Forum Kotatsu

Off-topic - Piractwo

Zegarmistrz - 28-02-2005, 11:40
Temat postu: Piractwo
Bardzo krótko, bo nie mam siły.

Ostatnio pojawiło się kilka tematów traktujących o piractwie. Uważam, że istnieje potrzeba dyskusji nad tym zjawiskiem. Co więc o tym myślicie? Tępić, czy nie?

Ja uważam, że należy tępić ponieważ:
- to nie jest zgodne z Polskim prawem i powinniśmy przynajmniej udawać, że jesteśmy prawożądni.
- część stron to zjawisko tępi. Wspireanie go utudni nam współpracę z nimi.
- na pewno zamknie nam drogę do współpracy z wydawnictwami, co przecież zamierzamy w przyszłości robić.

Myśl rozwinę, jak tylko przejdzie mi gorączka.
Avellana - 28-02-2005, 11:59
Temat postu:
Ja jestem (chyba) trochę przytomniejsza.

Rozmowa o piractwie nie jest łatwa. Bo po pierwsze, nie bądźmy hipokrytami. Ile z 275 (w tej chwili) recenzji na Wszechbiblii Anime pochodzi z serii, które oglądaliśmy w telewizji? A no właśnie. Jeśli chodzi o anime, fansuby są praktycznie jedyną sensowną opcją, nie dlatego, że są za darmo, ale dlatego, że alternatywą jest sprowadzanie płyt z anime z Wielkiej Brytanii lub USA, na co raczej nikt z nas nie ma pieniędzy. Mogę oczywiście powiedzieć, że kiedy anime będzie wydawane w Polsce, to pierwsza ustawię się w kolejce po ulubione tytuły... Tyle tylko, że prawdopodobnie większość amatorów anime (nie jest to przytyk do kogokolwiek, tylko trzeźwa ocena sytuacji) zadowoli się darmowymi fansubami i daruje sobie zakupy. O tym jednak nie ma sensu dyskutować, bo tak czy inaczej to tylko "gdybanie".

Z drugiej strony jednak wzdragam się przeciwko publikowaniu na forum adresów torrentów czy innych sieci p2p. Oczywiście, dużo w tym założenia, że jak ktoś chce, to na pewno znajdzie. Na pewno w grę wchodzą powody wymienione przez Zega. Naprawdę nie umiem powiedzieć, na czym polega różnica. Na usprawiedliwienie powiem jednak, że najlepsze znane mi amerykańskie serwisy anime fansubów nie potępiają jednoznacznie i nie żądają ich usunięcia z sieci, ale stanowczo odmawiają podawania na swoich stronach jakichkolwiek linków. Myślę, że tej polityki należy się trzymać.

Powiem jeszcze, że skłonna jestem znacznie ostrzej traktować kwestie skanlacji mang. Właśnie dlatego, że są tańsze i że często dotyczą tytułów wydawanych w Polsce. Tak więc proponuję: do podawania linków i podziękowań używajmy zgodnie z własnym sumieniem privów, GG i maili. Forum trzymajmy bez tego typu ozdób.
Keii - 28-02-2005, 11:59
Temat postu:
IMO podejście "linki nie, dyskusje tak" jest dobre. Jeśli ktoś czegoś szuka, to niech użyje gogli ;]
Ryuzoku - 28-02-2005, 14:52
Temat postu:
tępić nei tępić, wg mnie zalezy
i chyab bym nie tępił aż tak bardzo, w końcu są rzeczy których w wersji oryginalnej nei sposób w polsce zdobyć, jeżeli mówimy o piractwie komputerowym to bym nawet nie tępił bardziej niż teraz...zato jeżeli chodzi o piractwo takie jak w chinach (podrabianie jedzenia nawet) to bym tępił i to bardzo.
no i dodajmy jeszcze jedno, jak piractwo to za to uznać by można też i 99% programów typu P2P i 100% źródeł, czyli nici ze ściągania anime z netu, więc skazanie na Tv eventualne kupywanie w sklepach których w polsce za wiele nie znajdziecie, więc to powinno być zalezne o jakei piractwo chodzi...
i tak jeżeli miało by tutaj chodzić o gry to jak dobra to zazwyczaj staram sie kupić oryginał, nawet dla tych kilku rzeczy w środku...
Mai_chan - 28-02-2005, 14:53
Temat postu:
Zgadzam się w całości z Avellaną. Jak dotąd często spotkałam sie z sytuacją - wydano w Polsce - koniec z wydawaniem danego fansubu. Oczywiście zawsze znajdzie się ktoś mniej uczciwy, kto będzie chciał zarobić ^^" Ale bezpieczniej i uczciwiej będzie linków nie podawać.
g_v_s - 28-02-2005, 15:53
Temat postu:
Wymienianie się bez pobierania żadnych opłat, czyli np. ściąganie z netu to dla mnie nie jest piractwo, skoro nie moge dostać danej serii/filmu w Polsce. Te kilkadziesiąt złotych na DVD to dla mnie sporo, i przed zakupem wole obejrzeć dany tytuł, a nie kupować kota w worku. Filmy Miyazakiego grzecznie leżą sobie na półce, pomimo tego że widziałem je dawno przed polską premierą, a na ścieżce dźwiękowej nie ma japońskiego dubingu :/

Linki każdy sobie może znaleźć sam, choć niektóre interesujące strony są mało znane i trudno do nich dotrzeć - dlatego osobiście nie widzę nic przecwiko podawaniu tego typu adresów.

Co do prawa... niektórzy stoją na czerwonym świetle gdy nic nie jedzie, inni przechodzą. Ja należe do tych drugich :P Prawo jest po to, żeby służyć człowiekowi i go ochraniać a nie myśleć za niego i ograniczać. Współczuje amerykanom, którzy muszą kupować za ok. 30$ DVD na którym są 2-3 odcinki...

Ze skanlacjami sprawa wygląda podobnie - zamiast czytać recenzję można sobie ściągnąć jeden tomik i sprawdzić czy się podoba, czy też nie. To jest oczywiście moje subiektywne podejście do tematu i zapewne będe zmuszony dostosować się do większości ;]
Zegarmistrz - 28-02-2005, 17:05
Temat postu:
Właściwie problem polega na tym, że przedmiotem naszych rozwarzań jest informacja, coś co nie istnieje realnie, a jest abstrakcyjne. Ściągając anime albo mange kopiujesz czyjś pomysł, czyli de facto popełniasz plagiat. Powinieneś za to zapłacić.

Nie mniej jednak porzyczając komuś książkę czy kasetę (nawet legalnie... zauważcie, że od dawna nie nabywamy gier komputerowych - tylko licencje na ich użytkowanie!) czy nawet puszczając w ruch zasłyszaną w necie plotkę (serwis Poltergeist niedawno rozważał, co zrobić w sprawie publikowania ich newsów na cudzych stronach) robimy to samo. Pytanie czy to nie jest już paranoja?

Z drugiej strony ci ludzie solidnie się napracowali, by tą książkę / kasetę / plotkę spłodzić i należą się im za to pieniądze.

Inna sprawa, że - cokolwiek bym nie przedsięwziął - nie mam ani możliwości, ani upoważnienia, ani moralnego prawa, by zabronić komukolwiek ściąganie czegokolwiek z netu. Dlatego też nie zamierzam.

Nie mniej jednak temat dyskusji jest mocno kontrowersyjny. Dlatego proponowałbym by - na publicznym forum - po prostu sprawę przemilczeć. Linki do torrentowni, sprzedarz kopii itd. pozostawmy GG, Priv-om, emailom itd. Na jawnym forum forum niech tego nie będzie.

Co kto robi skrycie jednak niech będzie sprawą jego własnego sumienia.
Qrczak - 01-03-2005, 20:36
Temat postu:
piractwo jest złe i nielegalne i nieważne że np za dużo coś kosztuje... tak samo można sobie np ukraść jabłko ze straganu, bo jest dla nas za drogie, albo i tak tego nie odczuje bo to tylko jedno małe jabłko (niech teraz każdy sobie tak pomyśli i o efektach nie muszę pisać ^_^) ale piractwo jest, było i będzie, to niezaprzeczalny fakt ^_^ co nie oznacza że nie powinno się go tępić ^_^

jeśli ten tekst jest troche bez sensu to sory :) pisze go po nauce do poprawy egzaminu i jestem troche zakręcony już ^_^
Irian - 01-03-2005, 21:52
Temat postu:
I właśnie dlatego masz na własnej stronie skany Naruto... No i te wszystkie anime też na pewno widziałeś w oryginale. Nowe odcinki OMG to nawet po japońsku... Yeah, niech żyje hipokryzja.
Qrczak - 02-03-2005, 13:48
Temat postu:
który to udostępnia skany Naruto??!! ^_^ niechno ja go znajde to normalnie ma przesr***e :)
Irian - 02-03-2005, 15:00
Temat postu:
Nie no, facet... Na Twojej własnej stronie, w dziale 'anime', w poddziale 'manga' są do ściągnięcia dwa pierwsze rozdziały Naruto. Sprawdziłam, ściągnęłam, na pierwszej stronie mangi jest podany odnośnik do Twojej strony i Twój nick jako współautora tłumaczenia. Więc, kiciuś, nie ściemniaj teraz jakie to piractwo jest złe... Zwłaszcza, że Naruto wyszło w Polsce.
Anonymous - 02-03-2005, 16:09
Temat postu:
Moze dziala zgodnie z zasada "apetyt rosnie w miare jedzenia" i liczy, iz ludzie po sciagnieciu tych dwoch rozdzialow rzuca sie do empikow i ksiegarni by kupic "Naruto"? Bo przeciez dwa rozdzialy to jednak troche malo by w zaspokoic apetyt na dany tytul.

Takie tam belkotanie. Piractwo samo w sobie jest zle, to oczywiste. Dlatego stosuje zdrowa polityke "co wydano, swiete jest" i konsekwentnie, sam sie sobie dziwiac niejednokrotnie, kupuje ulubione tytuly w wersji tomikowej. Pomimo tego, iz kosztuja 5-6, nawet 10 Euro.

Cytat:
Wymienianie się bez pobierania żadnych opłat, czyli np. ściąganie z netu to dla mnie nie jest piractwo, skoro nie moge dostać danej serii/filmu w Polsce

<Podpisuje sie obiema lapkami i ogonem>
Nic dodac, nic ujac.
Ysengrinn - 02-03-2005, 19:29
Temat postu:
Pod względem moralnym - być może. Na pewno jednak nie jeśli chodzi o prawo.
Anonymous - 02-03-2005, 20:37
Temat postu:
Prawo istnieje po to, by je lamac. [g:80859c3add][/g:80859c3add]
Ysengrinn - 02-03-2005, 20:39
Temat postu:
Dobra, ale my tu omawiamy tylko, czy można o tym mówić na forum. I ja popieram Zega - lepiej nie, po co się ma ktoś potem dochrzaniać?
Mai_chan - 02-03-2005, 20:40
Temat postu:
Wiesz że za uparte trzymanie się tej zasady dostałeś osta na "wiadomym" forum?
Anonymous - 02-03-2005, 20:55
Temat postu:
Prawo istnieje po to, by je lamac.
Ysengrinn - 02-03-2005, 21:02
Temat postu:
Nie prawo, tylko karki opornych wobec prawa:].
Anonymous - 02-03-2005, 21:38
Temat postu:
A to tez przestepstwo, wilku ^^
Ysengrinn - 02-03-2005, 22:19
Temat postu:
Primo - nieprawda, bo to jest łamanie w majestacie prawa:].

Duo - koniec offtopu;P.
Anonymous - 02-03-2005, 22:24
Temat postu:
Hmm, a wiec patrzac od strony prawa, czy posiadania kopii oryginalow <mang, anime> na wlasny uzytek jest przestepstwem? Do dzis slysze rozne opinie na ten temat.
Ysengrinn - 02-03-2005, 22:31
Temat postu:
Nie mam pojęcia:/. W tym semestrze będę miał informę prawniczą, więc może mnie oświecą;P.
Vel - 03-03-2005, 07:57
Temat postu:
Sm00k, z tego co wiem, to przestępstwem nie jest- ale tylko, jeśli kopiowane oryginały należą do ciebie. Jaki więc sens w kopiowaniu? A nie wiem ^^'
Ysengrinn - 03-03-2005, 08:19
Temat postu:
Hmm, jak się dłużej nad tym zastanawiam to chyba jednak nie wolno i na własny użytek. Przecież na większości produkcji jest podane, że produkt jest tylko do użytku domowego, niedozwolone jest kopiowanie, udoistępnianie itd. bez zgody autorów.

Żeby to rostrzygnąć trzeba by poszukać jakichś przepisów w necie. Pytanie gdzie tego szukać;>? Ma ktoś pomysł?
Qrczak - 03-03-2005, 08:47
Temat postu:
Irian Baratai napisał/a:
Nie no, facet... Na Twojej własnej stronie, w dziale 'anime', w poddziale 'manga' są do ściągnięcia dwa pierwsze rozdziały Naruto. Sprawdziłam, ściągnęłam, na pierwszej stronie mangi jest podany odnośnik do Twojej strony i Twój nick jako współautora tłumaczenia. Więc, kiciuś, nie ściemniaj teraz jakie to piractwo jest złe... Zwłaszcza, że Naruto wyszło w Polsce.

słuchaj ja o tym wiem doskonale :) widać nie zrozumiałaś tego co napisałem :) jeśli się przyjżysz to zobaczysz tam uśmieszki typu "^_^" ^_^
a tak wogóle to piractwo jest złe ^_^
Keii - 03-03-2005, 09:10
Temat postu:
Ysengrinn: możliwe jest chyba posiadanie 1 kopii do użytku domowego >_>
Ysengrinn - 03-03-2005, 09:17
Temat postu:
Uwierzę, jak zobaczę to na w paragrafie. Wybacz, ale po świecie krąży mnóstwo "prawdziwych wersji" i legend, więc takie rzeczy trzeba potwierdzać u źródła, nim się uwierzy.
Keii - 03-03-2005, 09:22
Temat postu:
"Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych w przepisie art. 75 ust.2 pkt.1 zezwala uprawnionemu do korzystania z programu komputerowego sporządzenie jego kopii zapasowej, przy czym kopia nie może być używana jednocześnie z programem. Co do powielania CD w domu - nie ma problemu. Czynność opisana przez Pana (kopie pozostają w domu) mieści się w zakresie tzw. dozwolonego użytku prywatnego (art. 23 ustawy)."
Ysengrinn - 03-03-2005, 09:32
Temat postu:
Ok, dzięki. No i wszystko jasne: kopia jest na wypadek kradzieży/ataku chomika/najazdu młodszego pokolenia, ale powinna leżeć w szafce i nie zbliżać się nawet do kompa póki oryginał działa:].

EDIT = znalazłem ustawę:>. Nic w niej nie pisze o tym co ty mówisz, ale da się to z niej wywnioskować(prawnicy lubią wnioskować==).


Cytat:
Dz.U. z 1994 r. Nr 24, poz. 83

USTAWA
z dnia 4 lutego 1994 r.

o prawie autorskim i prawach pokrewnych
[...]

Rozdział 14
Odpowiedzialność karna

Art. 116.
1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy
utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie,
fonogram, wideogram lub nadanie,
podlega karze pozbawienia wolności do lat 2, ograniczenia wolności
albo grzywny.[...]

Art. 117.
1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom, utrwala lub zwielokrotnia
cudzy utwór w wersji oryginalnej lub w postaci opracowania, artystyczne
wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, godząc się na ich rozpowszechnianie,
podlega karze pozbawienia wolności do lat 2, ograniczenia wolności
albo grzywny.[...]

Nie cytowałem kawałków o czerpaniu korzyści, bo one są oczywiste.

Cytat:
Art. 122.
Ściganie czynów określonych w art. 115, 116 ust. 1, 2 i 4, art. 117 ust. 1, art.
118 ust. 1 oraz art. 119 następuje z oskarżenia prywatnego


Czyli jeśli dobrze rozumiem do sądu może winnego podać... autor;>.
ka_tka - 13-03-2005, 08:36
Temat postu:
Piractwo może i złe, ale póki nie wejść w paradę firmom, które się zajmują anime/mangami w Polsce, psa z kulawą nogą to nie obejdzie. Przykład - autentyczny dialog ze znajomą mamy, w której firmie serwer kupowałyśmy:

- Żadnych, powtarzam, ŻADNYCH mp3 i filmów, bo jeszcze na nas będzie!
- A kilka piosenek i filmików z takiej japońskiej serii animowanej moooogę?
- A to to proszę cię bardzo.

XDDDD
Ysengrinn - 11-05-2005, 20:05
Temat postu:
Zastanawiam się, czemu ten temat do tej poryn nie został przyklejony i naprawiam to niedopatrzenie.
Aliens - 11-05-2005, 23:53
Temat postu:
Czemu się czepiacie tych piratów ? Sam nim jestem :) i muszę czekać na klientów, chować płyty pod wykładziną i dostwać kasęęęę...oł jeee

Żartowałem :D

[edit = Serika] A Twoje żarty zaczynają podchodzić pod spamowanie, wiesz? I pisze to tutaj, bo nie mam ochoty na dyskusję.
Totalizator - 12-05-2005, 09:08
Temat postu:
Uważam że piractwo jest złe tylko wtedy, gdy można coś dostać po ludzkiej cenie na polskim rynku. Gdyby nie piraty nie zapoznałbym się z niczym z zakresu M&A oprócz może Dragon Balla. A twórczość producentów potrafię docenić, dlatego np. wolałem kupić sobię za ciężką kasę tomik mangi GITS zamiast sciągać jakieś skany z netu.
karia - 18-05-2005, 21:46
Temat postu:
niektórych niestety nie stać na zakup oryginalnej płytki czy gry, więc skoro mogą załatwić sobie piracką wersje, która prawie nie różni się od prawdziwej... cóż czemu się tu dziwić... nie każdy ma dostęp do netu... i załóżmy, że mamy płytkę z jakąś muzą, którą ściągnęliśmy, mamy też kolegę czy znajomego, który uwielbia taką muze... jak tu się nie podzielić?... niestety Polska jest taka jaka jest, narzekanie, że o jejka tak być nie powinno nic nie da... nawet jakaś mała akcja typu -> uświadomić dzieciaka w szkole, nic nie da, ponieważ ten sam chłopak czy dziewczyna (no np. Jaś i Małgosia...) zaraz po wyjściu spotka się z koleżanką, która może będzie miała nową wersje Simów...( czy w co tam grają... ) porozmawiają chwile i okaże się, że już jutro ten sam uświadomiony Jaś czy Małgosia będzie cieszył się z posiadania takiej czy siakiej gierki...

takie mówienie o piratach nic nie da... każdy z nas ma cosik w domu z nielegalnego źródła...nie zmienimy tego poprzez rozmowę...
Zegarmistrz - 18-05-2005, 22:03
Temat postu:
karia napisał/a:
takie mówienie o piratach nic nie da... każdy z nas ma cosik w domu z nielegalnego źródła...nie zmienimy tego poprzez rozmowę...


Ale czy musimy się tym chwalić?
Aliens - 18-05-2005, 22:10
Temat postu:
Trudno się nie chwalić produktem, który będzie dostępny w sklepach za 2 lata :)
Niestety takie jest życie, hakerzy okradają twórców danego programu, a my za to płacimy podwójnie :(
karia - 19-05-2005, 14:19
Temat postu:
Matties napisał/a:
Trudno się nie chwalić produktem, który będzie dostępny w sklepach za 2 lata :)
Niestety takie jest życie, hakerzy okradają twórców danego programu, a my za to płacimy podwójnie :(


1. Zegarmistrz -> Nie chwale się...
2. Matties -> mylisz pojęcia haker a cracker... jest spora różnica...
tilk - 19-05-2005, 14:35
Temat postu:
karia napisał/a:
2. Matties -> mylisz pojęcia haker a cracker... jest spora różnica...

Słowo "haker" ma dłuższą historię i więcej znaczeń, niż uważa wiele osób. Patrz wpis w "The Jargon File" Raymonda dla słowa hacker.

A żeby nie pisać zupełnie off-topic...

Pirackiego oprogramowania prawie nie używam, bo wszystko, czego do szczęścia potrzeba, można ściągnąć za darmo z Internetu. Gorsza sprawa jest z materiałami rozrywkowymi, a to głównie dlatego, że wielu produktów kupić się po prostu nie da albo jest to bardzo trudne. Do tej kategorii zaliczają się produkty stare (w przypadku oprogramowania - tak zwany "abandonware") oraz nie dystrybutowane w kraju (chociażby większość anime). W ich przypadku jest się wręcz skazanym na piractwo.
Rukia - 27-05-2005, 16:22
Temat postu:
Moje zdanie jest takie:
poco kupować ® płytki które kosztują dobre kilkadziesiąt zł.
Skoro mażna je kupić w owiele tańszej cenie.Albo zadarmo z neta
w końcu nie każdego stać na ®.Wiem że piractwo jest złe
jakby każdy mial przestrzegać zasad to te plyty bylyby kupione
za jakieś 2/3 lata.Ale też facet który jest stwurcą gry, to zamiast
spox wyścigowego wozu kupi sobie malecha,więc i tak niedobrze
i tak też niedobrze.A poco ja tyle pisze przecież i tak to nikogo
nikogo nie opchodzi...szczerze to mnie to malo interesuje ;P
Ysengrinn - 30-05-2005, 08:11
Temat postu:
Cytat:
poco kupować ® płytki które kosztują dobre kilkadziesiąt zł.
Skoro mażna je kupić w owiele tańszej cenie.


Po co kupować samochód, jeśli ich tyle na ulicach stoi?
Rukia - 30-05-2005, 10:11
Temat postu:
Szczerze mówiąc to kradziesz a piractwo prawie niczym się nie różni.
tilk - 30-05-2005, 12:34
Temat postu:
Różni się, i to bardzo. Kradzież dotyczy obiektów materialnych, więc jeśli ktoś coś zyskuje w wyniku kradzieży, ktoś musi to stracić. Piractwo dotyczy informacji, jej skopiowanie oznacza co najwyżej brak zysków dla ludzi ją sprzedających, osoba, od której informacja jest kopiowana nie ponosi żadnych strat. Zapewne to jest właśnie powód, dla którego ludzie podchodzą do piractwa dużo swobodniej, niż do kradzieży.

Współczesne prawo mówi, że autor może określić warunki korzystania ze swoich dzieł. Warunki są rozmaite - od całkowitego zakazu kopiowania i rozpowszechniania (najpopularniejsza opcja), poprzez zezwolenie na kopiowanie i redystrybucję fragmentów i całości pod warunkiem zachowania oryginalnej licencji (oprogramowanie linuksowe, Wikipedia), po zezwolenie na robienie czegokolwiek.

Co jest ciekawe - niektórzy mają problemy nawet z przestrzeganiem warunków łagodniejszych licencji. Znane są przypadki, gdy jakieś firmy przywłaszczały sobie kod jakiegoś linuksowego programu, a następnie sprzedawały gotowy produkt nie udostępniając kodu, łamiąc w ten sposób warunki licencji. Obecnie proceder ten jest najbardziej widoczny w odtwarzaczach DVD/DivX - wiele firm jest leniwych i przywłaszcza sobie bezprawnie MPlayera...
korsarz - 08-09-2005, 10:39
Temat postu:
Pewnie już to parę razy zostało powiedziane, ale moim zdaniem piractwo nie zniknie nigdy, dopóki ceny piratowanych towarów (muzyka, filmy, software), będą tak okropniaście wysokie (mając do wyboru kupić, dajmy na to, płytkę "Magnetic Fields" Jarre'a w sklepie za 65 złotych, a za 15 zł u pirata, wybór jest bardziej, niż oczywisty). Zwłaszcza, gdy standardowym odbiorcą tych towarów jest młodzież, która utrzymuje się z kieszonkowego.

BTW - na temat muzy: Kasety są dużo tańsze, niż CD, bo było łatwiej je skopiować. Producenci obniżyli cenę kaset, by klientowi bardziej się opłacało kupić oryginał. Natomiast kiedy CD wchodziły na rynek, przeciętny człowiek nie mógł zrobić sobie kopii, więc producent mógł sobie brać ceny z księżyca. A teraz, gdy prawie każdy ma dostęp do nagrywarki CD, cena płytek się niewiele zmieniła (jeśli w ogóle)... Paradox?

A co do oprogramowania - Windows można zawsze zamienić na jakiegoć Linuxa :) .

EDIT: Jeśli przez kopiowanie do użytku prywatnego chodzi np. o nagranie jakiegoś filmu, co leci w TV (sam w ten sposób zdobyłem koncert Jarre'a, w inny sposób bym tego nie miał), a nie kopiowanie z taśmy na taśmę (bo po co mi po dwa razy to samo?), to nie widzę w tym nic złego.
Avellana - 08-09-2005, 11:21
Temat postu:
Tak, ceny dla mnie muszą stać w jakiejś relacji do wartości... Krótko mówiąc, za płytę DVD mogę dać 30 zł, przy 40 się zastanowię, za 50 kupiłabym chyba tylko super-wystrzałową-nowość... Pomału ceny grawitują w tę stronę, ale bardzo pomału. Za normalne, jednopłytowe CD bez bajerów to wydaje mi się, że 15-20 zł byłoby rozsądną ceną... Ale i tak w sklepach praktycznie nie ma interesującej mnie muzyki, czasem coś w "taniej płycie" w pobliskim sklepie wyłowię, więc jestem zadowolona.
Keii - 08-09-2005, 14:58
Temat postu:
IMO nie chodzi o to, że ceny są zbyt wysokie, tylko raczej zarobki przeciętnego Polaka zbyt niskie :}
wa-totem - 08-09-2005, 17:27
Temat postu:
Zamożność i drożyzna mogą, ale nie muszą iść w parze.
Zastanów się Keii, w końcu na płytach dodawanych do pism za 10-11 zł które bez tej płyty kosztowały 5 zł ktoś też zarabia? Przy bardzo dużych nakładach koszty są śmieszne. Zadzwoń do Taktu i zapytaj. Ale ktoś chce zbić niezasłużoną fortunę... i pyszczy, bo mu się nie udaje...
Anonymous - 09-09-2005, 10:09
Temat postu:
totem - mowisz o kosztach produkcji plyt, ale dochodza tez koszta licencji. one sa wg. cen zachodnich, a tamte liczone sa na zachodnie zarobki, czyli jest to skala tak x4.
wa-totem - 09-09-2005, 18:10
Temat postu:
Bianca napisał/a:
dochodza tez koszta licencji
wiem Bianca... ale mało kto pamięta, że gdy pierwszy raz TEN SAM problem pojawił się wraz z tzw. "sheet music" - perforowanymi partyturami do pianoli (popularne były w USA...) to też ówcześni artyści twierdzili, jak RIAA/MPAA dziś, że umrą z głodu a kulturę diabli porwą.
I co?
Wprowadzono opłatę licencyjną. Ustawową. 7 centów za każdy arkusz. Wystarczyło by niepomiernie wzbogacić kompozytorów... a partytury mógł robić każdy, z czego chciał, byle opłatę odprowadził. Tyle przełom XIX/XX w.
Na dzisiejsze realia, zróbmy z tego 70 centów, czy nawet dolara. I wciąż mamy zarobek, rzędu 20%, przy cenie 5-6 zł.
Ale na artystach żeruje cała kasta koncernów nagraniowych i ich prawników... przyzwyczaili się że da się wydoić więcej, i nie chcą przyznać że złote czasy się skończyły...
Anonymous - 09-09-2005, 19:25
Temat postu:
wa-totem, moj drogi, od utworu, od utworu...... nie od plyty.
Taur - 09-09-2005, 19:29
Temat postu:
Wolę tego nie słuchać - jeszcze jakiś geniusz wpadnie na podobny pomysł przy anime...
Ha, ktoś będzie chciał orginalne Naruto czy Inuyasha...
To straszne.
wa-totem - 09-09-2005, 19:54
Temat postu:
Taur, to nie byłoby takie złe.
Gdyby można było zasysać oficjalnie, z szybkich serwów, choćby i raw-y, po 0.70-1.00 za odcinek... czyli max 4 zeta... to niby co, mamy teraz taniej? 4 odcinki Gunslinger Girl - 70 zł. Pogratulować.
Taur - 10-09-2005, 01:14
Temat postu:
Ostatecznie nie była by to tragedia, niestety nadal węszę jakiś haczyk... albo hak.
Pozostaje jeszcze kwestia jakości i kto by to puścił, bardziej wróżyła bym tu przyszłość tej metodzie jako formie reklamy, choc i to mocno niepewne.
LunarBird - 03-10-2005, 08:56
Temat postu:
W kwestii tytułowej zgadzam się ze zdaniem totema. Kwestia piractwa pochodzi w prostej linii od wysokich cen. Niestety jak ktoś ma do wyboru oryginał za kilkadziesiąt zeta (gdzie często może 3-4 piosenki są coś warte) to kupuje za tyle ile warte są te 3 piosenki tyle że na bazarze...
Nie mówię że to dobrze ale wytwórnie też nie są święte. Kwestia kontraktów z artystami (powszechnie przeklinanych) jest ogólnie znana. Rozumiem że artysta zdziera -w końcu to jego piosenka. Ale jakaś tam wytwórnia? W dodatku wciskają nam do radia sobie wygodne "hity" kształtując publiczne gusta na swoją modłę. A na te wyprodukowane "gwiazdy muzyczne" wprost patrzeć nie można. Yeah, imprezka, impreska, yo, yo, imprezka! :-> Naprawdę coś mnie trafia jak słyszę takiego Tede, Mandarynę, Ushera czy Timberlake`a...
wa-totem - 03-10-2005, 10:57
Temat postu:
Wiesz LB, nie zupełnie mi chodzi o wysoką cenę jako taką, ale o różnicę między kosztem wytworzenia a ceną końcową.

Na przełomie XIX/XXw w USA mogłeś albo kupić pianino i płacić pianiście, albo kupić pianolę i kupować do niej arkusze perforowane, czyli coś jak dzisiejsze "single".

Żeby zaspokoić potrzeby pianistów i kompozytorów, zaczęto od każdego sprzedanego arkusza ciągnąć opłatę - 7 centów. Okazało się, że wystarczała... Toteż przy dzisiejszych nakładach, nawet jaśli dla właściciela praw autorskich przeznaczono by od każdej płyty około dolara, to wciąż byłoby sporo. A koszty wytworzenie nie przekraczają w wariancie skrajnym kolejnego dolara. Jak trzeba dowód, to w końcu pisma za 5 zł z cover-cd albo dvd kosztują 11 i ktoś na nich jednak zarabia? A I-Tunes sprzedaje pojedyńcze piosenki za 1$ i ma astronomiczne zyski...

Widać więc, że rzeczywisty koszt i uzasadniona marża handlowa (płyty dowolnego rodzaju powinny kosztować od 10 do max 25 zeta) nie mają nic wspólnego z ostateczną ceną rzędu 50 zł... a przyczyną jest "podatek monopolowy". Który kusi tak oskubywanych (konsumentów), jak i oszustów (robiących podróbki).

A ci co mówiąc o skali piractwa szacują "straty przemysłu fonograficznego" jako iloczyn przejętych pirackich płyt/szacowanej ich liczby w obiegu i ceny oryginału, to banda kretynów która radośnie ignoruje podstawowe zjawiska ekonomiczne, jak elastyczność cenową popytu...
Anonymous - 03-10-2005, 11:22
Temat postu:
wa-totem, e tam fonograficznego, ta sama skale przyjeto przy szacozaniu strat producentow oprogramowania, a tu skala jest jeszcze wieksza........ bo wiadomo ze jak ktos sobie kupuje gre za 25 zeta na stadionie, to za 250 w sklepie tez by kupil......
LunarBird - 03-10-2005, 11:59
Temat postu:
Cytat:
bo wiadomo ze jak ktos sobie kupuje gre za 25 zeta na stadionie, to za 250 w sklepie tez by kupil......

Po pierwsze nie jest powiedziane że by kupił. Po drugie tu producenci sami sobie zrobili kuku i wcale mi ich nie żal. Najpierw było oki, gry były towarem luksusowym, jedną grę przechodziło się dziesiątki i setki razy. Potem producenci doszli do wniosku że przez to sprzedają mniej gier i rozkręcili modę na "jednorazówki". Trzeba "być na bierząco" co automatycznie wyklucza kupowanie drogich oryginałów bo nikomu na to nie wystarczyłoby kasy. Takich se wychowali "graczy" i takich mają...

wa-totem napisał/a:
Wiesz LB, nie zupełnie mi chodzi o wysoką cenę jako taką, ale o różnicę między kosztem wytworzenia a ceną końcową.

Ponownie się zgadzam. To już drugi raz. :) Gdyby koszty wytworzenia były wysokie to przecież nie możnaby mieć do nikogo pretensji bo z pustego i salomon nie naleje... Ale jak się zdziera z klientów i muzyków i jeszcze każe tym drugim nazywać swoich fanów złodziejami (vide Metallica) to można się wkurzyć.
Poza tym nawet ja wiem że można sprzedać mało i drogo albo dużo i tanio i wyjdzie na jedno. Ich problem że wolą drogo...

Co do argumentacji totema to dla mnie ma sens ale to nie ja jestem ekonomistą w tym stadku... :P
Dorzucę tylko od siebie coś takiego. Kupuję płytę za 50zeta. Co dostaję? Kilka piosenek fajnych i masę chłamu którego nie wziąłbym nawet za darmo... Gdyby piosenki sprzedawało się na sztuki a nie na albumy to wytwórnie nie miałyby jak wciskać całego tego kitu który przemycają przy okazji tych dwóch czy trzech hitulców na płycie... I zarobiłyby mniej kosztem większego wysiłku. Dlatego właśnie wciska się ludziom całe płyty CD. Bo wtedy można udawać że jest za co płacić. A to jedna wielka iluzja.
Anonymous - 03-10-2005, 12:09
Temat postu:
LunarBird napisał/a:
Po pierwsze nie jest powiedziane że by kupił. Po drugie tu producenci sami sobie zrobili kuku i wcale mi ich nie żal. Najpierw było oki, gry były towarem luksusowym, jedną grę przechodziło się dziesiątki i setki razy. Potem producenci doszli do wniosku że przez to sprzedają mniej gier i rozkręcili modę na "jednorazówki". Trzeba "być na bierząco" co automatycznie wyklucza kupowanie drogich oryginałów bo nikomu na to nie wystarczyłoby kasy. Takich se wychowali "graczy" i takich mają...


wiesz, zgodnie z podanym przez totema modelem liczenia strat, by kupil. a ze ten model jest zbrany z sufitu, to juz zupelnie inna sprawa.

natomiastt ceny na oryginaly i tak spadly w porownaniu z tym, co bylo pare lat temu.... no ale prawda jest tez taka, ze od lat nie wyszlo nic wartego uwagi.


LunarBird napisał/a:
Gdyby piosenki sprzedawało się na sztuki a nie na albumy to wytwórnie nie miałyby jak wciskać całego tego kitu który przemycają przy okazji tych dwóch czy trzech hitulców na płycie... I zarobiłyby mniej kosztem większego wysiłku. Dlatego właśnie wciska się ludziom całe płyty CD. Bo wtedy można udawać że jest za co płacić. A to jedna wielka iluzja.


i dlatego taka kase robia serwisy sprzedajace piosenki na sztuki ;)
LunarBird - 03-10-2005, 12:38
Temat postu:
Bianca napisał/a:
a ze ten model jest zbrany z sufitu, to juz zupelnie inna sprawa.

Tego nie mogę oceniać. Ale osobiście nic w nim złego nie widzę.
Bianca napisał/a:
natomiastt ceny na oryginaly i tak spadly w porownaniu z tym, co bylo pare lat temu....

Paradoksalnie dzięki piratom.
Bianca napisał/a:
no ale prawda jest tez taka, ze od lat nie wyszlo nic wartego uwagi.

Tu się podpisuję obiema rękami. Takiego np Baldura reklamowali jako wielowątkowy megaerpeg z porywającą fabułą. Wielowątkowość polega na jednym wyborze (w BG2 można służyć Złodziejom Cienia albo Bodhi), fabuła jest pisana na kolanie a pomysł "zapamiętywania" czarów i cały ten świat są poniżej krytyki. O co tu robić szum? To samo w Gothicu gdzie zapowiadano rozbudowane konsekwencje czynów a wyszedł z tego Figo z makiem ("Luis Figo z makiem" -uwielbiam ten nagłówek:P ). Każdą grę udało im się położyć, może Torment można wytrzymać a i to z trudem... I za co tu płacić?? Za kolejnego klona w którym zmieniają się tylko imiona postaci i dostępna broń? Blah...

Bianca napisał/a:
i dlatego taka kase robia serwisy sprzedajace piosenki na sztuki ;)

Które powstały dzięki pomysłowi Napstera zniszczonego bezlitośnie za rzekome zachęcanie do przestępstwa... BTW panowie od wytwórni patrząc na te sklepy zapewne zgrzytają zębami... :) Sklep internetowy + nagrywarka = płyta doskonała :) I tania! :)
Anonymous - 03-10-2005, 13:05
Temat postu:
LunarBird napisał/a:
u się podpisuję obiema rękami. Takiego np Baldura reklamowali jako wielowątkowy megaerpeg z porywającą fabułą. Wielowątkowość polega na jednym wyborze (w BG2 można służyć Złodziejom Cienia albo Bodhi), fabuła jest pisana na kolanie a pomysł "zapamiętywania" czarów i cały ten świat są poniżej krytyki


no nie, baldur to JEST gra spora i wielowatkowa, jedna z wiekszych ktore iedykolwiek wyszly. wielowatkowosc objawia sie tym, ze zaleznie od wybranej druzyny i bohatera glownego, rozgrywka toczy sie inaczej. inna kwestia jest na ile komu podpasuje.... mnie np. nie wciagnelo. ale i tak w porownaniu do chociazby NwN ktore dopiero bylo reklamowane, baldur to jest marzenie gracza.


LunarBird napisał/a:
Sklep internetowy + nagrywarka = płyta doskonała :) I tania! :)


no nie, sa juz takie co ci nagraja i wysla :D


Cytat:
Tego nie mogę oceniać. Ale osobiście nic w nim złego nie widzę.


wez przeczytak jeszcze raz, bo wieczyc mi sie nie chce.... chyba zle odniosles zdanie. bo zlego jest tyle, ze jesli 100 ludzi moze sobie pozwolic na plyte po 25 zeta, to z tych 100 moze znajdzie sie 10 ktorzy zaplaca po 250.

a co do cen, to tak i nie. bo nie mozna nie odniesc tego spadku cen do gier-jednostrzalowek. poniewaz o ile nie trzeba sie bawic w wiekszy stopien skomplikowania rozgrywki, to i koszta sa mniejsze, i wiecej tych gier sie sprzeda, i mozna je sprzedac taniej, etc etc..... a konczy sie tak ze ja w zasadzie nie mam w co grac, jak zreszta chyba polowa obecnych na tym forum
LunarBird - 03-10-2005, 13:26
Temat postu:
Bianca napisał/a:
wielowatkowosc objawia sie tym, ze zaleznie od wybranej druzyny i bohatera glownego, rozgrywka toczy sie inaczej.

Jasne. Dochodzi jeden quest na każdą postać. Taka wielowątkowość to jest w każdym erpegu. A fabuła tyleż odkrywcza co fascynująca: w I latasz za maniakiem w zbroi który chce podbić świat, a w II za szurniętym Magiem... A błędów tam jest tyle (również merytorycznych) że obrzydza dokładnie rozgrywkę... Blah... Spiderweb Software zrobiło za grosze Avernum i mnie osobiście było lepsze niż BG. Gdyby to zrobić na porządnym enginie graficznym to zajęłoby to co prawda kilka DVD ale jaki by wymiot był! Ale ofkz panowie Wielkie Kieszenie nie zainteresowali się bo to nie oni wymyślili więc na pewno gorsze...
Bianca napisał/a:
bo zlego jest tyle, ze jesli 100 ludzi moze sobie pozwolic na plyte po 25 zeta, to z tych 100 moze znajdzie sie 10 ktorzy zaplaca po 250.

Markowe ciuchy kosztują więcej i jakoś się sprzedają.
Bianca napisał/a:
poniewaz o ile nie trzeba sie bawic w wiekszy stopien skomplikowania rozgrywki, to i koszta sa mniejsze, i wiecej tych gier sie sprzeda, i mozna je sprzedac taniej, etc etc.....

I nikomu się nie chce kupywać oryginału bo i tak po jednym przejściu pójdzie do kosza więc po co się wysilać.
Bianca napisał/a:
a konczy sie tak ze ja w zasadzie nie mam w co grac, jak zreszta chyba polowa obecnych na tym forum

Tu się w zupełności zgadzam. :)
Anonymous - 03-10-2005, 13:31
Temat postu:
LunarBird napisał/a:
Jasne. Dochodzi jeden quest na każdą postać. Taka wielowątkowość to jest w każdym erpegu


no nie, takie cos jest w NwN, w baldurze jest to bardziej rozbudowane (zeby nie bylo, mowie oczywiscie o 2 baldurze).

Cytat:
Markowe ciuchy kosztują więcej i jakoś się sprzedają.


poniewaz jest moda na marke, na szpan. W tej chwili "cool" jest chodzenie w czyms co ma logo producenta na gorze i w miare wielkimi literami. Notabene, oprocz tego marka w ciuchach to jest perwnego rodzaju gwarancja jakosci - czyli to ze ci ta koszulka sie nie rozpelznie w rekach po 1 praniu.


LunarBird napisał/a:
I nikomu się nie chce kupywać oryginału bo i tak po jednym przejściu pójdzie do kosza więc po co się wysilać.


cyt z allegro: "zaplacilem 90 zeta, gra nie jest tyle warta, czy ktos da 30"
LunarBird - 03-10-2005, 13:52
Temat postu:
Bianca napisał/a:
Notabene, oprocz tego marka w ciuchach to jest perwnego rodzaju gwarancja jakosci - czyli to ze ci ta koszulka sie nie rozpelznie w rekach po 1 praniu.

Ja też tak chcę (w kwestii gier)!!! ^-^
Bianca napisał/a:
w baldurze jest to bardziej rozbudowane

Ale to jest nadal ta sama liniowa fabuła, którą można przejść w*DOKŁADNIE JEDEN* ustalony sposób. I spróbuj Irenicusa zabić na początku -szlag człowieka trafia jak widzisz takiego leszcza a on ucieka bo inaczej się nie da... Grrr...
Bianca napisał/a:
poniewaz jest moda na marke, na szpan.

Kiedyś na granie w JEDNĄ grę też był szpan. To producenci sami to zepsuli. Teraz ponoszą konsekwencje. Trzeba było mniej chciwości, więcej rozsądku. :-P
Bianca napisał/a:
cyt z allegro: "zaplacilem 90 zeta, gra nie jest tyle warta, czy ktos da 30"

Wątpię żeby ktokolwiek kupił...:-P Przesyłka będzie 1/3 ceny...
wa-totem - 03-10-2005, 14:40
Temat postu:
Bianca napisał/a:
Notabene, oprocz tego marka w ciuchach to jest perwnego rodzaju gwarancja jakosci - czyli to ze ci ta koszulka sie nie rozpelznie w rekach po 1 praniu.
A ostatnio już bardzo "pewnego rodzaju". Nie chciało mi się cudować, to wszedłem do sklepu Wranglera "po drodze". Spodnie po roku były szmatką, podartą i wyblakłą, w dodatku farbującą pranie. Kosztowały koło 200. Mocno wkurzony pojechałem na bazar, gdzie od wietnamki nabyłem po krótkich targach produkt marki "spodnie" XD. Nie farbują, nie spierają się, nie drą... kosztowały 25 zeta... Teraz, to za markowe chyba kazałbym sobie dopłacić. Za fatygę... Ale oczywiście różnie z tym bywa, np. koszul takich jaki lubię do gajera nosić, poza C&A zwyczajnie NIE MA...
LunarBird - 03-10-2005, 14:46
Temat postu:
No przyznam że to dobre :-) Czyli znów wychodzi na moje bo nigdy do marki nie przywiązywałem takiej wielkiej wagi :) Zawsze głównie o funkcjonalność mi chodziło. :)
Podobnie w grach. Lepsza dobra gra mało znanej firmy niż firmowy chłam. :-)
IKa - 03-10-2005, 14:50
Temat postu:
Ja na szczęście gram w takie gry, które mozna kupic dość tanio i co więcej zostały wydane w Kolekcjach Klasyki Srebrnych, Złotych i jakichś tam (co ciekawsze, prawie wszystkie są z CD-Project) - HoM&M, M&M, Fallouty, Baldurs, Stracraft. Jedyne pirackie jakie posiadam to Diablo (co się wkrótce zmieni - I need oryginalny kod :>) i Cezar z Faraonem z lat 90'tych. Więc nabijam kasę rodzimym sprzedawcom, którzy jakimś cudem umieją sprzedac taniej niż za 150 zł. Z drugiej strony jednak, nie ma na razei NIC nowego, czego by nie było już w tych grach, które mam, więc oprócz klasyki, która mi się podoba nie kupuję nowości. Po rostu: WSZYSTKO juz było. I to zrobione lepiej, patrz Starcraft vs. Submarine Titans =='. Więc albo ja mam jakiś strasznie nietypowy i skrzywiony odbiór, albo rzeczywiście jest sam chłam teraz.

W kupowanie jakichkolwiek innych rzeczy na Allegro niz ksiązki nie wierzę. Jaka jest bowiem gwarancja, że nieznajoma osoba nie przyśle ci czystej płytki, lub nie nadającej sie do uzytku? A w sumie wychodzi na to samo.
Zegarmistrz - 03-10-2005, 15:40
Temat postu:
Znaczy - ja nie uznaje stwierdzenia "wszystko już było". To wymówka dla leni bez wyobraźni...

Ale rynek gier komputerowych wyraźnie podupada... Na palcach jednej ręki mogę policzyć to, w co miałbym ochotę zagrać. Przez ostatnie dwa lata wyszły może 2-3 gry tego typu.
korsarz - 03-10-2005, 16:40
Temat postu:
A jeśli idzie o rynek m&a - mangi mają się nieźle (wystarczy przejść się do dowolnego empiku), natomiast jeśli idzie o anime, to żem nie zauważył, by sprzedawali cokolwiek (w efekcie Haibane, Hellsing, NGE, GITS i parę innych serii/filmów u mnie to ściągnięty z netu angielski fansub). Conajwyżej można sobie coś nagrać z HYPERa. Chociaż na Anime Sheen pisali, że mają wydać GITSa na DVD, więc może coś się ruszy...
Ysengrinn - 03-10-2005, 16:44
Temat postu:
Ci mają wydawać anime.
Serika - 03-10-2005, 17:22
Temat postu:
Nie no, trochę tego jest... Anime Virtual wydaje kilka tytułów (m.in. Get Bakers, Onizukę, Gravitation, Gunslinger Girl), szkoda tylko, że po cenach zaporowych - bo ja bym około 80 złotych za 5 odcinków nie dała i kropka. Plus Monolith wydaje filmy studia Ghibli. Ale wciąż mało... A o Haibane możemy sobie pomarzyć.
ka_tka - 03-10-2005, 19:43
Temat postu:
Bianca napisał/a:

Notabene, oprocz tego marka w ciuchach to jest perwnego rodzaju gwarancja jakosci - czyli to ze ci ta koszulka sie nie rozpelznie w rekach po 1 praniu.



Hmmm... Markowe rzeczy mam ze trzy. Jedna to bluzeczka, która dość szybko przetarła się tak, że teraz nadaje się jedynie do noszenia pod bluzę, gdzie niewiele wystaje. Druga to sweter - ładny i lubię go, ale dość szybko się zmechacił. Trzecia to bluzka, z której plamy schodzą baaardzo niechętnie. Chociaż tę akurat wygrzebałam z kosza pod tytułem "wszystko za 10 złotych" przed sklepem nie aż tak znanym XD

Najdłuższy żywot w moim wypadku ma za to bluzeczka, którą mamuś nosiła będąc w moim wieku (30 lat temu XD), a która zanabyta była na jakiejś promocji w Anglii, kiedy to w biednym naszym kraju nic ponoć nie było XD Właściwie toto liche jest, cieniutkie i sprawia wrażenie nazbyt delikatnego, a poprzednia posiadaczka za każdym razem wyciągając ją z pralki zastanawia się, kiedy się wreszcie podrze XD

Ja ogólnie w kwestii ubrań wyznaję zasadę "promocja w hipermarkecie", czyli okres, kiedy z wielkiej kupy wygrzebać można pokaźny stosik, dając za niego tyle, ile za jedną spódniczkę ledwo kuperek zasłaniającą dałoby się w markowym butiku XD

A jeślibym miała kupić oryginalną grę za 250 złotych, to najpierw albo kupiłabym pirata, albo ściągnęła - ja w kwestii gier często mam problemy, związane z czystą niemożnością przejścia XD No i ewentualnie może się nie spodobać?

Jedyna oryginalna, jaką posiadam, to wznowiona wersja ukochanej gry z czasów wczesnodziecinnych. Jazz Jackrabbit. Ten zielony co do żółwi strzela! ^____^ A tamta starsza wersja zakupiona była oczywiście na giełdzie, u pana ze stoiskiem pełnym dyskietek. Razem z takimi fajnymi laleczkami do ubierania zresztą, czyli starutką kolekcją staruteńkich kissów ^__________^
Mai_chan - 03-10-2005, 20:22
Temat postu:
Cóż, ja się ubieram w szmateksach, lumpexach (czyli szmateks zagraniczny :P), w Indii (czyli szmateks z Nazwą) i u koleżanki mojej mamy (która jest moich rozmiarów _^_). Jak się umie szukać, to można znaleźć perełki (markowe ciuchy też, na tyłku właśnie mam dżinsy Wranglera, bodaj 10 złotych zapłaciłam ;P) Do ludzi ze zjazdu - kojarzycie tą moją czarną bluzkę z kwiecistymi rękawami? Tak, ona jest z Indii...

Co do gier jako takich. Od dobrych kilku lat nie mam żadnej nowej gry. Najnowsza to Dungeon Keeper 2, który ma na okładeczce datę 1999. Pytanie brzmi, czy data na okładeczce odnosi się do drugiej części, czy w ogóle do nazwy Dungeon Keeper... Szczerze mówiąc nie wiem i jakoś mnie to nie rusza. W każdym razie w nic nowego nie grałam od wieków, raz pożyczyłam Simsy od kumpelki, pograłam trochę i stwierdziłam, że nie dla mnie... == Nie ma co ukrywać, że mam kilka piratów, co mnie wkurza _^_ Po wymianie może kupię, bo zaczęłam ostatnio częściej grać (jak nie grałam to i nie pamiętałam o kupnie oryginella ^^")

Za to jeśli chodzi o muzykę i animki, to zawsze kupuję oryginał, jeśli mi się BARDZO podoba. Dlatego właśnie na przykład ciułam pieniążki na tą nieszczęsną Dido _^_ (nie mylić z Dodą)
Serika - 03-10-2005, 20:53
Temat postu:
To jakieś inne Indiashopy macie, w Warszawie ceny mają takie same, jak wszystkie inne sklepy :/

Ja w gry prawie w ogóle nie gram. Jedyne, w jakie mi się zdarzyło, to HoMMIII i IV, jedna i druga ze stadionu. Przy czym czwórka była badziewna i szybko rzuciłam ją w kąt, a trójkę ostatnio zalegalizowałam - jeśli coś już kosztuje 20 złotych, to mogę sobie pozwolić na luksus posiadania 'oryginału' :P

A płyt z muzyką nie kupuję. Żadnych.
wa-totem - 03-10-2005, 21:07
Temat postu:
Hmm... niestety, to co kupiłbym w oryginale nawet w japonii jest rzadkością osiągającą jakieś absurdalne ceny... na webie, bo grzebać w stujenowcach nie mam jak _^_
ka_tka - 03-10-2005, 21:32
Temat postu:
Serika napisał/a:
To jakieś inne Indiashopy macie, w Warszawie ceny mają takie same, jak wszystkie inne sklepy :/


Eee, nasz, tarchomiński, tańszy jest. Tańszy, nie tani, ale rzeczy użytkowe (nie mylić z fikuśną sukienką na karnawał chyba) są w granicach do 80 (kurtki dżinsowe), 40 (spódnice), czy 30 (bluzki) złotych. Co JEST tańsze niż butiki. Ogólnie u mnie jak szaleć, to iść do indyka właśnie XD Raz na... rok? XD


Mou, zazdroszczę tym, co ubierają się w szafie mamy czy jej koleżanki - moja chyba za późno mnie na świat wydała, żeby myśleć o trzymaniu rzeczy z młodości. Raczej lądowały u starszej kuzynki czy sąsiadki, a jeśli przetrwały, to dopiero u mnie ^^"

Ja do szmateksów mam lekkie obrzydzenie. Po prostu parę razy zaprowadzono mnie do takiego w czasie sezonu ogórkowego. Tłok, pełno Przeciętnych Klientek. A taka PK kojarzy mi się z osobą która myśli, że jak się ubierze, to myć się nie musi... Rzuca się taka, przymierza, ROZBIERA ^^""""" Straszne XD

Co nie zmienia faktu, że kilka ciekawych rzeczy tu i ówdzie widziałam... Na przykład prześliczna spódniczka, nowa dosyć (bo teraz takie modne, bo krótkie i kraciaste, a mi się podobają, bo takie... mundurkowe? marzę o mundurku XD) i nawet firmowa wisiała sobie na wieszaczku i kosztowała grosze. Ma-lu-tka ^^"""""" O dobry rozmiar, jeśli nie o dwa, za mała XD
Zegarmistrz - 04-10-2005, 09:49
Temat postu:
"Szmateksy" to miejsca, w których rzeczywiście można się tanio i dobrze ubrać... Kiedyś pamiętam kupiłem w jednym takim genialną kurtkę, jeszcze z metkami ze sklepu. Trzeba tylko dobrze trafić.
wa-totem - 04-10-2005, 18:28
Temat postu:
ka_tka napisał/a:
marzę o mundurku XD
Waaaai~ sugoku kawaii~ *^__^*
/me zdecydowanie popiera wszelkie inicjatywy zmierzające do przywrócenia mundurków na wszystkich szczeblach edukacji, od przedszkola po uniwersytet!
Bah. Zamoyski, jako liceum pielęgnujące tradycję szkoły ekswojskowej, miał czapki z lekka podobne do legionowych maciejówek... Wciąż mam swoją w szafie ^_^
Ysengrinn - 04-10-2005, 20:00
Temat postu:
Mi teŻ pomysł się podoba, niestety starszym pokoleniom (a przynajmniej mojemu ojcowi) kojarzy się z totalitaryzmem, więc zejdzie jeszcze parę lat, nim to będzie miało szanse się rozpowszechnić. Ale jeśli moda ma się dalej rozwijać w tym kierunku co obecni to stanowczo jestem za uniformizacją młodzieży!
Zegarmistrz - 04-10-2005, 21:04
Temat postu:
Jako osoba doświadczona powiem - pomysł jest genialny, lecz niestety do zrealizowania tylko przez rozstrzeliwywanie niepokornych. Nie mniej jednak przydałby się...

I absolutny zakaz makijażu... Oraz dla dziewczyn dodatkowe lekcji z plastyki, na twarzach koleżanek (to, co ze sobą potrafily zrobić uczennice gimnazjum w którym praktykwałem było potwornością).
korsarz - 05-10-2005, 09:57
Temat postu:
Przez ten makijaż czasami się zastanawiam, czy widzę dziewczynę, czy kobietę w średnim wieku... -_-'
Ysengrinn - 05-10-2005, 11:15
Temat postu:
Ja nawet nie wspomnę, co potrafiły ze sobą zrobić dziewczyny na studniówkę. Dodały sobie średnio po 20 lat...
Keii - 05-10-2005, 15:07
Temat postu:
Nie chcę się bawić w moda, ale chyba trochę zeszliście z tematu piractwa XD
Od siebie dodam, że granie w mmorpgi na oficjalnych serwerach ma ten plus, że nie mamy czasu na inne gry [pirackie], ani na słuchanie mp3 [pirackich] :P
Ysengrinn - 05-10-2005, 18:35
Temat postu:
No masz, dyskusja zboczyła do tego stopnia, że mi sie pomyliła ze "Złowrogą Instytucją"XD. Ale dobra, to się wytnie, panie marszałku.
Anonymous - 06-10-2005, 09:42
Temat postu:
school of evil :>
Zegarmistrz - 06-10-2005, 10:53
Temat postu:
Z drugiej strony... Piractwo piractwem, ale mamy teraz anime na DVD. Ciekaw jestem, kto kupił coś po tak zaporowych cenach? Już pomijając źle pojętą oszczędność - mam (cłakiem sporo) rzeczy, które mógłbym za darmo ściągnąć z Netu, kosztujących podobne sumy, co DVD wiadomej firmy, ale...

... ale nie wydałbym 80 złotych na 4 odcinki anime. Za taką sumę mogę mieć podręcznik do RPG (i czytać go tydzień), pare blisterów do Konfrontacji (i grać do końca świata), obiady i śniadania na tydzień lub dwa bilety miesięczne.
wa-totem - 06-10-2005, 14:16
Temat postu:
Fakt. Właśnie wracam z warszawskiego Empiku w DT Centrum. Zmasowany atak anime-virtual. Jest właściwie wszystko, z get-backersami na dwudyskówkach (do 30 z 49).

MAMY TEŻ NOWEGO WYDAWCĘ Z ZACHODU, jak anime virtual. Nazywają się BEEZ Entertainment. Widziałem dwie kinówki Gundama, oraz dwa pięcioodcinkowe dyski Gundam SEED.

A anime-virtual zapowiedział m.in. Tejou Tenge (buu), oraz... drum roll... Planetes!!!
Anonymous - 06-10-2005, 14:20
Temat postu:
wa-totem, o BUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU............... ktos chyba lezy. i tym kims jest chyba a-g, i to rpzed poczatkiem walki :D

bo cos watpie zeby tristia za 20 zl i gto za 40 to by trudny wybor....

i mi sie wydawalo ze seeda tez robi virtual.....
wa-totem - 06-10-2005, 20:11
Temat postu:
nope, Gundam Seed to nie virtual. Tu francuzi z Beez ubiegli a-v, a języki w tym europejskie -
Ścieżka dźwiękowa: Japoński, Angielski, Niemiecki, Francuski - Dolby 2.0
Napisy: Polskie, Angielskie, Niemieckie, Francuskie, Holenderskie

Kupili 2/3 europy... wow...
No ale cena zaporowa, 75 zeta. za 5 odcinków >_< Niech spadają na drzewo.
Taur - 06-10-2005, 22:52
Temat postu:
Tak i się dziwią pewne instytucje piractwu - ha zaraz coś zapuszczę nowego, przynajmniej bedą się mieli czego czepiać jak mnie czepną;-)

Jakiś czas temu zapytałam się w pewny sklepie ile liczą sobie za wydane w usa mangi, troszku dużo to wychodzi. Zanim ceny nie spadną to połowa wydawców nie również spada "na bambus".
A z czystej złośliwości dvd nie kupię choć uwielbiam Seed'a, może ogólny bojkot tej propozycji da coś do myślenia pomysłodawcą.
wa-totem - 07-10-2005, 02:06
Temat postu:
Nie nie da.
Dla nich PL to tylko kilka groszy więcej za możność sprzedawania tych samych dysków w jednym kraju więcej, i bardziej ich martwi możliwość reeksportu (via merlin lub prywatnie) na *żywotne* dla nich rynki francuski czy niemiecki, a nie że u nas mało kto to kupi...
korsarz - 07-10-2005, 16:10
Temat postu:
baka... za 80 zeta to ma się 4 dobre mangi (które można czytać tygodniami) albo 2 płytki CD-audio (dobrej jakości) lub dobrą książkę or... tylko 4 odcinku anime?! Bezsens... ==' ja bym prędzej dał 8 dych za całość i to pod warunkiem, że to będzie coś dobrego.
wa-totem - 07-10-2005, 16:47
Temat postu:
jeśli chciałeś napisać "to (takie podejście) jest głupie/absurdalne", powinno być
"[kore wa] bakarashii desu, ne..."
albo
"bakabakashii desu yo!"
(tak, z powtórzeniem bakabaka... lol. Kiedyś zrobię listę, bo masa przymiotników japońskich to 2xCośtam xD)

tak jak jest, wychodzi że wymyślasz przedmówcom od głupich, a nie sądzę by to było twoim zamiarem xDDDDD
Zegarmistrz - 07-10-2005, 20:35
Temat postu:
korsarz napisał/a:
lub dobrą książkę


Nie książkę... Album ze zdjęciami, podręcznik do RPG lub inne coś formatu A4 na kredowym papierze, z licznymi ilustracjami.

Powieści kosztują od 25 do 50 (George Martin, prawie 1000 stron) złotych.
korsarz - 08-10-2005, 13:11
Temat postu:
Cytat:
tak jak jest, wychodzi że wymyślasz przedmówcom od głupich, a nie sądzę by to było twoim zamiarem xDDDDD

i nie było. Miałem na myśli wydawnictwa, które dyktują takie, a nie inne ceny...[br]
Cytat:

Nie książkę... Album ze zdjęciami, podręcznik do RPG lub inne coś formatu A4 na kredowym papierze, z licznymi ilustracjami.

a podręcznik do RPG to nie jest książka?
Zegarmistrz - 08-10-2005, 15:55
Temat postu:
korsarz napisał/a:
a podręcznik do RPG to nie jest książka?


Jest, ale bardzo nietypowa... Ja wyliczam koszty typowej książki.
besmirch - 01-11-2005, 20:39
Temat postu:
najwazniejsze jest wyznaczyc granice gdzie zaczyna sie piractwo .. z tego co slyszalem przeciez niektore serie nie sa chronione prawami licencyjnymi .. jesli sciagasz i ogladasz sam dla siebie wszystko jest ok .. ale to nie jest regula, co do wymiany Seriami sciagnietymi miedzy ludzmi bez pobierania oplaty to nie uwazam za piractwo, ale ofkorz do tego dochodza takie przeboje jak Final Fanstasy - AC .. gdzuie.. hmm ciezko jest nie sciagnac i nie obejrzec ..

[EDIT=Ysengrinn]Pomysł, jaki proponujesz, jest sprzeczny z regulaminem forum i polityką strony.

ale otwarta rozmowa na temat to sciagania z netu/kupowania od kogos tam raczej odpada :S bo doswiadczenie nauczylo .. ze jak jakis reporter zobaczyl stronke z adresem wina.lo2.opole.pl .. o winach :P to potem taka afere zrobil ze pozegnalem sie i z kontem shellowym i z innymi przywilejami, a najsmieszniejsze strona istniala na serverze dobre 2 lata i sprawca juz dawno skonczyl LO.. ale smrud pozostal :P

[EDIT=Ysengrinn]Proszę nie nadużywać cierpliwości Moderacji. Zaręczam, iż mamy refleks o wiele szybszy niż dwa lata.
Bezimienny - 01-11-2005, 22:54
Temat postu:
besmirch napisał/a:
.. z tego co slyszalem przeciez niektore serie nie sa chronione prawami licencyjnymi .. jesli sciagasz i ogladasz sam dla siebie wszystko jest ok

Prawa licencyjne to jedna sprawa, a prawa autorskie inna. Te drugie zawsze obowiązują, nawet jeśli dane anime nie jest u nas zlicencjonowane.
besmirch - 01-11-2005, 23:04
Temat postu:
@Ysengrinn
sorr zle to ujolem, 2 lata moze nie .. ale jakby nei patrzec to byla rozmowa hipotetyczna . w przeciwnym razie taki topic o jakim mowilem bym zalozyl :P, odpuscilem sobie 1-wszego dnia tutaj "wymiane"

prawa autorskie =/ .. to na jakiej zasadzie dzialaja leganle servy ftp z anime ? :P kiedys z czegos takiego sciagnalem Yumerie .. a wyraznie bylo opisane ze jest legalne ..
xellas - 01-11-2005, 23:29
Temat postu:
Hmmm temat bardzo ciekawy. Tak potępiacie podawanie adresów itp, ściąganie z netu
Mnie fascynuje skąd szanowna redakcja forum miała anime? Kupowaliście je w Japonii?
Bezimienny - 01-11-2005, 23:34
Temat postu:
besmirch napisał/a:
prawa autorskie =/ .. to na jakiej zasadzie dzialaja leganle servy ftp z anime ? :P kiedys z czegos takiego sciagnalem Yumerie .. a wyraznie bylo opisane ze jest legalne ..

Być może właściciel tego serwera też myśli, że jak anime nie jest zlicencjonowane to puszczać wolno. By naprawdę mógł to robić legalnie, musiałby mieć umowę z producentem danego anime (czyli w praktyce samemu mieć licencję dystrybucyjną). Tak na prawdę, o ile nie masz pozwolenia, to nawet rozpowszechnianie tłumaczenia (nawet zrobionego przez siebie) podpada pod paragraf.

Nie muszę chyba dodawać, że takich pozwoleń producenci anime za darmo zwykle nie rozdają.
Avellana - 01-11-2005, 23:38
Temat postu:
Krotko, bo jestem zmęczona. Tak, słusznie się domyślasz, że sz. redakcja to banda hipokrytów, choć ostatnio staramy się kupować i recenzować to, co w naszym pięknym kraju wydano. Na pociechę mamy to, że w zasadzie wszystkie znane mi portale odcinające się od piractwa robią recenzje na podstawie fansubów - w tym AnimeNewsNetwork, które ostatnio dość grzecznie przepraszało, kiedy jeden z ich redaktorów nadmiernie najechał na fansubberów. Więc jesteśmy w dobrym towarzystwie.

A chodzi o całkiem pragmatyczne unikanie kłopotów. Wystarczy, że wydawnictwo X wkurzy się na nas o coś, albo nawet nie wydawnictwo X, tylko jakiś dawny użytkownik forum, który nas znielubił i planuje zemstę - i napisze do providera, że strona powstała w celu wymiany plików, czego dowodem są takie a takie tematy na forum... Dziękuję, postoimy.
xellas - 01-11-2005, 23:41
Temat postu:
Za odpowiedź upszejmie dziękuję, byłam zwyczjnie ciekawa.



P.S. Redziu bądź łaskaw zamknąć buziuchnę. Tak się składa, że mi niczego nie zarzucisz , bo jestem zbyt leniwa na ściąganie filmow/książek z netu.
A piractwa jako takiego ani nie potępiam ani nie pochwalam.
Ysengrinn - 01-11-2005, 23:45
Temat postu:
Cytat:
a tak serio tio powiedz sam czy nie ma racji ? cos w tym jest .. ale o tym sie nie mowi..


Czytaj wszystkie posty, a będziesz wiedział co. Proszę zakończyć ten temat. Red, pohamuj swe lubieżne żądze i nie napadaj na ludzi bez zachęty z ich strony.

EDIT - RED! BESMIRCH! Zmieńcie sobie do diabła datę, bo się bajzel robi!!!

Anonymous - 02-11-2005, 00:16
Temat postu:
xellas napisał/a:
Hmmm temat bardzo ciekawy. Tak potępiacie podawanie adresów itp, ściąganie z netu
Mnie fascynuje skąd szanowna redakcja forum miała anime? Kupowaliście je w Japonii?
O jezu Xelas jakaś ty pokrzywdona. Czysty podrecznikowy wrecz syndrom zbuntowanej szkrzywdzonej nastolatki wypadało by wyrosnąc już z wielkiego mrocznego obrazenia.


Przepraszam musiałem wiem ze i tak pewnie nawet nie przeczyta
besmirch - 02-11-2005, 00:37
Temat postu:
Redvampire napisał/a:
xellas napisał/a:
Hmmm temat bardzo ciekawy. Tak potępiacie podawanie adresów itp, ściąganie z netu
Mnie fascynuje skąd szanowna redakcja forum miała anime? Kupowaliście je w Japonii?
O jezu Xelas jakaś ty pokrzywdona. Czysty podrecznikowy wrecz syndrom zbuntowanej szkrzywdzonej nastolatki wypadało by wyrosnąc już z wielkiego mrocznego obrazenia.

Przepraszam musiałem wiem ze i tak pewnie nawet nie przeczyta


troszke to chamskie przepraszac za cos co sie zrobilo w tym samym poscie .. zamiast przepraszan zmien posta ;]

a tak serio tio powiedz sam czy nie ma racji ? cos w tym jest .. ale o tym sie nie mowi..

to cos ala temat dzieci ksiezy .. nikt o nich nie mowi kosciul sie nie przyznaje .. ale znam takich 3 .. w tym 1 mieszka w bloku pode mna :P
Anonymous - 02-11-2005, 08:03
Temat postu:
besmirch, Avellana chyba powiedziala wyraznie - jest w tym tyle, ze robienie recenzji anime opierajac sie tylko na tym co wychodzi w polsce jest nie do zrobienia. i to z powodow zarowno ilosciowych (poniewaz nie ma tego tyle by starczylo na porzadny serwis) jak i finansowych (nikt z naszych recenzentow nie zarabia tyle zeby placic stowe za 3 odcinki anime przy zalozeniu ze seria liczy ich 40+).... a sciagania anime ze stanow to sa podobne koszta

ale to jest zupelnie co innego niz propagowanie piractwa metoda podawania linkow. poniewaz to jest na dzien dobry przeciwne zasadom hostingu wiekszosci providerow (tak, wyraznymi wolami pisze ze nie mozna umieszczac "illeagl content". a nam na stronie zalezy, a hosting to warunek konieczny na to by strona byla.

a ja piractwa nie pochwalam....... tylko ze nie wiem jak mozna bez niego skonczyc studia informatyczne, architektoniczne czy budowlane na uczelni panstwowej, nie mowiac juz o reklamie czy jakichs artystycznych - gdzie cos MUSI byc zrobione w tym a nie innym programie (czytaj auto cad, corel, etc etc). na niektorych uczelniach oczywiscie sa dostepne laboratoria gdzie taki program jest. a na innych ich po prostu nie ma. projekt jest do oddania i tyle. a jesli stowa na gre to jeszcze jest do uzbierania (albo mozna pojsc sobie pograc w cos tanszego), o tyle pare (jak nie parenascie) kawalkow na corela czy autocada......... nie za bardzo. a czasem uzywa sie programow wartych kilkaset tysiecy.
besmirch - 02-11-2005, 09:09
Temat postu:
jestem piratem z wyboru .. mimo ze moja uczelnia dysponuje programem typu MSDN gdzie najnowszy soft na uzytek wlasny mozna sciagnac za free wystarczy sie zarejestrowac (a mowa o windowzie po officy, builder i inne + zawsze istnieja darmowe programy alternatywne) to i tak "pirace",

a co do samej redakcji to:

"Pomysł, jaki proponujesz, jest sprzeczny z regulaminem forum i polityką strony." strona na ktorej .. recenzje pozyskane sa w wiadomy sposob, to troche "nie fajne" .. hehe nie wiem jak ta polityka wyglada ..
Ysengrinn - 02-11-2005, 09:26
Temat postu:
Avellana napisał/a:
A chodzi o całkiem pragmatyczne unikanie kłopotów. Wystarczy, że wydawnictwo X wkurzy się na nas o coś, albo nawet nie wydawnictwo X, tylko jakiś dawny użytkownik forum, który nas znielubił i planuje zemstę - i napisze do providera, że strona powstała w celu wymiany plików, czego dowodem są takie a takie tematy na forum... Dziękuję, postoimy


Besmirch, co w powyższym było dla Ciebie za trudne do zrozumienia? Bo mogę ewentualnie przetłumaczyć na prostszy język. I zmień tę cholerną datę w swoim profilu-_-. Patrz co się dzieje z postami.
Anonymous - 02-11-2005, 09:35
Temat postu:
besmirch napisał/a:
mimo ze moja uczelnia dysponuje programem typu MSDN gdzie najnowszy soft na uzytek wlasny mozna sciagnac za free wystarczy sie zarejestrowac (a mowa o windowzie po officy, builder i inne

no u mnie tak prosto nie bylo. "uczelniana edycja" visual studio co prawda istniala (ale i tak dopiero od chwili gdy dostalam sie na 4 rok), ale ona ma te gorsza wersje optymalizacji, i pisanie symulatora 3d przy jej pomocy bylo samobojstwem.


besmirch napisał/a:
hehe nie wiem jak ta polityka wyglada ..

polityka strony wyglada tak: "nie chcemy zeby nam zamkneli strone". jezeli tobie ona z jakichs powodow nie odpowiada i chcesz zeby zostala zamknieta, to mozesz sobie po prostu pojsc, nikt cie nie trzyma.
besmirch - 02-11-2005, 09:40
Temat postu:
super .. ale watpie zeby komus chcialo sie przetrzasac cale forum zeby znalesc 1 post XES'a w ktorym opisuje "hipotetyczna" sytuacje wymiany plikow ..

a jesli juz w poscie cos jest nie tak, koszac z niego teksty z komentarzem "polityki strony", jest dla mnie troszke nad wyrost..

co do daty .. nie moja wina ze phpBB, jest takie a nie inne, vBulletin w tej kwesti wyopada lepiej :)

@Bianca
Gdyby chceli zamknac strone to by to zrobili w taki czy inny sposob, wykorzystujac chocby sam fakt pozyskiwania recenzji do zagranicznych serii
Avellana - 02-11-2005, 09:43
Temat postu:
Bianca, to było ostre...

Rzecz wygląda tak: nie ma co robić z siebie świętych. Nie twierdzę, że ściąganie plików jest dobre, ale oczywiście nie mogę go jednoznacznie potępić z przyczyn oczywistych. Ale...

Mówmy szczerze - nawiązujemy kontakty z wydawnictwami i staramy się ich przekonać, że warto nam przysyłać choćby egzemplarze recenzenckie wydawanych anime. W przyszłości pewnie to samo będziemy robić w stosunku do wydawnictw mangowych.

W Internecie jest multum stron poświęconych wyłącznie wymianie anime, wymianie plików etc. Także polskich. Jeśli ktoś chce je znaleźć, wystarczy, że użyje Google. Jeśli ktoś chce zadać innemu użytkownikowi pytanie, skąd wytrzasnął oglądane właśnie cudeńko, może użyć priva. Naprawdę nie jest niezbędne pisanie w tym celu postowanie na forum... Tym bardziej, że takich pytań jest dużo i szybko powstałby osobny dział "wymiana"... A od tego są wyspecjalizowane strony i niech ich twórcy się martwią, jak utrzymać się na powierzchni.

Jeszcze raz powtarzam - to nie jest świętoszkowata hipokryzja, tylko cyniczna i pragmatyczna decyzja o podłożu czysto materialnym.
Anonymous - 02-11-2005, 09:43
Temat postu:
Cytat:
super .. ale watpie zeby komus chcialo sie przetrzasac cale forum zeby znalesc 1 post XES'a w ktorym opisuje "hipotetyczna" sytuacje wymiany plikow ..

a jesli juz w poscie cos jest nie tak, koszac z niego teksty z komentarzem "polityki strony", jest dla mnie troszke nad wyrost..


to jest tak, ze albo nikt nie moze, albo moga wszyscy. jak moga wszyscy to nie ma o czym mowic, jak nie moze nikt to kazde naruszenie powinno byc tepione. bo niby od ktorego postu ma zaczynac sie mowienie o tym ze to jest sprzeczne z polityka? od 2go? czy od 20go? bo tak, jezeli ktos postanowi strone zamknac i doniesie providerowi ze jestesmy piratami, to TAK, przegrzebia forum i TAK, dokopia sie do tego jednego posta. i TAK, uzyja go jako argumentu.
besmirch - 02-11-2005, 09:48
Temat postu:
@Bianca
lol .. troszke nadinterpretowalac cyfre 1 w tekscie ..1 == jeden (a nie 1-wszego), a co do strony jak pisalem wyrzej .. jakby chceli zamknac to by zamkneli

ale przeciez tak czy siak .. jakies strony osiolowate czy inne sa szeroko dostepne i cuz ciagle online ..
Anonymous - 02-11-2005, 09:51
Temat postu:
nadal to samo. jezeli jeden ignorujemy, to od ilu zaczynamy scigac. i po co jesli ten jeden zignorowalismy.

i nie, niekoniecznie. znam jedna dosc duza strone ktora zamkneli ale sie obronila, mimo sporego skandalu w mediach, artykulow w Rzepie etc etc.

natomiast skoro jestes taki madry i uwazasz ze to co robimy jest zle. co twoim zdaniem powinnismy zrobic?
Ysengrinn - 02-11-2005, 12:20
Temat postu:
Cytat:
a jesli juz w poscie cos jest nie tak, koszac z niego teksty z komentarzem "polityki strony", jest dla mnie troszke nad wyrost..


OK, dla Ciebie jest troszkę na wyrost, przyjęliśmy do wiadomości. Nie wpływa to na nasze stanowisko, więc EOT. Kolejne posty w temacie będę wycinał jako niezgodne z poprawką Konstytucji Forum. Przykro mi, ale dopóki nie jesteś tutaj adminem możesz się do niej stosować, lub odejść, nie przewidujemy zmiany polityki tylko dlatego, że jednej osobie się to nie widzi. Znajdź sobie forum, gdzie nie mają takich problemów co my i tam reklamuj swoje zbiory.
xellas - 02-11-2005, 12:30
Temat postu:
Fascynujące, jedno pytaniei jaka dyskusja.
Ysen przeginasz, to jest forum i on ma prawo się wypowiadac na nim.

[EDIT=Ysengrinn] Ma, ale nie na ten temat.

Szósta Poprawka
Decyzje moderatorów nie będą przedmiotem powszechnej debaty. Jeśli użytkownik uzna, że moderator przekroczył swoje uprawnienia bądź postąpił niesprawiedliwie, powinien wysłać prywatną wiadomość do administratora, uzasadniając swoje zarzuty. Skargi na łamach forum i wszelkie inne formy odwoływania się do opinii publicznej będą kasowane jako spam.

Anonymous - 02-11-2005, 12:36
Temat postu:
Cytat:
Ysen przeginasz, to jest forum i on ma prawo się wypowiadac na nim.

jezeli jego wypowiedzi sa niezgodne z konstytucja (a wyklocanie sie z moderacja i administracja takowe jest) to nie, nie ma. jesli mu nie odpowiada polityka strony czy forum, to moze sobie z niej pojsc. ty zreszta tez (patrz punkt o wyklocaniu sie z moderacja)
Avellana - 02-11-2005, 12:41
Temat postu:
Wszystkie strony proszę o nieuleganie emocjom. Prosiłabym też, żeby posty w tym temacie dotyczyły tego tematu, a nie zachowania użytkowników (nie mówię tu o moderacji, która do takich uwag ma niejakie prawo).

Besmirch i Xellas moim zdaniem ruszyli istotną sprawę, którą lepiej wyjaśnić, zamiast udawać, że w ogóle nie ma problemu, albo tłumić wszelki opór i pytania.

Wyjaśnienie (że przypomnę) brzmi: stron poświęconych wymianie jest w sieci bardzo dużo i można je z łatwością znaleźć. Ta strona i to forum z przyczyn praktycznych mają być od tego wolne.

Prosiłabym, żeby następne posty zawierały opinie/krytykę powyższego stanowiska, a nie wycieczki osobiste. Prosiłabym też zarówno Ysengrinna, jak i Biankę o łagodniejsze wyrażanie swoich opinii. Natomiast Xellas chciałabym poprosić o coś, co się nazywa kulturą wypowiedzi, której to kultury nienagannie przestrzega besmirch (i o ile widzę, nie jest skrzywdzonym biedactwem, wymagającym obrony).
Zegarmistrz - 02-11-2005, 13:05
Temat postu:
xellas napisał/a:
Ysen przeginasz,


Przegina...
Anonymous - 02-11-2005, 13:09
Temat postu:
Ave, wybacz ale "a bo dzieci ksiezy" nie jest argumentem. "ja bym chcial zeby" tez nie.

odnosnie "a bo to podwojne standardy" to tak: jezeli chcemy nasza pozycje zalegalizowac, a chcemy, musimy rozmawiac z wydawnictwami. Z punktu widzenia wydawnictwa recenzja nikomu nie szkodzi - bo zacheci ludzi do zakupow. i to ze jeden czlowiek obejrzal pirata nadal nie rzutuje na tych 10 co poszli i zacheceni recenzja kupili legale.

natomiast w momencie gdy zaczniemy dawac downloda JAKICHKOLWIEK plikow, to ludzie z wydawnictw na bank nie beda codziennie sprawdzac czy nie mamy przypadkiem czegos co godzi w ich interesy, po prostu zapisza nas do wrogow. a w tym momencie nie mamy szans na zrobienie strony legalnie - poniewaz nie ciagniemy z niej zyskow i nie mielibysmy za co tego anime kupic.

co do dostepnych stron oslowatych, one nie chca i nie musza prowadzic legalnej dzialalnosci, bo nie beda np. organizowac konwentu.

tu nie chodzi o to ze uwazamy sie za bardziej rownych i my mamy prawo piracic a inni nie. my chcemy miec strone, i mamy zasady, ktore maja prowadzic do tego ze ta strona bedzie mogla robic to a to - zasady ustalony zostaly przez caly zespol redakcyjny, czyli tych co przy stronie cos robia. to ze ktos ma inna strone z innymi zasadami - to jego prawo. i jeszcze raz powtorze (i to nie wycieczka osobista a stwierdzenie faktu), ze jak komus nasze zasady nie odpowiadaja, to nikt go tu sila nie trzyma.
Ysengrinn - 02-11-2005, 14:23
Temat postu:
Przepraszam Besmirch, jeśli poczułeś się urażony. Chodziło mi po prostu o to, że niby po co mielibyśmy to robić? Nic nie zyskamy, a możemy wiele stracić. Nic nie stoi na przeszkodzie, byś reklamował się gdzie indziej, jednocześnie udzielając się tutaj. A ostro zareagowałem, gdyż tłumaczenie "na pewno nikt nie będzie sprawdzał" jest po prostu śmieszne. Zwłaszcza w ustach kogoś, kto w innym temacie wytykał wady narodowe Polaków.
wa-totem - 02-11-2005, 17:26
Temat postu:
Heh... jeszcze rzymianie mieli w kodeksach "Dura lex, sed lex" i "Ignoratio iuris nocet". Jak widać, parę tysięcy lat minęło a wciąż sporo ludzi nie potrafi przyjąć do wiadomości że te zasady obowiązują uniwersalnie, oraz że gospodarz zawsze może na swoim poletku stanowić "zasady gry"...
besmirch - 02-11-2005, 21:32
Temat postu:
oj zawrzalo..

troche tego duzo .. a ja mam 1 bochenka o systemach zabezpieczen przed soba odpiowiem pokrotce



@Bianca
"natomiast skoro jestes taki madry i uwazasz ze to co robimy jest zle. co twoim zdaniem powinnismy zrobic?"
nie powiedzialem ze zle, ale reakcja troche mnei zaszokowala .. bo wg mnie byla za mocna, co do pomyslow .. heh ja sie wypowiadam to nie ja zalozylem "tanuki" nie mie pytaj

"Ave, wybacz ale "a bo dzieci ksiezy" nie jest argumentem. "ja bym chcial zeby" tez nie"
kolejna nadinterpretacja, to byla przenosnia a nie argument

PS.
Opanuj swoje emocje ;]

@Ysengrinn
"Znajdź sobie forum, gdzie nie mają takich problemów co my i tam reklamuj swoje zbiory."
Nie przeczytales wczesniejszego posta gdzie napisalem ze odpuscilem sobie wymiane na tym forum ...

heh urazony sie nie poczulem, bylbym urazony gdyby ktos zaczal mi wiezdzac na rodzine, a zdenerwowany kiedy ktos by przyjechal i porysowal choc 1 dvd (z czym to nie powiem :P)
Co do "napewno nikt nie bedzie sprawdzal" .. jestem pewien tego pewien na 100% .. 2-ga sprawa pozostaje otwarta .. czy macie jakis wrogow :P,

( a tak od strony technicznej .. wystarczy stworzyc jakas tam grupe zamknieta z wydzielonym dzialem dla tej grupy i tylko dla niej) - ale to w kwesti wyjasnienia a nie pomyslow na przyszloc

tematy chyba zostal wyczerpany .. a jesli ktos chcialby sie podzielic spostrzezeniami na temat mojej wypowiedzi, gdzie jest argument a gdzie nie ma (juz wy wiecie o kogo chodzi:>) to prv msg a ni tu :P

jakbym pominol jakis aspekt wczesniejszych wypowiedzi sorry

na moje temat "wymiany" czy tez "piractwa" zostal wyczerpany :P i jasnym jest ze takowegu tu ni bedzie :P

(tak offtopicowo)
jeszcze @wa-totem, wiem ze nieznajomosc prawa szkodzi, prawo jest ciezkie .. ale wole "Nieswiadomosc jest blogoslawienstwem" :P

mimo to "Admin ma zawsze racje", "Szanuj admina swojego mozesz miec gorszego" - jest bardziej uniwersalne :P
(i tu uwaga na bledy w lacinie jak cos popraw mnie :P) <spiewa> "plurimos annos adminowi" na czesc admina :P

PS. mam nadzieje ze z tlumaczeniem z lac na nasze nie pochrzanilem :P
wa-totem - 02-11-2005, 22:04
Temat postu:
Jak na nie-humanistę (tak się deklarowałeś w innym wątku), nieźle ^_^ "Admin ma zawsze racje" - no, właśnie...

"Nieswiadomosc jest blogoslawienstwem" - hmmm. No to różnimy się światopoglądowo... bywa.
besmirch - 02-11-2005, 22:12
Temat postu:
bo wiecej ze mnie informatyk niz humanista :P,

"Admin ma zawsze racje" - tak .. ale na phpbb by przemo gdzie stoi to na phpbb 2.0.x z tego co pamietam jest exploit jeszcze z lutego chyba bierzacego roku, ktory pozwala zmodyfikowac tak pliku cookies.txt z mozili/ff ze .. esh nie wazne :P w kazdym razie to dziurawe jest jak ser szwajcarski .. ale to moja skromna opinia ..

a jesli admin chce .. to poszukam i wysle mu kod w c++

"Swiadomosc to blogoslawienstwo" niektorych rzeczy lepiej nie wiedziec ..
wa-totem - 07-11-2005, 14:18
Temat postu: Chcesz przewinąć film? Zapłać dolara!
Podpinam tu, bo podpada pod topic... coby wam oszczędzić dłubania, cytuję za:
http://www.kinodomowe.idg.pl/news/news.asp?m=23&id=84854

Chcesz przewinąć film? Zapłać dolara!

Wygląda na to, że organizacje chroniące praw autorskich znalazły kolejny sposób na zarabianie na użytkownikach. Wysunięta tym razem w Stanach Zjednoczonych propozycja ma ograniczać możliwości użytkowników w zakresie wykorzystywania urządzeń analogowych. Holywood chce jak najszybciej załatać dziurę w prawie, by móc np. pobierać opłaty za nagrywanie obrazu wideo.

Celem dyskutowanego dokumentu "Analog Content Security Preservation Act of 2005" jest załatanie "analogowej dziury". Dotychczasowe prawo amerykańskie obejmowało ochroną wyłącznie dane zapisane w formie cyfrowej - wideo składowane w postaci analogowej mogło być niemal dowolnie kopiowane czy obrabiane. W ten sposób każdy Amerykanin mógł sobie bezkarnie nagrać na taśmę z TV swój ulubiony film, nawet jeśli jego producent wyraźnie tego zabraniał. MPAA chce to zmienić.

Gdyby dokument zapobiegający "analogowej dziurze" został wprowadzony w życie, urządzenia z analogowym wejściem wideo (odbiorniki telewizyjne z możliwością nagrania obrazu, tunery, kamery itd.) musiałyby zostać zaakceptowane przez Holywood, zanim pojawiłyby się na rynku. Do sprzedaży trafiałyby tylko te telewizory, które tuż po odebraniu obrazu konwertowałyby go do postaci cyfrowej - by zmusić użytkowników do respektowania DRM - albo uwzględniałyby wprowadzone przez producenta zabezpieczenia.

Mogłoby to doprowadzić do sytuacji, w której po zmianie kanału użytkownik byłby informowany, że danego programu nagrywać mu nie wolno. Gdyby to zrobił - choćby używając oprogramowania dostarczonego do tunera czy korzystając z funkcjonalności opisywanego niedawno systemu Windows Media Center - złamałby prawo.

Co więcej: absolutnie każda modyfikacja wyświetlanego obrazu nie będąca odtwarzaniem zostałaby zakazana albo odpowiednio wyceniona. Mogłoby to np. spowodować, że operacja nagrania filmu i przewinięcia go później do określonego momentu kosztowałaby dolara, a zatrzymanie go (by wyjść do kuchni po herbatę) - dodatkowe pięćdziesiąt centów.

Holywood nazywa taką możliwość "pozwolenie uczciwym na uczciwość", na pierwszy rzut oka widać jednak, że nawet przeciętny, uczciwy użytkownik będzie nękany dodatkowymi opłatami lub informacjami. Co więcej: niewykluczone, że chęć obróbki nagranego przez siebie analogowego obrazu będzie możliwa wyłącznie za zgodą MPAA i tylko przy pomocy określonych aplikacji.


Jak wam się podoba?
Wasze stare, analogowe telewizory, wieże audio i kamery (a także ich naprawa, zapewne) będą wkrótce NIELEGALNE! xD
Kurza twarz, następnym razem ja głosuję na dowolną partię popierającą piratów =="
Bezimienny - 07-11-2005, 15:39
Temat postu: Re: Chcesz przewinąć film? Zapłać dolara!
wa-totem napisał/a:
Jak wam się podoba?
Wasze stare, analogowe telewizory, wieże audio i kamery (a także ich naprawa, zapewne) będą wkrótce NIELEGALNE! xD
Ale, na szczęście, tylko w USA. A producenci sprzętu RTV i tak już dawno fabryki mają poza Stanami (i na dostosowywaniu się do takich przepisów im specjalnie nie zależy).

Jak np swoim czasem Philipsowi RIAA kazała zaprzestać produkcji urządzeń umożliwiających łatwe kopiowanie muzyki, to nie zauważyłem, by przyniosło to jakikolwiek efekt.
besmirch - 07-11-2005, 22:13
Temat postu:
juz to widze ze to przejdzie .. predzej internet ocenzuruja ..

CDR Info napisał/a:

Branża filmowa z Hollywood zaprezentowała nową technologię zabezpieczeń antypirackich dla filmów w formacie HD DVD, która opiera się na dźwiękowych "znakach wodnych".

Wszystkie odtwarzacze HD-DVD wyposażone zostaną w czujnik, który sprawdzi niesłyszalne dla ucha ludzkiego znaki wodne, zawarte w ścieżce dźwiękowej filmów. Nowym rozwiązaniem zabezpieczone zostaną wszystkie większe produkcje filmowe wchodzące na ekrany kin. Gdy odtwarzacz wykryje ukryty kod, uzna nośnik za nielegalną kopię i wyłączy odtwarzacz. W ten sposób branża filmowa chce wyeliminować pirackie kopie filmów, których premiera jeszcze się nie odbyła, nagrywanych kamerą cyfrową w czasie przedpremierowych seansów kinowych.

Dyski HD-DVD dla użytku domowego również będą posiadać dźwiękowy "znak wodny", który będzie się jednak różnić od wersji kinowej. Jednak także w tym przypadku system zweryfikuje, czy dysk jest nagrany fabrycznie, czy powstał w wyniku nielegalnego kopiowania. Wykrywane będą nielegalne kopie filmów zarówno "wypalanych" w nagrywarkach DVD, jak i zgrywane przy pomocy kamery cyfrowej przystawionej do ekranu telewizora. W razie wykrycia nielegalnej kopii zabezpieczenie wyłączy odtwarzacz.


i co z tego zawsze znajdzie sie ktos kto sobie z tym poradzi .. i wypusci to na siec :P
Anonymous - 13-11-2005, 21:34
Temat postu:
Temat rzeka. Równie dobrze możemy rozmawiać o polityce która jest wg. mnie "o dupe roztrzaść" Piractwo, będzie tak długo aż nie zmienią się ceny w Polsce i nie tylko u nas.
Takie nastały czas, że internet czasem jest jedyną drogą, żeby coś znaleźć. A gadka typu "nie można mieć wszystkiego" mnie nie interesuje ani nie satysfakcjonuje. Niech nikt nie mówi, że ma w pełni legalny soft na kompie, bo naprawdę nie uwierzę! Jest taka osoba? zwykłe mp3 jest karalne, pożyczanie kaset, płyt, to jest rozpowszechnianie i tak samo można dostać po łapach. Taki świat, takie prawo. 9 stron w temacie, ale czy to coś dało? no dajcie spokój.
Anonymous - 09-12-2005, 09:44
Temat postu:
buhaha: http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,49621,3056122.html

ciekawe czy komus przychodzi do glowy z w zasadzie to zmniejszenie skali piractwa mozna osiagnac tylko zwiekszajac stope zycia ludnosci?
korsarz - 09-12-2005, 10:05
Temat postu:
1. Niższe ceny towarów (muzyka, gry, oprogramowanie), przystępne
dla kieszeni przeciętnego obywatela, najlepiej w cenach zbliżonych do pirackich.
2. Zwiększone zarobki (im więcej kasy, tym więcej legalnie można nabyć).
3. Zwiększyć różnorodność towarów (tak, bym mógł choćby takiego Juno Reactor kupić w sklepie, zamiast ściągać z neta, bo w sklepach nie ma).

A wtedy... żegnajcie piraci!

Ale jakoś nikomu z muzycznych/filmowych/komputerowych/wpisać inne korporacji nie przychodzi to na myśl... Więc poświęcają masę kasy na zabezpieczenia... Które pozwalają utrzymać cenę na wybranym przez producenta poziomie... Tym samym zwiększając popyt na piractwo... paranoya =='
Anonymous - 09-12-2005, 10:13
Temat postu:
korsarz, to jest kwestia specyficzna dla naszej czesci swiata - z racji na to ze:

1) wytwarzanie na polskim rynku sie nie oplaca, i nie z racji na piractwo a racji na "poslizg" - zeby cokolwiek zrobbic trzeba alb byc fanatykiem albo sporo zaintwestowac. a ilosc odbiorcow nie jest szczegolnie duza

2) ceny zachodnie sa i beda wyzsze, z racji na roznice cenowe (wynikajace z roznic walut)

3) stopa zycia w polsce jest na tyle niska, ze "normalne" ceny nadal sa poza zasiegiem wiekszosci ludzi
korsarz - 09-12-2005, 10:32
Temat postu:
Więc ahoy! P->
slocik - 09-12-2005, 16:59
Temat postu:
ja bym z checia zostal piratem, opaska na oku, krzyczysz "arghhhh", papuga na ramieniu ( w domie mam taka bycza 10 letnia ), plkywasz statkiem, gwalty, skarby, normlanei zycie jak mazenie :]
korsarz - 10-12-2005, 21:44
Temat postu:
nooooo :]
Crack - 11-12-2005, 18:00
Temat postu:
Z ciekawostek: następnym celem RIAA stały się strony oferujące teksty piosenek :)
wa-totem - 11-12-2005, 21:31
Temat postu:
Cytat:
Z ciekawostek: następnym celem RIAA stały się strony oferujące teksty piosenek :)
CO!? Żartujesz? Gdzie? Jak?
Anonymous - 11-12-2005, 22:55
Temat postu:
Piractwo bylo jest i będzie. W tej materii nic się nie zmieni.
wa-totem - 11-12-2005, 23:17
Temat postu:
wa-totem napisał/a:
Crack napisał/a:
Z ciekawostek: następnym celem RIAA stały się strony oferujące teksty piosenek :)
CO!? Żartujesz? Gdzie? Jak?
Aaaaaa... już poczytałem. No, fakt ^^;; Banda kretynów. Nie sądzę żeby tanukowymi songami ktoś się zainteresował; jeśli ignorują nawet fansuby... a jakby co, poczekamy na C&D... ciekawe jak japończycy poradzili by sobie z redagowaniem pism procesowych po polsku... ROFL.
Anonymous - 12-12-2005, 10:32
Temat postu:
no nie, japonczycy to spoko, ale znam taka jedna firme hamerykanska ktora uwaza ze jak kupuje licencje to jest to na caly swiat.....
korsarz - 12-12-2005, 10:44
Temat postu:
To z zapłatami za przewijanie taśmy to absurd... Czy ci z Ameryki to (obraźliwe określenie człowieka o wyjątkowo niskim IQ), czy biorą jakieś podejrzane pigułki, że to wymyślili? ROTFL :>
Bezimienny - 12-12-2005, 13:18
Temat postu:
Crack napisał/a:
Z ciekawostek: następnym celem RIAA stały się strony oferujące teksty piosenek :)

Że co??? Czy oni już do reszty zgłupieli???
Anonymous - 12-12-2005, 13:50
Temat postu:
oczywiscie ze nie............. w polsce w tej chwili 60% maturzystow ma problem z rozumieniem czytanego tekstu, a srednia szybkosc czytania wynosci ok. 26 slow na minute (ostatnie badania)..... w stanach sytuacja ma sie jeszcze gorzej - stad wiekszosc ludzi nie jest w stanie zapisac sobie piosenki ze sluchu, bo nie wie jak. stad, jest to metoda na sciagniecie ekstra kasy z ww. ludzi.

gdzie widzisz luke w rozumowaniu?


a, i BUHAHA: http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,52981,3061093.html
korsarz - 12-12-2005, 16:40
Temat postu:
Cytat:
Że co??? Czy oni już do reszty zgłupieli???

na to wygląda... :>
Raul - 13-12-2005, 13:44
Temat postu:
wa-totem napisał/a:
ciekawe jak japończycy poradzili by sobie z redagowaniem pism procesowych po polsku... ROFL.

Do kolezanki Biblos (ten sam od ktorego ja mialem prawa do Cutlassa i Wild Rock'a) wyslal wezwanie do zamkniecia strony z translacjami po angielsku. I oni sie nie szczypia - wynajma firme prawnicza w Polsce i tyle.
wa-totem - 14-12-2005, 01:21
Temat postu:
Raul napisał/a:
wa-totem napisał/a:
ciekawe jak japończycy poradzili by sobie z redagowaniem pism procesowych po polsku... ROFL.

Do kolezanki Biblos (ten sam od ktorego ja mialem prawa do Cutlassa i Wild Rock'a) wyslal wezwanie do zamkniecia strony z translacjami po angielsku. I oni sie nie szczypia - wynajma firme prawnicza w Polsce i tyle.
I pewnie zrobili to, bo dzięki tobie zauważyli że tu można coś sprzedać xP
Ale w końcu o to chodzi...
Jednak nie sądzę by cokolwiek robili. Poza nielicznymi wyjątkami, ignorują suby (wydawcy z usa to inna bajka); poza tym sprawa naruszania praw byłaby tu naprawdę trudan do udowodnienia, bo ani nie ma 'przywłaszczania autorstwa' ani korzyści majątkowych, wręcz przeciwnie.
No i jeszcze 'drobiazg' - u nas nie ma tłumaczeń po angielsku xP

A tak serio, może czas na jakąś rewolucję? Na wieszanie korporacyjnych kułaków? Komuno wróć ¬_¬
Anonymous - 14-12-2005, 09:07
Temat postu:
Cytat:
poza tym sprawa naruszania praw byłaby tu naprawdę trudan do udowodnienia, bo ani nie ma 'przywłaszczania autorstwa' ani korzyści majątkowych, wręcz przeciwnie

a przy fansubach sa?


Cytat:
No i jeszcze 'drobiazg' - u nas nie ma tłumaczeń po angielsku xP

oj sa sa, tyle tylko ze angielskie to sa oryginaly
korsarz - 14-12-2005, 09:37
Temat postu:
Fansuby są często jedyną możliwością obejrzenia jakiegoś anime. Właściwie większość tytułów, jakie posiadam to fansuby. I pewnie tytuły, na które poluję (SE Lain, Kino Travels, etc...) też poza fansubami nie znajdę... Nie ma to, jak polska mentalność =='
Anonymous - 14-12-2005, 10:23
Temat postu:
korsarz napisał/a:
Fansuby są często jedyną możliwością obejrzenia jakiegoś anime. Właściwie większość tytułów, jakie posiadam to fansuby. I pewnie tytuły, na które poluję (SE Lain, Kino Travels, etc...) też poza fansubami nie znajdę... Nie ma to, jak polska mentalność =='

nie polska tylko hamerykanska - uznaja ze skoro kupili licencje, to na caly swiat
Anonymous - 14-12-2005, 10:29
Temat postu:
o, kolejna ciekawostka: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3065677.html

ciekawe czy do tego pana dociera ze jak wydaje cos z opoznieniem o rok, to nie powinien sie dziwic ze wszyscy juz to widzeli...

nie mowiac juz o tym jakiego procentu z tych filmow NIE wydaje
wa-totem - 14-12-2005, 11:17
Temat postu:
Bianca napisał/a:
nie polska tylko hamerykanska - uznaja ze skoro kupili licencje, to na caly swiat

No nawet gorzej - oni uważają że mają wyłączność na język angielski. Jak coś jest po angielsku, znaczy jest dla hamerykanów i już. ROFL.
korsarz - 14-12-2005, 12:07
Temat postu:
To znaczy, że jeśli chcę mieć w miarę legalny dostęp do anime, to muszę się wyprowadzić albo do USA, albo do Japonii, czy jak? ~_^
Anonymous - 14-12-2005, 12:15
Temat postu:
nie, mozesz tez zaczac zarabiac ciezka kase i sobie sciagac wysylkowo dvd (chociaz nie wiem czy tak sie da z racji na te regionalne kwiatki)
Mai_chan - 14-12-2005, 12:31
Temat postu:
Teoretycznie da się, czego dowodem jest moja kochana australijska czwóreczka z kinówką Oh My Goddess. Z tym że ostatnio nawet to uznali za nie do końca legalne i próbują się z tego wycofać... A wtedy to już nic legalne nie będzie, ot co!
Dida - 14-12-2005, 13:10
Temat postu:
Mam mały problem. Kupiłam na Allegro płytę Destiny's Child. Dzisiaj ją dostałam. Miała być oryginalna, ale nigdzie nie znalazłam tej błyszczącej naklejki. Czy to może być mimo wszystko pirat.
Anonymous - 22-12-2005, 11:33
Temat postu:
hihihi: http://serwisy.gazeta.pl/kultura/1,34169,3079452.html
korsarz - 22-12-2005, 17:03
Temat postu:
right, right... :)
BOReK - 31-12-2005, 14:00
Temat postu:
O, bardzo dobry artykulik :D. Nie to, że sam bym na tym skorzystał, bo i tak filmów nie kupuję ani nie ściagam - po prostu mnie kino nie interesi zanadto. Ale wg mnie bardzo dobrze, że ktoś się w ogóle odważył i zmobilizował do napisania czegoś takiego.
W końcu czemu niby dystrybutor ma mi mówić, co jest moralne, a co nie? Nie mam zamiaru słuchać ględzenia osób, którym za coś płacę. Płacę, więc to ja wymagam, a nie oni ;).
Lotus - 02-01-2006, 10:15
Temat postu:
Z całego serca popieram rozumowanie tego człowieka, mogliby go posłem zrobić :).
Swoją drogą ja piractwo uważam za zło konieczne. Kiedy jest możliwość zakupu danej rzeczy za rozsądną cenę - kupuję, lecz gdy produkt jest niedostępny, bądź jego cena przewyższa wszelkie normy to ściągam. Nie uważam też że jest to złe.
BOReK - 02-01-2006, 11:11
Temat postu:
Hale ale, tam jest wyraźnie napisane, że ściaganie np. przez p2p to nie do końca piractwo, bo wtedy nikomu za to nie płacisz (no chyba że płacisz :D). Poza tym nie masz gwarancji jakości tego, co ściągniesz. A piractwo to jest wtedy, jak np. idziesz na bazar i kupujesz od pirata :P.

Swoją drogą natknąłem się już na kilka serwisów, w których trzeba opłacić abonament, żeby móc ściagać freeware, albo ściągać na sms'a :D. To to już jest wg mnie piractwo^2.
Anonymous - 02-01-2006, 11:15
Temat postu:
Cytat:
Swoją drogą natknąłem się już na kilka serwisów, w których trzeba opłacić abonament, żeby móc ściagać freeware, albo ściągać na sms'a :D. To to już jest wg mnie piractwo^2


no nie do konca - zauwaz ze to ktos placi za trzymanie tego na serwie/lacze, serwis ktory wysyla na sms-a tez nie jest darmowy. a koszta sa wbrew pozorom nietrywialne.
Zegarmistrz - 02-01-2006, 11:41
Temat postu:
Cytat:
Swoją drogą ja piractwo uważam za zło konieczne. Kiedy jest możliwość zakupu danej rzeczy za rozsądną cenę - kupuję, lecz gdy produkt jest niedostępny, bądź jego cena przewyższa wszelkie normy to ściągam.


Ja pragnę zauważyć, że filmy są jednak dobrami luksusowymi, które nie są konieczne do życia, pracy czy w ogóle czegokolwiek. Teoretycznie więc zasada powinna wyglądac, że jeśli nie mam pieniędzy, to nie kupuje.

Mym zdaniem jednak główny problem rozbija się o nieproporcjonalną różnicę między Wartością Dla Klijenta filmu a rządaną ceną. Zauwazmy - film obejrze w ciągu 1,5 godziny. Zapłacić musze za to 20 złotych za (teoretycznie) świetne warunki w kinie (tzn. hałasująca widownia, niewygodne oparcia i szary ekran na którym wszystko wygląda beznadziejnie) albo około 50 za DVD w Empiku... O ile cena pierwsza jest akceptowalna (zwłaszcza, jeśli mam pod rękom dobre kino) to ta druga już śrenido...

Inna sprawa, że nawet, gdyby zlikwidować p2p, piractwo itd. to sprzedaż np. Anime panu Gutkowi nie skoczy o 1000% z prostej przyczyny - nie ma rzadnych w ofercie.
Ysengrinn - 02-01-2006, 11:52
Temat postu:
Poza tym nie oszukujmy się - większość filmów na rynku to vanitas vanitatum. Ostatnio otworzyli u mnie wypożyczalnię DVD. Niespecjalnie wiem po jaką cholerę, gdyż musiało to kosztować majątek, a i tak nie mają praktycznie nic, czego nie było w wypożyczalniach kaset.

Mam kumpla, który ściąga z netu i ogląda mnóstwo filmów, nad którymi potem godzinami psioczy, taki zaawansowany masochizm. Nie wierzę, by on te filmy kupował, gdyby musiał za to płacić, chyba, żeby nagle został prezesem Orlenu i miał forsy jak lodu. Tak więc panowie producenci mogą sobie darować płacz nad utraconym szmalem, bo po prostu robią takie dziadostwo, które na normalnym rynku nie ma żadnych szans na sprzedaż jako DVD, już prędzej w kinie, jako jednorazowy odmóżdżacz. Owszem, na pewno ileś tam pieniędzy tracą, ale nie tak wiele, jak twierdzą.
Anonymous - 02-01-2006, 11:52
Temat postu:
Zegarmistrz, wiesz, pan Gutek podobno rozprowadza filmy "ambitne".

i prawda jest taka, ze w sytuacji w ktorej w polsce wszystko wychodzi z polrocznym albo rocznym opoznieniem, to on naprawde nie ma co liczyc na to ze ludzie beda czekac, szczegolnie jesli to film ktory bardzo chcieli zobaczyc - bo jak nie p2p, to zamowienie dvd z amazona.

i tak, ograniczenie dostepu do polskich napisow rowniez ten proceder pgraniczy, tylko pytanie czy koniecznie chodzi o zrobienie z Polski zascianka do ktorego wszystko dociera na samym koncu jesli wcale (bo sporo dobrych filmow sie tu po prostu nie pojawia w ogole)
wa-totem - 02-01-2006, 12:28
Temat postu:
Cytat:
zrobienie z Polski zascianka do ktorego wszystko dociera na samym koncu
sądząc po przedszkolakach moich sąsiadów które tej jesieni widziałem na podwórzu uczące siebie na wzajem prostych zwrotów po angielsku, to nie.

Zwyczajnie nauczenie się języka stanie się jeszcze bardziej istotne.

Ci mniej forsiaści nauczą się i będą ściągać.

Ci bardziej "nadziani" nauczą się i będą kupować na amazonie. Tyle. xP

Poza tym, pan Gutek to IMHO matoł który nie zauważył, że niedługo będzie mieć jeszcze większą konkurencję - co my już widzimy po anime.

Bo dla zachodniego disti, jak Beez.Ent. czy Anime-Virtual zaznaczyć kwadracik koło "PL" to różnica ledwie zauważalna, a rodaków we Francji Niemczech czy Irlandii gotowych tłumaczyć - przybywa... Zaś granice w ramach ruchu towarów wewnątrz UE nie istnieją! A panu Gutkowi wciąż się zdaje że ma tu jakąś wyłączność czy folwark udzielny... Niech ci od tych 'ambitnych' firmów zwęszą pismo nosem, i nawet Gutek nie zauważy jak na dvd wydawanych we FR/DE/UK przybędą polskie napisy, i nawet legaliści będą się mogli na Gutka wypiąć.
korsarz - 02-01-2006, 13:48
Temat postu:
/me robi remanent rzeczy do spakowania
Anonymous - 02-01-2006, 13:57
Temat postu:
wa-totem napisał/a:
Ci mniej forsiaści nauczą się i będą ściągać.

Ci bardziej "nadziani" nauczą się i będą kupować na amazonie. Tyle. xP


przeceniasz zdolnosc edukacji......... raczej beda nielegalnie rozprowadzane napisy na takim osloskopie, ktorego gutek nie zamknie (juz ktos probowal) - bo daja nie napisy a linki do napisow, i nie odpowiadaja za content
BOReK - 04-01-2006, 19:15
Temat postu:
Bianca napisał/a:
no nie do konca - zauwaz ze to ktos placi za trzymanie tego na serwie/lacze, serwis ktory wysyla na sms-a tez nie jest darmowy. a koszta sa wbrew pozorom nietrywialne.


No pewnie pewnie, ale tak czy owak nie ma prawa żadać opłat za freeware, niezależnie czym to umotywuje. Jak wynajął drogi serwer to jego sprawa, ale ta licencja jest akurat wyraźnie ustanowiona - oprogramowanie freeware jest rozprowadzane za darmo, ktoś najwyżej może sobie policzyć za nośnik fizyczny, którego akurat w przypadku download'u nie ma ;).
No i dodajmy do tego istnienie serwisów darmowych - a znam wiele takich, których właściciele płacą za serwer, nic nie żądając od użytkowników ;). Najwyżej zrobią ściepę na szczytny cel - i wtedy owszem, taką akcję rozumiem.
Anonymous - 05-01-2006, 12:41
Temat postu:
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,68367,3097009.html

coz......... wg. mnie pomysl nie jest zly.

natomiast ciekawi mnie ile ten facet uwaza ze zarabiaja na reklamach ludzie od tych napisowych serwerow.... zakladajac ze musza jeszcze zaplacic rachunki.
BOReK - 05-01-2006, 13:29
Temat postu:
Poczytajcie sobie komentarze ;). Coraz bardziej chodzi mi po głowie myśl wyjazdu byle dalej stąd. Załatwię sobie kompa z łączem sat, nauczę się nieco o gospodarce rolnej i spadam na jakąś wysepkę na Marianach albo gdzieś :D.

Ale to już jest żenada. Podatki przez domniemanie że się piraci. A mi się zdaje, że w polskim prawie obowiązuje zasada domniemania niewinności ;).
Nie ma co, ja się na taki pomysł wypinam. Sam i tak nic ciekawego nie ściągam, więc mi to wisi, ale nie mam zamiaru biernie patrzeć, jak znowu jakaś organizacja zasłaniająca się interesem autorów (czyżby sami mieli za małe interesy?) doi szarych ludzi. To jest po prostu skandal w krajowym wykonaniu. Widać, że niektórym kapitalizm i demokracja kojarzą się z zyskami aż za bardzo.

Poza tym albo mi się zdaje, albo kilku dostawców int. stosuje dynamiczne IP, po których juz nie tak łatwo znaleź delikwenta ;). I co z nimi? Będą mogli dalej sobie piracić bez obawy o konsekwencje? Dopóki nie wyjdą z czymś realnym, z założenia będą oglądać moje plecy zamiast twarzy :P.

Aha, jeszcze jedno - czemu się tacy czepiają serwisów z napisami do filmów? Bo o ile wiem, to te napisy są robione nie dla zysku, Czy tak samo zabronią ludziom się uczyć obcych języków, żeby broń Boże nie mogli obejrzeć filmu bez napisów?
korsarz - 05-01-2006, 14:00
Temat postu:
Bo dla burżuazji tylko kasa się liczy :P
Dodatkowo największa część ceny płyt z muzą trafia nie do zespołu/wykonawcy, ale do kieszeni prezesa wytwórni (stąd między innymi konflikt między Mike'm Oldfieldem a Richardem Bransonem (RB - prezes wytwórni Virgin, gdzie Oldfield wydał pierwsze "Dzwony rurowe" i gdzie przez pewien czas pracował)).
Anonymous - 05-01-2006, 17:55
Temat postu:
BOReK napisał/a:
Ale to już jest żenada. Podatki przez domniemanie że się piraci

no nie, z tego co tam pisze wynikalo ze placi sie jak sie chce, a jak sie nie placi i piraci to.... podejrzewam ze od groma ludzi by te 5 zeta odzalowala zeby na pewno miec spokoj.


BOReK napisał/a:
kilku dostawców int. stosuje dynamiczne IP, po których juz nie tak łatwo znaleź delikwenta

ze co?! kto ci taka bzdure powiedzial. dynamiczne IP moze i stosuje, tylko ze delikwenta sie na tej podstawie odnajduje banalnie, wystarczy tylko chciec.


BOReK napisał/a:
Bo o ile wiem, to te napisy są robione nie dla zysku, Czy tak samo zabronią ludziom się uczyć obcych języków, żeby broń Boże nie mogli obejrzeć filmu bez napisów?

akurat ten sie czepia tego ze tam sa reklamy, czyli ze wlasciciele takiego serwera czerpia z niego zyski. czemu sie czepia Gutek - gdzies troche wyzej byl artykul.
BOReK - 05-01-2006, 22:38
Temat postu:
Z tymi podatkami to odnośnie tych 3% zawartych w cenach nośników i usług ksero :P. Mówiłem - poczytać komentarze, chociaż o tym "podatku" to musze jeszcze gdzies indziej poszukać ;). A z tym IP może trochę przegiąłem, nie znam się jakos świetnie na sieciach :P.
Ale to i tak dla mnie brzmi to jak mafijna "ochrona" - płacisz to masz spokój, nie płacisz to ci zrobimy burdel :P. Z tym, że mafia robiła go zawsze, a tu muszą wpierw mnie znaleźć na "nielegalu".
Poza tym fajnie ktoś skomentował, że jedna osoba płacąc te 5zł ściągnie parę mp3 na miesiąc, a druga będzie co miesiąc zapychała pół dysku za tę sama cenę i też nic jej nie zrobią :/. Dla mnie taki projekt jest śmieszny, widać wyraźnie, że nie chcą wprowadzić praworządności, tylko łaszczą się znowu na cudzą kasę.

EDIT: a właśnie, wolałbym sam decydować, któremu artyście ta kasa wpłynie. Bo jakos nie chce mi sie płacić np. Wisniewskiemu czy Mandarynie za ich chłam (sorry jak ktos lubi). A chętnie bym to wydał na Sapkowskiego czy Yoko Kanno :P.
korsarz - 06-01-2006, 09:55
Temat postu:
Yoko Kanno rocks! :)
Anonymous - 06-01-2006, 10:37
Temat postu:
BOReK, wiesz, ja tam lubie miec swiety spokoj................ a mafia zwykle jest mniej skorumpowana od rzadu
BOReK - 06-01-2006, 16:08
Temat postu:
Ano, ja mam święty spokój wtedy, gdy wiem, że wszystko jest w porządku - co nie jest równoznaczne z napełnianiem komuś kieszeni za nic. A mafia to mafia i nie ważne, czy jest legalna, czy nie jest.
korsarz - 06-01-2006, 18:39
Temat postu:
Legalna mafia = rząd? :>
wa-totem - 06-01-2006, 23:25
Temat postu:
korsarz napisał/a:
Yoko Kanno rocks! :)

Kto mówi Yoko Kanno, grzeszy nie dodając Yuki Kajiura!!!
korsarz - 07-01-2006, 15:00
Temat postu:
|> Yuki Kajiura: open your box
Przypomina trochę Juno Reactor ^_^
doooobre :D
Taur - 08-01-2006, 22:10
Temat postu:
Mafia mniej skorumpowana - być może ale zdecydowanie bardziej bezwzględna. Rząd i państwo są bezduszne, a przez to odczłowieczone jednak łatwiej z nimi żyć. A życie z mafią oznacza podpisanie cyrografu... w jakimś momencie negatywy mogą przeważyć.
Nezumi - 18-02-2006, 17:05
Temat postu:
według mnie piractwa nie należy tępić. czemu?
1.wiele osób (w tm najprawdopodobniej niektórzy moderatorzy) to robi
2.niektórych rzeczy się za nic nie dostanie legalnie w Polsce (niektóre mangi, SNES z oryginalnym Chrono Trigger lub Final Fantasy VI, niektóre filmy i seriale itp.)
3.gdyby tępić piractwo, należałiby też wytępić wszystkie nielegalne rzeczy, których znajdzie się bardzo dużo. a tępienie całej nielegalności to walka z wiatrakami


a to, że kiedy poprosiłem o konfigurację emu do grania w chrono crossa zostałem nazwany złodziejem to przesada
GoNik - 18-02-2006, 18:57
Temat postu:
wiesz, mam dziwne wrażenie, że chodzilo raczej o to:

Nezumi napisał/a:
KoBik napisał/a:
Kup spobie oryginał i nie emuluj na pececie bo tracisz urok gier na szaraka.

hmmm... oryginalne play station, oryginalne chrono cross... mam na co wydawać kasę...


a nie o konfigurację programu...
BOReK - 18-02-2006, 19:39
Temat postu:
Wiesz, GoNik, tak z początku to Nezumi się spytał o konfigurację ePSXe, na co dostał odpowiedź w tym wewnętrznym cytacie :D. I się zaczęło... wg mnie zupełnie niepotrzebnie.
Taur - 18-02-2006, 21:57
Temat postu:
Jak by na to nie patrzeć piractwo jest negatywnym zjawiskiem i nie mozna tego nazwać inaczej jak kradzieżą. Niestety twórczość jest dzis rozumiana jako kasa, tworzy się nie dla ludzi ale dla pieniędzy. Kazik ma trochę racji w stwierdzeniu "...wszyscy artyści to prostytutki...".

Mnie aktualnie ciekawi co innego - na allegro wystawiane są przez różne osoby zbiory płyt z anime, komentarz wystawiającego mówi iż aukcja jest legalna bo taki a taki tytuł nie został zlicencjonowany. Zastanawia mnie zasadność takiego stwierdzenia.
Niestety piractwo to dynamiczna gałąź rynku, orginał albo trudno dostępny albo za drogi. I koło się zamyka.
Zegarmistrz - 19-02-2006, 16:58
Temat postu:
Cytat:
Mnie aktualnie ciekawi co innego - na allegro wystawiane są przez różne osoby zbiory płyt z anime, komentarz wystawiającego mówi iż aukcja jest legalna bo taki a taki tytuł nie został zlicencjonowany. Zastanawia mnie zasadność takiego stwierdzenia.


Stwierdzenie jest bezpodstawne. Brak licencji nie oznacza braku praw, a jedynie brak osoby uprawnionej do rozprowadzania danego dzieła w Polsce. Jeśli ktoś sprzedaje jakiekolwiek dobro intelektualne bez licencji jego twórcy łamie prawo.

Tłumacząc na mniej zawiłe: jeśli coś jest nielicencjonowane poza Japonią, to NIKOMU poza Japonią nie można tego rozprowadzać. Jedynym wyjściem jest nabycie licencji.
wa-totem - 17-03-2006, 15:04
Temat postu:
Hmmm...

Zainteresowanym tematyką szczerze polecam nową książkę, dostępną też za darmo - i całkowicie legalnie - w sieci (http://www.futrega.org/wk/). A tu załączam artykuł, również legalny, a przedstawiający sprawę w skrócie. Zamieszczam go, bo - pomimo że popieram oficjalne stanowisko Tanuki co do piractwa - to sprawę uważam za bardzo dyskusyjną, a tak się składa że artykuł poniżej W PEŁNI odzwierciedla moje spojrzenie na sprawę.

Autorem poniższego artykułu jest Jarosław Lipszyc (minus@free.art.pl) działacz Creative Commons Polska, członek zespołu redakcyjnego "Krytyki Politycznej".

Tekst poniżej zamieszczono legalnie; jest on udostępniony na warunkach licencji Creative Commons: http://creativecommons.org/licenses/by-nc-sa/2.0/pl

Internet to kultura dostępna

Utrzymanie domeny publicznej, sfery niekomercyjnej wymiany dobrami kultury leży w żywotnym interesie społeczeństwa. Musi być równowaga pomiędzy prawem artysty do wynagrodzenia a prawem widza do obejrzenia filmu za rozsądną cenę - pisze Jarosław Lipszyc

Producent i dystrybutor filmowy Roman Gutek to postać dla kultury polskiej ogromnie zasłużona. Ma rację, gdy wskazuje na istnienie poważnego problemu: z jednej strony, mamy artystów i wydawców, którzy powinni być wynagradzani za swoją pracę, z drugiej - kwitnące piractwo i - zasadniczo od niego odmienną zarówno moralnie, jak i prawnie - niekomercyjną wymianę dobrami kultury w sieci. Na szali mamy prawo do wynagrodzenia twórców i prawo dostępu do kultury odbiorców.

Tyle że jeśli twórcy i wydawcy są poszkodowani, to na własne życzenie - tak naprawdę nie mają oni dla internautów żadnej pozytywnej propozycji. Propozycja "umowy społecznej", jaką Gutek skierował do internautów ("Zaprzestańcie wymiany filmami, a my będziemy je wydawać na DVD"), nie jest poważną próbą rozwiązania problemu. Wydawcy, zasłaniając się interesem twórców, bronią swoich przestarzałych modeli biznesowych i nie mają chęci, by zaspokoić potrzeby odbiorców. Te potrzeby to filmy w formie cyfrowej łatwo dostępne w sieci. Argumenty Gutka to pouczająca kolekcja mitów, jakimi od dawna posługuje się przemysł audiowizualny w obronie swoich interesów. Mity te bardzo skutecznie rozbiera Lawrence Lessig w książce "Wolna kultura" wydanej w zeszłym roku po polsku przez WSiP. Polecam jej lekturę: dostępna jest także w sieci, za darmo i legalnie, pod adresem http://www.futrega.org/wk/.

Mit pierwszy: Ściąganie filmów z sieci jest niemoralne

Ściąganie filmów z sieci w wielu przypadkach jest legalne i moralnie chwalebne. Pomijanie tych przypadków milczeniem jest charakterystyczne: dzięki powtarzaniu słowa "kradzież" próbuje się nas przekonać, że kopiowanie jest czynem zawsze i bezwzględnie złym. Tymczasem prawo nie bez powodu gwarantuje nam możliwość robienia kopii bezpieczeństwa, kopiowania dzieł kultury na użytek krewnych i znajomych, udostępnianie ich w bibliotekach i wypożyczalniach wideo. Gdybyśmy nie mieli tych praw, kultura uległaby stagnacji.

Interesujący spór toczył się niedawno na łamach "Rzeczpospoiltej": prawnicy zastanawiali się, czy w świetle polskiego prawa wymiana plikami w sieciach peer-2-peer jest legalna. Spór pozostał nierozstrzygnięty, choć logiczne wydaje się twierdzenie Piotra Waglowskiego, że nielegalne jest udostępnianie (czyli publikacja), natomiast samo ściąganie karalne nie jest.

Nie jest także - do czego niektórzy chcieliby nas przekonać - niemoralne. Poprzez wrzucenie do jednego worka piratów sprzedających płyty na bazarze i ludzi wymieniających się filmami wydawcy chcą nas przekonać, że jedynym moralnym sposobem na zapoznawanie się z dziełami kultury jest zakupienie ich na fizycznym nośniku i niedzielenie go z nikim.

Należy ścigać "biznesmenów" próbujących zarobić bez zapłacenia twórcom. Wymianę niekomercyjną, na której nikt nie zarabia, należy zostawić w spokoju. Kultura jest żywym organizmem, w którym wymiana informacji jest kluczowa. Jeśli zwiększa się bariery dostępu do kultury, to siłą rzeczy ogranicza się twórczy potencjał społeczeństwa i uderza w najbardziej kreatywne jednostki. Obniżanie barier dostępu jest dla kultury tak samo ważne jak wynagradzanie autorów.

Mit drugi: Wydawcy nie sprzedają ambitnych filmów, bo ściąganie ich z sieci zniszczyło rynek

Według Gutek Filmu nie można w Polsce dystrybuować filmów Wellsa, Godarda czy Sokurowa, bo ci, którzy mogliby te filmy ewentualnie obejrzeć w kinie lub kupić, już dawno ściągnęli je z sieci. Ale dystrybutor myli skutek z przyczyną - to właśnie brak oferty zmusza miłośników kina artystycznego do szukania filmów w serwisach p2p - filmów, których jakość obrazu i dźwięku jest niewiadomą, legalność stoi pod znakiem zapytania, a poszukiwanie jest katorgą. Próby ograniczenia tego zjawiska bez propozycji pozytywnej to walka z wiatrakami.

Mit trzeci: Gdyby filmów nie ściągano z sieci, dystrybutorzy komercyjni zapewniliby nam wszystko, czego potrzebujemy

Żaden dystrybutor nie jest w stanie zapewnić na bieżąco dostępu do produkcji kina światowego. Po prostu tych filmów jest zbyt dużo. Dostęp do indyjskich filmów klasy B, niszowych amerykańskich dokumentów i południowoafrykańskich seriali - razem z polskim tłumaczeniem - jest możliwy tylko dzięki sieciom komputerowym i armii społecznie pracujących tłumaczy. Zlikwidowanie sfery niekomercyjnego dzielenia się filmami spowoduje zubożenie kultury, ograniczenie jej do oferty komercyjnej. Żaden wydawca nie przetłumaczy i nie udostępni filmu, który obejrzy w Polsce sto osób. Entuzjaści - jeśli im pozwolić - zrobią to z rozkoszą.

Mit czwarty: Osoby ściągające filmy z sieci za darmo nie chodzą do kina ani nie kupują płyt

To bardzo poważne oskarżenie - to z niego biorą się astronomiczne wyliczenia "strat", jakie poniósł przemysł z powodu "piractwa". Tymczasem badania wskazują na coś wręcz przeciwnego - użytkownicy serwisów p2p na dzieła kultury wydają więcej niż ci, którzy z nich nie korzystają. Z tegorocznych badań brytyjskiej firmy The Leading Question wynikło, że statystyczny brytyjski użytkownik sieci p2p wydawał na muzykę ponad pięć funtów miesięcznie, w porównaniu z nieco ponad funtem, jaki wydał jego kolega zdobywający muzykę wyłącznie w sklepach. Realia przemysłu filmowego są trochę inne, bo większą rolę odgrywa w nim dystrybucja kinowa. Tutaj jednak publiczność - według danych Ministerstwa Kultury - od 1995 r. stale rośnie pomimo rozwoju internetu, a kino artystyczne ma stałą, wierną widownię.

Mit piąty: Ceny DVD byłyby niższe, gdyby wszyscy je kupowali

Płyta DVD kosztuje w sklepie od 40 do 80 zł. Z tych pieniędzy - jak twierdzi sam Gutek - zaledwie niewielka część trafia do artystów i producentów. Reszta to koszt produkcji nośnika i opakowania, marża sprzedawcy i dystrybutora, wreszcie koszt niesprzedanych egzemplarzy. Przy tak nieefektywnym modelu biznesowym wysokie ceny są nieuniknione. Monopol - jakim jest prawo autorskie - likwiduje konkurencję, co pozwala wydawcy ustalić cenę na poziomie optymalnego zysku. Tym samym jednak "gubi" klientów, którzy byliby skłonni kupić produkt, ale za niższą cenę.

Popularność płyt DVD sprzedawanych z pismami za 10 zł świadczy o tym, że klienci chcą kupować filmy na płytach - byle ich cena była przyzwoita. Prośba, byśmy kupowali drogie płyty, a one potem potanieją, to demagogia. Rynek ma swoje prawa - wystarczy zaoferować tanie, a kupcy się znajdą. Tyle że wtedy niekoniecznie zyski będą większe, o czym wiedzą wydawcy.

Mit szósty: Jedyną alternatywą dla nielegalnego ściągania filmów z sieci są płyty DVD

Kiedy Roman Gutek mówi o wprowadzaniu nowych filmów, zawsze mówi o płytach DVD. Tymczasem płyty DVD są - niezależnie od ceny - w epoce internetu rozwiązaniem niesatysfakcjonującym. Żeby kupić płytę, trzeba udać się do sklepu lub zamówić ją w sklepie internetowym. Jeśli nie mieszkamy w dużym mieście, pozostaje nam wyłącznie druga metoda. Taka płyta kosztuje dodatkowo 7-12 zł za przesyłkę.

Producenci audio także bali się sprzedaży przez internet, aż w końcu zaryzykowali - i sklepy z muzyką okazały się ogromnym sukcesem. Co ciekawe - w badaniach zaledwie 2 proc. klientów iTunes Music Store jako powód zakupu wskazało legalność plików. Resztę przekonała szybkość, pewność jakości i łatwość obsługi serwisu. Dopóki dystrybutorzy filmowi nie zaczną sprzedawać filmów w formie cyfrowej, do ściągnięcia na dysk, bez obostrzeń DRM (Digital Rights Management) wymuszających stosowanie konkretnych programów i ograniczających możliwość korzystania z filmu - dopóty nie mogą liczyć na zainteresowanie internautów swoją ofertą.

Internetowy sklep z filmami może działać w USA czy Australii, byle akceptował karty kredytowe. Serwisy z napisami staną się jego naturalnym uzupełnieniem. Ta propozycja jednak dla Gutek Filmu nie jest interesująca, bo firma ta jest pośrednikiem. Ten nie będzie już potrzebny, skoro pieniądze trafią wprost do producenta i artystów.

Mit siódmy i najważniejszy: Świat, w którym nie można byłoby w trzy sekundy znaleźć polskich napisów do każdego filmu, jest światem lepszym

Społeczeństwo informacyjne jest - jak nazwa wskazuje - społeczeństwem, w którym można szybko i skutecznie, na skalę globalną wymieniać informacje. Tylko ci, którzy mają dostęp do informacji, mają w nim szansę. Żaden pasjonat nie porozmawia o najnowszym filmie Bertolucciego na forum włoskich kinomanów, jeżeli będzie czekał, aż ktoś wreszcie ten film sprowadzi. Świat lepszy to świat, w którym dzięki sieci dostęp do filmów jest szybki, łatwy i tani, a pieniądze trafiają do artystów, a nie łańcuszka pośredników. Dystrybutorzy proponują nam coś odwrotnego. I grożą palcem niegodzącym się na warunki stawiane przez wydawców, którzy dzięki monopolowi dyktują zasady i ceny dostępu do kultury.

Utrzymanie sfery niekomercyjnej wymiany dobrami kultury jest w żywotnym interesie społeczeństwa. Musi być równowaga pomiędzy prawem artysty do wynagrodzenia a prawem widza do obejrzenia filmu za rozsądną cenę. Ta równowaga jest naruszona na korzyść producentów i dystrybutorów. Stawianie kolejnych finansowych, prawnych i technologicznych barier w dostępie do kultury jest pogarszaniem sytuacji. I skończy się nie - jak chciałby Roman Gutek - zwiększeniem zamożności i możliwości przemysłu filmowego, ale uniemożliwieniem dostępu tym najmniej zamożnym i zaradnym oraz skryminalizowaniem działań tych najbardziej kreatywnych i chcących poznawać. Jeśli producenci i dystrybutorzy będą dalej zamykać oczy na postęp technologiczny i potrzeby klientów, to mogą do tego doprowadzić. Ale niech nam nie wmawiają, że nasze postępowanie jest nieetyczne.

KONIEC
BOReK - 17-03-2006, 15:57
Temat postu:
Juz to kiedyś gdzieś widziałem, nawet nie wiem, czy na tym forum nie podano linku (chyba nawet w tym temacie :D). IMO artykuł bardzo słuszny, nad czym nie zamierzam się rozwodzić.
korsarz - 18-03-2006, 14:30
Temat postu:
wa-totem, czytałem to kiedyś i się nawet zgadzam z autorem tego tekstu :)
Nezumi - 26-03-2006, 12:19
Temat postu:
wa-totem, zgadzam się z tobą. dorzucę jeszcze kilka rzeczy:

według pewnego oświadczenia Sądu Najwyżeszego, udostępnianie napisów do filmów nie jest złamaniem praw autorskich. oznacza to, że można je udostępniać i ściągać całkowicie legalnie. tak samo legalne w Polsce są skanlacje mang niewydawanych przez żadne polskie wydawnictwo.
Irian - 26-03-2006, 17:01
Temat postu:
Nie skanslacje. Tłumaczenia. Wiem na pewno, bo dobry znajomy był kiedyś redaktorem całkiem sporej strony ze skryptami do różnych mang i się tym specjalnie interesował. Można umieszczać, ściągać itepe tłumaczenia czysto tekstowe - w taki sam sposób, w jaki można umieszczać i ściągać czysto tekstowe napisy do filmów.

To się naprawdę przydaje zresztą - mam conieco mang w różnych barbarzyńskich językach i ładny stosik skryptów, tłumaczonych z niemieckiego, włoskiego... Co prawda nie jest zbyt wygodnie czytać najpierw komiks, a potem sprawdzać, co oni właściwie mówią, ale lepsze to, niż oglądać same obrazki. XD (jasne, można znaleźć skanslacje, ale takie śliczne niemieckie wydanie Chrno Crusade w łapce... Mrrru. :>)

(przepraszam, jeśli piszę nieskładnie, ale jestem na prochach - trzy paracetamole od rana - i trochę nie kontaktuję)
Zegarmistrz - 26-03-2006, 17:04
Temat postu:
Offtop:

Chciałbym, żeby wszyscy pisali na codzień jak ty po lekach.

Koniec offtopu.
Raul - 26-03-2006, 17:58
Temat postu:
Nezumi napisał/a:
tak samo legalne w Polsce są skanlacje mang niewydawanych przez żadne polskie wydawnictwo.

Jesli ktos dokonuje skanlacji japońskiej mangi, japonskiego autora/autorki a manga ta zostala wydana w Japonii to obowiązuje w stosunku do niej prawo japońskie. A o ile ja wiem jest to w Japonii nielegalne.
Ile razy slyszalem ze taki "Wild Rock" to jest swietny i chetnie by go ktos kupil ale juz ma skanlacje i tak po za tym to moglbym wydac cos czego nie czytaly (bo glownie chodzilo o fanki yaoi).
W tym wypadku nie tylko japonczykom ale i mi to zaszkodzilo.

Napisy prosze bardzo, tlumaczenie to jest praca wlasna.
korsarz - 30-03-2006, 18:26
Temat postu:
Odnośnie mp3: Apollo Four Forty: mp3 to demokratyzacja muzyki. Rozmowa z Trevorem Grayem ;-)
Rev - 08-04-2006, 19:11
Temat postu:
Irian Baratai napisał/a:
Nie skanslacje. Tłumaczenia. Wiem na pewno, bo dobry znajomy był kiedyś redaktorem całkiem sporej strony ze skryptami do różnych mang i się tym specjalnie interesował. Można umieszczać, ściągać itepe tłumaczenia czysto tekstowe - w taki sam sposób, w jaki można umieszczać i ściągać czysto tekstowe napisy do filmów.

Bzdura.
Nezumi napisał/a:
według pewnego oświadczenia Sądu Najwyżeszego, udostępnianie napisów do filmów nie jest złamaniem praw autorskich. oznacza to, że można je udostępniać i ściągać całkowicie legalnie. tak samo legalne w Polsce są skanlacje mang niewydawanych przez żadne polskie wydawnictwo.

Bzdura. Polecam zapoznać się z całą sprawą, bo to 'oświadczenie' wyjęte jest spomiędzy wierszy.
Raul napisał/a:
Napisy prosze bardzo, tlumaczenie to jest praca wlasna.

Każde opracowanie (więc i tłumaczenia) stanowią oddzielny przedmiot prawa autorskiego, więc tak. JEDNAK udostępnianie ich jest NIELEGALNE.
Tym samym można wywnioskować, że cały dział tłumaczeń piosenek na tanuki.pl jest niezgodny z prawem. Odnosi się to też do wszelakich translacji mang (do których linki dzisiaj umieściłem i zostały usunięte... - rozumiem ten fakt, ale gdyby nie te piosenki... ;-) ).
I parę sprostowań do tego, co niektórzy pisali w tym temacie.
Ściąganie filmów, anime i muzyki z internetu na własny użytek NIE JEST NIELEGALNE. Jednak ich udostępnianie (zarówno całości i jak i fragmentów) jest złamaniem prawa autorskiego. Wynika z tego, że możemy ściągać filmy, anime i muzykę (ale nie oprogramowanie), o ile wyłączymy wszelaki upload w programach p2p, inaczej mówiąc, wyłączymy każdą potencjalną możliwość udostępniania.
Teksty mówiące, że po możemy trzymać na dysku przez 24 godziny daną rzecz, czy legalne zamieszczanie kilkunasto-sekundowych fragmentów muzyki jest wielką bzdurą. Nigdy nie istniał tego typu zapisek w prawie.
Ktoś śmiał się jeszcze, że amerykańska firma 'ubzdurała' sobie, że wykupując licencję posiada również takową na terenie Polski - AFAIK (mogę się mylić) umowy międzynarodowe również odgrywają tutaj pewną rolę.
BOReK - 08-04-2006, 19:24
Temat postu:
Rev napisał/a:
Każde opracowanie (więc i tłumaczenia) stanowią oddzielny przedmiot prawa autorskiego, więc tak. JEDNAK udostępnianie ich jest NIELEGALNE.

Mam rozumieć, że opracowania i streszczenia książek (różnych) też są nielegalne?
Rev - 08-04-2006, 19:40
Temat postu:
Cytat:
Mam rozumieć, że opracowania i streszczenia książek (różnych) też są nielegalne?

Termin 'opracowanie' znane ze szkoły nie znaczy 'opracowania' w świelte prawa:
Kod:
Art. 2.
1. Opracowanie cudzego utworu, w szczególności tłumaczenie, przeróbka, adaptacja, jest przedmiotem prawa autorskiego bez uszczerbku dla prawa do utworu pierwotnego.

BOReK - 08-04-2006, 19:42
Temat postu:
Rev napisał/a:
jest przedmiotem prawa autorskiego bez uszczerbku dla prawa do utworu pierwotnego.

poprosiłbym jeszcze o interpretację tego kawałka, bo ni w ząb nie kumam ^^.
Irian - 08-04-2006, 19:49
Temat postu:
Okey. Ja się na tym nie znam, nie moja działka, ale znalazłam ten artykuł, który Pułkownik wymodził wieki temu:

http://www.mangatrans2.webpark.pl/prawaautorskie.html

Proszę o fachowe spojrzenie.
Rev - 08-04-2006, 20:25
Temat postu:
Cytat:
poprosiłbym jeszcze o interpretację tego kawałka, bo ni w ząb nie kumam ^^.

Oznacza to, że tłumaczenie narusza pierwotnych praw autorskich. Nie oznacza to, że możemy robić z tym co nam się spodoba - jak już wsześniej pisałem, tłumaczenie na własny użytek nie będzie ich naruszeniem, ale udostępnianie tego już tak.
Irian Baratai napisał/a:
http://www.mangatrans2.webpark.pl/prawaautorskie.html

Proszę o fachowe spojrzenie.

Mimo, że sam fachowcem nie jestem, wg. mnie nie ma tam żadnych sprzeczności ;). I dlatego właśnie czepiam się o usunięcie linka w moim poście (do którego nawet Pani Szanowna Moderator nie spojrzała, bo nie miała czasu). Dlatego proszę też ekipę forum, aby ponownie zastanowiła się nad tym punktem w regulaminie (spodobał mi się punkt odnoszący się do tego na kasumi.pl).
Zegarmistrz - 08-04-2006, 20:31
Temat postu:
Wyjaśnijmy jedno: tam były skanlacje / suby czy skrypty, bo od pół godziny nie mogą tego ustalić.
Rev - 08-04-2006, 20:34
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Wyjaśnijmy jedno: tam były skanlacje / suby czy skrypty, bo od pół godziny nie mogą tego ustalić.

Nie widzę żadnej różnicy.
Avellana - 08-04-2006, 20:47
Temat postu:
Punkt nie zostanie zmieniony. Proszę poszukać innego miejsca na darmową reklamę. EOT.
Rev - 08-04-2006, 21:07
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Sam skrypt natomiast, bez obrazków jest nic nie warty. Aby z niego skorzystać należy kupić komiks. Nie zachodzi też zjawisko kopiowania czegokolwiek.

KAŻDE tłumaczenie (czyli również skrypt jak i Wasze piosenki na stronie!) RÓWNIEŻ jest przedmiotem prawa autorskiego. Nie opieraj się na Twoich domysłach, bo prawo autorskie mówi inaczej.
Zegarmistrz napisał/a:
Sam skrypt natomiast, bez obrazków jest nic nie warty.

J/w.
Kod:
Art 2.
1. Opracowanie cudzego utworu, w szczególności tłumaczenie, przeróbka, adaptacja, jest przedmiotem prawa autorskiego bez uszczerbku dla prawa do utworu pierwotnego.

Kod:
Art. 23.
1. Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego. Przepis ten nie upoważnia do budowania według cudzego utworu architektonicznego i architektonicznourbanistycznego oraz do korzystania z elektronicznych baz danych spełniających cechy utworu, chyba że dotyczy to własnego użytku naukowego niezwiązanego z celem zarobkowym.
2. Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego.

Cytat:
Punkt nie zostanie zmieniony. Proszę poszukać innego miejsca na darmową reklamę. EOT.

Mhm. Rozumiem, że usuniecie również Wasze tłumaczenia piosenek? Łamiecie prawo.
ps. darmowa reklama? Reklama nie jest nam potrzebna, po prostu uznałem, że tłumaczenia mogą przydać się fanom Bleacha zarejestrowanym na Waszym forum.
Ysengrinn - 08-04-2006, 21:17
Temat postu:
Kod:
Art. 31 Wolno nieodpłatnie wykonywać publicznie utwory literackie, muzyczne i słowno-muzyczne, jeśli nie łączy się z tym osiąganie korzyści majątkowych[...].


Co szanowny pan na to?
Zegarmistrz - 08-04-2006, 21:18
Temat postu:
Rev napisał/a:
Art. 23.
1. Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego. Przepis ten nie upoważnia do budowania według cudzego utworu architektonicznego i architektonicznourbanistycznego oraz do korzystania z elektronicznych baz danych spełniających cechy utworu, chyba że dotyczy to własnego użytku naukowego niezwiązanego z celem zarobkowym.


Mam zastrzeżenia do:

Cytat:
zepis ten nie upoważnia do budowania według cudzego utworu architektonicznego i architektonicznourbanistycznego


Piosenki NIE SĄ utworami architektonicznymi ani architektonicznourbanistycznymi. Nie można na ich podstawie budować budynków.

Cytat:
oraz do korzystania z elektronicznych baz danych spełniających cechy utworu


Piosenki nie są elektronicznymi bazami danych.

Podany przez Ciebie artykuł 23 odnosi się do projektów architektonicznych i efektów pracy informatyków, nie kompozytorów. Nie ma zastosowania do piosenek.
Rev - 08-04-2006, 21:25
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Kod:
Art. 31 Wolno nieodpłatnie wykonywać publicznie utwory literackie, muzyczne i słowno-muzyczne, jeśli nie łączy się z tym osiąganie korzyści majątkowych[...].

Co szanowny pan na to?

Nie wiem skąd pochodzi Twoja wersja prawa autorskiego, ale artykuł 31 brzmi tak:
Kod:
Art. 31.
Wolno nieodpłatnie wykonywać publicznie rozpowszechnione utwory podczas ceremonii religijnych, imprez szkolnych i akademickich lub oficjalnych uroczystości państwowych, jeżeli nie łączy się z tym osiąganie pośrednio lub bezpośrednio korzyści majątkowych i artyści wykonawcy nie otrzymują wynagrodzenia, z wyłączeniem imprez reklamowych, promocyjnych lub wyborczych.

Zegarmistrz: proszę, przeczytaj to jeszcze raz, bo chyba nie zrozumiałeś tego artkułu.
Ysengrinn - 08-04-2006, 21:32
Temat postu:
Szanowny pan wybaczy, już podaję pełny tekst.

Kod:
Art. 31 Wolno nieodpłatnie wykonywać publicznie utwory literackie, muzyczne i słowno-muzyczne, jeśli nie łączy się z tym osiąganie korzyści majątkowych. Dotyczy to w szczególności okazjonalnego wykonywania na żywo, związanego ze sprawowaniem kultu religijnego, uroczystościami państwowymi, szkolnymi, obchodami i impreazami powszechnie dostępnymi, z wyłączeniem jednak imprez reklamowych, promocyjnych i wyborczych.


W szczególności, czyli nie tylko. Waść masz nieauktalną wersję.
Rev - 08-04-2006, 21:40
Temat postu:
Ok, tutaj mogę się zgodzić (są różne wersje prawa autorskiego na różnych stronach). Ale co z tego? Wg. tego artykułu możesz wyjść na ulicę i zaśpiewać utwór albo zacząć recytować Harrego Pottera (:>), ale dalej nie ma tutaj mowy o udostępnianiu.
Ysengrinn - 08-04-2006, 21:48
Temat postu:
A dysponujesz taką definicją terminu "wykonywać", która wyklucza wykonywanie w internecie, medium publicznym? Język prawny różni się od potocznego. Dodajmy, że jeśli coś nie jest zabronione to jest dozwolone.
Zegarmistrz - 08-04-2006, 21:49
Temat postu:
Rev napisał/a:
Zegarmistrz: proszę, przeczytaj to jeszcze raz, bo chyba nie zrozumiałeś tego artkułu.


Zrozumiałem wszystko.

Artykuł ten nie dotyczy tłumaczeń piosenek. Dotyczy - w najlepszym razie - samych piosenek. Amen.

Art 2. mowi tyle, że, jeśli wykonam opracowanie jakiegoś utworu staje się posiadaczem praw autorskich do opracowania (lecz nie staje się posiadaczem praw autorskich do utworu).

Wykonując więc tłumaczenie piosenki nie łamię prawa. Opracowuje tylko tekst, nie dotykając nut, ani wykonania nie łamię prawa. To tylko opracowanie.

Gdybym wraz z opracowaniem rozsyłał sam utwór (np. tekst + mp3) łamałbym prawo... Tak robisz ty, rozpowszechniając skanlacje.

Gdybym rozpowszechniał cudze opracowanie łamałbym prawo autorskie tworcy.
wa-totem - 08-04-2006, 23:44
Temat postu:
Warto jeszcze dodać, że korzystanie z przedmiotu PA, czyli piosenki, w naszym wydaniu, spełnia zasadniczą przesłankę legalności obok faktu, że jest to opracowanie niekomercyjne: nie narusza normalnego użytkowania praw do utworu przez jego właściciela. Bo zainteresowany, wciąż musi kupić na cdjapan albo japońskim yahoo singiel, żeby któreś z moich tłumaczeń miało dla niego jakąś wartość. Ba, prędzej można nasze działania określić jako darmową reklamę :>
Irian - 09-04-2006, 00:43
Temat postu:
No to jakim cudem mój poprzedni post był bzdurą, panie proszę pana? Cytuję za Pułkownikiem

Cytat:
d) Korzystanie w naszym wykonaniu "nie może naruszać normalnego korzystania z utworu"


Wobec tego sama translacja, w postaci skryptu txt w żaden sposób normalnego korzystania nie narusza, bo muszę mieć w łapie ten nieszczęsny tomik Chrno po niemiecku, żeby cokolwiek ze skryptu zrozumieć. Skanslacja natomiast tą konieczność wyklucza i w ten sposób jest naruszeniem prawa.
Rev - 09-04-2006, 10:19
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Artykuł ten nie dotyczy tłumaczeń piosenek. Dotyczy - w najlepszym razie - samych piosenek. Amen.

Taak, mówisz teraz, że tłumaczenie nie jest przedmiotem prawa autorskiego. Spójrz do art 2. ust. 1.
Zegarmistrz napisał/a:
Wykonując więc tłumaczenie piosenki nie łamię prawa. Opracowuje tylko tekst, nie dotykając nut, ani wykonania nie łamię prawa. To tylko opracowanie.

Tak, masz tutaj całkowitą rację. I tym samym, tłumaczenie mangi również nie jest złamaniem czyiś praw autorskich.
Zegarmistrz napisał/a:
Gdybym wraz z opracowaniem rozsyłał sam utwór (np. tekst + mp3) łamałbym prawo... Tak robisz ty, rozpowszechniając skanlacje.

Nieważne co rozsyłasz. Opracowanie też jest przedmiotem prawa autorskiego i korzsytać można z nich jedynie w prywatnych ramach.
wa-totem napisał/a:
opracowanie niekomercyjne: nie narusza normalnego użytkowania praw do utworu przez jego właściciela. Bo zainteresowany, wciąż musi kupić na cdjapan albo japońskim yahoo singiel, żeby któreś z moich tłumaczeń miało dla niego jakąś wartość.

Nieprawda. Nawet jeśli nie ma wartości dla Ciebie, to wg. art. 1. ust. 1. ma.
Irian Baratai napisał/a:
Wobec tego sama translacja, w postaci skryptu txt w żaden sposób normalnego korzystania nie narusza, bo muszę mieć w łapie ten nieszczęsny tomik Chrno po niemiecku, żeby cokolwiek ze skryptu zrozumieć.

Nie, nie, nie (j/w, art.1. ust.1.).
ps. a podpunkt b) schował się przed Tobą, jeżeli przytaczasz ten?
Proszę, spójrzcie do Prawa Autorskiego, a nie opierajcie się na własnych domysłach.
Ysengrinn napisał/a:
dysponujesz taką definicją terminu "wykonywać"

Prawnik napisał/a:
Wykonywanie utworu, tutaj chodzi o czynność artysty wykonawcy - śpiew, recytację itd.

Ysengrinn napisał/a:
która wyklucza wykonywanie w internecie, medium publicznym?

Nie. Nikt nie broni Ci założenia radia internetowego. A umieszczenie na stronie nie jest równe śpiewaniu przez internet.
Ten sam prawnik mówi także, że udostępniając tłumaczenia ŁAMIEMY prawo autorskie.
BOReK - 09-04-2006, 10:39
Temat postu:
Rev napisał/a:
I tym samym, tłumaczenie mangi również nie jest złamaniem czyiś praw autorskich.

Tłumaczenie nie jest, skanlacja jak najbardziej. I jeszcze jej udostępnianie -_-.
Zegarmistrz - 09-04-2006, 13:42
Temat postu:
BOReK napisał/a:
Tłumaczenie nie jest, skanlacja jak najbardziej. I jeszcze jej udostępnianie -_-.


Skanlacja nie jest tłumacenie. Skanlacja w pierwszej kolejności jest fotokopią mangi, która uległa opracowaniu.

Rozpowszechnianie fotokopi = przestępstwo.
Rozpowszechnianie opracowań = legalne.

Cytat:
Taak, mówisz teraz, że tłumaczenie nie jest przedmiotem prawa autorskiego. Spójrz do art 2. ust. 1


Tłumaczenie JEST przedmiotem prawa autorskiego, ale tylko tłumacza, który je wykonał.

Ten paragraf nie broni mi tłumaczyć cudzych dzieł, przeciwnie - chroni moją prace.

Rev napisał/a:
Nieważne co rozsyłasz. Opracowanie też jest przedmiotem prawa autorskiego i korzsytać można z nich jedynie w prywatnych ramach.


Tak, dokładnie. To znaczy, że jak ktoś ściągnie NASZE tłumaczenie, z NASZEJ strony, to będzie mógł z niego kozystać prywatnie. Jeśli umieści je np. na Swojej stronie, albo dołączy do kasety z nagraniami (nawet jeśli na te nagrania wykupi licencje), to będziemy mogli ciągać go po sądach.

Rev - ty za to weź wykład lub dwa logiki formalnej, bo wyraźnie nie rozumiesz, co czytasz.
BOReK - 09-04-2006, 14:01
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Skanlacja nie jest tłumacenie

No ja nie pisałem, że to to samo ^^.
Rev - 09-04-2006, 16:12
Temat postu:
BOReK napisał/a:
Tłumaczenie nie jest, skanlacja jak najbardziej. I jeszcze jej udostępnianie -_-.

Dobrze, skoro wiesz lepiej niż ustawa i prawnik, który potwierdził moje słowa, Twoja sprawa. Nie mam zamiaru nikogo uświadamiać, skoro nawet nie przeczyta tego, co napisałem.
Zegarmistrz napisał/a:
Rev - ty za to weź wykład lub dwa logiki formalnej, bo wyraźnie nie rozumiesz, co czytasz.

Tak, tak, zmień najlepiej prawo, tak, aby Ci się podobało.

Oczywiście Wy twierdzicie w zaparte co innego. Cóż. Wasz problem.
Zegarmistrz - 09-04-2006, 16:25
Temat postu:
Rev napisał/a:
Tak, masz tutaj całkowitą rację. I tym samym, tłumaczenie mangi również nie jest złamaniem czyiś praw autorskich.


Ty nie udostępniasz ani tłumaczeń, ani opracowań tylko fotkopie. To jest złamaniem prawa.

Rev napisał/a:
Oczywiście Wy twierdzicie w zaparte co innego. Cóż. Wasz problem.


Twierdzimy to w oparciu o opinię wykształconych w tej dziedzinie ludzi (Ysengrinn, Wa Totem), którzy wyraźnie lepiej rozumieją problem od Ciebie.
Feleriys - 19-04-2006, 15:41
Temat postu: Piratstwo
Hym..tak wkroczę na temat piratów.
Co uważanie na ten temat jeżlei chodzi o ściąganie z internetu muzyki filmów i różnego typu programów[?]
Ostatnio nauczycielka zrobiła mi wykład że kradne ludzią i artystą pieniądze ze do jest niezgodne bla bla bla....I jak ja bym sie czuła jak ktoś by mi moją prace kradł...
Ehem.
Babka mnie wzruszyła.
Śmiać mi się chciało.Dobra kradziesz jest zła jeżeli ja mam z tego kożyści.
Sprzedawać nie sprzedaje mam to dla siebie.
I tak ze przedaży płyty 10% idzie dla artysty.
Po drugie nie wydzieram mu tych pieniędzy za płyte z rak gdyż ich nie ma,
gdybym nie ściągneła danego filmu,utworu czy programu i tak bym ich nie kupiła.
1.Za drogi kosz wysyłki,przewyżający cenę produktu.
2.Zdaża sie że z danej płyty muzycznej podoba mi sie tylko jedna czy dwie piosenki.
3.A znowu co do anime to musze wiedzeć co kupuje a nie kupie jeden odcinek i "o to mi sie podoba moge dalej kupywać"
Mai_chan - 19-04-2006, 15:45
Temat postu:
Temat scaliłam, bo dubel. W temacie w zasadzie nie mam nic do powiedzenia, pewnie się już wypowiadałam...
BOReK - 19-04-2006, 16:07
Temat postu:
Feleriys napisał/a:
podoba mi sie tylko jedna czy dwie piosenki

Z tym akurat nie ma problemu - na wielu serwisach mona ściągnąć pojedynczy utwór za ułamek dolara, i to nawet w całkiem niezłej jakości, zwykle większej niż "standardowe" 128 czy też 192 kbps ;].

A co do czerpania korzyści - znam jedną stronkę (dziw, że jeszcze działa), z której można ściagnąć mnóstwo różnych rzadkich i bardziej popularnych gier i programów. I wszystko byłoby cacy, gdyby nie fakt, że strona nie wygląda na bedącą w jakimś porozumieniu z kimkolwiek oraz żąda opłat nawet za freeware O_o.
Smoczek - 19-04-2006, 16:47
Temat postu:
Piractwo jesy, było i będzie. Taka prawda. A czy jest to dobre, czy złe? Cóż osobiście uważam to za jak najbardziej przestępstwo, ale jednocześnie nei mogę uniknąć faktu iż sam korzystam z nielegalnego oprogramowania. Czemu? Pierwszy i podstawowy problem to oczywiście pieniądze, zaś drugim jest... brak dostępności danego produktu (to drugie odnosi się przede wszystkim do Anime i Mangi których... krótko mówiąc mało uświadczy się na polskim rynku).
Teraz sprawa utworów nielegalnych... problemem są sami wydawcy którzy zgarniają jakieś 70-80% ceny płyty. Ceny płyt mogły by bez większych problemów być o 50% niższe (z pewnościa zwiększyłaby się ilość sprzedanych krążków), ale jako, że ludzie na sztuce (jak na wszystkim) chcą zarobić, nigdy tak nie będzie.
Dodam jedynie, że zarówno muzykę, komiksy, filmy jak i gry które naprawdę mi się podobają posiadam w wersji oryginalnej gdyż nie uważam za zasadnę okradanie twórców którzy tworzą coś co mi się podoba... z drugiej jednak strony są to zazwyczaj tanie produkty ^_-.
A czemu programów nie kupuję... ponieważ osobiście nie wyobrażam sobię wydania 100złotych na office'a np. O_o... wiaodmo istnieją różne programy biurowe, darmowe... ale zazwyczaj rozszerzenia są niekompaktybilne i w gruńcie rzeczy i tak muszę korzystać z Office'a, a spójrzmy na to z trochę innej strony - gdyby wiele osób nie korzystało z pirackiego softu, w chwili obecnej miałoby zerową wiedzę na temat (tu wpisać odpowiednie słowo xP).

Cóż, tak trochę bez składu i ładu napisałem... ale chyba sens jest jasny xP.
korsarz - 19-04-2006, 17:03
Temat postu:
Wydawcy wolą inwestować w coraz bardziej pokręcone zabezpieczenia, niż obniżyć ceny do poziomu strawnego dla odbiorcy. Jeśli oczekują, że to zniechęci piratów, to trudno tu się doszukiwać działania choćby pozornie logicznego - po prostu stwarza to im źródło zarobku. Równie dobrze głodny wilk miałby się przestraszyć kurczaka ;> . Conajwyżej zniechęcą zwykłych użytkowników, którzy uczciwie kupili (wydawca z góry zakłada, że kupujący to złodziej... miłe... ==' ).
Poza tym kasety magnetofonowe, obecnie prawie przeżytek, są tańsze, niż płytki CD, mimo, iż produkcja kaset jest wbrew pozorom droższa... Wydawcy kaset (które łatwo skopiować, wystarczy dobry dwukasetowy magnetofon i czysta taśma) postarali się, aby klientowi bardziej się opłacało kupno oryginału, niż zrobienie kopii... A teraz, jak są nagrywarki CD, to cen płytek jakoś nie chcą obniżyć, mimo, iż produkcja CD jest znacznie tańsza, niż kaset... Totalny absurd, conajmniej ==' . Proponowałbym taki układ cen:
50-90 zł - wydanie limitowane, kolekcjonerskie z bajerami.
20-40 zł - wydanie dwupłytowe.
10-20 zł - zwykła płytka.
A wtedy piraci będą straszyć tylko w morskich opowieściach... :]
Mai_chan - 19-04-2006, 17:23
Temat postu:
O, właśnie, Korsarz, dotknąłeś ciekawej strony - niedawno kupiłam na dworcu oryginalna kasetę z muzyką filmową za 12 złotych... Dlaczego jestem w zupełności pewna, że płyta kosztowałaby minimum 40? Kupiłam sobie dzisiaj Kino Domowe, gdzie reklamowany był między innymi soundtrack do Akiry - za 90 zeta...

Pamiętam, jak w ogóle "odkryłam" ten cudowny wynalazek, jakim jest magazyn Kino Domowe i pochodne. Płyta DVD za dwie dychy? Ależ proszę bardzo, tyle to ja mogę zapłacić... I tak moja płytoteka w ciągu trzech miesięcy wzbogaciła się o (liczy) sześć filmów na DVD (na co poszła większość mojej forsy, ale cóż...) plus dwa, które wyjdą do ludzi (Magazyn Play DVD wydaje dwa filmy w jednym opakowaniu za dychę :P)

Dochodzę do wniosku, że naprawdę, piractwo mogłoby być mniejsze, gdyby ceny były niższe... Czego sama jestem dowodem
Anonymous - 19-04-2006, 17:25
Temat postu:
korsarz, masz racje i jej nie masz.

1) w takiej rosji np (ktora jst rajem piratow) wydania licencjonowane chodza po moze 10% drozej niz piraty - a piraci kwitna nadal. bo pirackie wydania zwykle sa dostepne wczesniej. i z netu mozna sciagnac film nawet przed premiera a kupic dvd bedzie mozna dopiero co za miesiac jak i nie kilka

2) w takiej polsce np. nie ma czegos takiego jak "obieg wtorny plyt" - w tychze stanach w sklepach komputerowych mozna spokojnie kupic plyty "z drugiej reki" - czyli pograles, i odnosisz do sklepu i dostajesz z powrotem czesc kasy

3) w tejze polsce jest jeden drobny problem: a mianowicie koszta lokalizacji. bo jesli gry nie lokalizowac a puscic po cenach polskich, to pojdzie na re-eksport - z tej prostej przyczyny ze cena ta bedzie sporo nizsza od zachodniej. a jesli lokalizowac, to ilosc kopii nie jest zbyt duza, a trzeba tym wszystkim ludziom co lokalizacje robia zaplacic.

4) jak juz bylo wspomniane, istnieje mnostwo darmowych programow (open office, gimp, itepe), ale ludzie nadal uzywaja pirackiego worda czy corela argumentujac "ale tamte sa darmowe" - to jakby ktos poszedl do sklepu i zarzadal ferrari za tysiac zlotych bo za tyle mozna kupic malucha a on tez jezdzi.
BOReK - 19-04-2006, 17:30
Temat postu:
Tym bardziej, że wartość intelektualna nie stwarza aż takich problemów w skopiowaniu, jak np. samochód. Dlaczego ludzie nie produkują "pirackich wersji" samochodów> Bo jak to niby zrobić? Tak samo jest z dowolnymi narzędziami czy innymi produktami materialnymi ^^.
Co do samych cen - proszę, całe albumy można ściągać z legalnych stron za bezcen w porównaniu z kupowanymi na nośnikach fizycznych. Efekt - obroty takich sklepów sa chyba już porównywalne do tych konwencjonalnych :]. A nakłady są mniejsze, czyli zyski większe. Innymi słowy ludzka głupota napędza piractwo.

Problem lokalizacji na szczęście mi wisi - wolę po angielsku (wiadomo, innych obcych nie znam na poziomie umożliwiającym choćby czytanie :P). I nie dość, że dzięki temu się uczę, to jeszcze unikam irytujących mnie często tłumaczeń. Tzn. ja wiem, czemu pojazd o nazwie Wasp przetłumaczą na Osę i to nawet dobrze brzmi, to mi nie przeszkadza. Gorzej, gdy angielske "don't throw this at me" zamienia sie na "nie ciskaj we mnie tą rzeczą" O_o. W dodatku oryginał był wykrzyczany głosem wojownika, a tekst polski powiedziany w sposób, powiedzmy delikatnie, nie-bardzo-wojowniczy. Ja mówię "nie" i przy byle okazji zdobywam wersję angielską.
Smoczek - 19-04-2006, 17:49
Temat postu:
Bianca napisał/a:
[...]w tychze stanach w sklepach komputerowych mozna spokojnie kupic plyty "z drugiej reki" - czyli pograles, i odnosisz do sklepu i dostajesz z powrotem czesc kasy


Nie masz racji (przynajmniej w przypadku warszawy), można znaleźć takich sklepów/miejsc na giełgdzie np. od groma.
Ponad to w sklepach internetowych również jest to praktykowane.

Bianca napisał/a:
[...]jesli lokalizowac, to ilosc kopii nie jest zbyt duza, a trzeba tym wszystkim ludziom co lokalizacje robia zaplacic.


Masz w 100% racje... ale spójrz na zlokalizowane wrsje wydawane chociażby przez CDP, ich cena jest chyba dosyć przystępna... ponadto sprawa chyba przede wszystkim odnosiła się do płyt z muzyką (a takowych, polskiego autorstwa jest naprawdę sporo).


Bianca napisał/a:
ale ludzie nadal uzywaja pirackiego worda czy corela argumentujac "ale tamte sa darmowe"


O_O... z taką argumentacją się jeszcze nie spotkałem, ale człowiek który tak by powiedział musiałby "inny" xD.

Cytat:
Co do samych cen - proszę, całe albumy można ściągać z legalnych stron za bezcen w porównaniu z kupowanymi na nośnikach fizycznych.


Nie w przypadku polskich serwisów. Po przeanalizowaniu, naprawdę dziwne rzeczy mogą wyjść ^_-.

A lokalizacje... cóż bywają gorsze, bywają lepsze... IMO to co przentuje CDP jest całkiem niezłe ^_-.
BOReK - 19-04-2006, 18:07
Temat postu:
Smoczek napisał/a:
ponadto sprawa chyba przede wszystkim odnosiła się do płyt z muzyką (a takowych, polskiego autorstwa jest naprawdę sporo)

No choćbyś pękł, to nie znajdziesz płyty np. Prodigy polskiego autorstwa :P. Tu jest cała polka z muzyką - nie ma polskich wersji zagranicznych piosenek, bo być nie może ;).
Anonymous - 19-04-2006, 18:07
Temat postu:
Smoczek napisał/a:
Nie masz racji (przynajmniej w przypadku warszawy), można znaleźć takich sklepów/miejsc na giełgdzie np. od groma.
Ponad to w sklepach internetowych również jest to praktykowane.

"na gielde" - a zwykly uzytkownik jak chce komputer to idzie do media markt a nie na gielde. a o internetowych nie wiedzialam, moja wina.... (ja ostatnio doszlam do wniosku ze nic ciekawego nie wychodzi i gram w sieciowe)

Smoczek napisał/a:
Masz w 100% racje... ale spójrz na zlokalizowane wrsje wydawane chociażby przez CDP, ich cena jest chyba dosyć przystępna... ponadto sprawa chyba przede wszystkim odnosiła się do płyt z muzyką (a takowych, polskiego autorstwa jest naprawdę sporo).

tak, to w przypadku gier. ale z filmami rzecz sie ma juz nieco inaczej - bo o ile gry w calosci po polsku nie sprzedasz na zachod (bo komu ona tam po polsku), o tyle np. film z angielskim dzwiekiem i polskimi napisami (bo taka lokalizacja jest najtansza) juz jak najbardziej.

rowniez, w przypadku gier i muzyki firmy lubia patrzec na zachod, i ciagle wychodzi im ile to kasy moga zarobic - bo porownuja z zachodnimi ceny a nie zarobki.

poza tym, jeszcze "przezytek komunistyczny" - a mianowicie podejscie "my mamy towar, to wy go musicie kupic bo to wam zalezy, to my dyktujemy warunki"

Cytat:
O_O... z taką argumentacją się jeszcze nie spotkałem, ale człowiek który tak by powiedział musiałby "inny" xD.

wiesz, rzadko kto to mowi bezposrednio, ale popytaj ludzi ktorzy tak argumentuja jaki maja soft. i ile z nich bedzie mialo pirata chociaz moglo sciagnac sobie cos darmowego.

Cytat:
A lokalizacje... cóż bywają gorsze, bywają lepsze... IMO to co przentuje CDP jest całkiem niezłe ^_-.

offtop: staje mi tu przed oczami ten brodaty facet z podpisem "luczniczka" z ich "profesjonalnej lokalizacji filmowej"
LunarBird - 10-07-2006, 17:03
Temat postu:
Bianca napisał/a:
wiesz, rzadko kto to mowi bezposrednio, ale popytaj ludzi ktorzy tak argumentuja jaki maja soft. i ile z nich bedzie mialo pirata chociaz moglo sciagnac sobie cos darmowego.

No przyznaje sie bez bicia ze ludzie czesto sie dopominaja o "jakis program do sciagania darmowych filmow". Oczywiscie instaluje im Shareaze ale potem zwykle wyjasniam jak to z tym jest i dlaczego tak a nie inaczej. Nikt mi nie powie ze nie powiedzialem mu co to jest i czym to grozi.
Anonymous - 01-10-2006, 09:50
Temat postu:
Cytat:
czyli idąc w drugą stronę, ten jest prawdziwy kto może zapłacić? trochę naciągane moim zdaniem.

A ja chciałbym się przejechać samochodem jaki ma mój sąsiad, ale mnie na taki nie stać, więc mogę mu go ukraść?
Tak, ludzi którzy nie kupują płyt tylko je ściągają, nie płacąc za to, mam za pozerów i złodziei.
Vodh - 01-10-2006, 12:29
Temat postu:
Grisznak napisał/a:
A ja chciałbym się przejechać samochodem jaki ma mój sąsiad, ale mnie na taki nie stać, więc mogę mu go ukraść?
Tak, ludzi którzy nie kupują płyt tylko je ściągają, nie płacąc za to, mam za pozerów i złodziei.


Ehh... Kiedy ludzie zrozumieją, że jest to raczej słaba analogia? Ściąganie danych z internetu nie pozbawia nikogo tych danych. Jedyne, czego to kogoś pozbawia to tych, którzy by na tym zarobili pozbawia to części zysku. Nikt nie traci tych danych tylko dlatego, że ktoś inny je ściągnie. Czyli pojeździsz sobie samochodem, a samochód sąsiada jak stał, tak stoi. Jeżeli nigdy nie zamierzałeś kupić tego samochodu to to, że sobie nim pojeździsz nie wpłynie nawet na cenę samochodu u dealera, więc sąsiad nie straci nic. Co nie znaczy, że można kraść i że jest to dobre, po prostu analogia do tradycyjnego złodziejstwa jest chybiona.

A jeszcze druga kwestia - co ma ściąganie wspólnego z pozerstwem? Ja tu nie widzę związku, chyba że ktoś ściąga a później wypisuje to sobie na czole i sie chwali, jaki to jest fany, że ściąga. A i tu nie do końca.
Słownik języka polskiego PWN napisał/a:

pozer m IV <<człowiek pozujący na kogoś, chcący wydawać się innym, niż jest>>

Anonymous - 01-10-2006, 13:27
Temat postu:
Przypominają mi się czasy mojej aktywnej działalności na scenie, kiedy to młode metale chwiały sie "ile mają mega muzy na dysku". A płyt? A po co im płyty?
Nie, analogia wcale nie chybiona, bo samochód możesz po takim joyride zwrócić właścicielowi, nieprawdaż?
Niemniej naprawdę rzadko spotykam się, aby ktoś po ściągnięciu muzyki kupował płytę, to wymówka tak cieńka jak piwo, któe sprzedają w pubie pod moim domem.
BOReK - 01-10-2006, 15:33
Temat postu:
Grisznak napisał/a:
A płyt? A po co im płyty?

Czyżby to było grono farciarzy, którym nigdy dysk nie padł? XD
chise - 01-10-2006, 15:49
Temat postu:
Vodh napisał/a:
Ściąganie danych z internetu nie pozbawia nikogo tych danych. Jedyne, czego to kogoś pozbawia to tych, którzy by na tym zarobili pozbawia to części zysku.

Tylko, że problem w tym, że większość ludzi, która ściąga muzykę z sieci I TAK nie kupiłaby tych płyt, gdyby nie było możliwości ściągania. W którym miejscu wydawca albo artysta cokolwiek na tym tracą? Potencjalny, mało prawdopodobny zysk? Litości...
Ja osobiście wyznaję pół-legalizm. Najlepsze płyty z tych, które zdarzyło mi się przesłuchać w mp3 kupuję lub mam w planach zakupić. Dla mnie to straszna frajda, mieć *oryginalne* płyty i przy okazji jeszcze wspomóc ulubionych wykonawców. Z tym, że mało prawdopodobne, abym kupiła jakąkolwiek, nie mając wcześniej możliwości poznania, co to takiego. Takie ekscesy skutecznie uniemożliwiają firmy fonograficzne dzięki swoim wywindowanym w górę cenach.
Dlaczego płyty nie mogą kosztować 10zł, jak ostatnio filmy DVD? 10zł standardowo i powiedzmy 30zł nowości?
Grisznak napisał/a:
młode metale chwiały sie "ile mają mega muzy na dysku". A płyt? A po co im płyty?

Ech, z tym się wiąże inny problem. Gigabajty muzyki na dysku. A ile z tego przesłuchane, chociażby ten jeden raz? Nie, teraz muzykę się raczej posiada niż jej słucha.
Zegarmistrz - 01-10-2006, 15:51
Temat postu:
Vodh napisał/a:
Ehh... Kiedy ludzie zrozumieją, że jest to raczej słaba analogia? Ściąganie danych z internetu nie pozbawia nikogo tych danych. Jedyne, czego to kogoś pozbawia to tych, którzy by na tym zarobili pozbawia to części zysku.


Grisznak napisał/a:
Niemniej naprawdę rzadko spotykam się, aby ktoś po ściągnięciu muzyki kupował płytę, to wymówka tak cieńka jak piwo, któe sprzedają w pubie pod moim domem.


Właściwie to bardziej pasuje do piractwa ale...

1) Analogia między muzyką, a samochodem jest chybiona. Muzyka jest dobrem luksusowym, samochód użytkowym. Bez muzyki można się obejść, bez samochodu w zasadzie też, ale nie zawsze.

Nie mniej jednak - jeśli już chcemy mieć coś luksusowego - to jednak powinniśmy to nabyć. To, że towar nie jest nam do niczego nam potrzebny.

2) Wg. badań ściąganie z internetu ma niewielki wpływ na faktyczną sprzedaż. Osoby konsumujące dobra kultury zwykle i tak je później kupują. Te, które tego nie robią zadowalają się ściągniętymi plikami etc. Bez możliwości zdobycia ich w internecie w ogóle zrezygnowałyby z ich konsumpcji.

Badania są amerykańskie (i niestety nie pamiętam źródła), więc mogą nie przekładać się na nasze warunki. Inna specyfika...

Ale powiedzmy sobie szczerze: Polacy wydają bardzo mało pieniędzy na dobra kultury.
Vodh - 01-10-2006, 19:17
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Nie, analogia wcale nie chybiona, bo samochód możesz po takim joyride zwrócić właścicielowi, nieprawdaż?


Owszem, chybiona :P sąsiad mógłby podczas naszego "joyride" chcieć pojechać go sklepu/gdziekolwiek. A przy ściąganiu jedyne, co uzurpujemy, to łącze dobrowolnie udostępniajacego plik peera.

A reszta - podpisuję się obiema racicami pod słowami Zega.
Nezumi - 03-10-2006, 10:21
Temat postu:
ja mam dosyć dużo muzyki spiratowanej ale mam też płyty oryginalne. i nie uważam tego, za pozerstwo. jestem wyznawcą teorii, że muzyka powinna być dla wszystkich którzy mają ochotę jej posłuchać a nie dla bogaczy. gdybym chciał kupić oryginały wszystkich płyt jakie mam, najlepiej zremasterowane i z bonusami, wydałbym na to kilka tysięcy złotych jeśli nie więcej. a na to mnie nie stać
Anonymous - 03-10-2006, 11:41
Temat postu:
Cytat:
jestem wyznawcą teorii, że muzyka powinna być dla wszystkich którzy mają ochotę jej posłuchać a nie dla bogaczy.

Lenin byłby z Ciebie dumny, synuś...Szkoda tylko, że muzycy nie są wyznawcami tak socjalistycznego stylu myślenia i każą sobie płacić za to co tworzą. Jakież to niesolidarne z ich strony, nieprawdaż?
Swoją drogą, było kiedyś takie wydawnictwo które sprzedawało pirackie płyty zas ich hasłem było "muzyka należy do wszystkich".
Anonymous - 03-10-2006, 12:51
Temat postu:
Grisznak... nie wymagaj od kogos kto nie zarabia i nie musi sie martwic jak zaplacic rachunki zeby rozumowal kategoriami "jesli nie zaplacic X za prace, ktora wykonuje, to nie bedzie mial z czego zyc". niestety w tym kraju bytuje powszechne przekonanie ze "skoro on ma wiecej to mozna mu zabrac i dac mi, nawet jesli on te kase zarobil a ja za nia kupie piwo (loda) - bo przecie piwo (lody) powinny byc dla wszystkich a nie tylko dla bogaczy"
Anonymous - 03-10-2006, 13:20
Temat postu:
Wiem Bianca, ale mam w swoim życiu także i skromny epizod wydawniczo-muzyczny, więc na te sprawy jestem dość uczulony.
Anonymous - 03-10-2006, 13:31
Temat postu:
Wiesz no, co ja ci moge powiedziec? przytoczyc ile ludzi wchodzi dziennie na tanuka i ile z nich poswieci te 30 (zeby nie powiedziec 5) sekund zeby kliknac banner? Przecie jest forum, jest strona, mozna za darmo korzystac - wiec po co?! A w tym przypadku to nawet nie jest tak ze trzeba cos wyjac z wlasnej kieszeni. A wyobraz sobie gdybysmy nagle zrobili czesc serwisu dostepna tylko odplatnie albo dali te takie wielkie i mrygajace reklamy platne od wyswietlenia.....
Udai - 03-10-2006, 13:56
Temat postu:
Grisznak napisał/a:
Lenin byłby z Ciebie dumny, synuś...Szkoda tylko, że muzycy nie są wyznawcami tak socjalistycznego stylu myślenia i każą sobie płacić za to co tworzą. Jakież to niesolidarne z ich strony, nieprawdaż?


Nie do końca - znam wielu artystów którzy otwarcie w wywiadach mówią (dosłownie) jeśli nie stać cię na płytę - to dla nas fakt tego by muzyka dotarła do największej liczby odbiorców jest najważniejszy (tego typu teksty do znudzenia powtarzał Fred Durst) - i jeśli jeszcze nie zauważyłeś to 95% (jeśli nie więcej) artystów nie wypowiada się negatywnie o piratowniu ich muzyki dlatego że największe zyski mają z koncertów - liczba sprzedanych płyt spędza sen z powiek wytwórnią (a ich każdy szanujący się fan muzyki ma gdzieś bo ja widze w nich krwiopijców, sezonowych twórców mód, upłycaczy gustów a przedywszystkich namiestników korporacji medialnych) - oczywiście nie odnosi się to do małych wytwórni przede wszystkich wydających muzykę niszową np. tą której wg. mnie nie powinien okradać fan polskiego HH jak Blend Records czy Asfalt Records. Wogóle Grisznak to artyści sami wykopali pod sobą dołek zwany piractwem - bo już nie od dzisiaj tworzone są płyty gdzie do słuchania nadaje się z 15 utworów góra 3 i nie przez przypadek właśnie te 3 tracki sa zrobione najlepiej, do nich nakręcone sa kozackie teledyski i promują płytę - którą miłośnik kupuje a potem zgrzyta w domu zębami.

A teraz pytanie do ciebie Grisznak czym właściwie twórcy anime różnią się od muzyków (poza tym że nie dają koncertów ;) ) że względem ich działalności stosujesz podwójne standardy - przeciez oni też chcieliby zarobić a wątpie by anime które ogladasz były w 100% legalne (oczywiście moje nie są).
Anonymous - 03-10-2006, 14:09
Temat postu:
Udai napisał/a:
oczywiście nie odnosi się to do małych wytwórni przede wszystkich wydających muzykę niszową np. tą której wg. mnie nie powinien okradać fan polskiego HH jak Blend Records czy Asfalt Records

i jest w tym wszystkim tylko jeden problem - to te wlasnie plyty sa tak naprawde najtrudniej osiagalne, i niekoniecznie tanie (bo chcac nagrac plyte z wystepem choru PW firma zajmujaca sie nagraniem/drukiem policzyla sobie lekko ponad 20 zeta za plyte - a ze bylam przy negocjacjach to wiem ze to nie "naliczone przez zarzad choru") -> sa w czolowce "kandydatow do spiracenia".

Udai napisał/a:
A teraz pytanie do ciebie Grisznak czym właściwie twórcy anime różnią się od muzyków (poza tym że nie dają koncertów ;) ) że względem ich działalności stosujesz podwójne standardy - przeciez oni też chcieliby zarobić a wątpie by anime które ogladasz były w 100% legalne (oczywiście moje nie są).

w zasadzie jednym. japonczycy dosc specyficznie odbieraja rynek zachodni - a w zasadzie w ogole go nie odbieraja, jest im obojetny. i obejrzenie anime (w oryginale) w odroznieniu od wysluchania utworu jest raczej niemozliwe - a nie widze dlaczego mialabym finansowac wydanie amerykanskie, o ktorym mozna powiedziec to tylko, ze wydawcy lubia radosnie masakrowac oryginal jesli wyda im sie "nie dosc dobry". (a, i zeby nie bylo, ja mam w domu nawet wydania a-v, mimo tego ze ich cena jest.... lekko odrazajaca, i oryginal Origi, ktory sciagalam z Japonii)
Ysengrinn - 03-10-2006, 14:15
Temat postu:
Cytat:
A teraz pytanie do ciebie Grisznak czym właściwie twórcy anime różnią się od muzyków


Ceną i dostępnością. Jak dla mnie chodzi tylko o jedno - by nie dorabiać sobie ideologii, by móc z czystym sumieniem łamać prawo dla własnych zachcianek. Umieć powiedzieć sobie samemu, że nie jest się bojownikiem o lepszy świat, a zwykłym kradziejem.
Udai - 03-10-2006, 15:55
Temat postu:
Bianca napisał/a:
i jest w tym wszystkim tylko jeden problem - to te wlasnie plyty sa tak naprawde najtrudniej osiagalne, i niekoniecznie tanie (bo chcac nagrac plyte z wystepem choru PW firma zajmujaca sie nagraniem/drukiem policzyla sobie lekko ponad 20 zeta za plyte - a ze bylam przy negocjacjach to wiem ze to nie "naliczone przez zarzad choru") -> sa w czolowce "kandydatow do spiracenia".


Akurat płyty z tych wydawnictw to wydatek rzędu 20 - 30 pln (czyli tak jak powinno być z każdą płytą) - co do anime to moja propozycja to anime złożone z 13 epizodów około 50 złotych, z 26 odcinków to odpowiednio 100 złotych + plus płyta DVD z dodatkowymi materiałami i wydaje mi się że nikt nie byłby takim rozwiązaniem pokrzywdzony, ja to wogóle do dziś nie wiem czemu nie ma wypożyczalni DVD z anime w Polsce, oczywiście na początku w większych aglomeracjach miejskich :(

Bianca napisał/a:
w zasadzie jednym. japonczycy dosc specyficznie odbieraja rynek zachodni - a w zasadzie w ogole go nie odbieraja, jest im obojetny.


Wg. mnie nie ma racji sytaucja w której twórca pozotaje obojętny w stosunku do możliwości zarobienia - a tak na marginesie to jest ich oficjalne stanowisko czy raczej dopowiedzenie za nich w sytacji gdy nie ma zbyt intensywnej dystrybucji tego typu dóbr na naszym rynku. Bo ja też mógłbym sobie powiedzieć że słuchany przezemnie amerykański raper ma już 5 milionów sprzedanych płyt, Ferrari 430 i Bentleya Continentala GT i moje 40-50 zł już mu się nie przydadzą ;)

Ysengrinn napisał/a:
Ceną i dostępnością.


Fakt to jest absurd 3 odcinki za 70-80, niesądze ...

Ysengrinn napisał/a:
Jak dla mnie chodzi tylko o jedno - by nie dorabiać sobie ideologii, by móc z czystym sumieniem łamać prawo dla własnych zachcianek. Umieć powiedzieć sobie samemu, że nie jest się bojownikiem o lepszy świat, a zwykłym kradziejem.


Właściwie też się pod tym podpisuje przy czym zakładam że jeśli się kiedyś "dorobię" (oby) to zakupie te anime które mi się najbardziej podobały :))
Anonymous - 03-10-2006, 16:16
Temat postu:
Udai napisał/a:
Wg. mnie nie ma racji sytaucja w której twórca pozotaje obojętny w stosunku do możliwości zarobienia - a tak na marginesie to jest ich oficjalne stanowisko czy raczej dopowiedzenie za nich w sytacji gdy nie ma zbyt intensywnej dystrybucji tego typu dóbr na naszym rynku. Bo ja też mógłbym sobie powiedzieć że słuchany przezemnie amerykański raper ma już 5 milionów sprzedanych płyt, Ferrari 430 i Bentleya Continentala GT i moje 40-50 zł już mu się nie przydadzą ;)

.................... chyba sie powtarzam, ale sugerowalabym ponowne przeczytanie posta.

powiedz, czy gdyby piosenke tegoz rapera przerobil sobie jak chcial "koles" rodzimy, i zaczal sprzedawac (placac po drodze sobie, tlumaczowi i ekipie techniczno/dystrybucyjnej), to kupil bys te plyte w ramach poparcia dla ww. rapera? plyte o ktorej z gory wiesz ze jej ani razu nie wysluchasz bo wykonanie jest do kitu, a i w tresci namieszano?

.......... no wlasnie.

Natomiast istnieje jedna firma japonska, ktora jest oficjalnie przeciwna subowaniu jej produkcji (stad widac, ze dzialania reszty to milczace przyzwolenie). produkcji tej firmy nie ogladam.
Mai_chan - 03-10-2006, 16:59
Temat postu:
Offtopiciarze zatraceni, niech was zaraza, ZUS i wydział oświaty!!!

Offtop przeklejam.

Zegarmistrz - 04-10-2006, 11:20
Temat postu:
Cytat:
i jest w tym wszystkim tylko jeden problem - to te wlasnie plyty sa tak naprawde najtrudniej osiagalne, i niekoniecznie tanie (bo chcac nagrac plyte z wystepem choru PW firma zajmujaca sie nagraniem/drukiem policzyla sobie lekko ponad 20 zeta za plyte - a ze bylam przy negocjacjach to wiem ze to nie "naliczone przez zarzad choru") -> sa w czolowce "kandydatow do spiracenia".


Jak się nie umie robić interesów to tak...

Pare lat temu niszowe wydawnictwa RPG-owe w USA uważały, że wymrą i zostaną wybite przez ekspansje Kaazy i pokrewnych programów. Problem odbił się dość poważnie nawet na AEG czy Green Ronin, które dużymi firmami nie są, mimo, że w środowisku są dość znane.

Dziś niszowych wydawnictw jest więcej niż wcześniej, Indie (niszowe systemy) stają się coraz popularniejsze, docierając do coraz liczniejszych odbiorców. Na tym rynku działali (i może nadal działają... nie wiem, jak skończył się los TheForge) nawet polacy.

Rozwiązanie? Pliki w .pdf za koszt niedużych abonamentów i zasada druku na życzenie. Krótkie serie, dostosowanych do wymogów klijenta produktów, zgodnie z najnowszymi trendami ekonomi.

Bo niestety... W chwili obecnej idee sprzedaży muzyki na płytach uważam za niewygodny anachronizm utrudniający klijentowi dotarcie do odbiorcy.
Anonymous - 04-10-2006, 11:26
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Bo niestety... W chwili obecnej idee sprzedaży muzyki na płytach uważam za niewygodny anachronizm.


hm, wiesz, ja bym chyba czesciowo polemizowala. Bo muzyka na plytach "albumowa" to jedno, natomiast jest pare sklepow (a przynajmniej bylo), ktore niezle zarabiaja na "skomponuj wlasna plyte, a my ci ja nagramy i wyslemy" - dla niszowych wydawnictw byloby to chyba wcale niezle rozwiazanie. Fakt, wymaga netu - ale sciaganie rowniez.
shell_ghost - 05-10-2006, 18:17
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:

Bo niestety... W chwili obecnej idee sprzedaży muzyki na płytach uważam za niewygodny anachronizm utrudniający klijentowi dotarcie do odbiorcy.


TOTALNY!!!
Powiem Wam szczerze że chyba nawet mnie już lenistwo kieruje do innych źródeł niż półka sklepowa. Po prostu dupska mi się nie chce ruszyć jeżeli nie muszę. A jak już muszę to idę po produkt BARDZO już przezemnie wycelowany. Prosty przykład. Ostatnie płyty oryginały które kupiłem to World of Warcraft bo musiałem mieć aby grać. (Nie tykajcie MMORPG. To jest gorsze niż Crack Ice Morphina i LSD razem zmiksowane i wzięte dożylnie^^).

Czyli nie spędzam czasu w sklepie aby wybrać ponieważ mój wybór został dokonany wcześniej. To się tyczy chyba wszystkiego prócz książek (bo "se tam kupię przelotem po stacji") jeżeli mówimy o dziale kultura. Spożywkę i ciuchy pomijam. Moje pieniędze są wydawane na produkty a których mam już wczeszniejszą info a to w 80% za pośrednictwem netu. Serio kto z nas spędza jeszcze czas folgując sobie między regałami i wybierając płytę O_o? Po co więc tłoczyć, jak jest to strata czasu no a i przedewszystkim pięniędzy (materiał, tłok itp) co oczywiście odbija się na naszej kieszeni.
Zegarmistrz - 06-10-2006, 12:56
Temat postu:
Szczerze? Jeśli nie mogę zdobyć czegoś w Tesco lub w Empiku zamawiam to w Necie. Najczęściej na długie miesiące przed pojawieniem się produktu na rynku wiem, co chce nabyć, a często znam już zawartość...

To już nie te czasy, gdy polowało się miesiącami i nie było pewnym, czy nie nabywa się kota w worku.
shell_ghost - 06-10-2006, 14:43
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Szczerze? Jeśli nie mogę zdobyć czegoś w Tesco lub w Empiku zamawiam to w Necie. Najczęściej na długie miesiące przed pojawieniem się produktu na rynku wiem, co chce nabyć, a często znam już zawartość...

To już nie te czasy, gdy polowało się miesiącami i nie było pewnym, czy nie nabywa się kota w worku.


Przesyłka na pocztę za pobraniem (kurier jak ktoś jest "napalony"). Wygodne bo pocztę mam 200m od mieszkania a Empik 2 km. Często możliwość zwrotu, możliwość nie odbioru przesyłki bo się rozmyśliłem. Dokładna informacja a tym co do mnie zostanie dostarczone.
Możliwość BARDZO szybkiego ustalenia najniższej ceny, Google+hasło+browse online shops (nie latam po sklepach).

Voila.
Pytanie jak się to ma do piractwa? Ano ma. Bo jak mam impuls/potrzebę (a generalnie zakupy związane z kulturą są zasadniczo typu impulsywnego nawet jeżeli planujemy to wcześniej) to szybciej kupię via on-line niż w sklepie. Takie prudukty można by porównać do batoników przy kasach. Możemy się bez tego obejść ale jak już nam się podsunie to może i kupimy.
P2P, bądźmy ze sobą szczerzy, jest NIE do WYPLENIENIA, a takie rzeczy jak TV z prawami autorskimi po prostu budzą u mnie uśmieszek (Już teraz bardzo żadko sięgam po tv jak i myślę spora cześć z Was). Jak uratować więc sztukę i zarobki artystów (czytaj artystów)? No może właśnie w ten sposób Panowie z marketingu. Sprzedawajcie inaczej, lepiej.

Błękitny
Anonymous - 05-01-2007, 18:24
Temat postu:
...nie wiem czy ta kwestia była poruszana wcześniej, ale ja jednak się wypowiem...
Czy uważacie skanlacje mang za kradzież? Bo są dwa rodzaje skanlacji, chamskie oraz "z pasją" ;]
Chamskie to takie, które tłumaczą mangi wydane już w Polsce. To jest już podcinanie i tak skromnego rynku mang w naszym kraju, a powielanie czyjejś pracy jest bezsensowne...
I typ drugi, "z pasją". Są to grupy skanlacyjne o ustanowionym kodeksie pracy, nie włażące sobie w tryby i tłumaczące mangę TYLKO niepublikowaną w Polsce. (jeśli jakaś byłaby tłumaczona to skanlacje są likwidowane). Co o tym myślicie, czy powinno zwalczać oba typy, czy konkretny?
Seaven - 05-01-2007, 20:06
Temat postu:
Poniższy tekst powstał w oparciu o informacje zaczerpnięte z różnych serwisów i portali. Sam osobiście nie uważam by takie działania były poprawne. Faktem jest, że kupując/ściągając pirackie oprogramowanie, gry, filmy muzykę itd okradamy ich autorów/twórców i to, że w niektórych wypadkach prawo ich nie zabrania nie oznacza, że ich posiadanie nie jest już kradzieżą! Brak licencji oznacza, że dany towar nie jest legalny ale nie jest również zabroniony, "wisi" pomiędzy i tylko od nas i naszego sumienia zależy, czy po niego sięgniemy.

umieszczam go jako "spoiler" gdyż nie jest on moim oficjalnym zdaniem, oraz nie uważam by to co w nim jest było "poprawne", nie ponoszę odpowiedzialności za wykorzystywanie zawartych tam informacji i proszę nie oceniać mojej osoby po tej wypowiedzi jako kogoś kto broni piractwa i wyszykuje dla niego usprawiedliwień, bo tak nie jest a forma "spoilera" daje wam wybór by to czytać lub nie.


Spoiler: pokaż / ukryj

Polskie prawo opiera się tutaj na licencjach, jeśli jakaś firma kupuje mangę i wydaje ją w Polsce na polskiej licencji dana manga jest już chroniona prawnie i wszelkie skanlacje (czy w przypadku anime fansuby) zostają automatycznie zdelegalizowane i posiadanie ich jest przestępstwem.

Teraz powstaje pytanie, czy wcześniej posiadanie takiej skanlacji było legalne? Odpowiedz na to pytanie nie jest prosta,

Manga została wydana w Japonii, jest ciekawa, interesująca i wciągająca wiec chciałbym ją przeczytać. Problem pojawia się kiedy wychodzi na to, że manga w Polsce nie jest wydana a ja japońskiego nie znam (pomijam tu fakt innych języków w których mogę tą mangę legalnie kupić w internecie bo jest to teraz nie istotne) z braku innych możliwości ściągam "jedną kopię na własny użytek" przetłumaczonej na "nasz" mangi przez jakiś zespół ludzi z ich własnej strony.

czy popełniam tu przestępstwo? spójrzmy na to w ten sposób

- Nie posiadam innych możliwości zakupu mangi z przyczyn takich jak nieznajomość języka, w którym została wydana
- Manga nie została wydana w Polsce, co za tym idzie niema polskiej licencji
- Posiadam jedną kopię na własny użytek*

Co oznacza sformułowanie "kopia na własny użytek" ?
Jest to mniej więcej tak, że jeśli posiadam oryginalną płytę z filmem, książkę czy grę [na polskiej licencji] mam prawo wykonać jedną kopię tylko dla siebie i użytkować ją zamiast oryginału, by go nie zniszczyć.

czumu się tak czepiam Polskiej licencji? w świetle prawa coś co nie jest w Polsce zarejestrowane (czyli nie posiada licencji) po prostu nie istnieje, a więc posiadana w domu oryginalna manga (bez licencji w Polsce) postawiona obok tej samej mangi w wersji skanlacji jest tak samo nielegalna jak kopia - innymi słowy masz prawo ją (kopie i/lub oryginał) mieć, bo prawo jej nie zakazało

w wypadku posiadania więcej niż jednego egzemplarza "pirata" automatycznie sprawia że prawo "kopi na własny użytek" Cię nie obowiązuje a brak licencji w Polsce jest tylko szczegółem, na który i tak znajdzie się jakiś inny paragraf.

Zaznaczam, że nie znam się zbyt dobrze na prawie, i że jest to moja własna interpretacja, która wcale nie musi być poprawna, jednak faktem jest, że wiele serwisów funkcjonuje legalnie umieszczając na swej stronie tego typu materiały i uzasadniając to takimi argumentami.

Nie czytałem pozostałych 17 stron i nie wiem, czy ktoś już coś takiego pisał, jeśli tak, to przepraszam.

Ysengrinn - 05-01-2007, 21:03
Temat postu:
Cytat:
Czy uważacie skanlacje mang za kradzież?


Masz na myśli nasz stosunek moralny czy pytasz o opinię prawną? Bo mam wrażenie, iż uważasz, że jeśli skanlacje z pasją są moralnie pozytywnie, to tym samym są legalne. Figa.

Cytat:
w świetle prawa coś co nie jest w Polsce zarejestrowane (czyli nie posiada licencji) po prostu nie istnieje, a więc posiadana w domu oryginalna manga (bez licencji w Polsce) postawiona obok tej samej mangi w wersji skanlacji jest tak samo nielegalna jak kopia


W życiu nie słyszałem większej bzdury (no może poza adrenaliną zapobiegającą zajściu w ciążę w wyniku gwałtu). Nie mam pojęcia na czym oni opierają swoje teoryjki, ale powinni na tym:

USTAWA o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Seaven - 05-01-2007, 21:11
Temat postu:
być może źle ułożyłem to zdanie, miałem namyśli to, że w przypadku kiedy posiadam kopie na własny użytek a oryginał niema licencji w Polsce, prawo autorskie w pewnym sensie zostaje pominięte a kwestie oryginał vs pirat kończy się "remisem" bo jedno jest tak samo traktowane jak drugie. Działa to na zasadzie takiej, że jeśli coś nie jest dostępne w kraju w wersji oryginalnej, albo wersja oryginalna jest "bezużyteczna" (np manga w języku Japońskim) prawo nie może/nie powinno zabraniać ludziom dostępu do danego dobra materialnego.
Ysengrinn - 05-01-2007, 21:29
Temat postu:
Cytat:
Działa to na zasadzie takiej, że jeśli coś nie jest dostępne w kraju w wersji oryginalnej, albo wersja oryginalna jest "bezużyteczna" (np manga w języku Japońskim) prawo nie może/nie powinno zabraniać ludziom dostępu do danego dobra materialnego.


Prawo nie może... Dooooooooooooobreeee.
Seaven - 05-01-2007, 21:53
Temat postu:
powiedz mi, czy należysz do tych co czepiają się słówek i dla zasady, czy do tych, co nie są wstanie chwilkę pomyśleć nad tym co autor miał na myśli?

Prawo może wszystko. Co zostało uchwalone jest "święte", ale zastanów się nad innym znaczeniem słowa "może" (nie nie chodzi mi o morze) bo ja na przykład jestem wstanie wydzielić takie dwie rzeczy jak "zdolność fizyczna" i "możność logiczna"

przykład:
Czy prawo może zabronić Ci oddychać? fizycznie nic nie stoi na przeszkodzie by wyjść z tak genialną inicjatywą i uchwalić zakaz oddychania w miejscach publicznych... ale czy to miałoby sens? Wątpliwe.

Swoją drogę dałem Ci alternatywę w postaci "/nie powinno" jednak po co jest czytać do końca (o czytaniu ze zrozumieniem już nie wspominając).
Bezimienny - 05-01-2007, 21:59
Temat postu:
różnica pomiędzy tym, a zakazem oddychania polega na tym, że ten pierwszy zakaz (piracenia przy braku licencji na dany kraj) jak najbardziej istnieje
Zegarmistrz - 05-01-2007, 22:00
Temat postu:
Cytat:
powiedz mi, czy należysz do tych co czepiają się słówek i dla zasady, czy do tych, co nie są wstanie chwilkę pomyśleć nad tym co autor miał na myśli?


Należy do tych, co studiują prawo. Oni już tacy są.

Seaven napisał/a:
Czy prawo może zabronić Ci oddychać?


Tak.
Ysengrinn - 05-01-2007, 22:01
Temat postu:
OK, co jest fizycznie niemożliwego w tym, że prawo zabrania "zaopatrywania się w wersję użyteczną", czyli skanlację?
Cytat:

czy należysz do tych co czepiają się słówek i dla zasady, czy do tych, co nie są wstanie chwilkę pomyśleć nad tym co autor miał na myśli?


Należę do tych, którzy zgrzytają zębami widząc co wypisujesz.
Bezimienny - 05-01-2007, 22:45
Temat postu:
Cytat:
w świetle prawa coś co nie jest w Polsce zarejestrowane (czyli nie posiada licencji) po prostu nie istnieje, a więc posiadana w domu oryginalna manga (bez licencji w Polsce) postawiona obok tej samej mangi w wersji skanlacji jest tak samo nielegalna jak kopia

???
Licencja pozwala na legalne wydawanie mang na określonym terenie. Raz wydana manga może być poza ten teren wywieziona, a mimo to nadal pozostaje legalna. Skanlacje odwrotnie - jeśli "wydawca" nie posiadał licencji, są nielegalne (nie ważne, w jakim kraju się akurat znajdują)
Vodh - 05-01-2007, 22:49
Temat postu:
Seavenowi chodzi o to, że dobre prawo nie powinno zabraniać ludziom dostępu do nieszkodzącego nikomu dobra materialnego, bo jest to niesprawiedliwe. Pewnie też nie jest to sformułowanie idealne pod względem przekazania tej treście ale coraz bliżej, w końcu dojdziemy jak powinno się to powiedzieć aby było to logiczne :P
Zegarmistrz - 05-01-2007, 22:52
Temat postu:
Cytat:
Seavenowi chodzi o to, że dobre prawo nie powinno zabraniać ludziom dostępu do nieszkodzącego nikomu dobra materialnego, bo jest to niesprawiedliwe.


Ale ono nie zabrania dostępu. Możesz posiadać mangę i anime.

Nie możesz natomiast rozprowadzać jej: rozdawać za darmo, sprzedawać etc. jeśli wcześniej nie nabyłeś do niej praw (tzn. nie kupiłeś licencji).
Seaven - 05-01-2007, 23:02
Temat postu:
Cóż,nie wycofuje się z tego co pisałem w trzech pierwszych akapitach zwłaszcza z tego co pisałem w trzecim.

Cytat:
Zaznaczam, że nie znam się zbyt dobrze na prawie, i że jest to moja własna interpretacja, która wcale nie musi być poprawna, jednak faktem jest, że wiele serwisów funkcjonuje legalnie umieszczając na swej stronie tego typu materiały i uzasadniając to takimi argumentami.


Nadal pozostaje przy tym, że na prawie się nie znam i nadal pozostaje przy tym, że w wiele serwisów internetowych oraz serwisów aukcyjnych uznaje, i dopuszcza do sprzedaży materiały powszechnie uznawane za kopie pirackie pod warunkiem, że są to tylko kopie na własny użytek i oryginały nie posiadają polskiej licencji. Opisana przeze mnie sytuacja i próba wyjaśnienia została celowo umieszczona w spoilerze oraz celowo zaznaczyłem, że pod takim działaniem się nie podpisuje. Spoilerami dałem wam wybór czytać/nie a skoro nasze prawo jeszcze nie zabrania mieć własnego zdania macie możliwość zgodzić się/nie zgodzić się z tym co napisałem.

Zegarmistrzu, co do argumentu, że on jest studentem prawa, w tym wypadku jestem zmuszony ustąpić pola gdyż ja się nie znam ale również prawo jest na tyle szerokim zagadnieniem, że wcale nie oznacza, że on się na tym konkretnym zna.

Co do samego Ysengrinn'a po studencie prawa oczekiwałbym więcej niż "W życiu nie słyszałem większej bzdury" i to w odniesieniu do fragmentu tekstu, który w pewnym sensie jedynie obrazował w dość nietrafny sposób co wcześniej miałem na myśli a nie do całości.

Co do samego sporu z Ysengrinn'em i bezsensownej wymiany postów proponował bym zakończyć to i nie robić offtopu oraz oczekiwałbym sensownej (opartej na porządnych argumentach) krytyki i sprostowania mojego postu albo przynajmniej wytłumaczenia mi jak sześciolatkowi czemu jeśli Ty w życiu nie słyszałeś większej bzdury serwisy internetowe oraz portale aukcyjne dopuszczają anime bez polskiej licencji i nikt się nie czepia.

Pozdrawiam, dziękuję za wysłuchanie i przepraszam za zamieszanie ;)
Vodh - 05-01-2007, 23:10
Temat postu:
Własnie, roztrzygnijmy pewną kwestię:

Czy jeżeli posiadam mangę w oryginale, a na dysku twardym mam przetłumaczony skan tejże mangi to jest to legalne czy nie (w świetle polskiego prawa)? Bo to trochę tak jak bym miał obraz, zrobił jego kopię na własny użytek, a potem pomazał ją kredkami ;)
Anonymous - 05-01-2007, 23:12
Temat postu:
Seaven napisał/a:
wiele serwisów internetowych oraz serwisów aukcyjnych uznaje, i dopuszcza do sprzedaży materiały powszechnie uznawane za kopie pirackie pod warunkiem, że są to tylko kopie na własny użytek i oryginały nie posiadają polskiej licencji

KHE? oczywiscie ze nie. Nawet na allegro wytna ci wszystko, pod czym nie ma przypisku "oryginal" albo "sam napisalem"

a co do nie jestes studentem prawa i oczekiwalbys wiecej, to "wiecej" sprowadza sie do" "jesli nie kupiles prawa do dystrybucji, to nie masz prawa do dystrybucji" -> nie mozesz kopiowac i rozpowszechcniac (ani rozpowszechcniac kopii wykonanej na wlasny uzytek) -> ktokolwiek mowi ze jest inaczej, klamie
Zegarmistrz - 05-01-2007, 23:37
Temat postu:
Cytat:
Zegarmistrzu, co do argumentu, że on jest studentem prawa, w tym wypadku jestem zmuszony ustąpić pola gdyż ja się nie znam ale również prawo jest na tyle szerokim zagadnieniem, że wcale nie oznacza, że on się na tym konkretnym zna.


Wychodze z założenia, że zna się lepiej, niż Fora i Serwisy. Zwłaszcza, że u nas wybitnie małpuje się pewne rozwiązania amerykańskich fansuberów (wide te nieszczęsne licencje, których mit jest żywy u nas i chętnie przytaczany) nie zastanawiając się, co one znaczą.

Zresztą, podawał link do ustawy. Wystarczy doczytać.

Swoją drogą: Mityczne kontrole chodzące po domach. Ponoć policja sprawdziła całą ulice Szwoleżerów w Lublinie, co jest mało prawdopodobne (Kurier Lubelski pisałby na pierwszej stronie). Co leży u genezy plotek tego rodzaju?
Avellana - 05-01-2007, 23:48
Temat postu:
Zegarmistrz - to, że takie kontrole istnieją, bo mój własny żywy znajomy padł ofiarą... Z tym, że praktycznie dotyczą osób, które sprzedają na bazarach albo ich co większych klientów (jakim był brat ww. kolegi). Boli nie tyle grzywna za nielegalne filmy i muzykę, ile za oprogramowanie, no i zniszczenie tego wszystkiego.
Ysengrinn - 05-01-2007, 23:58
Temat postu:
Cytat:
Wychodze z założenia, że zna się lepiej, niż Fora i Serwisy. Zwłaszcza, że u nas wybitnie małpuje się pewne rozwiązania amerykańskich fansuberów (wide te nieszczęsne licencje, których mit jest żywy u nas i chętnie przytaczany) nie zastanawiając się, co one znaczą.

Zresztą, podawał link do ustawy. Wystarczy doczytać.


Ano właśnie, podawałem link do ustawy. W której to ustawie nie ma ani słowa o tym, by rzecz niezlicencjonowana z punktu widzenia polskiego prawa nie istniała. Czy naprawdę język prawny jest aż tak skomplikowany?

Cytat:

Pewnie też nie jest to sformułowanie idealne pod względem przekazania tej treście ale coraz bliżej, w końcu dojdziemy jak powinno się to powiedzieć aby było to logiczne :P


Najlepiej po prostu "prawo mnie nie kocha, bu:(". A materiał jak najbardziej JEST szkodliwy, bo wielu ludzi importuje sobie mangi z Japonii, nie mówiąc już o wydaniach zachodnich. Jeśli ktoś zamiast tego ściąga skanlację, czyli było nie było całość produktu plus tłumaczenie - wydawca i autor tracą. Oczywiście co innego samo tłumaczenie w pliku tekstowym - wtedy do korzystania niezbędna jest sama manga, którą trzeba kupić, więc wydawca nic nie traci. I można się zastanawiać nad kwestiami moralnymi.
Zegarmistrz - 06-01-2007, 10:05
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:

Najlepiej po prostu "prawo mnie nie kocha, bu:(". A materiał jak najbardziej JEST szkodliwy, bo wielu ludzi importuje sobie mangi z Japonii, nie mówiąc już o wydaniach zachodnich.


Mam wrażenie, że czemu, jak czemu, ale importowanym z Japonii mangom trudno byłoby jakoś zaszkodzić na polskim rynku. Przyczyna jest prosta: kto umie te krzaczki czytać?

To samo tyczy się wydań zachodnich: o ile znajomość języka angielskiego w środowisku jest nienajgorsza, to znaomość innych języków jest marna. Do tego dodać należy jeszcze fakt, że koszta takiego nabytu są (a przynajmniej kiedy ostatnio na to patrzyłem były) spore, przy czym sama manga jest produktem średnio atrakcyjnym, czesto nabazgranym na marnym papierze, marnym komiksem. Niestety wynika to z jej planu strategicznego: manga to coś, co kupujesz na dworcu kolejowym w automacie, czytasz w drodze do domu i wyżucasz wychodząc z pociągu.

O typowych grzechach nie chce mi się nawet mówić.
wa-totem - 06-01-2007, 12:23
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Niestety wynika to z jej planu strategicznego: manga to coś, co kupujesz na dworcu kolejowym w automacie, czytasz w drodze do domu i wyrzucasz wychodząc z pociągu.
Ano właśnie.
W państwach z normalną gospodarką, jak japonia, to jest produkt powszechny... 99% mang można (w przypadku nowości - po pewnym czasie) kupić w stujenowcach... czyli po 2,50 za tom. Starsze serie na DVD oscylują koło 500-600 (12-15zł) za płytę... a mnogie lokalne księgarenki dodatkowo mają używane płyty, jeszcze taniej.

W związku socjalistycznych republik europejskich mamy zaś socjalistów i ich rozdawnictwo, więc także wysokie podatki na wszystko, co odbija się w cenie...


Co do licencji, to oczywiście nie tak.

Zgodnie z międzynarodowymi konwencjami których Polska jest sygnatariuszem, chronione jest wszystko, także to co nie zlicencjonowane w Polsce. Natomiast - IIRC - ściganie odbywa się na wniosek pokrzywdzonego. A w przypadku M&A - ten "pokrzywdzony" zazwyczaj wybitnie NIE jest zainteresowany (o czym akapit niżej) ...

Właśnie dlatego działania naszej policji skupiają się na krajowej/"zachodniej" muzyce, filmach hollywoodzkich i sofcie Micro$owdu, bo te media i zarabiające na nich koncerny mają u nas reprezentujące ich ZPAVy i ZAiKSy. (Wniosek? Zainstaluj Linux DZIŚ!)

A "japończycy" generalnie mają ściganie gdzieś - doskonale wiedzą że gdyby SAMI chcieli na taką skalę promować swoje produkty, koszty przekroczyłyby korzyści. Wolą siedzieć cicho i cieszyć się z zysków z tych fanów, którzy w końcu pójdą na CDJapan albo Amazon.co.jp i coś kupią. Do tego mają za darmo badania rynku, którą serię da się "sprzedać" via licencja na zachodzie... Zaś o to, na co jest licencja dba licencjobiorca.
Zegarmistrz - 06-01-2007, 17:43
Temat postu:
Cytat:
A "japończycy" generalnie mają ściganie gdzieś - doskonale wiedzą że gdyby SAMI chcieli na taką skalę promować swoje produkty, koszty przekroczyłyby korzyści. Wolą siedzieć cicho i cieszyć się z zysków z tych fanów, którzy w końcu pójdą na CDJapan albo Amazon.co.jp i coś kupią. Do tego mają za darmo badania rynku, którą serię da się "sprzedać" via licencja na zachodzie... Zaś o to, na co jest licencja dba licencjobiorca.


Szczerze mówiąc jest to zjawisko, którego ja totalnie nie potrafie zrozumieć. Prawde mówiąc wygląda to tak, jakby japończykom brakowało pomysłu, co z tą mangą / anime można zrobić.

wa-totem napisał/a:
W związku socjalistycznych republik europejskich mamy zaś socjalistów i ich rozdawnictwo, więc także wysokie podatki na wszystko, co odbija się w cenie...


Mimo to na zachodzie jakoś istnieją wtórne rynki, drugie obiegi, antykwariaty i cały ten bałagan, a u nas jakoś nie... Dla mnie jest to po prostu kolejny dowód na partyzancko - leśny charakter działalności wydawców.
Ysengrinn - 07-01-2007, 17:58
Temat postu:
Heh. W Japonii jest tradycja kupowania mang, czytania ich w pociągu i wywalania w diabły. Tak samo jak na przykład w Stanach jest tradycja chodzenia do kina, a powiedzmy we Włoszech spędzania połowy życia w knajpach i restauracjach. Polska ma własne oryginalne tradycje (głównie picia na umór), które wzięły się z takiego a nie innego rozwoju historycznego. Ludzie jednak wyciągają za daleko idące wnioski z globalizmu i co jakiś czas słyszę że "u nas nie ma tego, tamtego, owamtego", co świadczy o naszym zacofaniu. Pytanie skąd miałoby się wziąć, z powietrza?

I zaprawdę, wskazywanie powszechności i taniości mang w Japonii w porównaniu z Polską ukazuje nam iście szokującą prawdę - w Japonii najprawdopodobniej żyją Japończycy. Przyzwyczajeni do kupowania mang w dużych ilościach, co sprawia, że opłaca się obniżać owych mang ceny. Niewątpliwie wychodzą na tym lepiej niż Polacy, kupujący w dużych ilościach wódę, obawiam się jednak, że cech narodowych tych drugich nie zmieni się z dnia na dzień.

Cytat:
Mimo to na zachodzie jakoś istnieją wtórne rynki, drugie obiegi, antykwariaty i cały ten bałagan, a u nas jakoś nie...


Ciekawe jak zareagowaliby nasi wydawcy na tego typu pomysły - poza dostaniem zawału.
Cytat:

Szczerze mówiąc jest to zjawisko, którego ja totalnie nie potrafie zrozumieć. Prawde mówiąc wygląda to tak, jakby japończykom brakowało pomysłu, co z tą mangą / anime można zrobić.


Japońska zaściankowość?
Zegarmistrz - 07-01-2007, 18:59
Temat postu:
Cytat:
Pytanie skąd miałoby się wziąć, z powietrza?


Nie wzięło się, bo mamy długą, 500 letnią tradycje zacofania kulturalnego! O!

I dlatego u nas dobrym nakładem książki jest 3000 tysiące sztuk, a 10 000 to już bestseler. Dlatego też 1/4 polaków jest funkcjonalnymi i faktycznymi analfabetami. Dlatego też nie istnieje wtórny rynek książki, bo raz, że nie ma komu sprzedawać, dwa, że nie ma sprzedawać czego.

Ysengrinn napisał/a:
Ciekawe jak zareagowaliby nasi wydawcy na tego typu pomysły - poza dostaniem zawału.


Najpierw przez długie lata nie zauważyliby problemu, potem zaczeliby kwenkać, że książki się nie sprzedają, bo ludzie kupują w antykwariatach. Na pomysł, że do antykwariatu można - choćby po kosztach - sprzedać te 50 ton książek, które trzymamy w magazynie od wczesnego Gierka nie wpadłby żaden.

Na pomysł, że ta działalność w istocie pogłębia rynek nie wpadłby żaden.
gadrael - 08-01-2007, 09:54
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:

Swoją drogą: Mityczne kontrole chodzące po domach. Ponoć policja sprawdziła całą ulice Szwoleżerów w Lublinie, co jest mało prawdopodobne (Kurier Lubelski pisałby na pierwszej stronie). Co leży u genezy plotek tego rodzaju?


Heh, po Bielsku też chodziły kontrole, ale ponoć okazało się, że część z nich okazała sie prywatną inicjatywą kilku pomysłowych panów, którzy korzystając z ogólnego popłochu wystawili trochę mandatów płatnych na miejscu i skonfiskowali troche sprzętu ;)
wa-totem - 08-01-2007, 21:57
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Mimo to na zachodzie jakoś istnieją wtórne rynki, drugie obiegi, antykwariaty i cały ten bałagan, a u nas jakoś nie... Dla mnie jest to po prostu kolejny dowód na partyzancko - leśny charakter działalności wydawców.
Nie. Polski klient zwyczajnie dziesięć razy ogląda każdą złotówkę z każdej strony. W efekcie kupuje tylko to, co do czego ma pewność że chce to mieć. A obyczaj kupić i wyrzucić/pozbyć się via antykwariat za krótszą bądź dłuższą chwilę jest rzadko spotykany...

Ysengrinn napisał/a:
Zegarmistrz napisał/a:
Mimo to na zachodzie jakoś istnieją wtórne rynki, drugie obiegi, antykwariaty i cały ten bałagan, a u nas jakoś nie...
Ciekawe jak zareagowaliby nasi wydawcy na tego typu pomysły - poza dostaniem zawału.
Antykwariaty na to "wyschły" bo bardzo trudno utrzymać lokal z marży takiego interesu... bynajmniej nie mainstreamowego. Jedyny przyzwoicie zaopatrzony antykwariat jaki znam, ma magazyn w domu właściciela, dziuplę nie lokal ale w centrum, i działa w zasadzie bardziej jako biznes internetowy. Ja rozumiem zeg że ty chciałbyś mieć antykwariat gdzie można się zaszyć między półkami starych mang i poczytać, albo tanio kupić, ale na takim interesie się w tym kraju nie zarobi na życie, nie przy obecnym haraczu na ZUS i naszych poziomach cen za lokal/energię itd.
Poza tym, wtórny obieg jest i ma się dobrze, nazywa się allegro.pl...

Zegarmistrz napisał/a:
Szczerze mówiąc jest to zjawisko, którego ja totalnie nie potrafie zrozumieć. Prawde mówiąc wygląda to tak, jakby japończykom brakowało pomysłu, co z tą mangą / anime można zrobić.
Nie, oni doskonale zdają sobie sprawę że poza Japonią jest to i będzie produkt mniej lub bardziej niszowy, a koszty dostosowania do innych rynków, jak redubbing czy choćby napisy (bo nie wspomnę np. o cenzurowaniu mangi Tenjou Tenge czy posiekaniu Macrossa w tzw. Robotech) są zaporowe.
Dzięki aktywności fanów (fansuby) wiedzą które produkcje mają największe szanse na komercyjny sukces poza Japonią (nadają się na zlicencjonowanie), i dodatkowych parę procent sprzedaży CD/DVD/figurek/kalendarzy itp.

Ysengrinn napisał/a:
Przyzwyczajeni do kupowania mang w dużych ilościach, co sprawia, że opłaca się obniżać owych mang ceny.
To brzmi jak stwierdzenie kogoś kto przeczytał w podręczniku do ekonomii o korzyściach skali i wydaje mu się że już wszystko wie, ale rzeczywistość jest bardziej skomplikowana.
Mangi mogłyby być u nas pewnie jeszcze trochę tańsze, gdyby wydawcy współpracowali. Mała ich liczba i partyzancko-garażowy charakter (adekwatny zresztą do rynku i gospodarki) działa na ich niekorzyść. Do tego jeszcze koszty których w Japonii oczywiście nie ma - tłumaczenie, oraz licencja... która tania nie jest, bo Japończycy rozumieją że toto jest niszowy produkt dla fanów, i 'ściągają śmietankę'. W USA sporym przełomem było, gdy ichnie firmy wydające mangę/anime nawiązały więzy kapitałowe z koncernami medialnymi z Japonii... np. Geneon. U nas na to poczekamy tak ze sto lat xD
Zegarmistrz - 08-01-2007, 22:48
Temat postu:
wa-totem napisał/a:
Ja rozumiem zeg że ty chciałbyś mieć antykwariat gdzie można się zaszyć między półkami starych mang i poczytać, albo tanio kupić, ale na takim interesie się w tym kraju nie zarobi na życie, nie przy obecnym haraczu na ZUS i naszych poziomach cen za lokal/energię itd.


Nie, chciałbym mieć antykwariat, gdzie mógłbym uzupełnić luki w kolekcji fantastyki o interesujące mnie, starsze tytuły.

wa-totem napisał/a:
Poza tym, wtórny obieg jest i ma się dobrze, nazywa się allegro.pl...


Szczerze mówiąc, mam wrażenie, że obecnie kultura w Polsce opiera się w 50% na tym, co można wyszabrować w necie. Kurcze... Chyba powinienem przestać używać słowa Pirat, a zacząć stosować Kaper.
gadrael - 09-01-2007, 08:42
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:

Nie, chciałbym mieć antykwariat, gdzie mógłbym uzupełnić luki w kolekcji fantastyki o interesujące mnie, starsze tytuły.


Przecież są antykwariaty, moje pozycje Lema, Strugackich, Dicka jak i mniej popularnych autorów pochodza wlaśnie z antykwariatów, inna sprawa, że trzeba je regularnie odwiedzać bo ciekawe pozycje pojawiają się niestety rzadko...
Zegarmistrz - 09-01-2007, 09:59
Temat postu:
gadrael napisał/a:
Przecież są antykwariaty, moje pozycje Lema, Strugackich, Dicka jak i mniej popularnych autorów pochodza wlaśnie z antykwariatów, inna sprawa, że trzeba je regularnie odwiedzać bo ciekawe pozycje pojawiają się niestety rzadko...


Szukam troche mniej popularnych tytułów z fantasy: dalszych tomów Imperium Grozy Glena Cooka, pięciu tomów serii o smokach Dicksona, pierwszego tomu Z Wody Zrodzony, Zagninonych Opowieści Tolkiena od 3 tomu wzwyż. W Lublinie - mieście, które uchodzi za ważny ośrodek akademicki - nie ma...

W Sanoku, mieście, które uchodzi za brame bieszcza - w fantastyce mają Denikena i dwa Connany.
gadrael - 09-01-2007, 10:19
Temat postu:
heh, ja tez musze imperium grozy dokompletowac,a Dicksona 2/3 serii child mi brakuje... Najszybciej to chyba na allegro znajdziesz, imperium grozy na pewno sie pojawia bo widzialem kilka razy.
Zegarmistrz - 28-01-2007, 13:54
Temat postu:
Głupie:
http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=14&ShowArticleId=13032
Niegłupie
http://wiadomosci.onet.pl/1473881,18,1,1,,item.html
Zegarmistrz - 19-02-2007, 15:59
Temat postu:
Artykuł

Artykuł o kontrolach mieszkań (w sumie 30 tysięcy mieszkań, w sumie 300tys. wartości stuffu czyli nie aż tak strasznie) w Lublinie i gdzieś indziej.

Niestety napisany tak, żeby nie dało się z niego wyciągnąć z niego jakichkolwiek wartościowych wiadomości. Podejrzewam, że propaganda nagłaśniająca sporadyczny zryw, ale nie wiem nic więcej.
korsarz - 19-02-2007, 16:02
Temat postu:
Zastanawiam się już, gdzie byłoby dobrze schować płyty z mp3... że o anime nie wspomnę... >.>
Zegarmistrz - 19-02-2007, 16:03
Temat postu:
Nigdzie... Jak będą szukać, to i tak znajdą, a tylko dom ci zdemolują.
Ysengrinn - 19-02-2007, 17:41
Temat postu:
Potwierdzam. W podręczniku kryminalistyki jako potencjalne miejsce ukrycia podaje się nawet ściany i parapety;>. ZDECYDOWANIE nie radzę się bawić z ewentualnym nalotem.
Anonymous - 19-02-2007, 20:28
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Artykuł o kontrolach mieszkań (w sumie 30 tysięcy mieszkań, w sumie 300tys. wartości stuffu czyli nie aż tak strasznie) w Lublinie i gdzieś indziej.

Niestety napisany tak, żeby nie dało się z niego wyciągnąć z niego jakichkolwiek wartościowych wiadomości. Podejrzewam, że propaganda nagłaśniająca sporadyczny zryw, ale nie wiem nic więcej.


Ten artykuł to jakaś parodia, gość miał 150GB danych udostępnionych, ja sam widziałem na DC++ typków który mieli sporo ponad 3TB udostępnionego towaru (wyłącznie anime, ale byli też tacy który mieli wszystkie np. wersje Windows, MS Office itp. jakie się ukazały, normalne jak w sklepie:D).

A tak co do piracenia to problem na pewno by się zmniejszył gdyby obniżyli ceny. Ja sam niektóre rzeczy kupuję oryginalne bo po prostu chcę je mieć w porządnych wersjach. Popieram w całości takie inicjatywy jak wydanie obu sezonów Stand Alone Complex przez IDG, cena jest bardzo przystępna, bo chyba nie jest problemem wydanie 20 zł raz na miesiąc (jedyne zarzuty mam pod adresem ludzi który robią mastering tych płyt, pourywał bym im jaja za taką ilość "duchów" pozostawianych przy konwersji NTSC->PAL, sam bym to lepiej zrobił domowymi metodami).

Ja osobiście się tych kontroli nie boję bo sam nic "ściganego" nie udostępniam, więc jestem w "grupie niższego ryzyka".
Zegarmistrz - 19-02-2007, 20:30
Temat postu:
Przepraszam... W pierwszym dzisiaj moim poście miało być 30 mieszkań, nie 30 tysięcy.

Dla porównania: Lublin ma 350 tys mieszkańców.
Vodh - 19-02-2007, 23:09
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
W pierwszym dzisiaj moim poście miało być 30 mieszkań, nie 30 tysięcy.



Uff, no własnie mi coś nie pasowało xD bo gdyby to było 30 000 mieszkań, to już nie byłby jednorazowy zryw :P A tak to można spać spokojnie i wyjąć płytki z hermetycznego woreczka z łazienki (ciekawe, czy kolanko od zlewu też przeszukują xD)
Zegarmistrz - 19-02-2007, 23:31
Temat postu:
Vodh napisał/a:
A tak to można spać spokojnie i wyjąć płytki z hermetycznego woreczka z łazienki (ciekawe, czy kolanko od zlewu też przeszukują xD)


Tak. Jak już włażą, to niestety, jak są całkiem pewni, że masz coś, co ich interesuje. I nie odpuszczą, dopuki nie znajdą. Lepiej zrobisz współpracując.
Ysengrinn - 20-02-2007, 00:21
Temat postu:
Cytat:
A tak to można spać spokojnie i wyjąć płytki z hermetycznego woreczka z łazienki (ciekawe, czy kolanko od zlewu też przeszukują xD)


Zapewne jako jedno z pierwszych. Mówiłem - licz się ze zrywaniem tapet i rozwalaniem ścian.
Zegarmistrz - 20-02-2007, 00:26
Temat postu:
Podejrzewam, że w wypadku wjazdu Policji do domu najlepiej od razu pokazać, w której szafce są piraty. Stracimy, co powinniśmy stracić, fajnie nie będzie, ale może oszczędzi się na remoncie.
Vodh - 21-02-2007, 16:44
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Zapewne jako jedno z pierwszych. Mówiłem - licz się ze zrywaniem tapet i rozwalaniem ścian.


Ysen a co się dzieje, w przypadku gdy nie znajdą, bo uda mi się przedtem (np 2 godziny przed nalotem) zutylizować, albo po prostu nigdy nie miałem piratów? Wielomiesięczny proces i problemy, czy bezproblemowa wypłata odszkodowania? A może należy ubezpieczyć dom na wypadek niespodziewanego nalotu nadgorliwych policjantów? ;p
korsarz - 21-02-2007, 17:52
Temat postu:
A co jeśli ja i policja będziemy mieli różne zdania na temat tego co jest a co nie jest piratem (i każą mi np. Linuxa skasować*)?

*mam nadzieję, że nie dojdzie do tego, ale biorąc pod uwagę efekt połączenia ignorancji i nadgorliwości, to jest prawdopodobne.

Mam nadzieję, że słuchanie radii internetowych jeszcze jest legalne ^^' bo tylko to mi pozostanie po utracie empetrójek...
IKa - 21-02-2007, 18:36
Temat postu:
korsarz napisał/a:
A co jeśli ja i policja będziemy mieli różne zdania na temat tego co jest a co nie jest piratem (i każą mi np. Linuxa skasować*)?

Tego to chyba nawet obsługiwać nie umieją...

Posiadanie filmów i muzyki nie kwalifikuje się jako paserstwo (co zwykle zarzuca policja) ponieważ nie są one "przedmiotem" w rozumieniu ustawy. Ale posiadanie nielegalnych programów komputerowych już jest karalne.

Karalne jest także udostępnianie plików.

O ile pamiętam z forum prawniczego, w tym przypadku chodzi o artykuły 116-118 i art. 23 Ust o Prawie autorskim. Ale jeszcze sprawdzę.
korsarz - 21-02-2007, 18:58
Temat postu:
IKa napisał/a:
Posiadanie filmów i muzyki nie kwalifikuje się jako paserstwo

Okey, bo nie wiem, czy bym gdzieś znalazł płyty np. Astral Projection, Juno Reactor (poza soundtrackami od matrixów) czy Cosmosis...
Już nie mówiąc o tym, że część artystów sama udostępnia swoją muzykę do ściągnięcia za darmo (vide el_vis i Jarosław Degórski) i ich twórczości trudno szukać w wydawnictwach oficjalnych...
IKa napisał/a:
Ale posiadanie nielegalnych programów komputerowych już jest karalne.

Zależy czy przez nielegalne rozumiesz "dostępne w internecie za darmo" (np. Firefox, Xmms, Gimp, Open Office) czy może raczej kopie komercyjnego oprogramowania (wszystko co zrobił micro$oft) niejasnego pochodzenia? >.>
IKa napisał/a:
Karalne jest także udostępnianie plików.

Sugerujesz, że el_vis jest piratem? :>
IKa - 21-02-2007, 21:12
Temat postu:
http://forumprawne.org/viewtopic.php?t=19618&postdays=0&postorder=asc&start=0
Korsarz, znalazłam ten wątek.

Jak widzę, nie wyraziłam się precyzyjnie:

1. Nielegalne oprogramowanie = Kopie komercyjnego oprogramowania chronionego prawem autorskim. I to jest już "rzecz" w myśl rozumienia ustawy, i za posiadanie takiego grozi oskarżenie o paserstwo.
2. Piosenki, filmy "przedmiotem" w tym rozumieniu nie są, i nie mogą za ich posiadanie oskarżyć cie o paserstwo.
3. Jeśli artysta SAM udostępnia do ściągnięcia, to mogą ci natupać, ale nie zrobią nic. Mogą co prawda zabrać sprzęt do zbadania, ale jeśli są to pliki pobrane legalnie, to nie maja prawa oskarżyć cię o posiadanie nielegalnych mp3 ściągniętych ze strony muzyka, który SAM je udostępnia, a kompa muszą ci zwrócić. Chyba, że znajda na nim komercyjne oprogramowanie, za które nie zapłaciłeś.
4. Karalne w myśl ustawy o prawie autorskim jest rozpowszechnianie, udostępnianie przez p2p np. filmu, mp3 (art 116-118), ale nie pobieranie. Czyli możesz pobierać przy wyłączonym wysyłaniu.
5. Masz nagrane mp3, seriale, filmy w 1 kopi - to jest dozwolony użytek prywatny, (art 23 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych). Jeśli to jednak udostępniasz w sieci, rozprowadzasz, sprzedajesz - to cię mają. Chyba, że rozprowadzasz to, co twórcy pozwolili rozprowadzać w sieci - jak ci twoi - to wtedy znowu ci mogą natupać.

dodatkowy link:
http://prawo.vagla.pl/node/7010
korsarz - 22-02-2007, 11:17
Temat postu:
No, teraz już wszystko jasne :)
Będę musiał jednak coś zrobić z Windowsem... Problem może być jednak ze skanowaniem rysunków (nie mam sterowników od skanera dla Linuxa), ale to, jak dla mnie, jedyny :) . Sęk w tym, że rodzice używają Windowsa do pracy i raczej nie prędko się na Linuxa przesiądą... >.>
Melmothia - 22-02-2007, 17:52
Temat postu:
A jak wyłączyć wysyłanie bez dramatycznego spadku, jesli nie zaniku, pobierania? Nie chcę piracić ;) Np. przy utorrencie?
wa-totem - 22-02-2007, 18:11
Temat postu:
korsarz napisał/a:
Problem może być jednak ze skanowaniem rysunków (nie mam sterowników od skanera dla Linuxa), ale to, jak dla mnie, jedyny :)
Wiesz... może spróbuj czy nie da się skanera sprzedać na allegro/najbliższej giełdzie komputerowej i kupić innego, do którego stery już będą? Zależy jeszcze jaki skaner, bo w tej chwili takie zwyczajne 'popularne' to można kupić za około stówę... wyjdzie taniej niż windows! xD Co do rozmaitych programików freeware, zawsze jest wine.
Co do rodziców, uświadom ich. Może zwyczajnie wyszarpią się na windę, skoro uzależnieni...
Melmothia napisał/a:
A jak wyłączyć wysyłanie bez dramatycznego spadku, jesli nie zaniku, pobierania?
Nie da się...
Crack - 23-02-2007, 16:38
Temat postu:
Melmothia, klienty sieci p2p które umożliwiają takie rzeczy są natychmiast banowane z większości serwerów. Jeśli chcesz tylko pobierać to pozostaje ci http/ftp/irc.
Melmothia - 23-02-2007, 20:10
Temat postu:
Na http mało znajduję, albo trzeba przez MU lub podobne. Na irc-u się nie znam, kiedyś go próbowałam, ale to dla mnie wyższa szkoła jazdy :(
w każdym razie dziękuję za odpowiedzi :)
Bunji - 04-04-2007, 19:40
Temat postu:
ja radzil bym zrezygnowac z programow typu eMul, kaza, Bearshare(czy jakos tak) bo polska policja sie za nie wziela i kompy konfiskuje. Sam polecam Limewire, lub Torrenty. Ale to juz od was zalezy co zrobicie.
Mai_chan - 04-04-2007, 19:48
Temat postu:
A bo torrenty są może bardziej legalne niż taki Osiołek? ==' Ja wiem, że policja nie musi się znać, ale wykorzystywanie ludzkiej naiwności nie sprawia, że coś jest mniejszym przestępstwem...
Bunji - 04-04-2007, 20:02
Temat postu:
Tak sciaganie z internetu owocow cudzej pracy jest przestepstwem, a chcialbym zauwazyc, ze manga i anim tez sa owocami ludzkiej pracy, wiec jest to takrze piractwo(w pewnym sesie bo naprzyklad ja na tym niezarabiam) ale teraz nasuwa sie pytanie, w jaki inny sposub muglbym obejzec np: Bleacha czy powiedzmy Ergo Proxy kturych niema na polskim rynku. Ja niepopieram sciagania z netu cudzej wlasnosci i czerpania z tego zyskow ale puki tytuly ktore mnie interesuja niebeda dostepne w sprzedazy bede je sciagal z neta.
Mai_chan - 04-04-2007, 20:13
Temat postu:
Po pierwsze - sprowadzić z USA. Serio...
A po drugie - mnie nie chodziło nawet o samą legalność procederu, co o logikę zdania...
Anonymous - 04-04-2007, 20:50
Temat postu:
sciagac bo to co szukaja policjanci to filmy mp3 i gry a nie anime.anime leci wtelewizji wiec mozna sciagac i wystarczy ze nie bedzie sie tego sprzedawalo tylko dawalo9(sprze)
Spoiler: pokaż / ukryj
dubidu

Anonymous - 04-04-2007, 21:29
Temat postu:
Wg mnie nie poradzimy na to, że urodziliśmy się w mniej zamożnym kraju niż te zamożniejsze, więc niejako mamy uprawnienie by ściągać.

Oczywiście to uprawnienie jest mocno naciągane i prawo jest prawem, a autorzy swoich produktów mogą wymagać zapłaty za swój wysiłek od każdego. Wciąż jednak sądzę, że dopóki kupowanie anime nie jest dla nas wydatkiem typu kupienia sobie zapiekanki, mamy prawo w życiu bawić się i korzystać z form, które tę zabawę nam udostępniają (vide ściąganie) - co więcej jest to korzystne dla wszystkich, bowiem wydając tyle ile uważamy, że możemy wydać nie doprowadza nas to do bankructwa, a ściągając co ściągać uważamy możemy nie doprowadza do frustracji (która to frustracja może pociągnąć gorsze skutki niż "okradanie" przez emula itp.).

No jest jeszcze rzecz, że mam pogląd, wg którego zdanie sobie z tego sprawy powoduje szybsze dopasowanie się nas do rzeczywistości (albo na odwrót), a zatem więcej pieniędzy, dzięki którym będziemy mogli w końcu pozwolić sobie na w pełni legalny dostęp do tego czego chcemy, w tym przypadku anime (z czego to następuję korzyść dla obu stron nie mająca w istocie końca a ciągły rozwój). No ale to ostatnie zdanie to czysta wiara (choć taka sensowna nawetXD), więc wiadomo.
wa-totem - 05-04-2007, 21:25
Temat postu:
achiever napisał/a:
urodziliśmy się w mniej zamożnym kraju niż te zamożniejsze, więc niejako mamy uprawnienie by ściągać
wiesz że dokładnie to samo twierdzili bolszewicy? "Bogatsi mają, my jesteśmy biedniejsi i nie mamy ale chcemy mieć, to mamy prawo zabrać".

Jedyne IMO działające usprawiedliwienie moralne to to, że w japonii anime jest w telewizji za darmo dostępne dla każdego z anteną i TV, a w połączeniu z magnetowidem i tak nikt reklam nie ogląda. Zwłaszcza że sporo lepszych anime jest w TV np. o pierwszej w nocy... A straty nie da się dowieść, bo nie da się dowieść że ten kto ściągnął, gdyby nie mógł, to by napewno kupił. Tyle. Natomiast już czerpanie zysków z tego co ściągnięte, jest przechwyceniem cudzego dochodu więc niepodważalnie kradzieżą.
Dembol - 05-04-2007, 22:49
Temat postu:
http://muzyka.onet.pl/10173,1514833,newsy.html - Tymon Tymański ma rację.

Po drugie: miałem gdzieś super posta na temat subów, ale mi zjadło :(
Ściąganie jest OK, dopóki co jakiś czas kupimy coś co nam się podoba. Sam ściągam masę rzeczy, ale jeżeli coś mi się bardzo spodoba, jest dostępne w przystępnej cenie (DVD - do 40-50zł, CD - do 30-40zł, komiksy - do bardzo wielu złotych :) i w języku który rozumiem to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby kupić. Obecnie jest dostępnych tyle banalnych sposobów pozyskania stuffu z zagranicy, że tylko maksymalny leń i idiota tłumaczy się brakiem dostępu.

W przypadku dzieł z Japonii usprawiedliwia nas fakt, że 99,9% ludzi, którzy ściągają skanlacje i tak nie kupiłaby oryginału bo nie zna japońskiego. Wydawca nic nie traci, a zyskuje darmową reklamę. W świetle prawa dalej jest to piractwo (brak zgody wydawcy, brak wpływów do wydawcy,niekontrolowane powstawanie nieograniczonej ilości kopii itp.), ale moralnie jest to w pewnym stopniu usprawiedliwione. W wypadku wejścia danej mangi/anime na rynek lokalny można przekonać się o dojrzałości klientów. Niestety część nie kupi bo ma już za darmo. Szczególnie widoczne jest to na malutkich, biedniejszych rynkach typu nasz, gdzie spokojnie powinno się sprzedawać 2x tyle mang. Oczywiście to wszystko się sprawdza jeżeli całe pozyskiwanie skanlacji/subów jest za darmo bo jak ktoś na tym zyskuje (sprzedawca na allegro/konwencie etc.). Szkoda, że allegro każdego faktu nielegalnej aukcji nie przekazuje policji. Wiecie ilu 12-latków sprzedających Naruto siedziałoby w więzieniach ;)

achiever napisał/a:
Wg mnie nie poradzimy na to, że urodziliśmy się w mniej zamożnym kraju niż te zamożniejsze, więc niejako mamy uprawnienie by ściągać.
ROTFLOOOOOOOOOOOOOOOLZOOORZ!!!1111one
Urodziłem się biedny, więc będę kradł. Get a job nigra.
achiever napisał/a:
co więcej jest to korzystne dla wszystkich, bowiem wydając tyle ile uważamy, że możemy wydać nie doprowadza nas to do bankructwa, a ściągając co ściągać uważamy możemy nie doprowadza do frustracji (która to frustracja może pociągnąć gorsze skutki niż "okradanie" przez emula itp.).

Będę kradł, żeby nie popaść we frustracje. LOL? Ty coś masz ostatnio z tymi depresjami. Jakiś fetysz? Najpoważniejsze skutki bankructwa to brak kasy na jedzenie/lokum/odzienie, a nie mangusie. Jak nie masz na zaspokajanie potrzeb wyższego rzędu to:
a) deal with it,
b) get a job nigra.
Jeżeli brak nowych mang doprowadza kogoś do frustracji to powinien iść do lekarza.
Zegarmistrz - 05-04-2007, 22:55
Temat postu:
Cytat:
Wg mnie nie poradzimy na to, że urodziliśmy się w mniej zamożnym kraju niż te zamożniejsze, więc niejako mamy uprawnienie by ściągać.


Irlandia, Wielka Brytania, Hiszpania i chyba Niemcy już otworzyły granice. Można się przeprowadzić. Jeśli wolisz ciepły klimat, to Australia i Nowa Zelandia bardzo chętnie powitają wykształconych europejczyków.
Anonymous - 06-04-2007, 01:03
Temat postu:
Dembol:

Cytat:
ROTFLOOOOOOOOOOOOOOOLZOOORZ!!!1111one


No ale to Tobie wyszłoXDXD:)

Cytat:

Urodziłem się biedny, więc będę kradł. Get a job nigra.


Się zgadzam się. Ale się nie zgadzam się by jeden akapit był rozpatrywany względem siebie. Jest jasne względem całej wypowiedzi, że nie uznaje pierwszego akapitu mojego poprzedniego postu jako wytłumaczenia:

cyt. własny

Cytat:
Oczywiście to uprawnienie jest mocno naciągane i prawo jest prawem, a autorzy swoich produktów mogą wymagać zapłaty za swój wysiłek od każdego.


Pierwszy akapit ma na celu uwzględnienie nierówności, której podlegamy już od urodzenia, a czy ktoś ściąga anime przez emule to jest jego sprawa. Po prostu niejako nasze "emulowanie" jest moralnie lepsze od tej samej czynności, której dopuszałby się Brytyjczyk ze względu, że ma ulepszony start. By ich jako społeczeństwo dogonić a jednocześnie żyć na podobnej stopie (czyli rozrywka w życiu) uważam, że mamy moralne prawo wspierać się alternatywnymi środkami. Jeśli chcąc się bawić jak się bawimy zaczęlibyśmy kupować anime w ilości, w której je obecnie oglądamy musielibyśmy pozbawić się znacznych środków na życie.

Chodzi mi tutaj jedynie o odpowiedzialne podejście, które już każdy musi sam rozsądzić. Każdy sam powinien wiedzieć na jaką ilość może sobie pozwolić w oryginale, a jaką załatwić emulem (i tu działać na własne ryzyko oraz moralną postawę [która to nikogo nie obchodzi, bo nikt nie będzie w skórze drugiego]).

Cytat:

Ty coś masz ostatnio z tymi depresjami.


:) No jasne. Niedługo w Ciebie jedną rzucę dla sportu.

Cytat:
Jak nie masz na zaspokajanie potrzeb wyższego rzędu to:
a) deal with it,
b) get a job nigra.


Proste i praktyczne, jednak jak uściślam na początku postu nie do końca o to mi chodziło.

Zeg:


Cytat:
Irlandia, Wielka Brytania, Hiszpania i chyba Niemcy już otworzyły granice. Można się przeprowadzić. Jeśli wolisz ciepły klimat, to Australia i Nowa Zelandia bardzo chętnie powitają wykształconych europejczyków.


Rajt. Wydaje mi się, że tym postem lepiej ukazałem, o co mi chodzi. Inna sprawa, że te kraje całkiem mi się podobają (zwłaszcza dwa ostatnie).

EDIT/

Opuściłem pierwszy akapit Dembolowego postu a tam właśnie ujawniła się myśl, która niejako jest zewnętrzem mojej:

Dembol:

Cytat:
Ściąganie jest OK, dopóki co jakiś czas kupimy coś co nam się podoba.


Tak uważam też, a to co napisałem powyżej ukazuje lepiej lub gorzej dlaczego.
Galakar - 06-04-2007, 18:21
Temat postu:
Piractwo jest złem :P Jedyne wytłumaczenie, które znajduję na nie sprowadzanie tytułów spoza Europy (bo już z Europy sprowadzam, kupienie anime w Anglii naprawdę nie jest jakimś wielkim wydatkiem), to że nie będę mógł ich odtworzyć. USA mają inny region w DVD, a Japonia ma system NTSCI.
Drugim wytłumaczeniem, jest to, że prawo pod tym względem jest idiotyczne. Jeśli będę miał oryginalny film przykładowo z USA, to aby go odtworzyć muszę kupić DVD z regionem który ma USA (kolejny dodatek). Czemu odtworzenie go na moim kompie przy użyciu programu dekodującego jest przestępstwem? A więc wiadomo co w które miejsce producentom filmów :D Gdyby nie byli tak zachłanni to więcej by na tym zyskali.
Co do muzyki, to mam dziwną zasadę, najpierw ściągam z netu, sprawdzam czy mi się podoba, a potem kasuję i kupuję oryginał :) Przydałaby się strona na której legalnie można posłuchać raz utworów i sprawdzić czy ci się podobają czy nie.
Nabu - 06-04-2007, 19:20
Temat postu:
Cytat:
Przydałaby się strona na której legalnie można posłuchać raz utworów i sprawdzić czy ci się podobają czy nie.

Niektórzy muzycy zamieszczają kilka utworów (szczególnie single) na swoich stronach, np. myspace, gdzie można ich posłuchać za darmo.
LunarBird - 19-04-2007, 14:11
Temat postu:
Galakar napisał/a:
Piractwo jest złem :P

Uzupełnijmy tu coś. Pewna znana artystka ukradła niedawno artyście scenowemu beat. Facet nie miał na proces więc nie miał jak upomnieć się o swoje prawa. Co by się stało w sytuacji odwrotnej? Wiadomo. Wychodzi więc znana skądinąd moralność Kalego: Kali ukraść konia - dobrze, Kalemu ukraść konia - źle... Coś tu się jednak nie zgadza.
Nabu napisał/a:
Niektórzy muzycy zamieszczają kilka utworów (szczególnie single) na swoich stronach, np. myspace, gdzie można ich posłuchać za darmo.

Owszem. I tak ostatecznie kupisz płytę na której garść piosenek będzie coś warta a reszta do kitu... No bo po co się wysilać jak można sprzedać garść złota i kilka worków piasku. :> Piractwo, kradzierz itp... tylko gdyby nie ta kradzierz, to by do tej pory nie było piosenek na sztuki i płyt za dychę. :P
Galakar napisał/a:
Czemu odtworzenie go na moim kompie przy użyciu programu dekodującego jest przestępstwem?

Są takie programy i gry których licencja zabrania wykonywania LEGALNEJ przecież kopii zapasowej płyty a systemy zabezpieczające aktywnie utrudniają realizację praw klienta w tym względzie. Mało tego, stare wersje programów nie są serwisowane ani nie można ich kupić. Kupuj nową wersję. Dlaczego? Bo tak sobie życzy producent... Od dawna wiadomo, że kto chce za dużo ten figę dostaje, ot co. W nosie mam Office'y, Photoshopy i Corele w super-duper-hiper wersjach z których może 1% funkcji w praktyce się przydaje. Dla mnie nawet Office 2000 to już za dużo.

Osobiście nie mam na kompie najnowszych gier ani programów ani w ogóle niczego co można kupić w sklepie (windows XP mam legalny z lapemtopem :P). I nie uważam tego co mam za skradzione, bo i jakim cudem skoro nie można ich kupić... Oczywiście prawo wie lepiej, ale prawo w wielu punktach nie zależy od tego, kto ma rację, tylko od tego, kto więcej zapłacił posłom przed głosowaniem (vide amerykańskie regulacje w kwestii praw autorskich zezwalające na włamanie do podejrzanego komputera- SIC!).
Grygus - 27-05-2007, 00:25
Temat postu:
Jak dla mnie to piractwo jest jedyną bronią ludzi przeciwko producentom.
Np Albumy muzyczne ściągam ich mnóstwo, te których piosenki promocyjne mi się podobają problem leży w tym że prawie nigdy nie znajduje nic ciekawego prócz piosenki promocyjnej :/ i zwykle poprostu te albumy wywalam.

Druga sprawa to taka że piractwo to walka o wykształcenie np weźmy Photoshopa, Flasha, i inne program Adobe czy Offica Pracodawcy biorą pod uwagę znajomości profesjonalnego obsługiwania tych programów ale większość z nas nie stać na taki wydatek by poznać te programy.Dobrze że jest jeszcze coś takiego Jak openOffice lub Gimp.

Pozatym ostatnio było głośno o tym jak Microsoft i Inne większe firmy przymykają oko na piractwo ponieważ to tylko zwiększa im obroty.
Ysengrinn - 27-05-2007, 17:50
Temat postu:
Cytat:
Jak dla mnie to piractwo jest jedyną bronią ludzi przeciwko producentom.


A jak już ludzie wygrają i nabiją ostatniego producenta na pal, to zapanuje wspaniała utopia a la Kononowicz, gdzie nie będzie nic...
korsarz - 27-05-2007, 19:00
Temat postu:
Grygus napisał/a:
Jak dla mnie to piractwo jest jedyną bronią ludzi przeciwko producentom.

Przeciwko producentom, czy korporacjom? ;]
Grygus - 27-05-2007, 23:30
Temat postu:
Tak chodzi mi głównie o korporacje bo programy pomniejszych producentów mają niekiedy lepsze odpowiedniki na licencji GPL lub Freeware.

Ludzie raczej nie wygrają bo Producenci muzyczni jak i Softwaru zarabiają nie małe pieniądze mimo piractwa. Niekiedy mnie śmieszy jak w gazetach piszą o stratach w mln dolarów :D ale to i tak niewielki % jaki im ucieka.
Dembol - 28-05-2007, 00:11
Temat postu:
Jeżeli nie chcesz płacić i wspierać korporacji to po prostu nie kupuj, ale też nie ściągaj z netu. Nikt Ci nie każe słuchać muzyki, ani korzystać z licencjonowanych programów. Nie jest to niezbędne do życia.
Co bardziej rozgarnięte firmy już zauważyły, że opłaca się obniżać ceny. Dzięki temu można nabyć dużo klasycznych albumów za ok. 30zł. Ostatnio wiele nowości pojawia się też w podobnej cenie, więc naprawdę można powoli przestawać narzekać. Dzięki internetowi można kupić wiele dawniej niedostępnych płyt. Jak się poszuka można trafić na bardzo dobre ceny (np. 7$ za CD+DVD). Na komputerze możesz mieć linuxa i programy OS.

Innymi słowy pieprzysz od rzeczy. Uwielbiam jak ludzie starają sie znaleźć jakieś kosmiczne wytłumaczenie, którym uspakajają swoje sumienie.

Jeszcze jedno - nie da się żyć bez korporacji. Chyba, że wyniesiesz się do lasu, będziesz polował na niedźwiedzie, jadł ich mięso i szył sobie ciuchy z ich skór.
Grygus - 28-05-2007, 08:06
Temat postu:
Pirprzysz od rzeczy? Chyba mało wiesz o marketingu. Wiedziałem że ktoś użyje takiego argumetnu żeby poprostu nie kupować w tym problem że nic nie jest takie proste. Mógłbym się z tobą zgodzić jeśli nie było czegoś takiego jak reklama.
No cóż bez korporacji nie da się żyć to fakt ale co z tego.
I masz racje wszystko tanieje Ale głównie dzięki piractwu, wątpie aby bez tego było teraz w gazetach po 19 ,9 zł mnóstwo filmów czy gier których nikt nie chce kupować więc ceny lecą. Zresztą to już takie temat oblatany z for komputerowych.
Ysengrinn - 28-05-2007, 08:44
Temat postu:
Cytat:
Wiedziałem że ktoś użyje takiego argumetnu żeby poprostu nie kupować w tym problem że nic nie jest takie proste. Mógłbym się z tobą zgodzić jeśli nie było czegoś takiego jak reklama.


Oh noes, teh 3vil r3kl4m4, już czuję jak mi się wkręca do mózgu i każe kupować, kupować, kupować...

Facet, masz własny rozum, wiesz co dla Ciebie dobre, nie jesteś baranem, żeby musieć coś mieć, bo tak mówi miły pan zza szybki, nie możesz więc się tak głupio tłumaczyć. Czy to aż tak boli przyznać, że jest się przestępcą i kradnie nie dla przeżycia albo z przymusu, ale po prostu dlatego, że chce coś mieć i nie płacić? Trochę mniej hipokryzji, bo od idealizowania pospolitego złodziejstwa chce mi się już rzygać.
Avellana - 28-05-2007, 09:06
Temat postu:
Prosiłabym o obniżenie temperatury dyskusji... Tym bardziej, że szansa na dojście do jakiegoś kompromisowego stanowiska wydaje mi się tu nikła, możecie się poprzerzucać argumentami dla przyszłych pokoleń, ale postarajcie się nie zaczynać pyskówki ;)
Udai - 28-05-2007, 10:08
Temat postu:
Grygus napisał/a:
I masz racje wszystko tanieje Ale głównie dzięki piractwu, wątpie aby bez tego było teraz w gazetach po 19 ,9 zł mnóstwo filmów czy gier których nikt nie chce kupować więc ceny lecą.


Ej to napisz mi jeszcze że wydawcy książek ustalili cenę książki na poziomie 20 - 25 pln w odpowiedzi na działania piratów, co ?? Strasznie jednowymiarowo odbierasz rzeczywistość a pomyślałeś może kiedyś o tym ile kosztowałby egzemplarz gry gdyby ludzie nie kupowali piratów albo nie używali programów do wymiany plików. Prawda jest taka że piractwo doprowadza do stanu w którym ma się mnóstwo gier, programów i muzy których się nie używa po prostu zalegają na dysku - ja aktualnie w domu nie mam ani jednej nie legalnej kopii gry, mam oryginalnego XP home, wcześniej miałem oryginalnego 98, korzystam z OpenOffice - niestety legalną muzą nie mogę sie jeszcze pochwalić ale to kwestia czasu i uzależnienia sie finansowego, co do filmów to często bywam w kinie i wypożyczalni DVD gdzie np można za 8 pln dostać 3 filmy Jarmuscha albo Kurosawy na calutki tydzień- ściągam tylko filmy nie dystrybuowane w naszym kraju .
wa-totem - 28-05-2007, 11:29
Temat postu:
Udai napisał/a:
a pomyślałeś może kiedyś o tym ile kosztowałby egzemplarz gry gdyby ludzie nie kupowali piratów albo nie używali programów do wymiany plików.

Owszem.
Kiedy kupiłem pierwszy odtwarzacz CD w peweksie, płyty kosztowały po kilkanaście-kilkadziesiąt dolców. Na pytanie czemu można wybierać z aż 20 albumów, padała odpowiedź "bo więcej się nie opłaca".
Kiedy wprowadzono szerzej nagrywarki, ale cd-r kosztował 50 zł, nowe albumy nie schodziły poniżej 70. Nawet zachodnie nowości nie wszystkie trafiały do sklepów, a często z opóźnieniem.
A dopóki nie pojawił się CDProjekt, wszyscy twierdzili że gra "musi" kosztować 120-180zł a polonizacja "nigdy" się nie opłaci, "bo mały rynek". Potem co raz częściej padało "bo piractwo".

Ludzie w ogóle, a już zwłaszcza ugarniturkowane szczury z wielkich korporacji, NIENAWIDZĄ zmian. Bo one oznaczają że trzeba myśleć i się starać, a nie rutynowo odbębniać dzień w pracy. I nie zmienialiby nic, gdyby mogli.

To upowszechnienie internetu i piractwa wymusiło na korporacjach zmiany. Bo prędzej czy później pojawiał się innowator, który zamiast wymyślać swoim klientom od kryminalistów, akceptował rzeczywistość i starał się coś robić, jak CDProjekt. I nagle okazywało się, że można... W tej chwili, żeby piracić gdy, trzeba chyba być nienormalnym. W życiu nie chciałoby mi się męczyć z piratem, jeśli mogę pojechać do empiku i za niewielkie pieniądze kupić oryginał. Zwłaszcza że rynek pracy jest taki, że właściwie nawet bez kwalifikacji można wyjść rano z domu i zatrudnić się od ręki. Nie będzie to DOBRA praca, ale będzie...

Ale sytuacja nigdy nie uległaby zmianie, gdyby nie było piractwa, i gdyby nie innowator-outsider który postanowił jednak spróbować - zapewne wyglądałaby to tak, jak na początku - gry po 2 stówy, dziesięć premier na rok i wieczne narzekanie że nic się nie opłaca.

Udai napisał/a:
często bywam w kinie i wypożyczalni DVD gdzie np można za 8 pln dostać 3 filmy Jarmuscha albo Kurosawy na calutki tydzień
To tylko dowód, że ceny tych produktów powyżej 30zł za film w sklepie są zdzierstwem, nie uzasadnionym niczym prócz chciwości koncernów. Bo product manager chce podwyżkę, koszty rosną, ale już myśleć nad poprawieniem sprzedaży i lepszym dopasowaniem do potrzeb klientów to mu się nie chce, przecież łatwiej rutynowo robić wszystko jak przez ostatnią dekadę, a fatalne wyniki komentować skowyczeniem "bo piractwo". A napewno DUŻO łatwiej napuścić na studentów policję, niż
1) zwolnić kolegę ze studiów i sekretarkę
2) obciąć sobie pensję, oddać służbowe auto
3) wynająć tańsze biuro albo pracować z home office
4) wypowiedzieć kontrakt drukarni i tłoczni CD
5) po tym wszystkim z 1-4 sprzedać studentom tanio prawo do ściągnięcia czego chcą po kilka centów za piosenkę...

Pytanie: gdybyś mógł na jakiejś stronie zadeklarować, "tak, mam tą i tamtą piosenkę, skąd mam - a co wam do tego, mam i chcę zapłacić" - i potem przelewem albo kartą uiścić stosowną kwotę, nie zrobiłbyś tego? Zwłaszcza gdyby kwota była sensowna?
Czy gdybyś mógł na tej samej stronie zapłacić ciutkę więcej i ściągnąć interesujący cię song, bez zastanawiania się czy to nie fake albo fatalna jakość, i bez obawy że DRM uniemożliwi ci używanie tego za co zapłaciłeś (a ludziom na iTunes już to się zdarzało) - czy wogóle chciałoby ci się odpalać p2p?

Spójrzmy prawdzie w oczy - koncerny nagraniowe i medialne są same sobie winne, i nigdy nie wygrają. Bo zamiast zaspokajać potrzeby klientów, prowadzą z nimi wojnę i starają się ich zmusić do zachowania, jakie koncernom odpowiada... to się nie może udać. A jeśli zacznie się zanosić na to że może się udać, to będziemy mieli albo terror ala RAF, albo wręcz kolejną rewolucję, a ja pierwszy wstąpię do Nowej CzeKa i ruszę rozstrzeliwać kułaków i przemysłowców.

Kapitalizm, proszę bardzo, ale z głową, a nie terrorem, sądami i więzieniami. Zwłaszcza w czasie gdy policja jest właściwie niezdolna do ścigania pospolitych aktów wandalizmu i huligaństwa, które z punktu widzenia przeciętnego obywatela są dużo bardziej uciążliwe.

Ale, na litość boską, to wszystko już było mówione; bierze mnie ochota by zamknąć ten topic bo co rusz znajduje się ktoś kto nie czytając wcześniejszych postów wraca z tym co już w tym topicu było wyciągane...
Udai - 28-05-2007, 13:08
Temat postu:
wa-totem napisał/a:
Kiedy wprowadzono szerzej nagrywarki, ale cd-r kosztował 50 zł, nowe albumy nie schodziły poniżej 70.


Spadek cen albumów jest spowodowany kryzysem w branży - muzyka słabo się sprzedaje bo mainstream jest niski jakościowo - bo jak już kiedyś o tym pisałem ale ludzie przestali się na nabierać na wtórne albumiki - które są niczym więcej tylko poodcinanymi kuponami od czasów chwały i popularności zespołów - sprzedaż zaczęła spadać - rynek musiał jakoś zareagować. A dla mnie dobra muzyka nigdy nie przestanie przynosić profitów - czyli dobrze zrobiona rzecz zawsze znajdzie odbiorcę który zapłaci.

wa-totem napisał/a:
A dopóki nie pojawił się CDProjekt, wszyscy twierdzili że gra "musi" kosztować 120-180zł a polonizacja "nigdy" się nie opłaci, "bo piractwo".


To że wydawcy przed CDProjekt byli niedorozwinięci i nie potrafili zadbać o interes swój i pośrednio gracza - niczego nie tłumaczy - rynek potem gorąco podziękował pazernym wydawcą za współpracę (w tym sensie że stracili znaczne wpływy na rynku) - chyba nie wziąłeś poprawki na to że ci którzy nie twierdzili że gra musi kosztować 120-180 nie mieli wizji tego jak sprzedawanie gier ma wyglądać w przeciwieństwie do wspomnianego CDProjekt. A tak zupełnie po prawdzie to Baldur's Gate I i II kosztowało w dniu premiery po 159 pln - nikt kto kupił nie żałuje Ja do takowych nie należę i nikogo takiego nie znam - a wszyscy wiemy kto tą grę wydał - ale jakość zawsze będzie się bronić.

wa-totem napisał/a:
To tylko dowód, że ceny tych produktów powyżej 30zł za film w sklepie są zdzierstwem, nie uzasadnionym niczym prócz chciwości koncernów.


Wg mnie wolny rynek ma to do siebie że jeśli ma się głowę na karku i potrafi porównywać ceny to należy poszukiwać jak najtańszych możliwości zakupu - nie można mieć żalu do nikogo za to że winduje ceny - czy to jest wydawca czy sprzedawca - bo nie jest to prawnie zabronione. Wiesz np w zeszłym tygodniu zamówiłem sobie Lapidaria Kapuścińskiego 4 - 6 w Częstochowie ta przyjemność kosztuje 81 pln, Ja mam za 60, to samo dotyczy np Ipoda Nano 2 GB drugiej generacji w MediaMarkt skromne 550 zł ja kupiłem całkowicie nowego i legalnego za 300 zł, takich przykładów mógłbym wymieniać i wymieniać - chodzi o to żeby obciąć nie potrzebne koszta. Z muzyką, z grami (przynajmniej z tymi konsolowymi) filmami i książkami sprawa jest jeszcze prostsza bo istnieje potężny drugi obieg - możliwość wypożyczania - liczba możliwych opcji jest tak naprawdę prawie nie ograniczona - a jak ma się jeszcze znajomych którzy cenią sobie wytwory kultury, i wtedy można się powymieniać to tak naprawdę nie ma kiedy tego wszystkiego obejrzeć i przeczytać :)) . Dla mnie piractwo to przegadany temat bo jak lubi się kraść i ktoś nie czuje wtedy wyrzutów sumienia to niech wymyśla jakiś poronionych teorii które mają zrobić z niego jakiegoś antykoncernowego Robin Hooda - tylko zaakceptuje prawdę o samym sobie.

Oczywiście Zgadzam sie z Twoimi argumentami opisującymi zachowania wielkich koncernów - ale muszę być naprawdę szczęśliwym człowiekiem i widzieć tą przysłowiową lepszą stronę życia - bo jak Boga kocham nigdy mnie nawet nie poddenerwowali swoją polityką odnośnie klientów - wychodzę z założenia że trzeba zarabiać i dawać zarabiać i nie szukać dziury w całym jeśli chodzi o producentów - ostatecznie zawsze można albo zrezygnować z zakupy albo poczekać do momentu kiedy stanieje.

wa-totem napisał/a:
A jeśli zacznie się zanosić na to że może się udać, to będziemy mieli albo terror ala RAF, albo wręcz kolejną rewolucję, a ja pierwszy wstąpię do Nowej CzeKa i ruszę rozstrzeliwać kułaków i przemysłowców.


Ja też się na to piszę :)
Keii - 28-05-2007, 13:22
Temat postu:
Udai napisał/a:
A tak zupełnie po prawdzie to Baldur's Gate I i II kosztowało w dniu premiery po 159 pln - nikt kto kupił nie żałuje

Ja kupiłem niedługo po premierze i żałuję :P
Ale to tylko moja wina - nie grałem w żadne demo i nagle okazało się, że ten typ rpgów zupełnie mi nie odpowiada. Jeśli jednak chodzi o jakość wydania, to była wręcz wzorowa - gruba, dokładna instrukcja, mapa z lakowaną pieczęcią - chyba nawet dodali jakąś książkę ze świata Forgotten Realms o ile mnie pamięć nie myli.

Na dzień dzisiejszy głównie wydania kolekcjonerskie kosztują >150 zł, ale to głównie dlatego, że jest w nich dodana masa bajerów. Jeśli ktoś jest fanem - kupi i raczej się nie zawiedzie.

Niestety w dalszym ciągu zdarzają się przypadki, takie jak Half Life 2. Gra za 140 zł, a w pudełku bodaj 5 płyt CD i jedna karteczka, mówiąca, jak zainstalować grę. Szczerze powiem, że byłem trochę zniesmaczony - od takiego "hitu" oczekiwałem wydania lepszej jakości, a przynajmniej instrukcji (czytanie instrukcji gier to takie moje małe zboczenie, im grubsza tym lepiej ;)

Jeśli już piszę o zawodach, to kolejny miał miejsce dziś rano. W weekend kupiłem bowiem Phantasy Star Universe (kosztował 150 zł, a w pudełku cieniutka instrukcja i płyta dvd :<).
Na folii widniała naklejka, że wydawcą tej gry jest CD-Projekt. Ucieszyło mnie to, gdyż miałem nadzieję, że powiększę liczbę zarejestrowanych na koncie gier i otrzymam kolejne wPLN. W środku nie było jednak żadnej kartki, a po wysłaniu do CD-Projektu maila z pytaniem, czy mogę otrzymać kod rejestracyjny (w ten sposób zarejestrowałem City of Villains i Lineage 2 - w pudełkach również nie było kartek), otrzymałem odpowiedź:
Cytat:
Wyjątkowo w przypadku gry: "Phantasy Star: Universe" firma CD Projekt nie dołączała klucza elektronicznej rejestracji, ponieważ był zbyt mały nakład wydawniczy tytułu.

Sigh...

Na koniec tego małego offtopu dodam tylko, że zupełnie nie rozumiem, czemu w dzisiejszych czasach, w pudełku z grą nie ma zarówno płyt CD, jak i DVD. Taki na przykład WoW, czy wspomniany HL2 na płytach DVD dostępne są jedynie w edycjach kolekcjonerskich (WoW na pewno, z HL2 nie dam głowy). Czy wytłoczenie jednej płytki DVD jest aż takie drogie, że trzeba zmuszać ludzi do żonglerki CDkami, jak za starych dobrych czasów trzeba było robić z dyskietkami?

Jeszcze raz przepraszam za mały offtop ^^"
Ysengrinn - 28-05-2007, 14:52
Temat postu:
Cóż, z mojej perspektywy rację mają zarówno Udai jak i Totem. Koncerny dostają w kość, bo nie potrafią/nie chcą się dostosować, co wcale jednak nie sprawia, że działalność piratów staje się przez to moralnie pozytywna - co najwyżej zdroworozsądkowa.

Cytat:
Ale, na litość boską, to wszystko już było mówione; bierze mnie ochota by zamknąć ten topic bo co rusz znajduje się ktoś kto nie czytając wcześniejszych postów wraca z tym co już w tym topicu było wyciągane...


Powiedział Totem, który swego czasu dwa razy dawał w temacie link do tego samego artykułu;p. Poza tym zwracam uwagę, że temat ożywiają zwykle nowi na forum, którzy nie mogli brać udziału we wcześniejszej dyskusji, a mają ochotę podzielić się swą opinią.
Grygus - 28-05-2007, 15:08
Temat postu:
Wa-totem przynajmniej z tobą mogę się zgodzić bo mówisz do rzeczy.

Ysengrinn ile masz lat? W zeszłym semestrze był Fajny wykład na AE chyba czy prof z UJ wykładał o reklamie jaką sieczke to z mózgu robi. To się tylko mówi masz własny rozum chodzi o to że jeśli wiesz że coś takiego co ci się podoba istnieje to dążysz do tego by to kupić niestety rzeczywistość mija się z tym czego oczekiwałeś.

Jeśli o tego Baldura chodzi to napewno kto kupił i wiedział co to to nie żałował.
Ale takich gier niestety nie było za wiele jak star cratf,diablo czy fifa itp.
Niestety Większości gier nie da ocenić się po Demie bo przeważnie nudzą się gdzieś dalej niż 1 misja,plansza itp.. Nie to co wyżej wymienione tytuły które są nieśmiertelne.

Argument Udai mnie już rozbroił :D Bo oczywiście gdyby producenci mieli wystarczające dochody to obniżali by ceny produkntów.

Nie wiem czy ktoś pamięta czasy gdy nie było na rynku nagrywarek ceny gier nie schodziły poniżej 99 zł pozatym było ich mało a w gazetach pełne wersje wydawał tylko CDA i tak kosztował 20 zł a pełna wersja gry była przeważnie do bani. Teraz Mamy mnóstwo gier w pełnych wersjach w Gazetach i sa to naprawde ciekawe tytuły jest coś takiego jak extra klasyka itp.. Dawniej tego nie było jedna gra dułgo siedziała w sklepach a później była do zamówienia na stronie producenta.

Naszczęście teraz windowanie cen jest zabronione Udai Takie kary dostał np Microsoft czy polscy operatorzy komórkowi,jak również TPSa z większych firm.

A tak poprawdzie to ja nie mam u siebie nic pirackiego każdy program ma swój pożądny odpowiednik Freeware. Windowsa mam z Uczelni za free Ponadto używam openoffica.
W gry nie gram Muzyke słucham w radiu filmów nie oglądam chyba że w kinie lub telewizji.

Pozatym w zeszłym tygodniu w radiu na 3 mówili jak microsoft przymyka oko na piratów ponieważ bardziej im się opłaca to że piraci są niż ich brak ot taka ciekawostka.
Dembol - 28-05-2007, 15:13
Temat postu:
wa-totem napisał/a:
Ludzie w ogóle, a już zwłaszcza ugarniturkowane szczury z wielkich korporacji, NIENAWIDZĄ zmian. Bo one oznaczają że trzeba myśleć i się starać, a nie rutynowo odbębniać dzień w pracy. I nie zmienialiby nic, gdyby mogli.

I o to chodzi. Gdyby ktoś mądry siedział w firmach branży rozrywkowej już dawno zrzuciłby 3/4 swojej starszej oferty na divx'a/MP3 albo nawet udostępniał w jakości DVD (dla jakościowych onanistów) i udostępniał za niewielką kasę do ściągnięcia z sieci (choćby za płatnego sms'a). Na pewno wielu ludzi by to doceniło. Zwłaszcza jeżeli chodzi o mniej popularne/starsze rzeczy. Zamiast szukać miesiącami na mule/IRCu/torrentach i czekać drugie tyle zanim zejdzie, wchodzę na stronkę producenta, płacę dychę albo dwie ściągam film/kilka utworów i jestem zadowolony.
Koniecznie bez DRMów i innych badziewi bo wszelkie limity (odtwarzanie tylko na danym komputerze czy limity przeniesień na playera...debilizm) tylko odstraszają klienta.
Na pewno dalej istniałoby przegrywanie od kolegów itp. co zmniejszałoby wpływy, ale myślę, że jednak dużo ludzi doceniłoby, że nareszcie mogą bez problemu posłuchać oglądnąć to co lubią za niewielką kasę. To z kolei spowodowałoby, że wpływy byłyby większe od obecnych. Pewien odsetek kolegów o mentalności Grygusa zawsze będzie istniał i nie kupi, więc na piractwo nie ma co narzekać.

Tymczasem np. nowa (w dodatku słabeńka) płyta Linkin Park w sklepach kosztuje ... 72,99zł. Ilu znacie nastolatków, których stać na taki wydatek? Zanim usamodzielniłem się finansowo nawet kupno kasety do Walkmana za 20zł było dla mnie poważnym wyrzeczeniem. Dziwnym nie jest, że platynowa płyta dostaje się artyście już za 20 tyś. egzemplarzy.

Grygus napisał/a:
Chyba mało wiesz o marketingu.

Wiem na dostateczny z plusem :) Czy ktoś trzyma Ci elektrody na jajach i puszcza prąd za każdym razem gdy nie kupisz płyty? Wtedy zgodziłbym się ze zgubnym i wyjątkowo skutecznym działaniem marketingu. Dopóki jednak tak nie jest masz wolną wolę i pomimo perswazji Pana/Pani w TV/otoczenia możesz nie kupić. Zwłaszcza, że jak sam twierdzisz znasz mechanizm działania marketingu.
Grygus - 28-05-2007, 15:29
Temat postu:
Przeczytaj post wyżej potem się wymądżaj. Kiedykolwiek kupowałeś jakąś płyte w sklepie?
Tu chodzi o to że poprostu wiesz że coś istnieje i jest wychwalane w niebiosa. Nie rozumiem o co ci chodzi kompletnie że ktoś mnie zmusza do kupowania czego kolwiek?
Bezimienny - 28-05-2007, 15:45
Temat postu:
Grygus napisał/a:
Przeczytaj post wyżej potem się wymądżaj. Kiedykolwiek kupowałeś jakąś płyte w sklepie?
Tu chodzi o to że poprostu wiesz że coś istnieje i jest wychwalane w niebiosa.

Od czego radio? Od czego możliwość odsłuchiwania płyt w sklepie (czy podczytywania książek w księgarniach)? Od czego opinie znajomych? Z grami jest nieco gorzej (nie do wszystkiego są dema), ale tu akurat nie narzekam - nie mam wiele czasu na granie, więc kupuję tylko tytuły co do których wiem że mi się spodobają (ew. od czasu do czasu jakąś "tanią grę" która wygląda interesująco/o której słyszałem dobre rzeczy od znajomych). Reklama szkodzi tym, którzy nie są na nią przygotowani, ew. nie mają wyrobionego własnego zmysłu krytycznego (ta druga grupa jest niestety dość liczna, ale to już nie problem reklamy jako takiej).
Grygus - 28-05-2007, 15:52
Temat postu:
Bezimienny ty poczytaj najpierw wcześniejsze posty.

Pozatym już któraś osoba się tych książek czepia. Kopiowanie książke popieram i będe popierał pozatym o ile mi pani w bibliotece mówiła kopiowanie książek nie jest nielegalne jeśli robimy to na własny użytek. Ja na kupowanie książek pozwolić sobie nie moge bo to za duży wydatek a z biblioteki można pożyczyć na miesiąć. Aktualnie na ten semestr mam 12 książek i gdybym miał to kupowć to bym lekko nie wyrobił z pieniędzmi.
wa-totem - 28-05-2007, 15:53
Temat postu:
Dembol napisał/a:
Gdyby ktoś mądry siedział w firmach branży rozrywkowej już dawno zrzuciłby 3/4 swojej starszej oferty na divx'a/MP3 albo nawet udostępniał w jakości DVD (dla jakościowych onanistów) i udostępniał za niewielką kasę do ściągnięcia z sieci (choćby za płatnego sms'a). Na pewno wielu ludzi by to doceniło. Zwłaszcza jeżeli chodzi o mniej popularne/starsze rzeczy. Zamiast szukać miesiącami na mule/IRCu/torrentach i czekać drugie tyle zanim zejdzie, wchodzę na stronkę producenta, płacę dychę albo dwie ściągam film/kilka utworów i jestem zadowolony.
O to właśnie chodzi... a także "płacę jeszcze mniej, nie ściągam a tylko deklaruję że mam". Ale takie podejście skończyłoby się dla szczurków w koncernach takim pięciopunktowym planem jaki opisałem ;D

Dembol napisał/a:
Pewien odsetek kolegów o mentalności Grygusa zawsze będzie istniał i nie kupi, więc na piractwo nie ma co narzekać.
Ano właśnie. Ale koncerny zupełnie w swoich szacunkach "szkód z piractwa" nie biorą pod uwagę, że nie każdy kto ściągnie/skopiuje od kolegi jeśli może, kupiłby gdyby nie mógł ściągnąć... A bezkompromisowe podejście typu "kup DVD albo idź do więzienia" tylko zraża i kryminalizuje tych którzy nie koniecznie chcą mieć nośnik i pudełko (obciązone kosztami ich wytworzenia) ale gdyby istniała taka możliwość, zapłaciliby stosownie niższą kwotę za same prawa.

Ysengrinn napisał/a:
co wcale jednak nie sprawia, że działalność piratów staje się przez to moralnie pozytywna - co najwyżej zdroworozsądkowa
Ależ oczywiście, ja tego nie kwestionuję. Ale świat czarno-biały nie jest, i piractwa nie da się wytępić, a drakońskie represje których domagają się koncerny skończą się tylko konfrontacją - a może i niepokojami społecznymi i w konsekwencji rewolucyjną (a nie ewolucyjną) zmianą. Wystarczy popytać tych nielicznych niemieckich wielkich przemysłowców którzy przeżyli epokę zamachów RAF. A w końcu okazało się że ze związkowcami można jednak rozmawiać, i się dogadać...
Zamiast iść na wojnę którą w końcu przegrają, koncerny powinny zastanowić się i spróbować dopasować do zmian. Czego jednak robić nie chcą. W tym kontekście piractwo jest pożyteczne jako środek który przyśpieszy --jakieś-- rozwiązanie.
Caladan - 28-05-2007, 16:22
Temat postu:
Keii napisał/a:
Udai napisał/a:
A tak zupełnie po prawdzie to Baldur's Gate I i II kosztowało w dniu premiery po 159 pln - nikt kto kupił nie żałuje

Ja kupiłem niedługo po premierze i żałuję :P

Ja nie żałuje. Gram do teraz. Po raz wtóry Kensai walczącym dwoma katanami lub długimi mieczami:).

Bezimienny napisał/a:
Od czego radio? Od czego możliwość odsłuchiwania płyt w sklepie (czy podczytywania książek w księgarniach)?

Wole wejść na myspace. Zawsze coś znajdzie sie innego i ciekawego,a w radiu wszystkiego nie puszczają. Czy ktokolwiek słyszał np. o Mariachi Static

Według mnie piractwo jest chęcią szybkiego zdobycia dobra z jak najmniejszym wysiłkiem finansowym przez klienta, gdzie Koncern traci swoje pieniądze włozone w dany produkt.

Oprogramowanie komputerowe- Zazwyczaj korzystam z kupionych produktów, bo wiem że wrazie problemu mogę zgłosić o pomoc. Niektóre pożyteczne oprogramowania ściagam z głownych stron internetowych tychże firm.
Gry- Większość jest droga, więc wole poczekać jak dana gra zastarzeje sie i ją kupię. Na przykłąd AOE i AOE II razem w mega edycji czy jakoś tak kosztowało 199.00 zł kilka lat temu, a teraz patrze 49.99 zł:).
Książki. Dla mnie książka jest świętością i nigdy nie ściągnę z netu. Większości przypadków wypożyczam, a jak wiem że mi seria na pewno spodoba to zakupię.
Muzyka- są specjalne serwisy internetowe gdzie można zdobyć Mp 3 za jakoś kwotę małą . Moim zdaniem jest to dobry pomysł, mimo że nie jetem miłośnikiem
MP 3. Wole kupić lub przegrac daną płytę, bowiem ma dużą lepszą jakość. Problem ztym że kosztują czasem 70 zeta, więc o nie bardziej dbam.
filmy i anime- Mam kiepską szybkość netu, wiec korzystam z wypożyczalni kaset lub pójde do kolegi. w kwestii anime to jestem spokojny bo mam 10 stron internetowych, skąd moge oglądać.
Udai - 28-05-2007, 17:49
Temat postu:
Grygus napisał/a:
Naszczęście teraz windowanie cen jest zabronione Udai Takie kary dostał np Microsoft czy polscy operatorzy komórkowi,jak również TPSa z większych firm.


Ukarani zostali za nielegalne praktyki monopolistyczne czytaj - nieuczciwe zwalczanie konkurenci a nie za windowanie cen - co jest tylko dozwolone tylko trzeba sie liczyć z tym w końcu klienci się zdenerwują i powiedzą dość. A tak wogóle Linux jest za darmo trzeba chcieć trochę z nim powalczyć a Windows XP home ma się za 315 zł (na Allegro jeszcze taniej) pytanie czy to tak dużo ?? TPSa można na nią narzekać ale konkurencja nie lepsza mojemu kumplowi Netia zakładała net przez 1,5 miesiąca po czym stwierdzili że zgubili jego umowę i musiał wrócić do starego operatora który w lutym zdjął limity ściąganych danych po tym jak okazało się że w skali roku tylko 7,8% użytkowników chociaż raz go przekroczyło - słowem każdy się uczy niektórzy powoli, ale zawsze ... a poważnej alternatywy nie ma ...

Grygus napisał/a:
było ich mało a w gazetach pełne wersje wydawał tylko CDA i tak kosztował 20 zł a pełna wersja gry była przeważnie do bani


Z CDA to był taki problem że mieli 200 000 czytelników i nie ma się co dziwić że ich pełne wersje nie zawsze wszystkim pasowały - ale za Fallout 1 i 2 maksymalny szacunek.

Grygus napisał/a:
A tak poprawdzie to ja nie mam u siebie nic pirackiego każdy program ma swój pożądny odpowiednik Freeware. Windowsa mam z Uczelni za free Ponadto używam openoffica.
W gry nie gram Muzyke słucham w radiu filmów nie oglądam chyba że w kinie lub telewizji.


No to jak nikt tu nie kradnie to o czym ta rozmowa :P

Dembol napisał/a:
Dziwnym nie jest, że platynowa płyta dostaje się artyście już za 20 tyś. egzemplarzy.


[EDit] - sorry Ja napisałem o wymogach na złotą <tam na dole>

Masz nie aktualne dane 15 000 w wypadku polskiej płyty, 10 000 dla zagranicznej <ale to żałosne> cała prawda o polskim rynku.

Caladan napisał/a:
Ja nie żałuje. Gram do teraz. Po raz wtóry Kensai walczącym dwoma katanami lub długimi mieczami:).


Oczywiście w prawej ręce Furia Niebios (+3) :))
Ysengrinn - 28-05-2007, 17:54
Temat postu:
Cytat:
Ysengrinn ile masz lat?


O dwa więcej od Ciebie. I co prawda studiuję prawo, ale o robieniu ludziom wody z mózgów wiem wystarczająco dużo bez wykładów.

Cytat:
To się tylko mówi masz własny rozum chodzi o to że jeśli wiesz że coś takiego co ci się podoba istnieje to dążysz do tego by to kupić niestety rzeczywistość mija się z tym czego oczekiwałeś.

Wiem. Toteż nie wierzę reklamom. Toteż nie czuję się zmuszony kupować cokolwiek. Proste. Jeśli ktoś nie wie, to wyłącznie jego wina, nie lekram.
Grygus - 28-05-2007, 18:41
Temat postu:
Cytat:
No to jak nikt tu nie kradnie to o czym ta rozmowa :P


Dlatego że uwielbiam się kłucić Dla mnie sprawa jest prosta że niema na to dobrej odpowiedzi każda strona ma swoje racje ale na tym to polega.
Uwielbiam sporne tematy.

Microsoft został ukarany za monopol to prawda ale to uwarunkowane zostało tym że microsoft nie ma konkurencji i windował ceny oprogramowania. Dlatego miał zostać podzielony na 2 podżędne firmy i zapłacić kare ale nipamiętam co tam dalej się działo

Ale już operatorzy komórkowi zostali ukarani za (monopol) ale dlatego że doszli do porozumienia i między sobą ceny usług ustalali.

Ehh

Cytat:
Wiem. Toteż nie wierzę reklamom. Toteż nie czuję się zmuszony kupować cokolwiek. Proste. Jeśli ktoś nie wie, to wyłącznie jego wina, nie lekram.


Zmuszanie to nie dobre słowo bo brzmi tak jakbyś kupował coś czego nie chciałeś.

Ja tu mówie np o przypadku takim jaki kiedyś miałem w radiu ciągle leciała jakaś fajna piosenka i strasznie mi się podobała więc postanowiłem kupić płyte bo muzyka naprawde fajna była. Niestety po zakupie okazało się że na tym albumie tylko ta piosenka jedna była fajna reszyta kicha i pieniądze w błocie oczywiście dobrze że jest jeszcze allegro to sprzedałem ale z pewną stratą. Ja chciałem tą płyte ale żeby muzyka była w stylu piosenki promocyjnej a nie zupłenie inna. Dlatego jestem zrażony do kupowania orginalnych płyt muzycznych gier itp.. I już nic nie kupuje ale piratów też nie mam.

Ktoś tu pisał że nikt nas nie zmusza do kupowania orginalnego oprogramowania.
Niestety cięzko dostać laptopa bez Windowsa, a sprzedawców nie interesowały nawet argumenty że już mam licencje i tyle. Zdażały się laptopy z linuxami ale sporadycznie i nie takie jakbym chciał.
Keii - 28-05-2007, 19:01
Temat postu:
Grygus napisał/a:
Ja tu mówie np o przypadku takim jaki kiedyś miałem w radiu ciągle leciała jakaś fajna piosenka i strasznie mi się podobała więc postanowiłem kupić płyte bo muzyka naprawde fajna była. Niestety po zakupie okazało się że na tym albumie tylko ta piosenka jedna była fajna reszyta kicha i pieniądze w błocie oczywiście dobrze że jest jeszcze allegro to sprzedałem ale z pewną stratą. Ja chciałem tą płyte ale żeby muzyka była w stylu piosenki promocyjnej a nie zupłenie inna. Dlatego jestem zrażony do kupowania orginalnych płyt muzycznych gier itp..

Od tego właśnie są standy na przykład w Empiku, żeby przesłuchać.
Plus próbki na przykład na Amazonie.com - można przesłuchać kawałki utworów.
Grygus napisał/a:
Niestety cięzko dostać laptopa bez Windowsa, a sprzedawców nie interesowały nawet argumenty że już mam licencje i tyle. Zdażały się laptopy z linuxami ale sporadycznie i nie takie jakbym chciał.

Kwestia umiejętnego szukania - mój Benq Joybook na przykład był sprzedawany z Linuxem i przez to tańszy.
Grygus - 28-05-2007, 19:32
Temat postu:
Przecież tych kawałków z Amazon.com się nieda słuchać, Jakość muzyki powala.
Słuchałem Muzyki na stanowiskach do odsłuchu w Mediamarkcie ale tam płyt się nie da zmieniać nawet jak gośćia poprosiłem.

A kupno laptopa to nie kwestia umiejętnośći szukania tylko braku odpowiedniego sprzętu.
Vodh - 28-05-2007, 20:00
Temat postu:
Grygus w Empiku podchodzisz z płytą do stanowiska i dajesz kod kreskowy do odczytania i masz fragmenty kawałków w całkiem niezłej jakości. Zresztą bez względu na jakość można się zorientować, czy to, czego słuchasz jest porównywalne z utworami promującymi płytę w radiu, czy nie.

A co do laptopa to mam nadzieję, że żartujesz.
Bezimienny - 28-05-2007, 20:06
Temat postu:
Keii napisał/a:
Grygus napisał/a:
Niestety cięzko dostać laptopa bez Windowsa, a sprzedawców nie interesowały nawet argumenty że już mam licencje i tyle. Zdażały się laptopy z linuxami ale sporadycznie i nie takie jakbym chciał.

Kwestia umiejętnego szukania - mój Benq Joybook na przykład był sprzedawany z Linuxem i przez to tańszy.

Znaczna część producentów laptopów oferuje teraz opcje z systemem Linux. W wypadku komputerów stacjonarnych dochodzi też często "opcja piracka" czyli Freedos.
Zegarmistrz - 29-05-2007, 01:02
Temat postu:
Grygus napisał/a:
Bezimienny ty poczytaj najpierw wcześniejsze posty.


Kolego Grygus naucz się kultury.

Jest to pierwsze i ostatnie ostrzeżenie moderatorskie. Jeśli zobacze tu jeszcze jeden post napisany w tym stylu to na forum zrobi się luźniej. Tego typu zabawy nie będą tolerowane. Czy zrozumiano?

ronin - 29-05-2007, 09:08
Temat postu:
Niestety nie jestem w stanie zgodzic sie, pomimo moich usilnych staran ze wspaniala wiekszoscia wypowiedzi w tym temacie.

Rozpoczne od systemow operacyjnch i oprogramowania.
Nie jestem w zgodzie, ba, wrecz potepiam piractwo w tej dziedzinie.
Bo jest wybor, nie stac mnie na Windows'a, jest Linux (ponad 56 wspieranych dystrybucji), i Unix. Tlumaczymy piractwo swoim egoizmem, lenistwem i checia posiadania. Bo az tak trudno jest w przegladarce wpisac zamiast torrent lub crack, jak zainstalowac, czy mozna, itp.
Dodatkowo nikt mi nie wmowi, iz nie jest mozliwy zakup komputera (dowolnego typu i w dowolnej konfiguracji) bez mozliwosci zmiany docelowego systemu, lub opcji bez. Fakt, to trzeba sie dowiedziec, porozmawiac, no ale czego innego mozna sie spodziewac po "dzieciach neostrady".

Gry na Pc, i konsole oraz muzyka:
Coz w tym temacie mozna by orzec, iz sami jestesmy sobie winni.
Nie jest prawda, ze w Irlandii czy Anglii, zamozniejszych od polski krajach, wszyscy kupuja orginalne gry. Tu po prostu istnieje bardzo rozbudowany rynek wtorny, duza ilosc wypozyczalnie i "uzywek" w cenach od 5 do 15 euro. Dalczego w Polsce tak nie jest. Oto istnieje bardzo prosta odpowiedz. Prawo popytu i podazy. Nikt nie bedzie sprzedawal czegos, czego nikt nie kupuje. Wolimy wspierac piratow. To samo dotyczy muzyki. Fokus, Pezet i inni tworcy, nie tylko Hip Hop'u, spiewali "nie kupujcie naszej muzyki na bazarch....". Bo to jest po prostu praca tych tworcow, i z niej czerpia pieniadze na zycie. Tak jak z kazdej innej pracy. Ktos tlumaczy to prawem wyboru i oceny. Nie bardzo rozumiem, jest masa portali, gdzie mozna probki danego utworu odsluchac, lub kupic po tracku za niewielka cene.
A cena, hmm, mozna tu postawic bardzo porste ergo
- czemu kradniesz?
- bo to jest drogie
- czemu jest drogie?
- bo wszyscy to kradna

Ksiazki:
Tu odpowiedz nie jest prosta. Co do bibliotek, to mysle ze nasza adminka jest tu specjalistka. Ja od siebie tylko dodam, iz ksiazki sa rzeczywiscie drogie, zwlaszcza specjalistyczne. Ale ja w swoim zyciu "obczytalem" nie jedna biblioteke, i nigdy osobiscie nie narzekalem na brak, lub czas oczekiwania na dany wolumin.

Manga i Anime
Tu problem polega na dostepnosci. Jak wiadomo, niektore tytuly nie opuscily granic Japonii.
Jest jednak masa portali, ktore chyba dzialaja zgodnie z prawem (tak mi sie wydaje) z dosyc duza iloscia materialow tego gatunku. Co do "piractwa" (choc wedlug mnie to juz nie jest dokladnie piractwo), jestem w stanie zrozumiec, i oczywiscie zgodzic sie z postepowaniem, branzy (np. Tanuki ;)). Tu juz jest raczej kwestia, konkurencyjnosc, .
Czyli, "normalna", czesto "ciezka" walka o byc albo nie byc.
Ari - 29-05-2007, 09:39
Temat postu:
ja się za długo wymądzać nie będę bo dla mnie sprawa jest bardzo prosta i jasna- jeżeli twórcy czegokolwiek nie dostają pieniędzy za swą pracę, z której korzystamy to znaczy, że są okradani, jesteśmy zlodziejami- piratami. I niestety nawet 'trudnodostepność' tu pupy nikomu nie ratuje :/

Dlatego też uzupełniam anime z polskiego rynku, mimo iż widziałem je już jakis czas temu, składam do części kolejne dvd z Stand alone Complex- z szacunku dla twórców, bo ładnie wygląda na półce, jakość jest świetna, niech zarobią. Czekam na Ergo Proxy i Samurai Champloo z tych samych powodów, piracąc jednocześnie inne serie, czekając aż ktoś je u nas wyda- jednak bez zastanowienia gdyby wyszedł w Polsce uber-pack Cowboy Bebop za 200 zeta to byłbym pierwszy w kolejce (ze School Rumble to samo :P )

Ogólnie to bardzo lubię kupić płytę/film/grę osoby którą szanuję, mimo iż portfel boli to wiem, że choć trochę mu pomagam. Bo niestety przez słabą sprzedaż niejeden projekt umarł (przynajmniej w branży gier mojej ukochanej). Bo choćby nie wiem jak się tłumaczyć z czegokolwiek- nie płacąc twórcom- kradniemy
BOReK - 29-05-2007, 09:54
Temat postu:
Ari napisał/a:
bo ładnie wygląda na półce, jakość jest świetna, niech zarobią.

Widzisz, pytanie brzmi - kto tak naprawdę na tym zarabia? Z tego, co wiem, autorzy nie dostają zbyt wysokiej części zysku ze sprzedaży i najbardziej zawsze obłowi się koncern. Oczywiście nie siedzę w tym, więc mogę się grubo mylić. Sądzę, że kupując coś, co się już widziało/słyszało itd. kupuje się to raczej z tego powodu, że po prostu to fajne uczucie mieć oryginalny egzemplarz na półce, no i właśnie z szacunku dla autora. Wolałbym jednak sam mu zapłacić te same pieniądze.

Ari napisał/a:
gdyby wyszedł w Polsce uber-pack Cowboy Bebop za 200 zeta to byłbym pierwszy w kolejce

W tym jedynym chyba przypadku stałbyś za mną :P. Ale to tylko dlatego, że tę serię znam na wylot i wiem, że bym potem nie żałował forsy.
Ari - 29-05-2007, 10:08
Temat postu:
BOReK napisał/a:
Z tego, co wiem, autorzy nie dostają zbyt wysokiej części zysku ze sprzedaży i najbardziej zawsze obłowi się koncern

wiesz co, dostają napewno więcej nioż gdybyś użył klienta torrent xD no i zielone światło na dalsze projekty
Zegarmistrz - 29-05-2007, 11:39
Temat postu:
Ari napisał/a:
"]ja się za długo wymądzać nie będę bo dla mnie sprawa jest bardzo prosta i jasna- jeżeli twórcy czegokolwiek nie dostają pieniędzy za swą pracę, z której korzystamy to znaczy, że są okradani, jesteśmy zlodziejami- piratami.


Zacznijmy od jednej, podstawowej kwestii:

Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek dostał jakieś pieniądze lub innego typu świadczenia za którąkolwiek z moich recenzji tudzież innych tekstów, których byłem twórcą, a przez ostatnie pięć lat takowych uzbierało się nieco. Czy znaczy to, że wszyscy, którzy korzystali z mojej twórczości (lekko licząc kilkanaście tysięcy osób) są złodziejami i piratami?

Ari napisał/a:
I niestety nawet 'trudnodostepność' tu pupy nikomu nie ratuje :/


Należy wziąść pod uwagę prosty fakt, że - gdyby nie torrent i inne p2p to większość obecnych użytkowników kultury tej kultury dziś by nie konsumowało albo robiłoby to w mniejszym stopniu, niż dziś. A napewno nie powstawałyby płytoteki liczące po kilka tysięcy utworów, obecne w każdym domu.

Stałoby się tak za sprawą wyjątkowo nędznego systemu dystrybucji: drogiego, nie docierającego do każdego klienta (spróbuj kupić nowość wydawniczą - obojętnie jaką - w mieście do 60 000 mieszkańców), restryktywnego i powolnego.

Internet i piractwo sprawiły, że powstały systemy dystrybucji dużo wydajniejsze i skuteczniejsze, pozwalające na szybkie, bardzo tanie rozpowszechnianie dowolnej liczby kopii dowolnego produktu niemal dowolnych rozmiarów. Pozwala on dotrzeć do każdego klienta, nawet takiego, który w innych okolicznościach byłby uznany za nieopłacalnego. Dzięki niemu nawet eskimoski chłopiec w iglo może cieszyć się pakistańskim filmem.

Naturalnie pojawienie się nowego, superwydajnego systemu dystrybucji musiało wywołać panikę u osób, które zbiły fortune na funkcjonowaniu starego. Okazało się bowiem, że ich imperia nie miały szans w walce z grupami amatorskich hackerów. Jak wiele razy w przeszłości wywołało to strach i oburzenie. Postarano się więc każdym, dostępnym środkiem zatamować wzrastanie nowego konkurenta. Sięgnięto więc po pseudolegalny terror i ideologiczną indoktrynacje, zamiast przestawić dystrybucje na wydajniejsze i bardziej przyjazne dla kienta tory. Spowodowane było to tym, że na krótszą mete wydawało się to opłacalniejsze.

W rzeczywistości jest to jednak przykład niedostosowania do realiów rynku. Nie rozpatrywałbym społecznego konfliktu wokół piractwa jako starcia zwolenników prawa z bandytami ani dobra ze złem, tylko jako właścicieli dorożek z właścicielami samochodów sportowych.

Może ono zakończyć się tylko w jeden sposób.

Natomiast takie serwisy jak np. youtube wykazały, że autorzy bynajmniej na scenie internetowej nie tracą. Ba! Zyskują nowe szanse wybicia się i rozpropagowania swojej twórczości.

Ari napisał/a:
wiesz co, dostają napewno więcej nioż gdybyś użył klienta torrent xD no i zielone światło na dalsze projekty


W Polsce od 1000 do 10 000 złotych, choć naturalnie można wyciągnąć więcej. Ta większa część jednak nie pochodzi z samej sprzedarzy, ale wydarzeń pobocznych: koncertów, wieczorków autorskich, spotkań, podpisywania płyt w Empikach etc. które można prowadzić nawet przy zerowej sprzedarzy płyt w sklepach. Przykładem mogą być zjawiska takie, jak gwiazdy zachodniej muzyki internetowej, które płyty zaczęły sprzedawać już po tym, jak stały się popularne dzięki internetowi i dorobiły się masy pieniędzy.
Keii - 29-05-2007, 11:52
Temat postu:
Będąc w temacie muzyki, to wczoraj chwilę zastanawiałem się nad obecnym systemem dystrybucji muzyki w sklepach. Doszedłem do wniosku, że jest troszkę nie na czasie.
Przykład?
Kupuję płytę zespołu, który lubię. Chcę często jej słuchać, ale w tym celu muszę ją zripować, gdyż:
a) nie lubię, kiedy napęd CD rzęzi cały czas, w laptopie jest to jeszcze bardziej upierdliwe. Zresztą, przez taką pracę zużyje się szybciej
b) korzystam z odtwarzacza mp3 (który można w dzisiejszych czasach nabyć za naprawdę małe pieniądze)
Przypuszczam, że podobny problem ma coraz więcej ludzi - w krajach zachodnich na jeszcze większą skalę, gdyż tam discmany to już chyba rzadkość (trochę generalizuję, ale wiadomo o co chodzi)
Pewnym rozwiązaniem jest system, który wprowadził Apple wraz ze swoim iTunes.
To też nie do końca wszystkich urządza, gdyż niektórzy (w tym ja ;) lubią mieć coś, za co płacą w formie materialnej - jakieś pudełko, czy coś.
Grygus - 29-05-2007, 16:14
Temat postu:
Cytat:

Widzisz, pytanie brzmi - kto tak naprawdę na tym zarabia? Z tego, co wiem, autorzy nie dostają zbyt wysokiej części zysku ze sprzedaży i najbardziej zawsze obłowi się koncern. Oczywiście nie siedzę w tym, więc mogę się grubo mylić. Sądzę, że kupując coś, co się już widziało/słyszało itd. kupuje się to raczej z tego powodu, że po prostu to fajne uczucie mieć oryginalny egzemplarz na półce, no i właśnie z szacunku dla autora. Wolałbym jednak sam mu zapłacić te same pieniądze.


Masz racje sam programuje i z tym wiąże swoiją przyszłość i też tak bym chciał :P.
Tak jak mówłem za porządny produkt warto zapłacić ale żeby produkty były porządne musi być również porządna konkurencja. Dla tego nie nawidze korporacji rządzących rynkiem spryciarzy.I cieszę się na takie informacje:
http://dobreprogramy.pl/index.php?dz=15&n=6666

Ponadto polecam stronę:
http://www.partiapiratow.org.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=44&Itemid=41

Poczytajcie warto mają wiele racji.
korsarz - 29-05-2007, 16:30
Temat postu:
Keii napisał/a:
nie lubię, kiedy napęd CD rzęzi

Czyżby coś nie tak z odtwarzaczem?

A z tym przegrywaniem na odtwarzacz mp3 - to jest właśnie to, czego usiłuje się zabronić montując te wszystkie DRMy... Dla osoby, która zajmuje się piractwem "zawodowo", takie coś nie stanowi właściwie żadnej przeszkody, to tylko kwestia czasu kiedy obejdzie te wszystkie zabezpieczenia. Co innego klient, który legalnie kupił płytę, a chce zgrać na mp3, bo nie chce, by coś się z płytą stało w drodze... Takie stawianie klientów na równi ze złodziejami nie ma prawa dobrze się skończyć... >.>
Keii napisał/a:
tam discmany to już chyba rzadkość

Nie wiedzą co dobre >]
1. Muzykę z discmana mogę zmienić w dowolnym momencie i nie potrzebuję do tego komputera
2. Discman, w przeciwieństwie od odtwarzacza mp3, posiada zasilacz, którym mogę podłączyć ustrojstwo do kontaktu, przez co baterie nie zużywają się, gdy nigdzie z tym nie wychodzę...
Keii - 29-05-2007, 16:44
Temat postu:
korsarz napisał/a:
Czyżby coś nie tak z odtwarzaczem?

W laptopie chodzi dość głośno. Ale fakt, użyłem trochę złego słowa, chodzi mi ogólnie o odgłos czytania płyty, który po dłuższym czasie zaczyna być trochę irytujący.
korsarz napisał/a:
2. Discman, w przeciwieństwie od odtwarzacza mp3, posiada zasilacz, którym mogę podłączyć ustrojstwo do kontaktu, przez co baterie nie zużywają się, gdy nigdzie z tym nie wychodzę...

Są już do kupienia ładowarki usb->kontakt ;)
korsarz napisał/a:
Nie wiedzą co dobre >]

Zależy do czego tbh. Mnie na przykład w discmanie denerwowało to, że kiedy szedłem i plecak mi skakał, miałem problem z antishockiem (discman odtwarzający mp3, z iRivera, więc to raczej nie dlatego, że był szajsowaty ;)

Może rozwiązaniem dla płyt jest dodawanie do nich mini-cd (bądź też zwykłego krążka), gdzie znajdowałyby się wszystkie utwory w 320 kbps + dodatkowe materiały (jak na przykład różnego rodzaju zdjęcia etc.).
wa-totem - 29-05-2007, 21:33
Temat postu:
Keii napisał/a:
Pewnym rozwiązaniem jest system, który wprowadził Apple wraz ze swoim iTunes.
Pewnym, ale nie idealnym.
Narzuca format, i DRM.
Idealnie, powinni udostępniać jakiś wybrany format, ale też możliwość zapłacenia tylko za prawa, tak bym mógł sobie pożyczyć płytę od kolegi, zripować do MNIE odpowiadającego formatu, zarejestrować i zapłacić.
Keii napisał/a:
Może rozwiązaniem dla płyt jest dodawanie do nich mini-cd (bądź też zwykłego krążka), gdzie znajdowałyby się wszystkie utwory w 320 kbps + dodatkowe materiały (jak na przykład różnego rodzaju zdjęcia etc.).
Mixed-mode CD z ścieżką danych są możliwe od całych wieków. A gdyby umieszczać taką na końcu płyty, to nawet najstarsze stacjonarne wieże by takie płyty czytały bez problemów.
Ari - 29-05-2007, 21:38
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek dostał jakieś pieniądze lub innego typu świadczenia za którąkolwiek z moich recenzji tudzież innych tekstów, których byłem twórcą, a przez ostatnie pięć lat takowych uzbierało się nieco. Czy znaczy to, że wszyscy, którzy korzystali z mojej twórczości (lekko licząc kilkanaście tysięcy osób) są złodziejami i piratami?

przecież to nie jest płatny sajt o_O teraz dowaliłeś, piszesz na stronie do kórej dostęp ma każdy a pieniądze czerpane są z reklam i pytasz czy są piratami o_O

wyobraź sobie, że nagrałeś świetną płytę, i każdy ją chwali ale nikt nie ma na półce, po koncercie ludzie przychodzą z pirackimi wersjami do podpisania. Zrobiłes im dobrze za darmo, choć powinieneś dostać za to pieniądze bo to (śpiewanie) Twój zawód.

sprzedałeś 600 egzemlarzy a 300 000 osób się tym jara, coś nie tak prawda?
Vodh - 29-05-2007, 22:28
Temat postu:
Ari, po pierwsze tak sformułowałeś swoją tezę, że czepialstwo Zegarmistrza jest w pełni uzasadnione - po ptostu Twoja wypowiedź była silnie niedoprecyzowana, a w swoim poście Zeg to po prostu wytknął.

A co do tego, ile osób ma daną płytę, to różnica jest głównie dla wytwórni, nie dla artysty. Ogromna większość przychodów muzyków (nie mówię o sprzedających miliony egzemparzy płyt) pochodzi z koncertów. W polsce ostatnio słyszałem, że to około 95%. Pozwól, że przytoczę kontrprzykład:

Sprzedałeś 2000 egzemplarzy, więc zarobiłeś mniej więcej 1400 zł więcej. Reszta z 300 000 niedoszłych fanów stwierdziła, że nie wyda kasy na płytę w ciemno, a utwór promo im nie wystarczył. Na Twój koncert przychodzi w Warszawie około 300, zamiast poprzednich 3000, jesteś więc już mocno w plecy. Tu dopiero jest coś nie tak! Wiem, że mój przykład jest przerysowany, ale tak samo przerysowany był Twój.

BTW bodajże wczoraj słyszałem wypowiedź niejakiego Tymona Tymańskiego (dla nieobytych - polski muzyk, współautor m.in. ścieżki dźwiękowej do filmu "Wesele") na temat piractwa - powiedział, że uważa, że jak student skopiuje, lubściągnie jego płytę, to nie yważa tego za piractwo. Za piractwo uwaza przypadek, w którym ktoś nagra to na 20 płytach i sprzedaje na stadionie.

Nie chodzi mi tu o spór nt. definicji piractwa, tylko o ogólny wydźwięk. W przypadku jednego słuchacza/widza na ściągnięciu z internetu utworu/filmu artysta według mnie więcej zyskuje, niż traci. Już wcześniej opisywałem moją opinię na ten temat, więc nie będę się powtarzał, jestem jednak gotów do polemiki.
BOReK - 07-06-2007, 17:16
Temat postu:
http://wiadomosci.onet.pl/1549303,11,item.html - zdawać by się mogło, że to tylko mrzonki? Nie wiem, skoro nawet w TV o tym mówią...
Podsumowując - buhaha, niech idą razem ze swoimi pięknymi cenami.
Vodh - 07-06-2007, 17:31
Temat postu:
O, napewno wzrośnie im sprzedaż dzięki wycofaniu płyt. Gratuluję znalezienia trafnego rozwiązania po prostu, natychmiast wszyscy polacy przestaną łamać prawa autorskie. A w ramach przeprosin wyrzucą swoje komputery przez okno.
wa-totem - 07-06-2007, 19:20
Temat postu:
Cytat:
http://wiadomosci.onet.pl/1549303,11,item.html - zdawać by się mogło, że to tylko mrzonki? Nie wiem, skoro nawet w TV o tym mówią...
Sezon Ogórkowy, anyone?

Prędzej przestraszą się politycy, że znikną ci dziani lobbyści koncernów medialnych, którzy ich ciągle do restauracji na biznes lunche zapraszają.

Niech się wycofują, mnie to nie przeszkadza.
korsarz - 07-06-2007, 19:26
Temat postu:
Cytat:
Zagraniczne firmy zajmujące się dystrybucją płyt DVD mogą wycofywać się z Polski ze względu na nieprzestrzeganie praw autorskich w naszym kraju

Teraz się dopiero zacznie łamanie praw autorskich >] Sami się o to proszą >]
Cytat:
Mitycznie bogaty światowy przemysł rozrywkowy może wycofać się z Polski i skupić swe działania na tych terytoriach, na których lepiej chroni się rynek praw autorskich

Antarktyda? Amazońska dżungla? Rów Mariański? Mars? >]
cintra - 07-06-2007, 19:42
Temat postu:
BOReK napisał/a:
http://wiadomosci.onet.pl/1549303,11,item.html - zdawać by się mogło, że to tylko mrzonki? Nie wiem, skoro nawet w TV o tym mówią...

jakby to było jakiekolwiek rozwiązanie.... a tak stracą tych klientów, którzy kupowali oryginały.
Wogóle ten temat jest strasznie, hm, "bagnisty", bo w zasadzie dotyczy znacznej części społeczności internetowej. Ja staram się nakładać sobie jakieś ograniczenia, - jesli manga/anime jest dostępne w Polsce to zdobywać legalnie, staram się kupować oryginalne płyty, chodzić do kina... zachować równowagę.

Zegarmistrz napisał/a:
Należy wziąść pod uwagę prosty fakt, że - gdyby nie torrent i inne p2p to większość obecnych użytkowników kultury tej kultury dziś by nie konsumowało albo robiłoby to w mniejszym stopniu, niż dziś. A napewno nie powstawałyby płytoteki liczące po kilka tysięcy utworów, obecne w każdym domu.


Prawda. Paradoksalnie piractwo - czyli coś negatywnego, co powinno prowadzić do upadku kultury - często prowadzi do jej rozpowszechniania. Ludzie zyskują dostęp do osiągnięć kultury, o których w zwykły sposób nawet by nie wiedzieli. Choć oczywiście z drugiej strony, pozbawia się autora części jego honorarium, więc hamuje się jej rozwój. :/

A i tak dostaję ataku furii jak kupię sobie oryginalną płytkę, chcę sobie zgrać na mp3, by sie móc cieszyć w każdej chwili, a tu kicha - nie chce, bo ma blokadę. :/
korsarz - 07-06-2007, 20:11
Temat postu:
cintra napisał/a:
A i tak dostaję ataku furii jak kupię sobie oryginalną płytkę, chcę sobie zgrać na mp3, by sie móc cieszyć w każdej chwili, a tu kicha - nie chce, bo ma blokadę. :/

Ja nawet nie zgrywam na mp3, mam discmana :) . Ale fakt faktem, po cholerę jasną montują te blokady, dla pirata to żadna przeszkoda, a tylko zrównuje klienta ze złodziejem... A potem się wydawcy dziwią, że ludzie nie chcą u nich kupować >.>
Zegarmistrz - 09-06-2007, 11:18
Temat postu:
http://nt.interia.pl/audio-wideo/news/koniec-oryginalnych-filmow-na-dvd,923354,3610

Ale straszą okrutnie...
IKa - 09-06-2007, 16:54
Temat postu:
Znaczy, może jeszcze na granicy będą mi filmy DVD z amazona/ebaya/etc zatrzymywać, bo dystrybutor się z Polski wycofał?

*PRYCH!*

Ciekawe jak to się ma do tego, że Imperial przygotowuje pakiet serii X-Files do sprzedaży...
Mai_chan - 09-06-2007, 17:02
Temat postu:
Nie tylko "przygotowuje" - w moim kiosku już jest pierwsza płyta. A generalnie to skecz i parodia, ktoś NAPRAWDĘ traktuje to poważnie?
IKa - 09-06-2007, 18:46
Temat postu:
Majuś, no wiem, że była pierwsza płyta. Ale Empik mnie poinformował, że będzie pakiecik seriowy >:3 Tak więc pamiętając swoje przeboje z Gitsem pierwszym i Dempsey&Makepeace pofatyguję się jednak do MM albo do EMpiku.

Ja generalnie w takim razie podziękuje panom z WB i innych, i jeśli już, to będę sprowadzać z Australii - nie dość, że ta sama strefa, to jeszcze mają polskie napisy, że nie wspomnę o dodatkach na płycie, które nadal u nas są traktowane jako rzecz niepotrzebna widzowi "cieszcie się, że łaskawie wydaliśmy film, a o dodatkach zapomnijcie!"
Zegarmistrz - 09-06-2007, 18:52
Temat postu:
IKa napisał/a:
"cieszcie się, że łaskawie wydaliśmy film, a o dodatkach zapomnijcie!"


W cenie dwóch biletów do kina lub 8 płyt dołączonych do czasopisma.
Bezimienny - 09-06-2007, 20:11
Temat postu:
IKa napisał/a:
Znaczy, może jeszcze na granicy będą mi filmy DVD z amazona/ebaya/etc zatrzymywać, bo dystrybutor się z Polski wycofał?

*PRYCH!*

Ciekawe jak to się ma do tego, że Imperial przygotowuje pakiet serii X-Files do sprzedaży...


Nijak - firmy się "wycofały" o tyle, że nie będą same sprzedawać tylko kogoś podnajmą. Najprawdopodobniej zyski ze sprzedaży mieli zbyt marne (czemu się dziwić nie należy, biorąc pod uwagę jaki chłam teraz próbuje się ludziom jako dobre filmy wciskać) więc nie opłacało im się trzymać tu własnej sieci dystrybucji. Wraz ze wzrastaniem konkurencji ze strony wszelkiego rodzaju sklepów internetowych los ten pewnie w końcu spotka wszelkich dystrybutorów filmów i innych mediów na wszystkich mniejszych rynkach (a Polska wbrew pozorom tak dużego rynku nie stanowi).

Zresztą, dowodem na to że chodziło o względy ekonomiczne, a nie o jakieś publikacje prasowe jest fakt, że z Chin (w których piractwo jest o wiele większym problemem niż u nas - bo robią to na naprawdę masową skalę i jeszcze eksportują) jakoś te firmy wcale wycofywać sie nie chcą.
IKa - 09-06-2007, 23:14
Temat postu:
http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34397,4208380.html

I coś na temat jeszcze z VaGla
http://prawo.vagla.pl/node/7305
Zegarmistrz - 10-06-2007, 09:42
Temat postu:
http://docs.google.com/View?docid=dgw5x5wg_16dxsq2j

Troche nudne, ale lekko podparte badaniami historycznymi.
Ysengrinn - 10-06-2007, 11:36
Temat postu:
Muah, no i widać do czego przydaje się historia;p. Swoją drogą wypadałoby tę wiedzę o evil dostawcach papieru rozpowszechnić, żeby przeciwdziałać propagandzie koncernów.
Teukros - 10-06-2007, 14:26
Temat postu:
Nie do końca zgadzam się z tezami przedstawionymi w artykule. Zaznaczam, że nie polemizuję z częścią "historyczną" artykułu; sam będąc prawnikiem, dobrze wiem że prawa autorskie są stosunkowo nowym pomysłem, i nie mają jakiegoś głębszego uzasadnienia na gruncie aksjologicznym.

Po lekturze artykułu przyszły mi do głowy dwie spore grupy, którym wcale nie musi podobać się obraz świata zaproponowany przez autora. Grupa pierwsza, to twórcy piszący tylko dla pieniędzy, nie wyżywający się artystycznie, rzemieślnicy po prostu. Dla takich ludzi każda "nielegalna" kopia to stracone konkretne pieniądze; nie odczuwają żadnej radości z faktu, że tyle osób odbiera ich dzieła za darmo, prędzej szlag ich trafia. Można oczywiście argumentować, że w "nowej rzeczywistości bez praw autorskich" takie osobniki nie mają prawa bytu. Nie odczuwasz "artystycznej satysfakcji" - nie pisz, nie maluj, nie śpiewaj, itd. Tyle tylko, że wtedy nie mielibyśmy Sienkiewicza, Nienackiego, Kresa, Pilipiuka, i pewnie wielu innych, którzy brak artystycznego zapału łączą mimo wszystko z talentem. W systemy dobrowolnych opłat też nie bardzo chce mi się wierzyć. Będąc cynicznym realistą, obawiam się że artysta-rzemieślnik szybko zostałby goły i (nie)wesoły...

Druga grupa to duże (i małe) koncerny, dla których sztuka to inwestycja - nic więcej. Obawiam się, że takim podmiotom również nie byłoby łatwo odnaleźć się w świecie opisanym w artykule. Prawa autorskie to dla nich tak naprawdę jedyna gwarancja zarobku; dzięki nim mogą wciskać odbiorcom reklamy, sprzedawać filmy w ramach pakietów telewizji kablowej itp. W świecie bez praw autorskich też można zarabiać - ale mniej. A niektóre produkcje są bardzo kosztowne... Obawiam się, że w świecie bez barier prawnych nie powstałyby nie tylko superprodukcje w rodzaju "Aleksandra", ale także sporo z oglądanych przez nas filmów animowanych.
BOReK - 10-06-2007, 14:44
Temat postu:
Wspomniane koncerny padną z powodu nieumiejętności przystosowania się do nowych warunków (co jest niezbędne w każdej dziedzinie życia, przede wszystkim zaś w gospodarce). Natomiast autorzy tworzący dla zysku będą wniobowzięci, ponieważ zarobioną forsą nie będą musieli sie dzielić z koncernami.
Wtedy ceny będą mogły pójść w dół, a autorzy i tak zarobią więcej od egzemplarza. Zresztą oni też muszą ewoluować, bo pojęcie egzemplarza traci powoli swoje znaczenie w przypadku sztuki - informację trudno podzielić na egzemplarze, bo nośnik przestaje się liczyć.

To tyle mego ;].
Ysengrinn - 10-06-2007, 16:09
Temat postu:
Cóż, wszystko co wymaga wielkich nakładów (gry i filmy główne) faktycznie może paść na kolana, ale jak na razie nie jestem w stanie powiedzieć, że to źle. Nowe dobre gry można policzyć na palcach, a Holywood przeszedł w seryjną produkcję shitu o różnych smakach. Naprawdę nie jestem w stanie ich żałować, zwłaszcza, że technika idzie do przodu i pewnie za parę lat będą powstawać amatorskie filmy niewiele im ustępujące, a bardziej z ikrą. Bo co do anime to khem - Japończycy już dziś nie produkują prawie anime za granicę i są mocno zdziwieni, że ktoś to chce oglądać. Tu się raczej niewiele zmieni, zwłaszcza, że artykuł NIC nie wspomniał o upadku telewizji - jednego z głównych sponsorów filmów i seriali.

Co do pisarzy to bez żartów, wystarczy trochę pomyślunku i sobie poradzą - wielu jednak chciałoby postawić sobie w domu na półce książkę, nawet jeśli ją przeczytało w internecie. Zresztą czytanie z komputera jest niezmiernie upierdliwe i męczące. Swoją drogą nikt nie powiedział, że ludzie faktycznie wysoko ocenią właśni dobrą twórczość - vide popularność "Boba" czy seryjnych romansideł...

Cytat:
Tyle tylko, że wtedy nie mielibyśmy Sienkiewicza, Nienackiego, Kresa, Pilipiuka, i pewnie wielu innych, którzy brak artystycznego zapału łączą mimo wszystko z talentem.


Ehm... U Pilipiuka z artystycznym zapałem i talentem jest raczej na odwrót, facet pisze ze trzy książki rocznie... A akurat Sienkiewicz o ile pamiętam dostawał nierzadko od różnych ludzi podarunki pieniężne, których nie zawsze chciał przyjmować.
Zegarmistrz - 10-06-2007, 18:14
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Ehm... U Pilipiuka z artystycznym zapałem i talentem jest raczej na odwrót, facet pisze ze trzy książki rocznie...


Utrzymuje, że pisze tylko dla pieniędzy. Diabli wiedzą, jak jest naprawde.

Warto jednak zauważyć, że w takiej Polsce zaledwie kilku pisarzy żyje z tego, co napisało. Nie jest to raczej dziwne, zwłaszcza zważywszy na nakłady rzędu 2-3 tysięcy. Dwa, że jednak książki trzymają się nieźle, głównie dzięki temu, że najczęściej rozprowadzane są na papierze. Zarówno rynek skanów, jak i istniejące od wieków darmowe rozpowszechnialnie piratów (powszechnie zwane bibliotekami) nie odbija się na nich szczególnie mocno.

Ysengrinn napisał/a:
Cóż, wszystko co wymaga wielkich nakładów (gry i filmy główne) faktycznie może paść na kolana,


Lwia część zysków z filmu (nie wiem, jak z gry) pochodzi z jego emisji w kinach. Odsprzedarz na wideo i do telewizji to jedynie rynki wtórne.
Ysengrinn - 10-06-2007, 20:04
Temat postu:
No w gry raczej w kinach się nie gra...
Cytat:

Dwa, że jednak książki trzymają się nieźle, głównie dzięki temu, że najczęściej rozprowadzane są na papierze. Zarówno rynek skanów, jak i istniejące od wieków darmowe rozpowszechnialnie piratów (powszechnie zwane bibliotekami) nie odbija się na nich szczególnie mocno.


Co do książek to jest podstawowa różnica w stosunku do płyt, na których rozprowadza się muzykę, gry i filmy - dobrze zrobiona książka przetrwa lata, płyta ułamek tego czasu. O ile książkę można kupić żeby mieć, pozostawić swym potomnym, to płytę w zasadzie wyłącznie, by użytkować - bo wcześniej czy później szlag ją trafi. Nim czyjeś "sequele" dorosną na tyle, by się z tego cieszyć, to płyta (zresztą źle sklejona książka tysz) będzie do użytku niezdatna. To moim zdaniem jest zaleta i ocalenie książek.
Teukros - 11-06-2007, 09:03
Temat postu:
Byłem jakiś czas temu na spotkaniu autorskim z Pilipiukiem. Opowiadał, jak jakiś facet wziął jego książkę (bodaj "Bliźniaczki"), wydrukował z 1000 egzemplarzy i sprzedawał przez Allegro (oczywiście nic Pilipiukowi nie płacąc). Dzięki niższej jakości wydania i brakowi jakichkolwiek innych kosztów związanych z działalnością przedsiębiorstwa, był w stanie sprzedać je taniej niż normalnie. Przypuszczalnie nieźle na tym zarobił...

Oczywiście, można powiedzieć, że Pilipiuk powinien tak samo postąpić (tanio wydrukować, sprzedać przez Allegro itp.). Rzecz w tym, że jeżeli ktoś chce zrobić coś takiego legalnie, musi założyć działalność gospodarczą, zapłacić ZUS, podatki itp., aż per saldo przestaje się opłacać.

Teraz wyobraźcie sobie sytuację po zniesieniu praw autorskich. Tak jak jest teraz, Pilipiuk może przynajmniej teoretycznie (praktycznie też, tyle że musiałby się mocno przyłożyć i mieć sporo cierpliwości) dochodzić od faceta zapłaty wynagrodzenia. W świecie bez praw autorskich byłby zupełnie bezsilny. Prawo to trochę taki system naczyń połączonych - nie wystarczy zlikwidować jednej instytucji (praw autorskich), doprowadziłoby to raczej do skutków przeciwnych do zamierzonego. Należałoby przekształcać cały system prawny. Będąc cynicznym realistą, raczej nie chce mi się wierzyć w taki obrót sytuacji.
BOReK - 11-06-2007, 09:48
Temat postu:
Średnio to zrozumiałem, ale jest jeszcze ranek i mogło się zdarzyć...

Teukros napisał/a:
dochodzić od faceta zapłaty wynagrodzenia. W świecie bez praw autorskich byłby zupełnie bezsilny.

Tzn. wynagrodzenia za co? Za napisanie książki czy wysłanie egzemplarza? Różnica przecież jest spora.

Teukros napisał/a:
Dzięki niższej jakości wydania i brakowi jakichkolwiek innych kosztów związanych z działalnością przedsiębiorstwa, był w stanie sprzedać je taniej niż normalnie.

No i właśnie o to chodzi, żeby wykopać wydawcę-pośrednika i dzięki temu samemu zarobić więcej, sprzedając taniej. Przy tym nie mówimy tu o książkach, ale o tych mediach, w których nie liczy się nośnik. Z książką jest ten problem, że najlepiej mieć ją wydrukowaną, a do tego ładnie oprawioną. Plik muzyczny czy film już tego raczej nie wymaga, więc autor nie musi się bawić w zakup maszyn do tłoczenia płyt i takich pierdół - załatwi sprawy urzędowe i może udostępniać plik. Prawo autorskie powinno zapewnić mu to, że nikt inny nie może powiedzieć "to moje dzieło".

Teukros napisał/a:
Należałoby przekształcać cały system prawny. Będąc cynicznym realistą, raczej nie chce mi się wierzyć w taki obrót sytuacji.

Właśnie problem polega na tym, że chyba większość osób tak myśli i nikomu się nie chce, a giganci liczą zyski. Głównie dlatego, że im się CHCE utrzymywać taki stan rzeczy.
LunarBird - 11-06-2007, 12:12
Temat postu:
Teukros napisał/a:
Teraz wyobraźcie sobie sytuację po zniesieniu praw autorskich. Tak jak jest teraz, Pilipiuk może przynajmniej teoretycznie (praktycznie też, tyle że musiałby się mocno przyłożyć i mieć sporo cierpliwości) dochodzić od faceta zapłaty wynagrodzenia. W świecie bez praw autorskich byłby zupełnie bezsilny. Prawo to trochę taki system naczyń połączonych - nie wystarczy zlikwidować jednej instytucji (praw autorskich), doprowadziłoby to raczej do skutków przeciwnych do zamierzonego. Należałoby przekształcać cały system prawny.

Problem systemu prawnego jest jeden - taki, że jest to sprawiedliwość ZA PIENIĄDZE. Ten, co pieniędzy nie ma, nie ma co liczyć na sprawiedliwość. Skutek jest taki, że autorzy nie mający pieniędzy na prawników nie mają realnie żadnych praw autorskich. Dobitnie tego udowadnia przykład bodajże Nelly Furtado (z tego co pamiętam użyła w piosence beatu jakiegoś gościa z wolnej sceny a gość nie mógł nic zrobić, bo nie ma kasy na procesy). Realnie rzecz biorąc jest to już nie sprawiedliwość tylko dżungla - kto ma więcej kasy i jest silniejszy, ten wygrywa.
BOReK napisał/a:
Prawo autorskie powinno zapewnić mu to, że nikt inny nie może powiedzieć "to moje dzieło".

Dokładnie. Łamanie praw autorskich powinno być związane z realnymi i jasno udowodnionymi stratami powiązanymi z zyskami finansowymi łamiącego to prawo. Bo jeśli ktoś skopiował nielegalnie plik którego legalnie kupić nie można to gdzie tu łamanie praw autorskich? Czemu na przykład nie mogę sobie używać starej wersji Photoshopa czy Corela tylko muszę płacić majątek za nową skoro i tak bym jej nie kupił? To nie są prawa autorskie, to jest monopol.
Teukros napisał/a:
Będąc cynicznym realistą, raczej nie chce mi się wierzyć w taki obrót sytuacji.

Powiedziałbym, że wygrywając proces z Napsterem panowie z wytwórni fonograficznych myśleli to samo. A potem stało się MP3, stał się wysyp bezserwerowych sieci p2p, stały się stacjonarne odtwarzacze z obsługą DivX i inne tego typu kwiatuszki. I efekt jest taki, że panowie z RIAA i spółka zaczynają panikować i najwyraźniej przekupili Microsoft by wprowadził do Visty blokady DRM. Co może się okazać strzałem do własnej bramki. A w każdym razie ja się zdecydowanie przerzucam na linuksa. Na nieszczęście dla wielkich firm, to szarzy ludzie mają głos decydujący. Wszystkich pozwać do sądu się nie da.
Ysengrinn - 11-06-2007, 14:02
Temat postu:
Cytat:
Teraz wyobraźcie sobie sytuację po zniesieniu praw autorskich.


Uściślijmy - wątpię, by to w ogóle było możliwe, acz przyznaję, że konsekwencje mogłoby mieć trudne do przewidzenia. Dlatego też to o czym myślałem to rozwinięcie sytuacji obecnej, czyli ofensywa przeróżnych linuksów, wikipedii i tfurczości internetowej.

Co do Pilipiuka, to on jest przykładem, wspomnianego zresztą w artykule, gatunku artysty, któremu obecny stan rzeczy odpowiada. W związku z czym to, że zniesieniu praw autorskich by stracił, jest bardziej niż prawdopodobne. Autorowi chodziło nie o niego, a o tych, którzy nie mieli tyle szczęścia.
Teukros - 11-06-2007, 21:39
Temat postu:
Cytat:
Ten, co pieniędzy nie ma, nie ma co liczyć na sprawiedliwość.

Eee tam. Tekst jak z tabloidu. Koszty procesu w Polsce nie są mordercze, a jak już zupełnie kogoś nie stać na ich poniesienie, to najczęściej dostaje od sądu zwolnienie. Nawet pomoc prawną - w tym adwokatów i radców prawnych - można dostać za darmo; jest od groma organizacji, które się tym zajmują.

Cytat:
Co do Pilipiuka, to on jest przykładem, wspomnianego zresztą w artykule, gatunku artysty, któremu obecny stan rzeczy odpowiada. W związku z czym to, że zniesieniu praw autorskich by stracił, jest bardziej niż prawdopodobne.

Zgadza się. To co, chcemy czytać Pilipiuka, Kresa i innych takich, którym "w duszy nie gra" ? Chcemy oglądać superprodukcje ? Grać w superwybajerowane gry ? Jeżeli odpowiedź brzmi "tak", to może nie spieszmy się tak bardzo do tej Ziemi Obiecanej (Bez Praw Autorskich). Albo przynajmniej miejmy na uwadze, że ostateczny efekt może nas trochę zaskoczyć.
LunarBird - 12-06-2007, 10:45
Temat postu:
Teukros napisał/a:
Koszty procesu w Polsce nie są mordercze, a jak już zupełnie kogoś nie stać na ich poniesienie, to najczęściej dostaje od sądu zwolnienie.

Przypomnę, że polski sąd może skoczyć i pomachac amerykańskiemu obywatelowi... Sprawę z tego co wiem trzeba zakładać w tym kraju, w którym nastąpiło naruszenie prawa. Stac na to koncerny, a jakże, ale prywatnego obywatela?? Upraszałbym o nie obrażanie mojego ilorazu inteligencji... ><

Anyway... that's not the point. The point jest taki, że dochodzenie praw przed sądem to pojedynek prawników który ze sprawiedliwością jako taką ma figę wspólnego. Nie wygrywa słuszna strona tylko LEPSZY PRAWNIK. Do tego z doświadczeń mojej rodziny dobitnie wynika, że prawnicy skwapliwie unikają starcia z co sławniejszymi kolegami z branży. Był taki przypadek, że na moją siostrę napadnięto a sprawczynie napadu wynajęły takiego adwokata, że nikt w naszym mieście nie chciał podjąć się reprezentowania nas. Podobnie ma się sprawa kiedy w grę wchodzi pojedynek sądowy z jakimś rynkowym gigantem - wygrać taką sprawę jest naprawdę trudno, a do tego za granicą i to za darmo??? Panowie, nie róbmy z siebie nawzajem idiotów, oki? ><
Teukros - 12-06-2007, 11:14
Temat postu:
Cytat:
Sprawę z tego co wiem trzeba zakładać w tym kraju, w którym nastąpiło naruszenie prawa.

Acha. Sorry, myślałem że chodzi Ci o sprawę w Polsce.

Cytat:
dochodzenie praw przed sądem to pojedynek prawników który ze sprawiedliwością jako taką ma figę wspólnego

No, jest jeszcze sędzia...

Cytat:
na moją siostrę napadnięto a sprawczynie napadu wynajęły takiego adwokata, że nikt w naszym mieście nie chciał podjąć się reprezentowania nas

Zgroza. Jeżeli nie jest to jakaś bardzo stara sprawa, radzę albo wnieść o adwokata z urzędu (jak go sąd wyznaczy, to nie może odmówić), albo poszukać pomocy w bezpłatnym doradztwie prawnym (z jakością różnie bywa, ale za to możesz mieć 99% pewności że wezmą sprawę).
LunarBird - 13-06-2007, 10:09
Temat postu:
Teukros napisał/a:
Zgroza. Jeżeli nie jest to jakaś bardzo stara sprawa, radzę albo wnieść o adwokata z urzędu (jak go sąd wyznaczy, to nie może odmówić), albo poszukać pomocy w bezpłatnym doradztwie prawnym (z jakością różnie bywa, ale za to możesz mieć 99% pewności że wezmą sprawę).

Sprawa jest stara, w końcu adwokat po dłuuuugich poszukiwaniach się znalazł. Niestety sprawczynie napadu (było ich trzy) dostały raptem kuratora, czyli żadną karę. Nawet nie będzie wpisu do akt że była karana. Ale to już bardziej wina kodeksu karnego.
Teukros napisał/a:
No, jest jeszcze sędzia...

Chodzi mi o prosty fakt, że lepszy adwokat skuteczniej przedstawia swoje racje i przyćmiewa słabszego, a sędzia przecież jest tylko człowiekiem i ma ludzkie słabości, jak każdy. I możesz być pewien że bez perfekcyjnego wykorzystania psychologicznych chwytów i kruczków prawnych nikt nie będzie świetnym adwokatem. Proces sądowy to gra, piłką jest sędzia a wygrywa ten, kto skuteczniej wciśnie sędziemu swój kit. Taka jest prawda.

Teukros napisał/a:
Acha. Sorry, myślałem że chodzi Ci o sprawę w Polsce.

Pojęcie praw autorskich w dobie internetu w oczywisty sposób natychmiast staje się sprawą międzynarodową. W ramach tego samego kraju to są jeszcze jakieś szanse, ale przypuśćmy, że jakiś amerykański pisarz przywłaszczyłby sobie mój ReWorld. Jak myślisz, duże bym miał szanse upomnienia się o swoje? Bez pracy, bez pieniędzy na proces i tak dalej? Bądźmy realistami, prawo gwarantuje ludziom takim jak ja prawa autorskie, ale to tylko literki na papierze. W rzeczywistości możliwości wyegzekwowania tych praw są żadne. Żeby mieć PRAWO, trzeba mieć najpierw PIENIĄDZE.
Anonymous - 06-07-2007, 09:32
Temat postu:
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,4294289.html - buhaha ;) "no co za niespodzianka" ze tak powiem
korsarz - 06-07-2007, 14:09
Temat postu:
Jednak są w świecie handlu ludzie, którzy potrafią myśleć :)
ClareSilverEyes - 01-11-2007, 22:50
Temat postu:
Ja tam nie jestem ani za ani przeciw fakt ze sciagam itp ale to rzecz ktora bedzie zawsze
szczeciarz - 26-12-2007, 12:08
Temat postu:
...
Keii - 26-12-2007, 12:34
Temat postu:
szczeciarz napisał/a:
Tępić piractwo, ale pod warunkiem ,że będziemy mieć prawo ściągania anime nielicencjonowanych w Polsce...

A to z jakiego powodu przepraszam? Bo to tak, jak gdyby legalne było na przykład ściąganie gier, które nie miały jeszcze Europejskiej/Polskiej premiery.
BOReK - 26-12-2007, 12:46
Temat postu:
True - nie płacisz, to nie masz. I tak, trzeba zdać się na łaskę naszych wydawców albo sprowadzać sobie z zagranicy (Amazon i eBay przecież działają). Ostatnio to nie jest nawet takie strasznie drogie jak kiedyś.
Teukros - 26-12-2007, 13:08
Temat postu:
Cytat:
Ponieważ sądzą, że wydawane na jakieś oprogramowanie, nawet za ok. 50 złotych to marnotractwo i wyrzucanie pięniędzy w błoto.

Oznacza to tylko tyle, że tak naprawdę nigdy nie potrzebowałeś jakiegoś specjalnego oprogramowania. Niech zgadnę - masz system operacyjny, jakiś pakiet biurowy, coś do bezpieczeństwa, multimediów, i gry? Poczekaj aż zaczniesz pracować, to zobaczysz ile kosztują profesjonalne programy księgowe, DTP, systemy informacji prawnej itp. I co więcej, zapłacisz te 4000 czy 6000 zł (na dzisiejsze pieniądze) bez gadania, bo bez takich narzędzi już teraz nie sposób funkcjonować na rynku. A co dopiero za parę lat...
Anonymous - 26-12-2007, 13:37
Temat postu:
Cytat:
Ponieważ sądzą, że wydawane na jakieś oprogramowanie, nawet za ok. 50 złotych to marnotractwo i wyrzucanie pięniędzy w błoto.

Tu się szczeciarzu mylisz... Programy komercyjne (MS Office itp.) są niewyobrazalnie drogie. Cena przekracza 4000 złotych! Trzeba zapłacić za czynsz, wodę i za inne rzeczy. Tępić piractwo, ale że piractwo się rozwija to wina wysokich cen.
Keii - 26-12-2007, 13:53
Temat postu:
Wersja domowa Office'a kosztuje 199 zł (w niektórych sklepach nawet 159 zł) i można zainstalować ją na 3 komputerach. Komercyjna wersja Standard kosztuje 999 zł, Pro 1150 (daleko do tych 4000...), a zawsze zostają darmowe alternatywy jak Open Office.
A wysokie ceny? Ceny za rzeczy, które można mieć za darmo (ściągając je) zawsze będą "za wysokie". Polskie wersje gier są śmiesznie tanie w porównaniu do cen na zachodzie, dostosowane do naszych zarobków. I co? Ludzie dalej piracą. Pojawiają się tanie wydania gier, 20-30 zł sztuka. I co? Ludzie dalej piracą.
BOReK - 26-12-2007, 13:57
Temat postu:
Z tymi polskimi wersjami to tak nie galopuj, bo lokalizacja czasami odstrasza ;]. Wtedy pozostaje kupić to sobie na zachodzie albo zrezygnować. Na szczęście są czasem dostępne u nas oryginalne wersje językowe.
bogubox - 27-12-2007, 23:16
Temat postu:
Nie no juz tych tanich polskich wersji za 20 - 30 zl tak nie piracą, a tak naprawde to piractwo w grach zmniejsza się, bo coraz więcej ludzi gra w coś na necie a na piracie nie pograsz np. BF2 itd. co innego programy lub gry na konsole.
Anonymous - 28-12-2007, 20:37
Temat postu:
heh, chyba raczej piraci maja internet i zamiast kupowac sciagaja....
Zegarmistrz - 16-01-2008, 14:09
Temat postu:
Nie jestem pewien, czy to już nie wypłynęło wcześniej:
http://www.partiapiratow.org.pl/index.php/Main_Page
Anonymous - 03-03-2008, 15:51
Temat postu:
Kei:

Cytat:
A to z jakiego powodu przepraszam? Bo to tak, jak gdyby legalne było na przykład ściąganie gier, które nie miały jeszcze Europejskiej/Polskiej premiery.


A np. jak ściągam Kaijiego, którego są na razie chyba oficjalne wersje tylko po japońsku? Czy ściąganie amatorsko przetłumaczonych Kajdzich jest też piractwem?
Ysengrinn - 03-03-2008, 15:52
Temat postu:
A czemu miałoby NIE być?
Anonymous - 03-03-2008, 16:00
Temat postu:
Ok. Dziękuję za szybką odpowiedź.
Vodh - 03-03-2008, 20:04
Temat postu:
Coś mi świta, że temat był poruszany na stronach wcześniejszych, ale nie przypominam sobie jednoznacznej odpowiedzi od strony prawnej: czy ściąganie amatorsko przetłumaczonego Kaijiego (tytuł z sufitu) na własny użytek jeżeli nie ma żadnego oficjalnego tłumaczenia, a ja posiadam wersję oryginalną to piractwo?
Bezimienny - 03-03-2008, 20:21
Temat postu:
W zasadzie tak. Możesz ściągnąć i użyć patcha polonizacyjnego (choć zdaje się on sam jest nielegalny, ale to problem autorów patcha, nie twój), natomiast gry już nie bardzo.
Korialstrasz - 16-03-2008, 13:47
Temat postu:
Original War. Dwa CD. Cena w sklepie: 9,99 zł z VATem

Piracą.

Dlaczego? "Bo ich nie stać na oryginały". Faktycznie - odpowiadam - 9,99 zł oznacza głodowanie przez trzy miesiące w ich rodzinie.

Czy piraci nie widzą absurdu w który popadają? Mówiąc, że ich nie stać, obrażają samych siebie, przyznają się, że nie stać ich na 20 dag szynki, bo tyle to mniej więcej kosztuje. Ale jakoś nie widzę, by kradli po mięsnych z tego powodu.
BOReK - 16-03-2008, 13:58
Temat postu:
Podam ci lepszy przykład, bo original War jednak jest jednak dość stare i w dodatku chyba nie aż tak bardzo popularne. Test Drive Unlimited, gra mająca obecnie rok i całkiem zasłużenie zdobywająca coraz większe rzesze fanów, kosztuje dużo mniej niż 50 zł (nawet 30). Jest to jedno DVD, więc ściąganie tego troszkę trwa, a w oryginale jest mapa, klucz do grania po sieci i różne takie. Gdyby wzorem serii NFS kosztowało około setki, to jeszcze by mnie nie dziwiło.

Motywacja jest prosta - po co będę wychodził do sklepu lub bawił się w zamawianie, jeżeli mogę puścić torrenta i niech się zasysa? Lenistwo, oto jest prawidłowa odpowiedź na pytanie "dlaczego", tylko do tego nikt się nie przyzna w takim ujęciu. Brak pieniędzy to po prostu popularna i utarta wymówka, bo na tle wysokich cen innych produkcji brzmi realnie, a poza tym za tę dychę zamiast Original War można kupić papierosy albo wino marki wino, nie? ;]
Zegarmistrz - 16-03-2008, 15:06
Temat postu:
BOReK napisał/a:
Motywacja jest prosta - po co będę wychodził do sklepu lub bawił się w zamawianie, jeżeli mogę puścić torrenta i niech się zasysa? Lenistwo, oto jest prawidłowa odpowiedź na pytanie "dlaczego", tylko do tego nikt się nie przyzna w takim ujęciu. Brak pieniędzy to po prostu popularna i utarta wymówka, bo na tle wysokich cen innych produkcji brzmi realnie, a poza tym za tę dychę zamiast Original War można kupić papierosy albo wino marki wino, nie? ;]


Zgodzę się, że motywacją jest lenistwo i pazerność. I w sumie są to jedyne tezy waszych postów. Jednak z pierwszej linii frontu wygląda to nieco inaczej.

Postęp technologiczny oraz upowszechniające się technologie sieciowe w sposób diametralny zmieniły sposób rozpowszechniania informacji. Wzrastający dostęp do sieci oraz coraz silniejsze łącza sprawiły, że internet staje się dominującym sposobem rozpowszechniania informacji. W ciągu ostatnich 24 miesięcy technologia oddała w ręce światowego biznesu potężną broń, która została wymierzona w tradycyjnych dystrybutorów informacji: prasę, telewizję, radio oraz sklepy z książkami i oprogramowaniem. Zjawiska takie, jak XBoks Marketplace, Youtube, Print on Demand skutecznie zachwiały tradycyjnym postrzeganiem informacji. Doprowadziły też do sytuacji, w której - po raz pierwszy w dziejach - sprzedaż w Internecie wyprzedziła tą w realnym świecie. Najbardziej odczuwalne stało się to w świecie rozgrywki komputerowej, nastawionej najbardziej na nowoczesne rozwiązania.

Dziś największe obroty na najbardziej chłonnych rynkach generowane są przez usługi pozwalające na sprzedaż gier w sieci, korzystające między innymi z rozwiązań sieci P2P.

Naturalnie jak każda nowa technologia, także i ta nie została dobrze przyjęta przez wszystkich. Istnieją potężne, złe organizacje zarządzane przez chciwe i leniwe osoby. Ich żądza pieniądza i podpisane umowy z anachronicznymi dystrybutorami sprawiły, że nie skorzystały one z okazji. Nie objęto też całego świata nową formą dystrybucji. Efekt był podobny, jak przy nie wysłaniu produktów do sklepów: zmusił klientów do szukania alternatywy.
moshi_moshi - 16-03-2008, 16:03
Temat postu:
BOReK napisał/a:
Motywacja jest prosta - po co będę wychodził do sklepu lub bawił się w zamawianie, jeżeli mogę puścić torrenta i niech się zasysa? Lenistwo, oto jest prawidłowa odpowiedź na pytanie "dlaczego", tylko do tego nikt się nie przyzna w takim ujęciu. Brak pieniędzy to po prostu popularna i utarta wymówka, bo na tle wysokich cen innych produkcji brzmi realnie, a poza tym za tę dychę zamiast Original War można kupić papierosy albo wino marki wino, nie? ;]


Ja jednak postawię na pazerność. Młodzi ludzie nie siedzą w domu cały czas, wyjście do sklepu wcale nie jest problemem (no chyba, że mieszka się w wiosce zabitej dechami), poza tym zawsze zostaje zamówienie przez internet (skoro ktoś ma czas szukać torrenta i potem czekać aż się ściągnie, to równie dobrze może go poświęcić na zamówienie). Tylko po co wydawać pieniądze, skoro można mieć za darmo. Święta nie jestem, ale jeżeli mam możliwość kupić jakiś tytuł, który mnie interesuje, to zawsze postaram się skombinować na niego fundusze. Filmy można kupić w sklepach za grosze, oryginalne dvd można dostać już od 9 zł w górę (oczywiście nie są to super nowości, ale można w nich znaleźć coś ciekawego). Często można kupić filmy z gazetami - ja w ten sposób uzbierałam całkiem niezłą kolekcję starszych, ale bardzo dobrych filmów. Jeżeli chodzi o muzykę, tu niestety ceny nadal są bardzo wysokie - płyty z muzyką klasyczną mają często przerażające ceny. Ale jeżeli mi na czymś zależy to poczekam dłużej, ale w końcu uzbieram odpowiednią kwotę. Problem polega na tym, że większość ludzi woli wydać kasę na pierdoły, niż kupić coś oryginalnego. Jakby policzyli ile wydają miesięcznie na fajki, alkohol, chipsy i inne głupoty, to wyszłoby że za taką kwotę mogą mieć nie jedną, a dwie gry i to wcale nie najtańsze. Teraz każdy sposób, żeby "zaoszczędzić" jest dobry, jak markowe ciuchy to kradzione, bo tak jest taniej, film lepiej obejrzeć w domu w dziadowskiej jakości niż iść do kina. Najgorsze jest to, że takie osoby są z siebie dumne i nie widzą nic złego w tym, że robią rzeczy nielegalne...
Anonymous - 16-03-2008, 16:33
Temat postu:
Piszę z obcej maszyny, nie chce mnie zalogować:)

Cytat:
Jakby policzyli ile wydają miesięcznie na fajki, alkohol, chipsy i inne głupoty, to wyszłoby że za taką kwotę mogą mieć nie jedną, a dwie gry i to wcale nie najtańsze.

Analogiczna sytuacja jak ze skanlacjami.
Niby ludzi na oryginały nie stać etc. a przecież 16 zł na 10 tygodni (nie liczę poślizgu) to równowartość tabliczki taniej czekolady albo puszki coli.
Tyle, że niestety pieniądze wydane na słodycze rozchodzą się niezauważalnie, a przy zakupie większej przyjemności trzeba wyciągnąć grubszą kwotę.
Warto jednak siąść z ołókiem w ręku i ograniczyć wydatki-nie tylko zyskamy przyjemność posiadania oryginału ale i stracimy na wadze:)
-----
Dostrzegam jednak niewielkie zmiany na lepsze. Coś drgnęło i lidzie, którzy przez lata nie kupili gry ni filmu odwiedzają punkty sprzedarzy.
Oczywiście niewielki spadek cen miał na to wpływ- dwa tygodnie po premierze The Witcher można było kupić za 69.90, a empik obniżył standardową cenę DVD z 49.90 na 39.90
Anonymous - 17-03-2008, 21:46
Temat postu:
Mam takie marzenia, żeby po prostu pod plakatami filmów, które to w kinach na ekranach puszczają, jakby na dole tych plakatów podawali numer konta.

Dzięki temu numerowi konta, ludzie piracący (a wątpie by kiedyś wygaśli) być może wpłacaliby kwoty na filmy zdałnloadowane podobające się im, wywołujące uznanie. Kwoty oczywiście w wielkości, którą już wówczas nie-piraci stwierdzą za stosowną. Sam bym wtedy piracił z lekkością, a chodzenie do kina swoją drogą.
Zegarmistrz - 17-03-2008, 23:19
Temat postu:
A ja mam inne marzenie: abonamentowe sieci P2P, gdzie zawsze byliby seederzy, gdzie byłaby opcja Szukaj i gdzie byłyby szybkie serwery. I które wypłacałyby tantiemy autorom.
Eire - 18-03-2008, 14:48
Temat postu:
Jeszcze jedna poprawka:
-żeby tantiemy nie były rozdzielane z góry-tzn. albo ja wskazuje ile pieniędzy komu chcę zapłacić, albo program rozlicza każdego internautę oddzielnie. Dzięki temu pieniądze trafiałyby do naszych ulubionych twórców, a nie na konta najpopularniejszych gwiazd.
Korialstrasz - 18-03-2008, 19:56
Temat postu:
Jestem przerażony tym, co piszecie.

"Chcę kraść, będę kraść, ale od czasu do czasu - znaj łaskę pana - dam coś autorowi. Niech biedak ma coś od życia".

Tantiemy na poziomie 10% to możesz wypłacać, ale od książek. Tam gdzie koszty produkcji (dla tych 10%) to wyżycie jednego pisarza przez pół roku.

Nie widzę tantiem dla studia develeoperskiego, które przez 4 lata zatrudniało średnio 50 ludzi (w końcowej fazie 200, w początkowej 10), które musiało opłacić studio, komputer wraz z oprogramowaniem (nierzadko droższym od maszyny) dla każdego pracownika, gaz, wodę, prąd, licencję na Aurorę, i jeszcze parę innych rzeczy. Dzięki niebiosom, 150 tysięcy polaków myśli tak jak ja.
Eire - 18-03-2008, 20:31
Temat postu:
Które to studio sprzedaje swój produkt komuś kto go rozprowadzi, ka ten ktoś płaci im tantiemy.
Cytat:

"Chcę kraść, będę kraść, ale od czasu do czasu - znaj łaskę pana - dam coś autorowi. Niech biedak ma coś od życia".

A kto tak napisał?
Cytat:


Tantiemy na poziomie 10% to możesz wypłacać, ale od książek. Tam gdzie koszty produkcji (dla tych 10%) to wyżycie jednego pisarza przez pół roku.

Właśnie mniej więcej tyle dostają z ogólnego zysku piosenkarze i autorzy filmów. reszta idzie na konto wytwórni, menadżerów tudzież firm antypirackich.

Tymczasem w "naszym" systemie autor dostawałby 100% zysku.
Ja bardzo chętnie zapłacę Autorowi, który z 50 PLN wydanych na płytę dostaje może 50 gr.
Gdyby usprawnić system np. poprzez wprowadzenie płatnych sieci p2p, z ominięciem wydawnictw i wytwórni zarówno Autorzy mogliby sprzedawać swój produkt taniej a konsumenci taniej płacić i każdy by na tym zyskał.

Prościej
Torrenty z popularnymi filmami mają miliony ściągnięć(pomijając różne torrenty z różnymi wersjami pliku) . Większość ze ściągających to klienci straceni.
Tymczasem w płatnym p2p za każde ściągnięcie autor dostaje ustaloną stawkę wprost na konto. Niech będzie to i 2 zł od filmu- płacimy bowiem wyłącznie za treść nie za opakowania, sklepy, promocję itp.
Korialstrasz - 20-03-2008, 14:36
Temat postu:
Cytat:
Właśnie mniej więcej tyle dostają z ogólnego zysku piosenkarze i autorzy filmów. reszta idzie na konto wytwórni, menadżerów tudzież firm antypirackich.


Bo generalnie wytwórnia filmowa to organizacja charytatywna, która każdemu kto ma świetny scenariusz ofiaruje 50 mln $ na realizację i nie będzie chciała mieć z tego żadnego zysku (nie mówiąc już o ryzyku, jaki podejmuje) prawda?
Crack - 20-03-2008, 19:11
Temat postu:
Eire napisał/a:
Tymczasem w "naszym" systemie autor dostawałby 100% zysku.

A stworzenie i utrzymanie infrastruktury? Promocji też nie wolno wykluczać - nikt by tego nie robił gdyby było to bezcelowe, przecież robiącym promocję nie zależy na zwiększeniu sprzedaży o kilka sztuk tylko o wzrost który po umniejszeniu o koszty promocji da dodatkowy zysk.
wa-totem - 20-03-2008, 19:24
Temat postu:
Korialstrasz, zapominasz że pączkujące w ostatniej dekadzie koszty produkcji filmów to efekt pompowania kosztów przez wytwórnie starające się "ochronić" przyszłe zyski przed opodatkowaniem.
W efekcie na film powstaje osobna spółka, z swoim zarządem i radą nadzorczą (ile ciepłych posadek?), doliczane są obciążenia administracyjne, i koszta "obsługi prawnej".
Wszystko zgodnie z zasadą "lepiej pyszczyć że tracimy i rozdać 'swojakom' niż myśleć o kontroli kosztów i oddać fiskusowi".
Najbardziej rudymentarny manewr to zamiast "położyć" pieniądze na produkcję na stół, udzielić spółce produkującej dany film prywatnej pożyczki. Na kontrolę nad prawami wpływu nie ma, za to taką pożyczkę można ślicznie wykorzystać do pompowania kosztów odsetkami. Potem nie ma "kłopotu" kiedy film rzeczywiście kosztujący 10 mln $ zarobi w kinach 200 mln $, bo może się okazać że zanim księgowi z nim "skończą" to okaże się że "kosztował" 199 mln $, a wszystkie pieniądze "sobie poszły".

Ten proceder przybrał w USA we wszystkich branżach takie rozmiary, że od kilku lat nałożono tam podatek (tzw. withholding tax) na zasadniczo wszystkie płatności opuszczające granice USA (szczególnie do spółek zarejestrowanych w rajach podatkowych...). Co nie zmienia faktu, że proceder trwa nadal, tyle że między korporacją macierzystą a spółkami zależnymi...

Niestety jedyna alternatywa to wprowadzenie katalogu kosztów jak u nas, ale to i tak nie pomoże. Specjaliści od finansowania inwestycji (jak ja) do spółki z prawnikami (/me mruga do ...innego forumowicza ;) zawsze znajdą rozwiązanie, tak długo jak będzie to potrzebne i jak długo opinia publiczna - w oczach "manewrujących" wytwórni - będzie dawała się nabijać w butelkę i wierzyć, że film naprawdę może kosztować kilkadziesiąt milionów "zielonych".
Korialstrasz - 20-03-2008, 21:08
Temat postu:
Co do tego posta, to mam jedną odpowiedź: [citation_needed]

Powiedz mi, skąd rewelacje że można zrobić, np. "Sin City" za 10 mln dolarów?
10 mln dolarów to pochłoną same efekty specjalne. Dolicz gaże dla aktorów (czasami idące w miliony), kostiumy, charakteryzację (orki w LOTRze?), bardzo drogie dekoracje, catering, zadbaj o sprawny zarząd (bo też jest potrzebny), reklamę czy statystów. Dużo? A to dopiero wierzchołek góry lodowej ;) Dolicz jeszcze wynajem biur, mieszkań, wpleć w to koszty związane z ryzykiem (wszak producent zrobi cztery filmy, z czego jeden przyniesie tylko straty - one muszą się wyrównać z trzech pozostałych), dolicz cenę scenariusza filmowego (za bardzo dobry tekst można w Hollywood otrzymać kilkaset tysięcy dolarów [!] ), proszę, jak nam wydatki rosną. A teraz idziemy dalej: montaż, kamera, oświetlenie, montażysta, operator, oświetleniowiec. Dźwiękowcy. Kompozytor i orkiestra.

Nadal uważasz, że zmieścimy się w 10 milionach w Hollywood?

Oczywiście robimy coś więcej, niż odcinek Gumisi ;)
BOReK - 20-03-2008, 21:18
Temat postu:
Korialstrasz napisał/a:
10 mln dolarów to pochłoną same efekty specjalne.

Stanisław Mąderek chyba tyle nie miał i się jakoś mieści...
Korialstrasz - 20-03-2008, 21:43
Temat postu:
No tak, bo w filmie SM biegają Gollumy i mamy (hipo)gryfa, na którym Mąderek lata :P

Jedynym wydatkiem Mąderka był zakup programu (to też temat do omówiona pro temat piractwa) do animacji 3D i duża ilość wolnego czasu, jaki przeznacza na pracę. I jeszcze siatki 3D, które kupuje ;)

PS> Porównaj realizm efektów w "Stars in Black" a w "Labirynt Fauna" ;)
Zegarmistrz - 20-03-2008, 23:44
Temat postu:
Najbardziej kasowym filmem w historii Hollywood było "Przeminęło z wiatrem". Zostało ono nakręcone za sumę 50 tysięcy dolarów. Oczywiście od tamtych czasów dolar znacznie stracił na wartości. Nie mam pojęcia ile, ale jeśli za bezpieczny margines wyznaczymy 100 razy to da nam wynik 5 000 000 dolarów. Nie aż tak dużo.
wa-totem - 21-03-2008, 00:01
Temat postu:
Zeg: otóż właśnie...

Problem w tym, że klienci korporacyjnego rozdawnictwa, podobnie jak ktoś w tym wątku, zawsze będą uważali że bez rozmaitych drogich rzeczy dobrego filmu nakręcić się nie da... ROFL.

No ale to norma przecież? W absolutnie KAŻDEJ bankrutującej firmie, kadra na hasło "ciąć koszty" odpowiada "nie ma z czego". I nie ma problemu - problem się rozwiązuje gdy firma pada, a oni idą w diabły. Tyle, że czasem - jak np. Włoska "Alitalia" której lewacki rząd nie chce dać upaść, albo przemysł filmowy - taki przerastający "nowotwór" gospodarczy znajduje sobie metodę obrony...
BOReK - 21-03-2008, 00:02
Temat postu:
Korialstrasz - nie wiem w czym roboty są gorsze od Golluma, zresztą Mąderek dał też kilka postaci "miękkich". O ile wiem, to ledwo wiąże koniec z końcem, bo ciężko tyra na to, żeby było go stać na swoje hobby. Dlatego zresztą tyle trwa kręcenie jego ostatniego pomysłu (pare lat już? Ma sie chyba ku końcowi). No a kupowanie siatek - fakt, przecież bogate wytwórnie nie mogą sobie na to pozwolić, logiczne...

Korialstrasz napisał/a:
Porównaj realizm efektów w "Stars in Black" a w "Labirynt Fauna" ;)

Buhaha? Nie widzę większych różnic i dobrze mi z tym. W niejednym z tzw. kasowych filmów widziałem za to TAKIE wpadki, ze oko wylata (gaśnica w rydwanie z "Gladiatora" anyone?). Tego natomiast nie zauważyłem w Stars in Black i pozostałych, co świadczy jednak o rzetelnym podejściu do rzemiosła. Kwestia jest prosta - jedni lubią robić kino, a pozostałym się płaci.
Dembol - 21-03-2008, 00:32
Temat postu:
"Grindhouse" Tarantino i Rodrigueza nakręcono za 53 miliony dolarów. Wcześniejszy "Od Zmierzchu do Świtu", momentami równie kiczowaty kosztował ~23 mln. Filmy dla których hołdem jest ten pierwszy kręcono za śmieszne ułamki tej sumy. Nawet gdyby je kręcili dzisiaj, myślę, że 5 milionów spokojnie wystarczyłoby na dwie, trzy podobne produkcje jakościowo niewiele odbiegające od GH czy FDTD. Pewnie i pięć by się udało zrobić. Obecnie koszty są straszliwie napompowane przez gaże aktorów i komputerową obróbkę. Często Ci aktorzy reprezentują taki poziom umiejętności, który z powodzeniem może zastąpić, ktoś mniej znany, który nie miał szczęścia zagrać w 1-2 kasowych filmach. 90% efektów można zrobić używając tradycyjnej pirotechniki czy podobnych środków, ale obecnie wszystko pcha się do obróbki komputerowej, która niekoniecznie się sprawdza w każdej produkcji. Słaba - psuje film, a mogłaby z powodzeniem być zastąpiona kilkoma linkami, modelem czy workiem z "krwią".

Inny przykład: Rambo 2-4 kosztowały po ok. $50 mln (jedynka $14 mln, ale wtedy Sly był nikomu nie znanym aktorem). Wszystkie są bardzo podobnymi filmami i przez 20 lat jakoś dało się utrzymać koszty na podobnym poziomie.

Dopóki film nie ma ambicji być epickim, megaefekciarskim dziełem, gdzie nawet statyści są rozpoznawalni (jeśli chodzi o to ostatnie patrz 90% polskich filmów, gdzie drugi, trzeci i szósty plan zapełniają Rysie z Klanu itp. gwiazdy) można go zrobić kilkakrotnie taniej. Jakbym miał 5 mln dolarów to zrobiłbym Ci taki remake Krzyżaków, że wszyscy by się posikali w majtki. Nawet praktycznie kalkując wersję Forda pod względem artystycznym.

Sin City? Studio z greenboxem i ekipa na miesiąc, dwa, czy nawet pół roku, a potem dajesz gościom od kompów, żeby wkleili kilka zdjęć obrobionych PSem w tle, rzucili filtr na wszystko i zrobili te kilka animacji, które się w filmie pojawiają. Nie znam się na kosztach produkcji filmów, ale nie brzmi to imponująco.

Jeśli chodzi o koszty robienia muzyki to już w ogóle nie ma o czym dyskutować. Instrumenty, wynajęcie studia, nagranie, produkcją zajmie się ktoś znajomy (a wynająć kogoś też nie kosztuje drogo (oprócz jakiegoś Timbalanda:), druk ulotek, plakatów, a obecnie prędzej dobra strona w internecie i koncentracja na tym medium. Do tego ew. jakiś manager (lub rozgarnięci członkowie zespołu) po zaistnieniu i można być gwiazdą. Jak się człowiek przyłoży to może na to zebrać kasę na nagranie płyty w pół roku, może rok.

Dopóki nie robimy gwiazdki, której trzeba napisać teksty, muzykę, nauczyć tańczyć i śpiewać, znaleźć zespół, tancerzy, nakręcić głupi teledysk za bańkę, wrzucić na parę featuringów u Timbalanda i kogoś kto akurat jest na topie. Oraz uporczywa promocja poprzez wciskanie kawałków gdzie się da.

Tak a propos promowania muzyki. Gdzieś przeczytałem, że płyty solowe Will I.AM'a z Black Eyed Peas i Nicole Scherzinger z Pussycat Dolls okazały się finansową klapą. Patrząc na częstotliwość z jaką ich kawałki leciały/lecą w radiu/TV w życiu bym o tym nie pomyślał. Ale to już kwestia odwrócenia się pewnych procesów w trakcie "zostawania gwiazdą".

BTW:
http://kultura20.blog.polityka.pl/?p=486
Obliczcie ile zarobił NIN na samej tylko edycji superhiperspecjalnej i ile musiałby sprzedać płyt przez wytwórnie, która tak naprawdę niekoniecznie jest potrzebna nawet do wybicia się (dla przypomnienia wykonawca ze sprzedanej płyty dostaje 1-2$ z $15 w najlepszym wypadku).
moshi_moshi - 21-03-2008, 01:24
Temat postu:
Korialstrasz napisał/a:
Nadal uważasz, że zmieścimy się w 10 milionach w Hollywood?
Oczywiście robimy coś więcej, niż odcinek Gumisi ;)


O ile dobrze pamiętam, za niewiele więcej Stanley Kubrick nakręcił "2001:Odyseję kosmiczną", film miał premierę w 1968 roku. Owszem, jak na tamte czasy była to suma astronomiczna, ale jak widać da się nakręcic znakomity film (również wizualnie) za niewielkie pieniądze. Prawda jest taka, że większość współczesnych produkcji nawet w połowie nie dorównuje Odysei, mimo niebotycznych budżetów...

Część IV Gwiezdnych Wojen - Nowa Nadzieja kosztowała 11 mln $, a V i VI po około 33 mln, efekty specjalne robią wrażenie do dzisiaj...
Avellana - 21-03-2008, 09:55
Temat postu:
Zmieniając temat na główny: Spójrzcie na to. Czyżby to był wreszcie krok we właściwą stronę? Miejmy nadzieję, że wypali.
Korialstrasz - 21-03-2008, 13:48
Temat postu:
BOReK napisał/a:
No a kupowanie siatek - fakt, przecież bogate wytwórnie nie mogą sobie na to pozwolić, logiczne...
Faktycznie, przecież przed nakręceniem "Eragona" była tona siatek Saphiry do kupienia. A wiesz czym się różni kupienie siatki od zrobienie na zamówienie? 20 - 25x różnicą w cenie. Choć czasami można mieć szczęście, np. widziałem gdzieś siatkę Draco z Dragonhearta za marne 300$. Tyle że do filmu profesjonalnego potrzebujesz czegoś dokładnie takiego, o czym myśli reżyser. Można bez tego? A jak! Można w ogóle bez efektów :P

PS> "Przeminęło z Wiatrem" był największym sukcesem kasowym, ze względu na ratio Cena produkcji vs Zyski. Bo najdroższym pod względem wymagań budżetu z pewnością nie był :P

PS2> Nie rozumiem za bardzo strony, w którą ta dyskusja zmierza. Chcecie mi powiedzieć że piraci są dobrzy, bo okradają wielkie koncerny z pieniędzy, które należą się autorom? Jak rozumiem, oddają autorom potem te pieniądze? :)
Zegarmistrz - 21-03-2008, 14:12
Temat postu:
Korialstrasz napisał/a:
PS2> Nie rozumiem za bardzo strony, w którą ta dyskusja zmierza. Chcecie mi powiedzieć że piraci są dobrzy, bo okradają wielkie koncerny z pieniędzy, które należą się autorom? Jak rozumiem, oddają autorom potem te pieniądze? :)


Nie. Chcemy ci powiedzieć, że wielkie koncerny sztucznie pompują koszty, następnie uzasadniając to różnego rodzaju, dziwnymi kwestiami. Na przykład koniecznością zapłacenia wielkich gaż gwiazdą, czy też zdobycia super drogich gadżetów.

Piraci mają się do tego jak pięść do nosa, bo temat już dawno zszedł na offtopick.

Choć, jak wykazała ostatnia afera z Titan Questem są bardzo wygodną wymówką dla własnej niekompetencji. Przypomnimy: Titan Quest miał bardzo ciekawe zabezpieczenie, które wywalało ludzi do Windowsa. Spowodowało to wyjątkowo złą sławę produktu. Klienci (i piraci) uznali, że gra jest zabugowana, co gorsza żadna łatka nie naprawiała krytycznego błędu. Więc jej nie kupili, tylko czekali na moment, aż ktoś wreszcie wypuści odpowiednią łatkę. Firma naturalnie zbankrutowała. Oficjalny powód: piraci ukradli i zrobili antyreklame. Faktyczny powód: debile na PR, Marketingu, Projekt Leadzie i Kontroli Jakości.
Anonymous - 21-03-2008, 14:18
Temat postu:
SE ostatnio ciekawie rozwiązało problem piracenia gier. Za newsem z IW:

Cytat:

Trzy dni temu miała miejsce amerykańska premiera gry Final Fantasy Crystal Chronicles: Ring of Fates na konsolę Nintendo DS. Jak można się było spodziewać, szybko trafiła do internetu za sprawą piratów. Co w tym nadzwyczajnego? Otóż Square-Enix dało im niezłego pstryczka w nos, gdyż po ok. 20 minutach gry, ta witała grającego obrazkiem dwóch Moogli oraz napisem "Thank you for playing!!", po czym się restartowała. Skoro Square-Enix chce tępić piractwo, dlaczego w ogóle nie zablokowali możliwości grania? Otóż pracownicy firmy uznali, iż przez ten czas gracz zapozna się z daną pozycją i w efekcie kupi oryginał. Trzeba przyznać, że nowe zabezpieczenie antypirackie sprawdza się dość dobrze, gdyż na forach internetowych zawrzało, a dotknięci problemem ludzie mają do wyboru- kupić oryginał, bądź czekać na jakiegoś nieoficjalnego patcha.

Keii - 21-03-2008, 17:01
Temat postu:
Sprawdza się dobrze? Wytrzymało o ile dobrze pamiętam 2-3 dni.

A propos zabezpieczeń w grach przed piraceniem, chyba najlepszy do tej pory był Half Life 2, który wytrzymał chyba tydzień.
Caladan - 21-03-2008, 18:30
Temat postu:
Avellana napisał/a:
Zmieniając temat na główny: Spójrzcie na to. Czyżby to był wreszcie krok we właściwą stronę? Miejmy nadzieję, że wypali.


Wszystko zaczeło się od tego.
http://myanimelist.net/blog.php?eid=7441
http://myanimelist.net/blog.php?eid=7444

Bardzo dobry kierunek ze strony japończyków. Teraz wszystkie strony beda zadowolone. Fani beda mogli zobaczyc czy dany tytuł warto zakupić. Bez korzystania z piractwa. Może przez to licencje stanieja, a zarazem płyty z dvd.
BOReK - 24-03-2008, 14:51
Temat postu:
A oto poległo genialne rozwiązanie, czyli ściąganie muzyki za niewielką odpłatnością. Poluję na kilka utworów i najwyraźniej są one dostępne tylko na tych wspaniałych płatnych serwisach. Pomyślałem sobie - kit, nie mam karty kredytowej, ale może moneybookers coś mi jednak umożliwi.
Najpierw wpadłem na mp3fiesta, gdzie za parę centów mógłbym jeden taki utworek nabyć. Płatne jednak TYLKO kartą kredytową (chyba że coś pzregapiłem) i TYLKO od 19$ wzwyż - chyba kpiny. Szukam dalej i jak na razie WSZYSTKIE takie serwisy linkują do mp3fiesta... No to niby gdzie ta elastyczność, hę?
Keii - 24-03-2008, 20:38
Temat postu:
Trochę offtopicznie. W dzisiejszych czasach posiadanie karty kredytowej, by płacić w miejscach, gdzie jest wymagana, wcale nie jest potrzebne. Można bez problemu założyć kartę internetową intelligo lub też konto w mBanku (izzykonto dla niepełnoletnich, oczywiście zaświadczenie rodzica wymagane) + eKartę, co pozwala nam na płacenie w praktycznie wszystkich miejscach w internecie, które wymagają od nas podania numeru wypukłej Visy itp. :)
korsarz - 25-03-2008, 13:59
Temat postu:
... Dlatego jak chcę mieć muzykę legalnie, to wolę zamówić płytę w takim Merlinie i płacić przy odbiorze, jak mam kasę, niż ściągać płatne mp3, nie mając własnej karty kredytowej i nie mając im jak zapłacić...
Poza tym cena od $19 wzwyż to lekka przesada, zwłaszcza, że można kupić niektóre płyty (rzadko, ale jednak) za 18 PLN... >.>
Abigail - 25-03-2008, 14:03
Temat postu:
Założenie normalnej karty kredytowej też nie jest takie trudne, sporo banków wprowadza chociażby oferty dla studentów, gdzie nie trzeba zaświadczenia o dochodach, chociażby Citybank Handlowy.
BOReK - 25-03-2008, 14:05
Temat postu:
Ale wiesz, płacisz tyle i masz to do wykorzystania przy cenach 0.1$ za utwór ;]. Problem w tym, że ja mam do ściągnięcia pięć czy sześć sztuk...
Merlin nie ma tego, co mnie interesuje, a poza tym nie bardzo chce mi się kupować cały albu m dla jednego utworu. Chociaż jedną okazję do kupienia tej płyty przepuściłem, była na Allegro za 60 zł.
Kusoku - 25-03-2008, 14:35
Temat postu:
A oto co mi kolega dzisiaj przedstawił na temat piractwa. Tekst niby jest o mp3, ale odnosi się również do filmów.

i druga część rozmowy
Teukros - 25-03-2008, 14:57
Temat postu:
Odnośnie tego, co przedstawił Kusoku - bardzo dobre artykuły, jasno przedstawiajace całość zagadnienia. Polecam.
Ysengrinn - 26-03-2008, 20:09
Temat postu:
Cytat:
Korialstrasz, zapominasz że pączkujące w ostatniej dekadzie koszty produkcji filmów to efekt pompowania kosztów przez wytwórnie starające się "ochronić" przyszłe zyski przed opodatkowaniem.


Kij z opodatkowaniem. Spadkobiercom Tolkiena za filmowy LOTR dostało się nieco ponad 160 tys. $, co jest po prostu żartem. Film zarobił krocie, ale czystego zysku było mniej niż milion dolców? Jasssne.
shironeko - 26-05-2008, 23:34
Temat postu:
Nie ma co się łudzić że nowi fani M&A poza japonią ,którzy pojawili się na fali P2P będą posłusznie czekać na to co łaskawie wyemituje telewizja, czy wypuści kilka niszowych wydawnictw serwujących odgrzewane kotlety. Możliwe że przyciągnie to część widzów mniej zaangażowanych, którzy zadowolą się "egzotyczną ciekawostką" i tyle,ci którzy wejda w to głębiej szybko zapomną o telewizji i przerzucą się na sieć .
Co ciekawe skąd jest większość grup robiących sub'y? Ano z krajów gdzie sytuacja jest o wiele ciekawsza jeśli idzie
o dostępność i popularnosć (podaż i popyt) . Z resztą tyczy się to ogólnie produkcji filmów czy seriali im bardziej popularny im większa oglądalnosc i większe zyski dla danego tytułu ,tym szersza skala piractwa.
Moim zdaniem nadzieją na legalne anime czy mangi jest rozwój rynku medialnego ,rozpowszechnienie się nowych technologiiw telewizji. Możliwe że pójdzie to w takim kierunku ,że bedąc w dowolnym miejsu na świecie mogę sobie obejzec
nowy odcinek anime emitowany równolegle do tego w japonii (lub z kilku/nastu godzinowym opuźnieniem -strefy czasowe) z napisami a moze nawet z dubingiem (jeśli ktokolwiek jest w stanie to znieść ^^') . RRR ... eklamy ...(w końcu ktoś musi
na tym zarobić) to nie problem .Ile razy natrafiliście w necie na polskie reklamy na zagranicznych stronach ? Zwyczajnie zamiast reklam japońskich były by lokalne .
Wiadomo - żeby takie coś działało musi się jeszcze opłacać ,ale
może cała nadzieja w piractwie ? Wiekszy popyt ,większa podaż ,droższe reklamy ... większa podaż ,większy popyt,rynek się otwiera ... sprzedają się (w miarę) świeże produkty uboczne, dodatki itp. Możliwe że równolegle rozwinęły by się również wydawnictwa mangowe ,no chyba że nastanie jakaż nagła moda po której zostanie troche więcej entuzjastów.Jedno jest pewne internet stale powiększa grono odbiorców (głównie anime) i kto wie ,może własnie w ten sposób
buduje się grunt pod cos nowego. Z resztą czy producenci anime nie przymykają oczu na sub'y ? Może właśnie liczą na zwiększenie popularności ?
Zegarmistrz - 03-06-2008, 16:56
Temat postu:
Atypiraci zaatakowali legalną stronę

Tak się kończy faszyzm.
Dembol - 12-07-2008, 23:16
Temat postu:
http://www.gog.com/en/intro - bardzo ciekawa inicjatywa. Wartym zauważenia jest fakt, że stoi za nim CD Projekt. Polak potrafi.
de99ial - 14-07-2008, 16:25
Temat postu:
Dobry pomysł. Na miarę naszych czasó. Zacznie się od starych i dobrych a w końcu wejdą i nowe.
Keii - 15-07-2008, 09:17
Temat postu:
Czyżby coś miało się zmienić w kwestii piractwa w Polsce?
de99ial - 15-07-2008, 10:33
Temat postu:
Ech... jak zwykle w Polsce. Zamiast dostosowywać realia do czasów i technologii wprowadza się jakieś absurdalne przepisy, kary i inne badziewia. I powstają kolejne potworki prawne, absurdy i inne śmieszne rzeczy.

Zamiast udostępnić pliki mp3 legalnie, umożliwić ich nabywanie oni będą wprowadzać jakieś kary za pobieranie nielegalnych. Bzdura, skostnienie umysłu i absurdy.

Kpina. Jeszcze kilka takich pomysłó i rzucam ten kraj w kąt. Bo nie tędy droga.

EDIT

Jeden z komentarzy pod tekstem:
Cytat:
Kanada uznała że nie będzie walczyć z piractwem, ponieważ jego szkodliwość jest niewielka.
Policja tak jak w Szwecji powinna się od tego odciąć, bo ma pilniejsze wielikie przestępcze sprawy do załatwioenia i niskie budżety. Jeśli pseudotworcy z Polskiego Show-businesu mają pretensje niech opłacą stosowne firmy do ścigania. A co zabolało! Z naszych podatków scigać dzieciaki za niewiele warte "pseudo-dzieła" Bo sobie ściągną "jakiś hałas heavy metalowy" i może udostępnią koledze - koleżance link do pobrania. To straszne przestępstwo. Spytajcie Pana Bromskiego co on autorskiego stworzył. Jako były Didżiej w Remoncie był reżyserem paru filmików kryminalnych za plecami z Panem Gruzą i to wszystko.
Wiem, że na świecie jest tendencja wydłużenia okresu trwania praw autorskich nawet do 50 lat.
Pytajnie proste brzmi:
Dlaczego ktoś i jego następcy za pseudo-muzykę lub jazgot mają -przez 50 lat ciągnąć zyski z tantiem i jeszcze policja za moje podatki ma to ścigać.
A jeśli ja napiszę dobry program lub zbuduję jako inżynier most, który przez sto lat cieszy oczy ludzi i służy im wiernie jak pies, nie mam żadnych praw autorskich.
Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego to Polska policja ma ścigać polskich piratów w imieniu biednej firmy Microsoft, która mając kasę robi bublowate programy z błędami, i sprzedaje je za duże pieniądze.
Czy ktoś z Was po kilku godzinach pracy przeczytał czasem w Wordzie komunikat "Nieznany błąd systemu i program zostanie zamkniety" i całą robotę szlag trafia, jeśli wcześniej nie zrobimy zmiany ustawień na pracę z kopią zapasową.


Ma rację. Może robi błędy ale ma rację.
Teukros - 15-07-2008, 11:57
Temat postu:
Polemizowałbym z tą zupełną nieszkodliwością piractwa. de99ial - tak się składa, że również i Tanuki.pl ma spory problem z piractwem. Całkiem sporo osób, mających dosyć swobodne podejście do praw autorskich, kopiuje sobie nasze recenzje, i umiejszcza na swoich stronach. Gdyby jeszcze była tam jakiś link, czy chociaż informacja że "recenzja z Tanuki", ale gdzie tam - biorą i wklejają. Ostatnio pewien wyjątkowo bezczelny właściciel torrentowni zamieścił nasze teksty, wprost oświadczając, że są to jego tłumaczenia z anglojęzycznych recenzji.

O tym, że za serwer też trzeba płacić, i że te koszty pokrywane są z reklam na Tanuki, jakoś żaden z tych zwolenników swobody wykorzystywania cudzej pracy nie myśli. A pomijając wszystko, z przyczyn osobistych piszę dla Tanuki.pl, i nie mam ochoty, aby moje teksty znajdowały się na stronach, które najchętniej wrzuciłbym do śmietnika razem z ich właścicielami.
Amnezjusz - 15-07-2008, 12:17
Temat postu:
Teukros napisał/a:
tak się składa, że również i Tanuki.pl ma spory problem z piractwem. Całkiem sporo osób, mających dosyć swobodne podejście do praw autorskich, kopiuje sobie nasze recenzje, i umiejszcza na swoich stronach. Gdyby jeszcze była tam jakiś link, czy chociaż informacja że "recenzja z Tanuki", ale gdzie tam - biorą i wklejają. Ostatnio pewien wyjątkowo bezczelny właściciel torrentowni zamieścił nasze teksty, wprost oświadczając, że są to jego tłumaczenia z anglojęzycznych recenzji.

I jest to niestety dość powszechne - co jakiś czas, na różnych podejrzanych stronach znaleźć można teksty skopiowane z Poltergeista (tak z forum jak i stron działowych) bez żadnych odnośników do oryginałów - co gorsze, osoby które kopiują takie teksty za nic w świecie nie chcą przyznać się do 'kradzieży' i bezczelnie kłamią i flejmują, sobie przypisując autorstwo i niekiedy nas oskarżając o skopiowanie 'ich tekstów', paranoja :/ Dlatego też ogólnie Teukros duże +1 za powyższą wypowiedź :)
de99ial - 15-07-2008, 12:54
Temat postu:
Ech... jasne ale teraz pytanko - czy takie osoby za to, że skopiowały tekst powinny iść do więzienia? Ba - czy Policja powinna poświęcać środki na lokalizowanie takich osób i wytaczać im procesy aby ich zamykać? Czy ta cała gra jest warta świeczki?

Ja nigdzie nie napisałem, że piractwo należy zignorować. Należy walczyć z piractwem ale nie z tymi co ściągają bo to wojna z wiatrakami, ale z tymi co doprowadzają do tego, że film czy gra jest w sieci dostępna. Czyli tych prawdziwych, utrzymujących się z przestępstwa. Bo filmy przed premierą na torrentach to rzecz całkiem powszechna - pytanie brzmi: skąd się tam wzięły???

A co do takich kopiujących teksty - trzeba z nimi walczyć. I Wy jako serwis macie do tego prawo - wytaczajcie procesy. Skoro Gutek Film atakuje tłumaczy to Wy możecie faktycznie winnych złodziei też.
Teukros - 15-07-2008, 13:16
Temat postu:
de99ial - szczęśliwie jak dotąd obywało się bez potrzeby zgłaszania na Policję czy występowania do sądu. Po naszych interwencjach plagiaty były zdejmowane.
de99ial - 15-07-2008, 14:58
Temat postu:
I dobrze. I to się chwali.

Bo piractwo jest problemem ale należy walczyć nie ze skutkami tylko z przyczynami.
Anonymous - 15-07-2008, 14:59
Temat postu:
de99ial napisał/a:
Ech... jasne ale teraz pytanko - czy takie osoby za to, że skopiowały tekst powinny iść do więzienia? Ba - czy Policja powinna poświęcać środki na lokalizowanie takich osób i wytaczać im procesy aby ich zamykać? Czy ta cała gra jest warta świeczki?

de99ial, a jakbyś się poczuł, gdyby ktoś na swojej stronie opublikował Twoje opowiadanie (albo jakąkolwiek własność intelektualną) i się pod nią podpisał. Mało tego - na Twoje interwencje odpowiadałby, że to jego praca a to ty jesteś plagiatorem (czyli złodziejem). Nie byłoby Ci przyjemnie, prawda.

A na takich miśków jednak są inne sposoby niż wezwanie policji, lub złożenie pozwu.
Zegarmistrz - 15-07-2008, 19:49
Temat postu:
Teukros napisał/a:
O tym, że za serwer też trzeba płacić, i że te koszty pokrywane są z reklam na Tanuki, jakoś żaden z tych zwolenników swobody wykorzystywania cudzej pracy nie myśli. A pomijając wszystko, z przyczyn osobistych piszę dla Tanuki.pl, i nie mam ochoty, aby moje teksty znajdowały się na stronach, które najchętniej wrzuciłbym do śmietnika razem z ich właścicielami.


Zagrożenie pochodzi też z innego źródła. Otóż podczas indeksowania stron Google dużą uwagę zwraca na unikalność tekstu. Strony, których zawartość powtarza się na innych serwisach generalnie są traktowane gorzej. Oczywiście najbardziej tracą na tym plagiatorzy, ale niestety obrywa się też i plagiatowanym.
de99ial - 15-07-2008, 20:54
Temat postu:
Cytat:
de99ial, a jakbyś się poczuł, gdyby ktoś na swojej stronie opublikował Twoje opowiadanie (albo jakąkolwiek własność intelektualną) i się pod nią podpisał. Mało tego - na Twoje interwencje odpowiadałby, że to jego praca a to ty jesteś plagiatorem (czyli złodziejem). Nie byłoby Ci przyjemnie, prawda.


I sam udzieliłeś odpowiedzi.

Cytat:
A na takich miśków jednak są inne sposoby niż wezwanie policji, lub złożenie pozwu.


I jeżeli cytujesz to bo uważasz, że bronie piractwa, wskaż mi proszę miejsce w którym tak twierdzę.
Teukros - 15-07-2008, 21:04
Temat postu:
de99ial , uważaj czyje poglądy popierasz, bo później będą one przypisywane Tobie. Napisałeś "Ma rację. Może robi błędy ale ma rację" cytując post, którego autor stwierdził m.in.:
Cytat:
Jeśli pseudotworcy z Polskiego Show-businesu mają pretensje niech opłacą stosowne firmy do ścigania. A co zabolało! Z naszych podatków scigać dzieciaki za niewiele warte "pseudo-dzieła" Bo sobie ściągną "jakiś hałas heavy metalowy" i może udostępnią koledze - koleżance link do pobrania. To straszne przestępstwo.

Cytat:
Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego to Polska policja ma ścigać polskich piratów w imieniu biednej firmy Microsoft, która mając kasę robi bublowate programy z błędami, i sprzedaje je za duże pieniądze.

A sam napisałeś:
Cytat:
Bo piractwo jest problemem ale należy walczyć nie ze skutkami tylko z przyczynami.

W świetle powyższego, trudno się dziwić, że osoby czytające temat biorą Cię za zwolennika piractwa.
de99ial - 15-07-2008, 21:34
Temat postu:
To od poczatku

1. MS oficjalnie zapowiedział, że z piractwem swojego oprogramowania walczyć za pośrednictwem organów ścigania nie zamierza. Stosują swoje mechanizmy zabezpieczające i weryfikujące - i oni dobrze wiedzą, kto ma pirata a kto oryginał. Mogliby donieść gdzie trzeba i zamknąć znaczny % polskich posiadaczy PCtów. Czemu tego nie robią? Marketing. Człowiek który w domu nauczy sie na piracie w pracy będzie chciał korzystać z tego samego oprogramowania - a do firmy jakieś licencje trzeba kupić. I kupuje się MS.

2. Co do pseudoartystów... Cóż wielu takich mamy. Co powinni zrobić? Dla przykładu to co Radiohead - udostępnić legalnie swój nowy album i pozostawić wolność wyboru zapłaty za niego. Może wielki % ściągających nie wrzucił kasy ale i tak mają największe przychody właśnie z tego albumu - odpadł proces produkcyjny płyt, okładek, dystrybucji i wydawcy (który całkiem sporo dolicza do końcowej ceny płyty). To sie nazywa zwalczanie przyczyn a nie wojna z wiatrakami. Bo po co kraśc coś co jest dostępne za darmo?

3. Ciekawe jest to, że napisałem w kilku miejscach, że nie popieram piractwa i uważam je za coś złego - a mimo to cytuje sie te fragmenty, które wykazują rzekomo moje poparcie dla tego zjawiska...

I tak - uważam, że policja nie powinna ścigać tych co ściągają. Powinna ścigać tych co doprowadzają do tego, że można ściągać bo to oni są rdzeniem i przyczyną zjawiska. Podobnie z lustracją - powinna sie odbyć ale nie powinno skazywać sie tych co donosili a tych co donosów słuchali i robili z nich użytek.
tilk - 15-07-2008, 21:44
Temat postu:
Zauważyłem, że są tu mieszane dwie zupełnie różne kwestie. Jedna - nielegalna redystrybucja - jest tą kontrowersyjną. Nie bez powodu zresztą, bo można wręcz argumentować, że jest to zjawisko korzystne dla autorów treści, gdyż zwiększa rozgłos. Odwołując się do przykładu z tekstami z Tanuki - czytelnik, który przeczyta naszą recenzję opublikowaną na innej stronie, ale z wyraźnym zaznaczeniem autorstwa, może następnym razem przyjść bezpośrednio do nas i klikać w nasze reklamy. Natomiast co do drugiej kwestii, przypisywania sobie autorstwa, absolutnie żadnych kontrowersji nie ma i nikt o zdrowych zmysłach takiej działalności nie popiera.
BOReK - 15-07-2008, 21:48
Temat postu:
De99ial - zauważ, że w przypadku rynku muzycznego z piractwem czynnie walczą duże przedsiębiorstwa, a twórcy albo temu przyklaskują (z własnej woli lub na prośbę), albo się nie wtrącają. Słusznie zauważyłeś, że to właśnie wydawcy zgarniają najwięcej, ale taki jest "przywilej" pośredników na całym świecie - najlepiej zarabia się na przekazaniu towaru z ręki do ręki.

Co do lustracji to na razie najlepiej na tym wyszły kraje, które odcięły się od zbrodniczej przeszłości byłych rządzących i okolic i skupiły się na rozwoju - choćby taki Singapur czy Indie. Singapur nadal nie zapewnia zupełnej wolności słowa i dostępu do informacji, ale obywatelom to jakoś szczególnie nie przeszkadza. Mają dobrobyt i to im wystarcza. A u nas jest prawo, wprowadza się sprawiedliwość, a o dobrobycie się jakoś zapomniało...
de99ial - 15-07-2008, 22:53
Temat postu:
Cytat:
De99ial - zauważ, że w przypadku rynku muzycznego z piractwem czynnie walczą duże przedsiębiorstwa, a twórcy albo temu przyklaskują (z własnej woli lub na prośbę), albo się nie wtrącają. Słusznie zauważyłeś, że to właśnie wydawcy zgarniają najwięcej, ale taki jest "przywilej" pośredników na całym świecie - najlepiej zarabia się na przekazaniu towaru z ręki do ręki.


Wiesz tak naprawdę w tej chwili tylko jakies 25% populacji świata cokolwiek wytwarza - reszta żyje z pośrednictwa. To swoją droga też chora sytuacja ale cóż... Mamy taki świat na jaki sobie zapracowaliśmy...

Generalnie piractwo w ogóle jest złe. Jeżeli firmy fonograficzne czy dystrybucyjne podejmują walkę - nie mam nic przeciwko. Niech walczą, ale niech w to nie mieszają państwowych organów ścigania. Bo te maja co robić i bez ich głupawych problemów.

Co do lustracji - generalnie najlepiej wyszły kraje, które w radykalny sposób rozwiązały sprawę - pod ściane i robimy od nowa. Ale to był tylko przykład mający pokazać sedno.
Assarin - 16-07-2008, 10:25
Temat postu:
To może ja się wypowiem, bo kilka lat temu sam padłem ofiarę tzw. "luźnego kopiowania". Napisałem krótki artykuł z opisem postaci na animemanga.pl posługując się opisem ze strony anglojęzycznej. Zrobiłem kilka karygodnych błędów z powodu słabej wówczas znajomości angielskiego, ale nic to. Art został opublikowany na stronie. Kilka miesięcy później podczas przeszukiwania internetu natrafiłem na stronę o tym właśnie anime. Zaciekawił mnie dział "Postacie" więc wszedłem tam i poszukałem postaci którą sam opisałem, bo może się czegoś nowego dowiem. I jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłem tam swój własny opis z identycznymi błędami. Ktoś nawet nie miał czasu ich poprawić podczas kopiowania. Napisałem komentarz o tym fakcie na owej stronie i dostałem odpowiedzi w stylu "nie masz dowodów", "udowodnij że to ty napisałeś", "tak się składa że ja to pomagałem pisać" itp.
Normalnie czasami chce się wejść na wspolczucie.com....

PS. Oczywiście nazwisko autora bynajmniej nie było podane. Link do am.pl też nie. Jak z tym walczyć? Nie mam pojęcia.
de99ial - 16-07-2008, 10:46
Temat postu:
Najlepiej podać linka do oryginału z datą publikacji. To działa najlepiej.
wa-totem - 16-07-2008, 12:12
Temat postu:
Problem w tym że policja ściga tych których łatwo złapać i którzy się - w odróżnieniu od różnych mafii - nie będą "odgryzać", rzekomi poszkodowani wymyślają krzywdy których nie doznali i prawa których nie mają, a prawdziwi poszkodowani nie mają skutecznych narzędzi by bronić swojej własności.

Ale temat powraca a był już wałkowany, wiele nowego się nie powie...
moshi_moshi - 05-09-2008, 12:03
Temat postu:
Uznałam, że to odpowiedni temat. Oto jak ZAiKS i SFP dbają o twórców - http://nt.interia.pl/audio-wideo/news/podniesli-polakom-ceny-dvd,1173164
korsarz - 05-09-2008, 13:56
Temat postu:
Pięknie postrzelili sobie stopę... }:->
de99ial - 05-09-2008, 16:14
Temat postu:
Heh... Lubię takie przypadki. Człowiek stara się, próbuje uświadamiać ludzi, że piractwo jes złe a producenci czy wydawcy co robią? Walą z armat w swoje własne szeregi.

I było mnóstwo takich przypadków, także na rynku gier PC (np. głośna sprawa z Gothiciem 3 - zabezpieczenia zastosowane uniemożliwiły ok 30% nabywców korzystanie z oprogramowania bez odwoływania sie do cracka).

Szkoda gadać...
Anonymous - 05-09-2008, 17:42
Temat postu:
Organizacje które krytykują i starają się zwalczać piractwo ze względu na "dobro autorów", same ich wyzyskują!? Kij im w płyty!

Czy tylko ja mam takie wrażenie, ale kara 1,2 mln wydaje mi się zbyt niska. Nie mówiąc o tym, że obie instytucje będą się od niej odwoływać i minie mnóstwo czasu zanim ją zapłacą.
tilk - 14-09-2008, 11:13
Temat postu:
No to teraz z innej beczki... Niedawno wydana gra Spore nie dość, że wymaga aktywacji on-line, to daje aktywować się tylko trzy razy. Przy czym aktywacja jest potrzebna przy każdej instalacji i każdej zmianie sprzętu.

Skoro w ten sposób karze się osoby, które zapłaciły za legalną kopię, to jak tu nie chcieć pirata?!?
Keii - 14-09-2008, 11:25
Temat postu:
Podobny cyrk był o ile dobrze pamiętam przy Bioshocku, którego DRM pozwalało na dwukrotną instalację.
fm - 14-09-2008, 14:06
Temat postu:
Tak wygląda aktualna polityka Electronic Arts i podległych im firm. Z tego powodu też zrezygnowałem z zakupu Mass Effect (możliwa 3-krotna instalacja), choć na długo przed premierą miałem chrapkę na tą grę. O ile mi wiadomo Spore miało jeszcze co 10 dni łączyć się z serwerami EA i szpiegować twój komputer, żeby sprawdzić, czy aby nie jesteś piratem. Być może po serii protestów zrezygnowali z tego.
Vodh - 14-09-2008, 14:28
Temat postu:
A ja myślałem, że Valve szaleje ze Steamem - konieczne połączenie z internetem, żeby zainstalować, w większości przypadków (nawet, jeżeli chodzi o gry wybitnie jednoosobowe, jak Portal, czy Half Life) wymagają połączenia z internetem nawet przy odpalaniu. Ale za to mając konto na Steamie mogę na dowolnym komputerze z podłączeniem do internetu bez płytki grać w dowolną z nich, a co więcej, nawet, gdybym płytki zgubił, to na koncie jest zapisane, że gry mam i mogę je w dowolnym momencie ściagnąć za darmo z internetu i zainstalować. All hail VALVe!
Bezimienny - 14-09-2008, 18:50
Temat postu:
fm napisał/a:
Tak wygląda aktualna polityka Electronic Arts i podległych im firm. Z tego powodu też zrezygnowałem z zakupu Mass Effect (możliwa 3-krotna instalacja), choć na długo przed premierą miałem chrapkę na tą grę.
Polska "angielska" wersja gry ma zabezpieczenie starego typu (płytka w napędzie), i można ją instalować dowolnie wiele razy. Z drugiej strony z tego powodu nie ma nadal dla niej działającej wersji dodatku bring Down The Sky (bo ten działa tylko z "zachodnią" wersją angielską).
Okis - 14-09-2008, 22:34
Temat postu:
Co do gier typu Bioshocku (usunęli już te zabezpieczenie ) ,Spore nigdy mi nie sprawiało problemu tego rodzaju zabezpieczenie. Zainstalowałem ją raz i więcej razy nie potrzebuje moim zdaniem używa się zabezpieczenia jako wymówki by sobie sprawić pirata (akceptuje od tej reguły wyjątki typu ,że naprawdę ktoś zmieniał sprzęt, czy miał reinstalka windowsa - 5 razy :P ). Moim zdaniem gry muzyka filmy itp. ich kopiowane nielegalnie jest po prostu złodziejstwem. Chodzi o pytanie teraz jak wielkim i jak szkodliwym -tego nie wiem (nie będę porównywał tego do kradzieży samochodu ani nic podobnego).
Zegarmistrz - 15-09-2008, 11:27
Temat postu:
Piracki Spore bije rekordy popularności

Tekst z Forbesa. Jest po angielsku.
fm - 15-09-2008, 16:25
Temat postu:
Okis napisał/a:
Co do gier typu Bioshocku (usunęli już te zabezpieczenie ) ,Spore nigdy mi nie sprawiało problemu tego rodzaju zabezpieczenie. Zainstalowałem ją raz i więcej razy nie potrzebuje moim zdaniem używa się zabezpieczenia jako wymówki by sobie sprawić pirata (akceptuje od tej reguły wyjątki typu ,że naprawdę ktoś zmieniał sprzęt, czy miał reinstalka windowsa - 5 razy :P ).

Jest trochę gier, do których można wracać wiele razy, żeby przejść na inny sposób albo zrobić sobie powtórkę z rozrywki (choćby takie Fallouty, czy Baldursy), ale trzymanie ich na dysku, gdy się akurat w nie nie gra to marnotrawstwo miejsca.

Do tej pory było tak, że piraci oferowali kradziony towar, który mógł dodatkowo być jeszcze zawirusowany albo mieć problemy z łatkami, a legalne oprogramowanie - komfort i czyste sumienie. Takie zabezpieczenia wywracają sytuację do góry nogami i powodują, że piraci stają się obrońcami uciśnionych graczy, a ludzie korzystający z torrentów zaczynają czuć się częściowo usprawiedliwieni (skoro producent podkłada świnię, to takiego wała mu). Jeśli chce się wytworzyć wśród ludzi, którzy powoli wyrastają z piracenia, nawyk kupowania legalnego oprogramowania, to nie tędy droga.
tilk - 15-09-2008, 17:22
Temat postu:
fm napisał/a:
Jest trochę gier, do których można wracać wiele razy, żeby przejść na inny sposób albo zrobić sobie powtórkę z rozrywki (choćby takie Fallouty, czy Baldursy), ale trzymanie ich na dysku, gdy się akurat w nie nie gra to marnotrawstwo miejsca.

Ba, do niektórych gier powraca się po długich latach. A gry wymagające aktywacji po latach zwyczajnie nie dadzą się zainstalować, z prostego powodu: serwery aktywacyjne odejdą do przeszłości. I żeby zagrać po latach w grę, za którą się zapłaciło, trzeba będzie ściągnąć pirata.
Okis - 15-09-2008, 21:08
Temat postu:
Zawsze można kupić oryginała i pobrać cracka ?? Jak chce się to można ,ale trzeba "chcieć" a nie szukać tylko wymówek.
korsarz - 15-09-2008, 21:17
Temat postu:
Okis napisał/a:
Zawsze można kupić oryginała i pobrać cracka ??

Wiesz, jak wydawca każe uczciwego klienta świństwem typu DRM albo innym spyware'm...
Bezimienny - 15-09-2008, 21:27
Temat postu:
Okis napisał/a:
Zawsze można kupić oryginała i pobrać cracka ??
To wtedy wydawca się niczego nie nauczy, i uzna że tędy droga.

Swoją drogą, ja sobie zamierzałem kupić Spore, a teraz to nie wiem... Reinstalki, wymiany elementów kompa i raz-dwa po aktywacjach, a ja lubię do dobrych gier wracać (jeśli gra nie jest na tyle dobra by do niej kiedyś wrócić, to zwykle nie warto było jej kupować)
fm - 15-09-2008, 22:02
Temat postu:
Okis napisał/a:
Zawsze można kupić oryginała i pobrać cracka ?? Jak chce się to można ,ale trzeba "chcieć" a nie szukać tylko wymówek.

No i właśnie dlatego uważam, że to krótkowzroczna polityka. Zamiast wychowywać klientów, że fajnie jest kupować oryginały, a o piractwie można spokojnie zapomnieć, prowokuje się ich do chodzenia po odpowiednich stronach. Ściągnie taki cracka raz, czy dwa, a później stwierdzi, że skoro i tak już piraci, może równie dobrze zassać całą grę. Tak, ludzie lubią szukać wymówek dla moralnie wątpliwych działań.

Ja tam wyrosłem już chyba z dylematów pirat albo oryginalna gra, ale jak mam nadwyżkę finansową, wolę ją dobrze zainwestować. Jak na półce w sklepie znajduje się towar, który uznaję za wadliwy (nieważne, czy słusznie), równie dobrze mogę kupić sobie np. 4 książki - przynajmniej nie mają napisane, że po przeczytaniu należy je spalić albo odesłać do wydawcy.
de99ial - 16-09-2008, 10:30
Temat postu:
Mnie drażni co innego. Tzn podobnie jak Was ale w nieco inny sposób.

Zauważyłem ostatnio, że wydawcy - nie tylko gier - coraz gorzej traktują swoich klientów. Bo co mam mysleć o firmie, która zakłąda, że będę chciał nielegalnie rozpowszechcniać moją nabytą włąsność? Bo tak naprawdę do tego sprowadza się kwestia montowania zabezpieczeń, DRMów i innych wynalazków. Bo pirat i tak spiraci a crack i tak powstanie. Tym samym legalnego nabywcę traktuje sie jak intruza, robi mu sie problemy, zastawia pułapki i w ogóle nie idzie mu się na rękę. Co mam myśleć o firmie, która zakłada, że gry nie kupie a nawet jak kupie to mam zamiar ją spiracić? Co mam myslec o ludziach, którzy sprzedając mi samochód będą mi przecinakć linki, zapychać wydech bo nie daj Boże zechcę przy jego pomocy złamać prawo?

Klienta nabywce oryginału traktuje się coraz gorzej ponieważ mechanizmy które mają na celu ukrucić zjawisko piractwa tak naprawdę uderzaja w legalnego nabywcę, a pirat i tak pozostaje piratem.

I sie poważnie zastanawiam czy w ramach bojkotu takiego mnie traktowania nie zachować sie tak jak tego po mnie - de facto - oczekują wydawcy...
Keii - 16-09-2008, 15:32
Temat postu:
Bunt przeciwko DRM w nowej postaci.
Morg - 16-09-2008, 16:18
Temat postu:
Keii napisał/a:
Bunt przeciwko DRM w nowej postaci.


Jest to IMO naturalny wyraz sprzeciwu wobec polityki firm, która w skrócie brzmi "Każdy klient jest potencjalnym piratem". Żeby wiele to dało - wątpię, nikt się tym nie przejmie. Dzisiejsze firmy stworzyły po prostu Kółko Wzajemnej Adoracji i żadna nie jest zainteresowana tym, żeby na rynku cokolwiek się zmieniło. Bo kiedy pojawia się konkurencja, to trzeba odchodzić od schematów, wymyślać nowe rzeczy żeby konkurencja z rynku nie wyparła. A tak to wystarczy narzekać na piratów. DRM dąży do tego, żeby nabywający nie mógł z tym co kupił praktycznie nic zrobić, bo wykonanie kopii zapasowej to przecież prawie jak piractwo. Niestety większość użytkowników nie zdaje sobie z tego sprawy, bo kto chciałby sobie przy okazji na komputer wrzucić takiego np. rootkita tylko dlatego, że firma uważa go za potencjalnego pirata?
Nic się nie zmieni dopóki na rynek nie wciśnie się ktoś z zewnątrz i nie pokaże, że DA SIĘ walczyć z piractwem nie szpiegując użytkowników i nakładając na nich kolejnych ograniczeń...
Keii - 16-09-2008, 16:37
Temat postu:
DRM w Spore wywołał prawdziwą burzę. Ciekawa wydaje mi się tylko jedna rzecz - przecież od dawien dawna stosowane jest zabezpieczenie zmuszające użytkownika do trzymania płyty w napędzie podczas gry. Coś mnie ominęło, czy temu nikt do tego stopnia się nie sprzeciwał? Bo sytuacja wydaje mi się analogiczna do obecnej. Z tym, że chyba nikt nie wymieni nam uszkodzonej z powodu użytkowania płyty (moje FF VII na PC umarło, nie wiem jak i nie moge z tym niczego zrobić, jedna z płyt w każdym razie jest do wyrzucenia).
korsarz - 16-09-2008, 16:47
Temat postu:
Keii napisał/a:
od dawien dawna stosowane jest zabezpieczenie zmuszające użytkownika do trzymania płyty w napędzie podczas gry

A ja cały czas myślałem, że gra po prostu potrzebuje danych znajdujących się na płytce (czyli - na HD zapisywane są save'y i pliki z postaciami, ale np. lokacje są zapisane na płytce, którą muszę włożyć), nie przyszło mi do głowy porównywać tego z DRM... No, chyba, że mówimy o grach nowszych od "Icewind Dale II", z którymi nie miałem zbyt dużej styczności (wymagania sprzętowe...) >.>
Keii - 16-09-2008, 16:50
Temat postu:
korsarz, nie. Weź pod uwagę:
a) Istnienie cracków, które likwidują potrzebę trzymania płyty w napędzie.
b) "Pełne instalacje", które często nie zwalniają z konieczności trzymania płyty w napędzie, mimo, że kopiują wszystkie dane na dysk.
c) To, że od dłuższego czasu dyski twarde są na tyle duże, że nawet zrzucenie na nie całych 700 MB, czy nawet paru GB to nie problem.
korsarz - 16-09-2008, 16:56
Temat postu:
Może dlatego nie zwróciłem na to uwagi, bo przy kolejnych reinstalacjach (sam nie wiem, ile razy reinstalowałem Baldur's Gate II) nie wyskakiwała mi informacja, że próbuję wykonać niedozwoloną czynność i nie przerywa mi procesu... ^^'

Poza tym zawsze mnie się to wydawało naturalne, że gra bardziej złożona od windowsowego pasjansa będzie potrzebowała płytki...
JJ - 16-09-2008, 18:20
Temat postu:
Keii, między DRM a koniecznością trzymania płyty w napędzie jest jedna podstawowa różnica:

korsarz napisał/a:
zawsze mnie się to wydawało naturalne, że gra bardziej złożona od windowsowego pasjansa będzie potrzebowała płytki...

No właśnie, do tego, że gra wymaga płyty do odpalenia gracze są po prostu przyzwyczajeni. A DRM to zdecydowanie rzadziej pojawiające się rozwiązanie, a ludzie, jak wiadomo, boją się nowości:) Nośnika w napędzie gry wymagały od zawsze, więc nikt nie protestuje przeciwko temu, że wymagają go nadal. Różnica między "mogli by to ułatwić, ale nie chcą" a "z premedytacją robią problemy" jest jednak spora.
Anonymous - 16-09-2008, 18:25
Temat postu:
Odnośnie wymagania przez gry płyty w napędzie.

Ok, ileś tam lat temu, gdy przeciętne dyski miały 20, 40 giga, a nagrywarki były pieruńsko drogie, było to skuteczne jako bron przeciw piraceniu. Obecnie jednak jest to rozwiązanie przestarzałe. Obraz płyty można zrobić z łatwością. W większości komputerów są nagrywarki DVD. Mówiąc inaczej: to nie jest żadne zabezpieczenie, tylko przeszkadzajka dla uczciwych nabywców. Dystrybutorzy są sto lat za dinozaurami.

Aha, czy ktoś z was próbował odtworzyć oryginalną, uczciwie kupioną CD z napędu komputera. Otóż, jakiś geniusz w pewnej firmie uznał, że dobrze byłoby wprowadzić blokadę przed odtwarzaniem na komputerze. Ze słuchania muzyki na kompie nic nie wyszło :(
Problem rozwiązał dopiero Bitcomet i internet.

Nie mam nic przeciwko ściganiu piractwa, ale na Pramatkę Wszystkich Komputerów - niech to nie uderza w uczciwych nabywców!
korsarz - 16-09-2008, 19:11
Temat postu:
CainSerafin napisał/a:
Aha, czy ktoś z was próbował odtworzyć oryginalną, uczciwie kupioną CD z napędu komputera

Próbowałem. Windows Media Player umożliwia coś takiego :) Dodatkowo mogę zgrywać płytkę na odtwarzacz mp3 (przepisuje na pliki *.wma) bez większego problemu ^^
(dzięki temu po po ponownym podłączeniu odtwarzacza mp3 po uruchomieniu Linuksa mogłem odpalić "Amaroka" Oldfielda w AmaroKu :) (pod Linuksem odtwarzanie płyt CD-Audio nie wychodzi)).
Bezimienny - 16-09-2008, 19:17
Temat postu:
Mi się tu podoba podejście Blizzarda - jakoś niedawno wypuścili patche do Starcrafta i Diablo 2. Patche miały tylko jeden cel - pozwolić na grę bez płytki, po przegraniu kilku plików na dysk. Dodatkowo został w ten sposób ostatecznie rozwiązany występujący na niektórych XP-kach problem z SC i "niewidoczną" płytką w napędzie. Biorąc pod uwagę, że sporo osób powróciło do tych gier ze względu na zapowiedzi S2 i D3, był to strzał w dziesiątkę (zresztą, kto miał spiracić, już dawno to zrobił).
Mai_chan - 16-09-2008, 19:18
Temat postu:
...ja CD-Audio bezczelnie ripuję. Owszem, mam pokaźną kolekcję oryginalnych płyt różnorakich (w tym takie specjalnie sprowadzane z zagranicy), co nie zmienia faktu, że format mp3 jest dla mnie znacznie wygodniejszy. A że istnieje bardzo fajny programik, który umożliwia ripowanie CD bez najmniejszego problemu...
Anonymous - 16-09-2008, 19:43
Temat postu:
Proszę o nazwę tego fajnego programiku XD
korsarz - 16-09-2008, 19:52
Temat postu:
Właśnie sprawdziłem - darmowym Foobarem też się da :D
(pomijam fakt, że zdecydowana większość moich płyt to muzyka wydana najpóźniej w latach 90-tych...).
Mai_chan - 16-09-2008, 19:57
Temat postu:
Foobara nie lubię - programik nazywa się Exact Audio Copy (+ lame potrzebne do przerobienia na mp3) i jest wyjątkowo user-friendly
Keii - 17-09-2008, 11:31
Temat postu:
EA ustępuje w sprawie DRM.
Prędzej czy później musiało nastąpić.
de99ial - 17-09-2008, 12:23
Temat postu:
Hehe i dobrze. Pospolite ruszenie uświadomiło im jak bardzo ich polityka DRM jest szkodliwa dla ich produktu. Ale to też ustepowanie tak jakby bo nie do końca.

Osobiście mówię "NIE" grom wymagającym połączenia z internetem.

I mam nadzieje, że Red Alert 3 będzie wymagał co najwyżej płyty w napędzie.

I jeśli właśnie o te płytki chodzi - generalnie jak to wprowadzono wielu sie sprzeciwiało, wielu dociągało cracki (nadal to robi) aby nie żonglowac płytami i nie narażać ich na uszkodzenie, ale takie zabezpieczenie jeszcze można przełknąć. Ciekawy sposób zastosowano w Lokim (oryginale ale nie c CDA - chłopaki z CDA zawsze tak przygotowuja grę aby działała bez płyty) - płyta musi być w napędzie na chwile raz na kilka dni. To jest opcja do przebolenia, ale wolałbym zabezpieczenie pierwszego Dawn of Wara - czyli brak ;)
korsarz - 17-09-2008, 18:45
Temat postu:
Mai_chan napisał/a:
Exact Audio Copy

Właśnie sprawdzone :) dobre jest ^^
[dodano: 19.09.2008 godzina 13:30]
EAC jest dobry do zgrywania pojedyńczych ścieżek, ale niestety nie całych albumów. Teoretycznie dałby radę, ale 10 godzin czekania to już mocna przesada... Foobarem zripowałem album w ciągu niecałych 15 minut :)
Keii - 23-09-2008, 16:22
Temat postu:
Cenzura na oficjalnym forum Spore.
W sumie w zaistniałej sytuacji ani trochę się im nie dziwię - pewnie nie chce im się powtarzać dziesiątki razy tego samego. Co nie znaczy oczywiście, że popieram taką politykę.
Morg - 24-09-2008, 01:42
Temat postu:
Fakt, że powtarzanie tego samego w kółko jest nużące i denerwujące, ale można było chyba zrobić jeden temat z ogólnym FAQ o sprawie w pierwszym poście i niech ludzie wylewają dalej swoje żale.
Swoją drogą konieczność kupienia nowej kopii gry, ze względu na ban na forum (tak, wiem, że 'in some cases') to "ciekawa" praktyka...
de99ial - 24-09-2008, 10:34
Temat postu:
EA skutecznie mnie zniechęca do nabywania ich oryginalnych produktów...
Keii - 24-09-2008, 15:12
Temat postu:
Kolejne zmiany na lepsze.
I bonusowo pozew gracza-prawnika.
de99ial - 25-09-2008, 10:31
Temat postu:
Mam nadzieję, że to nie koniec całęj afery. A koniec będzie taki, że EA albo zupełnie odpuści albo zbankrutuje.
korsarz - 25-09-2008, 13:15
Temat postu:
Tak jeszcze odnośnie Spore

Tak jak to, co, według podanego tu tekstu zrobił Zaiks było postrzeleniem stopy, to tu mamy do czynienia ze strzelaniem do całej nogi aż do opróżnienia magazynka...
wa-totem - 25-09-2008, 14:11
Temat postu:
Keii napisał/a:

I bonusowo pozew gracza-prawnika.
Oooo!
To jest class action suit, czyli forma procesu prowadzonego w imieniu wszystkich, którzy mogą czuć się pokrzywdzeni działaniami EA. A ewentualny wyrok obejmie WSZYSTKICH nabywców gry. A że odszkodowania dotyczyć mają włamania (trespass... instalowanie oprogramowania bez powiadamiania klienta, i to takiego którego NIE można usunąć, nawet gdy usunie się grę) czyli naruszenia prywatności, to kwoty zasądzone mogą iść w miliardy, jak się po rootkitowej wpadce przekonał Sony...
de99ial - 25-09-2008, 16:42
Temat postu:
I dobrze. Oby sąd ich skazał i zarządził wypłaty odszkodowań - dla EA (i innych podobnie myślących) byłby to najlepszy dowód na to, że takie stosowanie mechanizmów nie popłaca.
Zegarmistrz - 29-09-2008, 16:03
Temat postu:
http://nt.interia.pl/news/w-urzedzie-kradli-pliki,1184972
korsarz - 30-09-2008, 18:52
Temat postu:
Pewnie stare, ale...
koniec z oglądaniem anime online.
Wymieniona w artykule strona o kreskówkach już padła...
Zegarmistrz - 01-10-2008, 11:48
Temat postu:
http://www.wykop.pl/link/98732/cos-dla-milosnikow-zla
korsarz - 01-10-2008, 13:50
Temat postu:
Urocza kolęda XD
Zegarmistrz - 01-10-2008, 17:06
Temat postu:
Kurcze, pomyliłem linki. Tam miało być coś innego, a nie ta kolęda. Kolejna ciekawostka ze świata kopiowania:

http://www.pcworld.pl/news/168904/RealNetworks.i.MPAA.pozywaja.sie.wzajemnie.html
Keii - 13-10-2008, 11:06
Temat postu:
Zabawne podsumowanie problemu DRM.
Zegarmistrz - 05-11-2008, 11:46
Temat postu:
Myspace i MTV będą zarabiać na piratach
Norrc - 05-11-2008, 14:42
Temat postu:
Daję naszym kochanym, pirackim ekspertom kilka tygodni na wprowadzenie barier blokujących te śmieszne reklamy. To walka z wiatrakami, ale niektórym nigdy się nie znudzi...
Keii - 27-11-2008, 08:48
Temat postu:
UE: odcięcie od sieci za nielegalne pliki?
korsarz - 28-11-2008, 07:58
Temat postu:
I w ten sposób bez sieci zostanie gdzieś koło 2/3 internautów...
Morg - 28-11-2008, 08:28
Temat postu:
Hm... 2/3 internautów nie mieszka chyba na terenie UE?

A co do sprawy - kolejny powrót tego samego pomysłu. Z tego co się orientuję (a jak się źle orientuję, to mnie pewnie ktoś poprawi) naruszenie praw autorskich jest ścigane z okarżenia prywatnego. Czemu więc i na jakiej podstawie chce się prewencyjnie zabierać internet? Tak samo, jak kiedyś chciano z każdego człowieka z nagrywarką zrobić kryminalistę. No chyba, że to ma być kolejna broń do arsenału kar zasądzanych przez sądy. Tyle, że jak ktoś dostanie wysoką grzywnę, to i tak więcej chyba piracić już nie będzie ze strachu, że zapłaci drugi raz.

Jestem ciekawy tylko czemu zamiast dyskutować o całościowym kształcie prawa autorskiego wprowadza się po prostu kolejne, nieskuteczne sposoby jego ochrony. Najlepiej angażując w to państwo. Nie twierdzę, że piractwo nie jest złe, bo jest - twórcy powinni móc żądać pieniędzy za to co stworzą, ale jeśli taka jest skala piractwa, to coś chyba to powoduje. Zapewne po części to, że dąży się do tego, aby konsument kupując dany utwór nie mógł z nim nic więcej zrobić. Poza tym nie jestem taki pewien czy jeśli nie byłoby możliwości nielegalnego dostania plików to wszyscy nagle pobiegliby do sklepów kupować płyty.

Wracając do tematu - ja osobiście po prostu lubię mieć filmy na półce. Toteż jak coś mnie interesującego wyjdzie w Polsce, to zazwyczaj kupuję. I żaden Gainax, czy inne Kitty films mnie nie ściga, bo oni na tym nie tracą. Jednak w świetle tego nowego pomysłu miałbym stracić internet, dobrze rozumiem?
Yakow - 28-11-2008, 17:30
Temat postu:
Już nie ma co dalej sobie tym głowy zaprzątać - jak wszystkie inne radykalne pomysły apropo zwalczania piractwa zostało odrzucone:

http://osnews.pl/ministrowie-krajow-ue-odrzucaja-francuskie-regulacje-odnosnie-zwalczania-piractwa-internetowego/
korsarz - 01-01-2009, 02:37
Temat postu:
Studenci oskarżeni o piractwo. Grozi im 10 lat więzienia
Taki radosny news na początek nowego roku...
Teraz jak trafię w akademiku na współlokatora z laptopem, będę musiał się spodziewać nagłych pobudek...
de99ial - 01-01-2009, 18:37
Temat postu:
Ech... Szkoda gadać. Wymgaja od studentów pracy na programach jednocześnie ich nie udostępniając, a na pytania wykładowcy odpalają "To Pański problem".

Druga rzecz - Ci zostali zatrzymani za udostępnianie oprogramowania.
Teukros - 02-01-2009, 23:57
Temat postu:
Rozważania dotyczące produkcji gier komputerowych przeniesione zostały tutaj - http://forum.tanuki.pl/tematy23/4307.htm#169380
Zegarmistrz - 07-01-2009, 12:36
Temat postu:
http://www.wykop.pl/ramka/129296/policja-sprawdzi-zawartosc-komputerow-bez-nakazu
korsarz - 07-01-2009, 17:51
Temat postu:
Cytat:
na celowniku znajdą się "jedynie osoby podejrzane o popełnienie przestępstw komputerowych oraz związanych z pedofilią"

Dobrze, że nie oglądam żadnego loli-hentai (i nie mam zamiaru) :)
Zegarmistrz - 20-01-2009, 11:40
Temat postu:
http://www.wykop.pl/ramka/134156/pierwszy-taki-wyrok-sedzia-17-tysiecy-pobran-to-nie-17-tysiecy-niekupionych-plyt
de99ial - 20-01-2009, 16:49
Temat postu:
Nono... Tylko jakie to ma znaczenie dla Polski?
wa-totem - 20-01-2009, 19:18
Temat postu:
de99ial napisał/a:
Nono... Tylko jakie to ma znaczenie dla Polski?
Pozwoli zakwestionować te same metody stosowane przez organizacje pokroju BSA/RIAA/ZAiKS u nas. Bo z reguły wystarczy pierwszy odważny, a dalej się na niego powołują...
vries - 20-01-2009, 19:53
Temat postu:
Cytat:
Pozwoli zakwestionować te same metody stosowane przez organizacje pokroju BSA/RIAA/ZAiKS u nas. Bo z reguły wystarczy pierwszy odważny, a dalej się na niego powołują...

U nas chyba nie przyjmują tego jako wyznacznika. Pamiętam, ze kary dla studentów, którzy posiadali nielegalne oprogramowanie za jakieś 50tys zł były w granicach 2000zł.
soo - 30-01-2009, 20:56
Temat postu:
Temat ma 35 stron, nie mam siły przebrnąć przez cały, dlatego dodam tylko krótką refleksję z mojej strony.

Wszyscy wiemy, jak jest. Pieniędzy zawsze mało - a nawet jeśli nie, to nie wszystko się dostanie (zwłaszcza w Polsce). Wiadomo, jest kwestia praw autorskich, pracy autora i jego prawa do oczekiwania zapłaty... ale czy ktoś jest w stanie tak naprawdę powstrzymać falę piractwa?

Możemy przyjąć, że większość internautów przynajmniej raz ściągnęła coś nielegalnie z internetu i nie będzie w tym przekłamania. Widać jednak subtelną różnicę między osobą, która sporadycznie pobierze kilka (z zaznaczeniem na kilka) albumów czy filmów dla własnego użytku, a kimś, kto plików ściąga na potęgę, nie wyłącza komputera na noc, bo torrent musi się kręcić non stop, a płyty z nagranymi nielegalnymi materiałami piętrzą się w domu stosami. Różnica jest również widoczna w podejściu wspomnianych osób: pierwszej - "Kupię, jak będę miała pieniądzę/będzie dostępne w Polsce. Kurczę, to niewygodne, wolę czytać książkę w tradycyjny sposób /trzymać oryginalną płytę, film, książkę, anime na półce." i drugiej - "E tam... po co wydawać pieniądzę, skoro z internetu mogę mieć za darmo i nie wychodząc z domu? Trzeba być głupim... Ej, X, pogięło cię, 50 zł na książkę wydać?!"

Cóż, wiem, że wymieniony przykład nie jest żadnym usprawiedliwieniem wobec prawa. Jednak w moim własnym przekonaniu, tak jak ludzi pierwszego typu toleruję, tak bezwzględnych piratów, których życie kręci się wokół p2p, nagrywarka jest Bogiem, nero religią, a w dodatku wyśmiewają moje legalne kolekcje na półkach, mam ochotę uświadomić, że naprawdę przesadzają...


W sumie to pogubiłam się już w tym temacie - co wolno, a co nie. Pamiętam jak kiedyś policjant przyszedł do nas do szkoły i prowadził naukę - powiedział wtedy, że można ściągać, ale nie można nagrywać i pobierać za to pieniędzy ;). Dziś już wiem, że wprowadził mnie w błąd, ale jeśli ktoś poszedł za jego radą, to może mieć problemy z prawem. Często na stronach ze skanlacjami czy czymkolwiek napisano, że podany materiał jest materiałem testowym i w ciągu 24h należy go usunąć z komputera. Tutaj pojawia się moje pytanie - czy czytanie skanlacji/oglądanie anime online jest legalne?
Dembol - 30-01-2009, 23:18
Temat postu:
soo napisał/a:
Tutaj pojawia się moje pytanie - czy czytanie skanlacji/oglądanie anime online jest legalne?

Pewnie nie, bo na każdym DVD jest zazwyczaj adnotacja, że można go używać jedynie we własnym zakresie. To wyklucza publiczne pokazy/wypożyczanie. Poza tym stacje TV za licencje też płacą. Ktoś kto wrzuca na youtube'a nie.
soo - 30-01-2009, 23:46
Temat postu:
Mhm, jednakże są strony, które proszą o dotacje i to nie na rozwój strony, a na licencję(?) właśnie. Pamiętam taką głośną akcję na jednej polskiej stronie z kreskówkami online, która miała zostać zamknięta, jeśli nie będzie co miesiąc dostarczać 500 złotych czy coś takiego.
Ale nawiązując do tego pliku testowego, o którym wspominałam, czyli żeby usunąć plik w ciągu 24 godzin... oglądanie online to też swego rodzaju test, no nie?
Keii - 31-01-2009, 00:09
Temat postu:
soo napisał/a:
Pamiętam taką głośną akcję na jednej polskiej stronie z kreskówkami online, która miała zostać zamknięta, jeśli nie będzie co miesiąc dostarczać 500 złotych czy coś takiego.

Sytuacji co prawda nie znam, ale wygląda mi raczej na naciąganie/opłacanie serwera.
wa-totem - 01-02-2009, 13:47
Temat postu:
No to mamy przełom.

Kodansha właśnie zaczęła, jako pierwszy wydawca japoński, publikować w internecie mangę na licencji CC (Creative Commons). Manga o tytule "Mikako-san" nie jest dziełem ultrapopularnego autora - nie słyszałem dotąd o Michiko Kyou, nawet jeśli ma (ponoć) spory dorobek. W dodatku nowy tytuł, jednak intencje są jasne - to "balon testowy", a Kodansha otwarcie zachęca do reprodukcji online, pod warunkiem że jest niekomercyjna.

Można ją czytać tu: http://www.e-1day.jp/mikakosan/

Czyżby wreszcie znak zmiany nastawienia?
Keii - 01-02-2009, 13:53
Temat postu:
Patrząc na to, że Gonzo wypuszcza subowaną Druagę i parę innych serii równo z premierą w telewizji, można chyba spokojnie stwierdzić, że przełom w tym względzie nastąpił jakiś czas temu. Chociaż fakt, że ta sytuacja przez ową licencję jest chyba deczko inna.
de99ial - 01-02-2009, 14:01
Temat postu:
OO w końcu ktoś poszedł po rozum do głowy. Brawo!!
Zegarmistrz - 02-02-2009, 10:26
Temat postu:
Ciekawostka roku, czyli zabezpieczenia w natarciu.

W środę 28 wygasła certyfikacja Gears of War na PC. W grę nie da się grać.
Ysengrinn - 02-02-2009, 12:19
Temat postu:
Fascynujące, po takim ciosie piractwo komputerowe już się chyba nie podniesie.
Zegarmistrz - 02-02-2009, 12:30
Temat postu:
Ysen: raczej nie. W grę W OGÓLE* nie da się grać. Wszystkie egzemplarze na świecie zgasły, bo wygasła certyfikacja. Obojętnie: legalne czy pirackie.

*Tak naprawdę można to ponoć łatwo obejść przestawiając datę w komputerze na 27.
Crack - 02-02-2009, 13:02
Temat postu:
Dla sprostowania (na podstawie tego co znalazłem): program można podpisać specjalnym certyfikatem, dla użytkownika oznacza to tyle że Windows nie będzie pokazywał ostrzeżeń po ściągnięciu pliku na dysk a UAC Visty nie będzie narzekało. Przy podpisywaniu można w programie umieścić datę tego podpisu. Gdy certyfikat podpisującego wygasa mamy dwie możliwości:
1) data podpisania jest w programie - system stwierdza że certyfikat był ważny gdy program podpisywano, wszystko działa jak dotychczas
2) daty podpisania nie ma w programie (przypadek Gears of War) - system uznaje że kod jest podpisany nieważnym certyfikatem, system pokazuje ostrzeżenie i program działa dalej

Przy GoW nikt nie pomyślał o sytuacji 2., dodatkowo dołożyli zabezpieczenie które wykrywa niezgodność podpisanego pliku i stwierdza że skoro coś nie pasuje to masz pirata.

Źródło: Gears of War certificate expiry a reminder to developers: always timestamp signed code
wa-totem - 02-02-2009, 14:02
Temat postu:
Wniosek: lepiej mieć pirata, w którym wszystkie zabezpieczenia są scrackowane w diabły?
de99ial - 02-02-2009, 14:09
Temat postu:
Dokładnie tak

I tak apropo popełniłem swego czasu taki tekścik:
http://wrota.com.pl/wp/2008/11/manifest-gracza
Zegarmistrz - 02-02-2009, 14:40
Temat postu:
Żeby było śmieszniej: Gears of War 2 będzie miało zabezpieczenie chroniące przed... odsprzedażą gry. Twórcy uznali bowiem, że za dużo gier klienci sprzedają potem komuś innemu.
Sonfire - 02-02-2009, 14:53
Temat postu:
Heh no, ale co im się dziwić. Wydają sporo kasy na ekipę, oddają mnóstwo swojego czasu na jakiś projekt a potem zyski są coraz mniejsze. Jak dla mnie powinni wprowadzić prawo, które pozwoli pozamykać wszystkie warezy i portale z torentami do gier/filmów/programów.
Ysengrinn - 02-02-2009, 14:55
Temat postu:
Bogowie... Jeśli w pozostałych działach gospodarki siedzą podobni geniusze to mnie naprawdę nie dziwi wybuch największego kryzysu od 80 lat. Może niech od razu wprowadzą zabezpieczenie przed odczytem, to powinno wyeliminować wszystkie ich problemy.
Vodh - 02-02-2009, 14:55
Temat postu:
To już jest chore... Tak patrzę na skalę zjawiska i widzę, że handel grami używanymi stanowi nierzadko naprawdę duży procent działalności tutejszych sklepów z grami, więc mam szczerą nadzieję, że tym posunięciem strzelą sobie naprawdę dotkliwego samobója i przejrzą na oczy... To się dopiero nazywa pogoń za zyskiem w kompletnie niewłaściwym kierunku...


Edit: Szkoda, że nikt jeszcze nie wpadł na pomysł, żeby gra się blokowała i przestawała działać po jej ukończeniu. W końcu skoro gracz grę przeszedł, to teraz już tylko albo spiraci, albo sprzeda, albo (o zgrozo) zagra jeszcze raz zamiast kupić nową!
de99ial - 02-02-2009, 15:34
Temat postu:
Aż zadzwonię do brata i powiem aby sprawdził czy mu Gears działa...
Bezimienny - 02-02-2009, 16:33
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Żeby było śmieszniej: Gears of War 2 będzie miało zabezpieczenie chroniące przed... odsprzedażą gry. Twórcy uznali bowiem, że za dużo gier klienci sprzedają potem komuś innemu.
Rozumiem, że chcą powtórzyć "sukces" Spore?
Keii - 02-02-2009, 17:00
Temat postu:
Pamiętajmy o tym, że HL2 i pochodne też miały takie zabezpieczenia (powiązanie z kontem) i sprzedały się dobrze. Ważne, żeby nie wprowadzać ograniczonej ilości instalacji itp.
de99ial - 02-02-2009, 17:30
Temat postu:
Gears nie działa - potwierdzone empirycznie.

A dla mnie każda gra wymagająca sieci do uruchomienia jest syfem Ale z powodu zabezpieczeń a nie jakości gry.
Anonymous - 02-02-2009, 17:38
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
W środę 28 wygasła certyfikacja Gears of War na PC. W grę nie da się grać.

Zegarmistrz napisał/a:
Żeby było śmieszniej: Gears of War 2 będzie miało zabezpieczenie chroniące przed... odsprzedażą gry. Twórcy uznali bowiem, że za dużo gier klienci sprzedają potem komuś innemu.

Wy sobie jaja robicie, prawda? Chociaż nie, przecież prima-aprilis będzie dopiero za miesiąc, więc... ma ktoś Gearsy?

Potrafię zrozumieć zabezpieczenia przed kopiowaniem, wymaganie płyty w napędzie, a nawet (częściowo) DRM, ale to już jest całkowite przegięcie. Wygląda na to że kilku smutnych panów w garniturkach zbyt długo siedziało nad bilansami z ksiąg rachunkowych i sobie wyliczyło że każde ściągnięcie, odsprzedanie i pożyczenie gry oznacza dla nich straty. Przecież nie jest tak, że każda osoba która ma grę z innego źródła niż sklep, w innej sytuacji by ją kupiło.

I na miłość, nie wiadomo czyją, czego oni chcą od handlu używanymi grami. Nawet nasz CD Project dawno zrozumiał że nie jest to dla niego żadną szkodą i oferuje wsparcie w ramach portalu "Gram".
Vodh - 02-02-2009, 18:42
Temat postu:
Keii napisał/a:
Pamiętajmy o tym, że HL2 i pochodne też miały takie zabezpieczenia (powiązanie z kontem) i sprzedały się dobrze. Ważne, żeby nie wprowadzać ograniczonej ilości instalacji itp.


"Zabezpieczenia" HL2 ograniczają się do tego, że trzeba być posiadaczem klucza i mieć dostęp do internetu. Pozwala to instalować grę bez płytek na nieograniczonej ilości komputerów bez żadnych dodatkowych opłat, wystarczy połączenie z internetem, więc według mnie nijak ma się do DRMów. Oprócz tego po instalacji można grać "logując się" do Steama w trybie offline, chociaż jak to do końca działa nie jestem pewien, bo jedynym przypadkiem, kiedy sprawdzałem był zlot i Portal tamże - działał bez zarzutu. Więc według mnie to do DRMów ma się nijak, a sprzedaż konta Steam na którym mamy licencję do danej gry jest jak najbardziej możliwa.

Tak więc o ile faktycznie, konieczność posiadania połączenia internetowego do instalacji gry może być problematyczna, to przynajmniej dla mnie plusy stanowczo równoważą i wynagradzają minusy w przypadku Half Life'a (i innych produkcji Valve) zwłaszcza że na Steamie mam w zasadzie głównie czysto sieciowe gry (Team Fortress 2, Counter Strike, Audiosurf). Co więcej - kiedy zapodziała mi się płytka z Counter Strike'iem to naprawdę byłem wdzięczny za to, że mogę sobie go ponownie zainstalować po formacie dysku i w zasadzie poza moim hasłem na steam i internetem nie potrzebuję niczego.
de99ial - 02-02-2009, 22:02
Temat postu:
Steam to co innego niz DRMy ale ja wolę formę GOG.com czyli mam grę i mogę ją pobrać z każdego kompa z internetem a potem zainstalować na KAŻDYM kompie na jakim chcę ;) Do tego gry są za prawdziwe grosze, więc mi to pasuje.

DRMów nie trawię na maksa i jestem zdania, że dużo bardziej szkodzą niż przynoszą pożytku. A przekonacie się o tym jak tylko przyjdzie Wam chetka na pogranie w coś z DRMami na kompie bez sieci (nadal takie są).

CainSerafin - przeczytaj trzy moje wczesniejsze posty a wnioski wyciągnij sam...
Zegarmistrz - 04-02-2009, 10:33
Temat postu:
Niemcy mówią "Nein" unijnym zakusom
Zegarmistrz - 05-02-2009, 10:32
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Bogowie... Jeśli w pozostałych działach gospodarki siedzą podobni geniusze to mnie naprawdę nie dziwi wybuch największego kryzysu od 80 lat. Może niech od razu wprowadzą zabezpieczenie przed odczytem, to powinno wyeliminować wszystkie ich problemy.


Rozczarowany wynikami finansowymi Electronic Arts stwierdził, że wypuści 2 części gier, które okazały się klapą, "bo sequele sprzedają się lepiej". To chyba wystarczy, żeby wyrobić sobie opinię o ich kondycji intelektualnej.
Ysengrinn - 05-02-2009, 10:59
Temat postu:
... Tego się obawiałem. Te debile są tak zapatrzone w wykresy i regułki, że zupełnie ignorują rzeczywistość.
JJ - 05-02-2009, 15:15
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Rozczarowany wynikami finansowymi Electronic Arts stwierdził, że wypuści 2 części gier, które okazały się klapą, "bo sequele sprzedają się lepiej". To chyba wystarczy, żeby wyrobić sobie opinię o ich kondycji intelektualnej.


Można wiedzieć, o jakie konkretnie gry chodzi?
Asthariel - 05-02-2009, 15:23
Temat postu:
Jedna to chyba Dead Space, a druga hm... Mirror Edge?
JJ - 05-02-2009, 18:41
Temat postu:
(znowu offtopuję)

W takim razie zastanowił bym się dwa, a może nawet trzy razy, zanim wypowiedziałbym się na temat "kondycji intelektualnej" EA. Raz, że te sequele naprawdę mają szansę sprzedać się lepiej - jeśli tylko poprawią błędy poprzedniczek, bo może do najlepiej sprzedających się te pozycje nie należały, ale w prasie zebrały niezgorsze opinie i - przede wszystkim - narobiły wokół siebie sporo hałasu, nawet jeśli ktoś w nie nie grał, to jeśli choć od czasu do czasu czyta growe czasopisma/strony, tytuły musiały mu się przynajmniej obić o uszy. Ja na przykład z pewnością kupię drugiego Mirrora, jeśli tylko wyjdzie, a co do jedynki zastanawiałem się tylko nad używanym (i tak skończyło się na tym, że grałem w pożyczonego). Poza tym, można to traktować po prostu jako inwestycję w marketing - EA wreszcie zaczyna walczyć z przypinaną im łatką Wielkiej Zuej Korporacji, zrzeszającej wrednych, grubych, śpiących na pieniądzach milionerów, wypuszczającej crapy dla niezbyt rozgarniętych mas (zwłaszcza produkowane taśmowo serie sportowe). Taki Mirror's Edge na przykład świetnie się do tego nadaje - raz, że gra innowacyjna, dwa - że niszowa i dla "tru hardkorowych graczy", trzy - sprzedała się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Jeśli EA ma kosztem własnych zarobków budować reputację firmy dbającej o klienta, to może z ekonomicznego punktu widzenia jest to posunięcie iście kretyńskie, ale ja im szczerze kibicuję (bankructwo im raczej nie grozi).
Zegarmistrz - 05-02-2009, 19:42
Temat postu:
JJ napisał/a:
ale w prasie zebrały niezgorsze opinie i - przede wszystkim - narobiły wokół siebie sporo hałasu, nawet jeśli ktoś w nie nie grał, to jeśli choć od czasu do czasu czyta growe czasopisma/strony, tytuły musiały mu się przynajmniej obić o uszy.


Sądząc po tym, co w zeszłym roku wyczyniały strony internetowe w sprawie gier długie (naprawdę długie) lata upłyną, nim odbudują swoją opinię na tyle, by znów móc kształtować gusta klientów.

JJ napisał/a:
Taki Mirror's Edge na przykład świetnie się do tego nadaje - raz, że gra innowacyjna, dwa - że niszowa i dla "tru hardkorowych graczy", trzy - sprzedała się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Jeśli EA ma kosztem własnych zarobków budować reputację firmy dbającej o klienta, to może z ekonomicznego punktu widzenia jest to posunięcie iście kretyńskie, ale ja im szczerze kibicuję (bankructwo im raczej nie grozi).


W biznesie istnieje dość prosta zasada: klienci głosują portfelami. Punkt trzeci tej listy oznacza tylko jedno: klienci totalnie olali Mirror Edge. Po prostu nie zainteresował ich. Woleli wydawać kasę na coś innego. W tym wypadku EA może kosztem własnych zarobków budować wszystko: zamki na lodzie na ten przykład. Zaufania klientów w ten sposób się nie buduje. Z tej prostej przyczyny, że w wypadku ME ich zwyczajnie nie ma...

A co do EA: bankructwo narazie im jeszcze nie grozi. Nie da się jednak ukryć, że w tym roku wtopili naprawdę dużo kasy: porażka Warhammera, kiepsko sprzedające się ME i Dead Space.
Vodh - 05-02-2009, 19:57
Temat postu:
Zeg, piszesz o porażce Warhammera... Sprzedane nieco poniżej miliona egzemplarzy i 300 000 aktywnych graczy, przy progu opłacalności na poziomie 250... Poza tym wielkimi krokami zbliża się (całkiem spore) darmowe rozszerzenie, a miesiąc po premierze Warhammera na półki sklepowe trafił drugi dodatek do WoWa. Zanim zaczniemy mówić o porażce trzeba jeszcze poczekać co najmniej pół roku.
Zegarmistrz - 05-02-2009, 20:26
Temat postu:
Vodh napisał/a:
Zeg, piszesz o porażce Warhammera... Sprzedane nieco poniżej miliona egzemplarzy i 300 000 aktywnych graczy, przy progu opłacalności na poziomie 250...


Według moich informacji próg opłacalności to 500 000 stałych kont. O tu jest fragment wywiadu:

Cytat:
With EA and the resources backing “Warhammer Online,” I asked Jacobs how one would measure a successful MMO in the age of “WoW” with its 11 million worldwide subscribers. “I would say we don’t have to get anywhere near that number to be considered successful,” he said. “Would I like us to be number one? Well, of course. Do we have to be number one to be successful? No. I want us to be no less than number two; that would make me very happy.” For the number two spot, Jacobs reasoned that “Warhammer” would need at least a half-million subscribers, which he guessed was close to what “Final Fantasy” and “EverQuest 2” have now. “Let’s just say north of half a million would mean we’re successful. Now how a far north? I wouldn’t mind being a little bit cold.”

Crack - 05-02-2009, 20:59
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Według moich informacji próg opłacalności to 500 000 stałych kont. O tu jest fragment wywiadu:

Nie, to ilość przy której uznają Warhammera za sukces - na zasadzie "WoWa nie przebijemy ale drugie miejsce było by świetne". 500 000 i trochę to tyle żeby wbić się na drugie miejsce. W tym fragmencie nie ma ani słowa o opłacalności.
Vodh - 05-02-2009, 23:53
Temat postu:
Cóż, ja nie mam oryginalnego cytatu, ale to fragment z jednego z najaktywniejszych for Warhammera z tematu o ilości aktywnych kont:

Cytat:
According to MJ WAR needs 250k subs to be profitable so if they lose many more subs the game will go into the red , to be honest I wouldn't be surprised if we see some more staff layoffs soon.


Biorąc pod uwagę, że nikt tej informacji nie zakwestionował, a dyskusja była dość zażarta i cytaty leciały wszędzie, a do tego liczba ta padała kilkuktotnie z "ust" różnych użytkowników uważam, że jest dość prawdopodobne, że pochodzi od Marka Jacobsa. A podany przez Ciebie fragment wywiadu mówi nie o opłacalności tylko o odnoszeniu sukcesu (jak to z resztą Crack już zauważył).

Co do Warhammera jeszcze - właśnie ruszył w Rosji, idzie im podobno nieźle. Biorąc pod uwagę fakt, że ludzie którzy odpadli po darmowym miesiącu teraz widząc kolejne patche i nadchodzący wielkimi krokami (w ciągu dwóch miesięcy) dodatek wracają - jestem na to żywym przykładem trudno mówić o szczególnej klapie. Tak naprawdę następne 7 miesięcy pokaże, jaka jest prawda.
Jareks - 07-02-2009, 18:20
Temat postu:
Piracto - tępić! Ale jak tu tępić, skoro moralność nie pozwala... nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi, bo zawsze pojawi się jakieś "ale".

np. tępie ludzi kopiujących Naruto, ale nie mam nic do kolegi, bo anime, które on ściąga nie zostały wydane w Polsce

Więc jaki jest sens rozmowy o piractwie skoro powstaje podział na to "trochę złe" i na to "bardzo złe".

Najśmieszniejsze w całej teorii "piractwa komputerowego" jest to, że nagrywarki dvd w ogóle istnieją, po cóż tworzyć urządzenie, które jest matką piractwa? Mógłby Ktoś powiedzieć: przecież używam nagrywarki tylko do wypalania płytek z plikami tekstowymi i innymi potrzebnymi mi na uczelnie - sęk w tym, że pewnie ta osoba nie ma orginalnego MS Office, a usprawiedliwia się tym, że nie kopiuje gier. Piractwo jest tematem kontrowersyjnym, który pogłębia się coraz bardziej.

I raczej nikt go nie zwalczy, bo jak tu zwalczyć piractwo, skoro w naszej polskiej rzecywistości poprostu wielu rzeczy nie ma, zapewne są w Japoni, USA, UK, ale są drogie i niestety nie na kieszeń większości z nas. A kiedy nie ma pieniędzy, a są chęci, to cała moralność chowa się w cień.

Byłbym wdzięczny każdemu studiu, które wydaje anime, jeśli wpadłoby na ten sam pomysł co ja - który nie byłby rozwiązaniem piractwa, ale odsianiem grupy ludzi, którzy mają pieniądze, ale nie chcą się fatygować w sprowadzanie czegokolwiek z zagranicy - mianowicie - byłoby super jakby po upływie 5-6 miesięcy po premierzy danej płytki dvd z odcinkami jakiegoś anime, np. Clannad, na stronie producenta pojawiał się dział Download z ponumerowanymi odcinkami, a obok nich cena, np. 3,99 $ za odcinek. Legalny plik, najlepiej z certyfikatem elefktronicznym i to w najlepszej jakości, prosto od producenta. No ale cóż to takie moje marzeia, mam nadzieję, że nie zaspamowałem sobą całego pulpitu :)

Pozdrawiam,

Jarek
Zegarmistrz - 07-02-2009, 22:44
Temat postu:
Jareks napisał/a:
Najśmieszniejsze w całej teorii "piractwa komputerowego" jest to, że nagrywarki dvd w ogóle istnieją, po cóż tworzyć urządzenie, które jest matką piractwa? Mógłby Ktoś powiedzieć: przecież używam nagrywarki tylko do wypalania płytek z plikami tekstowymi i innymi potrzebnymi mi na uczelnie - sęk w tym, że pewnie ta osoba nie ma orginalnego MS Office, a usprawiedliwia się tym, że nie kopiuje gier.


Otóż, jak zauważyłeś: nagrywarka służy do archiwizowania danych na nośniku. Ogólnie urządzenia tego typu zostały stworzone na długo przed tym, nim ktokolwiek pomyślał, że komputery kiedykolwiek mogą stać się tak wydajne, by dało się na nich cokolwiek spiracić. Powstały po to, żeby naukowcy mogli bacupować wyniki swojej pracy. Kiedy trafiły do sprzedaży miały służyć do archiwizowania legalnych plików.

Jako, że - z technicznego punktu widzenia - nie ma różnicy między plikiem legalnym, a nielegalnym ubocznym efektem jest fakt, że na nagrywarce można nagrać też pliki pirackie.

Co do argumentu o MS. MS mam legalny. W pracy i na służbowym laptopie. Na prywatnym kompie mam Open Office i Google Docs. W obu można tworzyć dokumenty MS.
Jareks - 07-02-2009, 22:48
Temat postu:
To był przykład, też mam legalnego MS i to nawet 2 różne :)

Co mówisz nie zmienia faktu, że piractwa zwalczyć jako tako się nie da, a to ze względu na mentalność ludzi i ogólnodostępność środków do kopiowania danych - a jak sam napisałeś z technicznego punktu widzenia plik legalny i nielegalny niczym się nie różnią.

Nie zmienia to faktu, że piraceniu mówie NIE :)
Vodh - 08-02-2009, 00:31
Temat postu:
Tak samo można argumentować, że nie da się zlikwidować problemu morderstw ze względu na właściwą ludziom mściwość i agresję oraz stosunkową łatwość uszkodzenia człowieka w stopniu wystarczającym, by doprowadzić do zgonu. I dokładnie tak samo można "bronić" każdego przestępstwa. Piszesz same sprzeczności. Nawołujesz do tępienia piractwa i twierdzisz, że jesteś mu przeciwny, po czym stwierdzasz, że w zasadzie tępienie nie ma sensu. Podważasz sens rozmowy o piractwie i wypowiadasz się (jak dotąd) dwukrotnie w owej bezsensownej dyskusji...
Jareks - 08-02-2009, 09:15
Temat postu:
I dlatego ten post, który piszę teraz jestem zarazem moim ostatnim w tym temacie. Bo o piractwie nie ma o czym rozmawiać - poprostu nie wolno tego wspierać i reklamować. Problem w zakresie tego forum pojawiłby się, gdyby jacyś użytkownicy zaczęli w postach reklamować nielegalne strony etc. Ale raczej ich posty nie miałyby szans przetrwania w obliczu Moderatorów.
Zegarmistrz - 15-02-2009, 17:54
Temat postu:
No i stało się. Ucierpieli niewinni.

Wkładam swoją, kupioną za ciężkie pieniądze w Empiku "Kuźnię Przeznaczenia" do stacji. Odpalam. I co widzę?

Cytat:
Please insert the original disc instead of a backup (4003).

Please have a look at http://www.securom.com/message.asp?m=copy&c=4003 for further, more detailed information.


Czyli po ludzku: program uznał, że moja oryginalna gra jest piratem. Bo tak.
Keii - 15-02-2009, 18:10
Temat postu:
Coś takiego ostatnio zdarzyło mi się przy próbie spatchowania Soul Reavera z CDA. Po zainstalowaniu łatki gra domagała się płyty, która była w napędzie.
BOReK - 15-02-2009, 18:44
Temat postu:
Lata temu miałem podobny przypadek z jakąś bardzo niszową gierką kupioną bodajże w Vobisie. Poszedłem wymienić na drugi egzemplarz, facet na swoim stanowisku stwierdził ten sam problem co u mnie. Drugi egzemplarz działał bez zarzutu, ale gra była tak biedna, że w ramach rękojmii drugiego dnia ją zwróciłem. Ten sam gość odpalił grę w sklepie, pograł chwilę i nie zadawał więcej pytań. XD
wa-totem - 15-02-2009, 19:08
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Czyli po ludzku: program uznał, że moja oryginalna gra jest piratem. Bo tak.
Zeg, masz nauczkę - lepiej spiracić, a oryginał mieć po to, by ładnie wyglądał na półce. Jeśli gra okaże się tego warta...
Dembol - 15-02-2009, 21:17
Temat postu:
Ja nie wiem co za debile pracują w tych wszystkich firmach.

Robię grę.
Wrzucam ją na serwer.
Za ściągnięcie pobieram kasę (trochę niższą od wersji pudełkowych) - paypal, przelew, sms, cokolwiek. Coś jak gog.com
Zero DRMów i problemów (piraci nawet najlepsze obchodzą w ciągu kilku dni/godzin, a Ci co pamiętają czasy gdy grało się w pocięte piraty bez filmików/muzyki wiedza, że dla graczy żadne ograniczenia nie są problemem i są tacy co nawet pomimo braku gry w multi czy innych bajerów i tak będą grali).
Do sklepów puszczam jakąś wypasioną wersję deluxe dla fanów i miłośników pudełek. Koszulki, podkładki, gadżety, soundtracki, artbooki w zestawie.
Wersję biedną (bez bonusów) dla nienadążających za czasami również, ale w niewielkiej ilości.
Za kilka lat przeganiam całą konkurencję pod względem liczby sprzedanych egzemplarzy (zakładając, że gry są przynajmniej dobre i mam niezły marketing). Do tego nie tracimy kasy na udoskonalanie zabezpieczeń, nie płacimy pośrednikom itp. Jest też opcja "B" - bankrutujemy bo eksperyment nie wypalił, ale przy dobrych grach i pewnej renomie na rynku jest to praktycznie niemożliwe.

Podobnie można zrobić z filmami. Za program omijający podziały regionalne trzeba zapłacić jakieś 30-40$ (Vlan, nie zawsze działa). Podobnie za odtwarzacz, który omija blokadę. Puszczamy do sieci wersję w kilku wersjach jakościowych (od 700MB do prawie, żę DVD-ripa) w różnej cenie, streaming w opcji. Do tego napisy w najpopularniejszych 20-30 językach (gratis, lol), a do sklepu DVD z wypasionymi bonusami, których nie ma w sieci.

Tyle, że zapewne jakiemuś mądremu i wykształconemu panu menadżerowi w obliczeniach wyszło, że zamiast 2 mln premii może dostać trochę mniej, a i obecne zyski nie są takie złe, a zmiany to zawsze problemy, więc po co. A my się musimy męczyć.
de99ial - 16-02-2009, 11:11
Temat postu:
Dembol - nie wiem czy czytałeś ale: http://wrota.com.pl/wp/2008/11/manifest-gracza

Innych - którzy nie czytali - też zapraszam. I polecam do polecania ;)
Dembol - 16-02-2009, 13:04
Temat postu:
Fajny tekst.
Już jest taka opcja pozwalająca na sprawdzenie gry przed kupnem. Nazywa się demo. Niestety firmy coraz rzadziej decydują się na ich wypuszczanie.
de99ial - 16-02-2009, 16:25
Temat postu:
Dembol napisał/a:
Fajny tekst.
Już jest taka opcja pozwalająca na sprawdzenie gry przed kupnem. Nazywa się demo. Niestety firmy coraz rzadziej decydują się na ich wypuszczanie.


Utrafiłeś w sedno.
BOReK - 16-02-2009, 16:33
Temat postu:
Przy obecnym tempie na rynku mało kto ma czas i chęci do sensownego wycinania połowy gry. Z kolei triali czasowych ze wszystkimi opcjami producenci się boją, bo odblokowanie takiej wersji to żaden problem. Jest to kontrowersyjne, ale obecnie najlepsze demo to wersja piracka - wszak i tak nie mamy tu pudełka, instrukcji i różnych bonusów, czyli nie mamy wszystkiego, za co byśmy normalnie zapłacili.
kic - 16-02-2009, 23:22
Temat postu:
Wypuszczanie wersji demonstracyjnych gier ma jednak nieco inne podłoże, i wierz mi, nie ma to nic wspólnego z goniącymi wydawców terminami, a bynajmniej nie w takim stopniu w jakim sobie to wyobrażasz.
Lepiej wydać dobry trailer, który ukarzę grę w superlatywach w dodatku z poprawioną grafiką i specjalnymi efektami, niżeli pozwolić graczowi przetestować grę (nie zawsze tak dobrą jak z trailerów) i narazić się na utratę tych "mniej" przekonanych do kupna graczy.
Co do wersji pełnej ale z limitem czasowym, to jest to działanie, które ułatwia pracę hakerom, a raczej o to w tym nie chodzi...
Natomiast stwierdzenie, że najlepszym demem jest pirat, jest daleko niestosowne. Nie wspomnę już, że pozyskiwanie gier ze Steama działa podobnie jak ściągnięcie pirata - a do tego trzeba im jeszcze za to zapłacić i nie ma się też pudełka i dodatków.
Natomiast do oceny wartości gry powinny wystarczyć czasopisma komputerowe, wortale, itp.
BOReK - 16-02-2009, 23:41
Temat postu:
Do realnej oceny wartości gry potrzebne są własne zmysły i mózg. Nie zapominaj o podstawowej prawdzie społecznej - ludzie kłamią. Do tego dochodzą różne gusta, ale to akurat załątwia kategoryzowanie gier.

O Steamie wypowiadał się gdzieś Vodh, bardzo to zachwalał. Ja również nie przeczę, że to niezły system dopóki działa bez zarzutu. Nie mamy gratów fizycznych, za to nie musimy targać ze sobą nośnika, bo w razie nagłęgo wypadu na dłużej na Karaiby można sobie znów legalnie zassać pliki z sieci. Tak to chyba działa, nie?

Co do dem - owszem, oprócz goniących terminów jest jeszcze zwykłe lenistwo, tudzież brak takiej potrzeby związany z dobrym marketingiem. Tym niemniej trochę wyjaśnię mój tok rozumowania: jeśli producenci nie mają czasu na dopieszczenie gry i wydają bubel do późniejszego łatania, to skąd mieliby czas na demo? A jeśli stosowne jest szpiegowanie klientów za pomocą wszelkiej maści systemów czy aby na pewno mają oryginał (i utrudnianie im w ten sposób zycia, bo czasem oryginał też nie pójdzie), to i stosowne jest próbowanie gry po piracku. Oko za oko, jak od tysięcy lat. Zresztą to jest wojna, a na każdej wojnie nowy środek zawsze napotyka na kontrśrodek, ten na kolejną kontrę i tak w koło Macieju...
Vodh - 17-02-2009, 00:52
Temat postu:
Steam ma dwie podstawowe zalety - grę możemy ściągnąć dowolną ilość razy, nie potrzeba nośnika. To jego pierwsza przewaga nad wersjami z kolorowym pudełkim i instrukcją. Drugą jest cena - owszem, niektóre gry kosztują tam tyle samo, ile w sklepie, niektóre są nieco tańsze, ale promocje, w których przez np. dwa dni możemy kupić daną grę za pół ceny to w zasadzie codzienność. I nie chodzi tu o jakieś zabytki, ot chociażby takie Left4Dead, gra mająca bodaj 3-4 miesiące? W ciągu zeszłego weekendu była za pół ceny.

O tym, że od wersji kolekcjonerskich jest to o wiele tańsze to już nawet chyba nie trzeba wspominać...

Co do dem - nie interesuję się nimi od dość dawna, ale czasem nadal są dostępne (nie wiem, dla jakiego ułamku gier), ot choćby niedawno wypuszczone na Steamie demo Fear 2. I jeżeli gra jest dobra, to i demo się obroni.

A stwierdzenie, że do oceny wartości gry powinny wystarczyć magazyny i wortale o grach jest tak bzdurne, że szkoda nawet komentarza.
Dembol - 17-02-2009, 15:35
Temat postu:
W dzisiejszych czasach niestety nie stawia się na projekty, które potrafiłyby przyciągnąć gracza na dłużej. Tak z kolegą ostatnio dyskutowaliśmy i zdecydowana większość nowych gier nudzi nam się po 1-2 tygodniach grania. Podczas gdy w takiego Fallouta 2 czy Might & Magic VI (a nawet Mortal Kombat 2 na Amigę) potrafiłem grać przez kilka miesięcy. Nie wspominając już o Diablo II.
Teraz liczy się szybki zwrot zainwestowanych pieniędzy, a obecni gracze mają zdolność koncentracji na poziomie dziesięciolatka z ADHD, więc najzwyczajniej nie opłaca się robić nieszablonowych, skomplikowanych gier, które swoją siłę pokazywałyby np. po kilkunastu, kilkudziesięciu godzinach grania. Demko daje możliwość pogrania kilka godzin i obejrzenia części atrakcji dostępnych w grze. Niestety obecne gry zazwyczaj przyciągają na te kilka, kilkanaście godzin, a potem trzeba prosić rodziców o kieszonkowe na kolejną, nową, super, wypasioną, błyszczącą, must-have gierkę w którą graja wszyscy koledzy.
Dodatkowo tak agresywne promowanie gier nakręca piractwo. Skoro każda gra jest must-have, a rodzice dają mi np. na 1-2 w miesiącu (perspektywa amerykańskiego nastolatka) to resztę trzeba ściągnąć. Potem zaczyna się ściąganie wszelkich, a kasę się przepuszcza na inne rzeczy (dziwki i koks:).

Z innej beczki:
Kilka tygodni temu na /co/ padło pytanie: "Dlaczego piracicie komiksy". Spodziewałem się odpowiedzi "bo jest za free", która nie byłaby niczym dziwnym nawet biorąc pod uwagę zdecydowanie wyższy poziom dyskusji na /co/ niż na innych forach 4chana.

Zdumiewające jest, że większość ludzi odpowiedziała, że nie będzie płacić $3.99 (druga podwyżka o dolara w ciągu kilku ostatnich lat!!) za syf jaki obecnie wychodzi, za głupią politykę wydawcy oraz za marketingowe praktyki producentów (np. wielkie eventy Marvela/DC, które rozciągają się na całe uniwersum i np. wymagają kupna 50 zeszytów to pełnego ogarnięcia. Ze swojej strony dodam, że wielokrotnie psują połowę serii jakich dotyczą). O chorej i oderwanej od rzeczywistości polityce zachodnich wydawców mógłbym długo pisać. Drugim powodem było mieszkanie na końcu świata (Argentyna, Polska, Szwecja) i wysokie koszty sprowadzania. Większość odpowiadających deklarowała, że stara się kupować serie które im się podobają i wymieniała kilka ulubionych serii (które się często powtarzały).

Firmy powinny wyjść bardziej do ludzi, słuchać co mówią i wyciągać z tego wnioski. Oczywiście publika nie zawsze ma rację, a na najprostszych instynktach można zarabiać długo, ale czy nie lepiej zamiast obelg wysłuchiwać pochwał pod adresem swoim, swojej firmy i jej produktów?
kic - 17-02-2009, 17:02
Temat postu:
Steam ma jeszcze szereg innych zalet, jak choćby można przechowywać na nim stany własnych gier i odtwarzać je na każdym komputerze z dostępem do internetu. Natomiast przywołanie przeze mnie Steamu miało na celu uświadomienie BOReKowi, że piraty w żaden sposób nie mogą zastąpić dem swoich oryginałów, ponieważ w obu tych przypadkach nie dostajemy nic materialnego, a jednak za Steam trzeba zapłacić, nie mówiąc już w ogóle o tym, że w internecie są pełne wersje, a nie jedynie ich fragmenty.

Vodh napisał/a:
Co do dem - nie interesuję się nimi od dość dawna, ale czasem nadal są dostępne (nie wiem, dla jakiego ułamku gier), ot choćby niedawno wypuszczone na Steamie demo Fear 2. I jeżeli gra jest dobra, to i demo się obroni.

Zrozum taką jedną prawidłowość... Twórcy gier to też ludzie i też potrzebują pieniędzy do życia. Nikt racjonalnie myślący nie „podkopie” przecież swojego dzieła. Jeżeli gra ma przynieść zyski, to i reklama musi być dobra, a jak zwyczajne trailery przyciągają większą rzesze ludzi, przy czym nie zawodząc ich, to głupotą byłoby wydawanie dema. Oczywiście superprodukcję mogą sobie pozwolić na to. Jak gra jest dobra, to demo może tylko zachęcić graczy do kupna. Jednak powiedzmy sobie szczerzę. Jak gra jest średnia, to demo z góry wykluczyć może graczy bardziej wymagających, czy nieprzekonanych do zakupu.

Dembol napisał/a:
Dodatkowo tak agresywne promowanie gier nakręca piractwo.

A bzdura. Myśląc analogicznie, dlaczego nie wzrasta kradzież samochodów, napadów na bank, itp.? Przecież ostatnio coraz bardziej pogłębiała się konkurencja w tych segmentach rynku.
Jednym następstwem tak agresywnej promocji jest tylko chęć posiadania większej ilości dobrze wypromowanych gier.

A stwierdzenie, że do oceny wartości gry powinny wystarczyć czasopisma komputerowe, wortale o grach itp. (gdzie itp. odnosi się do: zrzutek obrazu z gier, gamplay'i, opinii masy, jak i własnych znajomych, czy też przetestowanie gry choćby w salonach gier / na różnych imprezach, a nawet na skorzystaniu z dobrej woli znajomego, który zakupił interesującą nas grę) miało na celu określeniu wartości gry z perspektywy, czy opłaca się nam ją zakupić i nie chodziło tu w żadnym wypadku o subiektywną opinię na jej temat. I wierz mi, demo gry nie jest Ci aż tak niezbędne aby tego dokonać.
Vodh - 17-02-2009, 17:37
Temat postu:
W jednym akapicie piszesz, że demo może pokazać, że chłam to chłam, więc się nie opłaca, a w poprzednim poście stwierdzasz, że potencjalnemu nabywcy do oceny jakości gry powinny wystarczyć recenzje Zdecyduj się, albo na przykład zaznaczaj różnymi kolorami swoje sprzeczne wypowiedzi, żeby łatwiej się było połapać w Twoim pełnym sprzeczności wewnętrznym dialogu.

A twoje "itp." okazało się jak widać baaaaardzo szerokie. Wyjaśnij proszę, w jaki sposób podciągnąłeś pod to testowanie gier w salonach i granie w pełną wersję pożyczoną od znajomego/ granie w nią u znajomego? Najlepiej w taki sposób, aby według tej argumentacji do tego "itp." NIE można było bezproblemowo podciągnąć dem, wersji trial i ściągania piratów.
kic - 17-02-2009, 21:44
Temat postu:
Nie znam ludzi sprzedających bubel, którzy z altruistycznych pobudek przyznają się do szwankowania swoich produktów… Możesz sobie to podpiąć pod tworzenie dem słabych gier.
It’s very easy Young Padawan.
Ze wszystkich podanych przeze mnie możliwości można skorzystać przy każdej grze, - w przeciwieństwie do wersji trial, czy demo, które zależne są od woli twórców - a przy tym nie łamiąc prawa.
Kolory na specjalne życzenie Vodha. Mam nadzieję, że jesteś zadowolony…
Bezimienny - 18-02-2009, 09:27
Temat postu:
kic napisał/a:
Nie znam ludzi sprzedających bubel, którzy z altruistycznych pobudek przyznają się do szwankowania swoich produktów…
Jeśli tworzą takie buble, że sami nie chcą dawać dem by ludzi nie zniechęcić, to niech się potem nie dziwią, że nikt tego nie kupuje - nie będzie to problem piractwa, ale słabości produktu.

Usprawiedliwianie producentów gier z nieprodukowania dem "bo sprzedają buble i by im się wydanie dema nie opłacało, a przecież też muszą zarobić" jak dla mnie dość śmieszne, Ja tam osobiście bym wolał, by ilość bubli (zwłaszcza tych wysokobudżetowych, świadomych bubli, sprzedawanych na zasadzie "zrobimy coś kolorowego z ładnymi screenami, zadbamy o dobry marketning i, zanim się ludzie zorientują co im wciskamy to się nam zdąży zwrócić") zmalała - niech będzie tych gier mniej, ale niech będą lepsze, porządniej opracowane. Przykład Blizzarda pokazuje, że się da. A jak chcą produkować chłam, to niech sobie bankrutują, ja za takimi producentami płakać nie będę.
de99ial - 18-02-2009, 10:44
Temat postu:
kic napisał/a:
Wypuszczanie wersji demonstracyjnych gier ma jednak nieco inne podłoże, i wierz mi, nie ma to nic wspólnego z goniącymi wydawców terminami, a bynajmniej nie w takim stopniu w jakim sobie to wyobrażasz.


Hmm... Dobrze znasz biznes - pracujesz w nim czy bazujesz na pogłoskach? Bo jak dla mnie niewypuszczanie dem to ewidentna próba wpuszczenia potencjalnego klienta w maliny. Owszem są gry przy którym dema się nie opłacają bo gra na starcie kosztuje grosze (np. gnioty wydawane przez City Interactive - plus to gnioty więc nie warto zniechęcać nikogo przed zakupem; to podobnie jak filmy na DVD w rodzaju Transmorphers czy Alien vs Hunter). Demo ma zaprezentować produkt i zachęcić do jego nabycia - kiedy developer ma wątpliwości rezygnuje z dema - pod różnymi pretekstami. I niestety jest tak, że brak dema bardzo często zniechęca potencjalnych nabywców (mi dla przykładu nie chce się zasysać pirata tylko po to aby sprawdzić czy gra jest dobra - wolę zrezygnować z zakupu; spowodowane jest to brakiem czasu na gry plus mam szereg tytułów które czekają nadal w kolejce - obejdę się bez nowych gier; no i DRMy w jakimkolwiek tytule dla mnie skreślają grę na dzień dobry).

Cytat:

Lepiej wydać dobry trailer, który ukarzę grę w superlatywach w dodatku z poprawioną grafiką i specjalnymi efektami, niżeli pozwolić graczowi przetestować grę (nie zawsze tak dobrą jak z trailerów) i narazić się na utratę tych "mniej" przekonanych do kupna graczy.


Trailer to filmik reklamowy a reklamie z definicji się nie ufa. Więc wydanie trailera zamiast dema jest IMO strzałem w stopę - bo to czysta marketingowa papka.

Cytat:

Co do wersji pełnej ale z limitem czasowym, to jest to działanie, które ułatwia pracę hakerom, a raczej o to w tym nie chodzi...


Jak już to crackerom ale wiadomo o co chodzi i zgadzam się - to nie jest rozwiązanie, zwłaszcza, że współczesne gry potrafią dużo ważyć i zasysać np. demoko ważące 9GB tylko po to aby program działał np. 10 dni... Dla mnie to mija się z celem. Lepsze jest demko stanowiące 1/10 tego, które np. magazyny mogą dodać do swoich cover DVD

Cytat:

Natomiast stwierdzenie, że najlepszym demem jest pirat, jest daleko niestosowne.


Jest. Dodam - to często głupie usprawiedliwienie dla piractwa, ALE znasz lepszą metodę wypróbowania danego tytułu bez łamania prawa? Zakładamy, że demka nie ma.

Cytat:

Nie wspomnę już, że pozyskiwanie gier ze Steama działa podobnie jak ściągnięcie pirata - a do tego trzeba im jeszcze za to zapłacić i nie ma się też pudełka i dodatków.


Steam to dziwny model, do tego utrudniający użytkowanie (np. tym którzy nie mają neta - tak są tacy nadal). Ja wolę formułę gog.com - dużo lepsza i mniej problematyczna.

Cytat:

Natomiast do oceny wartości gry powinny wystarczyć czasopisma komputerowe, wortale, itp.


Recenzje na vortalach i w magazynach są subiektywne i zawsze pisane przez pryzmat preferencji recenzenta. Mogą stanowić wskazówkę, mogą pomóc zdecydować ale to ZA MAŁO aby wyrabiać sobie zdanie o danym tytule na ich podstawie.

To tak jakbyś chciał oceniać np. czarnych na podstawie tego, co opowiedzą Ci znajomi wracający z UK.

Cytat:
O Steamie wypowiadał się gdzieś Vodh, bardzo to zachwalał. Ja również nie przeczę, że to niezły system dopóki działa bez zarzutu. Nie mamy gratów fizycznych, za to nie musimy targać ze sobą nośnika, bo w razie nagłęgo wypadu na dłużej na Karaiby można sobie znów legalnie zassać pliki z sieci. Tak to chyba działa, nie?


O ile masz dostęp do sieci - bo jak nie masz sieci to sobie nie pograsz - dlatego wolę gog.com. Tam kupujesz i masz downloada instalki. Zasysasz i możesz zainstalować na dowolnym PC i grać na nim niezależnie od tego, czy kompa ma dostęp do sieci czy nie.

Cytat:
Steam ma dwie podstawowe zalety - grę możemy ściągnąć dowolną ilość razy, nie potrzeba nośnika. To jego pierwsza przewaga nad wersjami z kolorowym pudełkim i instrukcją. Drugą jest cena - owszem, niektóre gry kosztują tam tyle samo, ile w sklepie, niektóre są nieco tańsze, ale promocje, w których przez np. dwa dni możemy kupić daną grę za pół ceny to w zasadzie codzienność. I nie chodzi tu o jakieś zabytki, ot chociażby takie Left4Dead, gra mająca bodaj 3-4 miesiące? W ciągu zeszłego weekendu była za pół ceny.


Ja np. wolę wersję kolorową, z pudełkiem ale taką, która będzie mi działać na każdym kompie na jakim ją zainstaluję. Steam jest lepsze niż DRMy ale podobnie uciążliwe. Dla mnie to istotne ponieważ:

1. Jak kupuję grę to oczekuję, że w każdych warunkach ją odpalę - niezależnie od tego czy będę w centrum miasta czy na szczycie góry.

2. Jak taką grę posiadam to ją posiadam na zawsze - jak mnie najdzie kaprys za 20 lat zagrać w dany tytuł to oczekuję, że nic mi nie przeszkodzi - a nie domyślaj się człowieku "DRMy działają jeszcze czy nie?" a "sieć będzie czy nie?".

Kupując grę chcę ją posiadać a nie ją wypożyczać.

Owszem ma to swoje plusy ale chciałbym aby istniał wybór.

Cytat:
Zrozum taką jedną prawidłowość... Twórcy gier to też ludzie i też potrzebują pieniędzy do życia. Nikt racjonalnie myślący nie „podkopie” przecież swojego dzieła. Jeżeli gra ma przynieść zyski, to i reklama musi być dobra, a jak zwyczajne trailery przyciągają większą rzesze ludzi, przy czym nie zawodząc ich, to głupotą byłoby wydawanie dema. Oczywiście superprodukcję mogą sobie pozwolić na to. Jak gra jest dobra, to demo może tylko zachęcić graczy do kupna. Jednak powiedzmy sobie szczerzę. Jak gra jest średnia, to demo z góry wykluczyć może graczy bardziej wymagających, czy nieprzekonanych do zakupu.


Czyli krótko mówiąc nie damy demka bo inaczej nasz produkt się nie sprzeda. IMO typowe nabijanie klienta w butelkę. To tak jakbyś kupował mięso w mięsnym nie wiedząc skąd pochodzi, ile leży na półce i w jakim jest stanie. Kupujesz, dostajesz paczkę, wracasz do domu i przy odrobinie szczęścia masz świeży kawałek - a jak nie to masz nadpsute i męcz się z nim.

Cytat:
A bzdura. Myśląc analogicznie, dlaczego nie wzrasta kradzież samochodów, napadów na bank, itp.? Przecież ostatnio coraz bardziej pogłębiała się konkurencja w tych segmentach rynku.
Jednym następstwem tak agresywnej promocji jest tylko chęć posiadania większej ilości dobrze wypromowanych gier.


Bzdura? To dlaczego gry z DRMami biją rekordy nielegalnych pobrań? A taki np. Wiedźmin już nie? Hmm...?

Cytat:
Usprawiedliwianie producentów gier z nieprodukowania dem "bo sprzedają buble i by im się wydanie dema nie opłacało, a przecież też muszą zarobić" jak dla mnie dość śmieszne, Ja tam osobiście bym wolał, by ilość bubli (zwłaszcza tych wysokobudżetowych, świadomych bubli, sprzedawanych na zasadzie "zrobimy coś kolorowego z ładnymi screenami, zadbamy o dobry marketning i, zanim się ludzie zorientują co im wciskamy to się nam zdąży zwrócić") zmalała - niech będzie tych gier mniej, ale niech będą lepsze, porządniej opracowane. Przykład Blizzarda pokazuje, że się da. A jak chcą produkować chłam, to niech sobie bankrutują, ja za takimi producentami płakać nie będę.


Popieram w 100%.
Vodh - 18-02-2009, 11:21
Temat postu:
de99ial napisał/a:
2. Jak taką grę posiadam to ją posiadam na zawsze - jak mnie najdzie kaprys za 20 lat zagrać w dany tytuł to oczekuję, że nic mi nie przeszkodzi - a nie domyślaj się człowieku "DRMy działają jeszcze czy nie?" a "sieć będzie czy nie?".


Zgadzam się, że Steam ma swoje wady i że model stosowany przez gog.com (z tego co piszesz) jest lepszy. Po prostu zaznaczam, że ma też swoje zalety. A martwienia się, czy za 20 lat dalej będzie działać steam - śmiem twierdzić, że jeżeli miałby przestać działać, to wcześniej wprowadzą jakiś system, który pozwoli korzystać z kupionych za jego pośrednictwem produktów bez łączenia się z siecią. A jak Ci padnie płytka po kilku latach (mi np. stało się tak z Settlersami III, zainstalowałem raz - ok. Drugi raz - ok. A potem puff, nie działa.) to już Ci nic nie pomoże.
kic - 18-02-2009, 13:38
Temat postu:

  1. Nie pracuję w biznesie, a swoją opinię opieram wyłącznie na własnej logice oraz dzięki korzyścią ze znajomości ludzi należących do tego segmentu pracy.
  2. Trailery mogą również ukazywać gameplay. Co prawda nie jest to, to samo co jakbyś miał grę w ręku i sam ją testował, ale jednak jest to coś. Do tego trailery producenci mogą upiększyć, nakładając różne filtry, dodatki, itp. co polepszy stan rzeczywisty. Jest to podstawowy zabieg marketingowy, który jednak musi przynosić zyski. Nie ważne jest to, że polega to na nabijaniu klienta w butelkę, - bo to nie o to chodzi - a to, że to jedynie powód dla którego jednak bardziej opłacają się trailery od dem.
  3. Cracker to też haker, tyle że jego funkcja jest nieco bardziej sprecyzowana. To tak w gwoli ścisłości
  4. Wyżej podałem szereg innych możliwości, aby sprawdzić, czy gra jest warta naszych pieniędzy, czy też nie. Oczywiście nic nie zastąpi empiryczny sposób testowania, ale dostępne środki powinny wystarczyć Ci, aby zdecydować się, czy zakupić dany produkt, czy też nie. Swoją drogą, to jest tak jak na mięsnym. Możesz się spytać skąd pochodzi, ile leży na stoisku, spojrzeć na nie, ale i tak nie posmakujesz bez zakupu. Chyba że ktoś zorganizował degustację, ale to jest tak jakby ktoś wydał demo.
  5. Bzdura i już... Agresywna promowanie gry w żaden sposób nie odnosi się do zabezpieczeń DRM. Tu chodziło o nabijanie ludzi w butelkę i ukazywanie własnego tytułu w samych superlatywach oraz o następstwach tego.
  6. Natomiast co do DRM i rozmiaru piractwa gier objętych tą ochroną.
    Sam nie znam liczb, ni statystyk jak te produkty sprzedają się do innych, ile piratów przypada na jeden oryginał. IMO skala tego zjawiska może być spowodowana:

    1. Nagonka internetowa, dzięki czemu popularność gier tego rodzaju mogła znacząco wzrosnąć;
    2. Nowe wyzwanie dla crackerów, którzy z wielką chęcią podnieśli rzuconą im rękawice;
    3. Marka gier chronionych przez DRM;
    4. Producent gier, który je wypromował;
    5. Jakość gier, które mogły same z siebie być popularne.

    Trzeba też jeszcze przypomnieć, że nie jest to jeszcze aż tak rozpowszechniony system, a więc ciężko jest w ogóle prawić jakiekolwiek wnioski, że akurat DRM jest winna w całości skali tego piractwa. Na pewno jednak może prowokować do tego.

Dembol - 18-02-2009, 14:33
Temat postu:
kic napisał/a:
A bzdura. Myśląc analogicznie, dlaczego nie wzrasta kradzież samochodów, napadów na bank, itp.? Przecież ostatnio coraz bardziej pogłębiała się konkurencja w tych segmentach rynku. Jednym następstwem tak agresywnej promocji jest tylko chęć posiadania większej ilości dobrze wypromowanych gier.

Po pierwsze kradnąc samochód, zabierasz go pierwszemu właścicielowi i on nie może już z niego korzystać. Stąd nikt nie kupi samochodu (lub 20) i nie zostawi go na parkingu z notką, żeby sobie zabrać. Żeby ukraść samochód trzeba dysponować pewną wiedzą i umiejętnościami, a i ryzyko wpadki jest większe, dlatego zajmują się tym zazwyczaj "specjaliści". Niue mówiąc już o różnicy w cenie gier i samochodów.
Piractwo działa na zupełnie innych zasadach. Ktoś kupuje grę, wpuszcza ja do sieci i w ciągu godziny może ją pobrać milion osób. Do udostępnienia wystarczy umieć nagrać obraz płyty, podzielić i wrzucić na rapidshare'a (lub torrenta), do ściągnięcia obsługa google, przeglądarki lub torrenta, które to umiejętności w obecnych czasach nie są niczym nadzwyczajnym.
kic napisał/a:
Jest to podstawowy zabieg marketingowy, który jednak musi przynosić zyski. Nie ważne jest to, że polega to na nabijaniu klienta w butelkę, - bo to nie o to chodzi - a to, że to jedynie powód dla którego jednak bardziej opłacają się trailery od dem.
Polecam zapoznanie się z takim czymś jak etyka biznesu. Marketing =/= oszukiwanie klienta.
de99ial - 18-02-2009, 14:41
Temat postu:
Vodh napisał/a:
de99ial napisał/a:
2. Jak taką grę posiadam to ją posiadam na zawsze - jak mnie najdzie kaprys za 20 lat zagrać w dany tytuł to oczekuję, że nic mi nie przeszkodzi - a nie domyślaj się człowieku "DRMy działają jeszcze czy nie?" a "sieć będzie czy nie?".


Zgadzam się, że Steam ma swoje wady i że model stosowany przez gog.com (z tego co piszesz) jest lepszy. Po prostu zaznaczam, że ma też swoje zalety. A martwienia się, czy za 20 lat dalej będzie działać steam - śmiem twierdzić, że jeżeli miałby przestać działać, to wcześniej wprowadzą jakiś system, który pozwoli korzystać z kupionych za jego pośrednictwem produktów bez łączenia się z siecią. A jak Ci padnie płytka po kilku latach (mi np. stało się tak z Settlersami III, zainstalowałem raz - ok. Drugi raz - ok. A potem puff, nie działa.) to już Ci nic nie pomoże.


Po to są kopie zapasowe oraz dbanie o płyty. Co więcej niektórzy wydawcy dają tzw. lifetime, czyli gwarantuja wymianę nośników.

Co do systemu umożliwiającego granie bez steama - jakoś w to nie wierzę. Dla przykładu - wojna atomowa :E Ja w piwnicy na baterii sobie pogram, Ty nie ;) Ekstremalny przypadek ale pokazuje sytuację graniczną :E

A na serio - była sytuacja, kiedy WallMart miał DRMy w sprzedawanej w swoich sieciach muzyce. Wyłączyli serwery i olali klientów. Niestety po właścicielach steam raczej spodziewałbym się właśnie takiej polityki. Plus z gog.com jest taki, że pobierasz i wypalasz - też płytę może szlag trafić ale po to są kopie bezpieczeństwa.

Cytat:
Nie pracuję w biznesie, a swoją opinię opieram wyłącznie na własnej logice oraz dzięki korzyścią ze znajomości ludzi należących do tego segmentu pracy.


To powiedz coś więcej na temat "korzyścią" ze znajomości. A co do logiki - to najpierw się jej nieco poucz ;)

Cytat:
Trailery mogą również ukazywać gameplay. Co prawda nie jest to, to samo co jakbyś miał grę w ręku i sam ją testował, ale jednak jest to coś. Do tego trailery producenci mogą upiększyć, nakładając różne filtry, dodatki, itp. co polepszy stan rzeczywisty. Jest to podstawowy zabieg marketingowy, który jednak musi przynosić zyski. Nie ważne jest to, że polega to na nabijaniu klienta w butelkę, - bo to nie o to chodzi - a to, że to jedynie powód dla którego jednak bardziej opłacają się trailery od dem.


Jeden - trailer to filmik i fałszuje wizerunek produktu. Dwa - jak sam zauważyłeś można filmik podrasować. Trzy - i tak, jeżeli fałszujesz obraz swojego produktu, ukazujesz tylko plusy (tworząc filmik tak można) a pomijasz minusy to jest to nabijanie klienta w butelkę. Bo na podstawie trailera klient kupuje grę, która jest inna niż na filmiku - dlatego to czysty chwyt marketingowy i nigdy nie powinien stanowić podstawy do zachęty do kupna. Sorki ale to zwykła ściema - to tak jakbyś kupił kompa i powiedzieli Ci, że w nim jest E8200, 2GB ram i grafika ATI 4850 - kupujesz odpalasz a tu okazuje się, że masz E7200 1 GB ram i grafikę 8600GT.

łapiesz już różnicę? A "opłaca się" mieć zadowolonych klientów bo niezadowoleni nie wrócą.

Cytat:
Cracker to też haker, tyle że jego funkcja jest nieco bardziej sprecyzowana. To tak w gwoli ścisłości


Serio? To patrz:
haker – jako osoba o wysokich umiejętnościach informatycznych
haker – jako osoba szukająca i ewentualnie wykorzystująca słabości w zabezpieczeniach systemów informatycznych

http://pl.wikipedia.org/wiki/Cracker

Jak dla mnie to nie jest to samo.

Cytat:
Wyżej podałem szereg innych możliwości, aby sprawdzić, czy gra jest warta naszych pieniędzy, czy też nie. Oczywiście nic nie zastąpi empiryczny sposób testowania, ale dostępne środki powinny wystarczyć Ci, aby zdecydować się, czy zakupić dany produkt, czy też nie. Swoją drogą, to jest tak jak na mięsnym. Możesz się spytać skąd pochodzi, ile leży na stoisku, spojrzeć na nie, ale i tak nie posmakujesz bez zakupu. Chyba że ktoś zorganizował degustację, ale to jest tak jakby ktoś wydał demo.


Ale te metody wyżej nie są dobre - tzn. nie pasują do sektora rynku. Jakieś one tam są i jakoś tam dają pojęcie ale to tylko w przypadku braku dem. A dema były zawsze podstawową metodą zapoznawania się z grami.

Odnośnie mięsa - wieprzowina świeża zawsze smakuje tak samo. Gra nowa niestety nie jest równa nowej grze. Widzisz różnicę czy nadal będziesz bawił się w dosłowności?

Cytat:
Bzdura i już... Agresywna promowanie gry w żaden sposób nie odnosi się do zabezpieczeń DRM. Tu chodziło o nabijanie ludzi w butelkę i ukazywanie własnego tytułu w samych superlatywach oraz o następstwach tego.


Kiepski produkt wymaga agresywnej reklamy. Dlaczego w TV nie widać reklam Onkyo? Dlaczego nie widać reklam marek w rodzaju Mercedes, Tehnics, Yamaha, Boss? Bo to produkty wysokiej klasy, nie wymagające agresywnej reklamy. Te marki mówią same za siebie - komukolwiek nie wspomnisz ludzie wiedzą co to jest.

Gry z DRMami wymagają dodatkowej reklamy bo zabezpieczenie jest absurdalne i wiedza o tym, co Cię czeka (np. przed zakupem GTA IV) prawdopodobnie sprawiłąby, że nie poleciałbyś do sklepu w dniu premiery tylko poczekał jakiś czas. Ja czekam. Także na Red Alert 3. Oba tytuły mają (i miały) bardzo agresywną reklamę. I oba tytuły mają DRMy. Ja czekam na "miały".

Cytat:
Natomiast co do DRM i rozmiaru piractwa gier objętych tą ochroną.
Sam nie znam liczb, ni statystyk jak te produkty sprzedają się do innych, ile piratów przypada na jeden oryginał. IMO skala tego zjawiska może być spowodowana:

Nagonka internetowa, dzięki czemu popularność gier tego rodzaju mogła znacząco wzrosnąć;
Nowe wyzwanie dla crackerów, którzy z wielką chęcią podnieśli rzuconą im rękawice;
Marka gier chronionych przez DRM;
Producent gier, który je wypromował;
Jakość gier, które mogły same z siebie być popularne.

Trzeba też jeszcze przypomnieć, że nie jest to jeszcze aż tak rozpowszechniony system, a więc ciężko jest w ogóle prawić jakiekolwiek wnioski, że akurat DRM jest winna w całości skali tego piractwa. Na pewno jednak może prowokować do tego.


Właśnie - nawet nie raczyłeś sprawdzić. Poszukaj historii zamieszania związanego ze SPORE, poszukaj w sieci informacji na temat DRMów itd. Co więcej zastanów się czy zabezpieczenie, które nie zabezpiecza, pomaga czy raczej szkodzi? Chciałbyś mieć w samochodzie zamek, z którym kłopoty masz tylko Ty jako jego właściciel i żyć ze świadomością, że jeżeli złodziej zechyce to i tak sobie Twój samochód przywłaszczy?

Nie jest rozpowszechniony i bardzo dobrze. Mam szczerą nadzieję, że zanim się upowszechni to umrze bo to zwykły system inwigilacji, a do tego dowód na to, że wydawcy gier nie ufają swoim klientom - traktują ich właśnie jak potencjalnych złodziei.

A i polecam Ci linka z mojej sygantury - poczytaj.
kic - 18-02-2009, 22:13
Temat postu:
1. Stwierdzenie, że agresywna promocja napędza piractwo, jest równe z tym, że wzmaga to przestępczość. Tak więc kradzież samochodów również powinna wzrosnąć, skoro i tam ostatnimi czasy prowadzona jest niezwykłe agresywna promocja. Zważywszy na różnicę w poziomie trudności, to można dać poprawkę na skalę procederu, ale mimo wszystko teoria ta powinna mieć odbicie również i tutaj.
Ale jakoś nie ma...
Wniosek?
Problemem nie jest agresywna promocja.
Podsumowując.
Może to być wina świadomości społecznej, niskiej kary, czy odsetkiem aresztowań co do skali procederu.

2. A różnicę już prawie załapałem... a nie czekaj ucieka mi... o mam ją. Eee... ona jakaś taka mętna i jakoś niewyraźna. Jednak z niej zrezygnuję.
Skoro ktoś tu łamie prawo (nie dostarcza Ci tego, co pokazywali), to szybko powinien zostać ukarany. Jednak jeżeli problem leży w tym, że ktoś dał się złapać na piękne opakowanie, to wybacz, ale leku na głupotę jeszcze nie wymyślono. Trailery to nieraz zapowiedzi gier, jej koncepcja, lub cel, który twórcy starają się osiągnąć, czy też w ogóle pokazanie przerywnika z giry. Nie znaczy to jednak, że finalna wersja będzie tak wyglądać. Swoją drogą wszystko zależy również od tego na czym gramy, a różnica może być znacząca.

3. Co do etyki. To zacznijmy może od tego, żeby artykuły pierwszej potrzeby wyglądały tak samo jak na opakowaniach, a ich producentów zacznijmy posądzać o brak etyki, gdy tego nie spełnią, a dopiero później skupmy się na grach. Zaiste marketing =/= oszukiwanie ludzi.
Zresztą prędzej czy później oszukiwanie klientów (tak jak pisał de99ial) odbije się na PR producenta, a więc nie ma co się martwić. Sprawiedliwość zawsze zwycięży...

4. Wypromowane marki nie potrzebują tak częstych reklam.
Wystarczy tylko od czasu do czasu wyemitować reklamę, przypominającą o swoim produkcie i to wystarczy.
Trzeba jeszcze podkreślić, że częsta reklama w TV artykułów epizodycznych nie jest wskazana. Sama ich nazwa wskazuję, że zakup takich produktów jest bardzo rzadki przez co reklama mogłaby nie przynieść odpowiednich korzyści.
Dam jednak przykład dobrze znanej marki, która dalej reklamy można spotkać niemal zawszę: Coca Cola. Jakoś jest to dobrze znana marka, a jednak ciągle jest ona widoczna wśród reklam TV.

5. Co do DRM. Napisałem ino tyle, że nie jestem obeznany w statystykach, jednak sam problem nie jest mi obcy. Oczywiście DRM uważam za zbędne, a nawet szkodliwe, jednak Twoje porównanie ma lukę. Zakładasz, że skoro ktoś złamie zabezpieczenia, - z którymi sam masz problem w użytkowaniu - to od razu pozbawi Ciebie tego dobra. A tak się przecież w piractwie nie dzieje.

EDIT:
6. "haker – jako osoba szukająca i ewentualnie wykorzystująca słabości w zabezpieczeniach systemów informatycznych". Czyż to nie jest to samo co cracker? (To jest pytanie retoryczne.)

P.S. Logikę miałem parę lat temu na matematyce i bez problemów sobie z nią radziłem. Nie muszę więc jej się uczyć ponownie. ;)
Zegarmistrz - 19-02-2009, 01:00
Temat postu:
de99ial napisał/a:
Recenzje na vortalach i w magazynach są subiektywne i zawsze pisane przez pryzmat preferencji recenzenta. Mogą stanowić wskazówkę, mogą pomóc zdecydować ale to ZA MAŁO aby wyrabiać sobie zdanie o danym tytule na ich podstawie.


Z własnego doświadczenia wiem, że niektóre czasopisma komputerowe i portale piszą recenzje gier w chwili, w której nawet wydawcy nie mają jeszcze ostatecznej wersji Relase Candidatów. Diabli wiedzą na jakiej podstawie to robią.

Nie da się też ukryć, że równo rok temu miało miejsce kilka poważnych afer z udziałem najbardziej znanych portali, ukoronowanym wylaniem jednego z recenzentów za to, że wystawił za niską ocenę grze (co było niezgodne z umowami zawartymi między wydawcami obydwu).
Jareks - 19-02-2009, 01:13
Temat postu:
Coca-cola promuje się dlatego, że ma mnóstwo konkurencyjnych produktów, które są do niej bardzo zbliżone i do tego wszystkie są relatywnie tanie. Poza tym coca-cola lubi się posprzeczać z pepsi. Z samochodami jest inaczej, Mercedes się nie musi szalenie reklamować, bo każdy wie, że jeździć Mercedesem to klasa i ludzie kupują go głównie dla szpanu, bo jakby nie patrzeć do pracy można spokojnie dojechać starym Oplem Corsą albo Fiatem Punto, no ale nowy Mercedes to jest coś. Na napoje nie działa coś takiego, bo to, że Ty pijesz coca-colę, a kolega z ławki obok colę oryginal tańszą o 30-40% nie sprawi, że pokażesz mu jaki to jesteś super.

Mam na myśli to, że agresywną reklamę stosuję się do produktów skierowanych do wszystkich śmiertelników, np. Coca-Cola, MediaMarkt, wszystkie sieci komórkowe, banki, dotyczy to tego segmentu rynku, z którego każdy przeciętny obywatel może skorzystać.

Trzeba by tu rozróżnić pojęcie marka a MARKA. Coca-cola ma owszem swoją markę, ale to jest 3zł za 0,5l. Mercedes ma z kolei swoją MARKĘ, bo od taki SLK 55 AMG kosztuję 283 000 zł.

Ale nie o markach miałem pisać.

Z grami i ich pobieraniem czy też nie przez Internet za opłatą jest jeden problem. Idealną sytuacją dla gracza byłoby - płacisz - ściągasz - masz instalke na zawsze, na każdego kompa. Ale to by nakręcało piractwo, albo inaczej wystarczyłoby, że kupisz grę i każdy Twój kolega ma ją gratis od firmy. Dlatego też producenci gier starają się jak tylko mogą utrudnić nam - graczą, granie w ich produkty.

Według mnie schemat produkcji i sprzedaży gry powinien wyglądać następująco (załóżmy, że będzie to jakaś gra FPS):

1. Planujemy zrobienie gry
2. Chwalimy się światu, że zrobimy taką grę
3. Pracujemy nad grą
4. Wypuszczamy Trailer #1 Cinematic
5. Wypuszczamy Trailer #2 GamePlay 3 minutowy
6. Wypuszczamy Demo, które zapewni nam możliwość grania w 1 lokację - załóżmy 30 minut gry, oczywiście lokacja inna niż na na trailerze (btw. dema, ma być maksymalnie okrojone, zero bajerów, tylko Play, Options, Exit i zero filmików, ma zajmować mało miejsca na HDD !!!)
7. Wypuszczamy Trailer #3 GamePlay 1:30, taki którki, żeby się przypomnieć światu
8. Wychodzi gra:
- wersja pudełkowa z intrukcją, poradnikiem, mp3 na CD, koszulką i innymi badziewiami 129,99 PLN
- wersja pudełkowa mini - opakowanie + nośnik 99,99 PLN
- wersja do ściągnięcia przez neta 69,99 PLN - wersja wieczysta, jak zapłacisz możesz ściągać ile razy chcesz po podaniu stosownego klucza
- wersja do ściągnięcia 1-razowa - 39,99 PLN - ściągasz, masz, jak komp Ci padnie - masz pecha

Swoją drogą to ciekawy temat - jakie macie pomysły na wydawanie gier przez neta?

Tzn. trzeba rozwiązać 4 problemy:

- gracz nie może płacić 2 razy za grę, jak już kupi przez Internet, to może pobrać ponownie
- jak to zrobić, żeby gracz nie mógł rozpowszechniać tej gry
- jak to zrobić, żeby mógł zainstalować to na innym kompie, który nie ma dostępu do neta
- jak to zrobić, żeby nie dał tego za darmo koledze - wszak komp kolegi to nie Twój komp

Słowem problem jest jeden - jak sprawić, żeby gracze mogli robić z grą to co chcą, ile razy chcą, gdzie chcą (u siebie w domu, w pracy, na laptopie u babuni w Tatrach), ale tak, żeby nie rozdawali tego produktu innym użytkownikom.

PS: wyluzujcie - za dużo się sprzeczacie :)
de99ial - 19-02-2009, 10:58
Temat postu:
kic napisał/a:
1. Stwierdzenie, że agresywna promocja napędza piractwo, jest równe z tym, że wzmaga to przestępczość. Tak więc kradzież samochodów również powinna wzrosnąć, skoro i tam ostatnimi czasy prowadzona jest niezwykłe agresywna promocja. Zważywszy na różnicę w poziomie trudności, to można dać poprawkę na skalę procederu, ale mimo wszystko teoria ta powinna mieć odbicie również i tutaj.
Ale jakoś nie ma...
Wniosek?
Problemem nie jest agresywna promocja.
Podsumowując.
Może to być wina świadomości społecznej, niskiej kary, czy odsetkiem aresztowań co do skali procederu.


Powiedziałbym inaczej - tego nie da się rozpatrzeć w takim kontekście jak podajesz. Na zjawisko piractwa składa się dużo więcej czynników niż tylko kampania reklamowa. I w kontekście samej kampanii nie można orzekać wiarygodnie bo to nie ma przełożenia na rynek. Dla przykładu - Wiedźmin był reklamowany agresywnie a jakoś nie miał kłopotów z piractwem. Z drugiej strony Crisis już okazał się komercyjną klapą - ale czy można powiedzieć, że to wina piractwa? Ja bym powiedział, że produktu - jak jest dobry to się sprzeda, jak jest lipny to nawet agresywna reklama mu nie pomoże.

W sumie zgadzam się - agresywna kampania reklamowa nie ma wpływu na piractwo. Może się przyczynić do upowszechnienia produktu i zwiększenia zainteresowania nim co także może mieć przełożenie na ilość pobrań nielegalnych kopii, ale to czynnik niejako uboczny a nie bezpośredni.

Cytat:

2. A różnicę już prawie załapałem... a nie czekaj ucieka mi... o mam ją. Eee... ona jakaś taka mętna i jakoś niewyraźna. Jednak z niej zrezygnuję.
Skoro ktoś tu łamie prawo (nie dostarcza Ci tego, co pokazywali), to szybko powinien zostać ukarany. Jednak jeżeli problem leży w tym, że ktoś dał się złapać na piękne opakowanie, to wybacz, ale leku na głupotę jeszcze nie wymyślono. Trailery to nieraz zapowiedzi gier, jej koncepcja, lub cel, który twórcy starają się osiągnąć, czy też w ogóle pokazanie przerywnika z giry. Nie znaczy to jednak, że finalna wersja będzie tak wyglądać. Swoją drogą wszystko zależy również od tego na czym gramy, a różnica może być znacząca.


I dlatego trailer nie jest dobrą metodą prezentacji produktu. A wprowadzanie klienta w błąd jest karalne - to nie jest tak, że "jak się złapał to ma". Skoro tak zakładają to niech nie dziwią się, że ludzie nie łapią się. Wolą np. pobrać pirata (bo dema nie ma) i na jego podstawie orzec - nie warto. Potem podnosi się raban "Bo piractwo zabiło nasz produkt!!!" i błędne koło trwa.

Cytat:

3. Co do etyki. To zacznijmy może od tego, żeby artykuły pierwszej potrzeby wyglądały tak samo jak na opakowaniach, a ich producentów zacznijmy posądzać o brak etyki, gdy tego nie spełnią, a dopiero później skupmy się na grach. Zaiste marketing =/= oszukiwanie ludzi.
Zresztą prędzej czy później oszukiwanie klientów (tak jak pisał de99ial) odbije się na PR producenta, a więc nie ma co się martwić. Sprawiedliwość zawsze zwycięży...


Zgadzam się. Dlatego producenci powinni wykazywać się zrozumieniem rynku a nie z nim walczyć. Póki co walczą - i za wszelkie zło obarczają piartów a nie własną nieudolność.

Cytat:

4. Wypromowane marki nie potrzebują tak częstych reklam.
Wystarczy tylko od czasu do czasu wyemitować reklamę, przypominającą o swoim produkcie i to wystarczy.
Trzeba jeszcze podkreślić, że częsta reklama w TV artykułów epizodycznych nie jest wskazana. Sama ich nazwa wskazuję, że zakup takich produktów jest bardzo rzadki przez co reklama mogłaby nie przynieść odpowiednich korzyści.
Dam jednak przykład dobrze znanej marki, która dalej reklamy można spotkać niemal zawszę: Coca Cola. Jakoś jest to dobrze znana marka, a jednak ciągle jest ona widoczna wśród reklam TV.


To inna kategoria produktu. Na początek, zanim zaczniesz promować markę, musisz zadać sobie pytanie - do kogo jest kierowany produkt? Jeżeli do wszystkich (Coca-Cola) to rozpoczynamy odpowiednią kampanię reklamową. Jeżeli adresujemy do np. wymagających użytkowników sprzętu audio - to docieramy do tych a p[otem od czasu do czasy przypominamy, że taka marka istnieje i jest polecana przez wymagających - więc zwykły user jamnika może zechce nabyć właśnie taki, nie inny sprzęt.

W TV jest najwięcej g***a bo ma ona największą widownię, a równamy poziom do dołu. Weź w rękę jakiś magazyn o sprzęcie audio i popatrz kto tam się reklamuje. I właśnie o to chodzi - nie każdy produkt jest dla każdego.

Cytat:

5. Co do DRM. Napisałem ino tyle, że nie jestem obeznany w statystykach, jednak sam problem nie jest mi obcy. Oczywiście DRM uważam za zbędne, a nawet szkodliwe, jednak Twoje porównanie ma lukę. Zakładasz, że skoro ktoś złamie zabezpieczenia, - z którymi sam masz problem w użytkowaniu - to od razu pozbawi Ciebie tego dobra. A tak się przecież w piractwie nie dzieje.


Zaraz zaraz... a jak inni porównują (np. wydawcy) każdą pobraną kopię do każdej kopii niesprzedanej to jest OK? No to albo wszyscy wiedzą, że to nie do końca jest kardzież w fizycznym tego słowa znaczeniu albo wszyscy uważają, że kradzież jest - a nie jak co komu pasuje.

Teraz co do DRM. Kwestia nie chodzi o to, że jak ktoś złamie zabezpieczenie to mnie pozbawi gry. Chodzi o samą istotę zabezpieczeń - jaki jest ich cel? Ano powstrzymanie kradzieży. Skoro nie powstrzymuje a utrudnia życie legalnym użytkownikom - to po co jest wprowadzane? Hm?

Cytat:

EDIT:
6. "haker – jako osoba szukająca i ewentualnie wykorzystująca słabości w zabezpieczeniach systemów informatycznych". Czyż to nie jest to samo co cracker? (To jest pytanie retoryczne.)

P.S. Logikę miałem parę lat temu na matematyce i bez problemów sobie z nią radziłem. Nie muszę więc jej się uczyć ponownie. ;)


No ja miałem kilka lat na studiach plus metodologię - i wiem, że to co jest na matematyce to ledwie wierzchołek całości.


Cytat:
Z grami i ich pobieraniem czy też nie przez Internet za opłatą jest jeden problem. Idealną sytuacją dla gracza byłoby - płacisz - ściągasz - masz instalke na zawsze, na każdego kompa. Ale to by nakręcało piractwo, albo inaczej wystarczyłoby, że kupisz grę i każdy Twój kolega ma ją gratis od firmy. Dlatego też producenci gier starają się jak tylko mogą utrudnić nam - graczą, granie w ich produkty.


Jeżeli cena byłaby atrakcyjna to powiedziałbym "sam se kup". I moim zdaniem to nie jest najlepsze rozwiązanie.
Najlepsze rozwiązanie byłoby gdyby były dwie wersje:
1. Elektroniczne pobranie w dniu premiery za niską kasę. Instalka jednokrotna, z zabezpieczeniami i w ogóle. Tak aby klient mógł wziąć za np. 29 zł grę w dniu premiery. ALE ta instalka byłaby naszpikowana zabezpieczeniami aby własnie nie ułatwiać. Jednokrotna instalacja.
2. Pudełko z grą. Full wypas, z prostym zabezpieczeniem które przeciętnemu Kowalskiemu uniemożliwi przegranie płyty sąsiadowi. Ale wersja pełna, z instrukcją, okłądką itd. Wersja działająca na kompach bez sieci itd.

To moim zdaniem byłaby sytuacja idealna.

Cytat:
Tzn. trzeba rozwiązać 4 problemy:

- gracz nie może płacić 2 razy za grę, jak już kupi przez Internet, to może pobrać ponownie
- jak to zrobić, żeby gracz nie mógł rozpowszechniać tej gry
- jak to zrobić, żeby mógł zainstalować to na innym kompie, który nie ma dostępu do neta
- jak to zrobić, żeby nie dał tego za darmo koledze - wszak komp kolegi to nie Twój komp


ad1. Nie zgadzam się. Wszystko zależy od wersji. Jak pisałem wyżej masz jednorazowy download za niską cenę w dniu premiery - i decydujesz czy chcesz. Taki download może pełnić też produkt do rozpoznania jakości - tzn. kupujesz aby przetestować. Masz pełny produkt, za który zapłąciłeś, a jak stwierdzisz, że będziesz w przyszłości chciał do niego wrócić - kupujesz box lub ew. dokupujesz rozszerzenie licencji tego downloadu. IMO moim zdaniem dokupoiwanie nie ma sensu - lepiej brać BOX.

ad2. Jednorazowy download, przypisany na nazwisko (konkretnie!!) i z całą pulą zabezpieczeń (w tej wersji nie miałbym nic przeciwko DRMom).

ad3. Patrz wyżej - wersja BOX

ad4. patrz ad2. Jak wycieka taka kopia wiadomo od kogo - producent wie kogo pociągnąć do odpowiedzialności.
korsarz - 24-02-2009, 09:51
Temat postu:
The Pirate Bay - 80% materiałów jest legalnych. Hm.. ciekawe :D (zwłaszcza, że twórcy serwisu niedawno stanęli przed sądem - klik!)...
Eire - 24-02-2009, 10:58
Temat postu:
Z tego co wiem na wstępie z braku dowodów umorzono połowę oskarżeń.
demiCanadian - 24-02-2009, 20:33
Temat postu:
korsarz napisał/a:
The Pirate Bay - 80% materiałów jest legalnych. Hm.. ciekawe :D (zwłaszcza, że twórcy serwisu niedawno stanęli przed sądem - klik!)...


Duży procent darmowego oprogramowania (np. dystrybucje linuxa) czy też wersji shareware dostępnego jest przede wszystkim za pośrednictwem bittorrenta
Zegarmistrz - 11-03-2009, 13:49
Temat postu:
http://www.wykop.pl/ramka/154923/zaiks-idzie-w-slady-brytyjskich-kolegow-blokada-teledyskow-na-youtube
Anonymous - 11-03-2009, 14:31
Temat postu:
Będę wredny, ale miło widzieć jak zaik$ strzela sobie w stopę. Ciekawe, czy będą później prosić YouTube by odblokowano "atrakcyjną ofertę polskich teledysków".
Shlizer - 11-03-2009, 18:53
Temat postu:
Przepraszam, że tak się trochę wbiję w temat, ale skoro zamierzam tu pisać to jakoś zacząć wypada. =p

Jareks napisał/a:
Coca-cola promuje się dlatego, że ma mnóstwo konkurencyjnych produktów, które są do niej bardzo zbliżone i do tego wszystkie są relatywnie tanie. (...)

Widzę to trochę inaczej. Gdy kupujesz colę to jest to niewielki wydatek (mniej niż 10zł) i nic dziwnego, że przy takich cenach istotne jest rozreklamowanie produktu. Jeśli zamierzasz kupić samochód to wygląda ciut inaczej. Potencjalny kupiec sam będzie się rozglądać, dopytywać i doinformowywać jaka marka/model jakie ma zalety i wady, a ponieważ Mercedes jest całkiem znany nie ma sensu go hucznie reklamować, bo i tak jak ktoś zamierza kupić samochód tej klasy to albo jest już na coś zdecydowany, albo sam zainteresuje się tematem, bo niewiele osób jest w stanie tak bez zastanowienia wydać kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy..

Cytat:
Swoją drogą to ciekawy temat - jakie macie pomysły na wydawanie gier przez neta?)

Zapoznaj się ze Steamem. =)
Mam na nim konto z zakupioną grą (HL2 + CSS). Problem w tym, że przy instalacji automatycznie instaluje obydwie wersje, potem trzeba wszystko update'ować itd.
Jednak..
Wystarczy mi, że zgram niewielki program (właśnie Steam) i będę pamiętać swój login i hasło (ew. stworzę za darmo nowe konto i wykupię na nie sobie grę) to wystarczy, że się zaloguję i mogę bez limitów ściągać sobie już zupdate'owane gry (pojedynczo).
Problem w tym, że nie wszystkie gry można tak kupić, ale jest ich naprawdę coraz więcej. Fakt jednak, że dla osób bez neta jest to trochę bez sensu (trzeba gry odblokować po instalacji przez neta), ale gdy ktoś ma połączenie z globalną wioską to rozwiązanie jak dla mnie naprawdę jest dobre...
de99ial - 12-03-2009, 12:02
Temat postu:
Shlizer napisał/a:
Przepraszam, że tak się trochę wbiję w temat, ale skoro zamierzam tu
Zapoznaj się ze Steamem. =)


Osobiście wolę GoG.com - lepiej zorganizowana i mniej problematyczna jak Steam plus bardziej user friendly.
RepliForce - 13-03-2009, 23:11
Temat postu:
Cóż wbiję się w temat ale muszę to napisać.
Może i mam tytuł "ostatni sędzia ", ale moim zdaniem piractwo powinno być usprawiedliwiane kosmicznymi cenami produktów. Powiedzmy że nowa gra kosztuje w sklepie 200zł, i firma nie zarabia na niej dużo< no chyba że jest to Np: Megaman 9 czyli klasyka, to fani będą walić drzwiami i oknami>to i tak musi poczekać kilka miesięcy, a nawet lat żeby produkt po niższej cenie zaczął się sprzedawać.
Shlizer - 14-03-2009, 00:31
Temat postu:
MegamanNoTsukaima napisał/a:
Może i mam tytuł "ostatni sędzia ", ale moim zdaniem piractwo powinno być usprawiedliwiane kosmicznymi cenami produktów.

Producent ustala cenę (ew. dystrybutor) i to jego wola za ile chce produkt sprzedać! Idziesz do sklepu i bierzesz sobie za darmo koszyk bułek, bo są za drogie? No chyba nie.. producent (tu: piekarz) ustalił, że koszt produkcji to 15 gr i chce sprzedać za 20 gr (czyli ma 5 gr zysku), a Ty chcesz mu je 'zakosić' za darmo (czyli straci 20gr)..

To samo jest z grami tylko tu w zależności od budżetu gry cena wytworzenia jej może sięgać kilku milionów $.. myślisz, że kto im (programistom, grafikom, muzykom, specom od reklamy, od efektów specjalnych, konsultantom, prawnikom itd) zapłaci za ich pracę?
No bo wedle Twej teorii albo pieniądze mają im spaść z nieba, albo mają pracować za darmo (co przełoży się na BRAK gier, bo nikt nie będzie chciał pracować za darmo - z czegoś trzeba żyć)..

Jedna prośba: jeśli nie znasz się na prawach rynku, ekonomii oraz dopóki sam nie poczujesz jak to jest własnymi rękami i własnym wkładem zrobić coś, co i tak ludzie sobie wezmą za darmo (5zł? w sieci jest za darmo!) to może powstrzymaj się od takich osądów, bo wstydu sobie narobisz..
Vodh - 14-03-2009, 00:56
Temat postu:
Cytat:
Producent (tu: piekarz) ustalił, że koszt produkcji to 15 gr i chce sprzedać za 20 gr (czyli ma 5 gr zysku), a Ty chcesz mu je 'zakosić' za darmo (czyli straci 20gr)..

To samo jest z grami


Nie bierzesz pod uwagę jednej rzeczy. Wystarczy założyć, że nigdy nie kupię danej gry i z tego prostego założenia bardzo łatwo dojść do tego, że ściągając piracką wersję niczego nie pozbawiam producenta. Bo i tak bym nie kupił. Owszem, może powodować to niesmak i może być producentowi przykro, ale o żadnej stracie materialnej nie możemy w tym konkretnym przypadku mówić.
Shlizer - 14-03-2009, 12:12
Temat postu:
Fakt - w tej kwestii często nie zgadzam się z antypiratami - zgranie pirata nie jest równe stracie kasy z wersji oryginalnej. Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że ten produkt jest dziełem kogoś innego, a Ty najzwyczajniej sobie to kradniesz.. to tak, jakbyś miał na osiedlu super fajną furę, którą właściciel od roku nie jeździł (może nie stać go na ubezpieczenie albo jest bardzo chory, albo stara się sprzedać jak najkorzystniej), więc mu ją ukradniesz.. przecież i tak nią nie jeździł, więc to jest usprawiedliwione..

Trudno rozmawiać z ludźmi, którzy nie wiedzą tak naprawdę co mówią.. trzeba się przekonać najwidoczniej na własnej skórze, dlatego życzę Wam (piratom), abyście kiedyś dotkliwie poznali smak kradzieży własnej wartości intelektualnej. Może wtedy trybiki w główkach zaczną chodzić w dobrą stronę.. =)
Zegarmistrz - 14-03-2009, 12:31
Temat postu:
Shlizer napisał/a:
. to tak, jakbyś miał na osiedlu super fajną furę, którą właściciel od roku nie jeździł (może nie stać go na ubezpieczenie albo jest bardzo chory, albo stara się sprzedać jak najkorzystniej), więc mu ją ukradniesz.. przecież i tak nią nie jeździł, więc to jest usprawiedliwione..


To porównanie nie jest usprawiedliwione.
1) W odróżnieniu od klasycznej kradzieży bowiem piractwo nie uniemożliwia korzystanie ze swojej własności jej właścicielowi.
2) Wartość (zarówno obiektywna, jak i emocjonalna) piraconych gier i programów nie jest porównywalna z wartością piraconego samochodu.

Jeśli już trafniejszy byłby argument o np. dżinsach (i to niezbyt markowych) kupionych w sklepie przez jednego ziomka, a wydziarganych na drutach wg. znanych z internetu wzorów przez drugiego.
Kyo - 14-03-2009, 12:41
Temat postu:
Owszem, poza tym tzw. "stratę zysku" dość trudno wyliczyć, bowiem dystrybutorzy gier nigdy nie będą do końca wiedzieć, ile osób daną grę kupiło, po czym stwierdziło, że jest to kupa przepotworna i z miejsca wystawiło ją na eBayu czy Allegro - z czego, jako ze sprzedaży wtórnej, producent nie zobaczy ani grosza. Nie będą również wiedzieć, ile osób grę ściągnęło, po czym stwierdziło, że to kupa przepotworna i poszczuło ją klawiszem delete. Tym bardziej nie będą wiedzieć, ile osób grę ściągnęło, po czym uznało, że jest świetna i ją po prostu kupiło, żeby mieć pudełko, instrukcję, gratisy, a także po to, żeby zachęcić producentów do dalszej pracy. Ba, pewna część osób w ogóle w stronę danej gry nawet by w sklepie nie spojrzała, gdyby jej zawczasu nie ściągnęła chociażby z nudów, stąd w pewnej mierze - choć zapewne znikomej i zdaję sobie sprawę, że teza jest lekko naciągana - piractwo może przyczyniać się do zwiększenia zysków ze sprzedaży. Z kolei o wiele bardziej naciąganą tezą jest przekładanie ilości ściągnięć na potencjalną stratę zysków, to jest już demagogia czystej wody.
Ysengrinn - 14-03-2009, 12:56
Temat postu:
Oczywiście, że piractwo się nie przyczynia do zwiększenia zysku. Random pirat ściągnie po kolei 20 gier, pogra, stwierdzi, że 15 z nich to szajs którego nie tknie więcej kijem, w kolejne cztery fajnie było pograć, ale szybko się nudziły, a tylko jedna wywarła na nim duże wrażenie i będzie chciał do niej wrócić. To czy wyda potem pieniądze na 5 gier, na 1 czy na 0 zależy już od zasobności portfela i sumienia, ale tak czy siak ze 3/4 okaże się niewarte uwagi jeszcze przed zakupem.
RepliForce - 14-03-2009, 18:29
Temat postu:
Shlizer napisał/a:
Producent ustala cenę

Mój młodszy kuzyn za równowartość jednej gry <czyli ok 20 euro w pln 100zł > kupił dwie gry i trzecią dostał za free. Więc nie mówmy o ustalaniu cen bo to raczej jest niemożliwe.
Ps : gry były nowe
Edit:
Ysengrinn napisał/a:
ale tak czy siak ze 3/4 okaże się niewarte uwagi jeszcze przed zakupem.

Cóż to prawda. Osobiście kupiłem nowy Puzzle Quest, ale tylko dlatego iż był z gazetą za 20 zł, a normalnie zapłaciłbym 40. Jednak większość osób "niewarte uwagi" gry zakupuje u pirata albo ściąga.
Shlizer - 14-03-2009, 19:29
Temat postu:
Kyo napisał/a:
(...) Tym bardziej nie będą wiedzieć, ile osób grę ściągnęło, po czym uznało, że jest świetna i ją po prostu kupiło, żeby mieć pudełko, instrukcję, gratisy, a także po to, żeby zachęcić producentów do dalszej pracy. (...)

Mam wkoło masę osób, które są piratami. Sam takim byłem. Znam tylko jeden przypadek, kiedy ktoś kupił grę po tym jak miał pirata. Najczęściej jest tak, że 'gra fajna.. nawet bym kupił, ale skoro już przeszedłem..'..

MegamanNoTsukaima napisał/a:
Mój młodszy kuzyn za równowartość jednej gry <czyli ok 20 euro w pln 100zł > kupił dwie gry i trzecią dostał za free. Więc nie mówmy o ustalaniu cen bo to raczej jest niemożliwe.

Rozumiem, że kupił za granicą? Tam sytuacja jest nieco inna. No i nie rozumiem Twojego toku myślenia.. 'ustalanie cen jest niemożliwe'?!? To skąd się biorą? Kosmici przylatują i nalepiają śmieszne nalepki z cyferkami, czy jak?
RepliForce - 14-03-2009, 19:40
Temat postu:
Shlizer napisał/a:
Kosmici przylatują i nalepiają śmieszne nalepki z cyferkami, czy jak?

Ale proszę nie pal Tłuka że nie wiesz o co chodzi. Dobrze wiesz że to bzdura bo za granicą nowość kosztuje tyle co u nas gra po roku. Przecież w Irlandii Nightfall kupisz za 10 Euro a u nas to zabulisz ze 120 zł.
Kyo - 14-03-2009, 20:07
Temat postu:
Shlizer napisał/a:
Mam wkoło masę osób, które są piratami. Sam takim byłem. Znam tylko jeden przypadek, kiedy ktoś kupił grę po tym jak miał pirata. Najczęściej jest tak, że 'gra fajna.. nawet bym kupił, ale skoro już przeszedłem..'..

A ja grę zawsze kupuję, jesli mi się podoba i wiem, że nie jestem w procederze osamotniony. Może i wpływ na to ma fakt, że jestem finansowo niezależny.
MegamanNoTsukaima napisał/a:
Dobrze wiesz że to bzdura bo za granicą nowość kosztuje tyle co u nas gra po roku. Przecież w Irlandii Nightfall kupisz za 10 Euro a u nas to zabulisz ze 120 zł.

Wypisujesz takie bzdury, że włosy pod pachami stają mi dęba. 10 euro kosztują gry z drugiej ręki tudzież nowości mocno zleżałe w stylu Settlers IV - faktycznie dostępne w promocji 2+1 gratis po przeróżnych Gamestations czy HMV. Jak chcesz zobaczyć ile kosztują gry nowe, to zajrzyj chociażby na Steama. Proszę, nie kompromituj się.
Keii - 14-03-2009, 20:43
Temat postu:
MMnT napisał/a:
Dobrze wiesz że to bzdura bo za granicą nowość kosztuje tyle co u nas gra po roku. Przecież w Irlandii Nightfall kupisz za 10 Euro a u nas to zabulisz ze 120 zł.

Słucham? Byłem w Austrii nie raz i nie dwa i za każdym razem obowiązkowym punktem programu było obejście wszystkich większych sklepów z elektroniką/grami w centrum. Ceny są nie tylko wyższe niż u nas, to jeszcze chyba dłużej się na tym poziomie utrzymują. Na przykład kupiona w dniu premiery Disgaea na PS2 była moim najdroższym zakupem growym w życiu. Na drugim miejscu plasuje się Wild ARMs 3, też zakupione w Austrii, z tym, że już długo po premierze.
Shlizer - 14-03-2009, 20:53
Temat postu:
Oj.. może i chłopak ma trochę racji.. za 10 euro to może i się na zachodzie nowości kupić.. tylko nie oczekiwałbym gier innych niż takich, których nazwa wywoływałaby u rozmówcy wielki znak zapytania.. =p

no i druga sprawa: w Polsce szeroko jest rozpowszechniona lokalizacja, co po trosze zbija cenę niektórych produktów (ale to najczęściej w drugim wydaniu lub z deczka po premierze na zachodzie)..
RepliForce - 14-03-2009, 21:05
Temat postu:
Ale nawet jeśli są to gry z drugiej ręki, a gra po premierze kosztuje u nas 100 zł to czyż takiego anglika nie stać kupić sobie grę za 20 funtów, przy tygodniowym zarobku 340 funtów tygodniowo? Odpowiedzcie sami na te pytanie, bo mim zdaniem odpowiedz jest prosta: zwykłego polskiego zjadacza schabowego na to nie stać, a angielskiego zjadacza schaboszczaka stać, i tu się różnimy od innych nacji. A to że jestem od was młodszy nie znaczy, że głupszy, bo założę się( czego proszę nie brać do siebie)że wy w tym wieku nie dostaliście takiego kopa od życia jak ja.
Shlizer - 14-03-2009, 21:19
Temat postu:
Każdy dostał swojego kopa.. ja też, ale nie wiem co to ma tu do rzeczy.. =p

Gry kosztują u nas tyle, co na zachodzie (pomimo różnic w zarobkach) właśnie dlatego, że producent jest JEDEN i ciągle ten sam.. on ustala cenę - gra tyle kosztuje.. rzadko kiedy obchodzi go, czy i ile zarabiają przedstawiciele jakich nacji.. on ma tak ułożony biznesplan, tak ma wyliczony bilans zysków i strat, więc za tyle chce sprzedać..
często jak wspomniałem idzie na ugodę z dystrybutorami poszczególnych krajów i pozwala sprzedać produkt taniej, ale zlokalizowany (łatwiej sprzedać w danym kraju, ale trudniej sprzedać za granicą, bo prawie żaden Anglik, czy Hiszpan nie będzie zainteresowany kupnem gry w wersji PL, RU, czy FIN)..
Vodh - 14-03-2009, 21:19
Temat postu:
Po pierwsze - kop od życia w żadnym razie nie przekłada się na inteligencję ani mądrość. Po drugie, nie odwracaj kota ogonem, wcześniej pisałeś o tym, że gry są tańsze za granicą dla polaka, co jest oczywistą bzdurą. Po trzecie, 100 złotych to wcale nie jest dużo za grę, przy której spędzisz kilkadziesiąt godzin. Porównaj to sobie z cenami biletów do kina czy jakiejkolwiek innej rozrywki, za którą trzeba płacić.
Anonymous - 14-03-2009, 21:34
Temat postu:
Pewien czas temu przeglądałem CD Action z 2000 r. który jakimś cudem się uchował w schowku. W reklamach ceny gier wynosiły powyżej 200 złotych, niemal wszystko było po angielsku, no i powszechne były te nieporęczne kartony do których wrzucano płytkę, ulotkę i (nie zawsze) instrukcję. A teraz radzę się przyjrzeć cenom i jakości wydania obecnych tytułów. Jest postęp? Jest. Poza tym ciekawe czy dziesięć lat temu komukolwiek się choćby śniły gry po 20 złotych..

Nie pamiętam żebym kiedykolwiek kupił grę którą ściągnąłem przedtem z internetu. Ale zamiast tego zdarzyło mi się kupić pewne gry (Baldur's Gate i Spellforce) dwukrotnie: raz w wersji oryginalnej, a potem w pakiecie z dodatkami. Poza tym większości ściągniętych gier nawet nie zainstalowałem na komputerze - ot, torrentowa logika.
RepliForce - 14-03-2009, 21:38
Temat postu:
Vodh napisał/a:
Po trzecie, 100 złotych to wcale nie jest dużo za grę, przy której spędzisz kilkadziesiąt godzin

Nie mówię 50zł za Final fantasy X to był dobry wydatek i to naprawdę na grze spędziłem miesiące długiej gry, ale za grę Rachet&Clank 2 też dałem 50zł, a na grze spędziłem raptem dwa miesiące. Po drugie mówisz o długości gier, im dłuższa gra tym gorzej dla sprzedawcy. Dlaczego? Ponieważ nie kupimy kolejnego produktu, bo przechodzimy grę, a ta jest długa i ma wciągająca fabułę jak w/w FFX to dużo nie zarobi, bo gracz przechodzi ją np: pół roku. Ale moim skromnym zdaniem MMX9 powinno się przechodzić kilka ładnych miesięcy, bo MMx8 jest strasznie krótki, a zakończenie pozostawia wątek nierozwiązany ( moje przypuszczenia dane sigmy/lumine w Axelu) więc to zapewnia Miliardowe dochody z kolejnej części.
Kyo - 14-03-2009, 21:45
Temat postu:
Shlizer napisał/a:
Oj.. może i chłopak ma trochę racji.. za 10 euro to może i się na zachodzie nowości kupić.. tylko nie oczekiwałbym gier innych niż takich, których nazwa wywoływałaby u rozmówcy wielki znak zapytania.. =p

Nie, nie ma ani trochę. Wyraźnie napisał o grze wyskobudżetowej, którą rzekomo da się kupić nową za 10 euro. Nie da się, nie w sklepie, nie w folii. Wiem co mówię, przez dwa lata zaopatrywałem się w edynburskim Gamestation i miałem tam nawet kartę stałego klienta. Średnia cena wysokobudżetowej nowości to 35-45 funtów, co zależnie od wahań funta wynosiło od 140 do 220 zł, co jest powyżej średniej polskiej ceny, bo w Polsce 140-160 zł kosztują edycje kolekcjonerskie. Na Zachodzie gry są droższe, bo na ceny przekładają się wyższe zarobki. Stwierdzenie, że "wszyscy wiedzą, że za granicą taniej" to jakiś kiepski żart. Chyba że mówimy o granicy wschodniej. I to tej z Chinami.
Shlizer - 14-03-2009, 22:03
Temat postu:
MegamanNoTsukaima napisał/a:
Nie mówię 50zł za Final fantasy X to był dobry wydatek i to naprawdę na grze spędziłem miesiące długiej gry, ale za grę Rachet&Clank 2 też dałem 50zł, a na grze spędziłem raptem dwa miesiące. Po drugie mówisz o długości gier, im dłuższa gra tym gorzej dla sprzedawcy. Dlaczego? Ponieważ nie kupimy kolejnego produktu, bo przechodzimy grę, a ta jest długa i ma wciągająca fabułę jak w/w FFX to dużo nie zarobi, bo gracz przechodzi ją np: pół roku.

Gulp.. pogrążasz się.. tyle Ci powiem.. stworzenie dłuższej gry jest dla sprzedawcy gorsze? Chyba dla konkurencji jest gorsze (bo zamiast kupić konkurencyjną grę, gramy w ichnią).. no i nie wygaduj bzdur, że stworzenie gry to jest kilka miechów zabawy.. i to z nieco wyższej półki niż Kangurek Kao.. programowałem i programuję, więc wiem, że napisanie gry to nie taka bajka jak to się wielu wydaje, a programy, których programiści używają są trochę inne od tych z przyciskiem 'generuj', po którym mamy kolejny klon z jakiegoś Game Makera..

Kyo napisał/a:
Nie, nie ma ani trochę. Wyraźnie napisał o grze wyskobudżetowej, którą rzekomo da się kupić nową za 10 euro.

Nie było napisane, że wysokobudżetowa.. =p ale nieistotne.. obaj wiemy o co chodzi =)
Waaagh! - 14-03-2009, 22:11
Temat postu:
Shlizer napisał/a:
stworzenie dłuższej gry jest dla sprzedawcy gorsze?

Oczywiście - dłuższa gre robi się dłużej, a pieniędzy jest za to tyle samo :P. Ostatnio w modzie są gry na 10 godzin. Twórcy wychodzą chyba z założenia, że kto ma gre spiracić i tak ją spiraci, a ten kto by kupił i tak ją kupi, nieważne czy będzie długa, czy krótka.
RepliForce - 14-03-2009, 22:13
Temat postu:
Shlizer napisał/a:
że stworzenie gry to jest kilka miechów zabawy..

czytaj dobrze ja napisałem że to jest kilka miechów GRANIA
Shlizer napisał/a:
więc wiem, że napisanie gry to nie taka bajka jak to się wielu wydaje,

wiem próbowałem zrobić prosty RPG gdzie postacie tylko stają i naprawdę nagimnastykowałem się jak głupi
Zegarmistrz - 14-03-2009, 22:23
Temat postu:
Waaagh! napisał/a:
Oczywiście - dłuższa gre robi się dłużej, a pieniędzy jest za to tyle samo :P. Ostatnio w modzie są gry na 10 godzin. Twórcy wychodzą chyba z założenia, że kto ma gre spiracić i tak ją spiraci, a ten kto by kupił i tak ją kupi, nieważne czy będzie długa, czy krótka.


Hmmm. Ostatnio słyszałem, jak wysokie szefostwo z polskich firm developerskich twierdziło, że około 2/3 graczy nie przechodzi więcej niż 1/3 kupionej gry... Kierując się tą filozofią wielu klientów różnicy nie zauważy...

Nawiasem mówiąc trudno powiedzieć, czy długość gry jest wadą, czy zaletą. Mi na PC brakuje trochę gier, przy których mógłbym się rozerwać. Tzn. zagrać 20 minut, zabić trochę obcych, poczynić postęp, zasejwować i wyjść z programu. Wiele gier, które doskonale wspominam i w które świetnie mi się grało: Prince of Persia, Blackthorne, Moonstone, Mortal Combat było wyliczonych na godzinę rozgrywki...
Waaagh! - 14-03-2009, 22:35
Temat postu:
Shlizer napisał/a:
no i nie wygaduj bzdur, że stworzenie gry to jest kilka miechów zabawy..


W przypadku niektórych gier to jest jakiś miech zabawy. Weźmy za przykład Fife ;) EA mogłaby ją wydawać co miesiąc zmieniając tylko numerek, menu, pudełko - jak to robili w ostatnich latach ;) Do końca tego roku by spokojnie wydaliby Fife 2018.
Shlizer - 14-03-2009, 22:51
Temat postu:
Waaagh! napisał/a:
Oczywiście - dłuższa gre robi się dłużej, a pieniędzy jest za to tyle samo :P. Ostatnio w modzie są gry na 10 godzin.

Ano faktycznie.. xD
zapomniałem o sprawach finansowo-czasowych =D

MegamanNoTsukaima napisał/a:
czytaj dobrze ja napisałem że to jest kilka miechów GRANIA

Napisałeś "Dlaczego? Ponieważ nie kupimy kolejnego produktu, bo przechodzimy grę, a ta jest długa i ma wciągająca fabułę jak w/w FFX to dużo nie zarobi" z czego wywnioskowałem (może i niesłusznie), że dłuższa gra -> więcej grania -> klient nie kupi kolejnej gry producenta -> gry tworzy się w miesiąc, dwa..
sorry, jeśli moje rozumowanie było błędne.. =)

Waaagh! napisał/a:
W przypadku niektórych gier to jest jakiś miech zabawy. Weźmy za przykład Fife ;)

Ja tu pisałem o grach.. nie o dodatkach, nakładkach, czy niewielkich ulepszeniach silnika, tudzież wrzuceniu nowych statystyk.. =p
RepliForce - 14-03-2009, 23:01
Temat postu:
Shlizer napisał/a:
klient nie kupi kolejnej gry producenta -> gry tworzy się w miesiąc, dwa..

a przepraszam nie dopisałem że chodziło o FFX- 2 który wyszedł po pół roku.
Keii - 14-03-2009, 23:07
Temat postu:
Cytat:
a przepraszam nie dopisałem że chodziło o FFX- 2 który wyszedł po pół roku.

O, to ciekawe. Bo X wyszło w Japonii w 19.07.2001, a X-2 13.03.2003. Jeśli to jest pół roku, to chciałbym wiedzieć, jaką masz ocenę z matematyki.
Bezimienny - 15-03-2009, 00:24
Temat postu:
Waaagh! napisał/a:
Shlizer napisał/a:
stworzenie dłuższej gry jest dla sprzedawcy gorsze?

Oczywiście - dłuższa gre robi się dłużej, a pieniędzy jest za to tyle samo :P. Ostatnio w modzie są gry na 10 godzin. Twórcy wychodzą chyba z założenia, że kto ma gre spiracić i tak ją spiraci, a ten kto by kupił i tak ją kupi, nieważne czy będzie długa, czy krótka.
Nawet nie to - a właściwie wręcz odwrotnie. To kupujący wymuszają takie podejście, bo "przeciętny" gracz obecnie po iluś godzinach gry zaczyna się nudzić, a tytuły dające gameplay powyżej powiedzmy 40 godzin gry (kiedyś dość popularne) uważa za "zbyt trudne do skończenia".
A że dodatkowo skraca to czas przygotowania gry - tym lepiej.
Waaagh! - 15-03-2009, 18:13
Temat postu:
Bezimienny napisał/a:
Waaagh! napisał/a:
Shlizer napisał/a:
stworzenie dłuższej gry jest dla sprzedawcy gorsze?

Oczywiście - dłuższa gre robi się dłużej, a pieniędzy jest za to tyle samo :P. Ostatnio w modzie są gry na 10 godzin. Twórcy wychodzą chyba z założenia, że kto ma gre spiracić i tak ją spiraci, a ten kto by kupił i tak ją kupi, nieważne czy będzie długa, czy krótka.
Nawet nie to - a właściwie wręcz odwrotnie. To kupujący wymuszają takie podejście, bo "przeciętny" gracz obecnie po iluś godzinach gry zaczyna się nudzić, a tytuły dające gameplay powyżej powiedzmy 40 godzin gry (kiedyś dość popularne) uważa za "zbyt trudne do skończenia".
A że dodatkowo skraca to czas przygotowania gry - tym lepiej.


Cierpią więc przez to gracze jak ja, którzy każdą grę przechodzą od deski do deski. Właśnie skrócanie gier było jednym z powodów dla których przerzuciłem się na gry sieciowe, głownie mmorpgi. Dlatego daje się doić z kasy tylko Blizzardowi za opłate abonamentu do wow'a ;). Chociaż nie wszystkim mmo odpowiada i piracą te krótkie gierki na które szkoda im pieniędzy, bo za 100 zł dostaną maksymalnie 10 godzin rozrywki.
Do pogrania na pół godziny mam na szczęscie ps3 i Soul Calibur IV gdzie moge radośnie ponacinać się chociażby z npc'ami (gdy nie ma nikogo chętnego do gry pod ręką).
RepliForce - 15-03-2009, 22:29
Temat postu:
No to jest główny powód dlaczego my, zawodowcy i pół zawodowcy nie gramy w gry które można przejść w tym samym tygodniu co ją kupiliśmy( Odradzam Kupować MMx8 dla graczy którzy zaczynają przygodę od nowych części. Gra jest strasznie krótka ). Osobiscie gram w podróbkę WoWa jest to oficjalna,darmowa gra MMO 4story.
Shlizer - 15-03-2009, 22:58
Temat postu:
Grałem w COD4 i jego przejście zajęło mi 2 dni (choć nie powiem - intensywne 2 dni).. zawiedziony nie jestem..
de99ial - 16-03-2009, 10:02
Temat postu:
Bo nowe gry stawiają na krótką acz dynamiczną i owocującą w intensywne emocje rozgrywkę. Ma to swoje przełożenie - obecnie ludzie mają mniej czasu na granie (ja jak pogram 2h w tygodniu to jestem zadowolony), życie jest szybsze a pożądanie wrażeń wzrasta. Naturalny efekt.

Szkoda tylko, że producenci każą ufać sobie na słowo - nie ma dem. Kupuj mówię Ci zaje****a gra, dynamika! Kup[ujesz i często się człowiek rozczarowuje. To podchodzi pod naciąganie i wprowadzanie klienta w błąd.

Generalnie IMO wina leży po obu stronach barykady.

I jedna uwaga - mój braciak w UK Warhammera Online kupił za 10 funtów - u nas nadal jest za ok 100zł. Plus kupił naprawdę dużo gierek, niekoniecznie absolutnych nowości, ale dobre, grywalne tytuły i płacił po kilka do kilkunastu funtów za sztukę. W większości po przeliczeniu PLN cena wychodzi podobna, ale jego zarobki to inna bajeczka...
Shlizer - 16-03-2009, 10:40
Temat postu:
de99ial napisał/a:
I jedna uwaga - mój braciak w UK Warhammera Online kupił za 10 funtów - u nas nadal jest za ok 100zł. Plus kupił naprawdę dużo gierek, niekoniecznie absolutnych nowości, ale dobre, grywalne tytuły i płacił po kilka do kilkunastu funtów za sztukę. W większości po przeliczeniu PLN cena wychodzi podobna, ale jego zarobki to inna bajeczka...


O właśnie - niekoniecznie absolutnych nowości, ale dobre i grywalne. U nas też są tanie serie, czy reedycje z nieco starszymi grami, ale absolutnie grywalnymi. Rzadko kiedy ich cena przekracza 50zł, a najczęściej oscyluje w okolicach 20-30zł.. to chyba nie jest aż tak dużo?
Waaagh! - 16-03-2009, 14:32
Temat postu:
Shlizer napisał/a:
Grałem w COD4 i jego przejście zajęło mi 2 dni (choć nie powiem - intensywne 2 dni).. zawiedziony nie jestem..


Hmmm, ja to przeszedłem w jeden wieczór grając na najwyższym poziomie trudności. Gra jest bardziej prosta niż prosta, przejść ją można stylem Rambo lecąc na chama do przodu, a gdy trochę cię postrzelą to wystarczy pobiegać dookoła, a nasz hero zaraz się zregeneruje i będzie gotów do dalszych epickich czynów. Nie raz łapałem się za głowę patrząc na głupotę sztucznych przeciwników którzy wybiegali zza przeszkód w taki sposób jakby chcieli powiedzieć "hello, weź mnie zabij". Cod4 to konwersja z PS, więc prawdę powiedziawszy nie ma co się spodziewać, że będzie wymagała myślenia i umiejętności. Spowodowane jest to kontrolerem na PS, który nie jest taki uber pro do strzelania jak stara, dobra mycha. No dobra, ale co z tego ? Kupując grę za 160 zł (bo tyle kosztuje CoD4 po półtora roku od premiery) chciałbym otrzymać coś więcej. Oczywiście jest multiplayer, w którym można się bawić długie miesiące, ale nie wszystkich on musi interesować.
Dred - 28-03-2009, 09:46
Temat postu:
http://nt.interia.pl/internet/wiadomosci/news/napisyorg-wroca-do-sieci,1281800
Łał. Nie spodziewałem się tego.
Ysengrinn - 28-03-2009, 10:44
Temat postu:
Można wiedzieć czemu wklejasz link w taki sposób by nie dało się w niego klikać?
Dred - 28-03-2009, 11:57
Temat postu:
Z przyzwyczajenia. Poprawione.
de99ial - 30-03-2009, 10:18
Temat postu:
A mnie to cieszy. Powoli zaczyna docierać do twardogłowych, że te oskarżenia o piractwo to bardzo często bzdury wyssane z palucha mające na celu nabić więcej kasy.
korsarz - 30-03-2009, 16:27
Temat postu:
Parlament Europejski przeciw odcinaniu piratów.
W sumie dobrze. Bo jeśli ktoś prowadzi kafejkę (na przykład) to przez paru gostków ściągająch mp3 mógłby stracić źródło dochodu. Bo jak udowodni, że to nie on ściągał? Nie mówiąc już o dostawcach sieci, którzy odcinanie torrenciarzy mocno by odczuli po kieszeniach...
de99ial - 31-03-2009, 10:37
Temat postu:
BARDZO mnie cieszy taka decyzja.
wa-totem - 01-04-2009, 11:11
Temat postu:
Mnie również, howgh.

Swoją drogą, DRM terrorystycznym działaniem talibanów kapitalizmu? RIAA/MPAA mudżahedinami koncernów? Ha.
Zegarmistrz - 06-04-2009, 14:19
Temat postu:
Electronic Arts wycofuje się z DRM
Bezimienny - 06-04-2009, 15:32
Temat postu:
No proszę, wreszcie coś do nich dotarło...
korsarz - 06-04-2009, 15:51
Temat postu:
Żabojady postawili na swoim...
Zegarmistrz - 10-04-2009, 20:19
Temat postu:
Francuski senat mówi nie
de99ial - 13-04-2009, 21:11
Temat postu:
HAHAHA!!!!

EA kiss my axe!!!

Poczekam na edycję Red Alert 3 DRM Free ;]
Zegarmistrz - 17-04-2009, 14:13
Temat postu:
Jest wyrok w sprawie Pirate Bay. Rok więzienia i łączna grzywna w wysokości 3,620 miliona dolarów.
de99ial - 17-04-2009, 14:58
Temat postu:
Dla właścicieli? Kurcze...
BOReK - 17-04-2009, 15:09
Temat postu:
A najlepsze jest to, że grzywna ma zostac rozdzielona między kilka największych wytwórni (EMI, Warner Bros na przykład). Zupełnie jak gdyby tylko one były poszkodowane. :D
Dembol - 17-04-2009, 15:34
Temat postu:
Cytat:
A najlepsze jest to, że grzywna ma zostac rozdzielona między kilka największych wytwórni (EMI, Warner Bros na przykład). Zupełnie jak gdyby tylko one były poszkodowane. :D
Może tylko te firmy złożyły zwycięski pozew?
BOReK - 17-04-2009, 15:51
Temat postu:
Owszem, tylko że jest to wwspierane przez organizacje pokroju RIAA i bodaj nawet przez rząd USA. Szary człowiek mógłby się zasugerować, że chodzi o prawdziwą walkę z piractwem, ale oni nawet grubą nicią nie potrafią uszyć pozorów. ;]
Eire - 17-04-2009, 20:33
Temat postu:
Jeszcze będzie apelacja to raz.
Dwa- pozew nie był przeciwko stronie.
Dembol - 17-04-2009, 21:04
Temat postu:
RIAA/MPAA to organizacje powołane przez producentów filmowych i muzycznych. To wielkie lobby zarządzane przez starych ludzi, którzy zamiast przystosować się do nowych warunków będą bronili zażarcie starego porządku, który gwarantuje im największą kasę.
Bo prawda jest taka, że obecnie wytwórnia płytowa nie jest artyście do niczego potrzebna. Nic dziwnego, że ludzie zbijający na artystach kokosy się boją.
tilk - 23-04-2009, 17:49
Temat postu:
Ciekawostka: w Finlandii grożą sądem serwisowi Bookabooka, którego przeznaczeniem jest... pośredniczenie przy wypożyczaniu, wymianie i odsprzedaży podręczników. Papierowych. Żadnego kopiowania, ani innych Złych i Strasznych Rzeczy. Najwyraźniej w dzisiejszym wspaniałym kapitalistycznym świecie za wszystko trzeba zapłacić i basta.
BOReK - 23-04-2009, 17:54
Temat postu:
Może i słusznie? Wszak wydawnictwom podręcznikowym znacznie spadają przez to obroty. Jeszcze trochę i otomoto dostanie łatkę "pajrejt baja motoryzacji", bo tam się odsprzedaje używane pojazdy, a to zmniejsza obroty dealerów. :D
Vodh - 24-04-2009, 03:30
Temat postu:
A Allegro to już w ogóle zuo i szatan, przez nich dochody spadają wszystkim bo i wszystko używane można tam sprzedać! Zakazać Allegro i kazać im zapłacić kary za każdy sprzedany kiedykolwiek przedmiot!
de99ial - 24-04-2009, 12:28
Temat postu:
http://torrentfreak.com/pirate-bay-lawyer-is-biased-calls-for-a-retrial-090423/

Wyrok TPB zostanie najpewniej anulowany bo sędzia okazał się być członkiem kilku organizacji antypirackich :)
Zegarmistrz - 24-04-2009, 12:48
Temat postu:
Cytat:
Ciekawostka: w Finlandii grożą sądem serwisowi Bookabooka, którego przeznaczeniem jest... pośredniczenie przy wypożyczaniu, wymianie i odsprzedaży podręczników. Papierowych. Żadnego kopiowania, ani innych Złych i Strasznych Rzeczy. Najwyraźniej w dzisiejszym wspaniałym kapitalistycznym świecie za wszystko trzeba zapłacić i basta.


Cóż, pora więc zakazać działalności bibliotek. Ciekawe kiedy za nie się zabiorą i czy spotka się to z podobnymi reakcjami obrońców wolności kultury?

A Avellana narzekała, że fabuła Library Wars jest pozbawiona sensu...
OverLord_Zenon - 24-04-2009, 13:30
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Cytat:
Ciekawostka: w Finlandii grożą sądem serwisowi Bookabooka, którego przeznaczeniem jest... pośredniczenie przy wypożyczaniu, wymianie i odsprzedaży podręczników. Papierowych. Żadnego kopiowania, ani innych Złych i Strasznych Rzeczy. Najwyraźniej w dzisiejszym wspaniałym kapitalistycznym świecie za wszystko trzeba zapłacić i basta.


Cóż, pora więc zakazać działalności bibliotek. Ciekawe kiedy za nie się zabiorą i czy spotka się to z podobnymi reakcjami obrońców wolności kultury?

A Avellana narzekała, że fabuła Library Wars jest pozbawiona sensu...


Śmiejesz się?
Niepotrzebnie. Przecież korporacje z niechęcią patrzą na obrót używanymi grami czy nawet podzespołami do pc.
Owszem to nie ma większego sensu, ale przecież liczą się tylko zyski. Zyski korporacji.
Dlatego piractwo oznacza wolność.
Zegarmistrz - 24-04-2009, 14:54
Temat postu:
OverLord_Zenon napisał/a:
Śmiejesz się?


Tak. Bo pracuje w korporacji! Już nam wydano broń i ostrą amunicję, znamy też numery telefonów i adresy bibliotek. Teraz czekamy tylko na rozkaz. Ja będę szturmował Bibliotekę Uniwersytetu Warszawskiego.

Nie jest prawdą natomiast prawdą, że robimy to dla pieniędzy, czy chęci zysku. Robimy to całkowicie spontanicznie, gdyż to nam przynosi satysfakcję i przyczynia się do sukcesu Firmy!
OverLord_Zenon - 24-04-2009, 15:09
Temat postu:
Heh. Punkt dla ciebie.
Fakt, że jest mnóstwo ludzi którzy zrobiliby to dla samej zabawy i własnej przyjemności.
Co nie zmienia faktu, że za nimi stoi biznes, który pompuje mnóstwo kasy w polityke, żeby swoje (chore) pomysły przepchnąć.
de99ial - 11-05-2009, 15:32
Temat postu:
Przełom w podejściu do portali Torrent:
http://di.com.pl/news/26633,0,Wytwornia_reklamuje_muzyke_na_pirackiej_stronie.html
korsarz - 12-05-2009, 19:09
Temat postu:
Piractwo mniejsze, szkody większe - to co, zgodnie z tą logiką powinniśmy więcej ściągać czy jak..?
Vodh - 12-05-2009, 19:14
Temat postu:
Pomijając absurd, jakim jest stwierdzenie "szkody spowodowane przez piractwo" oznacza to tylko tyle, że piracone są droższe programy. Albo tak wynika z czyichś badań.
Ysengrinn - 12-05-2009, 19:51
Temat postu:
Dobrze wiedzieć, że Gruzja, Armenia i Azerbejdżan leżą w Europie, przez 24 lata żyłem w nieświadomości... Nie wiem co głupsze - to, czy przekonanie, że Europa kończy się Łabie, a dalej hasają białe misie cocacoli.

Cytat:
Wśród 27 krajów Unii Europejskiej Polska uplasowała się na 4 pozycji od końca. Krajami o wyższej skali piractwa są jedynie Grecja 57%, Rumunia 66% oraz Bułgaria 68%. Pod względem szkód producentów oprogramowania Polska znalazła się na 6 miejscu. W Unii Europejskiej większe szkody producenci oprogramowania ponieśli w Hiszpanii, Włoszech, Niemczech, Wielkiej Brytanii i Francji.


Czyli ilościowo najwięcej piraci "Unia B", a wartościowo unijna wierchuszka. Polska jak widać należy tak do jednej jak i drugiej, co w sumie nikogo nie powinno dziwić;P.
BOReK - 13-05-2009, 17:05
Temat postu:
Francuska ustawa nadciąga - czyli jednak nie są tacy rozsądni. ;]
Eire - 13-05-2009, 17:22
Temat postu:
Będzie odwołanie do Parlamentu
R2D2 - 13-05-2009, 18:36
Temat postu:
No cóż... mam nadzieję że u nas do podobnej sytuacji nie dojdzie ;).
Bezimienny - 13-05-2009, 18:42
Temat postu:
Cytat:
Francuscy zwolennicy bardziej liberalnego traktowania piratów mogą jeszcze liczyć, że wprowadzone prawo będzie niezgodne z przepisami obowiązującymi w UE.
Będzie. Unia już w tej sprawie się wypowiadała.
OverLord_Zenon - 13-05-2009, 18:59
Temat postu:
To i dobrze. Represja jest lepsza od prewencji.
Dembol - 04-06-2009, 14:57
Temat postu:
http://ideas.4brad.com/hitler-tries-dmca-takedown - taka drobna ciekawostka :)
Ysengrinn - 07-06-2009, 23:37
Temat postu:
O lol. Zaczyna się robić interesującoXD.
vries - 08-06-2009, 00:30
Temat postu:
http://www.polityka.pl/wojn/Lead33,933,292558,18/http://www.polityka.pl/wojn/Lead33,933,292558,18/
Trochę o wolności słowa w internecie...
Mitsurugi - 16-06-2009, 01:30
Temat postu:
Ja skomentuję piractwo krótko- "każdy sobie rzepkę skrobie" i "wszystko jest dla ludzi, od kiedy ludzie to wymyślają". A także "każdy kombinuje w życiu by jemu było lepiej, a, że każdy jest sobą, a nie nikim innym, to we wszystkich ludziach tkwi egoizm,". O!

Po za tym nie każdego stać, a każdy chce mieć. Nie każdy może, a każdy chce być szczęśliwy. A także jeśli ma się okazję i sposobności to trzeba korzystać. Byle by być szczęśliwy ze swoją moralnością lub jej brakiem. Dla mnie piractwo nie jest złem, nie jest dobrem. Po prostu jest i tyle i trzeba je zaakceptować. :)

Po za tym ludzie kradli, kradną będą kraść. To samo z zabijaniem i innymi "niemoralnymi" rzeczami. Taka rzeczywistość i to walka z wiatrakami. Ja nie udaję, że jestem praworządny, jako, że prawo to tylko słowa na papierze wypisane przez innego człowieka, takiego samego jak wy. Niech każdy decyduje sam, i sam niech później przyjmie konsekwencje/lub brak tychże za swoje decyzje. Wolna wola, byle być happy :)
Morg - 16-06-2009, 07:35
Temat postu:
Mitsurugi napisał/a:
jako, że prawo to tylko słowa na papierze wypisane przez innego człowieka, takiego samego jak wy.

Nie. Prawo to normy akceptowane przez ogół społeczeństwa - przynajmniej w teorii. Normy, których należy przestrzegać, bo po pierwsze nie jest się odludkiem na wyspie, a po drugie za ich nieprzestrzeganie grozi kara. Co do piractwa to kwestia jest nieco bardziej złożona (korporacje same niejako sobie na nie zapracowały), niemniej nie widzę najmniejszego powodu, żeby usprawiedliwiać piractwo działające na zasadzie "nie stać mnie, a chcę mieć", albo "szkoda mi pieniędzy".
Shlizer - 16-06-2009, 07:55
Temat postu:
Mitsurugi napisał/a:
Po za tym nie każdego stać, a każdy chce mieć. Nie każdy może, a każdy chce być szczęśliwy. A także jeśli ma się okazję i sposobności to trzeba korzystać. Byle by być szczęśliwy ze swoją moralnością lub jej brakiem. Dla mnie piractwo nie jest złem, nie jest dobrem. Po prostu jest i tyle i trzeba je zaakceptować. :)

Widzę, że rówieśnik, a piszesz jak dziesięciolatek. =)
Od kiedy człowiek, który własną pracą coś stworzył nie ma prawa do zarabiania ze swojego pomysłu i/lub wykonania? Przecież ludzie, którzy robią gry, filmy, czy muzykę z tego żyją. Oni głowią się nad tym całymi dniami i nocami co zrobić, aby gracz był zadowolony, aby gra ruszyła na gorszym sprzęcie i wyglądała przyzwoicie, oni wymyślają nowe algorytmy kompresji danych, żebyś mógł posadzić cztery litery przed telewizorem z piwskiem w ręku napawając się filmem w HD, a teraz Ty chcesz ich pracę wziąć do kieszeni na zasadzie 'mi się należy, bo ja chcę'.
Zapewne jesteś z tych wielkich egoistów, którzy nic w życiu nie zrobili i żerują na innych (co wynika z posta), ale przekonasz się pewnie kiedyś jak to jest kiedy Ty prujesz sobie żyły, żeby coś stworzyć, chcesz to sprzedać, a ktoś sobie weźmie z źródła pirackiego i pokaże środkowy palec.. 'bo mu się należy i już'..
To, że Ty chcesz być szczęśliwy nie znaczy, że musisz pozbawiać szczęścia (a istotnym jego elementem w dzisiejszych czasach niestety są pieniądze) innych.

Cytat:
Po za tym ludzie kradli, kradną będą kraść. To samo z zabijaniem i innymi "niemoralnymi" rzeczami. Taka rzeczywistość i to walka z wiatrakami.

Porozmawiamy kiedy ktoś ukradnie Ci samochód, komputer albo zabije kogoś znajomego, na kim Ci zależy. Ot - stało się. Przecież takie rzeczy się dzieją, ale to nie powód, żeby tego zakazywać albo to napiętnować, czyż nie?
Eire - 16-06-2009, 08:52
Temat postu:
Ja sie tylko zapytam: znowu?
de99ial - 16-06-2009, 09:49
Temat postu:
Morg napisał/a:
Mitsurugi napisał/a:
jako, że prawo to tylko słowa na papierze wypisane przez innego człowieka, takiego samego jak wy.

Nie. Prawo to normy akceptowane przez ogół społeczeństwa - przynajmniej w teorii. Normy, których należy przestrzegać, bo po pierwsze nie jest się odludkiem na wyspie, a po drugie za ich nieprzestrzeganie grozi kara. Co do piractwa to kwestia jest nieco bardziej złożona (korporacje same niejako sobie na nie zapracowały), niemniej nie widzę najmniejszego powodu, żeby usprawiedliwiać piractwo działające na zasadzie "nie stać mnie, a chcę mieć", albo "szkoda mi pieniędzy".


Właściwie to prawo stanowione jest próbą zrozumienia ludzkim rozumem prawa naturalnego.
Ysengrinn - 16-06-2009, 11:27
Temat postu:
Mitsurugi napisał/a:
Po za tym ludzie kradli, kradną będą kraść. To samo z zabijaniem i innymi "niemoralnymi" rzeczami. Taka rzeczywistość i to walka z wiatrakami. Ja nie udaję, że jestem praworządny, jako, że prawo to tylko słowa na papierze wypisane przez innego człowieka, takiego samego jak wy.


Gratulacje, po lekturze tematu o dostępie do broni nie sądziłem, że szybko znajdzie się coś od czego opadną mi macki. Dorośnij, człowieku, bo gdyby nie zasady prawne i moralne, które negujesz, dawno byłbyś martwy.

de99ial napisał/a:
Właściwie to prawo stanowione jest próbą zrozumienia ludzkim rozumem prawa naturalnego.


Właściwie to nie, ta teoria była popularna na przełomie XVIII-XIX w. Dziś teoria prawa naturalnego co prawda dalej funkcjonuje, ale co najmniej równoprawna jest teoria prawa pozytywnego (prawem są tylko przepisy ustanowione przez uprawnionego prawodawcę - nic więcej i nic mniej) oraz teoria realna (prawo powinno odpowiadać realnym potrzebom społecznym i nie może istnieć w oderwaniu od ekonomii, socjologii, psychologii etc.).
BOReK - 16-06-2009, 11:33
Temat postu:
Mitsurugi napisał/a:
Po za tym ludzie kradli, kradną będą kraść.

Ciekawostka - to samo powiedział mi funkcjonariusz policji, któremu zgłosiłem rabunek z mojej piwnicy. On jeszcze dodał "takie czasy, ludzie pracy nie mają".
Vodh - 16-06-2009, 12:54
Temat postu:
Shlizer napisał/a:
Od kiedy człowiek, który własną pracą coś stworzył nie ma prawa do zarabiania ze swojego pomysłu i/lub wykonania?


Od wtedy, od kiedy na sprzedaży płyt wytwórnie zarabiają znacznie więcej, niż artyści.

Argumentacja, że piractwo jest dobre, bo "mnie nie stać, a też chcę mieć" jest dziurawa jak sito, to fakt. Ale to nie jedyny argument za piractwem. Znacznie lepiej sprawdza się na przykład "i tak bym nie kupił, więc nikt na tym nie stracił ani grosza" "i tak bym nie kupił, a zdarzają się przypadki, że spiracona gra/muzyka tak mnie zachwyci, że w ramach podziękowań kupię oryginał, więc nie tylko nikt nie traci, ale wręcz ci, którzy zasługują - zarabiają na moim piractwie" lub "nie zamierzam płacić wytwórni, więc płytę ściągnę, a artyście wynagrodzę kupując bilet na koncert".

A tak poza tym to niezmiennie bawi mnie wyciąganie kwestii w stylu kradzieży samochodu czy mienia w tematach o piractwie - dlaczego do ludzi posługujących się tym argumentem nie dociera, że tutaj nikt nie traci samochodu? Jeżeli już koniecznie musicie zastosować argument osobisty z serii "ciekawe jak Ty byś się czuł" to trafniej by było napisać, że ktoś sobie nasz samochód wyrzeźbi i będzie miał taki sam tylko za darmo, bez żadnej straty z naszej strony. A i to nie jest trafnym argumentem, bo po pierwsze pirat "rzeźbi" kopiując od kogoś, kto się na to zgadza, a po drugie i tak dostaje produkt bez bajerów w postaci książeczek, pudełek i gadżetów.
Mitsurugi - 16-06-2009, 18:45
Temat postu:
Cytat:
niemniej nie widzę najmniejszego powodu, żeby usprawiedliwiać piractwo działające na zasadzie "nie stać mnie, a chcę mieć", albo "szkoda mi pieniędzy".


Ech, ja nie chcę nić usprawiedliwiać, ani oceniać. Tak po prostu jest i tyle. Ja nie mówię aprobować czy nie, usprawiedliwiać czy nie. Zaakceptować, że tak jest.

Cytat:
idzę, że rówieśnik, a piszesz jak dziesięciolatek. =)
Od kiedy człowiek, który własną pracą coś stworzył nie ma prawa do zarabiania ze swojego pomysłu i/lub wykonania?


A czy ja mówię, że nie ma prawa. Chodzi o to, że to czy ma prawo czy nie pewnych ludzi nie obchodzi i tyle. Nie zmienisz wszystkich, nie przemówisz wszystkim

Cytat:
przekonasz się pewnie kiedyś jak to jest kiedy Ty prujesz sobie żyły, żeby coś stworzyć, chcesz to sprzedać, a ktoś sobie weźmie z źródła pirackiego i pokaże środkowy palec.. 'bo mu się należy i już'..


No bo przecież tak jest. I co? Popłaczę się, ponarzekam, pozwę kogoś i co? Zmienię to? Oczyszczę internet? Można się wściekać na niektóre rzeczy, można czegoś nie lubić, można czegoś nie rozumieć i nie aprobować. Nie zmienia to faktu, że coś takiego jest. To, że jak mnie oszukają to będę zły w to nie wątpię, ale raczej nie zdziwi mnie, że jeden człowiek zrobił świństwo drugiemu. Przecież tak się zdarza, taka ludzka natura, że jeden pomaga, inny krzywdzi, jedni leczą, inni ranią. To tylko fakty.

Cytat:
Porozmawiamy kiedy ktoś ukradnie Ci samochód, komputer albo zabije kogoś znajomego, na kim Ci zależy. Ot - stało się.


Ech, ludzie zawsze, kiedy tak mówię to wyskakują mi od razu z zabiciem mi bliskiej osoby (najczęściej matki, choć nie wiem co im winna). Czy ja napisałem, że nie będę na to reagował emocjonalnie? Czy napisałem, żeby nie karać? Nie. Napisałem, że tak jest, że ludzie tak robią. Zaprzeczasz temu że tak było, jest i będzie? To powiedz z jakiej utopii jesteś. A po drugie: karać nie znaczy wykorzenić. Jasne, zgadzam się, że trzeba to karać prawnie, dzięki temu nie ma anarchii. Ale nigdy, przenigdy tego nie usuniesz. Musiałbyś usunąć z ludzi ich "ciemną stronę" :D. Nie zmienisz rzeczywistości o 360 stopni.

Cytat:
Dorośnij, człowieku, bo gdyby nie zasady prawne i moralne, które negujesz, dawno byłbyś martwy.


Nie neguję. Napisałem, że to słowa na papierze (które wedle większości są sprawiedliwe i odpowiednie). Po za tym pokaż mi kogoś kto z całą pewnością mi powie, że nigdy nie złamał prawa. A nie neguję moralności, tylko jej uniwersalizm. Wiesz, dla każdego inny czyn może być moralny, bądź w innym stopniu ta moralność się przejawia. Do tego, czy napisałem, żeby nie przestrzegać prawa, lub, żeby nie go nie było? Nie. Napisałem czym dla mnie jest prawo, bo dla mnie to są słowa, których treść warunkuje zachowanie ludzi. A przestrzegać się go powinno, bo inaczej grożą ci sankcję. Proste.

Cytat:
Zapewne jesteś z tych wielkich egoistów, którzy nic w życiu nie zrobili i żerują na innych


Jak to miło, że tak mnie dobrze i długo znasz. Zawsze to dobrze usłyszeć o swoich wadach od kogoś bliskiego :) :)

Cytat:
nie stać mnie, a chcę mieć


Ludzie, to nie usprawiedliwianie piractwa.... Tak po prostu JEST. Napisałem, że dla mnie to nie jest ani złe, ani dobre. To po prostu jest. Każdy chce mieć coś w życiu, więc np jeśli ktoś ma XX, a tamten nie ma, a nie może mieć bo nie ma $, a tu się okazuje, że może mieć za darmo, to raczej ludzie się skuszą. Decyzja należy do nich. Ale tak JEST, że tak ludzie robią. A to czy mają po tym wyrzuty sumienia czy nie, to też zależy od nich, prawda? Zawsze są dwie strony medalu, nie zrobisz z jedną.

I Boże, ale dyskusja o prawie i wartościach. Ja napisałem swoje zdanie na ten temat, a tutaj taki szum. Ech, a wystarczy, że ma się inne zdanie....
Ysengrinn - 16-06-2009, 18:58
Temat postu:
"Inne" to nienajlepsze słowo w tym wypadku.

Mitsurugi teraz napisał/a:
A nie neguję moralności, tylko jej uniwersalizm.


Mitsurugi trochę wcześniej napisał/a:
Niech każdy decyduje sam, i sam niech później przyjmie konsekwencje/lub brak tychże za swoje decyzje. Wolna wola, byle być happy :)


Nie, wcale.
Mitsurugi - 16-06-2009, 19:13
Temat postu:
Cytat:
Niech każdy decyduje sam, i sam niech później przyjmie konsekwencje/lub brak tychże za swoje decyzje. Wolna wola, byle być happy :)


Cytat:
Nie, wcale


Eeee, no i nie rozumiem. Napisałem, że dla każdego coś może być lub nie być moralne, więc każdy decyduje SAM i sam przyjmuje konsekwencje, lub ich brak za to. Wolna wola. Więc nie rozumiem skąd ta ironia. Jeśli ten człowiek jest szczęśliwy, bo zrobił coś, czego inny by nie zaaprobował bo było by dla niego nie moralne, i jest z tym szczęśliwy to jego wola. A inni niech go ocenią bo mają prawo. Po prostu kwestionuję uniwersalizm moralności (jasne, są rzeczy które dal 98% ludzi są nie moralne), bo każdy decyduje za siebie i sam ocenia co według niego jest moralna a co nie. (nawet jeśli większość uważa tak samo, to sam decydujesz czy się zgadzasz).

Cytat:
"Inne" to nienajlepsze słowo w tym wypadku.


Ty masz zdanie różniące się od mojego w jakimś stopniu (w tym przypadku dużym) więc słowo "inne" pasuje, jako, że nie masz takiej samej opinii jak ja. :)

A tak na czynniki to zdanie:
1."Niech każdy decyduje sam" - gdzie ta negacja moralności?
2."i sam niech później przyjmie konsekwencje/lub brak tychże za swoje decyzje" - gdzie negacja?
3. "Wolna wola, byle być happy" - neguję moralność?
Shlizer - 16-06-2009, 20:13
Temat postu:
Vodh napisał/a:
Od wtedy, od kiedy na sprzedaży płyt wytwórnie zarabiają znacznie więcej, niż artyści.

Eee.. tyle, że to artyści decydują komu i kiedy powierzyć rozpowszechnienie swojego tworu. Tym bardziej, że w dobie raczej powszechnego dostępu do Internetu wielu zdecydowało na takie właśnie propagowanie swojej twórczości.
To, że oni zdecydowali powierzyć sprzedaż tego, co zmajstrowali komuś, nie znaczy, że Ty możesz to sobie ukraść nie?

Cytat:
Znacznie lepiej sprawdza się na przykład "i tak bym nie kupił, więc nikt na tym nie stracił ani grosza" "i tak bym nie kupił, a zdarzają się przypadki, że spiracona gra/muzyka tak mnie zachwyci, że w ramach podziękowań kupię oryginał, więc nie tylko nikt nie traci, ale wręcz ci, którzy zasługują - zarabiają na moim piractwie" lub "nie zamierzam płacić wytwórni, więc płytę ściągnę, a artyście wynagrodzę kupując bilet na koncert".

Po raz pierwszy i ostatni napiszę na tym forum odnośnie tego, bo większość dzieciarni (znaczy mentalna, a nie wiekowa) i tak nie zrozumie, że kradzież jest 'be'.
Sam byłem piratem, znam całą masę piratów (albo ściślej - osoby, które korzystają z tychże) i przedstawiona przez Ciebie sytuacja zdarzyła się każdemu 1-2 razy w życiu. W tym też czasie spiracili dziesiątki, jak nie setki programów, więc tekst typu 'kupię pirata, a jak się spodoba to kupię oryginał' można o kant pośladka potłuc. Raz, że w gry internetowe często nie pograsz sobie miło na piracie, dwa, że jak ktoś już odpali pirata to go przechodzi do końca (i potem 'fajna, ale po co kupić oryginał skoro przeszedłem?') albo wywala czym prędzej (bo nie warta grania).
Druga sprawa - nie wiadomo która gra dobra? W Polsce masz zatrzęsienie sajtów i czasopism, z których jasno wynika, czy gra jest przełomem (dziwne, że najczęściej się takie gry piraci, a nie gnioty, co nie?), czy niewarta wydania złotówki. Jest też spore grono gier darmowych i nie tylko z freeware'ów z grafiką z Atari. Takie samo masz rozeznanie jeśli chodzi o filmy - z muzyką łatwiej, bo posłuchasz radia i wiesz co pasuje, a co nie.
Teraz czy komuś się to opłaca czy nie - większość piratów gra tylko na piratach. Chyba nie powiesz mi, że nie ma ŻADNEJ godnej gry do kupienia oryginału (ależ oni masochistyczni - grają w gry, których nie lubią)? Nie powiesz mi też, że gdyby nie kupili piratów to by w ogóle nie grali. Nie po to kupili i upgreadują sprzęt, na którym będą chodzić nowsze gierki, żeby naparzać w pasjansa.

Cytat:
A i to nie jest trafnym argumentem, bo po pierwsze pirat "rzeźbi" kopiując od kogoś, kto się na to zgadza(..).

Po pierwsze do edukuj się w sprawie co jest kradzieżą, a co nie, bo widać, że nie wiesz. Poza tym od kiedy producenci i dystrybutorzy zgadzają się na piracenie ich produktów? Przegapiłem jakieś wieści?

Mitsurugi napisał/a:
Ech, ja nie chcę nić usprawiedliwiać, ani oceniać. Tak po prostu jest i tyle. Ja nie mówię aprobować czy nie, usprawiedliwiać czy nie. Zaakceptować, że tak jest.

Zaraz, zaraz.. wpadłeś do tego tematu, żeby się pochwalić, że wiesz, że coś takiego jak piractwo istnieje? 0.o
Zdziwię Cię być może, ale gdyby nie istniało to nie byłoby tego tematu pewnie. To, że piractwo istnieje nie jest wiedzą tajemną, ale warto o tym mówić, żeby ktoś szczerze nie musiał żałować, że nie wiedział, że to złe i niezgodne z prawem.

Cytat:
No bo przecież tak jest. I co? Popłaczę się, ponarzekam, pozwę kogoś i co? Zmienię to? Oczyszczę internet?

Jak zdarzy się opisana przeze mnie sytuacja to sam zobaczysz, że taka pogarda jaką prezentujesz dla czyjejś pracy nie jest taka słodka i różowa jak już staniesz po tej drugiej stronie.

Cytat:
Czy ja napisałem, że nie będę na to reagował emocjonalnie? Czy napisałem, żeby nie karać? Nie.

Właściwie zrozumiałem, że tak - nie przejmować się, peace and love i ogólnie znieczulcie się wszyscy, bo to normalne.

Cytat:
A nie neguję moralności, tylko jej uniwersalizm.

W niektórych sytuacjach faktycznie prawo do moralności ma wspólnego niewiele zapewne, ale nie widzę tu jakoś powiązania z piractwem. W zasadzie piracenie wg. mnie jest uzasadnione TYLKO wtedy, gdy faktycznie nie ma dostępu do legalnego kupna danego tytułu (powiedzmy, że nie ma już dodruków jakiejś książki, w księgarniach i bibliotekach brak, więc sięgasz po ebooka). Mimo wszystko takie sytuacje to margines.

Cytat:
Każdy chce mieć coś w życiu, więc np jeśli ktoś ma XX, a tamten nie ma, a nie może mieć bo nie ma $, a tu się okazuje, że może mieć za darmo, to raczej ludzie się skuszą.

Znowu pewnie albo zbaczasz z tematu, albo nie wiesz co klepiesz. Jeśli kogoś stać na kupno nowego wybajerzonego kompa z super kartą graficzną, 4 rdzeniami, dźwiękiem 7.1, czy co tam jeszcze to żałuje 100-150 zł na grę, choć wydać 30x tyle żal mu nie było? (pomijając fakt, że dobre gry można dziś dostać w naprawdę atrakcyjnych cenach, nieprzekraczających 50zł).
Czy ktoś, kto kupi sobie telewizor 25-calowy z super-hiper odtwarzaczem DVD, Blu-Ray itd, choć wydał na sprzęt kilka (jak nie kilkanaście) tysięcy złotych nie ma tej setki albo nawet mniej na film albo muzykę?

Cytat:
I Boże, ale dyskusja o prawie i wartościach. Ja napisałem swoje zdanie na ten temat, a tutaj taki szum. Ech, a wystarczy, że ma się inne zdanie....

Wiesz.. jeśli ktoś napisze, że naziści to byli kolesie ok, że zabijanie to frajda i powinna być dozwolona, czy też, że potrzebuje porady jak okradać samochody, bo ostatnio sąsiad kupił fajną terenówkę to nie dziw się, że większość ludzi ma.. hmm... 'inne zdanie'..

No i w końcu sprecyzuj - napisałeś swoje zdanie (i czy je dobrze interpretuję), czy nic nie wnoszący do dyskusji i powszechnie znany fakt, że piractwo istnieje (w temacie - o ironio! - o nim taktującym)?

EDIT:
Mitsurugi napisał/a:
3. "Wolna wola, byle być happy" - neguję moralność?

Pośrednio - tak. To, że ja będę szczęśliwy jeśli kogoś okradnę / zabiję / poniżę lub coś zdewastuję nie znaczy, że jest to moralne, a w kontekście, w jakim pisałeś (i piszesz) swoje posty owa 'wolna wola' i 'bycie szczęśliwym' właśnie zahacza o moralność czynów, które do tego przybliżają.
Mitsurugi - 16-06-2009, 21:18
Temat postu:
Hehe, lubię dyskusje :) OK, to od początku:

Cytat:
Zaraz, zaraz.. wpadłeś do tego tematu, żeby się pochwalić, że wiesz, że coś takiego jak piractwo istnieje? 0.o Zdziwię Cię być może, ale gdyby nie istniało to nie byłoby tego tematu pewnie. To, że piractwo istnieje nie jest wiedzą tajemną, ale warto o tym mówić, żeby ktoś szczerze nie musiał żałować, że nie wiedział, że to złe i niezgodne z prawem.


Napisałem w temacie, że jeśli o mnie chodzi, to mnie piractwo ani nie ziębi, ani nie grzeje. Nie oceniam piractwa jako dobre lub złe, bo potrafię zrozumieć ludzi, którzy chcą mieć w życiu łatwiej i wygodniej i to robią, i potrafię zrozumieć, że jak się komuś kradnie to ten ktoś raczej zadowolony nie jest. A odpowiadając w temacie czy należy je tępić, czy nie, odpowiedziałem, że to walka z wiatrakami. Piractwo jest i go nie wytępisz, chyba, że zamkniesz Internet lub będziesz go monitorował w 100% 24h. Nie zmienisz ludzi. Nie oduczysz ludzi kraść, oszukiwać ani kombinować. Więc takie jest moje zdanie o piractwie. Niech sobie będzie, bo podobnie jak wszystko inne na świecie przynosi korzyści jednym a ma swoje negatywne skutki dla innych ludzi.

Cytat:
Jak zdarzy się opisana przeze mnie sytuacja to sam zobaczysz, że taka pogarda jaką prezentujesz dla czyjejś pracy nie jest taka słodka i różowa jak już staniesz po tej drugiej stronie.


Oczywiście, że nie, zgadzam się z tobą. Ale czy to zmieni fakt, że tego typu sytuacje będą występowały? Tu chodzi o to żeby zaakceptować to, że może cię to spotkać, że mogą ciebie ludzie oszukać lub okraść. I tego nie zmienisz.

I masz rację, że zależy od "strony". To jak z kierowcami i pieszymi. Jeśli jedziesz samochodem i wchodzą ci na drogę piesi to narzekasz, że przecież mają pasy, że wolno idą, że złośliwie, że czerwone, że wbiegają. Ale jak ty idziesz pieszo, to myślisz, że to przecież ja mam pierwszeństwo, a tam, poczekasz sobie trochę, boże, co za typ, przejedź mnie jeszcze, nie będę biegał bo tobie się spieszy. No ale cóż, tak to jest u ludzi :) (ale nie generalizuję)

Cytat:
W zasadzie piracenie wg. mnie jest uzasadnione TYLKO wtedy, gdy faktycznie nie ma dostępu do legalnego kupna danego tytułu (powiedzmy, że nie ma już dodruków jakiejś książki, w księgarniach i bibliotekach brak, więc sięgasz po ebooka).


No i masz do tego zdania prawo :).

Cytat:
Znowu pewnie albo zbaczasz z tematu, albo nie wiesz co klepiesz. Jeśli kogoś stać na kupno nowego wybajerzonego kompa z super kartą graficzną, 4 rdzeniami, dźwiękiem 7.1


Źle zrozumiałeś moje zdanie. Wyjaśnię to bardziej łopatologicznie. Jan jest człowiekiem, który dużo zarabia. Kupił sobie konsolę. Gry na konsolę kosztuję od 180-240 zł. Kupuje sobie gry bo go na nie stać, nie żal mu tych 600 zł na 3 gry (mniej więcej). Mietek zawsze chciał mieć konsolę, zarobił na nią i kupił ją. Niestety, nie ma tyle pieniędzy jak Jan i nie może sobie pzowlić na kupno tylu gier (szczególnie, że gra może być crapem) co Jan, a bardzo chciałby móc w nie grać. Jednak ma możliwość przy drobnej opłacie, mieć tyle samo gier co Jan, a nawet więcej, wydając na grę 6 zł (koszt płyty DVD). Do tego oszczędza pieniądze. Mietek się decyduje. Mietek nie żałuje bo gra, prawie nic nie płaci i może mieć tyle gier ile chce. To jest o co mi chodziło. Pomińmy proszę kwestię, czy Mietek będzie miał wyrzuty sumienia, czy nie. Na logikę Mietek tutaj wybrał lepiej (MOJE ZDANIE). Wybrał największą korzyść, przy najmniejszym wysiłku/wydatku.

Inna logiczna sprawa- możesz kupować gry po 100 zł (a nawet po 50) albo mieć je za 5zł lub za darmo. Co część ludzi wybierze?

Szanuję i rozumiem ludzi, którzy nie piracą. Ich sprawa, ich wola. Rozumiem ludzi, którzy piracą. Ich sprawa, ich wola

Cytat:
Wiesz.. jeśli ktoś napisze, że naziści to byli kolesie ok, że zabijanie to frajda i powinna być dozwolona, czy też, że potrzebuje porady jak okradać samochody, bo ostatnio sąsiad kupił fajną terenówkę to nie dziw się, że większość ludzi ma.. hmm... 'inne zdanie'..


Nie należę do ludzi, którzy się obrażają, więc nie to, że jestem zdenerwowany :). Ale proszę nie porównywać mojej wypowiedzi do wypowiedzi o popieraniu nazizmu, czy mordowania czy namawiania do kradzieży. Napisałem, że ludzie zabijają się, zabijali i będą dalej, bo nie zaprzeczysz, że tak jest i będzie. Nigdzie nie napisałem, że to dobre, nigdzie nie napisałem, że to frajda. Napisałem, że tego nie zmienisz. Gardzimy zabijaniem i go nie pochwalamy,ale go nie wykorzenisz.

Cytat:
Pośrednio - tak. To, że ja będę szczęśliwy jeśli kogoś okradnę / zabiję / poniżę lub coś zdewastuję nie znaczy, że jest to moralne, a w kontekście, w jakim pisałeś (i piszesz) swoje posty owa 'wolna wola' i 'bycie szczęśliwym' właśnie zahacza o moralność czynów, które do tego przybliżają.


Ech, to jednak jest nadinterpretacja. Dalej nie widzę, gdzie neguję moralność. Wymiar moralności dla niektórych ludzi może być diametralnie inny i jest uzależniony od wielu czynników. A po drugie napisałeś, że to jak piszę, zahacza o moralność czynów. Zgadzam się. Zahaczają. Ale dalej nie widzę, gdzie moja wypowiedź neguje moralność. Udowodniłeś tylko, że moje wypowiedzi jej dotyczą, co jest prawdą. Jednak dalej powtarzam. Nie neguję jej, bo moralność to kwestia subiektywna.

Zresztą przyznam, że to poczęści moja niekonsekwencja i błąd w nieprzemyślanej wypowiedzi doprowadziły do tej nadinterpretacji. Człowiek ma wolną wolę i powinien postępować tak by być szczęśliwym, starając się przy tym za bardzo nie szkodzić drugiemu człowiekowi. Nie napiszę, że w ogóle nie szkodzić, bo to jednak niemożliwe, ale są pewne granice, których przekraczać się nie powinno. Mam nadzieję, że to rozwiąże sprawę.

Możemy dalej dyskutować o piractwie jak co. Tylko daj jakiś aspekt :)
Ysengrinn - 16-06-2009, 21:28
Temat postu:
Mitsurugi - tak, negujesz.

Przede wszystkim nikt nie wygłosił twierdzenia o uniwersalności zasad moralnych, które tak zawzięcie obalasz. Nikt nie musiał, żyjemy bowiem w konkretnym kraju, zresztą wręcz boleśnie jednorodnym etnicznie, w którym panuje konkretny system etyczny. Ten system nie musi być uniwersalny i sprawdzać się od Sahary po Arktykę, wystarczy, że jest powszechnie uważany za obowiązującą normę w kraju w którym żyjemy.

Mitsurugi napisał/a:
A tak na czynniki to zdanie:
1."Niech każdy decyduje sam" - gdzie ta negacja moralności?


Moralność nie polega na tym, że każdy może sobie wymyślać dowolne zasady etyczne, kierując się wyłącznie własnym widzimisie. Na przykład nie nazywamy wysoce moralnym człowieka, który wbrew powszechnie przyjętym regułom społecznym oddaje się stosunkom płciowym w zamian za awans zawodowy, mimo iż on sam uważa to za całkowicie etyczne.

[quote]2."i sam niech później przyjmie konsekwencje/lub brak tychże za swoje decyzje" - gdzie negacja?[/quote[]
Sugerujesz, że każdy może robić wszystko jeżeli tylko jest świadomy grożących za to sankcji. Być może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale złamanie normy moralnej nie jest zagrożone żadnymi sankcjami (w przeciwnym wypadku mówimy po prostu o normie prawnej lub religijnej, jeśli sankcje dotyczą dopiero życia pozagrobowego). Stawiając tezę, że jedynym hamulcem jakim powinniśmy się kierować w życiu jest zagrożeniem sankcjami w oczywisty sposób zaprzeczasz wartościom moralnym.

Mówiąc prosto - bredzisz i zabierasz głos w sprawach o których nie masz najmniejszego pojęcia.

Cytat:
3. "Wolna wola, byle być happy" - neguję moralność?


Jak najbardziej. Propagujesz bardzo niepożądaną postawę społeczną zwaną hedonizmem.
Mitsurugi - 16-06-2009, 21:48
Temat postu:
Cytat:
Moralność nie polega na tym, że każdy może sobie wymyślać dowolne zasady etyczne, kierując się wyłącznie własnym widzimisie. Na przykład nie nazywamy wysoce moralnym człowieka, który wbrew powszechnie przyjętym regułom społecznym oddaje się stosunkom płciowym w zamian za awans zawodowy, mimo iż on sam uważa to za całkowicie etyczne.


Hmm, naprawdę nie wiem o czym mówisz. Zinterpretowana przez ciebie część zdania brzmi "Niech każdy decyduje sam". Nie widzę tu negacji moralności, bo sens tego jest taki, że każdy sam podejmuje decyzje, no bo kto inny?. Na siłę podciągasz moją wypowiedź pod moralność, mimo iż to zdanie w ogóle o niej nie mówi.Do tego nie pisałem nigdzie na czym polega moralność, pisałem tylko, że dla każdego jest ona subiektywna, i każdy ma własny kodeks moralny i sam decyduje co jest dla niego moralne, bo tak jest. Więc czemu piszesz mi na czym polega moralność?

I co to za przykład? Jeśli on uważa, że oddanie się komuś nie jest nie moralne, a ty na odwrót, to co? Spalisz go na stosie? Ja nie nazwę go człowiekiem niemoralnym. Jeśli tak robi, i mu to odpowiada, to jego sprawa. To, że dla mnie byłoby to niemoralne, nie znaczy, że ma być dla niego.

Cytat:
Sugerujesz, że każdy może robić wszystko jeżeli tylko jest świadomy grożących za to sankcji.


Ech, i znowu. Podciągasz "konsekwencje" pod sankcje. Przecież to dwa różne pojęcia. Jeśli podejmujesz decyzje to zawsze masz konsekwencje. Człowiek decyduje sam i musi się pogodzić z tym, że mogę być tego konsekwencje. I gdzie ja pisałem, że za złamanie norm moralnych są sankcje (Pisałem to odnośnie prawa jak już)?

Cytat:
Stawiając tezę, że jedynym hamulcem jakim powinniśmy się kierować w życiu jest zagrożeniem sankcjami


A gdzie ja tą tezę postawiłem?

Cytat:
ale złamanie normy moralnej nie jest zagrożone żadnymi sankcjami


Ale gdzie ja piszę o złamaniu normy moralnej? Przecież to ty starasz się udowodnić, że ja neguję moralność.

Cytat:
Mówiąc prosto - bredzisz i zabierasz głos w sprawach o których nie masz najmniejszego pojęcia.


Ech....tak najłatwiej powiedzieć

Cytat:
Przede wszystkim nikt nie wygłosił twierdzenia o uniwersalności zasad moralnych, które tak zawzięcie obalasz


Przede wszystkim nie wygłosiłem twierdzenia o negacji moralności, które tak zawzięcie udowadniasz.
Ysengrinn - 16-06-2009, 21:58
Temat postu:
Mitsurugi napisał/a:


Cytat:
Mówiąc prosto - bredzisz i zabierasz głos w sprawach o których nie masz najmniejszego pojęcia.


Ech....tak najłatwiej powiedzieć.


Jeżeli z całego mojego posta byłeś w stanie pojąć tylko tyle to nie widzę sensu dalszej dyskusji. End of topic.
Irian - 16-06-2009, 22:01
Temat postu:
Że podsumuję...

Mitsurugi napisał/a:

Hmm, naprawdę nie wiem o czym mówisz.


Widać. Mnie na pierwszym roku uczyli, że moralność jest ustalana przez kulturę/społeczeństwo/grupę, w której się wychowujesz... Możesz naginać normy, możesz wybrać ich łamanie, ale nie możesz powiedzieć, że ktoś uważa zachowania niemoralne (powiedzmy, kradzież) za moralne, bo tu się już kłaniają zaburzenia antyspołeczne. No chyba, że był wychowany w kulturze, w której kradzież jest dozwolona i pożądana. I nie jest tak, że każdy decyduje sam, wbrew Twoim permisywnym poglądom.

Polecam poczytać Kołakowskiego.
Shlizer - 16-06-2009, 22:05
Temat postu:
Mitsurugi napisał/a:
Napisałem w temacie, że jeśli o mnie chodzi, to mnie piractwo ani nie ziębi, ani nie grzeje. (..) A odpowiadając w temacie czy należy je tępić, czy nie, odpowiedziałem, że to walka z wiatrakami. Piractwo jest i go nie wytępisz, chyba, że zamkniesz Internet lub będziesz go monitorował w 100% 24h.

To trochę od pewnego czasu brzmi tak, jakbyś w sumie własnego zdania nie miał (albo raczej jest Ci to obojętne), a dyskusję prowadzisz.. hm.. bo ja wiem? Dla sportu? =p
Tak samo jak zakazywanie ludziom ranienia innych, czy kary za jazdę po pijaku - walka z wiatrakami, ale owa walka ma coś na celu.
To samo z piractwem - jednych odstraszy sama myśl o konsekwencjach, inni doznali kary i nie chcą jej doświadczyć ponownie, jeszcze inni znają problem od drugiej strony i wiedzą, że piracenie nie jest miłe ani dobre, ale są też tacy, dla których tuzin wyroków nie zrobi wrażenia i dalej będą robić swoje.
Mimo wszystko już z prostego rozbicia pseudo-psychologicznego (tfu.. a podobno mam umysł ścisły =p) wynika, że część - i to raczej nie mała - zrezygnuje z tego procederu w fazie przed lub po jednorazowej karze. Dlatego właśnie owo uświadamianie ma też cel - pokazać ludziom, że wbrew pozorom często w ten sposób krzywdzą innych (kradzież) i/lub nie jest to zgodne z prawem.

Cytat:
Źle zrozumiałeś moje zdanie. Wyjaśnię to bardziej łopatologicznie. Jan jest człowiekiem, który dużo zarabia. Kupił sobie konsolę. (...)

Nie wiem czy zwróciłeś uwagę, ale ukazałeś sztampowy i najczęstszy przypadek pirata. W takim razie odpowiedz na pytanie: po co Mietek kupił konsolę, skoro nie stać go na gry? To tak, jakby kupił auto, ale nie stać go na benzynę albo ubezpieczenie. Skoro kupił - znaczy chce grać, a skoro chce grać to powinien zarobić i kupić grę, a nie olać sprawę krzywym sikiem i zabrać czyjąś pracę nie płacąc mu za nią (bo do tego się to sprowadza).
Hmm.. że nie wie, którą grę kupić? Że nie wie, co jest gniotem, a co nie? Cóż - takie życie. Jak kupujesz jogurt możesz trafić na spleśniały, jak kupujesz radio może nie działać, bo ma wadę produkcyjną. Czy to jest powód, żeby pójść do sklepu i wziąć sobie to radio 'bo nie wiem, czy mi zadziała'? No chyba nie.
Jak już pisałem - w dzisiejszych czasach o grze dowiedzieć się, przed jej zakupem, można często bez problemu z różnych źródeł. Czy to recenzja w magazynie o grach, czy na stronie Internetowej, czy to demo, czy opinie kolegów, ba! - czasami gry konsolowe w sklepach komputerowych (czy np. Empikach) mają specjalne kąciki ze stojącymi maszynami, gdzie można chwycić za pada i zobaczyć jak się gra w toto, wiec ten argument to i owszem był słuszny, ale jeszcze 10 lat temu, a nie dziś.

Cytat:
Nie należę do ludzi, którzy się obrażają, więc nie to, że jestem zdenerwowany :). Ale proszę nie porównywać mojej wypowiedzi do wypowiedzi o popieraniu nazizmu, czy mordowania czy namawiania do kradzieży.

Ja tam lubię czasem coś wyolbrzymiać.. =p
generalnie chodzi o to, że z Twoich wypowiedzi wynika, że łamanie prawa jest si i jeszcze się dziwisz, że ludzie mają inne zdanie, niesprzeczne z prawem..

Tak swoją drogą - może warto ustalić czy istnieje coś takiego jak własność intelektualna, bo trochę (?) to negujesz nie wprost. Czy gdy ktoś stworzy jakąś wartość niematerialną (czy to tekst piosenki, czy komiks, czy skomponuje muzykę, czy stworzy wreszcie grę) ma do niej całkowite prawo (czyli - może ustalić, czy chce sprzedać, za ile, komu, w jaki sposób i na jakiej zasadzie - licencji)? Czy też może każdy może sobie ten tekst / nuty, czy cokolwiek przepisać i korzystać do woli, zostawiając tym samym właściciela bez praw do produktu (bo przecież nie pozwolił na sprzedaż, nie mówił, że za darmo można skopiować itd)?
Mitsurugi - 16-06-2009, 22:08
Temat postu:
Cytat:
Jeżeli z całego mojego posta byłeś w stanie pojąć tylko tyle to nie widzę sensu dalszej dyskusji. End of topic.


Tak, napisałem posta na kilkanaście linijek, odniosłem się do wszystkich twoich wypowiedzi z poprzedniego posta, a ty uczepiłeś się tego zdania, by zdyskredytować mnie i móc zakończyć dyskusję. W pewnym momencie niektórzy ludzie kończą dyskusję tekstem typu "bo ty i tak nie rozumiesz", albo "z tobą tak zawsze" lub "i tak nie ma sensu", gdyż brak im już argumentów. Dlatego znów powtórzę to sławetne zdanie, które tak w twoich oczach obniżyło moją wartość: Tak najłatwiej powiedzieć.

Ech...po za tym ta dyskusja nie miała na celu jakiegoś abstrakcyjnego zwycięstwa, tylko próbę zrozumienia sensu i treści wypowiedzi drugiej osoby. Szkoda, że tak to osobiście potraktowałeś. To tylko dyskusja :)

No ale miło się dyskutowało :). Niezły off-topic.
Mitsurugi - 16-06-2009, 22:28
Temat postu:
Cytat:
To trochę od pewnego czasu brzmi tak, jakbyś w sumie własnego zdania nie miał (albo raczej jest Ci to obojętne), a dyskusję prowadzisz.. hm.. bo ja wiem? Dla sportu? =p


Nie obraź się, proszę, Shlizer, ale to prawda :D . Lubię dyskutować dla samej dyskusji, wymiany poglądów, poznania czyjegoś zdania. I mam własne zdanie, które napisałem, i rzeczywiście wyraża ono np. w tym wypadku obojętność co do np. piractwa, bo jestem człowiekiem, który wobec wielu spraw jest obojętny po prostu.

No, ale miło, że dyskutujemy dalej :)

Cytat:
Dlatego właśnie owo uświadamianie ma też cel - pokazać ludziom, że wbrew pozorom często w ten sposób krzywdzą innych (kradzież) i/lub nie jest to zgodne z prawem.


Zgadzam się, ale ostatecznie to oni sami wybiorą.

Cytat:
jednych odstraszy sama myśl o konsekwencjach, inni doznali kary i nie chcą jej doświadczyć ponownie, jeszcze inni znają problem od drugiej strony i wiedzą, że piracenie nie jest miłe ani dobre, ale są też tacy, dla których tuzin wyroków nie zrobi wrażenia i dalej będą robić swoje.


Dokładnie, tak po prostu jest i tego nie zmienisz. Zależy od człowieka i jego charakteru, czy właśnie owej nieszczęsnej moralności czy etyki.

Cytat:
Nie wiem czy zwróciłeś uwagę, ale ukazałeś sztampowy i najczęstszy przypadek pirata


Oczywiście, przecież tak ludzie myślą (niektórzy! nie łap za słowa :P )

Cytat:
po co Mietek kupił konsolę, skoro nie stać go na gry? To tak, jakby kupił auto, ale nie stać go na benzynę albo ubezpieczenie. Skoro kupił - znaczy chce grać, a skoro chce grać to powinien zarobić i kupić grę, a nie olać sprawę krzywym sikiem i zabrać czyjąś pracę nie płacąc mu za nią (bo do tego się to sprowadza).


Ale kupił konsolę bo to jego marzenie, nie stać go na gry (a raczej stać ale np. 1/miech,2miechy), ale chce grać i ma możliwość grania i to prawie za darmo i wie o tym. Do tego raczej wiedziałby o tym przed zakupem, ale ja tego nie sprecyzowałem.

Też na początku mógł próbować kupować oryginały. Ale później zobaczył, że może mieć więcej za taniej.

Cytat:
Ja tam lubię czasem coś wyolbrzymiać.. =p
generalnie chodzi o to, że z Twoich wypowiedzi wynika, że łamanie prawa jest si i jeszcze się dziwisz, że ludzie mają inne zdanie, niesprzeczne z prawem..


Aj tam, przecież nic się nie stało, ja się nie obrażam :P. Nie dziwię się, że mają inne zdanie tylko dziwię się, że nie potrafią zaakceptować faktu, że ludzie łamią prawo, i choćby nie wiem co zrobili to tego nie zmienią. A oni to podciągają pod synonim akceptować fakt występowania=popierać. O to chodzi. No ale ja nie chcę nikogo zmieniać :)

Cytat:
Hmm.. że nie wie, którą grę kupić? Że nie wie, co jest gniotem, a co nie? Cóż - takie życie. Jak kupujesz jogurt możesz trafić na spleśniały, jak kupujesz radio może nie działać, bo ma wadę produkcyjną. Czy to jest powód, żeby pójść do sklepu i wziąć sobie to radio 'bo nie wiem, czy mi zadziała'? No chyba nie.
Jak już pisałem - w dzisiejszych czasach o grze dowiedzieć się, przed jej zakupem, można często bez problemu z różnych źródeł. Czy to recenzja w magazynie o grach, czy na stronie Internetowej, czy to demo, czy opinie kolegów, ba! - czasami gry konsolowe w sklepach komputerowych (czy np. Empikach) mają specjalne kąciki ze stojącymi maszynami, gdzie można chwycić za pada i zobaczyć jak się gra w toto, wiec ten argument to i owszem był słuszny, ale jeszcze 10 lat temu, a nie dziś.


Niemniej fakt pozostaje faktem, że może mieć grę taniej lub darmo, zamiast za nią płacić. Tutaj starasz się (nie neguję tego) wyjaśnić, że nic nie usprawiedliwia "kradzieży". Rozumiem. Niemniej jednak, logicznie rzecz biorąc ludzie wolą płacić mniej a mieć to samo. A jeśli w ogóle nie muszą płacić? Oto jest powód piractwa, chęć wygody. Do tego tak off-ten-nasz-topic to jest tak wiele razy, że mimo recenzji, kupujesz grę i okazuje się być crapem, mimo not 8/10. Bo po prostu tobie się nie podoba, bo mimo wszystko, tak jak z naszymi recenzjami anime, recenzja to subiektywne zdanie innego gracza (to nie powszechne, ale się zdarza czasami). Jasne, można grę odsprzedać, nie przeczę. Ale pozostaje myśl "no i na co ja wydałem te 220 zł?"

Jeśli chodzi o własność intelektualną- zgodzę się, należy do wytwórcy, jeśli zastrzegł ją prawnie. Dlatego piractwo to przestępstwo. Jednak, szczerze, ludzie po prostu (nie wszyscy!!) nie szanują pracy innego człowieka, najczęściej nawet nie myślą o twórcach/twórcy danej rzeczy, tylko pchani własnym poczuciem spełnienia swojego interesu i zaspokojenia swoich potrzeb, szukają najłatwiejszej drogi do tego prowadzącej. Ja jednak wierzę w gorszą naturę człowieka i uważam, że każdy z nas, w większym, bądź mniejszym stopniu, jest egoistą (po troszku każdy). Ale to moje zdanie i możemy na jego temat podyskutować, ale proszę nie mówić "bredzisz" itp. :) :D:D:D:D:D
Akira1980 - 16-06-2009, 23:03
Temat postu:
Od siebie dodam - jestem z fakcji która mówi "piractwo jest BE!" - że argument, gram w pirat żeby zobaczyć czy jest dobra albo czy warto kupić. Jest głupi i smieszny jak argument "BO TAK!". Dlaczego? Ponieważ jeśli chcesz kupić grę, to przeczytaj sobie recenzję lub opinię osoby która w nią grała ewentualnie zagraj w demo. Chcesz kupić najnowszą płytę ulubionego zespołu, coż... słuchasz ich to znaczy że mniej więcej wiesz czego się spodziewać, to raz dwa są sklepy gdzie można zajśc i poprosić o przesłuchanie płyty (sam tak zrobiłem gdy chciałem kupić ost z gry Splinter Cell - na szczęście nie kupiłem ponieważ nie za bardzo mi przypadł do gustu). Chcesz obejrzeć film, ponownie recenzja, lub poszukać informacji kto tam gra. Gra Sean Connery to już wiesz że warto, gra aktor klasy B to już wiesz że raczej nie bardzo.
Można by tak pisać nawet i na całe strony, ale i tak zawsze znajdą się malkontenci którzy stwierdzą że oni muszą mieć to szybciej i sami sprawdzić na kompie. Ale cóż, takie jest życie i ci ludzie przekonają się dopiero że piractwo jest "BE" jak sami zostaną okradzeni z dorobku pracy albo ich wysiłku włożonego w coś...
Mitsurugi - 16-06-2009, 23:17
Temat postu:
Cytat:
Widać. Mnie na pierwszym roku uczyli, że moralność jest ustalana przez kulturę/społeczeństwo/grupę, w której się wychowujesz... Możesz naginać normy, możesz wybrać ich łamanie, ale nie możesz powiedzieć, że ktoś uważa zachowania niemoralne (powiedzmy, kradzież) za moralne, bo tu się już kłaniają zaburzenia antyspołeczne. No chyba, że był wychowany w kulturze, w której kradzież jest dozwolona i pożądana. I nie jest tak, że każdy decyduje sam, wbrew Twoim permisywnym poglądom.

Polecam poczytać Kołakowskiego.


Sorrka, przegapiłem twój post. T

Czyli podsumowując: skoro Kołakowski tak napisał, to ja mam się z tym automatycznie zgadzać, tak? Niestety, ale nie. Widać mam zaburzenia antyspołeczne, bo według mnie każdy ma prawo sam oceniać co jest moralne i niemoralne. Jeśli ktoś twierdzi inaczej to ok, rozumiem. Jeśli ty, Irian, tak uważasz to bardzo dobrze, nic do tego nie mam. Ale proszę beż terminów typu "powszechna prawda" czy "bo taka jest oficjalna definicja". Może jestem antyspołeczny (w sumie możliwe bardzo).

Ale jak to mówią, o wartościach się nie dyskutuje bo nigdy nikt nikogo nie przekona, a tylko dojdzie do konfliktu. No chyba tak, a szkoda.

Dobra, a tak na temat. Co sądzicie o stwierdzeniu, że "piractwo rodzi piractwo"? Znaczy im więcej piratów tym coraz więcej ludzi widzi, że to opłacalne.
Shlizer - 16-06-2009, 23:52
Temat postu:
Mitsurugi napisał/a:
Ale kupił konsolę bo to jego marzenie, nie stać go na gry (a raczej stać ale np. 1/miech,2miechy), ale chce grać i ma możliwość grania i to prawie za darmo i wie o tym. Do tego raczej wiedziałby o tym przed zakupem, ale ja tego nie sprecyzowałem.

Co prawda nie rozumiem problemu mieć np. dwie gry za 100zł (w sumie) na miesiąc (albo 5 za 20zł) i to na przyzwoitym poziomie. Niestety trudno mi się wypowiadać o konsolach, bo takowej nie mam i nimi się raczej nie interesuję.
No i ta teoria, że droga gra, więc kupię/zgram pirata ma się nijak do rzeczywistości. Czemu? Pomimo tego, że gry na konsolach są zdecydowanie droższe, odsetek piractwa jest mniejszy. Gdzie tu logika, skoro przeciętnie gra na PC ma 100zł i się ją piraci bardziej niż gra na konsolę, która kosztuje 1,5 albo 2 razy drożej?

Cytat:
Aj tam, przecież nic się nie stało, ja się nie obrażam :P. Nie dziwię się, że mają inne zdanie tylko dziwię się, że nie potrafią zaakceptować faktu, że ludzie łamią prawo, i choćby nie wiem co zrobili to tego nie zmienią.

Nikt nigdzie nie pisał, że nie potrafi zaakceptować tego, że ludzie kradną. Nikt też nie podnosił lamentu w celu wyplenienia wszelkiego zła po wsze czasy raz na zawsze. Po prostu sporo osób nie toleruje tego (to ta różnica między akceptacją, a przyzwoleniem).

Cytat:
Jeśli chodzi o własność intelektualną- zgodzę się, należy do wytwórcy, jeśli zastrzegł ją prawnie. (..) Ale to moje zdanie i możemy na jego temat podyskutować, ale proszę nie mówić "bredzisz" itp. :) :D:D:D:D:D

Bradzisz! =p
A tak serio: własność intelektualna jest także wtedy, gdy jej nie zastrzegł prawnie. Co z tego, że napiszesz wiersz i powiedzmy zamieścisz w Internecie i nie przejdziesz przez skomplikowane procedury prawne? Twój wiersz jest Twoim wierszem i basta. Nikt nie ma prawa się pod nim podpisać jako autor, ani nim dysponować bez Twojej zgody.

Cytat:
Czyli podsumowując: skoro Kołakowski tak napisał, to ja mam się z tym automatycznie zgadzać, tak? Niestety, ale nie. Widać mam zaburzenia antyspołeczne, bo według mnie każdy ma prawo sam oceniać co jest moralne i niemoralne.

I tu się miśku mylisz. Nie możesz oceniać co jest moralne, a co nie. =)
Dleczemu?
Dlatemu, że z definicji moralność to sposób postępowania uznany przez OGÓŁ, a ty niestety jeszcze ogółem nie jesteś.
Jeśli nie wierzysz zajrzyj no chociaż do jakiegokolwiek słownika wyrazów obcych (pewnie tam znajdziesz) albo choćby do Wikipedii, jeśli nie boisz się internetowych encyklopedii..
a co mi tam.. nawet link Ci podam: Moralność.. =)
Dembol - 17-06-2009, 00:34
Temat postu:
Mitsurugi napisał/a:
Po za tym ludzie kradli, kradną będą kraść. To samo z zabijaniem i innymi "niemoralnymi" rzeczami. Taka rzeczywistość i to walka z wiatrakami. Ja nie udaję, że jestem praworządny, jako, że prawo to tylko słowa na papierze wypisane przez innego człowieka, takiego samego jak wy. Niech każdy decyduje sam, i sam niech później przyjmie konsekwencje/lub brak tychże za swoje decyzje. Wolna wola, byle być happy :)
"Jedyną rzeczą potrzebną złu do zwycięstwa jest bierność dobrych ludzi". Nie wiem kto to powiedział, ale chyba wystarczy za komentarz.
Mitsurugi - 17-06-2009, 00:45
Temat postu:
Cytat:
Co prawda nie rozumiem problemu mieć np. dwie gry za 100zł (w sumie) na miesiąc (albo 5 za 20zł) i to na przyzwoitym poziomie. Niestety trudno mi się wypowiadać o konsolach, bo takowej nie mam i nimi się raczej nie interesuję.
No i ta teoria, że droga gra, więc kupię/zgram pirata ma się nijak do rzeczywistości. Czemu? Pomimo tego, że gry na konsolach są zdecydowanie droższe, odsetek piractwa jest mniejszy.


Widzisz, tu po prostu chodzi o zrozumienie, że jednak człowiek woli mniej wydać. A na konsolach poractwo jest mniejsze z powodu wciąż słabej ich popularności w Europie (ich domeny to USA i Japonia), a po drugie, ciężej jest zpiracic konsolę, bo trzeba przerabiać/wymieniać napęd a np. Playstation 3 nie można póki co spiracić (teoretycznie), ale głównie chodzi o wciąż nikłą liczbę nagrywarek Blue-Ray i upowszechnienie tego rodzaju nośników/napędów.

Cytat:
własność intelektualna jest także wtedy, gdy jej nie zastrzegł prawnie. Co z tego, że napiszesz wiersz i powiedzmy zamieścisz w Internecie i nie przejdziesz przez skomplikowane procedury prawne? Twój wiersz jest Twoim wierszem i basta. Nikt nie ma prawa się pod nim podpisać jako autor, ani nim dysponować bez Twojej zgod


W teorii i z punktu widzenia dobrego obyczaju, zachowania to tak, rzeczywiście. Ale prawo mimo wszystko według mnie oczywiście warunkuje większy strach i obawę przed złamaniem jakiś norm, niż ogólnie przyjęte zasady społeczne. Pomyśl, gdyby w prawie nie było, że za kradzież się kara to jak myślisz, jak by to wyglądało? :P. Ale też się zgodzę, że własność intelektualna nie musi być potwierdzona prawa, ale przy braku sankcji jest większa szansa na "okradzenie" kogoś z tej własności.

Cytat:
I tu się miśku mylisz. Nie możesz oceniać co jest moralne, a co nie. =)


Ech, ale ja czytałem definicję. Tylko dalej JA SAM uważam, że człowiek ma prawo samemu ocenić czy coś jest moralne. Bo to, że ogół tak myśli, nie znaczy, że ty musisz. Ale ja mam specyficzne poglądy i po prostu nie lubię się zgadzać z ogółem czy z większością, bo tak. Jestem zbyt silnym indywidualistom. No, ale niektórzy cię za coś takiego zwyzywają (nie mówię o tobie) i nazwą kretynem, bo śmiesz myśleć sam i stawiać własne opinie. Ale pomińmy to bo to już baaaardzo subiektywna wymiana poglądów będzie :)

Cytat:
"Jedyną rzeczą potrzebną złu do zwycięstwa jest bierność dobrych ludzi". Nie wiem kto to powiedział, ale chyba wystarczy za komentarz.


Zgadzam się, ale ja paladynem nie jestem :). No i nie martw się, większość ludzi taka nie jest, więc nie czeka cię Era Ciemności :P
IKa - 17-06-2009, 01:37
Temat postu:
Mitsurugi napisał/a:
Cytat:
własność intelektualna jest także wtedy, gdy jej nie zastrzegł prawnie. Co z tego, że napiszesz wiersz i powiedzmy zamieścisz w Internecie i nie przejdziesz przez skomplikowane procedury prawne? Twój wiersz jest Twoim wierszem i basta. Nikt nie ma prawa się pod nim podpisać jako autor, ani nim dysponować bez Twojej zgod
W teorii i z punktu widzenia dobrego obyczaju, zachowania to tak, rzeczywiście. Ale prawo mimo wszystko według mnie oczywiście warunkuje większy strach i obawę przed złamaniem jakiś norm, niż ogólnie przyjęte zasady społeczne.
Polecam lekturę ustawy o prawie autorskim najpierw, a potem się wypowiadanie na ten temat. Zwłaszcza rozdział 1, art.1 pkt 4 "4. Ochrona przysługuje twórcy niezależnie od spełnienia jakichkolwiek formalności." Nie muszę "zastrzec" urzędowo. Mogę udowodnić, że tekst jest mój i wara od niego.
Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, z dnia 4 lutego 1994 r., publikator: Dz. U. 1994, nr 24, poz. 83, tekst jednolity: Dz. U. 2000, nr 80, poz. 904
Morg - 17-06-2009, 10:22
Temat postu:
Mitsurugi, cytując Vodha z innego tematu:
Vodh napisał/a:
Nie wiń ludzi za to, że wkładają Ci w usta coś, co naprawdę powiedziałeś, mają rację.


To po pierwsze. A ja kwestię moralności spróbuję wytłumaczyć Ci nieco prościej. Wyobraź sobie państwo w którym żyją trzy różnae grupy społeczne - X, Y, Z. Grupa X uważa, że zabijanie, jak i kradzież są niemoralne. Grupa Y uważa, że zabijanie jest niemoralne, ale kradzież już nie. W grupie Z przyzwala się na obie rzeczy. Masz już wizję mini-wybuchu? W najlepszym wypadku panowie powiedzą sobie "do widzenia" i stworzą trzy odrębne państwa.
A teraz wyobraź sobie, że każdy ma swój system moralny i postępuje według niego, w nosie mając resztę. Masz już wizję katastrofy? Bo ja owszem. Właśnie dlatego ogólnie akceptowane normy moralne są zapisane w prawie - żeby jednostki, które te normy mają w głębokim poważaniu albo przystosować do życia w społeczeństwie (przekonując oczywiście do stosowania się do owych norm), albo - wydaje mi się, że częściej - od tego społeczeństwa je odizolować, bo ewidentnie stwarzają dla niego zagrożenie.
A wracając na chwilę do przykładu - zanim te grupy się rozejdą, to pewnie wcześniej mocno ucierpią. W najmniejszym stopniu dotknie to prawdopodobniej grupę X, bo wewnątrz niej członkowie nie będą się okradać, ani zabijać, nie dadzą też powodów do zemsty innym grupom - te oczywiście i bez tego zapewne będą wyrządzać im krzywdę, ale na mniejszą skalę. Ponadto grupa X będzie najbardziej scementowana, bo jej członkowie raczej nie będą prowadzić prywatnych wojen pomiędzy sobą. Tak - przykład jest mocno uproszczony i wymyślony przeze mnie, ale mam nadzieję, że ogólny problem uchwyciłem. Oczywiście socjologiem nie jestem, a to są moje własne przemyślenia dotyczące społeczeństw. Popatrz jednak na Irak - tamtejsze grupy (sunnitów i szyitów, kurdów dla uproszczenia odsunę na bok, bo niewielu ich jest) dzieli, z tego co sie orientuję, głównie to, że szyici nie uznają trzech pierwszych kalifów. I mamy Chaos, zamachy, wojnę domową.

Mitsurugi napisał/a:
Czyli podsumowując: skoro Kołakowski tak napisał, to ja mam się z tym automatycznie zgadzać, tak? Niestety, ale nie. Widać mam zaburzenia antyspołeczne, bo według mnie każdy ma prawo sam oceniać co jest moralne i niemoralne.


Idąc tym tropem - nie uznajesz również tablicy Mendelejewa, bo to nie Ty ją wymyśliłeś i masz prawo do własnego zdania? Owszem, masz prawo. Nie dziw się jednak, jeśli inni uznają, że Twoje zdanie jest głupie, czy byłoby katastroficzne w skutkach. Bo to nie Ty, ani nie ja, ani nie żaden inny forumowicz tworzy zasady moralne. Zasady moralne tworzy w długotrwałym procesie większość grupy społecznej w której mają one obowiązywać. I Twoje zdanie jest tu jednym z niecałych 40 milionów, przy czym musisz je schować czasami do kieszeni i się dostosować, bo nie żyjesz na bezludnej wyspie. To zaś co propagujesz to, jak słusznie zauważył Ysen, czysty hedonizm, postawa w społeczeństwie niepożądana, a ja powiem więcej, postawa dla społeczeństwa zupełnie bezużyteczna i nic do niego nie wnosząca, czasami wręcz niebezpieczna, jeśli zacznie sie rozszerzać.

Mitsurugi napisał/a:
Ale proszę beż terminów typu "powszechna prawda" czy "bo taka jest oficjalna definicja".

Bardzo mi przykro, ale uprawiasz daleko idący relatywizm (nie tylko moralny) i idący za nim permisywizm. Definicje były, są i będą jednoznaczne - jeśli jakiś termin nie opisuje tego, co chcesz opisać użyj innego - na 99,9% taki istnieje. Jeśli nie możesz wyjaśnić opisowo. Język polski ubogi nie jest i stosować się do niego należy - rzeczy takie, jak "nóż w bżuhu" akceptowane nie są. Ponadto, wybacz, ale znowu - nie Ty tworzysz język, a używająca go społeczność. W związku z czym należy stosować się do ogólnie przyjętych definicji. Inaczej to co mówisz to czyste "widzimisie".

Mitsurugi napisał/a:
Może jestem antyspołeczny (w sumie możliwe bardzo).

Zaiste jesteś skrajnie antyspołeczny. Niemniej, absolutnie nie masz czym się chwalić.

Mitsurugi napisał/a:
Napisałem, że tego nie zmienisz. Gardzimy zabijaniem i go nie pochwalamy,ale go nie wykorzenisz.


Szyny również nie będą nigdy idealnie proste, co nie znaczy, że nie mamy się starać, aby takie były.

Mitsurugi napisał/a:
Ale ja mam specyficzne poglądy i po prostu nie lubię się zgadzać z ogółem czy z większością, bo tak. Jestem zbyt silnym indywidualistom. No, ale niektórzy cię za coś takiego zwyzywają (nie mówię o tobie) i nazwą kretynem, bo śmiesz myśleć sam i stawiać własne opinie.

A ja odnoszę od dłuższego czasu wrażenie, że nie zgadzasz się z większością, bo nie. Nie wiem w jakim celu - czy masz jakieś złe doświadczenia ze społeczeństwem, czy nie wiesz jeszcze, że nie da się żyć w całkowitym od niego oderwaniu, czy może chcesz pokazać jaki jesteś fajny. Nie wiem i szczerze mówiąc nie interesuje mnie to. Przyjmij tylko do wiadomości, że albo bredzisz, albo mylisz pojęcia, albo w ogóle nie wiesz co mówisz. W każdym przypadku, przykro mi to mówić, ale w pewnym sensie dla społeczeństwa jesteś - ze względu na swój skrajny permisywizm - jednostką potencjalnie niebezpieczną.
de99ial - 17-06-2009, 10:54
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:


Właściwie to nie, ta teoria była popularna na przełomie XVIII-XIX w. Dziś teoria prawa naturalnego co prawda dalej funkcjonuje, ale co najmniej równoprawna jest teoria prawa pozytywnego (prawem są tylko przepisy ustanowione przez uprawnionego prawodawcę - nic więcej i nic mniej) oraz teoria realna (prawo powinno odpowiadać realnym potrzebom społecznym i nie może istnieć w oderwaniu od ekonomii, socjologii, psychologii etc.).


Pamiętaj, że te następne teorie powstały w wyniku podważenia tej pierwszej - więc wszystko miało swój gdzieś początek. W moich oczach są one jedynie rozwinięciem pierwszej teorii prawa, bo prawo z powietrza się nie wzięło.

Taki krótki "bryk"
http://pl.wikipedia.org/wiki/Filozofia_prawa

Na potrzeby forum wystarczy ;)

Cytat:
Napisałem, że dla każdego coś może być lub nie być moralne, więc każdy decyduje SAM


To się nazywa RELATYWIZM i nie prowadzi do niczego dobrego.
Shlizer - 17-06-2009, 12:33
Temat postu:
Mitsurugi napisał/a:
W teorii i z punktu widzenia dobrego obyczaju, zachowania to tak, rzeczywiście. Ale prawo mimo wszystko według mnie oczywiście warunkuje większy strach i obawę przed złamaniem jakiś norm, niż ogólnie przyjęte zasady społeczne. Pomyśl, gdyby w prawie nie było, że za kradzież się kara to jak myślisz, jak by to wyglądało? :P.

Także z punkt widzenia prawa (opisała to wyżej inna forumowiczka). Co by było, gdyby nie było prawa i jeden okradł drugiego?
W najlepszym wypadku chłosta, pobicie albo zamknięcie w stodole - w najgorszym zabicie delikwenta. Wybacz, ale to ja już wolę jednak to prawo. Nie, żebym kradł, ale nie życzę nawet złodziejom samochodów połamanych żeber i urwanej ręki.

Cytat:
Ech, ale ja czytałem definicję. Tylko dalej JA SAM uważam, że człowiek ma prawo samemu ocenić czy coś jest moralne.

Nie do końca rozumie to, prawda? Ty nic tu nie masz do rzeczy. Taka jest definicja i tak jest - moralność danych czynów reguluje wola i przekonania ogółu. To, że Ty nazwiesz Słońce planetą nie znaczy, że ono nią jest, bo z definicji nią NIE jest.
Z kolei jeśli uważasz, że każdy ma prawo definiować swoje słowa jak chce to dlaczego używasz języka Polskiego? Albo wyobrażasz sobie sytuację gdy ktoś mówi 'chcę jeść', a jedna osoba rozumie 'lubię majonez', jeszcze inna 'resorak na papierze' itd? Nikt by nie mógł się z nikim porozumieć.

Morg napisał/a:
W każdym przypadku, przykro mi to mówić, ale w pewnym sensie dla społeczeństwa jesteś - ze względu na swój skrajny permisywizm - jednostką potencjalnie niebezpieczną.

Oj tam zaraz niebezpieczny. Fakt, że ma niecodzienne i dla wielu pewnie głupie, czy na siłę poglądy, ale ja bym powiedział, że co najwyżej to go doprowadzi do izolacji. Ludzie nie lubią rozmawiać z kimś kto 'z zasady' ma inne zdanie (bo tak), a do tego wcale, bo nie, bo jest obojętny.. =)
Gdy nie da się z kimś porozumieć można się pokłócić i np. pobić (na forum - niewykonalne =p) albo po prostu olać ciepłym moczem. Mam nadzieję, że się zreflektuje zanim z tego powodu faktycznie ucierpi.. =/
Irian - 17-06-2009, 13:22
Temat postu:
Mitsurugi napisał/a:

Czyli podsumowując: skoro Kołakowski tak napisał, to ja mam się z tym automatycznie zgadzać, tak? Niestety, ale nie. Widać mam zaburzenia antyspołeczne, bo według mnie każdy ma prawo sam oceniać co jest moralne i niemoralne. Jeśli ktoś twierdzi inaczej to ok, rozumiem. Jeśli ty, Irian, tak uważasz to bardzo dobrze, nic do tego nie mam. Ale proszę beż terminów typu "powszechna prawda" czy "bo taka jest oficjalna definicja". Może jestem antyspołeczny (w sumie możliwe bardzo).


Cóż, właściwie to chodziło mi o to, żebyś złapał jakąkolwiek literaturę na ten temat - a Kołakowski ma taką przewagę nad podręcznikami akademickimi, że dobrze się go czyta. Bo póki co próbujesz przedstawiać swoje poglądy wykazując kompletną nieznajomość podstawowych pojęć. Na razie dyskusja przypomina rozmowę o biologii z osobą, która czerpiąc wiedzę z Arjuny twierdzi, że wady genetyczne są efektem narażenia na pestycydy podczas ciąży. Może i jest ciekawa, ale sensu w tym nie ma za grosz...
Bezimienny - 17-06-2009, 13:55
Temat postu:
Mitsurugi napisał/a:
Cytat:
I tu się miśku mylisz. Nie możesz oceniać co jest moralne, a co nie. =)

Ech, ale ja czytałem definicję. Tylko dalej JA SAM uważam, że człowiek ma prawo samemu ocenić czy coś jest moralne. Bo to, że ogół tak myśli, nie znaczy, że ty musisz.
Niezupełnie. Masz prawo sam oceniać, czy obowiązująca w twojej grupie społecznej moralność ci pasuje czy nie. Jeśli znajdzie się więcej osób myślących podobnie jak ty, to i moralność ulegnie zmianie - ale zanim to nastąpi, czyn niemoralny nadal będzie niemoralny, nieważne co ty byś o nim prywatnie sądził.
Mitsurugi - 17-06-2009, 16:07
Temat postu:
Przyznaję, przekonaliście mnie.

Ok, zgadzam się, że mój relatywizm może być niebezpieczny, choć ja po prostu nie lubię konformizmu, a lubię indywidualizm. Ale rzeczywiście głosiłem tutaj zbyt skrajne poglądy, przez co wyglądało to tak jak wyglądało.
Zgadzam się, że jednak gdyby każdy oceniał skrajnie sam moralność to byłoby niebezpiecznie i Morg też to ładnie przedstawił. Nie zgadzam się, że trzeba łykać akademickie definicje jak pelikan rybki, ale rzeczywiście, trzeba też patrzeć czasami na dobro ogółu, jak chcesz by ogół patrzył na ciebie. Tak więc dziś na "chłodno" przepraszam za mój upór w dyskusji. Widać dyskusją w stanie "silnego wzburzenia i zmęczenia" i to do późnych godzin nikomu nie służy.

Cytat:
A ja odnoszę od dłuższego czasu wrażenie, że nie zgadzasz się z większością, bo nie


Po części się zgodzę. Wszystko się zaczęło od tego, że niby krytykowałem moralność, czego nie robiłem, a jeśli tak można było zinterpretować moją wypowiedź, to nie było to moim celem. Chciałem tylko powiedzieć, że jak dla mnie piractwo może być i niech sobie będzie. Ale też mój upór w dyskusji sprawił, że wszystko przerodziło się w taką polemikę.

No dobra. No to zakończmy to, a ja postaram się przemyśleć jeszcze raz moją postawę względnie moralności i norm. Mam nadzieję, że to was zadowoli.

Możemy jak coś po prostu porozmawiać z powrotem o piractwie.
Ysengrinn - 17-06-2009, 17:08
Temat postu:
Cytat:
Ok, zgadzam się, że mój relatywizm może być niebezpieczny, choć ja po prostu nie lubię konformizmu, a lubię indywidualizm.

Wybacz, ale Twoje:

Niech każdy decyduje sam, i sam niech później przyjmie konsekwencje/lub brak tychże za swoje decyzje. Wolna wola, byle być happy :)

to apoteoza konformizmu. Widzę, że jest to kolejne pojęcie którego nie rozumiesz, co nie przeszkadza Ci pośrednio zarzucać je pozostałym
Mitsurugi - 17-06-2009, 17:35
Temat postu:
Ysengrinn- napisałem tylko, że nie lubię konformizmu, czyli "zmiana zachowania na skutek rzeczywistego, bądź wyobrażonego wpływu innych ludzi", że Wiki zacytuję. To tyle. Zresztą zgodziłem się, że macie rację, bo logiczne argumenty przekonały mnie i przyznam, że przesadziłem i nie miałem w wielu kwestiach racji. Zresztą trudno. Nie zawsze ma się rację, a w dyskusji bywa tak, że ktoś ci ten brak udowadnia.

Zresztą przepraszam za swój wczorajszy ton, bo naprawdę pisałem na "rage'u" i dziś na sucho to wygląda inaczej.
Anonymous - 19-06-2009, 19:25
Temat postu:
80 000 zielonych za ściągnięcie piosenki z sieci. Podobne sprawy mogłyby doprowadzić do bankructwa całych narodów.
OverLord_Zenon - 20-06-2009, 08:25
Temat postu:
"Sciąganie muzyki to nie jest kradzież, tak jak nie jest nią przechodzenie na czerwonym świetle.
Poza tym nie wiem jak w Ameryce, w Polsce jest to regulowane ustawą o prawie autorskim:
Dozwolony użytek chronionych utworów

Art. 23.
1. Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego. Przepis ten nie upoważnia do budowania według cudzego utworu architektonicznego i architektonicznourbanistycznego oraz do korzystania z elektronicznych baz danych spełniających cechy utworu, chyba że dotyczy to własnego użytku naukowego niezwiązanego z celem zarobkowym.
2. Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego."
Dembol - 20-06-2009, 15:14
Temat postu:
Czytajcie newsy ze zrozumieniem. Chodzi o to, że kobieta nie tylko ściągnęła, ale też udostępniała przez Kazaa ok. 1200 piosenek. Dla uproszczenia sprawy wzięto pod uwagę jedynie 24. Mogę się założyć, że wyrok poszedł w świat jedynie dla odstraszenia innych, a za pół roku wytwórnie pójdą z kobietą na ugodę (co proponowali już wcześniej i nadal proponują), która będzie opiewać na 2-3000$ za kawałek. Tylko, że o tym mało kto już będzie pamiętał.
Zegarmistrz - 23-06-2009, 13:29
Temat postu:
Czyżby nowa metoda EA na piratów?
http://www.gram.pl/news_8gniJOi2_Piractwo_The_Sims_3_skoncentrowane_w_Chinach_i_Polsce.html
de99ial - 24-06-2009, 10:19
Temat postu:
Jeżeli ma pociągnąć za sobą rezygnację z DRM - jestem za.
BOReK - 24-06-2009, 10:57
Temat postu:
Sam system jest całkiem logiczny, o ile faktycznie komuś zależy na jakiejś społeczności dotyczącej wirtualnego świata (chociaż e-państwa dają chyba więcej radochy). Bo nie ma co się oszukiwać, interakcja z innymi legalnymi użytkownikami to jedyne, czego nie da się spiracić - wszystko inne wyciekło najpóźniej w dniu premiery.

Ale i tu mają problem, bo są również nieoficjalne centra wymiany wszelkich bonusów i doświadczeń, na które nie ma haka. Są one bajecznie bogate w treść i w zasadzie oferują to samo, co "wyelce oryginalna społeczność". Także wszystko fajnie, ale mam wrażenie, że taka zabawa nie ma sensu.

Było więc DRM i nie przeszło, teraz jest kuszenie zawartością dla legalnych i też nie przejdzie. Bo nadal dostęp do tego lub troszkę różnego stuffu można mieć również legalnie, tylko za darmo - albo nielegalnie do tego samego. I ci, co dali się wciągnąć w kupno oryginału, wyglądają teraz jak pewna subkultura wydająca masę pieniędzy po to, by mieć oryginalny ciuch Pumy dający to samo, co zwykła bluza + poczucie oryginalności wynikające z kocura na piersi (a że ich jest milion, to faktycznie oryginalność jak cholera).

Nadal więc wydawaniu niemal półtorej stówy na symulator codziennego życia mówię kategoryczne nie. Lepiej sobie dołożyć jeszcze trochę i kupić prawdziwy, ładny mebel, który postawi się w pokoju dokładnie jak się chce. ;>
korsarz - 25-06-2009, 10:07
Temat postu:
RapidShare znowu na celowniku. Walki z wiatrakami ciąg dalszy...
Zegarmistrz - 30-06-2009, 13:08
Temat postu:
Pirate Bay zostało sprzedane!
de99ial - 30-06-2009, 14:42
Temat postu:
łoo... to mnie zdziwiło...

Teraz mamy nową drogę - zamiast walczyć z serwisami pirackimi wykupować je? Zawsze to jakieś rozwiązanie i genialna struktura do wykorzystania do legalnej dystrybucji swoich produktów.
Eire - 30-06-2009, 17:19
Temat postu:
Cytat:
Alongside the news that The Pirate Bay will sell shares on the Swedish stock market come some other significant changes. The site itself will decentralize and stop hosting and tracking torrents. Instead, The Pirate Bay will use a third party tracker and torrent hosting service to serve its users.

http://torrentfreak.com/the-pirate-bay-closes-its-tracker-removes-torrents-090630/

Teraz trąbią o tym wszystkie serwisy, ludzie panikują a mało kto sprawdza jak idą sprawy. Mniej więcej od roku pisano o planach wprowadzenia nowych protokołów i powolnej decentralizacji.
wa-totem - 30-06-2009, 18:29
Temat postu:
Ta.

Ja też sądzę że BT ze względu na konieczność trackera i pliku torrent może się posypać, na razie rozszerzono o DHT ale to wciąż mało.

Przyszłość to sieci totalnie anonimowe i totalnie zdecentralizowane, takie jak japoński Perfect Dark.

W dodatku słyszałem że przygotowywane są takie dystrybucje PD które będą umiały "udawać trojana", tak by użytkownik mógł się wszystkiego wyprzeć.

To klasyczny wyścig zbrojeń, nie do wygrania przez korporacje - kiedy pojawia się trwalsza tarcza, zaraz ktoś wymyśli ostrzejszy miecz.
vries - 30-06-2009, 18:46
Temat postu:
wa-totem napisał/a:
W dodatku słyszałem że przygotowywane są takie dystrybucje PD które będą umiały "udawać trojana", tak by użytkownik mógł się wszystkiego wyprzeć.

Taa... bez jego wiedzy ściągnął te gigabajty filmów...

Ale faktycznie to będzie tak działać, jak mówisz. Większa decentralizacja, większa anonimowość. Inna sprawa, że taki stan rzeczy utrudnia wymianę.
wa-totem - 30-06-2009, 20:06
Temat postu:
vries napisał/a:
Taa... bez jego wiedzy ściągnął te gigabajty filmów...

Na światowej prowincji, jaką jest Polska, takie coś może być dziwne.

Ale ja już właściwie nie wyłączam kompa. A w Japonii gdzie powstały najbardziej zaawansowane sieci (najpierw Winny, potem ShareDX, a teraz właśnie Perfect Dark) sieć deklasuje resztę świata. Znajomy pojechał na studia. Bynajmniej nie z dziury - z Melbourne. W jego nowo wynajętym lokum w japonii, NAJWOLNIEJSZY dostęp był szybszy, niż najszybszy który mógł kupić w domu, w Australii.

PD pozwala limitować pasmo i przestrzeń cache, więc szybkiego łącza zauważalnie nie obciąży. A w dobie 500gb dysków, kto zauważy ubytek miejsca? Oczywiście KOMPETENTNY user. Ale nie ma prawa które nakazuje NIE BYĆ komputerowym analfabetą... "Komputer nie wyświetlał informacji że dysk jest pełny, a sam nie sprawdzałem bo nie wiem jak..."

A przecież to tylko jedna opcja. Można "składzik" wywalić do wydzielonej, zaszyfrowanej partycji a program do jej obsługi zintegrować z samym PD. A partycja wcale nie musi być widoczna w windzie... O programach typu TrueCrypt nie słyszałeś?
tilk - 30-06-2009, 23:42
Temat postu:
Totem, nie czytałem za dużo o tych japońskich wynalazkach, za to dobrze wiem, co to Freenet. Chodzi o coś podobnego?
wa-totem - 01-07-2009, 11:46
Temat postu:
Podobnego chyba w ogólnych założeniach; PD kładzie większy nacisk na korzystanie z DHT. Nie wiem też jak we Freenecie wygląda kwestia unity (w PD węzły pozbawione unity są depriorytetyzowane. Unity zaś jest "mocno" zakodowane a klucze są dystrybuowane osobno...). PD to de facto mixnet, więc nigdy nie jesteś pewnien czy węzeł z którym się komunikujesz jest relayem czy sourcem. Poza tym całość jest closed-source, co powinno utrudnić ataki na anonimowość.
Zegarmistrz - 01-07-2009, 16:08
Temat postu:
Mam pytanie: jak to się ma do cenzorskich zapędów ala Chiny czy (ostatnio) Australia i Wielka Brytania?
Zegarmistrz - 02-07-2009, 11:31
Temat postu:
Parę słów o tym, jak ma wyglądać nowe PB
BOReK - 02-07-2009, 11:40
Temat postu:
Zaraz, chwila moment... Piractwo to jest udostępnianie plików, prawda? Czy oni chcą za to ludziom płacić? XD
Vodh - 02-07-2009, 11:56
Temat postu:
Tak, chcą płacić za to użyszkodnikom, dodatkowo chcą jeszcze płacić właścicielowi praw autorskich, żeby robić to legalnie... Czy tylko mi to brzmi idiotycznie? Skąd oni mają zamiar czerpać zysk? Może chcą kazać płacić za pierwsze pobranie, a potem za udostępnianie jakieś marne grosiki ciurkać, tak, żeby wyjść na swoje? Bo szczerze mówiąc poza tym to chyba tylko reklamy im zostały...
Zegarmistrz - 02-07-2009, 12:08
Temat postu:
Z tego, co mówili wcześniej wynikało, że zamierzają wycofać się z linkowania plików nieautoryzowanych. Prawdopodobnie zamierzają więc zmienić to w coś w rodzaju sklepu np. ala Appstore, tyle, że zbudowanego na Torrentach.
de99ial - 02-07-2009, 12:17
Temat postu:
To ma wyglądać tak - chcesz pobrać jakiś plik legalnie? Płacisz i dostajesz torrenta, z którego pobierasz. Wynagrodzenie dostają właściciele praw autorskich oraz ludzie trzymający dany plik na dysku i wysyłający go za pośrednictwem trackera.

Na papierze brzmi sensownie - ciekawe jak wyjdzie w praniu.
R2D2 - 02-07-2009, 12:27
Temat postu:
Czyli im więcej seederów, tym więcej dany program kosztuje, czy im więcej seederów, tym mniej pieniędzy dostają autorzy? ;)

EDIT: ew. pula na wynagrodzenia dla seedujących bedzie stała, a im ich więcej, tym mniej kasy dostają.
Zegarmistrz - 02-07-2009, 12:38
Temat postu:
Najpewniej to trzecie niestety...
wa-totem - 02-07-2009, 13:38
Temat postu:
Jak dla mnie, to co raz bliżej dawno opisanego przeze mnie ideału - "nie obchodzi nas skąd wziąłeś, ważne że zapłaciłeś za prawa". I sensowna, realistyczna cena tychże...
BOReK - 02-07-2009, 14:05
Temat postu:
Dobra, opłat od zasysających mi brakowało do sensu.

Wygląda na to, że faktycznie im więcej źródeł, tym mniej mają do podziału albo tym droższy plik (w końcu więcej seedów to zwykle lepszy transfer, prawda?). Z drugiej strony im więcej peerów, tym większy przychód przy stałej cenie dostępu do pliku. Albo tym więcej osób dzieli się stała ceną pliku, ale to nie brzmi ekonomicznie dla tych ściągających najrzadsze rarytasy.
Vodh - 02-07-2009, 14:28
Temat postu:
Najprostszy byłby model w stylu: za pobranie płacimy powiedzmy 5 dolarów, a za uploadowanie całego pliku (czy raczej: tylu megabajtów danego pliku ile ów plik waży) dostajemy dolara. Proste i opłacalne, a przy tym potencjalnie kuszące dla seederów.

Problemem byłoby tylko ustawienie tego wszystkiego tak, żeby nie było możliwe podbijanie sobie transferu w nieuczciwy sposób.
Eire - 02-07-2009, 14:41
Temat postu:
Tak sobie zerknęłam na Ciach i ŁYP! - IKa - coraz mniej nowych plików jest na trackerze TPB
Zegarmistrz - 14-07-2009, 10:03
Temat postu:
Piractwo w Brytanii spadło

Zasadnicza teza artykułu jest taka: jak pojawiły się dostępne i sensowne sklepy internetowe z plikami, to nagle stopień piractwa spadło o 1/3 na przestrzeni 12-18 miesięcy.
OverLord_Zenon - 20-07-2009, 14:08
Temat postu:
Za to z twojego linka wynika, że w Uk następuje powrót do wymiany plików bez użycia netu czyli na płytkach i innych nośnikach danych.
Jak widać nikt nie lubi jak go się podgląda.
korsarz - 20-07-2009, 18:20
Temat postu:
RIAA - DRM umarł - wreszcie ktoś przejrzał na oczy...
Anonymous - 20-07-2009, 19:16
Temat postu:
O! de99ial będzie zachwycony, podobnie jak większość osób korzystających z komputera. Już sama idea DRM była koszmarnie głupia i raczej sprzyjała piractwu niż mu przeciwdziałała.
de99ial - 21-07-2009, 16:44
Temat postu:
W niedziele wróciłem do cywilizacji i BAM taka miłą niespodzianka! Teraz tylko czekam na wywalenie drmów z wszystkich produktów aktualnie je zawierających.
wa-totem - 21-07-2009, 17:36
Temat postu:
de99ial napisał/a:
Teraz tylko czekam na wywalenie drmów

Ne, teraz czas na postęp - delegalizację DRMów. I zobowiązanie producentów czegokolwiek do usuwania DRM na żądanie klienta, także z dotychczas sprzedanych produktów.
de99ial - 22-07-2009, 09:44
Temat postu:
To samo miałem na myśli - realizacja mnie nie obchodzi. Niech znikają także z produktów, które zostały w nie wyposażone. I nie tylko na żądanie klienta ale w ogóle.
Shlizer - 22-07-2009, 16:52
Temat postu:
A wyobrażasz sobie PRZYMUS zanoszenia wszystkich płytek do panów od usuwania DRM? =p
no właśnie.. jak komuś się podoba to niech ma.. =p
Bezimienny - 22-07-2009, 23:35
Temat postu:
Dlaczego od razu zanoszenia płytek? Przecież mogą dać na stronie patch deinstalujący do ściągnięcia i uwzględniają to w normalnych apdejtach.
tilk - 22-07-2009, 23:53
Temat postu:
Ech, ludzie, toż to przecież widać, że zwykła optymistyczna nadinterpretacja. Za źródło podany wywiad, który się jeszcze nie ukazał (!), zaś idąc po odnośniku do artykułu na torrentfreak.com, znajdzie się tam wyjaśnienie, że człek od RIAA powiedział coś dużo łagodniejszego - stwierdził tylko fakt, że DRM jest obecnie rzadko stosowany do ochrony muzyki kupowanej w Internecie. Nie powiedział zaś, że ten stan rzeczy akceptują.
korsarz - 30-07-2009, 11:39
Temat postu:
Windows 7 - zabezpieczenia już złamane - ciekawe, czego Microsoft się spodziewał po kraju producentów podróbek...
To teraz zacznie się importowanie wingrozy z Chin...
Ysengrinn - 30-07-2009, 12:09
Temat postu:
Cytat:
(pal diabli, że znowu myli się hackerów z crackerami).


Nie, nie myli się.

Ten podział wymyślili hakerzy, jest bzdurny, naciągany i tak naprawdę tylko oni (i ich "zwolennicy") go stosują. Spójrzmy na Wikipedię:

Cytat:
While "hack" was originally more used as a verb for "messing about" with (e.g. "I hack around with computers"), the meaning of the term has shifted over the decades since it first came into use in a computer context. As usage has spread more widely, the primary meaning of newer users of the word has shifted to one which conflicts with the original primary emphasis.


Innymi słowy haker znaczy "psuj" i "żartowniś", ale komputerowcy nadali temu słowu zupełnie inne znaczenie. Nie widzę powodu dla którego reszta ludzkości miałaby się do nich dostosowywać, biorąc pod uwagę, że jest to dobre określenie przestępczości komputerowej. Tym bardziej, że "cracker" znaczyło kiedyś kogoś kto łamał zabezpieczenia oprogramowania, nie serwerów i w efekcie ta "reforma językowa" wprowadza tylko zamieszanie. A w angielskim "cracker" w ogóle oznacza krakersa...

Przepraszam, jeśli ktoś dobrowolnie nazywa się "psujem" to może mieć pretensje wyłącznie do siebie, a nie do ludzi, którzy słowo "psuj" rozumieją inaczej niż on.
Shlizer - 01-08-2009, 00:54
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Innymi słowy haker znaczy "psuj" i "żartowniś", ale komputerowcy nadali temu słowu zupełnie inne znaczenie. Nie widzę powodu dla którego reszta ludzkości miałaby się do nich dostosowywać, biorąc pod uwagę, że jest to dobre określenie przestępczości komputerowej. Tym bardziej, że "cracker" znaczyło kiedyś kogoś kto łamał zabezpieczenia oprogramowania, nie serwerów i w efekcie ta "reforma językowa" wprowadza tylko zamieszanie. A w angielskim "cracker" w ogóle oznacza krakersa...

Mnie tam daleko od reformowania kogokolwiek, ale 'haker' to słowo zapożyczone w języku polskim i znaczy właśnie osobę włamującą się (może inaczej - osobę niezwykle dobrze znającą się na działaniu systemów operacyjnych, programowania i sieci komputerowych - jak taka osoba to wykorzysta to jej sprawa). Tak się przyjęło i tak jest (przynajmniej tu - w Polsce).
Jeśli chodzi o termin cracker - chodzi głównie o to, że cracker z zasady zajmuje się łamaniem zabezpieczeń. Haker natomiast nie koniecznie musi to robić (hakerzy nieraz pracują dla firm i ich zadaniem jest ochrona przed włamaniami).

Jeśli już tykasz znaczenia słowa 'cracker'. To, co wyczytałeś na Wikipedii nie do końca jest prawdą. Słowo cracker istniało jeszcze przed tym łamaniem zabezpieczeń oprogramowania - crackerzy zajmowali się... łamaniem zabezpieczeń telefonów. W starych telefonach, po złamaniu zabezpieczeń następował zgrzyt (coś w rodzaju 'crack'), skąd właśnie pochodzi owa nazwa. =)
korsarz - 01-08-2009, 11:58
Temat postu:
No cóż, mnie osobiście słowo "hacker" kojarzy się bardziej z komputerowym geekiem, niż z "psujem"...
Keii - 31-08-2009, 11:06
Temat postu:
PSP Go ma wbudowaną baterię, by zapobiec piractwu.
Biorąc pod uwagę fakt, że to właśnie bateria była używana, żeby wejść w tryb serwisowy konsoli, pomysł wydaje się całkiem niezły. Co do wad rozwiązania, wystarczy powiedzieć, że DS też ma teoretycznie wbudowaną baterię (co prawda w miarę łatwo ją wymienić, ale nie jest to jednak po prostu otwarcie klapki), więc nie jest chyba tak tragicznie.
Mitsurugi - 20-09-2009, 23:22
Temat postu:
Właściwie tak ostatnio się zastanawiałem i poczytałem na necie. Jak to jest, że do tej pory nie złamano zabezpieczeń Playstation 3? Konsola jest na rynku już chyba ponad 2 lata, a dalej nie dało się jej spiracić. Czyżby Sony opracowało kompletnie nowatorskie zabezpieczenia? To jedna z możliwości. Podobno próbowano już przeróbek napędów, flashy, chipsetów itp. i do tej pory na próżno. Jest to dla mnie jednak pewien fenomen.

Drugą możliwością jest to, że obecnie przerabianie PS3 jest nieopłacalne. Tzn. napędy, nagrywarki i płyty Blue Ray są jeszcze zbyt drogie i nie są tak upowszechnione jak DVD (coś jak sytuacja gdy wchodziły DVD, a jeszcze VHSy się oglądało), co skutecznie uniemożliwiałoby powszechne nagrywanie gier. Po drugie, zuploadowanie w Internecie gry na płycie ważącej 25-50 GB byłoby pracą morderczą, a downloadowaniu tego nie wspominając i potrzebie miejsca na dysku twardym. Tak więc być może złamania PS3 uświadczymy dopiero gdy BR upowszechni się na tyle, by zastąpiło DVD. Kto wie.

Co o tym myślicie? Jeśli macie jakieś informacje na temat failów przerabiania PS3 i powodów tych porażek to piszcie i linkujcie.
de99ial - 21-09-2009, 12:28
Temat postu:
Wydaje mi się, że brak piratów na PS3 to przede wszystkim wynik bariery technologicznej. Upowszechnienie napędów BD i nośników BD zaowocuje złamaniem zabezpieczeń - póki co gra nie warta świeczki.
Dred - 22-09-2009, 19:54
Temat postu:
Oto, co zamieszczono na najnowszej płycie dołączonej do czasopisma CHIP.
http://img176.imageshack.us/img176/655/failjj.png
korsarz - 12-10-2009, 09:12
Temat postu:
Artysta nie ma prawa do udostępniania swojego utworu
... Jak to w końcu jest z tymi prawami autorskimi?
Bezimienny - 12-10-2009, 09:40
Temat postu:
korsarz napisał/a:
Artysta nie ma prawa do udostępniania swojego utworu
... Jak to w końcu jest z tymi prawami autorskimi?

Prawa autorskie sobie, a w USA jakiś czas temu któryś sąd wydał wyrok mówiący, że autor (i w tamtym przypadku zdaje się również wydawca) utworu nie może zabronić RIAA ścigania osób ściągających dany utwór z sieci (w tamtym wypadku - ze strony autora), nawet jeśli autor/wykonawca/wydawca nie mają żadnej umowy z RIAA (tzn, RIAA automatycznie występuje w imieniu wszystkich amerykańskich wykonawców, czy tego chcą czy nie). Od tego do stwierdzenia, że autor nie ma praw do własnego utworu był już tylko mały krok.
Cóż, Ameryka...
Zegarmistrz - 12-10-2009, 17:46
Temat postu:
korsarz napisał/a:
... Jak to w końcu jest z tymi prawami autorskimi?


Czasem bywa też tak, że przenosisz swoje prawa na inną osobę (np. 70% z tego, co obecnie ja piszę do mnie nie należy, tylko staje się własnością kilku innych osób, z którymi mam podpisaną umowę). Wówczas tak naprawdę nie jesteś już właścicielem tego utworu i nie możesz nim samowolnie dysponując (i kopiując go na własnej stronie łamiesz cudze prawa autorskie).

W ten sposób jedna z polskich pisarek fantastyki musiała kilka lat temu na nowo pisać pierwszy tom swojego cyklu książkowego...
Ysengrinn - 12-10-2009, 17:47
Temat postu:
... Khym. Znaczy Warner Music zamiast zwalczać piratów przyłączyło się do nich i sam piraci?
BOReK - 12-10-2009, 17:52
Temat postu:
Przyłączyło się, ale nadal zwalcza. Takie prawdziwe piractwo - biorą skarby i biją konkurencję bez pardonu. :>
Zegarmistrz - 15-10-2009, 12:15
Temat postu:
http://vbeta.pl/2009/10/14/posiadacze-praw-autorskich-wola-p2p-niz-legalna-sprzedaz/

Niemcy się przyznają: zarabiają więcej kasy na ściganiu piratów, niż na sprzedaży płyt.
Zegarmistrz - 15-12-2009, 15:24
Temat postu:
Taka ciekawostka

IMHO widać po niej metody działania policji. Zatrzymano tylko osoby udostępniające bardzo dużo danych, ominięto tych, co mieli mniej, niż 150 GB. Prośba o pomoc prawną wygląda na dość śmieszną. Raczej trudno będzie uzasadnić, że to wszystko w dozwolonym użytku.
BOReK - 15-12-2009, 15:34
Temat postu:
Kto wie, może ludzie pisali duuuuuuuużo wierszy albo wysyłali sobie nieskompresowane filmy z imprez w pokojach. Wniosek - nie umieją być ostrożni, to i mają za swoje. ;]
Bezimienny - 15-12-2009, 16:11
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Zatrzymano tylko osoby udostępniające bardzo dużo danych, ominięto tych, co mieli mniej, niż 150 GB.
Co wygląda na wyjątkowo łagodne podejście do sprawy.
de99ial - 15-12-2009, 16:41
Temat postu:
I dobrze - w końcu podchodzą do sprawy z głową - nie trzeba walczyć ze wszystkimi co ściągają czy co udostępniają szczątkowe ilości - trzeba walczyć z globalnymi uploaderami.
Ysengrinn - 15-12-2009, 16:59
Temat postu:
W końcu? Przecież oni od zawsze tak robili.
de99ial - 16-12-2009, 13:27
Temat postu:
No niezupełnie - były takie akcje jak - po zgarnięciu jakiejś sieci studenckiej w akademiku - pociągnięto do odpowiedzialności wszystkich - i tych co udostępniali kilkanaście TB ajk i jednego co udostępniał niecałe 150MB.
BOReK - 16-12-2009, 13:31
Temat postu:
Zaraz, istnieją jakieś limity na bycie uznanym za dealera nielegalnego softu?
Zegarmistrz - 18-12-2009, 13:04
Temat postu:
Ciekawostka: Opis Coffe, haxorskiego programu którego używa policja. Jak przyjdą po was, to z tego będą korzystać...

Szczerze mówiąc to program wygląda mi jak jakiś pic na wodę. Nawet taki hacuker jak ja potrafi znaleźć 6-7 metod obrony.
korsarz - 19-12-2009, 13:05
Temat postu:
Nadgorliwość boli...
Mitsurugi - 22-12-2009, 00:11
Temat postu:
Tak dla ciekawskich w sumie. Scricte może nie do tematu, ale tak wygląda teraz w świetle prawa polskiego monitorowanie treści stron .
Mitsurugi - 15-01-2010, 14:34
Temat postu:
Rusza kampania Microsoftu "Nie przerabiam- nie kradnę"
I oficjalna strona akcji- konkurs, dopowiedzi na pytani itp itd

Jak dla mnie akcja bezsensowna. Póki dystrybutorzy i MS nie zrobią czegoś w sprawie cen gier w Polsce, to nic nie da. Obniżcie ceny, a będą efekty. Do tego wciąż sprawa Live. Nadal MS zlewa na Polskę i Live'a ujrzymy równie szybko co system antyrakietowy.
korsarz - 18-01-2010, 14:18
Temat postu:
Odpowiedź społeczności na akcję Microsoftu. W sumie należało się spodziewać...
Keii - 10-05-2010, 21:11
Temat postu:
Polska skreślona z listy krajów pirackich.
korsarz - 12-05-2010, 14:26
Temat postu:
Chyba nie do końca
Caladan - 11-06-2010, 10:49
Temat postu:
Korporację wzięły się za mega potworka, czyli skanlacje mang. Wątpie, żeby udało się im wygrać. Za póżno się wzieli. Fakt faktem powinni się pozbyć stron, gdzie trzeba płacić za samą skanlację.
Główne info

Komentarze luda
Keii - 11-06-2010, 11:18
Temat postu:
Caladan, wkleiłem już w temacie o wieściach z kraju i ze świata.
I przyznam, że nie zdziwiłbym się, gdyby korporacje tym razem odniosły sukces. Czemu? Wystarczy spojrzeć na to, co się stało kiedy Shueisha wkurzyła się ostatnio o rawy swoich tytułów - praktycznie wszystkie strony je udostępniające wyparowały w ciągu paru dni.
Caladan - 11-06-2010, 11:43
Temat postu:
Zauważyłem po spojrzeniu na jedną stronę. Zero rawów. Dziś wyskoczyła inicjatywa stworzenia Open Manga. Jestem ciekawy co z tego wyniknie. Ech Będę musiał zrobić porządki w swojej liście..
Kurt - 11-06-2010, 12:44
Temat postu:
Walka z wiatrakami. Najwyżej zamkną kilka stron, pojawi się kilka kolejnych. Do puki jest popyt na darmową mangę w sieci będzie i podaż, chyba że ofensywa przerodzi się w "wyścig zbrojeń" i wtedy zmieni się nieco formuła np. zamiast oficjalnie na stronie wymiana pójdzie innymi kanałami . Nie wierzę żeby dało się to wyhamować, na pewno nie w taki sposób.
Bezimienny - 11-06-2010, 19:37
Temat postu:
Keii napisał/a:
Caladan, wkleiłem już w temacie o wieściach z kraju i ze świata.
I przyznam, że nie zdziwiłbym się, gdyby korporacje tym razem odniosły sukces. Czemu? Wystarczy spojrzeć na to, co się stało kiedy Shueisha wkurzyła się ostatnio o rawy swoich tytułów - praktycznie wszystkie strony je udostępniające wyparowały w ciągu paru dni.
Niezupełnie - wyparowały głównie te, które były wycelowane na odbiorcę japońskiego. Pozostałe w większości poblokowały dostęp z japońskich IP.

Oczywiście, użycie odpowiednio dużego młotka przyniesie pewne efekty - wiem o przynajmniej jednej dużej stronie informującej o kolejnych "wydaniach" skanlacyjnych która zdecydowała się usunąć wszystkie (no, wszystkie bezpośrednie) linki do skanlacji. Odpowiednie pisma C&D mogą spowodować (i pewnie spowodują) zamknięcie kolejnych kilku/kilkunastu stron. Czy będzie to miało jakieś bardziej długofalowe efekty? Raczej nie, i to z dość prostego powodu - akcja obecna jest wymierzona głównie nie przeciw samym skanlatorom, a stronom umożliwiającym czytanie mang online.
Caladan - 11-06-2010, 19:52
Temat postu:
Zgodzę się z Bezimiennym. Jeden serwis duży stworzył niedawno swoją młodszą siostrę. Pewnie przeniosą tam po całej akcji.

Cytat:
Throughout the ages, we've seen the progress and evolution of many different business models. Throughout the same frame of evolution, we've seen copyright holders fight technology at every step. It happened with the xerox, it happened with the radio, the VCR, with MP3s - heck, even the printer. The common argument used to oppose all of these is that they (technology and innovation) would lead to the death of one humanity's most basic desires: the desire to create. It has been argued since the invention of the term "copyright", that without ultimate control over the use and distribution of artistic creations, people would simply stop creating. Why create anew when these products and technologies only lead to them being "stolen"? Be it music, movies, novels, or even comics. It's always been the same arguments.

We, however, see things differently. We see people from various nations, religions, and ethnicities uniting under the banner of appreciating creativity. We see art, in its many forms, bring people together in appreciation and support of those who are gifted in ways the majority of people on this planet are not. From the paintings of Picasso to live performances by artists such as Pink Floyd and The Rolling Stones, we have seen the consumption of their work serve as a surge of inspiration to thousands of artists around the planet. The Mona Lisa, a painting created by Leonardo da Vinci several hundred years ago, still to this day attracts audiences from around the planet who willingly pay for the privilege of appreciating its artistic beauty. This despite there being printed copies of the painting, painted copies of the motif, and even scanned versions of it online.

Which brings the question: why? Why do people still spend millions of dollars on a yearly basis to see something a quick google search could replicate in a matter of seconds in the comfort of their own home?

Some of you might recall a certain business document draft being spread around the internet last year. A document detailing a rough draft and outline for how artists and publishers could unite and work together in a mutually beneficial relationship. A symbiosis, if you will. What you don't know, is what happened after that document got distributed, and what this has to do with the evolution of art and technology.

In the wake of that document being spread, representatives from MangaHelpers were able to set up and meet with executives from some of the largest publishing houses in the industry. We were allowed the opportunity to present the idea that publishers and fans, artists and their consumers could work together in what would be a 2.5 hour meeting. Ultimately, there were too many walls and too many preconceptions to overcome for that plan to work. In the end we were, jokingly, told that if we wanted something like this to exist, we would have to publish our own magazines and series and go from there.

As it happens, we didn't actually dismiss this idea as a simple joke. After some brainstorming and half a year of hard work, we have created a solution to the many barriers and obstacles that hinders MangaHelpers from becoming what we hoped it to become. As with the many forms of art: we used the inspiration and ideas we originally had for MangaHelpers, and tweaked them.

The result of that is what we are here to present to you today.

Our goal was to create a platform that allows manga authors and artists to publish and earn money from their work, while still reaching a multi-lingual global audience. A platform that promotes and allows artists (and eventually interested publishers) to work directly with translators and scanlators to publish their work while still remaining in control of their creations. A platform that supports an artist's need for an income, with the possibility of free availability to the fan. A platform that is a completely new and separate entity from MangaHelpers, losing the restrictions and barriers that MangaHelpers had while retaining the ideology and opportunities we saw with our first attempt.

That platform is known as OpenManga (JP version).





The OpenManga platform is closing in on being ready for a beta within the near future. In preparation of the upcoming beta, we have been in contact with over 70 artists - many of which expressed great interest in using our platform to distribute their work, and build their IPs and fan communities while at the same time earning money from merchandise, sales, donations and other models that are included in the OpenManga system. Interacting with fans from all over the world that enjoy their art, and having a business model backing to support them so they can work on it full time, could and soon will be a dream come true.

There are a whole slew of features and functionality sets unique to the OpenManga platform that provide incentives and ways for those who are interested in legally working professionally on translating and localizing (scanlating) manga that will be unveiled as the project nears completion.

Now we are here to ask the online manga community to support us in showing the world that using the linguistic and graphical skill sets of dedicated fans is not only possible, but that it is profitable and viable way of doing business while still retaining the one request the fans have: that manga is free to be enjoyed by anyone and everyone. By reaching out to artists that you know and like, and by encouraging them to support our initiative for an open platform where artists, publishers, and fans can work together, we are set to bring a new era to the world of intellectual property.

If you believe that we're heading down the right path and want to give your support, or are curious about our work, email us at community AT openmanga.org. Whether you are a fan, a translator, a scanlator, an artist, or even a publisher, we would like to hear your thoughts and feedback, and hopefully gather your support.

You can also follow OpenManga on Twitter and OpenManga on Facebook for updates and news.

Sincerely,

The OpenManga Team


Żródła nie podam, bo jako tako są tam niby fe rzecz. Jak ktoś chce wiedzieć niech da znać na pw:)
Keii - 11-06-2010, 20:20
Temat postu:
Bezimienny napisał/a:
Niezupełnie - wyparowały głównie te, które były wycelowane na odbiorcę japońskiego. Pozostałe w większości poblokowały dostęp z japońskich IP.

Strony które miały rawy z shueishy zniknęły całe albo usunęły tę część serii, która do tegoż wydawnictwa należy. A przynajmniej z tego co widziałem.
Zegarmistrz - 15-06-2010, 12:49
Temat postu:
Od kilku lat leży u mnie oryginał Kane and Lynch: Dead Men. Grę dostałem jako gratis (dziennikarzom to się zdarza dość często). Jako, że mój komputer nie był nigdy na tyle dobry, żeby się tym bawić nie grałem w nią. Z innych powodów (byłem jej testerem w Cenedze) miałem do niej sentyment i nie sprzedawałem jej w oczekiwaniu na lepsze czasy. Jako, że te właśnie nadeszły rozpakowałem grę...

Na płytkach wita mnie napis "Wypożyczanie lub nielegalne kopiowanie programu jest zabronione". Dalej następuje licencja, która definiuje pożyczającego jako pirata...

Niech ich wszy i parchy. Niedługo dowiem się, że umieszczenie płyt w napędzie jest przestępstwem.
Eire - 15-06-2010, 14:19
Temat postu:
Stawiam na skanowanie siatkówki przed uruchomieniem- a nuż dasz zagrać koledze?
Zegarmistrz - 15-06-2010, 15:13
Temat postu:
Albo szpiegowanie przez kamerę internetową, żeby sprawdzić, kto siedzi przed komputerem i czy to nie jest przypadkiem mój brat albo siostra.
JJ - 26-06-2010, 20:19
Temat postu:
Oryginalny pomysł na zabezpieczenia w Love Plus.
Zegarmistrz - 28-06-2010, 10:28
Temat postu:
Uczciwie mówiąc nie wiem, czym się podniecać. Tzn. pomysł jest faktycznie humorystyczny, ale w czasach Amig wiele pirackich gier nie dawało się skończyć, bo gdzieś, na dalszych etapach nie pojawiały się kluczowe wątki, bo zabezpieczenia antypirackie np. nie podstawiały czegoś.
Mai_chan - 28-06-2010, 19:10
Temat postu:
Że przypomnę sławetne żelazne świnie z Settlersów, czyli hutę produkującą prosiaczki zamiast sztabek żelaza.
BOReK - 28-06-2010, 19:27
Temat postu:
... były takie? Widocznie miałem dobrze z... akupioną wersję.

Najdziwniejszym chwytem, jaki spotkałem, była konieczność określenia koloru, który był na danej pozycji w mapie barw zawartej w oryginalnej instrukcji. To były czasu, kiedy nawet czarno-białe ksero i drukarki były rzadko spotykane. Oczywiście każdy środek spotyka się z przeciwśrodkiem. :>
Crack - 28-06-2010, 19:30
Temat postu:
Lepsza odmiana "słowo X, wers Y z Z strony instrukcji"
Dembol - 28-06-2010, 23:39
Temat postu:
Najfajniejszy był motyw z kodami numerycznymi. W podstawówce przepisywaliśmy z kumplem kody do Wormsów. Przepisałem jakąś 1/3 i potem odpalało się po kilkanaście razy, żeby trafić w kody, które miałem (o ile nie walnąłem się akurat w danym numerku) bo xero było czymś niedostępnym dla zwykłych śmiertelników.
Dred - 29-06-2010, 16:24
Temat postu:
Ha! W ogóle chyba w którymś niedawnym numerze CD-A był cały artykuł na temat zabezpieczeń antypirackich na przestrzeni lat. Najciekawsze były zabezpieczenia w Pirates!, kiedy każdy napotkany statek zaczynał Ciebie atakować.

A co do zabezpieczeń antypirackich przeciwko grze na emulatorze, to tylko wspomnę o Puggsy na Mega Drive'a, o którym niektórzy mogli przeczytać w moim komentarzyku. :) Prostym wytłumaczeniem jest to, że być może w cartridge'u z Love Plus+ jest jakiś układ scalony, który jest wymagany do odpalenia gry (tak jak na przykład tzw "S-RAM" w Puggsy), a nie mogą go posiadać "memorki" do DSa oraz emulatory. To oczywiście jest jedynie moja teoria. I oczywiście, gdy romhackerzy odkryją, co nie pozwala na odpalenie gry, nic nie stoi na przeszkodzie przed zrobieniem "cracka".
Zegarmistrz - 29-06-2010, 19:13
Temat postu:
Mi się natomiast bardzo podobało zabezpieczenie w Amberstar. W grze występowały dwa alfabety: ludzi i elfi. W elfim było zapisane część tekstów zawierające niezbędne do ukończenia gry informacje. Miał on podstaw dziwnych znaczków, które można było deszyfrować mając kartkę z odpowiednim kluczem. Kartka ta była oczywiście w instrukcji w wersji oryginalnej.
PROmyk - 10-07-2010, 22:53
Temat postu:
Co tutaj dużo mówić o piractwie... tępić, gnębić i niszczyć :) zwłaszcza tych co na tym zarabiają.

A co do zabezpieczeń... piraci zawsze będa o krok naprzód przed zabezpieczeniami.
DaHaka - 10-07-2010, 23:59
Temat postu:
PROmyk napisał/a:
Co tutaj dużo mówić o piractwie... tępić, gnębić i niszczyć :) zwłaszcza tych co na tym zarabiają.

Oczywiście zgadzam się ale sprawa nie jest taka prosta jak się wydaje. Jeśli jesteś graczem i nie masz kasy na premierowe tytuły to kupisz za 3 miesiące po okazyjnej cenie.
Ok. Ale powiedzmy, że jesteś ambitną osobą i chcesz się rozwijać w kierunku np. przekrojów, brył itp. Czy pójdziesz do sklepu i zapłacisz 5000 Euro za AutoCADa? Śmiem wątpić.
O przyszło mi jeszcze coś do głowy. Ktoś słucha rapu amerykańskiego i idzie do np. Empiku kupić nowy album jakiegoś wykonawcy. A co kupuje. Może być to jakiś słaby tekst pod sample z muzyki, którą ktoś kiedyś skomponował i nie było to na pewno takie proste. Kto tu kogo okrada?
Sprawa własności intelektualnej nie jest jak widzisz taka jasna.
Keii - 11-07-2010, 00:37
Temat postu:
DaHaka napisał/a:
A co kupuje. Może być to jakiś słaby tekst pod sample z muzyki, którą ktoś kiedyś skomponował i nie było to na pewno takie proste. Kto tu kogo okrada?

Bodaj Amazon udostępnia próbki albumów - akurat ten argument jest dość słaby.
DaHaka napisał/a:
Sprawa własności intelektualnej nie jest jak widzisz taka jasna.

Jest jasna. Fakt, programy "potrzebne", jak Cad czy PS są dość drogie, ale jeśli mówimy o ogólnie pojętej rozrywce, to tu sprawa jest bardzo prosta - nie jest to towar pierwszej potrzeby.
Crack - 11-07-2010, 12:18
Temat postu:
Cytat:
Ok. Ale powiedzmy, że jesteś ambitną osobą i chcesz się rozwijać w kierunku np. przekrojów, brył itp. Czy pójdziesz do sklepu i zapłacisz 5000 Euro za AutoCADa? Śmiem wątpić.

Jeśli chcesz się bawić w domu, nikt ci nie każe używać do tego armaty, są inne programy.
Dembol - 11-07-2010, 15:17
Temat postu:
DaHaka napisał/a:
Ok. Ale powiedzmy, że jesteś ambitną osobą i chcesz się rozwijać w kierunku np. przekrojów, brył itp. Czy pójdziesz do sklepu i zapłacisz 5000 Euro za AutoCADa? Śmiem wątpić.

Idź do pracowni komputerowej na uczelni.
DaHaka napisał/a:
O przyszło mi jeszcze coś do głowy. Ktoś słucha rapu amerykańskiego i idzie do np. Empiku kupić nowy album jakiegoś wykonawcy. A co kupuje. Może być to jakiś słaby tekst pod sample z muzyki, którą ktoś kiedyś skomponował i nie było to na pewno takie proste. Kto tu kogo okrada?
Za sample najczęściej się płaci albo wykorzystuje za zgodą ich właściciela. Wystarczy spojrzeć w książeczkę gdzie każdy kawałek jest dokładnie opisany pod tym względem.
Keii - 12-07-2010, 09:50
Temat postu:
3DS będzie piratoodporny.
Zważywszy na to, że rzeczy stricte pod DSi (nie mówię o odpalaniu gier ze zwykłego DSa) w dalszym ciągu nie udało się złamać, coś może być na rzeczy.
Anonymous - 12-07-2010, 11:36
Temat postu:
I oczywiście homebrew też zostanie ukatrupione przy tej okazji?
Anonymous - 12-07-2010, 11:50
Temat postu:
A co Nintendo obchodzi homebrew?
Dred - 12-07-2010, 20:09
Temat postu:
Może i dobrze, ale PSP przewyższa DSa właśnie ze względu na różnorodność dostępnych homebrew. Choćby wspomnieć o płynnie działającym emu PSXa czy N64.

Myślę, że Nintendo popełnia błąd. Ale i jednocześnie śmiały krok w stronę walki konsol przy okazji nadchodzącej nowej generacji.

Gwoli ścisłości: 1. Nadal pozostaję fanbojem Big N. 2. Nadal będę propagował grę na prawdziwym sprzęcie. :]
Keii - 12-07-2010, 20:21
Temat postu:
Czemu popełnia błąd? Ze wszystkich konsol nowej generacji DS jest chyba najbardziej spiracony (bo i jest to tam najprostsze), a jak pokazuje przykład PS3, można wyjść na plus mając niezłamaną konsolę.
Dred - 12-07-2010, 22:07
Temat postu:
Cytat:
Ze wszystkich konsol nowej generacji DS jest chyba najbardziej spiracony

A ja myślałem, że częściej jest to praktykowane w przypadku PSP. Może dlatego, że ani jeden kumpel "ze szkolnej ławki" (bo znam jedynie tylko jednego konsolowego gracza z prawdziwego zdarzenia, reszta ma przerobione xklocki) nie ma DSa, a właśnie kieszonsolki od Sony.
Cytat:
a jak pokazuje przykład PS3, można wyjść na plus mając niezłamaną konsolę.

Ponoć PS3 zostało złamane, ale gościu, który tego dokonał mówił, że jest to nie warte zachodu.

Oczywiśnie, że można wyjść na plus. Co pokazała historia N64 (nigdy w życiu nie widziałem na fotkach z sieci jakiegokolwiek multicarta [składanki w stylu 99999in1], a flashcart od Tototek [podłączamy cartridge pod USB i nagrywamy rom] kosztuje na tym serwisie 700 zeta).
Keii - 12-07-2010, 22:42
Temat postu:
Dred napisał/a:
A ja myślałem, że częściej jest to praktykowane w przypadku PSP.

Nie, Sony jest całkiem niezłe w zabezpieczeniach, a jako że w przeciwieństwie do DSa nikt na możliwości uruchamiania piratów nie zarabia, wszystko odbywa się raczej wolniej.
Dred napisał/a:
Ponoć PS3 zostało złamane, ale gościu, który tego dokonał mówił, że jest to nie warte zachodu.

Zostały złamane pierwsze zabezpieczenia (które jeśli chodzi o piraty/homebrew nic nie dają), a do kompletnego rozgrzebania konsoli jeszcze daleka droga.

Zresztą, obecna generacja konsol stacjonarnych radzi sobie z piratami w inny sposób niż zabezpieczenia sprzętowe - większość gier jest na tyle powiązana z online (nawet singlowe mają trofea/achievementy), że pirackie wersje zdają się wykastrowane. Nie wiem co prawda, kto obecnie "wygrywa" w walce Microsoft - złodzieje, ale nawet jeśli ci drudzy, to niedługo pewnie znowu pójdzie fala banów i tak w koło Macieju. Na pewno jest lepiej niż było z PSXem.

A co do historii N64, pokazała też, że nie warto iść w drogie nośniki, jeśli konkurencja korzysta z lepiej dostępnych.
Kaltresos - 27-07-2010, 12:25
Temat postu:
Dawno nie wchodziłem na złą i szatanistyczną, anglojęzyczną stronę ze skanlacjami, którą wszyscy dobrze znają. Dzisiaj wchodzę i komunikat o tym, że to chyba koniec. Od kiedy to się pojawia? Przyznam, że doznałem lekkiego zonka.
Avellana - 27-07-2010, 12:26
Temat postu:
Że odpowiem linkiem: http://anime.com.pl/Koniec_z_onemanga.com,news,read,5270.html
Anonymous - 11-08-2010, 22:02
Temat postu:
Nie chcesz by prawo i dystrybutorzy traktowali cię jak złodzieja lub wkurzają cię zabezpieczenia gier utrudniające korzystanie z legalnie zakupionych gier lub programów. Może warto przenieść się do Brazylii...
zombie_kitten - 15-08-2010, 12:02
Temat postu:
A ja mam trochę dziwny pogląd że piractwo, przynajmniej częściowo, jest dobrym zjawiskiem. Niestety producenci gier/muzyki/filmów/itp często sobie robią jaja ze swoich własnych klientów. Ostatnio widziałem jakiś sklep internetowy z grami miał wersję amerykańską i europejską. W amerykańskiej gra kosztowała ileśtam dolarów, w europejskiej tyle samo, tylko że euro. Oczywiście ktoś z Europy nie mógł kupować w amerykańskiej części. Gry były do ściągnięcia, nie na płytach, więc zasłaniać się kosztami transportu nie mogą. Albo inna rzecz - w niektórych krajach ludzie mogą sobie za darmo słuchać legalnie muzyki na last.fm, spotify czy pandora... a w Polsce się nie da.

Więc jeśli producenci sobie robią ze mnie jaja wciskając mi coś co inni mają taniej albo w ogóle za darmo, lubię mieć możliwość odwdzięczenia im się - robię sobie z nich jaja ściągając pirata ;)
Mitsurugi - 05-09-2010, 17:23
Temat postu:
Odświeżam w celu pogadania o najnowszym wynalazku, który pierwszy złamał zabezpieczenia PS3. Mianowicie chodzi o urządzonko PS Jailbreak. Owy podobny do USB wynalazek (obecnie po cenie 250 złotych chyba) pozwala grać w pirackie gry PS3. Zresztą już teraz na torrentach zaczęły się pojawiać najpopularniejsze gry PS3. Oczywiście, mówi się o tym, że Sony uaktualni zabezpieczenia nowym patchem i będzie z powrotem git. Ale prawda jest taka, że powstała odpowiednia technologia i teraz trzeba będzie tylko ją udoskonalać. Moim zdaniem teraz pójdzie to już kaskadą i rozpocznie się piracenie gier PS3.

No cóż, prędzej czy później wszystko się złamie.
vries - 05-09-2010, 22:23
Temat postu:
Złamana jak złamana. Owy Jailbreak to zmodyfikowane narzędzie serwisowe/developerskie od Sony.
Anonymous - 08-09-2010, 00:14
Temat postu:
Już zresztą po Jailbreaku. Najnowsza aktualka firmware (niezbędna, aby korzystać z PlayStation Network i odpalać nowe gry) rozwiązuje problem. Sony szybkie jest.
Slova - 08-09-2010, 22:35
Temat postu:
http://technowinki.onet.pl/wiadomosci/akcja-policji-na-politechnice-slaskiej-zlikwidowan,1,3625414,artykul.html

W sumie... jakby tak trochę mnie w lewym boku ukłuło coś... Biedni studenci, stracili sens życia...
BOReK - 08-09-2010, 22:50
Temat postu:
Och, straszne, upadł kolejny dosłowny pajrejt bej z... wielu? >D
vries - 09-09-2010, 01:40
Temat postu:
Mądry student, to student, który wie jak działa truecrypt ;)
Zegarmistrz - 09-09-2010, 10:20
Temat postu:
Slova napisał/a:
W sumie... jakby tak trochę mnie w lewym boku ukłuło coś... Biedni studenci, stracili sens życia...


Raczej biedna Politechnika... Straciła serwerownie.

BOReK napisał/a:
Och, straszne, upadł kolejny dosłowny pajrejt bej z... wielu? >D


O ile mi wiadomo niektórzy użytkownicy mieli problemy z korzystaniem ze strony nawet 12 godzin po tym, jak wyłączono te serwery.
BOReK - 09-09-2010, 12:13
Temat postu:
Z jakiej strony, TPB? Nawet nie próbuj mi wmówić, że to albo trackery były trzymane na PŚ... Rozumiem, gdyby mieli problemy z korzystaniem ze stron PŚ. :D
Zegarmistrz - 09-09-2010, 12:46
Temat postu:
Wczorajsza akcja była skoordynowaną, międzynarodową operacją zorganizowaną przez prokuraturę Belgijską i objęła oprócz Polski wiele innych krajów UE. Zamknięto lub przeszukano kilka serwerowni.

Zbiegło się to z awarią PB, która mogła być spowodowana zajęciem części serwerów. Informacje nie są potwierdzone.

Informacja prasowa Mediarecovery (firmy zajmującej się informatyką śledczą), typowego partnera policji w takich sprawach.
Pan Cirno - 10-09-2010, 14:32
Temat postu:
Grisznak napisał/a:
Już zresztą po Jailbreaku. Najnowsza aktualka firmware (niezbędna, aby korzystać z PlayStation Network i odpalać nowe gry) rozwiązuje problem. Sony szybkie jest.


PSP tak samo dostało kiedyś firmware "blokujący" przeróbki a i tak powstają nowe CFW z nowościami ręcznie dodanymi przez crackerów.

Zresztą teraz mają praktycznie cały kod firmware PS3 wyciągnięty (ciekawostka: zawiera m.in. ukryty moduł emulacji PSP, zaś emulacja PS2 nie została całkowicie skasowana) więc niedługo programy albo urządzenia "cofające" updejty będą rosły jak grzyby po deszczu.
Keii - 10-09-2010, 14:49
Temat postu:
Nie mają żadnego "prawie całego kodu wyciągniętego". To, że wyciągnęli jak działa kijek zupełnie nic nie daje, bo PS3 pod względem zabezpieczeń jest o niebo bardziej skomplikowany niż PSP i jeśli ktoś znowu nie "ukradnie" usb dla devów, czy to co tam było, to żadnej zabawy w kotka i myszkę nie będzie.
Pan Cirno - 10-09-2010, 17:38
Temat postu:
To i tak w zupełności wystarczyło by pojawiały się już pierwsze programy homebrew bo wiedzą już mniej więcej jak to działa. Na http://psx-scene.com nie było praktycznie informacji o żadnym ps3-owym homebrew aż do teraz. Zacznie się amatorskimi programami a skończy na CFW.
Keii - 10-09-2010, 17:44
Temat postu:
Robienie homebrew nijak właściwie ma się do łamania FW. Nikt wcześniej ich nie pisał, bo i tak nie miały szans ruszyć. Mówimy zresztą o systemie, na którym można było do niedawna instalować Linuxa, więc architektura była użytkownikom znana. Żeby powstało CFW, trzeba jednak złamać zabezpieczenia, co się jeszcze nikomu nie udało - bo zdobycie sticka, z którego o ile się nie mylę korzystają developerzy na dłuższą metę, jeśli Sony będzie grało agresywnie (a jak widać na przykładzie PSP - gra) i tak nic nie zmieni. Chyba, że ludzie będą siedzieli na 3.41.
korsarz - 15-09-2010, 12:18
Temat postu:
Internet nie zabija przemysłu muzycznego. Jednak :)
Ryze - 21-09-2010, 00:40
Temat postu:
Piractwo muzyczna akurat pomaga muzykom, za to mocno daje po kieszeni wytwórniom. Muzycy zarabiają głównie na trasach koncertowych. Jak ktoś ściągnie za darmo kawałek i mu się spodoba, to za koncert musi zapłacić, ale płyty kupować nie musi.
Zegarmistrz - 04-10-2010, 19:21
Temat postu:
ACS (firma wymuszajaca odszkodowania od piratów) może zbankrutować. Powód? Otrzymali blisko 500 pozwów i prawdopodobnie nie będzie ICH stać na zapłacenie odszkodowań.
Mai_chan - 26-10-2010, 20:37
Temat postu:
Kolejny rewelacyjny pomysł na walkę z piractwem!

Normalnie ludzkie pojęcie przechodzi! Kto by pomyślał, że coś takiego może zadziałać! Prawdziwa rewolucja!

Normalnie facepalm. Z drugiej strony, może czegoś się nauczą i wprowadzą na inne rynki...
Cryelir - 15-11-2010, 21:49
Temat postu:
Własnie. Szkoda, że to tylko w jednym kraju.
Slova - 16-11-2010, 08:37
Temat postu:
Kto wybiera się na zakupy? Nie ma nic bardziej atrakcyjnego dla klienta, niż z góry ustalone ceny!
A na poważnie? Świat się kończy, MS poszedł po rozum do głowy.
pilaf - 18-12-2010, 12:39
Temat postu:
Tak się zastanawiam czyli oglądanie anime na youtube czy megavideo nie jest piractwem (dla oglądającego) a ściąganie już tak.
Czyli to tak samo jak możemy być zjarani bezkarnie ale za posiadanie są już konsekwencje..
Nie rozumiem tylko na jakiej zasadzie forum łamie prawo poprzez podawanie linków ?
Jeśli np. yt ma w bazie jakiś filmik na licencji, to odpowiada za to bezpośrednio ten portal ewentualnie użytkownik który go wstawił.
Forum w którym są rozpowszechniane linki na dobrą sprawe nie powinno ponosić odpowiedzialności..
To tak samo za rozpowszechnianie można by było karać i google..

A tu to wygląda teraz tak, nie moge się zapytać na forum czy ma ktoś link do ściągnięcia np. "Cowboy Bebop" pomimo iż seria nawet nie jest na licencji..

Moim zdaniem jak już to wina jest samego forum, bo jeśli jakaś seria nie jest na licencji to co kogoś obchodzi czy się pochwala piractwo czy nie ?
Morg - 18-12-2010, 12:44
Temat postu:
pilaf napisał/a:
Nie rozumiem tylko na jakiej zasadzie forum łamie prawo poprzez podawanie linków ?

W prawie karnym istnieje coś takiego jak pomocnictwo.
Avellana - 18-12-2010, 13:11
Temat postu:
Morg ma rację, ja może trochę rozwinę, nawet jeśli mnie to dotyczy w niewielkim stopniu. Kwestia tego, czy i na ile nielegalne są linki/oglądanie online i tak dalej - to rzecz jedna. Z całą pewnością nawet jeśli nie ma na to specjalnego paragrafu, podpada to pod co najmniej zachowanie nieetyczne. I tak, korzystam z fansubów, nie będę czarować - ale to jedno, a druga rzecz szukać koniecznie dowodu na to, że to, co robię, jest dozwolone i legalne.

Drugą rzeczą jest podawanie linków na forum. Realnie patrząc, nie bardzo wierzę, żeby ktokolwiek z obecnej redakcji czy też osób odpowiedzialnych za stronę poszedł siedzieć, bo ktoś zamieści na forum link do strony, z której można ściągnąć Cowboya Bebopa. Ale nie jest wykluczone, że gdyby pozwalano na takie linki, prędzej czy później ktoś życzliwy (niedaleko szukając - ja, bo nie jestem już w redakcji ;) ) mógłby napisać grzeczny mail do providera konta, na którym siedzi forum, wyliczając odpowiednie paragrafy (wspomniane przez Morga uczestnictwo), które forum łamie. I jest spora szansa, że provider w tym momencie nie bawiłby się w procesy i dochodzenia, tylko wyłączył konto, bo zawsze w regulaminie jest klauzula pozwalająca mu na to, jeśli strona narusza i tak dalej. Tego właśnie rodzaju kłopotów to forum stara się unikać.
Issina - 18-12-2010, 14:00
Temat postu:
A mnie zastanawia jedno.
Jak to jest z "legalnym" ściąganiem anime itd.
Czy możemy ściągać, oglądać wszystko to, co nie zostało wydane w Polsce?
Słyszałam różne opinie, ale czy ktoś ma jakieś potwierdzenie w postaci paragrafu, czy coś? ;]
Keii - 18-12-2010, 14:07
Temat postu:
Ściąganie mang i anime które są legalne bo nie zostały u nas wydane to bujda na resorach tego samego kalibru co romy/mp3 będące legalne 24h.
wa-totem - 18-12-2010, 14:10
Temat postu:
Issina napisał/a:
Jak to jest z "legalnym" ściąganiem anime itd.

Sigh.
RTFT?
Ja wiem że 55 stron to dużo, ale w tym topicu wszystko zostało na ten temat powiedziane.

tl;dr
Nie istnieje żadne legalne ściąganie "bo nie wydano w Polsce". To zwykła bzdura propagowana przez niedouczonych kmiotów.

Wszystko co istnieje, to fakt że takie naruszenie własności intelektualnej jest ścigane indywidualnie na wniosek poszkodowanego... co nie znaczy, że nie da się wpaść. Same torrenty to także udostępnianie, a to już inna brocha. A w Singapurze lokalna firma-dystrybutor zaskarżyła kilka tysięcy ludzi którzy torrentowali różne rzeczy, z Bleachem na czele.

A to jak SUPER ZARĄBIŚCIE SPRAWNE I SZYBKIE są polskie sądy w sprawach cywilnych (a zatem takich też...) to zupełnie inna bajka.
pilaf - 18-12-2010, 14:16
Temat postu:
Od strony technicznej na pewno nie wyglądało by to tak że modernizator sprawdza w każdym temacie czy to co podaje użytkownik należy do olicencjonowanych czy nie..
Oczywiście osobny dział z podzialem podobnie jak "Alfabet" i tu jasno zaznaczone w których produkcjach dodawanie linków jest udostępnione a w których nie.
Dużo for czy portali działa w taki czy inny sposób nie łamiąc prawa, jak np. na animea jest to bardzo prosto i łatwo rozwiązane.
Co do etyki to legalne stronki mniej są znane niż pirackie z których się korzysta na okrągło, więc poczucie winny że i to jest złe a samemu się siedzi tych o których tu się nie mówi jest raczej nie etyczne
Keii - 18-12-2010, 14:21
Temat postu:
pilaf napisał/a:
czy to co podaje użytkownik należy do olicencjonowanych czy nie..

wa-totem napisał/a:
Nie istnieje żadne legalne ściąganie "bo nie wydano w Polsce". To zwykła bzdura propagowana przez niedouczonych kmiotów.

Więc to czy jest licencjonowane nie ma żadnego znaczenia.
pilaf napisał/a:
Dużo for czy portali działa w taki czy inny sposób nie łamiąc prawa, jak np. na animea jest to bardzo prosto i łatwo rozwiązane.

Również patrz wyżej. Po czym wnosisz, że nie łamią prawa? Tak piszą?
pilaf napisał/a:
Co do etyki to legalne stronki mniej są znane niż pirackie z których się korzysta na okrągło, więc poczucie winny że i to jest złe a samemu się siedzi tych o których tu się nie mówi jest raczej nie etyczne

Co ma popularność stron do etyki? Przykro mi, ale Twój post "nie robi sensu".
Teukros - 18-12-2010, 14:26
Temat postu:
Zgadza się, tak to wygląda. Trzeba tylko doprecyzować, że o ile samo ściągnięcie anime może być ścigane w drodze powództwa cywilnego przez poszkodowanego (najczęściej wydawnictwo), to rozpowszechnianie - jako przestępstwo - jest ścigane w Polsce z urzędu (bez wniosku poszkodowanego) i grozi za nie odpowiedzialność karna. I tak, korzystanie z torrentów (a także sieci P2P) niemal zawsze oznacza rozpowszechnianie.

Co do paragrafów. Odnośnie odpowiedzialności cywilnej - art. 79 i nast. ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, odnośnie odpowiedzialności karnej - art. 115 i nast. tejże ustawy.
Issina - 18-12-2010, 14:37
Temat postu:
Dlatego zapytałam, bo "na słowo" to nic człowiek nie udowodni...
A że temat został gdzieś wyjaśniony między wszystkimi stronami... trudno, ale noc by mnie zastała, gdym zamierzała przeszukać cały watek.
Ysengrinn - 18-12-2010, 14:38
Temat postu:
Cytat:
Od strony technicznej na pewno nie wyglądało by to tak że modernizator


Jezus Maria, kto?!
Cytat:
sprawdza w każdym temacie czy to co podaje użytkownik należy do olicencjonowanych czy nie..


Może trudno w to uwierzyć, ale "modernizacja" faktycznie sprawdza wszystkie linki - co nie zmienia faktu, że jak wyżej, kwestia "olicencjonowania" nie ma żadnego znaczenia.
pilaf - 18-12-2010, 14:52
Temat postu:
"Artykuł 77. stwierdza, że owy użytek zostaje wyłączony dla min. programów komputerowych. Równa się to z zakazem dzielenia się w sieci programami komputerowymi osobom innym niż uprawniony z licencji tego programu. Żeby było śmieszniej, ustawa nie definiuje pojęcia "program komputerowy". W języku prawniczym najczęściej jest on rozumiany jako "zespół komend przeznaczonych do wykonania przez komputer, zapisany w języku zrozumiałym dla tego komputera". Ustawa o prawie autorskim rozróżnia poszczególne wytwory informatyczne, takie jak programy komputerowe oraz inne bazy danych, gry, pliki, muzyka, filmy".

Olicencjonowane, nawed gdy jest wydane w polsce a licencja jak jest wygasła już nie obejmóje danego produktu

Jak może być karane za ściąganie czegoś co nie jest na licencji ? To tak jak ja bym nagrał swój własny kawałek i go wrzucił na sieć a ty byś za to odpowiedział bo go ściągłeś.
Morg - 18-12-2010, 14:56
Temat postu:
Cytat:
Jak może być karane za ściąganie czegoś co nie jest na licencji ? To tak jak ja bym nagrał swój własny kawałek i go wrzucił na sieć a ty byś za to odpowiedział bo go ściągłeś.

Nie rozumiesz czym jest licencja. Licencja nie definiuje czy danemu utworowi przysługuje ochrona praw autorskich. Ochrona taka na mocy polskiego prawa przysługuje każdemu przejawowi działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalonemu w dowolnej postaci (za wyjątkiem dokumentów państwowych i kilku innych rzeczy) i przysługuje przez określony czas (zwykle do 70 lat po śmierci twórcy, acz z pewnymi wyjątkami). Licencja natomiast to przyznanie przez posiadacza autorskich praw majątkowych prawa do korzystania z utworu na określonych w umowie licencyjnej zasadach. Tylko tyle i aż tyle.
Ysengrinn - 18-12-2010, 14:59
Temat postu:
Pilaf:
1) Jeśli coś cytujesz podaj źródło
2) dokonujesz gwałtu ze szczególnym okrucieństwem na języku polskim. Przestań.
3)
Cytat:
Olicencjonowane, nawed gdy jest wydane w polsce a licencja jest jest wygasła już nie obejmóje danego produktu
All your base are belong to us.
Teukros - 18-12-2010, 15:07
Temat postu:
Pytanie było o ściąganie anime, i tego też dotyczyła odpowiedź. Nie widzę co mają z tym wspólnego programy komputerowe. Trzeba zresztą zauważyć, że wyłączenia określone w art. 77 dotyczą głównie ograniczenia dozwolonego użytku, natomiast w żaden sposób nie ograniczają możliwości dochodzenia roszczeń wynikających z autorskich praw majątkowych, ani odpowiedzialności karnej za rozpowszechnianie programu.

Odnośnie licencji - jak już kilkakrotnie wspomniano, autorskie prawa majątkowe są chronione niezależnie od tego, czy autor udzielił komuś licencji, czy nie. Dla wyjaśnienia, "licencja" to umowa o przeniesienie praw autorskich lub korzystanie z utworu, nic więcej.
BOReK - 18-12-2010, 16:36
Temat postu:
Poza tym wszystkim lepiej nie podpierać się interpretacją przepisu prawa dokonaną przez człowieka, który nawet nie potrafi odmienić tak banalnego zaimka, jak "ów" - głowę dam na pieniek za to, że on sam na to nie wpadł. Wiwat domorośli prawnicy...
moshi_moshi - 18-12-2010, 23:50
Temat postu:
Pilaf, pisz po POLSKU! Jak jeszcze raz zobaczę taki gwałt na języku polskim, to wywalę posta. Niezależnie od tego czy będzie merytoryczny, czy nie.

Co do twojego pytania - panowie chyba jasno się wyrazili. Na forum nie ma i nie będzie zgody na linki do stron z pirackimi materiałami, i licencje nie mają tu żadnego znaczenia.

Keii - 04-02-2011, 10:10
Temat postu:
http://www.emetro.pl/emetro/1,85651,9052345.html
Cytat:
Podsyłasz znajomym linki do stron z piracką muzyką lub filmami? Strzeż się! Rząd chce uszczelnić przepisy i jasno powiedzieć, jakie linki są zakazane

wruuth - 16-02-2011, 16:50
Temat postu:
Nie wiem czy śmiać się czy płakać. Najbardziej rozwalił mnie ten fragment:

Cytat:

Z kolei internauta, który zamieszcza link do tekstu na jakimś portalu, może narażać na straty właściciela portalu, na którym tekst pierwotnie umieszczono. Wchodząc tam przez link, który dostaliśmy w mailu, od razu logujemy się na stronie z tekstem i pomijamy główną stronę portalu z reklamami. A właściciel portalu żyje z reklam i ilości kliknięć.


To już niedługo nie można będzie nikomu pokazać jakiegoś ciekawego artykułu w gazecie tylko trzeba będzie mu kazać go sobie szukać, bo przecież w przeciwnym razie nie obejrzy reklam. Wiem, że to nie działa tak samo jak w stronach internetowych (bo ilość pieniędzy jaką płaci reklamodawca gazecie nie zależy od tego ile razy ta reklama została obejrzana) ale chodzi o bezsens tego rozwiązania.

Ciekawe też jak będą sprawdzać linki w mailach. Czyżby szykowała się masowa inwigilacja?
Bezimienny - 16-02-2011, 18:57
Temat postu:
wruuth napisał/a:
Ciekawe też jak będą sprawdzać linki w mailach. Czyżby szykowała się masowa inwigilacja?
Nie będą, chyba że przy okazji jakiejś innej sprawy. Przepis oczywiście będzie się stosował tak samo do prywatnych wiadomości, ale mierzy przede wszystkim w publiczne środki wymiany takich informacji, jak torrentownie, fora, ale i (w kwestii np tych nieszczęsnych artykułów) potencjalnie też różne bagna i wykopy.
Morg - 16-02-2011, 19:37
Temat postu:
wruuth napisał/a:
Nie wiem czy śmiać się czy płakać. Najbardziej rozwalił mnie ten fragment:

Cytat:

Z kolei internauta, który zamieszcza link do tekstu na jakimś portalu, może narażać na straty właściciela portalu, na którym tekst pierwotnie umieszczono. Wchodząc tam przez link, który dostaliśmy w mailu, od razu logujemy się na stronie z tekstem i pomijamy główną stronę portalu z reklamami. A właściciel portalu żyje z reklam i ilości kliknięć.


To już niedługo nie można będzie nikomu pokazać jakiegoś ciekawego artykułu w gazecie tylko trzeba będzie mu kazać go sobie szukać, bo przecież w przeciwnym razie nie obejrzy reklam. Wiem, że to nie działa tak samo jak w stronach internetowych (bo ilość pieniędzy jaką płaci reklamodawca gazecie nie zależy od tego ile razy ta reklama została obejrzana) ale chodzi o bezsens tego rozwiązania.

Ciekawe też jak będą sprawdzać linki w mailach. Czyżby szykowała się masowa inwigilacja?


Krótko - bzdura. Polecam zamiast na szybko skleconego przez poszukującego sensacji dziennikarzynę newsa przeczytać wypowiedź VaGli na ten temat.
Dred - 16-02-2011, 20:22
Temat postu:
Przepis jest IMO całkowicie bez sensu. A adblocki w przeglądarkach to co?

Poza tym, z mojego punktu widzenia to nawet lepiej. Mam alergie na nachalne reklamy, które nie dość, że zaśmiecają cały ekran i zagłuszają muzykę, to jeszcze przy ich wyłączaniu skupiam swoją uwagę mimowolnie na tym, co reklama przedstawia. Czyli cel, jaki miała reklama spełnić został osiągnięty. Bogu dzięki mam adblocka w Operze i takie pierdoły mi nie grożą. Ale gdy jestem na szkolnym komputerze... O matko...

Przede wszystkim, powinni zacząć od tego, aby serwisy torrkowe, tudzież wszelakie precelki i elitarne tablice nie były tak wysoko pozycjonowane w polskich goglach. Co z tego, że prawo będzie obowiązywać, skoro po wpisaniu "Psiaczek Kudłaczek - Śpiewa piosenki Bjebera" (or whatever), jednym z pierwszych wyników w wyszukiwarce będzie warez?
wruuth - 16-02-2011, 20:42
Temat postu:
Internet, ze względu na swoją specyfikę zawsze będzie źródłem nielegalnego oprogramowania, muzyki czy filmów. Nie da się tego całkowicie zlikwidować. Rozumiem, że ochrona praw autorskich jest bardzo ważna. Sam byłbym wkurzony gdybym napisał jakiś program, a potem znalazł go na jakiś forach warezowych czy innych torrentach. Trzeba tylko pamiętać podczas tworzenia prawa aby nie popadać w przesadę. Dużo bardziej ważna jest sprawa rozpowszechniana w internecie rzeczy pokroju ponografii dziecięcej itp. I według mnie to powinien być priorytet.

Przyznajmy zresztą szczerze - skąd większość polskich fanów anime czerpie wiedzę o najnowszych seriach? Ściągamy je z internetu łamiąc przy tym prawo. Bo nie uwierzę, że wszyscy czytają o nich jedynie na jakichś blogach. Tak samo z mangami. Wiem, że generalizuję i mnóstwo osób wspiera przemysł m&a poprzez kupowanie tego co wychodzi w Polsce. Pozostaje jednak jeszcze to, co u nas jest niedostępne.
Morg - 16-02-2011, 20:50
Temat postu:
Dred napisał/a:
Przepis jest IMO całkowicie bez sensu.

Nie jest, bo go nie ma. Więcej, nie ma nawet projektu ustawy. Są li tylko wstępne założenia, a informacje z newsa na emetro są mocno na wyrost.

Dred napisał/a:
Przede wszystkim, powinni zacząć od tego, aby serwisy torrkowe, tudzież wszelakie precelki i elitarne tablice nie były tak wysoko pozycjonowane w polskich goglach. Co z tego, że prawo będzie obowiązywać, skoro po wpisaniu "Psiaczek Kudłaczek - Śpiewa piosenki Bjebera" (or whatever), jednym z pierwszych wyników w wyszukiwarce będzie warez?

Wybacz, ale administracyjne usuwanie czegoś z wyszukiwarek zakrawa na cenzurę (zresztą były i próby bardziej radykalne, patrz: niesławny RSiUN) - dlatego cieszy mnie, że projekt idzie w kierunku wyłączenia odpowiedzialności wyszukiwarek, a nie odwrotnie. Natomiast linkowanie piratów powinno oczywiście być karalne - tyle że nie powinien odpowiadać za to usługodawca, o ile na odpowiednie żądanie takie linki zdejmie, zwyczajnie z tego powodu iż nie jest w stanie kontrolować wszystkiego. Proponowana procedura wyłączenia jego odpowiedzialności wydaje mi się niezła - to wszystko trzeba będzie oczywiście dopracować, ale w końcu to są na razie tylko wstępne założenia.

Edit:
wruuth napisał/a:
Dużo bardziej ważna jest sprawa rozpowszechniana w internecie rzeczy pokroju ponografii dziecięcej itp. I według mnie to powinien być priorytet.

To akurat jest uregulowane, tyle że dziecięca pornografia to nie jest material do u.ś.u.d.e, a do KK - i tam też odpowiednie przepisy się znajdują.
Dred - 16-02-2011, 20:57
Temat postu:
Cytat:
Przyznajmy zresztą szczerze - skąd większość polskich fanów anime czerpie wiedzę o najnowszych seriach? Ściągamy je z internetu łamiąc przy tym prawo. Bo nie uwierzę, że wszyscy czytają o nich jedynie na jakichś blogach. Tak samo z mangami. Wiem, że generalizuję i mnóstwo osób wspiera przemysł m&a poprzez kupowanie tego co wychodzi w Polsce. Pozostaje jednak jeszcze to, co u nas jest niedostępne.

To proszę Cię bardzo, rejestrujemy się ba ybejcu, gdzie kupowanie większości produktów jest baaardzo ułatwione niż dawniej. Wystarczy przelew bankowy (nawet na poczcie) i jedziemy.

Oprócz tego, Yahoo Auctions. Japończycy za śmieszne pieniądze się pozbywają gier/konsol/mang/anime. Mam aż trzech znajomych, którzy trudnią się "zawodowo" importowaniem stuffu z Nipponu, także sądzę, że znalezienie takich gagatków na Allezuo to nie problem. Na prawdę, to nie takie drogie. Problemem jest niestety przesyłka. Lotnicza idzie szybko, ale jest tania przy małej wadze. Morska idzie wolno (kilka miesięcy), jest tania, jeżeli jest ciężka.

A cło? Polskie prawo jest tak dziurawe, że z tym nie ma problemu, ku rozpaczy polskiego systemu prawodawczego.
Cytat:
Nie jest, bo go nie ma. Więcej, nie ma nawet projektu ustawy. Są li tylko wstępne założenia, a informacje z newsa na emetro są mocno na wyrost.

Pisałem to przed zajrzeniem w link od Ciebie.
Cytat:
Wybacz, ale administracyjne usuwanie czegoś z wyszukiwarek zakrawa na cenzurę (zresztą były i próby bardziej radykalne, patrz: niesławny RSiUN) - dlatego cieszy mnie, że projekt idzie w kierunku wyłączenia odpowiedzialności wyszukiwarek, a nie odwrotnie. Natomiast linkowanie piratów powinno oczywiście być karalne - tyle że nie powinien odpowiadać za to usługodawca, o ile na odpowiednie żądanie takie linki zdejmie, zwyczajnie z tego powodu iż nie jest w stanie kontrolować wszystkiego. Proponowana procedura wyłączenia jego odpowiedzialności wydaje mi się niezła - to wszystko trzeba będzie oczywiście dopracować, ale w końcu to są na razie tylko wstępne założenia.

Cenzura cenzurą, ale walczyć jakoś trzeba. A ten pomysł nic nie da IMO.
wruuth - 16-02-2011, 21:25
Temat postu:
Dred napisał/a:

To proszę Cię bardzo, rejestrujemy się ba ybejcu, gdzie kupowanie większości produktów jest baaardzo ułatwione niż dawniej. Wystarczy przelew bankowy (nawet na poczcie) i jedziemy.

Oprócz tego, Yahoo Auctions. Japończycy za śmieszne pieniądze się pozbywają gier/konsol/mang/anime. Mam aż trzech znajomych, którzy trudnią się "zawodowo" importowaniem stuffu z Nipponu, także sądzę, że znalezienie takich gagatków na Allezuo to nie problem. Na prawdę, to nie takie drogie. Problemem jest niestety przesyłka. Lotnicza idzie szybko, ale jest tania przy małej wadze. Morska idzie wolno (kilka miesięcy), jest tania, jeżeli jest ciężka.

A cło? Polskie prawo jest tak dziurawe, że z tym nie ma problemu, ku rozpaczy polskiego systemu prawodawczego.


Jest to fakt z którym nie mogę polemizować :D Jednak zdecydowałbym się na ściąganiem stuffu z krajów anglojęzycznych, bo moja znajomość japońskiego jest na tyle nikła, że nie pozwalałaby na bezstresowe przeczytanie jakiejkolwiek mangi.
Dred - 16-02-2011, 21:38
Temat postu:
Cytat:
Jednak zdecydowałbym się na ściąganiem stuffu z krajów anglojęzycznych, bo moja znajomość japońskiego jest na tyle nikła, że nie pozwalałaby na bezstresowe przeczytanie jakiejkolwiek mangi.

Tak w razie czego napisałem, bo ktoś mógłby powiedzieć, że na zachodzie nie ma nowości. Ściągamy japońca, bierzemy fansuba z sieci (który gdzieś na pewno będzie), i jest git. Wszystko zgodnie z prawem i "wogle gogle".
Keii - 14-06-2011, 13:07
Temat postu:
Ciekawy filmik na temat piractwa growego, w sumie zgadzam się praktycznie ze wszystkim co zostało powiedziane, chociaż "sposób na dema" wydaje mi się się jednak zbyt nierealny.
Dembol - 14-06-2011, 15:42
Temat postu:
Ogólnie odnosi się nie tylko do gier, ale do wszystkich innych dziedzin kultury/rozrywki.
marek32 - 20-06-2011, 11:00
Temat postu: Więzienie za kradzież filmów z internetu
http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=77671

co o tym myślicie?

Scalono do tematu poświęconego piractwie.

Tren

Morg - 20-06-2011, 14:46
Temat postu:
marek32 napisał/a:

co o tym myślicie?

Zarzut kradzieży ("Art. 278. § 1 kk Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5") jest raczej wyssany z palca - zapisy na dyskach komputerowych trudno uznać za przedmioty materialne, a tylko te są rzeczami, poza tym nikt ich nie zabrał, bo przecież na dyskach właścicieli na pewno dalej są. Można się co prawda domyślać, że chodzi o przywłaszczenie (art. 284), ale może o oszustwo komputerowe (art. 287)? Kto to wie... różnych przestępstw przeciw mieniu w kodeksie karnym widzę czternaście (kradzież, kradzież z włamaniem, rozbój, kradzież rozbójnicza, wymuszenie rozbójnicze, przywłaszczenie, kradzież impulsów telefonicznych, oszustwo, oszustwo komputerowe, zniszczenie mienia, zabór pojazdu, kradzież leśna, paserstwo umyślne, paserstwo nieumyślne).

Poza tym odpowiedzialność karna z tytułu prawa autorskiego wydaje mi się, że jest bardziej prawidłowa i nie powoduje konieczności dziwnej interpretacji przepisów (a trzeba pamiętać, że w prawie karnym obowiązuje zakaz stosowania wykładni rozszerzającej i analogii na niekorzyść oskarżonego). Zresztą, te przepisy też przewidują karę pozbawienia wolności (patrz choćby art. 116 ust. 1 i Art. 118[1] pr. aut.), więc nie mam pojęcia o co chodzi... ot, złapali znowu jakichś piratów (choć nie zdziwię się jak się okaże, że nie piratów, a numery IP), a ktoś chyba nie rozumie, że własność intelektualna to nie to samo co własność. Standard.
moshi_moshi - 20-06-2011, 22:27
Temat postu:
Usunięto spam...

moshi_moshi

Tabris - 20-06-2011, 22:28
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:

Ostatnio pojawiło się kilka tematów traktujących o piractwie. Uważam, że istnieje potrzeba dyskusji nad tym zjawiskiem. Co więc o tym myślicie? Tępić, czy nie?

Ja to mam do tego prawie, że stosunek neutralny. Znaczy wiadomo, że trzeba to tępić i ścigać, ale też z drugiej strony rozumiem tych co kupują sobie gry oryginalne i z powodu dziwnych zabezpieczeń nie potrafią tych gier uruchomić. Przez co zmuszeni są do szukania jakichś cracków. Bo każdy chce przecież zagrać na grze za którą dużo zapłacił. A tu się napatoczył jakiś internetowy gamelock(czy coś podobnego) - tak jak było to w przypadku Wiedźmina 2 i jest problem. A tak na marginesie, to nie wszystkim się jeszcze udało tą grę odpalić po mimo tego, że posiadają oryginał. Cóż życie.
Urawa - 30-09-2011, 19:42
Temat postu:
Kolejna bitwa tej wojny rozpoczęta... Na celowniku - Chomik.
Slova - 30-09-2011, 22:43
Temat postu:
Cytat:
Przedstawiciel Harpo Media - nie chciał się przedstawić - wysokość odszkodowania najpierw uzasadniał kosztami sądowymi, a potem dodał, że takiej kwoty zażądała firma, którą Harpo reprezentuje. Kim jest tajemnicza firma? Nie wiadomo

Na kilometr śmierdzi wyłudzaniem pieniędzy.
Morg - 30-09-2011, 23:05
Temat postu:
Owszem, i nie wiem czy nie podpadającym pod odpowiedzialność karną... cóż, może ktoś z "obdarowanych" wezwaniem złoży na prokuraturę doniesienie i się wtedy okaże.
JJ - 19-03-2012, 22:07
Temat postu:
W Pirackiej Zatoce mają niezły odlot...
Keii - 21-03-2012, 13:52
Temat postu:
Straty, które rzekomo powoduje piractwo przedstawione w żartobliwej formie.
wa-totem - 21-03-2012, 20:07
Temat postu:
Borze Szumiący, w jakim my kraju żyjemy.

Sąd uznał tzw. głębokie linkowanie za rozpowszechnianie: http://goo.gl/6EyPS

Porąbani talibani na usługach WIPO na razie święcą sukces, a my chyba musimy pilnować się - bo zgodnie ze zlinkowanym wyżej tekstem - jak się linkuje "na głęboko", czyli do subdomeny serwisu albo do konkretnego artykułu albo działu - to jest się współodpowiedzialnym za jego treść, bo takie linkowanie to już rozpowszechnianie!

Normalnie, witki opadają.
Morg - 21-03-2012, 20:10
Temat postu:
Może do jakiegoś nowego tematu? Tu o ochronę dóbr osobistych, a nie o piractwo poszło. A sam szerzej się wypowiem, jak znajdę trochę więcej informacji.
wa-totem - 21-03-2012, 20:26
Temat postu:
Morg napisał/a:
Może do jakiegoś nowego tematu? Tu o ochronę dóbr osobistych, a nie o piractwo poszło.
No własnie masz rację, ale i nie masz - w samym tekście wyraźnie zrównano głębokie linkowanie z dystrybucją co ma poważne konsekwencje w kontekście piractwa właśnie.
NiBl - 22-03-2012, 08:27
Temat postu:
No cóż - wydaje mi się, że jest to jedna z "pomyłek", które częstokroć się zdarzają.
Swoją drogą nawet nie jestem pewny o co do końca chodzi, czy chodzi o link do zasobów innej strony (i co bibliografia do strony POWSZECHNIE udostępnionej w internecie też byłaby zła; w tym momencie babka powinna pozwać firmę "R...", że rozpowszechniła jej zdjęcie - to akurat byłoby zrozumiałe skoro babka nie pozwoliła na publikację zdjęć).
A może chodzi o Bezpośrednie wklejenie zdjęcia do artykułu z zasobów innej strony. No i tutaj byłaby bardziej złożona sprawa, bo właściwie portal, mógłby pozwać o kradzież i babka właściwe też, że rozpowszechnia się jej wizerunek bez jej zgody, ale znowu prawo do cytatu itp.

Ale koniec końców sprawa skończyła się w 2007 roku. Może od tego czasu sędziowie dowiedzieli się co to jest i jak działa internet... ... ...
Slova - 08-11-2012, 11:47
Temat postu:
Ostatnio w białostockim klubie M&A powstał pomysł seansu anime dla dzieciaków z domu dziecka. Generalnie, uważam, że słusznie, stwierdziłem, że trzeba w tej sprawie skontaktować się z ZAIKSem, na co była prezes odpisała mi tak:

Cytat:
Z licencjami w tej chwili może być duży problem, ponieważ nie istnieje żadna firma wydająca anime. Ostatnia - anime gate upadla jakieś pół roku temu. Anime w tej chwili jest jedynie dostępne w prywatnej telewizji lub w postaci powtórek serii na kanałach publicznych. Jeśli natomiast chodzi o wyświetlanie, to polskie prawo zezwala na wyświetlanie anime, do którego na terenie Rzeczpospolitej Polskiej nie zostały wykupione prawa (nie chodzi tylko o polskie firmy wydające anime, ale również o firmy europejskie, które wykupiły prawa do wyświetlana i sprzedaży tytułów na terenie całej Europy - np. firma anime virtual-vision). Nie jest zabronione natomiast wyświetlanie tytułów bardzo nowych, na które nikt jeszcze nie wykupił praw, dlatego najlepiej poszukać jakiegoś tytułu, który niedawno był w kinach lub telewizji w Japonii, sprawdzić na necie czy nikt nie ma do niego praw, poszukać do niego tłumaczenia lub samemu je wykonać i wyświetlać. Nie ma wtedy strachu że ktoś się przyczepi, ponieważ prawo dystrybucji azjatyckiej nie obejmuje terenu Polski i Polska nie ma podpisanych żadnych umów w tej sprawie z Japonią. Tyle polskiego prawa, ale jak się prawników polskich zapytać, to polecają i tak się ubiegać o licencję, bo wiadomo, że wtedy na pewno nikt się nie przyczepi (chodzi tu głównie o ludzi z Polski piszących "uprzejmie donoszę"). Tyle wiem, pozdrawiam serdecznie.


Cytat:
Slova, widać, że nie czytałeś dokładnie tej konwencji, przytoczę kilka punktów, ale nie mam zamiaru za bardzo z tobą dyskutować, bo i tak "ty wiesz lepiej".
Po kolei:
Artykuł 2
"4. Ustawodawstwu państw należących do Związku zastrzega się określenie, jakiej ochrony udziela się urzędowym tekstom aktów prawodawczych, administracyjnych lub sądowych oraz urzędowym tłumaczeniom tych tekstów."
Artykuł 5
2. Korzystanie z tych praw i ich wykonywanie nie wymaga spełnienia żadnych formalności; korzystanie i wykonywanie tych praw nie jest uzależnione od istnienia ochrony w państwie pochodzenia dzieła. A zatem, poza postanowieniami niniejszej konwencji, zakres ochrony, jak też środki jej dochodzenia, zapewnione autorowi w celu ochrony jego praw, są normowane wyłącznie przez ustawodawstwo państwa, w którym żąda się ochrony."

Polskie prawo ma w tej kwestii bardzo dużo luk. Ponieważ pokaz jest nieodpłatny, japońska firma podająca do sądu Stowarzyszenie polskie, natrafiłaby na olbrzymi mur.

Natomiast co do ZAIKSU, to cytując ich stronę: "ZAiKS chroni utwory zarówno członków stowarzyszenia, jak i twórców, którzy powierzyli mu swoje utwory pod ochronę. Zarządza także prawami twórców zagranicznych na podstawie umów o wzajemnej reprezentacji. ZAiKS jest członkiem i współzałożycielem Międzynarodowej Konfederacji Stowarzyszeń Autorów i Kompozytorów CISAC, a także członkiem BIEM-u, międzynarodowej organizacji dbającej o utwory muzyczne wykorzystywane na nośnikach dźwięku.". Zaiks to POLSKA organizacja i jej działalność dotycząca anime, obejmuje tylko tytuły wydane w Polsce. Na Totora trzeba wykupić licencję, natomiast Polskie prawo nie zabrania nieodpłatnego wyświetlania niszowej pozycji chociażby z Indii, która nigdy do nas nie dotarła i nie dotrze. Trochę śmieszne jest to, co piszesz, zwłaszcza, że nie tylko u nas jest taka sytuacja, ale również w wielu innych krajach Unii (również w Danii - wiem, bo się kontaktowałam niedawno w tej sprawie).

A tłumaczenia sama jak najbardziej mogę robić, bo jest to moja własność intelektualna i tym bardziej ktoś może z nich skorzystać, jeśli udostępniam je na publicznej stronie "od fanów dla fanów"


Generalnie sam się na tym dobrze nie znam, więc nie umiem wytknąć jej błędów w rozumowaniu i interpretowaniu przepisów. Ile w tym racji, a ile bajkopisarstwa?
BOReK - 08-11-2012, 12:30
Temat postu:
Może ja nie czytam ze zrozumieniem albo coś, ale co ma przepis dotyczący tekstów aktów prawodawczych, administracyjnych lub sądowych oraz urzędowych tłumaczeń tych tekstów do anime? O_o
Poza tym to, co pisze pani prezes wygląda jak bzdura, ale może i faktycznie takie jest prawo polskie. DO tego trzeba już pogrzebać w przepisach - kto jest chętny? >]
Urawa - 08-11-2012, 12:36
Temat postu:
Tu raczej działa zasada "Bo i tak nikt się tym nie będzie interesował". Niedawno reklamowano wszem i wobec pokazy kinówek "Tekkena" czy "Bleach", na które, jak sądzę, organizatorzy też nie mieli licencji. Ale kogo to obchodzi? Prawo to jedno, jego egzekwowanie to inna para kaloszy, szczególnie w przypadku egzotycznych rzeczy.
Morg - 08-11-2012, 13:48
Temat postu:
ZAiKS to polska organizacja, ale współpracuje z różnymi swoimi międzynarodowymi odpowiednikami i reprezentuje ich twórców w Polsce na zasadzie wzajemności.

Niemniej, z tego co zauważyłem, to producenci anime generalnie zrzeszeni są w Motion Picture Producers Association of Japan i Japan Video Software Association. Ta pierwsza organizacja współpracuje z zagranicą w ramach Fédération Internationale des Associations de Producteurs de Films. Tyle że, jak można zobaczyć tutaj, żadna polska organizacja do FIAPF nie należy, a więc i (najprawdopodobniej) żadna nie jest uprawniona do reprezentowania MPPAJ. Jak jest w przypadku JVSA, nie wiem. Na ich angielskiej stronie nie widać nic o tym, jakoby współpracowali z kimś z zagranicy, ale może jest coś na japońskich. W każdym razie nie znam krzaczków.

A, no i teoretycznie jakiś ZAiKS, ZPAV, czy inny SFP może reprezentować Japończyków na podstawie przepisów o prowadzeniu cudzych spraw bez zlecenia (art. 752-757 Kodeksu cywilnego), ale nie muszą i nie wiem jakie panują pod tym względem w tej branży zwyczaje.

Co do odpowiedzi, którą dostałeś – nawet nie chce mi się tego komentować... szamanizm prawniczy i tyle.
BOReK - 20-01-2013, 10:52
Temat postu:
Z nalotu na Megaupload wyszło tyle, że po roku Dotcom uruchomił nowy portal. Pomyśleć, że nic takiego by nie zaszło, gdyby Amerykanie (i Nowozelandczycy też) zwyczajnie trzymali się procedur, buhaha.
Anonymous - 14-03-2013, 12:07
Temat postu: AMV - aspekty prawne
Remiksy nie stanowią "twórczości własnej", co najwyżej "derivative work".
Nie wiem, czy wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale robienie AMV z materiałów do których nie ma się praw autorskich lub zgody właściciela jest nielegalne w naszym systemie prawnym. Zakładam, że Administracja tego Forum zdaje sobie z tego sprawę i nie wspiera działań na szkodę twórców. Wszyscy chielibysmy, aby w tym kraju istnial rynek wiec moze wykazmy szacunek dla autorow.
Slova - 14-03-2013, 12:22
Temat postu:
Sęk w tym, że już samo zmontowanie czegoś to JEST twórczość własna. Problemem jest więc nie to, czym jest nasze działanie, ale to, czy mamy pozwolenie, by je podjąć.
Aczkolwiek tutaj powstaje dylemat, bo idąc tym tokiem rozumowania colage także powinno być zakazane, gdyż do jego stworzenia trzeba użyć materiałów autorstwa osób trzecich.
Sztuka i prawo nigdy nie szły ze sobą w parze. To pierwsze nie znosi ograniczeń, to drugie zaś je tworzy.
Morg - 14-03-2013, 12:31
Temat postu:
Gość napisał/a:
Nie wiem, czy wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale robienie AMV z materiałów do których nie ma się praw autorskich lub zgody właściciela jest nielegalne w naszym systemie prawnym. Zakładam, że Administracja tego Forum zdaje sobie z tego sprawę i nie wspiera działań na szkodę twórców. Wszyscy chielibysmy, aby w tym kraju istnial rynek wiec moze wykazmy szacunek dla autorow.

Z ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych:
Cytat:
Art. 29. 1. Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości.

Art. 34. Można korzystać z utworów w granicach dozwolonego użytku pod warunkiem wymienienia imienia i nazwiska twórcy oraz źródła. Podanie twórcy i źródła powinno uwzględniać istniejące możliwości. Twórcy nie przysługuje prawo do wynagrodzenia, chyba że ustawa stanowi inaczej.

Art. 35. Dozwolony użytek nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy.

AMV w gruncie rzeczy jest czymś bardzo podobnym do kolażu. Nie słyszałem żeby ktokolwiek przyczepiał się do twórców kolaży.

Problem leży głównie w AMV w których jest tylko jeden utwór muzyczny i w tym czy można zakwalifikować go jako "drobny utwór". Ponieważ nie jest to zdefiniowane prawnie, to pozostaje w zasadzie tylko użyć własnego rozsądku, z nadzieją że w przypadku ewentualnego sporu sąd podzieli taką argumentację.
Anonymous - 14-03-2013, 13:28
Temat postu: AMV - aspekty prawne ii
http://en.wikipedia.org/wiki/Derivative_work

http://chillingeffects.org/derivative/
Morg - 14-03-2013, 13:29
Temat postu:
... a co mnie obchodzi amerykańskie prawo? Jestem obywatelem RP, a nie USA.
Anonymous - 14-03-2013, 13:32
Temat postu: AMV - aspekty prawne iii
https://www.legalzoom.com/intellectual-property-rights/copyrights/what-are-derivative-works-under

"Only copyright owners have the exclusive right to produce derivative works based on their original, copyrighted works."

A prawo autorskie w naszym kraju jest oparte na konwecji bernenskiej - traktacie miedzynarodowym.
Morg - 14-03-2013, 13:54
Temat postu:
Prawo autorskie w naszym kraju pozwala na korzystanie z urywków rozpowszechnionych utworów lub drobnych utworów w całości w zakresie uzasadnionym prawami gatunku twórczości. Jeśli zaś chodzi o zobowiązania międzynarodowe RP, to zarówno Akt paryski konwencji berneńskiej (art. 10 i 10 bis), jak i traktat WIPO (art. 16) przewidują możliwość uregulowania przez wysokie układające się strony zakresu dozwolonego użytku.

Tak więc twój argument jest inwalidą.
krzyhox - 14-03-2013, 16:09
Temat postu:
Tzn nie można robić amv jak to. Wiele osób to robi i jakoś nie ma problemów. To jest tak że jeżeli jakaś osoba się upomni o prawa autorskie to wtedy/>.
Anonymous - 14-03-2013, 16:22
Temat postu: AMV
Czyli interesy uzytkownikow sa skierowane przeciwko artystom i tworcom oraz ich prawu do dysponowania
swoja tworczoscią oraz otrzymywaniu wynagrodzenia za swoją pracę?
Anonymous - 14-03-2013, 16:27
Temat postu: Konflikt interesów?
Sugerujecie w ten sposób , że potencjalni tworcy sa skazni na bezskuteczna walke o swoje prawa z tłumem, ktoremu wydaje sie ze maj jakies prawa do produktów, w ktorych tworzeniu nie brał zadnego udziału i nie poczuwa sie do żadnej kompensacji za poniesione przez artystów koszty uzyskania? Nie dziwię sie, że
istnieją organizacje broniące twórców przed eksploatacją takie jak ZAIKS, MPAA, RIAA, GEMA, BUMA
oraz ludzie wspierający ACTA, bo artysta też musi z czegos kupować pozywienie:P
Anonymous - 14-03-2013, 16:29
Temat postu: Etyka
Przykro mi, ale osoby przejawiajace brak poszanowania dla cudzej pracy i tworczego wysiłku reprezentuja w ten sposób skrajnie nieetyczna postawe.
Tren - 14-03-2013, 16:55
Temat postu:
Pisanie posta pod postem podpada pod spamowanie. Albo zarejestruj się i edytuj swoje posty w razie potrzeby, albo poświęć te siedem minut, żeby napisać jednego ciągłego posta. Jeśli jeszcze raz zobaczę taki ciąg to po prostu go wywalę.

Morg - 14-03-2013, 17:50
Temat postu:
Zacznijmy może od samego początku, czyli od tego czym jest prawo autorskie.

Na określenie prawa autorskiego używa się często sformułowania "własność intelektualna" – jest to jednak w mojej opinii termin mylący, gdyż sugeruje iż jest to po prostu pewna forma własności. Całkowicie się z taką opinią nie zgadzam. Dlaczego? Bo zupełnie inna jest istota tychże dwóch uprawnień.

Własność to jest podstawowe prawo rzeczowe, pozwalające właścicielowi na czynienie z jego rzeczą wszystkiego co nie jest zabronione lub sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Zerknijmy do naszej Konstytucji. Nie daje ona nam odpowiedzi na pytanie "czym jest własność", jednak w rozdziale "Rzeczpospolita", a więc w rozdziale gdzie znajdują się zasady na których opiera się ustrój naszego państwa, w artykule 21. stwierdza:
Cytat:
Rzeczpospolita Polska chroni własność i prawo dziedziczenia.

Przypatrzmy się temu zdaniu dokładniej. "Rzeczpospolita Polska chroni własność". Nie "ustanawia", nie "przyznaje", a jedynie deklaruje ochronę własności. A jest tak dlatego iż własność została uznana za prawo naturalne, czyli takie które istnieje niezależnie od tego co sobie zapiszemy w aktach prawnych.

Takie samo podejście znajdziemy np. w Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności:
Cytat:
Każda osoba fizyczna i prawna ma prawo do poszanowania swego mienia.

a także w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka:
Cytat:
Każdy człowiek, zarówno sam jak i wespół z innymi, ma prawo do posiadania własności.


A jak jest z własnością intelektualną? Ano zupełnie inaczej. Własność intelektualną uważa się bowiem jedynie za pewien monopol na niektóre dobra niematerialne przyznany przez państwo pewnej grupie ludzi. W przypadku prawa autorskiego jest to monopol przyznany twórcom na ich twórczość.

Konsekwencją takiego ujęcia prawa autorskiego jest to że to państwo, przestrzegając oczywiście swoich zobowiązań międzynarodowych, ustala jego zakres. A skoro to państwo ustala ten zakres, to może również go dowolnie zmieniać, jeśli uzna to za stosowne. To jest kwestia tylko i wyłącznie pewnej umowy społecznej (koncepcji tej rozwijać tu nie będę, gdyż post wychodzi i tak zbyt długi, a każdy kto miał lekcje wos-u powinien wiedzieć o co chodzi; a jak nie wie, to niech się lepiej nie przyznaje, bo to wstyd).

Sprawdźmy więc jak wygląda ta umowa społeczna w naszym kraju. Podstawą dla nas będzie tu Konstytucja. W rozdziale o wolnościach, prawach i obowiązkach człowieka i obywatela stwierdza ona:
Cytat:
Każdemu zapewnia się wolność twórczości artystycznej, badań naukowych oraz ogłaszania ich wyników, wolność nauczania, a także wolność korzystania z dóbr kultury.

Wyniesiono tu, z naszego punktu widzenia, dwie wartości. Po pierwsze wolność twórczości artystycznej, po drugie zaś wolność korzystania z dóbr kultury. Czego zaś tu nie ma? Ano interesów majątkowych twórcy. Uznano więc to za kwestię, w której powinien zdecydować ustawodawca.

I ustawodawca zdecydował – w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych nadano twórcom monopol:
Cytat:
Jeżeli ustawa nie stanowi inaczej, twórcy przysługuje wyłączne prawo do korzystania z utworu i rozporządzania nim na wszystkich polach eksploatacji oraz do wynagrodzenia za korzystanie z utworu.

Zakres ten jest, jak widać, bardzo szeroki. Dopuszcza on jednakże istnienie wyjątków. I takim wyjątkiem jest prawo do korzystania z utworu w ramach dozwolonego użytku, które ma zapewniać każdemu konstytucyjną wolność twórczości artystycznej i korzystania z dóbr kultury.

I z tejże wolności twórczości artystycznej korzysta twórca kolażu, a także twórca AMV. Oczywiście o tyle, o ile nie wychodzą poza zakres dozwolonego użytku.
krzyhox - 15-03-2013, 14:43
Temat postu:
Ale jeżeli robi się to dla własnej przyjemności i się nie zarabia na tym to chyba można. Oraz gdy napisze się wykonawce danej piosenki oraz anime .
Bluestream - 15-03-2013, 14:51
Temat postu: Prawo autorskie
http://www.prawoautorskie.pl/art-2-okreslenie-czym-jest-utwor-zalezny

"Rozporządzanie i korzystanie z opracowania zależy od zezwolenia twórcy utworu pierwotnego (prawo zależne),"

Z tego by wynikalo, ze w naszym prawie konieczne jest uzyskanie zezwolenia.
shugohakke - 15-03-2013, 14:56
Temat postu:
Twoja odporność na informacje jest zatrważająca. Przeczytaj uważnie, co Ci Morg napisał, zamiast tylko przeszukiwać posta w poszukiwaniu "masz rację" przy jego braku spamując więcej nieadekwatnych linków.

A swoją drogą kochana moderacjo: sugerowałbym przerzucenie tych wątków do jakiegoś actopodobnego tematu o prawach autorskich, bo krzyhox nie robi chyba, aż tak złych amv, by sobie zasłużyć na cały ten spam.
Bluestream - 15-03-2013, 15:01
Temat postu: AMV ...
Szaunje zdanie prawnikow, ale interpretacja przepisow prawa nie jest az tak dowolna, aby mozna bylo
wymyslic cos, co jest niezgodne z intencja ustawodawcy. A tak sie sklada, ze autor ponosi caly koszt wytworzenia utworu i dlatego przysluguja mu wszystkie prawa do tego utworu "wszystkie prawa zastrzezone".
Co za tym idzie nie ma sprzecznosci miedzy prawem obywatela do kultury a prawem autorski - jesli ktos bardzo potrzebuje dobr kultury powinien wytworzyc je sam, aby uzyskac w ten sposob do nich rzeczywiste prawo.

A serwis "prawoautorskie" jest prowadzony przez ekspertow:

http://www.prawoautorskie.pl/o-nas
Tren - 15-03-2013, 15:12
Temat postu:
Pozwól, że zapytam, ale jakie szkody twoim zdaniem ponosi twórca za sprawą AMVek? Bo przyznaję, że zastanawiam się nad tym od kiedy napisałeś w tym temacie i pomimo starań nie mogę tego wymyślić. Ba powiedziałabym, nawet że ponosi korzyści, bo nawet najlepsza AMV raczej nie zastąpi oryginalnego utworu, a stanowi doskonałą reklamę i może zachęcić się do zapoznania się z utworem i kupienia go.
Morg - 15-03-2013, 15:16
Temat postu:
Dozwolony użytek z samej swojej istoty charakteryzuje się tym że nie wymaga zgody twórcy. Widać to zresztą w konstrukcji przepisu: wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym (...) prawami gatunku twórczości.

"Wolno przytaczać", nie "wolno przytaczać, jeśli twórca łaskawie wyrazi zgodę".

Brak prawa twórcy do wynagrodzenia wynika zaś z tego że w przypadku korzystania na podstawie art. 29. ust. 1. żaden przepis mu prawa do tegoż wynagrodzenia nie przyznaje. Przy dozwolonym użytku mamy zaś sytuację odwróconą i "twórcy nie przysługuje prawo do wynagrodzenia, chyba że ustawa stanowi inaczej." (art. 34. in fine).

Naprawdę nie wiem co jest w tym niezrozumiałego.

PS. Popieram przeniesienie. Najlepiej pewnie do wątku o piractwie.
Przeniesiono.

Bluestream - 15-03-2013, 15:29
Temat postu:
Ponieważ zanim zaczniemy rozpatrywać taki temat należy zapoznać się ze stanem faktycznym - w końcu "nieznajomość prawa szkodzi" a użytkownicy utworów powini wykazywać szacunek dla ich autorow.
Jesli chesz przekonac sie jakim wysilkiem jest twórczośc - tak jak mówiełm: sam wytwarzaj dobra kultury.
Użytkownicy nie zdaja sobie najczesciej sprawy jak wysokie koszty uzyskania towarzyszą powstawaniu animacji.

Poza tym zostaly poruszone istotne kwestie wymagajace wyjasnienia, jak np zgodnosc polskiego prawa z prawem miedzynarodowym, specyfika polskiego prawa autorskiego i problematyka wlasnosci intelektualnej.

Jeśli chodzi o uzyskiwanie zewzoleń inne źródło również twierdzi, że w naszym systemie prawnym wymagana jest zgoda twórcy:

http://www.experto24.pl/prawo/prawo-autorskie/czym-jest-utwor-zalezny.html
Tren - 15-03-2013, 15:46
Temat postu:
Ja po prostu nie rozumiem czemu przyjmujesz postawę jakbyś chronił biednych uciskanych artystów piętnując zjawisko o kwestionowanej szkodliwości w stosunku do nich. Jeśli chciałeś szerzyć informacje mogłeś to robić zdecydowanie sympatyczniej, a nie z pozycji wyższości względem innych osób z którymi dyskutujesz. Byłoby to zdecydowanie skuteczniejsze, bo chwilowo wychodzisz na buca niezdolnego czytania ze zrozumieniem.

Zgodnie z wcześniejszą obietnicą, wywaliłam post pod postem jako spam. Jak zawsze przypominam o niezawodnej opcji Edytuj (ikonka z kartką i ołówkiem). Kolejne posty pod postem w krótkim odstępie czasu też będą usuwane niezależnie od treści, więc radzę zaprzyjaźnić się z tą funkcją.

Bluestream - 15-03-2013, 16:34
Temat postu: AMV aspekty prawne
W porzadku, zapomnialem o tym, ze niezależnie od stopnia znajomosci tematu i autorytetu użytkownika w real life na Forum Poczucie Wyższosci przysluguje jedynie Moderatorom i Zasłużonym Użytkownikom :)

W kwesti wywalonej treści:

Nadmieniłem jedynie, że sam fakt linkowania do youtube jest niezgodny z Regulaminem Forum:

1. Zabronione jest zamieszczanie linków do stron oferujących ściąganie lub odtwarzanie pirackich plików (muzycznych, filmowych lub graficznych) oraz ściąganie napisów, gier i programów, a także linków do stron z crackami i pirackich serwerów. Z oczywistych względów zabronione są także pytania o takie strony.

Zakładam, że linkowanie do AMV jest w wiekszym stopniu niezgodne z Regulaminem.

Jeśli chodzi o pytanie "dlaczego" - po prostu zyjemy w spoleczenstwie informacyjnym. A tak się składa, że twórcy niegdyś zamknięci w cubicle'ach firm teraz rowniez maj prawo głosu.

Kiedys tworcy byli zależni od Mecenasa i np. tylko Baron/Hrabia/Książe miał okazję do zanajamiania się z dziełami sztuki a reszta ludu zyła w ciemności i produkowała folklor (skadinad niepozbawiony wartości arytstycznej).

Po pojawieniu się prawa autorskiego sytuacja ulegla zmianie Twórcy uzyskali WOLNOŚĆ.
Wolnośc dysponowania swoja tworczoscia i uzyskiwania wynagrodzenia. Z tym, ze stali sie zalezni od Odbiorców. I dopóki Odbiorcy zdaja sobie sprawe, że to na niach spoczywa odpowiedzialność za
wyzywienie swoich idoli dopóty Tworczośc pozostaje wolna.

Niestety mamy ostatnio do czynienia z propaganda anty-copyrihgts, która stara sie zakwestionowac
sama idee praw autorskich, a autorskich praw majatkowych w szcegolności. Co prowadzi znów do uzależnienia Twórców. A kto będzie płacić, jeśli nie Odbiorcy? Być może Wielkie Korporacje na zamowienie ktorych beda powstawac utwory prezentujac ich interesy i wplywajac na opinie publiczna. Tym samym wracamy do czasow panowania Możnych Mecenasów.

Poza tym Forum z taką ilościa znakomitych Absolwentów Prawa powinno zwracać uwage na tą problematyke i propagować Zgodność z Prawem i Etykę...
shugohakke - 15-03-2013, 17:25
Temat postu:
Tytułem wtrętu.
Bluestream napisał/a:

Poza tym Forum z taką ilościa znakomitych Absolwentów Prawa powinno zwracać uwage na tą problematyke i propagować Zgodność z Prawem i Etykę...

Zgodność z Prawem a Etyka to Niebo a Ziemia.
Pierwsze jest mocno konkretne (choć nie absolutnie z czym zapewne większość się zgodzi), a drugie całkiem rozmyte i subiektywne.
Ty na przykład szanujesz Twórców za ich pracę i koszty poniesione przy produkcji dzieła oraz ich prawo itp.
Ja mam inaczej.
Twórca który pragnie czerpać korzyści materialne ze swojej twórczości jest, delikatnie rzecz ujmując, godny pogardy. Miesza tytaniczną, duchową pracę nad kreacją piękna z brudem i zepsuciem ziemskiego żywota. Głęboką, wyższą czynność genezy dzieła sprowadza do szarej codzienności i walki o byt. W oczach Jahwe jest to obrzydliwość i potępienia wołająca hańba.
Więc nie truj mnie tu o etyce, broniąc sprzedawczyków, którzy sprzeniewierzyli się sztuce! Kupczenie ideą i dziełem umysłowym jest najpodlejszym z grzechów.
Tren - 15-03-2013, 17:27
Temat postu:
Bluestream napisał/a:
W porzadku, zapomnialem o tym, ze niezależnie od stopnia znajomosci tematu i autorytetu użytkownika w real life na Forum Poczucie Wyższosci przysluguje jedynie Moderatorom i Zasłużonym Użytkownikom :)

Osobiście nigdy nie odmawiam poczucia wyższości osobom które sensownie wypowiadają się na temat na którym się znają.

AMV było kwestią dyskusyjną. Niemniej na podstawie tego co wcześniej starannie wymienił Morg doszliśmy do wniosku, że pozwolimy na linkowanie ich na forum. Co do youtube. Jest to naprawdę olbrzymi serwis zawierający miliony legalnych filmów video, jak i nielegalne, które prześlizgnęły się przez nadzór serwisu. Zabronienie linkowania jakichkolwiek filmików na youtube byłoby bardzo niepraktyczne. Zabronione jest więc bezpośrednie linkowanie na youtube do zabronionych na forum treści. AMV nie są zabronione u nas, gdyby były temat poświęcony ich twórczości w ogóle by nie istniał, a jakbyś nie zauważył pisałeś w takowym wcześniej, więc nie wiem skąd wziąłeś założenie, że podpadają pod regulamin.

Co do twórczości, to nie bardzo rozumiem czemu skreślasz tych biednych mecenasów i baronów jakby oni też nie byli odbiorcami sztuki. Twórcy byli wolni, by pokazywać ciemnemu ludowi swoją sztukę, tylko zwyczajnie chłopi nie mieli na nią pieniędzy. Twórcy robili po prostu to co opłacało im się najbardziej. Sytuacja zmieniła się, kiedy społeczeństwo wzbogaciło się i zaczęło ich być stać na wydawanie pieniędzy na tego typu przyjemności. Niemniej nim pojawiło się prawo autorskie minęło jeszcze co najmniej dwa stulecia, więc nie do końca rozumiem, czemu łączysz te dwie rzeczy. Prawo autorskie powstało, gdyż codziennością były kradzieże utworów i wreszcie stwierdzono, że należałoby temu przeciwdziałać, bo po wydaniu książki lub wystawieniu przedstawienia ktoś inny mógł ją w całości skopiować i nikt nie mógł temu przeciwdziałać (co jest jednym z powodów dla którego istnieją różne wersje sztuk Szekspira).

Poza tym nikt tutaj nie kwestionował idei prawa autorskiego jako takiego. Twórcy z definicji są zależni od odbiorców jak każda osoba żyjąca ze sprzedawania swoich dóbr i to komu sprzedają swoje dzieła jest ich sprawą.
Slova - 15-03-2013, 19:05
Temat postu:
shugohakke napisał/a:
Twórca który pragnie czerpać korzyści materialne ze swojej twórczości jest, delikatnie rzecz ujmując, godny pogardy.

Ale bzdury.
Głodny nie myśli o pisaniu wierszy, ale o tym żeby się najeść. EOT.
Morg - 15-03-2013, 20:20
Temat postu:
Konkrety, panie Bluestream, bo póki co pan gadasz po próżnicy.

Bluestream napisał/a:
Ponieważ zanim zaczniemy rozpatrywać taki temat należy zapoznać się ze stanem faktycznym - w końcu "nieznajomość prawa szkodzi" a użytkownicy utworów powini wykazywać szacunek dla ich autorow.
Jesli chesz przekonac sie jakim wysilkiem jest twórczośc - tak jak mówiełm: sam wytwarzaj dobra kultury.
Użytkownicy nie zdaja sobie najczesciej sprawy jak wysokie koszty uzyskania towarzyszą powstawaniu animacji.

Skąd pomysł, że nie szanuję? Bo mówię o dozwolonym użytku? Do piractwa nie zachęcam, ale prawda jest taka że nie za wszystko trzeba płacić. Jak pożyczam koledze książkę, to też ani nie piracę, ani twórcy się nic od tego nie należy.

Bluestream napisał/a:
Poza tym zostaly poruszone istotne kwestie wymagajace wyjasnienia, jak np zgodnosc polskiego prawa z prawem miedzynarodowym, specyfika polskiego prawa autorskiego i problematyka wlasnosci intelektualnej.

Z jakimi konkretnie uregulowaniami międzynarodowymi miałby być niezgodny dozwolony użytek?

Bluestream napisał/a:
Jeśli chodzi o uzyskiwanie zewzoleń inne źródło również twierdzi, że w naszym systemie prawnym wymagana jest zgoda twórcy

Jeśli Twoim jedynym argumentem są jakieś random strony z Googla, to wybacz ale na mnie wrażenia tym nie zrobisz. To nie są źródła obowiązującego prawa w RP. Jeśli zaś koniecznie potrzebujesz jakiegoś autorytetu, to polecam opracowania prof. prof. Barty i Markiewicza. To nieporównanie bardziej wiarygodne źródła informacji, niż Google. O dozwolonym użytku też tam jest.

Bluestream napisał/a:
1. Zabronione jest zamieszczanie linków do stron oferujących ściąganie lub odtwarzanie pirackich plików (muzycznych, filmowych lub graficznych) oraz ściąganie napisów, gier i programów, a także linków do stron z crackami i pirackich serwerów. Z oczywistych względów zabronione są także pytania o takie strony.

Zakładam, że linkowanie do AMV jest w wiekszym stopniu niezgodne z Regulaminem.

Ten punkt jest w ogóle źle sformułowany, bo nie ma czegoś takiego jak pirackie pliki, ale mniejsza. Możesz w każdym razie zakładać sobie że AMV są "w większym stopniu niezgodne", ale póki co tego nie udowodniłeś, ani nawet nie przedstawiłeś przekonujących argumentów.


Bluestream napisał/a:
Jeśli chodzi o pytanie "dlaczego" - po prostu zyjemy w spoleczenstwie informacyjnym. A tak się składa, że twórcy niegdyś zamknięci w cubicle'ach firm teraz rowniez maj prawo głosu.

Kiedys tworcy byli zależni od Mecenasa i np. tylko Baron/Hrabia/Książe miał okazję do zanajamiania się z dziełami sztuki a reszta ludu zyła w ciemności i produkowała folklor (skadinad niepozbawiony wartości arytstycznej).

Po pojawieniu się prawa autorskiego sytuacja ulegla zmianie Twórcy uzyskali WOLNOŚĆ.
Wolnośc dysponowania swoja tworczoscia i uzyskiwania wynagrodzenia. Z tym, ze stali sie zalezni od Odbiorców. I dopóki Odbiorcy zdaja sobie sprawe, że to na niach spoczywa odpowiedzialność za
wyzywienie swoich idoli dopóty Tworczośc pozostaje wolna.

Niestety mamy ostatnio do czynienia z propaganda anty-copyrihgts, która stara sie zakwestionowac
sama idee praw autorskich, a autorskich praw majatkowych w szcegolności. Co prowadzi znów do uzależnienia Twórców. A kto będzie płacić, jeśli nie Odbiorcy? Być może Wielkie Korporacje na zamowienie ktorych beda powstawac utwory prezentujac ich interesy i wplywajac na opinie publiczna. Tym samym wracamy do czasow panowania Możnych Mecenasów.

Postrzegasz sprawę binarnie, upraszczasz. Nie kwestionuję istnienia autorskich praw majątkowych. Kwestionuję teorię, że są one nieograniczone, a dozwolony użytek nie istnieje. Kwestionuję ją, bo jest ona po prostu fałszywa.

Bluestream napisał/a:
Poza tym Forum z taką ilościa znakomitych Absolwentów Prawa powinno zwracać uwage na tą problematyke i propagować Zgodność z Prawem i Etykę...

AMV nie są niezgodne z prawem. A na pewno nie wszystkie. My zaś nie jesteśmy sądem żeby decydować które są, a które nie. I nie wiem co jest nieetycznego w tworzeniu AMV. Twórcy parodii też Twoim zdaniem powinni płacić autorom, których parodiują? Litości...

Slova napisał/a:
Ale bzdury.
Głodny nie myśli o pisaniu wierszy, ale o tym żeby się najeść. EOT.

Pełna zgoda. :)
Bluestream - 15-03-2013, 20:40
Temat postu: Copyright Twoim Przyjacielem
"Twórczość zarezerwowana tylko dla Klasy Posiadającej/Panującej" Takie rzeczy już były. Np. w starożytnym Egipcie...

Czemu niektórzy zachowuja sie tak jak gdyby nie mieli zamiaru nigdy wytworzyc nic wartosciowego?
Czy jest to przejaw braku wiary we własne możlwiości?

Prawo autorskie jest dla wszystkich, również dla Was. I chroni także Waszą Twórczość!

Co jeśli Pan Morg napisze kiedyś książkę "Prawo autorskie w praktyce" i otrzyma za nią opiewający na pokaźną sumę czek?
Kto wie, może dzięki swoim utworom znajdzie się na liście 100 najbogatszych polaków?
shugohakke - 15-03-2013, 20:42
Temat postu:
Slova napisał/a:
Ale bzdury.
Głodny nie myśli o pisaniu wierszy, ale o tym żeby się najeść. EOT.

Pff. Przyziemni naturaliści ^^
Bezimienny - 15-03-2013, 21:26
Temat postu: Re: AMV aspekty prawne
Bluestream napisał/a:
Po pojawieniu się prawa autorskiego sytuacja ulegla zmianie Twórcy uzyskali WOLNOŚĆ.
Poczytaj sobie może o genezie prawa autorskiego. Nie miało ono nic wspólnego z dawaniem wolności autorom - powstało by ograniczyć prawa wydawców (bo brytyjskie wydawnictwa przypisywały sobie prawa na wyłączność druku konkretnych tytułów na wieczność, i uznano że trzeba te praktyki ukrócić).
A twórcy nadal nie mają wolności - muszą tworzyć to, co ludzie kupią, a nie to co chcą.
Ironicznie, za czasów mecenatu potrafiło im być lepiej w tej kwestii.
Morg - 15-03-2013, 22:01
Temat postu:
Bluestream napisał/a:
Co jeśli Pan Morg napisze kiedyś książkę "Prawo autorskie w praktyce" i otrzyma za nią opiewający na pokaźną sumę czek?

Jeślibym kiedykolwiek jakąkolwiek książkę napisał, to na pewno nie będę próbował ścigać ludzi wykorzystujących jej fragmenty zgodnie z prawem cytatu. Bo od tego wynagrodzenie po prostu się nie należy.

I jak mi nie wierzysz w kwestii dozwolonego użytku, to masz tu wyrok Sądu Najwyższego z dnia 23 listopada 2004 r. (sygn. akt I CK 232/04). Znajdziesz tam następujący passus:
Cytat:
Okładka czasopisma może, jak twierdzą skarżący, zawierać elementy graficzne stanowiące pastisz, karykaturę czy kolaż. To twierdzenie jest bez wątpienia prawdziwe, jeżeli jednak mowa o cytacie plastycznym, którym posługują się takie gatunki twórczości jak pastisz, karykatura czy kolaż, to trzeba zwrócić uwagę, że powstające w ramach takich gatunków utwory, aby mogły być uznane za samodzielne, muszą na tyle zmieniać sens i sytuację przejmowanego utworu, by było wiadomo, że przedstawiają własne spojrzenie na problematykę zawartą w utworze inspirującym i nie są zwykłym naśladownictwem. Tylko wtedy przejęcie cudzej twórczości nie wymaga zgody twórcy.

Bluestream - 16-03-2013, 18:22
Temat postu:
Przede wszystkim podkreślam, że szanuję zaprezentowane wysilki interpretacyjne ze strony przedmowcow,
jednak zdaje sobie sprawe, ze temat prawa autorskiego jest zlozonym oraz stosunkowo nowym polem,
a brak informacji sprzyja powstawaniu nieporozumień. Jak ktoś mógł zauważyć nigdzie nie kwestionuję istnienia prawa do cytatów i opracowań. Jednak muszę zdecydowanie stwiedzic, że podczas interpreatcji
wszelkich przepisów Prawa należy kierować się Etyką i poszanowaniem Praw Człowieka.

Zacytowane przez mnie zrodla sa wiarygodne, a interpreatcja prawa przedstawiona przez specjalistów.

Owszem istnieje w naszym przwie dozwolony użytek, ale jest on ograniczony:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Dozwolony_u%C5%BCytek

"przedstawiają własne spojrzenie na problematykę zawartą w utworze inspirującym"
-takie rzeczy sa dozwolone jak najbardziej - utwor inspirowany nie jest utworem zaleznym.

W dodatku mowa tam o zmianie sensu, a to też jest dozwolone.
Tren - 16-03-2013, 18:39
Temat postu:
Bluestream napisał/a:
Owszem istnieje w naszym przwie dozwolony uzytek, ale jest on ograniczony:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Dozwolony_u%C5%BCytek


Wikipedia napisał/a:
W szczególności na zasadach dozwolonego użytku można: [...] przytaczać fragmenty innych utworów w dziełach stanowiących samoistną całość, pod warunkiem że jest to uzasadnione "wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości" (jest to tzw. prawo do cytatu);

Proszę - z linku który sam podałeś.
Slova - 16-03-2013, 18:44
Temat postu:
Bluestream napisał/a:
Jeśli twórcy AMV nie uzyskali pozwoleń od właścicieli praw autorskich do anime i muzyki to łamią ustawę z dnia 4 lutego 1994 "O prawie autorskim i prawach pokrewnych"[1]."

A to już jest interpretacja ustawy, w dodatku nie poparta żadnymi faktami i szczerze to nie wiem, co robi w artykule.
Bluestream - 16-03-2013, 21:05
Temat postu:
Biorac pod uwage zapisy Regulaminu Forum:

"Ze względu na niemożność uwzględnienia wszystkich możliwych sytuacji i okoliczności w regulaminie, orzeczenia i decyzje moderacji i administracji forum są zawsze i w każdym przypadku nadrzędne względem dowolnych zapisów regulaminu."

Nic tu po mnie...

Wikipedia zwraca uwage na uzyskiwanie pozwolen:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Wikipedia:Pozwolenia_na_wykorzystanie

Z tego co udalo mi sie dowiedziec (prosze ekspertów o poprawienie jesli się mylę) kwestia uzyskiwania pozwolenia jest regulowana w ten sposob: o ile z utworu zaleznego w warunkach "domowych" mozemy korzystac bez zezwolenia o tyle rozporzadzanie takim utworem czyli jego rozpowszechnianie bez zezwolenia właściciela jest juz nielegalne, poniewaz jest utworem artystycznym i zawiera z definicji fragmenty utworu do ktorego ktos ma wylaczne prawa autorskie (i nie stanowi uzycia zgodnie z zalozeniami dozwolonego użytku np. materiałow prasowych, co nie wymagaloby zgody Twórcy).
Tren - 16-03-2013, 22:00
Temat postu:
Przepraszam, ale czy masz problemy z czytaniem ze zrozumieniem, że z uporem maniaka upierasz się, że to co robimy jest nielegalne, mimo że nie dałeś NICZEGO co udowadniałoby, że AMV nie podpadają pod prawo cytatu poza swoim własnym przekonaniem.

Przyjmij wreszcie do wiadomości, że NIE MA jednoznacznego zaklasyfikowania AMVek jako legalne czy nie. Próbujesz nam wmówić swoje zdanie jako argumentów używając własnego przekonania i losowych stron z Internetu. Wykazujesz się totalną nieznajomością prawa czy nawet podstawowej wiedzy o historii sztuki czy prawa autorskiego. I oczekujesz, że bezkrytycznie przyjmiemy to co mówisz, tylko dlatego, że święcie wierzysz, że taka jest prawda. Kompletnie ignorujesz argumenty drugiej strony tylko dlatego, że nie zgadzają się z twoim światopoglądem, który z uporem godnym lepszej sprawy próbujesz narzucić innym. Właściwie po co? Jak wspominałam, tworzenie AMVek raczej nie wyrządza twórcom żadnej konkretnej szkody. W związku z tym bardzo wyraźnie nie chodzi ci tutaj o dobro twórców (gdyby chodziło to nie zajmowałbyś się takimi pierdołami, tylko realnymi problemami).

Pragnę też zauważyć, że nikt nie trzyma cię tutaj na siłę. Jeśli idea, że nie piętnujemy AMVek na naszym forum, napełnia cię aż takim wstrętem to naprawdę nie zmuszamy cię byś został.
Anonymous - 16-03-2013, 22:38
Temat postu:
A mnie po prostu fascynuje to jak dajecie się wodzić za nos przez pojedynczą osobę stawiającą sobie za cel krucjaty walkę z amv'kami. Gość nie pisze niczego ciekawego opierając się jedynie na losowych stronach z internetu (głównie wikipedii) i sugerując się dobrem rynku, który obecnie już prawie nie istnieje. Anime-Gate i Virtual poszły na dno już dawno temu, a pozostali dystrybutorzy wydają tylko od święta.

Nie rozumiem też tej wielkiej troski o "artystów" skoro anime są produkowane pod własny rynek przed spore studia, które niewiele interesuje, czy zostanie wydane za granicą. Anime zarabiają głównie na gadżetach i przeróżnych pierdółkach i nawet edycje DVD i Blu-Ray są średnio opłacalne. No chyba, że mówimy o muzykach, ale nie sądzę by zbyt wielu interesowało to czy ich muzyka została wykorzystana do stworzenia amv, skoro na Youtube można często wysłuchać kompletnych albumów. I w pierwszej kolejności powinni zabrać się właśnie za nie.

Ogólnie cała ta dyskusja przypomina rzucanie grochem w płot przez forumowiczów. Tym bardziej, że dotyczy bardzo małego wycinka forum, nie mającego większego wpływu na jego całość. W końcu ile się tutaj linkuje amv'ek? Dwie, trzy na tydzień? Sensowniejszym celem krucjaty byłyby serwisy im poświęcone i fora z linkami do pirackich źródeł. No chyba, że naszemu rozmówcy chodzi nie o "piractwo", ale raczej o urozmaicenia sobie nudnej codzienności dyskusją na niewymagający od niego niczego, lecz ważny z punktu widzenia regulaminu temat. W końcu ludzie robią z nudów naprawdę dziwne rzeczy. Wystarczy wspomnieć o pewnym konwencie sprzed roku, który nie odbył się z powodu donosu na jego organizatorów, wysłanego przez jakiegoś pierwszego lepszego mangowca.

Cytat:
Nic tu po mnie...

No to pa!
Slova - 17-03-2013, 00:28
Temat postu:
Gość napisał/a:
wysłanego przez jakiegoś pierwszego lepszego mangowca.

No taki - pierwszy lepszy to on nie był, ale eot.
Bluestream - 18-03-2013, 18:56
Temat postu:
Tren, po co marnowac twoje tak wybitne zdolnosci interpersonalne na spory nad dośc suchą kwestią.
Wiem, że bycie moderatorem forum to ciężka i niewdzięczna praca. Jednak czuję się w obowiązku sprostować
problemy dotyczące prawa cytatu:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Prawo_cytatu

"Zgodnie ze stanowiskiem Sądu Najwyższego cytowany urywek lub nawet cały drobny utwór musi pozostawać w takiej proporcji do wkładu własnej twórczości, aby nie było wątpliwości co do tego, że powstało własne, samoistne dzieło[4]."

A co zostanie jeśli z klipów, o których mówimy wyjmiemy wszystko poza montażem?

Aby nie cytować wyłącznie wiki:

http://prawo.money.pl/orzecznictwo/sad-najwyzszy/wyrok;sn;izba;cywilna,ic,i,ck,232,04,5926,orzeczenie.html


Z Ustawy o prawie autorskim:

http://prawoautorskie.info/akty-prawne/1/ustawa-z-dnia-4-lutego-1994-r-o-prawie-autorskim-i-prawach-pokrewnych

art. 29

1. Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości.

2. Wolno w celach dydaktycznych i naukowych zamieszczać rozpowszechnione drobne utwory lub fragmenty większych utworów w podręcznikach i wypisach.

21. Wolno w celach dydaktycznych i naukowych zamieszczać rozpowszechnione drobne utwory lub fragmenty większych utworów w antologiach.

3. W przypadkach, o których mowa w ust. 2 i 21, twórcy przysługuje prawo do wynagrodzenia.


Proponuję zwrócić uwagę na sformułowanie: "w utworach stanowiących samoistną całość".

Pewne wątpliwości może budzić "prawami gatunku twórczości"

Jednak na stronie ZAiKS możemy znaleźc pomoc w wyjaśnieniu:

http://zaiks.org.pl/227,0,61_cytat_muzyczny_%E2%80%93_podstawy_prawne.st_2

"Korzystający z fragmentu cudzej kompozycji w ramach cytatu nie może jednak naruszać autorskich praw osobistych autora cytowanego dzieła. M.in. nie ma prawa ingerować w treść i formę fragmentu cytowanego utworu, przerabiać go, opracowywać, czyli tworzyć dzieł zależnych."

Czyli prawo do cytatu nie umożliwia tworzenia dzieł zależnych.
Slova - 18-03-2013, 19:04
Temat postu:
Bluestream napisał/a:
A co zostanie jeśli z klipów, o których mówimy wyjmiemy wszystko poza montażem?

A co pozostanie z kolażu, jeżeli wyjmiemy z niego wszystko poza klejem?

Bluestream napisał/a:
w utworach stanowiących samoistną całość

I wszystko się zgadza, AMV jest utworem samym w sobie.

Przy czym rozbijasz się o prawo cytatu, które ma chronić przed plagiatem. A tworząc AMV nikt plagiatu nie popełnia, bo twórca podpisuje się pod własną pracą, nie zaś pod pojedynczymi urywkami obrazu.
Morg - 18-03-2013, 19:06
Temat postu:
Przeczytaj uzasadnienie tego wyroku w całości i ze zrozumieniem. Opieranie się na samej tylko tezie prowadzi zwykle na manowce. Jeśli przeczytasz, to zobaczysz że jest tam wprost stwierdzone, iż kolaż jest przykładem użycia uzasadnionego prawami gatunku twórczości.
Tren - 18-03-2013, 19:10
Temat postu:
Nie wiem czemu mieszasz moją osobistą opinię z moją rolą moderatora forum, skoro jako żywo w ostatnim poście w żadnym miejscu nie odwoływałam się do tego drugiego.

Bluestream napisał/a:
A co zostanie jeśli z klipów, o których mówimy wyjmiemy wszystko poza montażem?

Tyle samo co z kolażu?
Bluestream - 18-03-2013, 19:12
Temat postu:
Kolaż stanowi utwór zależny:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Utw%C3%B3r

"opracowania (zwane też czasami dziełami wtórnymi lub zależnymi) - są to różnego rodzaju modyfikacje utworu pierwotnego, takie jak tłumaczenia, przeróbki, kolaże..."

http://forumprawne.org/prawo-autorskie/31544-prawo-cytatu.html

Ogólenie - upieram się przy stanowisku, że twórca jest zawsze w stanie wyegzekwować prawo do zarzadzania swoim utworem i moze lecz nie musi zakazc jego uzytkowania, jesli wczesniej nie wyrazil zgody.
Stąd wszelkie utwory zależne, z ktorymi mamy do czynienia istnieja tylko dzieki "łasce i dobrej woli tworcow",
ktorzy zadecydowali ze nie beda dochodzic swoich praw.

A montaz mozna uznac za "techniczny" podobnie jak:

http://prawoautorskie.info/orzeczenia-skojarzone/a,1111/akt-prawny

"3. Opracowanie musi również mieć charakter twórczy, czego nie można przypisać haftowanym emblematom wykonanym przez powódkę(…). Rutynowe, wymagające tylko umiejętności technicznych prace nie stanowią opracowania.(…) Zbyt daleko idącą interpretacją przepisu art. 2 UoPAiPP jest twierdzenie, że dobór konkretnego ściegu jest działalnością o charakterze twórczym. "

Zamknijmy temat tym optymistycznym akcentem.
Slova - 18-03-2013, 19:17
Temat postu:
Całą swoją wiedzę prawną opierasz na przypisach z Wikipedii, co do których nawet nie podano źródeł?
Morg - 18-03-2013, 19:18
Temat postu:
Bluestream napisał/a:
Jednak na stronie ZAiKS

Oczywiście że ZAiKS będzie twierdził że nic nie wolno i za wszystko trzeba płacić. Ma w tym bowiem żywotny interes. Co nie znaczy że ma rację.
Bluestream - 09-04-2013, 19:59
Temat postu: Kolaż
Wygląda na to, że nie tylko Wikipedia uznaje kolaż za utwór zależny:

http://www.copyrightservice.co.uk/copyright/p22_derivative_works.en.htm

"A derivative work is a work that is based on (derived from) another work; for example a painting based on a photograph, a collage, a musical work based on an existing piece or samples, a screenplay based on a book."
Tren - 09-04-2013, 20:14
Temat postu:
Bluestream, czy będziesz teraz wymieniał po kolei różne kraje, gdzie jest za takowy uznawany? Bo jeśli dobrze widzę ten olbrzymi napis The UK Copyright Serivce to jest to strona dotycząca prawa brytyjskiego.
Bluestream - 09-04-2013, 20:24
Temat postu:
http://www.copyrightaid.co.uk/copyright_information/berne_convention_signatories
BOReK - 13-04-2013, 21:01
Temat postu:
Ja podam ciekawostkę z innej mańki, czyli o zdejmowaniu simlocków... ale chyba nie tylko. :D
Bluestream - 29-04-2013, 15:59
Temat postu:
Ostatecznie nie dziwię się brakowi reakcji na zamieszczane linki do AMV... - W naszym prawie autorskim
"ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego", każdy przypadek jest indywidualny. A przecież nie wiemy czy autorzy klipów nie mają na przykład oficjalnego zezwolenia Twórców.
kokodin - 29-04-2013, 18:00
Temat postu:
Z amv-kami jest pewien problem. Nie da się tego zaklasyfikować w żaden sposób. Nie ma jak na razie precedensu w Polsce jednoznacznie określającego, że zlepek czegoś pod akompaniamentem czyjejś muzyki jest nielegalny.
Przede wszystkim nie jest rozpowszechniany odpłatnie, wiec w zasadzie autor może zakazać stosowania jego podkładu, lub zażyczyć sobie tantiem. (za podkład) Ale nie całego filmiku.
Po drugie o ile nie mamy do czynienia z jednym anime, to nawet nie wiadomo komu przypisać prawa do zawartości wizualnej. Są to najczęściej siekańce, przemontowane i często przerobione. Poza tym w naszym kraju nie istnieje żadna regulacja praw autorskich co do nielicencjonowanych w Polsce tytułów anime. Nie ma tego kto ścigać i z czyjej inicjatywy.
Po trzecie każda avm-ka stanowi pewien twór, niepowtarzalny i często błyskotliwy, który ani nie jest oficjalnym teledyskiem ani nie jest kalką anime, których używa. Zawartość intelektualna jest wiec inna niż w pierwowzorach.
Na samym końcu, każda avm-ka nie ważne jak słaba stanowi świetną reklamę i dla anime i piosenek użytych w tym tworze. Wiec ja nie uznał bym AVM-ek za coś pirackiego, wręcz przeciwnie jako coś pozytywnego.
To co robią grupy suberskie jest znacznie bardziej rozpowszechnionym aktem piracenia, za razem mniej autorskim i bardziej złodziejskim, ale AVM-ki są prawie tak pirackie jak umieszczenie ilustracji w recenzjach :]

Tak z innej beczki. Z pierwszej reki wiem, że wydawcy mang, np Battle Angel Alita Last Order nie są wcale tacy skorzy do puszkowania i karania grup skanlacyjnych. Z resztą jeżeli grupy te nie są wobec nich chamskie to też jest duża kultura z obydwu stron.
Jeżeli ktoś zastanawia się, dlaczego pewna strona zaprzestała wydawania gotowych charterów BBA-LO. Stało się to na skutek pertraktacji mailowych nowego wydawcy oraz liderów grupy, na skutek której, został zawarty kompromis pozwalający grupie na wydawanie skryptów translacyjnych. Jednocześnie wydawca nie nakazał zaprzestania hostingu już przetłumaczonych chapterów!!! Wynikało by z tego, że skrypty, napisy i translacje filmów, mang i anime nie podlegają prawu autorskiemu, jeśli nie zawierają oryginalnego materiału? Oraz, że prawo nie działa wstecz.
Bezimienny - 29-04-2013, 21:56
Temat postu:
kokodin napisał/a:
Wynikało by z tego, że skrypty, napisy i translacje filmów, mang i anime nie podlegają prawu autorskiemu, jeśli nie zawierają oryginalnego materiału? Oraz, że prawo nie działa wstecz.
Albo, że wydawca uznał, że może na to pozwolić w celach reklamowych.
Keii - 01-05-2013, 06:45
Temat postu:
Maly eksperyment developerow Game Dev Tycoon.
Ysengrinn - 01-05-2013, 13:23
Temat postu:
Z jednej strony sprytne, z drugiej jeśli nigdzie nie dali hinta, że to wina pirackiej kopii, to przy okazji zrobili antyreklamę legalnej wersji.
Mai_chan - 01-05-2013, 14:08
Temat postu:
Faktycznie, sporo osób się pluło na wszelkiego rodzaju forach, że "buuuu, gra im nie działaaaa". Z drugiej strony fakt, że teraz pojawiają się różniste artykuły na temat takiej formy zabezpieczenia daje grze względnie duży rozgłos - ja kupiłam :D
Dembol - 01-05-2013, 17:24
Temat postu:
Cytat:
Z jednej strony sprytne, z drugiej jeśli nigdzie nie dali hinta, że to wina pirackiej kopii, to przy okazji zrobili antyreklamę legalnej wersji.
To już nikt nie pamięta jak piracki Theme Hospital wieszał się na amen w określonym miejscu w którejś kolejnej misji albo że w pirackim Settlers III kuźnia produkowała świnie zamiast sztabek żelaza. W Dungeon Keeperze też się chyba coś dziwnego działo. Potwory się buntowały albo coś. To wszystko w czasach sprzed Internetu i możliwości zapytania o wszystko w sieci. Ani mnie, ani moim kolegom nie zajęło wiele czasu domyślenie się przyczyny takiego zachowania gry.
vries - 01-05-2013, 17:30
Temat postu:
Bo dawniej byliśmy mądrzejsi, a internet zjadł nam mózgi.
Ysengrinn - 01-05-2013, 18:21
Temat postu:
Dembol - ale o to właśnie chodzi, że teraz jest internet i jakaś niesprawdzona pogłoska może piorunem przelecieć świat i zepsuć opinię grze.
Dembol - 01-05-2013, 21:58
Temat postu:
Ale chodzi o samo przeświadczenie, że jak się ściąga nielegalną kopie to coś może nie działać. Może ja jestem jakiś dziwny, ale gdy już korzystam z pirata (rzadko, ale czasem się zdarza) to przyjmuję do wiadomości, że negatywnym aspektem darmowości jest to, że gra może być zepsuta, nie będzie się dało jej patchować i w pierwszej kolejności nie będę winił za to producenta tylko zły crack. Widocznie jestem stary i jak śpiewa Bob Dylan, Times they are a-chaaaaaaaaaangin'.
Daerian - 01-05-2013, 22:14
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Z jednej strony sprytne, z drugiej jeśli nigdzie nie dali hinta, że to wina pirackiej kopii, to przy okazji zrobili antyreklamę legalnej wersji.

Każde takie zabezpieczenie jakie do tej pory się pojawiło miało też efekty na legalnych użytkowników, bo takim też się potrafiło losowo włączyć. Dlatego nie jestem zwolennikiem tej metody...


Dembol napisał/a:
To już nikt nie pamięta

Ostatnio był Batman: Arkham Asylum, w którym nie działała peleryna-lotnia.

Ale nic nie pobije twórców Earthbound (jRPG na kilkadziesiąt godzin gry), gdzie w pirackiej wersji gra kasowała nagle save'a tuż przed finałowymi wydarzeniami gry...
Morg - 01-05-2013, 22:18
Temat postu:
Daerian napisał/a:
Każde takie zabezpieczenie jakie do tej pory się pojawiło miało też efekty na legalnych użytkowników, bo takim też się potrafiło losowo włączyć. Dlatego nie jestem zwolennikiem tej metody...

Ale co tu się miało włączyć? Była po prostu osobna wersja, którą twórcy sami puścili w sieć.
Ysengrinn - 01-05-2013, 22:34
Temat postu:
Dembol napisał/a:
Może ja jestem jakiś dziwny, ale gdy już korzystam z pirata (rzadko, ale czasem się zdarza) to przyjmuję do wiadomości, że negatywnym aspektem darmowości jest to, że gra może być zepsuta, nie będzie się dało jej patchować i w pierwszej kolejności nie będę winił za to producenta tylko zły crack.


Niestety w czasach, gdy regularnie do sprzedaży trafiają beta wersje z pierdylionem bugów, nie jest to takie oczywiste.
Keii - 02-05-2013, 17:35
Temat postu:
Daerian napisał/a:
Każde takie zabezpieczenie jakie do tej pory się pojawiło miało też efekty na legalnych użytkowników, bo takim też się potrafiło losowo włączyć. Dlatego nie jestem zwolennikiem tej metody...

Ciekawe, przy okazji tematu o tej metodzie na GAFie przewinęła się masa gier z podobnymi zabezpieczeniami, jak wspominany Earthbound, czy Poki, ale nie pamiętam, żeby gdziekolwiek użytkownicy legalni mieli z tym problem...
Daerian - 02-05-2013, 20:15
Temat postu:
Na 100% pamiętam narzekania przy Settlersach ;-) Earthbound np. jest za stary, wtedy nie było netu, więc jak komuś save'a zniknął... ;-)

Chociaż przyznaję, że o Batmanie nie słyszałem, aby legalnych dopadło.
Ysengrinn - 02-05-2013, 20:55
Temat postu:
Daer - nawet jeśli, to trochę stare te przykłady "do tej pory".
Daerian - 02-05-2013, 21:04
Temat postu:
Powiedzmy, że się zagalopowałem ;)
Natomiast przy paru różnych tego typu rozwiązaniach właśnie pamiętam głosy ludzi z oryginałami, chcącymi wiedzieć jak mają naprawić sytuację, że gra traktuje się jako piracką i robi im problemy...

http://www.cracked.com/article_19162_6-hilarious-ways-game-designers-are-screwing-with-pirates.html <- jak wynika zaś z cieakwej tej listy, Red Alert 2 wysadzało w powietrze także posiadaczy oryginałów... to bardziej współczesny przykład ;-)
wa-totem - 04-06-2013, 17:32
Temat postu:
Dla kompletności tematu repostuję link podany przez Raula w wątku z ciekawostkami -

Napisy.org - czyli Złote Blachy odebrane a strona niewinna

- czyli tworzenie i rozpowszechnianie napisów ze słuchu, jeżeli nie pobiera się za nie pieniędzy, nie stanowi naruszenia praw autorskich.

Czekam na zbiorowy pozew poszkodowanych aresztowaniem przeciwko "komando specyalistuff" FOTA/ZPAV którzy uczestniczyli w łapance.
Morg - 04-06-2013, 17:42
Temat postu:
Ja jestem ciekawy rzeczywistych przyczyn. Bo DI podaje za Gazetą Prawną, a Gazeta Prawna…
Cytat:
Jak dowiedziała się Gazeta.pl, dopiero niedawno prokuratorzy otrzymali opinię biegłych - którzy przeprowadzili inwentaryzację zawartości strony oraz wypowiedzieli się na temat praw autorskich - i zdecydowali się sprawę umorzyć. Biegli orzekli bowiem, że tłumaczenie filmów ze słuchu nie narusza prawa autorskiego, zwłaszcza jeśli tłumacze nie brali za to pieniędzy.

… cytuje za gazeta.pl. Która to gazeta.pl ewidentnie plecie androny, bo biegli nie wypowiadają się w temacie wykładni prawa (to zadanie organu procesowego), a w temacie pewnej specjalistycznej, nie-prawniczej wiedzy, którą posiadają.
Isonetic - 05-06-2013, 09:15
Temat postu:
Zawsze myślałem, że wszyscy WOLĄ kupować oryginały.
Chociażby dlatego, że w ten sposób wspierają producenta,
a co za tym idzie przyczyniają się do tworzenia nowych
filmów, gier itp. Dają w ten sposób wyraz uznania dla
twórczego wysiłku itp. itd.

Ale czy przypadkiem cen nie narzucają wydawcy?

Być może stąd biorą się te niekończące się dyskusje na ten temat?
Bezimienny - 06-06-2013, 00:17
Temat postu:
Zmień "wszystkich" na "większość", oraz jako przyczynę daj "bo tak zwykle wygodniej" i będziesz miał rację (większość kupujących wcale nie myśli o wspieraniu producenta). Z drugiej strony są osoby które mogąc tanio i łatwo kupić oryginał włożą wielki wysiłek w znalezienie pirata - albo dla zasady, albo (znacznie częściej) bo "kradzione nie tuczy". Albo też dlatego, że nie uważają że warto wydać pieniądze a korzystają tylko dlatego bo "darmowe".

Ceny i dostępność są, oczywiście, ważnym czynnikiem, ale nie jedynym.
Slova - 06-06-2013, 08:53
Temat postu:
Za gówniane gry nikt nie będzie chciał płacić. A niestety obecnie wychodzą wersje beta, a nie finalne produkty. To, co masz w pudełku jest wybrakowane i wcale nie dlatego, że devsy nie mają pieniędzy, ale dlatego, że olewają sprawę. To stosunek wo obydwie strony. Wielu konsumentów jest tego świadom i wolą nie wydawać pieniędzy. Ja się tak przejechałem na Space Marine, który w kampanii miał buga i nie mogłem ukończyć gry bez rozpoczynania przygody od nowa (a i to niepewne).
Smk - 06-06-2013, 08:59
Temat postu:
Slova napisał/a:
Za gówniane gry nikt nie będzie chciał płacić. A niestety obecnie wychodzą wersje beta, a nie finalne produkty. To, co masz w pudełku jest wybrakowane i wcale nie dlatego, że devsy nie mają pieniędzy, ale dlatego, że olewają sprawę. To stosunek wo obydwie strony. Wielu konsumentów jest tego świadom i wolą nie wydawać pieniędzy. Ja się tak przejechałem na Space Marine, który w kampanii miał buga i nie mogłem ukończyć gry bez rozpoczynania przygody od nowa (a i to niepewne).


This, so very much.
Isonetic - 06-06-2013, 11:27
Temat postu:
Trudno wyobrazic sobie producenta gry, ktory wypuszcza cokolwiek nie dajacego sie ukonczyc z powodu bledow, i nie udostepnia swoim klientom wersji poprawionej w ramach serwisu...
Bezimienny - 06-06-2013, 11:58
Temat postu:
Isonetic napisał/a:
Trudno wyobrazic sobie producenta gry, ktory wypuszcza cokolwiek nie dajacego sie ukonczyc z powodu bledow, i nie udostepnia swoim klientom wersji poprawionej w ramach serwisu...
skomentuję to krótko
Ha ha ha ha ha.
Urawa - 06-06-2013, 12:20
Temat postu:
Bezimienny napisał/a:
Isonetic napisał/a:
Trudno wyobrazic sobie producenta gry, ktory wypuszcza cokolwiek nie dajacego sie ukonczyc z powodu bledow, i nie udostepnia swoim klientom wersji poprawionej w ramach serwisu...
skomentuję to krótko
Ha ha ha ha ha.

'nuff said. Historia od dość dawna notuje takie przypadki. Montezuma Revenge anyone?
Slova - 06-06-2013, 13:34
Temat postu:
Cytat:
i nie udostepnia swoim klientom wersji poprawionej w ramach serwisu...

Sęk w tym, że nikt nie wiedział w czym tkwi problem, a pojawił się u wielu graczy.
Isonetic - 06-06-2013, 14:46
Temat postu:
Niedostarczanie uaktualnienia mimo wszystko stanowi prawdopodobnie zjawisko marginalne (przynajmniej chciałbym aby tak było).
Nie wiem jak inni, ale gdybym był na miejscu producenta wszyscy zarejestrowani dostaliby patche grats.
Slova - 06-06-2013, 15:56
Temat postu:
Isonetic napisał/a:
Niedostarczanie uaktualnienia mimo wszystko stanowi prawdopodobnie zjawisko marginalne


Cytat:
skomentuję to krótko

Ha ha ha ha ha.

EOT.
GoNik - 06-06-2013, 16:04
Temat postu:
Isonetic napisał/a:
gdybym był na miejscu producenta wszyscy zarejestrowani dostaliby patche grats

Patche są gratis.
Tyle, że ich nie ma.
Isonetic - 06-06-2013, 16:43
Temat postu:
Gdybym ja był na miejscu producenta.

Moje postulaty:

1. Uważam, że gra nie powinna zawierać uniemożliwiających jej użytkowanie błędów.

2. Patche (jeśli błędy się pojawią) powinny być dostępne dla wszystkich zarejestrowanych użytowników.

W takim przypadku byłbym jednym z nieznanej liczby przypadkow producentow, ktorzy troszcza sie o odbiorcę.

Poza tym producenci animacji i filmów sa w lepszej sytuacji - raczej nie wypuszcza się uaktualnień do filmów.
Chybą, że nazwie się to 'special edition' albo 'remake':)
Raul - 08-06-2013, 19:23
Temat postu:
Isonetic napisał/a:
raczej nie wypuszcza się uaktualnień do filmów.
Chybą, że nazwie się to 'special edition' albo 'remake':)

Jesli film bez połączenia z internetem nie dałoby się obejrzeć dłuzej niż 15 minut to by się pojawiły.
Isonetic - 08-06-2013, 20:23
Temat postu:
Dlatego uważam, że lepsze od streamingu jest kupowanie filmu w formie pliku. Ma się wtedy zawsze dostęp,
nie jest się zależnym od kaprysów łącza i ISP. Inna sprawa, że producenci wolą konta ze "streamingiem na żądanie"...
BOReK - 08-06-2013, 20:46
Temat postu:
To takich nie kupuj. Nie będzie zbytu, nie będzie produktu, może będzie inny.
nervyzombie - 08-06-2013, 23:01
Temat postu:
Isonetic napisał/a:
Gdybym ja był na miejscu producenta.

Ahahahah, lol. I skąd ty niby wiesz jak się zachowasz? Mając pełno kasy i pełno idiotów na całym świecie którzy nie pozwalają zarobić ci znacznie więcej? Uważaj bo zachowałbyś ten sam punkt widzenia co obecny, typowo konsumencki.

Kasa zmienia wszystko, oj poza tym nawet teraz nie chciałbyś żeby ktoś zabierał ci część należnego tobie zysku, łamiąc przy tym prawo i zwalczałbyś takie działania. To logicznie i w pełni uzasadnione działanie.

Piractwo powinno być uniemożliwione, ale społeczeństwo do tego nie dorosło i o czymś takim ciężko dzisiaj dyskutować, jak miałby wyglądać internet i życie codzienne bez piractwa? Może nie byłoby to problemem w krajach gdzie już dzisiaj większość softu jest legalna - u nich to rzeczywistość. Ale w sumie to nawet w rozwiniętych krajach problem piractwa istnieje, tam gdzie ludzie i tak mają pieniądze, ostatnio mi się obiło o uszy jak to piracą Grę o Tron w takiej Australii, że aż jakiś polityk wystosował do piratów przemówienie...
Slova - 09-06-2013, 00:03
Temat postu:
nervyzombie napisał/a:
Piractwo powinno być uniemożliwione, ale społeczeństwo do tego nie dorosło

Ja bym raczej stwierdził, że to organizacje antypirackie do tego nie dorosły. I właściciele praw autorskich. Zwłaszcza to pierwsze bez piratów przestaje istnieć.
nervyzombie - 09-06-2013, 00:13
Temat postu:
Slova napisał/a:
Ja bym raczej stwierdził, że to organizacje antypirackie do tego nie dorosły. I właściciele praw autorskich. Zwłaszcza to pierwsze bez piratów przestaje istnieć.

Ech naprawdę stać was tylko na 3 zdania?
Slova, dude, o czym ty piszesz? Do czego organizacje antypirackie nie dorosły? One są złe? Wypaczasz rzeczywistość i to o 180 stopni. To nie antypiraci są źli. Tylko piraci. Złodzieje. Tak, piractwo to pospolite złodziejstwo, przestępstwo a piractwo to tylko takie ładniejsze określenie. Chyba wam pasuje. W każdym razie nie dorośli niby w jaki sposób? Skoro ktoś im kradnie pieniądze to mają prawo ubiegać się o swoje prawa i robić co uznają za stosowne żeby powstrzymać ten haniebny proceder.

Jesteście kompletnie nieobiektywni, widzicie całą sprawę tylko od swojej strony. Piracę, nie muszę płacić grubej kasy za gry i filmy - wygodnie mi. To się odbije na was po jakimś czasie i tak. Po prostu będziecie dostawać coraz gorszą papkę do przełknięcia. Producenci będą zwijać interes. Bo po co starać się, pakować miliony dolarów i oddawać je za free?
shugohakke - 09-06-2013, 00:20
Temat postu:
nervyzombie napisał/a:
To się odbije na was po jakimś czasie i tak. Po prostu będziecie dostawać coraz gorszą papkę do przełknięcia. Producenci będą zwijać interes. Bo po co starać się, pakować miliony dolarów i oddawać je za free?

Koszta wyprodukowania produktu medialnego nie są miarą jego jakości. Film czy gra za miliony dolarów może być takim samym badziewiem, jak amatorszczyzna za 100$. Jak również może być takim samym arcydziełem - różnie to bywa. W każdym razie twórcy opływający w dostatek i luksusy nie tworzą lepszy dzieł niż ci przymierający głodem i żyjący w skrajnej nędzy (choć są od nich moralnie gorsi, ale to już moje opinie ^^). Krótko mówiąc argument o degradacji poziomu twórczości za względu na spadek przychodów twórców jest inwalidą.
Daerian - 09-06-2013, 00:21
Temat postu:
nervyzombie napisał/a:
W każdym razie nie dorośli niby w jaki sposób?

W taki prosty, że już nawet ludzie z tytułami naukowymi zajmujący się prawem autorskim stwierdzają, że jest ono już przeżytkiem i musi się zmienić - pytanie jest nie czy, tylko kiedy.

shugohakke napisał/a:
Film czy gra za miliony dolarów może być takim samym badziewiem, jak amatorszczyzna za 100$.

W przypadku gier ostatnio to te tanie produkcje zaczynają wygrywać, jeśli kogoś interesuje coś innego niż emo nastoletni angstujący bizoni/twardzi mężczyźni rozwalający z gnatów innych mężczyzn.
shugohakke - 09-06-2013, 00:33
Temat postu:
Cytat:
W przypadku gier ostatnio to te tanie produkcje zaczynają wygrywać, jeśli kogoś interesuje coś innego niż emo nastoletni angstujący bizoni/twardzi mężczyźni rozwalający z gnatów innych mężczyzn.

Już nie chciałem o tym wspominać ^^ Ale nie da się ukryć, że o ile w kinematografii to rzadkość to w przypadku gier "niszowe" staje się synonimem "lepsze".
nervyzombie - 09-06-2013, 00:40
Temat postu:
shugohakke napisał/a:
Koszta wyprodukowania produktu medialnego nie są miarą jego jakości. Film czy gra za miliony dolarów może być takim samym badziewiem, jak amatorszczyzna za 100$. Jak również może być takim samym arcydziełem - różnie to bywa. W każdym razie twórcy opływający w dostatek i luksusy nie tworzą lepszy dzieł niż ci przymierający głodem i żyjący w skrajnej nędzy (choć są od nich moralnie gorsi, ale to już moje opinie ^^). Krótko mówiąc argument o degradacji poziomu twórczości za względu na spadek przychodów twórców jest inwalidą.

Cytat:
W przypadku gier ostatnio to te tanie produkcje zaczynają wygrywać, jeśli kogoś interesuje coś innego niż emo nastoletni angstujący bizoni/twardzi mężczyźni rozwalający z gnatów innych mężczyzn.

Stek bzdur, porównaj dochód nawet tych Indie które osiągnęły sukces a EA czy Activision. To że jakaś prosta gra znajdzie odbiorców to nie znaczy że to nie wiadomo jaki sukces, poza tym studia Indie, które zrobiły coś za grosze i mają z tego miliony podpinają się pod gigantów albo same zdzierają kasę. A i jak nazywasz takie np. arcydzieło fantasy jak WoW czy SC drogim badziewiem nie wartym swej ceny to podziękuję za dyskusję z tobą.
Skończcie z tym żałosnym powiedzonkiem "Twój argument jest inwalidą". Wtf? 0 szacunku dla drugiego człowieka.
Daerian napisał/a:
W taki prosty, że już nawet ludzie z tytułami naukowymi zajmujący się prawem autorskim stwierdzają, że jest ono już przeżytkiem i musi się zmienić - pytanie jest nie czy, tylko kiedy.

Jak dla mnie branża musi ewoluować a nie legalizować kradzież. F2P z mikropłatnościami to ciekawa idea, ofc niemożliwa do spełnienia we wszystkich tytułach ale jedna z możliwych dróg zapobiegania piractwu.
Daerian - 09-06-2013, 00:46
Temat postu:
nervyzombie napisał/a:

Jak dla mnie branża musi ewoluować a nie legalizować kradzież. F2P z mikropłatnościami to ciekawa idea, ofc niemożliwa do spełnienia we wszystkich tytułach ale jedna z możliwych dróg zapobiegania piractwu.

Tutaj nie ma mowy o konkretnej branży, tylko o całej koncepcji obecnego kształtu funkcjonowania prawa autorskiego. Jeśli nie rozumiesz o co chodzi, powinieneś poczytać więcej na ten temat zanim się wypowiesz.

nervyzombie napisał/a:

Stek bzdur, porównaj dochód nawet tych Indie które osiągnęły sukces a EA czy Activision.

Dochód nie jest równoznaczny wartości artystycznej, ani jakości samego produktu.
shugohakke - 09-06-2013, 00:51
Temat postu:
nervyzombie napisał/a:

Stek bzdur, porównaj dochód nawet tych Indie które osiągnęły sukces a EA czy Activision. To że jakaś prosta gra znajdzie odbiorców to nie znaczy że to nie wiadomo jaki sukces, poza tym studia Indie, które zrobiły coś za grosze i mają z tego miliony podpinają się pod gigantów albo same zdzierają kasę.

Nie czytasz, albo nie rozumiesz o czym piszę. Stwierdziłeś, że:
nervyzombie napisał/a:
To się odbije na was po jakimś czasie i tak. Po prostu będziecie dostawać coraz gorszą papkę do przełknięcia. Producenci będą zwijać interes. Bo po co starać się, pakować miliony dolarów i oddawać je za free?

Co się upraszcza do zdania "jak będziecie kraść dry, to twórcy będą robić gorsze". Otóż nie będą, bo pozbawianie ich zysku nie ma z jakością produktu wiele wspólnego.

Ale biorąc pod uwagę jak często ponosisz na tym forum porażkę w starciu z najprostszymi koncepcjami, zasadami czy wypowiedziami nie oczekuję zrozumienia z twojej strony.
nervyzombie - 09-06-2013, 01:03
Temat postu:
shugohakke napisał/a:

Co się upraszcza do zdania "jak będziecie kraść dry, to twórcy będą robić gorsze". Otóż nie będą, bo pozbawianie ich zysku nie ma z jakością produktu wiele wspólnego.

Lawd. Zawaliłeś tym zdaniem całą rzeczywistość chyba. Kolejny z wypaczonym obrazem świata.

Skoro twórcy nie dostają pieniędzy to jak mają tworzyć lepsze dzieła? Dobrych filmów ani gier nie da się tworzyć bez użyciu ogromnych środków - może czasem coś tam się uda, może niektóre Indie są godne uwagi, ale i tak to wygląda gorzej niż superprodukcja.

shugohakke napisał/a:
le biorąc pod uwagę jak często ponosisz na tym forum porażkę w starciu z najprostszymi koncepcjami, zasadami czy wypowiedziami nie oczekuję zrozumienia z twojej strony.

Czyli: nie potrafiąc przekonać dyskutanta do swojej racji siłą argumentów, używamy argumentu siły i obrażamy go i prowokujemy. Coś słabo ci to idzie, radzę ci takich tanich "ripost" używać w starciu z podrzędnymi idiotami a nie z kimś na moim poziomie(prowokacja z mojej strony jakbyś nie zrozumiał). Btw. źle skonstruowałeś całe to zdanie.
Slova - 09-06-2013, 02:11
Temat postu:
nervyzombie napisał/a:
To nie antypiraci są źli. Tylko piraci. Złodzieje. Tak, piractwo to pospolite złodziejstwo, przestępstwo a piractwo to tylko takie ładniejsze określenie

To jak mam nazwać kogoś, kto sprzedaje mi zepsutą grę i nie może oddać kasy, bo nie i steam i też jej nie naprawi, bo lel konsument xD
No jak?

nervyzombie napisał/a:
Skoro ktoś im kradnie pieniądze

Kto niby okrada organizacje antypirackie?

nervyzombie napisał/a:
Jesteście kompletnie nieobiektywni, widzicie całą sprawę tylko od swojej strony.

A z czyjej mam widzieć? Mam tylko swoją parę oczu. Nie muszę być obiektywny, wystarczy mi, że mam swoje zdanie.

nervyzombie napisał/a:
Po prostu będziecie dostawać coraz gorszą papkę do przełknięcia.

EA zarabia bardzo dobrze, a jakoś gry robią coraz gorsze, bo:
nervyzombie napisał/a:
po co starać się,


nervyzombie napisał/a:
Skoro twórcy nie dostają pieniędzy to jak mają tworzyć lepsze dzieła?

I tak ich nie dostają, większość kasy zatrzymuje wydawca/producent.
BOReK - 09-06-2013, 08:46
Temat postu:
nervyzombie napisał/a:
nie potrafiąc przekonać dyskutanta do swojej racji siłą argumentów,

Po prostu sensownych argumentów jest skończona ilość i jak dyskutant nie obala ani jednego, a nadal trwa przy swojej wizji, to poziom dyskutanta jest dla mnie oczywisty.
nervyzombie - 09-06-2013, 14:21
Temat postu:
BOReK napisał/a:
Po prostu sensownych argumentów jest skończona ilość i jak dyskutant nie obala ani jednego, a nadal trwa przy swojej wizji, to poziom dyskutanta jest dla mnie oczywisty.

Borek proszę cię o zakończenie dyskusji bo jedyne co ty tu robisz to są żałosne próby prowokacji niepoparte jakąkolwiek argumentacją tzn. warte tyle co nic ale chyba dalej myślisz że czymś takim coś tu zdziałasz. Radzę ci zaprzestać bo hmm... ośmieszasz się? Czy mam rację czy nie takie traktowanie drugiego człowieka jest wprost żałosne i niedopuszczalne.
Slova napisał/a:
To jak mam nazwać kogoś, kto sprzedaje mi zepsutą grę i nie może oddać kasy, bo nie i steam i też jej nie naprawi, bo lel konsument xD
No jak?

Zepsutą w jakim sensie, nie śledziłem dyskusji od początku, przepraszam.
Slova napisał/a:
Kto niby okrada organizacje antypirackie?

Organizacje antypirackie powstały na wniosek producentów, okradanych na grube miliony przez piratów. Bo jak inaczej, nie rozumiem?
Slova napisał/a:
A z czyjej mam widzieć? Mam tylko swoją parę oczu. Nie muszę być obiektywny, wystarczy mi, że mam swoje zdanie.

Właśnie przyznałeś że twoje uczestnictwo w tej dyskusji jest podyktowane skrajnie subiektywnym interesem twojej jednostki. Twoje zdanie jest warte tyle co nic, szczególnie że my tu rozmawiamy na temat mający odniesienie do milionów ludzi na całym świecie, a więc przyjęcie takiego punktu widzenia jest irracjonalne i niestosowne.
Slova napisał/a:
EA zarabia bardzo dobrze, a jakoś gry robią coraz gorsze, bo:

Dowód proszę. Zarabiają coraz lepiej i tworzą coraz gorsze gry? Zarobione pieniądze inwestują w kwiatki i diamenty?
Slova napisał/a:
I tak ich nie dostają, większość kasy zatrzymuje wydawca/producent.

Yy... Łał no co ty. I ciekawe co w tym złego.
Isonetic - 09-06-2013, 15:10
Temat postu:
Wydawca, w przeciwieństwie do producenta nie ponosi kosztow produkcji.
Jest "middlemanem". Taki związek przypomina raczej pasożytnictwo niż komensalizm.
BOReK - 09-06-2013, 15:22
Temat postu:
nervyzombie napisał/a:
Borek proszę cię o zakończenie dyskusji bo jedyne co ty tu robisz to są żałosne próby prowokacji

Jakby była prowokacja, to byś się na nią nadział. Ja ci tylko pokazuję, że nie rozumiesz i bardzo nie chcesz zrozumieć problemu, który faktycznie jest dość złożony, ale nie aż tak, by przeciętny zjadacz chleba nie mógł go pojąć. To samo zjawisko występuje wszędzie, gdzie się próbujesz wypowiadać. Ja nie chcę nic zdziałać, to trolle działają źle na mnie i smutno mi wtedy, że nie mam moderacyjnego toporka. Radzę więc sobie jak umiem, deal with it, panie 'wolność słowa'.
nervyzombie - 09-06-2013, 15:24
Temat postu:
BOReK napisał/a:
Jakby była prowokacja, to byś się na nią nadział. Ja ci tylko pokazuję, że nie rozumiesz i bardzo nie chcesz zrozumieć problemu, który faktycznie jest dość złożony, ale nie aż tak, by przeciętny zjadacz chleba nie mógł go pojąć. To samo zjawisko występuje wszędzie, gdzie się próbujesz wypowiadać. Ja nie chcę nic zdziałać, to trolle działają źle na mnie i smutno mi wtedy, że nie mam moderacyjnego toporka. Radzę więc sobie jak umiem, deal with it, panie 'wolność słowa'.

Średnio ci to wszystko idzie. Piszesz że ja nic nie pojmuję, piszesz że jestem trollem, jednak ja mam tutaj ostatnie słowo a ty zaczynasz pajacować i wyzywać od trolli oraz prowokować. Gz.

Isonetic napisał/a:
Wydawca, w przeciwieństwie do producenta nie ponosi kosztow produkcji.
Jest "middlemanem". Taki związek przypomina raczej pasożytnictwo niż komensalizm.

Przepraszam ale nie rozumiem co chciałeś zawrzeć w swojej wypowiedzi i co to ma do tematu. Rozbudowuj bardziej swoje wypowiedzi... Co z tego że określisz dany związek pasożytnictwem?
Slova - 09-06-2013, 15:39
Temat postu:
nervyzombie napisał/a:
twoje uczestnictwo w tej dyskusji jest podyktowane skrajnie subiektywnym interesem twojej jednostki

Nikt mi nie płaci za reprezentowanie innej jednostki, niż ja sam.

nervyzombie napisał/a:
szczególnie że my tu rozmawiamy na temat mający odniesienie do milionów ludzi na całym świecie, a więc przyjęcie takiego punktu widzenia jest irracjonalne i niestosowne.

Jestem jednym z tych milionów ludzi, więc jak najbardziej mam prawo do zabrania głosu w sprawie w taki sposób, jak ja widzę sytuację. Opinia zbiorowa to nie jest jednakowe zdanie wszystkich, ale suma różnych opinii.

Isonetic napisał/a:
Wydawca, w przeciwieństwie do producenta nie ponosi kosztow produkcji.

Przy czym należy tu rozdzielić angielskie developer od producer, bo tak naprawdę to ten pierwszy tworzy grę, drugi to zaś organ decyzyjny i dysponujący pieniędzmi.

nervyzombie napisał/a:
Zepsutą w jakim sensie, nie śledziłem dyskusji od początku, przepraszam.

Nie dało się jej ukończyć z powodu niewyjaśnionego błędu.

nervyzombie napisał/a:
Dowód proszę. Zarabiają coraz lepiej i tworzą coraz gorsze gry?

Activision kalkuje kolejne Call of Duty, EA wydaje battlefielda 4, który od 3 właściwie niczym się nie różni.
shugohakke - 09-06-2013, 15:41
Temat postu:
BOReK napisał/a:
To samo zjawisko występuje wszędzie, gdzie się próbujesz wypowiadać. Ja nie chcę nic zdziałać, to trolle działają źle na mnie i smutno mi wtedy, że nie mam moderacyjnego toporka. Radzę więc sobie jak umiem, deal with it, panie 'wolność słowa'.

Przepraszam, ale (zważywszy na moją forumową przynależność) czuję się urażony nazywaniem użytkownika nervyzombie trollem. Jego żenujące próby trollowania forum nijak się mają do tej sztuki i wywołują raczej politowanie.

W przypadku trolla-amatora zalecaną metodą jest wytężona ignorancja - później łatwiej będzie się te ściany bełkotu kasowało.
Isonetic - 09-06-2013, 15:43
Temat postu:
Podczas gdy całą pracę wykonują designerzy/artyści (personel kreatywny) i to oni ponoszą cały trud,
to o podziale zysków decydują właśnie nadzorcy, wydawcy itp.
BOReK - 09-06-2013, 15:44
Temat postu:
shugohakke napisał/a:
czuję się urażony nazywaniem użytkownika nervyzombie trollem

Przepraszam, oczywiście zaszło nieporozumienie. Zwróć uwagę, że należysz do gatunku trolli złośliwych, o których nie wspomniałem, nie ma więc odniesienia do twojej osoby.
nervyzombie - 09-06-2013, 16:01
Temat postu:
Slova napisał/a:
Nikt mi nie płaci za reprezentowanie innej jednostki, niż ja sam.

Tu się rozchodzi o coś innego i nie udawaj że tego nie łapiesz. Wykazałem że w tej dyskusji po prostu patrzysz tylko na siebie i tym wypadku twoje wypowiedzi nie mają zbyt dużej wartości merytorycznej w temacie w którym zalecana jest wręcz nawet skrajna obiektywność ze względu na skalę i charakter zjawiska. Więc może wielbione przez was porównanie(sic) - podatki też nie mają sensu tak? W końcu biorąc pod uwagę KRÓTKOWZROCZNY interes MOJEJ jednostki można uznać że płacenie ich jest ... nieopłacalne??

Slova napisał/a:

Przy czym należy tu rozdzielić angielskie developer od producer, bo tak naprawdę to ten pierwszy tworzy grę, drugi to zaś organ decyzyjny i dysponujący pieniędzmi.

No tak... no i?

Slova napisał/a:
Nie dało się jej ukończyć z powodu niewyjaśnionego błędu.

W takim wypadku oczywiste jest że winę ponosi producent, nie rozumiem sensu dyskusji na ten temat.
Slova napisał/a:
Activision kalkuje kolejne Call of Duty, EA wydaje battlefielda 4, który od 3 właściwie niczym się nie różni.

Oba tytuły sprzedadzą się w milionowych nakładach. To że krytycy uznają to za wtórne to nie umniejsza zbytnio ogólnej wartości dzieła - bo dalej miliony ludzi będą się przy obu tytułach świetnie bawić.
Cytat:

Podczas gdy całą pracę wykonują designerzy/artyści (personel kreatywny) i to oni ponoszą cały trud,
to o podziale zysków decydują właśnie nadzorcy, wydawcy itp.

Oj. Nie wiem czy wiesz ale wydanie czegokolwiek to nie jest prosta sprawa i oni nie biorą większość kasy za nic. Jak to bywa w gospodarce wolnorynkowej - w mniejszym lub większym stopniu im się to po prostu należy wkład ich pracy w pojawienie się tytułu na rynku jest większy niż jego ... twórców. Paradoksalne ale logiczne.
Slova - 09-06-2013, 16:07
Temat postu:
nervyzombie napisał/a:
nie rozumiem sensu dyskusji na ten temat.

A ja, będąc uczciwym konsumentem, jestem poszkodowany. I nikt mi pieniędzy nie odda. Gdybym grę pobrał z torrentów, to przynajmniej zaoszczędziłbym 80 złotych.

nervyzombie napisał/a:
Oba tytuły sprzedadzą się w milionowych nakładach. To że krytycy uznają to za wtórne to nie umniejsza zbytnio ogólnej wartości dzieła - bo dalej miliony ludzi będą się przy obu tytułach świetnie bawić.

Co wcale nie jest wyznacznikiem ich jakości.
BOReK - 09-06-2013, 16:07
Temat postu:
nervyzombie napisał/a:
Jak to bywa w gospodarce wolnorynkowej - w mniejszym lub większym stopniu im się to po prostu należy wkład ich pracy w pojawienie się tytułu na rynku jest większy niż jego ... twórców. Paradoksalne ale logiczne.

Taaaaaak, twórcę w ogóle można schować pod dywan, bez niego przecież dzieło i tak by powstało. Za to bez producenta absolutnie nie! Na twoje wielkie nieszczęście tak zwane "życie" pokazuje coś zupełnie odwrotnego - ot, masz paradoks.

nervyzombie napisał/a:
To że krytycy uznają to za wtórne to nie umniejsza zbytnio ogólnej wartości dzieła - bo dalej miliony ludzi będą się przy obu tytułach świetnie bawić.

Rozumiem, że oceniasz "wartość" dzieła pieniędzmi? Bo przy disco polo też się dużo ludzi świetnie bawi, ale nazwanie tych gniotów "sztuką" uznać należy za objaw kompletnego matołectwa.
nervyzombie - 09-06-2013, 16:13
Temat postu:
Slova napisał/a:
A ja, będąc uczciwym konsumentem, jestem poszkodowany. I nikt mi pieniędzy nie odda. Gdybym grę pobrał z torrentów, to przynajmniej zaoszczędziłbym 80 złotych.

No tak dostałeś wybrakowany produkt i powinieneś móc go zwrócić. Problem w tym że w grach ciężej jednoznacznie stwierdzić co znaczy wybrakowany produkt no i tutaj rzeczywiście prawo jeszcze nie dorosło.

Slova napisał/a:
Co wcale nie jest wyznacznikiem ich jakości.

Musimy przyjmować takie ogólnikowe wyznaczniki jakości, nie ma innej drogi. Opinie elitarnych krytyków wcale nie muszą być miarodajną formą oceny jakości.

BOReK napisał/a:
Taaaaaak, twórcę w ogóle można schować pod dywan, bez niego przecież dzieło i tak by powstało. Za to bez producenta absolutnie nie! Na twoje wielkie nieszczęście tak zwane "życie" pokazuje coś zupełnie odwrotnego - ot, masz paradoks.

Dzieło nie powstałoby ani bez wydawcy ani bez twórcy. Może inaczej - powstałoby bez wydawcy tyle że zyskało kilkuset razy mniejszy rozgłos i w konsekwencji nikłe zyski.

BOReK napisał/a:
Rozumiem, że oceniasz "wartość" dzieła pieniędzmi? Bo przy disco polo też się dużo ludzi świetnie bawi, ale nazwanie tych gniotów "sztuką" uznać należy za objaw kompletnego matołectwa.

Czemu wyznacznikiem jakości miała by być wartość artystyczna? Wg. mnie wyznacznikiem jakości jest osiągnięcie sukcesu w kategorii przewidzianej dla dzieła.
Slova - 09-06-2013, 16:19
Temat postu:
nervyzombie napisał/a:
Opinie elitarnych krytyków wcale nie muszą być miarodajną formą oceny jakości.

Ale opinie osób, które grały w poprzednie części i każdą kolejną uznają za gorszą są dobrym wyznacznikiem.

nervyzombie napisał/a:
Wg. mnie wyznacznikiem jakości jest osiągnięcie sukcesu w kategorii przewidzianej dla dzieła.

Weź tani pasztet z konserwy i porównaj go z tym kupowanym na wagę. Ten pierwszy, pomimo gorszych składników, jest bardziej popularny i częściej kupowany, chociaż jakość i walory smakowe ma zerowe.

nervyzombie napisał/a:
No tak dostałeś wybrakowany produkt i powinieneś móc go zwrócić. Problem w tym że w grach ciężej jednoznacznie stwierdzić co znaczy wybrakowany produkt no i tutaj rzeczywiście prawo jeszcze nie dorosło.

A ja nie muszę przez to cierpieć. Jeżeli gra spełni moje wymagania, to chętnie za nią zapłacę.
BOReK - 09-06-2013, 16:25
Temat postu:
nervyzombie napisał/a:
Wg. mnie wyznacznikiem jakości jest osiągnięcie sukcesu w kategorii przewidzianej dla dzieła.

Sukces produktu a jego jakość to dwie różne kwestie i nie myl ich. Jakość, o ile nie podlega normom (a w sztuce normy są bardzo rozmyte i trudno o nich mówić), jest całkowicie subiektywna i gdy ja powiem, że dana uwertura jest genialna, ty możesz nazwać ją dnem. Ot, masz jakość. Jednakże niezależnie od tych ocen dana uwertura może być znana na całym świecie, mogła przynieść sławę kompozytorowi jeszcze za jego życia, ale może też być znana jedynie w wąskiej niszy zapalonych melomanów. Ot, masz sukces lub jego brak.

nervyzombie napisał/a:
powstałoby bez wydawcy tyle że zyskało kilkuset razy mniejszy rozgłos i w konsekwencji nikłe zyski.

Owszem, bo wydawca stosuje marketing i to na większa skalę, niż twórca, co zawsze przekłada się na wzrost sprzedaży o ile jest prowadzone z sensem. Tylko że nie każdy twórca tworzy dla zysków, a nawet są tacy, którzy ich sobie odmawiają, albo po prostu nie chcą współpracować z wydawcami. Przyczyny podał ci Slova.

Ja przykładowo niedawno pierwszy raz od lat kupiłem grę. Głównie dlatego, że twórcy są jednocześnie własnymi wydawcami i robią wszystko sami, robią dobrze, a cena nie jest urwana z choinki. Wiem komu płacę i wtedy płacę chętnie, darmozjadów nie utrzymuję. Bawię się od miesiąca, podczas gdy obecne superprodukcje kosztujące po ćwierć minimalnej krajowej dają góra 10h rozrywki i kaput, gra idzie na półkę. Po co to komu?

To, że wiele osób to kupuje... cóż, frajerów nigdy nie brakowało. Czemu nazywam ich frajerami? Bo kupi taki grę, a potem narzeka jaka to ona słaba i w ogóle be, mimo że 5 poprzednich zakupionych skończyło tak samo. Wdepnięcie w to samo guano piąty raz z rzędu to jest frajerstwo.


nervyzombie napisał/a:
No tak dostałeś wybrakowany produkt i powinieneś móc go zwrócić. Problem w tym że w grach ciężej jednoznacznie stwierdzić co znaczy wybrakowany produkt no i tutaj rzeczywiście prawo jeszcze nie dorosło.

Co do tego to powiem tylko, że kiedyś kupiłem gniota i następnego dnia poszedłem oddać. Facio w Vobisie zainstalował grę na kompie wystawowym, pograł chwilę, po czym przyznał mi rację i zwrócił kasę. Da się. :D
nervyzombie - 09-06-2013, 16:26
Temat postu:
Slova napisał/a:

A ja nie muszę przez to cierpieć. Jeżeli gra spełni moje wymagania, to chętnie za nią zapłacę.

No nie, traktując sprawę w ten sposób przejawiasz skrajną hipokryzję. Wyrzucasz producentowi że łamie zasady no co najmniej zdrowego współżycia na linii - producent - konsument a sam łamiesz prawo nabywając grę w sposób niezgodny z obowiązującymi zasadami...

Slova napisał/a:
Weź tani pasztet z konserwy i porównaj go z tym kupowanym na wagę. Ten pierwszy, pomimo gorszych składników, jest bardziej popularny i częściej kupowany, chociaż jakość i walory smakowe ma zerowe.

Ujmę to inaczej: ilość czy jakość? Odpowiedź na to pytanie nie jest wcale takie jednoznaczne jak by się wydawało... Co jest lepsze? Co jeśli ilość wystarczy aby przeważyć? To że wygra wojnę. :)

Slova napisał/a:
Ale opinie osób, które grały w poprzednie części i każdą kolejną uznają za gorszą są dobrym wyznacznikiem.

Nie bo dla osób które nie grały w poprzednie części ta wtórna gra okaże się arcydziełem. Dziennikarze z branży są w ten sposób trochę nieobiektywni w stosunku do zwykłego gracza - i sami to otwarcie przyznają.
Isonetic - 09-06-2013, 16:35
Temat postu:
nervyzombie napisał/a:

Oj. Nie wiem czy wiesz ale wydanie czegokolwiek to nie jest prosta sprawa i oni nie biorą większość kasy za nic. Jak to bywa w gospodarce wolnorynkowej - w mniejszym lub większym stopniu im się to po prostu należy wkład ich pracy w pojawienie się tytułu na rynku jest większy niż jego ... twórców. Paradoksalne ale logiczne.


Chciałbym zobaczyć utwór, w którym jedyną zawartość stanowi praca "middlemana" oraz personelu na szczeblu właściciela wytwórni. W dawnych czasach to właściciel maszyny drukarskiej mógł narzucać swoją władzę i korszystać z pracy autora.

Dzięki internetowi każdy ma możliwośc tworzenia i zaprezentowania swojej twórczości ogółowi.
Wydanie czegokolwiek jest tak proste jak kilka kliknięć myszką. A jednak pomimo coraz wiekszego egalitaryzmu w dostępie do mediów, wysokiej jakości utwory nie powstaja w większej ilości. Co powinno nas uczyć szcunku dla ludzkiej kreatywnosci i związanego z tym wysiłku.
Slova - 09-06-2013, 16:41
Temat postu:
nervyzombie napisał/a:
a sam łamiesz prawo nabywając grę w sposób niezgodny z obowiązującymi zasadami...

Nie, po prostu stwierdzam, że straciłem na kupnie tej gry i że lepiej wyszedłbym, gdybym ją spiracił. Żadnej głębokiej filozofii w tym nie ma.
Dembol - 09-06-2013, 21:36
Temat postu:
Isonetic napisał/a:
Podczas gdy całą pracę wykonują designerzy/artyści (personel kreatywny) i to oni ponoszą cały trud, to o podziale zysków decydują właśnie nadzorcy, wydawcy itp.
A kto płaci personelowi kreatywnemu? Kosmici?
nervyzombie - 09-06-2013, 22:22
Temat postu:
Dembol napisał/a:
A kto płaci personelowi kreatywnemu? Kosmici?

Oh nareszcie ktoś kto chociażby po części podziela moje zdanie. :D No, może po aloszy i własności prywatnej. :D
Isonetic - 10-06-2013, 13:59
Temat postu:
Dembol napisał/a:
A kto płaci personelowi kreatywnemu? Kosmici?


Płacą odbiorcy, ludzie kupujący produkt, czyli my. Chyba, że dany utwór jest produkowany na zlecenie korporacji/innej inestytucji/możnowładcy i stanowi formę reklamy/kreowania wizerunku. Wtedy dostajemy go
za free.

A twórcy w obu przypadkach po pasożytniczym podziale dostają niewielki procent. Szkoda, że jako autorzy
stają sie potem jeszcze celem kampanii skierowanych przeciwko "niedobrym właścicielom praw autorskich".

Istnienie niezdrowej piramidy czerpiącej zyski z artystów jakoś znacznie łatwiej umyka uwadze opinii publicznej...
Dembol - 11-06-2013, 00:13
Temat postu:
Masz ciekawą wizję świata, ale rzeczywistość rządzi się innymi prawami.
Sam zauważyłeś, że:
Isonetic napisał/a:
Dzięki internetowi każdy ma możliwośc tworzenia i zaprezentowania swojej twórczości ogółowi.

Wydanie czegokolwiek jest tak proste jak kilka kliknięć myszką. A jednak pomimo coraz wiekszego egalitaryzmu w dostępie do mediów, wysokiej jakości utwory nie powstaja w większej ilości.

Co powinno nas uczyć szcunku dla ludzkiej kreatywnosci i związanego z tym wysiłku.

Z pierwszym zdaniem się zgadzam. Też mi się to podoba.

Zadziwienie w drugim zdaniu wynika z tego jak postrzegasz wydawców oraz artystów i ich pracę. Zdecydowana większość ludzi nie rodzi się bowiem geniuszami, ani nie mają takiego szczęścia, że ich pierwsze dzieło okaże się hitem. Dlatego większość rzeczy publikowanych w sieci to straszny szajs. Internet nas nie zbawi. Tym bardziej nie zbawi początkującego artysty. W starym systemie to wydawca zapewnia np. pisarzowi redaktora, który przeczyta jego książkę, wytknie błędy i nielogiczności albo doradzi w jakiejś palącej kwestii. Znajdzie kogoś kto zaprojektuje profesjonalną okładkę, zrobi korektę. Zapłaci za to wszystko, a potem jeszcze wydrukuje i rozwiezie po księgarniach. Jednocześnie autor dostaje jakąś zaliczkę, żeby miał z czego żyć w trakcie pisania. Ściąga z niego również konieczność męczenia się z promocją, księgowością itp. Oczywiście to jest idealna sytuacja bo bywają wydawcy, którzy robią wiele z powyższych po macoszemu. Ale również w ich interesie jest, żeby się do tego przyłożyć bo im lepsze dzieło zrobią tym więcej mogą potem zarobić na jego sprzedaży. A przy okazji legła Twoja teoria o tym, że wydawcy nie ponoszą żadnych kosztów. Najważniejszy jest fakt, że autor ma do czynienia z kontrolą jakości i może stykać się z ludźmi, którzy już trochę książek widzieli i którzy mają płacone, żeby mu pomóc. Jeśli autor jest inteligentny to będzie z tego korzystał i się rozwijał, a kolejne dzieła będą coraz lepsze. Przy okazji z jego barków ściąga się masę obowiązków i kosztów. Będąc pozostawionym samemu sobie artysta musi w/w ogarnąć i/lub opłacić sam, a do tego musi jeszcze z czegoś żyć. Obecnie wypadałoby, żeby artysta orientował się też w najnowszych trendach w webdesignie (żeby zrobić sobie stronę) i portalach społecznościowych. Gdyby próbować nauczyć się tego wszystkiego i pozostawać w miarę na czasie to na twórczość zostaje bardzo niewiele miejsca.

W Internecie każdy może opublikować swoje badziewie i zalewa nas masa szajsu. Jest go tyle, że naprawdę ciężko to wszystko przefiltrować. Gdzieś czytałem, że w ciągu ostatniego roku w sieci pojawiło się tyle nowej muzyki, że aby przesłuchać ją całą potrzeba 5 lat. Możesz być niezłym artystą, ale możesz i tak zaginąć w gąszczu miernoty. Normalnie takich ludzi wyławiają wydawcy przekopujący się przez stosy nadesłanych prac. Łatwość publikowania powoduje, że ludziom wydaje się, że tworzenie też jest łatwe. Dlatego tracą szacunek do wszelkiej pracy umysłowej.

Podsumowując, jeśli artysta chce zaistnieć bez cudzej pomocy, musi w to włożyć niewyobrażalnie dużo wysiłku. Chyba, że jest geniuszem, albo ma niewyobrażalne szczęście. Praca na czyjeś zlecenie umożliwia mu rozwijanie się w danej dziedzinie albo przynajmniej zapewnia stałe źródło dochodu. Oczywiście jak już wspominałem wydawcy nie zawsze są tacy fajni i pomocni, ale nie należy demonizować ich do tego stopnia bo są dość istotnym elementem rynku.
Isonetic - 11-06-2013, 11:59
Temat postu:
Dembol napisał/a:
Masz ciekawą wizję świata


Czy tylko ja?

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/72/Joseph_Ferdinand_Keppler_-_The_Pirate_Publisher_-_Puck_Magazine_-_Restoration_by_Adam_Cuerden.jpg

Niekiedy 60-70% końcowej ceny utworu przypada dla pośredników... A w przypadku gdy autor jest zatrudniony, jego wytwory jako "work for hire" przechodzą na rzecz wydawcy, który często przejmuje autorskie prawa majątkowe pozbawiając de facto artystów ich procentowego udziału w zyskach.

Przywołując argument przemawiający na rzecz wydawcy, którym jest kontrola jakości - ogólnie "korekta"
nadaje wydawcom władzę nad autorami i odbiorcami - to oni decydują co ma nas interesować W ten sposób wydawcy mają moc kształtowania opinii publicznej, czego się tak łatwo nie zauważa.

Uważam, że usługi korekty i konsultacji z ekspertem powinny być tanie i dostępne dla autora, który chiałby z nich skorzystać, a nie występować jako aparat opresji utrzymujący piramidę, gdzie autor jest tylko trybikiem w maszynie wydawcy.

Jeśli chodzi o stronę techniczną to owszem, w czasach pierwszych drukarni tylko nieliczni specjaliści posiadali wiedze obslugi procesu drukarskiego, konstrukcji maszyn, teraz jednak takie problemy jak wybór kroju czcionki itp dzięki dostępności technologii i powszechnemu dostępowio do internetu, blogom itp.
schodzą na dalszy plan.


Dembol napisał/a:
A przy okazji legła Twoja teoria o tym, że wydawcy nie ponoszą żadnych kosztów.

Rozpatrując problem podziału zysków pomiędzy wydawcą a autorem i biorąc pod uwagę koszt ponoszony
przez obie strony należy zdecydowanie podkreślić, że proces twórczy i jego ciężar znajduje się po stronie twórcy. Jeśli cały wkład drugiej strony sprowadza się do "kreślenia czerownym długopisem" to jaki powinien być udział w zyskach?
Dembol - 11-06-2013, 23:19
Temat postu:
Tak, wydawca ma kontrolę nad wydawanymi treściami, ale nad treściami tylko swoich wydawnictw. Jest jednak masa wydawców zajmująca się najróżniejszymi rzeczami. Jeśli autorowi nie odpowiada dany wydawca lub proponowane przez niego warunki finansowe/kontraktowe/prawne (w tym wspomniane work-for-hire) może zapukać do innego. Jeśli żaden mu nie odpowiada może też sam sfinansować wydanie, ale to znacznie poszerza jego zakres obowiązków, które zabierają nie tylko pieniądze, ale zwłaszcza ogromną ilość czasu. Czepiłeś się tej jednej korekty, a wypisałem przecież masę innych usług jakie wydawca zapewnia autorowi. Trochę smutne jest, że najpierw postulujesz o szanowaniu kreatywnej pracy, a potem piszesz, że
Isonetic napisał/a:
teraz jednak takie problemy jak wybór kroju czcionki itp dzięki dostępności technologii i powszechnemu dostępowio do internetu, blogom itp.
schodzą na dalszy plan.
. Zrobienie loga czy zaprojektowanie wizualnej strony książki, strony czy innej rzeczy tak, żeby sprawiała wrażenie profesjonalnej (czyli zwiększała szansę powodzenia) to wcale nie taka prosta sprawa. Nie wystarczy poczytać blogi, a potem posiedzieć godzinkę nad Paintem.

Wspominałeś, że wydawcy kreują to co i jak myślimy. Pozostaje jeszcze coś takiego jak krytyczne spojrzenie na to co nam oferują. Część je ma. Część nie. Wszyscy ludzie nie mogą być inteligentami. Papka dla mas zawsze będzie się sprzedawać. Internet daje zresztą w tej kwestii tylko iluzję wolności. Tak naprawdę większość ludzi czyta te same portale i czerpie informacje z tych samych źródeł. Tak jak w 'realu' jest kilka gazet czy programów TV. Podobnie z dystrybucją dóbr kultury, która to, nota bene, pożera większą ilość kasy niż wydawca (taki Empik zgarnia 50% ceny okładkowej*). Jeśli nie będzie Twojego produktu na Amazonie, empik.com itp. to większość ludzi go nie znajdzie. Jeśli Twojego produktu nie będzie na pierwszej stronie wyszukiwań Google to w ogóle przerąbane.

Tak jak mówiłem, model z wydawcą nie jest idealny bo są różni wydawcy. Można trafić na świetnych, a można na patałachów lub krwiopijców. Tutaj już trzeba się kierować instynktem, opiniami dostępnymi wśród ludzi i czytać wszelkie kontrakty bardzo dokładnie. Model internetowy też nie jest idealny. To nie tak, że porzucamy pośredników i nagle kasa sama zaczyna do nas spływać. Gdyby tak było już wszyscy bylibyśmy milionerami.
Isonetic - 01-07-2013, 15:55
Temat postu:
Zapach orzechów kokosowych niesiony przez morską bryzę. Na horyzoncie widoczne
szaroniebieskie piuropusze palm porusznych delikatnym podmuchem tropikalnego
wiatru. Nieskazitelnie biały piasek plaży otoczony zewsząd turkusowym odmętem,
nieustannie obmywany pianą morskich fal. Wtem w nadbrzeżnych zaroślach widać
jakiś ruch. Gałęzie i szmaragdowozielone liście szeleszczą tajemniczo,
a spomiędzy nich wyłania się... Kto to taki? Nasze oczy nie mogą się mylić.
Groźna twarz. Opaska. Papuga na ramienu. Rzucone w naszym kierunku mrożące
krew w żyłach spojrzenie nie pozostawia żadnych złudzeń.


Poczujmy zapach przygody!

Panie i Panowie, oto "Wyspa Skarbow" Stevensona, dostępna ze stron Projektu Gutenberg.

Yo Ho!
Ysengrinn - 08-07-2013, 19:51
Temat postu:
Unia jednak bierze się za biblioteki.
Cepelia - 09-07-2013, 09:47
Temat postu:
Słyszałam już co nieco o tym "genialnym"pomyśle. Jak zwykle się zarzekają, że nie czytelnik za to zapłaci. Już to widzę. Jako klasyczny mól książkowy czuję bardzo dużą niechęć do takich pomysłów.
Choć z drugiej strony, jeśli dobrze pamiętam, to najbardziej o wprowadzenie czegoś takiego darli się w Polsce artyści, których twórczość kijem nie tykam (Grochole itd. itp.). I tak z bibliotek najwięcej korzystam ze staroci, od których tantiem nie ma komu wypłacać. Chyba, że pójdę wysypać swoje miedziaki na nagrobki. A nowych, ciekawych pozycji i tak nie ma w bibliotekach, więc i tak za nie płacę. Więc w sumie nawet mnie problem nie dotknie. Ale i tak uważam, że jakiekolwiek ograniczenie dostępu do książek (bo zwiększenie kosztów na jakimkolwiek etapie obiegu = ograniczenie dostępu), to zło, szatan i czołgi.
Slova - 09-07-2013, 11:01
Temat postu:
Cepelia napisał/a:
i czołgi.

Ale od czołgów to mi wara!
wa-totem - 09-07-2013, 14:20
Temat postu:
Tak długo, jak:

1) tantiemy będą trafiać do autorów książek rzeczywiście znajdujących się w blibliotekach
2) biblioteki same, w oparciu o popularność i prośby czytelników (a NIE polityczne decyzje na górze) będą wybierać, co kupić, a co nie
3) biblioteki będą mogły NISZCZYĆ jedno-sezonowe fady, czyli książki którymi po jednym sezonie nikt się nie interesuje, by uniknąć opłat

to wszystko jest okej.

Problem w tym, że ten cały systemik to w rzeczywistości zamach bydełka, którego njuejdżowo-dżenderowych wypocin nikt nie czyta ani nikt nie kupuje, na publiczne pieniądze...
Otto - 09-07-2013, 14:45
Temat postu:
Gier nie kupuje bo po prostu się nie opłaca... nowe gry przeważnie przechodzę po kilku godzinach... rzadko się zdarza że zajmie mi to więcej niż dzień (24h)
Filmy... Filmy lubię oglądać jednak gdybym miał płacić za każdy film 20 zł (w kinie) to bym zbankrutował...
Książki. Lubię książki i jak mam pieniądze to kupuje ale przeważnie używam biblioteki.

Gdybym był milionerem to bym nie piracił :X
Slova - 09-07-2013, 17:44
Temat postu:
A może tantiemy powinny być naliczane na podstawie tego, ile razy dana pozycja została wypożyczona, a nie z góry? To by było najrozsądniejsze wyjście.
shugohakke - 09-07-2013, 20:49
Temat postu:
Rozsądne wyjścia i prawo autorskie są zbiorami rozłącznymi.
Bezimienny - 15-07-2013, 15:39
Temat postu:
wa-totem napisał/a:
Tak długo, jak:

1) tantiemy będą trafiać do autorów książek rzeczywiście znajdujących się w blibliotekach
2) biblioteki same, w oparciu o popularność i prośby czytelników (a NIE polityczne decyzje na górze) będą wybierać, co kupić, a co nie
3) biblioteki będą mogły NISZCZYĆ jedno-sezonowe fady, czyli książki którymi po jednym sezonie nikt się nie interesuje, by uniknąć opłat

to wszystko jest okej.
Jak dla kogo. BUW nie może ew. dodatkowych kosztów przerzucić na czytelników, a pieniędzy więcej na działalność NIE będzie (nie ważne co teraz obiecuje ministerstwo kultury - bo bez wskazania komu te pieniądze zabiorą to mogą sobie obiecywać cokolwiek). Bardzo mnie ciekawi, jak spróbują to na górze rozwiązać (jak znam życie, wcale nie spróbują).
JJ - 11-09-2013, 20:25
Temat postu:
Valve podłapało pomysł MS - Steam umożliwi pożyczanie gier. Na razie wygląda to dość restrykcyjnie, ale zawsze krok w dobrym kierunku.
Słodki_książe - 15-09-2013, 22:55
Temat postu:
Za tworzenie kultury powinno się dostać tyle ile ktoś chce zaproponować i ani szylinga więcej, idealistyczne ale proste, a jak wiadomo najprostsze rozwiązania są najlepsze.

Piractwo jest przez to, że mamy nadmiar śmieci bo za wiele osób jest zachęconych różnym prawnymi firdu byrdu o tym, że coś im się należy. Grajek na ulicy nie narzeka, że ktoś słucha jego muzyki i nic nie wrzuci do futerału, a mimo to cały czas przychodzi w to samo miejsce i gra. Wiecie o co mi chodzi?
Dembol - 16-09-2013, 10:42
Temat postu:
Widzę, że romantyczny mit głodującego artysty dalej żywy w narodzie.
BOReK - 16-09-2013, 20:13
Temat postu:
Słodki_książe napisał/a:
a jak wiadomo najprostsze rozwiązania są najlepsze.

Czemu więc korzystasz z internetu, zamiast pisać listy? >D
Słodki_książe - 16-09-2013, 20:32
Temat postu:
Bo jest to dla mnie prostsze niż pisanie listów
BOReK - 19-09-2013, 07:38
Temat postu:
ZAiKS znowu bredzi... W jednym natomiast mają rację:
Cytat:
Autorzy inicjatywy uważają, że zmiany są konieczne, bo opłaty w Polsce są na dużo niższym poziomie niż w Europie Zachodniej,

Nie powinni się jednak ograniczać jedynie do opłat z branży rozrywkowej - cena pracy w Polsce też jest duuuuużo niższa niż w Europie Zachodniej... i nikt "na górze" o tym słowem nie piśnie? Serio, do tej chwili protesty warszawskie były dla mnie utrapieniem, ale po ujrzeniu tego pięknego stwierdzenia jakoś tak zrozumiałem ludzi.
Ysengrinn - 19-09-2013, 18:20
Temat postu:
Oho, kolejni którym marzy się feudalizm...
jardin70 - 08-10-2013, 23:04
Temat postu:
Mam wrażenie, że te "organizacje", które reprezentują "interesy" artystów bardziej im szkodzą niż pomagają. Myślę, że, przynajmniej na polskiej scenie muzycznej, jest wielu artystów, którzy dopłaciliby żeby tylko ktoś ich słuchał.
Luksor45 - 19-11-2013, 09:02
Temat postu:
jardin70 napisał/a:
Mam wrażenie, że te "organizacje", które reprezentują "interesy" artystów bardziej im szkodzą niż pomagają. Myślę, że, przynajmniej na polskiej scenie muzycznej, jest wielu artystów, którzy dopłaciliby żeby tylko ktoś ich słuchał.


Na pewno takowi się znajdą. Jednak znajdą się też tacy artyści, którzy bez dopłacania mają zyski ze swojej sprzedaży ;p Piracwo jest wszędzie i wszędzie się przejawia. Co do filmów to można dyskutować, ponieważ często ich poziom jest taki niski, że szkoda pieniędzy na nie. Ja jestem całkowicie przeciwny piractwu komputerowemu, nawet grą, które przejdziesz w 2 godziny
BOReK - 28-07-2014, 15:32
Temat postu:
Ot, ciekawostka - Brytyjczycy "legalizują" piractwo komputerowe w wydaniu indywidualnym. Niewątpliwie jest to krok jeśli nie w dobrą, to w jedyną rozsądną stronę. Ciekawe jak będzie wyglądała ta cała edukacja, w której mają uczyć o szkodliwości piractwa.
Anonymous - 28-07-2014, 17:36
Temat postu:
Super! Jak zwykle kij ma dwa konce - jest to paradoksalnie korzystne dla wszystkich utrzymujacych sie z dowolnej tworczosci rozpowszechniasnej za pomoca internetu - w tym platnych streamingow itp.

Legalizacja uznajaca formalnie likwidacje pewnych modeli biznesowych "nie musze placic artystom za wytwory
kultury" w przeciwienstwie do np. uprawy i sprzedazy pomidorow, gdzie brak zaplaty za spozyte dobra moze spotkac sie z faktycznymi sankcjami spawia, ze planowanie i prowadzenie biznesu w takim sektorze jest czyms
w rodzaju akcji charytatywnej.

W ten sposob artysci zostali wyjeci spod prawa i nie podlegaja jakiejkolwiek definicji "przedsiebiorcy" lub osopy prowadzacej "dzialalnosc gospodarcza", gdyz zakup ich produktow stanowi aktywnosc czysto woluntarystyczna...
A co za tym idzie nie podlegaja USUDE oraz przepisom o informacji handlowej, gdyz nie sa przedsiebiorcami!
Co oznacza PRAWO do dowolnej formy reklamy w internecie i niemozliwosc zakwalifikowania takiej aktywnosci jako spamu.
BOReK - 28-07-2014, 19:33
Temat postu:
Co to ma być, taktyka terroru? Jak nie zaczniecie kupować moich płyt, to was zasypię spamem i figę mi zrobicie? Mam dziwne wrażenie, że takiego cwaniaka społeczność spuści w kiblu jeszcze szybciej niż "te chciwe korporacje".

Zważ poza tym, że nius dotyczy rynku brytyjskiego, a ty rzucasz polską ustawą. Trudno w ogóle to skomentować... Zwłaszcza, że w prawie brytyjskim (chyba) spamerem może być każdy, nie tylko przedsiębiorca. W polskim prawie zresztą również dotyczy to szerszego grona niż tylko przedsiębiorców wg dowolnej definicji.
Anonymous - 28-07-2014, 20:19
Temat postu:
Definicja spamu jest zalezna od odbiorcy. Działa na zasadzie czysto subiektywnej: to, czy coś jest spamem czy też nie określa się po otrzymaniu wiadomości. Z tym, że skąd dana osoba ma wiedzieć przed jej otrzymaniem, że danej wiadomość taka jest? W tym przypadku praktycznie każde odezwanie się do drugiego człowieka przez środki komunikacji elektronicznej może być spamem. Co prowadzi do paradkosalnej sytuacji i braku ochoty na kontakty międzyludzkie w internecie.

Spokojnie. Zakładam, że artyści mają wystarczająco dużo klasy i kultury osobistej aby nie zakłócać spokoju użytkowników internetu.
Morg - 28-07-2014, 23:23
Temat postu:
Spamem jest niezamówiona informacja handlowa. Co to dokładnie oznacza jest określone w ustawie o świadczeniu usług drogą elektroniczną, ale to czy informacja jest handlowa i czy jest zamówiona można określić jeszcze przed jej wysłaniem.

A taki artysta w UK wciąż może bronić swych praw na drodze cywilnej – co jest często dużo bardziej dotkliwe od sankcji karnej.
Daerian - 30-07-2014, 17:37
Temat postu:
Gość napisał/a:
Spokojnie. Zakładam, że artyści mają wystarczająco dużo klasy i kultury osobistej aby nie zakłócać spokoju użytkowników internetu.

Przede wszystkim taki artysta szybko poznałby się, jak miło działa to w drugą stronę... jak najsłynniejszy zawodowy rozsyłacz spamu, który jak się tym pochwalił w wywiadzie został namierzony i zapisany do wszystkich grup reklamowych przez 4chana, do stopnia w którym dostawał 2 ciężarówki ulotek, darmowych próbek i katalogów dziennie pod rezydencję.
Anonymous - 30-07-2014, 18:15
Temat postu:
Cytat:
A taki artysta w UK wciąż może bronić swych praw na drodze cywilnej – co jest często dużo bardziej dotkliwe od sankcji karnej.


Taki "cwaniak" szybko stałby się obiektem ataku ze strony swoich fanów i równie szybko zniknały ze sceny.
Co jest przyczyną dla której takie "obrony praw" się nie zdarzają, a jeśli są podejmowane to raczej przez firmy i
instytucje co najczęściej kończy się totalnym fiaskiem.

Brak ochrony artystów doprowadził już do trwającego i rozwijającego się procesu zamykania dużych wytwórni,
zwalniania personelu kreatywnego i powszechnej utraty pracy w tych grupach zwodowych.
Jest to w zasadzie przejaw procesu określanego jako tzw. "tragedy of the commons" (jeśli przyjmiemy, tak niektóre instytucje publiczne tendencję do uznawania własności intelektualnej za wszpołne dobro) co doprowadzi do upadku jakichkolwiek zorganizowanych biznesów opartych na IP.

W zasadzie słynneprzysłowia o "głodujących artystach" zacynają mieć w tym kontekście coraz więcej sensu.
Anonymous - 30-07-2014, 18:41
Temat postu:
Cytat:
...do stopnia w którym dostawał 2 ciężarówki ulotek, darmowych próbek i katalogów dziennie pod rezydencję.


Spamowanie drogą do zdobycia własnej rezydencji?

Każda firma rozsyłająca "spam" (na który ktoś wcześniej musiał wyrazić zgodę, tzw. "opt-in" lub nawet "double opt-in" - u nas, w niektórych krajach nie trzeba pytac o zgodę) musi mieć zgodnie z prawem opcję "unsubscribe"...
wa-totem - 31-07-2014, 18:29
Temat postu:
Gość napisał/a:
Każda firma rozsyłająca "spam" (na który ktoś wcześniej musiał wyrazić zgodę, tzw. "opt-in" lub nawet "double opt-in" - u nas, w niektórych krajach nie trzeba pytac o zgodę) musi mieć zgodnie z prawem opcję "unsubscribe"...

Mówisz o sytuacji "teraz", i tylko w większych i bardziej cywilizowanych krajach. Przedtem była wolnoamerykanka, a i dalej jest bo więksi spamerzy zwyczajnie przenieśli się z serwerami gdzieś, gdzie prawo jest dla nich korzystniejsze.

Gość napisał/a:
Brak ochrony artystów
Bzdury.
Chyba, że za jedyną sztukę uznajesz "sztukę dla sztuki", to wtedy tak.
Ale akurat ten kretyński pomysł wynikł z lewacko-rewolucyjnych koncepcji "wyzwalania się z okowów moralności, obyczajów i kapitału".
Zaręczam ci, że żaden artysta który ma solidny warsztat twórczy (a nie taki że "podrobi" jego dzieua średnio sprawny manualnie pięciolatek) i stara się trafić w gusta swoich klientów (zamiast próbować forsować swoje, szokować itd), nie głoduje.

Chyba, że jest nadętym błaznem bez poczucia realizmu.

Pamiętajmy - nawet taki niespełniony artysta jak Adolf Hitler był też "na boku" malarzem pokojowym, a nawet fuehrerem rzeszy, obok swojej zasadniczej działalności artystycznej.

Sięgając jeszcze dalej - wśród znanych i uznanych siedemnastowiecznych mistrzów malarskich, których dzieła zapełniają muzea i kosztują miliony euro jeśli już coś się pojawia na rynku, było bardzo wielu tapicerów, sztukatorów, stolarzy, a nawet ...oberżystów. Dopiero z czasem popularny artysta stał się "dobrą partią" dla np. córki zamożnego kupca, a i tak tradycyjnie, poza samą twórczością, najpopularniejszym zajęciem dawnych artystów było... nauczycielstwo, bo za posłanie dzieciaka na terminowanie u takiego już zrzeszonego w cechu artysty, należało słono płacić.

To dopiero współcześnie, w ostatnim półwieczu, w środowiskach artystycznych zaczęło dominować towarzystwo półgłówków, stawiających wszystko na głowie, sprzedających ideę sztuki a'la konserwy z "merde d'artiste" i domagających się by społeczeństwo było prawnie zobowiązane do płacenia za to, najlepiej właśnie w drodze rozmaitych praw autorskich pozwalających na łupienie dowolnie wybranych ofiar.

Pomyśleć, że w takim XVII wieku artysta MODLIŁ się o to, by go naśladowano i kopiowano, bo to oznaczało renomę, a renoma oznaczała więcej i zamożniejszych klientów... zaś o rozróżnienie kto kogo naśladował, dbały cechy i co zamożniejsi artyści, publikujący wzorniki z rycinami dla aspirujących naśladowców, po to, by wszyscy wiedzieli do kogo się udać po prestiż posiadania oryginalnego dzieła mistrza...
BOReK - 31-07-2014, 19:54
Temat postu:
wa-totem napisał/a:
by go naśladowano i kopiowano, bo to oznaczało renomę,

O to to. Wydaje mi się, że gdyby współczesne wysiłki zamiast na ściganiu naśladowców (piratów) skupiły się na promowaniu oryginalnych autorów to i dla konsumentów, i dla artystów skutki byłyby znaczne lepsze. Nie wspominam już o tym, że to przynajmniej brzmi wykonalnie w przeciwieństwie do stawiania przy każdym policmajstra.
Anonymous - 01-08-2014, 12:30
Temat postu:
Art unites

"The soul becomes dyed with the color of its thoughts."
-Marcus Aurelius

Może powinniśmy skoncentrować się na aspektach sztuki, które nie
były poruszane. Szutka powinna łączyć, unifikować ludzkość.
Wszyscy powinni mieć równy dostęp do wytworów kultury, umożliwiających
rozwój intelektualny.

Problem w tym, że w starożytności dostęp do ksiąg mieli jedynie nieliczni,
były one towarem luksusowym, a przeciętni obywatele (jeśli ktoś nie był
niewolnikiem lub kimś w rodzaju chłopa pańszczyźnianego, którzy bywali
najczęściej analfabetami) mieli nikły kontakt z lietraturą.

Jasne jest, że artyści, jako "wybrańcy bogów" zajmowali uprzywilejowane miejsce.
Jednak zależność od władców sprawiała, że sztuka pełniła rolę służebną,
bądź czysto propagandową stanowiąc jeden ze środków podtrzymania ich dominacji
nad uciemiężonym ludem. Pomimo, że np. w starożytnej Grecji artyści cieszyli się
autonomią a ich warsztaty były czyms w rodzaju mikrofabryk, to wytwory były
wciąż towarem luksusowym przeznaczonym dla nielicznych. Podobnie jak wspomniane
dzieła w postaci obrazów będące obecnie przedmiotem transakcji i lokaty kapitału,
pozwalające ich posiadaczom na manifestację swojego statusu socjoekonomicznego.

Wraz z rozwojem społecznym i cywilizacyjnym sytuacja zaczęła zmieniać się: z
większości społeczeństw zniknęło niewolnictwo, druk umożliwił powszechny dostęp
do literatury oraz grafiki. Również artyści mogli wyzwolić się z okowów opresyjnej
władzy a ich mecenasem stało się całe wolne społeczeństwo, które na równych prawach
mogło uczestniczyć w odbiorze kultury.

Mniej więcej w tym okresie pojawiły się koncepcje związane z problemem kopiowania
w sensie powielania utworu i czerpania zysków ze sprzedaży kopii - tym najczęściej
zajmowami się posiadacze maszyn drukarskich i odpowiedniej infrastruktury - i to
oni narzucali cenę. Artysta był najczęściej ograniczony do bycia dostarczycielem
materiału do druku, a jego udział w zyskach był często znikomy, co prowadziło do
kolejnej zależności - tym razem od wydawców.

Kolejna zmiana to wprowadzenie powszechnego dostepu do internetu. Teraz kazda osoba
jest wydawca, a dostep do informacji ulegl demokratyzacji, jeszcze wiekszej niz w
przypadku maszyn drukarskich, gdyz odbiorca nie jest ograniczony zasobami fizycznymi.

I tu pojawia sie zasadniczy problem wynikajacy z samej specyfiki cyfrowych mediow.
Artysci nie pracuja juz w "medium tradycyjnym" przetwarzajac fizyczne obiekty, tak
jak miało to miejsce wczesniej. Teraz artysta funkcjonuje na tych samych prawach co
pisarz/poeta/literat/programista. Dzielem jest utwor w postaci potencjalnie nieskonczonej
liczbie identycznych kopii. Utwor po utrwaleniu moze byc dostarczony nieograniczonej
liczbie odbiorcow. Kopie chronia utwor przed zniszczeniem, gdyz kazda nich jest tozsama
z oryginalem.

Jest to także przyczyna, dla której użyta koncepcja "tragedy of the commons" nie ma
zastosowania na poziomie korzystania z istniejącego już utworu - nie można go wyczerpać
tak jak książka nie ucierpi od czytania. Sama koncepcja odnosi się do zasobów
ograniczonych takich jak użyte w przykładzie pastwiska, jednak argumenty jej twórcy
są mocno dyskusyjne, a założenia o szkodliwości przeludnienia w obliczu możliwości
rozwoju technicznego i zaspokojenia potrzeb w wyniku racjonalnej gospodarki wręcz
absurdalne.

Jednak jedna z zawartych tam myśli - o tym, że nieszkodliwe zachowania ludności
potrafią się wzmacniać prowadząc do katastrofalnych efektów wydaje się być uzasadniona
- np. w przypadku szkodliwych odpadów, oraz ...niechęci do płacenia jakichkolwiek sum
za korzystanie z utworów, o czym dalej. Niestety uświadomienie tych zagadnień wymaga
zrozumienia na czym polega cały problem - stąd w przypadku odpadów rządy inwestują w
rozmaite akcje społeczne.

Istnieje konsekwencja związana z funkcjonowaniem mediów cyfrowych , ktora w przypadku
niezrozumienia istoty sytuacji moze stac sie przyczyna zasadniczego problemu: Artysta
inwestuje w powstanie utworu nie tylko swoje zasoby intelektualne i osobowosciowe.
Zasoby poswiecone na naukę, trening ale takze calkiem konkretne sumy fiansowe
przeznaczone na projekty produkcji, a w przypadku filmow i gier czesto place dla personelu,
koszty infrasktruktury etc. W momencie gdy gry komputerowe były dostępne na automatach,
a użytkownik musiał wrzucić monetę (drobna suma!) zyski były zapewnione, niezależnie od
zainteresowania samym utworem - nie można było korzystać nie placąc. Tak samo niska jakość
kopii kaset zmniejszająca się z każdą kolejną kopią zachęcała do zakupu oryginału.
Gry na kartridżach gwarantowały najcześciej zakup własnej kopii przez użytkownika.

W momencie gdy odbiorcą utworu jest ogół społeczeństwa logiczne jest zby wszyscy, którzy
zdecydują się na korzystanie z utworu ponosili równy koszt, nawet jeśli maiłyby być to sumy
na poziomie "groszy wrzucanych do automatu"...
Anonymous - 01-08-2014, 12:44
Temat postu:
Dzięki za wsparcie, ja również uważam, że wysokiej klasy artyści nie głodują a po ich wytwory użytkownicy przychodzą sami.
Anonymous - 01-08-2014, 14:05
Temat postu:
Nie możemy popadać w elityzm - sformułowania określające artystów jako "wybrańców bogów" są wytworem mocno snobistycznych środowisk "pseudoartystycznych" pragnących ograniczyć dostęp do swoich kręgów. Pomimo, że sztuka zawiera w sobie elementy trudne bądź niemożliwe do wytłumaczenia
przy wykorzystaniu nauk społecznych bądź ścisłych a jej zakres należy do tzw. humanities, to każdy ma
równy dostęp do uzyskania statusu twórcy, a jego uzyskanie powinno zależeć jedynie od jakości jego/jej pracy. W tym sensie wszyscy jesteśmy wybrańcami ..lub nikt nie jest. Wszystko zależy od tego czy ktoś będzie wykorzystywać swoje zdolności i zdecyduje się podążać drogą realizacji marzeń i podejmowania wyzwań. Nie musimy być zrzeszeni w organizacjach i gildiach typu ZAIKS aby zajmować się działalnością artystyczną (!), bo zasadnicze ustalenia dotyczące ochrony artystów i funkcjonowania społeczeństwa w tym zakresie określa prawo autorskie dotyczące wszystkich obywateli.

Internet umożliwił demokratyzację dostępu do sztuki i bycia twórcą, a podziały społeczeństwa na "grupy kreatywne" i "resztę" już nie obowiązują. Wszyscy korzystamy z tego zamego internetu, wspólnej przestrzeni komunikacyjnej (jestśmy społeczeństwem informacyjnym). Dzięki pracy wielu osób mamy kolejny etap rozwoju cywilizacji, w którym dominującą rolę odgrywa już nie zapewnienie przetrwania dzięki produkcji dóbr fizycznych (na czym koncentrowały się dotychczasowe teorie ekonomiczne) ale na gromadzeniu wiedzy i jej wykorzystaniu dla zapewnienia rozwoju i postępu "godpodarka oparta na wiedzy".
Niezbędne dla jej istnienia jest kształtujące się pojęcie "własności intelektualnej" niezależnie czy źródłęm jej jest praca jednej osoby czy potężnej organizacji badawaczo-rozwojowej, która musi pokryć koszty swego utrzymania (w tym zakup żywności). W tym kontekście wszelkie formy korzystania z produktów własnośći
intelektualnej, które to korzystanie przsparza korzyści odbiorcy a nie przynosi dochodu twórcy narusza
funkcjonowanie systemu. Gdyby wszyscy płacili na tych samych prawach przysłowiowe grosze, to bez
nadmiernych obciążeń to zebrane sumy pozwoliłyby na bezproblemowe działanie artystów. Dlatego powinno się krzewić uczciwe zasady gry aby "system nie przeciekał" gdzyż szkodzi to nam wszystkim.

Dlatego zrozumienie tej problematyki powinno stać się wiedzą powszechną, gdyż pojawianie się nowych, wartościowych utworów zależy od otoczenia ochroną każdej osoby, która podejmuje twórczy wysiłek i decyduje się poświęcić swoje zasoby aby przynieść społeczeństwu coś nowego i założeniu lepszego.

Dzięki internetowi każda utalentowana osoba może i powinna rozwijać swoje zdolności oraz uzyskać możliwośc do utrzymywania się ze swojej pracy. W tym kontekście pochodzenie danej osoby
Cytat:
...bardzo wielu tapicerów, sztukatorów, stolarzy, a nawet ...oberżystów
ma znaczenie drugorzędne, gdzyż faktycznie sukces w sztuce zależy od pracy i włożonego wysiłku.

Osoby zajmujące się sztuką są częścią społeczeństwa które wspólnie korzysta z dobrodziejstw nowoczesnych mediów. Pomimo, że w obecnej fazie rozwoju mamy problemy z uporządkowaniem wszystkich pojęć i zagadnień najważniejsze jest to, że interesy odbiorców i artystów-producentów nie są
sprzeczne, ponieważ sztukę robi się dla ludzi, i wtym kontekście odgrywa ona rolę służebną wobec społęczeństwa, które z kolei powinno zapewnić możliwość utrzymania się osób zajmujących się ta dziedziną... Potrzebne są być może nowe, lepsze rozwiązania w tym zakresie, jednak mogą one powstać tylko dzięku dobrej woli i poszukiwaniu wzajemnego porozumienia.


Najbardziej istotne jest w tym wszystkim zauwazenie, ze dzięki rozwojowi cywilizacji i technologii
jedna z możliwości wydaje się oczywista: zniesienie barier pomiędzy artystami i odbiorcami - barier,
które z powodu istnienia wielu pośredników powodowały drastyczny wzrost kosztów gier i filmów do
absurdalnych rozmiarów - np. gry kosztujące 250pln!... Dlatego nie należy się dziwić protestom odbiorców.
Cytat:

Wydaje mi się, że gdyby współczesne wysiłki zamiast na ściganiu naśladowców (piratów) skupiły się na promowaniu oryginalnych autorów to i dla konsumentów, i dla artystów skutki byłyby znaczne lepsze.

Wydaję się, że jest to najlepsze rozwiązanie.
Daerian - 03-08-2014, 23:45
Temat postu:
http://www.forbes.com/sites/erikkain/2012/04/30/4chan-defends-witcher-2-developer-cd-projekt-red-from-pirates/ <- całość Twojego wielkiego wywodu na temat niesłuszności nowego prawa w Anglii podsumuję może w zasadzie tym.

Aha, to, że prawo autorskie jest przestarzałe i musi upaść przyznają nawet zajmujący się nim profesorowie. Tyle w tym temacie...
Anonymous - 04-08-2014, 11:28
Temat postu:
Ale mój wywód w zasadniczym zakresie nie dotyczył "niesłuszności nowego prawa w Anglii..."

Dotyczył problemów natury ogólnej, a rozwiązania tych problemów są wciąż w trakcie powstawania.

Istnieją również profesorowie, którzy nie mają nic przeciwko koncepcjom własności intelektualnej.
Prawo autorskie powstawało w momencie gdy technologie przetwarzania informacji były nieco inne.
Kiedyś urządzenia kopiujące w postaci np. drukarni były trudno dostępne.
W momencie gdy jest dostępny internet a urządzenia do kopiowania znajdują się w każdym
gospodarstwie domowym i każdy może wykonywać kopie sytuacja wygląda inaczej a nazwa
powinna być inna niż "copyright"...

Zasadniczym problemem jest zapewnienie możliwości uczestniczenia w syetmie ekonomicznym twórcom
i pracownikom intelektualnym na równych prawach z wytwórcami dóbr fizycznych. Wszystkie regulacje
uiemożliwiające prawidłowe funkcjonowanie tego sektora mogą prowadzić do poważnych problemów z dalszym rozwojem cywilizacji.

Zwróćmy uwagę, że od tego jaki będzie rozwój sytuacji w tym zakresie zależy nie tylko przemysł gier,
filmów itp. ale także tak krytyczne dla przetrwania sektory jak produkcja leków...

Też uważam, że DRM jest zbędne, ponieważ utrudnia korzystanie z zakupionego oprogramowania
najczęściej całkowicie uniemożliwiając wykonanie kopii bezpieczeństwa przez użytkownika.
Anonymous - 04-08-2014, 13:31
Temat postu:
Dyskusja i prace nad rozwiązaniem tych problemów mają się całkiem dobrze. Profesorowie mogą prowadzić dyskusje nad tymi zagadnieniami, jednak wyniki ich pracy finansowane najczęściej z publicznych pieniędzy powinny prowadzić do użytecznych konkluzji i być może wyłonienia najlepszych rozwiązań.

Możemy założyć, że efekty pozwolą na powstawanie nowych, świetnych gier i filmów oraz będą mieć korzystny wpływ na społeczności konsumentów.
wa-totem - 05-08-2014, 14:23
Temat postu:
Art unites napisał/a:
W tym kontekście pochodzenie danej osoby
Cytat:
...bardzo wielu tapicerów, sztukatorów, stolarzy, a nawet ...oberżystów
ma znaczenie drugorzędne, gdzyż faktycznie sukces w sztuce zależy od pracy i włożonego wysiłku.
Nie rozumiesz. Nie chodzi mi o pochodzenie, bo to koncept ludzi skażonych myśleniem typowym dla komunistów.

Chodzi mi o BONA FIDE wykonywany przez artystę zawód, to, z czego czerpie środki do utrzymania na co dzień.

Wtedy, i większą część historii, sztuka, czy zawód "artystyczny" NIE były gwarancją utrzymania.

I nawet całkiem wielkie nazwiska, którym trafiały się lukratywne kontrakty i nominacje dworskie zapewniające utrzymanie na lata, nie pretendowały do domagania się, by za bycie "tfórcą" mieć zagwarantowany byt na całe życie. Oczywiście ci co bardziej uznani mogli, między zamówieniami klientów i odpłatnie przyjmowanymi uczniami, żyć ze swojej twórczości. Ale nawet oni często szukali innych opcji.

Współczesnym to się nie mieści w głowie, że można było mieć znane nazwisko, malować za ciężkie pieniądze obrazy dla największych rodów magnackich, i mimo to - zamiast domagać się haraczu "z tytułu praw autorskich" i procesować ze wszystkimi - normalnie, tak zwyczajnie, pracować na co dzień jako stolarz. Albo zainwestować zysk lukratywnego zlecenia i prowadzić oberżę... o mecenacie i pojęciu zlecenia też nie wspominam, bo współcześni "ahrthyści", zwłaszcza ci "awangardowi", to w gruncie rzeczy banda degeneratów, którzy NIE chcą słuchać nikogo poza sobą, a mecenat wymaga jednak dialogu.

Poroniony pomysł, że artysta ma żyć ze swej twórczości całe życie, i mieć to zagwarantowane, nadszedł dopiero z gangami prawników, lobbystów, pseudodemokracją partyjną i możliwością tworzenia prawa ponad głowami obywateli. Tyle, że to nie może wiecznie trwać, bo społeczeństwa zwyczajnie zaczyna mieć dość nadużywania prawa dla prywaty, co widać po rosnącej aktywności ruchów pokroju Tea Party. Na razie elitom politycznym udaje się niezadowolenie kanalizować, ale jednak pomysły typu ACTA wzbudziły niespodziewany - dla inicjatorów - bunt społeczny przeciw wynaturzeniu sprzecznemu z setkami lat historii. Prędzej czy później, sytuacja będzie musiała wrócić do normy, a normalni ludzie będą się pewnie śmiali/gorszyli "erą prywatnego prawa rozbójniczego".
Bezimienny - 06-08-2014, 23:12
Temat postu:
Art unites napisał/a:
Prawo autorskie powstawało w momencie gdy technologie przetwarzania informacji były nieco inne.
Kiedyś urządzenia kopiujące w postaci np. drukarni były trudno dostępne.
W momencie gdy jest dostępny internet a urządzenia do kopiowania znajdują się w każdym
gospodarstwie domowym i każdy może wykonywać kopie sytuacja wygląda inaczej a nazwa
powinna być inna niż "copyright"...
Zdajesz sobie sprawę, mam nadzieję, że pierwotnie idea ta miała właśnie (jak sugeruje nazwa) zwiększyć (a nie ograniczyć) prawa do rozpowszechniania i powielania dzieł? Nazywa się to Copyright, bo dzięki niemu wprowadzono górne ograniczenia na prawa do wyłączności drukowania/publikowania, dzięki temu gwarantując że każde dzieło ewentualnie trafi do domeny publicznej.
Celem pierwszej ustawy od której zaczął się rozwój obecnych praw autorskich (Statut Królowej Anny, Wielka Brytania 1710) było właśnie ograniczenie praw drukarni i wydawców, i przesunięcie ich w stronę zarówno autorów jak i czytelników (no, między innymi - drugim celem była próba wprowadzenia cenzury i kontroli rządowej nad materiałami drukowanymi). Czyli, dokładnie odwrotnie niż to do czego nagminnie prawa autorskie są wykorzystywane obecnie.
egalportf - 23-09-2014, 13:06
Temat postu:
Ludzie ściągają nawet takie rzeczy co kosztują grosze... Po prostu nie chce im się pójść i to kupić...
Anonymous - 06-10-2014, 18:41
Temat postu:
Podobno w średniowiecznej Japonii status artysty był najniższy z możliwych - pomimo podziwiania ich występów na scenie nikt nie chciał mieć z nimi do czynienia i odmawiano im uczestnictwa w społeczeństwie. Być może ta mentalność zawarta w pewnych rejonach kultury wciąż działa i wpływa na różne formy relacji.
Jednak żyjemy w społeczeństwie, które gwarantuje równość wszystkich obywateli oraz prawo do godności.
Artyści są takimi samymi ludźmi jak wszyscy, i przysługują im prawa człowieka.
wa-totem - 06-10-2014, 19:34
Temat postu:
Cytat:
przysługują im prawa człowieka.

Prawa człowieka NIE obejmują prawa do życia na koszt innych w oparciu o przekonanie o własnej wyższości - "bo jesteśmy ahtystami". Sztuka to towar, taki sam jak każdy inny. Jedyna różnica to piętro w piramidzie Maslowa.

egalportf napisał/a:
Ludzie ściągają nawet takie rzeczy co kosztują grosze... Po prostu nie chce im się pójść i to kupić...
A czyja to wina, że pewne kręgi pełne są kretynów, odmawiających przyjęcia do wiadomości, że dźwignią handlu nie jest reklama, lobbying i restrykcje prawne, ale gotowość do spełnienia oczekiwań klienta, wtedy kiedy będzie gotów sięgnąć do portfela, i za tyle, ile z niego zechce wyjąć?

Gdyby ci kretyni przestali zatrudniać prawników i lobbystów, a zamiast tego skupili się na dotarciu do klienta tam gdzie on jest (...w tym w necie) i na ułatwianiu mu płacenia kwoty, której nie uzna za próbę rozboju w biały dzień, nie byłoby sprawy.

Tyle, że na wiktymizowaniu nielicznych, o dotacjach państwowych i parapodatkach, takich jak "zrzuta na Wajdę" nie wspominając, da się zarobić zdecydowanie więcej, niż na uczciwej pracy... ot, tyle.
Bezimienny - 09-10-2014, 14:55
Temat postu:
Art unites napisał/a:
Podobno w średniowiecznej Japonii status artysty był najniższy z możliwych - pomimo podziwiania ich występów na scenie nikt nie chciał mieć z nimi do czynienia i odmawiano im uczestnictwa w społeczeństwie.
Nie wierz we wszystko co przeczytasz w necie. Zanim powtórzysz, sprawdź, unikniesz kompromitacji.
Hint: znaczna część sztuki wychodziła od warstw wyższych i mnichów. Im zdecydowanie nikt nie próbował odmawiać uczestnictwa w społeczeństwie.
shugohakke - 09-10-2014, 15:44
Temat postu:
Bezimienny napisał/a:
znaczna część sztuki wychodziła od warstw wyższych i mnichów. Im zdecydowanie nikt nie próbował odmawiać uczestnictwa w społeczeństwie.

To nie była prawdziwa sztuka, ani prawdziwi artyści. Oni się sprzedali. Jedyni prawdziwi ówcześni artyści to głodujący wędrowni aktorzy.
BOReK - 09-10-2014, 16:29
Temat postu:
Cytat:
To nie była prawdziwa sztuka, ani prawdziwi artyści. Oni się sprzedali. Jedyni prawdziwi ówcześni artyści to głodujący wędrowni aktorzy.

Podoba mi się to stereotypowe poczucie humoru. Dajesz więcej. :D
Smoq - 10-11-2014, 06:55
Temat postu:
wa-totem napisał/a:
A czyja to wina, że pewne kręgi pełne są kretynów, odmawiających przyjęcia do wiadomości, że dźwignią handlu nie jest reklama, lobbying i restrykcje prawne, ale gotowość do spełnienia oczekiwań klienta, wtedy kiedy będzie gotów sięgnąć do portfela, i za tyle, ile z niego zechce wyjąć?

Gdyby ci kretyni przestali zatrudniać prawników i lobbystów, a zamiast tego skupili się na dotarciu do klienta tam gdzie on jest (...w tym w necie) i na ułatwianiu mu płacenia kwoty, której nie uzna za próbę rozboju w biały dzień, nie byłoby sprawy.


W tej chwili nawet jak coś naprawdę kosztuje grosze (płyta CD w necie za 7zł to drogo?), przykład:
http://prosto.pl/shop/product/we-wlasnej-osobie/MP3/
to nadal ludzie preferują ściągnąć... bo łatwiej... i bo za darmo, a różnicy żadnej nie ma, poza tym, że jest się, jakby na to nie patrzeć, złodziejem.
Oczywiście, może jakby zmniejszyli cenę, to więcej osób by na to poszło, ale to autor/dystrybutor ma prawo do tego, by żądać konkretnej kwoty za swe dzieło. My za to dostajemy możliwość wyboru - kupujemy albo nie. Sztuka w dzisiejszych czasach jest zwykłym produktem, a za produkt się płaci. Obiad w porządnej restauracji będzie kosztowało 200zł+... ale czy ktoś każe nam się w niej stołować :)?

Kwota, której nie uzna za próbę rozboju w biały dzień? Dla każdego będzie to inna kwota, dla jednego wydać na grę 20zł to za dużo, dla kogoś innego i 200zł nie będzie problemem.
Slova - 10-11-2014, 07:26
Temat postu:
Smoq napisał/a:
. bo łatwiej..

/thread
Anonymous - 01-12-2014, 22:42
Temat postu:
Użyte przeze mnie sformułowanie "na scenie" wyjaśnia wszystko: chodziło o grupę, która zgodnie z literaturą
(pardoksanlnie, nie korzystałem w tym przypadku nawet z internetu) była najbardziej pogardzana - aktorów. nazywanych kawaramono - "ludźmi z koryta rzeki".
Anonymous - 02-12-2014, 11:06
Temat postu:
Jak najbardziej należy wspomnieć, że artysta "w ogóle" miał już znacznie wyższy status - począwszy od wytwórców przedmiotów użytkowych do produktów o charakterze czysto estetycznym - takich jak malowidła posągi etc. Poza tym aktorzy w średniowieczu cieszyli się sławą i uznaniem, które przypominają sytuację z jaką mamy do czynienia obecnie.
Oczywiście wszystko uległo zmianie i dostosowaniu do nowych standardów w momencie kontaktu z cywlizacją
Zachodu.
Anonymous - 02-12-2014, 11:38
Temat postu:
Acha, jeszcze o tzw. "Piramidzie Masłowa" (przepraszam za rozciągnięcie wypowiedzi do kilku postów, jednak ten akurat problem jest tego wart).

Pomimo, że same założenia, na których została oparta są przedmiotem dyskusji warto zauważyć co znajduje się na najwyższym poziomie owej konstrukcji - jest to "self actualization" określane w różnorodny sposób jako potrzeby rozwoju personalnego, kontaktu ze sztuką kulturą - potrzeby z kategorii (zgodnie z wikipedią):
"- estetyczne (potrzeba harmonii i piękna), - poznawcze (potrzeby wiedzy, rozumienia, nowości)".

Problem w tym, że w takim sposobie ujmowania tych zjawisk istnieje pomiędzy nimi a pozostałą częścią piramidy drastyczny kontrast, gdyż inne jej fragmenty dotyczą zjawisk całkowicie powiązanych z konkretną osobą, a w przypadku tych najwyższego rzędu są one niejako "poza" tą osobą i należą do czegoś co można określić "światem kultury i sztuki". To, co stanowi zawartość owego świata jest jednak wytwarzane przez człowieka i stanowi produkt jego twórczej działalnośći i umysłu. Wytworzone prez te osoby produkty stają się częścią mentalnych doświadczeń innych osób i umożliwiają im osiągnięcie stanu "self actualization".

Jeśli potraktujemy sztukę jako produkt rynkowy, a artystę umieścimy w systemie ekonomicznym logiczne jest aby istniały mechanizmy umożliwiające z kolei jemu zaspokojenie potrzeb z niższych rzędów piramidy.

Pozostaje jeszcze problem czy w ogóle kształt tej "piramidy" odpowiada rzeczywistości. Wiele wskazuje na to, że kultura i sztuka należą do znacznie bardziej podstawowych potrzeb człowieka. Wielokrotnie obserwowano zjawiska pojawiania się kultury w warunkach, w których nie były w większości zaspokojone potrzeby z niższych rzędów piramidy.

Co więcej nawet w epoce paleolitu człowiek przywiązywał wyjątkowo dużą wagę do kultury - świadcą o tym wykonane z wyjątkową uwagą rysunki naskalne. Ci ludzie nie dysponowali praktycznie niczym, co obecnie zostałoby uznane za najbardziej podstawowe w Piramidzie Masłowa.
Bezimienny - 02-12-2014, 15:33
Temat postu:
Art unites napisał/a:
Co więcej nawet w epoce paleolitu człowiek przywiązywał wyjątkowo dużą wagę do kultury - świadcą o tym wykonane z wyjątkową uwagą rysunki naskalne. Ci ludzie nie dysponowali praktycznie niczym, co obecnie zostałoby uznane za najbardziej podstawowe w Piramidzie Masłowa.
Jestem głęboko przekonany, że dla ludzi pierwotnych wykonywanie malunków nie miało większego znaczenia niż jedzenie, picie, bezpieczeństwo i schronienie, czy nawet poczucie przynależności.

Zauważ, że piramida Masłowa nic nie mówi o jakości przy jakiej uznajemy dane zapotrzebowania za spełnione. To się faktycznie zmienia i jest zależne od sytuacji (możliwości, wiedzy i dostępnych opcji). Dodatkowo hierarchia potrzeb zawsze była zasadą ogólną, od której istnieją wyjątki (o czym na przykład świadczy fakt istnienia osób popełniających samobójstwa). Nie można jej stosować jako sztywnych reguł, a jedynie jako ogólne wytyczne.
kokodin - 02-12-2014, 20:48
Temat postu:
A ja mam może głupie pytanie:
Czy jestem takim strasznym piratem jak mi się wydaje?
Gdzie zaczyna się dobry a gdzie zły pirat?

Zastanawiam się nad tym gdyż ostatnio obejrzałem kilka filmów z darmowego sklepu torrentowego, po czym te które mi się podobały kupiłem na dvd, żeby mieć parę więcej pudełek. Z anime jest a raczej było, podobnie. Dopóki w merlinie czy empiku mogłem kupić część mojej kolekcji, dublowałem je w pudełkach. (kurcze Haibane Renmei kupiłem 6 lat temu za ponad 70 zł, za disneya mniej płacę) Cyfrowa dystrybucja mnie jakoś nie kręci, bo lubię rozwiązania offline, ale animców ostatnio na dvd nie mogę jakoś kupić, więc się buforują fansuby. I szczerze mówiąc czuje się z tym źle.
Czy jest ze mną aż tak źle?
Czy kogokolwiek na forum gryzie fakt piracenia anime?
shugohakke - 02-12-2014, 21:07
Temat postu:
kokodin napisał/a:

Czy kogokolwiek na forum gryzie fakt piracenia anime?

W żadnym razie.
Mnie piracenie czegokolwiek zupełnie nie gryzie, bo ideologicznie nie uznaję autorskich praw majątkowych. Osobiste są ważne naturalnie, i zdecydowanie kradzieżą jest przypisywanie sobie czyjejś pracy... ale zarabianie na tym, że ktoś poznaje lub korzysta z cudzej idei? A fee! To jest najnędzniejsza podłość - kupczenie w świątyni wiedzy i sztuki.
Naturalnie to tylko preferencje czysto akademickie i nie sugeruję by znieść z marszu wszelkie patenty, tantiemy itp... Uważam jedynie, że w tym kierunku prawo powinno zmierzać.
Mai_chan - 02-12-2014, 21:15
Temat postu:
Gość napisał/a:
Ci ludzie nie dysponowali praktycznie niczym, co obecnie zostałoby uznane za najbardziej podstawowe w Piramidzie Masłowa.


Ja trochę offtopicznie, ale mnie zaintrygowało - serio? Dlaczego? Chata/jaskinia/szałas spełnia potrzebę bezpieczeństwa, podobnie plemię, na które w razie ataku można liczyć. Pożywienie trzeba było zdobyć, pewnie, ale dało się, zbieranie jagód przez 8 godzin nie różni się w sposób znaczący od siedzenia 8 godzin w pracy żeby zarobić na obiad. Na pozostałe potrzeby też się znajdą odpowiedniki. Oczywiście będą się objawiać inaczej niż w dzisiejszych czasach, ze względu na inną kulturę i środki technologiczne, ale potrzeby były i były zaspokajane.

Przy okazji powiem tylko, że piramida Maslowa jest modelem PRZESTARZAŁYM i przez te lata od jej stworzenia była aktualizowana. Chociażby stwierdzono, że to NIE jest tak, że potrzeba "z dołu piramidy" musi koniecznie zostać zaspokojona żeby wystąpiła kolejna w hierarchii. Wszystkie potrzeby występują z grubsza razem, tylko z różnymi priorytetami (zależnymi od jednostki).
alosza - 02-12-2014, 22:39
Temat postu:
Nie wiem na ile to co napiszę będzie dla kogoś odkrywcze, a na ile truizmem, ale...

Korzystać z utworów można w ramach dozwolonego użytku (w zbytnim uproszczeniu - dla siebie). W tych granicach mieści się ściąganie sobie animu i oglądanie go. Nie można rozpowszechniać. Rzecz jednak w tym, że ściągając, zazwyczaj korzystamy z programów typu peer-2-peer (np. torrenty; informatycy mogą na ten temat więcej opowiedzieć). Oznacza to, że ściągając jednocześnie komuś udostępniamy. A to już jest zabronione pod sankcją karną. Na szczęście dla piratów są olbrzymie problemy dowodowe w wykazaniu, że ktoś popełnił tego typu przestępstwo - ale to już świadomie nie rozwijam w tym poście.

Z tego, co pamiętam "dozwolony użytek" nie obejmuje "programów komputerowych". Pewnie chodzi o jakieś Windowsy, animu raczej pod to nie podpada.

Nie napiszę czy korzystam z programów typu peer-2-peer, bo przecież odznaczam się nieskazitelnym charakterem.

Co do autorskich praw majątkowych, to powiedzmy, że moje przekonania mniej więcej idą w tym kierunku, co shugohakke. Dodam, że nie można zrównywać prawa własności z prawami autorskimi. Prawo własności dotyczy dóbr materialnych (rzeczy), a prawo autorskie dóbr niematerialnych (utworów). Rzecz można ukraść w tym znaczeniu, że gdy ktoś ma telefon, to mogę mu go zabrać i właściciel zostanie pozbawiony posiadania, nie mogąc z niej korzystać. W przypadku utworów, wysłuchanie piosenek One Directon nie spowoduje, że oni nie będą mogli z nich korzystać. Być może słuszne jest wyważenie interesów w ten sposób, by brać pod uwagę również twórców i dlatego wymyślono prawo autorskie.

W każdym razie, opowiadanie o "kradzieży" czyichś utworów, praw autorskich, jest nadużyciem semantycznym, figurą retoryczną wymyśloną na potrzeby moralnego wzburzenia.
BOReK - 02-12-2014, 22:43
Temat postu:
Mai_chan napisał/a:
to NIE jest tak, że potrzeba "z dołu piramidy" musi koniecznie zostać zaspokojona żeby wystąpiła kolejna w hierarchii. Wszystkie potrzeby występują z grubsza razem, tylko z różnymi priorytetami (zależnymi od jednostki).

Yyyy, serio tak rozumiano hierarchię potrzeb? Że te wyższe występują dopiero po zaspokojeniu niższych? Mi się zawsze zdawało (tak mi to zresztą wykładano), że piramida odzwierciedla istotność zaspokojenia potrzeb dla naszej jakości życia. Poza tym faktycznie o ile fizjologiczna podstawa zawsze zostaje na swoim dolnym miejscu (może poza sytuacjami ekstremalnymi), o tyle resztę można mieszać chyba zupełnie dowolnie.

EDIT: alosza - od pewnego czasu (roku albo dwóch) argument "przecież nie wydrukujesz sobie drugiego samochodu" jest już mocno nadwyrężony. ;>
Mai_chan - 02-12-2014, 23:31
Temat postu:
Borek - bardziej mi chodzi o pop-psychologię, nie masz pojęcia jak często spotykałam się z takim właśnie rozumieniem piramidy.

A bardziej na temat: przewija się tu kwestia "kradzieży" - czy można mówić o niej w kontekście praw autorskich itd. itp. Ja bym zaproponowała trochę inne spojrzenie - nie chodzi tak naprawdę o kradzież produktu, a o odmówienie wynagrodzenia za pracę.

Bądźmy szczerzy, twórczość to JEST praca. Zanim powstanie książka, obraz czy film, autor musi najpierw wysiedzieć odpowiednio długo. Dla przykładu, znana mi skądinąd autorka wydała chwilę temu własnym sumptem książkę. Ponad 600 stron, 9 miesięcy pracy i gruba forsa na edycję i proces wydawniczy. Na jednym ebooku zarabia 3 dolary, a ludzie i tak narzekają że za drogo. Z tego co wiem, nadal nie wykopała się ze wszystkich kosztów. A książka dobra.

Skoro mamy odchodzić od autorskich praw majątkowych, to MUSI istnieć jakaś alternatywa w kwestii wynagrodzenia artystów, chyba że faktycznie chcemy zostawić tworzenie tylko bardzo bogatym, albo hobbystom piszącym do szuflady po godzinach w pizzerii.
Ysengrinn - 03-12-2014, 01:12
Temat postu:
Pop-psychologia to w ogóle fascynująca rzecz, bo oszywiście każdy się na tym musi znać...
Cytat:
Ja trochę offtopicznie, ale mnie zaintrygowało - serio? Dlaczego? Chata/jaskinia/szałas spełnia potrzebę bezpieczeństwa, podobnie plemię, na które w razie ataku można liczyć. Pożywienie trzeba było zdobyć, pewnie, ale dało się, zbieranie jagód przez 8 godzin nie różni się w sposób znaczący od siedzenia 8 godzin w pracy żeby zarobić na obiad. Na pozostałe potrzeby też się znajdą odpowiedniki. Oczywiście będą się objawiać inaczej niż w dzisiejszych czasach, ze względu na inną kulturę i środki technologiczne, ale potrzeby były i były zaspokajane.


Największy problem mieli zapewne z zaspokojeniem potrzeby bezpieczeństwa, bo z ówczesnymi środkami ciągle było się jednak narażonym na ataki dzikich zwierząt, innych ludzi czy fatalne warunki atmosferyczne. Nawet dziś z niedźwiedziami zdarzają się problemy, jak przyjdą ukraść kosz piknikowy albo grzebać w śmietniku, a w czasach gdy powstawały malowidła w jaskiniach Lascaux i Altamiry miśki były większe i nie było za bardzo skutecznej broni przeciw nim. A poza tym jaskiń było mało, a chaty raczej nie zachwycały poziomem wykonania. Poza tym chyba najistotniejsze - głód. Bez rolnictwa i hodowli nie do uniknięcia, a nawet z nim bywało różnie.

Podsumowując - był z tym spory problem.

shugohakke napisał/a:
Mnie piracenie czegokolwiek zupełnie nie gryzie, bo ideologicznie nie uznaję autorskich praw majątkowych.


Ja uznawałem... do momentu gdy zwróciłem uwagę na banalny fakt, że jest to zwyczajne prymitywne złodziejstwo, bo nikt w swych pomysłach nie startuje od zera, tylko buduje na tym co już było. Homer, żeby daleko nie patrzeć, bazował na podaniach które zachowały się wśród greckich plemion i na środkach poetyckich, które wymyślono przed, a to przecież sama podstawa podstawy naszej cywilizacji. To samo w dziedzinie technologii, bodaj wszystkie wynalazki były tylko ulepszeniami już istniejących rozwiązań albo implementacją starszych teorii, które wcześniej nie mogły znaleźć zastosowania z braku odpowiednich technologii bądź braku zapotrzebowania. I teraz nagle korporacje zawłaszczają dla siebie wynalazki, które w 99% są dziełem kogo innego - już kij, że chcą na tym zarabiać, ale przy okazji nie pozwalają na dalsze rozwijanie tych pomysłów przez innych.
JJ - 03-12-2014, 12:41
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
I teraz nagle korporacje zawłaszczają (...)

Trochę głupi argument. "Zawłaszczyć" nie mogą, co najwyżej odkupić, a gdyby nie prawo autorskie, sytuacja wyglądałaby tak jak opisujesz nie tylko z wynalazkami. Napisałeś książkę, publikujesz. Bez prawa autorskiego korpo może ją przedrukować słowo w słowo, zrobić kampanię marketingową za milion dolców i wydać w siedemnastu krajach, nakręcić hitową adaptację - a ty nie zobaczysz ani grosika. To niby mniejsze złodziejstwo? Trzeba odróżnić prawo autorskie samo w sobie, de facto mające na celu ochronę autora przed wydawcą, od jego współczesnych wypaczeń które w zasadzie bronią głównie... wydawcę przed odbiorcami.

Mai_chan napisał/a:
Skoro mamy odchodzić od autorskich praw majątkowych, to MUSI istnieć jakaś alternatywa w kwestii wynagrodzenia artystów

Mecenat, obecnie ewoluujący w bardziej demokratyczną formę - crowdfunding, do tego sztuka "usługowa" jak pisanie na zamówienie czy wykonywanie koncertów choćby. Przez parę tysięcy lat działało.
BOReK - 03-12-2014, 17:44
Temat postu:
JJ napisał/a:
Trzeba odróżnić prawo autorskie samo w sobie, de facto mające na celu ochronę autora przed wydawcą

Taki był pierwotny zamysł praw autorskich gdy pojawiły się pierwsze maszyny drukarskie, chociaż szybko doczepiono do tego pomysł cenzury. To było wręcz oczywiste połączenie. >]

Pop-psychologia, tego jeszcze nie znałem. :D
shugohakke - 03-12-2014, 17:58
Temat postu:
Patrzcie państwo wreszcie mam dowód, że Adam Michnik przegląda kotatsu ^^ Takim oto przykładem wszedł do naszej małej wymiany zdań.
Anonymous - 03-12-2014, 22:30
Temat postu:
Załóżmy przez chwilę że wszelkie prawo autorskie zostaje zniesione (poza tzw. moralnym czyli prawem do bycia identyfikowanym z autorem utworu).

Jaką motywacją będzie się kierować twórca?
Slova - 03-12-2014, 22:47
Temat postu:
Tworzenia.
shugohakke - 03-12-2014, 23:03
Temat postu:
Miłością piękna.
Anonymous - 04-12-2014, 08:30
Temat postu:
Jestem głęboko przekonany, że przy braku możliwości zapewnienia potrzeb z podstaw piramidy Masłowa nikt nie będzie zajmować się aktywnością, która jest w tym kontekście zbędna stratą energii.
Anonymous - 04-12-2014, 08:57
Temat postu:
Stosowanie tak ogólnych pojęć "tworzenie" i "miłosc piekna" mogą odpowiadać różnym motywacjom. Biorąc pod uwagę, że w przytoczonym wariancie sytuacji (brak możliwości utrzymywania się z pracy) wszelka twórczośc będzie służyć zaspokojeniu wyłącznie indywidualnych potrzeb tworzącej jednostki.

I warto zauważyć jak skrajny jest to przypadek: zakładamy, że nie jest możliwe uzyskanie jakichkolwiek korzyści ze strony poszostałej części społeczności w postaci chociażby mecentau gwarantującego zaspokojenie potrzeb z najniższego poziomu Piramidy Masłowa.

W tej sytuacji artysta tworzy aby zaspokoić swoje własne potrzeby z wyższych kategorii piramidy. Co ciekawe, dla zaspokojenia niektórych z nich wcale nie jest konieczne tworzenie utworu w jakiejkolwiek dostępnej dla innych osób formie, wystarczy że artysta nasyci się swoimi własnymi utworami już przed ich ustaleniem w jakikolwiek sposób. Nie jest w zasadzie potrzebne komunikowanie ich komukowliek gdzyż nie przyniesie to żadnych korzyści. Nawet w przypadku założenia czystego altruizmu i działalności charytatywanej polegającej na niesieniu piękna innym będzie to produkt ograniczony przez granice jego dobrej woli.

W przypadku chęci komunikowania jakiegokolwiek utworu, bądź czegoś, co pozwala innym doświadczyć przeżyć natury estetycznej wszelkie utwory nadal jako podstawowy czynnik motywujący będą zawierać potrzeby indywidualne, co będzie nieuchronnie odbijać się na charakterze tworzonych dzieł. I najprawdopodobniej będzie to efektowny autoportret pozwalający odbiorcom doświadczyć wielkości i wspaniałości osoby tworzącego go artysty.

Zauważmy, że tą właśnie motywacją auto-afirmacji kierują się najczęsciej użytkownicy portali społecznościowych umieszczających swoje wytwory w ramach funkcjonalności dostarczanycyh przez tzw. internet 2.0. Czy jest to słowo pisane, czy "fotki" z wakacji prezentujące autora na tle egzotycznych krajobrazów nie wspominając o milionach zdjęć przedstawiających autora i jego otoczenie w różnych "sytuacjach socjologicznych". Wszelkiego rodzaju spontaniczne bazgroły autora wykonane na chusteczce hihienicznej po zeskanowaniu mogą trafić do jego galerii internetowej. I również to może być przejawem "tworzenia" i "miłości piękna"
alosza - 04-12-2014, 10:01
Temat postu:
W ogóle ustalmy, o jakim rodzaju "piractwa" mówimy. Ja też uważam, że artyści powinni zarabiać, niech sobie będą nieprzyzwoicie bogaci (choćby dlatego, że mieli szczęście się przebić), mi to nie przeszkadza i rzecz jasna tym (ich bogactwem) nie usprawiedliwiam czyjekolwiek naruszenia prawa własności.

Dla mnie na pewno nie w porządku jest płatne rozpowszechnianie czyichś utworów. Ktoś sobie narysował Naruto, a ja skanuję, kseruję i sprzedaję na bazarze. Natomiast nie uważam za specjalnie niemoralne czytanie se Naruto mangu czy oglądanie animu online. "Dozwolony użytek" w rozumieniu ustawy i dziękuję, do widzenia. Specem z prawa autorskiego nei jestem, więc teraz: nawet przy założeniu, że to się nei mieści w ramach "dozwolonego użytku", to byłbym za ustawową zmianą w tym kierunku.

Co do torrentów, gdzie jest to rozpowszechnianie. Zawsze można je minimalizować przez kasowanie z foldera pliku "downloads" udostępnianych plików lub wyłączanie programu zaraz po ściągnięciu utworu. Formalnie podpada się wtedy pod naruszenia praw autorskich, ale chyba jest różnica w wyrządzonym (hipotetycznym) złu, gdy rozpowszechni się 10 megabajtów (w skali filmu 1-gigabajtowego), a sytuacją, gdy się rozpowszechni 400 gigabajtów (bo np. się nie wyłącza programu w tle).

Poza tym nie widzę za specjalnej różnicy między tego typu "rozpowszechnianiem", a pożyczeniem komuś książki. (Właśnie, przy okazji będę musiał sobie to na gruncie ustawy kiedyś rozkminić). Albo jak działają biblioteki? Że różnica taka, że zakupiono legalnie książkę? No to czemu wymyślają tego typu rzeczy: http://di.com.pl/news/50985,0,Ripowanie_na_wlasny_uzytek_powoduje_straty_-_oto_stanowisko_ministerstwa_AWI-Marcin_Maj.html?utm_content=bufferd567d&utm_medium=social&utm_source=facebook.com&utm_campaign=buffer ? No i jeśli różnica tkwi w legalnym zakupie dla siebie, to bylebym kupił, to mogę rozpowszechnić przez torrenty choćby novemquadragintillion gigabajtów? A jest wielka różnica jak najpierw rozpowszechnię a potem kupię?

Aha, jeszcze pamiętajcie, że ochrona praw autorskich co do zasady obejmuje okres 50 lat, więc trzeba uważać przy argumentach z "Iliady", choć generalnie oczywiście każdy wyłapuje sens. A poza tym, jeśli rozpatrujemy to przez pryzmat etyki, to jaka to różnica czy będzie to 49 czy 51 lat?

BOReK napisał/a:
EDIT: alosza - od pewnego czasu (roku albo dwóch) argument "przecież nie wydrukujesz sobie drugiego samochodu" jest już mocno nadwyrężony. ;>

E. <- onomatopeja
JJ - 04-12-2014, 10:09
Temat postu:
Gość napisał/a:
Jestem głęboko przekonany, że przy braku możliwości zapewnienia potrzeb z podstaw piramidy Masłowa nikt nie będzie zajmować się aktywnością, która jest w tym kontekście zbędna stratą energii.

Cytat:
Wiele wskazuje na to, że kultura i sztuka należą do znacznie bardziej podstawowych potrzeb człowieka. Wielokrotnie obserwowano zjawiska pojawiania się kultury w warunkach, w których nie były w większości zaspokojone potrzeby z niższych rzędów piramidy.

Weźże się najpierw zdecyduj, a potem będziemy rozmawiać.


Gość napisał/a:
Nawet w przypadku założenia czystego altruizmu i działalności charytatywanej polegającej na niesieniu piękna innym będzie to produkt ograniczony przez granice jego dobrej woli.

Gość napisał/a:
najprawdopodobniej będzie to efektowny autoportret pozwalający odbiorcom doświadczyć wielkości i wspaniałości osoby tworzącego go artysty.

No tu mamy jakiś przełom, jak jeszcze przestaniesz bezzasadnie spekulować w czasie przyszłym i zauważysz że Wyelka Sztuka taka jest i była od parudziesięciu milleniów, to w końcu do czegoś dojdziemy.
Anonymous - 04-12-2014, 14:36
Temat postu:
Piramida ma poziom "potrzeb biolgicznych", takich jak pozywienie, ktore sa trudne do dysktowania.
Pozostale poziomy sa mniej lub bardziej scharakteryzowane i mozna wyobraxic sobie sytuacje, w której ktoś
odczuwa potrzebę kontaktu ze sztuką nie mając uporządkowanych kwestii np. "przynależności".

Mecenat ma tę samą wadę co sztuka zaspojajająca indywidualne potrzeby artysty. Tym razem głoszona jest wielkośc i wspaniałość Mecenasa. Muzea trzesczą wprost od nadmiaru tego typu produktów...

Crowdfunding ma kilka zalet, być może kojarzy się z mecenatem, jednak przynosi więcej szkody niż korzyści, gdyż z jednej strony promuje kupowanie przysłowiowego "kota w worku" i wymaga oczekiwania na produkt,
a z drugiej utwierdza poczucie niezdrowej sytuacji, w której artysta do tego stopnia nie ufa swoim odbiorcom,
że uważa iż konieczne jest pobieranie opłaty "z góry"...
Anonymous - 04-12-2014, 17:49
Temat postu:
Podchodząc do tematu tzw. "piractwa" i starając się wyjaśnić, na czym w ogóle polega problem warto skoncentrować się na najważniejszych punktach aby uzyskać coś w rodzaju podsumowania istotnych wątków.

Dla większości zagadnień tej dyskusji (a zwłaszcza fragmentów dotyczących rozwoju sztuki w ogóle, jej znaczenia w hierarchii potrzeb oraz pełnionej przez nią roli) można spokojnie utworzyć nowy temat.

Może zacznijmy od samej nazwy. Słowo "piractwo" jest użyte w tym kontekście dość niefortunnie.
Piractwo wydaje sie byc niewłaściwym terminem dla określenia zjawiska, z którym mamy do czynienia.
Budzi skojarzenia z romantycznym nastrojem, żaglami, filmami wypełnionymi akcją i przygodą, tropikalnymi wyspami, palmami, morską bryzą, orzechami kokosowymi, papugami na ramieniu i skrzyniami pełnymi skarbow...

W tych filmach najczęściej jest pomijany aspekt uzyskania tych "przychodów" które pojawiły się na drodze plądrowania, rabunku, dewastacji, napaści, grabieży, przywłaszczania (jaki ten słownik bogaty jeśli idzie o określenia tego typu działań), nie wspominając o bardziej drastycznych rodzajach aktywności. Najczęściej łupem padały staki handlowe, które w ładowniach przewoziły towary, których pochodzenie niejednokrotnie było również przedmiotem grabieży - np. towary pochodzące z kolonii i będące owocem niewolniczej pracy tysięcy ludzi żyjących w warunkcah urągających podstawowym prawom człwoieka. Często stanowiły one owoc wyzysku będącego nieodłącznym elementemfunkcjonowania ówczesnych społeczności w ogóle.

Wspólny temat jaki spaja te wszystkie problemy to "nieucziwe korzystanie z owoców czyjejś pracy".

Jest to problem poruszany w znacznie szerszym kontekście i stoi u podstaw wielu koncepcji z dziedziny
ekonomii.

W Uniwersalnej Deklaracji Praw Człowieka jest zapisane prawo do posiadania własnosci oraz otrzymywania
wynagrodzenia za swoją pracę:

http://www.un.org/en/documents/udhr/


Article 17.

(1) Everyone has the right to own property alone as well as in association with others.
(2) No one shall be arbitrarily deprived of his property.


Article 23.

(1) Everyone has the right to work, to free choice of employment, to just and favourable
conditions of work and to protection against unemployment.
(2) Everyone, without any discrimination, has the right to equal pay for equal work.
(3) Everyone who works has the right to just and favourable remuneration ensuring for
himself and his family an existence worthy of human dignity, and supplemented,
if necessary, by other means of social protection.


Co prawda w artykule 27 jest zapisane prawo do wolności uczestniczenia w życiu kulturalnym i naukowym spoleczności, jednak jest to prawo do dostępu do uczestnictwa w procesie społecznym, oznacza ono przede wszystkim prawo do tworzenia kultury, ale już nie prawo do korzystania z kultury wytworzonej przez kogoś innego.

Article 27.

(1) Everyone has the right freely to participate in the cultural life of the community, to
enjoy the arts and to share in scientific advancement and its benefits.

Jednak takie sformułowanie nie oznacza w żadnym stopinu "prawa do kultury" rozumianego jako naruszenia praw osób biorących udział w tworzeniu tej kultury! Dlatego temu punktowi towarzyszy następny zapis:

(2) Everyone has the right to the protection of the moral and material interests resulting
from any scientific, literary or artistic production of which he is the author.

W dodatku Deklaracja zawiera jeszcze specjalnie umieszczony zapis zabezpieczajacy przed patologiczną
interpretacją z jaką często mamy do czynienia przy przeciwstawianiu praw autorskich "prawu do kultury" i na tej podstawie pozbawiania twórców możliwości utrzymywania się z rezultatów swojej pracy. Zapis ten pomimo, że Dekladarcja zapwenia wolność poglądów jasno sugeruje, że nie dotyczy ona poglądów i ideologii działających na szkodę człowieka i społeczeństwa.

Article 30.

Nothing in this Declaration may be interpreted as implying for any State, group or person any
right to engage in any activity or to perform any act aimed at the destruction of any of the
rights and freedoms set forth herein.

Powstaje pytanie na ile powinno się umożliwiać funkcjonowanie w społeczeństwie osobom i organizacjom
i stronom internetowym głoszącym tezy będące w jawnej sprzeczności z zawartymi w Deklaracji Prawami Człowieka.

Dekladarcja Praw Człowieka zapwenia zabezpieczenie pewnego zbioru potrzeb, które znajdują się w Piramidzie Maslowa, a są to takie problemy m.in. jak bezpieczeństwo fizyczne i społeczne.

Istotne jest zauważenie, że artyści proprzez swoje produkty zaspokajają potrzeby z najwyższego poziomu Piramidy. Jak widać nie są one niezbędne do życia: żadna osoba nie może powiedzieć, że ma "prawo do korzystania z wytworzonych przez kogoś utworów na mocy praw człowieka", (ktore zabezpieczja tylko te najbardzie integralne potrzeby) z naruszeniem praw przysługujących twórcy. Prawa i roszczenia odbiorców względem sztuki są w tym przypadku drugorzędne w relacji do praw artysty. Dzieje się tak dlatego, że prawa autorskie zabezpieczają artyście prawa podsatwowe, gwarantowane w Deklaracji, czyli prawo do otrzymywania wynagrodzenia i utrzymywania się z własnej pracy.

Nie ulega wątpliwości, że każdy utwór jest owocem czyjejś pracy, wysiłku i nakładów włożonych w produkcję, naukę i trening. Utwór przed ustaleniem nie jest dostępny dla nikogo poza twórcą i to dzięki jego decyzji staje się dostępny dla pozostałej części społeczeństwa.

Jeżeli wszelkie utwory są traktowane jako swoisty rodzaj produktu w gospodarce rynkowej, to muszą istnieć mechanizmy zapewniające finkcjonowanie sztuki w systemie ekonomicznym. Co więcej zgodnie z Dekladarcją Praw wszyscy ludzie są traktowani przez artystę na równi, także w kwestii formułowania nakładanych na nich praw do korzystania z wyprodukowanych przez niego utworow. Co za tym idzie każdy jest zobowiązany we własnym zakresie ponosić po równo cześć koszstów w wysokosci, która może zostać ustalona przez twórcę. Tylko w takim przypadku odbiorca uzyskuje indywidualną licencję i prawo do korzytania z utworu. Nie nabywa prawa do uniemozliwiania funkcjonowania mechanizmow umożliwiających utrzymanie twórcy.
Daerian - 04-12-2014, 19:24
Temat postu:
Cytat:

Podchodząc do tematu tzw. "piractwa" i starając się wyjaśnić, na czym w ogóle polega problem warto skoncentrować się na najważniejszych punktach aby uzyskać coś w rodzaju podsumowania istotnych wątków.

Pozwól więc, że podsumuję wątek dla Ciebie - przyszedłeś, aby słuchać piękna swojego głosu (nie wiem do końca jak, bo posługujemy się tutaj słowem pisanym) i starannie ignorując informacje i wiedzę przekazaną Ci przez osoby lepiej znające się na temacie. Dodatkowo wykazujesz się całkowitym niezrozumieniem pojęć ekonomii, zarządzania i psychologii, na które próbujesz się powoływać.
W zasadzie tyle co do podsumowania.
wa-totem - 04-12-2014, 20:32
Temat postu:
1. Wszystkie prawa człowieka kończą się tam, gdzie zaczynają się prawa INNEGO człowieka.

2.
(1) Everyone has the right to work, to free choice of employment, to just and favourable conditions of work and to protection against unemployment.

Jak ci nie odpowiadają warunki, z jakimi musisz sobie radzić jako artysta, ta sama Deklaracja mówi ci co masz zrobić - zmienić pracę. Nigdzie nie ma w niej ani słowa, że całe społeczeństwo ma się zrzucać na artystów, bo są idiotami którzy nie potrafią, w odróżnieniu od np. krawców, sensownie sprzedawać swoich produktów.

Na koniec proste myślowe ćwiczenie.
Słyszałeś może o PSY i jego hicie GANGNAM STYLE?
KAŻDY może go sobie posłuchać za darmo:
https://www.youtube.com/watch?v=9bZkp7q19f0
Ściągnąć też nie jest trudno, o zripowaniu YT nie wspominam.

A mimo to, tylko w 2012 PSY zarobił ponad 8 milionów dolarów.

Dziś, ta piosenka ma 2 MILIARDY odsłon, a PSY jest multimilionerem dlatego, że UDOSTĘPNIA SWOJE DZIEŁO na YouTube ZA DARMO.

Ponadto, jego piosenka jest dostępna za jakieś 4 złote na iTunes, co przynosi mu kolejne miliony rocznie.

Tymczasem w ojczystej Korei, takim samym jak europa i większość świata mentalnym zaścianku z "prawami autorskimi", jego "wpływy" z "legalnych" honorariów to ...60 tysięcy dolarów rocznie.

Wnioski?

1) Artyści powinni przestać pi***lić, a zabrać się do pracy - robienia nie ahtystycznych gniotów, i domagania się aby im za nie płacono, a czegoś, za co ludzie sami chętnie zapłacą
2) Artyści powinni przestać pi***lić, że piractwo ich czegoś pozbawia, a zamiast tego zastanowić się, jak iść ze swoją ofertą na rynek tak, by coś zyskać
3) W razie wątpliwości - zastanowić się, co takiego zrobił PSY, że został multimilionerem? (Podpowiem - nagrał zarąbistą piosenkę, i pozwolił ludziom słuchać jej za darmo).
BOReK - 04-12-2014, 21:35
Temat postu:
Przede wszystkim nagrał zarąbistą piosenkę, a w drugiej kolejności (a może jednak w pierwszej?) nie zraził do siebie ludzi. Według moich (szczątkowych, ale jednak) spostrzeżeń działania dokładnie odwrotne są wspólnym mianownikiem szerokiej grupy "artystów", z których jedni jakoś sie nie wychylają, natomiast drudzy chętnie pyszczą o tym jak to piractwo ich ciśnie.


A przecież śpiewał Abradab - poluzuj tam gdzie Cię ciśnie, heee ~
wa-totem - 08-01-2015, 19:43
Temat postu:
Gościnne wynurzenia o Homerze wydzielone -> http://forum.kotatsu.pl/tematy18/7699.htm

2.0 Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group