Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Last day...? |
Wersja do druku |
VioletMeh
Problematyczne dziecię.
Dołączyła: 25 Mar 2010 Skąd: Otwórz szafę... Status: offline
|
Wysłany: 23-02-2011, 19:11 Last day...?
|
|
|
Jest ciemno. Ledwo co rozpoznaję kształty mebli. Ba, prawie w ogóle ich nie widzę. Ale nie obchodzi mnie to.
Dziwne... dobrze wiem, że się boję... nie zapalę jednak światła. W życiu. Nie mogę.
Siedzę wciśnięty między kanapę a ścianę. Drzwi są zamknięte na klucz od mojej strony. Nikt nie wejdzie.
Jestem sam. Ukrywam twarz w poduszkę, gryzę ją, by nie poranić siebie. Słone łzy wsiąkają w jej miękki materiał. Siedze tu już drugi dzień. Jutro wyjdę. Wyjdę...? Może. Zależy, czy będę w stanie. Teraz - nie jestem. Ale i tak jest lepiej niż wczoraj.
Podniosłem głowę, wbijając zamglone spojrzenie przed siebie, w ciemność. Jedyne, co sensownego przychodzi mi do głowy to pytanie: "Co ja do jasnej cholery zrobiłem ze swoim życiem...?". Znam odpowiedź: spieprzyłem je. Zrobiłem to w ciągu dziewięciu-dziesięciu lat. Ile mam lat aktualnie? Siedemnaście...
...bo On umarł. Spomiędzy jego czerwonych włosów spływała krew, wsiąkała w wykładzinę. W powietrzu unosił się ciężki, metaliczny zapach. Nie żyje przezemnie...
Znowu wtuliłem twarz w poduszkę, by zdusić krzyk bólu, jednak nie jest to ból fizyczny. Psychiczny. Najgorszy. To była moja wina...!
Wsunąłem dłonie w swoje blond włosy, z mojej piersi wyrwał się kolejny krzyk. Wariuję. Mam dość. Wszystko mnie boli. Wszystko atakuje. Zacisnąłem dłonie w pięści.
Jestem sam. To dobrze? To źle? Boję się siebie. Swojego chorego, nieuleczalnego umysłu.
Nagle, pod wpływem impulsu uniosłem głowę, a serce zabiło mi mocniej, Zagryzłem wargę i dobiegłem do drzwi.
***
Zimno. Biało. Jasno.
Jestem na dworzu. Jest zima, a ja mam na sobie cienkie spodnie, koszulkę, buty sportowe. Zimno. Skóra mi czerwienieje. Piecze z zimna. Śnieg mnie razi. Boli wręcz.
Upadłem na kolana, w doni ściskając nóż. Krótki, ostry, srebrny, z ozdobną rączką.
Mam już dość. Wszystkiego. Zwłaszcza mojej beznadziejnej egzystencji.
Uciekłem. Czuję, że zrobiłem źle, ale uciekłem. Zawsze uciekam, zawsze mam jakąś błahą wymówkę, Ale tym razem...
Przyłożyłem srebrne ostrze do prawego nadgarstka, do idealnie widocznych pod moją bladą skórą żył. Przez moje ciało przeszedł dreszcz podniecenia.
Wspominałem, że jestem chory, prawda?
Jeden ruch i krew natychmiast spłynęła na śnieg. Nawet nie poczułem bólu, zimno znieczuliło moją skórę. Zawiodłem się. Chciałem bólu. Po to to robiłem. Między innymi.
Mróz wyciskał z moich oczy łzy, obraz mi się zamazywał. Ponowiłem cięcie, starając się, żeby rana była głębsza. Udało się... kolejna porcja krwi zostawiła ślad na śniegu. Poczułem ból, przymknąłem oczy, czując... przyjemność. Poruszyłem palcami zranionej dłoni, z moich ust wyrwało się syknięcie. Bolało. Miało boleć. Chciałem tego.
Otworzyłem błękitne oczy i kilkakrotnie pociągnąłem ostrzem po skórze...
W pewnym momencie zakręciło mi się w głowie, a oczy zaszły mgłą. Przestawałem czuć ból. Wokół mnie było mnóstwo krwi... mojej krwi. Jej nieznośny zapach roznosił się w powietrzu, drażnił, przypominał, męczył... Ale chciałem się męczyć. Nie chciałem umrzeć szybko, tylko powoli, z bólem, ze świadomością, że zostało mi tylko kilka chwil.
Jestem chory, wiem o tym. Chciałem taki być. Nie umiałem być inny. Nie potrafiłem się zmienić. I przez to nie miałęm szans w życiu...
Srebrny nóż wyślizgnął się z mojej dłoni. Traciłem świadomość. Wkrótce pociemniało mi w oczach. Upadłem.
Umieram...? Już...? Tak szybko..."
Nie chcę... Mam przed sobą całe życie...
Miałem... |
_________________ Nazywaj mnie jak chcesz - i tak zareaguję tylko na "Shishuu". |
|
|
|
|
Hisayo
Mniumniu! ♫
Dołączyła: 11 Kwi 2009 Skąd: Warszawa Status: offline
|
Wysłany: 23-02-2011, 20:44
|
|
|
Hihihihi.
Wiesz co, to opowiadanko przypomina mi sprawozdanie z ego, co robił Edzio Cullen na kacu, jak się dowiedział, że Belcia "nie żyje". Tak to sobie wyobrażam.
To teraz na serio - pierwsze, co przyszło mi do głowy po przeczytaniu tego... dziełka, to "Lol, co to ma być?!". Może jakieś malutkie słówko od autorki, które by cokolwiek wyjaśniało? Bo ja nic nie rozumiem, oprócz tego, że jakiś siedemnastoletni chłoptaś, masochista zapewne (a jego wiek jest spowodowany śmiercią innego chłoptasia) obija się po całym domu, emoci się, a w końcu podcina sobie żyły, by następnie dojść do wybitnie inteligentnego wniosku "Ja nie chcę!". To miało być zapewne takie smutne i przejmujące, tak? No więc nie wyszło. Zamiast tego mamy coś zarazem śmiesznego i obrzydliwego. A bohater jest po prostu żałosny i niezrozumiały.
W tekście są podane kolory włosów postaci - nie wiem po co. Jeśli to fik, trzeba było napisać, do jakiej serii, a jak nie, to po grzyba mi z tym? Sformułowanie typu "moje blond włosy" wywołują lekką kwikawkę - oto bohater, który w chwili niemalże swojej śmierci przejmuje się swoimi włosami. Urocze. |
_________________ I tried, and therefore no one should criticise me!
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|