Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Postacie na sesjach |
Wersja do druku |
Inai Nerse
Dołączyła: 22 Wrz 2003 Skąd: Cytadela Status: offline
Grupy: House of Joy WIP
|
Wysłany: 31-08-2004, 14:06 Postacie na sesjach
|
|
|
Jako że mistrzowie gry często nie mają pojęcia kto u nich gra, można by stworzyć topic slużący do przechowywania opisów postaci którymi sie gra. W ten sposób byłoby łatwiej i MG, i graczom, którzy nie będą musieli prosić danej osoby o wysłanie postaci by przeczytać historie ;P
Poza tym będzie to dobre miejsce na uaktualnianie na bierząco postaci i po każdej aktualce nie trzeba będzie jej wysyłać od nowa.
Ja zaczynam ;P
Imię: Lashana (zdrobniale Shana)
Wygląd: 160 cm wzrostu, czarne, długie włosy, czarne oczy, chodzi ubrana w fioletową spódnicę i fioletową kamizelkę narzuconą na białą koszulę. Zawsze ma przy sobie kociołek, który okazuje się być przydatny w najmniej spodziewalnych rzeczach... W ręce zazwyczaj trzyma obrożę wielkiego tygrysa. Słodkie maleństwo z równie słodkim kiciusiem u boku.
Charakter: Wredna, porywcza, wyszczekana, ale kiedy chce, to potrafi być słodką, niewinną dziewczynką. Bardzo przewrotna, nigdy nie kłamie wprost, ale także stosunkowo często czegoś nie dopowiada lub troszeczkę przeinacza... Jest bardzo złośliwa i niekiedy zbyt się zapomina... Potrafi walnąć złośliwym komentarzem o np. niepięknym lub kiczowatym wystroju wnętrz w środku rozmowy decydującej o dostaniu zadania. Równocześnie potrafi być bardzo nieśmiała, i to bez żadnego udawania. Bardzo łatwo ją rozgniewać, ale jeśli ktoś jej naprawdę nie zajdzie za skórę to szybko wybacza. Ale jeśli została naprawdę zraniona, schowa urazę głęboko w sercu i zapewne nigdy nie wybaczy, a dana osoba ma u niej przerąbane. W jednej chwili może się wściekać, a po momencie już jest całkiem opanowana, słowem – nieobliczalna.
Cechy:
Siła – 2 pkt
Kondycja – 2 pkt
Zręczność – 4 pkt
Inteligencja – 3 pkt
Szczęście – 1 pkt
Talent magiczny – 0 pkt
Charyzma – 4 pkt
Wdzięk – 4 pkt
Zdolności:
Otwieranie zamków [2]
Skradanie się [2]
Uwodzenie [2]
Umiejętności artystyczne – śpiew [1]
Dyplomacja [1]
Zwinne palce [2]
Jeździectwo [2]
Rzemiosło – tresura [2]
Wady:
Chciwy [2]
Drobny
Fascynacja – koty
Fobia [4] – pająki
Obsesja – hazard
Porywczy
Nałóg [3] – herbata
Zaprzysięgły wróg [8] – rodzinna wioska wraz z jej bogatym właścicielem
Zalety:
Szybki
Zmysł równowagi
Niezwykle urodziwy
Historia: Hmmm... Od czego by tu zacząć... Może od urodzin. No więc, urodziłam się 16 lat temu w małej wiosce, w środku lata. Moja matka była wściekła o porę moich urodzin, że niby w okresie najcięższych prac gospodarczych. Ale czy to moja wina? Powinna była lepiej wyliczyć, skoro tak jej przeszkadzało to lato. No, ale jak ktoś nie umie policzyć do dziewięciu... W każdym razie, wychowywałam się razem z dwoma braćmi i siostrą w rodzinnym domu jako chłopka z wioski podległej baronowi Seomanowi. Właściwie nic ciekawego, więc nie będę się rozpisywać. Właściwie ciekawe jest tylko to, jakim cudem wychowując się na wsi byłam tak słaba i mało odporna. Ale tego to ja nie wiem i chyba się nie dowiem. Żyłam tak sobie spokojnie 15 lat... Ale pewien czas temu razem z kilkoma rówieśnikami uznałam, że przydałoby się trochę uatrakcyjnić sobie życie... No i nocą się wymknęliśmy z domów i udaliśmy się na pola, „zgłębiać tajniki Mocy”. Czyli towarzystwo poszło się bawić w magów. I wszystko byłoby super, gdyby któreś nie wpadło na pomysł palenia świec... Jak łatwo można się domyślić, wszyscy się spili... No i obudziliśmy się wśród płomieni... Moi – jakże lojalni i odważni – kumple zwiali nawet nie próbując gasić ognia. Dotąd się zastanawiam czemu za nimi nie podążyłam... A, teraz to i tak nieważne. W każdym razie oni wyszli na bohaterów, którzy zauważyli ogień i zaalarmowali wioskę... A ja, no cóż... Powiedzmy że musiałam w tempie mocno przyśpieszonym uciekać z rodzinnych stron... Jakoś nie mieli ochoty mi przebaczyć spalonych całorocznych plonów... Ciekawe, dlaczego. Naprawdę, nie rozumiem. Słyszałam, że nadal są na mnie strasznie zawzięci... Lepiej nie będę się pokazywać w tych okolicach jeszcze ładne parę lat. Taaaaaaaaaaaaaaaak, to zdecydowanie dobry pomysł....
No i od tego czasu tak się plączę po świecie... Jak się nie ma nic do roboty to się po prostu błądzi, a ja nie mam dokładnie nic... No, czasem się trafi jakaś grupa która szuka przygód, to się przyłączam. Przynajmniej będzie ciekawie. |
|
|
|
|
|
Zegis Black Priest
Szary Wędrowiec
Dołączył: 04 Lut 2003 Skąd: z swoich opowiadań... Status: offline
|
Wysłany: 31-08-2004, 15:42
|
|
|
Dobry pomysł :)
Tak wiec panie i panowie oto Episteme! Fanfary! :P
Episteme zmieniony w człowieka uciekł, więc zastąpił go Guldur ^^"
Imię - Guldur
Rasa - człowiek
Wiek - 17 lat
Siła - 2
Kondycja - 2
Zręczność - 2
Inteligencja - 2
Szczęście - 2
Talent magiczny - 3
Charyzma - 2
Wdzięk - 2
Punkty życia -> 32
Punkty many -> 30
4 pt
Zdolności:
Czarna magia - 5
Magia szamanistyczna - 4
Fałszowanie - 3
Fechtunek - 2
Zalety:
Prawomyślny - 3
Wysoki status społeczny - 4
Wady:
Blizny - 2
Koszmary Senne - 2
Dziwny wygląd - 2
Ekwipunek 0 złota ^^"
Miecz półtoraręczny - broń średnia warta 30 szt złota
Zaklęcia:
Czarna magia:
Blast Wave - 10 szt. złota, 1-wszy poziom magii
Summoning - 30 szt złota - 3-ci poziom
Shadow snap - 10 szt. złota - 1-wszy poziom
Flare Lance - 20 szt. złota - 2-gi poziom
Wygląd:
Średniej wielkości, młodzieniec o czarnych włosach.
Ubrany w niebieskie płócienne spodnie i koszulę z czarnymi zdobieniami, u boku ma przyczepiony miecz.
Jego twarz jest poznaczona wieloma bliznami.
Dookoła brązowych oczu ma czarny tatułaż w kształcie ognia. |
_________________ Wróciłem, nie cieszycie się? :]
"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..."
Ostatnio zmieniony przez Zegis Black Priest dnia 26-11-2004, 17:08, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
coyote
prof. zombie killer
Dołączyła: 16 Kwi 2003 Skąd: the milky way Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 31-08-2004, 21:31
|
|
|
Ha! Pora na moje urocze stworzonko zwane Avery, z której jestem diablo dumna i świetnie mi się nią gra. ^.^V
Imię i nazwisko: Avery Namida
Wiek: 18 lat
Rasa: Człowiek
Płeć: Kobieta
CECHY:
Siła: 3
Kondycja: 3
Zręczność: 4
Inteligencja: 2
Szczęście: 2
Talent magiczny: 0
Charyzma: 2
Wdzięk: 2
ZDOLNOŚCI:
fechtunek (4)
łucznictwo (4)
walka wręcz (4)
wysportowanie (3)
WADY:
drobny(2), fascynacja (miecze, łuki, biżuteria) (1), fobia (miotły) (2), porywczy (3), próżny (1), przekorny (4), wścibski (2), zbyt pewny siebie (4)
ZALETY:
bogactwo (2), wysoki status społeczny (4)
EKWIPUNEK:
miecz
łuk (strzały: 40)
ZNANE CZARY:
brak
PD: 8
CHARAKTER:
Najkrócej można by opisać: rozwydrzona, pewna siebie, rozpuszczona jak dziadowski bicz panienka zadzierająca nosa... Oczywiście ma pewne zalety, jak na przykład wysoki status społeczny i kupa forsy, niebrzydka buzia i zgrabna figura. No i czasem potrafi się z kimś zaprzyjaźnić. Czasem. Osoby z plebsu, oczywiście, rzadko kiedy się wliczają do przyjaciół tej pani :D Rzadko kto potrafi ustawić tą zbuntowaną panienkę, chyba, że jest się jej rodzicami... szczególnie mamusią. Gdy już sie przełamie, potrafi być milsza i tak dalej, no ale zanim do tego dojdzie...No i jest typową kobietą. Uwielbia błyskotki, ostre przedmioty i łuki. Poza tym, jest najpiękniejsza, najzgrabniejsza, najmądrzejsza...spróbuj stwierdzić inaczej!
HISTORIA:
Był piękny, letni poranek, gdy w rodzinie mistrza Namidy, najsłynniejszego fechmistrza Saillune, narodziła się kaprysząca już od pierwszego dnia Avery... Od pierwszych chwil rodzice małej dziewczynki mieli co do niej światłe plany. Matka, bardzo groźna i używająca zwykle silnych argumentów (miotły) chciała, by była godną zastępczynią rodzicielki w zajmowaniu sie najlepiej prosperującą oberżą w mieście - Under the Crescent Moon, natomiast ojciec (początkowo rozżalony, że pierwodorodna to nie syn, ale szybko mu przeszło, gdy zobaczył te słodkie oczy, ten uroczy uśmiech, te...etc.) widział w niej godną przyszłą uczennicę Szkoły Fechtunku... Rodzice Avery okazują sobie uczucie jak przysłowiowy kot i pies, łatwo więc sobie wyobrazić, jak kłótnie wpłynęły na dziewczynkę, ciągle słyszącą te wymiany zdań... Nie, wbrew pozorom nie stała się zastraszana i tak dalej.
Była pełna podziwu i zachwytu.
W domu wychowywana była dziwnie. Karcona i strofowana przez matkę, która wciąż używa silnych argumentów (miotły), jednocześnie rozpieszczana do niemożliwości przez ojca. Ucząca się etykiety, ładnego chodzenia i wdzięcznego wyglądania podczas przynoszenia zamówień czy też ich odbierania, jednocześnie szkoląca się wszystkiego na temat łuków i mieczy (bronie te szybko stały się jej fascynacją). W oberży bardzo często przysłuchiwała się opowieściom bardów, gdzie wspaniali bohaterowie zdobywali skarby, pokonywali potwory... Coś jej mówiło, że przeżywanie takich rzeczy mogło być znacznie ciekawsze od jej jakże stresującej egzystencji... Szkoliła się więc walki jeszcze pilniej, obserwowała ludzi z większą uwagą, nie zapominając o naukach ojca: "jak rozpoznać wroga" i matki: "jak rozpoznać bogatego i sławnego kandydata na męża". Wciąż przy okazji czując na swej głowie silne argumenty swej matki (miotłę), co wkrótce doprowadziło do tego, iż dziewczyna zaczęła unikać własnej matki jak ognia, chcąc uchronić swą drogocenną głowę przed uderzeniami. Do dziś, jak ktoś wspomni o miotłach, Avery wygląda, jakby chciała zwiać na drugi koniec świata.
Aż wreszcie przybył pewien pan... nowy bard, mianowicie, jako jedyny z wszystkich opowiadał swoje własne przeżycia... zakochał się w Avery bez wzajemności do nieprzytomności. Śpiewał jej wieczorami ballady, pisał romantyczne utwory, proponował wspólną przygodę... Tego biedne dziewczę znieść nie mogło, uznało więc, że to jest właśnie ta chwila! Odpowiedni moment, by wyrwać się z domu - tym bardziej, iż mamuśka zdawała się być zachwycona panem Joranem... na szczęście jak zwykle pozwalający córeczce na wszystkie wybryki tatuś, wspomógł Avery w przygotowaniu się do ucieczki. I tak dziewczyna udała się na swoją pierwszą przygodę...
WYGLĄD ZEWNĘTRZNY:
Avery brzydka nie jest, co to to nie. Najpiękniejsza, wbrew temu co twierdzi, też nie, ale podobać się może. Długie, wspaniale wijące się, koloru złotego miodu włosy, brązowe, duże oczy, drobna, zgrabna figura, niezbyt wysoka, o lekko chłopięcej budowie ciała... Ubiera się gustownie, choć zawsze z jakims dodatkiem wskazującym na jej wysoką pozycję. Szkic postaci prezentuje się tak: http://www.deviantart.com/view/7025919/ , aczkolwiek graczka zdaje sobie sprawę, że jej zdolności rysownicze nie są na zbyt wysokim poziomie... |
_________________ I used to rule the world
Seas would rise when I gave the word
Now in the morning I sweep alone
Sweep the streets I used to own |
|
|
|
|
Xeniph
Buruma
Dołączył: 23 Sty 2003 Status: offline
Grupy: AntyWiP WIP
|
Wysłany: 31-08-2004, 21:41
|
|
|
Imię: Jurg
Wiek: na ludzkie: 16 lat
Wzrost: 327 cm.
Włosy: łyse
Oczy: piękne niebieskie oczy
Punkty Doświadczenia: 2
Cechy:
Siła: 5
Kondycja: 4
Zręczność: 1
Inteligencja: 1
Szczęście: 2
Talent Magiczny: 0
Charyzma: 2
Wdzięk: 1
Punkty Życia: 69 (=64+5)
Umiejętności:
Fechtunek: 2
Łucznictwo: 2
Silny Cios: 2
Specjalna Broń (maczuga): 2
Alchemia: 1
Większa Odporność: 5
Manipulacja: 5
Walka Wręcz: 2
Regeneracja trolla: 4
Wysportowanie: 2
Wady i Zalety:
Kiepski kłamca (-3)
Naiwny (-3)
Kochliwy (-3)
Wścibski (-2)
Szpetny (-2)
Tępy (-4)
Dobre Serce (-4)
Nauczyciel(Szaman) (5)
Ogromny (5)
Przedmioty:
Złoto (50)
Wielka Maczuga (broń ciężka) 5k6+2 (7-32)
Jedzenie (10 porcji)
OPIS:
Jurg to, jakby to powiedzieć... Troll. W zasadzie zwykły troll, może tylko trochę bardziej inteligentny. Ma prawie 3 i pół metra wzrostu, niemal drugie tyle w barach, wielką maczugę i tępy wyraz twarzy. Cechą odróżniającą go od większości zwykłych trolli są jego piekne, intensywnie niebieskie oczy. Jurg ma też marzenia. Pragnie, tak jak jego idol i mentor - Szaman, prawdopodobnie najpotężniejszy (bo prawdopodobnie jedyny) mag wśród trolli, nauczyć się rzucania zaklęć. Jednak najpierw musi zdobyć potrzebne życiowe doświadczenie. Dlatego też podróżuje po świecie, poszukując przygód i nowych przyjaciół.
Choć zdecydowanie niezbyt bystry, Jurg ma w rzeczywistości miękkie serce - zwłaszcza, jeśli w grę wchodzą kobiety. Jurg bowiem ma tendencję do zakochiwania się w niemal każdej napotkanej osobniczce przeciwnej płci, niezależnie od jej rasy.
Jurg opanował dwie formy sztuk walki znane jedynie trollom. Są to:
Droga Wielkiej Maczugi - której naczelna zasada głosi: "Im cięższa maczuga, tym lżejsza smierć". Jurg zna też sekretną technikę tej szkoły: "Wioskowy Trollowy Cios O Długa Nazwa Co Robić Że Ten Po Druga Strona Maczugi Latać Jak Ptak", który poprawnie wykonany wysyła przeciwnika na orbitę.
Droga Rzucania Cięzkimi Rzeczami - jesli Jurg napotka na wroga znajdującego się poza zasięgiem maczugi, rzuca w niego najbliżej znajdującym się cięzkim przedmiotem, wliczając w to drzewa, członków drużyny, innych wrogów itp.
Jako wyjątkowo uduchowiona jak na trolla jednostka, Jurg obie te szkoły sztuk walki traktuje z ogromną powagą.
HISTORIA (jego własnymi słowy opowiedziana):
"Ja troll. Głupi. Nie lubić myśleć. Ja mieszkać w wioska. Szaman mieszkać w wioska. Ja lubić szaman. Ja chcieć być szaman też. Ja iść do szaman. Szaman przyjąć troll. Szaman mówić: myć talerze. Ja myć talerze. Ja potłuc dużo talerze. Szaman mówić: znowu spróbować. Ja próbować wiele razy. Ja nie tłuc talerze już. Szaman mówić: patrzeć na kwiatek. Ja patrzeć na kwiatek. Długo. Zrozumieć. Kwiatek ładny. To być Zen. Szaman uczyć dużo rzeczy potem: Dowiedzieć się, że machanie pała nie być machanie pała. Być Sztuka Walki. Dużo czasu minąć. Szaman mówić: Iść z wioska. Uczyć się. Wrócić. Potem. Zostać szaman.
Ja iść z wioska. Ja szukać przyjaciel. Razem walczyć chcieć. Ja walczyć bardzo lubić! Potem zostać szaman." |
_________________ You don't have to thank me. Though, you do have to get me donuts. |
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 31-08-2004, 21:47
|
|
|
Nowa postać, mam nadzieję, że będzie mi się nią grało lepiej niż Araną...
Imię: Kaigan Tsuki Seeiran de Ark'genre (w skrócie Kai)
Wiek: 22
Rasa: Człowiek
Płeć: Mężczyzna
CECHY:
Siła: 3
Kondycja: 3
Zręczność: 2
Inteligencja: 2
Szczęście: 2
Talent magiczny: 1
Charyzma: 2
Wdzięk: 4
ZDOLNOŚCI:
Fechtunek
Magia szamanistyczna
Uwodzenie
Wysportowanie
Otwieranie zamków
Skradanie się
ZALETY:
Wysoki status społeczny (6)
Zmysł Równowagi (2)
Niezwykle urodziwy (2)
Misja (4)
Śmiałek (5)
WADY:
Zła Sława (2)
Chciwy (1)
Obsesja (3)
Fobia: bociany i kapusta (2)
Okrutny (2)
Nałóg: zbieranie kamyków (3)
Rozpustny (3)
Wścibski (2)
WYPOSAŻENIE: (30sztuk złota)
Broń lekka: sztylet
Broń średnia: miecz
MAGIA:
Flare Bit
Shadow Snap
POSTAĆ:
Jest sobie nieduże królestwo gdzieś w górach, wszyscy sobie tam żyją gdzieś wysoko wysoko nie nękani przez nikogo bo zresztą kto by przejmował się jakimś małym państewkiem, w którym ciągle zimno i pada śnieg? Nazywa się ono de Ark'genre, ma mądrego i sprawiedliwego króla, piękną małżonkę i dostatecznie duży skarbiec. I żeby było fajnie i bardzo typowo to królowa zachowuje się tak, jakby była bezpłodna. Potem, po wielu próbach, liczeniach cyklu, sprawdzaniu temperatury i ciągłych wycieczkach do łóżka rodzi się takie małe, kasztanowłose i niebieskookie maleństwo.
Dzieciaka nazwali Kaigan Tsuki Seeiran. To pierwsze chyba specjalnie, dla chociaż częściowego urzeczywistnienia marzeń. Bo Kaigan znaczy tyle, co wybrzeże, czy brzeg morza. To drugie znaczy księżyc - smarkacz urodził się podczas nowiu. Trzecie imię... to już był wymyśł kochającej mamusi, ale nie ważne.
Książe rósł. W między czasie podglądał gosposie, sprzątaczki, pokojówki albo wyrywał komarom nóżki czy skrzydełka. No i oczywiście ganiał za kurami, bił się z rówieśnikami, kłócił się z rodzicami. A to nie chciał iść na lekcje matematyki, a to nie podobał mu się temat wypracowania, a to tamto a siamto i tak dalej; nie zapomnijmy o liczeniu pieniędzy!
Rósł. Wysoki, dobrze zbudowany chłopak, ciemny brunet, szaroniebieskie oczy, zgrabne cialo, jędrne pośladki (o tym ostatnim nałogowo rozprawiały wszystkie panny w królestwie). Ciągle przebywał w siłowni albo uczył się fechtunku. Z założenia bawił się ciągle mieczem (łuk jakoś niezbyt mu przypadł do gustu), no i oczywiście sztylet, który chował w cholewie buta a w nocy pod poduszką. I wbrew pozorom nie bał się tego, że ktoś chce go zabić, po prostu jak to mówią "przezorny zawsze ubezpieczony". Do walki mieczem trochę zmysłu równowagi trzeba mieć zażyczył sobie cienkiej belki na której codziennie ćwiczył.
W wieku iluś tam lat nadeszło to ważne pytanie: Mamusiu, a jak się biora dzieci?" po czym po usłyszeniu różnych nieprawdopodobnych histori na temat latajacych bocianów czy znajdywaniu smarkaczy w kapuście stwierdził, że do tych strasznych ptaków to on się nie zbliża (pomińmy, że w życiu ich nie widział) a do kapusty nigdy nie wejdzie. "Niech sobie cholera inni szukają!". Cóż, języczek miał nie dość, że cięty to jeszcze pełen wulgaryzmów.
Nauczył się dobrze skradać i otwierać zamki. No wiecie, jak już się podgląda połowę żeńskiej populacji zamku to trzeba umieć to robić na tyle cicho, żeby nie uciekły/nie dały Ci w mordę. A dawały, mimo, że był księciem - cóż za niesprawiedliwość! Te zamki to w sumie niewiadomo dlaczego, nauczył się je otwierać i już, koniec tematu.
Kiedyś do królestwa zawitał mag, a że kochany Kaiuś aktualnie miał manię zostania magiem zmusił biednego czarodzieja do nauczenia go paru zaklęć. No cóż, dwa to też dużo a mag zaginął pewnej nocy w dziwnych okolicznościach. Po cichu mówi się, że przekupił straże, aby wypuścili go za bramy miasta. Istnieje też inna wersja - rodziców szlag trafiał jak kolejne części zamku szły z dymem bo "Ależ matko! Ja przecież muszę ćwiczyć!" i dali magowi niezłą zapłatę aby tylko natychmiast wyjechał i nigdy już nie wrócił. Ale to w końcu tylko plotki...
Pewnego razu znalazł w piwnicy butelkę.. czegoś. Nie dość, że śmierdziało to miało lekko żółtawy kolor ale wścibskie dziecko wszystkiego musiało spróbować. W każdym razie od tamtej pory wiadomo, że nie dość, że alkohol to fajna rzecz, to nie ma po nim tego tak zwanego "kaca" i są niezłe jazdy. Ah, i podobno jest po nim troszkę nieobliczalny... Ah, to podobno był jakiś szczelnie ukrywany, pędzony przez króla bimber...
W wieku 15 lat przestał być chłopcem stając się mężczyzną. Po stwierdzeniu, że sam seks z kobietą niezbyt mu się podoba ale z macania nie zrezygnuje zaciągnął do siana jakiegoś chłopca i... i...
...no cóż, nie można być rasistą, homo też człowiek.
Nauczył się uwodzić, wiedział, że jest cholernie przystojny i pozbawiał cnoty coraz to kolejnych chłopców. A potem laba się skończyła i dostał misję. Synuś idzie w świat znależć sobie małżonkę (rodzinka jak widać nie wiedziała o jego odmiennej orientacji). Co miał smarkacz zrobić? Ubrał się ciepło, zabrał trochę pieniędzy, oczywiście miecz na pasku, sztylet w bucie i dowidzenia. Dziecko rusza w świat, pół królestwa rozpacza za jędrnymi pośladkami a drugie pół próbuje pozbyć się tego strachu przed sianem... Wychodzi na zero.
Zszedł z gór z misją do wykonania. No tak, znajdź sobie facet kobietę, z którą masz zamiar przeżyć resztę życia. To będzie jeszcze obsesja - jak zamierzasz sobie znależć żonę to niech ona będzie facetem! Ja inaczej nie chcę, niech starzy spadają.
Szedł sobie traktem, szedł...
...podziwiał kamienie. Te co wspanialsze chował po kieszeniach, zachwycał się ich kształtami, kolorami. Taki malutki nałóg - kamyki... W końcu nie można być idealnym, prawda?
Potem okazało się, że na otwartej przestrzeni cholera nie ma ciągle śniegu, nie jest zimno i możnaby zmienić ciuchy. Znalazł skórzane spodnie, skórzaną kurtkę i wtedy okazało się, że cholera.. za bardzo widać, że jest księciem. Jesli ktoś nie rozumie - w ich państwie była taka oznaka "królewskości" - taki pasek złota wokój szyi. Chłopak nie chciał mieć problemów. Znalazł bluzkę. Coś ala koszulka korzykarzy, tylko z golfem, czarne. Wyglądało nieźle no i wykonywało swoje zadanie znakomicie. Potem jakieś wygodne, czarne buty, niestety sztylet się nie zmieścił. Kupił dwa srebrne łańcuchy - sztylet do jednego, miecz do drugiego. Obciął włosy, rozaczapirzył je i był gotowy do pójścia w świat.
Rzucał się na wszelkie niebezpieczeństwa, zaczynał bójki w karczmach, pojedynkował się, macał kobiety i w paru miejscach zaciągnął w krzaki bądź do obory chyba 3/4 męskiej populacji jakiegoś innego małego państewka (w tym syna króla) ale to już inna historia, prawda? |
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych |
|
|
|
|
Serika
Dołączyła: 22 Sie 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 31-08-2004, 22:55
|
|
|
Szanowni gracze, nie czytaliście tego! XD
Imię: Reena Al Varren
Rasa: Złoty Smok
Siła: 3
Kondycja: 2
Zręczność: 2
Inteligencja: 3
Szczęście: 2
Talent magiczny: 3
Charyzma: 1
Wdzięk: 2
Przemiana
Latanie: 2
Smoczy dech: 4
Biała magia: 4
Większa pojemnośc magiczna: 2
Etykieta: 2
Zalety:
Bogactwo: 5
Śmiałek: 5
Wady:
Koszmary senne: 2
Porywcza: 3
Przekorna: 4
Wścibska: 2
Zbyt pewna siebie: 2
Słaba głowa: 2
Dobre serce: 4
Empatia - chyba ani zaleta, ani wada...
Recovery (1)
Megido Flare (3)
Defense (3)
Sleeping (2)
Laphas seed (4)
10 sztuk złota.
"Jeśli świat chce tak - ja zrobię dokładnie na odwrót!" - tak na pierwszy rzut oka przedstawia się życiowa dewiza Reeny. Niemalże od chwili wyklucia doprowadzała do załamania nerwowego swoje guwernantki. Bo kto to słyszał, żeby panienka z jednego z najznamienitszych rodów z gór Kataart zwiewała z lekcji etykiety? I to tylko po to, żeby wygrzebać skądś stare podręczniki, a potem pouczać nauczyciela i zadawać mu baaaardzo dziwne pytania! I kto widział, żeby jedyna potomkini zacnego klanu i jego przyszła naczelniczka na jednej z pierwszych lekcji białej magii uśpiła wykładowcę - "bo ten staruch tak koszmarnie przynudzał..."? Czy ktokolwiek jest sobie wyobrazić, że na jedną z oficjalnych uroczystości, gdzie miała reprezentować swoich rodziców, przyszła ubrana NA CZARNO - wyłącznie dlatego, że obowiązywały białe szaty!? Niczym jakiś Mazoku! Mało tego - założyła spodnie! Wstyd i hańba dla dobrze wychowanej panienki! Już nie wspominając o tym, że kiedyś sprowadziła do domu przestępcę, oskarżonego o kradzież jedzenia z kuchni pewnego bogatego rodu - i nikt by się pewnie nie dowiedział, kogo przechowuje w swoich komnatach, gdyby nie zwykły przypadek! Dobrze przynajmniej, że udało jej się wpoić, że Złote Smoki są jedyną rasą godną panowania nad światem. Rasy nizsze - ludzie na przykład, fu! - stworzeni zostali przecież po to, aby służyć... Tylko kto wie, czy jej się cos kiedyś w głowie nie poprzewraca?
Żeby nie było, że wyrastała latająca po drzewach chłopczyca... Skądże znowu! Niech no tylko sukieneczka nie była porządnie uprasowana, codzienny pieprznik w pokoju posprzątany, a na obiad podane dokładnie to, co chciała... Kręcić nosem to ona potrafiła, oj, potrafiła. Kapłani pomrukiwali coś, że młode panienki powinny być skromne, ciche i NIE TAK DIABELNIE ROZPIESZCZONE, ale problem w tym, że do rodziców Reeny zdawało sie to nie docierać. Pewnie dlatego, że córką interesowali się mniej-więcej raz w miesiącu - czyli dokładnie wtedy, kiedy trzeba było zapłacić guwernantkom i nauczycielom.
Mały koszmarek... Wszyscy pocieszali się, że z tego się wyrasta. A guzik z pętelką! Im starsza, tym gorsza! Nawet do rodziców zaczęły docierać plotki, co ich córeczka wyprawia. Zdesperowani (zszarga im przecież opinię!) orzekli, że najwyższy czas, żeby dziewczyna się ustatkowała. Tylko co z taką cholerą zrobić!? Wysłać gdzieś? Nie bardzo... Przecież z rasami niższymi zadawać się nie może! Oddać do świątyni i zrobić z niej kapłankę? Rozwiązanie idealne! Tylko kapłani jakoś się dziwnie wykręcali. Chyba dobrze, że Ich Lordowskie Mości Al Varren nie słyszeli, jak kapłani szepczą do siebie, że albo świątynia ległaby w gruzach po tygodniu, albo po miesiącu zamieniła się w miejsce kultu Shabranigdo. W zamian za to pewnie nietypowe, żeby nie było nudno. Wizja raczej katastroficzna... Nie pomogły obietnice cennych datków ani delikatne groźby ("Wiemy, że lubi Wasza Eminencja chłopców...") - rodzice zostali odprawieni z kwitkiem.
Sytuacja bez wyjścia. A córeczka terroryzuje otoczenie. I co gorsza - im wyżej postawiona osobistość, tym gorzej obrywa! Sam lord Milgasia doczekał się pewnego pięknego dnia uroczego komplementu "Jakby na pana popatrzeć tak trochę z profilu, to wygląda pan identycznie, jak Kapłan Bestii Xellos w mojej książce od historii". Na oficjalnej audiencji, w obecności kilkudziesięciu smoków! Pewnie gówniara (raptem 250 lat) ma wysokie ambicje...
Rozwiązanie nasunęło się samo. Pewien kawaler po prostu poprosił o jej rękę. Ach, co za ulga! Może jest troszkę za młoda na małżeństwo... Ale czy to ważne? Nareszcie ktoś inny bedzie się z nią użerał - a może nawet nauczy ja dobrych manier i szacunku dla starszych? Starszych - na przykład siebie. W końcu to świetny układ! Stary kawaler, ledwie 7 razy starszy od niej, szacowny, stateczny, bogaty. Krótko mówiąc - idealny kandydat na męża! A że krążą dziwne plotki, że znika gdzieś na całe dnie? Że zbiera nocami trujące rośliny? Że ktoś kiedyś zobaczył u niego podobno amulet z symbolem Władcy Ciemności? [notabene plotka nie mogła zostać potwierdzona, gdyż następnego dnia osoba ta przypadkiem poślizgnęła się na schodach i złamała kark]. Któż by się przejmował pogłoskami, każdy może mieć swoje dziwactwa! Zwłaszcza jedyny kandydat do ręki Reeny... Ciekawe, czemu aż tak bardzo mu na niej zależy, że w ramach przypieczętowania kontraktu ofiarował im majątek, o jakim zwykłym smokom nawet się nie śniło...
O cokolwiek by nie chodziło, pozostawała tylko sprawa powiadomienia przyszłej panny młodej. Całe jej otoczenie było zgodne - byle nie za wcześnie! Najlepiej już przed ołtarzem. Chytry plan rodziców, wychowawców, nauczycieli i całego szeregu specjalistów od Niezwykle Skromnych Uroczystości, Które Muszą Pozostać Tajemnicą prawie wypalił. PRAWIE. Wypaliłby całkowicie, gdyby Lady Al Varren nie uparła się, że jej córka musi koniecznie wystapić w jej sukni ślubnej... Przecież to zwyczaj przekazywany z pokolenia na pokolenie, nie wolno go zaniedbać!
W momencie, gdy Reena dostała kategoryczny nakaz przebrania się w wielki kawał niewygodnej, białej koronki, zaczęła coś podejrzewać... Gdy służba podrzuciła jej do tego welon i bukiet białych kwiatów - wiedziała już wszystko. Tym bardziej, że ten obleśny staruch kręcił się koło niej już od dłuższego czasu. nawet nie musiała si.e zastanawiać. Wskoczyła w strój "ja jestem tylko służącą, mogę wszędzie wejść i dosypać starszyźnie parę słoiczków chili do obiadu", wrzuciła do kieszeni kilka monet (jakiś drobiazg, który był pod ręką) i wymknęła się przez okno. Jak dobrze, że wywalczyła ten pokój na parterze, baza wypadowa przydała się raz jeszcze! Wprawdzie nie miała pojęcia o życiu w świecie poza górami, ale przecież dziewczyna z tak dobrego domu na pewno wszędzie sobie poradzi... Wystarczy, że rzuci nazwiskiem, a wszyscy bedą na jej usługi! I tu się trochę przeliczyła... Chociażby dlatego, że pewnie wszyscy jej będą szukać, a zostawianie po sobie tego typu śladów nie jest zbyt dobrym pomysłem...
Obecnie pieniądze prawie jej sie skończyły. Nie bardzo wie, co ze soba zrobić - do żadnej pracy się nie nadaje ("ZMYWAC NACZYNIA!? JA!?"), a wszędzie, gdzie się pojawi, zyskuje nowych wrogów. Zawdzięcza to nie tylko skłonności do złośliwości i wyniosłego sposobu bycia. Jest także diabelnie wścibska i zawsze wtyka nos tam, gdzie nie trzeba. Oczywiście wtedy, kiedy minie już etap zadzierania nosa ("phi! ludzie...") A jak się wtrącać, to na całego! Przynajmniej już wie, że wybijanie dziury w ścianie karczmy smoczym dechem może niezbyt zachwycić właściciela... Zawsze coś.
Reena jest wbrew pozorom niesamowicie ciekawa świata i ludzi. I chociaż trudno byłoby jej się przyznać do tego nawet przed samą sobą - nie potrafi nie pomóc komuś, kto tej pomocy potrzebuje. Oczywiście pozadzierałaby wtedy nosa (na pokaz, w końcu wychowanie odcisnęło na niej piętno), ale nie potrafiłaby przejśc obojetnie obok czyjegoś cierpienia. Bardzo brakuje jej kogoś, z kim mogłaby po prostu pogadać, a kto nie traktowałby jej jak "wielką panią" albo nieznośną smarkulę. Swoim zachowaniem zamyka sobie jednak do tego drogę. Z przyzwyczajenia. Bezpieczniej jest trzymać innych na dystans. Ktoś, kto naprawdę by ja poznał, mógłby wykorzystać do swoich celów jej mały sekret, a może nawet uznać ją za zagrożenie i zniszczyć?
Empatia nie jest błogosławieństwem losu - dla kogoś, kto bezwiednie wyczuwa nienawiść, gniew, złe zamiary innych, jest przekleństwem. Nawet, gdy była jeszcze tak mała, że nie zdawała sobie sprawy z istoty swoich umiejętności, podświadomie wyczuwała, że gdyby ktokolwiek sie o nich dowiedział, miałaby ogromne kłopoty. Żywa broń, czy może zagrożenie dla elitarnej, smoczej społeczności - takie, które trzeba zniszczyć? Do nie takich czynów zdolne były Złote Smoki... Wychowana w społeczeństwie, gdzie niemal każdy miał cos na sumieniu, szybko nauczyła się, że żeby przeżyć, musi dobrze się maskować. BARDZO dobrze. Stała się mistrzynią w zrażani do siebie innych, tylko po to, aby nie dopuścić ich do siebie - ich i ich brudnych sekretów. Już dawno przestała wierzyć, że nie wszyscy są z założenia podli. Im bliżej kogoś zna, tym dalej sięga jej "dar"... Obsesyjnie boi sie sięgnąc głębiej, nie chce wiedzieć , co tam znajdzie. U obcych potrafi wyczuć tylko intencje i to, co w danym momencie odczuwają najsilniej. Chociaż "wyczuć" nie jest tu może najlepszym słowem. Reena nie kontroluje swoich umiejetności, emocje innych opanowuja jej umysł, tuz obok jej własnych. Wie, że nie należą do niej, ale nawet po tylu latach "praktyki" wciąż szokuje ją panujacy w jej głowie metlik.. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzą silne uczucia negatywne (mniej intensywne ma bardzo dobrze "przećwiczone i to jej nie rusza...).
Pewnie do końca nie zapomni pierwszego (i jak na razie jedynego) spotkanie z Mazoku. Musiał być pewnie daleko od niej, nawet go nie widziała, ale to, co przypadkiem poczuła sprawiło, że przez kolejne kilka godzin kuliła się gdzieś w kącie podwórka, przepełniona nienawiścią Mazoku - i swoim przerażeniem. Zawsze miewała koszmarne sny - po tym zaczęły nawiedzać ją każdej nocy.
Zaatakowana najpierw prycha i fuka ("Jak śmiesz!"), a jeśli to nie pomaga, robi użytek ze smoczego dechu lub białej magii, którą opanowała w całkiem niezłym stopniu. Prawie na pewno nie zrobi nikomu poważne krzywdy, raczej go rozzłośi i ośmieszy.
Oczywiście zniknięcie Reeny wywołało wśród arystokratycznych kręgów smoków popłoch... Toż to nie wypada! Nie ma pojęcia, kto ją ściga - ale pewne jest, że rodzice nie pozwolą jej tak po prostu odejść i wynajma kogoś, by sprowadził niesformą córeczkę do domu. I przyszłego męża, który zorientował sie w jej zdolnościach - i postanowił wykorzystać je do sobie tylko wiadomych celów...
A właśnie! Jak wygląda Reena? Jak każda szanująca się Złota Smoczyca. Ma długie, jasne włosy do pasa, zwykle zaczesane do tyłu i przytrzymywane opaską, żeby nie wpadały do oczu. Dużych i bardzo zielonych oczu o wąskiej, smoczej źrenicy. Jest ładna, ale nigdy nie należała do piękności - w każdym razie facet może obejrzy się za nia na ulicy, ale na pewno nie zderzy się z tego powodu z latarnią. Ubiera się tak, aby wtopić się w tłum - kręciła nosem, kiedy kupowała "to, co się tu teraz nosi" (czyli na przykład długą, zieloną spódnicę i do tego brązową bluzkę), ale zdawala sobie sprawę, że lepiej za bardzo się nie wyróżniać. |
_________________
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 08-09-2004, 01:47
|
|
|
Caibre Greyblade. Opis w drodze >P |
|
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 29-10-2004, 17:23
|
|
|
Imię: Mefisto
Rasa: diablik (Mefisto)
Siła: 1
Kondycja: 1
Zręczność: 3
Inteligencja: 2
Szczęście: 2
Talent magiczny: 2
Charyzma: 3
Wdzięk: 2
Umiejętności:
Hazard: 2
Manipulacja: 3
Dyplomacja: 2
Moce:
Transformacja: 3 (istota ludzka)
Latanie: 3*
Istota astralna:1*
Niewidzailność: 3*
Teleportacja: 3*
Pociski mazoku 2*
Zalety:
Cwaniak
Szybki
Niezwykle urodziwy
Wady:
Kochliwy:
Drobny
Zaprzysięgły wróg (4p): inne demony
Wścibski
(reszte dopisze potem).
Niewidzialność (talent magiczny)
Niewidzialność to moc. Osobnik staje się niewidzialny dla wszystkich otaczających go itot. Za każdepodbicie może wskazać jedną istotę, dla której jest widoczny. |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
raflik
Fenomen na jedną noc
Dołączył: 14 Lip 2002 Skąd: Z nicości swego akademickiego pokoju Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 10-11-2004, 22:27
|
|
|
Imie: Alfir
Rasa: człowiek
Płeć: Mężczyzna
Cechy:
Siła: 1
Kondycja: 1
Zręczność: 2
Inteligencja: 3
Szczęscie: 1
Talent Magiczny: 4
Charyzma: 3
Wdziek: 2
Umiejetrnosci
Biala magia 7
Magia szamanistyczna 3
Wiedza o Teologi 3
Handel 2
Zalety:
Eideryczna pamiec(3)
Prawomyslny (2)
Nieprzyjaciel (5) Nieumarli
Wady:
Kiepski klamca (3)
Naiwny (3)
Fobia: Nieumarli (2)
Slaba glowa (2)
Dobre serce (4)
Czary:
Lightening
Recovery
Defense
Holly Blles
Ekwipunek:
Kaplanskie szaty
Historia:
-Podły Nekromanto zginiesz!!!
Odezwal sie twardy glos Alfira. Cala akcja dziala sie na ponurym cmentarzu spowitym mgla. Z jednej strony stal wielki szkielet odziany w postrzepiona czarna toge, z drugiej potezny, boski, muskularny mlodzieniec a za nim kryla sie kobieta przecudnej urody.
-Zaplacisz za krzywdy ktore wyrzadziles!!!
Mlodzieniec odezwal sie znowu.
Nekromanta uniosl reke, i natychmiast pojawilo sie wokol sto umarlakow.
Kosciana reka wskazala na pare, i umarlaki powoli zaczely isc w ich strone.
-HOLLY BLESS!!
Blekitne swiatlo objelo niemal caly cmentarz i zombie zniknely. Wielki szkielet zrobil krok w tyl.
-Juz po tobie... CHAOTIC DESINTEGRATE!
Snop swiatla uderzyl w szkieleta, ktory rozpadl sie na atomy. Natychmiast sceneria zmnienila sie na kwiecista lake, a w niebie spiewaly ptaszki.
-Och.. <odezwala sie slodziutkim glosem piekna kobieta>Dziekuje ze rozprawiles sie z tym plugastwem... czas na nagrode...
Alfir obslinil sie, a kobieta zaczela go szturchacac. Szturchala go coraz mocniej, az wrzeszcie szarpala nim. Odezwala sie grubym basowym glosem
-CO TY DO JASNEJ ANIELSKIEJ WYRABIASZ!!! ZNOWU SPISZ NA LEKCJI!!!
Wszystko jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki zniklo. Alfir pojawil sie w swiatynnej klasie. Sziedzial przy swoim stoliku, wokol koledzy chichotali a przed nim czerwony ze zlosci stal nauczyciel... Twarz mial grozna.
-Ojej... alez ja... niechialem.. .prosze sie niedenerwowac... zlosc to impuls do uzycia przemocy... <Zaczal tlumaczyc cie Alfir>
-Ja ci tu zaraz pokaze przemoc... <powiedzial barczysty nauczyliel po czym zakasal rekawy>
-RATUNKU!!! <Alfir wyrwal sie z swojego stolika i zaczal uciekac po calej klasie, ku wielkiemu smiechowi innych kolegow...>
Plac swiatynny.
Na placu, rowniotko w rzadkach stali adepci na kaplanow. Wsrod nich byl Alfir. Po chwili przed nimi pojawil sie Najwyzszy kaplan.
-Zebralismy sie tutaj, aby ostatecznie zakonczyc wasze szkolenie. Kilka lat ciezkiej pracy nie powinno pojsc na marne. Dzis stajecie sie prawdziwymi kaplanami. Zgodnie z tradycja musicie opuscic mury tej swiatyni i sluzyc ludzia przez okres czasu, ktory ustalacie sobie sami. Naprawde ciezko bedziecie wtedy pracowali, i wtedy wyjdzie na jaw, kto jest godny byc kaplanem a kto nie.
Nauczylismy was wszystkiego, co kaplan powinien wiedziec. Macie byc wzorem dla innych. Musicie byc Sprawiedliwi, pomocni, uczynni, i jescze wiele aby ludzie widzieli w was poslannika Boga. Czy sa jakies pytania?
-Jest jedno <powiedzial ktos z ostatniego rzedu> Czy zanim wyrusze moge pojsc do toalety???
<Po powstaniu z gleby glowny kaplan rzekl>
-A wiec... ruszajcie w droge drogie dzieci...
Alfir wyszedl przez brame swiatynna zamyslony. Nogi same go prowadzily, lecz niezastanawial sie nad tym gdzie idzie. Jego glowa byla zamyslona czym innym...
Alfir to wysoki umiesniony i boski czlowiek ktory wszystkich pokona jednym ciosem... dobra dosyc tych klamst. Alfir to sredniego wzrostu chuderlawy mlodzian, ktory nieskrzywdzilby muchy... chyba ze bylaby jakas natretna.
Ma krotkie czarne wlosy obciete "na grzyba" Blada twarz, a na niej okragle zielonkawe oczy, maly nos i sinawe usta. Jest raczej chudy, gdyz zaniedbywal cwizcenia fizyczne, gdyz uwazal ze jesli nie bedzie sie bil to na co mu one. Teraz czesto msci sie to na nim.
Ubarny jest w szaty kaplaskie, gdyz takie jedynie dostal na podroz z swiatyni. Na szczescie dostal dwa egzemplarze, dzieki czemu zawsze chodzi w czystym ubranu, podczas gdy brudne suszy sie po wypraniu w rzece.
Alfir jest pacyfista, ktory jest zabyt latwowierny. Wystarczy cos mu wmowic wzruszajacego, a on natychmiast chce pomoc. Niestety takie juz jego dobre serce, Ale co jak co Alfir ma swoje zasady ktorych przestrzega sumiennie, i ciezko go zmusic by zrobil cos sprzecznego z nimi.
Jednak ten kaplan zapomina o pacyfizmie tylko w jednym przypadku. Jesli chodzi o Nieumarlych. Czuje do nich jakis wstret, a jednoczesnie czuje jakas wielka sile, ktura kaze mu sie pozbyc tych plugastw w jej imieniu. Alfir czesto zapomina o swoim "kodeksie" w takich sprawach.
Kaplan jest bardzo bystry i inteligentny. Doskonale zapamietuje wszystko co sie wokol niego dzieje, a i jego wiedza o Bogach jest dosyc wielka. Niestety alkochol ma bardzo szkodliwy wplyw na te informacje, totz Alfir unika go pic. Jego celem podrozy jest to, aby wszysztkim ludziom zylo sie lepiej. |
_________________ Hollogram Summer - The Night of Wallachia
Fenomen na jedną noc |
|
|
|
|
Szarodziej
adept magii
Dołączył: 06 Lip 2006 Skąd: wieża z kości słoniowej Status: offline
|
Wysłany: 11-07-2006, 19:22
|
|
|
Przepraszam, w którym systemie robicie postaci? Przepraszam, jestem tylko ciemny, beznadziejny czarodziej trzeciego stopnia :-( Przepraszam, że pytam , jeżeli popełniłem zbrodnię offtopu ulitujcię się nade mną...Przepraszam |
_________________ "Errare humanum est, in errore perservare stultum"
Yeah! Dorobiłem się Avka! |
|
|
|
|
Serika
Dołączyła: 22 Sie 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 11-07-2006, 19:30
|
|
|
Oj, Szarodziej wygrzebał bardzo wiekowy temat z czasów, kiedy jeszcze przy forum aktywnie działo PBCH (Play by Chat, czyli sesje RPG na czacie). System opierał sie bardzo z grubsza na anime Slayers i zostal stworzony przez Zegarmistrza - nie jestem w tsanie powiedzieć, w oparciu o jaka mechanikę. Zresztą to naprawdę nie miało większego znaczenia - grunt, że zabawa była przednia, nawet jeżeli sesje zamieniały się w kompletną głupawkę :D |
_________________
|
|
|
|
|
Szarodziej
adept magii
Dołączył: 06 Lip 2006 Skąd: wieża z kości słoniowej Status: offline
|
Wysłany: 14-07-2006, 21:59
|
|
|
Dziękuję za oświecenie Seriko. Czy istnieje szansa, żeby ten system był aktywowany? Cóż zawsze mnie pociągało wszystko związane z fantasy, Slayersami i RPG. |
_________________ "Errare humanum est, in errore perservare stultum"
Yeah! Dorobiłem się Avka! |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|