Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
o co poszło z Arashi i Lunarem |
Wersja do druku |
Arashino Shiro
władająca czasem...
Dołączyła: 28 Mar 2006 Skąd: Poznań Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 21-12-2006, 19:21
|
|
|
-Zaraz się z tobą rozliczę...i wierz mi...będziesz się modlił o śmierć...Lunar-warknęła -przenieś nas do jakiegoś pustego pokoju...widać było że walczy sama ze sobą...starała się kontrolować swoją nienawiść...
-Nie sądzę by to był dobry po..
-Przenieś. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem...
-Jak chcesz...złapał ją za ramię i przeniósł razem z Tomem do pustego pokoju...po chwili zniknął...Arashi spokojnie podeszła do Toma który czekał na jej ruch...w jej ręce pojawił się miecz powstały z zaklęcia Ruby-Eye Blade...ze spokojem go przebiła ...spojrzała mu w oczy...zwęziły się mu źrenice...nie zabije go to, ale nie można powiedzieć że było bezbolesne...bolało....przecięła go na pół...odeszła krok do tyłu...wampir złapał swoją drugą część...po chwili był w jednym kawałku...
-bolało -mruknął...
dziewczyna parsknęła krótkim zimnym śmiechem...-nie kłam...nic nie czujesz morderco...wy nie czujecie bólu...czujecie spadki energii..tak jak teraz...nie jest to przyjemne co?-głos dziewczyny był spokojny...za spokojny... szczerze mówiąc to wolałby żeby wpadła w furię...żeby go poroznosiła na kawałki kilka razy i miałby to z głowy...ale ona panowała nad tą furią...po chwili jego poziom energii się wyrównał...
spojrzała na niego spokojnym wzrokiem, wypranym z jakichkolwiek emocji czy uczuć...
wyciągnęła coś z kieszeni i płynnym ruchem przyłożyła do ust...spojrzała na niego i gwałtownie wypuściła powietrze...obserwowała go....nie wiedział co się stało...dopiero po sekundzie dostał tak gwałtownego spadku energi że przyklękł na kolano...
-wstań...wstał....znowu wykonała płynny ruch gwałtownie wypuszczając powietrze...znów poczuł gwałtowny spadek energii...jeszcze tamtego nie wyrównał a teraz kolejny..cofnął się o kilka kroków...jak ona, człowiek, w dwóch ruchach sprawiła że stracił połowę energii? wstał...spojrzał na siebie...srebrne igły wystawały centymetr z jego serca...a więc to w taki sposób...wbiła trzecią igłę...osunął się po ścianie...naruszył już rezerwy energii...wstał podpierając się o ścianę...podeszła do niego...wbiła w niego Balus Rod....przygwoździła go do ściany, nie pozwalając się osunąć...wyciągnęła kolejną igłę...i ręcznie wbiła ją przy innych...zaklinowała się w tkance łącznej...patrząc mu prosto w twarz popchnęła igłę..sięgnęła serca....zwalił się na podłogę....w takim tępie to niedługo faktycznie umrze...stanęła nad nim i się odezwała...
-jak ci się podoba? jak widzisz jestem w stanie cię zabić....a to dopiero początek...
zastanówmy się...wybiłeś mi kogoś tak bliskiego jak rodzina...może ja też powinnam zabić kogoś ci bliskiego...powiedzmy tą małą...twoją córkę...oczko w głowie....widziała w jego oczach strach....tak..jestem w stanie to zrobić...-szepnęła...
pochyliła się i szarpnięciem wyciągnęła igły...nawet nie siliła się na delikatność...znów poczuł spadek energi...widział białą mgłę...a może czarną? nie pamięta....poczekała chwilę aż odzyska aż na tyle siły by nie umrzeć...
-wracaj...nie umrzesz..tak, wiem że widziałeś mgłę...oni też ją widzieli...za tą mgłą nie ma już cierpienia..ale tobie nie pozwolę przez nią przejść dopóki nie odpowiesz za morderstwo każdego z pracowników....zanim będziesz bliski śmierci wypowiem imię każdego z nich...będziesz 15 razy blilko śmierci..otrzesz się o nią...ale umrzeć Ci pozwolę dopóki nie osiągnę zemsty...do której mam pełne prawo...
zaczynamy...Sanjo umierał z moim imieniem na ustach? Ty będziesz umierał z imieniem swojej córki...koniec przerwy...-przyłożyła do ust dmuchawkę z igłą w środku. |
_________________ Żyj póki możesz, bo każdy twój dzień może być twoim ostatnim... |
|
|
|
|
Arashino Shiro
władająca czasem...
Dołączyła: 28 Mar 2006 Skąd: Poznań Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 21-12-2006, 21:12
|
|
|
Arashi spojrzała na niego..zaczęła się śmiać....zimnym i jednocześnie pustym śmiechem....w ciągu 8 sekund wpakowała w niego cztery igły....
-więc czemu nie wstaniesz? czemu mnie nie zmieciesz?... czemu srebrne igły aż tak cię osłabiają? przecież są tylko niewinną zabawką w ręce nic nie wartej ludzkiej śmiertelniczki...-znów był we mgle...podeszła do niego i wyrwała igły....po jej ręce spłynęła jego krew...nie zwracala na to uwagi..odezwała się:
- to było za Kojiego...wiek-12 lat...stanowisko: pomocnik kuchenny...
przyklękła przy nim i z całej siły trzasnęła go w twarz otwartą dłonią...poczuła jak przez jej rękę przechodzi fala bólu...-to było za to żałosna...żałosny to ty jesteś w tym momencie...żałosny to ty jesteś odkąd tylko stanąłeś na mojej drodze....odkąd stanąłeś na drodze Lunara...już on cię podsumował a ja się z nim zgadzam w stu procentach...już odpocząłeś? -spytała spokojnie ...znów w jej głosie nie było żadnych uczuć...to zaczynamy zabawę...jeszcze czternaście osób...
*******
Stała nad nim...nie była pewna czy jeszcze żyje...nie dawał żadnych oznak życia...
dwie igły wbite w szyję...trzy w sercu...jedna pewnie przy sercu...raczej nie wbiła się...
rozchylił lekko usta, jakby chciał coś powiedzieć...lekko podniósł powieki..nie miał siły...już powoli zaczynało być mu to obojętne...ale Sara..niech ona będzie bezpieczna...a jeśli ta dziewczyna...jeśli ona rzeczywiście będzie chciała zabić Sarę?
znów gwałtowny spadek energii...wyrwała igły...gdyby jego organ nie regenerował się rak szybko to już w połowie miałby wyrwane serce...po kawałku....ona też była zmęczona...dwie godziny temu straciła orientację w czasie...przyklęknęła i jeszcze raz wbiła igły..wyrwała, wbiła, wyrwała, wbiła....znowu złamała się igła...odrzuciła ją na bok i wymieniła na świeżą....i znowu nie pozwoliła mu umrzeć....teraz się nad nim pastwiła szczególnie...w końcu wstała...
-to była twoja czternasta ofiara...właściciel restauracji...którego traktowałam jak ojca...nad którym się wyjątkowo pastwiłeś...wiesz jeszcze kto pozostał?
Powoli słaniała się na nogach...zemsta jest niezwykle męcząca...bo oprócz tego że walczy z nim..to też walczy wewnątrz siebie...bo mszcząc każdą osobę wewnątrz siebie się z tą osobą żegna...pozwala jej odejść...
-ten Sanjo...-ledwo wymówił...wiedział że właśnie przez właściciela i przez tego całego Sanjo ona go tak nienawidzi...
- tak..Sanjo...-wreszcie po jej policzku spłynęła łza...drgnęły w niej uczucia...- który był dla mnie jak brat...którego kochałam jak brata...mimo że on kochał mnie nie jak siostrę...nad nim się wyjątkowo pastwiłeś...drwiłeś i szydziłeś z niego...-starła łzę pozostawiając na policzku krwawy ślad...miała dłonie we krwii....ale czuła że oni odeszli..został tylko Sanjo...który się z nią właśnie zaczął żegnać..spojrzała na leżącego wampira...przez ściśnięte gardło wyszeptała:
-jak śmiałeś mu cokolwiek zrobić...jak śmiałeś ...jak ja cię przez to nienawidzę...jak śmiałeś go skrzywdzić...bo mnie znał...to był człowiek...nic nikomu nie zrobił....więc dlaczego....wbiła ręcznie i powoli jedną igłę w jego gardło...
S.
wbiła drugą ,też ręcznie w serce
A.
wyciągnęła..a raczej wyszarpnęła je...jeszcze raz wbiła obie igły
N.
J.
Wbiła powoli cztery igły w jego serce..jedna po drugiej..
O.
wiedziała że jest już na granicy śmierci...wystarczy jeszcze jedna igła...uniosła rękę ukazując mu ostrą srebrną i jedyną w niego nie wbitą igłę...(nie licząc tych które się złamały i leżały gdzieś niedaleko)
-wiesz co zrobię jak cię zaraz zabiję? Pójdę na górę...i to samo zrobię z twoją córką..to nic że ja tego nie przeżyję..ale ta mała też...i jak podoba ci się taka opcja?
wzięła lekki zamach...Tom przymknął oczy i szepnął:
-Sara..
dziewczyna zatrzymała rękę...wyrwała część igieł...
Dostała to czego chciała...chciała by myślał że zaraz umrze..żeby umierał z imieniem kochanej osoby na ustach..jak Sanjo...złapała za jego ramię i wypaliła mu na nim symbol...piętno...by za każdym razem jak na nie spojrzy wiedział jak blisko był śmierci..by wiedział do czego jest zdolna kobieta której krucjatą jest zemsta...by pamiętał...
skierowała się do drzwi...wychodząc szepnęła : żegnaj Sanjo...żegnajcie...
******
Spojrzała na siebie...sukienka uwalana była krwią...miała skrwawione do łokci ręce...weszła do łazienki i umyła ręce i twarz...zmyła z siebie jego krew...
jak najszybciej chciała się przytulić do Lunara..on zrozumie...weszła do sali ...Lunar siedział w kącie...wstał jak ją zobaczył...bez słowa sie do niego przytuliła i zaczęła cicho szlochać...
-nie wiem czy on żyje...oni odeszli....bardzo chciała by ją mocno przytulił...by czuła się bezpiecznie...bo od tego są przyjaciele..bo rozumieją bez słów... |
_________________ Żyj póki możesz, bo każdy twój dzień może być twoim ostatnim... |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|