Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Nodame Cantabile Finale |
Wersja do druku |
Vivian
La Fleur du mal
Dołączyła: 27 Lip 2009 Skąd: from Darkness Status: offline
|
Wysłany: 23-01-2010, 21:07 Nodame Cantabile Finale
|
|
|
Premiera pierszego epizodu ostatniej części Nodame Cantabile miała już miejsce tydzień temu, więc pomyślałam, że można już założyć nowy temat. Mówiąc szczerze czekałam z niecerpliwością, mając nadzieję, że seria trzecia zrekompensuje rozczarowanie poprzednią. Może "rozczarowanie" to tutaj zbyt wielkie słowo, po prostu pewne uczucie niedosytu związane ze skróceniem serii i "ucięciem", bądź pominięciem nietórych wątków. W międzyczasie śledziłam perypetie głównych bohaterów w mandze Tomoko, sama Nodame zdaje się w późniejszych rozdziałąch dojrzewać wraz ze swoją grą i precyzować muzyczne plany, także relacje pomiędzy nią a Chiakim ulegają komplikacji, w każdym razie ich wspólna droga nie jest usałana różami. Jednakze manga, w której główną rolę odgrywa muzyka wymaga nie tylko wiele wysiłku od samej autorki, ale także od czytelnika. Muzyka wówczas pozostaje w sferze wyobraźni, dlatego tak bardzo czekałam ażeby ją usłyszeć;)
Co do epizodu pierwszego:
Pierwsze sceny obrazujące Paryż, przypomniały mi jedną z ulubionych bajek dzieciństwa o losach małej Madeleine, te nieco rozmyte, akwarelowe widoki;) A później dźwięki fortepianu, między innymi mojego ulubionego Chopina i etiudy rewolucyjnej. I sam instrument Nodame, leżący pośród porozrzucanych sztuk odzieży, widok tak dobrze już znajomy. Nareszcie usłyszałam też głos Ayako Kawasumi i jej niesamowite, niepowtarzalne GYABOOO!!Co do ścieżki dźwiękowej to czasami gdzieniegdzie pojawia się w tle Bolero Ravela a i jest jeszcze Bach i jego koncert d minor i mały kawałek uwertury Prokofieva(znany ludziom, którzy grali w The Sims;) Hm i muszę jeszcze dodać, że kiedy ujęcie zostaje skierowane na palce to o dziwo przemykają one po klawiszach naturalnie, rzeczywiscie po danych rejestrach i z daną szybkością oraz artykulacją! Ogromny plus za precyzję! |
_________________
|
|
|
|
|
krew_na_scianie
kościsty seksapil
Dołączyła: 23 Gru 2007 Skąd: Bełchatów/Łódź Status: offline
Grupy: House of Joy
|
Wysłany: 03-04-2010, 10:42
|
|
|
Wczoraj skończyłam omawianą serię i nie jestem jakoś nią wybitnie zachwycona. Przyznam, że momentami kompletnie już nie rozumiałam rozterek np. Nodame. Już sam pomysł z odreagowaniem wycieczką do Egiptu uważam za niezły bezsens. Dlaczego ona tak się zachowywała? Trochę mi to przypominało rozkapryszone wielkie dziecko, bo Chiaki dał świetny koncert, a ona już sama nie wie czy jej się kiedyś to uda?
No i najważniejsze - czy oni się w końcu rozstali czy o co chodziło? |
_________________ "Ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtarzanie." |
|
|
|
|
Paweł
Dołączył: 25 Gru 2008 Status: offline
|
Wysłany: 03-04-2010, 12:18
|
|
|
krew_na_scianie napisał/a: | Już sam pomysł z odreagowaniem wycieczką do Egiptu uważam za niezły bezsens. Dlaczego ona tak się zachowywała? |
Nodame skomplikowaną osobą jest, tyle. W zasadzie zawsze grała tylko hobbystycznie, w końcu przekonano ją, że ma talent i powinna wybrać inną ścieżkę. Obrała sobie więc cel - zagrać koncert z Chiakim, który jak to kiedyś określił: kocha jej grę (czy kocha się w jej grze). W momencie kiedy ten wystąpił z Rui, coś zaczęło wymykać się spod kontroli - poczuła się niepewna, w zasadzie nie wiedziała gdzie w tym momencie się znalazła. Dlatego też zachowywała się tak dziwnie, po prostu straciła poczucie kontroli. Stąd też pomysły z oświadczynami... Oferta Stressmana była iście kusząca, nawiązania do Fausta były jednoznaczne, czyli oddałą duszę "szatanowi" (pojawił się wtedy nowy cel), niestety taka decyzja zawsze niesie ze sobą konsekwencje. Kiedy zagrała w końcu ten koncert i osiągnęła etap, w którym nie ma już ku czemu dążyć, to najzwyczajniej w świecie się wypaliła. Wsiadła więc w pierwszy lepszy środek transportu i udała się w siną dal (gdzie nie będzie rozpoznawana, choć jak widzieliśmy - nie wyszło).
Czy się rozstali? W sumie tak... Chiaki przestał być w jej oczach celem samym w sobie, czyli stał się jej niepotrzebny. Tak on to odbierał i w zasadzie coś w tym było... A Nodame? Czuła się zdradzona i to bardzo dotkliwie. Czy zachowywała się dziecinnie? Tak, ale to akurat nic nowego.
Powiem tak: końcówka mangi była nagła i niezbyt przemyślana, ale wersja animowana i tak jest bardziej klarowna i lepiej ukazana. W przypadku oryginału moja interpretacja wydarzeń była w zasadzie podobna, ale właśnie anime dało mi jaśniejszy pogląd na zachowanie Nodame. Spin-off Opera-hen, który jest właśnie wydawany, podobno ma lepiej zakończyć historię. |
_________________
|
|
|
|
|
krew_na_scianie
kościsty seksapil
Dołączyła: 23 Gru 2007 Skąd: Bełchatów/Łódź Status: offline
Grupy: House of Joy
|
Wysłany: 03-04-2010, 13:07
|
|
|
Paweł napisał/a: | Czy się rozstali? W sumie tak... Chiaki przestał być w jej oczach celem samym w sobie, czyli stał się jej niepotrzebny. Tak on to odbierał i w zasadzie coś w tym było... A Nodame? Czuła się zdradzona i to bardzo dotkliwie. Czy zachowywała się dziecinnie? Tak, ale to akurat nic nowego. |
Czyli faktycznie Chaiki był dla niej formą jakiegoś narzędzia. I w ten sposób resztki mojej sympatii dla Nodame znikły. Zdradzona czy nie, ale takie jej podejście to zwyczajne wykorzystywanie. Co za dziwne dziecko, biorąc pod uwagę jakiego przystojnego faceta miała pod ręką, który naprawdę się zmienił.
Dzięki za wyjaśnienie. :) |
_________________ "Ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtarzanie." |
|
|
|
|
Paweł
Dołączył: 25 Gru 2008 Status: offline
|
Wysłany: 03-04-2010, 13:20
|
|
|
Kurcze, źle się wyraziłem. Napisałem Tak on to odbierał, ale później dodałem mylącą wypowiedź.
Ogólnie bym się nie zgodził z twierdzeniem, że to ona wykorzystywała jego. Według mnie jest wręcz odwrtonie... Bo faktycznie ich związek wyglądał może tak, że to Nodame potrzebowała Chiakiego, a on tylko irytował się jej obecnością. Mimo wszystko z czasem się to zmieniło i facet doskonale zdał sobie z tego sprawę. Pamiętasz wypowiedź będącą parafrazą słów matki Chiakiego, tę o aniele? To nie on był jej aniołem, a właśnie ona. I to właśnie on potrzebował jej, a mimo to często dawał do zrozumienia, że jednak wcale tak nie jest. Facet, bo facet, ale w końcu zrozumiał gdzie popełniał błąd.
W moich oczach Nodame zachowywała się tak jak zawsze. Nie znaczy to jednak, że się nie zmieniła. Właśnie w tej serii dopiero zaczęła okazywać swoje uczucia, a nie chować się za zasłoną kosmitki.
Aha, w wypowiedziach dotyczących rozstania... Zrozumiałem, że pytanie dotyczyło tego, czy w pewnym moemencie się rozstali, a nie czy rozstali się na stałe. Bo nie, nie to miałem na myśli. Ale wtedy, kiedy wyjechała de Egiptu... tak, było to według mnie rozstanie. |
_________________
Ostatnio zmieniony przez Paweł dnia 03-04-2010, 13:43, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
Mitsurugi
Wieczny Marzyciel
Dołączył: 22 Sty 2009 Skąd: Wrocław Status: offline
|
Wysłany: 03-04-2010, 13:21
|
|
|
Ujmę to w ogólny spoiler:
- Spoiler: pokaż / ukryj
- W mandzie Chiaki i Nodame zeszli się z powrotem w chaotycznej końcówce 135-136 chaptera. W pierwszym chapterze nowego spin-offa, Opera-hen razem powrócili do Japonii by wystąpić w podczas wielkiej opery. Sama zaś Nodame na lotnisku powiedziała, że jest to jej triumfalny powrót jako, że będzie mogła wreszcie przedstawić się jako dziewczyna Chiakiego. Ogólnie spin-off będzie na moje oko w charakterze pierwszych chapterów Nodame Cantabile, a całość już bardziej skupi się na koncertach, niż na romansie, który jak dla mnie można uznać za spełniony. Ale pewnie jeszcze na koniec spin-offa można się spodziewać jakiejś miłej puenty w tym względzie.
Także- nie, nie rozstali się :). Nodame nadal będzie grać z Chiakim a do tego
- Spoiler: pokaż / ukryj
- powróciła do studiów.
A jeśli chodzi o ten Egipt, no cóż, Nodame zawsze była pozytywnie zakręcona, a, że po tym jak wystąpiła bez Chiakiego zagubiła się, to doszło do takich nieprzemyślanych decyzji. |
_________________ 温故知新 - To search for the old is to understand the new
勝ちは鞘の中にあり - Victory comes while the sword is still in the scabbard
|
|
|
|
|
krew_na_scianie
kościsty seksapil
Dołączyła: 23 Gru 2007 Skąd: Bełchatów/Łódź Status: offline
Grupy: House of Joy
|
Wysłany: 03-04-2010, 22:03
|
|
|
Mitsurugi to mnie pocieszyłeś. :)
Co nie zmienia faktu - nawet jeśli Nodame była aniołem dla Chiakiego i on nawet nie zdawał sobie sprawy jak ona ważna jest dla niego, to w moich oczach mniej "zawinił" niż Nodame. Czy to źle, że ktoś dobrze na Ciebie działa? Czy to jest wykorzystywanie? No a Nodame jak zdała sobie sprawę, że może osiągnąć cel bez niego, zwyczajnie odstawiła go. Już przemilczę fakt, jak często dzięki Chiakiemu miała dobry, ciepły posiłek na stole. Tak się nie robi! Nodame nie jest pozytywnie zakręcona, tylko niestety nieogarniętym do kwadratu dzieckiem, który ma tam w głowie jakieś chaotyczne cele, i w ich realizacji nie liczy się ze swoim facetem, w którym ponoć jest zakochana. Czy ona ma w ogóle jakieś uczucia? Jakoś wybitnie negatywnie zapunktowała po tej serii w moich oczach.. |
_________________ "Ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtarzanie." |
|
|
|
|
Vivian
La Fleur du mal
Dołączyła: 27 Lip 2009 Skąd: from Darkness Status: offline
|
Wysłany: 07-07-2010, 09:11
|
|
|
Muszę się przyznać, że obejrzałam dwa pierwsze odcinki, czekałam na nie z wytęsknieniem, oglądałam je z radością i.... porzuciłam anime na kilka miesięcy. Heh, bynajmniej nie dlatego, że mi się nie podobało, po prostu musiałam nieco odetchnąć od muzyki, tak... bo nie potrafię oglądać Nodame Cantabile bezemocjonalnie. Całość obejrzałam dopiero wczoraj wieczorem. Cóż, dla mnie cała seria jest po prostu wielką ucztą dla melomana, od dziecka przesiadywałam na korytarzach szkół muzycznych, słyszałam dobiegające zewsząd odgłosy instrumentów, ćwiczyłam do późnych godzin na instrumencie, poznałam niezwykłych ludzi o muzycznych pasjach, genialnych instrumentalistów, profesorów, niektórych mniej lub bardziej ekscentrycznych. Pamiętam emocje przed każdym występem, zżerającą tremę, niepewność i lęk, bądź też podekscytowanie. Bywało niekiedy tak, że będąc w psychicznym martwym punkcie, nie mogłam nijak zagrać danego utworu, innym razem zanurzałam się w krainie dźwięków...
Dlatego też urzekło mnie Nodame Cantabile, które dla mnie jest opowieścią o tym całym muzycznym życiu. Rzecz jasna nie nazwałabym go zupełnym odzwierciedleniem rzeczywistości, Nodame Cantabile choć nie pozbawione prawdziwych emocji i dozy realizmu, jest na to określenie zbyt barwne, radosne i wyzbyte brutalności artystycznego świata. Jednakże ukazano w niej bohaterów- artystów, których emocje można obserwować, wsłuchując się właśnie w ich muzykę, interpretacje i przemyślenia dotyczące utworów. Bardzo cenię niezwykłą precyzję w odworzeniu najmniejszych, muzycznych detali. Dłonie Nodame i innych pianistów suną po klawiaturze nie tylko w odpowiednim tempie, ale również we właściwych rejestrach i z odpowiednią artykulacją, lekkie staccata, miękkie legata, delikatne tryle i tremolanda, precyzyjne arpegia, zdecydowane akordy... Ponadto te wszystkie tzw. ,,analizy dzieła muzycznego” a także tła biograficzne każdej kompozycji... Do tego uwory zawierają w sobie różne ładunki emocjonalne i niosą ze sobą pewne muzyczne obrazy, o których również nie zapomniano. Co do bohaterów, świetne, artystyczne indywidualności. Natomiast Nodame, heh rzeczywiście jej tematem muzycznym powinnien być koncert G-dur Ravela , równie barwny, ekspresyjny i zmienny jak ona sama. Powiem tak, dla mnie jej nieco ekscentryczne a także te bardzo impulsywne zachowania, jak choćby debiut ze Stressemanem i zaszycie się gdzieś w Egipice, nie są bezsensowne i niezrozumiałe. Jak wiemy, jest ona bardzo nietypową osóbką, która gra na fortepianie całą sobą, całym swoim wnętrzem i jeżeli coś robi, to też wynika to wszystko z jej uczuć i nastrojów. Przez to jest właśnie tak niezwykłą pianistką... to tak jak gdyby zamiast dźwięków widziała barwy, czuła zapachy, emocje... Podobnie jest w jej życiu;) Tu nie chodzi o to, że dała wielki koncert i logicznie rzecz biorąc powinna się z tego radować, sama decyzja współpracy ze Stressemanem była bardziej wyrazem wszystkich tłamszonych w niej uczuć: zagubienia, zwątpienia, niepewności, miłości do Chiakiego, rozczarowania, ambicji, pragnienia wykazania się, zrobieniu czegoś po swojmu, bez wiedzy profesora, czy też Chiakiego. Kiedy Stresseman usłyszał jej grę po raz pierwszy po tych kilku latach, nie pomyślał o jej technice, wykonaniu, interpretacji, ale właśnie o cierpieniu, które przebijało przez dźwięki granego przez nią utworu. Po zagraniu koncertu Chopina odczuła pustkę i wyczerpanie, jakby jej debiut był ostatnim krokiem desperacji, w którym dała upust swoim emocjom... a przecież chciała po raz pierwszy wystąpić z orkiestrą pod batutą Chiakiego! Potem zwyczajnie pragnęła ucieć, wsiadła w pierwszy lepszy samolot i znalazła się w Egipcie. Myślę, że Nodame szuka swego artystycznego ,,ja”, nadal czerpiąc przyjemność z samej gry na fortepianie, pragnie jednocześnie być dojrzalsza, nie chce kierować się wyłącznie uczuciem, które żywi do Chiakiego, chciałaby podążać własną drogą a przy tym nadal pragnie jego oparcia, w dodatku w głębi duszy wciąż jest tą samą, dziecinną dziewczyną o niezwykłej wrażliwosci, która pragnie bawić się swoją ukochaną muzyką, z dala od wielkich scen... Moo moo Mojya Mojya Mojyami saaan...;P
Nie potrzebowałam więcej wytłumaczeń, koniec był dla mnie po prostu piękny. Teraz siadam do kontynuacji mangi, Opera Hen, zasłuchana w przecudny koncert fortepianowy e-minor Fryderyka Chopina... |
_________________
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|