FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony 1, 2  Następny
  First step in Maikofiction...
Wersja do druku
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 27-09-2005, 21:28   First step in Maikofiction...

<Shinji Ikari mode on>Mai mnie zabije, Mai mnie zabije, Mai mnie zabije, Mai mnie zabije...
A co tam, raz się żyję:D.
___________________________________________________________________________

DZIEŃ KTÓRY MUSIAŁ NADEJŚĆ

Dymy było widać już wiele mil wcześniej, mimo to Lina nie mogła, a może raczej nie chciała, uwierzyć. Przecież to absurd, pomyślała, coś takiego jest absolutnie niemożliwe. Łudziła się, dopóki można było mieć jakiekolwiek złudzenia. Dopóki nie ujrzała najbardziej przerażającego widoku w swoim życiu. Niestety niemożliwe okazało się prawdą – Seirun, miasto białej magii, płonęło.

- Nie… To niemożliwe… - szeptała nieprzytomnie, nie mogąc oderwać wzroku od konającego miasta. – To… To jakiś koszmar!

Podmuch wiatru zniweczył i tę nadzieję, przynosząc gorąco i zapach popiołu. Poczuła, że nie ma na co czekać i ruszyła w stronę miasta, rzucając po drodze Ray Wing. Nie chciała myśleć, o wszystkich ludziach, którzy tam mieszkali, tych których znała i szarych przechodniach, których mijała na ulicach ilekroć odwiedzała miasto. Poczuła nagłe ściskanie w dołku, gdy przypomniała sobie ilu jej przyjaciół miało na nią czekać w mieście. Gourry, Sylpheel, Amelia, Filia… Błagam, tylko nie oni!

W murze miejskim była potężna wyrwa, nie musiała więc lecieć wysoko, po drugiej stronie jednak gorąco samo ją wypchnęło wyżej. Główną ulicą płynął strumień lawy, od którego zajmowały się okoliczne domy. Zaczęła się dusić od czadu i sadzy, poleciała więc tak wysoko jak tylko mogła. Pobliska dzielnica nie płonęła, wyglądała jednak, jakby miało tam miejsce trzęsienie ziemi. Domy leżały w gruzach, a podłoże wyglądało jak potłuczone, ceramiczne płytki. Wyglądało jednak na to, że da się tam bezpiecznie wylądować. Po zaczerpnięciu oddechu czarodziejka zaczęła biec w stronę centrum, przeskakując uskoki i występy. Dotarła do kolejnej ulicy, którą trawiły płomienie, tutaj jednak ogień już się dopalał. Z większości domów zostały tylko smętne zgliszcza, mimo tego niemal stanęło jej serce, gdy uświadomiła sobie, że poznaje tę ulicę. To tutaj, niecałe dziesięć lat temu, była świadkiem na ślubie Gourriego i Sylpheel. To tutaj podtrzymywała welon panny młodej, a później omal nie pobiła się z Filią i Amelią o rzucony przez zielonooką bukiet. Szermierz i ekskapłanka byli wzorem kochającego się małżeństwa, z tego co słyszała mieli razem dwunastu synów, co w tak krótkim czasie jest nie lada wyczynem. Podobno ani razu się nie pokłócili, od dnia zaręczyn do... Lina nie miała siły spojrzeć w stronę miejsca, gdzie kiedyś był ich dom. Zamknęła oczy i biegła dalej, wstrząsana dreszczami.

Bieg na oślep nie był najszczęśliwszą decyzją, uświadomiła to sobie, gdy w pewnym momencie poczuła, że traci grunt pod nogami. Krzyknęła, gdy zaczęła spadać, po czym z głuchym odgłosem uderzyła w powierzchnię i stoczyła się na samo dno wielkiej dziury, wzniecając chmurę kurzu. Leżała chwilę, klnąc i kaszląc, gdy nagle zerwała się na równe nogi. Z przerażeniem oglądała kształt dziury, prawie idealnie kulisty. Wpadła do olbrzymiego krateru.

- RAY WING! – natychmiast wzniosła się na kilkanaście metrów, by móc objąć wzrokiem najbliższą okolicę. Nie myliła się. Okolica wyglądała jak wielkie pole magicznej bitwy, naliczyła w sumie kilkanaście podobnych kraterów, ocalałe resztki domów również nosiły ślady potężnych uderzeń. Tylko jeden dom, dobrze jej znany, wyglądał jakby wcale nie oberwał. Od razu domyśliła się o co chodzi. On tu był, pomyślała, bronił jej. Wbrew swej demoniej naturze, wbrew rozkazom, przybył, by oddać życie w jej obronie. W obronie tej, która darzyła go tylko obrzydzeniem, tak przynajmniej usiłowała udawać. Lina była pewna, że Xellos walczył i zginął. Gdyby żył, nie pozwoliłby przecież na to, na pewno by nie pozwolił, szepnęła do siebie. Zamknęła oczy, nie tylko by powstrzymać łzy, także by nie widzieć wielkich, częściowo nadpalonych, smoczych zwłok, pokrytych wypłowiałą złotą łuską. Niedaleko, w wielkiej kupie popiołu, coś błyszczało na czerwono, rudowłosa jednak nie sprawdziła, czy jest to laska Kapłana. Nie miała czasu, czym prędzej ruszyła do zamku. A raczej tam, gdzie kiedyś był zamek.

Teraz z potężnego, pałacowego kompleksu pozostały tylko zewnętrzne mury, razem z główną bramą. Wylądowała i przekroczyła ją na piechotę. Była już zobojętniała, nie zrobiły na niej wrażenia ciała dziesiątków strażników pałacowych, czerwone od krwi ściany jak i kałuża, przez która musiała przebrodzić. Po drugiej stronie nie ujrzała wiele. Tylko ciemnoszarą ziemię, odartą z wszelkich oznak życia, z wyjątkiem nielicznych kikutów drzew z pałacowego ogrodu. Dopiero daleko przed sobą zobaczyła coś, co wyrastało z ziemi wysoko. W pierwszej chwili myślała, że to jakieś drzewo, ogołocone z gałęzi. Dopiero po chwili zauważyła, ze jest to krzyż. Rzuciła się w jego stronę przejęta najgorszymi przeczuciami.

- NIE!!! Proszę Lon, Ceipheidzie, tylko nie to! Błagam! – płakała, zbliżając się do drewnianej konstrukcji. Rzeczywistość była jednak nieubłagana i w miarę zbliżania coraz wyraźniej widziała to, co przeczuwała od samego początku. – AMELIA!!!

Księżniczka, okryta poszarpaną szatą, wisiała bezwładnie, przywiązana do krzyża drutem kolczastym. Krew, sącząca się z licznych ran, spływała po jej nogach i spadała na ziemię, gdzie utworzyła się już spora kałuża. Nagle czarodziejce serce zamarło – w kałuży leżały ludzkie ciała. Jedno z nich było nieprzeciętnie wielkie i umięśnione jak u goryla. Lina znała tylko jednego mieszkańca Seirun, który mógł tak wyglądać, szybko więc odwróciła wzrok. Wtedy usłyszała cichy, ledwie słyszalny szept z góry.

- Pa… Panienka… Lina?
- Amelia! Ty żyjesz! Nie ruszaj się, czekaj zaraz cię uwolnię!
- Panienko… Proszę go nie winić… To nie jego wina…
- Amelio, nic nie mów! Proszę cię!
- To.. Moja…Wi… - głowa księżniczki opadła, jakby uszło z niej ostatnie tchnienie życia.
- AMELIA!!!

Rudowłosa podleciała do niej i porozcinała więzy swym nożem. Ciało Amelii runęło jak kłoda w jej ramiona, ściągając je obie na ziemię, w zbiornik zastygającej krwi. Była dużo wyższa od czarodziejki, bardzo urosła od czasu gdy się nie widziały. Lina natychmiast rzuciła Recovery, łudząc się, że jeszcze nie jest za późno. Przeklinała się w duchu, że zamiast czegoś pożytecznego, czym mogłaby uratować komuś życie, uczyła się samych zaklęć niszczących, jakby jedyne co potrafiła robić to niszczyć. Rzuciła kolejne Recovery, wyraz twarz Amelii się jednak nie zmienił, dalej był posągowo spokojny. Wreszcie Lina nie wytrzymała, przytuliła mocno dziewczynę i wybuchła płaczem, nie zważając na krew. Płakała długo, jakby wyrzucała z siebie cały stres wstrzymywany przez lata. Długie lata, odkąd uciekła z domu i postanowiła już nigdy więcej nie płakać i nie okazywać słabości. Teraz jednak, gdy klęczała w morzu krwi wstrząsana szlochem, ściskając nieruchome ciało Amelii, postanowienia nie miały znaczenia.

* * *

Siedział pod jedyną ocalałą kolumną dawniej wspaniałego portyku. Patrzył w nieokreślony punkt krajobrazu, jakby zatopiony był we własnych myślach. Pamiętała, że tu właśnie zwykł dawniej siadać, gdy odwiedzał miasto, z dala od zgiełku komnat gościnnych. Wyglądał teraz, jakby przesiedział tu w zamyśleniu całą katastrofę, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, co się wokół niego działo. Wiedziała jednak, że to tylko złudzenie. Mogła być pewna, że nikt nie orientuje się lepiej w otoczeniu od cichego, stoickiego szamana, który choć patrzył z dystansu to nieraz dostrzegał o wiele więcej od tych, którzy brali udział w wydarzeniach. Usiadła więc po prostu koło niego, nie mogąc ustać na nogach i po prostu czekała, aż zacznie mówić. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, jakby w ogóle nie zauważył jej istnienia. Wreszcie jednak odezwał się. Bez żadnego wstępu, opowiedział wszystko od samego początku.

* * *

Seirun było pięknym miastem, być może najpiękniejszym z tych, jakie zdarzyło mu się odwiedzić. Teraz zaś wydawało mu się wspanialsze niż kiedykolwiek. Mieszkańcy jak zwykle radośni, ulice czyste, otoczone kolorowymi kramami i udekorowanymi ze smakiem budynkami. Aż przyjemnie mu było oddychać, gdy szedł w stronę pałacu. Może zresztą to nie samo miasto było piękniejsze, ale wydawało mu się takie, dzięki lekkości, jaką czuł na duszy? Teraz czuł, jakby mógł wznieść się w powietrze sam z siebie, bez pomocy czarów i mimo swego kamiennego ciała. Wszystko dzięki temu, że wreszcie, ostatecznie i nieodwołalnie, dał sobie spokój z poszukiwaniem lekarstwa na swą klątwę. Początkowo nie mógł się pozbierać, później jednak poczuł, jakby spadł mu z barków okropny ciężar. Wreszcie był wolny, mógł robić to co naprawdę chciał i po prostu cieszyć się życiem, jakie by ono nie było. Oczywiście pierwszym, co zrobił, była wędrówka do Seirun.

Strażnicy już go znali, wpuścili go bez przeszkód, mimo iż nie widzieli go całe… Ile to już lat? Osiem, dziewięć? Nie był nawet pewien. Od razu ruszył w stronę kwater mieszkalnych. Pierwszą znajomą twarzą, jaką napotkał, była Martina, która dorabiała jako dama dworu Amelii. Na jego widok najpierw krzyknęła krótko, upuszczając tacę z filiżankami, potem zbladła i zaczęła go nieskładnie witać, z jakiegoś powodu nie mogąc przestać się jąkać i pocić. Ponieważ jednak nie zdołał się dowiedzieć nic konkretnego ruszył dalej do pokoju, gdzie spodziewał się spotkać Amelię. Zawsze tam go przyjmowała, gdy wpadał w odwiedziny, był to niejako ich wspólny pokój. Z niepokojem pomyślał, co mogło tak zdenerwować Martinę. Złośliwe myśli podsuwały mu tylko jedną odpowiedź, która go wcale nie uspokoiła, sprawiła zaś, że przyśpieszył kroku. Nie, to przecież absurdalne, pomyślał, kogóż by tam mogła przyjmować? A cóż za różnica kogo, odpowiedziała zaraz podłą część osobowości, grunt, że przyjmuje go w waszym pokoju i pod twoją nieobecność. To chyba o czymś świadczy. Mimo iż nie miał żadnych sensownych przesłanek przyspieszył kroku, nakładając na twarz kamienną maskę wypranego z uczuć golema.

Z rozmachem otworzył drzwi, wparowując do pokoju. Rzeczywiście, dziewczyna siedziała przy stoliku na herbatę i w pierwszej chwili była zaskoczona. Po chwili jednak przybrała uradowaną minę i skoczyła w jego stronę

- Pan Zelgadis! Wrócił pan nareszcie! – zaszczebiotała, opierając się rękoma na jego piersi. - Proszę poczekać, zaraz będą ciastka z kawą, usiądziemy i będzie pan mógł opowiedzieć wszystko po kolei!

Przyjrzał jej się uważnie. Zdążyła nieźle urosnąć. Była już od niego wyższa niemal o pół głowy i zupełnie już rozwinięta fizycznie, w głębi pozostała jednak dawną, małą Amelią. Odetchnął z ulgą, wyśmiewając w duchu swoje idiotyczne domysły. Poddał się strumieniowi jej głosu, jakby to był oczyszczający prysznic. Następnie dał się zaciągnąć do fotela i usadowić, ona tymczasem zaczęła się śmiesznie krzątać wokoło, sama do końca nie wiedząc, co ma robić. Nie zdołał powstrzymać lekkiego uśmiechu, poczuł się, jakby wrócił do domu. Nie zdążył jednak dobrze oprzeć się na fotelu, gdy drzwi się otworzyły i wszedł…

Wyglądał jak Zelgadis. Miał identyczna sylwetką, idealnie podobną twarz, nawet nosił jego typowy wyraz twarzy. Czymś jednak się różnił. O ile oryginalny Zelgadis miał powierzchnię z granitu, tak ten miał twarz z piernika, a zamiast kamyków usiana była bakaliami i kawałkami czekolady. Widział tylko jedno oko, z miętowej galaretki, drugie zasłaniał kosmyk włosów z waty cukrowej. Ubrany był w przeraźliwie słodki, niebiesko-pomponiasty strój, jakiego Zelgadis by w życiu na siebie nie założył.

Zelgadis na jego widok zaniemówił. Milczał przez dłuższą chwilę, wreszcie zaczął krzyczeć. Tak głośno, że na ścianach pokoju pojawiły się rysy.


* * *

- Amelia musiała czuć się trochę samotna, gdy wyjechałem – opowiadał bez cienia uczuć, w dalszym ciągu patrząc przed siebie. - Zapewne znalazła jakąś dziwną książkę magiczną, z tych, co mówią o ożywianiu piernikowych ludzików i…
- A… Ale co się stało? C… Co?
- Nie panowałem nad sobą. Kontrolę przejęła moja demoniczna cząstka. Pierwsza zginęła Martina, która przybiegła zaalarmowana hałasem, a potem…
- Poszło z górki? – podsunęła Lina niezbyt mądrze.
- Potem już nic nie pamiętałem. W życiu bym nie pomyślał, że ten demon we mnie jest tak silny.
- I… I co teraz zamierzasz robić? – sytuacja ją po prostu przerastała. Nie była w stanie zdobyć się na nic lepszego.
- Ja nic, ale ty coś musisz zrobić. Czyż nie?

Kiwnęła głową, bezmyślnie jak lalka. Równie bezmyślnie dobyła swego sztyletu i rzuciła na niego Astral Vine. Przysunęła się bliżej niego, objęła go za szyję i przytuliła twarz do jego twarzy, jednocześnie przykładając ostrze szttyletu do jego piersi. Zastygli tak w bezruchu na nieskończenie długą chwilę, jak dwie melancholijne rzeźby. Wreszcie rzuciła się całym ciałem, wbijając nóż prosto w serce chimery

- Żegnaj, Zel - szepnęła, czując jak palce opływają jej krwią.
- Że... Gnaj... - ostatnim, co poczuł, były jej łzy na policzku.

THE END

_________________
I can survive in the vacuum of Space


Ostatnio zmieniony przez Ysengrinn dnia 27-09-2005, 22:04, w całości zmieniany 2 razy
Przejdź na dół Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
IKa Płeć:Kobieta

Dołączyła: 02 Sty 2004
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 27-09-2005, 21:35   

Mai doczekała się własnego podgatunku :}

ale zakończenie jest MAŁO maikowe...zdecydowanie - powinien zadusić Line gołymi rękoma <demonicznie> i rzucić się na własny miecz - w chwili powrotu ludzkiej świadomości walcząc z demoniczną naturą, sprzeciwiającą się samobójstwu :>
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Miya-chan Płeć:Kobieta
Aoi Tabibito


Dołączyła: 08 Lip 2002
Skąd: ze światów
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
WIP
PostWysłany: 27-09-2005, 21:47   

IKuś, czepiasz się! Nie widzisz, że on dopiero debiutuje, daj mu szansę, jeszcze się wyrobi? :}
A poważniej - cała reszta dzieła jest maikowa aż miło, a fazowe zasko... znaczy, zakończenie dla maikowego opowiadania po prostu pasuje jak ulał :>
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 27-09-2005, 21:58   

Zakończenie przerobione. Teraz jest maksymalnie maikowe, jeno świadek ocalał by obwieścić co zaszło;P.

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
IKa Płeć:Kobieta

Dołączyła: 02 Sty 2004
Status: offline

Grupy:
WIP
PostWysłany: 27-09-2005, 21:58   

no dobrze, teraz jest maikowo :P
i mam wizję...
...
i nie, nie narusuję jej, eventualnie możesz złapać kiribana u Eugene :>
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Daerian Płeć:Mężczyzna
Wędrowiec Astralny


Dołączył: 25 Lut 2004
Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa)
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 27-09-2005, 22:00   

Moze jest bardziej maikowe, ale poprzednie bylo lepse moim zdaniem :-) Zamiesc tez stara wersje :-)

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
3291361
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 27-09-2005, 22:02   

Heh, marudy...

Ende Alternativ:

- Amelia musiała czuć się trochę samotna, gdy wyjechałem – opowiadał bez cienia uczuć, w dalszym ciągu patrząc przed siebie. - Zapewne znalazła jakąś dziwną książkę magiczną, z tych, co mówią o ożywianiu piernikowych ludzików i…
- A… Ale co się stało? C… Co?
- Nie panowałem nad sobą. Kontrolę przejęła moja demoniczna cząstka. Pierwsza zginęła Martina, która przybiegła zaalarmowana hałasem, a potem…
- Poszło z górki? – podsunęła Lina niezbyt mądrze.
- Potem już nic nie pamiętałem. W życiu bym nie pomyślał, że ten demon we mnie jest tak silny.
- I… I co teraz zamierzasz robić? – sytuacja ją po prostu przerastała. Nie była w stanie zdobyć się na nic lepszego.
- A cóż mogę niby robić – westchnął, wstając i otrzepując spodnie. – Wracam do szukania tego cholernego lekarstwa.

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Serika Płeć:Kobieta


Dołączyła: 22 Sie 2002
Skąd: Warszawa
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
WIP
PostWysłany: 27-09-2005, 22:26   

Maikowe jest rzeczywiście rasowo. Mistrzu, nauczaj!

Scena ukrzyżowania mnie powaliła! <leży i tarza się po ziemi> A chóry były w tle? Po łacinie? Powinieneś dołożyć didaskalia z podkładem muzycznym dla większego efektu (tak, wiem, bezczeszczę Twoje Dzieło :P).

A poza tym pamiętasz konkurs na Slayers w konwencji hamelnowskiej? Właśnie zająłeś pierwsze miejsce :]

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora
 
Numer Gadu-Gadu
1051667
Grisznak
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 28-09-2005, 08:25   

Mieszanie nastrojów rządzi...Zastanawiałem się, jak to zakończysz, jakoś druga wersja wydaje mi sie mimo wszystko lepsza.
Powrót do góry
Zegis Black Priest Płeć:Mężczyzna
Szary Wędrowiec


Dołączył: 04 Lut 2003
Skąd: z swoich opowiadań...
Status: offline
PostWysłany: 28-09-2005, 16:30   

Hmm... bo ja wiem. Oba zakończenia są dobre.
Chociaż w sumie bardziej podoba mi się drugie, gdyź pierwsze za bardzo przypomina mi grecką tragedię (wiem że takie ma być, w końcu to Maikowe), wręcz wydaje mi się takie trochę na siłe. Zresztą mimo wszystko, wydaje mi się, że Lina nie zdołałaby zabić Zela i w prawdziwej Slayersowej wersji, milibyśmy mimo wszystko swego rodzaju powtórkę z reakcji Liny na fakt, że to Gourry jest tym szermierzem Hellmastera....

_________________
Wróciłem, nie cieszycie się? :]

"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..."
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
3314312
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 28-09-2005, 17:24   

To "drugie" było tak naprawdę pierwsze i pisane pod wpływem impulsu, "pierwsze" zaś dopisane w ostatniej chwili. Stąd deczko niedopracowane;>. Na usprawiedliwienie Liny powiem jednak, że w NEXT nie dostała od życia takiego kopaXD.

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Mai_chan Płeć:Kobieta
Spirit of joy


Dołączyła: 18 Maj 2004
Skąd: Bóg jeden raczy wiedzieć...
Status: offline

Grupy:
Fanklub Lacus Clyne
Tajna Loża Knujów
WIP
PostWysłany: 28-09-2005, 19:39   

Informuję oficjalnie, że was NIENAWIDZĘ. Ysen, nie zbliżaj się do Łodzi lepiej, bo wypróbuję na tobie krzyżowanie drutem kolczastym.

A serio - fazowe dziełko, nie ma co ukrywać. Ale chyba to mniej Maikowe zakończenie lepsze...

I cholera, zapowiadam - RZUCAM fiki do Slayersów!! Skończę tylko te cholery co to je zaczęłam i są mało maikowe.

Ale nie spodziewajcie się dalszych części PeKaCePINu... (Podręcznego Katalogu Chorób Psychicznych I Nerwowych)

_________________
Na Wielką Encyklopedię Larousse’a w dwudziestu trzech tomach!!!
Jestem Zramolałą Biurokratką i dobrze mi z tym!

O męcę twórczej:
[23] <Mai_chan> Siedzenie poki co skończyło się na tym, że trzy razy napisałam "W ciemności" i skreśliłam i narysowałam kuleczkę XD

Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora
LunarBird Płeć:Mężczyzna
Chaos Master & WSZ


Dołączył: 30 Maj 2005
Skąd: Hellzone
Status: offline

Grupy:
Lisia Federacja
PostWysłany: 29-09-2005, 12:29   

Merytorycznie fajne chociaż ciut wybija z transu, sam nie wiem czemu... :) Widać że autor potrafi pisać.

A teraz co myślę o treści... Mówiłem już że *NIENAWIDZĘ* opowieści bez happy endu? No to mówię. Głośno, wyraźnie i z niekwestionowanym niezadowoleniem.
Po prostu O - HY - DA, ot co. Ale to było zdanie na temat zakończenia i pomysłu. :)

I gratuluję odwagi. Ja bym się nie ważył na coś podobnego...

A swoją drogą ten twój Zelgadis jest jakiś dziwny. Nie mogę się opędzić od wrażenia że Zel jednak aż do tego by sie nie posunął. Lina może i tak, ale Zel... Cóż, może się nie znam... :P A może po prostu mi się Archangel do Zelgadisa wtryndala... :)

PS jeśli Mai-chan faktycznie rzuci przez ciebie fki o slayersach to ja bym cię kolego za to postawił przed plutonem egzekucyjnym. Jednoosobowym (Lina wystarczy, spoko... :P).

_________________
Cytat:
- Mulder... To jest... to chyba żółć...
- Powiesz mi jak to z siebie zdjąć zanim stracę kamienną twarz?
"The X-Files", #4 "Squeeze"


Autor posta: rip LunarBird CLH
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
5146592
 
Numer ICQ
Serika Płeć:Kobieta


Dołączyła: 22 Sie 2002
Skąd: Warszawa
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
WIP
PostWysłany: 29-09-2005, 14:20   

A myślisz, że damy Maieczce rzucić pisanie fików? Nie damy. Jak nie będzie chciała, przywiążemy do krzesła i będziemy torturować. Pierniczkiem, pierniczkiem! (Maieczko, lubisz pierniczki?). Albo każemy jeść sushi...

PS. Maiuś, Ty wiesz, że Cię kochamy za to, że nas nienawidzisz? :>

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora
 
Numer Gadu-Gadu
1051667
Mai_chan Płeć:Kobieta
Spirit of joy


Dołączyła: 18 Maj 2004
Skąd: Bóg jeden raczy wiedzieć...
Status: offline

Grupy:
Fanklub Lacus Clyne
Tajna Loża Knujów
WIP
PostWysłany: 29-09-2005, 18:48   

Tak wiem, Seri ty cholero.

Mai fiki rzuci. Przerzuci się na działalność autorską :> (czyli w większości jeszcze bardziej Maikowe).

_________________
Na Wielką Encyklopedię Larousse’a w dwudziestu trzech tomach!!!
Jestem Zramolałą Biurokratką i dobrze mi z tym!

O męcę twórczej:
[23] <Mai_chan> Siedzenie poki co skończyło się na tym, że trzy razy napisałam "W ciemności" i skreśliłam i narysowałam kuleczkę XD

Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 1 z 2 Idź do strony 1, 2  Następny
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group