[BOReK]

[Ysengrinn]

Borek, ale przecież nikt tego nie napisał. Jedyne co stwierdzono to fakt, że wysokość zarobków nie przekłada się automatycznie na jakość życia. Zauważanie, że bez środków do życia nie ma życia (no szok, kto by pomyślał) jest niepotrzebne, bo to wie każdy.

Mongołowie nie są przykładem niczego - to, czy ktoś ma milion dolarów czy milion wielbłądów to żadna różnica, poza niemożnością płacenia wielbłądem za kawę z automatu.

[BOReK]

Cóż, dla mnie wynagrodzenie określa jakość życia, a przynajmniej możliwość osiągnięcia jakiegoś poziomu. Może to dlatego, że np. kredytów, o których pisał Zeg, nie biorę w ogóle pod uwagę (i dziwię się mocno ludziom, którzy zwykle dają się za ich pomocą robić w balona).

[achiever]

No nie wiem, czy przez kredyty dają się robić w balona. To raczej często przez nie można zrobić w balona kredytodawców czy też w najgorszej możliwości bliskich (ale tutaj dokładnie nie wiem jak to działa). Wystarczy podejście typu Casanova: żyję zupełnie jak mi się podoba i nic mnie nie interesuję, biorę kredytów sto, i tak jutro może mnie już nie być, a teraz mam świetne życie (oczywiście część, nawet znaczną, z tego poglądu wyznaję).

No nie wiem, czy przez kredyty dają się robić w balona. To raczej często przez nie można zrobić w balona kredytodawców czy też w najgorszej możliwości bliskich (ale tutaj dokładnie nie wiem jak to działa). Wystarczy podejście typu Casanova: żyję zupełnie jak mi się podoba i nic mnie nie interesuję, biorę kredytów sto, i tak jutro może mnie już nie być, a teraz mam świetne życie (oczywiście część, nawet znaczną, z tego poglądu wyznaję).

[Zegarmistrz]

[achiever]

Zeg:

Zeg: