Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Poradnia lekarska i apteka |
Wersja do druku |
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 02-10-2010, 19:21
|
|
|
Ruszyły razem wzdłuż brzegu. Nie było widać żadnej ścieżki, lecz w miarę jak się posuwały Lex przypominała sobie coraz więcej faktów. Kiedy doszły do delty wielkiej rzeki bez słowa ruszyła w górę. Po wielu godzinach wyczerpującej wędrówki Lex dojrzała kołyszący się u brzegu statek. Wytężyła wzrok. Coś tam było. Cholera, przyszły za późno, wolałaby oszczędzić Raven widoku nagiego kobiecego trupa dyndającego na olinowaniu. Chyba, że... Wciągnęła Raven w krzaki i odczekała chwilę. Czarny kształt zniknął w dżungli.
-Teraz!- Jeśli się udało miała minutę, może półtorej. Raven pognała za nią ile sił w nogach. Lex paroma susami wpadła na statek, odcięła dyndającą kobietę i wykonała parę czynności w ramach pierwszej pomocy.
Nieznajoma wyglądała jak istota ze snu fetyszysty. Zamiast biustonosza nosiła parę brylantowych łańcuszków, na biodrach pasek udający spódniczkę i masę biżuterii. Miała co prawda sztylet i miecz, ale Raven stwierdziła w duchu, że ten kto je projektował nie miał pojęcia o prawdziwej zbroi.
Lex zebrała się w sobie.
-Raven, mamy parę minut na zrobienie dobrego wrażenia. Przytakuj wszystkiemu, co mówię.-Lex powiedziała coś w nieznanym Raven języku. Nieznajoma doszła już do siebie i patrzyła na nich niezdecydowana.
-Raven, przynieś wody. Zrób z tego cyrk-Lex grzebała w torebce. Dopiero teraz Raven zauważyła, że zamiast fartucha miała dopasowany niebieski kombinezon i hełm korkowy na głowie. Nie wiadomo skąd wziął się tu plecak, z którego wyciągnęła kubek i tubkę musującej multiwitaminy.
Nieznajoma skuliła się i chwyciła sztylet, kiedy Lex z uroczystą miną wzięła od Raven kubek i wyszeptała parę podniosłych wersów łacińskiej pieśni "Więc Pijmy". Wrzuciła tabletki do wody i pozwoliła by piana ściekała jej po rękach, pozornie nie zwracając na nieznajomą uwagi. Gdy wszystko się wyszumiało z uroczystą miną podała tamtej kubek.
Nieznajoma z wahaniem przyjęła napój, skosztowała, wypiła do dna.
Raven nagle zrozumiała co mówiła Lex. Nie każde słowo, ale chwytała sens.
-Witaj Belit, Królowo czarnego wybrzeża. Jam jest Lex, czarodziejka z Mul-ti-s'viata i ten, tego... kapłanka Raven. Isztar zesłała nas, by chronić ciebie, o pani. Podnieś żagle, tutaj nic dobrego nas nie czeka. Twoi ludzie już nie żyją, płyńmy stąd jak najszybciej. To przeklęte miasto.
Długo tak mówiła. Nieznajoma popatrzyła na nią, na Raven, a w końcu na las.
Przyjdzie tu, zaraz wróci.
Nieznajoma ciągle patrzyła na nich z wahaniem.
Lex skłoniła się i przeszła na dziób, ciągnąc za sobą Raven.
-Wiesz, jak parędziesiąt lat siedzisz w zamknięciu to można nabawić się różnych dziwnych pomysłów. Słyszałaś o wciągających książkach? Ta książka wciąga naprawdę...
Krótko- wpadłyśmy w sam środek ery Hiperborejskiej, na korab piratki Belit, kochanki Conana... tego Conana. Wpadłyśmy w jedno z opowiadań, trochę je zmieniając. Teraz może nas zabiorą do jakiegoś cywilizowanego świata, skąd możemy próbować wróci do domu.
-A gdzie jest jeż.
-Cytrusia? Ona jest Mistrzem Gry. |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Shadow Dancer
Dołączyła: 26 Sty 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 02-10-2010, 21:13
|
|
|
Raven z niedowierzaniem spojrzała na Lex. Potem na nieznajomą Belit.
- Że niby 'ten' Conan?! Barbarzyńca? Z Cymerii? W skórzanej przepasce na... biodrach? - Dokończyła słabo brązowowłosa.
W tym czasie Belit zdążyła już przygotować wszystko do drogi a statek odbił od brzegu i wypłynął na głęboką wodę. Raven podeszła do Belit i spytała czy jej pomoc będzie potrzebna, kobieta pokręciła głową i poszła porozmawiać z Eire. Stały przez chwilę w oddaleniu rozmawiając po cichu.
Płynęły tak we trzy przez kilka godzin aż do zmierzchu. W końcu Eire zakrzyknęła, że ląd na horyzoncie. Belit spuściła szalupę i wszystkie trzy się do niej wpakowały i popłynęły na ląd. Tam zaś okazało się, że trafiły do miasta portowego. Raven przez całą podróż niewiele rozmawiała z kapitanem statku i teraz też nic się nie zmieniło.
Kobiety wyszły z łódki na stały ląd i ruszyły wzdłuż głównej ulicy.
- Czekaj! - Raven zatrzymała się nagle. - Powiedziałaś, że Cytrusia jest Mistrzem Gry, tak?
Eire potaknęła.
- To znaczy, że co to jest, jakaś gra? I jak mamy się stąd wydostać? I skąd u licha wytrzasnęłaś taką książkę? |
Ostatnio zmieniony przez Shadow Dancer dnia 06-12-2010, 08:49, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 03-10-2010, 09:51
|
|
|
-To jest LARP, a raczej, był LARP wiele lat temu. Mówiąc krótko trafiłam jako zakładniczka na dwór w Stambule. Nie wiedzieli co ze mną zrobić to dano mnie pod opiekę Valide. Fajna była kobieta, hobbystycznie zajmowała się magią. Lubiła też RPG, zresztą kto nie lubił, grali wszyscy, grał każdy, rujnowano się na itemy i podręczniki. Wtedy Stambuł miał najlepszych magów, niech Damaszek i Toledo się schowają. Mnóstwo złota poszło na podręcznik Mistrza Gry, dzięki któremu damy dworu matki sułtana mogły opuszczać pozostając wciąż w środku.
Najpierw było to miłe, zwyczajne RPG, udawanka na całego, ale wiesz jak to wciąga. Udoskonalano go przez lata tak, by rany bolały, jedzenie smakowało a seks... dobra, jak możesz się domyślać po śmierci Valide sprawa się rypła, poleciałyby głowy, ale udało mi się prysnąć. razem z książką i Cytrusią. Potem latami bawiłam się w różnych światach i powoli zaczęłam kraść ich kawałki dla siebie. Niemożliwe? Czasem uda się nagiąć zasady. Z Ery Hiperborejskiej na przykład zbieram lotosy, mocne narkotyki, ale i lekarstwa. Skoro już tu jesteśmy to możemy uzupełnić zapasy lotosu. Nie bój się, Cytrusia nas nie skrzywdzi, zresztą już widzę Conana... jak ona go tu... nieważne,z takim bodyguardem nic nam nie grozi. Potem hajda do Stygii i jakoś to będzie.
-Belit, królowo, czy możemy liczyć na niewielką pożyczkę? Raven nie lamp się na mnie, wiesz ile ona się obłowiła? Co dla mniej przygarść diamentów. Poza tym jestem głodna. |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Shadow Dancer
Dołączyła: 26 Sty 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 03-10-2010, 10:40
|
|
|
Raven była nieco ogłupiała nadmiarem wydarzeń i wiadomości. No i obecnością Conana. On na prawdę nosił tylko skórzane majtki... Swoją drogą musiały być niesamowicie niewygodne. Po tym jak królowa pożyczyła Lex woreczek klejnotów (cały woreczek!), całą czwórką udali się w stronę straganów. Eire zrobiła cały worek zakupów a Belit zaproponowała by zjedli u jednego z jej znajomych, który - jak zapewniła - nie będzie miał nic przeciwko ich obecności. Conan, jak na silnego faceta przystało targał torbę z zakupami, obok niego szła pogwizdując cicho Belit, a na końcu, rozmawiając szły Raven i Eire.
- Więc, Eire, wiem już, że masz skłonności do przywłaszczanie sobie dziwnych i niebezpiecznych rzeczy. Wiem też, że twojemu jeżowi zdarza się postępować irracjonalnie. Ale ja przyszłam tylko po poradę lekarską, a w zamian otrzymuję wycieczkę po świecie, gdzie ludzie własnoręcznie zabijają tygrysy i nie mogę powiedzieć żebym czuła się tu jakoś specjalnie bezpiecznie bez beretty lub choćby katany, w którymi - jeśli tylko uda nam się wrócić - nie rozstanę się już nigdy.
To powiedziawszy weszła za Conanem i królową do jakiejś ciasnej, drewnianej chatki. A chatka na prawdę była malutka, miała tylko przedsionek, maleńką sypialnię i kuchnię połączoną z jadalnią.
- Nie dramatyzuj - uspokajała Shadow Eire. - Możesz to uznać za cenną lekcję życia.
- Nie wiem czy chcę takich lekcji. Generalnie chciałabym żeby kościół bractwa znów tętnił życie i żeby wszystko było po staremu. A muszę się szlajać za wielkim, prawie-nagim facetem i jego mała, prawie-nagą dziewczyną. Ech...
- Ok, to może Ty ostaniesz i pomożesz w przygotowaniach do obiadu, a ja przez ten czas wybiorę się do lasy i nazbieram trochę potrzebnych mi ziół. W porządku?
- Zdaje się, że nie bardzo mam inne wyjście. - Odparła smętnie Raven i zabrała się za wyciąganie składników z torby. Lex w tym czasie zdążyła już wyjść. |
Ostatnio zmieniony przez Shadow Dancer dnia 06-12-2010, 08:53, w całości zmieniany 4 razy |
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 03-10-2010, 21:48
|
|
|
-Ja niby sobie cokolwiek przywłaszczam? Dobre sobie, miałam w tym swoje udziały, a gdybym nie zabrała to wszystkim w to zamieszanym szybko zobojętniałyby wszelkie ziemskie sprawy. Chciała antydepresanta to go ma. Chyba powinnam jej powiedzieć, żeby do Conana się nie przystawiała, bo Belit zamorduje, ale chyba ma swoją głowę...-Lex brnęła w gąszcz-Ciekawe tylko co Cytrusia... O, cholera! |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Shadow Dancer
Dołączyła: 26 Sty 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 04-10-2010, 21:24
|
|
|
Tak więc, ciągle zagubiona we własnych myślach Shadow została sama. A raczej sama z Conanem i Belit, ale Ci byli tak zajęci sobą, że równie dobrze mogłoby ich nie być. A wynikło z tego to, że Raven sama musiała przygotować kolację. Zajęła się przyrządzaniem mięsa i jarzyn w oczekiwaniu na Lex.
Minuty mijały, królowa pomogła dokończyć przygotowanie posiłku i kiedy wszystko było gotowe, we dwie podały na stół. Eire zaś ciągle nie było, co stawało się coraz bardziej niepokojące.
- Królowo, nie wiesz gdzie Lex mogła się udać szukać ziół? - Spytała z nadzieją Raven.
Po chwili zastanowienia i krótkiej wymianie zdań z Conanem, odparła:
- Prawdopodobnie udała się do lasy za naszym domem. No dziwne, że jeszcze jej nie ma.
- Pójdę jej poszukać. - Powiedział nagle Conan.
- Nie musisz, ja z chęcią to zrobię, lub dołączę do Ciebie, ten las wydaje się raczej gęsty. - Stwierdziła Shadow.
Jak postanowili tak też uczynili i po 5 minutach i krótkim pożegnaniu Conana z Belit, wyruszyli oboje wgłąb lasy w poszukiwaniu przyjaciółki. |
Ostatnio zmieniony przez Shadow Dancer dnia 06-12-2010, 08:54, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 08-10-2010, 18:47
|
|
|
Do drzwi poradni rozległo się pukanie. Pukanie tego typu gdy ktoś mając zajęte ręce stuka czubkiem buta w dolną część drzwi. Pukacz nie czekał na odpowiedź. W dystyngowany sposób wyważył drzwi z kopa. Wskoczył do środka z mina godną Rambo co można było zobaczyć w świetle pomieszczenia. Wyjaśniło się też dlaczego "pukał" butem. Jego ręce były wciąż zajęte noszeniem na plecach pijanej Kitkary - demonica chichotała przez sen a co parę minut wyrywało jej się czknięcie.
O dziwo jednak w poczekalni nie było nikogo. Szermierz mruknął zdziwiony. Posadził narzeczoną na jednym z foteli dla pacjentów, zamknął drzwi a po upewnieniu się że w pobliżu NAPRAWDĘ nikogo nie ma ruszył na zwiad.
Przybytek był w środku większy niż na zewnątrz. Ale można było się tego spodziewać. Co najmniej 2/3 budynków było tego typu. Wadą były dodatkowe koszty za centralne i niewygodne pytania skarbówki. Tak czy siak zwiedzanie przybytku zajęło mu trochę. Przy któryś z kolei drzwiach usłyszał szuranie po drugiej stronie. Trzymając w pogotowiu miecz ostrożnie nacisnął klamkę po czym gdy drzwi się otworzyły wskoczył do środka.
- Whaaaa! - wrzasnął bojowo Karel.
- Uhaaaaa! - wrzasnął bojowo Topaz który wpadł na ten sam pomysł.
- Topaz?
- Wasza Wysokość? - oboje byli co najmniej równie zdumieni.
- Co ty tu do cholery robisz? Wysłałem cię po Wiedźmę Koranonę!
- I znalazłem ją Sir - generał uklęknął - Ale niestety okoliczności w jakiej jej noga....
- Dobra oszczędź mi szczegółów - zielonowłosy dopowiedział sobie resztę - I wstań błagam. Przecież mówiłem ci że nie musisz przy mnie klęczeć. Gdzie ona jest?
- W sąsiednim pokoju Sir.
- Dobrze. Powiedz jej że tu jestem. I że niedługo się zbieramy.
- Właściwie Panie......co Wasza Wysokość tu robi.
- Szukam środka na upojenie...a także o ile to możliwe i na kaca.
- ?
- Później ci wyjaśnię.
Ruszył dalej. Wreszcie dotarł do pokoju gdzie wcześniej musiała przebywać pani doktor. W środku na stoliku - obok którego stały dwa arcywygodne fotele - było parę przedmiotów. Do połowy opróżnione dwie butelki spirytusu laboratoryjnego, wróżkowy pyłek i książka Roberta E. Howarda. Szermierz pokręcił głową.
- Wszystkich genialnych lekarzy to dopada, tak?
Otworzył sprytnie ukryty za kominkiem magazyn. Od ilości leków, ziół i innych wynalazków zakręciło mu się w głowie. Podejrzewał też że i same meble mogły być środkami leczniczymi. Sam nie znajdzie tego co potrzebuje i za tydzień.....a miał tylko 5 godzin! Może mniej. Sięgnął po komórkę.
*****
Kora leżąc na kozetce odwróciła głowę na niespodziewany huk.
Nogi prawie nie czuła więc by podnieść się ociupinkę pomogła sobie rękami.
I aż się zachłysnęła widokiem zza okna. Na trawniku przed poradnią lądowały masowo grawiloty. W tym i te wielkie transportowe. Wiedźma usłyszała stukot okutych wojskowych butów gdy Oddziały Specjalne wpadły do budynku. Głośny tupot nasilił się gdy drzwi otworzyły się i w środku stanął Karel. Wiedźma szybko schowała dokumentację choroby. Zielonowłosy uśmiechnął się i stwierdził.
- Zaraz się zbieramy.
- Co? Tak szybko? Ale ja...- zirytowała się trochę że nie zapytał o stan zdrowia. Była pewna że Topaz mu wszystko wyśpiewał. Karel odgadł widocznie po jej minie co myślała bo stwierdził.
- Dwie ręce, dwie nogi(jeszcze), głowa na karku, zmysły pracują? To w porządku. - stwierdził dobitnie. Widocznie dla niego póki powyższe przymioty ciała funkcjonowały nie było o czym mówić. Typowe militarystyczne podejście.
- Pryhhh....po co ten pośpiech?
- Portal do Asgardu otworzy się lada moment. To chyba wytaczający powód....a właśnie...trzymaj. - podał jej kapsel po Tymbarku.
- Eeee....? Czy ja wyglądam na zbierającą złom? - pod kapslem było napisane "Spójrz za siebie." Kompletnie bez sensu.
- Oszczędź sobie sarkazmu - mruknął król - Powinnaś być bardziej wdzięczna. Prowizorycznie nasączyłem ten przedmiot swoją mocą byś mi czasem nie zniknęła...a przecież w takim stanie byłoby to niepożądane. Oczywiście z czasem moc "artefaktu" się wyczerpie. W Ilyji znajdziemy coś bardziej stosownego i pojemniejszego. - pstryknął palcami. Do pomieszczeni weszli żołnierze. Nona rozpoznała ludzi, mroczne elfy, asurów a także parę innych ras. Zaczęli wynosić zawartość pomieszczenia. Korzystając z nieuwagi wiedźmy zabrał jej kartę chorobową. Wycofał się następnie poza zasięg jej rąk.
- O-oddawaj! To prywatne! - machała łapkami nie mogąc go dosięgnąć.
- Czego się tu wstydzić? Widziałem na różnorakich wojnach to diabelstwo. Twoje goi się bardzo ładnie.
Oddał jej papier po czym ruszył ku wyjściu ale zatrzymał się w drzwiach.
- Przy okazji....każdy człowiek którego spotkałem i który dostał tej przypadłości musiał mieć amputowaną kończynę. - i poszedł.
Kora zafrapował się. Czy to miała być jakaś sugestia? Sekundę później jednak sześc chłopa chwyciło kozetkę z wciąż leżącą na niej wiedźmą i wyniosło na zewnątrz.
*****
Wreszcie wszystko zostało zaiwa...eee zarekwirowane. W budynku został tylko te nieszczęsny stolik z leżącym na nim zawartością i fotele. Karel położył walizkę pełną dolarów na jednym z siedzeń. Po namyśle dodał drugą. Mógłby wprawdzie wszystko zagarnąć nie przejmując się niczym ale dlaczego zniechęcać do siebie uzdolnioną uzdrowicielkę? Do dolarów dołączył dokumenty potrzebne do odzyskania mebli (gdy już lek na "chorobę" Kitkary zostanie znaleziony), kartę uprawniająca na kupowanie leków w ilyjskich wytwórniach poniżej cen hurtowych, uprawnienie do zbierania ziół na terenie Mrocznego Królestwa itp. itd. Ostatnia była pozycja pracy jako wykładowca medycyny na Uniwersytecie Esopoliskim a także list z wyjaśnieniami dlaczego w budynku zostały prawie same gołe ściany. Załatwiwszy wszystkie sprawy Karel wraz z Kitkarą, Topazem i Koranoną wrócili do Ilyji. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Shadow Dancer
Dołączyła: 26 Sty 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 09-11-2010, 22:27
|
|
|
Pośród ciszy nocy słychać było szelest liści i trzaski łamanych gałęzi - Raven i Conan nie byli w stanie ukryć swojej obecności w lesie. Zwłaszcza teraz, gdy kilka metrów wcześniej natknęli się na ślady walki i krew na ścieżce. Raven zaczynała mieć dość tego miejsca - od samego początku miały tutaj z Lex same problemy. A plany pozbycia się Cytrusi coraz bardziej przybierały na kolorach.
- Raven - usłyszała obok siebie głos Conana. Odwróciła się i spojrzała, w kierunku, który wskazywał jej mężczyzna. Ślady stały się teraz bardziej wyraźne i Raven miała nadzieję, że to dlatego, że Eire udało się zranić napastnika. Niestety nie była w stanie stwierdzić po śladach czy zaatakowała ją jedna osoba czy grupa. Ruszała dalej za Conanem i niedługo potem dotarli do wysokiej skarpy.
- Spójrz tam - Raven wskazała niewielką szczelinę w skarpie. - Pewnie jaskinia. Myślisz, że znajdziemy tam Lex?
- Nie wiem. - Odparł prosto Conan i zaraz dodał - Ale warto spróbować.
Dziesięć minut później stali już w środku dość szerokiej i wysokiej jaskini, a ich oczom ukazał się co najmniej zaskakujący widok. |
Ostatnio zmieniony przez Shadow Dancer dnia 06-12-2010, 08:53, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 09-11-2010, 22:38
|
|
|
-Kurcze, tym razem przeholowała... Choć zawsze mogło być gorzej. Ostatnio zmusiła mnie do brania udziału w ślubie Aanga i Katary. Teraz leżę sobie na ołtarzu w kryształowej jaskini oświetlonej tysiącem świec, naprana wywarem z czarnego lotosu i mająca zostać złożona w ofierze bogini do której modlą się... nieważne kto. Czy ja tych postaci nie widziałam w jakiejś kreskówce? |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Shadow Dancer
Dołączyła: 26 Sty 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 12-11-2010, 12:21
|
|
|
Raven stała jak wmurowana, a Conan prezentował się wcale nie lepiej. Dyskretnie rozglądając się dookoła nie pewna tego co może zaraz wyskoczyć zza rogu, ruszyła powoli do przodu. Conan pozostał w miejscu.
- Chyba mu gorzej od nadmiaru wrażeń - pomyślała Shadow ciągle zbliżając się do ołtarza.
- Eire? Czy Ty aby chcesz być uratowana? - Spytała niepewnie leżącej wygodnie na ołtarzu Lex. - Bo wiesz, nie wyglądasz jakbyś się tu jakoś specjalnie męczyła. - Dodała widząc zdziwione spojrzenie kobiety.
- Czy Ty uważasz, że pragnę być złożona w ofierze bóstwu z kreskówki?! - Warknęła z oburzeniem w głosie, teraz już wkurzona Lex.
- No wiesz, to zależy jak na spojrzeć... - mruknął z cicha Conan ciągle stojący w tym samym miejscu.
- I po co w ogóle go ze sobą brałaś, widzisz, że zero z niego pożytku - spytała gniewnie Eire.
- Ok, Raven zbieramy się, zostaw ją - odparł na to Conan i ruszył w stronę wyjścia.
Raven nie oglądając się na niego zaczęła rozwiązywać sznur za nadgarstkach kobiety. Kiedy się z tym uporała do jaskini wdarł się powiew zimnego powietrza, który ugasił połowę świec w środku.
- Lex? - Spytała cichutko Raven.
- Tak? - Odpowiedziała pytana rozglądając się wokół za potencjalnym niebezpieczeństwem.
- Jak tylko się stąd wydostaniemy... Zamorduję Twojego jeża, ok? |
Ostatnio zmieniony przez Shadow Dancer dnia 06-12-2010, 08:48, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 12-11-2010, 22:12
|
|
|
-Uważaj, ona cię słyszy.-Lex zeskoczyła z ołtarza.-Cytrusia, bo drewnojady zobaczysz jak świnia niebo! Kurczę, trzymajcie się!
----
Trzech facetów przerwało pojedynek na miecze świetlne
-Nie przeszkadzajcie sobie, my nie z tej bajki.
---
Planeta z zielonym niebem i niebieską trawą...
---
Księżycowe królestwo oświetlone pięknie ziemią...
---
Japitolę, co to jest? |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Shadow Dancer
Dołączyła: 26 Sty 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 13-11-2010, 21:34
|
|
|
Pierwszym co poczuła, był przeszywający ból głowy. Później zorientowała się, że przywaliła nią w kamień. Znów. Kamień ten zaś pokryty był dziwnymi symbolami, jakby hieroglifami. Nieopodal z ziemi podnosiła się właśnie Eire rozglądają się dookoła. A widok była raczej marny.
Otoczone były mnóstwem monumentalnych bloków kamienia o nieregularnych kształtach, a każdy z nich pokryty był wspomnianymi znakami. Shadow wstała i spojrzała na Eire.
- Lex. Czy ja myślę, że jesteśmy tam gdzie jesteśmy?
- Jeśli myślisz, że jesteśmy właśnie tu, gdzie teraz jesteśmy to tak, masz rację - zawile odparła Lex.
- Jak to, u licha mogło się stać?! - Krzyknęła zdziwiona do granic możliwości Shadow. - Sądziłam, że no wiesz... Cytrusia może nas co najwyżej do Teletubisiów posłać, ale tutaj?!
- Daj na wstrzymanie - próbowała uspokoić ją Eire. - Cytrusia ma wszystko pod kontrolą i w razie czego nas stąd wyciągnie. - Dodała i uśmiechnęła się po czym burknęła po nosem: Mam nadzieję.
Niebo nad ich głowami było ciemnie, niemal czarne.
- Jak myślisz, ile mamy czasu zanim któreś z Nich nas znajdzie? - Spytała Raven.
- W zasadzie, całkiem prawdopodobne, że już wiedzą. Wiesz... Przed Yog-Sothothem raczej ciężko się ukryć.
I jakby w odpowiedzi, niebo nad R'lyeh pociemniało jeszcze bardziej. |
Ostatnio zmieniony przez Shadow Dancer dnia 06-12-2010, 08:50, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 13-11-2010, 22:13
|
|
|
-Kurka, mogła nas zabrać do "Jaśminowego Smoka". Cho mogło być gorzej. Na przykład "Dzień Tryfidów"
Zaczął padać deszcz. Lex wciągnęła powietrze przez nos
-Idzie.
Therru rozglądała się szukając drogi ucieczki. Co jeśli ten jeż nie panuje nad sytuacją? Powietrze wypełnił nieznośny odór. Lex przysiadła na głazie i po chwili przeszukiwania torebki jakby nigdy nic wyciągnęła puderniczkę i połozyła ją na głazie. Złociste puzderko, arcydzieło wiedeńskiej secesji zalśniło ciepło w tym brzydkim miejscu. Uzdrowicielka jakby nigdy nic przeczesała włosy i upięła je w fantazyjny pióropusz. Lakierem do paznokci wymalowała parę dodatkowych hieroglifów na kamieniach. Ręce jej drżały, strach podchodził do brzucha.
Gdzieś niedaleko uderzyła błyskawica i nagle Lez przełamała w sobie strach. To takie dziwne uczucie, kiedy strach eksploduje w żołądku zamieniając się w wyrzut adrenaliny. Serce bije jak oszalałe, ale emocje cichną, zmysły segregują wrażenia a myśli są spokojne i czyste jak nigdy. Podniosła puzderko, rozgniotła grudkę pudru.
-No dalej!
Kiedy smród stał się nie do zniesienia rzuciła puder przed siebie. Lśniące drobinki opadły na postać... |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Shadow Dancer
Dołączyła: 26 Sty 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 14-11-2010, 15:06
|
|
|
Ich oczom ukazał się młody, przystojny mężczyzna o jasnych kręconych włosach i pogodnej twarzy. Jego uśmiech był zaś tylko maską. Zapach unoszący się w powietrzy znikł, jakby był tylko snem, a Raven zaczynała podejrzewać, że tak właśnie było.
- Hypnos – szepnęła stojąca za Raven Eire.
- Zgadza się piękna Pani. Was jednak nie powinno tutaj być. - Powiedział ciągle delikatnie uśmiechnięty bóg.
- Panie, wybacz, że ośmielam się ciebie o cokolwiek prosić... - zaczęła niepewnie Raven.
- Zamilcz! - Przerwał jej gwałtownie mężczyzna, a uśmiech z jego twarzy zniknął całkowicie. Tera był tym, którego nazywają 'najgorszą z nocnych zmór'. - Jak śmiecie przybywać do tego miejsca, wy nędzni śmiertelnicy?! Jak śmiecie przeszkadzać Wielkim Przedwiecznym?!
Eire rozejrzała się nerwowo w poszukiwaniu drogi ucieczki, ale czy miała w ogóle jakikolwiek sens? Shadow poważnie w to wątpiła. Gdyby jednak udało im się...
- Panie! Pozwól mi mówić, proszę. - Spróbowała znów dojść do głosu.
- Takie marne robaki jak wy nie mają prawa głosu w świętym miejscu jak to. Musicie zostać ukarane za to, że ośmieliłyście się tu wedrzeć. Musicie zostać...
Nie zdołał jednak skończyć, gdyż Shadow odwróciła, się złapała Eire za rękę i pociągnęła za najbliższy głaz. Smród zgnilizny znów stał się przytłaczający, utrudniał wręcz myślenie.
- Eire – szepnęła Raven, przeciskając się między mniejszymi kamieniami ciągle przed siebie, nie zatrzymując się ani na chwilę.
- Raven. Co robimy? - Spytała ciągnięta kobieta.
- Posłuchaj. Musimy iść i nie możemy się zatrzymywać. Jeśli pozostaniemy w ruchu może nie znajdzie nas tak szybko, a innym raczej nie będzie się chciało nas szukać.
- Tak, ale przecież Yog-Sothoth, może! - Wykrzyknęła Lex.
- To prawda, ale wątpię by miał chęć ścigać dwie śmiertelniczki. A teraz zastanów się, czy jest tutaj ktokolwiek kto może nam pomóc?
- Cytrusia... - zaczęła Lex i przerwała by przecisnąć się między dwoma głazami. - Cytrusia już powinna nas stąd zabrać...
- Ale jakoś jej nie widzę tutaj. - Przerwała jej znów Raven. - Znasz tutejszych bogów, prawda? - W odpowiedzi Lex skinęła głową. - Czy jest więc tutaj taki, który mógłby nam pomóc? Zastanów się tylko nie zatrzymuj.
- Przez jakiś czas szły w ciszy i ciemności, błądząc w swoistym labiryncie, ale nagle Raven poczuła szarpnięcie za ramię.
- Oczywiście! - Twarz Lex rozpromienił uśmiech. - Że też wcześniej na to nie wpadłam. - Lex wyszła na prowadzenie i teraz to ona pociągnęła Therru. - Jest tutaj bogini, nazywa się chyba Bast. Jej światem są koty, które potrafią się przemieszczać między wymiarami! Sama Bast jest neutralna, względnie przychylna ludziom, więc myślę, że jest naszą jedyną nadzieją.
- Super. Jak się do niej dostać?
- Cóż... Tego jeszcze nie wiem... |
|
|
|
|
|
Shadow Dancer
Dołączyła: 26 Sty 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 06-12-2010, 13:32
|
|
|
Obie kobiety cały czas błądziły między głazami i wypatrywały znaku na niebie jak cudu, gdy nagle Raven zatrzymała się gwałtownie przez co, Lex wpadła na jej plecy i obie omal się nie przewróciły.
- Raven! - Szarpnęła jej ramieniem Lex. - Co robisz? Musimy iść...
- Kot. - Przerwała jej w pół zdania stojąca z przodu.
- Co? O czym Ty mówisz?!
- Kot! Patrz - kot!
Lex spojrzała do przodu i zobaczyła siedzącego na ziemi rudo-brązowego kota, patrzącego na nich. Wtem kot wstał i spokojnym krokiem skierował się między dwa głazy. Raven niewiele się namyślając ruszyła zaraz za nim ciągnąc za sobą Eire.
- Szybko, to nasza szansa.
Podążały za kotem przez około 5 minut, aż w końcu dotarły do ciemnej i wysokiej jaskini. Tam, nad małym jeziorkiem siedziała kobieta.
- Czy to Bast? - Spytała niepewnie Raven stojącą nieco z tyłu Lex.
- Tak myślę...
- Nie powinno was tu być. - Przemówiła nagle kobieta. Później wstała - była nadzwyczaj wysoka i piękna.
- Pani. Jeśli pozwolisz... - zaczęła Raven.
Bast skinęła głową i Therru kontynuowała:
- Nie planowałyśmy tego, nie chciałyśmy tutaj przybywać. Dlatego potrzebujemy twojej pomocy. Twojej i twoich kotów żeby się stąd wydostać.
- Prosimy pani... - dodała Lex.
-Zwykle jestem przychylna ludziom. Ale wy już zdążyłyście się narazić. Nie chcę ljednak waszej zguby. Bell - wskazała ręką małą czarną kotkę leżącą u jej stóp - pomoże wam się stąd wydostać.
Raven uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na nie mniej szczęśliwą Lex.
- Proszę, złapcie ją za ogon a wnet będziecie w domu. I proszę, nie wracajcie tutaj.
Po tych słowach obie kobiety kokę za ogon i jeszcze tylko Lex zdążyła powiedzieć w stronę Bast: dziękuję, gdy obie zniknęły.
~*~
Raven obudziła się na podłodze patrząc na sufit. Obok siebie usłyszała zaskoczone sapnięcie, odwróciła głowę i zobaczyła Lex rozglądającą się po pokoju swojej kliniki.
- Gdzie, do diaska, są moje meble?!
- Mnie tam bardziej interesuje, gdzie ta twoja Cytrusia...
- Kto mnie okradł?! |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|