Forum Kotatsu

Książki, filmy i komiksy - O książkach... Czyli o wszystkim

evil-witch - 14-09-2003, 19:45
Temat postu:
Pottera lubie. Ale Tolkien (nie bić prosze)...dajcie spokój..nie wytrwałam 10 stron Władcy Pierscieni....już Krzyżaków da sie czytać(no może to zly przykład)....Tolkien ma za dużo opisów....czego go w tym Oxfordzie uczyli..
Irian - 14-09-2003, 19:56
Temat postu:
heh, to on uczył na Oksfordzie ^_^ A spróbuj jednak przebrnąć... To kapitalna książka. Albo zacznij od czegoś innego, np. Hobbita (lżejsza konwencja), albo Silmarillionu (w stylu mitologii). Warto, chociażby po to, żeby rozumieć aluzje w rozmaitych innych książkach.
Yuby - 14-09-2003, 20:10
Temat postu:
Władca to książka piekilnie ciężka... Zwłaszcza na początku. Zgadzam się z Irian. Proponuję zacząc od Hobbita, albo od Silmarilionu (ale bez ostatniego rozdziału, bo to swego rodzaju spoiler do Władcy).
A jeśli chodzi o opisy, to polecam Carda. Niewiele opisów i niezwykłe pomysły. (Zaczynać od "Gry Endera"). Cociaż to też nie jest łatwa książka.
btw: O rany... Ale offtop.^^
Satsuki - 14-09-2003, 20:39
Temat postu:
Um... HP jest niezły i przynajmniej mi się dobrze go czyta ale fanatyczką nie jestem. WP? Dla mnie trochę ciężkay, zbyt się wlecze moim zdaniem ale styl toto ma. Utknęłam w 2/3 1 tomu bynajmniej dlatego, że nawrzucalo mi się na łepek kilka innych tomików innych autorów.
Silimarilion.. też ciężkie. Mam za sobą chyba 20 stron - zostawiłam...

ps. kawa o poranku świetna rzecz! Ale ja preferuję thibo

Yumegari - 14-09-2003, 22:56
Temat postu:
Hmmm... jak dla mnie tLotR był najlżejszy właśnie w pierwszych dwóch tomach, ale przez trzeci to już ledwo przebrnęłam...
Pico - 15-09-2003, 12:26
Temat postu:
Fajnie fanklub Blacka a o kawce gadacie ^_^

[edit=Avellana] Zasadniczo muszę się zgodzić z kolegą, w którego post się wepchnęłam. O czym właściwie jest TEN temat? Przypominam, że istnieje już temat "Piąta część Pottera, czyli co tam panie...". Tam raczej należy kierować opinie na temat Pottera i piątej części. Tutaj należy kierować westchnienia zachwytu pod adresem pana S.
Ryuu_Davis - 15-09-2003, 19:42
Temat postu:
Jeśli można (Avellana mnie zamorduje...) ciągnąć offtop na temat Władcy Pieścieni... Hobbita czyta się (według mnie bynajmniej) z przyjemnością... ale tak jak w Potterze, jakość książki zależy od tłumaczenia.
Ja akurat miałam wątpliwą przyjemność obcować z tragicznym tłumaczeniem Drużyny Pierścienia (typu Bilbo Bagosz, Bagoszno albo Krzaty) i czytało się ciężko,. Prawdę mówiąc, nie dotrwałam to połowy... Pierwsze dziesięć stron to była katorga, a potem to już z braku laku (czyt. innych książek) czytałam.
Gato - 15-09-2003, 20:42
Temat postu:
Jak ja czytałam WP, to utknęłam w którymś momencie 1 tomu... ale w końcu jakoś przez to przebrnęłam, i do końca doczytałam już bez problemów.
Irian - 15-09-2003, 21:54
Temat postu:
Ojojoj... Ryuu - miałaś Łozińskiego. Bez-na-dzie-ja! Ja szczęśliwie zaczęłam od Skibniewskiej i polecam z całego serca.

Co do offtopu - może by tak wydzielić go do nowego tematu (książki, czy cos takiego)? W ogóle, że też jeszcze takiego nie ma?! (o ile nie ma, nie chce mi się sprawdzać ^_^)
Avellana - 16-09-2003, 08:06
Temat postu:
Tematy o książkach były. Nawet tematy o Tolkienie. Pewnie spadły gdzieś na drugą stronę, biedaczki. Cały problem (dla mnie) w dyskusji o książkach polega na tym, że trudno jest dyskutować o jednej książce albo o jednym autorze - nieuchronnie schodzi na porównania. Dlatego na razie darowuję temu offtopowi życie, trudno się mówi.
Vel - 16-09-2003, 14:58
Temat postu:
Skoro Avi tak mówisz, to ja, nałogowy offtopista (choć raczej się kontrolujący :P) , nie moge nie skorzystać ^^

WP czytało mi się bardzo dobrze. Z tym nie miałem problemów (może malutkie z trzecim tomem). Ale Silmarillion... padłem po 136 stronach... T-T Po prostu się nie dało...

Dlatego ja, oprócz Pottera (fanem nie jestem, ale nie mogę nie zaprzeczyć, że czyta się świetnie) polecam Salvatore'a. Nie wiem już który raz, ale polecam. Książki FR czyta się o wiele łatwiej niż te z uniwersum Tolkiena i, tylko moim oczywiście zdaniem, są one ciekawsze. Ale to już osobiste spostrzeżenia. Jesli kogoś zachęciłem, to niech zacznie od Trylogii Mrocznego Elfa.

Koniec reklamy ;P

Drizzt rlz. ^_^
Irian - 16-09-2003, 15:21
Temat postu:
A mój obecny nałóg to opowiadania Dicka. Genialne. Zabawne, przejmujące, straszna, pokręcone, smutne - każdy znajdzie coś dla siebie. W Polsce wyszło pięciotomowe wydanie, zawierające chyba wszystkie opowiadania Dicka, jakie kiedykolwiek się ukazały. Polecam z całego serca.
Gato - 16-09-2003, 21:07
Temat postu:
Irian Baratai napisał/a:
Ojojoj... Ryuu - miałaś Łozińskiego. Bez-na-dzie-ja! Ja szczęśliwie zaczęłam od Skibniewskiej i polecam z całego serca.


Ja też czytałam tłumaczenie Łozińskiego. Ale nawet nie było tak tragicznie. Bagosz, krzaty i tym podobne na początku mnie wkurzały, ale potem nawet się przyzwyczaiłam. Czytało się w porządku.

Silmarillion też czytałam... ale w pewnym momencie zwątpiłam... może kiedyś, kiedy nie będę miała nic lepszego do roboty... (czyt. jak dobrze pójdzie, to w przyszłym życiu ^_^')
evil-witch - 17-09-2003, 18:49
Temat postu:
Irian...ja bym przeczytala Sirmarillion ale jk powiadają to dla ludzi którzy znają sie na Śródziemiu, Valarach, elfach i tym podobnych. (sorry za zmienienie tematu. dawno mnie nie było :P. ach ci krzyżacy)
Irian - 17-09-2003, 19:12
Temat postu:
To nie tak... Sillmarillion JEST o elfach, Valarach i tym podobnych ^_^. Tam jest wszystko wytłumaczone. Problem leży w stylu: ta książka jest stylizowana na mitologię (w zasadzie to jest mitologia - stworzenie Ardy i cała historia...). Niektórym to nie odpowiada, ja to UWIELBIAM (pisze ta, która z własnej i nieprzymuszonej woli przeczytała Eddę Poetycką ^_^)! Inaczej mówiąc - polecam. Poczytaj sobie ^_^
Avellana - 18-09-2003, 08:55
Temat postu:
Irian - Edda Poetycka czytała mi się świetnie (podobnie jak stado innych tego typu staroci). natomiast Sillmarillion zmęczyłam z najwyższym trudem i prawdę mówiąc wynudził mnie śmiertelnie. Chyba właśnie dlatego, że jest stylizowany na mitologię, a nią nie jest. Za duży poziom szczegółowości, gęstości wydarzeń i imion. Ja się w tym gubiłam. Moim zdaniem to dla tych, co naprawdę chcą zrozumieć dogłębnie "mechanikę" świata Tolkiena, a nie po prostu poczytać sobie jego opowieści.
Irian - 19-09-2003, 09:28
Temat postu:
A bo ja wiem... Owszem, jest trochę nazw, ale nie jakaś potworna ilość... Przynajmniej nie tych najważniejszych ^_^

Trzeba też pamiętać, że w zasadzie Silmarillion nie jest całkowicie książką Tolkiena. To znaczy, owszem, Tolkiena, ale Christophera ^_^ , który pozbierał ojcowskie szkice. Na pewno zaważyło to na stylu. Wystarczy poczytać 'Zapomniane opowieści' - tam jest dużo więcej opowiadania, niż suchych nazw. Christopher po prostu nie zmieściłby wszystkiego w jednej książce.
Zegarmistrz - 19-09-2003, 11:14
Temat postu:
Zauwazylem, ze fani Tolkiena popelniaja jeden, powazny blad: otorz aza czytac Sirmarilion przed inymi jego ksiazkami. Tymczasem jest on przeznaczony wylacznie dla fanatykow, osob, ktore fascynuja sie Srodziemiem. Jest to dobra lektora uzupelniajaca, dobra dla osob, ktore przeczytaly Hobbita i Wladce Pierscieni kilka lub kilkanascie razy i chca wiecej.

Ja na pierwsza lektore tego autora polecalbym raczej Hobbita. Powinien spodobac sie zwlaszcza milosnikom fantastyki basniowej i Harrego Pottera. Jest tez znacznielzejszy od Wladcy Pierscieni.
Noire - 19-09-2003, 15:29
Temat postu:
O_o,ja chyba jestem jedyną osobą na tym forum która z serią LOTR itp. nie miała doczynienia...

Aktualnie se czytam ksiazke(Fantastykę) "Dusza Ognia" Terry'ego Goodkind'a z cyklu "Miecz Prawdy" który liczy sobie 6 tomów, Dusza Ognia jest piatym tomem ,o czym zorientowałam sie dopiero wczoraj,po przeczytaniu creditsów T_T ,a jestem przy końcu powieści *wzdech* no ,nic czytam daej ^^ ,pierwsze strony są nudnawe,ale później...nie bede spojlerowac w każdym bądź razie warto przeczytać
g_v_s - 20-09-2003, 06:28
Temat postu:
Miałem jednotomowe wydanie lotra, tłumaczenie skibiniewskiej, ilustracje Alana Lee, i tak mnie zafascynowały rozmiary tej książki, że zdecydowałem się ją przeczytać :P
1 tom czytało się najwolniej, bo było mało akcji - dużo opisów, ale opisy Tolkiena nie są takie straszne :)
2,3 - czytałem prawie bez przerwy - te opisy biegnących bez wytchnienia Uruk-Haiów, Szeloba, Nazgule. Kocham Tolkiena za to że jako jeden z bardzo nielicznych pisarzy, traktuje na równi obie strony konfliktu.
Nie wyobrażam sobie jak można nie przeczytać LOTRa.... to jest taka klasyka, jak mitologia grecka.
Ryuu_Davis - 20-09-2003, 08:36
Temat postu:
Noire - nie martw się, ja też nie czytałam >;) tak jak zaofftopowałam w temacie o Blacku, miałam straszny przekład i nie przebrnęłam do połowy.
gvs - właśnie mitologia Parandowskiego jest moją biblią, czytaną wieele razy ;)
A co czytam ostatnio? Naszło mnie na Odyseję ;)
Irian - 20-09-2003, 11:33
Temat postu:
Poczytaj sobie Sagę o Nibelungach, czyli "Krymhildę" - cudeńko! U nas we Wrocku niedługo będą to grać w Operze (Pierścień Nibelunga, Wagner) - hurra!! ^_^
Szaman Fetyszy - 20-09-2003, 18:09
Temat postu:
Silmarillion czytałem po LOTR i zgadzam się z Zegiem. Chciałem dokładniej poznać historię Pierwszej i Drugiej Ery oraz Valarów, Majarów i Aman. Oraz rzecz jasna Quendich, których w LOTR było zdecydowanie za mało :P (zresztą nic dziwnego, ich głównymi osiedlami były jedynie Rivendell i Lorien). Ogólnie Slilmarillion mi się podobał, szkoda tylko, że siły zła były tak słabe. Melkor-Morgoth na dobrą sprawę już od początku miał przerąbane. Siedmiu na jednego to "trochę" duża przewaga, a wielu z nich (chociażby Tulkas) mogło go pokonać w walce jeden na jeden. To prawie tak jak samych pięciu podwładnych Shabbiego wysłać na Ceiphieda. Porażka na 100%. I tak dziw, że facet wytrzymał tak długo, ale to tylko dzięki podstępom. Jasna strona mocy miała miażdżącą przewagę. Chociaż może to i dobrze, niech choć raz ciemna strona ma przerąbane i kombinuje ;P.

Co do Odysei - czytałem, podobnie jak Iliadę (jeden z nielicznych uroków bycia studentem polonistyki :P). Jakieś ok 30 000 wersów heksametru antycznego (o ile się nie mylę), ale czyta się dobrze. Iliada jak dla mnie trochę zbyt rozwlekła (opisy walk ciągną się niemiłosiernie, 1001 statystów do zabicia przez herosów, każdy z nich ma swoje imię, rodowód, a czasem zasługi. Silmarillion przy tym to nic :P), mimo tego ciekawa (Achilles, Odys, bogowie i ich niesnaski, motywy związane z przeznaczeniem...).
Avellana - 22-09-2003, 09:21
Temat postu:
Ryuu - mała uwaga do Parandowskiego. Jeśli chcesz dowiedzieć się naprawdę ciekawych rzeczy o mitologii greckiej, to sięgnij po "Mity greckie" niejakiego Roberta Gravesa. Kiedy je przeczytałam, Parandowski ze swoimi bajeczkami dla grzecznych dzieci poleciał lotem koszącym w kąt i już tam pozostał...
Gato - 23-09-2003, 18:15
Temat postu:
A ja ostatnio czytam Hamleta (tak, tego oryginalnego). Świetne.
Irian - 23-09-2003, 20:34
Temat postu:
Heh, wszyscy miłośnicy Pratchetta powinni poczytać Szekspira - potem np. tacy "Panowie i damy" w porównaniu ze Snem Nocy Letniej (my favourite! ^_^) powoduje tarzanie się ze śmiechu (zwłaszcza, jak się porówna wszystkie postacie, kolejno... ^^").

A ja polecam jeszcze Zelaznego. Śiwat nazywa się Amber; seria jest nieźle zakręcona (każda książka kończy się w najgorszym możliwym momencie... coś w stylu 'książę wisiał na jednej ręce nad urwiskiem, gdy na jego dłoń nastąpił wielbłąd... ciąg dalszy nastąpi ^__^ Przykład oczywiście mój :P).
Miya-chan - 23-09-2003, 21:25
Temat postu:
O tak, to urywanie książki w środku opowieści mnie dobija ^ ^' zwłaszcza że w mojej bibliotece są chyba raptem 3 książki o Amberze (plus ilustrowany przewodnik po zamku :D mniam!) i człowiek czuje się nieco zagubiony po czytaniu T_T

A u Pratchetta nawiązań faktycznie sporo ;> zwłaszcza w tych książkach opowiadających o trzech wiedźmach - a to Szekspir (Irian, my favourite too! *__*), a to różne baśnie, a to Upiór w operze... Nic tylko wyszukiwać i świetnie się bawić przy tym ;>

Deirdre - 24-09-2003, 09:43
Temat postu:
Co do tworczosci Mistrza Tolkiena, dziekuje wszystkim dobrym duchom tego swiata za to, ze LOTR nie stal sie tym, czym mial byc w zamysle- kontynuacja Hobbita, ktory jest najzwyklejsza ksiazeczka dla dzieci. Jesli chodzi o Silmarillion, przyznam, nie czyta sie go latwo, ale warto po niego siegnac, zeby zrozumiec swiat opisany we Wladcy.
Zakladam,ze nikomu nie trzeba przadstawiac panow Sapkowskiego i Ziemianskiego, wiec skupie sie na panu o wdziecznym nazwisku Goodkind.
Jesli ktos naprawde nie ma w zasiegu reki zadnej porzadnej ksiazki, jego cykl o Mieczu Prawdy moze z powodzeniem wypelnic te luke.
Noire - 24-09-2003, 10:48
Temat postu:
Nyu,fajnie sie go czyta,własnie skończyłam Duszę Ognia (niestety tylko ten tom posiadam T_T)
Yuby - 24-09-2003, 15:16
Temat postu:
A teraz z innej beczki...
Czta tu ktoś może Webera (ale SF)?
Świetna rzecz, szczerze polecam.^^
Anonymous - 24-09-2003, 21:18
Temat postu:
Silmarillion... moja ulubiona książka z twórczości MISZCZA TOLKIENA :) LOTR czytałam trzy razy :) Hobbita raz niemniej jest równie doskonały... przyjemnie się go czyta... zresztą KRASNOLUDY the best :) a jesli chodzi o Goodkind'a kilka dni temu skończyłam "Pierwsze prawo magi" to było wprost genialne... dziś na lekcjach przebrnęłam przez "Pierwszą Księgę Mieczy" Saberhagen'a pozostały jeszcze dwie cześci.. przyjemnie się czyta... ale bywało że miałam lepsze książki w rękach :)
Deirdre - 25-09-2003, 10:45
Temat postu:
Powiem Wam cos-jak chcecie miec prawdziwa frajde z czytania LOTR'a, to zapomnijcie o tlumaczeniach i bierzcie sie za wersje oryginalna. Szczegolnie, jesli w Waszej ksiazce Baggins nazywa sie Bagosz:)
Lina_Inverse__ - 25-09-2003, 23:12
Temat postu:
Deirdre napisał/a:
. Szczegolnie, jesli w Waszej ksiazce Baggins nazywa sie Bagosz:)


Nie słyszalam o takim tlumaczeniu O__o
Avellana - 26-09-2003, 08:35
Temat postu:
Jest to słynne tłumaczenie pana Łozińskiego, z tym, że chyba tylko pierwsze wydania, bo coś słyszałam, że z następnego usunięto najlepsze "łozizmy" (termin ukuty na określenie wyczynów tego pana). Cały czas się zbieram, żeby je sobie z rodzimej mojej biblioteki wypożyczyć i przeczytać... To musi być piękne.

Yuby: Weber? Kto to i czym się je? W fantastyce ukazuje się tyle książek, że na pewno gubię sporo ciekawych. Napisz coś więcej!
Zegarmistrz - 26-09-2003, 12:39
Temat postu:
Weber to ten od Honor Harrison. Mnie odrzucilo od tej ksiazki wzmianka z tylu, ze bohaterka podpadla jakims Kaplankom jakiejs Matki.

Niestety tak pisane slowo Matka w odniesieniu do sil nadprzyrodzonych jednoznacznie kojarze z kultem Wiccan. Moja opinia o tej religi, jej idealach i przekonaniach jest negatywna i nie chce miec z nia nic wspolnego.

Aczkolwiek moge sie mylic co do tego autora.
Yuby - 26-09-2003, 15:32
Temat postu:
---> Zeg
1. Nie Harrison, a Harrington. ^^
2. Chyba chodzi ci o inną książkę... Cykl Honor Harrington to tzw. millitary SF.
---> Avellana
A proszę bardzo:
Rzecz dzieje się w kosmosie, długo po opanowaniu go przez ludzi. Skoloznizowane układy stały się nowymi królestwami, republikami itp.
Cały cykl skupia się na osobie Honor Harrington, dowódcy w siłach Royal Manticore Navy (Manticore to takie królestwo). Cykl charakteryzuje się sporą dawką bitw kosmicznych (ciekawy sposób potraktowania statków kosmicznych- jak statki morskie), ale oglądanych przez pryzmat ludzi i ich odczuć. Inną rzeczą jest, że trup ściele się tam gęsto.^^ Pierwszy tom nosi tytuł "Placówka Basilisk". Więcej nie napiszę, bo będzie spoiler.
Zegarmistrz - 22-07-2004, 20:27
Temat postu:
Oj, głęboko spadł ten temat... Zdechł dawno temu i śmierdzi... Pora zabawić się w reanimacje metodom dr. Frankenstaina.

Tak na chybił - trafił kilka tytułów wyczytanych w zeszłym roku.

1) Trzej Muszkieterowie.

Klasyka książki przygodowej, wstyd trochę się przyznać, że dopiero teraz się za nią wziołem (zwłaszcza, że leży u mnie z 15 lat). Tytuł bardzo dobry, choć wyeksploatowany. Polecam wszystkim. Lektóra obowiązkowa także dla fantastów.

2) Wit Szostak ,,Wichry Smoczogór"

Polska fantasy z gatunku tej bliższej baśni. Akcja osadzona jest w tytułowych Smoczogórach, zamieszkanych przez lud przypominający tatrzańskich górali, a fabuła oparta na jeszcze nie eksploatowany (przynajmniej w fantastyce) temat ich basni i gawęd. Bardzo ładna, miła i przyjemna lektura.

3) Maja Lidia Kossakowska ,,Siewca Wiatru"

Tzw. anielska fantastyka. Opowieść o anioach, demonach i ich wspólnej bitwie ze złem uosabianym przez tytułowego Siewcę Wiatru. Fabuła dośc przewidywalna i powolna, ale mimo to książka godna polecenia. Bardzo dobrze mi sie to czytało.

4) Elizabeth Moon ,,Czyny Paksenarion" (zwłaszcza Córka Owczarza).

Taka nieudana ,,Czarna Kompania" Glena Cooka. Opowieść o bardzo politycznie poprawnej kompani najemników. Papierowe postacie, nudna i wolna akcja, głupia fabuła i najemnicy, którzy są dla siebie mili, nie piją, nie palą i starają się nie zabijać, a gdy grabią miasto, to prawie pytają mieszkańców o zgodę. W wojsku naturalnie wszyscy są dla siebie uprzejmi i wyrozumiali, żołd wysoki, a jedzenie wspaniałe. Dno.
Mai_chan - 28-07-2004, 19:21
Temat postu:
Jakiś czas temu czytałam piękną książkę Terakowskiej "Tam gdzie spadają anioły". Polecam ludkowie, cudowna książka. Dużo daje do myślenia.
Ysengrinn - 05-08-2004, 13:46
Temat postu:
,,Czyny Paksenarion"? Jak ostatnio byłem w Empiku rzuciła mi się w oczy, ale okładka skutecznie mnie odstraszyła, bo myślałem, że to z jakiejś gry;P.

Nie wiem, czy mogę tu wsadzić książkę nie-fantasy, ale właśnie kończę "Imię róży" Umberto Eco. Nie wiem, w jakim stopniu ta książka jest wierna prawdzie historycznej, ale brzmi wiarygodnie. połączenie książki historyczne i kryminału. Odlot:>. Polecam tym, którym spodobał się "Narrenturm" Sapkowskiego. Nie ma co prawda fantastyki, ale za to treści jakby głębsze i lepsze ukazanie rozumowania epoki.
Chimeria - 05-08-2004, 14:27
Temat postu:
Dobra moi państwo, przez zniknięciem zapytam czy ktoś zna "Patrona" Grzegorza Gortata? Naprawdę polecam! Pyszna książeczka!^_^
Ryuzoku - 05-08-2004, 15:47
Temat postu:
Chimi-
Cytat:
Pyszna książeczka!^_^

ej no, jjeść książki, ja rozumiem już nawet powiedzenie że ktoś jest molem książkowym ale bez przesady, rozumiem być głodnym ale ksiązek sie nie jje! to marnowanie litelatury (chyba że książka jest lektórą szkolną ale to należy ją spalić:P)
Ysengrinn - 05-08-2004, 17:13
Temat postu:
Jeśli ktoś by chciał spalić "Mistrza i Małgorzatę" albo "Małą Apokalipsę", to ja chętnie spalę jego:]. Ale z takim "Procesem" to się zgodzę.
g_v_s - 05-08-2004, 19:47
Temat postu:
Proces? Jak możesz! Kocham te mroczne, oniryczne klimaty....

Cytat:
Nie wiem, czy mogę tu wsadzić książkę nie-fantasy, ale właśnie kończę "Imię róży" Umberto Eco. Nie wiem, w jakim stopniu ta książka jest wierna prawdzie historycznej, ale brzmi wiarygodnie. połączenie książki historyczne i kryminału.


Eco to chyba specjalista od średniowiecza, więc książka jest jak najbardziej realistyczna i do tego nie można się od niej oderwać... gdyby o każdej epoce tak pisano, można by sobie podarować lekcje histori ;)
Ysengrinn - 05-08-2004, 20:11
Temat postu:
Wiem, niektórym się toto podoba. Ja nienawidzę. Choć takie "Sklepy cynamonowe" ubóstwiam.

Mały offtop. Ponieważ Zeg wspomniał o "Czynach..." już dwa razy(z czego wnioskuję, że dzieło to wywarło niezatarty wpływ na jego psychikę;P) aż mnie to zainspirowało i poszukałem czegoś o tej książce. Oto jak ją reklamują w Merlinie:

Cytat:
To pierwsza książka heroic fantasy, jaką poznałam, tak całkowicie przepojona dziełem Tolkiena, a jednocześnie nowatorska, choć bezsprzecznie opierająca się na dokonaniach mistrza. Taka właśnie musiała być Czwarta Era. Rzecz godna uwagi. Zgodna z tradycją budowa świata, tło przemyślane do najmniejszego szczegółu przez kogoś, kto wie, o czym opowiada. Jej wiedza militarna jest imponująca, a opis życia w oddziale najemników przekonuje. Jestem pod wielkim wrażeniem? Po tak licznych niedowarzonych kopiach Tolkiena oraz ogólnej, średniowiecznej fantasy nie potrafię wyrazić, z jakim zachwytem przyjęłam coś tak wysokiej jakości.


Urocze, nieprawdaż:]? W recenzji czytelniczki było zaś coś takiego: "Elizabeth Moon służyła w US Marine Corps i wie, jak wygląda życie żołnierza". Jeśli ona wzoruje swój opis wojska na współczesnych marines to ja dziękuję:D. Ale sądząc po tym co mówi Zeg jest jeszcze gorzejXD.

Edit = na Merlinie dali nawet kawałek do poczytania. Samobójcy;P. Świetne, dokładnie takie, jakie Zeg opisał:>. Polecam wszystkimXD:
http://www.merlin.com.pl/HTML/83-88916-58-0.html
Zegarmistrz - 05-08-2004, 22:23
Temat postu:
Modny ostatnio cykl opowiadań o Jakubie Wędrowyczu... Trudno mi powiedzieć, czy cykl polecać czy odradzać. Wśród opowiadań są bowiem i płody geniuszu i skrajnego debilizmu, a wszystko to oblane grafomańskim sosem.

Akcja toczy się najczęściej w Wojsławicach, typowej polskiej wsi leżącej gdzieś na Lubelszczyźnie. Bohaterem jest tytułowy Jakub Wędrowycz, najleprzy cywilny egzorcysta w kraju, były partyzant, kłósownik, recydywista, przemytnik, bimbrownik i zdegenerowany alkocholik zasuwający na codzień w kurtce zdartej lata temu ze zwłok esesmana, które ,,upitolił głowę szablą" oraz bandzie barwnych znajomków Jakuba.

Opowiadania - pisane z przymrużeniem oka i dużą dawką koszarowego, często niesmacznego humoru - traktują najczęściej o tym jak to Jakub walczy z kosmitami / terminatorami / wampirami / czarnoksiężnikami, pije bimber, broni się z policją czepiającą się nielegalnie zgromadzonej w jego stodole broni lub jest porywany przez KGB do Moskwy (by stoczyć walkę z Leninem, który okazał się być rzeczywiście wiecznie żywy).

Jak już mówiłem trudno książkę polecać. Jednemu może się spodobać, innemu nie... najlepiej byłoby jej lektórę zacząć od jakiegoś opowiadania opublikowanego gdzieś... (może na http://www.fabryka.pl - stronie wydawcy są jakieś).
Serika - 05-08-2004, 22:56
Temat postu:
Ysengrinn: wow. Przeczytałam i w pewnym momencie mało nie zleciałam z krzesla... To zamierzona czy niezamierzona parodia Czarnej Kompanii?

"Jeśli jesteś pijaczką, oszustką, złodziejką lub wyznawczynią zła, wyrzucimy cię w najgorszych łachach"
Cóż za bezwzględny dowódca! Może jeszcze płacą kary, jeśli wieczorem nie umyją zębów? Jeśli zaciąganie się do grupy najemników, czy choćby wojska, tak wygląda ^^"""...

Temat jest o książkach, a skoro już przy Czarnej Kompanii Glena Cooka jesteśmy... Czy tylko dla mnie ten cykl w pewnym momencie zrobił się zbyt "odleciany"? Pierwsze dwa czy trzy tomu bardzo mi się podobały - cała masa ciekawych pomysłów, z czego sporo naprawdę bardzo dziwnych, ale tym lepiej... A potem im dalej, tym dziwniej. Po piątym tomie odpadłam. Nie jestem pewna, czy słusznie, ale chyba wolałabym, żeby było trochę bardziej "klasyczne".

Tak przejrzałam sobie ten topic, gdzieś tam Vel Salvatore'a zachwalał... Ostatnio przekopałam się przez cały stos jego ksiażek (tych o Drizzcie i spółce) i mam straszną ochotę podzielić się wrażeniami.
Po pierwsze - grafomania. Po drugie - okropna grafomania. Po trzecie - szczyt grafomanii! Zacznijmy od tego, że konstrukcja świata sypie się, kiedy tylko spróbuje się o niej logicznie pomyśleć. Na przykład fascynuje mnie, jakim cudem cały Podmrok nie wymarł natychmiast po powstaniu, skoro nie dociera tam światło słoneczne, więc nie mamy fotosyntetyzujących roślinek (ale to zboczenie biologa ^^"). Struktura społeczna miast drowów eż nieszczególnie trzyma się kupy, bo moim zdaniem już dawno powinny się wytłuc... No, chyba, ze zakładamy, że ich bogini naprawdę nie ma nic innego doroboty, niż ich pilnować. Drowy są złe, pamiętajcie, dzieci! A co z głównymi bohaterami? Mamy dobrych, którzy są niezmiennie czyści i szlachetni oraz złych, dla których dla odmiany po prostu ratunku nie ma, tak są zdegenerowani. jeśli już trafi się ktoś, kto nie mieści się równiutko w schematach (taki Jarlaxle :P), czytelnik doznaje szoku. Dodatkowo główny bohater (pewien fioletowooki drow, który zwiał z Podmroku, bo nie mógł znieść tego całego zła, które tam panowało <- ach, och!), to kawał histeryka. Nawet pamiętnik pisze - musi się gdzieś nad sobą porozczulać (dobra, koniec tego dobrego, jestem okrutna... :P). Akcja zazwyczaj rozgrywa się według tradycyjnego schematu "są źli, to ich bijemy/źli nas biją, to się bronimy". A, zapomniałabym! Czarne charaktery mogą jeszcze kogoś porwać, bardzo to lubią... Zakończenia i tak są tak przewidywalne, że znamy je po 30 stronach ksiażki, bez względu na to, czy w środku bohaterowie się pałętają, czy też przez całą ksiażkę dzielnie tłuką.

Prawda, że brzmi niesamowicie? Ja znalazłam tylko jedną zaletę (?). Kończę tom - wyciągam łapkę po następny... ^^" To nie jest wybitna literatura, to nie jest nawet dobra literatura (a to w ogóle jest literatura?), ale przyznaję się bez bicia, że mnie wciągnęło. Przypuszczam, że wciąga zwłaszcza wtedy, jeśli jest się z kim ponabijać z bohaterów - wtedy nagle okazują się wybitnie fazogenne :] Prosta jak konstrukcja cepa przygodówka dla kogoś, kto ma ochotę poczytać sobie głupotki. A poza tym mimo wszystko chyba wypada znać.
Ysengrinn - 06-08-2004, 00:14
Temat postu:
Hehehe, z tego co tam pisało to teoretycznie z "Czarną Kompanią" nie ma nic wspólnego, bardziej porównywali do "Achai" i... "Władcy Pierścieni"_^_. W każdym bądź razie można kupić w Empiku, sam widziałem:>.

Co do Salvatore'a to nie tylko ciebie denerwuje ten brak słońca w Podmroku i dzielenie ras na dobre i złe(to jednak nie wina pisarza, a pomysł twórców Forgotten Realms), mi też to wydaje się bajką dla grzecznych dzieci:>. Prawdę mówiąc zastanawiałem się nad kupieniem tej knigi, ale na szczęście mi to wyperswadowałaś:P.

Do co książek o Wędrowyczu, to tak jak Zeg powiedział. Może się spodobać, ale niektórzy mogą uznać, że jest zbyt głupie. Bo jest:P, ale da się przyzwyczaić:).
Serika - 06-08-2004, 00:32
Temat postu:
Przeczytałam ten fragment, nie całą książkę, więc do całości nie mogę się ustosunkować... No i nie czytałam "Achai" (czas nadrobić zaległości, niech tylko biblioteka to kupi).

Zniechęciłam? Buuu... :P A tak serio, ja bym to bardzo chętnie postawiła na półce, gdybym nie musiała za to płacić. Czyta sie leciutko, miła odskocznia, jeśli akurat jest potrzebne coś, przy czym można zupełnie wyłączyć myślenie. Nawet bohaterów w którymś momencie zaczęłam lubić (co należy uznać za sukces). Nie kupuj, ale jeśli masz gdzie zdobyć, to przeczytać możesz. Najwyżej załamiesz się poziomem i odpadniesz :]
Zegarmistrz - 06-08-2004, 09:01
Temat postu:
1) Czarna Kompania. Pierwsze 3 tomy opowiadające o Kompanii oraz 4 traktujący o Kruku i Pudełku (tam wszyscy mają takie imiona), zamykający historię toczącą się na północy są cjhyba najleprze z całego cyklu (zwłaszcza czwarty, pisany z wiele większym rozmachem niż inne). Jeśli ktoś lubi mroczne, brudne klimaty to książka jest dla niego, a pozostałym też powinna się podobać. Pozostałe 6 tomów jest słabszych (choć jak na kontynuacje i tak niezłych). Najpiar kompania lezie na południe i de facto nic szczególnie wartego uwagi się nie dzieje (zaczynają kiełkowac ważne w przysżłości wątki), w tym momencie najłatwiej od książki odpaść.

Potem ląduje w czymś na kształt Indii i najemnicy mają do wyboru: zawrócić lub nauczyć Hindusów jak prowadzić wojny i zmierzyć się ze złowrogimi Władcami Cieni... Przy okazji Władców Cienia z grobu wyłazi kilku z oryginalnego składu Dziesięciu, Których Schwytano, jakaś sekta, Pani odzyskuje moc, Murgen odkrywa w sobie moc (wiem, wiem, nie linczujcie), jacyś kapłani odkrywają, że Czarna Kompania to te siły zła z przeszłości i może Władcy Cieni nie są takim najokroniejszym z możliwych wyjść. Potem okazuje się, że nad światem wisi zagłada (i to w dwuch wersjach - do wyboru do koloru). Wątki zaczynają się mnożyć i mnozyć... Mi się podobało, ale pierwsze 4 tomy i tak były najleprze.

2) Salvatore... Nie czytałem pana, ale Forgotten Realms (ten świat w którym on tworzy) znam lepiej niż ktokolwiek czytający o Drizzie... Mam aktualne podręczniki do Dungeons and Dragons (w miare aktualne... Storyline idzie do przodu nawet w chwili, gdy to pisze). Jedną z wielu negatywnych cech tego systemu jest fakt, że jego śwaty wprost rozłażą się w szwach. Drugą jest to, że świat dzielony jest na Dobrych i Złych...

A w Podmroku jest życie, bo tam jest magiczne promieniowanie, które je podtrzymuje.

A Loth rzeczywiście może nie mieć nic leprzego do roboty, niż pilnowanie, by jej wyznawcy nie wymarli. Na Forum www.dnd.rpg.pl często gdy dochodzimy do momentu typu ,,cienie powinny się tak rozmnożyć, że porzarły by świat" albo ,,jeśli otworze 1000 butelek nieskończonej wody, to zatopie świat w ciągu stulecia, a tereny poniżej 300m n.p.m do jutra) ktos wpada z pomysłem ,,ale to zachacza o każdą domene bóstw, na pewno by interweniowały".

3) Czy Paksennarion kompozycją zbliżone są bardziej do Czarnej Kompanii, gdzie nacisk położono na wojskowość, niż do Achai (która miała coś ze dwa epizody wojskowe).

Achaja jest modną ostatnio książką, wypuszczoną mniej - więcej równo z Wendrowyczem przez to samo wydawnictwo (Fabrykę Słów, chyba największe wydawnictwo wyspecjalizowane w polskiej fantastyce). Jałatwiej zaliczyć ją do gtunku ,,Krewni, znajomi, protoplaści, naśladowcy i duchowi bracia Andrzeja Sapkowskiego" gdyż jest bardzo podobna klimatem do jego książek (oraz książek jeszcze kilku polskich pisarzy).

Największą zaletom książki jest jej szybka, pędząca do przodu akcja, koszarowy humor, wielowątkowość (książka zaczyna się trzema wątkami: tytułowej Księżniczki Achai, która przejdzie w życiu piekło, czarownika Mereditha, spiskującego z Wirusem, istotom idealnie podobną do Xellossa, oraz Siriusa i Zaana, pary oszustów, którzy włączą się w gigantyczną afere szpiegowską), które stopniowo splatają się ze sobą. Pisana jest z oszałamiającym rozmachem, a wizja autora miejscami powala.

Największą wadą jest jej brutalność. Autor wyraźnie przesadza z jej poziomem, co widać już w pierwszym tomie. Po prostu takie nagromadzenie socjopatów wyrżnęło by się samo. Ma to na celu pokazanie, że ten świat jest zły i powstał tylko po to, by zatrzymać pochód Ziemców - ultarzłej rasy, którą gdzieś daleko w klosmicznej odchłani wychodował demoniczny bóg.

Książka mimo wszystko bardziej przypomina Wiedźmina niż Czyny.

4) Skoro juz jesteśmy przy Gleenie Cooku - czytał ktoś Detektywa Garreta?
Avellana - 06-08-2004, 09:16
Temat postu:
Garreta - czytałam dość dawno, pierwsze dwa tomy. Pierwszy, o ile pamiętam, mi się podobał, drugi mnie trochę rozczarował (już nie pamiętam dlaczego). I pewnie z tego powodu nie przykładałam się specjalnie do znalezienia następnych tomów. Poza tym porażały mnie ich tytuły - to się nazywa przekombinowany pomysł...

Co do Czarnej Kompanii - odpadłam gdzieś w środku części indyjskiej, nie pamiętam w którym tomie. Ale głównie dlatego, że się pogubiłam w kolejności tomów, a w bibliotece nie było kompletu. Czytało się to dobrze, szczególnie pierwsze tomy. Był to dla mnie zupełny ewenement: książka opowiadała o "brudnym" świecie i należała zdecydowanie do dark fantasy, a przy tym nie epatowała brutalnością i nie zawierała samych bluzgów. Była przyjemnie wyważona.
Ysengrinn - 06-08-2004, 18:12
Temat postu:
Podobną do Wiedźmina? Hmm, interesting:]. Chyba się skuszę, jak tylko wykombinuję skądś pierwszą część, bo Achaja nią chyba nie jest. Co do "Czynów..." to ja tylko mówię to, co piszą w reklamach na Merlinie, a oni najwyraźniej uważają, że skojarzenie książki z "Achają" przyniesie wyższą sprzedaż niż kojarzenie ze starszym tytułem.

Cytat:
Nie kupuj, ale jeśli masz gdzie zdobyć, to przeczytać możesz. Najwyżej załamiesz się poziomem i odpadniesz :]


Ja się łatwo załamuję, gdy chodzi o poziom, ale jeśli natrafię w jakiejś bibliotece to faktycznie spróbuję:].

Cytat:
Jedną z wielu negatywnych cech tego systemu jest fakt, że jego światy wprost rozłażą się w szwach. Drugą jest to, że świat dzielony jest na Dobrych i Złych...


Dla mnie wystarczająca rekomendacja, żeby się trzymać z daleka:P. Ale cóż, może przeżyję.

"Zapomniane bestie z Eldu" Patricii A. McKillip. Czytał ktoś może? Mnie rozwalił pierwszy dialog Sybel, głównej bohaterki i Corena z Sirle, na samym początku książki. Wybaczcie, ale ja mam słabą psychikę, a warsztat literacki autorki jest co najwyżej ubogi. Sybel miała w założeniu być dumna i lodowata, a zachowuje się jak gówniara, która naczytała się romansideł i udaje wielką damę. A już scenka, w której pokazuje Corenowi swą kolekcję magicznych bestii aż prosi się o kwestię "zobacz jakie mam śliczne zwierzątka".

Trylogia "Rapsodia" Elisabeth Haydon. W sumie nie mam pojęcia, jak przebrnąłem przez dwa pierwsze tomy, bo się mocno wloką. Trzeciego już nie mogę zmęczyć. Niesamowicie wkurza główna bohaterka(bajarka, śpiewem jest w stanie czarować, a bajaniem zmieniać rzeczywistość), w trzecim dodatkowo zaczął wkurzać Ashe, jej ukochany. Ich naiwny idealizm który zawsze wygrywa jest dobijający. Za to świetne są postacie Grunthora, olbrzymiego firbolga(coś jakby Ork, tylko włochate) i Achmeda(jest on Drakiem, takim czymś co ma żyły na skórze i dzięki temu wyczuwa różne wibracje, w tym nawet bicie serca ludzi znacznie oddalonych), gdyż walczą po jedynie słusznej stronie, ale przynajmniej się nie cackają. Niestety, akcja skupia się na niewydarzonej śpiewaczce i jej dwóch towarzyszy ma okazję sie ukazać niezwykle rzadko:(. Akcja zresztą jak mówiłem mocno się wlecze, wątek romansowy jest bardzo rozbudowany(żeby był śmieszniej to właśnie mnie najbardziej przykuło do drugiego tomu;P). Czy polecać? Nie mam pojęcia. Chyba jednak nie:).

Edit = zapomniałem najważniejszym. Skończyłem "Imię róży". Ponownie polecam, choć nie wszystkim. Trzeba być choć trochę wyrobionym i umieć znieść różne trudne tematy, jak dysputy teologiczne(typu "czy Jezus się śmiał"_^_). Dodatkowo w aneksie na końcu książki autor podaje sposób, a w jaki tworzył książkę. Myślę, że może to się przydać każdemu, kto pisze fanfiki, zwłaszcza te dłuższe:).
Zegarmistrz - 06-08-2004, 18:55
Temat postu:
Avellana napisał/a:
Garreta - czytałam dość dawno, pierwsze dwa tomy. Pierwszy, o ile pamiętam, mi się podobał, drugi mnie trochę rozczarował (już nie pamiętam dlaczego). I pewnie z tego powodu nie przykładałam się specjalnie do znalezienia następnych tomów. Poza tym porażały mnie ich tytuły - to się nazywa przekombinowany pomysł...


Garret (przynajmniej narazie) zdradza odwrotną tendencję od Kompanii - im dalej, tym bardziej autor się wyrabia. Najleprzy jest chyba tom 4. Tytuły w rodzaju ,,Jakieś Metalowe Coś" (np. ,,Gorzkie Złote Serca") rzeczywiście są przekombinowane.

Nie mniej jednak Garret ma jedną zaletę: Jeden tom = jedno śledztwo, czyli osobna przygoda i nie trzeba znać całego cyklu...

Podobnie jak ,,Czarna Kompania" jest Mroczny, tym Brudno - Nieprzyjemnym mrokiem, lecz autor nie epatuje tym, są przebłyski i jednoznacznie pozytywne postacie. Da się przebrnąć. Akcja toczy się w Tun Faire, barwnym, wielorasowym mieście fantasy, położonym w toczącym długą, wyczerpującą wojnę z innym narodem (na wojnie tej zginął brat i wcześniej ojciec głównego bohatera). Bardzo dobry czarny kryminał z domieszką magii.

Bardzo podobnym cyklem jest Vlad Thaltos, wykazujący podobne cechy (choć troche mniej jest w nim czarnego humoru, za to Vald jest cyniczniejszy od Garreta) traktujący o tytułowym baronecie Thaltosie, człowieku w królestwie elfów, męskiej wiedźmie, magu i skrytobójcy jednocześnie.

Oba polecam.
Anonymous - 06-08-2004, 19:07
Temat postu:
Ech, nie chce mi się logować. Chciałem tylko spytać, czy czytał ktoś "Wilcze gniazdo" Jacka Komudy. A jeśli tak to niech opisze wrażenia:>.
Serika - 06-08-2004, 20:32
Temat postu:
Oj, Ysen, chyba mamy kompletnie odmienne gusta. Już wiem, czego Ci nigdy nie polecać - tak zwanej "fantasy kobiecej" :]

Czytałam "Rapsodię", czytałam też "Zapomniane Bestie z Eldu". Jedno i drugie mi się podobało. Ale chyba widzę, w czym tkwi problem. Obie ksiażki są moim zdaniem bardzo mocno przesiąknięte baśniowością (choć oczywiście w zupełnie różny sposób), a ja w baśniach toleruję rzeczy, które zupełnie by mi się nie podobały na przykład w kryminale.

"Zapomniane bestie z Eldu" bardziej podchodzi mi pod baśń, niż w ogóle pod fantasy. Baśń zawsze jest w pewnym sensie naiwna i nigdy nie należy odczytywać jej dosłownie. Gdyby usiłować rozpartywać tę książkę w kategoriach takiego "rodzaju" fantasy, jak na przykład Sapkowski, pewnie dałoby się ją przekreślić za wiele rzeczy - od akcji poczynając na bohaterach kończąc. To jest po prostu zupełnie inna kategoria literatury...

A Rapsodii będę bronić i koniec kropka. Zarówno książki, jak i bohaterki. To JEST typ książki, w której naiwny idealizm wygrywa, ale znowu - to nie jest, do licha, powieść sensacyjna! I nie o to w niej chodzi, żeby bohaterowie wyrzynali kolejnych wrogów, ukazując czytelnikowi całe zło świata, tak żeby przypadkiem o nim nie zapomniał. Moim zdaniem to wręcz nie pasowałoby do opowieści o bajarce zdolnej zmieniać rzeczywistość... Bo jak? Rzecz jest ciepła i z gatunku, tych, które prawie na pewno dobrze się kończą, ale w żadnym razie nie mamy tu takiej sytuacji, ze świat jest piękny, ludzie dobrzy, a czytelnika krew zalewa od słodyczy. Przynajmniej mnie nie zalała. Bohaterka w żadnym razie idiotką nie jest, robi, co uważa za słuszne i zazwyczaj jest w tym całkiem skuteczna, chociaż fakt, że jej dwaj towarzysze są bardzoiej udanymi postaciami. A Ashe rzeczywiscie bywa wkurzający, sam nie wie, czego chce... I jeszcze jedno: nie zauważyłam, żeby akcja się wlokła, moim zdaniem toczy się dosć wartko. Z tym, że dla mnie naprawdę nie musi galopować jak szalona, w ksiażce nie tylko o akcję chodzi... Ja polecam, chyba jest 1:1 :]

*edit* Czytałam pierwsze trzy tomy i zakończenie uważam za ostateczne. Wiem, że jest tego więcej, ale uznałam, że można tylko zepsuć... Tym bardziej, że czytałam o kontynuacji niezbyt pochlebne opinie.
Ysengrinn - 06-08-2004, 23:01
Temat postu:
Nic na to nie poradzę, że mam taką płeć jaką mam;P. I nie chodzi o to, że w książce krew musi lać się strumieniami(choć to bardzo mile widzianeXD) tylko, że w ogóle nie podchodzą mi książki prezentujące żeński sposób myślenia(no to mam teraz przerąbaneXD), zwłaszcza jeśli autorka karze po "babsku" myśleć także facetom. Nie jest to zresztą jedyny problem, bo zwyczajnie tam gdzie dziewczynie tempo i sposób narracji odpowiada, tam facet może wysiąść. I vice versa, choć przyznaję, że dziewczyny jak już wysiadają, to najczęściej na wulgaryzmach i scenach przemocy;P.
Serika - 07-08-2004, 00:29
Temat postu:
I dlatego uważam, że podział na literaturę "damską" i "męską" jest całkiem realny. Ma prawo się nie podobać, gdyby wszyscy byli tacy sami, byłoby nudno... Ale to jeszcze nie znaczy, że książka jest zła. Ja na przykład mogłabym z góry zrecenzować wszelką literaturę sensacyjną jako chałę, bo jej nie lubię - ale po prostu zakładam, że prawdopodobnie jej zwyczajnie nie doceniam, a ktoś, kto akurat lubi, mógłby być zachwycony. Pomijając przypadki, kiedy jestem w stanie stwierdzić z całą pewności, że chała chałą pogania i brak wszelkiej nadziei na poprawę :)
Ysengrinn - 07-08-2004, 01:12
Temat postu:
A więc zwracam honor autorce "Zapomnianych bestii...":). Co do "Rapsodii" to nie wyraziłem końcowej opinii więc za nic nie muszę przepraszać;P. A co do tej chały totalnej, to myślę, że jednak "Czyny Paksenarrion" się kwalifikują, bo wątpię, żeby autorka wyszła na prostą po tak budującym początku:). Zwłaszcza biorąc pod uwagę opowieści Zega i recenzję jednego czytalenika na Merlinie(wiem, że czepiłem się tego jak rzep psiego ogona, ale to jest takie głupie, że aż wspaniałe:D).

Powtarzam pytanie o "Wilcze gniazdo" Komudy. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie niech da znać:).
Zegarmistrz - 07-08-2004, 08:28
Temat postu:
Nie Ysen... ,,Czyny" do chały totalnej mimo wszystko jeszcze się nie kwalifikują. Jednak polacy popisali się i jeden z nich stworzył coś, co nazywa się Triumwirat. To jest dopiero DNO!!!

Po pierwsze jest wydane przez wydawnictwo, o którym nic wcześniej (i później, bo ma to już pare lat) nie słyszałem (wniosel: Grafomański Samodruk). Ozdobione jest to paskudnymi rysunkami.

Z założenia miało tobyć chyba fun fantasy, bowiem pełne jest to gagów, z ktorych śmieszny jest może jeden... Reszta bardziej męczy niż bawi. Fabuła absolutnie nie trzyma się kupy, styl pisania jest mierny. Kupiłem tą książkę za 2 złote w antykwariacie i było mi żal... Po prostu czytanie jej jest szkodliwe.

Natomiast jeśli chodzi o ,,Czyny", to nie one wywarły na mnie wielkie wrażenie, co ich recenzje. Zarówno w Nowej Fantastyce jak i w Science Fiction zachwycali się nimi pod niebiosa... Może dostrzegli w nich coś czego ja nie zauważyłem?
Ysengrinn - 07-08-2004, 12:55
Temat postu:
Czyli Triumwirat jest GORSZY od "Czynów..."O_o?? Ja czytałem mnóstwo fanfików lepszych od tego, ale skoro jest gorsze to znaczy, że, jak to ktoś powiedział, jest takim dnem że już nic nie zapuka od spodu;P.

Nie wiem, czy to już było, pewnie tak. "Czarnoksiężnik z Archipelagu" Ursuli le Guin. Świetna książka, przykład tego, że jednak podchodzą mi czasem książki napisane przez kobiety;P. Świetny pomysł na magię, zwłaszcza zaś wspaniały uniwersytet, do którego nie umywa się pewne przedszkole z Anglii(;P), ciekawy również opis świata. Polecam, zwłaszcza, że to klasyka.
Satsuki - 07-08-2004, 13:28
Temat postu:
Podpisuję się! Czarnoksiężnik jest świetny i dobrze się go czyta (zaczelam wieczorem to skończyłam dopiero po przeczytaniu ostatniej strony, czyli nad ranem ^^"" a na następny dzień szłam do szkoły ^^""")

To jeszcze ja coś komuś polecę - książki Kate Elliott z serii "Korona Gwiazd" czytał ktoś? Jak na razie wyszły trzy tomy i nie sądzę, aby miały się skończyć. Nie wspominajać o tym, że co kolejny tom tym dłuższy.

Mówiłam, że nie umiem pisać recenzji? Mówiłam. Książka raczej podchodząca pod historyczną, pomijając, że to zupełnie inny świat. Po pierwsze jest sobie państwo, w którym toczy się cicha wojna między następcami tronu. Po drugie jest sobie chłopak, który zyje i robi różne rzeczy, po trzecie pojawia się potem dziewczyna, w zupełnie innym miejscu i czasie. Nie, nie znają się, nie mają nic ze sobą wspólnego. Do kolekcji brakowałoby jeszcze jakiejś grupy ludzi chcącej zniszczyć świat, prawda? Oczywiście nie może tego zabraknąć i jest coś pochodnego. W międzyczasie postacie romansują, podróżują, uciekają.
(Dla zorientowanych - jedna z postaci cholernie przypomina mi kolegę J. Ale ćśśś ;P)

Całość jak dla mnie trzyma poziom całkiem zorganizowanego świata powstałego z naszego średniowiecza, pomijając, że wszystko jest trochę przerobione a ich religia mnie po prostu poraża chociaż tak bardzo przypomina naszą, chrześcijańską! Chwalmy Panią i Pana powiadam wam ludzie! ;P

Co jeszcze - przeczytałam pierwszy tom, przeczytałam kolejne dwa. I do diabła, w pierwszym to wszystko prezentowało się zupełnie inaczej!

Wydawnictwo Zysk i S-ka, nakład niestety wyczerpany. W sumie weszłąm wlasnie na stronę i niewiadomo jakim cudem jest tam tlyko pierwszy tom O_o

Avellana - 07-08-2004, 13:40
Temat postu:
Ysengrinn - niestety, Ursula Le Guin jest marnym przykładem, bo akurat większość krytyków jest zdania, że ona pisze bardzo "po męsku". I tak, wierzę w pewien podział na literaturę męską i kobiecą (nie zmienia to faktu, że dobra książka to dobra książka). Tyle, że różnice miedzy tymi literaturami są raczej statystyczne niż jakościowe... To znaczy, jeśli się powie, że kobiety są generalnie niższe od mężczyzn, to to jest święta prawda, ale nie znaczy, że każda kobieta jest niższa od każdego mężczyzny. I nie znaczy, że każda książka pisana przez kobietę różni się w określony sposób od książki pisanej przez mężczyznę.

Ciekawa jestem, jak w związku z tym podeszłaby Ci Connie Willis - jedna z moich ulubionych autorek. Np. "Nie licząc psa" albo "Księga Sądu Ostatecznego" (nie wspominając już o "Przewodniku stada").

Poza wszystkim innym ja wysoko cenię czynnik baśniowości. "Zapomniane bestie..." mi się podobały. Ale niedościgłym wzorem jeśli chodzi o pisanie jest dla mnie Michael Ende, ten od "Niekończącej się historii" i "Momo". Czytał to ktoś? Nie oglądał tę chałowatą ekranizację, tylko czytał?
Zegarmistrz - 07-08-2004, 14:55
Temat postu:
Le Guin męska? Zwłaszcza w czwartym tomie Czarnoksiężnika z Archipelagu (tzw. Tehanu) gdzie odbiło jej w strone feminizmu. Książki nie polecam (nie tylko z tych powodów). Raczej nieudana jest i jedynie psóje dobre wrażenie.
Ysengrinn - 07-08-2004, 16:46
Temat postu:
Ave chodzi o styl, a nie o przesłanie. I może ma rację, trudno powiedzieć, w każdym bądź razie romansu było w książce jak na lekarstwo.

A jak ta Connie Willis pisze? Po męsku czy damsku:>?

[ Dodano: Nie 29 Sie, 2004 ]
Co prawda moi dotychczasowi rozmówcy wyjechali, ale może ktoś inny się dołączy:>. Ostatnio męczę "Krzyżowców" Zofii Kossak. Początek świetny, taki zabobonno-fantastyczny, dopóki akcja nie opściła Śląska było świetnie. Potem jednak rycerze postanowili pojechać do grobu św. Idziego(już sam cel ich wizyty wart jest, by przeczytać ten początekXD) i im dalej od domu tym postacie które spotykają są coraz mniej wiarygodne. Prowansalczycy jeszcze jako tako, Grecy już o wiele mniej(Grek1: ty wiesz co? Ci rycerze z Zachodu dotrzymują słowa! Grek2: Ale jaja! Cóż za prostacy), a Turcy to już w ogóle. Inną poważną(zwłaszcza dla mnie) wadą jest totalne olewanie realiów historycznych: rycerze noszą zbroje płytowe(których w tamtych czasach nikt by sobie nawet nie wymarzył), hełmy z "przyłbicą"(i jak tu się dziwić, że zwykli śmiertelnicy się mylą, skoro nawet pisarze walą tego byka:); przyłbica to hełm, a to co zasłania twarz to zasłona), dwuręczne miecze, sztylety wieszają na piersi(w rzeczywistośći u pasa) i inne rzeczy. Mógłbym długo o tym pisać, ale nie chcę przynudzać:>.

Czy polecać? Początek na pewno. Ukazuje on w świetny sposób, jaka mogła być mentalność naszych praprzodków. A ciąg dalszy jak ktoś zdzierży to może spróbować:P.
Zegarmistrz - 11-10-2004, 09:11
Temat postu:
Próbował ktoś tutaj czytać takie perełki literatury europeiskiej jak np. ,,Pamiętniki z Wojny Galijskiej" samego Juliusza Cezara?

Nie mniej jednak książki bardziej dostępne:

"Olbrzymie Kości" Beagla, czyli dlaczego warto odwiedzać księgarnie, nawet jeśli nowych książek nie dostały od lat czterech. (Bo zawsze może leżeć coś fajnego i przecenionego). To zbiór kilku opowiadań osadzonych w świecie ,,Pieśni Oberżysty" bardzo znanej powieści tego pisarza. Siła tego pisarza polega chyba głównie na operowaniu słowem, opisie i dialogach przez co bardzo dobrze się go czyta.

Warto też wspomnieć o ,,Księżniczce" Pilipiuka. Autor - który żadnym geniuszem (w przeciwieństwie wyżej wymienionego Beagla) nie jest (choć pisze niezłe czytadła) tym razem solidnie nawalił. Kontynuacja ,,Kuzynek", książki ciekawej mimo powolnej akcji jest... nudna. Pierwsze 100 stron wnosi newiele do fabuły - ot pojawiają się łowcy wampirów polujący na jedną z bohaterek, trwa śledztwo wiążące się z poprzednim tomem, pojawia się groźna sekta. Nie mniej jednak większość akcji opowiada o tym jak to nasi bohaterowie chodzą do szkoły w celu pobierania edukacji / edukowania, robią nalewke z pigwy albo miecze... W poprzedniej części także było mnóstwo takich scen, lecz służyły budowie klimatu, a nie zapychaniu stron. Prawdopodobnie Pilipiuk za dobrze się sprzedaje, Zajdel uderzył mu do głowy, a Fabryka Słów wypuszcza na rynek kolejne jego książki, by nań zwyczajnie zarobić nie patrząc na jakość kolejnych produktów.

Wreszcie Wit Szostak i ,,Poszarpane Granie", którego akcja dzieje się w tym samym uniwersum co ,,Wichry Smoczogór". Powieść jest mieszanką fantasy, baśni i góralskiej gawędy. Podobnie jak poprzednia część nosi znamiona geniuszu. Opowiada nie tyle o zmaganiach z czartami, co o tradycji, muzyce i snuciu opowieści. Bardzo żałuje, że w tym roku Zajdla dostanie znowu Sapkowski, bowiem wątpię, by - cokolwiek w Bożych Wojownikach nie napisał - mogło się to równać z szostakiem, który moim zdaniem jest dużo leprzy.
Ysengrinn - 08-11-2004, 09:44
Temat postu:
Cóż, nie chce mi się zakładać osobnego tematu, więc wrzucę tutaj, co znalazłem. Autorem tekstu jest Tomasz Pacyński, pisarz sci-fi i fantasy.

-----------------------------
Ok, to skoro już mówimy o fantasy tolkienowskiej, która wyczerpuje wszystkie znamiona gatunku, jest wtórna itd., to zanalizujemy jedno dzieło.
Najpierw znamiona gatunku, których wystąpienie od razu spycha inkryminowany tekst do wtórnego i badziewnego gatunku:
- quest
- drużyna - której członkowie powinni mieć rózne specjalności, róznić się charakterami i przymiotami fizycznymi, w miarę możliwosci pochodzić z egzotycznych ras
- motyw ratowania świata
- magiczna broń
- tajemnica, łacząca się z pochodzeniem głównego bohatera, najlepiej, jak tego pochodzenia nie jest świadom
- magiczna bestia o nadprzyrodzonych przymiotach - najlepiej jakiś zwierzak, co to prawie jest ludziem
- magiczny artefakt z dziurką w środku
- siły ciemności, ktore paskudne są i przed żadną podłością się nie cofną
- i, na koniec, w trakcie questu musza się dużo nap***lać.
Nie, nie na koniec, bylbym zapomniał - dzieło musi być wielotomowe.

Teraz krótkie streszczenie, ze zwróceniem uwagi na cechy charakterystyczne dla tolkienowskiego fanstasy:
Młody bohater żyje gdzieś w dzikich lasach, pod okiem starego preceptora szkoli się w męskich (jak przystało na kogoś, kogo czytelnik już od pierwszych stron uważa za predestynowanego do Wielkich Czynów) zajęciach. Od czasu do czasu wspomina Zaginionego Ojca. Świat ogarniają Moce Ciemności.
Nasz bohater ratuje preceptora przed Srogim Potworem - zabija skuffysyna, chociaż wiadomo, że Srogiemu Potworowi nikt oprzeć się nie może, a już na pewno nie taki szczyl, choć za nim i Tajemnica stoi, i zadatki na Bohatera ma. No ale zabija, co jest aktem symbolicznym, a pomaga mu w tym Bestia. Bestia ginie, ale wcześniej wydała na świat Pomiot Bestii. Zabiwszy Srogiego Potwora nasz bohater uzyskuje Trofeum.
Ale dalej jest wszystko jak było, dalej siedzi na zadupiu, chociaż świat pogrąża się w Chaosie. I wtedy otrzymuje Wiadomość.
Warto zwrócić uwagę, iż Wiadomość przybywa niejako przypadkiem, co też jest ważną cechą.
Nasz Bohater, otrzymawszy Wiadomość, przerywa siedzenie na dupie i postanawia wyruszyć w quest. Przyączyć sie do tych, którzy rzucili wyzwanie Siłom Ciemności. Ale (co nizwykle oryginalne), Bohater mlodym jest, żeby nie powiedzieć szczylem. Co zapewne utrudni podjęcie krucjaty i wprowadzi wiele interesujących wątków.
Tak się staje. Wiele przeszkód pokonać musi nasz Bohater, aby do Sił jasności dołaczyć. Udaje mu sie to, bo choć za gołowąsa go uważają, to zaesze może pokazać Trofeum, które ze zwłok Srogiego Potwora odciął, a towarzyszy mu Pomiot Bestii, która w ubiciu Potwora pomogła. Pomiot w międzyczasie dorósł i sprytny jest nad podziw.
Ale świat, choć magiczny, zly jest i srogie rządzą nim prawa. Nasz bohater jeno prosty hobbitem jest, i w Armii Jasności od podstaw swą karierę rozpoczynać musi. Jeszcze nie on będzie innych Bohaterów do boju prowadzał, jeszcze preceptorow musi mieć następnych. A i drużyna by się przydała, bo i Herkules dupa...
Tu na chwilę przerwiemy - bo to wyczerpuje następne znamiona przestępstwa. Zaczyna sie Opowieść o Dojrzewaniu, czyli, jak wiadomo, kolejna cecha badziewnej fantasy.
Zbiera się Drużyna. I w tej to drużynie, procz Bohatera i Pomiota Bestii znajdzie się Bardzo Mądry Dowódca (zginie później bohatersko, bo przeciez miejsce Bohaterowi trzeba zrobic. Ale wszystkiego zdąży nauczyć). Ów Bardzo Mądry jest nie tylko wojownikiem - potrafi też z chmur wróżyć. Pewnie jakiś druid alboco...
Jest i siłacz - niezbyt mądry, ale za to silny. Taki Samson Miodek albo Basile. Wyróżnia się procz tego tym, że po ludzku nie mówi, bo z dziwnego plemienia pochodzi. A co więcej, kiedyś, siłą przymuszon, Siłom Ciemności służył, i to jako wojownik.
I, żeby już było zupełnie według kanonów fantasy, jest jeszcze jeden. Obca rasa, pochodzi z jakiegoś górskiego zadupia. W zasadzie nie wiadomo - ludź to czy nieludź.
Aby do drużyny trafić, srogie trzeba przejść Próby. Siłą się wykazać, sprytem, umiejetnością władania bronią. No, ale się udaje, i Drużyna otrzymuje oręż do walki z Siłami Ciemności.
Zaczyna się quest. Tu niewiele można powiedzie, bo wiadomo, co się będzie działo - będa walczyć z potworami, przegrywać o włos, ale zwycieżać. Ponosić też straty. Nasz Bohater będzie piąć sie w górę. Przewidywalne, jak to w badziewnym gatunku.
Zwróćmy tylko uwagę na parę punktów, charakterystycznych dla gatunku, które są straszliwymi, powielanymi po wielokroć kliszami:
- Bohater otrzymuje od Starego Wojownika Broń Niechybną.
- Kobieta (bo i kobieta się pojawia oczywiście), którą pokochuje Bohater pochodzi z Obcych Ludów (choć sojuszniczych). Powoduje to wiele kłopotów, by kochankowie mogli się w końcu formalnie połaczyć.
- Pojawia się natrętnie motyw artefaktu z dziurką w środku, czyli pierścienia. Jeden z Wodzów Sił Jasności wrzuca takowy - wprawdzie nie do dziury, ale do wody.
- Rydwan naszych bohaterów jest wręcz magiczny. Są do niego przywiązani jak do towarzysza. nawet nazywają go familiarnie.
- Kiedy Bardzo Mądry Dowódca zginie, później pojawi się jego awatar(?), reinkarnacja(?) alboco. Strasznie oklepany motyw.
- Bohater odnajdzie Zaginionego Ojca. Ówże jest wielkim wojownikiem, który pierwszy stanął naprzeciw Mocy Ciemności. Przegrał wtedy i musiał czekać, aż z Dalekiego Kraju przybędzie Syn jego, Wiadomościa wezwany. Teraz razem mogą wp****lić Siłom Ciemności.
- Siły Ciemności w jednym z epizodów usiłuja sprokurować Broń Straszliwą i Ultymatywną. Nie musze dodawać, że uniemożliwia im to Drużyna.
- Pomiot Bestii nieraz ratuje Bohatera i Drużynę. Choć to tylko Pomiot, sprytem i walecznością dorównuje Wojownikom.
- Motyw Magicznej Broni - ówże członek Drużyny, ten ze straszliwego zadupia i w zasadzie nieludź otrzymuje takową od Wojownika, który u Sił Ciemności niewolę srogą cierpiał. Był to specjalny wojownik, co Sztukę Wojenną Już Prawie Zapomnianą kultywował. Okazało się, ze na zadupiu, skąd nieludź pochodził, również jest ona znana. A srodze jest skuteczna, przeciw Siłom Ciemności. Co więcej, śmiertelnie zranion Wojownik, co w niewoli cierpiał daje Drużynie kolejną misję - w celach zapewne magicznych mają Broń i Insygnia jego zanieść aż do samego leża Sił Ciemności. Co czynią.
- Armie Sił Ciemności są w sam raz wredne i paskudne.
- I tak dalej...
Zauważyć nalezy, że autor nie wykorzystał nalezycie potencjału "Zaginionego Ojca". Jeszcze ładniej byłoby, gdyby ów Ojciec Siłom Ciemności służył, pojedynejk straszliwy z Synem odbył, Cesarza swego zarąbał a potem, z Synem pojednany, na stosie zgorzał. Ale każda powieść fantasy, nawet ta kanoniczna, ma swoje wady.
Oczywiście, wszystko kończy się dobrze. Nasz Bohater zostaje Pomniejszym Wodzem, a jego czyny sławić wszyscy będa. Siły Ciemności zostają dorżnięte w swym leżu - choć naturalnie nic by z tego nie było, gdyby Drużyna w finałowych scenach nie zstąpila do Strasznych i Mrocznych Podziemi - zauważcie, jakże to symboliczne. Potem lud się weseli, kłosy na polach się kłoszą, wojownicy wymieniają ostrza na lemiesze itd.
Typowe tolkienowskie fantasy, prawda?

-----------------------------

Tytuł dzieła podam niebawem:>.

[ Dodano: Pon 08 Lis, 2004 ]
........
Zegarmistrz - 08-11-2004, 18:06
Temat postu:
Ysen - przestań czytać w moich myślach... Od kilku dni gnębi mnie ten temat i zastanawiałem się, czy nie otworzyć by o tym topiku.

Któreś z poniższych:

- Ktoś tam w swoich opowieściach o Belgeracie (czy jakoś tak)
- Raymond E. Feist ,,Opowieści o Wojnie Światów / Wojnie z Wężowym Ludem"
- Terry Goodkin ,,Pierwsze Prawo Magii" i kontynuacje
- Tad Wiliams ,,Pamięć, Smutek, Ciern"
- Ktoś tam ,,Koło czasów"
- Terry Brooks ,,Shanara"

Wszystko to to wielkie książki (poniże 500 stron żaden z licznych tomów nie zchodzi) pisane wedle tego samego scematu. Wyjątek stanowi Shanara - jest około 10 tomów, każdy normalnej grubości, ale w każdy znajdują sobie nowy ,,przedmiot z dziurką w środku".
Daerian - 08-11-2004, 18:50
Temat postu:
Zeg - ja nic nie mówię, ale moim zdaniem o ile parę wątków faktycznie wydaje się podobne, to z "Pamięcią,.." Wiliamsa nie trafiłeś... albo autor tego tekstu niezbyt uważnie ją czytał, jako że łamie ona naprawe sporo klasycznego kanonu fantasy :-P
Pisać co nie będę, bo musiałbym naprawdę dużo zaspoilerować XD
PS: Ysen, przeczytałem twojego posta o Krzyżowcach... poczytaj sobie inne powieści historyczne - idealnie pokazują one jak widzieli ludzie historię dawną w swoich czasach... zwłaszcza klasyczna "Stara Baśń", gdzi pierwsi Piastowie miłowali pokój, a walczyli tylko, gdy ich Niemcy zmusili XD
Ysengrinn - 08-11-2004, 20:34
Temat postu:
Starą Baśń czytałem, sporo czasu temu:P. Bardzo mi się spodobało, zwłaszcza, że nie opowiada nmic co faktycznie jest udokumentowane, a co można sprawdzić. A że to i owo nie zgadza się z obecnym stanem wiedzy? Do diabła to był XIX wiek, wtedy mieli prawo tego nie wiedzieć. Tak więc ogólnie mim się podobała. Wtedy, bo odkryłem, że spadła mi odporność na książki pisane trudnym jężykiem:/. Wszystko przez ten internet:P.

Cytat:
Któreś z poniższych:

- Ktoś tam w swoich opowieściach o Belgeracie (czy jakoś tak)
- Raymond E. Feist ,,Opowieści o Wojnie Światów / Wojnie z Wężowym Ludem"
- Terry Goodkin ,,Pierwsze Prawo Magii" i kontynuacje
- Tad Wiliams ,,Pamięć, Smutek, Ciern"
- Ktoś tam ,,Koło czasów"
- Terry Brooks ,,Shanara"


Hehehe, pudłoXD. Jutro podam właściwą odpowiedź:>.
Daerian - 08-11-2004, 20:56
Temat postu:
Ysen, ty mnie źle zrozumiałeś ^^' Dokładnie o to mi chodzi, że w książkach (powieści historycznej) widać idealnie jak w danych czasach pojmowano historię, a nie, że Kraszewski był nieinteligenty i nie znał historii - powiem więcej, w tych czasach widziano początki Polski dokładnie tak jak on opisał. Tak samo jest z Sienkiewiczem, Bunshem i paroma innymi powieściami historycznymi - ich pojmowanie historii i jej przedstawienie w książkach bardzo się różni od obecnej wiedzy, a poza tym jest nasycone wpływem aktualnej historii - np. zarówno u Kraszewskiego, jak i Bunsha Niemcy są bardzo, ale to bardzo źli i gnębia pokojowych Polaków - co do okresu historycznego, to chyba nie trzeba ci mówić, co było za Kraszewskiego, a Bunsh pisał tuż po II Wojnie Światowej. I o to dokładnie mi chodziło, a nie nie o obsmarowanie Kraszewskiego, którego książka nawet mi się podobała, choć wolę inne powieści historyczne - np. klasycznego Sienkiewicza, czy właśnie Bunsha.
PS: A nie chcę się czepiać, ale Zofia Kossak też jest dość dawną autorką (pisała jeszcze przed wojną) i też inaczej pojmowano wówczas historię :-P
Ysengrinn - 08-11-2004, 21:13
Temat postu:
Wiem, ale jednak możnaby się spodziewać u niej choć PODSTAWOWEJ wiedzy o technikach walki:/. Poza tym pisałem, jakby została w Polsce nieścisłości bym się nie czepiał, bo miałaby świetny klimat, ale zgubiła gdy ruszyła na wyprawę:/.

A co do Kraszewskiego zgoda:).
Anonymous - 08-11-2004, 22:04
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:


Cytat:
Któreś z poniższych:

- Ktoś tam w swoich opowieściach o Belgeracie (czy jakoś tak)
- Raymond E. Feist ,,Opowieści o Wojnie Światów / Wojnie z Wężowym Ludem"
- Terry Goodkin ,,Pierwsze Prawo Magii" i kontynuacje
- Tad Wiliams ,,Pamięć, Smutek, Ciern"
- Ktoś tam ,,Koło czasów"
- Terry Brooks ,,Shanara"


Hehehe, pudłoXD. Jutro podam właściwą odpowiedź:>.


Scenariusz GW?
Ysengrinn - 09-11-2004, 08:16
Temat postu:
Hehe, blisko, ale nie:>.
Mai_chan - 09-11-2004, 20:34
Temat postu:
Avellana napisał/a:

Ale niedościgłym wzorem jeśli chodzi o pisanie jest dla mnie Michael Ende, ten od "Niekończącej się historii" i "Momo". Czytał to ktoś? Nie oglądał tę chałowatą ekranizację, tylko czytał?


Ja czytałam ze trzy razy ^^ Ekranizację też oglądałam, to swoją drogą. I faktycznie wybitnie chałowata. Sama książka podoba mi się bardzo. nawet bardzo bardzo ^^ Ale czytałam ją dawno, dawno temu, toteż nie pamiętam szczegółów.
Ysengrinn - 09-11-2004, 21:12
Temat postu:
Obiecałem, że podam tytuł tej powieści:>. Oto on:

Cytat:
Janusz Przymanowski, "Czterej pancerni i pies"

Zegarmistrz - 02-01-2005, 13:35
Temat postu:
Ok... Z miesiąc juz od tego minął, ale skompletowałem serie o Taltosie. To książka odrobinę dziwna... Po pierwsze jest to Kryminał Hig Magic Fantasy. Główny bohater jest przedstawicielem ludzkiej mieszości narodowej w elfickim społeczeństwie, czarownikiem, magiem (to spora różnica), szlachcicem, skrytobójca i gangsterem. Cykl podobny jest do ,,Detektywa Garreta" Glena Cooka, utrzymany w podobnym, ciężkim klimacie oraz okraszony czarnym humorem.

Generalnie główną wadą ksiązki jest dziwna kolejność wydawania tomów. Nie wiem, czy to wina polskiego wydawcy, czy też autor w ten dziwaczny sposób pisał, ale.... Ale kolejność tomów w żaden sposób nie trzyma się hronologii. W pierwszym tomie mamy bowiem odniesienia do wydarzeń mających miejsce w II i bodajrze IV, w innych zresztą sytuacja jest podobna. Mimo tego chaosu da się czytać, lecz momentami budzi to chaos. Drugą wadą są głupie tytuły księżek.

Tomy wydawano: Jhereg, Yendi, Tecla, Taltos, Feniks
Chronologia wydarzeń natomiast układa się: Taltos, Yendi, Jhereg, Tecla, Feniks
Ysengrinn - 03-01-2005, 08:40
Temat postu:
Wspominałem już o tym gostku parę razy, chyba czas napisać coś więcej. Tomasz Pacyński napisał parę opowiadań(z czego czytałem jedno, więc sobie daruję gadanie o tym) plus jak na razie dwie powieści(jedna jeszcze nie wyszła do końca).

Pierwsza to "Wrzesień". W Polsce władzę przejmują nieodpowiedni ludzie i zamieniają ją w coś na kształt miloszewićowskiej Jugosławii czy innego Iraku. Z problemami radzą sobie metodą stalinowską - szukają wrogów narodu. W końcu przeginają pałę, mocarstwom światowym kończy sie cierpliwość i pakują nam "pokojową" interwencję. Do tego dochodzą problemy ogólnoświatowe, na które dobrym określeniem będzie Nadchodząca Zagłada: kończą się surowce naturalne, bomby atomowe pukają często jak petardy, i zbliża się załamanie klimatyczne. Na tym tle przedstawione są losy głownych bohaterów: byłego pisarza i żołnierza rezerwisty Wagnera, analityka Froda, szefa przemytników Kędziora i tym podobnej menażerii.

Książka mocno nawiązuje do wielu elementów dzisiejszej popkultury, z Sagą Wiedźmińską i twórczością Tolkiena na czele(Sapkowskiego Pacyński osobiście lubi, Tolkiena nie, ale w książce nie daje temu wyrazu). Nie omija zresztą również filmów. Oprócz tej postmodernistycznej zabawy daje jeszcze dwie ciekawe rzeczy:

1) można wejść w skórę Irakijczyków czy kogokolwiek, kto sprowadził sobie na głowę wojska interwencyjne własną głupotą;
2) przerażające jest to, że scenariusz całkowitej zagłady jest całkiem możliwy;>; to samo ze scenariuszem przejęcia w Polsc władzy przez wiadomych ludzi...

Nie bez znaczenia jest także duża wiedza autora o współczesnym uzbrojeniu i technice, a także w miarę realistyczne gdybanie o technice przyszłości(jeśli jest przegięte, to dlatego, że autor "puszcza oko" i nawiązuje do jakiegoś filmu czy książki).

Teraz wady. Książka jest bardzo mocno osadzona we współczesnych realiach, łącznie z polityką, co pociąga za sobą również pewne zgrzyty. Autor ma określone poglądy, pewnych ludzi(czytaj: prawicowców i Amerykanów) nie lubi, choć jeśli są warci, potrafi oddać im szacunek. Nie wszystkim również może przypaść niechronologiczność: cechą stylu autora jest to, że często gęsto robi retrospekcje, stanowiące zresztą większość akcji. Ma to swój urok, ale można sie nieźle pogubić.

Książka nie dla każdego, mimo nawiązań dofantasy jest to 100% science, czy raczej political fiction. Do tego wypadałoby interesować się tym, co się obecnie w kraju i na świecie dzieje, zarówno w polityce jak i kulturze i sztuce. Ale warto, zaręczam;].

Wrażenia z Sherwood wkrótce...

More infomation
Xeniph - 07-01-2005, 23:09
Temat postu:
Z innej beczki. Ktokolwiek czytał, ktokolwiek wie: Eragon.

Książka napisana przez 15-latka, w Empiku reklamowana jako następca Władcy Pierścieni i Harrego Pottera. Zna ktoś? Warto przeczytać?
Irian - 08-01-2005, 10:45
Temat postu:
Jeszcze nie czytałam, więc powtórzę tylko opinię zasłyszaną: nie jest toto zbyt oryginalne, ale dobrze się czyta. Dla rozrywki - czemu nie...
Zegarmistrz - 08-01-2005, 13:20
Temat postu:
W listopadowym numerze Science - Fiction był fragment Eragorna. Niezbyt obszerny, ale wystarczył by wyrobić sobie opinie o stylu autora oraz jakości tłumaczenia. Wypadowa tych czynników wygląda tak, że moim zdaniem niektórzy z naszych młodszych uzytkowników piszą lepiej.

O fabule książki na tej podstawie trudno coś powiedzieć.
Miya-chan - 08-01-2005, 14:50
Temat postu:
Fragment tej książki jest na WP, konkretnie TU. Nie zauważyłam żeby się toto wybijało czymś szczególnym, ale żeby osądzać, może lepiej przeczytać całą książkę? Hm, raczej nie będę jej specjalnie szukała ;P
Noire - 10-01-2005, 08:01
Temat postu:
Hmm..jakby kogos interesowalo to powiem, ze czytaja Eragorna w Radiu Bis (od tego stycznia) tylko nie wiem o ktorej godzinie
Ysengrinn - 19-01-2005, 12:20
Temat postu:
Czytam "Kod Leonarda da Vinci", o którym było dość głośno. Nie powiem, czyta się nieźle, ale bez rewelacji. W zasadzie nie jest to książka tylko scenariusz do filmu, Brown stosuje identyczne chwyty jak w hamerykańskich produkcjach sensacyjnych:]. Ponieważ to czytadło to nie mam zastrzeżeń w sumie do niczego. Polecam wszystkim, z wyjątkiem Zega. Jeśli bowiem wiccańskie kawałki wkurzały cię w Sapkowskim, to do tego autora nawet nie podchodź:].

Zdaję sobie jednak sprawę, że niektórzy mogą pomysły Browna wziąć za bardzo na serio i przyłączyć się do chóru naskakującego na kościół. Dlatego prośba: przeczytajcie posłowie polskiego wydania, ręczę, że jego autor zna się na rzeczy i pisze prawdę, gdy prostuje pisarza. Wszelkie teorie spiskowe by kościół rzymsko-katolicki w książce są fikcją literacką. Kult Wielkiej Bogini nie został unicestwiony przez kościół, jej rola zaczęła maleć już wcześniej i gdy chrześcijaństwo zaczęło wzrastać w siłę, większość kultów pogańskich była kultami bóstw męskich. Nie pytajcie mnie czemu tak było, ale to prawda-_-.

Jak się wam spodoba ta książka, polecam "Wahadło Foucaulta". Tylko ostrzegam, że jest ze sto razy trudniejsze w odbiorze, za to zupełnie odlotowe:].
Mai_chan - 20-01-2005, 21:08
Temat postu:
Szukam informacji o pewnej książce... "Córka dyrektora cyrku" niejakiego Josteina Gaardera. Czy ktoś z was coś o niej słyszał? Czy mógłby mi coś o niej powiedzieć? I dlaczego po wpisaniu do Googli wyszkoczyły tylko trzy strony wyłącznie po francusku? =='
Irian - 21-01-2005, 00:30
Temat postu:
http://www.biblionetka.pl/ks.asp?id=2970

A co do gugli - nie wiem, jak szukałaś...
http://www.google.com/search?q=%22c%C3%B3rka+dyrektora+cyrku%22&sourceid=opera&num=0&ie=utf-8&oe=utf-8
Mai_chan - 21-01-2005, 14:32
Temat postu:
Dzięki bardzo :D
Aori Takera - 02-02-2005, 16:00
Temat postu:
Hmm.. Eragorna raczej nie przeczytam, no chyba że naprawde warto == podobno plagiat, a nie nastepca :P

A Aori ukochaną pisarką jest p. Dorota Terakowska^^ Czytał ktoś może jej książki..? Ja chyba wszystkie połknęłam XD< no oprócz Władcy Lewawu> i wszystkie uważam za świetne^^ Za co? Za styl pisania, za bohaterów, za niewymyślne, ale niesamowicie prawdziwe< z nutką fikcji <3> historie.. I za madrość, zawartą w tych książkach. Dlatego każdą z nich czytam po kilka razy, co jakiś czas ;) Bo rok temu czytałam Poczwarke- podobalo mi sie, bo.. no nie wiem czemu XD Ale teraz jeszcze raz spróbowałam, i odkryłam zupełnie inny świat :3
Naprawdę polecam książki p.Terakowskiej.. Zwłaszcza osobom, które chcą poznać nieco odmienne zdanie na utarte tematy typu religia czy żecie, oraz Dobro i Zło..< no tak, może i ktoś zna już taki tok myślenia, ale dla mnie był nowy i spodobał mi isę ;) zwłaszcza w Tam, gdzie spadają Anioły czy Samotność Bogów- przecudne->

Tak więc.. jak ktoś czytał, niech mówi <3
Mai_chan - 02-02-2005, 16:35
Temat postu:
No proszę, fanka Terakowskiej :D "Tam gdzie spadają anioły" to jedna z moich ulubionych książek ^^ Bardzo podoba mi się jej styl i to w jaki sposób pisze o sprawach poważnych.

Za to swego czasu wpadłam na pierwszy tom trylogii pewnej... Tytuł pierwszego tomu "Po słowiczej podłodze", drugi tom to "Na posłaniu z trawy". Przyznam, że za diabła nie mogę sobie przypomnieć nazwiska autorki ^^" Jednak uważam to za godną polecenia lekturę ^^ Rozgrywa się w wyimaginowanym świecie opartym na feudalnej Japonii (aczkolwiek Japonia to nie jest i nie będzie). I jest absolutnie genialna :D Trzeci tom powinien wyjść w Polsce w okolicach następnych świąt Bożego Narodzenia ^^" Naprawdę polecam, książka jest świetna i wciąga od pierwszej strony :D

Podobnie zresztą jak "Madame" Antoniego Libery (dla odmiany jest to Polak). Czytam właśnie, jak przeczytam powiem więcej... Ale i tak zapowiada się hm... ciekawie...
Zegarmistrz - 04-02-2005, 11:48
Temat postu:
Ok, to teraz ja:

Malazjańska Księga Poległych, tom pierwszy Ogrody Księżyca Ericsona. Rzecz ostatnio bardzo modna. Na pierwszy rzut oka rzecz z gatunku wielkich (coś 5 tomów, pierwszy około 500 stron, dalsze tomy w Polsce dzielone na części). Książka jest średnia. Sporo wątków autor marnuje, świat przedstawiony w dedekowskim stylu, historia prowadzona w tradycji tolkienozrzynki, postacie w stylu czarnej kampani i główny zły, który w chwili swego triumfu wchodzi na minę... Ma kilka przebłysków, ale dalszych tomów nie kupie.

Czarny Bóg Keyesa drugi tom Z Wody Zrodzonego. Dość klasyczne fantasy w amerykańskim stylu ze znaczącymi przebłyskami. Sporo ciekawych (i dobrych) pomysłów, niezła intryga. Szkoda trochę, że nie czytałem pierwszego tomu, ale w BG UMCS nie ma go... Na książkę cieniem pada totalnie nieudane zakończenie (podejrzewam, że autor planował inne, ale wydawca go nie zaakceptował), ale mimo to polecam.

i coś nie fantastycznego:

Naga Małpa Morrisa. W brew pozorom książka niegłupia, stawiająca w ciekawym świetle nasze ludzkie zachowania i warta przeczytania. Tłumaczy wiele aspektów naszej zeczywistości. Należy jednak podejść do niej z dystansem... Autor momentami wypisuje straszne głupoty, nie mniej jednak jako całokszałt jest interesująca. Raczej nie dla feministek.
Zegis Black Priest - 04-02-2005, 18:57
Temat postu:
Hmm... Eragon.
Styl wg. mnie przeciętny, dobrze się czyta i nic poza tym
Sam pomysł usilnie przywodzi mi na myśl "Kolor Magii", a dokładniej "Przynęte smoka" z mieszkańcami pewnej góry, jeżdżącymi na smokach.
Zaprezentowany w ksiażce podział magów, na tych korzystających z duchów, mikstur, i magii bez pośrednictwa duchów czy smoków, nie przemawia do mnie. W końcu przy takim podziale każdy idiota z dobrą pamięcią może zostać czarodziejem dzięki miksturą, albo duchą.
Z specyficznych scenek właściwie tylko rozmowa z zielarką, zapadła mi w pamięć ;)
Chociaż trzeba przyznać że przynajmniej nie ma tutaj przeginania z mocą głównego bohatera, a stary człowiek mimo mocy posiadanej za młodu równierz nie powala zdolnościami. Co jak dla mnie jest plusem. (Tylko ile można czytać o młodym chłopcu który dzięki szczęściu pokonuje o wiele silniejszego przeciwnika? _^_)
Ogólnie uważam Eragona za średnią książkę, w okół której zrobili szum tylko dlatego że autor napisał ją przed 16 urodzinami...
Przeczytać można, i nawet miło się czyta... tylko po co jeśli są lepsze? ^^"
Anonymous - 19-02-2005, 14:49
Temat postu:
Coz, Eragon moze i jest ewenementem, na skale stanow zjednoczonych albo cos. a co do ksiazek pisanych przez dzieci, amber wyal jakie cos, "w lstrze snow" sie chyba nazywa. widac ze to nie dorosla osoba pisala, ale tez bylo interesujace. natomiast z powyzszych 2 wyni,a ze dzieci znacznie lepiej wymiaruja moc, i nie tworza przepakow.

a co do p. Terakowskiej, to natknelam sie na "corke czarownic", i musze powiedziec, "niech zyja plagiaty". to-to na kilometr zalatuje gwiezdnym chlopcem. Stad, nic wiecej ww pani nie czytalam. Czyzby moze jednak wartob bylo?

Z ciekawosci - a czytal ktos Nigdziebadz?
Mai_chan - 19-02-2005, 14:52
Temat postu:
A ten "Gwiezdny Chłopiec" to czyj jeśli wolno? Bo może bym przeczytała?
Irian - 19-02-2005, 14:55
Temat postu:
Gwiezdnego Chłopca nie czytałam, natomiast Córka Czarownic była moją ukochaną lekturą w bodajże szóstej klasie podstawówki, sio z łapami. :P

Nigdziebądź jest wielkie... Jak zresztą cały Gaiman. Chociaż ja i tak wolę Amerykańskich Bogów.
Moonlight - 19-02-2005, 15:18
Temat postu:
Bianca napisał/a:
Z ciekawosci - a czytal ktos Nigdziebadz?


Czytałam, jakiś rok temu - i chyba, korzystając z ferii, przypomnę sobie tę pozycję. Zakręcone toto jak domek ślimaka, pozostawiło na mnie duże wrażenie. Jedna z tych książek, co się za szybko kończą. A najbardziej polubiłam Łowczynię ;). I chyba rozejrzę się za innymi pozycjami Gaimana...
Miya-chan - 19-02-2005, 16:20
Temat postu:
Gwiezdny Chłopiec? Cóż to jest ten Gwiezdny Chłopiec? Córka Czarownic była moją ukochaną lekturą i nadal jest, w ogóle książki Terakowskiej pochłaniam ze smakiem. Mniam.

Irian, duszo Ty ma bratnia! - zakrzyknęła istota, której ulubioną obsesyjką jest wypatrywanie ocząt za twórczością Gaimana :> Amerykańscy Bogowie genialni są *_* Nigdziebądź jak dotąd przeczytałam kawałek na kanapie w empiku i wyszłam stamtąd z zawrotami głowy :D Chciałabym więcej, a tu klops, ni ma _^_ Za to dorwałam Gwiezdny Pył, Koralinę i Wilki w Ścianach, fazowe dziełko XD

Mai, pani pisząca o rodzie Otori zwie się Lian Hearn :> tak gwoli przypomnienia :> Czy drugi tom jest równie wciągający co pierwszy? *_*

Mai_chan - 19-02-2005, 16:42
Temat postu:
Nie mam go jeszcze w łapkach, bo Arisa mi pożyczyć nie chce >< A ja nie mam forsy na własne ==' Ale zapewniam, że jak tylko się dorwę zdam relację :)

A co do Geilmana, to jak dotąd dorwałam tylko Wilki w ścianach (jak mówiła Miya - fazowe dziełko) i pisany we współpracy z Pratchettem "Dobry Omen". No cóż, dobre - to za mało powiedziane :)
Irian - 19-02-2005, 19:04
Temat postu:
Opowiadania też pisze dobre, wyszły w tomie 'Dym i lustra'... Może ktoś pamięta, kiedyś w Magii i Mieczu umieścili takie... dziwne... opowiadanie o Królewnie Śnieżce. Właśnie jego. Kto czytał, na pewno pamięta, kto nie czytał - nie będę mu psuła zaskoczenia.

Ja ostatnio nadrabiam zaległości w polskiej fantastyce (i jednocześnie odpoczywam od podręczników - sesjo, bądź przeklęta!). Po kolei

Iwona Surmik, 'Talizman złotego smoka' - uojezu... Wtórne niesamowicie. Po kilkunastu stronach można przewidzieć główny ciąg fabularny aż do końca książki, chociaż to dopiero pierwszy tom. Za to stylistycznie dobrze napisane. Mam jednak takie wrażenie, że autorka do tego stopnia boi się przesłodzeń, że przesadza w drugą stronę... Każdy, kto wykazuje choć trochę dobra, zostanie na pewno przykładnie ukarany. :> Można czytać, biorąc poprawkę na to, że to debiut... Ale nie należy się spodziewać czegoś niesamowitego.

Michał Studniarek, 'Herbata z kwiatem paproci' - dobre. Zdecydowanie dobre, wciągające, świat przedstawiony spójnie (cyberpunk, ale łagodny + istoty z legend słowiańskich), bardzo spodobały mi się nawiązania kulturalne do naszych czasów. Fabuła sensowna, bohaterowie z charakterem, zdecydowanie warto.

Romuald Pawlak, 'Inne okręty' - świetne. Dorwałam toto w literaturze pięknej, ale to jednak fantastyka... Równoległa historia, czyli co by było gdyby Pizarro zginął w kluczowej bitwie (głupio zginął, zresztą). Bardzo klimatyczne, stosunki między Inkami i Hiszpanami realistyczne, fabuła wciąga... Naprawdę dobra książka. Fragment był kiedyś publikowany, nie pamiętam, czy w Magii i Mieczu, czy w Nowej Fantastyce - opowiadanie o zamachu na papieża Aleksandrze XIV, który przyleciał do państwa inkaskiego (nie pamiętam, jak toto nazwali ^^'), żeby ułagodzić rewolucję. Warto, warto, po trzykroć warto.

Nowa porcja książek piętrzy się na stercie obok mojego łóżka, jak przeczytam - zrecenzuję. :>
Anonymous - 19-02-2005, 19:31
Temat postu:
Gwiezdny chlopiec jest Oskara Wilde.

co do polskieich ksiazek, to polecam:

"kuzynki" Pilipiuka (stare, ale ktos mogl nie czytac jesli ma uczulenie na reszte jego tworczosci, tak jak ja, 2 tom, "Ksiezniczka", troche gorszy ale tez ma swoje chwile)

"Sluge Bozego" Piekary (ale dosyc krwawe to-to, wiec nie dla wszystkich, na razie tego sa 3 tomy chyba)

"Linie Ognia" bodajze, ostatnio wydana ksiązkę Pacyńskiego (pierwsza polowe, bo druga to niestety dosc piekny przyklad overpacka, czyli jak 2 bohaterow tak od czapy moze pokonac jedna z najpotezniejszych istot na ziemi, nawet bez przygotowania)

"Tkacz Iluzji" i 2 nastepne tomy p. Bialołęckiej. niestety wyglada na to ze sie poklocila z wydawnictwem i reszta sie nie ukaze.....
Irian - 19-02-2005, 19:37
Temat postu:
Jak to się nie ukaże?! <szok i załamanie> A ja tyle czasu czekam... Buuuu!

Kuzynki są świetne. Taka ciepła książka... Jak ją przeczytałam, odwróciłam na początek i przeczytałam jeszcze raz. I jeszcze raz. Poprzednio tylko właśnie przy Tkaczu Iluzji tak miałam... Niedługo ma wyjść trzeci tom, Dziedziczka, już widziałam gdzieś fragment, skupiają się na Stanisławie, jak widać po tytule.
Anonymous - 19-02-2005, 19:43
Temat postu:
wiesz, mialo sie ukazac w zeszlym roku jeszcze..... wiec to ze nadal ne ma uwazam za zly znak :(

a co do dziedziczki, zobaczymy, ksiezniczka mnie rozczarowala - widac wyraznie ze to sa kawalki, pozbierane w ksiazke, bo wydawca se zazyczyl "cos jeszcze" (Pilipiuk sie sam przyznal ze tak bylo)....
Zegarmistrz - 19-02-2005, 20:53
Temat postu:
Cytat:
"kuzynki" Pilipiuka (stare, ale ktos mogl nie czytac jesli ma uczulenie na reszte jego tworczosci, tak jak ja, 2 tom, "Ksiezniczka", troche gorszy ale tez ma swoje chwile)


Kuzynki to chyba najleprza książka Pilipiuka. Natomiast ,,Księżniczka" jest strasznie słaba. Akcji (jakielkolwiek, sensownej) prawie nie ma, tylko same zapychacze stron. Fabuła rozłazi się i właściwie wiele sensu nie ma, co więcej eksportuje w to swój, znany z przygód Wędrowycza sposób myślenia, który tu jest wyjatkowo nie na miejscu. Mam nadzieje, że w ,,Dziedziczce" się poprawi.

Generalnie problemem tego autora jest to, że pisze za dużo i za szybko. Gdyby zwolnił mógłby utrzymać znacznie wyższy poziom.
Anonymous - 19-02-2005, 21:06
Temat postu:
on pisze strasznie nierowno, wiec miewa dobre i zle momenty.... a ksiezniczka wlasnie z dopychaczy sie sklada..... ten kawalek jak alchemik chcial patent nauczycielski swojego czasu widzialam w felietonie (by pilipiuk, zeby nie bylo), wiec to jest w ogole autobiograficzne..... mam wrazenie ze on tam kawalki mial, a reszte kleil
BetiiX - 21-02-2005, 20:07
Temat postu:
a czytal ktos z was jakies pozycje Iwana Bunina?? bo mi do pracy maturalnej ten pisarz sie moze przydac, wypozyczylam jedna z jego ksiazek, ale jakas mi sie nudna wydaje ;) .. tytul.. ee.. Lika, luka.. jakos tak badz co badz^^"
Zegarmistrz - 02-04-2005, 10:41
Temat postu:
Andriej Bielanin "Miecz bez imienia". Rosjanie mają długą i dobrą historię fantastyki, która - po pewnej przerwie - ponownie powraca do łask w naszym kraju. Książka ta to fantasy, pisane z przymróżeniem oka. Opowiada o młodym, rosyjskim grafiku, który przypadkowo wchodzi w posiadanie magicznego miecza i przenosi się w jakże niebezpieczny świat rycerzy, smoków i czarownic, by walczyć ze złym czarnoksiężnikiem Risenkampfem.

Książka jest sztampowa aż do bólu, lecz - o dziwo - jest to jej zaletą. Autor nie traktuje jej w pełni na poważnie, a raczej bawi się konwecją okraszając historię (niekoniecznie najwyższych lotów) humorem. Dzięki temu czyta się ją bardzo dobre. Co więcej lektura jest bardzo zwięzła - całą historię umieszczono na 205 kartkach jednego tomu, co zasługuje na uwagę, zwłaszcza w fantasy, którego autorzy z rzadka tylko potrafią napisać coś, co nie jest 15 tomową kolumbryną.
Beryl - 18-04-2005, 10:15
Temat postu:
Mnie właśnie Księżniczka wydała się dużo lepsza od Kuzynek - lepiej się czytało, fabuła była dowcipniej rozwiązana... Że za dużo wtrętów robiących klimat i nic poza tym? Taka właśnie ta książka jest i już. Pasuje do miasta, w którym się rozgrywa, jak ją czytam, to przed oczyma mam Kraków.
Z ulubionych książek - nikt tu nie wymienił jednej z moich ulubionych autorek, czyli Lois McMaster Bujold, autorki dość nietypowych, ale niezmiennie nagradzanych powieści SF. Nie są to takie typowe "twarde science fiction" ale raczej historie o ludziach i ich przygodach, pełne humoru, choć nie pozbawione odrobiny zadumy. Czyta się to znakomicie. Autorka napisała też dwie powieści fantasy - obie też zgarnęły u siebie najwyższe nagrody. "Klątwa nad Chalionem" to jedna z najlepszych książek jakie czytalam. Zaczyna sie trochę jak "Hrabia Monte Christo" - znaczy do kraju wraca po długiej niewoli facet, którego wrobiono, bo był dla pewnych osób wybitnie niewygodny. Zaczyna się mścić? Skądże. Szuka tylko miejsca do życia i modli się, by tamci się o jego powrocie nie dowiedzieli, bo tym razem mogliby się go pozbyć ostatecznie. Świetne, dramatyczne i pełne humoru zarazem, czyta sie znakomicie. Na wszystkie osoby, które to z naszej biblioteki wypożyczały, zachwycały się wszystkie, a jedna miała wątpliwości jedynie co do charakteru głównego bohatera.
Jeśli chodzi o najgorsze książki, muszę się zgodzić z poprzednikami - Rapsodia to chała jakich mało, także ze względu na cieniutko poprowadzoną fabułę ( klasyczny błąd - najpierw postać streszcza swój plan, a potem akcja idzie dokładniusieńko według planu, powodując ciężkie ziewanie u czytelnika - jak w kiepskim fanfiku), ale głównie z powodu głównej bohaterki. Łazi to to po świecie, nieziemsko piękne, że jak idzie ulicą, to ludzie się na nią zagapiają i rozbijają wozy/wpadają na latarnie - dosłownie! Jak w kreskówce. Wszyscy mężczyźni (ludzcy) jej pożądają. Oczywiście ona uważa, że wszyscy przesadzają z komplementami. Jeśli gdzieklwiek na świecie istnieje jakaś przepowiednia o bohaterze, który nadejdzie, jest to przepowiednia o niej, jeśli gdzieś jest wakat na jakimkolwiek stanowisku, czeka ono na nią. Wszystko się jej udaje, zwykle to ona ma rację, kocha dzieci ( wszystkie adoptuje) i pragnie pokoju na świecie. Gdyby się jej pozbyć, poziom książki momentalnie podskoczyłby o parę poziomów, ale wtedy trzebaby dopisać 95% tekstu niestety. Żeby nie było - jestem kobietą, uwielbiam babskie fantasy, nawet lalki Barbie lubię - ale ta książka przechodzi wszelkie granice.
Avellana - 18-04-2005, 10:22
Temat postu:
O! No to wreszcie się znalazł ktoś, kto podziela moją opinię o Rapsodii! Strasznie mi było głupio, bo dostałam to w prezencie (co gorsza - od osób z forum), zmogłam dwa pierwsze tomy i ćwierć trzeciego i stwierdziłam, że ja dziękuję. I z podanymi wadami zgadzam się w 100%.
Mai_chan - 18-04-2005, 10:50
Temat postu:
Od Rapsodii nie wymagałam niczego wielkiego, może i dlatego też się nie zawiodłam jakoś szczególnie. Rapsodia mnie generalnie denerwowała, ale miałam do niej sentyment (jak do wszystkich minstrelek w jakichkolwiek książkach). Najbardziej mnie dobiły dwie rzeczy - wstęp Sapkowskiego i długość. Wstęp - "nie jestem zwolennikiem streszczania książki we wstępie, ale należałoby tu wspomnieć o..." i dokładne streszczenie pierwszego tomu ==' Myślałam, że zamorduję... A co do długości - Rapsodia byłaby idealnym czytadełkiem do autobusu, gdyby nie jej cegłowatość. Trzeci tom ledwie przebrnęłam...
Beryl - 18-04-2005, 11:22
Temat postu:
Chwała niebiosom, nie jest długości Sagi o Ludziach Lodu... na szczęście tamten jest rozbity na krótkie tomiki i robi za Harlequina z wątkami fantasy...
Z innych fajnych książek - cykle Robin Hobb, zwłaszcza te o Błaźnie i Skrytobójcy. Sympatyczne, przyjemne w czytaniu opowieści w których najwyżej cenię, prócz dopracowania świata, sylwetki bohaterów - nikt tam nie jest stuprocentowo dobry, nikt suprocentowo mądry. Nie ma czegoś takiego, że postacie spotykają się w tawernie i już gotowe pójść za nowym znajomym na kraj świata i oddać za niego życie - tam przyjaźnie ulegają zerwaniu, rodziny się nie rozumieją i kłócą, bohater słyszy niewątpliwą prawdę od soich mentorów, ale on wie lepiej... i oczywiście robi głupi błąd, za który cierpieć będzie on i jego bliscy. Życie jest tam życiem, nie słodką bajką. Świetna rzecz.
Inna rzecz to "Jonathan Strange i pan Norrell" - urocza historia o odrodzeniu angielskiej magii. Jeśli ktoś lubi Dickensa i inne klasyczne angielskie powieści, będzie wniebowzięty. Subtelny, ironiczny humor, wdzięczna narracja, wielowątkowa fabuła, interesujące dygresje, doskonały styl. Aczkolwiek fani mocnej akcji od pierwszej strony mogą się poczuć nieco znudzeni pierwszym tomem.
Czemu ja mam wrażenie, że najlepszą fantasy pisują Anglicy? Tolkien, Clarke, Prattchet... a, nawiasem mówiąc, Jingo się właśnie tłumaczy. Powinien być za jakiś miesiąc i podobno jest wspaniały.
Anonymous - 18-04-2005, 16:41
Temat postu:
Zgadzam sie co do Bujold - chociaz Barryar w dalszych tomach jednak traci na jakosci, ale taki juz los wiekszosci tasiemcow. Pierwsze dwie czesci sa nadal swietne.

Ksiezniczka..... coz, miala momenty. po niej ostro widac, ze byla keljona - autor mial pomysly, ale nie na cala rowna fabule. mam szczera nadzieje, ze Dziedziczka nie bedzie gorsza.

Co do Rapsodii........ coz, ja tam zmoglam. 3-4 tomy sie srednio dawaly, ale ogolem sie dawalo czytac spokojnie, tylo ze nieco za slodkie, ale w sumie w granicach tolerancji. chociaz, moze dlatego ze ja ogolnie lubie cherryh, a styl byl dosyc podobny
Beryl - 18-04-2005, 23:52
Temat postu:
Ha, Pilipiuka to ja bardzo lubię... nie spotkałam go wprawdzie, ale szefowa mi opowiadała, że na spotkaniu, zawstydzony tym, że nie przywiózł żadnej książki, żeby nam ofiarować, próbował dać jej kaskę, żeby kupiła nam jego książki. Nie wiedział biedaczek, że u nas wszystkie jego książki ( prócz tej najnowszej) są i są zaczytywane, ale i tak każdy bibliotekarz poczułby ciepełko w sercu na myśl o autorze, który chciał wzbogacić jego małe królestwo.
A właśnie - czytał już ktoś te 2586 kroków i czy fajne jest?
Bianka, a pierwsze części według kolejności wydawania czy chronologicznie. Bo ja, mimo fatalnego tłumaczneia, bardzo lubię Ethana z Athos - jak myśmy na to po antykwariatach polowały...
Anonymous - 19-04-2005, 06:12
Temat postu:
Hmm, cyklowo - strzepy honoru i barryar
Beryl - 19-04-2005, 09:56
Temat postu:
Dla mnie te dwie mają jeden poważny feler - brakuje w nich Milesa, no, w każdym razie za dużo się nie pokazuje.
Anonymous - 19-04-2005, 10:28
Temat postu:
hmm...... coz, ja akurat za nim srednio przepadam - w sumie pewnie dlatego ze widze w nim te same wady co wyzej podpisani w Rapsodii - z dokladnoscia do urody. Nieco zbyt kochany jest. Jesli juz, to wole jego brata
Beryl - 19-04-2005, 10:38
Temat postu:
"To teraz jest was trzech?"^^ Tak, Mark jest również wyjątkowo sympatycznym bohaterem, może faktycznie bardziej realistycznym - taki zakompleksiony biedaczek. ŻAłuję, że nie wychodzą dalsze części - z rozpaczy nawet pożyczyłam od koleżanki jedną część po angielsku. Rodzice, którzy spóźniają się do domu na narodziny własnych dzieci to dość zabawny efekt zastosowania przyszłościowych technik...
Anonymous - 19-04-2005, 11:07
Temat postu:
Zakompleksieni to oni chyba sa obaj, tylko ze Mark jest nieco mniej idealny(?) (znaczy sie taki co to go dzieci i psy kochaja i wszystko robi Slusznie, a przynajmniej sie stara) - nie wiem czemu ale na tego typu panow mam lekkie uczulenie. Natomiast mi sie w sumie bliej konca cykl nieco przejadl - tak jak Endery. Ale w sumie ostatnio mnie chwycila lekka nostalgia wiec przejrzalam znowu Strzepy i Barryar - tak wiec moze sie zbiore do przejrzenia koncowych czesci tez (komputerowa biblioteka to jednak jest to)
Avellana - 19-04-2005, 11:17
Temat postu:
Ja przepraszam za mały offtop, ale Miecz bez imienia jeszcze nie wyszedł z opracowania, więc nie mam o czym napisać... Czy koleżanka B. to bibliotekarka może?
Beryl - 19-04-2005, 11:41
Temat postu:
Tylko hobbistycznie bibliotekarka, ale banany i fistaszki wierni fantaści mi przynoszą. W każdym razie pozdrawiam bibliotekarza profesjonalnego. Ave!
Kiedy Bianka pisze o postępującym jedynie słusznie i takim, co go psy i dzieci kochają, to momentalnie staje mi przed oczami Marchewa. W tym wydaniu, to chyba nic do zarzucenia temu typowi nic nie można mieć? A z Milesem i Markiem to rzecz trochę zabawna - gdy akcja jest z punktu widzenia Marka albo Quinn, Miles wychodzi na tego niesamowitego geniusza. Gdy z punktu widzenia Milesa, mamy w późniejszym czasie obraz Marka jako szczwanego jak lis twardziela.
Anonymous - 19-04-2005, 11:48
Temat postu:
True, true - ale Marchewa jakby nie bylo jest postacia przeladowana - i z zalozenia komediowa... no i zeby nie bylo, nie miewa tego typu problemow egzystencjalno/decyzyjnych.

A co do szanownych braci, to tu mozna pogratulowac autorce - tego typu sztuczki latwe nie sa. A co do bycia geniuszem, to tacy sie aurat zdarzaja tu i owdzie... twardziele zreszta tez ;)
Beryl - 19-04-2005, 11:56
Temat postu:
Nyu, a Klątwę nad Chalionem się czytało? Tam dopiero moja koleżanka marudziła nad głównym bohaterem, czy raczej nad jego ogólnym poddaniem, skromnością i pokorą. Ale jaki ma być facet, który spędził tyle czasu na galerach jako wioślarz i jego obecna egzystencja zależy tylko od innych? No, i gdyby był inny, to ta cała historia nie miałaby się prawa zdarzyć, bo bogowie wybraliby kogoś innego.
Anonymous - 19-04-2005, 12:08
Temat postu:
Hmm.... ano sie czytalo, i akurat tamtejszy bohater mi pod tym katem nie przeszkadzal - pewnie masz racje, i "znal swoje miejsce" a nie lazil dookola z wielim napisem "jestem honorowy" na lbie (innej czesci ciala). Poza tym, poddanie jako cos wynikajacego z przysiegi (chociazby lennej) jednak odbieram troche inaczej - tutaj to ze czlowiek odbiera swoje zobowiazania tak a nie inaczej to jest jego wewnetrzna sprawa... i troche rozni sie od bycia chodzacym idealem "bo od dziecinstwa staralem sie nie sprawic zawodu matce, ojcu i wujkowi Heniowi" - sa rzeczy ktore podpadaja raczej pod "bo musze/bo tak nalezy" a nie pod "bo gna mnie ku temu wewnetrzy poped do bycia idealem". W sumie, to nawet heroldowie Mercedes Lackey w wiekszsci plasuja sie pod 1 a nie pod 2 (chociaz jako ogol, to definitywnie pod 2) - a ci to juz sa wyidealizowani do bolu. Natomiast z drugiej strony - polecam Nightwalkera, to boli (jestem wampirem, pije krew, ratuje ludzi przed innymi takimi jak ja bo jestem taki dobry i szlachetny z charakteru)

W Chalionie to ten czlowiek, co to dal sie utopic w ramach ratowania krolewskiej rodziny (przepraszam, ale jednak chwile temu sie czytalo, i nie mam az takiej pamieci do imion) to tak, byl juz po drugiej stronie tej "irytujacej szlachetnosci", ale coz, nie mowie ze w zyciu takich nie ma (szczesliwie zwykle dosc szybko sa eliminowanie w wyniku dzialania ewolucji).
Beryl - 19-04-2005, 12:22
Temat postu:
Tamten, co się topić dał, to alo z ciężkiej miłości albo wpadł w pułapkę własnej szlachetności. Skoro już wcześniej o nim mówili "Szlachetny dy Lutez" to pewnie poproszony o coś takiego, nawet jeśli nie miał chęci, to nie miał jak odmówić, bo zniszczyłby swój wizerunek. Honor był dla niego najważniejszy.
U Lackeyki to fakt, szlachetność postac dobrych jest irytująca, tak jak i bezwzględna podłość i perwersja u tych złych. Jeszcze u heroldów to rozumiem - oni są zdaje się szlachetni ze wstydu. Jeśli mają na okrągło świadka, który siedzi im w głowie i ocenia to co myślą, to siłą rzeczy będa się starali tłumić wszelkie niestosowne myśli i postępować słusznie. Gdyby przecież zrobili coś okropnego, towarzysz mógłby im popełnić samobójstwo i wtedy też by zginęli. A skorumpować towarzysza nie ma jak, bo one też są niejako połączone. Za to szlachetności bardów/uzdrowicieli/magów/wojowniczek już jest trochę niewytłumaczalna. Może to zaraźliwe?
O ile jak byłam młodsza Lackeykę uwielbiałam, tak teraz mi to powolutku przechodzi. Aczkolwiek świat jest przyjemny do grania, a i ballady, które kobietka pisze są znakomite i do słuchania i do śpiewania.
Anonymous - 19-04-2005, 12:31
Temat postu:
no nie, o ile pamietam z tekstu to na poczatku sie sam zglosil (jesli nie sam wyszedl z tym pomyslem nawet), dopiero potem (po 2 razie chyba) szlachetnosc mu przeszla i go dotapiali na sile

coz, ja tam dobre postacie w jej wydaniu uwazam za wcale zjadliwe (w porownaniu z wyzej wspominana Rapsodia chociazby sa jakies takie..... bardziej rzeczywiste, a ja nawet wspomniana Rapsodie zjadlam bez wiekszej niestrawnosci) - w sumie w Burzach sie nawet wyrobila - pan general to chyba jedna z bardziej realistycznych osob w calosci. Moze dlatego, ze czesci heroldow sie zdarzyla Niechlubna Przeszlosc. A tymi zlymi to fakt, chyba nie trafila sie zadna ktora nie jest skonczonym dewiantem (we wszystkich sensach tego slowa). Chociaz to akurat po N roznych zaczyna nawet troche smieszyc - ja wiem ze znacznie latwiej sie kogos niszczy niz rozumie, a skoro jest taki Strasznie Zly to nie ma nawet co za duzo myslec tylko mu trzeba wkopac... no ale bez przesady, nawet zakladajac, ze mroczna magia wypacza. Ale, tu akurat znowu, w tym sensie chyba Goodkind jest o wiele bardziej przerysowany, tam ponad 3 tom po prostu nie bylam w stanie strawic (a dla mnie to jednak jest rzadkosc, mimo wszystko
Beryl - 19-04-2005, 12:37
Temat postu:
Co do Goodkinda - w momencie kiedy okazało się, że facet nie pamięta, ile razy był żonaty, poczułam lekką rezerwę do tej książki. W ogóle gość taki trochę dziwny był. Ktoś to skwitował, że wszyscy w tym świecie czekają, aż on przybędzie i raczy za nich pomyśleć.
A czytałaś Dragonlance? Niby standardzik fantasy, a jednak czuję do niego nieustający sentyment - znaczy, do książek pisanych przez Weis i Hickmana. Lubię go, bo wszystko tam takie gorzkie i niejednoznaczne bywa. Choć w ostatniej trylogii bohaterowie przesadzają z głupotą momentami.
Anonymous - 19-04-2005, 12:56
Temat postu:
Coz, ja w momencie gdy wyszlo na to ze caly swiat nie jest w stanie wlasnych 2 liter znalezc w bialy dzien przy pomocy 2 latarni bez udzialu glownego bohatera. I tak, mniej-wiecej na to wychodzi, szczegolnie w tych ostatnich pozycjach z "dlaczego wszystko inne jest zle a ten moj system taki wspanialy"

Ktora to jest ostatnia - bo ja w tej chwili czytam cos co ma w 2 tomie powrot Thaksis (czy however sie to pisze). Sama mam sentyment do oryginalnego storyline-u (czyli smokow) i jednej z prehistorii (tej co to sie zaczyna od "soulforge"). Natomiast z weiss/hickman i tak najbardziej podoba mi sie cykl sf, chyba star guardians sie nazywal? W Polsce wyszedl 1 tom, a dalej to juz niestety nie
Beryl - 19-04-2005, 13:03
Temat postu:
Ostania, miałam na myśli Wojnę Dusz - muszę sobie ostatni tomik doczytać. Kuźnia Dusz była mocna, zwłaszcza jak się czytało dalsze i mozna te aluzyjki wyłapywać. Wychodzi na to, że Caramon tez miał magiczne talenta. W ogóle świetny bohater - na początku głupi jak but, potem, że po prostu wolno myśli, a w końcu, że po prostu lubi wszystko dokładnie przemyśleć, zanim się wypowie. Ewoluuje skubany. A Dragonlance'owi najbardziej wdzięczna jestem za stworzenie kenderów. Świetni są. I Fizban oczywiście. Podobało mi się, że w innych książkach też się pojawia, choć poz zmienionym nazwiskiem.
Anonymous - 19-04-2005, 13:10
Temat postu:
No to przedostatni chyba, poniewaz o ile sie nie myle, ostatnia jest 2 trylogia smokow (Czy tez terralogia, not sure). natomiast masz racje, soulforge jest swietne (sciagalam sobie oryginal swojego czasu).

i nie mow mi o Kenderach - jak wystarczajaco dlugo sobie z takim pograsz, to w pewnym momencie zaczynasz na nich reagowac "jak normalni ludzie"... a co do Fizbana to tak, prawda ;)
Beryl - 19-04-2005, 13:31
Temat postu:
Pisaliśmy kiedyś fika, w którym Takhasis za kendera robiła, w wyniku zakładu o najbardziej idiotycznego awatara z Fizbanem. To był ubaw.
Hmm, co ja tam jeszcze lubię... a Lynn Flewelling? Też ładnie pisze, i ze szczegółami, widać, że nim się za pisanie wzięła, poczytała najpierw, jak ludzie niegdyś żyli. I postacie tez u niej sympatyczne. Chamskie wydawnictwo, które zapomniało o trzecim tomie trylogii, choć ponoć tłumaczenie u nich leży od lat.
Anonymous - 19-04-2005, 13:39
Temat postu:
Hmm.... coz, ta pani tez choruje na idealizm bohaterow, w rzeczonym 3 tomie to akurat wychodzi jak najbardziej (niech zyje Poswiecenie) ;) Ale fakt, sympatyczne sa, calosc mi sie dosyc podobala, ale jednak ze wskazaniem na poczatek a nie na koniec.

W sumie z tego typu ciekawych pozycji zielony jezdziec (czy jezdzczy) bylo niezle - taka troche Lackey-owa ale bez idealow (dobra, bez przesadnych idealow).... i the Deeds of Paksenarion (Elizabeth Moon chyba?).
Beryl - 19-04-2005, 13:53
Temat postu:
Nie wiem, zielony jeździec podobał mi się dość średnio, cały czas miałam wrażenie, że już to czytałam, po paią Moon jeszcze nie sięgnełam. Bardzo podobały mi się natomiast fantasy-baśnie, "Ostatni jednorożec" czy "Niekończąca sę opowieść". Pogryzłam się natomiast z kumplem nad Tiganą, bo on widzi w bohaterach bohaterskich patriotów, ja terrorystów i fanatyków poświęcających życie ludzi w imię jakiegoś słowa.
Anonymous - 19-04-2005, 14:08
Temat postu:
ano czytalas, czytalas, mowie - takie Lackey ale bez idealow ;) Mi sie natomiast strasznie podobala trylogia pani Flewelling (Lynn chyba), ale stylistycznie jest to zrobione tak, ze przegryzc sie mozna tylko przy uzyciu diamentowego noza i widelca (albo czytajac tylko wyrywki) - musze kiedys sprawdzic czy to w oryginale tak jest czy tlumacz sie postaral

i coz, chyba jestem blizsza Twojej wersji ;)
Zegarmistrz - 19-04-2005, 14:45
Temat postu:
Cytat:
Nyu, a Klątwę nad Chalionem się czytało?


Dobre toto? Warto kupić? U nas w Tesco leży pośród książek sprzedawanych na kilogramy (profanacja!), więc czy warto się temu przyjżeć z bliska?

Dragonlance: nie jest to lieratura najwyższych lotów, ale także czytałem, mam tego troche mniej niż 20 tomów. Kroniki cenię sobie bardzo, gożej z Legendami, reszta, pisana głównie przez różnych przemysłowców pokroju Knaaka (np. Miernota Kaz) średnio nadaje się do czytania.

Natomiast zarówno dzieła pani Lackey jak i "Czyny Paksenarion" są mi też znane... Niestety należą do gatunku "spalić wraz z autorem" mym skromnym zdaniem.
Anonymous - 19-04-2005, 14:52
Temat postu:
Zeg --> Klatwa jest ciekawa, natomiast wykazujesz dosyc odmienne gusta ode mnie i Beryl

Dragonlance --> mowimy o "oryginalach", czyli bez czesci pisanych przez autorow blizej nieokreslonych i "osadzonych w realiach"

Lackey/Czyny --> moj drogi, to sa dosyc piekne przyklady "kobiecej fantastyki", wiec moze sie powstrzymaj od tego palenia, sa ludzie ktorym sie to podoba (np. ja)
Beryl - 19-04-2005, 14:59
Temat postu:
Czy Klątwę warto? Oczywiście! Autorka dostała za nią Mythopoeic Award, a drugi tom ten opowieści doczekał się nagrody Hugo (teraz jakoś ma u nas wyjść). Świetna powieść, ciekawy świat, fajnie się czyta.
Spalić z autorem? Książki Lackey? Warto przeczytać choćby po to, żeby się orientować o co chodzi w której balladzie - o co chodzi z "THAT song" albo kto to u licha "Shadow Lover" jest.
Avellana - 19-04-2005, 15:06
Temat postu:
Lackey przeczytałam ze sześć tomów, a miałam w domu ze trzy, zanim wywaliłam w pieruny. Może ja się na kobietę nie nadaję, ale jej sposób pisania doprowadzał mnie do furii. Ten rodzaj feministycznej wyższości, stos bzdur o koniach i obowiązkowa para 'kochających inaczej' w każdym tomie. Kwitnąca political corectness. Stwierdziłam, że to się nie kwalifikuje do czytania i zakończyłam znajomość z dziełami tej pani.
Zegarmistrz - 19-04-2005, 15:43
Temat postu:
Cytat:
Czy Klątwę warto? Oczywiście! Autorka dostała za nią Mythopoeic Award, a drugi tom ten opowieści doczekał się nagrody Hugo (teraz jakoś ma u nas wyjść). Świetna powieść, ciekawy świat, fajnie się czyta.


Powiedzcie, doczego to jest podobne. I dlaczego NIE WARTO tej książki przeczytać (to jest chyba najbardziej skuteczne pytanie mające na celu sprawdzenie jakości książki).
Beryl - 19-04-2005, 16:00
Temat postu:
Dlaczego nie warto tej książki czytać... dobrze, więc jest fantasy nietypowym. Nie będzie elfów, krasnoludów, smoków ani częstych pojedynków. Intryg politycznych jakichś skomplikowanych wiele nie będzie. Ciekawych zagadek kryminalnych też nie. Nazewnictwo szlachty może z początku sprawiać kłopot. Jeden chłopak zamarudził, że przez pierwszą trzecią część książki akcja rozwija się nieco powoli, wręcz obyczajowo, nie przygodowo. Z góry wiadomo, kto jest dobry a kto zły, nie będzie jakichś oszałamiających przemian wewnętrznych. Raz jedną postać podejrzewałam o przyszłą zdradę, ale się pomyliłam.
Do czego to podobne... nie wiem. Nie natknęłam się na jakąś bardzo zbliżoną książkę. Stylem przypomina cykl barrayarski, bo ta sama autorka.
Zegarmistrz - 19-04-2005, 16:12
Temat postu:
Cytat:
Lackey przeczytałam ze sześć tomów, a miałam w domu ze trzy, zanim wywaliłam w pieruny.


Pomijając już fantazje seksualne autorki i jej niezadowolenie z płci brzydkiej mnie Lackey działała na nerwy z bardzo prostych powodów:

To jest skrajnie typowe, okrótnie przewidywalne i obciążone wszystkimi wadami wrodzonymi swego gatunku (niekonsekwencja, czarno - biały świat, głupi, idealni herosi itd.) fantasy post - DeDekowskie (od Dungeons and Dragons... klasyfikacja prywatna).

Beryl sugerujesz, że klątwa jest nudna czy po prostu nowatorska?

PS. Skąd wziął się mit, że w typowym fantasy występują elfy i krasnoludy? Może w jednym na 100 tytułów autor, zamiast wymyślać jakieś psiogłowce, jeżożabki czy inne trójpłuciowe, telepatyczne psy kożysta z udanych i sprawdzonych wzorców.
Beryl - 19-04-2005, 16:28
Temat postu:
Nie sądzę, żeby była nudna. Jest po prostu o czym innym. O bogach i ich relacjach z ludzmi ( "Żałował, że w dzieciństwie nie przykładał się do teologii. Nie wiadomo czemu wydawała mu się nauką czysto teoretyczną i bez związku z rzeczywistością^^) i o tytułowej klątwie, która obejmuje ród królewski, niszcząc w ten sposób królestwo, o częściowo skutecznych próbach walki z nią. Są i walki i przygody, ale mniej, nie jest to takie ważne jak ludzie i przedstawiony świat. Ale wciąga. Jak z nią wlazłam do wanny wieczorem, to wyszłam totalnie zziębnięta nad ranem, po przeczytaniu ostatniej strony i z wrażeniem takiej jakiejś dziwnej radości i lekkości duszy. No i mimo, że tę książkę każdemu polecam, nie spotkałam się jeszcze z nikim, kto po przeczytaniu nie był z niej zadowolony.
Z tą Lackeyką - może mieliście pecha i trafiliście na nią za późno? Dla czternasto- , piętnastolatki jest idealna - jak myśmy ryczały nad losem biednego Vanyelka, co go nikt nie kochał, nikt nie lubił, nikt go nie rozumiał i same nieszczęścia go spotykały... ^^
No i to ona jest niewątpliwie autorką najdziwniejszego stworzenia w świecie fantasy.
http://www.lap.ttu.ee/~muhw/lyrics.php?action=show&id=19877
Anonymous - 19-04-2005, 19:26
Temat postu:
Beryl --> ano prawda, ja tez czytalam jakos tak we wczesnych "nasto", a sentyment mi w sumie do tej pory zostal. Nie da sie ukryc, wtedy dla czlowieka swiat jest znacznie bardziej czarno/bialy.

Zeg --> nowatorska... chyba nie. podejrzewam ze w niektorym stopniu mozna porownac do Feista, tylko ze jest mniej globalne (w tym obietosciowo) i bez wojen. I to raczej ten cykl Tsurani niz Krolewstwo
Zegarmistrz - 19-04-2005, 20:20
Temat postu:
Cytat:
Zeg --> nowatorska... chyba nie. podejrzewam ze w niektorym stopniu mozna porownac do Feista, tylko ze jest mniej globalne (w tym obietosciowo) i bez wojen. I to raczej ten cykl Tsurani niz Krolewstwo


Oba Feisty znam... Cóż, zobaczymy czy to było warte 6,90.
Daerian - 20-04-2005, 03:06
Temat postu:
Hmmm.... co do samej Mercedes Lackey wypowiedzieć się niestety nie mogę, bo nie czytałem... niestety, lub być może, wnioskując z postów Zega, na szczęście...
Natomiast chciałbym polecić trylogię (niestety, w Polsce ukazały sie tylko 2 pierwsze tomy zgodnie z moimi informacjami... a nie wiem, czy 3 tom powstał w oryginale nawet :-() napisaną wspólnie przez Andre Norton (jej akurat nie lubię...XD) i Mercedes Lackey. Znane mi tomy to 1) "Zguba Elfów" i 2) "Krew Elfów". Jest to pod pewnymi względami typowe, pod innymi zupełnie nietypowe fantasy :-P Charaktery są dość zróznicowane i nie zawsze sztampowe :-P, a sama fabuła - przynajmniej dla mnie - bardzo intersująca, język też raczej dobry :-)
Ogólnie rzecz biorąc, naprawdę polecam - tobie Zeg także, może ta książka poprawi twoje zdanie o Lackey?
PS: czy ktoś czytał kiedys "Pamięc, Smutek i Cierń" Tada Williamsa? Jeśli tak, chętnie poznałbym wasze zdanie na temat tej książki ;-)
Anonymous - 20-04-2005, 04:48
Temat postu:
Hmm, musze poprzec co do duetu, faktycznie niezly byl - i nie Lackey-owaty (co akurat u Zega moze mu syskac sporo punktow).

Co do Williamsa, to tak, ja swojego czasu.... srednie jesli mam byc szczera. Drugi raz bym chyba nie siegnela.
Bezimienny - 20-04-2005, 09:16
Temat postu:
Cytat:
PS: czy ktoś czytał kiedys "Pamięc, Smutek i Cierń" Tada Williamsa? Jeśli tak, chętnie poznałbym wasze zdanie na temat tej książki ;-)

Miejscami bardzo ciekawe, miejscami okropnie nudne. Ogólnie uważam, że warto było przeczytać, ale wątpię, bym kiedyś do tej pozycji wracał.
Zegarmistrz - 20-04-2005, 10:00
Temat postu:
Cytat:
PS: czy ktoś czytał kiedys "Pamięc, Smutek i Cierń" Tada Williamsa? Jeśli tak, chętnie poznałbym wasze zdanie na temat tej książki ;-)


Dość typowe post tolkienowskie fantasy, w którym autor uparl się, by elfy nazywać sidheami. Ma jedną, bardzo poważną wadę: jest okropnie powolne, ślamazarzy się i jest strasznie nudne. Książka ma wielu zwolenników, lecz ja bym jej nie polecał.
Daerian - 24-04-2005, 15:04
Temat postu:
Przepraszam za opóźnienie w odpisaniu :-D
Zeg, cóż rozumiem że mi jej nie polecasz... tyle że akurat ja zaliczam ją do najlepszych fantasy jakie czytałem i szukam osób które ją a)przeczytały (tu bywa największy problem XD) i b) podobała im się :-D
Cóż, faktycznie można powiedzieć że sie dłuzy miejscami... z drugiej strony wszystko jest tam moim zdaniem dość logiczne jak na fantasy, a książke ogólnie dobrze się czyta, tylko trzeba się nieco skupić na niektórych wątkach... no i zakończenie jak dla mnie jest dość nietypowe :-D
Zaś postacie także jak dla mnie są wielka zaletą - Seoman jest jak dla mnie najlepiej poprowadzonym wątkiem rozwoju postaci w fantasy na jaki się natknąłem... porównując go z końca i z początku można mieć wątpliwości czy to ta sama postać, podczas gdy w czasie czytania nie rażą (przynajmniej mnie) żadne niekonsekwentne wobec charakteru zachowania... Przemiana następuje stopiowo i jest niezauważalna i dobrze umotywowana :D
Zegarmistrz - 01-05-2005, 08:26
Temat postu:
"Sierżant" Miroslava Zambocha. Książka zaciekawiła mnie z kilku powodów. Po pierwsze autor jest nie byle kim, bo Czechem. Nie byla jakim Czechem, bo czeskim odpowiednikiem Sapkowskiego. Po drugie czytałem wywiad z nim (ukazał się w ramach promocji książki) i facet wydał mi się o tyle interesujący, że w odróżnieniu od naszych pisarzy nie wyłaziło z niego zadufanie w swój przereklamowany intelekt. Czyli jeden plus dla Mirka.

Sama książka... Cóż Czesi muszą mieć kiepskie mniemanie o Sapku, jeśli uznają Mirka za równego mu. Książka jest dość średnia, ma fajnego bohatera w typie Czarnej Kompanii, prezentuje interesujący świat technomagiczny na poziomie I wojny światowej. Najwiekszą wadą jest fabuła. Duża ilość walk, trupów i pięknych kobiet nie jest bynajmniej wadą, ale mam wrażenie, że nieco się rozłazi.

Mimo wszystko książkę czyta się nieźle, zwłaszcza, jeśli - tak jak ja - weźmie się ją na 5 godzinną podróż autobusem.
Zegarmistrz - 08-05-2005, 13:14
Temat postu:
Skończyłem tą "Klątwę nad Chalionem". Prawdopodobnie, gdyby nie fakt, że kupiłem to za 6,90 byłbym nieco zły... Książka ogólnie rzecz biorąc średnia, mi okropnie przeszkadzała ta tytułomania i setki nic nie znaczących nazw (roja, kasztelar itd.) które albo stanowiły błąd tłumacza albo chory wytwór autora. Pojawiło się też kilkanaście kwiatków, które mnie denerwowały, a które nie powinny zostać zauważone przez nikogo normalnego (walki na kusze i szable, wzmianki o stemplowaniu okopów... za dużo wykładów z historii w diecie).

Generalnie jednak książka, po zmęczeniu pierwszych, nudnych jak flaki z olejem 200 stron bardzo ładnie się rozkręca i staje się dość interesująca. Ogólnie rzecz biorąc - całkiem dobry zakup, pod warunkiem, że w taniej książce.

A jutro kupi się Starcie Królów i brakujący tom Smoka i Jeżego... Zostanie wówczas jeszcze tylko 4 tomy do uzupełnienia.
Ysengrinn - 08-05-2005, 13:28
Temat postu:
Cytat:
walki na kusze i szable


To znaczy o co chodzi i co w tym obrazku jest nie tak?
Beryl - 08-05-2005, 13:53
Temat postu:
Cytat:
przeszkadzała ta tytułomania i setki nic nie znaczących nazw (roja, kasztelar itd.) które albo stanowiły błąd tłumacza albo chory wytwór autora

Mnie się to wydawało raczej klimatyczne. Przypuszczam, że będą to odpowiedniki naszego króla czy kasztelana, zbliżone, ale nie dokładnie takie. Półwysep Iberyjski z połowy piętnastego wieku to nie moja grządka.
Jak to się mówi - jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził - spotkałam nawet kiedyś takiego, co na Beagle'a nosem kręcił.
Kurczę, nie mogę się doczekać, aż dorwę drugi tom.

A ostatnio wzięłam się za Kroniki Drugiego Kręgu Białołęckiej - też taka fajna babska fantasy, gdzie mordobicia i wojny to raczej tło dla wewnętrznych rozgrywek grupki przyjaciół. Masa śmiesznych kawałków, co chwila ryłam jak fretka. Chociaż byłoby dużo fajniej, gdyby druga i trzecia część nie były rozbite, tylko stanowiły jeden tom
Mai_chan - 08-05-2005, 15:18
Temat postu:
A ja skończyłam Diunę (i jestem z tego powodu niezmiernie szczęśliwa). Jeśli w ciągu najbliższego stulecia spotkam kolejnego Idaho - nie zdziwię się...

Dla odmiany klimatu przeszłam przez dwa tomy "Opowieści rodu Otori". Polecam każdemu, kto choć trochę interesuje się Japonią... I nie tylko! Świetna książka, wciągająca po sam czubek uszu. Z niecierpliwością czekam na 3 tom (który ukaże sie w naszym pięknym kraju w grudniu).

No i dla odpoczynku ZNOWU czytam Keddrigerna. Ja nie wiem co jest takiego w tej książce, że czytam ją chyba 5 raz?
Irian - 08-05-2005, 16:45
Temat postu:
Kapitalny humor, Mai. Świetnie odstresowująca lektura. :>

Ja z kolei właśnie przeczytałam pierwszy tom (i zaczęłam drugi) poleconego mi Kresa... Uomatko. Czytałam wcześniej opowiadania tego pana, podobały mi się bardzo, więc bez złych przeczuć wzięłam się za powieść (Północna granica), po czym zawiodłam się srodze. Pierwszy tom wciągnął mnie dopiero gdzieś około 90 strony, kiedy zaczęło się dziać coś poza walką. Właściwie to dotarłam do fabuły tylko dlatego, że książka była polecona, normalnie długo wcześniej walnęłabym ją w kąt. Coś strasznego... Wygląda to, jakby fabuła była tylko dodatkiem do wojny, tłuką się i tłuką. Stanowczo nie dla mnie.

O dziwo drugi tom (Król Bezmiarów) jest dużo lepszy. W tej chwili zatrzymałam się gdzieś około 70 strony, ale już widzę, że z przyjemnością doczytam do końca. Też się tłuką (tym razem nie żołnierze, a piraci), ale walki nie dominują tu nad charakterem bohaterów, postacie są wyraziste, a przy tym pierwszy główny bohater (pierwszy - bo szybko schodzi z tego świata, przepraszam za spoiler) to wyjątkowo antypatyczny drań, klasa sama w sobie. Rzadko się taki trafia, podziwiam.
Ysengrinn - 31-05-2005, 12:42
Temat postu:
Wczoraj zmarł Tomasz Pacyński. [']
Anonymous - 31-05-2005, 12:44
Temat postu:
... (tak, wiem, spam....... ale troche sie dziwnie czuje czytajac to o czlowieku ktorego widzialam nie dalej niz pol roku temu)
Ysengrinn - 31-05-2005, 12:56
Temat postu:
Paskudnie się czuję. Ja z nim tylko parę razy wymieniłem słowa na Wieży Błaznów, ale i tak się paskudnie czuję. Ech...
Zegarmistrz - 29-08-2005, 10:40
Temat postu:
Właśnie skończyłem czytać "Cesarza" Kapuścińskiego. To zbiór relacji na temat życia i upadku cesraza Etiopii.

Książkę czyta się jak relację z innego świata, coś, czego najdzikszy pisarz fantastyki nie zdołałby objąć.
Ysengrinn - 14-09-2005, 09:43
Temat postu:
Ha, wreszcie dorwałem Mitologię Iranu Marii Składankowej. Jak już nie raz mówiłem, bardzo mnie ona interesowała i jak na razie nie zawiodłem się. Jedyne w swoim rodzaju połączenie monoteizmu z politeizmem, czyli henoteizm. Do tego początek świata można łatwo porównać do teorii wielkiego wybuchu;P. Na początku bowiem wszystkie dzieła, ja pierwsza roślina, pierwsza krowa, pierwsszy człowiek, istniały tylko w formie idealnych, kulistych "wzorców", przywartych jeden do drugiego "jak powieka do powieki"; dopiero w wyniku ataku Arymana, ichniego szatana, świat się zróżnicował i poszedł w ruch.

Poza tym jeszcze wcześniej istniały duchowe byty idealne, później dopiero przyodziane w ciało, podobne do platońskich. Zresztą uważa się, że na tym micie się właśnie Platon wzorował.
Doreen - 14-09-2005, 16:53
Temat postu:
Skończyłam "The Truth" Pratchetta. No co ja mogę powiedzieć, jaki może być Pratchett? Dobry albo świetny :D Jak dla mnie ten był świetny, głównie z powodu
a) Otto Chriek'a. Wampir z samobójczą fascynacją fotografią, który przy robieniu zdjęcia w najlepszym wypadku dostaje spazmów, a w najgorszym zamienia się w kupkę pyłu na dywanie.
b) Organizacji wampirzych abstytentów, którzy w przypadku nadejścia żądzy krwi śpiewają piosenki otym, jak bardzo kochają kakao i jak przyjemnie jest spacerować na słoneczku
c) Pokazania ciekawej relacji ludzie - gazeta
- To co tu napisali to musi być prawda, gdyby nie była to przecież nie pozwoliliby tego drukować.
- Kto by nie pozwolił?
- No, wiadomo... oni.
Po kilku takich uwagach sami wydawcy zaczęli się zastanawiać nad tożsamościąowych "ich", aż doszli do wniosku, że "oni" nie istnieją. ^_^

Poza tym skończyłam pierwszy tom "Jonathana Strange'a i pana Norrella". Przyznam, że na początku książka mnie trochę znudziła, głównie dlatego, że:
Lubię, jak fantastyka ma w sobie trochę mistycyzmu (tak, wiem, że przepowiednie, herosi i magowie strzelający błyskawicami z palców to temat oklepany i schematyczny, ale co ja poradzę, że jednak to lubię)
Pan Norrell nienawidzi wręcz mistycyzmu.
Jako że pan Norrell jest praktycznie jedynym magiem opisanym w pierwszym tomie...
No właśnie.
Dlatego mam pytanie do kogoś, kto przeczytał wszystkie trzy tomy: jak jest dalej? Bo końcówka tego tomu była obiecująca (Vinculus był świetny ^_^)
Mai_chan - 14-09-2005, 17:54
Temat postu:
Coś ostatnio rozpędziłam się z książkami...

1. "Bezsenność w Tokio". Dowcipnie napisane, przyjemnie się czyta, a i można sporą garść ciekawostek o dziwactwach Japończyków wynieść ;)
2. "Kapelusz pełen nieba" Pratchetta (który o dziwo udało mi się dorwać na bazarku dworcowym tańszy o dychę raptem parę dni po polskiej premierze O__o') - No, Pratchett jak to Pratchett, książka świetna :)
3. Trylogia "Eden" Harrisona. Bywa ciężkawa, ale też niezła.
4. "Ruchomy zamek Hauru". Jeśli film jest choć w połowie tak dobry jak książka, to ma duże szanse na znalezienie się na moim "top ten"... (tylko na Boga, dlaczego książkę musiał wydać Amber T_T)
wa-totem - 14-09-2005, 21:26
Temat postu:
Mai_chan napisał/a:
1. "Bezsenność w Tokio". Dowcipnie napisane, przyjemnie się czyta, a i można sporą garść ciekawostek o dziwactwach Japończyków wynieść ;)
Czytałem, naprawdę niezłe, choć znajoma japonistka (wróciła 3 tygodnie temu) twierdzi że widać że już jakiś czas temu wyjechał, bo pewne sprawy się pozmieniały. Naprawdę świetny przepis na okonomiyaki. Zapisałem, więc można się zgłaszać do mnie lub Maieczki (jeśli jeszcze ma książkę ^^;;)

A ja ostatnio czytałem "Techniki Menadżerskie" Antoszkiewicza, "Narzędzia i praktyka zarządzania zasobami ludzkimi" Juchnowicz, "Principles of project finance" Yescombe'a, szóstego Pottera już skończyłem, a poczytuję "Seikai no Monshou" (Crest of the Stars).
Mai_chan - 14-09-2005, 21:33
Temat postu:
Maieczka książkę z miejsca nabyła drogą kupna po przeczytaniu połowy pierwszego rozdziału w Empiku :D Tego samego dnia miałam książke zaliczoną ;)
Zegarmistrz - 14-09-2005, 22:26
Temat postu:
Mai_chan napisał/a:
4. "Ruchomy zamek Hauru". Jeśli film jest choć w połowie tak dobry jak książka, to ma duże szanse na znalezienie się na moim "top ten"... (tylko na Boga, dlaczego książkę musiał wydać Amber T_T)


W jakim dziale i jak dawno temu na to wpadłaś? Może też sobie kupie?
Avellana - 14-09-2005, 22:42
Temat postu:
Jest od niedawna, już czytałam. Książka bardzo dobra, ale moim zdaniem trochę nie w twoim stylu, Zeg. A co do filmu... Niestety, gorszy. Bo w zasadzie o czymś całkiem innym, niż książka i tak naprawdę lepiej tego nie uważać za ekranizację, tylko za dzieło "na motywach". Ale i tak polecam pójść.
Ysengrinn - 14-09-2005, 22:49
Temat postu:
Jak napisał kiedyś "pewien miś": ekranizacje Miyazakiego z oryginałami wspólne mają stroje głównych bohaterów i tytuły;>.
Mai_chan - 15-09-2005, 13:43
Temat postu:
Zeg - ja nigdzie nie wynukałam tegoż, mamusię wysłałam, bo chora jestem. Zmolestuj panią stojącą na stoisku w Empiku...

A i do książek przeczytanych dodałabym taki dziwny cykl... Nazwisko Janosch coś panstwu mówi? Facet jest autorem dość dziwnych książeczek dla dzieci. Moja mama jest nimi zachwycona, klasa mojej mamy (pierwszaki) również, a i ja się do nich uśmiecham. O czym są? O misiu i tygrysku. Na przykład o tym, jak to Tygrysek był chory. Albo o wyprawie do Panamy (bo Panama cała jak długa i szeroka pachnie bananami!). A wszystko okraszone uroczymi obrazkami (niekoniecznie grzecznymi - vide królik sikający do czerwonego garnuszka :P)
Dida - 15-09-2005, 20:32
Temat postu:
Też sobie sprawiłam 'Ruchomy zamek Hauru'. I od razu zabrałam się do czytania. Przerwałam jednak w połowie, bo stwierdziłam, że najwyższy czas pochłonąć piątą część Harry'ego Pottera (od pół roku ją trzymam, najwyższy czas oddać). A w drodze z/do pracy: Dorota Terakowska 'W krainie kota'.
Anonymous - 16-09-2005, 14:41
Temat postu:
Ja kupiłem wczoraj "Portrat Doriana Greya" Oscara Wilde, moja ukochaną książkę. Czemu więc kupiłem ? Cóz, od lat posiadam oryginał, zaczytany i popodkreślany zresztą przeze mnie maksymalnie, którego na dodatek nie pożyczyłbym nikomu ( a i pewnie nawet nikt by nie chciał - ludzie na dźwięk słów "książka po angielsku" reagują strachem - nawet tacy, którzy twierdzą, że znają tenże jezyk ).
Zegarmistrz - 17-09-2005, 12:26
Temat postu:
Cytat:
Jest od niedawna, już czytałam. Książka bardzo dobra, ale moim zdaniem trochę nie w twoim stylu, Zeg.


Znaczy się - książka jest gotyckim horrorem o wampirach lub zwykłym, zamaskowanym wykładem o New Age, popisem grafomanii lub powieścią eksperymelntalną? Jeśli tak, to rzeczywiście dziękuję, postoje.

Co nie zmienia faktu, że w Lubelskim empiku jej nie widziałem.
Avellana - 17-09-2005, 12:41
Temat postu:
Zeg, ja przypominam, jak się różnimy np. w ocenie Ostatniego Jednorożca. Po prostu powyżej pewnego poziomu "baśniowości" Tobie lektura zaczyna się podobać trochę mniej, a mnie trochę bardziej. A to jest bardzo silnie baśniowe.
Beryl - 18-09-2005, 15:28
Temat postu:
Kurczę, jak tak zachwalacie, trzeba przeczytać. Trochę mnie odstraszyła recenzja koleżanki, która stwierdziła, że nie taka fajna jak film. No i nazwisko autorki - "Zaczarowane życie" było bardzo takie sobie.

Ja ostatnio przeczytałam "Diabła na wieży" Ani Kańtoch - zbiór opowiadań kryminalnych z tym, że dziejących się w świecie, gdzie działają święci, żyją elfy i upiory. Fajny jest główny bohater, sprawy ciekawe, a całość czyta się znakomicie - zdecydowanie lepiej niż "Miasto w zieleni i błękicie".
Poza tym jestem w trakcie "2586 kroków" Pilipiuka - też zbiór krótszych i dłuższych, poważniejszych i zabawniejszych opowiadań. Są świetne, zwłaszcza tytułowe opowiadanie. No i podoba mi się, z jaką ironią autor podchodzi do swoich bohaterów. Narrator "Vlany" robi z siebie kretyna z takim wdziękiem, że można tylko płakać ze śmiechu.
Zegarmistrz - 19-09-2005, 13:03
Temat postu:
Cytat:
Zeg, ja przypominam, jak się różnimy np. w ocenie Ostatniego Jednorożca. Po prostu powyżej pewnego poziomu "baśniowości" Tobie lektura zaczyna się podobać trochę mniej, a mnie trochę bardziej. A to jest bardzo silnie baśniowe.


Mylisz się... Akurat baśniowość mi się w Jednorożcu podobała. Nie byłem w stanie jednak strawić sposobu, w jaki została napisana książka i nią się dobrze bawić, a fabułę miałem niestety zbyt dobrze zaspoilerowaną, by w niej znaleźć rekompensate. Jej humor, konstrukcje słowne itd. zwyczajnie były zbyt wyrafinowane jak na mnie.

Nie zmienia to faktu, że książkę uważam za dobrą. Jakieś 7p. w "naszej" skali.
Ysengrinn - 26-09-2005, 14:23
Temat postu:
"Wrota Światów: Zła Piosenka" Pacyńskiego, trzeci tom trylogii. Wstyd się przyznać, jest w dalszym ciągu Mrocznie i Gotycko(TM), postaci są Targane Wiatrami Przeznaczenia(R) i Przeżywają Dylematy(C), jednocześnie ani na chwilę nie zapominając o Bezcelowości Swych Działań(R) i Tragicznej Przeszłości(TM). Mimo to czyta się nieźle;>.
Zegarmistrz - 28-09-2005, 11:33
Temat postu:
Ja sobie kupiłem Hobbita. To tyle jeśli chodzi o bajkowość, baśniowosć i ksiazki dla dzieci.

Bardzo lubie Hobbita, cenie go chyba awet wyżej niż Władce Pierścieni.
Ysengrinn - 28-09-2005, 11:55
Temat postu:
Hobbit to jedyna książka fantasy jaką wmusiłem w moją mamę. Na pewno się lepiej czyta od "Władcy...", ze względu na mniejszą objętość. W przypadku Tolkiena oznacza to mniejszą różnicę stylu na początku i na końcu, bo z tego co czytałem, a czytanie potwierdziło, pisał zupełnie bez planu i z marszu:].
GoNik - 30-09-2005, 19:43
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
"Wrota Światów: Zła Piosenka" Pacyńskiego (...) Mimo to czyta się nieźle;>.

No nie? Przyznam, że w pewnym momencie nagromadzenie Osobistych Tragedii(TM), Mroku, Grozy Itp.(TM) doprowadziło mnie na skraj zwątpienia, ale nie poddałam się. Warto było, szkoda tylko, że końca nie zobaczymy.

Tolkien wielkim poetą był... tfu, nie tak... Tolkien lubowal się również w długich, nikomu niepotrzebnych Opisach Przyrody, byl w tym prawie tak dobry jak King [tego to nie pobije chyba nikt, nie ma to jak uwielbienie dla swojego pisarskiego kunsztu...].

IT. - 01-10-2005, 12:43
Temat postu:
King! King! King!
Widzieliście "TO"? Albo "Bastion" Albo tę siedmiotomową coś co każda książka gruba jak jasna cholewa?

King! King! King!
Jak się kiedyś podczas lektury "TO" walłam książką w głowę z rozpaczy to zabolało! A oprawa była miękka!

King! King! King!
Jak zabiera się za opisy to albo przewracać od razu rozdziały albo żucać książkę. Kto niby ma czas czytać [to rekord skrajny z bastionu] 163 kartki z jednym [1] dialogiem?


Dorwałam nareszcie trzeci tom Recluce! Wątpię czy komukolwiek z obecnych książka się podobała, nawet jesli dał radę doczytać do końca ale mnie taki wspaniały kontrast stron spodobał się nieprzytomnie. BielxCzerń, ChaosxŁad, OgieńxWiatr. Takie ksiażki może nie biją rekordów popularności ale na pewno każdy podczas lektury się uśmiechnie a to sporo warte pośrud tej ostatniej Mrhocznej i Thragicznej tendencji w fantasy.
Według mnie.
Zegarmistrz - 03-11-2005, 14:20
Temat postu:
Kupiłem sobie Naznaczonych Błękitem i dałem się zrobić jak nie powiem kto...

Dużym spoilerem nie będzie, jeśli powiem, że książka to niestety Tkacz Iluzji wzbogacony o 2 nowe opowiadania (o Białym Rogu i Nocnym Śpiewaku). Opowiadania dobre, lecz niestety troche szkoda mi wydanych pieniędzy.

To, że książkę wydawano 2 lata wynika zapewne z tzw. kwestii pozamerytorycznych, prawdopodobnie poszło o prawa do części opowiadań, ktore miało wydawnictwo Super Nowa.

Generalnie - jak ktoś chce po raz pierwszy wejść w świat Tkacza Iluzji - to dobrze zacząć od tego tytułu... Dla tych, którzy już czytali jednak odradzam.
Anonymous - 03-11-2005, 14:52
Temat postu:
zeg - o ile wiem ten kolejny tom ona nadal pisze......... wiec moze byc tak ze ten wydano poniewaz tamten utknal na dobre...........

ale w porownaniu z "tkaczem" ktorego mam.... czy on jeszcze nie zostal jakos sporo odchudzony? czy to po prostu kwestia jakosci papieru?
Zegarmistrz - 03-11-2005, 20:40
Temat postu:
Tak na oko wydaje mi się, że brakuje w nim jednego opowiadania... Ale mogę się mylić (tkacza od dwuch lat nie miałem w rękach)... Zapewne będzie w następnym tomie... Pewnie tam będą też opowiadania o reszcie naszych herosów...

Tom wydaje mi się wizualnie grubszy.

Swoją drogą troche denerwuje mnie schemat kaleki dzieciak przeklęty talentem + nędzni pedagogowie nie zdający sobie sprawy z jego mocy.
Anonymous - 04-11-2005, 10:00
Temat postu:
coz.......... mnie bardziej denerwuje schemat "najpierw nie moga sie porozumiec, potem sa razem, potem ratuja swiat w trakcie czego jedno umiera, a potem to drugie teskni" - akurat trafilan na naprawde niezla i nietrywialna ksiazke ktora miala tak wlasnie skopane zakonczenie

natomiast te opowiadania sa pisane "juz po", czyli sa w zasadzie tendencyjnie skieowane na to zeby pokazac jaki to ten krag jest be i jak to tam nie lubia wyrzutkow.
Mai_chan - 04-11-2005, 17:08
Temat postu:
Dorwałam ostatnio w łapy taką dziwną książkę pod tytułem "Czarownice". Autorka - Erica Jong, ilustracje - Joseph Smith.

Bogato ilustrowany podręcznik dla wiccanek? Kolejny wytwór New Age i pochodnych? Powiem wam, że nie mam pewności... Nie ma co ukrywać, że wiele z opisywanych tam elementów bardzo spodobałyby się Magrat (vide - srebrne księżyce na czole i zanurzanie sztylety w winie), inne z kolei zyskałyby aprobatę Niani Ogg (jakie to elementy pozwolę sobie pominąć, z racji obecności nieletnich), a tak na oko babcia Whatervax obraziłaby się śmiertelnie za powiązanie z elementami opisanymi w 90% książki. Ale cóż, to nie Pratchett tylko kobieta wyglądająca na feministkę i wiccankę. Z reguły nie jest to dobre połączenie, a na dodatek coś się tam podejrzanie dużo Freuda znalazło...

Generalnie książkę można spokojnie potraktować jako podręcznik dla neopogan... Ewentualnie jako ciekawostkę przyrodniczą. Ja najpierw się oburzyłam za "pominięcie" drobnego elemntu, że Joanna d'Arc jest katolicką świętą (rozdział "Czarownice w historii") i uznanie, że na pewno była wyznawczynią "Starej Religii"... a potem książkę wykorzystałam jako inspirację, co oznacza, że możecie zaczać się bać _^_
Zegarmistrz - 26-11-2005, 13:52
Temat postu:
Skończylem czytać moje wyautografowane "Kroki" Pilipuka. Książka byłaby lepsza, gdyby wywalić połowę opowiadań, bowiem niektóre są dobre, inne słabe - co jest dla tego faceta typowe. Z dobtych jest opowiadanie tytułowe, Samolot do Dalekiego Kraju, Kontynuacja Tytułowego, Atomowa Ruletka (o Polsce, po tym, jak wygralismy II wojnę światową) i jeszcze chyba z jedno czy dwa... Reszta jest niespecjalna...
Mai_chan - 26-11-2005, 22:36
Temat postu:
"Klara i półmrok" niejakiego Jose Somozy. Rok 2006, świat opanował nowy kierunek w sztuce zwany hiperdramatyzmem. Polega on na tym, że płótnami są... ludzie. Czym się to różni od body-paintingu? Cóż, praktycznie wszystkim...
Cenny obraz najsławniejszego twórcy hiperdramatycznego zostaje zniszczony. Martwe ciało czternastoletniej dziewczynki oznacza kilkumilionową stratę dla Fundacji Brunona von Tyscha... A w tym czasie Klara, zawodowe płótno, otrzymuje nową propozycję, która może ziścić jej największe marzenie - zostać arcydziełem.

Wątek kryminalny (kto niszczy dzieła sztuki) wcale nie jest tym, co w całej książce najciekawsze. Choć nie będę ukrywać, że (pomimo sporej dozy przewidywalności) wciąga. Natomiast niezwykle ciekawie przedstawiony jest cały światek artystyczny i wszystko, co mu podporządkowane. Odrażająca sztuka splamiona, interaktywne art-szoki, dzieła sztuki skarżące się na problemy z kręgosłupem, sam sposób malowania - nie tylko ciała, ale i duszy płótna... I fakt, że płótno nie uważane jest za człowieka. Żeby być dobrym płótnem, trzeba przestać być człowiekiem...

Książka niesamowicie nasiąknięta erotyzmem, przemocą, szaleństwem. Wielkie pieniądze, wielka sztuka, wielkie szaleństwo... Świat, w którym wszystko podporządkowane jest przedziwnemu zjawisku nazywanemu Sztuką, w którym godność ludzka spada na drugi, czy nawet trzeci plan...

Książkę polecam, naprawdę ciekawa. Pomimo całej swojej (było nie było) kontrowersyjności... Choć osoby zbyt wrażliwe i o zbyt rozwiniętej wyobraźni raczej odrzuci (parę opisów niezwykle brutalnych morderstw).
Zegarmistrz - 08-12-2005, 12:46
Temat postu:
Książka Kłamca, teoretycznie powieść, w praktyce coś jakby zbiór połączonych ze sobą opowiadań... Jest raczej słaba - brak wciągającej akcji, językowo taka sobie, humoru specjalnie nie ma... Średnizna.
Anonymous - 08-12-2005, 12:52
Temat postu:
z kolei szatanski interes jednak niezly, a przynajmniej duzo lepszy od tego ostatniego opowiadania w poprzednim zbiorze, ktore bylo kompletnie bez sensu.
Zegarmistrz - 11-01-2006, 15:04
Temat postu:
Zakon Krańca Świata naprawdę dawno nie przeczytałem 500 stron w dobę, co znaczy, że trafiłem na rzecz dobrą. Fabuła: odbyła się apokalipsa, zbawieni żyją sobie w innym wymiarze, w idealnym społeczeństwie, potępieni zostali na Ziemi, bo stwórca nimi wzgardził. Wśród potępionych rodzą się tzw. pozyskiwacze, zdolni przedostać się do owego "nieba" i coś ukraść. Po mału odkrywają oni, że coś jest nie tak...
Anonymous - 11-01-2006, 16:39
Temat postu:
"Diable Eliksiry" E.T.A Hoffmanna - jakiś czas temu było dostepne razem z Judishe Zeitung, ale wolałem poczekać i w Taniej Książce kupiłem za 8, nie zaś za 18 zł. Klasyka czegoś, co dziś umownie nazywam literatura grozy/gotycką itp - starczy dodać, że bez Hoffmanna nei byłoby Poego. Może nie jest to najlepsza rzecz tego pana - tu akurat jego opus magnum stanowi "Sandmann" ( Piaskun po naszemu ), ale to i tak pierwszorzędna, XIX wieczna powieść grozy tej klasy co np Mnich czy Zamczysko w Otranto.
IT. - 11-01-2006, 21:00
Temat postu:
"Martwa natura z krukami" Naprawdę fajna książka. Nie powiem że dobra, bo sama widze w niej wady ale czyta ię przyjemnie, lekko i główny bochater jest urokliwy.
Polecam też Relikwiaż tych samych autorów, ale nie Relikt bo jest... Inny.
Poza tym czytam "Szpital Kosmiczny" i wiecie co? Kiedy ignoruje się pewne archaizmy wynikające z tego kiedy ksiązka została napisna to to jest cudowne!
Linek - 22-01-2006, 15:33
Temat postu:
Ostatnio miałam okazję przeczytać Ruchomy zamek Hauru. Książka na podstwaie, której powstało znane już w Polsce, aniem o tym samym tytule. Książka jest o Sophi zamienianej w staruszkę, która wyrusza w podróż w poszukiwaniu szczęścia - tak samo jak w anime. Jednakże znaczna część książki różni się od tego co przedstawił Hayao Miyazaki. Jakby to powiedzieć książka jest bardziej bogatsza w fabułę. W książce bardzo fajnie jest przedstawiona cała rodzina Sophi, a jej losy stanowią jeden z wątków. Ruchomu zamek... to dobre połączenie magii i dobrego humoru. Mażna odnaleźć tam demony, złe i dobre wiedźmy, a także zwykłych ludzi. Motyw zamku, który jest zdolny do przemieszczania sie po dolinach to fajna sprawa, poza tym jedne dwrzwi prowadzące do czterech różnych miejsc - chiałabym mieć takie w domu. :) Książka stanowi zbiór odpowiedzi, jakie pozostawia anime. Książkę polecam każdemu, kto widział anime, ale innych też zachęcam do lektury, bo jest bardzo lekka w czytaniu i pozwala dobrze sie uśmiać. :)
wa-totem - 22-01-2006, 19:27
Temat postu:
Ja ostatnio sięgam po dziwne lektury... w co-librze trafiłem na wyprzedaż, i za jedynego piątala nabyłem angielskie wydanie "imienia róży" Eco. Nawet fajnie się to czyta...
Moonlight - 22-01-2006, 21:56
Temat postu:
Czy to wielki wstyd przyznać, że do "Imienia róży" podchodziłam dwa razy i nijak nie udało mi się nawet do połowy dojść? ^^"

A z przeczytanych - Arturo Perez-Reverte: "Cmentarzysko bezimiennych statków". W dwóch słowach - powieść o poszukiwaniu zatopionego skarbu. Jest tajemnica sprzed wieków, jest doświadczony przez życie bohater, jest femme fatale. Niby wszystko to podchodzi pod jakiś schemat, ale...
Znając "Klub Dumas" tego samego autora, spodziewałam się nietuzinkowego zakończenia. No i absolutnie się nie zawiodłam. Powieść, bogata w pozwalające wczuć się w klimat opisy (plus pewien, hm, ciekawy zabieg narracyjny), zwieńczona jest finałem, który nie pozwala o niej zapomnieć, nadaje całości jakiegoś głębszego sensu. W każdym razie fragmenty, w których się zakochałam, są dwa - początek i koniec.
Przez całą książkę przewija się morze i jego zdradliwa natura, oraz... kartografia, bo przecież nie ma poszukiwania skarbu bez mapy. Spotkałam się z opiniami, że te wszystkie bardziej techniczne opisy, zagłębianie się w teorię, są niepotrzebne i spowalniają akcję, ale bez nich chyba nie byłoby tego klimatu. Jak dla mnie, to tempo akcji w sam raz, żeby z zaciekawieniem przewracać kolejne kartki.
Plus ciekawe postacie. Chociaż głównego bohatera najchętniej bym temi ręcami zadusiła.
Plus hiszpańskie wybrzeża.
Plus niebo i gwiazdy.
:>
Irian - 23-01-2006, 13:55
Temat postu:
Uojej... Imię Róży świetne jest. Ale z książek Eco to polecam zbiory felietonów (zapiski na pudełku od zapałek dwa tomy) - błyskotliwe, inteligentne i zabawne, świetnie się to czyta. Na przykład ten o robieniu mapy królestwa w skali 1:1.
Ysengrinn - 23-01-2006, 14:28
Temat postu:
Cytat:
Czy to wielki wstyd przyznać, że do "Imienia róży" podchodziłam dwa razy i nijak nie udało mi się nawet do połowy dojść? ^^"


Początek jest owszem dość toporny, dopiero gdy się go przetrawi zaczyna się robiuć fajnie. Ja się jednak nie wypowiadam - na punkcie średniowiecza mam szajbę, więc książkę praktycznie połknąłem:P.
wa-totem - 23-01-2006, 15:45
Temat postu:
Moonlight napisał/a:
Czy to wielki wstyd przyznać, że do "Imienia róży" podchodziłam dwa razy i nijak nie udało mi się nawet do połowy dojść? ^^"

Nie, to bardzo ciężka lektura - ja przy pierwszym podejściu nie zmogłem. Poskutkowała metoda 'na różaniec' czyli "dziesiątek stron co wieczór przed snem". Drugie podejście, siedem lat po pierwszym, to zupełnie inna sprawa, ale też i horyzonty mi się po drodze poszerzyły. W końcu człowiek się uczy...
Moonlight - 23-01-2006, 16:00
Temat postu:
To ja poczekam, aż się douczę ^^" Jednakowoż "Zapiski na pudełku od zapałek" znam i cenię sobie wielce.
Zegarmistrz - 06-02-2006, 12:29
Temat postu:
Ostatnio kupiłem w taniej książce trzy pierwsze tomy Imperium Grozy (tak, nie ma to jak bezpretensjonalne tytuły prawda?). Jestem już po pierwszym, zabrałem się za Październikowe Dziecko.

Prawde mówiąc Nastaje Cień Wszystkich Nocy troche mnie rozczarował, wypadł dość średnio i mało Cookowo. W prawdzie pod koniec się rozkręcił, ale nie ma tych cech, które lubiłem w Czarnej Kompanii. Mam wrażenie, że autor próbował też zerwać ze swoim lakonicznym stylem, czarnym humorem i antybohaterami, ale nie za bradzo mu wyszło. Narazie średnio, zobaczymy, co będzie dalej.
Mai_chan - 09-02-2006, 19:45
Temat postu:
Pożyczyłam sobie od koleżanki poradnik... Jakkolwiek by to nie brzmiało. Zowie się toto "Dlaczego mężczyźni nie słuchają, a kobiety nie umieją czytać map?" Póki co jestem w połowie i dowiedziałam się, że:

Płeć mojego mózgu to "strefa pośrednia" pomiędzy kobietą a mężczyzną... dzięki czemu mam mało uprzedzeń międzypłciowych i wykazuje i takie i takie wzorce myślenia...
Mam ciągoty biseksualne
Fakt, że mam głos "średni z tendencjami na niski" sprawia, że ludzie postrzegają mnie jako osobę inteligentną
Mam problemy z odróżnieniem prawej strony od lewej
Sposób w jaki czytam mapy jest nieprawidłowy (O____o' Co ciekawe, z terenoznastwa byłam jedną z lepszych w drużynie harcerskiej... Co nie zmienia faktu, że kiedyś dość potężnie się zgubiłam XD)
Utwierdzam się w przekonaniu, że mój mąż musi umieć jeździć samochodem, bo ja tego tałatajstwa prowadzić nie będę.
To, że gubię się we własnym mieście jest normalne...

Uroczo...
Ysengrinn - 07-03-2006, 17:21
Temat postu:
Dziś w Empiku trafiłem na fajną książkę, rozważającą, co w "Kodzie Leonarda..." było prawdą historyczną. Wniosek jest prosty - trochę prawdy tam owszem było, ale przemieszanej z taką ilością bzdur, iż wyraźnie widać, że autor żywcem zerżnął z innych mondrych ksionrzek nawet nie weryfikując.

Co do Marii Magdaleny i jej małżeństwa z Jezusem, to autor przytomnie zauważył, że gdyby faktycznie nią była, to wołali by ją Maria żona Jezusa. Przydomek Magdalena dano jej bowiem tylko po to, by odróżnić od innych kobiet o imieniu Maria. I wtedy nie powstałoby to jakże piękne imię żeńskie.
Kamjia - 07-03-2006, 20:38
Temat postu:
Zdaje się autor nie ukrywał, że treść Kodu to po prostu kupka jego własnych bzdur i szczerze mówiąc tak jak ludzie zachwycają się tą książką tak mnie ona wcale nie przekonuje i to nie w sensie chrześcijańskiem, ale już zwykłej rozrywki jaką jest czytanie takich książek. Treść tego dzieła jest dla mnie w jakiś sposób irytująca nawet, bo z goła bredliwa. Ale uważam tak pewnie dlatego, że po prostu obraża moje uczucia religijne.

Mai_chan napisał/a:
Mam problemy z odróżnieniem prawej strony od lewej


Norma, nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje nawet wtedy kiedy próbuję się skupić. To samo jest z otwieraniem drzwi w sklepach. To jakaś parodia, żeby czytając "pull" czy "ciągnij" a robić dokłanie odwrotnie.

Cóż, pożyczyłam "Księcia Półkrwi". który to zekomo miał "dorastać wraz z czytelnikiem" (właściwie sama nie wiem po co mi kolejny zapychacz czasu) i co? Ja tam nie zauważyłam, żeby dorastało tam cokolwiek. Już dla siedemnastolatków to jakieś nie teges, a dla trzynastolatków z kolei w jakiś sposób niebezpieczne, bo nabijają sobie głowy głupotami.. cóż na razie po prostu czytam..
Zegarmistrz - 14-03-2006, 10:18
Temat postu:
Ostatni KOntynent - Pratchet, nawet słaby jest i tak lepszy od większości książek fantasy. Ostatni Kontynent jest całkiem fajną, zabawną lekturą, ma kilka niezłych pomysłów i jedną wadę - dzieje się W Miejscu Które Nie Jest Australią. Oparty jest na popularnym, anglosaskim wyobrażeniu tego kontynentu... Niestety wyobrażenie to jest mi całkowicie obce i przez to połowy dowcipów nie zrozumiałem.

Iwan Groźny - biografia znanego cara. W odróżnieniu od Bibli Szatana, która była zwyczajnie głupia ta książka jest i mroczna i odrażająca i zła. Iwan był jak dla mnie potworem i barbarzyńcom! Jak inaczej można nazwać człowieka, który własnoręcznie zadusił swoje nieślubne dzieci, bo były niemiłe Bogu?
Anonymous - 16-03-2006, 19:11
Temat postu:
Zegarmistrz, dane o iwanie sa cholernie sprzeczne...... zytalam tak ze 3 biografie podajace kompletnie rozne fakty.
Amra - 16-03-2006, 19:23
Temat postu:
Co nie zmienia faktu, ze Groźny byl postacia kontrowersyjna...
Ysengrinn - 16-03-2006, 19:27
Temat postu:
Nie był. Żeby być kontrowersyjną musiałby zrobić coś dobrego:P. A on nawet jak umarł to ściągnął na kraj długoletnią wojnę.
Amra - 17-03-2006, 15:10
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
A on nawet jak umarł to ściągnął na kraj długoletnią wojnę.


A dla potomnosci przywlekl Dymitriade... Hehehe... ^^
Keii - 18-03-2006, 17:33
Temat postu:
Hm, szukając w Empiku "Siewcy Wiatru" Kossakowskiej do mojej prezentacji z polskiego (gdzieś tu się poniewiera topic o tym nawet - przypominam "motyw aniołów w literaturze i filmach" ;) znalazłem książkę Jakuba Ćwieka - Kłamca. Z tego, co wyczytałem z tyłu i krótkiego przekartkowania wychodzi na to, że to historia Lokiego, który po wojnie bogów służy aniołom. Czytał to ktoś i może polecić/odradzić?
Ysengrinn - 18-03-2006, 18:40
Temat postu:
Ja czytałem wstęp i mogę szczerze odradzić. Kiepski styl i postacie. Zeg czytał więcej i też nie był zachwycony.
Keii - 18-03-2006, 18:41
Temat postu:
Ok, czyli jednak pozostanę przy zakupie Siewcy ;)
Dzięki
GoNik - 18-03-2006, 21:13
Temat postu:
Apropos Siewcy to swój egzemplarz powinnam chyba obłożyć, bo zaraz na śmierć będzie zaczytany. Już nawet nie pamiętam ilu osobom go pożyczałam ><'

Skończyło mi się czekanie na jedną książkę [skonsumowaną w dwa dni zresztą, nie potrafię dozować sobie takich przyjemności kiedy mam tydzień prawie bez uczenia się], to teraz koncentruję się na narzekaniu czemu nie ma innej: pożądam kolejnego Artemisa Fowla!
Dopóki go nie dostanę to bedę co jakiś czas jęczeć.

Zegarmistrz - 19-03-2006, 13:02
Temat postu:
Czytałem. Gniot jakich mało. Nie warto kupować.
Mai_chan - 19-03-2006, 13:05
Temat postu:
A ja się łączę w bólu z Gonikiem. Dorwałam niedawno trzeciego Fowla, zakończenie otwarte jak nigdy ==' A i tak druga część była najlepsza.
wa-totem - 20-03-2006, 14:49
Temat postu:
Keii napisał/a:
Hm, szukając w Empiku "Siewcy Wiatru" Kossakowskiej do mojej prezentacji z polskiego (gdzieś tu się poniewiera topic o tym nawet - przypominam "motyw aniołów w literaturze i filmach" ;) znalazłem książkę Jakuba Ćwieka - Kłamca. Z tego, co wyczytałem z tyłu i krótkiego przekartkowania wychodzi na to, że to historia Lokiego, który po wojnie bogów służy aniołom. Czytał to ktoś i może polecić/odradzić?

Keii... Nie mam pojęcia czy ci się to uda, ale przy takim temacie powinieneś przynajmniej przejrzeć książkę ks. Wiesława Niewęgłowskiego pt. "Anioły". Poza systematyką, są tam osobne rozdziały poświęcone Aniołom w biblii, w kościele, w innych religiach, w świadomości różnych narodów... plus tony, tony bibliografii i rozmaitych ciekawych ilustracji i nawiązań. ISBN 83-88848-04-6.
Keii - 20-03-2006, 20:18
Temat postu:
totem, jeśli chodzi o taki typ książki, to przypuszczam, że wystarczy mi "Słownik Aniołów W tym aniołów upadłych" Gustava Davidsona ;)
Azag - 22-03-2006, 15:24
Temat postu:
Po zamknięciu jednego tematu (prawdopodobnie dlatego, że został wyczerpany, a dalsza rozmowa byłą nie na temat) chciałem spytać czy znajdą się chętni do rzeczowej konwersacji i podzielenia się wrażeniami o książce Władca Pierścieni i innych tytułach J.R.R. Tolkiena związanych ze Śródziemiem. Pytam dlatego, że ostatnia dyskusja bardzo nakręciła mnie na rozmowę o mojej ulubionej książce i chciałem spytać czy ma sens zakładanie tematu - czyli czy znajdą się chętni do rzeczowej wymiany zdań, czy też jestem z góry skazany na porażkę i z przykrością bedę musiał o tym zapomnieć???
Kamjia - 22-03-2006, 20:27
Temat postu:
Jeśli chodzi o rzeczowe rozmowy na temat WP, to zawsze jest to obszerny temat i może nawiązać się ciekawa rozmowa jeśli znajdzie się paru tolkienowskich zapaleńców.
Ja swojego czasu byłam takim zapaleńcem i myślę, że nadal nim jestem:)
Książkę czytałam dawno temu, a może i nie tak dawno, w każdym razie przed obejrzeniem pierwszego nakręconego kawałka i była to pierwsza książka która spodobała mi się tak bardzo, że czytałam ją nie tyle od rana do wieczora, co raczej z obawy, że za wszybko mogłaby mi się skończyć, usilnie starałam się przedłużać tą przyjemność zapuszczając sie na przydługie spacery.
Potem miałam przyjemność z Silmem i też było fajnie, ale to już znacznie bardziej skąplikowana historia, no i kilka opowiadań jak rudy dżil i jego pies, ale nie okazały się być niczym nadzwyczajnym.
Mai_chan - 02-04-2006, 14:37
Temat postu:
Czytam sobie obecnie "Wielkiego Rybaka" Lloyda C. Douglasa, niektórymi wątkami powiązanego z "Szatą", traktująca jednak o czymś innym. Głównym motywem obu książek są pierwsi chrześcijanie... "Szata" opowiada o perypetiach młodego rzymskiego żołnierza, który brał udział w krzyżowaniu Chrystusa i wygrał w kości jego szatę, "Wielki Rybak" natomiast traktuje o św Piotrze oraz pół-arabce pół-żydówce (nieszczęsny związek polityczny...). Styl mogłabym nazwać "klasycznym", nie wyróżnia się jakoś szczególnie, ale jest dobry. Generalnie czyta się dość przyjemnie i daje dobry wgląd w fundamenta wiary chrześcijańskiej.

Mam natomiast dziwne wrażenie, że imię księcia żydowskiego ma jednak jakieś powiązania z wyrazem "antypatyczny"... Zaiste, innego słowa o Antypasie powiedzieć się nie da.
Mai_chan - 03-04-2006, 21:35
Temat postu:
Skończyłam przerabiać w szkółce mojej kochanej, niech ją piorun trzaśnie, Makbeta. Naturalnie Szekspir wielkim poetą był, z czym się zgadzam dla odmiany, bo naprawdę był dobry. Jak wszyscy wiemy, jeśli coś może zrazić do czytania, to jest to przerabianie czegoś w szkole... Jako podsumowanie lekcji o "Makbecie" robiliśmy charakterystyki tytułowego bohatera i jego żony. Kurde blaszka no, miałam dziką ochotę stwierdzić, że "ja myślę inaczej pani profesor", ale już nauczyłam się, że to się nie opłaca... Może w gimnazjum bym próbowała, tam polonistka była otwarta na odmienne interpretacje... Nie to co teraz =='

No dobrze, ale że na lekcji o swoich refleksyjach nie pogadam, to może bym się tutaj wypłakała...

Lady Makbet przedstawiana jest z reguły jako ambitna, silna i amoralna kobieta, która poprzez własną żądzę władzy nakłoniła Makbeta do zbrodni... Cytat z notatki z lekcji "amoralna, demoniczna, zbrodnicza, zdeterminowana". Makbet tymczasem postawiony jest jako osoba zniszczona przez własne ambicje, które "obudzone" zostały przez przepowiednię czarownic...

A ja twierdzę, że w gruncie rzeczy Lady Makbet była "szlachetniejsza" od Makbeta. Owszem, oboje mieli swoje na sumieniu, ale jeśli przyjrzeć się ich motywom... (wszystko In My Opinion, tak mi przyszło do głowy niewiadomo kiedy...)

Lady Makbet bezapelacyjnie była kobietą silną i inteligentną. Makbet z kolei przedstawiony zostaje z początku jako "rycerz bez skazy" (bitwa z pierwszego aktu!), w którym zło budzi się po przepowiedni. Co jednak, jeśli ten "rycerz bez skazy" to tylko poza? Makbet wyraźnie dążył do bycia na szczycie. Dopóki ten "szczyt" zapewniało mu bycie oddanym ojczyźnie - był taki. Kiedy przepowiednia otworzyła mu nową drogę, natychmiast niemal zrezygnował z bycia szlachetnym panem...
Lady Makbet z kolei to kochająca żona (Makbet ceni sobie jej zdanie, rozmawiają ze sobą jak równy z równym), która zdaje sobie sprawę ze słabości psychicznej męża. Pragnąc dobra dla niego podsuwa mu rozwiązanie, które go ma uszczęśliwić (a z późniejszej części sztuki dowiadujemy się, że plany morderstwa POPRZEDZAŁY przepowiednię - więc może Lady po prostu wyraża na głos to, co Makbet sam planował). Skoro Makbet sam nie jest w stanie podjąć decyzji, żona musi go do tejże namówić - dla jego dobra!

Na moje oko Lady bardzo "matkuje" Makbetowi - należy pomóc kochanemu, ambitnemu, należy go chronić przed podejrzliwymi (scena na uczcie)...

Poza tym, zauważcie, Lady usuwa się w cień po śmierci Banka - zbrodni, którą Makbet SAM zaplanował, bez jej udziału. Obłęd, który ją dotyka może być wynikiem reakcji - co ja zrobiłam, jakie zło wyzwoliłam. Chcąc dobrze dla Makbeta nie tylko go unieszczęśliwiłam, ale obudziłam w nim człowieka, jakiego nie znałam...

Ot tak sobie plumkam... Proszę się nie przejmować szczególnie... To mi po prostu bardziej pasuje niż wizja ambitnej kobiety, która może podnieść swoją pozycję społeczną tylko dzięki mężowi, a w obłęd popada li i tylko przez wyrzuty sumienia...
wa-totem - 04-04-2006, 01:24
Temat postu:
hmm... wychodzi na to że czas sobie odświeżyć <sięga po swoje ukochane "Complete works of Shakespeare", Wordsworth Editions (c) 1996>
...
@_@
...dopiero teraz zauważyłem zbieżność nazwy wydawcy... __^__
Anonymous - 04-04-2006, 18:06
Temat postu:
Mojej znajomej na klasówce w liceum uczennica wymieniając dramaty historyczne Shakespeare'a napisała "Amadeusza i Klementynę". Na serio zastanawialiśmy się, czy aby czegoś takiego nei napisał, ale na szczęśćie też mam "Complete Works..." i tak jak podejrzewałem, niczego takiego nei było. Lafiryndzie chodziło po prostu o "Antoniusza i Kleopatrę"
A "Wielkiego Rybaka" faktycznie przyjemnie się czyta.
Ysengrinn - 16-04-2006, 23:06
Temat postu:
Skończyłem "Strzałę Kusziela" Jaqueline Carey. Książkę można opisać jako erotyk political fantasy, acz fantasy jest zdumiewająco mało, niemalże ogranicza się do alternatywnej rzeczywistości. Ocenę opisów "momentów" sobie daruję, jak dla mnie trzymają poziom. Polityczne intrygi są natomiast naprawdę świetnie skonstruowane. Styl pisarski bardzo ładny, poetycki niemiłosiernie, acz zdarzają sie nudne dłużyzny.

Największy problem mam z konstrukcją świata, która w moim mniemaniu kuleje, acz w pełni zdają sobie sprawę, że ktoś posiadający mniej punktów obłędu ode mnie nie będzie miał żadnych problemów. Po prostu nie wierzę, by państwo pokojowych i rozsekszonych d'Angelinów miałoby szansę powstać i okrzepnąć pod bokiem takich rezunów jak Skaldowie (acz wierzę, że mogłoby przetrwać już wykształcone). Nie wierzę też, by piktyjskie dzikusy, choćby i zjednoczone, potrafiły nakopać wzorowanej na rzymskiej armii Tyberium. Niestety takie są skutki silnego wzorowania kraju na Europie i to Europie różnych epok. Ja już wspomniałem nie powinno to jednak przeszkadzać komuś normalnemu.

Większym problemem jest już to, że autorka jest kobietą i pisze po kobiecemu. Kobiece pisanie nie jest problematyczne, dopóki nie zaczyna się batalistyka. W kobiecej batalistyce bowiem dowódcy "tych dobrych" nieodmiennie troszczą się o losy każdego jednego wieśniaka, który miał nieszczęście mieszkać w pobliżu terenu działań i co gorsza uwzględniają go w swych planach bitewnych. Jest to zwyczajnie męczące i przeszkadza w barbarzyńskim radowaniu się rozlewem krwi. Plus w kilku miejscach miało miejsce coś niemożliwego bądź zwyczajnie głupiego, ale to się zdarza chyba w każdej książce.

Ogólnie oceniam na jakieś 7/10.
Mariko - 17-04-2006, 10:39
Temat postu:
Odwolam sie do postu Mai-chan: ciekawa interpretacja i w sumie bym sie z nia zgodzila. Swieze spojrzenie na dzielo mistrza:> Faktycznie na poczatku Lady Macbeth 'matkuje' mezowi, jak to ladnie ujelas, pozniej natomiast imho, of course, Macbeth zachlysniety wizja tego, co moze dac wladza wyrywa sie spod tej opieki i usiluje byc silny i tak dalej, ale moim zdaniem wciaz jest tym samym slabym Macbethem. Na pewno poczatkowa zimna krew Lady Macbeth ustepuje jej ludzkim uczuciom, zas u Macbetha chec wladzy jest silniejsza niz wszystko inne. U jednego i drugiego cel wcale srodkow nie uswiecil, wrecz przeciwnie, zaakcentowal zbrodnie malzonkow, imho. Ale tylko IMHO!
BOReK - 18-04-2006, 13:00
Temat postu:
kurczę, muszę się oduczyć zaglądania na koniec dopiero napoczętej książki -_-. Wziąłem się za "Rok 1984" Orwella, po kilku rozdziałach z ciekawości zajrzałem na koniec i... szlag by to, zepsułem sobie zabawę i odłożyłem na półkę. To żaden kryminał, ale i tak nie było warto popełniać takiego głupiego błędu :/.
Na szczęście książka nie zdążyła wciągnąć mnie aż tak, więc zal wielki nie jest. Jak ktoś lubi świat poniekąd alternatywny, to polecam ;).
GoNik - 19-04-2006, 11:44
Temat postu:
Ktoś ma trzeci tom 'Szpitala Kosmicznego' Jamesa White? Bo jestem po pierwszych dwóch, IT zamawia sobie czwarty i dalsze, a trzeciego NIE MA! BU! A po angielsku nie ma sensu tego czytać, bo zagubienie w terminologii medyczno-kosmicznej murowane.
Ksiażki są genialne, wyobraźnię pan White miał... kosmiczną. Jeżeli spróbować wyobrazić sobie te wszystkie rasy...
Polecam wszystkim, nawet nielubiaczom s-f, to jest po prostu kawał dobrej literatury.

Mariko - 19-04-2006, 17:06
Temat postu:
BOReK: to teraz zlap sie za Brave New World (tytulu polskiego nie znam). Ale nie czytaj konca:P Swoja droga nie wiedzialam, ze ktos jeszcze czyta ksiazki od koncaXD Poza tym w 1984 to nie swiat alternatywny tylko Anglia z tamtego okresu i wielka aluzja do wydarzen tamtych lat. :)
Keii - 19-04-2006, 19:38
Temat postu:
Mariko napisał/a:
BOReK: to teraz zlap sie za Brave New World (tytulu polskiego nie znam).

"Nowy, wspaniały świat."
Przerabialiśmy w I LO.
Ysengrinn - 24-04-2006, 19:48
Temat postu:
Książka o bitwie pod Gettysburgiem, największym starciu hamerykańskiej wojny secesyjnej. Do tej pory myślałem, że Hamerykanie nie mają zielonego pojęcia o wojowaniu. Teraz mam dowody...

Chryste... Głównodowodzący Konfederacji stworzył plan bitwy i się wyłączył, jeden z dowódców korpusów (były trzy korpusy) się obraził na głównodowodzącego i wykonywał plan co do joty, nie zważając, że pcha wojska prosto pod armaty, drugi usnął tuż przed natarciem, a trzeci po prostu był niekompatybilnym idiotą i jego wojska się nie ruszyły. Chyba trzykrotnie rebelianci przerwali szyk Unii, ale nigdy nie przysłano im posiłków i musieli wracać ze stratami. Dowódcy Unii sprawili się lepiej, ale minimalnie. Że-na-da.

Za to był tam, jak się okazuje, polski legion i bardzo dobrze się spisał, yay.
Anonymous - 24-04-2006, 21:04
Temat postu:
Cytat:
Głównodowodzący Konfederacji stworzył plan bitwy i się wyłączył

To był ulubiony sposób prowadzenia wojny przez mojego "ulubieńca" - Montgomery'ego. Teraz już wiem skąd brał przykład.
Ysengrinn - 24-04-2006, 21:08
Temat postu:
To znaczy z tego co tam pisało, to metoda skuteczna, dopóki ma się pomysłowych podwładnych. A pod Gettysburgiem Lee miał ludzi którzy po prostu robili co im kazał, nie odchodząc od poleceń ani na jotę.
Rogas - 28-04-2006, 08:31
Temat postu:
w swzkole to ja wlasnie skonczylem"Lalke"...no chyba najlepsza lektura jaka kiedykolwiek czytalem hehe :P

a tak na codzien to czytam wyyyyyjehcany horror zwlaszcza jesli ktos kocha wampiry "nekroskop" (jezu niech sie zglosi cociaz jena osoba ktora to czytala bo nikogo takiego znalezc nie moge) Briana lumleya :):)
Serika - 28-04-2006, 10:32
Temat postu:
Ja czytałam, ale wieki temu.. Mądry tatuś mi wepchnął na zieloną szkołę w którejś klasie podstawówki...^^" Dziecko przeczytało początek pierwzego tomu i odpadło, ale potem mu się nudziło i w efekcie jednak połknęło ksiażkę w całości, oblizalo się i rzuciło sie na następne tomu. Wszystkie pięć, wtedy więcej nie wyszlo.

Nie mam pojęcia, czy teraz też by mi się tak podobało - ma mnóstwo fajnych pomysłów, ale do tego przepakowanego, wszechmocnego głównego bohatera, który co on tam nie może...
Anonymous - 28-04-2006, 16:21
Temat postu:
Waldemar Łysiak - Kolebka
Łysiaka znałem dość dobrze jako felietonistę Gazety Polskiej i publicystę, wiedziałem, że jest pisarzem ale jakoś nigdy nie ttrafiła się okazja, by sięgnąć po którąś z jego ksiażek. Niedawno wpadła w moje orkowe łapy "Kolebka". Całkiem przyjemna powieść przygodowo - historyczna, w w której autor kontynuuje z powodzeniem tradycje literackie Gąsiorowskiego czy Dumas. Realia wojen napoleońskich z całkiem ciekawym pokazaniem postaci, które tworzyły wielką politykę tamtych lat, owszem chwilai skrajnie subiektywnym ( cóż, sam za Talleyrandem nigdy nie przepadałem, jest w tej książce piękna scena, w której rzeczon ostrezga Napoleona przed Dąbrowskim - polskim jakobinem, które chciałby ścianć królów. Na co Cesarz w dwóch słowach przypomina mu o jego roli w rewolucji ). Miłośnikom powieści historycznych polecam w ciemno.
Keii - 12-05-2006, 10:38
Temat postu:
Właśnie na stronie Merlina zauważyłem, że przetłumaczono wreszczie nową książkę Elizabeth Haydon - Elegia na utraconą gwiazdę. Mimo, iż Requiem za słońce podobało mi się o wiele mniej od całej trylogii, to i tak ją kupię, może nawet dziś (jeśli będzie w księgarni). Odczucia napiszę po przeczytaniu ;)
Anonymous - 12-05-2006, 10:46
Temat postu:
Keii, a napisz, napisz - ja jak zobaczylam ze jest kolejny tom to uznalam ze jednak sobie chyba daruje....
Keii - 12-05-2006, 11:05
Temat postu:
Z tego co czytałem na stronie Merlina w opisie książki, zapowiada się, że nie jest bynajmniej ostatnim ;>
Merlin.pl napisał/a:
"Elegia o zaginionej gwieździe" stanowi punkt zwrotny w cyklu Symfonii Wieków.

Smoczyca Anwyn, która przez trzy lata leżała w grobie ze skał i czarnego węgla w stanie podobnym do śmierci, zostaje uwolniona przez kataklizm, którym zakończyło się "Requiem za słońce". Zdezorientowana i oszołomiona pamięta tylko dwie rzeczy: osobę, która uwięziła ją w smoczej postaci i zamknęła w grobowcu, oraz wszechogarniające pragnienie zemsty.
Tymczasem Achmed, król Firbolgów, odbudowuje zniszczone królestwo, podczas gdy gildia bezlitosnych asasynów planuje pomścić śmierć swojej przywódczyni.
Straszliwie zdeformowana, ale magiczna istota trafia z cyrku osobliwości do pałacu złego despoty, a ten dostrzega w niej narzędzie, dzięki któremu będzie mógł zrealizować swoje plany podboju kontynentu i przejęcia nad nim władzy.
Pojawienie się nowych przywódców, dobrych i złych, długo oczekiwane narodziny dziecka Czasu, mroczne plany asasynów i władców, nieporozumienia wśród Trójki oraz bitwa na śmierć i życie między dwoma smokami o niewyobrażalnej mocy są początkiem chaosu prowadzącego do wojny, która w rezultacie spustoszy połowę świata.

Anonymous - 12-05-2006, 11:21
Temat postu:
niestety.......................
Keii - 12-05-2006, 11:30
Temat postu:
Z jednej strony Haydon wg. mnie powinna zakończyć swą pisarską działalność w tym kierunku na trylogii, ale z drugiej miło poczytać kolejną książkę ze świata, który się zna i lubi ;)
Anonymous - 12-05-2006, 11:58
Temat postu:
z doswiadczenia w czytaniu trylogii ktore rozrosly sie do N-logii...... swiat ok, ale bohaterow warto se zmieniac co jakis czas
Mai_chan - 12-05-2006, 12:05
Temat postu:
O bogowie... Ja chyba nie chcę tego czytać, mimo że trylogię nawet lubiłam... "Requiem dla słońca" cudem przetrwałam. A z Biancą nie mogę się nie zgodzić... Bo nie przypuszczam, żeby Rapsodia nagle nabrała rozumu... W trylogii jej kretynizm był znośny i zrozumiały, w requiem był irytujący, jestem prawie pewna, że w kolejnym tomie będzie już nie do zniesienia.
Keii - 12-05-2006, 19:49
Temat postu:
No i nie mieli w żadnej z miejscowych księgarni (Matras niestety miał remont do dziś włącznie >_<;). Prawdopodobnie w niedzielę nabędę...
Keii - 17-05-2006, 11:07
Temat postu:
Czytam aktualnie "The Truth" Pratchetta ("Monstrous Regiment" w kolejce czeka ;) i powiem tyle, że książka jest po prostu genialna. Autor w ciekawy sposób pokazuje stosunek zwykłych ludzi do prasy ("Skoro to napisali, to musi być prawda") oraz samo jej działanie. Satyra w najlepszym wydaniu :P
Mariko - 17-05-2006, 21:24
Temat postu:
Keii: Pratchett to geniusz:) Uwielbiam jego skazki:) Sa niesamowicie przesycone satyra, kultura. Gosciu ma taaaka wiedze i takiez samo poczucie humoru:) Polecam wszystkie jego ksiazki ze Swiata Dysku:)
GoNik - 20-05-2006, 01:15
Temat postu:
Mai_chan napisał/a:
Bo nie przypuszczam, żeby Rapsodia nagle nabrała rozumu... W trylogii jej kretynizm był znośny i zrozumiały, w requiem był irytujący, jestem prawie pewna, że w kolejnym tomie będzie już nie do zniesienia.

Nie dołuj, nie dołuj. Bo dziś skończyłam czytać dziwnym zbiegiem okoliczności kupione* Requiem i doszłam do wniosku, ze Rapsodię po prostu.. da się ignorować! Niby główna bohaterka, a olanie jej sobie calkowicie i skupienie się na fanserwisie z Achmedem** nie jest takie trudne...

Fakt, w tym miejscu Bianca ma rację: kontynuacje trylogii są zazwyczaj straszne. Tu jeszcze nie doszliśmy w dodatku do kresu możliwości grafomańskich autorki: w sierpniu tom 6, w styczniu 7. Tylko się bać.

Na pocieszenie: "Artemis Fowl: Fortel Wróżki". Tu przynajmniej główny bohater jest inteligentny. I jak go nie kochać poza tym? Kolejny fanserwis: Arty bez garnituru, za to ucharakteryzowany na normalnego nastolatka. I on ma 14 lat... taak...
Swoją drogą, chętnie wystosowałabym apel treści 'do czytania Fowla biegiem marsz, Pottera na podstawki do kwiatów' ale jakoś perspektywa fików typu 'harry I'm your father' przeraża mnie lekko... a czytajcie sobie tego Pottera, czytajcie na zdrowie.

*znaczy: daawno temu darowałam sobie jego szukanie a tu białostocki Empik wystawia na półkę trylogię plus dwa kolejne tomy... a Merlin powiedział mi: książki nie ma!
**Ermmm... czy mówiłam już, że fanserwis widzę wszędzie? A ten konkretny jest całkiem wysoko w moim prywatnym rankingu.

Mao - 20-05-2006, 10:02
Temat postu:
GoNik napisał/a:
"Artemis Fowl: Fortel Wróżki"

To jest 4 część? O_o Tzn. słyszałam, że gdzieś tam, bodajże w Iralndii już jest, ale nic mi nie wiadomo żeby w Polsce już była :> A więc? Przyznaj się bez bicia :P
Keii - 20-05-2006, 10:18
Temat postu:
Gonik napisał/a:
Tu jeszcze nie doszliśmy w dodatku do kresu możliwości grafomańskich autorki: w sierpniu tom 6, w styczniu 7. Tylko się bać.

Nie do końca...
Wg. Amazonu.com:
Requiem for the Sun - First Edition: September 2002, First Mass Market Edition: May 2003
Elegy a the Lost Star - First Edition: August 2004

Przy okazji zauważyłem, że "w produkcji" jest kolejna część - "The Assassin King". Bez daty wydania na razie.
GoNik - 20-05-2006, 10:22
Temat postu:
Cytat:
To jest 4 część? O_o Tzn. słyszałam, że gdzieś tam, bodajże w Iralndii już jest, ale nic mi nie wiadomo żeby w Polsce już była :> A więc? Przyznaj się bez bicia :P

<ech, te niedoinformowane dzieci, sigh...>

http://wab.com.pl/index.php?id=7&bid=434 <= chcesz zamówić może prosto z wydawnictwa?

Tzn, słyszałam, ze jest w Irlandii [i reszcie cywilizowanego świata...] w zeszłe wakacje... I plułam sobie w brodę dlaczego u nas tak późno będzie.
Czemu chcesz mnie bić? Jeżeli zależy ci na jakimś tytule sprawdzasz stronę wydawnictwa i wiesz co ci trzeba. Trochę fantazji :P

Keii ależ ja mówię o wydaniach oryginalnych, z oficjalnej strony autorki:


Cytat:
The release dates for Elizabeth Haydon's upcoming books are official now. The Floating Island, the first book in The Lost Journals of Ven Polypheme series, will be released August 22nd, 2006. The Assassin King will be released in January 2007.


z tym, że The Floating Island jest osadzona w tym samym swiecie a dotyczyć ma czego innego.
Keii - 20-05-2006, 11:05
Temat postu:
Mhm, w tym sensie, rozumiem ;>
Czyli Sin King, nowa część starego cyklu w styczniu, a nowy cykl Haydon zaczyna w sierpniu... Ciekawe.
Mao - 20-05-2006, 23:25
Temat postu:
GoNik napisał/a:
<ech, te niedoinformowane dzieci, sigh...>

No wiesz....Nie sądziłam, że tak 'szybko' przetłumaczą, więc desperacko nie przeszukiwałam internetu, aby dowiedzieć się kiedy zostanie wydana w Polsce itp.
Moja fantazja ostatnio kiepsko funkcjonuje -_-
Dzięki za info ;)
Moonlight - 27-05-2006, 18:20
Temat postu:
Przeczytałam "Wahadło Foucaulta". Z początku ciężko szło i nawet pomyślałam, że jeśli do setnej strony nic ciekawego się nie zacznie dziać, rzucę to gdzieś. Zaczęło dziać się gdzieś koło strony dziewięćdziesiątej i dalej poszło. Co prawda im bliżej końca, tym bardziej nachalnie nasuwało mi się pytanie, o czym właściwie jest ta książka. I coraz bardziej wypatrywałam zakończenia, które okazało się jeszcze bardziej zakręcone niż cała reszta razem wzięta. Myślałam, naiwnie, że się coś wyjaśni. A jest ta reszta z jednej strony absurdalna, a z drugiej przerażająca i (mimo wszystko) wciągająca, i nic, tylko chylić czoła przed kunsztem autora.

Generalnie chodzi o to, że jest sobie Plan, od wieków cichcem realizowany przez templariuszy, którzy pragną zawładnąć światem. A raczej o to, jak można sobie taki Plan i spiskową teorię dziejow, obejmującą wszystko i wszystkich, wymyślić ;>
Oraz o to, skąd wzięła się magia liczb.
Oraz o boskie proporcje kiosku z gazetami i innych takich ("Na jutro przygotuję mistyczną interpretację książki telefonicznej...").
I o to, że im bardziej się zaprzecza, że jest się templariuszem, tym bardziej się nim jest.
Nie zapominając o tym, jak bardzo przydatny w kreowaniu Planu jest komputer, gdy wyobraźnia zawodzi.

A na końcu wszystko robi się absolutnie paranoiczne i zakręcone jak domek ślimaka.
Ysengrinn - 28-05-2006, 10:49
Temat postu:
Czytam HaBeka "Alamo, San Jacinto". Coz, zastanawialem sie jakim cudem armia, ktora odstawiala takie numery w wojnie secesyjnej mogla pokonac jakokolwiek inna. Teraz juz wiem jak. Jakkolwiek Hamerykanie potrafili masakrowac cale dywizje, wysylajac je pod lufy nieprzyjaciela, to jednak nie zdarzyl im sie raczej przypadek, by 1200 zolnierzy w umocnionym miescie zostalo pokonanych przez 300 partyzantow, ktorzy osiagneli to zabijac 150 i tracac 6 ludzi...

Cytat:
I o to, że im bardziej się zaprzecza, że jest się templariuszem, tym bardziej się nim jest.


A takze o to, ze jesli sie twierdzi, ze owszem jest sie templariuszem, to tak naprawde sie nim nie jest. Ale poniewaz zaden z twierdzacych, ze sa templariuszami, nie jest templariuszem, to najlepsza dla templariusza przykrywka jest twierdzenie, ze jest templariuszem;).
Anonymous - 06-06-2006, 10:34
Temat postu:
Cytat:
to jednak nie zdarzyl im sie raczej przypadek, by 1200 zolnierzy w umocnionym miescie zostalo pokonanych przez 300 partyzantow, ktorzy osiagneli to zabijac 150 i tracac 6 ludzi...

Eben Emael anyone ?
Forteca "nie do zdobycia" 1200 Belgów w środku i 85 Niemców w szybowcach. I co ? 6 godzin walki i fortcea zdobyta przy stracie sześciu żołnierzy niemieckich.
Dalej...
Zdobycie Szczecina przez Lasalle'a..500 Huzarów z trzema działami przeciw olbrzymiej twierdzy w której siedziało 10 000 prusaków. Jak myślicie, kto się poddał ?
Zegarmistrz - 06-06-2006, 10:58
Temat postu:
No cóż wszystko zależy od morale.

Podręcznik do filozfi rosyjskiej XIX wieku... Oraz jednocześnie Pratchett.

Sam nie wiem, kto był lepszym filozofem, a kto satyrykiem.
Jeden taki Ruski postanowił zbratać się z ludem. Przebrał się tak, jak sobie wyobrażał, że ubiera się lud. Jako, że w tym okresie trwała wojna z Turcją, to - gdy lud zobaczył takiego przebierańca - uznał go za tureckiego szpiega, obił fizjonomię i odprowadził na posterunek policji.
Inny rusek - nawiasem mówiąc posiadacz ziemi - postanowił uszczęśliwić swoich chłopów budując im falanster. Gdy pan wyjechał ze wsi chłopi falanster podpalili.
Inny ruch - liczący kilka tysięcy osób - udał się na wieś nawracać chłopów na rewolucje (Ruscy w ogóle wychodzili z założenia, że chłopi są solą Rosji i w nich żyje całe mnóstwo naturalnych, filozoficznych ideałów). Generalnie niewdzięczne chłopstwo wszystkich swoich nauczyli: złapało, sprało i odstawiło na policję.

Nawiasem mówiąc od tej filozofii dostaje kompleksów. Mam 22 lata, a jeszcze nie napisałem 3 tomowego traktatu filozoficznego i 2 powieści, nikogo nie nawróciłem, nie dokonałem nieudanego zamachu na Cara i nie umarłem na Syberii na gróźlice w otoczeniu wiernych wyznawców.

PS. Rewolucjonista - zamachowiec po rzuceniu ładunku wybuchowego w karetę carską do cara:
- Przepraszam pana czy car zginął?
Ysengrinn - 06-06-2006, 11:26
Temat postu:
Warszawa 1920 - naród polski bić się umie, to nie ulega wątpliwości. Ale odstawialiśmy w tej wojnie takie cyrki, że cała francuska misja wojskowa popadła pewnie w ciężki alkocholizm, widząc kto broni Europy przed zalewem bolszewików. Na szczęście czerwoni byli w większości równie zdolni (Tuchaczewski wydawał rozkazy w Mińsku...) i na przykład nieludzko się zdziwili, gdy nagle na drodze zamiast rozbitych, zdemoralizowanych resztek stanęła im 5 armia Sikorskiego.

Czołgi II wojny światowej - fajny leksykonik. Jak się okazuje żabojady używały czołgów głównie do wspierania piechoty, Angole mieli świetne czołgi do tłumienia powstań dzikich (i jak się okazało równie dobre na włoskie czołgi), Niemcy łatali sobie braki wszystkim co znaleźli, a Rosjanie... O KWA! Tylko tak można określić ich styl wojowania...
Anonymous - 06-06-2006, 11:34
Temat postu:
Cytat:
Ale odstawialiśmy w tej wojnie takie cyrki, że cała francuska misja wojskowa popadła pewnie w ciężki alkocholizm, widząc kto broni Europy przed zalewem bolszewików.

A czego byś chciał po armii, która była tworzona od podstaw w warunkach zagrożenia z niemal wszystkich kierunków ?
Swoją drogą żabojady sześć lat wcześniej odwalili sporo więcej cyrków...
Ysengrinn - 06-06-2006, 11:37
Temat postu:
Zaiste, choć arcynowatorski sposób dowodzenia Piłsudzkiego nawet mnie przyprawia o ból głowy. Szkoda, że więcej naszych rodaków nie służyło wcześniej w armaich zaborczych, mielibyśmy jakieś rozsądne kadry...
Zegarmistrz - 06-06-2006, 13:49
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
O KWA! Tylko tak można określić ich styl wojowania...


W brew pozorom taktyka walki na Hurra sprawdza się lepiej, jeśli posiada się przewagę ilościową i większe zasoby sprzętu, lecz kiepsko wyszkolonych żołnierzy. Wdawawanie się w takiej sytuacji w pseudosprytną walkę manewrową, gdzie dobrze wyszkolone, posiadające sprawne kadry oddziały mogą pokazać pełnie swych możliwości jest wówczas prostym sposobem popełnienia samobójstwa.
Keii - 06-06-2006, 13:53
Temat postu:
Chciałem zapytać, czy ktoś z forumowiczów czytał może książkę "Ostatnia Saga"?
Bo zastanawiam się, czy nie kupić, ale nie chcę tego w ciemno robić...
Ysengrinn - 06-06-2006, 19:49
Temat postu:
Cytat:
W brew pozorom taktyka walki na Hurra sprawdza się lepiej, jeśli posiada się przewagę ilościową i większe zasoby sprzętu, lecz kiepsko wyszkolonych żołnierzy.


Ale tam wcale nie było opisu taktyki "na hurra" i jej wad. Tam było napisane, że Ruscy mieli więcej i lepszego sprzętu niż pozostałe armie razem wzięte oraz miliony żołnierzy, które nie do końca potrafiły ten sprzęt obsługiwać, bo nonstop je przerzucali z jednego końca świata na drugi, rozwiązywali jedne jednostki i tworzyli inne, rozstrzeliwali kadry oraz załogi czołgów nowoczesnych, trzymanych w tajemnicy, szkolili na starych gratach. Nie wspomnę, że na naukę działań defensywnych zwyczajnie nie wpadli. Ja wiem, jakich mieli żołnierzy, tyle tylko, że przy mniejszym bajzlu i paranoi może dałoby się z nich coś wykrzesać.
Udai - 06-06-2006, 23:27
Temat postu:
Skoro ten topic ma w nazwie "O książkach... Czyli o wszystkim" To chciałem polecić wszystkim zainteresowanyjm książke mojego ulubionego polskiego pisarza - reportera Zbigniewa Kapuścińskiego, przeczytałem wiele jego książek - a ostatnio skończyłem "Heban" - o czym opowiada?? w dużym zoagólnieniu o Afryce i jej mieszkańcach. Ale nie w tym stylu jak robi się to zazwyczaj przedstawiając ten kontynent jedynie jako bastion zapóźnienia cywilizacyjnego - tutaj mamy świetnie przedstawione różnice w mentalności człowieka zachodu i mieszkańca Afryki - chociażby postrzeganie czasu, historii, grzechu (w ludach wiar pierwotnych), magii, nieszczęścia. Autor zabiera nas też w podróż w świat historii tego regionu - od chwili rozpadu kolonializmu i narodzin 3 świata - możemy poznać np. losy Ruandy, Zanzibaru, Etiopii i Liberii (ta ostatnia mnie zafascynowała ze wzgledu na swoją przewrotność kto przeczyta ten zrozumie). Nie wolno przeoczyć też dość dogłębnych rozważań na temat - sytuacji ekonomicznej tego regionu - klęsk głodu, plag wojen etnicznych, niekontrolowanej i bezproduktywnej hiperurbanizacji, uchodzctwa, braku pomysłu na wykorzystanie potencjału ludzkiego, Warlordów...

Ogólnie można by o tym pisać i pisać ... ale lepiej poprostu przeczytac

Lektura tej książki obudziała we mnie zrozuminie dla Afryki i jej problemów (wiem że brzmi to banalnie ale to fakt)

Znacie jakieś książki-reportarze które moglibyście mi polecić nie koniecznie o Afryce :)

Z góry dzięki
Zegarmistrz - 07-06-2006, 09:19
Temat postu:
Udai napisał/a:
Znacie jakieś książki-reportarze które moglibyście mi polecić nie koniecznie o Afryce :)


"Cesarz", też Kapuścińskiego, o Etiopi.
"Imperium" o ZSRR.
Ysengrinn - 07-06-2006, 19:17
Temat postu:
Cytat:
Lektura tej książki obudziała we mnie zrozuminie dla Afryki i jej problemów (wiem że brzmi to banalnie ale to fakt)


Podobnie jak we mnie "Cesarz" tegoż autora. "Szachinszach" zaś poszerzył wiedzę o Iranie, choć o nim akurat już coś czytałem. Właśnie na tej ostatniej książce (między innymi) opieram takie a nie inne wnioski na temat problemów islamu. Jeśli nie czytałeś to polecam.
Udai - 08-06-2006, 18:32
Temat postu:
Zapomniałem wspomnieć że "Heban" nie był pierwszą książką autorstwa Ryszarda Kapuścińskiego jaką miałem okazje przeczytać. Pomimo wszystko dzięki. Te propozycje które mi podaliście czyli "Cesarz", "Imperium", "Szachinszach" już dawno mam za sobą to właśnie od tej pierwszej zaczęła się moja fascynacja stylem i sposobem myślenia ich autora.

Co do Cesarza to opisuje fenomem zjawiska władzy i tego co potrafią zrobic ludzie by ją utrzymać do jakich absurdów posuwają się w imię jej posiadania i tak np opisany w niej cesarz Etiopii Hajle Sellasje musiał potwierdzić każdy wydatek powyżej 10 dolarów jaki został wydany przez administarcję państwową, sam wprowadzał reformy bo chciał być jedynym "słońcem" dla swego ludu. Świetnie jest też opisane zjawisko "cesarskeigo ucha" i dworskich frakcji. Zaskakujący jest też finał tej opowieści czyli powolnej rewolucji z którą cesarz nie może walczyć i jak bezbronnym może stać się despota.

Imperium dla mnie osobiście to klasa sama dla siebie - podróż po Republikach ZSRR - ukazanie ich różnorodności kulturowej i historycznej - będącej w opozycji w stosunku do bezmyślnych decyzji władz, chociażby te które z Uzbekistanu tworzą jedną wielką plantacje bawełny co osuszyło 2/3 morza aralskiego, analiza potycząca tego że przez komunizm i związane z nim konflikty Rosja ma 2x mniej mieszkańców niż mieć powinna. I opis świątyni Chrystusa Zbawiciela.

Ysengrinn napisał/a:
"Szachinszach" zaś poszerzył wiedzę o Iranie, choć o nim akurat już coś czytałem. Właśnie na tej ostatniej książce (między innymi) opieram takie a nie inne wnioski na temat problemów islamu. Jeśli nie czytałeś to polecam.


To pewnie takie malutkie nawiązanie do naszej wymiany opini w temacie "Islam i pochodne" ;) - książkę pamiętam i muszę powiedzieć że też podzielam twoje stanowisko oczywiście zdaje sobie sprawę z problemów tego regionu - o ile dobrze pamiętam autor tej książki pokusił się o stwierdzenie że świat arabski od zawsze czuł się gorszym (przynajmniej jego przywódcy) od świata zachodu a ropa dała im okazje nadgonienia tych strat. Od siebie moge dodać że ich mentalność nie przybliża ich do upragnionego "dorównania" nic dziwnego tam każdy przywódca polityczny i religijny ciągnie w swoja stronę - nie ma kopromisu tylko ciągła destabilizacja. Wracając do książki to pamiętam dość dobrze opisy ton sprzętu wojkowego którą zakupily przywódcy Iranu zachłyśnieci pieniędzmi - zapominając o tym ze w chwili zakupu nikt nie potrafił go obsłużyć - i to chyba najlepiej opisuje chraktreystyke tego regionu że rozwój nie jest zależny tylko od pieniędzy na to potrzeba czasu, warto też pamiętać że nie można go kupić, co najwyżej można nabyć technologie, naukowców ale do póki nie jest sie w żaden sposób konstruktywny to tak naprawdę nic się nie zmienia. Wg. mnie wielką próbą dla krajów arabskich będzie moment spopularyzowania alternatyw dla ropy. Ja szczerze mówiąc nie wiem co w wtedy z sobą zrobią.

Jeśli moglibyście coś mi polecić z polskich reporatarzystów byłbym wdzieczny, niestety lektura książek Melchiora Wańkowicza nie przypadała mi do gustu.

Jeszcze raz dzięki za odpowiedzi.
Ysengrinn - 08-06-2006, 19:41
Temat postu:
Udai Iran nie jest krajem arabskim. Autor wyraźnie zaznaczył, że Irańczycy są szyitami, czyli, że stoją w opozycji do większości Arabów. Sporo też napisał o specyfice szyizmu, odwiecznej walce z wszelkimi uciskającymi władzami i miejscu męczeństwa w ich kulturze. U sunnitów to tak nie wygląda. JAK wygląda stwierdzę, jak przeczytam jakąś książkę o Arabach, póki co interesuję się jednak głównie Persami.

Ciekawostka, dość absurdalna, z "Mitologii Iranu" Marii SKładankowej (przedmuzułmańskiej, która jednak miała spory wpływ na szyizm) - jako, że Hitler za rasę panów uznał Aryjczyków, czyli jakby nie patrzeć - Irańczyków, część mieszkańców Iranu uznała go za swego rodzaju mesjasza/mahdiego/saoszjanta. Gdy rozeszły się wieści, że nie żyje, twierdzono, że to nieprawda, że ukrył się na dnie oceanu i kiedyś powróci.

Cytat:
Co do Cesarza to opisuje fenomem zjawiska władzy i tego co potrafią zrobic ludzie by ją utrzymać do jakich absurdów posuwają się w imię jej posiadania


Jak dla mnie to jest o czym innym - o starożytnym, totalnie anachronicznym w XX w. sposobie rządzenia, który dla Europejczyka może się wydać wypaczeniem i absurdem. Dla mnie jest zaś takim samym zabytkiem jak zamek w moim mieście, choć zamek nikomu krzywdy nie robi;). Po prostu relikt przeszłości. Jeśli się zna trochę na stylu rządzenia w starożytności i średniowieczu na Bliskim Wschodzie, to nie sposób nie zauważyć, iż w Etiopii zachował się on w formie niezmienionej.
Zegarmistrz - 09-06-2006, 10:24
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Po prostu relikt przeszłości. Jeśli się zna trochę na stylu rządzenia w starożytności i średniowieczu na Bliskim Wschodzie, to nie sposób nie zauważyć, iż w Etiopii zachował się on w formie niezmienionej.


Mi to wyglądało natomiast na zwyczajny absolutyzm, który pojawił się w XVII i odszedł w XIX wieku. Nie mniej jednak Udai ma rację - absolutyzmy miały to do siebie, że władza musiał kontrolować całość państwa, nie oddając władzy w ręce nikogo... Stąd takie absurdy, jak konieczność zatwierdzenia przez króla każdego wydatku powyżej 10 dolarów, czy też walka o przywilej usługiwania władcy podczas wydalania (o który walczono na dworze w Wersalu za Ludwika XIV).

Ja w tej chwili czytam takie coś, co nazywa się Róża Selerbergu. To zbiór opowiadań fantasy, utrzymanych w dość absurdalnej konwencji. Są nieco chaotyczne (choć to wada plemienna komedii fantasy), ale mają to, co najważniejsze. Czyta się je bardzoe lekko i przyjemnie, pośmiać się można... Sporo w nich nawiązań do kultury popularnej (piękny był krasnoludzki zespół Terry Boys śpiewający piosenki Złoto, Złoto, Złoto... Po prostu śliczne:D). Ogólnie fajna książka, choć z ostatecznym werdyktem wstrzymam się, aż skończe czytać. Autorka: Ewa Białołęcka.
Irian - 09-06-2006, 11:32
Temat postu:
Zeg, podstawowym problemem większości opowiadań z tego zbioru jest to, że są to przerobione fiki potterowskie XD Kiedy na bodajże pięć opowiadań o Selerbergu trzy czytałam wcześniej, tylko z Malfoyem czy Bulstrode w rolach głównych, to jakoś tracą świeżość... Natomiast to z diablicą jest bezbłędne. Dobrze, że zakończenie jest otwarte, zapowiada się dalszy ciąg, oby oryginalny, a nie kolejne przeróbki.

Tak co by nie być gołosłowną: linki do wersji pierwotnych:

Róża
Erotyk kulturystyczny
trick or treat i zemsta

Trzy teksty o Ourze też już daaawno były publikowane (w Clicku Fantasy, o ile pamiętam), teraz tylko lekko przetarte z kurzu ściereczką. Kiedy je czytałam pierwszy raz, bardzo mi się podobały, teraz jakoś nie zachwyca, chociaż w dalszym ciągu są porząnym kawałem smoczej fantasy.

A dwa ostatnie opowiadania (smoki lengorchiańskie w przyszłości?) są zwyczajnie marne. Dobry pomysł i właściwie niewiele ponad to.
Anonymous - 09-06-2006, 14:32
Temat postu:
Fakt, pewne podobieństwa da się zauważyć, ale niemniej uważam, że Ewa odwaliła kawał niezłej roboty, bo takie fantasy z przymrużeniem oka u nas mało. Mi w kazdym razie razie "Róża..." bardzo przypadła do gustu i coś mi mówi, że obecnie Ewa coraz bardziej umacnia się na pozycji najlepszej polskiej pisarki fantasy.
Zaznaczam jednak, że obiektywny nie jestem bo moja przyjaciólka ilutrowała tą książkę.
Irian - 09-06-2006, 14:49
Temat postu:
Bah, toteż ja tą książkę kupiłam, a gdybym ją wcześniej przeczytała w Empiku, to też bym kupiła, bo Białołęcką bardzo lubię... Po prostu boję się, że to się zmieni w 'Slytheriniadę' - revisited.
Keii - 09-06-2006, 16:03
Temat postu:
Hm, jeśli faktycznie jest dobre, to może nabędę. Dziś kupiłem za to "Wody głębokie jak niebo" Brzezińskiej, ale muszą poczekać, aż przeczytam "Thief of Time" Pratchetta i "Elegia na gwiazdę" Elizabeth H. No i może pożyczonego Eragorna, ale w sumie zastanawiam się, czy mi się chce...
Anonymous - 09-06-2006, 16:27
Temat postu:
Keii, Eragorna? nie chce ci sie, chyba ze w charakterze eksperymentu socjalnego ;)

a ja polecam zapiski samobojcy na czytelni - moze literacko one i srednio, ale na poprawe humoru w sam raz
Mai_chan - 09-06-2006, 16:30
Temat postu:
Oj tak, na poprawę humoru jak znalazł...

Keii - nie chcesz. Odpadłam w połowie pierwszego rozdziału, a i tak wykazałam sporo samozaparcia... To chyba o czymś świadczy?
Anonymous - 09-06-2006, 16:59
Temat postu:
Majeczko, aż tak źle ?
Kupiłem wreszcie "Jak wyjść z Terroru" S. Baczko, dotyczącą przewrotu Termidoriańskiego. Trochę mnie to kosztowało, ale rewolucja francuska to mój konik. Po pierwszym rozdziale jest nieźle, autor analizuje źródła plotek o tym jakoby Robespierre chciał ożenić się z córką Ludwika XVI i mianować królem w Lyonie.
Mai_chan - 09-06-2006, 17:11
Temat postu:
Grisz - najłatwiej określić to mianem fanfika. Styl toporny, fabuła szalenie klasyczna... A poza tym - nie mam pojęcia, ale "coś" w tym mnie odrzuciło. Z wielkim świstem.
Anonymous - 09-06-2006, 17:21
Temat postu:
Mai_chan, wiesz.... warto wziac pod uwage ze to bylo pisane przez nastolatka - i zgadza sie, istnieja geniusze ktorzy juz w tym wieku sa w stanie napisac cos oryginalnego..... naprawde nie jest ich az tak duzo.

poza tym, ja nie jestem pewna czy kiepski styl tego akurat konkretnego utworu nie jest spowodowany dzialaniami tlumacza. chociaz moze byc tez tak, ze ww. nastolatek nie ma zadnego warsztatu literackiego....

natomiast moj problem z ta ksiazka polegal nie na tym ze cos mnie odtracilo tylko na tym ze kompletnie nic mnie nie zaciekawilo, no i plus jezyk...
Ysengrinn - 09-06-2006, 19:19
Temat postu:
Cytat:
Mi to wyglądało natomiast na zwyczajny absolutyzm, który pojawił się w XVII i odszedł w XIX wieku.


W Europie owszem. Zwracam jednak uwagę, że takie Bizancjum było dużo, dużo starsze, a spełniało wszystkie cechy.
Keii - 09-06-2006, 22:32
Temat postu:
Hm, po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że jednak nie chcę czytać Eragona, oddam go jutro :P
Dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi podjąć tą jakże nieznaczącą decyzję ;)
Serika - 09-06-2006, 23:22
Temat postu:
Keii, słusznie :) Znaczy, możesz zaczać, przeczytaj ze 20 stron i zdecyduj. Ja odpadłam po 50 i zmusiłam się do kolejnych 50 przywiązując się do krzesła - żeby wiedzieć, za co krytykować. Dalej nie poszło... Dokładnie te same zarzuty, co Bianca.
Keii - 09-06-2006, 23:26
Temat postu:
Hm, szczerze mówiąc, Eragon nigdy mnie nie pociągał, pożyczyłem go tak "na zaś", a przy aktualnym stanie rzeczy nie przeczytanie go podnosi po prostu prawdopodobieństwo na nabycie nowej książki Ewy Białołęckiej :>
Udai - 10-06-2006, 21:49
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Udai Iran nie jest krajem arabskim. Autor wyraźnie zaznaczył, że Irańczycy są szyitami, czyli, że stoją w opozycji do większości Arabów.


Fakt to mój błąd chociaż jednocześnie Arabowie stanowią dość znaczną grupę etniczną w Iranie, co do szyitów to chciałem zauważyć że wszystkie znane mi źrodła podają że stanowią oni ponad grubo ponad 55% mieszkańców Iraku, który jest zaliczany do krajów arabskich, więc nie jest to jedyne kryterium podziału na kraje arabskie i nie arabskie. Jak widać sytucja w tamtym regionie jest zawsze bardzo skomplikowana - nawet jeśli chodzi o kwestie czysto terminologiczne ;).

Ysengrinn napisał/a:
Ciekawostka, dość absurdalna, z "Mitologii Iranu" Marii SKładankowej (przedmuzułmańskiej, która jednak miała spory wpływ na szyizm) - jako, że Hitler za rasę panów uznał Aryjczyków, czyli jakby nie patrzeć - Irańczyków, część mieszkańców Iranu uznała go za swego rodzaju mesjasza/mahdiego/saoszjanta. Gdy rozeszły się wieści, że nie żyje, twierdzono, że to nieprawda, że ukrył się na dnie oceanu i kiedyś powróci.


Ja tez mam jedną ciekawostkę pochodzi ona z "Rozmów z Katem" Kaziemierza Moczarskiego - jej autor miał raczej umowną przyjmność przebywania w jednej celi z wysoko postawionym zbrodniarzem nazistowskim Jurgenem Stroopem - i ten raczy go swoim światopoglądem mówiącym o tym że Jezus był etnicznie aryjczykiem, Czesi to nordycy, żydzi to z biologicznego punktu widzenia istoty niższe. I to było stanowisko Europejczyka - Więc jak widzisz każdy region świata wymyślał i co gorsza wierzył w jakieś absurdalne filozofie - i nie ma się co dziwić że nie wykształceni i ciągle kontrolowani przez władze Irańczycy uwieżyli w coś takiego.
Zegarmistrz - 11-06-2006, 18:19
Temat postu:
Skończyłem Róże...

Irian - przestraszyłaś mnie, nie wiem po co...

Opowiadania o Slerbergach to przerobione, potterowskie ficki? Rzeczywiście troche widać. Ale co tam... Jak mówiłem są nieco chaotyczne, ale za to śmieszne i sympatyczne. Czyli takie, jakie być powinny. Rodzeństwo naprawdę da się polubić. Opowiadania o smoczycy i smokobójcy, pisane z punktu widzenia obydwu bohaterów chyba są lepsze, dobry kawałek klasycznego fantasy z niewielkim przymróżeniem oka. "Saga o ludziach MOD-u" także nie jest zła... Jak cała książka - dwa sympatyczne, śmieszne opowiadania.

Bardzo ciekawa pozycja... W znaczący sposób wyróżnia się wśród polskiej fantastyki zdominowanej przez różne ponurackie utwory o jesiennym deszczu padającym nawet na wiosne i krwii krzepnącej w świetle księżyca.
Irian - 11-06-2006, 19:31
Temat postu:
No cóż, może po prostu jak się to wszystko czytało wcześniej, to trochę inaczej się do tego podchodzi... Mimo wszystko spodziewałam się czegoś nowego, nie odświeżanego.
Keii - 11-06-2006, 22:13
Temat postu:
No to teraz czekam tylko na dalszy ciąg sagi o Kamyku i spółce.
Ma ktoś może jakieś informacje, kiedy się ukaże? :>
coyote - 14-06-2006, 22:28
Temat postu:
A mi się Róża Selerbergu niesamowicie podoba... Jeszcze nie skończyłam, ale wychodzę z założenia, że jeżeli pękam ze śmiechu już od pierwszej strony i potem już nie przestaję, to przeczytać warto xD
EDIT: Do błędu z naleciałościami potterowskimi się przyznaję, Slytherinady nie czytałam przyznaję się bez bicia ^^
Poza tym - ach, być piętnasto- i szesnastolatkiem... To przecież było tak niedawno (cztery i trzy lata, lol XD) i wciąż jeszcze doskonale to pamiętam i ledwo się fotela trzymam ^^

A opowiadania o Ourze i Erilu owszem, znam już, ale zawsze mi się podobały więc nie widzę najmniejszego problemu czytać jeszcze raz ;D

No i nie mówiąc o przepięknych ilustracjach - zaprawdę, ciężko się od nich oderwać.
Anonymous - 15-06-2006, 06:27
Temat postu:
to ja sie moze z tych hymnow pochwalnych wylamie.... Grisznakowi z tytulu "najlepszej polskiej pisarki" moge zwrocic komplement za "malego Ksiecia" - ja rozumiem ze dzisiejsza mlodziez nieiele czyta wiec cokolwiek bardziej ambitnego od Harryego Pottera moze byc dla niej za trudne w odbiorze, ale nawet w fantasyce sie znajdzie troche conajmniej pare autorek piszacych kilka poziomow wyzej od tego co prezentuje soba "Roza..."......

(uwaga: powyzsze zdania tycza sie tylko Grisznaka ktory swojego czasu wyraznie uznal ze jesli komus nie podobaja sie te ksiazki co "powinny" to wyraznie odstaje od jego, Griznaka, poziomu rozwoju/oczytania. a pomiedzy ogolnym "ksiazka jest sympatyczna/zabawna/podoba mi sie" i grisznakowym "ksiazka jest doskonala/swiadczy o niebywale wysokim poziomie autorki" istnieje dosyc wyrazna roznica w skali oceny)

a wracajac do ksiazki....

coz, obawiam sie w porownaniu do poprzednich ksiazek tej samej autorki cisnie mi sie na usta "porazka", i tylko te prerobki potterowskie powoduja ze nie dodam "kompletna"

=========

opowiadanie o "narzeczonej" wzglednie ratuja tylko stosunki "miedzyrodzenskie" - chyba ze autorka ma jakies przekonujace uzasadnienie faktu ze dwojka bohaterow skadinad pozytywnych rujnuje zycie komus tylko a to ze sie zachowuje tak jak oni (czyli usmiecha sie i wdzieczy bo przeciez rodzice kazali)... tylko ze nie planuje wbijania komus noza w plecy. no bo fakt, nie byloby pomyslu na opowiadanie gdyby bohater na przyklad powiedzial "nie", tylko ze on wybiera takie "nie" za ktore placic bedzie nie on a kto inny. i obawiam sie ze "aura tajemniczosci" nie za bardzo takim wytlumaczeniem jest - bo przyciagie awanturnikow a bynajmniej nie spokojnych i statecznych kandydatow ktorych zycziliby sobie panna i jej rodzice.

i nie, bynajmniej nie uwazam ze wszystko co sie pisze musi niesc w sobie wysokie tresci i/lub moral... natomiast bardzo nie lubie kiedy ktos sprzedje bezmyslne okrucienstwo i hipokryzje jako "cos zabawnego"

============

opowiadanie o "agentce dolu" - wyraznie sie sypie w szwach i ma braki potezne braki w "kontaktach miedzyludskich" - gdyby mi ktos zaproponowal randke "bo w sumie szef ma racje i powinien" to lecialby lotem koszacym w sina dal. widac wyraznie ze byl pomysl na "szkolne perypetie" ale cala reszta jest po prostu naciagana (a w szczegolnosci ze "a to moj/jej chlopak" nie padlo gdzies tak na samym poczatku pobytu diablicy w szkole albo na "pamietnym" wieczorku tanecznym - bo jak na kogos kto prowadzi obserwacje agentka wykazala sie kompletnym brakiem spostrzegawczosci)

=================
opowiadania o smoczycy.....

polecam smoki z "kamyka i spolki" albo "male wredne szmagargowe" na czytelni, albo prawie dowolny inny tekst o smoku udajacym czlowieka. bo obawiam sie ze ja za 'kotlet odgrzewany" uznaje wlasnie cos takiego - zebranie do kupy moze i dobrych ale juz N razy uzytych pomyslow bez dodania czegokolwiek wlasnego/nowego.

=================
do "agentow" juz nie doszlam - po smoczycy ksiazka poszla w kat i tam zostala (jako jedna z naprawde niewielu tych ktore mam na papierze)..... po prostu mi szkoda czasu, chyba jednak wole takie polkrasnoludy i pokrewne (znowu czytelnia). a zeby nie bylo, "kamien..." czytalam swojego czasu z prawdziwa przyjemnoscia - wiec to bynajmniej nie jest tak ze mam cos do autorki
Ysengrinn - 15-06-2006, 11:01
Temat postu:
Bianca pisz ciut składniej, bo mam problemy z rozszyfrowaniem o co Ci chodzi momentami... Książką się pewnie bedę musiał zainteresować choćby tylko z przekory, acz na "Tkaczu Iluzji" swego czasu poległem.

Niedawno w Empiku zajrzałem do "michałka" (czyli knigi sygnowanej nazwiskiem Andrzeja Michałka, znanego z paskudnych rysunków i czasami kontrowersyjnych, a czasami zwyczajnie wziętych z sufitu teorii) o Bizancjum (teoretycznie, autor zaczął w starożytnym Rzymie i do Bizancjum prawie nie dotarł...). Facet postawił "nieco" odważną tezę, że praktycznie cała ludność Cesarstwa ulegała coraz większej degeneracji - stawali się coraz niżsi, brzydsi, słabsi, głupsi i bardziej bezpłodni. Co ciekawe dotyczyło to podobno nawet osiedlających się w imperium barbarzyńców, których potomkowie z 2-3 pokolenia również byli karłowaci. Teoria jakoby oparta na odkryciach archeologicznych oraz analizie tekstów z epoki.

Teraz najlepsze - autor nie podał żadnej możliwej przyczyny powyższego. Co ja mam z tym zrobić?
Zegarmistrz - 15-06-2006, 13:03
Temat postu:
Udai napisał/a:
Teraz najlepsze - autor nie podał żadnej możliwej przyczyny powyższego. Co ja mam z tym zrobić?


Wyśmiać.
Ysengrinn - 15-06-2006, 13:08
Temat postu:
Zeg, na Boga, skąd Ci się tam wziął Udai?! A wyśmiać mam zamiar, ale wpierw chętnie się dowiem skąd mu się to wzięło...
Zegarmistrz - 15-06-2006, 13:10
Temat postu:
Oftop:

Nie wiem... Błąd maszyny chyba. Użyłem szybkiego cytowania i tak już się zrobiło.
Anonymous - 15-06-2006, 18:15
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Bianca pisz ciut składniej, bo mam problemy z rozszyfrowaniem o co Ci chodzi momentami... Książką się pewnie bedę musiał zainteresować choćby tylko z przekory, acz na "Tkaczu Iluzji" swego czasu poległem.

przepraszam, ale o 5 rano po srednio przespanej nocy mnie bylo srednio stac ;)

a co do ksiazki - moze razej slytherinade wez, IMO jednak lepsza jest....
IKa - 15-06-2006, 18:53
Temat postu:
Heh, nie liczyłabym na to, że Ysen się weźmie za Slytherinade ^^''

Przeżył zbyt traumatyczne przeżycia, których dostarczyłysmy mu z Maieczką kiedyś (i czasem dostarczamy nadal =P ) i teraz na słowo "Sunio" krzyczy "APAGE SATANAS!!!"

me kupiła "Róże..." przejrzała, stwierdziła, że jednak jest przeróbka, i odłożyła na razie na bok, za "Dobrym Omenem", i "Wyprawą Wiedźm" które własnie są na tapecie, a o które mi piszczą za plecami ^^
Ysengrinn - 16-06-2006, 14:07
Temat postu:
Heh, Dobry Omen był fajny. Jedyny (pół)Pratchett do którego się nie mogę przyczepić. Pozostałe były śmieszne, ale fabularnie dość męczące.
Alira14 - 16-06-2006, 15:36
Temat postu:
Przeczytałam wszystkie książki Stephena Kinga jakie mieli w miejscowej bibliotece, więc póki nie kupią czegoś nowego muszę sobie znaleźć nowego pisarza horrorów, aby swoimi chorymi wizjami natchnął mnie w końcu na napisanie opowiadanka. Graham Masterton mnie śmieszy (dobry na depresje w moim wypadku. Nie ma nic bardziej glebo- i fazogennego jak świnia z DNA ludzi-roślin czy kobieta gwałcona przez prześcieradło...), Koontz mnie obrzydza... (jakby wyciąć z jego książek gwałty, potwory itd. to wyszłoby z tego istne kino familijne ><), ten od "Nekroskopu (nie potrafię zapamietać jego nazwiska)- ma ciekawe pomysły, ale zawsze musi je sknocić, kompletnie przepakowując fabułę innymi wymiarami, wampirami, kosmitami i innymi tego typu rzeczami.
Ostatnio wypożyczyłam 2 książki Petera Strauba. Czytałam jego "Julię"- nic powalającego, ale może być. Zobaczymy czy w innych utworach ma się lepiej.

Silent Angel - 16-06-2006, 20:11
Temat postu:
Heh... Chciałabym wreszcie dorwać zbiór felietonów Paulo Coelho "Być jak płynąca rzeka. Myśli i impresje 1998-2005" oraz wszytskie części Diuny, Franka Herberta. Ale to chyba na dzień dziśejszy jest niemożliwością, bo ksiązek raczej nie kupię, bo odkładam na wyjazd, a pozyczyć na razie nie ma od kogo :<
Jak to boli gdy jedyna barierą jaka Ci pozostaje do przebycia są tylko pieniądzę.
Anonymous - 16-06-2006, 20:17
Temat postu:
Silent Angel, a z biblioteki sie nie da? bo akurat Diuna jest na tyle popularna ze przynajmniej na pradze (poludnie), w centrum (kubusia puchatka) i w okolicac mokotowa (no powiedzmy, kolo politechniki) na pewno istnieja biblioteki ktore maja - moge ci nawet szczegoly podac jesli masz do ktorejs blisko
Silent Angel - 16-06-2006, 20:46
Temat postu:
Mi tam centrum pasuje i okolice polibudy. Problem w tym ze niektóre tłumaczenia Diuny są conajmniej mało zadawalające z tego co słyszałam. Zauważyłam że wszystkie tłumaczenia polskie i nie chodzi tu tylko o ksiażki są mało.. Hm.. Zgodne z pierwowzorem? Albo chociaż oddające sens orginału? Pozatym jeżeli chodzi o Diunę to wolałabym wszytskie cześci na raz sobie przeczytać, a nie wiem czy wszystkie mają w cąłym swoim zbiorze.
Anonymous - 16-06-2006, 20:53
Temat postu:
Silent Angel, stare tlumaczenie bylo niezle - grube ksiazki w brazowych okladkach. W ZADNYM razie nie lozinski, nawet jakby sie wszystkie oryginaly nagle spalily.

centrum: biblioteka jest na ulicy kubusia puchatka, to jest praktycznie samo centrum, idac swietokrzyska w strone poczy glownej - przynajmniej pare lat temu ic biblioteka mlodziezowa miala zbior fantastyki na jakies 8 regalow (no i plus to co w wypoczyzeniu), watpie zeby duzo z tego ubylo od ramtej pory

okolice polibudy: ideac od riviery w strone marszalkowskiej bedzie przed marszalkowska po prawej stronie. oni sa troche biedniejsi ale obstawialabym ze herberta maja....
Silent Angel - 16-06-2006, 21:00
Temat postu:
Bianca napisał/a:
W ZADNYM razie nie lozinski, nawet jakby sie wszystkie oryginaly nagle spalily.

Cóż... widać że ten tłumacz miał wielkie zdolności do przekladanie książek XD Ale tak to jest niestety jak wszystko robi się na tzw. "odwal się".

Dziękuje za informacje =] Jak będe miała czas to do centrum na pewno się przejadę aby zaspokoić swoj głód ;]

Dobrze, że istnieje instytucja pt. biblioteka, bo biednym polakom jakoś słabo uśmiecha się kupowanie ksiązek po bajońskich sumach, zwłaszcza jak chce się wypożyczyć parę tytułów a nie jeden i to raz w miesiącu.
Ysengrinn - 17-06-2006, 17:19
Temat postu:
Cytat:
Ale tak to jest niestety jak wszystko robi się na tzw. "odwal się".


Ależ broń Boże, Łoziński nie robi na odwal się - on czuje Misję. I silną potrzebę, by wszystko było jurne, żurne, podpiwkowe i lniane. Ze szczególnym uwzględnieniem nieszczęsnych Wolan-Fremenów...
Anonymous - 17-06-2006, 17:23
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Ależ broń Boże, Łoziński nie robi na odwal się - on czuje Misję

nie Ysen, on czuje Misje i robi na odwal sie - ze szczegolnym uwzglednieniem maga w szarym plaszczu z niebieskim szpiczastym kapturem
Ysengrinn - 17-06-2006, 17:29
Temat postu:
Cóż, jak dla mnie najmniej groźny gatunek Ludzi z Misją:P.
IKa - 17-06-2006, 17:34
Temat postu:
Nie słoneczka... On ma Wizję... Wizje, w której wszystkie nazwy obcobrzmiące MUSZĄ byc spolonizowane... coby nie "zaśmiecać" naszej pięknej polskiej mowy...

a na serio...
szacunek stracilam dla niego po omówieniu na moim "Wstepie do przekładu" różnic pomiędzy 3 wersjami i oryginałem WP... gdzie pan Łoziński na określenie Stridera użył słowa oznaczającego ni mniej ni więcej tylko "wojskowy pojazd mechaniczny z napędem na 4 koła" - Łazik ==''
Ysengrinn - 17-06-2006, 17:41
Temat postu:
Heeeeeeeeeeeeh, akurat łazika się uczepili. Podobno część słowników uznaje znaczenie łazik-człowiek, obok samochodu. A jest o tyle lepsze od obieżyświata, że jest krótkie i poręczne, w sam raz by krzyknął "ŁAZIK! Cho no tu!". No i bardziej pasuje do kogoś o zakazanej mordzie. Ewentualnie mogłoby być włóczykij, ale to każdemu kojarzyłoby się z muminkami...

Dla mnie porażką był za to Tajar, mający z językiem polskim tyle wspólnego co "szłem łonką".
Anonymous - 17-06-2006, 17:46
Temat postu:
coz, ja wymieklam na wywiadzie z kwiatkami typu:

"jakby tolkien sie nie zgodzil to bym sie nie podjal tlumaczenia"
i
"a konkurencja nie oczekiwala ze bede w stanie w 2 misiace przelozyc wszytkie 3 tomy a mi sie udalo" - pamietajac o tych wszystkich bledach ktore narobil
Keii - 18-06-2006, 23:04
Temat postu:
Kończę czytać "Going Postal" Pratchetta (aktualnie przedostatnia wydana książka tegoż pana, najnowszy jest "Thud!", dorwę pewnie niedługo po tym, jak wyjdzie w miękkiej oprawie z "taniego wydawnictwa" ;). Książka bardzo dobra i jedynie utwierdziła mnie w przekonaniu, że mimo słabego "Jingo" ("Bogowie, honor i Ankh Morpork" bodaj) autor pisze coraz lepiej ;)
"Thief of Time" tegoż samego pana również był wyśmienity :)
IKa - 19-06-2006, 17:00
Temat postu:
jakby o powiedzieć... o, ująć może, lepiej brzmi, ująć... tak więc, jakby to ująć... me wczoraj w nocy zaczęła czytać Eragona... tak, Eragona... TEGO Eragona... jako lekarstwo na bezzseność... w 1,5 godziny przeczytałam pół książki... serio, serio... tak, pół książki... i nie pozostawiła ona we mni ani śladu, najmniejszego, ani, ani, ani... Schemat na schemacie jedzie i kolejny schemat schematem pogania... "O smoki... o Jeźdźcy... Jeźdźcy? Ale oni byli u Maccaffrey!... o, zły i szalony długowieczny władca... o... polowanie na elfy!.... o Cień... Cień?! a ten skąd się tutaj zaplątał?" ... ooo.... zdania zwykle pojedyńczo złożone, rzadko dłuższe, opisy leżą i kwiczą radośnie, natomiast sam bohater i jego zachowania, oraz "motywy postępowania" są tak miałkie, że głowa mała... i oczywiście od razu jest Mhoczna i Tragiczna Przeszłość...

me ją dzisiaj musi skończyć, żeby zobaczyć co jeszcze wpakowali - ale jak dla mnie Eragon to leci nisko lotem koszącym
Zegarmistrz - 19-06-2006, 17:21
Temat postu:
Cytat:
me ją dzisiaj musi skończyć, żeby zobaczyć co jeszcze wpakowali - ale jak dla mnie Eragon to leci nisko lotem koszącym


A co chcesz od książki napisanej przez 14 latka wydanej dzięki zabiegom jego rodziców?
IKa - 19-06-2006, 17:41
Temat postu:
chce się dowiedzieć, czemu to ma byc "międzynarodowy sukces" i "następca pottera" czy jakoś tak ;P
Anonymous - 19-06-2006, 18:26
Temat postu:
Ja własnie czytam kupiony na PierniConie SE zbiorek poezji Kaneko Misuzu pt "Ptaszek, dzwonek i ja".
Przyznaję, nie lubię poezji współczesnej, całej tej matematyki i przesadnej zabawy metaforą oraz przintelektualizowania. Tu zaś mamy coś lżejszego, czegoś do czego idealnie pasuje słowo "urocze". Poezja Kaneko Misuzu jest na swój sposób naiwna, ale ma dużo wdzięku, a przy tym ma w sobie bardzo japońskiego ducha. Autorka, oczami dziecka obserwuje świat, zachodzące w nim zjawiska i procesy, łączące człowieka z jego otoczeniem i przyrodą.
Keii - 19-06-2006, 18:31
Temat postu:
@IKa - kiedy obejrzałem tył Eragona, to mnie po prostu zatkało. Peany biły bowiem czasopisma "Bravo", "Poradnik domowy", "Popcorn" i "Newsweek". Peanem w przypadku Newsweeka było stwierdzenie, że dziecko autora artykułu przeczytało czytało ową książkę.
To wiele tłumaczy ;)
Anonymous - 19-06-2006, 18:44
Temat postu:
IKa napisał/a:
chce się dowiedzieć, czemu to ma byc "międzynarodowy sukces" i "następca pottera" czy jakoś tak ;P

IKus.... ja trafilam na ktoryms rosyjskim portalu na "czarokrazce" Baniewicza jako nastepce Sapkowskiego i fantaste nr1 w Polsce (komentarze szly along the lines of "jesli to jest nr1 w Polsce to wspolczuje Polakom)

czy to cos tlumaczy?
Zegarmistrz - 19-06-2006, 20:10
Temat postu:
Bianca napisał/a:
IKus.... ja trafilam na ktoryms rosyjskim portalu na "czarokrazce" Baniewicza jako nastepce Sapkowskiego i fantaste nr1 w Polsce (komentarze szly along the lines of "jesli to jest nr1 w Polsce to wspolczuje Polakom)


Kto to jest Baniewicz?

Fabryka Słów niejakiego Zambocha reklamowała jako Sapkowskiego z Czech. Kupiłem nawet tą książkę... Cóż, nawet mi się podobała (podczas jazdy autobusem każda książka się podoba) nie mniej jednak... No cóż. Sapokowski powinien się obrazić za takie porównania.
Anonymous - 19-06-2006, 20:19
Temat postu:
Zegarmistrz, nie chesz wiedziec, uwierz mi.
Anonymous - 20-06-2006, 20:08
Temat postu:
Ja takie porównania nawet w Polsce słyszałem...
Cóż, Sapek to marka pod którą łatwo się podpiąć. Ziemkiewicz w "Ciele Obcym" ładnie podsumował takie porównania. Mianowicie, gdy krytyk w recenzji napisał o czyjejś książce "Shakespeare to to nie jest" to na książce znalazła się informacja "znany krytyk XY porównał autora z Szekspirem".
Sarty - 20-06-2006, 21:34
Temat postu:
Małe wtrącenie "baj de łej".
Strasznie nachalnie się niektórzy autorzy reklamują. Wydawnictwa dopełniają tego dzieła. Nie wiem jak wy na to patrzycie, ale ja lubię gdy na tylnej okładce jest fragment tekstu lub jest ona pusta. Dziesiątki komentarzy, cytatów z portali internetowych które obchodzą mnie tyle co nic oraz zapewnień o wspaniałości książki odrazu nasuwają myśl, że musi ona być na niezbyt wygórowanym poziomie. Skoro kierowana jest do ludzi nimi się sugerujących... To samo tyczy się nazwiska autora wydrukowanego 3 razy większą czcionką niż tytuł. Szkoda tylko, ze nieraz postępowanie tego sortu jest wobec dzieła krzywdzące.
Dziesiatki mało kompetentnych portali robią straszny bałagan, niedługo nawet na okłądce "Mistrza i Małgorzaty" przeczytam, że portal wp gorąco poleca.
Brrrr.
Zegarmistrz - 30-06-2006, 16:30
Temat postu:
Robert Kiyosaki, Sharon Lechter Bogaty ojciec, Biedny ojciec Czego bogaci uczą swoje dzieci na temat pieniędzy i czego nie wiedzą biedni i średnia klasa.

Nie powiem, książka ciekawa i zdaje się nie głupia. Mam jednak wrażenie, że nie szczególnie pasuje do Polskich realiów. Nie chodzi mi o to, że nie zgadzam się z poglądami autora. Przeciwnie - skoro jest bogaty, jak sam twierdzi, to pewnie wie, co mówi. Rzecz w tym, że nie sądze, by w Polsce było wiele osób tak schwytanych w półapkę konsumpcji, jak opisuje autor.

Tzn. Mam zarobki, więc kupuje na kredyt mieszkanie, zaczynam spłacać kredyt, więc pracuje ciężej, moje zarobki rosną, więc mogę wydać więcej i robię to biorąc następny kredyt, więc kupuje więcej...

Mam wrażenie, że u nas sytuacja jest raczej odwrotna... Ale to tyle zastrzeżeń do książki.
Anonymous - 30-06-2006, 16:34
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Tzn. Mam zarobki, więc kupuje na kredyt mieszkanie, zaczynam spłacać kredyt, więc pracuje ciężej, moje zarobki rosną, więc mogę wydać więcej i robię to biorąc następny kredyt, więc kupuje więcej...

to jest amerykanski model, oni zaczynaja od kredytu na nauke. w Polsce jest spore post-socjalistyczne uprzedzenie do kredytow ktore znika bardzo powoli
Anonymous - 08-07-2006, 16:54
Temat postu:
Chiva Mieville - Dworzec Perdido i Blizna - calkiem niezle, a przynajmniej sie pozytywnie wyroznia wsrod tego co ostatnio zalalo rynek. duzy plus - w okolicach 1/3 nie bylo wiadomo czym sie skonczy, plus calkiem oryginaly i rozbudowany swiat. gatunkowo - mieszanka fantasy i sf.

Jacek Piekara - Rzeczpospolita Przenajswietsza - chyba wystarczy za komentarz jak powiem ze ten pan moglby zrobic kariere przy pisaniu 3-rzednych hentai?

Steven D. Levitt, Stephen J. Dubner - Freakonomia - naprawde niezle, chociaz za taka cene mogloby miec troche wiecej tresci. autorzy wyjasniaja z punktu widzenia ekonomii i statystyki pewne zjawiska (w tym, lapowkarstwo wsrod zawodnikow sumo, tudez wplyw legalizacji aborcji w USA na poziom przestepczosci) - jesli ktos ma dostep z biblioteki to polecam, moge tez przywiezc na zjazd.
Anonymous - 08-07-2006, 17:06
Temat postu:
Bianca napisał/a:
Jacek Piekara - Rzeczpospolita Przenajswietsza - chyba wystarczy za komentarz jak powiem ze ten pan moglby zrobic kariere przy pisaniu 3-rzednych hentai?

A ja bym prosił o kilka słow wyjaśnienia, bo przymierzałem się do tej książki...
Waldemar Łysiak - Milczące Psy
Całkiem fajna powieść awanturniczo - historyczna w realiach Warszawy czasów "króla Stasia", trzeba przyznać, że z książki na książkę coraz bardziej lubię Łysiaka, bo facet ma lekkie pióro tudzież przyjemny styl. No i mrowie pomysłów, gdybym grał jeszcze w rpgi to pewnie czerpałbym z niego pełnymi garściami.
Anonymous - 08-07-2006, 17:25
Temat postu:
ona jest wtorna az do bolu i jeszcze ciut. "wezmy duzo seksu + alkohol = libacje, no i jeszcze troche scen seksu jako takiego - to na pewno ktos sie na to kupi". w pierwszych paru rozdzialach nasycenie duzo przekracza to w przecietnym hentaju (na pewno ponad 1/3 calosci, jak nie ponad 1/2) i w zasadzie budzi we mnie pytanie czy sens istnienia tych scen to naprawde pokazanie jakie te elity be czy moze sposob uczynieni ksiazki troche dluzsza.

do tego dodajmy "pokazmy jaki to kraj jest be, politycy sprzedajni, wszystko wyprzedane, gnusne, oblesne, paskudne, itepe"

to WSZYSTKO juz bylo - albo u Orwella, albo u Wolskiego, albo u Ziemkiewicza, albo u Webera albo u Gogola albo jeszcze gdzie indziej. pokazanie upodlenia tez klasykowi (i to nie jednemu) wychodzilo duzo lepej.
Ysengrinn - 08-07-2006, 17:40
Temat postu:
Widzę, że polska literatura fantastyczna została nieodwracalnie spaczona przez Sapkowskiego, który osiągnął sukces książką ze znaczną ilością sex&violence. Niestety ktoś nie zauważa, że niekoniecznie dlatego osiągnął sukces, że opisywał seks, krew i flaki.

I tak, Grisz, wiem, Sapkowski czerwoną szmatą jest. Co nie zmienia faktu, że pisze (przynajmniej pisał) dobrze.
Anonymous - 08-07-2006, 17:51
Temat postu:
Zabawne, bo własnie o Sapku wspomnieć chciałem, jako o erotomanie i zboczeńcu, pedofilu na dodatek. Niemniej, jego "scenę w bibliotece" uważam za jedną z najlepszych scen erotycznych w polskiej literaturze.
Bianca, ksiązki Piekary nie czytałem, ale fakt, że do czasów Sapka polska fantastyka w kwestiach erotycznych była siermiężna. Andrew, pisząc o tych sprawach lekko i swawolnie sprawił, że nagle wielu uwierzyło, że tez tak można. Piekarę znam z paru innych rzeczy i nie przypominam sobie, by nadmiernie erotyzował swoje opowiadania (bo znam go z krótkich form).
Andrzej czerwona świnia ? Nie prowokuj Ysen, nic takiego nie napisałem i pisać nie zamierzam, fakt, bywa zarozumialcem i bufonem, czasem też wypije za dużo, ale jego poglądy polityczne są mi obce (tym bardziej, że nie wykorzystuje swojej twóczności do ich przemycania).
Anonymous - 08-07-2006, 17:58
Temat postu:
EROTYKA?! problem jest taki ze tam NIE MA erotyki. tam jest pieprzenie (przepraszam, ale nie dalo sie okreslic w sposob cywilizowany, a i tak to co pokazal autor jest troche pod tym poziomem ktore wyraza to slowo) - i to pokazane tak zeby bylo widac brud, gnusnosc i upodlenie ww. i nie chodzi o fakt ze jest - tylko o ilosc ww. i styl jego pokazania, ze szczegolnym uwzglednieniem ilosci (1/3 to juz za duzo, o 1/2 nie wspomne)

natomiast ja chyba czytalam wiekszosc tego co Piekara wydal, i w zadnej z jego ksiazek takiego czegos nie bylo.
Ysengrinn - 08-07-2006, 18:09
Temat postu:
Grisz - o nim nie, acz przy różnych ludziach stosujesz takie określenia. A co do przemycania to polimeryzowałbym, choć sam bym nie zwrócił uwagi, gdyby nie śledzenie dyskusji na Wieży Błaznów. Ktoś tam nawet zauważył, że w Bożych Bojownikach nie ma zakonnicy, któraby nie była prostytutką albo wiccanką (inna rzecz, że w trzecim planie by się znalazły).

Bianca - widać stara się twórczo rozwijać. Zresztą w opowiadaniu o inkwizytorze, na które natknąłem się w "Click-Fantasy" (opublikowane zresztą pod pseudonimem), już pokazywał niezdrowe zainteresowanie zboczeniami...
Anonymous - 08-07-2006, 18:15
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Bianca - widać stara się twórczo rozwijać. Zresztą w opowiadaniu o inkwizytorze, na które natknąłem się w "Click-Fantasy" (opublikowane zresztą pod pseudonimem), już pokazywał niezdrowe zainteresowanie zboczeniami...

wiesz - ale tam to do pewnego stopnia uzasadnial swiatem....... a tu po prostu wyglada jakby mu sie podobalo wytykac palcem "o patrzcie co robia, jacy sa gnusni i paskudni", a tu jeszcze, a tam jeszcze troche....
Zegarmistrz - 08-07-2006, 18:24
Temat postu:
Cytat:
Zabawne, bo własnie o Sapku wspomnieć chciałem, jako o erotomanie i zboczeńcu, pedofilu na dodatek.


Ciekaw jestem ktory autor według ciebie nie jest erotomanem, zboczeńczem i pedofilem na dodatek, bo po raz ktoryś rzucasz już takimi określeniami (wcześniej chodziło o Pilipiuka jeśli pamiętam).
Anonymous - 08-07-2006, 19:04
Temat postu:
Zeggie, owszem, epatowanie erotykę w odniesieniu do osób w wieku wczesnych (w przypadku Pilipiuka chodziło mi o tą wampirzycę, w przypadku Sapka - Ciri) można tak określić, choć proszę pamiętać, że jednak używam tych określeń nieco ironicznie (do Markiza czy Sacher-Masocha obydwu panom jednak trochę brakuje).
Cytat:
Ktoś tam nawet zauważył, że w Bożych Bojownikach nie ma zakonnicy, któraby nie była prostytutką albo wiccanką (inna rzecz, że w trzecim planie by się znalazły).

Bozy Bojownicy są generalnie śmieszni, ta dyskusja o samochodzie który miałby nie zanieczyszczać środowiska...Co by nie mówić, Wiedźmin był jednak lepszy, bo świecie fantasy pewne odniesienia mniej rażą niż w czymś co ma tło historyczne.
Co się tyczy erotyki w polskiej fantastyce - domyślam się już Bianca o czym mówisz, takie przeładowanie faktycznie może razić, cóż, naturalizm nie zawsze musi dobrze współgrać z fantastyką.
Anonymous - 08-07-2006, 19:19
Temat postu:
Grisznak napisał/a:
naturalizm nie zawsze musi dobrze współgrać z fantastyką.

obawiam sie ze taki "naturalizm" z niczym dobze nie wspolgra, oprocz moze hentajow kategorii C.
Zegarmistrz - 08-07-2006, 19:20
Temat postu:
Cytat:
Zeggie, owszem, epatowanie erotykę w odniesieniu do osób w wieku wczesnych (w przypadku Pilipiuka chodziło mi o tą wampirzycę, w przypadku Sapka - Ciri) można tak określić, choć proszę pamiętać, że jednak używam tych określeń nieco ironicznie (do Markiza czy Sacher-Masocha obydwu panom jednak trochę brakuje).


Uważam, że nie masz racji.

Pomine fakt, że obydwie panie miały ukończone 16 lat i ani z punktu widzenia polskiego prawa, ani zdrowego rozsądku (zdarzają się 16 latki prowadzące życie seksualne intensywniejsze, niż całe forum Tanuki razem wzięte) nie można tu mówić o pedofilii.

Nazwanie kogoś pedofilem jest bardzo poważnym zarzutem, stawiającym w niezwykle złym świetle oskarżoną osobę. Zwłaszcza, że w tym wypadku mamy do czynienia z fikcją literacką, a nie opisem realnego zdarzenia.

Równie dobrze możnaby mówić, że obaj autorzy są zwyrodniałymi mordercami - recywidystami bowiem w książkach ich obydwu bohaterowie popełnili liczne zabójstwa. Zwłaszcza Sapkowski musi lubieć szlachtować ludzi mieczem, bo każdy wie, co robił Wiedźmin... Pilipiuk za to zamroczony własnej produkcji alkocholem strzela do ludzi z broni palnej i podkłada bomby. Nie mówiąc już o tym, że udało mu się uzyskać kamień filozoficzny.
Ysengrinn - 09-07-2006, 20:27
Temat postu:
Panom się nudzi widzę...

A co do śląskiej trylogii to fakt, acz nie wydaje mi się, by była to tylko wina umiejscowienia w "prawdziwej" historii. Na wspomnianej już Wieży Błaznów porównywane były dwie scenki: z niziołkiem Franklinem w Czasie Pogardy i z kotem Lutrem w Narrenturmie. O ile pierwsza była faktycznie śmieszna, to przy drugiej niemal było słychać, dobywający się z książki, nagrany śmiech. Niestety nie był to jedyny taki moment, w książce jest sporo żabich łypnięć, które w założeniu miały być puszczeniem oka.
Anonymous - 10-07-2006, 10:19
Temat postu:
Daleki jestem od stwierdzenia, że Sapek się wypalił, bo mimo tych wszytskich spraw obie książki czytało się w sumie przyjemnie. Problemem jest, moim zdaniem, brak tak wyrazistych postaci jak Geralt, Jaskier, Cahir, Ciri czy Regis. Wątek Nikoletty został rozegrany koszmarnie, Miodek to klasyczny deus ex machina, jedynie Szarlej jakoś się broni. O głównym bohaterze trudno coś powiedzieć, bo raczej jest dodatkiem do wydarzeń niż ich kreatorem. No i kwestia zasadnicza - jak on wygląda ??? Niech no ja dorwę Sapka to wydrę to z niego, nawet z bebechami, jeśli trzeba będzie...
Zegarmistrz - 17-07-2006, 16:05
Temat postu:
Krystyna Niepomucka "Florida Story".

Mijam się z celem... Zamiast recenzji trzeba było pisać ksiązki o emigrantach w USA. Mniej roboty.

Książka jest dość potworna, głównie dlatego, że w narracji brakuje rytmu, brakuje sensu i spójności. Autorka uparła się opisywać wszystko, co się dało, atakując jednocześnie szczegółowością i odwołując się do wszystkich możliwych zmysłów. Dowiadujemy się więc, jaki był smak, zapach, dotyk, wygląd i dźwięki wydawane przez każdy, nawet najmniej istotny szczegół. Opisom nie pomaga też fakt, że używanych przez autorkę wyrazów często próżno szukać w słowniku (i nie mówie tu o wulgaryzmach, którymi sypie całkiem bez wyobraźni). Dialogi są drętwe, przerywane co jakiś czas długimi na pół strony opisami czegoś zupełnie nieistotnego (typu "minął nas samochód, był taki i taki... Jego kierowca (dokładny rysopis) palił papierosa (podana marka i dokładny wygląd) którego dym był koloru...), co także im nie pomaga. Niezwykły jest sposób, w jaki autorka komponuje zdania: długie kolumbryny tak wspaniale skonstruowane, że rzadko kiedy na końcu pamięta się to, co było na początku.

Generalnie: fantastyka (nawet ta kiepska, pisana na kilogramy) ma zwykle jakąś kontrolę jakości, a autorzy najczęściej mają jakiś warsztat (choćby i w garażu). Jak widać są osoby, które świetnie sobie radzą bez tego.
Keii - 17-07-2006, 22:02
Temat postu:
Jestem już po przeczytaniu nowej części cyklu o Rapsodii & co i powiem jedynie - słabo.
Albo wręcz - słabo i nieciekawie. Niby jakieś nowe wątki są etc. ale to już nie to samo, co trylogia. Coraz bardziej żałuję, że nie skończyłem na niej swojej przygody z książkami pani Elizabeth H.
Następne w kolejce są "Wody głębokie jak niebo", zobaczymy, czy mi podejdą :P
kropla - 18-07-2006, 13:55
Temat postu:
Jerome K. Jerome, "Trzech panów w łódce, nie licząc psa"
Ta niegruba książeczka opowiada o (jak sama nazwa wskazuje) trzech panach, którzy postanowili wybrać się na wycieczkę łódką po Tamizie. Dla mnie idealna książka, jeśli o humor chodzi - czytam zawsze, kiedy jestem w złym nastroju.
Ale chyba trzeba lubić angielski humor:)
wa-totem - 18-07-2006, 17:18
Temat postu:
...a potem jeszcze można sięgnąć po "Trzech Panów Na Rowerach" :3

Otwieranie puszki w "...łódce" zawsze mnie doprowadza do śmiechu...
Serika - 18-07-2006, 17:23
Temat postu:
Albo po "Nie licząc psa" Connie Willis, prześlicznie do "Trzech panów..." nawiązującej. Polecam, strasznie fajna rzecz.
Udai - 21-07-2006, 19:30
Temat postu:
A więc tak w ostatnim miesiącu wziałem na warsztat:

Mroczną Arenę autorstwa Mario Puzo - cóż ogólnie "bardzo Puzo" nasz główny bohater Mosca to zkonfliktowany sam z sobą (i co za tym idzie z otoczeniem) amerykanin - doświadczony dość mocno emocjonalnie druga wojną światową w której brał udział jako żołnierz - niestety nie daje sobie rady z rodziną i upożądkowniem sobie życia w USA po powrocie do domu, więc postanawia powrócić do Niemiec by pracowac tam przy stabilizacji kraju oraz by odnależć na nowo kobietę swojego życia. Cóż książka jak już wspomniałem dość standardowa jak na tego autora - jak zawsze odnajdziemy w niej świat męskich twardych wartości, nasz bohater to zepsuty szowinista, egoista działajacy w szarej strefie w Bremeńskiej powojennej niemieckiej rzeczywistości - podsumuje tak jeśli przeczytałeś wszystko co napisał Mario Puzo czyli zrobiłeś to co ja - to pewnie i tak przeczytasz ta książkę jesli nie to wiedz że ta książka to zupełnie nie ta liga co genialny "Ojciec Chrzestny", nie ma tez przygotowego uroku i zasysyajacego magnetyzmu "Sycylijczyka" - prózno tez szukac w nim skandalizmu rodem z "Rodziny Borgiów" - słowem tak sobie mnie nie zachwyciła - nie jest to nawet taka książka ciekawostka jak "Mamma Lucia" (dramato - obyczaj o życiu zwycznej włoskiej rodziny w USA w latach 30-40 w USA - pnięcie się po drabinie awansu społecznego troski i radości dnia powszedniego) ... tutaj tzn. w Mrocznej Arenie czegoś takiego nie ma :( ...

Lapidarium cz. II - Ryszarda Kapuścińskiego - zbiór przemyśleń podróżnika - reportarzysty - polecam gorąco już poluje na pierwszą część i nie mogę się doczekać :)

"Mistrz i Małgorzata" - Michaiła Bułhakowa - polecił mi ją mój dobry znajomy trochę się przed nią krzywiłem ale przeczytałem i wcale ale to wcale nie żałuje świetny psychodeliczny klimat - coś z pogranicza snu na jawie - świetna kreacje bohaterów - "nieśmiertelny" kot Behemot i magnetyzujący Woland który zachowuje się jak mistrz gry rodem z gier RPG. No i oczywiście idea powieści w powieści i fargmenty przesłuchania Jezusa przed Piłata - polecam fana trochę mniej standardowego since - fiction ....

Teraz czytam Diunę Franka Herberta - narazie jest okey nawet bardzo ...

Aha zapomniałbym odbiłem się od Procesu Franza Kafki - ogólnie to co przeczytałem zanim rzuciłem ją w kąt - wypełnione było dłużyznami i nie zrozumiałym dla mnie poczuciem zagrożenia - podsycanym przez autora - no i sam pomysł na książke ten nieszczęsny K. któremu ni z tego ni z owego ładują się do mieszkania jacyś funkcjonariusze którzyniby go aresztują ale jednak nie - chyba autor nie mógł się zdecydować co chciał stworzyć w tej książce - jednocześnie czysto technicznie-warsztatwo jest mało porywająca - nie jest jednoznacznie absurdalna ani absrakcyjna - jest właśnie taka nijka - nie zamierzałem się nią dalej męczyć, są w końcu wakacje...
BOReK - 21-07-2006, 19:44
Temat postu:
O, Mistrz i Małgorzata to świetna książka, lekka i przyjemna :]. Tylko z jednym się nie zgodzę - to nie jest s-f w żadnej mierze, tu po prostu działa diabeł.
Udai - 21-07-2006, 19:52
Temat postu:
BOReK napisał/a:
O, Mistrz i Małgorzata to świetna książka, lekka i przyjemna :]. Tylko z jednym się nie zgodzę - to nie jest s-f w żadnej mierze, tu po prostu działa diabeł.


Nie będe przy tym obstawał bo to tylko zasłyszana opinia ... wydaje mi się że jest w niej garść prawdy
BOReK - 21-07-2006, 20:03
Temat postu:
No, s-f to fantastyka naukowa, czyli ukazywanie przyszłościowych technologii i światów. Nie da się raczej porównywać Star Treka z Mistrzem ;].
Keii - 21-07-2006, 20:07
Temat postu:
Niby czytam "Wody głębokie jak niebo" Anny Brzezińskiej i jestem około 70 strony, ale powiem szczerze, że klimat tej książki w ogóle mi nie podchodzi. Jakoś nie rozumiem nad czym tu się rozpływać (a widziałem praktycznie same bardzo pozytywne opinie:) :P
Anonymous - 21-07-2006, 21:02
Temat postu:
Keii napisał/a:
Niby czytam "Wody głębokie jak niebo" Anny Brzezińskiej i jestem około 70 strony, ale powiem szczerze, że klimat tej książki w ogóle mi nie podchodzi. Jakoś nie rozumiem nad czym tu się rozpływać (a widziałem praktycznie same bardzo pozytywne opinie:) :P

ja sie od niej tez odbilam - znaczy od wszystkiego oprocz opowiadan o babci Jagodce, ale niektorym pasuje (np. paru moim znajomym) - jesli to jakis wyznacznik, to glownie fanom starego sf - tego B. klasycznego (a la neuromancer)
Ysengrinn - 21-07-2006, 22:33
Temat postu:
"Kawaleria Kosmosu" Heinleina, jeszcze nie skończona, acz niewiele zostało. Nie widzę póki co ani śladu satyry na ustroje totalitarne, za to 150% hamerykańskiego konserwatyzmu. The scary thing is, że w wielu rzeczach to zgadzam się z autorem...

I jak przypomnę sobie film powstały jakoby na podstawie tego, to człowiekowi pozostaje jeno klasyczne "WTF?!?". Jak można był olać tak świetny pomysł, jak kombinezony bojowe?!

Cytat:
Aha zapomniałbym odbiłem się od Procesu Franza Kafki - ogólnie to co przeczytałem zanim rzuciłem ją w kąt - wypełnione było dłużyznami i nie zrozumiałym dla mnie poczuciem zagrożenia - podsycanym przez autora


Autor opisuje swoje senne majaki, nic więcej i nic mniej. Wiem, bo zdarzało mi się mieć sny w podobnym klimacie, choć na szczęście nie aż tak ciężkie. Co do MiM to widziałem ciekawą dyskusję na temat tego, czy jest fantasy czy też nie. Bo sci-fi to mogą to nazywać ludzie będący dwadzieścia lat do tyłu z nazewnictwem.
Keii - 21-07-2006, 22:52
Temat postu:
Info na temat nowej części przygód Kamyka & co -> http://www.runa.pl/zapowiedzi/50-CZAS-ZLYCH-BASNI.html
Ale daty wydania nie ma...
Anonymous - 22-07-2006, 20:15
Temat postu:
ale on w zapowiedziach tam od miesiecy wisi!!!
Keii - 22-07-2006, 22:07
Temat postu:
Nie wisi, ostatnio jak sprawdzałem nie było XD
Mai_chan - 23-07-2006, 21:53
Temat postu:
W trakcie śmiertelnie nudnego Urlopu Z Rodzicami (TM) głównie czytałam, bo nic innego do roboty nie było... Efekty: 9 i pół przeczytanych książek. 2 ostatnie tomy Ludzi Lodu do omówienia w temacie im przynależnym.

1. trylogia "Złota królowa" by Dave Wolvertone. Ultra-normalne. Na "zacofanej" planecie (ot takie fantasy) jest sobie lojtek, lojtek spotyka Wyelce Tajemnyczą Parę, której postanawia pomóc i już po chwili razem z ukochaną i przyjacielem-gadającym niedźwiedziem znajduje się w samym centrum walki z pająkowatymi obcymi pragnącymi zawładnąć galaktyką. Dużo dziwnej techniki, nanotechnologii, jeszcze dziwniejszej genetyki, klonów i takich tam... Nie polecam. Jest mnóstwo lepszych.

2. "Róża Selerbergu" by Ewa Białołęcka - dobre. Naprawdę dobre. Rechotałam radośnie, mimo że część pierwsza jest klonem Slytheriniady, część drugą już czytałam, a trzecia była najsłabsza :P Naprawdę naprawdę dobre.

3. "Kłamca" Jakbuba Ćwieka - główna intryga polega na tym, że Loki (tak, ten Loki z mitologii wikingów) po Ragnaroku urządzonym bóstwom z Walhalli przez Boga chrześcijańskiego przechodzi na stronę "zwycięzców" jako chłopiec do brudnej roboty. "Brudna robota" polega z reguły na efektownym zastrzeleniu kogoś. Zbiór nie powiązanych fabularnie opowiadanek. Dzika ilość niezakończonych wątków, niewyjaśnionych zdarzeń (od najtrywialniejszych - np. dlaczego te cholerne pióra są tak cenne do całkiem istotnych - np. (Spoilery)
Cytat:
dlaczego Sybil pogrążona jest w śpiączce (bo dotknęła młota Thora? bo taka karma? bo nacisnęła jakiś podejrzany guziczek?), jak skończyła się afera z jabłkami, albo chociaż o co chodziło z tą cholerną legendą?!
. Skrajnie kretyńskie. Jeśli ktoś chce przeczytać (syndrom Hamelna) mogę wziąć na zjazd, da się przeczytać w dwie godzinki.

4. "Zadziwiający Maurycy i jego uczone szczury", "Na glinianych nogach", "Ostatni kontynent" i połóka "Trzech Wiedźm" (to ostatnie drugi raz). Pratchett to klasa sama w sobie. Gliniane nogi najlepsze, zaraz za nimi Maurycy. Ostatni kontynent nie tylko że nawiązuje do często niezrozumiałych rzeczy, to i tak cykl o magach nie jest moim ulubionym cyklem. Ale czytało się przyjemnie :3
wa-totem - 24-07-2006, 13:24
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
"Kawaleria Kosmosu" Heinleina, jeszcze nie skończona, acz niewiele zostało. Nie widzę póki co ani śladu satyry na ustroje totalitarne, za to 150% hamerykańskiego konserwatyzmu. The scary thing is, że w wielu rzeczach to zgadzam się z autorem...

Witam w klubie :) Zwłaszcza opisana w 8 rozdziale lekcja filozofii moralności robi piorunujące wrażenie. Na dzień dzisiejszy, to moje CREDO, idealna ocena stanu świata. Doprawdy trudno o lepsze podsumowanie... Tyle że co do rozwiązania, to już tak pewien nie jestem.
Anonymous - 24-07-2006, 13:32
Temat postu:
Cytat:
"Kawaleria Kosmosu" Heinleina, jeszcze nie skończona, acz niewiele zostało. Nie widzę póki co ani śladu satyry na ustroje totalitarne, za to 150% hamerykańskiego konserwatyzmu. The scary thing is, że w wielu rzeczach to zgadzam się z autorem...

I jak przypomnę sobie film powstały jakoby na podstawie tego, to człowiekowi pozostaje jeno klasyczne "WTF?!?". Jak można był olać tak świetny pomysł, jak kombinezony bojowe?!

Dziwnym nie jest, bo Henlein jest uważany za jednego z wybitniejszy twórców sf, facet potrafi świetnie opisywać sceny bojowe, łączyć to z socjologią i tworzyć nawet wiarygodne postacie. Film zaś skoncebtrował się na efekciarstwie, zaś fabułe spłycono maksymalnie. Co zresztą doprowadziło do jego klapy (a dodajmy, że to jednak klasyka sf).
Ysengrinn - 24-07-2006, 13:37
Temat postu:
Żeby chociaż efekciarstwo im wyszło. A tu zamiast skaczących na odrzutach kombinezonów mieliśmy hordę SWT-owców z większymi i zupełnie nieskutecznymi pukawkami. No nie powiem, jedno niewątpliwie było efektowniejsze - Dizzy zmienił płeć i pokazał(a) piersi.
Doreen - 24-07-2006, 15:48
Temat postu:
Mai_chan napisał/a:
"Kłamca" Jakbuba Ćwieka

Hmm, ja bym tego nie nazwała skrajnie kretyńskim... skrajnie kwikogennym jeśli już. To była jedna z tych książek, której czytanie na kanapie w empiku wiązało się parsknięciami śmiechem i dziwnymi spojrzeniami znajdujących się w pobliżu ludzi. Ot, takie miłe coś na poprawienie nastroju. Szczególnie opowiadanie o satanistach z przypadku, pechowym gazowniku i aniołach bawiących się Mhoczną Księgą XD
GoNik - 25-07-2006, 01:41
Temat postu:
Doreen napisał/a:
satanistach z przypadku, pechowym gazowniku i aniołach bawiących się Mhoczną Księgą XD

Mam wrażenie, ze sobie tego cuda poszukam...
Ysengrinn - 31-07-2006, 02:33
Temat postu:
Szukaj, byleś nie kupowała, bo szkoda pieniędzy...

Hmm, miał ktoś kontakt z "Mgłami Avalonu" Marion Zimmer Bradley? Nie wziąłem się za tę książkę dawniej, gdy jeszcze zachwalającego ją Sapka uważałem za autorytet, teraz zaś trochę się boję. Książkę miałem w rękach może pół minuty i przeczytałem jeno wprowadzenie, które od wiccanizmu aż parowało. Wie ktoś, czy warto się jednak poświęcić, czy też można sobie spokojnie odpuścić?
Anonymous - 31-07-2006, 08:34
Temat postu:
Ysengrinn, jest BARDZO wiccanskie i CHOLERNIE metne, ja osobiscie nie przebrnelam. ale uznawane za klasyka i dobra ksiazke nie tylko przez Sapka
GoNik - 31-07-2006, 08:52
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Szukaj, byleś nie kupowała, bo szkoda pieniędzy...

Nie zamierzam, nie zamierzam...

A co do 'Mgieł Avalonu'... obejrzyj film. Jest dobry. Jak Bianca - ksiązce nie dałam rady

Keii - 31-07-2006, 08:54
Temat postu:
Czytam "Historię Japonii" pani Tubielewicz... Sigh, coraz bardziej się tych studiów boję :x
Ysengrinn - 31-07-2006, 09:34
Temat postu:
Bo Japonia ma beznadziejną historię. Jej magna pars to wojny domowe.

Cytat:
Ysengrinn, jest BARDZO wiccanskie i CHOLERNIE metne, ja osobiscie nie przebrnelam. ale uznawane za klasyka i dobra ksiazke nie tylko przez Sapka


Nie bardzo mnie to ustawia...
Anonymous - 31-07-2006, 10:56
Temat postu:
Potwierdzam - Mgiełki da się przeczytać, ale nawiązań wiccańskich więcej tam niż swastyk w Berlinie w 1940. Jeśli kogoś to denerwuje - nie ma się co męczyć.
Tja, też próbowałem kiedyś czytać historię Japonii - cóz, przy nich to my jednak mamy historię z prawdziwego zdarzenia.
kropla - 31-07-2006, 12:46
Temat postu:
Keii -> jak pani Tubielewiczowa Cie przeraza, to poczytaj sobie gramatyke pana Huszczy. To jest dopiero cos:)
Keii - 31-07-2006, 12:58
Temat postu:
kropla - gramatyka pana Huszczy jutro przyjdzie kurierem ;)
I nie tyle przeraża, co czytanie tego dla człowieka, który wcześniej w sumie nie miał zbyt dużej styczności z historią Japonii od czasu ery Joomon jest po prostu bardzo dużym nawałem informacji ;)
Zegarmistrz - 31-07-2006, 13:42
Temat postu:
GoNik napisał/a:
Mam wrażenie, ze sobie tego cuda poszukam...


Jeśli jedziesz na zjazd, to daj znać, a przywioze, bo mam. Kupować naprawdę nie warto.
Udai - 12-08-2006, 22:44
Temat postu:
Ostatnio przeczytałem sobie Diunę Franka Herberta i nie pozostaje mi nic tylko polecić tą książkę - jest świetna bez dwóch zdań ale boję się zacząć o niej pisać bo miałbym problemy ze skończeniem wyliczania jej plusów.

I następna książka Ryszarda Kapuścińskiego "Busz po polsku" czyli pierwsza opublikowana książka tego autora opisująca (dla kontrastu z dalszą częścią jego pisarskiej kariery) nasz kraj rodzimy - jak zwykle wnikliwie - lekko i bardzo analitycznie.
Anonymous - 14-08-2006, 12:52
Temat postu:
Dobra, grisznakowa rada - gdy będziesz się brał z kolejne części Diuny nie oczekuj zbyt wiele, jedynie "Bóg Imperator Diuny" zbliżył się jeszcze nieco poziomem do pierwszej części, reszta jest wyraźnie słabsza.
Doreen - 16-08-2006, 13:36
Temat postu:
Co dowodzi, że znowu okazałam się inna, bo Mesjasz Diuny podobał mi się bardziej niż Diuna. Po trzecią część nie sięgnęłam, bo moja kochana biblioteka jej nie posiadała, posiadała natomiast np. Heretyków Diuny - część piątą... Niech żyje logika.

Pytanie: jeśli chcę się zabrać za Lema, to od czego powinnam zacząć? Z jego twórczością zetknęłam się raz i odpadłam z hukiem - ale to było jeszcze w podstawówce, Opowieści o Pilocie Pirxie to były bodajże i dzisiaj już nawet nie pamiętam, dlaczego mi się tak nie podobały. Ostatnio ktoś mi opowiadał o Dziennikach Gwiazdowych i brzmiało to całkiem obiecująco.
Anonymous - 16-08-2006, 14:30
Temat postu:
Solaris, Katar, Kongres Futurologiczny, Summa Technologiae, Obłok Maggelana, Dzienniki Gwiazdowe, Niezwyciężony - to można czytać w miarę dobrze, mimo upływu czasu. Co prawda twórczość Lema nie zawsze wytrzymuje próbę czasu, ale te które podałem, raczej dobrze dobrze zniosły.
Przeczytałem zaś "Przenajświętszą Rzeczpospolitą" Piekary. Chociaż linia ideologiczna autora jest również moja linią, tak uważam, że jednak przesadził z naturalizmem, który owszem, oddaje realia, ale momentami odrzuca.
wa-totem - 16-08-2006, 17:22
Temat postu:
Nie, Nie, NIE!
Lema należy czytać zaczynając od Astronautów.
Lem w Astronautach napisał/a:
W roku dwutysięcznym wszystkie narody świata zjednoczone pod sztandarem komunizmu odrzuciły ciemnotę i mroczne kajdany kapitalistów, by budować lepszą, socjalistyczną przyszłość...."
ROFL...
Osobiście najbardziej lubię Katar i Eden...
Anonymous - 16-08-2006, 17:49
Temat postu:
Totem, a potem koniecznie "Pamiętnik znaleziony w wannie"

w którym to Lem napisał/a
Cytat:
Dominował wówczas, jako jeden z głównych, kult bóstwa Kap-Eh-Thallu(...)Samego imienia bóstwa nie wolno było wymawiać, w Ammer-Ku nazywano to bóstwo głównie Thoo-Llar(...) Składano mu ofiary ze zbiorów trzciny cukrowej, kawy i zboża (...) zgodnie z kultem świat wspierał się na tak zwanej "własności śtej" (...)Ośrodkiem wiary najbardziej fanatycznej pozostało do końca, tj. do powstania Ziemskie Federacji, państwo Ammer-ku, rządzone przez kolejno po sobie następujące dynastie presynidów.

Fakt, Lem jeśli chodzi o niektóre książki, zestarzał się potwornie...
Kagami_chan - 18-08-2006, 22:49
Temat postu:
Tak ostatnio mnie wzieła dośc zabawna książka pt "świat marzeń zakupoholiczki". Tę książke napisała Sophie Kinsella i szczerze mówiąc nie znam innych jej książek, ale ta zapowiada się naprawde interesująco, gorąco polecam.
Zacytuje teraz tekst z tylnej okładki książki:


"Kiedy sytuacja staje sie ciężka-ciężko też robić zakupy!
Rebeka Bloomwood wie o tym doskonale, bo Rebeka Bloomwood wie wszystko o zakupach. Sa jej ulubionym zajęciem i jej ... przekleństwem. Mozna powiedzieć, że jest chora na robienie zakupów, najchetniej w markowych sklepach. A ponieważ jest tylko skromna dziennikarką o umiarkowanych dochodach, udzielaja czytelnika porad- o ironio!
-jak najkorzystniej lokować pieniądze, więc na koncie ma nieustanny debet. Zmusza ją to do nieustannych historyjek, które maja usprawiedliwić zaleganie ze spłatą kredytu.
Banki nie bardzo chcą czekać, Rebeka wieże sama siebe zapedza w ślepą uliczkę, kiedy nagle, przedziwnym zrządem losu staje się nieomal gwiazdą telewizyjną. czy spora nowym wyzwanią jakie przed niastaneły?"

No to tyle ;)
Zegarmistrz - 20-08-2006, 22:14
Temat postu:
Wczoraj w pociągu przeczytałem Zakon Krańca Świata tom II.

Książka odrobinę chyba słabsza niż I tom, głównie chyba dlatego, że już nie taka tajemnicza. Podczas lektóry bowiem odkryciu ulegają wszystkie dotychczasowe sekrety. Nie mniej jednak świetna. Mam nadzieje, że powstanie kontynuacja (choć może z innym głównym bohaterem, Lars Bergson stał się bowiem zbyt powerny...).
Anonymous - 25-08-2006, 18:24
Temat postu:
"Koniec Świata w Breslau"
Choć nie jestem fanem kryminałów, to musze przyznać, że książka bardzo mi się podobała, może ze względu na umiejscowienie w międzywojennym Wrocławiu i dużą pieczołowitość opisów. Autor pisze bardzo sprawnie, zbudował ciekawą i wielowątkową fabułę.
Ksiązka do przeczytania na więcej niż jeden raz, a to chyba największy komplement jaki można pod adresem kryminału powiedzieć.
wa-totem - 31-08-2006, 17:52
Temat postu:
Przeczytałem powieść Ursuli LeGuin pt. "Dary". Właściwie, połknąłem - 150 stron pochłonąłem w niecałe półtorej godziny. Potem długo siedziałem i czekałem aż się w głowie uleży... PIĘKNE *____* Relatywnie świeże - bo z 2004 roku. Po nudnawym Tehanu i przeciętnym Innym Wietrze wreszcie widać, że mistrzyni wróciła do formy....
Zegarmistrz - 01-09-2006, 12:26
Temat postu:
Ostatni Bohater:

Dopiero co sobie kupiłem, dopiero zacząłem czytać... Właściwie, to nawet nie zacząłem czytać, co skończyłem oglądać obrazki.

Rety! Jakie śliczne!

A scena "Stworzenie Adama" z Cohenem i Ślepym Io w rolach głównych jest po prostu piękna!
Beryl - 01-09-2006, 20:28
Temat postu:
A oglądałeś uważnie tę historyjkę w obrazkach na początku? Śmiałyśmy się jak głupie przez dobre pięć minut z teo przejazdu barbarzyńców i kradzieży minstrela.^^

Niedawno skończyłam "Zamek w chmurach", druga część "Ruchomego zamku Hauru" - dużo lepsza od poprzedniczki, zwłaszcza ze względu na świetnego głównego bohatera i jeszcze lepszy pomysł z nieszczęściem Jenkinsowego potomka. Potem, pod wpływem filmów, sięgnęłam po "Nocny patrol" Łukanienki - zupełnie co innego niż film - niby postacie się tak samo nazywają... choć jednak sporo rzeczy w filmie jednak fajniej rozwiązali.
Obecnie walczę z cyklem imperialnym Feista. Autor, w pierwszym tomie dawszy znać, że "Hrabia Monte Christo" bardoz mu się podobał, prezentuje w drugim swoją znajomość "Szoguna".^^

A jaszcze wcześniej miałam dużą radośc z zapoznaniem się z dziełem pana R. Gie... pardon, Romana Bertowskiego "Za błękitną kurtyną" - piękna rzecz, polecam każdemu. Nic dziwnego, że facet jest za maturalną amnestią - z taką interpunkcją i budowaniem zdań swoja to chyba fuksem zdał...

A wcześniej walczyłam z "Mgłami Avalonu". Na szczęście nie wiem, co to jest wiccanizm, więc przeszłam przez powieść w miarę bezboleśnie. Szkoda bohaterów, równie dobrze mogliby się na początku książki połozyc i leżeć cały czas z tym samym wynikiem - nic im prócz żenienia się, wdowienia, rozmnażania i tracenia dzieci nie wychodzi...
Udai - 01-09-2006, 21:19
Temat postu:
Aktualnie czytam Blaszany Bębenek - zacząłem przed aferą związaną z autorem tej książki - póki co okazało się że książka jest absolutnie czymś innnym niż się spodziewałem - ale przed jakimikolwiek ocenami powstrzymam się do końca lektury
SG - 02-09-2006, 00:30
Temat postu:
Mignął mi tu Lem po drodze.
Aktualnie jestem w trakcie "Powrotu z gwiazd", a im dłużej czytam, tym ciężej jest mi się oderwać, choćby po to, by pociągnąć łyk herbaty. To jest takie... takie melancholijno - romantyczne, z racji tego polecam wszystkim duszom marzycielskim.

Grisznak napisał/a:
Fakt, Lem jeśli chodzi o niektóre książki, zestarzał się potwornie...

I tutaj to widać, co jednak specjalnie nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Jeden z ciekawszych... przeszłych obrazów przyszłości.
Zegarmistrz - 02-09-2006, 10:44
Temat postu:
Beryl napisał/a:
A oglądałeś uważnie tę historyjkę w obrazkach na początku? Śmiałylśmy się jak głupie przez dobre pięć minut z teo przejazdu barbarzyńców i kradzieży minstrela.^^


Widziałem. Mam wrażenie, że pucharek też ukradli:D. Mi jednak najbardziej podobała się ilustracja ala Stworzenie Adama z Cohenem i Ślepym Io w rolach głównych.

Generalnie książka jest gorsza od ilustracji. Niestety to tylko słaby Prattchet (co znaczy, że i tak wyprzedza o milę najlepszą konkurencję). Za to ilustracje... Klasyczne dzieła sztuki przerobione na Discworld są niesamowite.
GoNik - 02-09-2006, 10:59
Temat postu:
Cytat:
Za to ilustracje... Klasyczne dzieła sztuki przerobione na Discworld są niesamowite.

Te w 'Ostatnim Bohaterze' to jeszcze nic. 'Sztuka Świata Dysku' to jest coś, kosztowała mnie prawie 50zł, ale było warto. Kilkadziesiąt stron ilustracji i szkiców z opisami. Przyznam, że skusiła mnie uroczo wykrzywiona Mona Lisa na okładce :]
Abigail - 02-09-2006, 16:52
Temat postu:
Udai napisał/a:
Aktualnie czytam Blaszany Bębenek - zacząłem przed aferą związaną z autorem tej książki - póki co okazało się że książka jest absolutnie czymś innnym niż się spodziewałem - ale przed jakimikolwiek ocenami powstrzymam się do końca lektury



Czytałam to jakieś 2 lata temu. Moim zdaniem książka jest naprawdę dobra, choć niezbyt przy tym łatwa w odbiorze, ale na pewno warto doczytać do końca.
Beryl - 03-09-2006, 11:12
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:

Generalnie książka jest gorsza od ilustracji. Niestety to tylko słaby Prattchet (co znaczy, że i tak wyprzedza o milę najlepszą konkurencję). Za to ilustracje... Klasyczne dzieła sztuki przerobione na Discworld są niesamowite.

Jeszcze parę tomów się pomęczymy, a potem na okładkach normalnych powieści Pratchetta też powinny znaleźć się ilustracje Kidby'ego. Ta z "Nightwatch" z patrycjuszem ukrytym w cieniu jest przegenialna.
Udai - 03-09-2006, 11:25
Temat postu:
Abigail napisał/a:
Moim zdaniem książka jest naprawdę dobra, choć niezbyt przy tym łatwa w odbiorze, ale na pewno warto doczytać do końca.


Zdecydowownie zamierzam doczytać książke do końca ... nie zamierzamm odpuścić , inną sprawą jest to że mam teraz strasznie mało czasu więc nie wiem kiedy uda mi się to zrobić :(
Zegarmistrz - 03-09-2006, 11:44
Temat postu:
Cytat:
Jeszcze parę tomów się pomęczymy, a potem na okładkach normalnych powieści Pratchetta też powinny znaleźć się ilustracje Kidby'ego. Ta z "Nightwatch" z patrycjuszem ukrytym w cieniu jest przegenialna.


Widziałem w Tesco (niesamowite rzeczy można w tym Tesco dostać) angielskie wydanie. Rzeczywiście doskonała ilustracja.

Piąty Elefant albo już się ukazał, albo wyjdzie na dniach. Po nim The Thruth, następnie Złodziej Czasu i Nocna Straż! Cudnie!
Beryl - 03-09-2006, 12:21
Temat postu:
Złodzieja czasu nie czytałam, ae nawet jakby był denny, to i tak trzy świetne ksiazki na cztery to wspaniałe perspektywy. No i w Złodzieju główną postacią jest zdaje się znowu Susan. Fajna jest.
Poza tym mam wrażenie, że robi się coraz geściej. Między poprzednimi bywały kilkuletnie przerwy, te cztery mieszczą się w niecały rok.
Keii - 03-09-2006, 13:16
Temat postu:
Złodziej Czasu jest wg. mnie jedną z najlepszych książek Pratchetta. Nocna Straż też bardzo dobra, tak samo The Truth ;)
Za to Piąty Słoń mi się nie podobał... Jakaś taka bezpłciowa ta książka :P
No i Going Postal też warte uwagi, mało w nim znanych postaci, ale trzyma poziom ;)
Beryl - 03-09-2006, 13:48
Temat postu:
Bardzo mi się podobało Going Postal. Wprawdzie Pratchett ma skłonność do przepakowanych postaci a Moistowi dał talenty niemal patrycjuszowskie - co się sprawdza u Vetinariego jako postaci na ogoł drugoplanowej, a u głównego bohatera trochę irytuje to wieczne cudem-i-charyzmą-mu-się-udało - ale i tak bardzo przyjemnie się czytało. A co z "Monstrous Regiment"? Dobre? Masę fanartów do tego widziałam, przeważnie yurystycznych.^^

Słoń mi się podobał, głównie ze względu na Colona i jego kapitaństwo. Szkoda, że Marchewa załagodził wszystko i zepsuł końcówkę. No i ze względów patriotycznych.
Keii - 03-09-2006, 13:55
Temat postu:
Ukryj spoilery z Going Postal może XD
Monstrous Regiment... Hm, nawet niezłe, na pewno lepsze od 5tego Słonia, dużo śmiesznych sytuacji i spostrzeżeń (jak to zwykle w Pratchecie ;), ale jednak nie jest to jedna z jego najlepszych książek moim zdaniem.

Może niedługo dorwę "Thud!", jak tylko wyjdzie w miękkiej oprawie i szwagier już przeczyta ~~
Beryl - 03-09-2006, 14:26
Temat postu:
Ach, nazwisko bohatera i jego zdolności to zaiste spojler jak diabli... Czy jak napiszę, że podobały mi się te wszystkie "Rodział dwunasty, w którym nasz bohater dowiaduje się, jak to jest całowac się z popielniczką" też zaspojleruje potwornie?^^

Ja chcę Moją krowę -z opisu wygląda na coś cienkiego i z obrazkami, ale i tak pewnie będzie zabawne.
Keii - 05-09-2006, 21:46
Temat postu:
Napisałem parę dni temu do wydawnictwa Runa maila z pytaniem, kiedy ukaże się nowa część "Kronik Drugiego Kręgu" Ewy Białołęckiej, pod tytułem "Czas Złych Baśni".
Oto odpowiedź, którą otrzymałem:
Cytat:

Szanowny Panie,

autorka dopiero zaczęła pisać tę książkę. Jeśli wszystko pójdzie dobrze,
w sprzedaży pojawi się ona najwcześniej latem 2007 r.

Z poważaniem,

Beryl - 05-09-2006, 23:21
Temat postu:
Znając autorkę - to pierwszy tom tej książki najwyżej się ukaże. Podobno ma zamiar kogoś wykończyć, ale na szczęście nie Promyczka ( tak sądziłam zresztą). I podobno bardzo o wojnie ma być...
Keii - 05-09-2006, 23:25
Temat postu:
Ale ta książka sama w sobie jest 4tym tomem "Kroniki drugiego kręgu", a że o wojnie, a raczej o dylematach bohaterów to jest na stronie w jej opisie i w tym temacie parę stron wcześniej (przeklejkę zrobiłem ;)
Beryl - 07-09-2006, 11:28
Temat postu:
Możliwe. Mnie dziewczyny popolconowo o tym wspominały.^^
Anonymous - 08-09-2006, 11:59
Temat postu:
Jaroslaw Grzedowicz, Popiol i Kurz.

coz, jak czytalam Pana logowego ogrodu, to nie miglam sie odpedzic od mysli, ze ksiazka jest wspaniale zrobiona technicznie.... tylko ze w srodku taka cholernie nijaka. ale na Popiele... sie nie zawiodlam - dobry pomysl i mistrzowskie wykonanie.
Keii - 14-09-2006, 22:10
Temat postu:
Yay, nowy Discworld do przeczytania - "Thud" ^^
Zegarmistrz - 15-09-2006, 09:00
Temat postu:
Keii napisał/a:
Yay, nowy Discworld do przeczytania - "Thud" ^^


Od wczoraj w sprzedarzy jest Piąty Elefant (inaczej tego nie dało się przetłumaczyć, żeby nie zabić nawiązania).
Anonymous - 15-09-2006, 09:20
Temat postu:
Keii napisał/a:
Yay, nowy Discworld do przeczytania - "Thud" ^^
hard cover czy soft cover?
Keii - 15-09-2006, 10:08
Temat postu:
Soft cover, wyszedł niedawno (Corgi Books). Szczerze mówiąc nie chce mi się tracić kasy na HC :P
Anonymous - 15-09-2006, 10:53
Temat postu:
Keii, kasa to kasa, mi sie nie chce tracic sil na targanie tego ze soba! ale sc......... HM *planuje wycieczke*
GoNik - 15-09-2006, 18:22
Temat postu:
Hmmm... a czy oryginały Pratchetta można w Empikach dostać?

Wczoraj kupiłam 'Piątego Elefanta'. Wg tego, co mówi Zeg, trafiłam w dzień premiery! Ha! Raz się udało... Jestem po około 100 stronach i cóż... 'veni, vici, Vetinai'. Niestety Patrycjusz jest tak paskudnie wspaniały, że nie można go nie kochać.
W kolejnych tomach nie został zepsuty, prawda, prawda?

Poza tym wiii! Najpewniej w poniedziałek lecę po wszystkie cztery Dragoncrowny do Empiku! Właśnie maila dostałam, że doszło i wysyłają do Białegostoku. Cztery grube książki do czytania... <mlaska z satysfakcją>

Keii - 15-09-2006, 18:30
Temat postu:
GoNik napisał/a:
Hmmm... a czy oryginały Pratchetta można w Empikach dostać?

Można. Ale ten był akurat kupiony w Wiedniu. Nie wiem, czy Empik ma tak szybko najnowsze książki, kiedy ostatnio (2, może 3 miesiące temu) sprawdzałem to najnowsze było Monstrous Regiment, mimo, że Going Postal był już jakiś czas na półkach angielskich.
GoNik napisał/a:
W kolejnych tomach nie został zepsuty, prawda, prawda?

Prawda ;)
Anonymous - 29-09-2006, 15:21
Temat postu:
Polecam qww rzecz jasna Opowieści z Narnii ;) Bardzo ciekawe przygody Łucji Zuzi Edzia i Piotrka Pevensie w krajach Narnii - 7 części - 1 to FILM którzy napewno oglądali nieliczni -- Aslan rządzi :]
Beryl - 30-09-2006, 08:52
Temat postu:
Cytat:
Nie wiem, czy Empik ma tak szybko najnowsze książki, kiedy ostatnio (2, może 3 miesiące temu) sprawdzałem to najnowsze było Monstrous Regiment, mimo, że Going Postal był już jakiś czas na półkach angielskich.

Ja u siebie Going postal znalazłam.
Cytat:
Polecam qww rzecz jasna Opowieści z Narnii ;) Bardzo ciekawe przygody Łucji Zuzi Edzia i Piotrka Pevensie w krajach Narnii - 7 części - 1 to FILM którzy napewno oglądali nieliczni -- Aslan rządzi :]

Kiedy miałam lat jedenaście, owszem, ich przygody były dla mnie bardzo fascynujące. Choć wolałam te części bez rodzeństwa, albo z ograniczonymi ich rolami.

Czytam "Sędziego Di i złote morderstwa" - powieść na motywach starych chińskich podań. Niegłupie, z ciekawą zagadką, miło się czyta. O sędzim pokoju, który wyrusza na swoją pierwszą placówkę, by rozwiązać sprawę śmierci swojego poprzednika (miłośnika herbaty, znalezionego otrutym w zamkniętym pomieszczeniu, choć wszystko przyrządał sam, a trucizna znajdowała sie tylko w jego czarce). Naprawdę sympatyczne.
chise - 30-09-2006, 14:02
Temat postu:
Beryl- o Narnii napisał/a:
Kiedy miałam lat jedenaście, owszem, ich przygody były dla mnie bardzo fascynujące. Choć wolałam te części bez rodzeństwa, albo z ograniczonymi ich rolami.

*Nigdy* nie czytałam Opowieści z Narnii jako dziecko... Mam wrażenie, że jest to świetna książka do czytania ponownie, aby przypomnieć sobie tamte czasy- dlatego tak momentami lubiana przez dorosłych. Zastanawiam się,jak jednak odbiorę ją, kiedy nie będzie przywoływać żadnych wspomnień? Warto?

Czytam 6t "Malazańskiej księgi poległych" Eriksona ("Łowcy kości"), który w zasadzie miałam już dawno, ale wolałam przypomnieć sobie przed czytaniem 5 poprzednich. Trzyma poziom. Wciąga. Momentami niesamowicie irytuje ("dlaczego TEN bohater??") a momentami fascynuje z porównywalną siłą. Nadal utrzymuję się przy stanowisku, że to najlepsze z fantastyki, co zdarzyło mi się czytać. :)
Beryl - 30-09-2006, 21:25
Temat postu:
Cytat:
Zastanawiam się,jak jednak odbiorę ją, kiedy nie będzie przywoływać żadnych wspomnień? Warto?

Nie wiem. Mnie rozczarowała - teksty, które olśniewały mnie jako dziecko, teraz wydały się nieco puste, we wspomnieniach były wspanialsze. Poglądy autora nieco mnie irytowały nachalnością. No i pamiętałam je dużo dłuższe i żywsze, okazłąo się, że nie ma ani tylu przygód, ani tylu opisów, wyobraźnia i pamięć spłatały mi figla. Ale to tak wszystko - Nesbit, którą jako dzieciak uwiebiałam, odnaleziona po latach też była taka sobie. I "Przygody Euzebiusza" też.^^

Ale za to dowiedziałam się paru rzeczy, których jako dzieciak nie dostrzegałam - nie zauważyłam wtedy na przykład, że niańka-olbrzymka w "Srebrnym krześle" pomogła bohaterom uciec.
Zegarmistrz - 01-10-2006, 11:35
Temat postu:
Przyszedł pierwszy, przyszły pieniążki i przyprowadziły Piątego Elefanta. W trakcie lektury...
Lila - 04-10-2006, 12:12
Temat postu:
Czytal ktos jakac czesc Kuby Wedrowycza ?? swietna polska literatura... troche ciezka ale bardzo wesola... trzyma w napieciu do ostatniej Butelki... ( znaczy strony... )
Keii - 04-10-2006, 13:28
Temat postu:
Czytałem chyba pierwszy zbiór opowiadań o Wędrowyczu i powiem szczerze, że ten typ humoru jakoś mnie nie bawi.
Zegarmistrz - 04-10-2006, 20:43
Temat postu:
Mnie bawi jak najbardziej. Owszem, jest to rymitywne jak diabli, a Pilipiuk strasznie nierówno pisze... Nie mniej jednak studiuje całkiem niedaleko Wojsławic i znam sytuacje na tutejszy (i w Bieszczadzkich) wsiach. Ta książka to niesamowity obraz Polski B, a sytuacje w niej opisane zdarzają się naprawdę.

Skończyłem czytać Wybór Broni autorstwa Johna Bitminghama. Tom pierwszy trylogi Oś Czasu.

Jak już mówiłem fabuła zaczyna się w zaawansowanym XXI wieku, gdy międzynarodowa flota wojenna zakotwiczona u wybrzeża Indonezji przygotowuje się do stawienia czoło tamtejszym bojownikom Jihadu. Pech chce, że wśród okrętów wojennych jest jednostka badawcza testująca nową broń, opierającą swe zasady działania na teleportacji.

Pech chce, że dochodzi do bardzo nieodpowiedzialnego eksperymentu.

Pech chce, że statki znikają by pojawić się ponownie pod Midway w roku 1942, pomiędzy flotami USA i Japonii.

Pech chce, że pierwszym okrętem, jaki zauważają Amerykanie jest okręt japoński...

Pech chce, że największym wrogiem dla wielonarodowej załogi (zawierającej Amerykanów, Anglików, Australijczyków, Indonezyjczyków, Niemców, Japończyków, Włochów i Rosjan), złożonej z kobiet, mężczyzn, kolorowych i gejów bynajmniej nie będą rządy Hitlera i Tojo...[/i]
Doreen - 07-10-2006, 16:27
Temat postu:
Skończyłam "Thud!", zaraz skończę "Niesamowitego Maurycego". Grozi mi głód pratchettowski. Pocieszam się, że oprócz Świata dysku jest jeszcze trylogia o Johnnym i o nomach i Dywan i cośtam jeszcze...
A kiedyś, jak będę miała nadmiar kasy, to kupię "Where's my cow?". Kto widział, ten wie :D
Do zaopatrywania się w Pratchetta w oryginale to polecam American Bookstore. W Wawie trochę ich jest, jeden w Arkadii (dobrze zaopatrzony, często sprawdzam XD). I mają taką fajną promocję, kupujesz 3 książki - czwartą masz za 1 grosz.
chise - 07-10-2006, 18:14
Temat postu:
Czytam sagę o skrytobójcy Robin Hobb, gorąco mi polecaną, zresztą od dłuższego czasu, przez dobrego znajomego. Jedno jest pewne- te książki wciągają, akcja jest na tyle wartka, że strasznie chce się poznać, cóż może zdarzyć się dalej- tym bardziej, że większości wydarzeń zwyczajnie nie sposób przewidzieć. Główna intryga, tajemnica ataków Zawyspiarzy na Królestwo Sześciu Księstw, wprowadza element napięcia i niepewności, podobno wyjaśnia się pod sam koniec, a i wówczas nie do końca... Zobaczymy. Jak w większości przypadków, póki co najbardziej podoba mi się tom pierwszy... jakoś większą sympatią zawsze darzyłam początki niż zakończenia.

Zegarmistrz (o Kubie Wędrowyczu) napisał/a:
Ta książka to niesamowity obraz Polski B, a sytuacje w niej opisane zdarzają się naprawdę.

Zdarzyło mi się przeczytać jeden z tomów, i muszę przyznać, że niniejszy obraz Polski bardzo mnie zaniepokoił, a główny bohater o duzych możliwościach i mocno ograniczonych zainteresowaniach zwyczajnie mnie zirytował.
Może jeśli przeczytam keidyś pod kątem tego obrazu własnie będzie mnie to bawić bardziej.

Doreen napisał/a:
Pocieszam się, że oprócz Świata dysku jest jeszcze trylogia o Johnnym i o nomach i Dywan i cośtam jeszcze...

Zawsze można czytać Świat Dysku od nowa... zanim dojdzie się do końca spokojnie zdąży się zapomnieć, o czym traktowały początowe tomy;) Do niektórych zresztą wraca się całkiem miło. Są ludzie, którzy czytają Diunę czy Wiedźmina jak Bilbię i nigdy im nie dosyć... więc tak tez można ;)
Ysengrinn - 07-10-2006, 18:22
Temat postu:
U babci natrafiłem na klasykę polskiej fantasy - "Czterej pancerni i pies" Janusza Przymianowskiego. Zapowiada się na lekką i fazową lekturę. Niestety tylko dwie części drugiego tomu i jedna trzeciego:(.

Przy okazji trafiłem na "Konstytucję PRL". Dzieło fazowe tylko dla studentów prawa:P.
Anonymous - 07-10-2006, 18:51
Temat postu:
Ysen, nic to, ja mam na półce biografię Bieruta wydaną w 1951, to jest dopiero cacko...
Którą wersję konstytucji? Ta pierwotną czy po poprawkach?
mizu111 - 07-10-2006, 20:59
Temat postu:
a możę czytał ktoś Murakami np. norwegian wood? Polecam, poczatek wciaga i czytasz jednym tchem, potem zaczyna czegoś brakować, za bardzo rozwleka, ale końcówka niezła. A taka to sobie historia japońskiego studenta-świetna postać, jest aż do bólu zwyczajny i to w nim lubię najbardziej, jak bedziecie mieli czas to sięgnijcie. Ostatnio przeczytałam tez Smak świeżych malin Sowy, dla kogoś kto spędzał godziny przed telewizorem w poszukiwaniu sensu życia pozycja obowiązkowa, co mnie razi w tej książce to tylko to,że po jej przeczytaniu wydaje ci sie jakby całe życie opierało sie tylko na miłości, tylko ona może wypełnić pustkę. Smutna prawda czy może lekka przesada? Sami zdecydujcie. Teraz jestem na etapie Murakami i Kronika ptaka nakręcacza, krytycy byli nią zachwyceni, ja jeszcze nie wiem, przeczytam i napisze co myśle.
Beryl - 07-10-2006, 21:23
Temat postu:
Murakamiego to właśnie skończyłam "Na południe od granicy, na zachód od słońca" i czuję się jak przysłowiowa kura przeleciana przez pociąg - coś tam czytałam, wciągnęło mnie nawet, ale za cholerę nie wiem, co to było i o co w tym wszystkim chodziło - kto, kogo, po co, dlaczego?
W ramach nadrabiania klasyki czytam "Obcego w obcym kraju" - pamiętam, że czytałam jeszcze, gdy była w NF i że bardzo mnie wtedy zbulwersowała, teraz to po prostu sympatyczne czytadło z niemiłosiernie głupią, ale nadal sympatyczną główną bohaterką.

Cytat:
U babci natrafiłem na klasykę polskiej fantasy - "Czterej pancerni i pies" Janusza Przymianowskiego.

E, tam, a Jonatana Koota już czytałeś? Miałam kiedyś takie fajne wydanie z przymanowskiego wersją jednego z rozdziałów "Podróży na Zachód".

Cytat:
Czytam sagę o skrytobójcy Robin Hobb, gorąco mi polecaną, zresztą od dłuższego czasu, przez dobrego znajomego. (...)Zobaczymy. Jak w większości przypadków, póki co najbardziej podoba mi się tom pierwszy... jakoś większą sympatią zawsze darzyłam początki niż zakończenia.

Mocna rzecz - zakończenie było taką goryczą polaną z wierzchu lukrem happy endu, że miałam ochotę dorwać autorkę i łeb jej ukręcić.

Cytat:
Cytat:
Ta książka to niesamowity obraz Polski B, a sytuacje w niej opisane zdarzają się naprawdę.


Zdarzyło mi się przeczytać jeden z tomów, i muszę przyznać, że niniejszy obraz Polski bardzo mnie zaniepokoił, a główny bohater o duzych możliwościach i mocno ograniczonych zainteresowaniach zwyczajnie mnie zirytował
.
Dlatego najbardziej lubię "Jakuba w operze", w którym wszechmocny bohater okazuje sie nie taki wszechmocny i nie taki wszechwiedzący. Przyjemna odmiana.
Wiecie, że ta mumia w Muzeum Archeologii w Krakowie jednak nie ma kołka? Co za rozczarowanie. Specjalnie sprawdzałyśmy.^^
Ysengrinn - 07-10-2006, 21:27
Temat postu:
Cytat:
E, tam, a Jonatana Koota już czytałeś?


Dziewczyno, ja to cudem znalazłem:P.
Mai_chan - 07-10-2006, 22:00
Temat postu:
Z Murakamim bym uważała przy polecaniu... "Kronika Ptaka Nakręcacza" była przeraźliwie trudna w odbiorze i, choć może w jakiś sposób intrygująca, traktująca o niczym i wszystkim równocześnie. Ja odpadłam, choć z żalem.
Beryl - 08-10-2006, 09:37
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Cytat:
E, tam, a Jonatana Koota już czytałeś?


Dziewczyno, ja to cudem znalazłem:P.

Widocznie wszystkie egzemplarze ugrzęzły w bibliotekach na Sląsku, bo tutaj mamy i po parę kompletów w literaturze młodzieżowej.^^
Lila - 09-10-2006, 11:16
Temat postu:
zna ktos Tori Koro ( Hai Ran )?? takie historyjki 4 Panel... fajne :)
Udai - 09-10-2006, 22:11
Temat postu:
...po 250 stronach "Blaszanego bębenka" powiedziałem musi być przerwa albo nie doczytam tego do końca bo jest strasznie ciężko ale jednocześnie pozycja jest wartościowa a więc kupiłem sobie "podróże z Herodotem" (twarda okładka) Ryszarda Kapuścińskiego i jest jak zwykle bardzo dobrze - póki co przeczytałem część opowiadającą o pierwszej podróży autora do Indii w roku '56 i drugiej w roku '57 do Chin ... i jedno musze od razu napisać dałbym wszystko żeby też tak móc :(
Anonymous - 10-10-2006, 15:52
Temat postu:
"Krzyż i Gilotyna" W.C. Warren - unikajcie tego jak ognia!!
Pisana z pozycji bliskich ojcu rydzykowi historia rewolucji francuskiej, w któej za wszystkim stoją Bóg albo Szatan, ogólnie cyrk niezgorszy, ale zero konkretnej wiedzy. Danton nawraca się pod wpływem Boga i walczy z Szatanistą Robespierrem, Wandejczycy to wrażliwe i łagodne owieczki a o innych paranojach wymyślanych przez autora szkoda gadać.
Keii - 13-10-2006, 18:22
Temat postu:
"Thud!" Pratchetta skończone, trzyma poziom i jest w sumie ciekawe do samego końca.
Aktualnie dorwane w przecenie "Trzy wiedźmy" tego samego autora, w ramach akcji "przeczytać wszystko ze Świata Dysku".
SG - 13-10-2006, 23:55
Temat postu:
Własnie jestem w trakcie czytania "Koloru Magii" (pierwsze wrażenie pozytywne, nie wiedzieć dokładnie czemu, przypomina mi to nieco "Trzęsienie Czasu" Vonneguta), zaczynając tym samym swoją... khem... przygodę z Pratchettem. I u mnie także rozpoczyna to akcję "przeczytać wszystko ze Świata Dysku".
Keii - 14-10-2006, 00:10
Temat postu:
Hm, osobiście "Kolor Magii" i "Blask Fantastyczny" w ogóle mi się nie podobały, zbytnio zakręcone jak dla mnie ;P
Vodh - 14-10-2006, 12:07
Temat postu:
Ja mogę dodać tylko tyle - nie zniechęć się, jeżeli Kolor Ci się nie do końca spodoba. Moim skromnym zdaniem jest najgorszy z całego świata dysku, choć nie taki do końca zuy ^^ Niektórym przeszkadza w nim pewien brak fabuły głównej.
Keii - 14-10-2006, 12:25
Temat postu:
Wczoraj wieczorem zastanawiałem się przez chwilę i już wiem, czemu pierwsze światy dysku mi się nie podobały. Przypuszczalnie było to spowodowane faktem, że czytając je, odnosiłem wrażenie, że w książce istenieje jakieś założenie fabularne, parę postaci głównych i w sumie tyle, brakowało mi swoistej "spoistości" świata przedstawionego (w nowych książkach jest zupełnie inaczej, Ankh Morpork żyje własnym życiem ;)
Arashino Shiro - 21-10-2006, 17:55
Temat postu:
Zastanawia mnie czy przeciętny czytacz wie jak bardzo wykańcza polski rynek wydawniczy czytając książki w Empiku...
Keii - 21-10-2006, 18:00
Temat postu:
Mnie z kolei zastanawia, jak można przeczytać całą książkę w Empiku. Osobiście udało mi się przeczytać tylko parę artykułów z czasopisma konsolowego - jeśli czytać książkę, to najlepiej leżąc w łóżku z czymś do jedzenia/picia obok, bez tabunów łażących ludzi ;)
GoNik - 21-10-2006, 18:43
Temat postu:
Keii napisał/a:
jeśli czytać książkę, to najlepiej leżąc w łóżku z czymś do jedzenia/picia obok, bez tabunów łażących ludzi ;)

*energicznie potakuje*

Nie tak dawno skończyłam 'Czarem i smokiem' Romualda Pawlaka... całkiem przyjemne w odbiorze, facet ma lekkie pióro. Stanowczo wolę Rosselina od rycerza bezkonnego >.< I to paskudne smoczydło *^__^*
Zastanawiam się nad kupnem drugiego tomu, czytałam juz opowiadanie o mrówkach, było... EKHEM! interesujące.

Poza tym wciąż męczę 'The Dark Glory War', czyli prequel do Dragoncrowna. Jakoś wyjątkowo nie schodzi mi się przeczytać więcej niż 50 stron na raz i dopiero w połowie jestem. W gruncie rzeczy to przypominanie sobie, bo wydanie pl ze 3 razy czytałam. Do tego jeszcze za każdym razem jak zaczynam czytać to pierwszej strony nie rozumiem prawie w ogóle... I w drugą stronę: jak mnie nagle oderwać od lektury, nie zrozumiem o co chodzi w tekście po polsku >.< argh.

Ysengrinn - 22-10-2006, 12:43
Temat postu:
W dalszym ciągu "Czterej Pancerni..." (biblioteka UMCS jest user unfriendly i odcina mnie od zasobów, wrrr). Ale byłoby z tego fajne anime! Kawaii panienki w kawaii mundurach! Meido z handgranatami! Mechy (nie do końca, ale jakie to ma znaczenie dla fabuły?)! Strzelaniny! Patos! Poświęcenie! Młody oficer-bisz szukający siostry i wściekły na nazistów! Maskotka (która już i tak nazywa się Szarik, więc zrobienie z niego skaczącej kulki byłoby fabularnie uzasadnione)!

Poza tym pojawia się Magneto, który jak się okazuje w obozie koncentracyjnym nie siedział, a go wyzwalał, wcześniej zaś walczył w powstaniu warszawskim (a w ogóle to był jeszcze młodym gniewnym biszem na motorze i szukał siostry).

A tak w ogóle, to książka na szczęście okazała się dokładnie tak grafomańska jak myślałem, więc nie jest najgorzej. Fabuła wciąga, bohaterowie sympatyczni i nie życzy im się śmierci przy każdym starciu, nawet młodemu Czereśniakowi, którego wyobrażałem sobie z twarzą Gourriego. Dobijają nieco gęsto stosowane rozwiązania deus ex machina, typu "Niemiec wziął go na muszkę i wystrzelił, ale trafił na niewypał/spadł na niego meteoryt/kula zawróciła w locie i zabiła esesmana", zwłaszcza zaś dobija inteligencja postaci. Od najgłupszych do najmądrzejszych wygląda to tak:

- niemieccy żołnierze;
- polne kamienie;
- szeregowy Tomek Czereśniak;
- czołg "Rudy"
- polscy i radzieccy wojacy;
- sierżant Janek Kos;
- wyżsi oficerowie;
- generalicja;
- Szarik;

Wierności historii jest jaka jest, czytelnik sam wybierze, czy się śmiać czy płakać. Na pewno jednak jako czysta przygodówka techno fantasy dorównuje przynajmniej Connanowi.
Beryl - 22-10-2006, 13:54
Temat postu:
A ja skończyłam "Spisek w Królestwie Czarów" Diane Wynne Jones - moja biblioteka najwyraźniej kolekcjonuje fantastykę młodziezową autorek z nazwiskiem na "J". Fabułka raczej wątła, tytułowy spisek nie jest specjalnie zagmatwany i kiedy bohaterowie w końcu zbieraja się do kupy załatwiają tych złych w dziesięć kartek - uroczy jest za to świat i postacie: mamy więc Anglię alternatywną, w której działa magia i aby tę magię porządkować, król musi cały czas podróżować, nie zatrzymując sie nigdzie na dłużej: wozi więc cały swój dwór autobusami i ciężarówkami dookoła kraju. Nie jest to oczywiście świat jedyny, jeden z bohaterów podróżuje między światami i każdy jest interesujący i oryginalny. Sami bohaterowie też ciekawi, choć nieco obcy - wyraźnie widać, że mają ten dodatkowy zmysł jakim jest magia i ich niezrozumiałe zachowania zwykle wyjaśniają sie dopiero później.
Ogólnie dobre czytadło - dużo lepsze niż "Ruchomy zamek Howla" czy "Zamek w chmurach" - choć z pewnością nie tak zabawne jak to drugie. Cały czas zresztą oczekiwałam, że spotkają gdzieś maga Jenkins.^^
Keii - 25-10-2006, 12:25
Temat postu:
Aktualnie na tapecie "Gwiezdny Pył" Neila Gaimana. Podobno niezłe, jestem tak w 1/4 i faktycznie, przyjemny klimat ;)
Ysengrinn - 26-10-2006, 01:23
Temat postu:
Jak teraz nie spytam, to potem zapomnę...

Czy ktoś mógłby mi zalecić jakieś dobre wydanie legend lub romansów arturiańskich? Nie pogardziłbym też Parzivalem i Eschenbacha i czymkolwiek z "okolicy". Za szukanie wezmę się już sam, tylko przydałoby mi sie troche danych;).
Anonymous - 26-10-2006, 09:27
Temat postu:
Pominąwszy babskie opracowania Sigrid Undset i zżynającą z niej Marion Zimmer Bradley, w Polsce wyszło swego czasu dość dobre i wierne całości opracowanie autorstwa Rogera Lancelyna Greena.
Zegarmistrz - 29-10-2006, 10:01
Temat postu:
Terry Pratchet "Na glinianych nogach". Chyba jeden z lepszych Pratchettów, jakie do tej pory ukazały się w Polsce.

"Kuchnia chińska" dołączona do czegoś udającego gazetę za 8 złotych. Przepisy są nawet niezłe, w większości wykonalne (widać, że to pisał polak dla polaków) ale sama lektura momentami rozbraja.

Wolfgang Sofsky "Traktat o przemocy". Nie powiem. Isnpirująca lektura.

"Hiostoria wojskowości" Razina, 2 książki o Iwanie Groźnym, jedna o Wielkiej Smucie - magisterka uber alles.
Zegarmistrz - 06-11-2006, 10:23
Temat postu:
Zgodnie z życiową zasadą mówiącą, że wszystkiego można się można nauczyć z książek kupiłem sobie takie coś Lynn Williams "Rozmowy Kwalifikacyjne bez tajemnic". Na pierwszy rzut oka widać, że to nie zostało napisane dla polaków i uwzględnia raczej realia krajów, gdzie rynek pracy jest bardziej rozwinięty oraz łatwiej o atrakcyjne oferty.

Nie mniej jednak lektura wygląda na przynajmniej pouczającą. Wielu rzeczy sam bym się nie domyślił.
Beryl - 06-11-2006, 18:44
Temat postu:
Zgodnie z ideą czytania czegoś ambitniejszego i godzenia tego z naturalnymi upodobaniami, przeczytałam "Welin" Hala Duncana i jeśli kogoś nie przeraża powieść, jakby autor napisał pięć jej wersji, a potem porozrzucał notatki i poskładał na chybił-trafił, to mogę tylko polecić. Wspaniała rzecz. I są aniołki. I demonki. I nanowirusy. I sumeryjscy bogowie. I świat od czasu do czasu postapokaliptyczny.^^
inatheblue - 06-11-2006, 20:10
Temat postu:
A ja mam już okładkę ^^

http://www.runa.pl/zapowiedzi/47-DOM-WSCHODZACEGO-SLONCA.html
Zegarmistrz - 06-11-2006, 20:18
Temat postu:
Rozwiń myśl, bo nie rozumiem? I jaki ma to związek z Miejscem Pochodzenia wpisanym w profilu?

Czyżbyśmy mieli na forum autorkę?
inatheblue - 06-11-2006, 20:22
Temat postu:
Jak najzupełniej :D Przecież ściągnęła mnie tu Mai-chan :)
Mai_chan - 06-11-2006, 20:26
Temat postu:
Łiiii! Ina, kiedy będzie coś wiadomo na temat daty wydania? :D
Zegarmistrz - 06-11-2006, 20:31
Temat postu:
Gratulacje publikacji. Już czekam, a potem będę sempił o autograf.
inatheblue - 06-11-2006, 20:40
Temat postu:
Mai_chan napisał/a:
Łiiii! Ina, kiedy będzie coś wiadomo na temat daty wydania? :D


Zerknij na niusy, będzie pod koniec listopada :) Na Gwiazdkę można sobie kupić :D
Serika - 06-11-2006, 22:26
Temat postu:
Ale fajnie psychodeliczna... Podoba mi się! Sesese, trzeba będzie nabyć i obadać, jak wyjdzie :)
Anonymous - 07-11-2006, 19:04
Temat postu:
Czyzby ktoś tu Animalsów lubił?
Hmm, obaczym, jakos zawsze miałem opory wobec kobiecej fantastyki, poza może Ewą Białołęcką i Anną Brzezińską (jeśli chodzi o Polki). Jak wyjdzie, to obejrzę i jeśli uznam, że warto zaryzykować - kupię.
inatheblue - 07-11-2006, 19:08
Temat postu:
Kurde, no a serio rozważałam męski pseudonim...
Anonymous - 07-11-2006, 19:12
Temat postu:
Ursula LeGuin kiedyś podpisywała swoje powieści i opowiadania jako U.K. LeGuin...
Wiesz, jeśłi nie będzie to taki koszmar jak "Siewca" Kossakowskiej, nad którym na przemian kląłem i ziewałem czy późne powieści wzmiankowanej LeGuin czy Bradley, to nie będzie źle. Niemniej faktem pozostaje, że kobieta jako autorka kojarzy się przeważnie z romantyzmem, miłością, opisami, melodramatyzmem i w najgorszych przypadkach z angstem. Nie chcę jednak generalizować...
inatheblue - 07-11-2006, 19:40
Temat postu:
Ja tam nie wiem, mnie się cały czas wydaje, że to jest rockowa książka przygodowa. Za jakiekolwiek negatywne skojarzenia z tym terminem nie odpowiadam. Nie jest to Pilipiuk i nie jest to Kossakowska. A co to jest, przekonaj się sam ]:>
Mai_chan - 14-11-2006, 21:51
Temat postu:
Podczas wczorajszego Wielkiego Questu Do Tesco nabyłam sobie "Wielki marsz" Kinga, bo na mnie łypnął... Skończyłam godzinkę temu. Dobry. I dokładnie tego się spodziewałam... Kropeczkę pozdrawiam - uwierzysz, że szukałam dziada od zjazdu sylwestrowego? :P

Poza tym się dokształcam Faustem (bo żeby pojąć całość nawiązań w MiMie przydałoby się - a poza tym Goethe nie jest zły), Mistrzem i Małgorzatą (bo kot, IKa i Serika mnie podgryzły), i Dziadami (bo lektura)...
Keii - 14-11-2006, 22:49
Temat postu:
Kupiona Lux Perpetua, pewnie przez najbliższy tydzień przeczytam.
Swoją drogą szkoda, że Matras nie jest czynny do 21, bo bym miał 5% taniej >_>
Anonymous - 17-11-2006, 19:06
Temat postu:
Abe Kobo "Kobieta z Wydm" - uważany z jednego z najwybitniejszych proazików japońskich, facet pisze w klimatach nieco kojarzących się z Kafką, podobna wieloznaczność i metafory. Sam pomysł średni (dżapański salaryman uwieziony przez szalonych wieśniaków i zmuszony do kopania piasku) ale cała oprawa myślowa prezentuje się nieźle, powiastka króciutka i choć niełatwa w lekturze, to jednak mile rusza łeb. Warto przeczytać.
inatheblue - 18-11-2006, 23:15
Temat postu:
Uff, no dobra, na forach stricte literackich to się kryguję, ale obiecałam, to rzucam:

fragment jest tu:

http://www.runa.pl/fragment/358-DOM-WSCHODZACEGO-SLONCA.html

Miłego :)
inatheblue - 25-11-2006, 14:24
Temat postu:
Już jest w przedsprzedaży :)

www.runa.pl

i updatowałam stronę:

www.notkostrony.prv.pl (nie krzyczeć, nie umiem inaczej, a font do gifów w ramce gdzieś mi się zgubił i nie mogę zrobić graficznie...)

No. Odpępowiam maleństwo. Wish me luck.
Zegarmistrz - 26-11-2006, 19:51
Temat postu:
Ina: ładny fragment, ale raczej trudno na jego podstawie wyrobić sobie opinie o książce.

Skończyłem czytać Marketing Andrzeja Wiśniewskiego. Teraz robie notatki... Książka jest podręcznikiem dla szkół średnich i wyższych. Lektura była bardzo ciekawa, niestety wyszło z niej kilka szczegółów dotyczących tych rzeczy, za którymi z uporem maniaka biegam i ich wprowadzenie postuluje...

Wyszło na to, że owszem te rzeczy nie są moimi majaczeniami i owszem, mają sens. Niestety nie wynika stąd, że jestem samorodnym geniuszem marketingu i przyszłym panem i władcą Nowych Mediów.

To są rzeczy, które dzieci uczą się w technikach ekonomicznych na pierwszych lekcjach!
Anonymous - 04-12-2006, 12:37
Temat postu:
Przeczytałem wczoraj wieczorem "Nigdziebądź" (Neverwhere) Gaimana. Choć twórczość tego pana znałem, głównie dzięki Sandmanowi czy napisanej wspólnie z Prachettem parodii pt "Dobry Omen", tak tej książki wcześnie nie miałem okazji przeczytać.
Muszę przyznać, czytało się miodnie (skończona w jeden wieczór). Rzecz pomysłowa, przyjemnie łącząca makabrę z humorem w jedno lekkostrawne danie.
Zegarmistrz - 16-12-2006, 12:38
Temat postu:
OK! Mam (wreszcie) książkę Iny. Teraz będę się znęcać.
Arashino Shiro - 16-12-2006, 19:07
Temat postu:
Jeśli chodzi o ekonomię to my w szkole mamy taką cienką biało-niebieską
"Podstawy ekonomi z elementami prawnymi" czy coś takiego...autorom prawie wyszło wytłumaczenie podstawowych wiadomości...mówię prawie bo tak nie do końca.
Beryl - 16-12-2006, 19:57
Temat postu:
A ja "Piątego elefanta" po polsku sobie czytam. Potem miał być Martin, ale mi znajome "Fight Club" i następne tomiki Saiyuki podrzuciły, więc Tyrion, Sansa i Mary-Snow będa musieli poczekać.
Ysengrinn - 16-12-2006, 20:11
Temat postu:
Czytam "Władca Cesarzy", drugi tom "Sarantyńskiej Mozaiki". Równie dobrej książki nie czytałem od baaardzo dawna.
Serika - 16-12-2006, 20:25
Temat postu:
"Mary-Snow"?
<zjechała>
Czy druga do pary jest Dany-Sue?
inatheblue - 16-12-2006, 23:20
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
OK! Mam (wreszcie) książkę Iny. Teraz będę się znęcać.


Miło mi /hides very quickly/
Anonymous - 17-12-2006, 13:58
Temat postu:
A ja chodziłem kilka dni temu po księgarniach i ani widu ani słychu. Cóż, może jeśli w święta pojawi się jakiś pieniądz, to sobie zafunduję.
Zegarmistrz - 17-12-2006, 14:20
Temat postu:
Właśnie u mnie też... Od początku grudnia patroluje najważniejsze i dopiero wczoraj natrafiłem na Dom Wschodzącego Słońca w Dużym Empiku w Lublinie.
Teukros - 17-12-2006, 17:18
Temat postu:
Cytat:
Czytam "Władca Cesarzy", drugi tom "Sarantyńskiej Mozaiki". Równie dobrej książki nie czytałem od baaardzo dawna.

Czytałem. Niezłe, ale nie czuję jakiegoś specjalnego zachwytu. Zwykła powieść historyczna, z niezbyt pasującymi elementami fantastycznymi. Taki współczesny "Faraon" :)
Ysengrinn - 17-12-2006, 18:59
Temat postu:
Well, nie ubliżając Prusowi, ale "Faraon" był dość nudny, jednowątkowy i straszliwie przewidywalny. Poza tym wierność realiom była... Mierna.
Abigail - 17-12-2006, 20:29
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Skończyłem czytać Marketing Andrzeja Wiśniewskiego.


To podrzucam zarządzanie zgodnie z prośbą:
Ricky W. Griffin "Podstawy zarządzania organizacjami"

Moja ostatnia lektura, wrażenia całkiem przyjemne.
Yumegari - 18-12-2006, 14:43
Temat postu:
Ha! Pierwsza książka nie będąca lekturą, którą przeczytałam po niemalże półrocznej przerwie - "Pachnidło" Suskinda. Właściwie to powieść kupiłam mamie na Gwiazdkę, ale z ciekawości sama do niej zajrzałam. I co się okazuje? Fabuła raczej prosta, główny bohater wyjątkowo nieprzyjemny, a mimo to czyta się to wyśmienicie. Szkoda tylko, że tak krótko... Bo to jedyne 250 stron. Już dawno nic nie pobudziło tak mojej wyobraźni, jak te wszystkie opisy zapachów, cudownych woni, smrodów i odorów. Dwie tylko rzeczy zaprzątają mi myśli: jak pachnie szkło? I dlaczego, do diaska, zapach człowieka można podrobić używając do tego celu kociej kupy, starego sera i octu? Ble.

Może, kiedy nadejdą święta, zaprę się w sobie i odświeżę sobie "Narrenturm" i "Bożych Bojowników". Z przykrością bowiem stwierdzam, że kompletnie tych książek nie pamiętam, a czytanie "Lux perpetui" niemal bez bladego pojęcia, o co w tym wszystkim chodziło, mija się z celem. A szkoda by było odkryć, że kupiłam ją sobie na darmo.
Ysengrinn - 18-12-2006, 15:01
Temat postu:
Ja naprawdę nie rozumiem tego zjawiska... Przeczytane książki pamiętam sporo lat po lekturze, co najwyżej jakiś Badouin stanie "tym jurnym buntownikiem z wielkim mieczem, o dziwnym imieniu".
Yumegari - 18-12-2006, 16:54
Temat postu:
Błagam, tylko mi nie mów, że pamiętasz WSZYSTKIE szczegóły. Ja nie. Naprawdę, nie sprawia mi przyjemności czytanie dalszego ciągu czegoś, co pamiętam jedynie pobieżnie: zarys głównego konfliktu, parę postaci pierwszoplanowych i garść wyjętych z kontekstu zdarzeń, zupełnie przypadkowych. W innych książkach może by to przeszło, ale akurat Sapkowski pisze tak, że niektóre, wydawałoby się mniej znaczące wątki wychodzą na światło dzienne w najmniej spodziewanych okolicznościach, a czytalnik nagle łapie sie na tym, że nie rozumie części odniesień tam, gdzie powinien, ba: czasami jest to niezbędne do zrozumienia całej fabuły. Zresztą: nie przeszkadza mi bynajmniej czytanie książki po raz n-ty, kiedy mi się napawdę podoba. Zwłaszcza, że wtedy dostrzega się mnóstwo niuansów, które pominęło się podczas pierwszej lektury. W moim wypadku zdarza się tak, że jeżeli książka szczególnie mnie wciągnie, mogę nawet zapominać o jakiś szczegółach i dosłownie pędzić przez stronice - a wtedy ucieka sporo drobiazgów. Gdy sobie odświeżam całość, wręcz delektuję się słowem. Trylogię o Reynevanie czytałam dotyychczas raz. Wydaje mi się, że nie zaszkodzi ponownie przez nią przebrnąć. Zwłaszcza, że nie posiadam pamięci absolutnej.
coyote - 19-12-2006, 01:03
Temat postu:
A ja też dorwałam książkę koleżanki Iny, ha~! Ale jeszcze nie zaczęłam,zrobię to już wkróce x3
Anonymous - 19-12-2006, 12:42
Temat postu:
Yumegari napisał/a:
Błagam, tylko mi nie mów, że pamiętasz WSZYSTKIE szczegóły.

Ja potwierdzę, spamiętać można. Poszczególne tomy trylogii czytałem gdy wychodziły i nie miałem problemów ze spamiętaniem wszystkiego. Niemniej pamięć zawsze miałem niezłą.
chise - 19-12-2006, 14:15
Temat postu:
Ysen napisał/a:
Ja naprawdę nie rozumiem tego zjawiska... Przeczytane książki pamiętam sporo lat po lekturze

Jak wynika z mojego doświadczenia, wiele zależy od książki... Z większości pamiętam ogólny zarys fabuły, najciekawsze postacie i część szczegółów, jakkolwiek nie rozpracowałam jeszcze algorytmu jakiego używa moja pamięć w selekcji szczegółów do zapamiętania ;P Pamięć bywa szalenie subiektywna.
SĄ książki, z których zapamiętałam tylko ogólne wrażenie i SĄ też takie, z których została mi w pamięci jedna przykładowo wyrwana z kontekstu scena i może tytuł.

Aktualnie jestem na etapie czytania Czarnej Kompanii. Świetnie mi jako przykład do powyższych rozważań, gdyż jakoś się dziwnie złożyło, że w przypadku czterech przeczytanych dotychczas tomów (ostatnio "Gry cienia") nigdy nie czytałam więcej niż jeden na raz. Odstępy pomiędzy czytaniem wynosiły huh, dobre kilka miesięcy i mnóstwo książek czytanych pomiędzy.
I to *jest* problem, bo pozapominałam mnóstwo. Hardkorowo przypominać sobie akcję poprzednich części za pomocą przypadkowych wzmianek gdzieś w treści ^^
Z czytaniem "Narrenturm" i "Bożych Bojowników" miałam podobnie, długa przerwa pomiędzy i już plątały się szczegóły, zwłaszcza imiona bohaterów.

Spokojnie można tak czytać, po kilkunastu (dziesięciu?) stronach nie robi to problemu, tylko nieporównywalnie lepiej, przynajmniej mi, odbiera się kolejny tom *bezpośrednio* po wcześniejszym. Już nawet nie o czas chodzi, ale o brak rozmaitych "odskoczni fabularnych" pomiędzy.

Dlatego ja na przykład nie rozumiem idei czytania kilku książek jednocześnie, czy oglądania kilku serii anime równolegle czy whatever. Wszystko odbiera się wtedy połowicznie.
Zegarmistrz - 20-12-2006, 23:03
Temat postu:
Ina: skończyłem. Generalnie książka mi się podoba widać, że pisał ją ktoś, kto siedzi w anime (oraz, że są planowane dalsze tomy), ale ma dla mnie jedną wadę: postacie i otoczenie są strasznie anonimowe. Właściwie do końca nie wiadomo, kim są... Kurcze... Jak ja lubie mieć autorów pod ręką... Można ich zadręczać pytaniami...

1) Grałaś / prowadziłaś Maga: Wstąpienie?
2) Co to jest ta cała "Mroczna Wojna" o której co chwile wspominają postacie? Był to konflikt lokalny, ograniczający się tylko do miasta, czy globalny? Jakie były jego przyczyny, przebieg i główne stronnictwa?
3) Kim jest wzmiankowany Czternasty (ten, którego imię zostało na wieki wyklęte)? Smokiem z Ogrodu? Jakie były związki magów ze Smokiem / na jakiej płaszczyźnie się wcześniej spotkali?
Keii - 20-12-2006, 23:05
Temat postu:
Zakupiłem dziś Carpe Jungulum (postanowiłem dopłacić 6 zł i wziąć w Empiku wersje angielską), kiedy je przeczytam, zostanie mi już tylko 5 książek Pratchetta do przeczytania XD
Anonymous - 20-12-2006, 23:43
Temat postu:
Zegarmistrz, ale tego - ty widziales ze to 1 tom? Ze sie dopraszasz o tresc z kolejnego ;))
Zegarmistrz - 20-12-2006, 23:52
Temat postu:
Cytat:
Zegarmistrz, ale tego - ty widziales ze to 1 tom? Ze sie dopraszasz o tresc z kolejnego ;))


Tak. Co z tego?
Anonymous - 21-12-2006, 10:24
Temat postu:
Bianca napisał/a:
Zegarmistrz, ale tego - ty widziales ze to 1 tom? Ze sie dopraszasz o tresc z kolejnego ;))

To ma być cały cykl? Oj, to ja sie lepiej zastanowię czy kupować, bo jednak nie jestem wielkim fanem ciągnących się serii.
Ktoś wie, ile to ma mieć tomów?
Teukros - 21-12-2006, 10:32
Temat postu:
Cytat:
Grałaś / prowadziłaś Maga: Wstąpienie?

Tak, nawet ze mną na konwencie. Tylko raz spotkałem Inę, ale chyba nigdy tego nie zapomnę :)
inatheblue - 21-12-2006, 17:31
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Ina: skończyłem. Generalnie książka mi się podoba widać, że pisał ją ktoś, kto siedzi w anime (oraz, że są planowane dalsze tomy), ale ma dla mnie jedną wadę: postacie i otoczenie są strasznie anonimowe. Właściwie do końca nie wiadomo, kim są...


Bardzo się cieszę, że się podoba. Tak, będą kolejne tomy i dla uspokojenia Grisznaka dodam, że "DWS" nie urywa się w połowie, ma zwartą fabułę i można potraktować go jako osobną książkę.
Anonimowość... możesz mieć tutaj na myśli dwie rzeczy:
- założenie świata (niedookreślone daty, nazwy rodzajowe typu "Park Miejski" zamiast konkretnych np. "Park Skaryszewski") i z tym raczej wiele nie zrobię, bo to tak ma być.
- potrzebujesz danych nt. postaci, a ja te dane mogę dostarczyć w dalszych częściach (o ile nie będzie się to kłóciło z założeniami). Świat jest ogrooomny, danych mam aż zanadto, musi być jakaś selekcja.

Zegarmistrz napisał/a:
1) Grałaś / prowadziłaś Maga: Wstąpienie?



Do 2003 roku byłam na bieżąco z krajowymi i nie tylko erpegami. Teraz jestem (prawie)emerytką, czego bardzo mi szkoda.

Zegarmistrz napisał/a:
2) Co to jest ta cała "Mroczna Wojna" o której co chwile wspominają postacie? Był to konflikt lokalny, ograniczający się tylko do miasta, czy globalny? Jakie były jego przyczyny, przebieg i główne stronnictwa?
3) Kim jest wzmiankowany Czternasty (ten, którego imię zostało na wieki wyklęte)? Smokiem z Ogrodu? Jakie były związki magów ze Smokiem / na jakiej płaszczyźnie się wcześniej spotkali?


Pomidor ;-)
Wszystko będzie wyjaśniać się po trochu.

Grisznak napisał/a:

To ma być cały cykl? Oj, to ja sie lepiej zastanowię czy kupować, bo jednak nie jestem wielkim fanem ciągnących się serii.
Ktoś wie, ile to ma mieć tomów?


Ktoś jeszcze nie wie. Ktoś myśli, że dwa, ale prawdopodobnie trzy.
Anonymous - 21-12-2006, 20:48
Temat postu:
Jak nie więcej niż trzy to może jeszcze być. Na większej ilości nawet Herbert się wyłożył (choc czwarty wyszedł mu paradoksalnie najlepiej).
Niemniej wyznaję zasadę że im mnie tym lepiej. Z serialoz akceptuję chyba tylko Conana i Czarną Kompanię a to głównie przez specyficzny sentyment.
Zegarmistrz - 22-12-2006, 16:15
Temat postu:
inatheblue napisał/a:
- potrzebujesz danych nt. postaci, a ja te dane mogę dostarczyć w dalszych częściach (o ile nie będzie się to kłóciło z założeniami). Świat jest ogrooomny, danych mam aż zanadto, musi być jakaś selekcja.


Właśnie to ieokreślenie postaci najbardziej mi przeszkadzało. Momentami miałem wrażenie, jakbym zaczął czytać książkę od środka... Padały terminy, których po prostu nikt nie wyjaśniał.

Skoro odpowiedzi znajde w następnych tomach, to czekam. Ja do cykli urazu nie mam, a ostatnimi czasy wychodzi mniej książek, niźli chciałbym kupić.
inatheblue - 23-12-2006, 12:39
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
inatheblue napisał/a:
- potrzebujesz danych nt. postaci, a ja te dane mogę dostarczyć w dalszych częściach (o ile nie będzie się to kłóciło z założeniami). Świat jest ogrooomny, danych mam aż zanadto, musi być jakaś selekcja.


Skoro odpowiedzi znajde w następnych tomach, to czekam. Ja do cykli urazu nie mam, a ostatnimi czasy wychodzi mniej książek, niźli chciałbym kupić.


Czyli to znaczy, że zapatrujesz się pozytywnie na ciąg dalszy, goodie goodie. :P Wejdź może na moją stronę, tam mam foruma i na tym forumie możesz zostawić te pytania, które cię najbardziej nurtowały (bo tu lepiej nie spoilerować). Ja sobie zapamiętam, przejrzę notatki i przyda mi się na przyszłość. W tej chwili czytelnik jest w sytuacji głównej bohaterki, to trochę tak jak mieć w domu dziadka weterana II WŚ, który milknie kiedy opowieść robi się zbyt osobista.

BTW, spadam na razie i będę w okolicach Nowego Roku. Miłych świąt :)
Mai_chan - 13-01-2007, 12:36
Temat postu:
Kiedy dziś o pierwszej kładłam się spać nieopatrznie wzięłam do ręki dopiero co przyniesioną z biblioteki "Carrie" Kinga. "Tylko parę kartek"... Skończyłam o czwartej.

King w najlepszej formie - jest mhrrrrocznie, gothycko i przerażająco. I trzyma w napięciu - nawet jeśli w zasadzie od początku "mniej więcej" wie się, czym to się skończy... I jest cholernie smutne. ...i właśnie skojarzyło mi się z "ideą" Elfen Lied - cierpiąca dziewczyna z morderczą mocą... W przeciwieństwie do EL TO jest dobre.
Zegarmistrz - 18-01-2007, 16:51
Temat postu:
Dobra... Inny temat. Lewandowski "Noteka 2015" w wydaniu jakiegoś totalnie egzotycznego wydawnictwa, które powstało ze 4-5 lat temu "na fali" i generalnie zajmuje się wydawaniem Lewandowskiego (swoją drogą diabli wiedzą czy to nie samodruk?)

Generalnie niezłe. Fantasyka bliskiego zasięgu w Pilipiukowo - Ziemkiewiczowym stylu (tylko lepiej napisana, bez takich ilości wódy, bez odchyleń prawicowych i generalnie sympatyczniejsza). Dobra książka...
Vodh - 18-01-2007, 17:06
Temat postu:
Właśnie kończę "Operacja - Dzień Wskrzeszenia" Pilipiuka. Po trylogii Sapka (Narrenturm) czyta się to zdecydowanie szybko. Spodziewałem się czegoś zupełnie innego, nie wiem, czy fajniejszego, ale to co dostałem wygląda całkiem całkiem. Chciałbym przy tym zaznaczyć, że jest to pierwsze wchłaniane przeze mnie dzieło pilipiuka więc opinię mam "nieskażoną" znajomością Wędrowycza, etc. Inna sprawa że jakoś nie mogę się zżyć z bohaterami. To, czy i kiedy ich zatłuką jest mi dość obojętne.
Zegarmistrz - 18-01-2007, 17:26
Temat postu:
Vodh napisał/a:
Inna sprawa że jakoś nie mogę się zżyć z bohaterami. To, czy i kiedy ich zatłuką jest mi dość obojętne.


Pilipiuk ma jeden problem: wszystkie jego postacie są skrajnie aspołeczne. O ile w wypadku Wędrowycza i jego kumpli to nie przeszkadza, to w reszcie cykli bywa kłopotliwe.
Momoko - 20-01-2007, 17:59
Temat postu:
Przeczytałam "Sklepik Z Marzeniami" Kinga i stwierdzam, że to nie był najleprzy pomysł. Książka była <argh> cokolwiek trzymająca w napięciu (przynajmniej do pewnego momentu)
Ale... pojedynek Dobra ze Złem i finał poprzadzony Kuszeniem a zakończony złowieszczym <buhahaha> mnie z lekka dobił.
Teraz będę po raz enty czytać "Norwegian Wood", bo to moja odtrutka na nieprzypasowane -_-" ksiązki.
Ysengrinn - 21-01-2007, 22:55
Temat postu:
Skończyłem "Sarantyńską Mozaikę" Guya Gavriela Kaya (o ile to właściwe słowo, gdyż jako pierwszy przeczytałem drugi tom tej dylogii). Cudo, po prostu cudo...

Książka naprawdę jest jak mozaika - autor demonstruje nam kolejno różne elementy fabuły, bardzo, bardzo dużo elementów, które zaczynają mieć sens dopiero po połączeniu ich w całość. Autor przybliża historie i charaktery wielkiej ilości postaci, nawet zupełnie epizodycznych, których losy się splatają na stronicach. W zasadzie nie poznamy jedynie historii totalnych statystów, którzy pojawiają się i giną wkrótce po tym. Oprócz tego książka jest po wręcz przesycona - humorem, erotyką, mistyką, krwią, wulgaryzmami, polityką, intrygami, miłością i prywatnymi pasjami każdej z licznych postaci. Niektórym zapewne się nie spodoba stopień, w jakim wymieszane są w książce klimaty - przejście od zabawnego dialogu do tragedii i z powrotem zajmuje stronę...

Akcja umieszczona jest w świecie fantasy, wzorowanym na naszym z czasów cesarza Konstantynopola Justyniana, co jednak, obawiam się, większości zupełnie nic nie powie. Ograniczę się do stwierdzenia, że czasy to baaardzo ciekawe i o śmierć było zdecydowanie za łatwo. Żeby przeżyć w tym świecie trzeba było być urodzonym mordercą, piekielnie inteligentnym bądź płazowatym służalcem kogoś silniejszego, plus mieć duuużo szczęścia. Dużo bardziej niż dzisiaj.

Główny bohater, Crispin z Wareny, jest mozaicystą, a przy okazji rudym gburem i cholerykiem. Jego życie legło w gruzach po śmierci żony i córek w czasie zarazy. Gdy jego przyjaciel, Martinian, zostaje wezwany do Sarancjum by wykonać wielką mozaikę na wspaniałej kopule nowej świątyni, perfidnie wrabia Crispina w wyjazd zamiast jego. Pomysł popiera matka bohatera, co jednak tylko jeszcze bardziej go denerwuje. W końcu jednak nalegać na wyjazd zaczyna osoba, której w Warenie się nie odmawia...
Keii - 28-01-2007, 00:16
Temat postu:
Jestem właśnie w trakcie czytania książki Kultura Japonii by Paul Varley (Wydawnictwo UJ). Powiem tyle, że to taka historia, którą czyta się o wiele lepiej niż dzieło pani Tubielewicz.
Anonymous - 01-02-2007, 13:57
Temat postu:
"36 Dni Admirała Makarowa" - nie od dziś wiadomo, że w każdej ksiazce poświęconej nawet skromnemu etapowi dziejów rosyjskiej wojskowości znajdziemy epizody rodem z pewnego latającego cyrku. Tu nie jest inaczej - bo jak nazwać przypadek, kiedy to okręt stawiający zagrodę minową podczas minowania wpada na własną minę? Na dodatek na to samo pole minowe wpada płynący mu na pomoc krążownik.

Abstrachując jednak od powyższego - książka poświęcona jest postaci jednego z niewielu rosyjskich oficerów, którzy awans zawdzięczali głowie a nie pochodzeniu czy protekcji, a który dowodził rosyjską flotą oceanu spokojnego w pierwszym okresie wojny z Japonią i potrafił walczyć z Togo jak równy z równym.
Saga - 02-02-2007, 07:53
Temat postu:
Lubiącym historię i kryminał polecam cykl "Roma sub rosa" Stevena Saylora. Akcja rozgrywa się w starożytnym Rzymie, w czasach niezwykle trudnych dla imperium: dyktatura Sulli, powstanie Spartakusa, spisek Katyliny, konflikt Pompejusza z Julkiem Cezarem itd. Autor-historyk dba o wierność realiom, a jeśli w ramach licencia poetica zmienia daty lub szczegóły przebiegu wydarzeń historycznych, zawsze umieszcza wyjaśnienie i opis niezgodności. Intrygi kryminalne poprowadzone są na ogół w niezłym tempie, a jako bonus czytelnik dostaje bezboleśnie przyswajalną wiedzę o wydarzeniach przełomowych dla starożytnego świata.[/center]
Caladan - 08-02-2007, 19:46
Temat postu:
Ostatnio dorwałem się do "atlantydy" Davida Gribbinsa, całkiem dobry thriller, z akcja i historyczno- geologicznyi faktami, coś podobnego do koda. Jutro pomyszkuje w bibliotece może coś znajde np. autorstwa stevena eriksona marzenie- najlepsze serie fantasy ostatnich lat gorąco polecam
Ysengrinn - 14-02-2007, 10:48
Temat postu:
Skończyłem biografię Jana Zamoyskiego, jednej z ciekawszych postaci w polskiej historii. Był kanclerzem (czyli jednocześnie ministra spraw zagranicznych i szefa kancelarii państwowej) i hetmanem (wodzem armii) w czasach być może największej świetności tego kraju. Dość podłamujące są wnioski z tej książki - czołowi politycy Złotego Wieku metodami działania i poziomem moralnym zupełnie nie różnili się od dzisiejszych, choć niewątpliwie przerastali ich intelektualnie. Nawet wypieranie ze stołków starych zdziadziałych rodów senatorskich przez nowych agresywnych magnatów, wyrosłych ze średniej szlachty, niepokojąco przypomina przypadki współczesne.

Najbardziej przerażające, że dyplomacja TAKŻE się u nas, przez ponad 400 lat, zupełnie nie zmieniła...
Mai_chan - 20-02-2007, 23:10
Temat postu:
Podróże z Herodotem Kapuścińskiego. Facet zasługuje na cały ten szum wokół niego... Świetny styl, widać lekkość pióra. Czyta się bardzo przyjemnie. Fantastyczne jest połączenie trzech tematyk w jednym dziele - podróże (jako element autobiograficzny zresztą), historia starożytna i porady dla reporterów. Polecam z całego serca.
Anonymous - 21-02-2007, 11:33
Temat postu:
Skończyłem wczoraj "Maria Antonina: Podróż przez Życie" Antoni Fraser. Chyba zaczynam lekko fiksować, bo to już trzecia biografia tej pani, którą mam na półce, ale co tam, przynajmniej można konfrontowac fakty i opinie.
Tak więc - napisana rzeczowo i ciekawie, językiem miłym w lekturze. Autorka skupia się na głównej postaci, historię wspomina wtedy, gdy jest to potrzebne. Mi to akurat rybka, bo znam przebieg rządów Ludwiczka XVI i rewolucję niemal na pamięć, ale czytelnik spoza tej bajki może mieć niekiedy problem. Z drugiej strony, jest to jakaś metoda, bo w ten sposób autorka prowadzi czytelnika śladem bohaterki, nie śladem historii.
Irytująco zrobiona bibliografia, na zasadzie "kopiuj- wklej" z wydania angielskiego, bez prb sprawdzenia, czy któraś z pozycji tam wymienianych ukazała się u nas (a ukazały się, owszem).
Oshii Rion - 21-02-2007, 16:41
Temat postu:
Przeczytałam nową książkę Eoin'a Colfera "Nadnaturalista" i szczerze przyznam, że czułam się jakbym oglądała anime. Z początku myślałam, że będzie to cyberpunk - science-fiction, jednak okazało się, że się myliłam i bardzo dobrze. ^^

Ogólnie, uwielbiam książki pana Colfera, może dlatego, że lubię książki pisane prostym językiem...
Keii - 21-02-2007, 22:01
Temat postu:
Wybrałem się do Empiku kupić 10 tom Ewangeliona, a wróciłem z kupionymi w Matrasie "Pyramids". Ciekawa sprawa - książki Pratchetta po angielsku z wydawnictwa innego niż to z okładkami Josha Kirby'ego są tańsze od wersji polskich (za Piramidy dałem 25.50 zł, polska wersja kosztowała 29.90).
Caladan - 04-03-2007, 19:20
Temat postu:
Ostatnio przeczytałem Harry Potter tom 6, całkiem wciagające. Teraz czytam "Montaż" Vladimira Volkoffa, ciekawe, a dokładniej o manipulowaniu o ludziach poprzez mass media przez sowieckich agentów w francji Jak to przeczytam czeka na mnie "Maskarada" pana Pratcheta
Udai - 04-03-2007, 22:32
Temat postu:
Ostatnio przeczytałem z pozycji godnych odnotowania - "Fight Club" i "Rozbitek" Chucka Palahniuka - które są dla mnie pozycjami godnymi bycia ikonami literatury generacji X, obie są niesamowicie intensywne i pełne czarnego humoru - traktują też przynajmniej wg. mnie o bardzo ważnych problemach społecznych Fight Club - to opowieść o alienacji 30 letniego głównego bohatera - uczestniczącego w wyścigu szczurów - i jego reakcji na to wszystko który sprowadza się powrotu do kultu siły i przemocy i o dziwo porywa za sobą całe pokolenie mu podobnych - które za cel ma tylko jedno zniszczyć znaną im cywilizacje.

Rozbitek to historia Tendera Bronsona - człowieka ukształtowanego przez sektę quasi - mormońską (w odmianie czysto hardcorowej), która niestety za jego życia rozpada sie a on sam staje się częścią programu rządowego który ma go przywrócić na łono społeczeństwa ... sytuacja znacznie się komplikuje kiedy okazuje się że jest ostatnim członkiem tej grupy wyznaniowej - a media chcą zrobić na nim dobry biznes. Ta druga książkę odebrałem jako bardzo uszczypliwą krytykę pop kultury i medialnej kreacji.

ewentualnie mogę jeszcze odesłać na stronę wydawcy książki gdzie zamieszczony jest jeszcze dość obszerny życiorys autora.

http://www.niebieskastudnia.pl/index.php

Nie dalej jak 2 tygodnie przeczytałem "nowy wspaniały świat" Aldousa Huxleya - niejednoznaczną antyutopie gdzie w przyszłości - wszyscy ludzie nie rodzą się w tradycyjny sposób za to są "produkowani" w klinikach poddawaniu warunkowaniu już w okresie życia płodowego do konkretnych zajęć , przypisywani są kast, nic nie jest dziełem przypadku, nie istnieje zjawisko rodziny - liczy się konsumpcja i przeżywanie ustalone przez system w ten sposób by trafiała w najniższe instynkty - wszelkie wątpliwości leczy sie cudownym narkotykiem - somą - ale nie wszystko jest takie piękne ponieważ pojawiają sie tacy którym wydaje sie że widzą ten bezsens i ułomność i chcą jakoś zapobiec temu porządkowi ... swoja drogą szybko się czyta i jest przyjemną pozycją ...

Aktualnie czytam sobie "American Psycho" Breta Eastona Ellisa - w skrócie póki co bardzo mroczna i miejscami psychodeliczna powieść o nowojorskim środowisku yuppies - spłyceniu emocjonalnym, nałogach i kulcie pieniądza - świat w którym jesteś tym w co jesteś ubrany a o twojej wartości decyduje suma pieniędzy jaką masz na kącie. Nigdy jeszcze w żadnej książce nie widziałem tak monstrualnych opisów odzieży, pomieszczeń, przedmiotów, posiłków i codziennych rytuałów będących udziałem bohaterów książki. Totalnym majstersztykiem jest główna postać czyli Pat Bateman - który oddaje się bardzo krwawym praktyką które pomagają mu w odreagowanie codziennego stresu. I jeszcze małe ostrzeżenie książka to czysty nihilizm - masa wulgaryzmów , opisy wyuzdanych praktyk seksualnych, dużo sadyzmu, orgie po kokainowe - jestem w połowie lektury i nie było żadnej postaci którą można by uznać za pozytywną choćby w stopniu najmniejszym. W swoim czasie "American psycho" był ogromnym skandalem wydawniczym i przynajmniej w moim mniemaniu całkiem słusznie.

P.S wrażliwych przepraszam za chaos mojej pisemnej wypowiedzi - niestety czas nie jest rozciągliwy ...
Arita - 05-03-2007, 20:14
Temat postu:
Teraz skupiam sie na czytaniu twórczości Kochanowskiego (mimo, że jestem na biol-chemie -.-) Ale ostatnimi książkami, które czytałam i polecam to "Pan Lodowego Ogrodu" oraz "Popiół i Kurz" obydwie autorstwa Jarosława Grzędowicza.

"Pan Lodowego Ogrodu" opowiada o Drakkainenie, który ląduje na odległej planecie, a poszukiwaniu zespołu badaczy z Ziemii. Akurat trafia na wojnę bogów. Fabuła jest bardzo ciekawa, język świetny i zakończenie wogóle niespodziewane. Jak dla mnie jedna z najlepszych ksiązek jakie czytałam w życiu.

A "Popiół i Kurz":

"Nie wiadomo, czy istnieją niebiosa. Nie wiadomo też, czy istnieje piekło. Jedyne, co jest pewne, to popiół i kurz zalegające piętro wyżej, niebo w upiornie czerwonym kolorze, z przewalającymi się po nim żółtymi i niebieskimi fraktalami. Tu każdy przedmiot, myśl, uczucie mają swoje Ka - odbicie świata materialnego. Tu pełzają myślokształty, zbierają się skeksy - demony nagłej śmierci, tu przenika zło chcące pożreć, zawładnąć twoją duszą. Tu wędrujesz ty, gdy nie zdajesz sobie sprawy, że właśnie umarłeś. Witaj w świecie Pomiędzy! W najnowszej powieści Jarosław Grzędowicz przenosi nas do krainy Półsnu, znanej z opowiadania "Obol dla Lilith". Do świata Pomiędzy i pod cierniowy krzyż, na którym wisi rozpięty mnich. Mnich, który poznał tajemnicę tego świata i musiał umrzeć dla niej, pozostawiając swojemu przyjacielowi swoisty testament: sięgaj głęboko i znajduj odpowiedzi. Zatem przyjaciel zabiera swój obrzyn, dosiada motor BMW i wraca na ulice, na których przetaczają się tylko popiół i kurz."

To fragment recenzji. Jak dla mnie książka ciekawa, przeczytałam ją w 2 dni^^ Grzędowicz pisze z lekkością, bez problemu posługuje się językiem polskim, ale co ważniejsze stwarza niesamowity klimat. Być może dlatego zakochałam się w jego twórczości;)
Anonymous - 10-03-2007, 09:28
Temat postu:
Civita Castellana 1798 - czyli rzecz o wojnie Francji (która "wyzwalała" Włochy) z Królestwem Obojga Sycylii (które również chciało "wyzwolić" Włochy). Owo Królestwo zakładało, że po pokonaniu Francuzów stanie się mocarstwem na skalę Europejską, zwłaszcza, że wysłało przeciw Francuzom armię dwukrotnie od nich liczniejszą. Skończyło się tak, jak łatwo było przewidzieć - po pierwszej przegranej połowa armii królewskiej uciekła, połowa zdezerterowała a reszta poddała się do niewoli. Większość książki to opis zdobywania Królestwa przez wojska polsko-francuskie (bo i nasze legiony tam się wykazały). Mapki, jak zwykle u Bellony, słabe, do tego ilustracje dobrane bez sensu - o Turynie w książce nie ma mowy, a tu mapa Turynu. Napoleon, który podczas całej kampanii właściwie nie pojawiał się we Włoszech, na grafice występuje często. Brak jakiegokolwiek sensownego zakończenia i podsumowania. Średnio i to z tendencją zniżkową.
Zegarmistrz - 11-03-2007, 23:56
Temat postu:
Inne Pieśni Dukaja. Narazie nie mam wyrobionej opinii. Pierwsze 100 stron czytało się ciężko, potem, gdy zacząłem już rozumieć słownictwo zaczęło się czytać lżej.

Kurcze, tej książce przydałby się słownik!
Ysengrinn - 13-03-2007, 18:53
Temat postu:
Skończyłem wychwalaną "Grę o Tron" G.R.R. Martina (kocham inicjały faceta). Całkiem fajne, choć głupota głównych bohaterów jest tu (irytującym) założeniem artystycznym. Jak na razie najbardziej podobają mi się postaci poboczne, między innymi lord Tywin Lannister (uroczy sukinpies, w którego żyłach płynie chyba alkalicznie czyste ego) oraz dowódca Nocnej Straży i jego syn-wygnaniec. Z bardziej głównych postaci przyznaję rację Seri - poza Tyrionem i Arią dobijają głupotą.


Spoiler: pokaż / ukryj

Pod koniec książki zwłaszcza lady Catelyn, która chce, żeby jej syn sam decydował i dowodził armią, ale jakoś tak wychodzi, że nonstop mu doradza i strofuje go, brakuje tylko, by krzyczała "nie garb się jak przemawiasz do swojego wojska!"

Jon... Powiedziałbym, że jego debilizm jest skrajnie nierealistyczny... Gdybym urodził się wczoraj i nie znał zupełnie na ludziach. Co nie zmienia faktu, że wypadałoby złapać go za łeb i walić nim w Mur aż powstanie nowe przejście.


Niestety tłumaczenie momentami woła o pomstę do nieba. Autor nazywa część wojska zgrupowaną na tyłach posiłkami, co brzmi bezsensownie - jakby wojacy poustawiali sobie stoły z żarciem za plecami, by ucztować po zwycięstwie. Odwody to takie trudne słowo? Poza tym nie mam pojęcia co miałyby oznaczać niektóre określenia jakich używa, choćby "kopijnicy" - z kontekstu wynika wyraźnie, że chodzi o jazdę lżejszą niż rycerze, ale jaką to Siedmiu raczy wiedzieć. Korekta i redaktorzy też dali ciała - sporo jest powtórzeń, wiele nieszczęsnych liter straciło swoje ogonki.

Pytanie - o co do diaska chodzi z tymi sezonami w świecie książki? Z latem trwającym dziesięć lat i tak dalej.
wa-totem - 13-03-2007, 19:03
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Skończyłem wychwalaną "Grę o Tron" G.R.R. Martina

A wiesz że istnieje wielce uzależniająca planszówka o to oparta? xD
Ysengrinn - 13-03-2007, 19:05
Temat postu:
Wiem, nawet chyba była na zjeździe dwa lata temu. Nie dam głowy, bo w końcu nikt w nią nie grał;p.
Anonymous - 13-03-2007, 20:12
Temat postu:
Cytat:
Niestety tłumaczenie momentami woła o pomstę do nieba

Możesz podać nazwisko "tłumocza"?

A ja skończyłem "Księży Wobec Bezpieki na Przykładzie Diecezji Krakowskiej" Zalewskiego. Rzecz znakomicie napisana i właściwie mogąca być wzorcem jeśli chodzi o podobne opracowania. Trudno o stosowniejszą osobę do ruszania tematu niż autor, który wykonał rzecztelną i sumienną robotę. Wiem, że tysiące ludzi kupiły tą knigę licząc na sensację, ale podejrzewam, że raczej czeka ich zawód. Zalewski ujawnił jedynie tych, wobec których miał 100 % pewności, w razie wątpliwości rezygnował z podawania nazwiska i pewnych szczegółów. Nie grzebie też w brudach i sprawach osobistych, pisze np "szantaż w oparciu o sprawy obyaczajowe" i tyle. Poza tym kupowanie liczącej niemal 600 cegły dla kilku nazwisk to raczej pomyłka.

Poraża natomiast fakt, że nawet wobec bezdyskusyjnych dowodów na współpracę, niekiedy skrajnie podłą, cyniczną i interesowną, niektórzy TW dziś zapierają się jakoby nigdy nie współpracowali, albo, co jest po prostu śmieszne, nikomu nie szkodzili (a skąd niby mogli wiedzieć, jak UB/SB wykorzystuje podawane przez nich informacje?).
Ysengrinn - 13-03-2007, 21:13
Temat postu:
Cytat:
A ja skończyłem "Księży Wobec Bezpieki na Przykładzie Diecezji Krakowskiej" Zalewskiego.


Khem, Isakowicza-Zalewskiego.

Cytat:
Możesz podać nazwisko "tłumocza"?


Paweł Kruk. Ale po zastanowieniu - czemu się dziwić? Zysk i-ska wydało także łozinowego Władcę Pierścieni, który miał te same problemy.
Anonymous - 14-03-2007, 09:55
Temat postu:
Cytat:
Khem, Isakowicza-Zalewskiego.


Przyzwyczajenie - w rozmowach na uczelni wszyscy mówią po prostu "Zalewskiego". On równiez tak się podpisuje.
Zysk i-ska

I nie przypadkiem łozinową Annie Rice? Bo na pewno łozinową Diunę, którą niestety mam na półce.
Ysengrinn - 14-03-2007, 16:08
Temat postu:
Nie mam pojęcia jakie pozycje Łoziny Zysk I-ska wydał, natomiast stwierdzam objawy łozinozy u wspomnianego wyżej Kruka. I zapomniałbym - podobno w oryginale jest zwyczajne, nie zmyślone na potrzeby książki jak początkowo sądziłem, tytułowanie "sir", tymczasem w polskiej wersji mamy inwazję nabiału...
Anonymous - 14-03-2007, 16:26
Temat postu:
O kwestii "sera" napiszę chyba w jednym z felietonów otakowych, gdzie zajmuję się kwestią tłumaczeń, bo niestety większość nie ma pojęcia, o co w tym biega (i dotyczy to również tłumoczy).
Podejrzewam, że owszem, nazwa "zysk" do czegoś zobowiązuje, a Łozina pewnie liczy sobie taniej niż ktoś, kto zna język na angielski na poziomie ciut wyższym niż licealny.
Ysengrinn - 14-03-2007, 17:16
Temat postu:
Tak BTW to jestem w trakcie "HB-ka" "Niemen 1920". Niewiele się zmieniło od sytuacji opisywanej w "Warszawie 1920" - Piłsudzki i jego podwładni nadal kompromitują się amatorszczyzną, co nie przeszkadza im na szczęście robić bolszewików w wała i regularnie zaskakiwać. Dalej też sztaby jednych i drugich są chaotyczne jak wypowiedzi koalicyjnych polityków z ostatnich dni. Jedyne co się zmieniło, to żołnierze - nie wpadają już w panikę jak znerwicowane koty.
Beryl - 14-03-2007, 23:19
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:


Cytat:
Możesz podać nazwisko "tłumocza"?


Paweł Kruk. Ale po zastanowieniu - czemu się dziwić? Zysk i-ska wydało także łozinowego Władcę Pierścieni, który miał te same problemy.

Ale tu łaskawcy się dość szybko zlitowali i przekazali serię kompetentnej osobie.
Mnie w "Grze" najbardziej wkurzał Ned Stark i jego bezustanne starania, żeby owca została wypatroszona, a wilk nadal głodny.

Czytam "Hyperiona" Simmonsa poleconego mi przez znajomą, jako lekturę znakomitą. Tłumacz zabawę od czasu do czasu psuje, ale poza tym książka jest całkiem całkiem. Odpowiada mi zarówno forma historii glównych bohaterów składajacych się w całość - a każda opowiedziana w innym stylu - jak i uroczy zabieg autora: od czasu do czasu zdaje się machać czytelnikowi przed nosem wrzeszcząc "Czytasz jeszcze, czy myślisz o czymś innym?!" Mam na myśli wtrącane od czasu do czasu totalnie nieprawdopodobne i nie pasujące do reszty elementy, które potem okazują się po prostu czymś mylnie zinterpretowanym przez opowiadającego. Człowiek zatrzymuje się nale, w niedowierzaniu raca akapit wcześniej - może coś pomylił? - a potem się wyjaśnia wszystko. Orzeźwiajace.
Anonymous - 15-03-2007, 09:45
Temat postu:
"Zemsta Aniołów" Andrzeja Tadeusza Mazurkiewicza - jak żyję, dawno nie czytałem tak dobrej sf, w dodatu polskiej!! Napisana z dużym szacunkiem dla tradycji, powiedziałbym wręcz niekiedy, że staromodna, a jednak ma swój niewątpliwy urok. Unika "kompleksu lema", dręczącego polskich pisarzy sf, czyli zasady "jak najwięcej science, jak najmniej fiction". Opis wojny resztek cywilizacji ziemskiej z odpowiedzialnymi za zagładę Ziemi Doranami jest barwny, niekiedy bliski klimatom jednego z moich ulubionych filmów sf - "Battlestar Galactica". Na dodatek książka ewidentnie mało nowoczesna, co widać, kiedy bohaterowie wypowiadają takie kwestie, jak choćby "Honor jest jedynym co nam pozostało". Kogoś może to drażnić, mi się podoba.

Mimo tego autor nie stroni od całkiem powaznych zagadnień, choć mają one bardziej humanistyczny niż ścisły charakter, nie boi się nawiązań historycznych - dla mnie, jako dla humanisty, to akurat duży plus.

Język jest lekki, nie sprawia problemów podczas lektury, autor wie, jak pisać, aby czytelnik nie odkładał książki co dziesięć - piętnaście stron.

Mimo beznadziejnej okładki, to jedna z moich kandydatur na najlepszą polską powieść sf ostatnich lat. Na dodatek tania - 13 zł, więc polecam. Warto.
Ysengrinn - 15-03-2007, 11:36
Temat postu:
Cytat:
Mnie w "Grze" najbardziej wkurzał Ned Stark i jego bezustanne starania, żeby owca została wypatroszona, a wilk nadal głodny.

Zaiste lepiej bym tego nie ujął.

Cytat:
Na dodatek książka ewidentnie mało nowoczesna, co widać, kiedy bohaterowie wypowiadają takie kwestie, jak choćby "Honor jest jedynym co nam pozostało". Kogoś może to drażnić, mi się podoba.


Mało nowoczesna... To byłoby dobre słowo kilkadziesiąt lat temu, kiedy było tu coś, co możnaby uznać za staroświeckość. Ale za komuny mu się w zasadzie, w powszechnej przytomności narodu, zdechło, owa "nowoczesność" zaś niedługo osiągnie wiek emerytalny. Dziś nasza kultura przypomina opuszczony PGR, który różni chcą różnie zagospodarować, jak na razie głównie sadząc marihuanę. To, jakie dzisiejsze prądy faktycznie okażą się prekursorskie, dopiero się okaże.
Anonymous - 15-03-2007, 13:36
Temat postu:
Ysen, faktycznie polska SF przypomina kombajn bizon, nowy kilkadziesiąt lat temu, a wciąż używany, bo jeździ i działa. Problem w tym, że gros pisarzy tego sortu zapomniało, że istniej ktoś taki jak czytelnik i jeśli już piszą, to tworzą książki, do których ludzie bez fachowej wiedzy z zakresu astronomii, fizyki itp nie mają nawet co podchodzić. Ja zaś oczekuję po sf czegoś innego - nie jestem fizykiem, aby wgłebiac się w niuanse jakichś tam procesów, całkowicie dla mnie abstrakcyjnych. Dick pisał o rzeczach najróżniejszych, ale robił to w sposób zrozumiały.

Co zaś się tyczy tej nowoczesności - dziś w modzie jest (wciąż) postmodernizm, relatywizm i udzwnianie dla udziwniania. Na tym tle "Zemsta Aniołów" jawi się jako w sumie dość oryginalne zjawisko. Poza tym zawsze miło poczytać rzeczy, w których to ludzie są dobrzy a nie jakies stwory z kosmosu. W mojej opinii autor bardzo dobrze pokazał tez naszą mentalność - z jednej strony skłonność do poświęceń (samobójczy atak krążownika celem zniszczenia głównej jednostki wroga), z drugiej solidarność gatunkowa - pilot odmawia zniszczenia twierdzy obcych, gdyż zauważył na jej terenie ludzi. Ot, rzetelna rzecz z dobrze z dobrze rozpisaną akcją. Brakuje mi tego u nas. Na zachodzie takich jest na pęczki.
Ysengrinn - 03-04-2007, 16:18
Temat postu:
Zieleńce-Mir-Dubienka 1792 - książka o jednej z durniejszych kampanii w naszej historii. Stworzona z niczego armia, której brakuje wszystkiego, stara się ocalić reformy robiące z Polski prawdziwe państwo. Niestety krajem rządzi grupka kosmitów, którzy nie mają pojęcia o prawdziwym świecie, ale naczytali się wielu mądrych książek i wszystko wiedzą najlepiej. Przede wszystkim zaś nie dorośli do roli mężów stanu.

W sumie książka jest pouczająca nie tylko w kwestiach historycznych - pokazuje co by było, gdyby jakimś cudem władza w kraju przeszła w ręce grupki znajomych z jakiegoś forum, którzy chcieliby go naprawiać.
Anonymous - 03-04-2007, 18:35
Temat postu:
Roman Graczyk "Tropem SB - Jak czytać teczki" - nasłuchałem się o tej ksiązce sprzecznych opinii, w końcu przeczytałem sam. Dobra, rzetelnie napisana i dobrze udokumentowana. Ciekawostką może być, że autor, który będąc dziennikarzem GazWybu i Tygodnika Powszechnego był przeciwny lustracji, pod wpływem własnych badań stał się jej zwolennikiem i to chyba nawet bardziej radykalnym ode mnie - przynajmniej tak wynika z zakończenia. Ale abstrachujac od tego, ta ksiązka to niezłe wprowadzenie dla tych, którzy mają zamiar zajmować się archiwaliami w IPN.

Ami Sakurai - Koniec Niewinności - idiotyczna ksiązka. Pamiętnik japońskiej nastolatki prostytuki - nimfomanki, uwikłanej w związek erotyczny z niepełnosprawnym bratem. Po drodze mamy ciążę, gwałt, mhroczną przeszłość i inne, typowe, standartowe pierdoły. Oczywiscie, autorka sili się na yntelektualystkę, twierdzi, że ksiązka oparta jest na jej własnym życiu. Jaka treść taki styl. Jedna z gorszych rzeczy, jakei czytałem ostatnimi miesiącami.
Oczywiście nasi mistrzowie translatorstwa nie mogli po prostu przetłumaczyć tytułu (w org. angielski - "Innocent World"). Nie brać tego do ręki!!
Zegarmistrz - 12-04-2007, 18:51
Temat postu:
Maja Lidia Kossakowska Więzy Krwii zawód na całej linii. Niestety książka jest zbiorem opowiadań autorki i to niestety dobranych z takich dzieł, które były już stare i naprawde nie było co z nimi zrobić. Więc zebrano je do jednego worka. Niestety, od momentu opublikowania ich autorka nauczyła się już pisać wiele lepsze rzeczy. Mi do gustu przypadło jedynie jedno, które chyba lepiej sprawdziłoby się jako samodzielna powieść - jest bowiem zbyt skrutowe.

John Birmingham Wybór Celów, czyli jak widać literatura ambitna. Drugi tom Wyboru Broni. Streszczając fabułe pierwszego tomu: międzynarodowa flota przyszłości, po brzegi obładowana w trakcie operacji w Indochinach wpada do dziury czasoprzestrzennej i ląduje pod Midway wraz z całym ładunkiem mużynów, feministek, gejów, lezbijek, bomb atomowych i japońskim lotniskowcem na dokładke. Na skutek dalszych, nieprzewidzianych wypadków wszystkie potęgi II wojny światowej dostają w swoje łapki środki bojowe i informacje rodem z XXI wieku (w stosunku 9:1 dla Dobrych), co sprawia, że nie będzie to już ta sama wojna, co kiedyś. W tym tomie poznamy losy Japońskiej inwazji na Australie, londowania Niemców w Anglii oraz będziemy starali się domyślić, co knuje Stalin. A wszystko to dzięki Armii Zboczeńców generała Kolhammera.

Generalnie: książka jest o TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAKA głupia. Zato naprawde dobrze się ją czyta.

Co ciekawe nie znalazłem w niej jakichś większych przekłamań i nadużyć (autor troche za szybko zaczął eksterminacje żydów, ale to daje się wyjaśnić fabułą). Generalnie większość rzeczy, które powinny się stać dzieje się... Z ciekawostek: około 350 strony brytyjski okręt wojenny z przyszłości rozwala Krigsmarine, jednocześnie osłaniany przed atakiem powietrznym Niemców przez (cytat za książką) "elitarny, polski dywizjon 303" (i dłuższy opis, co to za jedni byli). Kurcze, nie spodziewałem się po anglosasie, że zadba o takie szczegóły.
Anonymous - 17-04-2007, 17:43
Temat postu:
Anne McCaffrey "Statek, który śpiewał" - podobno najlepsze opowiadanie tejże pani, znanej głównie z Dragonlance. Jeśli ono ma być najlepsze, to ja nie chcę znać gorszych. Udany, aczkolwiek w żaden sposób nie nadzwyczajny romans sf, w nieco cyberpunkowym stylu, gdzie stronami związku są niepełnosprawna dziewczyna przekształcona w "mózg" statku kosmicznego oraz jej ludzki partner. Programowy dhramath, bez niczego, co by wciągało. Dobrze, że krótkie.
Poziom fików Majeczki czy Grisznaka, tylko że nas nikt nie tytułuje "wybitnymi". Pani LeGuin McCaffrey może czyścić pantofle.
Zegarmistrz - 17-04-2007, 18:07
Temat postu:
Grisznak napisał/a:
Anne McCaffrey "Statek, który śpiewał" - podobno najlepsze opowiadanie tejże pani, znanej głównie z Dragonlance.


Dragonriders. Dragonlance pisały Margaret Weis i Tracy Hicman.
Anonymous - 17-04-2007, 18:50
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Grisznak napisał/a:
Anne McCaffrey "Statek, który śpiewał" - podobno najlepsze opowiadanie tejże pani, znanej głównie z Dragonlance.


Dragonriders. Dragonlance pisały Margaret Weis i Tracy Hicman.

Mea culpa. Jeden badziew miesza się z drugim na stare lata.
Beryl - 17-04-2007, 22:42
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
. Dragonlance pisały Margaret Weis i Tracy Hicman.

Pisali. Hickman jest facetem, żonatym w dodatku.

I nie tylko oni pisali, ale tylko ich da się czytać.

Namówiona prze przyjaciółkę wzięłam się za "Atramentowe serce" pani Funke - bardzo sympatyczna powieść dla dzieci, rozgrywająca się głównie w kręgach moli ksiażkowych i szalonych biblofilów, przygodowa, i co u tej autorki dość częste, momentami dosć przygnębiająca. Trochę dziwnie mi się czytało, bo zwykle ksiażka podoba mi sie tym bardziej, im więcej we mnie wzbudza emocji, tu się zachwycałam takim elementem, takim stylem, takim tym albo owym, a żadnego przejęcia się bohaterami nie odczułam.

Przeglądałam też nową wersję "Czarodziejskiego statku" pani Hobb, ale chyba jednak zostanę przy starej. Na jakiej zasadzie nowa pani tłumacz zamieniła połowę imion na polskie nie mam pojęcia. Tym bardziej, że w następnych/poprzednich częściach występują pod oryginalnymi...
Anonymous - 18-04-2007, 07:59
Temat postu:
Cytat:
Na jakiej zasadzie nowa pani tłumacz zamieniła połowę imion na polskie nie mam pojęcia. Tym bardziej, że w następnych/poprzednich częściach występują pod oryginalnymi...

Znasz określenie "łozińszczyzna stosowana"? No to już wiesz, na jakiej...
Beryl - 18-04-2007, 19:25
Temat postu:
Wobec tego zastanawia mnie w ogóle zatrudnianie tej tłumaczki. Toż tłumaczenie było juz gotowe, te imiona i nazwy krain to jedyna zmiana w sumie. Mogli jakiejś korektorce kazać przejrzeć i dopasować do reszty - co za sens stawiać wszystko na głowie?
Anonymous - 18-04-2007, 20:13
Temat postu:
Grisznak napisał/a:
Zegarmistrz napisał/a:
Grisznak napisał/a:
Anne McCaffrey "Statek, który śpiewał" - podobno najlepsze opowiadanie tejże pani, znanej głównie z Dragonlance.


Dragonriders. Dragonlance pisały Margaret Weis i Tracy Hicman.

Mea culpa. Jeden badziew miesza się z drugim na stare lata.

Ty sie ciesz, ze Irian nie ma pod ręka >]

Swoja droga, czytał ktoś coś pióra Lois McMaster Bujold?

Zeg napisał/a:
John Birmingham Wybór Celów, czyli jak widać literatura ambitna. Drugi tom Wyboru Broni. Streszczając fabułe pierwszego tomu: międzynarodowa flota przyszłości, po brzegi obładowana w trakcie operacji w Indochinach wpada do dziury czasoprzestrzennej i ląduje pod Midway wraz z całym ładunkiem mużynów, feministek, gejów, lezbijek, bomb atomowych i japońskim lotniskowcem na dokładke. Na skutek dalszych, nieprzewidzianych wypadków wszystkie potęgi II wojny światowej dostają w swoje łapki środki bojowe i informacje rodem z XXI wieku (w stosunku 9:1 dla Dobrych), co sprawia, że nie będzie to już ta sama wojna, co kiedyś. W tym tomie poznamy losy Japońskiej inwazji na Australie, londowania Niemców w Anglii oraz będziemy starali się domyślić, co knuje Stalin. A wszystko to dzięki Armii Zboczeńców generała Kolhammera.

Generalnie: książka jest o TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAKA głupia. Zato naprawde dobrze się ją czyta.

Co ciekawe nie znalazłem w niej jakichś większych przekłamań i nadużyć (autor troche za szybko zaczął eksterminacje żydów, ale to daje się wyjaśnić fabułą). Generalnie większość rzeczy, które powinny się stać dzieje się... Z ciekawostek: około 350 strony brytyjski okręt wojenny z przyszłości rozwala Krigsmarine, jednocześnie osłaniany przed atakiem powietrznym Niemców przez (cytat za książką) "elitarny, polski dywizjon 303" (i dłuższy opis, co to za jedni byli). Kurcze, nie spodziewałem się po anglosasie, że zadba o takie szczegóły.


Aktualnie czytam sobie w oryginale. Zaprawdę, książka zacna, choć potwornie, potwornie, potwornie durna. Chociaż przedstawienie amerykanów jako bandy prymitywów nie woła o pomstę do nieba. Jeszcze.
No i fascynacja autora Metal Stormem...
Zegarmistrz - 18-04-2007, 20:18
Temat postu:
Hmmm... Może dlatego, że ktoś inny miał prawa do tłumaczenia. I jak dali je do zrobienia komuś, żeby namieszał tak, żeby to nie było podobne do niczego, to mogli wtedy wydać.
Anonymous - 19-04-2007, 12:28
Temat postu:
Sm00k napisał/a:
Grisznak napisał/a:
Zegarmistrz napisał/a:
Grisznak napisał/a:
Anne McCaffrey "Statek, który śpiewał" - podobno najlepsze opowiadanie tejże pani, znanej głównie z Dragonlance.


Dragonriders. Dragonlance pisały Margaret Weis i Tracy Hicman.

Mea culpa. Jeden badziew miesza się z drugim na stare lata.

Ty sie ciesz, ze Irian nie ma pod ręka >]

W sensie, chodzi o Dragonriders czy Dragonlance?
fm - 19-04-2007, 13:14
Temat postu:
Sm00k napisał/a:

Swoja droga, czytał ktoś coś pióra Lois McMaster Bujold?


Czytałem Okruchy honoru i Barrayar i polecam. Sprawnie napisana space opera, w której bohaterka jest kobietą z ikrą. Za tą drugą książkę autorka dostała nagrodę Hugo.
Beryl - 19-04-2007, 20:09
Temat postu:
Sm00k napisał/a:


Swoja droga, czytał ktoś coś pióra Lois McMaster Bujold?

Moja druga względem ulubioności autorkę znaczy? Wszystko co u nas wyszło plus kilka innych. Vorkosigana uwielbiam i czasami się zastanawiam, czy Martin nie zżynał nieco z tej postaci?
Jej twórczość fantasy jest też świetna - miło czasem poczytać dla odmiany nie o dzieciakach i ich magicznych mieczach, ale o steranych życiem dziadkach i babciach. A przy tym tak wesołe i optymistyczne rzeczy poczytać.

Hugo dostała też za Grę, Lustrzany taniec i Paladyna dusz. W ogóle bardzo tej autorce nagrody lubią przyznawać.^^

Ktoś wie może, czemu Vorkosigana przestali u nas wydawać? Raptem trzy czy cztery tomy zostały, a następna w kolejce powinna być znakomita Memory?
Anonymous - 19-04-2007, 20:30
Temat postu:
Bo albo marnie się sprzedawał, albo wydawnictwo padło <Bo marnie się sprzedawał>. A szkoda.
Ewentualnie wydawca nie wytrzymał kolejnych durnot Ivana i wymiękł.

A wiesz może, kiedy nową książkę wydadzą?
Beryl - 19-04-2007, 20:39
Temat postu:
Nie padło przecież, książki nam do biblioteki czasem przysyłają.
Jeśli marnie się Bujold by sprzedawała, to by po prostu ją porzucili w ogóle, a nie przestawili na inny cykl.

Nie wiem, kiedy będzie coś jej następnego, ale skoro aż tak na fantasy się przerzucili, to chyba "Soldier's Son"? W zapowiedziach nic nie widziałam.
Anonymous - 19-04-2007, 23:59
Temat postu:
Może juz ktoś pisał, w każym razie polecam "Wolność od znanego" Jiddu Krishnamurti'ego. Książka niełatwa dla nieobeznanych. Dla obeznanych niemal tak samo. Mimo to rzuca ciekawe światło na pewne sprawy. Postać Krishnamurti'ego sama w sobie to ciekawostka.
Anonymous - 21-04-2007, 10:37
Temat postu:
Bitwa koło Przylądka Spada - czyli jak Włosi, mimo przewagi, nie potrafili wygrać bitwy morskiej. O odwadze tegoż narodu krążą mity. Co ciekawe, okręty włoskie wykorzystały podczas tego starcia tylko raz swoją przewagę - mianowicie przewagę szybkości podczas ucieczki.
Mikori - 21-04-2007, 16:48
Temat postu:
Beryl napisał/a:
"Atramentowe serce" pani Funke - bardzo sympatyczna powieść dla dzieci, rozgrywająca się głównie w kręgach moli ksiażkowych i szalonych biblofilów, przygodowa, i co u tej autorki dość częste, momentami dosć przygnębiająca.


Musze sie z tym zgodzic też jak dostałam te książkę do reki od bibliotekarki. Ze jest troche dla moli książkowych. Zaczęłam ją czytać ale po dwóch rozdziałach już mnie znudziła, po prostu nie dało się tego czytać. Na drugi dzien jak ją oddałam.
Juri - 23-04-2007, 17:56
Temat postu:
Obecnie kończę "Radio Wolne Albemuth" Philipa Dicka. Amerykę dławi reżim totalitarny, prezydent doszedł do swojej władzy po trupach. Próbuje się temu przeciwstawić dwóch głównych bohaterów, czyli sam autor i jego książkowy przyjaciel, do tego jeszcze siła nadprzyrodzona macza w tym palce. Autor ciekawie to wszytko połączył.
Ostatnio uwzięłam się na książki Dicka, czytam cokolwiek z jego twórczości, co mi wpadnie w ręce. I nie było jeszcze niczego, co by mi się nie spodobało^^
Athi - 23-04-2007, 20:18
Temat postu:
Ja właśnie skończyłam czytać "Na posłaniu z trawy". Drugi tom opowieść rodu Otori (są obecnie 4 tomy).
Małe streszczenie "Na posłaniu z trawy"
Jeżeli ktoś chce przeczytać cała serie to wolę mu nie odbierać przyjemności i zdradzać co jest w drugim tomie :P

Spoiler: pokaż / ukryj
Po śmierci swego protektora Takeo zostaje głową rodu Otori. Musi zarazem dotrzymać przysięgi krwi, która wiąże go z tajemniczym Plemieniem skrytobójców. Uczy się ich sztuki, bo do nich teraz należy jego życie. Jako wojownik nie ma sobie równych, ale w głębi duszy czuje, że nie jest zabójcą. Pragnie pomścić śmierć przybranego ojca, a nade wszystko odnaleźć ukochaną Kaede. Wie jednak, że żywy nie opuści Plemienia.

Mai_chan - 23-04-2007, 20:42
Temat postu:
Wait, wait, jak to cztery? Przecież to miała być trylogia... I ostatni tom bardzo ładnie nadaje się na ostatni tom! Ja nie chcę!! (me bardzo, bardzo nie lubi kontynuowania trylogii. To zawsze się robi naciągane ==)
moshi_moshi - 23-04-2007, 21:21
Temat postu:
Mai nie chcę Cię zmartwić, ale słyszałam że tego ma być sześć tomów... o faktycznie jest czwarty, a właściwie zapowiedź - "Krzyk czapli" http://www.wab.com.pl/index.php?id=7&bid=472
Szkoda, to całkiem udana trylogia była, a jakoś nie chce mi się wierzyć że dalsze części utrzymają poziom.
Mao - 30-04-2007, 22:20
Temat postu:
Ostatnio przeczytałam :
1. Marley i ja - John Grogan. Według mnie świetna książka. Zabawna, wzruszająca, podtrzymująca na duchu w sensie "a jednak mój pies nie jest najgorszy pod względem zachowania i posłuszeństwa" xD Naprawde przyjemnie się czyta ;)

Z okładki :

Spoiler: pokaż / ukryj
" Marley - labrador retriever, bohater tej książki, jest nieznośnym, rozbrykanym, krnąbrnym potworem. Demoluje dom i wyrywa ozdobne rośliny w ogródku. Wyleciał ze szkoły tresury za brak postępów. Pożera wszystko, co znajdzie się w zasięgu jego pyska, uwielbia pić wodę z miski klozetowej. A jednocześnie jest wiernym i niezawodnym przyjacielem, kochanym stworzeniem, które uczy swoich właścicieli, jak cieszyć się ulotnymi chwilami i co jest naprawdę ważne.

Polecam ;)

2. S@motność w Sieci - Janusz Leon Wiśniewski. Moim zdaniem jest to książka, która "boli"... Nie potrafię tego w racjonalny sposób wyjaśnić, ale po jej przeczytaniu czułam się tak jakby mnie ktoś skrzywdził O_o Jest przesiąknięta seksem itp. co momentami naprawde zaczyna być irytujące. Tak samo było irytujące wtrącanie w ważnych momentach opowieści o przeszłości bohaterów, przez co można było stracić wątek. Chwilami miałam wrażenie jakbym zaczynała czytać całkiem inną książke... Odniosłam też wrażenie, że jest wiele nieścisłości... i dlaczego główna bohaterka nie ma imienia? O_o Czasami naprawde miałam ochotę spalić tą książke, wyrzucić ją przez okno, ale czytałam dalej... Szczerze? To ona strasznie wciąga i ciężko od niej się oderwać... No i... Zgarsza xDD Ale warto przeczytać ;] Chociażby dla pewnej historii, podczas czytania której łzy lały się strumieniami...
Caladan - 01-05-2007, 16:36
Temat postu:
Ostatnio zauważyłem że przez od dwóch lat przeczytałem jedynie około 10 ksiażek, co mnie przeraziło, bowiem kiedyś czytałem je na morgi, a teraz nie wiele powiesci mnie zachwyca. Mój wybór padł na dzieło Roberta Gravesa pt "Ja Klaudiusz", gdzie jest ukazanie życia władców Rzymu 1 wieku naszej ery z punktu widzenia Klaudiusza. Książka bardzo mi sie spodobało, a mianowicie z powodu jej opisywania intryg politycznych, oraz ciekawych postaci jak Liwia, Kaligula ,Sejan, Tyberiusz itp, którzy wnosili w tej powieści dozę okrutności i realizmu.
Athi - 01-05-2007, 17:09
Temat postu:
moshi_moshi napisał/a:
Mai nie chcę Cię zmartwić, ale słyszałam że tego ma być sześć tomów... o faktycznie jest czwarty, a właściwie zapowiedź - "Krzyk czapli"

Już 6 o.O słyszałam o 5 :P przeczytałam wczoraj właśnie 3 i dalej czytać nie mogę bo nigdzie nie mają kolejnych tomów :( Ale jak mają być jeszcze kolejne 3 to nie mam nic przeciwko :)
Ayoken - 01-05-2007, 17:41
Temat postu:
Czytam sobie obecnie książkę, którą pożyczyła mi pani pedagog (nie spoko nie jestem problematyczny) Tytuł Nicky Cruz opowiada (tak to jest facet Nicky... god co za imię). No i jest o tym jak główny bohater trafia z Puerto Rico do Nowego Jorku, staje się złym chłopcem (wcześniej też dobry nie był), dołącza się do gangu ulicznego, później zostaje jego szefem, jeszcze później następuje przełom w jego życiu. Zachęcam do przeczytania, wciąga a walki na ulicach są dość realistycznie opisane.
Udai - 01-05-2007, 17:52
Temat postu:
Skończyłem American Psycho Breta Eastona Ellisa i naprawdę było bardzo mocno - odebrałem to jako moralitet na temat szeroko pojętej negatywnej kondycji emocjonalnej człowieka ery masowej konsumpcji napisany od początku do końca w duchu absolutnego nihilizmu. Liczne fragmenty powieści to mix wyuzdanej pornografii i masowych mordów w środowisku Nowo Yorskich yuppies. Wydaje mi się że autor naprawdę odrzucił jakiekolwiek zahamowania w procesie twórczym i podał nam czyste zło - wcielone w postać Patricka Batemana - jego czynów i fanatazji.

Dalej zabrałem się za Odloty Godowe również tego samego autora - książka opisuje zachowania studentów którzy wszyscy razem funkcjonują w jednym kampusie - pisana jest z perspektywy różnych postaci - niekiedy jedną sytauacje możemy zobaczyć oczyma nawet trzech osób. A co do sfery emocjonalnej powieści to opisuje wszelkiego rodzaju patologie jakie są udziałem młodych bohaterów - brak celu, nawet pomysłu na to co zrobić z bieżącą chwilą, seks z kim popadnie <nawet bez względu na płeć>, upijanie się i branie narkotyków od momentu przebudzenia aż do utraty świadomości (codziennie). Książka jest napisana w bardzo intensywny sposób - cała ta karuzela sytuacji wciąga od początku od końca. A zdecydowanie najbardziej podoba mi się sposób w jaki została przedstawiona emocjonalność postaci które w ramach swojego stylu życia - odczytują pożądanie jako miłość - co więcej większość z nich hoduje w sobie jakąś skrajną ułudę perfekcyjnej i nieskarżonej niczym miłości czasami nawet do osoby z którą zamieniło się parę słów - oczywiście z reguły ta druga osoba o niczym nie wie albo nawet jeśli zdaje sobie sprawę z tego że jest obiektem czyiś emocji to ma to gdzieś.

Aktualnie poczytuje sobie Lapidaria I - III Ryszarda Kapuścińskiego.

Zapomniałbym w ramach urazu stopy przeczytałem zbiór opowiadań Ernesta Hemingwaya oraz "Pożegnanie z bronią" również jego autorstwa to drugie to historia miłości na tle pierwszej wojny światowej podczas działań wojennych we Włoszech - w sumie niezłe - podoba mi się ten minimalizm opisów przeżyć i emocji - tutaj dostajemy coś co można by nazwać kompozycją złożoną z sytuacji i dialogów + zdawkowy opis przeżyć - co jest dość ciekawe jeśli weźmie sie pod uwagę że to tak naprawdę pacyfistyczny melodramat - ale w sumie działa, dobrze się czyta i nawet nie sprawia wrażenia czegoś anachronicznego.
Zegarmistrz - 01-05-2007, 19:40
Temat postu:
Mark Chadbourn Koniec świata, tom I trylogii Wiek Złych Rządów.

Brytyjskie Tak-Jakby-Fantasy.

Jest wiek XX, ale na świat zaczynają wracać magia i stwory nadprzyrodzone, w tym krwiorzerczy Fomorianie. Narazienie wie o tym jeszcze nikt, prócz pięciorga bohaterów, którzy mają szanse powrót powstrzymać i zapobiec nadchodzącej katastrofie. Inni ludzie wkrótce też tą wiedzę zyskają, w 9 razach na 10 w sposób niezwykle nieprzyjemny.

Generalnie książka jest niezłym urban fantasy korzystającym z licznych, okołoceltyckich mitów i wierzeń. Autor przesadził trochę z zastosowaniem psychotropów do magii, aczkolwiek czytało mi się ją nieźle. Nie jest jednak wybitna. Czytałem lepsze pozycje. Tym bardziej, że w literaturze magia i czary do Wielkiej Brytani wracały już ze sto razy.
Keii - 02-05-2007, 21:55
Temat postu:
Udało mi się wreszcie dorwać Obrońców Królestwa Kossakowskiej. Mam nadzieję, że opowiadania nie będą ustępowały Siewcy Wiatru.
Nabu - 02-05-2007, 23:31
Temat postu:
Keii napisał/a:
Udało mi się wreszcie dorwać Obrońców Królestwa Kossakowskiej. Mam nadzieję, że opowiadania nie będą ustępowały Siewcy Wiatru.

Nawet nie wiesz, jak Ci zazdroszczę. U mnie nigdzie nie można tej książki dostać. Wiem, wiem, pozostaje zakup przez neta, ale po ostatnich tego typu zakupach, odechciało mi się zamawiać kolejną paczkę (przesylka dotarla po tygodniowym poslizgu...)
A ja zaczynam czytać "Sekretny dziennik", czyli pierwszy tom przygód Adriana Mole'a pióra Sue Townsend. Czy ktoś przeczytał tą książke i mógłby mi napisać, czy warto ją czytać? Bo sam po 30 stronach mam pewne wątpliwości (styl autorki nieco mnie razi, a same notatki (czy tam rozdziały) są paskudnie krótkie)
Melmothia - 02-05-2007, 23:45
Temat postu:
Nabu napisał/a:
Czy ktoś przeczytał tą książke i mógłby mi napisać, czy warto ją czytać?


Ja czytałam, ale bardzo dawno temu. Nie pamiętam juz dobrze tego, ale o ile sobie przypominam to czytało mi się to bardzo szybko i przyjemnie, mimo, iż przebojem rzeczywiście nie było.
A ja czytam teraz "Bez dogmatu" Sienkiewicza...Miłość widziana oczami mężczyzny. Zaś bohater widziany oczami czytelniczki...po prawdzie kocha silnie, ale to, co zrobił wcześniej sprawia, że i tak życze mu jak najgorzej. Mam wrażenie, że cały wysiłek autora aby zrobić z głównego bohatera postać niezwykle głęboką poszedł, w moim przypadku, na marne. Jestem w stanie odbierać go tylko jako niezwykle pewnego siebie filozofa. Mężczyźni w tamtym wieku, byli okropni, szczególnie ci, posiadający pieniądze. Notabene, lektura...dlatego tak się nad nią pastwię...
Anonymous - 03-05-2007, 03:48
Temat postu:
Keii napisał/a:
Udało mi się wreszcie dorwać Obrońców Królestwa Kossakowskiej. Mam nadzieję, że opowiadania nie będą ustępowały Siewcy Wiatru.

sa lepsze, i to sporo - w Siewcy jednak nie udalo jej sie utrzymac poziomu
moshi_moshi - 03-05-2007, 20:25
Temat postu:
Skończyłam "A w Madrycie nadal znakomicie" Arturo Pereza - Reverte, zbiór jego felietonów, które ukazały się w El Semanal, w latach 2001-2005, ależ ten czowiek ma cięty język, jestem ciekawa jak wyglądałaby reakcja pewnych środowisk, gdyby w naszym kraju, ktoś pisał w ten sposób... Przeczytałam też w końcu osławione "Pachnidło", generalnie książka zrobiła na mnie dobre wrażenie, wyróżnia się na tle innych "dzieł" opowiadających o różnego rodzaju psychopatach, ale końcówką byłam rozczarowana, miałam wrażenie że autorowi zabrakło pomysłu i nie chodzi mi o to jak skończył główny bohater, tylko o bardzo szybkie przejście od tego co stało się w Grasse do decyzji podjętej przez Grenouille'a...
Obecnie czytam biografię Mozarta, napisaną w dosyć przystępny sposób, dzięki czemu nawet taki laik jak ja, jest w stanie się połapać w tych wszystkich terminach muzycznych.
So_Dakki - 03-05-2007, 20:39
Temat postu:
Kupiłam ostatnio książkę Honor Samuraja (autor: Takashi Matsuoka). Mam pytanie, czy ktoś miał już do czynienia z tym autorem (wydał jeszcze Chmarę Wróbli)?
B-Real - 03-05-2007, 20:45
Temat postu:
A ja nieczytam ksiazek xD niemam powodu by je czytac, i przedewszystkim checi ^^
Juri - 03-05-2007, 21:09
Temat postu:
Według mnie ludzie nie czytający książek wiele tracą^^;;

Teraz czytam "Nic osobistego", Jasona Starra. Facet hazardzista, drugi jakiś biznesmen zdradzający żonę z kobietą, która prawdopodobnie ma niepokolei w głowie i zapowiada się, że przysporzy mu trochę kłopotów. Zaczyna się nieźle.
Pierwszy raz się stykam z książką tego autora, ale styl ma ciekawy i przyjemnie się czyta.
Ari - 03-05-2007, 21:28
Temat postu:
B-Real napisał/a:
niemam powodu by je czytac, i przedewszystkim checi ^^

wiesz, to tak samo jak z powodem do grania w piłkę, oglądania w tv, grania w gry etc. jest jakiś?

z chęciami to już bardziej rozumiem.

Ja nie miałem zwykle czasu, teraz jak mam go jeszcze mniej ale jednak stałem się dość aktywnym 'czytaczem', bo jak napisąła Juri, duzo się traci odtrącając książki (już nawet walić beletrystykę, mnie do nich właśnie ta ilość wiedzy którą można zdobyć przyciągnęła, wystarczy sięgnąć na półkę). Stary gdybym nie czytał to nigdy bym nie wiedział jak zbudowac bombę
B-Real - 03-05-2007, 21:59
Temat postu:
Moja ulubiona lektora jest zycie ciagle pisze nowe rozdzialy, codziennie przegladam kartki z moja przeszloscia i wynosze lekcje z kazdego popelnionego bledu wiec po ksiazki niemam po co siegac na kazdy argument by czytac ksiazki znajde lepszy by ich nie czytac a odnosic takie same kozysci :)
Ari - 03-05-2007, 22:04
Temat postu:
dobra, cziluj, nie bądź taki młody gniewny hiphopboy, brak znajomości dzieł kultury Ci kiedyś w czoło strzeli :P

nikt nikogo do niczego nie zmusza przecież, zresztą książki nie są po to byś uczył się życia, są po to byś je sobie urozmaicił ;]



EDIT, dobra wujek, bez prywaty, widzę Twój podpis przecie to się nie wypieraj ;] byłbyś starszy to pociętego WWO w podpis byś nie wklejał :> haba haba
B-Real - 03-05-2007, 22:09
Temat postu:
Ari napisał/a:
dobra, cziluj, nie bądź taki młody gniewny hiphopboy


za ten tekst ujme to delikatnie masz minusa nieznasz mnie i nic o mnie niewiesz wiec na moj temat sie nie wypowiadaj. Przezylem wiecej w zyciu niz sobie wyobrazasz i pomysl ze jestem tak zwanym "mlodym gniewnym" tylko zmusilem sie by tu pisac bo jedna cudowna dzieczyna tego chciala... ( wiec na przyszlosc niewypowiadaj sie o mnie bo mnie tylko wuzasz )


Dwie sprawy:
1. Nie kontynuujcie offtopu
2. Ari, w istocie, masz minusa. Nie będziemy tolerować obrażania innych użytkowników (ani wulgaryzmów, już w jednym twoim poście zadziałała forumowa autocenzura). Potraktuj to jako pierwsze słowne ostrzeżenie, następnym razem pod nickiem pojawi się czerwony paseczek. Trzy takie i masz zakaz pisania.
Mai

Anonymous - 10-05-2007, 17:36
Temat postu:
"Autobiografia Alicji B. Toklas" pióra Gertrudy Stein, czyli quasi yuri z początku wieku, w otoczeniu klasyków malarstwa, takich jak Picasso, Matisse i wielu, wielu innych. Czyta się całkiem fajnie, ale dobrze mieć pewną wiedzę o malarstwie, bo bez niej traci się przyjemnosć lektury.
Ari - 10-05-2007, 21:09
Temat postu:
Aleksander Wielki Petera Green'a... chyba najlepsza biografia-książka historyczna jaką można złapać na polskim rynku. Autor odwaznie podchodzi do tematu, nie szczędząc komentarzy i oceny sytuacji.

No i mozna się dowiedzieć masy rzeczy o wielkim wodzu jakim niewątpliwie był Olek (chcę taką książkę o Draculi, Janie trzecim Sobieskim i Czyngis-Hanie kurka wafel!). Świetna rzecz, napisana zdecydowanie przystepnie i nowatorsko. Ogrom treści i wybitna forma, na takie coś mozna tracić pieniądze (a niestety daje trochę po kieszeni :/ jak zresztą reszta książek historycznych)
Melmothia - 10-05-2007, 21:29
Temat postu:
Ari napisał/a:
Aleksander Wielki Petera Green'a...


Też czytałam, co prawda jakieś półtora roku temu, (albo rok, kiepsko u mnie z pamięcią do takich spraw), ale nadal pamietam, że była świetna, w każdym razie mi się podobała. Bardzo dobre były opisy bitew i oblężeń z naciskiem na strategie, wraz z mapkami, które ułatwiały zrozumienie danych ruchów. Wciągnęła mnie tak, że przeczytałam jednym tchem (później wprowadziłam w zdumienie panią od łaciny, gdy odpowiedziałam na pytanie, na które ona myślała, że nikt nie odpowie - co powiedział Al po tym jak Diogenes mu oznajmił, żeby ten sie przesunął xD) i na kilka miesięcy zachorowałam na "chcę wszystko, co ma związek z Aleksandrem Wielkim" ^^''
So_Dakki - 11-05-2007, 18:32
Temat postu:
Honor Samuraja - Takashi Matsuoka
Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki. Początkowo można się pogubic, bo czas akcji często się zmienia, występuje wielu bohaterów, ale po kilku rozdziałach można przywyknąc do tego typu zabiegu, bo wszystkie wydarzenia ładnie ze sobą współgrają. Fabuła jest bardzo interesująca, książka trzyma w napięciu, zawiera mnóstwo informacji na temat kultury i tradycji Japonii - przedstawionych z perspektywy zarówno Japończyków, jak i cudzoziemców. Autor jest całkowicie obiektywny, przedstawia zdarzenia z różnych perspektyw. Bardzo sprawnie skonstruowana jest psychologia postaci, co nadaje im głębi i poniekąd tłumaczy ich czasami zaskakujące zachowania. Poza tym warto dodac, że odnaleźc tu można wiele bardzo ciekawych sentencji, które mnie osobiście urzekły.
Pierwszą książką, jaka ukazała się (przynajmniej u nas) tego autora jest Chmara Wróbli, kiedy czytam jej opis, to wydarzenia i bohaterowie pokrywają się z tymi z Honoru Samuraja, domyślam się więc, że to kontynuacja, tylko dlaczego nigdzie tego nie napisano... Zresztą przekonam się sama, jak tylko dostanę w łapki pierwsze "dzieło" pana Takashiego.

==dodano==

John Grogan - Marley i ja
Kolejna niesamowita książka. Opowiada o losach pewnego psa rasy labrador retriever, który jest najgorszym psem na świecie. Przysparza on wielu kłopotów swoim właścicielom i robi to w naprawdę perfidny sposób - zjada wszystko w zasięgu wzroku, przewraca przedmioty, pije wodę z klozetu, a do tego jest bardzo sprytny. Sytuacje opisane są w bardzo zabawny sposób. Narratorem jest sam autor, a za razem właściciel niesfornego Marleya. Książkę czyta się jednym tchem, sprawia, że śmiejemy się do granic wytrzymałości i jednocześnie wzrusza. Mimo iż opowieśc jest lekka i przyjemna, niesie ze sobą głębokie przesłanie, które sami odkryjecie po przeczytaniu. Gorąco polecam!
PS. Do przeczytania Marleya... nakłoniła mnie recenzja Mao. Dzięki :*
Udai - 19-05-2007, 20:28
Temat postu:
Skończyłem Lapidaria 1-3 Ryszarda Kapuścińskiego i nie pozostaje mi nic więcej tylko gorąco polecić - wg mnie autor jest naprawdę człowiekiem obdarzonym wielką przenikliwością intelektualną - lektura pomaga spojrzeć inaczej na wiele rzeczy - jest też formą intelektualnej zabawy, po przeczytaniu wielu fragmentów zaczynałem się intensywnie zastanawiać nad swoją interpretacją danego zagadnienia. Z racji swoich przekonań cieszą mnie zaś szczególnie opinie autora dotyczące fałszywości i pobieżności pokazywania info w mass mediach, teorii "spokojnej konsumpcji" zachodu który usypia swoje sumienie pseudo humanitarną pomocą dla krajów w których panuje głód - oraz jedną opinię dotyczącą tego jak USA wypacza dzięki swoim medią Islam - stawiając znak równości między wyznawcą Islamu a terrorystą i dość szczegółowy opis tego procesu - o ile Ja mogę się mylić to Ryszard Kapuściński już zdecydowanie nie - i właśnie za tą ostrość i bezkompromisowość opinii nie koniecznie poprawną z punktu widzenia suto zastawionego stołu zamożnego zachodu - pełen szacunek - tak duży że już zamówiłem dzisiaj kolejne części 4,5,6 (każda wydana niestety osobno co zwiększa koszty).
Mai_chan - 24-05-2007, 17:19
Temat postu:
Będzie sentymentalnie i momentami dość hermetycznie, proszę wybaczyć, ale czasem trzeba.

Trylogia Kryształu Anne McCaffrey, lektura szybka, niewymagająca i całkiem przyjemna. W żadnym razie nie wybitna, ale czyta się dobrze. Pierwszy raz czytałam jeszcze w gimnazjum, wyszperane w zdecydowanie najlepiej wyposażonej w fantastykę bibliotece szkolnej w tym kraju (tamtejszą bibliotekarkę będę sławić po wsze czasy za prawidłowe podejście i umożliwienie mi wypożyczania "na absolwentkę", mimo że w rzeczywistości w życiu nie chodziłam do tamtejszej podstawówki - jeno do gimnazjum w tym samym budynku). Nie poczuwam się do oceniania, jak wiele bzdur jest w elementach "science"... Znając autorkę - pewnie sporo, ale mi to nie przeszkadzało. Fajny pomysł, ciekawa bohaterka główna i ze dwie czy trzy intrygi - mniam.

A teraz ten hermetyczny kawałek.

Mam do tej książki dziki sentyment i, zanim dorwałam ją po raz drugi w swoje łapki, długo zastanawiałam się dlaczego. Przed chwilą skończyłam i już wiem - psiakrew, NIE UMIEM sobie inaczej wyobrazić Killashandry Ree, jak z twarzą Shaili O'Malley (i jej pierwotnych wersji) - jednej z moich własnych bohaterek. Oczywiście, są to zupełnie inne kobiety, o innych charakterach i kompletnie różnej historii... Ale równocześnie "coś" mają podobnego. Nie, ja tego nazwać nie umiem i mogę zapewnić, że Shaila w założeniu nie była na Killashandrze wzorowana - przynajmniej nie świadomie. Być może bliżej jej do pierwotnej wersji (która bardzo ewoluowała od początków tej postaci)... Ale naprawdę nie wiem. Grunt, że tak jakoś dziwnie, wzruszam się i wspominam gimnazjum i stare opowieści.
Zegarmistrz - 07-06-2007, 20:17
Temat postu:
Terry Pratchet Prawda. W zasadzie, to skończyłem czytać prawie tydzień temu. Gorsza niż się spodziewałem, choć chyba rzeczywiście o włos wyprzedza Piąty Elefant i o kilka metrów Carpe Jugulum. Za dużo było Vimesa i Straży, Patrycjusz też miał na początku niepotrzebne, psujące atmosfere wejście.
So_Dakki - 12-06-2007, 20:47
Temat postu:
Alan Spence - Czysta Ziemia
Ciężko mi było przebrnąc przez ten tytuł. Notki z tyłu książki są mało adekwatne do jej treści. Niby o miłości, niby o irlandzkim samuraju, ale tak naprawdę fabuła przesycona jest zagadnieniami ekonomicznymi, jeśli mogę to tak nazwac.
Spoiler: pokaż / ukryj
Facet wyjeżdża do Japonii, rozkręca tam swój interes i głównie wokół tego obracają się wydarzenia.
W sumie najciekawsze i skłaniające do reflekcji są rozdziały pierwszy i ostatni. Czysta Ziemia jest oczywiście bardzo ciekawa, solidna i sprawnie skomponowana, ale nie do końca trafiła w mój gust. Głównym minusem jest fakt, że w pewnych momentach autor po prostu ucina dane zdarzenie, nie zagłębia się w szczegóły i 'leci' dalej. O kontynuacji raczej nie słyszałam.
Udai - 17-06-2007, 19:38
Temat postu:
Lapidaria 4 i 5 Ryszarda Kapuścińskiego - co do odczuć jak zwykle bardzo pozytywne, mam wrażenie że często będę do tych książek wracał.
GoNik - 17-06-2007, 22:02
Temat postu:
W końcu dostałam w łapy Prawdę Pratchetta - przeczytanie zajęło mi dwa dni, jak to zwykle z lepszymi częściami cyklu bywa.
Główny wątek... mocno taki sobie. Właściwie od początku było wiadomo CO i mniej więcej JAK, KTO - wyszło w praniu. O wiele bardziej podobała mi się intryga w Piątym Elefancie. Prawdę mówiąc poprzednia część w ogólności była lepsza... Co nie znaczy, że ta jest nieciekawa, o nie: ma parę perełek. Jak sceny ze składaniem tekstu na bieżąco, czy Otton fotograf... Ale niedosyt czuję po lekturze, brakuje mi czegoś.

cintra - 18-06-2007, 00:19
Temat postu:
skończyłam już jakiś czas temu "Kafkę nad morzem" Murakamiego... cóż, nie powiem, ma swój urok - mimo klimatów około "małoksięciowych" (za którymi nie przepadam szczerze mówiąc). Teraz czytam "Łuk Triumfalny" Remarque'a - świetny! Książka ta wciągnęła mnie niesamowicie, wogóle polecam inne dzieło tego autora: "kochaj bliźniego". pięknie napisane, z przesłaniem...
I jestem w trakcie "Jadąc do Babadag" Andrzeja Stasiuka. Całkiem fajna książka, nieźle napisana, choć spotkałam się z opinią, że styl jest zbyt "wydumany". Faktycznie, czasami denerwuje, ale idzie się oswoić. heh, książki reportażowe mają to do siebie, że po ich przecztaniu czy w trakcie, ma się ochotę wyjść z domu i pójść przed siebie, zdając się tylko na siebie i łaskę losu... *rozmarzona*
chise - 20-06-2007, 22:03
Temat postu:
Jestem w trakcie czytania Ziemiomorza Ursuli K. Le Guin, po skończeniu Tehanu a przed Innym wiatrem.
Te książki są wprost magiczne. Lubię raz na jakiś czas do nich wracać, zwłaszcza do Grobowców Atuanu, do których po pierwsze mam sentyment a które po drugie uwielbiam za teatralność fabuły, miejsca akcji i niezwykły klimat, a także wysoko cenioną a rzadko spotykaną oszczędność formy i niewielką skończoną ilość bohaterów.
Chciałabym to w sumie kiedyś w teatrze zobaczyć...
Keii - 20-06-2007, 22:08
Temat postu:
Jestem jakiś czas po .hack//A.I. Buster. Początek był dość drętwy - co parę zdań tłumaczenie pojęć powszechnie znanym graczom. Fabuła na końcu przyjemnie zaskoczyła i ogólnie czytało się dość przyjemnie. Lekkostrawna lektura, ale raczej głównie dla fanów .hacka (akcja dzieje się jeszcze przed //Signem) - pewne rzeczy zostają wytłumaczone.
Beryl - 20-06-2007, 22:37
Temat postu:
"Thud!" Pratchetta - jak zbliżają się obchody rocznicy bitwy w Dolinie Koom i wziąwszy pod uwagę, że w Ankh-Morpork istnieją naprawdę ogromne populacje krasnoludów i trolli, może sie to skończyć katastrofą.

Spoiler: pokaż / ukryj
Jak w "Piątym elefancie" rozczarowało mnie, że Marchewa przybywa do domu pierwszy i rozładowuje sytuację, w związku z czym nie możemy zobaczyć szału Vimesa, tak tutaj Sam pokazuje na co go stać.

Książki ze Strażą uwielbiam, ta poziomem nie odstaje od reszty, dodatkowy plus to świetna okładka.
Rasizmy we wszystkich wydaniach przerobione, teraz czekam na ksiażkę o katastroficznym zatracaniu się różnic gatunkowych. Wszystko zdaje się ku temu nieuchronnie prowadzić.

ŁYP.
Tag "spoiler" jest o wiele lepszy niż małe literki, które i tak się da odczytać... sigh.
IKa

Udai - 20-06-2007, 23:20
Temat postu:
Lapidarium VI - Ryszarda Kapuścińskiego - widzę jeden wyraźny minus to ostatnia część serii :( - i da sie wyraźnie odczuć że też najbardziej pesymistyczna - chociaż nie wiem czy bardziej adekwatne było by sformułowanie "zatroskana".

Wydałem ostatniego miesiąca ponad 110 pln za książki tego autora i naprawdę nie żałuję ani złotówki.
So_Dakki - 28-06-2007, 21:48
Temat postu:
Takashi Matsuoka - Chamara Wróbli
...czyli jak dziwnym zrządzeniem losu najpierw przeczytałam kontunuację ww książki, a potem wzięłam się za częśc pierwszą ^^' Jednakże to jakoś specjalnie nie zakłuciło mi całej zabawy. Wiele wątków, o których była skromnie mowa w Honorze Samuraja (czyli drugiej części; BTW: oryginalny tytuł to Autumn Bridge, czyli na polski z założenia miał to byc Jesienny Most) została wyjaśniona (lub raczej dowiedziałam się) w Chmarze... .
Ale już na poważnie. Książka jest niesamowita. Po tych dwóch pozycjach pokochałam Takashiego za jego styl pisania, niesłychany obiektywizm, wielowymiarowośc, wyczucie i mądrośc. Historia jest pełna niespodzianek i zwrotów akcji, a fabuła interesująca i inteligentna. Każda postac przedstawiona jest na swój własny, indywidualny sposób. Wydarzenia ukazane są z różnych perspektyw, widziane oczyma bohaterów. Skoki w czasie są mądrze rozplanowane i nic nie dzieje się bez wyraźnej przyczyny. Są momenty, w których aż zapiera dech w piersiach, ale również momenty wzruszeń. Co tu dużo mówic. Gorąco polecam!

Opis z merlin.pl:
Epicka opowieść samurajska z wątkiem miłosnym, nawiązująca klimatem do słynnego "Shoguna" Jamesa Clavella. Ukazuje dziewiętnastowieczną Japonię świat samurajów, gejsz, zabójców ninja i mistrzów zenu [...].
Rok 1861. Do portu Edo przybywa troje amerykańskich misjonarzy z sekty Prawdziwego Słowa (przyp. Dakki: to raczej nie sekta, ale grupa chrześcijan chcących nawrócic Japończyków na 'właściwą' wiarę), a wśród nich byly rewolwerowiec Matthew Stark. Ich gospodarzem jest potężny (przyp. Dakki: wcale nie znów taki potężny, kiedy Genji został księciem, jego klan był praktycznie nawymarciu) książe Genji. Niechętny cudzoziemcom szef tajnej policji, Okamichi (przyp. Dakki: co za bzdura, po pierwsze Okumichi, a po drugie to nazwa klanu Genjiego, a szef tajnej policji nazywał się Kawakami), planuje zamach na Genjiego, licząc na to, że smierć młodego księcia osłabi prozachodnie stronnictwo w radzie dworskiej. Do wykonania wyroku zostaje wyznaczona piękna gejsza, Heiko.
Anonymous - 28-06-2007, 23:15
Temat postu:
A ja właśnie mam w swoich łapkach "Dzieci Hurina" J.R.R Tolkiena lae wydaną już przez Christophera Tolkiena......nie wiem co to będzie....zaczynam dopiero czytać, książka kupiona tylko ze względu na ładną okładkę, czyli w sumie w ciemno....Cóż wrażeniami podziele się po lekturze....Pzdr....all ;)
Ysengrinn - 29-06-2007, 10:38
Temat postu:
Historia dzieci Hurina to najbardziej anghhhstowa historia u Tolkiena, przybijająca i fatalistyczna. I nawet incest jest. Osobiście nie kupiłbym książki, bo to zdecydowanie nie jest mój ulubiony fragment Silmariliona, któy powinno się rozwinąć.
Anonymous - 29-06-2007, 11:10
Temat postu:
Prawdę prawicie, Ysen...
Książkę obejrzałem w Empiku i na dobrą sprawę niewiele wnosi do całości, miałem nieodparte wrażenie rozciągania starych gaci, znacznie większe niżw przypadku "Niedokończonych Opowieści". Kupić pewnie kupię, bo skoro kupuję niemal wszystko co tolkienowe, to i tego sobie nie odpuszczę, ale nie będzie to z pewnoscią moje must buy najbliższego czasu.
Arashino Shiro - 29-06-2007, 13:42
Temat postu:
Ostatnio przeczytałam książkę pt. "Córka dziwki" Christine Gran (w nazwisku powinien być aumlau czy jak to się pisze)

Historia opisana jest z punktu widzenia trzech osób. Mam po niej mieszane odczucia. w spoilerze jest opis z tyłu okładki:
Spoiler: pokaż / ukryj
Powieść o świecie współczesnym, w którym brak skrupułów jest tak powszechny, że staje się normą. Maria jest najmłodszą kierowniczką działu w dużym dzienniku, mierzy jednak wyżej- na początek chce zostać zastępcą naczelnego. Od matki, która była prostytutką nauczyła się, że za wszystko trzeba płacić, ale też wszystko można kupić. Postępując w myśl tej zasady, seksu używa jako broni i środka płatniczego, nie cofa się przed niczym by osiągnąć cel-władzę i pieniądze.


Choć na początku tej książki niewiele z niej rozumiałam to jednak w miarę czytania zaczęłam coraz bardziej wszystko sobie dopasowywać. mogę tą książkę zaliczyć do psychologicznych gdzie świat i postacie są tylko tłem a na pierwszym planie jest to co się dzieje wewnątrz człowieka. jedna sytuacja widziana z trzech perspektyw.
Nie jest ani hitem ani gniotem. Jest specyficzna i ma ciężki klimat... ale cieszę się że ją przeczytałam. Niedługo pewnie jeszcze raz do niej wrócę.
Zegarmistrz - 29-06-2007, 15:18
Temat postu:
Czerwona Gorączka Pilipiuk.

Cóż, Pilipiuk nigdy nie był specjalnym pisarzem, ale w tej książce wszedł na zupełnie nowe wody pisarstwa, które powinny zostać niezbadane. Ta książka jest zwyczajnie TRAGICZNA! Znajduje się na poziomie słynnych Celofyzów. Jedno z opowiadań (tzn. Błękitny Trąd) jest wręcz klonem tegoż utworu...
Caladan - 01-07-2007, 13:51
Temat postu:
Pod słowiczej podłodze- Lian Hearn
Przypadku ksiązek fantasy jestem bardzo wybredny i nie przeczytam czegoś co mi nie spodoba po 1-10 stronach. Na szczęście znalazłem serię, która dał mi chwile zapomnienia. Swiat jest obsadzony w japońskiej kulturze epoki szogunów. Mamy tutaj wszystko, co potrzebuje dobra opowoieść, czyli intrygi, miłość szekspirowską i nagłe zwroty akcji, które wyśmienicie zrobiono. Bardzo mi sie spodobało, że nic nie działo sie bez przyczyny, lecz zabrakło mi w nich wiekszej szczegółowości. Niektóre elementy w fabule były za bardzo uproszczone. Można byłoby zwiekszyć z dwóch perspektyw do trzech, co mogłoby spowodować większe zgłebienie w opowieść.
So_Dakki - 01-07-2007, 14:20
Temat postu:
Caladan napisał/a:
Po słowiczej podłodze- Lian Hearn

O, widzę, że to moje klimaty. Znalazłam info na wikipedii, że książka jest pierwszą z serii Opowieści klanu Otori (wyszły jeszcze 3: Na posłaniu trawy, W balsku księżyca i Krzyk Czapli, planowana jest jeszcze 5 ostatnia częśc).
Caladan, polecam Ci gorąco autora Takashi'ego Matsuoka'e i jego dwie dotychczas wydane książki: Chmara Wróbli i Honor Samuraja. Ja jestem nimi wręcz zachwycona.
Caladan - 01-07-2007, 15:33
Temat postu:
Cytat:
Caladan, polecam Ci gorąco autora Takashi'ego Matsuoka'e i jego dwie dotychczas wydane książki: Chmara Wróbli i Honor Samuraja. Ja jestem nimi wręcz zachwycona.

Niedawno włoczyłem sie po ksiegarniach i zauwazłem tą książkę i po pierwszych stronach spodobało mi sie. Mam nadzieje że w bibliotece sie znajdzie u mnie. Zresztą wcześniejsze twoje notki, tym bardziej mnie rozgrzały do przeczytania.
Anonymous - 09-07-2007, 12:12
Temat postu:
Skończyłem "Jeźdźców Smoków" McCaffrey. Znośne czytadło na wakacje. Zeg twierdził, że to SF, ja bym jednak był bliższy stwierdzenia, że to fantasy z pewnymi odniesieniami do SF. Fabuła znośna, bez zaskoczeń ale i bez wpadek.
Problemem jest jednak to iż nie jest to osobna kniga, jak miałem nadzieję, ale pierwszy tom kilkunastomowego cyklu, co mnie od razu odstrasza (casus świata czarownic Norton).
IKa - 09-07-2007, 12:31
Temat postu:
"Jeżdźców" da się czytać do góra drugiego tomu. Potem to są nie dość że flaki z olejem, to odgrzewane flaki.
Arashino Shiro - 09-07-2007, 14:30
Temat postu:
przeczytałam " Grzesznika" Tess Gerritsen. Sympatyczny thriller medyczny, mimo że brakuje "tego czegoś", nie umywa się do R. Cook'a. Fabuła próbuje być skomplikowana choć ja zaczęłam kojarzyć fakty po jednym ważnym zdaniu, które na pozór było błahe.
Spoiler: pokaż / ukryj
wszystkie osoby miały coś wspólnego z Indiami.

Książka lekka i przyjemna, wymagająca tylko odrobinę zastanowienia i dedukcji.

Druga przeczytana pozycja to " Skazani na Shawshank" Stephena Kinga.
Lektura ciekawa, choć momentami musiałam wrócić do poprzedniego rozdziału by skojarzyć fakty. Rozwiązanie pozornie banalne jest wręcz genialne w swojej prostocie. Jednak czytałam dużo ciekawsze książki niż Shawshank więc w sumie nie rozumiem dlaczego akurat film na podstawie tej książki otrzymał siedem nominacji do Oscara.
Teraz zabieram się za drugą opowieść Kinga: "Zdolny Uczeń".
Ysengrinn - 09-07-2007, 14:35
Temat postu:
Biografia Kopernika by Stanisław Grzybowski. Ciekawym był człowiekiem - humanista, któremu przez wieeele lat nie chciało się przeprowadzać matematycznego dowodu na swe tezy, astronom-pasjonat, zdolny medyk, portrecista i tłumacz z greki, który przez bodaj dziewięć lat studiów prawa nie nauczył się praktycznie nic, pionier ekonomii i świetny administrator, sprawny polityk i zakochany na starość kanonik, który nigdy nie otrzymał wyższych święceń kapłańskich. Rzadko spotykany w historii bohater niemal wyłącznie pozytywny, nawet jeśli niedydaktyczny.
Ari - 09-07-2007, 20:48
Temat postu:
dziś listonosz przyniósł mi 'Raj Utracony' Miltona i 'Opowieści niesamowite' Poe'go :) ajajaj świetnie ^^

jutro zaczynam, więc jeśli ktoś ma jakies propozycje to może podpowiedzieć którą najpierw ruszyć
Anonymous - 09-07-2007, 20:59
Temat postu:
Na wakacje lepszy Poe. Paradaise Lost jest ciężki, ja przebiłem się przez to w oryginale, więc może jestem ciut uprzedzony, niemniej jednak opowiadania są lżejsze od poematu.
longerowa - 12-07-2007, 19:58
Temat postu:
Irving Stone "Pasja życia" - POLECAM! Niby jakaś tam biografia Vincenta van Gogha, o którym się słyszało, że obciął ucho, więc szalony i ble ble ble. Niby długa, bo prawie 600 stron. Mimo to wzrusza! Wciąga tak, że człowiek wpada w wir życia tegoż malarza. Nie chcesz odchodzić, więc czytasz. Denerwujesz się razem z nim, zachwycasz kolejnymi pejzażami, cierpisz.. A potem ze smutkiem stwierdzasz, że to koniec, a ty chciałbyś jeszcze! Idealne na te pochmurne wakacje, bo "Pasja życia" jest niezwykle słoneczna:)
So_Dakki - 12-07-2007, 20:36
Temat postu:
Arthur Golden - Wyznania Gejszy
Niesamowita! Ale po kolei. Książkę czyta się świetnie. Nie ma monentów lepszych i gorszych, każdy rozdział, każde zdanie utrzymane jest na odpowiednim poziomie. Narratorem jest główna bohaterka, która opisuje swoje przeżycia. Wszystko jest bardzo zręcznie skonstuowane do tego stopnia, że śmiejesz się do utraty tchu, a za chwilę kręci Ci się łezka w oku ze wzruszenia. Na pochwałę zasługuje również duża szczegółowośc opisów. 'Wyznania...' skłoniły mnie do reflekcji, książka niesie ze sobą przesłanie (za pewne dla każdego nieco inne ;] ). Gorącą ją polecam każdemu.

Opis z biblionetka.pl:
Młoda japońska dziewczyna zostaje sławną gejszą i przeżywa wielką miłość. Jej niezwykła opowieść, pełna humoru, patosu i niezapomnianych charakterów, to głośny literacki debiut amerykańskiego pisarza, bogaty wiedzą historyczną i obyczajową.
Ysengrinn - 15-07-2007, 19:03
Temat postu:
"Galeria Złamanych Piór" Feliksa W. Kresa, nareszcie damnit. Wciągająca lektura, choć niestety forma (zbiór dwóch cykli felietonów z Feniksa i Science Fiction) powoduje, że sporo w niej powtórzeń. Jako wannabe-pisarz niewiele się dowiedziałem nowego, głównie, że autor podziela większość moich poglądów na pisanie (zwłaszcza pisanie fantasy), co mnie niezmiernie cieszy, bo nie muszę bawić się w żadne rewolucje. Książka opisuje praktycznie same podstawy podstaw i wyraźnie skierowana jest do nastolatków, którzy przygodę z piórem dopiero zaczynają. Niewątpliwie też skierowana jest do czytelników Galerii Osobliwości (nie wiem, czy jeszcze się to ciągnie), by nie musieli grzebać się w numerach archiwalnych.

Nie rozumiem jednego - większość komentarzy, jakie do mnie docierały i docierają, prezentuje autora jako straszliwego i brutalnego kanibala, bezlitośnie niszczącego istoty nieumiejące pisać. Tymczasem Kres wręcz zadziwia cierpliwością i zrozumieniem, nawet gdy musi powiedzieć komuś, że nic z jego pisaniny nie będzie i nie ma sensu łudzić się i marnować czas. Poza tym dobija dysonans między tym co on pisze, a tym, co rozumieją autorzy listów, z którymi dyskutuje - nie tylko ci na wpół niepiśmienni.
Cytat:

Arthur Golden - Wyznania Gejszy
Niesamowita![...]


Mam nadzieję, że lepsza od tego dziadowskiego filmu na podstawie.
Caladan - 15-07-2007, 21:28
Temat postu:
Zakończyłem w tej chwili ostatni tom z cyklu Trylogia Mrocznego Elfa Pana Salvatore. Niektóre fragmenty były naprawde mocno naciągane
Spoiler: pokaż / ukryj
ze czerwonym smokiem
, ale porównaniu z poprzedniczkami lepiej sie czytało, mimo że była mniej ciekaw z punktu fabularnego. W pewien sposób rozsterki Drizzta nad dobrem i złęm mnie nieco irytowały. Bardziej pasował mi on na filozofa niż wojownika.Gdy patrze na inne ksiązki związane w pewien sposób z Forgooten Realms. Trylogie można spokojnie dać złoty medal. Szczerze powiedziawszy rozczarowałem sie. Na forach fantasy bardzo chwalą tą serię, ale moim zdaniem jest ona dobra, lecz nie wyśmienita.
So_Dakki - 15-07-2007, 22:52
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Mam nadzieję, że lepsza od tego dziadowskiego filmu na podstawie.

Powiem Ci szczerze, z ręką na sercu, że TAK! Najpierw obejrzałam film. Wydawał mi się fajny. Potem po jakimś dłuższym czasie zabrałam się za książkę. Pochłonęła mnie totalnie. Pomyślałam, że znowu obejrzę sobie film, bo praktycznie już go nie pamiętałam. Świtały mi jedynie sylwetki bohaterów (to śmieszne, że w głównych rolach obsadzili Chińczyków, nie tylko oczywiście, ale khurde, i ten angielski, dżizas). No cóż, moja reakcja była zaskakująco inna niż poprzednia: 'WTF?!'. Ja rozumiem, kiedy na potrzeby filmu omija się pewne wątki, ale żeby je zmieniac?! To już jest karygodne! Zupełnie zmienili przesłanie filmu, jeden moment, w którym
Spoiler: pokaż / ukryj
główna bohaterka wyrzuca husteczkę
w moich oczach przekreślił wszystko. Niby nic, ale jednak tek wątek był dla mnie bardzo istotny.
Książka jest znacznie bogatsza, bardzo szczegółowa, mówi o rzeczach, których film nie byłby w stanie ogarnąc.
Ysengrinn - 15-07-2007, 23:26
Temat postu:
Pfff. Film w ogóle nie starał się ogarnąć. Po prostu zrobił z książki dekoracje do Standardowej Fabuły Holywoodzkiej. W czasie seansu trafiał mnie szlag, bo "historia życia głównej bohaterki" dziwnie pokrywała się z historią setki innych bohaterów, dzieliła się na te same etapy. Wystarczyło tylko trochę wysilić wzrok by pod orientalnymi ozdóbkami dojrzeć produkowaną masowo kaszanę.


Spoiler: pokaż / ukryj
I ta cholerna Scena Bójki W Czasie Pożaru! Do diaska, czemu mnie W OGÓLE nie zdziwiło, że scena nie było z książki, lecz wymyślili ją geniusze ze studia?!

So_Dakki - 16-07-2007, 18:38
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:

Spoiler: pokaż / ukryj
I ta cholerna Scena Bójki W Czasie Pożaru! Do diaska, czemu mnie W OGÓLE nie zdziwiło, że scena nie było z książki, lecz wymyślili ją geniusze ze studia?!


Spoiler: pokaż / ukryj
Racja. Pożar owszem wybuchł, ale z zupełnie innego powodu. Awantura była, ale wcale nie poszło o głupią husteczkę. Hatsumomo odeszła, ale w książce było co nieco wspomniane o jej dalszych losach.

Moja opinia jest taka, że jeśli ktoś chce obejrzec sobie film, to lepiej niech nie czyta najpierw książki, bo się bardzo zawiedzie. Najlepiej w ogóle go nie oglądac ;] Nic nie jest w stanie oddac treści i niezwykłości dzieła pana Goldena.
cintra - 18-07-2007, 10:16
Temat postu:
Czekolada Joanne Harris - piękna książka, mądra i pełna ciepła. W delikatny i dowcipny sposób zmusza do przemyślenia co jest dla nas ważne w życiu. Nie jest długa (w moim wydaniu uchyba 300 parę stron, ale to był bardzo mały format), napisana dobrym stylem, naprawdę szybko sie ją czyta.
Jest tylko jeden problem... nie powinno się jej czytać gdy jest się na diecie. Opisy słodkości zwalają z nóg i zmuszają do wizyty w cukierni. ;P

Został również nakręcony film, który oglądałam przed przeczytaniem książki. Jeśli go oglądaliście i myslicie, że możecie nie czytać powieści, mylicie się! Wiele wątków jest potraktowanych zupełnie inaczej, nawet końcówka jest inna. Za to moim zdaniem jest świetnie oddany klimat, dlatego mimo tych różnic, film broni się jako ekranizacja powieści.
Udai - 19-07-2007, 15:33
Temat postu:
"Udław się" Chucka Palahniuka - czyli już moja 3 wyprawa w perwersyjny świat autora zbudowany na bazie zasłyszanych "urban legends" - tym razem głównym bohaterem jest seksoholik - który traktuje mitingi dla uzależnionych jako miejsce gdzie można coś wyrwać - jego głównym sposobem na utrzymanie się jest zawodowe dławienie sie w restauracjach za które finansuje leczenie swojej chorej psychicznie matki. Książka jest obrazoburcza - miejscami pornograficzna ale przy okazji śmieszna i niezwykle lekka - jest satyrą na konsumpcjonizm i piękną historią o poszukiwaniu prawdziwego źródła szczęścia i życiowej satysfakcji - powieść niezwykła ale zdecydowanie nie dla każdego.

Następnie postanowiłem zmierzyć się z powieściami Doroty Masłowskiej <szczerze żałuje ale dałem radę - chociaż gdybym miał to zrobić jeszcze raz to wybrałbym się na misję pokojową do Iraku na czas nie określony - bo dawno nie czytałem czegoś co sprawiało mi podczas lektury fizyczny ból>

Pierwsza była - "Wojna Polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną" wulgarny i chaotyczny bełkot o życiu statystycznych "dresów" - kilometrowe opisy "po amfetamicznych" pętli myślowych i tzw "filmów" - cała książka ma być krytyką prymitywizmu otaczającego nas świata oraz ludzi żyjących i myślących schematami - ale jest po prostu głupia i o niczym dla mnie jest przykładem literatury bez właściwości nie posiada interesującej fabuły tym bardziej opisu emocji skupia się tylko na formie - która powoduje u mnie odruch wymiotny - szkoda gadać i czytać ale polecam wszystkim którzy chcą się przekonać jak nie wiele trzeba zrobić by sprzedać tytuł w nakładzie 120 tyś egzemplarzy ...

Runda druga to "Paw Królowej" - "coś" stylizowane na kawałek hip-hopowy będące krytyką ludzi robiących w mediach i show-biznesie - męczy czytającego trochę mniej niż "Wojna ..." ale tylko dlatego że tekstu jest mniej jakieś 50 stron plus przerwy pomiędzy linijkami są większe :)) ... znów chaos i wulgaryzmy - pseudo fabuła prosta niczym 2+2=4, na plus jak ktoś lubi należy policzyć ilustracje w książce chociaż dla mnie były poprzez swoją stylizację - trochę turpistyczne a właściwie rozpaczliwie gówniane <nie potrafię znaleźć bardziej odpowiedniego słowa> ilustrację w Wojnie były na plus ... naprawdę nie wiem jaki jest sens czytania tej książki - no chyba że ktoś chce sie przekonać jak nie wiele trzeba zrobić by zdobyć literacką nagrodę Nike.

Ostatnimi książkami jakie udało mi się w moim wolnym czasie przeczytać to dwa opowiadania J.D Salingera autora "Buszującego w zbożu" a więc "Wyżej podnieście strop, cieśle", "Seymour: Introdukcja" - w mojej opinii świetnie napisane historie <z humorem, stylem> opisujące dzieje pewnej niezwykłej rodziny - nie będę spolerował ale polecam :))
Udai - 25-07-2007, 19:24
Temat postu:
Świat wg Claksona 2 - 400 stron niesamowicie zabawnej obrazoburczej wirtuozerii na temat absurdów współczesnego świata - obrywa się między innymi ekologom, inspektorom BHP, gwiazdą Big Brothera, bezsensownie skomplikowanej technologii, ułudzie istnienia społeczeństwa wielokulturowego itd. Nie odstaje poziomem od pierwszej części, polecam wszystkim którzy mają dystans do otaczającej ich rzeczywistości - lubią angielskie poczucie humoru i styl komentarzu ala Top Gear.

Co ciekawe autor nie oszczędza nawet samego siebie - książka przedstawia Jeremiego Clarksona - jako hipochondryka, człowieka bez kręgosłupa moralnego i zdolności manualnych, ignoranta, tchórza nie potrafiącego zrobić nawet jednej pompki nie wspominając nawet o zakupach<lol>.
longerowa - 25-07-2007, 20:15
Temat postu:
"Jak zreformować mężczyznę" W. Bruce Cameron - jedna wielka bzdura, nie warta przeczytania. Sama sięgnęłam po tę książkę tylko dlatego, że dostałam ją w prezencie. Autor dzieli się refleksjami na temat "reformowania mężczyzn" i sam się określa jako szczęśliwie zmieniony człowiek - co się potem okazuje wielką głupotą. Nie czytać! :P
Udai - 25-07-2007, 22:13
Temat postu:
longerowa napisał/a:
"reformowania mężczyzn" i sam się określa jako szczęśliwie zmieniony człowiek - co się potem okazuje wielką głupotą


Mam takie małe nie winne pytanie na czym polega ten proces reformacji - względnie jakich negatywnych cech można się dzięki niemu pozbyć <pytam tak, z czystej ciekawości bo naprawdę uwielbiam te współczesne pseudointeligenckie skarbnice wiedzy, w szczególności zaś te traktujące o emocjonalności>
longerowa - 25-07-2007, 22:19
Temat postu:
Książka składa się z kilku rozdziałów, np.
- jak zmienić mężczyznę w bardziej wrażliwego,
- dlaczego wyrzuca brudy obok kosza na pranie, a nie do,
- czy zamykanie klapy od sedesu boli,
- rywalizacja między facetami
itd... Wrzuca się wszystkich mężczyzn do jednego worka, takich którzy kompletnie nie mają w głowie ani ziarenka mózgu. Totalne dno :P A kobieta może te wszystkie, powiedzmy, negatywne cechy zmienić, gdy użyje swojego rozumu - podobno każdy facet da się złapać, gdy ona użyje trochę sprytu.
Udai - 25-07-2007, 22:35
Temat postu:
longerowa napisał/a:
Książka składa się z kilku rozdziałów, np.
- jak zmienić mężczyznę w bardziej wrażliwego,
- dlaczego wyrzuca brudy obok kosza na pranie, a nie do,
- czy zamykanie klapy od sedesu boli,
- rywalizacja między facetami


<długa pauza i wymowne> ... aha

czyli w skrócie kolejna radosna bzdura o wojnie płci - szkoda czasu na takie bzdury jak ten quasi poradnik - swoją drogę kto wydaje takie rzeczy

P.S oczywiście nie mam żadnej w powyższych wad

Dzięki za zaspojenie ciekawości
Mai_chan - 26-07-2007, 08:34
Temat postu:
Longerowa, a jesteś pewna, że tego nie pisała kobieta? Bo brzmi bardzo w stylu skrajnych feministek...
longerowa - 26-07-2007, 10:05
Temat postu:
Właśnie nie!:P Autorem jest mężczyzna, który uparcie twierdzi, że jest "zreformowany".
Ysengrinn - 26-07-2007, 12:10
Temat postu:
Dwie możliwości:

- kobieta przybrała męski pseudonim, co bardzo częste;
- autor jest mężczyzną i wyjątkowo cynicznym i sarkastycznym sukinkotem, który próbuje zrobić pieniądze na niczego niespodziewających się niewiastach.
Anonymous - 26-07-2007, 13:06
Temat postu:
yyy....... jako kobieta, stawiam na 1). bo gdyby to bylo 2) to moznaby zrobic przepiekna humoreske ktora by sie sprzedala w gigantycznych nakladach
Arashino Shiro - 31-07-2007, 08:05
Temat postu:
przeczytałam "Słodki, srebrny blues" Cook'a.
Książka miła i przyjemna, rozwalająca humorem słownym jak i sytuacyjnym. samo podejście do życia głownego bohatera, Garreta, jest specyficzne i pełne humoru i sarkazmu. Muszę pożyczyć od kumpla inną książkę Cooka bo się wciągnęłam.
Zegarmistrz - 06-08-2007, 00:26
Temat postu:
Generał David Drake. Tzw. Fantastyka Militarna. Cykl opowiada o przygodach jakiegoś gostka, z dalekiej, od ziemi planety. Gostek ma komputer w łepetynie, a tak się składa, że pareset lat temu była apokalipsa, świat się zawalił, a ludzkość popada w barbarzyństwo. Tylko on może zatrzymać ten proces generalnie głównie strzelając do tych, co w barbarzyństwo już zdążyli popaść. Cykl składa się z serii bitew z coraz to większymi armiami kolejnych najeźdźców.

Głupie. W sam raz do pociągu.

Gatunki: Bitwy, Rzeźnia, Przygody, Komputer W Czaszce, Brak Głębi
Ogólnie: 6/10

Elenium Też Davied, tym razem Edgins.

Dobra królowa dobrego królestwa została podstępem otruta. Uratować ją może jedynie Przepakowany Munchkin Sparhawk, żeźnik jakich mało i jego przyjaciele, też przegięci. Jedynym sposobem na to jest odnalezienie Artefaktu Nr. 6 (zwanego też Belionem), którego szuka zły bóg Azash i jego sekta.

Brzmi jak typowe fantasy?

Otóż tylko pozornie. W rzeczywistości bowiem jest to skrajnie typowe fantasy. Na szczęście sprzedawane w paczkach po 3 sztuki za 30 złotych, co jest ceną odpowiednią.

Książkę czytało się nieźle (jak to z typowymi fantasy bywa), tym bardziej, że pozbawiona była dziwnych wtrętów, newage i innych głupawek kiepskiego fantasy. Dziwiło mnie tylko podejście autora do postaci. Bohaterowie wędrują przez świat torując sobie drogę mieczem, ogniem, zabójstwami, szantażem, wymuszeniem, rozbojem, podpaleniem i drobną kradzieżą, a autor gloryfikuje ich i pilnuje, by ich charakter pozostał nieskalany.

Odnoszę wrażenie, że autor był głupi.

Ogólnie: 6/10.

Tyrania nocy: Glen Cook. Pierwszy tom nowego cyklu Delegatury Nocy.

Wybrzeże takiego Pseudo-Morza-Śródziemnego. Dwie religie: Pramanie (Islamiści) i Zachodni Patryjarchat (Lunary) robią sobie świętą wojnę o kawałek ziemi, gdzie są silne źródła magii. Po okolicy kręci się jeszcze kilka innych religii i herezji, które też chętnie wzięłyby udział w imperezie. Tymczasem zwykły pramański żołnierz, przez przypadek zabija boga, co daje impuls do wielkiej intrygi magiczno - szpiegowsko - militarnej.

Generalnie książka jest dość duża, ale dobra. Klimatem oscyluje między fantasy polityczno-intryganckim, Trylogią Zimnego Ognia, a Czarną Kompanią. Cook zgrabnie połączył pomysły, które stosował w wyżej wymienionej Czarnej Kompanii i Imperium Grozy. Czyta się to nader dobrze, jeśli nie zwracać uwagi na jeden problem...

Problem nazywa się Tłumacz-Korektor-Redaktor. Ci ludzie wyraźnie skopali robotę. Bohaterowie nie potrafią zbudować poprawnego zdania, mówią niezrozumiałymi półsłówkami, mają trudności z budowaniem zdań złożonych. Na szczęście po jakichś 200 stronach chyba zespół się wyrobił... Albo ja przywykłem.

Ogólnie: 9/10
Tłumaczenie etc: 10 lat łagru.

Heban Ryszard Kapuściński. Dopiero zacząłem czytać.
Teukros - 06-08-2007, 09:04
Temat postu:
Cytat:
Bohaterowie wędrują przez świat torując sobie drogę mieczem, ogniem, zabójstwami, szantażem, wymuszeniem, rozbojem, podpaleniem i drobną kradzieżą, a autor gloryfikuje ich i pilnuje, by ich charakter pozostał nieskalany.

No wiesz... w końcu świat ratowali? Cel uświęca środki, nie warto ratować róż, gdy płoną lasy, i takie tam. Poza tym, Eddings przedstawia ich dosyć uczciwie.
Saga - 11-08-2007, 10:23
Temat postu:
"Okruchy dnia" Kazuo Ishiguro.
Kamerdyner, poświęcający całe swoje życie służbie pewnemu lordowi wybiera się w podróż, by odszukać i skłonić do powrotu na dawne stanowisko byłą gospodynię. Wspaniała, nieco nostalgiczna powieść o człowieku, który zaczyna zdawać sobie sprawę, że przegrał swoje życie. W tle polityka sprzed wybuchu II Wojny Światowej i przemiany społeczne na Wyspie.
Dla mnie - ksiązka roku.
BTW, polecam również adaptację filmową "Okruchów dnia". Anthony Hopkins i Emma Thompson pokazali klasę.
cintra - 11-08-2007, 15:41
Temat postu:
Noc w Lizbonie Remarque
Kolejna piękna powieść o miłości osadzona w latach międzywojennych i w trakcie drugiej wojny światowej. Niemiecki emigrant, po niedanej wizycie w kasynie, gdzie miał nadzieję wygrać pieniądze potrzebne na kupno biletów na statek do Ameryki, stoi na wybrzeżu. W pewnym momenecie pochodzi do niego niepozorny mężyczyzna, proponując w zamian za spędzoną z nim noc (na rozmowie, proszę państwa, na rozmowie!) bilety dla dwóch osób na statek do "Ziemi Obiecanej" - czyli Stanów. Emigrant zgadza się na to i poznaje historię dwojga ludzi, którzy odnaleźli się dopiero wtedy, gdzy utracili wszystko inne: dom, ojczyznę, spokój i własne imiona.
Cała powieść jest w sumie retrospekcją i doskonale oddaje atmosferę wszechobecnego strachu przed nadchodzącą wojną i desperację emigrantów, którzy nie mają dokąd wracać. Remarque naprawdę pięknie pisał: język jest bogaty i choć w pewne fragmenty ocierają się o wywody filozoficzne, to nie zdążą znurzyć.
Zaznaczam, że jest to historia miłości, ale nie romans! A to naprawdę duża różnica.... :)
radgers - 14-08-2007, 22:06
Temat postu:
Smok Jego Królewskiej Mości Naomi Novak. Książka opowiadająca o Kapitanie okrętu 'HMS Reliant' któremu udaje się przechwycić z francuskiej fregaty jajo rzadkiego smoka. Wskutek zrządzenia losu kapitan zostaje opiekunem stworzenia i nadaje mu na imię Temeraire. Można pomyśleć, że kolejny Eragon ale daleko mu do Smoka.... Taki Jonathan Strange i Pan Norrel w czasach Napoleońskich.
Zegarmistrz - 18-08-2007, 00:52
Temat postu:
W połowie Września ma ukazać się Złodziej Czasu
Anonymous - 18-08-2007, 10:02
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
W połowie Września ma ukazać się Złodziej Czasu

Ke?

A przy okazji, skończyłem "Historię Templariuszy" Reada. Średnia książka, dobra dla tych, którzy o temacie nie mają żadnej wiedzy, dla szukajacych bardziej szczegółowych informacji rzecz niezbyt godna uwagi.
Zegarmistrz - 18-08-2007, 10:17
Temat postu:
No wiesz, kolejny Prathett.
Ysengrinn - 18-08-2007, 12:50
Temat postu:
Cytat:
A przy okazji, skończyłem "Historię Templariuszy" Reada. Średnia książka, dobra dla tych, którzy o temacie nie mają żadnej wiedzy, dla szukajacych bardziej szczegółowych informacji rzecz niezbyt godna uwagi.


Powiedziałbym w takim razie, że zupełnie niegodna - na rynku jest całe multum książek o zakonie Świątyni, z czego większość prezentuje taki właśnie poziom.
Anonymous - 18-08-2007, 13:33
Temat postu:
Ysen, jej niewątpliwą zaletą jest to, że przedstawia zagadnienie bardzo szeroko i przystęnie, napisana jest przyjemnym językiem i nie ma zbyt wielu (chyba, bo nie jestem specjalistą od średniowiecza) błędów - choć na mapie "XII wiecznego chrześcijaństwa nie ma Krakowa, Gniezna czy Kijowa, a kto sie bił pod Legnicą - tego się z książki nie dowiemy.
Plusem jest też to, że opisuje dokładnie i szczegółowo historię ziemi świętej.
radgers - 24-08-2007, 17:38
Temat postu:
Smoki Zimowej Nocy czyli drugi tom Kronik sagi Dragonlance. W końcu własnoręcznie kupione a nie wypożyczone z biblioteki. :P Poza tym Nauki tajemne w dawnej Polsce autorstwa Romana Bugaja czyli książka o praktykach magicznych w średniowiecznej i jeszcze dawniejszej Polsce. Drugi Rupilius Ślązak ze mnie wyjdzie. :P
cintra - 29-08-2007, 23:19
Temat postu:
skończyłam "Ja, Klaudiusz"... najlepszy dowód, że natura ludzka jest niezmienne, polityka to bagno, a do zachowania ciągłości i dobrobytu państwa czasem trzeba poświęcić część jednostek ludzkich (nie to że ja tak sądzę, ale po lekturze ten wniosek sam się nasuwa).
Ale książka świetna, wręcz ją pochłonęłam. Teraz pójdę do biblioteki po "Klaudiusz i Messalina". :)
A propos - czy ktoś nie wie, kiedy ma ukazać się kontynuacja "Pana Lodowego Ogrodu"?
Zegarmistrz - 06-09-2007, 15:14
Temat postu:
Korzystając z wizyty w Lublinie nabyłem dwie, nowe książki. Są to:

Ruda Sfora Maji Lidii Kossakowskiej. Pozycja, która mnie delikatnie zawodzi. Mimo, że utrzymana jest w klimacie szamanistycznym połączonym z ludową baśnią pozycja ta niestety, pod wzgledem fabularnym stanowi typowe fantasy o zbieraniu drużyny i ratowaniu świata.

Tradycje kulinarne Japonii Magdalena Tomaszeska-Bolałek. Książkę tą przyuważyłem przypadkiem w Empiku i natychmiast kupiłem. Prawdę mówiąc jest to coś, czego szukałem od bardzo dawna. Książka - o ile mogę wydawać opinie - dość rzetelnie opowiada o japońskiej sztuce kulinarnej, jej historii i związanych z nią zwyczajach. Mogłaby być w prawdzie trochę obszerniejsza, ale i tak trafia w całkowicie pustą nisze. Dzięki tej lekturze wiele rzeczy stało się jasnych. Polecam.
Anonymous - 06-09-2007, 15:29
Temat postu:
"Przejście" - czyli zbiór opowiadań polskich pisarzy, których wspólnym motywem są związki (bliższe lub dalsze) z mitami Cthulu. Jest różnie, ale generalnie nieźle. Najlepiej prezentuje się Lewandowski z udanym opowiadaniem grozy "Żywa Woda", które na dobrą sprawę mogłoby ukazać się gdziekolwiek, gdyż Cthulu tam niewiele. Oracz podobnie, choć opowiadanie "Leśny Pamiętnik" mogłoby się mieć 2/3 swojej objętości bez starty na fabule. Dębski napisał średni "Bursztynowy Naszyjnik", który nieco zbyt pachnie typowymi, dzisiejszymi bajeczkami o Aniołach (God's Army anyone?). Króciutka, za to sympatyczna i autoparodystyczna jest "Nocna Wizyta" Lipskiego. Najbliżej klimatu H.Pl są Piskorski i "Eksperyment" oraz całkiem zacny, choć może bliższy Poemu niż H.P., Majewski ze "Starym Kościółkiem Na Wzgórzu". Pogoda wykpił się słabym "Przejściem".

Ogólnie miła rzecz dla fanów. Zawsze preferowałem opowiadania, więc ciesyz mnie ta książeczka.
Anonymous - 06-09-2007, 16:13
Temat postu:
Zegarmistrz, to jest ksiazka wydawnictwa Hanami, oni beda tego typu pozycji wydawac wiecej.

Ja postaram sie najpozniej w weekend zrobic recenzje 1 tomu Suppli (pirwsza wydana przez nich manga), juz mamy umowiona wspolprace na mangi. Jak Xen skonczy przerobki na czytelni, bedziemy tez gadac o ksiazkach
Anonymous - 06-09-2007, 16:17
Temat postu:
O, miło wiedzieć. Ja będę pisał pewnie reckę do Otaku. Manga zapowiada się sympatycznie, z gatunku takich, które orki lubią.
Zegarmistrz - 21-09-2007, 11:31
Temat postu:
Obecne lektury:

Księga Spaczenia: Młotek. Nie liczy się jako książka.

Złodziej Czasy Terry Pratchet. Ten tom natomiast mi się bardzo podoba, w odróżnieniu od kilku ostatnich. Zawdzięcza to postaci Lu Tse i licznym nawiązaniom do mądrości wschodu i buddyzmu. Dla kogoś, kto zagrywał się w Legendę 5 Kręgów jest obowiązkowy.

Inwestycyjny poradnik bogatego ojca Kiyosaki. Tom trzeci. Drugiego nieudało mi się narazie zdobyć. Skupia się na tym, jak inwestować, rozwija i prostuje niektóre myśli z jedynki. Wygląda na to, że da się czytać bez dwójki (gorzej z brakiem jedynki). Dalej mamy to, co wcześniej: chałupnicze Zen, domorosła filozofia, trochę mądrości ludowych i powierzchowna wiedza ekonomiczna łączą się w coś, co niektórym być może da podstawy wiedzy. Mimo, że rady z książki w wielu momentach są dość... oczywiste (np. "Przygotuj plan inwestycyjny", "Idź z tym planem do doradcy finansowego i skonfrontuj się z jego wiedzą", "Zanim podejmiesz decyzje inwestycyjną naucz się trochę o temacie" etc.) wydaje mi się, że jest to lektura dość ważna.
Anonymous - 30-09-2007, 14:24
Temat postu:
"Justyna czyli Niedole Cnoty" Markiza de Sade. Czyta się to jak wyjątkowo pomysłowy, tudzież perwersyjny hentai fanfik napisany przez jakiegoś Nezumiego czy innego "Mrocznego i Złego". Tzn. bohaterka jest sukcesywnie bita i gwałcona, gwałcona i bita, bita i gwałcona, przy czym gwałcona na wiele różnych i pomysłowych sposobów. Warto jednak zaznaczyć, że każdy z jej oprawców czuje się zobowiązany do wygłoszenia (przed, po lub w trakcie) parafilozoficznej tyrady, będącej najczęściej libertyńsko - hedonistycznym bełkotem.
Anonymous - 07-10-2007, 17:46
Temat postu:
Włodzimierz Kowalewski - "Excentrycy" - o tym, że nawet w głębokim PRLu możliwe było "Ranczo". O tym, co tak naprawdę trzymało nas na zachodzie, nawet jeżeli byliśmy głęboko na wschodzie. I o jazzie. I jeszcze o Ciechocinku. Znakomita książka.
Zegarmistrz - 17-10-2007, 11:07
Temat postu:
http://ksiazki.polter.pl/Zawod-wiedzma-fragment-w21300

TADAM! News dotyczy najbardziej oczekiwanej książki Tanuka.
Anonymous - 22-10-2007, 14:56
Temat postu:
Skończona "Malafrena" Ursuli K. LeGuin, chyba najdziwniejsza książka tej pani. Po pierwsze, nie jest to powieść fantastyczna, ale parahistoryczna, której akcja dzieje się w nieistniejącym państwie Orsinia, będącym po 1815 pod okupacją austriacką. Widać, że LeGuin trzeźwo (co zachodnim pisarzom rzadko się zdarza) ocenia idee rewolucyjne i tego typu prądy (a pamiętać trzeba, że pisarka ta swego czasu mocno fascynowała się anarchizmem). Generalnie rzecz napisana sprawnie, choć zarówno w formie jak i w treści bliższa jest XIW wiecznemu pisarstwu niż bardziej znanym dokonaniom tej autorki.
Anonymous - 28-10-2007, 10:37
Temat postu:
Tom Clancy "Splinter Cell: Szach Mat" - kupione kiedyś na dworcu, jako "książka do pociągu", ale dopiero teraz ją przeczytałem. Czyta się jak sfabularyzowaną solucję do gry, sprawnie napisaną, ale bez pretensji czy ambicji literackich. Gry nie znam, gdyż tego typu klimaty w grach nigdy mnie nie kręciły i raczej po nią nie sięgnę, zaś chyba właśnie do fanów serii jest ona adresowana (z drugiej strony, mi brak znajomości gry nie przeszkadzał). Typowe czytadło.
Dembol - 28-10-2007, 12:11
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Mimo, że rady z książki w wielu momentach są dość... oczywiste (np. "Przygotuj plan inwestycyjny", "Idź z tym planem do doradcy finansowego i skonfrontuj się z jego wiedzą", "Zanim podejmiesz decyzje inwestycyjną naucz się trochę o temacie" etc.) wydaje mi się, że jest to lektura dość ważna.

To taka specyfika "branży". Mimo iż rady wydają się oczywiste podobnie jak to co piszą w wielu książkach do zarządzania, marketingu, komunikacji i podobnych dziedzin, wielu ludzi zapomina na co dzień o takich podstawach. Szczególnie widać to u młodych przedsiębiorców, często rozkręcających biznes bez pomysłu i planu co albo skazuje go na porażkę albo na poważne kłopoty już na starcie.
ronin - 29-10-2007, 13:20
Temat postu:
Jonathan Carroll "Biale Jablka" i kontynuacja pod tytulem "Szklana Zupa".
Bardzo psychologiczne, bardzo zamotano-zagmatwane, (mister Chaos w roli glownej) ale czyta sie wysmienicie.
Keii - 02-11-2007, 10:39
Temat postu:
Wczoraj o drugiej w nocy skończyłem czytać Wiedźmę. Bardzo przyjemna lektura, Bianca i Ave odwaliły kawał dobrej roboty przy tłumaczeniu i redakcji ;D
Zdziwiło mnie tylko, że książka jest właściwie zamkniętą historią, mimo, że to tylko pół oryginalnego pierwszego tomu.
Ysengrinn - 18-11-2007, 18:27
Temat postu:
"Saga o jarlu Broniszu" - słyszałem o książce sporo dobrych rzeczy i rzeczywiście niezła jest. Może nie literatura z najwyższej półki, ale kawał dobrej roboty z całkiem zgrabnym stylem. I bohater, przynajmniej na razie, nie jest ani Romantykczypozytywistą, ani homocydalnym dew(idi)otą.

A w ogóle to... Opadła mi szczęka, że tu, w tym kraju, w latach drugiej wojny, powstała taka książka, a ja dowiedziałem się o niej dopiero jako stary koń, z interneta. Autor jakby nigdy nic pisze o Thorze, Odynie, Światowicie (już kij, że lyterówka), uroczo spolszczonych "berserkierach". Nie to co Żeromski i jego nieszczęsny Swantewit, czy Kossak-Szczucka, wskrzeszająca długoszowe Jessy, Łady, Polela i Hopsiuptralalalę.

Totem ma rację, to zdecydowanie nadaje się na szkolną lekturę. To niesamowite - tylu ludzi głosi miuoźdź do łojczyzny, poszanowanie tradycji i jedynejprawdziwejisłusznej wiary, a nikomu nie przyjdzie do głowy by umieścić w kanonie książki które faktycznie mogłyby kogoś zainteresować, zamiast duchowo ubogacać. Nawet "Krzyżowcy" Kossak-Szczuckiej by się nadawali, o ile by oczywiście wytłumaczyć najgłówniejsze błędy autorki (bo jeszcze ktoś będzie się bawił w rycerza i jak jeden z bohaterów zawiesi sobie dwuręczny miecz na rzemieniu na szyi...).
Anonymous - 18-11-2007, 18:36
Temat postu:
Ysen, przeczytaj sobie do kompletu "Wikingów" Jerzego Cepika. Moja młodzieńcza fascynacja Skandynawią wynikała właśnie z tej książki i "Bronisza".
Dodam, że to się nawet lepiej naddaje na lekturę, bo jest krótsze.
Shizuku - 18-11-2007, 19:55
Temat postu:
ronin napisał/a:
Jonathan Carroll "Biale Jablka" i kontynuacja pod tytulem "Szklana Zupa".
Bardzo psychologiczne, bardzo zamotano-zagmatwane, (mister Chaos w roli glownej) ale czyta sie wysmienicie

Przeczytalam jego "Dziecko na niebie". Podoba mi sie ten pisarz. Ma takie niekonwencjonalne pomysly. Przymierzam sie teraz na "Kraine Chichow"
Serika - 18-11-2007, 23:34
Temat postu:
Dzisiejszy posiłek pociągowy w drodze na Falcon i z powrotem (tak, są wariatki, co tłuką się na jeden dzień, bo tak ^^')

Magdalena Kozak: "Nocarz"
Wampirów w literaturze pałęta się na pęczki w rozmaitych konfiguracjach, tutaj dla odmiany mamy krwiopijców w polskich (ha!) służbach specjalnych. Koncepcja jest moim zdaniem dość banalna: skoro można produkować sztuczną krew, to 1) możnaby się wreszcie dogadać z ludźmi i żyć z nimi na stopie pokojowej, 2) a skoro tak, to w ramach współpracy trzeba pomóc śmiertelnikom tępić tych nieśmiertelnych, którzy oficjalny zakaz picia naturalnej krwi bezczelnie ignorują. Nie tylko dlatego, że najprostszym sposobem na zdobycie takiej krwi jest wgryzienie się komuś w tętnicę, ale przede wszystkim z powodu narkotycznego działania na wampiry ludzkich hormonów i pokrewnych, z adrenaliną na czele.
Przyznam, że za powieściami sensacyjnymi generalnie nie przepadam (nie jestem odpowiednim "targetem" zresztą i nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości), po kilku stronach zaliczyłam więc książkę do kategorii "przeczytać, bo jest pod ręką i zapomnieć". Pierwsze wrażenie: straszny przeciętniak, chociaż zaskakująco miłą odmianą było to, że autorka poruszając tematy fizjologiczne (wspomniane hormony i sztuczną krew chociażby) sprawiała wrażenie osoby, która albo jest lekarzem, albo co najmniej odrobiła bardzo porządnie pracę domową z serii "google is your friend" (notabene dobrze obstawiałam, lekarz :). Akcja toczy się wartko, chociaż przez większą część książki bez specjalnie zaskakujących zwrotów: dobrzy i źli, tłuczemy się, zmiana lokacji, znowu sie tłuczemy... No, taka typowa sensacja, chociaż do klasycznego Ludluma jednak sporo brakuje. Na ile realistyczne (wampirów nie licząc) to wszystko, nie jestem w stanie ocenić, bo na wojskowym sprzęcie, tudzież strukturach oddziałów specjalnych, policyjnych i tym podobnych nie znam się za grosz. Ale jeżeli poziom prawdopodobieństwa jest podobny do tego, który książka prezentuje pod względem medycznym i geograficznym, to prawdopodobnie jest naprawdę nieźle.
Nieco zaskoczył mnie fakt, że w sumie pałętający się tam panowie jacyś tacyz krwi i kości są... Nie żebym była specjalistką od męskiej psychiki, ale nie sprawiali wrażenia ulepionych z zebranego z sufitu wachlarzyka cech, który akurat autorce do głowy przyszedł, bez ładu, składu i prawdopodobieństwa. Początkowo drażniły mnie tylko rytuały wampirzej społeczności, bo przepraszam bardzo, jakieś takie to za bardzo uporządkowane, za grzeczne i za bardzo ograniczające jak na sposób na utrzymanie za mordę grupy facetów, którzy nagle dostają w prezencie supermoce. Bóg, Honor, Ojczyzna? Ze szczególnym uwzględnieniem honoru? I moralności, o-rany-boskie... Ja nie wierzę, żeby to się dało utrzymać w kupie. Na szczęście okazuje się, że nie tylko ja, więc argument trafił do kosza.
Ale piszę o tej książce przede wszystkim dlatego, że w którymś momencie zamrugałam oczkami, poskrobałam się w główkę i stwierdziłam "ok, to nie tak miało być". Wielki, wielki plus za to, że poczułam się autentycznie zaskoczona, może nie dlatego, że zakończenie nie było "do przewidzenia", ale dlatego, że po prostu po sensacyjnej sztampie spodziewałam się innego (przyznaję, głównie z powodu własnej ignorancji, bo istnienie kontynuacji jakoś przegapiłam). Co daje pewne nadzieje na przyszłość.
W pewną dozą zdziwienia stwierdzam, że w sumie to mam ochotę na drugi tom... ^^'
Ysengrinn - 19-11-2007, 16:25
Temat postu:
Książki Najgorsze" Barańczaka - zbiór recenzji kilkudziesięciu kryminałów, komiksów, książek "historycznych" i tym podobnych. Coś pięknego, galeria socrealistycznej Chały przez wielkie "CHA". Te merysuistyczne kryminały, te programy imprez, te poradniki... Najbardziej powala "Bez Skrupułów" - głupi ahystokhatyczni oficerowie polscy uciekają (nie wiadomo czemu) z luksusowego (sic) więzienia sowieckiego (strażnicy nie strzelają, bo jakże do Słowian...), po czym wpadają w ręce Niemców i zostają zabici. To nawet lepsze od Drizzta...
Vlyyk - 04-12-2007, 21:30
Temat postu:
Zdarza się :P ale jeśli chodzi o zło w czystej postaci to chyba będzie to Faraon i jeszcze z tych co pamiętam to Quo Vadis sam zło br..... Skoro było zło niech i będzie dobro i tu polecam prace pana Żambocha z Czech np Sierżanta, pana Piekarę i jego inkwizytora Madderdina. I na koniec mój ulubiony autor Isaack Asimov bez wahania polecam wszystkie jego książki :)
Zegarmistrz - 04-12-2007, 22:01
Temat postu:
Vlyyk napisał/a:
polecam prace pana Żambocha z Czech np Sierżanta


Wiesz, jesteś chyba pierwszym czytelnikiem Izaaka Asimova (swoją drogą: przypomnij mi, co on napisał?), który zachwyca się Zambohem. Swego czasu kupiłem Sierżanta, będąc ciekawym, co tam Czesi piszą. Niestety, po tej lekturze i po lektórze "Długiego Dnia Walhali" jeszcze długo się zastanowię, nim wezmę do rąk czeską książkę.
Vlyyk - 05-12-2007, 15:32
Temat postu:
Asimov jest autorem cyklu o Fundacji (7 tomów i 3 innych autorów), cyklu o Robotach(4 tomy) i znanego wszystkim "Ja, robota", z filmu chodźby :D Inne tytuły to "Fundacja" i np:
"Roboty z Planty Świtu" klasyka si-fi. Co do Żambocha to mimo wszystko uważam go za dobrego pisarza ("Bez litości" szczególnie).
Melisa - 08-12-2007, 10:42
Temat postu:
Książki warte przeczytania:

Kryminały:
-"Pachnidło" - Patrick Süskind
-"Ojciec Chrzestny" - Mario Puzo

Z życia wzięte:
-"Wyznania Gejszy" - Arthur Golden
-"Antychrysta" - Nothomb Amélie
-"Zła dziewczyna" - Beata Ostrowicka
-"Dobranoc, słonko" - Heidi Hassenmuller
-"Niemy śmiech" - Heidi Hassenmuller

Dla nastolatek:
-"Pamiętnik Księżkiczki" (wszystkie części) - Meg Cabot
-"Pośredniczka" (6 tomów) - Meg Cabot
-"Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów" (4 tomy) - Ann Brashares
-"Pamiętny dzień" - Catherine Clark

Z polskiego fantasy:
-"Siewca Wiatru" - Maja Lidia Kossakoska
-"Obrońcy Królestwa" - Maja Lidia Kossakoska
-"Zakon Krańca Świata" (2 tomy) - Maja Lidia Kossakoska
-"Więzy Krwi" - Maja Lidia Kossakoska
-"Ruda Sfora" - Maja Lidia Kossakoska
-"Kuzykni" - Andrzej Pilipiuk
-"Księżniczka" - Andrzej Pilipiuk
-"Dziedziczki" - Andrzej Pilipiuk
-"Kłamca (tom I)" - Jakub Ćwiek (drugi tom zapewne też jest godny polecenia, ale niestety nie miałam jeszcze okazji go przeczytać)
-"Miasto w zieleni i błękicie" - Anna Kańtoch

To te, które pamiętam na chwilę obecną. Czytałam jeszcze inne książki, ale nie są one warte polecienia. Np: "Szatański Interes" - Tomasz Pacyński, "Wydrwiząb" - Eugeniusz Dębski, "Eragon" i "Najstarszy" - Christopher Paolini (mocno przereklamowane) no i całe mnóstwo jakiś mdłych historyjek miłosnych, które czytałam tylko dlatego, że przyjaciółka mi je poleciła. Nawet tytułów nie pamiętam...

Ps: To mój pierwszy post, więc witam wszystkich ;].

Anonymous - 08-12-2007, 12:09
Temat postu:
Cytat:
-"Kuzykni" - Andrzej Pilipiuk
-"Księżniczka" - Andrzej Pilipiuk
-"Dziedziczki" - Andrzej Pilipiuk

Ależ to jest właśnie modelowa literatura dla nastolatek.
Melisa - 08-12-2007, 12:17
Temat postu:
Niestety nie ;). Przynajmniej ja tak nie uważam. Czytałeś je? Więc chętnie poznam Twoje zdanie na ten temat ^^.
Anonymous - 08-12-2007, 12:25
Temat postu:
Melisa napisał/a:
Niestety nie ;). Przynajmniej ja tak nie uważam. Czytałeś je? Więc chętnie poznam Twoje zdanie na ten temat ^^.


Oczywiście, że czytałem, bo czym bym wypowiadał się autorytatywnie na temat książek, których nie znam? Co więcej, abstrahując już od mojej opinii na ich temat (a uważam je za jedne z najsłabszych, jakie się Pilipiukowi zdarzyły), powyższy pogląd wyraziłem na podstawie zainteresowania, jakie tymże książkom okazywały dziewczęta w wieku gimnazjalno - licealnym (tzn. koleżanki moich sióstr), które to masowo pożyczały te książeczki i zachwycały się nimi. Pamiętaj, że nie każda nastolatka musi obowiązkowo podniecać się "Pamiętnikiem Księżniczki".

Więcej, bardzo się cieszę z tego, że dziewczyny czytały właśnie Pilipiuka. Wszak nie każdy musi startować od Dicka, LeGuin, Zajdla czy Sapka. Trylogia Pilipiuka to dobre, babskie czytadło, adresowane właśnie to dziewcząt w tym wieku.
Melisa - 08-12-2007, 12:32
Temat postu:
To jedyne jego książki które przeczytałam. Nie jest to psychologiczna książka dla dorosłych, jednak nie jest to także pospolite romansidło ;). Nasze zdania są inne, więc dalsza rozmowa może prowadzić do kłótni, zwłaszcza dlatego, ponieważ odnoszę wrażenie, że chcesz narzucić mi swoje poglądy na ten temat ;). Proponuję, aby go zakończyć. Zgadzasz się ze mną?
Beryl - 08-12-2007, 12:50
Temat postu:
Cytat:
Nie jest to psychologiczna książka dla dorosłych, jednak nie jest to także pospolite romansidło ;).

A któż rzekł, że nastolatki moga czytać jedynie pospolite romansidła? Młode dziewczęta u mnie radośnie rzucają się i na dobre kawałki akcji. Choć faktem jest, że akurat trylogia o kuzynkach, ze swoimi pięknymi, inteligentnymi i poteżnymi "rzeczy niemożliwe od ręki, cuda z dwudniowym opóźnieniem" bohaterkami nadają się raczej dla mniej wyrobionego czytelnika i raczej płci żeńskiej, żeby się należycie utożsamiał.


Cytat:
-"Miasto w zieleni i błękicie" - Anna Kańtoch

Tej autorki akurat najgorsza książka. Ale to w sumie powód do radości, bo im dalej, tym lepiej i więcej dobrej lektury.
Melisa - 08-12-2007, 13:05
Temat postu:
Ja także bardziej preferuje np. "Ojca Chrzestnego" niż takowe pospolite romansidła. Za którymi nie specialnie przepadam. Jednak dla mnie ważne, żebym mogła się pośmiać czytając książke. Tak jak np. książki Meg Cabot ("Pamiętnik Księżniczki" czy "Pośredniczka"). Można by powiedzieć, że to kolejne głupie książki dla dziewczyn o tych wszystkich "cudownych" pierwszych miłościach i pierwszych pocałunkach. Jednak ja czytająć te książki zwróciłam uwagę na styl pisania. Humor w nich zawarty jest niesamowity i to właśnie pod tym względem warte są przeczytania... w porywach nawet przez facetów z niewielką ilością ego ;).
Vlyyk - 08-12-2007, 15:18
Temat postu:
Pośmiać to się można z Jakuba Wędrowycza (seria autorstwa A. Pilipiuka ale głowy za to nie dam :). Ten miły człowiek jest tak komiczną postacią literacką, że chyba nawet Pratchet nie wymyślił większego nonsensu!!!! Szczerze polecam i radze trenować mięśnie brzucha przed lekturą :P
Keii - 08-12-2007, 15:28
Temat postu:
A to już bardzo od gustu zależy - zachęcony pozytywnymi opiniami zabrałem się za chyba pierwszy zbiór opowiadań. Co prawda doczytałem do końca, ale chyba ani razu nawet się nie uśmiechnąłem. Zdecydowanie nie mój typ humoru.
Melisa - 08-12-2007, 15:38
Temat postu:
Jeśli dobrze słyszałam... "zawodowy bimbrownik i amator egzorcysta". Także słyszałam na ten temat wiele zachęcających opinii, jednak nigdy specialnie nie ciągnęło mnie do tych książek.

Keii, ani razu? Chyba nie jest aż tak źle ;)? Jakie książki wg Ciebie są godne polecenia i zawarta jest w nich choć odrobina humoru? ;].
Vlyyk - 08-12-2007, 15:39
Temat postu:
I to jest piękne w literaturze:D Właściwie w życiu:P Każdy ma swój gust, mnie Jakub zachwycił.
Melisa - 08-12-2007, 15:44
Temat postu:
Vlyyk, ile jest tego części? I jakbyś miał jakiś spis książek, albo znał link gdzie są one zawrte no i chciał się nim oczywiście podzielić, to byłabym wdzięczna gdybyś przekazał mi tę wiedzę ;] ;).
Keii - 08-12-2007, 15:49
Temat postu:
Melisa, nie zwykłem się uzewnętrzniać przez śmiech podczas czytania/oglądania - zdarza się to dość rzadko. Z godnych polecenia i zabawnych - praktycznie cała twórczość Pratchetta, Wiedźma, Dom Wschodzącego Słońca. Więcej na chwilę obecną nie pamiętam.
Vlyyk - 08-12-2007, 15:50
Temat postu:
A jest z 5 wszystkie są super aczkolwiek jedna troch mniej super niż reszta :P
A oto tytuły:
"Czarownik Iwanow"(to ta)
"Weźmisz czarno kure..."
"Kroniki Jakuba Wędrowycza"
"Zagadka Kuby Rozpruwacza"
i jeden którego zapominłem za te i za wszystkie grze... znaczy polecam:D
Zegarmistrz - 08-12-2007, 15:52
Temat postu:
Vlyyk napisał/a:
Pośmiać to się można z Jakuba Wędrowycza (seria autorstwa A. Pilipiuka ale głowy za to nie dam :). Ten miły człowiek jest tak komiczną postacią literacką, że chyba nawet Pratchet nie wymyślił większego nonsensu!!!!


Może dlatego, że Pratchett nie wymyśla nonsensów, a zajmuje się satyrom?

Jakub Wędrowycz jest z całą pewnością autorstwa Pilipiuka. Kiedyś byłem zwolennikiem tej książki, do dziś dnia z chęciom do niej wracam. Problem polega na tym, że Pilipiuk już zbyt dużo tomów o tym facecie i od dawna zjada już własny ogon. Drugim problemem, który ujawnił się po kilku dyskusjach na konwentach z udziałem Pilipiuka, dwóch flameach oraz lekturze większości jego książek jest to, że facet chyba jednak dużą część tych opowiadań pisał na serio, a nie z przymrużeniem oka.

Vlyyk napisał/a:
i jeden którego zapominłem za te i za wszystkie grze... znaczy polecam:D


Wieszać każdy może Bardzo marna. Odgrzewany kotlet.
Teukros - 08-12-2007, 15:57
Temat postu:
Cieszę sie, że zawitała na forum osoba, znająca dobrze twórczość Mai Lidii Kossakowskiej. Miałem okazję przecztać większość książek, o których wspomina Melisa, i pozostały mi po nich mieszane wrażenia. Szczególnie dotyczy to Zakonu Krańca Świata, w moim przekonaniu najlepszej, a zarazem najbardziej nierównej powieść Kossakowskiej.

Pierwszy tom (szczególnie początek) jest znakomity; autorka zręcznie buduje świat, podając wystarczająco dużo informacji, aby móc go sobie wyobrazić, a na tyle mało, by nie pojawiały się niekonsekwencje i absurdy. Fabule nic nie można zarzucić - jest wciągająca, nieprzewidywalna (w pozytywnym znaczeniu tego słowa), i przez większość lektury trzyma w napięcu. Główny bohater - twardy i ponury macho - jest może nieco śmieszny, jednak postacie drugoplanowe zostały świetnie skonstruowane.

Niestety, późnej następuje tom drugi... I zarazem dochodzi do zmarnowania wszystkich tych elementów, które były interesujące na początku. Konstrukcja świata przedstawiona została ze szczegółami - i nie wypada najlepiej, niebzepiecznie kierując się w stronę kiepskich settingów rodem z RPG. Pojawia się deus ex machina (ba, żeby tylko jeden...), wyciągający bohatera z tych czy innych tarapatów. Zakończenie jest przewidywalne i mało ekscytujące, sprawiające wrażenie jakby autorka nie bardzo wiedziała, jak zakończyć całą historię.

Wydaje się, że Kossakowska jeszcze nie do końca opanowała pisanie powieści. Utwierdziła mnie w tym przekonaniu lektura Rudej Sfory, gdzie pojawiły się zbliżone problemy, co w Zakonie; zbytnia szczegółowość opisanego świata, mało ciekawy quest głównego bohatera (również niespecjalnie oryginalnego), i wreszcie zakończenie, miałkie jakieś i bez pomysłu. Aaczkolwiek przyznać trzeba, że wątek postaci z realnego świata zamknięty został w bezbłędny sposób.
Melisa - 08-12-2007, 15:59
Temat postu:
Dziękuje za podanie tytułów książek ;).

Keii, Dom Wschodzącego Słońca zapowiada się ciekawie. Mam tylko pytanie. Jest to fantastyka, prawda? Jeśli tak to jakie postacie się tam znajdują?

Edit: Teukros zgadzam się z Tobą.
Cały rok czekałam na drugi tom Zakonu, a jak się cieszyłam jak mi go mama kupiła xD. Jednak, po pierwszym tomie myślałam, że Lars uratuje świat, że wszystko będzie się działo jakby... bardziej na poważnie. Ale myliłam się. Nie jest to zła książka, jednak zawiodłam się tym tomem. Zupełnie jakby był bez zakończenia.

(wiem, że wprowadziłam dużo zmian, ale musiałm poprawić błędy ;])

Vlyyk - 08-12-2007, 15:59
Temat postu:
Cytat:
Może dlatego, że Pratchett nie wymyśla nonsensów, a zajmuje się satyrom?



To już kwestia sporna:P Satyra jako całość jego dzieł jak najbardziej ale pewne fragmenty to czysty nonsens w pozytywnym tego słowa znaczeniu:P
Keii - 08-12-2007, 16:16
Temat postu:
Melisa, jest to fantastyka, w obecnych realiach. Liczne odwołania do rzeczywistości i zjawisk kultury masowej. Każdy z bohaterów to zupełnie inny typ postaci, zarówno jeśli chodzi o charakter, wygląd i wykonywany zawód. Nie chcę pisać zbyt wiele, żeby nie spoilerować ;)
Anonymous - 08-12-2007, 16:26
Temat postu:
Cytat:
facet chyba jednak dużą część tych opowiadań pisał na serio, a nie z przymrużeniem oka.

Serio? A tuś mi ciekawostko...
Z Wędrowyczem jest ten problem, że najlepiej się to czytało w postaci pojedynczych opowiadań, zamieszczanych w magazynach, antologiach itd. Kiedy zaczęły wychodzić w wersjach książkowych, straciły sporo na uroku. Pilipiuk zaś poszedł w produkcyjniactwo.

Melisa, zdaje się, że miałaś nie pisać już kursywą, nie?
Melisa - 08-12-2007, 16:27
Temat postu:
Rozumiem i dziękuje za te wiadomości ;). Zapamiętam sobie ten tytuł i mam nadzieję, że z biegiem czasu uda mi się to przeczytać ;).
Zegarmistrz - 08-12-2007, 16:27
Temat postu:
Teukros napisał/a:
Niestety, późnej następuje tom drugi... I zarazem dochodzi do zmarnowania wszystkich tych elementów, które były interesujące na początku. Konstrukcja świata przedstawiona została ze szczegółami - i nie wypada najlepiej, niebzepiecznie kierując się w stronę kiepskich settingów rodem z RPG. Pojawia się deus ex machina (ba, żeby tylko jeden...), wyciągający bohatera z tych czy innych tarapatów. Zakończenie jest przewidywalne i mało ekscytujące, sprawiające wrażenie jakby autorka nie bardzo wiedziała, jak zakończyć całą historię.


Zakończenie? Tam konieczny byłby przynajmniej jeszcze jeden tom, zatytułowany "Harry Potter i Hokruxy" opowiadający o tym, jak to Bergson, uzbrojony w moc większą, niż każdy jeden z Mistrzów Blasku w pojedynkę odnajduje drani i kopie im tyłki, sprowadza pozostających w ich niewoli ludzi z powrotem na ziemie, łączy rozdarte wymiary, odtwarza cywilizację i zaprowadza komunizm utopijny... Niestety, w wypadku tej książki autorka zabrnęła w ślepą uliczkę, z której nie da się wybrnąć - chyba, że tworząc papkowatą chałę.
Melisa - 08-12-2007, 16:28
Temat postu:
Zegarmistrz, dlatego też napisałam "Nie jest to zła książka, jednak zawiodłam się tym tomem. Zupełnie jakby był bez zakończenia." (chodzi mi tu o tom II) ;).

Grisznak wiem wiem, staram się, ale naprawde automatycznie klikam na te kursywe ;).
Zegarmistrz - 08-12-2007, 16:43
Temat postu:
Melisa napisał/a:
Zegarmistrz, dlatego też napisałam "Nie jest to zła książka, jednak zawiodłam się tym tomem. Zupełnie jakby był bez zakończenia." (chodzi mi tu o tom II) ;).


Generalnie problem polega na tym, że Berg dociera pod biegun, odwiedza inne wymiary, zostaje kim zostaje, zyskuje moc i misje. Tak naprawdę żaden z rozdziałów jego życia nie zostaje zamknięty definitywnie, przeciwnie - od teraz otwierają się przed nim nowe części jego życia! Teraz jest wybrańcem, władnym, by przeciwstawić się Mistrzom Blasku (i to aktywnie, nie pasywnie podkradając im pryzy), logiczne jest więc, że nie wróci do domu i nie będzie wiódł spokojnego życia. Tak naprawdę w tym momencie dopiero powinna rozpocząć się opowieść o Bergu. O tym, jak zbiera zwolenników i rozprawia się z Sami-Wiecie-Kim z pomocą swej wiernej armii...

Grisznak napisał/a:
Serio? A tuś mi ciekawostko...


Generalnie chodzi mi głównie o jego poglądy polityczne. Mam wrażenie, że ten facet naprawdę chciałby ścinać Niemców, wieszać komuchów i euroentuzjastów, a ich zwłoki profanować kołkiem. Obalić kapitalizm i demokracje, a na miejsce zaprowadzic Carat, albo - jeszcze lepiej - demokracje szlachecką. Wywalić ze sklepów francuskie sery i wina i zastąpić prytą z oscypkiem.
Teukros - 08-12-2007, 16:58
Temat postu:
Cytat:
Tak naprawdę w tym momencie dopiero powinna rozpocząć się opowieść o Bergu. O tym, jak zbiera zwolenników i rozprawia się z Sami-Wiecie-Kim z pomocą swej wiernej armii...

Teoretycznie to jest do zrobienia. Oczywiście, pisząc "do zrobienia" mam na myśli książkę napisaną na serio, a nie jakąś parodię czy nędzną chałę, w której bohater samotnie zwycięża wrogą armię ("Wojownicy Nina Niszczyciela", anyone?). Wydaje się, że są na to dwa spsooby. Można być po prostu doświadczonym pisarzem ze sprawnym warsztatem, i napisać coś w rodzaju "Honor Harrington" z Bergiem w roli głównej; sympatyczne, zręczne i do zapomniena na dzień następny. Ale można też pokusić się o napisanie Wielkiej Epopei o Bergu, dzieła skrajnie mesjanistycznego, z Wielkimi Przesłaniem (i mieć rozpaczliwą nadzieję, że jednak wyjdzie). Chętnie bym przeczytał :)
Melisa - 08-12-2007, 17:04
Temat postu:
Hmm... mogło by być ciekawe, ale czy wykonalne ;)? No i to przesłanie... sprecyzuj o jakie by Ci dokładnie chodziło ;].
Anonymous - 08-12-2007, 17:59
Temat postu:
Cytat:
Generalnie chodzi mi głównie o jego poglądy polityczne.

Faktem jest, że gros naszych fantastów to prawicowcy - Dukaj, Ziemkiewicz, Grzędowicz, Parowski - żeby podać kilka przykładów z różnych bajek. Lewicowców czy lewaków nie uświadczyłem - choć chyba wynika to z tego, że jednak większość tych ludzi jakoś zahaczyła o PRL i normalnym jest, że wszystkie lewicowe utopie budzą u nich śmiech. Natomiast w kwestii Pilipiuka - cóż, jest pisarzem, może sobie na takie jazdy pozwalać w książkach, zwłaszcza, że w tych, w których czytałem, nie uskuteczniał tego rodzaju numerów. I chwała mu za to. Zdrowy patriotyzm w literaturze fantastycznej jest rzeczą zacną. Oczywiście, przegięcia się zdarzają - swego czasu R. Giertych napisał pod pseudonimem powieść science fiction pt. "Za Błękitną Kurtyną" o tym, jak to superagent polskiego wywiadu walczy z masonami z UE - to dopiero jest perełka.
Ysengrinn - 09-12-2007, 13:58
Temat postu:
"Pamiętniki" jenerała Dezyderego Chłapowskiego - coś pięknego. Nie dość, że historia (wojny napoleońskie z perspektywy adiutanta cysorza!), nie dość, że XIX-wieczna ortografia, to jeszcze dzieło pisane z myślą o przyszłych bojownikach o wolność naszą i waszą - dużo praktycznych porad dla młodych żołnierzy, którzy nie wiedzą, że po godzinie kłusu koń "traci na brzuchu" i trzeba mu docisnąć popręg, albo że po całodziennym marszu należy natrzeć nogi wódką, nie tłuszczem. A w ogóle to kiwanie się na koniu jest złe, bo mu boki odparza.

Jedyna wada tego cuda to to, że autor bardzo wyraźnie zakładał, że czytelnik historię epoki zna na wylot, więc nie wdawał się w szczegóły wydarzeń politycznych. Mi to nie przeszkadza, ale ktoś nieobeznany po kilku stronach wykrzyknie gromko "WTF?!". Świetna lektura uzupełniająca, ale nie wprowadzająca w epokę.

Cytat:
Faktem jest, że gros naszych fantastów to prawicowcy - Dukaj, Ziemkiewicz, Grzędowicz, Parowski - żeby podać kilka przykładów z różnych bajek. Lewicowców czy lewaków nie uświadczyłem


Kilku się znajdzie - klasyczny przykład to śp. Pacyński. Opisuje mhoczny i gotycki świat w którym mhoczni i gotyccy obszarnicy do społu z mhocznymi i gotyckimi kapłanami uciskają zdrowy moralnie lud pracująco-koszący.

Cytat:
Zdrowy patriotyzm w literaturze fantastycznej jest rzeczą zacną.


Kult carskiej Rosji ni cholery nie podpada pod zdrowy patriotyzm.
Anonymous - 09-12-2007, 14:37
Temat postu:
Cytat:
Kult carskiej Rosji ni cholery nie podpada pod zdrowy patriotyzm.

Pod jakikolwiek nie podpada, chyba, że rosyjski. Niemniej nie podejrzewałem o to Pilipiuka i nie wiem, czy Zeg aby trochę nie przesadza.
Keii - 10-12-2007, 16:58
Temat postu:
Futbol Ery Man'en autorstwa Oe Kenzaburo. W życiu nie czytało mi się żadnej książki tak źle jak tej. Mający ze sobą BARDZO duże problemy główny bohater (zresztą, w jego otoczeniu nie było praktycznie nikogo normalnego), dużo brutalności, naturalistyczne opisy. Brr, zdecydowanie nie dla mnie.
Doreen - 10-12-2007, 20:26
Temat postu:
Czy ktoś z tanuków miał może do czynienia z serią His Dark Materials (Mroczne Materie) Pullmana? Zainteresowałam się po tym, jak mi gdzieś mignął trailer Złotego Kompasu, generalnie do filmu mnie średnio ciągnie, ale jakąś serię fantasy bym sobie akurat przeczytała. Problem jest taki, że jak zaczynam szukać opinii na temat książek, to nadziewam się na dyskusję na temat rzekomego "wydźwięku antychrześcijańskiego" bądź jego braku. A ja bym się chciała raczej dowiedzieć czegoś na temat warsztatu tego pana, spójności fabuły i takich tam (w skrócie - czy dobrze się toto czyta)...
Beryl - 10-12-2007, 20:34
Temat postu:
Czytałam lata temu, ale wspominam serię bardzo pozytywnie, przyjemnie się czyta, pomysły interesujące, jedynie ogólny wydźwięk przygnębiający. Bardzo dobra lektura dla młodzieży i starszych dzieci.
Mai_chan - 10-12-2007, 20:38
Temat postu:
W skrócie: czyta się dobrze. Ma sporo naprawdę ciekawych rozwiązań, większych dziur fabularnych nie pamiętam, bohaterowie interesujący. Teoretycznie dla młodszego czytelnika, ale na moje oko doskonale spełnia funkcję "bajki dla dużych dzieci" - mrocznawe, z fantazją i niekoniecznie oczywistym "morałem".
Ysengrinn - 14-12-2007, 15:40
Temat postu:
Dalej czytam Chłapowskiego, dojechałem do powstania listopadowego. Okazuje się, że nie tylko za Napoleona, ale jeszcze nawet wtedy polska kokarda była biała, a nie białoczerwona.
*wyobraził sobie grupkę zdesperowanych muzealników z nożyczkami i nićmi, przyszywających bardziej poprawne politycznie i tru kokardki na historycznych mundurach*
Pan B - 18-12-2007, 20:17
Temat postu:
Nic nie przebije książek Terrego Pratcheta o świecie dysku i tym co sie tam dzieje.
Przedni angielski humor i niesamowite postaci. Najlepsze jest to że postaci pojawiają się częściej niż w 1 książce a wydarzenia opisane w książkach mają pewną chronologie.
Np:akcja "muzyka duszy" odbywa się po wydarzeniach z "ruchome obrazki".
Żeby w pełni zrozumieć trzeba przeczytać te 20-coś książek.
Anonymous - 18-12-2007, 20:29
Temat postu:
Narvik 1940 -Eureka! Byli w czasie II WW jacyś Francuzi, którzy chcieli sie bić z Niemcami, a nawet (sic!), francuscy generałowie, którzy potrafili dowodzić. Całkiem ciekawa bitwa, przy okazji której Kriegsmarine dostało największy chyba łomot podczas całej wojny. Na dodatek nasi się tam całkiem pozytywnie zapisali.
Anonymous - 18-12-2007, 20:43
Temat postu:
Pan B, a czytales juz Going Postal i Making Money? IMO ten watek jest jednak slabszy i tylko mieć nadzieję, że to chwilowe...
Keii - 18-12-2007, 21:00
Temat postu:
Mi tam Going Postal czytało się bardzo przyjemnie. Co prawda akcja czasem wydawała się być prowadzona trochę na siłę, ale jednak nowy cykl to jakiś powiew świeżości. Niestety z czytaniem Making Money będę musiał poczekać na wersję w miękkiej oprawie, gdyż nie uśmiecha mi się wydawać 95 zł na twarde wydanie. Btw, pomiędzy nimi było jeszcze na przykład bardzo dobre Thud, więc jeśli chodzi Ci o tendencję w nowszych książkach Pratchetta ogólnie, to chyba nie jest tak źle.
Anonymous - 18-12-2007, 21:09
Temat postu:
Thud faktycznie było niezle.... wiec po prostu mam wrazenie ze watek MvL jest deczko naciagany, bo "autor chcial cos przekazac" i musial jakos bohatera przeprowadzic pomiedzy kolejnymi przekzami...
Anonymous - 22-12-2007, 15:52
Temat postu:
Po wielu latach sięgnąłem na nowo po "Opowieści o pilocie Pirxie" Lema. I choć pod wieloma względami książka ta może straszyć archaizmem (także technicznym), to jednak Lem potrafił pisac krótko i na temat, całkiem nieźle radząc sobie w formie opowiadania, niekiedy nawet lepiej niż w przypadku powieści. Litościwie nie ma już tu tych komunistycznych bredni, które zdarzały mu się na początku kariery. Pewne prawdy podstawowe i zagadnienia związane z science fiction wciąż zachowały swój uniwersalny charakter. I za to Lemowi chwała.
Rhey - 23-12-2007, 14:32
Temat postu:
Nie dawno skończyłem czytać "Diabła Łańcuckiego" Jacka Komudy. Książka rozgrywa się w moim ulubionym okresie czyli czasach złotej wolności szlacheckiej. W przeciwieństwie do książek takiego Sienkiewicza nie ma w niej idealizowania naszej szlachty co w sumie wychodzi na duży plus. A co najważniejsze czyta się ją bardzo przyjemnie i można się z niej dowiedzieć kilku ciekawych rzeczy np. czym była intromisja.
Doreen - 28-12-2007, 13:04
Temat postu:
Z braku jakichkolwiek innych jeszcze nieprzeczytanych książek pdo ręką (ja chcę następny tom Cyklu Barokowego!) sięgnęłam po Davida Copperfielda Dickensa. W oryginale. Mikroskopijnym druczkiem (czcionka 10 w porywach toto jest).

I chyba się starzeję, bo mi się to całkiem dobrze czyta. Wprawdzie jestem na jakiejś 30 stronie dopiero, ale mam szczerą chęć doczytania do końca. A pamiętam, że jak pierwszy raz wzięłam tę książkę do ręki parę lat temu, to odrzuciło mnie po jednocyfrowej liczbie stron.... Heh. Ciekawe.
Anonymous - 09-01-2008, 10:39
Temat postu:
Zachęcony przez Zega sprawiłem sobie "Wybór Broni". Dobra rzecz, w jeden wieczór przeczytałem połowę opasłego tomiszcza. Może ustępuje trochę takim książkom jak "Kocioł" czy "Szturm przez Gruzję", ale broń Hasturze, nie twierdzę, że jest zła. Pomysł fajny, czyta się lekko i przyjemnie.
Saga - 09-01-2008, 20:02
Temat postu:
"Dzieje wypraw krzyżowych" Stevena Runcimana - trzy knigi naszpikowane nazwiskami, datami i bitwami, a czyta się jednym tchem. Lepsze niż niejedna powieść przygodowa, a przynajmniej moja wiedza o tamtych wydarzeniach uległa pogłębieniu. Sir Steven ma co prawda swoich ulubionych bohaterów (i to wyraźnie widac w jego książkach), ale ja ich kupuję bez targowania. Od tej pory cesarz Aleksy Komnen jest moją drugą ulubioną postacią historyczną (po Ryszardzie III).
Dembol - 10-01-2008, 17:47
Temat postu:
Laurence Rees - "Auschwitz - naziści i "ostateczne rozwiązanie""
Bardzo dobra książka, która wbrew tytułowi nie koncentruje sie wyłącznie na obozie oświęcimskim, ale opisuje dość dokładnie prześladowania Żydów przed i w trakcie drugiej wojny światowej przez nazistów oraz tok myślowy i decyzyjny, który doprowadził oprawców do takiego, a nie innego rozwiązania. Wszystko wzbogacone o przykłady pochodzące z zeznań byłych więźniów obozów i oprawców.
Saga - 12-01-2008, 00:43
Temat postu:
Przed chwilą skończyłam "Azazela" Borysa Akunina. To pierwsza część przygód Erasta Fandorina. Książka typowo rozrywkowa, taki przyjemny kryminałek w stylu Arsena Lupina - w sam raz na weekend. Chociaż trzecia część serii, "Lewiatan", podobał mi się bardziej.
Vlyyk - 12-01-2008, 21:39
Temat postu:
Ja skończyłem "Psa w Studni" autorstwa Marcina Wolskiego naprawde polecam. Mamy tu miły historyczny początek, który jest tylko jakby zaostrzeniem apetytu na późniejsze wydarzenia. Sama końcówka jest szalenia zaskakująca przez co całość nabiera innego wymiaru. Ogólnie super sprawa
radgers - 13-01-2008, 13:16
Temat postu:
Pan B napisał/a:
Nic nie przebije książek Terrego Pratcheta o świecie dysku i tym co sie tam dzieje.

Hehe, Panie B widzę, że mamy podobne gusta. Chociaż nie wiem czy zaliczyłbym je do najlepszych ale na pewno są w mojej czołówce :) Jak byłem w Karpaczu to przerabialiśmy tam Makbeta na polskim i byłem wtedy po lekturze którejś tam z kolei powieści o Trzech Wiedźmach i autentycznie parsknąłem śmiechem gdy zobaczyłem pierwsze słowa Pierwszej Wiedźmy ("Rychłoż się zejdziem znów?"). A tak poza tym to zaopatrzyłem się tam również w Smoki Jesiennego Świtu i Smoki Letniego Płomienia Margaret Weiss i Tracy Hickman czyli III i IV tom Kronik Dragonlance, Drugie Pokolenie tychże i Nefrytowy Tron Naomi Novik tak więc będę miał co czytać przez jakiś czas. :)
Pan B - 13-01-2008, 18:45
Temat postu:
Radgers! Bracie!(setki pochwał nie mających sensu)....

Niedawno skończyłem czytać 4 księgę z cyklu "belgariada" Davida Eddingsa pt "wieża czarów". Dużym atutem powieści tego cyklu są ciekawe postaci i żadko występujący humor lecz bardzo dobry. Może nie tak "wykwintny" jak w książkach Pratcheta ale jest.
Zdobycie 4 części zajęło mi 3,5 miesiąca - ale warto było. Została mi do upolowania ostatnia 5 księga "ostatnia walka czarodziejów".

radgers napisał/a:
Smoki Jesiennego Świtu i Smoki Letniego Płomienia


Miałem się za to brać ale zrezygnowałem. Ze smokiem w tytule są chyba 4 książki tych autorów.

Teraz będę się brał za "dobry omen" Pratcheta. Jak łatwo się domyślić jest to coś w rodzaju parodii Omena. Niestety kiepsko z wolnym czasem...
Vlyyk - 13-01-2008, 22:45
Temat postu:
Co do tych smoków to jest faktycznie 8 tomów:) Najpierw było coś o jesieni potem zima wiosna i w końcu napisane troche później smoki tego letniego czegoś tam:P(chyba to dobra kolejność ale czachy nie dam za to) Ogólnie bardzo lubię tę serie jak ktoś kiedyś grał w d&d to może wie że te serie wywodzą się właśnie z doświadczeń autorów z tą grą. Wtedy mamy koniec kronik i po ich zakończeniu dodatkowe 4 albo 3 tomy o dalszych losach znanych nam postaci też dobre ale Kroniki i tak lepsze. Ogólnie wokół Dragonlance powstało morze tytułów prawie takie jak to związane z notabene też dedekowym Forgoten Relams Tak czy siak czyta się całkiem miło:)
Zegarmistrz - 13-01-2008, 22:56
Temat postu:
Vlyyk napisał/a:
Co do tych smoków to jest faktycznie 8 tomów:) Najpierw było coś o jesieni potem zima wiosna i w końcu napisane troche później smoki tego letniego czegoś tam:P(chyba to dobra kolejność ale czachy nie dam za to)


Są cztery tomy. Smoki Jesiennego Zmierzchu, Zimowej Nocy i Wiosennego Świtu orz Letniego Płomienia (gdzie historia jest popchnięta o 20 lat do przodu). Po nich zaczyna się kolejny cykl.
Vlyyk - 13-01-2008, 23:03
Temat postu:
Jakby to tu.... o to właśnie mi chodziło :D Nie zmienia to faktu że druga seria jest troche słabsza od kronik. Btw tych samych autorów jest czteroksiąg o mieczu mroków czy czymś takim bez względu na raczej nudny początek całość wychodzi w miarę jak się chce to można nawet przeczytać i polubić
Beryl - 14-01-2008, 10:17
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:

Są cztery tomy. Smoki Jesiennego Zmierzchu, Zimowej Nocy i Wiosennego Świtu orz Letniego Płomienia (gdzie historia jest popchnięta o 20 lat do przodu). Po nich zaczyna się kolejny cykl.

Ale Legendy i Drugie Pokolenie zdecydowanie lepiej przeczytać przed Letnim Płomieniem - ciężko zrozumieć, o co biega, kiedy się nie kojarzy połowy postaci.
Vlyyk napisał/a:
Ogólnie wokół Dragonlance powstało morze tytułów prawie takie jak to związane z notabene też dedekowym Forgoten Relams Tak czy siak czyta się całkiem miło:)

Niektóre, owszem, parę reprezentuje taki poziom, że nie byłam w stanie się przebić przez pierwszych parę rozdziałów ("Bratnie dusze", czy jakoś tak - od szkolnego wypracowania oczekiwałabym większej logiki niż ta, z jaką prowadzona jest akcja w książce, za którą ktoś w końcu autorowi i autorce zapłacił), inne otwarcie ignorują założenia świata. Generalnie ewentualnej młodzieży chcącej zacząć przygodę z fantasy Smoczą Lancę polecam jako fantasy najbardziej typową z typowych, ale nie poważyłam się jeszcze zaoferować któremukolwiek czegoś z tego cyklu, czego Hickman i Weiss, albo sama Weiss nie napisali.
Vlyyk napisał/a:
Btw tych samych autorów jest czteroksiąg o mieczu mroków

Czwarta chyba u nas nie wyszła? W Polsce wydali za to dwa tomy cyklu zaczynającego się od Studni dusz i to też jest fajne czytadło. Same negatywne postacie w roli głównych bohaterów, no i te nieodparte skojarzenia z Saint Seiyą...
I japońskie elfy.^^

Ja zaś jestem w 3/4 "A Civil Campaign" McMaster Bujold, jedenastej czy coś koło tego, części cyklu o Vorkosiganach. Znajomi marudzili, że to najsłabsza część, ale zupełnie nie wiem czemu - jak zwykle trochę dworskich intryg, trochę zapóźnionego cesarstwa próbującego sobie poradzić z postępem i zmianami obyczajowymi, które niechybnie spowoduje, urocze postacie podchodzące ironicznie same do siebie i mnóstwo, mnóstwo humoru. Dawno już nie przesiedziałam nocy nad książką.
Vlyyk - 14-01-2008, 12:04
Temat postu:
Beryl napisał/a:
Czwarta chyba u nas nie wyszła?

My bad to trylogia jest błagam o wybaczenie :P co nie zmienia faktu że całkiem miła lektura.
Ja obecnie wziąłem się za Czarną Kompanię Glena Cooka i też po pierwszych 100 stronach zapowiada się całkiem dobrze w zasadzie to ma 1 wadę - mam to na kompie a nie w tradycyjnej wersji co czasami mnie bardzo irytuje(szczególnie gdy pada Word i mój loptopowy wyświetlacz) ale wszystko sie da tylko żaba skacze:D
Zegarmistrz - 14-01-2008, 16:11
Temat postu:
Pytanie dla fanów Dragonlance: miał któryś z was w ręce polskie wydanie podręcznika do DeDeków do edycji 3,5? Czytałem, jest naprawdę niezłe.
Vlyyk - 14-01-2008, 20:39
Temat postu:
do 3 mam dużo pdrów: gracza, MPka, bestiariusze, pdr forgoten relams, księge bogów i innych takich, pdr psioniki, pdr dla maga/zaklinacza, wojownika, kapłana(zwykle nim gram) mnicha i paladyna czyli od groma i nazat :D do 3,5 to widziałem tylko pdr gracza ale zmiany są według mnie tylko na lepsze, ale nawet sesyjki w 3 bede zawsze pamiętał po prostu D&D rulez
Zegarmistrz - 14-01-2008, 21:25
Temat postu:
Vlyyk napisał/a:
do 3 mam dużo pdrów: gracza, MPka, bestiariusze, pdr forgoten relams, księge bogów i innych takich, pdr psioniki, pdr dla maga/zaklinacza, wojownika, kapłana(zwykle nim gram) mnicha i paladyna czyli od groma i nazat :D do 3,5 to widziałem tylko pdr gracza ale zmiany są według mnie tylko na lepsze, ale nawet sesyjki w 3 bede zawsze pamiętał po prostu D&D rulez


Ech. Pytam się, czy ktoś miał w rękach Dragon Lance: Opis Świata?
radgers - 14-01-2008, 21:27
Temat postu:
Ja tez mam parę do 3 ale do ed. 3.5 niestety nie uświadczysz w mojej skromnej kolekcji :P
Pan B napisał/a:
Radgers! Bracie!(setki pochwał nie mających sensu)....

KHEM, KEHEM DZIĘKUJĘ BARDZO xD Dobry Omen też polecam z uwagi na to, że napisany wspólnie z Neilem Gaimanem^^
Vlyyk napisał/a:
Czarną Kompanię Glena Cooka

Tez mam choć jeszcze nie zacząłem. Ale cierpliwość to cnota jak to mówią.
Mam też na podorędziu antologię Niech żyje Polska. Hura! - bardzo dobry zbiór opowiadań różnorakich Polskich autorów. Fajnie się czyta o soggotach w Polsce czy coś w tym stylu^^
Vlyyk napisał/a:
D&D rulez

Święta prawda i tylko prawda. Smoki... są mi też potrzebne z drugiej strony do pewnej sesji PBF Dragonlance do której chce się załapać żebym był zaznajomiony jako tako ze światem :P
Vlyyk - 14-01-2008, 22:16
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Pytam się, czy ktoś miał w rękach Dragon Lance: Opis Świata?

Niestety tylko englisha mam do 3 ale ze tak powiem pirackiego
Amnezjusz - 15-01-2008, 21:30
Temat postu:
Cytat:
Pytam się, czy ktoś miał w rękach Dragon Lance: Opis Świata?

Cóż w rękach miałem, ale niedługo ;-) Wrażenie pozytywne, z Opisów Świata wydanych po polsku lepszy od Greyhawka ale gorszy od FR.
Cytat:
Ja obecnie wziąłem się za Czarną Kompanię Glena Cooka i też po pierwszych 100 stronach zapowiada się całkiem dobrze w zasadzie to ma 1 wadę - mam to na kompie a nie w tradycyjnej wersji co czasami mnie bardzo irytuje(szczególnie gdy pada Word i mój loptopowy wyświetlacz) ale wszystko sie da tylko żaba skacze

Ach, "Czarna Kompania" jest świetna - teraz próbuję skombinować części od 5 do 7 i zanosi się na to, że będę musiał kupić na allegro.
Cytat:
Mam też na podorędziu antologię Niech żyje Polska. Hura! - bardzo dobry zbiór opowiadań różnorakich Polskich autorów

Jestem świeżo po lekturze. Większość opowiadań jest dobra, a niektóre nawet bardzo (świetne Zabity czy Projekt Marszałek). Ogólnie zbiór bardzo warty polecenia.

Sam czytam sobie teraz... Geografię Polityczną, Stanisława Otoka (pasjonująca lektura ;-)) oraz coś normalniejszego Carpe Jugulum mistrza Pratchetta.
Zegarmistrz - 15-01-2008, 21:36
Temat postu:
Ja się zabrałem za Złoty Kompas Pulmana. Faktycznie, wygląda to jak bardzo niepoprawna politycznie i antykościelna wersja Narnii. Puki co pan autor pojechał bardzo rozwydrzoną bohaterką, patologiami rodzinnymi, inkwizycją, kościołem porywającym i eksperymentującym na dzieciach, rodzicami - kryminalistami. Kurcze, aż szkoda mi, że nie mam żadnych dzieci w rodzinie.

Wiem, co będę na pierwszą komunie kupował.
Anonymous - 16-01-2008, 10:20
Temat postu:
Słyszałem o tej książce, ale zachwyty nad nią pochodziły przeważnie od osób, których zachęta do kupna książki jest dla mnie najczęściej ostrzeżeniem, by jej nie kupować. Z tego co piszesz, wynika, że jest podobnie - tzn. rzecz jadąca na tym, że walimy w chrześcijaństwo i robi sie skandal.
Avellana - 16-01-2008, 11:13
Temat postu:
Wiesz, to prawdopodobnie jest kwestia podejścia. Ja tę książkę przeczytałam ładnych parę lat temu i sięgnęłam po nią, nie wiedząc kompletnie nic. Szczerze mówiąc, byłam pewna, że kupiłam sobie za nieduże pieniądze "młodzieżową fantastykę", do jakiej lubię czasem sięgnąć. O tym, że miała to być polemika z Narnią, dowiedziałam się dopiero teraz. Dlatego nie byłam w żadną stronę uprzedzona.

Powiem w ten sposób: ja doskonale widzę, że książka może posłużyć osobom szukającym tanich argumentów, żeby "walić w chrześcijaństwo", ale dla mnie jej celem była właśnie polemika, a nie szukanie skandalu, żeby sprzedać więcej egzemplarzy. Bardzo wyraźnie widać (może bardziej od drugiego tomu), że autor ma jakąś konkretną wizję, którą chce przekazać. Dla mnie to jest zaleta, bo coraz mniej książek jest pisanych w celu innym niż "sprzedanie książki".

Inna rzecz oczywiście to to, czy z taką wizją należy się zgadzać. Wydaje mi się (i czytane teraz wypowiedzi Pullmana to potwierdziły), że on bardzo celowo umieścił akcję w świecie równoległym - właśnie po to, żeby pokazać niektóre mechanizmy, ale nie przypisywać ich do konkretnej religii. Oczywiście, po terminologii (od aniołów zaczynając, a na Ewie kończąc) najwięcej w tym chrześcijaństwa, ale z mojej wiedzy ogólnej wynika, że tak naprawdę można tu znaleźć motywy z dowolnej religii monoteistycznej. Mechanizmy wypaczenia pewnych "prawideł wiary" są raczej uniwersalne.

Tak już zupełnie na marginesie, ja to w stosunkowo nikłym stopniu odebrałam jako książkę "o wierze" - znacznie bardziej jako książkę "o dorastaniu"... Poza tym na plus można zapisać złożony świat i ileś pomysłów w niego wplecionych - i dobrze wykorzystanych. To na pewno nie jest literatura przeciętna. Natomiast w pewnym sensie nie wiem, czy powinieneś to czytać, bo jest spora szansa, że - skoro już jesteś negatywnie nastawiony - zobaczysz tam wyłącznie owo "walenie w chrześcijaństwo"...
Zegarmistrz - 16-01-2008, 11:42
Temat postu:
Cytat:
Słyszałem o tej książce, ale zachwyty nad nią pochodziły przeważnie od osób, których zachęta do kupna książki jest dla mnie najczęściej ostrzeżeniem, by jej nie kupować. Z tego co piszesz, wynika, że jest podobnie - tzn. rzecz jadąca na tym, że walimy w chrześcijaństwo i robi sie skandal.


Nie, stanowczo nie. W tej chwili (jestem około 200 strony) książka wygląda nader dobrze: jest sprawnie i dość dowcipnie napisana, ma przynajmniej dobre zawiązanie fabuły, a intryga gęstnieje z każdą stroną. Jestem chyba na nią trochę za duży, ale gdyby wpadła mi w ręce 10 lat temu byłbym nią oczarowany i przeczytałbym ją z 200 razy.

Stanowczo nie jest to jakiś "Kod Leonarda DaVinci" czy inne literackie pomyje. To naprawdę dobra książka, która stanowczo obroniłaby się bez "walenia w chrześcijaństwo". Niemniej byłbym ostrożny kupując ją dziecku.
Anonymous - 16-01-2008, 11:53
Temat postu:
Z tego rodzaju literaturą jest tak - o ile jeszcze Camus czy Russel, mimo swojego wojującego ateizmu i antyklerykalizmu byli jak najbardziej zdatni do czytania, tak to co przyszło po nich i trwa do dziś (od Sartre'a po Browna et consortes) jest najczęściej obrazą dla intelektu czytelnika. "Złotego Kompasu" nie czytałem, jeśli mi wpadnie w ręce to zapewne przeczytam, choćby z ciekawości, choć raczej forsy na to nie wydam. Z tego co piszecie wynika, że nie jest podejście typowe dla Browna, czyli pisanie z tezą na zasadzie, gdzie by tu jeszcze uderzyć. Fakt, że wszelkiej maści antykatolicy zachwycają się tą książką, jest dla mnie po prostu swoistym światłem ostrzegawczym, aby uważać, na co wydaję pieniądze.

Z drugiej strony, podobne słowa zachwytu słyszałem pod adresem "Władcy Pierścieni" czy "Pottera", w który antykatolicyzmu raczej bym sie nie dopatrzył.
Anonymous - 29-01-2008, 18:11
Temat postu:
Przeczytałem sobie jednym ciągiem Jasienicę- "Polskę Piastów", "Polskę Jagiellonów" i "Ostatnią z Rodu". Dawno to było, kiedy poprzednio te książki czytałem, oj dawno. Ale do rzeczy - jeśli kiedyś przez przypadek zostanę ministrem edukacji, wywalę wszystkie podręczniki do nauki historii polski za te okresy i zastąpię je Jasienicą - będą miały dzieciaki lekcję historii, patriotyzmu i wychowania obywatelskiego w jednym.

Naturalnie, jeżeli będzie można jeszcze uczyć czegoś takiego jak historia Polski...
Anonymous - 07-02-2008, 19:39
Temat postu:
Mam wreszcie "Prawdziwy Koniec Rewolucji Francuskiej" Foureta. Oj, długo tej książki szukałem. Liczy sobie niecałe sto stron, ale pewnie kilka ładnych dni jej lektura mi zajmie - to rzecz ciężka, a niekiedy nawet przyciężka intelektualnie, z gatunku tych, w których niekiedy pewne fragmenty trzeba czytać dwa albo nawet trzy razy.
Trochę to przypomina niekiedy przesadnie erudycyjny styl Marii Janion. Niemniej, biorąc pod uwagę, że póki co jestem skazany na to, co wydano na ten temat po polsku, przeczytać trzeba.
Arashino Shiro - 08-02-2008, 17:51
Temat postu:
Kończę pierwszy tom kolejnej sagi Glena Cook'a. Z cyklu "Delegatury Nocy" kończę czytać "Tyranię Nocy". Czy ktoś również miał przyjemność z czytania tego dzieła?
Uważam, że jest genialna. Jest zdecydowanie trudniejsza do zrozumienia niż cykl "Czarnej Kompanii" nie mówiąc już o Garrecie. Na półeczce która powoli zapełnia się książkami Cook'a czeka już Imperium Grozy w kolejce do czytania.
/Me cicho pokwikuje z radości widząc jak jej kolekcja się rozrasta.
Gdyby tylko jeszcze był na to wszystko czas...
Ostatnio Cook uplasował się u mnie w pierwszej trójce najlepszych pisarzy jakich kiedykolwiek miałam przyjemność czytać.

Niesamowita akcja którą komplikują poczynania Delegatur Nocy.

Spoiler: pokaż / ukryj
Else Tage musi lawirować pomiędzy jego pracodawcami z Pramy, swoimi własnymi zasasdami a otoczeniem w którym się znajduje. Do tego dochodzą wewnętrzne konflikty w świecie Zachodu oraz rozłam w Kościele. Jedni podkopują drugich i nie wiadomo skąd wyjdzie atak. W takiej sytuacji najlepiej mieć oczy do okoła głowy. A Else jest sam... no i oczywiście intryga Gordimera Lwa...

Im bliżej końca książki tym historia nabiera smaczku.
Zegarmistrz - 08-02-2008, 22:44
Temat postu:
Arashino Shiro napisał/a:
Kończę pierwszy tom kolejnej sagi Glena Cook'a. Z cyklu "Delegatury Nocy" kończę czytać "Tyranię Nocy". Czy ktoś również miał przyjemność z czytania tego dzieła?
Uważam, że jest genialna. Jest zdecydowanie trudniejsza do zrozumienia niż cykl "Czarnej Kompanii" nie mówiąc już o Garrecie. Na półeczce która powoli zapełnia się książkami Cook'a czeka już Imperium Grozy w kolejce do czytania.


Tak, jest zdecydowanie BARDZO trudne do zrozumienia. Głównie dzięki wysiłkom tłumacza. Tam chyba nie ma akapitu bez poważnych błędów językowych.

Książka dobra, ale stanowczo zamordowana przez tłumacza. Mam nadzieje, że nad pozostałymi tomami będzie pracował ktoś inny.

Kurcze, muszę przysiąść i przeczytać te Garrety, które mam po angielsku. "Kościół Bluźnierczej Grozy Z Poza Gwiazd" to było to.
Arashino Shiro - 09-02-2008, 11:58
Temat postu:
też bym je z chęcią przeczytała ale mój angielski nie jest na takim poziomie i mam wrażemie że bym tego nie zrozumiała.
Bajachikoma - 09-02-2008, 14:00
Temat postu:
Zastanawiam sie czy Lotr jest rzeczywiscie taki dobry czy po prostu nie wypada inaczej napisać ?? Mnie wogóle nie zachwycił. Przeczytałem z obowiązku. Napiać ze troszke nudna to mało ;-]

Ja mecze sage o Enderze. Nie moge zdobyc 3 czesci "Ksenocyd". Nie idze tego zdobyć anie kupić ani nic. Na allegro sa 3 ksiązki ale po 50 zł :O. Ma ktos pożyczyc :D
Beryl - 09-02-2008, 20:21
Temat postu:
Bajachikoma napisał/a:
Nie moge zdobyc 3 czesci "Ksenocyd".(...)Ma ktos pożyczyc :D

A ja myślałam, że minęły już te czasy, gdy mój Ksenocyd całą Polskę pocztą objeżdżał, żeby cała paczka sailorkowców mogła sobie poczytać. (do tej pory jeden taki miły pan nie oddał mi "Smoków Letniego Płomienia", o tobie piszę, Earth, jeśli to czytasz)^^ Jak jesteś z okolic Katowic, mogę pożyczyć.
Bajachikoma - 09-02-2008, 20:59
Temat postu:
Nho niestety jestem z okolic Krakowa :-( ale ksiażke oddam na pewno.

Szukam jeszacze w bibliotekach ale na razie lipa. Chyba w końcu kupie...
Dembol - 10-02-2008, 00:19
Temat postu:
Jakiś miesiąc temu zupełnie przypadkiem zauważyłem coś takiego jak "Song of Ice and Fire" George'a R.R. Martina. W sumie w bardzo dziwny sposób bo zaczęło się od kadru z komiksowej adaptacji "Hedge Knight" tego pana, który zauważyłem na /co/. W ksiegarni złapałem za "Grę o Tron" (tom pierwszy z planowanych sześciu) i tak się zaczęło.

Seria naprawdę miażdży. Prawie każda postać jest świetnie zbudowana i bardzo realistyczna. Także to co popycha bohaterów do działania, relacje między nimi. Każda postać myśli inaczej i zazwyczaj postępuje zgodnie z tym jak wynika z jej charakteru. Jeszcze lepsze jest skoncentrowanie się na dworskich intrygach i pokazanie, że czasem wojny się wygrywa umiejętnym wydaniem córki za mąż czy dobrym przekrętem i można przegrać nawet miażdżąc przeciwników na polu bitwy. Sposób narracji pomaga wczuć się w postaci bo poszczególne rozdziały są pisane z perspektywy jednego z gł. bohaterów. Często dane wydarzenie oglądamy z kilku perspektyw i możemy obserwować odmienne reakcje.
Widać też, że autor dobrze się orientuje w zwyczajach i życiu w średniowieczu. Motywy fantastyczne zostały zepchnięte na dalszy plan i dobrze. Nie ma elfów o smagłych członkach, a magia i inne mityczne stworzenia występują stosunkowo rzadko (chociaż im głębiej w serii tym więcej). Jestem obecnie na początku "Feast of Crows" ("Uczta dla Wron", czy jakoś tak, czytam w oryginale od drugiej części, bo nie było po polsku w księgarniach, a po ang. wychodzi połowę taniej) - czwartej części i dalej nie mogę się oderwać od lektury. Jedynie trochę wątek z nowym rodem wkraczającym do gry o koronę (Martellowie) pomimo tego, że przesłanki do tego pojawiały się dużo wcześniej wygląda mi delikatnie jak przedłużanie książki dla kasy.

Przy okazji kupiłem trochę kart do karcianki na podstawie serii. Mam nadzieje, że autor skończy piątą część, zanim ja skończę czytać czwartą :)
Szuki - 10-02-2008, 11:26
Temat postu:
Buahahah! Nareszcie, dorwałem ją w swoje zgrabiałe ręce! "Zombie Survival" Maxa Brooksa (syn Mela Brooksa) to dla mnie prawdziwa gratka (kochane zdechlaki!). Bajer książki polega na tym, że jest ona profesjonalnym poradnikiem, jak przetrwać w świecie zdominowanym przez truposzy. Czyta się to rewelacyjnie - możemy się na przykład dowiedzieć co należy mieć w plecaku, gdzie i jak się barykadować, jakiej broni używać etc. Przy okazji dowiadujemy się sporo o samym zombiźmie, poznajemy historię żywych trupów i wiele innych ciekawostek. Teraz tylko sztucer w dłoń i na polowanie.. ihahaha!

Tak, podoba mi się :D !
Shizuku - 12-02-2008, 21:34
Temat postu:
Przed dluzszy okres czasu mecze Imie rozy Umberta Eco. To jest nawet niezle, tylko tak ciezko mi sie to czyta jak chyba mic nigdy wczesniej. Cos podobnego jak przy Wladcy Pierscieni. Tyle tylko, ze nie moge tego odstawic w kat, bo chce w koncu wiedziec kto zabija tych mnichow.
Jako przerwe wzielam sobie jeszcze lzejsza lektorke "Forest Gump". Przezabawna. O wiele lepsza od filmu. Ksiazke naprawde swietnie sie czyta i tarzam sie przy tym tak jak przy malo, ktorej. Lepsza od Lesia nawet;D
Szuki - 12-02-2008, 23:36
Temat postu:
Nooo, Wszystko co znalazłem w Empiku o zombie zaliczone... Teraz, czas na (tadadadam!) Ulissesa Joyce'a! Jestem po pierwszych stu stronach... i jest fajnie. Prawie nic nie rozumiem z tego bełkotu, ale jest fajnie... A tak na serio, to książka jest dla mnie ciężka, przedziwny styl pisarza.

Przy okazji napoczęta (czyli gdzieś w połowie doczytana... nie ruszę dalej) Lalka Prusa (nie...NIEEE!!!) i czytana po raz kolejny Mechaniczna Pomarańcza (zacząłem od tyłu... czyli od słowniczka! cudeńko).

Skąd ja tylko biorę na to czas? Ach tak, ferie... :D
Pan B - 13-02-2008, 21:08
Temat postu:
"Złodziej czasu" Terry Pratchet. Kwintesencja jego stylu. Ta książka bawi i ciekawi (jak z resztą wszystkie jego książki z serii "świat dysku)". Czytało się fajnie. Szkoda że przeczytałem to w 5 dni, ale jak mnie wciągnęło to już koniec. Naprawdę warto było wydać na tą książkę pieniądze. Książka skłania do wielu przemyśleń (szczególnie nad 'czasem'). Gorąco polecam wszystkim fanom Pratcheta i literatury fantasy.
Amnezjusz - 14-02-2008, 00:07
Temat postu:
Również Pratchett, a dokładniej mówiąc "Carpe Jugulum". Po długiej przerwie powróciłem do jego książek i muszę przyznać, że lekko trzyma poziom. Maestro Pratchett jak zwykle oferuje nam ciekawą historię, bohaterowie nie zawodzą - ba, w przypadku Wiedźm nie mogło być o tym mowy ;) Również nowe postacie naprawdę mi się spodobały - Wielce Oats czy kolejny Igor dali radę (mam nadzieję, że Wielce pojawi sie w kolejnych tomiszczach). Fajnie również, że w troszkę większym stopniu skupiono się na rodzinie Oggów momentami oddając stery Jasonowi czy Shawnowi. Sama historia jak zwykle na poziomie, w przeważającej liczbie gagów i komicznych sytuacji Pratchett zdołał przemycić kilka scen bardziej 'mrocznych' w których zawarł wiele interesujących spostrzeżeń odnoszących sie do naszego świata - co zresztą zawsze mu się udawało ;) Czyli słowem podsumowania "Carpe Jugulum" to powieść świetna, choć Pratchettowi zdarzały się lepsze pozycje. Dla fanów pozycja obowiązkowa, pozostałym bardzo polecam.
Keii - 20-02-2008, 14:08
Temat postu:
"Rycerz Kielichów", Piekary. Co prawda styl pisania tego pana nie do końca mi odpowiada + nie lubię narracji pierwszoosobowej, ale wcale nie było źle. Wątek przeniesienia się do fantastycznego świata, jakkolwiek oklepany, czasem zaskakiwał. Głównie dzięki temu, że bohater w dalszym ciągu myślał, jak człowiek XXI wieku. Jeśli ktoś lubi twórczość Piekary, polecam, w przeciwnym wypadku można przeznaczyć fundusze na coś innego. Książka raczej do pożyczenia, niż kupienia.
Zegarmistrz - 20-02-2008, 14:54
Temat postu:
Jutro wychodzi "Nocna Straż" Terryego Pratchetta.
Keii - 20-02-2008, 15:42
Temat postu:
Bardzo dobra książka, bardziej "dojrzała" od poprzednich. Szczerze polecam.
Mao - 22-02-2008, 18:30
Temat postu:
Bezsenność w Tokio Marcina Bruczkowskiego
Z okładki:

"Każdy początkujący gajdzin przeżywa w Japonii swoją porcję przygód, ucząc się na nowo jeść, mówić, czytać, pisać, myśleć, żyć...

Skąd gajdzin (cudzoziemiec) bierze nowoczesny sprzęt muzyczny?
Jak nie popełnić faux pas wobec japońskiego lekarza?
Po czym poznać salarymana?
Czy łatwo znaleźć w Tokio szkołę karate?
Dlaczego młode Japonki nie chcą być ciastem świątecznym?
Jak ogrzewa się mieszkania w kraju wysoko rozwiniętej techniki?
Ile kanałów ma japońska telewizja satelitarna?
Jak Japonia zwalcza bezrobocie?

Jak zrozumieć tak odmienną kulturę i obyczajowość?

O życiu gajdzina po dziesięciu latach pobytu w Japonii opowiada dowcipnie Marcin Bruczkowski."

Mnie osobiście bardzo podobała się ta książka ;) Można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o Kraju Kwitnącej Wiśni i jego mieszkańcach :p Polecam ;)

Obecnie męczę Lalkę Prusa... Czytanie idzie mi baaaardzo powoli :p
Sakura_chan - 25-02-2008, 14:25
Temat postu:
Mao napisał/a:
Mnie osobiście bardzo podobała się ta książka ;) Można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o Kraju Kwitnącej Wiśni i jego mieszkańcach :p Polecam ;)

Zgadzam się, mnie również bardzo dobrze się czytało.
Mao napisał/a:
Obecnie męczę Lalkę Prusa... Czytanie idzie mi baaaardzo powoli :p

Ja poprzestałam na ekranizacji...
Ysengrinn - 25-02-2008, 21:21
Temat postu:
Navarino 1827 - wojna o niepodległość Grecji. Wyjątkowo ciekawy okres, działo się aż za wiele - wojna o niepodległość, dżihad, walka o wpływy mocarstw, pierwsza w historii interwencja pokojowa, czystki etniczne, najemnicy po obu stronach, plaga korsarstwo (w zasadzie bardziej piractwa), wszystko w momencie gdy rodziła się nowoczesna Grecja, a Turcja dokonywała poważnych reform wojska i administracji (likwidacja janczarów). I wreszcie sama bitwa morska pod Navarino, ponad 100 okrętów w portowej zatoce, rąbiących do siebie działami z odległości średnio 100 m.

Można by zrobić z tego już nie film, ale trylogię. Piraci z Karaibów mogliby się schować.
Amarth - 01-03-2008, 12:01
Temat postu:
Nocka zarwana, Straż Nocna przeczytana. Wersję angielską czytałam dosyć dawno temu, nie chcę więc nawet próbować zastanawiać się nad tym, czy tłumaczenie jest udane. Tym bardziej, że jeśli idzie o Świat Dysku to tłumaczenia są zazwyczaj zgrabne i jak najbardziej zadowalające.
Jeśli chodzi o samą książkę, to ta jest chyba najlepsza z serii o Straży Miejskiej i w ogóle jedna z lepszych z cyklu ŚD. Noc zdecydowanie nie została zmarnowana.
Teraz czekam na Monstrous Regiment i na Moista, no i czywiście na Thuda też.
Keii - 07-03-2008, 23:39
Temat postu:
Milczenie autorstwa Shusaku Endo. Historia padre, który przybywa do Japonii w czasach najgorszych prześladowań. Cierpienie, zwątpienie, kryzysy wiary i tym podobne. Zdecydowanie nie lubię takich książek, ale cóż, czytać trzeba, bo wykładowcy każą...
Mao - 09-03-2008, 22:24
Temat postu:
P.S. Kocham Cię - Cecelia Ahern

Z okładki:

"Życie Holly i Gerry'ego było idealne - szczęśliwe małżęństwo, dom w Dublinie, oddani przyjaciele, wspaniała rodzina. Mieli świat u stóp. Tak przynajmniej sądzili.
Dlatego gdy Gerry niespodziewanie umiera, życie Holly rozpada się na kawałki. I oto okazuje się, że jej dowcipny mąż zostawił dziesięć listów, a w nich dziesięć poleceń, które Holly musi wykonać. Z pomocą przyjaciół i kochającej, choć nieco ekscentrycznej rodzinki, Holly przekonuje się, że los szykuje dla niej jeszcze wiele niespodzianek..."

Książka jak dla mnie była fantastyczna. Podczas czytania wylałam morze łez (albo ta książka jest tak wzruszająca, albo ja jestem zbyt wrażliwa :p ). Zakończenie bardzo mi się podobało i obawiam się, że film, który powstał na podstawie tej książki mógł je zepsuć :/ Czyta się jednym tchem. Każde otwieranie listu, każde wspomnienie o mężu, każdą dobrą i złą chwilę przeżywa się razem z bohaterką. Polecam!

Dziękuję :*

Btw. Do końca "Lalki" zostało mi z 70 stron, ale już przerabiamy, więc wątpię, żebym się zmobilizowała i dokończyła :p Tym bardziej, że jestem w trakcie czytania książki Harry Potter i Książę Półkrwi ( tak wiem... zacofana jestem :p xD )
Ysengrinn - 10-03-2008, 11:26
Temat postu:
"Marengo 1800" - kolejna słynna bitwa Napoleona. Napisana nieźle i ciekawie, choć autor nie ustrzegł się poważnych baboli - na przykład nie napisał jakie konkretnie rodzaje kawalerii Francuzi przyprowadzili na pole bitwy (a mieli ich przecież multum), nie mówiąc już, że wymiennie stosował określenia pułk piechoty i półbrygada, co wywoływało mu mnie errory (bo skąd żabojady miałyby mieć pułki piechoty, skoro parę lat wcześniej wszystkie rozwiązali...).

Jak się okazuje Napoleon nigdy nie przepuszczał okazji by być interesowną gnidą - do Paryża przesłał wpierw informację o sromotnej klęsce, co spowodowało potężne spadki na giełdzie. Jego znajomi (oszywiście poinformowani o faktycznym wyniku bitwy) wykupili w swoim i jego imieniu mnóstwo akcji za bezcen i gdy gruchnęła wieść o zwycięstwie mieli duuuży zysk.

... Ja też tak chcę.
Mao - 13-03-2008, 16:43
Temat postu:
Harry Potter i Książę Półkrwi - J.K. Rowling
Wrażenia: pozytywne... W końcu Harry to Harry :p Czytało się ofc jednym tchem xD Szczerze mówiąc myślałam, że Księciem Półkrwi jest ktoś inny, a tu taki psikus :p Dużo jest wątków, że tak powiem miłosnych i pseudomiłosnych :p Mi się akurat to podobało xD
Teraz czeka mnie czytanie Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej, więc ostatnia część Pottera musi trochę poczekać :(
Shizuku - 13-03-2008, 17:09
Temat postu:
Po raz trzeci czytam Zieloną Milę. Naprawdę lubię tą książkę. I może jak ją skończe to zmęcze wreszcie to Imię Róży. Trudno mi się ją czyta, a jak przestałam na chwilę, to już od 3 miesięcy nie mogę do niej wrócić. Ale muszę znać zakończenie. Mam nadzieję, że rozwiązanie będzie naprawdę dobre, bo jak nie to chyba z mostu się rzuce.
Vlyyk - 16-03-2008, 18:11
Temat postu:
Skończyłem "Rok 1984" Orwella i muszę powiedzieć że miło sie zaskoczyłem bo spodziewając sie filozoficznego bełkotu(jednak pare kartek i jego sie znajdzie) dostałem całkiem miłe s-f:) Tak tak można do do tej szufladki to wrzucić ale mimo wszystko jest zbyt duże uproszczenie:D "Rok 1984" czytany bez całej tej otoczki dzieła proroczego względem rozwoju komunizmu/totalitaryzmu jest dosyć mrocznym s-f czy raczej future fiction ale w kontekście daty powstania (1948) i ówczesnej sytuacji geopolitycznej powstała cała tak mitologia związana z Orwellem który notabene sam był socjalistą ale to już inna historia...
Prawdą jest również że nasi rodacy w czasie zimnej wojny za dużo Orwellowskiej prozie przypisywali co pośrednio też wpływa na odbiór onej książki. "Rok 1984" czytałem bez jakiś specjalnych oczekiwań i raczej bez wpływu dotychczasowych interpretacji. W wyniku pozytywnie sie zaskoczyłem i jednym słowem polecam:)
Amnezjusz - 16-03-2008, 22:57
Temat postu:
Potwierdzam. "Rok 1984" (jak i "Folwark Zwierzęcy") to pozycje godne polecenia - obie poruszają podobne kwestie, choć Folkwark robi to w dość specyficzny, zapadający w pamięć sposób.

Sam natomiast zaczytuję się w Edgarze Allanie Poe a dokładniej mówiąc w "Opowieściach Niesamowitych" (koniecznie w tłumaczeniu Leśmiana, oddającym troszkę starawy momentami język i klimat). Opowiadania są zróżnicowane, poruszają różne tematy, towarzyszy im charakterystyczna narracja, wszystkie one jednak (w większym lub mniejszym stopniu) mają w sobie pewien urok - niezależnie czy chodzi o typowy kryminał w stylu Zabójstwo przy rue Morgue czy balansujące na pograniczu fantastyki i opowiadań grozy Metzengerstein i Rękopis znaleziony w butli czy ostatecznie lekko zakręcony Złoty Żuk. Osobom, którym nie przeszkadza lekko archaiczny styl autora, nierzadkie rozwodzenie się nad rzeczami trudno zrozumiałymi (momentami zbyt rozległe rozwodzenie się) oraz częste wędrówki w fantastykę i grozę zdecydowanie polecam :)
Ysengrinn - 21-03-2008, 12:58
Temat postu:
Biała Bogini Roberta Gravesa - czyli ukoronowanie mojej słabości do grzebania w się w mitologii i znaczeniu imion takich a takich bogów i bożków. Książka świetna, choć oczywiście, jak każda tego typu, stawia dość odważne hipotezy i nie może być brana na poważnie jako dzieło naukowe - bardziej jako zbiór ciekawych pomysłów, którym bliżej lub dalej do historycznej prawdy. Wielki plus to świetny i plastyczny styl autora, po którym zaiste widać zamiłowanie do poezji.

Wady - sporo literówek i wprowadzenie J. Prokopiuka. Stylistycznie się nie umywa, merytorycznie zawiera mrowie byków - przykładowo Geralda Gardnera, twórcę Wicca, robi etnologiem, choć facet był hobbystą i żadnych tytułów nie posiadał (acz przez pewien czas faktycznie twierdził, że owszem).
Anonymous - 21-03-2008, 13:36
Temat postu:
"Rozważania o Wojnie Domowej" Pawła Jasienicy - czyli jedna z moich ulubionych książek dotyczących Rewolucji Francuskiej, znienawidzona przez naszych historyków tego okresu. Rzecz napisana wspaniale (wszak to Jasienica) i unikająca jak ognia uproszczeń i opowiedzenia się po jakiekolwiek stronie. Przy tym to chyba pierwsza poważna książka, jaka ukazała się w naszym kraju, gdzie autor patrzyła na wynoszoną pod niebiosa przez rodzimych historyków rewolucję dużo bardziej krytycznie. Rzecz inspirująca i ciekawa.
Shizuku - 26-03-2008, 18:22
Temat postu:
O ile Folwark Zwierzęcy czytało mi się bardzo dobrze, to już z Rokiem 1984 jest gorzej. Książka warta była poznania i jest jedną z lepszych pozycji jakie czytałam. Ale dla mnie była miejscami dość trudna w odbiorze, więc nieprędko ją sobie powtórzę.
Ostatnio przypomniałam sobie Władcę Much. Naprawdę dobra książka. Dobrze się czyta, a historia mocno wciąga. W pewnym momencie przeraża, co czyni ją jeszcze bardziej interesującą. O ile na początku ten strach wywołuje wyspa to później już dzieci. I one też mają świetne portrety psychologiczne, fajne, wyraziste postaci zwłaszcza Simon (to mój ulubieniec).
Tak mnie uderzyło, że wszystkie te historie opowiadają o antyutopiach. Mój polonista uwielbia takie rzeczy i ja ostatnio w nich zasmakowałam;D
BOReK - 08-04-2008, 08:38
Temat postu:
Rio Anaconda Cejrowskiego - jedna z bardzo niewielu książek, którą chciałem czytać i czytałem nawet wtedy, gdy praktycznie już spałem. Ze zmęczenia, nie z nudów. Kawał świetnej literatury, można powiedzieć, podróżniczej. W tym jednak przypadku mniej miejsca autor poświęcił szukaniu Indian, natomiast znacznie więcej wszelkim wydarzeniom już po ich odnalezieniu. Jest tu masa mistyki, legendarnej szamańskiej magii (co w tym dziwnego?). Na ogół nie lubię i nawet nie ruszam książek, w których nasz racjonalny świat miesza się zbyt silnie z różnymi wierzeniami i czarami, ale to jest wyjątek. Ja świetnie wiem, że to wszystko wymysły i tego nie ma, bo przecież być nie może. Tylko oczywiście równie dobrze mogę się mylić.

Poza tym wszystkim książka jest napisana oczywiście "po cejrowskiemu", czyli niemal tak, jak facet mówi. Oznacza to ni mniej, ni więcej tylko to, że jest zabawnie. Owszem, z krzesła można zlecieć (sprawdzone). Mimo tego w życiu nie zamierzam wybrać się z własnej woli w okolice do opisywanych, nie miałbym na to nerwów.
Asthariel - 10-04-2008, 18:08
Temat postu:
Jestem maniakiem świata Dysku, własnie czytam po raz kolejny Wyprawę Czarownic. Moja ulubiona cześć cyklu o wiedźmach.
Daerian - 12-04-2008, 20:07
Temat postu:
Martha Wells "Śmierć Nekromanty":

Bardzo interesującą książka, łącząca wiele elementów (przede wszystkim głównego bohatera) "Hrabiego Monte Christo", Arsena Lupin'a z magią. Świat z technologią na poziomie XVIII/XIX, magia, a jako główny bohater - szlachcic poszukujący zemsty za śmierć przybranego ojca.
Za wielką zaletę książki należy uznać bardzo ciekawie przedstawione społeczeństwo, oraz interesujące postacie :-)

Inne warte uwagi książki tej autorki to trylogia "Upadek Ile-rien" - dziejący się kilkadziesiąt lat później, technologia jest już na poziomie XIX wieku. W tej chwili w Polsce wyszły pierwsze dwa tomu, trzeci ma się ukazać na pewno, ale termin jeszcze nie określony.
Jest też "Żywioł ognia", ale o nim wolę się nie wypowiadać, bo właśnie go czytam - ale na razie zapowiada się ciekawie. Dzieje się w czasach wcześniejszych, a poziom technologii i społeczeństwo przypominają mi czasy "Trzech Muszkieterów". Nadal oczywiście występuje magia :-)
Anonymous - 02-05-2008, 11:48
Temat postu:
Przeczytałem połowę Dukajowego "Lodu". Ciężka książka, dosłownie (ponad 1000 stron) i w przenośni. Co prawda gatunek, który lubię - czyli historia alternatywna, ale mocno alternatywna także technologicznie i wypakowana chemiczno - technicznym bełkotem, który dla mnie nie jest szczególnie strawny.

Styl iście XIX wieczny - czyli bijący po oczach detalami opisu, szczegółami rozmów, rozważaniami i przemyśleniami bohaterów. Taka misterna konstrukcja miała swoje racje w czasach Balzaca i Hugo - dziś wydaje się cokolwiek ekstrawagancka. Na dodatek Dukaj bawi się w tego rodzaju rzeczy, iż nawet ortografię stosuje z epoki - np wszystkie słowa pochodzące od "tłumaczyć" pisze przez "ó". Nie mówię już o licznych ruscyzmach - te są zrozumiałe, skoro gros akcji toczy się w tymże kraju.

Jednak, po połowie lektury mam nieodparte wrażenie, iż Dukaj zbyt poszedł w formę kosztem treści. Zobaczymy, jak będzie w drugiej połowie książki.
Zegarmistrz - 24-05-2008, 10:33
Temat postu:
Terry Pratchett Potworny Regiment

Dziewczyna Polly Perks żyjąca Borogrovii zaciąga się do wojska. Akurat toczy się wojna, bo Borogrovia zawsze z kimś toczy wojny. W wojsku staje się częścią składową typowej, Pratchetowskiej drużyny i wyrusza na wyjątkowo (jak na Discworld) brutalne przygody. Śmierci (osoby) jest mało, przypisów też... Niestety, tom bardzo słaby.


Spoiler: pokaż / ukryj
Tak naprawdę to powinien nazywać się Seksmisja, nie Potworny Regiment. W wojsku do którego trafia pełno jest poprzebieranych kobiet, nawet sierżant okazuje się w końcu sierżantową, podobnie jak jedna trzecia sztabu. Wojna kończy się tak jak zwykle: wygrywa Vimes.

Anonymous - 24-05-2008, 11:08
Temat postu:
Kończę "Wicehrabiego de Bragellone" Aleksandra Dumas, czyli trzecią część sagii o muszkieterach. Dobra, nieźle napisana, z pomysłem i dowcipem, ale to wszyscy chyba wiemy. Szkoda tylko, że gdy zna się zakończenie, część przyjemności mija.

Czeka na przeczytanie "Dolina Nicości" Bronisława Wildsteina - powieść z kluczem z Polsce, w której nie było afery Rywina.
Beryl - 24-05-2008, 11:19
Temat postu:
Grisznak napisał/a:
Kończę "Wicehrabiego de Bragellone" Aleksandra Dumas, czyli trzecią część sagii o muszkieterach.

A "Dwadzieścia lat później" nie jest trzecią częścią przypadkiem? Czy "D'Artagnan" nie liczy się w ogóle do cyklu?

Ja z kolei skończyłam "Wojnę prochową" - uroczą opowiastkę o emancypacji smoków i wojnach, a zaczęłam "Google Story" - hagiograficzną opowiastkę o świętych autorach Google'a.
Anonymous - 24-05-2008, 11:34
Temat postu:
Beryl, "Dwadzieścia lat..." jest częścią drugą, rozgrywającą się w czasach Frondy. "D'Artgnan", nie wiedzieć czemu, nie jest zaliczany do cyklu.
Mai_chan - 25-05-2008, 14:20
Temat postu:
Wpadł mi w łapki Kłamca 2 - Bóg marnotrawny Jakuba Ćwieka. W porównaniu z pierwszą częścią co najmniej o połowę lepsze. BARDZO zastanawia mnie, dlaczego nigdzie na pierwszym tomie nie było wzmianki o planowanej kontynuacji - naprawdę zmieniłoby to odbiór! Tak, większość niewyjaśnionych spraw z pierwszej części znajduje tu swoje wyjaśnienie, powiązania między poszczególnymi rozdziałami są też nieco sensowniejsze. Plus Bachus, Eros i wyjątkowo zabawny motyw z handlem relikwiami. Oczywiście nadal jest to przede wszystkim sieczka... Ale, w przeciwieństwie do pierwszej części, oprócz sieczki dostajemy coś więcej, jak choćby epizod teatralny...
Anonymous - 25-05-2008, 19:20
Temat postu:
"Spisek w Winterspelcie" jakiegoś szwabskiego pisarza, którego nazwiska już nie chcę pamiętać. Robię remanenty na półkach i wyszukuję książek, których jeszcze nie czytałem (a na te 1500 jakie mam, jest jeszcze trochę takich, które kupowałem i odkładałem na półki, aby czekały na okazję). Książkę kupiłem kiedyś w antykwariacie, wydawała sie ciekawa z opisu (alternatywna historia, w której Niemcy zawierają pokój z aliantami w 1944). Niestety, nie przeczytałem notki biograficznej, w której stało, ze autor jest jednym z najbardziej postępowych pisarzy z RFN. Co to oznacza? Ano to, iż książka jest tak naładowana propagandą marksizmu i komunizmu, że już po 15 stronach czytelnik odpada, mimo sporej ilości militariów. Żenada i tyle.
Ysengrinn - 29-05-2008, 15:29
Temat postu:
CD-Action - matko, kiedy ja to czytałem (a do kupna namawiał Zeg, świat się kończy)... Przez ten czas pismo praktycznie się nie zmieniło, ot, przybyło działów a la groch z kapustą, a Mac Abra został naczelnym naczelnym. Recenzji za mało jak na mój gust, ale tu tendencja spadkowa zaczęła się już wcześniej. Co ciekawego? Przede wszystkim morderczy artykuł o internecie jako źródle informacji, skupiony na krytyce anonimowych (khy khy) mądrali z forów i biadaniu, że w necie jest ogrom informacji, lecz nie ma żadnego sposobu na sprawdzenie ich wiarygodności. Cóż, może dla ścisłowieda jest to sytuacja nowa i przerażająca;p.

O dziwo udało się kilka minifelietonów (co trudno uznać za zaletę, teraz pisze je pół redakcji). Autor jednego słusznie zauważył, że z programem "Superniania" jest coś nie tak - konkretnie dzieci ZUPEŁNIE nie przejmują się obecnością kamery, nie wspominając, że nawet nie patrzą w jej stronę.

*
Mai_chan - 29-05-2008, 17:34
Temat postu:
Na bogów, bo to przecież nie jest tak, że po całym mieszkaniu lata ludzik z kamerą! Czy tak trudno wyobrazić sobie ukryte kamery zamontowane gdzieś w mieszkaniu?
Pan B - 29-05-2008, 19:36
Temat postu:
Kupiłem pewien czas temu dwie najnowsze książki Pratcheta wydane w Polsce 'Straż nocna' i 'Potworny regiment'. Już je przeczytałem. Muszę zmienić zdanie o Terrym Pratchecie.....jest lepszy niż myślałem. Humor jak zwykle na wysokim poziomie i mnóstwo absurdalnych sytuacji oraz zabawnych/ciekawych postaci.
Caladan - 29-05-2008, 19:37
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
CD-Action - matko, kiedy ja to czytałem (a do kupna namawiał Zeg, świat się kończy)... Przez ten czas pismo praktycznie się nie zmieniło, ot, przybyło działów a la groch z kapustą, a Mac Abra został naczelnym naczelnym. Recenzji za mało jak na mój gust, ale tu tendencja spadkowa zaczęła się już wcześniej. Co ciekawego? Przede wszystkim morderczy artykuł o internecie jako źródle informacji, skupiony na krytyce anonimowych (khy khy) mądrali z forów i biadaniu, że w necie jest ogrom informacji, lecz nie ma żadnego sposobu na sprawdzenie ich wiarygodności. Cóż, może dla ścisłowieda jest to sytuacja nowa i przerażająca;p.


Tak wogle jakie gry zaoferowali na płytce.

Ostatnio kupiłem Cd-actiona dla plakatu Wiedżmina. Płytka zagineła w akcji, a gazetka dawno w śmieciach.

Obecnie czytam Podręcznik samodzielnej nauki księgowania pani Gierusz. Zaprawde mawiam bardzo ciekawa lektura.
Sl4sHh - 29-05-2008, 20:11
Temat postu:
Pan B napisał/a:
Kupiłem pewien czas temu dwie najnowsze książki Pratcheta wydane w Polsce 'Straż nocna' i 'Potworny regiment'. Już je przeczytałem. Muszę zmienić zdanie o Terrym Pratchecie.....jest lepszy niż myślałem. Humor jak zwykle na wysokim poziomie i mnóstwo absurdalnych sytuacji oraz zabawnych/ciekawych postaci.


Również kupiłem obie te ksiązki, jednak zdania nie musiałem zmieniać zdania, ponieważ od zawsze uwielbiałem twórczość tego pana i nie raz zdarzyło mi się w tramwaju/autobusie zasmiewac w nibogłosy z jakiejś absurdalnej/przesmiewczej sytuacji. Ten autor potrafi wysmiać tak naprawde wszystko - od błedow religi, poprzez przesady, a konczac na polityce. Jedyna wpadka jaka zanotował moim zdaniem to "Kosiaż" - ksiązka wyszła srednia i raczej nieciekawa. Chyba jest to jedyny autor, przy którym nie szkoda było mi ani jednej złtówki wydanej na ksiązki.
Zegarmistrz - 29-05-2008, 20:32
Temat postu:
Caladan napisał/a:
Tak wogle jakie gry zaoferowali na płytce.

Armies of Exigo
Broken Sword 3
Trackmania
Alien Shooter
I do tego trochę wolnego softu.
Anonymous - 29-05-2008, 20:59
Temat postu:
Offtopic, moi drodzy...

Przeczytałem sobie po latach "Trzech Muszkieterów". Mam do tej książki wielki sentyment, gdy byłem brzdącem oglądałem Dogatgnana, mam nawet zdjęcia z jakiegoś przedszkolnego balu w stroju muszkietera. I mimo upływu lat miło się to tego tytułu wraca - widziałem kilka adaptacji filmowych, był nawet musical, ale jednak książka jest najlepsza.

Ech, czemu ja w domu nie mogę znaleźć "W Dwadzieścia Lat Później?" Głowę bym dał, że kiedyś to w domowych zbiorach było.
longerowa - 30-05-2008, 12:17
Temat postu:
"Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki" Mario Vargas Llosa.
Zrobił się "bum" na Llosę.. To dobrze, bo autor świetny. Już miałam kontakt z jego książkami i faktycznie robi wrażenie, zwłaszcza, gdy odrobinę wcześniej czytało się coś słabego. W tym jednak przypadku, sięgnęłam po "Szelmostwa" po lekturze Marqueza, więc odczuwam niedosyt i nie umieram z zachwytu. Ciekawa historia, choć przewidywalna. Nie liczyłam na jakieś specjalne zwroty akcji, ale doceniałam język i sposób przedstawiania postaci. Polecam :]
Anonymous - 30-05-2008, 13:08
Temat postu:
Uparcie przebijam się przez twórczość Dawida Webera, znaną pod wspólnym określeniem Honorverse.

Nie powiem, jedenaście tomów powieści plus opowiadania, plus gościnnie Eric Flint - efekt jest, że tak powiem, monotonny w formie, fabularnie natomiast zadowala mnie w pełni.
I opisy bitew faktycznie są niczego sobie.
Bezimienny - 02-06-2008, 17:44
Temat postu:
Właśnie, wbrew mojemu krakaniu wygląda na to, że w następnym roku jest szansa na kolejnego Honorversa (Storm from the Shadows, dla zainteresowanych pierwsze fragmenty-zajawki można znaleźć na stronie ze snippetsami do nowych wydań prowadzonej przez jednego z pracowników Baena - http://jiltanith.thefifthimperium.com/ ). Z jednej strony nadal trwa wojna z Heaven (ona się chyba nigdy nie skończy), z drugiej

Spoiler: pokaż / ukryj
najwyraźniej szykuje się konflikt z Ligą Solarną - to może być wreszcie ciekawa odmiana

Amnezjusz - 06-06-2008, 14:05
Temat postu:
Kończę właśnie tom I Pana Lodowego Ogrodu Grzędowicza. Zaprawdę powiadam Wam, już dawno lekko, łatwo i przyjemnie nie czytało mi się żadnej księgi! W sumie nie dziwię się tej masie nagród jej przyznanych. Grzędowicz stworzył bardzo ciekawy, wiarygodny świat. Bohaterowie są wyraziści, mają określoną rolę w świecie, nie są tylko statystami. Również sposób narracji jest niesamowicie płynny... Ogólnie książka godna polecenia każdemu fanowi fantastyki a i nie tylko, bo w Panie... coś dla siebie mogą znaleźć nie tylko oni :)
Mao - 11-06-2008, 22:54
Temat postu:
Ostatnio przeczytałam :
- Harry Potter cz. 7 - nie jestem szczególnie zachwycona. Przeczytałam topic o Harrym i z przykrością muszę się zgodzić z większością (raczej bardziej negatywnych aniżeli pozytywnych) wypowiedzi :(
- Zagubieni w Tokio Marcin Bruczkowski - ciekawa historia Polaka pracującego w Japonii, który zaniepokojony nieobecnością swojego kolegi z pracy postanawia go odszukać. Jednak chyba bardziej podobało mi się Bezsenność w Tokio...
- Moralność Pani Dulskiej Gabriela Zapolska - no comments... :p
Ari - 15-06-2008, 14:40
Temat postu:
Zacząłem 'Pieśń lodu i ognia' George R.R. Martina - pierwszy tom sagi - ponad 700 stronnicowa 'Gra o Tron' mnie wręcz powaliła, ledwo zacząłem a jednak musze przyznać, że to TA książka - ta która kogoś nienawidzacego 'średniowecznego fantasy' do niego przekonała.

Ma wszystko to czego zabrakło Tolkienowi i nie ma tego przez co nie byłem w stanie Władcy Grzebieni przęłknąć (na papierze, bo filmy mi w miarę weszły).

Potężna fabuła, naprawdę, oraz co by nie pisać nie dla młodego czytelnika (akurat Tolkien pisał dla swych dzieci, może dlatego mi coś tam nie gra?), spiski, koligacje, gigantyczne tło historyczne i kulturowe, gwałty, krew, okaleczenia, honor, dwory, wolne miasta, pustkowia, góry, legendy... polecam.
Beryl - 15-06-2008, 14:53
Temat postu:
"Kafka nad morzem" Murakamiego (nie wiem czemu - zanim nie sprawdziłam tytułu na okładce, wydawało mi się, że czytam "Kafkę na wybrzeżu") - długie jak cholera, choć i tak trochę za krótkie - z jakiegoś powodu autor obciął całe zakończenie, które mogłoby wyjaśnić, o co chodziło z tymi kosmitami, siostrami i larwami.
Poza tym książka przeurocza, ciepła i bardzo humorystyczna. I bardzo taka... biblioteczna, to chyba najlepsze słowo - bohaterowie nie tyle opisują otoczenie, co je katalogują: przyszedł mężczyzna, obcięte paznokcie, krótkie włosy, ubrany w koszulkę białą w granatowe paski, szare spodnie i czarne buty, skarpetek nie widziałem, nie wiem, jakiego koloru. Razem otwarliśm bibliotekę, umyliśmy okna, starliśmy kurz ze wszystkich półek poza tą trzecią od dołu z lewej strony, potem zrobiliśmy obiad. Na obiad był węgorz... i w ten deseń przez dobre sześćset stron. Ale czyta się miło.
Anonymous - 22-06-2008, 10:53
Temat postu:
John Grisham - "Wezwanie". Facet mi imponuje. Jest najlepiej sprzedającym pisarzem na świecie a pisze książki w sumie nijakie. Czytam, studiuję jego warsztat, szukam klucza itd. Generalnie to taki King w wersji soft - detaliczne opisy, niewielka ilość dokładnie pokazanych bohaterów, fabuła, która jest cienką nitką, na której zawieszono całość opisów i aż dziw bierze, że wszystko się w diabli nie zerwie.
O ile nigdy nie marzyłem, aby umieć pisać tak, jak moja mistrzyni LeGuin, tak styl Grishama jest ciekawy w analizie i wydaje mi się, że nawet, jeśli nie lubi się tego typu literatury (ja za thrillerami, a już zwłaszcza prawniczymi, nie przepadam), to można się od niego czegoś ciekawego nauczyć. Na pewno więcej niż z książek typu "Jak napisać bestseller".
Amnezjusz - 22-06-2008, 11:26
Temat postu:
Grishamowi w moim odczuciu trafiają się pozycje ciekawsze i 'mniej nijakie' - jak choćby "Bractwo" czy w końcu - a tak - kluczowa pozycja Grishama, "Czas Zabijania". Faktem jednak jest, że jest swego rodzaju fenomenem ;-)

Sam tymczasem zagłębiam się w "Liżąc Ostrze" Jakuba Ćwieka - sensacja + elementy grozy, na razie bez fajerwerków, ale rozwija się dość ciekawie. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Shizuku - 26-06-2008, 18:46
Temat postu:
W końcu wziełam się za Wiedźmę. I jestem bardzo zadowolona. Fantastyki nie lubię, miałam chyba pecha do książek, a tu zostałam bardzo mile zaskoczona. Postaci sympatyczne, logiczne i dające się lubić. Ale przede wszystkim humor. Nieraz śmiałam się w głos. Wpadki Wolhy i jej komentarze są po prostu rozbrajające. Już się biorę za 2 część.
Asthariel - 28-06-2008, 15:30
Temat postu:
Przeczytane:
Patrol zmroku - autorstwa łukanienki. Fajne czytadło, mimo że nie znam poprzednich cześci
HP i Insygnia śmierci - nareszcie przeczytane po polsku. Jedna z słabszych części, poza tym nadmiar trupów
Zielona Mila - S. Kinga, świetna książka, o więźniu skazanym za zabicie 2 dziewczynek, który umie uzdrawiać.
Anonymous - 28-06-2008, 19:01
Temat postu:
Wszystko co po polsku o Honor Harington wyszło. A będzie więcej...

Przyjemnie się czytało. ni ty space opera, ni to hard sci-fi. Weber wielkim twórcą może nie jest, może tłumaczenie nie jest doskonałe*, niemniej książki czytało mi się bardzo przyjemnie. Chwali się opisy bitew, a mi dla odmiany podobało się ujęcie "obcych".



* też nie do końca, bo w oryginale też tak jakoś ...drętwo brzmiało. Takoż, zastanawiającą duża ilość powtórzeń.

Teraz Dahak tegoż samego Autora, później Pratchett, a jak się zbiorę to Lód.
Anonymous - 28-06-2008, 20:07
Temat postu:
Fredrick Forsyth - "Mściciel". Był Grisham, teraz drugi. Lepszy od Grishama, szybszy i dokłądniejszy, a przy tym diablo szczegółowy. Co ciekawe, facet stara się unikać rozwiązań typu deus ex machina, a choć zakończenie i tak znamy, to znajdzie się tam coś, co zaskoczy. Generalnie czytało się całkiem miło - sprawnie napisane czytadło.
...rozbawiło mnie tylko postawienie w roli pozbawionego skrupułów szefa komórki CIA wychowanka kolegium jezuickiego...Aramis?
Agon - 29-06-2008, 16:45
Temat postu:
Ostatnio wzięłam się za ''Misery'' S. Kinga.

Słynny pisarz Paul Sheldon, autor cyklu romansideł o kobiecie imieniem Misery, w czasie zamieci śnieżnej w górach miał wypadek samochodowy. Kiedy odzyskuje przytomność, Paul budzi się w stojącym na odludziu domu przerażającej Annie Wilkes, byłej pielęgniarki i miłośniczki jego książek o Misery. Z czasem opieka, jaką Annie obdarza Paula przeradza się w prawdziwy koszmar, a jego ‘’wybawicielka’’ ujawnia swoje prawdziwe oblicze, oblicze niebezpiecznej i nieobliczalnej wariatki, która ma na swoim koncie kilkadziesiąt morderstw, a swojego pierwszego morderstwa dokonała w wieku 11 lat... Odcięty od świata, samotny, pozbawiony nadziei, uzależniony od środków przeciwbólowych i przykuty do łóżka, Paul zdany jest na łaskę swojej wybawicielki, która nie kwapi się, by odwieźć go do szpitala.

Bardzo podoba mi się klimat ''Misery'', stopniowo narastający nastrój grozy, samotności, odosobnienia oraz psychoza, jaka ogarnia naszego bohatera. Uwielbiam książki Kinga.
Anonymous - 09-07-2008, 16:18
Temat postu:
Rafał Andrzej Ziemkiewicz - "Czas Wrzeszczących Staruszków" - znakomita naliaza dwóch lat rządów PiSu, drogi tej partii do władzy i przyczyn jej klęski. Jedna z najbardziej krytycznych pozycji względem tej partii, bo pisana przez osobę z jednej strony nieco z nią sympatyzującą, a jednocześnie mocno rozczarowaną style sprawowania przez Jarosława Kaczyńskiego władzy. Oczywiście, dostaje się też mocno innym, nawet nie komuchom, ale głównie nasze pseudointeligencji wychowanej na gazwybie, niektórym dziennikarzom jak i rozmaitym mędrkom, uważającym się za nieomylnych. Wszystko napisane z dystansem i błyskotliwie, czasem, ale jednak rzadziej, z humorem. Rzecz godna polecenia.
Ysengrinn - 10-07-2008, 15:22
Temat postu:
Ysabel Guya Gavriela Kaya - generalnie o Prowansji, a także o przeżyciach grupy ludzi którzy przypadkowo wplątali się w dziwną i pełną magii historię, powtarzającą się od zgrubsza 2500 lat. To znaczy - na początku wydaje się, że przypadkowo:>.

W dalszym ciągu uwielbiam to jak facet pisze, nawet jeśli widzę jego niedociągnięcia. Świetny styl, humor, mroczne i gotyckie (a także rzymskie, celtyckie, francuskie i cholera wie jakie jeszcze) okoliczności przyrody, wielka miłość przez tysiąclecia. No i oczywiście postacie - mężczyźni których można polubić nawet jeśli są amoralnymi maniakami oraz kobiety, które pokazują swą siłę mimo iż żadna nie skacze na dwadzieścia metrów ani nie łamie karków stopami. Jedyne chyba co można zarzucić to fakt, że zakończenia domyślałem się co najmniej od połowy książki, ale też siłą Kaya była zawsze innowacyjność treści, nie formy.

Jak zwykle autor kładzie nacisk na dwie rzeczy; po pierwsze lekcja, której uczy nas historia. Jednym z najciekawszych spostrzeżeń książki jest fakt, iż spostrzegamy zachód słońca jako coś pięknego - to wbrew pozorom ważne, gdyż kiedyś dla ludzi był to tylko zwiastun nadchodzącej nocy, w której czaili się wrogowie, duchy i demony. Po drugie różnice, jakie nas dzielą - świat spostrzegany przez Celtów i Rzymian, kobietę i mężczyznę, dorosłego i nabuzowanego hormonami 15-latka. O dziwo nawet ów nabuzowany nastolatek (zresztą główny bohater) myśli odpowiednią częścią ciała i nie zachowuje jakby uciekł z hamerykańskiej komedii dla palantów.

Wady - jak zwykle zakończenie. Nie jest złe, ale na tle całości wypada gorzej (inaczej niż we "Lwach Al-Rassanu", gdzie faktycznie było złe - rozciągnięte i zamotane). No i po lekturze trudno wrócić do standardów postaci z anime - obejrzałem w międzyczasie trzy odcinki Tower of Druaga i BTJT wydał mi się jeszcze bardziej żałosny, a moe bloby o trzy oczka bardziej beznadziejne.
Anonymous - 10-07-2008, 17:17
Temat postu:
Po przesłuchaniu "Art of War" Sabatonu znalazłem na półce "Dardanele", kingę poświęconą jednej z bitew, o której mowa i na płycie. Oj, ubawiłem się. Churchill zachował się jak gracz rtsowy, któremu wydaje się, że wystarczy kupa ciężkich dział aby pokonać wroga, o piechocie, która powinna opanować teren nie pomyślał. Klapa bitwy o Dardanele to w dużej mierze jego osiągniecie, za co całkiem słusznie zarobił dymisję.
Druga część to desant pod Gallipoli - czyli nauczka, jak ich nie robić. Zero maskowania, dezinformacji, w efekcie czego Turcy doskonale wiedzieli czego sie spodziewać i spuścili aliantom baty.
Ciekawostką jest opisana w książce próba zdobycia przez Turków kanału sueskiego, podczas której żołnierze tureccy próbowali opanować krążowniki alianckie poprzez abordaż. Skończyło się to tak, jak to się skończyć musiało.
Amnezjusz - 10-07-2008, 17:39
Temat postu:
Grisznak napisał/a:
"Dardanele", kingę poświęconą jednej z bitew, o której mowa i na płycie. Oj, ubawiłem się. Churchill zachował się jak gracz rtsowy, któremu wydaje się, że wystarczy kupa ciężkich dział aby pokonać wroga, o piechocie, która powinna opanować teren nie pomyślał. Klapa bitwy o Dardanele to w dużej mierze jego osiągniecie, za co całkiem słusznie zarobił dymisję.

Heh, czytam właśnie o innym epizodzie, którego gorliwym zwolennikiem i rzecznikiem był Churchill - o interwencji w Rosji w latach 1919-20. Pomysł obalenia Lenina i fryndów ambitny i godny pochwalenia, ale przy takim wsparciu i 'rozmachu' jaki towarzyszył operacji niemal niemożliwy do zrealizowania. Co najważniejsze jednak Krucjatę Churchilla bardzo dobrze się czyta i przy okazji można dowiedzieć się kilku rzeczy o końcu wojny o których dotychczas nie miało się pojęcia.
Anonymous - 13-08-2008, 14:45
Temat postu:
Można czasem sobie narzekać na rodzeństwo, ale jednak ono zna nas najlepiej. W prezecie imieninowym dostałem od siostry "Trzask-Prask: Wywiady z mistrzami polskiego komiksu". Trafiła, trzeba jej przyznać, w dychę. Aż się łezka w oku kręci gdy czyta się o Kleksie, Kajtku i Koku, Klossie, Tytusie i dziesiątkach innych tytułów, na których się wychowało.
Asthariel - 18-08-2008, 15:06
Temat postu:
Niedawno kupiłem 2 książki Scotta Lyncha - ,,Kłamstwa Locke'a Lamory'' i ,,Na szkarłatnych morzach''
Opowiadają one o mistrzu oszustwa, kradzieży i aktorstwa Locku Lamorze, który, jak mówi Złodziejmistrz ,,po prostu kradnie za dużo!''. Razem ze swoim 5-osobowym gangiem robi kretynów z arystokracji, kradnąc im fortuny za pomocą przeróżnych oszustw i przebieranek. Jednak będą musieli zacząć działać w słusznej sprawie, gdyż kontrolę na przestępczym światkiem miasta próbuje przejąc tajemniczy Szary Król, którego plany nie ograniczają sie tylko do tego...

Na tylnej stronie okładki można znaleźć porównania do Ocean Eleven, Żądła i Vabank, ja do tego dorzucę mnóstwo podobieństw w klimacie do gry komputerowej Thief, co jest olbrzymim komplementem. Z niecierpliwością czekam na 3 część cyklu zatytułowaną ,,Republika Złodzieji''.

Pierwsza część zasługuje u mnie na 5/6, druga tylko na 4+, ponieważ następuje spora zmiana w klimacie (powieść marynistyczna o piratach), co nie każdemu może przypaść do gustu.
cintra - 26-08-2008, 23:50
Temat postu:
Witam po prawie roku nieobecności... ^^'
Ja jestem w 2/3 tzw. "trylogii husyckiej" Sapka. Inne to od Wiedźmina - i dobrze! - ale zachowany soczysty język sagi i świetne sceny walk. Przypomina mi to trochę Sienkiewicza wymieszanego z fantastyką - może nic ambitnego, ale jak to się czyta! ^^
No i od pewnego czasu nadrabiam literaturę iberoamerykańską. Tym razem jestem w połowie "Ciotki Julii i skryby" Llosy. Historia 18letniego chłopaka pracującego w radiu, jego romansu z własną ciotką (32 letnią bodajże) i znajomości z autorem niezwykle popularnych powieści radiowych - Pedra Camacho. Fabuła wydaje się na razie dość prosta, a narracja podzielona jest na dwa nurty - opowieść głównego bohatera przeplatana jest treścią powieści radiowych. Wciąga. Zobaczymy co z tego wyjdzie. :)
Krwawisz - 27-08-2008, 00:22
Temat postu:
Ja niedawno przeczytałem Katedrę w Barcelonie - doskonała powieść historyczna - wciąga jak mało co i praktycznie zeszło mi na nią niecałe dwa dni. Jeśli ktoś lubi powieści Umberto Ecco czy podobały mu się Filary Ziemi Folletta - nie może nie znać!

Obecnie za to wziąłem się za Hyperion Simmonsa i muszę powiedzieć, że po przeczytaniu połowy, książka ta swoim geniuszem może powoli zaczynać konkurować z Diuną. Lepszej rekomendacji chyba nie trzeba...
Teukros - 27-08-2008, 19:32
Temat postu:
Samuel Huntington Zderzenie cywilizacji. Książka ciekawa i pouczająca. Obwołana swego czasu jedną z najbardziej wnikliwych analiz społeczno - politycznych współczesnego świata, Zderzenie cywilizacji dziesięć lat od publikacji doskonale dowodzi chyba tylko jednej tezy, zawartej w książce - że wszystkie modele społeczno - polityczne są ułomne, i że nie wytrzymują próby czasu. Tak jest i tym razem - świat, na przekór Huntigntonowi nie bardzo chce postępować zgodnie ze stworzonym przez niego modelem "zderzeń cywilizacyjnych". Co więcej, wszystko wskazuje na to, że dezawuowany przez Huntingtona model etatystyczny ma się całkiem nieźle, i w ograniczonym zakresie pozwala na dosyć trafną prognozę zachowań całych państw...
Melmothia - 29-08-2008, 20:25
Temat postu:
Chcąc sprawdzić, co to za Murakami i z czym to się je, zabrałam się za „Kronikę ptaka nakręcacza”. Zaczynając od początku: książka po pierwszych stronach nie zachwyca, nie wciąga. Potem robi się lepiej, ale to jeszcze nie to, nadal można się oderwać i wrócić kiedy najdzie większa ochota na czytanie czegokolwiek. W pewnym momencie następuje przeciągłe: „a-haaaa, ale ja już etap fascynacji Jonathanem Carrollem mam za sobą tak od trzech lat, jaka szkoda” (potem doszłam do wniosku, że Murakami jest jednak o parę poziomów wyżej). Niemniej jednak, jako osoba, której taki typ literatury z pogranicza rzeczywistości i jakiegoś innego świata tudzież wnętrza głowy ludzkiej od dawna się podobał, czytałam dalej. Zaczęło mnie to ciekawić od opowieści Mamii (nie przeczę, że miało to związek z tym, że opisywane były działania wojenne, wywiadowcze, a nie gotowanie makaronu czy robienie prania, chociaż przez pewien fragment ledwo przebrnęłam – tak, jestem wrażliwa). Potem nieco wciągnęło, następnie (gdzieś w drugiej połowie) na dobre pochłonęło. To nie było to, czego się spodziewałam (à propos innego tematu o opiniach i takich tam…). Przekonanie się, że nie jest to znowu taka całkiem zwyczajna i przeciętna lektura zajęło mi jakieś 300 stron. Nie zrozumiałam też wszystkiego, a raczej nie zrozumiałam celowości umieszczenia tam pewnych fragmentów oprócz tego, że dobrze się je czytało i ładnie się komponowały z resztą. I można było umieścić parę ciekawych dywagacji na różne tematy, takie jak logika w świecie, cel życia czy potrzeba śmierci. Nie, nie narzekam, po prostu się zastanawiam. Jak już przeczytałam całość, uznałam, że książka niesamowicie mi się spodobała. I był kot. Mało, ale był.
Inną rzeczą, która fascynowała mnie od samego początku były dialogi i niezwykle precyzyjny sposób wyrażania się. Każdy wyraz był starannie dobrany, miał dokładnie wyznaczone miejsce w dokładnie przemyślanym zdaniu. Każde uczucie, każda najmniejsza myśl, którą ktoś starał się przekazać komuś innemu była ujęta tymi słowami. Nawet jeśli osoba mówiąca nie do końca rozumiała, czego pragnie lub co powinna powiedzieć, starała się użyć takich wyrazów i tak nimi operować, by nawet to wahanie wyrazić w jak najbardziej zrozumiały i szczegółowy sposób. Wręcz chirurgiczny.
alex - 29-08-2008, 21:08
Temat postu:
Robert Ludlum - Przesyłka z Salonik
Ostatnio podjąłem nowe zadanie. Postanowiłem przeczytać wszystkie (przynajmniej te, które mam w swojej bibliotece) książki tego znanego amerykańskiego pisarza sensacyjnego.
Książka, którą wziąłem na pierwszy ogień to właśnie Przesyłka z Salonik. Jest to dość ciekawa książka, która opowiada historię pewnego włoskiego klanu, któremu powierzono opiekę nad cennymi dokumentami, o treści, która mogłaby zburzyć cały porządek świata. Fabuła nie powiem dość ciekawa, "żwawa" pełna zwrotów akcji. Osadzona w okresie drugiej wojny światowej a później w okresie zimnej wojny. Reprezentuje dość wczesny styl pisania tego autora (wydana w 1976 roku - czyli przed serią o Bournie) Książkę polecam. Jestem ciekaw czy na forum jest ktoś, kto jest był kiedyś czy jest zainteresowany tym autorem?
Anonymous - 30-08-2008, 18:41
Temat postu:
Boris Akunin - "Turecki Gambit" - sensacyjno historyczna powieść w realiach wojny rosyjsko - tureckiej z 1878. Czytadło, sprawnie napisane, co ciekawe, dalekie od jakiejś gloryfikacji carskiej Rosji, która ostatnimi laty zrobiła się w Putinolandzie popularna.
Anonymous - 30-08-2008, 21:29
Temat postu:
Starfire Seria, w której klawiaturę umoczył Dawid Weber czyta się zaskakująco miło i lekko jak na raport z bitew przerobiony na książkę. Z tego co wyczytałem w sieci, seria to po prostu fabularyzowane opisy tego, co autorzy wygrali danego wieczoru, a przy okazji opisy kolejnych ras i planet uniwersum.
Mimo wszystko wciąga. Nie tak jak Honorverse, ale pozwala na wyłączenie mózgu i cieszenie się kolejnymi ogranymi numerami. W zasadzie, jedynym, co te książki ratuje, to opisy bitew. Dla mnie to na razie wystarcza. Po dwunastu godzinach w pracy odechciewa się dzieł ambnitnych, a pratchetta żadnego pod ręką nie mam.
Anonymous - 01-09-2008, 11:22
Temat postu:
Jan Kazimierz Sawicki - "Zdrada Alianckiej Bandery" - czyli o tym, jak to nasze statki handlowe i szkoleniowe zwiewały z francuskich portów w 1940 i o tym, jak to Francuzi kombinowali, aby je wszystkie oddać szkopom. Barwnie napisana, naszpikowana wspomnieniami i anegdotami, mimo poważnej tematyki nie pozbawiona wątków humorystycznych (Francuzi "pozwolili" uciec "Kromaniowi" z Dakaru, po tym jak kapitan poszedł do władz i poinformował, że mu się na statku bolszewizm lęgnie i że marynarze mogą nim zarazić resztę portu).

O bojowym duchu niezwyciężonej armii francuskiej świadczy scenka, kiedy to za uciekającymi "Śląskiem" i "Cieszynem" rzucił się w pościg oddział francuskiej piechoty, wymachujący francuską flagą. Po skierowaniu w ich stronę działka, potomkowie Asterixa rzucili się do ucieczki, ku zdziwieniu naszych porzucając i depcząc flagę.
Anonymous - 06-09-2008, 16:21
Temat postu:
Grisznak napisał/a:
Przeczytałem sobie po latach "Trzech Muszkieterów". Mam do tej książki wielki sentyment, gdy byłem brzdącem oglądałem Dogatgnana, mam nawet zdjęcia z jakiegoś przedszkolnego balu w stroju muszkietera. I mimo upływu lat miło się to tego tytułu wraca - widziałem kilka adaptacji filmowych, był nawet musical, ale jednak książka jest najlepsza.

Mnie ta książka bardzo rozczarowała. Niewątpliwie winne temu były moje bardzo wysokie oczekiwania wobec niej, którym po prostu nie sprostała. Bohaterom tej książki udało się trwale wpisać w świadomość ludzi, co z pewnością jest niezwykłym sukcesem. Trudno zliczyć liczbę ekranizacji ich przygód, nie wspominając o opowieściach zupełnie nowych, które poza bohaterami nie mają nic wspólnego z książkowym pierwowzorem. Biorąc „Trzech muszkieterów” do ręki, to legendarne dzieło, które natchnęło i porwało swą treścią ludzi, moje nadzieje były bardzo duże. Tymczasem powieść okazała się ciekawa, ale nie wybitna, głównie z powodu kilku niezwykle irytujących rzeczy. Denerwował mnie d’Artagnan (!) - a więc jedna z tych legendarnych postaci - który okazał się narwanym, rozedrganym emocjonalnie młodzieńcem Był zawsze, niczym jakiś Superman, najlepszy, a wszelkie jego wybryki uchodziły mu na sucho. Sztuczne było jego wielkie uczucie, które nagle zgasło, by potem znowu - choć w mniejszym stopniu – się pojawić, a i ta wielka przyjaźń między głównymi bohaterami nie do końca mnie przekonała…
Zaznaczam, że nie uważam książki za złą, po prostu nie zaspokoiła mojego apetytu, rozbudzonego przez wyjątkowego „Hrabiego Monte Christo”. Spodziewając się powieści podobnej miary, spotkał mnie zawód.

Z ostatnio przeczytanych bardzo spodobała mi się powieść J. Saramago „Miasto ślepców”. Napisana dość specyficznie zwłaszcza jeśli chodzi o dialogi, które nie są wyodrębnione w tekście, niemniej szybko można się do tego przyzwyczaić i ma to jakiś swoisty urok. Książka w pewien sposób oddziera nas z człowieczeństwa, pokazuje jak krucha jest cywilizacja, którą się chełpimy, jak blisko nam do zwierząt, których pryncypalnym celem jest przetrwanie, jak nietrwałe są wartości, którymi rzekomo kierujemy się w życiu. Mówi o humanitaryzmie, otwartości na drugiego człowieka, relatywizmie moralnym, wreszcie o bezradności, o tym, że choć ludzie są przeświadczeni o swej wyjątkowości i wybitnej roli w świecie, są wobec niego bezsilni.
W listopadzie ma wejść do kin ekranizacja tej powieści. Kusi mnie, by ja zobaczyć, ale z drugiej strony obawiam się, że nie będzie ona zbyt dobra (podobno przeszła bez większego echa na festiwalu w Cannes). Ponadto aktorzy nie pasują mi do postaci, które odgrywają, ale to akurat normalne, że każdy ma własną wizję danych bohaterów. W każdym razie zanim ktoś zdecyduje obejrzeć film, niech przeczyta tę książkę. Wiadomo, że adaptacje są gorsze; mnie chyba tylko film „Lśnienie” bardziej podobał się od powieści Kinga.
wa-totem - 06-09-2008, 18:33
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Skończyłem drugi tom Hyperiona - dooobra książka.
Hmm. Brzmi jak coś, co totem winien połknąć. Porozglądam się po warszawskich tanukach...

Ja nadrabiam braki, i przeczytałem właśnie Ucztę dla Wron. Mattaku~~ znów nic o smokach, ja się tak nie bawię!
Ysengrinn - 06-09-2008, 19:51
Temat postu:
Jakby warszawskie tanuki nie miały to ładnie uśmiechaj się do Maieczki, bo w początkach listopada jadę do Wawy jej to cudo oddać:P.
Pan B - 10-09-2008, 22:23
Temat postu:
Ostatnio przed moimi oczami przeszły wszystkie literki dzieła Ziemkiewicza pt 'Ognie na skałach'. Bardzo ciekawe połączenie realiów starosłowiańskich księstw i fantastyki. Polecam.
DarkHaze - 16-09-2008, 21:22
Temat postu:
A ja ostatnio przeczytałem Hrabiego Monte Christo (3 tomy), każdy powienien znać.
Widzę, że się wyżej pojawiło Trzech Muszkieterów, to tego samego autora, ale muszkieterow jeszcze nie czytałem. Hrabia był świetny, lubie motyw zemsty.
Anonymous - 21-09-2008, 15:58
Temat postu:
"Dzienniki" Hansa Franka, w formie skondensowanej do dwóch grubych tomów (całość ma 11 tys stron i jej nie wydano), czyli początki integracji Polski z Europą - tak przynajmniej pisze o swoich działaniach sam Frank, podkreślając konieczność europeizacji ziem polskich, a o sobie pisząc non stop jako o "europejczyku". Zdolny euroscepetyk mógłby wykorzystać te dzienniki nader ciekawie.
Co poza tym? Frankie wspomina, jak to w ubraniu cywilnym chodzi sobie po Krakowie i znieść nie może, że Polacy na ulicach popychają a nawet czasem poszturchują żołnierzy niemieckich. Poza tym wystawia bardzo wysokie oceny AK, jednocześnie nie raz dając dowody świetnego rozeznania, jakie Niemcy mieli w polskim podziemiu. Mamy też jego prywatne wojny z Himmlerem, nieprzyjętą dymisję, kontakty z przedstawicielami Polaków (dość ciekawe i mało znane szerzej) Dla historyka tamtych lat - źródło bezcenne.
Anonymous - 07-10-2008, 16:56
Temat postu:
"Urodziny Świata" pani Le Guin - oj, słabo. Zbiór fanfików yuri i yaoi wymieszanych do kupy i wstrząśniętych, następnie osadzonych w realiach Ekumeny. Wszędzie się sekszą, w różnych kombinacjach i układach, w efekcie czego człowiek zerka raz po raz na okładkę, zastanawiając się, czy to na pewno napisała Le Guin a nie jakaś O.
de99ial - 07-10-2008, 17:17
Temat postu:
A ja znowu wróciłem do Sapka. Obecnie - po tygodniu - "Miecz Przeznaczenia" dokłądnie świeżo po Okruchu Lodu.

Naprawdę lubię wracać do wiedźmina...
Irian - 07-10-2008, 20:55
Temat postu:
The Eye of the World, czyli musiałam pojechać do Pragi, żeby w normalnej księgarni kupić to sobie w oryginale. Whee. <3

Poza tym, podręcznik "Communicative Czech for foreigners" czyli zamierzam konstruktywnie wykorzystać te 10 tygodni. :>
Szuki - 07-10-2008, 21:35
Temat postu:
Wszystkie pięć książek Christophera Moorea, czyli "Baranek", "Krwiopijcy", "Najgłupszy Anioł", "Ssij, Mała ssij" i "Brudna Robota". Absolutna rewelacja z naciskiem na "Baranka", którego łyknąłem w jedną noc (co mi się przy książkach tych rozmiarów rzadko zdarza). Ogólnie, polecam wszystkim tym, którzy mają ochotę na coś lekkiego i diabolo zabawnego.

Poza tym atakuję "Amerykańskich Bogów" Gaimana i "Blask Fantastyczny" Pratchetta - i obie bardzo mi się podobają.
Anonymous - 13-10-2008, 17:04
Temat postu:
Halina Popławska "Szkaplerz Wandejski" - Wandea to jeden z najtrudniejszych tematów w historii. O ile w przypadku takich spraw jak holocaust czy gułag sprawa jest jasna i nikt, poza jakimiś wykolejeńcami, nie podważa ich faktu czy też win, tak tu sprawa przedstawia się diametralnie inaczej. Mimo, że wydarzenia jakie rozegrały się w Wandei były pierwszym nowożytnym ludobójstwem na skalę masową, prowadzonym planowo i metodycznie na polecenie władz państwowych, nadal nie ma mowy o obiektywnym podejściu do tego tematu. Każdy kto pisze o Wandei jest albo rojalistą albo republikaninem. Nawet najlepsze prace na ten temat, jak "Rozważania o Wojnie Domowej" Jasienicy czy "Ludobójstwo Francusko Francuskie" Sechera są wyraźnie ukierunkowane, o pracach innych historyków (jak Baszkiewicz) czy literatów (jak Hugo) nawet nie wspominam.

Popławska nie kryje, że stoi po stronie wandejczyków. Trudno jej się dziwić, bo męstwo i szaleńcza odwaga takich ludzi jak de la Rochejaquelin czy Cathelineau albo d'Ebee, którzy w młodym wieku dokonywali na polu bitwy cudów walcząc z wojskami republiki za "Boga i Króla", niewątpliwie przemawia do wyobraźni. Tym bardziej jest to wyraźne, gdy zestawi się ich z przeciwnikami pokroju Westermana czy Barere. Mamy tu romans arystokratki z cieślą, żołnierza armii królewskiej, którzy przeżył desant na półwysep Quiberon, trochę batalistyki a przede wszystkim sporo informacji o samej Wandei (autorkę ewidentnie inspirował wspomniany wyżej Jasienica).

Wychodzi rzecz sprawnie napisana, dobra w lekturze i nie nudząca (mimo, że wydało to związane z ojcem Rydzykiem Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne). W sam raz na jeden - dwa wieczory. Rzecz ciekawa, choć jednostronna, ale jak pisałem wyżej, w przypadku Wandei nie ma mowy o bezstronności i pewnie jeszcze długo nie będzie.

Książka jest drugim tomem Tryptyku Rewolucyjnego tejże autorki. Każda z powieści tworzy przy tym odrębną całość. "Kwiat Lilli we Krwi" miałem już od dawna, teraz muszę znaleźć gdzieś "Spisek w Piemoncie".
Ysengrinn - 13-10-2008, 19:19
Temat postu:
Fuengirola 1810 - kolejny "HaBek". Tym razem opisujący jedną z rzadkich okazji, gdy nasze wojska miały okazję powojować z Anglikami. Podobnie jak przy innych okazjach herbaciarze dostali kompromitujący łomot.

W opisywanym okresie armie Polaków i czerwonych kurtek miały wspólnego tylko jedno - jedni i drudzy generowali niewyobrażalny burdel. O zgrozo książka pokazuje, że Angole robili większy, co pozwoliło mniej więcej 500 naszym (200 oblężonych i 300 odsieczy) pobić na głowę 2500 desantujących herbaciarzy. Opisu bitwy nie będę spoilerował, bo warto zapoznać się samemu - nadawałoby się do ekranizacji, gdyby nie to, że bitwa taka trochę mało istotna.

Oprócz samej bitwy autor przybliża dzieje kilku polskich formacji które los i Napoleon zagnali do Hiszpanii - Szwoleżerów Gwardii, Legię Nadwiślańską oraz Dywizję Księstwa Warszawskiego, z której to dywizji pochodzili zresztą obrońcy Fuengiroli. Styl bardzo dobry, kilka potknięć merytorycznych i godna pochwały obiektywność w opisywaniu wydarzeń i sposobu myślenia. Sporo cytowania żołnierskich pamiętników, ale to trudno uznać za wadę, skoro sam o większości z nich nawet nie słyszałem (inaczej niż przy takim "Koronowie 1410" , gdzie 2/3 książki to bezwstydne cytaty z trzech powszechnie znanych książek).
IKa - 19-10-2008, 16:34
Temat postu:
Usunięto plagiat.

Na przyszłość proszę opisywać dany tytuł własnymi słowami, a nie bezmyślnie kopiować opisy z innych stron, bez zgody i wiedzy autora. To, że coś znajduje się na ogólnodostępnej stronie internetowej nie oznacza, że jest bezpańskie i można z tym zrobić co się chce.

Dopóki nie udowodnisz, że opis "Imienia róży" należy do ciebie, proszę go ponownie nie wklejać tu.

IKa
Zua Biurokratka

Ysengrinn - 21-10-2008, 10:57
Temat postu:
Moskwa 1941 - fajna książka. Porządnie poszerza wiedzę o ZSRR, zwłaszcza, że spogląda na kraj inaczej niż np. "Imperium" Kapuścińskiego - tam były subiektywne odczucia autora, tu mamy wywiady z żywymi ludźmi. Wizja wojny na pewno bardziej realistyczna niż w "Lodołamaczu" Suworowa, który naciągał co tylko mógł (choć czytało się bardzo fajnie, nie powiem).

No i wychodzi na to, że Rosjanie jednak zawsze mieli strasznie długie i rozlatane języki, nieważne ilu sobie takim językiem poderżnęło gardło...
Anonymous - 21-10-2008, 11:46
Temat postu:
Charles de Gaulle "Wspomnienia", czyli opowieść o tym, jak to Francja niemal sama jedna nie wygrała drugiej wojny światowej. Fakt, ironizuję, ale De Gaulle, przy naprawdę świetnym stylu literackim (umiał facet pisać, przyznaję, mając porównanie z kilkoma innymi pamiętnikarzami tego kalibru historycznego) i dozie krytycyzmu względem niektórych polityków Francji, pisze o swoim kraju w taki sposób, że można co najwyżej zazdrościć. Nawet o dowódcach wojskowych, którzy nie przystąpili do Wolnej Francji wspomina jako o patriotach czy zdolnych (albo nawet wybitnych) żołnierzach. Wszyscy Francuzi, którzy walczą, awansują u niego na bohaterów i herosów. Choć na początku wojny Wolna Francja był bardziej manifestacją niż realną siłą zbrojną, De Gaulle miał w sobie naprawdę masę energii, budując z tego trwałą organizację, z własnym terytorium i siłami zbrojnymi. Co więcej, interesujące są jego relacja z areny dyplomatycznej - z ostrożną sympatią do Anglików, ledwie skrywaną niechęcią do USA i wyraźną sympatią do ZSRR.
Summa summarum, pisania o swoim kraju mogłoby się od pana De Gualle kilku naszych nauczyć, bo niestety zbyt często w naszej literaturze panuje zasada źle pojętego krytycyzmu. De Gaulle zaś, domyślając się zapewne, że jego pamiętniki będą źródłem historycznym dla kolejnych pokoleń, nie miał skrupułów, aby wykorzystać ów fakt dla propagowania nieco innego obrazu Francji niż ten, który znamy.
Serika - 03-11-2008, 09:34
Temat postu:
O mruuuuu!
Magdalena Kozak, "Nikt".

Trzeci tom "Nocarza", na który czekałam prawie rok - nie dlatego, że cykl jest wybitny, ale dlatego, że autorka ewidentnie celowała we mnie. Osobiście. Serio, serio. Lubię wampiry, lubię tragiczne przeszłości, lubię dylematy moralne i lubię całe stado postaci, które mam ochotę pogłaskać po główkach. Tak, wiem, zboczenie, tak już mam.

Spodziewałam się na koniec straszliwej rzezi i takiego stężenia emo, że depresja powinna z kartek wyciekać. A tu niespodzianka...


Spoiler: pokaż / ukryj
Poza jedną postacią (ale tutaj pewnie autorka korzystała z rankingów popularności... No jak ona mogła właśnie jego?!) nie ginie praktycznie nikt istotny. Natomiast z całą pewnością ta pani ma dokładnie takie same ciągaty pocieszycielskie jak ja, bo całej reszcie zafundowała tak bezwstydny happy end, że aż mi się nie chce wierzyć. Owszem, trauma traumą pogania i w ogóle, ale koniec końców chyba wszyscy dostają ładnie zapakowany prezent od losu. Z kokardką. Coś czuję, że po poprzednich tomach zapowiadających, że bohaterowie teraz to będą mieli naprawdę przerąbane, nie spodoba się publiczności. Bo co to niby jest, brak wielkiej tragedii na deser, kochajmy się wszyscy i w ogóle... No dobra, to nie była chyba obiektywnie rzecz biorąc dobra książka. Ale...


...ale Serikowi jest dobrze, o.
Anonymous - 06-11-2008, 17:10
Temat postu:
Margaret Crosland "Madame de Pompadour" - biografia najsłynniejszej kochanki Ludwika XV, jednej z najbardziej wpływowych kobiet w dziejach Francji. Napisana żywym i barwnym językiem, raczej popularna niż naukowa, jednak wypełniona sporą ilością ciekawych informacji. Jedynym drobnym minusem jest konstrukcja, gdyż w treść powrzucano dodatki, w efekcie czego czytając rozdział możemy ze zdziwieniem stwierdzić, że kolejne dwie strony poświęcono jakiemuś zagadnieniu a dopiero po nich wraca zasadnicza treść.
Mao - 16-11-2008, 17:06
Temat postu:
Tańcz, tańcz, tańcz Haruki Murakami - książka conajmniej dziwna xD Nigdy jeszcze takiej nie czytałam, ale muszę przyznać, że bardzo mnie zaintrygowała. Daje do myślenia, skłania do refleksji nad wieloma rzeczami. Erotyzm zawarty w tej książce może trochę już momentami zniesmaczać, ale Murakami chyba już tak ma ^^" Jak dla mnie, to warto sięgnąć po tą pozycję.

Norwegian Wood Haruki Murakami - tak jak i poprzednia książka ta także jest specyficzna. Trochę tak jakby niektóre schematy się powtarzają, można dostrzec podobieństwa, ale warto przeczytać ;)

Opowieści rodu Otori Lian Hearn:
1. Po słowiczej podłodze
2. Na posłaniu z trawy
3. W blasku księżyca
Nie będę opisywać każdej po kolei. Wszystkich części jest łącznie pięć (4. Krzyk czapli oraz nowa, która mogłaby być początkiem sagi 5. Sieć niebios). Bardzo wciągająca, przyjemnie i ciekawie napisana opowieść o losach japońskiego rodu Otori ;]

Spoiler: pokaż / ukryj
Młody Otori Takeo walczy o pokój w Trzech Krainach i o bycie z ukochaną Shirakawa Kaede. Jego życie nie należy do niego, a los został określony przez wyrocznię.
Polecam!
Anonymous - 16-11-2008, 19:12
Temat postu:
Czytam głównie książki związane mniej lub bardziej z fantastyką. Choć jak powszechnie wiadomo przypisanie wielu autorów do tego gatunku jest dość krzywdzące. Tak czy inaczej ostatnio miałem dość solidny maraton i w efekcie z ostatnich wrażeń polecić mogę:

Jarosław Grzędowicz - Pan Lodowego Ogrodu
. W zasadzie cała twórczość tego autora godna jest polecenia. Ale dopiero ostatnio spotkałem się z tą serią. Do tej pory wyszły 2 tomy, konstrukcja wskazuje na to, że zamknie się całość w 3, choć nie zostało to jasno powiedziane. Największym plusem cyklu (i cechą charakterystyczną autora) jest świetny język i fabuła. Mimo pokaźnych rozmiarów można być pewnym, że ciężko będzie przerwać lekturę przed końcem. Język może przypominać trochę konstrukcje tworzone przez Sapkowskiego, co dla mnie jest niewątpliwym plusem.

Aleksander Grin - Biegnąca po falach. Autor niezbyt znany i niezbyt doceniany. A szkoda, bo swoją klasą na pewno zasługujący na więcej. Jest to moim zdaniem najlepsza z jego powieści i warto od niej zacząć zapoznawanie się z tym autorem.

Philip Dick - Człowiek z Wysokiego Zamku. Obok "Ubika" chyba najlepsza książka tego autora. Zestawienie wielu odmiennych, ale też bardzo realistycznych postaci w dość niezwykłych warunkach kulturowych (akcja rozgrywa się w świecie, gdzie to państwa osi wygrały drugą wojnę światową, a furorę w podziemnych światku robi opowieść opisująca historię przeciwną do tej).

Kurt Vonnegut - Kocia Kołyska. Autor znany głównie z swojego charakterystycznego stylu narracji. Z "Rzeźnią numer pięć" zapewne każdy kontakt miał, więc też nie trzeba tego opisywać. Książka dość ciekawe odnosząca się do tematu religii - opisuje fikcyjną religie, której jedną z podstawowych zasad jest fakt, że wszystkie religie kłamią. Całość skonstruowana jest po mistrzowsku, ciężko po przeczytaniu książki nie zostać wyznawcą ;p
Anonymous - 18-11-2008, 12:47
Temat postu:
Aleksander Grin - Biegnąca po falach - Costly mógłbyś coś więcej o tym napisać, bo akurat tego nie znam, a zaciekawiłeś mnie.
Anonymous - 18-11-2008, 21:12
Temat postu:
Całość książki można tak naprawdę dość banalnie i okrutnie opisać - dylemat człowieka, który wybiera między dwoma kobietami. Natomiast żeby napisać czym faktycznie jest ta książka, to już trzeba kogoś lepiej operującego słowami niż ja. Ja się tego nie podejmuje.
Asthariel - 30-11-2008, 16:44
Temat postu:
Czytam Drużynę Pierscienia, z tym, że pierwszy raz wydanie z własnej kolekcji. A w najblizszych dniach kupię:
Kłamcę 2&3 Ćwieka
Pana Lodowego Ogrodu 1&2 Grzędowicza
Księgę Cmentarną Gaimana
Bajki Robotów Lema
Łowców Dusz Piekary
Zastanawiam się tylko, czy ostatniej pozycji nie wymienić na jakąs inną... co polecacie?
Asthariel - 12-12-2008, 18:06
Temat postu:
Miałem nosa przy zakupach. Najpierw kupiłem Amerykańskich Bogów Gaimana, których czytałem już 3 lata temu, ale wtedy wydali mi się dobrzy, ale nic ponadto. teraz widzę, ze do tej książki trzeba dojrzeć, podoba mi się o wiele bardziej niż kiedyś. krótko - starożytni bogowie żyją wśród nas, a do byłego skazańca, świeżego wdowca zgłasza się tajemniczy pan Wednesday z propozycją pracy... Książka naprawdę świetna, i ładnie wydana. Zajęła 3 miejsce w rankingu moich ulubionych powieści...

Na niedługo...

Bo oto dostałem od ciotki na mikołajki wcześniej upatrzony Hyperion Dana Simmonsa, i po prostu brak mi słów nad tym dziełem. Zdobywca nagrody Hugo w kategorii SF powalił mnie na glebę.
Na planecie Hyperion, w tajemniczych labiryntach pełnych anomalii rezyduje sobie starożytne, śmiertelne bóstwo, Chyżwar. Według legendy może spełniać życzenia, jeśli wybierze się do niego siedmiu, uprzednio wybranych , spośród milionów chętnych pielgrzymów. Jeden z nich zostanie wysłuchany, reszta zginie... Tak więc mamy Konsula, Żołnierza, Kapłana, Detektywa, Kapitana, Poetę i Uczonego, którzy aby zabić czas podczas podróży, i odgadnąć, dlaczego to oni zostali wybrani, opowiadają historie swego życia, tłumaczące, czemu gotowi są iść na niemal pewną śmierć. Jeśli do tego dodam, że pośród nich znajduje się zdrajca, dookoła trwa wojna z obcą rasą, sztuczne inteligencje coś knują, a każde z bohaterów coś ukrywa otrzymujemy mieszankę wybuchową. Juz zaczynam drugi tom, a powieść dostaje 6/6. już ma trzecie miejsce w moim rankingu, a jesli drugi tom będzie równie genialny, na pewno jeszcze awansuje.
Miya-chan - 12-12-2008, 18:56
Temat postu:
Asthariel - BĘDZIE :>
A jak już przeczytasz, polecam Endymiona, czyli sequel Hyperiona. Jako wyjątek od reguły, że sequele sa do kitu.

A ja w pogoni za fazą złapałam się za "Lucyfera Jonesa" autorstwa Mike'a Resnicka. Złapałam się z miłą chęcią, jako że z książkami tego pana miałam już trochę do czynienia i jest jednym z niewielu autorów, których twórczość s-f lubię... To co prawda s-f nie jest, ale przekręty, hazard, przygody i jeszcze więcej przekrętów :> Tytułowy bohater to samozwańczy duchowny, uroczy kombinator, który przemierza Afrykę w początkach ubiegłego wieku w poszukiwaniu łatwego i niekoniecznie uczciwego (ale oczywiście zawsze na zbożny cel) zarobku. Podczas swych podróży odnajduje białą boginię, poluje na słonie w towarzystwie wampira, udziela ślubów komu tylko popadnie i zbyt często sam daje się okpić, ale przynajmniej wychodzi z tego cało. W dodatku jest narratorem, więc często widzimy jego refleksje, jaki to jest przystojny i jak to Bozia mu sprzyja... Ani to dzieło objętością nie poraża, ani tym bardziej ambicją, ale przekwikałam nad nim cały wieczór i jeszcze kawałek poranka.

Poza tym odświeżam sobie "Koło Czasu" Jordana i powoli zbliża się dzień, w którym będę znała całe na pamięć. Szczegół, że tego jest kilkanaście takich cegiełek... XD

Anonymous - 17-12-2008, 17:48
Temat postu:
C.J. Cherryh "Region Węża" - dość stare sf raczej znanej w polsce pisarki. Co my tu mamy? Obcą, mrówkoidalną cywilizację, typowe dla lat 80 lęki - przeludnienie, finanse, do tego kilka nawet niezłych pomysłów i marną, naprawdę marną intrygę. Książeczka krótka, ale i tak czytało się dość długo.

O co biega? Mamy więc rejon wszechświata, w którym egzystuje cywilizacja Majat, podobna naszym mrówkom, mająca zbiorową świadomość ale i podział etniczny. Ludzkość nawiązała z nią kontakt i handluje, jednak z obawy, aby ekspansywne mrówy nie rozlazły się za bardzo, sam obszar zamieszkały przez nie został poddany kwarantannie. Niektórzy zamieszkali tam ludzie, dzięki kontaktom z Majat, uzyskali nieśmiertelność i tworzą swoistą elitę owego regionu. Jedną z nich jest bohaterka - Raen. Jej ród zostaje wymordowany gdy ona ma 15 lat w wyniku walk frakcyjnych. Nie wiadomo na dobrą sprawę czemu ją oszczędzono. Teraz włóczy się po regionie i knuje zemstę.
Anonymous - 23-12-2008, 18:22
Temat postu:
Andre Norton - "Kryształowy Gryf", czyli bajka o emo księciuniu, który jest smutny, bo jego mama - wiedźma wyczarowała mu przy porodzie racice zamiast nóżek i teraz chodzą plotki, że jest potworem. Czyta się nawet znośnie, ale tylko do pewnego fragmentu. Dalej jest ostra jazda w dół. Plusem tej książki jest podzielona między dwójkę bohaterów narracja.

Pamiętam, że gdy jeszcze byłem pacholęciem i łapałem w ręce wszystko, co wyglądało mi na fantastykę, przewinęło mi się przez ręce kilka książek Norton, z których tylko "Brama Kota" utkwiła mi w pamięci, reszta już wtedy nie porywała. Mógłbym to zrzucić na karb niedojrzałości literackiej i mojego ówczesnego braku wyrobienia, gdyby nie fakt, że dziś, po kilkunastu latach, proza tej pani nadal jest dla mnie nudna, naiwna i męcząca. Może dziewczynkom, które chciałyby przeczytać Harlequina w realiach fantasy, to się spodoba.
Asthariel - 27-12-2008, 12:21
Temat postu:
Kończę Cień Wiatru Zafona i krótko mówiąc - dooobre! Nie dziwię się, że to bestseller.
Historia o młodym księgarzu, który stara się poznać przeszłość pewnego pisarza, który miał zycie, delikatnie mówiąc, ciekawe. Intryga miejscami zbyt przewidywalna, ale i tak polecam z całego serca.
BOReK - 02-01-2009, 11:51
Temat postu:
W ramach prezentu urodzinowo-gwiazdkowego dostałem Malowanego Człowieka autorstwa Petera Bretta. Nie wiem czy faktycznie to takie nowatorstwo w świecie fantasy, ale mamy tu świat, gdzie za dnia ludzie są bezpieczni, natomiast w nocy materializują się demony z Otchłani w ilościach hurtowych i można się przed nimi jedynie chronić za osłonami runicznymi (zwykle w domach, bo poza Posłańcami mało kto ma dość odwagi, by polegać na runach przenośnych). Tak więc zwykle nie daje sie odejść od domostw dalej niż na taką odległość, by móc wrócić przed zmrokiem. Gdzieś tam ludzie walczą za pomocą zapomnianej magii, ale ponoszą większe straty niż są w stanie zadać. Innymi słowy - mrok, angst, lament i zgrzytanie zębów na każdym kroku. Ale czyta się nawet szybko i fajnie, szczególnie gdy w okolicy kręci się jakiś Posłaniec.

EDIT: Jedno z Wolnych Miast to Fort Rizon (niech żyje IRC?). >D
Anonymous - 02-01-2009, 13:12
Temat postu:
Opowieści o pilocie Pirxie, Dzienniki gwiazdowe i Bajki robotów Stanisława Lema.

Wszystkie czytałem dawno temu i okazało się, że teraz mam zupełnie inne odczucia po ich przeczytaniu. Opowieści o Pirxie opierają się przede wszystkim na ulubionym schemacie autora: średnio ciekawe dwie trzecie opowiadania po którym następuje wyjaśnienie całej historii, które wgniata w fotel. Sprawdza się to nadzwyczaj dobrze, choć autor czasem przynudza...
Najbardziej mnie poruszyło opowiadanie o spotkaniu z obcą cywilizacją

Spoiler: pokaż / ukryj
... A raczej jej resztkami - dryfującym w kosmosie gigantycznym i starym statku widmo.


Co do dzienników - dopiero teraz doceniłem humor tkwiący w takich sytuacjach jak suszenie kombinezonu astronauty za włazem rakiety (w próżni!) i atakach macek zmutowanych kosmicznych ziemniaków na rakiety. W opowiadaniach aż roi się od takiego absurdalnego humoru, co jest miłą odmianą po napisanych na serio opowiadaniach o Pirxie.

Bajki robotów. Też są o wiele ciekawsze niż kiedyś mi się wydawało. Nagle dostrzegłem oryginalność i baśniowość tkwiącą w opowiadaniach. Sam pomysł połączenia konwencji bajek i s-f był genialny i w dodatku został wykonany bezbłędnie. I świetny patent z nazwami własnymi takimi jak: elektrycerze, Erg Samowzbudnik, Automateusz. Aż współczuję osobom które tłumaczyły je na inne języki.
I tylko jakim prawem to jest lektura dla podstawówki? Przecież dla dzieci są tylko bajkami z robotami, odgrywającymi rolę księżniczek, rycerzy i mędrców.

ps. Pytanie na pół serio. Czy twórcy hentajów czytają Lema?
Fei Wang Reed - 02-01-2009, 16:36
Temat postu:
Nie mogłem nie napisać, kiedy już ktoś 'poruszył Lema ', który jest moim bodaj ulubionym pisarzem.

Mało kto tak jak on potrafił tak prześmiewać ludzi i to, co stworzyli.
Do wspomnianych "Bajek robotów" (które najlepiej traktować razem z "Cyberiadą") wracam ciągle, i dalej będę wracał. O dziwo, tak się złożyło, że mimo iż moje zainteresowania Lemem zaczęło się już w podstawówce, po tą pozycję sięgnąłem raptem 1,5 roku wstecz (przyznam szczerze: tytuł "Bajki robotów" nie przypadał mi do gustu... heh, młody i głupi), co może nawet wyszło z korzyścią dla mnie. Totalna radość czytania, wsparta o ciekawą pozycję wyjściową do przemyśleń. Jako że kształcę się w naukach elektrycznych, to te wymyślane przez Lema nazwy czy w ogóle sam opis pewnego urządzenia, sytuacji czy zdarzenia nie raz wywoływały u mnie spazmy szczerego śmiechu (co czasem prowadziło do łez radości) - tak świetnie potrafił dobrać słowa i ich szyk...

- A powiedz mi Myamlaku-bladawcze, jak budujecie potomstwo? – spytala Królewna.
- Nie budujemy go wcale – odparł Ferrycy – lecz programujemy metodą statystyczną, na zasadzie procesu Markowskiego, czyli scholastycznie, ślicznie, choć probabilistycznie; a robimy to niechcący i okolicznościowo, myśląc przy tym o różnościach oprócz programowania statystycznego, nieliniowego i algorytmicznego, wszelako programowanie właśnie podówczas zachodzi samochcący, od-siebnie i najzupełniej automatycznie, gdyż właśnie tak, a nie inaczej jesteśmy urządzeni, że każdy bladawiec stara się programować potomstwo, gdyż to mu jest rozkoszne, lecz programuje, nie programując, i wielu robi, co może, aby z tego programowania nic nie wynikło.

(fragment "O królewiczu Ferrycym i Królewnie Krystali" S. Lem, "Bajki robotów")

A co ważne, każda z 'bajek' ma swoje drugie dno (które w obecnych czasach można odbierać w sposób inny niż intencje Lema, który pisał to ponad 40 lat temu). Satyra, dowcip, baśniowość przy zabawie językiem - prawdziwa uczta.

Osobiście mógłbym polecić każde dzieło Lema (tych bardziej poważnych też nie brakuje... od najbardziej znanego "Solaris", po "Głos Pana", "Szpital Przemienienia", "Katar", itd.).
Jedynym dziełem Lema, które nie przetrawiłem jest "Filozofia Przypadku", aczkolwiek powodem tego jest ogromny napór pojęć rodem z samych otchłani nauk humanistycznych. Mimo wszystko planuję jeszcze jedno podejście, tym razem bardziej 'na spokojnie'.

EDIT (18:28):

Zapomniałem o czymś...

CainSerafin napisał/a:

I tylko jakim prawem to jest lektura dla podstawówki? Przecież dla dzieci są tylko bajkami z robotami, odgrywającymi rolę księżniczek, rycerzy i mędrców.


Szczerze mnie zdziwiłeś - nie sądziłem, że "Bajki robotów" są lekturą (i to w szkole podstawowej). W szóstej klasie to ile ma się lat? Dwanaście? Trzynaście? Nie wiem jak teraz, ale w mojej szkole podejście do lektur było takie, iż to "zło konieczne" (albo i niekonieczne). Z wielopłaszczyznowego dzieła co takie młode osoby mogą dla siebie wyciągnąć? Nawet nie wiem czy docenią ten 'niepowtarzalny' styl. Ale cóż... Jakim prawem? Trochę źle sformułowane pytanie, albo odpowiedź na nie jest banalna: polskim prawem.

No, ale chyba lepiej by lekturą był "Lem" niż... żeby go wcale nie było.

Moim zdaniem lektura dobra, ale o kilka lat za wcześnie (chyba dopiero w liceum widzę odpowiednie miejsce). Podobno spis lektur tworzą osoby kompetentne, z odpowiednią wiedzą i przygotowaniem... ale to przecież nie oznacza, że te osoby są nieomylne, czy też że ich decyzje są dobre absolutnie. Innym ciekawym tego przykładem jest reforma nauczania Historii, która już została zatwierdzona (a jakoś ta sprawa mnie szczególnie zainteresowała, więc śledzę ją na bieżąco)... Ech...
Anonymous - 03-01-2009, 14:33
Temat postu:
Karl Bodenschtaz "Pod niebem Flandrii" - wznowienie wydanych pierwotnie w 1925 wspomnień adiutanta Manfreda von Richthofena i jednego z pilotów I Pułku Myśliwskiego, którym Czerwony Baron dowodził aż do śmierci. Rzecz napisana sprawnie, miał facet nawet nie najgorsze pióro, w dodatku, mimo jednoznacznie stronniczych relacji, w których niemieccy piloci urastają do rangi herosów walczących samotnie z przygniatającą przewagą wroga, zaś autor nie stroni od komplementów pod ich adresem. Co ciekawe, w końcowym okresie wojny pułkiem dowodził Herman Goering, który również przewija się wcale często na ostatnich stronach książki.
Krwawisz - 05-01-2009, 22:54
Temat postu:
U mnie ostatnio :

Michael Peinkofer - Powrót Orków - Opowieść o dwóch niezdarnych, wiecznie kłócących się orczych braciach, zaplątanych w pradawne proroctwo. Bardzo lekka, momentami naiwna lektura. Książkę czyta się jednak bardzo szybko, fabuła prosta jak drut, ale w miarę wciągająca, ciekawi charakterologicznie bohaterowie i szybka akcja. Jednym słowem - świetna lektura na dłużące się przejazdy pociągiem.

Robert Graves - Ja, Klaudiusz - Klasyka przez duże "K". Genialna książka, z rewelacyjną fabułą, doskonale oddanymi realiami starożytnego Rzymu i przejmującą narracją. Polecam gorąco! Część druga "Klaudiusz i Messalina" już nie tak dobra, ale wciąż trzyma poziom.

Co do Hyperiona to rozwaliły mnie trzy pierwsze rozdziały, później już jakby coraz gorzej. Do tego stopnia, że nie dotrwałem do końca. Ale planuje dać jej drugą szansę, jak tylko nadejdzie bardziej odpowiedni "klimat".
Lokstar - 06-01-2009, 20:58
Temat postu:
Polska Fantastyka , to jest mój konik. Poczynając od Pilipiuka i przygód Jakuba Wędrowycza , poprzez Piekarę i kroniki Mordimera, na Kossakowskiej i Siewcy Wiatru kończąc. :) Gorąco polecam !
Loko - 06-01-2009, 21:08
Temat postu:
Lokstar napisał/a:
Pilipiuka i przygód Jakuba Wędrowycza


Tak tu się zgodzę, momentami można spaść z krzesła.

Ja sam jestem fanem Wiedźmina, przeczytałem pięcioksiąg, obydwa opowiadania i alternatywne zakończenie (jeszcze zanim ukazała się gra, żeby nie było)

Mam też za sobą całego Harry'ego Pottera, ale jakby się tu teraz zastanowić to jakoś tak, wydaje mi się że jeśli chciałbym się za to zabrać jeszcze raz nie dałbym rady.

Poza tym lubię horrory (w szczególności S. King) i fantastykę (Forgotten Realms itp)
Costly - 06-01-2009, 21:30
Temat postu:
Loko napisał/a:

Ja sam jestem fanem Wiedźmina, przeczytałem pięcioksiąg, obydwa opowiadania i alternatywne zakończenie (jeszcze zanim ukazała się gra, żeby nie było)


To NIE jest alternatywne zakończenie. To absolutnie nie związana z historią opowieść napisana na cześć pewnej popularnej w środowisku młodej pary. AS podkreślał to setki razy.
Doktor J - 06-01-2009, 22:57
Temat postu:
Skończyłem czytać jakieś 2 godziny temu:

Andrzej Pilipiuk "Operacja Dzień Wskrzeszenia":
Kawałek dobrej rozrywki. Było to moje drugie zetknięcie z twórczością A. Pilipiuka (pierwszym był "Czarownik Iwanow") i muszę przyznać, że bardzo dobrze i płynnie się czytało. Cała rzecz była o podróżach w czasie i próbach zmiany historii. Tak się złożyło, że Polska miała ogarniętego mocarstwowymi ambicjami prezydenta, który nakazał naszym naukowcom zbudować broń jądrową. Zajęcie bazy rakietowej przez terrorystów i wystrzelenie rakiet na Niemcy wywołało III Wojnę Światową. Podróżnicy w czasie udawali się do końca XIX wieku (bo maszyna czasu nie robiła skoków krótszych niż około 100 lat), aby wysterylizować zmodyfikowanym genetycznie wirusem świnki przodka prezydenta. Czy im się udało, czy nie nie powiem - nie będę robił spoilera. W każdym razie wszystko było napisane bardzo naturalnie, autor dobrze wprowadzał w realia poszczególnych rodzajów epok. W przedostatnim rozdziale jeden z bohaterów świeciłtrochę sztuczną i encyklopedyczną wiedzą, ale to da się wybaczyć, szczególnie po zwrocie akcji jaki nastąpił pod koniec.

Podsumowując: Książka lekka i przyjemna, raczej młodzieżowa. Niemniej jednak gorąco polecam jeśli chcecie zobaczyć jaki los może spotkać nasz kraj po następnych wyborach prezydenckich ;)
de99ial - 07-01-2009, 00:14
Temat postu:
Ja pochłaniam Kresa Księgi Całości i powiem szczerze - wgniata. Pierwszy tom taka militarna sprawa, bitwy itp. Drugi tom - marynistyka - powala, nawet ja, który za tego typu klimatami nie przepadam, przyznaję - kawał świetnej historii.

A z innej beczki - polecam film Hamlet 2 ;)
Lokstar - 07-01-2009, 00:23
Temat postu:
de99ial a czytałeś kiedyś coś Jacka Komudy ? Jeżeli nie to polecam , bardzo interesująca lektura.
Doktor J - 07-01-2009, 00:24
Temat postu:
Wracając do mojego poprzedniego posta i "Operacji Dzień Wskrzeszenia to muszę dodać, że podziwiam autora za ilość faktów historycznych które przedstawił, jak rónież różnych najmniejszych szczególików dnia codziennego w innych czasach. Musiał na prawdę długo zbierać materiały.
de99ial - 07-01-2009, 00:33
Temat postu:
Lokstar napisał/a:
de99ial a czytałeś kiedyś coś Jacka Komudy ? Jeżeli nie to polecam , bardzo interesująca lektura.


Czytałem i lubię, zwłaszcza jego Bohuna.

A Jacka miałem okazję poznać ;)
Vodh - 07-01-2009, 13:03
Temat postu:
Costly napisał/a:
To NIE jest alternatywne zakończenie. To absolutnie nie związana z historią opowieść napisana na cześć pewnej popularnej w środowisku młodej pary. AS podkreślał to setki razy.


Bohaterowie są? Są. Na alternatywne zakończenie pasuje? Pasuje, potwierdza to choćby fakt, ze AS musiał 'setki razy' powtarzać, że według niego nie jest to alternatywne zakończenie. A co przeszkadza fanom interpretować ładnego, napisanego przez autora opowiadań i pięcioksięgu fika jako alternatywne zakończenie? Nic. Autor może sobie twierdzić, że to nie jest alternatywne zakończenie, ale po pierwsze: to opowiadanie spełnia wymagania zakończenia, a po drugie: jest ono alternatywne w stosunku do zakończenia znanego z pięcioksięgu. Więc ani AS ani tym bardziej ty nie jesteście w stanie zabronić takiej interpretacji, jaka czytelnikowi odpowiada. Równie dobrze mógłby powiedzieć, że Wiedźmin jest trylogią, a dwa ostatnie tomy są niezwiązanym z nią wybrykiem...
Costly - 07-01-2009, 14:39
Temat postu:
Vodh napisał/a:

Bohaterowie są? Są. Na alternatywne zakończenie pasuje? Pasuje, potwierdza to choćby fakt, ze AS musiał 'setki razy' powtarzać, że według niego nie jest to alternatywne zakończenie. A co przeszkadza fanom interpretować ładnego, napisanego przez autora opowiadań i pięcioksięgu fika jako alternatywne zakończenie? Nic. Autor może sobie twierdzić, że to nie jest alternatywne zakończenie, ale po pierwsze: to opowiadanie spełnia wymagania zakończenia, a po drugie: jest ono alternatywne w stosunku do zakończenia znanego z pięcioksięgu. Więc ani AS ani tym bardziej ty nie jesteście w stanie zabronić takiej interpretacji, jaka czytelnikowi odpowiada. Równie dobrze mógłby powiedzieć, że Wiedźmin jest trylogią, a dwa ostatnie tomy są niezwiązanym z nią wybrykiem...


Co czytelnik interpretować sobie może, to jego sprawa, nie zamierzam w to wnikać. Może sobie uznawać dowolne tomy za część sagi, jego sprawa. Ja przytoczyłem stanowisko autora. Jeżeli ktoś uważa, że autor nie jest szczery, to może sobie snuć interpretacje wedle woli.
Achmed - 07-01-2009, 14:56
Temat postu:
Ja ostatnio zabrałem się za Lema i chociaż czasami czytanie idzie mi opornie, to trzeba przyznać, że jest to prawdziwy mistrz. Dlaczego, tego chyba nie trzeba tłumaczyć. Świetnie skonstruowane światy, dokładnie przemyślane cywilizacje i tak dalej... a pod tym ukryty głębszy sens, przesłanie. Ogólnie polecam, chociaż dopiero przeczytałem ledwo dwie książki (trzecią czytam).
Ysengrinn - 07-01-2009, 16:37
Temat postu:
Cytat:
Autor może sobie twierdzić, że to nie jest alternatywne zakończenie, ale po pierwsze: to opowiadanie spełnia wymagania zakończenia, a po drugie: jest ono alternatywne w stosunku do zakończenia znanego z pięcioksięgu.


Ja nie wiem czy spełnia wymagania zakończenia, pojawiają się wyłącznie postaci z opowiadań...
Mai_chan - 09-01-2009, 11:02
Temat postu:
O jeżu kolczasty.
Skończyłam "Władcę cesarzy".

Drugi tom "Sarańtyńskiej mozaiki" Guya Gavriela Kaya mnie absolutnie powalił. Rany boskie, to niesamowite, jakie ten facet zrobił postępy w porównaniu z takimi "Lwami Al-rassanu" na przykład. Jak w "Lwach" zakończenie było naciągane i ogólnie niesatysfakcjonujące, tak tutaj...

...rany boskie.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio płakałam nad książką.
Ysengrinn - 09-01-2009, 14:54
Temat postu:
Muah, dobrze zgadłem, że to książka dla Ciebie.
pamp - 09-01-2009, 14:56
Temat postu:
Muja ulubiona seria to Książęta Amberu napisane przez Żelanego Rogera 10tomow naprawde niesamowita seria.

Aktualnie czytam Jacka Piekare serie o Mordimerze Madderdinie 3 tomy wspaniala ksiazka.
Asthariel - 09-01-2009, 16:05
Temat postu:
A ja czytam po raz pierwszy od jakichś 4 lat Dwie Wieże. Drużyna wynudziła mnie, ale Wieze są już na szczęście ciekawsze. I czekam z niecierpliwością na Triumf Endymiona.
Vodh - 09-01-2009, 18:44
Temat postu:
Ja z kolei poczytuję sobie Kroki w Nieznane z 2006 roku, czyli antologię opowiadań fantasy, a dzisiaj mój wewnętrzny czytacz obchodzi święto z okazji zaopatrzenia się (wreszcie) w Hyperion, Amerykańskich Bogów i Nigdziebądź :3 przynajmniej mam coś na osłodę ^^ (nie, nie po Krokach w Nieznane, całkiem fajne są ^^)
Lokstar - 09-01-2009, 19:31
Temat postu:
Hmm jako piewca polskiej literatury fantasy-sf-horror, muszę podzielić się z Wami pewnym ciekawym odkryciem. Otóż, dzisiaj , wpadła w moje łapska książka pani Anny Starobiniec. pt "Schron 7/7". I mimo że , przeczytałem dopiero 20-parę stron to już z czystym sumieniem mogę powiedzieć że szykuje się coś w stylu Bułhakowa, trochę psychodeliczna, trochę powiewa grozą, ale dość specyficzną grozą. Jak skończę wypowiem się ciut więcej.
Anonymous - 10-01-2009, 15:43
Temat postu:
"www.1939.com.pl" - bajeczka jak to elitarny oddział współczesnego wojska polskiego przenosi się w czasie i wpada na tyły XIV K.Panc. pod Mokrą, dokładnie 1 września 1939. Przyjemne, mało wymagające militarne czytadło, taki Cunnigham dla ubogich, bo niestety, w odróżnieniu od "Osi Czasu" ww, tu mamy tylko sporo strzelania. Niemniej, zawsze miło poczytać o tym, jak to nasi piorą hitlerowców.
Karasu - 10-01-2009, 16:01
Temat postu:
A ja czytam teraz książkę pt " Bez pożegnania" autorstwa Harlana Cobena. Jest to bardzo wciągający thriller. Polecam ^^
Krwawisz - 11-01-2009, 23:32
Temat postu:
A ja zabrałem się za Trylogię Czarnego Maga - jestem w połowie pierwszego tomu i muszę powiedzieć, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Mega wciągająca lektura, całkiem ciekawa (choć nieco sztampowa) historia, wyraziści bohaterowie, szybka akcja. Czyli wszystko to, co lubię :) Na takie fantasy czekałem od dawna.

A w kolejce czeka Wiosna Helikonii - słyszałem, że lepsze niż Hyperion i mam zamiar to sprawdzić :)
tilk - 12-01-2009, 16:24
Temat postu:
W ramach doczytywania starego S-F, zachęcony rekomendacją dobrego znajomego, zmusiłem się wreszcie do odwiedzenia biblioteki na Szewskiej i wypożyczyłem "Pierścień" Nivena. Zobaczymy.

Patrzyłem jeszcze, czy da się gdzieś dostać tego "Hyperiona", którym się wszyscy tak ostatnio zachwycają, ale wszędzie jest wypożyczony poza dwoma odległymi od centrum filiami - pewnie w związku z tym zbiorowym zachwytem. Będzie trzeba polować.
Teukros - 12-01-2009, 18:32
Temat postu:
Cytat:
W ramach doczytywania starego S-F, zachęcony rekomendacją dobrego znajomego, zmusiłem się wreszcie do odwiedzenia biblioteki na Szewskiej i wypożyczyłem "Pierścień" Nivena. Zobaczymy.

Fabuła fabułą, ale główny bohater! Nie było takiego w anime, i nigdy nie będzie. No bo co to za bohater - zadowolony z życia dwustulatek (nieśmiertelność ma dawać angsta co się zowie, wszyscy twórcy anime od dawna o tym wiedzą), sabaryta z okazjonalnymi atakami ascezy, który przez niepohamowane gadulstwo przegrał wybory na Sekretarza Generalnego ONZ? A, do tego jeszcze egocentryk, niesamowicie rozsądny, i pozuje na Azjatę. Nie, nie było i nie będzie...
Samuel - 20-01-2009, 22:01
Temat postu:
Tilk: Hyperiona nie wypożyczać, tylko zaoszczędzić, kupić nowe wydanie, przeczytać, postawić na półce i podziwiać :) Oprócz tego, że książka świetna, to nowe wydanie bardzo ładnie się prezentuje :)
tilk - 21-01-2009, 19:48
Temat postu:
Samuel napisał/a:
Tilk: Hyperiona nie wypożyczać, tylko zaoszczędzić, kupić nowe wydanie, przeczytać, postawić na półce i podziwiać :) Oprócz tego, że książka świetna, to nowe wydanie bardzo ładnie się prezentuje :)

Nie wiem, może jestem staromodny, ale mnie jakoś nie pociąga posiadanie dla posiadania. Książkę się czyta, a nie ogląda. Jeszcze przed studiami zdarzało mi się kupować książki wysyłkowo, ale to z jednego prostego powodu - nie dało się ich dostać w żaden inny sposób. Teraz już nie mam takiej potrzeby, gdyż zbiory wrocławskich bibliotek są epickie.
Samuel - 23-01-2009, 11:55
Temat postu:
Ojej, to tylko książka, nie nowe, błyszczace, czerwone ferrari ;)
Asthariel - 23-01-2009, 16:19
Temat postu:
E tam, Ferrari, zwykły samochód, tylko drogi.

To tylko książka tak działa na duszę!
Anonymous - 04-02-2009, 16:11
Temat postu:
Lin Carter - "Czarnoksiężnik z Lemurii" - czyli Conan w wersji 2.0. Mam słabość do takich historyjek, z jednej strony brzmiących jak kiepskie sesje początkującego mistrza gry w D&D, z drugiej naiwnie uroczy i sympatycznie napisanych. Carter jest jednym z większych fanów Howarda, ze Sprague LeCampem napisał kilkanaście powieści o Conanie, a tu mamy jego własne, autorskie heroic fantasy. Dobry pociąg (tzn. kniga do autobusu czy pociągu) i tyle.
Ysengrinn - 04-02-2009, 19:49
Temat postu:
Witold Biernacki "Wojna Trzydziestoletnia t. I" - pierwsza moja książka z serii wydawnictwa Inforteditions i być może przedostatnia (drugi tom też wypadałoby mieć). W porównaniu z HaBekami Bellony na korzyść zaliczam wygodniej rozłożone ryciny i kolorowe mapki, na niekorzyść - tragiczną redakcję. O ile korekta się postarała i "litrówek" na razie uświadczyłem, to powtórzenia i błędy stylistyczne biją po oczach.

Co do samej wojny (na razie kampania w Czechach) - w ciągu dwustu lat Czesi niestety stali się zupełnym przeciwieństwem swych husyckich przodków i robili wszystko żeby tę wojnę przegrać. Ostatecznie im się udało, mimo usilnych starań dowódców katolickich, tylko minimalnie mądrzejszych i mniej skłóconych.
Asthariel - 08-02-2009, 16:10
Temat postu:
Przeczytałem Baranka Moore'a , i muszę przyznać, że mnie trochę rozczarowała. Ksiązka mogłaby być świetna, ale odnoszę niemiłe wrażenie, że autor uważa czytelników za imbecyli których śmieszy humor klozetowy, więc stara się go wcisnąć jak najwięcej. Gdy tylko zaczynałem uważać, że to mimo tematyki i stylu nawet mądra książka, autor wyjeżdżał z czymś, co jest po prostu niesmaczne, vide staruszka podczas szkolenia u Kacpra, czy bawół w norze. Pratchett umiał napisać książki jednocześnie mądre i rozbrajająco śmieszne, bez uciekania się do WSZECHOBECNYCH aluzji do seksu.
Fei Wang Reed - 21-02-2009, 21:36
Temat postu:
Ostatnio natknąłem się na taką ciekawą "reklamę":

"Bestsellerowa trylogia Licii Troisi już w Polsce!

Sekta Zabójców jest jedną z najlepszych powieści fantasy ostatnich lat. Z pewnością w Polsce odniesie sukces porównywalny do tego odniesionego we Włoszech. Wciągająca, pełna akcji, napisana prostym językiem - polecam ją wszystkim miłośnikom literatury fantasy bez względu na wiek."


Chodzi tu o trylogię "Wojny świata wynurzonego", aczkolwiek to ma akurat małe znaczenie. Do tytułu o tyle przywiązuję wagę, by wiedzieć, co omijać z daleka. Nie wiem, co sądzą o tym inni, ale mnie nie bardzo chce się w głowie pomieścić, jak można za plus dzieła literackiego (?) uznać, iż został on napisany "prostym językiem". Toż to antyreklama. Może mam o tym złe wyobrażenie, ale mnie "prosty język" niezbyt dobrze się kojarzy, i podchodzi prawie pod "brak stylu" (jeśli za styl nie uznać jego braku)... no i kojarzy się z innymi dziełami, o których tak mówią, np. "Zmierzch".

Cóż, nasz Lem, czy Dukaj, to dla tej pani pewnie "kosmos"...

PS. Ja mam kłopoty z interpunkcją, ale jakoś nawet mnie się wydaje, że "czegoś" w treści "reklamy" brakuje...
Anonymous - 21-02-2009, 21:47
Temat postu:
A powiedz mi Fei, co jest obecnie bestsellerem - "Lód" Dukaja czy "Zmierzch" Meyers? Odpowiedz sobie na to pytanie, a będziesz miał odpowiedź na swoje.

...inna bajka, że pierwszy raz o tej autorce i jej książkach słyszę. A pomyśleć, że kiedyś lubiłem kobiecą fantastykę.
Fei Wang Reed - 21-02-2009, 22:01
Temat postu:
Obecnie, obecnie... Cóż, "Lód" został swego czasu uznany za bestseller. Ale dosłowne tłumaczenie tego słowa jest dość przewrotne i, mimo wszystko, nijak się ma do faktycznie wartości dzieła (choć akurat w przypadku "Lodu" to przełożenie jest, i to jakie).
Sam zapewne nie kierujesz się opinią "nieoświeconego tłumu". I dotyczy to każdej dziedziny kultury/rozrywki. Mogę powiedzieć, że taki "Zmierzch" jest tytułem dobrze się sprzedającym (a więc i tym nieszczęsnym bestsellerem), ale czy czymś więcej...?

A tak a propos Dukaja. Na dniach premiera jego nowej książki - "Córka Łupieżcy". Czekam na nią.
Slova - 21-02-2009, 22:08
Temat postu:
Jeżeli ktoś przelotem w empiku zastanowił się, czy warto się pokusić o przeczytanie "Księgi bez tytułu" Anonima, to odpowiem, że na pewno nikt się nie zawiedzie. Wartka akcja, ciekawy język (prosty, ale dobitny) idealnie apsujący do społeczno-marginesowych i zawadiackich realiów, intryga, dobry kryminał, wampiry, łowcy nagród, mnisi, morderstwa, detektywi... Wybuchowa mieszanka w idealnych proporcjach. W dodatku tajemnica, która zaskakuje i zostaje odkryta dopiero na samym końcu. Wprawny czytelnik zauważy kilka niewielkich luk w fabule, ale raczej nie są one istotne.
Samuel - 21-02-2009, 22:38
Temat postu:
Przy lekturze "Lodu" wymiękłem po dwóch trzecich. O ile rozumiem zamiłowanie Dukaja do zabawy językiem i takie np. "Czarne Oceany" byłem w stanie wciągnąć prawie że za jednym posiedzeniem, bo to moja tematyka, to "Lód" był... aaargh. To nieszczęsne słowotwórstwo. To unikanie pierwszej osoby liczby pojedynczej, prowadzące do karkołomnej konstrukcji zdań. Ta akcja pełznąca od jednej rozmowy do drugiej. Myślę, że Dukaj po prostu poszedł o krok za daleko. Stwierdził, że skoro jego poprzednie książki, pisane w podobnym stylu, zyskują uznanie co bardziej filozoficznie nastawionych czytelników, to teraz napisze powieść jeszcze bardziej sążnistą i jeszcze bardziej zamotaną. I przegiął straszliwie.
Fei Wang Reed - 21-02-2009, 22:55
Temat postu:
No widzisz, a ja "Lód" uważam za świetną książkę, jedną z najlepszych, jakie czytałem, a styl, w jakim została napisana, bardzo przypadł mi do gustu. Się czytało się ją z wielką przyjemnością (z początku dziwnie się na to patrzyło, ale potem nie dość, że się przyzwyczaiło się, to jeszcze polubiło się). Na dodatek zagadnienia z pogranicza logiki matematycznej, wymieszanej z filozofią, lubiłem zawsze. Dla Ciebie sposób prowadzenia fabuły jest nieciekawy, a innych (np. mnie) porwał. Oczywiście, że nigdy się wszystkich nie zadowoli.

Słowotwórstwo? Dla mnie to plus. Ciekawe słowa, takie jak "ćmiatło", czy "świecień", uważam za dobre rozwiązanie przy wprowadzaniu elementów nieistniejącej nauki. Jako osoba kształcona w dziedzinie elektrycznej mógłbym się do wielu rzeczy przyczepić, ale jaki byłby w tym sens? Przecież to nie jest książka naukowa, czy chociaż popularno-naukowa...
Anonymous - 21-02-2009, 23:07
Temat postu:
Cytat:
Jako osoba kształcona w dziedzinie elektrycznej mógłbym się do wielu rzeczy przyczepić, ale jaki byłby w tym sens? Przecież to nie jest książka naukowa, czy chociaż popularno-naukowa...

To, że coś jest fantastyką, nie oznacza, że ma prawo być nielogiczne. Jeśli dany autor porywa się na pisanie na dany temat oznacza, że powinien coś o nim wiedzieć. W tej sytuacji masz pełne prawo Dukajowi wytknąć potknięcia.

"Lód" jest rzeczą przeintelektualizowaną i przegadaną - bez żadnej szkody dla fabuły mógłby być o połowę krótszy. LeGuin, pisząc "Malafrenę", starała się oddać klimat wielkiej powieści XIX wiecznej i na tym poległa. Dukaj podobnie - zapatrzony w XIX wieczne wzorce literackie stworzył rzecz, która mogłaby być czytana jakieś 100 lat temu, dziś zaś jej styl jest po trosze anachronizmem. Przeczytałem "Lód" w całości, ale momentami męczyła mnie ta książka, podobnie jak dwa ostatnie tomy "Diuny". W obu przypadkach było podobne wrażenie - autor napisał kilka świetnych książek i nagle doszedł do wniosku: "No to czekajcie, teraz dopiero zobaczycie, co potrafię".

Nie twierdzę, że "Lód" jest w całości zły. To takie wywarzanie otwartych drzwi, powrót do przebrzmiałej stylistyki, okraszony atrakcyjną tematyką i kilkoma niezłymi pomysłami. To zacny materiał na powieść, ale niekoniecznie na takie powieścidło. Przy takich, ponad tysiąc stronnicowych tomiszczach, grzechem jest potraktowanie akcji i fabuły po macoszemu. Wiedzieli o tym Hugo, Balzac et consortes. Zapomniał o tym (albo chciał zapomnieć) Dukaj. Jestem w stanie wybaczyć ekstrawagancki język, zaś słowotwórstwo gotów jestem nagrodzić - byleby czemuś służyły, a nie były jedynie popisem autora.
Fei Wang Reed - 21-02-2009, 23:21
Temat postu:
Grisznak napisał/a:
Cytat:
Jako osoba kształcona w dziedzinie elektrycznej mógłbym się do wielu rzeczy przyczepić, ale jaki byłby w tym sens? Przecież to nie jest książka naukowa, czy chociaż popularno-naukowa...

To, że coś jest fantastyką, nie oznacza, że ma prawo być nielogiczne. Jeśli dany autor porywa się na pisanie na dany temat oznacza, że powinien coś o nim wiedzieć. W tej sytuacji masz pełne prawo Dukajowi wytknąć potknięcia.


Różnica jest taka, że jednak Dukaj się trochę edukował przed, czy w trakcie, pisania z tej dziedziny, więc specjalnych wielbłądów to tam nie ma, ale już np. poziom techniczny pewnych urządzeń (nie mówiąc już o tych teselektrycznych) czy systemów wyprzedza trochę tamtą epokę. Owszem, nie omieszkałbym wytknąć (zresztą, zrobiłby to pewnie ktoś przede mną), gdyby były one poważne i istotne, ale uważam, że takie nie są.

PS. Czyżby tylko mnie najmniej fabułą w "Lodzie" obchodziła...? Inna sprawa, że sama w sobie nie jest dla mnie zbyt ciekawa - poszukiwania Batiuszki Maroza? Gdyby nie było tej całej otoczki książkę mógłbym uznać za niestrawną. Fabuła jest tu raczej pretekstem do innych rozważań czy prób literackich.

Nie rozumiem, czemu zarzucasz anachronizm "Lodowi", skoro on tak był stylizowany. I nie ma jednego przepisu na dobrą książkę - tym bardziej, że samo to pojęcie jest już subiektywne.
Anonymous - 21-02-2009, 23:27
Temat postu:
Cytat:
Nie rozumiem, czemu zarzucasz anachronizm "Lodowi", skoro on tak był stylizowany.

Bo w dzisiejszych czasach takie książki to albo anachronizm albo ekstrawagancja. Z sympatii do Dukaja wolę wierzyć, że to pierwsze.
Ysengrinn - 21-02-2009, 23:39
Temat postu:
Ok, ale co złego w ekstrawagancji? Lubi pisać w niecodzienny sposób, wydają mu to, znajduje ludzi, którym się to podoba - Bóg z nim.
Samuel - 23-02-2009, 09:32
Temat postu:
Fei Wang Reed napisał/a:

PS. Czyżby tylko mnie najmniej fabułą w "Lodzie" obchodziła...?


Na to wygląda ;)
Fabuła w powieści to rzecz nieodzowna. Jeśli będę chciał sobie poczytać o koncepcjach i "otoczce" to sięgnę po jakąś pozycję naukową na dany temat. A od powieści wymagam przede wszystkim umiejętnie opowiedzianej, interesującej historii. Jeśli czerpie z filozofii czy teologii - super. Byleby tylko tej filozofii i teologii było w książce może dziesięć, piętnaście procent. A nie połowa.
Spójrz chociaż na "Hyperiona" o którym pisaliśmy wcześniej. Dan Simmons nawiązuje w nim do prac Pierre'a Teilharda de Chardin, francuskiego jezuity, który został potępiony przez kościół katolicki. Kluczowe jest tu słowo "nawiązuje": W "Hyperionie" jest o nim tylko kilka wzmianek, w "Upadku Hyperiona" trochę więcej, ale w takiej ilości, że w zasadzie nikomu nie powinno to przeszkadzać. Dopiero gdy sam poczytasz sobie o Teilhardzie, choćby na Wikipedii, a później ponownie zajrzysz do "Hyperiona" i "Upadku Hyperiona", dostrzeżesz, w jaki sposób fabuła książek pasuje do jego filozofii. Tymczasem Dukaj w "Lodzie" wali nas swoimi przemyśleniami między oczy i każe szukać kolejnych elementów fabuły pomiędzy wypracowaniami o naturze człowieka, fizyce zera absolutnego, oraz grami słownymi. Fuj :P
Anonymous - 15-03-2009, 18:45
Temat postu:
Torquato Tasso "Jerozolima Wyzwolona" - jeden z klasycznych eposów rycerskich, opisujący zdobycie Jerozolimy przez Krzyżowców podczas I krucjaty. Bardzo fajnie napisana, na dodatek mamy tam wątki rodem z anime (Arabami dowodzi wojowniczka księżniczka, w której zakochany jest Tankred). Mamy czarowników, wątki nadprzyrodzone, od groma batalistyki. Do tego zacny, XVII wieczny przekład.
Melmothia - 15-03-2009, 19:28
Temat postu:
Grisznak napisał/a:
Bardzo fajnie napisana

Bezsprzecznie :) I do tego bardzo dobrze i szybko się czyta. Nie ma żadnych zgrzytów, kwiecistych i niezrozumiałych metafor czy wymyślnych składniowo zdań i o ile dobrze pamiętam, postaci są bardzo sympatyczne i dobrze naszkicowane. Jedna z tych lektur, które jakieś trzy lata temu wręcz pochłonęłam, nie mogąc się oderwać, co w przypadku tego typu książek jest rzadkością.

A teraz czytam Gabinet osobliwości Douglasa Prestona i Lincolna Childa, czyli trzecią książkę tych autorów, w której występuje agent specjalny Pendergast. Nie mogę się oderwać, jestem przez nie w tyle ze wszystkim (łącznie z Toradorą, To Aru, RideBack czy, o zgrozo, nawet z Natsume) ._. Teraz chcę czyyytać, więc więcej pewnie napiszę, jak już wszystkie skończę...
Anonymous - 16-03-2009, 08:28
Temat postu:
Ad "Lód" - zgadzam się z przedmówcami odnośnie rozwlekłości książki, odnośnie jej ciężaru (tak fizycznego, jak i intelektualnego), a także co do trudnego języka, konieczności szukania informacji o filozofach, a także znaczeń makaronizmów. Nie mogę się jednak zgodzić co do oceny tych faktów.

Po pierwsze i najważniejsze - Złota Zasada sztuki w wersji czytelniczej: "Nie podoba się, nie czytaj". To nam rozwiązuje problem... no, w zasadzie wszystkiego problemy. Jeśli przyjemność z czytania jest dla Was tak istotna, by oceniać książkę z poziomu przyjemności jaką niesie, to po co się z nią męczyliście? A jeśli jednak nie są tak istotne, to... to o co chodzi? Przecież ta książka jest piękna *właśnie* z powodu języka, poszukiwań informacji dopełniających. No chyba, że ktoś chce mieć wszystko na tacy i najlepiej zamknięte w 500 stronach.

Po drugie - myślę, że Dukaj wreszcie dostał możliwość rozwinięcia skrzydeł. "Czarne Oceany" musiał skrócić o połowę, a z pozostałej częsci połowę zmienić. Więc jeśli idzie o zawartość (w sensie: duża ilość monologów, przemyśleń, filozofii et cetera), to cóż... Pan Dukaj jest filozofem, miał swoje przemyślenia, miał pomysł, chciał go rozwinąć, bez zamykania się w ramach i ograniczania do przyzwoitości. Z tego najwyraźniej powstała książka, koło której nie można przejść obojętnie. Ale moim zdaniem zrobił cudowną rzecz, zmusza do wysiłku umysłowego, do przemyślenia pewnych spraw. W końcu już przy "Perfekcyjnej niedoskonałości" pokazał, dokąd zmierza. Zdecydowanie wolę takie podejście do tematu, niż te reprezentowane w innych książkach, gdzie tacy choćby matematycy światowej klasy dają się nabrać na wyjątki od udowodnionych twierdzeń, czy mają problem z dojściem do tego, że liczby pierwsze są pierwsze... po co? Żeby czytelnik mógł nadążyć. Kompletny bezsens. U Dukaja w miejsce tej matematyki wchodzą logika, filozofia, próby spekulacji na temat fizyki świata innego niż nasz - a czytelnik nie czuje się potraktowany jak kretyn. Co najwyżej po prostu nie zrozumie.

Reasumując chaotyczny wywód - nie podoba się, nie czytać. Nie krytykować książki tylko dlatego, że nie da się jej "zamknąć" od rana do obiadu. Ani za to, że jest trudna. I oczywiście, ktoś może powiedzieć, że książka jest trudna, bo autor próbował zatuszować brak treści do przekazania przebrzmiałą formą, ale błagam...
Teukros - 16-03-2009, 10:18
Temat postu:
Ech, kolego/koleżanko, z "nie podoba się, nie czytaj", to źle tu trafiliście. Tak się składa, że forum Tanuki jest przy stronie z recenzjami, więc ocenianie, opiniowanie i ogólnie krytykowanie we krwi mamy. Lód, aczkolwiek ciekawy, doskonały raczej nie jest, więc pewnie jeszcze trochę po nim pojeździmy. A coby samemu poszargać, na narrację zwrócę uwagę. Nietypowy jej styl mam za zupełnie zbędne udziwnienie; w moim przypadku jedynym jego efektem było to, że gorzej mi się powieść czytało.
IKa - 16-03-2009, 10:28
Temat postu:
Gość napisał/a:
Reasumując chaotyczny wywód - nie podoba się, nie czytać.
Odniosę się tylko do tego zdania, bo do pracy gonią...
Po obejrzeniu anime i napisaniu recenzji dla Tanuki.pl, często krytycznej, bądź nie stawiającej "ukoHanemu tytułowi" najwyższej oceny, czy też ośmielając się coś skrytykować, często spotykamy się ze słowami "Jak ci się nie podobało, to po co oglądałeś" (w formie najłagodniejszej). Dziś z kolei, wątku o książkach przeczytanych, spotkam się z analogicznym stwierdzeniem "Nie podoba się, nie czytaj". Przyznam, że mnie to trochę zdziwiło, ponieważ odebrałam to jako "Skoro już zacząłeś czytać, to ma ci się podobać".

Są książki, których nie tknę długim kijem, bo wiem, że nie lubię tej tematyki, nie lubię stylu pisania autora, nie chcę marnować czasu na przebijanie się przez kolejne strony, ponieważ odrzuca mnie głupota bohaterów w cyklu. Nie podobają mi się i już, i nawet namowy przyjaciół mnie do nich nie przekonają. Ale, żeby to stwierdzić, musiałam się na taka pozycję natknąć i przemęczyć. Przemęczyć z nadzieją, że a nóż-widelec COŚ znajdę pozytywnego, coś, co pozwoli zmienić zdanie o książce czy autorze. Jak widać - nie znalazłam, więc kolejnych tomów czytać nie będę. Dobrze, tu się zgadzam - nie podobają mi się powyższe warunki brzegowe - nie czytam.

Ale zdarzają się sytuację, że w ręce wpada jakieś cudo, kontynuacja ukochanego cyklu, kolejna pozycja ulubionego autora, nowość, nad którą wszyscy pieją w zachwycie. Zaczyna się czytać i... Właśnie "i". Okazuje się, że autor wynajął sekretarza, ludzie się mylą, głównego bohatera ubili w sposób idiotyczny, postacie cierpią na demencję i schizofrenię, a świat przedstawiony nie trzyma się kupy. I co? Mam rzucić w diabły bo mnie szlag trafia jak czytam kolejne strony, czy próbować dalej, mając nadzieję, że może coś się zmieni, może autor odzyska zmysły?

I tu sie okazuje, że według niektórych powinnam przerwać, bo mi się "nie podoba". Żeby broń cię borze szumiący potem powiedzieć/napisać: "Proszę państwa, to jest chała, nie dajcie się zwieść. Autora tu nie ma, bohaterów tu naszych kochanych nie ma, świata tu nie ma. Popłuczyny zostały i trzymajcie się od tej książki z daleka." Tylko wiecie, problem jest jeden: nawet czytając toto, nadal się ma nadzieję na poprawę i znalezienie choćby małego skrawka logiki... I o wiele bardziej boli po zamknięciu ostatniej strony, że jednak nie ma nic, a wszystko poszło się czesać na zieloną trawkę... No to dlaczego mam nie mówić, że mnie się nie podoba?
Anonymous - 16-03-2009, 13:23
Temat postu:
(Wiem, że post niejako "zawieszony w próżni", ale bardzo chciałam się pochwalić tym, co znalazłam ciekawego ostatnio do lektury.)
Luigi Serafini, Codex Seraphinianus
Słyszał ktoś o tym tytule? Jeśli tak, to szacunek. A dla tych, co nie słyszeli: jest to księga-encyklopedia, która, napisana w nieistniejącym języku, opisuje nieistniejącą rzeczywistość. Co jest w niej jednak najciekawszego? Oczywiście - ilustracje :). Dużo ilustracji :).
Proszę: oto niejedna z nich w Google. Jest to na pewno wielka ciekawostka dla takich osób jak ja, poszukujących książek "dziwnych w treści i/lub w formie". Trafiłam też na adekwatną stronę: interesujące opisy enigmatycznych książek - tutaj to, pośród takich twórców jak Julio Cortazar, Italo Calvino czy Georges Perec możemy znaleźć, uwaga, Jana Potockiego. ;) To jest naprawdę doborowe towarzystwo!

Wracając do Codex Seraphinianus, właśnie przeglądam tę księgę (tak, posiadłam ją ;>) - pierwszy raz na oczy coś takiego widzę... Nic, tylko sycić oczy i fantazję. Zainteresowanych motywuję do zasięgnięcia po więcej informacji i jeśli przyjdzie potrzeba, to i kupna tej "knigi-dziwadła" ;). Smakowita rzecz.
Irian - 16-03-2009, 16:18
Temat postu:
Woah! Ja się do tego intensywnie śliniłam jakiś czas temu na ebayu, ale kiedy cena podskoczyła powyżej 500$ przestałam obserwować aukcję, żeby się nie załamać... Gratulacje i szczerze zazdroszczę.
Vodh - 16-03-2009, 17:00
Temat postu:
Pytanie z ciekawości - ów nieistniejący język to zwykły bełkot, czy da się to przetłumaczyć?
Fei Wang Reed - 16-03-2009, 18:50
Temat postu:
nikt napisał/a:
Reasumując chaotyczny wywód - nie podoba się, nie czytać. Nie krytykować książki tylko dlatego, że nie da się jej "zamknąć" od rana do obiadu. Ani za to, że jest trudna. I oczywiście, ktoś może powiedzieć, że książka jest trudna, bo autor próbował zatuszować brak treści do przekazania przebrzmiałą formą, ale błagam...


Ja, pomimo tego, że akurat Lód świetnie trafia w moje "gusta", "upodobania", zarówno w formie jak i treści, jestem "ostatni", który zabroniłby jej krytykować. Cóż za cholerna by to była za cenzura, gdyby nie można było mieć przeciwnego zdania, czy nawet zapoznać się z dziełem, którego w konsekwencji niespecjalnie się trawi...

Trudna? Względna to rzecz. Natomiast w żadnej nie mógłbym się zgodzić z twierdzeniem, że "treści tam nie ma". Fabuła za bardzo nią nie jest (powiedzieć, że jest rozbudowana, to "zgrzeszyć"), ale za to jest świetnym pretekstem do rozmyślań o filozofii, naturze świata, człowieka itd., a akurat to baaardzo cenię (podobnie jak u Lema).

Teukros napisał/a:
A coby samemu poszargać, na narrację zwrócę uwagę. Nietypowy jej styl mam za zupełnie zbędne udziwnienie; w moim przypadku jedynym jego efektem było to, że gorzej mi się powieść czytało.


W sumie ciekawy jestem, czego oczekiwałeś od tej książki, co chciałeś w niej znaleźć, albo raczej - jaka "być powinna", lub "co jeszcze jest w niej zbędne". Ciekawy też jestem, dlaczego taki styl, jaki prezentuje Lód, uważasz za "zbędne udziwnienie". Dziwić mogło (sam się trochę dziwowałem), choć przy tylu ilości stron nie sposób było się chyba w końcu nie przyzwyczaić, ale dlaczego "zbędne"? Czy, gdyby tego nie było, książka ta byłaby "lepsza"? Zyskałaby coś? Być może w niektórych oczach tak, ale, hmm... ja patrzę swoimi oczyma - próba spojrzenia czyimiś to mimo wszystko jak zakładanie okularów, które zniekształcają obraz, ten staje się mglisty i jakby wynaturzony.
No, inna sprawa, że jestem swego rodzaju miłośnikiem udziwnień...

Ktoś wcześniej napomknął o tym, że (mniej więcej): "powieść musi mieć fabułę i basta, a jak jej nie ma, lub jest uboga, to i powieść marna". Takie podejście także mnie dziwi. Powieść jest jednak tak szerokim gatunkiem, że "połyka sobą większość świata", a wyróżnianie tego, co w obrębie tego gatunku cechuje się większym stężeniem pierwiastka "powieścionium" jest co najmniej "dziwne", nie do końca logiczne.

Zresztą, czy fabuła musi oznaczać tylko wydarzenia tzw. "zewnętrzne"? W czym gorsze mają być bogate, z wieloma "zwrotami akcji" "wydarzenia" wewnątrz bohatera?
Irian - 16-03-2009, 22:18
Temat postu:
Vodh napisał/a:
Pytanie z ciekawości - ów nieistniejący język to zwykły bełkot, czy da się to przetłumaczyć?


Zdaje się do tej pory nikomu nie udało się rozszyfrować znaczków, jakimi to jest zapisane, więc trudno powiedzieć. :)
Teukros - 16-03-2009, 22:37
Temat postu:
Cytat:
W sumie ciekawy jestem, czego oczekiwałeś od tej książki, co chciałeś w niej znaleźć, albo raczej - jaka "być powinna", lub "co jeszcze jest w niej zbędne".

To, co w niej było, tylko w normalnej narracji pierwszo albo trzecioosobowej (tak, jak na samym początku - po zmianie gorzej się mi czytało).
Anonymous - 16-03-2009, 23:11
Temat postu:
Fei, zwrócę ci uwagę na pewien tytuł, który, być może znasz - "Człowiek z wysokiego zamku" Philipa K. Dicka. Tak samo historia alternatywna, tak samo fabuła oparta na pretekstach - a jednak o ileż ciekawsza! Da się, tylko to jest właśnie kwestia różnicy między sprawnym rzemieślnikiem (jakim jest Dukaj) a artystą (którym trudno nie nazwać Dicka).
aliaren - 02-04-2009, 03:16
Temat postu:
'Zew Księżyca' [Moon Called] & 'Więzy Krwi' [Blood Bound] - Patricia Briggs. W kolejce na polskie tłumaczenie czeka ostatnia część trylogii, 'Iron Kissed'. Podaję tytuły angielskie, bo tłumaczenia polskie średnio mi odpowiada. Brzmią jak tani horror, a to całkiem sprawnie napisana urban fantasy z ciekawym spojrzeniem na wszelkiego rodzaju fae, wampiry i wilkołaki [czyli temat, w którym wydawałoby się, że wszystko zostało już powiedziane]. Napisane w pierwszej osobie, narratorką i główną bohaterką jest kobieta. Jakimś cudem autorce udało się uniknąć zrobienia z niej Mary Sue. Dawno nie polubiłam tak żadnej postaci kobiecej :) A co do wampirów i wilkołaków, to te pierwsze są odświeżająco nieludzkie [szczególnie w porównaniu ze 'Zmierzchem' >_>], a drugie nie mają nic wspólnego ze śliniącymi się monstrami w podartych koszulach. Podsumowując, nie jest to nic szczególnie wybitnego - tylko [aż?] kawał inteligentnej rozrywki. Z czystym sumieniem polecam :P
Bezimienny - 02-04-2009, 14:36
Temat postu:
aliaren napisał/a:
'Zew Księżyca' [Moon Called] & 'Więzy Krwi' [Blood Bound] - Patricia Briggs. W kolejce na polskie tłumaczenie czeka ostatnia część trylogii, 'Iron Kissed'.
W cyklu niedawno wyszła kolejna część - Bone Crossed, koncentrująca się głównie na wampirach.
moshi_moshi - 02-04-2009, 16:41
Temat postu:
aliaren napisał/a:
Podsumowując, nie jest to nic szczególnie wybitnego - tylko [aż?] kawał inteligentnej rozrywki.

Nie przesadzałabym z tą inteligentną rozrywką. Fakt, książka napisana jest porządnie, ciekawie i ze sporą dawką humoru na niezłym poziomie. Niestety podczas lektury, nie mogłam oprzeć się wrażeniu (podobnie jak w przypadku wypocin Dana Browna), że książka była pisana z myślą o przerobieniu jej na scenariusz. I owszem, serial na jej podstawie powstał. Nie wiem, czy to tylko moje urojenia, ale coraz częściej wydaje mi się, że większość literackich nowości powstaje nie po to żeby je czytać, tylko po to, żeby je nakręcić. Tak, jakby autor pisząc, od razu się zastanawiał: "O, a może tu damy wielki pożar i bohaterów skaczących z helikoptera, bo potem będzie można tu zaszaleć z efektami specjalnymi!". Stąd brak obecnie pełnokrwistych, dobrze skonstruowanych bohaterów z ciekawymi osobowościami, za to od cholery jest ładnych, "inteligentnych" biszów, których w zależności od koloru włosów, można bez trudu dopasować do aktualnie modnej gwiazdki filmowej i jej zaproponować rolę w ekranizacji bestsellera dla niewyżytych nastolatek (sukces kasowy gwarantowany).

Wracając jednak do samych "Więzów", o ile pierwsza część była całkiem fajna i przyjemnie się ją czytało, o tyle druga już średnio. Jakoś tak zaleciało mi zoofilią (nie jestem przewrażliwiona), bądź co bądź w delikatnym wydaniu, ale jednak. Tak jakby autorce zabrakło pomysłu, a termin gonił. Wzięła więc, drugie w kolejności najpopularniejsze istoty po wampirach i wrzuciła z nimi do jednego wora, mocno nim potrząsając. Wyszło kiepskiej jakości czytadło do pociągu, które skutecznie zatarło mi dobre wspomnienia po części pierwszej. "Więzy krwi" są dla mnie pełne schematów i niezbyt wybitnych bohaterów (chociaż pani detektyw faktycznie jest dobra), bardzo fazowe, ale inteligentne jednak nie...
aliaren - 02-04-2009, 17:21
Temat postu:
Hmmm, mogę się mylić, ale wydaje mi się, że pomieszały Ci się dwie różne książki. Z tego, co wiem, serial 'Więzy krwi' powstał na podstawie powieści autorstwa Tanyi Huff. Ja mówię o zupełnie innym cyklu autorstwa Particii Briggs - tytuł drugiego tomu został przetłumaczony na polski tak samo jak tytuł tamtego serialu.

moshi_moshi napisał/a:
"Więzy krwi" są dla mnie pełne schematów i niezbyt wybitnych bohaterów (chociaż pani detektyw faktycznie jest dobra), bardzo fazowe, ale inteligentne jednak nie...

W cyklu, o który mi chodzi mamy panią mechanik, nie panią detektyw ;D

'Ślad krwi' T. Huff też kupiłam [swoją drogą, właśnie do pociągu], ale nie spodobał mi się na tyle, żeby kupić też drugą część.

moshi_moshi napisał/a:
Nie wiem, czy to tylko moje urojenia, ale coraz częściej wydaje mi się, że większość literackich nowości powstaje nie po to żeby je czytać, tylko po to, żeby je nakręcić.

Z tym się zgodzę. Co z tego, że w księgarniach jest coraz więcej fantastyki, skoro większość jest w najlepszym wypadku średnia, za to wszystkie nachalnie krzyczą z okładek superlatywami. Dopiero co skończyłam "Mojego własnego diabła" i od samego początku miałam wrażenie, że lepszy byłby z tego film, niż książka. Może dlatego, że reklamowany był jako 'nowa powieść twórcy Constantine'a'...
moshi_moshi - 02-04-2009, 18:26
Temat postu:
O kfiiiiiiiiiiiik! Czytanie ze zrozumieniem jednak boli.

/Me chyli czoło i gorąco przeprasza! Tak, przyznaję się, bez bicia, że pomyliły mi się książki... Zdarza się, albo i nie... W ramach poprawy wizerunku, mogę tylko obiecać, że w wolnej chwili postaram sie przeczytać wymieniony tytuł.
Cytat:
'Ślad krwi' T. Huff też kupiłam [swoją drogą, właśnie do pociągu], ale nie spodobał mi się na tyle, żeby kupić też drugą część.

Nie kupuj, szkoda kasy i czasu :)
Zegarmistrz - 02-04-2009, 21:09
Temat postu:
Przeczytałem Bolo! Webera. Książka traktuje o inteligentnych-superczołgach i ich niezwykłym związku z człowiekiem - dowódcą. Uczciwie mówiąc spodziewałem się, że książka będzie okropnie głupia. Faktycznie, wielka powieść XIX wieczna to to nie jest... Jednak mega super czołgi fajnie kopią tyłki ludobójczym najemnikom, złym obcym i czemu tam popadnie.

Kolejna książka, która mi się trafiła nosi tytuł Spiżowi Wojownicy i generalnie można by ją streścić jako "Conan Egipcjanin". Głównym bohaterem jest Barka, fenicki najemnik walczący za Faraona. Odkrywa on przypadkiem, że inni najemnicy (Grecy) są badassami i spiskują z Persami celem podboju Egiptu. Generalnie książka jest śmieszna. O dziwo pisał ją ktoś, kto chyba trochę znał się na warsztacie pracy historyka (i z całą pewnością umiał obsługiwać Wikipedię), ale nie staje się przez to ani trochę mądrzejsza. Barka dzieli swój czas między zabijanie wrogów i uwodzenie ich kobiet. Wrogowie nawiasem mówiąc robią podobnie. Autor trochę nie może się zdecydować czy bohater jest "urodzonym mordercą o ciele złowrogiego olbrzyma" czy też płacze nad ciałami pomordowanych dzieci...
aliaren - 07-04-2009, 15:44
Temat postu:
moshi_moshi napisał/a:
O kfiiiiiiiiiiiik! Czytanie ze zrozumieniem jednak boli.

/Me chyli czoło i gorąco przeprasza! Tak, przyznaję się, bez bicia, że pomyliły mi się książki... Zdarza się, albo i nie... W ramach poprawy wizerunku, mogę tylko obiecać, że w wolnej chwili postaram sie przeczytać wymieniony tytuł.

Nic nie szkodzi, to wydawcy nakombinowali z tą krwią w tytułach xD Sama się pogubiłam - pierwszy tom cyklu Huff to zdaje się Cena Krwi, a ja napisałam o 'Śladach'.

Życzę miłej lektury ;D Książka przetestowana już na mamie i dwóch koleżankach, wszystkim trzem się podobało, mimo że za fantasy nie przepadają. Tak jak pisałam - nic wybitnego, ale czyta się o wiele lepiej niż tamtą drugą wariację na temat wampirów.
Asthariel - 18-04-2009, 18:59
Temat postu:
Póki co męczę się z ,,Wiekami światła'' macLeoda. Rzecz jest o Anglii, w której zamiast rewolucji przemysłowej doszło do magicznej - eterowej.
Nie mój typ książki - praktycznie brak akcji, zero humoru, niewiele dialogów, tylko budowanie klimatu przez opisy świata.
krew_na_scianie - 03-05-2009, 13:25
Temat postu:
A ja postanowiłam wrócić do czytania póki mam zapał i szczere chęci. I to do ściśle określonego gatunku: fantasy. Wybrałam więc tak drogą troche losową książke R. Hobb "Uczeń Skrytobójcy", tak jakoś intuicja mi mówiła, że nie powinno być to złym wyborem. Zwłaszcza, że książka ma kilka tomów (a dla mnie dobra książka fantasy musi być lekko przydługa i mieć mapki) i po pierwszym tomie jestem po prostu oczarowana. Fakt, nie ma tu elfów, ale jest za to Moc! Cały świat poznajemy za pomocą głównego bohatera Bastarda, który jest bękartem następcy tronu. Może brakuje mi tu czasami takiego wielkiego rozmachu jaki czułam np. w "Grze o tron", że jest wiele postaci, dzieje się przedużo itd. - ale ta powieść też ma potencjał. Ma fajnie poukładany spójny świat, ma świetnie ułożone elementy układanki i tajemnicy np. sama Moc i czy Rozumienie, czy też sama choroba kuźnica. Wiem, że to okrutne - ciekawi mnie choroba, ale jak to się dzieje, że porywani zwykli ludzie wracają pozbawieni jakichkolwiek uczuć? I chyba nie na marne w ksiązce pojawiają się hasła o Najstarszych - oj bije mi tu wielką epicką powieścią, a to jest właśnie to coś co lubie najbardziej. Czytanie poszło mi na tyle sprawnie, że jestem już na 2 tomie i z niecierpliwością czekam na dramtyczny rozwój wydarzeń. Bo chyba w końcu Bastard przestanie się krięcić po zamku i rozmawiać na zmianę: to ze Szczerym, królem, błaznem itp.
Anonymous - 17-05-2009, 11:12
Temat postu:
"Wybór Celów" czyli drugi tom trylogii "Oś Czasu". Japonia dokonuje inwazji na Australię, Stalin, poznawszy prawdę o upadku komunizmu, wycofuje się w koalicji antyhitlerowskiej, zaś Hitler, po przerzedzeniu kadry generalskiej, przygotowuje się do inwazji na Wielką Brytanię. Do tego pojawienie się przybyszów z przyszłości wywołuje spory chaos w życiu codziennym, zwłaszcza w USA, gdzie agenci biegają na młodziutkim jeszcze Elvisem, aby podpisać z nim kontrakt, a Marylin Monroe...

Nieźle się to czyta, podobnie jak tom pierwszy, choć zastanawia mnie, czy autor nie stworzył zbyt wielu wątków, które będzie musiał pozamykać w ostatnim tomie i czy w związku z tym nie wykręci się jakimś deus ex machina.
R2D2 - 17-05-2009, 12:47
Temat postu:
Aktualnie kończę czytać "Brisingr" Paoliniego. Cóż... strasznie nie lubię gdy okazuje się, że bohaterowie książkowi rozwijają się wolniej od czytelnika ;). O ile dwie poprzednie części sagi były dla nie świetną rozrywką (a czytałem je jeszcze wtedy, gdy nikt nie myślał o filmie kinowym, a co! ;)), to trzecią zakwalfikowałbym już jako "czytadło". Wydaje mi się też, że jest napisana nieco słabiej od części drugiej, lecz lepiej od pierwszej części.

Z innych pozycji... cóż, niedawno skończyłem czytać "Lód" Dukaja i nie powiem, książka awansowała z miejsca na pierwsze miejsce w liście ulubionych książek nie związanych w żadną sagę czy coś w ten deseń ;). Mimo że czytałem ją całe pół roku (nie non-stop oczywiście, po prostu zostawiłem ją podczas wakacji u rodziny w innej części polski i musiałem czekajć na okazje by ją odzyskać ;)).

Z książek które aktualnie rozgryzam, najbardziej wyróżnia siś "Europa Walczy 1939-1945" Normana Daviesa. Bardzo interesująca książka zwłaszcza dla ludzi zainteresowanych historią (choć prawdziwy maniak II WŚ, którym na szczęście nie jestem, pewnie nie znajdzie w niej zbyt wiele faktów, o których nie miałby pojęcia).
JJ - 20-05-2009, 13:38
Temat postu:
Człowiek bez ojczyzny Kurta Vonneguta, ciekawa lektura, choć tylko na jeden wieczór. Dużo jeżdżenia po Bushu i, ogólniej, Ameryce, odrobina irytującej ekologii i paplania o tym, jak to niszczymy naszą planetę. Ale nawet mimo to, mimo że momentami czuje się, jakby się wysłuchiwało przemówienia na wiecu wyborczym, czyta się to fajnie. No i wreszcie dowiedziałem się, co jest najważniejsze w pisaniu:

"Pierwsza zasada: nie używaj średników. Są to hermafrodytyczni transwestyci, którzy absolutnie nic sobą nie reprezentują. Jedynie pokazują, że skończyłeś studia"
Teukros - 17-06-2009, 22:59
Temat postu:
Przeczytałem Bibułę, zbiór felietonów Józefa Piłsudskiego, poświęconych trudnej sztuce produkcji i rozprowadzania nielegalnych wydawnictw. Piłsudski pisze znakomicie; czytając Bibułę nie mogłem się opędzić od myśli, że kto wie, czy nie straciliśmy dla polityki znakomitego pisarza. Pierwszy to chyba przypadek, aby ktoś pisał o carskiej Rosji z humorem, a o działalności narodowowyzwoleńczej i konspiracji z dystansem. I jedna tylko uwaga - utwór powstał w czasie, gdy Piłsudski był aktywnym członkiem PPS, Bibuła pełna jest nawiązań do sytuacji politycznej w zaborze rosyjskim, i dla pełnej satysfakcji z lektury wskazana by była chociaż minimalna wiedza historyczna na temat ziem polskich na przełomie XIX i XX wieku.
Akira1980 - 18-06-2009, 14:52
Temat postu:
Zabieram się za Mistrza i Małgorzatę ponieważ zaciekawił mnie film/serial. Mam nadzieję że warto przeczytać i nie stracę przez nią czasu.
Kusoku - 19-06-2009, 13:36
Temat postu:
Mogę cię zapewnić, że książka ciekawa i warta przeczytania.
Miesiąc temu ją przeczytałem (w gonitwie maturalnej ograniczyłem czytanie książki do 2 dni - a możliwe było to tylko dlatego, że książka nie nudziła)
Asthariel - 19-06-2009, 20:43
Temat postu:
Chemia Śmierci Simona Becketta skończona. Rzecz o patologu sądowym, i morderstwach w angielskiej pipidówce. Fajnie się czyta, ale zbyt przewidywalne. Postać mordercy mnie wkurzyła:
Spoiler: pokaż / ukryj
no tak, postać, która pojawiła się 2 razy, i powiedziała z jendo zdanie.


A na półce już czeka piękny, 912stronowy
Spoiler: pokaż / ukryj
Triumf Endymiona.
Yay!
subrealic - 20-06-2009, 09:19
Temat postu:
Sven Hassel
Polecam wszystkim tę serie znakomitego pisarza.
Teukros - 20-06-2009, 09:35
Temat postu:
Użytkownika subrealic uprzejmie proszę o stosowanie w postach zasad interpunkcji i ortografii, jak również o nie wklejanie artykułów z innych stron lub publikacji. Jest to naruszenie prawa autorskiego.
Anonymous - 20-06-2009, 10:10
Temat postu:
Cytat:
śmieszne sytuacje z życia jego kompani karnej.

Czy tylko ja wyczuwam w tym zdaniu sprzeczność?
Akira1980 - 20-06-2009, 13:06
Temat postu:
Grisznak napisał/a:
Cytat:
śmieszne sytuacje z życia jego kompani karnej.

Czy tylko ja wyczuwam w tym zdaniu sprzeczność?

Dlaczego? Przecież można być po uszy w "gie" i się z tego śmiać :) Chyba że chodzi ci o poprawność zdania, bo wtedy wynikałoby że śmieszne sytuacje miała JEGO Kompania Karna. Ale jak dodamy literę W, to wtedy on miałby w tejże Kompanii śmieszne sytuacje.
Mitsurugi - 20-06-2009, 17:51
Temat postu:
Ja właśnie kończę moją nowiuteńką książkę "Triumf Endymiona" (miażdży!) i skończyłem czytać z serii Dragonlance "Bursztyn i żelazno", i niedługo powinienem się zabrać za "Wspomnienie Lodu. Tom 1. Cień Przeszłości" Stevena Eriksona, bo koleżanka polecała. :) . Ech....a jeszcze tyle przede mną :D :D
Mitsurugi - 25-06-2009, 00:34
Temat postu:
Buhahaha, dopadłem właśnie CAŁY cykl Koło Czasy Roberta Jordana!! 19 Książek jednej z najlepszych sag fantasy. No to dopiero będą wakacje! :D :D
Ysengrinn - 25-06-2009, 19:05
Temat postu:
Anthony Beevor, Walka o Hiszpanię 1936-1939 - czyli o tym jak społeczeństwo ukształtowane przez kilkaset lat Rekonkwisty, a następnie skamieniałe w rozwoju, postanawia się pozabijać. Nie ma tu tak wielkich hekatomb jak w Rosji, ale z kolei jest nieopisany chaos - nie dość, że każda frakcja polityczna (anarchiści, anarchosyndykaliści, socjaliści, komuniści, faszyści, katoliccy reakcjoniści i kto tam jeszcze) ma swoje oddziały zbrojne (nie wspominając o armii i innych rządowych siłach zbrojnych), to jeszcze prawie każdy ma broń, a jeśli ktoś kogoś nie lubi najmuje pistoleros. Przy okazji zupełnie odwrotna sytuacja niż w Rosji - tam ze skłóconymi i niezdyscyplinowanymi generałami białych walczyli niemal sekciarscy bolszewicy, tutaj z zorganizowanym spiskiem zwolenników autokratycznego centralizmu ściera się szalona koalicja lewicowych kurioziów.

Dopiero zaczynam książkę, więc za wcześnie na jakieś wnioski. Powiem tylko, że jak na kraj, w którym armia od zawsze wtrącała się do władzy i prawie niweczyła próby jakiegolwiek postępu, to rząd Republiki darzył ją absurdalnie dużym zaufaniem. Aha - sposób ukazania nacjonalistów w filmie Labirynt Satyra jako tępych sadystów okazuje się mieć niemałe podstawy historyczne (acz szlachetni i dumni czerwoni z tegoż są w dalszym ciągu z zupy wyjęci).
Bezimienny - 25-06-2009, 22:10
Temat postu:
Mitsurugi napisał/a:
Buhahaha, dopadłem właśnie CAŁY cykl Koło Czasy Roberta Jordana!! 19 Książek jednej z najlepszych sag fantasy. No to dopiero będą wakacje! :D :D
Zasadniczo 11 (+ 1 prequel), tylko u nas wydawali każdy tom w 2 częściach (a to naprawdę warto czytać w oryginale). Ostatni tom (w 3 częściach) właśnie się pisze - pierwsza część powinna być pod koniec tego roku.
Nanami - 02-07-2009, 14:47
Temat postu:
A ja skończyłam wreszcie dzisiaj drugi tom Twelve Kingdoms. I jest mi mrucznie. Historia Taikiego, mimo że mi znana z anime, była niezwykle fascynująca, bo oczywiście dała też możliwość poznania tej samej historii ale z innej strony, z większą ilością informacji o rozterkach młodego, więcej o Keikim czy wreszcie o samym świecie. Bosko. No, ale z kolejnym zakupem z tego cyklu poczekam do marca/kwietnia 2010 kiedy to wydadza kolejna ksiazke by od razu dwie naraz zamówić. A w 2011 jeśli w ogóle dożyje, to zaczna wydawać te niezekranizowane części *______*
Ysengrinn - 03-07-2009, 01:30
Temat postu:
Skończyłem drugi tom Mrocznych Materii Pullmana. Niewątpliwie bardzo dobra książka, choć mam trochę mieszane uczucia. Momentami trochę się dłużyło, a pod koniec dramatyzm osiąga poziomy wręcz zabawne, powodując u mnie niekoniecznie oczekiwane reakcje. Co nie zmienia faktu, że intryga rozwijana była świetnie i naprawdę trzymała w napięciu. Cóż, czytam dalej i oczekuję odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.

Swoją drogą o ekranizacji drugiego tomu słuch coś zaginął. Cieeekaaaweee czeeemuuu]:>.
Krwawisz - 08-07-2009, 07:50
Temat postu:
Kupiłem sobie pierwsze trzy tomy "Koła czasu" Jordana. Jak na razie nie mam pytań. Vol. 1 wgniata w fotel.
Dembol - 09-07-2009, 17:41
Temat postu:
Czytam właśnie pierwszą część zebranych opowieści o Conanie. Oryginalnych, autorstwa Roberta Howarda, nie tych popłuczyn co powstały później. Jak na razie jest super.
Daerian - 09-07-2009, 21:42
Temat postu:
"Ostatni rejs "Fevre Dream" - w skrócie: wampiry, parowce i JRR Martin jako autor - czego chcieć więcej?
So_Dakki - 10-07-2009, 00:14
Temat postu:
Daerian, bardzo konstruktywna wypowiedź :/ A mógłbyś napisać coś więcej? Czy książka trzyma w napięciu, jak wygląda od strony fabularnej, czy urzekli Cię bohaterowie? Bardzo lubię tematykę wampirów i będę wdzięczna za szerszą opinię na temat książki ;]
Amnezjusz - 10-07-2009, 01:21
Temat postu:
3 tom przygód Jiga Smokobójcy czyli "Wojna Goblina" Jima Hinesa. No i nie mogę powiedzieć złego słowa bo wszystko stoi na najwyższym poziomie - humor, dość spora ilość nowych łatwo zapamiętywalnych bohaterów, nawiązania do częsci poprzednich, sama akcja no i... pijany Ciapek (kto czytał ten wie o co chodzi ;-)).
Ysengrinn - 10-07-2009, 08:39
Temat postu:
Skończyłem Mroczne Materie. Zasadniczo bez zaskoczeń.


Spoiler: pokaż / ukryj
No może poza śmiercią lorda Asriela i pani Coulter. Wszyscy przekonywali mnie od samego początku, że postaci pod koniec podzielą się na kompletnych sukinkotów i martwych, tymczasem z bohaterów pozytywnych zginęło w sumie niewielu (przeżyła większość Cyganów, Czarownic i Iorek Byrnisson, a od pierwszego tomu byłem przekonany, że zostaną wybici do nogi), a skurczybyków wytłukło wszystkich - ze szczególnym uwzględnieniem owej dwójki.

Podsumowując książki są niezłe, choć momentami się dłużą. Zwłaszcza kawałki o trąboludzikach (z jakiegoś powodu antyteizm autora lubi przekładać się na kult "szlachetnych dzikich", już któryś raz się z tym spotykam) mnie irytowały swoim lekkim odczapizmem i pseudobukolicznym nastrojem. Uniwersum jest nieźle skonstruowane, choć jednocześnie obrzydliwe - nie chciałbym tam żyć ani przed, ani po akcji książki. Sama antychrześcijańska teoria, na której zostało oparte, okazała się zresztą rozbrajająco naiwna.


Spoiler: pokaż / ukryj
Trochę mnie jednak rozczarowało, że Autorytet to rozlatujący się (dosłownie) dziadyga, fruwający w zaprzężonym w anioły papamobile, a Metatron nadęty faszysta, myślący częścią ciała której chyba nawet nie posiada. Spodziewałem się czegoś o wiele bardziej obrazoburczego i na pewno bardziej emocjonującego. Dostałem rozwiązanie które skwitowałem wzruszeniem ramion i przeszedłem nad nim do porządku dziennego.
Ciekawie natomiast wypadła sam idea aniołów - uformowanych z Pyłu, pozbawionych materialnego ciała i tęskniących do niego.


Nie ma sensu pisać czy zgadzam się z poglądami autora czy nie, bo akurat tutaj zostały one bardzo logicznie zakotwiczone w świecie przedstawionym, więc uważam szastanie nimi za w pełni usprawiedliwione (np. Sapkowski wpychał je zupełnie bez związku z fabułą, ot tak jako "ozdobnik") - choć dalej nie wiem czemu miał służyć rozdział w którym stary rosyjski ksiądz poi Willa wódką i jakby przymierzał się do molestowania - poza ukazaniem jacy to słudzy Kościoła są ciemni, zaślepieni i antypatyczni.

Niewątpliwie istotną zaletą trylogii są postaci - prawie wszystkie sympatyczne i ciekawe, nawet ojciec Willa, którego szamański duch miał tajemną moc wznoszenia się nad plotholami i przywoływania duchów deus ex machina. Trochę irytował główny bohater, a raczej zupełnie pozbawiony poczucia humoru i dystansu sposób ukazania jego "dorosłości".


Spoiler: pokaż / ukryj
Jak się nad tym zastanowić to jest to niezmiernie zabawne - despota bez ludzkich odruchów, afrykański monarcha, zadufany w sobie kurdupel i anielica od tysięcy lat manipulująca istotami rozumnymi łączą siły, by stworzyć zbuntowaną przeciw Królestwu Niebieskiemu Republikę. Nie wiem czy to cicha krytyka demokracji, czy "tak wyszło".

Teraz muszę koniecznie dorwać Narnię i dowiedzieć się o co tyle hałasu.
Krwawisz - 10-07-2009, 20:52
Temat postu:
Stary, ty Narni nie przeczytałeś?:) Ehh..książka mojego dzieciństwa, świetna rzecz - acz nie każdemu się podoba, bo jednak bywa nieco infantylna :)

Oprócz "Koła czasu" zabrałem się też za "Are you Morbid?" by Tom Warrior ]=} Klasyka, do tego ciężko dostępna i w Europie cholernie droga - a w Pekinie leżała w małej księgarence za niecałe 15zł :)
Anonymous - 15-07-2009, 17:34
Temat postu:
Jacek Dehnel "Rynek w Smyrnie" - "Lalę" tego faceta uważam za jedną z najlepszych polskich powieści ostatnich lat, toteż gdy pojawiła się okazja sięgnięcia po zbiorek jego wcześniejszych opowiadań, skorzystałem z niej. Wrażenia? Mieszane. Widać, że są to teksty pisarza początkującego, młodego erudyty, który posiadał wielką wiedzę i bardzo by chciał się nią pochwalić. Widać tu także zadurzenie w XIX wiecznej stylistyce, zwłaszcza w realizmie mieszczańskim, stylistyce dziś raczej martwej (choć w pewnym, dość pokrętnym sensie nawiązuje do niej Stephen King). Dehnel "babrze się" w przesadnie dokładnych i szczegółowych opisach miejsc, przez co niekiedy można mieć wrażenie, że pisze poradnik turystyczny a nie opowiadania. W tym pietyzmie opisowym ginie niekiedy fabuła, najgorzej to wypada w otwierającym całość "Patrząc na Stromboli", które zwyczajnie ciężko się czyta. Dalej jest różnie, najlepszym chyba tekstem jest "Filc", może dlatego, że kojarzy się już bardziej z "Lalą" niż z tymi pseudodziewiętnastowiecznymi pejzażami literackimi. Generalnie, zbiorek, na tle "Lali" wypada mocno przeciętnie i trudno się oprzeć wrażeniu, iż był wydany na fali popularności tamtej powieści. Mimo to Jacka jako pisarza cenię, jest jednym z niewielu chyba artystów, którzy należąc do tzw. "mniejszości seksualnych" nie wykorzystują tego w promocji swojej twórczości, pozwalając, by ta broniła się sama. Wydanej rok temu "Balzakiady" póki co nie czytałem, ale pewnie za jakiś czas się za nią wezmę.
Fei Wang Reed - 10-08-2009, 20:50
Temat postu:
Córka łupieżcy Dukaja, czyli niewielka i dość dziwna książeczka. Moim zdaniem autor za bardzo skupił się na wątku "przygodowym" głównej bohaterki (Zuzanny Klajn), przez co całość robi wrażenie opowieści jakich wiele. Bo, trzeba szczerze przyznać, ani specjalnie oryginalne jej "przygody" nie były (oczywiście pomijając samo "tło" czy "rekwizyty") ani specjalnie wciągające.

Jednak książeczka ta (mówię zdrobniale, bo ma raptem niewiele ponad sto stron) ma jeszcze drugie dno, dalece ciekawsze. Jest nim właśnie cała otoczka, to, w czym zanurzony jest główny wątek Zuzanny. Oczywiście nie ma co mówić o jakichkolwiek naprawdę naukowych przesłankach tego świata przyszłości, niedalekiej przecież (może nawet przesadnie, szczególnie gdy bohaterka wspomina o X Files). Multum zupełnie nowych, innych fizyk (zaczerpniętych z Miasta), dało światu niesamowite możliwości, które ten skrzętnie wykorzystywał. Ot, jednym z ciekawszych wynalazków było tzw. "przedżycie" i "pożycie" (czy jakoś tak to się nazywało), gdy człowiek mógł dowolnie długo przed swoimi narodzinami lub po swojej śmierci "żyć" (właściwie chyba dowolnie długo) w formie w pewnym sensie wirtualnej (chtonicznej, ale mniejsza o nazwę), ale jednocześnie czynnie uczestniczyć w "zwykłym" życiu (tym "rzeczywistym", trójwymiarowym). Mnogość wielorakich gadżetów (np. stymulujących odpowiednie doznania, np. rozkoszy seksualnej, ale to akurat jeden z mniej oryginalnych pomysłów, bo w obiegu od "dawien dawna"), technologie tyleż nieznane, co w mgnieniu oka zmieniające oblicze cywilizacyjno-kulturowe ludzkości zostały przez Dukaja całkiem dobrze przedstawione na planie socjologicznym społeczeństwa. Wprawdzie odnoszę wrażenie, że Dukaj w pewnym momencie sam się w tej wizji zatrzymał, trochę zbyt łatwo momentami skalując różne obecne wzorce zachowań czy relacji na ten przyszły świat o zupełnie innych realiach (które to "wzorce", przy tej skali zmian i kompletnym przewartościowaniu "stałych kulturowych", powinny być odpowiednio przekształcona w szerokim zakresie - w swoistej ewolucji kulturowej, czy nawet powstać zupełnie nowe). Nie wiem czy Dukajowi zabrakło wyobraźni, miejsca w książeczce, czy miał po prostu inne cele. Tak czy owak, ten element, dodatkowo okraszony pewną próbą futurologiczną, sprawia, że całość warta jest przeczytania. (Zwłaszcza ciekawie prezentuje się starcie ludzkiej cywilizacji z nieznaną wiedzą - technologią tyleż nieznaną, co wykorzystywaną wedle domniemanego pożytku). No, oczywiście Dukaj nie byłby sobą, gdyby zabrakło odrobiny filozofii, choć proporcjonalnie do objętości Córki łupieżcy, nie ma jej ani zbyt dużo, ani o istocie nie stanowi, ani też przesadnie skomplikowana nie jest (tj. nie jest podania w taki sposób).

Owszem, warta przeczytania jest, ale i cena jest bardzo "milutka", szczególnie, że tą cholerną farbę drukarską z łatwością można rozmazać palcem, niechcący. I, jakby nie patrzeć, do Lodu to Córce "trochę" brakuje (ale i tekst powstał kilka lat wcześniej).

PS. W pięciostopniowej skali oceniam ją na solidną tróję.
Meliana - 15-08-2009, 12:47
Temat postu:
Ostatnio po serii nieudanych literackich nabytków (m.in. "Achaja" A. Ziemiańskiego - przykro mi, ale gniot niestety...) trafiłam wreszcie na książkę, która pochłonęła mnie całkowicie. "Saga Sigrun" Elżbiety Cherezińskiej. Specjalnie podkreślam tytuł oraz godność autorki, bo ta książka weszła na rynek księgarski cichutko, prawie niezauważona. Sama kupiłam ją "na czuja" zachęcona porywającą rekomendacją Olgi Tokarczuk i zachwytem kilku literaturoznawców. Okazuje się, że wszystkie pochwały nie były bezpodstawne. Ludziska! Zapamiętajcie ten tytuł i tą autorkę! W nawałnicy marketingowych gniotów literackich, jest to prawdziwy skarb! Powiem więcej! Pani Cherezińska wyrasta mi na jeden z najlepszych debiutów literackich ostatnich lat, obok takich polskich sław jak Jacek Dehnel, czy Marek Krajewski!

Tytuł utworu jest nawiązaniem do staroskandynawskich sag o bohaterach, rodach i wyprawach Wikingów. Rzecz dzieje się w X wieku w północnej Norwegii. Opowiada losy dziewczyny imieniem Sigrun, córki Apalvaldra, której przeznaczeniem było zostać żoną wielkiego Jarla i prowadzić życie Pani Namsen (potężnego grodu i wielkiej siedziby szlachetnie urodzonych Wikingów).
Życie Sigrun - wbrew pozorom - układa się pomyślnie i szczęśliwie. Od pierwszej chwili zakochuje się w Jarlu Reginie, którego ojciec wybrał jej na małżonka. Mimo to jej życie nie przypomina sielanki. Naznaczone jest ciągłym lękiem o męża, nieustannym oczekiwaniem na jego powroty z dalekich wypraw i strachem o los swój i dzieci. Autorka zdecydowała się na dość ryzykowny zabieg, a mianowicie opisania miłości w jej naprawdę głębokim wymiarze. Cóż nowego można powiedzieć o tak delikatnej materii, żeby nie popaść w banał, albo (co gorsza) w kicz? Okazuje się, że wiele. Miłość Regina i Sigrun jest trwała i namiętna pomimo upływającego czasu. Oboje nieustannie siebie pragną i wciąż podsycają w sobie płomień ognistej namiętności. Każdą noc w alkowie traktują jakby była ich ostatnią,a każdy szczęśliwy powrót Jarla z wyprawy kończy się odkrywaniem swoich ciał i dusz na nowo. I tu autorka daje popis niesamowitej erudycji. Sceny erotyzmu są tak wysmakowane, że z jednej strony działają na wyobraźnię, a z drugiej są pięknym przykładem literackiej wzniosłości i apoteozą miłości w jej fizycznej postaci. To jednak tylko jedna z warstw opowieści. A książka - jak przystało na Sagę - ma ich wiele.
Kolejną rzeczą, która tworzy niesamowity klimat jest dokładne odtworzenie realiów średniowiecznego świata i zasad w nim panujących. Wszystko odbywa się zgodnie z harmonią natury, zegarem cyklów przyrody. Każde wydarzenie wpisane jest w harmonię świata. Ludzie żyją i umierają, składają ofiary Bogom, radzą się wyroczni, odczytują znaki, są przesądni, ale nie głupi. Żyją "bardziej i głębiej" niż ludzie współcześni. Chronią swój świat przed zmianami, przed wyznawcami nowej wiary w Chrystusa, która puka do ich drzwi. Są wierni dawnym Bogom - Odynowi, Freyi i Baldurowi. Z ich imieniem na ustach walczą, dla nich umierają.
Elżbieta Cherezińska wplotła w swoja powieść warstwę sensualną. Wszystkie wrażenia, jakie doznaje czytelnik przy lekturze, mają charakter czysto zmysłowy. Kiedy czytamy o trzaskającym mrozie na zewnątrz, to wewnątrz grodu czujemy zapach domowego ogniska, widzimy zmysłami jagody i jabłka, które suszą się na lnianych płótnach, wdychamy zapach pieczeni, która dusi się na kominkowym ogniu. Mamy przed oczami widok wnętrza sieni, w której wiszą warkocze czosnku i cebuli, a kobiety siedzą ze sobą na krzesłach i haftują koszule dla swoich mężów, którzy wyruszyli na daleką wyprawę i wrócą z niej dopiero wiosną.

Podsumowując: książka jest magiczna! I choć to nie fantastyka, to wrażenia są równie mocne, jak w dobrej powieści fantasy. Dawno temu, zanim jeszcze na dobre pokochałam fantastykę, zetknęłam się z twórczością norweskiej Noblistki Sigrid Undset. Jej książki "Krystyna, córka Lavransa" i "Olaf, syn Auduna" zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Elżbieta Cherezińska wyraźnie nawiązuje do twórczości Undset. Tworzy równie naturalistyczny i głęboko psychologiczny świat, utkany z magii nordyckich fiordów, dawno zapomnianych Bogów i dalekich wypraw Wikingów.
W podobnym klimacie, tyle, że już stricte fantastycznym napisana jest "Ostatnia Saga" autorstwa świetnego młodego autora fantasy Marcina Mortki. Jako skandynawista z wykształcenia, Mortka równie barwnie i plastycznie opisuje świat skandynawskiego Średniowiecza, z tą tylko różnicą, że ożywia w nim Bogów, którzy uczestniczą w ziemskich wydarzeniach i mają na nie realny wpływ.
Cherezińska spina ze sobą dwa światy: realistyczny i duchowy. I robi to w tak genialny, szczegółowo dopracowany i prawdziwie magiczny sposób, że nie sposób się nie zachwycić. Bardzo, ale to bardzo polecam!
Asthariel - 15-08-2009, 17:24
Temat postu:
A ja przeczytałem "Lwy Al-Rassanu" Gavriel Kay. Zero fantasy, ale akcja dzieje się w fikcyjnym państwie wzorowanym na Hiszpanii, gdzie dochodzi do walk między ludami uosabiającymi chrześcijan, muzułmanów i żydów. W wojennym rozgardiaszu śledzimy losy Dżehany, żydowskiej lekarki, Ammara, poety, dyplomaty i skrytobójcy, i Rodriga, dowódcy oddziału najemników.
Główna zaleta to klimat średniowiecznego półwyspu Iberyjskiego, tych trzech, rożnych kultur, i dwie ostatnie postacie, które można nazwać "jednostkami wybitnymi" w odniesieniu do świata przedstawionego. Reszcie postaci nic nie można zarzucić, a najbardziej polubiłem Alvara.
Ysengrinn - 16-08-2009, 12:33
Temat postu:
Cytat:
i Rodriga, dowódcy oddziału najemników.


Bardzo silnie wzorowanym na Cydzie, najświetniejszym hiszpańskim rycerzu i bohaterze narodowym.
JJ - 29-08-2009, 13:44
Temat postu:
Anioły i Demony Browna. Borze szumiący, jakie to durne było. Zacząłem jeszcze na zjeździe, ale odrzuciło mnie do tego stopnia, że ponownie sięgnąłem po książę i skończyłem ją dopiero dwa tygodnie później.

Pierwsze ~100 stron to jakaś pomyłka, którą podsumowuje najlepiej cytat ze Shreka:
Cytat:
Myślisz że facet ma jakiś kompleks czy coś?

Kompleksy w tej książce mają chyba wszyscy, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że dobre kilka rozdziałów spędzają na demonstrowaniu czytelnikowi i sobie nawzajem, jacy to oni wspaniali i męscy? Ktoś dzwoni do Langdona - "Internet. To my go wymyśliliśmy", czyli, kurczę, serious business. Po chwili odrzutowiec X-Cośtam, podłużny, wielki, pędzący pocisk z niewiarygodną szybkością przenosi go do CERNu. A CERN... Jest tak "awesome!" że aż śmieszny, jak wszystko w tej powieści i rozumiem, że chodzi o to, żeby czytelnik zrobił "wow!", ale z biednego instytutu robi się jakiś idiotyczny jarmark, który powstał jeno po to, żeby profesorom symboliki religijnej prezentować osobliwości nauki.

Intryga przewidywalna okrutnie, choć w środku nawet nie nudziła. Ale im bliżej do zakończenia i im bardziej odwleka się Ta Wielka Tajemnica (tak, właśnie ta, której domyślamy się już od połowy!), tym gorzej się czyta.

Podsumowując - myślałem, że będzie lekkie i głupie. Faktycznie, takie właśnie jest, ale z naciskiem na to drugie.
Shizuku - 30-08-2009, 13:28
Temat postu:
Cytat:
Intryga przewidywalna okrutnie, choć w środku nawet nie nudziła. Ale im bliżej do zakończenia i im bardziej odwleka się Ta Wielka Tajemnica (tak, właśnie ta, której domyślamy się już od połowy!), tym gorzej się czyta.



Spoiler: pokaż / ukryj
już na początku modliłam się, żeby to Kamerling nie był Głównym Sprawcą. Bardzo sympatyczne wrażenie sprawiał i nie chciałam by zrobili z niego jakiegoś psychopatycznego wariata. No i niestety zrobili,
a żywiłam nadzieję, że Brown jednak nie pójdzie po namniejszej lini oporu...

Od początku irytowała mnie ta książka ze względu na swoje wrzuty na religie i Kościół. Chrześcijanie są be bo palili ludzi na stosach, a teraz się szarogęszą, do tego nic nie wiemy o swojej religi i jesteśmy nieorginalni. Najbardziej chyba rozwalił mnie fakt, jak główny bohater wspomina, że ukrzyżowanie Jezusa nie jest orginalne, bo gdzieś to już było... Taaak Chrystus był ciotą, bo nie wybrał sobie bardziej orginalnej śmierci, przepraszamy panie Brown, że nie sprostaliśmy pańskim wymaganiom.

Generalnie czytało się nieźle trzeba przyznać, szybko i bezmózgowo, że tak powiem. Obawiam się jednak, że książki Browna mimo, że liczą sobie zaledwie kilka lat, przedawniły się. Kiedyś być może były bardziej ciekawe i można było dowiedzieć się kilku rzeczy, teraz już niczym nie zaskakują.
Ysengrinn - 30-08-2009, 13:40
Temat postu:
Cytat:
Najbardziej chyba rozwalił mnie fakt, jak główny bohater wspomina, że ukrzyżowanie Jezusa nie jest orginalne, bo gdzieś to już było... Taaak Chrystus był ciotą, bo nie wybrał sobie bardziej orginalnej śmierci, przepraszamy panie Brown, że nie sprostaliśmy pańskim wymaganiom.


W "Kodzie..." było jeszcze zabawniej, bo stwierdził, że "większość chrześcijan nawet nie wie, że krzyż, któremu oddają cześć, wziął swą nazwę od łacińskiego słowa oznaczającego cierpienie". Zaiste, większość chrześcijan nie wie, że Chrystus zginął śmiercią męczeńską. Zawsze wydawało się, że wszedł tam, bo przegrał zakład ze św. Piotrem.
Shizuku - 30-08-2009, 20:34
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
W "Kodzie..." było jeszcze zabawniej, bo stwierdził, że "większość chrześcijan nawet nie wie, że krzyż, któremu oddają cześć, wziął swą nazwę od łacińskiego słowa oznaczającego cierpienie". Zaiste, większość chrześcijan nie wie, że Chrystus zginął śmiercią męczeńską. Zawsze wydawało się, że wszedł tam, bo przegrał zakład ze św. Piotrem.


O to mnie też tam rozwaliło. Myślałam, że padnę, jak to czytałam. I jeszcze nie zdajemy sobie sprawy, że to ludzie go ukrzyżowali.
Eire - 03-10-2009, 15:24
Temat postu:
C.C Humphreys
"Wład Palownik"
Oj, dużo mam do powiedzenia
http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=94122
Asthariel - 07-10-2009, 18:08
Temat postu:
Feliks Kres - "Król Bezmiarów"

MAG zaczął wznawiać wszystkie jego powieści, zachęcony kupiłem wszystkie, które dotychczas się ukazały - i się nie zawiodłem. Nie jest to wprawdzie poziom Sapkowskiego (IMHO), ale niewiele brakuje, zwłaszcza w przypadku Króla, bo Północna Granica jest jednak miłym bo miłym, ale jednak czytadełkiem, i to krótkim. Mniejsza o to.
Mamy uniwersum zamieszkane standardowo przez ludzi, i iest standardowo przez inteligentne koty i sępy stworzone przez "boską siłę" zwaną Szernią, i Złotych i Srebrnych Alerów stworzonych przez Aler. Te dwa stronnictwa toczą z soba nieustanną wojnę, o czym opowiada Granica.
Akcja Króla rozgrywa się jednak daleko od tych zdarzeń: na Bezmiarach szaleje najgroźniejszy pirat świata, Rapis, zwany też Demonem Walki. Nie on jest jednak głównym bohaterem, a jego sternik Raladan, który stara się, z mniejszym lub większym skutkiem chronic jego córkę, Ridaretę, przez zagrożeniami świata.
brzmi enigmatycznie, ale więcej napisać nie mogę, chyba, że zacznę spoilerować. Wierzcie jednak na słowo - postacie są w większości ciekawe, intryga dość nieprzewidywalna, a klimat pierwszorzędny.
Mitsurugi - 09-10-2009, 23:27
Temat postu:
Ja czytam Stanisława Lema, Opowiści o Pilocie Pirxie, Eden, Powrót z Gwiazd, Cyberiada i może dopadnę od kumpla Niezwyciężonego. Na razie Pirx jest świetny, Eden przeczytałem 3-ci raz, a Cyberiadę dopiero zacząłem. Ale Lem jest naprawdę znakomity :).
Teukros - 13-10-2009, 14:11
Temat postu:
Federico García Lorca Liryka pieśni głębokiej. Za poezją ogólnie nie przepadam, i prawnie nigdy jej nie czytam dla rozrywki (tak, jak to robię np. z literaturą fantastyczną). Cóż, może to kwestia odpowiedniego autora albo stylu, a może i wieku, bo Lorca zrobił na mnie spore wrażenie, i wracam do jego wierszy już któryś raz.
Anonymous - 22-10-2009, 14:33
Temat postu:
Jan Piwowoński "Nierówne Boje" - książka, którą przeczytałem będąc dzieckiem i wówczas, do spółki z "Wielkimi dniami małej floty" sprawiła, że na długo połknąłem bakcyla marynistyki. Miło było przeczytać ją po tylu latach. Choć dziś o wielu tych wydarzeniach wiem dużo więcej niż zawarto w tym opracowaniu, czyta się ją nadal świetnie, a do oprawy graficznej nie sposób się przyczepić. Przykład książki, która niemal się nie zestarzała (nawet rozdziały dotyczące bitew toczonych przez okręty sowieckie nie straszą aż tak dużym przeładowaniem propagandą, jakby mógł na to rok wydania (1986) wskazywać.
Keii - 22-10-2009, 18:44
Temat postu:
Czytał już ktoś "Żmiję" Sapka?
Ponoć słaba, ale i tak planuję w najbliższym czasie kupić.
Costly - 22-10-2009, 23:02
Temat postu:
Ostatnio zupełnie nie śledzę newsów w tym temacie, dlatego spytam, jako osoba zupełnie nie zorientowana - "Żmija"? Sapek napisał coś nowego?
Anonymous - 22-10-2009, 23:05
Temat postu:
Costek łap
Asthariel - 24-10-2009, 14:58
Temat postu:
Czytam Ogrody Księżyca Eriksona, czyli pierwszy tom Malazańskiej Księgi Poległych. Dobre! Już teraz wiem, ze zmarnuję sporo kasy na kolejne tomy...
Karel - 24-10-2009, 15:04
Temat postu:
Maurice Leblanc - Arsen Lupin - w końcu! Ta książka jakoś nie chciała wrócić do biblioteki w moim mieście.
Shadow Dancer - 24-10-2009, 17:08
Temat postu:
Wreszcie dorwałam się do Czarnoksiężnika z Archipelagu Ursuli Le Guin :) Dobra rzecz choć spodziewałam się, że będzie mi się czytało trochę lepiej. Ale jako, ze jest to moja książka do matury przeczytać i tak muszę :D
Mitsurugi - 25-10-2009, 03:24
Temat postu:
Cytat:
Czytam Ogrody Księżyca Eriksona, czyli pierwszy tom Malazańskiej Księgi Poległych. Dobre! Już teraz wiem, ze zmarnuję sporo kasy na kolejne tomy...


Tutaj również twórczość Stevena Eriksona, ale tom piąty Malazańskiej Księgi Poległych, Przypływy Nocy. Lubię takie wieelo tomowe sagi. Je się czyta najlepiej :) :)

A jako, że czytam na komputerze to idzie to z prędkością nadświetlną :D
0rdi - 25-10-2009, 20:22
Temat postu:
Dziś zacząłem czytać 'Pachnidło' Patrick'a Suskind'a.
Ysengrinn - 25-10-2009, 21:28
Temat postu:
I?
Galnea - 25-10-2009, 21:36
Temat postu:
Ja od Malazańskiej zrobiłam sobie odpoczynek w połowie tomu siódmego ("Wichry Śmierci") i trochę potrwa, nim doń wrócę - wyraźnie słabszy od poprzednich. Cykl na pewno skończę, głównie po to, żeby dowiedzieć się jak autor rozwiąże całą intrygę, ale najlepszym tomem jak na razie pozostają "Łowcy Kości".

Ostatnio postanowiłam sobie odświeżyć pozycje z grona moich pięciu ulubionych serii i właśnie skończyłam "Dziewięciu Książąt Amberu" z "Pierwszych Kronik" Zelaznego. Czyta mi się to równie świetnie jak kiedyś: wartka akcja, dobre dialogi, ciekawa konstrukcja świata, niegłupi główny bohater i Wielka, Kochająca Się Rodzina walcząca o władzę - czyli prawie wszystko to, co uwielbiam w fantasy.
"Amber - największe miasto, jakie kiedykolwiek istniało lub będzie istnieć; zawsze było i zawsze będzie, a wszelkie inne miasta są tylko odbiciem cienia którejś z faz Amberu. Pamiętam cię i już nigdy cię nie zapomnę."

Przyłączam się do pytania o "Żmiję".
Teukros - 26-10-2009, 19:59
Temat postu:
Stanisław Przybyszewski Z cyklu Wigilii i Szopen a Naród. Ech, szkoda że z Młodej Polski takich rzeczy nie dają do szkoły! Fajnie byłoby zobaczyć pokolenie wyrosłe na takiej lekturze. Tak śmiertelnie poważnych, mrocznych i natchnionych bełkotów w życiu nie czytałem. Polecam - krótkie i interesujące.
Zegarmistrz - 03-11-2009, 11:09
Temat postu:
Mika Waltari Egipcjanin Sinuhe. Cegła grubsza niż podstawka do Exalted. W zasadzie książka stanowi już swego rodzaju klasyk, warto ją przeczytać choćby z tej przyczyny. Opowiada ona o życiu oraz zwlotach i upadkach tytułowego Sinuhe, wyświęconego na kapłana lekarza, podróżnika, karierowicza, a jednoczęśnie dość naiwnego, dającego łatwo uwodzić się i manipulować sobą zarówno kobietą jak i ideologom, chwiejnego człowieka. Bohater jest ostatnim głupcem, łatwo dającym się omamić i zaślepić, trwoniącym w porywach serca majątek i pakującym się w nielada tarapaty na skutek owego zaślepienia, jednak autor pisze na tyle dobrze, że czuć do tej postaci sympatię, a nie jedynie pogardę. Co więcej mimo, że cała powieść stylizowana jest na starożytną, a postacie mówią długimi, ciągnącymi się czasem po stronę czy dwie monologami, to są one napisane na tyle zręcznie i z taką dozą niewymuszonego humoru, że czyta się je lekko i bez znużenia.

Pod względem wiedzowym pozycja jest moim zdaniem niezła. Widać, że autor naprawdę zgłębił temat.
Teukros - 03-11-2009, 22:41
Temat postu:
Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz, pierwsze wydanie z 1834 r. Lektura wbrew pozorom bardzo ciekawa; jak się okazuje, bez uwspółcześnienia czyta się to inaczej, bardziej jest zajmujące.

Stanisław Przybyszewski, Androgyne. Dochodzę do wniosku, że Przybyszewski ciągle pisał to samo. Gdyby fragmenty z Androgyne przenieść do Z cyklu Wigilii, a znowu z tych coś do Szopen a Naród, nie sposób byłoby znaleźć różnicy. Mrok, odmęty (dużo odmętów), dusza i tak są wszędzie. Przypomina się Tsutomu Nihei, tyle że jeden epatuje słowem, drugi - rysunkiem.
Ysengrinn - 04-11-2009, 17:02
Temat postu:
Cytat:
Lektura wbrew pozorom bardzo ciekawa; jak się okazuje, bez uwspółcześnienia czyta się to inaczej, bardziej jest zajmujące.


Hmm? Co rozumiesz przez uwspółcześnienie?
Teukros - 04-11-2009, 18:07
Temat postu:
Nie myślałeś chyba, że Mickiewicz pisał Pana Tadeusza literacką, dwudziestowieczną polszczyzną? Pan Tadeusz którego możesz dostać w księgarniach czy bibliotekach w większości przypadków ma uwspółcześnioną pisownię. Niby nic, ale biorąc pod uwagę, jak bardzo od początku XIX wieku uległa zmianom pisownia i wymowa wielu wyrazów, wersje współczesne zaczynają zbliżać się do opracowania.
Asthariel - 09-11-2009, 19:10
Temat postu:
Przeczytałem Ogrody. Słodkie niebiosa, jeśli to była najgorsza część cyklu, to właśnie się zakochałem. Moimi najukochańszymi książkami były dotychczas Saga o Wiedźminie, i Saga Hyperiońska, ale wygląda na to, że wkrótce przekształcą się w moją Trójcę Świętą. Moim faworytem z postaci jest oczywiście Kruppe, a za nim Szybki Ben.
Enevi - 09-11-2009, 22:26
Temat postu:
Dawno już tyle nie przeczytałam w ciągu 2 tygodni... Już kocham zakładową bibliotekę, gdyż ma aktualnie wszystko, o czym tylko mogę marzyć. Zaczęłam dość intensywną przygodę z literaturą japońską, głównie pod kątem Aoi Bungaku. Skompletowałam prawie całą bibliografię (czekam, aż Empik łaskawie przyśle mi No Longer Human...) i przeczytałam póki co trzy z sześciu pozycji:

Kumo no Ito i Jigoku Hen - oba te opowiadania są proste i w gruncie rzeczy przewidywalne, ale jest w nich coś, co nie pozwala oderwać wzroku. Zwłaszcza to drugie mi się podobało. Niesamowicie sprawnie napisana historia, w której przedstawiono utalentowanego, ale i szalonego artystę oraz konsekwencje nieostrożnych życzeń.

Kokoro - ta książka bezapelacyjnie znalazła się na liście moich ulubionych. Z pozoru niezbyt emocjonalna narracja przeradza się w prostą, ale bardzo klimatyczną opowieść o... życiu. Postać głównego bohatera jest niesamowicie ludzka i naprawdę łatwo się z nim zżyć. W historii naprawdę nie ma nic wyjątkowo ciekawego, ale właśnie zwyczajność opisanych wydarzeń była fascynująca... Wiem, że brzmi to dziwacznie, ale to najsławniejsze dzieło Natsume Sousekiego ma w sobie właśnie magię, jaką posiadają tylko dobrze napisane dramaty (nie mylić z dramatem antycznym, scenicznym itp...).

Jestem jeszcze w połowie Zmierzchu... Osamu Dazaia i zabieram się za Man'yoshu.
Fei Wang Reed - 15-11-2009, 13:33
Temat postu:
Wroniec spełnił moje oczekiwania. Książkę czyta się świetnie, po prostu połyka się (no, może szkoda tylko, że wychodzi to jakieś kilkanaście złotych na godzinę... aczkolwiek nie żałuję) - inna sprawa, że jest sporo ilustracji, a i czcionka odpowiednio duża. Dukaj dosłownie przenosi nas w magiczny świat rojeń-rzeczywistości stanu wojennego widzianego oczami Adasia, a przy tym (jak zwykle) bawi się językiem. Prawdziwa bajka napisana dla dorosłych.
Asthariel - 16-11-2009, 19:03
Temat postu:
Bramy Domu Umarłych skończyłem czytać już kilka dni temu, ale siłę podzielić się wrażeniami mam dopiero teraz.
Rzekomo najlepsza część cyklu... Przez swoje wygórowane wymagania właściwie nie odczułem znaczącej poprawy względem Ogrodów, dopiero końcówka była naprawdę mocna:
Spoiler: pokaż / ukryj
koniec Sznura Psów, śmierć Colataine'a, zdrada Rela, ukrzyżowanie... To wszystko mocno kopało tyłek. Szkoda tylko, że sam Coltaine pojawiał się tak rzadko, robiąc właściwie bardziej za symbol.
W końcu się odrodzi, ale o tym raczej nie przeczytam, chyba, że czeka mnie skok o kilkanaście lat do przodu...
Duiker; kiedy mogę się podziewać jego powrotu? Swoją drogą, ciekawe, kto będzie bardziej wkurzony: Baruk, że zamiast Coltaine'a ma przed sobą jakiegoś randoma, czy sam historyk, za przerwanie chwili spokoju?
Skrzypek i ferajna: niby fajnie, ale rozczarowało mnie, że rozdziały zostały poświęcone temu pierwszemu, całkowicie olewając Crokusa i Apsalar.
Kalam... No, spotkanie z Laseen zaskakujące było, choc od początku coś mi śmierdziało z tym wyjęciem Dujeka spod prawa. Jej ciało naprawdę jest martwe, czy służyło po prostu za komunikator, a ona sama jest gdzieś indziej?

Kolejne części zdobedę dopiero w grudniu, więc od piątku jestem w stanie zblizonym do głodu narkotykowego.
Ysengrinn - 20-11-2009, 17:45
Temat postu:
Amber, pierwszy tom - z jakiegoś powodu spodziewałem się czegoś bardziej ambitnego, ale nie narzekam - w sam raz na umilanie dojazdu do pracy i z powrotem do domu. Tylko sceny walki nieodmiennie mnie rozwalają - już chyba w nowelkowych Slayersach opisy były bardziej rozbudowane.
Serika - 20-11-2009, 21:06
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Amber, pierwszy tom - z jakiegoś powodu spodziewałem się czegoś bardziej ambitnego

To jakieś bardzo dziwne dane miałeś. To nie jest ambitne, to jest po prostu świetne czytadło :D
Zegarmistrz - 20-11-2009, 22:14
Temat postu:
Trzeci Świat Macieja Guzka. Po poprzedniej książce autora: beznadziejnej, rozwlekłej zlepko-powieści "Królikarnia" zmontowanej z kilku opowiadań nie miałem nadziei na to, by napisał coś dobrego. Tymczasem okazało się, że bardzo poważnie się myliłem. Książka okazała się naprawdę dobra.

Ciekawa jest zwłaszcza jej forma. Trzeci Świat opowiada o podróży reportera po baśniowym (bardzo baśniowym) świecie fantasy podbitym przez Polaków. Stylizowana jest na reportaż bardzo podobny do tworzonego przez Kapuścińskiego (szczerze mówiąc wiele opisów jest prawie żywcem wyjętych z jego książek), tak samo lekki i łatwy do przeczytania. Mimo tytułu i tematyki autorowi udało się uniknąć zarówno nachalnego antyglobalizmu, jak i leczenia kompleksów polaków, co jest bardzo dużą zaletą książki.

Wadą jest moim zdaniem zakończenie, zbyt niestety banalne.
Anonymous - 21-11-2009, 00:41
Temat postu:
W lustrze John'a Ringo.

NAJGORSZE DWIE Z TRZECH RZECZY

Kiedy eksplozja jądrowa o sile 60 kiloton niszczy Uniwersytet Środkowej Florydy, pierwsze podejrzenia padają na terrorystów. Jednak terroryści na ogół nie zostawiają po sobie otwartych na oścież drzwi do innego świata – czy też raczej uruchomionego generatora wielu drzwi do wielu innych światów. Czas nagli, więc nie pozwalając sobie na zwłokę, sekretarz obrony zatrudnia pierwszego z brzegu fizyka z uprawnieniami do pracy nad tajnymi projektami rządowymi. Doktor William Weaver, mający doktoraty chyba z każdej dziedziny nauki – od fizyki jądrowej po inżynierię elektryczną – jest najbardziej jajogłowym spośród jajogłowych. Jednocześnie jednak ów naukowiec może dodatkowo pochwalić się wszechstronnymi uzdolnieniami i umiejętnościami – od kolarstwa górskiego po grę na gitarze elektrycznej – jest dość sprawny i twardy, żeby przetrwać, gdy bramy obcych istot zaczynają wypluwać swoje „demony”.

Wydaje się, że jak na kogoś wytypowanego pospiesznie i bez większego namysłu, Weaver stanowi wybór doskonały – bystry, kompetentny, silny i wytrzymały. Gdyby tylko jeszcze zdołał poukładać sobie sprawy ze swą dziewczyną, pozbył się jakoś natrętnego szefa i znalazł chętnego do pokrycia za niego astronomicznego rachunku telefonicznego… No i oczywiście, gdyby w końcu zdołał dojść do tego, czemu te cholerne bramy nie przestają się otwierać. W porządku, czasami ma problemy z ustaleniem priorytetów…

Gdy pojawiają się coraz to nowe bramy, a obce zło rozprzestrzenia się wraz z nimi, to właśnie Weaver wraz ze starszym sierżantem Millerem muszą odnaleźć sposób na powstrzymanie ekspansji i zamknięcie niebezpiecznych przejść pomiędzy światami. Problem w tym, że na pozór jedynym sposobem na ocalenie Ziemi przed obcymi jest jej zniszczenie. A wtedy nie będzie już więcej żadnych dziewczyn, szefów i telefonów… Hm. No dobra, spośród tych trzech rzeczy dwie są złe. Naprawdę złe. Jak spalone grzanki. Jak codziennie poniedziałek.

W każdym razie przynajmniej jedna i pół spośród tych trzech… Tak czy inaczej, trzeba ustalić priorytety. Pewnie mimo wszystko Weaver i Miller będę musieli uratować świat.


Obcy, sieć teleportów a'la Multiversum, mechy rodem z Anime <z porównaniami do anime i Starship troopers> i bohaterowie czytający sci-fi. Łodzie podwodne jako statki międzygwiezdne, inwazje, źli obcy, furry, more dakka!!.....
Może nie jest to ambitna lektura, lecz w trakcie przedzierania się przez kolejne strony nie mogłem powstrzymać radosnego kwikania.
To jest wielkie.

ps tytuł drugiej książki w serii to Vorpal Blade. Się zakwiczałem.
pps Co rzadko spotykane w naszym pięknym kraju, nawet okładka koresponduje z zawartością.



http://img682.imageshack.us/img682/7850/95e2b10f01ea3595.jpg


Edit:

Część druga cyklu.
Z konieczności czytam w oryginale - przyjemne odczucie, chociaż John Ringo wielkim pisarzem nie jest - do hard sci-fiction pomieszanej ze space operą i farsą język jest odpowiedni. Przy okazji zauważyłem błąd tłumacza - bohaterowie podkreślają, iż portale zostały nazwane looking glass przez ludzkość. Tłumacz rzucił w pierwszym tomie lustra. A autor miał na myśli drugie znaczenie. Ciekawe jak wybrną...

Lektura wskazuje na to, iż Autor odpalił przeglądarkę, pohasał po forach, nonsensopedii, paru portalach społecznościowych, poczym zasiadł do klawiatury i stworzył coś, co jest epicko głupie.
O ile pierwszy tom był jeszcze w miarę wyważony, a odniesienia do popkultury były, cóż, mile łechtające poczucie wartości geeków wszelkiej maści, to drugi tom wspina się na wyżyny (a nawet nie przeczytałem go do połowy).
Mamy tu poważnie potraktowany dual wielding, dyskusję na temat wyższości kalibrów, słodką lolitkę z
Spoiler: pokaż / ukryj
bogiem
na ramieniu i, uwaga, łódź podwodną przerobioną na statek międzygwiezdny, tytułową ASS Vorpal Blade. Której kapitanem jakimś cudem został pilot myśliwca.
I która przy starcie odtwarza przez system sonarowy The final Countdown Europe.
Oczywiście, dalej mamy mechy, mangę, zabawę z wysoką fizyką i inne ciekawostki przeróżne.


http://img338.imageshack.us/img338/4020/1416555862.jpg
Yuna - 27-11-2009, 19:38
Temat postu: Dyskusje okołoliterackie
Grisznak napisał/a:
To już masz u mnie plusa, bo "Biesy" od lat pozostają jedną z moich ulubionych powieści. Co do "Braci..." - nie śpiesz się. Sam miałem do tej książki trzy podejścia, zanim ją skończyłem. Poleciłbym w zamian "Idiotę", moim zdaniem przystępniejszego i nawet ciekawszego od "Braci...". Swoją drogą, dawano, dawno temu zekranizowali to Japończycy, ale niestety w taki sposób, że nic nie idzie z tego zrozumieć. Całkiem ciekawy jest też "Gracz", bardzo udane studium hazardu - choć to jedna z cięższych rzeczy Fiodora D.

Generalnie, bardzo sobie cenię twórczość Dostojewskiego, choćby za poruszanie najważniejszych, uniwersalnych kwestii dotyczących ludzkiego bytu - podobnie zresztą jak Conrad czy Szekspir. "Idiotę" też miałam zamiar przeczytać, może faktycznie rozsądniej będzie za to zabrać się najpierw. O, to ciekawe, dotychczas wiedziałam tylko o japońskiej ekranizacji "Makbeta"... xD
Co do Minotaura, Ikara i zbrodni -> hahaha, faktycznie, pewna analogia jest, aczkolwiek nadal nie widzę związku z Dostojewskim. xD
EDIT.: Serika -> no tak, najwidoczniej muszę się przyzwyczaić do specyficznego poczucia humoru, panującego na tym forum. Hmm, ciekawie. x)
Anonymous - 27-11-2009, 20:00
Temat postu:
Cytat:
Generalnie, bardzo sobie cenię twórczość Dostojewskiego, choćby za poruszanie najważniejszych, uniwersalnych kwestii dotyczących ludzkiego bytu - podobnie zresztą jak Conrad czy Szekspir. "Idiotę" też miałam zamiar przeczytać, może faktycznie rozsądniej będzie za to zabrać się najpierw. O, to ciekawe, dotychczas wiedziałam tylko o japońskiej ekranizacji "Makbeta"... xD

Japoński "Makbet" to "Tron we Krwi" Kurosawy, ten sam reżyser nakręcił też swoją wersję szekspirowskiego "Króla Leara" (pt. "Ran").
Dostojewski był skończonym sku***nem, facet uznał, że skoro pisze o najniższych ludzkich pragnieniach, najbardziej zwierzęcych żądzach i upadku, to nie da się tego pisać z perspektywy petersburskich i moskiewskich salonów. Można mu zatem wierzyć, bo jeśli pisze o jakimś zboczeniu, to najpewniej sam je "przetestował". "Gracza" napisał na podstawie własnych doświadczeń - i jest to powieść tak paskudnie rzeczywista, że aż trudno się ją czyta. Jedynie jego stosunek do Polaków, wynikający z uprzedzeń z czasów katorgi jest dość irytujący - ale zarazem dość typowy dla rosyjskich konserwatystów.

"Idiotę" szczerze polecam - wizja bohatera, który postanawia żyć jak Chrystus a w oczach innych odbierany jest jako właśnie tytułowy idiota stanowi całkiem udany kontrapunkt dla powstałego wiele lat później "Mistrza i Małgorzaty" (w którym Bułhakow obśmiał napisaną przez Lwa Tołstoja wersję nowego testamentu). Wizja Jezusa, który powtarza "Wszyscy ludzie są dobrzy" i owych "wszystkich ludzi" u Dostojewskiego dają ciekawy efekt porównawczy. Zresztą, swego czasu jeden z wybitniejszych rosyjskich pisarzy powiedział, że literatura rosyjska zajmowała się przez cały okres swojego istnienia tylko jednym - badaniem ludzkiej duszy. I śmiało mogę stwierdzić, że Dostojewski był tu jednym z mistrzów.
Vivian - 27-11-2009, 20:16
Temat postu:
Chciałabym polecić "Opowieści z dreszczykiem", w których można znaleźć opowiadania utrzymane w klimacie historii gotyckich m.in. Washingtona Irvinga, Edgara Allana Poe, Renarda i wielu wielu innych klasyków literatury. Wspaniały, nastrojowy kilmat, który zaczyna się od opowieści o mężczyznie nazwisku Peter Rugg. Jego czarny powóz zaprzężony w ogniste rumaki, nad którym unosi się ciemna, burzowa chmura, ukazuje się niektórym podróżnym. Tuli do siebie nienaturalnie blade dziecko i pyta o drogę do Bostonu. Błądzi tak nieustannie od trzydziestu lat, nie mogąc zaznać wiecznego spokoju. Wszystko to z powodu przekleństwa, które dotknęło go od dnia śmierci córeczki...
Polecam;)
Yuna - 27-11-2009, 22:03
Temat postu:
"Tron we krwi", faktycznie tak to się nazywało. xD Nie miałam jeszcze okazji sprawdzić jak ta adaptacja wyszła.
Wydaje mi się, że to, iż Dostojewski z perspektywy salonów nie pisał, wiążę się też z czasami, w jakich żył - dobą pozytywizmu, w której największą popularnością cieszył się realizm czy naturalizm, prądy, które skupiały się na eksponowaniu tego, co ułomne, wypaczone, brzydkie - przedstawianie świata z perspektywy wyższych sfer kłóciło się z tą ideą, choć oczywiście tam też jak najbardziej istniały najróżniejsze wynaturzenia.
"Gracza" wprawdzie jeszcze nie czytałam, ale trzeba przyznać, że cała twórczość Dostojewskiego jest brutalna w swojej prawdzie (co z kolei kojarzy mi się nieco z "The Wall" Pink Floydów i prostymi, prawdziwymi, acz gorzkimi tekstami Rogera Watersa - to tak w ramach dygresji x). A niechęć do Polaków u Dostojewskiego wynikała też po części z kwestii historycznych - inwazji i krótkotrwałego zajęcie Moskwy w wieku XVII, a potem czasów zaborów.
"Idiota", z tego co piszesz, wygląda bardzo interesująco, lubię tego typu tematykę. Trzeba będzie udać się do biblioteki... Wybitności Dostojewskiemu nie sposób odmówić, nie tylko na tle literatury rosyjskiej, ale i światowej.
Anonymous - 27-11-2009, 22:47
Temat postu:
Yuna napisał/a:
"Tron we krwi", faktycznie tak to się nazywało. xD Nie miałam jeszcze okazji sprawdzić jak ta adaptacja wyszła.
Wydaje mi się, że to, iż Dostojewski z perspektywy salonów nie pisał, wiążę się też z czasami, w jakich żył - dobą pozytywizmu, w której największą popularnością cieszył się realizm czy naturalizm, prądy, które skupiały się na eksponowaniu tego, co ułomne, wypaczone, brzydkie - przedstawianie świata z perspektywy wyższych sfer kłóciło się z tą ideą, choć oczywiście tam też jak najbardziej istniały najróżniejsze wynaturzenia.
"Gracza" wprawdzie jeszcze nie czytałam, ale trzeba przyznać, że cała twórczość Dostojewskiego jest brutalna w swojej prawdzie (co z kolei kojarzy mi się nieco z "The Wall" Pink Floydów i prostymi, prawdziwymi, acz gorzkimi tekstami Rogera Watersa - to tak w ramach dygresji x). A niechęć do Polaków u Dostojewskiego wynikała też po części z kwestii historycznych - inwazji i krótkotrwałego zajęcie Moskwy w wieku XVII, a potem czasów zaborów.
"Idiota", z tego co piszesz, wygląda bardzo interesująco, lubię tego typu tematykę. Trzeba będzie udać się do biblioteki... Wybitności Dostojewskiemu nie sposób odmówić, nie tylko na tle literatury rosyjskiej, ale i światowej.


Waters jest, podobnie jak Dostojewski był, mizoginem, jeden i drugi przez swoją twórczość odprawiali swoiste egzorcyzmy nad demonami, które przypałętały im się przez całe życie, a czasem nawet jeszcze zanim się ono na serio złożyło - vide wojenna trauma Watersa, związana ze śmiercią jego ojca pod Anzio, czy problemami narkotykowymi Syda Barreta (których pokłosiem jest moja ulubiona skądinąd płyta Pink Floyd - "Wish you were here"). Jeden i drugi to osoby apodyktyczne i łatwo zrażające do siebie innych, a przy tym przekonane o własnym geniuszu (i najgorsze w tym to, że racja tu jest po ich stronie). Na takiej "Amused to Death" Water już bez żadnego pardonu wali we wszystko, co go drażni, od Jordanu po Andrew Lloyda Webbera. Problem w tym, że brak u Watersa wizji pozytywnej. U Dostojewskiego była to wiara w tę "prawdziwą" Rosję, niezepsutą wpływami zachodu. Waters w swojej twórczości nie daje alternatywy, poza budowaniem kolejnych murów i czekaniem na robaki. Poza tym, jego trauma przysłania mu odbiór świata - znamienne, że jednak bardziej uniwersalne w treści i przesłaniu są "Animals" czy "Dark Side of the Moon" niż "The Wall" lub "Final Cut".

Co do japońskich wersji dramatów Szekspira - polecam w ciemno. Akira Kurosawa, który je reżyserował, stworzył coś własnego a jednocześnie do głębi przesyconego klimatem oryginałów. Nie bez kozery uważany jest on wszak za jednego z najwybitniejszych japońskich reżyserów, a właśnie te produkcje walnie przyczyniły się do zdobycia przezeń tego miana.
Teukros - 29-11-2009, 17:23
Temat postu:
Maria Konopnicka Poezye serya druga. Krótko mówiąc, Konopnicka jakiej nie znałem. To, co w szkole z niej dają, to jakiś dziwny wybór pod gotową tezę, przedstawiający ją przede wszystkim jako pisarkę literatury dla dzieci i zaangażowanej społecznie. A tu niespodzianka, okazuje się, że potrafiła pisać teksty, jakich nie powstydziłby się współczesny tekściarz deathmetalowy. No, z tym metalem to może przesada, ale przynajmniej z jej poezji wyłania się zupełnie inny obraz, niż ten tradycyjno-mdły przedstawiany w szkole.
Yuna - 29-11-2009, 22:42
Temat postu:
Grisznak napisał/a:
Waters jest, podobnie jak Dostojewski był, mizoginem, jeden i drugi przez swoją twórczość odprawiali swoiste egzorcyzmy nad demonami, które przypałętały im się przez całe życie, a czasem nawet jeszcze zanim się ono na serio złożyło - vide wojenna trauma Watersa, związana ze śmiercią jego ojca pod Anzio, czy problemami narkotykowymi Syda Barreta (których pokłosiem jest moja ulubiona skądinąd płyta Pink Floyd - "Wish you were here"). Jeden i drugi to osoby apodyktyczne i łatwo zrażające do siebie innych, a przy tym przekonane o własnym geniuszu (i najgorsze w tym to, że racja tu jest po ich stronie). Na takiej "Amused to Death" Water już bez żadnego pardonu wali we wszystko, co go drażni, od Jordanu po Andrew Lloyda Webbera. Problem w tym, że brak u Watersa wizji pozytywnej. U Dostojewskiego była to wiara w tę "prawdziwą" Rosję, niezepsutą wpływami zachodu. Waters w swojej twórczości nie daje alternatywy, poza budowaniem kolejnych murów i czekaniem na robaki. Poza tym, jego trauma przysłania mu odbiór świata - znamienne, że jednak bardziej uniwersalne w treści i przesłaniu są "Animals" czy "Dark Side of the Moon" niż "The Wall" lub "Final Cut".

Co do japońskich wersji dramatów Szekspira - polecam w ciemno. Akira Kurosawa, który je reżyserował, stworzył coś własnego a jednocześnie do głębi przesyconego klimatem oryginałów. Nie bez kozery uważany jest on wszak za jednego z najwybitniejszych japońskich reżyserów, a właśnie te produkcje walnie przyczyniły się do zdobycia przezeń tego miana.

Hmm... Przekonanie o własnym geniuszu to nie znowu taka zła cecha, dobrze znać swoją wartość - choć fakt, Waters niejednokrotnie przesadzał, niektóre wypowiedzi formułując w sposób wręcz bezczelny (słynne: "Pink Floyd to ja"). Pozytywny aspekt w "The Wall", wydaje mi się, istnieje właśnie w tym, że mur ostatecznie runął, z tym wiążą się pewne nadzieje. Z "The Final Cut" już w tej kwestii gorzej, choć, jak mówisz, płyty te miały być raczej swoistym katharsis dla autora niż nośnikiem uniwersalnych wartości.
Kurosawę koniecznie trzeba sprawdzić, skoro to taka ceniona osobistość (czego, przyznaję ze wstydem, nie wiedziałam x).

Mayissa napisał/a:
( rosyjska fantastyka też jest niezwykła :))

To znaczy? Jakie konkretnie tytuły polecasz? Bo w fantastyce akurat nie za bardzo się orientuję... ;)

Vivian napisał/a:
Witaj Yuna;) Również należę do gatunku moli książkowych;) a co do literatury rosyjskiej to preferuję Tołstoja aniżeli Dostojewskiego, osobiście Zbrodnia i kara zawiodła moje oczekiwania a konkretnie sama postać Raskolnikowa, która wydała mi się zbyt przewidywalna. Poza tym plecam "Opowieści niesamowite" Śliwowskiego (wybór), tam znajdziesz opowiadania z fantastyki rosyjskiej: Gogola, Puszkina, Czechowa, Odojewskiego, Sołogubowa, Lemontowa i również Dostojewskiego. Ogólnie rzecz biorąc groza i niesamowitość w prozie rosyjskiej XIX wieku.

A tak, kojarzę tych panów, aczkolwiek znam raczej z pojedynczych utworów. "Zbrodnia i kara", jak wynika z moich obserwacji, nie każdemu podchodzi, ale proponuję się nie zniechęcać i spróbować innych dzieł Dostojewskiego. :)
Anonymous - 29-11-2009, 22:48
Temat postu:
Cytat:
Pozytywny aspekt w "The Wall", wydaje mi się, istnieje właśnie w tym, że mur ostatecznie runął, z tym wiążą się pewne nadzieje.

Złudne. Po pierwsze słowa "Outside the Wall" są raczej dość gorzkie, po drugie, widziałaś może wersję filmową? Jest tam taka scena, kiedy w chwili, w której mur się już rozpadł, pojawia się taki mały chłopak i zbiera cegły z muru do taczki. Interpretacja pozostaje rzeczą indywidualną, ale jak dla mnie wymowa tej sceny jest raczej ponura - bo dzieciak sobie ten mur odbuduje. Ale to tylko interpretacja wiecznego pesymisty, więc absolutnie jej nie narzucam nikomu.
Yuna - 29-11-2009, 23:14
Temat postu:
Grisznak napisał/a:
Cytat:
Pozytywny aspekt w "The Wall", wydaje mi się, istnieje właśnie w tym, że mur ostatecznie runął, z tym wiążą się pewne nadzieje.

Złudne. Po pierwsze słowa "Outside the Wall" są raczej dość gorzkie, po drugie, widziałaś może wersję filmową? Jest tam taka scena, kiedy w chwili, w której mur się już rozpadł, pojawia się taki mały chłopak i zbiera cegły z muru do taczki. Interpretacja pozostaje rzeczą indywidualną, ale jak dla mnie wymowa tej sceny jest raczej ponura - bo dzieciak sobie ten mur odbuduje. Ale to tylko interpretacja wiecznego pesymisty, więc absolutnie jej nie narzucam nikomu.

Widziałam. Właśnie, kwestia interpretacji. Początkowo też tak właśnie to odbierałam, ale w zasadzie scena ta nie jest do końca jasna, w pewnym sensie niedokończona - zatem nic nie jest przesądzone. Nie wiem, czy wiesz, ale pierwotnie zakończeniem "The Wall" miał być utwór zamieszczony później na solowej płycie Watersa - "The Tide Is Turning" - który z kolei ma wymowę jak najbardziej pozytywną. O ile dobrze pamiętam na "The Wall: Live in Berlin" nawet zrezygnowano z "Outside the Wall" na rzecz tego utworu.
Mayissa - 29-11-2009, 23:33
Temat postu:
A pomyśleliście o tym, że może on zbiera te cegły by jej gdzieś wywalić, do jakiegoś dołu? Co by zasypać dziurę, a unicestwić wszystko co było związane z murem? Berlińczycy też wywozili swój mur taczkami :)
Czytam teraz „Taniec nad przepaścią” Malinowskiej( wbrew pozorom – Rosjanka) i mnie wciąga . A na „Zbrodni i karze” ryczałam, jak dla mnie jedna z lepszych książek. Sama zaś kiedyś miałam takie myśli, żeby zaciukać babę od chemii i zwalić to na silną inspirację lekturą szkolną ;)
A za Kurosawę się bierz!! To pokarm dla duszy :)
Anonymous - 30-11-2009, 23:57
Temat postu:
Yuna napisał/a:
Grisznak napisał/a:
Cytat:
Pozytywny aspekt w "The Wall", wydaje mi się, istnieje właśnie w tym, że mur ostatecznie runął, z tym wiążą się pewne nadzieje.

Złudne. Po pierwsze słowa "Outside the Wall" są raczej dość gorzkie, po drugie, widziałaś może wersję filmową? Jest tam taka scena, kiedy w chwili, w której mur się już rozpadł, pojawia się taki mały chłopak i zbiera cegły z muru do taczki. Interpretacja pozostaje rzeczą indywidualną, ale jak dla mnie wymowa tej sceny jest raczej ponura - bo dzieciak sobie ten mur odbuduje. Ale to tylko interpretacja wiecznego pesymisty, więc absolutnie jej nie narzucam nikomu.

Widziałam. Właśnie, kwestia interpretacji. Początkowo też tak właśnie to odbierałam, ale w zasadzie scena ta nie jest do końca jasna, w pewnym sensie niedokończona - zatem nic nie jest przesądzone. Nie wiem, czy wiesz, ale pierwotnie zakończeniem "The Wall" miał być utwór zamieszczony później na solowej płycie Watersa - "The Tide Is Turning" - który z kolei ma wymowę jak najbardziej pozytywną. O ile dobrze pamiętam na "The Wall: Live in Berlin" nawet zrezygnowano z "Outside the Wall" na rzecz tego utworu.

Tak, widziałem, miałem nawet przyjemność oglądać bezpośrednią relację, aczkolwiek z niej już niezbyt dużo pamiętam. O ile "The Tide is Turning" z ""Radio KAOS" jest bardzo ładną, kameralną piosenką, tak niestety na tamtym koncercie (skądinąd całościowo tragicznym) zrobiło się z tego takie "We are the world" czy coś w tym stylu.

Cytat:
A pomyśleliście o tym, że może on zbiera te cegły by jej gdzieś wywalić, do jakiegoś dołu? Co by zasypać dziurę, a unicestwić wszystko co było związane z murem? Berlińczycy też wywozili swój mur taczkami :)

Tekst sugeruje raczej coś dokładnie odwrotnego. A "The Wall" nie opowiada o murze berlińskim, powstało na przełomie lat 70 i 80.
Mayissa - 01-12-2009, 00:30
Temat postu:
nie twierdzę, że jest :) tylko, że mur można wywieźć taczką by nic po nim nie zostało:)
Yuna - 01-12-2009, 01:25
Temat postu:
Grisznak napisał/a:
Tak, widziałem, miałem nawet przyjemność oglądać bezpośrednią relację, aczkolwiek z niej już niezbyt dużo pamiętam. O ile "The Tide is Turning" z ""Radio KAOS" jest bardzo ładną, kameralną piosenką, tak niestety na tamtym koncercie (skądinąd całościowo tragicznym) zrobiło się z tego takie "We are the world" czy coś w tym stylu.

Ogólnie ten koncert był mocno przereklamowany, wyglądało to raczej na próbę udowodnienia, że bez Pink Floyd Waters świetnie sobie radzi, aniżeli przekazania czegoś wartościowego. Chodziło mi po prostu o sam fakt wykorzystania tej piosenki jako zakończenia koncertu - a jakość to swoją drogą. ;)

A o wywożeniu muru (czy raczej cegieł, bo z całością byłoby ciężko x) taczką na wysypisko, przyznam, nie pomyślałam. xD Ale z pewnością mogę powiedzieć, że "The Wall" to film, który za każdym razem skłania mnie do przemyśleń, także jedynej, ostatecznej interpretacji jeszcze sobie nie wymyśliłam. ;)
Bezimienny - 01-12-2009, 11:38
Temat postu:
Yuna napisał/a:
Grisznak napisał/a:
Tak, widziałem, miałem nawet przyjemność oglądać bezpośrednią relację, aczkolwiek z niej już niezbyt dużo pamiętam. O ile "The Tide is Turning" z ""Radio KAOS" jest bardzo ładną, kameralną piosenką, tak niestety na tamtym koncercie (skądinąd całościowo tragicznym) zrobiło się z tego takie "We are the world" czy coś w tym stylu.

Ogólnie ten koncert był mocno przereklamowany, wyglądało to raczej na próbę udowodnienia, że bez Pink Floyd Waters świetnie sobie radzi, aniżeli przekazania czegoś wartościowego. Chodziło mi po prostu o sam fakt wykorzystania tej piosenki jako zakończenia koncertu - a jakość to swoją drogą. ;)
The Tide is Turning zostało raczej wykorzystane, bo Outside the Wall się po prostu na zakończenie takiego koncertu nie nadawało - nie pasowało ani do formy (bo w tego typu koncercie wypadało jednak, by końcówka była śpiewana zbiorowo - nawet jeśli miałoby to przypominać wspomniane wyżej "We are the world") ani do wydarzenia (rocznica upadku muru berlińskiego - więc bardziej optymistyczny tekst był jednak wskazany). To, że zakończenie The Wall nie jest specjalnie optymistyczne nie powinno dziwić - Waters do optymistów nigdy się nie zaliczał.
Tren - 01-12-2009, 20:39
Temat postu:
Nasza pani od polskiego stwierdziła, że w ramach dokształcania powinniśmy przeczytać jakąś książkę nominowaną w tym roku do nagrody Nike. Ponieważ nikt za bardzo się w nich nie orientował to losowo został mi przydzielony Pałac Ostrogskich Tomasza Piątka. Wszyscy święci! Za co oni dają te nagrody?! Pierwsze sto stron to dziwaczna mikstura losowych wątków i przemyśleń, gdzie rozdział zaczyna się rozważaniami o smerfach, przechodzi do pytania co myślałby wieżowiec, dochodzi do porównania stosunku seksualnego do potwora z Loch Ness i przy okazji opowiada historię pewnego japończyka, który podobno go widział, a kończy się wspomnieniem o narkotykach i narkomanach. W następnych stu stronach sens się pojawia, ale jest taki płytki i dziwny, że czytelnik stwierdza, że do tego musi być jeszcze jedno dno. Kolejne sto stron to historia miłosna, a konkretnie trójkąt. Niestety autor nie mógł się zdecydować czy ostatecznie powinien dać się spairingować z chłopem czy babą... i wybrał rozwiązanie pośrednie! Wisienką na torcie był ostatni rozdział, gdzie wyjaśniony jest sens całej książki.

Ta lektura sprowadziła na mnie gorzką refleksję, że w Polsce chyba nie piszą dobrych książek, jeśli autor dwa razy starszy ode mnie tworzy książkę, której meritum są stwierdzenia dla mnie tak oczywiste jak umiejętność dodawania. Nie twierdzę, że wszystkie książki muszą mieć głębię, ale w tej autor wyraźnie do niej aspiruje i niestety nie wychodzi mu to. Że zmiany należy wprowadzać stopniowo, bo te nagłe nie wychodzą, że ćpać nie należy, że powinniśmy się cieszyć z takiego żywotu jaki mamy, bo inny mógłby być gorszy...
Po wysłuchaniu opinii reszty klasy na temat innych nominowanych książek stwierdziłam, że najwyraźniej wystarczyłoby, żebym podszlifowała warsztat (jedyne co w tej książce jest dobre to styl), wymyśliła jakiś pseudofilozoficzny bełkot i wrzuciła parę banałów, żeby stworzyć ghuembokie dzieło. Smutne.

Możliwe jest, że wśród natłoku tych wszystkich bredni jest jakiś ukryty sens, do którego się nie dokopałam, ale raczej odniosłam wrażenie, że ten bełkot miał na celu zamaskowanie braku sensu. Nie mogę porównać tego, bo w klasie chyba tylko ja przeczytałam tę książkę.
Keii - 01-12-2009, 20:56
Temat postu:
Tren napisał/a:
Po wysłuchaniu opinii reszty klasy na temat innych nominowanych książek stwierdziłam, że najwyraźniej wystarczyłoby, żebym podszlifowała warsztat (jedyne co w tej książce jest dobre to styl), wymyśliła jakiś pseudofilozoficzny bełkot i wrzuciła parę banałów, żeby stworzyć ghuembokie dzieło. Smutne.

Bynajmniej nie gwarantowałoby Ci to nagrody. Z tego co słyszałem, przyznawane są one na zasadzie znajomości, niestety.
Tren - 01-12-2009, 21:11
Temat postu:
Keii napisał/a:
Tren napisał/a:
Po wysłuchaniu opinii reszty klasy na temat innych nominowanych książek stwierdziłam, że najwyraźniej wystarczyłoby, żebym podszlifowała warsztat (jedyne co w tej książce jest dobre to styl), wymyśliła jakiś pseudofilozoficzny bełkot i wrzuciła parę banałów, żeby stworzyć ghuembokie dzieło. Smutne.

Bynajmniej nie gwarantowałoby Ci to nagrody. Z tego co słyszałem, przyznawane są one na zasadzie znajomości, niestety.


Ha, coś czułam że do tego jest jeszcze jakiś haczyk. XD

*dopisuje do listy "przekupić jurorów"*
Vivian - 01-12-2009, 22:08
Temat postu:
Heh a ja dzisiaj zaczytałam się w zbiorze poezji Baudelaire'a "Kwiaty zła", poète maudit, poeta ciemnego wnętrza i poeta podobny ,,księciu na obłoku". Fascynuje, jego poezja jak gdyby przekracza znane nam wymiary świadomości: ,,z brzydoty wydobędzie liryk nowy czar"... Polecam, aczkolwiek wrażenia mogą być różne;)
Anonymous - 02-12-2009, 16:40
Temat postu:
Przeczytałem "Żmiję" Sapkowskiego. Kij autorowi w Rospudę, że tak powiem. Napisał niezbyt porywającą powiastkę wojenną, z elementem fantastycznym wciśniętym jeszcze bardziej na siłę niż w trylogii śląskiej. Żeby od razu było jasne - to powieść bardzo hermetyczna, adresowana do miłośników militariów, bez wiedzy na ich temat lektura może być ciężka (autor rzuca bowiem co i rusz nazwami, nie kłopocząc się opisem). Zresztą, wiedza na temat wojny w Afganistanie jest tu bardzo przydatna. Panie i tak pewnie tego do ręki nie wezmą, chyba, że są wśród nich fanki Rambo i tego typu historii. Z góry informuję, wątku romantycznego tu w zasadzie nie ma (jest w baardzo dalekim tle).

O czym to? O żołnierzach Armii Czerwonej walczących w Afganistanie i o realiach tej wojny. Fabuła jest w zasadzie pretekstem do kilku strzelanin. Do tego dorzucono wątek fantastyczny, jakoś tam obudowany mitologiami wschodnimi. Problem jest taki, że rozdźwięk między nim a resztą książki jest znaczny, sprawia on wrażenie doklejonego na siłę. Autor skacze też nieco po epokach, robiąc wycieczki do końcówki XIX wieku i czasów Aleksandra Macedońskiego. To jednak wątpliwie urozmaicenie. Brakuje tu natomiast "sapkowszczyzny" - misternie budowanych zdań, dowcipnych, soczystych dialogów, błysku i polotu. Wszystko to gdzieś wyparowało. Zrobił się z tego taki gorszy Alaister Maclean ("Tylko dla orłów", "Działa Navarony"), tyle że z tą nieszczęsną, tytułową żmiją.

Problemem jest to, że ta książka to w gruncie rzeczy materiał na opowiadanie, rozciągnięte do granic możliwości. Ma kilka lepszych fragmentów, ale jako całość zupełnie się nie broni. Zakończenie jest wręcz żenująco słabe. Ogólnie, książka sprawia wrażenie, że AS obejrzał "9 kompanię" i postanowił napisać coś takiego. Nie wyszło. Zastanawiam się, czy to nie ostatnia książka sygnowana nazwiskiem "Sapkowski", którą kupiłem, bo za cenę 34 zł dostałem 240 stronnicowego gniota. Gdyby to napisał ktoś inny - może uznałbym "Żmiję" za powieść przeciętną. W przypadku Sapka - jest inaczej.
Sprawnie napisane powieścidło do pociągu lub autobusu, o którym zapomnimy błyskawicznie.
Zegarmistrz - 03-12-2009, 12:38
Temat postu:
Resnick Na tropach wampira

Czego boją się wampiry, skoro lęk przed czosnkiem, krzyżami i światłem słonecznym jest przesadzony? Jak się okazuje: kotów. Każdy wampir panicznie boi się kotów. Dlaczego? Bo koty mają wielkie kły, ostre pazury, lepiej od nich widzą w ciemności i polują na nietoperze.

Z książki tej dowiedzieć się można też, że trolle, rasa bohaterów, która nie lęka się nawet kotów odczuwa strach tylko przed jedną rzeczą (poza wizytami skarbówki): cierpieniem.
Saga - 03-12-2009, 18:41
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Każdy wampir panicznie boi się kotów.

Jak to dobrze, że mam kota - wampiry mi niestraszne.

Skuszona porównaniem do Pratchetta wypożyczyłam "Poszukiwaczy zaginionego parkingu" Roberta Rankina i ledwo to "dzieło" zmęczyłam. Humoru nie uświadczyłam, fabuła zaginęła w akcji, bohaterowie tak wyraziści, że zapamiętałam tylko, że jeden był bardzo wysoki, a drugi bardzo niski. Nigdy więcej. Rankin niegodny Pratchettowi butów wiązać. Odradzam. Stanowczo.
Asthariel - 06-12-2009, 12:38
Temat postu:
Zacząłem Pana Lodowego Ogrodu 3. Póki co wydaje się ciekawiej niż w 2, ale wygląda na to, że Filar troszkę tym niewolnikiem pobędzie...
RepliForce - 06-12-2009, 14:47
Temat postu:
Skończyłem "Rhianne i Zamek Avalonu "
Książka świetna, na ostatni pojedynek warto było czekać. Jednak pozostaje niedosyt, brak kontynuacji, bo Rhianna zostaje w Avalonie, a jak wiadome zawsze pojawia się pan "ukorzcie się przed moją mocą" czy coś w ten deseń.
Mayissa - 06-12-2009, 20:53
Temat postu:
a ja dziś skończyłam "Taniec nad przepaścią" Eleny Malinowskiej, dobra rosyjska fantastyka :)
Anonymous - 11-12-2009, 23:21
Temat postu:
Czytał ktoś może książkę "Gildia Magów" Trudi Canavan? Bo zastanawiam się czy ją czasem nie kupić. Ciekawa jest?
Miya-chan - 11-12-2009, 23:38
Temat postu:
Czytałam pierwszy tom i uznałam, że więcej nie chcę. Niby gruba kniga, a przeleciałam przez nią prędziutko, by ze zdzwieniem stwierdzić, że właściwie to niewiele się tam działo. I że główna bohaterka ma zadatki na merysułę. Ale spotykałam się z pozytywnymi opiniami na temat tej trylogii, więc może nie jestem targetem XD
GoNik - 11-12-2009, 23:43
Temat postu:
Cytat:
Czytał ktoś może książkę "Gildia Magów" Trudi Canavan? Bo zastanawiam się czy ją czasem nie kupić. Ciekawa jest?

Czytałam całą trylogię. Nie kupuj. Chała z kosmicznym merysułem.
Keii - 11-12-2009, 23:44
Temat postu:
Alt, jakiś czas temu pytałem o to samo, tam masz kilka opinii.
Anonymous - 11-12-2009, 23:46
Temat postu:
Kurcze, ale coś chyba musiało w niej być skoro przeczytałaś całą trylogię ? ;-)

Dziękuje za opinie.

Amarth napisał/a:
Taka typowa żeńska BTJT

Niech mi ktoś w wolnej chwili rozszyfruje BTJT.
Keii - 11-12-2009, 23:49
Temat postu:
Bohater Taki Jak Ty, odnosi się na przykład do ciapowatych postaci w haremówkach, którzy mają sprawić, żeby otaku nie mieli kompleksów.
GoNik - 12-12-2009, 00:12
Temat postu:
Alt, bo ja lubię chały :D A ta konkretna chała ma przy okazji ładne okładki i fazowy setting.
Anonymous - 12-12-2009, 19:19
Temat postu:
Zeby naoisać że dana ksiązka to chała to trzeba mieć o niej jakieś pojęcie.
GoNik - 12-12-2009, 19:27
Temat postu:
Słonko, czego nie rozumiesz w "czytałam całą trylogię"? I nadal twierdzę, że to chała.
Anonymous - 12-12-2009, 19:28
Temat postu:
Myszko bo przeczytałas całą trylogie i tak twierdzisz.
GoNik - 12-12-2009, 19:32
Temat postu:
To jedynie znaczy, że mamy zupełnie inne oczekiwania, jeśli chodzi o książki.
Anonymous - 12-12-2009, 19:34
Temat postu:
Też wydajesz pieniądze na chałe?
GoNik - 12-12-2009, 19:37
Temat postu:
Ależ oczywiście, że wydaję. Nic tak nie poprawia nastroju, jak radosne obśmianie cud-pannicy w tanim romansie.
Sasayaki - 12-12-2009, 22:35
Temat postu:
Altruista napisał/a:
Kurcze, ale coś chyba musiało w niej być skoro przeczytałaś całą trylogię ? ;-)

Niby jest, bo ja też przeczytałam całą. Może to że autorka całkiem zgrabnie pisze.
Jeśli o mnie chodzi sprawa stoi tak: drugi tom jest nie taki najgorszy, ale zawiera yaoica. Żeby go zrozumieć musisz przeczytać pierwszy, w którym nic się w zasadzie nie dzieje. Po drugim ciekawość pcha do trzeciego, który jest porażką.

BTW: Może przydałoby się temat założyć?
GoNik - 13-12-2009, 00:04
Temat postu:
Nie rozumiem co macie do tego yaoja. Przecież to był jeden z tych niewielu sensownych wątków w tej książce. Poza tym panowie mają u mnie dużego plusa za niezakochiwanie się w bohaterce XD
Anonymous - 13-12-2009, 01:09
Temat postu:
Sasayaki napisał/a:
eśli o mnie chodzi sprawa stoi tak: drugi tom jest nie taki najgorszy, ale zawiera yaoica.

Brrrr.
Mitsurugi - 13-12-2009, 02:31
Temat postu:
No, a mi polecono (Bóg wie za co...) Tom'a Lloyda "Siewca Burzy". Od kiedy po Malaziańskiej Księdze nie mam co czytać, to postanowiłem spróbować. Po 124 stronach rzuciłem w diabły, oddałem kumplowi i z szerokim uśmiechem, nie obejmującym oczu, powiedziałem, żeby dwa razy się zastanowił zanim mi coś pożyczy. Dawno nie czytałem tak sztampowej, schematycznej, nudnej chały bez wyrazu, pomysłu i polotu. Okropny styl, język, chaos i mnóstwo nieudolnych zapożyczeń. Nie wiem, jak ludzie w necie mogli to stawiać na półce z Eriksonem. Ech.....

No nic, nadal szukam. Czy ktoś może polecić jakąś Fantastykę, S.F, albo mieszankę tychże? Ambitną, w mroczniejszych, poważnych, "realistycznych" (w zakresie fantastyki) klimatach? Bo nie mam pomysłu. Aha, i nie polecać polskich pozycji, chyba, że już jest tak och i ach, że och i ach. :D
Irian - 13-12-2009, 10:46
Temat postu:
"Obcy w obcym kraju" Heinleina. Jeśli chodzi o sf, to ambitniej się chyba nie da...
Teukros - 13-12-2009, 13:23
Temat postu:
Mrocznie, realistycznie i ambitnie, powiadasz. No, coś się znajdzie!

Arkadij i Borys Strugaccy - większość ich powieści się kwalifikuje, ale szczególnie polecam Trudno być bogiem, Przenicowany świat, Porę deszczów, Piknik na skraju drogi i Żuk w mrowisku. Mimo że tworzone w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX w., powieści Strugackich nie zestarzały się ani trochę (w sf to niezwykłe osiągnięcie).

China Miéville - przeczytaj Dworzec Perdido, jeżeli Ci się spodoba - spróbuj następne. Miéville to taki trochę brytyjski Ziemkiewicz, tyle że lewicowy, i w swych powieściach nie stroni od przedstawiania wizji politycznych. Wyobraźnię ma niesamowitą, swoją drogą.

Walter Jon Williams, Metropolita - powieść krótka i świetnie napisana, a podejmuje rzadką w fantastyce tematykę zamachu stanu.
Mayissa - 15-12-2009, 01:05
Temat postu:
Mitsurugi, a czytałeś "Siewcę wiatru" Kossakowskiej? Dla mnie bomba. Przewraca wszystko do góry nogami. Mrok, wisielczy humor i dobra narracja. No i dodam jeszcze trzy tomy o czarokrążcy Baniewicza. Tak jak Sapek to zarozumiały buc, tak Baniewicz to skromny chłop któremu Bozia dała talent. Bohaterowie są świetni, bo niedoskonali, a i pośmiać się jest z czego. Gorąco polecam, na moją odpowiedzialność :) dorzucę jeszcze Białołęcką. Jeszcze mnie nie zawiodła jej żadna pozycja.
Zegarmistrz - 15-12-2009, 12:17
Temat postu:
Mitsurugi napisał/a:
Okropny styl, język, chaos i mnóstwo nieudolnych zapożyczeń. Nie wiem, jak ludzie w necie mogli to stawiać na półce z Eriksonem. Ech.....


Dostali darmowe egzemplarze, więc głupio im było napisać, że to chała. Niestety czytałem tą książkę i się zgodzę: autor żadnym geniuszem nie był. Zasadniczo to mogło być niezłym, sztampowym fantasy, gdyby nie wydał tego Rebis. A Rebis niestety ma bardzo słabych tłumaczy i redaktorów.
Anonymous - 08-01-2010, 00:46
Temat postu:
Teukros napisał/a:
Arkadij i Borys Strugaccy - większość ich powieści się kwalifikuje, ale szczególnie polecam Trudno być bogiem, Przenicowany świat, Porę deszczów, Piknik na skraju drogi i Żuk w mrowisku. Mimo że tworzone w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX w., powieści Strugackich nie zestarzały się ani trochę (w sf to niezwykłe osiągnięcie).


Szkoda, że przygodę z nimi rozpoczęłam od "Daleko tęcza". Bo kiepska to raczej powieść. Ale się nie zniechęcam - zwłaszcza, że ojciec miłośnik i mam większość ich książek na wyciągnięcie ręki w domu rodzinnym.

Ja czytam "Pasje utajone" Irvinga Stone'a - biografia literacka Zygmunta Freuda. Bardzo solidna pozycja - pisarz ma duży talent, to widać od razu, od pierwszych scen, gdy nasz przyszły ojciec psychologii toczy dosyć nawet śmieszny dialog ze swoją dziewczyną, potem żoną (postać zarysowana tak naturalnie, że nie mam żadnych zarzutów). Ciekawie co prawda jest już od pierwszych stron, jednak prawdziwe "jazdy", że tak to nazwę - no, tylko sobie wyobraźcie: badanie dziesiątków pacjentów tygodniowo, z tego wychodzi tyleż samo "ciekawych" opisów chorób, z kolei z tego wyłania się idea istnienia podświadomości, potem interpretacje snów, gdzie nawet ja szeroko otwierałam oczy, przez "improwizacje" interpretacyjne "Frojda" - zaczynają się less more od polowy książki. Rzuciłabym cytatami, ale jak widać ledwo piszę, jestem w przerwie w oglądaniu FCLC notabene, więc... Jutro coś skrobnę więcej - bo warto, książka obecnie moja ulubiona, kropka.
Anonymous - 31-01-2010, 09:54
Temat postu:
Marcin Wolski "Alterland" - moja sympatia do historii alternatywnych bierze się chyba z tego, że na studiach bardzo starano się wbić mi niechęć do tego rodzaju rzeczy. No i jak to zwykle bywa, wyszło na odwrót. Od dłuższego czasu nie sięgałem jednak po żadną powieść tego typu, a tu w piątek, na dworcu, przed dłuższą podróżą, znalazłem na wyprzedaży tę książkę i... w ciągu czterech i pół godzin jazdy PKS pochłonąłem ją. Owszem, czyta się bardzo dobrze, szybko, lekko, łatwo i przyjemnie.

Co do treści - to historia alternatywna, a właściwie kilka, zebranych w całość. Porusza też temat przesyłania danych w czasie - skoro bowiem nie da się fizycznie przesłać człowieka ani rzeczy, to może da się tak zrobić z sygnałem? I tak właśnie robią bohaterowie, w rzeczywistości których odnowiony po szybszej śmierci Breżniewa ZSRS rozjechał całą Europę zachodnią. Problem polega na tym, jak, komu i gdzie wysłać sygnał i to tak, aby ten ktoś w to uwierzył.

Zabawa czasem to atrakcyjny, ale i ryzykowny temat. Wolski zastosował tu częściowo zasadę "efektu motyla". Jednak, gdybanie na tego rodzaju kwestiami to robota dla fizyków, ja natomiast mogę powiedzieć, że to po prostu dobrze napisana powieść z nurtu historical fiction, którą miłośnikom tegoż mogę szczerze polecić.
Asthariel - 31-01-2010, 17:37
Temat postu:
Czy ktoś z forumowiczów czytał Cykl Barokowy Stephensona? Kusi mnie to straszliwie od jakiegoś czasu, ale i pamiętam, że gdy kilka lat temu czytałem pierwszy tom z biblioteki, wynudziłem się strasznie. Może za młody byłem, by docenić taką głęboką literaurę? ;-P
Warto wysupłać mamonę?
Koranona - 31-01-2010, 21:00
Temat postu:
Fight club - nie oglądałam "Podziemnego Kręgu" ale książka jest męcząca. Nie chodzi o historię, która swoją drogą jest całkiem wciągająca, lecz o język, styl. Jest to całkiem intrygujące rozwiązanie, ale nie na całą książkę. Mam mieszane uczucia, ale czytam dalej...

Ale dobrze jak to przeczytam. Obiecałam sobie stanowczy koniec z fantastyką i satyrą.
Anonymous - 13-02-2010, 19:46
Temat postu:
Drodzy forumowicze, forumowiczki i byty pośrednie. Mam problem.

Przeczytałem to. Przeczytałem Webera, Drake'a, Ringo i sporo różniastych space oper.

Chcę więcej.

Ciężko mi nazwać poszukiwany towar. Zależy mi na realiach przyszłych, teraźniejszych. Zależy mi na tak zwanym military sci-fi, lecz nie do końca. Zależy mi na happy endach, ale znowu niekoniecznie.

Drogie tanuki, zwracam się do was wobec tego z prośbą. Pomócie książkożercy znaleźć żer.
Irian - 14-02-2010, 15:29
Temat postu:
Jeżeli jesteś naprawdę zdesperowany, to McCaffrey popełniła kilka 'militarnych' serii SF w świecie FSP... Seria o statkach i trylogia Sassinak konkretnie. Generalnie poziom literacki - powiedzmy - Salvatora (wyłączając pamiętniczek, ofkoz), czyli czytadło na wakacje.
Teukros - 14-02-2010, 16:14
Temat postu:
Przyjrzyj się twórczości C. J. Cherryh, bo widzę że nie ma jej na Twojej liście. Pisze klasyczne space opery, na tyle zaprawione oryginalnością, że wybijają się ponad przeciętność. Pod "militarne sf" z jej powieści podchodzą Ludzie z Gwiazdy Pella i Hellburner. Niestety, w jej najlepszych powieściach (Cyteen i Rimrunners) wojny za wiele nie ma, chociaż przewija się w tle.
Anonymous - 14-02-2010, 17:13
Temat postu:
Irian napisał/a:
Jeżeli jesteś naprawdę zdesperowany, to McCaffrey popełniła kilka 'militarnych' serii SF w świecie FSP... Seria o statkach i trylogia Sassinak konkretnie. Generalnie poziom literacki - powiedzmy - Salvatora (wyłączając pamiętniczek, ofkoz), czyli czytadło na wakacje.


Iri, pozwolę sobie przypomnieć iż McCaffrey pożarłem lata temu. A teraz przegryzam się przez Statek który śpiewał i jest to takie....w Jej stylu == Smoki były lepsze.

Teukros - i jak pamiętam, jej książki są raczej grube. Dziękuję.


ps Seria książek z facetem przeniesionym na marsa i rozbijającego się w tamtejszym społeczeństwie. John jakiśtam z Marsa chyba się to nazywało. Ktokolwiek wie o czym mówię? A jeśli wie czy to jest dobre?

pps a skoro o tym mowa, które tomy Jeźdźców nie oddałem?
Teukros - 14-02-2010, 17:27
Temat postu:
To jest cykl Burroughsa, z którego w Polsce wyszła tylko jedna powieść, pierwsza część - Księżniczka Marsa. Ale niespecjalnie polecam; takie sobie czytadło z początku XX wieku, jeżeli już lubisz takie starocie, to chyba Conan będzie lepszym wyborem.
Ale jakbyś chciał zobaczyć co to jest, to widzę że na anglojęzycznych Wikiźródłach mają pierwsze pięć części.
Zegarmistrz - 17-02-2010, 16:50
Temat postu:
Dziś w księgarni widziałem nową pozycję. Nosi ona tytuł Kroniki Amberu tom 1 i jest niczym innym, jak wznowieniem pierwszych 5 tomów Amberu, klasycznego cyklu fantasy autorstwa Zelaznego. Drugi tom ma być wydany wkrótce. Zawiera książki Dziewięciu Książąt Amberu, Karabiny Awalonu, Znak Jednorożca, Ręka Oberona i Dworce Chaosu. Kosztuje to 50 złotych bez 10 groszy (i kupie sobie jeśli kasy mi starczy). Bardzo się cieszę, że to wydano, bo planowałem kupować to na Allegro.
Asthariel - 17-02-2010, 17:07
Temat postu:
No to jestem pozytywnie zaskoczony! Niedawno wznowiono Kroniki Czarnej Kompanii, teraz Amber... Szkoda tylko, że okładka niezbyt zachęcająca.
Anonymous - 09-03-2010, 18:06
Temat postu:
Mark Sołonin "Na uśpionych lotniskach"
Genialna książka! Dawno nie czytałem równie udanej pracy historycznej, popularnonaukowej a jednocześnie tak fachowej i ciekawej. Autor zajmuje się lotniczym aspektem ataku Niemiec na ZSRS w 1941. Opisuje dokładnie dzieje sowieckiego lotnictwa, jego strukturę, mentalność i szkolenie kadry. Rozprawia się z mitem powszechnie uznanej przyczyny klęski w 1941 - jakoby większa część ruskich maszyn została zniszczona na lotniskach i dlatego nie walczyła. Prawda jest inna - lotniska były na tyle rozśrodkowane i zamaskowane, że straty w sprzęcie były relatywnie mniejsze niż się ogólnie przyjmuje. Przyczyną klęski, wedle Sołonina, było to, że zaraz po tym, jak zaczął się atak, ruscy piloci i obsługa naziemna rzucili się jak jeden mąż do panicznej ucieczki, nie myśląc nawet o tym, by walczyć, a jeśli już wystartowali, by walczyć, to wracając zastawali swoje lotniska całkowicie opustoszałe. Bardzo ciekawe są porównania stanu i uzbrojenia rosyjskiego lotnictwa z niemieckim - i konstatacja, że na papierze Rosjanie wcale nie stali aż tak niżej od Niemców, zarówno jakościowo jak i ilościowo.
Koranona - 09-03-2010, 19:24
Temat postu:
"Wyższe Racje" Janusza Zajdla, czyli przekonujemy się do Science Fiction...
Muszę przyznać, że o ile wcześniej nawet kijem nie tykałam SF, tak teraz chyba się przekonałam. Złotym środkiem oczywiście okazał się być Zajdel i takie opowiadania jak "Feniks", "Ferma" czy "Awaria". Podoba mi się w końcu jego styl pisania. Co prawda mam czasem wrażenie, że te opowiadania zostały żywcem wyrwane spomiędzy takich dzieł jak "Psie Serce" i "Fatalne Jaja". Możliwe, że błędnie kojarzę te utwory (zważywszy na czas pisania i okoliczności powstania), niemniej jednak kwalifikuję je do jednego działu. Ciekawe.
Caladan - 12-03-2010, 17:39
Temat postu:
Przed mną są opowieści Mahabharata, czyli hinduskie mitologiczne opowieści z rodem Sci-fiction. Poprostu cud miód. Podobno najdłuższy poemat epicki w historii świata.
Asthariel - 12-03-2010, 18:13
Temat postu:
A ja jestem po 200 stronach Innych Pieśni Jacka Dukaja, czyli opowieści o świecie, gdzie ludzie o silnym duchu bezpośrednio wpływają na tych o słabszym (w dużym uproszczeniu). To nie jest typowe fantasy. Czyta się bardzo dobrze.
Eire - 12-03-2010, 18:14
Temat postu:
Czekaj, czekaj, cosik mi to mówi... zielona kniga, fazowe rysunki... czyżby to? Po nitce do kłębka... nie, to była Ramajana- ostatnio szukałam tego na oślep, nie wiedząc co takiego właściwie przeczytałam chorując na ospę lat temu naście. Niestety, większość książek z tamtych lat poszła do biblioteki. Szkoda, bo wydanie było śliczne i dostarczyło świetnych scenariuszy do podwórkowych zabaw.
Caladan - 12-03-2010, 18:37
Temat postu:
Na Ramajamę też się szukuje, ale w tej obecnie czytanej przez ze mnie księdze są takie smaczki jak:
Zjedzenie byczego kału dla zdobycia nieśmiertelności, czy dmuchnięcie konia z tyłu w celu przestraszenia węży, aby ci dali ukradzione kolczyki. Nie dziwię się czemu teraz te przypowieści stały się podstawą dla Gwiezdnych wojen i innych.
Anonymous - 22-03-2010, 19:48
Temat postu:
Lian Hearn "Po słowiczej podłodze" - kupiłem tę książkę, co by mieć co czytać podczas podróży, ale niebacznie sięgnąłem po nią wieczorem i przeczytałem jednym tchem. Bardzo miłe czytadło. Wydawca reklamuje to jako coś a'la Wiedźmin. Nie, powiedziałbym raczej, że to takie Naruto na serio. Bohaterem też jest młodziutki, zemowany ninja, którym pomiatają inni. Dobrze napisany dramacik wojenno - miłosny w realiach fikcyjnej krainy wzorowanej na feudalnej Japonii. Zaczyna się od typowego ZSMW (znowu spalili mi wioskę), ale dalej jest już lepiej, zaś zakończenie jest baaardzo mangowe.
Meliana - 25-03-2010, 14:41
Temat postu:
Mam za sobą lekturę trylogii Stiega Larssona "Millenium" w skład której wchodzą: "Mężczyźni, ktorzy nienawidzą kobiet", "Dziewczyna, która igrała z ogniem" oraz "Zamek z piasku, który runął".

Powiem tak: Wow! Co za historia! Ostatnio patrzę z wielką nieufnością na książki odnoszące komercyjne sukcesy. Ogromna popularność autorów typu: Stephenie Meyer, czy Trudi Canvan podburzyła moją wiarę w dobry gust literacki ogólnoświatowej populacji. Stieg Larsson to wprawdzie nie fantastyka, tylko thriller polityczny, ale ilość sprzedanych egzemplarzy mogłaby spokojnie konkurować ze spiskami Dana Browna. Bałam się zresztą, że to może być drugi Dan Brown, czyli super_hiper_tajemnicza historia z miałką i płytką konstrukcją fabularną. Na szczęście moje obawy okazały się bezzasadne!

Może zacznę od tego, że autor ma świetny warsztat! Bardzo starannie dobiera słowa, co daje wrażenie dokładnego przemyślenia struktury fabularnej i roli jaką mają w niej do odegrania główni bohaterowie. Z dziennikarską pieczołowitością wprowadza nas w świat politycznych spisków, medialnych intryg i degeneracji państwa szwedzkiego począwszy od sfery społecznej, a skończywszy na elitach władzy. Taka postawa może dziwić, bo Szwecja słynie przecież z doskonałej organizacji każdej struktury państwowej i przez wielu uważana jest za przysłowiowy "raj na ziemi". Tymczasem welfare state, które w krajach Skandynawskich osiągnęło modelowy wręcz poziom, okazuje się tylko pozorem, a może nawet klatką, w której zamyka się osoby uznane za nieprzystosowane do życia w modelowej demokracji szwedzkiej.
Kolejną ważną kwestia, jaka pojawia się na kartach "Millenium" jest problem szwedzkiego neofaszyzmu, który to zdaje się frapować nie tylko Larssona, ale równiez jego kolegę "po fachu" Henninga Mankella. Obaj dowodzą, że Zło w postaci faszyzmu zatacza coraz szersze kręgi i znowu staje się popularne i społecznie pożądane w krajach Skandynawskich. Rodzi się przez to wiele patologii, ale największą według nich jest hipokryzja społeczeństwa, które przymyka oko, albo wręcz tuszuje skandale ze swastyką w tle.

Larssonowi udało się stworzyć świetne, nietuzinkowe postacie. Duet: Mikael Blomkvist - Lisbeth Salander to połączenie bez precedensu w historii literatury. On - znany i szanowany dziennikarz opiniotwórczego miesięcznika "Millenium". Inteligent, bezwględnie tropiący wszystkie odchylenia systemu, lekkoduch żyjący w wolnych związkach. Ona - kobieta z przeszłością, ubezwłasnowolniona, po licznych latach spędzonych w szpitalu psychiatrycznym. Jej wygląd to absolutny hard-metal z czarnym makijażem, tatuażami, kolczykami, ćwiekami, skórami i ciężkimi buciorami. Aspołeczna. W rzeczywstości genialna reasercherka i hakerka skrywająca mroczną przeszłość.

Już bardziej niedopasowanych charakterowo ludzi nie można było znaleźć. A jednak połączą ich wspólne losy, intrygi i zagadki. Żal tylko, że Larsson zmarł nie doczekawszy sukcesu swoich książek. Szkoda, bo szykował dalsze części, a ostatnia ma otwarte zakończenie. Będzie mi brakowało przygód Mikaela i Lisbeth. Po zakończeniu trylogii mam poczucie, jakby mi odebrano fajną, intrygującą zabawkę. Poczucie straty jest tym większe, że autora nie ma już wśród żywych i nie będzie mógł kontynuować tej historii. Pierwszą część oceniam (w skali 10-punktowej) na 9, drugą na 8 i trzecią też na 8. Zdecydowanie warto.
Pozdrawiam!
Asthariel - 26-03-2010, 19:06
Temat postu:
Ja Millenium tez czytałem, ale zachwytu nie było, takie 7+,8 / 10, miejscami przegadane straszliwie.

Teraz skończyłem Lalkę Prusa, i zaskakująco miło się czytało. Może zapoluję nawet na Faraona... Ale w kolejce już czeka Potop, i wypada wreszcie przeczytać kroniki Czarnej Kompanii, które stoją nieruszone na półce od 2 miesięcy...
Asthariel - 09-04-2010, 19:23
Temat postu:
Przeczytałem Bastion Stephena Kinga. Bardzo dobra kniga, 9/10, ale odnoszę wrażenie, że od połowy książki akcja siada,a
Spoiler: pokaż / ukryj
Nick zostaje odstawiony na boczny tor, po czym ginie, mimo, że zapowiadał się na jakiegoś Bożego Wybrańca, i najważniejszego z ocalałych (po Abigail).
Rozczarowało mnie też, że końcowa samobójcza wyprawa tak naprawdę nie miała żadnego wpływu na akcję, Czy by poszli, czy nie, bomba i tak by wybuchła. Jedyna interpretacja na jaką wpadłem jest taka, że Bóg chciał dać mieszkańcom Las Vegas ostatnią szansę na nawrócenie, poprzez bunt przeciw Flaggowi... z czego nie skorzystali.

No i jeszcze jedno - o co chodziło z tym K-S-I-Ę-Ż-Y-C-E-M Toma Cullena? To gra słów "M-O-O-N, that's mean", czy aluzja do czegoś?
Zegarmistrz - 23-04-2010, 12:47
Temat postu:
Temat nie jest książkowy. Dziś i jutro w Empikach jest promocja Trzy Książki w Cenie Jednej. Kupując trzy książki za najtańszą płaci się 2 grosze. Z tego, co pisze Promocja dotyczy też wielokrotności (kupując 6 za 2 najtańsze płaci się 4 grosze etc.). Jeśli jakieś większe zbiorowości jenotów planują coś kupować, to sugerowałbym im połączyć siły.

Ja się nie dokładam, bo mam już swoje trzy typy.
Keii - 23-04-2010, 12:58
Temat postu:
Zegarmistrz napisał/a:
Trzy Książki w Cenie Jednej

Trzy w cenie dwóch ;)
Eire - 23-04-2010, 12:59
Temat postu:
W salonach czy na stronie? (na stronie piszę, że tylko na empik.com)
Zegarmistrz - 23-04-2010, 13:29
Temat postu:
Z tego, co mówi miła pani na telefonie: w salonach też.

I Keii ma racje. Trzy w cenie dwóch.
Ysengrinn - 23-04-2010, 15:19
Temat postu:
Cytat:
Temat nie jest książkowy.


... Jest książkowy. Chyba pomyliło Ci się z tym.
Zegarmistrz - 23-04-2010, 15:22
Temat postu:
Mówiłem o temacie mojego wpisu.
GoNik - 23-04-2010, 15:26
Temat postu:
W Matrasie z kolei do niedzieli włącznie -30% na wszystko poza podręcznikami.

Najnowszy Pratchett za 20, a nie 30zł?
Anonymous - 26-04-2010, 12:53
Temat postu:
Skończyłem wczoraj "Dzieje Trzech Królestw". Łatwą lekturą tej książki nie nazwę, znajomość czasów i epoki bardzo się przydaje podczas czytania, a i przy tych kilkuset postaciach (niektóre mają więcej niż jedno imię) dobra pamięć jest w cenie. Ale gdy to mamy, to wrażenia są bezcenne. Widać, jak bardzo powieść ta inspirowała m.in. twórców "Exalted". Wspaniałe, epickie starcia olbrzymich armii, bohaterowie z prawdziwego zdarzenia, polityka i strategia, a wszystko w Chinach III wieku naszej ery. Nic dziwnego, że to jedna z najważniejszy powieści w dziejach Azji.
Ysengrinn - 03-05-2010, 03:05
Temat postu:
Bogusław Brodecki, Szypka i Plewna 1877 - wojna rosyjsko-turecka o niepodległość narodów bałkańskich, głównie Bułgarii. Okazuje się, że jednak był czas, gdy Rosjanie nieśli zbrojną pomoc bratnim narodom, z której bratnie narody się faktycznie cieszyły i witały ich jako bohaterów i wyzwolicieli - sami Ruscy też zachowywali się jak sojusznicy, gwałty i rabunki im się nie zdarzały*. Wygląda na to, że rewolucja, wojna domowa i komunizm potężnie zbarbaryzowały ten naród.

Pomijając wyjątkowo dobre stosunki z ludnością wojna przypominała wszystkie inne wojny rosyjskie - żołnierze nie szczędzili krwi i potu, a gienierały nie szczędzili okazji, by jedno i drugie popłynęło strumieniem. Wliczając w to ataki kolumnami, z rozwiniętymi sztandarami i muzyką na Turków umocnionych i uzbrojonych w karabiny powtarzalne (moim idolem oficjalnie zostaje gen. Michaił Skobielew, który takie ataki prowadził jadąc na białym koniu przed frontem wojsk i nie tylko przeżył, ale jeszcze wygrywał**) oraz przesuwanie głównego natarcia na dzień imienin cara, bez względu na warunki pogodowe czy względy taktyczne.


* Zdarzały się natomiast incydenty wynikające z nieporozumień, gdy zgłodniali sołdaci wpadali do sklepów i zajazdów żądając bułek, niepomni, że "bułka" to po bułgarsku "kobieta".
** Kilka lat po wojnie dosłownie za... chędożył się na śmierć - dostał zawału w trakcie nocy z trzema prostytutkami.
Sasayaki - 04-05-2010, 11:03
Temat postu:
"Dolina Chichów"

Miało mnie powalić... nie powaliło. Było kilka niezłych momentów przyznaję
Spoiler: pokaż / ukryj
Gadające psy- taaak, to było dobre.
...ale cóż... ta książka się zwyczajnie przedwcześnie zestarzała. Zakończenie było dość przewidywalne (przynajmniej dla mnie) a ponoć miało mnie całkowicie zaskoczyć. No i nie było żadnych chichów. Rozczarowanie.
Galnea - 09-05-2010, 14:11
Temat postu:
O, Sas, widzę, że masz podobne wrażenia po tej książce jak ja. Sam pomysł wyjściowy był dobry, ale później wszystko zaczęło rozsypywać. A główny bohater irytował mnie na potęgę.

Mario Puzo, "Ojciec Chrzestny"

Czyhałam na tą książkę od dłuższego czasu, ale wszystkie egzemplarze z biblioteki cudownie zniknęły. W końcu udało mi się pożyczyć ją od koleżanki i kiedy tylko znalazłam chwilę czasu, minęły dwa dni i było już po zabawie. Początkowo raził mnie trochę naturalistyczny styl, ale ponieważ pasował do konwencji, szybko się przyzwyczaiłam (opis operacji miednicy mnie rozwalił, ale - nie byłabym sobą - nerw czuciowy wychodzący spod oczodołu to gałąź trójdzielnego, a nie twarzowego). Poza tym czytało się świetnie, intryga była wciągająca, a sam finał - epicki. Może teraz obejrzę film?
Asthariel - 17-06-2010, 19:18
Temat postu:
Przeczytałem dwa tomy Żywego Srebra Neala Stephensona. Dziwne, ale bardziej mi sie podobał tom pierwszy z "naukowym" Danielem, niż drugi z przygodami Jacka i Elizy. Zrobiłem sobie troszkę przerwy przed tomem trzecim, a już przyszły kupione na Allegro za 30zł oba tomy Zamętu.
Jestem też po 200 stronach wypożyczonej Peanatemy tegoż autora. Dobiję do trzy setnej, i jeśli utrzyma poziom, to oddaję do biblioteki, i zbieram kasę na własny egzemplarz.
GoNik - 24-06-2010, 07:03
Temat postu:
O matko, spędziłam ostatnie 6h czytając książkę.
Ostatni raz zdarzyło mi się to tak dawno, że nawet najstarsi Indianie nie pamiętają.

Ale JAKA to była miłosna historia! I gdzie są moje pozostałe 4 tomy po polsku?! Okraszone chórami niebieskimi ostrożne podchody w zasadzie dorosłej, ale poważnie skrzywdzonej przez życie kobiety, posiadającej jednak kręgosłupa na co najmniej trzy postawne karczmarki i faceta, którego najpierw należy porządnie zdzielić dorszem, a potem można już tylko mruczeć do tego, jaki jest cudowny - zmuszonych do zawarcia małżeństwa wyrokiem boskim (takim ze świecącymi i rozgrzewającymi całe ciało magicznymi kamykami yin-yang).
Co prawda ostatecznie główny antagonista okazał się mocno cienki i nie wyszedł zbytnio poza bycie BUHAHAHA, ratowanie świata również zdarzało mi się widzieć lepsze, ale ROMANS.

I manna z nieba.

Mruczę.

(Sharon Shinn, "Archanioł")
Irian - 24-06-2010, 09:14
Temat postu:
O tak, fabuła fabułą, ale główni bohaterowie to autorce wyszli wyjątkowo udani. O ile człowiek zdławi chęć kopnięcia ich równo w główki. :D
GoNik - 24-06-2010, 09:54
Temat postu:
Oj tam, po prostu oboje są temperamentni i udają, że miłość jest zua :P Tak naprawdę to przytulaśne beznadziejne romantyki.
Ysengrinn - 04-07-2010, 01:26
Temat postu:
Dług Honorowy - jakiś czas temu książka była dość namiętnie i powszechnie reklamowana, więc wrodzona przekora i nieufność do rzeczy popularnych kazały mi jej unikać. Niesłusznie - jest fajnie napisana, a to co opisuje jest absolutnie epickie. Książka opisuje perypetie grupki Amerykanów walczących za polską sprawę w wojnie z bolszewikami. Przy czym sama walka z czerwonymi była tylko częścią ich osiągnięć, tą łatwiejszą. O wiele większy problem stanowiły niedostatki zaopatrzenia - lotnictwo tworzyło się w iście postapokaliptycznych warunkach, kompletowane z tego co znaleziono, zdobyto lub otrzymano od aliantów. Lądowanie w szczerym polu i rajdy konnymi saniami w poszukiwaniu benzyny były na porządku dziennym, abstrahując nawet od faktu, że w zasadzie latano na kompletnym złomie.

Polecam. Czyta się jak dobrą powieść przygodową.
Asthariel - 07-07-2010, 13:06
Temat postu:
Po roku przerwy od lektury cyklu, dopadłem w bibliotece Troję - Upadek Królów Gemmella, czyli realistyczne przedstawienie historii wojny trojańskiej. Książki są naprawdę godne polecenie i dziwię się, czemu nie zdobyły popularności na jaką zasługują. Głównym bohaterem jest trojański książę Helikaon, zwany tez Eneaszem, a na kartach powieści pojawiają się znani herosi jak Hektor, Achilles, Odyseusz, czy też władcy Praim i Agamennon.
Vivian - 07-07-2010, 18:06
Temat postu:
Pochłonięta mitologią celtycką trafiłam tym razem na Mgły Avalonu(przepiękny tytuł, nieprawdaż?) M.Z.Bradley, książka liczy gdzieś 800 stron... ale już jestem przy końcu! Fantasy w oparciu o legendy arturiańskie. Jednakże widziane oczami kobiet Avalonu... Ponadto historia opowiada o dziejach Kamelotu, kiedy to dawne pogańskie wierzenia ścierają się z chrześcijaństwem... Natomiast sama opowieść jest jakby zapisem wspomnień z odchodzącego w niepamięć świata... Niezwykłe, muszę przyznać, że działa na wyobraźnię, piękny język... W dodatku dzisiaj przytośtałam ze sobą z biblioteki wiele, wiele książek, zapisałam chyba wszystkich członków rodziny, żeby mogli mi je wypożyczyć... Ale się cieszę;)
Eire - 07-07-2010, 18:34
Temat postu:
Jeżu, same Mgły to cegła.
Ta kniga ma poważną wadę- na zawsze zmienia sposób patrzenia na mity arturiańskie, choć mnie akurat utwierdził w poglądach. Jak już nie mam siły tłumaczyć, czemu nie lubię Ginewry (Gwenifer?) to odsyłam do tej książki.
Ysengrinn - 07-07-2010, 18:45
Temat postu:
Heh, zazdroszczę. Mnie Mgły Avalonu odrzuciły już na pierwszej stronie -we wprowadzeniu dostałem tak silnie skondensowaną propagandę i "punkt widzenia przegranych, którzy nie piszą historii", że zgrzytnąłem zębami i odpuściłem. Nawiedzony wiccanizm w równym stopniu psuje mi przyjemność z czytania co, powiedzmy, nawiedzony katolicyzm Sienkiewicza.

Cytat:
W dodatku dzisiaj przytośtałam


Tego... Śliczne słowo!
Vivian - 07-07-2010, 19:11
Temat postu:
Eire napisał/a:
Jak już nie mam siły tłumaczyć, czemu nie lubię Ginewry (Gwenifer?) to odsyłam do tej książki.


Heh nie jesteś jedyna. Jednakże w adaptacji filmowej jest już w ogóle trudna do zniesienia.

Ysengrinn napisał/a:
Nawiedzony wiccanizm w równym stopniu psuje mi przyjemność z czytania co, powiedzmy, nawiedzony katolicyzm Sienkiewicza.


Sienkiewicz w ogóle jest ciężki... Znaczy się mity kompensacyjne i jego powieści ,,ku krzepieniu serc" ... Nie lubię idealizowania historii...

A propos mitologii celtyckiej, poszukuję Mitologii celtów Gąsowskiego, jedna z serii czarnych książeczek, jak ja to nazywam, chodzę, chodzę po antykwariatach i nic... akurat tego tomu nie ma.
Anonymous - 01-08-2010, 13:30
Temat postu:
Wiesław Majewski "Grochów 1831"
Lubię tą książkę i dość często do niej wracam. Choć wydana jeszcze za czasów junty Jaruzelskiego, napisana jest sprawnie i bez przesadnego obciążenia ideologicznego, które wówczas było wszechobecne w książkach historycznych. A i sama bitwa jest jedną z najciekawszych w naszej historii - przegrana taktycznie, ale zwycięska strategicznie (podczas gdy w historii bojów polskich zazwyczaj bywało na odwrót). Choć Chłopicki wcześniej, jako dyktator powstania, wypadał zdecydowanie in minus, to podczas tej bitwy pokazał się od najjaśniejszej strony. Niektórzy twierdzą, że powstanie listopadowe to ostatnia duża kampania wojenna prowadzona jeszcze wedle częściowo napoleońskich prawideł. Coś w tym jest (później już się raczej nie zdarzało, żeby generałowie sami szli na czele żołnierzy, prowadząc atak).
Akai - 03-08-2010, 00:08
Temat postu:
Frank Herbert "Diuna"
Genialne science fiction z 1963 roku. Polecam tą książkę, jak i jej kontynuacje.
Anonymous - 15-08-2010, 23:28
Temat postu:
"Westerplatte 4.48: Dokumenty Kriegsmarine"
Kto by się spodziewał, że książkę, będącą w dużej mierze zbiorem dokumentów, przeczytam w jeden wieczór, w zasadzie nie wstając od niej. A jednak. Autorowi udała się rzecz niezwykła. A może to zasługa samego materiału, do tej pory w Polsce niechętnie pokazywanego? Książka zawiera bowiem dokumenty niemieckich jednostek atakujących Westerplatte - dziennik pokładowy "Schleswiga - Holsteina", raporty kompanii szturmowej, która atakowała Westerplatte 1 września i inne tego rodzaju materiały. O dziwo, dało się z tego złożyć rzecz zdatną do zwyczajnej lektury, a nie tylko do wykorzystywania w pracach naukowych. Sporo tu treści ciekawych - jak choćby kwestie wywieszenia przez obrońców białej flagi już na początku walk, prawdopodobnego rozstrzelania przez obrońców żołnierza, który to zrobił (choć działał na rozkaz Sucharskiego) i tym podobnych. Do tego opisy świadczące o tym, jak marne Niemcy mieli rozeznanie o przeciwniku (informacje o bunkrach a'la Linia Maginota, z całym systemem tuneli podziemnych). Poza tym zasygnalizowane (bo wszystko wszak pisane językiem dokumentów) tarcia na linii polityków i wojskowych - ci pierwsi życzyli sobie jak najszybszego zdobycia Westerplatte, ci drudzy - woleli metodycznie i powoli zmiękczać polską obronę. Ciekawe, choć chyba najsmutniejsze są informacje dodatkowe o tym, jak to po wojnie władze komunistyczne, jeszcze w latach 80 utrudniały kontakty kombatantów z obu stron.
Duży jest rozdźwięk, gdy trzeba by dokonać porównania z polskimi opracowaniami popularnymi na temat Westerplatte, które wychodziły jeszcze w latach 80 i 90 - sam takie czytałem młodszym będąc. Pamiętam, że wynikało z nich, iż do szturmów dochodziło niemal codziennie. Tymczasem jedynie pierwszego września miało miejsce sensu stricte natarcie, po którym Niemcy cofnęli się z solidnie skopanym zadkiem. Do drugiego natarcie nie doszło, bo 7 września Westerplatte skapitulowało. Tak samo pisano wówczas, że obrona ta wiązała potężne siły Niemieckie. Cóż, gdyby takie tam były, to Westerplatte byłoby niemieckie już 1 albo 2 września.
Generalnie - rzecz świetna i było bardzo dobrze, gdyby wydano w Polsce podobne publikacje poświęcone innym wrześniowym bitwom. Obrona Modlina, Warszawy, Lwowa, bitwa nad Bzurą czy obrona Mławy zasługują na to. A że przyjdzie czasem obalić kilka mitów? No cóż, minęło 70 lat, czas na to najwyższy...
Asthariel - 16-08-2010, 12:05
Temat postu:
Nie czytałem zbyt wiele książek historycznych, głównie fantasy i kryminały - ostatnio jednak kusi mnie Europa Normana Daviesa, a teraz mam okazję za 80zł kupić twardookładkowe wydania Powstania 44 i Europa Walczy - jak myślicie, przypadłoby mi do gustu?
Anonymous - 16-08-2010, 12:16
Temat postu:
Davies to literatura popularnonaukowa, czyli taka do czytania bardziej niż do studiowania. Mówiąc po ludzku - warto.
Asthariel - 03-09-2010, 17:43
Temat postu:
Dziś przyszła do mnie paczuszka z Merlina:
D-Day. Bitwa o Normandię , Antony Beevor
Europa walczy 1939-1945. Nie takie proste zwycięstwo , Norman Davies
Powstanie ´44 , Norman Davies
Stalingrad , Anthony Beevor
Księgi Południa , Glen Cook
Wszystkie poza ostatnią w twardych okładkach. 3500 stron za 180zł. A wkrótce ma do mnie jeszcze przyjść wznowiona niedawno Gra o Tron...
Ysengrinn - 12-09-2010, 04:57
Temat postu:
<FACEPALM>

Tak, właśnie skończyłem Metro 2033 Dmitry Glukhovsky'ego. Bardzo fajne czytadło o niedobitkach ludzkości, które po atomowym kataklizmie znalazły schronienie w moskiewskim metrze i starają się przeżyć w straszliwym, pełnym niebezpieczeństw świecie podziemi. Mutanty, wielkie szczury, zbuntowana broń biologiczna, neonaziści, komuniści, specnaz... W książce jest wszystko, łącznie z szalonymi staruszkami, którzy z biegiem czasu okazują się mniej szaleni niż się wydawało, co wcale nie poprawia samopoczucia...

Nie zmienia to faktu, że zakończenie jest...

<FACEPALM>
Anonymous - 12-09-2010, 07:33
Temat postu:
Nie tego się spodziewałeś, ech?
Ciekawe jak growa adaptacja z tego wybrnęła..
GoNik - 12-09-2010, 11:19
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Nie zmienia to faktu, że zakończenie jest...

<FACEPALM>

Mówiłam.
Ysengrinn - 12-09-2010, 12:19
Temat postu:
Sm00k napisał/a:
Nie tego się spodziewałeś, ech?


... W zasadzie jeżeli czegokolwiek się spodziewałem, to właśnie czegoś takiego, bo widać, że autor lubi zadawać pytania o sens życia i odpowiadać na nie przecząco. Co nie zmienia faktu, że spodziewać jak spodziewać, ale miałem nadzieję na coś bardziej... Poważnego? Przemyślanego? Na pewno lepiej skonstruowanego, bo odniosłem wrażenie, jakby pisał to zakończenie na zupełnego chybcika, byle skończyć.
Dembol - 12-09-2010, 16:00
Temat postu:
"My" Eugeniusz Zamiatin.

Bardzo ciekawa antyutopia. Powstała przed "1984" i "Nowym, wspaniałym światem". Społeczeństwo w niej jest maksymalnie zorganizowane i uporządkowane. Wszyscy żyją wg rozkładu godzinowego, który określa co i kiedy mają robić. Wolność jest uznawana za niepotrzebną, a to właśnie uporządkowanie i stabilność jest uznawana za absolut. Wszyscy mieszkają w półprzezroczystych szklanych domach i nie istnieje prywatność. Cały czas są wystawieni na spojrzenia innych obywateli, nie licząc czasu kiedy można "opuścić zasłony" - czyli chwil przeznaczonych na stosunki seksualne dawkowane wg potrzeb i poziomu hormonów zbadanych przez medyków. Narratorem jest konstruktor statku kosmicznego, a tekst ma być przesłaniem dla ciemnych ludów na innych planetach, które jeszcze nie odrzuciły wolności. Jak to w takich powieściach bywa nagle w życiu Delty-503 (gł. bohater/narrator) pojawiają się uczucia, których nawet tak usystematyzowane społeczeństwo nie potrafiło zamknąć w równania matematyczne i które burzą jego światopogląd i porządek. Bardzo mi się podobała. Jak zawsze najbardziej w tego typu książkach interesuje mnie porównanie do otaczającego nas świata i z każdą kolejną jest mi trochę smutniej bo zauważam coraz więcej podobieństw. Tutaj akurat najbardziej na czasie jest pozbawienie się prywatności, na co natykamy się codziennie w internecie. Kto wie, może przyszłym pokoleniom będzie po prostu zwisać to, że wszyscy o nich wiedzą wszystko?
Mayissa - 20-09-2010, 23:16
Temat postu:
właśnie machnęłam sobie 2 tom " Zbieracza Burz" Kossakowskiej, ale zatańczyłam taniec radości na wieść, że jeszcze w tym roku przeczytam "Gadzie Gody" Baniewicza. Gdyby tak jeszcze mieć " Czas Złych Baśni" Białołęckiej, to byłaby to czysta ekstaza....

Przeniesiono do właściwego tematu.

moshi_moshi

Athi - 29-09-2010, 23:10
Temat postu:
Czy ktoś czytał Nocną Straż Seana Stewarta? Co sądzicie o tej książce? Zaczęłam ją czytać, ale jakoś akcja książki mnie nie wciągnęła, wręcz pierwsze parę rozdziałów było tak nudnych, że nawet nie starałam się ich zapamiętać. Czy cała książka taka jest, czy może wy macie inne odczucia co do niej.

Po rozczarowaniu się Nocną strażą, zaczęłam czytać Łowcę Dusz Jacka Piekary. Muszę powiedzieć, że po raz pierwszy zdarzyło mi się czytać książkę fantasy napisaną przez polaka (raz czytałam książkę, której autorami było czeskie małżeństwo). Łowca dusz jest o tyle ciekawsze od poprzedniej książki, że tu wiem co się dzieje, człowiek nie jest bombardowany tysiącami nowych wątków jak w Nocnej Straży - tam na dwudziestu pierwszych stronach były poruszone chyba 3-4 zupełne inne historie, nie lubię tego w książkach, ani w filmach. Wolę jeden pełny wątek i jasny.

Po tych/tej książce biorę się chyba za Ulicę Tysiąca Kwiatów Gail Tsukiyamy. To raczej nie powinno mnie zanudzić. :)
Amarth - 01-10-2010, 22:12
Temat postu:
Skończyłam dzisiaj czytać pierwszą część Wiedźmy Opiekunki i nie mogę ukryć rozczarowania.
Miałam szczerą nadzieję, że autorka uniknie tego, co się właśnie dzieje w jej książce. Już pal licho, że zaklinałam ją, by darowała sobie jednak to romansidło (i tak wiedziałam, że moje modlitwy nie zostaną wysłuchane), ale w tej chwili Wolha jest, jeśli nie czystej krwi Merysułą, to co najmniej jej kuzynką w którymś tam pokoleniu. Na dodatek, w moim odczuciu, nie jest ani tak inteligenta, ani tak wredna (to szczególnie), na jaką ją usiłują kreować. Nie to, żebym jej nie lubiła, jest całkiem sympatyczną osobą, ale... nie, nie dostrzegam w niej tego, co najwyraźniej widzą absolutnie wszyscy, poza Tymi Zuymi z piątego planu, którzy i tak się nie liczą. I wcale mi nie przeszkadza to, że udało jej się właściwie bez wysiłku zdobyć sympatię smoków, władcy wampirów i diabli wiedzą, czego jeszcze. To akurat mi się podoba – lubię, kiedy bohater potrafi zjednać sobie osoby mające władzę i siłę, bo mieć takiego sprzymierzeńca, który w razie kłopotów pomoże to świetna sprawa. I jeśli ktoś potrafi sobie takich właśnie sprzymierzeńców załatwić to znaczy, że olej w głowie ma i to w przyzwoitych ilościach, a to coraz rzadziej spotykana cecha u bohaterów. Ale Wolha zamiast być dość przeciętną dziewczyną, która akurat potrafi się zakręcić w odpowiednim towarzystwie i używać mózgu to skończyła (choć mózgu nadal używa, a i zakręcić się umie) jako typowa Super-Piękność-O-Oszałamiająco-Wielkiej-Mocy-Którą-Ma-Cholera-Jedna-Wie-Skąd. I, broń Boże, żadnej wady w niej nie uświadczysz (znaczy, ja tam wady widzę, ale reszta świata jakaś ślepa; za to zalety widzą wszędzie i to wielkie jak góry).

Nie mniej książka ma swoje dobre momenty, czyta się ją szybko i przyjemnie, a Wolha, nawet jeśli zostanie kompletną Merysułą to przynajmniej sympatyczną i dającą się lubić. Szkoda tylko, że tomik urywa się w tak totalnie durnym momencie. Cóż tam, następny tom przeczytam z ciekawości, ale tylko wtedy, jeśli brat za niego płacić będzie.
Meliana - 04-10-2010, 13:21
Temat postu:
Są książki, które po przeczytaniu natychmiast się zapomina, ale są też takie, które dręczą czytelnika pytaniami, nie dają spokoju, szokują i fascynują zarazem. Jestem świeżo po lekturze „Łaskawych” Jonathana Littella i muszę przyznać, że dawno nie miałam okazji czytać tak dobrej literatury. Chcę jednak zaznaczyć (żeby było śmieszniej), że jest to lektura bardzo nieprzyjemna, obrazoburcza i w sumie na tyle kontrowersyjna, że nie każdy jest w stanie znieść obrazki, które autor kreśli na kartach powieści.
Krótko streszczając: „Łaskawe” to fikcyjna historia oficera SS wpisana w dzieje II Wojny Światowej. Losy Maximiliana Aue prowadzą nas przez dzikie stepy Ukrainy, różnorodność Kaukazu, piekło Stalingradu, dręczoną przez wojnę Polskę (w tym Lublin, Kraków pod rządami Hansa Franka i obozy koncentracyjne), chłodny spokój Berlina, aż do finału, gdzie upadek nazistowskich Niemiec staje się faktem.
Główny bohater nie jest przykładem typowego nazisty. To człowiek gruntownie wykształcony w prawie konstytucyjnym, biegle władający greką, zafascynowany muzyką klasyczną, potrafiący prowadzić wysublimowane dysputy o filozofii i polityce. Mordowanie Żydów, Cyganów, Polaków uważa za rzecz nieprzyjemną, ale konieczną z wojennego punktu widzenia. Kiedy jednak głowa mówi mu jedno, ciało wysyła zupełnie inne sygnały. I tak nasz bohater po każdej egzekucji zaczyna mieć problemy z odruchami fizjologicznymi. Dokuczają mu naprzemiennie: torsje i biegunki. Na dodatek pod płaszczykiem wykształcenia i dobrych manier, starannie ukrywa drugą twarz. Ta zaś byłaby szokiem dla jego „rasowych braci”. Maximilian ma za sobą nieszczęśliwe dzieciństwo, konflikt z matką (i odejście ojca), kazirodczy związek z siostrą bliźniaczką i pobyt w katolickim internacie we Francji, gdzie był wykorzystywany zarówno przez księży, jak i kolegów.
Wyrasta na człowieka o niepewnej orientacji seksualnej (preferuje mężczyzn, ale nadal obsesyjnie kocha siostrę), a wojna (i rany w niej odniesione) doprowadza go do choroby psychicznej.

Littell sprytnie pogrywa sobie z czytelnikiem. Najpierw testuje jego granice wytrzymałości (opisy mordów, a później obsesji i dewiacji głównego bohatera są bardzo mocne), a później – wraz z postępem choroby Maximiliana – przywodzi czytelnika na skraj obłędu. Nie dziwię się, że książka w wielu krajach europejskich została uznana za prowokację, skandal, a wielu krytyków okrzyknęło ja mianem „pornografia zbrodni”. Nie sposób się z tym nie zgodzić, bo ekshibicjonizm wyziera z każdej niemal strony tej lektury. Nie mogę się też oprzeć wrażeniu, że zabiegi Littella były celowe. Człowiek jest chyba najbardziej ciekawskim ze stworzeń i nawet jeśli czyta o rzeczach, które są na skraju jego psychicznych możliwości, to i tak ciekawość zawsze przełamie obrzydzenie i wstręt. Jeśli miałabym porównać „Łaskawe” z inną twórczością, to nasuwa mi się tylko jedno skojarzenie: dorobek Michaela Hanekego, a w szczególności film
„Pianistka” (dewiacje seksualne) i „Biała wstążka” (okrucieństwo). Uważam, że jeśli kiedykolwiek podjęto próbę ekranizacji, to Haneke byłby idealnym reżyserem.

Pomimo wszystkich, powyższych uwag i „granic” uważam „Łaskawych” za arcydzieło. Jestem przekonana, że w XXI wieku jeszcze nikt nie stworzył czegoś równie wielopłaszczyznowego i budzącego szacunek. Sprzęgnięcie losów fikcyjnej postaci z życiem prawdziwych ludzi II Wojny Światowej jest zdumiewająco wiarygodne. Opisy miejsc, ich klimatu i nastrojów – mistrzowskie. Nawet skala ocen wydaje mi się tutaj nie na miejscu. Opus magnum literatury. Wielki szacunek.
_________________
Virgil - 04-10-2010, 18:57
Temat postu:
Z tym, że "Łaskawe" są nie dla każdego muszę się zgodzić. Jakoś nie potrafiłem w tej książce znaleźć nic dla siebie. Opisy były po prostu nieprzyjemne, nie widziałem sensu większego się dalej nimi katować. Przeczytałem jakieś 250 stron, licząc że w miarę postępu historii znajdę coś co mnie zainteresuje, niestety się zawiodłem. Może kiedyś jeszcze do tego wrócę, narazie jednak w pamięci cały czas mam zanudzające i odrzucające opisy makabry.

Zainteresowałem się natomiast twórczością Neala Stephensona. Po przeczytaniu jego 3 książek stwierdziłem, że dalej nie mam dość. Już dawno chyba nie widziałem autora, który potrafiłby stworzyć tak "rzeczywisty" świat. "Rzeczywisty", bo mimo że praktycznie wszystkie jego powieści są z gatunku s-f, czy fantasy, to jednak czuje się tu spójność i kompletność każdego przedstawianego świata. Do tej pory przeczytałem "Zamieć", "Diamentowy wiek" i "Żywe srebro", teraz zabrałem się za najnowsze dzieło "Peanatema". Jeśli komuś nie zależy tak bardzo na szybkiej fabule i wartkiej akcji, a potrafi docenić pomysł na oryginalną rzeczywistość, to bardzo polecam książki tego autora - potrafią wciągnąć lepiej jak bagno.
Meliana - 05-10-2010, 09:12
Temat postu:
Virgil napisał/a:
Jakoś nie potrafiłem w tej książce znaleźć nic dla siebie. Opisy były po prostu nieprzyjemne, nie widziałem sensu większego się dalej nimi katować.


Nic dla siebie, czyli czego się konkretnie spodziewałeś? Bo tematyka od początku była jasna jak słońce, a kilka skrótowych recenzji przygotowuje czytelnika na to, co go w książce czeka.
Nie zrozum mnie źle, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że książka może być za mocna dla wrażliwych, a nawet mało wrażliwych czytelników.
Ale jej siła nie polega na tym. To przede wszystkim kawał bardzo dobrej, literacko nienagannej beletrystyki. W tych czasach to wielka rzadkość.
A że nieprzyjemna? Cóż...dla przyjemności to można poczytać Paulo Coelho, Elisabeth Gilbert, czy nawet Dana Brown'a. W tej książce królują realia II Wojny Światowej, więc trudno się spodziewać fabularnej oszczędności.

Virgil napisał/a:
Przeczytałem jakieś 250 stron, licząc że w miarę postępu historii znajdę coś co mnie zainteresuje, niestety się zawiodłem. Może kiedyś jeszcze do tego wrócę, narazie jednak w pamięci cały czas mam zanudzające i odrzucające opisy makabry.


Nie będę Cię zachęcać, ale mówienie tylko o makabrze w kontekście ponad 1000 stronicowej książki jest IMHO krzywdzące. Nie powiem, żeby dalej autor odpuszczał czytelnikowi. Nie mógł tego zrobić, bo Wojna to nie koncert życzeń, tylko autentyczne piekło na ziemi. Główny bohater jest zaś tego piekła przedstawicielem. Zarówno w przenośni, jak i w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie dość bowiem, że otacza go wojna, to jego życie prywatne jest jedną, wielką udręką, seksualnym wypaczeniem i chorobą psychiczną. Najgorsze jest zaś to, że on doskonale zdaje sobie z tego sprawę i wie, że nie ma dla niego ratunku.
Lektura tchnie pesymizmem, nie ma w niej cienia pocieszenia, czy nadziei. W tej książce (parafrazując Nitzschego) człowiek umarł, została tylko namiastka/atrapa/skorupa.
Przesłanie "Łaskawych" to przestroga dla nas, żyjących współcześnie. Dlatego jeśli ktoś szuka w niej prostych wyborów, łatwych rozwiązań, czy nade wszystko poczucia normalności, to niestety "Łaskawe" nie są dla niego.
Pozdrawiam
Toomek - 06-11-2010, 06:14
Temat postu:
@ Meliana - przeczytaj jeszcze "Suche i wilgotne" tego samego autora. Króciutki esej, dotyczący języka używanego przez faszystów(analizując w tym wypadku książki Degrella). Lektura jest naprawdę fascynująca i ciężko uwierzyć, że to co autor dostrzega(na przykład tytułowy kontrast w umyśle nazisty/komunisty bądź zwolennika innego -izmu, jest posunięty aż do takiego... absurdu?).

Pozostając w klimacie - jestem pod wrażeniem nowego dramatu Słobodzianka. Sama książka została w tym roku uhonorowana literacką nagrodą Nike(co IMHO już osiągnięciem jest dużym). Fabuła jest opisem życia uczniów jednej klasy - od wczesnego dzieciństwa, aż do śmierci. Ich oczami obserwujemy burzliwy wiek XX, zwłaszcza że(co jednak ani razu dosłownie nie zostało powiedziane) akcja rozgrywa się w Jedwabnem.

To co jest dla mnie absolutnie unikatowe to fakt, że autor podchodzi do tematu w miarę obiektywnie. Nie omija grzechów obu stron, nie stara się kogoś wybielić, czy nadmiernie gloryfikować. Poznajemy doskonale motywacje, każdej z osób - jak chociażby nieszczęśliwie zakochany Rysiek, którego największą winą jest to że jest zwyczajnie głupi.

Ładunek emocjonalny(który jednak można dostrzec dopiero w teatrze) wgniata w fotel. Sceny takie jak:


Spoiler: pokaż / ukryj
Wesele Racheli vel Marianny, czy śmierć Dory


autentycznie wgniatają w fotel autentyzmem. Ze względu na bardzo ciężką tematykę i bardzo dosadne pokazanie przemocy i brutalnego seksu, sugeruje żeby z materiałem zapoznali się ludzie tylko i wyłącznie pełnoletni.
Urawa - 19-11-2010, 16:20
Temat postu:
Izaak Babel - "Armia Konna" - dawno miałem na to apetyt, niedawno wydał do GazWyb za jedyne 20 zł, razem z innymi opowiadaniami Babla i jego "Dziennikiem 1920". Rzecz unikatowa - relacja z działań słynnej Konarmii Budionnego (choć na ile tą zbieraninę można było nazywać armią, to inna sprawa...), pisana z punktu widzenia intelektualisty i wiernego komunisty, na dodatek daleka od patosu i propagandy. Babel bardzo stara się nienawidzić Polaków, ale nie potrafi, w momencie, w którym armia wchodzi na ziemie polskie, autor zachwyca się mimowolnie miastami, księgarniami, kościołami i choć co jakiś wtrąca teksty typu "Polska to gnijący trup ubrany w piękne szaty", to jednak mimowolnie pisze tak, że czytającemu Polakowi serce rośnie. Przy tym o swoich towarzyszach broni pisze bez ozdobników, jako o barbarzyńskiej, gwałcącej wszystko co się rusza i na drzewo nie ucieka, swołoczy. Gwoli równowagi, opisuje też okrucieństwa, jakich dokonywali polscy żołnierze. Świadectwo godne uwagi każdego historyka militariów. Oczywiście, jak każdemu wiernemu komuniście, Stalin podziękował mu 20 lat później w typowy dla siebie sposób, nakazując swołocz rozstrielac.
Urawa - 27-11-2010, 18:15
Temat postu:
Jakub Polit "Chiny 1945-1949"
Na wstępie uwaga - Bellona to najmniej dbające o czytelnika, dziadowskie polskie wydawnictwo zajmujące się książkami historycznymi. Ten tytuł jest tego pięknym przykładem - w książce opisującej kilkuletnie zmagania na nieznanych przeciętnemu Kowalskiemu obszarach, skądinąd olbrzymich (taki jeden głupi Syczuan jest mniej więcej rozmiarów Francji) nie ma ani jednej mapy. Tak, ani jednej. Gdy toczą się olbrzymie bitwy udziałem półmilionowych armii po każdej ze stron, teatr działań wojennych skacze po całych Chinach, od Mandżurii do Nankinu, czytelnik ma pełne prawo się w tym pogubić. A na litość, o ile geografię Europy się jakoś tam zna, to Chin? Żenada.
A szkoda, bo książka arcyciekawie opisuje przebieg wojny domowej w Chinach. Tematyka mało znana a zarazem często mitologizowana i zakłamywana, przez obie strony zresztą. Znamienne, że próżno w działaniach wojennych doszukiwać się choćby śladu myśli Sun Zi, a wychwalana potem przez komunistów "ludowa partyzantka" nie miała praktycznie żadnego zastosowania wojennego. Tymi zaś, którzy de facto zafundowali Chińczykom komunizm, byli przede wszystkim Truman i Stalin, pierwszy, który przez niechęć do "niedemokratycznego" Czang Kaj-szeka odmawiał Chinom jakiejkolwiek pomocy, drugi - wiadomo.
Rzadko która współczesna wojna widziała tyle zdrad - w dużej mierze one stały się przyczyną klęski Republiki Chińskiej. Co jednak godne odnotowania, w chińskiej filozofii politycznej zdrajca jest człowiekiem rozsądnym, dlatego też komuniści wszystkich tych, którzy przechodzili na ich stronę, traktowali z honorami aż do końca.
Urawa - 30-11-2010, 22:39
Temat postu:
Yoshimoto Banana "Tsugumi"
Babska w sumie powieść o dwójce przyjaciółek, mało konwencjonalnie nastawionej do życia inwalidce i jej bardziej pragmatycznej psiapsiółce. Byłoby z tego nawet niezłe shojo, bo szczególnie bohaterka tytułowa bardzo by pasowała na bohaterkę anime - i to dobrą (o ile została by wiernie przeniesiona z kart książki na ekran) bohaterkę. Taka trochę Haruhi, ale bez tych wszystkich esperów i innych cudów - niewidów. Przyjemna historyjka, akurat na jesienno - zimowe wieczory.
Asthariel - 06-12-2010, 16:26
Temat postu:
Chyba bardziej tu pasuje niż do ciekawostek...
Znacie Kłamcę Jakuba Ćwieka? To macie piosenkę:
http://www.youtube.com/watch?v=5PuMRNi0j44
Athi - 06-12-2010, 18:48
Temat postu:
Asthariel napisał/a:
Znacie Kłamcę Jakuba Ćwieka?

Asthariel czytałeś to? Warto? Bo mam zamiar to gdzieś w bibliotekach kiedyś poszukać.
Asthariel - 06-12-2010, 18:55
Temat postu:
Bardzo przyjemne czytadełko z głównym bohaterem - uroczym draniem, ale krótkie - tak na jedno - dwa popołudnia. Warto pożyczyć, nie warto kupować.
Keii - 06-12-2010, 19:14
Temat postu:
Kłamca 1 był moim zdaniem średni, ale może to dlatego, że nie lubię książek składających się z opowiadań. 2 i 3 były już lepsze i chętnie kupię w lutym/marcu 2011 tom 4 zamykający całą historię.
Urawa - 10-12-2010, 16:46
Temat postu:
Ursula K. Le Guin "Opowieści z Ziemiomorza" - czyli cały czas staram się uwierzyć, że moja ulubiona pisarka jeszcze potrafi pisać. Po tragicznych "Urodzinach Świata" wiara ta bardzo mocno była zachwiana. Tutaj Le Guin wraca do Ziemiomorza, skacząc po różnych jego okresach. Najlepiej wyszła jej minipowieść "Szukacz" opisująca powstanie Roke. Zaskakująco dobrym opowiadaniem jest "Diament i Czarna Róża", tak uroczego romansidła z magią mocno w tle dawno nie czytałem. Już dla tych dwóch tekstów nie żałuję 12 zł wydanych na tą książkę. Dwa kolejne shorty to już przeciętność, a "Ważka", rozgrywająca się po wydarzeniach z "Tehanu" niezbyt mnie przekonuje.
Urawa - 05-01-2011, 14:31
Temat postu:
Ryszard Kaczmarek "Polacy w Wehrmachcie"
Odradzam, książka słaba. Przede wszystkim paskudnie ograniczona. Tytuł sugeruje bowiem całość zagadnienia, tymczasem autor zajmuje się wyłącznie Ślązakami, z małym dodatkiem Pomorza. Wartegau w zasadzie dlań nie istnieje, o polskich formacjach kolaboranckich, takich jak "Legion Orła Białego" czy "Legion Góralski" (generalnie, w całej książce nie ma nawet wzmianki o Goralenvolk) ani słowa. Jedyne, co w tej książce ciekawe, to opisy zachowań żołnierzy i ich listy. Te bywają ciekawe, bo trudno się nie uśmiechnąć, gdy czyta się skargi hitlerowskich żandarmów na to, że zostali pobici przez grupę żołnierzy, gdy próbowali zwrócić im uwagę, że "bohaterom III Rzeszy" nie wypada mówić po polsku. Na dodatek irytująca jest maniera, wedle której 90% imion i nazwisk zapisano inicjałami - choć i tu autor konsekwentny nie jest, bo czasem, nie wiadomo czemu, zdarza mu się pisać pełne imiona i nazwiska (o dziwo, dotyczy to spraw mocno kontrowersyjnych, np. volksdeustchów). Ale, jak na skalę tematu, rzecz stanowczo niedopracowana i zwyczajnie słaba.
Asthariel - 06-01-2011, 12:33
Temat postu:
W ciągu 10 ostatnich dni przeczytałem Sagę o zbóju Twardokęsku Anny Brzezińskiej, co daje ok. 230 stron na dzień. Nieźle, jak na mnie.

Cykl jest piękny, wspaniały, mistrzowski, wdarł się szturmem do pierwszej piątki moich ulubionych książek fantastycznych. Doskonałe, klimatyczne opisy, skomplikowani bohaterowie. Twardokęsek - zbój, cham, prostak, morderca i prawdopodobny gwałciciel, ale jak go nie lubić? Wężymord - szkoda, że go tak mało. Zakończenie baśniowe, niejednoznaczne, i sporo rzeczy nie rozumiem, więc mam pretekst, by jeszcze kiedyś do książki powrócić, i od nowa pozbierać porozrzucane po 4 tomach wskazówki i aluzje. Cykl na 9+ / 10, i od tej pory jestem wielkim fanem Brzezińskiej.
Ysengrinn - 18-01-2011, 14:03
Temat postu:
Wirydianna Fiszerowa, Dzieje moje własne - bardzo ciekawe pamiętniki z czasów rozbiorów i wojen napoleońskich, dające sporo opisów obyczajów, ludzi współczesnych autorce i wydarzeń historycznych, choć w tych ostatnich trochę się gubi. Wspomnienia interesujące zwłaszcza dlatego, że po pierwsze pisane z perspektywy kobiecej, zwracają więc uwagę na inne rzeczy, po drugie ręką osoby wyraźnie inteligentnej, spostrzegawczej i nierzadko złośliwej (całą swoją rodzinę i znane jest osobistości polityki obsmarowała z okrutną wręcz dokładnością). Wyraźnie widać jej patriotyzm i uznanie dla idei wolnościowych, jednocześnie jednak zjadliwie krytykuje większość idealistycznych działaczy epoki za egzaltację, niekonsekwencję i przede wszystkich - małoduszność w trudnych chwilach. Co ciekawe autorka pisała z myślą o czytelnikach francuskich, toteż rozpisuje się bardzo dokładnie o zwyczajach i szczegółach ustroju Polski.

Zabierałem się do tej książki ładnych parę lat, przekonany, że to "babska literatura", zdecydowanie się jednak pomyliłem. Książka bardzo dobra, z punktu widzenia prawd głoszonych przez polską oświatę mocno odbrązawiająca co poniektóre pomniki, ale w żadnym wypadku nie antypatriotyczna. Wręcz przeciwnie, autorka nie gani walki o naprawę państwa i niepodległość, lecz wytyka brak odpowiedniej przedsiębiorczości i męstwa (by nie powiedzieć męskości...) w dążeniu do obranego celu.
Asthariel - 24-01-2011, 17:26
Temat postu:
Jestem po 400 stronach Elantris Brandona Sandersona. Rzecz o fantastycznym mieście, którego mieszkancy byli pięknymi, nieśmiertelnymi magami, po czym pewnej nocy wszyscy bez wyjątku na coś zachorowali, i teraz nie oddychają, każda rana boli w nieskończoność, aż w końcu nieszczęśnicy popadają w obłęd. Przemiana wciąz się dokonuje, i do Elantris zostaje wtrącony książe Raoden, syn władcy Kae, głównego miasta z którym sąsiaduje getto. Fajna książka, bardzo łatwo się czyta, bohaterowie są przekonywujący, choć Raodenowi jakoś tak za łatwo wszystko przychodzi. No i fajnie, że wciąż zostało mi 270 stron do końca - lubię długie powieści.
Anonymous - 06-02-2011, 20:59
Temat postu:
Nowy wspaniały świat przeczytany. Jestem pod sporym wrażeniem, ale nie całości lecz przedstawienia antyutopji. Świat w którym wszystko podporządkowane jest hasłu "Wspólność, Identyczność, Stabilność" autentycznie szokuje. Obraz ludzkość której celem staje się wyłącznie czerpanie przyjemności z życia, uważający posiadanie tylko jednego partnera lub ciążę za coś wyjątkowo niemoralnego, i dla której rozwiązywaniem na wszystko jest zażycie tabletki soby jest niesamowity. Książka potrafi być także przerażająca, szczególnie jeśli wpadnie się na pomysł by porównać nasz świat z tą antyutopią. Brrr...

Znacznie gorzej prezentuje się bardzo prosta fabuła z rozczarowującym zakończeniem, oraz postacie które są albo antypatyczne (Bernard Marx, Lenina), albo otrzymują za mało czasu (Helmholtz Watson). Na tym tle wybijają się tylko John i Mustapha Mond których poprzedzający finał niesamowity dialog wbija się z całą siłą w pamięć i wyjaśnia jak ludzkość stworzyła sobie swój wspaniały świat.
Urawa - 12-02-2011, 11:27
Temat postu:
Wojciech Mann "Rock mann"
Kapitalne! Książka na jeden, może dwa wieczory, ale napisana w sposób, który sprawia, że trudno się od niej oderwać. To zbiór anegdot i wspomnień jednego z bardziej znanych polskich dziennikarzy muzycznych, niby uporządkowanych pod kątem biografii, ale trudno nazwać ten tytuł biografią, bo autor pisze w zasadzie tylko o tym, co go wiązało z muzyką, inne kwestie pomijając. I dobrze, dzięki temu powstała jednolita i przyjemna w odbiorze pozycja, co prawda mocno momentami nostalgiczna, ale ciągle żywa - bo wspomnienia np. imprez z muzykami The Animals czy The Artwoods pozbawione są jakiegokolwiek zrzędzenia typu "Kiedyś to było dobrze..." i są naprawdę fajne. Dotyczy to także historii związanych z mniej znanymi muzykami bluesowym i jazzowymi. Prawdę powiedziawszy, z własnego doświadczenia mogę dodać, że mimo 40 lat pewne rzeczy się nie zmieniają (nadal zalany w trupa bluesman potrafi wyjść na scenę i dać koncert, że czapki spadają). Szczerze polecam wszystkim miłośnikom rocka.
Ysengrinn - 31-03-2011, 20:08
Temat postu:
Antoni Ferdynand Ossendowski, "Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów" - pozwolę sobie zacytować sam siebie

Ysengrinn w innym temacie, rok temu napisał/a:
Trochę trudno opisać czego szukam...

Interesują mnie wspomnienia, pamiętniki i opowieści z XIX i początku XX wieku, najlepiej wojenne czy podróżnicze z różnych dziwnych miejsc - Środkowy Wschód, Dziki Zachód, Rosja w dobie wojny domowej, Latynoameryka, Afryka. Opisujące zmagania ludzi z naturą, innymi ludźmi i prawami Muphy'ego. Może to dotyczyć lotnictwa albo floty, ale nie musi - byle dużo się działo.


Książkę pokazał mi ojciec - spełnia wszystkie wskazane przeze mnie warunki (ucieczka przed rewolucją bolszewicką przez pogrążoną w chaosie Mongolię), a dodatkowo jeszcze autor jest niesamowicie uniwersalny - skrzyżowanie Macgyvera z Indiana Jonesem, jak babcię kocham. Niekoniecznie wszystko należy brać na wiarę (pewnych rzeczy nawet nie powinno się), ale nawet i pomimo tego jest to naprawdę świetna lektura.

Polecam wszystkim.
Ysengrinn - 21-04-2011, 19:30
Temat postu:
Victor Sebestyen, Rewolucja 1989 - do tej pory historią upadku komuny nie interesowałem się specjalnie... No dobra, zupełnie się nie interesowałem, zresztą historią samej komuny też. Uznałem jednak, że wypadałoby nadrobić zaległości i usystematyzować to chaotyczne kłębowisko informacji które mam o tym okresie. Książkę czyta się nieźle - nie jestem pewien na ile autor nie przekręca niektórych faktów, ale ogólnie chyba trzyma poziom.
Urawa - 22-05-2011, 19:27
Temat postu:
Józef Dyskant Madagaskar 1942
Pierwsza duża operacja desantowa aliantów w czasie drugiej wojny światowej i jednocześnie pierwsze duże starcie lądowych sił brytyjskich z francuskimi. Ci ostatni, choć jeszcze niedawno Niemców niespecjalnie zaciekle tłukli, tu wykazali się duchem walki, acz wobec dysproporcji sił wynik mógł być tylko jeden. Godne uwagi są mapy, lepsze od tych, które zwykle pojawiają się w "Historycznych bitwach". Ciut gorzej wypada treść - cały ostatni rozdział, poświęcony operacji Torch i losom Marine Nationale ma niewielki (by nie rzecz - żaden) związek z bitwą o Madagaskar. Ciekawiej wypadają fragmenty poświęcone działaniom japońskiej floty na wodach Madagaskaru.
Ysengrinn - 31-05-2011, 22:53
Temat postu:
Okazyjnie kupiona Armia Konna Izaaka Babla. Po opisie wojny roku 1920 z perspektywy polskiej, angielskiej i amerykańskiej przyszła kolej na spojrzenie żydowskiego komunisty. Książkę czyta się tym fajniej, że zgrabnie zazębia się z historią opisaną w Długu Honorowym - amerykańscy piloci walczyli właśnie na tym odcinku frontu i nieraz zadali Konarmii bobu.
Saga - 09-06-2011, 21:01
Temat postu:
Upadek Konstantynopola 1453 Stevena Runcimana
Niepozorna książeczka, na która pewnie nie zwróciłabym uwagi, gdyby nie nazwisko autora. Steven Runciman potrafi tak przybliżyć wydarzenia historyczne, że można naprawdę przejąc się dawnymi bitwami. Widać, że autor sympatyzuje z Bizancjum, ale nie znaczy to, że nie docenia zalet tureckiego imperium. Nieszczęsny Konstantynopol. Opis umierającego powoli miasta, na które w końcu rusza olbrzymia armia turecka bardzo podział na moją wyobraźnię. Tak bardzo, że mam ochotę przeczytać teraz coś, gdzie dla odmiany Turcy dostają łupnia...
Ysengrinn - 05-07-2011, 21:20
Temat postu:
Amerykańscy Bogowie Gaimana - tak, książkę fajnie się czyta. Nie, nie rozumiem czemu ludzie aż tak ją wychwalają, dla mnie to po prostu dobre czytadło. Postacie... Zdarzają się niezłe, ale żadnej nie nazwałbym rewelacyjną, zdarzają się gorsze, choć żadna mnie specjalnie nie irytowała.


Spoiler: pokaż / ukryj
Mam wrażenie, że Lokiego można było jednak jakoś bardziej wyeksponować, jego potencjał został tylko liźnięty.


Tak poza tym... Komiks Baśnie o niebo lepiej wykorzystuje motyw "istoty z podań i legend w świecie współczesnym i ich problemy". Obydwa dzieła wykorzystują tezę, że istota jest tym potężniejsza, im więcej "docześniaków" ją zna i wielbi, bądźmy jednak szczerzy - w przypadku klasyki baśni ma to jakiś sens, ale utożsamianie narodowych i plemiennych tradycji z wiarą w pogańskie panteony jest cokolwiek naciągana i naiwna. Ale to tak na marginesie.
Tren - 26-07-2011, 15:47
Temat postu:
Durarara!! 9 nowelka
Pierwsza japońska nowelka jaką przeczytałam w całość, ale za to jaka! Wiedziałam, że Narita pisze dobrze, ale cała struktura powieści to taki mały majstersztyk. Pomysł na rozmowę w prologu i epilogu, które tak ładnie podsumowuje całą historię był cudny.

W sumie za cały tomik zabrałam się głównie dlatego, że przeczytałam, że zawiera Izayę w problematycznej sytuacji co mogło oznaczać dokładnie t co oznaczało tudzież olbrzymiego trolla. Obie opcje brzmiały dobrze. >D

I rzeczywiście tomik zawiera dużo Izayi. Mało tego zawiera backstory opisywane z jego perspektywy, gdzie wreszcie jest opisane w jakich okolicznościach "zaprzyjaźnił się" z Shinrą. To było epickie. I spowodowało nagły wysyp fanek tego pairingu XD

Poza tym autor jest zły i przez cały tomik trzyma czytelnika w niepewności czy postać z którą mamy do czynienia to na pewno Izaya przeplatając to różnymi wcześniejszymi wydarzeniami. Ten zabieg naprawdę dobrze tutaj działa.

Przechodząc do postaci (BTW. to co zamaskowałam to są naprawdę ZUE spoilery). Shijima od początku wydawał mi się podejrzany, gdyż nie wyglądał mi na postać, która dałaby się
Spoiler: pokaż / ukryj
maltretować.

Przy czym wydawało mi się, że
Spoiler: pokaż / ukryj
wynika to z jakiś szczególnych relacji jakie ma z Komuiem, a nie, że sam się okaleczał, by wystraszyć swoich podwładnych.

To było tak pokręcone, że nie wiem czy go podziwiać czy się go bać. Za to Earthworm totalnie znielubiłam (pewnie dlatego, że nie mogłam pozbyć się wrażenia, że to postać do odstrzału).

I khy...

Spoiler: pokaż / ukryj
Ludzka strona Izayi. On jest takim tsundere, gdy przychodzi do przyznawania się do swoich uczuć. Choć w sumie mu się nie dziwię, bo wiedzieć, że twój jedyny przyjaciel przyjaźni się z tobą tylko dlatego, że osoba, którą kocha powiedziała mu kiedyś, że powinien znaleźć sobie jakiś przyjaciół to faktycznie nieciekawa sytuacja. Prawie mi go szkoda...


To Aru Majutsu no Index 1 i pół 2 nowelki
Ponieważ komórka nie nadaje się do czytania na niej mang, ale w miarę sprawdza się przy tekście zabrałam się za nowelki. Jedna rzecz jest absolutnie jasna:

Spoiler: pokaż / ukryj
Touma przed utratą wspomnień < Touma po utracie wspomnień

Z tego powodu narracja w pierwszej nowelce jest nieco wkurzająca i akurat w anime wydaje mi się oddano całą sytuację trochę lepiej, bo Touma nie miał tylu denerwujących monologów. Poza tym powtarzanie niektórych fraz miało zapewne brzmieć cool, ale wyszło bardzo przeciętnie. Zwłaszcza wracające kilkanaście razy sformułowanie o tym czego nie może prawa ręka Toumy - "nie zapewniała mu popularności wśród dziewcząt" w kontekście późniejszych tomów zakrawa na hipokryzję.

Drugiego tomiku przeczytałam tylko połowę, ale czyta się go lepiej głównie dlatego, że "nowy Touma" wypada sensowniej od starego, a i nowelka lepiej opisuje jak dokładniej wygląda sytuacja z jego perspektywy. W anime chyba jednak tak dobrze tego nie oddano. Poza tym z ekranizacji wycięto dantejskie sceny z
Spoiler: pokaż / ukryj
fałszywym Aureliusem.
Szkoda mi tylko trochę, że Touma
Spoiler: pokaż / ukryj
jednak go nie zamordował...
chciałam to zobaczyć.

EDIT. To Aru Majutsu no Index do trzech czwartych 6 tomu

Okej, anime nie uchwyciło jednej rzeczy, która w nowelkach jest strasznie oczywista. Mianowicie, że autor BARDZO popiera pairing Toumy i Misaki. Właściwie jak na razie żadna z pań nie jest w stanie zrobić jej za bardzo konkurencji. Chyba tylko Index, ale jej relacja z Toumą jest ciężka do zdefiniowania, choć romantyczną bym jej w żaden sposób nie nazwała.

Drugi tomik okazał się nadzwyczaj wesoły pod pewnymi wzgledami. Bo niby Touma ratował Aisę, a cały czas miałam wrażenie, że tak naprawdę realizuje Styili route (nawet Index na końcu miała chyba wątpliwości z tym związane, gdy zobaczyła obściskujących się panów).

Trzeci nie różnił się właściwie niczym od anime, poza większą ilością podpowiedzi w stronę pairingu ToumaxMisaka.

Czwarty zawierał chyba najwięcej różnic, gdyż anime skurczyło scenariusz co wymagało kompletnego wycięcia wątku zbiegłego mordercy, którego towarzystwo długo podejrzewało o bycie sprawcą Angel Fall. Dopiero finał był taki sam. Relacje Tsuchimikado z Kanzaki są genialne. Poza tym wydaje mi się, że jest więcej informacji o magach i aniołach.

Piąty tomik udowodnił, że cięcie materiału to zły pomysł, czyli o ile anime sensownie rozwiązało wątek Acceleratora o tyle totalnie sfailowało watek Toumy wycinając zakończenie 31 sierpnia, a potem niespodziewanie ekranizując je jako poczatek drugiej serii, chyba tylko po to, by widzowie mieli WTFa. W spójnej formie wypada to zdecydowanie lepiej. Poza tym jest więcej informacji o Unbarze.

Za to szósty tomik zrealizowano dość wiernie, więc ciężko napisać mi coś więcej, poza tym, że chwilowo nadal nie do końca rozumiem o co chodzi z tym całym Dystryktem, ale może później mi się wyjaśni.

Podsumowując, nie jest tragicznie i odnoszę wrażenie, że z każdym tomem autor coraz bardziej się wyrabia, nabierając wyczucia co do tego jak prowadzić historię. Poza tym ta seria zawiera nie denerwujący mnie wątek incestowy, co jest swoistym ewenementem. Choć może to wynikać z faktu, że rodzeństwo jak na razie zawsze widujemy osobno.

Jedynym problemem jest to, że tłumaczenie z którego korzystam jest pełne literówek, co jest cokolwiek wkurzające, gdyż sensownego proof-readera jest chyba łatwiej znaleźć niż tłumacza japońsko-angielskiego.

Z przykładów. Zabiło mnie nowe podejście do znanego przysłowia, czyli: "When it rains, it pouts."
Zangetsu - 26-07-2011, 15:56
Temat postu:
Tłumaczenia BS <bo na nich się opierasz?> nigdy nie słynęły z gładkości językowej. Z drugiej strony, nawet zły angielski jest lepszy od żadnego w tej sytuacji.
Co mi przypomniało o Sword Art Online..
Tren - 27-07-2011, 13:45
Temat postu:
O BT, nie wiem czy to to samo. I nie chodzi o to, że jest jakoś strasznie zły - chodzi o literówki, który są dość widoczne nawet przy pobieżnym czytaniu. To co podałam na przykład. Negacja wstawiana w złym miejscu totalnie psująca znaczenie zdania. "On", które nie wiedzieć czemu stało się "only". "Here", które zostało "her". Sorry, ale sporo z tych błędów zauważyłby nawet średnio ogarnięty 12 latek.

EDIT. Oż, doczytałam szósty tom do końca. Jak oni mogli z anime wyciąć wyjaśnienie prawdziwej tożsamości Crowleya, ja się pytam?! Poza tym tak jak przypuszczałam wyjaśniono wreszcie czym jest Dystrykt i całość stała się nad wyraz zrozumiała i przejrzysta.

Swoją drogą do tej pory zastanawiałam się czemu Crowley pcha się w sytuację, która sprawi, że wszyscy magowie go znienawidzą dokumentnie. Odpowiedź jest prosta - oni JUŻ go nienawidzą i chcą ubić.... W sumie było dość łatwo domyślić kim jest naprawdę, zwłaszcza, że w nowelkach jest spory hint (nie pamiętam czy w anime też był). Swoją drogą ubawił mnie.

Spoiler: pokaż / ukryj
"Największa duma i największy wstyd świata magii zarazem". Cudny tytuł. XD Gdyby nie był zamknięty w szklanej tubie pewnie powiesiłby sobie taką tabliczkę na drzwiach. On naprawdę ma tupet, żeby wciąż posługiwać się swoim imieniem. I co najlepsze jak na razie tylko Tsuchimikado się zorientował.

Naprawdę, strona magiczna jest strasznie mało kapowata....
anulka406 - 27-07-2011, 19:12
Temat postu:
Tren napisał/a:
Durarara!! 9 nowelka
Pierwsza japońska nowelka jaką przeczytałam w całość, ale za to jaka! Wiedziałam, że Narita pisze dobrze, ale cała struktura powieści to taki mały majstersztyk. Pomysł na rozmowę w prologu i epilogu, które tak ładnie podsumowuje całą historię był cudny.

(...)


Wiesz, ja już od dłuższego czasu myślę o tej nowelce, ale nie wiem, czy została ona wydana po angielsku? Gdzie właściwie mogę ją przeczytać? Japońskiego nie znam niestety, ani żadnego innego języka oprócz angielskiego i polskiego oczywiście. Z tego co się orientuję mało osób ją czytało, ale ja jestem bardzo chętna... Czy możesz mi zdradzić, jak tego dokonać?
Tren - 28-07-2011, 14:48
Temat postu:
Zaczęłam siódmy tomik Index - całe starania o zdobycie księgi robią się zdecydowanie weselsze, gdy wiadomo kim jest jej autor.

Spoiler: pokaż / ukryj
Tak, Crowley zapewne umiera ze śmiechu widząc te przepychanki o swoją książkę...

I genialne słowa Tsuchimikado do tego: "Mając stronę magiczną i technologiczną, jak myślisz, której bardziej zależy na magicznej książce?"

Niestety niewiele to pomaga na syndrom "bleh, japońska wizja zakonnic". Choć tak szczerze to bardziej dobiła mnie linia myślenia Kanzaki w czwartym tomie, gdzie totalnie mylą jej się życie doczesne ze zbawieniem (w sensie w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób wychodzi ona od myślenia, że "podział na niebo i piekło jest zły" do "muszę pomagać ludziom, którym nikt nie może pomóc", mając wyraźnie na myśli właśnie życie na ziemi). Choć to można w sumie wynikać z tego, że ona wywodzi się z tego dziwacznego japońskiego odłamu chrześcijaństwa, który mógł totalnie to przeinaczyć.
Asthariel - 24-08-2011, 21:24
Temat postu:
Podobnie jak Tren, czytam teraz nowelki Index, póki co jestem w 3/4 drugiego tomu. Eh, ile oni z anime wycięli, i ile rzeczy przez to źle zrozumiałem, z racji braku scen. Np, podczas ogladania anime sądziłem, że
Spoiler: pokaż / ukryj
Aisa swą obecnościa zmienia jakiś procent ludzi w wampiry, które potem umieraja przez kontakt z nią. Prawda jest taka, że wampir zaatakował jej wioskę, i stworzył sobie wsparcie do walki z nią.
Coś takiego ma więcej sensu.
Luik - 24-08-2011, 22:26
Temat postu:
Prawdę powiedziawszy mniej więcej tak to zrozumiałem bazując na samej serii... No może poza tym, ze był 1 wampir i wsparcie (było pokazane wiele ciał, więc myślałem, że zaatakowały "stadem".
Ale może też kiedyś tam na to spojrzę, skoro mówicie, ze warto.
Ysengrinn - 18-09-2011, 02:24
Temat postu:
Kacper Śledziński, Czarna Kawaleria - o 1. Dywizji Pancernej generała Maczka. Świetna książka, napisana bardzo żywiołowym językiem, opowiadająca o losach jednej z najbardziej elitarnych formacji polskiej armii. Pancerniacy Maczka przeszli szlak od kampanii wrześniowej, przez kampanię we Francji po lądowanie w Normandii i wyzwalanie Holandii, zapisując się jako jedna z najlepszych alianckich dywizji. W każdej z tych kampanii musieli stawiać czoło przeciwnościom losu - z bidą i niedoborami polskiej armii, z zupełnie anachronicznym sprzętem (i mentalnością) armii francuskiej, która wedle słów jednego z żołnierzy była gorzej przygotowana do wojny niż niedofinansowane Wojsko Polskie, wreszcie - z feldmarszałkiem Montgomerym, który pozostawiony sam sobie zapewne znalazłby sposób, żeby jakimś cudem tę wojnę przegrać.

Stanisław Maczek był zaiste świetnym, cholernie elastycznym dowódcą. Świetnie znał zasady pola walki, jednocześnie wiedząc, że są sytuacje w których nie obowiązują - czemu dał świetny przykład podczas wojny we Francji, gdy pokonał Niemców szaloną nocną szarżą czołgów ulicami miasteczka. Dość powiedzieć, że w Holandii żołnierze narzekali na zbyt dobrą renomę dywizji, w wyniku czego była posyłana w tereny gęsto zabudowane i zryte kanałami - bo wiadomo było, że sobie poradzi.
Ysengrinn - 29-09-2011, 23:04
Temat postu:
Andrzej Garlicki, Józef Piłsudski 1867-1935 - wreszcie trafiłem na biografię Piłsudskiego. Nieźle napisana i niewątpliwie nieźle poparta faktami (a przynajmniej była podparta w 1989, dziś się trochę zdezaktualizowała), choć ma swoje wady, zresztą jasno wynikające z okresu w jakim powstała.

Autor jakby starał się wytworzyć wrażenie, że kariera i poglądy Dziadka były bardziej dziełem przypadku niż twardego charakteru - trafił na zesłanie za szczeniacki udział w spisku którego nie rozumiał, konspiracją zajął się z braku innych perspektyw, pozycję zdobył gdyż PPS "szczęśliwie" była akurat prawie rozbita aresztowaniami i straciła większość swej wierchuszki. Wprawdzie raczej nie przeinacza faktów (choć znamienne, że ze świetnie przeprowadzonego napadu na pociąg Bezdanach opisuje tylko jeden epizod z lampami do których zabrakło paliwa), ale interpretuje je wyraźnie na niekorzyść "Ziuka". Robi to dość dziwne wrażenie w sytuacji, gdy w tekście jest gęsto od cytatów z samego Piłsudskiego, po których widać, że facet wcale nie dawał się łatwo szufladkować i, wbrew sugestiom biografa, dobrze rozumiał konsekwencje swych działań.

Nie wspomnę, że Garlicki był PZPRowcem, więc patrzy na wszystko od dupy strony - rozpatruje postawy PPSowców pod kątem obrony interesów klasowych czy rozumienia marksizmu, bredzi o przejawach świadomości klasowej robotników (bez jaj, wszystkie partie lewicowe rekrutowały się niemal wyłącznie z inteligencji i zamierzały uszczęśliwiać robotników bez pytania o zdanie), pisze o solidaryzmie klasowym jakby to było coś naiwnego i obrzydliwego. Tym bardziej jednak wypada pochwalić, że generalnie, jak na tematykę i czasy powstania, książka trzyma naprawdę niezły poziom.

Jestem na końcu roku 1918 i może w 1/4 objętości, więc większość będzie zapewne o rządach sanacji. Strach się bać.
Urawa - 30-09-2011, 11:28
Temat postu:
Jan Kazimierz Sawicki - "Zdrada Alianckiej Bandery"
Jak to nasze okręty transportowe zwiewały z objęć niedawnego alianta - Francji, często ryzykując wszystko, byle tylko wywieźć z ojczyzny Petaina tylu Polaków, ilu się dało. Książka, mam wrażenia, napisana przez marynarza, albo w każdym razie przez kogoś blisko związanego z morzem - bo i poza opisami polityczno-historycznymi, autor potrafi znakomicie przejść na poziom mikro, aby np. wspomnieć o dolegliwościach zdrowotnych ludzi pracujących na określonych stanowiskach na statkach i metodach radzenia sobie z tymi.
Ale i tak największe wrażenie robią fragmenty, kiedy Francuzi, jeszcze przed kapitulacją, potrafili np. zamykać port i ustawiać przed okrętem działka i karabiny, co by Polakom nie przyszło do głowy uciec. Ale nasi i tak dawali radę. Ironią losu jest, że w większości przypadków to nie szkopy, ale właśnie żabojady stanowiły największy problem i zagrożenie...
A przy okazji, co do Petaina, ostatnio znalazłem coś takiego.
Ysengrinn - 22-10-2011, 05:36
Temat postu:
M.B.B. Biskupski, Nieznana wojna Hollywood przeciwko Polsce - świetna książka o zupełnie nieznanym problemie, jakim jest karygodny wizerunek Polski i Polaków w amerykańskim kinie lat II wojny światowej. Autor obiektywnie i przekonująco opisuje skąd się wzięło i z czego wynikało, że twórcy przedstawiali Polskę jako przeraźliwie zacofany kraj feudalny, rządzony przez tchórzliwych sympatyków nazizmu. Podaje ciekawe przykłady - w życiu bym nie pomyślał, że amerykańskie filmy głosiły pochwałę wprowadzenia w Polsce władzy ludowej.

Wygląda na to, że przed II wojną światową, gdy ukształtował się wizerunek takich mniejszości narodowych jak Irlandczycy, Włosi czy Żydzi, Polacy stanowili w Hollywood zbyt mało istotną grupę by odcisnąć jakiekolwiek piętno na opinii publicznej. W efekcie ich obraz ukształtował się dopiero w trakcie wojny - niestety pod potężnym wpływem propagandy sowieckiej i komunistycznych działaczy, od których aż roiło się w ówczesnej branży filmowej. Dodatkowo nasz konflikt ze Stalinem był kontrowersyjną rysą na obrazie kryształowo czystych Narodów Zjednoczonych, promowanego przez propagandę amerykańską, w efekcie czego byliśmy jedynym narodem bohatersko sprzymierzonym nieprzedstawianym jako zjednoczony w nieugiętym ruchu oporu przeciw Hitlerowi. Co zakrawa na ironię, gdy przedstawiano bohaterską walkę Czechów i Francuzów a wręcz żałosną groteskę, gdy zestawiano nieufnych wobec nazizmu Anglików ze skłonnymi do uległości Polakami.

Wiadomo już, czemu brednie o polskich obozach koncentracyjnych i co najmniej sojuszu z nazistami są tak głęboko zakorzenione - pracowały na to rzesze fanatycznych czerwonych towarzyszy, filmowców i mistrzów propagandy, a rząd federalny w najlepszym razie sprawę zupełnie ignorował. Wszystko co było potem to już w zasadzie tylko siła bezwładności.

... Wiadomo już także, że Polowanie na Czarownice McCarthiego było nie tylko uzasadnione, ale też cholernie potrzebne.
Pani House - 27-10-2011, 11:29
Temat postu:
W tej chwili jestem w trakcie "Zodiaka" Roberta Graysmitha. Nie jest to typowa powieść, a historia seryjnego mordercy ukrywajacego się pod pseudonimem Zodiak, który od końca lat 60, brnąc przez lata 70 - mordował ludzi w Kalifornii. Książka wzbogacona jest o autentyczne listy do redakcji gazet w San Francisco, które, jak zapewne wiecie, zbrodniarz sprytnie szyfrował. Na końcu książki jest również dodatek w postaci zarysu psychologicznego oraz domniemanego wyglądu mordercy. Nigdy go nie schwytano.

Za chwile rozpocznę lekturę "Dziennika Nimfomanki" - który mimo tych wszystkich ładnie ujętych scen seksu, jest po prostu dramatem kobiety.
Ysengrinn - 29-10-2011, 20:52
Temat postu:
G.G. Kay, Pieśń dla Arbonne - cóż, czyta się całkiem nieźle, ale tym razem autor bardzo nie postarał się przy tworzeniu świata przedstawionego. O ile świat z Al-Rassanu był pomysłową przeróbką naszego, z wielkimi religiami księgi przełożonymi na wyznawców Słońca, Księżyców i Gwiazd, o tyle ten, w którym leży Arbonne, jest wizją o wiele bardziej prymitywną. Krucjata przeciwko albigensom rzeczywiście była kompromitującym momentem w historii chrześcijaństwa, ale robienie z tego konfliktu wiccańskiej wcale-nie-Prowansji z patriarchalną (gdzie "patriarchalna" najwyraźniej oznacza doprowadzony do absurdu kult machismo) północną wcale-nie-Francją jest baaardzo pretensjonalne - tym bardziej, że historyczna wersja wydarzeń była wystarczająco groteskowa i bezsensowna, nie było najmniejszej potrzeby podkreślania tego.

Mimo wszystko... Postacie, jak zwykle, bardzo dobrze skonstruowane i sympatyczne, intryga ciekawa. Szkoda tylko, że książka odstaje poziomem od poprzednich z powodu, jak sądzę, schlebiania gustom zagorzałych fanek Wielkiej Bogini.
Asthariel - 04-11-2011, 22:27
Temat postu:
5 minut temu skończyłem Ty Zorana Drvenkara, drugi thriller wydany w Polsce tegoż autora, po Sorry. Sorry było bardzo dobre, Ty jest genialne, jeśli trzecia książka Chorwata będzie równie dobre, to chyba postawię mu ołtarzyk w pokoju. No, ale o czym jest książka?

5 szalonych niemieckich nastolatek, które uwikłały się w kabałę związana z pewnym trupem i 5 kg heroiny. Bezwzględny gangster, który chce zemsty za śmierć brata. Masowy morderca, który zabił ponad sto osób. Co się stanie, jeśli połączy się te trzy wątki? Baccano, chaos najlepszego rodzaju. Bohaterowie są po prostu genialnie opisani, autor ma talent do tworzenia zapadających w pamięć postaci. Fabuła jest równie genialna, a jeśli przez chwilę wydawało mi się, że coś się nie trzyma kupy, to później się okazywało, że istnieje logiczne wytłumaczenie. Atmosfera jest mroczna, i cały czas ma się wrażenie, że ta historia nie skończy się dobrze. A jak się kończy - nie zdradzę. Przyznam tylko, że zakończenie troszkę rozczarowało, ale tylko troszkę - i tylko dlatego daję książce 9+, a nie 10. Polecam z całego serca, thriller doskonały.
Tren - 19-11-2011, 21:52
Temat postu:
Okej, jako że doczytałam wszystko co wyszło z głównej linii fabularnej nowelek Indexa czas na podsumowania. Oczywiście wciąż zostały mi dodatki (w tym jak się okazuje gościnne opowiadanie autorstwa Narity... od tego faceta nie ma ucieczki).

Więc idąc po kolei.

Do 13 nowelki nie miałam za bardzo czego komentować, bo wszystko rozgrywało się podobnie jak w anime. Ba, okazało się, że druga seria jest znacznie wierniejsza od pierwszej, która wycięła trochę "pozornie nieważnych informacji".

SS 1 było dla mnie wielką zagadką. Czemu opublikowali to jako dodatek, skoro zaprezentowano wydarzenia dziejące się pomiędzy 13 i 14 tomem okazują się później bardzo ważne dla fabuły? Poza tym wprowadzony zostaje Hamazura, który chwilowo co prawda gra rolę Osiłka A, ale bez przesady.... Eh, on chyba na zawsze zostanie niedocenionym Level 0.

Tymczasem kontynuując zaczętą w 11 tomie "Wielką Wycieczkę Krajoznawczą Toumy" tom 14 oferuje kolejną wycieczkę po Europie. Niestety wprowadzenie było cokolwiek dziwne, a haremetką tygodnia okazuje się być Itsuwa, która nigdy nie zachwycała mnie ani charakterem, ani wyglądem. Tsuchimikado i cameo pewnej postaci na końcu okazały się być niewystarczające, by uratować ten tomik, który ciągnął mi się strasznie. Nie ma w tym w sumie nic dziwnego, bo następny jest....

AWESOME 15!!! Książka poświęcona niemal całkowicie Science side. Zero Toumy, zero Indexa. W zamian za to dostajemy aż trzech Level 5 w jednym tomiku i masę zniszczenia z tym związaną. Cud, miód, orzeszki.

Oczywiści po czymś takim skończyć się musiało na kontrataku magicznej strony, czyli część 16 - Amakusa w natarciu. Kończy się to w wiadomy sposób. Nuuuuda. Koncentracja na Amakusie, Itsuwie i Kanzaki nie była dla mnie zbyt porywająca. Jedyną godną uwagi rzeczą było pojawienie się Aquy i rozmowa Misaki i Toumy twarzą w twarz, którą należy się nacieszyć, booooo....

"Wycieczki Toumy po Europie ciąg dalszy", tym razem z nieco większymi problemami niż ostatnio docieramy do Wielkiej Brytani, gdzie spędzimy cały 17 i 18 tom. Niestety i tym razem fabuła koncentruje się głównie na postaciach drugoplanowych, co skutecznie ubijało mi przyjemność z czytania. Poza tym nie mogłam pozbyć się wrażenia, że wydarzenia jako takie nie są warte, by rozciągać je na aż dwa tomy. Poza tym wprowadzona zostaje New Light, które....

Ale przejdźmy do czegoś bardziej interesującego, czyli 19 tomu który skupia się na dalszych losach postaci, które przeżyły tom 15. GROUP dalej węszy i na swoje (nie)szczęście coś znajduje, zaś Hamazura odkrywa, że niektórych rzeczy nie wolno robić bezkarnie. A już zwłaszcza jeśli pewna osoba w zamkniętym budynku tego nie przewidziała....

I w ten sposób trafiamy do Rosji, która jak powszechnie wiadomo jest świetnym miejscem, by rozprawiać się z zagrożeniem... zagrożeniami dla świata. Śmiało mogę powiedzieć, że w tomikach 20, 21 i 22 brakowało mi tylko smoka. Poza tym było chyba wszystko. Bardzo sympatyczny jest fakt, że poza Toumą znaczna część postaci ma okazję się wykazać. Jedyne co boli to finał z Toumą w messiah mode i fakt, że tomik ten zostawia nam więcej pytań niż odpowiedzi jeśli chodzi o moc protagonisty.
A i jeszcze Lessar, która dzierży chwilowo palmę pierwszeństwa jako najbardziej wkurzająca haremetka serii.

Po drodze zapomniałam o SS 2, które z pierwszym SS nie ma... nic wspólnego. Tym razem dostajemy masę krótkich historii opisujących różne rzeczy, ale przede Gemstony. Jedyne co mi przychodzi do głowy to "czemu tak późno"? Akurat Gemstony są dość fajnym pomysłem i szkoda, że dopiero dodatek rozwija wspomina o tym czym są.

Czas przejść do drugiej serii Indexa, czyli 1 tomu New Testament.
Po pierwsze: OMG! Czy ja dobrze widzę sugestię bardzo fajnego pairingu dla Acceleratora? I nawet jeśli nie to ich interakcje są borskie i bez tego.
Po drugie: Argh, kto wymyślił, że dorzucenie tego durnego blond bachora to dobry pomysł? Rozumiem założenia planu, ale mimo wszystko Fremea jest zbyt lalkowata jak na tą serię. I finał to bydło - czy moglibyście chociaż raz sobie darować?

2 tom NT poszedł natomiast w wyjaśnienia, choć wcześniej dostajemy dość epicką scenę haremowego powitania.
Doceniam za to, że wreszcie ktoś wytłumaczył pozostałym dwóm protagonistą czym są czary. I khy, najazd na mieszkanie Toumy. XD I finał! Wygląda na to, że wreszcie będziemy mieli więcej Railguna! I've been soooo waiting for it.

W następnym odcinku "Część druga wycieczki protagonistów po świecie".

Spoiler: pokaż / ukryj
Kierunek: Ameryka!


Wyszło trochę chaotycznie, przepraszam~
Urawa - 27-11-2011, 13:21
Temat postu:
Waldemar Łysiak "Satynowy Magik" - fenomen tego pisarza jest dla mnie czymś nie do końca zrozumiałym. Pisze facet książki niełatwe, nafaszerowane dygresjami, mocno erudycyjne, a jednocześnie, mimo jawnej niechęci części "opiniotfurczej" prasy, każda ląduje na listach bestsellerów. Nie inaczej jest z tą, którą wziąłem z półki z empikowymi bestsellerami. Tym razem Łysiak wziął się za mit faustowski, umieszczając akcję w drugiej połowie lat 30, w III Rzeszy, aczkolwiek w miasteczku leżącym na uboczu fali ogarniającego Niemcy nazizmu, przynajmniej na początku. Jak to u niego w zwyczaju, nie zabrakło całej masy dodatkowych smaczków, zatem w trakcie śledzenia fabuły czytelnik dowie się, czemu Caravaggio nie był lubiany przez katolików, skąd wzięło się pojęcie "Alfons" w stosunku do sutenerów, czym różnią się od siebie gatunki koniaku itd. Jednakże, w odróżnieniu od np. wzorującego się czasem nieudolnie na Łysiaku Dehnela, tu jest to tak zgrabnie wplecione w całość i opisane, że niejako bierzemy to z dobrodziejstwem inwentarza, nie czując się przygnieceni nadmiarem wiedzy.
Anonymous - 01-12-2011, 10:24
Temat postu:
Wiecie co, ja czytałam niedawno pierwszą część serii Dzieci Cienie, "Wśród ukrytych. Wśród oszustów". To jest książka, którą właściwie czyta się na jednym wdechu. Antyutopia. Wizja świata kontrolowanego przez rząd. I chłopaka, nastoletniego Luke'a, który jest nielegalnym dzieckiem, musi ukrywać się przed całym światem. Bo inaczej... zostanie zabity ;/
Urawa - 02-12-2011, 21:08
Temat postu:
"Ród Borgiów" Mario Puzo, czyli autor "Ojca Chrzestnego" w tych samych klimatach, tyle że w epoce renesansu. I śmiało stwierdzić mogę, że rzecz równie udana. Nie lepsza, bo jednak "Ojciec..." miał wsparcie w postaci oscarowej ekranizacji, jednak jeśli chodzi o fabułę, to czytało się to równie dobrze.
Ysengrinn - 27-12-2011, 23:39
Temat postu:
Zygmunt Miłoszewski, Ziarno Prawdy - omatko, odzyskuję wiarę w polską literaturę!

Książka byłaby świetnym kryminałem nawet gdyby nie osadzono jej w moim rodzinnym Sandomierzu - choć wtedy pewnie bym po nią nie sięgnął tak szybko. Opisy miasta i jego mieszkańców są świetne i cholernie prawdziwe, co przy na wskroś nowoczesnym i rozrywkowym stylu daje niesamowite wrażenie. Autor dotknął chyba wszystkich ważniejszych wątków z dawnej i najnowszej historii miasta - małomiasteczkowość, piękne zabytki, pozostałości po władzy "czerwonych", problemy z mieniem kościoła, antysemityzm (niesławny obraz z Katedry Sandomierskiej, którego usunięcia wielokrotnie żądał m.in. Michnik) i Żydzi. Jednocześnie jest przy tym uroczo niepoprawny politycznie, przedstawiając sprawy uczciwie - to znaczy dokładnie obsmarowując wszystkich zainteresowanych. A przy okazji wbija szpilę za szpilą "Wyborczej", "Faktowi" i innym mediom - i jak tu go nie lubić?

Poza tym, że świetnie się czyta, książka nieźle sprawdza się jako przewodnik turystyczny, z brutalnie szczerymi opisami które knajpy są warte uwagi, a których należy unikać.
Dembol - 29-12-2011, 19:49
Temat postu:
O ile dobrze pamiętam wywiad z autorem, który kiedyś czytałem mieszkał on przez pół roku w Sandomierzu i zbierał informacje.
Keii - 18-01-2012, 08:31
Temat postu:
Dla osób czekających na Kłamcę 4:
Fabryka Słów na FB napisał/a:
Kłamca 4. Jest tekst. Jest umowa. Prace ruszyły. Okładka: Piotr Cieśliński. Za 6-8 tygodni premiera (To spekulacja. Kalkulacje trwają).

Smk - 18-01-2012, 09:27
Temat postu:
Keii napisał/a:
Dla osób czekających na Kłamcę 4:
Fabryka Słów na FB napisał/a:
Kłamca 4. Jest tekst. Jest umowa. Prace ruszyły. Okładka: Piotr Cieśliński. Za 6-8 tygodni premiera (To spekulacja. Kalkulacje trwają).


Akurat na koniec sesji. Przypadek? >]
JJ - 28-01-2012, 20:09
Temat postu:
Stieg Larsson napisał/a:
Nic dziwnego więc, że zdecydowała się na najlepsze w tej sytuacji wyjście: właśnie lansowany Apple PowerBook G4/1.0 GHz w aluminiowej obudowie, wyposażony w procesor PowerPC 7451 z AltiVec Velocity Engine, z dziewięćsetsześdziesięciomegabajtową pamięcią RAM i sześćdziesięciogigabajtowym twardym dyskiem. Laptop miał również bluetooth i wbudowaną wypalarkę CD/DVD


No literacki Nobel za ten fragment, jak nic. Lol. Aż ciekawi mnie, jak poradzili sobie z tym w filmie, żeby nie wyglądał tak.

W każdym razie skończyłem właśnie Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet (ale kochają produkty Apple) Larssona. Trochę późno się za to wziąłem, wiem że książka na topie była już jakiś czas temu, ale co tam. Zdecydowanie udany i wciągający, zwłaszcza w drugiej połowie, kryminał - chociaż ja tam dalej nie rozumiem pisania na modłę "przez pół książki nic się nie dzieje, a potem nagle upychamy całą fabułę na dwustu stronach". Z początku trochę za dużo zachwycania się zajedwabistością bohaterów, potem robi się coraz ciekawiej (pomijając pewien totalnie randomowy i niezwiązany właściwie z historią wątek, wrzucony w sumie wyłącznie dla shock value), a kiedy śledztwo faktycznie rusza z kopyta trudno już się oderwać. Salander, będąca w zamierzeniu główną atrakcją książki, nie rajcuje mnie chyba aż tak, jak umyślił sobie autor, ale z niewyjaśnionych przyczyn polubiłem dzielnego i wspaniałego Kalle Blomkvista - choć zdecydowanie przegięto z kreowaniem go na uosobienie cnót wszelakich i dziennikarskiego Jezusa.

Ale w dalszym ciągu mierzi mnie to umiłowanie do Apple'a ;P Oraz fakt, że książka pachnie feminizmem (no kto by pomyślał z takim tytułem? :D) momentami aż do przesady:
Spoiler: pokaż / ukryj
Dobre zakończenie jest dopiero wtedy, kiedy w zarządzie spólki Vangera kobiety mogą wysiudać facetów i przejąć większość akcji :D
Ale okej, to powieść zaangażowana społecznie jest. A ja dawno nie czytałem porządnej nowoczesnej, kryminalnej cegły.
Keii - 31-01-2012, 14:28
Temat postu:
Szykuje się kolejny Wiedźmin. :(
Urawa - 31-01-2012, 14:34
Temat postu:
Money, money, money... Mam nadzieję, że to będzie prequel.
Koranona - 31-01-2012, 14:41
Temat postu:
Keii napisał/a:
Szykuje się kolejny Wiedźmin.


Sapkowski już dawno sprzedał duszę. I tak go nie lubię (acz wiedźmin fajny).
Keii - 31-01-2012, 14:43
Temat postu:
Przypomniałem sobie, że końcówka sagi strasznie mi się nie podobała, więc w sumie gorzej i tak raczej nie będzie.
Koranona - 31-01-2012, 14:46
Temat postu:
Ja się o serial głównie wkurzam. Ale jeśli to będą opowiadania jak w"mieczu przeznaczenia" czy reszta random z poza sagi to może nawet do strawienia będzie.
Keii - 31-01-2012, 14:50
Temat postu:
Koranona napisał/a:
Ja się o serial głównie wkurzam.

Jaki serial? >]
Daerian - 31-01-2012, 14:50
Temat postu:
Koranona napisał/a:

Ja się o serial głównie wkurzam

Zauważyłbym tylko, że Sapkowski powiedział, że na robieniu filmów się nie zna, więc wtrącać się nie będzie... innymi słowy, twórcy spaprali całość serialu na własne życzenie.

Keii napisał/a:

Jaki serial? >]

Nie istnieje serial Wiedźmin. ;-)
Koranona - 31-01-2012, 14:53
Temat postu:
Ja się od zawsze zastanawiam czy oni więcej pieniędzy wydali na to, żeby milczał, czy na samą realizacje. Zresztą - ktoś mu scenariusz musiał pokazywać. Chyba, że od początku uznał go za straconego i dla tego się nie wtrącał. Dunno. A osobiście to i tak straszny gbur. I pluje na niego za opisy walk :D
Smk - 31-01-2012, 15:03
Temat postu:
Daerian napisał/a:
Koranona napisał/a:

Ja się o serial głównie wkurzam

Zauważyłbym tylko, że Sapkowski powiedział, że na robieniu filmów się nie zna, więc wtrącać się nie będzie... innymi słowy, twórcy spaprali całość serialu na własne życzenie.

Keii napisał/a:

Jaki serial? >]

Nie istnieje serial Wiedźmin. ;-)


Za to film niedawno na płytach na zachodzie wyszedł >D
Daerian - 31-01-2012, 16:25
Temat postu:
Smk napisał/a:

Za to film niedawno na płytach na zachodzie wyszedł >D

There is no Wiedźmin movie :P
Potwór Latacz - 31-01-2012, 16:36
Temat postu:
Negowanie rzeczywistości nie spowoduje że problem zniknie. Serial był fajny! Straszną radochę miałem gdy "wychodzi smok". (Znaczy, całkiem przyzwoita komedia im wyszła. xD)

A co do tego nowego wiedźmina: mam wrażenie że Geralta nie będzie ruszał. Została Ciri, ale też wątpię by przeniósł sobie radośnie akcję do Anglii. Za to za jakieś historie z czasów świetności Kaer Morhen bym się nie obraził. Serii zdecydowanie brakuje bardziej rozbudowanego backgroundu.
Easnadh - 31-01-2012, 16:46
Temat postu:
O matko jedyna. Pomimo całej mojej sympatii do Sapkowskiego... Y, nie. No ale cóż, "Żmija" przeszła bez echa, gra "Wiedźmin" jest szalenie popularna, a AS, było nie było, zdecydowanie jest inteligentnym mężczyzną, więc wyciągnął wnioski. Ciekawa jestem, co z tego wyjdzie.

A serial był koszmarny, ale mam do niego ogromny sentyment. Streszczenia odwiedźminków Teklaka albo nasze własne, w Wieży Błaznów, to było to, na co czekałam cały tydzień: "Lecimy z tym koksem, bo dzisiejszy odcinek był rzadkiej urody." xD
Daerian - 31-01-2012, 16:57
Temat postu:
Potwór Latacz napisał/a:

Negowanie rzeczywistości nie spowoduje że problem zniknie.

There is no Tsukihime anime. There is no Umineko anime. There is no Witcher movie :P


Easnadh napisał/a:
O matko jedyna. Pomimo całej mojej sympatii do Sapkowskiego... Y, nie.

O ile kontynuacji pięcioksięgu raczej wolałbym nie widzieć, o tyle więcej opowiadań z czasów wcześniejszych/dzieciństwo Geralta/prolog/historie z Kaer Morhen przeczytałbym bardzo chętnie.
Keii - 31-01-2012, 16:58
Temat postu:
O tak, streszczenia odcinków to to, przez co mogę wybaczyć serialowi istnienie. Filmowi nie, to były najdłuższe i najgorsze 3 godziny mojego życia, za które musiałem zapłacić. Brr.

Co do samej książki, tak jak Nona mam nadzieję na zbiorek opowiadań, bo te wychodzą Sapkowi dużo lepiej niż cykle, których (moim zdaniem) kończyć nie potrafi. Wnioski wyciągnięte po lekturze Wieśka i Trylogii Husyckiej.
Ysengrinn - 31-01-2012, 17:07
Temat postu:
Taaaaak.

Cóż, wprawdzie Sapkowski się zarzekał, ale sam chyba widzi jak jest - historical fantasy mu nie idzie, książki wydaje coraz rzadziej, a jeść trzeba. Pytanie czy dalej zamierza staczać się po równi pochyłej bełkotu i emocenia, czy tym razem spróbuje jednak pisać na trzeźwo. Jeśli nie, to nową pozycję również skwituję tylko wzruszeniem ramion.

Cytat:
Ja się od zawsze zastanawiam czy oni więcej pieniędzy wydali na to, żeby milczał, czy na samą realizacje. Zresztą - ktoś mu scenariusz musiał pokazywać. Chyba, że od początku uznał go za straconego i dla tego się nie wtrącał.


Podejrzewam, że filmowcy raczej nie mają w zwyczaju konsultować się z autorem jeśli nie zagwarantował on sobie tego w umowie, a już Szczerbic zdecydowanie wiedział od Sapka lepiej.
Urawa - 31-01-2012, 19:33
Temat postu:
Cytat:
Za to za jakieś historie z czasów świetności Kaer Morhen bym się nie obraził. Serii zdecydowanie brakuje bardziej rozbudowanego backgroundu.

Jedna, całkiem sensowna acz już niekanoniczna, była w komiksie. Który, all in all, uważam za całkiem niezły.

Po słabiutkiej "Żmiji" nie oczekuję już po Sapku niczego specjalnego. Jeśli machnie zbiorek opowiadań dla geeków gry (co wydaje mi się najbardziej prawdopodobną wersją), to fajnie, byle już nie mieszał w fabule sagi.
Daerian - 31-01-2012, 20:05
Temat postu:
Urawa napisał/a:

Jedna, całkiem sensowna acz już niekanoniczna, była w komiksie. Który, all in all, uważam za całkiem niezły.

Ja akurat za nim nie przepadam (szczególnie za pozostałymi zeszytami)...
Smk - 31-01-2012, 20:26
Temat postu:
Daerian napisał/a:
Potwór Latacz napisał/a:

Negowanie rzeczywistości nie spowoduje że problem zniknie.

There is no Tsukihime anime. There is no Umineko anime. There is no Witcher movie :P
There is, however, Higurashi anime >D

Urawa napisał/a:
Cytat:
Za to za jakieś historie z czasów świetności Kaer Morhen bym się nie obraził. Serii zdecydowanie brakuje bardziej rozbudowanego backgroundu.

Jedna, całkiem sensowna acz już niekanoniczna, była w komiksie. Który, all in all, uważam za całkiem niezły.

Po słabiutkiej "Żmiji" nie oczekuję już po Sapku niczego specjalnego. Jeśli machnie zbiorek opowiadań dla geeków gry (co wydaje mi się najbardziej prawdopodobną wersją), to fajnie, byle już nie mieszał w fabule sagi.


I niestety, zapewne na tym się skończy. Ale przynajmniej sapki będą miały uciechę. Z loży szyderców zionąc ogniem..
Urawa - 04-02-2012, 15:20
Temat postu:
Strzała Kusziela - wreszcie przeczytałem najsłynniejszego hentaia w dziejach fantasy. I fakt, przez połowę w zasadzie książki bohaterka zajmuje się uprawianiem seksu. Druga połowa jest jednak na tyle udana, że w sumie wrażenia mam raczej pozytywne. Chwali się także język - w przypadku pisania o seksie mamy w Polsce ten problem, że albo ginekologia albo rynsztok. Tłumacz tymczasem dał sobie nieźle radę, choć pomogła mu specyficzna maniera autorki. Jedyna rzecz, która nieustannie mnie bawiła, to cała historia Elui...
Melmothia - 04-02-2012, 17:23
Temat postu:
Trudi Canavan

Gildia Magów

Bardziej rozwlekle się już nie dało? Książka, w której przez większość czasu nic się nie dzieje. Znaczy – dzieje się w kółko to samo. Magowie próbują złapać główną bohaterkę, żeby jej zapewnić dobrobyt i wykształcenie, panienka ucieka przed nimi zapierając się wszystkimi czterema kończynami. Ja wiem, że to tylko czytelnik ma wgląd w całą sytuację i zasadniczo bohaterka zachowuje się tak, jak powinna, czyli jak zaszczuta zwierzyna, bo magowie są BE i FUJ, ale… jak długo można to ciągnąć? Chociaż to są wnioski, do jakich doszłam po przeczytaniu (zastanawiając się, co w ogóle wydarzyło się w tym tomie i dochodząc do wniosku, że raczej niewiele), bo czytało mi się tak dobrze, że nie zauważyłam tego podczas lektury, khy.

Nowicjuszka

Panienka w końcu została nowicjuszką w Gildii Magów. Teraz, dla odmiany, zapiera się wszystkimi czterema odnóżami przed logicznym myśleniem, wczepia się pazurami w jedną informację, kształtuje w związku z nią jedną postawę i ignoruje wszystkie wskazówki, które mogłyby zachwiać jej stuprocentowym przekonaniem. Pomińmy już fakt, ile razy dała się złapać na głupie dowcipy swojego oprawcy (opoooornie jej szła nauka na własnych błędach). Chodzi przede wszystkim o kwestię głównego „Złego”. Panienka ma więcej niż jedną poszlakę, żeby móc wysnuć wnioski, że facet chce dla niej dobrze, że jej pomaga, pomaga innym, rządzi właściwie, myśli logicznie, jest mrocznym bizonem z klasą, zachowuje się sensownie, jest dobry i tak w ogóle to prowadzi samotną walkę ze Złem Wszelkim Tego Świata (awwwww), ale nie. Widziała, jak uprawiał czarną magię, a czarna magia jest zła i be (nie dociekamy oczywiście, dlaczego, bo to nie jest ważne), więc nienawidzimy pana i się go boimy. I Lorlen, przyjaciel głównego „Złego”. Ugh. Znają się od lat młodzieńczych, ufali sobie, zawsze razem i wystarczy jeden niejasny obraz, żeby Lorlen zaczął przeciw niemu knuć i się go bać. Też bez żadnych pytań. A główny „Zły” nadal jest spokojny, uprzejmy i ogólnie robi wszystko, żeby jak najmniej ucierpieli, przy jednoczesnym kontynuowaniu swojej misji, teraz podwójnie niebezpiecznej, bo nie wiadomo, kiedy może się spodziewać noża w plecy od ludzi, na których mu zależy. Niech ktoś przytuli Akkarina ._.

Żeby nie było – mimo całego tego narzekania książki bardzo mi się podobają i z przyjemnością czytam (i fukam na główną bohaterkę, która w sumie też jest sensowna, poza niektórymi szczegółami). Fabuła nie jest specjalnie skomplikowana (przynajmniej na razie, jeszcze trzeci tom mi został), ale dobrze poprowadzona (rozwleczona tylko trochę ponad potrzebę) i spójna, ma nieco schematów, ale zwykle schematów, które lubię (ja chcę więcej opowieści o problemach niezwykłych przepaków w niezwykłych szkołach z jakąś fabułą w tle… tak, niewiele mi potrzeba >.>) i w zasadzie czyta się przyjemnie.

A, zapomniałabym. Yaoi <3
GoNik - 04-02-2012, 21:25
Temat postu:
Melmothia napisał/a:
Niech ktoś przytuli Akkarina ._.

BUAHAHAHAHAHAHAHA.
<ociera samotną łezkę>
Seriously. No SERIOUSLY.

Poczekaj, aż przeczytasz trzeci tom :3


<oddala się pokwikując radośnie>
Amarth - 04-02-2012, 21:29
Temat postu:
Melmothia napisał/a:
Niech ktoś przytuli Akkarina ._.

Jak mawiają mędrcy: uważaj, o co prosisz, bo jeszcze dostaniesz.
</me się kiwa>
Melmothia - 04-02-2012, 22:00
Temat postu:
Jedna kwiczy, druga się kiwa, zaczynam się niepokoić...
moshi_moshi - 04-02-2012, 22:02
Temat postu:
Bardzo słusznie (buhaha!). ;3

Tak, ja też czytałam to cudo, acz tylko do pewnego momentu, moja cierpliwość też ma granice.
Tabris - 04-02-2012, 22:06
Temat postu:
moshi_moshi napisał/a:
Tak, ja też czytałam to cudo, acz tylko do pewnego momentu, moja cierpliwość też ma granice.

A ja utknąłem w połowie pierwszego tomu.
Melmothia - 04-02-2012, 22:19
Temat postu:
Niech coś trafi łatwy dostęp do spoilerów. I moją ciekawość.

;_________;


Trudi Canavan, tak się nie robi. Po prostu NIE.
GoNik - 04-02-2012, 22:37
Temat postu:
Biedna Meru, patpat >.>
Keii - 05-02-2012, 02:57
Temat postu:
Tabris napisał/a:
moshi_moshi napisał/a:
Tak, ja też czytałam to cudo, acz tylko do pewnego momentu, moja cierpliwość też ma granice.

A ja utknąłem w połowie pierwszego tomu.

Ja utknąłem na 100 stronie prequela i stwierdziłem, że chyba jednak nie jestem targetem.
Keii - 06-02-2012, 12:35
Temat postu:
Plan wydawniczy Fabryki Słów do końca marca:
Cytat:
Aktualny plan wydawniczy Fabryki Słów od teraz do końca marca - ku sprostowaniu różnych informacji hasających po necie:

8 lutego: Mark Hodder "Dziwna sprawa Skaczącego Jacka"
Jack Campbell "Wojna Starka"
Jacek Piekara "Ja inkwizytor Wieże do nieba" wyd.2

17 lutego: Petr Schink "Agent JFK 8. Kaliber 45."
Paweł Kornew "Czarne sny cz.1"
Paweł Kornew "Sopel cz.1 wyd.2"
Jacek Piekara "Ja inkwizytor. Bicz Boży" wyd.2

24 luty: Karen Travis "Gears of War. Ostatni z Jacinto"
Karen Travis "Gears of War Pola Aspho" wyd.2
Notes z Wędrowyczem

2 marca: Janet Evanovich "Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy"
Andy Remic "Legenda Kella". Pierwszy tom Kronik Mechanicznych Wampirów

8 marca: Aleksandra Ruda "Wybór"
David Gaider "Dragon Age. Rozłam"
David Gaider "Dragon Age. Powołanie" wyd.2
David Gaider "Dragon Age. Utracony Tron" wyd.2

16 marca: Marcin Mortka "Druga Burza"
Jacek Komuda "Samozwaniec t.1" op. twarda

23 marca: Tomas Bartos "Najemnicy"
Andrzej Pilipiuk "Kuzynki" wyd.4
William C. Dietz "Mass Effect. Podstęp"

30 marca: Andrzej Ziemiański "Pomnik cesarzowej Achai t.1" (oprawa miękka i twarda)
Tanya Huff "Cena krwi" wyd.2

Irian - 06-02-2012, 12:41
Temat postu:
Cytat:
30 marca: Andrzej Ziemiański "Pomnik cesarzowej Achai t.1"


O bogowie, on NAPRAWDĘ napisał kontynuację...
Easnadh - 06-02-2012, 16:31
Temat postu:
Irian napisał/a:
Cytat:
30 marca: Andrzej Ziemiański "Pomnik cesarzowej Achai t.1"


O bogowie, on NAPRAWDĘ napisał kontynuację...
Mam nadzieję, że tym razem zatrudnią mu dobrego korektora/redaktora/betę.
Tabris - 06-02-2012, 21:58
Temat postu:
Keii napisał/a:
Ja utknąłem na 100 stronie prequela i stwierdziłem, że chyba jednak nie jestem targetem.

Nie dziwię Ci się, Uczennica Maga jest dużo słabsza nawet od każdego tomu trylogii Czarnego Maga.
Koranona - 06-02-2012, 22:31
Temat postu:
Tabris napisał/a:

A ja utknąłem w połowie pierwszego tomu.


Ja chyba dobrnęłam do drugiego, ale nie bardzo trawię panią Canavan >_>
Keii - 08-02-2012, 12:57
Temat postu:
Nowe informacje o Wiedźminie Z:
Cytat:
Przed kilkoma dniami informowaliśmy o tym, że Andrzej Sapkowski potwierdził powstawanie nowej książki z cyklu Wiedźmin. Na antenie Radia Gdańsk pisarz nie ujawnił jednak żadnych szczegółów dotyczących swego dzieła. Nieco światła na sprawę rzucają wypowiedzi Mirosława Kowalskiego, redaktora naczelnego wydawnictwa superNOWA, udzielone serwisowi Wirtualna Polska:

- Jedyne, co mogę powiedzieć to to, że będzie to powieść, a nie nowela czy zbiór opowiadań i że jej akcja toczyć się będzie w realiach wiedźmińskiego świata. Nie będzie to żaden prequel ani sequel, co zresztą Sapkowski wielokrotnie publicznie podkreślał, tylko rzecz absolutnie odrębna. Co kryje się pod tym pojęciem? Tego nie ujawnia.

Zaznacza natomiast, że książka swoją premierę będzie miała najprawdopodobniej dopiero za dwa lata. Może to sugerować, że prace nad nią są we wczesnej fazie.

Keii - 11-02-2012, 10:04
Temat postu:
I jeszcze raz Sapek, tym razem o wszelkich komiksach, grach etc. Co prawda nie jest to żadna zaskakująca, nowa wiadomość, ale może kogoś zainteresuje:
Cytat:
Wyjaśniam: gra komputerowa w najmniejszym nawet stopniu nie może być uważana za kontynuację cyklu wiedźmińskiego, ani za sequel ani za ciąg dalszy wydarzeń opisanych w ostatnim tomie opowieści "wiedźmińskich", zatytułowanym "Pani Jeziora". Wszelkie adaptacje - filmy, komiksy czy też gry, w tym i gra "The Witcher", są wyłącznie adaptacjami, stanowią całkowicie odrębne byty fabularne, będące dziełem ich twórców. Do spisanych przeze mnie przygód wiedźmina Geralta nie mają one żadnego odniesienia a już absolutnie nie mogą być traktowane jako jakikolwiek kanon - albowiem kanon taki stanowią wyłącznie rzeczy mojego autorstwa, wydane w formie drukowanej. Dlatego też, jeśli opowieść o wiedźminie faktycznie podejmę - niezależnie od tego, czy w formie prequelu, sequelu czy spin-offu - w najmniejszym nawet stopniu nie oprę się na żadnej adaptacji, elementy tych adaptacji całkowicie pominę - w rzeczywistym kanonie opowieści wiedźmińskich nie ma bowiem na nie miejsca. Zaznaczam, że w żadnym wypadku nie wystawiam tu ocen - w szczególności grę "The Witcher" mam za produkt wysokiej klasy, za adaptację niezwykle udaną i wierną wobec pierwowzoru literackiego.

Ale kanoniczną gra być nie może i nie wolno ją za kanon uważać. Świat gry i świat literatury do światy całkowicie odrębne - pisze nam Andrzej Sapkowski.

Urawa - 23-02-2012, 14:22
Temat postu:
Waldemar Łysiak - Flet z Mandragory - Łysiaka czytać uwielbiam, jest to ten rodzaj literatury, który jednych przygniata nadmiarem erudycji, ale biorąc pod uwagę, że moje zainteresowania nie odbiegają aż tak od tych, które dominują u tego pisarza, to i czyta mi się go zawsze z wielką przyjemnością. "Flet..." to chyba najlepsza polska antyutopia, błyskotliwa, ciekawa, na dodatek z prawdziwymi antybohaterami - bo i żadnego z nich nie sposób nazwać postacią pozytywną.
Riv3n - 23-02-2012, 23:14
Temat postu:
Bezsenność w Tokio - Marcin Bruczkowski lekka, dowcipna książka pokazująca życie gajdzina. Książka ma charakter poznawczy, jest publikacją Polaka który spędził w Japonii swoją młodość, jest dobrze przemyślana i czyta się ją jednym tchem.
Keii - 24-02-2012, 02:32
Temat postu:
Tak mnie zaintrygowało, co to znaczy, że książka ma "charakter poznawczy"?
Riv3n - 24-02-2012, 12:51
Temat postu:
Keii napisał/a:
Tak mnie zaintrygowało, co to znaczy, że książka ma "charakter poznawczy"?

Że można się czegoś dowiedzieć, coś poznać w tym wypadku czegoś o Japonii.
Dembol - 24-02-2012, 20:52
Temat postu:
Zapewne chodziło Ci o charakter edukacyjny.
Riv3n - 24-02-2012, 22:02
Temat postu:
Dembol napisał/a:
Zapewne chodziło Ci o charakter edukacyjny.

Charakter poznawczy to normalne określenie, spotkałem się z nim nieraz. Nie wiem czemu jesteście tak zdziwieni jakbym wam ojca grzebieniem zabił.
Urawa - 28-02-2012, 11:50
Temat postu:
Smocza Franca: Smoki Jesiennego Zmierzchu - miałem ochotę na takie proste, typowe, ale dalekie od salvatorowego emowania fantasy w starym stylu. No i dostałem co chciałem - sprawnie napisana historyjka, bez pretensji do bycia wielką literaturą, ale za to ze sprawnie nakreślonymi postaciami (fajnie widzieć maga, który jest klasycznym neutralem, a nie kolejną kopią praworządnie dobrego Gandalfa czy Elminstera). Przyjemne czytadało, ni mniej ni więcej.
Daerian - 28-02-2012, 13:14
Temat postu:
Ej, Elminster jest bardzo Chaotyczny! (przynajmniej w starych opowiadaniach autorstwa swojego twórcy).
Tabris - 28-02-2012, 21:50
Temat postu:
Urawa napisał/a:
Smocza Franca: Smoki Jesiennego Zmierzchu - miałem ochotę na takie proste, typowe, ale dalekie od salvatorowego emowania fantasy w starym stylu. No i dostałem co chciałem - sprawnie napisana historyjka, bez pretensji do bycia wielką literaturą, ale za to ze sprawnie nakreślonymi postaciami (fajnie widzieć maga, który jest klasycznym neutralem, a nie kolejną kopią praworządnie dobrego Gandalfa czy Elminstera). Przyjemne czytadało, ni mniej ni więcej.

Jeśli zamierzasz dalej czytać książki z serii Dragonlance aut Margaret Weis i Tracy Hickman, to polecam dalsze części kronik: „Smoki Zimowej Nocy” i „Smoki Wiosennego Świtu”. Oraz trylogie Bliźniaków: „Czas Bliźniaków”, „Wojna Bliźniaków” i „Próba Bliźniaków”. Wszystkie te książki trzymają poziom Smoków Jesiennego Zmierzchu. Są jeszcze inne książki tych samych autorów z tej serii, ale najlepiej udać, że one nie... istnieją. Poza tym jeśli chodzi o losy bohaterów, to w Próbie Bliźniaków tak naprawdę wszystko się wyjaśnia i kończy. Przynajmniej dla fanów ;p
Keii - 29-02-2012, 03:19
Temat postu:
Dla mnie wszystko skończyło się na "Smokach Wiosennego Świtu" i gdy zobaczyłem w księgarni książki o bliźniakach, pomyślałem tylko, że niepotrzebnie to doją.
W każdym razie, Grisz, jestem bardzo zaskoczony Twoim postem. Parę lat temu chciałem sobie odświeżyć tę pierwszą trylogię Smoczej Lancy, ale po bodaj 100 stronach nie mogłem tego już czytać. Styl, tłumaczenie (krasnoludowie i elfowie), fabuła i postaci - absolutnie wszystko wydawało mi się beznadziejne, pomimo, że pierwszą styczność z tymi książkami w okolicach gimnazjum wspominam bardzo miło.
Urawa - 29-02-2012, 10:08
Temat postu:
Keii, może to dlatego, że mam do czynienia z angielskim oryginałem - toteż nie muszę się męczyć z radosną tfuroczącią polskich tłumoczy (imiona w rodzaju Riverwind czy Goldmoon też przetłumaczono na nasz język? Aż chciałbym zobaczyć polską wersję "Sturm Brightblade" - Szturmowiec Jasneostrze?). Poza tym, jak napisałem wyżej, miałem ochotę na proste czytadło fantasy, coś w stylu Lodossa. Smocza Franca jest dokładnie tym, niczym więcej.
Easnadh - 29-02-2012, 11:05
Temat postu:
Nie, Grisz, imiona pozostały w takiej postaci, w jakiej były w oryginale, ale właściwie zgadzam się z Keiiem - Smocza Lanca to dość nijaka seria, a jedyną ciekawą postacią tam był chyba Raistlin, resztę miałam ochotę radośnie ubić, każdego w inny sposób. Ale nawet Raistlin był na dłuższą metę troszkę denerwujący, takie emo...
Tabris - 29-02-2012, 11:13
Temat postu:
Urawa napisał/a:
czy Goldmoon też przetłumaczono na nasz język?

W starych kronikach, czy Legendach jej nazwę własną nie zmieniali. Za to w najnowszych częściach Dragonlance: Smoki Upadłego Słońca przetłumaczyli jej imię na Złotą Lunę.
Urawa - 29-02-2012, 11:23
Temat postu:
Easnadh napisał/a:
Nie, Grisz, imiona pozostały w takiej postaci, w jakiej były w oryginale, ale właściwie zgadzam się z Keiiem - Smocza Lanca to dość nijaka seria, a jedyną ciekawą postacią tam był chyba Raistlin, resztę miałam ochotę radośnie ubić, każdego w inny sposób. Ale nawet Raistlin był na dłuższą metę troszkę denerwujący, takie emo...

Trochę winny temu mój znajomy z USA, który polecając mi tą serię, dorzucił, że Laurana to krzyżówka Deedlit z Lelouchem, a póki co widzę raczej klasyczną blondynkę z mieczem. No nic, zapoznam się z trylogią, a na więcej na razie planów nie mam. Mimo wszystko mangowe to trochę jest, całej trójce głównych, męskich bohaterów dorobiono już pairingi, a Tanis powoli składa sobie haremik.

Cytat:
Złotą Lunę.

Oczami wyobraźni zobaczyłem ją z kocimi uszkami księżycem na czole.
Urawa - 08-03-2012, 11:34
Temat postu:
Smocza Franca: Tomik 2
Na początku przeżyłem sporego WTF ze względu na irytującą manierę autorów, polegającą na tym, że coś ważnego się wydarzyło, a oni to streszczają w dwóch - trzech zdaniach. No dobra, rozumiem, że gdyby opisywać wszystko, to zamiast trylogii mielibyśmy pewnie siedmioksiąg, ale bez przesady.
Pomysł ze spairingowaniem Sturma z Alhaną był nawet fajny, natomiast najsłabszym ogniwem tego tomu pozostaje Tanis, emujący już tak, że szkoda nawet gadać. Serio, nie rozumiem, co te kobiety w nim widzą. Brodę? Flint jakoś tak ztetryczał. Caramon w przywiązaniu do braciszka zaczyna wykazywać coś wręcz chorego (vide scena z jaskini, kiedy Tika prawie go zgwałciła, a ten twardo pozostał dziewicą, bo przecież ma Rastlina). No właśnie, magus leveluje się bardzo szybko i pytanie, jak długo ta cała zbieranina będzie mu do czegoś jeszcze potrzebna.
Charakteru nabrała za to Laurana, pod koniec nawet zaczynając być interesującą postacią, ale po tym, co zafundował jej tatuś, miała w zasadzie do wyboru albo szybko dorosnąć albo przywiązać sobie kamień do szyi. Fajnym elementem był cały fragment poświęcony gnomom.
...aha, będę zdziwony, jeśli się w trzecim tomie nie dowiem, że Fizban jest cholernym bogiem...
Tabris - 08-03-2012, 12:40
Temat postu:
Urawa napisał/a:
anis, emujący już tak, że szkoda nawet gadać. Serio, nie rozumiem, co te kobiety w nim widzą. Brodę?

Brodę pewnie widzi Laurana, zresztą dla niej bycie z pół elfem zawsze było intrygujące.
Kitiara natomiast zawsze lubiła dostawać to co chce, a Tanis jest takim fajnym, wahającym się bezbronnym zajączkiem. No i obydwie panny znają go dobrze z lat młodości, więc pewnie stad też takie nim zauroczenie.

Urawa napisał/a:
a początku przeżyłem sporego WTF ze względu na irytującą manierę autorów, polegającą na tym, że coś ważnego się wydarzyło, a oni to streszczają w dwóch - trzech zdaniach.

Też mnie to rozdrażniło, na szczęście później autorzy się już w takie coś nie bawili.

Urawa napisał/a:
Pomysł ze spairingowaniem Sturma z Alhaną był nawet fajny,

No tak tylko, że
Spoiler: pokaż / ukryj
zaraz po tym wątku można się było domyśleć, że autorzy Sturma ukatrupią.
.

Urawa napisał/a:
Caramon w przywiązaniu do braciszka zaczyna wykazywać coś wręcz chorego (vide scena z jaskini, kiedy Tika prawie go zgwałciła,

Taa... ten półgłówek zawsze był nadopiekuńczy w stosunku do brata. Raist zawsze ciężko to znosił ;p
Urawa - 08-03-2012, 12:58
Temat postu:
Cytat:
No i obydwie panny pamiętają go dobrze z lat młodości, więc pewnie stad też takie nim zauroczenie.

Znany z anime przypadek "przyjaciółki z dzieciństwa", z Tanisem w roli btjt, Kitiary jako tsundere i Laurany jako "typowej głównej bohaterki"?
Cytat:
Kitiara natomiast zawsze lubiła dostawać to co chce, a Tanis jest takim fajnym, wahającym się bezbronnym zajączkiem

W tym coś jest. Scena ze "zdejmij mi buty" była tu wymowna. Zresztą, Kitiara sprawia wrażenie dość sensownej postaci, szkoda, że wprowadzono ją tak późno, kiedy już stała się praworządnie zła.
Cytat:
Taa... ten półgłówek zawsze był nadopiekuńczy w stosunku do brata. Rais zawsze ciężko to znosił ;p

Rastlin słusznie stwierdził, że są jednym człowiekiem, podzielonym na dwa ciała. Do jednego poszedł rozum, a do drugiego mięśnie. Niemniej, do tej pory Caramon mi nie przeszkadzał, spełniał w zasadzie stereotyp wojownika. Po prostu to "rozdarcie" między Tiką a Rastlinem wypada nieprzekonująco.

Aha, zapomniałbym w sumie - cały drugi tomik ciągnął do góry Tas, który nabrał trochę oleju, ale nadal pozostaje sobą. Co zaś się tyczy Sturma,
Spoiler: pokaż / ukryj
będę zdziwiony, gdy w świecie, gdzie bogowie wybijają ateistom szyby w oknach, a wskrzeszanie zmarłych jest na porządku dziennym, nie znajdzie się jakiś sposób na jego ożywienie.

Chudi X - 08-03-2012, 22:06
Temat postu:
Mam problem, chciałbym zakupić w ramach prezentu dla kumpla kilka książek z gatunku podróżniczo-przygodowego. Niestety nie znam się na tym zupełnie (nie mój typ książek). Zastanawia mnie, czy bylibyście w stanie polecić coś ciekawego i wartego uwagi. Kilka kryteriów:

- Nic o Tomku Wilmowskim - kumpel przeczytał to wiele razy, ostatnim czasem nawet dałem mu swoje egzemplarze. Książki Juliusza Verna też odpadają.

- Elementy westernu mile widziane, tylko nic Karola Maya. Sprawa wygląda podobnie jak z Tomkiem.

- Nic Kapuścińskiego, kumpel za nim nie przepada.

- Żeby były jakiekolwiek szanse, że spodoba się to osobie dorosłej, wiek 55.

Jakieś sugestie?
Ysengrinn - 08-03-2012, 22:48
Temat postu:
Książki Ossendowskiego wchodzą w grę? Pisze ciekawie, zwykle o podróżach po Dalekim Wschodzie.
Tabris - 09-03-2012, 12:35
Temat postu:
Urawa napisał/a:
Rastlin słusznie stwierdził, że są jednym człowiekiem, podzielonym na dwa ciała. Do jednego poszedł rozum, a do drugiego mięśnie. Niemniej, do tej pory Caramon mi nie przeszkadzał, spełniał w zasadzie stereotyp wojownika. Po prostu to "rozdarcie" między Tiką a Rastlinem wypada nieprzekonująco.

No bo jak on może zabawiać się teraz z Tiką, gdy jego brat może gdzieś cierpieć i szlochać w kąciku? Ale tak w ogóle oboje są od siebie uzależnieni. Raist przez swoje chorowite ciało, cały czas potrzebuje opieki brata, a dla Caramona opieka na bratem jest jedynym sensem w życiu(ciekawe jakby zareagował, gdyby brat nagle zniknął?). Wszystko poświecił dla niego, sprawność we władaniu mieczem nabierał tylko po to by móc go lepiej chronić. No i najważniejsze... jak zapewne zauważyłeś Caramon jest ślepo posłuszny Rastlinowi.
Jest takim jego wiernym pieskiem - i tak go Raist miej więcej przez większość czasu traktuje.


Spoiler: pokaż / ukryj
Urawa napisał/a:
będę zdziwiony, gdy w świecie, gdzie bogowie wybijają ateistom szyby w oknach, a wskrzeszanie zmarłych jest na porządku dziennym, nie znajdzie się jakiś sposób na jego ożywienie.

Owszem pewnie by się znalazł, ale bogowie lubią także gdy ktoś heroicznie ginie za ich sprawę. Lepiej dla nich później zrobić z takiej osoby męczennika, a niż wskrzeszać ;p
Ale nie ma się co martwić bo w trzecim tomie pojawi się nowy, ciekawy rycerz i to "Róży".

Easnadh - 09-03-2012, 13:28
Temat postu:
Tabris napisał/a:
Raist przez swoje chorowite ciało, cały czas potrzebuje opieki brata
E tam. Potem już nie potrzebuje :D
Urawa - 09-03-2012, 13:31
Temat postu:
Easnadh napisał/a:
Tabris napisał/a:
Raist przez swoje chorowite ciało, cały czas potrzebuje opieki brata
E tam. Potem już nie potrzebuje :D

Wczoraj wieczorem, zaczynając trzeci tom doszedłem do tego uroczego fragmentu, z Cynamonem, któremu odbiło i powtarzał tylko "My brother, my brother...". Jezu, jak to dobrze, że tego nigdy nie przerobiono na anime (wyobraźnia podsuwa wizję Carabizona, piszczącego z japońska "onichan... onichan...").

EDIT: animację zrobili, ale Amerykanie. Aua.
Tabris - 09-03-2012, 14:10
Temat postu:
Easnadh napisał/a:
E tam. Potem już nie potrzebuje :D

No przecież nie będę Urawie spolerował ;p

Urawa napisał/a:
Wczoraj wieczorem, zaczynając trzeci tom doszedłem do tego uroczego fragmentu, z Cynamonem, któremu odbiło i powtarzał tylko "My brother, my brother...".

Mi go trochę żal było, bo w sumie co on innego poza opiekowaniem się bratem robił w życiu? Do pracy przecież teraz nie pójdzie ;p. Na pewno odejście Raista jest dość mocnym sygnałem dla niego by w końcu dorosnąć i zjarać się własnym życiem. No, ale niestety pod tym względem Caramon to ciężki przypadek ;p

Urawa napisał/a:
DIT: animację zrobili, ale Amerykanie. Aua.

Widziałem, srednio mi się to dzieło podobało. Jedyną dobrą tam rzeczą dla mnie był Kiefer Sutherland podkładający głos pod specjalistę od Shiraka.
Caladan - 09-03-2012, 16:48
Temat postu:
Tabris napisał/a:
Widziałem, srednio mi się to dzieło podobało. Jedyną dobrą tam rzeczą dla mnie był Kiefer Sutherland podkładający głos pod specjalistę od Shiraka

Po pierwszym odcinku odpadłem. O Dragonlance mogę powiedzieć tyle , że lepiej się czyta jak się jest nastolatkiem. Warto jeszcze przeczytać Legendę o Humie
Chudi X - 09-03-2012, 21:26
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Książki Ossendowskiego wchodzą w grę? Pisze ciekawie, zwykle o podróżach po Dalekim Wschodzie.


Jeśli są to książki w stylu tych autorstwa Kapuścińskiego, to spore szanse, że mogą się nie spodobać.
Tabris - 10-03-2012, 09:41
Temat postu:
Cytat:
Po pierwszym odcinku odpadłem.

Odcinku? Akurat tak się składa, że to jest przecież film.
Ysengrinn - 10-03-2012, 21:53
Temat postu:
Robert Krasowski, Po południu - bardzo ciekawa analiza polityki po 1989 r. Jak pisze sam autor starał się spojrzeć na tamte czasy jeszcze raz, zimnym okiem i korzystając z wiedzy, którą wtedy mieli tylko nieliczni.

Stawia odważne, by nie powiedzieć wariackie, tezy, ale podpiera je na tyle dobrze, że nie można po prostu machnąć na nie ręką i zignorować. Jak sam Krasowski przyznaje - zamierzał napisać książkę o Wałęsie stopniowo niszczącym wszystko, co osiągnął, w miarę jednak jak zbierał i układał informacje coraz bardziej mu ta teza nie pasowała. Wreszcie musiał przyznać, że ocena działań Wałęsy miała się nijak do rzeczywistości i należy ją napisać na nowo. I ta część tez "Po południu" jest pewnie najbardziej kontrowersyjna.
anulka406 - 10-03-2012, 22:12
Temat postu:
Riv3n napisał/a:
Bezsenność w Tokio - Marcin Bruczkowski lekka, dowcipna książka pokazująca życie gajdzina. Książka ma charakter poznawczy, jest publikacją Polaka który spędził w Japonii swoją młodość, jest dobrze przemyślana i czyta się ją jednym tchem.


Zgadzam się, sama bardzo lubię tą książkę. Kiedyś kupię jakąś inną książkę tego autora, najpewniej tą o Singapurze.

Lalka - Bolesław Prus Tak, lektura szkolna... Niedawno ją przeczytałam i muszę przyznać, że bardzo mi się podobała. Przynudnawe fragmenty były o wojnie, bo nie jestem zainteresowana tym tematem, ale ogólnie całość odebrałam pozytywnie. Kiedy czytałam tą książkę, miałam niejako wrażenie, że obcuję z dobrą literaturą, zupełnie inaczej niż w przypadku standardowych czytadeł. Myślę, że jest to jedna z tych lektur, które naprawdę można z przyjemnością przeczytać.
Urawa - 16-03-2012, 10:16
Temat postu:
Dragonlance: Dragons of Spring Dawning
Chyba najsłabszy tom z całej trylogii. Laurana, która na początku wydaje się wreszcie zachowywać jak normalna bohaterka, nagle okazuje się klasyczną blondynką i zostaje sprowadzona do roli typowej "księżniczki do ratowania". Tas zaczyna emować. Caramon jest sierotą, dosłownie. Jednak w emowaniu i powtarzaniu, jaki to on jest biedny i nieszczęśliwy, wszystkich przebija Tanis. Całość kończy się klasycznym "wrzuceniem pierścionka do wulkanu", mało zresztą przekonującym. Co się broni? Rastlin, który wreszcie stał się samodzielną postacią, a nie rzucającym czary dodatkiem do brata (z którym razem tworzyli duet w stylu Pinkiego i Mózga). Kitiara wyrasta do roli chyba najciekawszej bohaterki tomu - choć jej przywiązanie do brodacza wydaje się momentami irytować, to przynajmniej jest konsekwentna - i tylko w finale, gdy objaśnia motywy swojej "zemsty" robi wrażenie, jakby sama usiłowała siebie przekonać, że to co zrobiła, było rzeczywiście takie złe. Fajnie było spotkać starego znajomego z Ravenloft - Sotha.
Tabris - 16-03-2012, 20:02
Temat postu:
Urawa napisał/a:
Fajnie było spotkać starego znajomego z Ravenloft - Sotha.

Tam się z tą postacią zetknąłeś po raz pierwszy? Kojarze co prawda, że był w jednej książce z tej serii, ale tak naprawdę najwięcej na znaczeniu Soth zyskał w Dragonlance. Nawet gra powstała o nim w tym świecie. Grę oczywiście polecam ;p

Urawa napisał/a:
Tas zaczyna emować. Caramon jest sierotą, dosłownie.

Tas zawsze się emocił, taką już miał naturę. Ale i tak
Spoiler: pokaż / ukryj
o wiele mężniej zniósł śmierć przyjaciela nić Caramom zdradę brata.

Urawa - 16-03-2012, 20:09
Temat postu:
Tak, Ravenloft był chyba najlepszym ze światów tego uniwersum, a książki do niego to całkiem sprawne czytadła, więc gdy wychodziły u nas, to i kupiłem zarówno "Wampira z Mgieł" jak i "Rycerza Czarnej Róży", ta druga właśnie traktowała o pojedynku Sotha ze Strahdem von Zarovich.
Co do gry to jednak dzięki, próbowałem grać w tego typu produkcje z Dragonlance, ale jednak nie dałem rady - czas obszedł się z nimi bardzo brutalnie, skutecznie odbierając im grywalność. Acz żałuję, bo w grę z Sothem w roli głównej chętnie bym zagrał.
Daerian - 17-03-2012, 05:43
Temat postu:
Urawa napisał/a:
Tak, Ravenloft był chyba najlepszym ze światów tego uniwersum

Bo ja wiem? Osobiście wolę Planescape i (obecnie) Eberron.
Urawa - 17-03-2012, 14:36
Temat postu:
Tego drugiego nie znam (coś z 4 edycji?), a jeśli chodzi o Planescape, to nie miałem nigdy bezpośrednio do czynienia. Lubię natomiast klasyczną grozę, więc Ravenloft zawsze mi się podobał - poza tym, pierwsza grywalna gra komputerowa w klimacie AD&D, w jaką grałem, to był właśnie "Ravenloft: Strahd's Possesion". Do tego całkiem niezłe książki... Na tle Faerunu, Greyhawku czy Krynnu, Ravenloft wypadał całkiem fajnie.
Ysengrinn - 17-03-2012, 14:55
Temat postu:
Eberron to świat stworzony przez fana, zdecydowanie wybijające się na tle ogólnego dedekowego badziewia. AFAIK klimat high magic, trochę steampunkowy.
Daerian - 17-03-2012, 15:10
Temat postu:
Urawa napisał/a:
Tego drugiego nie znam (coś z 4 edycji?)

Ysengrinn napisał/a:
Eberron to świat stworzony przez fana, zdecydowanie wybijające się na tle ogólnego dedekowego badziewia. AFAIK klimat high magic, trochę steampunkowy.

3 albo 3.5, nie jest to aż takie high magic jak Forgotten Realms, Lanca czy Greyhawk - ba, superpotężni NPC mają dość niskie poziomy jak na DND (15+, bardzo nieliczne 20). Świat to dungeonpunk, czyli połączenia magii i technologii w stylu steampunkowym (samochód napędzany żywiołakiem ognia dla przykładu).


Urawa napisał/a:
Lubię natomiast klasyczną grozę, więc Ravenloft zawsze mi się podobał

Cóż, ja osobiście mam problemy z horrem w systemie, w którym pierwszą reakcją gracza na opis dziwnej, tajemniczej istoty wyłaniającej się ze ściany jest "Turn Undead".
Smk - 17-03-2012, 15:16
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Eberron to świat stworzony przez fana, zdecydowanie wybijające się na tle ogólnego dedekowego badziewia. AFAIK klimat high magic, trochę steampunkowy.


Pfft, fan.
DnD Online również zasuwa na Ebberonie i wychodzi mu to na zdrowie.
Urawa - 28-03-2012, 13:40
Temat postu:
Drew Karpyshin "Darth Bane" - udana historyjka ze świata SW w trzech tomach, z Sithami w roli głównej. Co ciekawe, zamiast psychopatów myślących kategoriami WIELKIEGO ZUA, mamy tu myślących bohaterów - i to głównie tych po stronie kanonicznego zła. Bohaterowie, w części przynajmniej, nie mają też tarczy fabuły, co w sumie cieszy i pasuje do klimatu opowieści, która wyjaśnia, skąd się wzięła "zasada dwóch".
Hisayo - 28-03-2012, 19:54
Temat postu:
NOM! "Dom jedwabny" zaliczony po raz drugi, bo za pierwszym sporo rzeczy przeleciałam. Drodzy ludzie, dlaczego zawsze, no, prawie zawsze, jak ktos pisze o śmierci Sherlocka, to mi się zbiera na głośne i efektowne BAAAAAAAW? Albo to źle świadczy o mnie, albo dobrze o autorach. No w każdym razie mrrrr, rozpływam się. John, dużo Johna, mniej monologów Sherlocka na pół strony, dobrze. Uwielbiam, jak pokazują Holmesa jako człowieka, jednocześnie nie robiąc z niego cieplutkiej kluseczki, a wręcz przeciwnie, zachowują przyjemny balans między Sherlockiem znanym i tajemniczym. Dodatkowo ciekawa intryga, którą w pełni, wydaje mi się, zrozumiałam, i wielkie BUM na końcu, kiedy dowiadujemy się, co to jestem ten Dom Jedwabny. Powiem, że od tej wstążeczki na chłopcu zaczęło mi coś świtać, że dlaczego chłopiec, co on im...?, ale całości się nie domyśliłam. Co mnie rąbnęło najbardziej w jakieś pięć minut po skiończeniu lektury: Mycroft. Ygh, proszę, niech to nie będzie tak, jak ja myślę, że jest. Prosz.

Ale: na początku mamy scenę z Sherlockowym czytaniem myśli i John jest zaskoczony. Tak samo zaskoczony, jak w innym opowiadaniu... Więc albo Horowitz się kropnął, albo John ma sklerozę. A propos Horowitza, Boże, jaka cudna okładka ♪
Urawa - 26-04-2012, 11:54
Temat postu:
Jarosław Spyra "Ayacucho 1824"
Uwielbiam, po prostu uwielbiam czytać o tych fragmentach historii, o których nie mam zielonego pojęcia. Dlatego wybaczam książce, że jest jednym wielkim offtopem - fragment poświęcony tytułowej bitwie to ledwie 20 stron z nieco ponad 300. Większość zajmuje bowiem opis całego procesu wyzwalania się koloni hiszpańskich w Ameryce południowej - i ten jest naprawdę ciekawy, zwłaszcza, że opisano całość z z szerokiej perspektywy, nie zapominając o tym, co działo się w Europie. Owszem, jak zwykle w "Historycznych Bitwach" skopane edytorsko są mapy (czytam tą serię od prawie 20 lat i nic się nie tu zmieniło), a wybór zdjęć - dość przypadkowy, za to sama książka - arcyciekawa. Fajnie, że autor zadbał też o polonica, nawet jeśli niezbyt dla nas chlubne. To druga książka z tego cyklu poświęcona Latynosom, którą w ostatnich miesiącach przeczytałem (pierwszą była "Wojna Paragwajska 1864-1870") i obie mogę uznać za udane. Mogliby się teraz Azją zająć, bo tu niestety ta seria ma mocne braki.
Mai_chan - 27-04-2012, 02:36
Temat postu:
Przed chwilą skończyłam "Kosogłosa", finalną książkę trylogii "Igrzyska śmierci" (Hunger games) Suzanne Collins. Dawno się tak nie spłakałam nad książką. Na pewno nie w tym roku, w poprzednim raczej też nie.

Diabelnie dobra trylogia. I to właściwie tyle, co jestem w stanie w tej chwili powiedzieć.
Tabris - 27-04-2012, 11:32
Temat postu:
Mai_chan napisał/a:
Diabelnie dobra trylogia. I to właściwie tyle, co jestem w stanie w tej chwili powiedzieć.

Czyli warto się z tym dziełem zapoznać? Cóż od dłuższego czasu przymierzam się do tej trylogii.
Ysengrinn - 27-04-2012, 18:18
Temat postu:
Biorąc pod uwagę godzinę posta Maieczki sądzę, że zdecydowanie warto.
Mai_chan - 27-04-2012, 19:11
Temat postu:
Trylogia ta ma szansę zostać "nowym Twilightem" - będzie całe stado nastolatek wzruszających się, jakie to głębokie i cudowne i przekrzykujących się w kwestii z kim główna bohaterka powinna się zejść ("Team Peeta!" "Team Gale!"). W przeciwieństwie jednak do Twilighta faktycznie ma coś do zaoferowania - ciekawe i wiarygodne postaci, rozbudowany świat i - moim przynajmniej zdaniem - trafny opis społeczeństwa, ładnie pokazujący absurdy nie tylko tego wyimaginowanego świata, ale i tego rzeczywistego.

Ponadto jest przynajmniej kilka momentów naprawdę rozdzierających serce.
GoNik - 27-04-2012, 19:21
Temat postu:
Dodajcie do tego jeszcze: trójpak kupiła w niedzielę, a zajęć nie miała tylko w poniedziałek. Trójpak stoi teraz u nas na półce :D


Ja kończę tom pierwszy i zamiatam kapeluszem przed ekipą filmową.
Świetnie dobrani aktorzy - pierwszy, krótki opis Peety - "whoa, fits!". Charaktery postaci w zasadzie bez żadnych zmian w stosunku do książki. Poza Haymitchem, bo jednak zataczający się całkiem przystojny cham wypada na ekranie znacznie lepiej od rzygającego pod siebie chama z mięśniem piwnym...

Pominięte zostały tylko fragmenty wewnętrznych monologów Katniss oraz te elementy świata, które trudno by było wyjaśnić na ekranie w jakiś sensowny sposób, nie każąc postaciom prawić sobie nawzajem wykładów o oczywistościach.
Na przykład historia powstania kosogłosów - ewidentnie rzecz znana wszystkim, dobrze przedstawiona w książce we wspomnieniach bohaterki, w zasadzie nie do wepchnięcia w film.



Nie wpadłabym na to, że tak dobrze może się czytać powieść pisana w pierwszej osobie, w czasie teraźniejszym (tłumaczom należą się osobne pochwały za podołanie wyzwaniu). Całkowicie rozumiem ten straszliwy hype, chlubny przypadek dobrej książki przełożonej na bardzo dobry film. Poza tym świetnie czyta się po obejrzeniu filmu - łatwiej wyobrazić sobie pewne rzeczy, zwłaszcza kiedy film jest zgodny z książką do tego stopnia.
shugohakke - 27-04-2012, 23:50
Temat postu:
Niuch via Snuff
Zdarzyły mnie się ostatnio jakieś okazje i dostałem nowego Pratchett'a. Jak to Dysk przeczytało się momentalnie i muszę przyznać, że bywał zaskakujący. Goblins can be kinda cute imho. Choć za wadę uznałby zbyt duże stężenie Vimesa, ja wiem, że w strażowych Dyskach Kapitan/Komendant/Diuk/Dyżurny jest zawsze główną postacią pierwszoplanową, ale Snuff ma zwyczajnie zbyt mało wątków pobocznych, chociaż nie... wątki są i to całkiem ciekawe. Ma raczej za mało scen podocznych. O ile Vimes jest postacią, która budzie u mnie pozytywne odczucia to tutaj było go zwyczajnie za dużo.

Co ciekawe momentami wydawało mi się, że sam język i struktura zdań jakoś się nie klei. Może ja się starzeję i nie umiem wychwycić od razu sensu zdania, ale czasem musiałem je czytać po trzy razy, żeby odgadnąć ich znaczenie. Nie były to częste przypadki, ale pierwszy raz spotykam się z takim odczuciem przy czytaniu Pratchett'a.

Poleciłbym tym, którzy lubią Dysk, ale... chyba nie muszę ^^
GoNik - 28-04-2012, 01:10
Temat postu:
Tak wracając na moment do Hunger Games, bo właśnie doszłam do połowy drugiego tomu, a niektórzy docenią dowcip:

puchate, złociste WIEWIÓRKI DEMONY TEGO LASU, polujące stadnie.

Herp derp.
Zawyłam boleśnie i mam teraz wyraz totalnego zidiocenia na twarzy.




(A Niuch dobry był i w ogóle nie przeszkadzało mi skoncentrowanie tylko na Vimesie. Całkiem miła odskocznia od standardowego prowadzenia przynajmniej kilku wątków jednocześnie, w dodatku razem z Samem zawsze występuje Sybil, a Sybil to cud-kobieta. I Wilikins, nie należy zapominać o Wilikinsie. Oraz więcej niż zwykle zahaczeń o sprawy teoretycznie niepasujące do świata fantasy.)
shugohakke - 28-04-2012, 01:24
Temat postu:
Każdy lubi to, co lubi ^^ Gethy na ten przykład.
Ale mnie zawsze najbardziej zachwycał u Pratchetta ogromny korowód postaci biegnący przez każdą książkę (no może nie każdą), więc skupienie się na jednej mniej mnie kręci. Chętnie przeczołgałbym się kilka stron po goblińskich tunelach, przyjrzał scenie z udziałem lorda Rusta juniora (lub jeszcze lepiej jego rodzeństwa), czy poczuł jak, pod wpływem pewnych intrygujących okoliczności, może zmieniać się Fred Colon. Lubię jak akcja skacze tu i tam.
Mai_chan - 28-04-2012, 11:35
Temat postu:
GoNik napisał/a:
Poza Haymitchem, bo jednak zataczający się całkiem przystojny cham wypada na ekranie znacznie lepiej od rzygającego pod siebie chama z mięśniem piwnym...


Nawiasem mówiąc, patrząc na wydarzenia z trzeciego tomu, w szczególności na rolę Katniss, upiększenie Haymitcha na rzecz wielkiego ekranu staje się tak trochę ironiczne. Kwestia mediów w książce = pure win.
Sasayaki - 12-05-2012, 12:39
Temat postu:
Mai, Gonik... nie lubię was!

Po przeczytaniu waszych wrażeń sama sięgnęłam po Igrzyska Śmierci i teraz muszę wytrzymać do poniedziałku, aż znajdę się w pobliżu sensownej księgarni by się zaopatrzyć w dalsze części (´A`。)
Smk - 12-05-2012, 13:36
Temat postu:
GoNik napisał/a:
Tak wracając na moment do Hunger Games, bo właśnie doszłam do połowy drugiego tomu, a niektórzy docenią dowcip:

puchate, złociste WIEWIÓRKI DEMONY TEGO LASU, polujące stadnie.

Herp derp.
Zawyłam boleśnie i mam teraz wyraz totalnego zidiocenia na twarzy.



Oplułem monitor siedząc w knajpie uczelnianej. Lud się patrzy na mnie z wyrzutem.
Joke, on so many levels >D
Cepelia - 12-05-2012, 16:03
Temat postu:
Skończyłam przed momentem Japoński wachlarz J. Bator.
Przed przystąpieniem do lektury naczytałam się na jednym z portali recenzenckich, że "znawcy" a zwłaszcza kadra japonistów strasznie wiesza psy na tej książce. Że niby jest wybiórcza i przekłamana, i to zupełnie nie tak jak tam napisane itd.
Szczerze mówiąc, po skończonej lekturze zupełnie nie rozumiem co konkretnego mają do zarzucenia treści.

Ok, jest wybiórcza. Ależ to jest powiedziane jasno i wyraźnie na pierwszej stronie: to ma być wizja osobista i subiektywna a autorka skupia się na tym co zwróciło jej uwagę. To, że ktoś podchodzi do tego jakby to miało być naukowe opracowanie mimo uprzedzenia na wstępie, to już wynik niezrozumienia założeń autorki.

Kolejny zarzut: wybiórczość może zafałszowuje obraz Japonii i może zniechęcić nieobytego czytelnika. Tu często przytaczany przykład fragmentu o mandze, w którym autorka pisze wyłącznie o hentaiach. No ale gdzie niby jest napisane, że to jest jedyny gatunek mangi wychodzący w Japonii. Siłą rzeczy w relacji na 350 stron Bator nie mogła opisać wszystkich gatunków, a i na hentaiach skupia się tylko z perspektywy jak taka lektura wpływa na liczbę przestępstw na tle seksualnym. A i wysnute wnioski są zdecydowanie optymistyczne.

No i na koniec: perspektywa feministyczna i język z dziedziny gender. To podejrzewam drażni bardziej męskich czytelników. I tu wracamy do podkreślonego na wstępie subiektywizmu. Dla mnie to całkiem naturalne, że antropolog, specjalistka od gender studies skupi się bardziej na bliskich jej tematach niż na życiu politycznym czy geografii kraju. Koniec końców to nie ma być przewodnik turystyczny.

Do tego dochodzi jeszcze aspekt formalny: naczytałam się sporo relacji książkowych bądź blogów na temat Japonii. I na tle, za przeproszeniem, chłamu w stylu "kyaa, automat z napojami w puszkach; OMG w Japonii są Japończycy; WTF jak można mieć więcej niż jedną linię metra", książka Bator stoi na wysokim poziomie językowym. Czy mam rozumieć, że przy polskim poziomie czytelnictwa użycie w tekście słów "dekapitacja" i "pandemonium" sprawia, że język jest niezrozumiały? Mnie osobiście styl i poczucie humoru autorki urzekły. To, po prostu, dobrze się czyta.
Oczywiście pomijając rażące literówki w stylu "Tanizaki Junichiro umieściła" (taa, to on kobietą był?), ale o to obwiniam korektę.

Ufff. Musiałam dać upust irytacji na czepialskie recenzje w internecie ;)
Urawa - 26-05-2012, 12:10
Temat postu:
Hurtem:
"Star Wars: Maska Kłamstw" - dość słabe, ale dowodzące aż nazbyt wyraźnie, jak marnym politykiem był Valorum. Nie dziwi, że Palpatine grał nim jak chciał.
"Star Wars: Darth Moul" - nigdy nie przepadałem za tym typkiem, a powieść dowodzi tylko, że to był prymitywny berserker. Na dodatek, mimo starań bohaterów, boleśnie przewidywalne zakończenie, cholernie japońskie zresztą.
"Star Wars: Planeta Życia" - ok, to mogło być nawet niezłe, bo łączy czasy starej republiki z wydarzeniami które rozgrywały się wiele, wiele lat później. Problem w tym, że książka przegadana, zaś akcja to ostatnie czterdzieści stron.
"Star Wars: Poza Galaktykę" - taaaak, to jest to. Jeden z najlepszych starwarsowych autorów - Timothy Zahn, do tego wprowadzenie na scenę bohaterów, którzy dopiero w czasach imperium mieli odegrać ważne role - Thrawna (jeden z moich starwarsowych ulubieńców) i Jorusa C'Baotha. Dla fanów najlepszej chyba książkowej opowieści z tego cyklu, czyli trylogii Thrawna, rzecz absolutnie obowiązkowa.
vries - 11-06-2012, 09:03
Temat postu:
Baccano: 1705 The Ironic Light Orchestra - W zasadzie moja trzecia przeczytana od początku do końca książka z serii. Japończycy mają dziwną tendencję do pisania cieniutkich broszurek, bo skończyłem w jeden wieczór. Akcja dzieje się w szkole dla alchemików jeszcze przed słynną wprawą na statku.
Dostajemy Elmera. O ile Elmer C. Albatross w "Dzieciach z butelki" był strasznym trollem, to tu jego trollowanie przechodzi wszelkie pojęcie. Huey zapewne pobierał u niego starannie lekcje. Tym czasem sam Huey jest EMO. I to bardzo. Nienawidzi świata i życzy śmierci lub co najmniej nieszczęścia wszystkim bez wyjątku. Do tego dostajemy Esperanzę C. Boroniala, który jest miłośnikiem kobiet. Kocha w kobietach wszystko i nie widzi poza nimi świata. I jest arystokratą o wyglądzie kretyna (zresztą sporo w jego zachowaniu świadczy, że nie tylko wyglądzie). No i na dokładkę dostajemy Monikę, która jest zakochana w emo-kidzie, oznajmiła mu swoją miłość (co nasz Huey uważa za dość kłopotliwe i zwleka z odpowiedzią w nieskończoność) i stalkuje go nieprzerwanie. Innymi słowy dostajemy bandę chorych na głowę wariatów. A jak wiadomo psychole to sama esencja serii i sprawiają, że książka jest dużo lepsza niż początkowe pozycje. Jeśli komuś się podobało anime powinien koniecznie sięgnąć.
shugohakke - 23-06-2012, 15:12
Temat postu:
Co idzie pierwsze to odkryłem, że mając przed sobą coś wielkiego do przeczytania, a nie będąc w pełni sił i chęci warto wrzucić coś na "rozgrzewkę".
"Grę o tron" zaczynałem od kwietnia i jakoś zacząć nie mogłem, a wystarczyło spędzić wieczór z Agathą i kieszeniami pełnymi pewnego zboża i już wciągnąłem połowę Martina (który notabene poważnie mnie rozczarowuje, ale skończę pierwszy tom i wtedy ocenię całość).
No, ale nie o tym miałem. Mój drogi brat czytuje ostatnio wspominane "Igrzyska Śmierci". Może i się za nie zabiorę (choć podchodzę jak do jeża), ale w międzyczasie podróżując siedem godzin samochodem znalazłem w GW pewien "artykuł" na ich temat. W sumie powinien być w dziale Humor, ale polecam, bo, mimo pobieżnej znajomości lektury, ubawiłem się tęgo.
Proszę.
Smk - 23-06-2012, 18:16
Temat postu:
<sesja> W ramach prokrastynacji przeczytałem prequele do Diuny.

Wszystkie.

Ciurkiem.

Nastawiony na totalne dno, muł i skałę macierzystą trafiłem na solidnie odwalony kawał literackiej roboty - ot, rzemiosło.
Traktując całość jak expanded universe gwiezdnowojenne nawet fakty odbiegające od kanonu były do strawienia.

Fajny fanfik, tego.
</sesja>
Urawa - 23-06-2012, 18:29
Temat postu:
Dragon Age: Utracony Tron - łojojojoj... akcja jak w grze komputerowej. Idziemy tu, robimy quest, zdobywamy kolejnego członka drużyny, pokonujemy bossa, idziemy tam... Najgorsza jest metafora głównego bohatera. Maric przez 2/3 knigi to btjt, a nagle pod koniec transformuje się w badassa. Jego kumpel, Loghain, wyciągnięty z lasu brudas ma takiego power upa, że niemal błyskawicznie zostaje dowódcą armii. I jeszcze spotkana za zakrętem armia krasnoludów, która przypadkiem przyłącza się do bohaterów. Cała książka pachnie serem, bo tłumacz niedojda pozostawił wszędzie w języku polskim angielskie "sir", aj waj!
Asthariel - 23-06-2012, 18:46
Temat postu:
Nie czyta się książek na podstawie komputerowych erpegów. Nigdy.

A żeby nie offtopować, czytam drugi tom Pana Lodowego Ogrodu, i podoba mi się równie mocno, jak kilka lat temu - nie jest genialny jak tom pierwszy, ale wciąż jest bardzo dobry, nie rozumiem, czemu ludzie tak jeżdżą po tej książce... Znaczy wiem - Cyfral, ale to nie jest aż tak wielki problem.
Urawa - 23-06-2012, 19:33
Temat postu:
Asthariel napisał/a:
Nie czyta się książek na podstawie komputerowych erpegów. Nigdy.

Nie tylko komputerowych, książki dopisywane do zwyłych RPGów też niezmiernie rzadko pretendują do miana literatury wielkiej.
Ale po ten tytuł sięgnąłem z bardzo konkretnych powodów - w grę nie grałem i zapewne w przewidywalnej przyszłości nie zagram, ciekaw zaś byłem realów świata, które miał być rzekomo inspirowane martinowym podejściem do fantasy. To jednak, co dostałem, równie dobrze mogłoby pojawić się w bajkach o Drizzcie.
GoNik - 23-06-2012, 19:53
Temat postu:
Asthariel napisał/a:
Nie czyta się książek na podstawie komputerowych erpegów. Nigdy.

Źle.
Książki na podstawie komputerowych erpegów czyta się dla fluffu.

Jeśli ktokolwiek oczekiwał po tej powieści czegoś więcej niż radośnie durnej retrospekcji i pożywki dla fangirli, to szczerze i z całego serca mu współczuję, bo zawiódł się mniej więcej tak, jak Grisz :D

Za to traktowana właśnie jako uzupełnienie lore i bonus do fangirlowania sprawdza się świetnie - tak, pod względem językowym jest biedna okropnie, fabularnie gorsza chyba nawet od samej gry... Ale czytała mi się gładko, poza tym ładnie pokazuje, że Maric był pierwszej wody skurwielem.
Cepelia - 30-06-2012, 17:19
Temat postu:
Post z cyklu "Fajną książkę przeczytałam. Chyba fajną..."

Ogień i krew: Historia Ameryki Łacińskiej J. Ch. Chasteen - siłą rzeczy bardzo skrótowe (ok 250 stron) opracowanie dziejów Ameryki Południowej od Kolumba do współczesności, przy czym nacisk położony jest na okres po uzyskaniu niepodległości.
Książka lekko i zrozumiale napisana, może być przyjemną lekturą dla osób które mało lub wcale nie orientują się w temacie, a chcą się dowiedzieć jak doszło do tego, co się tam dzieje obecnie.
Jedno "ale": brak obiektywizmu. Książka ma odchyły ideologiczne: jest wyraźnie antyamerykańska. Co prawda USA wyjątkowo napaskudziły w tamtych rejonach, ale problemom wewnętrznym autor poświęca nieproporcjonalnie mało uwagi.
Choć mi akurat taka perspektywa przypadła do gustu :)
Silla - 01-07-2012, 13:58
Temat postu:
Wczoraj skończyłam Dobry, zły i nieumarły K. Harrison. Jeśli nie ma się wygórowanych wymagań i nastawia się na czystą rozrywkę, to książka sprawdza się znakomicie. Ot, takie całkiem fajne czytadło urban fantasy, idealne, żeby się odmóżdżyć po męczącym dniu. Obawiałam się trochę, że wątek miłosny się rozlezie na 90% powieści i będzie z tego jakieś paranormalne romansidło, ale na całe szczęście autorka ograniczyła go do minimum, a i to minimum jest całkiem zjadliwe. Koncepcja świata całkiem fajna, bohaterowie (z jednym wyjątkiem), sympatyczni, akcja nie stoi w miejscu i ciągle coś się dzieje. W moim osobistym rankingu daję 6/10.

Jedyny minus to to, ze tomów jest ogólnie z 10, a na polskim rynku wyszły zaledwie 3 -_- I oczywiście tego 3 nie ma w bibliotece, smuteczek :<
Ysengrinn - 07-07-2012, 17:04
Temat postu:
W sumie nie opisałem wrażeń z Krakena Chiny Mieville'a.

Książka jest świetna, klimatyczna i wciąga jak ruchome piaski... do momentu, w którym autor powie co miał powiedzenia, czyli gdzieś w 1/5 długości. Potem zostaje już tylko parada mniej lub bardziej psychodelicznych pomysłów i opisywanie świata, owszem, szalonego i momentami pomysłowego, oraz dzikie szamotanie fabuły, która grzęźnie w tym całym bagnie i przez kilkaset stron nie rusza do przodu ani o krok.

Krótko mówiąc - taki lewacki Dukaj, tylko z tentaklami.
Smk - 23-07-2012, 15:52
Temat postu:
Captain Vorpatril's Alliance Lois McMaster Bujold

W jednym zdaniu: Ivan, you idiot.

W rozwinięciu - autorka ewidentnie wróciła do formy po takim sobie Cryoburn. Jest wrednie, szybko, romantycznie i wogóle. Czyli typowo dla serii.
Wiewiór - 25-07-2012, 13:24
Temat postu:
W poszukiwaniu dobrej lektury zawiało mnie do Ępiku, żeby popatrzeć co tam mają. Przez całkowity przypadek, sugerując się tylko okładką złapałam cykl o Mercedes Thompson. Po skończeniu pierwszego tomu POBIEGŁAM po kolejne tomy i uzależniłam się od nich na tydzień. Tyle się mniej więcej czyta 4 wydane dotąd tomy.

Genialnie opracowany świat i mocno zarysowane sylwetki bohaterów, którym się nagle charakter nie zmienia, bo tak autorce wygodniej. Przygody lekko traumatyczne, ale jak sama bohaterka mówi: "Wampiry to naprawdę paskudni nieumarli, a wsiadanie do samochodu ze zdenerwowanym (przestraszonym) wampirem to samobójstwo. Ja nie chcę!"
W okolicy biegają jeszcze inni nieludzie i wilkołaki przepakowane testosteronem. Główna bohaterka jest kojotołakiem i co najpiękniejsze, ma pełną świadomość, że znajduje się raczej w dolnej części łańcucha pokarmowego istot z którymi ma trochę problemów. Seria jest przemyślana, każda przygoda pociąga pewne konsekwencje i nic nie dzieje się bez przyczyny. a przy okazji jest trochę niewymuszonego humoru i naprawdę dobra akcja. Chcę więcej!
Easnadh - 26-07-2012, 08:19
Temat postu:
A ty wiesz, że ta seria ma nawet własny temat u nas na forum? xD

Ale fakt, strasznie fajne czytadło. Największą zaletą serii jest chyba główna bohaterka, która jest bardzo konkretną kobitką i niesamowicie wybija się na tle plączących się aktualnie po książkach życiowych niedorajd; co ciekawe, jest przy tym całkowicie świadoma własnych słabości i ograniczeń. I jest mechanikiem, na litość bogów, to był strzał w dziesiątkę! Wilkołaki są tak MENSKIE że aż strach, ale ujdą (chociaż upchnięcie tam wilkołaka-geja wydawało mi się trochę wymuszone), powiedzmy, że autorka stara się jak najmocniej wpasować w prawa przyrody, gdzie tylko silni mają szansę przetrwać, a wilkołaki to w sumie takie wilki na dwóch nogach, nie... (Nie znam się, trzeba by spytać forumowych kynologów, ale wydaje mi się, że autorka faktycznie musiała trochę posiedzieć nad fachową literaturą, bo to się całkiem trzyma kupy.) Znacznie lepiej i naturalniej prezentował się wampir, moim zdaniem, był zabawny.
GoNik - 26-07-2012, 08:48
Temat postu:
Easnadh napisał/a:
Znacznie lepiej i naturalniej prezentował się wampir, moim zdaniem, był zabawny.

Wampir jest absolutnie cudowny między innymi dlatego, że nikt z bohaterów do końca nie wie jak się wokół niego zachować. Wilkołaki - spoko, wychowaliśmy się z wilkołakami, wiemy, że to tylko napakowane po uszy testosteronem samce i w razie problemów można sprać je mentalnie po pyskach. Z kolei wampir... Na pewno coś knuje, ale jakiś taki za miły jest!
Irian - 26-07-2012, 10:04
Temat postu:
No dobra, ja zawsze podchodzę z pewną taką nieśmiałością do polecanych książek, ale przekonałyście mnie... Pożyczcie! :D
BOReK - 26-07-2012, 10:47
Temat postu:
Naruszę temat wtrętem inforgraficznym.
GoNik - 26-07-2012, 10:50
Temat postu:
BOReK napisał/a:
Naruszę temat wtrętem inforgraficznym.

Straszliwy suchar, ale: tl;dr
BOReK - 26-07-2012, 11:00
Temat postu:
tl;dr w temacie o książkach, wyborne. >]
Wiewiór - 26-07-2012, 11:39
Temat postu:
Eaś, nie wiedziałam, dawno mnie tu nie było się dopiero rozglądam, ale widzę, ze temat mocno stary i umarnięty. Dzięki!
Sebaar - 26-07-2012, 18:48
Temat postu:
Samurajowie i sacrum
Książka ta porusza kwestie zaangażowania samurajów w najważniejsze religie Japonii, shinto i buddyzm, po związki z konfucjanizmem, chrześcijaństwem i religią ludową. Podejmuje ważkie tematy, takie jak zen i sztuki walki, nowożytny militaryzm, kult miecza, tradycja krwawej pomsty, zwyczajowe samobójstwa, harakiri i etos pilotów kamikadze.

Ogólnie całkiem dobrze się czyta, merytorycznie stoi na wysokim poziomie. Gorąco polecam tą książkę osobą które interesują się Japonią w szerszym zakresie.
Cepelia - 26-07-2012, 22:16
Temat postu:
Sebaar napisał/a:
Samurajowie i sacrum


Właśnie mi dziś przyszła paczka z tym :D
Informacja dla fetyszystów głaskania kartek: papier kredowy.
Na pierwszy rzut oka wygląda na to, że seria Ex Oriente pracuje nad prezencją. Mam nadzieje, że merytorycznie się nie zepsuje.

Edit 28/07:

Yoshiwara: Miasto zmysłów Ethel i Stephen Longstreet
Mam mieszane odczucia. Niby merytorycznie wyczerpujące opracowanie: autorzy wychodząc od kolekcji XIX wiecznych drzeworytów, próbują zgłębić historię i zwyczaje tytułowej dzielnicy. Przynajmniej tak twierdzą we wstępie. Jednocześnie zabezpieczają się przed ewentualną krytyką, zaznaczając, że opracowanie nie pretenduje do miana naukowego. I dobrze, że od razu to przyznają, bo na pierwszym planie są zdecydowanie informacje o charakterze sensacyjno-plotkarskim.

Informacji na temat dzielnicy i życia mieszkanek jest naprawdę sporo jak na niewielką objętość książki. Do tego sporo tekstów źródłowych: zwłaszcza relacji obcokrajowców przerażonych zgnilizną moralną Japończyków, trochę klasyki (Saikaku, Sei Shonagon - aczkolwiek uznanie Zapisków spod poduszki za podręcznik miłości dla kurtyzan wygląda na lekkie nadużycie) i liczne reprodukcje drzeworytów (niestety tylko czarno-białe).

Zresztą urażona moralność purytańska wyziera nie tylko z relacji podróżników: podobny styl wypowiedzi przyjęli autorzy. Przy czym książka powstała w 1970 a to może być niepozbawione znaczenia jeśli chodzi o styl nieskrępowany poprawnością polityczną. Przykładowe określenia: homoseksualizm = perwersja, zboczenie, dewiacja; prostytucja = rozpusta, grzech i tak dalej w stylu wypowiedzi rodem z forum gazety.pl

Jak wspominałam informacji jest sporo, pochodzących z różnych źródeł i niestety drażni niekonsekwencja autorów. Głównie chodzi o sprzeczne informacje w poszczególnych rozdziałach na temat różnicy między gejszą a kurtyzaną. W jednym rozdziale jest, że oczywiście gejsza z prostytucją nie ma nic wspólnego, w innym są wrzucone do jednego wora, w kolejnym znów, że gejsza była prostytutką po godzinach... Nie obchodzi mnie, która wersja jest prawdziwa, ale mogli by się zdecydować na jedną.

Ogólnie + za bogactwo informacji; - za styl moralizatorski i chaos.[/i]
moshi_moshi - 29-07-2012, 17:45
Temat postu:
Skończyłam Księgę cmentarną Neila Gaimana i mam kaca poksiążkowego, zdecydowanie chcę więcej bohatera, Silasa i duchów. Rzecz nie dość, że świetna literacko (acz widać, że przeznaczona dla trochę młodszego odbiorcy), to jeszcze wspaniały materiał na film. Bogowie, jak ja bym chciała to zobaczyć na ekranie! *___________*
Melmothia - 29-07-2012, 18:40
Temat postu:
Moshi, prawda? To jest tak krótkie, a jednocześnie tak dobre, że po zakończeniu pozostaje tylko niedosyt (nie chodzi o samą historię, ale o to, że się chce więcej przygód bohaterów, tak jak napisałaś - więcej Silasa! Więcej Nika!). Zabierając się do czytania nie spodziewałam się, że ta książka będzie taka dobra. Ja po jakimś czasie chyba przestałam odczuwać, że jest przeznaczona dla młodszego odbiorcy, bo nie pamiętam, żeby mi to chociaż odrobinę przeszkadzało, podczas gdy cykl "Zwiadowcy" Johna Flanagana musiałam przerwać po kilku tomach, bo nie mogłam znieść tego stylu (mimo również ciekawych postaci, trochę tylko uproszczonych i czasami zachowujących się nielogicznie).
moshi_moshi - 29-07-2012, 20:02
Temat postu:
Prawda. W ogóle lektura na jeden wieczór, totalnie wciągająca, z przesympatycznymi postaciami, ale nieprzesłodzonymi. Bo w sumie, jak sie przyjrzeć, to Nik bardzo niepedagogicznie obchodził się ze swoimi wrogami/ ludźmi, którzy jakoś tam mu podpadli. I ta jego urocza maniera - mówił tak, jak nauczyły go duchy, z cudownym nalotem minionych czasów, plus powaga chyba nieświadomie przejęta od Silasa. Niby bohaterowie nie rzucali żartami na prawo i lewo, ale czarny humor tak uroczo sączył się z każdej sceny. Uznaję wyższość Księgi nad Koraliną, którą też cenię i uważam za dobrą lekturę. I podobnie jak tobie, odbiorca docelowy, w ogóle mi nie przeszkadzał - znaczy, Gaiman pisze w tak fajny, inteligentny sposób, nie upraszcza niczego, że trudno się do czegos przyczepić. Zresztą, książkę porwał mi tata i po lekturze stwierdził, że jest świetna, mimo iż z literatury młodzieżowej czytał głównie Tolkiena i cykl o Potterze. Więcej!
shugohakke - 29-07-2012, 20:49
Temat postu:
A mnie raczej wadziła grupa docelowa, bo Księga jak to Gaiman ma mega pomysł, super świat i... scenariusz na poziomie słabej literatury bardzo młodzieżowej (co owocuje dużą fimowością, tak poza wszystkim).

A swoją drogą kończę Starcie Królów i muszę przyznać, że jest zdecydowanie lepsze od AGoT'a. Wciąż jednak stężenie seksu i przemocy oscyluje na poziomie perwersyjnego fanservice'u, co w dużym stopniu psuje przyjemność lektury. Nie mniej jednak postaci powoli przestają być papierowe (z naciskiem na powoli).
Silla - 29-07-2012, 21:47
Temat postu:
A ja sobie powolutku molestuję Synów Boga Lachlana. Jestem na 133 str. i póki co szału nie ma, uszu nie urywa. Może potem się rozkręci. Za to wybitnie denerwuje mnie zwyczaj tłumacza, który prawie w co drugim zdaniu wciska 'atoli'. No co za dużo, to niezdrowo...

Prószyński szumnie oznaczył tę serię wydawniczą "prawdopodobnie najlepszymi książkami na świecie". Zaczynam w to mocno wątpić, bo to już druga, którą czytam z tej serii i która w ogóle mnie nie wciągnęła. Albo mam za wysokie wymagania.
Cepelia - 01-08-2012, 19:55
Temat postu:
Putin: Człowiek bez twarzy Masha Gessen

Książka reklamowana jako biografia ale kontekst polityczny i społeczny jest dość rozbudowany, zwłaszcza ostatnie dziesięciolecie. Czyli idealna dla osoby takiej jak, która śledzi bieżące wydarzenia jak ją najdzie ochota. Podejrzewam, że dla kogoś kto uważnie przyglądał się polityce rosyjskiej, książka nie będzie odkrywcza ani nie wzbogaci wiedzy.
Część typowo biograficzna, typowe "życie i twórczość", często schodzi na dalszy plan, podczas gdy autorka rozpisuje się na temat bohaterów kolejnych afer (Gusiński, Litwinienko, Chodorowski itd.) lub bieżących wydarzeń. Oczywiście po przedstawieniu szerokiego kontekstu, autorka tłumaczy co miał do tego Putin, aczkolwiek czasem jest to jeden malutki akapit.
Językowo: dobrze, nawet bardzo. Napisane lekkim, nieuciążliwym stylem, bez nadętej naukowej bufonady.

Jakby ktoś był zainteresowany: przypadkiem natrafiłam w "Polityce" na wywiad z autorką
Mniej więcej daje pojęcie o treści książki.
Ysengrinn - 07-08-2012, 21:13
Temat postu:
Czas silnych istot Marcina Przybyłka - zaciekawiony ciekawymi panelami na Avangardzie sięgnąłem po książkę tego pana, mimo iż generalnie nie przepadam za SF, a tym bardziej za tematyką gier i wirtualnej rzeczywistości, na jakiej skupiało się to uniwersum. Na szczęście okazało się, że cykl zdążył ewoluować i na etapie CSI (lol, jaki akronim) opowiadał już nie tyle o gamedecu, detektywie ze świata gier, ale o epickim wojowniku, służącym Imperatorowi Ludzkości, choć tak trochę na pół gwizdka. To już bardziej moje klimaty.

Aluzje do uniwersum Warhammera 40k są silne, ale wykorzystane twórczo, bo świat przedstawiony nijak nie jest tak mroczną wizją przyszłości. W zasadzie jest wręcz świetlany, biorąc pod uwagę momentami absurdalny poziom rozwoju technologicznego (w zasadzie dawno przekroczył on granicę odróżnialności od magii - zwłaszcza, że np. teoria macierzy działa zupełnie jak magia). Są wprawdzie Maodiony, wzorowane na Space Marines formacje superżołnierzy, ci jednak polegają mniej na brutalnej sile i modyfikacjach genetycznych, a bardziej na potędze umysłu, mistycznych mocach i potędze woli, zdolnej zakrzywiać los, czas i samą rzeczywistość. Bardzo przypominają w tym Wyniesionych z gry Exalted, konkretnie lunarów.

Polecam dać książce szansę. Jeśli wytrzyma się natężenie technocudawianków.
Asthariel - 13-08-2012, 22:59
Temat postu:
Pierwszy raz od kilku lat, przeczytałem Trylogię Husycką Sapkowskiego (Narrenturm, Boży wojownicy, Lux Perpetua). Ogółem, cykl jest z jednym z najlepszych, jakie czytałem, a Reynevan jest w ścisłej czołówce moich ulubionych postaci literackich.
Szczegółowo...
Narrenturm był świetny. Ciężko tu znaleź konkretny wątek fabularny, całość to raczej ciąg wszelakich przygód, ale pal to licho, w niczym mi to nie przeszkadzało, dialogi były świetne, postacie interesujące (Szarlej! Samson! Horn!), a realia epoki zostały mistrzowsko opisane,
Boży wojownicy, często krytykowani jako gorsi od pierwszego tomu, dla mnie są równie dobrzy: mamy tu więcej akcji, więcej o husytach, dochodzą nowe postacie. Reynevan w pewnym momencie fabuły zostaje schwytany pięć razy, ale przymknąłem na to oko, w końcu sam autor zdaje sobie z tego sprawę, czemu daje wyraz w zniechęconym duchowym monologu bohatera.
Aż przyszło mi czytać Lux Perpetuę...
Książka nieprawdopodobnie nierówna. Niby wciąż dobre postacie, dialogi, itd., wszystko, za co kochaliśmy tomy poprzednie. Z drugiej strony, fabuła stała się jeszcze bardziej chaotyczna, trzy czwarte wątków donikąd nie prowadzi (po co wprowadzać Korybutowicza!?) a autor najwyraźniej sam nie miał pojęcia, co zrobić z wieloma bohaterami. Wątki takiego
Spoiler: pokaż / ukryj
Horna czy Hejnczego zostały urwane w połowie książki, Bożyczko i Rixa, posiadający potencjał bycia interesującymi, otrzymali po prostu za mało czasu dla siebie w powieści, przez co nie grzeją, ni ziębią. Cały wątek Rupiliusa Ślązaka zostaje wyrzucony do kosza (więc po co było marnować na niego czas!?). No i zakończenie...
Generalnie jestem idealistą i romantykiem w kwestiach fabularnych - bohaterowie mogą cierpieć i umierać, o ile koniec końców zło zostanie pokonane. Jak zatem można zauważyć, zakończenie serii nie specjalnie przypadło mi do gustu - po prostu nie rozumiem, jaki autor miał cel w torturowaniu bohatera. Umówmy się - ukochana mogła zginąć, przyjaciel też (choć same okoliczności śmierci już były irytujące - Samson umiera w tym samym rozdziale, w którym wspomina, że kocha Markettę, i chce do niej wrócić? Kto nie przewidział, że jest już trupem, tylko o tym nie wie?), ale wrobienie go w przestępstwo i wtrącenie do lochów za akt heroizmu? Całkowita klęska ideałów, w które wierzy? Sapek chciał pokazać, jaki to on jest oryginalny, i jak to nie wierzy w szczęśliwe zakończenia, ale tak się do tego zapalił, że z rozpędu przekroczył granicę, gdy przestaje to robić wrażenie na czytelniku, popadając w kolejny rodzaj przewidywalności - vide wspomniany przykład Samsona. Nie wspominając już o wisience na torcie - Reinmarowi nie jest dane nawet dokonać zemsty na znienawidzonym wrogu, bo ORYGINALNY TWIST! 5 minut wcześniej zabija go postać, o której istnieniu nawet nie mieliśmy pojęcia przez 95% trwania serii. Ręce i macki opadają. Morał historii o której czytaliśmy - jeśli jesteś sympatycznym idealistą o dobrym sercu, to masz całkowicie przerąbane, bo życie cię zmiażdży, i nie ma absolutnie nic, co możesz w tej kwestii zrobić. Taka wola autora, Sapkowski jest cynikiem zrozumiano, ale przez to zakończenie jest niesatysfakcjonujące, po przeczytaniu ostatnich zdań tomu trzeciego nie pomyślałem "genialna historia, kiedyś do nie wrócę", tylko "bardzo dobra historia, pomijając zakończenie, nie wiem, czy będę miał kiedyś nerwy do niej wrócić, bo po co zmuszać się do melancholii i smutku".
Seria ogółem na 8+, dwa pierwsze tomy po 9+, trzeci na 7, bo mimo to da się czytać, i czerpać z tego przyjemność.

Easnadh - 14-08-2012, 09:36
Temat postu:
Asthariel napisał/a:

Spoiler: pokaż / ukryj
Sapek chciał pokazać, jaki to on jest oryginalny, i jak to nie wierzy w szczęśliwe zakończenia

Spoiler: pokaż / ukryj
To nie jest próba bycia oryginalnym, tylko jak najbardziej typowe ASowe zagranie - w cyklu wiedźmińskim ubił prawie całą drużynę. Ten typ po prostu tak ma. Zabicie Samsona było najbardziej prawdopodobne, bo facet był a) główną postacią; b) zbyt blisko częścia.


Asthariel napisał/a:

Spoiler: pokaż / ukryj
Reinmarowi nie jest dane nawet dokonać zemsty na znienawidzonym wrogu, bo ORYGINALNY TWIST! 5 minut wcześniej zabija go postać, o której istnieniu nawet nie mieliśmy pojęcia przez 95% trwania serii.
Na-ah. Córka Peterlina pojawia się już w pierwszym tomie, kiedy Reynevan przyjeżdża do domostwa nieżyjącego brata. Po prostu czytając praktycznie nikt nie zwrócił na nią wtedy uwagi.

Asthariel napisał/a:

Spoiler: pokaż / ukryj
Morał historii o której czytaliśmy - jeśli jesteś sympatycznym idealistą o dobrym sercu, to masz całkowicie przerąbane, bo życie cię zmiażdży, i nie ma absolutnie nic, co możesz w tej kwestii zrobić.

Spoiler: pokaż / ukryj
A nie jest tak? Life's a bitch, dude. Mnie tam końcówka pasowała, od początku historii spodziewałam się, że będzie smutna, bo Sapkowski ubije kilka głównych i lubianych postaci. Poza tym ostatnie rozdziały mają taki bardzo lubiany przeze mnie słodko-gorzki smak: Reinmar wrócił do Elenczy, i dobrze, bo dziewczyna na to zdecydowanie zasłużyła, ale wrócił do niej właściwie z braku laku, bo "było tak, że Jutty już nie było".

Asthariel - 14-08-2012, 11:35
Temat postu:
Cytat:
Asthariel napisał/a:

Spoiler: pokaż / ukryj
Reinmarowi nie jest dane nawet dokonać zemsty na znienawidzonym wrogu, bo ORYGINALNY TWIST! 5 minut wcześniej zabija go postać, o której istnieniu nawet nie mieliśmy pojęcia przez 95% trwania serii.
Na-ah. Córka Peterlina pojawia się już w pierwszym tomie, kiedy Reynevan przyjeżdża do domostwa nieżyjącego brata. Po prostu czytając praktycznie nikt nie zwrócił na nią wtedy uwagi.



Spoiler: pokaż / ukryj
Była, jako bezimienna córka Peterlina, co nie zmienia faktu, że zagranie jest słabe, i dla mnie pozostaje jedynie wprowadzonym na siłę kopaniem leżącego, jakim jest Reynevan. Powiedz szczerze, czy gdyby w kryminale Agaty Christie na ostatniej stronie okazało się, że mordercą jest bohater, który pojawił się na sekundę w pierwszym rozdziale, nie powiedział ani słowa, nie poznaliśmy jego imienia, nie pojawił się przez całą resztę powieści, i nie umieszczono w fabule jakiegokolwiek foreshadowingu to takie zagranie by cię usatysfakcjonowało? To jest już sztuka dla sztuki, "ha, tego to nikt się nie spodziewał!".


Cytat:
Asthariel napisał/a:

Spoiler: pokaż / ukryj
Morał historii o której czytaliśmy - jeśli jesteś sympatycznym idealistą o dobrym sercu, to masz całkowicie przerąbane, bo życie cię zmiażdży, i nie ma absolutnie nic, co możesz w tej kwestii zrobić.

Spoiler: pokaż / ukryj
A nie jest tak? Life's a bitch, dude. Mnie tam końcówka pasowała, od początku historii spodziewałam się, że będzie smutna, bo Sapkowski ubije kilka głównych i lubianych postaci. Poza tym ostatnie rozdziały mają taki bardzo lubiany przeze mnie słodko-gorzki smak: Reinmar wrócił do Elenczy, i dobrze, bo dziewczyna na to zdecydowanie zasłużyła, ale wrócił do niej właściwie z braku laku, bo "było tak, że Jutty już nie było".



Spoiler: pokaż / ukryj
Nie zrozummy się źle, zakończenie nie przypadło mi do gustu przede wszystkim nie dlatego, że było smutne, ale dlatego, że zostało kiepsko zrealizowane. Zdaję sobie sprawę z tego faktu, że życie generalnie jest smutne, ale 1) lubię optymistyczniejsze morały z książek, i takie moje subiektywne prawo, i 2) o tym bardzo dobrze wie niemal każdy, więc po co w zasadzie było o tym pisać książkę? To jest dla mnie sytuacja jak z zakończeniem Mass Effecta 3, nagła zmiana klimatu pod sam koniec, wcześniej Reynevan był zagrożony i smutny, ale zawsze wychodził z opałów cało, a w zakończeniu obrywa cios, za ciosem, za ciosem, za ciosem, za ciosem. Może odpowiadałoby mi to bardziej, gdyby seria była dłuższa o jeden tom, śmierć Jutty była pod koniec trzeciego, a czwarty byłby rozbudowanym epilogiem, skoncentrowanym na wewnętrznej przemianie psychologicznej Reinmara, tak że ciosy które na niego spadają byłyby bardziej rozłożone w czasie - a tak, w ciągu 150 stron spadają na niego wszystkie możliwe nieszczęścia.

Cepelia - 17-08-2012, 20:54
Temat postu:
Chmara wróbli Matsuoka Takashi - czyli czytadło z XIX-wieczną Japonią w tle.

Aj, ja wiem, że mam fiksację na punkcie powieści historycznej i mi w tej dziedzinie ciężko dogodzić, ale naprawdę mnie przerośli: XIX-wieczny Daimyo o mentalności współczesnego dwudziestolatka, gejsza-ninja-eta, ex-cowboy (sic!) mnich buddyjski i nawiedzeni misjonarze do kompletu.
Ba, fabuła może ok, bo przy tej kolekcji charakterów perypetie naprawdę mogą być ciekawe (choć trochę przewidywalne). Ale niewystarczającego dopasowania mentalności bohaterów do epoki po prostu nie wybaczę. Nie mam na myśli tu tylko stylizacji językowej, bo cowboye przeklinają ile wlezie. Brakuje właściwego epoce sposobu postrzegania i reagowania na pewne zjawiska, które powinny XIX-wiecznego Japończyka bardziej wzburzyć niż jest to pokazane, bądź w ogóle przykuć uwagę.

Ale pewnie się czepiam.

Na koniec cytacik, bo mi się podoba:
"Obyście byli kobietami przez wszystkie następne wcielenia! I wasi ojcowie także." (Matsuoka Takashi, Chmara Wróbli, tłum.Witold Nowakowski, Albatros, Warszawa, 2005)
Daerian - 17-08-2012, 21:25
Temat postu:
Radzę przeczytać "Honor Samuraja" - kontynuacja ;-)
Cepelia - 17-08-2012, 21:25
Temat postu:
Tak, czeka w kolejce :)
Melmothia - 24-08-2012, 21:22
Temat postu:
Skończyłam czytać Tae ekkejr!. Ja się już rozpisałam w komentarzu na podlinkowanej stronie, więc tutaj wspomnę tylko o tym, co najważniejsze. Powieść jest całkiem dobra, chociaż miałam mieszane uczucia podczas lektury - z jednej strony język, jakim jest napisana, jest ciekawy i czyta się to to niesamowicie szybko, z drugiej - czasami nuży. Bohaterowie są szalenie sympatyczni (te ich wewnętrzne niepokoje i monologi, kwik...), ale czasami zawiewa od nich sztucznością (przede wszystkim przez sposób prowadzenia narracji), a do tego są tylko albo dobrzy, albo źli. Ale pal licho, jest bromance.

Książka spodobała mi się na tyle, żeby ją zamówić (+drugi tom, którego jeszcze nie czytałam). Dziwię się sama sobie, bo lepsze książki mam w kolejce do kupienia, a pieniędzy brak...

Zaczęłam czytać Szaleństwo aniołów, ale rzuciłam po 24 stronach. Może to się później rozkręca, może bohater nabywa jakichś (jakichkolwiek, na litość!) cech indywidualnych, ale do tej 24. s. książka jest całkowicie bezpłciowa. Bohater budzi się, a raczej odżywa, przeczołguje, wstaje, ubiera, wychodzi, idzie, siada i tak przez cały czas prowadzi narrację opisując każdy swój ruch. Monotonne koszmarnie. A bohater drętwy. Film mógłby być z tego nawet nawet, ale jako książka - nigdy więcej. Na koniec zdanie perełka, które aż samo się prosi o wizualizację, przynajmniej ja to ZOBACZYŁAM... "Poczułem, że moje powieki opadają z impetem katowskiego miecza"...
Asthariel - 24-08-2012, 22:11
Temat postu:
Pierwsze 100 stron jest trochę ciężkie, ale Szaleństwo aniołów to wciąż niezła książka, tak na 7+/ w porywach 8. Drugi tom jest podobny, ale już trzeciemu dałbym 9, tak więc cykl się rozkręca, a autorka ma talent do opisywania scen, które aż chciałby się przenieść na kinowy ekran.
Melmothia - 25-08-2012, 13:50
Temat postu:
Zanim bym te sto stron w masochistycznym zacięciu skończyła, plułabym tym dalej niż widzę, tak więc nawet poprawa nic by nie dała. Poza tym czytałam wybiórczo fragmenty ze środka i sposób opisu się nie poprawia. Poza zekranizowaniem to by się nadawało chyba jeszcze tylko do czytania w grupie, samej nie dam rady...
Easnadh - 25-08-2012, 16:43
Temat postu:
Kobieta w czerni

Opis na okładce twierdzi, że jest to najlepsza książka Susan Hill. Jeśli tak, chyba nie chcę wiedzieć, jakie są pozostałe.

Film był taki se, a że zazwyczaj pierwowzory są lepsze, to wypożyczyłam książkę. Cieniutkie toto, ponad 200 stron, dość dużym drukiem, ale mordowałam się przez 3 dni. Nie wiem, może to wina tłumaczenia, a może oryginał został już tak napisany. Aleeeeee. Jakie. To. Było. Nudne. Przez pierwszą połowę książki główny bohater smęci sam do siebie, czasami filozoficznie, jaki to spokojny i zadowolony/znużony (do wyboru) się czuje, ale częściej niezwykle rozwlekle opisuje przyrodę. Aż mi się Orzeszkowa przypomniała. I kompletnie NIC się nie dzieje. Potem dzieje się trochę, ale niewiele, mają miejsce dalsze opisy przyrody oraz stanów psychicznych bohatera, a kulminacyjne wydarzenie zajmuje jakieś 2-3 linijki pod samiuśki koniec książki. No WTF. I nawet nie jest zaskakujące, bo na samym początku główny bohater napomyka, że od iluś tam lat jest ztraumowanym wdowcem, a parę stron dalej, kiedy ma flashbacki, zachwyca się swoją młodziutką narzeczoną.

Dawno się tak nie rozczarowałam jakąkolwiek książką. I jeszcze z okładki łypał na mnie Harry Potter z zarostem.
Silla - 27-08-2012, 12:28
Temat postu:
Melmothia napisał/a:
Powieść jest całkiem dobra, chociaż miałam mieszane uczucia podczas lektury - z jednej strony język, jakim jest napisana, jest ciekawy i czyta się to to niesamowicie szybko, z drugiej - czasami nuży.

Mnie w tej książce irytowały nagłe przeskoki - jest akcja, postać wspomina np. o jakimś tam plemieniu i nagle następuję długaśny na kilka stron wywód opowiadający całą historię tego plemienia.

Po prawie miesiącu męczarni rzuciłam Synów Boga w diabły. Nudne to to i bez polotu, w dodatku na widok słowa 'atoli' miałam ochotę kopać i gryźć. Wydawnictwo reklamuje tę powieść jako "mroczną powieść fantasy", brutalną i posępną. Taaaak, już paranormalne romansidła Nory Roberts są bardziej mroczne. Napisali by prawdę, że to powieść dla nastolatków -.-
Urawa - 27-08-2012, 13:25
Temat postu:
A u mnie ostatnio wakacyjnie, więc:

"Star Wars: Komandosi Republiki - Bezpośredni Kontakt" - nawet fajne czytadło, tym razem mało dżedajów, za to całkiem przyjemny obraz działania sił specjalnych, gdzie czteroosobowy oddział komandosów rozwala instalacje bronione przez armię lamusów i jednego mandalorianina. Rzecz o tyle fajna, że pokazuje, co faktycznie potrafiła elita Wielkiej Armii Republiki i czym różniła się od późniejszych szturmowców. Aha, bardzo przyjemna i dobrze napisana (jak na tego typu książki, oczywiście) historia miłosna z udziałem Jedi i klona.

"Star Wars: Punkt Przełomu" - tym razem w roli głównej Mace Windu. Nie oczekiwałem wiele po tej książce, bo sporo w niej dżedajowo-mistycznego bełkotu, ale okazała się całkiem dobrym czytadłem, dającym Windu trochę więcej szans na pokazanie tego, kim jest. Na dodatek, co w uniwersum Lucasa rzadkie, autor raczej nie rozstawiał bohaterów jednoznacznie po stronach "dobry-zły" i zafundował zakończenie dość nietypowe, w granicach normy, rzecz jasna.

"Star Wars: Spisek na Cestusie" - wyraźnie słabsza historia. Niby tło przyjemne, ale akcji mało, za to dużo gadania i bredzenia i uczłowieczaniu klonów. Ten ostatni wątek nie byłby nawet zły, ale jest go po prostu za dużo. Kenobi i Ventress obchodzą się tu cały czas szerokim łukiem, a ich spotkanie trwa króciutko i oczywiście rozstrzygnięcia nie przynosi. Najjaśniejszym punktem tej książki jest kreacja prawnika, która autorowi wyszła naprawdę nieźle (jego ostatnie słowa: "Zadbaj, żeby moim potomkom przyznano rentę kombatancką... i żeby jej nie opodatkowano.")

"Dragon Age: Powołanie" - o ile pierwsza część tego cyklu była nawet, summa summarum, niezłym czytadłem, tak tu dostajemy dość prymitywnego dungeon crawla, z fabułą naciągniętą już bardziej niż stare gacie. Maric, który złazi z tronu, żeby leźć w dziury gdzie siedzi mroczny pomiot, namówiony przez ludzi, których jego przodkowie wygonili z kraju za zdradę... Na dodatek, o ile w poprzedniej książce autor ewidentnie miał problemy, by zbyt długą fabułę zmieścić w krótkiej książce, tak tu jest na odwrót - autor wrzuca nie posuwające do przodu akcji wątki tylko po to, by jakoś książkę wypełnić.
Aha, Maric nie byłby sobą, jeśli nie przeleciałby drużynowej elfki....
GoNik - 27-08-2012, 22:59
Temat postu:
Urawa napisał/a:
Maric nie byłby sobą, jeśli nie przeleciałby drużynowej elfki....

Skądś musiał wziąć Alistaira....
Urawa - 27-08-2012, 23:22
Temat postu:
Niby tak, ale jak to czytałem, to przyszło mi do głowy, że zamiast "Maric Wybawiciel" powinien nosić miano "Maric Elfkoj*b". I serio, z ciekawości kupię chyba nawet trzeci tom, żeby zobaczyć, czy tam też zaliczy elfkę.
Keii - 01-09-2012, 16:03
Temat postu:
Właśnie skończyłem całą trylogię Hunger Games. Naprawdę dobre książki, widać, że pisane przez osobę, która miała styczność z przemysłem filmowym. Wychodzi to zarówno w dużej roli mediów w całej historii, ale też w samym stylu - najbardziej chyba w oczy rzucają się cliffhangery na końcu każdego rozdziału.
Słyszałem od Crofe, że trzeci tom ponoć jest znienawidzony przez sporo fanów, co, biorąc pod uwagę jego "inność" zupełnie mnie nie dziwi. Osobiście uważam jednak, że był całkiem niezły, chociaż moim faworytem w dalszym ciągu pozostaje bezdyskusyjnie tom pierwszy.
Tak czy inaczej, chciałbym podziękować Mai i Gonikowi, bo to dzięki ich postom w tym temacie w ogóle zainteresowałem się tymi książkami. Teraz wypadałoby chyba obejrzeć w końcu wersję filmową...
Cepelia - 01-09-2012, 22:15
Temat postu:
Peter Fröber Idling “Uśmiech Pol Pota”

Dawno (albo i nigdy) nie czytałam reportażu, który by mnie tak zachwycił literacko.
Tematyka w gruncie rzeczy niejednorodna, ni to biografia, ni opis mataczeń komunistów. Zbiór informacji, wywiadów, tekstów źródłowych, który ma być próbą odpowiedzi na pytanie, jak to się stało, że delegacja ze Szwecji, która spędziła w Kambodży dwa tygodnie, ujrzała kraj dobrobytu, podczas gdy trup ścielił się gęsto. Istnieją bardziej szczegółowe opracowania tematu.
Ale jaka forma! Język, konstrukcja, dobór cytatów i ich skontrastowanie: wszystko na swoim miejscu i wywarło na tyle spore wrażenie, że na długo zapamiętam o czym to było. A to się mi rzadko zdarza, jeśli książka jest miałka.
Urawa - 08-09-2012, 09:24
Temat postu:
Kathrin Kompisch - "Sprawczynie" - książka arcyciekawa, jej jedyną wadą jest to, że została napisana przez historyczkę a nie publicystkę. Czemu wadą? Bo autorka nie potrafi (a może nie chce?) ograniczyć nadmiaru danych, w efekcie czego czytelnik-niehistoryk może fragmentami czuć się lekko przygnieciony nadmiarem wyliczeń, opisów schematów organizacyjnych itd. Ale poza tym rzecz świetna, opisująca bowiem rolę kobiet w budowaniu i funkcjonowaniu mechanizmów zbrodni III Rzeszy - od sekretarek i urzędniczek, wydających zaświadczenia o wysłaniu do obozów, poprzez lekarki w szpitalach mordujące dziesiątki tysięcy pacjentów w ramach eutanazji (co ciekawe, była to jedyna zbrodnia, którą Hitler ostatecznie zatrzymał pod presją niemieckiej opinii publicznej i kościoła), po nadzorczynie w niemieckich obozach koncentracyjnych i małżonki SS-manów. Autorce dostało się w Niemczech, gdzie mocno pielęgnuje się obraz kobiety w III Rzeszy jako apolitycznej gospodyni domowej, choć i tak pominęła aktywny udział sporej liczny kobiet w powojennej organizacji "Cicha pomoc", zajmującej się pomaganiem niemieckim zbrodniarzom. Co ciekawe, książka pokazuje, jak bardzo III Rzesza otworzyła kobietom drogi do zamkniętych wcześniej dla nich karier, będąc swoistym kolejnym krokiem na drodze do tzw. "emancypacji".
Ysengrinn - 08-09-2012, 10:01
Temat postu:
A to ciekawostka, bo do tej pory słyszałem głównie twierdzenia, że kontynuowała tradycje trzech K (Kinder, Kirche, Kuchen) jeśli chodzi o pola aktywności kobiet.
Urawa - 08-09-2012, 14:05
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
A to ciekawostka, bo do tej pory słyszałem głównie twierdzenia, że kontynuowała tradycje trzech K (Kinder, Kirche, Kuchen) jeśli chodzi o pola aktywności kobiet.

Tak brzmiała teoria, owszem. Ale praktyka była taka, że za Hitlera niektóre wydziały uniwersyteckie zostały sfeminizowane w 50% lub nawet więcej procentach, a w samych jednostkach p-lot służyło jakieś pół miliona kobiet.
Po prostu po wojnie kobiecym zbrodniarkom łatwiej było się ukryć, na zachodzie wydawano na nie śmieszne wyroki (np. dwa lata, w tym okres pobytu w więzieniu), a dopiero w latach 80 i 90 zaczęto mówić i pisać o ich poczesnej roli w funkcjonowaniu rzeszy. Jedynie w Polsce i bolszewickiej strefie okupacyjnej rozprawiano się z nimi w sposób adekwatny do działalności.
Na plus Hitlerowi policzyć trzeba, że nie zgodził się na formowanie kobiecych jednostek zbrojnych, a takie plany rodziły się w Niemczech przez kilka lat. Niemniej, kobiety masowo zastępowały mężczyzn w np. Gestapo.
Generalnie książkę polecam, bo ciekawa, wnikliwa i dająca multum nieznanych wcześniej informacji.
Cepelia - 08-09-2012, 22:16
Temat postu:
Miki Sakamoto W cieniu kwitnących wiśni

Walnęło PWN na okładce napis "Literatura faktu"... No może to nie jest zupełnie pozbawione podstaw bo, co parę rozdziałów, są jakieś wstawki historyczne wyjaśniające co się tam działo w danym okresie. Ale to by było na tyle, bo i sama autorka przyznaje, że nie jest to po prostu biografia jej babci, bo w wielu miejscach jest fabularyzowana.
Co nie znaczy, że książka jest zła, tylko się czepiam wprowadzających w błąd pomysłów wydawnictwa.
O treści: opis życia babki autorki (od końca XIX wieku do lat powojennych) na tle wydarzeń historycznych. I to jest główny temat: jak burzliwe wydarzenia tamtej epoki wpływały na losy jednostek.
Wszystko podane w przystępny chronologiczny sposób, lekkim stylem. Może nie jest to jakaś rewelacja, ale miła odskocznia od współczesnych wybryków literackich.
Urawa - 09-09-2012, 09:10
Temat postu:
Lubię, gdy historia zatacza koło... Jakieś 20 lat temu, będąc pierwszy raz nad morze, kupiłem moją pierwszą książkę historyczną - "Narvik 1940" z serii "Historyczne bitwy". Teraz, będąc tam znowu, kupiłem znów coś z tej serii, tym razem "Fort Pillow 1864"....

Niektórzy autorzy tej serii przejawiają dziwną skłonność do opisywania niewielkich bitew w książkach o wiele za długich, przez co o samej bitwie mamy kilkanaście - kilkadziesiąt stron, a reszta to opis całej kampanii. Tutaj autor poszedł inną drogą - opisał niewielką, wręcz malutką potyczkę, która jednak miała wielki wpływ na przebieg całej wojny secesyjnej. Nadmiar miejsca poświęcił zaś temu, co rzeczywiście ciekawe - roli kawalerii w wojnie secesyjnej, postaci najwybitniejszego bodaj dowódcy wojsk konfederackich - Nathana Bedforda Foresta oraz skutkom całej bitwy i wydarzeń, do których po niej doszło. Podjął się też dość dokładnej analizy poszczególnych etapów starcia, rozpatrując je z punktu widzenia prawa wojennego. Ogólnie, muszę ocenić książkę jako udaną i ciekawą, choć aby dobrze się ją czytało, to pewna znajomość niuansów związanych z wojną secesyjną jest wskazana.
Daerian - 10-09-2012, 08:58
Temat postu:
Szukam opinii o jakości książki i informacji o kolejności czytania (bo zdaje się strasznie to skacze) cyklu Michael'a Moorcock'a o Elryku z Melnibone. Czy ktoś byłby w stanie mi pomóc?
Urawa - 14-09-2012, 10:55
Temat postu:
Marian Biskup "Wojna Trzynastoletnia"
Najbardziej WTFowa i failowa wojna w dziejach Polski, a zarazem chyba najdłuższa, jaką nasze państwo toczyło. Jednocześnie przez historyków wstydliwie pomijana. Może dlatego, że nie pasuje do ogólnej wizji naszych dziejów, w których to my jesteśmy napadani, a nie my napadamy?
Wojna, w której nasze dzielne rycerstwo przegrywa bitwę za bitwą (całość zaczęła się do epic faila pod Chojnicami, jednej z większych porażek w naszych dziejach), zamki zdobywa się kasę a nie szturmami, zaś największe sukcesy militarne odnosi się... na morzu (zatoka Świeża). A gdy już coś naszym wychodzi i wreszcie odnoszą sukcesy na lądzie, to nie są już "nasi", ale wojska zaciężne, które sprały krzyżaków pod Świecinem.
Ysengrinn - 14-09-2012, 18:47
Temat postu:
Zapomniałeś dodać, że w początkowym okresie elitę naszych wojsk stanowili Czesi. Choć mylisz się - po Świecinem było wprawdzie wojsko zaciężne, w większości już jednak polskie.

Tak czy siak dobrze wiedzieć, że ktoś pokusił się o obszerniejsze opisanie tej wojny.
Ysengrinn - 16-09-2012, 12:15
Temat postu:
Piotr Zychowicz, Pakt Ribbentrop-Beck - o tym, że w 1939 r. trzeba było zacisnąć zęby i zawrzeć sojusz z Hitlerem, dać mu ten cholerny korytarz do Prus i wolną rękę na Zachodzie, a potem w sojuszu z nim spuścić manto Stalinowi. Oraz chłodna (wyłącznie w opinii autora) analiza, co byśmy na tym zyskali, a co moglibyśmy stracić. Książka napisana przez publicystę, nie historyka, co wyszło jej na dobre, gdyż naukowca koledzy po pachu powiesiliby za uszy za taką ilość "co by było gdyby". Dla fanów historical fiction będzie jednak jak znalazł.

Zychowicz odrobił pracę domową, każdą tezę podpiera przykładami i wypowiedziami historyków. Widać przy tym, że sprawa jest dla niego cholernie ważna, gdyż pisze z prawdziwą pasją i zajadłością. Sporo w tym myślenia życzeniowego, ale tak po prawdzie - chyba mniej niż w wizji dziejów którą zażarcie zwalcza. Koronny argument apologetów decyzji o postawieniu się Szwabom, że dziś mielibyśmy zszarganą opinię na Zachodzie upada choćby dlatego, że... I tak mamy. O tym akurat autor się nie rozpisuje, ale "polskie obozy śmierci" to, obawiam się, tylko czubek góry lodowej. Skoro więc i tak zachodni historycy i filmowcy nam jadą po rodzinie i wyciągają wszystkie brudy, prawdziwe i wyimaginowane, to równie dobrze można było dać im po temu powód.

Podsumowując - dobra książka do poczytania i wyrobienia sobie opinii, niekoniecznie dobra książka historyczna.
Urawa - 16-09-2012, 13:44
Temat postu:
Cytat:
Koronny argument apologetów decyzji o postawieniu się Szwabom, że dziś mielibyśmy zszarganą opinię na Zachodzie upada choćby dlatego, że... I tak mamy.


W najnowszych "Uważam Rze Historia", obok całej masy świetnych i momentami mocno niepoprawnych politycznie tekstów, jest polemika poświęcona polityce Becka. Autor jednego z tekstów zauważa przytomnie, że opinia opinią, ale byliśmy jedynym krajem w tej części Europy, który owszem, stracił kawał ziemi, ale jednak dostał jakąś rekompensatę na północy i zachodzie. Czy dostalibyśmy Prusy i ziemie zachodnie gdybyśmy stali po tej samej stronie co Węgry, Rumunia lub Słowacja, jest jednak wątpliwe.
Wiewiór - 17-09-2012, 11:44
Temat postu:
A w Empiku mają promocję na fantastykę 3 w cenie 2 ;3
I w ten sposób stałam się posiadaczką kompletu pięnego wydanie cyku Kuzynek Piliuka, jakieś jego najnowszej knigi oraz najnowszej Mercedes Thompson (mrrrrrrrrrruuu ja chcę więcej!!!!) oraz 3 tom niejakich Kronik Żelaznego Druida. Ómarłam na wstępie gdzie pojawia się nordycki Wiewiór Rozmiaru Betoniarki Ratatosk XD
shugohakke - 18-09-2012, 15:03
Temat postu:
Szedłem na poszukiwanie Martina do biblioteki (choć Ogień i Lód wchodzą mnie ciężko) i choć nie znalazłem Stali i Śniegu to przechadzając się między półkami złapałem Dying of the Light.

Moja opinia utrwaliła się kilkukrotnie - Martin pisze średniawą fantastykę i genialne sf. Może jestem uprzedzony, ale ta jego pierwsza powieść bije Gry, Nawałnice czy Starcia (oraz masę fantastycznych opowiadań z czytanej ostatnio antologii) na głowę.

Choć nie da się ukryć, że jest to coś na kształt pseudo sf (swoją właśnie w Martina felietonie było to roztrząsane - jak znajdę to pocytuję) i mogłoby spokojnie dziać się na Dzikim Zachodzie, w Śródziemiu czy Edo... Dobra historia jest dobra bez względu na tło.
Ysengrinn - 18-09-2012, 21:03
Temat postu:
Urawa napisał/a:
W najnowszych "Uważam Rze Historia", obok całej masy świetnych i momentami mocno niepoprawnych politycznie tekstów, jest polemika poświęcona polityce Becka. Autor jednego z tekstów zauważa przytomnie, że opinia opinią, ale byliśmy jedynym krajem w tej części Europy, który owszem, stracił kawał ziemi, ale jednak dostał jakąś rekompensatę na północy i zachodzie.


Z tym wytłumaczeniem Zychowicz też się rozprawiał.

Ogólne można z książki wysnuć, że wszystko, jak zwykle, przez niedostatki komunikacji. Hitler szanował Piłsudskiego i liczył się z Polską, bo miał dla niej ważne miejsce w swych planach. Ponieważ liczył się z nami Fuehrer, to liczyła się i reszta Europy. Niestety banda pajaców rządząca Polską po śmierci Piłsudskiego była przekonana, że liczą się z nami ze względu na to, co sami możemy, a nie co możemy z pomocą Niemiec. W efekcie mieliśmy istny teatrzyk absurdalnej gigantomanii.

W sumie po lekturze tej książki lepiej rozumiem kilka rzeczy. Wygląda na to, że w latach 1934-1939 dla wszystkich, na czele z Hitlerem, było oczywiste, że II RP jest bliskim sojusznikiem Niemiec. Nie wiedziała o tym tylko sama zainteresowana...
Sebaar - 26-09-2012, 19:15
Temat postu:
Shinsengumi. Ostatni wojownicy Szoguna-Romulus Hillsborough
Co prawda czytałem tą książkę kilka dobrych lat temu, ale warto było do niej wrócić. Pomimo iż autor raczej przesadza z "żądzą mordowania" z jakiej miał słynąć ten oddział, ale poza tym całkiem nieźle potratuje epokę w której przyszło mu działać. Z Kondō Isami to jednak kawał ambitnego skurczybyka był, ale skutecznego i lojalnego do końca.


BTW Shinsegumi są całkiem popularni w Japonii. Tylko szkoda że w mangach, anime i grach są przedstawiani zazwyczaj jako stadko bishounenów dowodzonych przez "wujaszka: Kondo.
Smk - 29-09-2012, 21:50
Temat postu:
...Cool.


Irian napisał/a:
Uwaga, tłumaczę: nowy Dresden za dwa miesiące. Niecałe. <3


What lady said.
Ysengrinn - 29-09-2012, 22:09
Temat postu:
Albo ten post zamieje chociaż na tyle treści, bym domyślił się czego dotyczy, albo poleci.

Irian - 29-09-2012, 22:31
Temat postu:
Uwaga, tłumaczę: nowy Dresden za dwa miesiące. Niecałe. <3
Smk - 29-09-2012, 23:36
Temat postu:
Maraton powtórkowy czas zacząć!
Ysengrinn - 07-10-2012, 13:10
Temat postu:
Jared Diamonds, Strzelby, zarazki maszyny - książka biologa (co istotne) o historii ludzkości próbująca odpowiedzieć na pytanie, dlaczego jedne ludy w historii miały szczęście rozkwitać i podbijać świat, a państwa innych rozpadły się niczym domki z kart w wyniku kontaktu z garstką śmierdzących, prymitywnych analfabetów z Hiszpanii.

Przy okazji zaś obala kilka mitów, jak ten, że rolnictwo powstało w dolinach wielkich rzek (w rzeczywistości ukształtowało się na obszarach górzystych, dopiero potem rozszerzyło na obszar dorzeczy), albo ten, że konieczność organizowania wielkich prac irygacyjnych dała podstawy do powstania pierwszych despotii wschodnich (w rzeczywistości było odwrotnie - najpierw powstały państwa, które dopiero dużo później rozpoczęły wielkie projekty wodno-środowiskowe).

Gratka dla historyków, ale także chyba dla fantastów, uwielbiających kombinowanie nad tworzeniem nowych cywilizacji i ras istot inteligentnych. Od cholery materiału porównawczego :P.
shugohakke - 22-10-2012, 10:39
Temat postu:
Trylogia Czernego Maga T. Canavan
Przebiłem się. I muszę przyznać, że jestem mile/niemile zaskoczony, bo było to dzieło dość naiwne, chwilami nudnawe (choć marysułem bym go nie nazwał) i zawierające parę wątków śmieciowych (yaoi?! sic!), ale przy wszystkich swoich wadach szalenie sympatyczne.

Zwyczajnie przyjemnie się czytało historię, która na każdym kroku biła swą nieepickością (australijskością?), niską dbałością o opis niektórych sytuacji (finałowe starcie i jego epilogi zajęło 50 stron? na ok 2000 całości) chwilami czułem się jak u Lewis'a, kiedy opis mega ważnej, kluczowej, epickiej, dramatycznej bitwy sprowadzał się mniej więcej do "walczyki przez trzy dni i [nasi] wygrali" (a potem w filmie jest godzinna sekwencja mordobicia ^^).

W każdym razie chwilami miałem wrażenie, że autorka ma jakieś 11 lat i zwyczajnie, nie przejmując się tempem fabuły czy oczekiwaniami czytelnika opisuje swoją własną fantastyczną historię, którą wymyśliła i którą lubi. Całość robiła wrażenie takiej... pozytywnej. Trudno wyjaśnić to uczucie, ale zdecydowanie jest pozytywne.

Tak czy inaczej jak znajdę kumpla, który mi to pożyczył, jako "zwykłą fantastykę" to mu solidnie wklepię za to gay story (po jaką cholerę psuć niezłą historię takim, do niczego nie pasującym, zagraniem pod publiczkę? i don't get it).
Ysengrinn - 22-10-2012, 11:24
Temat postu:
Mało kobiecej fantastyki czytałeś.
shugohakke - 22-10-2012, 17:32
Temat postu:
Ja wiem, trzeba brać poprawkę na kategorię literatury, ale i tak...
Amarth - 22-10-2012, 17:51
Temat postu:
shugohakke napisał/a:
Tak czy inaczej jak znajdę kumpla, który mi to pożyczył, jako "zwykłą fantastykę" to mu solidnie wklepię za to gay story

Znaczy, że jak? To w "zwykłej fantastyce" nie ma prawa być wątków homoerotycznych, bo wtedy to już nie jest fanastyka? Nie kapuję.* Co nie zmienia faktu, że Trylogia Czernego Maga jest serią ogólnie słabą i slash jej ani nie ratuje, ani nie rujnuje.

A w temacie: jestem w trakcie czytania On Fire, mini-powieści na motywach Teen Wolfa. Tragedii nie ma, rzecz jest krótka i czyta się szybko, ale jeśli mam być szczera to jest na poziomie bardzo przeciętnego fanfika (baaardzo przeciętnego; zbyt często czułam pokusę uderzenia się otwartą dłonią w czoło, żeby uznać tę książkę za coś dobrego). Niestety, czytałam w życiu fiki dużo lepsze, ciekawsze i z lepszym stylem, a On Fire, gdyby rzeczywiście był fanfikiem, nie zasłużyłby na bookmarka, ani nawet na like'a.


*Nie, nie obchodzi mnie czy autor tamtego posta to tak na poważnie, czy tylko podpuszcza. Mam ochotę się przyczepić, to się przyczepiam.
shugohakke - 22-10-2012, 18:01
Temat postu:
Amarth napisał/a:
Znaczy, że jak? To w "zwykłej fantastyce" nie ma prawa być wątków homoerotycznych, bo wtedy to już nie jest fanastyka? Nie kapuję.* Co nie zmienia faktu, że Trylogia Czernego Maga jest serią ogólnie słabą i slash jej ani nie ratuje, ani nie rujnuje.

A niech sobie będą, ale sensowne, pasujące i na miejscu, a nie z czapy wrzucone i nijak niepotrzebne.

Aha i najlepiej z ostrzeżeniem na okładce dla ludzi o jakim takim smaku ^^

Nie uważam tej książki za słabą, choć ten wątek zdecydowanie dużo jej ujmuje.
Amarth - 22-10-2012, 18:19
Temat postu:
shugohakke napisał/a:
A niech sobie będą, ale sensowne, pasujące i na miejscu, a nie z czapy wrzucone i nijak niepotrzebne.

Bo ja wiem, czy taki był nie na miejscu? Miał tyle sensu, co wszystko inne w tej serii, czyli miał na celu dodać trochę angstu tu i tam. Osobiście sądzę, że wątek romantyczny między Akkarinem i główną bohaterką był jeszcze gorzej rozegrany i jeszcze bardziej do szczęścia niepotrzebny.


shugohakke napisał/a:
Aha i najlepiej z ostrzeżeniem na okładce dla ludzi o jakim takim smaku ^^

Miło mi wiedzieć, że skoro lubię romanse miedzy panami, nieważne jak dobrze napisane, to najwyraźniej oznacza to, że brakuje mi dobrego smaku. Pójdę się teraz zagrzebać w moim bezguściu i zastanowić, czy dowolny wątek homoerotyczny jest w stanie zrujnować nawet najwspanialszą możliwą fabułę. Pewnie tak. Pewnie kiedy skądinąd dobra książka ma gdzieś na dalszym planie geja, albo, nie daj Boże, dwóch to (nawet jeśli ich wątek jest świetnie napisany i absolutnie pasujący do całości) od razu dostaje minus 50 punktów od zajebistości. Ach jeju, ale się przejęłam.
shugohakke - 22-10-2012, 18:29
Temat postu:
Amarth napisał/a:
Osobiście sądzę, że wątek romantyczny między Akkarinem i główną bohaterką był jeszcze gorzej rozegrany i jeszcze bardziej do szczęścia niepotrzebny.

To swoją stroną, ale przeszkadzał mi mniej, bo wyskakiwał dopiero w ostatnich 200 stronach (tak strzelam, ale była to dalsza część drugiej połowy 700 stronicowego tomu, więc coś koło tego), a nie ciągł się przez połowę trylogii.

Amarth napisał/a:
Ach jeju, ale się przejęłam.

Oj, nie obrażaj się proszę o drobny dżołk obśmiewający obie strony wojny obyczajowej. Nie miałem nic poważnego na myśli.
Amarth - 22-10-2012, 18:33
Temat postu:
shugohakke napisał/a:
Amarth napisał/a:
Ach jeju, ale się przejęłam.

Oj, nie obrażaj się proszę o drobny dżołk obśmiewający obie strony wojny obyczajowej. Nie miałem nic poważnego na myśli.

.......... Muszę się nauczyć lepiej przelewać sarkazm na klawiaturę. Poza tym, czemu miałabym się obrażać?
Ysengrinn - 22-10-2012, 18:36
Temat postu:
Amarth - przekomarzać z trollami masz czas, a iść do kina z warszawskim jenoctwem to pies...

Skoro przy kobiecej fantastyce jesteśmy - Sharon Shinn, Archangel. Kobieta ma świetny, bardzo poetycki styl i niezłe postacie. Świat przedstawiony z jednej strony zawiera ciekawe pomysły (religia oparta o "Jehovę" - międzygwiezdny krążownik, który pilnuje by ludzie i anioły przestrzegali zasad harmonii, chroni ich i każe gdy zbłądzą) z drugiej... Omatkoboska, wizja świata hamerykańskich demokratów, gdzie bogaci są źli, kapitalizm jest zły a posiadacze ziemscy jeszcze gorsi, dobrzy są cyganohipisi i silne państwo opiekuńcze. Na szczęście nie ma tego tak wiele, więc daje się przeżyć. Choć fakt, że w kolejnym tomie akcja ma skoczyć o sto lat i mają pojawić się nowi bohaterowie trochę zniechęca do kontynuacji.
Amarth - 22-10-2012, 18:45
Temat postu:
Bo odbijanie z trollem wymaga pięciu minut i jednej ręki, a wyjazd do Wawy do kina wymaga pieniędzy i sprawnej nogi.
shugohakke - 22-10-2012, 18:46
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
......... Muszę się nauczyć lepiej przelewać sarkazm na klawiaturę. Poza tym, czemu miałabym się obrażać?

Bo użyłem złego słowa... Nie miałem na myśli obrażać tylko... jakby... zacietrzewiać? Nieważne, nasze próby zapisywania żartów, ironii i subtelnych sugestii zakończyły się jak widać obustronną klapą, więc sądzę, że lepiej je uciąć.

A wracając do tematu
Ysengrinn napisał/a:
Omatkoboska, wizja świata hamerykańskich demokratów, gdzie bogaci są źli, kapitalizm jest zły a posiadacze ziemscy jeszcze gorsi, dobrzy są cyganohipisi i silne państwo opiekuńcze. Na szczęście nie ma tego tak wiele, więc daje się przeżyć.

Jak bardzo mało? Bo pierwsza część relacji poważnie mnie zachęciła, ale oklapłem jak przeczytałem ww. cytat.

Trzecią drogą dostałem od rodzicielki ostatnią M.M. i zapowiada się dokładnie tak samo jak większość, więc raczej spędzę miłe chwile czytając tę sielankową fantastykę ^^ Choć posiadanie znajomej Edyty zwanej Dusią sprawia, że nie mogę bez uśmiechu patrzeć na tytuł.
Cepelia - 22-10-2012, 23:04
Temat postu:
Ewa Witkowska Komiks japoński w Polsce
Nie spodziewałam się zbyt wiele po tym, ale i tak pozrzędzę :)
Było by wszystko ok, gdyby nie to, że do tej pory nie wiem, kto właściwie jest adresatem tej książki. Dla ludzi, którzy w temacie siedzą, nie ma nic odkrywczego, dla laików jest zbyt szczegółowa.
Trochę wkurzająca tona przypisów, z których połowa odsyła do ciekawej bibliografii, natomiast część to ciekawostki, które mogły by się znaleźć w głównym wywodzie, a reszta to definicje pojęć, których czytelnik mógłby nie znać (aczkolwiek posiane nieco niekonsekwentnie, bo jest przypis do "fandomu" ale do "sentai" już nie...)
No i przy niektórych analizach z perspektywy gender studies można się z panią autorką kłócić.
W ogóle momentami miałam wrażenie, że to czyjś licencjat/magisterka, ale to może po prostu asekuracyjny styl wypowiedzi, gdzie każdy osąd jest podparty przypisem odsyłającym do "autorytetu"
Tak po za tym, to dobrze się czyta i na plus policzę dość rozbudowaną bibliografię.
GoNik - 25-10-2012, 11:26
Temat postu:
Magdalena Kozak Paskuda & Co.

Omójborzeszumiący. Tak naturalnie uroczej, cynicznej i zabawnej książki nie czytałam dawno. Fabularnie nie dzieje się tu dużo, bohaterowie nie zaskakują, ale całość wypada wyjątkowo udanie. Zaśmiałam się głośno już na pierwszej stronie - dalej może już bez takich fajerwerków, za to poziom równy do końca.
Na upartego można się przyczepić, że ilość tekstu nie jest szczególnie powalająca, całość zajęła mi chyba ze 3 godziny z hakiem... Za to wyjątkowo dla Fabryki i okładka, i ilustracje wewnątrz są naprawdę ładne i pasują (co zdarza się im rzadko...) do treści samej książki.

Poza tym.
Smok Paskuda - zdrobniale Pasia - dzielnych rycerzy przybyłych ratować Księżniczkę pożera z głośnym "Mniam!".
Poważnie.
Smok mówiący 'Mniam!'.
Seerikaaaaaaa~! Ty to chceeeesz~!
Keii - 25-10-2012, 12:22
Temat postu:
GoNik napisał/a:
Magdalena Kozak Paskuda & Co.

Omójborzeszumiący. Tak naturalnie uroczej, cynicznej i zabawnej książki nie czytałam dawno. Fabularnie nie dzieje się tu dużo, bohaterowie nie zaskakują, ale całość wypada wyjątkowo udanie. Zaśmiałam się głośno już na pierwszej stronie - dalej może już bez takich fajerwerków, za to poziom równy do końca.
Na upartego można się przyczepić, że ilość tekstu nie jest szczególnie powalająca, całość zajęła mi chyba ze 3 godziny z hakiem... Za to wyjątkowo dla Fabryki i okładka, i ilustracje wewnątrz są naprawdę ładne i pasują (co zdarza się im rzadko...) do treści samej książki.

Poza tym.
Smok Paskuda - zdrobniale Pasia - dzielnych rycerzy przybyłych ratować Księżniczkę pożera z głośnym "Mniam!".
Poważnie.
Smok mówiący 'Mniam!'.
Seerikaaaaaaa~! Ty to chceeeesz~!

O, to chyba wiem co sobię kupię dziś z okazji obrony. ;d
Ysengrinn - 29-10-2012, 18:15
Temat postu:
Czytam sobie Królikarnię, polską urban fantasy i... Cholera. W tym kraju pisarzy silących się na postmodernizm i intertekstualizm powinno się skazywać na karę grzywny, ograniczenia wolności bądź pozbawienia wolności do 1 roku. Jak dotąd nikt nie zbliżył się do Sapka, a sam Sapek szybko stracił świeżość, stał się nudny i powtarzalny.
Keii - 27-11-2012, 13:36
Temat postu:
Skończyłem właśnie czytać 4 tom Pana Lodowego Ogrodu. Miło, że sprzedaż ebooka zaczęła się tydzień przed wydaniem wersji papierowej, chociaż był to raczej policzek dla wiernych fanów lubiących mieć swoje książki na półkach.
Książka bardzo mi się podobała, zakończenie trochę mniej, ale to już chyba kwestia gustu. Było kilka dłużyzn, ale ogólnie tom 4 to solidny koniec cyklu.
Urawa - 27-11-2012, 14:42
Temat postu:
Waldemar Łysiak "Karawan(a) Literatury" - wątpię, czy esej jakiegokolwiek innego polskiego pisarza poświęcony kondycji współczesnej literatury polskiej byłby wystawiany w empikach jako gorąca nowość. Taki już urok jednego z największych współczesnych polskich pisarzy, a zarazem pierwszorzędnego trolla, co Łysiak właśnie tą pozycją udowadnia. Dostaje sie w niej wszystkim, zarówno tym, którzy stoją teoretycznie po przeciwnej stronie ideologicznej barykady (Grochola, Iwaszkiewicz, Kapuściński), jak i tym teoretycznie Łysiakowi bliższym - casus Wildsteina czy Ziemkiewicza. Mam wrażenie, że ci, których Łysiak faktycznie szanuje i uważa za dobrych nie zostali po prostu w tej książce wymienieni - stąd brak np. Sapkowskiego.
Asthariel - 29-11-2012, 21:34
Temat postu:
Keii, jak dla mnie, zakończenie było fatalne. Nie poziom ME3 przed Extended Cutem, ale niebezpiecznie blisko. Dla mnie, rozczarowanie wielkie.
shugohakke - 16-12-2012, 18:27
Temat postu:
Lewa ręka ciemności
Odgrzebałem to po rzuceniu w kąt kilka ładnych lat temu. Wartka akcja nie należy to przymiotów Le Guin, ale pomysły to miała kobieta dojechane. Bezpłciowi ludzie są dla mnie zupełnie nie do ogarnięcia, a cała ich złożona kultura i historia nadaje się na kilkutomową sagę - nie tylko krótką opowieść.
W każdym razie jak to często z fantastyką wszelaką bywa historia mnie nie porwała. Za to świat, koncepcje i pomysły... to jest coś co warto zgłębiać. No i "Zima" to jest to, co tygtysy lubią najbardziej.
Irian - 17-12-2012, 23:21
Temat postu:
Atlas Chmur.

Książka jest od filmu o niebo lepsza. Zwłaszcza historia Sonmi, która w filmie była moim zdaniem najsłabsza, w książce stała się moją ulubioną - głównie dlatego, że w przeciwieństwie do filmowej ma sens, ale też dlatego, że w miejscu bezsensownych, epatujących CG pościgów mamy rozważania filozoficzne. Większy nacisk położony jest na wątki społeczne, niż na konkretne relacje interpersonalne (chociaż i ich nie brakuje).


Spoiler: pokaż / ukryj
No i wątek Zachariasza kończy się sensowniej z punktu widzenia prowadzenia fabuły, niż nieprzystającym do niczego spacecraft ex machina.


A mało brakowało, żebym nie kupiła, bo rozdział z dziennikiem morskim jest tak straszliwie przetłumaczony, że jak zerknęłam w Empiku, to aż mnie zęby zabolały... Koszmarna składnia. Drogi tłumaczu, ja rozumiem, że chcesz to stylizować na dziewiętnastowieczny sposób pisania, ale w mordę jeża, oni naprawdę nie używali inwersji W KAŻDYM ZDANIU. Argh.
shugohakke - 03-01-2013, 00:33
Temat postu:
Ci, którzy odchodzą z Omelas
Przebijania się przez Orsonową antologię opowiadań sf ciąg dalszy...
Trochę dziwnie wspominać kilkustronicowe opowiadanie w temacie o książkach, ale co tam! Bardziej przypomina to jakąś scenę niż opowiadanie, jest przedstawione niezwykle malowniczo wywołując wrażanie bajania starej kobiety (którym właściwie jest...), ale ja nie o formie...
Motyw ukazany niesamowicie przypominał mi Fate'a i pochodzenie Avenger'a, ale nijak nie mogłem sobie przypomnieć takiego pomysłu u Dostojewskiego (a jestem prawie pewien, że przeczytałem "Braci Karamazow", choć może ciotka wiki mię kłamie i ten wątek pochodzi z innego dzieła Fiodora Michajłowicza). Ktoś pamięta tam kozła ofiarnego?
Cepelia - 07-01-2013, 20:50
Temat postu:
Skończyłam niedawno czytać Powiedział mi wróżbita T. Terzaniego
Koncept opiera się na przepowiedni jakiegoś wróżbity, który zapewniał Terzaniego, że w roku 1993 nie może on latać, bo zginie w katastrofie. Toteż T. podróżuje po Azji południowo-wschodniej czym się da, oprócz samolotów, i dzieli się z czytelnikiem swoimi doświadczeniami.
Dawno nie czytałam książki tak przeładowanej uprzedzeniami rasowymi i niepoprawnymi poglądami politycznymi. Począwszy od nawoływania do powstrzymania rozwoju przemysłu (tak, po co Azjatom asfalt), poprzez krzywdzące generalizacje (niszczycielscy Chińczycy materialiści, skorzy do zabawy Tajlandczycy, uduchowieni Hindusi itepe), na płytkich i dyskusyjnych wywodach politycznych na temat komunizmu i demokracji skończywszy. I to wszystko u dziennikarza, który ma się za obiektywnego (ba, nawet uduchowionego).

Pozwolę sobie zacytować parę "pereł":

Cytat:
Chińczycy odkryli prawdę, że istota wszystkiego leży w równowadze między opozycjami, pomiędzy jin i jang […]. Dlatego z pewnym żalem można też myśleć o końcu komunizmu [...] ze względu na to, że był pewną alternatywą, przeciwwagą dla innych tendencji. Dziś, po jego klęsce, doświadczamy wielkiego zakłócenia równowagi i strona, która głosi swe zwycięstwo, traci wewnętrzne napięcie gwarantujące jej kreatywność.



Cytat:
polityka bardziej niż jakakolwiek inna sfera znajduje się – szczególnie na Zachodzie – w rękach miernot za sprawą demokracji. […] Dla większości ludzi demokracja to udanie się raz na cztery czy pięć lat, aby postawić krzyżyk na kartce papieru i wybrać kogoś, kto, by zadowolić większą liczbę wyborców, musi być przeciętny i banalny: jak wszystkie większości. Jeśli pojawi się jakaś osoba naprawdę wyjątkowa, ktoś z ideami wykraczającymi poza horyzont codziennych przyjemności, nigdy nie zdobędzie poparcia większości.


Cytat:
Chińczykami byli ci wszyscy, którzy niszczyli Bangkok. Tak, to oni byli za wszystko odpowiedzialni! Uciekając z południowych Chin przed wojnami i głodem u siebie, w Tajlandii urządzili się lepiej niż gdziekolwiek indziej w Azji Południowo-Wschodniej. Tutaj dzięki tolerancji ludzi i buddyzmu znaleźli pracę, małżonków, zyskali pełnię praw obywatelskich.


A najbardziej zatrważający w tym wszystkim jest fakt, że książka ma bardzo pochlebne recenzje na różnych portalach literackich.
Urawa - 14-01-2013, 17:27
Temat postu:
Vladmir Wolff - "Kryptonim Burza: Odległe Rubieże" - stopień stężenia patriotycznego patosu powala. Pomysł w sumie fajny (w 1939 Hitler zginął, więc zamiast III Rzeszy, w 1941 na Polskę napada Stalin), ale autor stanowczo nie potrafi pisać dobrych opowieści. Jedyny istotny bohater to merysujka do sześcianu (mistrz boksu, świetny pilot, inteligentny, przystojny itd), a reszta w zasadzie nie istnieje. Jedynie momenty z walkami wychodzą nieźle, ale nasza armia to banda nadludzi dowodzona przez superprofesjonalistów, a Ruscy to banda idiotów dowodzonych przez większych idiotów. 10 lat temu byłbym pewnie tą książką zachwycony, dziś... cóż, były z tego scenariusz na grę, na powieść już nie bardzo.
Urawa - 27-01-2013, 10:03
Temat postu:
Jarosław Molenda "Wojny Guarańskie 1628-1756" - tytuł i przynależność do serii "Historyczne bitwy" Bellony są tu trochę mylące, bo książka to tak naprawdę monografia jezuickich redukcji w Ameryce południowe, siłą rzeczy poświęcona we fragmentach wojnom toczonym z portugalskimi bandeirantes, a pod sam koniec - z armią portugalsko-hiszpańską, jednak większa część książki to po prostu historia działalności Jezuitów oraz Indian Guarani. Rzecz stanowi niezłe uzupełnienie dla wydanej w tej serii rok temu, świetnej "Wojny Paragwajskiej 1864-1870", przedstawiając genezę państwa paragwajskiego oraz dzieje terenów, o które m.in. toczyła się tamta wojna. Jednocześnie autor stara się cały czas manewrować, choć widać, że jego sympatia jest jednak po stronie Jezuitów.
Irian - 07-02-2013, 18:40
Temat postu:
Kupiłam sobie Życie Pi w tym nowym wydaniu, ze zdjęciem z filmu na okładce - głównie po to, żeby mieć, bo już czytałam. No i przeglądam już w domu, patrzę jak przetłumaczone... I tam na końcu jest rozmowa z dwoma Japończykami, której część toczy się po japońsku, co jest oznaczone inną czcionką.

W tym wydaniu jest to czcionka Comic Sans.

Pogrubiona.

Redakcjo i składzie, pozostało wam tylko złożyć samokrytykę na ręce partii i/lub posypać głowy popiołem. A ja mam ochotę książkę odstawić z powrotem do sklepu...
Ysengrinn - 20-02-2013, 23:17
Temat postu:
Aleksander Krawczuk "Polska w czasach Nerona" - jest w książce sporo o Rzymie w czasach, sporo o Polsce współczesnej i XX-wiecznej, natomiast o ziemiach polskich w czasach Nerona tyle co kot napłakał. W zasadzie tylko tyle, że nie wiadomo kto tam wtedy mieszkał, ale na pewno Wandalowie i Celtowie. Generalnie książka o tym, że starożytni byli lepsi, bo może mieli walki gladiatorskie, ale przynajmniej nie mieli fanatyzmu religijnego.

Krótko mówiąc - meh.
Morg - 21-02-2013, 08:20
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
starożytni byli lepsi, bo może mieli walki gladiatorskie, ale przynajmniej nie mieli fanatyzmu religijnego.

Nie, wcaaaaleeee...
Urawa - 21-02-2013, 11:26
Temat postu:
Morg napisał/a:
Ysengrinn napisał/a:
starożytni byli lepsi, bo może mieli walki gladiatorskie, ale przynajmniej nie mieli fanatyzmu religijnego.

Nie, wcaaaaleeee...

Oczywiście, że nie, mieli bardzo skuteczny sposób na radzenie sobie z nim pt. lwy.
A co do Krawczuka, czytałem parę jego książek, pamiętam, że były fajne, ale nie pamiętam, o czym dokładnie były. Jedyne co z nich zostało mi w głowie, to to, że Asterix żył pod Krakowem.
Ysengrinn - 26-02-2013, 19:54
Temat postu:
Michał Strogow, kurier carski Juliusza Verne - fajna książka, niekoniecznie z przyczyn zamierzonych. Jak na przygodówkę dziś trochę za bardzo przesycona szczegółami krajoznawczymi, natomiast śmiesznie się czyta wyczyny hord tatarskich wyraźnie przycięte do jakiegoś ówczesnego PG-13. Wyraźnie też widać, że autor z jednej strony ma określone zdanie na temat caratu, ale z drugiej liczy na to, że jednak mu będą książki w Rosji wydawać, więc stara się nie szarżować, a tu i ówdzie obficie lukruje.
Vodh - 27-02-2013, 07:11
Temat postu:
Dresden Files, do 9 tomu włącznie, 10 w połowie. Bogowie, jaka to jest genialna seria... W zasadzie jedynym słabszym tomem do tej pory była moim zdaniem czwórka - na której zresztą poprzednio przerwałem przygodę. Ale warto było przebrnąć, to co się dzieje w tych książkach praktycznie przez cały czas przyprawia o ciarki :D
Irian - 27-02-2013, 12:58
Temat postu:
Powiem tylko dumne HA!
Urawa - 27-02-2013, 16:35
Temat postu:
Brian Herbert "Ród Atrydów" - ech, mam mocno mieszane uczucia. Jest w tej książce parę dobrych momentów, jest kilka scen, które, mam wrażenie, są jakby żywcem wyjęte z powieści Herberta seniora. Są fragmenty, które w sposób udany rozwijają i dopowiadają wątki znane z oryginalnej "Diuny". Są rzeczy, których w "Diunie" mi brakowało. Ale jest też sporo przegadanych i zwyczajnie niepotrzebnych fragmentów. Autor niestety nie ma talentu ojca w snuciu różnorakich rozważań. Co więcej, nie potrafi (a mam wrażenie - nie chce) czytelnika zaskoczyć. To był także feler oryginalnej "Diuny", ale Herbert sernior miał jeszcze coś w zanadrzu, a Herbert junior tego niestety nie ma. Niemniej, podsumowując, nie jestem ani zachwycony, ani rozczarowany. Może druga część okaże się ciekawsza...
Smk - 27-02-2013, 17:50
Temat postu:
Irian napisał/a:
Powiem tylko dumne HA!


Seconded.


A ja przebiłem się przez Altered Carbon. Zalecam wszystkim znudzonym typowym cyberpunkiem, chociaż to tak naprawdę powieśc noir w innym wdzianku. Ale za to dobra!
Tabris - 01-03-2013, 21:46
Temat postu:
Urawa napisał/a:
Brian Herbert "Ród Atrydów" - ech, mam mocno mieszane uczucia. Jest w tej książce parę dobrych momentów,

Te dobre momenty dla mnie to były dialogi między Fenringiem i Szaddamem, oraz to co wyprawiali Harkoneneni.

Urawa napisał/a:
Może druga część okaże się ciekawsza...

Radze się za następne części nie brać, szkoda na nie czasu naprawdę. ... Chyba że prowadzisz jakieś badania nad degradacją w literaturze science fiction.
Cepelia - 04-03-2013, 21:42
Temat postu:
Ysengrinn o moim ukochanym Juliuszu napisał/a:
Wyraźnie też widać, że autor z jednej strony ma określone zdanie na temat caratu, ale z drugiej liczy na to, że jednak mu będą książki w Rosji wydawać, więc stara się nie szarżować, a tu i ówdzie obficie lukruje.

Nah. Zostawcie Juliusza w spokoju. Jeśli coś już było cięte i lukrowane to zasługa wydawcy. Ale i tak szczerze wątpię w zakusy Hetzela na rynek rosyjski. Natomiast pilnował on namiętnie względnej spójności serii, którą wydawał i to dzięki niemu wszystkim (z rasy białej) dostawało się po równo, acz delikatnie.

A co do PG13 to zdecydowanie prawda, ale też zgodna z założeniami serii. Przy czym czytając powieści Verne'a już w wieku dojrzałym, mam dwa razy więcej rozrywki niż za młodu. Jak się potraktuje z przymrużeniem oka te "naukowe" wywody to naprawdę świetna zabawa. No i oczywiście lepiej nie oceniać na serio tychże wywodów przez pryzmat wiedzy/moralności z XXI wieku.
Dzięki takiemu nastawieniu niedawno z niekłamaną przyjemnością przebrnęłam przez Napowietrzną wioskę, ale, matko, ileż tam było klasyki rasizmu. Że ci Murzyni to mają we krwi to i tamto, i w ogóle mniejsze mózgi itede itepe :) Właśnie od jutra zabieram się też za "Północ kontra południe". Zapowiada się zabawnie :D
Urawa - 07-03-2013, 16:48
Temat postu:
Maja Lidia Kossakowska - "Ruda Sfora"
Antyateistyczne fantasy, na dodatek osadzone w jakuckich realiach, ze sporą ilością całkiem fajnych pomysłów i nawet sympatycznymi bohaterami, niestety nie wsparte równie dobrą akcją. Niemniej, sprawna narracja i niewątpliwa oryginalność sprawiały, że mankamenty mi szczególnie nie przeszkadzały, a całą książkę przeczytałem dość szybko.
Urawa - 14-03-2013, 21:34
Temat postu:
Brian Herbert, Kevin J. Anderson "Krucjata Przeciw Maszynom"
Udana w stopniu znacznie większym niż poprzedniczka, z paroma fajnymi pomysłami. Przede wszystkim, autorzy nie próbują udawać Herberta, ale piszą po swojemu, co im wychodzi jednak dużo lepiej. W kilku miejscach nawet udało im się mnie zaintrygować, choć denerwująca była iście martinowska maniera do wyrżnięcia większości obsady na kilkudziesięciu ostatnich stronach. Poza tym, pierwszy raz w dziejach tego cyklu mieliśmy ciekawą postać Harkonnena, a to już samo w sobie godne uwagi. Zresztą, generalnie, mocną stroną tego cyklu są właśnie postaci, dużo bardziej udane niż w serii będącej prequelem do Diuny. Z tym, że po drugim tomie naprawdę niewiele ich zostało...
Urawa - 20-03-2013, 13:32
Temat postu:
Brian Herbert, Kevin J. Anderson "Ród Harkonnenów"
Miał rację Tabris - faktycznie, dużo słabsza od poprzedniczki. O ironio, wbrew tytułowi, więcej w tym tomie Atrydów, choć scenka, w której baron Vladimir usiłuje niańczyć małego Feyd-Rauthę była bezcenna. Najbardziej wali po oczach pasywność tych niby dobrych, jedynymi aktywnymi stronami są tu co kanonicznie źli. Bardzo brakowała mi Shaddama i Fenriga, historia Gurneya Hallecka była nieco mniej ciekawszą i bardziej ponurą wersją losów Duncana. Książka generalnie cierpi na klasyczną chorobę prequeli - wszystko i tak wiadomo. Autorzy nie próbowali poświęcać czasu i miejsca postaciom, które znamy z oryginalnej Diuny, ale tylko słabo (jak było w pierwszym tomie z Shaddam i Fenrigiem). Na dodatek, pod koniec tomu wyrezano większość postaci. Trzeci tom chyba z rozpędu już tylko doczytam.
Aha, szkoła mistrzów miecza Ginaz - większego LOLa w całym uniwersum Diuny chyba nie ma. Jakim cudem to przetrwało tyle lat, to ja nie wiem.
Urawa - 27-03-2013, 10:08
Temat postu:
Aleksander Ławrow - "W otchłani Imatry"
Reklamowane toto jako rosyjski Sherlock Holmes, ponoć autor w swoich czasach cieszył się podobnym mirem w Rosji... ponoć. Jak dla mnie to gniot, słabo napisany i bez pomysłu. Intryga tak kuleje, że po kilkunastu stronach czytelnik niemal wszystko już wie, a główny bohater o rzekomo "przenikliwym umyśle" potrzebuje na to całej książki. Z XIX-wiecznego klimatu zostało najgorsze - wielkoruskie uprzedzenia. Szajka złoczyńców składa się z Anglików, Żydów i Niemców, zaś ich celem jest niewinna niczym lelija młodziutka Rosjanka.
Daerian - 27-03-2013, 17:41
Temat postu:
Grisznak - jeśli chcesz kryminał rosyjski, spróbuj cykl Borisa Akunina o Fandorinie - wyjątkowo dobre kryminały w starym stylu. Do tego każda książka jest innym gatunkiem kryminału - mamy tu klasyczny zamknięty pokój, powieść szpiegowską czy intrygę polityczną... znajdzie się nawet seryjny morderca. Historie dzieją się pod koniec XIX wieku i idą stopniowo na wiek XX, więc książki są też częściowo powieścią historyczną.

Tom pierwszy jest najsłabszy, potem cykl się szybko rozkręca - drugi jest dobry, od 3 jest wyśmienity.
Urawa - 27-03-2013, 18:26
Temat postu:
Na okładce tego gniota, o którym wyżej pisałem, stoi wielkimi kobyłami "Dla fanów Erasta Fandorina", choć za bardzo nic mi to nie mówiło, gdy kupowałem. Z tego cyklu czytałem wyłącznie "Turecki Gambit" (choć dopiero teraz sobie skojarzyłem, że to o Fandorinie było) i przyznaję, był niezły (może dlatego, że mieliśmy tam wątki wojenno-polityczne). Niemniej, koneserem kryminału nie jestem, wolę opowieści niesamowite. W każdym razie, Ławrowa odradzam każdemu, kto lubi XIX-wieczne klimaty. W zasadzie, gdyby nie rusko brzmiące nazwy i imiona, to nawet bym się nie zorientował, że akcja się dzieje w Rosji - zero plastycznego opisu, zero klimatu miejsca i czasów (a rzecz się dzieje w Petersburgu!).
Ysengrinn - 22-04-2013, 18:28
Temat postu:
Anatomia przypadku (nie mylić z Anatomią upadku), wywiad Krasowskiego z Janem Marią Rokitą. Będę pewnie musiał zapoznać się również z pozostałymi dwiema Anatomiami, choć na razie na myśl o czytaniu przemyśleń Millera mnie jeszcze zżyma.

Jestem dopiero na początku lektury. Na razie wspomnienia Rokity ładnie uzupełniają mi wizję początków III RP wyniesioną z lektury Po południu Krasowskiego. Obraz rysuje się zupełnie odmienny zarówno od mitu założycielskiego okołomichnikowej lewicy ("że to szalony Wałęsa zaczął niszczyć owoce Solidarności, kumając się z antysemitami") jak i okołokaczyńskiej prawicy ("to wszystko była zmowa lewicy z postkomuną, a prawicę zmarginalizowano). Przy czym o ile mit lewicowy powstał ze zwyczajnego przeinaczania i zakłamywania rzeczywistości, to prawicowy z zupełnego nierozumienia ówczesnych realiów - prawicy w dzisiejszym rozumieniu nikt nie musiał marginalizować, bo zwyczajnie nie istniała. Ówczesna prawica to byli Moczulski, Hall i Mazowiecki. Antyokrągłostołowa wykrystalizowała się parę lat później.
Ysengrinn - 22-07-2013, 18:14
Temat postu:
Elżbieta Cherezińska, Legion - na razie dopiero zacząłem, ale zapowiada się dobrze. Tematyka ciekawa, miałem tylko obawy czy autorka podoła. Styl ma całkiem niezły, początek wprawdzie chaotyczny, ale to chaos zamierzony - wszak opowiada o kampanii wrześniowej. Mam wszakże nadzieję, że później będzie bardziej poukładane, bo to się szybko może zrobić męczące.

Książkę kupiłem również dlatego, że Cherezińska ma już na koncie kilka innych interesujących pozycji - przede wszystkim książkę o Przemyśle II i innych Piastach epoki rozbicia dzielnicowego. Jeśli okaże się, że potrafi pisać ciekawie i przyjemnie, to będę badał dalej.

Urawa napisał/a:
Urawa napisał/a:
Dobra, niech stracę, kupiłem. Najwyżej się okaże, że Cherezińska jednak nie umie pisać.


Czekam na opinię, jak będzie znośne to może nawet i sam się skuszę. Ile to kosztuje?


Niestety sporo, 50 zł.
-----------------------------------------------------------------------------
UPDATE=

Zapowiadało się dobrze, ale nie aż tak dobrze. Cherezińska ma wielki talent do dialogów i tworzenia krwistych postaci, których przewijają się całe tłumy, ale bohaterowie są tak charakterystyczni, że nie ma problemu z zapamiętywaniem who is who. Walczą o życie, okradają Żydów, uciekają gestapo, ratują Żydów i kochają się jak króliki. I konspirują, bo jak powszechnie wiadomo, w Generalnej Guberni wszyscy byli w konspiracji, a jeśli ktoś nie był konspiracji, to dlatego, że był w innej konspiracji niż Ty i nie mówił Ci o tym dla Twojego dobra. Przy całym szaleństwie "Legion" niczego nie upiększa ani nie przemilcza - są i łapanki, i egzekucje cywili, i Holocaust, i stawiający transparenty "WITAMY ARMIĘ CZERWONĄ!" Żydzi (którym nikt nie powiedział, że ich sztetl jest po złej stronie linii Curzona...), i antysemici mający dylematy moralne z powodu ratowania Żydów.

Autorka zrobiła olbrzymi research i to bardzo widać w powieści - sporo bohaterów to postaci historyczne, sporo wydarzeń też chyba oparto na rzeczywistych. Nie zdziwiłbym się gdyby "Legion" był lepiej osadzony w rzeczywistości niż np. "Sąsiedzi" Grossa.
Morg - 23-07-2013, 16:56
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
Elżbieta Cherezińska, Legion

Recenzja by Twoja ulubiona dziennikarka KP.
Urawa - 23-07-2013, 17:41
Temat postu:
Morg napisał/a:
Ysengrinn napisał/a:
Elżbieta Cherezińska, Legion

Recenzja by Twoja ulubiona dziennikarka KP.

Nawet bardziej mnie zachęciła teraz do kupna książki niż komć Ysena, acz on i tak mnie skłonił do zastanowienia się nad tym.
Ysengrinn - 23-07-2013, 19:17
Temat postu:
Dunin rozpływała się nad wcześniejszymi książkami Cherezińskiej, więc teraz musiała się poczuć co najmniej zdradzona. Chwali jej się, że przynajmniej przeczytała książkę, którą recenzuje, nawet jeśli nie zrozumiała. Chwali się też, że nie bije na oślep pałą faszyzmu i nie powtarza opowiastek o tym, jak to NSZowcy do społu z hitlerowcami polowali na Żydów (O Czym Wszyscy Wiedzą TM, choć nikt nie ma specjalnie przekonujących dowodów).

Jak na lewaczkę recenzja wyważona i rozsądna. Jakbym nie znał jej działalności i radosnego gloryfikowania klasyków marksizmu-leninizmu może bym nawet przyznał, że jest coś na rzeczy. A tak - drzazgi w oczach cudzych i tak dalej.
shugohakke - 25-08-2013, 02:54
Temat postu:
"Mężczyzna w brązowym garniturze" napisał/a:
Kocham go. Pragnę go. Byłabym gotowa boso przewędrować całą Afrykę, byleby tylko go odnaleźć i sprawić, by mnie pokochał. Mogłabym umrzeć dla niego, mogłabym dla niego pracować, harować jak niewolnica, kraść, żebrać, a nawet pożyczać.

Agatha znów mi przypomina, jedynymi w swoim rodzaju, kryminało-sensacjo-dreszczowcami pisała zwyczajnie niesamowicie fajne historie. A jej poczucie humoru, system wartości i przede wszystkim gusta romantyczne są niemal identyczne z moimi ^^
shugohakke - 24-10-2013, 00:07
Temat postu:
Podwójnie. A co.
Gniazdo Światów
Polska fantastyka ma coś w sobie. Porąbane to do reszty, zdrowo nieamerykańskie na każdym kroku. Przy całkiem fajnym założeniu udaje się jej jednocześnie uniknąć ścian objaśniającego wszystko tekstu i pseudofilozoficznych wywodów. A przede wszystkim książka zmusiła mnie w pewnym momencie do poważnych rozważań (w trakcie wykładu Mech. Kwant. 2) czy należy ją doczytać do ostatniej strony...
Nie powiem, co wybrałem, ale już samo stawianie takiego pytania jest godne odnotowania.

A tytułem nadrabiania zaległości:
Solaris
Jakoś mnie nie porwało. Wolę Lema skrajnie absurdalnego. Solaris brzmi momentami zbyt "na poważnie", a czytanie jej inaczej niż satyry na kontakty z obcymi przysporzyć może jedynie niestrawności intelektualnej. No i opisy "przyrody"... Proszę - nigdy więcej.
Morg - 24-10-2013, 17:41
Temat postu:
Nowy Wiedźmin ma być w listopadzie.
Ysengrinn - 24-10-2013, 19:15
Temat postu:
Kwęk... Akurat wczoraj rozmawiałem o tym, że Sapkowski dawno nic nie napisał, a nic dobrego jeszcze dawniejXD.

Zobaczymy, z jednej strony po ostatnich książkach jestem mocno sceptyczny, z drugiej - właśnie cykl wiedźmiński wychodził Sapkowi najlepiej i najmniej przeszkadzał tam jego prostacki postmodernizm. Niestety nie pomaga wiarygodności pisarza, że książka ma być praktycznie tym, czego długo zarzekał się, że nie napisze...

Cytat:
Wydanie nowej powieści o wiedźminie jest wielkim zaskoczeniem, bo przecież siedmioksiąg o Geralcie wydawał się cyklem zamkniętym (kończy się śmiercią wiedźmina) [...]


A to ostatnie to akurat nieuprawniona "uwaga na prawach hipotezy" - niejeden fan Sapkowskiego z drugim kruszył już przez lata kopie o to co właściwie oznaczała zakończenie.
Urawa - 24-10-2013, 19:47
Temat postu:
A problem wsadzić to gdzieś w środek, między opowiadania?
Morg - 24-10-2013, 19:52
Temat postu:
Tu można przeczytać krótki fragment.
wa-totem - 24-10-2013, 20:42
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
niejeden fan Sapkowskiego z drugim kruszył już przez lata kopie o to co właściwie oznaczała zakończenie.
Z pewnym profesorem retoryki UW po długiej dyskusji nad partią brydża doszliśmy do wniosku, że rzeczone zakończenie znaczy, że ...tego dnia Sapek zalał na smutno.
Smk - 24-10-2013, 21:39
Temat postu:
wa-totem napisał/a:
Ysengrinn napisał/a:
niejeden fan Sapkowskiego z drugim kruszył już przez lata kopie o to co właściwie oznaczała zakończenie.
Z pewnym profesorem retoryki UW po długiej dyskusji nad partią brydża doszliśmy do wniosku, że rzeczone zakończenie znaczy, że ...tego dnia Sapek zalał na smutno.

+1 i inne bonusy internetowe. Takich rzeczy na trzeźwo zrobić sie nie da...

Liczę na prequel. Taki solidny, z okresu lądowania ludzi na kontynencie.
Tudzież.. muszę przekopać się przez Sagę, ale Burze* były wspominane kilka razy...

Byle nie chodziło o Gon i tego szpiczastouchego 5@#$%@#$na. =='

Morg napisał/a:
Tu można przeczytać krótki fragment.


Dziękować.

Chyba jednak sequel. Postęp biurokracji raczej nie występuje wstecznie.
Easnadh - 24-10-2013, 22:26
Temat postu:
Chyba się starzeję. Po przeczytaniu fragmentu doszłam do wniosku, że Geralt nigdy wcześniej nie wydawał mi się tak irytującym, wypchanym hemoroidami i skrupułami, pompatycznym dziadygą.

Szkoda, że Sapkowski złamał swoje postanowienie, żeby nie wracać do wiedźminlandu. Szanowałam go za to, nawet po rozczarowaniu "Żmiją". Szkoda też, że ze względu na popularność gry i Geralta jako kury znoszącej złote jaja, nie unikniemy w książce jego obecności. Wolałabym jakąś opowieść o, dajmy na to, Vesemirze nawet. Albo tak jak Smok - może coś o Giambattiście, Janie Bakkerze czy Agnes z Galnville oraz pierwszych próbach użerania się elfów i krasnoludów z ludźmi, ewentualnie o Larze Dorren i Cregennanie - te potajemne spotkania, intrygi, namiętności i zazdrości... xD
Smk - 24-10-2013, 22:40
Temat postu:
Osobiście jatka i mordobicie mnie zadowoli, ale sentymenty mam podobne jak przedmówczyni.

Chociaż, szczerze, pod tym względem rzucony nam fragment był nawet nawet...

Again, chcę prequel, taki głęboki i z początku wieku. Bo powrót do wiedźminlandu Sapkowskiemu wyjdzie na zdrowie w zasadzie ino przy stworzeniu historii bardzo luźno powiązanej z oryginałem, by uniknąć oskarżeń o odcinanie kuponów. Należy jednak spojrzeć z punktu widzenia nowego czytelnika - my, stare wygi mamy pewne potrzeby których odgrzewany kotlet nie zaspokoi - świeże mięsko przychodzące do książek od gier < i to głównie angielskojęzyczny tłum> będzie zapewne bardzo zadowolone.

I ostatnie kwestia - zalatuje ghostwriterem.
Tabris - 27-10-2013, 15:16
Temat postu:
Smk napisał/a:
Należy jednak spojrzeć z punktu widzenia nowego czytelnika - my, stare wygi mamy pewne potrzeby których odgrzewany kotlet nie zaspokoi

Zapewne, ale mimo wszystko ukazanie się tej książki jest miłą niespodzianką. Ja po nią sięgnę na pewno.

Easnadh napisał/a:
Chyba się starzeję. Po przeczytaniu fragmentu doszłam do wniosku, że Geralt nigdy wcześniej nie wydawał mi się tak irytującym, wypchanym hemoroidami i skrupułami, pompatycznym dziadygą.

Biedny Wiedźmin... aleś go oceniła ;p
Sebaar - 02-11-2013, 15:39
Temat postu:
Sławomir Cenckiewicz - Długie ramię Moskwy, ciekawa i wartościowa pozycja. Opisuje ona genezę i funkcjonowanie Oddziału/Zarządu II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w PRL czyli wywiadu wojskowego.

Zamiast sukcesów godnych Hansa Klossa, otrzymujemy obraz zdrad, wsyp oraz dezercji oficerów i współpracowników wywiadu wojskowego połączony z prywatą (np. "opieka" świadczona córce pewnego generała LWP) i niekompetencją (np. sprawa attaché wojskowego podczas zajęcia polskiej ambasady w Bernie w 1982 roku).

Pewne sukcesy odnotowano natomiast w wymiarze finansowym poczynając od przejmowania spadków po członkach Polonii po spółki handlujące bronią, a kończąc na aferze FOZZ.
shugohakke - 27-11-2013, 18:07
Temat postu:
Mua napisał/a:

No, ale nie o tym miałem. Mój drogi brat czytuje ostatnio wspominane "Igrzyska Śmierci". Może i się za nie zabiorę (choć podchodzę jak do jeża)

No i proszę jak się myliłem. Przeczytałem Hunger Games (pierwszy tom jak na razie), a to świetna książka jednak jest. Życzliwy donosiciel poinformował mnie, że tłumaczenie jest nietęgie, więc zapoznałem się z oryginałem (co prawda ebook dostarczył mi dodatkowej atmosfery niedopowiedzeń i tajemnicy, bo... ucinał ostatnią linijkę z każdej strony - większości tekstu szło się domyślić, czasem nawet, co do słowa, ale czasem traciłem jakieś dramatyczne wyznanie czy inną eksklamację, co sprawiało dość intrygujące wrażenie). Z opiniami na temat bohaterów wstrzymam się do trzeciego tomu, ale kilka refleksji się nasuwa.

Nie taki diabeł straszny... czyli gromy ciskane na głowę heroiny (przez przyjazne dusze po lekturze), jak dotąd mocno przesadzone. Może faktycznie jest trochę dużo jej przemyśleń i rozterek, ale, na litość Boską, przecież ona jest narratorem. To klasyczna historia z "bardzo" główną bohaterką, której zwyczajnie jest na stronach dużo - taka konwencja, nie widzę w tym nic złego.

Albo radzę sobie z ingriszem znacznie lepiej niż sądziłem, albo książka jest pisana niezwykle prostym i przyjemnym językiem, bo właściwie nie musiałem nic sprawdzać.

Ciężko jest mi wyobrazić sobie jak można to to, dobrze zekranizować, bo strasznie dużo treści jest tu w opisach, przemyśleniach i wewnętrznych rozterkach, ale już dziś się przekonam, bo przejrzę pierwszą część ekranizacji (choć oczekiwania mam zerowe). W każdym razie z tego, co widziałem to Capitol designowali naziści z księżyca ^^

Niesamowicie ucieszyła mnie tak mała częstość występowania Primrose, zarówno fizyczna, jak i w dumaniach głównej bohaterki. Mam pieruńską alergię na zwarzywione młodsze siostry, których jedynym celem istnienia jest motywowanie protagonisty... ciekawe skąd mi się to wzięło?

Tytułem podsumowania - zaskakująco dobre. Przeczytam resztę w najbliższym czasie.
PS: Ma ktoś wrażenia porównawcze z oryginału i tłumaczenia?
GoNik - 27-11-2013, 20:32
Temat postu:
shugohakke napisał/a:
Życzliwy donosiciel poinformował mnie, że tłumaczenie jest nietęgie

E tam. Moim zdaniem tłumacz odwalił kawał dobrej roboty. Czytało się przyjemnie, a numeru z narracją pierwszoosobową (w dodatku w czasie teraźniejszym, jezusmaria...) na ogół wyjątkowo nie znoszę.
shugohakke napisał/a:
Nie taki diabeł straszny... czyli gromy ciskane na głowę heroiny (przez przyjazne dusze po lekturze), jak dotąd mocno przesadzone.

Tutaj szczerze mówiąc nie do końca pojmuję, dlaczego niby w ogóle te gromy... Największy problem z Katniss polegał na tym, że często działała instynktownie, a dopiero potem myślała o konsekwencjach - jak standardowy główny bohater książki young adult. Ale nie jest ani głupia, ani niesympatyczna. Jej decyzje, zaczynając od mniej więcej połowy drugiej książki, opierają się często na szczątkowych informacjach lub własnych domysłach, bo szacowna rebelia wcale nie traktuje jej lepiej niż państwo i wcale nie wprowadza w szczegóły planowanych akcji. Jakby kompletnie zapomnieli o (całkowicie słusznej) daleko posuniętej nieufności Katniss do wszystkich, którzy nie są jej osobistą rodziną. Przez to sami wkopują się w sytuacje, w których dziewczyna psuje im szyki, bo działa wedle swojego rozumienia problemu i kwestionuje podejrzane dla niej rozkazy.
Dodatkowo - chrzanić trójkąty romantyczne!
shugohakke napisał/a:
Niesamowicie ucieszyła mnie tak mała częstość występowania Primrose, zarówno fizyczna, jak i w dumaniach głównej bohaterki. Mam pieruńską alergię na zwarzywione młodsze siostry

Prim nie jest zwarzywiona, tyle. Katniss to taka heroska z gatunku "uratuję was wszystkich ogniem i mieczem" i przy niej młodsza i zdecydowanie łagodniejsza w obejściu siostra po prostu wypada blado. Nie leci na wroga z pięścią i kamieniami, za to ma silny charakter i wie sporo o opatrywaniu ran, dbaniu o chorych - należy ją traktować jako healera drużyny :) Na początku służy głównie za plot device, dzięki któremu protagonistka może rzucić się jako ten Rejtan, piersią do przodu i dopiero później, kiedy faktycznie jest uczestnikiem opisywanych wydarzeń, okazuje się, że ma jakiś charakter.
Podejrzenia o zwarzywienie mogą też wynikać z tego, że całą pierwszą książkę Katniss w ramach znalezienia sobie punktu oparcia w nowej, niebezpiecznej sytuacji, rozpamiętuje jak to było w domu i jak to Rue przypomina jej siostrę. To ona widzi Prim jako wątły, delikatny kwiatuszek, a wydarzenia przecież oglądamy z jej perspektywy.
shugohakke - 27-11-2013, 20:45
Temat postu:
GoNik napisał/a:

Tutaj szczerze mówiąc nie do końca pojmuję, dlaczego niby w ogóle te gromy...

Po przeczytaniu też nie rozumiem, ale miały one miejsce to wspominam.
Jedyne, co mnie w wyżej wymienionej poczynało irytować (szczęśliwie później przygasło) to niesamowita kreatywność w imaginowaniu sobie evli plotów, które wszyscy wokół knują by jej zrobić źle, przy całkowitym wypieraniu choćby najmniejszej możliwości, że ktoś może jej zwyczajnie dobrze życzyć.
Nie mówię o, naturalnej w jej sytuacji, nieufności i ostrożności, ale o poziomie złożoności rozważań jacy to ludzie mogą być źli, przy jednoczesnym niedopuszczani nawet myśli, że mogą być dobrzy.

Ale to tylko moje wrażenie.

GoNik napisał/a:
Prim nie jest zwarzywiona, tyle.

Jeśli tak to plus dla małej, ale werdykt wydam jak przeczytam całość.
Mai_chan - 27-11-2013, 20:53
Temat postu:
shugohakke napisał/a:
Jedyne, co mnie w wyżej wymienionej poczynało irytować (szczęśliwie później przygasło) to niesamowita kreatywność w imaginowaniu sobie evli plotów, które wszyscy wokół knują by jej zrobić źle, przy całkowitym wypieraniu choćby najmniejszej możliwości, że ktoś może jej zwyczajnie dobrze życzyć.


Nie żeby takich, którzy by jej dobrze życzyli było jakoś dużo... Jak to mówią - "to nie paranoja, jeśli naprawdę próbują cię dopaść".
shugohakke - 27-11-2013, 23:07
Temat postu:
Zwłaszcza dwaj panowie, którzy ratowali ją, co krok.
Mai_chan - 27-11-2013, 23:24
Temat postu:
A przypomnij mi - akurat w stosunku do tych dwóch panów wykazuje się jakąś szczególną podejrzliwością? (dodaj do tego jeszcze poprawkę na to, że w pierwszej książce Peetę w gruncie rzeczy słabo zna)
shugohakke - 27-11-2013, 23:42
Temat postu:
Nie będę sypał cytatami, ale, na przykład, podejrzewanie Haymitch'a chęć zamordowania jej z niechęci poprzez nie wysyłanie niczego, było, co najmniej groteskowe.

Nie zrozumcie mnie źle, ja nie mam pretensji do Katniss, że podejrzewała wszystkich i ogólnie wykazywała się w miarę zdrową paranoją - to jest normalne. Mam pretensje, że chętnie "wchodziła" innym do głowy, by rozważać, dlaczego, jak i kiedy chcą ją skrzywdzić, a z drugiej strony, nie było jej się w stanie w głowie pomieścić, że taki Peeta czy Haymitch chcą jej dobra.
Nie chodzi też o to, że od razu im nie zaufała (bo i nie powinna), ale nawet tego nie rozważała (a wiemy bardzo dobrze, o czym narratorka myślała o o czym nie).

Zatem nie wytykam, żadnych dziur logicznych w fabule, ani nonsensownych zachowań głównej bohaterki. Zwyczajnie nie podoba mi się ta jej cecha charakteru, która każe doszukiwać się w ludziach wszystkiego, co najgorsza i niczego, co życzliwe.

Choć, jak wspomniałem powoli jej to mija ^^
Mai_chan - 27-11-2013, 23:56
Temat postu:
Fair enough, ja akurat raczej lubię archetyp "ocalonego" (brakuje mi dobrego polskiego odpowiednika "survivor" ._.), a podejrzliwość się z tym często wiąże. Weź też poprawkę na świat w jakim żyje - generalnie dopatrywanie się wszelkiego zła jest w nim raczej lepszą strategią przetrwania niż zakładanie życzliwości...
shugohakke - 28-11-2013, 13:56
Temat postu:
Catching Fire
Domagam się zamrożenia Katniss w karbonicie.

A swoją drogą zawiązanie akcji w tym tomie jest strasznie kulawe.

Spoiler: pokaż / ukryj
Nie przekonuje mnie twierdzenie, że przekonywanie ludzi o "działaniu w zaślepieniu miłością" uspokoi kogokolwiek. Crane spaprał sprawę (za co dostał kulę w łeb), bo okazał słabość Capitolu - gotowość do ustąpienia, jeśli się ich przyciśnie i to jest prawdziwe zagrożenie dla władzy. Motywy dziewczynki, przed którą ugina się tyrania nie mają dla ludzi większego znaczenia. Liczy się to, co zrobili Gamemakerzy, a nie trybut.

Takie tam marudzenie, na razie (raptem ćwierć przeczytana) fajnie jest.


edit.
Skończyłem cały "łapiący ogień". Bez szału tym razem, całość wypada znacznie gorzej niż HG. Zakończenie jest dość przewidywalne (znów wyłazi ta paskudna cecha Katniss, która zabrania jej nawet podejrzewać takie możliwości, choć trzeba jej przyznać, że pod koniec wyraźnie stwierdza, że przegapiła kilka oczywistych sygnałów). Resztę przemyśleń ospojlertaguję, bo nigdy nie wiadomo...

Spoiler: pokaż / ukryj
Chwalę Niebosa, że moja ukochana Johanna uszła z życiem przynajmniej z drugiego tomu (choć znając moje szczęście do wybory adorowanych postaci zdejmą ją już w pierwszym rozdziale trzeciego tomu).

Podpisuję się pod GoNikowym:
GoNik napisał/a:
chrzanić trójkąty romantyczne!

Jakże ta historia byłaby lepsza bez Gale'a (mam świadomość, że nie do końca o to chodzi, ale mój Gale-hate jest po części niezależny od triangle-hate'a). Był do zniesienia, kiedy nie pojawiał się osobiście, ale tak... A najgorsze, że wygląda na to, że będzie go jeszcze więcej.

Igrzyska również wypadły słabiej niż poprzednie.

Coroczny wywiad z Peetą spodobał mi się niezmiernie. Choć wiem, że to raczej nierealne to byłbym bezgranicznie uradowany, gdyby dokładnie w rok później para Mellark Flickerman w ogólnokrajowym wywiadzie rozwaliła wszystkich jakąś bombą ^^


Wot tyle refleksji. Powoli biorę się za Mockingjay.
Mai_chan - 19-10-2014, 23:28
Temat postu:
Under my skin - zarąbiście dobra obyczajówka, traktująca głównie o kwestii identyfikacji płciowej, ale też tak ogólnie znajdowania swojego miejsca w życiu, czy to w kwestii pracy czy związków. Autorka ma niezły styl, ale przede wszystkim kupiły mnie postacie - w zasadzie wszystkie są bardzo "żywe", z mnóstwem wad, zalet i skomplikowanych motywów do działania. Dotyczy to również postaci pobocznych, co do których pojawiają się bardzo ładnie wplecione sugestie ich własnych zmagań z życiem. Ebook do kupienia na amazonie lub smashwords, wersja papierowa w drodze (krąży plotka, że jakoś w grudniu powinna być). Polecam z całego serca, idźcie i kupcie, żeby autorkę stać było na napisanie sequela (i bo należy jej się za kawał dobrej roboty). I jak ktoś przeczyta/chce przeczytać (Miya, patrzę na ciebie, mam podejrzenie, że może ci się spodobać), to niech da znać :D

Cytat:
Min Lee is a workaholic who can’t say no. She substitutes sleep with Red Bull and, through a combination of repression and bad habits, has managed to score herself a luxury apartment, a fabulous boyfriend and the approval of her billionaire CEO. Things are looking pretty awesome… well, apart from those body image issues that constantly plague her.
But Min thinks she's got everything worked out. She's arranged her comfort zone and has zero desire to look outside of it… or, so she tells herself.
It’s not until a troubled schoolgirl tracks her down from the Internet, stalks her to her home and noses her way into life that Min begins to admit that something is wrong in her perfect world. Something that she's never thought about before, and doesn’t even want to think about. Something that has the power to ruin all her relationships and dismantle everything in her life she’s worked so very hard for.
What if ‘she’ isn’t the right word for Min at all?

shugohakke - 30-01-2015, 16:50
Temat postu:
Uwikłanie Ziarno Prawdy i Gniew
Czyli trójpak Miłoszewskiego. Właściwie to się trochę pospieszyłem z tym Gniewem, bo dopiero zacząłem, ale już natrafiłem na uroczy kwiatek:
Wrath napisał/a:
Wysiadając pomyślał zgryźliwie, że jak w każdym mieście na Ziemiach Odzyskanych ulicom nadano bardzo narodowe nazwy, znaleźć gdzieś tutaj skrzyżowanie Szewskiej z Kotlarską było niemożliwością.

Jako mieszkaniec największego miasta na ziemiach odzyskanych pozwolę sobie stwierdzić - bullshit is strong in this one. Choć może takie "mądrości" są elementem kreowania postaci głównego bohatera, jako pozera i ignoranta... Kto wie?

Ale mniejsza... Wróćmy do konkretów.

Kryminały są z nich całkiem dobre. NA pewno jeśli chodzi o budowanie napięcia i doprowadzanie czytelnika do rozwiązania zagadek. Gorzej już z ich sensownością, czasem nad zupełnym brakiem logiki trzeba przejść wzruszając ramionami i zwyczajnie dobrze się bawić. Trochę zawiodło mnie Ziarno, bo pokazało, że SBcka mafia była w uwikłaniu dodana tylko, jako smaczek i kontrowersyjny koloryt tła (takąż funkcję pełną w Ziarnie żydzi)... Szkoda troszkę. Co posłuży za tło w Gniewie dopiero zaczynam dostrzegać.

Tymczasem wypada mi wspomnieć o pewnym problemie jaki mam z trylogią Miłoszewskiego. Problem zwie się Teodor Szacki i jest najbardziej niesympatyczną gnidą obsadzoną w roli głównego bohatera z jaką miałem do tej pory do czynienia przy lekturze kryminałów. Po przeczytaniu drugiej części jego "przygód" poczułem w sobie radykalną feministkę (taką mam wizję pana prokuratora). Ja rozumiem, że nie każdy jest marysułem i aby postać była ciekawa musi mieć trochę brudu, jakieś ciemne sprawki i wątpliwości moralne, ale nie musi przy okazji być aroganckim bucem ze stolycy, który każdą napotkaną osobę ocenia (zwykle negatywnie) na pierwszy rzut oka, a potem jest jeszcze zszokowany, gdy myli się w 100%. Damn... To ciężko wyrazić słowami, ale pan prokurator jest zwyczajną szują najgorszego rodzaju.

Ale poza tym bardzo przyjemnie się czyta/ło, jakbym pochodził z Sandomierza lub Olsztyna to pewnie byłoby jeszcze lepiej.
Ysengrinn - 30-01-2015, 22:03
Temat postu:
Oj tak, "Ziarna..." można z powodzeniem używać jak przewodnika.

Co do Szackiego... Autor był ponoć zszokowany gdy okazało się ile prokurator, projektowany jako chamski szowinista, ma fanek. A potem kobiety narzekają na anghsty nice guyów!
shugohakke - 01-02-2015, 22:42
Temat postu:
No i po Gniewie.
Zapoznawszy się z całą trylogią mogę śmiało stwierdzić: Ziarno>Uwikłanie>>Gniew
Ten ostatni jest raczej słabawy. Używa jako tła najbardziej realnego problemu (przemoc domowa to jednak znacznie poważniejsza, prawdziwsza?, sprawa niż antysemityzm czy SBcki spisek), a główny wątek kryminalny ma rodem z amerykańskiego komiksu (albo i japońskiego ^^ przy lekturze finałowych rozdziałów miałem skojarzenia z Death Notem - ten sam kaliber "geniuszy").

Spoiler: pokaż / ukryj
Naprawdę, Uwikłaniowy motyw dręczenia ustawianiami systemowymi wygląda przy samotnym mścicielu Bruce'ie Falku, jak najnormalniejsza historia na świecie.


Koniec końców najbardziej spodobało mi się Ziarno, bo przy całej swej teatralności sandomierska intryga jest logiczna i, o dziwo, prawdopodobna. Przestępca nie jest jakimś tam supergeniuszem zbrodni, a udaje mu się zajść daleko tylko dzieki dużej dozie szczęścia. Kontrowersyjny temat przewodni okazuję się być... kontrowersyjnym tematem przewodnim. Pieniacze z obu stron barykady zostają rozsądnie obśmiani. I co najważniejsze ma naprawdę fajny morał. Omnis homo mendax.
wa-totem - 07-02-2015, 19:16
Temat postu:
Zmuszony przez podróżowanie za chlebem, i zanęcony na IRCa, wziąłem na drogę Codex Alera pana Butchera, i w czasie podróżnym zdążyłem pochłonąć dwa tomy i napocząć trzeci.

My goodness.

Airbenderzy. Wszędzie.

A w drugim tomie Borg. I trzymetrowe kotołaki.

To się wbrew pozorom nieźle czyta, chociaż widać wyraźnie bolesne konsekwencje przepałerzenia absolutnie wszystkich i wszystkiego...
Daerian - 07-02-2015, 19:49
Temat postu:
wa-totem napisał/a:
I trzymetrowe kotołaki

To w zasadzie bardziej wilki. Ale powinieneś zagrać w GW2, będą Ci się już zawsze z Charrami kojarzyć.
Ysengrinn - 08-02-2015, 01:11
Temat postu:
Totem napisał/a:
To się wbrew pozorom nieźle czyta, chociaż widać wyraźnie bolesne konsekwencje przepałerzenia absolutnie wszystkich i wszystkiego...


My thoughts exactly... O ile powieść czyta się bardzo dobrze, jak to u Butchera, o tyle główny motyw (bohater który jest specjalny bo jako jedyny nie jest specjalny) może sam z siebie nie jest zły, ale wywołuje straszną inflację mocy. Po prostu nie moje klimaty.

Daer napisał/a:
Ale powinieneś zagrać w GW2


It's a trap!
Serika - 08-02-2015, 12:38
Temat postu:
shugohakke napisał/a:
It's a trap!

Ćśśśśśśśśśś....

Come to the GW2 side! We have cookies!

(tak, to był paskudny offtop :P)
shugohakke - 08-02-2015, 12:52
Temat postu:
Niby jestem znany ze swojej antypatii do MMORPG, ale tym razem to Ysen zniechęcał do grania.
Bezimienny - 09-02-2015, 14:53
Temat postu:
wa-totem napisał/a:
Zmuszony przez podróżowanie za chlebem, i zanęcony na IRCa, wziąłem na drogę Codex Alera pana Butchera, i w czasie podróżnym zdążyłem pochłonąć dwa tomy i napocząć trzeci.

My goodness.

Airbenderzy. Wszędzie.

A w drugim tomie Borg. I trzymetrowe kotołaki.

To się wbrew pozorom nieźle czyta, chociaż widać wyraźnie bolesne konsekwencje przepałerzenia absolutnie wszystkich i wszystkiego...
Owszem, tendencja do coraz większego epickiego poziomu fabuły z tomu na tom trochę boli. A szkoda, bo świat wyszedł całkiem ciekawy. Imo dobrze by dla książki zrobiło gdyby zapomnieć o Zerg Vordach i skoncentrować się na motywie intryg wewnętrznych i wojny domowej.
Ale i tak czyta się fajnie.

Inna sprawa, że książka miała mieć na starcie tylko jeden tom i była rezultatem zakładu forumowego, więc jak na swoją genezę wyszła bardzo dobrze.

Ps - a Canimy to w zasadzie nie kotołaki a kotomisie.
wa-totem - 10-02-2015, 19:20
Temat postu:
Bezimienny napisał/a:
nie kotołaki a kotomisie
Ta. Już jestem w piątym ;P Odnoszę wrażenie że Butcher tak troszkę niekonsekwentnie opisywał Canim, zanim wykrystalizowała mu się wilcza wizja. Nie szkodzi...

Za to powrót Borg w wielkim stylu i "wszyscy będziecie zasymilowani" troszkę zabolał. Szkoda, świat byłby ciekawszy gdyby zostawił przesadnie przepałerzone robactwo a popracował przy innych sąsiadach o których tak pisze wyłącznie w czasie przeszłym. Zwłaszcza że widać po Canim, że można zrobić, by było ciekawie, cała kampania Pierwszego Alerańskiego tego dowodzi.
shugohakke - 21-04-2015, 13:16
Temat postu:
Wytępić całe to bydło
Opcjonalnie oryginalne Conradowskie "Exterminate all the brutes". Ciekawy punkt widzenia szwedzkiego, hmmm pisarza? dziennikarza? eseisty? No w każdym razie Svena Lindqvista na ludobójstwa, imperializm ich XIX-wieczną otoczkę ideologiczną. Swego czasu niezłą dyskusję tym wywołał, bo śmie tu sugerować, że późniejsza Zagłada nie byłą jakoś specjalnie unikatowym, a raczej przeniesieniem kolonialnej polityki do serca Europy - piewcy żydowskiej martyrologii rzucili się nań z pianą na ustach ^^
W każdym razie bardzo dużo pisze o najpaskudniejszych stronach XIX wieku, zwłaszcza w sferze naukowych podstaw ludobójstwa. Ile w tym rzetelności, a ile "ubarwiania historii" trudno mi stwierdzić - nie moja strefa zainteresowań, ale brzmi dość realistycznie. Godne polecenia.
Tren - 09-07-2015, 00:22
Temat postu:
Rokka no Yuusha tomik 1
Przyznaję, że pierwszy odcinek potwornie mi się spodobał i po tym jak zobaczyłam, że nowelka jest tłumaczona to stwierdziłam, że co tam. Przeczytam.

Właśnie skończyłam czytać i wow. To serio świetna historia jest. Wygląda na to, że będzie anime sezonu jeśli tego nie schrzanią. Biorąc pod uwagę tempo zgaduję, że anime będzie obejmować tylko pierwszy tom, gdyż dużo się w nim dzieje i akurat 12 odcinków powinno być w sam raz na wydarzenia.

Dla tych co nie słyszeli o serii. Radosne fantasy, gdzie przy przebudzeniu Demona(TM) Bogini Przeznaczenia wybiera 6 bohaterów, którzy dostają takie fajne tatuaże z 6 płatkami i oni razem idą dokopać Demonowi. I wszystko jest fajnie, bohaterowie się spotykają, są wszyscy, ba jest nawet nadmiar, bo jeśli dobrze liczę to jest 7 i zaraz, czy właśnie ktoś uaktywnił barierę która uwięziła ich wszystkich w jednym miejscu? I ojej, wygląda że wśród bohaterów jest szpieg i tylko on jest w stanie zdjąć tę barierę....

W każdym razie bohaterowie to barwna i zwariowana zbieranina. Bogini Przeznaczenia naprawdę luźną ręką wybierała swoich reprezentantów, acz zdecydowanie stawiała na skuteczność. Najbardziej uroczy jest chyba protagonista, który wiedźmini. W sensie, w przeciwieństwie do całej reszty nie ma żadnego specjalnego talentu ani mocy. Posiada za to całą masę pułapek, trików i wiedzy dzięki którym wcale nie odstaje tak bardzo poziomem od reszty bardziej nadnaturalnego towarzystwa.

Fabuła jest dobrze poprowadzona. Większość tomiku zostaje spędzona na próbie odnalezienia sabotażysty (szczerzę przyznaję, że nie zgadłam kim jest fałszywa siódemka). Choć na szczególne wspomnienie zasługuje plot twist w epilogu. Po prostu nie mogę. Jak przeczytałam końcówkę to moją pierwszą myślą było dosłownie "S2 when?". Już widzę te reakcje osób oglądających. Bosh, z jednej strony trochę szkoda, że teraz już wiem co dokładnie będzie się działo, ale z drugiej strony mogę sobie radośnie patrzeć na spekulacje osób postronnych i śmiać złowieszczo.


Spoiler: pokaż / ukryj
Ale serio, Bogini Przeznaczenia powinna popracować nad egzekwowaniem praw autorskich do tego tatuażu.

shugohakke - 13-07-2015, 23:49
Temat postu:
W ramach czytamy lektury szkolne dla przyjemności i bulwersu części znajomych - Ziemia Obiecana.

Nie jest to moja ukochana Lalka, ale całkiem dobrze się spisuje w podobnej roli. Morze postaci jakim Reymont wypełnił łódzkie salony i ulice wystarczyło by na parę sezonów niezłego serialu, więc aż się zdziwiłem, że po sieciach nie krąży kolorowy schemacik "who is who in promised land" - może twórcy podobnych syntez czyją awersję to szkolnych lektur? Still, dla każdego coś miłego, choć czułem pewne logiczne braki:
Gdzie są ruscy? Naprawdę, tłumy żydów, niemców i polaków biegające po stronicach powieści jakby zupełnie zapominają pod jaką władzą żyją. Jedyne co nam przypomina, kto rządził w Polskojim Carstwie to wszechobecny rubel...
Ysengrinn - 14-07-2015, 12:39
Temat postu:
To może być kwestia cenzury - Reymont nie miał nic dobrego do napisania o Rosjanach, więc nie pisał nic.
Anonymous - 02-06-2016, 19:26
Temat postu:
Zwierz Popkulturalny piszę książkę! ^^

http://naekranie.pl/artykuly/zwierz-popkulturalny-wydaje-ksiazke-czyli-rozmowa-z-katarzyna-czajka
Ysengrinn - 22-08-2016, 01:11
Temat postu:
Wciąż walczę z "Dworcem Perdido" China Mieville'a. Świadkowie widzieli, że nie jest to łatwa walka, ale powoli prę do przodu. Jak na razie wydaje się, że tak jak w "Krakenie" autor pod grubą warstwą dziwactw i zabiegów mających utrudnić czytelnikowi utożsamienie się z bohaterami (nazywa się to bodaj "efektem obcości" - twórcy popularni zazwyczaj starają się osiągnąć dokładnie odwrotny efekt, stąd wiemy, że Mieville jest ahtystą) sprzedaje dość prostą i konwencjonalną fabułę, z dużą ilością deus ex machina. Ale rozumiem (a przynajmniej staram się rozumieć), że fabuła i postacie nie są tu najważniejsze i że treści nie można rozpatrywać tylko pod kątem "podobie mie sie - nie podobie mie sie". Autor twierdzi też, że tekst nie powinien być "przezroczysty", nie powinien być tylko szybą przez którą widać fabułę, ale wnosić coś sam w sobie, jak witraż - nietrudno się domyślić, że witraż ni cholery nie ułatwia patrzenia. Ale jestem dzielny.

Opisy są bardzo plastyczne i nawet mnie nie zdziwiło gdy okazało się, że Mieville poza pisarstwem jeszcze tworzy komiksy - wyraźnie widać u niego wyobraźnię rozwiniętą wizualnie.

Autor, jak widać na obrazku, jest lewicowcem w starym stylu* (a przy okazji ma bardziej zakazaną mordę i gorszy gust w koszulkach ode mnie), z czasów gdy lewaków kręciły manifestacje i podkładanie bomb, a nie triggery i dieta bezglutenowa. Oczywiście ten światopogląd przebija do powieści, choć nie jest to tak irytujące jak mogłoby być - zapewne dlatego, że jak już pisałem autor wcale się nie stara byśmy polubili bohaterów.

* ach te różnice kulturowe - na zachodzie "jestem komunistą" znaczy "jestem zbuntowanym idealistą"; w Polsce znaczyło, że się zbuntowanym idealistom strzelało w tył głowy.
Anonymous - 22-08-2016, 12:43
Temat postu:
Ysengrinn napisał/a:
a nie triggery


Co? o_O
Ysengrinn - 22-08-2016, 15:56
Temat postu:
This. Generalnie jeśli wierzyć internetom na akademickich kampusach PTSD zbiera żniwo większe niż wśród weteranów wojny w Iraku, a głównymi wyzwalaczami traumy są biali ludzie płci męskiej, wykładowcy i rzeczywistość. Najnowsza fala lewicy wydaje się skupiać głównie na obronie studentów przed powyższymi.

Ale [/dygresja]
123Nowy! - 10-12-2016, 14:28
Temat postu:
Jakiś czas temu skończyłem Elaka z Atlantydy Kuttnera. Czytałem słuchając w tle Dance with the Devil Breaking Benjamin i serce mi rosło. Henry ma pióro ostre jak brzytwa. Opisy bitew burzą krew. To chyba najlepsza fantastyka zagraniczna jaką czytałem.
Bitwa między Cyrena, a Kiriath epicka.
Polecam wszystkim, posmakujcie heroic fantasy w najlepszym wydaniu.
Ocena 9,5/10.

Cheers
Anonymous - 01-06-2017, 12:06
Temat postu:
Właśnie czytam Ostatnie Życzenie...
O ile pierwsze opowiadanie (Wiedźmin) było dosyć nie ciekawe (zarówno dialogi, jak i akcja ze strzygą mnie mocno wynudziły), o tyle drugie opowiadanie (Ziarno Prawdy) jest po prostu świetne! Mam nadzieję, że później będzie coraz lepiej. :)
P.S. Nie wiem czemu, ale bardzo przejąłem się losem kotki Żarłoczki, która po przemianie właściciela w potwora musiała biedna uciec do lasu (tak, wiem, że później wróciła, a ile i tak było mi kociska żal). :(
puszimten - 29-06-2017, 13:48
Temat postu:
Polecacie jakieś książki w tematyce anime na długie wieczory?
Anonymous - 14-10-2017, 13:40
Temat postu:
Po skończeniu "Ostatniego Życzenia" Powiem krótko:

Nie licząc pierwszego opowiadania (które IMHO było bardzo słabe) podobało mi się w książce niemal wszystko: postacie, dialogi, klimat i fabuła ( niby prosta, ale jednak naprawdę dobra, tym bardziej, że jawnie odwołuje się do znanych bajek oraz baśni!), jedynie opisy walk były takie jakieś nie za ciekawe... Można powiedzieć, że dosłownie zakochałem się w świecie Sapkowskiego, i strasznie napaliłem się na "Miecz Przeznaczenia" oraz cała wiedźmińska Sagę!
Smk - 15-10-2017, 22:14
Temat postu:
puszimten napisał/a:
Polecacie jakieś książki w tematyce anime na długie wieczory?


All You need is Kill. I Seria Yukikaze, zdecydowanie na dłuuuugie wieczory.
Anonymous - 16-10-2017, 11:27
Temat postu:
Smk napisał/a:
All You need is Kill.



Na Skraju Jutra! ^^
Smk - 16-10-2017, 13:38
Temat postu:
Gość napisał/a:
Smk napisał/a:
All You need is Kill.



Na Skraju Jutra! ^^

A weź mnie nie wkurzaj >D
Live, Die, Repeat czy znowu zmienili?
Anonymous - 16-10-2017, 13:49
Temat postu:
Sm00k: Nie podoba Ci się Emilka Blunt? :(
Smk - 13-11-2017, 09:25
Temat postu:
Gość napisał/a:
Sm00k: Nie podoba Ci się Emilka Blunt? :(

Nie podoba mi się co zrobili z ostatnimi dwoma aktami filmu. Adaptacja adaptacją, to po prostu było słabe.
Anonymous - 30-11-2017, 13:49
Temat postu:
Ostatnio czytam "Miecz Przeznaczenia", i odnoszę wrażenie, że opowiadania z tomu "Ostatnie Życzenie" były... Lepsze? Ciekawsze?
Smk - 03-12-2017, 08:51
Temat postu:
Przeżyjesz prawdziwe rozczarowanie jak dojdziesz tak do trzeciego tomu sagi..
lavi - 16-07-2018, 18:29
Temat postu:
Jakiś czas temu czytałem powieść M. Crichtona (Ten od Parku Jurajskiego...) ''Andromeda znaczy śmierć", której fabuła kręci się wokół "Andromedy" - zagadkowego szczepu bakterii z kosmosu. Co tu dużo mówić, fabuła od początku do końca trzyma w napięciu, dbałość o wszystkie szczegóły do dziś robi wrażenie, sama historia zaś poraża swoim realizmem, i swego rodzaju prawdopodobieństwem (miejmy nadzieję że tego typu typu scenariusz nigdy się w naszym świecie nie wydarzy...), naprawdę, kto nie czytał, ten grzeszy!

P.S. Filmową adaptacje Andromedy także polecam!

2.0 Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group