Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
O karierze i sensie życie: |
Wersja do druku |
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 05-10-2007, 11:03 O karierze i sensie życie:
|
|
|
Kilka dni temu wprowadził się do nas (do Brwinowa) nowy lokator. Generalnie, nawet w naszym zabawnym towarzystwie składającym się z Mojej Osoby, zakręconej starszej pani z bandą ujadających psów oraz grupki przedstawicieli narodowości Ormiańskiej facet się wyróżnia.
Podstawowa różnica polega na tym, że w porównaniu do nas facet jest mocno nadziany oraz posiada nieco odmienną "świadomość klasową". Generalnie, z tego, co udało mi się wczoraj ustalić, jest pracownikiem jednej z korporacji, należącym do tych wyżej postawionych. Zarabia, z tego co twierdzi bardzo dużo. Do tego dochodzą dodatki w rodzaju telefonu, samochodu, komputera etc. (wszystkie bardzo niezłe).
Z drugiej strony, płaci za to sporo. Największą ceną jest to, że budzi mnie w okolicach 6 rano, wychodząc do roboty. Wraca (jeśli w ogóle) to około 21-22, z tego co wiem, to przez 6 dni w tygodniu. W życiorysie dwa rozwody...
Pytanie brzmi: czy to w ogóle się opłaca?
Z jednej strony, nie można zaprzeczyć: pieniądze z tego są. Z drugiej strony: pomińmy już życie rodzinne, ale... Ale wartość pieniędzy polega głównie na tym, co można za nie kupić. Nie szczególnie jednak wyobrażam sobie, co można z pieniędzmi zrobić w tym wymiarze godzin pracy. Wypchać pościel banknotami? Choć z drugiej strony ja socjalistycznym liberałem jestem.
Do tej pory myślałem, że takie zjawisko występuje jedynie na filmach.
Powiedzcie mi, czy taka postawa życiowa w ogóle ma sens? A może to ja po prostu się nie znam? |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
Teukros
Dołączył: 09 Cze 2006 Status: offline
|
Wysłany: 05-10-2007, 11:31
|
|
|
Zależy od tego, jakie się ma plany na przyszłość. Ścieżka kariery może wyglądać tak: wyrobnik w korporacji (jak wyżej) -> ważny wyrobnik w korporacji -> własny interes -> zielona trawka i cieszenie się życiem w wieku 50 lat. To oczywiście bardzo ogólne, w praktyce różnie to bywa, a ścieżka kariery jest kręta i czasami trzeba wracać. Niemniej jednak, jakiś sens to ma. Jak już się człowiek dorobi, można wtedy zajać się polityką (jak w USA), działalnością charytatywną, twórczością jakąś.
Cytat: | Ale wartość pieniędzy polega głównie na tym, co można za nie kupić. Nie szczególnie jednak wyobrażam sobie, co można z pieniędzmi zrobić w tym wymiarze godzin pracy. Wypchać pościel banknotami? |
Te pieniądze, przynajmniej w teorii, mają gdzieś leżeć i procentować (akcje, inwestycje itp.). Zapewne dlatego osoba ta nie zaciąga kredytu na własne mieszkanie, tylko wynajmuje.
Sporo zależy też od tego, co uważa się za istotne, i na ile człowiek poddaje się ogólnemu przekonaniu, że "to trzeba mieć" (a poddaje się niemal niezauważenie). Do takich dóbr należą np. mieszkanie, meble, samochód - kosztują sporo, to że "trzeba je mieć" wszyscy uważają za oczywistość, a jak już się je ma (i wydało sporo kasy), okazuje się, że wszyscy też to mają. Pewnym ratunkiem jest myślenie "out of the box" (np. wspólny zakup domu przez kilka osób, jeżdżenie podkręconym Trabantem), ale takie rozwiązania zawsze mają jakieś ujemne strony, przede wszystkim dlatego, że są mało sprawdzone, nie przetestowane, i jest się jednym z pionierów.
Wreszcie, trzeba wziąć po uwagę, że w Polsce tak naprawdę do końca nie wiadomo, po co to wszystko robić, i do czego kariera ma zmierzać. Pokolenie, do którego należymy, jest pierwszym, które od początku (czyli od pełnoletności) rozwija się w kapitaliźmie. Brak jest wzorów z przeszłości - to my będziemy je tworzyć. Następni może nie będą mieć lżej, ale przynajmniej będą wiedzieć, co chcą (a to też istotne). |
|
|
|
|
|
Caladan
Chaos is Behind you
Dołączył: 04 Lut 2007 Skąd: Gdynia Smocza Góra Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Omertà Syndykat WOM
|
Wysłany: 05-10-2007, 11:40
|
|
|
Trudno cokolwiek mi zweryfikować. Z twojego opisu wynika, że facet po nieudanych małzenstwach jest nieszczęśliwy. Z tego powodu może wpadł w taki rytm pracy, aby zapomnieć o swoich porazkach prywatnych. To są jedynie dociekania. Równie dobrze pracuje on, żeby zarobić na operację kogoś bliskiego. Ludzie w dużych miastach są zazwyczaj zamknięci i nie mówią o swoich problemach.
Według mnie pieniądze to nie wszystko. Trzeba miec jakiś cel poza tym. Tak rzekł Liberalny-konserwatysta. |
_________________ It gets so lonely being evil
What I'd do to see a smile
Even for a little while
And no one loves you when you're evil
I'm lying through my teeth!
Your tears are all the company I need |
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 05-10-2007, 11:40
|
|
|
aurea mediocritas
Na co nam pieniądze, skoro nie mamy ich kiedy wydać? Od rana do wieczora w pracy, później wracać do pustego mieszkania, urządzonego drogimi rzeczami, które wybrał dla nas wynajęty agent bo sami nie mieliśmy czasu na chodzenie po sklepach?
Pieniądze same w sobie niewiele są warte. Zadrukowane kawałki papieru, jakimi zdarzało się w przeszłości palić w piecach. Ważne jest to co za nie dostaniemy- dom dla rodziny, wycieczkę, dzięki której poznamy świat, sprzęty, by żyć wygodniej, dobra rozrywka.
Niestety wielu ludzi wpada w pułapkę zarabiania dla posiadania pieniędzy pułapkę. tata mojej znajomej wyjechał za granicę do pracy w dużej firmie. Zarabiał mnóstwo, ale wrócił posiwiały. Własne dzieci go nie poznały, pies nie chciał wpuścić do domu. |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 05-10-2007, 11:42
|
|
|
Teukros napisał/a: | Te pieniądze, przynajmniej w teorii, mają gdzieś leżeć i procentować (akcje, inwestycje itp.). Zapewne dlatego osoba ta nie zaciąga kredytu na własne mieszkanie, tylko wynajmuje. |
Wiesz, taki sposób myślenia rozumiem i poniekąd praktykuje (co nie znaczy, że z dużymi efektami). Problem polega na tym, że tu to chyba nie do końca zachodzi. Nie chce wchodzić w nadmierne szczegóły (i plotkować), ale fakt, że on mieszka w wynajętym mieszkaniu spowodowany jest czymś innym, wynikającym z bezpośredniej sytuacji życiowej...
Caladan napisał/a: | Trudno cokolwiek mi zweryfikować. Z twojego opisu wynika, że facet po nieudanych małzenstwach jest nieszczęśliwy. Z tego powodu może wpadł w taki rytm pracy, aby zapomnieć o swoich porazkach prywatnych. |
Ech, jednak się nie da...
Drugie małżeństwo facetowi, z tego co mówił rozpadło się dlatego, że przez dłuższy czas widywali się z żoną (która oprócz niego miała 2 dzieci z wcześniejszego małżeństwa) raz na tydzień, jeśli nie rzadziej, głównie po to, żeby się pokłócić.
Jego małżonka pracowała dokładnie takim samym trybem, dziećmi się praktycznie nie zajmowała (on zresztą też). Małżeństwo rozpadło się z tego powodu, że obydwoje byli zbyt zajęci pracą i po prostu sobie przeszkadzali. |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
Teukros
Dołączył: 09 Cze 2006 Status: offline
|
Wysłany: 05-10-2007, 14:54
|
|
|
Cytat: | Według mnie pieniądze to nie wszystko. Trzeba miec jakiś cel poza tym. |
Tak mniej więcej do wczesnej dwudziestki ma się jeszcze cel w życiu. A później przychodzi nagłe objawienie, że fajnie byłoby wyprowadzić się od rodziców, i że trzeba kupić mieszkanie. W tym momencie cel znika, jakby go nigdy nie było. Zaczyna się praca, a później, jak się obawiam, kolejne objawienie - że ma się 40 lat, mieszkanie, samochód, rodzinę i psa. Nie ma w tym żadnego szyderstwa - tak to po prostu wygląda. I wiecie, naprawdę ciężko łączyć zarabianie pieniędzy, rodzinę i jeszcze jakiś inny cel. Czy może nie tyle ciężko, co zwyczajnie się nie da...
Cytat: | Na co nam pieniądze, skoro nie mamy ich kiedy wydać? |
Jak na razie jakoś mam czas i pieniądze, ale gdybym miał zrezygnować, bez wątpienia zrezygnowałbym z czasu. Znowu gdzieś po dwudziestce przychodzi objawienie, że za wszystko trzeba płacić. Niby wie się o tym od zawsze, ale co innego wiedzieć, a co innego zrozumieć. |
|
|
|
|
|
Caladan
Chaos is Behind you
Dołączył: 04 Lut 2007 Skąd: Gdynia Smocza Góra Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Omertà Syndykat WOM
|
Wysłany: 05-10-2007, 16:14
|
|
|
Racja nie wnikajmy za bardzo w jego życie. Te informacje, które przedstawiłeś powinny wystarczyć.
Do tematu
Teukros napisał/a: | Tak mniej więcej do wczesnej dwudziestki ma się jeszcze cel w życiu. A później przychodzi nagłe objawienie, że fajnie byłoby wyprowadzić się od rodziców, i że trzeba kupić mieszkanie. W tym momencie cel znika, jakby go nigdy nie było. Zaczyna się praca, a później, jak się obawiam, kolejne objawienie - że ma się 40 lat, mieszkanie, samochód, rodzinę i psa. Nie ma w tym żadnego szyderstwa - tak to po prostu wygląda. I wiecie, naprawdę ciężko łączyć zarabianie pieniędzy, rodzinę i jeszcze jakiś inny cel. Czy może nie tyle ciężko, co zwyczajnie się nie da... |
Jak człowiek się uprze, nie ma rzeczy dla niego nie możliwych. Gdyby ludzie myśleli że nie da się czegoś zrobić, pewnie teraz nie dyskutowalibyśmy na forum. Swoją drogą dla niektórych ludzi wspomniana przez ciebie wizja życie jest wystarczające. Czego można chcieć wiecej. Na przykład nowych wrażeń, aby każdy dzień nie był zawsze taki sam. Sądze że dążenie do tego samo w sobie jest atrakcyjne. Nawet człowiek nie zapomni o tym. |
_________________ It gets so lonely being evil
What I'd do to see a smile
Even for a little while
And no one loves you when you're evil
I'm lying through my teeth!
Your tears are all the company I need |
|
|
|
|
Grisznak -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 05-10-2007, 16:19
|
|
|
Zeg, w naszym przypadku jakąś odpowiedzią jest omawiane jakiś czas temu na IRCu "Suppli". Wniosek chyba też będzie podobny - musi być zawsze złoty środek. Jeśli facet chce tak żyć - jego sprawa. |
|
|
|
|
|
Melmothia
Sexy Chain Smoker
Dołączyła: 09 Lut 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 05-10-2007, 16:37
|
|
|
A ja zrezygnowałam z pieniędzy na rzecz czasu. Bo to już zaczynało być śmieszne - cały czas coś kupowałam tylko po to, żeby to odłożyć na półkę. Bez czytania/oglądania. Było to co najmniej bezsensowne. Teraz co prawda nie będę miała za co kupić czegokolwiek, zostaje mi parę marnych groszy na miesiąc, ale i z tymi groszami sobie jakoś poradzę i to co już kupiłam zobaczę. A pracę zawsze można podjąć na nowo, można poszukać lepszej (kiedyś...). I właśnie dlatego, że moja praca była, że sie tak wyrażę, średniej jakości oraz płacy, mogłam z niej zrezygnować bez jakichś większych wyrzutów sumienia. Z tym człowiekiem, o którym piszesz jest o tyle inaczej, że jego praca jest raczej już stałą i ostateczną, a po niej może być już tylko zasłużony odpoczynek (albo chęć pięcia sie jeszcze wyżej, ale to to samo, bo nadal pozostaje w tym zabieganiu). W takim wypadku nie dziwię się mu. Poza tym, zdobycie takiej a nie innej pozycji społecznej zapewne wiele go kosztowało, a jeśli włożył w to mnóstwo czasu, sił i zaangażowania to raczej nie ma już odwrotu. Popadł w rytm, z którego tylko naprawdę coś dużej miary mogłoby go wybić (ja zaś pracę znalazłam małym wysiłkiem, nie byłam przyzwyczajona do 12h zmian, co i rusz zastanawiałam się czy nie zrezygnować i w konsekwencji, gdy przyszło co do czego, nie miałam problemów z podjęciem decyzji).
Chociaż ja, jako studentka o zaangażowaniu w pracę nie mam prawa się wypowiadać, mnie uniwersytet przesłania wszystko inne i to on jest priorytetem, więc każda praca, niezależnie od tego ile wysiłku by się w nią włożyło i jak opłacalna by nie była, jeśli zacznie kolidować z zajęciami jest całkowicie odrzucana. |
_________________ "Słowo ludzkie jest jak pęknięty kocioł, na którym
Wygrywamy melodie godne tańczącego niedźwiedzia,
Podczas gdy chcielibyśmy wzruszyć gwiazdy"
G.F.
|
|
|
|
|
besmirch
Ariok Animaniak
Dołączył: 28 Paź 2005 Skąd: Falkenberg/Wroclaw Status: offline
|
Wysłany: 05-10-2007, 20:44
|
|
|
Praca hmm.. Jakby nie patrzec czlowiek przyzwyczaja sie do luksusow mimo ze ma na nie bardzo malo czasu, bo fajnie jest moc pojechac sobie na tydzien w gory ze znajomymi i nie przejmowac sie "czy mnie stac". Druga sprawa to to ze nigdy nie mozna sie od pracy uwolnic i mimo ze sie czlowiek umawia na 3 dni wolnego to i tak potrafia zadzwonic z pracy i odwolac :/
Ale fajnie jest moc sobie zbierac kase na macierz dyskowa 2TB lub wiecej :)
Praca na studiach nawet na o.5 etatu to i tak strasznie malo wolnego czasu nie mowiac juz ze chociaz czesc tego czasu trzeba poswiecic nawet na ta chwile zeby zajrzec w notatki tak zeby wiedziec co sie dzieje nie mowiac juz o terminach oddawania prac typu sprawko lub przygotowanie do laborki (nawet jesli banalnie prosta) bo wjazdowki tez sie zdazaja.
Pogodzic studia dzienne prace i zycie osobiste jest szalenie trudno.. |
_________________ "It's like I'll disappear as soon as I close my eyes
I feel like I've turned into someone that even I don't recognize" |
|
|
|
|
wa-totem
┐( ̄ー ̄)┌
Dołączył: 03 Mar 2005 Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne WIP
|
Wysłany: 05-10-2007, 21:43
|
|
|
Tacy ludzie jak ten o którym piszesz Zeg... żal mi ich.
Bo oni nie wiedzą że wyścig szczurów w którym uczestniczą do niczego nie prowadzi.
A już na pewno nie do tego: Teukros napisał/a: | Ścieżka kariery może wyglądać tak: wyrobnik w korporacji (jak wyżej) -> ważny wyrobnik w korporacji -> własny interes -> zielona trawka i cieszenie się życiem w wieku 50 lat | .
Steve Branson zasłynął zachęcaniem studentów jednego z wielkich uniwerków do rzucenia nauki, twierdząc że siedzący przed nim w pierwszym rzędzie absolwenci są już straceni. Ochrona wyprowadziła Bransona z mównicy...
Potrzebowałem kilku lat, i niezwykłej szansy znalezienia mentora w osobie amerykańskiego szczura-weterana (taki twój sąsiad, za 30 lat), zanim zrozumiałem o co Bransonowi chodziło.
Otóż nauka, i praktyka korporacyjna, są jak nakładanie kagańca czy zaprzęganie do wozu. Ktoś kto raz włączył się w "nurt", najczęściej w nim zostanie, i nigdy nie będzie zdolny do prawdziwej innowacji, nawet jeśli zrobi doktorat z zarządzania innowacjami (LOL przedmioty uczelniane). A OSTATNIA rzecz którą daje praca w korporacji, to przygotowanie do prowadzenia własnego biznesu - różnice pomiędzy teorią uczelnianą (tworzoną głównie w oparciu o pracę korporacji), praktyką korporacji a praktyką małych firm są kolosalne.
W korporacji możesz dojść do szczebla zarządu nie ogarniając natury biznesu w którym ta korporacja działa, jako całości. W mniejszej firmie białoręki szczurek który się mądrzy, ale paluszków sobie nie pobrudzi, zginie w 5 minut. Korporacje odnoszą sukcesy głównie skalą; prawdziwy postęp dokonuje się zazwyczaj w małych firmach.
Większość firm które zakładają ex-szczury, zazwyczaj staje się przybudówkami korporacji, funkcjonującymi dzięki temu, że założyciel wie z kim w korporacji gadać. Tyle że takie przybudówki regularnie są "koszone" przez cykl koniunktury, gdy nadejdzie czas oszczędzania i zaciskania pasa... a wtedy adiu fruziu, firma pada. |
_________________ 笑い男: 歌、酒、女の子 DRM: terror talibów kapitalizmu
|
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 06-10-2007, 12:15
|
|
|
besmirch napisał/a: |
Pogodzic studia dzienne prace i zycie osobiste jest szalenie trudno.. |
To jest uwaga założyciela tematu: Ta dyskusja nie jest na temat pracy, pracy i studiów, czy rozważań na temat: czy lepiej pracować, czy głodować. Myślę, że możemy się zgodzić co do jednego: praca jest konieczna.
Pytanie brzmi, w jakim momencie praca przestaje być tym, czym zarabiamy na życie, a zaczyna się tym, czym życie tracimy. I czy taki moment istnieje.
Teukros napisał/a: | Tak mniej więcej do wczesnej dwudziestki ma się jeszcze cel w życiu. A później przychodzi nagłe objawienie, że fajnie byłoby wyprowadzić się od rodziców, i że trzeba kupić mieszkanie. W tym momencie cel znika, jakby go nigdy nie było. Zaczyna się praca, a później, jak się obawiam, kolejne objawienie - że ma się 40 lat, mieszkanie, samochód, rodzinę i psa. |
Wiesz, kojarzy mi się to z Kyosakim, cokolwiek by o facecie nie mówić. Pracujesz ciężko, więc kupujesz artykuł X, w efekcie musisz pracować jeszcze ciężej, żeby zarobić na jego utrzymanie. Zaczynasz zarabiać lepiej, więc uznajesz, że stać cię na Y - jeśli weźmiesz kredyt. Aby go spłacić pracujesz jeszcze ciężej.
Druga kwestia, to to, co można zrobić z tymi pieniędzmi? Powiedzmy sobie szczerze: moje wyobrażenia na sensowne spożytkowanie pieniędzy kończą się przy jakichś 3 tysiącach złotych. |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
wa-totem
┐( ̄ー ̄)┌
Dołączył: 03 Mar 2005 Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne WIP
|
Wysłany: 06-10-2007, 14:01
|
|
|
Zegarmistrz napisał/a: | Pytanie brzmi, w jakim momencie praca przestaje być tym, czym zarabiamy na życie, a zaczyna się tym, czym życie tracimy. I czy taki moment istnieje.
| Zdecydowanie taki moment istnieje.
Istnieje pojęcie "złotej triady" - 8 godzin pracy, 8 snu i 8 całej reszty. Zaburzenie takiej równowagi - z pewnymi ustępstwami - właśnie jest sygnałem, że coś jest nie tak. Zwłaszcza gdy dotyczy to pracy... bo nie wierzę, że ktokolwiek, poza jednorazowymi zrywami, jest zdolny do efektywnej pracy ponad 8 godzin dziennie. To niemożliwe, i jeśli jest faktem, oznacza że źle mamy pracę zorganizowaną, jesteśmy wykorzystywani, albo zwyczajnie przesiadujemy "w robocie" w obawie co będzie, jak z niej wyjdziemy. Zwłaszcza bardzo zaangażowani w wyścig szczurów tak mają, bo ich życie poza pracą jest bardzo puste, a oni uciekając przed tą pustką chowają się właśnie w pracę... |
_________________ 笑い男: 歌、酒、女の子 DRM: terror talibów kapitalizmu
|
|
|
|
|
Bajachikoma
Indywiduaristo
Dołączył: 18 Maj 2007 Status: offline
|
Wysłany: 06-10-2007, 15:13
|
|
|
Niektórzy ludzie wolą teraz sie wziac do pracy, uczyć sie, chodzic na szkolenia, na kursy, by potem iśc do dobrej pracy i dobrze zarabiać. Dobrze przygotowują sie do przyszłej pracy i potem kosza kase, czasami kosztem wolnego czasu. Inni wolą teraz sie bawic, wyszalec sie a potem to sie zobaczy. Ważne jest co jes wazen dla ciebie. Czy poswiecenie sie w pracy daje ci korzysci i przyjemność ?? Bo ja na przykład tyrałem po 16 godzin dziennie (praca fizyczna a nie żadne korporacje) bo potrzebowałem kase np na prawo jazdy. W przyszłosci może przytyram na samochód. Ale jak nie musze to nie tyram. Jestem raczej zwolennikiem minimalnego spedzania czasu w pracy :)
Moze byc tak ze ktos lubi swoja prace i sie w niej realizuje, ma tam kumpli, ogólnie dobrze mu sie pracuje (ja tak nie mam ). Wiec spędza w pracy dużo czasu. Potem idze sobie na koncert U2 bo ma flote i to jest modne.
Należy tez pamiętac ze ludzie czasami utożsamiają sukces w pracy z sukcesem zyciowym i daje im to kupe radochy. DLa nich to jest szczescie, zarabianie, kombinowanie, delegacje, negocjacje i takie takie.
Niektórzy wolą teraz pracować by potem mieć kase i bezpieczna przyszłośc (nie wiem po co "_", bo wtedy beda miec dzieci, żone, dom, kredyt i gdzie tu miejsce na zabawe ??). A niektórzy wolą teraz sie wyszumiec, imprezki, hedonizm bo potem nie bedzie na to czasu ;/ albo chęci,....albo mozliwości.
Istnieje takie przeświadczenie ze sukces to dobra praca, duży dom, kasa, eskalsa i takie takie. Ale z drugiej strony poalcy w ankietach i badanich zaznaczaja ze w zyciu najwazniejsze jest rodzina. W życiu najważniejsza jest rodzina ale ty sie ucz synku żebyś nie tyrał jak tata w fabryce. Ucz sie bys sukces zdobył i "prestige".
Poska to dziwny kraj bo ja tyram w fabryce, po 8 godzin ( do pracy mam 1 minute drogi ;-)) i zarabiam więcej niż moi kumple z mgr przed nazwiskiem. ;/ Dziwne to i smutne. Byc może kiedys oni beda zarabiac 6 razy tyle co ja. Ale jak na razie to ja przez 5 lat gdy oni studiowali zawsze miałem flo i czas na zabawe. A oni mieli sesje i mało czasu.......
gdzie tu logika i kto ma racje ?? |
_________________ !! !! !! Fruźki wolą optymistów !! !! !!
|
|
|
|
|
Lena100
Pani Cogito
Dołączyła: 15 Gru 2006 Skąd: Ze wsi, z dżungli, z lasu Status: offline
Grupy: Lisia Federacja
|
Wysłany: 06-10-2007, 18:05
|
|
|
Często spotykam się z przekonaniem, że te osiem (albo więcej) godzin dziennie w pracy to czas wyjęty z życia, a sama praca jest tylko koniecznością, która ma służyc utrzymaniu siebie i rodziny. Jeżeli jest to zawód monotonny i nie ciekawy to zgadzam się całkowicie. Ale jeżeli jest to coś co nas fascynuje, daje satysfakcję, jest spełnieniem planów i marzeń... To jestem w stanie poświęcić się karierze i nie uważam czasu spędzonego na charówce straconym. A jeżeli przytoczony przez Zegarmistrza przypadek robi to, co zawsze było jego pasją? Może wspaniale odnalazł się w świecie tej korporacji i poświęcenie temu całego życia mu nie przeszkadza? Może nie potrzebuje się wcale "wyszumieć"?
Bajachikoma, wiesz, znam człowieka, który nie skończył liceum i tydzień temu dostał przelew na 3 miliony dolarów. I takie sumy wpływające na jego konto są dla niego normalne. |
_________________ ようやく君は気がついたのさ。。。
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|