Serika
Dołączyła: 22 Sie 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 02-09-2007, 23:19 Zemsta jest słodka
|
|
|
Proszę nie zwracać na ten tekscik uwagi, to tylko próba obrazowego przedstawienia, co zrobię osobnikowi, który wisi mi questowego posta od... no, od dawna. Enjoy. I proszę nie wywalać przez czas jakiś.
Leniwa Bestia ostrożnie otworzyła jedno oko. Tylko jedno małe łypnięcie i znów zapadnie w drzemkę - obiecał sobie smok. A jak się porządnie prześpi, może myśli zaczną się w końcu układać w jakąś spójną całość, bo póki co po głowie w szaleńczym tańcu krążyły fragmenty wspomnień, w których chyba coś zabiło kogoś. Albo ktoś coś. Był dziwnie przekonany, że miało to coś wspólnego z nim, chociaż za żadne skarby nie był w stanie rozpracować, w jaki sposób. Ot, jedna z licznych zagadek bytu.
"Tylko jedno małe łypnięcie" przeciągnęło się jednak w całkiem solidne przeczesanie wzrokiem otoczenia. Dochowało się nawet potomka w postaci "tylko jednego małego łypnięcia" prawym okiem. Oraz całego stada wnucząt obuocznych.
Znajdował się na środku niezwykle malowniczego jeziora. Pod powierzchnią krystalicznie czystej wody spokojnie falowały długie pęki koszmarnie przerośniętych glonów, wśród których igrały ławice nieco zbyt dużych jak na smoczy gust rybek. Metasekwoje (a przynajmniej drzewska, które z pewnością było ich bliskimi krewnymi) szumiały nastrojowo, a intensywna zieleń koiła zszargane nerwy smoka... Właściwie to intensywnie próbowała koić zszargane nerwy i właśnie przegrywała z nimi nierówną bitwę. Ponieważ Leniwej Bestii bardzo zdecydowanie coś nie grało. Na przykład fakt, że w pamięci smoka jakoś zapodział się istotny zapis na temat pakowania się na środek ogromnego jeziora na tratwie zrobionej, tak na oko, z liścia jakiejś rośliny-mutanta. Oraz to, że chyba w najbliższej przyszości powinien przeskalować sobie chyba pojęcie świata, bo ni stąd, ni zowąd zrobił się jakiś taki... duży?
- Oh noes... - jęknęła ze zgrozą Leniwa Bestia, ale z gardła wydobyło się tylko stłumione "rebet!".
...to chyba oznaczało, że ma solidnie przerąbane. I gorzej już być nie może.
Czy aby na pewno nie może? To się nazywa wyzwanie! ^^
Godzinę później...
- Może po prostu ci się nie podobam, pani mego serca? Błagam cię całą swoją duszą, nie umykaj przede mną i pozwól złożyć na swoich ustach pocałunek miłości, abyśmy mogli na zawsze spleść wstęgi naszych losów...
- Re-re-rebet... - -" (w węzeł gordyjski, cholerny yaoisto!?)
Miał już po dziurki w nosie (czy też w czymś, w czym miał dziurki). Miał dosyć uciekania przed trzecim z kolei homo-księciem na białym rumaku, który koniecznie chciał go pocałować. Wyroili się tu, czy jak?! Kręciło mu się w głowie od ich górnolotnych przemów najeżonych błedami stylistycznymi, gramatycznymi oraz słownictwem, którego z całą pewnością nie rozumieli. A przede wszystkim kategorycznie domagał się swojego własnego, puchatego cielska zamiast tego wytrzeszcza z zielonym śluzem na skórze i błonami między palcami!
- Pójdźże w me ramiona, o ukochana! Niechaj okrutny czar spłynie z twych nadobnych lic i ukaże mi cię taką, jaką stworzyli cię bogowie...!
Ręce frajera z diademem na włosach koloru dojrzałego zboża zacisnęły się na jego... (nie, nie jego, nie jego!) ciele. Oczy barwy nieba przed burzą wpatrywały się w niego z niekłamanym zachwytem, a usta (jak maliny... albo nie, może jednak oszczędzę nieszczęsnym czytenikom dalszych kiepskich epitetów) szeptały litanię czułych słowek, od których zrobiło mu się niedobrze. Co gorsza, usta te (jak maliny, a niech będzie!) były coraz bliżej... I bliżej.
Leniwej Bestii pociemniało przed oczami.
Ostrzegam, że to może mieć ciąg dalszy, smoku XD |
_________________
|
|