnąłem sie sam do siebie po czym ruszyłem ku lochom... NIe musiałem zbyt daleko iść by znaleść odpowiedź - otóż z korytarza prowadzącego do lochów dosłownie wylała się chmara modliszkopsów, eterycznych wiewiórek, leśnych delfinów, pustynnych karpi i innych paskudztw... robiac przy tym mnóstwo hałasu. Bez namysłu wyrecytowałem słowa zaklęcia "Shineriasta Venorsh", które sprawiło że wnętrze twierdzy wypełniło się przyprawiającą o dreszcze ciszą... Ale jeszcze większe dreszcze przeszły mnie, gdy pomyślałem co poniektórzy mieszkańcy mogą mi zrobić gdy zobaczą tę wesoła gromadkę... "No nic, czas na trochę zabawy" pomyślałem po czym zacząłem ciskać zaklęciami.... Po około 5 minutach "Chath Tyln Barra" zakończyło zabawę z planarnym plugastwem... Choć nie mogłem być tego do końca pewien, część mogła rozpanoszyc sie po twierdzy zanim przyszedlem... no cóż, to już moja słodka tajemnica, wzruszyłem ramionami i pognałem pod pokój Mary.
-Co to za święta bez złośliwości by Hayate - cicho zachichotałem, po czym pstryknięciem palcami przywołałem trochę śniegu, z którego ulepiłem pokaźnych rozmiarów bałwana pod drzwiami pokoju Mary. Zakląłem bałwana by przy otworzeniu drzwi eksplodował śniegiem do wnętrza pokoju, po czym zostawiłem na nim runę pozaklęciową, która miała po psikusie zostawić wiadomość "Pozdrowienia od wujka =* xDDD"... Niezauważony szybko czmychłem do swojej komnaty by udać sie na spoczynek, dla bezpieczeństwa ustawiłem na straży Grimusia i aktywowałem pole antymagii...
Avalia - 25-12-2007, 12:42
Temat postu:
Gdzieś tam w innej galaktyce/wymiarze/... Avi wpatruje się w kominek gdzie zamiast płomini można poogladać co ciekawego dzieje się w twierdzy.
-Nie usuniesz tego bałwana sprzed pokoju Mary?? - Zapytał Toru kładąc koło dziewczyny tackę gdzie znajdowały się dwa kubki z gorącą kawą i jakieś ciastka - ta twoja rodzinka jest strasznie porywcza hehe
-Spokojnie Mara jest na tyle rozsądna że nie rozwali twierdzy o głupiego bałwana, co najwyżej zemści się równie nie groźnym żartem...gdyby to była Shini ehhh...wole nie myśleć.
-Jak tu przybyłaś co chwile zaglądasz - chłopak skonsumował ciasteczko, popił kawą - do twierdzy, myślałem, że chcesz od nich odpocząć.
- To moja rodzinka, z nimi nigdy nic nie wiadomo, co prawda liczę na Mare, że wykaże się na tyle rozsądnym zachowaniem, aby wypatrzeć co może doprowadzić do większej kłótni i to przetrwać.
-Taaa...jasne, jak by coś się poważniejszego stało to ty zaraz byś się tam pojawiła....nie Avi nie patrz tak na mnie to prawda i weź schowaj ten młotek.
-Racja nie potrzebnie się stresuje - mruknęła znad kubka kawy.
-Jak długo tu zabawisz?
-A co już chcesz się mnie pozbyć?
-Bardzo śmieszne kwiatuszku, bardzo...
-No nie wyniosę się stad nie prędzej niż przed swoimi urodzinami...ale jak ci to przeszkadza, pojadę do rodziców.
-Tak i pozostaniesz w tych zaświatach na wieki...no co najmniej wiem, że do końca stycznia mogę się tobą nacieszyć - mrukną chłopak, rozczochrał dziewczynie włosy i wyszedł z pokoju mrucząc coś w tylu "sprawdzę, czy się nie zabiły". Dziewczyna zostając sama w pokoju mimowolnie się uśmiechnęła, ukazując swoje dość przydługie kły, Kawa zamieniła się w krew, a oczy ze złotych robiły się pomarańczowe.
Shinigami-san - 25-12-2007, 16:26
Temat postu:
Laziłam po Twierdzy szukając kogoś do zaczepki. Skutecznie unikałam wesołych członków rodizny gdyż za bardzo na rozmowę nie miałam ochoty. Jako że zaczęło mi się strasznie nudzić wyszłam na dach twierdzy. Z kieszeni wyjęłam malutką kuleczkę ze złotym zamknięciem. Otworzyłam... I w kłębach dymu pojawił się dość duży czarny smok z pięknymi czerwonymi błonami na skrzydłach. Do tego miał wspaniałą czerwoną czuprynę i srebrne oczy. Zaryczał donośnie rozprostowyjąc skrzydła.
- Jestem genialna... Stworzyć ogromne zwierze które można zapakować do kukli wielkości orzecha laskowego. No cóż malutka - mówiąc to pogłaskałam smoka po nosie - od dziś nazywasz się Fedora i będziesz razem ze mną utrudniać życie w twierdzy - mruknęłam po czym pomyślałam o srebrnej uprzęzy z siodłem do smoka i puff... jak pomyślałam tak to się pojawiło. Spokojnie założyłam Fedorze uprzęż chociaż nie była z tego powodu zbytnio zadowolona, po czm wsiałdłąm na jej grzbiet i odleciałam na małą przejażdżkę.
Mara - 25-12-2007, 21:02
Temat postu:
-W Twierdzy nie mają dobrego papieru toaletowego- mruknęłam pod nosem. REKLAMY NIE SĄ WYSTARCZAJĄCYM POWODEM ABY KUPOWAĆ MOLĘ! Gdyby ktoś czytał w moich myślach w tym momencie, wzdrygnąłby sie od mojego mentalnego wrzasku. Westchnęłam ciężko. Co przerwało niezwykle nastrojową ciszę.
-Chyba komuś zepsułam atmosferę- powiedziałam do męża słuchając tego, czego słychać nie było. Dosłuchałam się- choinka przyniosła efekty, które wuj w obawie przed reakcją domowników usunął. W połowie, chyba nie wiedział że ona potrafią sie teleportować. Własnie takie stworzonko zrazu usiadło Kusoku na głowie. Całkiem duże było. Pstryknęłam w palce, uniosło się w powietrzu i poleciało w stronę Hayate, któremu... wleciało za koszule. To akurat był karp pustynny, który ma to do siebie iż pluje kwasem. To była kara dla wuja no 1, wtedy jednak nie wiedziałam, co mi pod pokojem stworzył. Pewne podejrzenia przyniósł za to jego krzyk od poparzenia i chyba też zaskoczenia, wujek odpornym jest. Był niedaleko mojego pokoju(a konkretnie wracał po swoim przecudnym występie) jeszcze i zanim się przeniósł spotkał go karp. A także pozostałe zgraja stworzeń które mu sie wcześniej wymknęły, kiedy zobaczyłam bałwana.
Stworki go otoczyły i zablokowały teleportację. Podeszłam do bałwana i narysowałam mu malutką runę, po czym śniegowy wytwór zniknął.
-Ty... Chciałeś mi szczelić kawał?- spytałam spokojnie- nie licz.
I zgodnie z jego obawami pstryknęłam w palce teleportując go do własnych lochów wraz ze stworzeniami świątecznymi.
Tam właśnie Hayate ujrzał własnego bałwana, w którym odezwał sie głos jak z automatycznej sekretarki:
-Eksplozja sponsorowana przez Marę. Wybuchniesz radością!
Nie zdążył uciec. W całej Twierdzy rozniosło się donośne "HAALELUJAH!" chóralnie odtworzone przez bałwana rodem z Wormsów po czym dało się usłyszeć przytłumioną eksplozję, w wyniku której loch Hayate pokrył się śniegiem, zaś jego właściciela odrzuciło na własną chimerę. Świąteczne stworzenia już zniknęły- przeniosłam je tylko po to, żeby mu zblokowały teleportację.

Z naprawdę mściwą satysfakcją wróciłam na dół rozanielona.
-Wujek wie, jak mi uprzyjemnić święta!- zatrajkotałam zjeżdżając po poręczy- tylko mógłby sie większą inwencją twórczą wykazać. Kusoku, dla ciebie mam czekoladki.
W dłoni kuzyna pojawiła się paczuszka pralinek z orzechami. Niestety nie włączyłam "trafianie w gusta odbiorców mode", bo mi przez wujka czasu zabrakło, ale losowo dobierane też dobre. Modliłam sie w myślach, żeby trafiło jednak w gusta. Wujkowi powinnam osobiście dostarczyć eksplodujące w ustach- nie ma to jak odświeżanie oddechu metodą... wstrząsową.
Kusoku - 25-12-2007, 21:26
Temat postu:
-No wiec wujku zobaczymy co dostaniesz- po czym z worka wyciągnąłem złowrogo wyglądającą paczkę, którą wręczyłem Radgersowi. -Ciekawe co w środku ^^-
przez chwilę zastanawiałem się czy w końcu mam wyciągnąć prezent dla Mary, czy nie
w końcu postanowiłem wyciągnąć. Po chwili udało mi się wyciągnąć zapas papieru toaletowego firmy Velvet.
Hayate - 25-12-2007, 21:28
Temat postu:
<Pffff nie umiecie sie bawić, jak wszyscy są tacy przewidywalni *look na Marę*, to psuje całą zabawę =], ale róbta jak chceta, ja tu nie widzę frajdy dla mnie :P, może kiedyś sie to znudzi, bo cała frajda tkwi w tym żeby umieć przylac, a przede wszystkim z humorem obrywać,
A btw. pole antymagii ma to do siebie że nie dopuszcza do wnętrza ani na zewnątrz żadnych form magii i ją wygasza ;P, więc coś by nie wypaliło z tą teleportacją Mara =) >
Mara - 25-12-2007, 22:18
Temat postu:
<wypaliłoby. ja to zrobiłam, zanim ją stworzyłeś, poza tym: zrobiłeś bałwana na zewnątrz(w moim domyśle) więc i tak by twój chytry plan nie wypalił bo jak go mogłabym nie zauważyć. Bałwan tuż przed drzwiami budzi podejrzenia, uwierz mi ;]>

-Dziękuuuuję!- krzyknęłam rozradowana i wzięłam papier pod pachę. Lepszego prezentu mi kuzynek nie mógł zaserwować; na miesiąc zapomnę o Moli.
radgers - 26-12-2007, 23:30
Temat postu:
Patrzyłem nieco znudzony na mini-pojedynek Mara vs Hayate choć trochę kibicowałem żonie. Ale nie mieszałem się. To ich sprawa. Jednak gdy otrzymała papier Velvet od Kusoku od razu poprawił mi się nastrój. Zobaczyć naprawdę rozradowaną minę Mary: bezcenne. Szkoda tylko, że zdarzało się to dosyć rzadko. Choć trochę mnie wkurzyło to że papier nie jest ode mnie. Ale co mi tam, stało się.
- No widzisz Maruś, a jednak Pakistańska Federacja Staruszków Przeżuwających Miąższ Brazylijskich Pomarańczy nie jest żadną przeszkodą dla naszego Kusoku. - klepnąłem chłopaka w plecy. - No i mnie wyręczyłeś Kusoku. Trochę się ciesze nawet, że nie będę musiał już za nim nigdzie latać po Sferach. - dodałem już ciszej i kiwnąłem głową na papier w rękach Mary po czym zwróciłem się bezpośrednio do niej. - A no i jeszcze jedno kochanie: żeby nie było, że Chusteczka Firmy Regina jest tylko Mroczna i ZUA to ma wysuwanego Jumbo-jeta i proszek Vizir z Zygmuntem Hajzerem... choć nie wiem czy cię to zainteresuje. Tymczasem co my tutaj mamy... - otworzyłem paczkę od Kusoku. Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. - Hołli szit! - nie dbałem o to czy ktoś to zrozumiał - wieczna prenumerata podrów do D&D z poznańskiego empiku! Dzięki siostrzeńcu! - ucieszyłem się jak dziecko.
Pan B - 27-12-2007, 11:32
Temat postu:
Ojciec stwierdził że skoro już jestem dorosły to mogę porzucić nauki u Mistrza Grata(który miał mnie uczyć magii lecz niewiele się nauczyłem) i zamieszkać z nim w twierdzy. Moje liczne rodzeństwo zapewne mnie nie pamięta gdyż jak miałem 3 lata zostałem przyjęty przez mistrza Grata.
On był bardzo stary i trochę ekscentryczny (a raczej trochę stary i bardzo ekscentryczny) ale udało mu się wbić mi 3 złote zasady:
1) Zmieniaj bieliznę codziennie.
2) Unikaj kobiet.
3) Często spaceruj.
I jeszcze ta ksywa którą mistrz mi dał "Pan B" co to w ogóle ma być? Nie pamiętam własnego imienia czy nazwiska (ale może to i lepiej) więc używam po prostu Bi lub Be.
Głupio jak osoba starsza i bardziej poważna mówi do ciebie " witam Panie B". Ehhh...młody adept magi nie ma łatwego życia.

Miałem wsiąść do jakiś sań ale mistrz powiedział "Upór doprowadzi cię na szczyt" więc zacząłem brnąć do twierdzy w śniegu po pas. Kiedy zauważyłem że pod szatą mam więcej śniegu niż ciała zacząłem klnąć szpetnie w języku magicznym co bynajmniej nie poprawiło mi humoru.

Przypomniałem sobie iż mistrz dał mi nie testowane zaklęcie teleportacji oraz różdżkę w kształcie packi na muchy(tak... wiem... żałosne). Gdy przeczytałem formułę i wykonałem zamaszyste gesty rękoma to obudziłem się w jakimś mrocznym miejscu. Słyszałem różne opowieści o twierdzy i gdy zauważyłem choinkę z kości z czaszkami i jelitami wokół. Powstrzymując śniadanie od ucieczki wyszeptałem pod nosem:
-To na pewno tutaj...
Shinigami-san - 27-12-2007, 12:53
Temat postu:
- Yo - odpwoeidziałam do przybysza wyłaniając się z ciemności. Właśnie chowałąm kulkę z Fedorą do keiszeni i próbowałam oczyscić czoło z przymarznietego śniegu. Wyglądałam jak bardzo mroczny upiór i nie byłam w zbyt miłym humorze jednak postanowiłam przywitać się z jak najlepszej strony - Nowy? Witam w Twierdzy Lewitującej we Mgle. Mam nadzieje że miło spędzisz tu czas i nie nadziejesz się na mój humor. Teraz chodż - wzięłam chłopaka pod rękę i pociagnęłam za sobą.- Jestem Shinigami, na "san" nie zwracaj uwagi. Mów mi Shini. Jestem jednym z gorszych członków tej rodziny który parę razy otarł się o wydziedziczenie. Po zamku biega pełno moich wytworów zwierzęcych ale jeżlei chcesz moge ci zorbić jakieś osobiste zwierzątko. Tak w ogóle to ty jesteś...?
- Pan B... - odrzekł przestraszony moim gadulstwem
- Tak więc Be, tutaj cie zostawię - mówiac to otworzyłam drzwi i weszliśmy do holu. - Napewno ktoś cię znajdzie i się tobą zainteresuje. Papa - mówiac to pomachałam i chwilę później wyrosły mi straszne skrzydła. Chwilę później zawiał poteżny wiatr a mnie już nie było
Slova - 27-12-2007, 20:59
Temat postu:
 Ciepła herbata... albo mocniejszy trunek, tylko o tym myślał Slova, gdy przeszedł przez próg twierdzy, strzepując z siebie poranny śnieg. Na zewnątrz hulał wiatr tak zimny, że paliwo w pilarce zgęstniało grożąc uszkodzeniem maszyny. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem, a szary płaszcz leśnika natychmiast zawisł obok kaloryfera.
Chłopak otrzepał zielony kapelusz i usiadł na krześle w korytarzu oczekując na jakąkolwiek żywą, skorą do rozmowy istotę i przewiązując z nudów krawat na kilkanaście różnych sposobów.
Avalia - 27-12-2007, 21:12
Temat postu:
- Ty jesteś Slova, czyż nie? - Nad głową chłopaka w różowym dymie pojawiła się Lena *ze 20 cm, wróżka w w ubarwieniu różowo-szarym*, która ciekawie przypatrywała się młodzieńcowi, pstryknęła palcami i zaraz koło niej pojawił się Pan B trochę zaszokowany nagła zmianą miejsca - A ty zapewne Pan B, ja jestem Lena, NPC należący do Avalii, ponieważ rodzina jest pochłonięta sobą, mało kto tędy przechodzi a wyżej wspomniana jest niedostępna zaprowadzę was do pokoi - wstrząśnięci panowie udali się za Leną na 2 piętro, wskazała im dwa pokoje na przeciw siebie- są od teraz wasz, możecie je zmieniać samą wolą jak co to wołajcie - i po tym zniknęła w różowym dymie, a panowie popatrzeli na siebie trochę dziwnie.
Slova - 27-12-2007, 22:09
Temat postu:
Slova bez chwili namysłu zaczął planować ustawienie mebli w swoim pokoju. W Końcu na ścianie nad kominkiem z czerwonych kafli zawisło majestatyczne i rozłożyste poroże jelenia, a pod twardym, skromnym lecz ciepłym łóżkiem wylądował dywan ze skóry żubra. Pułki rozświetlonej blaskiem zimowego słońca biblioteczki uginały się pod ciężarem rozlicznych ksiąg poświęconych tematyce biologicznej, głównie zoologi, dendrologi i mykologi ze szczególnym uwzględnieniem fitopatologi. Na szafce obok masywnych, ciemnych drzwi wejściowych z orzechowego drewna dumnie spoczęła piła łańcuchowa wraz z zestawem narzędzi i przyborów do jej konserwacji. Na parapecie dużego, łukowatego okna stała doniczka z młodym Miłorzębem dwuklapowym, a na tej samej ścianie co kominek zawisły strzelby myśliwskie i rozliczne trofea z leśnych polowań.

Slova zdjął wprawnym ruchem krawat i rzucił go do potężnej, trzydrzwiowej szafy wykonanej z czarnego dębu. W wewnętrzne części drzwi tego wspaniałego mebla wbudowane zostały kryształowe lustra, a na wieszakach wisiało kilka par zielonych, wyprasowanych na kant spodni, nowiutkie marynarki z błyszczącymi dystynkcjami i kilkanaście koszul w różnych odcieniach oliwkowej zieleni i beżu. Spośród tych wszystkich dobrodziejstw Slova wybrał ciemnozielony, miękki i rozciągliwy sweter z kilkoma kieszonkami na lewej piersi i pagonami na barkach, który założył na bawełniany, biały podkoszulek.
Wygodnie i ciepło ubrany, Slova opuścił swoją chłodną i wyłożoną kamiennymi płytami komnatę i udał się w kierunku wyższych partii twierdzy mając nadzieję, że uzyska jakieś dodatkowe informacje na temat lokatorów niezwykłego pałacu.
Shinigami-san - 27-12-2007, 22:28
Temat postu:
- MAtko ta rodzinka mnie kiedyś tak w równowagi wyprowadzi ze rozniose to zamczysko - mruczałam pod nosem sunąc ja Dementor po korytarzu. Z rozmachem otowrzyłam drzwi swojego labolatorium gdy nagle zobaczyłam nową postać zbliżajacą się w moją stroną. Nagle wpadąłm na pewiem strasnzy pomysł ale z racji tego ze już mi się przypmniał oczojebny różowy młotek zrezygnowałam z niego dosc szybko i podeszłąm do rpzybysza. Wyjrzałam jednym czerwonym jakrżacym się okeim i pwoeidziałam
- Yo, Shinigami jestem, najstraszniejszy człoweik rodizny tej. Czegoż szukasz tutaj człowieku małej wiary, czmeu pozwoliłęś swojemu instynktowi zawiesć się w tak niebezpeiczne tereny jak okolice mojego labolatorium? Czyżbyś chciał w bardzo krótkim czasie oszaleć?
Pan B - 27-12-2007, 22:37
Temat postu:
Mistrz mówił że pobyt w twierdzy będzie sprawdzianem moich umiejętności których mnie nauczył (niewiele). Tylko jak niby klnięcie w języku magicznym i parę prostych zaklęć ma mi pomóc w rozmowach z lokatorami zamku?
Wpierw ognistowłosa później duszek i w końcu leśnik z piłą mechaniczną...ciekawe co jeszcze (a raczej kto) mnie tu spotka.

Dostałem zakwaterowanie.
Prosty pokój. Nie wiele zmieniłem bo nie miałem co tam wstawić.
Jedyne co mam to ubrania na sobie ,skromny ekwipunek i zapas sucharów na miesiąc.
Rzuciłem się na wyrko i nie mogłem się skupić przez ciągłe przesuwanie mebli w sąsiednim pokoju. "Mam się tutaj doskonalić" -pomyślałem i zacząłem rozmyślać o tym jak to za nic kolor czapki nie pasuje do koloru szaty czy różdżki (packi).
Jeszcze muszę poszukać rodzeństwa tylko jak ich znaleźć? Nie pamiętam nawet ich imion a co dopiero wygląd.

Dźwięki z sąsiedniego pokoju ucichły więc postanowiłem wyjrzeć na korytarz.
Zdążyłem tylko ujrzeć plecy leśnika. Poszedłem w przeciwnym kierunku.
-Czy znajdzie się tutaj kuchnia?
Powiedziałem do siebie mając nadzieję na znalezienie czegoś zdatnego do zjedzenia.
Slova - 27-12-2007, 22:41
Temat postu:
Slova spojrzał ukradkiem na wykrzywioną w niezrozumiałym grymasie twarz Shinigami i wyciagnął z kieszonki na piersi newielki czytnik danych. Światło pomaranczowych run przeskakujacych na czarnym wyświetlaczu rozświetliło twarz chłopaka. Kiedy znalazł już to, czego szukał w cyfrowej pamięci, pokazał czytnik dla Shini i oznajmił fachowym tonem:
- Szukam mikroskopu i zestawu do tworzenia prubek. Chcę zbadać porosty, których pełno na co chłodniejszych ścianach twierdzy i w lochach. Nie uwierzysz jakie tam znalazłem dorodne okazy grzyba domowego zrzerającego belki! A co do szaleństwa... Mi juz i tak nic nie zaszkodzi -zaśmiał się cicho Slova i skierował w strone Shini szczery uśmiech numer 38.
Shinigami-san - 28-12-2007, 09:43
Temat postu:
Solva już cię kocham! - mówiac a właściwie krzycząc rzuciła się na chłopaka. - W takim razie zapraszam do mojego labolatorium. Bierz co tylko chcesz, no moze prócz akwarium z moim mężem. No w końcu ktoś normlany się trafił!
Slova - 28-12-2007, 10:35
Temat postu:
Chłopak był nieco zaskoczony takim szczerym zachowaniem nowej znajomej, ale przynajmniej osiągnął to, co zamierzał. Delikatnie i w pełni kulturalnie wyrwał się z przepełnionego miłością uścisku i chwycił pod pachę stojący na stoliku obok mikroskop wraz z kilkunastoma próbówkami, zestawem przyborów do robienia próbek, pudełkiem odczynników chemicznych i kawałkiem ciasta. Objuczony Slova skierował się pewnym krokiem w stronę drzwi i rzucił na pożegnanie:
- Mogłabyś jeszcze tylko otworzyć mi drzwi?
Pan B - 28-12-2007, 20:51
Temat postu:
Idąc sobie korytarzem ciągnącym się w nieskończoność rozmyślałem o:
1) Gdzie znaleźć kuchnie?
2) W jaki sposób się udoskonalać w takim miejscu?
Pogrążony w zadumie zacząłem chrupać swoje podróżne suchary.
Idę i myślę - zakręt, myślę i idę - następny zakręt (pokręcone te korytarze).
W końcu postanowiłem.
Potrenuje zamianę na byle czym! W końcu nikogo nie ma w pobliżu.
Wziąłem sobie na cel najbliższe drzwi. Zamienię to drewno w żelazo!-pomyślałem.
Skupiając magię zacząłem kręcić różdżką i wypuściłem strumień energii wprost na drzwi , a drzwi w tym momencie .... otworzyły się.

Usłyszałem jak ktoś szepcze mi do ucha "Buuuuuu..." więc spanikowałem i zacząłem uciekać.
Nienawidzę duchów...
Yumiko - 28-12-2007, 21:01
Temat postu:
-Bu! Szepnęła chłopakowi do ucha Yumiś, stojąc za nim i otwierając drzwi. Obróciła się w stronę Shini i zapytała. - Zdążyłaś już biedaczka nastraszyć?
- w sumie nie widzę takiej potrzeby...koleś nie jest taki zły na jakiego wygląda. Odpowiedziała Shini pocierając rękoma.
- hej hej...czy Ty aby nie jesteś żonata? Rzuciła Yumiko i odwróciła się w stronę drzwi chcąc się przedstawić jednakowoż były one już zamknięte. -No nic złapię go kiedy indziej. Powiedziała i poszła szukać niejakiego "Pana B".
Shinigami-san - 28-12-2007, 21:57
Temat postu:
- Yumiś czekaj! A tak btw żonata jeszcze nie jestem ale jeśli ktoś chce zosta moją żoną to ja abrdoz chętnie ^^. A Yumiś mam bardzo fajnego smoka, pokazać ci?
Yumiko - 28-12-2007, 22:07
Temat postu:
Gdy Yumiko przestała się śmiać (tak to bardzo dziwnie zabrzmiało) pokiwała głową, chciała zobaczyć smoka..może to coś polubi ją tak samo jak Migi.
- Zapewne jest mhroczny i zuy....i właśnie taki powinien być ^^, poza tym Twoje "wynalazki" Shini zazwyczaj są genialne. Dodała oczekując na pojawienie się smoka, miziając swego cieniostwora "Drowusia".
Pan B - 28-12-2007, 22:08
Temat postu:
Co za pokręcone miejsce...
Człowiek chce coś zjeść i zamiast znaleźć jedzonko musi uciekać.
No nic mam jeszcze suchary.
<Zajadając suchary jak zachłanna mysz Pan B przemierza korytarze twierdzy w poszukiwaniu żywności.>
"Prędzej stęchnę niż się poddam!"- wyszeptałem aby przypadkiem nikt mnie nie usłyszał.
Shinigami-san - 28-12-2007, 22:44
Temat postu:
- No to musimy wyjść... o Be! Cześć kochanie ty moje - wykrzyknęłam podchodząc do Be i przekałdajac go sobie rpzez ramie. Postanowiłam także i jemu zaprezentować Fedore. Po chwili z moich pleców wyastrzleiły skrzydła co utrudniało mi niesienie Pana B. Przerzuciłam wiec jego dobie pod rękę. Yumiś wzięłam pod drugą i przebiłam się z nimi rpzez sciane i poleciałąm na dach. Tam puściłam ich i dałam Panu B paczuszkę z kanapkami z szynką, serem, sałątą i pomidorem. Dziwnie się na mnie popatryzł, usiadł i zaczął jeść porzucajac sucharki. Ja zaś wyjęłam kulkę, otworzyłam złote zamknięcie i Puff! wyskoczył mój cudowny i w miare przyjazny smok Fedora (opis jest we wcześniejszyhc postach).
- I co Yumisz sądzisz o moim smoku - odrzekąłm głaszcząc ja po pyszczku.
Pan B - 29-12-2007, 08:54
Temat postu:
Z ciężkim sercem porzuciłem zajadanie moim kochanych sucharów. Ale musiałem się czymś zająć aby nie myśleć o odnistowłosej, niejakiej "yumisz" i smoku który wyglądał jak skrzyżowanie konia z kawałkiem palącego się węgla. Najmniej obawiałem się smoka.

Gdy dziewczyny zajęły się doglądaniem smoka ja zacząłem myśleć o sposobnej drodze ucieczki.
Gdy wychylałem się aby sprawdzić jak jesteśmy wysoko poczułem czyiś oddech na szyi.
-Błagam tylko nie ona (wyszeptałem)
Na szczęście to był smok. Wpatrywał się we mnie swoimi srebrnymi oczami.
Przypomniałem sobie coś w smoczym języku (nie pamiętam co to znaczy), ale po tym jak to powiedziałem połknął mnie.

<Z wnętrza smoka daje się słyszeć wiązanka szpetnych przekleństw w języku magicznym.>
Slova - 29-12-2007, 10:25
Temat postu:
Całemu zajściu na dachu przygladał się Slova, który przy pomocy sprzetu alpinistycznego wdrapał się na wierzchołek okazałego i niemalże idealnie ukształtowanego Świerka pospolitego, w celu zebrania nasion do badań. W jego mniemaniu smok nieczym nadzwyczajnym nie był. W ruchomych lasach Tanith nie takie bestie żyły, a jak się która udało upolować to potem rodzina i sąsiedzi niezła uczte mieli.
Chłopak rozbujał drzewem, odpiął uprząż i wylądował z hukiem na dachu turlając się jeszcze kilka metrów po śniegu, aż w końcu zatrzymał się pod nogami Yumiko.
- Witam miłą panią - rzekł leśnik wyglądający teraz niczym śnieżny bałwan.
Shinigami-san - 29-12-2007, 11:24
Temat postu:
- Fedora otwieraj paszcze i wypluj Pana B! - wrzasnęłam na smoka który zorbił minę niewiniatka. Otworzyłam paszczę i zmusiłam smoka do wymiotów. Pan B wyleciał z nimi w troszke nadgryzionym rpzez kwasy żołądkowe ubraniu. - Ja naprawde przepraszam za nią - mruknęłam po cichutku po czym wyjęłam kulkę i schowałam Fedorę i jej dwu tonowe cielko do kulki. Przy tym Pan B patrzył na mnie z przerażeniem w oczach. No cóż... ja budzić postrach to na całego. - Ja jeszcze raz przepraszam - mruknęłam po czym podbiegłam do krawędzi dachy i wykonując wspaniiały pirułet w powietrzy zeszkoczyłam z niego. Po jakiś 10 min mojego spadania dało się słyszeć wielkie ŁUP i lekkie zachwianie zamku z powodu gigantycznej dziury pod jego murami którą sama niechcacy wykonałąm swoim upadkiem.
Mara - 29-12-2007, 11:35
Temat postu:
Radość znów odleciała hen, daleko na szczęście nie biorąc papieru toaletowego. Nadal miałam uśmiech leniwego kota, aczkolwiek teraz stał się nieco wymuszony. Halaś. Psiakość, hałas mnie doprowadzał do szału! Zjawiła sie dwójka gości i już chciałam się zaszyć w ciemnym schowku i iść spać- pokój już nie był prywatny, zdecydowanie. Spojrzałam na Radgersa- prenumerata podręczników do DnD. Papier lepszy, bardziej... praktyczny.
Odechciało mi sie nawet komentować jego prezentu. Schodzę na psy- albo inaczej- na upadłe demony. Westchnęłam ciężko nad swoim ciężkim losem i Spojrzałam z nieukrywaną tęsknotą w sufit. Gdybym miała ukrywać zły humor, wyszłoby gorzej, więc nawet nie ukrywałam emocji.

-Idę sie przewietrzyć. Duszno tu- sama nie wierzyłam, że mam taki dziwny ton głosu. Wzruszyłam na to ramionami, pomachałam kuzynowi oraz mężowi i wzbiłam sie w powietrze. W środku nie było zbyt wiele swobody, mało nie wyrżnęłam na wstępie głową o duży, kunsztownie wykonany żyrandol nad którego kształtem zastanawiałam sie przez moment, po czym nieco bardziej uważając zbliżyłam się do okna. Pierwszy raz od mojego przybycia wzbiłam się pod sufit w Twierdzy aby odkryć, że jest tam mnóstwo pajęczyn. Do tego jeden pająk mierzył dobre pół metra i mi pomachał. Nie, to nie była produkcja Shinigami. Raczej umagicznienie aurą Twierdzy. Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam z kieszeni paczuszkę*, którą podałam pająkowi i odleciałam tym razem prosto do okna.
W końcu udało mi sie wylecieć. Mocowanie się z klamką nie było konieczne- klask, pozbyłam się alchemią natrętnej rdzy która poleciała na w dół aby zniknąć w połowie drogi. Twórca Twierdzy był chyba pedantem. I jeśli wie, co sie tu dzieje to z wrażenia zdążył iść do grobu i się jeszcze w nim przewrócić. Ze dwa, trzy razy. Dziennie.

Niebo... gwieździste, duży księżyc prezentował się jako dość gruby sierp, aczkolwiek zbliżał się do nowiu. Usiadłam na zewnętrznym parapecie. Wszystkie mroczne postaci z Twierdzy nie robią mrocznej atmosfery- nikt nie roztacza aury, nikt nie zmniejsza temperatury otoczenia w pobliżu, wszyscy uprawiają radosne eksperymenty i robią przy tym straszliwie dużo hałasu. Brakowało mi chyba w tym domostwie naprawdę mrocznej postaci. Jak dalej będzie tak wyglądała Twierdza, moja markotność zacznie z każdym dniem wzrastać, aż w końcu psion zażąda rozwodu. Westchnęłam ciężko podpierając głowę o dłoń, dłoń o ramię, ramię o łokieć a łokieć o kolano. czarne oczy błyszczały w mroku jakby ciesząc się z tak małego natężenia światła.

Płuca zacieszały się świeżym- w końcu- powietrzem. Skrzydła złożone co chwilę drżały jakby tęskniąc do swobody jaką niosły łąki, pola i lasy roztaczające sie przede mną. "Każdy dzień daje znak, że zatrzymał się czas"- chciałabym, żeby tak było. Kiedy przybyłam nie było tyle szaleństwa. Powinnam w spokoju roztaczać mrok i zamiast emanować w swoisty sposób mroczną energią roztaczać ten mrok subtelniej dla własnej pociechy. Ach, przybądź, jakiś ktosiu do kogo bym się mogła przyczepić! Nie, Tonberry nie był tą postacią. Na dodatek eA gdzieś mi po jego śmierci zaginęła. Zaklęłam wściekle.

Jestem melancholijna. Z nijakiego powodu uciekłam mężowi, przed którym nie powinnam zatajać własnych smutków, będzie miał prawo mnie wypytywać. A ja nie będę miała prawa mu fuknąć, że chcę być sama, chociaż tak prawdopodobnie zrobię. Wokół mnie zrobiło się chłodniej. Avalia powinna być mroczna. Ma doświadczenie, część demoniczną... gdyby tu była siostra... eh. Może po prostu zrobiło się obco? Długo nie będę miała zapału na poznawanie nowych ludzi i liczyłam w duchu na to, że jeśli ktoś przybędzie to w równym stopniu pomerdany jak ja. Chociaż z drugiej strony skrzywdziłoby to człowieka, ba skrzywiłoby go. Nie powiedziałabym, że wszyscy domownicy są be. Shinigami ma swój urok, jest dla mnie jedną z sympatyczniejszych postaci, podobnie jak wujek któremu niestety nie spodobało się moje unikanie bałwana. Mój mąż to bardzo szarmancka osoba, ogólnie rzecz biorąc czasami gra kobieciarza. N i stara sie roztaczać mrok kiedy mówi o swoich nabytkach z podróży. Melmothia jest od czerwca zabarykadowana w bibliotece. To dziwne. Caladana dawno nie widziałam... Vodh ostatnio pojawił się przy przygotowaniach do balu. Efekty specjalne. A bal był dla mnie niezbyt udany. Żeby łagodnie powiedzieć... w miarę.

Moje skrzydła w końcu znalazły się w korzystnym dla siebie ułożeniu. Wstałam bez najmniejszego wahnięcia i skoczyła, rozkładając je kiedy tylko miałam dość miejsca. Poczułam lekkie szarpnięcie towarzyszące zmianie kierunku o 180 stopni. Po chwili byłam już nad lasem. Tej nocy trzy fioletowoszare pręgi na moim policzku były bardzo widoczne- może stąd ta melancholia. Wylądowałam w środku lasu- niewielka polanka zewsząd otoczona gęstą ścianą z drzew i okazyjnie występujących krzaków. Nie było wiele miejsca- i nie o to chodziło. W zasadzie dawno nie bawiłam się w wypróbowywanie nowo poznanych zaklęć. A w Twierdzy miałam sporo czasu na naukę. Usiadłam po turecku na głazie znajdującym sie dokładnie na środku mojego cudnego placka zieleni, polana chyba jednak była zbyt mocnym określeniem. Skupiłam wzrok na jednym punkcie i złączyłam dłonie tworząc kciukami trójkąt. Z cienia uformował się niezbyt wyraźny kontur wilka, którego krawędzie jakby rozwiewały się na wietrze. Stworzenie lekko przekręciło głowę i położyło się, po czym zamknęło oczy. Po chwili rozwiało się i odeszło w cień. Następne zaklęcie- klątwa. Rzuciłam na niewielki kłosek trawy, który skamieniał. Ciekawe. Miałam figurkę kłoska trawy z czarciego kamienia. Następne zaklęcie stworzyło dokładną kopię mnie. Tylko taką bardziej evil, z czerwonymi oczami. Oprócz tego była właściwie... czarno biała. Skórę miała bladą jak papier, pręgi były całkiem czarne, strój przeszedł w głęboką czerń. Tylko oczy krwistoczerwone pobłyskiwały pomimo mroku. Cecha charakterystyczna półdemonów. Uniosłam lewy palcem wskazujący do góry i zakreśliłam kilka znaków w powietrzu. Gdyby nie barwa i ciemność wokół panująca, właściwie wszyscy mieszkańcy Twierdzy by mogli dojrzeć przez okna wielkiego czarnego feniksa wyłaniającego się znad koron drzew. Niestety nie wszyscy mieli tak dobrze rozwinięte widzenie w mroku i komu by się teraz zbierało na gapienie sie przez okno... umiejętności wykluczały... chyba nikogo. Eh. Spojrzałam na stworzonego przez siebie ptaka i uśmiechnęłam się. Nareszcie humor mi się poprawił- to zaklęcie było straszliwie trudne, do nauki. Samo zaklęcie liczy sobie dokładnie 72 słowa, w czterech przeplatających się językach. Zasoby energii u mnie to pryszcz w porównaniu z takim ciągiem. Jeden błąd i powstałby mi wielki energetyczny pręt skrzypiący przeraźliwie. Pstryknęłam i feniks rozwiał się na wietrze, cień umknął ospale do lasu. Zamknęłam oczy i odetchnęłam cicho. Spokojna medytacja... Niedługo trzeba będzie wrócić i rozwijać życie towarzyskie. Zgrzyt. Może jeszcze trochę tu zostanę...
Pan B - 29-12-2007, 12:22
Temat postu:
-Hmmmmm....no to suchary nie są już suche....-> wymamrotałem.
Spojrzałem bezradnie przez parę unoszącą się a mej szaty na dziewczynę i leżącego u jej stóp leśnika.
Różne myśli przechodziły mi przez głowę, przechodziły bardzo powoli.
Mam 4 złotą zasadę do zasad mego mistrza "nigdy nie rozmawiaj ze smokiem ognistowłosej kobiety rodem z piekła". Chociaż robię to niechętnie muszę zwrócić się o pomoc.
- Ehm....przepraszam... Panią ,yumisz tak?, i Pana, eeee leśnika, czy macie coś co usunie przykry zapach wewnętrznej strony żołądka smoka?
Avalia - 29-12-2007, 12:46
Temat postu:
-To jest Yumiko a nie jakaś "Yumisz" - zapiszczała Lena która pojawiła się właśnie w czarnym dymie. Popatrzyła na Be i pstryknęła palcami aby przywrócić go do pożądanego stanu - tak teraz stanowczo lepiej - mruknęła sama do siebie, i przywołała kopertę trochę większą od niej samej i podała ją Yumiś. Dziewczyna trochę zdziwiona otworzyła ją i wyciągnęła nie za duży skrawek papieru, od razu rozpoznała pedantyczne pismo swojej siostry, szybko przeczytała liścik, nie wiedzieć czemu na głos: "Jeżeli masz ochotę na zakochaną w zakochaniu herbatkę, patetyczne cisto bananowe i występ Kyotka z gitarą, to wpadnij do mnie (wystarczy, ze pomyślisz o mnie i pstrykniesz w ten liścik)"
Slova - 29-12-2007, 13:15
Temat postu:
Chłopak podniósł się żwawo i otrzepał szarą kurtkę. Zsunął gogle na czoło i odciągnął zasłaniającą usta kominarkę, nieco skostniałą z powodu zamarzającej pary.
- Wydaje mi się, że podczas ostatniej wizyty w piwnicy widziałem pomioty Chaosu nieco przypominające tego... Smoka na Fetha! Czy one tam powinny być? Nie znam się na magii i przywoływaniu potworów, ale wydaje mi się, że bez ingerencji spaczonej przestrzeni nie mogłyby długo w lochach wytrzymać...
Yumiko - 29-12-2007, 15:32
Temat postu:
Yumiko trzymała kartkę w ręce. -A! Przepraszam Yumiko jestem...tzn częściej Yumiś. Podała rękę "leśnikowi" i kiwnęła ręka w stronę Pana B. - No Shini..postarałaś się, smok bardzo ładny...ale obiecaj że nauczysz go żeby traktował "ciocie Yumisie" o wiele lepiej niż Migi...w sumie... tęsknie za jego wybrykami. I nagle Yumiko zatopiła się we wspomnieniach. Z transu wybudził ją Drowuś miziający fedorę. - Ok...nie pytam. Powiedziała z lekkim zdziwieniem. A wybacz Shini ale Twoja kochana mama złożyła mi interesującą propozycję ^^'. - W nagrodę pozwolę Ci na parę eksperymentów na mej osobie...*o ile jeszcze coś da się ze mnie wykrzesać*. Jak poradziła Avalia, tak Yumiko zrobiła. Pomachała na pożegnanie rodzince -A zapomniałabym! Nie chciałabym aby mój mały "cieniostwór" nam przeszkadzał. Podeszła do Slova i dała mu Drowusia na ręce. - Wyglądasz na dość odpowiedzialną osobę...Zaopiekujesz się nim do mojego powrotu.
-Ale...Zaprotestował chłopak.
- Shini Ci pomoze...Ona sie na tym zna ^^. Dodała Yumiś i zniknęła w dymie czarnym, przeplatającym się z czerwonym kolorem.
Slova - 29-12-2007, 16:29
Temat postu:
Slova spojrzał mocno zaniepokojony na Shini i zrozpoaczony usiadł ze skrzyżowanymi nogami na śniegu.
- Co ja mam z tobą zrobić... Shini, jakies rady? T_____T'
Yumiko - 29-12-2007, 17:10
Temat postu:
Yumiko znalazła się w bardzo dziwnym miejscu, w którym jeszcze nigdy nie była.
- Hmm...Zamruczała pod nosem rozglądając się po tym jakże spokojnym miejscu. Na ścianach było sporo obrazów. Jeden obraz przykuł szczególną uwagę Yumisi. Przyglądała się mu uważnie.
- Auć! Poczuła lekkie kopnięcie prądem na swych plecach.
- Kto...Obróciła się i ujrzała za swoimi plecami Lenę. - Tak..mogłam się domyślić -.-' Powiedziała masując swoje obolałe plecy.
- Choć, zaprowadzę Cie do Avi. Zapiszczała "wróżka".
Yumiko i Lena stanęły przed drzwiami. Naglę Lena zniknęła w dymku.
- Wejdź. Powiedziała Avi zza drzwi.
Yumiko weszła i ujrzała swoją siostrę popijającą gorącą herbatkę. Pokój w którym znajdowała się Avi był bardzo przytulny.
- Ciekawe miejsce, ale....wydaje mi się że nigdy tu nie byłam.
Shinigami-san - 29-12-2007, 17:42
Temat postu:
- Slova! jeżeli możesz przynieś swój tyłek do mojego labolatorium! Jak znajdziesz Pana B to zabierz mu sucharki i z nimi rpzyjdź! potrzebny mi jesteś! - wrzeszczałam wychylajac się ze swojej komnaty przez okno. Włąśnie prowadziłąm badania nad roślinkami pożerajacymi odpatki. Niestety nie byłam żadnym specem od botaniki więc wychodziły mi bardizje zwierzęta niż roślinki.
Slova - 29-12-2007, 18:10
Temat postu:
Slova otworzył okno wpuszczając mroźny wicher do pokoju.
- Czego sie dże!? - krzyknął prubujac przezwyciężyć wycie wiatru, a potem chwycił z tależa kanapkę, założył na odlew marynarkę, wziął Drowusia pod rekę i huknął drzwiami na odchodne.

Z kanapką w zębach, krzywo zapiętą i pomiatą marynarką oraz z dziwnym stworem - pomiotem chaosu jak mniemał - ściskanym kurczowo pod ręką chłopak otworzył z impetem drzwi do pokoju Pana B i nie zwracając uwagi na lokatora, zaczął nerwowo przetrzasac szafki w poszukiwaniu suhhhhhharów (tak, po to co znalazł, nie było suche, było zuhe!), a gdy w końcu dopadł obiekt swojego porzadania, powiedział tylko na porzegnanie
- Dzięki! Nastepnym razem nie chowaj ich tak głęboko!
I szybko pobiegł w strone labolatorium Shini. Biednego Drowusia aż zemdliło od wstrząsów.

Drzwi do labolatorium otworzyły się z takim impetem, że aż probówki podskoczyły w stojakach.
- Czeeeeego? I tak mam juz kupe zmartwień - powiedział wskazując na niczego nie świadomego stworka.
Shinigami-san - 29-12-2007, 18:32
Temat postu:
- Drowuś to nie zmartwienie, daj mi to biedactwo - mówiac to wzięłam Drowusia na ręcxze i rpzytuliłam go - a problem mam tkai ze chce zorbić roślinkę która będzie zjadać odpadki domowe, zlizywac kurz i tkaie tam ale zamiast kwitnacej roślinki chodzącej wychodzi mi koza oO. Masz na to jakiś pomysł? służę pomocna księgą i labolatorium
Pan B - 29-12-2007, 18:33
Temat postu:
Wszystko zaczęło się dobrze układać...
Najpierw odzyskałem zdrowy wygląd.(hura!)
Mały stworek poszedł nie w moje ręce.(hura!)
Udało mi się znaleźć swój pokój.(hura!)
...do czasu.
Ktoś zakosił moje suchary.(łeeee!)

Byłem tak pochłonięty przyszywaniem guzika do kamizelki iż nie zuważyłem jak ktoś wywrócił mój pokój do góry nogami i zabrał co zabrał.
- Nie daruje.... złapię tego #@%*&#@^&#$@#%^&#*@# i zamienię w ....(tu chwilę się zastanowiłem: no bo w niby co? nic konkretnego nie potrafię.) ....w co mi się uda.
Słowa te ociekały żądzą zemsty.

Wsadziłem czape na łeb, poprawiłem spodnie, przeliczyłem suchary, załadowałem różdżkę i ruszyłem na szukanie złodzieja.
Slova - 29-12-2007, 18:49
Temat postu:
Slova spojrzał fachowym okiem na zielona kozę, która własnie zaczęła podgryzać preparaty naukowe. Kiedy dotknął sierści dziwnego zwierzęcia, te zaczęło wcinac poły marynarki.
- W formalinę ją...
Jak pomyślał, tak zrobił i po chwili zielona koza pływała już w stu litrowym baniaku wypełnionym 5% roztworem formaliny.
- Nią się później zajmę, ale sądze, że w tym wynalzaku mogą pomóc drzewa rosnące na Tanith. A właściwie, to tylko to, co przechowało się w banku genów, bo zarówno drzew jak i mojej planety już nie ma... Cóż, chyba trzeba by w jakis sposób spowodować symbiozę rośliny z grzybem, albo glonem, który by w zamian za transport pożerał organiczne odpadki... Ale do tego elu potrzeba ingerencji magii, albo innej siły, chociażby alchemii, by spleść w jakiś sposób wiązania łancuchów DNA Tanithańskich drzew z rosiczka, a potem znaleźć odpowiedni gatunek grzyba, który by przerabiał materię organiczną na związki, które będzie mogła wchłaniac roślina. Może to być też jakas bakteria, mam tutaj na myśli jakieś zmutowane bakterie glebowe występujące na żyznych, pruchnicznych glebach. jakieś pomysły?
Shini, wyraźnie podekscytowana wiedzą Slovy, stała się coś wymyslić.
Shinigami-san - 29-12-2007, 19:09
Temat postu:
- Hmmm chyba mam - mówiąc to sięgnęłam do wielkiej szafy i wyciągnęłam z niej malutki słoiczek - Bakterie które zjadają dosłownie wszystko. Nie ejstem pewna czy się nadadzą. Tylko to o bakteraich zrozumiełam bo w botanice to ja kompletny głąb jestem ^^. To co, bedziesz ze mną nad tym kwiatkiem pracował? - zapytałam po czym podałam Slovie słoiczek do oberjzenia.
Pan B - 29-12-2007, 19:24
Temat postu:
Buchając gniewem podążałem za śladem okruszków.
Doprowadziły mnie do drzwi za którymi słyszałem coś jakby wykład naukowy.
-Aha! Mam was.
Po czym kopnąłem drzwi które nic. Z nogą w powietrzu przewróciłem się na plecy.
-No taaaaaak.(wiązanka przekleństw pod nosem)
Druga próba się udała gdyż użyłem ręki i klamki.
Otwierając drzwi przygotowałem zaklęcie przemiany.
W środku zobaczyłem strasznie zasyfione laboratorium, mnóstwo zasyfionych probówek i słoików w tym wielki owłosiony ogórek w jeszcze większym słoiku, a także 2 osoby ognistowłosą i leśnika byli wpatrzeni w słoik trzymany przez leśnika.
Mój wzrok przeszukując pomieszczenie natrafił na porzucone beztrosko suchary na jednym ze stołów, popękane, brudne i takie nikomu nie przydatne.

Obecni popatrzyli na mnie.
-Czego? -> Rzuciła ognistowłosa.
Leśnik chciał coś powiedzieć ale przerwał mu wystrzał energii z mej "broni".
Oczywiście wymigiwanie się od lekcji celności u Mistrza Grata dają efekt.
Strumień odbił się od jakiegoś szkiełka obok leśnika, później szyby w oknie i trafiła w słój z ogórkiem. Z kłębów pary wyłonił się dziwny stwór.
-O...oooooo...(narobiłem bigosu).
Slova - 29-12-2007, 19:51
Temat postu:
- OMGWTFLMAOROFL! WTF this shit!? - powiedział Slova w swoim ojczystym języku i spoglądał na szybka przemiane kozy w zielone, obślizgłe monstrum wchłaniające formalinę w swój organizm. Obraz ewolucji, a raczej deformacji był przerażający. Potwór najpierw obryzgał otoczenie przeźroczystą, tłusta posoką i wnętrzościami, które nie były dalej potrzebne. Potem kości z ewnątrz zaczęły wynurzać się z półpłynnej konsystencji ciała i utworzyły zewnętrzny, poskręcany szkielet. Istota nie miała wyraźnie zaznaczonej głowy i tylko wykręcone i pokrzywione rogi mogły wskazywać jej domniemane położenie. Na torsie dwunożnego teraz montrum widniały głębokie dziury, z głębi których zerkały ciągle obracające się, lazurowe gałki oczne. trzymetrowy potwór stąpał na potężnych, zginających się nienaturalnie do tyłu nogach zakończonych masywnymi, włochatymi kopytami, a zamiast przednich łap miał dwa ociekające czarną, smolistą robą kolce.
Slova zlękł się. Widział już kiedyś podobne monstra. Pomioty chaosu. Oprawcy, Demony!
Shinigami-san - 29-12-2007, 19:57
Temat postu:
- Słodziutki! - wykrzyknęłam po czym zaczęłam oglądać monstrum ze wszytskich stron i się do niego przytulac. najpeirw to coś próbowało mnie zjeść ale później zaczęło się chyba bać. W każdym razie uciekło z mojego labolatorium a ja sama zaczęłam płakać
- Jesteście okropni! przestraszyliscie moje nowe zwierzątkoooo! |Jak tak można?! - beczałam - za kare obudwaj pójdziecie ze mną i go złapiecie - mówiac to wstałam i spojrzałam groźnie na Pana B i na Slove - Czy wyraziąłm się dostatecznie jasno?
Pan B - 29-12-2007, 20:34
Temat postu:
Be i solva stali obok siebie sparaliżowani wzrokiem Shinigami-san.
-Uciekamy?
Powiedział cicho zasłaniając się dłonią Pan B do ucha Solvy.
radgers - 29-12-2007, 20:43
Temat postu:
- No i opuściła nas moja luba. - powiedziałem po czym schowałem swój prezent do przenośnej dziury i zwróciłem się do Kusoku. - No cóż siostrzeńcu drogi ja chyba też pójdę się przejść i pooddychać świeżym powietrzem. Trzymaj się. - pożegnałem się z Kusoku i zacząłem spacerować korytarzami Twierdzy(który to już raz z kolei?) gdy nieświadomie doszedłem do laboratorium Shini i zobaczyłem uciekającego z niego cthulhowatego potworka. Skłoniłem się przed Slovą i Panem B. - Witka, Radgers jestem. Wasz... eee, za bardzo to nawet nie wiem ale wy chyba jesteście moimi wujkami. - po czym zwróciłem się do Shini. - Siostrzyczko powiedz no mi co to za cthulhuowate stworzonko które przed chwilą stąd wyszło? Wygląda jak jakiś pomiot Dagona. To twój kolejny eksperyment? - spytałem ją zaciekawiony.
Shinigami-san - 29-12-2007, 20:45
Temat postu:
- Słyszałam! - wrzasnęłam. W koło mnie zaczęły unosić się kłęby czarnego dymu (oznaka bardzo dużego zdenerwowania) - Jeżeli uciekniecie przemienie was w kozy i dam mojemu smoku na pożarcie - mówiac to powolutku zbliżałam się do Pana B i Slovy w ręku trzymając długi czerwony wykonany z gumny, kij. - Jakieś obiekcje?
Shinigami-san - 29-12-2007, 20:49
Temat postu:
Wracając do twojego pytania braciszku - to byłą koza, Pan B ją zmutował, później razem z Slova mi go wystraszyli i teraz chcą się wymigac od odpoweidzialności - wytłumaczyłam krótko i treściwie mojemu bratu
Slova - 29-12-2007, 21:25
Temat postu:
O nie, tak to nie będzie! - wykrzyczał Slova i wyciągnął zza pazuchy kostur na demony oraz Księge Wielkiego Oczyszczenia słuząca do odprawiania egzorcyzmów.
Jak dobrze, że dziadek przed opuszczeniem tanith dał mi te bajery - rzekł chłopak i ruszym za sladem potwora, który czaił się gdzieś tam w ciemności.
Zawsze czekałem na moment, by móc się wykazać!
Lena100 - 30-12-2007, 00:08
Temat postu:
Wpadłam do labolatorium Shini akurat w momencie kiedy ktoś w stroju leśnika, z wyrazem zapału na twarzy z niego wyleciał goniąc coś, na co nawet nie chciało mi się patrzeć. bleee... Zastanawiało mnie trochę co to za nowy gość, ale póki co postanowiłam go nie gonić. Niech unicestwi to COŚ to wtedy pogadamy.
Tupnęłam nogą, podleciałam do Shini i pokazałam jej mojego kota. Z jego rudej sierści na łopatkach wyrastały dwa błoniaste skrzydła. Teraz wyglądał jak owłosiony nietoperz.
- To twoja wina?! - wrzasnęłam jej do ucha, bo grzmot przetaczający się po Twierdzy był nie do zniesienia. Moje oczy ze złości i niepokoju przybrały zwierzęcą formę i teraz zamiast zwykłych źrenic miałam dwie pionowe kreski. Włosy zazwyczaj zaplecione w schludny warkocz teraz skudloną kaskadą opadały na ramiona.
- Cześć tato!!! - zwróciłam się do Radgersa uśmiechając się prominiście i tarmosząc kota, który zaczął przeraźliwie miauczeć, wpatrując się w oczy Shini.
- A ty kto? - zdziwiłam się na widok jakiegoś człowieka (bądź nieczłowieka - tutaj nigdy nic nie wiadomo), którego widziałam tutaj pierwszy raz. Wyglądał na nieco speszonego...
Slova - 30-12-2007, 09:13
Temat postu:
Kostur Slovy nie był zwykłym narzedziem do sadzenia drzewek w warunkach polowych, o nie! Własciwie, to on bardziej przypominał skróconą laskę, zakończoną ostrym kolcem, a zamiast głowni mającą wyżeźbioną z magnetycznego stopu pokraczną czaszkę o wąskich i skośnych oczodołach i zębach ciękich niczym igły chirurgiczne. Ze środka czerepa strzelały na zewnątrz wiązki wyładowań elektrycznych, które wypełniały powietrze wokół leśnika. Kostur ów był antyczną bronią na demony, która była w stanie odesłać je tam, skąd przybyły - do spaczonej przestrzeni Immaterium!
Chłopak podąrzał śladem monstra Chaosu, które bujając dla równowagi długim, szczurzym ogonem poobijało kamienne ściany korytarza. Juz blisko, trzeba przygotowac umysł do starcia.
Nagle Slova wzdrygnął się. Był juz na schodach prowadzacych na - jak się niedawno dowiedział - zakazane dla domowników trzecie piętro twierdzy, ale własnie tam poszedł demon. Nie ma wyboru, Slova ruszył w ślad za nim...
Amarth - 30-12-2007, 09:54
Temat postu:
Amarth wynurzyła się z ciemnego korytarza rozglądając się ze znurzeniem. Stanęła wreszcie pod dużym oknem, by skorzystać z dobrodziejstw skąpego oświetlenia. Wyjęła z troby małą czarną książeczkę, otworzyła na zaznaczonej stronie i, rozejrzawszy się ponownie, zaczęła notować. Rozpoznawała pobliskie schody - to właśnie przy nich po raz pierwszy spotkała mamę Marę. Wróciła do znajomych rejonów Twierdzy.
Kilka dni temu wybrała się na małe zwiedzanie. Po około ośmiu godzinach marszu zrozumiała, że takie wędrowanie na oślep nic nie da. Zaczęła więc kreślić mapki i robić opisy miejsc, które widziała mając przy tym nadzieję, że w przyszłym tygodniu miejsca te nie będą wyglądać inaczej. Podczas swej wędrówki niemal bez przerwy widziała różne dziwne stworzenia i słyszała różne głosy. To, co prawda, nie było nowością, ale ciekawość wzbudzało. Amarth miała nadzieję, że wkrótce odnajdzie kogoś z rodziny, albo kogokolwiek o ludzkich kształtach. Czekoladki od mamy się skończyły, a zapasy w torbie były na wyczerpaniu.
Amarth skończyła notować i schowała książeczkę do torby. Rozejrzała się jeszcze raz, a jej spojrzenie zatrzymało się na suficie. Podleciała do góry i przylgnęła stopami do sklepienia. Już jakiś czas temu zdecydowała, że chodzenie po suficie i ścianach bywa bezpieczniejsze niż spacer po podłodze - zdecydowanie mniejsza ilość dziwnych istot zamieszkujących Twierdzę wydeptywała ścieżki tu, na górze. Znowu ruszyła przed siebie nasłuchując. A nuż usłyszy jakieś znajome głosy...
Pan B - 30-12-2007, 09:57
Temat postu:
-Eeeeee....tego.... witam! -> starałem się powiedzieć jak najuprzejmiej by jeszcze bardziej nie rozwścieczyć "damy" z dość osobliwym rudym kotkiem.
-Ja ,tego, nazywam się Pan B ,ale można mówić po prostu Be i ten stworek to efekt mojej nieudanej zemsty.
Moje słowa nie wywarły zbyt dużego wrażenia na obecnych. Cieszyłem się jedynie z faktu iż pojawiła się jakaś w miarę normalna osoba ale to i tak nie poprawiło sytuacji.
- Tooooo jaaaaa... pójdę pomóc leśnikowi złapać stworka, tak.
Przechodząc przez drwi rzuciłem:
- Shinigami-san . Ty powinnaś tu zostać. Zająć się kotkiem i teges....no wiesz.
Później już pod nosem:
- Będzie bezpieczniej przy stworku niż przy potworku.

Biegnąc już korytarzem za śladami butów w śluzie na podłodze coś nie dawało mi spokoju...jakaś drobnostka....coś co uszło mej uwadze...
Odpowiedź trafiła mnie jak piorun:
-WUJEK!?
Kusoku - 30-12-2007, 11:56
Temat postu:
Widząc odlatującą Marę i pająka, któremu dała paczkę, wydał mi się dziwnie znajomy.
No tak, to mój pająk!, tylko kiedy on zdążył urosnąć na pół metra. W tym czasie Radgers pożegnał się ze mną. Pająk, był moim towarzyszem od połowy mego życia, więc zdążyłem poznać mowę pajęczą na tyle dobrze, że z niewielkimi problemami mogłem z nim sie porozumieć. Jego imię w tym języku brzmiało "arnachnodolatysquetarios", więc zwykłem wołać do niego pająk. Jednak tym razem coś się zmieniło, usłyszałem w głowie telekinetyczny głos, który nie należał do Radgersa.
-To bardzo ciekawe miejsce-
-Taaak- odpowiedziałem rozglądając się mając nadzieje na zobaczenie właściciela głosu
-Czego szukasz??-
-Ciebie- odpowiedziałem
-Jestem na górze-
Spojrzałem w górę był tam tylko mój pająk, który mi kiwną twierdząco głową, jeżeli można powiedzieć o tym jak o kiwnięciu.
-No fajnie, co robiłeś, że się aż tak zmieniłeś?, jadłeś mniejsze formy eksperymentów genetycznych Shinigami?-
-To możliwe, bo inaczej nie umiem wyjaśnić tych zmian- po tych słowach wskoczył mi na plecy i zacząłem się z nim przechadzać korytarzami twierdzy.
-Tak przy okazji, możesz mi powiedzieć ludzką wersję twojego imienia, bo nigdy nie mogłem tego docieć-
-Ono brzmi Agires w waszym języku-
Po chwili doszliśmy do laboratorium.
-Co tu się dzieje??-
Shinigami-san - 30-12-2007, 12:02
Temat postu:
- Slova poszedł zabić moje myzi-pyzi! Gyaaaaaaa! (okrzyk furii). Kobiety przodem! Jeżeli ktoś tknie mojego potworka zrobie mu najgorsze katusze na świecie! Slova tknij go a pożałujesz! - mówiac to wybiegłąm z labolatorium. - Ktoś idzie ze mną na odsiecz? - mruknęłam przystając i patrząc na zgromadzonych.
Amarth - 30-12-2007, 12:16
Temat postu:
- Ekhm... - doszło gdzieś z górnych partii pomieszczenia - Jeśli przez słowo odsiecz rozumiesz małe mordobicie to ja w to wchodzę!
Amarth oderwała się od sklepienia, wylądowała gładko na podłodze i skłoniła raczej po męsku.
- Amarth, miło mi poznać. Gdzie znajdziemy nieszczęśnika, który stanie się niedługo ofiarą twojego gniewu?
Shinigami-san - 30-12-2007, 12:28
Temat postu:
- Chwila, chwila - mówiac ot wyciągnęłam mapię. Slov a kierował się na trzecie piętro - Znalazłam. Ja mu zorbie mordobicie. Jak go dorwe i jeżlei zrobił coś mojemu kochanemu stworzonku to będzie miał piekło na ziemi - mruknęłam z furią po czym gniewnym krokiem ruszyłam na trzecie piętro
Slova - 30-12-2007, 12:32
Temat postu:
Mam cię żałosna kreaturo! - Slova dopadł monstrum w zwężeniu korytarza, przez które wielkie cielsko mutanta nie mogło się przecisnąć - gotuj się na odkupienie, pomiocie Chaosu!
Demon obrócił się i skierował wzrok wszystkich lazurowych oczu na chłopaka. Z trzewi potwora wydobyło się głuche dudnienie, a potem bestia zaszarżowała pochylając sylwetkę ciała w przód i unosząc w góre wyprostowany ogon, który obijał tynk ze ścian przy każdym zamaszystym wymachu.
Slova uniknął pierwszego dźgnięcia kolcem blokując go przy pomocy kostura, a następnie zrobił piruet i uderzył stwora w plecy z takim impetem, że bestia musiała zaprzeć się kolcami o ziemię, by nie upaść "na twarz". Jednak potwór nie pozostał dłużny i walnął na odlew ogonem. Slova zatoczył się do tyłu i wyrżnął głową o kamienna posadzkę. Kiedy tylko zorientował się, że potwór chce go nadziać na jeden z kolców na przednich kończynach, zrobił przewrót w tył i zwiększył swoją odległość od mutanta, czekając aż mroczki przestaną latać mu przed oczami.
Bestia wyskoczyła w powietrze i spadła obok Slovy opierając się na wszystkich czterech kończynach. W tedy leśnik zrobił kolejny ruch. Skumulował swoja siłę woli i przelał ją w głownię kostura, z której po chwili zaczęły strzelać pioruny. Naelektryzowane powietrze trzeszczało, a po wilgotnym od posoki, ropy i płynów ustrojowych ciele stwora zaczęły przebiegać wyładowania elektryczne
Potwór zgiął się, a ostre kości jego kręgosłupa zaczęły przebijać napiętą do granic możliwości skórę. Bestia dźgnęła na odlew, ale kolec wbił się w ścianę tuz obok Slovy i chłopak ponownie uderzył, tym razem urywając ramię demona na wysokości łokcia. Z poszarpanego kikuta zaczęła na początku tryskać zgniło - żółta posoka, a potem coraz gęstsza, różowa maź i po chwili urwane ramię przybrało formę wiszącego ochłapu, jakby ktoś spuścił z niego powietrze. Bestia zawyła głucho, a chłopak uderzył od dołu w miejsce, gdzie demon miał osadzone oczy. Potężne wyładowanie psionicznej energii przewróciło oślepionego potwora na plecy. Z rozerwanego ciała zaczęły buchać płomienie. Mutant przebierał w powietrzy nogami, wyjąc z bólu i spalając się od środka. Przetoczył się kilka razy z boku na bok obijając tynk ze ścian, a potem sczezł w kałuży żółto - czarnej, bulgoczącej ropy.
Slova chciał wytrzeć pozostałości demona ze swojej twarzy, ale tylko bardziej je rozmazał, a potem opadł ciężko pod ścianę.
Amarth - 30-12-2007, 12:40
Temat postu:
Amarth nie wiedziała czy kierowana furią kobieta chciała pomocy czy też nie. Po wyjątkowo krótkiej chwili namysłu mimo wszystko zdecydowała się podążyć jej śladem. Nawet jeśli nie będzie miała okazji, żeby skopać komuś zadek, to przynajmniej będzie na co popatrzeć.
- To istny dom wariatów - wymamrotał 'On' sunąc posępnie za Amarth - Jak tobie się tu może podobać?
- Niech pomyślę - mruknęła Amarth starając się nie stracić Shinigami-san z oczu - Tunele ciągnące się w nieskończoność to raz. Można zawsze coś nowego odkryć. Dwa - ci ludzie może i dla ciebie są wariatami, ale mi się wydają interesujący. Nie sądzę, żeby można się było z nimi nudzić. No i trzy - tu się można wyszaleć. Nikt tutaj nie będzie ci miał za złe, jeśli coś, albo kogoś spopielisz.
- Nie - odparł 'On' - tutaj od razu będą cię próbowali za to zlinczować.
- Właśnie. Nie trzeba się hamować. Mi to wystarczy.
- Jak tam chcesz. Daleko jeszcze?
Shinigami-san - 30-12-2007, 13:20
Temat postu:
- Slova mendo mała - mówiac to podbiegłam do owego członka mojej rodizny i pondniosłam go za szmaty - Gdie jest moje myzi-pyzi, hę? - mówiąc to spostrzegłam kukę czegoś co chyba było moim potworem. W tym momencie usiadłam na podłodze puszczając Slovę i zaniosłam się płaczem tak wieki, że większosc zakryła uszy z powodu zbyt wyoskiego tonu. Twierdza zaczęła się lekko trząsc a ja siedziałam i ryczałam nadal
Pan B - 30-12-2007, 13:24
Temat postu:
-Ehhhhh...no już dobrze. Czy ktoś wie co może ją uspokoić?
Rzekł Pan B po tym jak zamknął Shinigami-san w anty-dźwiękowej bańce.
<ten Czar zawsze mi się przydaje- pomyślał Pan B>
- A i niech ktoś zajmie się leśnikiem. Zdaje mi się że jest nieprzytomny.
Slova - 30-12-2007, 13:56
Temat postu:
_ Nic mi nie jest... - wymamrotał Slova podnosząc się z kałuży śmierdzącej posoki. Spojrzał na Shini i ogarnęła go wściekłość. Jak można żałować czegoś tak... marnego i plugawego, czegoś tak niewyobrażalnie wszetecznego?
- Shini, nie wiem o co ci chodzi, ale uważam, że postąpiłem słusznie! - warknął lesnik - ta istota... - rzucił zimne spojrzenie s strone Be - dostała się tutaj przez te twoje czary! Otworzyłeś wrota do innego wymiaru, o którym nawet nie masz pojęcia! W Immaterium czają się istoty zdolne postradać człowiekowi zmysły samą swoją obecnością! Otworzyłeś brame, przez która demon przedostał się na naszego wszechświata i natychmiast zadomowił się w martwym ciele!
Slova przerwał na chię dając zgromadzonym czas na zrozumienie jego słów.
- To własnie takie demony pogrązyły w ogniu mój rodzinny świat! Mam ich żałować? Tak!? - wykrzyczał chłopak i już chciał odejśc, ale coś go zatrzymało...
Shinigami-san - 30-12-2007, 14:02
Temat postu:
- Stój i się nie ruszaj - mruknęłam wyłażąc z banki. Ogarnęła mnie wścieklość. Zaczęłam się zmieniać w... potwora. Moje skrzydła były dwukrotniw większe niż normlane, skróra zaczęła robić się chropowata i czerwona. Twarz zaczęła mi się zmieniać, na czole wyrosły rogi. Ubranie popękało. W okół wytworyzło się pełno czarnej mgły. Po chwili tam gdzie stałam stało wielkei, 4 motrowe monstrum mające w tym momencie tylko jeden cel.
Amarth - 30-12-2007, 14:15
Temat postu:
Amarth, usadowiona bezpiecznie na szczycie jakiegoś wysokiego i cudem ocalałego regału, sięgnęła do torby i po chwili wyciągnęła z niej paczkę popcornu.
- Chcesz trochę? - zapytała swojego wimaginowanego przyjaciela, ale 'On' pokręcił tylko głową.
- Wiesz, że nie jadam - burknął - Nie masz zamiaru czegoś zrobić?
- Niby czego? Widowisko dopiero się zaczyna.
Slova - 30-12-2007, 14:20
Temat postu:
Slova skręcił tułowiem i głowa spoglądając na te przemianę. Wyszczerzył zęby w dziwnym grymasie i rzucił kostur na podłogę. Po chwili posadzka pękła, a z wyrwy zaczęły wyłaniac się kłącza i pędy roślin, wijące się i skręcające niczym dżdżownice.
- Ty chyba jeszcze nie widziałaś potwora, Shini - nie wiedział, czy przemieniona go słucha, ba! Nie miał pewności, czy go słyszy, ale to się chyba teraz nie liczyło. Ciało Slovy zaczęło się wolno łuszczyć i pokrywać brązową, spękaną korowiną.
Shinigami-san - 30-12-2007, 14:25
Temat postu:
Stałam sobie ukryta w cieniu podczas gdy moje zastępstwo wydawało groźne warknięcia. Nie mogłąm się smiać bo ejszcze by odkryli że się zamieniłam z moim wytworem. Niestety gdy zobaczyłam że Slova sie zacyzna rpzemieniać musiałam wyjsć
- Koniec widowiska - mruknęłam -proszę się rozejść - po czym podesżłam do potworka i spuściłam z niego powietrze umiejętnie zwijając i chowając do keiszeni - Rozchodzimy się! - krzyknęłam. Slova nadal się rpzemieniał. Widziałąm już gorsze rzeczy toteż totalnie znudzona zwienęłam, poprawiłam płaszcz i posżłam do swojego laboaltorium
Slova - 30-12-2007, 14:38
Temat postu:
Teraz ty się zatrzymaj - wyszeptał chłopak i oderwał z ciała kilka kawałków kory, rzucił je na podłogę, a te przemieniły się kilkoro karłowatych Entów - musiz coś zrozumieć. Ja nie chcę tego robić, ale... Wyczuwam w tobie demona... czy... Czy mam rację? Jestes opentańcem?
Shinigami-san - 30-12-2007, 14:48
Temat postu:
Stanęłam i obróciłam się do Slovy. W tym momencie zaczęłam się śmiać
- Nie nie jestem opętana. Jestem poprostu wynikeim badań genetycznych. Dużo ejst we mnie zmienione, niektóre części mojej duszy są nierozerwalnie powiązane z demonami. Panuję nad nimi ale kiedy mnie coś leciutko zdenerwuje wpadam szał. Niestety pod tym zwględem one nade mną panują... Chociaż umiem z nimi współpracować. Ale radzę nie doprowadzać mnie do ostateczności bo to moze się źle skończyć a ja mogę nie wrócić do mojej poprzedniej, w miarę normlanej formy ^^. Jakieś pytanie jeszcze?
Slova - 30-12-2007, 15:00
Temat postu:
Slova przeczesał ręką liście na głowie. Zamiast oczu świeciły mu się małe, żółte ogniki.
- Co wiesz o Magicznym Drzewie? - jedno proste pytanie wydobyło się z wnętrza zdrewniałego ciała Slovy.
Shinigami-san - 30-12-2007, 15:27
Temat postu:
- Nie wiem nic, nie zajmuję sę botaniką. Ale jedno wiem, jeżlei spróbujesz cokolwiek we mnie zmienić nie będę już taka milutka ^^ - dodałam z uśmiechem - Poza tym jakoś chyba cieżko by było się rodiznce rpzyzyczaic do mojeog nowego spokojnego ja hehe...
Avalia - 30-12-2007, 15:31
Temat postu:
- Miło, że wpadłaś Yumiś - powiedziała Avi znad kubka już przemienionej herbaty - Lena powiedz Toru, aby przyniósł herbatę i ciasto i idź do twierdzy sprawdzić, czy się tam nie pozabijali.
- Jak wychodziłam wszyscy jeszcze żyli - odparła Yumiko siadając na dużym miękkim wygodnym fotelu - wspomniałaś coś o "Kyotku z gitarą".
Avalia westchnęła cicho i spojrzała na kominek, który w momencie zmienił się w niewielką scenę, na której były dwie gitary elektryczne, jedna zwykła, jeden bass i perkusja no i oczywiście mikrofon - Wybacz Kyo nie zdąży opanować tego kawałka na gitarze ale w zamian - na scenę wyszedł cały deg - ale myślę, że ten niewielki koncert też będzie dobry - mruknęła. Yumiko spojrzała na siostrę i coś jednak w jakimś stopniu jej nie pasowało, pomijając ten strój tak do niej nie podobny ten spokój u Avi stał się trochę nieznośny...*pewno musi się uspokoić i naładować bateryjki zanim znowu trafi do twierdz* pomyślała Yumiko i zaczęła się wsłuchiwać w "Bottom of the Death Valley". Z 10 minut później do pokoju wszedł Toru z wielkim ciastem, a za niem lewitowały kubki, kieliszki, dzbanuszki i butelki - Dobrej zabawy -mrukną na odchodnym z wyrzutem patrząc na Avi która zdążyła już zacząć popijać wino.
Slova - 30-12-2007, 15:55
Temat postu:
Slova stał po środku korytaża, miał teraz dużo czasu na rozmyślanie - zanim powróci do ludzkiej formy, musi minąc cały cykl roczny rozwoju rośliny, naszczęsnie w przyśpieszonym czasie (doba = 4 pory roku).
Kusoku - 30-12-2007, 16:57
Temat postu:
Poczekałem chwile przed laboratorium i nie czekałem długo, Shini wróciła niesamowicie szybko (jak na nią). -A ty co tu robisz?-
-Mam pewną małą prośbę-
-To znaczy?-
-Agires, czy możesz mi dać kawałek twojej sieci?- Shinigami cofnęła się,gdy zauważyła mojego pająka, większego niż zwykle. Wziąłem kawałek sieci i rzuciłem ją Cioci.
-Zbadaj jego sieć, bardzo możliwe, że zjadł parę twoich "eksperymentów" i trochę się zmutował-
Shinigami-san - 30-12-2007, 17:05
Temat postu:
- Czy masz coś do moich mutacji? - mruknęłam otwierajac poteżne drzwi mojego labolatorium. Panował już w nim porządek. - Ech a co dokąłdniej chciałbyś wiedziec o tej sieci, hmm? Niby nie mam co robic ale nie chce marnować czasu na niepotrzebne eksperymenty i badania
Yumiko - 30-12-2007, 17:41
Temat postu:
Yumiko spojrzała nieco zdziwiona na Toru - hmm...wydaje mi się że jeszcze nigdy wcześniej Go nie widziałam...Patrzała jeszcze trochę w stronę drzwi, którymi wyszedł przyjaciel Avalii, lecz odwróciła się gdy usłyszała śpiewającego Kyotka. Teraz była to "Jessica" bardzo w stylu występu z 5Ugly Kingdom. Trzeba przyznać, iż patrząc na to Yumiko z trudnoscią utrzymywała kieliszek wręku, aczkolwiek ciężko nie "zakochać się w zakochaniu".
Amarth - 30-12-2007, 17:55
Temat postu:
Widowisko się skończyło. Wszyscy zebrani rozeszli się w sobie tylko znanych kierunkach.
Amarth schowała torebkę po popcornie do swojej torby i przez chwilę obserwowała, jak ową torebkę konsumuje kawałek zmutowanego włochatego makaronu w kształcie rurki. Zdecydowała, że pora udać się na spoczynek, w końcu przez ostatnie kilka dni wędrowała po Twierdzy, każdy by się zmęczył.
Wyszła na korytarz i otworzyła pierwsze z brzegu drzwi. Za nimi ujrzała pokój wypełniony jakimiś gratami, a po środku duży, nieco przykurzony fotel. Zwinęła się na nim w kłębek i zasnęła z mocnym postanowieniem, że jutro odnajdzie kogoś z rodziny i dowie się wreszcie, gdzie jest jej pokój.
Pan B - 30-12-2007, 19:14
Temat postu:
Jeszcze nigdy się tak nie zestresowałem. Dwie osoby napuszone do granic możliwości i jeszcze chwila a rzuciłyby się sobie do gardeł.
Na szczęście jakoś się dogadali a ja muszę zmienić bieliznę...

Wchodząc do swego pokoju zauważyłem że coś jest nie tak.
Za dużo było mebli, trofeów na ścianach i sprzętu leśniczego, a na fotelu coś drzemało.
-No tjaaaaaaaaaa...
Znalazłem w komodzie gatki w kwiatuszki(no cóż) więc zmieniłem bieliznę według 1 złotej zasady. "Brudy" czarem teleportacji przeniosłem w cholerę.
Byłem zbyt zmęczony więc zdjąłem czapkę, szatę, kamizelkę i położyłem się na czymś co przypominało łóżko. Leżąc znowu myślałem jak to kolor szaty nie pasuje do koloru czapki a jej kolor nie pasuje....<Tu urwały się rozmyślania>
-Zzzzz....zzzzz.....
Slova - 30-12-2007, 19:51
Temat postu:
Slova stał na środku korytarza przez kilka godziń, aż w końcu nie nastało "lato" i jak na tanithańskie drzewa przystało, chłopak mógł zacząc migrację. Wyczesał reką nieco lisci z włosów i zdrapał korę z rąk, po czym mozolnie skierował się w stronę swojego pokoju, bo podczas długich przemyślań przypomniał sobie, gdzie ukrył swój prywatny bank genów drew Tanith.
Jak mniemał, minęła jakaś godzina, może dwie, zanim doszedł do drzwi pokoju. Tym samym "lato" osiągnęło juz półmetek i Slova poczuł, że musi szukac miejsca do zakorzenienia się, mimo iz wiedział, ze nie ma na to czasu.
Wkroczył do pokoju i zauważył, że ktoś śpi na jego łóżku. Z poczatku go to nie obchodziło, bo w końcu drzewom nie potrzeba łóżek, ale po chwili stwierdził jednak, że musi coś z delikwentem zrobić.
Ale to potem, niech sobie Be śpi, a on tymczasem znajdzie swój największy skarb. Podszedł powoli do dużej, pokrytej szronem zamrażarki i po zerwaniu plomb z napisem "Bio Hazard" otworzył wieko. W środku, przykryta lodem i butelkami Pepsi leżała gruba niebieska walizka. Slova wyciągnął ją i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą grube, wzmacniane od środka stalą, antywłamaniowe, drewniane drzwi i skierował się w stronę laboratorium.
Zanim tam doszedł, lato zdążyło juz minąć, a w jego włosach dojrzały i co chwile jakis rozbijał się o kamienna posadzkę. Chłopak odczuwał przeogromną potrzebę zakorzenienia się, ale uparcie dąrzył do celu podróży.
Otworzył wrota laboratorium i wszedł gubiąc żółte liście. Wyjął drugie tyle z kieszeni i podał żółty, twardy ale soczysty owoc zerwany prosto z włosów dla Shini, a potem huknął niezdarnie, jak to na drzewa, które do takich błahostek nie przywiązuja wagi, walizką o blat stołu zrzucając z niego kilka prubówek.
- Mam tutaj coś, co może ci się spodobać - powiedział i otworzył walizkę. W środku było kilka pojemników z ciekłym azotem, ale nie było widac, co pływa w środku.
Shinigami-san - 30-12-2007, 20:08
Temat postu:
- Hmmm? - mruknęłam odrywając się od mikroskopu - A to ty Slova - mruknęłam z uśmiechem. Wyglądał troszkę dziwnie ale jako ze wzięłam leki uspakajające nie byłam groźna i nie chciało mi się mu robić nowej fryzuy ani wrzeszzceć na niego za zabicie mojego myzi-pyzi. Wstałam z krzesła i podeszłam do walizki. Popatrzyłam chwilę po czym wzięłam leżącą nieopodal rękawićę i wzięłam peirwsyz pojemnik - Co to? - zapytałam i z ciekawością spojrzałam na Slovę
Slova - 30-12-2007, 20:43
Temat postu:
- To są zamrożone nasiona i tkanki ruchomych drzew Tanith, ostatni zachowany materiał genetyczny tych organizmów. Normalnie stratyfikacja ich powinna trwać przez pół roku, ale po tak długim pobycie w niskiej temperaturze zarodki powinny sie pobudzić już po pierwszym rozmrożeniu. Nie wiem tylko ile pędą wzrastać w takich warunkach. Wszystkie jednak są do twojej dyspozycji.
Po tych słowach chłopak spuścił ręce i głowę odprowadzając wszystkie płyny ustrojowe do kożeni, które własnie zapuścił. Pora jesieni juz minęła i jego przemieniona w korę skóra była twarda i szorstka. Slova całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością na następne kilka godzin.
Mara - 30-12-2007, 21:33
Temat postu:
-Pora wracać- rzekłam jakby obcym głosem. Moja medytacja niestety była delikatnie rzecz biorąc nieefektywna, powiem wręcz, że trudno siedzenie po turecku i usilne próby wyciszenia sie(na wstęp) nazwać medytacją. Twierdza ostatnio miała wahnięcia magiczne i jak można weźmy na to spać, tak już próba wszelkich zabaw z własnym umysłem(wyłączając krzyżówki) była z góry skazana na porażkę. Głupie miałam zaprawdę nadzieje gdy próbowałam się wyciszyć w głuchym lesie z co chwila występującymi tąpnięciami. Westchnęłam ciężko. Jedyne, co osiągnęłam to czarna jak smoła mgiełka unosząca się wokół mnie dająca ciekawe efekty wzrokowe jakkolwiek zawirował wiatr. Zeskoczyłam ze skały i cicho wylądowałam na ziemi. Ta polana była wyizolowana od dźwięków w lesie zaklęciem. Pstryknęłam cicho i od razu usłyszałam cichy pisk. Stworzenia które tutaj żyły też musiały znaleźć się pod wpływem twierdzowej magii, gdyż niektóre dźwięki odbijały mi się bardzo natarczywie w umyśle. Ale było ciekawie. No i ciemno. Ba, bardzo ciemno.
Obok mnie znów stanął cienisty wilk, na którego spojrzałam i beznamiętnie rzuciłam, że spotkamy sie pod Twierdzą. Wszedł w cień i po chwili go nie było. Ja zaś rozwinęłam skrzydła. Były ciemne. Szarość przeszła w ciemny grafit ale mi to odpowiadało. Trochę... mroku? Westchnęłam ciężko i wzbiłam sie w powietrze.
Poczułam uderzenie wiatru. Od kiedy przybyłam do mojego obecnego miejsca zamieszkania nauczyłam sie całkiem sprawnie latać. Machnęłam mocno skrzydłami i po chwili leciałam w miarę szybko ku Twierdzy. Wilk już tam czekał. Z zadowoleniem odebrałam ten fakt- nie dość, że rozdzieliłam umysł, to jeszcze mogłam drugą jego częścią sterować. No i pamiętałam gdzie wilk biegł. Wylądowałam tuż obok a stworzenie rozwiało się z cichym skowytem, też odbijającym się w głowie. Teraz poczułam wspomnienia iście dziwacznych odgłosów i widoków, które ciężko jest opisać. Znów wzbiłam się w powietrze. Tym razem wylądowałam tuż przed wrotami Twierdzy, które otworzyłam cicho. Korytarz pusty aczkolwiek hałasy słyszałam. Rozpoznałam głos Shinigami, dwójkę nieznajomych no i gdzieś tam sie Amarth zaplątała. Moja twarz przybrała minę kamiennego znudzenia. Wzniosłam sie lekko w powietrze i poleciałam ku górze. Wylądowałam u szczytu ostatnich schodów. W laboratorium Shini coś się działo. Zignorowałam to.
Zaraz dopadłam, jeśli tak to można ująć, swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i nałożyłam tym razem silne bariery. Niech sobie nie myślą. Wykonałam kilka znaków w powietrzu i machnęłam ręką w kierunku drzwi. Od klamki zaczęły się rozbiegać czarne błyskawice, które w czas mrugnięcia okiem przeszły falą przez cały pokój i zniknęły. Wygłuszacz tąpnięć magicznych. Tu miałam ograniczniki, odkopane w umyśle zaklęcie miało jakoś sens. No i dzwonek- jak ktoś będzie chciał do mnie wejść, to mi muzyczka poleci w myślach.
Złapałam zręcznym ruchem za książkę i usiadłam na swoim fotelu, uprzednio oczywiście zrzucając koce. Zagłębiłam sie dość szybko w lekturę. Głucha cisza.
Pan B - 30-12-2007, 22:44
Temat postu:
Obudził mnie budzik zamontowany w mej czapce. Walnąłem ją ręką od góry i budzik się wyłączył. Tak budzik samonastawiający się gdy zaśniesz to dobra rzecz, tylko dlaczego dzwoni po 2h i 34 min!? Mistrz miał kiedyś następny genialny pomysł który ja muszę spożytkować.
Rozejrzałem się. Nic ciekawego prócz otwartej skrzyni. W środku były jakieś butelki.
-P..eee....p..sii....pepsi...hmmmm...ciekawe co to?
Gdy już moja zachłanna ręka sięgała dziwnej zimnej rzeczy usłyszałem ciche sapanie.
Oczy mi się rozszerzyły.Szybko się odwróciłem.
-Nie zabijajcie mnie!
Nikogo.
-#^*$%#^#$&*@@$#&#$$@@#$#->powiedziałem pod nosem.
Jeszcze się całkowicie nie uspokoiłem. Brrrrr te ich oczy w tamtej chwili.
Podszedłem do drzwi. Oczywiście zamknięte.
Zaraz! Gdy wchodziłem coś tu jeszcze było.
Przeładowałem różdżkę szybkim ruchem ręki w górę i w dół.
Na fotelu jakaś mała "dziewczynka" smacznie sobie spała. Widziałem dzieci ale nigdy z tej odległości. Jakoś miło mi się na sercu zrobiło. Nareszcie normalna osoba w tym miejscu i taka słodziutka w tych swoich za dużych ubraniach i pulchną buzią.
Usiadłem sobie na łóżku i zacząłem rozszyfrowywać następną część zwoju teleportacji co jakiś czas spoglądając na dziewczątko.
radgers - 31-12-2007, 01:19
Temat postu:
I znowu olany. A może to przez to, że w momencie kiedy chciałem potruchtać za reszty rodzinnej ferajny nogi odmówiły mi posłuszeństwa? Tak to chyba przez to. Postanowiłem potruchtać więc dookoła Twierdzy rekreacyjnie wcześniej otaczając się Barierą Kinetyczną na nieprzewidziane wypadki. Gdy zrobiłem jedną rundkę wróciłem do punktu z którego wystartowałem czyli przed pokój Shini. Teraz znajdowała się w nim sama Shini, Kusoku i Slova. Ten ostatni był taki... niemrawy. - Gut myrning wszystkim. - rzekłem zaglądając przez ramię siostry do walizki. - Hmm, ciekawe... nasiona Tamith, słyszałem o nich. Ciekawe czy są w fazie Luminiescencyjnej Adronizy Nukloidalno-Kalazymatowej wtedy można by z nich las Entów posadzić. Taki drugi Fangorn. Ale pewnie dla większości Twierdzy byłoby to czymś najzwyklejszym w świecie a szkoda. Co nie? - spytałem siostrę i Kusoku.
- Tak, tak oczywiście... wspieramy cię wujku. - odparł Kusoku klepiąc mnie po plecach.
- Dzięki siostrzeńcu na tobie mogę polegać. - odrzekłem nico wzruszony.
- No dobra panowie koniec tej scenki. Pytałeś co z nim prawda Readgers? - spytała Shinigami.
- Ano tak, pytałem. I mam na imię Rad... - zacząłem odpowiadać ale kochana siostra mi przerwała.
- No więc wydaje mi się, że Slova zapuścił właśnie korzenie. - wytłumaczyła.
"Mam na imię RADGERS", przesłałem jej telepatycznie i powiedziałem już normalnie. - Aha. Korzenie. No tak, to wiele wyjaśnia. To miłego zakorzeniania się wujaszku. To wy sobie tu pracujcie a ja... spać idę. Prawdopodobnie. Narta i paputy! - i wyszedłem nucąc pod nosem "Roots, Bloody Roots" Sepultury. Ironia losu. Udałem się do swojego pokoju po czym padłem na łóżko jak długi i zasnąłem. Ta pełnia była bardziej męcząca niż przypuszczałem.
Slova - 31-12-2007, 09:02
Temat postu:
Slova wyprostował głowę po kilku godzinach snu. Większość kory juz odpadła, ale kożenie nadal tkwiły w posadzce i spowrotem wtłaczały płyny ustrojowe do organów.
Zdawało mu się, że jest w trakcie rozmowy, w której mógłby wziąść udział.
- Nie Tamith, a Tanith! Nie, nie sa w tej fazie, zostały zebrane na świerzo i praktycznie od razy po przeprowadzeniu badań jakości, klasa elitarna w końcu, zanużone w ciekłym azocie i raczej żadnych entów się z nich nie zrobi! Na Tanith nie było entów!
Shini leniwie podniosła głowę znad okularów mikroskopu
- O czym ty mówisz Slova?
Chłopak rozejrzał się dookoła. Musiało mu się przyśnić, że ktoś rozmawiał. No nic.
- A nie, tak tylko, drzewa czasem tak mają, wiesz zima mija i te sprawy i korzenie puszczają. Wiesz no... Yeti!
- Tak wiemy
Slova zrobił dziwną minę, jakby juz gdzieś te kwestię słyszał, a potem zaczął wyciągać resztki kory spod ubrania.
Amarth - 31-12-2007, 10:22
Temat postu:
Budzenie przez szturchanie nigdy nie było przyjemne. Nawet jeśli zdarzało się to często i tak Amarth nie była w stanie się do tego przyzwyczaić. Jak wtedy kiedy zasnęła pod jednym drzewem. Myślała, że krzaki ją dobrze zasłaniają, ale mimo to odnalazła ją jakaś grupka dzieciaków. Gdy się obudziła szturchali ją patykiem zastanawiając się czy żyje, a jeśli nie to co zrobić z trupem.
Tym razem za szturchanie odpowiedzialny był 'On'. Gdy tylko Amarth oprzytomniała oznajmił jej, że w pokoju nie jest sama, co zresztą szybko zauważyła i bez jego pomocy. Jakiś człowiek, a w każdym razie ktoś o ludzkiej formie, siedział na niezasłanym łóżku i pochylał się nad sporym zwojem i od czasu do czasu mruczał coś pod nosem. Łóżko było raczej blisko, więc wymknięcie się cichaczem nie wchodziło w grę. A co tam.

- Eee... Yo. - powiedziała Amarth unosząc dłoń w geście powitania.

Człowiek oderwał się od zwoju i spojrzał w jej stronę.
Shinigami-san - 31-12-2007, 10:59
Temat postu:
- Slova powiem któtko. - usiałam wygodniej na krzesle opierajac się plecami i patrząc spod okularów na mojego gościa - nie mam pojęcia co z nimi zorbić. Nie znam się na otanice. A w ogóle te nasiona są jakieś dziwne, nie moge ich przewidzieć. Będzie mi potrzebna współpraca z tobą. Jeżlei mało tu miejsca to można zawsze powiększyć. To co, wchodzisz?
Slova - 31-12-2007, 11:07
Temat postu:
_ Wchodze wchodze... - odrzekł Slova doprowadzając się do ładu i składu, ale po wszytskim był wyspany jak nigdy. W końcu wedle kalendaża biologicznego pozostawał w uśpieniu przez całą zimę, nawet, jeżeli trwała tylko kilka godzin.
- To nasiona z drzew doborowych i elitarnych, więc powinny szybko skiełkować, ale kilka powinniśmy zostawić i zbadać ich kod genetyczny. Jeszcze nik nie doszedł do tego, jak one się przemieszczają, bo nikt tego nie widział, mozna było obserwowac co najwyżej skutki ich "migracji". Jak się tylko rozmrożą od razy wsadzę część do pojemników, a ty przygotuj mikroskop elektronowy. Co by tu jeszcze... - Slova nie miał pojęcia, co zrobić dalej. Nie znał się za dobrze na genetyce.
- Chyba odkryłem w piwnicy pewien rozdaj bakteri rzywiącej się odpadkami... Pujdę tam i wezmę prubki....
Pan B - 31-12-2007, 13:25
Temat postu:
Tak! Tajemnica zwoju stała przede mną otworem gdyż dopasowałem znaki runiczne z prawej kwestii do cyfr zapisanych drobnym druczkiem na samym dole....już ...jeszcze jedno obliczenie...odpowiedź to...Yo!

W głowie tylko "Yo". Nic żadnych obliczeń znaków. Wszystko wyleciało z głowy.
Popatrzyłem na źródło owego "Yo". Dziewczynka ( a raczej młoda kobieta gdy nie śpi wygląda bardziej...nie jak dziecko) patrzyła na mnie nie pewnie.

Spanikowałem , gdyż nie potrafię się gniewać z powodu tego że straciłem życiową szansę na rozwiązanie zagadki zwoju który mam od dziecka. Tak już bywa. Jestem przyzwyczajony do niepowodzeń.
-Eeeee...dzień dobry.
Tylko tyle byłem w stanie powiedzieć. Mistrz mówił: "Jeżeli kiedyś znajdziesz się w sypialni młodej kobiety bez jej wiedzy to masz 2 wyjścia. Uciekać lub udawać idiotę."
-Czy jesteś w pełni normalnym człowiekiem? -> jak widać wybrałem 2 opcję.
Amarth - 31-12-2007, 13:39
Temat postu:
- Zdefiniuj "normalnym" - mruknęła Amarth - W tym miejscu trochę trudno określić standardy normalności.
Z miny chłopaka czytała, że obudziła się nieodpowiednim momencie i odzywając się nabroiła. Nie pierwszy raz zresztą, a że chłopak o nic jej nie obwiniał postanowiła nie drążyć tej kwestii.
- Uch... Jedno pytanie, a właściwie to dwa: Gdzie ja jestem? Kim ty jesteś?
Pan B - 31-12-2007, 13:49
Temat postu:
Zaskoczyło mnie jedno. Zadała mi normalne pytania. Nie teleportowała mnie pstryknięciem palców, ani nie chciała mi pokazywać jakiegoś smoka. Musiałem to chwile przemyśleć.
-Więc?->zapytała.
- Ano....eto....to nie jest mój pokój.....iiiii.... myślałem że twój,a drzwi są zamknięte a nie chce ich zamieniać w coś kruchego tylko po to aby wyjść. A i nazywam się...Be.
-Chyba nie jest groźny.->powiedziała do pustki obok siebie.
No tak kolejny szajbus no ale czy ktokolwiek tutaj jest normalny , ja też nie grzeszę normalnością. Po tych myślach trochę się uspokoiłem. Sięgnąłem za pazuchę i znalazłem.
-Sucharka? ->zapytałem.
Amarth - 31-12-2007, 14:00
Temat postu:
Ręka automatycznie wystrzeliła mi do przodu. Sucharki były dobre. Były twarde. Równie automatycznie podała drugiego sucharka 'Jemu', ale on tylko parsknął z niechęcią.
- A właśnie. Be, to jest mój przyjaciel, wyimaginowany co prawda, ale zawsze. Nazywa się 'On' - Amarth wsakazała na prawo od siebie - Nie widać go, ale czasami, jak ma kaprys to daje o sobie znać. Jak ci kto kiedy nogę podstawi, ale nikogo nie będzie w pobliżu to jest duża szansa, że to właśnie 'On'.
Przerwała na chwilę paplaninę, bo przez swoją bogatą gestykulację prawie upuściła sucharka.
- Długo tu siedzisz? Znaczy, w Twierdzy ogólnie, a nie tylko w tym pokoju, do kogokolwiek by nie należał.
Kusoku - 31-12-2007, 15:27
Temat postu:
Po chwili badania Shinigami oznajmiła
-Kusoku, nic specjalnego, tylko parę prostych mutacji-
-A negatywne skutki?- zapytałem
-Raczej nie powinny wystąpić-
No przynajmniej miałem pewność, że mój towarzysz jest bezpieczny. Wyszedłem z laboratorium i wyruszyłem do mojego pokoju wraz z Agiresem na plecach.
Shinigami-san - 31-12-2007, 15:31
Temat postu:
- Hmmm Slova pwoedz mi, czy dorbze zorbiłam nie mówiąc o tym że ten pająk za niecały tydzień moze ważyć już dwie tony i dalej rosnąć? Kusoku moze mnie za to zabic... Ale co tam, rpzynjamniej nie tylko ja będę zła w tej rodiznce ^^ Dobra a teraz idź do lochów zbierać bakterie a ja sobie poślęczem nad mikroskopem elektronowym i spróbuję rozplątać łańcuchy DNA tych nasion
Slova - 31-12-2007, 15:56
Temat postu:
Chłopak wyobraził sobie najpierw wielkiego pająka, ale potem uznał, żę ten pająk prędzej zdechnie niż tak urośnie. Powód?
- Shini, ale stawonogi lądowe nie moga osiągać takich rozmiarów... Powinnaś o tym wiedzieć.
- Hm? czemu?
Slova spojrzał na nią i kontynuował dalej swoje naukowe wywody.
- Ponieważ wszytskie lądowe stawonogi rozprowadzaja tlen przy pomocy chitynowych tkanek. Pająki posiadaja płuco tchawki, ale jednak one tez sporo ważą i ciało nie będzie w stanie udźwignąć w końcu swojego cięzaru. Po secundo obecnie w powietrzy jest zbyt mało tlenu, bu tchawki mogły nadąrzyć z jego rozprowadzaniem do wszystkich komórek, zwłaszcza, że powietrze przechodzi w nich samoistnie, tak więc jeżeli ten pająk bedzie dalej rósł, to się udusi...
Shini patrzyła na Slovę, przerażona tym, że Kusoku posądzi ją o śmierc pająka i zamorduje... To było bardziej jak pewne.
- Nadal uważasz, że nie powinnaś mu o tym powiedzieć? Wiesz, to nie mnie się dostanie.
Pan B - 31-12-2007, 16:56
Temat postu:
Pierwszy raz pomyślałem o czasie. W tej twierdzy jakoś nikt nie zwraca uwagi na porę dnia i ogólnie czas. Hmmmmm.... mniej więcej dzisiaj kończy się chyba rok kalendarzowy. Dziewczyna czekała odpowiedzi.

- A co do twego pytania to siedzę w twierdzy jakieś powiedzmy 2 dni ,a w tym pokoju ze 3 godziny.Wiesz że chyba dzisiaj kończy się rok?(Nienawidzę końca roku->pomyślałem)
-Hę? -> rozległo się od 'niego', chyba.
-Wiecie, są fajerwerki, alkohol, jedzenie i ludzie bawią się ze sobą. Często są tańce .
Ludzie życzą sobie "Szczęśliwego nowego ro.........."<uświadomiłem sobie coś. 2 złota zasada. Siedzę sobie w pokoju i gadam z młodą nieznajomą o srebrnych włosach.
Pot zaczął się gromadzić na czole.
-Eeeee wybacz przypomniałem sobie coś.....tego ......muszę lecieć .
Szybko wcisnąłem czapkę na łeb i zacząłem gromadzić manę w różdżce wykonując ruchy potrzebne do zaklęcia teleportacji równocześnie mówiąc:
-Na łóżku leży zwój teleportacji......eee....jak przeczytasz pierwsze 4 zdania to zostaniecie przeniesieni .....ehhhhhh....gdzieś. Chyba że potrafisz inaczej stąd...tego... wyjść. Nar....
<PUCH!. Fioletowy dym pojawił się zamiast Pana B>
Amarth - 31-12-2007, 17:16
Temat postu:
No, to było dziwne. Delikatnie mówiąc.
Amarth lubiła od czasu do czasu pogawędzić sobie, tak bez skrępowania, o różnych, niekoniecznie poważnych, sprawach. Be z początku wyglądał na chętnego do rozmowy. Potem nagle urwał, wydukał coś o teleportacji i wsiąkł.
- Rok się kończy, powiada - mruknął 'On' - Nie myślałem, że to już ten czas.
- Chyba szwędaliśmy się po korytarzach Twierdzy dłużej niż się na początku wydawało - odparła Amarth podchodząc do łóżka i podnosząc pozostawiony przez Be zwój.
- Co zamierzasz zrobić? - rzucił pytaniem 'On'.
- W związku z czym?
- W związku z Nowym Rokiem.
Amarth milczała przez chwilę studiując zwój, po czym schowała go do torby i zwróciła się do 'Niego'.
- Nie wiem jak to tutaj świętują, ale jeśli będzie głośno i tłoczno to szukam sobie cichego miejsca do spania. A teraz choć, wynosimy się. Jakoś nie chcę się tłumaczyć właścicielowi tego pokoju z tego, co tu robię bez jego lub jej zgody.

Amarth podeszła do drzwi, które w rzeczy samej były zamknięte. Przesunęła się więc do ściany i wymamrotała krótką inkantację. Jej oczy zmieniły kolor na zielony - kolor żywiołu ziemi. Przyłożyła dłonie do kamiennej ściany. Skupiła się i przeniknęła bez problemu na drugą stronę. 'On' pojawił się obok niej.
- Gdzie teraz? - zapytał.
- Przed siebie.
Pan B - 31-12-2007, 23:56
Temat postu:
<PUCH! Na środku korytarza pojawił się pan B który od razu zaczął się rozglądać czy nikogo nie ma w pobliżu.>
-Fiufiu....spokój.....cisza....chociaż miło było dla odmiany pogawędzić z kimś nie odczuwając przy tym strachu.
Idąc korytarzem rozmyślałem o końcu roku. Usłyszałem 'BĘŁ!'. Pewnie zegar wybija północ 'BĘŁ!'. No tak jeszcze chwila,'BĘŁ!', i będzie nowy rok. Z mistrzem ,'BĘŁ!', było inaczej. Weselej ,'BĘŁ!', i milej niż tutaj. 'BĘŁ!' Ciekawe skąd dobiegają te bicia. To brzmi jakby,'BĘŁ!', wychodziło zewsząd. 'BĘŁ!' Trzeba przyznać iż 'BĘŁ!' ta rodzinka jest niźle po#^%@*&#$@^# i chyba, 'BĘŁ!', dlatego coraz bardziej mnie zaciekawiają. 'BĘŁ!
Dwunaste wybicie i witaj nowy roku! BĘŁ!
-Arghhhhhhh....! Co się #^@$# dzieje?!

< Młody mag poczuł niesamowity ból w klatce piersiowej. Pospiesznie rozpiął kamizelkę i koszulę po czym chwycił się rękoma za klatkę. Suchary rozsypały się po podłodze na którą w chwile potem upadł. Gdy stracił przytomność ręce mu opadły odsłaniają klatkę piersiową na której zamiast tatułaża (który miał odkąd pamięta) było...................
... nic.>
radgers - 01-01-2008, 01:25
Temat postu:
Ech, co to ma być? Raz chce mi się spać a jak chcę zasnąć to mi się odechciewa. No cóż to chyba znak żeby potruchtać wokół Twierdzy? Nie, odpada. Dosyć truchtania na dziś. Postanowiłem zrobić to w czym byłem najlepszy to jest poszwendać się po korytarzach. A szwendając się owymi korytarzami natknąłem się na leżącego Pana B. Ciekawe od czego mu tak zasłabło. Zapodałem mu plaskacza. Nic nie dało. To spróbujemy innego sposobu. Wszedłem do jego umysłu i zapodałem mu mentalnego plaskacza i dałem mu Chupa-chupsa o smaku wiśniowym. To już coś dało. Usłyszałem ciche "Hmm...." takie samo jak w jego tytule. Interesujące, zacząłem zastanawiać się nad tym co mogło doprowadzić go do tego stanu. Jednak nie chciałem zagłębiać się bardziej w jego pamięci to takie nietaktowne. Ale wiedziałem, kto mógłby mu pomóc. Znaczy było w Twierdzy parę takich osób ale poszedłem do tej która znajdowała się najbliżej. Zarzuciłem sobie Pana B na ramię i poszedłem do laboratorium Shini.
- Heja wiara! - zawołałem wchodząc. - Siostro bardzo prosiłbym cię o pomoc. O wujku Slova, już się wybudziłeś, to ciebie tez bym prosił. Znalazłem tego delikwenta na środku korytarza nieprzytomnego. Macie może coś dla niego? Dałem mu Chupa-chupsa ale tylko trochę pomogło.
- Shini ma coś innego do roboty teraz prawda? - odpowiedział Slova patrząc na siostrę znacząco która tylko wzruszyła ramionami i rzuciła spojrzenie w stylu "To może poczekać" po czym rzekła. - Dawaj go tutaj zobaczmy co mu jest.
Pan B - 01-01-2008, 02:33
Temat postu:
<We śnie Pana B.
Be siedzi związany na krześle i dwóch typków w garniakach go przesłuchuje.
-Confess! Confess!->krzyczy pierwszy z MP na hełmie.
-Ty wafluchte schweine! Mów wszysztko! -> krzyczy drugi z naszywkami w kształcie błyskawic.
Walą go po mordzie otwartą ręką. Później wlewają mu do ust wiśniówki.
On przełknął i krzyknął:
-Nigdy się nie ugnę!
Oprawcy wycofali się w cień a wtedy wszedł trzeci w zielonym garniaku i powiedział: "shini".
-Dobra! Powiem wszystko! Przyznaję się! I confess!
Pan B mdleje na krześle (mdleje nawet w snach).
koniec snu.>
Shinigami-san - 01-01-2008, 10:52
Temat postu:
Pan B leżał na stole na którym zwykle kroiłam zwłoki i eee no tak. Jak mi dadzą coś normalnego to ja nigddy nie wiem co zorbić. A więc pierwsze co, to sprawdziąłm czy odruchy życiowe w normie. Tak, jak najbardzije były bo oberwałam kolanem w twarz od pana B oO. łaziłąm w koło stołu i nie za bardzo wiedziałąm co zorbić bo ani bicie po twarzy, ani żadne "aromaty" na pobudzenie nieskutkowały. Musiałam wdrożyć plan ostateczny
- Suchary! - kryzknęłąm po czym przede mną pojawiła się paczka sucharków. Podeszłąm do ucha mojego obiektu tymczasowych badań i powolutku zaczęłam wyjomować
(dosc głośno) z niej sucharki. Zaczęłąm je jeść (bleeeeeee) Nie byłąm pewna cyz to podziała ale imo to była ostatnia mi znana metoda na Pana B
Pan B - 01-01-2008, 14:11
Temat postu:
Otworzyłem oczy. Sufit. Dookoła stoły i syfny sprzęt laboratoryjny.
Już wiem gdzie jestem..... Na lewo Shini zajada suchary. No wreszcie zdrowo się odżywia.

Pamiętam. Coś się ze mną stało. Ale co? I dlaczego leżę na stole do zwłok?!
Usiadłem i popatrzyłem spode łba na Shini. Wyglądała na zadowoloną z siebie wypluwając przy tym suchary. W laboratorium był jeszcze leśnik (coś tam sobie robił) i był ktoś jeszcze (zauważyłem tylko że miał rapier więc nie patrzyłem na resztę jego osoby).
Mnie interesowało tylko jedno.
-Gdzie do #@%#*#$@ podział się mój tatuaż?! Mistrz ostrzegał mnie przed jego stratą.
Czy nie wiesz gdzie się podział? ->zapytałem nie wiedzieć czemu Shinigami.
Popatrzyła na mnie jak na totalnego świra. Więc jestem już taki jak oni.....odbiło mi....
-Uciekający tatuaż...hehe...he....e...<dość długa i soczysta wiązka przekleństw w języku magicznym> no tjaaa.....pomożesz mi go znaleźć? (naprawdę mi odbiło).
Slova - 01-01-2008, 14:32
Temat postu:
- Shini ma teraz większe zmartwienie, a mianowicie ratowanie pewnego olbrzymiego pająka od śmierci - wtrącił się Slova - moim zdaniem tatuaż może poczekac, a jeżeli tak mocno ci na nim zalezy, to mogę coś tam namalować, wiesz...
Shinigami-san - 01-01-2008, 14:36
Temat postu:
- Z miłą chęcia - mruknęłam - Ale najpeirw musze zrobic coś zeby pająk Kusku nie zdechł, później zorbić wszystok zerna roślinkę. Twój tatuaż jest na trzeicm miejscu ^^. ale wiesz co, może sam do ciebie wróci - mówiac to podałam Panu B paczke sucharów. - poczkeaj troszkę a tym czasme zapraszam na normalny fotel ^^
Avalia - 01-01-2008, 14:52
Temat postu:
-Shini-chan coraz bardziej mnie zadziwiasz, kto by pomyślał, że staniesz chociaż trochę normalna - w laboratorium odezwał się znajomy dla Shini głos, automatycznie odwróciła głowę aby zobaczyć kto jest w kącie. Była to bez wątpienia Yumiko, wydawała się być w dość szampańskim nastroju, a obok niej stała postać którą znała aż za dobrze, a nie widziała jej w tej postaci już niezwykle długo. Była to Avalia w swojej najbardziej pierwotnej postaci, jednak ze stanowczo mniej sympatyczną miną niż Yumiś...w ogóle promieniowała z niej dziwna aura. Powoli podeszła do Be i wycelowała swoją różdżką w miejsce gdzie powinien widnieć nijaki tatuaż, niewielka czarna błyskawica a ów wzorek zaczął się ponownie rysować na ciele chłopaka.
-Shini-chan mam załatwić sprawę z tym pająkiem czy sobie poradzisz? - zapytała Avi przeszywającym lodowatym głosem, ta zmiana u dziewczyny sprawiła, ze nawet Shini miała ciarki na plecach.
Shinigami-san - 01-01-2008, 15:05
Temat postu:
- Poradzę sobię, jestem już troszke w twierdzy, nie jestem nowicjuszem w tkaich sprawach - mruknęłąm po czym zaczełam konczyć lek dla pajaka Kusoku
Pan B - 01-01-2008, 16:50
Temat postu:
O suchary ! Aaam.....mmmm....kokosowe....z aromatem fijołkowym.
Gdy delektowałem się sucharami podeszła do mnie jakaś kobieta przystawiła kostur/różdzke do mej klatki (zamknąłem oczy zmyślą - dlaczego ja?) i pcium.
Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem iż mój tatuaż wrócił ale coś z nim jest nie tak.....
_
\/
O Przecież mój tatuaż to była 5-ramienna gwiazda!
A tu mam znaczek wyznawców Dawida!
O jedno ramię za dużo.

Podszłem do uzdrowicielki która mnie tak miło potraktowała , przedstawiłem się i opowiedziałem w czym problem.
-Czy to takie ważne? -> zapytała.
Hmmm dobra pytanie nigdy jakoś nie zwracałem na to uwagi aż do teraz.
-Mój Mistrz mówił że ten tatuaż ....hmmm... trzyma mnie w całości ...czy jakoś tak.
- To znaczy że co ? Bez niego rozpadniesz się jak kawałek spróchniałego drewna?->wciął się leśnik który wcześniej chciał mi coś namalować.
-Chyba nie do końca .....
a co do waszego pająka to zakatrupić i tyle, Mistrz opowiadał że dym ze spalania konokwi kędzierzawej je ogłusza, później zadeptać i problem z głowy. A wracając do sprawy kształtu...
Obróciłem w stronę uzdrowicielki z najbardziej błagalną miną jaką udało mi się zrobić (załzawione oczka ,drgające usta, itp.)
-Czy nie wiesz jak mnie naprawić ale tak do końca dobrze?
Yumiko - 01-01-2008, 19:49
Temat postu:
Yumiko popatrzała na błagalną twarz Be. - Chyba go tak nie zostawisz ne?...hmm chociaż tak popatrzeć na czyjeś cierpienie. (tak trzeba przyznac iz Yumiko podniecają bardzo dziwne rzeczy). Jednakowoż Avalia ma bardzo dobre serce i nadała tatuażowi dawny kształt. Yumiko rozejrzała się po laboratorium i zobaczyła dziwne coś na stole...to wyglądało prawie jak roślina. Oczywiście Yumiś nie zabłysła swoją inteligencją i próbując "temu czemuś" się przyjżeć, "to coś" uchamrało ją w rękę. Syknęła pod nosem jednak nie chciała się ośmieszyć i schowała rękę za plecami. Avalia widziała zaistniałą sytuację przez co lekko się zaśmiała. - Slova! Gdzie mój Drowuś! jeśli było mu źle zginiesz marnie. Powiedziała spoglądając w stronę leśnika.
Slova - 01-01-2008, 20:17
Temat postu:
Slove przeszedł dreszcz. "Cholera gdzie ta mała łajza poszła" - pomyślał. Błysk!
- Oddałem go dla Shini ^^ jej się pytaj ^^ - lesnik radował się, że jeszcze troche pozyje.
Avalia - 01-01-2008, 20:55
Temat postu:
Avi przyjrzała się towarzystwu w laboratorium, uśmiechnęła się widząc poczynania swojej niezdarnej czasami siostry Yumiko *ciekawe czy to wina tego ile wypiła*. Potem jej zwrok padł na swoją kochaną Shini...oby to co teraz wymyśli nie było gorsze od jej "króliczków". Kolejne spojrzenie na Slove i Be, już mniej radosne, spuściła trochę swój płaszcz z pleców ukazując ogromne czarne skrzydła. Podeszła do okna i jeszcze raz zerknęła na towarzystwo - gdyby ktoś mnie potrzebował będę w kawiarni - mruknęła na tyle głośno aby wszyscy usłyszeli i wyskoczyła przez okno.
Shinigami-san - 01-01-2008, 20:58
Temat postu:
Wywróciłąm oczami, wstałam z krzesełka i poszłam do najciemnijszego kąta. Wzięłam z niego Drowusia którego wcześniej umieściłam tam aby mi się nie zgubił. Podesżłam z Drowusiem na raczkach i położyłam go na stole.
-No i prosze, zguba ejst - mruknęłam po czym dalej zaczęłam śleczeć nad mikroskopem
Yumiko - 02-01-2008, 18:07
Temat postu:
Yumiko złapała swojego Drowusia. Jednakowoż jej cienostwór wyczuł dość sporą ilość alkoholu i pobiegł gdzieś w stronę jej pokoju.
- Niezbyt inteligentne stworzenie. Powiedziała do siebie. Leśnik zamamrotał pod nosem coś w stylu " tak samo jak jego właścicielka", lecz Yumiś niezbyt się tym przejęła. Wyszła z laboratorium, a po zamknięciu się drzwi dało się słyszeć "Łoż w mordę! na co komu progi do życia potrzebne!". Poszła się przejść w nadziei, iż spotka kogoś z kim mogłaby porozmawiać.
Zetsubou Billy - 02-01-2008, 18:29
Temat postu:
Zetsubou Billy niepewnie wkroczył do twierdzy.
Rozejrzał się uważnie jednak nie zauważył żadnej żywej duszy. -Hmmm...gdzie teraz powinienem pójść? Zadał sobie pytanie odgarniając czarną grzywe z oczu.
Wsunął ręce do kieszeni od spodni i ruszył w głąb twierdzy szukając osoby, która mogłaby go oprowadzić. Oglądał obrazy wiszące na ścianach...wreszcie usiadł sobie na schodach. Sięgnął ręką pod bluze sprawdzając czy ma swój naszyjnik.
Krzyżyk średniej wielkości z czarnym diamentem po środku znajdował się na miejscu.
Znudzony czekaniem chłopak wyciągnął z "kostki" książkę i zaczął czytać.
Pan B - 02-01-2008, 19:54
Temat postu:
Dość tego! Gdy ktoś mi wreszcie pomógł to później musiał wyskoczyć przez okno.
Najważniejsze że tatuaż wrócił tylko dalej mam wrażenie że czegoś brakuje.
W laboratorium nie było zbyt przyjemnie ,a i eksperymenty Shini i leśnika (Slovy chyba tak sie nazywa) niezbyt mnie interesowały. Zebrałem swoje manatki i wyszedłem z laboratorium rzucając :
-Jesteście po#@^$#*%#$@ i za to was lubię.
A już z korytarza:
-A Shini . Na przyszłość nie kładź żywych ludzi na stole do krojenia zwłok to źle działa na trawienie .
Później jeszcze się wróciłem i dodałem:
-Tych żywych na stole...no wiesz przecież nie twojego tra...
Zauważyłem iż Shini patrzy na mnie tym typem spojrzenia które może łamać podkowy.
-Eeeee... papa!

Idą korytarzem pomyślałem o dłuższym zwiedzaniu nieznanych mi części twierdzy.
Korytarz, zakręt, schody w dół ,a na schodach jakiś człowiek (chyba bo tu nigdy nie wiadomo) czyta sobie książkę.
Ze szczytu schodów :
-Przepraszam! Nie powinien Pan siedzieć na schodach! Może Pan dostać od tego wilka!
-Wilka? -> zapytał jakby sam siebie.
Schodząc po schodach w dół:
- No nie takiego żywego z futerkiem i całą resztą, ale takiego .....ehm...od...odtyłowego...aaaallleee mniejsza z tym. Czy można zapytać kim Pan jest?
Obcy nawet na mnie nie spojrzał tylko ciągle w swoją książkę. No tak, wyrzutek, pewnie nie ma zbyt wielu przyjaciół.
Usiadłem obok niego pogrzebałem pod szatą (chowając równocześnie różdżkę):
-Sucharka? -> zapytałem z uśmiechem.
Avalia - 02-01-2008, 20:35
Temat postu:
-Kya!? - rozległo się coś niby krzyk za plecami panów (Be i Zetsu), oboje odwrócili się aby zobaczyć co wydało tak dziwny dźwięk. Avalia jak to jej przypada ze skrzydłami demona i na czarno ubrana z kulą Er lewitującą jej nad głowa przyglądała się z niesmakiem sucharowi.
- Be jak nie wiesz gdzie jest kuchnia to ci pokaże, a co do twojego tatuażu, to musi się "naładować" i będzie jak nowy - potem skierowała się do syna już z bardziej przychylnym wyrazem twarzy - Zetsu miło cie w końcu widzieć, na razie pomieszkasz ze mną na trzecim piętrze, bo część pokoi trzeba chyba ździebko odnowić..hmmm- spojrzała jeszcze raz na panów, schowała skrzydła a jej oczy z czerwonych stały się złote - może ja was jednak po tej twierdzy oprowadzę - mruknęła i zaczęła schodzić po schodach przy okazji przywołując swój płaszcz i zarzucajac go na siebie.
Kusoku - 02-01-2008, 21:03
Temat postu:
Po chwili poczułem zwiększający się ciężar na plecach.
-Agires czy ty czasami nie zwiększasz sie??-
-To możliwe, hmm dziwne coraz ciężej mi się oddycha- przekazał mi wiadomość za pomocą nowo uzyskanych mocy telepatycznych.
Natychmiast zawróciłem do laboratorium z myślami "żadnych negatywnych skutków,już ja jej dam brak negatywnych skutków". O mały włos a wpadłbym na jakieś osoby przechodzące korytarzem usłyszałem tylko -może trochę ostrożniej-, ale byłem zbyt zajęty dotarciem do celu jak przejmowanie się jakimiś wątkami bezpieczeństwa. Omal nie wyważyłem drzwi laboratorium i wparowałem do środka z krzykiem
-Shini...
Shinigami-san - 02-01-2008, 21:11
Temat postu:
- Czego? - mruknęłam podnosząc próbkę dla pajaka Kusoku - Coś słońce chciałeś czy poprostu tak żeby mnie podreczyć przyszedłeś? Wybacz jestem troszke zajęta...
- Shinigami miałąś mu cos pwoedizeć - burkną Slova gdiześ z głębi labolatorium
- Slova no wiesz ja uważam że to moze poczekać...
Slova - 02-01-2008, 22:26
Temat postu:
Chłopak siedział w cieniu i ślęczał przy świetle lampki nad nasionami drzew nal (ludowa nazwa tanithańskich drzew). Zdecydował, że nie będzie dyskutował z Shini, bo to chyba nie ma sensu i lepiej bedzie przyłozyc się do badań. Spojrzał na plecy Kusoku. Pająk na nich był już nieco większy i nieco dziwne było, że jeszcze nie przygniótł swojego środka transportu do ziemi. Chityna jest ciężka i nie ulega wątpliwości, że niedługo mięśnie stworzenia wysiądą. Jeżeli oczywiście wcześniej nie umrze z powodu nimożności dostarczenia tlenu do komórek.
- Nie, uważam że to nie może poczekać, ale w końcu to twoja sprawa, twoi pacjenci i owoce twoich eksperymentów. Dla mnie jestes opętana a pomagam ci tylko z dobroci serca i z nudów. Nie mnie Kusoku zabije - Slova mówił całkowicie powaznie, ale ani na moment nie oderwał wzroku od nasion, które oglądał przez lupe przyczepioną do opaski na czole - I pomagam ci też dl atego, że w końcu komuś jestem potrzebny. A teraz do pracy - ostatnie dwa zdania wymamrotał po cichu sam do siebie tak, by pozostali tego nie słyszeli i uznali do za mruczenie osoby, którą wciągnął wir pracy.
radgers - 03-01-2008, 00:16
Temat postu:
Panie B taka rada na przyszłość: Ja tego rapiera przy sobie stale nie noszę. A w każdym razie nie widać go :P
***
Wtopiłem się w cień podobnie jak Slova choć może bardziej dosłownie i zajadałem się sucharkami które na boku podwędziłem. Sięgnąłem subtelnie do umysłu Slovy i za jego przyzwoleniem dowiedział się o co poszło z pajączkiem Kusoku. Tylko o to chodziło. Wynurzyłem się z cienia i pokiwałem głową. - Zgadzam się ze Slovą. Nie powinno to zbyt długo czekać, ale w końcu decyzja należy do ciebie siostrzyczko. Ale powinnaś się martwić o konsekwencje jakie mogą z tego wyniknąć. - powiedziałem. A w głębi ducha myślałem jednak o czym innym. A było to: "No co za cham z tego Wujka Be nawet nie podziękował temu kto go znalazł! Czy ja jestem przezroczysty czy co?", myślałem nieco zawiedziony.
Shinigami-san - 03-01-2008, 16:14
Temat postu:
- Ech... - mruknęłam - Słońce łap - odrzekłąm do Kusoku rzucając mu fiolkę z fioletowa substancją - Daj to pająkowi. Powróci do normalnych rozmiarów. Zajmie to jakąś godiznkę i radze ci przy nim siedzieć. A Slove zapomniałąm już chyba wiem jak zorbic roślinkę ^^ Tylko nie wiem czy ona mi przypadkie na dorodną sosnę kalifornijską nie wyrośnie = ='
Slova - 03-01-2008, 16:28
Temat postu:
Slova obrócił się na krześlę w stronę Shini. W ciemności widac było tylko światło odbijające się od powierzchni jego okularów.
- Drzewa nal były róznych rozmiarów, ale zdolnośc poruszania się miały dopiero od fazy tyczkowiny, czyli jakiś dziesięciu lat. Swoją drogą, to Pinus radiata bym się wcale nie przejął, bo w tym klimacie raczej by nie wyrosła. Bardziej bym się zmartwił, gdyby z tego miał powstać baobab, a najbardziej liczę na świerka albo coś podobnego. A własnie, musze cię czymś zaniepokoić, na Tanith klimat nie był tak srogi jak tutaj i grawitacja było nieco mniejsza, tak więc może być problem z samym rozwojem takiej rośliny na zewnątrz.
Zetsubou Billy - 03-01-2008, 16:43
Temat postu:
Trzeba przyznać że Billy ucieszył się na widok swojej mamy.
Avalia zaprowadziła go na 3 piętro.
- Apsik! - <Zetsu>. -yyy....czym jest to błyszczące coś co sypnęło mi jakimś pyłkiem w twarz?
- To jest Lena. Powiedziała Avalia, spoglądając w stronę słodkiej, skrzydlatej wróżki.
Zetsubou Billy wyraźnie przerażały rzeczy tego typu. Odsunął się jak najdalej się da, zerkając niepewnie na "Lenę".
Avalia otworzyła drzwi od jednego z wielu pokoi.
- To jest Twój tymczasowy pokój. Powiedziała wskazując ręką w stronę pokoju.
- hum...Dziękuję. Odpowiedział uśmiechając się i drapiąc po głowie.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebował to chętnie pomogę. Powiedziała na pożegnanie mama i zamknęła za sobą drzwi.
- Nie wiem czy to był dobry pomysł. Mam nadzieję że oni będą inni niż moja "była rodzina". Powiedział do siebie i rzucił się na miękkie łóżko. Otworzył książkę na ostatnio czytanej stronie, i zaczął czytać dalej.
Lena100 - 03-01-2008, 18:47
Temat postu:
Pogubiłam się. Pogubiłam się w sprawach Twierdzy. Odkąd wparowałam tu z moim kotem minęło już parę ładnych godzin w ciągu których zakorzeniło się tu chodzące i gadające drzewo, które potem zamieniło się w leśnika. Przynieśli tu nieprzytomnego Be (na którego miałam ochotę się rzucić i wyszarpać wszystkie kłaki z głowy <za mojego kotka>), pojawiła się Avi w jakiejś potwornej formie i wyskoczyła przez okno. I Kusoku z jakimś niezbyt apetycznym pajączkiem. Siedziałam schowana za jedną z licznych szafek, a żaden z domowników nie zwrócił na mnie uwagi. W między czasie przysłuchiwałam się wydażeniom w Twierdzy. Mój niezawodny słuch wyłapał głos nowego wujka. Warto byłoby się przywitać, ale zostawiłam to na później. Póki co wolałam wszystko przemyśleć w tym cichym, miłym zakątku. Ładnie tu pachniało i pasował mi rytm pracy Shini i Slovy - ciszaaa. Zwinięta w kłebek, zapadłam w niespokojny sen.
Avalia - 03-01-2008, 19:14
Temat postu:
Avi wraz z Die'em [Die czyt. jako 'Dai', po za tym to mój kot, kiedyś o nim już wspominałam, jest biały w czerwone pręgi] na ramieniu i Leną lewitującą obok szli korytarzem na 3 piętrze:
- Miauuu...
- Nie licz na to, to piętro jest chronione zaklęciami nikt bez zgody mego męża nie może tu wchodzić.
- Miau!
- Nie nie będę ci przyzywać potworów bo tobie się nudzi, zachowuj się jak normalny kot!
- niah...
- Die nie marudź, ciesz się że masz gdzie mieszkać, a z twoim psychicznie patologicznym usposobieniem na pewno dogadasz się z Ztetsu-sanem - powiedziała szybko Lena
- A co do ciebie moje droga masz się trzymać z dala od Zetsu, on raczej nie przywykł do takich istot jak ty...nie Lena nie rób takiej miny, bo wrócić na swoja rodziną planetę - mruknęła Avalia na co Lena wyraźnie pobladła.
- Miauu
- Ty się nie ciesz, bo cie twoich mocy pozbawię - warknęła Avi na kota, który jak gdyby nigdy nic zeskoczył z jej ramienia i zmienił się w człowieka *a co najmniej wyglądał na człowieka*, miał na sobie czarny dość ciasny golf bez rękawów, czarne skórzane rękawiczki, ciemne jeansy *krojem podobne do dzwonów* i glany. Włosy nie za długie, z grzywką przykrywającą prawe oko (włosy)koloru kruczo czarnego i czerwone oczy. Na bladej twarzy widniały *na lewym policzku* dwie czerwone pręgi. Wyraz twarzy "a dajcie mi wszyscy święty spokój".
- Aż tak ci się nudzi? zresztą i tak możesz zamieniać się tylko na tym piętrze, więc nie wiem po co to odstawiasz skoro jesteśmy przy schodach do kawiarni.
- A se idźcie, Idę postudiować czarna magie albo coś w ten krój, nie wiem...- powiedział strasznie luźnym trochę udawanym tonem, machną dziewczyną na pożegnanie i dodał jeszcze jakby do siebie - no i jeszcze na twoją prośbę Avi-chan.
Avalia i Lena udały się piętro wyżej na gorąca herbatę i na kawałek szarlotki.
Pan B - 03-01-2008, 19:31
Temat postu:
To tak.....zignorowali mnie.....zostałem sam na schodach myśląc - czy suchary są aż tak niedobre? No cóż zacząłem rozmyślać nad moją przyszłością w twierdzy. Postanowione.
-Wrócę tam i zaproponuje mą pomoc w czymkolwiek oni tam robią.
(powiedziałem sam do siebie)
-Na twoim miejscu bym się zastanowił.
-Hę?
-Tu jestem baranie!
Popatrzyłem na sufit i byłem tam ja....tylko taki trochę przezroczysty i niematerialny bo z sufitu wystawał tylko tułów. Coś takiego już mnie nie zadziwi.
- A Pan to kto? -> zapytałem.
-Jestem tobą! Ty #@^$&#@$@#$@! A raczej częścią ciebie..patrz!
Po czym objawił mi część swej klaty na której było wytatuowane 1 ramię gwiazdy.
-To znaczy.....ty.....jesteś kawałkiem mnie?
-Mniej więcej ,tylko ty mnie słyszysz i widzisz, inni mogą wyczuwać moją obecność .
Powiedział dłubiąc przy tym w nosie. Po czym splunął na bok. O dziwo flegma zatrzymała się na podłodze.
-Słuchaj... tera ide sobie troche pozwiedzać bo wiesz ja jestem tą bezwstydną częścią ciebie ty zakompleksiony #@%#$^@#$@^. Bywaj.
Po czym wsiąkł w sufit.
-Suchary mi szkodzą....->wymamrotałem.
Lecz coś mi się zdaje iż przywrócenie mojego tatuaża nie było pełne.
Stając w progu laboratorium Shini doszedłem do wniosku że przyjście tutaj było jednak błędem...
-Hejka wszystkim.
Kusoku - 03-01-2008, 19:46
Temat postu:
Podałem lek Agiresowi, który go wypił nie miałem ochoty się sprzeczać byłem zbyt zajęty wyleczeniem pająka. Wróciłem z nim do pokoju i doglądałem go tam po paru godzinach już nie był taki wielki i zmalał do pół metra, ale było widać znaczącą poprawę w jego sposobie oddychania
-No już w porządku- powiedział telepatycznie Agires -myślę, że już się nie zmniejszę to dziwne uczucie towarzyszące przez ten lek zanikło-
-miałeś wrócić do normalnych rozmiarów, no ale co tam taki rozmiar i tak jesteś niezły ^^-
I wyruszyliśmy razem na spacer korytarzami twierdzy.
Slova - 03-01-2008, 20:06
Temat postu:
- O cholera! - leśnik wstał raptownie, przewracając obrotowe krzesło na podłogę.
- a tobie co? - Shini na chwile przestała patrzeć w mikroskop i spojrzała krzywo na Slovę - coś cię ugryzło?
Chłopak spojrzał na nią i zapytał:
- Co jest niezwykłego w trzecim piętrze?
- Jak to co? Emanuje bardzo silną moca magiczną
Slova odwrócił wzrok i wpatrywał się teraz w jakiś niewidzialny punkt w przestrzeni.
- Moje Enty tam zostały... szybko! musimy tam iść! - chwycił Shini za ręke i wyciągnął z laboratorium.
Przez ten wrzask śpiąca w ukryciu Lena obudziła się i rozważała możliwośc pujścia za 'badaczami'.
Avalia - 03-01-2008, 20:24
Temat postu:
Slova dość szybko biegł na trzecie piętro, i nie całkowicie zwracając uwagę na towarzyszki. Kiedy wbiegał już tam po schodach, nagle coś go odepchnęło i prawie spadłby boleśnie ze schodów gdyby za nim nie pojawiła się Avalia i nie przytrzymała go, miała teraz czerwone oczy, a jej wyraz twarzy nie wróżył nic dobrego.
- Szukasz tam czegoś? - zapytała tak zimnym głosem, że chłopakowi przeszły ciarki
- Tak! Moje Enty tam zostały! - stwierdził dość głośno młodzieniec, odsuwając się od Avalii.
- A ciekawe jak tam trafiły - warknęła na chłopaka, zaraz potem wyciągnęła dłoń przy której zmaterializowała się jej różdżką. Jak to Avi miała w starym zwyczaju stuknęła nią o podłogę trzy razy a przed Slovą pojawiła się mała brązowa kulka trochę większa od orzecha laskowego, z małym złotym otwieraniem.
- Kiedy ją otworzysz odzyskasz swoją własność...i nie próbuj tu więcej wchodzić, jest to część domu która cię nie obchodzi, a mój mąż tez nie byłby z tego zadowolony - dodała znikając w czarnym dymie zanim Shini zdążyła dobiec do miejsca zdarzenia.
Slova - 03-01-2008, 21:13
Temat postu:
- Ale nie oto chodzi! Enty mało mnie obchodzą! Wiesz co tam się teraz dzieje? Rośliny które tam rosną, potrafia absorbowac magiczną energię z otoczenia! Kiedy tam ostatnio byłem odchodząc zapomniałem zabrać siewki tych roślin ze sobą! Normalnie wzrastają po kilkaset lat, ale moc tamtego piętra jest tak silna, że obecnie powinny... Cholera! Tam teraz rośnie magiczny las! W dodatku zywy i myslący! To stwarza niebezpieczeństwo zwłaszcza, że żadna magia, alchemia czy inne parapsychioczne moce na niego nie działają, gdyż on potrafi je wchłaniać! To Stwarza niebezpieczeństwo dla całej twierdzy! - Slova klęczał na schodach i również zrobił groźną minę mając nadzieję, że dziewczyna go usłyszy. Drzewa na górze były w niewielkim stopniu częścia jego samego. Magiczny las, mroczna puszcza wytwarzające wokół siebie nienaturalne zabużenia czasoprzestrzeni, stanowiące bramę dla... Chłopak nawet nie chciał myślec o tym, co czai się teraz na trzecim piętrze. Las, który może sam się bronić i którego nie da się zniszczyć żadną siła, oprócz czystej siły fizycznej. Każda ingerencja magii wzmacnia tylko jego strukturę, a siła woli umysłów jest sysysana i zasila świadomośc drzew. Przerażający obiekt setek legend.
- Nie ma czasu!
Pan B - 03-01-2008, 22:07
Temat postu:
Slova to jednak ma fioła na punkcie roślin. Ja tam za roślinami nie przepadam , od czasu gdy rosiczka w ogrodzie Mistrza dziabneła mnie w nos i nie puszczała przez 4 dni.
Gdy dwójka "badaczy" opuściła laboratorium ja mogłem w spokoju dokładnie przejrzeć wszystkie zakamarki tej kostnicy w której nie wiedzieć czemu pachniało miętą.
Zapach dochodził z za jednej z szafek. Odświeżacz?-pomyślałem.
-Co my tu mamy...
Okruchy sucharków prowadzące pod ścianę. Z głową nisko nad ziemią podążałem za okruszkami . Doszedłem do ściany. Widzę okruszki, buty, wyżej nogi (zacząłem lekko panikować), pas, tułów, twarz jedząca sucharki w ciszy.
-Witaj niewdzięczniku-> odezwał się głos w mojej głowie.
-Aaaleeeeee...........-> odpowiedziałem z otwartymi ustami i
palcem podniesionym do góry. Chwila niesfornej ciszy.
-Przepraszam? -> zaaaaaaa cooooooo?! (krzyknąłem w myślach)
radgers - 04-01-2008, 00:03
Temat postu:
- No dobra nieco ochłonąłem. Przeprosiny przyjęte. Będę musiał zapamiętać żeby zaopatrzyć się w parę sucharków na następny raz. Chyba będą działać lepiej niż Chupa-chupsy nie sądzisz wujaszku? - zapytałem wyłaniając się z cienia.
- Tak jest, zwłaszcza szpinakowe z aromatem Brazylijskich Pomarańczy...
- Brazylijskich pomarańczy? - spytałem ostrożnie.
- No tak a czemu?
- A nie nic nic. - odparłem obojętnie. "Czyżby był agentem Pakistańskiej Federacji Staruszków Pożywiających się Miąższem Brazylijskich Pomarańczy? Nie to pewnie tylko przypadek, rozmyślałem w głębi duszy. - Tak tylko pytam, bo... eee, chciałem zapytać cię czy to możliwe, że Busz nie lubi Hop Coli?
- Tak, nie lubi. Znam dwóch dosyć znanych naukowców którzy to potwierdzili na prośbę Zioma-Siedzącego-W-Cieniu.
- A to ciekawe. Nie myślałem, że Ziom miesza się w takie ryzykowne przedsięwzięcia. - mój obecny wyraz twarz wyrażał mroczne zamyślenie. Nagle coś mnie tknęło. - Ktoś jest tu jeszcze? Wyczuwam jakąś inną jaźń.
Pan B podrapała się w głowę. - Hmm, chyba chodzi ci o moją druga połowę. Też ją poznałem dopiero przed chwilą.
- Drugą... połowę? Ale wujku... wydaje mi się, że jesteś cały. - zacząłem obchodzić go dookoła.
- Nie, nie chodzi o inną połowę. Nie tą tylko taką... drugą. - dokończył B niepewnie.
- Yhm, druga połowa a nie pierwsza no tak. To wiele wyjaśnia. Jeśli ty jesteś cały to znaczy, że masz jeszcze trzecią połowę, zgadza się?
- Ale Radgersie... to chyba niezbyt możliwe.
- Jak to nie? Co w tej Twierdzy jest niby niemożliwe? Choć nie ma to większego logicznego sensu. Ale tylko skończony idiota polegał by tu na logice. No to może to Schizofrenia jest?
Pan B był już na skraju wyczerpania mentalnego ale nie poddał się tak łatwo. - Nie, nie jest. - następnie wypalił z ogromną prędkością (zapewne obawiał się, że mogę mu przerwać... cóż, miał rację) - Chodzi mi o to, że słyszę w głowie jakiś głos który słysze tylko ja. Pasuje?
- A, to takie buty. Czemu nie mówiłeś tak od razu?
- Gdybyś tylko dał mi szansę dojść do głosu na początku.
- Ależ ja milczałem jak grób. No cóż, to pewnie jakaś wydzielona cząstka mentalnej projekcji twojej własnej jaźni... - dziwne, ale zabrzmiało to znajomo. - Ale tam, nie ma się raczej czym przejmować. Idziemy zobaczyć za czym tam poleciał Slova i Shinigami? - zapytałem jakby gdyby nigdy nic.
Pan B - 04-01-2008, 14:31
Temat postu:
-Czemu nie -> odrzekłem.
Po drodze słyszeliśmy wrzaski dochodzące z miejsca do którego zmierzamy.
-Jak myślisz o co tym razem poszło wujaszku?-> zapytał Radgers.
-Dlaczego wujaszek?
-Słucham?
-No wiesz....przecież ty wyglądasz na starszego ode mnie ....iiiii..... to raczej nie możliwe...
abym.. ja... twoim....-> moja mowa zwalniała w miarę jak patrzył na mnie strasznie spokojnym wzrokiem.
- No tak . W tej twierdzy logika nie ma zastosowania.-> odparłem zawstydzony.

Po dotarciu na miejsce z pewnej odległości zobaczyliśmy jak Slova krzyczał:
"nie ma czasu!".
-O co mu chodzi? -zapytałem. Radgers zamknął na chwilkę oczy ; otworzył je i powiedział:
-Chodzi o jakiś las entów na 3 piętrze a myśli Slovy pędzą jak szalone. Tylko wiesz wujaszku, Avi nie wpuszcza nikogo na 3 piętro.
Spojrzałem na Avi , czerwone oczy nie wróżą nic dobrego. Mistrz mówił "co chodzi przychodzi" ... nijak ma się to do sytuacji ale tylko to mi się przypomniało z nauk mistrza.
Radgers spojrzał na mnie i pod nosem:
-Chodzi....enty... przychodzi........będzie ciekawie.
Spojrzałem bezradnie na niego później na towarzystwo z przodu i zacząłem grzebać pod szatą...
-Popkornu?
-A co z sucharkami?
-Czary zamiany zawsze dobrze mi wychodziły.
Nie chcąc się angażować obserwowaliśmy jak przed nami rozgrywała się ciekawa scena.
-Mmmm... niezłe....-wymamrotałem.
Slova - 04-01-2008, 15:47
Temat postu:
Slova przyjrzał sie uważnie kulce, która mu coś przypominała. Tak, wiedział co to jest albo przynajmniej tak mu się wydawało.
- Shini, wiesz co to jest?
Dziwczyna spojrzała na przedmiot prubując odgadnąć jego działanie.
- Juz ci mówię. Nie wiem, czy mam pewnośc, ale to może być krótkodystansowy teleporter wykożystujący drogi w spaczonej przestrzeni. Na Tanith ważne osobistości oraz bogacze używali takich, kiedy nie chciało im się chodzić po domu, po prostu przemiszczali się z miejsca na miejsce.
- Ale przecież to miało twoje Enty przywołać tutaj...
Lesnik obejrzał jeszcze raz urządzenie i stwierdził:
- Obecnie, jak to wy nazywacie, "moje" Enty mają rozmiar niemalże tysiącletnich drzew i takie małe urzadzenie nie bedzie ich w stanie tutaj przenieść. Nieco się o tym uczyłem w szkole przy okazji omawiania transportu surowca drzewnego...
- Do rzeczy! - ponagliła Shini
- Widac, że Avalia raczej niezbyt wie, co się dzieje na trzecim piętrze, inaczej nie dawałaby mi urządzenia o tak małych możliwosciach. W prawdzie ma ono przenieśc cos tutaj, ale powinno dać się przeprogramować, by przenieśc nas za tę barierę. Shini, to może być niebezpieczne i nas drogo kosztować, ale... Jestes ze mną?
Shinigami-san - 04-01-2008, 16:14
Temat postu:
- Jeszcze pytasz?! No ba, pewnie ze jestem - mruknęłam uśmiechając się szeroko - Będzie w końcu zabawa! Beðę mogłą się rpzemieniiić :) - mruczałam pod nosem - No ale co mój drogi planujesz bo nie potrafię czytać cuszych myśli, nawet bym nie chciała. Mów co teraz a wykonam wsyztsko co powiesz
Slova - 04-01-2008, 16:50
Temat postu:
- Więc patrz teraz i ucz się od człowieka z innej planety - uśmiechnął się leśnik i zaczął przekręcac elementy brązowej kulki, niczym te w kostce Rubika. Następnie pociągnął za uchwyt w wieczku, a teleporter uniósł się w powietrze i podzielił na 4 równe części, które ustawiły się w kątach niewidzialnego rąbu i zaczeły wirować. Trzask piorunów zagłuszał myśli, a błękitna łuna raziła w oczy niczym błyski przy spawaniu łukiem elektrycznym.
- Właśnie otworzyłem przejście między wymiarami! Za moment znajdziemy się za barierą! Przygotuj się! - wykrzyczał Slova i po chwili oboje zostali pochłonięci przez rozbłysk światła mało cimniejszy od tego podczas wybuchu bomby nuklearnej. Za nim była ciemnośc tak mroczna i gęsta, że tylko istoty bez ciała mogły w niej żyć, ale ta droga w Immaterium była czysta i bez skazy.

Be i Radges obserwowali całe zajście w zdumieniu zajadając popkorn. Kusiła ich możliwość zawitania na trzecim piętrze i przerzycia ciekawej przygody.
Slova i Shini zmaterializowali się na schodach nieco dalej, ale już poza barierą.
- Daleko nas nie przeniosło, ale było świetnie!
- To szczyt dla tego urządzenia. Chodźmy, czas nagli, Avalia może zaraz nas wyczaić.
Shinigami-san - 04-01-2008, 17:14
Temat postu:
- Ech... jeżlei narazimy się mamie możemy liczyć na oberawnie oczorażącym młotkiem koloru różowego - mruknęłam - ale podejrzewam ze jeżeli nic nie zniszczymy ani nie zabijemy to może to nas ominać. A teraz prowadź
Slova - 04-01-2008, 17:44
Temat postu:
Slova siłą woli i przy pomocy resztek energii teleportera przywołał swoją pilarke spalinowa koloru czerwonego i ruszył przodem.
Korytaz był ozdobiony pozłacanymi ornamentami i licznymi plaskożeźbami, które w świetle pochodni straszyły swoimi konturami. Chłopak co chwile omiatał przestrzeń wzrokiem i właczył ssanie w pilarce. Nie pamietał dokładnie, gdzie zabił potwora i gdzie teraz rośnie dziwny las, ale prędzej czy później i tak tam dotrą.
Odgłos kroków intruzów odbijał się od kamiennych ścian i niósł daleko w mrok.
Nagle oboje coś usłyszeli, jakby odgłos pękających gałęzi. W ciemności przy ścianie stał Ent, w bezruchu przypominający kolumnę, wysoki i zgarbiony pod sufitem zaczął budzić się ze snu.
Enty to z natury dobre istoty, a że Slova potrafi mentalnie porozumiewać się z drzewami mozna by zapytać żywe drzewo o drogę.
Chłopak skupił się i wniknął w umysł stworzenia, po czym przeżył szok, nie mogąc zrozumieć myśli Enta. Były dzikie, nieokiełznane i wzajemnie wykluczające się. istny Chaos. Nie ma wątpliwości, magiczny las jest przesiąknięty chaosem i zakaził swoim spaczeniem te piękne istoty. Żywe drzewo poruszyło się i wyprostowało ukazując swoją pokraczną sylwetke i powyginane ciało. Strzała była kilkakrotnie skręcona, a na pniu i gałęziach Enta można było dostrzec zrakowacenia i czarcie miotły. Esowate wygięte pędy przypominały wijące się w koronie drzewa węże, a grube konary zaczęły powoli formować kończyny. W dziupli w pniu istoty zapłonął krwisty ogień.
Slova zdążył uruchomic pilarkę na krótko przed tym, jak Ent wykonał zamach i przeciął swoimi długimi, gietkimi gałęziami powietrze. Świst przeleciał nad głową Shini.
Leśnik skoczył do przodu wciskając spust pilarki.
- Technika cięcia dosercowego! Cięcie sztyletowe!
Prowadnica lekko opadła na powierzchnię kory, a gdy już utworzyła lekkie zagłębienie, Slova zaczął ustawiać ją prostopadle do powierzchnipnia. Wcisnął gaz i pchał piłe z całej siły, a ta zaczęła zagłębiać się w drewno. Ent zawył głucho i basowo, kiedy prowadnica zaczęła iśc w bok i wynurzać. istota zmąciła powietrze palczastymi pędami chcąc udeżyć leśnika, ale ten zasłonił się bokiem narzedzia i okrzesał rękę Enta z mniejszych gałęzi.
Roślina wściekła się na dobre, a leźnik ciął jak szalony, chcąc wypędzić z jej wnętrza demona.
radgers - 04-01-2008, 19:41
Temat postu:
Zajadając się popkornem transmutowanym w sucharki obserwowałem przez barierę całe zajście z Panem B. - A to ciekawe. Szkoda, że nie wiem jak się tam dostać. - podrapał się po głowie. - Wypaczone enty przypominają mi jeden fragment Trylogii Kamienia Poszukiwacza. Tam też takie były. Enty wypaczone przez Moandera, boga rozkładu i takich tam... - przerwałem widząc, że Pana B niespecjalnie to interesuje. - Khem, no właśnie. Masz może jakiś pomysł jakby tam wejść im pomóc? - spytałem Pana B. - Bo sam za bardzo nie wiem co by tu można zrobić.
Pan B - 04-01-2008, 22:52
Temat postu:
-Zwój teleportacji!->krzyknąłem uderzając pięścią w otwartą dłoń.
-O świetnie to dawaj go tutaj.
Milczenie i patrzenie się na siebie. Radgers jakby zachęcał mnie do mowy rozkładają lekko ręce i pochylając głowę w moją stronę.
-No widzisz.... tak się składa..... że tego.....
-Nie masz go.
-Nie żebym nie miał! Tylko akurat teraz jest w posiadaniu pewnej młodej kobiety o srebrnych włosach o imieniu ,chyba , Amarath.To ta która rozmawia często z wyimaginowanym przyjacielem.
-Zawaliłeś wujaszku...
-No to albo ją znajdziemy albo znajdziemy kogoś kto potrafi przejść przez barierę. Lepiej się pospieszmy za 4 godziny muszę zjeść kolację.
-Lubisz podjeść co?
-Ano. -> poczułem się jakby winny czegoś. Więc dodałem:
-I będziemy mogli szybciej pomóc Shini i Slovie oczywiście.
(Czemu to robię?! To niebezpieczne! Eeeeeehh.........nie najlepiej ze mną...)
Mara - 04-01-2008, 23:50
Temat postu:
Tak. No cóż. Normalny człowiek, zanim jakieś zaklęcie przetestuje na sobie, próbuje z przedmiotami. Inaczej wygląda sprawa takiej aury, którą to można od razu na siebie nakładać i modlić się o przeżycie, ewentualnie kazać komuś stworzyć ja przez zwój. Tak czy inaczej ryzyko jest ale da sie je zażegnać o ile mamy króliki doświadczalne.
Jestem półdemonem. Moja jedna połowa jest wyjątkowo okrutnym demonem płci męskiej a druga to dziewczyna o rozumie ośmiolatki(miewa sie takie wrażenie...). Co oczywista połowa ludzka ma wyrzuty jeśli spłaszczy muchę a nie musi, więc jestem bardziej dobra niż zła. Całkiem nieźle, chociaż ostatnio zrobiłam się bierna, bo wszystko przechodziło w nieuporządkowany nonsens. A taki nonsens jest jak abstrakcja- uporządkowana abstrakcja naprawdę może poruszyć, action painting sie zaś szybko nudzi i zniechęca. Mnie ta action Twierdza zniesmaczyła chyba. Zabrałam się więc za wypróbowywanie zaklęć. Długie, nudne zimowe wieczory(były takie chyba 2 w lipcu) schodziły mi mozolnie na obmyślaniu różnych dziwacznych zaklęć. Tego właśnie owocem był czarny motylek- posłaniec, nad którym też musiałam popracować, aczkolwiek w Twierdzy sie jak do tej pory sprawdzał(problem byłby w zmiennych warunkach). Tym razem jednak próby dotyczyły teleportacji.

Demon który jest częścią mnie teleportował sie w prosty sposób- było to po prostu przejście do piekieł i wyjście po bardzo krótkiej chwili w dowolnym punkcie. W ten sposób potrafił pokonać nawet niektóre bariery albo uniknąć nabicia się na inne, gdyż jeżeli osłona była za silna, po prostu nie mógł wyjść i trzeba było szukać innego miejsca. A wszystko w umyśle i ułamku sekundy.
Półdemony miały z tym większy problem. Połowa ludzka była bardzo słabym punktem gdyż nie pozwalała zbyt długo przebywać w piekle, to zaś wypaczało człowiekowi psychikę. Różne to miewało skutki. Stąd też moje zaklęcie teleportacji było po prostu modyfikacją pierwotnego, włączającą specjalną barierę psychiczną chroniącą mnie w założeniu przed skutkami. Było to bardziej niepewne niż testowanie Aury Cierni przez twórców D2, ale był to mój wyjątkowo melancholijny okres, chciałam odmiany. A takie demoniczne teleportowanie się było bardzo mroczne. Zaślepiona tym uczuciem bezsensu wypróbowałam pierwszą teleportację. Udało się... połowicznie.
Przeniosłam się w to miejsce, w które chciałam- w kuchni pachniało przyprawami korzennymi. Problem polegał na tym, że ja tego aromatu nie czułam. A raczej to co było przyczyną mojego upośledzenia węchowego.

Nie przewidziałam, że bariera umysłowa da skutki w przekształcaniu materii. Skupiałam przy sobie przy przejściach tak dużo energii, że część wyciekała i ujawniała się fizycznie jako czarnawy dymek pojawiający się jakkolwiek się zdeportowałam. Avi miała dobrze... jako anioł mogła korzystać z podniebnych czasoprzestrzennych ścieżek. Ja musiałam improwizować, nikt półdemonom zaklęć nie robi. Wracając jednak do kuchni: dym nie miał zapachu ani smaku, ani tym bardziej nie wpływał na zawartość tlenu w powietrzu, może tylko lekko ochładzał atmosferę. Nie byłam pewna, jako że zajęłam się... kaszlem. Uczuliłam się na własną aurę.

Zaraz się ulotniła kiedy przestałam skupiać energię. Kaszel jednak pozostał i dostałam zalążków kataru. Głośne kichnięcie rozniosło się po Twierdzy dosyć głośnym echem nie wiedzieć czemu. Chyba mój umysł wariował, czego dowodem było moje następne uczucie.
Dziwna, tajemnicza, niepoznana, idiotyczna chyba też reakcja łańcuchowa doprowadziła w moim umyśle do nieopanowanej chęci czynienia dobra. Uśmiechnęłam się jak zadowolony kocur, odkaszlnęłam i wzniosłam się w powietrze, aby zobaczyć kto może potrzebować mej pomocy. Znalazłam- męża.
-Cz-Cześć kochanie- spojrzał na mnie nieco dziwnie, ja mu sie przyjrzałam z jeszcze większym zdziwieniem.
-RAAADGEEERS!- przytuliłam go mocno i w bardzo koffany sposób. Spytał mnie na ucho, czy to te dni a ja zaczęłam się histerycznie śmiać niemal odrzucając męża.
-Nie, to... to...- otarłam łzę, którą nabyłam podczas śmiechawy. Przede mnie wyleciał nagle czarny motylek, który rzucił spokojne:
-Panna Mara jest pod wpływem umysłowej reakcji alergicznej na własne zaklęcie, nie jestem w stanie określić jak długo to potrwa.
Dałam mu na tyle charakteru, aby moje zachowanie go zniesmaczyło. Zaraz jednak musiał odlecieć, gdyż bariera mu przeszkadzała w normalnej egzystencji.
-Tu jest jakaś osłona?- spytałam nagle na chwilę wracając do normalnego tonu. Nawet pod wpływem zaklęcia mogę mieć przebłyski zdrowego rozsądku...
-Tak, nie możemy przez nią przejść.
-To może ja sie teleportuję!
-Maro...- zaczął Radgers nieco zmieszany sytuacją- wiem, że od tego zaklęcia jesteś w takim stanie umysłu, więc to może być niebezpieczne...
-Dla mnie nic nie jest niebezpieczne!- krzyknęłam z entuzjazmem aby po chwili dodać z irytacją:
-Gorzej być nie może. Raz kozie(Marze? To trochę nielogiczne) śmierć. Po chwili zniknęłam w czarnym dymie który nie miał zapachu.
I pojawiłam się przy Panie B! Ta teleportacja częściowo, co ciekawe cofnęła skutki poprzedniej, aczkolwiek na dobry początek wykonałam potężny pokaz "jak udusić się aurą magiczną" i już szarawa odetchnęłam.
-Wybacz, uczulenie... A kto ty w zasadzie?
-Pan... Be. Ale mówi mi bez tego Pana.
-Ok, Be. Co się stało?
-Enty...
-Dobra, nieważne. Powiesz mi po drodze, bo nie mogę na razie nikogo ze sobą teleportować. I nie dziw sie moim dziwnym zachowaniom, to będzie skutek teleportacji...
Ale to mnie nie nauczyło żeby nie eksperymentować. Mało tego, chciałam nawet zaklęcie po drodze zmodyfikować aby móc tworzyć pole jeszcze wokół kogoś. To by było ciekawe...
Pan B - 05-01-2008, 00:44
Temat postu:
-Pamiętam Mistrz mówił że teleportowanie paru osób naraz bez doskonałej koncentracji i odpowiedniej mocy magicznej ,nie za dużo nie za mało, może pomieszać molekuły teleportowanych i spowodować niezbyt miłe skutki uboczne jak np:pomieszanie zmysłów, zamiana jakiś części ciała między teleportowanymi , a nawet zamiana ciał itp.
(Hoho czasami potrafię powiedzieć coś bez ......... tylko płynnie i ładnie, ale to tylko chwilowy przebłysk normalności)

No prosze jednak nauki mistrza nie poszły w las. Małżonka Radgersa wydawała się być "osobą" poważną i odpowiedzialną która może nam bardzo pomóc.
Popatrzyła na mnie ze zrozumieniem po czym zniknęła w chmurze dymu. Hmmm....ciekawe Mistrz opowiadał że kolor dymu jaki pojawiający się po teleportacji zależy od charakteru osoby. Ja mam fioletowy (ciekawe) a tu był dziwny, bez zapachu czy wyraźnego koloru...
Pojawiła się po drugiej stronie bariery co jednak nie do końca mnie nie uspokoiło.
-Pozwalasz jej na takie niebezpieczne wyprawy?
-A mam inny wybór?
Boję się pomyśleć co na nas czeka po drugiej stronie tej bariery.
Pomyślałem o czymś na co było już chyba za późno zważając na to iż 1/3 nas była już po tamtej stronie a reszta ma się tam znaleźć w najbliższej przyszłości poprzez nietestowany
sposób przemieszczania się (No po prostu za#%@$^@).
-A czy nie dałoby się dostać się na 3 piętro z 4 piętra robiąc dziurę w podłodze?
Amarth - 05-01-2008, 09:11
Temat postu:
- A po co tam od razu dziurkę - rozległo się gdzieś z okolic sufitu. Amarth wisiała do góry nogami, stopami przylegając do sklepienia i przyglądała się zgromadzeniu z zaciekawieniem. Zeskoczyła na podłogę i oświadczyła:
- Jak już trzeba przez podłogę to mogę was przeprowadzić. Przez ścianę też. Ale po co się rozmieniać na drobne.
Amarth sięgnęła do małej torby i zanurzyła w niej rękę aż do łokcia. Po chwili i z pewną trudnością wyciągnęła z niej zwój, który zostawił Be (i którego dokładna kopia nadal znajdowała się w torbie, tak na wszelki wypadek).
- To twoje - powiedziałą, ale gdy Be wyciągnął rękę po zwój Amarth schowała go za plecami - Najpierw w wielkim skrócie powiecie mi, co się tu, do demona, dzieje - mruknęła - A potem papa powie mi, gdzie jest mój pokój, proszę. I idę z wami.
Yumiko - 05-01-2008, 17:17
Temat postu:
Yumiko była zażenowana całą tą przygodą z entami, to wszystko wydawało jej się być dziecinnie głupim, beznadziejnym i kompletnie bez sensu. Jednak jedna z jej wewnętrznych komórek ciała cieszyła się z tego że coś się dzieje. Jednak wolała kiedy coś dotyczyło się jej....lubiła być w centrum uwagi. Mówiła coś do siebie, to brzmiało jak modlitwa próbowała skontaktować się z Leną...nigdy jej to nie wychodziło, ponieważ nigdy tego nie próbowała.
Gdy jednak usłyszała w głowie słodziutki głos wróżki zapytała.
- Co tam się u diabła dzieje? Komu znowu się nudziło? Palnęła dość ironicznie.
-Wydaje mi się że to Slova coś wykombinował...Avalia jest wściekła...wiesz że nikomu nie wolno tam wchodzić bez pozwolenia, a co dopiero siać w domu las. Odpowiedziała Lena.
- Tak, coś w stylu świętego miejsca.
W pewnej chwili Lena sobie o czymś przypomniała.
- Właśnie Yumiko. Ten dziwny Zetsubou Billy się już wprowadził, mieszka z nami na 3 piętrze. Coś o Tobie wspominał tak więc pomyślałam że może go znasz.
Yumiko uśmiechnęła się szeroko. - Przekaż mu...a może lepiej najpierw Avi, że chce się z nim spotkać na 4 piętrze, tak...on bardzo lubi ciastka.
- Ok załatwione.
- Btw. Jak ja to zrobiłam?...nie posiadam z byt wielu umiejętności....z resztą nieważne.
Yumiś ucieszyła się że pierwszy raz rozmawiała z kimś poprzez telepatię. Nagle poczuła patetyczny głód na zakochanie się w zakochaniu. Wzięła swojego Drowusia na ręce, założyła słuchawki na uszy i poszła na zwiady do labolatorium Shini, w nadziei że dowie się co próbują wynaleźć, a przy okazji troszkę posprzątać.
Pan B - 05-01-2008, 18:07
Temat postu:
Myślałem szybko, naprawdę szybko , jak tu się wymigać z wyprawy za barierę.
Amaranth patrzyła na mnie wyczekując odpowiedzi.
-A więc. Slova i Shini są po drugiej stronie bo nasiona Slovy wykiełkowały i powstał tam las entów ( dźwięk piły mechanicznej z korytarza za barierą) yyy....które raczej nie są zbyt mile nastawione Mara jest po drugiej stronie jak widzisz a Radgers i ja staramy się do niej jakoś dołączyć aby jakoś ochronić Slove i Shini ale nie przed entami lecz przed Avi która jest %$@^@#$@ na nich.
Ręce mi opadły i starałem się złapać oddech. Radgers lekko klepał mnie po plecach .
-Spokojnie wujaszku. A twój pokój jest ( i resztę przesłał telepatycznie).
A później wprost do mojej głowy:
-Trzymaj się wujaszku i proszę miej oko na moją żonę martwię się o nią. Ja muszę coś sprawdzić. Bywaj! (nie cierpię jak krzyczy komuś do umysłu, aż mnie trochę zgięło)
Po czym pożegnał się ruchem dłoni i pobiegł w cholerę. Dlaczego teraz? Dlaczego?!
-Aleeee....->Zdążyłem powiedzieć do jego pleców. Spojrzałem niepewnie na Amaranth i rzekłem:
-Poczekajmy. Może mój zwój nie będzie potrzebny.
Po czym obróciłem głowę w stronę bariery za którą stała Mara i jakoś nic nie robiła.
Sakura_chan - 05-01-2008, 20:05
Temat postu:
Po namyśle Sakura postanowiła również dołączyć do wyprawy za barierę. Nie była pewna czego może się spodziewać, więc na wszelki wypadek zabrała ze sobą szczęśliwy amulet ochronny, miksturę regeneracyjną i wzmacniacz telepatyczny.

Dołączyła do Mary, po czym spojrzała na drugą stronę na Pana B.

- Nie ociągaj się. I zwój też zabierz. Moja intuicja, telepatia i parę innych zdolności mówią mi że się przyda

Avalia - 05-01-2008, 20:35
Temat postu:
Avi nagle pojawiła się za cała ekipą.
-Sakura-chan ale ty możesz przechodzić na trzecie piętro...jesteś moją córką i masz tam wstęp, Shinie też może sobie przez nią przechodzić, każde moje dziecko...Nie mniej taka Mara, Slova, Be itd. Nie mają prawa wstępu - po czym zwróciła się do swojego syna - Jak chcesz możesz tam przejść, do swojej żony, przyda jej się małe wsparcie. A resztę towarzystwa proszę się nie mieszać do tej drzewnej afery, Slova ją rozpoczą i on ją skończy...cała reszta jest tam nie mile widziana, no może Mara mi tam nie przeszkadza - powiedziała Avalia trochę zmęczonym głosem, jej wygląd też się zmienił, na typowy Boutusiowy. Przeszła przez barierę na trzecie piętro, zaczęła iść jednym korytarzem. Po drodze wpadła na Lene która przekazała jej wiadomość od Yumiko. Avalia wywróciła oczami i wraz z Leną na ramieniu udała się do pokoju Zetsu, idąc coraz głośniej słyszała odgłosy piły, widząc Slove męczącego się z tymi jego drzewkami wzruszyła ramionami i szła dalej.
- O hej mamo - powiedziała Shini, z drobnym strachem w oczach
- Hej, hej...kończcie to szybko, bo te drzewka są nie wygodne - mruknęła Avi i weszła w ten cały las nie robiąc sobie wiele z ran zadawanych przez drzewa. W sumie jak wyszła z tego lasu nie miała żadnego skaleczenia tylko kilka liści we włosach. Poszła dalej, omijając pokój Die z którego promieniowało aż czarną magią, zapukała do kolejnego pokoju i weszła do niego trochę nie pewnie. Zetsu leżał i czytał sobie książkę *co wcale Avali nie zdziwiło*.
-Zetsu, Yumiko zaprasza cię na ciasto w herbaciarni, to piętro wyżej i emm...mogę cie zaprowadzić jak chcesz.
Mara - 05-01-2008, 21:33
Temat postu:
I wtedy się okazało, że Bi jest po drugiej stronie bariery. O ja głupia miałam nadzieję, że pójdę z kimś.
-Be, wiesz, tymi ścieżkami co ja w astralu może przechodzić jeszcze Avalia(z tym, że musiałaby sobie na gwałt zaklęcie wymyślać) i moja siostra, aczkolwiek tej drugiej już dawno nie widziałam...
Westchnęłam ciężko spoglądając na córkę.
-Amarth, twój pokój... możesz wziąć sobie jakiś pusty u mnie na piętrze, a, i nie myśl, że nietoperze sztuczki kogokolwiek by tutaj zdziwiły.
Uśmiechnęłam sie z lekką perfidią i zaśmiałam z własnego żartu, aby znów spoważnieć.
-Sory, jestem ostatnio za miła. A mąż zostawił włączone żelazko, będzie za tydzień.
Be i Amarth spojrzeli na siebie dziwnie. Nie chciałam wiedzieć, co w tej chwili o mnie pomyśleli, zaraz więc wróciłam do monologu:
- Właściwie jakiej struktury magicznej jest ta bariera? Bo jeśli ma podobne lub sprzeczne bieguny do mojej magii, mogłabym zrobić portal. A, i wątpię, żeby przekopywanie się by wam coś dało...
Skończyłam w końcu monolog i zakręciłam lekko palcem, po czym uderzyłam o barierę i wytworzyłam własne pole siłowe. Mój plan żeby je połączyć i zyskać panowanie nad barierą niestety spalił na panewce jako, że nagle dostałam histerycznego ataku śmiechu z powodu przypomnienia sobie niektórych, dawnych niepowodzeń w mojej czarnoksięskiej karierze.
Slova - 05-01-2008, 21:55
Temat postu:
Ent padł, kiedy Slova rozpłatał pilarką jego pień na kilka części. Chłopak spojrzał na prowadnicę. Ograniczniki na łańcuchu praktycznie nie istniały, a zęby tnące były tak tempe, że miałyby problem z cięciem zimnego masła. Leśnik usiadł na kawałku zabitego drzewa i zaczął rozkręcać piłę przy pomocy zestawu podręcznych narzędzi, które zawsze przy sobie nosił.
- Co teraz zamierzasz zrobić? - zapytała Shini.
Slova otarł pot z czoła i zdjął marynarkę, ukazując biały podkoszulek i wojskowe szelki, oraz dziwny naszyjnik, którego centrum stanowił oblany bursztynem złoty listek, otoczony kłami zwierząt. Chłopak zdjął obudowę piły i odkręcił prowadnicę, po czym odrzucił na bok gorący łancuch i założył nowy, który wyciągnął z kieszeni.
- Idziemy dalej, mam złe przeczucia. Widziałaś, jak Avi przeszła sobie obok nas? - odpowiedział leśnik spowrotem skręcając piłę.
- Nie zauważyłam jej - odparła ze zdziwieniem Shini.
Chłopak wstał i zarzucił piłę na ramię.
Nie zaszli za daleko, a już pod ich nogami zaczęły wić się pędy i korzenie drzew, a z sufitu zwisały liany i opadały płaty gęstego, mokrego niczym nasiąknięta gąbka mchu.
Moementalnie, jakby spod ziemi wyrusł przed nimi las, a własciwie aleja rosnących po bokach korytaża grubych, sędziwych drzew.
Wnet chłopak upadł na ziemię, a jego ciało i umysł ogarnął agonalny boł.
- Co się stało?!
- Drzewa... One tez są... Złe! szepczą do mnie, chcą mojej duszy! - Slova zdołał na chwilę się opanować - ty ich nie słyszysz, ale ja rozumiem drzewa. Ach, kusiły mnie, opowiadały brednie, aby tylko zawładnąc moim umysłem!
Chłopak jeszcze raz nawiązał kontakt z drzewami. Czuł otaczającą ją negatywną energię. Czuł, jak wysysają życie z otaczających je organizmów. Poczuł, jak żywią się eneryczną energią twierdzy...
- To pasożyty! Ich korzenie sięgają daleko wgłąb twierdzy! Nie wiem dokładnie gdzie, ale wydaje mi się, że do źródła mocy całego kompleksu! One rosną w siłę i niedługo zabiją zamek! Powiedziały mi to, chciały, żebym do nich dołaczył i spróbował prawdziwej mocy. Cholera! Nie wiem co robić!
Shinigami-san - 05-01-2008, 22:53
Temat postu:
- Ja proponuje zawołać mame i Caladana i iść spać. Nie dizeja się tutaj zadne niezywkłosci - mruknełam ziewajac potężnie - iwesz spoedziewałam się czegoś abrdizje strasznego niż kupka drzewek które można przerobić na wykałaczki - dodałam ze znuzeniem
Hayate - 06-01-2008, 01:46
Temat postu:
A w międzyczasie, zapomniany przez wszystkich Hayate (wszystko według planu XD), myślał nad kolejnym szatańskim i dopracowanym w najmniejszym szczególe planem podkouczania Marze... Po godzinie grając samemu w Monopoly jako 4 graczy, zarzucił plany z zamiarem spacerku po twierdzy... Wychodząc minął za dużo nowych osób, co jak zwykle mi sie nie spodobało... zawróciłem więc do swego (nie)przytulnego lokum z myślą "Taaa twierdza robi sie o wiele za tłoczna, oj tak za wiele" i z prychnięciem walnąłem sie na swoją kanapę ze skór tygromackosłoni, otworzyłem księgę 1000 i jeden koszmarów i zacząłem czytać jedną z bajek, tj. Alibebok i 40 tortur, czekając aż odwiedzi mnie wreszcie Yumisia, inna interesująca osoba, bądź umre z nudów.... "Ehhh to ostatnie najbardziej prawdopodobne..." po czym przekląłem pod nosem, ponieważ po raz kolejny zgubiłem wątek baśni...
Amarth - 06-01-2008, 09:25
Temat postu:
Amarth patrzyła na mamę Marę przez dłuższą chwilę. Fakt, miło było się dowiedzieć, że co do wyboru pokoju ma wolną rękę, ale zastanawiający był ten nagły wybuch śmiechu. Nie żeby to ją bardzo dziwiło - sama też tak czasem miała. To, co ją zastanawiało to czy to z niej się mama Mara śmieje.
W końcu Amarth potrząsnęła głową i zwróciła się do Be:
- Nie ma co czekać. Przeprowadzę cię na drugą stronę, ale zapamiętaj jedno - nazywam się Amarth. A-M-A-R-T-H, ok?
Be pokiwał tylko głową, a Amarth nie czekając ponownie wcisnęła zwój do torby, po czym złapała Be za rękaw.
- No to idziemy.
Be wrzasnął rozdzierająco, kiedy zanurzyli się po kolana w podłodze.
- O żesz...! Co u licha?!
- No wiesz, podłoga jest z kamienia. Wystarczy użyć magii elementalnej, żeby się swobodnie w tym kamieniu poruszać.
Amarth i Be całkiem znikneli i zaraz wynurzyli się po drugiej stronie bariery.
- I po sprawie - powiedziała Amarth - Co dalej?
Pan B - 06-01-2008, 10:07
Temat postu:
Stojąc i wskazując palcem raz na podłogę to drugi raz na Amarth:
-Skąd ty....to znaczy dlaczego...no i ........nieważne.
Zrezygnowałem z dociekania skąd oni mają taki moce? Ja jakoś nic szczególnego nie potrafię. No nic będę się po prostu trzymał blisko nich i nic złego (chyba) mi się nie stanie.
Panie były pochłonięte konwersacją, a ja mogłem przeładować różdżkę i poprawić w
niej uchwyt który był dotychczas zbyt sztywny. Podczas podczas odkręcania uwytu od części packającej różdżka wystrzeliła.
-No tjaaaaaa.......->dostałem w stopę.
-Co się stało.-> zapytała różowowłosa która niedawno dołączyła.
-Eeeee... nic takiego. Naprawdę.-> powiedziałem starając się ukryć za nogą (zginając prawą i stojąc na lewej) pantofla = pluszowego zajączka który w żaden sposób nie pasował do reszty ubioru a najbardziej do drugiego buta. Że też teraz do #@^$#@&$#@.
Avalia - 06-01-2008, 11:13
Temat postu:
Avalia wywróciła oczami. Machnęła Zetsu i zniknęła w różowym dymie, po czym pojawiła się koło Amarth, Sakury i Be:
-Czy ja nie wyraziłam się dostatecznie jasno nie ma cie tu wstępu, gdzie mam to wam jeszcze wyryć abyście wiedzieli, ze nie jesteście mile widziani na trzecim pietrze...nie ty Sakura możesz zostać...ale wy - wycelowała kosą która właśnie się koło niej zmaterializowała, wynocha mi z stąd, to jest mój "pokój" ja tu mieszkam, a ja po waszych pokojach nie chodzę, JASNE! - nie czekając na odpowiedź tej dwójki wysłała ich do lochów w innej części twierdzy - co za...uh....do nich mówić jak do ściany - Avi zaczęła mruczeć coś złowieszczo pod nosem idąc korytarzem, zostawiając zdziwwioną Sakurę samą na tym pietrze. Avi po niespełna 5 minutach mruczenia czegoś pod nosem - LENA! - wrzasnęła na cały głos, który rozszedł się po całym III pietrze. Nie długo trzeba było czeka cna małą wróżką, która ze strachem popatrzyła na Avalie:
- Polecisz do Hayato i zaprosisz go na herbatę i ciasto w herbaciarni, po czym polecisz do Yumiko i powiesz, że ja i Hayato wpraszamy się na to ciastko na które zaprosiła Zetsu, jasne?
- T...TAK! - pisknęła ze strachem Lena i zniknęła w różowym dymie.
- Nie no...to się już nawet pod patologie nie zalicza - mruknęła Avi idąc w stronę herbaciarni.
Mara - 06-01-2008, 11:38
Temat postu:
Przerwałam śmiech. Córka spojrzała na mnie mniej więcej jakby ukrywała wyrzuty wobec mnie, co błyskawicznie wychwyciłam i jakoś sie powstrzymałam, aczkolwiek łatwe to nie było. Na moment spoważniałam a słysząc krzyk Be z powodu zapadnięcia sie w podłodze znów ryknęłam śmiechem. Zjawili się obok mnie, powiedziałam coś w stylu "brawo", aczkolwiek nie było to zbyt wyraźne z powodu duszenia śmiechu. Bo on tak śmiesznie się zapadał...
W końcu spoważniałam. Całkiem. Cała radość, jaką przed chwilą emanowałam nagle prysnęła ustępując głębokiemu zażenowaniu.
-Mam nadzieję, że to nie jest długotrwałe...- roztarłam dłonią czoło i westchnęłam ciężko- mam rozstrojony charakter. Tylko czekać aż zacznę się użalać nad sobą.
Amarth na moje szczęście pytań nie miała. Większym problemem był fakt, że pojawiła się Avalia. Wściekła Avalia. Ich przetransportowała, mnie to jakimś cudem ominęło, może dzięki testowi najnowszej tarczy na zaklęcia anielskie, która po odparowaniu zaklęcia zaczęła zapuszczać korzenie w podłodze. Westchnęłam ciężko i odwołałam zaklęcie, które skuliło się w sobie i zniknęło, jakby go nigdy nie miało być, nawet te ślady w podłodze były niewidoczne.
-Avi...- zaczęłam spokojnie, aczkolwiek czułam, że tym razem dopada mnie melancholia- Shini trzeba pomóc, coś jej grozi. Jeżeli szybko czegoś nie zrobię, to... to... POWINIEN CIĘ CHYBA OBCHODZIĆ LOS TWOJEJ CÓRKI!
Zaniosłam się płaczem. Był aż nader szczery chociaż gdybym była w swoim... normalniejszym stanie spytałabym, czy mogę sie wprosić na herbatę i jej ewentualnie wytłumaczyć, albo po prostu nie testowałabym aury, która mnie obroniła. A nie, przepraszam- nie ruszałabym sprawy zawiadamiając jedynie kogoś, kto jest bardziej wszechmogący niż ja...
Ale tym razem płakałam. Zwiesiłam głowę i zakryłam twarz dłońmi czując, że łzy płyną bardzo obficie, burząc mi opinię.
-T-To moja synooowaaa! Jeśli jej się coś stanie nigdy ci nie wybaczę!- krzyknęłam i zakrywając tym razem łokciem twarz pobiegłam w stronę jakiegoś tam pokoju. Natrafiłam- i broń mnie teraz łaskawy losie- do pokoju Avi, kjtóry obłożyłam zaraz swoimi osłonami znajdując się w agonii bólu i cierpienia z powodu sama nie wiedziałam czego- ale czegoś złego dziejącego sie z Shinigami i jakimś głupim leśnikiem. Avi zza drzwi usłyszała mój głośny ryk który przeszedł w ciche łkanie.
Avalia - 06-01-2008, 12:22
Temat postu:
- Przerażasz mnie, gdybym nie wiedziała, że eksperymentujesz z czarami bym straciła o tobie dobre zdanie - warknęła Avalia chwytając Mare za rękę i prowadząc w stronę Shini i Slovy. W połowie drogi puściła Mare bo wiedziała, ze już sama pójdzie. Kosa automatycznie zamieniał się na różdżkę a przy tym jej wygląd zmienił się na najbardziej początkowy - Mara ciebie nie odesłałam, bo ty mi akurat nie przeszkadzasz, za to wszelka nowa zgraja w tym domu już tak - wymruczała na tyle głośno aby towarzyszka mogła to usłyszeć. Nie trzeba było iść specjalnie długo aby zobaczyć Slove jakby na skraju załamania i Shini już ziewająca z nudów.
-Tak Mara jedyne co może jej się stać to umrzeć z nudów - warknęła Avalia, przy okazji przenosząc różdżką Slove i Shini obok siebie i celując różdżką w sufit.
- Chwilo która minęłaś przybądź aby radować nasze serca - zaczęła Avi po czym pod nią zaczęła rysować się czerwono-czarna pieczęć a nad nią identyczna biało-niebiesko-różowa *koło z gwiazdą pięcioramienną w środku, i z dziwnymi napisami w środku tworzącymi kręgi* - dalsza część formułki była stanowczo w nieznanych językach dla reszty. Po chyba minucie wypowiadanie tych formułek Avalia stuknęła różdżką trzy razy o podłogę a oba symbole zaczęły lgnąć ku sobie. Slova najwidoczniej chciał już coś mówić, o tym, ze czary i takie tam nie działają na te drzewa, ale Shini subtelnie go uciszyła. Kręgi się rozpadły i wyglądało na koniec czaru, który jak wszyscy mniemali nie przyniósł rezultatu bo nic się nie stało, las nadal se był na tym trzecim pietrze.
- To chyba nie za wiele dało - mruknęła Mara, starając się na odrobinę powagi po czym wybuchła śmiechem.
Avalia stuknęła ponownie różdżką o podłogę i wtedy Shini-chan i Slovie szczęki opadły, zobaczyli samych siebie, koło lasu tylko robili wszystko w "odwrotną stronę" po chwili zaczęło to wyglądać tak jak przyśpieszone przewijanie filmu do tyłu na sam jego początek. Zobaczyli ponownie Avi przechodzącą przez las, całe to zamieszanie. Po momencie kiedy to Slova rozprawił się z roślinką, a właściwie, zanim jeszcze wraz z nią trafili na trzecie piętro Avi stuknęła ponownie laską o podłogę.
- Dobra teraz posłuchajcie mnie uważnie powinniście być teraz w laboratorium a ta wasza zielona owca, czy coś się moczy w czymś tam. Wiec wy możecie tam wrócić, jedynie las zmienił swoje położenie i jest w laboratorium przed momentem wykiełkowania czy czegoś tam. Spokojnie nie spotkacie samych siebie, bo was zostawiłam tam gdzieście byli te dwie minuty temu, jasne? No to proszę opuścić mi to piętro - dodała stukając różdżką a Slova i Shni przenieśli się do laboratorium.
-Mara no to my może wpadniemy na herbatę do kawiarni, co ty na to?
Dziewczyna kiwnęła głowa między jednym a drugim atakiem śmiechu i razem udały się do herbaciarni.
Shinigami-san - 06-01-2008, 12:31
Temat postu:
- No i skończyło się rumakowanie - odrzekąłm szczężac zęby do podłamanego Slovy i machając nnóżkami jak piecioletnie dziecko które właśnie dostało zabawke - to ja proponuje powrót do produkcji moich roślinek lub przejadżkę Fedorą do Strasznego Lasu i pochwytnie troche małyhc i niewinnych ziwerząte. Co ty na TO?
Mara - 06-01-2008, 14:34
Temat postu:
Po kwestii Avalii na jej szczęście(inaczej by kompletnie utraciła panowanie) moja melancholia się skończyła ustępując przepotężnemu atakowi zadowolenia z siebie połączonego z dziecinną podnietą. Kiedy pociągnęła mnie za rękę złapałam i biegłam w podskokach jak pięciolatka. Zapewne dlatego mnie puściła, wtedy też więź się przerwała a ja poczułam sie niekochana. Pociągnęłam nosem i otarłam chusteczką już napływające łzy.
W końcu znaleźliśmy się przy Shini. Wtedy weszłam w stan gniewu i zmierzyłam Slovę wzrokiem tak groźnym, jak gdyby poczynił ciężkie krzywdy mojej rodzinie. Avalia zaczęła czarować, ja zacisnęłam pięści, gdy leśnik usiłował coś powiedzieć. Odetchnęłam z ulgą i wróciłam do rozradowania w chwili, gdy Shini go uciszyła. Och, jaka ona fajna!

Zaklęcie Avalii jakoś tak zdawało się nie wypalić. To było całkiem śmieszne, bo jak ktoś taki jak Avi może źle skonstruować magiczną formułę? Wypaliłam coś o tym, że nie zadziałało i na tym sę moja względna powaga skończyła. Wybuchnęłam śmiechem tak głośnym, że Shini spojrzała na mnie jak na wariatkę. Wysapałam coś w stylu "przepraszam" i znów zaczęłam się śmiać, jednak było to nieco cichsze ze względu na fakt, iż zaklęcie jednak zaczęło działać. Zrobiłam głośne "Uoooo...' i zaniosłam się śmiechem tym razem z powodu własnego uoania. Potem westchnęłam ciężko.
-Przepraszam- powiedziałam z irytacją w głosie- chyba będę musiała się uśpić.
Zaciekawiło mnie, że białowłosa cały, calutki czas ze mną wytrzymuje. Osobiście sama nie mogłam znieść swojego zachowania, więc kiedy powróciłam do względnej normalności mój umysł ostro mnie zbeształ. To był jeden z najgorszych skutków eksperymentów z zaklęciami, teraz czekało mnie dobrych parę dni w opracowywaniu cofnięcia...
-Mara no to my może wpadniemy na herbatę do kawiarni, co ty na to? - spytała Avi, ja zaś znów zaczęłam się śmiać i chyba przez pomyłkę kiwnęłam głową. Czy to jednak szczęście, czy pech, ale przeszłam w melancholię.
-Avi, ja... ja nie mogę- powiedziałam nagle łamiącym się głosem- przy tych zaburzeniach charakteru mogę kogoś zranić, a tego nie chcę!
Boże, cóż za dobroć się we mnie odezwała. Powoli zaczynałam bać sie samej siebie... tak, zdecydowanie musiałam cofnąć skutki.
-Może znasz jakieś zaklęcie które cofa skrzywienie charakteru?- spytałam tym razem rzeczowym tonem i naszła mnie straszliwa złość, że muszę kogoś o radę pytać. Ta bezradność...! Powstrzymałam jednak nerwy i szłam posłusznie obok Avi.
Avalia - 06-01-2008, 15:50
Temat postu:
- Ja nie... -powiedziała Avi z dziwnym uśmiechem.
- aha - mruknęła Mara z widocznym smutkiem
- Ale moja różdżka zna...Mara spokojnie, zaraz przywrócę ci większą świadomość - powiedziała Avi stając, a Mara zaraz na przeciw niej. Avalia nakreśliła na czole Mary jakiś symbol, zaraz potem na jej ustach i ostatni na piersi (no na sercu), wypowiedział przy tym kilka formułek i na kreśliła kolejne znaki w tych samych miejscach jeszcze jedna formułka i Mara poczuła przeszywający bój w głowie, trwało to zaledwie 30 sekund, ale jak dla niej to i tak za dużo. Jednak kiedy ból miną poczuła się normalnie.
- Możesz mieć jakieś przebłyski przyjaznego nastawienia przez jeszcze jakiś miesiąc, ale jesteś już w pełni władz umysłowych i nie grożą ci nie kontrolowane ataki śmiechu. I proponowałam bym w najbliższym czasie nie eksperymentować z czarami jeśli to nie konieczne, bo następnym razem ciężej będzie przywrócić twoją świadomość do normy. No to jak teraz skusisz się na herbatę?
Pan B - 06-01-2008, 16:12
Temat postu:
-To nie sprawiedliwe!->krzyknąłem już w ciemnym i śmierdzącym lochu.
Dookoła cele, sale tortur, kajdany, korytarzy w %#@$%# itd.
-Teraz to na pewno nie trafię do swego pokoju.-> rzekła moja towarzyszka niedoli.
-Nie przejmuj się. Wszystko będzie do.. (UMPF!)
Przylgnąłem do podłoża jak guma do buta, a moja czapa zrobiła się płaska jak naleśnik.
-Co się z tobą dzieje?
-Ogromne wyładowanie magiczne z górnych partii twierdzy. Poleżę tak chwilkę i mi przejdzie. Ciało musi się przyzwyczaić do emanującej energii. Popatrz! Szkielecik szczura. Jaki milusi...taki malutki....
Po czym zacząłem zataczać palcem kręgi wokół szkielecika mówiąc przy tym:
-A kucikucikuci.... (nie wiedzieć czemu tak zawsze dzieje się ze mną przy tego typu potężnych wyładowaniach magicznych).
Amarth popatrzyła na mnie z zażenowaniem i rzekła do pustki obok niej:
-Będzie z nim kłopot.
Amarth - 06-01-2008, 16:34
Temat postu:
- Na tyle duży, żebyś sobie z nim nie poradziła? - zapytał 'On'.
- Oj tam - odparła Amarth - wystarczy przeczekać. Ze mną też sie tak czasem dzieje. To nic wielkiego.
Amarth usiadła na podłodze, odpięła torbę od paska i włożyła głowę do środka. Wykrzyczała kilka słów i po chwili wyciągnęła głowę, a zaraz potem ze środka wyskoczyły dwa koty - zaskakująco duże, stojące na dwóch łapach i gadające.
- Czego? - zapytał jeden z nich uprzejmie.
Amarth wyciągnęła z torby talię kart i podała 'Jemu'.
- Partyjka pokera nam nie zaszkodzi. Poczekamy aż Be wróci do normy. Wiesz co robić.
'On' zaczął tasować karty, co dla wszystkich poza Amarth musiało wyglądać dosyć interesująco - karty wiszące w powietrzu i tasujące się same.
Yumiko - 06-01-2008, 16:41
Temat postu:
- Chyba zapomnieli że ja nadal siedzę w tym labolatorium. Powiedziała do siebie Yumiko chowając się za szafką. TRZASK! -ups....chyba coś upadło. Powiedziała do siebie po czym wstała pokazałasię Shini i Slovie. - Ja tylko na chwilkę...nie zwracajcie uwagi. Nie przeszkadzajcie sobie. Złapała za klamkę i wyszła. Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie.
- uff...chyba nie chce wiedzieć co było w tym słoiku, który wywaliłam.Spojrzała na swojego Drowusia, wzięła go na ręce i zwiała na 4 piętro. Zetsubou Billy już na nią czekał.
-Yumiko! Podszedł do niej i zrobił "czochrańca" jak zwykle to u nich bywa.
- Yay...Billy...ciesz się że jeszcze nie zdążyłeś poznać naszej zwariowanej rodzinki. W sumie, dzięki nim zawsze jest wesoło.TAK! KOCHAM ICH!.Krzyknęła i przytuliła się do Billego...Ty tez ich polubisz. Puściła oczko i poszła po ciacho.
- Na pewno będą lepsi. Zamruczał.
- Huh..wiem że to ciężkie...ale staraj się o nich zapomnieć. Tutaj jest całkiem inaczej. Powiedziała,a jej słowa były pełne optymistycznego wyrazu. Odwróciła się w jego stronę a Billy siedział z nosem w swojej książce. Zabrała mu ją.
- Poczułam się zignorowana wybacz. Położyła przed nim ogromny kawałek ciasta z bitą śmietanką. Billy oblizał się na widok ciastka i zaczął jeść.
Pan B - 06-01-2008, 19:28
Temat postu:
Gdy kości przestały mnie interesować obróciłem się dalej leżąc w stronę grających. Samo tasujące się karty . No cóż też fajnie i 2 ogromne kiciusie... może być.
Jak skończyli 4 rozdanie zdołałem się do nich doczołgać. Leżąc wyciągnąłem przed siebie ręce i zapytałem:
-A umiecie grać w pijanego pana firankę?
Wszyscy popatrzyli na mnie (czułem nawet na sobie 'jego' wzrok). Koty jak to koty z pogardą, Amarth beznamiętnie i mogę się założyć że 'on' z zaciekawieniem.
Cisza....
-No dobra może być poker....(ehhhh zawsze w to przegrywam) i czy ktoś może wyciągnąć moje suchary? Są pod szatą w lewej kieszeni kamizelki.
Orenei - 06-01-2008, 20:06
Temat postu:
Orenei szybko opuściła swój rodzinny dom - spróchniałe drzewo porośnięte mchem. Biegła ile sił w nogach aż w końcu ją ujrzała! Tak, to z pewnością była ona...ogromna, potężna twierdza.
Przez chwilę siedziała za krzakiem rozglądając się i upewniając, czy będzie mogła bezpiecznie przejść do bram twierdzy. Chyba weszło jej to w nawyk. Kiedy w końcu się upewniła ruszyła szybciutko i weszła do środka głośno uderzając drzwiami.
Chwilę się obejrzała, rzuciła swoje rzeczy na podłogę i krzyknęła :
- Ohayooooooooooooooo~ Jest tu ktooooooooooo.. ?!
Była tak radosna, że aż podskakiwała nie mogąc się doczekać powitania.
Pan B - 06-01-2008, 20:22
Temat postu:
-Czy ktoś krzyczał "Ohayooooooooooooooo"?
-Nie wiem. Aaaaaa mam fula! Haha!
-A niech to.
-#$@%@#$@$ fuksiarz!
-Miau!
-To 'ja' rozdam jeszcze raz.
Hayate - 06-01-2008, 21:46
Temat postu:
Wolnym krokiem ruszyłem na spacer po twierdzy... coś sie zbliżało czułem to... a pozatym musiałem znaleść Yumisie... może znowu kogoś podrywa T____T... Nagle usłyszałem jakieś krzyki przy drzwiach... "Muahahaha" odezwał sie śmiech w mojej głowie...cisnąłem ogromną kulą śniego w cokolwiek sie za nimi znajdowało, zdawało mi sie że widziałem jakąś dziewczynę "A dobrze Ci tak... wszystkich pobudzisz, a zaraz która to... (spojrzałem na zegar... 16...)... no, nietoperze pobudzisz XD" powiedziałem po czym z uśmiechem ruszyłem szukać Yumiko... "Jak dobrze jest być wrednym" pomyślałem mijając schody...
Zetsubou Billy - 06-01-2008, 22:01
Temat postu:
Zetsubou Billy zajadał się ciastkiem, a wszystko pożerał tak łapczywie, iż wyczytał z twarzy Yumiś teksty just like "widać że dawno nie jadł".
- O jesteś Yumiś. Dało się słyszeć męski głos. Tak...to był Hayate. Podszedł do Yumiko przytulił mocno i pocałował.
Oczywiście Billemu w tej chwil zrobiło się okropnie głupio i ciastko stanęło mu w gardle. Bez zahamowań i żadnego wstydu zapytał.
- Yumiko, kim jest ten facet?
- Jestem jej mężem. Odpowiedział szybko Hayate. Wtedy ciastko do słowie stanęło Billemu w gardle. Odkaszliwał próbując coś z tym zrobić. Yumiko podała mu szklankę wody.
- Nic mi o tym nie wspominałaś. Odpowiedział zmieszany Billy.
- No tak....chyba zapomniałam. Odpowiedziała jego przyjaciółka, równie zmieszana.
Hayate - 06-01-2008, 22:06
Temat postu:
Po kilku minutach zauważyłem tego kolesia, tego całego Billego... "Iiiieee podrywacz~!!" pomyślałem... bez zwłoki (ani trupa) odpaliłem:
-Um... przeszkadzam? Kochanie to zaraz sie zamieni w wenezuelską telenowele... Te Ciasteczkowy Potwór, tylko nie waż sie mówić że urodzisz jej dziecko i musi być z Tobą.... She's MINE~!! My Precioussssss- wysyczałem biorąc na ręce Yumisie i odskakując w tył...
-Aport Ciastek- wyskrzeczałem rzucając herbatnika Billemu...
Zetsubou Billy - 06-01-2008, 22:17
Temat postu:
Billy nie poczuł się zbyt dobrze.
*wydaje mi się że ten facet do niej zbytnio nie pasuje*.Pomyślał i z ogromną powagą dokańczał swoje ciastko.*Charakterem ani trochę nie zbliżony*. W końcu BNilly znał Yumiko nie od dziś. - Yumiko....trochę mi Ciebie szkoda. odpowiedział ironicznie, wycierając buzię chusteczką. Wstał i zmierzał ku drzwiom, a mijając Yumiko powiedział.
- Przyjdź na 3 piętro...za zgodą mamy oczywiście, gdy będziesz miała wolny czas. Włożył ręce do kieszonek od spodni, a gdy był już całkiem od nich odwrócony tyłem podniósł rękę na pożegnanie...tak od niechcenia. I wyszedł. PO drodze spotkał Orenei która była cała mokra ze śniegu. - Hej? nic Ci nie jest. Dziewczyna trzęsła się z zimna. Billy zabrał ją do pokoju Yumiko (przecież nie mogła wejść na 3 piętro), i tam kazał jej się rozgościć.
Orenei - 07-01-2008, 15:30
Temat postu:
- Mieszkam sama? - zapytała krzyżując ręce i strzykając zębami - czułabym się lepiej, gdybym mogła mieć współlokatora...i kubek gorącego kakao.
Billy popatrzał na nią dziwnie, zazwyczaj wszyscy wolą mieć pokój tylko dla siebie.
- A mogę wiedzieć dlaczego chcesz z kimś dzielić pokój? - zapytał otwarcie.
Orenei zarumieniła się, z jakiegoś powodu się zawstydziła - powiedzmy, że nie lubię samotności.
Przez moment bacznie mu się przyglądała, starała się ocenić go po wyglądzie.
Wygląda jak jakiś psychopata, pomyślała i na jej małych ustach pojawił się delikatny uśmiech. Jej wzrok zatrzymał się na oczach. Było w nich coś niesamowitego, tak jakby ukrywały w sobie jakąś tajemnice, jakiś zupełnie inny świat...ale Orenei ma bujną wyobraźnię i widzi dużo dziwnych rzeczy.
Uśmiechnęła się i wyciągnęła do niego rękę cały czas utrzymując kontakt wzrokowy - nie przedstawiłeś się, jestem Orenei.
Zetsubou Billy - 07-01-2008, 16:25
Temat postu:
-Uh..przepraszam, moja wina. Powiedział uśmiechając się lekko do dziewczyny. Billy równiez spojrzał w pełne radości oczy Orenei. - Zetsubou Billy...skracaj jak Ci będzie łatwiej, większość domowników ma problem co do zwracania się do mnie.
- Wiesz, bardzo chciałbym Ci pomóc, tyle że ja tymczasowo mieszkam na trzecim piętrze...a tam bardzo ciężko się dostać. Poproszę Avalię, może coś z tym zrobi....Ale równie dobrze można pogadać z Yumiko, przydałby jej sie tu ktoś, kto nie pozwoliłby jej zdziwaczeć do reszty.
Dziewczyna patrzała na niego...tak...Billy nie zastanowił się nad tym, że to jednak on wygląda jak psychopata (przynajmniej tak mu zawsze powtarzano).
- Długo tu już jesteś? Zapytała.
- Też właściwie jestem nowy, ale po części zdążyłem się zapoznać z ludźmi i całym tym bałaganem. Mówiąc to skrzywił trochę wyraz twarzy drapiąc się po czarnej rozczochranej czuprynie.
-Ciastko? Zapytał wyjmując z kieszeni coś ciastko-podobne co zabrał ze sobą z 4 piętra.
Avalia - 07-01-2008, 16:42
Temat postu:
-Ijeeee...- wymruczała Avi znad kubka waniliowo-miętowo-cytrynowej herbaty *Mare zostawiła na 4 piętrze przy wejściu do herbaciarni i zniknęła tam w różowym dymie, pojawiła się koło Zetsu i Orenei w już swoim Boutusiowym stroju*- Zetsu nie martw się o Yumiko, pilnuje aby kompletnie jej nie odbiło. Po za tym Yumiko jak najbardziej jest mile widziana na 3 piętrze, ona jest dla mnie bratnia duszą. A co do tej nowej istotki z piekła rodem - Avalia obejżałam z góry na dół Orenei - może wchodzić na trzecie piętro, jeżeli obieca, ze będzie grzeczna i nie będzie tam wchodzić bez powodu - dodała dość szybko dziewczyna popijając zaraz po tym herbatkę - a Zetsu za pamięci, pokoje są już gotowe wiec gdybyś miał potrzebę przeniesienia się to oki...jednak wolała bym żebyś został na trzecim piętrze- mruknęła trochę smutnie Avi jak małe dziecko-bo ja to jestem ostatnią osobą która by cię z tamtąd wygoniła.
Yumiko - 07-01-2008, 16:50
Temat postu:
- Wiesz Hayate...musze przyznać że nie byłeś zbyt miły. Powiedziała patrząc się w stronę drzwi którymi właśnie wyszedł jej przyjaciel Billy, a mały Drowuś podreptał za nim. - Nie powinieneś przeprosić? Zapytała, chociaż i tak wiedziała że Hayate tak już ma i raczej nigdy nie przeprasza.
- Btw...znowu Cię długo nie było. Powiedziała starając nie patrzeć mu w oczy. Sumienie mnie zagryzie...wiesz że mam zbyt dobre serce. Powiedziała Yumiko. - Idę go przeprosić...w prawdzie nic nie zrobiłam ale będzie mi lżej. Uśmiechnęła się serdecznie do Hayate, przytuliła. i poszła w stronę drzwi.
-Ale....Zaprotestował Hayate.
- Czekaj tu na mnie zaraz wrócę. Powiedziała przesyłając buziaka.
- Zaraz wrócę...naprawdę, możesz za ten czas zacząć jeść ciacho. Też Cię Kocham. Dokończyła bardzo szybko, uśmiechając się szczerze. I pobiegła do Billego.
Tak..to bardzo dziwne ale wiedziała że jest u niej w pokoju. Czuła to.
Otworzyła szybko drzwi, tam była Orenei, Billy i Avalia, która właśnie stara się im cos wytłumaczyć
- O! Przepraszam bardzo...wiem że w tej chwili powinnam się wycofać ale...Yumiko, jestem Twoją...uhmmmm..powiedzmy że mamą, ale przecież Ty o tym wiesz.Powiedziała waląc się pięścią w głowę. Podała Orenei rękę.
Orenei nieco przestraszona spojrzała na swoją "mamę". - Billy miałam ci coś do powiedzenia, ale nie chce przeszkadzać pogadamy jak będziesz wolny.
- Coś ciekawego mnie ominęło? Zapytała podchodząc do swojej siostry.
- Zapoznawałam Orenei z..powiedzmy "prawami które tutaj obowiązują".
- Aha...umówimy się na DeGa i herbatkę, a teraz lece bo na 4 piętrze ktoś na mnie czeka. Pomachała na pożegnanie i wróciła się do Hayate. - Hej Kochanie. Już jestem. Usiadła na krześle obok Niego, zabierając jego łyżkę i próbując ciacho...Oczywiście potem oddała.
Shinigami-san - 07-01-2008, 17:05
Temat postu:
Siedziałam sobie w labolatorium i wybitnie się nudziłam. Nie chciało mi się robić już głupiego kwiatka ale nie miałam odwagi tego Slovie poweidzieć. Postanowiłam sięc gdzieś się przejść. wyszłam i czym prędzej pobiegałm w bardzo odosobnione miejsce. Ukryłam się po czym ciuchutko wyjęłam z keiszeni małą kuleczkę i wałek. Położyłam ją na podłodze i zaczęłam porwałkowywać. Z kawałka utworzyłam zgrabną klameczkę po czym umieściłam wrota (troszeczke za duzo mi się rozwałkowało) na ścianie. Zapukałam trzy razy, wybowiedziałam słowa "stado bioznów" po czym leciutko uchyliłam wieczko i TRACH!. Zostałam przygnieciona przez moje drzwi które otworzyły (a raczje wyważyło) stado bizonów rozbiegajacyhc się po cąłej twierdzy. Po 5 min gdy już wsyztskie wyleciały ja poadłąm na podłoge jak kartka papieru. wzięłam kciuk do buzi i wziełam wdech pwoeitrza aby się spowrotem napompować. Wzięłam zwinęłam wrota spowrotem w kuleczke po czym posżłam zoabczyć jak tam moje maluteńkie bo liczące tylko 400 osobników stadko robi zadyme w tweirdzy
Pan B - 07-01-2008, 17:41
Temat postu:
Po 45 rozdaniu prowadził 'on'. Coś mi się zdaje że trzyma dodatkowe karty w rękawie którego nie widać. Wtedy mogłem już kucać więc łatwiej było rozejrzeć się po korytarzu i graczach. Koty wyglądały na miłe do póki jeden z nich nie popatrzył na mnie jak na przyszłą ofiarę (oj...coś mi się tu nie podoba), Korytarz zaczął się lekko trząść. Wstrząsy przybrały na sile. W końca korytarza biegło w naszą stronę jakieś 24 sztuki po 170 kg żywej wagi.
Przypominały żubry z lasów niedaleko siedziby Mistrza.

-Może zejdziemy z drogi?
Obok mnie nikogo nie było. Spanikowałem. dalej kucając nie mogłem dosięgnąć różdżki umieszczonej za paskiem akurat tak iż zaklinowała się. Patrzę w górę a Amarth "siedzi" na suficie. Koty zniknęły.
-Nie wygląda to najlepiej.->powiedział pustka obok mnie..
-Nie najlepiej?! Zostaniemy stratowani do #@%#%$^#@!
-My? Ja jestem wymyślony.
-!!!
W dodatku na jednym z zwierzaków jechałem "ja" a raczej moja buntownicza część. Jedynie ja słyszałem jego "JAHUUUUU!!!! Dalej krówki!".
Pozostało mi tylko jedno:
-POMOCY!
Hayate - 07-01-2008, 17:44
Temat postu:
Wsuwając połowę ciacha moją zakurzoną i zapajęczona powierzchnie czaszki po raz pierwszy od dłuższego czasu nawiedziła myśl... nie przeżyła tam, bo agenci głupoty bez zwłoki rozpoczęli egzorcyzmy, ale przez to zrodziło sie pewne postanowienie.... Wstałem, dałem Yumisi całusa w czółko, zostawiłem reszte ciastka i rzekłem:
-Kochanie reszta ciacha Twoja, ja zaraz wrócę-
Po czym wyciągnąłem zza płaszcza moje turbosanki z wbudowaną zapalniczką i tarką do marchewki, otworzyłem księgę Koszmarów i powołując drogę z lodu wsiadłem na sanki i pognałem do miejsca gdzie znajdował sie Zetsu Billy... Bez żadnych ceregieli otworzyłem drzwi do pokoju, poczochrałem włosy Avalii ze słowami -Hi Ho szwagierka!- po czym wziąłem Billego za rękaw i zacząłem kierować sie do wyjścia z pokoju.
-Ale...- odezwała sie Orenei.
-Cicho! Bo Cie wydziedzicze... juz ja Cie wychowam XDD- rzekłem zasypując dziewczynę po raz drugi śniegiem.
Po wytarganiu dziwnie milczącego Billego z pokoju i zatrzaśnięciem drzwiami rozpocząłem przemowę...
-NO ten tego ekhem ekhem, zapomnialem jak to sie robi...- Widząc zdziwienie w oczach Billego odsunąłem sie troche- Eee nie, nie chodzi mi o zaręczyny z Tobą... nooo chciałem ten tego... przeprosić... - Zrobiłem minę jakbym czekał na salwę śmiechu albo inny tego typu atak... Jednak Billy tylko z dziwnym wyrazem twarzy kiwał głową, wiec okntynuuowałem -No wiesz ten tego Yumisia jest dla mnie wszystkim i ten tego czasem jestem o nią zazdrosny... dooobra nie jestem najlepszy w tego typu wyznaniach... przeprosilem i elo elo 3 2 0 XD- zabrakło mi tchu- a to na zgodę - z płaszcza wyciągnąłem granat przeciwpancerny... -eeee nie to XD- pogrzebałem w płaszczu i znalazłem całkiem dobrze wyglądające ciastko z galaretką - Nic za złe ok? Oki to leceeeeee- nie patrząc na minę wskoczyłem na sanki i pognałem spowrotem do Yumisi... "O Lolth ale sie wygłupiłem :<" pomyślałem... przez to zamyślenie zapomniałem zachamować w porę i wyrżnąłem w stolik przy którym jedliśmy z Yumisią deser... Na szczęście jej nic nawet nie drasnęło, dalej siedziała przy stoliku...
Orenei - 07-01-2008, 21:43
Temat postu:
Orenei była nieco zmieszana tym wszystkim. To dzieje się za szybko, pomyślała trzymając się za głowę. Jeszcze przed chwilą było tu pełno ludzi a teraz została tylko ona i Avalia.

Zapadła niezręczna cisza...

Nagle dziewczyna wybuchła paranoicznym śmiechem, jak zwykle zresztą. Cisza tworzy taką dość zabawną sytuację, poprzez którą zazwyczaj się śmieje.
Było jej trochę głupio, ciocia ani drgnęła, nawet nie zwróciła na nią uwagi...wyglądała tak, jakby była zamknięta w swoim świecie i nie wiedziała, co dzieje się wokół niej.
- Może mnie oprowadzisz, Avi? Mogę tak do Ciebie mówić, prawda? - zapytała grzecznie.
Avalia najwyraźniej o czymś myślała, zdawało się że w ogóle jej nie słucha. Orenei była cierpliwa, ale to nie potrwało zbyt długo. Po chwili zapytała ponownie.
- A..a! Tak, tak...oczywiście że Cię oprowadzę, w końcu to ja znam tę Twierdzę najlepiej! - wykrzyknęła Avalia.
Elfka ucieszyła się i zaklaskała w dłonie - no to zaczynajmy!
Lena100 - 07-01-2008, 23:07
Temat postu:
Obudziłam się w momencie, w którym stado bizonów rozniosło pół labolatorium i pognało demolować resztę Twierdzy. Nie spało się tu za dobrze. Co prawda miałam wyciszone wszystkie zmysły, ale coś takiego jak Be ze swoim dziwaczym zachowaniem potrafiłoby obudzić leniwca. Wstałam i otrzepałam się z pyłu, który został na mnie kiedy bizony przebiegły tóż koło mojej szafki. W labolatorium nadal stał niewzruszony zajściem ze stadem bydła leśnik i badał jakieś nasionka. Podeszłam do niego z dość dziwaczną miną i trąciłam palcem, żeby sprawdzić czy przypadkiem nie zasnął. Mi się to czasami zdażało, w różnych dziwnych miejscach. Nigdy nie mogłam zrozumieć jak ktoś może całe życie spać tylko pół doby, albo nawet mniej! Niektórzy ludzie <i nie tylko> potrafią być zaskakująco energiczni! Po tym jak trąciłam tego dziwnego gościa palcem, odskoczyłam z inpentem, o mało nie wywracając klatki z moim włanym kotem, który miał obecnie doczepione nietoperze skrzydła. Leśnik odwrócił się do mnie z niewyraźnym spojrzeniem.
- A ty kim jesteś i skąd się tu wziełaś? - spytał marszcząc czoło.
Starałam się zachować pełną powagę.
- Ja tego tu przyniosłam. Jestem Lena, nie mylić ze słodką wróżką. - stwierdziłam wsakzując na kota.
- Aaa... wariatka od kota. Jestem Slova. - stwierdził wracając do pracy i nie poświęcając mi więcej zainteresowania.
Tupnęłam nogą obrażona o "wariatkę od kota" i trzepnąłam go lekko w głowę, po czym wybiegłam z labolatorium pozostawiając po sobie ostry zapach mięty.

Zaraz potem udałam się do swojego pokoju i zdjęłam rajstopy, które zazwyczaj nosiłam pod krótkimi spodenkami. Były takie... dziewczęce. Dostałam mdłości jak pomyślałam o różowej sukience i nagle zapragnęłam pograć w piłkę. Dzieje się ze mną coś niedobrego. Udałam się na poszukiwania taty. Może on coś doradzi swojemu synowi. Phiii, to znaczy córce.
Amarth - 08-01-2008, 19:40
Temat postu:
- Cięższy jesteś niż wyglądasz - mruknęła Amarth.
Be otworzył najpierw jedno oko, a kiedy stwierdził, że jest jeszcze żywy zaryzykował otworzenie drugiego, żeby się upewnić, czy wszystko jest na swoim miejscu.
- Powiesz mi może, co to za "krówki"? - zapytała Amarth trzymając Be za kołnierz. Karty, które wypadły jej z ręki, gdy łapała chłopaka fruwały teraz po całym lochu - I żadnych głupich odpowiedzi w stylu "W nocy żubr podchodzi bardziej", bo cię puszczę.
Avalia - 08-01-2008, 20:15
Temat postu:
- Orenei wybacz moje zamyślenie, ale ostatnio za dużo się dzieje...W twierdzy powinno być z reguły tak, że jak czegoś bardzo szukasz to to znajdziesz w drzwiach obok, niestety z reguły kończy się na tym, że to czego szukasz znajdziesz na drugim krańcu twierdzy. Z czasem dojdziesz co gdzie i jak, nie warto oprowadzać, bo twierdza jest mniej więcej wielkości Europy.
Jednak powinnaś wiedzieć kilka podstaw ekhm, takich jak Na samym dole: lochy, siłownia do ćwiczeń fizycznych i psychicznych, zbrojownia i sala tortur. Parter i I piętro tam jak dobrze pamiętam usadowiona była kuchnia, jadalnia i sala balowa, z stamtąd przechodziło się też do parku i na ogródek. II piętro tam znajdziesz dość spory salon. III piętro jest Nabu a co najmniej spora jego część i tam jak wiesz nie każdy może wejść. na IV piętrze znajdziesz kawiarnie co chyba zauważyłaś Strych jest Mary, a lewe skrzydło twierdzy jest wielką biblioteką należącą do Melemothi. To taka podstawka, a myślę, ze z cała resztą sobie poradzisz. Jeżeli chcesz mieszkać z kimś to pogadaj z ludźmi jak chcesz sama, to drugie piętro ma sporo wolnych pokoi, no to chyba tyle ja niestety muszę iść, mam trochę pracy - powiedziała dość szybko Avalia znikając w przemhrocznym i prze hróżowym dymie.
Lena100 - 08-01-2008, 20:53
Temat postu:
Taty jakoś nie mogłam znaleźć. Powoli zaczynam się obawiać, że nawdychałam się czegoś w labolatorium Shinigami. Całkiem prawdopodobne, albo to jakieś zaburzenia nastroju. Chwilami wydają mi się dziwne rzeczy... Znowu zapragnęłam pograć w piłkę i podskakując jak ostatni ciołek postanowiłam znaleźć kogoś z kim można by było powybijać szyby w oknach. Przez przypadek trafiłam prosto do pokoju, z którego właśnie znikała Avi. Mój wzrok natychmiast przyciągnęła nieznana mi osoba, a mianowicie dziewczyna o złotych włosach.
- Heeey! - wrzasnęłam tańcząc w miejscu jak szalona. - Jestem Lena! Słyszałam, że szukasz współlokatora. Chcesz się do mnie wprowadzić? Myślę, że będzie nam razem całkiem fajnie... Chyba mamy nawet podobne zdolności i upodobania. - wyszczerzyłam się w chłopięco-dziecięcym uśmiechu - I nie zbliżaj się do Kusoku. On ma przyjaciela pająka. To jak z tą przeprowadzką?
Hayate - 08-01-2008, 21:29
Temat postu:
Widząc że od mojego przynudzania o wróżkach prusałkach Yumisia usnęła, wziąłem jej lekkie i kuszące ciałko na ręce (które zreszta było zadziwiająco lekkie), po czym ruszyłem w stronę jej pokoju... Gdy dotarłem doń, w pokoju znajdowała sie moja marnotrawna córa i Lena... "waaah z tymi młodymi zawsze same problemy" pomyślałem... położyłem Yumisie na łóżeczku, przykryłem kołderką i dałem buziaka na dobranoc. Po tych czułych zabiegach odwróciłem sie i widząc szok na twarzach Orenei i Leny szybko wróciłem do mojej wrednej i odpychającej natury... wziąłem obie dziewczyny pod pachę i wyszedłem z pokoju, pieczętując magicznie drzwi, tak ze otworzyć je mogła tylko i wyłącznie Yumisia... położyłem obie dziewczyny na podłodze i rzekłem:
-Córka, jak chcesz w lochach jest wolna cela -.- i uważaj na Lene, patrzy na Ciebie z dziwnym porządaniem XD.... A jak nie chcesz, to co mi tam i tak Cie znajdę i zadręczę XD Yumisie też niedługo przeprowadze... a potem opanuje świat MUAHAHAHAHAHAHA <widząc zdziwienie na ich twarzach sie opanowałem>... nooo ok, to idę, spróbujcie przeszkadzać Yumiko to w następne świeta choinkę udekoruje waszymi organami wewnętrznymi - uśmiechnąłem sie uroczo i pomknąłem szukać kogoś do zabawy w głębi twierdzy...
Pan B - 08-01-2008, 21:46
Temat postu:
-Ehm....tego....dzięki.->rzekłem w totalnym zakłopotaniu. Ciągle sprawiam jej tylko kłopoty, no i 'jemu' też. Wisząc sobie dyndałem jak powieszony zbrodniarz. To żenujące i jeszcze w dodatku czapa dalej płaska. Amarth płynnie zeskoczyła na podłogę wykonując przy tym obrót (dalej ze mną w ręku) i posadziła mnie na podłodze. Wstałem (haha! mogę już chodzić) otrzepałem się z kurzu i niepewnie rzekłem:
- Jeżeli chcesz wiedzieć skąd to stado się wzięło... to myślę że komuś nie udał się jakiś czar...albo komuś się naprawdę nudziło.
Starałem się to powiedzieć bez przytaczania żadnych słów Mistrza i jak najbardziej normalnie. Dookoła rozsypane karty. Używając czaru "eterycznej dłoni" niezwykle szybko pozbierałem karty. Ostatnią podał mi 'on':
-Proszę.
Patrzyłem chwile w osłupieniu i coś we mnie pękło.

-Amarth. Powiedz mi proszę. Czemu ty zawsze chcesz wszystko wiedzieć? I jak to się stało że wymyśliłaś 'jego'.-> powiedziałem to wskazując na prawo od siebie.
-Ehem. ->rozległo się z lewej.
-Bez obrazy.(->uśmiechnąłem się do pustki na lewo. Po czym straciłem pewność siebie. To co pękło już się zrosło) Jeżeli nie chcesz....to........ nie musisz odpowiadać. Nie chcę ...być nachalny. Równie dobrze możemy ruszyć na poszukiwanie twego pokoju gdziekolwiek by nie był. To jak? (Te ostatnie słowa powiedziałem jakby z ulgą.)
Amarth - 08-01-2008, 22:01
Temat postu:
- Ja tam wiem? To chyba taka zwykła ciekawość. Wiesz, zawsze lepiej wiedzieć, co cię uderzyło. A co do 'Niego' to... ty - mruknęła Amarth do pustki obok - od kiedy jesteś ze mną?
'On' zastanawiał się przez chwilę, po czym odparł:
- Od czasu, kiedy skończyłaś jakieś 3 lata. Pamietasz, pierwsze lata w świątyni uzdrowicieli?
- A taa. No więc, Be, tak się złożyło, że z takimi bachorami jak ja mało kto w świątyni chciał mieć do czynienia. A skoro nie było nikogo, z kim dało by się zaprzyjaźnić to stworzyłam kogoś z kim się dało bez problemów - powiedziała Amarth promieniując uśmiechem. 'On' założył wyimaginowane okulary przeciwsłoneczne.
- Tak na marginesie, ta paskudna ciekawość też się wtedy zaczęła. Bez przerwy podglądałam uzdrowicieli i podróżnych magów i zakradałam się do ich pokoi, żeby czytać ich księgi i nauczyć się czarować. Ale wtedy była jazda!
- Tja - mruknął 'On' wcale nie tak pod nosem - pożar w męskiej toalecie to rzeczywiście była jazda.

Be przysłuchiwał się wymianie ździebko oszołomiony. Zauważywszy to Amarth powiedziała:
- Oj, sorki. Zdarza mi się czasem rozgadać. Jak zaczynam mówić za dużo albo za szybko to mów od razu.
- Yhy - odpowiedział Be.
- No to teraz możemy szukać pokoju... albo zobaczyć, co się stało z "krówkami".
Yumiko - 08-01-2008, 22:12
Temat postu:
Yumiko się obudziła, podniosła się lekko przecierając oczy.
- hum? Co ja tutaj robię? Zadała sobie pytanie nieco zdziwiona.
- Czekaj,czekaj.....Byłam z Hayate...poszedł do Billego...wrócił. Btw, gdzie jest Drowuś?
- Tak...jeszcze tego brakowało, żebym zaczęła gadać sama do siebie. Dodała. Wstała, zbliżała się do drzwi, już miała chwycić klamkę, gdy nagle coś wewnątrz kazało jej się wrócić. Podeszła z powrotem do łóżka "rzuciła" się na nie. I znowu zasnęła.
Pan B - 08-01-2008, 22:17
Temat postu:
-To lepiej poszukajmy pokoju.
Powiedziałem szybko i bez namysłu. Wolałem nie spotykać swej drugiej połowy.
Idąc na parter starałem się "odpłaszczyć" czape. W otateczności przyłożyłem do ust i dmuchnąłem co sprawiło że nabrał swego stożkowego kształtu.
-Przed nami chyba idzie Shini.(-> stwierdziła Amarth.) Może by tak ją....ała!...mmm...
Zatkałem jej usta dłonią i przylgnąłem z nią do ściany.
-Z nią są tylko kłopoty. Zaufaj mi. Wiem co mówię.(wyszeptałem)

Szybka (i o dziwo poprawnie) wymówione słowa potrzebne do czaru "perfekcyjnego kamuflażu" i trochę energii magicznej ukryły nas przed wszystkimi 5 zmysłami. Ten czar nigdy mi się jeszcze nie udał! Jednak się udoskonalam! Shini przeszła obok nas. Nagle się zatrzymała i powiedział w naszą stronę:
-Czy nie widzieliście stada bizonów?
-JAAAAAAAAAK!?-> krzyknąłem.
-Nie objąłeś czarem 'jego'.
Powieka mi zaczęła drgać, a usta się otworzyły. Moją wolną ręką walnąłem się w czoło wydając przy tym donośne "plask!".
-Pobiegły wzdłuż korytarza...
-Dzięki!
Po czym pobiegła korytarzem cała w skowronkach.
Amarth - 08-01-2008, 22:33
Temat postu:
- AŁAAAAA! - wrzasnął Be, kiedy Amarth ugryzła go w rękę. Oskoczył przerażony, a na dłoni został mu ładny wzorek w kształcie przerywanego półksiężyca.
- Następnym razem powiedz coś zamiast łapać. Mam już taki wypracowany odruch kopania w krocze, jak mnie ktoś tak nagle zaskoczy. Ciesz się, że skończyło się tylko na capnięciu.
- Tak, psze pani - pisnął Be. Amarth czując skruchę uzdrowiła mu dłoń krótkim zaklęciem.
- No dobra, przepraszam. Więcej tak nie zrobię... a przynajmniej się postaram. A tak z innej beczki - czemu chcesz trzymać się z dala od Shini? I czemu ona gania za bizonami?
Amarth zamilkła na chwilę, po czym znowu podjęła wątek.
- Źle się wyraziłam. Rozumiem, czemu by chciała ganiać za bizonami. Nie rozumiem, czemu akurat za tymi.
Yumiko - 08-01-2008, 22:38
Temat postu:
Yumiko nie mogła dalej spać (za dużo kawy jak na jeden dzień xD). Wstała i wreszcie wyszła z pokoju. Oślepiło ją trochę światło z naprzeciwka.
- Łoż w mordę. Wymamrotała i poszła się przejść. Szukała kogokolwiek. Zastanawiała się czy to, że każdy przechodzi obok niej, omijał ją nie zwracając uwagi....czy to akurat była wina jej nieuczesanej fryzury i zaspanego wyrazu twarzy. Po drodze między nogami zaplątał jej się Drowuś. <ogromny huk> (wiadomo co mogło się stać xD'). Drowuś podszedł do niej trzęsąc się z przerażenia i robiąc ogromne maślane oczka błagał o przebaczenie. -No to Ci się upiekło. Wzięła go na ręce i poszła dalej. Chciała z kimkolwiek porozmawiać, lub przejść się na troszkę dłużej. Skończyło się na tym że sama wyszła przed twierdzę. Tak było bardzo zimno a Yumiko mimo tego, iż trzęsło ją z zimna, ruszyła na spacer, gadając do swojego cieniostwora co wyglądało i brzmiało dość zabawnie.
Orenei - 09-01-2008, 08:53
Temat postu:
Z pożądaniem? To trochę dziwne...można powiedzieć że to mnie całkowicie zaskoczyło, ale Lena wygląda na całkiem fajną osobę.
- Możemy razem zamieszkać - uśmiechnęłam się do niej, chwyciłam manatki i po chwili dodałam - myślę, że razem będzie nam dobrze. Przynajmniej nie będę się nudziła !

Lena szybko zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Z wrażenia aż upuściłam wszystkie moje rzeczy (czyli małą walizeczkę).
Zaczęłam rozglądać się po całym tym pomieszczeniu, dokładnie oglądając każdy szczegół.
- Tu jest podobnie jak w moim spróchniałym drzewku ! - wykrzyknęłam, śmiejąc się przy tym zabójczo, nie wiedzieć czemu aż się dusiłam ze śmiechu. W momencie zrobiłam się cała czerwona na twarzy, upadłam na podłogę i zaczęłam się turlać po podłodze trzymając się za brzuch i cały czas się śmiejąc.
Lena patrząc na turlającą się ze śmiechu dziewczynę uśmiechnęła się sama do siebie i cierpliwie czekała aż Orenei się uspokoi.
Leżałam na ziemi...czułam, że to już koniec i że już mogę spowrotem stanąć na nogi. W jednej chwili się podniosłam i zrobiłam dziwną minę - coś w rodzaju nieudanego uśmiechu.
- Pomóc ci się wypakować? - zapytała Lena.
- Nie trzeba, zbyt dużo tego nie ma - opowiedziałam, po czym z małej walizeczki zaczęłam wyciągać swoje rzeczy, a mianowicie: malutką szczotkę do włosów i książkę bez tytułu i autora.
Lena100 - 09-01-2008, 16:20
Temat postu:
Po dośc dziwnej reakcji na mój pokój (w którym było wszytsko i nic, łącznie z milionami ptasich piór, wycinków z dziwaczych gazet, rzeźbami na sznurkach, i moimi własnymi rysunkami na ścianach) Orenei wyładowała swój skromny dobytek i zaczęła rozglądać się po pokoju z zaintrygowaniem. Moje ciekawskie spojrzenie padło na dziwaczną książeczkę, ale stwierdziłam, że nie będę zadawać pytań. Nigdy nie wiadomo co, kogo może urazić.
- Rzeczywiście nie masz tego dużo. - powiedziałam z nieco zawiedzioną miną (miałam nadzieję, że nieznajoma przyniesie ze sobą masę rzeczy, których oglądanie zajmie mi przynajmniej parę godzin... kocham grzebać w cudzych rzeczach...) - Niedługo przybędzie Ci ekwipunku, tutaj, w Twierdzy można nazbierać mnóstwo fajnych rzeczy. Jakbyś chciała coś zmienić to tylko o tym pomyśl, na terenie całego zamku wszystko, no może poza paroma drobnymi rzeczami, da sie zmienić za pomocą siły woli. Nie jestem pedantką, więc możesz brudzić do woli. A, i jeszcze coś - wskazałam na małe, zielone drzwiczki w końcu pokoju - Tam jest moja garderoba i coś w rodzaju składziku. Jak chcesz możesz tam wchodzić i zostawić swoje rzeczy, które by Ci zagradzały. Tylko możesz szorować głową po suficie. Wysokość pomieszczenia jest dostosowana do mojego wzrostu. - uśmiechnęłam się na myśl o swoim "metrze pięćdziesiąt w kapeluszu".
A potem wyleciałam z pokoju w podskokach, zastanawiając się nad własną rzeczowością i jasnym rozumem. Coś rzeczywiście się we mnie zmieniło, wcześniej byłam nieco zamknięta w sobie, a teraz czułam się jak dwunastoletni dzieciak.
Na parterze znalazłam Be i moją siostrę Amarth, która właśnie patrzyła na Be jakby chciała mu wydułbać oczy. Na jego ręce zauważyłam ślad zębów. No prosze, siostra się realizuje.
Heej! - wrzasnęłam doskakując do nich i kłaniając się dworsko. - A ty uważaj na siebie. Po tym co się stało z moim kotem mogą Ci się zdażać przykre wypadki. - fuknęłam na Be. Oczywiście nie dysponuję żadną mocą, która mogłaby mu zagrozić, ale jakby co to zawsze można kogoś poprosic o pomoc, albo wymyślić coś niemagicznego. A poza tym fajnie było kogoś postraszyć! Be zrobił nieco zdezorientowaną minę, słysząc grożby od kogoś kto sięgał mu nieco ponad łokieć. Amarth sprzeczała się z powietrzem obok niej i rzucała w moją stronę nieco zdziwione spojrzenia. Jakby wyczuła pewną zmianę w mojej osobowości.
Amarth - 09-01-2008, 16:58
Temat postu:
Amarth spoglądała chwilę na Lenę i w końcu wzruszyła w myślach ramionami. Jak się zastanowić to przecież tu się wszystko mogło stać i nic nie powinno jej już dziwić. Aktualna "chłopakowatość" siostry nie powinna być wyjątkiem. Nie, kiedy Amarth sama twierdziła, że powinna była urodzić się facetem. Na dodatek perspektywa posiadania w rodzinie kogoś, z kim można powybijać kilka szyb wzbudzała radość.
- Przybij, Lenuśka - zawołałam do siostry i stuknęłyśmy się pięściami, po czym zapytałam:
- Wiesz, że Shini gania za bizonami? I chodzi mi o takie prawdziwe bizony, zwierzaki. Zresztą, niważne. Słuchaj, mama Mara mówiła, że mogę sobie wybrać jakiś pokój. Poradzisz mi coś? A potem możemy pograć w piłkę, albo porobić sobie żarty z pierwszej osoby, na jaką wpadniemy.
Lena100 - 09-01-2008, 17:08
Temat postu:
- Hmm... pokój... Możesz zamieszkać w pokoju obok mnie! Mam nową współlokatorkę! - wrzasnęłam uderzając pięścią w dłoń i szczerząc zęby.
- Co Ci się stało? - spytała Amarth wskazując na moje uzębienie. Wybrakowane z resztą, brakowało mi górnej jedynki.
- Nie, nic, ślizgałam się na korytarzu i wywróciłam, co za różnica, jeden ząb więcej czy mniej. Co do pokoju to możesz jeszcze wybrać sobie jakiś w sąsiedztwie mamy Mary, jeżeli odpowiada Ci spokój. Ona ostatnio głównie śpi...
Shinigami-san - 09-01-2008, 19:51
Temat postu:
Laziłam po twierdyz cała naburmuszona. Strasznie mnie nudziło już moje labolatorium. Postanowiłam wymyśleć co innego. Pobiegłam na samą górę, dwa piętra przed strychem znajowało się dośc opuszczone piętro. Postanowiłam je całe przywłaszczyć dla siebie. Poprosiłam o ogrodzenie i napis "wstęp surowo wzbroniony - jeżeli ci życie miłe odejdź". Teraz moge spokojnie zacząć swoją nową robotę. Wyjęłam duży klucz i otworzyłam furtkę prowadzącą w głąb pięrta. Było ciemno i mroczno... Tak tu będę miała spokój - pomyślałam po czym zniknęłam w ciemnościach
Pan B - 09-01-2008, 19:54
Temat postu:
Ból w dłoni i ślad zębów znikły ale przerażenie jeszcze nie do końca. Już wiem dlaczego Mistrz tak upierał się przy zasadzie "unikaj kobiet". Trudno było mi uwierzyć że one są siostrami. No cóż... na świecie są rzeczy które się filozofom nie śniły, a większość z nich jest tutaj... w tej twierdzy. No cóż moja rola chyba się skończyła. Amarth poradzi sobie w poszukiwaniu pokoju. Cofając się powoli w tył rzekłem:
-No to... na mnie już pora. Trzymajcie się. I 'Ty' też.
Po czym szybko się odwróciłem i swobodnie zacząłem iść wzdłuż korytarza z myślą:
obym nie spotkał kogoś świrniętego.
Muszę znaleźć ustronne miejsce i poćwiczyć czary przemiany.

No tak. Zapomniałem o zwoju. Ale za nic nie będę się wracał. Mam dosyć tych kłopotów z mieszkańcami każdy czegoś chce albo chce coś wiedzieć. Wszystko przez to że nie umiem unikać problemów i zawsze stwarzam nowe albo angażuję się w cudze. Ale ja jestem @$#%^#@$&^#. Klnąc pod nosem oddalałem się od sióstr.
Orenei - 09-01-2008, 20:54
Temat postu:
Hmm...zostałam sama w pokojuuu! W JEJ pokoju ! Wykrzyknęłam i szybko zajęłam się tym, czym powinnam, czyli szperaniem w rzeczach Leny. Moją uwagę przykuł składzik, który pokazywała mi przed chwilą. Nie minęła sekunda kiedy drzwiczki od malutkiego pomieszczenia były już otwarte.
Oczywiście musiałam się schylić, ponieważ sufit był tak nisko, że o mało co się o niego nie zabiłam. Zaczęłam szperać, wyrzucałam wiele rzeczy, które mnie nie interesowały, nie myślałam o tym, że wkrótce będę musiała to posprzątać i to zanim współlokatorka wróci.
Ale co tam, grzebanie w cudzych rzeczach wydawało mi się ciekawsze.
Dużo piór fruwało mi przed oczyma, to było bardzo denerwujące... <APSIIK!> o nie...że też nie powstrzymałam się od kichnięcia, pióra Leny fruwały po całym pokoju. Szybko zabrałam się do sprzątania.
Nie miałam zbyt wiele czasu, Lena mogła przyjść w każdej chwili więc wepchałam wszystko niestarannie do jej garderoby i zamknęłam drzwi, przecierając czoło z ulgą.
Sądziłam, że znajdę coś ciekawego, coś, co pozwoli mi ją bliżej poznać. Może ma jakieś tajemnice? Może je robaki? A może w nocy zamienia się w GODZILLE !?
Nagle usłyszałam, że ktoś lub coś się zbliża. Wzięłam swoją książkę, położyłam sie szybko na łóżku i udawałam że czytam. Chciałam machać nogami, żeby wyglądało to bardziej naturalnie, ale niestety mój pech mi na to nie pozwolił. Przypadkowo strąciłam jakiś kubek bodajże z herbatą, lub jakąś inną substancją na podłogę, substancja się wylała a kubek...no stłukł się, no bo jak by inaczej.
Wzdychnęłam i sięgnęłam podłogi, aby naprawić to, co nabroiłam.
Shinigami-san - 09-01-2008, 21:27
Temat postu:
Otworzyłam peirwsze dzwi. Zapaliłam światło. Piękna pracowani techniczna. W koło śróby, linki, spawarki, oleje... Cud miód. Od dziś zajmę się konstruowaniem robotów, później będę wkładać w nie życie dzieki nowym, zaawansownaym technologiom. Ta twierdza w końcubędzie posaidała windę i ruchome schody. Może uda mi się wyprodukować mini-armię która będzie mi posłuszana
-Muwahahah - zaśmiaąłm się strasniz epo czym wzięłam się do robienia projektów na stole kreślarskim.
Hayate - 09-01-2008, 22:46
Temat postu:
Z nudów zacząłem włóczyć się po twierdzy... stanąłem na schodach czując że już ktoś tędy przechodził... wyciągnąłem z kieszeni nasiono które wyglądało niczym szyszka i spożyłem je szybko... świat wokół mnie zawirował moje zmysły przeszły radykalne zmiany... na chwilę straciłem całkowicie wzrok i słuch, ale węch działał lepiej niż u zwierzęcia... wyczułem ślady Shinigami prowadzące na piętro którego jeszcze nie zbeszcześciłem.... pognałem na piętro, gdy dotarłem na szczyt zmysły wróciły do normy. Przenikłem przez ogrodzenie Shini i starałem sie jak najciszej zakraść pod drzwi. W praktyce jednak wyglądało to tak że stłukłem 2 wazy, wywróciłem 4 kubły z wodą i potknąłem się o krowę... Obrałem inną taktykę... zrobić jak najwięcej hałasu... zadziałała - dostałem sie bezszelestnie do pracowni Shini. Kucnąłem w koncie i nagle olśniła mnie myśl... "Po kiego druta ja tu przyszedłem... No nic, pobawie sie z Shini" pomyślałem po czym zakradłem sie za nią i zacząłem zerkać przez ramie na plany
Sakura_chan - 10-01-2008, 11:45
Temat postu:
Nagle drzwi skrzypnęły...

- Aj ! - krzyknęła przestraszona Orenei. Ja tylko....
- Spokojnie - powiedziała Sakura. Słyszałam jak by coś spadło i chciałam sprawdzić czy mogę pomóc.
- Nic wielkiego, stłukłam tylko kubek - odrzekła Orenei nadal wycierając podłogę.
- Zaraz to załatwię. Po czym machnęła różdżką, a kubek stanął na swoim miejscu jak nowy.
- Dzięki - powiedziała Orenei.
- Nie ma za co. A teraz lecę dalej, bo mój elf coś mówi że Shini konstuuje cyborgi...

Shinigami-san - 10-01-2008, 16:13
Temat postu:
- Ha Ya Te czego tutaj szukasz - mruknęłam pogrążona w rysowaniu nowego modelu wojownika z mojego rpzyszłego miniwojska. Na razie udało mi się wykombinować jego wnętrze. Teraz siedziałam już szóstą godiznę nad jego wyglądem,. Nie wiedziałam czy ma być emo, czy wampirem czy może jak Al z FMA. - No cóż to moze mi podpowiesz jak ma wyglądać jeden z żołnieży w moim wojsku?
Hayate - 10-01-2008, 17:31
Temat postu:
-Hmmmmm jak kosz na śmieci~!! Nie będzie wzbudzał podejrzeń... albo w kształcie serca z wielkiej orkiestry świątecznej przemocy MUAHAHAH XDDD albo albo... takie milusie misie XD, przytulą i kabooooom XD- wycedziłem podjarany pomysłem armii XD
Mara - 10-01-2008, 17:55
Temat postu:
Wtedy też pojawiłam się ja. Cóż, przecieki wykazały, że nasz twierdzowy Strażnik Teksasu będzie rzadziej sie mógł pokazać, stąd też dość szybko zdałam sobie sprawę z faktu ze trzeba uważać. Dmuchać na zimne.
I często doglądać Shinigami.
Trafiłam w bardzo sprzyjającym aresztowaniu wampirzycy momencie, gdyż była z planami armii robotów. Perfekcyjnie, ale były 2 mankamenty. Po pierwsze: jako fangirl FMA nie mogłam się zgodzić na armię Alphonse biegających po Twierdzy. Po drugie...
-Po co ci to właściwie?- Shini co oczywista się nie przeraziła. Albo wszyscy mieli trzecie oko, albo ciekawe doświadczenia, albo też byłam zbyt przewidywalna. Nad tym trzeba by pomyśleć...
-Gdzie jak gdzie ale tutaj większy sens już miały krwiożercze króliki- powiedziałam spokojnie i dodałam na wszelki wypadek- oczywiście nie sugeruję, że były dobrym pomysłem.
Shinigami-san - 10-01-2008, 18:09
Temat postu:
- Ależ Maruś - odparłąm spokojnie rozpierając się na krześle - mała armia będzie mi po to aby wysyłać je na zwiady do lochów, samam się nie będę narażać. Mogą mi rpzynieść faje stworki. A kwiożercze króliki to rpzeżytek - teraz próbuje zrobić krwiożercze wierwióki. Ale najpeirw mała armia... później zabawa w genetykę -dodałam i znów pochyliłam się by naskzicowac nowy model zbroi
Hayate - 10-01-2008, 19:00
Temat postu:
Gdy Shini i Mara rozmawiały sobie, olewając mnie w 100% podkradłem sie do stołu i zacząłem dorysowywać zbędne szczegóły w zbrojach Shini i pozmieniałem cyfry wymiarów, gdy zauważyłem że rozmowa sie kończy wróciłem na swoje miejsce obok stołu i zrobiłem minę typu "Ja być grzeczny" XDD
Mara - 10-01-2008, 19:44
Temat postu:
-Ech... To aż dziwnie brzmi w twoich ustach- zaczęłam z każdym słowem dodając zdaniu kąśliwości- że ty nie chcesz ryzykować. Co do wiewiórek- jeszcze sie nie upewniłaś, czy wyłapałaś wszystkie króliki. Zresztą nigdy nie popierałam modyfikacji genetycznych...
Uśmiechnęłam się z lekką perfidią i spojrzałam na Shini wzrokiem "ja mówię poważnie, nawet jeśli nie widać". Hayate olałam. Kompletnie. Zastanawiałam się przez moment, czy mi dynamitu nie włozy w spodnie, aczkolwiek to bym poczuła. Podobnie jak zaklęcia ściągające na mnie najidiotyczniejsze nieszczęścia.
Lena100 - 10-01-2008, 20:40
Temat postu:
- Hmmm... - mruknęłam do siebie mrużąc perfidnie oczy - Sorry Amarth, ale muszę cię na chwile zostawić. Jak się namyślisz z tym pokojem to daj znać. Chciałabym wiedzieć gdzie mieszkasz, szukanie cię po Twierdzy wielkości Europy byłoby nieprzyjemnym doświadczeniem.
- A co się stało? - spytała zaskoczona siostrzyczka - Co z naszym giga-mega planem robienia wszystkim głupich kawałów i wybijania okien?
Po raz pierwszy widziałam u niej tz. "słodkie oczka". Roześmiałam się pokazując braki w uzębieniu.
- Spoko, spoko. Zdążymy. Pamiętasz, że mówiłam o swojej współlokatorce? No więc przed chwilą usłyszałam ze swojego pokoju, a jak wiesz mam bardzo dobry słuch, jakieś szuranie i tłuczenie mojej pięknej, chińskiej porcelany z serii "Chinka Cikulinka"! Obawiam się, że mógł ją napaśc ktoś pokroju Hayate. Z nimi nigdy nic nie wiadomo, a Orenei wydaje się być czasem nieco płochliwa i nieporadna. To pewnie chwilowe... ale lepiej się upewnić, że nic jej nie jest.
Poklepałam siostrę po plecach, co mi oczywiście nie wyszło bo byłam zbyt słaba żeby rąbnąć ją porządnie, po męsku, i rozwijając niesamowitą prędkość pobiegłam korytarzami Twierdzy. Wpadłam do mojego pokoju i od razu rzuciła mi się w oczy Orenei leżąca na łóżku i dyndająca nogami. Przed nią leżała jej malutka, dziwna książka. Pociągnęłam nosem - w powietrzu unosił się zapach kurzu. Moja współlokatorka miała przylepiony niesamowicie sztuczny uśmiech do twarzy. Wsłuchałam się w jej akcję serca - przyśpieszona. No tak, dziewczyna nie umie stwarzać pozorów. W dodatku po pomieszczeniu walały się dziesiątki moich piór. Zmieniam je co dwa miesiące, wypadają i rosną nowe, więc odkąd tu jestem zrobił się już spory zapas. Sprawdziłam moją drogoceną porcelanę - w kubku nie było śladu wywaru z igieł sosny, który zazwyczaj piję na noc. Znaczy, że był stułczony. Wywar nie wyparował tak szybko. Postanowiłam dać jej spokój. Właściwie ja też pierwsze co bym zrobiła po wprowadzeniu do kogoś to grzebanie w osobistych rzeczach danej osoby.
- Wpadłam żeby zobaczyć co u Ciebie! - krzyknęłam, nieco za głośno - Radzisz sobie?
- Wszystko dobrze - powiedziała Orenei uśmiechając się dziwacznie.
- hmmm.. jak dobrze, to dobrze - mruknęłam do siebie i wlazłam do swojego schowka. Wszystko w środku było powywracane. Wygrzebałam stare, tępe norzyczki i stanęłam przed wielkim lustrem w pozłacanej ramie, w pokoju. Zrobiłam zamach iiii... jednym zgrabnym ruchem obcięłam długi, półmetrowy, czarny warkocz, tak, że teraz moja fryzura wyglądała jak zmierzwiona czupryna. A raczej nią była. Czarne kosmyki opadły na perski dywan. Orenei wytrzeszczyła na mnie oczy.
- Co robisz?!
- Hmmmm... obcinam! Jak sądzę... - wymruczałam robiąc ostatnie poprawki. Lustro zamigotało i zamiast mnie pokazało wielkie bagno, a w bagnie jakieś niewyraźne sylwetki. - Zamknij się i rób swoje! - wrzasnęłam na nie , a szkło zamigotało i znowu pokazywało mnie. Po całym piętrze przetoczyło się głuche dudnienie. - Nie ma mowy. - odpowiedziłam szklanej powieszchni. - Nie będziesz mi się tu rządzić! Spróbuj się ruszyć z miejsca, a roztułkę!
- Co do tułczenia... Uważaj na tą zastawę. - zwróciłam się do lekko zdezorientowanej Orenei - Jest bezcenna. - wskazałam na kubek na szafce. Dziewczyna lekko pobladła.
- A i jeszcze coś! Raczej nie zaglądaj do mysich norek. Tam jest moja hodowla.
- Hodowla?
- Nooo tak. Coś muszę jeść.
- Jeść?!
Orenei - 11-01-2008, 09:21
Temat postu:
Zdziwiłam się i to bardzo. Myślałam, że tylko na w nocy zjadam zwierzaki...no...ale myszy? To przecież o wiele za mało.
Długo zastanawiałam się nad tym, co ja w ogóle będę jeść, wygląda na to, że w nocy zmuszona będę iść na spacer i polować.
- Która teraz jest godzina? - zapytałam rozglądając się po pokoju i szukając zegarka.
- Będzie gdzieś około 18...chyba - odpowiedziała Lena.
Gdy tylko spojrzałam za okno jak strzała wybiegłam z pokoju pozostawiając na łóżku swoją malutką książkę.
Lena nie mogła oprzeć się pokusie...zdawało się, jakby ta książka wołała "otwórz mnie!", chwyciła, przewróciła kartkę i prześledziła wzrokiem kilka zdań.
- Nie do wiary ! To nie jest książka. To pamiętnik ! - wykrzyknęła i na jej twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech.
Biegłam i szukałam Yu..jakoś nie potrafię wypowiedzieć jej imienia...to znaczy imienia mojej mamy. W końcu ją zauważyłam ! Chyba też czegoś szukała.
Zatrzymałam się, podeszłam bliżej i pomachałam.
- Hej Branderburg !
- Yumiko.
- Dobra Ignacy - nie radzę sobie. Jej imię jest dla mnie zbyt trudne.
- Coś się stało? - zapytała taka zatroskana.
- Musisz mi pomóc, bo widzisz w nocy wyglądam trochę inaczej i muszę coś jeść. A jedyne co jem nocą... to zwierzęta. Masz może jakieś?
"Mama" wskazała palcem za okno, gdzie był olbrzymi, ciemny las. Stuknęłam się w głowę i przeprosiłam.
Yumiko - 11-01-2008, 13:38
Temat postu:
Yumiko spojrzała nieco zdziwiona na Orenei. Patrzała jeszcze długo w stronę drzwi, którymi wybiegła jej...adoptowana sierotka.
Trzęsła się cała z zimna...trzeba przyznać że na zewnątrz było dość chłodno. Drowuś pobiegł jak najszybciej się da do pokoju Yumisi, pomimo że jest kotem również mu łapy odmarzły.
- waah!...gdzież ten mój mąż?. Powiedziała do siebie próbując w jakiś sposób się rozgrzać. Poszła szybko do kuchni aby zaparzyć pyszną, gorącą herbatkę. Usiadła przy stoliku i popijając ją ze smakiem, zastanawiała się co ciekawego mogłaby zrobić aby ten dzień nie był nudny i ponury.
Hayate - 11-01-2008, 13:53
Temat postu:
-Aaaaapsik- kichnąłem siarczyście myśląc "Ktoś mnie obgaduje :P" po czym rozejrzałem się po pracowni Shini w poszukiwaniu czegoś do roboty... "Ale tu pusto" wyszeptałem zagryzając garścią kocich chrupek... Zacząłem powoli spacerować po pokoju i wtem.... wpadłem na pomysł, niestety nie zachowałem odpowiedniej równowagi, a moja reakcja była zbyt późna i przewróciłem się na ów pomysł, zagniatając go własnym ciałem... Bezzwłocznie usypałem mu z kocich chrupek mogiłę pod stołem, po czym siadłem na stole dalej wsłuchując się w rozmowę Shini i Mary...
Yumiko - 11-01-2008, 14:10
Temat postu:
Yumiś wypiła herbatkę i ruszyła w podróż po twierdzy.
- Hmmm...tej prześlicznej wazy wcześniej tutaj nie było. Powiedziała do siebie przechodząc obok stolika na którym takowa stała. Jak to przeważnie z nią bywa, gdy się odwróciła szturchnęła ręka w wazę, która spadła i się potłukła.
- Uff...co za szczęście że nie ma tutaj Avi bądź Shini...znów by mi się obleciało od "niezdarnej Yumisi"...i tak wiem że mnie kochają. Powiedziała uśmiechając się do siebie. Chcąc zawrócić zrobiła piruet i przywaliła w drzwi którymi właśnie ktoś wychodził. Siedziała na ziemi ocierając swoje obolałe kończyny, a kiedy z trudem podniosła głowę ujrzała Billego.
- aaa...Yumiko, przepraszam..nie spodziewałem się. Powiedział zakłopotany kucając przed dziewczyną.
- Nie nie szkodzi, to moja wina *muszę przestać czepiać się Avi i Shini o tą niezdarną Yumisie*. Pomyślała, starając się wstać...co nie było proste. Billy pomógł jej i zaproponował wypad na ciacho. Yumiko oczywiście się zgodziła i oboje powędrowali na 4 piętro.
Shinigami-san - 11-01-2008, 14:25
Temat postu:
Seidziała sobie gdy nagle wpadłam na wstaniały pomysł. Zerwałam sie z krzesła, złapałam Hayate i wyskoczyłam rpzez okno. W trakcie spadania rozwin ęłam skrzydła i poleciałam w strone lasu. Gdy byłam już nad nim zrzuciłam Hayate w dół krzycąc "Bez wiewiórki nie wracaj!" po czym sama poleciałam w drugą stronę szukając bardoz łągodnej wiewiórki
Pan B - 11-01-2008, 15:13
Temat postu:
Idąc korytarzem i myśląc o 36453 miejscu po przecinku liczby Pi wyjrzałem przez okno i zobaczyłem jak Shini leci z jakimś obdartusem podobnym do upiora i puszcza go na środkiem lasu. Patrzyłem na to bez namiętnie.
-I Amarth pytała dlaczego unikam Shini.
Po czym wzruszyłem ramionami i nucąc pod nosem ruszyłem w kierunku kuchni
(mój nos mnie nie zawodzi jeśli chodzi o zapachy potraw).
Hayate - 11-01-2008, 16:28
Temat postu:
Spadając w dół szybko wyrecytowałem zaklęcie i udało mi sie uniknąć upadku... Niestety na nic mi sie to zdało, bo Shini nie przerywając lotu zawadziła o drzewo, które zwaliło sie na mnie... Gdy już udało mi się wygrzebać spod potężnej kłody siadłem z zamiarem analizy... "Shini mi rozkazuje... Tak nie może być... ale pomysł z eksperymentami na wiewiórkach jest bardzo kuszący... a niech tam, wchodze w to XDD" pomyślałem... Wstałem, otrzepałem sie z kurzu, las nie był zbyt miły... wszędzie ciemno i ponuro... oh tak, pokochałem to miejsce od pierwszego wejrzenia i zadecydowałem urządzić tu swoją letnią rezydencje... zacząłem więc przygotowania... zauważyłem ogromniasty dąb z pokręcanymi korzeniami... "Oooh tak, idealny" i rozpocząłem jego ścinanie... nie było to zbyt trudne, ale gdy dąb padł, z dziupli w jego wnętrzu wysypały sie tony żołędzi... porwany przez falę żołędzi popłynąłem dobre 10m... gdy już doszedłem do siebie, zobaczyłem jak nad drzewem formuje sie mini armia wiewiórek... ich oczy były przekrwione, a z pyska toczyła sie piana... "Użytkownicy Neostrady" pomyślałem, ale to nie było to... nagle z pnia wygramolił się ogromny wiewiór... rozmiarów człowieka... z koroną z żołędzi na głowie... Już chciałem uciekać, ale poślizgłem się na żołędziach... wiewiórki zbliżały się do mnie w zastraszającym tępie... "Teraz albo nigdy~!" pomyślałem i rozpocząłem nawijkę:
-Dzieńdobry bardzo, czy pan jest właścicielem tego przepięknego drzewa?- wiewiór zaciekawiony przytaknął, ja kontynuowałem - Otóż proszę pana, jestem tu dzisiaj z krótką informacją odnośnie modernizacji sieci telewizyjnej na waszym osiedlu... Otóż moim obowiązkiem jest dzisiaj przedstawić to zarówno od strony technicznej jak i programowej! Rozumiem że 2-3minutki tak jak i reszcie sąsiadów, mogę również i panu zająć? - modliłem się by to zadziałało... Wiewiór przytaknął...
-Otóż jestem z firmy EuroTwierdza... oferuje telewizję cyfrową na ramówce cyfry +...- na dźwięk słowa "cyfra+" oczy wiewióra zalały się krwia... to był mój błąd... trzeba było powiedzieć o polsacie cyfrowym T_T... wiewiórki rzuciły sie na mnie, pierwsza przejechała mi pazurem po policzku, zostawiając całkiem sporą bruzdę... tego już było za wiele...
-GraaaaawR~!! po twarzy?! Jak ja sie teraz Yumisi pokaże, jak ona mnie zechce~! O wy małe, przebiegłe cholery, pozabijam~!!- wykrzyczałem... nagle moje ciało w całości pokrył żywy cień.... z głowy urosły cieniste rogi, dłonie przyozdobił wachlarz szponów, szczękę z kolei wachlarz ostrych jak brzytwa kłów, z pleców wyrwała się para skrzydeł... Wpadłem w totalny szał, zacząłem rozrywać wściekłe wiewiórki jedna za drugą, aż zostało ich z dziesięć... wtedy przypomniałem sobie po co naprawdę tu jestem... "Shini mnie zabije jak powyrzynam wszystkie wiewiórki :P" pomyślałem i ostatnie wiewiórki wraz z wiewiórem, ogłuszyłem pięściami... wróciłem do swojej postaci i rzuciłem dla świętego spokoju zaklęcie "Nieprzerwanego snu" na zwierzaki, po czym zapakowałem je w worek po ziemniakach, wepchnąłem do ust garść kocich chrupek i teleportowałem sie z powrotem do pracowni Shini w twierdzy...
Shinigami-san - 11-01-2008, 17:38
Temat postu:
Jakimś cudem nigdzie znie znalazłam wiewiórów. Postanowiłam wrócić do pracowni, niech Hayate sie mecyz z szukaniem. Wlazłam kulturlanie rpzez okno a tam rozwalony na moim ukochany fotelu Hayate zajada sie chrupkami. Na stole warsztatowym elżało 5 wiewiórów.
- Won z mojego fotela! - ryknęłam po czym wzięlam owego jegomościa za szmaty i zrzuciłam na podłoge. - Dobra, mam wiewióry. Trzeba w ich móżdżkach umieścić pewne malutkei procesory. Hmmm będę ej dopiero porojektować. Była bym bardoz szczęśliwa gdybyś zajął się wiewiórami do jutra. Jutor już powinno być wszytsko gotowe a poeracja wszczepienia wiewióroom melatowych płytek powinna wypalić. Chciałąbym żebyś mi pomógł asystować przy tym
Hayate - 11-01-2008, 18:47
Temat postu:
-Jak czegoś chcesz to nie rzucaj mną XP trochę szacunku dla wujka :P~! Ok to biorę te plugastwa i zmykam do siebie, wracam jutro :P Ochłoń do tego czasu :P- rzekłem z wyrzutem po czym wziąłem się w siebie i ruszyłem do swojej nory... Zostawiłem pakunek i ruszyłem w Twierdzę szukać mojej pięknej żonki i ekhem... "córki", a potem... na herbatę i lody XDDD i Kocie chrupki~!! XD
Pan B - 11-01-2008, 20:54
Temat postu:
Nikogo.
Byłem w kuchni, przy głównym wejściu i W chyba setce korytarzy i wszystkich gdzieś wcieło.
No cóż... chyba pozostało mi tylko jedno... poćwiczyć.
Czar teleportacji. Jeszcze nigdy mi się nie udało bez zwoju. Spróbujmy.
Wywijając packą/różdżką zahaczyłem o firankę zaplątałem się w nią i strumień energi wystrzelił. Niedokładnie skomponowany strumień odbił się od lustra i zmierzał w moją stronę. Malutkie i ciche:
-Nie...

<PUCH! W miejscu Pana B pozostał tylko fioletowy dym.
Pojawił się pod sufitem w jakimś korytarzu po czym spadł na coś nie do końca miękkiego.>
-Ja #@%#$#@.->rzekłem.
Coś/ktoś wygramolił się spode mnie. Miał na sobie mroczne szaty. Odwrócił szybko siwą głowę w moją stronę i ujrzałem zwyrodniałą twarz pełną chrupek.
-A! -> odrzuciło mnie pod ścianę. Opierając się o ścianę usłyszałem.
-Ty jesteś Bob, czy bip, czy jakoś tak.
-Eeeee... Be...Pan B.
Przełknął chrupki ,wyszczerzył zęby w ogromnym uśmiechu.
-Z tobą też się kiedyś pobawię XD. A i uważaj na wiewiórki. Potrafią być wredne.
-OK panie...
-Władco wszego świata, pogromco bogów, zdobywco dziewic, mężu o niespotykanej odwadze...
-A może być krócej!
-No dobra... Hayate. A to za to że krzyczałeś !
Hayate zatoczył dłońmi okrąg i nad moją głową pojawiła się spora kula śniegu. No to ja:
-Czy to...
-Tak.
-Aha....
Hayate pognał jak opętany. Potem ostatnią rzeczą jaką pamiętam była tona śniegu na mojej głowie.
Yumiko - 12-01-2008, 17:42
Temat postu:
Zetsubou Billego bolała głowa tak więc Yumiko zaprowadziła go do pokoju. Gdy się wracała przechodziła obok Be, który otrzepywał się ze śniegu. Minęła go, lecz po chwili się wróciła.
- Rozumiem że Hayate był tutaj. Powiedziała.
- @%$#@#@.
Yumiko nie zrozumiała zupełnie nic z tego co powiedział Be. Spojrzała się na niego nieco zdziwiona i ruszyła dalej.
- Hmmm...ciekawe co by powiedziała Orenei na przeprowadzkę do mnie, sama nie wiem.
Szła rozmyślając, gdy nagle wpadła na wspaniały pomysł, który po chwili wydał jej się być beznadziejny. Usiadła na schodach, zamknęła oczy, rozmyślając nad czym się da, aby przestać się nudzić i troszkę się rozweselić.
radgers - 12-01-2008, 23:51
Temat postu:
Po heroicznej walce z Monstrualnym Żelazkiem, która zakończyła sie przyjazną wymianą zdań na temat sytuacji politycznej Pakistanu znowu zacząłem oddawać się mojemu hobby to jest wędrowaniu korytarzami Twierdzy. Powykrywałem po kolei umysły większości mieszkańców Twierdzy i zauważyłem, że zamieszanie z entami na 3 piętrze ustało. No i wilk jest syty i owca cała, stwierdziłem zadowolony. Udałem się do pracowni Shini gdyż tam znajdowała się Mara, z której psychą było coś nie teges ostatnio. Wynurzając się ze ściany tak jak Alucard z Hellsinga rzuciłem: - Heja wiara! Co tam z rana! - czy to w ogóle był ranek? Mniejsza o to. Otoczyłem się paroma mentalnymi i fizycznymi barierami w razie gdyby Mara chciała się znowu przyklejać. Ale w sumie... przecież to miłe jest, przeszło mi przez głowę więc zrezygnowałem z barier i tylko powiedziałem:
- Już wszystko w porządku kochanie? Żadnego fiksum dyrdum w główce już nie masz? - spytałem żonę.
Mara - 13-01-2008, 13:53
Temat postu:
-Ee... chyba nie- odrzekłam beznamiętnie spoglądając na męża który jak zazwyczaj wpadł w świetnym humorze. Optymizm niektórych ludzi szczerze mnie zadziwiał...Na szczęście tylko niektórych, przynajmniej pod względem podejścia sie zbytnio nie wyróżniałam(pesymistów mamy na pęczki, poczytajcie sobie przemyślenia szczególnie publicystów).
Niestety, Radgersowi nie udało się zarazić mnie swoim humorem, ba, poczułam niezidentyfikowaną irytacją, która jednak zbyt długo w takim stanie nie pozostała i skarciłam się w myśli. Skutek zaklęć nieudanych nadal miał pewne znaczenie w moich reakcjach na bodźce więc musiałam się pilnować. Jak powiedziała Avalia... miesiąc. Nie tylko głupawek. Kurczę.
-Moglibyśmy stąd iść?- spytałam spokojnie męża- nie jest tu zbyt przyjemnie a mroczność atmosfery ogranicza sie do ogólnego wyniszczenia, nawet tajemnicy tu nie ma wielkiej...
-A gdzie chcesz iść?- w tym momencie przyszło mi na myśl, że Radgers jest naprawdę kochany. Nie wiedziałam, czy to skutki zaklęcia czy nie ale moja reakcja mnie samą zaskoczyła.
-Do mnie, napijemy się herbaty, czy kawy...- odrzekłam aż nazbyt miło i uśmiechnęłam się, po czym znów musiałam karcić swoje reakcje na bodźce.
-Kochanie, nie baw się tylko proszę w bardzo skomplikowane bariery magiczne bo im silniejsze zaklęcia stosujesz, tym bardziej się mój charakter krzywi. I chciałabym z tobą o tym porozmawiać, ale to już u mnie, dobrze?
Nadal byłam miła. Bardzo miła. Gdzież się podział mój cynizm? A nie, ja nie byłam cyniczką. Gdzie się podziała moja irytacja, znudzenie?! Głupie, głupie...
Pan B - 13-01-2008, 14:11
Temat postu:
-@%$#@#@.
Ktoś przeszedł obok mnie i nawet coś tam mówił ale byłem zbyt zdenerwowany (łagodnie mówiąc) aby pomyśleć o odpowiedzi.
-Nie wytrzymam...
Wymawiając to wydostałem drugą rękę ze śniegu. Głowa, ręce i nogi wystawały z masy śniegu który powoli topniał. Wyglądałem jak parodia bałwana z stożkową czapą na czubku.
Mam 2 wyjścia: poczekać aż śnieg stopnieje lub czarować. Czar teleportacji odpada, to przez teleportacje wylądowałem w tej kupie śniegu. Pozostaje przemiana. Bez używania różdżki przemieniłem śnieg w budyń.
-Tak. Budyń. Hmmm... jak mniemam waniliowy. Tylko spokojnie....
Zacząłem oddychać głęboko aby się trochę uspokoić. Mogłem poczekać aż stopnieje. Ale jak pech to pech. Powoli i bez pośpiechu zacząłem zjadać budyń.
-Bleh... bez cukru...<mlask><mlask><mlask>...
radgers - 13-01-2008, 15:22
Temat postu:
Przechodząc przez ścianę usłyszałem właśnie tę wzmiankę o miesiącu po którym wszystko wróci do normy. Widząc zachowanie Mary i wyczuwaj te diametralne zmiany w jej psychice i nastrojach przeraziłem się. Miesiąc z TAKĄ Marą?, pomyślałem lekko przerażony. No cóż, może będę mógł na to coś poradzić. Żebym tylko większego bałaganu nie narobił. Była miła, to fakt. Bardzo miła. Za miła. Nie podobało mi się to. Chyba. Nie wiedziałem co lepsze. Dawna Mara jednak wygrała. Ciekawe od kiedy mroczna atmosfera jej przeszkadza?, pomyślałem rozbawiony po czym powiedziałem. - Ok, chodźmy. - otworzyłem drzwi i nonszalanckim gestem z pokoju. W myślach usłyszałem jeszcze telepatyczną wiadomość Avalii "Mam nadzieję, że uda ci się coś zdziałać synku." Nadzieja matką głupich, pomyślałem i skupiłem całą swa uwagę na żonie.
- No to chodźmy.
- Oczywiście, kochaniutki. - odrzekła, uśmiechnęła się, ujęła mnie pod rękę i skocznym krokiem skierowała się do swojego pokoju prawie ciągnąc mnie za sobą. Boże, pomyślałem zszokowany, coś ty z sobą zrobiła. Kochaniutki?, nie przypominał sobie żeby używała takich zdrobnień.
- Popatrz, na drzewka w lesie, jak ładnie rosną. - zauważyła rozmarzonym tonem.
- Taa, oczywiście. - odrzekłem lekko zmieszany. Co u licha, od kiedy ona chce zostać druidką?
- Rosną tak szybko, że aż korci aby je wykarczować, prawda? - kontynuowała żona.
- Ano zdecydowanie tak. Ale najpierw mieliśmy iść do ciebie, nie pamiętasz? - odpowiedziałem. Mara tylko kiwnęła głową i uśmiechnęła się tym swoim przeraźliwie słodkim uśmiechem.
Gdy doszliśmy do pokoju Mara prawie że wpadła na drzwi z rozpędu. Szczęście, że otworzyłem je od niechcenia siłą woli. Choć po chwili zacząłem się zastanawiać czy może zdrowe łupnięcie w drzwi by jej pomogło. No cóż co się stało to się nie odstanie. Usadziła mnie ładnie na fotelu po czym uwijała się jak mrówka przygotowując herbatę którą podała mi z razem z ciasteczkami. Przełknąłem głośno ślinę.
- No, to o czym dokładnie chcesz porozmawiać? - zapytałem niepewnie sącząc powoli herbatę i obserwując ją dokładnie.
Mara - 13-01-2008, 16:13
Temat postu:
-O moim zachowaniu- odpowiedziałam pijąc herbatę, której pierwszy raz w życiu nie posłodziłam- moje zaburzenia w charakterze zostały spowodowane reakcją alergiczną na zaklęcie broniące mnie przed skutkami poruszania się w piekle, które części ludzkiej półdemona w cielesnej postaci szkodzi. No i widzisz, Avalia większość objawów zwalczyła, ale problem mam cały czas i takie wahnięcia czekają mnie w ciągu całego miesiąca.
-Reakcja alergiczna, hm...- zamyślił się. Psioniczna magia raczej nie przewiduje uczulenia, szczególnie na czar.
-Jeżeli nie znasz sposobu na dalsze minimalizowanie skutków alergii, będziesz musiał ze mną taką wytrzymać, chociaż wiem, że to trudne... Nawet trudniejsze niż ze zwyczajnym moim wcieleniem.
Miałam dziwne wrażenie, że radgersowy optymizm opuścił mojego męża.
-Zresztą, niedługo mam zamiar odwiedzić Momoko znajdującą się w... ee... wiem, gdzie to jest ale nazwy ci nie podam. Gdzieś mi w pamięci zalega, aczkolwiek ma zbyt różową nazwę.
-Wiec dlaczego ją odwiedzasz?
-Dawno się nie widziałyśmy, zresztą, ten tygrys z Hayate... intrygujące.
Lena100 - 13-01-2008, 17:46
Temat postu:
Przejrzałam dwie pierwsze strony pamiętnika. Cóż, Orenei mi grzebała w garderobie, więc teoretycznie ja też mogę sobie pozwolić. Ale po tych pierwszych dwóch stronach... postanowiłam sobie odpuścić. Był tam opis tego co dzieje się z nią w ciągu nocy. Czy ona zamierza powyżerać wszystkie moje ukochane zwierzątka leśne?
Ułożyłam pamiętniczek tak, jak go zostawiła właścicielka i cichutko wymknęłam się z pokoju, nękana wątpliwościami. Mój chłopięco-dziecięcy nastrój całkiem prysł. Poczłapałam do kuchni i zaczęłam przekopywać szafki w poszukiwaniu czegoś słodkiego. Oczywiście jadam nie tylko gryzonie. Są podstawą mojej diety, ale coś innego też lubię sobie przekąsić. Co tu jest... paczka kocich chrupek, chupa-chupsy... nic tylko wyskoczyć przez okno. Wreszcie znalazłam jakiegoś wysuszonego na wiór pączka i przesłodzony soczek Leon. Usiadłam pod stołem, podkuliłam nogi i sypiąc wszędzie okruszkami, zabrałam się do jedzenia.
Shinigami-san - 13-01-2008, 18:19
Temat postu:
Procesory zostąły już skończone. Teraz pozostało wszczepić je wiewiórom i wsadzić je do wieeeeeelkiej maszyny kopiujacej która posiadała tylko 4 klawicze. Ctrl, c, v i Enter. Wsadziłam procesorek do wielkeij skrzynki zeby mi sie rpzypadkiem nie zgubił i przypinając ją do ręki poszłam szukać wujka Hayate. Chciał mi pomagać to teraz niech sie uczy jak należy tworzyć malutkie zuo. <w tym momencie po twierdzy rozchodzi się mój diaboliczny śmiech>
Pan B - 13-01-2008, 19:10
Temat postu:
Po zjedzeniu połowy masy budyniu usłyszałem śmiech. Niepokojący śmiech. To jakby ocuciło mój przymulony waniliowy już umysł. Mogłem już obracać tułowiem co raczej mnie nie ucieszyło bo gdy się odwróciłem dostałem jakąś skrzynką w twarz.
Uderzenie wyrwało nie z uścisku budyniu i lecąc jakieś 5 m miałem czas na skojarzenie czyja ręka taszczyła skrzynię. Leżąc usłyszałem taki sam diaboliczny śmiech jak na początku dochodzący z końca korytarza.
-Ehhh....ta Shini...ciekawe co znowu kombinuje....nawet nie przeprosiła tylko pognała w #@%@$#@. Poleżę sobie i przemyślę parę spraw.

Nadmiar budyniu w żołądku dawał o sobie znać. Niewiele myśląc podbiegłem do najbliższego okna i 'puke'-nołem na zewnątrz. Po tym akcie wyzwolenia usiadłem na podłodze i opierając się o ścianę usłyszałem siebie:
-Brawo! Jeszcze zacznij pić i balować z laseczkami do rana!
-To ja!
-Tak to ty!
Moja niby 1/5 usiadła obok siebie i zaczął mi opowiadać:
-Kobitki mają tu niezłe..... nawet nie wiesz co oni tu jedzą..... miałem niezły ubaw gdy......a wino mają przednie.....wiedziałeś że....i on powiedział jej że....(i tak bez końca).
Avalia - 13-01-2008, 19:31
Temat postu:
Avalia weszła do twierdzy przez główne drzwi. Nie pytajcie kiedy znalazła się na dworze co tam robiła. To długa i powikłana opowieść, która za pewne nie ciekawiła by większości członków twierdzy. Stanowczo białogłowa była wyczulona na wszystkie paranormalne, głupie i idiotyczne zjawiska w twierdzy zwłaszcza te spowodowane przez Hayate i jej jakże kochana córeczkę Shini. Tak więc jak weszła do twierdzy zrobiła jej szybki zwiad aby zobaczyć co inni porabiają, albowiem nie była pewna co ja może czekać, tak nawet Avalia ma czasem gorsze dni kiedy to nie umie się na niczym skupić, ma problem nawet z najprostszym czarem, a każdy nie prawidłowy ruch może spowodować usmażenie na miejscu przez niejaką różową błyskawice. Tak więc, przechodząc koło Shini zrobiła trzy głębokie wdechy aby nie nawrzeszczeć na nią za jej kolejny niezwykle "inteligentny" pomysł i przy tym nie zrobić jej jakiejś krzywdy cielesnej. Następnie trafiła na Be, stuknęła różdżką a jego ubranie zrobiło się całkowicie czyste, w sumie cały zrobił się czysty i nie lepił i nie woniał budyniem. Kolejne trzecie piętro; Die znowu coś niedobrego robił w swoim pokoju, ale ponieważ nie wykroczy to po za trzecie piętro to niech robi co chce. I na koniec najważniejsze, kawiarnia, bez rozglądania się po niej usiadła i zamówił duży kubek herbaty. Po pięciu minutach siedziała przy oknie oglądając ogród i popijając bursztynowa ciecz.
Yumiko - 13-01-2008, 19:38
Temat postu:
Yumiko było smutno, źle i niedobrze...jednym słowem miała zły humor. Tak więc udała się na 3 piętro do siostry, która ostatnim razem poprawiła jej humor i napoiła wspaniałym winem, które w mig jej pomogło. Mała Lena pilnowała wejścia na to oto piętro.
- Ha! Yumiko! Mwehehehe...dawno Cię nie irytowałam. Powiedziała uśmiechając się szyderczo i zacierając drobnymi łapkami.
- I nawet nie próbuj, dzisiaj mogłabym zrobić coś bardzo nieprzewidywalnego. Jej język poplątał się przy wymawianiu tego ostatniego słowa.
- Z resztą nieważne. Wpuść mnie!
- Nie takim tonem...ale jako że Avalia mogła by mieć do mnie pretensje...wejdź.
Gdy Yumiko przechodziła przez duuuuże drzwi, Lena postanowiła powiększyć próg o jakieś 4cm, dzięki czemu udało jej się zdenerwować Yumiko.
Yumiś dmuchnęła odganiając włosy z oczu, gdy wstała przekręciła spódniczkę tak jak powinna ona być. Gdy odchodziła pokazała Lenie bardzo serdeczny palec na pożegnanie.
Weszła do pokoju Avi...której właśnie nie było, był tylko jej przyjaciel.
- O Yumiko. Pewnie chciałaś spotkać się z Avalią. Powiedział popijając herbatę.
- Huh...Skoro jej nie ma, może to zabrzmi trochę nienormalnie, ale byłabym szczęśliwa gdybyś podarował mi trochę wina. Odpowiedziała naburmuszona.
Mężczyzna wstał i podszedł do wielkiej szafy z której wyciągnął butelkę.
- Pamiętaj. Z umiarem. Dodał
Yumiko zabrała butelkę i wyszła. Po drodze spotkała Pana Be, który miał nieco dziwną minę.
- Yyy...nic się nie stało? Może się napijesz?. Zapytała siadając obok niego.
Shinigami-san - 13-01-2008, 19:53
Temat postu:
-Aaaaaaaaaa gdzie ten gnom polazł - mruknęłam niezadowolona - No tak bede musiała to zrobić sama... Jak zawsze... - mrucząc przekleństwa pod adresem kochanego wujka którego jak zwykle nie ma gdy ejst potrzebny pognałam do labolatorium a dokłądniej do małej sali operacujnek. Pomyślałam o wiewiórach i puff! śliczna wiewiórka leżała tuż rpzede mną. Poszłam umyć rączki. W tym czasie użyteczne małe stworki bytujące w twierdzy przygotowywały wiewióra do operacji na otwartym mózgu. Przebrałam się i podeszłam do maleństwa którego mózgoczaszka znajdowała się pod wielką lupą.
-No to zaczynamy - mruknęłam - Stworek skalpel proszę!
Hayate - 13-01-2008, 20:59
Temat postu:
DRYYYYYYYŃ~!!!!!!!!!!- zadzwonił mój wielki budzik... Damn.... czas wstawać, pomyślałem... ubrałem sie szybko i biorąc worek z wiewiórkami, przeteleportowałem się do nowootwartej pracowni Shini... rzuciłem wiewiórki na stół, wziąłem skrawek papieru, wyciągnąłem moje radioaktywne glinki. Usiadłem na stole, położylem kartkę na ksiedze i zacząłem bazgrać glinkami, machając nogami...
Po krótkim czasie usłyszałem jakiś złowieszczy śmiech w oddali "Shini? Neeee, przesłyszałem sie... Na miłość Lolth gdzie ona sie znów podziała... Eh no nic, trza poczekac... pobazgram sobie" pomyślałem robiąc minkę małego, słodkiego demona...
Pan B - 13-01-2008, 21:36
Temat postu:
I znowu ta co wszystko naprawia. Chciałem jej podziękować ale znów zebrało mi się. Tym razem przetrzymałem. Moja część rzekła:
-A widzisz. Jak powstrzymasz odruchy wymiotne to możesz jeść i pić co chcesz.
-Daj już spokój....hic.....
-Ile ten budyń miał procent?
-Jakieś 3,2 tłuszczu.....to zależy czy jest z krowiego czy koziego mleka....
-No dobra znaj łaskę pana.
Wsadził rękę w mój brzuch i zamieszał. Czułem się jak pralka przy 2 wirowaniu. To o dziwo mi pomogło. W trakcie mieszania podeszła do mnie Yumiko. Miała w ręce butelkę czegoś mocniejszego. Zadko pijam ale Mistrz mawiał: "trzeba brać co dają". Patrzyłem na nią a ona usiadła na 'mnie'. Wtedy mieszanie ustało. Ujrzałem siebie kawałek dalej jak bił płaską dłonią w szyję uśmiechając się równocześnie po czym zniknął w podłodze.
Potem wynurzył się do połowy i z językiem wywieszonym na lewą stronę pokazywał dłonią OK i szeroko rozwartymi oczami - po czym mrugnął. Nie sądziłem że 'moja' twarz jest zdolna to czegoś takiego.

No cóż. Zdjąłem czapę i odkręciłem jej czubek. Projekt Mistrza. Odkręcany czubek który może robić za szklankę/kieliszek gdyż jest nieprzemakalny. Drugi kielonek (tak naprawdę spora szklanka) wyjąłem z kieszonki pod szatą. Zawsze dobrze jest mieć jakieś szkło przy sobie. Yumiko patrzyła na mnie jak na zawodowego alkoholika.
-Mam nadzieję że nie waniliowe. -> rzekłem.
-Sam się przekonaj.
Moja towarzyszka odkorkowała butelkę i polała. Podałem jej czubek czapy z racji że był przynajmniej raz na tydzień czyszczony.
-Do dna! ->krzyknęliśmy równocześnie. Mmmmm....całkiem niezłe.
Yumiko - 13-01-2008, 22:03
Temat postu:
*Szczerze nie sądziłam że się napije* pomyślała Yumiko dolewając i sobie i Panu Be.
- Tak..prosto ze spiżarki Avali i Toru...czy jak tam się zwał. Trzeba przyznać że ostatnio dość dziwnie się po nim zachowywałam.
Pan Be (jak z resztą każdy inny) spojrzał na Yumiko nieco zdziwiony.
Yumiko poczuła na sobie jego wzrok przez co poczuła się trochę głupio. Bez zastanowienia z ogromną prędkością wypiła co miała nalane, aby jakoś odwrócić jego uwagę.
Be także wypił co trzymał w ręku.
*hmmm co do tej wanilii...nie ma pojęcia o co mu chodziło, ale wątpie aby takowe wino było dobre* Pomyślała, przecierając usta ręką.
Avalia - 13-01-2008, 22:18
Temat postu:
Avi dopiła herbatę i zniknęła w różowym dymie, pojawiają się przy Be i Yumiko w swojej boutusiowej formie.
-Siostra skąd masz to wino?
-Ten...hip...twój kolega mi dał, a...
-Wystarczająco już wypiłaś, idziesz odpocząć - mruknęła Avi zabierając już pustą butelkę siostrze - A ty Be trafisz do mnie na szkołe magii, kiepsko wychodzi ci czarowanie, przy okazji zastanowimy się nad lepsza różdżką niż tą packą na muchy, kupioną w sklepie z dziecinnie magicznymi akcesoriami - i znowu zanim Be cokolwiek powiedział Avi i Yumiko zniknęły w różowym dymie i pojawiły się w jednym z pokoi na trzecim pietrze, obie usiadły na kanapie, a na wielkim telewizorze na ścianie przed nimi zaczął lecieć koncert "5 Ugly Kingdom".
-No po tym może trochę mi wytrzeźwiejesz - mruknęła Avalia znak szklanki koktajlu bananowego.
Orenei - 13-01-2008, 22:26
Temat postu:
Stałam przed ogromniastym lasem i patrzyłam w korony drzew. Bałam się, że będę w stanie pożreć wszystkie zwierzęta lasu...a co jeśli przypadkiem zjem komuś pupilka? Zupełnie nad sobą nie panuję...ale to nie możliwe, jeszcze nigdy nie zrobiłam podczas przemiany czegoś, czego mogłabym potem żałować.
Postanowiłam wrócić do pokoju. Szłam powoli, niezbyt mi się spieszyło. Moje myśli cały czas krążyły wokół tego jedynego problemu.
W końcu stałam już pod drzwiami do pokoju, o niczym innym nie marzyłam jak położyć się w łóżku i leniuchować. Weszłam do środka, chwyciłam mój pamiętnik, nagle poczułam na nim bardzo mocny zapach mięty.
- Heh, nie powinnam była zostawiać tutaj pamiętnika - powiedziałam do siebie.
Nudziłam się, zatęskniłam bardzo za Yumiko choć znam ją dopiero jeden dzień. Postanowiłam jej poszukać, musiałam z kimś porozmawiać a wydawało mi się, że to właśnie z nią dogadam się najbardziej. Ktoś w końcu musi być taki jak ja i ponabijać się z najmniej zabawnych rzeczy... przy innych zawsze wychodzę na idiotkę, to takie krępujące...
radgers - 13-01-2008, 23:33
Temat postu:
- Może wytrzymanie z tobą taką jaką jesteś teraz będzie trudniejsze ale z pewnością będzie ciekawym doświadczeniem. - odrzekłem z uśmiechem. Wysłuchałem jej do końca.
- Jak chcesz. Przecież nie mogę ci zabronić ci się z nią spotykać no nie? A teraz pozwól no na momencik. - podszedłem do niej i spojrzałem głęboko w oczy. - Niczego się nie bój tylko popatrzę co ci tam siedzi w tej łepetynie.
Nie czekając na pozwolenie wniknąłem w jej umysł i po paru sekundach wycofałem się. - Jejku, teraz masz tam taki galimatias, że Labirynty Pani Bólu z Sigil wpadają w kompleksy. - podrapałem się w głowę. - Mógłbym tak czy siak spróbować choć nigdy nie miałem do czynienia z taką "alergią" ale wolę nie ryzykować. Pogorszyłbym jeszcze sprawę. No chyba, że będziesz nalegać. I tak nie musisz walczyć o zachowanie zdrowych zmysłów co każdą pełnię tylko musisz poczekać jeszcze z miesiąc i po krzyku. - stwierdziłem. - To jak? Poszperać ci mimo wszystko w główce czy jednak nie? No i jeszcze jedno: Psionika to nie magia. - dokończyłem wyjaśniającym tonem.
Pan B - 14-01-2008, 20:03
Temat postu:
-Aleeeeee...hic.....
Różowy dymek i jestem sam. Szkolić się w magii? A co mi źle? Przyzwyczajony jestem do porażek. A Mistrz mówił że mam się sam doskonalić. Muszę jej unikać na przyszłość. Avalia to jednak bardzo miła osoba <hic>. Packa ze sklepu? To potężna różdżka ze składu Mistrza.
Chociaż mógł mi dać coś bardziej normalnego.
-A mam to w d.....-> rzekłem sam do siebie i poszedłem zdaje się do wyjścia. Czując powiew świeżego powietrza doszedłem przed główne drzwi do twierdzy która unosiła się lekko nad ziemią (nie wiem jak wysoko bo ziemię zasłaniała mgła). Była piękna pełnia księżyca. Usiadłem na progu i zacząłem czyścić czubek czapy (kieliszek). Czułem takie ciepełko w środku. Wiał lekki chłodny wiatr.
-Hmmm....jak fajnie.....zzz.....zzz.....
<Pan B przechylił się na bok i z czapą w ręce rozpoczął wędrówkę po krainie snu.>
Shinigami-san - 14-01-2008, 20:22
Temat postu:
Po skończonej operacji przewiozłam wiewióra do labolatorium aby tak przywrócić ja szybko do trzeźwości. Procesor działał, nie było co dotego wątpliwości. Był tam program który rozpoznawał tylko mój głos i na cąłe szczescie (lub nieszczęscie jak kto woli) mogłam nią sterować tylko ja. Przygotowąłam specyfik do błyskawicznego gojenia ran. Pokropiłam tym wiewióra... i po minutce maleństwo z dużymi brązowymi oczkami patrzylo na mnie szczerząc w uśmiechu swoje 4 śliczne ząbeczki. Wziełam maleństwo na rączki i... poczułam się jak matka. Do póki nie wypowiadałam magicznego słowa "rozkaz" wiewiór byl normlany... i tkai rpzesłodki. Postanowiłam pokazać moje arcydzieło rodiznce ale najpeirw postanowiłam wypróbować wiewióra
-Wiewiór, rozkaz: podnieś krzesło - Wiewiór zeskoczył na podłogę, podbiegł po pierwszego lepszego krzesła i podniósł je ejdną łapką - dobra a teraz rozkaz: rozwal krześło o ściane! - i łubudubu... krześła nie było... Jakież wielkie było moje szczęście - a teraz chodź maleństwo do mamusi - mruknęłam klękając iprzytulajac moją słodką, małą wiewióreczkę
Pan B - 16-01-2008, 21:58
Temat postu:
Miałem sen. A raczej wspomnienie. Mistrz wysłał mnie po popiół feniksa, gdyż uważał że jest niezbędny do mikstury którą tworzy. Obliczył iż stary feniks niedaleko naszego miasteczka właśnie wykitował. Ruszyłem w drogę. Znalazłem popiół. Wtedy dowiedziałem się że feniksy odradzają się z popiołów. Miałem cały tyłek w poparzeniach. Gdy wróciłem do Mistrza i opowiedziałem mu co się stało rzekł:
-No cóż...nie przejmuj się....mam tu gdzieś maść z kości mandragory.
-Pomoże na oparzenia? -> zapytałem z nadzieją.
-Nie. Ale można nią zastąpić popiół feniksa.->powiedział z uśmiechem poczciwego staruszka.
Taki właśnie był mój mistrz.
<Pan B dalej śpiąc zwinął się w kłębek łapiąc się za zadek. Po chwili podbiegło coś małego. Wzięło go na swoje łapki i niosąc go nad sobą pognało w głąb twierdzy.>
Yumiko - 16-01-2008, 22:18
Temat postu:
Yumiko zdziwił spokój panujący w twierdzy.
- Avi. Czy nie uważasz że coś ostatnio wyjątkowo spokojnie?
- Właśnie...spokój, cisza.
- Rozumiem, też się po części cieszę, jednak jakoś mi tutaj za cicho, idziemy na zwiady? Zapytała dopijając ostatni łyk herbaty Yumiś.
- Nie uważasz że takie "podglądanie" domowników może być dość ciekawe? Dodała pocierając dłońmi.
- Poza tym, kto wie czy nie spadł na twierdzę jakiś kataklizm, a my chronione mocą tegoż miejsca przeżyłyśmy jako jedyne~!
Avi spojrzała z politowaniem na swoją siostrę.
- Poniosło mnie... Wymamrotała Yumiś.
- Jednak nie byłby to taki zły pomysł. Shini nie bywa taka spokojna...OK, można zobaczyć co kombinuje. Avi wraz z Yumiko za pomocą różowego dymku, pojawiły się obok Shinigami.
- Jaki słodki wiewiór! Yumiko podeszła i wyciągnęła rękę aby go pogłaskać.
- Nie radzę. Powiedziała Shini, jednak się spóźniła.
Avi podejrzliwie spoglądała na wiewióra.
- Czy to coś miało być podobne do krwiożerczych królików? Zapytała Yumiś dmuchając na swoją obolałą rękę.
- W każdym bądź razie, jeśli to coś ma narobić problemów potem Ty się tym zajmiesz moja damo. Dodała surowo Avi.
- Właśnie! A propo pupilków, biegnę do Drowusia. Powinnam za niedługo z nim wrócić. I Yumiko pobiegła co sił w nogach.
Hayate - 17-01-2008, 14:02
Temat postu:
Znudziło mi sie bazgrolenie, a Shini wciąż nie było... paranoja... dyndające nogi też zrobiły sie nudne... spojrzałem na zegarek "Na miłość Lolth~!! Minęło 15 sekund, 15 sekund nic nie robienia~!! Muszę sobie zapisać to w notatniku... to będzie rekord guinessa~!!" pomyślałem notując w swoim podręcznym dzienniczku... Eh no nic, pozostało mi tylko jedno... wyciągnąłem spod płaszcza mój Młotek Nocy i przywaliłem sobie w głowę, usypiając na stole i czekając na coś ciekawego...
Shinigami-san - 17-01-2008, 14:38
Temat postu:
- Przepraszam was ale jestem troszeczke zajęta - mruknęłam do Avi i Yumiś biorąc wiewióra na ręce - Musze skopiować moje maleństwo. Jeżlei chcecie to zapraszam ze mną. Musicie ząłozyć tlyko okulary - mówiac to rzuciłąm diwe pary czarnych jak noc obrzydliwych okularów na gumce. Otworzyłam drziw i weszłąm do pomieszczenie gdzie znajdowała się gigantyczna maszyna kopiująca - stańcie pod ścianą i nie oddychajcie - mruknęłam po czym umieściłam moje maleństwo w środku. Założyłam okulary, wcisnęłam ctrl+c, ctrl+ v i Enter! Masyzna zaczeła buczeć, taśmociag z niej wychodzący zaczął się poruszać. Oślepiajace światło biło z wejścia. Nagle zaczęły się wyłaniać malutkie, słodizutkie wiewióry. Gdy było ich około 15 wciśnęłam ejszcze raz enter. Maszyna kopiująca zatryzmała się, podełszam i wyjęłam mójego słodizutkeigo wiewióra prototypa po czym rzekłam
- Wiewióry za mną! - po czym wyszłąm z pokoju. Za mną kroczył malutki oddził złożonyz silnych wiewiórów. Będzie szoł... bedzie szoł
Yumiko - 17-01-2008, 18:04
Temat postu:
Yumiko z ogromną kroplą nad głową *tak...często tak bywa* stała patrząc na Shinigami.
- Ona jest niemożliwa...
- Tak ale to czyni ją wyjątkową! Yumiko spojrzała w miejsce w którym stała Avalia uśmiechając się szczerze, jednak obok niej był tylko różowy dymek.
- Suuuuper, miło mi. I tak Cię Kocham. Wykrzyczała z myślą, aby krzyk ten jej dotarł do kochanej siostry.
- I co Drowuś? Może poszukamy Hayate? O ile też nie wyginął. Dodała ze smutkiem i westchnieniem Yumiś.
- Niesądzę.
- ty....ty...Ty mówisz??!! zapytała chowając się za stołem.
W tej że chwili koci cieniostwór - Drowuś uśmiechnął się radośnie do Yumiko.
Yumiś chwyciła za ręcznik leżący na jednej z półek, zawinęła w nim Drowusia i pobiegła szukać Hayate.
*nie wiedzieć jakim cudem* Wiedziała gdzie on jest.
Weszła do pracowni i ujrzała Hayate śpiącego na stole.
- Waaah, Jakiż On słoooodki! Wpatrywała się w niego baaardzo długo.
- Po co ja przyszłam? A wiem!
Obudziła swojego męża pocałunkiem.
- Wstawaj śpiąca królewno! Powiedziała radośnie i delikatnie śmiejąc się przy tym cichutko...ale to szybko minęło.
- Kochanie! Nie uwierzysz!
Hayate przecierał oczka.
- Jesteś w ciąży?
- Nie! Podekscytowana odwinęła Drowusia i posadziła na stole.
- No maleńki. Powiedz coś do mnie!
Drowuś jednak nie powiedział nic. Hayate był zszokowany a zarazem przerażony.
- Łoż ty mała gadzino. Nie dostaniesz dzisiaj kolacji!
Hayate nadal patrzył na Yumisie z ogromnym zdziwieniem.
Orenei - 18-01-2008, 10:41
Temat postu:
Nudzii mi się ! I to strasznie mi się nudzi ! Potrzebuję przestrzeni (jakby w twierdzy nie było jej wystarczająco dużo..) !! Mojej "współlokatorki" praktycznie nie widzę, nie mam z nią o czym porozmawiać a na dodatek denerwuje mnie ten ostry zapach...mięty. Zaczęłam się zastanawiać, czy by nie zmienić pokoju, ale jeśli nawet to z kim bym zamieszkała?
Może Yu..mandarynka będzie miała wolne miejsce w pokoiku...
Szybciutko pobiegłam poszukać mamuchny, zaczęłam od miejsca najbardziej istotnego, czyli od kuchni. Z niecierpliwością wypatrywałam Yamci, ale niestety znalazłam tylko orzeszki...no nic będę musiała je skonsumować ! Otworzyłam małą puszkę i sięgnęłam po pierwszego orzeszka, który tak niesamowicie na mnie patrzał ! On chciał, żebym to ja go zjadła ! Wiedziałam to...rozszerzyłam szeroko usta i wsypałam do mojej jamy gębowej calutką puszkę orzeszków.
Najedzona ruszyłam do dalszego poszukiwania mojej kochanej "mamci" aby rozmyślać razem z nią o podboju naszego ogromnego i zdziczałego świata~ (może faktycznie przesadziłam).
Nagle coś niczym w jakimś kiepskim horrorze przebiegło przed moimi oczyma. Z początku myślałam, że to Shinigami, ale to było zbyt małe.
Yumiko - 18-01-2008, 13:37
Temat postu:
Yumiko tak intensywnie wrzeszczała na Drowusia, iż małe biedne stworzonko przeraziło się jej wielkiej rozdartej mordy.
- Drooooowuś wracaj!!!!!. Mały wybiegł z pracowni, niczym wystrzelony z procy.
Yumiko wybiegła za nim, trzaskając mocno drzwiami.
- Drowuuuś!! Stój żeż w morde jeża!!! Przebiegła przed twarzą Orenei, która w tejże chwili się na nią rzuciła.
Yumiko próbowała się wyrwać, lecz Orenei nie chciała jej puścić, gdyż miała jej coś bardzo ważnego do powiedzenia.
- ma....Yamcia, ja. ZNALAZŁAM CIE!!!!!!!! Na twarzy Orenei pojawił się wieeeeelki szczery uśmiech.
Yumiko zaczęło powoli brakować powietrza, gdyż była przytłoczona ciężarem Orenei.
- Ja! KOCHAM CIE! Orenei ściskała mocno "Yamcie". - I...ja....chciałam zapytać czy...czy postąpiłabym bezczelnie pytając o drobny kącik w Twoim pokoiku? Orenei zrobiła prześlczną, słodziachną wręcz i jakże błagalną minkę.
- GRAWR! Mam małą prośbę...Czy mogłabyś ze mnie zejść?! Byłoby mi o wiele łatwiej rozmawiać. ^^' Jednak Yumiko bawiła cała ta sytuacja i gdy Orenei z niej zeszła wybuchła ogromnym śmiechem tarzając się po podłodze.
- Czy....Czy to oznacza że nie mogę? Zapytała zakłopotana dziewczyna.
- Ależ oczywiście że możesz, byłabym szczęśliwa i zaszczycona. Mówiąc to Yumiko wycierała łzy "szczęścia" (czy jak kto woli śmiechu).
Orenei - 18-01-2008, 17:39
Temat postu:
Uśmiechnęłam się. Byłam jak zwykle szczęśliwa, choć w tej chwili byłam jeszcze bardziej.
Czułam, że będzie ciekawie, w końcu jesteśmy trochę do siebie podobne!
- Dlaczego tak skaczesz? - zapytała Yamcia patrząc na mnie jak na osobę nadpobudliwą.
- To takie ekscytujące! Będziemy się razem wydurniać i panować nad całą Twierdzą! Bwahahahahahahhahahahahahahahahahhahahahahahahahahahhahahaha...ahahahha!
- Uspokój się i idź po swoje rzeczy. Mam nadzieję, że nie masz ich zbyt wiele, pokój jest już wystarczająco zasypany moimi rupieciami...
- Spokojnie...najwyżej coś wyrzucę. - odparłam, po czym szybko pobiegłam do pokoju Leny po mój bagaż.
Weszłam, niestety Leny nie było w środku. Zabrałam pamiętnik i szczotkę do włosów, na łóżku zostawiłam kartkę dla Leny o treści :
Droga Leno~!
Przepraszam, ale musiałam opuścić Twój pokój ze względu na to, iż nie mogłam dłużej znieść tego zapachu... tej jakże wkurzającej mięty.
To pewnie dlatego nigdy nie żułam gum orbit.
Zamieszkam teraz z moją mamą. Pomyślałam, że będzie nam razem dobrze gdyż jesteśmy do siebie niesamowicie podobne.
Nie martw się, to, że się wyprowadziłam wcale nie znaczy że Cię nie lubię, po prostu wkurza mnie ten zapach...a poza tym jakoś dziwnie się czuję. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz.
- Orenei


Chwyciłam w ręce te dwie jakże ciężkie i ważne przedmioty i wyszłam, pozostawiając za sobą ład i porządek.
Pan B - 18-01-2008, 19:10
Temat postu:
Obudziłem się jak zwykle na korytarzu. Coś niebywale grzało mnie w nogi. Patrzę a pupilek Yumiko przeciąga się lekko pomrukując. Oczy mi się poszerzyły usta uformowały wyraźne O
Chyba śpi - pomyślałem. Delikatnie wsunąłem rękę pod niego aby go zdjąć i wtedy:
-Nie każ mi wracać. ->powiedział.
Zesztywniałem. Po prostu cała krew odpłynęła z głowy. Z jedną ręką w powietrzu siedziałem z małym cieniostworem na kolanach. Myślałem - skąd u licha on umie mówić?!
I czy właściciel o tym wie?!
Dało się słyszeć ciche mruczenie.Chyba śpi.
Pewnie coś złego mu się stało. Kto mógł skrzywdzić takie miłe zwierzątko (moje własne myśli mnie zaskoczyły). Okropne.
-Mo...możesz ...zostać...
-Zzzzzz....
-P...pomogę...ci....->rzekłem niepewnie.(niby jak ja mogę pomóc?)
Avalia - 18-01-2008, 20:40
Temat postu:
Avalia ni stąd ni zowąd, spadła z sufitu lądując koło Be. Jak to on trochę zdziwił się na jej widok.
-Mogę wiedzieć co Drowuś u ciebie robi?
-No...w sumie był tu....
-Dobra. Ja go wezmę, to dość delikatne stworzenie...I nie to, żebyś sobie nie poradził, nie mniej, jemu przyda się trochę mroku...ehh...szkoda gadać - to ostatnie powiedziała jakby do siebie. zamykając stworzonko Yumiś trochę bez jego woli w klatce - spokojnie, nie trafisz obrazu do Yumiko - powiedziała cicho do drowusia i zniknęła w nim w czarnym *dla odmiany dymie*
Shinigami-san - 18-01-2008, 22:08
Temat postu:
Łaziłam po twierdzy z moją małą armią. Strasnzie mi się nudziło. Postanowiłam wydać mały rozkaz i pobawić się z domownikami
-Pozawiazzywac wszytskim sznurówki od butów oprócz mnie, Rozkaz!
po cyzm moje maleństwa rozpeirzchły się po twierdyz w poszukiwaniu sznurówek które warto zawiązać
Mara - 18-01-2008, 22:30
Temat postu:
-Mężu, muszę ci coś powiedzieć- rzekłam nieco dziwnym tonem jak na siebie, w którym cicho przebrzmiewał smutek. Moje szczęście, że mąż na tyle mnie znał aby to wychwycić i tonacja nieco wyrwała go z lekkiego przymulenia wywołanego ogólnie senną atmosferą panującą w moim pokoju.
-Tak?- spytał nieco zaniepokojony, na co ja westchnęłam ciężko i rzuciłam:
-Wyprowadzam się.
To go otrzeźwiło zupełnie.
-Że... jak?!- spytał z lekkim niedowierzaniem, na co ja tylko spojrzałam na niego i wstała, ociężale.
-Można by to nazwać raczej wyjazdem. Nałożyło się kilka przyczyn.
-To znaczy?
-Jest dziwnie. Poza tym znów przeskoczyłam z nastrojem, tym razem naprawdę mi smutno przez te negatywne wibracje wokół...- zrobiłam pozę "bezbronna i pokrzywdzona" w zasadzie mimowolnie- trochę się ostatnio nie odnajduję.
-A od czego masz męża?- uśmiechnął się w swoim radgersowym uśmiechem, co trochę poprawiło mi humor, aczkolwiek tylko na moment, zaraz wrócił żal.
-Wybacz mi, ale chce sie od Twierdzy odciąć zupełnie.
Ten tajemniczy tekst zwieńczył rozmowę zupełni, gdyż zaraz w moim ręku pojawiła się mała skórzana walizeczka- dokładnie taka, jaką miałam kiedy wchodziłam do Twierdzy.
-Żegnaj, mężu- powiedziałam obcym nawet dla siebie głosem i otworzyłam okno na oścież, po czym podpierając się ręką wyskoczyłam i rozłożyłam skrzydła, aby po chwili zniknąć w chmurach które wyjątkowo zasnuły całą Twierdzę. Nie widzialam zbyt wiele, ale wiedziałam, dokąd chcę lecieć.
Grzybek w Szczerym Polu.
Mój cel, dość niesprecyzowany, aczkolwiek wtajemniczeni trafiali z zamkniętymi oczami. A lot w takiej mgle bardzo to przypominał... Jednakże kiedy w końcu sie znalazłam gdzie chciałam, wiedziałam to i wszystko pozostało za mną.
Już nie było mroku. Był Mhok.
Pan B - 19-01-2008, 09:45
Temat postu:
Po tym jak Avalia zabrała "Drowusia" poczułem jak coś łazi mi po butach. Patrzę a tu wiewiórki szperają łapkami tak jakby chciały coś zawiązać.
-Aha....i wszystko jasne....
Wiewiórki pobiegły dalej jakby zasmucone.
-Dobrze że mam buty na rzepy.
Ruszyłem poszukać w kierunku z którego przybiegły. Ktoś musi mieć nieźle @#$^$@$# w głowie aby stworzyć wiewiórki który zawiązują sznurówki.
-Jak go znajdę to wyperswaduje mu że nie ingeruje się w naturę.
Coś sobie przypomniałem. Hayate mówił coś jakby "uważaj na wiewiórki". Czy chodziło mu o to? Przysypał mnie śniegiem. Czy to jego dzieło? A może Shini? Wiele pytań bez odpowiedzi zagościło w mojej głowie gdy szedłem korytarzem.
Hayate - 19-01-2008, 14:45
Temat postu:
Yaawn- przeciągnąłem się na na stole... przeanalizowałem szybko ostatnie 15minut... "Oh tak... muszę doprowadzić tego małego pchlarza do porządku... no nic, jak mus to mus" pomyślałem po czym zrobiłem złośliwy uśmiech. Wstałem i zacząłem niebieska glinką rysować możliwy plan wydarzeń... Drowuś musi być albo u Shini, albo u Avi.... hmmm pstryknąłem palcami i pojawiłem się obok Shini...
-Uh no tak wiewiórki... myślałem że będą większe - wysyczałem, kopiąc jedną z wiewiórek która dobierała się do moich wężowych sznurówek... Zanim Shini odpowiedziała pojawiłem się za Avi... No tak... trzymała małą, cienistą wredote pod pachą... Skradając się podszedłem do Avi od tyłu, złapałem szybko Drowusia za ogon i pognałem w przeciwnym kierunku, odwracając głowę i krzycząc
-Sorrrki Avi, zabieram szkodnika do Yumisi... Buahahah....- mój śmiech brutalnie przerwał słup wyczarowany przez Avi, na mojej drodze... Otrząsając się z uderzenia, zobaczyłem szwagierkę trooooszkę zdenerwowaną, pochylającą się nade mną z uśmiechem typu "Tortury na Tobie będą wspominać przez wieki", więc szybko pstryknąłem palcami, pojawiając się znów w pracowni Shini... Położyłem cienostwora na stole i rzuciłem z wyrzutem:
-Co Ty na miłość Lolth wyprawiasz~!!??-
-Ale ja...-
-Nie ma ale ja... Tak Ci źle ze mną i Yumisią? Chcesz wrócić do swoich?!- to mówiąc paznokciem przejechałem po powietrzu, otwierając bramę do planu cieni... za małym otworem pokazało się ogromne, czerwone oko, na którego widok Drowuś skulił się jak zbity pies i skurczył ze dwa razy. Przez chwile zrobiło mi sie go żal, zamknąłem bramę.
- Przepraszam Tato... już nie będę, będę grzeczny-
- No mam nadzieje... i pamiętaj, nie spouchwalać się z resztą Twierdzy, sam wiesz co możesz zrobić jak się zapomnisz- mówiąc to pogłaskałem małą bestię, a on tylko zachichotał demonicznie.
-Aaaah mam prezent dla Ciebie- uśmiechnąłem się i zawiązałem na szyi wielką jak jego głowa czerwoną kokardę - Nooo, teraz już Ci sie żadna cieniostworka nie oprze- oboje wybuchnęliśmy śmiechem, po czym wziąłem go na ręce i zaniosłem do leżącej na ziemi Yumisi. Podniosłem moją ukochaną, dałem jej buzi w policzek, po czym oddając jej pupilka rzekłem:
-Prosze Kochanie, cały i zdrowy- zdobyłem się na szczery uśmiech
Yumiko - 25-01-2008, 18:51
Temat postu:
Yumiko wzięła Drowusia na ręce i zaczęła go przytulać i głaskać, nie spuszczając jednak wzroku z oczu swego męża.
*Jest piękny* pomyślała z zachwytem, gdy nagle Hayate przerwał tą chwile śmiechem.
- Dziękuje. Odpowiedział śmiejąc się jeszcze trochę. Yumiko zaczęła się zastanawiać czy aby na pewno tylko tak pomyślała.
Tak...zrobiło jej się bardzo głupio.
- Wiesz Kochanie...nasze adoptowane dziecię jest dość podobne do Ciebie.
- Ta?
- Tak...Ostatnio wspominała coś o zawładnięciu twierdzą. A takie pomysły są bardzo w Twoim typie. Dodała z uśmiechem łapiąc Hayate za rękę.
- Chyba jeszcze będą z niej ludzie. I tak oboje stali i rozmawiali.
Sakura_chan - 31-01-2008, 12:23
Temat postu:
- Rzeczywiście jest śliczny - pomyślała Sakura, obserwując Drowusia, Yumisię i Hayate. Spokojna, szczęśliwa rodzinka. Czy aby na pewno jestem w Twierdzy - zastanawiała się. I kto właściwie pilnuje porządku, skoro Mara wyjechała ? Chyba że mamunia rozmnożyła młoteczki...

A propos rozmnożenia, jak na zawołanie pojawiła się chmara wiewiórek i rzuciła się do butów. Ale Sakura szybko wzbiła się w powietrze

- Tutaj mnie nie dostaniecie - zachichotała triumfalnie

Avalia - 03-02-2008, 19:39
Temat postu:
-Nie rozmnożyłam, wole go ostatnio nie używac z tych i innych powodów - mruknęła Avalia za pleców Sakury- coś cicho ostatnio w domu, trzeba przyznac to bardzo dziwne zjawisko, przydało by się zrobić liste najwazniejszych wydażeń z tego patetycznego domu, nie ma co - z każdym kolejnym słowem wydawało się, że mówi bardziej do siebie - Ale o czym to ja...a juz pamiętam...jak dlamnie brakiem mary nie trzeba się stresować, wrazie czego jest jeszcze jej kochany mąż, twój brat a mój códowny syn z niejaką mętalnością narcyza. Hm...co powiesz na herbatke?
Lena100 - 06-02-2008, 22:35
Temat postu:
Obudziłam się pod stołem, z załzawionymi oczyma i okruszkami lukru na bluzce. Lukier i dżem różany z półrocznego pączka tkwiły też na mojej twarzy, ale nie zdawałam sobie z tego sprawy. Przeciągnęłam się potężnie, uderzając się przy tym głową w blat stolika i wybuchając donośnym, urywanym płaczem. Po paru sekundach uspokoiłam się, wyczołgałam spod stolika i nadal na czworakach wypełzłam z kuchni. Och, jakie to były dobre czasy jak mama Mara gotowała zupki... ciekawe co się z nią dzieje...
Nadal na czworakach, z miną pełną znudzenia powlokłam się do swojego pokoju i zauważyłam brak jakiegokolwiek śladu po Orenei. Podniosłam się na wysokość szafki i zauważyłam skromny, napisany całkiem ładnym, ozdobnym pismem liścik. Po przeczytaniu włosy zjeżyły mi się na głowie. No ładnie! Zapach mięty, ją irytuje... nie pierwsza i nie ostatnia. Fakt, że nasza wspólna egzystencja zaczęła się od grzebania w swoich rzeczach i czytania pamiętników nie świadczył za dobrze. Najwyraźniej tak będzie lepiej. Oblizałam się, zlizując trochę lukru z twarzy, ale nadal całkiem sporo zostało go w okolicach nosa. Wygrzebałam z garderoby stary, pomarszczony pergamin oraz gęsie pióro i położyłam się w progu mojego pokoju, tak, że głowa i tułów znajdowały się na korytarzu, a dyndające nogi uderzały o stary, perski dywan w sypialni. Pióro cicho skrzypiało w ciszy uśpionej Twierdzy.
Skaman - 08-02-2008, 21:05
Temat postu:
Otworzyłem swe oczy i ujrzałem Twierdze - No wreszcie w domu - stwierdziłem patrząc sie na wielki budynek przed nosem - Ciekawe czy ktoś mi znajomy otworzy czy też jakaś nowa osobistość - zastanawiałem się czy nie zadzwonić na dzwonek lecz ta myśl się szybko opuściła moją głowę - No to zapukamy - podniosłem rękę do wielkich drzwi i odchyliłem nico nadgarstek, następnie zacząłem leciutko pukać. Żadnej reakcji przez 10 min. - Dobra czas kończyć sie ten teges - Odchyliłem całą rękę i mówiąc - Mam nadzieje że twórca twierdzy to przewidział - walnąłem z 1/4 mojej siły powodując czysto-metaliczne łupnięcie rozchodzące się po całej budowli - Łooohohooo niezłe brzmienie. Zamontuje se takie w moim pokoju - Teraz pozostało czekać na stertę ludzi drących sie na mnie.
Pan B - 08-02-2008, 22:01
Temat postu:
Poszukując właściciela wiewiórek usłyszałem czysto-metaliczne łupnięcie. Byłem niedaleko głównego wejścia więc postanowiłem otworzyć drzwi. Uchylam lekko, patrze i mówię:
-Domokrążców nie przyjmujemy.
Zamknąłem drzwi główne na wszelkie zasuwki, kłutki i zamki jakie przy nich były. Po czym spokojnie udałem się na dalsze poszukiwania.
Mara - 08-02-2008, 22:11
Temat postu:
Użytkownika Skamana uprasza się o nieużywanie wulgaryzmów. W żadnej formie. Absolutnie żadnej.
Miłej nocy życzę,
Mara.

IKa - 08-02-2008, 22:19
Temat postu:
Dobra, napiszę to bo już nie zdzierżę, Maro, potem możesz to wywalić ;)

Dziubaski kochane, ja z kwestią interpunkcyjną chcę was pomęczyć. Piszecie dialogi - super! Ale na bogów chałasu, stawiajcie spację po myślniku, co?

==

Niech pozostanie dla potomnych... póki się strona nie skończy.
Orenei - 09-02-2008, 12:21
Temat postu:
Wydawało mi się że ktoś pukał. Rzuciłam więc swoje rzeczy na podłogę i pobiegłam w stronę głównych drzwi Twierdzy. Biegłam bardzo szybko w obawie, że nikt nie otworzy i osoba znajdująca się na zewnątrz po prostu sobie pójdzie. Myślałam dość intensywnie przez co nie zauważyłam schodów no i...spadłam. Wylądowałam zaraz przed drzwiami i to o wiele szybciej niż myślałam.
Najpierw musiałam uporać się z zamkami, kłódkami i innymi zabezpieczeniami.
- Bożuuuś...kto wpadł na tak głupi pomysł?
Otworzenie drzwi zajęło mi dosłownie dziesięć minut.
- Ohayooooo~ - krzyknęłam witając nieznanego mi gościa.
Shinigami-san - 09-02-2008, 13:46
Temat postu:
Szłam sobie przez korytarze Twierdzy burcząc coś o "dziwnych lokatorach" i "troszeczke bardizje niż normalnie trzepniętej rodzince". Postanowiłam zobaczyć sobie co tam słychać w holu. Zawołałam sztab wiewiórów. Nie musiałam czekać długo. Po chwili cąły mały oddział zebrał się rpzede mna patrząc na mnie słodkimi oczkami
- No to teraz sie zabawimy - mruknęłam zacierajac ręce po czym rzekłąm - Robić wszystkim oprócz mnie wredne psikusy! Rozkaz! - po czym udałam się w stronę drzwi wejściowych. Ciekawe co moje kochane wiewiórencje mogą wymyśleć dla mojej kochanej rodiznki - pomyślałąm i wybuchnęłam Mhorcznym i Zuym śmiechem
Skaman - 10-02-2008, 12:38
Temat postu:
-Wiem że sie zmieniłem ale nie pamię... Aha my sie nie znamy. Więc wypada mi się przedstawić. Jestem Skaman i miło mi cię poznać - Ukłoniłem się aby się pokazać w lepszym świetle i żeby mnie nie uważano za chama i gbura. Nagle zauważyłem że ta kobieta stojąca przede mną nie przypomina żadnego z domowników - Przepraszam że tak mówię ale mogę usłyszeć imiona twych rodziców?
Orenei - 10-02-2008, 18:11
Temat postu:
Zapytał mnie o imiona moich rodziców? Czy ja dobrze usłyszałam? ...
- Przepraszam, ale nie jestem pewna, czy mogę powiedzieć - powiedziałam przerażona. Bałam się, że Yamcia mnie zabije jak nazwę ją swoją matką...
Lecz Skaman nie poddawał się i wciąż próbował zmusić mnie do gadania.
- Zapewniam cię, że możesz mi powiedzieć - rzekł po czym spojrzał na mnie, jakbym miała za chwilę przedstawić mu cały mój życiorys.
- Hmm...moim tatą jest Hayate a mamy imienia nie potrafię wymówić.
Skaman już pewnie pomyślał sobie, że jestem jakaś dziwna albo co gorsze...nienormalna, ale szczerze mówiąc nie obchodziło mnie to. Czekałam tylko aż w końcu wejdzie do środka i zamknie za sobą drzwi.
- Może wejdziesz? Zaczyna się robić zimno - zaproponowałam, po czym złapałam go za rękę i pociągnęłam drastycznie w swoją stronę a drzwi same się zamknęły.
Skaman - 11-02-2008, 23:03
Temat postu:
- Przepraszam że tak cię negowałem o imiona twoich rodziców. Ale twego taty nie znam więc pewnie twej matki też. A tak przy okazji dzieje się jakaś dziwna rzecz, a może 2 - uśmiechałem się wspominając jak to Shinigami-san nie raz coś "napsociła" - brakowało mi rodziny - w myślach *jaka by nie była* - tych niecodziennych zdarzeń na podróży treningowej tylko tu i tam ćwiczyć. A może tak opowiesz coś o sobie panno.... Kurcze jak masz na imię bo chyba nie usłyszałem?
Avalia - 12-02-2008, 08:13
Temat postu:
- O Orenei, Skaman witam - mruknęła Avi schodząc po schodach, i mimo kiepskiego nastroju w Boutusiowym stroju.
- A ty Skaman, gdzie cię tak wywiało, hm?? Coś porabiał, wtedy gdy cię tu nie było?? - Dodała jeszcze szybko białogłowa - Hmmm...mnie się wydawało czy wcześniej pytałeś się o rodziców Orenei?? A więc Hayate i Yumiko, a jak dobrze pamiętasz Yumiś jest moją siostrą - powiedziała odkrywczym tonem, i zanim jeszcze ktokolwiek zdążył przeanalizować ostatnie wypowiedzi Avalii ta dodała - Idziemy na herbatkę??
Skaman - 12-02-2008, 12:23
Temat postu:
- Wole kawe ale czemu nie. Przy okazji opowiem gdzie i co robiłem. BTW kto teraz jest "najsilniejszy" bądź to się teraz najbardziej udziela, bo nigdy nie miałem przetestować moich cukierków na kimś innym niż ja - następnie udałem się wraz z Avalią na herbatkę.
Shinigami-san - 12-02-2008, 15:20
Temat postu:
W tym samym momencie Shini patrzyła z zarogu jaj jej wiewiórki podkałają ładunki wybuchowe pod ścianami twierdzy. Włąściwie to nie tyle wybuchowe bo przecież nie chciała rozwlaić domku ale jak zorbią bum to będzie huk i dym łzawiacy... może gdzieś się wypusci troszke helu zeby się rpzyjemnie rozmawiało. Nagle wampirzyca usłyszała głos mamy i Skamana które zblizały się w jej stronę. "Oj będzie źle" mruknęła po czym ulotniła się gdyż do wybuchu pozostały 3s. Po chwili było słychać donośne bum, a Shini siedziała w szafie i obgryzała paznokcie ze strachu rpzed mamą
Orenei - 12-02-2008, 15:39
Temat postu:
I tak oto w ten okropnie wredny sposób zostałam porzucona i osamotniona przed głównymi drzwiami. Czułam się taka samotna...nawet nie zdążyłam się przedstawić a już Avi zabrała mi gościa z przed nosa.
Spojrzałam za nimi moim przygnębiającym i smutnym wzrokiem. Oczy gwałtownie mi się powiększyły, zrobiłam słodziutką minkę i złapałam się za obie ręce stojąc jak mała sierota.
- A ja...? - zapytałam głosem tak miękkim jakbym miała zaraz zacząć płakać.
Wtem zauważyłam sporo wiewiórek które biegną w stronę Avi i nieznanego mi gościa.
Chciałam pomóc więc pobiegłam w ich stronę i zaczęłam gonić jednego z gryzoni.
Walczyłam jak lew, biegałam za nim chyba po całej Twierdzy niszcząc i przewracając wszystko co stanęło mi na drodze. Przeklęty zwierz był ode mnie szybszy !
Przez tą całą gonitwę nie zauważyłam zbliżającej się do mnie postaci (o ile się nie mylę to mógł być Hayate) i zahaczyłam o nią przewracając na podłogę. Biegłam dalej krzyknęłam tylko "przepraszam !".
Avalia - 12-02-2008, 17:40
Temat postu:
Avalia nie przejęła się wybuchem, znała na tyle możliwości twierdzy, że zawsze wolała mieć jakąś tarcze nałożoną na sobie. Orenei, jak ona sobie z tym poradziła nie wiedziała, już się oddaliła goniąc jakąś wiewiórkę, a Skaman miał to szczęście stać koło dziewczyny na tyle blisko aby i jego tarcza objęła i nie zrobiła większej krzywdy.
- Już nie wiem, co mam z nią zrobić...ehh - mruknęła białogłowa, załamana.
- No to proste, wydziedziczysz ją i nie będziesz musiała się nią już tak martwić, ne? - powiedziała Lena która pojawiła się w różowym dymie.
- Chyba, rzeczywiście będę musiała tak zrobić - powiedziała załamana i ruszyła w stronę herbaciarni - No Skaman rusz się. A co do tego kto się najbardziej udziela...uwierz ciężko stwierdzić.
Shinigami-san - 12-02-2008, 17:56
Temat postu:
Wampirzyca wylazła z szafy po czym cichutko rozejrzała się po korytarzu. Wyjęła z za płaszcza wielkie-coś-co-używała-do--pryzwolania-stada-bizonów po czym przylepiła to do sciany, zpaukała 4 razy i powiedziała "rzeka bitej śmietany!". Drzwi się otworzyły przydniatając Shini do ściany a na korytarze teirdzy wylała się góóóóra bitej śmietany. Miała się wylewać dopuki, doputy nie zapęłni całego domu. "będzie wesoło" pomyślałą Shini próbując się wydostać zza drzwi i przy okazji zjadając troszke bitej śmietany
Yumiko - 12-02-2008, 18:52
Temat postu:
Yumiko leżała na łóżku i czytała Biblie, gdy nagle coś...sama nie wiedziała jak to nazwać...przecisnęło się przez szczelinę pod drzwiami.
- WIEWIÓRKA! Tylko tyle zrozumiała i usłyszała, gdy Orenei wpadła do jej pokoju wraz z drzwiami.
~ Hmmm...czy ona mnie aby zauważyła? ~ Zadała sobie pytanie Yumiko patrząc na Orenei, mamroczącej coś do...wiewiórki?
~ Może poczekam na jej reakcje ~ pomyślała i zaczęła bacznie przyglądać się Orenei.
Orenei - 12-02-2008, 22:01
Temat postu:
- Aaaaa... mam CIĘ ty PRZEKLĘTA WIEWIÓRO! - wykrzyczała trzymając zwierze za szyję i dusząc. Nagle usłyszała chrząknięcie. To była Yumiko przyglądająca się idiotycznemu wygłupowi Orenei.
- eee..to znaczy...eh.
Yumiko zaśmiała się i złapała dziewczynę za rękę pomagając jej wstać. Wiewiórka wyrwała się i uciekła z pokoju.
- widać, że już zaczynasz rozrabiać - powiedziała patrząc na przerażone oczka elfki.
Dziewczyna zaczęła sie tłumaczyć, że chciała tylko pomóc Avi i że nic złego nie zrobiła.
Yamcia wychyliła sie z wnętrza pokoju i spojrzała wzdłuż korytarza, gdzie zobaczyła mnóstwo poprzewracanych przedmiotów.
- Nic nie zrobiłaś? To lepiej posprzątaj to wszystko zanim ktokolwiek to zobaczy - powiedziała śmiejąc się lekko z głupoty Orenei.
Elfka szybko wybiegła i zaczęła ostrożnie podnosić z ziemi porozrzucane przedmioty.
Sakura_chan - 14-02-2008, 12:31
Temat postu:
- No to opowiadaj, Skaman - Sakura sączyła waniliową herbatkę, w powietrzu unosiły się resztki niebieskawego dymu, śladu jej przybycia. - Uwielbiam opowieści. Co zaś do tego, kto tu rządzi, to jest to Mara, zawsze też jest w pogotowiu różowy młoteczek mamusi. Poza tym po staremu w twierdzy, czy raczej poligonie doświadczalnym Shini. Ostatnio wyczarowała jakieś wiewióry - po czym wymamrotała pod nosem zaklęcie przywołujące niewidzialną tarczę ochronną, zapobiegającą ewentualnemu wtargnięciu owych stworzeń do kawiarni. - Jak odpoczniesz, możesz je znaleźć i wypróbować na nich swoje cukierki
Shinigami-san - 14-02-2008, 16:07
Temat postu:
- Wara od moich wiewiórów! - wrzasnęłam wkraczajac do kawiarni. - Cappuciono i kremówkę! - wrzasnęłam po czym usiadłąm przy stole i spojrzałąm na Skamana - Jeżlei spróbujesz zrobić coś moim maleństwom osobiście urządzę ci piekło w tym domu... A tak poza tym to co u ciebie słychać ciekawego? - dodałąm po chwili z miłym uśmieszkiem
Yumiko - 14-02-2008, 18:55
Temat postu:
Yumiko pomagała Orenei sprzątać cały ten bałagan. Dziewczyny się nakręciły i nie mogły przestać plotkować i rozmawiać ze sobą, a śmiech ich dało się słyszeć w najciemniejszych zakamarkach twierdzy.
- Orenei!....Zrobimy sobie herbatke. powiedziała Yumiko i zabrała Orenei do kuchni.
Mara - 19-02-2008, 20:40
Temat postu:
Róż.
Rusz.
Roosh!
Wizyta u Momo raczej nie zrobiła dobrze na moją szarość. Zaróżowiła sie ona na moment, zazieleniła, po czym przybrała barwę ciemnej, nieco przybrudzonej purpury.
Za to moja psychika miała się świetnie. Nie mam zamiaru sie rozwodzić nad technikami relaksacyjnymi, gdyż pogrzebałoby to na dobre opinię o tym, że jako półdemon jestem mroczna. Ale minął dokładnie miesiąc od mojego wyjazdu, doszłam więc do wniosku, że czas aby powrócić do Twierdzy i może dopracować zaklęcie teleportacji?
Ale chyba przez inny kanał, chociaż dawna, powracająca huśtawka nastrojów pomagała mi nawet kiedy byłam na wychodnym. Nie uważałam nawet tego za dziwne.
Do Twierdzy przybyłam z powrotem całkowicie konwencjonalnie- przyleciałam. Wylądowałam przed bramą główną, biedaczka od dawna nie używana, kiedy ją otworzyłam zaczęła przeraźliwie skrzypieć. Skrzywiłam się lekko i weszłam po otwarciu jej tylko na tyle, abym się zmieściła bez zabrudzania ubrania rdzą.
Mówiąc o ubraniu warto wspomnieć słówkiem o moim wyglądzie. Otóż Momo pozostawiła mi prezent, który był... no cóż. Trzepałam ubranie przez godzinę a i tak kiedy w końcu opuściłam wspomniane miejsce mojego niedawnego pobytu moje ubranie, mimo że czarne, mieniło się na różowo za sprawą Samoprzylepnego Brokatu. Nie muszę chyba mówić jakie moja była gospodyni powzięła środki zaradcze, abym się nie zjawiła przypadkiem w Twierdzy w ubraniach bez brokatu i co sie stało z moją walizką? Przyłapałam ją na gorącym uczynku... Walizeczka niestety padła ofiarą swoistej bitwy... Już pewnie skończyła się palić. A taka mała była, praktyczna...
Zbrokacona, aczkolwiek ustatkowana humorystycznie(co było nie lada osiągnięciem) oraz wypoczęta(w miarę- bitwa o walizkę była bolesna) weszłam do Twierdzy. Główne wrota skrzypiały nieco ciszej, jednak i tu słychać było, że ludzie wolą okna i podziemne tunele.
- WRÓ...- powstrzymałam się. Nie mogli mnie taką zobaczyć, nie mogli! Zaczęłam gorączkowo myśleć. Wiedziałam, że po drodze do pokoju ktoś mnie zobaczy, a przecież... no tak! Twierdza dostosowuje się do woli jej mieszkańców. Stare, zapomniane prawo, które mogłam wykorzystać przy okazji przygotowań do balu... Oj, Avi należały się dwie duże tabliczki czekolady. Pstryknęłam palcami i obok pojawiła się mini przebieralnia, do której wskoczyłam i przebrałam się jeszcze bardziej na czarno i na mrocznie. Nie zabrakło nawet małej pelerynki półprzezroczystej. A wszystko co oczywista na czarno. Pstryknęłam i przebieralnia zniknęła pozostawiając mi tylko stare wdzianko zapakowane w torbę jakby dopiero wyszło z pralni, ba, nawet poczułam lekki fiołkowy zapach.
- Nie lubię fiołków- mruknęłam pod nosem i krzyknęłam donośnie:- WRÓCIŁAM!
Tym razem mogłam. Nie zważając na to czy ktoś zareaguje czy nie rozejrzałam się po głównym holu i uniosłam palec do góry. Pojawiła się na nim czarna mgiełka z której wyłonił się motylek tegoż koloru.
- Witam Pan... Masz jakiś różowy pomponik we włosach.
Reakcja moja była spontaniczna. Wydałam z siebie zduszony okrzyk, motylek ledwie wzbił się w powietrze a miejsce w którym wcześniej się znajdował smagnęła moja dłoń zdążająca ku włosom. Zrobiła mi kitkę. Chyba za bardzo jej wtedy zaufałam!
- Jest coś jeszcze?- spytałam zdejmując spinkę.
- Jeszcze dwie po prawej stronie.
- Mam nadzieję, że nie mają tu kamer- powiedziałam zdejmując pozostałe spinki. Brew zadrżała mi niebezpiecznie kiedy rozglądałam się, czy nikt przypadkiem nie ogląda mojego prywatnego przedstawienia. W kuchni ktoś sie kręcił ale to nic, nic...
- To skoro już jestem całkiem jak powinnam być... Chyba, to przekaż Radgersowi, że wróciłam. Znając życie zapadł w zbyt twardy sen abym nawet ja zdołała go obudzić, a tobie sie to jakoś zazwyczaj udaje.
Udawało mu się, bo wyposażyłam go w szpilkę kiedy tworzyłam zmyślnego posłańca. Ten zasalutował i poleciał na górę, po chwili ja także powolnym, spacerowym krokiem poszłam w tamtą stronę. Grzybek w Szczerym Polu zrobił jedną rzecz: byłam tak rozleniwiona, że nie chciało mi się nawet skrzydeł rozkładać. A nóż widelec ktoś sie zainteresuje...
Yumiko - 19-02-2008, 22:14
Temat postu:
- No i ten schabowy....~TRZASK~ - ups, chyba zepsułam filiżankę, wolę nie pytać do czyjej porcelanowej wystawki ona należała. Orenei śmiała się kładąc głowę na stole i mocząc swoje włosy w herbacie.
- Ale, potem to Ty ją wypijesz. Dodała zbierając z ziemi pozostałości po filiżance. Orenei złapała za swoje kudełki i zaczęła w nie dmuchać. Wybiegła z kuchni....i już nie wróciła.
- Nie no...super. Powiedziała do siebie Yumiko, gdy usłyszała że ktoś wszedł do twierdzy.
Wychyliła się zza kolumny i ujrzała Marę. (na jej szczęście już przebraną). wypadało by się przywitać.
- Yamcia~! Już jestem! Yumiko odwróciła się w stronę Orenei (od razu wiedziała że to ona) i ujrzała elfke z ręcznikiem zawiniętym na głowie. - No to teraz idziemy na ciacho. Powiedziała Orenei i pociągnęła Yumiko w stronę ciastkarni.
radgers - 20-02-2008, 00:09
Temat postu:
Zgodnie z przypuszczeniami Mary, Radgers spał sobie smacznie. Spał sobie spał, gdy nagle poczuł nieco bolesne ukłucie w... tyłek. Psion natychmiast zerwał się z miejsca ze słowem "Auć!" na ustach.
- En garde! - krzyknął wymachując swoim rapierem, który nie wiadomo skąd pojawił się w jego dłoni, na lewo i prawo. - Walcz tchórzu!
- Eee, ale ja nie... - próbował powiedzieć nieszczęsny motylek który był zmuszony unikać szalonych pchnięć psiona. Po chwili jednak Radgers opamiętał się.
- Tej, przecież ty jesteś jednym z tych motylków mojej lubej, co nie? - spytał Radgers chowając rapier i drapiąc się po głowie.
- W końcu raczyłeś się opamiętać. Pani kazała ci przekazać, że właśnie przed chwilą wróciła do Twierdzy...
- Och, doprawdy? - psion zaśmiał się głośno. - Dzięki stary... eee, chociaż może i młody... no, w każdym razie dzięki wielkie. - rzekł psion i zapadł się pod ziemię. To znaczy tak to wyglądało. Jednak tak naprawdę tylko wtopił się w podłogę aby zaraz wyłonić, albo raczej wyskoczyć tuż obok Mary.
- Słońce moje! - tak ją uściskał, że aż poderwał ją z ziemi.
- Drogi mężu, nie spodziewałam się aż tak ciepłego powitania. Nie było mnie przecież tylko miesiąc. Choć nie powiedziałabym żeby mi to specjalnie przeszkadzało. - odpowiedziała z uśmiechem(i niemałym wysiłkiem) Mara.
- Tylko miesiąc? Dla mnie minęły całe eony moja droga...
- Eee, no dobrze już dobrze rozumiem. Chyba. Mógłbyś postawić mnie na ziemi? - poprosiła półdemonica.
- A, jasne już się robi. - jako powiedział taki uczynił. - Byłaś pewnie u Momoko? Co tam słychać u babci? Wciąż różowo i mhrocznie?
Skaman - 21-02-2008, 21:19
Temat postu:
- A to dobre pytanie Shinigami-san. U mnie wszystko w porządku, zmieniłem nieco swój wizerunek. Jak widzisz nosze typowe luźne ciuchy i ten gustowny płaszcz. Lecz posiadam więcej zdolności i umiejętności. Jedną z najlepszych jest ta iż moje "cukierki są teraz leprze niż kiedykolwiek" i moje umiejętności kucharskie także są jeszcze lepsze. To tylko 10% moich nowych umiejętności - Nachylając się do Shinigami-san mówiąc szeptem - Wiewiórkom nic nie zrobię o ile im za bardzo nie odbije - mówiąc już normalnym głosem - Avalio i Sakuro_chan jak tam wasze herbatki bo moja kawa jest wyborna. :]
Mara - 23-02-2008, 12:25
Temat postu:
- To jest chyba oczywiste- odrzekła mu i wyciągnęła jedną ze spineczek którą Momoko podrzuciła jej po kryjomu. -- takiego mhroku byś u Vodha nie uświadczył.
- A byłaś u niego kiedyś?
- Nie. Ale patrząc na jego wejścia i umiejscowienie pewnie jest tam bardziej mrocznie niż w tym budynku. Może przejdziemy w jakieś miejsce bardziej zdatne do rozmów?
- A, no tak. Wybacz kochana, zaspany jestem chociaż dość gwałtownie mnie dziś ze snu...
- Dopracowałam go niemal do perfekcji- Na mojej twarzy pojawił się nieco perfidny uśmieszek. Mąż spojrzał na mnie z lekką obawą po czym zaśmiał się.
- Chodźmy już- powiedział w końcu i ruszyliśmy w stronę herbaciarni. W Twierdzy cisza jak makiem zasiał, co było dość dziwne. Szczególnie zważywszy na to, że Radgers był ponoć jedynym pilnującym porządku przez ostatni miesiąc a szczerze mówiąc wątpiłam w jego aspiracje ku odgrywaniu Chucka Norrisa twierdzowego.
W herbaciarni pustki. Poczułam się jakbym niekoniecznie wróciła tam gdzie powinnam. Jedynie błoga mina męża świadcząca o tym, że jak usiądziemy to znów przyśnie utwierdzała mnie w przekonaniu, że to jednak jest to miejsce.
- Kawy? Herbaty? Chociaż tobie lepiej kawę, żebyś sie rozbudził.
- Zasadniczo wolałbym...- Zanim dokończył, ja już włączałam express.
Avalia - 25-02-2008, 09:20
Temat postu:
-Całkiem dobra...nie narzekam - mruknęła Avalia znad swojego kubka. Siedzieli w kącie na końcu herbaciarni więc nie było ich zbytnio widać, bynajmniej tak można było wywnioskować z tego iż Mara ze swoim lubym się nie przywitali - Eh...to nigdy nie była normalna rodzina - mruknęła odstawiając swój kubek, ale i tak jej zbytnio nie usłyszeli, za to na pewno do uszu zgromadzonych dotarło ciche, ale bijące po uszach słowo "Lena". Wtedy też Mara zdała sobie sprawę, że jednak ktoś tu jeszcze jest.
Lena pojawiła się trochę zaspana w różowym dymie.
- Przekaż temu kocurowi, żeby się usuwał do klasztoru
- Ale Die...
- Nie marudź i idź już - mruknęła Avalia rozcierjąc sobie skronie - wybaczcie muszę iść - mruknęła i zniknęła w czarnym dymie.
Mara na koniec usłyszała w swojej głowie głos Avalii: "fajnie, że już jesteś"
Skaman - 25-02-2008, 12:16
Temat postu:
- Ja też już będę musiał lecieć - skończywszy kawę wstałem pokłoniłem się osobą które były aktualnie w herbaciarni i wyszedłem. Wszedłem do swego pokoju i zaskoczony ujrzałem iż pokój był czysty - a niech mnie licho, ty jest absolutnie czysto. Ale kto by mi ten bajzel sprzątną? Może mama... Nieee jak by była w domu to by zapewne mnie o mało nie udusiła przy powitaniu mnie, he he. No cóż mój zysk na czasie - Otworzyłem moją ulubioną półka z "cukierkami" patrząc na nie nie byłem zaskoczony - no mogłem sie tego spodziewać że ta osoba nie wiedziała o specjalnym sposobie konserwacji ich. Szlak wszystkie są jak strychnina w słodkiej otoczce. A i tak miałem zrobić moją nową partie, nie muszę sprzątać to sie zabiorę za produkcje - wyszedłem za drzwi aby przykleić kartkę na drzwi z następującą treścią: *Wejście grozi skażeniem oparów cukierków. Wchodzisz na własne ryzyko!*
Sakura_chan - 25-02-2008, 14:16
Temat postu:
- Ja też już muszę lecieć - rzekła Sakura. Herbatka pyszna, ale czas wziąć się do roboty. Muszę skontrolować twierdzę, poza tym słyszałam coś o anomaliach pogodowych i jakiejś niezapowiedzianej wizycie. Lepiej więc się przygotować bo nigdy nic nie wiadomo - po czym z gracją wyfrunęła przez okno, zostawiając za sobą smużkę niebieskawego dymu
Orenei - 26-02-2008, 22:16
Temat postu:
- Niesądzisz Yamciu... - mówiła Orenei z mordką wypchaną masą ciasteczek - że te ciacho jest pyszne?
Yumiko uśmiechnęła się sama do siebie i burknęła coś pod nosem niewyraźnie. Dziewczynie tak bardzo smakowały ciastka, że zaczęła się nimi gwałtownie opychać, co spowodowało zbyt dużą ilość ciastek w jej jamie gębowej, a to z kolei zakończyło się zadławieniem.
- Łoż w morde ! - panikowała przerażona Yumi. Zupełnie nie wiedziała co zrobić. Zaczęła więc biegać po całym pomieszczeniu i wołać o pomoc.
Orenei zaczęła chodzić w kółko i pluć ciasteczkami próbując wydostać je ze swojego przełyku.
radgers - 27-02-2008, 20:46
Temat postu:
- Heh, no cóż może być i kawa. Może postawi mnie na nogi. Ale z mlekiem nie zapominaj moja droga.
- Gdzieżbym śmiała Radgersie. - odpowiedziała sarkastycznie Mara stawiając przed nim kubek.
- Dzięki. - powiedział Psionik siorbiąc powoli kawę. Po chwili usłyszał jak wszyscy oprócz niego i Mary opuszczają herbaciarnię. "Nie chcą przeszkadzać?", przeszło mu przez myśl. Została tylko Shinigami i Radgers już chciał coś do niej powiedzieć gdy nagle przez drzwi wysypała się mini armia wiewiórek.
- Och, a więc to są te twoje wiewiórki siostro. - zachichotał Radgers a wiewiórki chciały skoczyć na niego i Marę. Chciały, bo Psion jednym ruchem ręki odrzucił je do tyłu telekinezą jednak zatrzymał je parę centymetrów przed ścianą i wiewiórki zawisły na moment w powietrzu a po chwili spadły na ziemię. - Mogłabyś się nimi zająć siostro? To twoje "dzieła". - zwrócił się do Shini. - A uwierz mi, nie chciałabyś żebym to ja się nimi zajął. - dodał z niewinnym uśmiechem.
Mara - 27-02-2008, 21:33
Temat postu:
- Shini, a gdzie twoje zbroje?- mój ton głosu był lekko drwiący, aczkolwiek posłałam szwagierce a jednocześnie synowej całkiem uprzejmy uśmiech. Klasnęłam w dłonie i dotknęłam nimi stołu. Błękitnawe błyskawice zaczęły przeskakiwać najpierw po meblu, później zeskoczyły na podłogę i zaczęły zbliżać sie do wiewiórek. W końcu zaczęły skakać wokół nich tworząc kwadrat z którego to wyrosły porządne metalowe pręty tworzące wiewiórkom klatkę. Wszystko nie trwało nawet sekundy.
- Twoje środki zaradcze działają na zbyt krótką metę- powiedziałam spokojnie i upiłam łyk kawy.
Hm, ciekawe, dlaczego nie zauważyłam, że w herbaciarni ktoś jeszcze był? Westchnęłam cicho i podparłam ręką głowę.
- Niewiele się tu dzieje- powiedziałam obracając łyżeczkę w dłoni- chyba się znów pobawię z improwizacją magiczną... Już i tak mnie powitali wszyscy, którzy nie zasnęli od tego zastoju chyba. Swoją drogą widział ktoś eA? Amarth sie pojawia, Dizi zamarynowany, Lena się już zadomowiła a eA po misji Tonberry... Czy ona nadal go ratuje?
Ton mojego głosu z każdym zdaniem stawał się coraz bardziej żałosny. Narzekałam. Miałam powód. A mojej córki brak. Kolejne westchnięcie które przeszło w ziewnięcie.
Shinigami-san - 27-02-2008, 22:32
Temat postu:
- Braciszku nie obchodzą mnie już wiewiórki, możecie zorbić z nimi co chcecie, najlepiej je wypuście. Nie mam ochoty na żadne zabawy - odparłam leżąc na stoliku i patrząc się tępo w kremówkę która zamówiłam a której nie tknęłam i jakoś nie miałam ochoty - nie chce mi sie absolutnie nic, nie mam ochoty robić zadymy, nie chce mi sie z nikim walczyć ech... Nawet twierdza jakoś umilkła. Nie mam żadnego dobrego pomysłu. Owszem moge się stać wcieleniem zła ale wtedy zostanę wywalona z wierdzy. Zycie ejst do bani - mruknęłam po czym zaczęłam gapić się tępo w ścianę
radgers - 28-02-2008, 16:11
Temat postu:
- Wcale, że nie. - odrzekł Radgers urażony. - Gdybym chciał mógłbym je rozbić na tej ścianie na miazgę albo zrobić coś jeszcze innego ale jestem zbyt... śpiący. - znowu zaczęła mu opadać głowa jednak szybko opamiętał się i duszkiem wychlał całą kawę. Trochę go to ocuciło. - Już trochę lepiej. - podrapał się po głowie po czym wysłuchał narzekań żony i siostry które miodem dla uszu bynajmniej nie były. Serce się kraja - W twoim przypadku to raczej nieżycie jest do bani moja droga. - powiedział do Shini która nie zareagowała nawet jeśli usłyszała to nie dała tego po sobie poznać. Shinigami w takim stanie? Oj, źle się dzieje, pomyślał Radgers po czym objął ramieniem ukochaną i westchnął ciężko. - Wiem co czujesz... Nie, nie zaglądałem ci w psychikę! - dokończył szybko gdy spoczął na nim gromiący wzrok Mary. - W końcu też jestem jej rodzicem. Ciekawe gdzie ona teraz jest... - zaczął zastanawiać się na głos. - Na pewno nic jej nie jest w końcu to nasza córka, no i ma prawdopodobnie Tonberry'ego przy sobie. - dodał pocieszająco.
- Jesteś niepoprawnym optymistą Radgersie. - odpowiedziała Mara i ziewnęła mocno.
- Wiem. - odparł psion i uśmiechnął się gdy usłyszał jej ziewnięcie. - Oj, chyba role się odwróciły moja droga. Jak jesteś śpiąca to mogę cię przenieść do pokoju co ty na to?
Yumiko - 02-03-2008, 14:46
Temat postu:
- Już dobrze? Zapytała Yumiko klepiąc Orenei po plecach. Łzy, które były skutkiem zadławienia spływały elfce po twarzy.
- Nie płacz. Mamusia Cię kocha.
Orenei z radością i ogromną nadzieją w oczach spojrzała na Yumiko.
- Nie nie kocha...Btw. czym była Twoja matka?
Orenei załamana rozpłakała się na dobre.
- Ej, ale czemu Ty płaczesz, co? Zapytała zatroskana.
- Yamcia....czy Ty może....byś mnie przytuliła? Yumiko wypluła herbatę którą właśnie piła.
- Czemu pytasz? Zapytała zakłopotana.
Wtedy Orenei rzuciła się jej na szyje. Yumiko niepewnie objęła ją ręką.
- ...To nie boli? Zapytała szczerze zdziwiona Yumiko. Czuła takie...ciepło, jak nigdy.
- Buhahahaha! Chyba sobie kpisz... Zaśmiała się Orenei z głupoty Yamci.
- Yam..yyy...Yamcia, ale Ty już możesz mnie puścić. Dodała odpychając od siebie Yumiko.
- Wybacz...To było takie dziwne. Wręcz przerażające. Szepnęła psychopatycznym głosem. Orenei przerażona patrzała na nią jak na seryjnego mordercę. Yumiko dalej piła swoją herbatkę...
Lena100 - 04-03-2008, 16:19
Temat postu:
No, i stało się... Podczas pisania listu do mamy najzwyczajniej w świecie zasnęłam. Ostatnio prowadzę nieco dziwny tryb życia, tydzień względnej aktywności, a potem parę dni spania. Irytujące. Tym razem trwało to dłużej niż kiedykolwiek. Obudziła mnie dziwna wizja mamy z różowymi pomponikami we włosach. Uznałam to za jakiś schizofreniczny sen i patrząc na zegarek, stwierdziłam, że minęło tyle czasu, że wysyłanie listu nie ma już sensu. W dodatku mój czuły słuch podpowiedział mi, że mama-Mara już dawno najspokojniej w świecie siedzi sobie w herbaciarni i to jeszcze z tatą-psionem. Poczochrałam krótkie włosy, dochodząc do wniosku, że stary, dobry warkocz wcale nie był taki zły i z zapałem przeskakując po parę schodków pobiegłam przywitać się z moją rodzicielką i spałaszować parę ciastek.
Kiedy dotarłam przed drzwi herbaciarni, wzięłam głęboki oddech, strzepnęłam z siebie kurz, który nagromadził się przez ponad tydzień ciągłego spania i zamaszystym krokiem weszłam do pomieszczenia. Moi zdziwaczali rodzice siedzieli sobie razem, obydwoje zaspani i jakby trochę zatroskani, podczas gdy Shini próbowała oswobodzić stado jakichś zmutowanych wiewiórek z wielkiej, żelaznej klatki. Moja sztuczna powaga natychmiast zniknęła, w podskokach przemierzyłam ostatnie metry dzielące mnie od mamy i rzuciłam się jej w ramiona wrzeszcząc wniebogłosy. Kiedy była już bliska uduszenia, zlitowałam się i odpuściłam, zamaszyście przysuwając sobie jeden ze stołków. Na moje życzenie przede mną pojawił się budyń czekoladowy.
- Rany, mamo, gdzie ty się tak długo podziewałaś?! Czy te odwiedziny musiały trwać tak długo...
Tata siedział z teatralnie naburmuszoną miną, najwyraźniej bocząc się, że tylko mama została uroczyście przywitana i wyściskana.
Mara - 04-03-2008, 18:34
Temat postu:
- Twój ojciec zaprawdę jest dżentelmenem, że wytrzymuje bez komentowania tego powitania- zaśmiałam się i dodałam:
- Ostatnio była niezbyt ciekawa atmosfera. Niestety, jak widzę, trafiłam z deszczu pod rynnę, gdyż nie dość, że Shini wpadła w apatię(faktycznie dość niemrawo szło jej wyswabadzanie wiewiórek) to jeszcze cała Twierdza poszła spać a mi w wieku lat szesnastu rzuca się na wzrok i słuch!
Moja córka oraz mój mąż rzucili mi takie spojrzenia, jakbym mówiła nie po ludzku. A przecież mówiłam. Przynajmniej w pierwszej połowie, no!
- Herbaciarnia była najbardziej zatłoczonym miejscem w tym budynku a ja nikogo nie zauważyłam- rzekłam tonem jakbym odgrywała własnego tłumacza- a byłam przez miesiąc bo ekhm. Ciężko to wymówić. Zasiedziałam się.
Lena i Radgers którzy w tym czasie się witali(tj. Lena witała ojca który zręcznie odgrywał foch drocząc sie z córką) znów na chwile przerwali. Mąż odkaszlnął.
- Tak. Nie drążmy lepiej tego tematu- powiedział nieco wymijającym tonem. Wzruszyłam ramionami szczęśliwa w duchu. Nie miałam ochoty wdawać się w szczegóły.
sieka - 06-03-2008, 21:38
Temat postu:
Przeszedłem kilka kroków lekko stąpając i rozglądając się we wszystkie strony kiedy po mojej lewej stronie zobaczyłem wielkie drzwi z jakimś dziwnym napisem, nawet nie próbowałem go zrozumieć wiedziałem że to jego... Po przełknięciu śliny i otarciu potu lekko zapukałem. Usłyszałem mocnym tonem wypowiedziane słowa - wejść! - pewnie lecz z pewnego rodzaju strachem przycisnąłem klamkę. Podniosłem podbródek i powiedziałem:
- Cześć tato...
Shinigami-san - 06-03-2008, 21:49
Temat postu:
- Yatta! - rozległ się krzyk po twierdzy. Nagle ni z tego ni z owego przed nowym osobnikiem przemknęło coś-wczarnym-płaszczy-czerwone-ze-skrzydłami. Nie minęła chwila gdy to coś na niego wpadło i obydwoje wylecieli rpzez ścianę robią w niej gigantyczną dziurę. Stanęłam na nogi trzymając młodzież pod pachą i tarmosząc jego czuprynę z ŋłupim uśmiechem na twarzy - Witam w Twierdzy! Mam na imie Shini i jestem no yy... kto jest twoim ojcem? Bo tak troche zmułe ostatnimi czasy miałam i nie za abrdzo wiem co się dzieje - dodałam z przperaszajacym uśmiechem
Skaman - 06-03-2008, 22:08
Temat postu:
- Shinigami-san - Wydzierając się niemal na całe gardło ze wściekłością - Ty chyba chcesz we mnie mieć najgorszego wroga - stojąc już teraz koło niej i swego syna - Nie umaisz czytać? To twój problem. Teraz poczujesz cząstkę mego gniewu - wyciągnąłem swe złote pudełko w kształcie papierośnicy i wyciągałem z niego różowy cukierek, następnie połknąłem go. W efekcie odemnie błysło oślepiające światło. I Shinigami-san ujrzała moją postać o wyglądzie Avali trzymającej różowo-oczojebny młotek, z wyrazem twarzy mówiący *co ty na to*?
Avalia - 07-03-2008, 08:18
Temat postu:
Avi stanęła koło swojej podróbki i przywaliła jej po głowie:
- Raczej co ty na to? Jeszcze raz tego użyjesz a inaczej pogadamy - mruknęła białogłowa z nie miłym uśmiechu patrząc się na wgniecione w podłogę ciało Skamana. Shini mimowolnie przełknęła ślinę i wypuściła nowy nabytek niby to był worek ziemniaków.
- Mamuś! - krzyknęła i rzucił się Avalii na szyje.
- No hej, moja mała - mruknęła głaszcząc wampirzyce po głowie, co ją trochę zaskoczyło - A ty jak się czujesz? - mruknęła w stronę nowego - Jesteś sieka, ne? Syn Skamana, prawda?
Ten tylko trochę wystraszony mrukną głową, po drodze otrzepując się z kurzu *podłogi w twierdzy potrafią być brudne*
- Jestem Avalla, twoja ciotka...a to jest Shinigami moja najbardziej, żywiołowa pociecha.
Orenei - 07-03-2008, 16:05
Temat postu:
- Yamciu moja droga ! Czy ty byłaś kiedyś zakochana?
Yumiko natychmiast wypluła na Orenei herbatę i upuściła filiżankę, która upadając na podłogę stłukła się w zwolnionym tempie na malutkie kawałeczki porcelany.
- O co tak właściwie ty mnie pytasz?! Przecie to jasne, że kocham Hayate i to od bardzo dawna! Całym moim wrednym sercem!
Elfka uśmiechnęła się nadzwyczaj uroczo.
- A wiesz? Że ja kiedyś też mogę być zakochana? A może i nawet już jestem! ... - mówiła - ...tylko jeszcze o tym nie wiem.
Yumiko podeszła do elfki i ponownie ją przytuliła - kto wie... może i kiedyś tobie się poszczęści - powiedziała pocieszająco.
Yumiko - 07-03-2008, 18:28
Temat postu:
- Muszę lepiej Cię poznać z Billy'm....tylko, gdzie go wcięło? Yumiko uknuła misterny plan zeswatania Orenei z Zetsubou.
- Yamcia, ale ja... Yumi nie pozwoliła dokończyć Orenei i pociągnęła ją za rękę, wywalając przy tym krzesełko i kilka talerzyków leżących na stole.
- AV....ke? Yumiko podbiegła do zgromadzonej w jednym miejscu rodzinki.
- Ijeeeee....Czyje? Zapytała chodząc wokoło Sieki i oglądając go dokładnie ze wszystkich stron. Chłopak wydobył z siebie ciche ~Auć~, kiedy Yumiko lekko pociągnęła go za włosy. Wtedy Avi szturchnęła ją dość mocno ze stoickim spokojem i wskazała ruchem głowy (pewnie uznała że palcem niegrzecznie) na Skamana, który nie był najwyraźniej zadowolony.
- Aaaaaa.... Co jak co ale po Skamanie nigdy bym się nie spodziewała.... Wtedy aby uniknąć gniewnego spojrzenia Skamana szybko odwróciła się w stronę Sieki.
- Yumiko jestem, siostra Avalii i....rodzina Twojego taty jak i teraz Twoja. Ukłoniła się elegancko i uświadomiła sobie że przecież przyszła tu z Orenei. Kiedy miała już odchodzić wróciła się szybko pchając Orenei w stronę nowego.
- A to jest moja....yy...no...tego.....adoptowana..."córka" Orenei. ~ oczaruj Go ~ szepnęła Orenei cicho do ucha, uświadamiając sobie że to będzie niezła zabawa.
Orenei - 08-03-2008, 10:38
Temat postu:
Orenei zbytnio nie wiedziała w jaki sposób ma kogoś "oczarować". Uśmiechnęła się (to był taki nieudany uśmiech) i powiedziała przesłodkim głosikiem "ohayo".
Chłopak był bardzo zmieszany. To wszystko działo się dla niego za szybko i już zdążył zapomnieć połowę imion, które owego dnia usłyszał.
Yumiko wciąż czaiła się za elfką doradzając jej jak poderwać tegoż nowego.
- Wyprostuj się! - powiedziała szeptem do ucha zdezorientowanej, po czym mocno pchnęła ją w plecy tak, że ta wpadła na nowego członka rodziny przewracając się razem z nim na podłogę.
- Oh ty niezdaro! Pomogę Ci wstać. - Yumi wzięła dziewczynę jak jakąś kukiełkę i przywróciła ją do ładu.
Roztrzepane dziewczyny od razu zauważyły niezadowoloną minę Skamana, więc postanowiły dać nogę.
- Ucieekaaaj! - wrzasnęła Yumiko ciągnąc Orenei za rękę. Ta zaś nie dając rady za nią nadążyć przewróciła się. Yumi nie przestawała biec, a efektem tego była tarzająca się po podłodze elfka.
Kusoku - 08-03-2008, 13:53
Temat postu:
Dawno temu:
Przechodząc sie korytarzami wraz z Agnarokiem na plecach i workiem w prawej dłoni.
-Dziwnie cicho tu, prawda?-zapytałem mego pająka.
-Nie podoba mi się to, bywałem nawet w najcichszych zakątkach tej twierdzy, ale nigdy nie zaznałem tak idealnej ciszy- odpowiedział.
Idąc dalej w tej pełnej zgrozy ciszy i pogłębiającym się niepokoju, nagle otworzyła się pod nami czarna dziura do której wlecieliśmy i znaleźliśmy się w innym wymiarze,krainie,świecie.

Dawno temu do teraz:
-Gdzie jesteśmy?- zapytałem Agnoraka.
-Zostaliśmy przeniesieni, przez jakąś złą siłę i umieszczeni w umysło-podobnym wymiarze-
Zły głos tego złego -Nigdy się z tąd nie wydostaniecie, to moja zemsta za pokonanie mnie- głos zanikł w echu.

(Pomijamy większość przygód,walk,zagrożeń życia i prób powrotu do Twierdzy, gdyż zajęło by to: zbyt dużo miejsca,czasu i przede wszystkim wyglądało by jak jakiś quest,
dodaje tylko, że nauczyłem posługiwać się magią w czasie tych podróży {portret ulegnie małej modyfikacji}, zaczynam od końcówki walki z tym złym)

Zmęczony kryjąc się za mieczem, wyciągam z worka łuk i kołczan strzał. Biorę jedną z nich i wypowiadam magiczną formułę by zwiększyć jej obrażenia i nadać błogosławioną moc i niewiarygodną szybkość. Wykorzystuje do tego resztę moich mocy magicznych. Naciągam strzale na cięciwę łuku wybiegam zza miecza i celuje do 300metrowego potwora (to ten zły).
-Myślisz, że zwykła strzała może mnie zabić- rozległ sie bębniący głos zła tego świata.
-Zwykła nie...- w tym momencie wystrzeliłem strzałę prosto w oko stwora, przeleciała w 1 mgnieniu ogromna odległość dzielącą nas, przeszyła go na wylot i zniszczyła wszelkie umiejętności jakimi dysponował oraz powoli wyniszczając jego samego -... ale ta tak-
-COŚ TY ZROBIŁ, NIEEEEEE- rozległ się coraz bardziej zanikający głos.
Zmęczony zacząłem zbierać moją broń i chować do worka, zauważyłem jak cały świat zaczyna się rozpadać. Wziąłem nieprzytomnego Agnoraka i wskoczyłem do czarnej dziury która otworzyła się przed nami, tuż przed upadkiem góry(w sensie nieba i tego co nad nim) umysłowego świata.

Teraz:
Wylecieliśmy z powrotem na korytarz z którego znikneliśmy, Agnarok ockną się
-Gdzie jesteśmy?-
-Tym razem w domu, ciekawe czy nas jeszcze pamiętają- odpowiedziałem pająkowi
Po tych słowach zacząłem zmierzać do swego pokoju.
sieka - 08-03-2008, 20:57
Temat postu:
"Trochę" zmieszany tym nagłym natłokiem wydarzeń, i kłębiącymi się we mnie odczuciami pragnącymi wybuchnąć ze mnie, patrzyłem na wszystkie postacie stojące przede mną, nagle i bez żadnych pohamowań zacząłem śmiać się tak, że nie umiałem złapać oddechu. Kuliłem się na ziemi nie zdając sobie sprawy z tego, że teraz jestem w centrum uwagi i mogę wyjść na idiotę. Kiedy już złapałem oddech i otarłem łzy wstałem i przedstawiłem się, wcześniej uświadamiając sobie że jeszcze tego nie zrobiłem: "Witam nazywam się Sieka przybyłem do twierdzy aby spotkać się z moim ojcem... a propos daj jednego!"
Skaman - 08-03-2008, 22:35
Temat postu:
- Jeśli już o tym mowa, to choć do pokoju - Wstałem otrzepując się kurzu myśląc sobie *Boże czemu Avalia nie zna się na żartach?* Stojąc ze swym potomkiem w mym pokoju, zacząłem przeszukiwać półkę - Kurde gdzie... ja to... aaa mam! - wyciągłem z półki podłużne, srebrne pudełko przypominające papierośnicę - Trzymaj - podałem je chłopakowi, który wziął pudełko ode mnie - Masz tam 2 zielone, 2 żółte i jedno granatowe. Zielone masz do lekkiego wspomagania organizmu, żółte do nieco poważniejszej potrzeby, a to granatowe cacuszko możesz użyć tylko i wyłącznie w kwestii podobnej do "życie lub śmierć" KPW? - patrzałem się na niego tak dramatycznym spojrzeniem iż o mało chłopakowi nie stanęło serce.
sieka - 08-03-2008, 22:41
Temat postu:
Z wyrazem rozczarowania, gdyż oczekiwałem zupełnie czegoś innego, i z błagalnym spojrzeniem, odpowiedziałem:
- A nie masz truskawkowych?...
Tonberry - 09-03-2008, 18:35
Temat postu:
Dla mieszkańców Twierdzy minęło kilka miesięcy odkąd Tonberry i eAthena zniknęli, dla samego Tonberrego nie minęła nawet sekunda, dla eAtheny mogła minąć cała wieczność tego nie wie nawet ona sama, nie wie tego nawet bóg, który umieścił ją między czasem a przestrzenią. Tonberry pamiętał rozmowę z Odynem, pamiętał gdy narodził się na nowo jako Kamael, herold Odyna. Poprzysiągł wówczas, że zostanie lojalny odynowi tylko pod warunkiem, że odzyska to co utracił i Odyn pozwoli wrócić mu i eAthenie do Twierdzy. Odyn zgodził się, oddał chłopcu uczucia i obdarzył go boską mocą zmienił ciało człowieka w ciało stworzone z czystego Grzechu, Gniewu i Nienawiści, stworzył sobie Abbadona zwiastuna końca i chłopca na posyłki. Tony nie musiał jeść, pić, spać czy nawet czuć lecz Odyn pozwolił mu odczuwać każde ludzkie pokusy i uczucia, obdarował go również wiedzą na temat magii ciemności i umiejętnościami posługiwania się Einherhjarem nową bronią chłopca - świętym mieczem.

Tonberry musiał wykonać masę głupich rozkazów Odyna zanim mógł powrócić do Tweirdzy wraz ze swą ukochaną, ale teraz gdy wreszcie wszystkie wykonał można powiedzieć, że pół bóg czuł się wolny, choć jego wola była wolą Odyna.
Drzwi do komnaty bogów otwarły się, Kamael wkroczył dumnie przed siebie. Minął chórek Walkirii i wreszcie klęknął, położył Einherhjara obok siebie i spojrzał na Odyna.

- Panie - stęknął - wypełniłem wszystkie twe rozkazy. Według danego mi słowa ja i ma ukochana jesteśmy wolni.
Odyn spojrzał na Kamaela i westchnął.
- Idź więc mój sługo, lecz nie zapominaj kim się stałeś. Należysz do mnie, twoja wola jest moją wolą.
Tonberry podniósł miecz i machnął nim, słyszał ten tekst Odyna miliard razy. Teraz znalazł się przy jego ukochanej, pocałował ją i objął rękami. Uwielbiał przemierzać czas, ale dalej nienawidził być nieśmiertelnym.

Drzwi do Twierdzy otwarły się, Tonberry złożył swoje potężne skrzydło i wkroczył dumnie do środka. Spojrzał na eAthenę i uśmiechnął się do niej, wiele jej zawdzięczał. Nie potrafił opisać miłości drzemiącej gdzieś w jego sercu. Postawił ją na ziemi.
- Nareszcie w domu - powiedzieli razem.
Yumiko - 09-03-2008, 20:34
Temat postu:
Yumiko zdyszana usiadła wraz z równie zmęczoną Orenei na ziemi, w samym środku sali balowej.
- Huh! Troszkę się zmęczyłam...Ale mam pomysł! Zrobimy coś szalonego! .... nie, nie zrobimy. Dawno już nie widziałam Hayate... czyżby się rozpłynął? Jedyne co mi po nim zostało to kocie chrupolki ~CHRUM, CHRUM~ Ale dlaczego Ty... Wtedy Yumiko spojrzała na Orenei, która leżała bezsilnie na podłodze.
- Ehh..jak wolisz! No to ja idę...SI JA! ..I poszła sobie. Yumiko ruszyła w stronę lochów, miała nadzieję że może tam ukrył się jej mąż, lub coś jej pozostawił. Kiedy szła ciemnym, długim i wilgotnym korytarzem, usłyszała miauczenie dobiegające z jednej z cel. Pobiegła w jego stronę.
- Ijeee! Drowuś! Złapała swojego pupilka i przytuliła mocno. Cieniostwór wspiął się na jej ramię. Yumi zaczęła przeszukiwać całą celę, jako że była na przeciwko sali tortur, gdzie jej małżonek najczęściej przebywał. Nie znalazła nic oprócz kolejnej paczki kocich chrupek i jakiegoś materiału. Oczywiście zabrała to ze sobą. Z sentymentem spojrzała jeszcze raz na ten ciemny korytarz, i wyszła.

Dziewczyna ze swoim cieniostworem weszła na ogromną salę, znajdującą się naprzeciwko drzwi wejściowych. Położyła się na samym środku sali (jak to zwykle robiła) wyciągnęła z kieszeni kawałek materiału, położyła go obok siebie, otworzyła paczkę kocich chrupolków i zwróciła się do Cieniostwora.
- Myślisz że zawsze tak będzie? Może byś się chociaż słówkiem odezwał...
eAthena - 10-03-2008, 20:03
Temat postu:
- Nareszcie w domu - po tych słowach eA szybko chwyciła Tonego za rękę i ruszyła szybkim krokiem przed siebie, coraz bardziej przyspieszając.
Cieszyła się ogromnie, że w końcu zobaczy mamę, siostry, babcię Avi i resztę zwariowanej rodzinki. Najbardziej brakowało jej głupich tekstów Yumiko, które zawsze ją bawiły.

Chwile, a reczej chwila, spędzona z Tonberrym u Odyna były nie do opisania. To wszystko trwało tak długo... Doszła do wniosku, że to całe poświęcenie się w jego intencji było znakiem miłości, którą go darzy. Była całkiem pewna, że on odwzajemnia te uczucia, inaczej nie zabrałby jej ze sobą, nie rozmawiał tak, jak z nią rozmawia i pozwolił zostać wieczną niewolnicą Odyna. Tony jest dla niej jak Anioł, który nagle zstąpił z nieba by ocalić ją przed samotnością i uchronić przed złem tegoż oto świata, który z dnia na dzień przynosi nowe niebezpieczeństwo.

Jako że kochała także całą swoją rodzinę i bardzo za nimi tęskniła zaczęła wołać wszystkich po kolei począwszy od Mary a zakończywszy na Radgersie.
Przypominała sobie czasy spędzone w domu. Były jej bardzo drogie. Wiele problemów i radości...no a potem pojawił się Tonberry, który na zawsze zmienił jej życie.

Kamael nie wytrzymał i kazał zatrzymać się dziewczynie, która natychmiast zareagowała.
- Dlaczego tak pędzisz?
- Nie rozumiesz? Tyle czasu minęło odkąd ostatni raz widziałam to miejsce!
Tony czasem jej nie rozumiał. Chyba nie potrafił pojąć, jak bardzo człowiek może się cieszyć z najgłupszych i najmniej wartościowych [dla niego] rzeczy. Bądź co bądź nie zatrzymywał jej i machnął znacząco ręką.
eA uśmiechnęła się do niego, złapała ponownie za dłoń i poszła do mamy, którą znalazła w herbaciarni.
- Mama ! - zawołała patrząc na nią tak słodko, że aż się łezka w oku kręci.

Mara - 10-03-2008, 21:24
Temat postu:
Córkę coś uderzyło. Dokładniej była to dość duża poduszka która pacnęła eA strącając ją na tyle skutecznie, iż dziewczyna bardzo efektownie się odchyliła po czym upadła na ziemię tj. na poduszkę którą dostała.
- Ja rozumiem- powiedziałam zjawiając się tuż obok i odpychając Tonberrego, który chciał zacząć się wykłócać o moje zachowanie(no, niby swoje powody miał...)- ukochany. Ważna sprawa. Zły tatuś, Drzewo Życia czy jakoś tak.
Moje spojrzenie świadczyło o tym, że nie rozumiem. Zawisłam nad eA, patrząc tak groźnie jak potrafiłam(mówio, że to skamieniło już jedną osobę) i nadal powstrzymując Tonberrego nawet od tłumaczeń. On tylko usłyszał od czarnego jak smoła, niewielkiego motylka w prostych okularach-połówkach, że "Pani Mara nie z Paniczem teraz rozmawia".
- Ale żadnego kontaktu, mało, że nie było ciebie w Twierdzy, zniknęłaś kompletnie! Niezapowiedziane, miałam wrażenie, że córkę straciłam! Już Amarth się częściej pojawia!
Zaczęłam marudzić jak tylko ja potrafię, co miało właściwości silnie usypiające. Radgers pomimo faktu, że przed chwilą podekscytowany wstawał od stołu aby powitać się z córką teraz nagle zrobił się tak senny, że zapomniał po co wstawał i przeniósł się do swojego pokoju. Czujne ucho z odległości 3km usłyszałoby jego chrapanie.
Po chwili uśmiechnęłam się i przytuliłam córkę.
- Witamy z powrotem- powiedziałam z zadowoleniem- legalnie.
Tutaj rzuciłam Tonemu wymowne spojrzenie. Ten zrozumiał, ale czy wziął sobie do serca... Chyba po tym, co chwilę wcześniej odstawiłam nie był w stanie.
- Jestem bezduszna może, ale będę ci to wypominać- dodałam spokojnie a motylek usiadł mi na ramieniu. Ukłonił się grzecznie i poprawił okulary, które błysnęły niebezpiecznie. Podobny błysk pojawił się po chwili z niewiadomych przyczyn i w moim oku, przez co doszłam do wniosku, że chyba za bardzo się upodabniam do własnego posłańca.
- Lena! Amarth! Macie znowu siostrę!
Drugiej z wymienionych się nie bardzo spodziewałam, chociaż Lena mogłaby przybyć. Dizi nadal się chyba konserwował... Ech, chyba źle wychowuję dzieci.
Tonberry - 12-03-2008, 18:43
Temat postu:
Tonberry może tego nie ukazywał, ale bardzo się cieszył, że widzi Marę. Omal nie zapomniał jej i innych mieszkańców Twierdzy.

- Gdzie podziały się moje maniery... - powiedział do siebie. W sumie nie wiedział czy mówił to do siebie czy do eAtheny czy też do Mary. Uścisnął kobiecie dłoń i uchylił lekko głowę. - Rad jestem, że znów cię widzę. Proszę wybacz za ... "incydent" z córką. Właściwie co do córki... - Tony uklęknął na jedno kolano, jego ogromne skrzydło zasłoniło pół korytarza. Wsadził rękę za pazuchę i wyciągnął mały pierścień z krwisto czerwonym kamyczkiem wielkości oka.

- Chwile, które razem spędziliśmy w zamku boga bogów znaczyły dla mnie bardzo wiele, więc po bardzo długim namyśle doszedłem do wniosku, że... uczucie, którym cię daże jest, było i będzie czystą miłością, którą rzadko kto mógłby pojąć. Moja droga czy zostaniesz moją żoną? - eAthena zamarła w bezruchu nie wspominając o jej matce.
Avalia - 12-03-2008, 19:21
Temat postu:
Avi pojawiła się za "skamieniałą" Marą i zaczęła ja szturchać lekko patyczkiem uważają, że to fajna zabawa. Po chwili do niej dotarło, ze o czymś ważnym zapomniała - hmmm....A! Już pamiętam, ja to mam sklerozę - wyskoczyła nagle tym stwierdzeniem, tak, ze nawet Tonberry lekko stracił równowagę.
- Moi drodzy witam was ponownie w domu - mruknęła radośnie i pochyliła się ku zaskoczonej eA - dobrze, że jesteś bo myślałam, ze nam Mara w czarną rozpacz popadnie z "utraty" córki - po czym wrzuciła na swoje stare miejsce koło Mary która groźnie się na nią patrzała. Wtedy dopiero spostrzegła pierścionek w ręku Tonberrego - O yay!! Będzie wesele, będzie wesele.... - zaczęła sobie nucić już skacząc korytarzem prowadzącym na trzecie piętro.
eAthena - 12-03-2008, 21:29
Temat postu:
Zaskoczona eAthena stała jak wryta i nawet nie mrugnęła okiem. Zupełnie ją zatkało, na twarzy przybrała lekko różowy rumieniec i wciąż wpatrywała się w pierścionek, który znajdował się w rękach Tonberrego.

Minęło sporo czasu zanim się ocknęła. W końcu wyciągnęła rękę w stronę pierścionka, łagodnie się uśmiechając.
Tony bez wahania wsunął jej pierścień na palec, ona natomiast rzuciła mu się na szyję mocno go do siebie tuląc.
- Kocham Cię ! - wykrzyknęła.
Widać było małą łzę szczęścia spływającą po jej policzku, aż nie wytrzymała i całkiem się rozpłakała z radości.
Tonberry objął ją rękami i uniósł leciutko w górę kręcąc się z nią dookoła.
Mara wciąż stała nieruchomo.

Nagle nie wiedzieć czemu sporo osób przyszło w miejsce tego wydarzenia, widać było dużą część rodzinki, którzy jak widać cieszyli się...chyba wszyscy.
- Babcia.. - pomyślała eA ciężko wzdychając.

Mara - 13-03-2008, 07:12
Temat postu:
Z małego letargu przebudził mnie dopiero krzyk eA. Tak. Od kiedy wrócili pewnie podświadomie próbowałam przyjąć to do wiadomości, ale moja osobowość naturalnie odrzuca myśli wykraczające romantycznością ponad "uśmiechnęła się do męża od czasu do czasu bez cienia perfidii". Mimowolnie wypuściłam powietrze z płuc dość głośno,o przeszło w ciężkie westchnienie.
- Ja tu nic do gadania nie mam- powiedziałam w końcu żartobliwie- nawet gdybym się nie zgodziła, zrobilibyście to z tym, że ze mną skłóceni. Nie widzę zatem przeszkód.
Spojrzeli na mnie nieco dziwnie. Mówiąc szczerze, nie dziwiłam się. Hm, pozostałe córki powinny się zjawić wreszcie... No i syn. Chyba nie jest taki słaby żeby po walce z jakimś krukiem tyle czasu się konserwować w wielkim słoju?
I dlaczego tu jest tyle ludzi?
- W tłoku czuję się nieswojo- mruknęłam pod nosem nieco zdegustowana widokiem nieco zbyt dużego nagromadzenia osób na metr kwadratowy, po czym powiedziałam nieco głośniej- Radgersa się powiadomi zaraz, ale wolę mu na razie w drzemce nie przeszkadzać.
Motylek zasalutował i poleciał na górę, ja zaś uniosłam się nieco w powietrze aby uniknąć tłumów. RPG-owiec by pomyślał "npc?" bo nie wszystkie twarze... Rozpoznawałam.
Kusoku - 13-03-2008, 20:38
Temat postu:
Dopiero teraz cała wrzawa w Twierdzy zdołała mnie przebudzić ze snu. Wstałem leniwie i rozejrzałem sie po pokoju, brakowało tylko Agnoraka, *pewnie znowu się gdzieś po twierdzy włóczy* pomyślałem.
-No trzeba zobaczyć co się dzieje- mruknąłem do siebie pod nosem.
Nie zdając sobie sprawy ile siły mi przybyło po wyprawie w czarnej dziurze, omal nie wrwało drzwi z zawiasów gdy je otwierałem. *ech znowu muszę się uczyć kontroli nad moją siła xD*. Przemierzył parę korytarzy, po czym znalazłem spory tłum osób, w tym Marę odlatującą od tłumu i kierującą się w moją stronę.
-cześ...- zacząłem
-Cześć,cześć, przepraszam ale nie mam ochoty na rozmowę-odpowiedziała Mara, spojrzała jeszcze raz na tłum, po czym machnęła ręką i poleciała dalej. A ja zacząłem powoli zbliżać się do tłumu, zastanawiając się co się dzieje.
Amarth - 14-03-2008, 09:01
Temat postu:
Amarth kroczyła... nie, właściwie to pełzła korytarzem. Ostatnio większość czasu spędzała gubiąc się w Twierdzy, przesypiając lub grając z Nim i z lokatorami swojej Torby. Wiedziała, że ma kłopoty z nawiązywanie znajomości i takie tam, ale i tak skarciła się za nie spędzanie odpowiednich ilości czasu z innymi rezydentami Twierdzy.

Zdziwiła ją nieco aktywność szczurów. W lochach było ich całkiem sporo, a Amarth lubiła ich towarzystwo. Z większością się zaprzyjaźniła, kilka nawet wprowadziło się do Torby. Ale teraz były wkurzone. Rozmawiały między sobą z niejakim gniewem. Amarth złapała jednego i dowiedziała się po chwili, że w innej części Twierdzy tłoczy się zbyt wielu ludzi w zbyt małej przestrzeni, a to z powodu zaręczyn. Takie słowa jak 'ślub' i 'wesele' wywoływały u szczurów mieszane uczucia. Z jednej strony oznaczały dużo ludzi, którzy mogli je podeptać, a to źle. Ale z drugiej strony można było się spodziewać zadowalających ilości jedzenia, a to już dobrze.

Amarth zostawiła szczury za sobą i ruszyła znowu przed siebie. Po jakimś czasie zaczęła słyszeć przytłumione głosy. Zajrzała do Torby i wyciągnęła wielki bukiet żółtych tulipanów. Nie miała pojęcia, jakie kwiaty daje się parze młodej, w ogóle nie lubiła kwiatów. Ale za żółtymi tulipanami przepadała i uznała, że wystarczą.

Teraz, gdyby tylko ktoś jej wyjaśnił, kto konkretnie bierze ślub, wszystko byłoby w porządku. Niestety szczury nie były w stanie podać jej imion czy chociaż porządnych opisów. Cóż, będzie musiała dowiedzieć się na miejscu. A na miejscu panował całkiem spory zgiełk. Poza nią jeszcze kilka osób zbliżało się do tłumu. Zobaczyła Kusoku zamieniającego kilka bardzo krótkich słów z mamą Marą. Ruszyła w ich stronę, ale Mara już odlatywała.
Yumiko - 14-03-2008, 16:05
Temat postu:
- STÓÓÓÓÓJ !!!!! Całe zgromadzenie odwróciło się w stronę Yumiko, która z trudem starała się złapać Drowusia. Koci cieniostwór miauknął przeraźliwie i wskoczył eAthenie na głowę.
Yumiko zmachana podbiegła ku zgromadzeniu, oparła swoje ręce na nogach i zaczęła dyszeć. Wszystko to odbywało się w dziwnej ciszy (nie wliczając jej samej, która robiła hałas za 100kę dzieci). Gdy dziewczyna już się uspokoiła podniosła głowę do góry spojrzała na Drowusia (który nadal siedział na głowie eA)... próbowała coś powiedzieć, wreszcie po wielu nieudanych próbach wydobyła z siebie ciche: - Choć tu ty mała, wstrętna, podstępna gadzino...

Tonberry był najwyraźniej niezbyt zadowolony z całego wydarzenia, jednak eAthena trzymała Drowusia na rękach i zachwycona jego udawaną "słodkością", przytuliła go mocno.
- Pozwól że odbiorę moją "zgubę". eAthena podała Yumi Drowusia uśmiechając się radośnie, kiedy jej ręce były już całkiem wolne, rzuciła się na szyję Tonberremu.
Yumiko stała jak wryta i z ogromnym przerażeniem (w sumie można i to nazwać lekkim wstrętem) wpatrywała się w przytulającą się parę. Gdy Tonberry puścił już eAthene, a eAthena Tonberrego, eA zwróciła się do swojego brata, jednak Yumiko nic nie usłyszała.
- Kusoku, czemu Wy tutaj... eATHENA!! jak Cie tu dawno nie było!! Yumiko rzuciła się dziewczynie na szyję. eAthena była zaskoczona tą nagłą reakcją.
- A to kto? Tu głową machnęła w stronę Tonberrego, którego poprostu nie poznała.
eAthena - 14-03-2008, 22:42
Temat postu:
eAtheny nie zdziwiła krótka pamięć Yumiko, zresztą ona sama miała z tym drobny problem.
- To jest mój narzeczony Tonberry. Nie poznajesz go? - odparła i podsunęła Tonego przed twarz zdumionej Yumi, która najwidoczniej przypomniała sobie kim on jest. Podniosła do góry palec wskazujący i lekko otworzyła usta jakby zaraz miała palnąć jakiś niemądry, głupawy tekst, który sprawi że eAthena zapadnie się pod ziemię.
Jednak Yumiko zauważyła zniechęconą eA i zamknęła swój mały pyszczek.

- Niedługo będzie ślub, prawda Tonberry? - zapytała ucieszona eAthena, wciąż zerkając ostrożnie na Yumiko.
- A jak myślisz? - Tonberry może i nie był zmęczony, ale widać było że miał już dość i najchętniej zabrałby eA z dala od reszty.

- JUŻ TERAZ! - Yumiko nagle dostała w głowę poduszką, którą to jeszcze przed chwilą rzuciła Mara w swoją córkę. - Za co?!
- Przecież prosiłam Cię żebyś nie mówiła nic głupiego! Przynajmniej nie teraz... - powiedziała, po czym dźwignęła poduszkę z podłogi.
Nagle spostrzegła tłum ludzi, którzy od jakiegoś czasu stali i wpatrywali się w nią. Nieco się speszyła i prędko zakryła twarz poduszką.

Avalia - 15-03-2008, 12:00
Temat postu:
- Dobra ludziska, koniec widowiska, było minęło. A jak chcecie przyjęcie to do sali balowej i robić w niej porządek! No już! - Avalia prawie zaczęła krzyczeć i wymachując młoteczkiem aby całe t zbiorowisko się rozeszło - Bardzo słodkie - mruknęła do pary gołąbków - państwu też dziękujemy - pstryknęła palcami a eA i Tonberry znaleźli się w jakiejś dużej sypialni niezwykłe pięknie zdobionej.
- No i Amarth i Kusoku w końcu się odnaleźli, bardzo mi miło was znowu widzieć - powiedziała uradowana już Avi, mrugnęła siostrze i zrobiła minę w stylu "wszystko dobrze?" - No to jak może pójdziemy zjeść coś ciepłego? Ja mam ochotę na pizze - stwierdziła po chwili.
Neji - 15-03-2008, 16:47
Temat postu:
- Ziewnięcie i niezły łomot - cholerne łóżko... - kolejne ziewnięcie i odgłos wstawania z drewnianych szczątków - interesujące, czuję się dużo lepiej, zobaczmy... - podchodzi do zakurzonego lustra, wyciera je jakąś scierką i patrzy.
- Fiu, fiu nie tylko czuje sie lepiej ale i wyglądam lepiej, nieważne - nasłuchuje i słyszy jakieś głosy, wydaje się że dochodzą z niedaleka, wychodzi z pokoju wypełnionego zapachem stęchlizny oraz krakersów i wchodzi do pobliskiej sali z której powoli wychodzili ludzie dziwnie sie mu przyglądając, chwycił kawałek pizzy z najbliższego stołu, lewą ręką odsłonił szal zakrywający mu usta i z rozkoszą zaczął rzuc pizzę rozglądając się dookoła wyraźnie czegoś szukając, po chwili...
- Tu jesteś - wyszeptał i szybkim krokiem ruszył ku wysokiemu chłopakowi który wyglądał na przerażonego, sekundę później Fargass podskoczył i z płynnym pół-obrotem kopnął wielkim glanem chłopaka w splot słoneczny co spowodowało że przeleciał On przez całą długośc sali i rozbił się na przeciwległej sali, reszta towarzystwa krzyczała ze strachu czy oburzenia, Fargass nie wyglądał jakby się tym przejmował, podszedł tym samym szybkim krokiem co przed chwilą do rozciągniętego na ścianie chłopaka i podał mu rękę.
- Dobrze Cie znowu widziec Skaman - i zaczął sie śmiac...
Skaman - 16-03-2008, 00:05
Temat postu:
- Ciebie też dobrze widzieć stary druhu - uścisnąłem jego dłoń i podciągałem sie na niej aby wstać - zmieniłeś sie nieco ale i żeby twe ciche poruszanie było jeszcze leprze niż ostatnio? - uśmiechałem się do niego i jednocześnie patrząc jego szal - Niezły szal, ale czemu nie wymyśliłeś czegoś bardziej oryginalnego na swój nowy wizerunek. A mniejsza z tym - chwyciłem go za szal i podniosłem do góry drugom dłonią uderzyłem go w zewnętrzną stroną dłoni w przeponę. W efekcie chłopak zrobił się na równoległej ścianie - Ejj jak będziesz wracał weź też kawałek Pizzy dla mnie!
Neji - 16-03-2008, 00:31
Temat postu:
Silny jak zwykle... - mruknął i poprawił szal, po chwili podszedł do stołu, wziął cały karton z Pizzą i ruszył znanym już szybkim krokiem z stronę przyjaciela, Skaman prawdopodobnie spodziewał się ataku więc nie zdziwił się gdy Fargass podrzucił karton i spróbował ciosu w twarz, Skaman gładko zablokował cios prawą ręką jednakże nie spodziewał się tego co nastąpiło chwilę później, Fargass wybił się i przenosząc swój środek ciężkości na rękę trzymaną przez Skamana kopnął go w twarz co spowodowało że Skaman wyleciał przez okno znajdujące się na sąsiedniej ścianie... Fargass najwyraźniej przypomniał sobie o kartonie który spadł na jego wyciągniętą rękę... po chwili zza okna dobiegł wrzask.
- Dzisiaj wygrałeś!! ale jutro na pewno Cię dorwę!! - Młodzieniec żując pizzę z przyjemnością usłyszał nutkę śmiechu w głosie kolegi...
Kusoku - 16-03-2008, 11:37
Temat postu:
No więc wyjaśniło mi się wszystko w głowie. Zaręczyny eA z Tonym i cały ten mały chaosik wokół tego, jak to zwykle w naszej twierdzy.
-Wiesz też z chęcią coś bym zjadł...- zwróciłem się do Avali -... nie jadłem chyba od ... 5 dni ^^'-
-No to na co czekamy idziemy do kuchni- odpowiedziała z zachwytem.
Miedzy czasie dało się słyszeć, że coś znowu zaczęło się dziać. Wszystko wskazywało na coś lub kogoś obijanego od ściany, bądź coś w tym stylu. Po chwili udało mi się usłyszeć głos Skamana:
-Dzisiaj wygrałeś!! ale jutro na pewno Cię dorwę!!-
*Ciekawe, komu się udało pokonać dzisiaj Skamana* zacząłem się zastanawiać nad tą kwestią, podczas przechodzenia do kuchni.
Skaman - 16-03-2008, 14:54
Temat postu:
Śmiejąc się wskoczyłem przez okno powrotem - A gdzie moja Pizza - Fargass gładkim ruchem wyją jeden kawałek pizzy z pudełka i rzucił niemal jak shirukenem. Zasłoniłem się jakąś tacą - Dzięki - odpowiedziałem mu uśmiechem. Żując pyszny kawałek ciasta drożdżowego z serem i innymi dodatkami, patrzałem na niego jak bym czegoś zapomniał. i nagle sobie przypomniałem. Przełknąłem na chama pizze - ejj przypomniałem se coś. proszę poczekaj trochę - w 10 sekund byłem już spowrotem i przyniosłem coś zawinięte w bawełnianą, czarną chustę - Trzymaj. Kosztowało mnie to wiele pieniędzy i wysiłku. Ale myślę że nada się to do twego ekwipunku - położyłem przedmiot na jego wyciągniętych dłoniach i zacząłem delikatnie odwijać chustę. I ukazała się piękna katana z czarną rękojeścią i klingą, była ona przyozdobiona łańcuchem o długości około 10cm a na końcu spoczywało małe czerwone piórko. Chłopak uśmiechną się z podziwem i radością - Ale patrz na to - Chwyciłem miecz i wyciągają go z pochwy na jakieś 6-7 cm - Specjalna czarna stal. Nawet nie wiesz ile musiałem się nachodzić po kopaniach szukając odpowiedniej bryłki rudy - Odpowiedziałem mu uśmiechem i odłożyłem mu miecz spowrotem na wyciągnięte ręce - i jak zadowolony z prezentu?
Neji - 16-03-2008, 15:07
Temat postu:
- Hmm... zobaczmy - szybkim ruchem wyciągnął i schował katanę czemu towarzyszył wdzięczny dźwięk rozcinanego powietrza i tarcie stali o tkaninę... pobliska kolumna nagle rozpadła się na dwie części.
- trochę trzeba go naostrzyc, ale ujdzie w tłumie, dzięki - ku powszechnemu zdziwieniu waza znajdująca się za pozostałością kolumny rozpadła się na cztery części które spadły na ziemię, i rozsypały się na tysiące drobnych kawałeczków...
- Taaaaak, naprawdę trzeba naostrzyc - mruknął i zauważył bardzo różową i bardzo zabójczą aurę promieniującą z dziewczyny stojącej w pobliżu pomieszczenia wyglądającego na kuchnię...
Avalia - 16-03-2008, 15:45
Temat postu:
- Twierdza zawsze miała sale treningowe w lochach - mruknęła Avalia z pojawiając się przy Skamanie i Nejim, biorąc sobie przy okazji kawałek pizzy - owszem nikt z tego nie kozystał od wieków ale nie czepiajmy sie szczegułów, takie sale na pewno są...szkoda tylko że nie wiem gdzie- mruknęła dziewczyna, po czym zaczęła konsumować kawałek tego czegoś co zwie się pizzą - A i Neji dobrze cię widzieć...- dodała między jednym a drugim gryzem klepiąc chłopaka po plecach - to co idziemy do kuchni?
Mara - 16-03-2008, 17:07
Temat postu:
Skamanie, dwie prośby: postaraj się trochę o poprawę ortografii w postach bo są nieczytelne. Poza tym jak chcesz napisać to nieco więcej niż 2 linijki tekstu.
Regulamin Multiświata napisał/a:
*h) Proponuje się nie "pieścić" z Postami, tzn: nie ma potrzeby marnowania czasu na sprawdzania ortografii w poście, nie mniej należy pamiętać

Konstytucja Forum Tanuki a.d. 2006 - Avellana napisał/a:

4. Pseudo-mowa typu l33t jest uciążliwa w czytaniu i niezrozumiała. Posty w całości pisane w ten sposób będą kasowane bez względu na zawartość. To samo może dotyczyć postów, których styl lub forma są skrajnie nieczytelne dla użytkowników forum.


Prosi się też o unikanie jedno zdaniowych postów, zwłaszcza w questam, tam wypowiedzi powinny być rozbudowane i wnoszące coś do historii.

Post dwulinijkowy został usunięty.
Mara

Shinigami-san - 16-03-2008, 19:45
Temat postu:
Łaziłam po korytarzach twierdzy nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Nie rozpoznawałam miejsc, w głowie mi huczało, a w ustach miałam kołek zamiast języka... Teoretycznie wszystko wskazywało na to, że piłam. Niestety, nie rpzypominałam sobie nic takiego. Po raz kolejny minęłam jakieś drzwi. Spojrzałam na nie spode łba... i olałam. Nie miałam siły nawet chodzić. Usiadłam pod ścianą i postanowiłam jęczeć tak długo, aż ktoś przyjdzie... W koncu jako nieśmiertelna mam dużo czasu
- Maaaamoooooooooooooo - zaczęłam jęczeć swoim cudownym głosem, który w żaden sposób nie przypominał mojego dawnego głosu. Pijackie śpiewy to arie operowe w porówananiu z tym, co w tej chwili wydobywało się z mojej krtani - pooooomoooooocyyyyyyyy...
Skaman - 16-03-2008, 20:21
Temat postu:
- Świetnie że istnieją jakieś sale treningowe bo mija czas na rozgrzewkę i powinienem zacząć za niedługo trening. Dobra to za jakiś czas ci sie odgryzę Fargu-san - rzuciłem specjalnie akcent na te "san". Pokłoniłem sie nieco do Avali i pokazałem Fargass'owi gest ręką, który miał udawać strzelenie z pistoletu i znikłem. Chwilkę później wszedłem do piwnicy i stanąłem przed drzwiami do lochu - A nich mnie licho wchodzę - nacisnąłem na klamką i powoli stożyłem drzwi - O ja cie kręcę. Jeśli Avalia mówi że to są lochy to ja oznajmiam że niebo jest piekłem - poczułem przeszywającą radość która ogarniała mnie całego. Wszedłem mi zamknąłem drzwi za sobą.
Avalia - 16-03-2008, 20:50
Temat postu:
Dziewczyna wypluła kawałek pizzy z powodu niejakiego wołania o pomoc. Niby to nic dziwnego twierdza, jest niebezpieczna łatwo się zgubic i takie tam pierdoły i pewno mogła by to zignorowac wiedząc, ze Mara czuwa nad bezpieczeństwem w twierdzy jednak to wołanie było inne. Modląc się w duchu, żeby to nie było nic poważnego machnęła szybko towarzyszom i zniknęła w czerwonym dymie.
- Shini-chan, słońce nic Ci nie jest - powiedziała z lekkim przerażeniem Avalia klękając i przytulając swoją pocieche. Ta sie tylko przytuliła i milczała - Shini co ci jest??
Neji - 17-03-2008, 16:14
Temat postu:
Loch treningowy okazał się pomieszczeniem doskonale oświetlonym przez czarne świece z zielonymi płomieniami unoszącymi się pod sufitem o wielkości około czterech sal gimnastycznych wzdłuż ścian znajdowały się stojaki z wszelaką bronią i amunicją w południowo-zachodniej części pomieszczenia znajdował się dział medyczny, przebieralnia i Bóg wie dlaczego sklep z napojami...
Weszliśmy do sali, i uznaliśmy że czas na mały sparring, Skaman zaczął chodzic wzdłuż ścian przyglądając się wszystkim broniom, poczynając od kamienia poprzez sztylety, miecze, kończąc na jakichś pistoleto-podobnych bajerach, Ja w tym czasie postanowiłem dokładnie przyjrzec się swojemu mieczowi, więc rozwinąłem ciemną tkaninę odsłaniając Długą na około 5 i pół stopy, lekko zakrzywioną katanę z gardą w kształcie krzyża i niedługim łańcuchem zwisającym z rękojeści, przyglądałem się z zawodowym zaciekawieniem katanie gdy Skaman wrócił z długim na około 8 stóp obosiecznym mieczem, uznałem że nie czas na badanie ostrza, ustawiłem się w pozycji bojowej naprzeciw Skamana który przyjął podobną postawę, jeszcze tylko symboliczne zderzenie ostrzy na szczęście i rozpocznie się sparring...
Nasze miecze zderzyły się co spowodowało że miecz Skamana natychmiast przełamał się a młodzieniec ze zdziwieniem zauważył jak połowa klingi i mała kępka włosów upada na ziemię...
- Dziwne, chyba miałeś jakiś tandetny miecz, weź coś innego i wracaj szybko - powiedziałem z nutką niedowierzania w głosie, przecież nawet nie użyłem siły w tym ciosie...
Skaman przeklnął pod nosem i odszedł szukac innej broni, wrócił po minucie niosąc wielki krasnoludzki topór obosieczny z złotymi wykończeniami, ponownie ustawiliśmy się w pozycjach bojowych, zetknęliśmy ostrza na szczęście, wyprowadziłem proste cięcie z prawej które Skaman w normalnych warunkach bez problemu by zablokował toporem, Skaman uniósł broń nad lewe ramię i zauważył jak moje ostrze przechodzi przez jego topór jakby go tam nie było, zanim się spostrzegłem chłopak leżał na podłodze obok pozostałości wielkiego topora i trzymał się za krwawiące lewe ramię, szybko poszliśmy do apteczki i opatrzyliśmy lekkie nacięcie na lewym bicepsie, po czym kupiliśmy 2 puszki Coca-coli w sklepie obok usiedliśmy na ławce i zastanawialiśmy się co tak naprawdę się stało...
Skaman - 17-03-2008, 16:41
Temat postu:
Siedzieliśmy na ławce, a Fargass zastanawiał się co jest nie tak. Wreszcie to do mnie dotarło - Zapomniałem że to jedno z najlepszych ostrzy pod słońcem. Niewiele mieczy może sie z nim równać. Jest to niemal broń doskonała, ale...
- Ale co? - powiedział Fargass z lekkim uśmiechem.
- Zaczekaj chwile - dopiłem duszkiem swą colę i znikłem. Pojawiłem się 5 sekund później, trzymając białą bawełnianą chustę - Domyślasz się co to może być co?! - uśmiechałem się nieco perfidnie. Fargass odpowiedział mi podobnym uśmiechem i tym jego błyskiem w oku. Wstał dopijając colę i odsuwając się ode mnie na 5 metrów. Odwinąłem chustę, wyciągając spodniej identyczny miecz jaki posiadał Fargass tylko że mój był z śnieżno białej stali. Wyciągłem miecz z pochwy i ustawiłem się w pozycji bojowej - Choć, zobaczymy czy nadal jesteśmy równi.
- Baka - odwiedzałoby mi nieco rozbawionym głosem.
- Jak jestem idiotą to choś i mi to udowodnij.
Neji - 17-03-2008, 17:15
Temat postu:
Stanęliśmy w pozycji bojowej naprzeciwko siebie, wkładając palec wskazujący w ostatnie ogniwo łańcucha mego miecza zacząłem beztrosko wywijac kataną tak szybko że słychac było dźwięk rozcinanego powietrza i było widac długą czarną smugę w powietrzu, uśmiechnąłem się i zacząłem chichotac na widok miny Skamana który stał z ostrzem w prawej ręce wyciągniętej idealnie przed siebie na poziomie ramienia, świeżo opatrzoną lewą rękę położył na prawym łokciu i czekał...
- Najpierw rozgrzewka czy jedziemy na żywca? - zapytałem
- Dajesz! na żywca chyba to przeżyjesz? - zakpił nadal utrzymując tą samą pozycję
w jednej chwili chwyciłem katanę za rękojeśc i byłem już przygotowany do walki, Skaman przyjął dokładnie tą samą pozycję, staliśmy tak i czekaliśmy...

parę sekund później obaj ruszyli dokładnie w tym samym momencie, ciszę przewał odgłos rozcinanego powietrza i dźwięczny odgłos uderzenia stali o stal, posypały się iskry, w jednej chwili przeciwnicy stali na środku sali przez sekundę się siłując, w drugiej zniknęli z tym samym odgłosem rozcinanego powietrza i uderzenia stali o stal pojawili się na drugim końcu sali, zjawisko to powtarzało się co sekundę co powodowało niezłą zawieruchę w lochach, po około 200 zderzeniach do lochu zaczęli zbiegac się gapie zafascynowani tym pojedynkiem, po 200 następnych zderzeniach rywale pojawili się w pozycjach startowych, lekko się ukłonili w salucie, kurz opadł z powrotem na podłogę i usłyszeli oklaski wydobywające się z przedsionka sali...
Shinigami-san - 17-03-2008, 22:08
Temat postu:
- Mamuś, ja chyba mam depresję - mruknęłam tempo patrząc w podłogę - nic mi się nie udaje, nie mam ochoty z nikim się bić. Zycie straciło sens... mój mąż pływa w akwarium, kruk zabity, nikt nie chce być obiektem moich eksperymentów... nie moge nikomu uprzykrzyć życiaaaa - w tym momencie rozryczałam się strasznie. Mój odgłos beczenia rozniósł się po całej twierdzy i przypominał raczej puszczenie bąka niż odgłos rozpaczy.
Mara - 17-03-2008, 22:22
Temat postu:
Klaskało im małe, dość niepozorne stworzenie. Motylek- posłaniec by Mara klaskał, chyba mu tak kazano, ewentualnie chciał w jakiś sposób zwrócić uwagę dwójki. Jego naturalna czerń zniknęła pod warstwą kurzu którą momentalnie się pokrył od ostatniego ciosu i kiedy Fargass oraz Skaman obejrzeli się na stworzenie, z tego raz po razie unosiły się potężne tumany pyłów.
- Khy!- przywitał ich starając się odzyskać naturalność głosu- Pani Mara przesyła zaproszenia.
W moim stylu. Było czarno z czarną wstążeczką opatrzoną srebrnym dzwoneczkiem.
[i]Serdecznie zapraszam na bal weselny mojej córki eAtheny oraz jej małżonka Tonberrego. Nie wiem jak się pisze takie zaproszenia, będzie fajnie a wy może będziecie mieć nieco mniej okazji do robienia takiego hałasu. Jest arena do krwawych jatek."
Z tyłu co oczywista różyczka. Czerń była wszędzie.
A gdzie w tym czasie ja się znajdowałam? Cóż, akurat podlatywałam do Shini którą to kulturalnie uciszyłam niezwykle różowym i zbrokaconym plasterkiem. Może nie miał mocnego kleju, ale był zdecydowanie różowy i zdecydowaniej zbrokacony więc nawet gumowe rękawiczki musiałam włożyć.
Uśmiechnęłam się z lekką perfidią i odczekałam mniej niż sekundę nim zdjęłam synowej plasterek.
- Shini, nie mów mi, że inwencja ci się kończy- zagadnęłam ją z lekko perfidnym uśmieszkiem- jak masz depresję to możesz nawet na mnie eksperymencić. Nic mi bardziej nie zaszkodzi niż ostatni rozstrój emocji, a poza tym zawsze mila jakaś odmiana i ciekawa forma na wesele córki.
Przeciągnęłam się leniwie i coś mi strzyknęło w szyi. Starzeję się! Mam 15 lat! Życie jest okrutne.
Avalia - 18-03-2008, 06:35
Temat postu:
- Mam 18 i tak nie zrzędze jak ty moja droga - mruknęła do Mary - jeżeli chodzi o Shini - tu pogłaskała swoją mimo wszystko najukochańszą pociechę po głowie - to miałam inne plany. Bo chyba wiem na kim mogła by eksperymentować, ale jak się już zgodziłaś to nie ma sprawy - przed wszystkimi dziewczynami pojawiły się czarne kubki z gorącym cacao, Avalia wzięła swój i ostrożnie wypiła trochę - Napijcie się to wam dobrze zrobi. A co do tego ślubu, mogę jakoś pomóc?
Shinigami-san - 18-03-2008, 15:01
Temat postu:
- Ale ja nie chceeeeee! - wrzasnęłam znów wpadając w ryk - Ja chce się gdzieś zaszyć! Nie mam weny twórczej... nie chce eksperymentować. To znaczy chce, ale jakoś.. AAAAAA! Ja chce mieć znowu mężaaa!
Avalia - 18-03-2008, 17:54
Temat postu:
Avalia wzruszyła ramionami i sięgnęła do kieszeni, nie miała lepszego pomysłu. Wyciągnęła trochę srebrnego pyłu i sypnęła nim na Shini. Mara zrobiła dość zaskoczoną minę widząc pokładającą się wampirzyce na ramieniu matki.
- Środek usypiający...Niech się trochę prześpi, może jak odpocznie polepszy się jej, na razie ma za duży mętlik w głowie - stwierdziła Avalia, z lekkim matczynym uśmiechem.
- Ale - zaczęła Mara widząc jak Avi bierze swoją pociechę pod ramie.
- Zniosę ja do sypialni - mruknęła białogłowa i wraz z Shini zniknęły w różowym dymie.
Mateczka ułożyła dziewczynę na łóżku i okryła kołdrą - Mam nadzieje, ze to nic poważnego - mruknęła gładząc głowę córki, stała tak jeszcze chwile nim zniknęła w różowym dymie.
Kusoku - 18-03-2008, 18:19
Temat postu:
Idąc z biegiem wydarzeń zostałem zaciągnięty wraz z gapowiczami do sali treningowej w lochach. Gdy ujrzałem walkę Skamana z dziwnie znajomą mi osobą, choć byłem pewny, że pierwszy raz na oczy go widzę, pomyślałem *hmmm skoro mam znów opanowywać swą nadmierną siłę to może lepiej z nimi, będę przynajmniej pewien, że oni sobie jakkolwiek poradzą*. Pobiegłem do pokoju po worek i wróciłem do sali treningowej w lochu, z worka wyciągnąłem swój miecz (dla niewtajemniczonych: proszę obejrzeć opis ekwipunku w karcie postaci).
Żywo spytałem -można się przyłączyć?- Na chwilę grady ciosów ustały...
Mara - 18-03-2008, 23:13
Temat postu:
Moje ciężkie, pełne zawodu westchnienie.
- A myślałam, że będzie fajnie...- spojrzałam w górę nieco naburmuszona- cóż, pozostaje mi zabrać się za to wesele.
Podniosłam kubek z kakao i poczułam na policzku ciepłą parę. Co oczywista już sie zrobił kożuszek, który zdmuchnęłam i wypiłam łyczek.
- Hm, sypane- powiedziałam do siebie i poszłam na dół, gdzie, jak się spodziewałam, nadal powinni byli być eA oraz Tonberry.
Kiedy zeszłam na parter nikogo nie było. Widać tłum NPCów został przepędzony, mogłam więc odprężyć się i przygotować salę przynajmniej wstępnie.
Weszłam do sali głównej i mi się odechciało. Ze zniesmaczeniem spostrzegłam, że wystrój nie zmienił się od ostatniego balu, zaś z przerażeniem zarejestrowałam fakt, iż nikt jedzenia nie sprzątnął i teraz sporej wielkości tort maszerował ku mnie kapiąc po drodze czymś fosforyzującym. "No i chciałam tych głupich rozrywek!", przeszło mi przez myśl kiedy odsuwałam się od tortostwora.
- Nie ma to jak sobie powalczyć z jedzeniem- mruknęłam nieco zdenerwowana po czym wyciągnęłam rękę przed siebie. Proste inferno spopieliło szalonego torta, zwęgliło i po chwili popiół wywiało przez okno, które otworzyłam. Ciekawe, że nie było żadnego brzydkiego zapachu.
Jeszcze ciekawsze były latające serdelki(czy jak to się nazywa) które stwardniały tak, że gdy ich uniknęłam wbiły się widowiskowo w ścianę z odgłosem przypominającym huk strzału z shotguna.
Tak, je też spaliłam. Kolejna wiązka płomieni powędrowała w kierunku stołu, z którego potrawy zaczęły uciekać w obawie przed gorącem. Je spaliłam chwilę później.
Efektem moich batalii było sporo hałasu jak na Twierdzę w stanie "Shini zasnęła" oraz cała sala osmalona.
- Czarno- powiedziałam patrząc na ściany- swoją drogą to też jest jakiś wystrój.
Uśmiechnęłam sie do siebie czując spaleniznę jednak po chwili mina mi nieco zrzedła. Bądź co bądź wesele miało być dla mojego dziecka i tego... Nie wiem jak się nazywa ktoś taki w rodzinie. Nieważne.
Klasnęłam w ręce i dotknęłam dłonią ściany. Po chwili cały czarny osad odpadł ze ścian i sufitu, przecudnie mnie przyprószając. Otrzepałam się, tupnęłam, wypuściłam głośno powietrze i znów klasnęłam. Tym razem węgiel zebrał się, ułożył w zwartą kulkę i po chwili przeszła ona w grafit. Ową grafitową kulkę wzięłam, podeszłam potem do dziury w ścianie za którą podczas balu znalazłam Shini, po czym rozejrzałam się.
Była tam. Wielka, stara, niezbyt ładna, wyglądała tak, jakby była starsza od samej Twierdzy i większa niż mój mąż, kiedy jego tajemnicza przypadłość dojdzie do głosu. Miotła. Nigdy jej nie widziałam, ale wiedziałam, że musi tam być i nie lubiłam jej. Klasnęłam ponownie i przyłożyłam grafitową kulę miotliska. Błysnęło błękitnawe światło(muszę sie postarać o to, żeby było bardziej czarne) i po chwili leżał przede mną stos ołówków.
- Będzie jak na spotkaniu biznesowym- mruknęłam do siebie- kto wejdzie, dostanie ołówek B3.
Wzięłam jakimś cudem wszystkie ołówki za jednym razem i wyniosłam do samej sali, rzuciłam w kąt, załatałam dziurę i pstryknęłam w palce. Pojawił się czarny motylek i zasalutował.
- Wiadomość do wiesz kogo treść znasz. Leć.
Poleciał.
- No- powiedziałam do siebie po raz kolejny- można zacząć w końcu przystrajanie sali.
Tynk osłabiony od płomieni teraz odpadł i z trzaskiem kawałek sufitu upadł tuż przy mnie. Podskoczyłam, zaklęłam(a niech to gęś kopnie!) i znów klasnęłam.
Tymczasem Avalia, Radgers(którego niestety nie udało sie obudzić), Lena, Amarth, Kusoku, Caladan, i kilka innych postronnych osób na które motylkowi zdarzyło się wpaść po drodze otrzymały wiadomość "Jak chcesz pomóc przy balu, przygotowania trwają w sali. Nie zdziw sie ani widokiem ani zapachem. Mara".
Amarth - 19-03-2008, 18:47
Temat postu:
No tak. Tutaj tak zawsze. Ludzie najpierw zbierają się w zbyt ciasnym miejscu w liczbie przyprawiawiącej o ból głowy, potem ktoś z takiego czy innego powodu znika, a reszta rozchodzi się nie wyjaśniając, co się dzieje. Standard. Z rozmów prowadzonych przez odchodzących wynikało, że to siostra ma się żeni. Nie. Wróć. Wychodzi za mąż. Ale nadal nie wiem za kogo. Nie zdążyłam się nawet dobrze przyjrzeć, a już gdzieś wyparowali. Sala wyludniła się powoli. Jeden z tulipanów upadł na podłogę. Westchnęłam i podniosłam go. Otworzyłam Torbę i zajrzałam do środka.

- Ty paszczurze jeden! Wypluj natychmiast Kotleta! - wrzasnęłam. Różowy makaron usłuchał i posłusznie wypluł jednego z kociaków - I więcej mi tego nie rób - warknęłam rzucając mu tulipany. Niech sobie zje.

Z kolejnym westchnieniem ruszyłam znowu przed siebie w nadziei, że coś się zacznie dziać. Cokolwiek. Gdzieś z oddali dochodziły różne nieokreśline odgłosy. Echo było tu czasami naprawdę niesamowite - dzięki niemu dało się słyszeć, choć w niezrozumiałej formie, rozmowy toczące się kilka pięter wyżej. Pod schodami w pobliżu znalazłam grupkę szczurów. Wcisnęłam między nie, a one poczęstowały mnie tym, co udało im się wynieść z kuchni. Czyli głównie serem. Nie lubię, co prawda, sera, ale byłam już dosyć głodna, więc zjadłam. Rozegraliśmy kilka rundek makao plotkując o nieistotnych sprawach. Musiałam w międzyczasie skarcić Świnię, która jest jeszcze młodą kotką i nie wie, że szczurów z którymi się przyjaźnię się nie gania, chyba że same tego chcą.

Po jakimś czasie coś przyfrunęło. Owo "coś" okazało się czarnym motylkiem, któremu salutowanie wychodziło całkiem sprawnie. Miał wiadomość od Mary, przekazał ją i zniknął. Długo się nie zastanawiałam, pożegnałam się ze szczurami i ruszyłam w kierunku sali balowej. Dopiero po pięciu minutach marszu zorientowałam się, że nie mam pojęcia, gdzie ta sala się znajduje. Echo znowu dało popis swoich możliwości zamieniając moje ciche przekleństwo w coś na kształt pieśni niosącej się korytarzem.
eAthena - 19-03-2008, 20:27
Temat postu:
Nawet nie zdążyłam poprosić o pomoc przy weselu i już pojawiłam się w sypialni wraz z moim ukochanym. Najwyraźniej mama i babcia postanowiły się tym zająć... obawiałam się, że Shini również będzie chciała pomóc a to chyba nie byłby najlepszy pomysł.
Nie chciałabym mieć jakichkolwiek eksperymentów, które zrujnowałyby mój ślub z Tonberrym, chociaż z jednej strony to mógłby być niezły ubaw!
Byle żeby mama się nie przemęczała, ostatnio niezbyt dobrze się dzieje.
Zwróciłam się w stronę przyszłego męża i poprosiłam żeby na mnie zaczekał. Doszłam do wniosku że chyba będę potrzebna w sali balowej.
Wyszłam z sypialni i szybko pojawiłam się obok mamy.

- Co tu się dzieje?
Mama Mara najwyraźniej była czymś zajęta. Dopiero kiedy dotknęłam ją palcem odezwała się.
- O. eAthena. A co ty tutaj robisz?
- Pomyślałam, że może pomogę. Zresztą powinnam przecież to mój ślub.
Mama spojrzała na mnie tak, że gdyby wzrok mógł zabijać pewnie umarłabym już z kilkadziesiąt razy.
- Nie martw sie córko, ja się wszystkim zajmę.
Niezbyt mnie to przekonało. Mama wyglądała na bardzo wyczerpaną i nie mogłam pozwolić żeby się wykończyła. Spostrzegłam nagle siedzącą na ziemi Orenei, wyglądało na to że jest już tutaj od dłuższego czasu i chyba nie daje oznak życia.
Podeszłam ostrożnie. Siedząca na podłodze wydawała się być nieżywa, dla pewności szturchnęłam ją ręką.
Orenei ocknęła się wydając z siebie przerażający pisk. Ze strachu aż odskoczyłam!
- Przepraszam! Nie chciałam Cię wystraszyć...
Dziewczyna patrzała na mnie dziwnie, chyba się mnie boi.
- Nie wiem czy się orientujesz...organizujemy wesele, pomożesz?

Skaman - 19-03-2008, 20:58
Temat postu:
- Dobra możesz do nas dołączyć. Ale musisz mieć miecz godny naszym - podszedłem do chłopaka popatrzałem na jego wyciągnięty miecz w prawej dłoni. Patrząc się facetowi prosto w oczy swą biła kataną rozciąłem jego miecz na dwie części - Jeśli chcesz mieć miecz który będzie odbiciem twej duszy to zapraszam - wyciągnąłem dwa zwoje i rozwinąłem je na podłodze. Po czym wbiłem w jeden z nich swój miecz - Fargu czy mógł byś? - chłopak poszedł i uczynił to samo na drugim zwoju. Następnie ja i Fargass klasnęliśmy w dłonie i dotknęli swych mieczy. W efekcie pojawił się między nimi portal - Wchodząc do tego świata będziesz musiał odszukać miecz, ale będzie to niezwykle trudne. Decyzja należy do ciebie.
Kusoku - 19-03-2008, 21:35
Temat postu:
- Niezwykle trudne tak? Wiesz powiem ci jedno, po kilkuset razach niezwykle trudnych rzeczy do zrobienia, niezwykle trudne zadanie nie jest, aż takie trudne - Wziąłem szczątki miecza i wrzuciłem do z powrotem do worka. Ku zdziwieniu innych wyciągnąłem ponownie cały miecz w nienaruszonym stanie.
- Ale muszę ci przyznać jedno, jesteś jedyną osobą której udało się wykonać jakieś obrażenia na tym mieczu- zwróciłem się do Skamana.
- Miło mi to słyszeć ...- lecz nie usłyszałem reszty zdania gdyż byłem w drodze do świata z portalu.
W świecie z portalu minął miesiąc, a tutaj minuta i byłem znów w domu wraz z mieczem, lecz nie nowym jak się spodziewali, tylko starym, który wchłoną moc nowego miecza.
Wyglądało to tak, jakby miecz w wymienionym świecie był częścią tego, który otrzymałem w nieznanych okolicznościach, Wyciągnąłem teorie, że pozyskałem go z podobnego świata, a ponieważ nie udało mi sie całkowicie go wydobyć część jego mocy zachowała się w odmiennym świecie i być może wędrowała w przestrzeni do tegoż nadzwyczaj ciekawego miejsca. Obecnie wyglądał jakby był stworzony z całkiem nowej stali, mieniącej się dwoma kolorami ciemnym zielonym i błękitno niebieskim ostrzem(jednak kolory co jakis czas mieszały się i wpływały na siebie po czym wracały na miejsce). Przy okazji opanowałem swoją siłę. Krótko opowiedziałem przygodę ze zdobycia miecza.
- No to co zaczynamy w końcu? - byłem ciekaw co można zdziałać z nowym mieczem i sztuczkami po opanowaniu nadmiernej siły.


Po. Myślnikach. Wstawia się. Pauzy.
Zmoderowano. Łyp.

IKa
Zua Biurokratka

Caladan - 19-03-2008, 21:42
Temat postu:
Duża zdarzyło odkąd opuściłem twierdza. Te parę miesięcy wydawał się wiekami. Nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałem rodzinę. Nawet zapomniałem jak oni wyglądają. Nareszcie odpocznę po meczącej podróży. Szkoda, że wojna nie poszła po mojej myśli. Stanąłem przed głównymi drzwiami. Popatrzałem na główne wejście do Twierdzy. Wyczuwałem wielkie napięcie, niechęć, strach, a zarazem radość ze strony Czarnej Skały. Nie dziwiłem się temu. Otaczała mnie aura chaotycznej magii , która jeszcze negatywnie oddziaływała na otaczającą przestrzeń. W dodatku capiałem krwią, mimo że wcześniej wykąpałem się w ciepłym źródle. Z zrozumieniem poczekałem chwilę. Zmniejszyłem aura do stanu bezpiecznego. W końcu drzwi się otworzyły. Wszedłem do głównego korytarza powolnym krokiem, kierując się do najbliższego miejsca, gdzie będę mógł odpocząć. Nagle tuż obok mnie przeleciał motylek, który poinformował mnie o balu. Na ostatnim balu niemal nie zniszczyłem wszystkiego. Wtedy obiecałem sobie, że nie będę tworzył iluzji wielkiego wybuchu, ani wielkiego krachu. Zanim motylek ominął mnie. Szybko złapałem go i wyszeptałem mu, aby powiedział wszystkim o moim przybyciu. Wypuściłem go, a on jeszcze szybciej pofrunął niż się pojawił. Wtedy doszło do mnie, że jestem totalnym idiota. Czemu nie wykorzystam tej kredy, aby otworzyć bramę do pokoju wypoczynkowego. Od razu rozrysowałem pseudo drzwi i wszedłem w tunel. Pojawiłem się w pokoju. Zdjąłem całą zbroję i miecze. Hełm wyrzuciłem do kosza, bo strasznie mnie uwierał podczas walk. Chociaż uratował mnie nieraz życie. Położyłem się do łóżka i zasnąłem głębokim snem.
Sakura_chan - 20-03-2008, 11:13
Temat postu:
Sakura spostrzegła motylka, który przekazał jej wiadomość o ślubie.

- A nie mówiłam - powiedziała radośnie ni to do siebie ni to do niego. Od razu czułam że są dla siebie stworzeni. Będę musiała pomyśleć nad prezentem, bo nie mam pojęcia, co mogłoby spodobać się Tonberrremu.

Dalsze wieści o rodzinie wprawiły ją w mieszane uczucia.

- Fajnie, że Caladan wrócił. Strasznie długo go tutaj nie było. Ale najpierw niech się wyśpi, na powitania przyjdzie czas. Teraz idę sprawdzić, czy mogę jakoś pomóc Shini, a potem jak znajdę mojego męża to mu żaden miecz nie pomoże.

Po czym odfrunęła, pozostawiając za sobą smużkę niebieskawego dymu.

Avalia - 20-03-2008, 12:15
Temat postu:
Avalia była w jakimś ciemnym pokoju, w niewiadomej części twierdzy. Był on pusty, bez okien cały czarny. Wokół dziewczyny siedzącej w kącie unosiły się małe płomyczki, było ich może z dziesięć każdy w innym kolorze, oświetlały one jedynie delikatnie zarys dziewczyny widocznie zamyślonej. Siedziała tak dość długo, niczym posąg puki ktoś nie zapukał do drzwi. "Pustym" wzrokiem popatrzyła się na potencjalne wyjście z tych ciemności, machnęła delikatnie ręką co sprawiło pojawienie się delikatnego światła i zniknięcie duszków. Avalia siedziała w swoim pokoiku w kącie koło biblioteczki, dopiero kiedy ponownie usłyszała pukanie, powoli wstała i wyszła na dość jasny korytarz. Ten nadmiar światła przywrócił ją do stanu używalności. Białogłowa zamrugała kilka razy i po chwili ujrzałam przed sobą posłańca Mary, czarnego motylka.
- O co chodzi? - mruknęła dziewczyna, w zamian dostając wykład o ślubie i powrocie Caladana. Podrapała się po głowie i mruknęła ciche "dzięki" do odlatującego posłańca.
Chciała już wrócić do pokoju kiedy spostrzegła Sakure. Dziewczyna wylądowała zaraz koło swojej matki z radosnym uśmiechem i pytaniem, gdzie znajdzie Shini.
- Shini-chan teraz śpi, lepiej jej nie przeszkadzać, dobrze? Obudzi się sama jak jej się ten natłok myśli w głowie trochę poukłada.
- Aha...A mamo nie widziałaś - zaczęła Sakura, tylko nie dane jej było skończyć.
- Jest w lochach w sali treningowej wraz z twoim ukochanym synem i Skamanem - mruknęła Avalia. Dziewczyna ucałowała matkę w policzek i udała się do lochów w poszukiwaniu swojego lubego.
- Eh...Może to przeżyje.
- Który? - zapytała Lena znad ramienia Avi, trochę zaskoczonej pojawieniem się wróżki
- Oboje - odpowiedziała z uśmiechem i wraz z towarzyszką przeniosły się do sali balowej.
Była tam Mara, eA i jeszcze ktoś kogo nie umiała rozpoznać z daleka.
- Czekam na rozkazy pani porucznik - zażartowała trochę Avalia salutując Marze.
Orenei - 20-03-2008, 14:55
Temat postu:
Ależ sie przeraziłam! Ta przedziwna istota mnie wystraszyła i wyprowadziła z mojego jakże relaksującego transu. Miałam nadzieję że to mnie odpręży a tym czasem ktoś podchodzi i nie dość, że przerywa to jeszcze straszy. Byłam zła, ale dzięki moim wspaniałym umiejętnością potrafiłam to zamaskować wymuszonym i nieudanym uśmiechem.

Przypatrując się nieco dłużej osobnikowi doszłam do wniosku, że jej nie znam. Z początku nie miałam ochoty, ale doszłam do wniosku, że jednak to zrobię bo tak też wypada.
Ze strachem wyciągnęłam do niej rękę. W końcu mogła mnie pożreć, albo mogła okazać się tak psychopatyczna jak Shinigami i chcieć przeprowadzić na mnie jakiś nieciekawy eksperyment, ale nie wydawała się być taka. Chyba nikt nie jest aż tak zakręcony.
- Nie znamy się. Jestem Orenei.

Dziewczyna spojrzała na mnie tak, jakby jednak mnie znała. Czyżbym o czymś zapomniała? O nie! A co jeśli mam zaburzenia pamięci?!
- Jestem eAthena - Na szczęście odezwała się podając mi swoją rękę. Już myślałam że coś ze mną nie tak. Zastanawiało mnie jeszcze jedno, a mianowicie - skąd tu do jasnej ciasnej tyle ludzi? Aż troje! (nie wliczając mnie). Aż trzy osoby w sali balowej?! Może szykuje się jakieś przyjęcie, pomyślałam.

- W czym tak właściwie mam pomóc? - spytałam po dość długim zastanowieniu.
- Przecież mówiłam już, że organizujemy wesele. - Ale ze mnie idiotka. Ja faktycznie mam problem z pamięcią!
- To jak, pomożesz? - zapytała zniecierpliwiona eAthena.
- A..tak tak oczywiście.
Wstałam z podłogi, otrzepałam się z kurzu, chwyciłam za miotełkę i zaczęłam prędko czyścić całe pomieszczenie. Oczywiście starannie i dokładnie jak nigdy.
Mara - 20-03-2008, 16:40
Temat postu:
Ja tymczasem prowadziłam wojnę z tynkiem na suficie, a jakieś ciastko które przetrwało inferno zdecydowanie nie pomagało raz po razie obrzucając mnie kremem i dekoncentrując zanim udało mi się skorzystać z alchemii. Cicho zaczęłam życzyć ciastku, żeby je gęś kopnęła, ale miałam zajęte ręce i niewiele mogłam z nim zrobić.
- Czekam na rozkazy pani porucznik- Avalii nie zauważyłam latając przy suficie i kryjąc się przed ciastkiem, więc z wrażeia na moment zesztywniałam i lotem nurkowym(nie przewidzianym) poszybowałam w dół. Nie wyrobiłam przed podłogą, rozpłaszczyłam się, wstałam ociężale i otrzepałam się. Oberwałam kremem. Doszłam do słusznego wniosku, że dla tego zmutowanego jedzenia kopiąca gęś to za mało i zdałam sobie sprawę, że obok mnie stoją Orenei z miotłą i eA bez miotły i patrzą na mnie dość dziwnie
- Córeczko- powiedziałam spokojnie- mogłabyś poszukać Amarth? Nieco zaaferowany mój motylek zmanipulowany przez Caladana zaraportował, iż twoja siostra sie chyba zgubiła.
Chyba eA nie do końca pojęła o tym motylku, ale to raczej dobrze. Gdyby w pełni rozumiała swoją matkę, mogłabym się martwić, że odziedziczyła po mnie zbyt wiele cech.
- O, Orenei, zamiatasz. To miło, ale poczekaj aż sie uporam z tyn...
Plask. Oberwałam kolejną porcją kremu. Starłam ją dłonią z twarzy, wstałam, podwinęłam rękawy cicho powtarzając "ty..." po czym spopieliłam namolne ciastko.
- Avi, przydałyby się jakieś dekoracje. Ale to dopiero po uprzątnięciu sali, ok?
Wyjęłam chusteczkę, wytarłam się z kremu(swoją drogą zaczął fosforyzować i tańczyć mi salsę na twarzy), chustkę także spaliłam i podleciałam do sufitu. Wtedy dopiero miałam na tyle świętego spokoju aby się skupić i naprawić tynk. Z zadowoleniem oglądałam efekt. Hm, trochę faliste wyszło... Poprawiłam raz. Drugi. Trzeci. Odpadł kolejny kawałek sufitu. Znowu naprawiłam tym razem przy okazji używając random run które miałam w kieszeni. Cały sufit, teraz idealnie równiutko otynkowany wraz z równie perfekcyjnymi ścianami pokrył się różowym, nieco kwiecistym wzorem. Spojrzałam na zwój. "Żebyś o mnie za szybko nie zapomniała- Momoko"
- O nie, nie zapomnę...
Skaman - 20-03-2008, 17:48
Temat postu:
- Dobra Kusoku sam tego chciałeś - Zniknąłem z miejsca na którego stałem i pojawiłem się tuż za Kusoku wyprowadzając cięcie. Chłopak w ostatniej chwili zablokował blok - Hee nieźle z spróbuj z tym. Hrraaaaaa - Docisnąłem cięcie odpychając Kusoku, który zaczął lecieć kilka centymetrów nad ziemią. Chłopak zwinnie zareagował podbijając się na dłoni i zatrzymując tuż przed ścianą - To jeszcze nie koniec - Wrzeszcząc skoczyłem na niego - Kusoku w odpowiednim momencie odskoczył ma bok. Ja nie mogąc wyhamować wrąbałem w ścinę. Chwilkę później podniosłem się spod sterty gruzu, łapiąc się za głowę - Auć to nawet bolało. Nie powinienem tyle impetu ładować. Dobra tera zaczekam na twój Ruch - stanąłem w lekkim rozkroku wyciągając miecz przed siebie i czekając na odpowiedz z jego strony.
Shinigami-san - 20-03-2008, 18:48
Temat postu:
otworzyłam gwałtownie oczy i spojrzałam się w sufit. Czułam przez skórę, że coś się święci... byłam zła. Bardzo zła. Wstałam i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej 2-metowy topór, który lekko przełożyłam przez ramię i wyszłam na korytarz.
- No, jak teraz dorwe tych co robią taki hałas to im pewne części ciała poodcinam i zabiorę do labolatorium... A później pójdę spać. O ile nie dostane napadu depresji - mruknęłam do siebie po czym udałam się w stronę sali treningowej, gdzie ktoś urządzał sobie sparing... - bycie wampirem jest czasem sux... miec wyczulone zmysly to w takich momentach życia jak moje ptrzekleństwo - dodałam po czym przyśpieszyłam kroku
Skaman - 20-03-2008, 23:11
Temat postu:
- Zaczekaj Kusoku - wyprostowałem się próbując nasłuchiwać zbliżających sie kroków.
- Hmm o co chodzi? - zapytał Fargass.
- Boże błagam nie, tylko nie ona, błagam tylko nie ona - sekundę później zauważyłem skrzypiące drzwi a w nich stała ona. Wściekła z Wielkim toporem.
Shinigami-san - 20-03-2008, 23:16
Temat postu:
- Ja rozumiem... lejcie sie gdzie chcecie, róbcie zadymy jak wielkie chcecie, ale nie róbcie tyle hałasu!! - wrzasnęłam na rodiznkę po czym rzuciłam się na nich z owym toporem. Nie bardzo panowałam nad swoim gniewiem toteż zdażyć się mogło wszystko - Teraz jestem zła... Ale zaraz będę jeszcze bardziej wściekła! - wrzasnęłam po raz drugi po czym rzuciłam się na Skamana. Ten uskoczył cudem, a mój wielki, dwustukilowy topór rozwalił ścianę. Wyprostowałam się i wyjęłam owe narzędzie z gruzów - A teraz pora zapłacić za moją pobudkę...
Neji - 21-03-2008, 00:19
Temat postu:
- Uff... ledwo uskoczyłem, co do diabła?! - zdziwiłem się widząc szarżującą w moją stronę dziewczynę z obłędem w oczach i wielkim toporem, zaświszczał topór, rozległ się niezły łomot, i w miejscu w którym jeszcze sekundę temu kucałem pojawiło się spore zagłębienie, dziewczyna bez wysiłku ponownie uniosła oręż, dziko zamachnęła się i ponownie rozległ się świst topora, tym razem byłem na to przygotowany więc uniosłem miecz prawą ręką trzymając za rękojęśc lewą podtrzymując klingę zablokowałem cios, w jednej chwili rozległ się głośny odgłos uderzenia stali o stal, pisk glanów ślizgających się po drewnianej posadzce i buchnęły iskry, które oślepiły na chwilę dziewczynę.
- Teraz, albo nigdy - pomyślałem, i zdecydowanym ruchem przekręciłem miecz ostrą stroną w stronę topora i gładko rozciąłem go na pół, po czym odskoczyłem na bezpieczną odległośc...
Avalia - 21-03-2008, 10:16
Temat postu:
- Mara w takim razie zerknę do lochów - mruknęła Avalia znikając w czerwonym dymie. Pojawiła się w epicentrum potyczki, kiedy to broń Shini została ździebko popsuta. Spojrzała na sufit z błagalną miną aby wszyscy to przeżyli.
- Dość - mruknęła cicho, jednak wystarczająco aby wszyscy stanęli w miejscu i się uspokoili, nawet Shini chyba ździebko pobladła - Mnie się wydaje, czy Twierdza to nie miejsce do walki? Chyba jasno wam przedtem powiedziano, że od tego jest arena, krwawa jatka, czyż nie? - warknęła dziewczyna przyglądając się pobojowisku. Stuknęła raz różdżką o ziemie co spowodowało naprawienie się pomieszczenia, przy kolejnym przeniosła siebie, Kusoku, Shini, Nejiego i Skamana na pustą arenę.
- Jeżeli macie zamiar walczyć to tu, z dala od twierdzy, nie przeszkadzając nikomu, zrozumiano? - zapytała, na co wszyscy delikatnie kiwnęli głową - stuknęła jeszcze raz o ziemie i gdzieś na końcu areny pojawiło się małe światło - tam jest portal jeżeli ktoś by chciał wrócić do twierdzy. A ty Shini uspokój się, najlepiej idź się jeszcze połóż - mruknęła, rzucając wampirzycy woreczek w którym znajdował się ów srebrny proszek którym ja wcześniej uśpiła - I polecam przypomnieć sobie regulamin - mruknęła Avi tuż przed zniknięciem w czerwonym dymie.
Lena100 - 21-03-2008, 18:54
Temat postu:
Czaiłam się przy wejściu do sali z potarganymi, kruczoczarnymi włosami, w których utkwiło parę pajęczyn znalezionych na strychu i wielkim, trójkątnym lizakiem w ustach. Z sali balowej dobiegały głosy eI, mamy-Mary, Avalii i Orenei co nie lubi mięty. Wyciągnęłam z włosów jeszcze jednego pająka i po raz kolejny zatęskniłam za warkoczem. Włóczenie się po strychu przez ostatnie parę dni sprawiło, że moje i tak poplątane włosy wyglądały jak siano. Otrzepałam się jako tako z kurzu, strzepnęłam błoto z czarnych balerinek, które o dziwo znalazłam w swoim pokoju i wkroczyłam do sali. Mama kątem oka zobaczyła jak mój mokry płaszcz podróżny, który zatrzepotał w rytm mojego kroku. Podbiegła z krzykiem w moją stronę, zrobiła minę pod tytułem "jestem groźną matką i wyciągnę z tego konsekwencje", po czym zawołała:
- Lena! Jak ty wyglądasz?!
- Byłam na strychu. - wymamrotałam, wyjmując przy tym trójkątnego lizaka z ust.
- To czemu jestes mokra?
- Tam pada.
Mama zaprezentowała kolejną minę i popchnęła mnie w stronę siostry. Jej widok sprawił, że kompletnie się rozkleiłam i przy przytulaniu na jej ubraniu zostały mokro błotniste plamy. Na ten widok Mara wydała z siebie zduszony okrzyk, ale nie skomentowała.
- eA!
Mój krzyk odbił się echem od ścian Twierdzy.
Kusoku - 24-03-2008, 15:39
Temat postu:
Staliśmy na arenie, jak wryci. Ocknąłem się po chwili (chyba jako jeden z pierwszych).
A skoro i tak mieliśmy poćwiczyć ze Skamanem, zacząłem biec w jego stronę z mieczem u boku.
-Skaman uważaj ...- zdezorientowany Skaman, ockną się ze swojego transu i w ostatniej chwili zablokował mój cios. -... no nie śpij w trakcie walki-
-dobra, dobra- uśmiechną się Skaman, i spróbował kontratakować, lecz również zablokowałem. Po wymianie tysięcy wymyślnych ciosów w końcu nam się to znudziło i zaczęliśmy gadać.
Caladan - 24-03-2008, 18:50
Temat postu:
Mój głęboki sen nie trwał długo. Co jakiś za ścian słychać było brzdęki, trzaski, praski, krzyki. Utarłem swoje przekrwione oczy rękawem. Spojrzałem na lustro. Wyglądałęm gorzej niż stary i schorowany potwór z Lissos, a to nie lada wyczyn. Ubrałem buty i poszedłem w kierunku ostatniego hałasu. Przed wejściem do sali balowej rozłączyłęm się na dwie części. Swojej drugiej połowie dałem specjalny mechanizm, który umożliwiał poruzomowanie się pomiędzy gatunkami. Twierdza powinna być zadowolona z prezentu.
Otworzyłem drzwi i wrzasnełem, drapiąc sie po miednicy
- Witam rodzinkę stary smok jest bardzo zły. Zaraz zdmuchnie wasze domki Chromk Chromk.
Lena100 - 26-03-2008, 15:13
Temat postu:
Mój okrzyk radości szybko zmienił się we wrzask pełen strachu.
Wyglądał gorzej niż stary i schorowany potwór z Lissos, a to nie lada wyczyn, więc zaczęłam nerwowo skubać pióra na nadgarstku i schowałam się za eĄ, co było prawie niemożliwe, przez wzgląd na to, że moja siostra jest niezwykle drobna. Ale ja z moim metr pięćdziesiąt w kapeluszu nie byłam gorsza.
- Mamo, kto to? - spytałam się Mary, żucając jej wołające o pomoc spojrzenie.
eAthena - 26-03-2008, 15:41
Temat postu:
- ..A...m....e...no...Czy moglibyście trochę zwolnić tempo?!
Za szybko jak dla mnie. O wiele za szybko...nie nadążam za światem! O Boże co się ze mną dzieje!
W jednej sekundzie wszystko ucichło. Nie słyszałam Mary ani nikogo innego...aż nagle ukradkiem zerknęłam za siebie. Czyżby mnie wzrok mylił? Czy to jest moja siostra Lena? Po chwili doszedł do mnie fakt, że to jednak jest ona. Złapałam ją za szyję i uwiesiłam się na niej wołając jej imię.
Mara patrzała na nas, jakby miała ją zaraz rozboleć głowa. Chwyciła sie za czoło i odwróciła machając sobie głową w te i wewte.

Lena o mało co się nie udusiła.
- Ja też się cieszę że Cię widzę eA... - wykrztusiła z siebie z ledwością.
Zauważyłam, że jej twarz zaczęła przybierać dziwno-siny kształt...potem zielony...
To jest chyba najwyższy czas, żeby ją puścić. Tak też zrobiłam.
Lena chwyciła się za gardło i zaczęła łapać oddech.
- Oż! Nie zrobiłam Ci krzywdy! Prawda? Przepraaaaaaaaaaaszaaaaaam!!

Mara - 26-03-2008, 20:08
Temat postu:
Westchnęłam ciężko i wyszłam na moment z sali.
Amarth rozmawiała ze szczurami. Cóż, patrząc na ogół towarzystwa w Twierdzy, byłaby bardziej awangardowa gdyby tego nie robiła. Szturchnęłam ją lekko w ramię zaś szczury z którymi prowadziła konwersację rozbiegły się wokół na mój widok(to też nie było oryginalne).
- Zgubiłaś się?- spytałam spokojnie.
- Niby tak, ale mówiąc szczerze...
- No, to dobrze, że wyszłam. Uważaj na uścisk eA...
Rzuciła mi nieco dziwne spojrzenie. Zanim jednak zdążyła cokolwiek odpowiedzieć znalazła się w sali ze szczoteczką do kurczu.
- Mebli jest niewiele, ale trzeba je odkurzyć. eA, Lena! Kiedy powiem "już", wyrzucacie wszystkich z sali a ja myję podłogi- Obie córki schyliły się jak do biegu- ale to jeszcze nie teraz.
Zabrałam się za próby odczarowywania ściany. Ta jednak trzymała się twardo przy swoich kwiatuszkach. Raz po razie wyklinałam zaklęcia wpół napiętnowane smoczą magią, w mojej głowie odzywał się jednak cichy, irytujący głosik: "ale tynk nie odpada".
Avalia - 02-04-2008, 11:34
Temat postu:
Szła z wolna cichą twierdzą. Znowu nadszedł czas zastoju dla tego miejsca - Cisza przed burzą - mruknęła sama do siebie. Poszła zerknąć na przygotowanie do przyjęcia - pewno znowu dwa miesiące będziemy to szykować, tylko po to aby potem można było sobie powalczyć z płynącym radioaktywnym kremem eklerkiem.
- To w sumie było trochę zabawne, ne? - stwierdziła Lena pojawiając się w srebrnym dymie i siadając na ramieniu Avi
- Czyli uważasz to za śmieszne? Hm...skoro tak - powiedziała do wróżki, żeby po chwili stuknąć laską o podłogę.
Chwila ciszy i Lena została zestrzelona z ramienia właścicielki kremem z eklerka latającego sobie to tu to tam nad sufitem - Miłej zabawy Lena - mruknęła, uśmiechając się przy tym lekko.

- O Caladan...fajnie, że wróciłeś - stwierdziła Avalia zbliżając się do młodzieńca, który wygląda dość okropnie - wiesz powinieneś się przespać, zjeść jakiś porządny posiłek i zrelaksować się w gorących źródłach
- Pomyśle o tym - stwierdził z uśmiechem i poklepał ciotkę po ramieniu - ciebie też miło widzieć.
- Heh...a jak im idzie? - spytała wzrokiem pokazując wysiłki Mary w sali balowej.
- Nie najgorzej.
- No to pewno w tym stuleciu się wyrobią z tym, ale gdyby chcieli to by już dawno mieli tą sale zrobioną - mruknęła bardziej do siebie niż do Caladana
Hayate - 09-04-2008, 19:10
Temat postu:
Hayate ocknął sie z wiekowego snu trwającego około miesiąc... Powoli rozsunął wieko swej trumny w czerwone królisie w różowych baletowych kostiumach. Chciał bardzo poznać bieg wydarzeń, jak sie tu znalazł i czemu tak długo spał. Pogrążył się w zadumie:
- Dum, dum, dum, dum-
Niestety to w żaden sposób nie pomogło... i wtedy go olśniło... już pamieta... ktoś wsypał mu jakiś psychotropów do kocich chrupek... Normalnie zabiłoby to każdą rozumną istotę, na szczęście Hayate do takowych nie należał. Wyskoczył z trumny i otrzepał się z kurzu. W powietrzy dało sie czuć napięcie.
-NIe czuję napięcia...- rzekł do siebie Hayate, lecz po chwili usłyszał gwar życia wewnątrz twierdzy... przeczesał więc włosy i ruszył na przechadzke po twierdzy, w celu odszukania swojej KOCHANEJ Yumisi, oraz poznania ewentualnych nieznanych mu jeszcze pyszczków i zdemoralizowania ich pokątnych umysłów. Pozatym musiał siać zamęt...
-Hmmm ciekawe jak experymenty Shini...- zamyślił sie wolno spacerując ku schodom prowadzącym do wyjścia z lochów.
Yumiko - 10-04-2008, 15:47
Temat postu:
Yumiko obudziła się w swoim pokoju na podłodze.
- What the....Zamruczała do siebie cicho łapiąc się za głowę, jednak nie skończyła. Kiedy otworzyła oczy ujrzała Drowusia, który niczym w badziewnym horrorze latał pod sufitem, wydawał z siebie przerażające odgłosy. Jego oczy były czerwone, a sierść wyleniała. W pokoju świeciło dziwne czerwone światło, a na ścianach dało się zauważyć drobne ślady krwi. Drowuś nieruchomo lewitował ponad głową przerażonej dziewczyny.

W Twierdzy dało się słyszeć przeraźliwy krzyk, pisk i co nie tylko. Yumiko niczym wystrzelona z procy wybiegła z pokoju, otwierając drzwi walnęła nimi o ściane tak że skutkiem tego było obsypanie się tynku, a przy zakręcie wpadła na półkę przewracając ją i tłukąc wazę znajdującą się na niej. Wybiegła na sale balową ponieważ z tamtąd dobiegało najwięcej szmerów. Po drodze zauważyła Avalię witającą gorąco Caladana.
- Avi! Caladan! Avii! Dziewczyna wtuliła się w swoją siostrę. - to co tam widziałam...to...to to...było okropne! Gdzie ja jestem! Gdzie byłam? Avi! Pomocy! Wszystko to wypowiedziane było jakże zrozpaczonym głosem. Dziewczyna jeszcze mocniej wtuliła się w Avalię.
Avalia jednak nieco zdziwiona patrzała na siostrę. Nic nie powiedziała...
- Nic nie powiesz? Nie pomożesz mi? Dalej nakręcała się Yumiko, Dysząc ze zmęczenia niczym traktor.
- Aua~! Avalia zrobiła coś co bardzo zabolało Yumiko. A mianowicie pociągnęła ją za.... ogon. Yumiko odwróciła się gwałtownie i ujrzała śliczny, sterczący ogonek za plecami. Przy okazji zauważyła że jej włosy stały się dłuższe i czerwone. Avalia wolała oszczędzić jej tego szoku i nie wspominała o odstających uszach i czerwonych oczach. Twierdzą aż zatrzęsło od głośnego i donośnego "AAAAA" wykrzyczanego przez Yumiko.
- Siostra...co..co się ze mną stało?
Avalia - 10-04-2008, 16:44
Temat postu:
- Hm....długo cie nie było...nie bardzo wiadomo gdzie się podziałaś. Ja bym się tym zbytnio nie martwiła, Neji jak zasną w swoim pokoju to obudził się z zielonymi włosami więc nie ma co się bać...Zwłaszcza jeżeli tobie to wszystko nie przeszkadza - tu dziewczyna obeszła Yumiko dookoła i przyjrzała jej się, wymruczała coś nie wyraźnego pod nosem i stuknęła różdżką w głowę siostry, na co ta lekko zajęczała. Efektem było wszelkie oczyszczenie z kurzu, będącego na Yumiko i wyczyszczenie jej, i nałożenie nowego ubranka bardziej pasującego do nowego wyglądu młodszej siostry - no teraz wyglądasz prześlicznie i czyściutko...bo co prawda nie wiem gdzie się podziałaś ale strasznie potem wyglądałaś...A i mam coś dla ciebie - dodała szybko wyciągając z magicznej kieszeni plecaczek w kształcie czarnego kotka *bez pyszczka, oczu, wąsów innych dziwactw* z gładkiego materiału *brak futerka* z różową kokardką, na szyi i małym srebrnym dzwoneczkiem do niej uwiązanym z napisem "Kyotek". Wręczyła go siostrze i gestem ponagliła aby otworzyła ów cudo.
- Łiiiiiiiii.....!!! - wydała z siebie Yumiko zaglądając do Kyotka, gdzie znajdowała się żywa miniaturka Toshiyi jedzącego właśnie ramen.
Yumiko - 10-04-2008, 20:03
Temat postu:
- Ijeeee~! Micro Toshiya szczelnie zamknięty w kocim Kyotku~! Dziękuję siostra! Yumiko rzuciła się na szyje Avali zapominając o całym zamieszaniu jakie spowodowała. Odkleiła się od siostry, przyłożyła pięść do ust i zakaszlała tak jakby szykowała się do recytowania wiersza, wzięła głęboki wdech zamykając przy tym oczy i wywalając języczek delikatnie pchnęła go paluszkiem. Toshiya upuścił amciu które jeszcze przed chwilą trzymał w drobniutkich łapkach, nadymał policzki, obrażony odwrócił się tyłem i spokojnie dokończył konsumpcje ramenu.
- On jest prze ślicznyyy~! Wydobyła z siebie piskliwie Yumiko podskakując do góry z radości.
- Tylko wiesz... wydaje mi się że on nie jest na tyle wytrzymały co cieniostwory, więc opiekuj się nim dobrze. Wtrąciła Avi drapiąc się po głowie i zastanawiając czy dobrze postąpiła dając jej do wychowania coś tak delikatnego i drobniusiego.
- Właśnie co do cieniostworów... Avi...zastanawiam się dlaczego Drowuś za wszelką cenę stara się zrobić ze mną coś strasznego... bo to wszystko co się ze mną stało... wydaje mi się że coś z nim nie tak. W tym momencie Yumiko poczuła miłe miźnięcie po nogach schyliła się a jej oczom ukazał się...ON! Yumiko szybko odskoczyła i schowała się za plecami swej siostry przytulając jedną ręką do siebie kyotka.
- A kysz! Precz szatanie! Palnęła tworząc z palców znak krzyża. Dorwuś jednak zrobił przeuroczą minkę, uśmiechnął się słodko co według Yumiko bardziej przypominało szyderczy uśmieszek, którym starał się pokazać że to nie tylko ona potrafi gnębić.
Hayate - 11-04-2008, 21:21
Temat postu:
Nie znajdując nikogo nowego... ani nawet nikogo, Hayate wpadł na pomysł. Na szczęście pomysl tylko sie przewrócił i nic mu sie nie stało. Tak czy siak pognał bez zwłoki (bo po co miał je ze sobą taszczyć) do swojego laboratorium w podziemiach, po czym rozpoczął swój szalony experyment. Po kilku godzinach ciężkiej pracy wydał z siebie Szatański Śmiech Złoczyńcy! (nie mylić ze Złoczyńskim śmiechem szatana!)
Amnezjusz - 14-04-2008, 20:17
Temat postu:
Ciemność. Pustka. A wokół głosy. Pełne pasji, nieskrywanej nienawiści, pogardy.
Bluźnierco!
Zgarbione ciało padło na kolana. Drgające ręce próbowały zakryć uszy. Głosy jednak nie ustawały.
Niegodny
Nagłe światło. Wściekłe głosy odchodzą w niebyt. Ciało przestaj drżeć. Oddech na powrót staje się spokojny.
Uderzenie dzwonu.
Światło gaśnie. W oddali odzywają się głosy. Ciche, ale wyraźne.
Zjadłeś nasze ciasto, teraz my zjemy ciebie...
Drugie uderzenie dzwonu.
Leżąca postać niezdarnie wstaje, chwieje się jednak chce coś powiedzieć.
- Nie zjadłem waszego...

Amnezjusz otworzył oczy. Wokół niego było jasno, nie słyszał głosów, leżał na trawie... lub czymś ją przypominającym.
- To był sen? Tak, na szczęście chyba tak. – upewniłem sam siebie.
Choć szczerze powiedziawszy wcale nie byłem tego pewien. Nie byłem pewien czy głosy nie wrócą i na powrót nie zacznie się moja ciasteczkowa agonia...
Powoli zacząłem się podnosić. Bolały mnie plecy, ale zignorowałem ból. Rozejrzałem się wokół siebie. Nie było tam niczego... prócz wielkiego czarnego budynku z jeszcze większymi wrotami.
- A cóż to? I gdzie ja w ogóle jestem? – mruknąłem. Zrobiłem krok naprzód i raptownie się zatrzymałem. Poczułem coś. Nie wiedziałem co, ale coś w głębi umysłu mówiło mi, że jestem w miejscu które już od dawna mnie oczekiwało. Miejsce? Oczekiwało? Niepewnie ruszyłem przed siebie. Nie miałem pojęcia jak się tu znalazłem i powoli zaczynałem rozumieć te wszystkie złe oceny w dzienniczkach, które też nie wiadomo skąd się tam biorą. Plecy przestawały boleć. Po chwili krótkiego namysłu postanowiłem zrobić jedyną sensowną rzecz jaką mogłem w tej sytuacji uczynić. Podszedłem do wielkich wrót i już miałem zapukać do drzwi. Cofnąłem jednak dłoń.
A może to dom wariatów? W końcu domy wariatów często stoją na uboczu. Do tego cała okolica wydaje mi się dziwna... – myślałem gorączkowo. Nic tam, zaryzykuję, najwyżej przyjmą mnie jak swego.
Ręka pofrunęła do drzwi. Trzykrotnie zapukałem...
Yumiko - 14-04-2008, 20:52
Temat postu:
Yumiko przerażona szukała pretekstu aby jak najprędzej znaleźć się z dala od tego przerażającego stworzenia (które nadal jednak kochała). Zasunęła delikatnie plecak, tak aby nie uszkodzić biednego Totchiego. Zarzuciła Kyotka na jedno ramię i pobiegła w stronę wielkiego holu. Nagle usłyszała że coś (tego prędzej się spodziewała) lub ktoś puka do bram twierdzy.
- Otworzę! Krzyknęła, chociaż sama dobrze wiedziała że nikt jej nie słyszy. Podeszła niepewnie do bram, przyłożyła swoje ucho opierając się delikatnie o drzwi. Wtedy 'to' postanowiło samo otworzyć sobie drzwi, czego skutkiem był upadek Yumiko na podłogę. Całkiem nowy osobnik spojrzał na nią dziwnie... Dziewczyna otrzepywała się z kurzu i brudu.
Usłyszał tylko ciche mamrotanie, coś jak marudzenie, lub przeklinanie jego osoby. Odważył się podejść i przywitać.
- A...
- Nieee noo.... teraz śmiesz się odzywać? To miało wyglądać tak MHrocznie i tajemniczo! A że to niby ja nie mam wyczucia, serca ani wyobraźni! Phew~!
- !
- Cicho! Teraz ja mówię~! Zaczniemy od początku... to Ty tutaj stój a ja zejdę po schodach i Cię zobacze... Ok?
- Ale..
- OK?!
- No, ok...
Yumiko pobiegła szybko na górę, wychyliła się przez barierkę. Schodziła powoli po schodach kiedy mały Toshiya pociągnął ją za włosy, przez co Yumiko wylądowała twardo na samym końcu schodów, robiąc przy tym sporo hałasu. Siedziała na ziemi i trzymała się za głowę. Chłopak/mężczyzna... teraz nie była w stanie określić... podszedł do niej. Yumiko szybko wstała wyciągnęła rękę:
- Yumiko jestem...nie wiem czyj Ty, więc narazie nie stwierdzę kim dla Ciebie jestem. Mówiąc to dziewczyna poprawiała swoje czerwone włosy.
Avalia - 14-04-2008, 21:42
Temat postu:
- Yumiko-chan znowu się obijasz o wszelkie możliwe przedmioty w tej zacnej Twierdzy? - spytała Avalia, znając jednak aż za dobrze odpowiedź. Schodziła z wolna schodami co nadawalo jej jeszcze mroczniejsza atmosfere i w przeciwieństwie do siostry nie spadła ze schodów. Podeszła do nieznajomego i obejrzała go z góry na dół - Ty za pewne jesteś Amnezjusz, syn Radgers'a i Mary. Bardzo miło mi cie poznać, jestem Avalia i najwidoczniej jestem twoją babcią...A to jest Yumiko, moja najmłodsza siostra - stwierdziła niezwykle uprzejmie białogłowa, zerkając na swoja kochaną siostre - Potrzebujesz pomocy, czy poradzisz sobie?
Kusoku - 14-04-2008, 22:09
Temat postu:
W tym momencie zleciałem z sufitu.
-Do diaska w ile jeszcze portali muszę wpaść, żeby normalnie zacząć się tu poruszać!?-
Po dosyć twardym upadku zacząłem rozglądać się wokół, zauważyłem Avalię, Yumiko oraz nową twarz w naszej twierdzy. Wstałem i otrzepałem ubrania.
-Cześć Yumiko, Avalio co tam u was słychać?-
-A nic ciekawego- odpowiedziała Avalia prawie automatycznie
Po czym zwróciłem się do nowego-... a ty kto?-
Hayate - 14-04-2008, 22:19
Temat postu:
Hayate bazgrał na kartce plany swojego mhhhhhrocznego wynalazku gdy usłyszał stukanie do drzwi. "Ofiara~!" pomyślał czyniąc złośliwy uśmiech.... ruszył czym prędzej w stronę drzwi twierdzy gdy nagle zatrzymał sie za zakrętem.
-Do diaska! Jest ofiara, ale strzegą go Yumisia i Avalia... o wiem!- Hayate podszedł jak gdyby nigdy nic do grupki przy drzwiach. Niestety Yumiko znała go za dobrze i wyczuła podstęp
-Co Ty znów knujesz?- zapytała podejrzliwie, wtórował jej świdrujący wzrok Avi.
-Eeee ja? Neeeeec, naprawde neeec, szukam kocich chrupek- prawie mu uwierzyły... ale popełnił błąd, nie umiał sie opanować i wepchnął sobie do ust garść kocich chrupek, co zostało zauważone. "Ostatnia szansa!" pomyślał i krzyknął wskazując za plecy zgromadzonych
-Patrzcie! Toshiya bez koszulki!- Yumiko i Avi nie mogły sie oprzeć, odwróciły sie z maślanymi oczkami. Co dziwne, nawet micro Toshiya Yumisi starał sie dojrzeć owego "cudu". Ale Hayate nie miał czasu sie nad tym zastanawiać. Machnął Kusoku który niewiadomo skad sie pojawił i szepnął "Nic nie widziałeś, jasne?" po czym sie uśmiechnął, wyciągnął z płaszcza wielkich rozmiarów worek po ziemniakach, narzucił nieznanemu osobnikowi na głowę i jak najszybciej pognał do laboratorium ciągnąc za sobą worek, a towarzyszył mu szyderczy śmiech, który biegł zaraz za nim
Amnezjusz - 14-04-2008, 22:45
Temat postu:
Amnezjusz nie zdążył nawet wypowiedzieć pełnego zdanie gdy na jego głowie wylądował worek na ziemniaki a on sam został porwany przez kogoś obcego. Nieznajomy ciągnął worek z niesłuchaną prędkością. Wewnątrz wora było duszo. Ezjuszowi zrobiło się słabo. Spróbował się szarpnąć, na nic się to jednak nie zdało. Szarpnął się jednak jeszcze raz. Udało się. Biegnący Hayate zachwiał się i runął wraz z Amnezjuszem, który wciąż z założonym workiem uderzył głową w ścianę. Chwilę potem wpadł na nich śmiech, który biegł w tyle
-Auu! Ugh, co u diabła. Czyżby ciasteczka w końcu chciały się na mnie zemścić? - nie do końca przytomny rzucił to pytanie w eter.
W odpowiedzi doszedł go Szatański Śmiech Złoczyńcy!
Amnezjusz powoli wstał... no w każdym razie próbował wstać, ale worek znacznie krępował jego ruchy. Przypadkowo potyknął się przy tym o również powstającego Hayate. Wyczuwając pod stopami twardy grunt Ezjus zaczął biec przed siebie jak najdalej od tego który narzucił mu worek. Nie przebiegł jednak daleko bo efektowne zderzenie z pobliską kolumną powaliło go na posadzkę...
Hayate - 15-04-2008, 08:29
Temat postu:
Hayate po prawie udanej próbie ucieczki jego nowej ofiary poczuł, że musi sie spieszyć. Pognał do laboratorium z oszołomionym Amnezjuszem i wrzucił go do klatki. Rozpoczął pichcenie czegoś w kotle, śmiejąc sie szyderczo, przy chórze wybuchów wokół. Rzucił kilka prostych zaklęć i z wielkimi fanfarami podniósł zwycięsko efekt swoich experymentów nad głowę wśród zwycieskich fanfar i krzyknął:
-OTO RULON GAZETY WŁADZY!!!!!!!!!!!!!!- przedmiot wyglądał mniej więcej tak:

Hayate zakasał rękawyi podszedł do Amnezjusza który akurat się rozbudził i uniósł ramiona w obronie, ale nie zdążył, bo magiczny artefakt zdzielił go już przez łeb.
-Co Ty.... Jakie są Twe rozkazy Panie...- wypowiedział pozbawionym uczuć głosem. Hayate w tryumfie odłożył gazetę na stół i zaczął śmiać się obłąkańczo, coś w stylu MUAHAHAHAHAHAHAHAHABUAUAHAHAHAHAMHEHEHEHEHE!!!!1111oneoneone, więc nie zauważył małego cienia za jego plecami. Nagle jego szyderczy śmiech przerwało uderzenie w głowę.
-Muahahaa.... Co mogę dla Ciebie uczynić Panie...- wybełkotał, po czym razem z Amnezjuszem ruszył wgłąb twierdzy, obaj całkowicie pozbawieni wolnej woli, ze swoim nowym panem, małym, złośliwym Drowusiem....
Kusoku - 15-04-2008, 16:34
Temat postu:
Z dala ruszył szybkim krokiem za Hayate, gdyż Avalia i Yumika były lekko zdekoncentrowane pozostały w tyle. Jak dotarłem do lochu zauważyłem tylko Hayate'a wchodzącego do jakiegoś pomieszczenia. W tym momencie zaczął się obłąkańczo śmiać. Następnie wyszli Amnezjusz i Hayate, tylko, że nie wyglądali normalnie, a tak jakby w transie.
Ku mojemu zdziwieniu wyleciał za nimi Drowuś Yumiki z rulonem gazety w łapce, gdy mnie zauważył wydał jakiś bezsłowny rozkaz po czym Amnezjusz i Hayate się na mnie rzucili.
No cóż szybko przerzuciłem się do Drowusia i wyrwałem mu gazetę od wolnej strony z łapy.
Po czym przeciwną stroną gazety zdzieliłem Amnezjusza i Hayate'a wciąż próbujących mi coś zrobić, efektem było jakieś ogłupienie z ich strony, gdyż obaj nie wiedzieli co się stało i co się dzieje w tym momencie. Drowuś się znikną nie wiadomo gdzie.
-Nic wam nie jest? ...-
Avalia - 15-04-2008, 16:56
Temat postu:
- Jak zostaniesz wdową Yumiś to nie miej mi tego za złe - mruknęła Avalia rozcierajac sobie skronie. Była też troche bledsza niż zwykle. Niedługo po odejsciu Kusoku za Yumiko pojawił sie przestraszony drowuś z przesłodzoną miną, pragnąc wzbudzić w właścicielce chęć pomocy małemu bidnemu stworzonku, niestety się przeliczył. Yumiko automatycznie odskoczyła z mikro Totchim za Avalie aby się schować.
- Eh...patologi ciąg dalszy - wymruczała Avi patrząc z błagalną miną w sufit z pytaniem "za co mnie tak pokarałeś". Drowuś najwidoczniej chciał jak najszybciej zniknąć, ale Avi była szybsza i za pomocą różdżki umieściła go w białej klatce wiedząc, ze biała magia najlepiej go zatrzyma. Niedługo później pojawiła się cała trójka panów, wraz z gazetą którą Hayate usilnie chciał zabrać Kusoku. Jednym stuknięciem różdżki gazeta zmieniła się w popiół co skutecznie uciszyło panów.
- A teraz kto mi wytłumaczy co się stało? - zapytała dziewczyna, mimo iż niższa od całej reszty to stanowczo bardziej groźna.
- No..em...- zaczynał nie pewnie Amnezjusz, ale dziewczyna uciszyła go gestem, uśmiechając się przy tym miło.
- Hayete myślę, że ty najlepiej mi to wszystko wyjaśnisz czyż nie - mruknęła dziewczyna z taką miną, że lepiej nie było próbować sztuczek, jednak Hayate popełnił ten błąd próbując uciec.

- Ej nooo.....wypuść mnie - zajęczał, żałośnie w dziwnej klatce. Wszyscy teraz siedzieli na trzecim piętrze w prześlicznym salonie.
- Naturalnie tylko opowiedz...a jak będziesz kłamać Yumiko zrobi ci kuku i będzie boleć - mruknęła Avalia znad filiżanki herbaty, wskazując kątem oka na młodszą siostrę z różowym młotkiem w ręku.
- No dobra wymamrotał - i tak oto Hayate wszystko opowiedział, a gdy skończył klatka sama zniknęła.
- No to co robimy z drowusiem - zapytała niepewnie Yumiko
eAthena - 15-04-2008, 17:13
Temat postu:
Waaaaaaaaaaaaaaaaaaaaah! Ja tu zaraz zwariuję! Gdzie się do jasnej ciasnej podziała Yumiko? Przecież miałam ją poprosić o pomoc przy uszyciu sukni ślubnej.
Szukałam ją dość długo. Minęły już 2 godziny a o niej ani widu ani słychu!
Na szczęście w zasięgu mojego wzroku pojawiła się Orenei.
Spytałam ją, czy nie widziała czasem gdzieś Yumiko albo przynajmniej Hayate, bo on na pewno będzie wiedział gdzie ona jest.
Niestety...Orenei nic nie wiedziała...musiałam poradzić sobie sama.
Idąc tak sobie jakiś czas usłyszałam nadzwyczaj ożywioną dyskusję dochodzącą gdzieś zza ściany.
Udało mi się podsłuchać jedynie ułamek całej rozmowy, w dodatku niezbyt ciekawy, ale już wiedziałam gdzie się podziała Yumi ! Szybko pobiegłam do niej i przepychając się przez Avalię przerwałam im gwałtownie rozmowę.

- Yumi! Pomożesz mi przy sukni?!
Wściekła Avalia burknęła sobie tylko pod nosem, ale zrobiła to tak, żebym jednak usłyszła - Cóż za niewychowanie...

Przeprosiłam Avi patrząc na nią uroczą minką głodnego chomika, która wywołała delikatny uśmiech na jej twarzy.
- Chciałabym żeby była tak ładna! I taka...taka śliczna i długa i z kwiatami i... - w momencie Yumiko zatkała mi buzię.

Hayate - 15-04-2008, 18:50
Temat postu:
Hayate zawiedziony grzebał w misce kocich chrupek, leżąc na swojej wymiętolonej sofie...
"Ehh wszystko sie wali na łeb na szyję..." Stwierdził Hayate z kwaśną miną "Yumisia sie do mnie nie odzywa, wszyscy w twierdzy potracili humory, wszyscy mi psują moje szalone experymenty, nawet mi humor siada... i kocie chrupki nie smakują już tak samo... to chyba armageddon..." kontynuuował myśli Hayate. Nic nie ukladało sie po jego myśli. Wstał i włócząc nogami wyszedł z lochów. Doczołgał sie do schodów na parterze twierdzy i siadł na nich, spuszczając głowę i opierając sie o ścianę
Amnezjusz - 15-04-2008, 19:03
Temat postu:
Amnezjusz słuchał wywodu Hayate z tępym wyrazem twarzy. Bolała go głowa, masa myśli zakorkowała się w jego umyśle, przyprawiając go o tępy ból w potylicy. Zawrotna szybkość z jaką potoczyły się ostatnie wydarzenia zrobiły na nim wrażenie. Zaczął myśleć nad tym jak się tu znalazł. Opuścił Twierdzę tak dawno temu... a jednak teraz znowu tu był. Co gorsza wcale nie planował powrotu. Co gorsza nie wiedział co powie ojcu, matce, siostrom. Nie wiedział... Z błogiego stanu zamyślenia wyrwały go odgłosy kroków. Otworzył oczy. Zdziwił się, widząc, że Hayate nie ma już w salonie. Ezjusz popatrzył przed siebie i wtedy zamarł. Pomiędzy Yumiko i Avalią stała jego siostra, eAthena. Nie widział jej tyle czasu. Urosła, promieniała. Kiedy Yumiko zatkała jej usta wyszedłem z cienia. Nie wiedziałem zbytnio co powiedzieć.
- Cześć. - tylko tyle udało mi się wydukać.
Yumiko - 16-04-2008, 19:55
Temat postu:
- Wdowa.... to brzmi o wiele lepiej niż rozwódka... Powiedziała do siebie Yumiko, pogrążając się w zamyśleniach. *Trzeba przyznać że oryginalne pomysły mego małżonka całkiem mi się podobają...* Tę myśl wolała jednak zatrzymać dla siebie... Gdy wszystko się wyjaśniło Yumiko spojrzała na Hayate i rozbawiona uśmiechnęła się się leciutko.
- Drowuś.... wydaje mi się że nadal chyba go Koch....
Tu nagły wpad eAtheny i spore zdziwienie na twarzy Yumisi.
- Yumi! Pomożesz mi przy sukni?!
- Chciałabym żeby była tak ładna! I taka...taka śliczna i długa i z kwiatami i... Yumiko zatkała jej buzię. Otworzyła usta chcąc cokolwiek powiedzieć....
- Cześć.
- Holi Krap! Yumiko wywróciła oczami. - Ja Cię bardzo lubię, szanuje i w ogóle tylko... tu Avi zatkała twarz swojej siostrze wiedząc że za chwile palnie jakąś głupotą. Avalia dokończyła ze stoickim spokojem:
- Wybacz jej...sporo dzisiaj przeżyła. Spojrzała z politowaniem w stronę Yumiko.
- Chodzi o to że mi często przerywa. Poskarżyła się starszej siostrze i odwróciła z powrotem w stronę eA.
- Ja Ci chętnie pomogę eAthena...byłabym szczęśliwa....Yumiko nie dokończyła...zdziwił ją fakt "skąd w niej tyle dobra?"...postanowiła kontynuować...
- Wiem że to dla Ciebie bardzo ważne...i przeżywam to razem z Tobą. Yumiko złapała eA za ramię, spuściła głowę i zapadła cisza. Dało się słyszeć cichutkie szmery dobiegające z Kyotka.
Hayate - 17-04-2008, 18:34
Temat postu:
Hayate siedział znużony na schodach... był przybity i nie chciało mu sie żyć... Nagle na jego twarzy pojawiło się pęknięcie. Szczelinka rozszerzała sie na całą długość maga, aż przecieła go wskroś... przy klatce piersiowej nagle wysunęły się palce i rozerwały Hayate. Ze środka wyskoczył.... Hayate! Z tym że czyściutki, nowiutki i w ogóle pełen serwis... Zmianą była szata, cała czarna i z wyszytym ogromnym białym krzyżem na plecach. Nowy Hayate z szyderczym śmiechem wykrzyknął:
-Noooooo dzieciątka! Kapitan cenzura. witam z powrotem i będę się czepiać :] powrócił!!!!- po czym ruszył wgłąb twierdzy i każdego napotkanego obściskiwal drąc sie "uwielbiam Cie, jak cudnie jest żyć!"

Szaleję. Słowo znaczące także niegdyś dość przykrą chorobę nawet jest zabronione, więc tego typu ciekawe określenia także. Przepraszam, że tak późno, mialam urlop// Mara
Shinigami-san - 17-04-2008, 20:46
Temat postu:
Otworzyłam oczy i... No właśnie. Nie wiedziałam, co się ze mną działo ostatnimi czasy. Byłam eee... no nie za bardzo wiedziałam gdzie. Wszędzie ciemno i cicho. Nie za bardzo wiedziałam, co dzieje się z moją rodiznką. Wstałam, otrzepałam się z kurzu i poszukałam pierwszej lepszej ściany. BUH! I za jednym celnym uderzeniem powstała piękna dziura... która była skierowana w stronę lasu. Wyjrzałam przez nią i odrzekłam sama do siebie
- Jestem w twierdzy... Nadal... Teraz grunt to odszukać rodzinkę... Jezeli się uda.
Yumiko - 18-04-2008, 20:28
Temat postu:
- Przepraszam Avalio...pożyczę sobie Yumisię na chwilkę. Rzekła w stronę Avi, odwróciła się i pociągnęła Yumiko za ogon. Ta skrzywiła się i jęknęła cicho.
- Łops! Przepraszam..hehehe... Bardzo sztucznie zaśmiała się zakłopotana eA. - Choć do mojego pokoju! Yumiko wzdychnęła uśmiechając się lekko i ruszyła za eAtheną.

eAthena podekscytowana szybko otworzyła drzwi i już od progu rzuciła się na swoje wielkie łóżko. Yumiko spokojnie weszła i usiadła na samym brzegu biorąc do ręki fioletowego, pluszowego króliczka.
- Lily.
- Ke? Spytała zdziwiona Yumiko robiąc większe oczy niż są one zazwyczaj.
- Lily... tak go nazwałam...mam ich jeszcze więcej. Odparła dziewczyna uśmiechając się radośnie.
- Mój pluszowy, czerwony smok gdzieś się zgubił. Odparła Yumiko, aby to wszystko nie wyglądało głupio. Zdjęła Kyotka ze swoich pleców odsunęła leciutko i przyglądała się śpiącemu Totkowi, głaszcząc go leciutko.
- Wracając do tematu... masz już jakąś wizje?
eAthena - 18-04-2008, 23:12
Temat postu:
- Ależ oczywiście że mam! - westchnęła, po czym podeszła do szafki znajdującej się obok i wyciągnęła z niej mały notesik.
Otworzyła go i pokazała Yumiko dwie, starannie naszkicowane suknie. Właściwie...to były przerysowane z jakiegoś katalogu, ale żeby było bardziej oryginalnie postanowiła je przenieść na pokratkowany papier - że niby sama ma tak bogatą wyobraźnię.

Yumiko spojrzała na pierwszą z obrzydzeniem, po czym rzuciła w eAthenę notesem mówiąc:
- Że tak się wyrażę...do ysz.
Nagle wstała, pokręciła się chwilę po pokoju eA i podniosła Kyotka.
- My jej zaprojektujemy lepszą suknię - powiedziała jakby do siebie - w końcu eAthena zasługuje na coś lepszego, niż zwykła, prosta suknia w kolorze białym...

eA na te słowa prawie się wzruszyła. Od razu rzuciła się Yumi na szyję, nie wiedząc że Yumiko trzyma w rękach Kyotka.
- Uwaaaaaaaaaaaaaaaażaaaaaaaaaaaaaaaaaaaj! - wykrzyknęła Yumi.
Ta zaś szybko odsunęła się i zaczęła panicznie przepraszać.

- Przestań mnie błagać o wybaczenie i powiedz lepiej jak ma mniej więcej wyglądać ta twoja wymarzona suknia.
eA zaczęła się zastanawiać...dość długo...chyba nie myślała poważnie nad wyborem sukienki na wesele.
- Ale..ty też musisz jakąś mieć... - powiedziała niewinnie.
- Czy ty zawsze musisz tak głupio gadać? Przecież to jasne, że już mam! - widać było kłamstwo w jej oczach, ale eA zbytnio się nie przejęła bowiem wiedziała, że Yumiko robi to tylko po to, żeby ta wreszcie się zamknęła.
- Hmm...no więc chciałabym, aby miała w sobie kwiaty i coś, co przyciągałoby spojrzenia ludzi. Mogą być jakieś drobne koronki i tym podobne!


Edytowałam. Wulgaryzmy nie mogą być nawet w formie zamaskowanej, ot co/ Mara
Amnezjusz - 19-04-2008, 13:57
Temat postu:
Amnezjusz spuścił głowę. eAthena opuściła pokój nie odzywając się do niego, traktując jak powietrze. Opuścił Twierdzę to fakt. Nie planował powrotu, to również fakt. A jednak wrócił. I wszystkie jego przypuszczenia sprawdziły się... lub tak mu się przynajmniej wydawało. Skoro siostra nie raczyła go nawet jednym słowem, to jak ciężka będzie przeprawa z rodzicami. Jednakże, mimo tych wszystkich negatywnych myśli musiał dowiedzieć się jednej rzeczy.
-eA... suknia? Czy to znaczy... że ona...
-Tak - bez wahania odpowiedziała Avalia, która błyskawicznie odgadła co chodzi po głowie wnuka. - Nie wiedziałeś?
Ezjusz pokręcił tylko głową i jeszcze bardziej ja spuścił.
-Ech. To nie tak miało być - powiedział bardziej do siebie po czym dodał głośniej. - Czy... to znaczy... chciałbym odpocząć. Czy mój pokój...
-Tak. Cały czas był zamknięty i... czekał na ciebie. Wiesz mam jedną radę - powiedziała Avalia.
-Hm?
-Idź do nich najpierw. Odpoczynek poczeka a oni... oni czekali na tą chwilę długo.
-Chyba... chyba masz rację - niepewnym głosem odparł Amnezjusz.
-I z życiem. Wyglądasz jakbyś zaraz miał umrzeć - zirytowała się Avi.
Amnezjusz podniósł głowę. W oku pojawił się nikły płomyk. Spojrzał na Avalię i wdzięcznym głosem powiedział - Dzięki. - Po czym, nie wahając się ruszył przed siebie. Zaraz jednak po wyjściu z pokoju, gdy został sam, przystanął, wziął głęboki oddech. No cóż, nadeszła chwila, żeby co nieco wytłumaczyć - pomyślał. Otworzył szeroko oczy, ścisnął pięści i pewnym krokiem ruszył na spotkanie rodzicom, próbując przy tym wysyłając ojcu mentalny sygnał swojej obecności...
Lena100 - 19-04-2008, 14:58
Temat postu:
Wpadłam na nieznajomego. No, nieznajomy, ale jest w Twierdzy, więć chyba rodzina, nie? Aaaa... Mama Mara mówiła coś o nowym braciszku. Fakt, tamten stary chyba już rozpuścił się w marynacie. Ten też wygląda nieświerzo, nieco taki zarośnięty. Trudno, nie oceniajmy po pozorach. Przypomniałam sobie, że jestem mokra, brudna i ubłocona. Tak, tak, lepiej nie oceniajmy po wyglądzie!
- Heeeeeyyyy! - wybrałam standardowe przywitanie, ale zabrzmiało to jak reklama mleka "Hej". Żeby zajrzeć mu w oczy musiała podskoczyć. Różnica 40cm wysokości mnie dobiła.
Kusoku - 19-04-2008, 19:01
Temat postu:
Przełaziłem korytarzami Twierdzy, zastanawiając się kim może być nowy, bo nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, jak również czy w końcu poznam ojca i czy czasem nie warto by nauczyć się chodzenia po suficie, przynajmniej miałbym wytłumaczenie dlaczego zawsze zostaje sam. Lecz nadarzyła się okazja okazja wytłumaczyć sobie chociaż jedno kim był nowy, ponieważ akurat stał na korytarzu i rozmawiał z Leną całą mokrą i ubłoconą.
Gdy podskoczyła by zajrzeć nowemu w oczy rozchlapała wokół siebie błoto .
- Przepraszam - bąknęła krótko Lena.
- Cześć wam - powiedziałem
- Cześć - powiedziała wymijająco Lena, gdyż wiedziała że jej podskok musiał wyglądać naprawdę idiotycznie.
- Pozwól, że się przedstawię, Kusoku -
- Amnezjusz - po czym uścisneliśmy sobie dłoń na powitanie.
Amnezjusz - 19-04-2008, 23:20
Temat postu:
-Heeeeeyyyy! - głos dziewczyny wyrwał Amnezjusza z kolejnego już zamyślenia, powoli robił sie zamyśleniowym ekspertem. Obłocona i mokra, była niższa od niego o co najmniej głowę. Bliżej przypatrzył się dziewczynie i natychmiast w głowie rozbrzmiał mu słowa ojca - jedynego członka rodziny z którym potajemnie utrzymywał kontakt po Odejściu - opisujące tych jego bliskich których on sam nigdy nie poznał. Wszystko się zgadzało, jeśli się nie mylił stała przed nim Lena.
-Em, witaj. Co sie człowiek nie ruszy to spotyka kogoś nowego. Jestem Amnezjusz.
-Hm, ciekawe imię - powiedziała bardziej do siebie Lena i szybciutko dodała - ja jestem Lena.
-Ach - wyrwało się Amnezjuszowi. Przypuszczenia okazały się słuszne, nie zamierzał też marnować szansy. - Jesteś córką Mary i Radgersa, prawda?
Dziewczyna spojrzała na niego z ukosa i powoli odpowiedziała. - Taaak, a skąd...
- Jestem twoim bratem - szybko wypalił Amnezjusz.
Lena spojrzała na niego nieprzytomnie i zaczęła głośno myśleć. - Bratem? Hm, dziwne, dlaczego zatem mama nigdy...
- To długa historia, bardzo długa - wszedł jej w słowo Amnezjusz. - Mimo wszystko miło cię spotkać - powiedział i uśmiechnął się lekko. Uśmiech ten przypominał jeden z tych wielu beztroskich uśmiechów Radgersa i w tym jednym momencie twarz syna mocna przypominała twarz ojca. Tak to długa historia. Nie chciałabyś bym ci teraz truł o tym, jak jeszcze przed wyruszeniem do Twierdzy pokłóciłem się z mamą i potajemnie wbrew jej woli wyruszyłem na poszukiwania Pięciu Wielkich Tajemnic. Nie chciałabyś słuchać o gniewie i postanowieniach mamy. Nie chciałabyś słuchać o tym jak tatko potajemnie informował mnie o tym jak Wam się wiedzie. - mówił do siebie w myślach, gdy tak bez słów przypatrywali się sobie na wzajem z Leną.
- No cóż... nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, ale miło cię poznać braciszku - po tych słowach uśmiechnęła sie serdecznie.
Wtem dobiegł nas nowy głos:
- Cześć wam. Jestem Kusoku - powiedział do Amnezjusza, któremu w końcu mógł uścisnąć prawicę.
- Amnezjusz. - odwzajemnił uścisk. - Miło poznać, ale... - widać, że Amnezjuszowi naprawdę zależało na szybkim spotkaniu z rodzicami - ... mam do załatwienia pewną nie cierpiącą zwłoki sprawę - zawahał się widząc minę Leny. - Tak, mam zamiar spotkać się z mamą i tatą i... no... zobaczymy co z tego wyjdzie...
- Mamą i tatą? - spytał zaskoczony Kusoku.
- To mój... nowo poznany brat - wyszczerzyła się Lena.
- Słuchajcie, później będę mógł wam wszystko powoli opowiedzieć, ale teraz... rozumiecie chyba... nie chce tracić więcej czasu?
- Cóż ja nic nie rozumiem, ale skoro tak ci się spieszy to leć. Ale pamiętaj - powiedział Kusoku i spojrzał na Lenę - później chcemy wszystko wiedzieć. - Lena kiwnęła głową i dodała. - No biegnij, to chyba naprawdę ważna sprawa.
- Dzięki - lekko rzucił Amnezjusz i biegiem ruszył do pokoju ojca...
Lena100 - 20-04-2008, 16:05
Temat postu:
- Hmmm... Co za człowiek... - westchnęłam odwracając się do Kusoku - Wygląda to jakby jego stosunki z rodzicami nie układały się najlepiej. Podejrzewam, że chyba bardziej boi się spotkania z mamą, bo tata to jest w ogóle nieszkodliwy.
Roześmiałam się wesoło przypominając sobie nieco pobłażliwy charakter psiona, tak żywo kontrastujący z chwilami ostrą osobowością pół-demonicy. Kusoku długo patrzył za oddalającym się Amnezjuszem.
- No, miejmy nadzieję, że Mara nie otruje go...
- ...rosołem. - dokończyłam jego miejmy nadzieję, że raczej nie proroczą myśl.
- Pięknie wyglądasz - rzucił ironicznie Kusoku.
Popatrzyłam na swoje umorusane szaty i pozlepiane błotem kosmyki włosów.
- Taaa... dzięki za komplement, idę się przebrać.
Pomachałam mu na odchodnym i ruszyłam w stronę swojego pokoju, pozostawiając za sobą urocze ślady błota, które natychmiast wsysała samo-sprzątająca się, magiczna podłoga Twierdzy.
Yumiko - 20-04-2008, 19:19
Temat postu:
Yumiko podniosła z podłogi notes którym wcześniej rzuciła w eAthenę. Usiadła przy biurku, zapaliła malutką lampę stawiając ją pod pasującym jej kątem. Wyciągnęła z Kyotka zaspanego Toshiyę posadziła na biurku, złapała za ołówek, któremu dokładnie się przyjrzała.
- Dobra firma. Powiedziała całkiem poważnie. eAthenie szczęka opadała. Yumiko nigdy nie wyglądała tak "inteligentnie"...Była skupiona. "I pomyśleć że robi to dla mnie" - tak wyglądała twarz eAtheny kiedy Yumiko na nią spojrzała. Trochę przestraszył ją jej wyraz twarzy...wyglądała jak szczęśliwy, najedzony....Chomik.
Yumiko zaczęła szkicować, a Totchi biegał radośnie bo biurku i kartce przyglądając się jej wypocinom.
- Myślisz że damy jej kokardkę z ciągnącym się za nią materiałem który będą trzymać jej dzieci?...Damy. Powiedziała do malucha.
- Yumi...ale....ale ...ja nie mam dzieci.
- Wiem. eAthena patrzała na nią przerażona.
- Nad górą jeszcze pomyślę...ale musisz mi doradzić. Yumiko bardzo szczerze uśmiechnęła się do eA, a uśmiech ten pełen był miłości, przez co eAthena poczuła się bardzo kochana i rzuciła się na szyję Yumiko.
Tym razem Yumi nie zaprotestowała, starała się zrozumieć ją i ten dziwny gest, co powoli jej się udawało.
Hayate - 20-04-2008, 20:17
Temat postu:
Po przebiegnięciu 10 metrów i nie spotkając nikogo Hayate zatrzymał się, ziewnął przeciągle i odwrócił z zamiarem spaceru po twierdzy gdy nagle chomiki w jego głowie rozpoczęły mozolny bieg po małej karuzeli. To mogło oznaczać tylko jedno - W twierdzy jest inny szalony naukowiec. A to uczucie jakby znajome. Hayate nie zwlekając, zakasał rękawy i wyszedł z twierdzy kierując się za dziwnym przeczuciem.
Mara - 22-04-2008, 15:11
Temat postu:
Tak... Tynk... Zamalować... Kwiatki...
Obudziłam się w pustej sali nieco rozkojarzona. Hm... Może "nieco" jest zbyt łagodnym określeniem. Próbowałam wstać, zatoczyłam się i wywróciłam w dość komediowym stylu, po czym wstałam ponownie i tym razem wsparłam o ścianę. Z niezadowoleniem spostrzegłam, że chyba byłam jedynym czynnikiem warunkującym jakikolwiek, wątpliwy bo wątpliwy ale jednak, postęp prac.
- Psiakość- zaklęłam cicho i przeczesałam ręką włosy. Klasnęłam w dłonie i uderzyłam o ścianę. Twierdza zamruczała coś gniewnie i zblokowała mi alchemię.
- Et te Twierdze contre me?- jęknęłam po czym dodałam- ale ja to dla córki robię. Nie dałoby się tej sali jakoś tak... Przystroić pod jej gust? Proooszę, jestem grzeczniejsza niż Shini.
Ostatnie zdanie było chyba decydującym argumentem. Ku mojemu zdziwieniu w sali pojawiły się nagle ogromne okna rzucające tak ostre światło, że na moment oślepłam.
- Yy... Potrzebujesz pomocy?
To był błąd. Wyleciałam przez drzwi z dużym rozpędem i próba złapania za poręcz schodów(pomińmy to głośne "ŁAAA!" które z siebie wydałam) skończyła się pozostaniem fragmentu owej poręczy w obolałej dłoni. Wyciągnęłam skrzydła, zamachnęłam, straciłam nieco prędkości i zaplanowałam stylowe odbicie się od przeciwległej ściany.
Nawet Avi by się nie spodziewała leżącej na ścianie skórki od banana. Wywróciłam się ponownie i bardzo komediowo, po czym zjechałam w dół czując banana pod brodą. Zdecydowanie to nie był mój popisowy numer.
Wstałam, otrzepałam się w kurzu, brokatu(nie wiem skąd on się wziął, ale pewnie za tym stał ktoś mhroczny, bo ów brokat był różowy) i banana, po czym ruszyłam na górę się wykąpać. Po drodze zatrzymał mnie co oczywista mały, czarny jak smoła motylek, który zasalutował i obwieścił, że przybył mój syn.
- O, syn. Radgers by się mógł obudzić... Na co ja liczę?
Pokręciłam głową i przyspieszyłam nieco kroku. Na chwilę się zamyśliłam po czym zaczęłam prowadzić bilans swojego potomstwa.
Amarth nie kryła się z tym, że jest adoptowana i czy jest czy nie to już w zasadzie nieważne. A reszta? Cóż, z kapusty powychodzili czy coś, ogólnie popowstawali bardzo niewinnie. Zasadniczo to Twierdza powinna być niewinna więc wszystko sie zgadzało. Jeszcze takich dywagacji by tu brakowało, wtedy bym musiała wyskoczyć w roli Chucka Norrisa. Hm. Czy ja poświęcam dzieciom zbyt mało uwagi? Czy Dizi nadal się konserwuje w słoiku?
Zamyślona w kwestii syn + słoik mało nie weszłam na ostatnie piętro bez odpowiedniego planu. Rozwinęłam skrzydła znów i uśmiechnęłam się złowieszczo.
- Syyynuuu!- krzyk wyrwał Amnezjusza z zamyślenia. Kiedy się obrócił, ujrzał tylko szybko lecącą ku niemu pięść. W wyniku uderzenia odleciałby na parę metrów gdyby nie moje wspaniałe wzmacniane teraz już pancerne drzwi, które przejęły energię uderzenia. Innymi słowy: rozpłaszczył sie na nich. Wstał nieco ociężale i ujrzał mnie rozcierającą pięść z tak niewinną miną na jaką było mnie stać.
- Ojej... chyba za późno zdecydowałam się schować rękę...
punkt pierwszy listy: specjalnie na okazję jego powrotu zamontuję sobie pancerne drzwi.
punkt drugi: powitanie będzie bolesne, czy to dosłownie czy w przenośni- nieważne.

- Hm. Chyba po swoich podróżach- zgadnijcie które słowo zaakcentowałam- jesteś wytrenowany, co?
- Chyba nie na gniew własnej matki- uśmiechnął się niepewnie. Podeszłam do niego rozweselona.
- Nie żartuj- powiedziałam klepiąc go(mocno...!) po plecach- tata zapewne przygotowywał na myśl, że w końcu będziesz musiał wrócić.
Teraz syn wyglądał jakby miał zamiar wypluć płuca. Zaniechałam klepania go po plecach i nieco sflaczałego wciągnęłam do swojego pokoju.
- Może herbaty?- uśmiechnęłam się tym razem nieco przyjaźniej ale chyba mi nie ufał bo podziękował.
- Zrobię ci cynamonowej, wspaniale rozgrzewa- powiedziałam tak, jakbym nie usłyszała odmowy po czym ton mi spoważniał i przeszedł w "chyba nie wiesz z kim zadzierasz"- chyba jednak ojciec nie przygotował cię wystarczająco.
Pauza.
- Zresztą, nieważne. Słodzisz?
Punkt trzeci: złożę go w ofierze jakiemuś niedowartościowanemu chochlikowi
Hayate - 22-04-2008, 18:29
Temat postu:
Hayate szedł... i szedł.... i szedł... i pewnie gdzieś by doszedł, gdyby nie fakt że chodził w kółko. W końcu sie zatrzymał i porzucił podążanie za owym przeczuciem i wrócił do twierdzy. Nagle w jego głowie zakiełkował pomysł. Wskoczył szybko do swojego laboratorium i zaczął walić młodkiem o kowadło. Po godzinie wyszedł uszczęśliwiony i ruszył szukać Yumisi. Znalazł ją po godzinie, cały zziajany. Z uśmeichem na twarzy wręczył jej prezencik, a mianowicie czarny, onyksowy wisiorek przedstawiajający kyotka bawiącego się kłębkiem wełny. Jednak wisiorek nie miał mieć tylko funkcji estetycznej. Hayate potajemnie nałożył na niego trzykrotne zaklęcie Osobistej Ochrony, które chroniło posiadacza/czkę przed jakimkolwiek atakiem. Gdy 3 ładunki sie wyczerpały, naszyjnik potrzebował godziny by zregenerować swe moce. Yumisia na ten dar zaniemówiła, a Hayate z wyrazem twarzy idioty stał i czekał na jej reakcje.
Yumiko - 22-04-2008, 19:23
Temat postu:
eAthena przytulała mocno Yumi, gdy nagle do pokoju wparował zdyszany Hayate. Mały Toshiya ledwo utrzymał się na biurku kiedy mocne człapnięcie drzwiami zatrzęsło jego drobnym ciałkiem.
Yumiko kiedy ujrzała prezent od swego małżonka zaniemówiła. Uśmiechnęła się do niego radośnie, jej wyraz czerwonych oczu jednak jak zwykle był prze okrutnie szyderczy i zadziorny. Chciała go przytulić kiedy nagle za jego plecami zobaczyła coś okropnego...tak...to był jej Kochany Drowuś. Bała się go, jednak i za nim tęskniła. Przez co stała nieruchomo i nie wiedziała co powinna zrobić. Hayate najwyraźniej musiał uznać że Yumiko jest nienormalna. Cieniostwór powoli zbliżał się do Yumiko na co ta wydała z siebie cichutki jęk. eAthena powoli zaczęła się bać....Yumi. Jednak w pewnej chwili Drowuś wskoczył na biurko gdzie leżał Kyotek i zaczął się o niego ocierać. Zdziwienie Yumiko było nieopisane kiedy widziała kociego cieniostwora zalecającego się do jej plecaka. Toshiya był oburzony, bo jak, jakiekolwiek stworzenie mogło w taki sposób potraktować jego mieszkanie?
Uradowana eA podeszła do Drowusia i zaczęła go głaskać, a Yumiko zaskoczona całym tym wydarzeniem stała nieruchomo i przyglądała się eAthenie.
- Ekhu...Ekhu.
Yumi odwróciła się gwałtownie.
- A przepraszam Cię bardzo. Krzyknęła uśmiechając się na siłę.
- Jak mogę Ci dziękować? Teraz uśmiech ten wyglądał bardziej naturalnie...taki też i był.
Hayate - 22-04-2008, 20:12
Temat postu:
Hayate ze zdziwieniem obserwował reakcje Yumisi na Drowusia. Nagle zrozumiał o co chodzi.
-Ahhhh Drowuś... no tak, odprawiłem nad nim kilka egzorcyzmów patelnią, więc już będzie grzeczny, sama rozumiesz Słońce, to ta linia krwi cieniostworów, nie do końca panuje nad sobą- rzekł Hayate szturchając łokciem misiającego sie z Kyotkiem Yumisi Drowusia.
-No nic, widze że wam przeszkadzam, to ja już pójdę, knuć i niszczyć, jak zwykle- rzucił radośnie Hayate po czym wybiegł z pokoju. Na jego nieszczęście nie zdążył ominąć skórki od banana na jego drodze i wyleciał przez balustradę. Nie leciał zbyt długo, a swój piękny lot zakończył boskim finiszem głową na parkiecie. Otworzył oczy, otrzepał się z kurzu i spojrzał oczami zalanymi krwią broczącą z czoła, bardzo nienawistnie na otaczającą go twierdzę. Machnął ręką nad czołem i rana zasklepiła sie w kilka uderzeń serca. Wyczarował sobie czarny tron z purpurowymi obiciami, siadł na nich i łyknął z pucharu wypełnionego jakąś dziwną cieczą. Jakże był teraz niepodobny do zwykłego Hayate...
Yumiko - 23-04-2008, 12:04
Temat postu:
Yumiko usłyszała głośne BUM kiedy jej małżonek zaliczył glebę. Z eAtheną podbiegły szybko do balustrady.
- Hayate nic Ci nie jest? Krzyknęła z góry przejęta Yumiko. Jednak kiedy spojrzała w dół... tam zupełnie nikogo nie było. Spojrzała na eAthene, z powrotem w stronę upadku męża i tak kilka razy poobracała głową. Złapała eA za rękę i pociągnęła za sobą skacząc z balustrady. W locie chwyciła za jedną z wielu ściennych lamp, aby lądowanie było miększe. Z gracją wylądowała na ziemi i chwyciła krzyczącą eAthene w ręce. Przestraszona eA dyszała jak traktor.
- Ty kiedyś nas wszystkich pozabijasz. Wydusiła z siebie łapiąc się za klatkę piersiową.
Yumi się rozglądała i nikogo nie zauważyła.
- Też nie kiepsko. Powiedziała i odskoczyła raptownie, gdy lampa której się złapała spadła tuż obok eAtheny, wywołując spory huk. eA w jednym momencie zrobiła się blada jak ściana. Yumiko uśmiechnęła się niewinnie do eAtheny, kiedy ktoś od tyłu złapał ją za ramie.
- Jesteś nierozważna, gdyby mojej kochanej córce stała się krzywda...nie ręczę za siebie. Tak....to był głos Mary, który brzmiał tak przeraźliwie aż Yumi dostała dreszczy. eAthena zauważyła że Yumiko najwyraźniej poczuła lekki strach. Podbiegła i złapała ją za rękę.
- Wybacz mamo! Nic mi się nie stało, musimy skończyć projekt sukni ślubnej! Krzyczała w biegu i zabrała ją do jednego z wielu korytarzy, gdzie Yumiko zaczęła się histerycznie śmiać, a eAthena zaczęła śmiać się z Yumi. Obie wybuchnęły psychicznym śmiechem i nie mogły przestać.
Lena100 - 23-04-2008, 15:35
Temat postu:
Znalazłam Amnezjusza z kubkiem śmierdzącej cynamonowej herbatki, siedzącego pod szarzejącą ścianą. Dość dobrze widoczne siniaki, w kolorze tęczy, świadczyły o tym, że mamusia już go przywitała. Usiadłam koło niego z rozbawioną miną, uwarzając przy tym aby nie ubrudzić świerzo wypranej, białej szaty. Stare ciuchy zostawiłam gdzieś w kącie, mając wielką nadzieję, że same się wypiorą.
- Nie pij tego. - mruknęłam, kiedy przystawił kubek do ust - Ja osobiście nie cierpię tej herbatki, strasznie mi po niej zimno.
Popatrzył na mnie beznamiętnym wzrokiem i wylał kleistą zawartość kubka na najbliższy dywanik.
- Rany, co ona Ci do tego dosypała?
- Nie wiem, mówiła do mnie per "synu".
Zatrzęsłam się ze strachu.
- Nie jest dobrze.
Do moich uszu dobiegł trzask rozbijającego się żyrandola i jeszcze głośniejszy pisk siostrzyczki, która zamierzała pozbawić się zalet stanu panieńskiego. W chwilę później rozbrzmiała gadanina Mamy Mary.
- O, znalazła sobie jakiś inny obiekt, nad którym będzie mogła się znęcać.
Wyobraziłam sobie swoją rodzicielkę z miną wkurzonego strażnika sprawiedliwości i mimo woli zalała mnie równocześnie fala ciepła i nieco dziecięcego strachu.
- Za grosz szacunku do rodziców. - roześmiał się cicho Amnezjusz.

Po porzegnaniu braciszka udałam się na poszukiwanie eAtheny. Przez opustoszałę sale Twierdzy prowadził mnie typowy dla niej i Yumiś dziewczęcy chichot. Ciekawe czy wciąż zajmują się suknią ślubną? Znając te ich pokopane gusta wszystko będzie zawalone falbankami i diamencikami. Uśmiechnęła się ciepło do swojej wyobraźni, która właśnie zaserwowała mi widok siostry w sukience przypominającej bezę. Nieważne, westchnęłam, i tak ją uwielbiam, nie ważne co na siebie włoży.
- Co tam, nee-san?!
Zaatakowałam ją perfidnie od tył. Uwiesiłam się na szyi eI.
- Yo, Yumiś!
Obydwie nie były w stanie mi odpowiedzieć. Śmiały się jak opętane. Zaczęłam zastanawiać się, czy w piwnicach Twierdzy znajdę dobrego, brodatego psychiatrę.
Mara - 24-04-2008, 18:19
Temat postu:
Westchnęłam ciężko. Amnezjusz uciekł z pokoju z puszeczką mojej ulubionej herbaty i pudełkiem farbek plakatowych. Westchnęłam ciężko i po chwileczce wypłynęłam z pokoju.
Po drodze spotkałam Yumiko. Poudawałam przez moment groźną, znudziło mi się i poszłam szukać uciekiniera.
Znalazłam go trzymającego kubek zrobionej już herbaty, pieruńsko mocnej(chyba zużył mi wszystkie torebki a to był pieruńsko mocny Lipton) zaś liczne siniaki świadczyły o tym, że zużył już farbki.
- Amnezjuszu- powiedziałam grobowym tonem- mam nadzieję, że nikt ciebie w tym stanie nie widział, a, chyba się zagalopowałeś, bo twoje szaty też mają siniaki.
Farba była na skórze, farba była na szatach, zaś pędzelek wrósł w ścianę Twierdzy. Pokręciłam lekko głową i pstryknęłam. Na palcu pojawił mi się niebieskawy znaczek, który rozbłysnął i po ponownym pstryknięciu z owego palca wypłynął pod ciśnieniem strumień wody, który zmył z Ezjusza większość farby. Ilość siniaków zmniejszyła się mniej więcej o połowę, syn zaś cicho jęknął gdy woda uderzyła o guza nabitego niegdyś(jakieś 15 minut temu) przez moją pięść z, powiedzmy, mojego wolnego refleksu.
- Przepraszam- powiedziałam takim tonem, jakby mi nie było przykro i wyciągnęłam z pobliskiej szafki suszarkę, którą włączyłam na dosłownie momencik i Amnezjusz był suchy.
- No i będę musiała kupić nowe farbki... - powiedziałam do siebie wracając na piechotę do pokoju. Nadleciał ponownie motylek i obwieścił:
- Zawiadamiam, iż Pani syna widział nie kto inny jak Lena, Pani córka.
- Pięknie. Znowu wyjdę na sadystkę.
Pokręciłam głową. Herbata wyszła, cóż, trzeba sobie zrobić kakao. Ciekawe, jak tam sala...
Yumiko - 25-04-2008, 18:54
Temat postu:
Yumiko spojrzała na Lenę. Spojrzała jej w oczy swoimi wrednymi, kocimi czerwonymi oczami... Po takim spojrzeniu, geście, większość osób zarzucała jej zbytnią pewność siebie i arogancję.
- Y...Yo? *nie no, fess copa...* Pomyślała wywracając oczami i łapiąc eAthenę za rękę.
- Jesteśmy trochę zajęte... Dodała.
- Chętnie pomogę. Odpowiedziała Lena i ruszyła za nimi.
Yumiko ciągnęła eA na trzecie piętro.

- Leeeen... *tu gleba*. Oż Ty mała szujo... Podniosła się szybko, odgarnęła włosy z twarzy i rzuciła zabójczy wzrok małej wróżce.
- Mam małą prośbę...
- Ha! Wiedziałam że kiedyś po to przyjdziesz. Wróżka unosiła się w powietrzu na wysokości twarzy Yumiko, uśmiechając się szyderczo.
- Przychodzę tu tylko ze względu na eA. Odpowiedziała chamsko Yumi, otrzepując się z kurzu.
- No pewnie...od początku o tym wiedziałam. Uśmieszek nadal nie znikał z twarzy wróżki.
- Avi! Kiedyś mi się za to odpłacisz! Krzyknęła w twierdzę Yumiko i weszła za Leną do jednego z salonów trzeciego piętra. Dziewczyny weszły za nią.
Yumiko rzuciła się na jeden z wielu eleganckich fotelów przy kominku i rozsiadła się wygodnie.
- Jest taka sprawa... Nasza...przynajmniej moja kochana eAthena wychodzi za mąż.
- Śmiech wróżki -
- No dobra mów dalej Yumiś. Yumiko ze zgrozą w oczach patrzała na Lenę, bo jak wiadomo nienawidziła kiedy ktoś jej przerywa.
- A więc, mamy wspaniały projekt sukni ślubnej....... Który holi krap został w pokoju. Yumiko uśmiechnęła się na siłę, drapiąc się po głowie.
- ...Mówiłam już że jesteś inteligenta... domyślam się że chcecie abym ją "stworzyła" tak?
- Nie... Chcemy dostać od Ciebie wspaniałe materiały z których same mogłybyśmy ją uszyć. Wiem że to dla niej ważne i zapewne takie wyjście by ją wielce uszczęśliwiło. W tym momencie eAthena spojrzała wzruszona na Yumiko nie potrafiąc usiedzieć w jednym miejscu.
- ....Nigdy Cię nie rozumiałam. Odparła Lena i ruszyła z dziewczynami w stronę "projektu".
Lena100 - 25-04-2008, 21:51
Temat postu:
-Taaak... - mruknęłam pod nosem - Ja też chcę szyć!
-Umiesz posługiwać się igłą i nitką? - spytała Yumiko.
-Aleee...
-Umiesz?
-To na pewno nic trudnego!
-Umiesz?!
-No nie do końca. - odburknęłam, spuszczając oczy.
Yumiko wywróciła oczami.
-Proszęęęę... Mogę szyć? Nauczysz mnie? - moje błagalne lęki sprawiły, że eA zaczęła cichutko chichotać.
eAthena - 27-04-2008, 15:13
Temat postu:
Nie miałam nic przeciwko temu, żeby Lena nam pomogła. Jedynie Yumiko dziwnie się zachowywała, no ale nie można jej winić za jej... jakże trudny charakter. Mimo wszystko i tak ją kocham.
- Szycie to nic trudnego. Jestem pewna, że Yumiko Cię nauczy...prawda Yumi? - powiedziałam z ironicznym uśmieszkiem.
Yumiko westchnęła ciężko i niechętnie się zgodziła. Miała minę jak jej siostra Avi gdy coś ją denerwuje. Ten wyraz twarzy mnie przeraża.

W końcu dotarłyśmy, ale o dziwo projektu tam nie było.
- Holi Krap! - wrzasnęła Yumiko.
- Nie panikuj! Znajdziemy ten projekt.
- Ale ja nie mówię o projekcie...
- To o czym? - zapytała zdziwiona Lena.
- o tym pająku!! - wykrzyknęła skacząc mi na plecy. Ja darłam się wniebogłosy ze strachu. Nie wytrzymałam długo jej ciężaru i niestety rąbnęłyśmy obie na podłogę.
Tymczasem pająk powoli zbliżał się ku nam...

Yumiko - 28-04-2008, 17:47
Temat postu:
Yumiko bardzo mocno przytulała się się do eAtheny, a kiedy pająk zbliżał się coraz bardziej, Yumi co raz to mocniej ją ściskała.
- Ktoś musi mi pomóc z tą arachnofobią! Zdążyła z siebie wypluć, drżąc w piekielnie szybkim tępie.
- Ha! To jest najlepszy sposób! Yumiko i eAthena ujrzały tylko buta Leny zgniatającego powoli pająka. Yumiko spojrzała na swoje glany i po dłuższym zastanowieniu otworzyła buzię.
- Yey! Że też na to nie wpadłam... *ponowna gleba eA*. Lena pomagała wstać eAthenie kiedy Yumiko podbiegła do biurka, omijając szczątki pająka wieeelkim łukiem i wydając z siebie ciche ~bleeeeh~. Złapała szybko za kartkę która leżała pod brzuchem Drowusia, bawiącego się z Totchim i uniosła ją do góry uśmiechając się radośnie.
- TADAAAAAM~! Powiedz że piękne. Yumiko uśmiechała się jakby przed chwilą zobaczyła jeden ze wspaniałych cudów.
- Beznadziejnie... Wróżka nie przyznawała się do tego że powiedziała tak specjalnie, wiadomo jakie były ich stosunki.
Yumiko się załamała i zamknęła w sobie. eAthena bardzo długo musiała ją pocieszać.
- Ale, ale... Tobie się podoba eAthena, prawda? Yumiko popatrzała na nią błyszczącymi oczami, które sprawiały, że się aż serce krajało. Jej wredne, zadziorne, czerwone oczy jeszcze nigdy tak nie wyglądały.
Amnezjusz - 29-04-2008, 21:06
Temat postu:
Żyję, żyję! - krzyczała moja dusza. Jeden siniak nijak miał się do mogo wyobrażenia siebie po spotkaniu mamy. Nie stracił żadnego członka, kości były nie ruszone... tylko w duszy coś go ciągle kuło. Popatrzył za odchodzącą Marą i już chciał coś powiedzieć, kiedy głos postanowił zaprotestować i nie wydał żadnego dźwięku. Ugryzł się w język. Pierwszy krok został jednak wykonany. Na kolejne przyjdzie czas. Jeszcze raz popatrzył za odchodzącą mamą po czym zamknął oczy, splótł dłonie i cicho zaczął wymawiać słowa zaklęcia przywołującego znajdujące się wokół niego węże. Po chwili u jego stóp pojawiły się dwa małe wężyki. Ezjusz uklęknął przy nich i wziął do ręki.
- Słuchajcie malcy. Pozwólcie że nadam wam imiona - Mastodon i Leviatan, okej? Słuchajcie mam dla was zadanie. Jeden z was poleci do mojego szanownego taty i powiadomi go że pojawiłem się w Twierdzy, staruszek coś nie odpowiada na moje mentalne... - przerwał widząc jak węże wpatrują się w niego beznamiętnymi, błyszczącymi oczyma. Ezjusz zastanowił się chwilę i szybko powiedział. - Ssythissek? - Węże kiwnęły główkami a Ezjusz położył na nich palec. - Gssah. - powiedział po czym całe ciała gadów rozjarzyły się niczym żarówki. Szybko jednak wróciły do normalnego stanu - był to znak, że zaklęcia nadania możliwości mowy powiodło się.
-Ja, pójdddę do ssszanownego ojjtsa - zasyczał Leviatan.
Ezjusz ukłonił mu się i puścił by ten wykonał zadanie. - Śpiesz się.
Mastodon patrzył tymczasem bacznie na Ezjusza, który związywał sobie włosy.
- A ja sssszefie?
- Ty masz ważniejsze zadanie. Masz dowiedzieć się, gdzie można najszybciej kupić farby oraz herbatę Lipton. Masz tylko się dowiedzieć. Pomoge ci trochę, nie ruszaj się.
Wąż rozluźnił się kiedy Ezjusz wziął go do ręki. Po wypowiedzeniu dwóch krótkich zawierających dużą liczbę litery 's' słów mała gadzina zaczęła się przeobrażać i na oczach Ezjusza wyrosły mu skrzydła. Po tym jak następnie wąż zwrócił się do pana można sądzić, żę drugie zaklęcie zwiększyło jego zdolności mentalne.
- Czy to wszystko czego sobie życzysz?
Ezjusz chwilę się zastanowił i kiwnął głową na co wąż odkiwnął mu i szybko pofrunął na niższe piętro. Amnezjusz tymczasem, skoro już znajdował się w miejscu w którym się znajdował postanowił sprawić wychodzącej siostrzyczce jakiś prezent... Tak prezent... choć może samo jego pojawienie się będzie wystarczający... Wywalił z głowy dziwne myśli i ruszył w stronę wielkiej hali gdzie miało odbyć sie przyjęcie.
Slova - 17-05-2008, 22:23
Temat postu:
Czy ciemnośc zawsze była taka gęsta?
I czy człowiek zawsze był taki lekki, że mógł unosić się bezwładnie pod sufitem?

Slova otworzył oczy. A przynajmniej tak mu się wydawało, bo nie poczuł powiek. Rozejrzał się. Dryfował swobodnie, niesiony przez niewidoczne i niewyczuwalne fale energii Twierdzy, o których istnieniu nie miał wcześniej pojęcia. Przed nim wisiała belka podtrzymująca strop. Chłopak przygotował się na udeżenie, ale o dziwo, nic nie poczuł. Przeleciał przez przedmiot, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Odwrócił się twarzą do podłogi, nieświadomie wprawiając swoje ciało w ruch wirowy. Od kiedy w Twierdzy panuje stan nieważkości?
Spojrzał na swoje dłonie, ale ich nie ujrzał. Wiedział tylko, gdzie są, ale nie był w stanie ich zobaczyć.
Zląkł się. Umarł? Przedśmiertna wędrówka po miejscu, gdzie miał zaznać rodzinnego ciepła?
Nie, to nie było to. Nie pamiętał, co działo się przed tem, przed ciemnością. Wiedział, że przyszedł do twierdzy sam, ale nie pamiętal okoliczności i wszytskiego, co było potem. Miał tylko świadomość, że został ukarany, ale kompletnie niemiał pojęcia za co.
Ktoś kroczył w odległej części korytarza. Slova krzyknął, ale nie usłyszał swojego głosu. Przeleciał nad jakąś osobą, ale jej nie poznał. Nie pamiętał jej, zapewne nie mieszkała w twierdzy, kiedy się do niej wprowadził.
Sądząc, że zanik mowy jest wynikiem długiego... czego? Odretwienia? Letargu? Snu? Żadne z tych słów nie pasowalo do stanu, w który, się znajdował jeszcze chwilę temu. Ale sądząc, ze zanik mowy jest tylko chwilowy, nabral powietrza w płuca i wrzasnął jeszcze raz. Odpowiedziała mu cisza i szum przemieszczającej się w Twierdzy energii.
Nagle przez głowę przemknęła mu myśl, nieprawdopodobna, ale jedynie ona tłumaczyła, co się stało z chłopakiem.
Karą była wieczna samotność, rozpacz i koniecznośc przebywania z ludźmi, którzy nie moga go ujrzeć i się z nim porozumieć. Bez wyjścia.
Chciał wiedzieć, kto go tak załatwił. To musiał byc ktoś silny, majadzy władze w twierdzy. Ale tej osoby taże nie pamiętał.
Strumień energii skręcił, przeciągając Slovę przez ścianę, do przypominającego laboratorium pomieszczenia.
Mara - 18-05-2008, 14:48
Temat postu:
Pustka...
Co ostatnio robiłam? Nie pamiętam. Wiem tylko, że na ślub córki długo się zbiera, a mój syn powrócił i upaćkał się w farbie. Cóż, life is brutal, zapomniałam prezentu.
Na razie jednak siedziałam w fotelu w swoim pokoju i od blisko pięciu godzin wpatrywałam się tępo w akcje jakie odstawiał mój pajączek z pewnym szerszeniem. Nienawidziłam szerszeni i naprawdę satysfakcjonował mnie los tego osobnika. Wielkiego ptasznika wypuściłam i kategorycznie zabroniłam mu jedzenia... Dałam mu listę tego, czego nie powinien gryźć a także do kogo zbliżanie się należy do sportów ekstremalnych. Stworzenie przyjęło listy z niemą pokorą i przez tydzień bało się wyjść z pokoju. No, ale przynajmniej nie wpadło eA pod nogi...
Nie czułam się wypoczęta. Spać... Nie zasnę do jasnej ciasnej, na dodatek wstanie z perspektywy mojego położenia było wręcz niewykonalnym zadaniem i wysiłkiem tak wielkim, że moje mięśnie chyba odrętwiały na samą myśl o nim. Nie bardzo je czułam zaś moje położenie kwalifikowałam do beznadziejnych. Uniosłam wskazujący palec lewej ręki do góry i mruknęłam do siebie:
- Trzeba kurczę wreszcie wstać.
Moje stwierdzenie przekładało się na praktykę tak jak obietnice polityków przed wyborami. Palec powrócił do poprzedniej pozycji zrezygnowany i zmęczony swoją pracą. Tam za drzwiami działo się mniej niż w moim pokoju- wyczulone mroczne moje zmysły wychwytywały wpół spirytalną postać Slovy, która ugrzęzła w stanie między ciałem a duchem uzewnętrznionym.
Tak. Ostatnio kiedy byłam w tym stanie co on, stałam się półduchem celowo aby uciec przed Momo która dobrała się do mojego bardzo angstownego opowiadania i z mściwą satysfakcją je cytowała. Ale teraz jestem silna. Nie piszę opowiadań.
Ponownie uniosłam palec do góry, tym razem jednak opadł on zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć. Miał dużo racji. Ja rzadko mówię coś mądrego. No, ale bez słowa krytyki wobec otaczającej mnie rzeczywistości nie byłabym sobą, więc musiałam coś powiedzieć.
- Nic się nie dzieje... Mógłby mnie kto podnieść- mruknęłam z wyraźnym niezadowoleniem. W końcu jednak sama się podniosłam, jednakże wstępna satysfakcja ustąpiła irytacji gdy napadł mnie migrenowy ból głowy. Kakao stało na stoliku, zimne, z ogromnym kożuchem niemal uniemożliwiającym wypicie. Na migrenę jest Aspirin, zwany popularnie aspiryną. Ewentualnie mogę przeprowadzić próbę jakiegoś zaklęcia, będąc innowacyjną wynaleźć zaklęcie uśmierzające ból głowy. Zwykły znieczulacz ostatnio sflaczył mi nogę.
Tak więc trzeba było ruszyć z pokoju. I pomóc Slovie, biedaczek dryfował i wdryfował się do laboratorium Melmothii. Oj, stamtąd go trzeba było wyciągnąć. Wyszłam ze swojego pokoju, zdałam sobie sprawę, że w reszcie Twierdzy nie czuć zapachu toffi i rozwinęłam skrzydła, po czym skoczyłam delikatnie ze schodów. Siła wyporu była wystarczająca i po chwili szybowałam w dół z miną kocura, który zdecydowanie potrzebuje snu. Zleciałam dość nisko, wyrżnęłam w zaryglowane drzwi, ale udało mi się złapać koniuszek buta Slovy. Wymierzyłam lewą rękę, która po drodze zmieniła barwę na smolistą czerń, zwykłą ludzką kończyną bym go nie złapała. Przyciągnęłam śniętego półducha do siebie, pomyślałam przez chwilę jak go uczłowieczyć po czym powiedziałam spokojnie:
- Jak to słyszysz... Musisz powiedzieć coś tak, abym usłyszała. Ewentualnie rzuć dowolne zaklęcie. Musisz znaleźć odpowiednie połączenie z ciałem, żeby zdominowało. A, jak się obudzisz, wiedz, że eA wróciła i bierze ślub. Jakiś prezent by się przydał...
Slova - 18-05-2008, 15:41
Temat postu:
Chłopak poczuł szarpnięcie. Miał wrażenie, ze gdyby miał w tej chwili ciało, to byłoby juz pozbawione stopy. Obejrzał się. Mara trzymała go delikatnie za końcówkę buta. Był zdziwiony, że jego zmysły sa tak silnie wyczulone. Coś do niego mówiła, ale nie mógł pojąc natłoku słów. Był jeszcze zbyt odrętwiały. Nagle coś poczuł. Do energii płynacej przez twierdze dołaczyła nowa. To była aura psychiczna Mary. Do tej pory nie wierzył w takie bzdety, ale teraz czuł energię, jaką wytwarza wokół siebie każda żywa istota. Nie widział jej, ale podświadomie rozpoznawał kolory. Jeszcze raz wsłuchał sie w słowa Mary, ale ponownie nic z nich nie zrozumiał. Wydawało mu się, jakby usta poruszały się nienaturalnie powoli.
Wtem został oświecony. Wraz z aurą przepływały myśli. Slova skupił się na nich i wnet pojął, o co chodziło.
Chciał się odezwać, ale nie był w stanie. czuł, jak z kazdym wysiłkiem ubywa resztka energii, z której się teraz składał. Nie wiedział, w jaki sposób ma się porozumieć z Marą. W dodatku zapomniał zaklęć, jakich nauczył się w twierdzy.
Zląkł się ponownie, kiedy uświadomił sobie, że nie jest w stanie sam sobie pomóc.
Mara - 18-05-2008, 16:28
Temat postu:
Nie zareagował. Psiakość. Westchnęłam ciężko, ustawiłam Slovę w jako takim pionie po czym powiedziałam:
- Aerobic spectrum- powiedziałam- spróbuj go użyć. To najmniej skomplikowane zaklęcie lewitacyjne.
Zasadniczo przekonałam się o jego nieskomplikowaniu dość szybko, mianowicie tuż po wymówieniu moje stopy oderwały się od ziemi. Poirytowana odwołałam zaklęcie. No dobra. Potem będzie trzeba iść po prezent... I nieco słodyczy. Brakowało mi słodyczy.
Slova - 18-05-2008, 17:06
Temat postu:
Ze co? zaklęcie lewitacja? Ale ja przecież cały zcas lewituję!
Ale dziewczyna go niesłyszała. Nie miał innego wyboru, wymówił zaklęcie. Był niezwykle ciekaw, co zmieni wypowiedzenie magicznej formułki.
Mara - 18-05-2008, 18:19
Temat postu:
Z zaciekawieniem przyglądałam się efektom. Slovie spod stóp zaczął pod ciśnieniem lecieć brokat, unosząc go z wolna w powietrze. Cóż, zaklęcie sprawiło, że jego stopy stały się cielesne. Teraz pozostawało zrobić jedno... Klasnęłam w ręce i dotknęłam jego butów. Rozbłysło bladoniebieskie światło, które ogarnęło całą postać Slovy.
Z zadowoleniem przyglądałam się efektom. Leśnik był już całkiem... Ludzki, tylko rękę miał duchową, aczkolwiek to tylko i wyłącznie dlatego, że bałam się dokończyć czując postępującą senność.
- No dobra. To już sobie odczyń sam, ja muszę spadać.
Spadłam nieomal dosłownie, gdyż poszłam sobie dalej i zauważyłam, że... Tam są jakieś schody? A niech mnie kule biją. Zaczęłam spadać w dół, zawróciłam, poleciałam w górę, mało w coś ciemnego nie uderzyłam i rozpędzona wyleciałam przez otwarte okno.
- Coś... Na ślub...
Slova - 18-05-2008, 18:48
Temat postu:
Chłopak leżał jak zaczarowany. Był szczęśliwy, że znowu wrócił do realnego świata. Sposobem Mary urzeczywistnił swoją rękę.
Tylko jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Ślub. Kto i z kim? Kiedy? Ile bedzie alkocholu i czy starczy dla niego? Najmnije obchodził go prezent. W pokoju miał kilka myśliwskich trofeów, więc nie obawiał się o brak prezentu.
Ruszył w głąb twierdzy, mając nadzieje, że spotka kogoś, kto udzieli mu odpowiedzi na nurtujące Slove pytania.
Pan B - 26-05-2008, 22:40
Temat postu:
Otworzyłem oczy i nic. Korytarz jakich pełno. Tylko dlaczego mam wrażenie że nie było mnie kilka miesięcy? Ostatnie co pamiętam to jak zamknąłem główne wejście na dużo różnych zamków i reszty tego badziewia co ma niby powstrzymać przed wtargnięciem do twierdzy nieproszonych gości i jeszcze jakieś wiewiórki.
- Hmmm....ciekawe co na obiad....->wymruczałem.
Ktoś szedł korytarzem. Miał zielony strój. Ejjjj....łejdamenet...ja go skądś znam....
Osobnik podszedł do mnie oglądając po drodze swą rękę i zapytał:
- Orientujesz się może co ma być z tym ślubem? I kto w ogóle się żeni i z kim?
Wlepiłem w niego wzrok mówiący "człowieku obudziłem się z kilkumiesięczengo letargu i mam w d--- cały ten ślub". Chyba zrozumiał i poszedł dalej.
- Ślub! PHI!!! Tutaj?! To co idziemy? Można by się przebrać za kapłana i ożenić serdelka z panem młodym...albo...
No tjaaa..... moje drugie ja.... dawno go nie widziałem. W sumie to dawno nikogo nie widziałem. Zaryzykowałem pytanie:
- Nie wiesz co się ze mną działo?
- He? To ty nie wiesz?!
- No nie wiem i co z tego.
- Wiesz jaki byłem samotny!!! Nikt tutaj mnie nie słyszy ani nie widzi. Nuuuuuuuda!
- Aha czyli nie wiesz.....
- Domyślam się. Spójrz za siebie.-> automatycznie się obejrzałem. Stałem tam ja. Tylko jak ten tutaj półprzezroczysty i unoszący się lekko nad ziemią i jakby przygarbiony.
- #$@^&%$@$%#&%^@. - rzekłem
- Ja...tego.....ehm....nie chciałem przeszkadzać w żywej <gulp> rozmowie...ale.... chyba...ja...tego...przepraszam...chyba...
- Czyli jesteście jakby częścią mojej osobowości?
- Gdybyś widział siebie tutaj! Łohoho! Takich ciebie jest więcej. Może niektórzy je nawet wyczuwają. Jak tylko się tu pojawiłeś wyleciały z ciebie jak kamień z procy.
- Świetnie.....co jeszcze....za co....ZAAAAAAAA COOOOOOOOO!!!????
Krzyczałem jak obłąkany a 'ja' tylko się sobie przyglądałem i po chwili gdzieś poszedłem.
Tylko że ja dalej stałem w miejscu. Całkiem sam.
Avalia - 27-05-2008, 21:04
Temat postu:
I znów to samo...To było niemożliwe, po tylu latach znowu dopadła ją ta przypadłość. Siedziała w ciemnym pomieszczeniu. Delikatnie rysował się jej obraz siedzącej skulonej w nieznanej części malutkiego pokoju. Odcięła się całkowicie od reszty twierdzy, nie była nawet pewna czy teraz w niej jest, tak właściwie nawet nie chciała wiedzieć. Co się działo? Nie wiedziała. Ile czasu tu spędziła? Też nie bardzo ją obchodziło.
Usłyszała czyjejś kroki dochodzące z oddali, wiedziała, że ktoś się zbliża. Kątem oka zerknęła kto na tyle postradał zmysły próbując ją odnaleźć; na jej twarzy migną delikatny uśmiech widząc delikatne zielone światło.
~ No tak tylko szaleniec by to zrobił ~ przeszło jej przez myśl widząc zbliżający się płomyk który o dziwo nic nie oświetlał, tak jakby ten mrok był nie do przebicia. Mimo tego iż nic nie dało się ujrzeć wiedziała kto przed nią stoi i wiedziała, że ta osoba wyciągnęła do niej dłoń - wariat - mruknęła zachrypniętym głosem podając mu rękę.

- Ała...- mruknęła cicho wychodząc na jasny korytarz twierdzy i zasłaniając jedną ręką oczy podrażnione przez nadmiar światła.
- Idź się przejdź...- mrukną młodzieniec o długich czarnych włosach puszczając dłoń Avali i idąc w stronę swojego pokoju.
- Dziękuje Die - powiedziała cicho do siebie i podążyła korytarzem twierdzy sam nie wiedząc gdzie, było jej zimno i nieprzyjemnie. Nie odezwała się do nikogo słowem, a była pewna, ze minęła kogoś z rodziny, po prostu szła szukając...nie wiedziała nawet czego.
Pan B - 27-05-2008, 22:04
Temat postu:
Stojąc i zastanawiając się 'co dalej' całkowicie zobojętniałem na otoczenie. Ktoś nawet przeszedł koło mnie i nic. 'Każdy ma swoje problemy' - pomyślałem i dalej opierałem się o ścianę z tą różnicą że zajadałem sucharki. Okruszki uderzając o podłogę tworzyły cichutki rytm.
radgers - 05-06-2008, 18:44
Temat postu:
No w końcu. Udało mu się otworzyć oczy i wrócić na jawę. Z pewnością pomógł psionowi w tym ten wąż który... leżał obok i nic nie robił. Podniósł tylko głowę, gdy i psion się obudził.
- W końcu ojciec jasssnie pana raczył się obudzić. - wysyczał wąż.
- Rany julek ile to ja spałem? - powiedział do siebie Radgers wciąż zaspany a po chwili zwrócił się do Leviatana. - A ty to co za jeden? Czekaj... gadający wąż... nie żeby takie zjawisko było dziwne w Twierdzy ale... twoja jaźń... coś mi przypomina.
Dopiero teraz telepatyczne wiadomości Amnezjusza przedarły się do zamulonej i zaspanej psychiki psiona, który poczuł takie mentalne "ping". - Och, a więc to tak. Faken powrócił.
- A ja zossstałem przysłany aby cię obudzić. Właśnie zassstanawiałem się jak tego dokonać.
- Oj, nie miałbyś łatwo. Otóz wyobraź sobie, drogi Leviatanie, iż do mojego umysłu podczas snu wdarł się Okrutny Nheo'Zdrad.
- Ten Nheo'Zdrad? - wysyczał Leviatan.
- Nie nie ten. Ten drugi. Był jakiś obłąkany... mówił coś o jakimś Modhemie, cokolwiek to jest i Zerwanym Połączeniu, w ogóle jakiś dziwny był. No i rzucił się na mnie ale na szczęście to był mój sen a nie jego. Ale i tak walczyliśmy tak długo, że mogłoby to zapełnić 900 książek objętości "Lodu" Dukaja... a tak w ogóle to chyba za dużo gadam. Trzeba iść powitać syna. I córkę
Psion wstał i przeciągnął się w akompaniamencie paru "chrupnięć". - No cóż, time to go. Następnie Radgers doprowadził się do porządku samą siłą woli, zdematerializował się i przeszedł przez parę podłóg, sufitów, ścian i po chwili znalazł się w sali balowej tuż i zmaterializował się przy Amnezjuszu.
- Witaj Fakenie! - klepnął syna po ramieniu i zaśmiał się tym swoim beztroskim śmiechem.
- Witaj tato, miło znów cię widzieć - odrzekł Amnezjusz.
- I mnie miło, synek i mnie miło... - chciał dokończyć ale przerwał mu znajomy głos nie należący bynajmniej do osobnika płci męskiej. - No proszę w końcu śpiący królewicz się przebudził.
- O, Maruś witaj moja droga. - psion odwrócił się natychamiast i skłonił się elegancko przed pół-demonicą. - Wybacz, że tak to się przeciągnęło ale miałem mały incydent z Nheo'Zdradem.
- TYM Nheo'Zdradem? - w głosie Mary zabrzmiało coś jakby cień podziwu.
- Nie nie tym. Tym drugim.
Avalia - 13-06-2008, 19:55
Temat postu:
- Avi-chan! - piskliwy głosik Leny dobił do uszu Avalii niczym grom z jasnego nieba.
- Nie krzycz tak bo zostaniesz bez skrzydełek - warknęła dziewczyna na małą wróżkę, widocznie przestraszoną i mamroczącą ciągle coś w stylu "przepraszam". - O co chodzi? - zapytała w końcu Avi chcąc uciszyć Lene, usiadła przy tym pod ścianą. Grzebała w kieszeni szukając jakiś leków kiedy to Lena z zawrotną prędkością opowiadała co się działo w twierdzy. Avalia właśnie trafiła na małą saszetkę z lekami kiedy padło hasło "i twój syn się obudził".
- Dzięki - mruknęła na szybko dziewczyna połykając jakąś tabletkę i znikając w zielonym dymie.
- Chyba jest chora - mruknęła do siebie Lena odlatując w głąb twierdzy.

- O Mara-chan witaj...Synu...to niemożliwe ty żyjesz a myślałam, że zacząłeś się już rozkładać w tym łóżku - Mruknęła Avalia zaraz po pojawianiu się przy tej uroczej parze i klepiąc syna po ramieniu.
Yumiko - 16-06-2008, 17:59
Temat postu:
Yumiko szła po korytarzu przytulając do siebie zeszyt z rysunkami. Koci kyotek wisiał na zgięciu w miejscu łokcia, a z wewnątrz dało się słyszeć cichutkie chrapanie Totchiego. Dziewczyna przetarła oczy ręką i ziewnęła. Stanęła na chwilę bez ruchu w samym środku korytarza... Stała tak długo czując co jakiś czas że ktoś obok niej przechodzi, jednak jej umysł nie miał najmniejszego zamiaru, aby ukazać jej oczom obraz tych postaci.
- Cicho... Powiedziała do siebie i otworzyła kyotka. - Przecież nie minęło tyle czasu... nikogo nie widzę... Przecież to tylko tydzień chowania się przed "rzeczywistością", aby spróbować sobie pomóc. Pokiwała głową i ruszyła w stronę salonu.
Wszędzie porządek i przerażająca cisza. Podniosła rękę i wywaliła jeden z wystawnych wazonów, stojących na drobnych półeczkach. Gdy ten się rozbił robiąc sporo hałasu Yumiko uśmiechnęła się radośnie, wzięła głęboki wdech i resztę drogi pokonała w podskokach. Była już w samym środku salonu usiadła na ziemi, położyła kyotka obok, otworzyła swój zielony zeszyt i zaczęła rysować.
Mara - 19-08-2008, 18:36
Temat postu:
- Drugą? A, to nieważne - Mój uśmiech był równie wredny co ton mojego głosu. Zrazu jednak do moich uszu dobiegł niezbyt głośny rumor - mąż zasnął. Wzruszyłam ramionami wpatrując się w pochrapującą postać. Miałam całkiem dobry humor - mąż pozostał leżący na podłodze w pozycji embrionalnej i cicho pochrapywał.
- A, Avi - Podniosłam rękę do góry w geście powitalnym - dostrzegłaś może prosty i oczywisty fakt, że Twierdza śpi?
Faktycznie. Nie chodziło o domowników, raczej sam budynek, który pochrapywał cicho. Jego chrapanie, w przeciwieństwie do większości irytujących chrapów było raczej usypiające, mnie jednak od senności powstrzymywał Radgers, który swoim chrapaniem skutecznie rozbudzał. Nie tylko mnie - z sąsiednich pomieszczeń dobiegały bliżej niezidentyfikowane jęki dezaprobaty.
- Można dopisać kolejny punkt do listy Rzeczy, Które Mój Mąż Prawdopodobnie Robi Całkiem Dobrze - powiedziałam wesoło - podnieść go z podłogi czy nie?
Avalia - 20-08-2008, 09:56
Temat postu:
Wyciągnęła rękę z kieszeni i kiwnęła nią Marze na przywitanie, wysłuchując co ciekawego ma do powiedzenia ta jedyna 'żyjącą' osoba w twierdzy (bez wliczania tu wszelkiego robactwa, pokarmów itp.), odchrząkneła lekko, bo gardło ją zaczeło lekko boleć po tych lekkach i powiedziała zasadniczo szybko i nienaturalnie jak na nią:
- Mhmm...zauważyłam, nawet twierdza musi czasem odpocząć. A on - wskazała wzrokiem na śpiącego męża Mary a swojego uroczego syna - lepiej go przenieść, jak już śpi, to niech śpi w jakimś bardziej ustronnym miejscu.
- Mogłabyś? - spytała Mara patrząc się na rękę którą zwykle Avi trzymał różdżkę. Tylko lekko kiwnęła głową i ów magiczny kij pojawił jej się w dłoni, szybko stuknęła w nim w podłogę, ale chyba za mocno bo twierdza wydała z siebie dość dziwny dźwięk - ups - mruknęła cicho Avi z zakłopotaną miną - chyba przesadziłam - dodała do siebie zasadniczo cicho, jednak z powodu braku Radgers który pochrapywał już w swoim łóżku i niezwykłej ciszy w twierdzy Mara bez problemu to usłyszała.
Yumiko - 21-08-2008, 14:03
Temat postu:
Yumiko zerwała się szybko z podłogi zrzucając z twarzy zeszyt z rysunkami, który to otworzył się na ostatnio używanej stronie. Obejrzała się szybko z przerażeniem.
- Ufff... już mnie nie goni. Przeczesała ręką grzywkę spuszczając przy tym głowę na dół... Wtedy to jej oczom ukazał się zeszyt....
- Nieeeeeee!! Ona ma nie skończone oczy! Yumiko nerwowo zaczęła szukać kyotka w którym smacznie spał Totchi, trzymając jej ołówek, jednak jego nigdzie nie było...
Dziewczyna nie zwracając uwagi na fakt, iż mogłaby kogoś obudzić, biegała po całej twierdzy przeszukując cichcem pokoje.
- Leena! Ty jesteś dobra wróżka.... zapewne wiesz gdzie mój mały totchi... Krzyczała stojąc już w kuchni... Słowa te z trudnością przechodziły jej przez gardło. Czekała aż maleństwo się łaskawie pojawi, popijając ciepłą herbatę z soczkiem malinowym.
Mara - 21-08-2008, 19:42
Temat postu:
Miałam wrażenie, że Twierdza nie obraziłaby się, gdybym rozmasowała obolałe miejsce. Miast tego jednak spojrzałam w ścianę, na której pojawiło się trudne do zidentyfikowania i opisania zniekształcenie aby zaraz zniknąć.
- No, chyba trochę - rzekłam podążając wzrokiem za zniekształceniem.
Wtedy ciszę przerwał najpierw rzut, potem długie "NIEEE!" następnie bieg i żałosne nawoływania w kierunku Leny. Dopiero gdy usłyszałam "jesteś dobrą wróżką" zrezygnowałam z poszukiwań swojej, wyparowanej dawno już zapewne gdzieś córki.
- Avi, a ty przypadkiem nie masz dobrego kontaktu z Leną? - Po tym zdaniu mój ton głosu przeszedł z pytającego w podszyty irytacją. - Cisza bywa męcząca, ale takie hałasy jeszcze bardziej.
Usłyszałam chrapnięcie, które z łatwością przenikało przez ściany pokoju męża. Czasem naprawdę się dziwiłam, że Twierdza jeszcze nie wypluła domowników i nie odleciała w kierunku grzybka w Szczerym Polu. Chociaż może by się tak nie zmieściła.
- Kurczę.
To słowo wyrażające dezaprobatę bądź w nieco innej formie słownej kurczaka wydobyło się z moich ust kiedy wlepiłam wzrok w podłogę. Twierdza spała. Mieszkańcy mieli chyba dość gwaru. Sala eA i Tonego zapewne przystrojona, acz pary młodej brak. To dość problematyczne.
Zeszłam na dół w kierunku sali i dokonałam próby otwarcia jej wrót. Nie powiodło się, czego właściwie się już wcześniej domyśliłam. Westchnęłam ciężko.
- Wszyscy...?
Avalia - 21-08-2008, 20:14
Temat postu:
Ponieważ Mara gdzieś poszła, a Avalie dobiegł znany jej krzyk, przywołała do siebie Kyotka z śpiącym Totchim i przeniosła sie do kuchni. Była tam Yumi-chan i Lena która właśnie kończyła zdanie:
- ...i pewno Avalia go znajdzie.
- Tego szukasz? - Avi zwróciła się w stronę siostry pokazując jej Kyotka i z wychylającym się z niego zaspanym Totchim, przecierającym swoje małe oczka. Mruczał przy tym coś w stylu "Mama głodny jestem". Yumiko rzuciła się na Kyotka aby go uściskać, na szczęście szybko sobie przypomniała o maleńkim basiście, którego wzięła na rączke i go pogłaskała po główce.
- Mama głodny jestem, ja chce ramen - teraz już bardziej ożywione maleństwo zwróciło się do swojej właścicielki z lekko naburmuszoną miną.
Avalia stuknęła bardzo delikatnie różdżką w podłogę i dzięki temu na rączce gdzie siedział Toshiya w swojej uroczej piżamce pojawił się malutki ramen.
- Uważaj bardziej na niego, moja droga - mruknęła Avi do siostry która pokiwała głowa, prawdo podobnie jej nie słuchając i przyglądając się maleństwu na swojej ręce.
- Ehhh....Lena zrób mi kawy, dużo mocnej kawy...coś mnie na sen bierze - mruknęła dziewczyna siadając przy stoliku.
Yumiko - 26-08-2008, 17:42
Temat postu:
Ymiko spojrzała na siostrę wykrzywiając twarz na samą myśl o kawie.
- Totchi skarbie... powiedz cioci Avalii że kawa jest niezdrowa... Malutki Toshiya tylko pomachał pałeczką w stronę cioci, nie przerywając nawet spożywania posiłku. Dziewczyna nie mogła przestać wpatrywać się w prezent od siostry, serce nadal waliło jej jak ogłupiałe. Nagle Avalia doznała ogromnego szoku. W momencie w którym najmniej się tego spodziewała dostała gorącego buziaka w policzek od młodszej siostry. Avi zakrztusiła się kawą, a kiedy już "wypluła swoje płuca", spojrzała wręcz przerażonym wzrokiem na zaczerwienioną siostrę, która spokojnie popijała herbatkę.
-... No nie patrz się na mnie jakbym próbowała zgładzić Cię bronią chemiczną! Yumiko starając się zejść z tematu zaczęła coś ględzić na temat śpiącej twierdzy i uroczystości ślubnej Tonberrego i eAtheny.
Avalia - 27-08-2008, 14:48
Temat postu:
- Ona chyba chce mnie zabić... - mruknęła cichutko do siebie Avalia z jeszcze lekka przerażoną miną spoglądając na Yumiko, której też było trochę niezręcznie bo mamrotała pod nosem Bóg-jedne-raczy-wiedzieć-co. Swoją drogą Avi nie przeszkadzał nazbyt ten nagły atak czułości ze strony siostry, zwłaszcza po swoich ostatnich załamaniach nerwowych. Na pewno atmosfera w kuchni zrobiła się cieplejsza kiedy tak sobie siedzieli w śpiącej twierdzy rozmawiając o byle czym w dość małej kuchni jak na standardy twierdzy.
Yumiko to właściwie wdała się w kolejną kłótnie z Leną, Avalia przyglądała się temu z rozbawieniem, popijając swoją mega-ultra-mocną kawę, a Totchi zaczął brzdąkać coś na swoim mikro basie.
DeadJoker - 29-08-2008, 12:51
Temat postu:
Mama! Tata! Skaman, synku! Gdzie jesteścież?
DeadJ. wkroczyła tryumfalnie do Twierdzy. Obecni wybauszyli oczy. Białe kiedyś włosy dziewczyny były ufarbowane na czarno i uczesane w sztywną trwałą. DJoker miała na sobie białą bluzkę i o zgrozo! gorset. Na nogach zaś szare pumpy, pasiaste podkolanówki i za duże buty. Miała na sobie pelerynę i wielki kapelusz z piórem. W jednej ręce trzymała wyładowaną walizkę, w drugiej klatkę z pokaźnych rozmiarów papugą.
Avalio, zechcesz przedstawić mnie nowym członkom rodziny?
Mara - 29-08-2008, 15:27
Temat postu:
Obejrzałam się do tyłu, przecierając oczy.
- O jasny gwint... Albo nie nie, ciemny. DJ! Powtórka z rozrywki, dzień dobry!
Nie, nie przytuliłam jej, ba, właściwie moja reakcja daleka była od oczekiwanej, bowiem odwróciłam się i pomachałam. I Rzuciłam czekoladkę. Znaczy, rzuciłam w jej stronę...
Nie czekając na mój rozkaz, czarny jak smoła motylek, po poprawieniu okularów, poleciał w stronę mojego męża, na którym zastosował technikę wybudzającą numer 3:
- Jak się nie obudzisz, Mara zjawi się osobiście.
Po OCZYWISTYM obudzeniu męża motylek leciał po kolei do wszystkich pokoi, aby powiadomić o przybyciu DJ i organizowanym z tej okazji pikniku. Ja tymczasem spoglądałam na zegarek i odmierzałam minuty(godziny, dni...) do pierwszej reakcji. Wiedziałam, że Avi zapewne też zorganizuje podobną akcję, pewnie nawet skuteczniej, ale... Nieważne.
Zajrzałam do sali. Przystrojone, brakowało potraw i ludzi. eA przepadła, więc to chyba traciło ważność... Westchnęłam ciężko. Byle było chociaż tych pięć osób, to będzie nieźle...
Avalia - 29-08-2008, 16:26
Temat postu:
Avi dość dziwnym sposobem przetarła twarz dłonią starając się nie zrobić głupiego. Kiedy w końcu sobie wszystko poukładać zwróciła się do Leny, z nietypową dla niej radością w głosie:
- Leć do Skamana i Sieki, bo wiem co najmniej, że oni jeszcze żyją i powiadom ich co i jak, dobrze? - z lekka zaskoczona Lena zniknęła w różowym dymie. Wtedy dopiero Avalia odeszła od stolika aby przywitać się z DJ. W sumie to nic szczególnego poszła i przytuliła ją na powitanie, a zaraz za nią przyleciała Yumiko z Kyotkiem i Totchim, w odmiennym stylu żucając się na przybyłą. W ten czas Avalia podeszła do Mary.
- Posłałaś już motylka z informacją czyż nie? Ja posłałam Lene, może coś z tego będzie.
DeadJoker - 29-08-2008, 18:02
Temat postu:
Cieszę się, że mnie jeszcze pamiętacie. Mam nadzieję, że tym razem uda mi się znowu zadomowić na dobre w Twierdzy.
radgers - 29-08-2008, 22:52
Temat postu:
- Jak się nie obudzisz, Mara zjawi się osobiście. - te słowa wystarczyły by momentalnie wybudzić Radgersa z... dosyć głębokiego snu. Chociaż widok żony przeważnie poprawiał humor psiona jednak bywały momenty kiedy lepiej schodzić jej z drogi... Kurde dopiero co się obudziłem i znów zasnąłem masakra, pomyślał ziewając. Wstał, pstryknął palcami doprowadzając się do porządku po czym po prostu przeleciał przez parę ścian wyłaniając się koło DJ.
- Witam i o zdrowie pytam, me imię brzmi Radgers. Jak się zdaje jestem twoim... kuzynem, czy coś w ten deseń. No, w każdym razie miło mi. - ukłonił się z galanterią zamiatając swoim kapeluszem podłogę po czym doskoczył do matki i uściskał ją niemal unosząc z podłogi. - Mamuśka! Wybacz, zasnąłem zanim zdążyłem się przywitać poprzednim razem więc czynię to teraz. - powiedział nieco zakłopotany drapiąc się w tył głowy prawie tak samo jak Goku. - Ciebie też miło znów widzieć Ciociu. - tu zwrócił się do Yumiko. - O tobie nie wspominając moja droga. - ze swoim rozbrajającym uśmiechem odwrócił się w stronę Mary.
DeadJoker - 05-09-2008, 17:27
Temat postu:
Gdzie się wszyscy podziali? DeadJ. wysunęła głowę ze swego pokoju. Skończyła już ścieranie metrowej warstwy kurzu ze swoich rzeczy, znalazła miejsce dla papugi i zaczęła się zastanawiać gdzie są wszyscy członkowie rodziny.
-Widzę, że mamy do czynienia ze skończonymi nudziarzami. Nic nie robią, tylko siedzą i rozmyślają o przeznaczeniu. Nikt nic nie powiedział chyba od tygodnia. Trzeba jakoś rozruszać to towarzystwo-rozległ się piskliwy, nieprzyjemny głos z kieszeni.
-Nie są nudni. Są zmęczeni. Skończyły się wakacje i urlopy, mają ochotę odpocząć. Poza tym nie podoba mi się, że obrażasz wszystkich moich krewnych i znajomych. Radziłabym ci siedzieć cicho. I niech ci nie przyjdzie do głowy odzywać się podczas pikniku-odparła DJoker.
-Zrobię, co zechcę.
-Nie zapominaj, że DeadJoker może się uciec do środka ostetecznego-tu rozległ się drugi głos, nieco poważniejszy.
-Nie zrobi tego. Możesz być pewna. Nawiasem mówiąc, wy dwie też jesteście nudne
-Zamknij buzię, Himeo, żebym nie powiedziała inaczej.
DeadJ. udała się do kuchni. Stwierdziła, że przygotowania do pikniku utknęły w martwym punkcie, a konkretnie w punkcie wyjścia. Postanowiła zająć się czymś pożytecznym. Otworzyła spiżarnię i wyjęła z niej wszystko, co nadawało się do przerobienia na coś jadalnego. Zaczęła od panierowania wątpliwej jakości udek kurczaka. To znaczy, tak sądziła, że były to udka kurczaka, bo równie dobrze mógł to być miniaturowy smok. Po obtoczeniu w jajku i bułce tartej i wrzuceniu udek do garnka postawionego na gazie zajęła się przyprawianiem, wyglądało to mniej więcej tak:
-Trochę tego, trochę tamtego, tego też, to...nie wiem, co to jest, ale też można dać trochę...ups, może trochę za dużo. No dobrze, to będą alternatywne udka.
Potem DJoker zajęła się ciastem, do którego dodała wszystkie składniki, które uznała za ciastogenne, włączając w to sos salsa. Później zrobiła krem czekoladowy, galaretkę o smaku bananowym i dodała do tego świeże borówki. Wkrótce pojawiły się też kanapki z bukietem serowym, sałatka owocowa i kruche ciasteczka.
No dobrze, wiem, że nie powinnam się szarogęsić w kuchni, skoro dopiero co wróciłam do Twierdzy, ale czy ktoś pomoże mi to przenieść na miejsce przeznaczenia?
Pan B - 10-09-2008, 22:37
Temat postu:
'Na wszystkie bóstwa co tu się dzieje?' Spytałem się w myślach i odpowiedziałem 'nic'. Dookoła ciemno i cicho. 'Siedzie w jakiejś szafie?! Co się w ogóle działo przez te miesiące? Ehhh... nieważne. Pożyjemy zobaczymy....hmm.... pożyjemy? Heee...hehe..heh.......'
Mara - 11-09-2008, 23:12
Temat postu:
Tyc, tyc, tyc.
Mój umysł sprawiał wrażenie zupełnie wypompowanego Motylek, zdyszany nieco powrócił z niepokojącą wiadomością, że pokoje pozamykane na trzy do pięciu magicznych spustów, z których żaden niczym nie strzelał. Na domiar złego mnie ciągnęło do Grzybka w Szczerym Polu.
Ale była DJ i domniemany piknik, no chyba nie można jej zostawić!
Można?
Obejrzałam się tęsknie w kierunku mojej, powiedzmy, dalszej ciotki i zostałam świadkiem panoszenia się w kuchni połączonego z daleko posuniętym konfliktem osobowości. Typowe. W takich sytuacjach nabierałam wrażenia, że moich dziesięć jaźni to straszna rutyna i należałoby się ich jakoś pozbyć, coby być w tym zbiorowisku(uśpionym "chwilowo") oryginalną. Westchnęłam ciężko po czym zdałam sobie sprawę, że obok mnie stoi jeszcze jeden żywy organizm, ba, on jest moim mężem! I się obudził, co było dosyć podejrzane.
- Ty spałeś czy nie? Fakt, że tu stoisz budzi moje podejrzenia, co trochę rozmija się z konwencją małżeństwa. Wypadałoby dołączyć do DJ, chociaż jej dialog z samą sobą jest dość uroczy... Że też ja nie mam kogoś typu skarpetkowego przyjaciela.
Obojętnie jakie nie byłoby, byłam pewna, że spojrzenie mojego męża jest co najmniej dziwne. Żebym się jeszcze tym przejmowała... Ruszyłam jedynie w kierunku kuchni, aby wtrącić, zdawałoby się, ironiczną uwagę:
- W obliczu organizacji pikniku obiad to całkiem niezły pomysł.
Pomyślałam chwilę, zreflektowałam się.
- Szczerze. Tutaj większe inicjatywy niż"zorganizujmy sobie piętnastą maskotkę" nie ma szans na realizację, no, chyba, że to gwiazdka bądź dzień powrotu na stare... Śmieci? Tak to sie chyba mówiło...
DeadJoker - 12-09-2008, 18:09
Temat postu:
-O co chodzi z tą maskotką? Nieważne. Zaraz, mój kurczak! Kompletnie o nim zapomniałam! No dobrze, to będą bardzo alternatywne udka. I nie przejmujcie się nią.-Tu DeadJ. wymownie poklepała się po kieszeni. Nie jest groźna.
-A co będzie, jak powiem o ninjach z torfowiska, zamaskowanym mścicielu i człowieku widmie? Hę? Naprawdę uważasz, że nie jestem groźna?
-Mogłabyś przestać, zaczynasz się powtarzać. Chyba nawet ty nie chcesz, żeby stało się to, co się stało ostatnim razem.
-Nie musicie ogarniać tego, co one mówią. Naprawdę. A teraz mówię do was-robicie mi obciach przed rodziną, której nie widziałam od roku, czy to ładnie? (Rozumiem, że tutaj co druga osoba ma problemy z integralnością osobowości, ale to oznacza tylko, że jesteście mało oryginalne i mam kolejny powód, żeby się was pozbyć.) Zostawiłam ich jako normalna dziewczyna z lekkim świrem, a wracam z roztrojeniem jaźni. Porównanie mnie do takiego Hulka byłoby tu dla niego niesprawiedliwe. Nieważne, jeśli padło już zdanie o obiedzie, możecie się częstować-było to co prawda przygotowane na piknik, ale co tam. Alternatywne udka zjem sama. Jeszcze ktoś się pochoruje i będzie na mnie. I tak, mam problemy ze słowotokiem.
Slova - 21-09-2008, 13:51
Temat postu:
Materializacja trwała długo. Zdaniem Slovy o te jedno długo za długo. Dziwnie było czuć spowrotem wszystkie mięśnie. Mało istotne było to, że chłopak nie odzyskał jeszcze w pełni swojej garderoby, kiedy wyszedł na zewnątrz, na balkon.
Była noc i wiatr ciskał śniegiem we wszystkie strony, zakręcając go w spirale, świszcząc przy tym złowieszczo.
Slova jeszcze nie czuł zimna, ale podświadomie wiedział, że nabawi się tak tylko przeziębienia. Mimo to dalej cieszył się, że znów może oddychać rześkim powietrzem i czuć, jak mróz drażni mu nozdrza.
Takie chwile przywołują wspomnienia. Doskonale pamiętał, że podobne obrazki widywał często w swojej ojczyźnie. Tylko śnieg był bardziej czerwony, a nie biały, jak tutaj no i pachniał pyłkami drzew naal. Bo trzeba wam wiedzieć, że drzewa naal, poza zdolnością niezauważonego przemieszczania się, pyliły zimą. Nikt nie wiedział dla czego tak się dzieje, ale pod koniec zimy potrafiły po prostu zasypywać okolicę różowym pyłkiem, który potrafił czekać do roztopów, by wraz z topniejącym śniegiem spłynąć po gałęziach wprost do żeńskich kwiatostanów.
Tak oto wspominając, chłopak zaczął w końcu czuć, jak krew zamarza mu w piętach. Spojrzał w dół i zorientował się, że śniegu zawiało mu już po kolana. No i jego gustowne slipki w jelenie się zmaterializowały.
Spowrotem wszedł do środka. Długi, ciemny korytarz rozświetlał nieco blask dziwnych, wbudowanych w kamienne ściany kryształów. Był jednostajny i zimny, jakby pozbawiony siły. Slova kroczył dalej orientując się, że z jego ubrania brakuje już tylko zielonego kapelusza. Nie wiedział też, skąd na jego plecach wziął się maskujący przeciwdeszczowy płaszcz z głębokim kapturem, ale czuł, że wygląda w nim świetnie.
Pociągnął paznokciami po ścianie, dając ujście nadmiarowi energii, która wzbierała się w nim przez tyle czasu. Prawdę mówiąc, to Slova nie czuł sie sobą. Miał wrażenie, jakby podczas dematerializacji zgubił gdzieś część siebie. Czegoś mu brakowało, nie wiedział tylko czego. W dodatku w głowie miał mętlik. Widział rzeczy, których nie pamiętał, jakich świadkiem nie był. To były bardzo wyraźne obrazy...
Musiał odnowić dawne znajomości. A może ktoś nowy przybył do twierdzy? Krok za krokiem zagłębiał się w labirynt korytarzy, szukając myślami czyjejś obecności, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że z obdrapanej przez niego ściany zaczęła piąć się we wszystkich kierunkach winorośl.
Avalia - 28-09-2008, 11:26
Temat postu:
- Za tłoczno tu - mruknęła Avalia kończąc picie kawy po czym wychodząc z kuchni - ale to wcale nie jest złe, każda oznaka życia tutaj jest stanowczo na plus. Yumiko pochłonęła się i tak zabawą z małym Totchim więc nie było po co siedzieć. Mara odkryła, że jej męża jednak łatwo można obudzić - w sumie, chyba sama twierdza by się obudziła po takiej wiadomości od Mary - powiedziała do siebie dziewczyna, wchodząc w jakiś mały korytarz nie wiadomego pochodzenia, a takich w twierdzy nie brakuje. Idąc chyba z pięć minut, rozmyślanie przerwało bolesne zetknięcie z dość solidnymi drzwiami.
- Kuuuuu....rcze blade i na wszystkie mroczne siły tego świata kto postawił tutaj te drzwi!
- Em....no chyba...ty - wymruczała nie pewnie Lena która od kuchni leciała cały czas nie zauważona za panią.
- Nie musiałaś mi przypominać - stwierdziła sucho Avi sprawdzając, czy nos ma na swoim miejscu.
Głęboki wdech...i wydech no i trzeba było się podnieść aby sprawdzić czy ej biedny pokoik jeszcze żyje. Z wolna otworzyła drzwi i o dziwo nie została przygnieciona warstwą kurzu.
- Dzięki twierdzo, że chociaż ty o nim pamiętałaś - stwierdziła z uśmiechem dziewczyna i usiadła na swoim łóżku a na jej nogach ułożyło się wielkie miękkie towarzystwo - Toru! - uradowana dziewczyna zaczęła głaskać swojego kochanego wilka.
Ponieważ pupil spał głębokim snem Avalia postanowiła wsiąść długa pianistą kąpiel, która zajęła jej co najmniej dwie godziny. A teraz w co się ubrać - ta myśl chodziła jej długo po głowie kiedy stała owinięta ręcznikiem przed szafką z ubraniami - Hmmm...niech będzie to, a do tego to...hmmm...to też może pasować...a to skąd mam... - dziesięciominutowy monolog został przerwany przez pierwsze większe oznaki życia Toru
- Dobra już się ubieram - stwierdziła dziewczyna zabierając wszystkie, rzeczy do łazienki i po godzinie wychodząc z niej. W głowie wilka zagościła tylko jedna sensowna myśl: "kobiety są niemożliwe".
Avalia wyszła w klasycznym japońskim mundurku szkolnym *na styl marynarza, tyle że z pomarańczowymi, a nie niebieskimi dodatkami* z prostymi rudymi włosami sięgającymi do pasa.
- No chyba może być - mruknęła do siebie przeglądając się w lustrze. Uśmiechnęła się do Toru i wyszła z pokoju. Wyskakując z małego korytarz padła na kogoś i oboje przewalili się na podłogę. Chłopak widocznie jej nie poznał i patrzył się trochę dziwnie kiedy dziewczyna wstała, otrzepała się i wyciagnęła ku niemu rękę aby pomóc mu wstać. Zanim chłopak zdążył wyciągnąć rękę doznał większego szoku, słysząc znajomy głos, chociaż bardziej słodki i miły:
- Hej Slova, dawno cię tu nie widziałam.
Slova - 28-09-2008, 16:13
Temat postu:
Slova podniósł się ociężale z podłogi. Poczuł lekki ból w kolanie, a więc się już całkowicie zmaterializował. Ale dziewczyny nie poznał, mimo iż wiedział, że kiedyś już słyszał ten głos, a uczennica znała jego pseudonim. Zaiste niefortunna sytuacja. Jako, iż od zawsze potrafił być kulturalny, nie zamierzał teraz porzucać dobrych manier i skorzystał z pomocnie wyciągniętej ku niemu dłoni. Nie puszczając kobiecej ręki, uścisnął ją nieco delikatniej i zgrabnie zginając się w pół ucałował.
- Miło mi poznać - dziewczyna była wyraźnie zdziwiona tym zachowaniem, lecz chłopak kontynuował - Widzę, że mnie znasz, ale niestety, ja cię nie pamiętam. Nie chciał bym jednak pozostać w niewiedzy, dla tego sam Ci się przedstawię.
Slova wyprostował się i lekko ukłonił
- Nazywam się Messagorn Remigiusz Cezarion Gerweht Zeribario i jeszcze raz miło mi cię poznać.
Avalię mocno zaskoczyło takie zachowanie. Zdezorientowana szukała słów odpowiednich do zaistniałej sytuacji.
Avalia - 28-09-2008, 20:16
Temat postu:
- E...em....S-Slova...czy ty się dobrze czujesz? - Zapytała niepewnie, bo ta sytuacja zaiste ją zaskoczyła. Przyłożyła mu rękę do czoła - nie masz gorączki, blady nie jesteś, wyglądasz na zdrowego - Avi zdawała sobie sprawę, ze inaczej wygląda ale, że aż tak? , stała chwile patrząc się dziwnie na towarzysza, aż nagle doznała olśnienia z następstwem głośnego "Aha!" i puknięciem się w czoło. Teraz to chłopak wydawał się mieć dziwną minę. Avalia przypomniała sobie o problemach Slovy z jego materializacją jakiś czas temu, więc to mogło spowodować to dziwne zachowanie.
- A no więc, ja jestem Avalia Neopolia Amelia Elumina Nikora Forget Me-Not...albo po prostu Avalia - dodała z uśmiechem. *^^*
Slova - 29-09-2008, 22:03
Temat postu:
- Proszę, mów mi Mess - ukłonił się Slova, puszczając w niepamięć zachowanie dziewczyny. Dotykanie kogokolwiek bez pozwolenia, to mu sie w głowie nie mieściło.
Przez chwilę stał zapatrzony na dziwną dziewczynę, i rzekł:
- Bardzo się cieszę, że pierwsza osoba, którą poznałem w tym zamczysku jest tak miła młoda dama. Czy zechciałabyś, jeżeli to oczywiście nie stanowi dla ciebie kłopotu, przedstawić mnie innym mieszkańcom?
Przez moment w umyśle Slovy zagościła myśl, że takie zachowanie jest do niego niepodobne. Dalej nie czuł się sobą, ale mimo to zachowywał się tak, jak kazał mu umysł. Po chwili podszepty z podświadomości minęły, zastąpione wyuczonymi manierami i regułami dobrego zachowania.
DeadJoker - 30-09-2008, 18:46
Temat postu:
To my go w końcu znamy czy nie?-rzuciła nieuważnie DeadJoker, przyglądając się zaistniałej sytuacji i zagryzając udkiem. Zaiste, zdolność do bycia zawsze tam, gdzie dzieje się coś ciekawego była przydatna.-Ja jestem Hermia Rosa de Carrow, ale w tych kręgach jestem znana jako DeadJoker-przedstawiła się, ale po głębszym zastanowieniu stwierdziła, że jej obecność jest zbędna.-Ja już pójdę-spuściła skromnie oczy, tak że ukryły się w cieniu rzucanym przez ufryzowane pukle dookoła twarzy. Nie chciała przeszkadzać, tym bardziej, że osobnik, z którym rozmawiała Avalia ma skłonności do chodzenia po Twierdzy w samej bieliźnie. A nawet...nie, ja nic nie widziałam, naprawdę. Dobra, to się potem jakoś wytnie. Ale ja naprawdę nic nie widziałam.

Spacje, proszę ślicznie, wstawiać przed i po myślnikami dialogowymi...
IKa

Yumiko - 01-10-2008, 22:32
Temat postu:
Yumiko włożyła stawiającego opór totchiego do kyotka, uśmiechnęła się na widok malucha z nadymanymi policzkami, złapała za plecak i ruszyła w stronę swojego pokoju. Po drodze spotkała Avalię rozmawiającą z jakimś "dziwnym panem"... Nie ciężko się domyślić że ta jakże błyskotliwa istotka wkrótce odważy się podejść. Ściągnęła lekko na dół przy krótką kraciastą spódniczkę, zasznurowała od lat nie sznurowane glany, poprawiła nieco kręcone czerwonawe włosy.
Stanęła za Avalią, złapała ją za ramie przyglądając się z zaciekawieniem mężczyźnie.
- Słucha j-rocka? Avalia klepnęła siostrę w głowę robiąc przy tym zażenowaną minę.
- Uwielbiam kiedy tak robisz. Powiedziała masując miejsce w którym przed chwilą wylądowała dłoń Avi.
- Gdzie Twoje maniery młoda damo? Przedstaw się... Rzekła Avalia nieco zirytowanym lecz rozbawionym głosem.
- Yumiko. Dziewczyna skinęła głową.
- Btw... Kim była ta hmm... kobieta? która tu przed chwilą stała? Głośno zapytała przypominając sobie jak to wcześniej gorąco ją przywitała.
Avalia - 02-10-2008, 17:26
Temat postu:
- E...em...po kolei...- wyjąkała Avalia - siostra to jest Slova znaczy Mess...Mess to jest moja siostra Yumiko. Tamta dziewczyna przed chwilą to DeadJocker, córka Vodh'a, siostra Caladana. A jak dobrze pamiętasz Vodh jest naszym bratem - mówiła wolno Avalia patrząc się w ścianę zamiast na Yumiko - Za to Mess jeste synem Caladana i Arity...zrozumiałaś - spytała Avi w końcu patrząc się na siostrę a nie na ścianę, ta tylko kiwała głową, po chwili rudowłosa zwróciła się do towarzysza - Przed kuchnią powinni jeszcze być Mara z małżonkiem ale...
- Nie ma ich już - stwierdziła odkrywczo Lena pojawiając się w różowym dymie.
- A to jest Lena moja wróżka - powiedziała Avi trochę znudzonym głosem, po czym wróciła do normalności - No więc skoro ich nie ma proponuje udać się na czwarte piętro do naszej uroczej kawiarni, co wy na to??
Mara - 02-10-2008, 20:38
Temat postu:
Lena była mało spostrzegawcza. Siedziałam w kuchni i sączyłam herbatę z potężnego ceramicznego kubka opatrzonego niezwykle mrocznym napisem "mara" z lekka zamyślona. Co jednak nie sprawiało, że mnie nie ma! Co do męża, sama nie byłam pewna czy śpi czy może postanowił mnie zaskoczyć i drzemie. Tak czy inaczej niespecjalnie integrowałam się z poprzednią częścią w miarę aktywnej części Twierdzy, która to przedstawiała sobie odmienionego Slovę. O ile mnie pamięć nie myli kiedyś był leśnikiem. Patrząc z boku na postać stwierdziłam w duchu, że był wtedy bardziej sympatyczny. No, ale nie należy ponoć ludzi obgadywać za plecami, toteż toteż dopiłam nadal gorący płyn i z pewną ociężałością wstałam. Postawiłam pusty kubek do zlewu w dosyć głośny sposób po czym podeszłam do Slovy.... Czy jak mu tam i zagadnęłam:
- Mara jestem. W skrócie Mara. Miło poznać. Kawiarnia to całkiem interesujący omysł, o ile nie obudzicie Twierdzy... Znowu zasnęła. Chyba ją ostatnio zmęczyliśmy, zanim jeszcze wszyscy poszli i się pozamykali w pokojach.
Yumiko - 03-10-2008, 16:30
Temat postu:
*Slova.... Omg!...Wtf? Widywałam różne rzeczy... DeadJoker... yaaaay~! córcia Vodha! Już cioteczka się nią zajmie!* Yumiko myślała tak intensywnie (ona myśli!) aż jej czerwone oczy zaczęły się delikatnie iskrzyć.
- Kawiarnia to całkiem interesujący pomysł, o ile nie obudzicie Twierdzy... Znowu zasnęła.
Dziewczyna nie przestawała myśleć o metamorfozie leśnika. Patrzała na niego zdumionym wzrokiem. Kiedy zauważyła iż "Mess" już od dłuższego czasu spostrzegł, że jest obiektem jej zainteresowania, szybko odwróciła wzrok i powoli ruszyła w stronę kawiarni.
Rzuciła spostrzegawcze "- O, Mara! Co Ty tu robisz?" i przyśpieszyła kroku, aby móc iść tuż obok swojej siostry.
Slova - 03-10-2008, 21:57
Temat postu:
Slova zaniemówił. Bardziej załamany, niż zszokowany czy speszony. Tyle zamieszania wokół jego osoby... Nie lubił tego. Nie miał już siły się witać widząc, że wszyscy go znają, a on nikogo. Ludzi pozna z czasem, znajomość nie zając.
Śpi. Twierdza śpi. Zaiste, przecież czuł jej energię, kiedy był zdematerializowany. Była płynna, jednostajna, niezmienna, niezachwiana, ale za każdym razem inna... Niedorzeczność, ale tak to odczuwał.
Kawiarnia. Może tam będzie nieco spokojniej. Nie powiedział nic, tylko ruszył w ślad za dziewczynami. Szedł równo, jakby na paradzie wojskowej, stawiając jednostajne i długie kroki. Cały czas miał wrażenie, że coś go niezwykle drażni, nie wiedział tylko co. No i znowu wróciła myśl, że coś jest nie tak. Tym razem pod postacią zmartwienia, że zgubił coś ważnego. Ale jak, kiedy? Przecież wrócił dopiero przed chwilą.
Stuk, stuk, stuk... Po korytarzu niósł się stukot jego butów na twardej podeszwie.
W końcu Mess uświadomił sobie, że jeszcze nigdy w kawiarni nie był...
Mara - 03-10-2008, 23:58
Temat postu:
Zostałam zignorowana. Nowy Slova nie odpowiedział, podobnie jak Avi która ruszyła w kierunku kawiarni. Odzywka za strony Yumiko która tak czy inaczej zaraz ruszyła razem z siostrą niewiele mi pomogła toteż powlokłam się jako ostatnia sygnalizując swoją dezaprobatę jedynie cichym westchnięciem. Wlepiłam znudzony wzrok w schody którymi właśnie szliśmy tak, jakby było na nich coś interesującego i zaczęłam... Zaczęłam myśleć!
Właściwie to było mi trochę smutno. Wszyscy poszli spać a ci którzy zostali potraktowali mnie jako powietrze. Nie to, żeby dało się mną oddychać...
Nawet DJ puściłam z przodu nieco zaniepokojona odgłosami dobiegającymi z jej kieszeni. Nic jednak nie powiedziałam ufając, że moja ciotka jest dość rozgarnięta aby zdać sobie sprawę, że ta skarpeta dosyć głośno mlaszcze zaś jedno udko uległo dezintegracji.
Droga dłużyła mi się niemiłosiernie, miałam ochotę zacząć marudzić na niego zbyt niskie dla mnie stopnie i bolała mnie głowa. Albo niedobór cukru we krwi albo druga przyczyna dla której mogłabym ot tak mieć angsta. Osiągnięcie celu skwitowałam kolejnym, tym razem głośniejszym westchnięciem i nie okazując jakiegokolwiek entuzjazmu usiadłam z boku przy dość dużym stoliku aby wszystkim było wygodnie. Teraz chciałam tylko przyssać się do czekolady na gorąco i się w niej rozpłynąć... płynąć, płynąć...
Yumiko - 05-10-2008, 20:51
Temat postu:
- Yumiko stała przez dłuższy czas zastanawiając się: wielki puchar lodów? czy cieplutka herbata?... Herbata wygrała. Usiadła złapała kubek w obie rączki i poczęła pić wydając głośne *sioorb*. Ciszę w kawiarni przerwał jej kaszel który był wywołany zakrztuszeniem, a zaraz po nim psychiczny i dosyć głośny śmiech. Wycierając łzy napływające jej do oczu ze śmiechu, sięgnęła pod rozciągnięty pasiasty sweter i wyciągnęła z pod niego jakże rozbawionego totka. Yumiko która bardzo tęskniła za rozmowami ze swoją siostrą wciągnęła się w kolejną na temat nowego image'u basisty Dir En Grey'a. Nie spostrzegła nawet małego totchiego kręcącego się niedaleko kubka Mary z gorącą czekoladą.
DeadJoker - 06-10-2008, 19:20
Temat postu:
DeadJ. syknęła lekko, sparzywszy sobie wargę gorącą herbatą. Wzięła więc łyżeczkę i zaczęła siorbać, dmuchając na ciepły płyn. Napoiła też Pana Skarpetkę, któremu jednak herbeta nie smakowała i który ostentacyjnie ją wypluł. Oczy zgromadzonych podniosły się na dziewczynę, która spłoniła się rumieńcem.
Gdzie jest mama? Gdzie jest babcia Momo? Czuła się tak obco w tym dobrze znanym budynku. Avalia i Mara były takie same, a jakby inne. I kim jest gość w gatkach w jelonki? Natychmiast poczuła natomiast sympatię do Yumiko, która zadeklarowała chęć rozpieszczania DJoker, tak przynajmniej jej się wydawało.
Avalia - 06-10-2008, 19:43
Temat postu:
- Nee-chan ty lepiej pilnuj, aby ten mały nie miał takich pomysłów jak orginał - mrukneła Avalia zabiarając małego Totchiego bliżej siebie, tak aby się maluszek nie poparzył - swoją droga, to Shinya im przytył - dodała bardziej do siebie dziewczyna i rozejrzała się po towarzystwie.
- Babcia Momo....ta świetne pytanie gdzie mi mame wciągnęło. Mara może ty wiesz gdzie wywiało ten przemhrocznie hróżowy mrok?? - zapytała Avalia powoli przenosząc wzrok na dziewczyne, widocznie nie obecną - To nam odpłynęła - dodała z nimiłym uśmiechem pstrykając Marze przed oczami - żyjesz??
Mara - 06-10-2008, 22:48
Temat postu:
Zamrugałam i spojrzałam na Avalię pytająco. Powoli, mozolnie przetwarzałam informacje jakie do mnie docierały gdy piłam czekoladę na gorąco. Zamyśliłam się, chyba powinnam z tym skończyć.
Zapadła cisza.
...Ale nie od razu!
Odetchnęłam głęboko i spojrzałam na Avalię tym razem nieco sennym wzrokiem. Ponownie zamrugałam jakby sugerując, że jeszcze nie do końca poukładałam w głowie wydarzenia z czasu mojego otumanienia smakiem gorącej czekolady i małym, uciążliwym angstem. Finalnie się otrząsnęłam chyba dopiero kiedy skończyłam mówić.
- Zacznijmy od tego, że babcia... Cóż, dla mnie to dalsze pokolenie... Że Momo się tu nie wprowadzała i nie musi czuć się w obowiązku odwiedzania kogokolwiek z nas. Kontaktu z nią ostatnio nie miałam, wolny kraj i obszary poza nim, umownie, też.
Upiłam kolejny łyk czekolady i uśmiechnęłam się błogo. Dobra, nazwijmy to dobrym humorem i zapomnijmy o angście. Zaczęłam się przez chwilę poważnie zastanawiać czy aby nie podążyłam za modą i nie stworzyłam sobie przyjaciela tym razem w głowie, była jednak rozmowa. Nosz kurcze, znowu odpływałam... Kolejne pstryknięcie mnie skutecznie obudziło. W miarę. Znów zamrugałam kilkukrotnie i kontynuowałam(powiedzmy, że miałam o czym):
- To tylko i wyłącznie jej sprawa czy się pojawi tu czy nie. Bardziej bym się zastanawiała nad obecnością stałych mieszkańców Twierdzy, którzy jakoś tak niechętnie się tu ostatnio pojawiają. Tak na przykład naszego szanownego sponsora gdzieś posiało. I, chociaż Twierdzy to zbytnio nie martwi, warto by było abyśmy my się choć trochę przejęli. Chociaż... - uśmiechnęłam się lekko rozmarzona. - Miło by było gdyby babcia nas odwiedziła.
radgers - 07-10-2008, 00:02
Temat postu:
- Miło by było gdybyś się w końcu obudziła bo jeszcze mi tu wpadniesz do tej/tego szklanki/kubka. - odezwał się Radgers pojawiając się jak zawsze nie wiadomo skąd na krześle obok swej małżonki. - Co to się dzieje na tym świecie żebym to ja kogoś przywoływał do przytomności? - dodał chichocząc nerwowo. - Witaj mamo, DJ. Z tobą się już chyba zresztą witałem... o, ciocia Yumiko! - ucałował ją w policzek po czym zwrócił się w stronę Slovy. Hmm, to dziwne... W ogóle nie przypominał tego leśnika którego pamiętał. Za wyjątkiem oczu. - Wujaszek Slova? Coś się zmieniłeś jak widzę. Umysł ten sam ale ciało... coś z zaklęciami przemiany ci nie wyszło czy jak?
Slova - 07-10-2008, 20:49
Temat postu:
Slova długo przysłuchiwał się rozmowie, samemu nie zabierając głosu. Teraz wolał zbierać informacje, by przypadkiem nie strzelić gafy albo się publicznie nie ośmieszyć. Popijając powoli kawę zakrapianą z lekka Święconką (bardzo mocny trunek, przypominający wódkę, wytwarzany na Tanith od wielu pokoleń) uważnie notował w pamięci każde słowo. Podświadomie wiedział, że wszystko co słyszy jest mało znaczące i nudne, ale on był rozmową zaciekawiony.
Nagle, ni stad, ni z owąd pojawił się przy nich mężczyzna. Slova zlustrował go wzrokiem, ale już dawno zauważył, że dziwactwo we wszystkich tego słowa aspektach jest w Twierdzy rzeczą normalną.
Mess jednak z lekka zakrztusił się swoją wzmacnianą turbokawą, gdy tajemniczy osobnik nazwał go wujkiem i zaczął mówić z nim na 'Ty' nawet się nie przedstawiając. Slova był jednak człowiekiem poważnym i opanowanym. Wytarł więc usta chusteczką i spokojnie zapytam.
- Przepraszam Pana, czy my się znamy?
Yumiko - 07-10-2008, 21:55
Temat postu:
- ooo Radgers~! Nie powiem... wywiało Cię na jakiś czas... Odpowiedziała na jakże urocze przywitanie siostrzeńca. Bawiła się ze swoim malcem zastanawiając czy w ogóle pamięta jak wygląda jej mama.
- Przepraszam Pana, czy my się znamy?
- To jest Radgers! Mój siostrzeniec! Wstała, przysunęła swoje krzesło tuż obok niego i dosyć mocno klepnęła go w plecy uśmiechając się radośnie.
- Kiedy spałeś coś Ci się śniło? Długo spałeś.... sen też musiał być długi.... a jeśli to był koszmar, nie przeszkadzało ci to? A może byłeś w nim kobietą?... Wiele takich i jeszcze gorszych pytań przychodziło jej na myśl. Zastanawiała się czy to tęsknota, czy może jednak nuda i czysta potrzeba wylania z siebie sporej ilości słów.
radgers - 07-10-2008, 23:56
Temat postu:
- Spoko ciociu mogę mówić za siebie. Ależ oczywiście, że się znamy wujku. Widzieliśmy się raz jakiś czas po tym jak się wprowadziłeś z Panbem. - odparł Radgers. Chyba skleroza go łapie... albo nie doczytał postów. Nevermind.
- Kiedy spałeś coś Ci się śniło? Długo spałeś.... sen też musiał być długi.... a jeśli to był koszmar, nie przeszkadzało ci to? A może byłeś w nim kobietą? - zamurowała go ta lawina pytań, chociaż to w końcu była Yumiko więc nie powinno go to dziwić.
- Eee, no wiesz... a więc... jakby to... kobietą nie byłem... z tego co pamiętam. Mogę ci tylko powiedzieć, że miałem w nim niemiłe spotkanie z Nheo'Zdradem, to wszystko co pamiętam.
- TYM Nheo'Zdradem? - spytała Yumiko nie dowierzając.
- Nie. Z tym drugim. - zawsze to samo...
Mara - 12-10-2008, 23:56
Temat postu:
- Mógłbyś kiedyś się wybrać do epicentrum Wszelkiego Zła i zlikwidować tego Nheo'Zdrada o trzeba - mruknęłam pod nosem upijając kolejny łyk. - A ty Slova, Mess... Nieważne, trochę energii życiowej przydałoby się w ciebie wpompować. Avi, masz może jakiś napój energetyczny?
Mimo nieco ironicznego tonu wypowiedzi mówiłam całkiem poważnie. Spojrzałam na swoją pra(ileś) babcię zdeterminowana i, wracając po drodze do mojego zwyczajowego i wypracowanego znudzenia, zwróciłam się do męża i uśmiechnęłam lekko.
- Coś do picia? - chciałam się całkiem przyjaźnie uśmiechnąć, ale wyszło mi coś w stylu "dosypię ci czegoś do herbaty". Nieświadoma tego przesłania zadowolona rozłożyłam się wygodnie na swoim krzesełku i uniosłam wzrok ku górze.
- Czekolada jak zwykle niezła - Głośno wypuściłam z płuc powietrze. - ale przydałoby się coś bardziej... Orzeźwiającego. Może spacer? Przejdziemy sie i poszukamy jakiegoś ładnego drzewka pod którym dałoby się urządzić kameralny piknik dla DJ.
radgers - 01-11-2008, 20:09
Temat postu:
- No cóż... gdyby to tylko było takie proste moja droga. - odpowiedział Radgers po chwili jednak dodał - No, ale pożyjemy, zobaczymy. Może kiedyś.
- A ty Slova, Mess... Nieważne, trochę energii życiowej przydałoby się w ciebie wpompować. Avi, masz może jakiś napój energetyczny? - powiedziała Mara.
- No, rzeczywiście przydałoby mu się to... Może wciąż szuka tych paru postów w których się widzieliśmy... w sumie, nevermind. Wujaszku, odwieś. - dorzucił żartobliwym tonem psion. Gdy tylko Mara zaproponowała mu coś do picia z tym swoim "całkiem przyjaznym" uśmiechem po plecach przeszedł mu zimny dreszcz. Ale znał swoją żonę tak dobrze żeby wiedzieć, że nie było to zamierzone... chyba. Raczej tak. Tak, prawie na pewno tak.
- Dziękuję bardzo, nie jestem spragniony. - odrzekł psion odwzajemniając uśmiech. - Wiesz, nie sądzę żebyś mogła póki co liczyć na wielki piknikowy zryw. - dodał, gdy jego luba zaproponowała organizację pikniku dla DJ.
Mara - 01-11-2008, 21:42
Temat postu:
- Na chwilę obecną określiłabym piknikowy zryw jako zbieranie wszystkich wróżek, Drowusiów, smoków i innych tego typu NPCów gdyż ich właściciele przysnęli. DJ by miała piknik a'la Doktor Dolittle...
Poirytowana spojrzałam na moją czekoladę na gorąco. Do niedawna gorący płyn teraz miał raczej konsystencję kremu do kanapek. Naszła mnie więc genialne myśli i z pozornie nieznanych przyczyn rozanielona poderwałam się i poleciałam po chleb i nożyk do masła.
Powróciłam z talerzem na którym w mało estetyczny sposób uprzednio rozłożyłam świeże rogaliki oraz nożem do mięsa, gdyż takowych do masła nie znalazłam. Zabawne, w kawiarni nie ma noży do masła a jest to...
Usiadłam i zaczęłam rozkrajać rogaliki. Wszędzie rozszedł się delikatny zapach świeżego pieczywa, z którym równać się mogła tylko dobra czekolada i świeże siano. Gdy skończyła, zwróciłam się do swojego męża, zaś moja twarz przybrała jeszcze bardziej podejrzany wyraz. Wyglądałam mianowicie jak zadowolony kocur, co mi się z rzadka zdarzało.
- Może kanapeczki? - Uniosłam długi, dobrze naostrzony, noszący na sobie jeszcze ślady po rozcinanych rogalikach nóż do mięsa i zerknęłam na niego z boku. - Zresztą, nieważne. Dobra żona czasem robi mężowi kanapki.
Ruchem typu "chcę zjeść twoje serce" skierowałam ostrze w kierunku kubka z moją wpół zastygniętą czekoladą. Dość zabawnie musiało wyglądać jak smarowałam tym wielkim czymś czekoladę na rogalikach niemniej jednak jeszcze ciekawszy był fakt, że smarowidła starczyło na wszystkie rogaliki co nie miało prawa się zdarzyć. Specjalnie nawet przygotowałam masełko. Z każdym jednak nasmarowanym rogalikiem moją czynność wykonywałam z coraz większą dozą agresji. Zmienna jak chorągiewka...
- Nic się nie dzieje - rzekłam cicho rzucając ostatniego rogala na talerz. - Robienie w kawiarni kanapek to chyba najbardziej aktywny sposób spędzania przeze mnie czasu od paru dni. A ludzi brak... Ciekawe, gdzie mama i tata.
Podparłam głowę ramieniem odkładając nóż i sięgając po swoje dzieło kulinarne.
radgers - 01-11-2008, 23:25
Temat postu:
- Hm, no niby tak ale i tak lepsi BG niż NPC. - westchnął Radgers cicho ziewając. Jeszcze trochę brakowało i jego głowa opadłaby na stół jednak ocucił go zapach świeżego pieczywa. - Hmm, kanapeczki? Z chęcią. - odrzekł i przypatrywał się z głową opartą na stole jak Mara sprawnie sobie z tym radzi.
- Nic się nie dzieje. Robienie w kawiarni kanapek to chyba najbardziej aktywny sposób spędzania przeze mnie czasu od paru dni. A ludzi brak... Ciekawe, gdzie mama i tata. - powiedziała rzucając ostatniego rogala na talerz.
- Hm, zielonego pojęcia nie mam. Chciałbym też wiedzieć gdzie jest mój tata... No i gdzie jest mama, która aktualnie zawiesiła. Teraz już chyba wiem po kim odziedziczyłem moje przedziwne tendencje do zasypiania i zawieszania. Smacznego. - dodał gdy Mara wzięła jakiegoś tam rogala. Po chwili sam nie odparł pokusy i wziął jednego. Powoli przeżuwając spojrzał zatroskany na żonę po czym podjął. - Wiesz, jeśli nuda aż tak ci doskwiera to zawsze pozostaje spanie. Sen jest fajny... - ostatnie słowa prawie wymruczał bo znowu zaczęło go morzyć. Nie, nie zasypiaj! Jeszcze będzie na to czas.
DeadJoker - 02-11-2008, 19:03
Temat postu:
Czy ktoś mówił rogale? Z masełkiem?-usypiająca już DeadJoker nagle się ożywiła. Wzięła zamaszystym ruchem dwa kawałki, po jednym w każdą rękę i nieapetycznie mlaszcząc spożyła. Po chwili buzię miała całą upaćkaną czekoladą. Niefrasobliwie otarła ją ręką, co dało taki efekt, że i buzia i ręka były brudne.-Rzeczywiście, Twierdza umiera, a wy nie robicie nic, żeby ją ratować! Musimy zorganizować jakiegoś rodzinnego Questa. Polowanie na heretyków, tropienie wilkołaków...zastanowię się. Tak czy siak zamierzam urządzić piknik z prawdziwego zdarzenia!!-zakończyła trochę dziecinnym, buńczucznym tonem i zgarniła z talerza jeszcze dwa rogaliki.-Panie Skarpetko, musimy się wziąć do pracy!
Skaman - 02-11-2008, 19:59
Temat postu:
-Mamo mam wrażenie że na starość Ci odbija - Zaśmiałem się opierając się o pobliską ścianę i krzyżując ręce na piersi - I pamiętaj że taka ilość rogalików dobrze nie wpływa na talię - Śmiejąc się ponownie podszedłem do mamy i przytuliłem ją - Ciesze że wróciłem.
DeadJoker - 03-11-2008, 12:00
Temat postu:
Mój synek!-chodź, niech cię uściskam-wykrzyknęła jowialnie DJoker i uszczypnęła syna w policzek.-Masz rację, jak będę tyle jeść, będę jak ten gruby wieprz! O ile już nie jestem. Zostawię je sobie na później. Cieszę się, że przyszedłeś.
Skaman - 03-11-2008, 23:01
Temat postu:
-Ja się też ciesze Mamo. Ale muszę pójść zobaczyć co z moim pokojem; czy go ktoś przypadkiem nie wysadził haha - śmiejąc się pożegnałem matkę czochrając ją po głowie. Obracając się na pięcie zrobiłem krok i znikłem...
... Pojawiłem się tuż przed swymi drzwiami pokojowymi - Aha całe spróchniałe. No cóż - Kopnąłem je tak że wpadły z zawiasami. Wszedłem do środka i patrząc na ten cały syf zaśmiałem się - Hehe taaa. Drzwi to w tym wypadku to małe piwo ale ten cały bajzel.
Zaglądałem jeszcze do zawartości pólek, szukałem popsutych i jeszcze jadalnych "cukierków". Zaglądając do nich znalazłem coś interesującego. Olala, nie pomyślał bym że to cudeńko przetrwa tak długo. No cóż jak się nie mylę data ważności upływa za 3 dni... A co mi tam. Będą niezłe jaja - szeroko się uśmiechając (jak jakiś szaleniec) połykając cukierek czekałem na efekt. Nie musiałem wiele czekać. Z mego ciała wybuchł ryżowy dym - No tak - spodnie mi spadły z tyłka. W sumie to nic dziwnego bo zamieniłem się w kobiecą wersje mnie - Ciekawe co matka powie - wciągając spodnie na 4 litery zapiąłem pasek na ostatnią dziurkę i zbiegłem do mamy i zakrzyczałem - Mamo to ja! Wiem że mi odbiło ale "czasami" muszę poświdrować. Ne?

Poprawiłam część najbardziej rażących błędów i usunęłam emotikonkę. Do postów w questach się przykładamy toteż jestem czepliwa.
Mara

DeadJoker - 06-11-2008, 16:52
Temat postu:
Nie przypominam sobie, żebym miała córkę-odparła zimno DeadJoker, pochłonięta czynnością namaczania rogala w kubku gorącej czekolady.-I tak się składa, że mężczyźni być może nie, ale kobiety zazwyczaj pamiętają wszystkie swoje dzieci. Po chwili jednak rogalik wylądował w całości w kubku, na skroni dziewczyny pojawiła się dyskretnie kropelka, a ona sama zrobiła taką minę 8/. Skaman, ty...ty...nie mów, że nauczyłeś się sexy jutsu!(?)
Skaman - 06-11-2008, 18:59
Temat postu:
Drapiąc po głowie zacząłem się śmieć - Nie nie mamo tak dobrze na tym świecie nie ma. Ale to zasługa moich cukierków. Tak właściwie jednego który się jeszcze nie popsuł w mojej szawce. Poza tym nie martw Się będę taki przez jakiś tydzień o ile nie zjem cukierka odwracającego efekty. Ale.. Na razie będę w tej postaci, doprowadzi się pare osób do opadnięcia szczęki do podłogi - śmiech -Czyli tak jak ciebie. A tak poza tym mam takie pytanie mamo. Pożyczysz mi kilka ciuchów bo te z leksza. Bo stare ubrania mi spadają z mego nowego kształtnego tyłka - śmiałem się jak nigdy wcześniej robiąc do tago może trochę zbyt słodką minę.
Avalia - 06-11-2008, 19:52
Temat postu:
- Phi ty to masz wymysły - mruknęła Avi za pleców Skamana - Sprzątnęłam ci twój pokój i... - w jej ręku pojawiła się różdżka, przy okazji sprawiając, że dziewczyna wróciła do swojego poprzedniego wyglądu - załatwiłam ci garderobę, masz ja w pokoju - dodała stukając swoim magicznym atrybutem w podłogę.
- DeadJoker może mogła bym ci jakoś pomóc? - w końcu Avalia zwróciła się do wciąż oniemiałej matki Skamana.
Slova - 08-11-2008, 20:11
Temat postu:
Wszyscy się porozchodzili. Mess także się oddalił, szukając swojego pokoju. Nie zajęło mu to dużo czasu, gdyż jakoś podświadomie znał rozkład podstawowych pomieszczeń. Popchnął ciężkie, drewniane drzwi, które otwarły się bezgłośnie. Światła rozbłysły samoczynnie, gdy chłopak przekroczył próg, a to, co oświetliły, przyprawiło go o szok. Na początku myślał, że pomylił pomieszczenia, ale rosnąca w doniczce ustawionej na parapecie sadzonka drzewa naal wyprowadziła go z błędu swoją obecnością.
Slova zaczął się zastanawiać, dla czego jego pokój wyglądał jak urządzona bez gustu leśniczówka. Wszędzie wisiały sfatygowane przez mole trofea łowieckie, na półkach leżały noże, a nad masywnym, kamiennym kominkiem dumnie eksponował się długi sztucer. Zimną podłogę przykrywały zwierzęce skóry, a nad dębowym łóżkiem straszyło szerokie, niczym korona wolno rosnącego dębu, poroże.
Chłopak poczuł, że ogarnia go szał. Ktoś przemeblował jego pokój bez pozwolenia. Ktoś poniesie karę...
Messagorn jednym, szerokim zamachnięciem ręki przemeblował całe wnętrze. Zniknęły trofea, skóry, broń i proste, stare meble, a w ich miejsce zawisły obrazy, obszyte złotą nitką dywany, wielkie łoże z baldachimem, pełna eleganckich ubrań szafa i barek z alkoholem.
- Narazie wystarczy - powiedział przez zęby chłopak i wyszedł na korytarz, szukając sprawcy bałaganu.
Avalia - 08-11-2008, 21:01
Temat postu:
- No tak zero reakcji - stwierdziła trochę ironicznie Lena siadając na ramieniu Avalii. Mała pomocniczka też zmieniła wygląd, dostając skrzydeł o smolisto czarnych piórach rudych włosach długich do pasa oraz oraz czarno pomarańczowych ubrań które sprawiały iż mała urocza wróżka wyglądała jak emo, a jej oczy przybrała złoty kolor tak jak jej właścicielki (pierwotnie Avalia miała czarny strój, białe włosy i złote oczy).
- Też to poczułaś? - spytała Lena zerkając kątem oka na białogłową.
- Jak zwykle, zresztą Mara i Radgers pewno też, ktoś chodzi bardzo niespokojny po twierdzy i w sumie jest niedaleko hmm...chyba, że to - wymruczała końcówkę i wyszła z pokoju kierując się w stronę kogoś kto najwyraźniej był w kiepskim nastroju.
Wychodząc z jednej alejki w twierdzy zobaczyła Messa który szedł do niej tyłem i najwyraźniej jej nie usłyszał. Głęboki wdech i... - Mess! Wszystko w porządku?
Mara - 09-11-2008, 20:50
Temat postu:
Odeszłam bez słowa, jak to nakazał tworzący tę układankę. Lekką irytację skutecznie przytłumił trzymany e ręku rogalik, noszący na sobie znamiona ostatnich, cudem wydobytym z kubka resztek czekolady. Może stąd ten mój gniew tak łatwo udało mi się przytłumić? Zaprawdę, nie wiem, gwałtowna ze mnie istota.
Szał Messa wywołał pewien zgrzyt, acz jakaś część optymisty we mnie(czyżby Random Self znów chciało coś wykształcić? zresztą, nie pytajcie) nakazała mi ze spokojem zjeść rogala. Usiadłam więc na schodach i powoli, starannie zaczęłam przeżuwać posiłek. Im bardziej cieszyłam się smakiem małego rogalika, tym bardziej nachodziło mnie irytujące przeczucie, że ta sielanka z rogalem w roli głównej za chwilę się skończy. Od czasu do czasu pojawiający się w mym wpół demonicznym życiu ślepy fart pozwolił mi jednak skończyć lunch na schodach toteż słysząc szybkie, niekoniecznie miarowe kroki odwróciłam się powoli ukazując przybyszowi błogi uśmiech nasuwający skojarzenia z nieco sennym acz bardzo zadowolonym kocurem.
Ciekawszym zjawiskiem była jednak szybkość z jaką zastąpiło go znudzenie gdy moim oczom ukazał się Mess we własnej osobie.
- Czyżbyś się zdenerwował?
Gdybym usłyszała sarkastyczne "nie no, w życiu", pomyślałam, że jako domownik jednak nie zapowiada się aż tak źle. On jednak stanął tylko i wycedził przez zęby:
- To ty przemeblowałaś mi pokój...?
- Jakbym nie miała lepszych rozrywek... - Westchnęłam nad swoim ciężkim losem. - Nawet nie mam pojęcia jaki miałeś uprzednio wystrój w pokoju. Twoje hiper ekstra mega zmysły zapewne wyczuwają, że mówię prawdę toteż powodzenia w dalszych poszukiwaniach. No i pozdrów winnego zanim mu się dobierzesz do skóry.
Ostatnie zdanie wypowiedziałam obdarzając przy okazji swojego rozmówcę radosnym uśmiechem i uniesioną w geście pożegnalnym ręką. Dopiero jednak gdy poszedł westchnęłam ponownie, odwróciłam się i uśmiechnęłam lekko.
Niech idzie ich rozruszać. Pewnie trafił na stary Slovy wystrój i źle go zinterpretował... Ach, rogalik był smaczny ale czas iść do pokoju i spróbować odkryć legendarne zaklęcie na katar.
Zadowolona ze swojego chytrego i przebiegłego planu nie zwróciłam uwagi na szumy dobiegające ze ścian Twierdzy. Lecąc w górę zignorowałam także delikatne wstrząsy, które chyba lekko przestraszyły nawet sam budynek.
W sumie nie zauważyłam nawet Avalii, która spytała Messa o stan emocjonalny.
DeadJoker - 09-11-2008, 21:34
Temat postu:
8/-ta mina miała długo nie zniknąć z buzi DeadJoker. Opamiętała się jednak i rzeczowo odpowiedziała na nieme pytanie Messa.
-Nie, też nie mam nic wspólnego z twoim pokojem. Prawdę mówiąc, dopiero jakiś czas temu wróciłam i nie miałabym śmiałości zmieniać nic bez pozwolenia.-postanowiła jednak nie wtrącać się w ciekawie zapowiadającą się interakcję między Avalią a nowo przybyłym Messem. Była Avalii niezwykle wdzięczna, że ta uwolniła ją od perspektywy dzielenia garderoby ze Skamanem, która napawała ją bliżej niesprecyzowanym dyskomfortem, mimo całego matczynego uczucia, jakim dażyła swego syna. Teraz pozostało tylko poczekać na dalszy rozwój akcji.

Proszę o stosowanie się do zasad pisowni języka polskiego, czyli dialogi zaczynamy myślnikiem, po którym jest spacja, spację stawiamy po obu stronach myślnika, jeśli jest to w środku zdania, spacje stawiamy także PO znakach interpunkcyjnych.
Naprawdę, będzie czytelniej.

IKa

Yumiko - 12-11-2008, 18:33
Temat postu:
To wszystko działo się zbyt szybko jak na głowę Yumiko... Mara i rogaliki? Skaman w wersji female? No i Mess... Patrzała tylko, to na jedną osobę, to na drugą zdezorientowana mrugając swoimi wielkimi czerwonymi oczkami. Podrapała się tylko za uszkiem. Wstała, z uroczym uśmiechem na twarzy zaśpiewała coś w stylu "Happy ppl in the house~!* i ruszyła ku wyjściu z pomieszczenia. Szła spokojnie przez korytarz w twierdzy trzymając totka na rączkach, machając radośnie uszkami i ogonkiem. W pewnej alejce zobaczyła Avalie rozmawiającą z Messem. Stanęła na chwile i po kryjomu przyglądała im się uważnie.
- Dziwny chłopak.. powiedziała do siebie po cichu i postanowiła ruszyć dalej... jednak jej od lat nie wiązane sznurówki postanowiły zrobić jej psikusa i dziewczyna chcąc uratować swoje cztery litery od posiniaczenia, złapała się pułeczki za którą to przed chwilą siedziała. Pułka runęła na ziemie robiąc sporo hałasu. Avalia i Mess z nieco wystraszonymi minami spojrzeli w jej stronę na co Yumiko siedząc na ziemi i sznurując buty zadowolona - Nie przeszkadzajcie sobie. Pomachała im, wstała, złapała plecak i pobiegła za ścianę. Dziewczyna poprawiła swoje czerwone włosy i ruszyła w stronę pokoju. Kiedy już stała przy drzwiach uradowana bez zawahania otworzyła je radośnie, kiedy odrzucił ją zapach paro miesięcznego dania chińskiego. Pomachała ręką przed buzią weszła i wyniosła jedzenie pod drzwi z naprzeciwka. Usiadła na łóżku i zapaliła kadzidełko. Nagle usłyszała cichutkie miau i spojrzała pod łózko. - Drowuś~! Wyciągnęła go spod łóżka, położyła się wygodnie kładąc obok siebie Drowusia i zasnęła. Mały zazdrosny totchi przykrył się jej długimi włosami i rozmyślał.
Avalia - 03-12-2008, 20:32
Temat postu:
- Ahhhh....kocham te zastoje - Mruknęła Avalia przymierzając kolejną wspaniałą kreację za projektowaną przez Mane - Jego ubrania są po prostu wspaniałe, drogie...no ale dla prawdziwych pasjonatek wszystko co dotknęły jego wspaniałe ręce jest bezcenne.
- Czy ciebie to nie nudzi? Właściwie od kiedy tu się stroisz i przejmujesz wyglądem Ju...ekhm...Avalio - stwierdził zrezygnowanym głosem młodzieniec o długich czerwonych włosach i w czarnym bliżej niezidentyfikowanym stroju, przypominającym połączenie emo z metalem.
- Die, za dużo marudzisz...jestem kobietą to chyba normalne, że czasem lubię się po przebierać i zmienić swój wygląd
- Ależ oczywiście....ah te baby - wymruczał ostatnie zdejmując bliżej nie określoną część garderoby która właśnie wylądowała na jego głowie.
- Ciekawe co porabia Yumiko-chan...Lena, słońce zaproś moją najukochańszą patetyczna miłość na herbatkę - powiedziała Avalia szukając odpowiedniego cienia do powiek do swojej nowej kreacji.
Yumiko - 09-12-2008, 19:07
Temat postu:
- Nie odejdziesz stąd tak szybko Vincencie, chyba że zostawisz mnie na całą noc samą... A mówiłam Ci już że do twarzy Ci w tym czarnym płaszczu?
- Mówiłaś... i to wiele razy... ale nie wspominałaś o tym że masz latającą, współlokatorkę.

- Lena~! Co ty tu do jasnej... anielki robisz!! Obudziłaś mnie!.. a mogło być tak pięknie...
- Herbata Ci wystygnie. Mówiąc to wróżka puknęła swoją różdżką rozczochraną dziewczynę w głowę. I wyleciała z jej pokoju.
Dziewczyna zdjęła Drowusia ze swojego brzucha, położyła go na łóżku, wyciągnęła z wielkiego worka pozostałości po swoim mężu (czyt. kocie chrupolki) i nakarmiła nimi cieniostwora. Chwyciła kyotka, wrzuciła do niego micro totka i pobiegła w stronę pokoju Avalii.

- Ups, nie zapukałam~! Yumiko wyszła i weszła z powrotem tym razem pukając.
- Wejdź! Gdy usłyszała nieco zażenowaną siostrę weszła do środka.
- OMG~! Wyglądasz bajecznie! Podeszła do pięknych kreacji porozkładanych na wielkiej kanapie i zaczęła je wszystkie oglądać. Po czym chwyciła w ręce pewien lateksowy ubiór i palnęła w stronę siostry.
- Chciałabym go w tym zobaczyć. Mówiąc to patrzała psychopatycznym wzrokiem na młodzieńca. Siostra klepnęła lekko Yumiko w głowę i kazała jej usiąść przy małym stoliku.
- Stęskniłaś się za swoją młodsza siostrą co?... Chyba Ci stanowczo za cicho. Powiedziała, po czym zaczęła sama sobie dogadywać.
Avalia - 09-12-2008, 19:28
Temat postu:
Avalia spojrzała na swojego towarzysza i doznała niezmiernego szoku widząc lekki rumieniec na jego twarzy ~ Od kiedy on się rumieni! ~ pomyśłała szybko dziewczya, patrząc to na swoją siostrę to na Die ~ Zwykle by strzelił coś w stylu "głupia" ucałował by Yumiko w dłoń i by wyszedł, ale czerwienić się i partrzeć...ożżżż... ~ Dziewczyna szybko za proponowała siostrze aby usiadła przy małym stoliku.
- Stęskniłaś się za swoją młodsza siostrą co?... Chyba Ci stanowczo za cicho - stwierdziła Yumiko, a Avi kazała zrobić Lenie jeszcze trochę herbaty, po czym zwróciła się do Die, który właśnie odzyskiwał świadomość:
- Słońce, siostry tak dawno nie widziałam uraduj mnie a w szczególności ją i przymierz ten strój - stwierdziła trochę przesłodzonym głosem, rzucając w jego stronę lateksowym czymś. Miała swoje przypuszczenia i odpowiedź młodzieńca tylko je potwierdziła. Za dobrze go znała i widziała, ze jego zgoda na założenie tego czegoś pod jakimiś dziwnymi pretekstami nie jest u niego normalna.
Tak więc młodzian udał się do łazienki a dziewczyny zaczęły pic herbatkę.
- Nie sądziłam, że się zgodzi - stwierdziła trochę zakłopotana Yumiko.
- Wierz mi, to dla mnie też drobny szok...- wymruczała Avi.
Dziewczyny gadały tak sobie jeszcze z 10 minut, nawet Lena się przyłączyła, gdy nagle sielankę przerwał Die. To co miał na sobie było na 100%:
a) Lateksowe
b) Mega obcisłe
c) Mega sexi xD
d) Mega czarne - co świetnie komponowało się z niezmiernym rumieńcem na jego twarzy i czerwonymi włosami.
- I kto by pomyślał....- mruknęła do siebie Avalia.
Yumiko - 09-12-2008, 19:46
Temat postu:
Yumiko nie spodziewała się że Die mógłby to założyć... jednak kiedy już to zrobił i pokazał się w tym jakże "wyjątkowym" wdzianku, policzki dziewczyny zrobiły się czerwieńsze od jej włosów. Wstała szybko z krzesła, położyła obydwie ręce na plecach chłopaka i zaczęła pchać go w stronę łazienki. Kiedy Die wszedł do środka dziewczyna oparła się o ścianę czekając na niego. Die wyszedł z łazienki już w swoim ubraniu trzymając w ręce to "coś". Rumieniec w dalszym ciągu nie schodził z jego twarzy. Dziewczyna stanęła przed nim równie zaczerwieniona zatrzymując go. - Wiesz... nie sądziłam że to zrobisz... a tym bardziej że Avi Cię o to poprosi... moja wina~! Przepraszam~! Następnym razem będę ostrożniejsza... Jednak to nie zmienia faktu że sprawiłeś mi dużą przyjemność...Wiesz? Jak dla mnie całkiem nieźle wyglądałeś. Yumiko uśmiechnęła się niepewnie i uciekła z powrotem do siostry i Leny. Chłopak długo stał nieco zdezorientowany, jednak po chwili również wrócił tam gdzie jego miejsce.
- Pyszna herbatka~! Zagadała szybko Yumiko.
Avalia - 10-12-2008, 15:29
Temat postu:
- Ależ oczywiście...wspaniałe- wymruczała Avalia patrząc się na sufit, tak aby przypadkiem nie wybuchnąć śmiechem. ~ Die i Yumiko mają się ku sobie...i jak tu zachować powagę ~ pomyślała dziewczyna, starając się spuścić wzrok. Widziała, że Lena myśli podobnie i wyraz jej twarzy mógłby spowodować niechcianą reakcje tak więc, białogłowa żywo zajęła się zabawą z mikro Totchim.
- Ciesz się, ze dbasz o tego maluszka - stwierdziła po pewnym czasie Avi *Yumiko zdążyła już zamienić parę słów z Die* - zaczynasz robić się odpowiedzialna - w tle poleciało "Glass Skin" DeG'a
Yumiko - 10-12-2008, 16:32
Temat postu:
- Zawsze byłam! Szybko odpowiedziała dziewczyna. - Czy Ty naprawdę nie słyszałaś o tym że podobno to co skryte jest najpiękniejsze? Po Yumiko dało się poznać że jest naprawdę zdezorientowana. Długo siedziała cicho zastanawiając się nad tym czy powinna jeszcze się odezwać... Nie chciała się wygłupić. Pod stolikiem trzymała swoją siostrę za rękę... dosyć mocno, ściskając jeszcze mocniej za każdym razem kiedy Die, spojrzał na nią lub odezwał się do niej...
Avalia - 12-12-2008, 17:21
Temat postu:
Po długich i wyczerpujących rozmowach, oraz zmniejszenia stresu Yumiko, Avalia zaprowadziła siostrę do jednej z sypialni a ona sama udała się na pewne przyjęcie. Trochę później zniknęła tez Lena i Die.
A po przyjęciu
Cytat:
- Dobrze ale... - zanim dziewczyna coś powiedziała chłopak znikną w czerwonym portalu a wraz z nim Lena. Die wydał na to przydługie "miau" na co dziewczyna wysłała go do sypialni w twierdzy na trzecim piętrze gdzie aktualnie Yumiko szykowała się do snu

Yumiko - 15-12-2008, 18:53
Temat postu:
- Die! Dziewczyna jako że przebrana była w krwistoczerwoną, jedwabną koszulę nocną, szybko chwyciła za kołdrę i zasłoniła się nią, tym samym zrzucając wszystkie przedmioty znajdujące się na łóżku na podłogę.
- Co Ty tu robisz? Dziewczyna mocno trzymała Totka, ponieważ mały zazdrośnik gdyby tylko mógł, rzuciłby się na chłopaka z ostrymi ząbkami.
- Właśnie zadaje sobie to samo pytanie... Chłopak odchrząknął... - Nie potrzebujesz niczego?
- Nie... raczej nie... wystarczy że się uśmiechniesz i powiesz mojej siostrze że życzę jej patetycznie dobrej kyotkowej nocki. Dziewczyna obdarowała Die duuużym, radosnym wręcz dziecinnym uśmiechem.
- Oczywiście. Chłopak ukłonił się nisko i wyszedł z pokoju.
Slova - 11-06-2009, 16:13
Temat postu:
Mess siedział w bujanym fotelu ustawionym w swoim pokoju, beznamiętnie wpatrując się w zimowy krajobraz za oknem. Czasem niemrawo porzuszył skrzyżowanymi na piersi palcami, ale poza tym nie dawał oznak mentalnej obecności. Głęboko rozmyślał. Od dawna.
Prawie zapomniał o pokoju. Prawie, ponieważ coś nie dawało mu spokoju. W całej twierdzy nie znalazł osoby, która by mogła dokonać takiego bezeceństwa, jak poprawianie jego idealnego gustu. Przecież to niemożliwe, nikt by się nie ośmielił...
Nie zauważył nawet, że na zwenątrz jest już wiosna...
A o panującym lecie zdał sobie sprawę dopiero w chwili, kiedy przestał się głowić nad tymi nieostotnymi sprawami. W akcie łaski może wybaczy sprawcy ten akt wandalizmu.
Dał frunąć swoim myślom, które muskały struktury twierdzy. Nic. Nikogo.
Miał dziwne wrażenie, ze był sam. ta dziwna pustka wwiercała się w podstawy świadomości. I nagle go olśniło.
Poza sobą czuł jeszcze czyjąś obecność. Ta osoba była blisko. Powracające myśli dawały mu wyraźnie znać, że ktoś jeszcze jest w jego pokoju.
Ktoś siedział z nim na bujanym fotelu, od miesięcy, a może i lat podziwiając w smutku mijające chwile.
Za chwile jednak znowu zniknął, nie pozostawiając po sobie ani śladu. Mess na powrót zdał sobie sprawę, że czuje się obco w swoim pokoju.
DeadJoker - 24-06-2009, 00:22
Temat postu:
O.K. Nie wiem, czy ten temat jeszcze żyje, ale cóż...

Klap, klap. Różowe klapki zadźwięczały na marmurowej posadzce. DeadJoker weszła do Twierdzy. Miała kilka walizek, a za sobą wiozła wózeczek. Na ramieniu siedziała papuga. Nie było już śladu po czarnej farbie na włosach i trwałej. Ubrana była w nie czarny już, a brązowy gorset i pelerynkę. Oldschoolowy zegarek kieszonkowy w przebłysku oryginalności nie spoczywał w kieszeni, a był przyczepiony do wielkiego kapelusza, ostatniego dzieła szalonej modystki.
-Witam, wróciłam-rzekła dość cicho, jakby do siebie, nie wierząc, że ktoś zechce jej wysłuchać, ale myliła się. W Twierdzy przebywali sami kulturalni ludzie.
Avalia - 26-07-2009, 16:41
Temat postu:
- Tak więc Mess i DeadJoker dali oznaki życia, postępy nie powiem - mruknęła Avalia smażąc sobie kalafior w kuchni. Osobiście była do tego stopnia znudzona i oderwana od rzeczywistości, że dość późno zauważyła przybycie starego członka rodziny. Była też dobrej myśli, że DeadJ. trafi do kuchni po zapachu jedzenia tym bardziej, że kuchnia była zasadniczo blisko wejścia.
Avi przełożyła kalafior z patelni do miski następnie przenosząc naczynie na stół. Usiadła na miejscu gdzie wcześniej piła herbatę a jej nie skończyła i zaczęła się przyglądać warzywu stwierdzając, że jednak nie jest głodna.
- Ehhh...beznadzieja - mruknęła i sięgnęła po filiżankę.
Caladan - 26-07-2009, 18:40
Temat postu:
Podczas rejsu do Turmishu za bardzo nie wiedziałem co robić. Poprostu nudziło mu się. Wyjęłem muszelkę i zadzwoniłem do głównego komputera Twierdzy. Od którego dowiedziałem się o obecności Ciotki Avalii. Poprosiłem go, aby podłączył częstotliwość żywego hologramu z moją muszelką. Po pewnym czasie obok stolika ciotki pojawił się hologram Caladan, który zimnym dotknięciem swoich palców musnął leciutko szyję Avalii.
Avalia - 26-07-2009, 19:23
Temat postu:
- Postarałbyś się chociaż o ciepłe hologramy czy coś takiego, wiesz jak zimny dotyk straszy ludzi zwłaszcza na szyi? - powiedziała chłodno Avi aby nie pokazać, że i ona się trochę wystraszyła. Odwróciła się w stronę teścia i z lekkim uśmiechem przyglądała się znajomej twarzy.
- Caladanie, jak mniemam kontaktujesz się ze mną w jakimś celu, w czym ma skromna osoba może ci pomóc? - zapytała spokojnie trochę zbyt wyniośle Avalia wstając z krzesła i opierając się o stół.
Caladan - 26-07-2009, 19:39
Temat postu:
Może rację masz z tym hologramem, ale twoja reakcja trochę mnie poprawiła humor. Naprawdę przepraszam za to, ale w tym słońcu człowiek naprawde ma głupie myśli.
-Szczerze powiedziwaszy nudzę się. Tutejsi żeglarze nie są za bardzo rozmowni i powiem ci, że strasznie śmierdzą, a ich alkohol smakuje jak szczyny. Właściwie co porabiasz. Od wieków mnie było w domu. Ostatnio nie mam wakacji.
Avalia - 26-07-2009, 19:48
Temat postu:
- Słusznie od wieków mój drogi. Ja...w sumie się nudzę, jakoś tak twierdza zamarła, raz na jakiś czas ktoś się pojawi a to nawet nie na długo - powiedziała z lekko wymuszonym uśmiechem i westchnęła ciężko - U nas na prawdę nic ciekawego, chociaż na pewno mamy lepsze warunki niż ty...Tak właściwie kiedy i po co wyruszyłeś w tą podróż?? Bo nie widzieliśmy się chyba od przygotowań na jakieś przyjęcie kiedy to nas odwiedziłeś...A i jak ci czegoś potrzeba to się określ jak można cię znaleźć i pośle Lene z jakimś pakunkiem dla ciebie - teraz już z bardziej szczerym uśmiechem powiedziała Avalia i sięgnęła po swoją filiżankę herbaty.
Caladan - 26-07-2009, 20:58
Temat postu:
Jak to określić byłem, ale moje ciało się zestarzało i musiałem zmienić. Ledwo znalazłem nowe to od razu z góry powiedzieli, żebym przestał leniuchować, bo sie wali. Trzeba było jechać. Niestety nie moge powiedzieć, gdzie jestem. Tajemnica. Właściwie już mi pomogłaś, rozmawiając ze mną. Trochę mi brakowało normalnego towarzystwa. Jak widzę dobrze sie trzymasz. To mnie cieszy. Następnym razem nie będą robił żadnych psikusów. Muszę uciekać powoli. Dobijam do brzegu. Do zobaczenia. Hologram nagle rozpłynął się w powietrzu.
Avalia - 28-07-2009, 19:06
Temat postu:
- Oh...nie ma sprawy - Mruknęła dziewczyna zanim hologram zniknął.
- I znowu twierdzowy zastój...ciekawe na jak długo? - zaczęła do siebie mówić siadając ponownie przy stole. Spojrzała na kalafior i stwierdziła, że jednak go zje - No bo co lepszego do roboty - wymruczała między jednym a drugim kęsem letniego warzywa.
DeadJoker - 06-08-2009, 21:27
Temat postu:
-Nareszcie jakaś reakcja!-DeadJ. wyszczerzyła zęby w minie pt. "Szczęśliwy i najedzony Digimon". Zostawiła walizki w hallu, licząc, że żaden Mazoku ani Youkai ich nie zje i pobiegła tam, skąd dolatywały znajome głosy (i zapach jedzenia). Uściskała Ciocię Avalię, wytrącając jej widelec z ręki, potem rzuciła się na Caladana. Jakież było jej zdziewienie, kiedy zamiast ciepłych, braterskich objęć spotkała się z podłogą, a tam gdzie stał jej krewniak ujrzała pustkę.
-Nie no, co to za numery!-podniosła z ziemi skrzywiony i potłuczony ryjek.-Gdzie go wcięło, co wy sobie myślicie? Takie sobie żarty robić ze mnie!
-I majteczki! Dajcie mi majteczki! Pan-tsu! Pan-tsu!-odezwał się lekko zachrypnięty głosik. Należał on do pokracznej skrzydlatej kreaturki z czerwonym kuprem, które usadowiło się na meblościance.
-Ciicho mały-skarciła pokrakę DJoker.-Aha. To jest Szampon, moja papuga-poinformowała Avalię, która patrzyła na całą scenkę z zażenowaniem pomieszanym z rozbawieniem.
Avalia - 07-08-2009, 08:50
Temat postu:
- taaa....a to jest twój domy i cieszę się, że wróciłam - powiedziała ciepło Avalia pomagając wstać DJoker z podłogi po czym ją mocno uściskała - chociaż nie wiem czy nadal jestem twoją ciocią - dodała z uśmiechem i posadziła dziewczyna na krześle przy stole. Avi dorobiła herbaty i doniosła zastawy aby DJoker mogła się poczęstować kalafiorem.
- Caladan to był niestety tylko hologram, ale mniejsza...kochana opowiadaj co tam u ciebie słychać, tak dawno cię nie widziałam, a i czy twoja papuga jada coś konkretnego?? Może dla niej też coś zrobić?? - powiedziała dość szybko Avalia patrząc się na jedzącą kalafior DJoker.
DeadJoker - 07-08-2009, 19:08
Temat postu:
DeadJ. powąchała jasnozieloną papkę, stwierdzając, że kalafior nie pasuje do jej podniebienia, natomiast herbatka jak najbardziej. Siorbnęła więc potężnego łyka, otarła usta wierzchem dłoni, usiadła i zaczęła opowieść.
-Zniknęłam dosyć nagle...Dostałam wezwanie do sądu w sprawie mafii z Wołomina. Poszło o to, jaki związek ma mafia z Jozinem z Bazin, czarnymi wołgami i O. Dyrektorem. Później prowadziłam misję ewangelizacyjną w Krainie Yaoistek, ukrytej głęboko w afrykańskim buszu, pomagałam w budowaniu tybetańskiej partyzantki, a na koniec walczyłam z przemytnikami ludzkich organów w Kazachstanie. A papugę przywiozłam z Kongo. Lubi budyń śmietankowy, anchovois i żółty ser. No i koronkowe majteczki. Jego poprzedni właściciel miał sklep z bielizną. Miał osiem córek. Wszystkie miały dość...wyśrubowane preferencje. Nie miałeś u nich szans, jeśli nie byłeś gejem. Już pierwszego dnia pokłóciły się, który z moich dwóch towarzyszy jest seme, a który uke. Byłam tam dość krótko. Nie zdziwiłabym się, gdyby do tej pory się kłóciły-tu przerwała, popatrzyła w okno, zagwizdała temacik z włoskiego openingu "Yattamana" i zapytała.
-Gdzie jest Caladan? I reszta rodziny? I dlaczego miałabyś nie być moją ciocią?
Avalia - 15-08-2009, 22:00
Temat postu:
- Caladan jest na jakiejś "misji", nie zwierzał mi się zbytnio...cała reszta rodziny? Kto ich tam wie - powiedziała z uśmiechem dziewczyna - przecież sama wiesz, że ludzie tu wpadają i wypadają, chociaż dawno już nikogo nie było i jakiś zastój nam się zrobił. A co do bycia ciocią...po prostu zostałam bez rodziców i nie wiem jak to wpłynęło na naszą rodzinną sytuację, ale szczerze to bardzo mi miło jak mówisz do mnie ciociu - stwierdziła dość ciepło Avalia klepiąc DeadJ. po ramieniu - herbatka smakuje??
DeadJoker - 16-08-2009, 18:00
Temat postu:
-Herbata cacy! uśmiechnęła się dziewczyna.-Przez ostatnie pięć miesięcy codzinnie piłam tylko napar z liści Entów.-Dead Joker mimochodem rzuciła spojrzeniem na Projekt: Drzewko.-Te, rzeczywiście, chyba nie ma cię tam.-Spojrzała jeszcze raz i na jej twarzy wymalował się wielki znak zapytania-A niech mnie Pikachu pożre! Zostałam...babcią! Widzę, że Skaman powtórzył mój wyczyn i zrobił sobie potomka bez udziału drugiej połówki. Muszę go pogłaskać jak go znajdę.
-Ktoś mnie pokochał, świat nagle zawirował...-zaintonował Szampon.
-Jak to się właściwie stało? Twoi rodzice umarli? Ktoś ich zamordował? A może cię wydziedziczyli?
Avalia - 19-08-2009, 07:04
Temat postu:
- A bo ja wiem, niedawno to zauważyłam...no nic stałam się osobą "kij wie skąd" - powiedziała z uśmiechem - zresztą i tak ich wieki nie widziałam...tak samo jak twojego syna i wnuka. Z twoim synem jeszcze jakoś można się spotkać ale co do wnuka to śmiem wątpić - westchnęła sobie stwierdzając, że kalafior się skończył i nie ma już w czym dłubać.
DeadJoker - 22-08-2009, 12:36
Temat postu:
-Ech, za moich czasów Twierdza była bardziej uczęszczana-westchnęła Djoker. Teraz to nawet, gdybym oznajmiła wszem i wobec, że zamierzam przemalować ściany na różowo i powiesić wszędzie Hello Kitty to nikt by nie zareagował.
-Teraz płynę, płynę, chwytam w żagle wiatr...
-Cicho, Szampon. Miałam nadzieję, że wreszcie znajdzie się jakiś rozkoszny bobas, którego będę rozpieszczać i wychowam na porządnego łotra. Chyba się przeliczyłam.
Yumiko - 25-08-2009, 21:57
Temat postu:
Yumiko uchyliła drzwi swojego pokoju i lekko popychając Die, delikatnie wyprosiła go z pokoju z wzrokiem w stylu "Chiciałabym zjeść to cudowne, słodziudkie, pachnące, lukrowane ciasteczko".
- Dziękuję za ten wspaniały czas spędzony z Tobą, świetnie się bawiłam, ale myślę że po tak długiej wyprawie w czasie powinieneś wrócić do Avalii, pewnie się zamartwia... poza tym, zawsze przy niej byłeś.
- T...
- Idź i zaparz jej herbatkę. Tę ulubioną. Przerwała szybko Yumiko posyłając buziaczka i zamykając przystojnemu młodzieńcowi drzwi przed nosem. Dziewczyna oparła się o drzwi swojego pokoju, rozejrzała się z wielkim uśmiechem na twarzy i podeszła szybko do małego Drowcia, który za wszelką cenę nie chciał wypuścić Totka z plecaczka. Odstawiła niesfornego cieniostwora na łóżko i wyciągnęła biednego malucha z trudem łapiącego oddech.
- Wiem co ucieszyłoby małego Totka po tak długiej podróży... zapewne jest to wielka porcja ramenu. Uszczęśliwiony pupil z radością wskoczył Yumiko na ręce. Koci cieniostwór mógł pocieszyć się miską kocich chrupek. Dziewczyna z radością przechadzała się po murach Twierdzy.
- Ostatnio jest tu tak cicho... w takich momentach brakuje mi nawet upierdliwej Leny. Powiedziała to do siebie, to do Totka i kroczyła dalej prowadząc ze sobą rozmowy. Gdy dotarła już do kuchni w celu przygotowania potrawy dla malca i ujrzała swoją siostrę wraz z DeadJoker zaczęła skakać z radości.
- Żyyyycie~! Życie! Tu ktoś jeszcze żyje~! Nie jestem sama~! Już myślałam że zagospodarujemy z Die całą twierdzę dla siebie. Postawiła Totka na stole i uściskała członków licznej rodziny.
- Zrobię Wam herbatę~! Ugotuję coś do jedzenia~! Oddam Wam wszystko co mam za to że jesteście~! Dziewczyna prawie przewróciła z wrażenia krzesło siadając na nim. Gdy uderzała rękami w stół z radości, bezradny i głodny Toshiya podskakiwał w takt wybijanych rytmów.
- Tęskniliście za mną prawda? Nie wierzę że tak tu cicho. Dobrze że już wróciłam. -Dobiła swoim stwierdzeniem towarzyszki.
- Co tu się działo? Ciągnęła dalej nie pozwalając dojść im do słowa i coraz bardziej kręciła się na biednym krzesełku, które z trudem ją utrzymując, trzeszczało w swej agonii.
DeadJoker - 29-08-2009, 19:00
Temat postu:
-Yumiś!-ucieszyła się DJoker.-Jak się cieszę! Już nawet nie pamiętam, kim ty właściwie dla mnie jesteś, ale mimo to pójdź w moje objęcia-i nie czekając na reakcję uścisnęła Yumiko, mało nie łamiąc jej kręgosłupa, po czym podniosła biedną i opuściła na ziemię w drugim końcu pokoju. A tak właściwie, to co to jest Die?
-Osiemnaście mieć lat, to nie grzech...
-Cicho, bo zrobię z ciebie rosół-DeadJ. oblizała się jadowicie na samą myśl o rosole, gdyż dawno nic nie jadła. Piła co prawda herbatkę, ale nie tknęła kalafiora z powodu urazu do wszelkich warzyw, który miała od dzieciństwa.-Mówiłaś coś o jedzeniu, prawda, skarbie? Nie pogardzę naleśnikami z masłem orzechowym.
Yumiko - 31-08-2009, 18:40
Temat postu:
- Die? Sama do końca nie wiem kim jest, ale jest z Avalią, parzy pyszną herbatę i jest nieziemsko przystojny. Z głębokim zastanowieniem odpowiedziała Yumiko. <O nie~! Ona jest głodna~!> Pomyślała i szybko dopowiedziała. - Wiesz kochana... tak niewielu tu mężczyzn... A ostatni z jakim byłam zaszedł w ciążę po daniu które mu przygotowałam. Tak jak wspominałam... nie warto ufać facetom... wszyscy tacy są... zachodzą w ciąże i nie potrafią się z tego wygrzebać.
Dziewczyna sama nie do końca wiedziała co mówi. Spojrzała tylko na minę nieco zdezorientowanej DeadJoker i rzekła z miną skrzywdzonego szczeniaka, opuszczając głowę.
- Przytul mnie. I zorganizuj kolejny piknik...Różowe wstążeczki, serpentyny, baloniki cokolwiek. Tutaj coraz łatwiej nabawić się chorób psychicznych. I opuściła głowę jeszcze niżej, wtulając się jak dziecko do DeadJoker.
Avalia - 01-09-2009, 12:25
Temat postu:
- Tak dzieci drogię - powiedziała spokojnie Avalia, kładąc na stół wielkie talerz z naleśnikami i obok tego miski z masłem orzechowym, drzemem i bitą śmietaną, a zaraz potem podając Totchiemu ramen na który niezwykle się ucieszył.
- Die był hmm....powiedzmy nauczycielem mojej mamy...tak to można nazwać. Chociaż dla mnie bardziej jest przyjacielem i towarzyszem podróży niż jakimś tam nauczycielem...nie ujmując mu talentu - mruknęła Avi, często myśląc nad kolejnym zdaniem - Ale mniejsza o takie szczegóły. Jestem ciekawa czy ktoś ma zamiar się obudzić w twierdzy - mruknęła siadajac przy stole.
DeadJoker - 01-09-2009, 13:14
Temat postu:
DeadJoker uścisnęła biedną Yumiko, aż zachrupały kości. Tak dawno nikt jej nie przytulał, mimo wywieszonej na piersi dużej plakietki z napisem "Free hugs. Potem odstawiła krewniaczkę i wzięła palcami naleśnika, po czym skonsumowała go, mlaszcząc soczyście i uśmiechając się na myśl o parzącym herbatę bizonie.
-Jeśli o mnie chodzi, piknik możemy urządzić nawet dzisiaj!-włożyła palec do miski z masłem orzechowym i oblizała go.-Ale boję się, że będziemy mieć słabą frekwencję. Spójrz prawdzie w oczy-jesteśmy tu trzy plus Totchi, Szampon, no i może jeszcze ten Die (chętnie go poznam). Z drugiej strony, możemy zrobić kameralny piknik. Tylko gdzie? Czarna Twierdza i Lewitująca skała to trochę zbyt mrhoczne miejsca na piknik. Na wiktoriański bal, to owszem-wzięła drugiego naleśnika i w całości wepchnęła do buzi, po czym zanurzyła palec w dżemie i dała do oblizania papudze, która z radości zagwizdała.
Yumiko - 01-09-2009, 22:19
Temat postu:
- Disneyland~! Krzyknęła Yumiko po czym sama zaczęła się śmiać, - Lubię kiedy jest duuuużo przestrzeni i są drzewa... Nie i nie chodzi mi o las, wystarczą 2, 3 w pobliżu? Albo udamy się do miejsca o którym nie śniło się najmądrzejszym filozofom~! Uwielbiam stare zamki, szpitale, huty i fabryki~! A co~! Nie poradzimy sobie razem? Damy radę ~! Nie chcemy niczyjej łaski!.
Mówiąc to Yumiko podnosiła się z krzesełka z uniesioną ręką ku górze, w której dosłownie zgniatała naleśnika.
DeadJoker - 02-09-2009, 19:29
Temat postu:
DeadJ. spojrzała przez gotyckie, lekko nadtłuczone okno.
-Dwa, trzy drzewa...-za oknem, na dziedzińcu Twierdzy sterczały dwa uschnięte kikuty.-Taa, da się coś zrobić. Mówiłaś coś o Disneylandzie? Tam mnie jeszcze nie było...Czy któraś z was umie się tełepołtować?-ostatnie słowo wymówiła przeżuwając już kolejnego naleśnika, umoczonego zarówno w dżemie, jak i w maśle orzechowym.-Ja nie. Niestety.
-Ciśnienie się obniżaa!-wrzasnął nagle Szampon.
-Rosół!-wrzasnęła DJoker.-będzie z ciebie świetny rosół. Wybaczcie, on już będzie cicho.
-Szampon będzie cicho. Uuuu.
Yumiko - 03-09-2009, 21:11
Temat postu:
- Lena jest wróżką... o ile to małe, upierdliwe, skrzeczące coś jeszcze istnieje. Rzekła Yumiko z grymasem na twarzy na wspomnienie o jej "ulubionej" mieszkance twierdzy. Spojrzała pytającym spojrzeniem na opiekunkę Leny Avalię, która najwyraźniej duchem była w całkiem innym miejscu.
- Ale zawiech. Dodała luzacko rozkładając się na krzesełku. Totchi wskoczył Yumiko na kraciastą spódniczkę i wyraźnie prosił się o głaskanie.
- I co teraz z nami będzie? Zamyśliła się Yumiko wyraźnie przejmując się pustkami w twierdzy.
DeadJoker - 05-09-2009, 21:37
Temat postu:
-Postuluję wyprawę do Wiecznych Pól Ciasteczkowych. To jedno z miejsc, w których dawno nie byłam, a sądzę, że może z powodzeniem zastąpić Disneyland, gdyż występują tam licznie księżniczki, piękni bisze i słodkie stworzonka. Może zorganizujemy we trójkę Kiczowaty Kawaii Quest, do którego ktoś być może się dołączy? -w oczach dziewczyny pojawiły się błyski. Każdy, kto ją znał, wiedział, że nie wróżą nic dobrego. Jej ręka powoli wyciągnęła się w kierunku ramienia Yumiko-chan.-To tylko taka propozycja...-dodała ciszej, nieśmiało i z rumieńcem. Ręka złapała Totchiego za ucho i zaczęła miętosić. Jednocześnie druga ręka sięgnęła po następny naleśnik, który bez ceregieli pochłonęła buzia DeadJ.-Jeśli jesteście uodpornione na kolor różowy, Magical Girls i Nekomimi, powinno wam się tam spodobać.
Avalia - 06-09-2009, 14:30
Temat postu:
- ehhh...dziewczyny - mruknęła z uśmiechem Avalia obserwując towarzyszki - w sumie to ja bym mogła się z wami wybrać tylko jaki ku temu cel? ehh...mniejsza, przecież improwizacja w życiu jest dużo ciekawsze - powiedziała szykując sobie w tym czasie naleśnika - ciekawa jestem czy byłby jeszcze ktoś chętny na taka wyprawę...
DeadJoker - 06-09-2009, 19:21
Temat postu:
-Co może być naszym celem? Podrywanie biszów, eksterminacja pokemonów, poszukiwanie Wielkiego Pucharu Mistrza Herbatki?-stwierdziła niedbale, acz z entuzjazmem DeadJ.-Teraz poczekamy. Jeśli Yumiś odniesie się pozytywnie do pomysłu, to ruszamy. Niedobrze mi. Chyba zjadłam o pięć naleśników za dużo..
Skaman - 19-10-2009, 14:54
Temat postu:
- Mamo wiesz że opychanie się naleśnikami nigdy nie wychodzi na zdrowie - Mówiłem to opierając się o ścianę z założonymi rękami - A poza tym "poszukiwanie Wielkiego Pucharu Mistrza Herbatki". Mi się nawet podoba - śmiech z mojej strony. podszedłem do mamy i przytuliłem ją - Też się ciesze że cię widzę :D
DeadJoker - 23-10-2009, 16:27
Temat postu:
-Nigdy nie mów nigdy!-odparła kordialnie DJoker, odwzajemniając uścisk. Następnie bezceremonialnie wepchnęła synowi do ust wielkiego naleśnika.-Jedz, jedyna nadprzyrodzona zdolność, jaką mogłeś po mnie odziedziczyć, to żołądek o pojemności cysterny. Zatem, jeśli chodzi o mnie, możemy w każdej chwili ruszać. Zaczyna mi się nudzić.
Avalia - 17-11-2009, 11:05
Temat postu:
- O...Skaman ty żyjesz, a to ci dopiero niespodzianka - mruknęła dziewczyna przykrywając kocem Yumiko która przed chwilą zasnęła na stole - nie wiem czy ta wyprawa wypali, trzy osoby na krzyż ehhh...może lepiej posiedzieć w bezpiecznym domu? - dziewczyna udała się do blatu stołu gdzie zaczęła szykować kanapki - no patrzcie, zgłodniałam - powiedziała z lekkim uśmiechem.
RepliForce - 05-12-2009, 17:59
Temat postu:
-No i Repli załapał się do rodzinki
DeadJoker - 05-12-2009, 19:14
Temat postu:
W tym momencie drzwi wejściowe zostały zdewastowane i do Twierdzy wszedł, tupiąc masywnymi buciorami, potężny, umięśniony osobnik w czarnym płaszczu. Na jego twarzy malowała się powaga i żądza mordu. Podszedł do Repli'ego i zmierzył go wzrokiem, w którym widać było głód krwi. W tym momencie ReplyForce uświadomił sobie jedno: to nie był płaszcz, to sutanna. Przypakowany obywatel był księdzem. Nagle ksiądz przemówił głosem od którego zatrzęsło się ściany:
-Ja, ksiądz Vladimir Callixtus, inkwizytor, egzorcysta i rekolekcjonista ogłaszam rozpoczęcie ekumenicznej uroczystości zaślubin obecnych tu DeadJoker i RepliForce'a. Możecie się modlić do Boga, Allacha, Kriszny, LoN lub Świętowita. Mnie to jest obojętne, przyrzekam na koloratkę, że nikogo z obecnych tu zapewne niewiernych nie doprowadzę przed oblicze Moherowego Oficjum, co tyczy się również pary młodej.-chrząknął.-Czy ty, Daisuke Yaminoka, bierzesz tę oto Różę za żonę?
-Ja tego...ekhm...nie jestem...to znaczy...biorę, oczywiście, jakżeby nie!
-A czy ty, Różo Magnanio Perpetuo de Carrow, bierzesz tego oto Daisuke za męża?
-Taaak!-DeadJ. pojawiła się koło skołowanego Repli'ego i dla co poniektórych stało się jasne, że to ona sprowadziła księdza.
-Ktoś ma coś przeciwko?-zapytał ks. Vladimir i powiódł wzrokiem po całej sali. Jego groźne spojrzenie i marsowa mina spowodowały, że nawet, gdyby ktoś miał przeciwko, na pewno by się nie odezwał.-Ogłaszam was mężem i żoną!-ryknął ksiądz. Gdzieś w kącie dało się słyszeć dźwięk tynku odpadającego od ściany.-A teraz, bawimy się!
RepliForce - 05-12-2009, 21:51
Temat postu:
Sora pocałował swoją żonę, po czym obrócił się w drugą stronę i skorzystał z Tatsu bunshinów <klony tatsu, po przemianie w postać sory>.
-Bojowe zadanie. Weście skoczcie do spożywczego, i kupcie co się da, ok ?
Po całej twierdzy rozległo się dość głośne "HAI Sora-san!", po czym spora liczba ptaków wybiła zdobione XVIII wieczne witraże. Po chwili wezwał następnego klona i powiedział, żeby wzięli 2 razy tyle, bo zapomniał o specjalnych technikach swojej rodzinki. Następnie powiedział, aby przynieśli jeszcze stertę książek dla Avali, bo trochę se poczyta dziewczyna.
DeadJoker - 05-12-2009, 22:17
Temat postu:
-Będzie wyżerka!-DeadJ. dała upust radości, niwelując resztki romantycznego nastroju. Szampon, który do tej pory we względnej ciszy siedział na drewnianych, rzeźbionych drzwiach z mosiężnymi okuciami, zaczął latać po całej sali, gwiżdżąc fałszywie Marsz Weselny Wagnera.
-Hmm-zamyślił się ks. Vladimir.-Wasze zaślubiny nadają nowy sens wyrażeniu "Nightmare before Christmas".
RepliForce - 06-12-2009, 14:25
Temat postu:
-Nightmare? Panie kochany, pan tu zobaczy apokalipsę na skalę międzynarodową!- Powiedziała Tatsu. Daisuke zbliżył się do swojej ukochanej i powiedział, aby zaprosiła wszystkich.
Wtem do sali wbiegło dość dużo czerwonowłosych, mających piórka na głowie. Postawili dość sporą stertę jedzenia. Następnie Tatsu nakazała, aby trochę pokuchcili. Daisuke zaś wydał rozkaz, aby kartę Menu zaplanowała jego małżonka, bo tak szczerze powiedziawszy, to ciężko było się nauczyć wszystkich jej ulubionych potraw.
Gdy ptaki szybko przygotowywały kuchenki, butle z propanem itp rzeczami, Sora złapał małżonkę, podszedł do Vladimira i powiedział:
-Chwila, a gdzie ten tekst co zawsze na filmach lektor na siłę wpakowuje "Możesz pocałować Pannę młodą"? - spytał lekko poddenerwowany pustelnik.
DeadJoker - 06-12-2009, 19:08
Temat postu:
-No wiesz, pewnie, że możesz, ale ja nie jestem lektorem-zakłopotał się księżulo i zanim ktokolwiek się zorientował DeadJ. dała buziaka nowopoślubionemu.
-Krupnik z ryżem i masełkiem, filety z pangi z surówką z selera, propan...też się zje, naleśniki z Nutellą, piernik z marmoladą, ciasto marchwiowe, kiełbaski z grilla, a Mieszankę Krakowską kupiliście? Dobra, jeszcze grzanki z dżemem truskawkowym. Właściwie z chemicznego punktu widzenia propan ma bardzo blisko do alkoholu etylowego-oblizała się.-A muzyka? Czekam na propozycje. Co prawda moje radyjko odbiera tylko Radio Maryja, ale coś się wykombinuje...
RepliForce - 06-12-2009, 21:41
Temat postu:
Avalia-senapi!!!- Zawołała Tatsu
W tym czasie Daisuke skomentował menu swojej małżonki:
-Zachodzę w głowę, czy my drugiego dziecka mieć nie będziemy?
DeadJoker - 07-12-2009, 11:58
Temat postu:
-Wiesz, jak znajdziesz kogoś, kto zechce zostać usynowiony (ucórkowiony?), bo innej możliwości tu nie ma-rzekła DJoker i powiodła męża na środek sali.-Umiesz tańczyć tango? Ja nie-stwierdziła z pełnym spokojem, starając się nie nadepnąć mu na stopy. Avalia gdzieś w kącie zauważyła, że muzyka lecąca z głośników nie jest tangiem tylko walcem. Ksiądz popijał sobie propan, a Szampon bajerował Tatsu.
RepliForce - 08-12-2009, 15:36
Temat postu:
Tatsu wiedziała, że jest facetem, ale nie chciała psuć zabawy szamponowi. Po drugie wiedziałby, jak się czuje podrywana kobieta.
W tym czasie chłopak tańczył z małżonką na środku sali. Chwilę patrzył się jej w oczy, po czym powiedział:
-Czy to na pewno tango?
DeadJoker - 08-12-2009, 19:46
Temat postu:
-A jak powiem, że nie tango, tylko na przykład Rubik?-przekomarzała się dziewczyna.-Nie martw się, nie. To walc. Zapewne z jakiegoś filmu.-DeadJ. na chwilę przerwała taniec i podeszła do stołu, żeby napchać do buzi ciasteczek, zagryźć udkiem kurczaka i popić bliżej niesprecyzowanym napojem alkoholowym.-Czy nie wydaje ci się, że bawimy się tu tylko my?
RepliForce - 08-12-2009, 21:49
Temat postu:
-No, gdyby nie masywna postać księdza, Tatsu, ty i szampon to byłoby pusto.- odpowiedział Daisuke, po czym kontynuował- poślij szamponka, aby kogoś zakręcił.
Avalia - 09-12-2009, 18:09
Temat postu:
Wtedy w kącie udawanie zakaszlała Avalia dla przypomnienia, ze też jest w sali.
- W sumie to nie dałam wam jeszcze prezentu ślubnego...chcieli byście coś konkretnego czy zdajecie się na moje różowe bezguście - zapytała dziewczyna, przeglądając jakieś pisemko komputerowe.
DeadJoker - 09-12-2009, 19:39
Temat postu:
-Chcę...Transformersa!...-zamyśliła się DJoker.-To znaczy...wszystko, co nam dasz sprawi nam wielką radość! Różowy oczywiście mile widziany. Lubię różowy. Mam nawet różowe skarpetki w czarne paski. A może to są czarne skarpetki w różowe paski? To odwieczny dylemat...Szkoda, że nie masz z kim tańczyć. Nawet Tatsu chwilowo jest kobietą, oczywiście przez mojego wspaniałego synka.
RepliForce - 10-12-2009, 09:22
Temat postu:
Chłopak porwał swoją kobietę do tańca, i kilka razy nią wirował nie oddalając się od stołu ponieważ, pozostawił drinka na stole.
Tatsu taktownie odeszła od Szampona, ponieważ chciała odpocząć od jego Bajerowania.
Zmieszał około 3 jakiś bliżej nie określonych napojów. Popił bombom alkoholową, po czym zajaśniało od niego czerwone światło. Gdy opadło był już Daisuke, tyle, że z czerwonymi włosami
-Potęga trunków, zaiste.
Avalia - 18-06-2010, 14:29
Temat postu:
- Ah, Yara Yara....
- Nie, to nie zeszłoroczny Playzone.
- Co? Aaaa....hai, hai, hai...
- To nie Nobuta!
- So, so...Sore, sore
- Skończysz już? - zapytała troszkę poirytowana Lena.
- No co ci przeszkadza niektóre te teksty to klasyki.
- Ah, Yara Yara...
- Widzisz - powiedziała Avalia przywołując swoją różdżkę aby trochę sprzątnąć Twierdzę. Długo nikt w niej nie była, sale były ogółem zakurzone, do kawiarni już nikt nie przywoził świeżych wypieków, tylko wszelkiego rodzaju robactwo miało się świetnie.
- Stęskniłam się za rodzinką a tu cisza....w ogóle Caladan miał wpaść a go nie ma, a niby na niego zawsze zawsze można liczyć - mruknęła Avalia stukając trzykrotnie różdżką o podłogę aby doprowadzić twierdzę do jakiegoś nudzkiego stanu.
- Głodna jestem....- mruknęła Lena.
- Ja w sumie też....chodźmy do kuchni.
- ♫ ♪ ♫ Ichido de nido kiku konbatto...
Caladan - 18-06-2010, 18:58
Temat postu:
Oczom Avi i Leny ujawił się no prawdopodobnie ostatnia cząstka całości jestestwa samozwańczego Caladana, który leżał w kuchni lekko pijany, trzymając się za głowę.

Ku jego zdziwieniu zobaczył Avi i Lenę. Pomyślał to musi być perfidny dowcip Twierdzy, uwielbiająca robić złośliwe kawały odkąd życie w niej zamarło. Dobra nie licząc Melmothii, która już pewnie zrosła się kurzem i książkami, oraz mej osoby. Nikogo od lat nie było w niej.

Toooooo tyyy Avi- gubiąc język Caladan wyjąknął
Jasne ty kmiocie, a kogo się spodziewałeś. Księzniczki z zgubionym sandałkiem, ależ ty zrobił syf. Aż dziw, że czystego powietrza ledwo wystarcza dla nas wszystkich - Krzyknęłą oburzona Avi

A Lena nie była dłużna zaczęłą patrzeć srogo i głaskała ściany przy czym mówiąc- Biedna Twierdza Bardzo Biedna Twierdza. Zły gospodarz. Bardzo zły gospodarz......

Ale Ale -zaczął Caladan Tłumaczyć

Już posprzątaj ten bałagan i dojdż do siebie. - Rozkazała Avi

Dobrze Dobrze, ale nie krzycz proszę- piskliwym głosikiem błagał Caladan, łąpiąc sie dalej za głowę.

Długo nie trwało sprzątanie i Twierdza była czysta jak łza.
Avalia - 20-06-2010, 15:09
Temat postu:
Twierdza wysprzątana, Caladan czysty i wytrzeźwiały siedział mimo wszystko lekko skulony przed filiżanką herbaty zaparzonej przez Avalię. Sama białogłowa delektowała się bursztynowym płynem wlanym w przecudną filiżankę. Lena latała obecnie po pomieszczeniach sprawdzając ich stan i odświeżając je bukietami kwiatów.

- I co teraz zamierzasz mój drogi? - zapytała dość łagodnie Avalia, widać doszła już do siebie po tym co jeszcze niedawno widziała.
Caladan - 12-07-2010, 23:46
Temat postu:
Na prośbę Feiyego;)

Zanim poszła Eire z Avalią umówiłem się z nią na dalszy ciąg dyskusji na temat medykamentów i trucizn. Po imprezie wyruszyłem po zakupy do Śródziemia . Tak naprawdę to nie było mój główny cel tej podróży. Po przybyciu niedaleko terenów Gondoru patrzałem najpierw na zachód, południe i północ. Nic interysującego nie znalazłem, ale na wschodzie jakże inaczej. Tamtym kierunku wyteleportowałem się, odbijając się o dziwną barierę, która nie stanowiła dla mnie żadnych trudności do przejścia. Wtem usłyszałem potężny głos w mojej głowie.

WIEDZIAŁEM, ŻE DO MNIE PRZYBĘDZIESZ. TAK RZEKŁA STARA PRZEPOWIEDNIA, KTÓRA W KOŃCU ZAIŚCi SIĘ.

Wtedy za krzaków wyszli humanoidzi z łukami i włóczniami z dziwnego metalu(nie podobnego do tych, które widziałem wśród przybyszów , za którymi poszedłem .....................................


Rozmowy trwały długie godziny pomiędzy Caladanem, a Czarnymi Krasnalami i Elfami Avari nad warunkami paktu, aż w końcu doszli wszyscy do prozumienia. Pod koniec rozmów przybył Io, aby przywitać się z swoim bratem Wielkim Orlangurem............
Athi - 16-07-2010, 20:03
Temat postu:
Zielono włosa dziewczyna idzie samotnie w stronę dawnego domu. Przechodzi koło małego domku, patrzy na to jak zarósł pnączami jakiejś nieznanej jej rośliny.
- Chyba nie warto odnawiać tego domu, chociaż ciocia pewnie będzie zła, że tak opuściliśmy ich bez słowa. Cóż teraz wracam sama, nie ma sensu tam wchodzić. - Z tymi słowami minęła swój dom, swój mały dom i kierowała się dalej na mury rodzinnej posiadłości. Twierdza wyglądała mniej więcej tak samo jak wtedy kiedy ją opuszczała, choć może się myli. "Ciekawe czy zostanę tu na dłużej. Ostatnio byłam tu zupełnie na chwilę. Oby ciocia nie była zła...", ta myśl chodziła za mną cały czas odkąd zobaczyłam zarysy murów. W niewielkiej odległości od drzwi zwolniłam kroku, tak jakbym wcale nie chciała tam wejść. Po chwili niepewności otworzyłam wielkie drzwi i weszłam do środka. Zaczęłam chodzić bez celu po całym wnętrzu twierdzy.
- Jak tu cicho...
Caladan - 16-07-2010, 20:53
Temat postu:
To będzie wielka niespodzianka moja droga. Juz niedługo sama zobaczysz..........Rzekł Caladan

Mam nadzieję mój drogi. Bardzo lubię być zaskakiwania- odpowiedziała Avalia

Czy słyszysz to co ja. Ktoś tupta po korytarzach-entuzjastycznie wyskoczył Caladan z fotela

Spokojnie, spokojnie Cal pewnie masz omany słuchowe, ale warto sprawdzić czy ktoś nie myszkuje, lub straszy. O tak duchy są nadwyraz ciekawe-Avalia łagodzącym tonem zaczęła kleptać Caladana po ramieniu.

I tak Cal i Avi wyszli naprzeciw niespodziewanemu gościowi. Co ja mówię starej znajomej.
Athi - 17-07-2010, 17:57
Temat postu:
Korytarze ciągnęły się i ciągnęły. "Jakoś kiedyś zamek wydawał się mniejszy. Powiększyli go czy jak?" Mijałam co raz więcej rożnych drzwi, wolałam nie wchodzić do środka, bo a nóż wpadnę na kogoś nieznajomego i weźmie mnie za złodzieja, w końcu przed chwilą znalazłam otwartą kuchnię, a że droga była długa, a zapasy dawno mi się wyczerpały to teraz byłam głodna. Szłam dalej przez zamek, w jednej ręce trzymałam pokaźny słoik dżemu truskawkowego, a w drugiej bochenek chleba. Co jak co ale jedzenie się nie zmieniło i bardzo dobrze.
- Ciekawe czy kogoś w końcu spotkam? - Nie starałam się chodzić cicho, wręcz jak na mój gust to waliłam nogami o ziemię. Lata ukrywania się odbijają się na psychice. Ale za to dużo się nauczyłam. Moje zdolności wzrosły. Drugie "ja" potrafiłam utrzymywać już prawie przez pół godziny i nie zabierało mi to dużo energii. Umiem też już parę zaklęć opartych na żywiole ognia, zawsze chciałam się ich nauczyć. Tak sobie przypominałam ile rzeczy się wydarzyło odkąd mnie tu nie było.
Naglę usłyszałam odgłos otwierających się drzwi, było to jakieś 100-120 metrów przede mną na linii prostej. Odruchowo stałam się niewidzialna, słoik z dżemem przywiązałam sobie do pasa i wyjęłam sztylety. "Po co ja to robię?", było już jednak za późno na jakiekolwiek inne ruchy, dwie sylwetki wyłoniły się przede mną. Była to ciocia i... ktoś. Ale ktoś znajomy, tylko skąd ja go znam? Z powrotem powróciłam do normalnego stanu, cały czas trzymając sztylety w dłoniach, z kawałkiem chleba obsmarowanym dżemem w ustach i słoikiem kołyszącym się na sznurze przy lewej nodze. Wyglądało to dość komicznie - "Midori złodziej dżemu truskawkowego".
- Teraz to mi się dostanie...
Avalia - 17-07-2010, 20:31
Temat postu:
- Midori, kochanie czy to ty? - zapytała niepewnie Avalia myśląc, że to sen. Wielu osób się mogła spodziewać w twierdzy i wydawało jej się, że nic ją nie zdziwi a jednak, myliła się.
- Wróciłam - powiedziała trochę zakłopotana dziwczyna.

Oczywiście przywitanie i ogólna radość ze spotkania trochę trwały. W pewnym momencie można było powiedzieć, że Avi uroniła łzę szczęścia z powodu tej wizyty.
Cała trójka udała się do salonu gdzie usiedli przy herbacie i cieście, w sumie dość długo gadali o wszystkim i o niczym. O tym co każdy z nich porabiał przez ostatni czas, a właściwie co Caladan i Midori robili kiedy ich nie było.
Podczas wszelkich rozmów Midori i zdaje się też Caladan przypomnieli sobie wszelkie zawikłania w drzewku rodzinnym, kto kim dla kogo i dlaczego.

- Ty ciociu byłaś tu cały czas? - zapytała zaciekawiona Midori bo do tej pory Avalia przede wszystkim słuchała co się dzieje na świecie.
- I tak i nie, "zostawiłam" tu część siebie abym wiedziała czy przypadkiem ktoś nie wrócił, ale powiem, że często tu zaglądałam od tak, aby sobie powspominać - powiedziała z lekkim uśmiechem białogłowa. Wtedy też zauważyła jak wszyscy się zmienili, przecież ona sama kiedyś paradowała w samych ciemnych ubraniach, jak nie w podróżnym stroju to czymś zainspirowanym najnowszą modą Visual Kei a teraz siedziała w jasno beżowym eleganckim komplecie przez co wydawała się bardzo elegancką i wysoko postawioną osobą.
Athi - 17-07-2010, 22:28
Temat postu:
Przez cały czas Midori bacznie obserwowała Avalię i Caladana. Cioci przybyło bardzo szykowności, wyglądała jak by władała całą twierdzą, chociaż zawsze potrafiła przywoływać każdego do porządku, więc twierdzą władała już od dawna. Ciasto było wspaniałe i dziewczyna zjadła go nawet sporo, co później zaczęło jej się wydawać trochę niegrzeczne, w końcu to tylko poczęstunek, a ona już wcześniej posiliła się co nie co. Herbata wydała jej się istnym nektarem bogów, ponieważ wcześniej piła tylko wodę, bądź napar z kory i gałązek.
To nie były miłe czasu, ale to już za nią, teraz jest w domu wśród swoich. Twierdza była bardziej cicha niż jej się wydawało wcześniej, czyżby mieszkali tu tylko Caladan i ciocia?
Midori zaczęła się zastanawiać, że przecież nie ma za bardzo gdzie mieszkać, bo na pewno nie przekroczy progu małego domku nieopodal murów.
- Ciociu... - zaczęła nie pewnie.
- Tak skarbie, chcesz coś powiedzieć? - zachęcała ją do dokończenia zdania kobieta.
- Nie mam za bardzo gdzie się zatrzymać. Mój dom jest w opłakanym stanie, w ogóle jakoś nie chce tam wchodzić. Tu pewnie jest jakiś wolny pokój?
- Oczywiście, jest ich mnóstwo. Wybierz sobie jaki Ci będzie odpowiadał najbardziej. - odpowiedziała z uśmiechem Avalia i podniosła filiżankę do ust by napić się herbaty. Caladan na razie się nie odzywał tylko obserwował na zmianę Midori i Avalię.
Po chwili ciszy zielono-włosa znowu się odezwała.
- W twierdzy jesteście tylko Wy? Strasznie tu cicho. Aż boli w uszach, a ciocia wie jak mam wyczulony słuch. - powiedziała z grymasem.
Anonymous - 18-07-2010, 11:08
Temat postu:
- A, tu jesteście - odezwał się nowy głos. Do pokoju wszedł Altruista.

Midori przyjrzała mu się uważnie. Mężczyzna miał zielone oczy, ciemne włosy i chyba był po trzydziestce. Twarz jego mogłaby uznać za przystojną, gdyby nie jej straszna, trupia bladość. Ubrany był w proste białe szaty, które idealnie zlewały się z jego cerą.

- Ooo - Bladolicy zatrzymał się dostrzegając Midori.

- Macie gościa! - Altruista podszedł szybko do nieznanej mu osóbki.

- Pani pozwoli, że się przedstawię - Altruista wziął delikatnie dłoń Midori i musnął ją wargami.

- Altruista Najwyższy Kapłan MAC. - rzekł świdrując ją tajemniczo swoimi zielonymi oczyma.

- Bardzo mi miło.... Auć. - Midori jęknęła cicho z bólu, bo bladolicy ścisnął mocniej jej małą dłoń

- Bardo przepraszam - Altruista puścił dłoń dziewczyny - człowiek czasami nie zdaje sobie sprawy z własnej siły.

Midori cofnęła się troszkę. Przez moment zdawało jej się, że na twarzy Altruisty dostrzegła okrucieństwo.

- Bracie - odezwała się Avalia - co cie do nas sprowadza?

- No jak to co? - Altruista uśmiechnął się drapieżnie do siostry.

- Postanowiłem skorzystać z twojego zaproszenia na obiad. Mam nadzieje, że jest one nadal aktualne?
Athi - 18-07-2010, 12:20
Temat postu:
Midori przyglądała się nieznajomemu przybyszowi. Wyglądał dość dziwnie, może nie przerażał dziewczyny, ale czuła się przy nim dziwnie i ta jego siła, nie spodziewała się takiej mocy uścisku u takiego gościa. Jej zaciekawienie tym mężczyzną wzrosło jak ciocia zwróciła się do niego "bracie". Nigdy nie myślałam, że to może być krewny Avali, a do tego brat. Nigdy go w twierdzy nie widziałam, czuła od niego dziwną aurę, albo sobie ją wmawiała, jednak czuła, że nie może tu dłużej zostać jeżeli on tu jest. Nie chciała być też niegrzeczna, w końcu to był jakiś wysoko postawiony jegomość. Najwyższy kapłan MAC, ciekawe co to w ogóle. Zielono-włosa nigdy nie lubiła zgłębiać wiedzy na temat organizacji, stowarzyszeń i innych polityczno-społecznych spraw. Najbardziej interesowały ją walki, skrytobójstwo i przygoda. Cóż innego można było się spodziewać po półdemonie.
Nie bardzo chciała, żeby Altruista patrzył się cały czas na nią, choć ona też często wędrowała w jego stronę wzrokiem.
- Chciałabym was wszystkich przeprosić, ale długa podróż była dla mnie bardzo męcząca. Opuszczę was na pewien czas i poszukam sobie spokojnego pokoju. - popatrzyła na trzech towarzyszy, wszyscy się do niej uśmiechali, poczuła się jeszcze bardziej niezręcznie - Dziękuje bardzo za poczęstunek ciociu i Caladanie, oraz cieszę się ze spotkania panie Altruista. - skłoniła się lekko. Naprawdę nie miała pojęcia jak się zachować, starała się być jak najgrzeczniejsza.
- Szkoda, że musisz już iść. Ledwo cię poznałem. - powiedział kapłan.
- Na pewno jeszcze się spotkamy i będziemy mieli dużo okazji by się poznać. Ciociu, jak będzie ciocia mnie potrzebować to proszę zawołać. - odpowiedziała szybko Midori - Jeszcze raz dziękuje za miłe powitanie. - odwróciła się w stronę drzwi i wyszła. Na korytarzu rozejrzała się w obie strony nie widząc w którą się najpierw udać. Pomyślała, że może warto zobaczyć wyższe piętra. Po chwili jej obraz się rozmazał i dziewczyna teleportowała się na następne piętro. U góry było równie dużo drzwi jak i poniżej.
- Ciekawe co tu jest. - w trzech pomieszczeniach znalazła aneksy wypoczynkowe, mała bibliotekę z bardzo ładnym tarasem. Potem ciągnął się długi rząd pokoi. Midori wybrała sobie najbardziej jej pasujący. Nie za duży, podzielony małą ścianką. Po jednej stronie było łóżko, przy którym stała mała szafka, a na przeciwko stała duża garderoba. Cała ściana tej części pokoju była zajęta przez duże okno z widokiem na las. Druga część pokoju była trochę większa, mieściło się tam biurko, bardzo ładne, ze zdobionymi krawędziami. Obok biurka stała pusta półka na książki lub inne drobiazgi. Niedaleko stały dwa fotele i lampa. Na tej samej ścianie co biurko i półka były drzwi do małej łazienki. Dziewczynie bardzo podobał się pokój. Zastanawiało ją czy ktoś obok niej mieszkał, jednak teraz była zbyt zmęczona by to sprawdzać. Położyła broń na półce, zdjęła swój płaszcz i rzuciła go na jeden z foteli, potem podeszła do łóżka i usiadła na nim. Było bardzo wygodne, szybko więc ogarnął ją sen.

2.0 Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group