Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Najbardziej niedopracowane gry w jakie graliście |
Wersja do druku |
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 14-12-2009, 12:40 Najbardziej niedopracowane gry w jakie graliście
|
|
|
Temat jak łatwo zgadnąć traktuje o najbardziej niedopracowanych grach w jakie graliśmy. Jako, że nikt nie kupuje gier, żeby się nimi katować to opowiadać będziemy o takich, które najpewniej przeszliśmy, ale mimo to raziły swoim brakiem przemyślenia. W moim wypadku taką grą były
Kroniki Czarnego Księżyca
Dawno, dawno temu istniała francuska firma deweloperska Cryo. Firma miała masę fajnych licencji na fajne komiksy (min. Thorgal, Chroniques de la Lune Noire, Armada), świetne pomysły na gry i zero talentu. W efekcie okrutnie marnowała potencjał. Przykładem tego mogą być np. Kroniki.
Gra na swoje czasy miała świetną grafikę, nadal ma genialną muzykę. Z założenia miała być połączeniem strategii RTS z turówką. Tak więc gra toczyła się na mapie strategicznej, a w czasie bitew przełączała się na czas rzeczywisty, jak w Lords of the Realms, Total War czy Dark Crusade. W odróżnieniu od tych gier w nie zdobywało się żadnych prowincji, nie budowało w nich baz ani nie szkoliło się w nich wojska (to pojawiało się na planszy z niką), mimo, że potencjał ku temu był (tzn. miało się bazę, w której można było tworzyć różne budynki, istniała ona jednak Gdzieś, Lecz Nie Wiadomo Gdzie, zapewne w Elsewhere, jak w Exalted), tylko chodziło ze swoją armią po mapie między jedną misją, a drugą... Ogólnie gra była okropnie duża. Były 4 kampanie, każda z nich toczyła się na 5-6 mapach, na których było spokojnie po 10-20 misji. W grze można było toczyć bitwy nawet na kilka tysięcy jednostek. Nie wiadomo jednak po co, skoro komputer nigdy nie wystawiał tyle wojska.
Jak wspominałem: w grze były cztery stronnictwa (do tego trochę neutralnych). Były to: Imperium Llyn (neutralni), Rycerze Sprawiedliwości (dobrzy), Rycerze Światła (źli) i Sekta Czarnego Księżyca (bardzo źli) chcąca podbić świat. Jak łatwo zgadnąć Czarny Księżyc miał najbardziej dziadowskie wojsko (oprócz neutralnych elfów, które były tylko o włos mniej dziadowskie od krasnoludów, mistrzów żenady). Armie te były totalnie niezbalansowane.
Tak więc na ten przykład: Imperium miało masy piechoty, która nie nadawała się do niczego, całkiem fajnych magów, łuczników, którzy zabijali jednym strzałem tzn. podpalali wrogie jednostki, ale jako, że te nie gasły, ani nie dało się ich w żaden sposób wyleczyć: zabijali. Wielkie, kroczące lewiatany, które były najmniej użyteczną jednostką w grze (bowiem nie dość, że miały kiepskie statystyki, to były wielkie, a jako, że na planszy były różne drzewka i domki po prostu się między nimi nie mieściły) oraz Smoki. Smoki były nawet bardziej przegięte od łuczników.
Rycerze Światła mieli w sumie tylko masy piechoty i kawalerii o różnych stopniach plewności. W późniejszych misjach jednak dostawali też smoki, co trochę ich ratowało.
Rycerze Sprawiedliwości byli za to przegięci jak miło. Mieli łuczników prawie tak dobrych, jak Imperium, piechotę, która sobie bez trudu radziła z dowolnym przeciwnikiem i super, mega wypasione aniołki, które były groźniejsze nawet od smoków. Aniołki jednak miały tą wadę, że z każdą sekundą na planszy traciły życie, więc mogły nagle i niespodziewanie zejść z tego świata. Cóż jednak z tego, jak był healing?
Czarny księżyc był ogólnie badziewny. Miał do swej dyspozycji drugą, najbardziej plewną piechotę w grze, trolle, które mimo, że okropnie wielkie były również okropnie słabe, olbrzymy, które były najsłabszą z jednostek końcowych i dostawały wciry nawet od Paladynów Sprawiedliwości (którzy dla odmiany byli przegięci). Dla równowagi Czarny Księżyc nie miał łuczników. Miał za to jedną, wypaśną jednostkę: Lordów Nicości. Jeden lord wyżynał w pojedynkę całe armie. Co z tego, jak nie dało się ich rekrutować? Pojawiali się tylko w niektórych misjach.
Oprócz tego w grze były czary: magowskie i kapłańskie. Jak łatwo zgadnąć: najlepszych magów mieli oczywiście Imperialni i Rycerze Światła (zupełnie, jakby i bez tego nie byli już fajni). Ich czary rozwalały całe armie. Czarny Księżyc miał oczywiście magów (nekromantów dokładnie) kiepskich. Znali oni jeden słaby sumoning i chyba dwa marne czary bojowe. Ich popisowa sztuczka: wezwanie demonów była uberpotężna, ale miała jeden feler: wymagała specjalnej lokacji (Szczeliny Demonów) która pojawiała się w jednej misji. Słabsi z grywalnych frakcji byli jedynie magowie sprawiedliwości, którzy również mieli jeden marny sumon (wymagający do rzucenia źródła wody, którego nie było na większości plansz) i badziewny czar bojowy. Gorsi byli wyłącznie magowie elfów (ale to już była oddzielna liga dziadostwa).
Kapłani wszyscy (prócz tych Sprawiedliwości) byli do tyłka. Oczywiście Czarny Księżyc jako sekta religijna składał się z samych ateistów, więc jego kler nic konkretnego nie potrafił. Wierzący byli za to kapłani Sprawiedliwości. Na tyle gorąco, że jeśli dobrze się takiego ustawiło, to rozwalał całą armię.
Każda jednostka miała prócz Hit Pointów jeszcze Morale i teoretycznie mogła uciec z pola walki. W praktyce najbardziej tchórzliwe były chyba orki. Uciekały, jak ich zostało 4 w oddziale (a walczyły w bandach po 16 zdaje się). Niektóre wojska miały więcej Morale niż HP i nie uciekały nigdy.
Oprócz zwykłego wojska w grze byli jeszcze bohaterowie. Różnili się od żołnierzy między innymi tym, że nie zdobywali poziomów doświadczenia (przynajmniej z tego co pamiętam, grałem w to z 10 lat temu). Nie mieli też żadnych specjalnych zdolności. Troje z nich (mag Czarnego Księżyca, Wishperhil i Sukub) rzucało czary. Wszystkich bohaterów (oprócz Wishperhilla) dało się wskrzesić jeśli zginęli.
Głównym bohaterem gry i co się z tym oczywiście wiąże najbardziej dziadowskim był Wisperhill. Jeśli zginął gra się kończyła. Giną średnio co 5 minut, zwłaszcza jeśli grało się Czarnym Księżycem (bowiem jego wojska były tak kiepskie, że połowę przeciwników kończyło się bohaterami, a żołnierze służyli za żywe tarcze). Miał płonący miecz, rzucał kule ognia i wzywał żywiołaki powietrza, więc się niekiedy nawet przydawał.
Drugi co do dziadostwa był samuraj Murata. Miał statystyki gorsze od Wisperhilla, nie umiał czarować, za to jak umarł to można go było wskrzesić.
Półogr był niezły bo miał masę hapeków.
Sukubica dla odmiany znów była do bani, ale potrafiła rzucić kulę ognia i jeszcze jeden czar bojowy chyba. Jeśli więc grało się Czarnym Księżycem lu Sprawiedliwością to się przydawała.
Dodatkowo każda frakcja miała jeszcze swojego bohatera specjalnego, który pojawiał się tylko w niektórych misjach. Tak więc: imperator na smoku wymiatał, paladyn wymiatał, wielki, zły czarnoksiężnik Czarnego Księżyca nareszcie wymiatał, wódz rycerzy sprawiedliwości w rydwanie był wielką jednostką i zaczepiał o drzewa, więc nie dało się użyć tego ofermy.
Niesamowita była Sztuczna Inteligencja. Generalnie oddziały poruszały się jako regimenty, ale nie jak klocki z Shadow of the Hornet Rat lub Dark Omen, tylko, jak w RTS-ach. Czyli rozłaziły się w długie sznureczki. Jeśli stanęło się zanim przeciwnik do nas podszedł, to wrogowie podchodzili do nas gęsiego i tłukli się w pojedynkę lub po dwóch z - powiedzmy - 10 paladynami.
W części misji przeciwnik reagował tylko na wypełnianie przez gracza jakichś działań. Jeśli więc np. gracz skruszył bramę twierdzy ruszała na niego cała armia stojąca z boku. Jeśli jednak ominął twierdzę i najpierw poszedł na tą armię (albo przeleciał nad murem smokiem) żołnierze stali i ignorowali fakt, że ktoś do nich strzela z łuków lub fajczy ich smoczym ogniem... |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
Keii
Hasemo
Dołączył: 16 Kwi 2003 Skąd: Tokio Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 14-12-2009, 13:20
|
|
|
Grałem pewnie w parę tytułów, które były straszliwie niedopracowane, ale z tych starszych niestety żadnego nie pamiętam.
Jeśli zaś o nowsze chodzi, zdecydowanie warte wspomnienia jest Ninja Blade na PC.
Bugów jest cała masa, parokrotnie zdarzało mi się, że podczas biegu po ścianie nad przepaścią postać dziwnie "przeskakiwała", w efekcie czego spadałem i ginąłem. Dodatkowo po każdym restarcie gry witał mnie czarny ekran z błędem monitora "DVI out of range" (za duże odświeżanie) i aby się go pozbyć musiałem usuwać plik z konfiguracją.
Dodatkowo po napisaniu notki o tejże grze na bloga weszło dość dużo osób przez zapytania w stylu "Ninja Blade nie save'uje gry", więc domyślam się, że to również było problemem.
Wisienką na torcie była treść okienka podczas zapisywania gry "Proszę nie wyłączać konsoli" (w wersji angielskiej również) - to się nazywa profesjonalny port.
Drugą grą, która napsuła mi dużo krwi był Prototype. Ma toto bardzo specyficzne zabezpieczenie przed nie graniem w wysokich rozdzielczościach na kartach graficznych, które mogłyby mieć z nimi problemy (według twórców) - jeśli takowa ma za mało ramu, niektórych rozdziałek nie można wybrać. Kryterium było to kiepskie, bo często sprzęt gracza wystarczał w zupełności na odpalenie tego tytułu w "niedostępnej" rozdzielczości (bardzo szybko pojawiły się instrukcje jak grzebiąc w plikach zdjąć to ograniczenie).
Druga sprawa - masa osób miała problem z dźwiękiem, na rozwiązanie problemów z którym była masa różnych sposobów, z których najzabawniejszym było zdecydowanie zmniejszenie jakości sampli w ustawieniach karty dźwiękowej.
Dodatkowo masa różnych zwiech/zwolnień - normalka, problemy zależne od konfiguracji.
Osobiście jednak nie daruję twórcą, że nie wypuścili żadnego patcha, który naprawiałby wymuszanie przez grę jakiegoś kosmicznego odświeżania, przez który to błąd nie mogłem grać w natywnej rozdzielczości, a w niższych całość wyglądała po prostu brzydko.
Na forum Activision pojawiało się bardzo dużo próśb i gróźb odnośnie jakiejkolwiek poprawki, ale "góra" nie zareagowała chyba ani razu.
Na wzmiankę zasługuje też GTA IV PC, w które co prawda nie grałem osobiście, ale naczytałem się w wielu miejscach, że jest beznadziejnie zoptymalizowane. Dowodem tego może być chyba fakt, iż wypuszczono bodaj 4 albo nawet 5 patchy, mających usprawnić działanie gry, bo nawet high endowe maszyny miały w dniu premiery problem, by gra chodziła płynnie. Zabawny fakt odnośnie owych poprawek - bodaj po trzeciej dużej części użytkowników gra nie chciała się włączyć. |
_________________ FFXIV: Vern Dae - Durandal
PSO2: ハセモ - Ship 01
|
|
|
|
|
Grisznak -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 14-12-2009, 13:56
|
|
|
Pretty Soldier Wars ad 2048
Gra, którą robili ludzie zapewne wcześniej nie mający pojęcia o grach strategicznych czy taktycznych. Każdy scenariusz składa się z kilku bitew. Do bitwy wybieramy sześć z ośmiu dziewczyn (każda specjalizuje się w jakimś rodzaju broni), jeśli zaś podczas bitwy nasza wojowniczka zginie, to tracimy ją do końca scenariusza. W rezultacie czego nawet wygranie dwóch bitew może okazać się pyrrusowym zwycięstwem, gdy okaże się, że zostało nam zbyt mało dziewczyn, aby zwyciężyć w trzeciej. A walka w tej grze należy do diabelnie trudnych. Nie mamy do dyspozycji żadnych przedmiotów ani mocy leczących. Na dodatek procent trafienia w tej grze jest niski, przy 50% w zasadzie nie ma szans na udany strzał lub uderzenie. Wrogowie atakują falami, większość naszej broni ma mały zasięg, prowadzić bitwę tak, aby utrzymać oddział bez większych ran jest w zasadzie niemożliwym. Bardzo wiele (zdecydowanie zbyt wiele) zależy tu od szczęścia. Nieco więcej fuksa u wroga, odrobina pecha u nas i żegnaj zwycięstwo! Wrogów jest dużo, są silni, a rozwój naszych postaci jest śladowy, my zaś nie mamy nań większego wpływu, podobnie jak na wybór broni itd. Bitwy są bardzo długie, gdyż lokacje, na których się toczą, nie należą do najmniejszych. Przegrać tu bardzo łatwo, co zmusza do powtarzania bitew, niekiedy po kilka nawet razy. Zwykła przyjemność z gry w "Pretty Soldier Wars AD 2048" równa się mniej więcej zero - zbyt dużo nerwów zżera nam wpatrywanie się w ekran podczas wydawania rozkazu ataku i powtarzanie "Błagam, traf wreszcie, masz 95% na trafienie, a już pięć razy spudłowałaś...". |
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 14-12-2009, 15:34
|
|
|
Final Fantasy Tactics Advance
Jakby to powiedzieć... całkowite niedopracowanie tej gry zaczyna się już w warstwie fabularnej. Przede wszystkim, ogólny zarys histori: bohater i jego przyjaciele trafiają do magicznego świata, w którym ich marzenia się spełniły... dla przykładu, matka najlepszego kolegi głównego bohatera żyje, a jego ojciec, zamiast być skończonym pijakiem jest bohaterem królestwa. Młodszy brat naszego herosa z kolei nie jest chorym kaleką przykutym do wózka inwalidzkiego...
Więc co postanawia nasz dzielny młodzieniec? Oczywiście, chce wrócić do domu. W tym celu musi tylko sprawić, aby jego przyjaciel, którego marzenia podtrzymują świat, przypomniał sobie o swoim nieszczęściu i biedzie... wówczas ów wyśniony wymiar się zawali, a wszyscy wrócą do naszego świata. Aha, matka jego przyjaciela znów umrze, ojciec zmieni się w pijaka, a jego brat znowu będzie jeździł na wózku. Jakby tego było mało... skoro wymiar ma się zawalić, to NIC nie wskazuje na to (a wręcz przeciwnie), że mieszkańcy Ivalice (nasza kraina marzeń), których okresla mianem przyjaciół, przeżyją jego powrót do domu. Ba, innymi słowy, jego powrót może kosztować życie milionów być może wyśnionych, ale czujących i myślących istnień.
Gra przedstawia dzialania bohatera jako coś chwalebnego i heroicznego, bez żadnych problemów moralnych z tym związanych.
A to dopiero wierzchołek gory lodowej - dochodzimy do mechaniki... W skrócie - przy kilkudziesięciu dostępnych klasach postaci, setkach kombinacji broni, ekwipunku i umiejętności prawie wszyscy grający mają drużyne składającą się z pięciu identycznych postaci, ktorych ekwipunek nie ma żadnego znaczenia. Dlaczego? Bo Viera Assasin są najszybszą klasą w grze, dysponującą specjalnym atakiem zabijającym każdego wroga jednym uderzeniem. Fakt ten wyrównuje to, że uderzenie to ma zaledwie jakieś 50% celności... ale od czego jest skill, ktorego Viera uczą się bez trudu, czyli Concentrasion, dający nam bez trudu około 95% szansy na trafienie?
W pierwszej rundzie, nim przeciwnik zdązy się ruszyć, ginie 5 jego postaci. Najwieksza ilość przeciwników w jakiejkolwiek normalnej walce to około 6 wrogów, często znacznie mniej.
To miała być przyjemna, wesoła, ale stanowiąca wyzwanie gra taktyczna na Gamebo Advance, czyli raczej dla młodszej i średniej młodzieży. Otrzymaliśmy mroczną, paskudną historię w cukierkowej oprawie i koszmarnie źle wykonany i neizbalansowany system postaci. |
_________________
|
|
|
|
|
demiCanadian
Analogia stosowana.
Dołączył: 22 Sty 2009 Status: offline
|
Wysłany: 14-12-2009, 19:23 Re: Najbardziej niedopracowane gry w jakie graliście
|
|
|
Zegarmistrz napisał/a: |
Czarny księżyc był ogólnie badziewny. Miał do swej dyspozycji drugą, najbardziej plewną piechotę w grze, trolle, które mimo, że okropnie wielkie były również okropnie słabe, olbrzymy, które były najsłabszą z jednostek końcowych i dostawały wciry nawet od Paladynów Sprawiedliwości (którzy dla odmiany byli przegięci). Dla równowagi Czarny Księżyc nie miał łuczników. Miał za to jedną, wypaśną jednostkę (...) |
Cholera. A mi się zawsze wydawało że to czarny księżyc był przekoksany, ze względu na niedopracowanych nekromantów - teoretycznie jeden mógł z jednego trupa zrobić jednego undeada, ale jeśli kazało się kilku nekromantom wskrzesić jednego trupa jednocześnie, to każdy robił jednego undeada (co dawało średnio cztery razy więcej wskrzeszonych wojowników niż napotkanych wrogów). Na pewno CK grało mi się najłatwiej. |
_________________ Kolorowe groszki. |
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 14-12-2009, 20:54
|
|
|
Cytat: | Cholera. A mi się zawsze wydawało że to czarny księżyc był przekoksany, ze względu na niedopracowanych nekromantów - teoretycznie jeden mógł z jednego trupa zrobić jednego undeada, ale jeśli kazało się kilku nekromantom wskrzesić jednego trupa jednocześnie, to każdy robił jednego undeada (co dawało średnio cztery razy więcej wskrzeszonych wojowników niż napotkanych wrogów). Na pewno CK grało mi się najłatwiej.
|
Tak, tak też można było, przy czym to było dość nudne... |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
demiCanadian
Analogia stosowana.
Dołączył: 22 Sty 2009 Status: offline
|
Wysłany: 14-12-2009, 23:19
|
|
|
Ale działało :] |
_________________ Kolorowe groszki. |
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 14-12-2009, 23:22
|
|
|
Tak, nie da się ukryć. |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
vries
Dołączył: 13 Cze 2007 Skąd: Gliwice Status: offline
|
Wysłany: 14-12-2009, 23:46
|
|
|
Ja CK grałem tworząc armię wysokolevelowych trolli, które miały regenerację. Też działało.
Wracając do niedopracowanych gier:
Clash - stara jak świat polska strategia turowa. Ja nie wiem... Polacy robili kiedyś całkiem fajne gry, ale z niewiadomych mi powodów, te miały kompletnie przegięty poziom trudności. W Clashu zaciąłem się gdzieś na 5-6 misji, w której trzeba było bronić zamku. Powiedziałem sobie w tedy "Mam to gdzieś! Gram na kodach". Wpisałem kod, by stworzyć sobie armię przypakowanych pegazów. Jak się okazało to nie wystarczyło. Osobiście nie wiem, jakim cudem dało się przejść tą misję. W każdym razie skutecznie mnie to zniechęciło do dalszej rozgrywki. |
|
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 15-12-2009, 12:28
|
|
|
vries napisał/a: | Ja CK grałem tworząc armię wysokolevelowych trolli, które miały regenerację. Też działało. |
A zauważyłeś, jakie te trolle ponosiły straty z czymkolwiek, z czym walczyły? Trolle miały statystyki trochę lepsze od rycerzy światła, ale gorsze od paladynów sprawiedliwości, było ich mniej w oddziale za to były droższe. Oczywiście mogły przejść przez całą plansze i wybijać co popadnie, ale i tak ponosiły niedożecznie wysokie straty.
Ja czarnym księżycem tworzyłem armie kawaleryjskie, a do oblężeń miast: nekromanckie.
Mój brat natomiast radził sobie zupełnie inaczej. Olewał jakiekolwiek wojsko, brał tylko magusów (imperialnych lub światła, innymi stronnictwami w ogóle nie grał) i na tym kończyła się zabawa. Obie armie miały tak wypasionych magów, że w zasadzie wojsko brało się dla klimatu. Dobrze rzucony Deszcz Ognia zdejmował 2-3 oddziały, nie ważne co to było... Ten jakiś błysk Światła: podobnie. |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
de99ial
Big Bad Wolf
Dołączył: 01 Lip 2008 Skąd: Lublin Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
|
|
|
|
CainSerafin -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 15-12-2009, 20:05
|
|
|
Theocracy
Zapomniana już gra w stylu serii Total War (tryb turowy + walki w czasie rzeczywistym). Kłopot z tym tytułem polegał na pozostawieniu graczowi zbyt wielu spraw na głowie. W każdej prowincji trzeba było ręcznie stawiać budynki i wysyłać niewolników do roboty lub szkolenia. Niby nic, ale w momencie posiadania ponad dziesięciu prowincji zaczynało to zajmować zbyt dużo czasu. Co prawda istniała możliwość ustanowienia zarządcy, ale dziwnie to działało i wymagało wybudowania drogiego budynku. W dodatku twórcy wpadli na patent polegający na tym, że każda z prowincji miała własne zasoby, którymi mogła się dzielić z innymi prowincjami jedynie za pomocą bardzo nieintuicyjnego systemu karawan. Nie muszę chyba mówić jak wkurzająca jest sytuacja, gdy nie można dokończyć jakiejś budowy, bo brakuje surowców, a w innych krainach jest ich więcej niż potrzeba.
Brawa należą się również za sztuczną inteligencję jednostek. Wojsko podczas przemarszu zmieniało się bezkształtną i rozciągniętą masę punkcików. W zasadzie najlepszą taktyką było zbicie wojska w ciasną kupę i czekanie na wroga. Same jednostki często niespecjalnie paliły się po walki i zamiast ruszyć na wroga stały sobie w miejscu. Ogólnie walki były mordęgą, szczególnie jeśli toczyły się na wąziutkich mostach.
Baldurs Gate 2 i Fallout 2
Pewnie narażę się tym paru osobom, ale obydwie gry w momencie swojej premiery były niegrywalne z powody bugów. Pamięta ktoś zawieszanie się baldura po wejściu na piętro gospody, albo patent ze znikającym (częściowo lub w całości) samochodem w Falloucie? Nawet obecnie po wydaniu przez producentów pokaźnej ilości łatek niektóre elementy tych gier są niedopracowane. |
|
|
|
|
|
Bezimienny
Najmniejszy pomiot chaosu
Dołączył: 05 Sty 2005 Skąd: Z otchłani wieków dawno zapomnianych. Status: offline
|
Wysłany: 15-12-2009, 20:26
|
|
|
CainSerafin napisał/a: | W zasadzie najlepszą taktyką było zbicie wojska w ciasną kupę i czekanie na wroga. | Przypomina mi się stara jak świat gra Centurion. Tam gracz, będący generałem Rzymu, w bitwach miał masę taktyk i szyków do zastosowania. Cóż z tego, gdy...
Mapa była pokryta ukrytą siatką "kwadratów" po których poruszały się oddziały. Jednostki też były kwadratami wojska, i ruszając się musiały zatrzymywać się dokładnie na polach. Oddziały poruszające się atakować nie mogły. Sam atak miał zasięg równy połowie pola do przodu. Dodatkowo, w grze nie było broni zasięgowych - walczyło się jedynie wręcz. W efekcie najskuteczniejsze okazywało się zawsze ustawienie się w prostej linii, i czekanie nieruchomo na nadejście przeciwnika.
Twoje oddziały zaczynały atakować oddziały wroga, gdy te jeszcze podchodziły. W efekcie pierwsza linia przeciwnika zaczynała uciekać zanim zdążyła zadać jakieś większe straty - często, zanim zdążyła się zatrzymać by przeprowadzić atak. Co gorsza uciekające jednostki były blokowane przez drugą linię wroga (jeśli wróg był liczny), a na jednym kwadracie mogła znajdować się na raz tylko jedna jednostka - uciekanie przez własny szyk było niemożliwe. By dopełnić obrazu, generał wroga najczęściej atakował w pierwszej linii - a jego śmierć oznaczała zwykle ucieczkę od połowy do całości wrogich sił.
Oznaczało to, że o ile miało się wystarczająco dużo wojska by mieć równie szeroką linię "ataku" co przeciwnik, wygrywało się zawsze, niezależnie od różnicy sił. |
_________________ We are rock stars in a freak show
loaded with steel.
We are riders, the fighters,
the renegades on wheels.
The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense. |
|
|
|
|
OverLord_Zenon
Lord Chaosu
Dołączył: 20 Gru 2008 Skąd: ? Z otchłani Kosmosu!!! Status: offline
|
Wysłany: 15-12-2009, 23:31
|
|
|
Widać Bezimienny że nie grałeś w Centuriona na wyższych poziomach trudności. Bo faktycznie na najniższym to działało bez zarzutu.
Swoją drogą Centurion był dopracowany i bardzo grywalny. Hit w swoich czasach, ba nawet i w ostatnio zdarza mi się popykać. Przodek wszystkich Total Warów.
W sumie nie wiem czemu umieściłeś go w dziale najbardziej niedopracowane gry.
Niedopracowane gry?
Hm Tutaj nachodzi mnie tylko jedno-Paradox i ich gry. W momencie wyjścia gry są zabugowane pełne głupot, ahistoryczności i często niegrywalne. Najgorszy jest brak wszelkiej do nich alternatywy, bo po patchach dodatkach i w końcu modach gry stają się dobre i grywalne. Vide Europa Universalis 3. I świetny mod Magna Mundi.
W sumie najbardziej niedopracowana gra to Heart of Iron 3. Na chwilę obecną niegrywalna. |
_________________ Nadgorliwość gorsza od faszyzmu.
Nadgorliwy urzędas zasługuje tylko na jedno:
Totalną Anihilację.
http://myanimelist.net/signature/OverLordZenon.png
http://www.youtube.com/watch?v=KsTgWCZNk-0 |
|
|
|
|
Bezimienny
Najmniejszy pomiot chaosu
Dołączył: 05 Sty 2005 Skąd: Z otchłani wieków dawno zapomnianych. Status: offline
|
Wysłany: 15-12-2009, 23:35
|
|
|
OverLord_Zenon napisał/a: | Widać Bezimienny że nie grałeś w Centuriona na wyższych poziomach trudności. Bo faktycznie na najniższym to działało bez zarzutu. | Owszem, grałem - działało to też na najwyższym. Straty były nieco wyższe, ale to tyle (i mówiąc nieco mam dokładnie to na myśli).
I owszem, był fajny - ale przyjemność gry nim wyraźnie mi spadła po odkryciu tej "sztuczki". |
_________________ We are rock stars in a freak show
loaded with steel.
We are riders, the fighters,
the renegades on wheels.
The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|