FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
  Zaślubiny w Mrocznym Królestwie
Wersja do druku
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 10-11-2011, 23:47   

- Gdzie do cholery jest anestezjolog?! i przestań się tak gapić Rreg tylko podaj mi szczypce! - warknął Sarkhan Iv Nol trzeci najlepszy chirurg w stolicy. Teraz gdy jeden ze szpitali został zniszczony przez szalejące żywioły był zmuszony pracować w szpitalu polowym.
Sarkhan lubił swoją pracę. A w społeczeństwie takim jak Ilyjskie jego praca była istotnie potrzebna.Mimo że Królestwo nie toczyło żadnej wojny od ponad 30 lat nie mógł narzekać na interesujące przypadki. Obrażenia sportowców, choroby dotykające osobników wszelkich ras i kształtów, debaty przed postawieniem diagnozy...mógłby wymieniać długo.
Zawsze czerpał ogromną satysfakcję z tego że potrafił wyrwać kogoś z objęć śmierci. I wybuchał niepohamowaną furią gdy to Kostucha okazywała się górą.

Teraz jednak po pięciu godzinach zabiegów nie miał siły ani na radość ani na gniew.
- Juź - powiedział Rreg zza swojej ogromnej maski. Rreg był ilithidem i asystentem Nol'a w ramach stażu. Miał ambicje i co najważniejsze predyspozycje by samemu zostać wziętym chirurgiem. To że od czasu do czasu troch kapał nie przeszkadzało w niczym bo narzędziami posługiwał si za pomocą telekinezy.
Sarkhan założył ucisk na przebitą żyłę po czym za pomocą szczypiec wyciągnął tkwiący w niej metalowy odłamek. Już dwunasty.
- Jeszcze tylko jeden - mruknął Nol pryskając regenerującym żelem na naczynia pacjentki.
- Moment - powiedziała Quea - elfia pielęgniarka - po czym wytarła pot spływający spod upierzenia na dziób Sarkhana, ten mrugnął do niej ptasim okiem. Siedem minut później ostatni metalowy intruz stuknął o dno miseczki. Zaszycie syreny Sarkhan zostawił Tivesowi, drugiemu z asystentów który był goblinem.
- To już ostatni? - zapytał Nol ściągając rękawiczki.
- U nas tak. Kisaragi ma jeszcze dwóch - odpowiedziała Quea gdy dotarli do szatni. Bez żenady zaczęła się przebierać jako że Nol należał do gatunku który na życzenie zmieniał płeć - Idziesz coś zjeść?
- Nie - Sarkhan pokręcił głową - Wypiję tylko i pójdę mu pomóc.
Pierzasty chwycił butelkę i wlał sobie jej zawartość do gardła. Następnie ruszył ku sali operacyjnej.


*******


Gdyby wśród szalejącej nawałnicy znalazłby się ktoś kto obserwowałby nabrzeże zobaczyłby że jedna z fal nie suni ku brzegowi ale wzdłuż niego. Zobaczyłby też pod falą rozbłyskają co chwila zielone wyładowania. I zobaczyłby że sama fala jest wynikiem gargantuicznej, zwierzęcej furii. Furii besti która mknęła by bronić gniazda.


*******

Wycie tornada zaczęło słabnąć. Pierwszy zauważył to Celeste który już w chwilę po wciągnięciu w powietrzny wir roztoczył nad sobą i swoimi dwoma mimowolnymi towarzyszami czar obronny. To uchroniło ich przed takimi atrakcjami jak latające toporki strażackie, noże czy też inne znane lub nieznane ostre lub twarde przedmioty. Teraz wiatr osłabł na tyle że zostali rzuceni prosto na koronę obalonego drzewa.
Przez chwilę byli cicho po czym rozległ się jęk Costlego i jakie wściekłe mamrotanie Akorda.
- Cóż Tymoteuszu wygląda na to że zamiast grać na trąbce trąba zagrała tobą - niezbyt udanie zażartował Squaerio. Głównie dlatego że i jemu było nie do śmiechu.
Tym bardziej gdy zerknął na pojedynkujących się Caladana i Istotę.


*******


Tymczasem Dzielna Wyprawa Ratunkowa została wreszcie przerzucona w odpowiednie miejsce.
- Ładnie tu - zauważył Andreass.
- Otoczenie może być zwodnicze. Te zarośla stanowią potencjalną kryjówkę dla ewentualnych wrogów - zauważył trzeźwo SW-85 - Musimy zrobić rekonesans przed przystąpieniem do poszukiwań.
- A ten ciągle tylko o jednym - prychnęła Saya - Swoją drogą....światło tutaj nie drażni jakoś specjalnie...prawda siostra?
- No...nie - odparła po zastanowieniu się nad tym faktem Midori - Jest nawet...przyjemne?
- Bardzo ciekawe odkrycie i warte głębszego zbadania ale jesteśmy tu PO COŚ! - zgryźliwie zauważyła Kora
- I Magus. I Magus. I Magus. - Kemi ciągnął mechanicznie za sznurek pluszowego Raistlina.
- Daj spokój - mruknął Andreass - Jesteś zła bo Topaz zabrał ci tego ptaszka jak nas przerzuciło z powrotem.
- Wcale nie!
- Ratunku! Dlaczego zawsze MNIE musi takie coś spotykać?! - rozległo się z oddali. Kemi nadstawił uszu.
- Kit?! - jęknął smok po czym natychmiast przybrał swoją prawdziwą postać - rozrzucając towarzystwo na boki - by pomknąć ku źródłu wołań.
- Wygląda na to że nie będziemy musieli długo szukać - zauważył żołnierz. Pognali przez dżunglę za lecącym smokiem.

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Przejdź na dół
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Bezimienny Płeć:Mężczyzna
Najmniejszy pomiot chaosu


Dołączył: 05 Sty 2005
Skąd: Z otchłani wieków dawno zapomnianych.
Status: offline
PostWysłany: 13-11-2011, 23:46   

Kula błyskawic otaczająca Istotę stawała się coraz większa i jaśniejsza, a snopy wyładowań elektrycznych strzelały z niej coraz dalej. Choć nie... jeśli się dobre przyjrzało, to tylko nieliczne z błyskawic wychodziły z kuli. Większość wydawała się podróżować w odwrotnym kierunku... z każdego miejsca gdzie znajdowały się widoczne elementy jeszcze działającej sieci energetycznej miasta.
Poprzez ścianę pulsującej energii Poring spojrzał na strojącego Lutnię Caladana, po czym ukłonił mu się głęboko (przy okazji podnosząc z dachu kawałek ekwipunku który został wyrzucony z grawilotu podczas wybuchu). Bardzo interesowało go, jaki rodzaj muzyki miał być zaprezentowany - zarówno uprzejmość, jak i zwykła ciekawość nakazywały, by zostać i wysłuchać wszystkiego do końca. Z drugiej strony, obiecał, że będzie grzeczny... poza tym, był przecież gościem, i naprawdę nie wypadało mu brać udziału w tej całej demolce.
Gdy dobywający się zewsząd świdrujący dźwięk osiągnął w końcu swe apogeum, Punyan wyciągnął teatralnym gestem rękę do przodu i w dramatyczny sposób pstryknął palcami. Dźwięk natychmiast ustał, podobnie jak wyładowania. Światło otulające istotę rozbłysło wpierw jeszcze mocniej, spowijając całą okolicę w kuli wypełnionej oślepiającą bielą, po czym zaczęła się ona kurczyć, aż zmalała do rozmiarów pięści. Przez moment kulka światła zamrugała, jak włączająca się świetlówka, a potem znikła, pogrążając całą okolicę w mroku - tym ciemniejszym, że wszelkie inne źródła światła w promieniu kilometra nagle straciły zasilanie.

Gdzieś wysoko nad powierzchnią oceanu punkt światła pojawił się na chwilę, by szybko powiększyć się do rozmiarów Istoty. Ta rozejrzała się wokół, spojrzała w dół, a potem z widocznym wyrazem zdziwienia na twarzy powiedziała "Ups", gdy upomniała się o nią grawitacja. Tak daleko od brzegu nikt nie zobaczył fontanny wody ani nie usłyszał głośnego plusku jakie towarzyszyły jej przywitaniu z falami morskimi.

_________________
We are rock stars in a freak show
loaded with steel.
We are riders, the fighters,
the renegades on wheels.

The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Caladan Płeć:Mężczyzna
Chaos is Behind you


Dołączył: 04 Lut 2007
Skąd: Gdynia Smocza Góra
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
Omertà
Syndykat
WOM
PostWysłany: 25-11-2011, 19:07   

Trzy głowy smok miał o tyle pecha ,że nie umiał pływać, więc radośnie podskakiwał po dnie od czasu do czasu wyskakując na powierzchnię w celu zaczerpnięcia powietrza.


Poruszyłem ostatnią strunę z szmaragdowej lutni, która bezgłośnie pękła. Strumienie energetyczne otaczające planetę zaczęły stopniowo zniekształcać, lub zanikać.


Gazowy olbrzym po raz pierwszy wypuścił ogromną czarną plazmę i zaczął powoli zbliżać się w kierunku planet wewnętrznych.

_________________
It gets so lonely being evil

What I'd do to see a smile

Even for a little while

And no one loves you when you're evil

I'm lying through my teeth!

Your tears are all the company I need
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
4934952
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 17-12-2011, 18:21   

- Już? Po wszystkim? - zapytała podnosząca się z ziemi Seshiro. Takoż z gruzów podnosiła się dwójka generałów. Wiszący w powietrzu poring właśnie zniknął.
- Na to wygląda - mruknął Vized
- Nie chce mi się wierzyć - zwątpiła dziewczyna.
- I słusznie. Jest jeszcze sprawa Jego Wys...Bestii - poprawiła się szybko drowka.
- A ten tam? - Seshiro wskazała na Caladana.
- To Caladan. On i jego organizacja są najemnikami i pracują dla królestwa. Jest jednym z zaproszonych gości. Myślę ze powinniśmy....
Gdy mówiła te słowa niebo nagle pociemniało.
- O wilku mowa... - stwierdził Vized
- ...a wilk tuż, tuż. - dokończyła Ekara.

Hiregon wyraźnie wkurzony wylądował na budynku który chwilę wcześniej zajmowała Istota.
Wyraźnie było widać że zaszły w nim zmiany. Teraz monstrum posiadało aż trzy łby i robiło z nich użytek strzelając z paszcz destruktywnym hiperpromieniem. Pod jego łapami niczym węże wiły się wylądowania elektryczne które wnikały w ziemię. Parę z tych wyładowań podążyło głębiej: po rurze kanalizacyjnej, zardzewiałych zbrojach będących tu od antycznej i zapomnianej potyczki, rudzie żelaza....aż w końcu dotarły do kabli w sekretnym laboratorium. Wszystkie urządzenia nagle zgasły z powodu przeciążenia by w dwie sekundy później uruchomić się ponownie. Nie wywołało to prawie żadnych skutków. Oprócz jednego.

Czas do aktywacji: 00h 07m


*******

Wreszcie ucichła ostatnia eksplozja po strzale ze Stingera. Pobojowisko przedstawiało się wyjątkowo widowiskowo. Trzy tyranozaury, kilkadziesiąt rozerwanych rakietami pterodaktyli, prawie dziewięćset tubylców, jedna mięsożerna roślina (z tentaklami!) przerobiona na sałatkę przez obie wampirzyce.
- Cóż...to nie wymagało dużego wysiłku - stwierdził Latacz chowając
- Mów za siebie. Ten tutaj trzy razy wstawał! - parsknęła wiedźma kopiąc truchło wodza. Tym razem się nie ruszał więc wytarła o niego szablę.
Tymczasem z boku pewna średnio zadowolona księżniczka wylewała swoje rozgoryczenia na Bogu ducha winnych żołnierza i dwie wampirzyce.
Nie no oczywiście wszystko w porządku. Znowu zostałam PORWANA i jak zwykle uratowana przez nie tego kogo trzeba. Dlaczego mój (przyszły)mąż nie może choć raz...
- Bo w tej chwili jest wielkim ludobójczym jaszczurem demolującym swój własny świat? - wtrąciła Midori.
- TO NIE JEST ISTOTNE! Powinien tu być jak przystało na...na..
- Herosa? - podsunął SW-85
- Tak!
- Kit...Karel nie jest herosem. Nie znam go tak długo jak ty ale...cóż...technicznie kwalifikuje się jako "Mroczny Władca". Jasne robi od czasu do czasu rzeczy które kwalifikują się jako heroiczne ale...- Ssaya wzruszyła ramionami i pokręciła głową. Zapadła trochę niezręczna cisza.
- W porządku. Mamy niezadowoloną z ratunku księżniczkę. Wyjaśniliśmy sobie, pomarudziliśmy. Teleportujmy się już co? Nogi mnie bolą. - powiedziała Koranona.
- Cóż...próbuję użyć tych zegarków które dai nam topaz i spółka...- zaczął Latacz
- Nie działają? - zapytała wiedźma
- Działają ale nie ma odpowiedzi. I nie wiem dlaczego.
- Duh. Nie możesz zasnąć by dowiedzieć się dlaczego? - zapytała pół-wampirzyca.
- Już to zrobiłem. Zakładając że satelity działają (a działają bo te zegarki wyłączyłby się gdyby było inaczej) muszą mieć chaos na łączach. Mają zbyt dużo połączeń by zwrócić na nas uwagę.


******

~To trochę rozczarowujące - pomyślał Caladan - Starasz się i nagle PUFF! twój przeciwnik znika. Wychodzi na to że cała moja robota i obecność tutaj zdały się na...


SCREEEEEEAGGGHHHH!


- Rzeczywistość jest zabawna....- stwierdził po kilku minutach podczas których rozważał czy nie wybrać się na poszukiwania Kosmicznego Dowcipnisia by przerobić mu łeb (gdy go ostatnio widział to miał jeden) na tatar.
Nagle Caladan co poczuł...głęboko głęboko pod ziemią.


******

- Czuliście to?- zapytała Nona. Widać było że zbladła zauważalnie.
- Tak ale słabo - mruknął Latacz
- Cóż nasze panie chyba poczuły to trochę mocniej - zauważył Kemi chociaż sam zbladł tak jak wiedźma. Obie wampirzyce trzęsły się jak w febrze. Natomiast Kitkara zrobiła tylko bardzo skonsternowaną i zmartwioną minę.
- Ja nic nie czułem - poinformował żołnierz.
- Nie jesteś wyćwiczony. To wyjaśnia częściowo co to było. Ja,Kemi i Latacz poczuliśmy to całkiem dobrze ze względu na nasz potencjał magiczny. Wampirzyce więc poczuły to mocno a Kitkara tak sobie bo jest wyssana z energii astralnej prawie do zera.
- Ale nie ślepa i głucha. Mogłaś określić to lepiej.
- Tak, tak...pytanie co to było...
- Czerń...zimno...nie gorzej...- mamrotała Saya otaczając się ramionami.
- Co? - zdziwił się Latacz.
- Ciemność poza ciemnością. - dodała Midori
- Nie chcę wiedzieć co to jest jeśli sprawia że mówią takie rzeczy - skomentował SW-85


******
Kilka minut wcześniej...

- Jakieś dane na temat Jego Wysokości - zapytał Khalid
- Nic. wygląda na to że podświadomie zakłóca nasze urządzenia wykrywające.
W tym momencie kilka śnieżących obrazów znowu zaczęło pokazywać obraz.
- Sir! - zgłosił się nagle mechanik - udało nam się zreperować system satelitarny.
- Co zajęło wam tyle czasu? - zapytał Topaz
- Proszę mi wierzyć lub nie ale mieliśmy serię nieprawdopodobnych przypadków losowych. Baliśmy się już że nie skończymy tego i za tydzień ale nagle wszystko poszło jak z płatka.
- Hmm to brzmi znajomo - mruknął swoim ciepłym basem Sherrud - Poszukam analogii w databazie.
Khalid kiwnął głową.
- Dodatkowo wymazaliśmy A.I. sterujące systemem. Uznaliśmy że w obecnych okolicznościach stanowi zbyt duże ryzyko.
- Bardzo mądra inicjatywa. Zostanie to odnotowane w waszych kartotekach, rozumiem że obecnie sterowanie jest przełączone na manualne?
- Tak sir! o wszystko Sir!
- Dobrze. Bez odbioru.
- Topazie! Znaleźliśmy Karela-sama! - poinformowała z drugiego końca sali Nessa.
- Gdzie?
- Jest znowu w stolicy.
- Na bogów......- Topaz ścisnął mocniej poręcz o którą się opierał.
- Ja również znalazłem to czego szukałem. Wszystko wskazuje na to że obecne wydarzenia to sprawka astralnego poringa Punyana.
- Ta abominacja musiała się pojawić akurat dzisiaj! Nie będzie dla niego litości - oświadczył lodowato Khalid.
- Wychodzę. Trzeba powstrzymać choć trochę skalę zniszczeń - poinformowała elfka zabierając z krzesła swój płaszcz.
- Uważaj tylko na siebie - powiedział Sherrud.
- Będę, rashalimahaz.
- Rashalimahaz - odpowiedzieli.
Dwie minuty po tym gdy Atumspring zniknęła za drzwiami.
- Sir mamy kolejny odczyt...nie! Dwa...pierwszy z nich to Pporing Punyan a drugi...
- Wrzucić to na główny monitor.
Na ekranie pojawił się obraz poringa dryfującego na falach i niepokojący wykres energetyczny.
- Perfekcyjnie! Jest na pełnym oceanie. Zastosujemy Młot. Aa to drugie to...to...
topaz zbladł jak duch - co biorąc uwagę jego śniadą karnację coś znaczyło - na ciemności...dlaczego tego nie wyczuliśmy?! Pod samą stolicą?
- Centrum Dowodzenia ma ekranowanie, to jest powód - wyjaśnił usłużnie Sherrud.
- Musimy tam kogoś wysłać i to natychmiast.
- Najbliżsi są Vized i Ekara. Ale ni dostaną się tam.
- Ale są w pobliżu kogoś kto może. Daj Sorn na łącze.


******


- C-czuliście to? - zapytała Seshiro. Wyglądała tak jakby miała pozbyć się śniadania.
- Uhh ostro daje - jęknęła drowka trzymając się za głowę.
- Nawet ja to czuję a nie powinienem - mruknął Vized
- Huh? Dlaczego? - zdziwiła się chimera
- Bo nie jestem do końca istotą żywą. Ale to wyjaśnienia na później.
- Cicho bądźcie. Topaz czegoś chce.
Przez chwilę wsłuchiwała się w słowa płynące ze słuchawki. Po jej kilku pobieżnych "Tak" i "Nie".
- Muszę się dostać do Caladana.
- Co?
- Muszę się dostać do Caladana. Razor daj mi swój komunikator. Dzięki. Nie ruszaj się stąd i miej ją na oku.
- Żeby nie uciekła? - zapytał Razor zerkając na denerwowaną rozwojem konwersacji Seshiro
- Nie. Bo może w każdej chwili zemdleć - wyjaśniła wyskakując z ich kryjówki.


******

~Cóż ironia kosmosu to jedno a robota to drugie. Posprzątać trzeba tak czy siak - pomyślał Caladan metaforycznie podwijając rękawy - A ta co wyprawia? - zdziwił się na widok pędzącej sprintem pod górkę Ekary. Był to imponujący bieg bo wiązał się z omijaniem wiązek hiperpromieni i fruwających kawałków betonu i żelastwa. Elfka zmierzała z całą pewnością w jego stronę.
- Ty jesteś...?- zapytał gdy była przy nim.
- Ekara Sorn. Generał Diamentu. Khalid ibn al-Rahman chce z waćpanem rozmawiać.
- Khalid ibn al-Rahman?
- Topaz
- Ahh on - zrozumiał wędrowny smok który Topaza miał już okazję poznać. Odebrał słuchawkę z wyciągniętej dłoni Ekary
- Caladan tu Topaz słyszysz mnie?
- Teraz tak. to coś ważnego prawda? Jest tu jaszczurczy problem do załatwienia o czym zapewne wiesz.
- Biorąc po uwagę en inny problem hiregon to jest nic. Nie mów że nic nie czułeś tam pod tobą?
- Trochę czułem ale szykowałem się na pewien rencontre z Punyanem i mam w tej chwili sporo aktywnych osłon więc mało co do mnie dociera.
- Jeśli chodzi o Poringa to znaleźliśmy go i czeka na niego prawdziwe cierpienie. Ale w tej chwili zapomnij o bestii i zejdź tam na dół. Nie mamy nikogo zdolnego by to sprawdzić. Ii naprawdę jeśli jest tam to co myślę to już po nas.
- Nie lubię przerywać tego to co zacząłem ale zajmę się tym.
- W tej chwili.
- Dobra w tej chwili.
- Zostaw komunikator na głowie. My też chcemy wiedzieć cz to to.
Topaz wyłączył się.
- Jasne.... chcesz być pomocny i zaraz zaczynają tobą dyrygować. Dlaczego nie się nie rusza? - zdziwił się na widok Karela-bestii. Wszystkie trzy łby wpatrywały się w coś intensywnie na ziemi.
- Czy to ważne?! Leć!
Caladan westchnął i użył teleportacji.
Mniej niż sekundę potem był pierwszą osobą która swoimi butami naruszyła spoczynek kurzu w laboratorium Purpurowych Włóczni. Zaraz po przybyciu poczuł to. A nie było to miłe uczucie. I tym gorzej że zapalone światła pozwoliły mu zobaczyć przyczynę.
- O szlag by to trafił...- wyrwało mu się.
Nad pracującą maszynerią było Rozdarcie.


******

- Mam nadzieję że sobie z tym poradzi - powiedział cicho Khalid
- Jeśli moja teoria jest prawdziwa i jeśli mu się nie uda t już po nas.
- To aż dwa jeśli - rozchmurzył się lekko Topaz.
- Niesetny bardzo prawdopodobne - westchnął Sherrud - tak czy siak nie ma sensu czekać na wynik.
-....Słusznie. Cel namierzony?
- 54 sekundy Sir!
- Oby się nie wywinął.
- Póki się niczego nie spodziewa to tego nie zrobi. I myślę ze w tej chwili wydarzenia na planecie zajmują go zbyt bardzo by sprawdzać nudną orbitę.
- Dobrze. 60% mocy i strzelać gdy tylko go namierzycie.


******

Dryfujący na falach Poring obserwował. po prawdzie to bardzo go korciło by samemu znaleźć się na miejscu obecnych wydarzeń ale doświadczenia ostatniej pół godziny pokazywały ze jego obecność przyciąga zbyt dużo uwagi. Punyan rozciągnął aurę Murphego tylko na tyle by morskie drapieżniki nie przeszkadzały mu w zabawie. swoisty odpowiednik dobermana w ogródku. W tej chwili obserwował aż cztery miejsca wypadków. Grupę ratunkową która przed chwila w bardzo ciekawy sposób uratowała księżniczkę Kitarę. Jej narzeczonego który w zwierzęcym szale niszczył własną stolicę, nieznajdujący się w pobliżu bestii Seshiro, Vizeda, Eekaręe i Ccaladana z którym walczył przed chwilą. oraz Costlego Molinę wraz z Sqaerio i Tymoteuszem Akordem. Będąc zapatrzony w te wszystkie wydarzenia Istota nawet nie zauważyła jak na nudnej i pustej orbicie wojskowy satelita ustawia się tuż nad nią.

******

- Za dziesięć sekund satelita zajmie pozycję.
- Świetnie. Wreszcie Młot Harmonii zrobi to do czego został stworzony.


******

Istota poczuła że coś jest nie tak. Bardzo bardzo nie tak. Ale nie w taki sam sposób jak zazwyczaj. Miał już paskudne przeczucia (chociaż określenie paskudne jest względne bo zazwyczaj paskudne prowadziło do ciekawe a to co ciekawe jest dobre!). Przypominało to uczucie niedźwiedzia który wywęszył wilczą sforę. Niedźwiedź może pokonać parę wilków ale tak naprawdę szanse misia i stada są równe. Zabawne..ostatnio czuł coś takiego gdy...
Zerknął w górę.
Nie zdążył zareagować gdy świetlisty strumień czystej energii ładu o średnicy pięciu kilometrów uderzył prosto w niego.

******

- Dokładne trafienie Sir! Cel został całkowicie...huh? - zdziwiła się operatorka gdy wskaźniki zaczęły reagować dziwnie.
- On walczy - stwierdził Sherrud
- Tak - przyznał Khalid - Ale wciąż mamy przewagę zaskoczenia. Nie zdążył podnieść osłon. W tej chwili wyrzuca z siebie czysta moc by wyrównać szalę. 80% - rozkazał Topaz - I niech Miecz, Włócznia i Oko zajmą pozycję.

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Kitkara666 Płeć:Kobieta
Ave Demonius!


Dołączyła: 17 Lis 2008
Skąd: From Hell
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
Syndykat
PostWysłany: 17-12-2011, 18:30   

- Nie czuję się za dobrze - jęknęła Kitkara. Odwróciła się od wszystkich i zaczęła wymiotować białym śluzowatym płynem i krwią. - O, nie. - Po woli padła na kolana i straciła przytomność.

Nagłe jej ciało wygięło się z bólu. Zaczęła krzyczeć. Podniosła się na kolana. Kolejny krzyk był spowodowany wystrzeleniem z pleców pary białych błoniastych skrzydeł. Po chwili zaczeły topnieć oblepiając ciało lepiącym grubym kokonem. Kokon ten rósł szybko oblepiając uwiezione w nim ciało kolejnymi warstwami. Kiedy wielkością dorównywał w połowię wielkości Hiregona kokon zmienił kolor na brązowy.

- Co się dzieje?! - wrzasnęła Saya.

- Musimy uciekać - rzekł Kemi zmieniając się w smoka.

- Ale co..

- Coś się dzieje złego z nią. Szybko właźcie.

Ledwo wdrapali się wszyscy na jego grzbiet na kokonie pojawiły się pierwsze pęknięcia.

-------------


Kitkara obudziła się w bardzo ciemnym miejscu. Próbowała się poruszyć, ale coś jej to uniemożliwiało. Szarpnęła się mocniej. To coś co ją więziło stopniowo zaczęło ustępować. Wtedy przed sobą ujrzała niezwykłe stworzenie. Posiadało piękne pierzaste, srebrne skrzydła, z twarzy przypominało człowieka z lekkimi kocimi rysami, wąsami i uszkami. Długie rude włosy spływały do pasa. Dłonie zaopatrzone w zgrabne srebrne pazurki przeczesały subtelnie włosy jakby prezentując ich piękno. Stworzenie podeszło do niej na potężnych lwich łapach. Dopiero teraz zobaczyła puchaty złoty ogon.

- Kim jesteś? Co ja tu robię?!

- Nie wiesz kim jestem? - czerwone oczy Stworzenia były takie same jak Kitkary.

- Zabije go...

- Jestem tobą - stworzenie delikatnie chwyciło jej buzie. - A ty staniesz się mną. Staniesz się Echidną, matką wszystkich potworów.

Stworzenie otworzyło paszczę, ciało Kitkary zmieniło się w mgłę, które pasożyt wchłoną.

----------

W końcu kokon pękł ukazując nowe Stworzenie nie podobne do żadnego innego. Było wielkie i niezwykłe. Rozłożyło lekko skrzydła i uniosło się w powietrze. Rozejrzało dookoła i wydało głośny, subtelny ryk.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora
 
Numer Gadu-Gadu
28180514+-+jak+coś+dać+znać+jeśli+ktoś+chce+pisać+zemną+na+gg+najpierw+mailem+albo+na+pw
Bezimienny Płeć:Mężczyzna
Najmniejszy pomiot chaosu


Dołączył: 05 Sty 2005
Skąd: Z otchłani wieków dawno zapomnianych.
Status: offline
PostWysłany: 18-12-2011, 15:12   

Poring wił się w strumieniu energii Ładu. Nie czuł bólu - utarła się powszechnie wizja, że istoty chaosu mogą być zranione esencją ładu, ale Chaos poringa egzystował na znacznie wyższym poziomie abstrakcji. Nie, nie czuł bólu - ale to co się z nim działo, było potencjalnie nawet bardziej groźne. Zdolności Poringa do wpływania na świat materialny były zawsze wprost proporcjonalne do chaosu panującego w jego otoczeniu - a choć chaosu i zamieszania w mieście było pełno, słup energii ładu działał jak bardzo skuteczny izolator. Istota spróbowała sięgnąć w kierunku satelity, ale przypominało to próbę dotknięcia czegoś przez grube szkło. Konieczne było szybkie znalezienie jakiegoś innego punktu oparcia.
Ręce młodzieńca poruszyły się pod powierzchnią wody. Ruch ten spowodował mniejsze fale, które spotkały się ze sobą i z falami wywołanymi wiatrem. Gdzieś pod spodem przepłynęło stado ryb, uciekające przed rekinem. Pod powierzchnią wody miliony drobnych stworzonek będących częścią planktonu rozmnażały się i ginęły w niekończacym się cyklu przyrody. Ocean żył - a życie to zmiany, a zmiany to Chaos.
Usta istoty rochyliły się w uśmiechu - to powinno na chwilę wystarczyć. A potem... cóż, nikt najwyraźniej nie sprawdził, dlaczego Poring wybrał właśnie to miejsce na wodowanie.

Strumień energii z satelity zmierzał po prostej linii w dół, starając się utrzymać Istotę w samym centrum - ale oczywiście, przy tej szerokości nie kończył się wcale na powierzchni oceanu - szedł w dół, aż na samo dno.
Gdzieś w glębinach, prawie dokładnie pod unoszącą się na powierzchni istotą, spoczywało jajo z dziwnego materiału. Materiał ten, w którym specjaliści rozpoznali by vibranium, miał jedną bardzo ciekawą cechę - odbijał zdecydowaną większość skierowanej w niego energii. Większość - ale nie wszystko. Ład to stabilność, brak zmian, staza - i tak to struktura molekularna powłoki uległa krystalizacji, zamieniając się w twardy pancerz, pozbawiony swoich oryginalnych właściwości. Struktura ta była perfekcyjna... no, prawie. Jajo, w przeciwieństwie do satelity, znajdowało się wystarczająco blisko Poringa - i w ten oto sposób w jednym z istotnych punktów konstrukcyjnych w krystaliczną siatkę zapodział się element obcy.

*trzask*

Odgłos pękającej skorupy rozniósł się poprzez fale. Raz naruszona perfekcja nie była już w stanie stawić czoła naciskowi wody - po chwili dno było zasłane szczątkami metalu, pozostawiając na środku nienaruszonego lokatora kapsuły.

_________________
We are rock stars in a freak show
loaded with steel.
We are riders, the fighters,
the renegades on wheels.

The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Smk Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 28 Sie 2011
Status: offline

Grupy:
Syndykat
PostWysłany: 05-01-2012, 11:58   

A powierzchnię oceanu przebił gigantyczny lodowy obelisk, przesłaniając Poringowi na chwilę światło słońca. Na chwilę, gdyż wznosząc się na kolumnie ognia, Tolosum pędził w kierunku satelity niczym ... no dobra. Wznosząca się w niebo góra brudnego lodu.

Główne silniki zostały zniszczone, obwody antygrawitacyjne były przeciążone wyrwaniem kadłuba z lodowego grobu w głębinach a reaktor przestał działać jakieś trzy kilometry pod powierzchnią.
Żaden z powyższych argumentów nie miał jednak znaczenia - Poring z uprzejmym zainteresowaniem dostrzegł iż płomienie wydobywające się z dosłownie każdej dyszy manewrowej okrętu były zielone. I dosłownie wgryzały się strumień ładu płynący z nieba, bardziej wciągając okręt niż popychając go jak na właściwy odrzut przystało.
Uważny obserwator skupiający się na tle dźwiękowym mógłby zauważyć iż ryk ognia nie był wcale jednolity. Przypominał bardziej rozciągnięty w czasie krzyk. Coś jak "KAAAAAAAaaaaaaaa.."
I gdy poskręcany wrak w końcu dobił do orbity Młota Harmonii nie tyle wbił się w satelitę z impetem wgłąd. Raczej otoczył go, niczym żywe stworzenie, tworząc z powykręcanego metalu klatkę wokół konstrukcji i emiterów energii.
Sherrud spojrzał z przerażeniem na Khalida. Ten otworzył usta do odpowiedzi, rozkazu i..
Młot ładu zalała fala wściekłości. Nie złości, takiej jaką odczuwa się gdy spóźnisz się na autobus rano. Nie złość jaką odczuwa kierowca w korku. Nie złość jaką odczuwa zdradzony mąż w chwili gdy kochanek jego ukochanej właśnie zatapia miecz w jego sercu. Nie złość którą zdradzony władca odczuwa spoglądając na płonące imperium. Nie. To było każde z tych uczuć osobno, każdy rodzaj gniewu jaki kiedykolwiek istniał, istnieje, będzie istnieć. Każda alternatywa, każda ścieżka która mogła zaistnieć, każdy świat. Wszystko to spadło na świadomość każdego członka załogi satelity.
Ci spojrzeli po sobie wzajemnie. I w mniej więcej trzy sekundy wymordowali się.
Wobec braku świadomości, wspomniane wyżej uczucie rozpełzło się po najbliższej materialnej powłoce. Wypełniło korytarze, ściany, maszynownię, systemy manewrowe, a każda cząsteczka z której składał się satelita wydała z siebie jęk.
Następnie fala złości dotarła do skomplikowanego systemu emisji energii.
I ład zastąpiła wściekłość.
Absolutna.
Na wszystko.
Absolutnie.

_________________
There is no "good" or "bad". There is only "fun" and "boring".
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Serika Płeć:Kobieta


Dołączyła: 22 Sie 2002
Skąd: Warszawa
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
WIP
PostWysłany: 10-01-2012, 01:26   

Prezent, prezent... Co takiego można kupić w prezencie ślubnym odrodzonemu pseudobóstwu, które cię bardzo, ale to bardzo nie lubi? Serika rzadko cierpiała na takie dylematy, ale tym razem naprawdę była w kropce. Problem w tym, że skoro już została zaproszona na ślub (mniejsza, przez kogo), to nie wypadało pojawiać się tam z pustymi rękami. Oczywiście nie pojawiła się - ale dwie butelki doskonałego wina w tych okolicznościach wydawały się raczej mało stosowne.

Dlatego też w chwili, gdy Poring wysyłał na poszukiwania Karela swoich małych szpiegów, Serika zdecydowała, że koniecznie musi wykombinować coś innego. Poszukiwania i tak na pewno trochę zajmą, a w tym czasie nie była specjalnie potrzebna na miejscu. W zasadzie mogłaby zostawić tu kawałek siebie, ale wolała nie rozdzielać swojej uwagi bardziej, niż to konieczne - i tak chciała sprawdzić kilka znanych w światach targów. Punyan przecież sobie poradzi...

Przetrzepanie tysięcy straganów, straganików, stoisk z dziwami rozmaitymi, przeładowanych magią stosów artefaktów i tym podobnych atrakcji nie zajęło zbyt dużo czasu - umiejętność znajdowania się w wielu miejscach na raz czasami bywała naprawdę przydatna. Co najwyżej niektórym innym klientom wydawało się, że widzą pewną drobną blondyneczkę odrobinę za często i w zbyt wielu kierunkach, żeby to miało jakikolwiek sens - ale to naprawdę nie było jej zmartwieniem. Jej zmartwieniem było to, że kompletnie, ale to kompletnie nic interesującego nie znalazła!

Zastanawiała się nad bronią, ale kupowanie broni komuś, kto uważa cię za śmiertelnego wroga to kiepski dowcip. Cenne przedmioty jakoś jej do niego nie pasowały. Klasyczne artefakty z gatunku “pierścień większej regeneracji, odzyskaj ludzką postać i zostań władcą świata już dziś!” również niespecjalnie - w końcu miał zapewne własną kolekcję, a poza tym skoro udało mu się powrócić z martwych, raczej nie potrzebował takiego wspomagania. Z drugiej strony, Karel wyraźnie dysponował technologią, która pozwalała mu uzyskać praktycznie dowolny efekt i pakowanie się w cudeńka z wysokotechnicznych światów pewnie uznałby za wytknięcie, że czegoś nie wie.

Chooooociaż...

Myśl, która przemknęła jej przez głowę (jedną z... wielu) szalenie jej się spodobała. Pewnie dlatego, że zawierała w sobie większość z definitywnie odrzuconych pomysłów, a jednocześnie była w gruncie rzeczy szalenie... pozytywna. Serika miała nadzieję, że państwo młodzi właściwie docenią jej inicjatywę - oraz, że zamówienie da się zrealizować w naprawdę szalonym terminie. Takich rzeczy nie można było kupić - takie rzeczy tworzyli prawdziwi mistrzowie!

***

Warsztat nie wyglądał jak miejsce, gdzie powstają najcenniejsze artefakty świata. Wręcz przeciwnie - drewniana budka sprawiała wrażenie mocno nadgryzionej zębem czasu (oraz korników), a znajdujące się przed budynkiem kowadło i miech całkowicie standardowo. Najmniej standardowa w okolicy była niewątpliwie krowa. Nie dlatego, że była, bo całkiem nieźle wpasowywała się w klimat miejsca, ale dlatego, że na jej czole widniało trzecie oko. Ot, taka miejscowa specyfika.

Staruszek pokręcił głową z powątpiewaniem.
- Jak to “na już”?
- Da się, prawda? - Serika wbiła w niego spojrzenie wielkich, fioletowych oczu i uśmiechnęła się przymilnie. - Proooooszę....
- Dziecko, czy ty wiesz, ile czasu zajmuje wykucie miecza?!
- Nie wykucie, tylko przekucie - zatrzepotała rzęsami.

Dwie czarne jak smoła pochwy, zdobione motywami ognia i smoków, z których sterczały równie efektowne rękojeści, stały oparte o ścianę budynku. Zdobycie odpowiednio wspaniałej broni - piekielnie ostrej, wytrzymałej, eleganckiej, wykonanej z najbardziej magicznych i najrzadszych materiałów, nie stanowiło wielkiego wyzwania. To była jednak tylko broń - a Serika potrzebowała czegoś zupełnie innego.

Mistrz westchnął i pewną ręką wyjął z pochwy pierwszą katanę. Ostrze było tak głęboko czarne, że zdawało się pochłaniać światło. Właściciel jednego z najbardziej tajemniczych stoisk z artefaktami w tej części Multiświata opowiadał Serice długo i barwnie o straszliwej Azurowej Bestii, z której kłów, wyrwanych ponoć eony temu przez jakiegoś bezimiennego Bohatera, wykuto dwa przepełnione mocą miecze. Dziewczyna nijak nie mogła sobie przypomnieć, gdzie już wcześniej słyszała o tym potworze, ale nie miało to teraz większego znaczenia. Ważne, że broń była naprawdę przepiękna i aż pulsowała mocą. Mocą, którą trzeba było właściwie ukierunkować...
- Cudowna robota - przyznał kowal, gdy w końcu oderwał wzrok od ostrza. - Czy jesteś pewna, że chcesz...?

Dziewczyna energicznie pokiwała głową.

***

To, co zastała w świecie, który opuściła w sumie całkiem niedawno, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Owszem, kiedy wyruszała na poszukiwania prezentu, było tam trochę bałaganu, ale nie spodziewała się tak totalnej demolki. Trzeba było zostać i kontrolować sytuację! Zostawić Poringa tylko na chwilę samego, a...

A gdzie właściwie był Poring?

Czuła, że nie opuścił tego świata, ale jego moc zdawała się być tak przygaszona, że miała poważne trudności ze zlokalizowaniem Istoty. O dziwo, najwyraźniej nie było jej w epicentrum panującego tu chaosu - a działo się tu naprawdę wiele. Panikujący ludzie, przemarsze wojsk, czołgi, samoloty, jakiś promień spływający z nieba w kierunku oceanu... Zwłaszcza promień. Promień był interesujący. Bardzo niezdrowo fascynujący. Serika wiedziała, że powinna trzymać się od takich rzeczy jak najdalej, ale z drugiej strony moc ładu od dłuższego już czasu wydawała jej się dziwnie pociągająca. Nawet Miya nabijała się z niej kiedyś, że miała tendencje samobójcze. Sama się z tego śmiała, ale faktem było, że im bardziej odcinała się od swojej mocy i im bardziej ludzka się stawała, tym wyraźniej czuła, że ziarenko ładu, które w niej tkwiło (zapewne dla równowagi) coraz bardziej się rozrasta. Mniejsza jednak o to, najważniejszym pytaniem było, kto do licha naświetla planetę ładem oraz gdzie. jest. Poring?!
Znalezienie odpowiedzi na oba te pytania wymagało całkiem długiej chwili skupienia.

Ktoś tu miał naprawdę poważne kłopoty. I nie wyglądało, żeby miało być mu łatwo się z nich wyplątać.

Jakakolwiek magiczna pomoc odpadała w przedbiegach. Pakowanie się w stożek Ładu fizycznie również nie brzmiało zachęcająco - skończyłoby się tylko na tym, że OBOJE mieliby przerąbane. To, czego nie mogła zrobić ona, mogły jednak zrobić niemal dowolne inne osoby, a tych w okolicy bynajmniej nie brakowało. Chwilę później Serika, na wszelki wypadek pod postacią rudej, piegowatej i zdecydowanie dorosłej kobiety, z zaaferowaną miną opowiadała grupie strażników, że w tym chaosie widziała, jak z przystani odpływał niedużą, chybotliwą łódką młody chłopak. I że ta łódka całkiem niedaleko brzegu chyba zatonęła, bo zniknęła z pola widzenia... I... No, generalnie: “Ratunku, rozbitek! Pomóżcie, dobrzy ludzie!”.

Niestety, okazało się, że panowie, chociaż bardzo mili, nie zamierzali być pomocni. Wokół mieli pełne ręce roboty i odesłanie jakiejś części sił na poszukiwanie jednego człowieka najwyraźniej przekraczało ich możliwości organizacyjne... A właściwie przekraczałoby, gdyby nie to, że kogoś opis Poringa bardzo zainteresował. Jeden z umundurowanych mężczyzn przeprosił ją na chwilę, oddalił się w kierunku swojego pojazdu, po czym przez chwilę burzliwie o czymś dyskutował przez jakiś tutejszy odpowiednik sprzętu do video-konferencji. Wrócił do Seriki szybkim, sprężystym krokiem i zapytał:
- Czy mogłaby pani jeszcze raz powtórzyć opis?
Powtórzyła, po czym zainteresowana zapytała, skąd to nagłe zainteresowanie. Policjant, wciąż zaaferowany, wyjaśnił jej szybko, że chłopak odpowiada opisowi osoby intensywnie poszukiwanej przez władze, i że wprawdzie nie ma na ten temat żadnych więcej informacji, ale lepiej, żeby trzymała się od niego z daleka... Ups. Z dalszej części rozmów wywnioskowała, że panowie zamierzają odstawić bohaterów i zgarnąć pokaźną premię, zanim do groźnego przestępcy dorwie się wojsko i inne ważne organizacje. Ufff, tyle dobrze.

Dosłownie dwie minuty później policyjny helikopter zmierzał już w kierunku słupa światła. Serice nie pozostało właściwie nic do roboty - nie chciała się tu za bardzo wychylać. Na wszelki wypadek jednak teleportowała się jak najbliżej słupa i stamtąd puściła dokładnie w kierunku, gdzie spodziewała się zastać Poringa, papierowy samolocik. Samolocik miał na sobie napisaną krótką informację - że Punyan jest poszukiwany, ale panowie najwyraźniej chcą go żywcem, więc lepiej, żeby był grzeczny i dał się stamtąd wyciągnąć. W strefie ładu taka papierowa strzałka powinna lecieć doskonale prosto, więc istniała szansa, że wiadomość dotrze.

Teraz pozostało tylko czekać na rozwój wydarzeń (oraz przepytać Istotę, co do licha zbroiła?!).

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora
 
Numer Gadu-Gadu
1051667
Bezimienny Płeć:Mężczyzna
Najmniejszy pomiot chaosu


Dołączył: 05 Sty 2005
Skąd: Z otchłani wieków dawno zapomnianych.
Status: offline
PostWysłany: 10-01-2012, 10:21   

Z uprzejmym zainteresowaniem Istota obserwowała kupę poskręcanego żelastwa pnącą się w strumieniach zielonego ognia w górę, w stronę satelity. Już niedługo emisja niemiłego jej Ładu powinna zostać przerwana, a jej zdolności do działania w pełni odtworzone. Nie było nawet potrzeby korzystania z alternatywnego planu awaryjnego.
Wrak-pocisk oddalał się coraz bardziej od poringa, w stronę Celu. Już niedługo problem się rozwiąże. Już za chwileczkę, już za momencik...
Ale oczywiście, jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, nie wszystko poszło zgodnie z planem.

Strumień ładu z satelity zniknął, a wraz z tym Istota odzyskała pełnię sił. Miejsce jednak ładu zajęło jednak coś... innego. Strumień emocji, które wwiercały się w umysł, zagłuszając wszelkie inne myśli. Być może w normalnych warunkach Istota byłaby w stanie odeprzeć ten atak na swój umysł, ale fala emocji zalała ją równocześnie z powracającymi mocami, wykorzystując jako punkt wejścia irytację, którą w Poringu wzbudziła próba poprzedniego ataku. Irytacja ta zamieniła się w gniew, a ten rozszerzył się z orginalnego celu na... praktycznie wszystko wokoło.
Trwało to może kilka sekund, zanim szalejące emocje wróciły do normy (a przynajmniej stanu jaki był normalny dla Istoty). Gdy jednak ma się doczynienia z podobnym bytem, nawet kilka sekund, w których jest się przepełnionym wsciekłością do całego świata może trwać zbyt długo.
Poringowi dawno nie zdarzyło się na coś poważniej się zdenerwować - dlatego też jego reakcja była łatwa do przewidzenia i (jak na niego) wysoce logiczna.

"BE NOT"

Przez chwilę Istota wydawała się migotać i rozmywać... a potem znikła całkowicie z płaszczyzny fizycznej, a jej miejsce zajęła rozszerzająca się w coraz szybszym tempie kula pożerającego wszystko czystego chaosu.

(ps: sorry, Serik, Sm00k cię ubiegł)

_________________
We are rock stars in a freak show
loaded with steel.
We are riders, the fighters,
the renegades on wheels.

The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Koranona Płeć:Kobieta
Morning Glory


Dołączyła: 03 Sty 2010
Skąd: Z północy
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 10-01-2012, 11:48   

Wiedźma masowała knykciami wciąż boląca głowę. Zupełnie nie pamiętała co się działo po walce - same przebłyski. Że ktoś rzucił Wagnerem, że odezwała się jej klątwa, że po dematerializacji zmaterializowała się wciąż w tym świecie, ale (tak dla odmiany) kilkaset metrów nad ziemią. I wtedy chyba zemdlała. Obudziło ją głośne terkotanie śmigła i oto jest tu. W helikopterze?
- Wytłumacz mi jeszcze raz. Co my tu robimy? Czemu nie możesz latać? A najważniejsze: na bogów, czemu jesteś kobietą!
Hrabia Wagner... właściwie teraz Pani Hrabia Wagner westchnął.
- Teleportowaliśmy się... dużo razy. Przez Ciebie chyba. Byliśmy nawet w telewizji. Ja nie mogę latać i jestem kobietą bo nie mam siły. Kobieta to istota... - spojrzał bacznie na wiedźmę - a nie ważne. Potem wylądowaliśmy tutaj. No, pawie tutaj. Udało mi się nas ściągnąć do tego helikoptera. Cud ze tu był, ściągnąć na ziemie by mi się nas nie udało. Panowie którzy byli tu wcześniej leżą tam - tu smok wskazał głową podłogę w głębi maszyny.
- Erhm - stwierdziła Kora patrząc na nieprzytomnych policjantów - a czemu lecimy w stronę światła?
- Tego bym nie powiedział - tutaj Wagner puścił ręce ze steru i pomachał nimi w powietrzu - to światło nas wciąga...

_________________
"I like my men like I like my tea - weak and green."
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
408121
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 10-01-2012, 19:58   

Caladan zasłonił oczy gdy fruwające przedmioty przefrunęły obok niego by zostać wessane przez Rozdarcie. Jak to możliwe że ktoś był tak głupi by zbudować coś co ma możliwość wytworzenia takiego niebezpieczeństwa? Zaraz jednak zdał sobie sprawę jak przedstawiała się sytuacja prawie 700 lat temu na Apexis. Caladan znał historię królestwa. purpurowe włócznie były wówczas przyciśnięte do muru i kończyły im się opcje. Potrzebowali więc najwyraźniej Ostatecznego Asa. Samo urządzenie nie miało zostać nigdy użyte, wystarczyło że działało i tworzyło presję - swoisty straszak na siły Karela. Widać jednak ktoś rozsądny kazał zarzucić ten projekt....szkoda tylko że nie był na tyle rozsądny by zdemontować to ustrojstwo. Rozmyślania te nie zajęły Caladanowi nawet dwóch sekund. Jego umysł pracował na wyższym poziomie niż innych bytów. Teraz wyczuwał wszystkimi swoimi po nadnaturalnymi zmysłami że Rozdarcie jest swoistym długiem energetycznym, przedsionkiem entropii który pojawił się w czasoprzestrzeni...a dług ów wciąż się powiększa. Caladan wiedział że sama maszyna nie stanowi już zagrożenia...była krzesiwem które zapoczątkowało proces...a teraz jednym sposobem by ten proces zatrzymać było spłacenie długu. Nie było czasu by wezwać jakieś dodatkowe siły czy inszą pomoc....do tego czasu żadna ilość energii nie będzie wystarczająca, musiał to zrobić sam. Zresztą Cal przeczuwał że moc którą zostawił w przestrzeni kosmicznej może się przydać.
Uśmiechnął się i podwinął rękawy by zabrać się do roboty....


*******


Kilka minut wcześniej....


Hiregon był wściekły. Wróg którego wyczuwał...konkurent do jego terytorium i samicy zniknął. Zwierzęcy umysł bestii nie mógł pojąć zarówno tego że Istota nie jest żadnym rywalem ani tego jak to się stało ze Byt przed chwilą tu był a teraz go nie ma. Nie wyczuwał go. Nie mógł bo wystrzelony właśnie promień satelitarny skutecznie blokował jakiekolwiek pulsowanie aury.
Monstrum szalało w niepowstrzymanym gniewem. Ale nagle bestia się zatrzymała. Cichy metaliczny odgłos podziałał na nią paraliżująco. Niczym kwilenie niemowlęcia budzące śpiącą matkę, drapanie kuny ostrzegające wiewiórkę podczas burzy. Stwór znieruchomiał szukając wzrokiem źródła. Znalazł! Drobna obrączka ślubna wykuta tego ranka przez Karela. Wszystkie trzy łby wbiły w nią wzrok gdy bestia obróciła się lekko po to tylko by znieruchomieć jak kamień. W tym momencie skóra na całej powierzchni bestii zaczęła pulsować zielonym światłem...



*******


- Byt uwięziony - zaraportowała jedna z pracownic.
- Za łatwo poszło - zmartwił się Sherrud. Khalid kiwnął tylko głowa na znak że zgadza się z tym poglądem.
- Satelity zajęły pozycję? - zapytał.
- Tak sir - odpowiedziała operatorka.
- Dobrze...przygotować się do wystrzelenia Włóczni...- rozkazał Topaz. Jednak przerwało mu wycie syren alarmowych.
- W emisji strumienia wykryty obiekt fizyczny. Zmierza prosto w stronę satelity!
- Obiekt - zapytał Khalid?
- Chwileczkę Sir.....to Tolosum!
- Tolosum?! Przecież zaledwie kilka godzin temu skończył jako wrak na dnie Morza Zadumy!
- Za przeproszeniem Sir....z diagnoz wynika że to ciągle wrak.
- Ale mimo to się porusza....hmmm to musi być jakaś magiczna lub quasi magiczna interwencja. - mruknął Sheerud.
- Satelita co tam się dzieje?! - zapytał Topaz
- Za chwilę dojdzie do zderzenia....Ale Tolosum nie wydaje się poruszać za szybko. Wszystko powinno być w porz.... - zaraportował przez jeden z ekranów jeden z inżynierów. W tym momencie obrazem zatrzęsło a gdy się uspokoiło twarz inżyniera wykrzywiła się w wyrazie totalnej, bezgranicznej nienawiści. Chwycił najbliższego asystenta za głowę i zaczął walić nią w panel kontrolny. Reszta obsługi w tle też skoczyła sobie do gardeł...
Chwilę potem ekran przekaźnika eksplodował.
- Rozumiem - powiedział Khalid ze stoickim spokojem - Przeskanować Młot....
- Infekcja duchowa Sir!
- Dobrze...przestawić ogień pozostałych satelitów na tryb egzorcyzmujący....Pierwszą salwę oddadzą Miecz, Włócznia i Hełm. Ściągnąć Pawęż, Topór i Nadziak z drugiej strony planety. Sztylet, Koncerz, Katana i Sai przechodzą w tryb pogotowia.
- Satelity gotowe....
- Dobrze...OGNIA!


******


Strumienie egzorcyzmującej mocy wystrzeliły z trzech systemów obronnych...akurat w chwili gdy zwiększyło się promieniowanie chaosu.

Wystrzał z Włóczni przechodząc przez pole zrobił się przezroczysty później pomarańczowy...i oto po chwili Młot znajdował się w bąblu nektaru mandarynkowego. Jakim cudem płyn nie zamarzł - nie wiadomo.

Miecz nie miał więcej szczęścia, za to przemiana okazała się również gastronomiczna.
Ten wystrzał rozpadł się z koleina tyciutkie fragmenciki.... które obserwator mógłby zidentyfikować jako orzeszki ziemne orzeszki. Prażone bez soli.

Trzeci atak był bardziej udany. Energia z Hełmu straciła świetlistość i przemieniła się w rozpędzony taran. Co z tego że z aluminium?

Taran ów uderzył w Młot. Satelita wywinął koziołka i promień przestał naświetlać Apexis i poszybował w ciemność kosmosu*. Młot nie mógł zmienić też pozycji bo przy zderzeniu zniszczeniu uległy silniki pomocnicze. Tak więc satelita zaczął oddalać się od świata. W bąblu z soku i z pierścieniami orzeszków.


******

- Cel nie został wyeliminowany. Emisja została jedna przerwana - zaraportowała jedna z operatorek.
- Dobrze. Przygotować atak pozostałych satelitów by wyeliminować cel.
- Sir! W miejscu które wcześniej naświetlał Młot nastąpiła erupcja chaosu! - powiedziała inna z dziewczyn - Przyrządy wskazują...- tu umilkła i zbladła.
- Ile? - zapytał rzeczowo Topaz. Zerknął tylko na ekran i sam zbladł jak duch - ODWOŁUJĘ ostatni rozkaz. WSZYSTKIE satelity przestawić na tryb ładu i przygotować się do ostrzelania bąbla. Mają to robić wszystkie be rozkazu gdy tylko zajmą pozycję. Wszystkie sto siedem, co do jednej!
- Sir ....- powiedziała nieśmiało inna operatorka. Wskazała drżącą dłonią na ekran który wciąż obserwował poczynania hiregona.....po czym zemdlała.
- Jego Wysokosć?! Co się stało?- zapytał Khalid. Widząc że nie uzyska odpowiedzi odsunął krzesło z nieprzytomną i sam zerkną w monitor.
Po czym Topaz zzieleniał.


*******

Tymczasem w Parku Siedmiu kwiatów zmaterializowała się nieszczęsna ekipa ratunkowa która miała uratować księżniczkę Kitkarę.
nie wyglądali dobrze, podarte ubrania, przewiązane zakrwawionymi opaskami czoła, nogi i ramiona, obdarcia. I wszyscy wyglądali na nieludzko zmęczonych. Wiedźma trzymała się nawet za głowę...
- Nic...ci nie jest Nona? -zapytał Latacz
- Nie...ale mam uczucie że jestem...nie na miejscu.
- Śmieszne - prychnęła Midori
- Świetny pomysł z tym demonem Andreasie - stwierdziła Saya - teleportował nas w ostatniej chwili.
- Tia...księżniczka przerobiłaby nas na szisz kebab - potwierdziła wiedźma.
- Cóż...nie wydaje się by to była księżniczka - zaczął ostrożnie Latacz - PRZYNAJMNIEJ nie w tej chwili.- dodał szybko - Wydawała się nie mieć żadnej kontroli, właściwie jak zupełnie inna osobowość...
- Istotnie. Zupełnie nie jak księżniczka Kitkara - zgodził się SW-85.
- No dobrze - zapytała wiedźma - Jak to odkręcić? Uhhhhh!- znowu złapała się za głowę
- Myślę że wystarczy duża ilość amunicji i mieczy - zaproponowała Midori.
- Odkręcić a nie przekręcić siostra!
- Co za różnica?
W tym momencie najpierw na konturach a po chwili w całości zmaterializowała się za nimi Echidna
- Ahhh. tutaj się schowały moje zabawki!
- Szlag - stwierdził Latacz...
******

- Wygląda jakby...miał eksplodować - wyszeptał Sheerud wpatrując w świecącą niczym reaktor bestię.
- Już po nas... - mruknął równie cicho Khalid
- Nie tylko po nas. Cały system, grupa...nie gromada przestanie istnieć. A jeśli będą otwarte jakieś portale między wymiarowe o wystarczającej wielkości eksplozja będzie powielać się w nieskończoność...co skończy się. - zakrył oczy łapą.
- Nie kończ - Topaz osunął się na krzesło - Nie możemy nikogo ewakuować.... -zdał sobie sprawę.



* Promień nienawiści szybując przez kosmos uległ rozproszeniu. Jedna z planet będąca w zasięgu rozproszonej energii w ciągu sześciu lat z przystani mędrców-filozofów stała się bazą kosmicznych piratów, najemników i miejscem słynnym z walk gladiatorów.

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"


Ostatnio zmieniony przez Karel dnia 13-02-2012, 20:48, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Smk Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 28 Sie 2011
Status: offline

Grupy:
Syndykat
PostWysłany: 10-01-2012, 22:38   

Ani sok ani orzeszki nie wpłynęły szczególnie na nastrój panujący na, zmierzwionym nieco, satelicie propagandowym. Powodem mogła być absolutnie błędna interpretacja zdarzeń na orbicie. Chaosu akurat nie można było tam uświadczyć w ogóle. Co z kolei implikowało pewne efekty uboczne użytej broni...

Skręcony w efektowny precelek wrak Tolosuma i młota dostojnie obracał się na tle kosmosu, oddalając od planety póki jego sylwetki nie rozświetliła oślepiająca eksplozja. Wybuchł fragment opancerzenia krążownika, odparowując niczym miniaturowa gwiazda. Wrak zmniejszył prędkość oddalania wobec planety.
Następna eksplozja zdezintegrowała oderwaną od siejącego harmonię satelity kuchnię. Większy kawałek materii zapewnił solidniejszą dawkę plazmy. Fala cząstek uderzyła i poczyniła dalsze zniszczenia we wraku.
Jak również zatrzymała go w ruchu postępowym.
Nastąpiła seria eksplozji, raz za razem, układających się w gasnący sznur lśniących kul plazmy. Z powierzchni planety musiało to wyglądać malowniczo - z instalacji orbitalnych zapewne przerażająco.
Syndykat był potężną i zaawansowaną cywilizacją - ale nikt nie rozpatrywał napędu nuklearnego jako praktycznego środka transportu.

Teraz, gdy na Ilyję spadał w zasadzie solidny kawał metalu, kompozytów i bogowie wiedzą czego jeszcze, z osłoną ablacyjną wykonaną z gigantycznego aluminiowego monolitu, którą to abominację napędzała seria eksplozji nuklearnych, następujących po sobie tak szybko jak Caibre był wstanie rzucać w przestrzeń co wpadło pod rękę, załogi stacji orbitalnych mogły tylko patrzeć beznadziejnie. Nic w arsenale Syndykatu, żadna superbroń nie była w stanie powstrzymać czegoś co w zasadzie było żelaznym meteorem rozmiaru Manhattanu z dopalaniem. Nie, poważnie. Nie mieli. I fakt iż każda eksplozja odparowywała kilka metrów powierzchni prowizorycznego wehikułu nie poprawiał znacząco sytuacji, poza może wrażeniami wizualnymi.
Ale z drugiej strony, przemknęło przez myśli Khalida gdy na ekranie komputera wyświetliły się szacunki dotyczące skutków upadku wraku, krater nie będzie szczególnie duży. A potem dojrzał szacowany punkt uderzenia..

A otoczona zielononiebieskimi błyskawicami kula żelastwa majestatycznie poczęła zagłębiać się w atmosferę.

_________________
There is no "good" or "bad". There is only "fun" and "boring".
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Serika Płeć:Kobieta


Dołączyła: 22 Sie 2002
Skąd: Warszawa
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
WIP
PostWysłany: 10-01-2012, 23:59   

Takiego obrotu rzeczy Serika się nie spodziewała. W jednej chwili z nieba spływał strumień czystego ładu, w drugiej... Nie znajdowała się w polu oddziaływania, ale jej zmysły, sięgające znacznie dalej niż to, co oferowało ludzkie ciało, wyczuwały ogromną energię, która wyraźnie oddziaływała na umysł. To było... irytujące. BARDZO irytujące. Wkurzające wręcz. To, że zdawała sobie sprawę, że to obcy wpływ na jej umysł, bynajmniej nie działało uspokajająco. Dawało natomiast niezłą motywację, żeby coś z tym zrobić. Zanim jednak zdołała stłumić rosnące w niej uczucie gniewu, wydarzyło się jednak coś, co zdenerwowało ją naprawdę.

Aura Poringa nagla stała się znacznie lepiej widoczna (co nie było specjalnie dziwne), a chwilę później pokaźna kula czystego chaosu pojawiła się na powierzchni oceanu. I zaczęła rosnąć. I rosnąć, i rosnąć...
Czy on naprawdę nie widział, że dał się głupio podpuścić?!
I zupełnie zapomniał, że obiecywał, że niczego nie zepsuje!
A w dodatku co to ma być, że ona się stara i szuka prezentów, a on psuje imprezę?!

Gdyby Serika była spokojniejsza, zapewne przemyślałaby dobrze, czy robienie awantury wkurzonej Istocie jest dobrym pomysłem. Zapewne nie było. Zapewne było trochę lepszych i bardziej skutecznych sposobów przekonywania Poringa, że zamienianie planety w zupę jarzynową z żelkami nie jest najfajniejszym pomysłem. Zapewne. W chwili obecnej Serika nie zamierzała jednak kombinować i rozważać alternatywy. Zamierzała zrobić z sytuacją porządek, tu i teraz.

Nie ograniczała się. Nie miała ochoty. Dlatego cała okolica... a nawet więcej, cała planeta, każda drobinka piasku, każda iskierka energii, każda banieczka chaosu przez jedna krótką chwilę zamarły w bezruchu. A potem do znajdującej się w środku kłębowiska chaosu Istoty dotarł jeden krótki komunikat, wysłany zewsząd i znikąd, jakby cała planeta usiłowała przemówić mu do rozsądku (albo czegoś, co przynajmniej trochę mogło go przypominać). Komunikat o tyle efektowny, że otaczający Punyana chaos przyjął go i odesłał w milionie wariantów, poczynając od rozmaitych głosów, a kończąc na tańczących literkach.

OBIECAŁEŚ!!!


Czas na chwilę stanął... czy też może sfera chaosu nagle przestała się rozszerzać? Chwilę później wszystko rozwiało się jak zły cień, tak jakby nigdy nic tu nie nastąpi... no, może niezupełnie. Brzeg morski, ledwie tknięty przez chaos, miał obecnie dziwną żółtozieloną barwę i porośnięty był dziwnymi formami z mchu i kryształu. Pomiędzy nimi przemykały się błękitnawe insekty o wielkości (i usposobieniu) dobrze wypasionych dobermanów. Znad morza nadlatywały stada purpurowych motyli, a samo morze... na pierwszy rzut oka pozostało najmniej zmienione - o ile pominąć oczywiście jego wściekle żółty kolor. W głębinach co prawda, zamiast ławic ryb przemykały jakieś dziwne kształty, ale nie było ich zbyt dobrze widać, więc można było udawać, że i tu jest wszystko w porządku.
Gdzieś na samym środku Obszaru, na pływającej wysepce (obdarzonej trąbą i sześcioma oczami) stał w swej ludzkiej postaci Poring, uśmiechając się z zakłopotaniem.

- Ups... chyba zapomniałem.

Serika zmaterializowała się na wysepce tuż koło Istoty. Źródło irytacji zniknęło, więc i jej nastrój gwałtownie się poprawił - zwłaszcza, że przecież miała się pochwalić zdobytymi prezentami dla młodej pary!

- Byłoby trochę łyso, gdyby ślub się nie odbył, bo rozpuściłeś planetę, nie? - zauważyła.
Poring podrapał się po głowie - Noo, właściwie to masz rację, taką imprezę szkoda rozwalać.
- Zwłaszcza, że mam prezenty! Zoooobacz, zobacz, co wymyśliłam! - wyszczerzyła się triumfalnie, wyciągając nie-wiadomo-skąd dwie czarniejsze niż najczarniejsza czerń katany. - Prawda, że śliczne?
Na pierwszy rzut oka miecze (z tego co Poring zdążył się zorientować) wydawały się dość dobrze pasować do młodej pary - mrok, gotyk i ostre krawędzie. Wzrok istoty przemknął się po mieczach bez specjalnego zainteresowania, gdy nagle coś przyciągnęło jego uwagę.
- Ach, tak... - wymruczał, po czym rozejrzał się po okolicy. - w rzeczy samej, biorąc pod uwagę okoliczności, wręcz idealne! - odpowiedział z entuzjazmem którego jeszcze przed chwilą wcale nie czuł.
- Tak pomyślałam, że zwykłe miecze mogliby uznać za jakąś prowokację czy coś... A te są takie pozytywne! Na pewno docenią! No i rzeczywiście, biorąc pod uwagę okoliczności, na pewno się przydadzą... - pokiwała głową, po czym jakby coś sobie gwałtownie przypomniała. - A właśnie. Co tu się do licha dzieje i dlaczego ktoś strzelał do Ciebie ładem?! I namierzyłeś pana młodego? Byłoby szkoda nie dać mu TAKIEGO prezentu!
- Właśnie, to mi coś przypomina - jedną chwileczkę - odpowiedziała Istota, której słowa
Seriki przypomniały o jednym pozostałym jeszcze problemie.

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora
 
Numer Gadu-Gadu
1051667
Bezimienny Płeć:Mężczyzna
Najmniejszy pomiot chaosu


Dołączył: 05 Sty 2005
Skąd: Z otchłani wieków dawno zapomnianych.
Status: offline
PostWysłany: 11-01-2012, 00:00   

Ręka mlodzieńca podniosła się w górę w teatralnym geście, w dłoni zamigotała blaskiem Włócznia... a potem gigawaty energii, skradzione wcześniej z sieci energetycznej miasta wystrzeliły prosto w niebo.
W sali kontroli systemów orbitalnych zarejestrowano gwałtowny skok energii i wektor strzału, ale nie spowodowało to takiej reakcji jaką mogłoby jeszcze przed chwilą. Większość techników zbyt była zajęta obserwacją przygotowującego się do eksplozji Hiragona... a poza tym system posiadał jeszcze 106 satelitów - utrata jednego nie oznaczała przecież dramatu.

Wyładowanie trafiło w Oko centralnie, przeładowywując wszystkie systemy i dokonując przepięć na wszystkich układach elektrycznych. Części satelity stopiły się od temperatury, inne oderwały się w rezultacie czysto fizycznego wstrząsu, a pozostałe po prostu przestały funkcjonować. Nie był to jednak koniec - satelita był bowiem połączony z pozostałymi siecią komunikacyjną, a parabole jego anten namierzały precyzyjnie najbliższe jednostki. Anteny stały się nagle emiterami, dzięki którym wyładowanie przeniosło się na Miecz, Włócznie i Hełm... u których historia powtórzyła się.
- straciliśmy kontakt z siedemnastoma satelitami, nie, dwudziestoma czterema, nie, trzydziestoma sześcioma - krzyczał w panice oficer komunikacyjny, gdy z ekranu przed nim znikały po kolei kolejne jednostki. Nie krzyczał długo - część z anten na satelitach wymierzona była w ziemię, i systemy łaczności centrum zarządzania orbitalnego usmażyły się zanim ilość zniszczonych satelit zdążyła przekroczyć 50.

Serika zamrugała oczami, próbując ogarnąć, co się właściwie stało. W normalnych warunkach zaprotestowałaby stanowczo (tam byli ludzie!), ale to nie były normalne warunki. Jeśli jedna z satelit bombardowała planetę czymś takim, jak strumień gniewu, to łatwo było sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby inne również posiadały tę możliwość... Na powierzchni też byli ludzie i Serika nie miała ochoty patrzeć, jak wybijają się nawzajem.
Co jednak nie odpowiadało na jej pytania.

- No więc? - uniosła brwi.
- A, prawda - odowiedział Poring - Karela nie znalazłem, przyleciałem tu bo chciałem się o niego spytać Caia - a potem zaczęli do mnie strzelać. Zupełnie nie wiem dlaczego - mina Istoty wyrażała dezaprobatę, jakby strzelający dopuścili się jakiegoś naruszenia zasad etykiety atakując ją bez powodu.
- To rzeczywiście paskudne z ich strony - przyznała Poringowi rację. Strzelanie w kogoś wiązką ładu... No jak tak można? - Ale a propos strzelania: nie wiesz może, gdzie jest Cai i co ma z tym wspólnego?
- Ostatnio widziałem go, jak leciał spod wody prosto w górę - ręka Poringa pokazała kierunek prawie idealnie pokrywający się ze źródłem promienia gniewu. - Myślałem, by go zawołać, ale nie zdążyłem, tak szybko leciał.
No tak, to wiele wyjaśniało.
- Myślisz, ze lepiej znaleźć go, zanim zacznie strzelać jeszcze czymś innym i zupełnie rozwali imprezę, czy jednak poszukać pana młodego?... - zamyśliła się Serika.
- Dla Caia nie mam prezentu, więc chyba poszukajmy Karela... - wymamrotał po namyśle Poring.
- Właściwie to ja wyczuwam coś, co jest do niego trochę podobne... Ale jest jednocześnie podobne do LON i paru innych rzeczy... Może on tak się przed nami kryje? - olśniło ją w końcu.
Poring wzruszył ramionami - lepszego punktu zaczepienia i tak nie mamy - a jeśli przypadkiem trafimy na LON, to może ona będzie coś więcej wiedzieć.

Gdzieś nad głowami rozmawiającej pary wielka bryła żelastwa przelatywała zupełnie niezauważona

_________________
We are rock stars in a freak show
loaded with steel.
We are riders, the fighters,
the renegades on wheels.

The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Smk Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 28 Sie 2011
Status: offline

Grupy:
Syndykat
PostWysłany: 27-01-2012, 23:25   

Kula żelastwa rozpadła się na drobny pył i niczym migotliwy brokat opadała dalej.

Oczywiście, gdy pierwsze metaliczne płatki poczęły spadać wokół Hiregona okazało się iż owszem, subiektywnie były to niewielkie odłamki. W skali do masy wraku z której powstały.
Obiektywnie, monolity z metalu wytrzymującego ogień gwiazdy poczęły spadać wokół wielogłowej bestii.
Setki, tysiące, a potem miliony czarnych mieczy rozmiaru wieżowca wypełniły niebo i ziemię, dopełniając zniszczenia nieszczęsnego miasta. Różnego kształtu, proste, zakrzywione niczym szpony, o klingach pokrytych skomplikowanymi zdobieniami i te bez zbędnych ozdobników. Prawdopodobnie każdy z możliwych kształtów jakie możnaby nadać narzędziu do krzywdzenia w sposób manualny był zawarty w tym zbiorze.

A przygasający nieco blask Hiregona odbijał się malowniczo od morza mieczy. I pary zielonych oczu należących do zapewne najbardziej wkurzonej istoty w multiversum w tym momencie.
W odróżnieniu od przemienionego Karela Cai nie świecił. Jego wydajność energetyczna wyższa. Protokoły imperialne aktywne. Ograniczniki osobowości usunięte, reset systemu w toku.
I, co znamienne, nie uśmiechał się. Pozbawione emocji ślepia chwilę szacowały rzeczywistość niczym scenę.
A następnie Caibre rozdeptał pod obcasem obrączkę w którą wpatrywała się bestia.Błąd systemu. Proszę manualnie wprowadzić komendy w konsoli urządzenia. Przepraszamy za usterki, nasz zespół pracuje by zapewnić państwu najlepsze doznania z wykorzystywania naszego sprzętu.

_________________
There is no "good" or "bad". There is only "fun" and "boring".
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 6 z 7 Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group