Enevi
苹果
Dołączyła: 20 Lut 2006 Skąd: 波伦 Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 15-10-2008, 21:57
|
|
|
Taaak, Evil w końcu obejrzał Mahou Tsukai ni Taisetsuna Koto ~Natsu no Sora~:
Co mnie zachęciło:
-śliczny art na wszelakich stronach informacyjnych,
-spokojnie zapowiadająca się proza życia z odrobiną magii
Czego chcieć więcej w leniwe letnie dni?
Ano właśnie, jednak chciałoby się dostać więcej. Dla porównania obejrzałam sobie wcześniej serię oryginalną Mahou Tsukai i nie powiem, żeby była mistrzowska, ale bardzo, bardzo przyjemnie się ją oglądało. Spokojna, cicha i wyważona. Natomiast to co dostałam w te wakacje... No cóż. Może zacznę od zalety... Jednej, jedynej i niestety w porównaniu do całości niewielką... A szkoda. Mianowicie muzyka. Wręcz cudowna, stylizowana na motywy irlandzkie, bardzo delikatnie i subtelnie tworzyła tło do wydarzeń. Podobnie piosenki towarzyszące serii: zarówno openinig jak i ending. Bardzo przyjemnie się ich słucha, są same w sobie niezwykle melancholijne i pasują tekstem do fabuły... Fabuły, która już od przyjazdu Sory do Tokio rozjeżdża jakby ktoś założył jej rolki i kazał po raz pierwszy jeździć bez żadnych ochraniaczy. W porównaniu z serią oryginalną jest ona po prostu słaba, nudna i zupełnie nie trzyma się przysłowiowej kupy. Zwłaszcza w sprawie korzystania z magii. Teoretycznie mamy do czynienia z tą samą rzeczywistością, a nie obowiązują w niej podstawowe zasady tak jasno zaznaczone w oryginale. To pierwszy minus, drugi to brak świeżego i zwyczajnie fajnego pomysłu na zlecenia. Tak, wiem, że ratowanie delfinów to szlachetne zajęcie, ale jak zobaczyłam w jaki sposób obchodzą się z nimi młodzi adepci Szkoły Magicznej, zrobiło mi się słabo i szczerze życzyłam tym biednym zwierzętom szybkiej i bezbolesnej śmierci. Apropos śmierci, dramatów i tym podobnych przypadków. Seria przez czas ma leniwy i wręcz duszny klimat tokijskiego lata, a jest tak duszno, tak, że nie da się wytrzymać, więc gdyby tak pozostało tylko gdyby wstawić tam jeszcze coś ciekawszego to byłam chociaż trochę bardziej zadowolona. Ale NIE. Tuż pod koniec, twórcy niczym Filip z konopi wyskoczyli z wątkiem
- Spoiler: pokaż / ukryj
- tajemniczej choroby Sory, która niestety wie, że w tym roku umrze. To był cios poniżej pasa, gdyż główna bohaterka jest stworzeniem bardzo pogodnym i sympatycznym, choć trochę może nazbyt sztampowym, ale w sumie można ją polubić. A tu na głowę zwalono jej kubeł z zimną wodą i kazano umierać pod sam koniec serii. Nie, żeby bohaterka nie wiedziała, właśnie wiedziała. I może bywają takie przypadki, ale jak dla mnie to mimo wszystko za mało było w tym walki, przemyśleń i mimo wszystko dramatyzmu. Tak wiem, BAM i zaskakujemy widza nagłym zwrotem akcji, na pewno nie podniosą się tak łatwo z podłogi! Niestety i owszem, ale było to raczej zniesmaczenie, gdyż mimo wszystko sposób pokazania tego wszystkiego był wymuszony i strasznie sztuczny. Nie było przesadnego dramatyzmu i morza łez ( no trochę ich było, ale tak w sam raz). Nie potrafię dokładnie powiedzieć co mi się w tym nie podobało, na pewno nie byłam zachwycona. Tak wiem niespodzianka, szok i w ogóle, ale myślę, że osoba, która ma lat siedemnaście (bodajże) tak łatwo nie pogodziłaby się ze śmiercią, nie wiem tak mi się wydaje, bo jak dla mnie Sora była nazbyt pogodna, ale może się nie znam...
W każdym bądź razie zabieg owy mnie wyjątkowo zniechęcił do serii i dodatkowo wplątano w to jeszcze drugi wątek
- Spoiler: pokaż / ukryj
- romantyczny.
Tak więc już w ogóle było dość niefajnie. Bohaterowie? O Sorze napisałam w spoilerze, bo to był jedyny zarzut względem jej osoby. A reszta? Nie wiem, jacyś tacy... Papierowi, płascy i przewidywalni. Mimo braku przerysowania szczególnie ciekawych osobowości się tam nie dopatrzyłam. A teraz zarzut największy i najbardziej oczywisty. GRAFIKA. Przepraszam bardzo co to było?? Tak paskudnych projektów postaci (zwłaszcza co poniektórych, pomijając kilka w miarę przyzwoitych ujęć Sory) dawno nie widziałam. Oszczędność razi i to bardzo. Podobnie zastosowanie zdjęć, nawet dobrze niewpasowanych w tło... To wyglądało tak sztucznie i po prostu źle, źle. ŹLE! Animacja również była koszmarna i te wykrzywione twarze.... Brrrr... Nie musiało to być zaraz drugie Kure-nai, ale litości! Proszę...
Acha, zapomniałabym. Jeszcze jeden plus: dziewczyna z gitarą i jej piosenki, które w rzeczywistości śpiewała micc z endingu, przecudne i niezwykle nastrojowe. A reszta? Równie dobrze mogłam zamilczeć na wieki i nie komentować, ale nie mogłam się powstrzymać... Jaka ocena? Po seansie było mocno naciągane 5/10, a po tym poście i dodatkowych przemyśleniach... nie wiem... Może 3-4/10, ale zdecydowanie nie wyżej... A szkoda, bo mogła być z tego tak sympatyczna i równie udana seria co oryginał... Ale przepadło i nie wróciło... |
_________________
吾輩は王獣である。名前はまだ無い。
_________________
|
|