FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5
  Syndykat: Twilight of Tea
Wersja do druku
Koranona Płeć:Kobieta
Morning Glory


Dołączyła: 03 Sty 2010
Skąd: Z północy
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 15-06-2011, 01:27   

- Wiecie co? - wiedźma odchyliła się na krześle i spojrzała na pająka we framudze okna - ja właściwie to lubię herbatę.
- Jest dobra. Nie wiem co Karel sobie ubzdurał - skomentował Filip mrużąc oczy.
Cała trójka, Filip i Parus w swoich ludzkich postaciach, siedziała przy stoliku wyjadając wszystkie słodycze jakie znaleźli i popijając świeżo zaparzoną, czarną herbatą.
- I dalej nie wiem po co się z nim włóczysz - kontynuował myśl kot - Zgubiłaś cel swojej podróży panienko.
Wiedźma rzuciła wściekłe spojrzenie towarzyszowi. Nienawidziła gdy ktoś ją nazywał dziewuszką, panienką lub młodą damą. Najchętniej owemu delikwentowi by urwała to i owo, ale Filip miał już to za sobą.
- Nie było tak źle - odezwał się nieśmiało Parus - przecież nasze szanse znalezienia go się nie zmniejszyły.
- Jasne, tylko, że ten wielki i wszechmocny król działa mi czasem na nerwy! I nie lubię wampirów - fuknął kot.
- Marudny jesteś. Cóż, że Karel jest królem? Nie jest moim królem. Jest ewentualnie moim towarzyszem podróży. Nie podlegam mu, a to, że robię co on chce to tylko kwestia przypadku - wiedźma zastanowiła się chwilę - zresztą tak jest wygodniej. Pora porobić coś na własną rękę. Jak zielonowłosy ma problemy to musi sobie radzić z nimi sam - Kora uśmiechnęła się,
- I to jest moja wiedźma. Tatuś byłby dum...Ał! - Filipa strzeliła iskierka.
- Milcz sierściuchu. Nic nie mów o moim ojcu.
- Tak, tak.
Przez moment panowała niezmącona cisza. Potem skrzypnęły drzwi i ktoś wszedł do środka.
- Nie zamknęłaś drzwi - z dezaprobatą zauważył Filip.
- Nie mam klucza.
Jegomościa, który wszedł zamurowało. Wygląd herbaciarni był... przerażający. Podłoga była czarna od wysypanej wszędzie herbaty. Stoliki i krzesła były powywracane i odepchnięte pod ściany. z Pominięciem jednego, przy którym siedziała teraz Nona i jej towarzysze.
- Dobry wieczór, chce pan do nas dołączyć? - wiedźma znała mężczyznę, który wszedł, choć oczywiście się go nie spodziewała.
- Ja... to znaczy... - odezwał się gość z pięknym, arystokrackim akcentem.
- Ah, hrabia się nie krępuje! - krzyknął Filip - wprawdzie nie jesteśmy zacnym towarzystwem, ale niech hrabia z nami posiedzi!
- Na przykład w formie wróżki słoikowej - wyszeptała Kora.

~~~


- To by było na tyle jeśli chodzi o ciasteczka - westchnęła wiedźma.
- Jesteście okropni - Parus spojrzał na przybyłego wcześniej mężczyznę, który teraz miał jakieś 20 centymetrów wzrostu i siedział w słoiku.
- Łaska Parusie, łaska - pouczył sikorę Filip - biedaczek wpadł w ręce wiedźmy, mógł skończyć o wiele gorzej!
- Hrabia na bok. Zastanówmy się lepiej co robimy dalej - Kora spojrzała na pustą filiżankę.
- Proponuje nic. Chwilowo nie mam,y za bardzo jak wrócić do Karela. No, przynajmniej nie razem i nie w całości. Na tym polega klątwa. Możemy mu jedynie wysłać wiadomość.
- Racja. Poślemy mu jeszcze mały prezent - Nona wyszczerzyła się.
Wszystkie trzy pary oczu spojrzały na słoik.


~~~


Karel chwilowo postanowił się schować i przemyśleć jakąś alternatywę na miejsce miecza. Nagle powietrze przed nim zadrżało i rozmyło się w dziwnie znajomy, wiedźmowy sposób. W międzyprzestrzennej dziurze nie pojawiła się jednak dziewczyna, kot i sikorka. Pojawił się słoik z małym, zszokowanym człowieczkiem i liścik napisany na szybko.

Drogi Karelu
Wyrzuciło nas cholerawie gdzie. Ale w sumie to już dawno się rozłączyliśmy.... czemu nie pomyślałam o napisaniu wcześniej do Ciebie? A ja niemądra!
Nie ważne. Kompletnie nie wiem jak reszta. Ostatnio jak ich widziałam to mignęli mi miedzy jakimiś jęzorami ognia, czy coś takiego. Czy to istotne?
Wychodzimy zaraz z herbaciarni i idziemy skakać między światami dalej.
Trzymaj się ciepło. Nie chodź późno spać. Koniecznie podgrzej sobie to co zostawiłam Ci w lodówce.

Zawsze
(tu wyraz został starannie przekreślony) wierni~
Koranona, Filip i Parus

PS Mały prezent, na szczęście!

Mina Karela po przeczytaniu tego listu była nie do opisania. Na króla spojrzał z wyrzutem ze słoika pomniejszony Charles Grey.

_________________
"I like my men like I like my tea - weak and green."
Przejdź na dół Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
408121
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 02-07-2011, 18:51   

Karel przez chwilę zamarł po czym wydukał.
- C-co to ma być?! Jak ja mam walczyć pilnując tego...o żeeeeesz szlag! - jęknął robiąc unik gdy Thor przerobił skałę za którą się skrył na żwirek dla kota.
- Naprawdę lepiej żebyś był tego wart - mruknął Karel do słoja robiąc salto nad rozwścieczonym wojownikiem. Chwilę potem padł na ziemię pod horyzontalnym zamachem blondyna, następnie przetoczył się gdy ten próbował go zmiażdżyć kolejnym uderzeniem. A po chwili zorientował się że nie ma jak zrobić następnego uniku. Gdy broń Thora pędziła w stronę jego twarzy instynktownie zasłonił się słoikiem. Młot uderzył w pojemnik....i odbił się ciągnąc właściciela za sobą. Karel spojrzał zdumiony na słoik (i trochę nieobecnego teraz earla w środku),ten nawet się nie zarysował.
- Nie wiem z czego to ale jestem twoim dłużnikiem wiedźmo - stwierdził do siebie po czym zerknął na Thora. Bóg wstał i zaczął kumulować energię w broni. Zielonowłosy wiedząc co się święci odrzucił słój na bok teraz w pełni spokojny o swojego więźnia. W tym momencie seria wyładowań z młota Thora wystrzeliła w kierunku króla. Karel odpowiedział zielonymi błyskawicami. Ładunki zderzyły się po środku i zaczęły się rozgałęziać rzeźbiąc bruzdy w kamieniu. Obaj walczący starali zyskać przewagę w tym elektryzującym pojedynku podczas gdy wokół nich fruwały odłamki skał.


******


Gwiazdy pokazały się już na niebie. Ciężko dysząc Valgard podpierał się ręką gdy klęczał na jednym kolanie. Nad nim ze srebrnym mieczem w dłoni stała Saya. Amrast był gdzieś tam z boku i właśnie do nich podchodził.
- Jeśli myślisz że czeka cię lekka śmierć...- zaczęła wampirzyca
- Poddaję się. - wydyszał zamaskowany
- To wiedz ze nie mam zamiaru ciebie zabijać......CO?! - zdziwiła się Ren
- Poddaję się - powtórzył pewniejszym głosem Valgard
- On nie może tego zrobić, prawda? - próbowała protestować gdy jej show diabli wzięli.
- Najwyraźniej może, i zrobił to bo ma olej w głowie. Więc Panie Zimny Drań...
- Valgard.
- Niech będzie i Valgard - Amrast machnął ręką - Zastanówmy się co mógłbyś zrobić takiego żeby odkupić nam stracony czas? Jakieś pomysły wampirzyco?
- Może niech robi za przewodnika?
- Na dobry początek....ale to za mało. A jakby tak małe przesłuchanie?
- Jakie znowu przesłuchanie? - zdziwił się zamaskowany
- Nic groźnego zapewniam. I tak już pokazują się gwiazdy. Równie dobrze możemy odpocząć...
- Nie ma tu drewna na ognisko -zauważyła trzeźwo Saya
- Drewna? Doprawdy zadziwia mnie to jak twój umysł przesuwa się pomiędzy stanem genialnym a takim który nazwać można jeno mączką kostną.
Amrast wymamrotał parę słów i oto z w powietrzu - jakby wyciągnięty z pustki - pojawił się namiot. Był wysoki na tyle że wejść można było bez schylania się ale ciasny tak bardzo że służyć mógł jedynie za przebieralnię.
- Niech zgadnę. To jest namiot większy wewnątrz niż na zewnątrz prawda? Z całą willą w środku i jeszcze pewnie ogródkiem?
- O! O tym właśnie mówiłem. Wolałbym żeby było tak cały czas o ile nie jest to dla ciebie za trudne. Pan panie Zim....Valgard przodem.
- Dupek - mruknęła pod nosem Ren gdy zniknęli w środku.


******


Wiedźma zniknęła...znowu.
Właściwie to miała nadzieję dotrzeć jakoś do Ilyji. Karel wspomniał o jakiś nasyconych swoją własną mocą co miało powstrzymywać klątwę dopóki sam nie raczy się zjawić.
Oczywiście klątwa miała własne plany i najwyraźniej dostała focha bo postawiła wyrobić nadgodziny za stracone miesiące*.
Właśnie ten foch sprawiał ze teraz wiedźma dyszała jak mops pod palącym słońcem (a raczej słońcami )pustyni. Fakt że miała na sobie strój który można określić jedynie jako zimowy.
- Wody....! - wychrypiała
- Kora...-zaczął Parus
- W-wody! Pić!
- Słuchaj nie mamy nic do picia. nie pomyśleliśmy i...- próbował jej wytłumaczyć ptak (sikorek?).
- Umieram!
- Jesteśmy tu dopiero od kwadransa i już umierasz?!
- Za bardzo się wczuwa - stwierdził Filip cykając zdjęcia komórką - Będzie co facebooka wrzucić.
- Nonę w futrze?
- Jest nieprzyzwyczajona i zaraz zdejmie. A potem następny ciuszek i następny....- kot uśmiechnął się wrednie - A telefon leżał na biurku.
- Złodziej! - powiedziała wiedźma wyrywając mu telefon z ręki - Zadzwonimy do jakiegoś znajomego właściciela i oddamy.
Wybrała pierwszy lepszy numer i czekała
<PIIIIIIP,PIIIIP><Tu Miya! Chwilowo nie mogę odebrać telefonu. Zostaw wiadomość po sygnale albo podaj w....jak się to nazywało Seri?><Namiar?><A mądrzej?><Współrzędne?><O to,to, współrzędne teleportacyjne i...><Ciasteczka przyniosłem!><Kyaaa! Dawaj!.....Punyan ale dlaaaczego cytrynowe?><PIIIP,PIIIP,PIIIP>
Wiedźma przez chwilę wpatrywała się w telefon jakby był grzechotnikiem.


******


Siłowali się wkładając w każdy płynący volt maksimum woli i zaciętości. Tak jak mógłby przewidzieć to ewentualny obserwator, tak potężne skupienie energii jednego elementu w jednym punkcie nie mogło trwać długo. Skutkiem była eksplozja która powaliła obu walczących na ziemię. Zaraz jednak poderwali się z powrotem. Karel mimo pękniętych żeber skoczył ku wrogowi niczym dziki kot. Thor nie mógł wziąć zamachu bronią z tak bliskiej odległości więc odepchnął szermierza barkiem a następnie szybko uderzył go trzonkiem prosto w pierś. Blondyn wziął zamach znad głowy ale król prześlizgnął się mu pod ramieniem zanim młot zdołał o dosięgnąć. Grali tak jakiś czas w kotka i myszkę i żaden nie mógł zdobyć przewagi. Ale tym który był zaniepokojony z tego powodu był Karel
~Nie rozumiem. Przecież byłem zdrowy po terapii u valkirii. Powinienem być znosu w pełni sił! Więc dlaczego czuję się słabszy?
- Wygląda na to że jesteśmy siebie warci pomiocie ciemności! Ale teraz to koniec!
I podniósł młot. Ale Karel nie dowiedział się jaki to miał być koniec bo wtedy z hukiem grzmotu pojawiła się Kitkara wraz z Belderiverem. Demonica była zielona na twarzy i miała nieprzytomne spojrzenie. A w chwilę potem obdarzyła śniadaniem zaskoczonego Thora.

******

- Malownicze - mruknął Amrast gdy następnego dnia byli u celu. Stali nad brzegiem..nooo...morza. Morza płomieni.
- I za tym czymś ma mieszkać Surtr tak?- upewniła się wampirzyca
- Zgadza się. - potwierdził Valgard
- Cóż....da się tam teleportować? - zapytał mag
- Surt ma runy antyportacyjne chroniące przed portalami spoza.
- No to przelecimy. Ciężko będzie ale...- zaczęła wampirzyca już w tej chwili prezentując pierze.
- Ciepło powietrza nad płomieniami wypali ci skrzydła.
- Dobra to jakaś łódka i...
- Żadna łódka nie da rady...
- AHHHHH To Jak Mamy Się Tam Dostać?!!! WPŁAW?!!!!
- Nikt ci nie broni - stwierdził elf z rozbawieniem - Obiecjuę ze znajdę jakaś naprawdę ładną urnę - zachichotał.
- Jest sposób. By wydostać się ze swej krainy omijając bariery asów między światami Surtr zbudował tunele - pod ziemią. Teraz bariery się rozpadły i wiele z Dziwięciu Śiatów stopiło się ze sobą więc Surtr nie ma już tego problemu i tunele nie są używane.
- No dobra no to szukajmy. - stwierdziła Ren dziarsko
- Nawet ja nie wiem gdzie są te tunele! - zaczął protestować Valgard - Wiecie ile czasu zajmie na szukanie wejścia do któregokolwiek z nich?!
- Tam - pokazał mag palcem po tym jak wymamrotał jakieś zaklęcie.
-.....- Valgard zrobił zrezygnowaną minę. Gdzieś daleko Murphy zaśmiał się kpiąco.
- Swoją drogą...mam nadzieję że czas za szybko nam ucieka - wtrąciła wampirzyca
- Nic dziwnego, czas jest tu zaburzony. Ragnarok miał stworzyć również nowy Czas ale skończyło się tak jak ze wszystkim innym. W jednych miejscach zwalnia w innych przyspiesza a niekiedy płynie do tyłu do pewnego momentu. Mówi się że można zobaczyć czasami fragmenty Zmierzchu Bogów.
- Chyba Ragnaćwoku

******

Thor stał przez chwilę nieruchomo. Karel zauważył jak na jego czole uwypukla się pojedyńcza żyła.
Żyła pulsowała coraz szybciej. Blondyn zaczął dyszeć coraz bardziej czerwony na twarzy.
- RHAAAAAAAAGHHHHH!
Bóg piorunów ryknął robiąc potężny zamach na Kitkarę która wciaż miała minę z gatunku "Ale o co chodzi?"
- Nie! - krzyknął szermierz w proteście.
Użył mocy by szybciej niż błyskawica znaleźć się przy narzeczonej i odepchnąć ją na bok. Przyjął na siebie niszczycielskie uderzenie młota. Cios zgruchotał mu lewa rękę i nogę i cisnął na skałę. W tym dopiero momencie demonica spojrzała przytomniej.
- Karel? - zapytała.
Zielonowłosy leżał pod skałą. Odłamki kości przybiły odzież osłaniająca rękę i nogę. Grzywa włosów opadła mu na twarz a z ucha ciekła krew. Nie oddychał. Nie ruszał się.
- K-k-k-k-k-k-k....- wydukała demonica patrząc to na Karela to na Thora z jego młotem z którego skapywało zielone osocze.
- KAAAAAAAAAAA!!!!
*
Spoiler: pokaż / ukryj
Z punktu widzenia wiedźmy gdyż dla Karela minęło 600 lat - Kora zawsze była nieco zdziwiona zmianami gdy wracała do Esopolis po wyprawach i zastawała ogromne zmiany. Na przykład niedojedzona kanapka zdawała się być siedliskiem niewielkiej ale sprawnej cywilizacji a pleśń w lodówce mówiła "Czego?" gdy się otwierało drzwiczki.

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 15-07-2011, 22:56   

Demonica zaatakowała z taką furią i zaciekłością że już od pierwszego uderzenia czarnego miecza został zepchnięty do defensywy. Błyskawice i gromy ciskane z młota jak i ślepi bóstwa zdawały się nie mieć najlichszego efektu mimo braku braku najskromniejszej nawet zbroi czy innej bariery. Czerwona mgiełka unosiła się wokół Kitkary gdy ta z zaciekłością psychopaty uderzała w broń i zbroję Thora. Kawałki odłupanego metalu fruwały w powietrzu. Blondyn w końcu zdołał się zamachnąć i odrzucić napastniczkę. Ta wylądowawszy w kuckach trzymając miecz w lewej ręce natychmiast jednak sprężyła się i naparła na wroga znowu. Była to czysta zwierzęca furia...by zniszczyć, spalić, spopielić.....Thor zawył gdy demonica odgryzła mu ucho.
Szpony dziewczyny wbiły się w naramiennik boga i z wręcz tytaniczną siłą zaczęła go odginać. Poświęcona przez anioły pasy nie wytrzymały i pękły. Miecz wbił się w bark aż po rękojeść. Wreszcie bóg ponownie strząsnął napastniczkę. Demonica uderzyła w skały i osunęła się na ziemię. Thor uniósł młot nad głowę by uderzyć w przeciwniczkę najsilniejszym i najgwałtowniejszym piorunem w swoim arsenale. Ale nawet siła i gwałtowność Thora bladła wobec rozpalonej furii demonicy.
- RAHHHH!- ryknęła wkładając w ten ryk moc której blondyn nie mógł się oprzeć. Nawet pomimo ochrony zbroi wykonanej przez skrzydlatych kości jego nóg pękły z trzaskiem drewnianych szczap gdy nisko lecąca fala dźwiękowa uderzyła w jego kończyny. Thor upadł z jękiem a czerwonooka rzuciła się na jego klatkę piersiową z dzikością pantery. Stojąc na nim uderzała z zaciekłością jaka mógł dawać tylko szał bojowy. Bóg próbował zasłaniać się bronią ale i tak miecz uderzał tak szybko ze nie był w stanie sparować wszystkich uderzeń. Zbroja zaczęła pękać pod tym wariackim naporem. Krew z licznych ran na twarzy i ciele ochlapywała demonicę. W końcu Belderiver spotkał się z trzonkiem Gwiazdy Burz....po raz ostatni. Młot - przecięty na pół - wypadł Thorowi z ręki. Demonica wyprostowała się triumfalnie. Jej czerwone ślepia jarzyły się upiornym, zwierzęcym blaskiem.

- Najpierw pokonany przez życie...potem przez tego elfa...a teraz przez kobietę. Kańczaj mnie. Nie mam po co żyć - powiedział Thor głosem pełnym beznadziei.
- Co do tego drugiego...to nie do końca prawda - rozległ się głos z boku.
- K-Karel? - bitewny szał rozwiał się gdy demonica usłyszała głos narzeczonego. Karel leżący pod skała próbował się właśnie podnieść. Z połamana ręką i nogą niezbyt dobrze mu to wychodziło.
- Dobra robota kochanie. Myślałaś ze nie żyję? Cóż przyznam ze było blisko. Ale prędzej wysadzę się w powietrze niż umrę po czymś takim hahaha... Wysadzę się w powietrze...haha....na..może to nie najlepszy żart. Ała.
Czarnowłosa zbiegła z piersi olbrzymiego wojownika zupełnie zapominając o tym że miała go zabić. Wzięła Karela pod ramię.
- Głupek...dlaczego nie powiedziałeś wcześniej?
- Gdy tak dobrze się bawiłaś?
- I-idiota! Myślałam że...że...- zmiana była uderzająca. Przed chwila będąca wirem gniewu i mocy Kitkara teraz starała się nie rozpłakać. Ale były to łzy ulgi.
- C-co miałeś na myśli? - wtrącił się zbity na kwaśne jabłko Thor - Pojedynkowałem się z elfem na miód i wino! I to ja leżałem pod stołem. Pamiętam....
- Ten elf...Bambosh czy jak go zwali...oszukiwał! Podczas gdy ty uczciwie starałeś się przezwyciężyć upojenie....khe...- Karel odkaszlnął krwią.
- Tygrysie!
- Nic mi nie będzie. Podczas gdy ty grałeś uczciwe elf skorzystał z pomocy swego świadomego obuwia. Upojenie przechodziło na przedmiot miast na niego.
- To..to znaczy że...
- Tak - przyznał Karel
- A wiec. Wygrałem. Elf zagrał nieuczciwie więc jestem moralnym zwycięzcą. A to znaczy ze nie jestem do niczego! - Karel skrzywił się słysząc te słowa
- Nie. Jesteś. Załamanie się tylko dlatego że krewniak miał inną orientację. Zdrada walkirii z własnych egoistycznych powodów. I wreszcie to ze dałeś się oszukać lichemu raiderowi co udowadnia ze jesteś skończonym idiotą. - zwrócił się do lezącego blondyna i podniósł z bolesnym westchnieniem (i pomocą Kitkary) swój miecz.
- Ale twój największy..i najgłupszy błąd...to było podniesienie broni na Kitkarę - stwierdził król zadając pchnięcie bronią prosto między oczy Thora.


******

W kamiennym zamku Surtra panowała niezwykła cisza. Ale władał niezbyt długo gdyż w tym momencie został zasztyletowany przez przebiegły Hałas. Hałas pojawił się gdy jedna ze sporych płyt posadzki odsunęła się z ciężkim zgrzytem. Valgard wysunął ostrożnie głowę i rozejrzał się.
- Widzisz tam coś? - rozległ się konspiracyjny szept wampirzycy
- Gdyby coś zobaczył to by zszedł - zauważył mag równie cicho.
Właściciel srebrnej maski rozejrzał się po imponującym, wykutym w skale korytarzu. Było zaskakująco pusto. Valgard kazał im zaczekać a sam poszedł na zwiady. Po dłuższych poszukiwaniach znalazł wreszcie śpiącego strażnika. Wyprostował się dumnie i potrząsnął nim.
- No dalej! Wstawaj! Nie mogłem znaleźć nikogo w tym przeklętym pałacu a gdy wreszcie mi się udało to strażnik którego znalazłem śpi?!
- Khto?Co?Jak? - salamandra (salamander?) - bo do takiego gatunku należał wartownik.
- Jestem posłem przysłanym przez władcę krainy. Jednego Jedynego Fenrira. Gdzie znajdę Surta....i gdzie się podziała cała straż?
- Wybyła panie pośle. Podobno Władczyni Umarłych Hel nie żyje. Lord Surt wysłał wszystkie siły by zająć jej królestwo.
- Wszystkie?
- Razem z pozostałymi jest nas może z dziesięciu. A sam Lord jest na trzecim piętrze wielkiej hali. Trzeba wejść po spiralnych schodach.
- Dziękuję - powiedział Valgard po czym skręcił strażnikowi kark.


******


- To dziwne....zostałem częściowo uleczony....i chyba przejąłem moc tego dupka ale w takim razie dlaczego....- zastanowił się Karel. Nie dokończył. Kaszlnął krwią i prawie by upadł ale Kitkara go podtrzymała.
- Karel nic ci nie jest prawda? Powinieneś być zdrów po tym jak go zaszlachtowałeś!
- Tak i nie wiem....
- Może ja to wyjaśnię. - rozległ się męski i przyjemny w brzmieniu głos. Demonica z Karelem na kolanach odwróciła głowę.
- Wagner? Znaczy się....Hrabia Wagner?
- W rzeczy samej. Nie muszę się już kryć bo znikam niedługo z tego świata. Dlatego zdecydowałem się trochę aktywniej wam pomóc.
- K-kto to? - zapytał słabo król.
- Mag. Smok. Smok-mag. Pomógł nam gdy się rozdzieliśmy.
- Ahhh....sojusznik to dobrze....chce mi się spać....chyba nie zaszkodzi?
- Karel? Karel! Co z nim? - spojrzała na Wagnera szukając odpowiedzi.
- Zmęczenie, upływ krwii i adrenalina. Przyjęcie w siebie nowej boskiej esencji w takiej kondycji nie było najlepszym posunięciem. Stracił przytomność ale najprawdopodobniej wydobrzeje w mgnieniu oka. Szczególności przy tak zwariowanej czasoprzestrzeni jak tu.
- Co miało znaczyć najprawdopodobniej?
- Gdybym się nie zjawił mogłoby być źle. Ja się nim zajmę a madame lepiej pójdzie.
- Iść? Niby dokąd i po co?
- Umyć się i znaleźć jakieś lekarstwa. Przydadzą się jako wspomaganie leczenia. Ahh i widzę ze valkirie właśnie wracają. A więc udało się odbić konwój więźniów. Księżnczko na co pani czeka.
- Już, już - demonica wskoczyła w otwór wiodący do bazy rebeliantów.
- ten pokaz szału był iście imponujący. Nie chciałbym być na miejscu tutejszego boga grzmotów - mruknął do siebie smok.

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Koranona Płeć:Kobieta
Morning Glory


Dołączyła: 03 Sty 2010
Skąd: Z północy
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 19-07-2011, 15:12   

- Jesteś moim dłużnikiem - Karel nim cokolwiek zobaczył usłyszał blisko ucha znajomy szept - skurczydraniu - dodał głos jakby po chwili namysłu.
Zielonowłosy otworzył oczy. Leżał na najtwardszym posłaniu (o ile to było posłanie) jakie kiedykolwiek miało styczność z jego plecami. Nie miał pojęcia skąd pochodziło zimne światło oświetlające nieduże pomieszczenie. Przy nim kucała Koranona ze strzykawką w ręku, nad nią stała Kitkara, na twarzy której zatroskaniu ustępowało uldze, dalej stała wampirzyca, obok Valgard, Amrast i Hrabia Wagner.
- Słoik... - powiedział cicho król w pierwszym skojarzeniu patrząc na wiedźmę.
- Słoik...? A słoik! Zgubiłeś Greya... no nic, jak masz słoik to dobrze, bo o taki specjalny, na pewne mikstury.
- Skąd ty tu - próbował wstać ale Nona natychmiast (nieco agresywnie, ale sprawiło jej to nieopisaną przyjemność) przywróciła go do pozycji leżącej.
- No więc to było tak...

~~~

- Umieraaaaaaaaam!
- Nie, nie umierasz. Teleportuje nas w inne miejsce - odezwał się z przekonaniem Filip, choć sam był przez chwile pewien, że migotanie ich ciał to wynik czasu spędzonego na pustyni.
Znów znajdowali się w międzyprzestrzennej magmie. Tam, gdzie było piekielnie gorąco a jednocześnie człowiek drżał z zimna. Tam, gdzie panowała przytłaczająca cisza, a jednocześnie hałas rozsadzał bębenki. Wiedźma dryfowała w dobrze sobie znany sposób, gdy poczuła, że coś ją z tej masy wyciąga.
Ktoś ją wyciągnął z tunelu i teraz trzymał na rękach. Rozkaszlała się, otworzyła oczy i zobaczyła roześmianą twarz maga-smoka.
- Hrabia Wagner!
- Wiedźma Kora!
- Głupia gra - stwierdziła - jak się panu udało mnie wyciągnąć?
- Po prostu - Artur wzruszył ramionami na tyle, na ile pozwalało mu trzymanie dziewczyny - jestem magiem.
nona zeszłą z ramion Wagnera. Otrzepała się i rozejrzała. W tej chwili pojawili się Praus i Filip.
- Jak już jesteśmy wszyscy to możemy lecieć.
- Gdzie? - zdziwił się Filip.
- Do Karela. Potrzebuje opieki medyczno-magicznej - tu hrabia wymownie spojrzał na wiedźmę.
- Aha. Jak to lecieć? Czym?
- Mną! - Wagner zaśmiał się serdecznie.

***

- Potem przyjechaliśmy... erm... przylecieliśmy. Kit czuwała nad tobą cały ten czas. Masz w swoim ciele tyle różnego zielska, że ma chyba większe stężenie niż woda. Ale żyjesz. Jesteś upierdliwy w leczeniu ale jednocześnie, no w końcu, cholernie wytrzymał. Moje gratulacje - wiedźma wstała i odeszła, .żeby demonica mogła podejść do Karela.
- Musimy teraz - odezwał się słabo zielonowłosy.
- Ciiii - uciszyła go natychmiast Kitkara.
- Nic nie musimy - odezwał się Amrast - myślę, że przydadzą się nam wakacje.

Na prośbę Karela temat zamykam i przenoszę do Kronik.
Serika

_________________
"I like my men like I like my tea - weak and green."
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
408121
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 5 z 5 Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group