Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Densetsu no Majonez czyli pewnie coś dziwnego. |
Wersja do druku |
Nezumi
Wieczny i Nieskończony
Dołączył: 11 Lut 2006 Status: offline
|
Wysłany: 20-06-2006, 16:32
|
|
|
-Eeee... może skorzystam ale musiałbyś przedstawić mi jakąś porządną ofertę finansową.
Niedostosowany machnął Nezumiemu przed oczami pazurem. Nezumi zaczął uciekać . Niedostosowany go gonił. Nez wskoczył na drzewo ale tamten zrobił to samo. Nez zeskoczył z drzewa prosto do błota. Biegł szybko i często zmieniał kierunek aż wreszcie niedostosowany zniknął mu z oczu. jednak Nez biegł dalej aż wreszcie dobiegł na jakąś miłą i spokojną polankę.
Po środku leżał słój.
-Ha, żulu, teraz mnie nie nabierzesz... - powiedział cicho.
Nezumi wziął szyszkę i rzucił nią w słój. Słój przewrócił się a ziemia pod nim się zapadła.
Nezumi poszedł dalej omijając pułapki.
Na którymś z postojów znowu dopadł go nieprzystosowany.
-Dobra, możemy negocjować - powiedział Nezumi.
Nieprzystsowany podszedł, nagle spod ziemi wyrosła sieć i go złapała.
-Nie tylko ty umiesz stawiać pułapki. Na razie żegnam.
I poszedł dalej szukać słoika |
|
|
|
|
|
IT.
Ukochana żona orka
Dołączyła: 15 Lip 2005 Skąd: Czeremcha Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 25-06-2006, 19:03
|
|
|
Droga ciągnela się dosć dziwacznie. Nez, jako że zgubił utwardzacz gleby musaił zastosowac stary sprawdzony sposób. Mianowicie patyk i bardzo, bardzo ostrożne kroki.
był już dosć doświadczony w poruszaniu się po bagnach. Omijał wszelkie kępy, zarośla, i wogule wszystko w czym moglo się coś chować.
Zastanawial się ze Kim u licha mógl być ten Niedostosowany i czego chciał od słoika. Że grupa starych, zgrzybiałych dziadyk chciała jkiś słój i chciała za to płacić ośmiona cyframi to ich sprawa ale żeby takie coś co było całkiem młode i chyba nawet ładne...
Przypomniał sobie drąg w kształcie słoika...
Ale też ta isotota nie była szczegulnie normalna to mogło jej zależeć na słokiu...
Nadepną na coś co skrzypnelo jak kruszone szklo.
Był to dziwny dzwięk na bagnach więc zareagował na niego jak na klikniecie miny... |
_________________ Nidere Ide Ime roechul
Et sore il Im sour
Kael Kaad Ardo Sono
Te Im ilne ke aono
Jestem Wodą, płynącą Wodą
Przynoszę Życie, służę Śmierci wiernie.
Odrobinę władcza. To bardzo dobre słowo. |
|
|
|
|
Nezumi
Wieczny i Nieskończony
Dołączył: 11 Lut 2006 Status: offline
|
Wysłany: 26-06-2006, 15:38
|
|
|
Nezumi zaczął kląć na cały głos że zniszczył słoik, tylko trochę mniej kulturalnie. chwilę potem zobaczył, że nie stłukł słoika tylko malutką szklaneczkę z której pije się wódkę. W tej chwili zaczął w myślach przeklinać samego siebie za to, że zrobił hałas i Niedostosowany może go łatwo namierzyć.
Wyjął kulkę i zaczął mówić do dziadyg
-Cześć, berety. Jakiś Niedostosowany mnie goni po całych bagnach, zastawia na mnie pułapki i chce, żebym przestał szukać słoika. Doradźcie coś...
Urwał w pół słowa i schował kulkę do kieszeni, bo nagle w polu jego widzenia pojawił się Niedostosowany.
-Widzę, że uwolniłeś się z pułapki - zaśmiał się Nezumi
-Taaak. A ja widzę, że jesteś zdradziecką świnią.
-Bez wyzwisk proszę.
-Dobra, dobra. Z resztą wszystko jedno, skoro zaraz cię zabiję.
-Chyba śnisz.
Nezumi wyjął miecz i zaczął walczyć. Niedostosowany blokował każdy cios a w końcu ruszył do ataku. Zranił Nezumiego w rękę nie odnosząc żadnych obrażeń.
Nezumi zaczął uciekać gdy nagle upadł. Niedostosowany podbiegł do niego i miał zadać ostateczny cios gdy nagle gałąź spadła mu na głowę
====
-Ufff, jaki fart. Następnym razem może nie być takł łatwo. Tylko co ja z tym żulem zrobię? Nie będę go zabijał ale jakoś go unieszkodliwię...
Chwilę później, Niedostosowany leżał związany we wciągającym go bagnie.
-Żegnaj, kolego. Może za tydzień stąd wyjdziesz.
Nez uciekł jak najdalej od tego miejsca, potem wyjął komunikator.
-Unieszkodliwiłem Niedostosowanego ale on jeszcze wróci. Co mam robić żeby dał mi spokojnie szukać słoika? |
|
|
|
|
|
IT.
Ukochana żona orka
Dołączyła: 15 Lip 2005 Skąd: Czeremcha Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 26-06-2006, 16:57
|
|
|
Babunia przy komunikatorze wlaśnie sporzywała swój posilek ktorego konsystencja jasno wskazywała że jej zołądek nie jest już w najlepszym stanie. Kiedy nagle w jej głowie rozskrzeczal się Nez omal się ową papką nie udlawila ale po chwili odzyskała rezon i zaczęla się uważnie przysłuchwać rozmowie toczącej się na Bagnach.
Jeden głos należal do dzieciaka a drugi... Też był znajomy, bardzo znajomy...
Żuciła wycinek z rozmowy dziadowi przy klawiaturze do analizy a kiedy papatrzył na nią nie rozumiejącym wzrokiem zirytowana machnęła ręką w stronę komputera.
- Analizę tego blubrania. Kto to u jasnej cisnej jest?
Po chwili dziad z radosną miną stwierdził.
- Vergil.
- Jaki Vergil?! Kurna człowieku ja mam już swoje lata nie musze wszystkiegob pamiętać.
- No jej ten chlystek co lat temu trzy chciał sobie popolować na Banshee. Woinięty w płaszczki. Zawsze było wokół niego chlodno i wilgotno. Kojarzysz?
Babunia pomyślala chwilę. Istotnie kojarzyła chłystka który, lat temu trzy, jak to ują dziad komputerowiec, polazł na Bagna polować na Banshee acz miaal babunia swoje wlasne podejżenia co do tego co konkretnie chciał z tymi Banshee robić... Ale o tym później. Teraz Dzieciak mógl mieć poważne klopoty.
Ale odziwo po chwili znów wlączył się na linię:
-Unieszkodliwiłem Niedostosowanego ale on jeszcze wróci. Co mam robić żeby dał mi spokojnie szukać słoika?
- A co mu zrobileś?
- Związalem i wrzucilam do bagniska - z dumą stwierdził Nez. Baba jednak nie docenila jego sprytu i pomyslowości.
- Idiota! Ten debil od lat kraży po bagnach! Za dwie minuty będzie cię znowy atakowal głupia płoci!
- No to co mam z tym debilem zrobić babo! Chyba nie zabiję tego świra nie!? Jeszcze pamiętam co mnie spotkalo jak tu zabiłem jakiegoś śmieciastego Wernycosia!
Starowinka zamilkła pograżając się w myślach.
Taak. Zabijanie stwożeń bagiennych przynosilo pecha. Bagna były integralną całością i potrafiły się mścić i mścić. A ten cholerny dzieciak byl ich cześcia. Potrafiło sobie wyobrazić jaki byl stuknięty po trzech latach na baganch... Że też musiał się przyczepić do ich chłystka! No ale dobra. Coś sie wymyśli...
- Co masz dziecko przy sobie?
- Katanę, moją kochaną łapkę - w głosie Nezumiego na chwilę pojawil się czuły ton - namiot, ten wasz dystryputor racji, kulkę.
- Tylko?! A gdzie utwardzacz i... - przypomniala sobie że nic więcej nie wzią... A i ona w pośpiechu nic mu nie poleciała... Cholera... starość nie radość... - Nrzumi musisz się rozejżeć po bagnach. Tam coś jest. Musi coś być bo tyle istot tam pozostawialo ekwipunki... Szukaj śladow po ogniskach, butelek po wódce... Szkeletów... W okolicach takich rzeczy powinny być inne rzeczy!
- A jeśli nic nie znajdę? - zainteresował się leniwy Nez któremu nie chciało się gonić w piętkę po Bagnach.
- To daj się spokojnie zabić. Nie poradzisz sobie z Gościem co hasa po Bagnach jak po domu rodzinnym. Jasne?! |
_________________ Nidere Ide Ime roechul
Et sore il Im sour
Kael Kaad Ardo Sono
Te Im ilne ke aono
Jestem Wodą, płynącą Wodą
Przynoszę Życie, służę Śmierci wiernie.
Odrobinę władcza. To bardzo dobre słowo. |
|
|
|
|
Alira14
Wielkie Prych
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Draminion gdzie normalnym wstęp wzbroniony!;) Status: offline
Grupy: House of Joy WIP
|
Wysłany: 04-07-2006, 21:34
|
|
|
To nie był jej dzień. To nie był nawet jej tydzień. Najpierw ta sprawa z trolami (a skąd mogła wiedzieć, że ta drewniana maczuga to była pamiątka rodowa?!? Mogli schować w sejfie!), później z tym głupim kryształowym smokiem (ma od cholery tych kryształów i nie chce się podzielić!), to jeszcze TO. Teleportowała się na coś co jest zadupiem zadupowa. Chociaż nazwanie tego bagna zadupiem zadupowa, to był komplement. Zbyt duży komplement. Znowu wdepnęła w jakieś błoto. No, miała nadzieję, że to błoto. Z obrzydzeniem obejrzała się po raz kolejny po okolicy. Zero stworzeń, którym mogła by ukraść zdolność skoku, poruszania się po błocie. Nic. Null. Zero. Nagle zaczęła dostrzegać szybko biegnący na nią cień...
-KYA!!!
***
-Mohery, myślałem, ze biegnie na mnie tamten niedysponowany, ale zamiast tego znalazłem elfkę. Podbiła mi oko.
-DLA CIEBIE PANI ELFKA CIENIA! I kto to widział straszyć małą bezbronną uroczą elficzkę kataną?!? |
_________________ "Lepszy jest brak weny niż bycie Chuckiem Austenem"
Daria - Czy kiedykolwiek nasz wygląd nie wpływa na to jak nas oceniają?
Jane - Kiedy oddajesz organy do przeszczepu, no chyba, że to oczy
Daria, 2x06 -"Monster" |
|
|
|
|
Nezumi
Wieczny i Nieskończony
Dołączył: 11 Lut 2006 Status: offline
|
Wysłany: 10-07-2006, 12:25
|
|
|
-Nie "straszyć kataną" tylko "próbować zabić kataną" ale mniejsza z tym. Po prostu na tych bagnach nie spotkałem nikogo przyjaźnie nastawionego.
-A ja mam beznadziejny tydzień. I co z tego?
-Dobra, mamy teraz gorsze problemy bo zaraz będzie tutaj porąbany bagienny kretyn ubrany w płaszczki i... - nie zdążył dokończyć bo rzeczony kretyn się pojawił.
-Teraz zginiesz - powiedział Vergil.
-Po moim trupie - powiedział Nezumi, nie zdając sobie z prawy jak głupio to zabrzmiało. |
|
|
|
|
|
IT.
Ukochana żona orka
Dołączyła: 15 Lip 2005 Skąd: Czeremcha Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 10-07-2006, 12:48
|
|
|
Ubrany w płaszczki osobnik byl trochę skonsternowany. Na bagnach nader żadko spotykał jakieś powody do smiechu, a kiedy kilka razy popełnił bląd i wzią coś co wcale nie było śmieszne za powód do śmiechu bardzo tego żalował.
Ale teraz... Czół ze powinien się roześmiac.
Z zacieta miną stał przed nim dzieciak z kataną za którym stala jakaś dziwaczna, blada ostroucha istota o kształtach tak niebagiennych ja tylko się dalo. W dodatku wcześniej przeprowadzili chyba jakiś kontakt fizyczny...
Vergil nie wiedzial co robic więc zaatakował.
Nezu odparł atak i... znikną. Zapadl się pod ziemię. W miejscy gdzie stał rosło teraz drzewo... Vergil kilka razy ciahcną pazurami w pień, dla pewności po czym, zapomniawszy o elfce której tez nijak ni było nigdzie widac, pogłaskał swoje płaszczki i zadowolony z siebie zarurkowal w najbliższe bagnisko.
Tymczasem Nezuumi wraz Elfką ktora miala naprawdę pechowy tydzień doświdczył na wlasnej skórze dlaczego mówi się o Żywych Bagnach. Oboje znajdowali się teraz w miejscu które nazwa można by było fraktalem gdyby nie bardzo widoczna śiatka złożona z ośmiokatów.
- Gdzie my u licha jesteśmy?! - zawołał Nezu wściekły że ucikła mu okazja do bitki.
- Skad mam wiedziec!? To już grugi raz... - elfka cisnela małego firebola w siatkę. bez szczegulnych nadziei na powodzenie, po prostu żeby sie wyładowac. Niestety siatka zaczęla się palic... I pekla. |
_________________ Nidere Ide Ime roechul
Et sore il Im sour
Kael Kaad Ardo Sono
Te Im ilne ke aono
Jestem Wodą, płynącą Wodą
Przynoszę Życie, służę Śmierci wiernie.
Odrobinę władcza. To bardzo dobre słowo. |
|
|
|
|
Alira14
Wielkie Prych
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Draminion gdzie normalnym wstęp wzbroniony!;) Status: offline
Grupy: House of Joy WIP
|
Wysłany: 10-07-2006, 14:12
|
|
|
Długo spadali. W końcu upadli na coś lepkiego, brudnego i...cmokającego? Elfka westchnęła. Jakoś nie przypominała sobie aby ktoś rzucił na nią klątwę pecha... Bez żadnych ceregieli wlazła na leżacego w mazi Nezumiego i zeskoczyła na mniej błotniste miejsce, gdzie maź sięgała do kosek.
Wkurzony Nezumi wstał i zaczął wrzeszczeć:
-CZY TY ZWARIOWAłAS?!?
-Zdajesz sobie sprawę, że tam gdzie stoisz, błoto sięga ci do bioder? Nawet śmiesznie wyglądasz... Jak niedokończona figurka.
Z wyraźnym znudzeniem przyglądała się Nezumiemu gramolącemu się obok niej i strzepującemu błoto.
-Tak właściwie, to jak się zwiesz?
-Nezumi, a ty masz imię?
-Nie, no co ty, matka doszła do wniosku, że nie chce jej się wymyślać imiona dla 14 bachorów i nadała nam numerki.......Jasne, że mam! Alira Tsu Dekino. Musiałeś o mnie słyszeć. Jestem znana z pożyczania rzeczy.
-.... z "pożyczania rzeczy"?
-Taaak, ale przeciez nigdzie nie jest napisane kiedy mam oddać, prawda? Emm... Czy ja mam przywidzenie, czy to błoto się rusza?
Usłyszeli wokół siebie głośne ciamkanie. Mazi zaczęło pojawiać się co raz więcej. Alira z miną a la "zaczynam się powoli przyzwyczajać" szturchnęła Nezumiego.
-Jak sądzisz, czy żywe bagno może być wegetarianinem?
-.... Wątpię
-Twój pech- zaczęła zmieniać się w cień. Kiedy miała zrobić kilka kroków, poczuła , że zbyt szybko wyczerpuje się jej energia. Zauważyła, że Nezumi w porę złapał ją za rękaw i też jest w formie cienia. Popatrzył się krzywo na Alirę.
-Nie wrobisz mnie w bycie bagiennym Happy Meal!
-Ktoś tam na górze musi mnie szczerze nienawidzić ==
Wkurzona maz zaczęła się rozpełzać we wszystkie strony poszukując swój nowy posiłek...
(z "pasażerem" to mogę zostać w wersji cieniowej max 10 minut) |
_________________ "Lepszy jest brak weny niż bycie Chuckiem Austenem"
Daria - Czy kiedykolwiek nasz wygląd nie wpływa na to jak nas oceniają?
Jane - Kiedy oddajesz organy do przeszczepu, no chyba, że to oczy
Daria, 2x06 -"Monster" |
|
|
|
|
Irin
Dołączyła: 09 Kwi 2005 Status: offline
Grupy: House of Joy WIP
|
Wysłany: 20-07-2006, 15:45
|
|
|
Odwieczną zmorą Irin były problemy z teleportacją. Nigdy nie opanowała jej w stopniu wystarczającym, toteż zdarzało jej się, wcale nie rzadko, trafiać nie tam gdzie zamierzała. Były dokładnie dwa miejsca, przy których pomyłki niemal jej się nie zdarzały. Błękitna Herbaciarnia i Wierzba Przyjaźni (nie licząc oczywiście jej własnego wymiaru, tam dostawała się zawsze). A jednak.
Po znalezieniu podejrzanego słoika spacer jej się znudził i chciała wpaść do BH, aby się odprężyć przy herbatce. I figa. Najwyraźniej coś musiało zakłócić jej myśli, gdyż zamiast trafić do Herbaciarni, znalazła się w zupełnie ciemnym pomieszczeniu, którego z niczym nie kojarzyła. W dodatku przybywając musiała narobić hałasu, bo w niedługim czasie dosłyszała szybkie kroki. Kroki ucichły i naprzeciwko niej otworzyły się drzwi, zalewając pomieszczenie światłem i oślepiając nieudolną podróżniczkę.
"Cholera jasna z teleportacją, muszę znaleźć inny sposób" pomyślała i przymrużonymi oczami spojrzała na sylwetkę postaci, stojącą w drzwiach... |
|
|
|
|
|
IT.
Ukochana żona orka
Dołączyła: 15 Lip 2005 Skąd: Czeremcha Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 20-07-2006, 16:35
|
|
|
Elfka byla w kropce. Miejsce w ktorym sie znalazła wyglądało jak coś co może było kiedys czymś, ale teraz jest dokładnie tym samym tylko odwruconym na drugą stronę i kilka razy zmutowanym. W dodatku oszustwo z półistnieniem nigdy nie trwa długo a jakis ogon raczej tego czasu nie wydloży...
Wysłala swoje elfie zmysły na poszukiwania jakiegoś wyjścia z sytuacji. Bez wielkich nadzieji rzecz jasna ale zawsze lepiej robi coś niż czeka aż samo przyjdzie...
I proszę!
Pod żarlocznym błotem znajdowła się klapa. co prawda bedą musili się wypełzną na sam środek tego twora, a później jeszcze w nim jakoś na ślepo zanurkowa, ale z gorszych tarapatów jeszcze będzie wychodziła.
Bez jednego słowa pociągnela za soną Nezu i krokiem tak pewnym jak pozalało na to sięgające do kolan błoto ruszyła przed siebie.
Klapa, ku jej niezmiernej radości otwierala sie na zewnątrz. Gdyby musiała jeszcze pokona ciśnienie błota pewnie jej sztuczka z półistnieniem zawiodłaby natychmiast. Niestety, elfka niebotycznie szczęśliwa że moze się wydostac z błota nie zaprzątaął sobie głowy kwestją tak trywiajną jak to gdzie moze kalapa prowadzic i beztrosko zleciała do głębokiego na parę metrów tunelu. Lądując mniej beztrosko na posladkach a po chwili czując jak przygniata ją niedożywiony cieżar Nezumiego. Jego metalowa ręka chyba wybiła jej parę zebów...
- Dzie my są? - zapytał zamroczony Nezu rozglądając się dookoął i widzac tylko resztki błota które zleciało tu razem z nimi.
- A ja wiem? Złaź ze mnie i pilnuj tej łapencji bo ci ją ukręcę! Co to wogule za pomysł żeby tak wymachiwac metalową łapą!? W toważystwie damy i w dodatku... - gadałaby pewnie dłóżej gdyby nie nagła realizacja która dopadąl ją w połowie wypowiedzi. Tu było jasno. Niesamowicie jasno i to nie nięki pochodniom na scianie a dzięki świecacemu kamieniowi z którego zbudowano tunel. Wstała, otrzepała sie z godnościa cho mało to pomogło jej ubłoconemu ubraniu i zwruciła sie do towazysza wciąż klęczącego na podłodze.
- Którą stronę obstawiasz? Mozemy is na północ albo na południe.
- Albo w te dzrzwi... - Nezu wskazał palcem brązową futrynę którą jak do tąd skutecznie zasłonil jego płaszcz.
- Dobra. Sprawdze to. |
_________________ Nidere Ide Ime roechul
Et sore il Im sour
Kael Kaad Ardo Sono
Te Im ilne ke aono
Jestem Wodą, płynącą Wodą
Przynoszę Życie, służę Śmierci wiernie.
Odrobinę władcza. To bardzo dobre słowo. |
|
|
|
|
Nezumi
Wieczny i Nieskończony
Dołączył: 11 Lut 2006 Status: offline
|
Wysłany: 27-07-2006, 16:48
|
|
|
Nezumi uparł się, że też to sprawdzi więc oboje poszli do drzwi. Kiedy po półgodzinnej kłótni o to, kto ma je otworzyć, elfka nacisnęła klamkę, zobaczyli, że za drzwiami jest coś dziwnego. niebiesko-fioletowe, w dodatku kręcące się w kółko.
-To jakiś portal czasoprzestrzenny chyba - powiedział Nezumi
-Chyba... - powiedziała elfka i przerwała, bo portal zaczął ją wciągnąć.
Nezumi zastanawiał się, czy wyciągnąć ją, czy raczej pomóc jej wpaść do portalu, gdy poczuł, że jego też wciąga.
Bał się. Nie wiedział, czy tam będzie dobrze czy źle czy może od razu umrze
Kiedy tak się nad tym zastanawiał, poczuł, że ktoś go wyciąga. Znowu był w jasnym pomieszczeniu. Oprócz niego była też tam elfka i jeszcze jedna osoba otoczona mgłą.
-Eeee... Alira, nie wiesz kto to jest?
-Co to za zwyczaje żeby takiej niewinnej elfki pytać o jakieś zamglone postaci? Ale znając życie to pewnie Vergil.
Mgła rozwiała się. Postacią we mgle nie był vergil lecz... |
|
|
|
|
|
Nwo HadeS
Polski 50Cent
Dołączył: 25 Sie 2006 Skąd: Warszawa-miasto rapu Status: offline
|
Wysłany: 04-09-2006, 16:17
|
|
|
Wysoki, młody mężzcyzna odziany w czarny, skórzany płaszcz
-Nie wiecie może gdzie jesteśmy-Zapytał uśmiechając się niepewnie |
|
|
|
|
|
Momoko
wiosna jest miau
Dołączyła: 04 Sty 2007 Skąd: z Cudzysłowa Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja WIP
|
Wysłany: 29-01-2007, 11:55
|
|
|
Znad mniej dzikiej części dzikiego bagna wzniosła się roztrzepotana chmura ptaków i ptakopodobnych istot. Stworzenia te uciekały wzburzone prawdopodobnie przed żródłem wysokiego krzyku, z gatunku tych wbijających się w podświadomość i wprawiających w drżenie kruche przedmioty.
Ku uldze bagiennej fauny krzyk ucichł. Momoko z cichym warknięciem starała się wyplątać ogonek z kolczastego bluszczu. To zdażało się zdecydowanie zbyt często. Zwłaszcza ostatnimi czasy. W momentach szczególnej irytacji nie do końca panowała nad zwierzęcymi częściami swojego ciała. Uszy położone po sobie nie stanowiły problemu, ale nieskoordynowane wymachiwanie kitą w dziczy zdecydowanie nie było dobrym pomysłem. W gęstej i kolczastej dziczy, warto dodać. I śmierdzącej. Wyczulony węch Momoko podpowiedział jej, że chciałaby się znaleźć jaj najdalej stąd, ale to było niemożliwe.
Kwestia finansowa zmusiła ją do wydania ostatnich funduszy na nudne piśmidło z ofertami pracy. Szukanie jakiegoś słoika, to brzmiało nieźle, ale O TYM w ogłoszeniu nie było mowy.
W pożądku, gazeta z przeceny mogła być cokolwiek nieaktualna, ale nie do tego stopnia, by kurort dla młodych inaczej wraz z drogą dojścia został skasowany. Zaczynała podejrzewać, dlaczego mapa, którą okazjonalnie nabyła, kosztowała tak niewiele . |
_________________ Pray tomorrow takes me higher higher high
Pressure on people
People on streets
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|