Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Historia Klanowa |
Wersja do druku |
cesarz vedry
Geeasowany
Dołączył: 27 Gru 2005 Skąd: na pewno nie z tego świata Status: offline
|
Wysłany: 27-11-2009, 22:56 Historia Klanowa
|
|
|
Od jakiegoś czasu, pisze opowiadanie, która ukazuje historie mojego klanu w grze Jedi Academy, (jakby ktoś sygnaturki nie widział :). Do tej pory, szczątkowo dawałem je do czytania bliskim znajomym. Niestety wszystkim się podobało, co albo oznacza, że faktycznie tak jest, albo że nie chcą mi robić "przykrości". Jeden zarzut usłyszałem tylko, że pisze sporadycznie stylem na "mistrza yodę". Domyślam się, że jest tu wiele osób, co zna się na ortografii itp, dlatego odrazu proszę o nie wytykanie mi tego błędu. Taki juz mam styl pisania i nie jestem w stanie tego zmienić. Mam też nadzieję, że niektórym się spodoba. Liczę na ostrą krytyką, znając Tanukowiczów, się nie przejadę. Przez te cztery lata jak tu zaglądam, naoglądałem się ostrej krytyki ^^.
(Niektóre nicki wydadzą, się dziwne. To dlatego, że są to nicki graczy z gry. W dużej części niestety nieaktywnych.)
PROLOG
Sala w której znajdowali się zebrani należała do tych większych, w porównaniu do sąsiadujących z nią komnat. W całym kompleksie tylko ona zdawała się być odnowiona. Kamienne ściany, gdzieniegdzie jasno płonąca pochodnia i kilka małych bogato zdobionych okien, znajdujących się przy suficie. Dawało to całkiem niezły efekt poświaty, można było zobaczyć wyraźnie ile osób stoi w centrum pomieszczenia, jednak twarze były oświetlone tylko w połowie. Było ich trzech. Odziani w jednolite szaty o ciemnych barwach. Łatwe rozpoznanie ich spośród tłumu gwarantował charakterystyczny kaptur, który był zdecydowanie za duży, co najmniej o dwa rozmiary.
Dyskusja którą prowadzili, należała do tych z serii „ważne”. W końcu o czym mogą dyskutować Mistrzowie Zakonu Chikara no Joufu.
Najwyższy, z ciągnącą się blizną od prawej strony nosa
w górę zabrał głos:
- Zgadzam się z propozycją Kyle’a… Brakuje nam rekrutów. Żeby udowodnić tym dupkom co się z nas śmieją, musimy znaleźć nowych ludzi. Wydobyć z nich potencjał i potem obserwować plony naszej pracy. Ci co się z nas śmiali będą żałować… oj bardzo mocno będą żałować.
Nawet nie wiedział, że nie mija się zbytnio z prawdą. Zapanowała chwila ciszy, widać było oczekiwanie na twarzy dwóch z nich. W końcu zabrał głos ten, co pociąga w zakonie za sznurki.
- Zgadzam się z Wami, jednakże żaden z nas nie powinien się tym bezpośrednio zajmować. Mamy inne zadania, utrzymanie stabilności finansowej zakonu jest równie ważne jeśli nie ważniejsze. Proponuje powierzyć to zadanie Raxiusowi. Chłopak łatwo zawiązuje przyjaźnie. Poślemy go do Nerii, tam szwenda się pełno awanturników i włóczęgów. Może znajdzie się ktoś odpowiedni.
- Nie widzę sprzeciwu - krótko przytaknął Blade. Jego barczysta postura wyróżniała go spośród innych mistrzów
- Ja również – zawtórował mu Kyle. Jego ochrypły od przepicia głos dawał jasno do zrozumienia, że wszystko mu jedno. Wyszedł z inicjatywą tylko dlatego, że miał dosyć odwalania roboty samemu.
Marshall wydawał się usatysfakcjonowany. Jego wyraziste rysy twarzy ułożyły się w kształt przypominający uśmiech. Wiedział, że decyzja którą podjęli przyniesie zyski… nie tylko finansowe
- Przejdźmy zatem do zlecenia od tego perwersyjnego kupca. Ktoś porwał mu jedną z nałożnic… wiem, wiem, nie po to założyliśmy zakon by się bawić w straż miejską, ale potrzebujemy pieniędzy. Danin zaś płaci hojnie, trzeba wam wiedzieć…
Raxius czekał w zakonnej stajni, przygotowany do podróży, długiej podróży. Z Maniri było ze pięćdziesiąt stajen do celu podróży. Miał zaczekać na swojego mistrza Blade’a, by przekazał mu ostatnie wskazówki. Przypominał sobie wczorajsze popołudnie, kiedy jego mentor zapukał do drzwi pokoju zakonnika. Zdziwił się lekko, gdy poinformowano go o misji. Nie był w zakonie za długo, a już tak odpowiedzialne zadanie mu powierzono. Trudno, pomyślał, jak mus to mus. Chłopak marzył o szkoleniu w posługiwaniu się mocą, a zakon mu to umożliwiał. Odziany był w nieco inną szatę niż mistrzowie. Była ona krótsza i mniej bogata w różnego rodzaju naszywki. Zwykła brązowa płachta z kapturem, która miała po prostu chronić przed wiatrem, chłodem i deszczem. Pod nią znajdywała się gruba koszula. Również koloru brązowawego. Spodnie natomiast były z bawełny o jaśniejszych barwach. Uroku dodawały ciemne skórzane buty. Jego wierzchowiec, brązowy ogier chrzczący się Karpik, podjadał sianko w boksie. Sama stajnia była ogromna, jak cały kompleks zresztą. Mogła pomieścić ze spokojem czterdzieści koni. Jednak większość boksów była pusta.
- Powstaliśmy nie tak dawno temu, trzeba czasu by się ogarnąć – Przyznał sam do siebie. Jego wyobrażenia trochę odbiegały od rzeczywistości w której się znalazł, ale i tak powinien dziękować losowi, że udało mu się w ogóle dostać do bractwa. Odkąd monopol na szkolenia w posługiwaniu się mocą został zniesiony przez świętej pamięci Cesarza Anzira IV Łaskawego, różnych zakonów, klanów i zakonno podobnych tworów zaroiło się jak mrówek. Nic dziwnego, wywęszono interes. Mówiono, że właśnie to jest przyczyną upadku Jedi. Sam Anzirm żałuje raczej swojej decyzji w zaświatach, gdyż kilka dni po jej ogłoszeniu został zasztyletowany. Prawdopodobnie został zabity przez Kensai. No cóż, każda akcja wywołuje reakcje.
- Kensai, kto wymyślił tak badziewną nazwę dla ludzi posługujących się mocą ? – I gdy już chciał odpowiedzieć na zadane przez siebie pytanie, wyręczył go Blade, pojawiając się z nikąd. Jego wysoka postura zawsze robiła wrażenie. Szczególnie, że szyta na miarę szata potęgowała wrażenie.
- Zapewne Rycerze Jedi, pieprzona sekta fanatyków… - dalsze bluzgi lecące z ust Mistrza zostały zagłuszone przez rżenie Karpika.
Raxius ukłonił się lekko, zgodnie z etykietą. Wychowanek mierzył krótko wzrokiem swojego nauczyciela, po czym zapytał.
- Czemu akurat ja ? – Nie spodziewał się jednoznacznej odpowiedzi, jego przewidywania okazały się słuszne.
- A czemu nie ? Trzymaj, to dla Ciebie.- odparł mistrz nonszalancko zarzucając włosy z oczu.
Blade wręczył mu do rąk zawinięty w płachtę długi przedmiot. Nie zastanawiając się długo rozwinął ją i jego oczom ukazała się bogato zdobiona pochwa na katanę. Z zawartością w środku naturalnie. Gdy wysunął lekko ostrze wykute u podstawy litery WoF rzucały się w oczy… Była idealnie wyważona, jakość stali mówiła sama za siebie.
- Dbaj o nią, to kawał świetnej roboty. Sądzę, że przyda ci się na szlaku. Szczególnie, że jedziesz do Nerii.
- Będę dbał mistrzu. – zasalutował uradowany. Nie spodziewał się takiego prezentu.
- Masz tu jeszcze trochę dukatów. Tylko wydawaj je oszczędnie. – mówiąc to uściskał wychowanka i szepnął mu słówko na ucho. – W razie gdyby doszły cię słuchy, że WoF zostało zniszczone, nie waż się tutaj wracać. Zrozumiałeś ? – Raxius już chciał protestować, ale wzrok Blade’a mówił jasno, że nie tym razem. Słowa Mistrza miały swoje uzasadnione podłoże. Nikt nie chciał konkurencji, a w szczególności władcy sąsiednich krajów. Nie jeden król miał ochotę na ten kraik, a mieć jako przeciwnika zwykłą armie to mniejsze zmartwienie niż kompania Kensai. Logiczne więc było, by atakować za młodu …
Nie zwlekając, młody wojownik wyprowadził rumaka ze stajni. Umiał dobrze jeździć konno, nauczył się tego na rodzinnym gospodarstwie. Sam ogier zresztą stamtąd pochodzi. Już od czasu gdy był dzieckiem zaprzyjaźnił się z źrebakiem. Stanowili duet, który w razie niebezpieczeństwa na pewno by nie zawiódł. Mijając kilka budynków, póki co opustoszałych, ale zapewne mających mieć w przyszłości swoje przeznaczenie, spotkał Mikego. Mike był jednym z silniejszych wojowników, który pokazywał na treningach, że nie tylko mistrzowie umieją walczyć. Nie widywał go ostatnio, podejrzewał więc, że została zlecona mu misja przez Radę. Nie mylił się, widać było po koledze, że przeżył niejedno. Poszarpany płaszcz i czerwona plama na lewym ramieniu mówiły wszystko.
- Widzę, że cię ładne poturbowali. – Skwitował jeździec.
- Ano – Przywtórował mu zakonnik. Mike nie należał do grona tych wygadanych. Był typem, który bez lamentowania wykona każde powierzone mu zadanie. – Ty widzę też się gdzieś wybierasz. Powodzenia na szlaku.
- Dzięki, liczę na to że obędzie się bez kłopotów.
- Nie będę cię dłużej zatrzymywał, bywaj zdrów – Mówiąc to ruszył w kierunku świątyni. Raxius dopiero wtedy spostrzegł małe zawiniątko, które Mike trzymał w prawej ręce. Nie chcąc spekulować, z tego wynikają tylko nieporozumienia więc ruszył dalej. Minął studnię oraz zadbany ogródek. Jedyne miejsce, gdzie naprawdę można było po odpoczywać w przyjaznym otoczeniu. Inne place i ogrody, które niegdyś emanowały gracją, dzisiaj są zarośnięte, a artystyczny bruk popękany.
Taki los czeka wszystkie kompleksy zakonne, gdy ów zakon upadnie. Miejsce w którym teraz ma swoją siedzibę WoF, jest pozostałością po Zakonie Jedi. Jest jedną z wielu byłych filii antycznego bractwa. Filia w Maniri została im powierzona przez lokalnego władcę. Manilla VII pragnącego mieć elitarny oddział działający na jego usługi. Podarował go Marshall’owi w celach stworzenia armii Kensai. Inna kwestia, że cały ten teren nie był użytkowany i przynosił straty miastu. Składały się na niego: jedna główna świątynia w centrum, wokół niej mieścił się mur wysoki na dwa metry i szeroki na łokieć. Za murem znajdowały się budynki mieszkalne, również z kamienia. W każdym mogło mieszkać kilka osób. Rozlokowane były losowo, nie było żadnej reguły. Architekci widać, mieli swoje własne teorie na temat lokalizacji budowanych budynków. Oprócz tego w różnych punktach, mieściła się stajnia, zbrojownia, sala treningowa oraz budynek administracyjny.
Wojownik nie spostrzegł się gdy wartownik bramy podszedł do niego. Z powodu braków kadr, pod bramą czuwał zawsze jeden strażnik. Na zwykłych awanturników w zupełności wystarczył. Raxius, słysząc skrzypienie przy otwieraniu wrót ocknął się z zamyśleń i zobaczył Exera. Jego najlepszego towarzysza, jakiego miał w tym gronie. Wypadało więc pogadać chwilę zanim ruszy się w dalszą drogę …
W mniej więcej tym samym czasie w okolicach Nerii, głównym gościńcem zmierzającym do stolicy szedł wędrowiec. Odziany był w smukłą i powiewającą na wietrze szatę. Włosy jego były długie, jednakże nie związał ich. Rozwiewały się przy najmniejszym powiewie, był to całkiem upiorny widok, gdyż koloru miał je kruczo czarne niczym demon jakiś. U pasa wisiała skórzana torba, prawdopodobnie trzymał w niej pieniądze. Wydawał się niegroźny, dla kogoś kto widział go z przodu. No właśnie, dla obserwatora idącego za nim, oczywistym było by nie wchodzić mu w paradę. Widział on bowiem leciutko wystającą rękojeść miecza zza szaty. Pora była późna, na horyzoncie można było widzieć czerwono pomarańczową łunę spowijającą niebo. Co jak co, ale podróż nocą przez tą krainę to szukanie okazji do bitki. Bardzo możliwe więc, że ów wędrowiec właśnie szukał owej okazji. Aleja Wierzb, bo tak nazywała się droga, która wiodła do bram miasta, była bardzo stara. Zbudowana za czasów panowania Jedi, Po obu jej stronach wznosiły się latarnie, ongiś oświecające drogę podróżnym, dzisiaj natomiast ich jedynym zadaniem było straszenie wieczorami dzieci, jako upiorne sterczące kikuty. Nikt jakoś nie kwapił się do naprawy tego systemu. Takich miejsc w całej Nerii było multum. Dlatego pewnie, że było to miasto które ongiś stanowiło centrum kultury. Dzisiaj jest to małe królestwo, w którym rezyduje FaR. W starszej mowie Chikara no Gakuin Koushin. Nie wiadomo dlaczego, ale prawie każdy nowopowstały zakon chrzcił siebie w starszej mowie. Sama mowa zakończyła swój żywot, wraz z upadkiem Cesarstwa Jedi. Po co to nie wiadomo, bo i tak ludzie nazywają ich w skrótach w mowie ogólnej. FaR to zakon stworzony z resztek ocalałych właśnie Jedi, jednak zasady jakie w nim panują odbiegają nieco od tych co panowały niegdyś w samym bractwie. Dlatego właśnie tak wielu chętnych do nich lgnie, a dostają się i tak tylko najlepsi. Jednak on nie próbował dać się zwerbować do akademii, nie zamierzał mieszać się w sprawy które mało go obchodziły. Był najemnikiem i używał swoich talentów głównie do szatkowania zbójeckich band na gościńcach. Tak jak i teraz, wybrał nocną porę, bo wtedy łatwiej było mu natrafić na swój cel, a raczej łatwiej celowi natrafić na niego. Gdy tak przemierzał Aleje Wierzb, zgodnie z jego przewidywaniami, po niedługim spacerze, grupa bandytów wyszła zza drzew i zastąpiła mu drogę od frontu. Widząc że jest sam, nawet nie próbowali jakichkolwiek negocjacji. Odziani w ubrania przypominające bardziej szmaty i uzbrojeni w wątpliwej jakości broń wszelkiej maści nie stanowili zagrożenia dla doświadczonego wojaka. Jedyne co dawało im poczucie bezpieczeństwa to ich liczba. Przecież nie ma osoby która sama pokonała by siedmiu chłopa. O jakże się mylili. Herszt bandy wyróżniał się nieco lepszym odzieniem, lecz jego miecz był równie wątpliwej jakości mieczem. Wyszedł z szeregu i gestem ręki kazał postawić sakwę na ziemi. Reakcja, której się spodziewał nie nastąpiła. Stało się coś o wiele gorszego.
- No to czas zarobić. – wędrowiec uniósł rękę i chwycił za rękojeść miecza na plecach. Miecz całkowicie zasłonięty, znajdował się pomiędzy kiltem, a szatą. Rękojeść natomiast była okryta kapturem. Ostrze było piękne i zalśniło przy wyjmowaniu niczym księżyc w pełni w bezchmurną noc. Sama głowica miecza była dziwnie szczupła, a miecz dziwnie zakrzywiony.
- Który pierwszy ? – Z nutką ironii w głosie zadał pytanie lokalnym menelom.
- Taki z ciebie chojrak ? Dali, bierzmy go kupą - krzyknął herszt. Były to ostatnie słowa bandyty, gdyż dosłownie kilka sekund po tym, katana wędrowca przebiła na wylot krtań bandyty. Mogło by się wydawać, że na twarzy zabójcy widniał uśmiech, ale bardzo skromny i dający się zobaczyć tylko nielicznym. Uniósł nogę, zgiął w kolanie i odepchnął od siebie truchło skórzanym butem. Bandyci zrozumieli, że jak chcą przeżyć muszą szybko działać. Dwóch grabów ruszyło na niego, ten pierwszy z maczugą zrobił zamach, śmiesznie wolny, przynajmniej dla wędrowca. Sam atakowany z lekkością zrobił unik i ciął od ramienia w dół. Drugi sądząc, że wojownik odsłonił się, próbował nabić go na włócznie. Bardziej mylić się nie mógł w tej kwestii. Wędrowiec zrobił piruet i ciął z góry na głowę tak mocno, że krew siknęła co najmniej na metr. Widok był upiorny, w tle nadal świeciła czerwona poświata na niebie, tym samym dodawała ona animuszu straszliwemu spektaklowi. Na ten widok czterech drabów rzuciło się do panicznej ucieczki w chaszcze, które oplatały podnóża wierzb. Gdy obejrzeli się za siebie zorientowali się, że wojownik ich nie ściga. Zadyszani i uradowani mieli już stanąć przy małej łące, na którą właśnie wbiegali, gdy tuż przed nimi pojawiła się postać w szacie i cięła lekko w bok pierwszego bandytę. Upiór zrobił półobrót i ciął drugiego przebiegającego po jego lewej stronie. Dosłownie przecinając go wpół. Pozostała dwójka stanęła i w akcie desperacji rzuciła się, na jak im się jeszcze niedawno wydawało łatwy cel. Na ich nieszczęście mieli miecze. A wojownik ten nie ubóstwiał nic bardziej niż walkę na miecze właśnie. Drab podbiegł chcąc ciąć z prawej, wędrowiec sparował cios, wykorzystując jego energie wyprowadził złoczyńcę z równowagi. Zachwiał się i w następnej chwili goryl leżał na ziemi wierzgając nogami jak zarzynane prosię. Z małą różnicą, ten prosiak był bez prawej ręki. Miecznik nie kwapił się z dobiciem ofiary, podniósł wolno miecz i wbił zagięty koniec ostrza w rdzeń kręgowy. Zbój ucichł natychmiast. Ostatni ze zbójów ukląkł i zamknął oczy. Wiedział, że nie wyjdzie z tego cało. Liczył na akt łaski. Zbójeckie przewidywania nigdy nie były zbyt trafne.
- Dziękuję, to mi ułatwi robotę.- Ironicznie streścił zaistniałą sytuacje wędrowiec z kataną w dłoniach. Zrobił jedno cięcie i tułów zbója leżał gdzie indziej niż głowa.
- A jak gwałciliście tą dziewkę w zeszłym tygodniu to jej łaskę okazaliście ? – zapytał leżącą wśród traw samotną głowę. Nie dostał odpowiedzi, nie spodziewał się jej zresztą. Jednym machnięciem pozbył się krwi na swoim ostrzu i schował miecz do pochwy. Tak wygląda zwykły dzień z życia najemnika, tak wygląda zwykły dzień z życia Raziela. |
_________________
Ostatnio zmieniony przez cesarz vedry dnia 27-11-2009, 23:50, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 27-11-2009, 23:11
|
|
|
Cytat: | Jeden zarzut usłyszałem tylko, że pisze sporadycznie stylem na "mistrza yodę". Domyślam się, że jest tu wiele osób, co zna się na ortografii itp, dlatego odrazu proszę o nie wytykanie mi tego błędu. Taki juz mam styl pisania i nie jestem w stanie tego zmienić. |
To nie pisz. Albo przynajmniej nie strasz tym ludzi. Wybacz brutalną szczerość, ale poprawna gramatyka i ortografia to podstawa podstawy - jeżeli nawet tego nie potrafisz osiągnąć, to wytykanie mniejszych przewin jak cienka fabuła czy słaby styl (jak zresztą można mówić o stylu przy zjechanej gramatyce?) mija się z celem. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
Ostatnio zmieniony przez Ysengrinn dnia 27-11-2009, 23:41, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Grisznak -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 27-11-2009, 23:21
|
|
|
Primo - gdzie Krym a gdzie Rzym? Czy to jest świat Star Wars czy jakieś inne uniwersum? Bo znam się na Gwiezdnych Wojnach nie najgorzej, ale za Chiny Ludowe (z Tajwanem) nie jestem w stanie umiejscowić tego, co tu piszesz, w czasoprzestrzeni tegoż świata. |
|
|
|
|
|
cesarz vedry
Geeasowany
Dołączył: 27 Gru 2005 Skąd: na pewno nie z tego świata Status: offline
|
Wysłany: 27-11-2009, 23:36
|
|
|
Bo tu nie chodzi o gwiezdne wojny, świat jest stworzony przeze mnie. Faktycznie mogłem uprzedzić. Oczywiście zapożyczyłem sobie wiele rzeczy, z wielu "światów". Ysen, fabuła fabułą, to wprowadzenie i tyle, nie zamierzałem stworzyć zawikłanego w intrygi świata na przestrzeni czterech stron.
No, przykro mi jedynie słysząc twoje słowa ;). |
_________________
|
|
|
|
|
Altruista -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 27-11-2009, 23:38
|
|
|
W sumie to bezsensu jest wrzucać na forum swoje opowiadanie i prosić by je nie oceniać od strony gramatycznej. Śmiesznie to brzmi. Facet powinien umieć znieść nawet największą krytykę(a co dopiero cesarz) ;-) |
|
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 27-11-2009, 23:39
|
|
|
cesarz vedry napisał/a: | Od jakiegoś czasu, pisze opowiadanie, która ukazuje historie mojego klanu w grze Jedi Academy, (jakby ktoś sygnaturki nie widział :). Do tej pory, szczątkowo dawałem je do czytania bliskim znajomym. Niestety wszystkim się podobało, co albo oznacza, że faktycznie tak jest, albo że nie chcą mi robić "przykrości". Jeden zarzut usłyszałem tylko, że pisze sporadycznie stylem na "mistrza yodę". Domyślam się, że jest tu wiele osób, co zna się na ortografii itp, dlatego odrazu proszę o nie wytykanie mi tego błędu. Taki juz mam styl pisania i nie jestem w stanie tego zmienić. Mam też nadzieję, że niektórym się spodoba. Liczę na ostrą krytyką, znając Tanukowiczów, się nie przejadę. Przez te cztery lata jak tu zaglądam, naoglądałem się ostrej krytyki ^^. |
Dotarłem do tego momentu. O ile ortografia jest średnio ważna, bo koniec końców zawsze ktoś po tobie będzie poprawiał, to resztę masz tragiczną. I być może masz rację, że to jest twój styl, ale do diabła... Jest on tragiczny... Sorki, ale tego, co piszesz prawie nie da się zrozumieć. To, żeby czytelnik zrozumiał tekst jest natomiast sprawą absolutnie kluczową.
Nie wiem, czy ty czytałeś to, co napisałeś, ale zakładam, że nie. Radziłbym ci to odłożyć na kilka dni, przeczytać (koniecznie na głos lub półgłosem) i poprawić wszystko to, co ci choć trochę zgrzyta i dopiero wtedy wkleić.
I nie zasłaniaj się stylem. Styl to też coś, na co trzeba się napracować. |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
Ostatnio zmieniony przez Zegarmistrz dnia 27-11-2009, 23:46, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Grisznak -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 27-11-2009, 23:42
|
|
|
Cytat: | Od jakiegoś czasu, pisze opowiadanie, która ukazuje historie mojego klanu w grze Jedi Academy |
Cytat: | Bo tu nie chodzi o gwiezdne wojny |
... |
|
|
|
|
|
Irian
Dołączyła: 30 Lip 2002 Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 27-11-2009, 23:43
|
|
|
Cytat: | Wyzbyć z nich potencjał |
W tym momencie skończyłam czytanie. Używanie słów, których się nie rozumie, jest świetnym sposobem na odstraszenie potencjalnego czytelnika. No chyba, że panowie rzeczywiście planują odnajdowanie młodych, zdolnych i eliminowanie całego ich potencjału...
Wskazówka - 'wyzbyć' i 'wydobyć' to nie synonimy. |
_________________ Every little girl flies. |
|
|
|
|
cesarz vedry
Geeasowany
Dołączył: 27 Gru 2005 Skąd: na pewno nie z tego świata Status: offline
|
Wysłany: 27-11-2009, 23:46
|
|
|
Altruista, prosiłem tylko, by nie wypominac mi tego, że przekładam szyki w zdaniu, gdyż doskonale sobie z tego zdaję sprawę. Postanowiłe je umieścić tutaj, tylko dlatego, że jeden znajomy powiedział, że nie przeszkadza mu to w czytaniu, ale warto to dopracować. Nic o gramatyce jako ogółu nie pisałem.
Grisznak, nie wycinaj moich wypowiedzi z kontekstu, chciałem umieścić historie klanu w innym świecie niż poprostu SW. Wybacz, że nie spełniam twoich schematycznych wymagań.
Irian, miałem to poprawić i poprostu zapomniałem. Już edytuję. |
_________________
|
|
|
|
|
Grisznak -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 27-11-2009, 23:55
|
|
|
Cytat: | Grisznak, nie wycinaj moich wypowiedzi z kontekstu, chciałem umieścić historie klanu w innym świecie niż poprostu SW. Wybacz, że nie spełniam twoich schematycznych wymagań | .
Nie zrozumiałeś, napiszę więc prościej - jeśli piszesz, że tworzysz fika do gry rozgrywającej się w uniwersum Star Wars to czytelnik będzie oczekiwał, że rozgrywać się on będzie właśnie w tym uniwersum. To tak, jakbym napisał, że tworzę fika do "Lord of the Rings: Trzecia Era", po czym zaczął tworzyć opowieść ze statkami kosmicznymi, muppetami, terminatorami i zakonem hobbitów - zabójców w rolach głównych. Ibi, ubi, mój drogi. |
|
|
|
|
|
cesarz vedry
Geeasowany
Dołączył: 27 Gru 2005 Skąd: na pewno nie z tego świata Status: offline
|
Wysłany: 28-11-2009, 00:18
|
|
|
I co w tym złego ? Nierozumiem twojego toku myślenia. Są elementy SW, ale są też elementy z innych książek fantasy. Jak już pisałem, mogłem to napisac wcześniej, że to są wydarzenia, które miały miejsce w klanie jk3, ale nie dzieją się w uniwersum SW. Nie wpadło mi do głowy, że taki szczegół sprawi komuś problem. Ale rozumiem co chcecie mi wszyscy powiedzieć.
Nie będę więc przynosił wstydu memu zakonowi, proszę moderacje o usunięcie tematu (bądź przeniesienie do archiwum, o ile takowe jest). |
_________________
|
|
|
|
|
Teukros
Dołączył: 09 Cze 2006 Status: offline
|
Wysłany: 28-11-2009, 01:47
|
|
|
Usunięte z przestrzeni głównej na życzenie Vydry. |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|