[Inai Nerse]

Trochę dalej, w zaciszu Mistycznej Krainy...
Bambosh krążył w kółko pod salą położniczą i palił ze zdenerwowania trzy papierosy naraz, w czasie gdy poprzednie kilka tliło się jeszcze w zapalniczce.
B: Daer, WPUŚĆ MNIE TAM!!!
D: <leży na podłodze w smoczej postaci, zasłaniając całe drzwi> Bamb, odpowiedź taka sama jak za poprzednimi 999 razami. Nie. Inai powiedziała, że NIE ŻYCZY sobie męża przy porodzie.
W podłodze zaczynało się już robić okrągłe wyżłobienie... Z sali dobiegł krzyk. Bambosh rzucił się na teścia siedzącego spokojnie na pobliskiej ławce
B: DAWAJ TE PRZEKLĘTE TABLETKI USPOKAJAJĄCE! JA TEGO NIE WYTRZYMAM!
Xen: Eeeee... spokojnie ^^" Nie denerwuj się tak... Bierz przykład z żony! Pamiętasz, jak mówiła, że urodzi naturalnie i bez tabletek? ... Poza tym, jak powiedziałeś że nie będziesz ich potrzebował, uznałem że nie ma sensu ich brać ze sobą... I nie mam żadnych... ^^"
B: COOOOOOOOOOOO?! <znów wyrusza po utartym już w podłodze szlaku> Czy to nie mogłoby trwać krócej?!
*Tymczasem na sali*
Inai: DAJ MI TE ******** TABLETKI PRZECIWBÓLOWE ZANIM CIĘ ZAMORDUJĘ!! ><
*Po kilku godzinach*
Pielęgniarka: <wygląda z drzwi sali> Gratulacje! Już jest jedno! To dziewczynka!
B: Jedno... jedno.... JEDNO?! TO JESZCZE DWA RAZY TYLE?! @______@
P: Tak, ale wszystko wskazuje na to, że pozostała dwójka potrwa dłużej...
B: ... T_________________T
*Po NASTĘPNYCH kilku godzinach*
Pielęgniarka: Następne dziecko! Tym razem chłopiec!
B: Spokojnie... Jeszcze tylko jedno... Tylko jedno... Tylko jedno... ARGHHHHHH!!!!! @_________@ <chodzi w kółko>
X: Jeszcze trochę i przebijesz się na niższe piętro... ^^"
B: .... <chodzi dalej, ale w innej części korytarza>
*Po następnych kilku godzinach*
B: Już nie mam siły chodzić... <pada wykończony na ławkę>
Pielęgniarka: Trzecie.. Dziewczynka... Nareszcie koniec... Jestem wykończona...
Głos z sali: A JA TO CO MAM POWIEDZIEĆ?! I jak ja wykarmię to tałatajstwo?!
B: Mogę już wejść...? ^^"
P: Myślę że teraz już tak. Teraz raczej już nie rzuci w ciebie stołkiem...
B: ^^"""""""" <wchodzi na salę>
I: Miło się siedziało? ;P
B: Ależ wspaniale... __^__
Położna: <na uboczu> Jeśli oni jeszcze raz będą mieli dzieci to ja odchodzę... =='
I: A oto twoje dzieci...
B: <ogląda, ogląda> Które to chłopiec? ^^"
I: ... Co za ojciec ;P Nawet syna nie może odróżnić ;P <ładuje Lorelliona i Luviennien na ramiona Bamba> Oswajaj się z dziećmi :>
Daer: <Zagląda przez drzwi> Hmm... Nie chciałbym przerywać, ale... Inai, twoja przybrana matka biega tam i z powrotem pod szpitalem i wydziera się, że chce zobaczyć wnuki... ^^" Nic nie jest w stanie jej uspokoić... Lepiej do niej idźcie... ^^"
I: Heh... XD <wychodzi z Leelian na rękach i lekko osłupiałym Bambem robiącym za tragarza na pozostałą dwójkę>
I: Mamusiu, oto twoje wnuki >D
A: Jaaaaaaakie śliczne *_____* O, a tej na twoich ramionach zapiszę A.T.A.K.! Tyle czekałam na godnego zastępcę! :> No to oczywiście pomogę ci wychowywać dzieci... :>
X: <wychodzi ze szpitala> Ekhem, Bamb... Mam ci to przekazać... <wręcza Bambowi rachunek>
B: Poród x3... Naprawa podłogi... Futryna uszkodzona przez cielsko smoka... Pięciu pracowników szpitala pobitych przez teściową... Daer, Aria, wy za siebie płacicie... =='
A: Eeeee... Daer, nie masz jakichś ważnych spraw? Bo ja tak! <wskakuje na Daera i odlatuje>
X: Kotek, czekaj! <łapie się smoczego ogona i w ten sposób odlatuje>
Inai i Bamb: ^^""""""
I: Skoro chce się nimi opiekować, to i tak w końcu się pojawi :> A wtedy się ją przydybie i zapłaci :>
B: >D A teraz spadamy zanim wymyślą coś jeszcze do zapłaty ;P <teleportują się do domu>
I: <pod nosem> No, wreszcie spłodziłam te bachory apokalipsy....
B: Coś mówiłaś?
I: Nie, nic, nic ^^""""
KONIEC
------------------------
O cholera, ale długaśne toto wyszło XD