Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Dwanaście Królestw |
Wersja do druku |
Lena100
Pani Cogito
Dołączyła: 15 Gru 2006 Skąd: Ze wsi, z dżungli, z lasu Status: offline
Grupy: Lisia Federacja
|
Wysłany: 01-06-2010, 20:36
|
|
|
Melmothia napisał/a: | Co do tłumaczenia TokyoPop. Jakoś średnio mi się podoba, wydaje mi się, że mają zbyt ubogie słownictwo. |
Dlatego napisałam o śliczności wydania... Bo tych słodkich obramówek, gwiazdek i bardzo wygodnej do czytania czcionki nie można im odmówić. Co do czwartego tomu... Editorzy spaprali sprawę tak, że aż boli. W paru miejscach mylą sobie imiona, takie tam cacka, przynajmniej jakość tłumaczenia nie spada. No i ponad 600 stron Twelve Kingdoms sprawiło, że przez trzy dni chodziłam całkiem nieprzytomna.
Melmothia napisał/a: | Ale tez kupuję, tylko nie ma już trzeciej powieści ;_; Kiedyś była, więc zamówiłam, ale nie mogli zrealizować zamówienia, a teraz już nie ma ;_; |
Mówisz o empkiu? Tak, wiem, też się przejechałam, proponuję podbić do amazona.
Melmothia napisał/a: | ale spotykamy króla Han i Hanrin! |
Errrr... napiszesz mi proszę jak wyglądają? Bo widziałam takie fanarty z TK na których nie rozpoznawałam wszystkich postaci.
I jaka szkoda, że nie rozwiązują tego w 6 tomie! Jednak Fuyumi Ono w wywiadzie obiecała, że sagę będzie dzielnie kontynuować i póki co rzuca ogryzki po magazynach (całkiem niedawno wyszły jakieś opowiadania, rok 2008/09). Nawet jeżeli w szóstce jest wyjawione tylko jak Taiki został zmuszony wrócić to i tak będę zadowolona, bo to kawałek dobrej historii i odsłonięty chociaż rąbek tajemnicy.
W międzyczasie przeczytałam fanowskie tłumaczenie Demon Child, czyli powieści Ono-sensei z czasów przed powstaniem sagi TK, ale mimo to dość mocno z nią powiązaną. Bo opowiada o nauczycielu i jego uczniu - Kaname Takasato, dziwnym chłopcu, który w dzieciństwie zaginął na ponad rok, utracił pamięć, a w okół niego dzieją się rzeczy... co najmniej nieprzyjemne. Tłumaczenie niestety ubogie w słownictwo (jednak na pierwszy rzut mojego niedokształconego oka poprawne), ale cała książka wydaje się być w tej kwestii oszczędna, celuje raczej w thriller psychologiczny i horror niż fantasy. Świetnie buduje napięcie i ukazuje skrajne zachowania ludzi, a Taiki jest tak radośnie emo, że mimo, że to nie moje klimaty to mnie to wzruszyło. Polecam, owe tłumaczenie łatwo wygooglować, ktoś włożył w to sporo pracy, miło się czyta, a wątpię żeby kiedykolwiek oficjalnie zostało wydane w wersji angielskiej. |
_________________ ようやく君は気がついたのさ。。。
|
|
|
|
|
Melmothia
Sexy Chain Smoker
Dołączyła: 09 Lut 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 01-06-2010, 22:14
|
|
|
Lena100 napisał/a: | Errrr... napiszesz mi proszę jak wyglądają? Bo widziałam takie fanarty z TK na których nie rozpoznawałam wszystkich postaci. |
Poszło w priwie wraz z artami.
Lena100 napisał/a: | Mówisz o empkiu? Tak, wiem, też się przejechałam, proponuję podbić do amazona. |
Ugh... może kiedyś.
Lena100 napisał/a: | Demon Child |
Jakiś czas temu czytałam fragmenty (dokładniej to te momenty, w których do naszego świata przenikały jakieś informacje o świecie Dwunastu Królestw, kiedy Taiki przypominał sobie jakieś wyrazy, a nauczyciel się zaczynał domyślać). I sam koniec. Resztę przeklikałam w trybie przyspieszonym. Jakoś nie chciało mi się, kiedy na to natrafiłam, czytać całości, ale na pewno kiedyś to nadrobię. |
_________________ "Słowo ludzkie jest jak pęknięty kocioł, na którym
Wygrywamy melodie godne tańczącego niedźwiedzia,
Podczas gdy chcielibyśmy wzruszyć gwiazdy"
G.F.
|
|
|
|
|
Oczko
Creature of the Blue
Dołączyła: 13 Maj 2011 Skąd: Planeta Pedagogia. Stacja:Warszawa Status: offline
|
Wysłany: 23-01-2012, 20:44
|
|
|
U mnie animowane Juuni Kokki miało od razu gigantyczny kredyt zaufania z racji: 1) sławy rasowego fantasy 2) obecności Takehito Koyasu w obsadzie ;P 3) samego podobieństwa świata przedstawionego do „Saiunkoku Monogatari”, czyli serii, która z wielkim hukiem zapoczątkowała moje japonofilskie skrzywienie. Analogie do tego ostatniego tytułu są oczywiście bardzo powierzchowne. Próżno w JK szukać niepowtarzalnego saiunkokowego humoru, brak hurtowych ilości bizoniny (ta, która jest, pozostaje skandalicznie niewykorzystana – vide: Shoryu), no i nie uświadczy człowiek nawet śladowych ilości romansu.
Co zatem w YK jest, chciałoby się zapytać. Ano jest – w czym absolutnie zgadzam się z przedmówcami – naprawdę niebagatelna przyjemność powolnego zanurzania się w niezwykle bogate i smakowicie egzotyczne obce uniwersum. Metafora zanurzania jest tu o tyle trafna, że – przynajmniej w moim odczuciu – im dalej w serię, tym lepiej. Początek wydał mi się nadmiernie rozwleczony. Po pierwsze strasznie irytowała mnie postać Sugimoto.
JJ napisał/a: | Sugimoto niestety ostatecznie się skompromitowała. Nie dość, że wciąż żyje iluzją, w którą już dawno powinna przestać wierzyć, to jeszcze wykazuje brak elementarnej umiejętności kojarzenia faktów. To zrozumiałe, że pewnych rzeczy nie chce dostrzec, ale na litość - ile można? |
Absolutnie się zgadzam, że jej uporczywe zaślepienie zupełnie przestało być w pewnym momencie przekonujące. Po drugie przeholowano nieco z ilością schizofrenicznych dialogów Youko z małpim demonem (choć sam koncept był przedni). Spośród dramatis personae bardzo za to cenię Shoukei. Oprócz wewnętrznej przemiany Youko, metamorfoza byłej księżniczki wydaje mi się jedną z lepiej przeprowadzonych wolt charakterologicznych. Pięknie wygrano tutaj motyw symbolicznej piosenki o lalce. Detal z gatunku tych, które wielce sobie cenię. Shoukei ma też na koncie najbardziej – jak dla mnie - szokujący moment serii, a mianowicie
- Spoiler: pokaż / ukryj
- przymiarkę do egzekucji za pomocą wołów i szmaty wepchniętej w usta.
Po prostu ścierpłam na tej scenie.
JJ napisał/a: | Rakushun jest świetny. Naprawdę bałem się, że zniknie po tym, jak nie pojawiał się przez dwa odcinki z rzędu, ale na szczęście wrócił. I owszem, uroczy jest :D Jego zawstydzenie, kiedy Youko bez wahania proponuje wspólną kąpiel i jej, kiedy odkrywa ludzką formę Rakushuna - kfik. |
Entuzjastycznie przyłączam się do kfikania ;) Regularnie kwikałam też śledząc relację Keikiego z Taikim. Zderzenie rezerwy pierwszego z naturalną przylepnością drugiego (czarny kirin to według mnie uosobienie słodyczy – takiej pozytywnej, wysokogatunkowej!) oraz skutki owego zderzenia dla emocjonalnego rozwoju Taiho Kei… bezcenne!!!
Czy mi się zdaje, czy nikt nie wspomniał w dyskusji postaci Kouyi? Mnie wydaje się on jednym najbardziej przekonujących bohaterów serii. Zdecydowanie też, poza Taikim, najbardziej mnie poruszył. Jest mhoczny, ale taki sensownie mhoczny (na marginesie – jak się w końcu tłumaczy imię nadane mu przez Rokutę? Na Wiki tłumaczą je jako „midnight”, ja w polskiej wersji napisów miałam „Zmierzch”, choć chyba lepsze byłoby proste „Mrok”…). Nawet więcej, Kouya jest tragiczny - w starym, dobrym antycznym sensie – jednocześnie kat i ofiara, krzywdzący i skrzywdzony (tak, tak, jestem beznadziejnie egzaltowana i nic się na to nie poradzi ;). Od początku mnie zaintrygował. Coś po prostu mocno nie grało w jego zimno-psychopatycznym image’u. Liczyłam na zupełnie inny obrót sprawy po
- Spoiler: pokaż / ukryj
- przejmującej scenie przygarnięcia chłopca przez Atsuyu. Zgrzytałam więc przed ekranem zębami na banalność, schematyczność (czy w fabule musi być zawsze jakiś niereformowalnie patologiczny, pozbawiony uczuć sadysta?), na niekonsekwencję, bezsensowność itd. Rzecz nabrała oczywiście przejrzystości, gdy wyszła na jaw cała prawda o narcystycznych skłonnościach buntowniczego zarządcy Gen. Serce mi mało nie pękło, jak się upewniłam, że okrucieństwo Kouyi (które od początku było dla mnie mało wiarygodne) stanowi formę ślepej lojalności i miłości wobec niegodziwego opiekuna. Że chłopiec, instynktownie dążąc do uszczęśliwienia Atsuyu, bezbłędnie odczytał niewypowiedziane ciemne życzenia swego pana, a następnie dobrowolnie wziął na siebie rolę jego „cienia” (w tym kontekście Enki nie mógł nadać mu stosowniejszego imienia). Związany wdzięcznością, stał się chodzącą na dwóch nogach eksternalizacją mrocznej strony „kryształowego” zbawcy prowincji Gen. Żeby Atsuyu nie musiał sobie brudzić kryształowych, zbawczych rączek i mógł realizować w spokoju swoje chore sny o potędze… grrr… Tu muszę dodać w kwestii tego paskudnego typka, że jako czarny charakter nawet się udał. Jak na standardowego zwyrodnialca megalomana (ale czy był nim od początku? oto jest pytanie!) jest nawet całkiem niestandardowy! Głównie dzięki Kouyi, który zresztą też nie popada w schemat uciśnionej niewinności. Gdzieś tam do końca podszywa jego naturę gorycz, nieuleczalny smutek oraz dzikość dziecka wychowanego przez potwory (i nie mam tu na myśli wyłącznie Dużego).
No i znowu się rozegzaltowałam… taak… znaczy się dobra seria była! Aha, i jak się pięknie w tym ostatnim rozdziale pokazuje Shouryu… Władca pełną gębą. Tu muszę przyznać, że miłościwie panujący królestwu Saiunkoku słodziak Ryuuki mógłby spokojnie pobierać u króla En korepetycje z cesarskości. |
|
|
|
|
|
lichotka
Dołączyła: 21 Lut 2015 Status: offline
|
Wysłany: 22-02-2015, 13:06
|
|
|
Juuni Kokki bardzo mi się podobało, choć w ciągu pierwszych trzech odcinków gotowa byłam zaprzestać oglądania choćby tylko przez postać Youko. Wydaje mi się jednak, że dużo lepiej byłoby przeczytać pierwowzór - w anime akcja wydawała mi się cokolwiek rozwlekła, nie ma możliwości ukazania pełnego bogactwa przeżyć wewnętrznych.
Moimi ulubieńcami stał się duet król En i Enki, nawet nie tyle ze względu na każdego z osobna, co na łączącą ich więź. Rakushuna po prostu nie można nie polubić. Ach, no i śmiertelnie poważny Keiki, kompletnie niezorientowany w tym, jak działają ludzie.
Ale chyba największym atutem jest świat przedstawiony, drobiazgowo przemyślany i budowany konsekwentnie na solidnych podstawach. Oraz przemiana Youko - bez fajerwerków, bez nagłego oświecenia, ale poprzez uczenie się na własnych błędach, obserwowanie nowego dla niej świata. |
_________________ RECENZJE ANIME
http://suzuri.blog4u.pl/
|
|
|
|
|
Nanami
Hodor.
Dołączyła: 18 Mar 2006 Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne House of Joy
|
Wysłany: 22-02-2015, 18:34
|
|
|
W pierwowzorze z tego co pamiętam, bo czytałam już lata temu, Youko trafia do świata 12-tu królestw całkiem sama - nie ma ani Asano ani Sugimoto. Wydaje mi się, że zostali dodani do anime specjalnie, bo twórcy zdawali sobie sprawę, że nie dadzą rady odwzorować wszystkich emocji wewnętrznych Youko. No i cała tułaczka trwała znacznie dłużej w książce, miesiącami, czego jednak w anime nie dało się odwzorować.
No i tyle lat minęło, a to nadal jedna z moich najukochańszych serii. Ach żeby chociaż nowelki dalej powstawały... |
_________________
|
|
|
|
|
lichotka
Dołączyła: 21 Lut 2015 Status: offline
|
Wysłany: 22-02-2015, 18:41
|
|
|
Sugimoto na dłuższą metę zaczęła mnie irytować - zrobiła się trochę nudna w tym wiecznym "to ja powinnam być wybrańczynią!". Asano był całkiem w porządku, ale potem miałam wrażenie, jakby twórcy nie do końca wiedzieli, jak pociągnąć jego wątek.
A skąd brałaś nowelki? Da się je gdzieś nabyć droga kupna? |
_________________ RECENZJE ANIME
http://suzuri.blog4u.pl/
|
|
|
|
|
Nanami
Hodor.
Dołączyła: 18 Mar 2006 Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne House of Joy
|
Wysłany: 22-02-2015, 20:53
|
|
|
Tokyopop wydało cztery pierwsze tomy, to amerykańskie wydawnictwo, więc w języku angielskim. Niestety z tego co słyszałam, to upadło i dodruków nie ma, więc krążą jeszcze książki po rynku wtórnym, ale są drogie...
Na dobrą sprawę faktycznie Youko na początku niesamowicie irytuje... A potem dopiero powoli się zmienia. Człowiek może sobie wmawiać, że to w sumie naturalna reakcja, że to tak ma być, ale i tak irytuje. A potem jest coraz ciekawiej i coraz lepiej i nim się człowiek obejrzy, a tu już Youko staje się jedna z ulubionych postaci. Sugimoto nigdy nie lubiłam, irytowała mnie. Asano był mi obojętny, aczkolwiek zakończenie jego wątku trochę mnie przybił, ale przez pryzmat głównej bohaterki.
Kurczę, ile bym dała za kontynuację Juuni Kokki... a tu nie ma. Bywa.
Co mnie uderzyło w nowelce jeszcze, zwłaszcza w kontekście podobnych nowelek czy mang osadzonych w królestwach fantasy - odległości i czas! W nowelce Youko wędruje, wędruje, mijają tygodnie, miesiące. Królestwa są naprawdę ogromne. To zdecydowanie nadaje głębi, bo jednak jak mamy mangę, gdzie w kilka dni można przejść z jednego końca na drugi królestwa... to ten teges mało wiarygodnie wypada. |
_________________
|
|
|
|
|
lichotka
Dołączyła: 21 Lut 2015 Status: offline
|
Wysłany: 22-02-2015, 21:47
|
|
|
No nic, może jakieś ebooki... Tylko że czytnika nie mam, a jednak tradycjonalistka jestem, lubię papierowe książki.
Trzeba przyznać, że przemiana Youko jest wiarygodna. To nie tak, że wraz z tytułem królowej otrzymuje wszechstronną wiedzę - nadal się myli, próbuje połapać się w nieznanym jej świecie polityki, uczy się o najprostszych rzeczach, o których każde dziecko w królestwie wie.
Może i tak, ale anime rządzi się nieco innymi prawami. W książce umiejętny pisarz może zajmująco opowiedzieć o podróży, pokazać przemyślenia, jak zmienia się sposób postrzegania świata. W anime ten proces nie jest aż tak widoczny, a ileż można pokazywać nastrojowe tła. Cóż, każde medium ma swoje uroki i swoje wady. |
_________________ RECENZJE ANIME
http://suzuri.blog4u.pl/
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|