FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
  Życiowa Droga - czy naprawdę mamy wybór?
Wersja do druku
Vodh Płeć:Mężczyzna
Mistrz Sztuk Tajemnych.


Dołączył: 27 Sie 2006
Skąd: Edinburgh.
Status: offline

Grupy:
Alijenoty
Fanklub Lacus Clyne
PostWysłany: 06-10-2009, 20:45   

Zegarmistrz napisał/a:
Dobra, może nie tyle stabilne, co wychodzące na plus. Facet, który ma 20 tysięcy pensji, mieszkanie kosztujące go 9 tysięcy miesięcznie i drugie 9 tysięcy raty kredytu, do tego samochód i dzieci na utrzymaniu dla mnie bogaty nie jest.


Nie sposób się nie zgodzić :) Natomiast facet, który ma 25 tysięcy pensji, apartament już spłacił albo dostał w spadku i ma na własny użytek dwa samochody (a także jeden dla żony, córka jedynaczka w prywatnej podstawówce, żona realizuje się zawodowo jako dekorator wnętrz - wolny strzelec, powiedzmy dodatkowe 5 tysięcy i małżonka ze spełnioną potrzebą samorealizacji ;) ) jest według mnie bogaty, choć nie pasuje nijak do definicji inwestora spijającego śmietankę ze sprawnie rozlokowanego kapitału :)

(Disclaimer: Jako że temat bogactwa jest dość bezpośrednio powiązany z tym, jaką drogę życiową wytycza nam społeczeństwo wydaje mi się, że nie jest to jakiś wielki offtop i mam nadzieję że nikomu nie przeszkadza, a niektórych na pewno ciekawi :) )

_________________
...
Przejdź na dół Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 06-10-2009, 21:04   

Cytat:
Czy nie zastanawialiście się nigdy czy wasze życie jest z góry zaplanowane przez kogoś z góry?


Rozważam (co prawda nieczęsto) taką możliwość, acz trzeba przyznać, że jest bardzo niesympatyczna. Nikt wszakże nie powiedział, że świat jest sympatyczny, a już na pewno jego kształt nie zależy od tego co nam się podoba, a co nie.

Meliana napisał/a:
Poza tym jednak ich życie jest puste, bo ciągły pęd konsumpcyjny zabił w nich np. ciekawość świata, hobby i pasje, którym zawsze chcieli się poświęcić, czy chociażby poluzował więzi rodzinne, które są podstawą harmonijnej egzystencji każdego z nas.


Masz przerażającą wizję świata. A ja chyba wielkie szczęście, gdyż niemal wszyscy ludzie jakich znam są wyjątkami od tej reguły.

Meliana napisał/a:
Myślę, że nasi przodkowie - choć nie mieli tyle swobód co my teraz - to mimo wszystko byli szczęśliwsi. Trzymali się dzięki kolektywowi, więziom społecznym, albo dlatego że mieli w życiu jakiś cel (walka o wolność Ojczyzny, o godność własną, o prawo do własnych przekonań).

Konkludując: proste i znane drogi gwarantują nam bezpieczeństwo, ale obranie innych tras, odkrywanie nowych ścieżek to zawsze przygoda. Wielu z nas brakuje tej odwagi życia według własnych marzeń i pozytywnych emocji na codzień.


Z jakiegoś powodu widzę inną konkluzję: więzi i zasady społeczne, jak również ustalane przez nie drogi życiowe, do czegoś się przydają. Po ich zniesieniu zostaje próżnia, którą w większości wypadków wypełnia konsumpcjonizm. Po prostu dlatego, że w przypadku większości ludzi ani ich cechy indywidualne (inteligencja, charakter, temperament, mentalność, cechy fizyczne itd.), ani wpływające na nich bodźce zewnętrzne (podłoże kulturowe, znajomi, media itd.) nie predestynują ich do tego o czym mówisz.

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Mitsurugi Płeć:Mężczyzna
Wieczny Marzyciel


Dołączył: 22 Sty 2009
Skąd: Wrocław
Status: offline
PostWysłany: 06-10-2009, 21:20   

Ach, te off-topy, może zróbmy temat "Czym jest bogactwo- jak je zdefiniować". Ale może moderacja nie zauważy :P :P :P: P (impossible!)

Skoro już off-top. Bogaty człowiek ma wystarczająco dużo środków materialnych by nie musieć pracować, pełnić fukncji czy działań w celach zarobkowych. Ale nie zgodzę się, że człowiek, który ma miliony, nie jest bogaty, bo nie inwestuje. Jeżeli miałbyś kilkadziesiąt milionów- załóżmy 20 mln złotych. Dajmy na to, że miałeś szczęście i owy majątek zdołałeś zdobyć w wieku lat 20. Jesteś rozsądny i wydajesz miesięcznie, bo ja wiem, 6000-7000 zł. W skali rocznej daje nam to 72000 zł w skali rocznej. Dajmy na to, masz szczęście i żyjesz 70 lat. Daje nam to do końca życia wydatek 5040000 zł. Czyli mógłbyś jeszcze więcej wydawać a i tak wciąż byłbyś bogaty. No, chyba, że miałby pieniądze w banku. Np. załóżmy, że masz 1 mln złotych (znajomy mojego przyjaciela odziedziczył tyle po dziadku). Jeżeli założymy, że bank ma oprocentowanie roczne rzędu 6%, to w skali miesięcznej (można wyliczyć w kwartalnej) jest to 5000 zł na miesiąc. Może jak mam jakieś spaczone poczucie bogactwa, ale dla mnie taki człowiek nie jest może bogaty, ale z pewnością zamożny bo ma już zapewnioną stałą, wysoką jak na polskie warunki pensję. A jeśli miałby już 10 czy więcej milionów, to wybacz, Zeg, dla mnie to bogaty koleś :).

A po za tym, zgadzam się, ze abstrahując od definicji (......) to bogactwo nie musi być koniecznie materialne, ale też duchowe, albo inne, na mniejszą, ale na głębszą skalę. W końcu chodzi o nasze zaspokojenie i samorealizację. Do mojej nie tak daleko, tylko jeszcze pracę z wystarczającą pensją bym mógł to szczęście utrzymać. Bogaty to ja nie chcę być, za dużo problemów, za mało spokoju :) :). Ale powtarzam, to abstrahując od definicji, twierdzeń i regułek.

A żeby nie tak całkiem off-top. Odpowiadając na pytanie w temacie- Tak, mamy wybór, wybór na pewno ograniczony, ale wciąż należący do nas. Możemy uciec, zaadoptować się, podporządkować, odnaleźć własne miejsce, własną drogę, lub walczyć o zmianę otoczenia, tudzież o swój cel. Można znaleźć balans, nasz złoty środek. Zawsze jest wybór. Potrzebna jest jednak silna wola, cel, determinacja i odwaga by wreszcie zacząć coś realizować. Można gardzić systemem, ale to nie powód by uciekać od niego i się poddawać. Właśnie ci, którzy w niego zanurkują wypływając przy tym na swoje wymarzone wody, są ludźmi, którzy dokonali wyboru i znaleźli, w mniejszym lub większym stopniu, swoją drogę życiową. Rzekłem. :D :D :D.

Cytat:
Poza tym jednak ich życie jest puste, bo ciągły pęd konsumpcyjny zabił w nich np. ciekawość świata, hobby i pasje, którym zawsze chcieli się poświęcić, czy chociażby poluzował więzi rodzinne, które są podstawą harmonijnej egzystencji każdego z nas.

Masz przerażającą wizję świata. A ja chyba wielkie szczęście, gdyż niemal wszyscy ludzie jakich znam są wyjątkami od tej reguły.


Ysen, wiesz, ale też trochę w tym prawdy, bo chyba znałeś/słyszałeś o ludziach, którzy rzeczywiście tak poświęcili się pracy, czy ambicji, że zmarnowali swoje indywidualne marzenia, czy pasje na rzecz tej "machiny". Oczywiście kwestia czy byli po prostu słabi, nie wytrzymali presji, stali się pracoholikami itp. Ale porzućmy ich ocenę. Ja sam takie osoby może nie znałem jakoś osobiście, ale budzili się oni w pewnym momencie i popatrzyli, że życie zmarnowali na pracę, stres itp (choćby koleżanka z pracy mojej mamy). a zapomnieli realizować siebie, ot chociaż drobne hobby czy pasje. I nie muszą być to, Ysen, twoi bliscy znajomi. Ot, jacyś ludzie, których zdarzyło się poznać. Naturalnie to nie żadna reguła, ale zdarzają się takie wypadki wśród jednostek w zapracowanym świecie :).

Cytat:
Czy nie zastanawialiście się nigdy czy wasze życie jest z góry zaplanowane przez kogoś z góry?


Byłoby to smutne. Bo jaki sens miałoby życie. Cokolwiek zrobisz, to po prostu przeznaczenie. Jak marionetka w teatrze, która myśli, że jest wolna, lub sama siebie oszukuje, że nie ma przymocowanych niteczek :). A po za tym osobiście myślę, że wiara w przeznaczenie, jest wymówką na negatywne zdarzenia w życiu i pomyłki ludzi. "I tak nic się nie dało zrobić. A co tam, tak było zaplanowane.". Takie lenistwo w próbie wpływania i kształtowania swojego życia. Ale to moje prywatne zdanie. Nie mam nic do ludzi, którzy w siły "wyższe" wierzą.

_________________
温故知新 - To search for the old is to understand the new
勝ちは鞘の中にあり - Victory comes while the sword is still in the scabbard
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
927825
Eire Płeć:Kobieta
Jeż płci żeńskiej


Dołączyła: 22 Lip 2007
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 06-10-2009, 21:42   

CainSerafin napisał/a:

To chyba dziwne, ale nie mam wrażenia, że kiedyś ludzie byli bardziej ambitni i wiedli bardziej wartościowe życie. Główna różnica polega na tym że ludzie zamienili maczugę na portfel, a polowania na pracę.


Może takie wrażenie bierze się z tego, że z historii dowiadujemy się o tych zawsze nielicznych wybitnych jednostkach, a ogól pomijany jest milczeniem? Innymi słowy: zachowały się pałace i katedry, nie zwykłe domki

_________________
Per aspera ad astra, człowieku!
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
1018596
 
Numer ICQ
Meliana Płeć:Kobieta
desert rose


Dołączyła: 22 Kwi 2008
Status: offline
PostWysłany: 06-10-2009, 22:44   

Morg napisał/a:
Romantyk by stanął i bohatersko poległ w walce z resztą świata. Dekadent tylko biadoli i wyznaje ogólny życiejestdodupizm.


CainSerafin napisał/a:
Demonizujesz.


Ysengrinn napisał/a:
Masz przerażającą wizję świata.


Woah! Wsadziłam kij w mrowisko to mi się dostało. ;-D Uprzejmie wszystkich informuję, że moja wizja świata nie jest jednym tylko pasmem czarnowidztwa i dekadentyzmu. Wbrew pozorom potrafię się cieszyć życiem, interesować nowinkami technicznymi, czy czasem skonsumować jakieś jedzenie w fast-foodzie. A to, że mam tak pesymistyczny stosunek do współczesnej rzeczywistości nie wzięło się znikąd, ale o tym zaraz.

Morg napisał/a:
Żeby zaś osiągnąć coś więcej wymagana jest ciężka praca i odpowiednio dużo samozaparcia - nie każdy chce dać z siebie aż tyle, nie każdy jest też w stanie - podążenie często uczęszczanym gościńcem jest przecież o wiele prostsze i bezpieczniejsze, niż przedzieranie się przez dżunglę.


Pełna zgoda. Tylko pytanie, czy takie życie ma sens? Czy daje poczucie spełnienia i głębokiego szczęścia? Wiem, że są to pytania które wymieszane w kotle ludzkiego żywota brzmią śmiesznie. Mamy w końcu tyle gotowych rozwiązań, proste drogi wyboru, że nie powinniśmy zaśmiecać sobie głowy tego typu "pierdołami".
Ja jednak sobie zaśmiecam i już wyjaśniam dlaczego. Z góry przepraszam za prywatę, ale tym sposobem chyba najlepiej wyjaśnię swoje "dekadenckie" podejście do świata.
Mam za sobą okres podstawówki, szkoły średniej, studiów dziennych, podyplomowych i ok. roczny staż pracy. Od kiedy pamiętam moim największym marzeniem i celem jednocześnie było zdobycie wykształcenia, a później znalezienie pracy zgodnej z kierunkiem studiów, które skończyłam. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że mi się udało. Ciężka praca zaprocentowała, choć nie bez uszczerbku na zdrowiu, wyścig szczurów też zrobił swoje. Od ponad pół roku pracuję w dobrze prosperującej Agencji Reklamowej i - teoretycznie zakładając - powinnam być w niebo wzięta. Mam fajną pracę w branży, która jest "trendy", na dodatek w dużym mieście. To był mój cel, udało się go osiągnąć, powinnam być zadowolona, że wszystko rozwija się jak najlepiej.
Ale nie jestem. Dlaczego? Bo...nic się nie zmieniło. Pęd życia nie zmalał, presja nie zmniejszyła się a ja nadal jestem w tym bezmyślnym kołowrotku, który nakręca biznes, mamonę, konsumpcję i ma człowieka - jako myślącą istotę - w głębokim poważaniu.
Powiecie mi pewnie: zmień pracę, weź urlop, pomyśl o czymś własnym, a ja Wam powiem: nie, bo to nic nie da. Wszędzie panują podobne realia i raczej nie da się przed nimi uciec. Zawsze człowiek będzie tylko trybikiem w systemie i - choćby miał pracę, która spełni jego oczekiwania - nie ucieknie przed instrumentalizacją.
Wiem, jest to gorzka, a być może nawet zdemonizowana wersja realiów jakie panują w Polsce, ale takie niestety mam odczucia. Lata nauki, starań, osiągania celów i dalej nic się nie zmienia. Tak to wygląda całe życie? Nie dziwota, że nachodzą mnie dekadenckie myśli...

Eire napisał/a:
Zawsze można się zaciągnąć do Legii Cudzoziemskiej.
Wszelka walka zbrojna jest fajna, o ile jest odpowiednio daleko. Każda taka walka to tysiące, jeśli nie miliony ludzi zabitych, złamanych fizycznie i psychicznie, tracących najlepsze lata i próbujących post factum odbudować to szczęście nasze powszednie. Naprawdę im zazdrościsz?


Eire, to miał być tylko przykład, może trochę niefortunny, ale tkwię ostatnio w tematach narodowo-wyzwoleńczych więc tak mi przyszło do głowy. ;-P
Nie, nie mam ochoty walczyć, zaciągać się do Legii, czy też organizować buntów i przewrotów. Nie zazdroszczę tego przeszłym pokoleniom, uważam wręcz, że był to jeden z największych problemów przeszłego świata, który przyniósł wiele zła i cierpień ludzkich.
Mnie chodziło tylko o zobrazowanie celu, a że w przeszłości ogniskował się on najczęściej wokół tych zagadnień, dlatego użyłam takich a nie innych przykładów.

CainSerafin napisał/a:
To chyba dziwne, ale nie mam wrażenia, że kiedyś ludzie byli bardziej ambitni i wiedli bardziej wartościowe życie.(...)Zamiast narzekać jacy wszyscy są źli, gnuśni i skomercjalizowani chyba lepiej wykorzystać zachodzące zmiany na swoją korzyść.


A ja mimo wszystko uważam przeciwnie. Nie zazdroszczę tamtym czasom wojen, powstań, nierównej reglamentacji dóbr, czy też podziału ludzi na klasy społeczne. Niemniej jednak każdy człowiek miał wyznaczone cele, którym musiał sprostać. Dziś sami je sobie wyznaczamy, mamy pełną dowolność wyboru, ale często idziemy na ślepo, w złym kierunku nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Stąd wszystkie "bolączki" cywilizacyjne, które są plagą współczesności: nerwice, depresje, rozwody, alkoholizmy i narkomanie.
Kluczem do tych rozważań są słowa zmienność i niepewność. Obecnie nic nie jest trwałe i nawet jeśli uda się nam wykorzystać zmiany na własną korzyść, to i tak nie ma pewności czy będą one trwałe. Jednostki słabsze po prostu w takim wyścigu wymiękają. Czyżby chichot ewolucji? Być może, ale w takim razie demokracja jest systemem bardzo niedoskonałym. Może potomnym uda się to zmienić. (Wow! W ostatnim akapicie udało mi się zawrzeć pozytywną konkluzję - doceńcie to!;-) ).

_________________
"Niebo tego świata. Odtąd każdy rok jest wygraną." Issa
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Vodh Płeć:Mężczyzna
Mistrz Sztuk Tajemnych.


Dołączył: 27 Sie 2006
Skąd: Edinburgh.
Status: offline

Grupy:
Alijenoty
Fanklub Lacus Clyne
PostWysłany: 07-10-2009, 00:21   

Przyznam szczerze, że kiedy w ostatnim poście rozwinęłaś myśl z pierwszego temat nabrał dla mnie całkiem nowego znaczenia i stał się znacznie ciekawszy sam w sobie, nie tylko jako źródło inspiracji dla mniej lub bardziej rozrywkowych offtopów ^^

Przyznam szczerze, że kierunek w którym poszłaś wydaje mi się ironicznie wręcz esencją tego, o czym piszesz i na co tak naprawdę narzekasz. Z jednej strony też wydawało i wydaje mi się to na swój sposób kuszące, jako wyzwanie, ale (nie wiem, czy tylko ja tak to widzę, czy to szeroko rozpowszechniony pogląd) praca w agencji reklamowej zawsze była demonem wśród wszystkich demonów kariery - bardziej wyniszczająca i w pewnym sensie "zepsuta" niż praca adwokata z Adwokata Diabła, klejnot koronny złej, zdemonizowanej cywilizacji. Ścieżka, która wyssie z Ciebie wszystko co musisz włożyć żeby utrzymać się na szczycie, po czym wypluje wrak człowieka. Oczywiście to co napisałem jest niesamowicie przerysowaną wersją i wielkim uproszczeniem, ale w pewnym sensie właśnie przez ten przerysowany stereotyp nie mogę się do końca zgodzić z Tobą w kwestii "zmiana nic nie zmieni, bo wszędzie jest tak samo". Są środowiska, gdzie panuje większy wyścig szczurów, kariery bardziej stresujące od innych i są takie spokojniejsze. I w sumie trudno nie zauważyć, że ludziom się wbija do głowy, że te właśnie ścieżki kariery w których panuje największy wyścig szczurów to Prawdziwa droga do Sukcesu przez duże S.

Jedyna ucieczka przed instrumentalizacją to przeprowadzka do pustelni, niestety. Jeżeli chcesz korzystać z czegoś, co jest wytworem innych ludzi to musisz sama też coś od siebie dać i szczerze mówiąc nie wydaje mi się, żeby to było coś złego. Dokładnie tak samo mógł narzekać średniowieczny szewc, że nic tylko te cholerne buty robi, a jak robi gorsze to go wyścig szczurów (zakład obok) wyprzedza i nie ma co do gara włożyć. Tylko dodaj do tego jeszcze wszystkie problemy, z którymi w krajach rozwiniętych już się nie spotykamy aż w takim stopniu - nie wydaje mi się, żeby był szczęśliwszym człowiekiem. Choć tak jak pisałem wcześniej, jedyne szczęście jakie można tak naprawdę porównywać to własne w obliczu różnych założeń. Bo czy jestem szczęśliwszy od Ciebie? Wydaje mi się, że jestem, ale przecież to tylko i wyłącznie kwestia tego, że akurat nie jestem w dołku, pisząc to jeszcze parę dni temu bardzo bym się wahał nad odpowiedzią.

W ostatnim akapicie dochodzisz do ciekawych wniosków - kiedyś ludzie mieli postawiony Cel, teraz mają Drogę, ale nie mają Celu. Obawiam się, że nie jest to takie proste, jak myślisz. Nawet w czasach, w których świat zmierzał w określonym kierunku (tak jak wspomniane przez Ciebie czasy wojen) ten Cel wcale nie był taki oczywisty. A brak jasnej i w miarę bezpiecznej Drogi, jaką teraz może stanowić system edukacji wcale sprawy nie ułatwiał, wymagał od ludzi więcej pracy.

Paradoksalnie wydaje mi się, że wystarczy trochę luzu i dystansu. Problemem może być odnalezienie go, zwłaszcza kiedy dążymy do jakiegoś ustalonego przez nas celu i mamy świadomość, że jak będziemy pracować nie aż tak ciężko to pewnie osiągniemy mniej. Tylko właśnie, czy naprawdę osiągniemy mniej? Ja na pewno pracując od świtu do zmroku i ślęcząc nad książkami nie czułbym się szczęśliwszy niż teraz, nie dążę do żadnego punktu, po którym będę mógł odsapnąć i zacząć cieszyć się życiem - cieszę się nim cały czas i staram się z niego czerpać tyle radości, ile znajdę. Poświęcanie się teraz w imię lepszej przyszłości może nas dość podle oszukać, tak przynajmniej mi się wydaje. Bo skąd mamy wiedzieć, że szczęście do jakiego wtedy się doczłapiemy będzie w ogóle większe od szczęścia do jakiego dojdziemy spokojnym spacerem, nie wspominając w ogóle o tym, czy będzie warte tego, co teraz musimy poświęcić?

We wszystkim trzeba znaleźć jakąś równowagę, a jaka równowaga daje nam najwięcej szczęścia to już tylko i wyłącznie od nas zależy : )

_________________
...
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Mitsurugi Płeć:Mężczyzna
Wieczny Marzyciel


Dołączył: 22 Sty 2009
Skąd: Wrocław
Status: offline
PostWysłany: 07-10-2009, 01:02   

Z tymi agencjami reklamowymi to bym nie przesadzał tak. Owszem, z pewnością nie jest to praca w której można bąki zbijać, ale też nie podpada pod kategorię tej stereotypowej wizji "wyniszczającej" pracy, która to wizja skutecznie się przyjęła. Wiele osób pracuje w dobrych zespołach, ma swój zakres obowiązków i harmonogram i po zrobieniu swoich 8 godzin wraca do swojego życia, które wciąż można indywidualnie ułożyć. Oczywiście, jak w każdej branży, mogą się zdarzyć dużo lepsze i dużo gorsze miejsca pracy w danym zakresie zawodowym. Ale takie demonizowanie tej branży jest trochę przekoloryzowane (i nie mówię o celowości zdań Vodha).

Cytat:
Pełna zgoda. Tylko pytanie, czy takie życie ma sens? Czy daje poczucie spełnienia i głębokiego szczęścia? Wiem, że są to pytania które wymieszane w kotle ludzkiego żywota brzmią śmiesznie. Mamy w końcu tyle gotowych rozwiązań, proste drogi wyboru, że nie powinniśmy zaśmiecać sobie głowy tego typu "pierdołami".


Jeśli nie widzisz już sensu życia to jest to smutne. I nie jest to z mojej strony jakaś złośliwość. Ja sam często gęsto nie widzę sensu gdy muszę robić coś, bo muszę, a nie bo chce (kto tak nie ma....), ale mam swoje "odskocznie", które zawsze mi ten sens nadają. Pasje, hobby, fikcja, doborowe grono przyjaciół i inne rzeczy. Czyli nawet jeśli uważasz życie za pozbawione sensu, to spróbuj odszukać element, który go nada. Może być to drobna rzecz. Może miłość. Może pasja. Jeśli zgubiło się sens to trzeba odnieść się do starej jak świat zasady "szukajcie a znajdziecie".

Cytat:
A to, że mam tak pesymistyczny stosunek do współczesnej rzeczywistości nie wzięło się znikąd, ale o tym zaraz.


Pesymizm nie jest zły. Sam go uprawiam. Ale jest różnica między pesymizmem a fatalizmem. Ja również mam podobny stosunek do rzeczywistości, ale to nie znaczy, ze nie mam rzeczy, które przynoszą mi spełnienie, zabawę, radość i szczęście. Pesymizm nie jest synonimem smutku :).

Cytat:
o był mój cel, udało się go osiągnąć, powinnam być zadowolona, że wszystko rozwija się jak najlepiej.
Ale nie jestem. Dlaczego? Bo...nic się nie zmieniło. Pęd życia nie zmalał, presja nie zmniejszyła się a ja nadal jestem w tym bezmyślnym kołowrotku, który nakręca biznes, mamonę, konsumpcję i ma człowieka - jako myślącą istotę - w głębokim poważaniu.


Po pierwsze, był to twój cel. Czyli, jeśli dobrze wnioskuję (przepraszam jeśli nie), oddałaś się karierze, utożsamiłaś to ze swoim szczęściem, samorealizacją i spełnieniem. Zdefiniowałaś swoje marzenie. Widać, że być może, to nie było to. W końcu nie każdy znajduje szczęście tam, gdzie chciał, lub myślał, że znajdzie. Teraz zaś utraciłaś sens, ponieważ ten cel nim był. Teraz została pustka i świadomość, że może jednak się pomyliłaś. Jestem pewien, że czuł bym się tak samo, gdybym oddając się mojemu celowi, mojemu synonimowi szczęścia i Drogi Życiowej, odkrył, że to nie to, że to nie daje mi tego czego oczekiwałem/chciałem. Jakby nie patrzeć, coś zmarnowałem. Ale wtedy trzeba wciąż Szukać Swojej Drogi.

Po drugie, taka jest rzeczywistość. Jak długo jest społeczeństwo i system, tak długo będzie instrumentalizacja. Twoją nadzieją wygranie w Totka, lokata do banku i olania całego świata, pozostając w słodkich okowach względnej izolacji (ach....marzenia...). Ale póki co ta beznadziejna rzeczywistość jest jedyną jaką mamy. Nie trzeba się z nią zgadzać, ani jej lubić, szanować czy poddać się jej. Ale trzeba ją zaakceptować. NIe zmienisz jej. Trzeba się jakoś nauczyć w niej żyć. Inaczej się nie da. Więc na tyle na ile trzeba, musisz coś dać "systemowi" (by w zamian coś otrzymać i dzięki temu mieć środki dla swojego Ja), ale wciąż możesz odnaleźć swoją Drogę, mając satysfakcję, że dostrzegłaś "oblicze" rzeczywistości.

Cytat:
I w sumie trudno nie zauważyć, że ludziom się wbija do głowy, że te właśnie ścieżki kariery w których panuje największy wyścig szczurów to Prawdziwa droga do Sukcesu przez duże S.


Szczera prawda......Jakby każdemu zależało na karierze, prestiżu i kupie forsy. Ech, a jest tyle piękniejszych rzeczy...

Cytat:
ale często idziemy na ślepo, w złym kierunku nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Stąd wszystkie "bolączki" cywilizacyjne, które są plagą współczesności: nerwice, depresje, rozwody, alkoholizmy i narkomanie.


Coś za coś. Technologia, zdobycze cywilizacyjne, czy nawet ta "demokracja" to dobra za które płacimy właśnie "bolączkami" i współczesnymi negatywnymi wpływami na świat. I tak, świat idzie na ślepo, ale to machina, której nie zatrzymasz. :).

Cytat:
Jednostki słabsze po prostu w takim wyścigu wymiękają


Taki świat, w końcu równość jest sztuczna. Silniejszy (czyt. sprytniejszy, inteligentniejszy, i inne -szy) wypiera słabszego. Takie prawidła. Pocieszyć się można, że zawsze znajdzie się ktoś słabszy i zawsze znajdzie się ktoś silniejszy. :)

Cytat:
ale w takim razie demokracja jest systemem bardzo niedoskonałym


Nie doskonałym jak jasny gwint. Tyle ile to ma luk i dziur, wystarczających dla gwiezdnego niszczyciela, to nie ma ser szwajcarski. Podobnie jak każdy ludzki pomysł/wynalazek nie jest doskonała, bo człowiek nie jest taki. Problem jest jeden: na razie nikt nie wymyślił lepszego systemu. Więc można powiedzieć, że jest wręcz "najdoskonalszy" w swojej kategorii :) :)

Długi post więc konkluzja: Dobrze jest dostrzegać sposób funkcjonowania rzeczywistości, widząc jego wady, zalety, fałsz czy inne aspekty. Wielu w ogóle nie poddaje tego pod rozważania, po prostu lecąc z nurtem. Ale jeśli już nawet widzimy tak wiele wad, to nie znaczy by się poddawać i nie skupić na zaletach. Trzeba żyć w tym, w czym się jest, najlepiej jak się według siebie uważa. Przemyśl czy to na pewno praca dla Ciebie. Kto wie, lat jeszcze pełno, więc i Drogi wciąż szukać można. Każdy z nas boi się zmian.

_________________
温故知新 - To search for the old is to understand the new
勝ちは鞘の中にあり - Victory comes while the sword is still in the scabbard
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
927825
Fei Wang Reed Płeć:Mężczyzna
Łaydak


Dołączył: 23 Lis 2008
Skąd: Polska
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 07-10-2009, 06:41   

Meliana napisał/a:
Jednostki słabsze po prostu w takim wyścigu wymiękają. Czyżby chichot ewolucji? Być może, ale w takim razie demokracja jest systemem bardzo niedoskonałym.


A tak, sporo uchwyciłaś, bo, poza techniką, chyba większy wpływ na obecną kondycję ludzi ma właśnie demokracja. To ona sprawia, że człowiek jest podobno ze wszech miar wolny i może zostać tym, kim tylko chce (oczywiście tylko w teorii). To, że komuś się na drodze nie powiodło teraz oznacza tylko tyle, że nie był wystarczająco dobry, że inni są lepsi (nie chcę jednak uogólniać do wszystkich, bo oczywiście nie wszyscy wpadają w tą "machinę"). Zanim królowała demokracja człowiek łatwiej i częściej po prostu przyjmował stan rzeczy, jaki zastał i, nie walcząc, odnajdywał się z nim. Nawet służący mógł być wtedy 'szczęśliwy' z tego, kim jest i nie zastanawiał się tak często jak dziś, dlaczego to on nie jest panem. Nie twierdzę, że ten stan był jakiś specjalnie dobry, ale na pewno łatwiej było zaakceptować np. swoją niską pozycję społeczną i niezbyt ciekawy los.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Bezimienny Płeć:Mężczyzna
Najmniejszy pomiot chaosu


Dołączył: 05 Sty 2005
Skąd: Z otchłani wieków dawno zapomnianych.
Status: offline
PostWysłany: 07-10-2009, 09:39   

Meliana napisał/a:
A to, że mam tak pesymistyczny stosunek do współczesnej rzeczywistości nie wzięło się znikąd, ale o tym zaraz.
Właśnie, współczesna rzeczywistość - zamierzałem się do tego odnieść już wcześniej, ale jakoś zapomniałem. Piszesz tak, jakby wymieniany przez ciebie problem był oznaką świata nowoczesnego (lub przynajmniej w czasach nowożytnych się bardziej uwypuklił), podczas gdy jest (przynajmniej w moim odczuciu) dokładnie odwrotnie. To raczej obecnie szerszy dostęp do wykształcenia, praktyczny brak twardych barier społecznych i ogólnie wyższy poziom życia (przynajmniej w sensie materialnym) dają ludziom możliwości znacznie większego wyboru swojej drogi życiowej niż kiedykolwiek wcześniej.

_________________
We are rock stars in a freak show
loaded with steel.
We are riders, the fighters,
the renegades on wheels.

The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Meliana Płeć:Kobieta
desert rose


Dołączyła: 22 Kwi 2008
Status: offline
PostWysłany: 07-10-2009, 15:32   

Dzięki Chłopaki za wszystkie przemyślenia. Tym razem wątek mojego osobistego życia stał się tematem rozważań, choć nie do tego dążyłam. Na swoim przykładzie chciałam jedynie zobrazować skąd bierze się moja radykalna postawa wobec współczesnego świata.

Vodh napisał/a:
I w sumie trudno nie zauważyć, że ludziom się wbija do głowy, że te właśnie ścieżki kariery w których panuje największy wyścig szczurów to Prawdziwa droga do Sukcesu przez duże S.


Mitsurugi napisał/a:
Jeśli nie widzisz już sensu życia to jest to smutne. I nie jest to z mojej strony jakaś złośliwość.


Vodh napisał/a:
Bo czy jestem szczęśliwszy od Ciebie? Wydaje mi się, że jestem, ale przecież to tylko i wyłącznie kwestia tego, że akurat nie jestem w dołku, pisząc to jeszcze parę dni temu bardzo bym się wahał nad odpowiedzią.


Heh, zrobiliście tu niezłą analizę mojej aktualnej kondycji psychicznej, choć nie było to potrzebne. Oczywiście jestem Wam wdzięczna, bo wszelkie rady zawsze są dla mnie cenne, nawet jeśli do końca nie jest ze mną tak źle jak Wam się wydaje. ;-)
Więc tak: nie cierpię na depresję, choć nie przeczę, że jesień wpływa na mnie melancholijnie. Potrafię cieszyć się życiem, doceniam to co mi przyniosło, widzę sens życia, bo ono (na szczęście) nie składa się tylko z pracy i obowiązków. Podobnie jak Ty Mitsurugi - mam swoje pasje, dość bogatą gamę zainteresowań i odskocznie, które ładują moją energię. Życie jako takie uważam za dar, który trzeba przyjmować z wdzięcznością i szacunkiem. Samo w sobie jest ono bowiem piękne i wartościowe. Brzmi to może aż nadto romantycznie, ale takie właśnie idee staram się wcielać w życie.

Inaczej jest ze światem. Mam trochę pretensji, że kreuje nam fałszywe wizje i rozbudza nadzieje, które później trzeba wkładać między bajki. Widzę to na przykładzie swoim i innych ludzi, którzy poniekąd stracili zapał i ambicje do tego, aby wciąż podnosić jakość rzeczywistości w jakiej przyszło im żyć.

Mitsurugi napisał/a:
Po drugie, taka jest rzeczywistość. Jak długo jest społeczeństwo i system, tak długo będzie instrumentalizacja. Twoją nadzieją wygranie w Totka, lokata do banku i olania całego świata, pozostając w słodkich okowach względnej izolacji (ach....marzenia...). Ale póki co ta beznadziejna rzeczywistość jest jedyną jaką mamy. Nie trzeba się z nią zgadzać, ani jej lubić, szanować czy poddać się jej. Ale trzeba ją zaakceptować. NIe zmienisz jej. Trzeba się jakoś nauczyć w niej żyć. Inaczej się nie da.


Mitsurugi napisał/a:
Ale wtedy trzeba wciąż Szukać Swojej Drogi.



To bardzo cenne spostrzeżenia, dziękuję Ci za nie. Ostudziły one nieco moje zapędy do całkowitej negacji zastanego porządku. Faktycznie rozsądnym wyjściem z całej tej sytuacji będzie w przyszłości zmiana obranego kierunku zawodowego, albo przekwalifikowanie się na mniej stresujące zajęcia (o ile takie istnieją). Życie pustelnicy odpada, szansa na wygranie w totka jest mikroskopijna, olanie całego świata nie wchodzi w grę (mimo wszystko jest on zbyt ciekawy).

Vodh napisał/a:
Przyznam szczerze, że kiedy w ostatnim poście rozwinęłaś myśl z pierwszego temat nabrał dla mnie całkiem nowego znaczenia i stał się znacznie ciekawszy sam w sobie, nie tylko jako źródło inspiracji dla mniej lub bardziej rozrywkowych offtopów ^^


Skoro tak to bardzo się cieszę. :-) W całym dekadentyźmie moich wywodów chodziło mi właśnie o nakłonienie do szerokich przemyśleń i ciekawych dyskusji. Dzięki temu sama odczułam pewną ulgę i znalazłam inspirację do poszukiwań lepszych życiowych rozwiązań.

Mitsurugi napisał/a:
Dobrze jest dostrzegać sposób funkcjonowania rzeczywistości, widząc jego wady, zalety, fałsz czy inne aspekty. Wielu w ogóle nie poddaje tego pod rozważania, po prostu lecąc z nurtem.


Z jednej strony to błogosławieństwo (bo dzięki temu nie tkwimy bezmyślnie w platońskiej jaskini) a z drugiej jednak przekleństwo, bo widząc swoje możliwości i ograniczenia jakie narzuca świat - dochodzimy do takich pesymistycznych konkluzji, jakie zrodziły się w moim umyśle. Czasem lepiej żyć w błogiej nieświadomości wad i zalet, które dostrzegamy wokół. Wówczas nie rodzą się dylematy, a problemy nie mają charakteru abstrakcyjnego i dają się realnie rozwikłać.

Fei Wang Reed napisał/a:
Zanim królowała demokracja człowiek łatwiej i częściej po prostu przyjmował stan rzeczy, jaki zastał i, nie walcząc, odnajdywał się z nim. Nawet służący mógł być wtedy 'szczęśliwy' z tego, kim jest i nie zastanawiał się tak często jak dziś, dlaczego to on nie jest panem. Nie twierdzę, że ten stan był jakiś specjalnie dobry, ale na pewno łatwiej było zaakceptować np. swoją niską pozycję społeczną i niezbyt ciekawy los.


Fei doskonale wyjaśniłeś mój stosunek do przeszłości. Jakoś nie potrafiłam dobrze tego ubrać w słowa, na szczęście Tobie się udało. Tak więc nie zazdrość, nie tęsknota, ale poczucie radosnej nieświadomości powoduje, że uważam czasy przeszłe za łatwiejsze do zniesienia niż to jest obecnie. Jasne, że nie zawsze i nie wszyscy żyli sobie nieświadomi swoich możliwości, ale było tak ze znakomitą większością ludzi.
Obecnie gro z nas się kształci, zdobywa wiedzę, poszerza horyzonty, ma szeroki wybór. Ale co z tego powiedzcie, jak wszystko to okupione jest niepewnością, ulotnością i zmiennością. Rośnie świadomość, a wraz z nią poczucie niesprawiedliwości i frustracji. Czy tylko utopijne wizje "lepszego świata" będą w stanie to zmienić?

Bezimienny napisał/a:
To raczej obecnie szerszy dostęp do wykształcenia, praktyczny brak twardych barier społecznych i ogólnie wyższy poziom życia (przynajmniej w sensie materialnym) dają ludziom możliwości znacznie większego wyboru swojej drogi życiowej niż kiedykolwiek wcześniej.


Zgoda, ale - tak jak napisałam powyżej - ma to swoje zalety i wady. Moja "wewnętrzna pesymistka" dostrzega więcej tych drugich. Jestem jednak otwarta na zmianę stanowiska jeśli znajdę w tym współczesnym chaosie jakiś złoty środek.
Pozdrawiam!

_________________
"Niebo tego świata. Odtąd każdy rok jest wygraną." Issa
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Morg Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 15 Wrz 2008
Skąd: SKW
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Fanklub Lacus Clyne
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 07-10-2009, 16:08   

Yay dla mojego +20 do misunderstandings via internet. Zasadniczo mówiąc o dekadencji nie miałem na myśli Ciebie, a raczej ogólny pogląd (który przypadkiem Ty akurat też prezentujesz). Zasadniczo po prostu irytuje mnie gadanie jakie to wszystko jest złe, bezwartościowe, fin de siècle i w ogóle, a jednoczesne godzenie się na to. Znaczy - kijem Wisły nie zawrócisz, ale tory kolejowe też nigdy nie będą idealnie proste, a przecież nie znaczy to, że nie powinniśmy się starać aby takie były. Owszem, walka z całym światem nie ma najmniejszego sensu (tak samo jeden człowiek prostowaniem wszystkich torów zająć się nie da rady), ale przecież każdy decyduje za siebie. Nikt nie nakazuje udać się wytyczoną ścieżką, ale trzeba być świadomym konsekwencji wybrania swojej, własnej drogi, bo wraz z decydowaniem o sobie przychodzi odpowiedzialność. Odpowiedzialność za swoje wybory i swoje czyny. Ta sama, której w naszym kraju wiele osób się boi.

Meliana napisał/a:
Pełna zgoda. Tylko pytanie, czy takie życie ma sens? Czy daje poczucie spełnienia i głębokiego szczęścia? Wiem, że są to pytania które wymieszane w kotle ludzkiego żywota brzmią śmiesznie. Mamy w końcu tyle gotowych rozwiązań, proste drogi wyboru, że nie powinniśmy zaśmiecać sobie głowy tego typu "pierdołami".


Nie, nie brzmią śmiesznie, natomiast... czujesz się na siłach decydować za kogoś czym jest dla niego szczęście? Bo ja nie - uważam, że każdy decyduje i odpowiada za siebie - może akurat dla innych ludzi ta droga daje szczęście? Czy mamy zatem prawo wtedy uważać, że nasze własne drogi są "szczęśliwsze"?

Meliana napisał/a:
Powiecie mi pewnie: zmień pracę, weź urlop, pomyśl o czymś własnym, a ja Wam powiem: nie, bo to nic nie da. Wszędzie panują podobne realia i raczej nie da się przed nimi uciec. Zawsze człowiek będzie tylko trybikiem w systemie i - choćby miał pracę, która spełni jego oczekiwania - nie ucieknie przed instrumentalizacją.


Skoro Ci to przeszkadza (czemu się nie dziwię), to czemu wybrałaś pracę w agencji reklamowej, a nie wolny zawód? Może jednak to, bądź co bądź większe, bezpieczeństwo stanowi jakąś wartość? ;)

Meliana napisał/a:
Wiem, jest to gorzka, a być może nawet zdemonizowana wersja realiów jakie panują w Polsce, ale takie niestety mam odczucia. Lata nauki, starań, osiągania celów i dalej nic się nie zmienia. Tak to wygląda całe życie? Nie dziwota, że nachodzą mnie dekadenckie myśli...


Wprawdzie mogę zabrzmieć niewiarygodnie, jakoże pracy jeszcze nie zaznałem i jestem dopiero bezpośrednio przed maturą, ale... przecież całe życie tak nie wygląda! Praca to, owszem, zajmująca dużo czasu, ale wciąż tylko jedna jego część służąca temu, żeby się utrzymać i mieć pieniądze na sprawiające nam przyjemność rzeczy. Jeśli zaś praca nie zostawia Ci czasu na nic innego, to radzę poważnie zastanowić się nad jej sensem...

Meliana napisał/a:
A ja mimo wszystko uważam przeciwnie. Nie zazdroszczę tamtym czasom wojen, powstań, nierównej reglamentacji dóbr, czy też podziału ludzi na klasy społeczne. Niemniej jednak każdy człowiek miał wyznaczone cele, którym musiał sprostać. Dziś sami je sobie wyznaczamy, mamy pełną dowolność wyboru, ale często idziemy na ślepo, w złym kierunku nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

Owszem, bo, jak pisałem wyżej, wolność, która dzisiaj panuje ma swoją drugą stronę - odpowiedzialność.

Meliana napisał/a:
Kluczem do tych rozważań są słowa zmienność i niepewność. Obecnie nic nie jest trwałe i nawet jeśli uda się nam wykorzystać zmiany na własną korzyść, to i tak nie ma pewności czy będą one trwałe. Jednostki słabsze po prostu w takim wyścigu wymiękają. Czyżby chichot ewolucji? Być może, ale w takim razie demokracja jest systemem bardzo niedoskonałym. Może potomnym uda się to zmienić. (Wow! W ostatnim akapicie udało mi się zawrzeć pozytywną konkluzję - doceńcie to!;-) ).

Nie zgodzę się co do zmienności i niepewności - większość obecnych systemów politycznych, choć w wielu miejscach wadliwych, oferuje jednak stabilność i spokój na dość wysokim poziomie (a na pewno zdecydowanie wyższym, niż kiedyś).

Co do "jednostek słabszych" - one zawsze były niżej od "mocniejszych" - i jest to całkowicie normalne. Inaczej było w komunizmie, gdzie, za wyjątkiem aparatu władzy, panowała urawniłowka - każdy miał tyle samo... czyli mniej więcej bardzo mało.

A demokracja owszem jest systemem niedoskonałym, co wynika z tego, że głupich zwykle jest więcej od rozsądnych. Niemniej ma jedną, podstawową zaletę - pozwala w w miarę łatwy sposób odsunąć od władzy idiotów.

_________________
Świadka w sądzie należy znienacka pałą przez łeb zdzielić, od czego ów zdziwiony wielce, a i do zeznań skłonniejszy bywa.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
8137449
Eire Płeć:Kobieta
Jeż płci żeńskiej


Dołączyła: 22 Lip 2007
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 07-10-2009, 16:33   

Meliana napisał/a:

Kluczem do tych rozważań są słowa zmienność i niepewność. Obecnie nic nie jest trwałe i nawet jeśli uda się nam wykorzystać zmiany na własną korzyść, to i tak nie ma pewności czy będą one trwałe. Jednostki słabsze po prostu w takim wyścigu wymiękają.

Tak było, jest i będzie- niedostosowani zawsze odpadali w pewnym sensie i nie sądzę, żeby cokolwiek miało się zmienić

Mieliana napisał/a:
o był mój cel, udało się go osiągnąć, powinnam być zadowolona, że wszystko rozwija się jak najlepiej.
Ale nie jestem. Dlaczego? Bo...nic się nie zmieniło. Pęd życia nie zmalał, presja nie zmniejszyła się a ja nadal jestem w tym bezmyślnym kołowrotku, który nakręca biznes, mamonę, konsumpcję i ma człowieka - jako myślącą istotę - w głębokim poważaniu.


Czyżbyś miała podobne jak ja złudzenie, że pewnego dnia przekroczysz próg Jaskini za którym czeka człowieka Nowy Wspaniały Świat? Też tak miałam i w pewnym sensie bardzo się rozczarowałam. Bo życie jak sama ujęłaś
Cytat:

Nie zazdroszczę tamtym czasom wojen, powstań, nierównej reglamentacji dóbr, czy też podziału ludzi na klasy społeczne. Niemniej jednak każdy człowiek miał wyznaczone cele, którym musiał sprostać. Dziś sami je sobie wyznaczamy, mamy pełną dowolność wyboru, ale często idziemy na ślepo, w złym kierunku nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

I błądzimy i zawracamy i szukamy wciąż od nowa. Jak w moim ulubionym fragmencie Nowego Testamentu
Cytat:
Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię

Nie "nawróćcie się"- ciągły proces codziennej walki o to szczęście nasze powszednie, ciągłe wybory, radości, rozczarowania i konsekwencje, niekończąca się praca, staranie, by liczył się każdy dzień- to jest dla mnie sens życia. Bardzo wyczerpujące. Czasem mam myśli podobne do Twoich, że fajnie by było gdyby za mnie decydowano, ale gdyby odebrano mi te możliwości straciłabym to co mam najważniejsze.

Robi się coraz cieplej, za oknem spaceruje gołąbek, mnie czeka randka z Bochenkiem. Nie wiem czy jestem szczęśliwa, bo szczęśliwa się nie jest, tylko bywa. Paradoksalnie, ten temat dodał mi energii.

_________________
Per aspera ad astra, człowieku!
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
1018596
 
Numer ICQ
Mitsurugi Płeć:Mężczyzna
Wieczny Marzyciel


Dołączył: 22 Sty 2009
Skąd: Wrocław
Status: offline
PostWysłany: 07-10-2009, 17:07   

Meliana napisał/a:
Podobnie jak Ty Mitsurugi - mam swoje pasje, dość bogatą gamę zainteresowań i odskocznie, które ładują moją energię. Życie jako takie uważam za dar, który trzeba przyjmować z wdzięcznością i szacunkiem. Samo w sobie jest ono bowiem piękne i wartościowe. Brzmi to może aż nadto romantycznie, ale takie właśnie idee staram się wcielać w życie.


Ogromnie się więc cieszę, że moje przypuszczenia okazały się mylne. Obawiałem się, że może żyłaś tylko pracą (utożsamianą ze szczęściem) i się zawiodłaś. Fajnie i przyjemnie usłyszeć, że nie zapomniałaś o swoich pasjach i pięknych stronach życia. To jest właśnie to. Złamani i zrozpaczeni Drogi nie znajdą, a tacy co potrafią się cieszyć życiem i owocami swojej wyobraźni mają na to duuuuże szanse ^^. I dobrze, że brzmi to romantycznie. Romantyzm jest wspaniały :).

I wybacz, że tak uczyniliśmy z twojego życia topic. Nie każdemu może się to podobać.

Meliana napisał/a:
Inaczej jest ze światem. Mam trochę pretensji, że kreuje nam fałszywe wizje i rozbudza nadzieje, które później trzeba wkładać między bajki. Widzę to na przykładzie swoim i innych ludzi, którzy poniekąd stracili zapał i ambicje do tego, aby wciąż podnosić jakość rzeczywistości w jakiej przyszło im żyć.


I trzymaj się swoich spostrzeżeń. Pierwszym krokiem do pokonania zgubnych skutków wszelkich przeszkód i problemów jest dostrzeżenie ich. Potem zrozumienie. I wtedy można walczyć :).

Cytat:
I błądzimy i zawracamy i szukamy wciąż od nowa


Nie wszystkim się to jednak udaje. Niektórzy błądzą do końca lub nie chcą się przyznać, że tak się stało. Jak mówiłem, boją się zmian....

Cytat:
Nowy Wspaniały Świat


Niestety, taki Świat nigdy nie nastanie. Jedyne miejsce gdzie taki świat istnieje to ludzka wyobraźnia. Życie miewa przebłyski owej Wspaniałości. Krótkie, radosne chwile, gdy myślimy, że jesteśmy najszczęśliwsi na świecie. Ale wciąż jest to szarość rozpraszana jaśniejszymi błyskami. Pff, dopadł mnie nastrój filozofa. :)

Życie jest piękne, gdy robisz to co chcesz/pragniesz. Piękno zanika wraz z tym co robić musisz, a nie chcesz. Tylko, że czasami, niestety, trzeba.

Fajny temat wyszedł, i w ogóle dyskusja bardzo ładna, na poziomie. Zero kłótni i "nawracania". Good topic, Mel :)

_________________
温故知新 - To search for the old is to understand the new
勝ちは鞘の中にあり - Victory comes while the sword is still in the scabbard
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
927825
Vivian Płeć:Kobieta
La Fleur du mal


Dołączyła: 27 Lip 2009
Skąd: from Darkness
Status: offline
PostWysłany: 07-10-2009, 18:00   

Meliana napisał/a:
Czy współczesny świat daje nam wolny wybór, czy tworzy raczej - idąc za tezą Herberta Marcusego - "człowieka jednowymiarowego", który działa według pewnych utartych schematów narzuconych nam przez kapitalistyczny konsumpcjonizm?

Tak, dobre pytanie. Posiadamy wolność, jednakże zawsze będą istnieć jej ograniczenia, które niestety niekoniecznie będą zależeć od naszej woli, i paradkosalnie w owym rozwijającym się świecie prawdziwą wolność zyskuje ten, którego na nią stać. Ponadto mam ciagle wrażenie, że wszystko jest ujednalicane, jak gdyby osoby, które nie podporządkowywują się ogólnie przyjętym schematom, które chciałyby w inny sposób poznawać, kształcić się, nie mają takiej możliwości. W liceum 16 latki wybierają profil, który (zdaniem twórców pomysłu) ma być kierunkiem, którym mają się zajmować w swoim życiu, jednakże pozostaje dylemat, kiedy owy nastolatek zmienia swoje preferencje w klasie maturalnej i przygotowanie się z innego przedmiotu pozostaje w jego w własnej inwencji, czyli poleca mu się znalezienie korepetytora. Poza tym pozostaje kolejny dylemat, już maturalny: trafmy sobie w klucz i niekoniecznie to musi być logiczne, to nic, że czasem jedno słowo może sprawić, że dostaniesz 0 pkt i jest to dajmy na to "pozbawiony"a nie "nieposiadający" (autentyczny przykład). Wiem, ze podejście indywidualne do ucznia, jest jedynie utopijnym pomysłem, jednakże w pewnych aspektach schematyzm mnie udręcza. Poza tym mam wybór co do mego przyszłego zawodu, jednakże juz mnie informują, że zatrudnienie znajdą inżynierowie a nie np. filolodzy, więc być może pódję na polonistykę, no, ale proza życia zmusi mnie do pójścia na polibudę. Jednakże, jeśli okaże się, że będę wybitnym humanistą, to jakieś szanse się dzieś tam tlą, ale dajmy na to będę chciała napisać książkę, więc będę musiała znaleźć wydawcę, pytanie czy wydaliby mi książkę o tematyce filozoficznej, jeśli nie mam znanego nazwiska i co już na wstępie znaczy, ze jest to pozycja, po którą sięgnie niszowa liczba czytelników? To raczej wątpliwe. Musiałabym poruszyć temat, na który będzie popyt. Na co jest popyt? No cóż, zazwyczaj nie na to, co górnolotne i głębokie, czyli hmm wychodzi na to, że powinnam zacząć od romansów bądź powiastek dla napalonych nastolatek. Dochodzimy do tego, że jak juz osiagnę pewien status to będę mogła skorzystać z mojej wolności i napisać o czym będzie mi się żywnie podobać. Bądź co bądź, to wszystko jest bardzo oczywiste.
Meliana napisał/a:
Konkludując: proste i znane drogi gwarantują nam bezpieczeństwo, ale obranie innych tras, odkrywanie nowych ścieżek to zawsze przygoda. Wielu z nas brakuje tej odwagi życia według własnych marzeń i pozytywnych emocji na codzień.

Hmm mówiąc już absolutnie subiektywnie, mnie obranie drogi nowej i niebanalnej i być moze nie gwarantujacej życiowej stabilności, nie przeraża, ale przeraża moją rodzinę, która chciałaby abym prowadziłą życie szaraczka. Hmm w gruncie rzeczy mają rację, ponieważ do realizacji wszystkich moich planów na wstępie potrzebowałabym mecenasa;P
Zaś co do konsumpcyjnego trybu życia, osobiście uważam, że wszystko zależy od systemu wartosci, od tego jaką rolę w naszym życiu odgrywa mamona, jakie będą nasze priorytety. Niestety nadal na świecie istnieją olbrzmie dysproporcje, są ludzie, którzy mogą realizować swe marzenia a są tacy, którzy życją w skrajnej nędzy. Warunki środowiskowe niestety determinują nasze życiowe wybory, bowiem z reguły ci, którzy zdecydują się na uczestnictwo w przysłowiowym wyścigu szczurów, rzadko keidy znajdują czas na obejrzenie się za siebie, na tych, którzy nawet nie będą mogli z nimi rozpocząć rywalizacji.

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Bezimienny Płeć:Mężczyzna
Najmniejszy pomiot chaosu


Dołączył: 05 Sty 2005
Skąd: Z otchłani wieków dawno zapomnianych.
Status: offline
PostWysłany: 07-10-2009, 19:24   

Meliana napisał/a:
Nie zazdroszczę tamtym czasom wojen, powstań, nierównej reglamentacji dóbr, czy też podziału ludzi na klasy społeczne. Niemniej jednak każdy człowiek miał wyznaczone cele, którym musiał sprostać. Dziś sami je sobie wyznaczamy, mamy pełną dowolność wyboru, ale często idziemy na ślepo, w złym kierunku nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
To naturalne - w końcu to, że mamy wybór oznacza, że możemy dokonywać również błędnych decyzji. Z dwojga złego wolę system, który pozwoli mi na wybranie drogi życia nawet, jeśli miałaby się ona okazać niewłaściwa, niż taki, w którym droga taka zostanie za mnie wyznaczona (przez kogoś innego, system, czy zwykły los) - zwłaszcza że w tym drugim przypadku droga ta również mogłaby się okazać zła, tyle że nie byłbym tego świadom, a nawet gdybym był, prawdopodobnie nie mógłbym na to w żaden sposób wpłynąć. Obecny system społeczny może wywierać na nas pewne presje, ale przecież wcale nas aż tak nie zmusza (na pewno nie tak jak sporo innych, historycznych systemów które mógłbym wymienić).

Meliana napisał/a:
Obecnie gro z nas się kształci, zdobywa wiedzę, poszerza horyzonty, ma szeroki wybór. Ale co z tego powiedzcie, jak wszystko to okupione jest niepewnością, ulotnością i zmiennością. Rośnie świadomość, a wraz z nią poczucie niesprawiedliwości i frustracji. Czy tylko utopijne wizje "lepszego świata" będą w stanie to zmienić?
Owszem. By iść przez życie do przodu, ciągle stawiamy przed sobą jakieś cele. Jeśli są one mniejsze i łatwiejsze do osiągnięcia, frustrujemy się, bo przecież Moglibyśmy Zdziałać Znacznie Więcej. Jeśli są większe, to, jak łatwo zgadnąć, zdarza się, że nie udaje nam się ich osiągnąć - i wtedy mamy również powód do frustracji (często znacznie większy). Jest to jeden z powodów, dla których utopijne krainy powszechnej szczęśliwości zawsze będą znajdować się w "dalekiej przyszłości". Jest jeszcze drugi powód - znacznie bardziej prozaiczny. Do zaspokojenia naszych potrzeb konieczne jest, by ktoś wykonał jakąś pracę, często frustrującą i wcale nie dającą zadowolenia. Z tego powodu szanse na zaistnienie społeczeństwa w którym wszyscy są szczęśliwi są bliskie zeru.
(a społeczeństwo w którym wszystkie potrzeby są zaspokojone - a więc nikt nie ma specjalnego powodu by coś osiągnąć - uważam za zdecydowanie antyutopijne).

_________________
We are rock stars in a freak show
loaded with steel.
We are riders, the fighters,
the renegades on wheels.

The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 3 z 5 Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group