Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Szkoła |
Wersja do druku |
Bianca -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 15-10-2006, 01:33 Szkoła
|
|
|
Jakiś czas temu w tym miejscu znajdował się artykuł o programach szkolnych ogólnie, a w Polsce w szczególności – krótka wyliczanka “czego" brakuje i “co" należałoby dodać. W świetle ostatnich wydarzeń i dyskusji, postanowiłam go nieco zmienić, a raczej napisać od nowa, posługując się zupełnie innym kluczem - bo jednak to, co najbardziej dolega szkole (czy to polskiej, czy jakiejkolwiek innej) to wcale nie jest program...
Nawet minimalna znajomość historii najnowszej wystarczy, by określić, że tak naprawdę szkoła w jej obecnym kształcie jest reliktem czasów komunistycznych, kiedy to partia postanowiła, że należy dać dzieciom równe szanse na start – i zapewnić im odpowiednie wykształcenie (i indoktrynację). Znaczy, ta cała równość może nawet była czysto teoretyczna (bo jednak szkoła w jakiejś zapyziałej wiosce i ta warszawska, chcąc nie chcąc prezentowały sobą różne poziomy), ale jakaś tam bazowa wiedza była, i to nawet całkiem systematyczna. W epoce, w której człowiek posiadający w domu tuzin książek już mógł być uznawany za oczytanego (i bogatego), to faktycznie było coś, i nie da się ukryć, że to właśnie dzięki temu systemowi ze wspomnianych już wsi wyrywali się na studia do miasta ci, którzy chcieli wiedzieć więcej. Wyrywali się w zasadzie z pożytkiem do obu stron, bo do rzeczonej wsi i tak nie pasowali. I uczyli dalej. A każdy losowo wybrany chłop czy robotnik wiedział, że “pan profesor” to człowiek mądry i wykształcony, i należy sie go słuchać bo “wiele wie” (a czasem też “umie ciekawie opowiadać”). I wielu z tych chłopów czy robotników szukając dla swoich dzieci lepszej przyszłości powtarzało “ucz się dziecko ucz, to będziesz miało dobrą pracę”. Szkoła dawała coś potrzebnego – a więc miała prawo wymagać – posłuszeństwa, lub uważania na lekcjach. I klasowy chuligan musiał tłumaczyć się w domu surowemu ojcu i zapłakanej matce z tego, że swoim zachowaniem przynosi im wstyd.
Potem nadeszły przemiany ustrojowe i okazało się, że najlepsze stopnie nie gwarantują pracy, a wiedza tak naprawdę znaczy niewiele w porównaniu ze znajomościami. W szkołach zostali tylko pasjonaci nauczania oraz ci, którzy nie dostali pracy gdzie indziej. Tylko że gdzieś po drodze zaniknął sens całej instytucji – bo teraz rodzice oczekują od dziecka nie wiedzy, a stopni i papierka. No bo w końcu komu i do czego potrzebny Mickiewicz czy Słowacki? Żeby było zabawniej, w epoce powszechnej dostępności wiedzy, szkoła nie ma tak naprawdę argumentów na swoja obronę. Przeczytanie bryku z lektury (albo nawet i samej lektury) nikogo jeszcze niczego nie nauczyło (a w sporej ilości ludzi wywołuje trwała niechęć do czytania w ogóle), wykucie na pamięć “co autor miał na myśli” również. Bo o ile komuś o profilu technicznym całki i trygonometria mogą się przydać, o tyle 90% społeczeństwa zostawia je w szkolnej ławce. I w tym oto rozrachunku okazuje się, że szkoła faktycznie nie daje tak naprawdę żadnej pożytecznej wiedzy – bo ta “prestiżowa”, jak to chociaż języki obce czy obsługa komputera pozostają daleko poza jej możliwościami.
Ot, drobnostka – świat się zmienił (a technicznie rzecz biorąc można powiedzieć, że wywrócił się do góry nogami). Tylko, że nikomu nie chciało się określić miejsca szkoły w tej nowej rzeczywistości. Z racji na to, że wiedza przestała być wartościowym towarem, wielu rodziców wydaje się uznawać, że w związku z tym szkoła jest tak naprawdę przechowalnią dzieci na czas, kiedy oni (rodzice) są w pracy. A przy okazji ma im wydać jakiś “bilet do dorosłego życia” - trochę tak jak maszynka, z jednej strony wrzucasz ośmiolatka, z drugiej wychodzi maturzysta. Oczywiście, sam "bilet" powinien być odpowiednio dobry, bo przecież ich dziecko (którego w biegu pomiędzy pracą a telewizorem praktycznie nie widzą ani nie znają) na pewno musi być doskonałe (a nawet i najlepsze) we wszystkim co robi. A jeśli akurat nie jest, to zawsze znajdzie się ku temu jakieś wyjaśnienie (dysleksja, dyskalkulia, a jak nie to coś się wymyśli). Bo to przecież nie może być tak, że oni zrobili coś źle – przecież tyle pracują by ich pociecha miała w życiu lepiej.
Z drugiej strony jest Szkoła, której nikt nie przygotował do wychowywania kogokolwiek. Umiejętność wyłożenia przedmiotu nie zakłada nawet posiadania podstawowych wiadomości o tych malutkich ludziach, siedzących w klasie. Która, jeśli się nad tym zastanowić, nie ma nawet ku temu uprawnień – najgorsze co może zrobić nauczyciel, to wpisać do dzienniczka uwagę, która skwitowana zostanie pogardliwym “sobie nie umieją poradzić”. Niby jak "oni" mieliby to zrobić, jeśli nawet chodzenie do szkoły przestało być “należnym przywilejem”, a stało się “należnym obowiązkiem” - jako przykład zawsze można tu podać dowolnie wybranego zawieszonego w prawach ucznia. On naprawdę może sobie demonstracyjnie do szkoły przyjść – ponieważ jest to jego prawo, i nie mogą go nie wpuścić.
Z trzeciej strony natomiast mamy tego całego ucznia, który uczy się o świecie i o szkole od rodziców. I na samym wstępie dowiaduje się, że szkoła jest mu winna, że szkole za to płacą, że on ma prawo wymagać. Nie dowiaduje się natomiast niczego na temat swoich obowiązków – bo nikt nigdy takich obowiązków nie określił. Ze wszystkich stron słyszy, że wiedza szkolna nie jest tak naprawdę potrzebna czy cokolwiek warta – nie słysząc nic odnośnie tego, jaką wiedzę powinien uzyskać w zamian. Na dodatek jest pozostawiony samemu sobie – bo w domu są zajęci albo zmęczeni rodzice, a w szkole nie mniej zmęczeni nauczyciele, którzy chcą tylko odbębnić materiał i szybko znaleźć się we własnym domu. Nie może też tak naprawdę liczyć na żadną pomoc czy zrozumienie – bo i jedni i drudzy są zajęci, jedni i drudzy nie mają czasu, jedni i drudzy wolą zwalić problem na innych – bo “w końcu to ich obowiązek”.
A potem nagle trzaska piorun i coś się dzieje – narkotyki, “złe towarzystwo”... I wszyscy zaczynają szukać winnych – oczywiście, po tej drugiej stronie barykady. Bo jak można mieć pretensje, że nie zauważył nauczyciel – w końcu ma w klasie takich 40? I jak można mieć pretensje do rodzica – przecież tak bardzo się starał i poświęcał? A o tyle łatwiej jest popatrzeć po sobie nawzajem i obwinić drugą stronę, niż przyznać się do tego, że to co się stało jest również twoją winą. O tyle łatwiej jest krzyczeć i wygłaszać pretensje, niż mieć czas i siły na to by zauważać, rozumieć.
Żeby było zabawniej, wydaje mi się, że geneza problemu daleka jest od szkoły. Można próbować jej szukać w komunistycznej mentalności, ale i to nie koniecznie jest docelowe źródło. A, i żeby na pewno było jasne, mowa tu o problemie “to nie moja wina”. Wydaje mi się, że dzieci są jedną z tych dziedzin życia, która najbardziej cierpi na powszechnym i akceptowalnym spychaniu winy na kogoś innego. Spychaniu winy, które prowadzi do absurdów, a dość często powoduje, że obwiniana jest ofiara a nie sprawca. Bo dla mnie sytuacja, gdy ktoś zostaje skazany za próbę obrony swojego domu “bo tamten tylko chciał cos ukraść ,a ty go zabiłeś”, czy oskarżony o wieszanie w witrynie swojego sklepu zdjęć złodziei “bo może są biedni i potrzebują na jedzenie” jest kuriozalna.
Mówiąc “to jego wina”, “nic się nie stało” albo usprawiedliwiając “lewe” zwolnienia rodzice uczą dzieci, że najważniejsze jest tak naprawdę nie zrobienie czegoś dobrze, a posiadanie wystarczającego (i wystarczająco skutecznego) zapasu wymówek. Nauczyciele tymi dokładnie słowami dowodzą, że podejmując się obowiązków nie musisz być za cokolwiek odpowiedzialny. Jedni i drudzy przytakują ze zrozumieniem, kiedy dziecko “wypróbowuje” nowy arsenał opowiadając w o niedobrej nauczycielce, czy powodach kolejnego zwolnienia – bo znacznie łatwiej jest uwierzyć na słowo, niżeli sprawdzić faktyczny stan rzeczy. A potem nagle dziwią się, gdy coś idzie nie tak. Bo to wcale nie jest tak, że wszystko jest dobrze, a potem uderza piorun. A o ignorowanie oznak można znowu obwiniać tylko siebie.
Konkluzja? W zasadzie brak mi czegoś, co można by w tym miejscu powiedzieć. Wezwać do przyznawania się do błędów i niedoróbek? Do zaprzestania odkładania rzeczy ważnych na coraz to dalsze jutro i usprawiedliwiania tego przed sobą i otoczeniem? Do zwracania uważniejszej uwagi na “drobiazgi”? Do szukania win i wad w sobie a nie w innych? Może... nie wiem. |
|
|
|
|
|
Zennos
Dołączył: 04 Lis 2006 Skąd: nicosc Status: offline
|
Wysłany: 06-11-2006, 02:51
|
|
|
Ciekway art,aczkolwiek ja po ktorce przedstawie system nauczania ze strony ucznia w irlandii
Uwaga,wszystko jest oparte na faktach,tzn wyniesione z lekcji historii 1i2roku gimnazjum w tymze pieknym kraju,bleeee,jest tutaj sporo moich ironicznych komentarzy,wiec kto nie chce,niech od razu przejdzie do ostatniej czesci.
A wiec,nie zebym ublizal tem narodowi aczkolwiek na poczatku przedstawie wam fargment historii tego kraju:
Irlandia zostala zaludniona przez ludzi przybywajacych anglii,mozna to nazwac niejako kolonia ok 9tys przed narodzeniem Chrystusa(smieszne nie?)
Od tego czasu do ok 4000b.c. nie robili prakycznie nic,gdy w pewnym momencie ktoregos natchnelo i stwierdzil,ze zostanie farmerem,reszta plemienia byla zazdrosna wiec wszyscy zaczeli uprawiac ten sam zawod,wytworzyli pierwsze narzedzia(składniki:drewno+kamien...etc) kobiety stwierdzily,ze robota w polu im nie lezy,wiec nauczyly sie wyrabiac garnki,oczywiscie jak wszystkie cywilizacje pierwsi irlandczycy budowali groby,gdzie zrobienie jednego,zajmowala calemu plemieniu kilka lat,trzeba tutaj zaznaczyc,iz gruby byly jedno osobowe:]
I tak az do 2000bc gdzie jakis inteligent uzyl metalu.....u yeah jakie to musialo byc podniecajace....xD
I tak o to na wyspie miala miejsce rewolucja,mozliwosc uzywania metalu spowodowala iz ludzie zaczeli budowac drewniane "ogrodzenia" obronne i ich domy byly bardziej stabilne...co do tego ma metal???
Ok 1000-500lat przed chrystusem do irlandii przybyli Celci,ktorzy pokazali im stal (ok 300bc)
Wraz z Celtami wyspa poczela byc bardziej cywilizowana,nastapil podzial ludzi,wprowadzono chierarchie
Podzial wedlug irlandczykow:
1Wladca,jego rodzina
2.Bohaterzy
3.Druidzi
4.Farmerzy
5.Pelbs typu niewolnicy...
Podzial wedlug obcokrajowcow,ktorzy spedzili w tym kraju dluzej niz 3 miechy:
1.Arcydebil,jakas koza i jego potomstwo
2.Cioty na posyłki
3.Cwaniacy,ktorzy wkrecali dobre filmy
4.Idioci,ktorzy robia za free
5.Ludzie na pol inteligetni,ktorzy ile robia tyle dostaja od zycia,czyli nic:)
Wracajac do tematu okolo 5vieku po narodzeniu Chrystusa,pierwszi chrzescijanie zawitali do irlandii,jak szybko zawitali,tak szybko zostali wyrznieci,pozniej przybyl tam s.t. patrick,ale o nim jest zupelnie inna legenda.
I tak o to w tym kraju na 1m kwadratowy przypadalo ok 17mnichow/kaplanow/zakonnic
ciekawostka
calkowita powierzchnia irlandii to ok70 273 km²
I tak do przelomu 15/16wieku gdzie na ta wiejska wyspe najechali vikingowie.Wlasnie nim irlandczycy zawdzieczaja wielki rozwoj,tzn Wikingowie pobudowali im miasta,ktore teraz bardzo dobrze prosperuja i sa stosunkowo duze,powstaly pierwsze zamki,,zaczely sie czasy sredniowieczne,Arcydebila zastpil krol,ogolnie wszystko wygladalo jak w historycznych filmach porno...
Wikingowie wyjechali,a niewolnicy znowu zosali mnichami na pol etatu.
Pozniej juz zaczyna byc metnie,poniewaz nastapila spooooora glodowka,gdzie ludzie umierali masowo,co z tego ze mieli dostep do morza i oceanu,ze mieli nawet foki:) full lasow,zwierzyny etc,a co tam lepiej jest poglodowac,wtedy z biegiem historii minisi zostana uznani za meczennikow.....
No i kolejna rewolucja,poniewaz Anglicy postanowli najechac na "zielona wyspe",wybudowali im "dart'a" czyli ich kolejke na wchodnim wybrzezuktorej uzywaja do dzisiaj,ucywilizowali ich,jak na przecietnych wiesniakow przystalo.Ale znalazlo sie kilka typa,ktorzy chcieli niepodleglosci,no i zaczelo sie znecanie nad kotkiem przy pomocy ogorka...
Oczywiscie irladnczycy nie mieli zadnej broni,wiec zaczeli krecic interesy z kime? NIEMCAMI :] cos za cos,oni im dostarczali bron,za to irlandczycy mieli pomoc przy pierwszej i drugiej wojnie swiatowej rozgromic wielka brytanie.....raczej im nie wyszlo:P
W koncu irlndia uzyskala czesciowa niepodleglosc bo tylko jej tak zwana centralna i poludniowa czesc.Kobieta zostala prezydentem,a ci ktorzy dobrze dogadali sie z Anglikami wyemigrowali do Ameryki polnocnej i UK.I tak idac za ciosem nastepnym jakze i aktualnym prezydentem irlandii jest kolejna kobieta*,
Ostatni part,najwazniejszy!!!!!!
zeby bylo smieszniej Ministrem edukacji zostala rowniez kobieta,przez co system edukacji jest taki jaki jest w pierwszej klasie gim uczylem sie o :
Rzymie,i historii irlandii do czasu renesansu,
ulamkach,procentach teraz na 3 roku bede mial trygonometrie
Jak wyrysowac przy uzycia cyrkla trojkat rownoczony - na specjalnym przedmiocie o naziwe Technical Graphics
Jak dzialaja kantory,jakie kraje sa w UE,i ktore z nich uzywaja euro na kirunku o nazwie BIZNES
i tak dalej moglbym wymieniac
Ogolnie po spedzeniu 6lat w podstawowce (nie uczac sie!!!!)w polsce mam wiedza wystarczajaca mi na konczenie tutaj gimnazjum,czyz to nie zenujace?
Ogolnie o irlandzkim systemie edukacji:
- Panuje tutaj system otwarty majac 8lat mozesz isc na studia,wystarczy,zeby tylko zadac testy,tak samo jak 40latek moze byc w podstawowce(nie myslec o pedofili):P
- Wszysycy uczniowie sa zobowiazani noic mundurek,przez caly rok ten sam,co z tego ze w zime mozna w nim zamarznac na kostki do drinkow (jesli chodzi o geografie - warunki pogodowe rowniez moge sie wypowiedziec:P)
- Wszystkie szkoly sa praktycznie w tych samych godzinach(ponizej collage'u)
Czyli od poniedzialku do piatku od 8;45 do 3;30 z wyjatkiem srody gdzie sa od 8;45 do 1;05
- Wszystkie szkoly sa zamkniete podczas lekcji
- Czas trwania kazdej lekcji jest zupelnie inny
- Podczas dnia sa az 2 przerwy po pierwszych 3 lekcjach 15min i po kolejnych trzech "lunch time",ktory trwa 35min,kiedy mozna wyjsc poza teren szkoly,oczywiscie osoby ponizej 16 roku zycia nie maja takiego prawa.
- Uczen nie ma zadnych praw przyklad:
-Moga nas przeszukac,kiedy chca,moga nam zrobic testy na dragi
-jesli znajda telefon,zabieraja go do konca roku:]
-Jesli przynosi sie do szkoly jakakolwiek substancje zalozmy appap,to trzeba ja najpierw pokazac w sekretariacie.
-Mozna jesc tylko i wylacznie w wyznaczonych miejscach,jesli ktos sie nie dostosuje,to laci kare pieniezna w postaci 5 euro
-Za spozywanie gumy do zucia w szkole jest kara tylko 10euro
-Za bujanie sie na krzeslach 2euro
Jedno z moich ulubionych
-Jesli chcesz wyjsc do lazienki,ktore oczywqiscie sa zamkniete na klucz,trzeba najpierw wyblagac nauczyciela,o wpis w dzienniku(posiada go kazdy uczen) po czym musi dojsc do sekretariatu,gdzie podpisuja podpis:} i otrzymujemy klucze do wolnosci,tzn toalety,oczywiscie drzwi trzeba zamknac,i oddac klucz,jestesmy zanotowani,kiedy korzystalismy z kibelka
-Jesli w szkole nie ma danego ucznia,natychmiastowo jest wysylany sms do jego rodzica/opiekuna
-W wyzej wspomnianym dzienniku trzeba zapisywac prace domowe,po czym pod koniec kazdego tygodnia dac do podpisu rodzicowi,i pokazac go w poniedzialek w szkole,jesli nie ma podpisu rodzica,do dostajemy "detention"(o tym nizej)
-Detention jest to kara,za wszystkie mozliwe rzeczy,gdy tylko uczen podpadnie komus ze staffu,oznacza to,ze uczen musi zostac po szkole dodatkowe 30min,ewentualnie jest tez
Principal detention gdzie zostajemy w srode do godziny 3;30
- Oczywiscie nie liczy sie ile wiesz,wazne jaki masz papierek
To sa takie wazniejsze z zasad,reszty nie chce mi wypisywac reszty typu,"nozona bielizna powinna byc ,w ktorej z barw szkoly" etc
Moj brat chodzil tutaj do 2klasy sp,gdzie spedzali caly dzien o 1h krotszy niz moj,na rysowaniu,ogladaniu telewizji,bawieniu sie itd,i w miedzyczasie mieli 1,5h czytania ksiazki,oczywiscie przez wychowawce.
Poza tym pewna ciekawostka: szkoly sa tutaj budowane tak jak mozna o tym przeczytac w zenu portierze czyli skladaja sie z 4 domow gdzie sa przydzielani poszczegolni studenci/uczniowie
I tak po skonczeniu ok 6(niektorzy8-9) lat podstawowki,poniewaz w tym kraju nie ma zorganizowanych przedszkol,3 lat gimnazjum,kolejnych 3 lat liecum,mozemy isc do "Koledżu":P gdzie nie nauczymy sie niczego nowego,ewentualnie mozna isc do roboty,jak kto woli.
*Nie zebym byl szowinista,ale nie jestem zwolennikiem pani prezydent,przyklad dlaczego? irlandia nie ma np armi,wojsko jest nie obowiazkowe,a to co maja jest tylko na pokaz czyli ok 200typu w wojsku na 4 miliony typa w kraju(ach to uczucie bezpieczenstwa.....),osobiscie wole renate i jej nagrania:P
Irlandia to chyba jedyny kraj w europie,ktorego wiekszosc obywateli mieszka w innym kraju,tzn w irlandi jest ok 4mln, w stanach jest ponad 6,ciekawe:]
Koncowa mysl jest taka:
BOZE DZIEKUJE CI ZA MOJE POLSKIE WYKSZTALCENIE!!!!!!!
Nauka dla innych:
Ludzie nie narzekajcie na polski system edukacji,i uczcie sie,poniewaz naprawde warto!!! |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|