Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Jeszcze niezatytułowany fanfik Clannad |
Wersja do druku |
Slova
Panzer Panzer~
Dołączył: 15 Gru 2007 Skąd: Hajnówka Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 18-09-2008, 21:11 Jeszcze niezatytułowany fanfik Clannad
|
|
|
A niezatytułowany z tego względu, że przed chwilą co skończyłem przepisywać rękopis na komputer. To ni jest całość, planuję to w formie długiego opowiadania, a tutaj jest wstęp. Bazowałem na anime i filmie. osoby, które znają gre napewno zauważą różnice. Mozna powiedzieć, że od czasu ostatniej sceny filmu minęło 12 lat (albo 11, jeszcze sa nie wiem). Nic specjalnego tutaj jeszcze nie znajdziecie. mam wrażenie, że dialogi sa mocno sztywne. Starałems ię nie przesadzać z opisami, gdyż wcześniej zarzucano mi, że predkładam formę nad treść i zanudzam. Mam nadzieję, że ów mały fragmencik, pisany na fali emocji powstałych po obejrzeniu Clannadu nie będzie dla Was nudny, a nawet jeśli, to chetnie dowiedziałbym się jak to zmienić. Nie wiem, kiedy skończę, karnety na tworzenie mi się chwilowo skończyły. Wiem, co ma być dalej, mam wszystko dokładnie zaplanowane, ale nie umiem znaleźć bodźca, który by mnie pchnął do dokończenia. Może After Story pomoże...
W kazdym bądź razie z okruchami życia i innymi łamaczami losu i serc nie mam doświadczenia. No, to tyle ze wstępu, ZACZYNAJMY! LECIEM!
Wiatr ustał. Słońce wstawało ogrzewając rześki poranek ciepłem swoich promieni. Mogło się wydawać, że były one wszędzie: odbijały się od szyb, załamywały w kropelkach rosy i strugami dziurawiły korony drzew. Tomoya Okazaki często wracał nad ranem do domu, ale rzadko kiedy w taką pogodę. Człowiekowi od razu chciało się żyć.
Tomoya wchodził po schodach na taras i był już niemalże przy drzwiach, kiedy te raptownie i z hukiem otwarły się, a z jego mieszkania wyskoczyła dziewczyna. Zdziwiony, zaskoczony i zafascynowany zarazem Tomoya chciał ją złapać i zatrzymać choćby na chwilę, ale młode dziewczę zgrabnie wymknęło się spomiędzy rozstawionych szeroko ramion i jednym susem pokonało schody. W biegu zdążyła się jeszcze odwrócić i przywitać.
- Śniadanie jest już na stole! Zrobiłam jajecznicę i naleśniki z serem, a koło kuchenki czekają ciepłe bułeczki, prosto z piekarni. Wrócę dzisiaj późno, bo musimy wybrać kostiumy do przedstawienia. Trzymaj sie, Pa!
Tomoya stał jeszcze przez chwilę zdezorientowany. Po nocnej zmianie miał kłopoty z kojarzeniem.
- Jak to tak, nawet nie uściskasz starego ojca?
Ushio ostatni raz tego ranka spojrzała na niego.
- Naprawdę się śpieszę, porozmawiamy później. Aha! dziadek prosił, żebyś do nich przyszedł, jak będziesz miał czas. No to trzymaj się!
I pobiegła. Tomoya stracił ją z oczu za pierwszym zakrętem."po kim ona to ma, bo chyba nie po mnie... - pomyślał - co, Nagisa?"
Po południu niebo się zachmurzyło i zaczęło lać jak z cebra. Deszcz co kilka minut zmieniał natężenie, ale mimo to bez przerwy dudnił w dachy niezliczoną ilością ciężkich kropel. Pomimo całonocnej zmiany Tomoya nie spał. Miał problemy z zaśnięciem, gdy był sam w domu. Wyglądając co chwilę za okno, pełen nadziei na dostrzeżenie córki, wyliczał rachunki szukając nawet najmniejszych oszczędności. Ponownie zerknął w wieczorną ciemność. Od pół godziny lało tak mocno, że nie było nic widać na dystans większy niż dwadzieścia metrów. A Ushio nie wzięła parasolki - pomyślał.
Okazaki miał wrażenie, że martwi się na zapas. W końcu jego córka jest już dużą dziewczynką, niemalże kobietą i z pewnością potrafi o siebie zadbać. Tomoya w jej wieku też potrafił wałęsać się po mieście do późna. Ale z drugiej strony...
Przepędził zbędne myśli potrząsając głową. Musiał teraz szukać oszczędności w rachunkach.
Po godzinie w końcu się doczekał. Ale Ushio nie była sama, ktoś niósł nad nią parasol. Szli w pełgającym w czarnych kałużach świetle ulicznych lamp. Razem z nimi do domu wślizgnęło sie nieproszone, chłodne powietrze. Obydwoje byli mokrzy od stóp do głów, ale weseli.
Mokre włosy układały się płasko na głowie dziewczyny, spływając zbitymi kosmykami na jasnobrązowe oczy, przykrywając uszy i opadając na ramiona.. Z mokrego mundurka wręcz spływała woda.
- Przepraszam, że musiałeś czekać tak długo na kolację, ale naprawdę nie mogłam szybciej - rzekła na przywitanie zakłopotana Ushio, a po chwili dodała - Aha, przedstawiam ci Urashimę, był tak miły i odprowadził mnie do domu. Może dzisiaj z nami zjeść kolację?
Tomoya przez chwilę przypatrywał się w milczeniu gościowi. Mokre włosy zdawały się być jednolicie czarne, ale pod światło wyraźnie wpadały w ciemny brąz. Ciemne brwi rysowały się nad błękitnymi oczami, miedzy którymi był jakby idealnie symetrycznie osadzony nos. Chłopak był wysoki jak na swój wiek, szczupły, ale zarazem dobrze zbudowany, co było widać po rozbudowanych barkach i klatce piersiowej. Sprawiał wrażenie osoby inteligentnej i uczynnej.
Tomoya chciał przerwać zalegającą w kuchni ciszę, ale ale wyręczyła go w tym Ushio, wpadając doń przebrana w domowe ciuszki i z ręcznikiem na głowie, intensywnie wycierając włosy. Stanęła obok stołu i ciężko, teatralnie westchnęła, załamując ręce.
- Ech... Kompletnie nie wiem, co z tobą począć, Urashima. też jesteś cały mokry - rzekła, a potem dodała tonem, jakby wpadła na świetny pomysł - tato, nie mógłbyś porzyczyć dla Urashimy jakiś swoich starych ubrań? Masz przecież sporo rzeczy, w których wcale nie chodzisz.
Tomoya najpierw zmierzył wzrokiem swoją rozweseloną córkę, potem speszonego chłopaka. Jakież to głupie - pomyślał - może jeszcze mam go przenocować. Gość jakby chciał już odmówić, ale gospodarz domu był szybszy.
- Zgoda, w szafce na dole leżą moje stare T-shirty i jakieś dżinsy, powinny pasować.
- Już się robi! - zakrzyknęła radośnie Ushio, szybko przewracając garderobę ojca do góry nogami.
- Ależ nie musisz mi dziękować, usiądź póki czegoś nie znajdzie - Tomoya wskazał na krzesło przy stole, znowu wyprzedzając nieco zdziwionego chłopaka - mi tez ludzie pomagali, gdy byłem w potrzebie. Gdyby nie to, pewnie nie mógłbyś dzisiaj odprowadzać mojej córki do domu.
- Słucham? - odparł zdziwiony chłopak. Miał nieco za niski jak na swój wiek głos, ale patrząc po posturze nie było to wyjątkowo dziwne.
- Nic nic - Tomoya zgrabnie zwodził rozmówcę - to nie jest za dobry temat do rozmowy, kiedy ona jest blisko.
- A ona to kto? - zapytała Ushio, jakby nie wiedząc o kim mowa. Stała za plecami ojca dźwigając sterty ubrań. Tomoya był tym widokiem nieco zniesmaczony.
- Urashima, zechcesz zmierzyć i wybrać to, co ci pasuje? - spytała beztrosko.
Tomoya nie mógł tego znieść, więc zabrał się za szybką segregację ubrań, mrucząc coś pod nosem. W końcu ze sterty pozostała jedna koszulka i para spodni.
Podczas kolacji Tomoya bez przerwy zawieszał na chłopaku swoje ciężkie spojrzenie, rzucając co chwila wszelkiej maści sformułowaniami, a to o doskonałym talencie kulinarnym córki, jak kocha jej kuchnie, co by bez niej zrobił, że za jego czasów to było życie... Gość nie mógł zrobić nic innego, jak tylko przytakiwać i pochłaniać kolejne porcje posiłku. Kiedy skończył, grzecznie wstał od stołu i rzekł:
- Było bardzo smaczne, ale niestety, chyba będę musiał już iść. Pewnie zaraz wróci twoja mam i będę tylko zajmował przestrzeń.
Zapadła cisza. Tomoya wlepił zimne spojrzenie w plecy Ushio, ta natomiast odwróciła się powoli w stronę ojca.
- Nie powiedziałaś mu?
Urashima był wyraźnie zakłopotany. Spoglądał co chwila to na gospodarza, to na dziewczynę bojąc się, iż powiedział coś niemiłego.
- Eee... noo... - zająknęła się - Zapomniałam. Po prostu nie myślę o tym co dzień, staram się żyć normalnie...
- Ale czego zapomniałaś, o czym nie chcesz myśleć? - przerwał zagubiony w zaistniałej sytuacji chłopak.
Ushio umilkła i spuściła głowę, siadając na taborecie. Tomoya posmutniał i splótł ręce pod brodą.
- Mama Ushio zmarła krótko po porodzie...
Te słowa zawisły w powietrzu niczym złowroga groźba. Atmosfera stała się ciężka i przytłaczająca.
- Przepraszam - wykrztusił w końcu z siebie gość - gdybym wiedział...
- Nic się nie stało. umiemy z tym żyć, rany goją się z czasem.
Znowu nastała cisza i tylko kapiąca z kranu woda dawała znać, że świat się jeszcze nie zatrzymał.
Ushio wyjrzała przez okno rozsuwając lekko żaluzje.
- Wciąż leje i to bardziej niż gdy wracaliśmy. Przechadzka przez pół miasta w taką pogodę chyba nie byłaby dobrym pomysłem...
- Ushio! - przerwał jej stanowczym głosem Tomoya, ale potem zamilkł starannie dobierając słowa w myślach.
- Na Urashimę na pewno czekają rodzice i muszą się o niego martwić. Powinieneś już iść, chłopcze.
gość podrapał się w tył głowy patrząc nisko.
- Chyba ma pan rację, gdzie moje ubranie, pewnie zdążyło już podeschnąć...
- Tato - jęknęła Ushio, zerkając na ojca lśniącymi oczami.
Tomoya bił się z myślami. Doskonale pamiętał, jak to się zaczęło w jego przypadku. On też został w domu Nagisy, najpierw na jedną noc, potem niemalże na stałe, wyprowadzając się od ojca - alkoholika.
- Dobrze, możesz zostać.
Ushio uśmiechnęła się do zbitego z tropu chłopaka.
- Tam masz telefon - kontynuował Tomoya, wskazując ręką na przeciwległą ścianę - zadzwoń do rodziców, na pewno się niepokoją o ciebie.
Głupota. A jednak po chwili namysłu Urashima podniósł słuchawkę. |
_________________ Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.
|
|
|
|
|
Slova
Panzer Panzer~
Dołączył: 15 Gru 2007 Skąd: Hajnówka Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 24-10-2008, 20:46
|
|
|
dalsza część, pisana w przeciągu ostatnich 3 dni wieczorami po godzinie, a dzisiaj przepisana i poprawiona wstepnie. Jeżeli ktoś by mógł mi powiedzieć, co jest nie tak, to bardzo proszę. Jutro idę na warsztaty literackie i mam zamiar zaprezentować tę pracę bardziej doświadczonemu ode mnie gronu twórców. Oby mnie nie wyśmiali XD
Piekarnia Furukawa leżała na uboczu, oddalona od zgiełku centrum miasta. Mimo to codziennie przez wypełnione pieczywem pułki przewijało się wielu klientów, zostawiając w kasie trochę grosza. Niektórzy z nich potrafili przybyć po zakupy z oddalonych dzielnic, inni przychodzili poszukując ciszy i ukojenia na peryferiach.
Ushio także była częstym gościem piekarni, jednak zawsze starała się iść do niej inną drogą, a gdy w końcu skończyły się możliwości co do wyboru trasy, to urozmaicała przechadzkę jak tylko mogła, chociażby odwiedzając osiedlowe sklepy czy podziwiając malownicze i spokojne przedmieścia, przy czym dziewczyna starała się omijać wybudowane stosunkowo niedawno duże centrum handlowe. Dziadek zawsze powtarzał, że wolał śmierdzące kompostem kilka razy w roku pole kapusty, niż ciągłą konkurencje i brak spokoju ze strony marketu. Biadolił i wołał o pomstę do nieba, ale dalej prowadził dobrze prosperującą piekarnię. No i miał bliżej po zakupy i zamiast kupować prowiant na kilka dni mógł to teraz robić codziennie. Sama Ushio jednak pola kapusty nie pamięta. W prawdzie z tego co wie, market wybudowano gdy miała kilka latek, jednak to za mało, by cokolwiek uchowało się w pamięci. W każdym bądź razie z relacji dziadka mogła wywnioskować, że nawet przedmieścia zmieniły się w ciągu ostatnich kilkunastu lat.
Nie trzeba było widzieć szyldu by stwierdzić, że przechodziło się obok piekarni, tak silny był ulatniający się przez uchylone drzwi aromat codziennie świeżego pieczywa. Kusił i nęcił, mało kto był w stanie mu się oprzeć.
Czar pryskał jednak po wejściu do środka i bynajmniej nie chodziło o świeżość sortymentów czy wygląd sklepu. Nic z tych rzeczy! Za to wiecznie ponura twarz kasjera skutecznie sprowadzała klientów na ziemię. Szybkie zakupy, szybka ucieczka, byle jak najdalej od ponurego dziadygi.
I chociaż rozczochrane włosy, poważna mina i patrzące z obojętnością oczy nie sprawiały miłego wrażenia, to właśnie do właściciela piekarni przyszła Ushio.
- Witaj dziadku! - rzekła na powitanie otwierając suwane drzwi, czemu towarzyszył dźwięk dzwonka. Mężczyzna podniósł głowę i spojrzał na dziewczynę otwierając jedno oko.
- W czym pomóc? - odpowiedział pytająco pozbawionym emocji głosem.
Ushio zbliżyła się skocznym krokiem do lady i pocałowała dziadka w policzek, krzywiąc się nieco.
- Dziadku! Mówiłam ci tyle razy, żebyś się częściej golił!
Akio zerwał się z krzesła i ścisnął wnuczkę za ramiona.
- Dla mojej ukochanej wnuczki: wszystko! Tylko zdradź mi, co cię do mnie sprowadza, jeżeli nie są to zakupy?
Dziewczyna delikatnie wyswobodziła się.
- Przyszłam do ciebie, a właściwie to do ciebie i babci.
Ushio rozejrzała się nieco po sklepie i zerknęła za drzwi prowadzące do mieszkania, po czym zapytała:
- A tak właściwie, to gdzie ona jest? W domu jej nie widać.
- Poszła na zakupy do tego cholernego centrum handlowego. Cholera, tyle razy mówiłem jej, by nie wspomagała konkurencji!
Akio podpalił papierosa.
- Dziadku! - krzyknęła z oburzeniem dziewczyna.
- Słucham?
- Tyle razy dziadka prosiłam, żeby dziadek nie palił, a dziadek dalej swoje!
- To przez te nerwy - odparł staruszek zerkając na ulicę, po czym zgniótł niedopałek na obcasie i wyrzucił do kosza.. Ushio uśmiechnęła się triumfalnie.
- Skoro nie ma Sanae, a ty na nią czekasz, to może pomogłabyś mi w interesie?
- Chętnie! - odpowiedziała dziewczyna zawiązując fartuch. Akio uśmiechnął się i poszedł na zaplecze dopalić papierosa, którego na pozór wyrzucił.
Wnuczka królowała teraz w sklepie.
Kobieta była piękna i wysoka. Jej włosy opadały na ramiona złocistymi kaskadami, rozwianymi w ruchu na boki. Ciągnęły się jeszcze dalej, dotykając leżącego ciężko na dekolcie naszyjnika w kształcie grubego łańcucha o pozłacanych, płaskich ogniwach. Białą suknią, w którą piękność była odziana wiatr targał we wszystkie strony, jakby chciał obnażyć doskonałe ciało.
Ushio jeszcze raz dokładnie obejrzała zdjęcie, ale dalej nie mogła wyjść z podziwu. Kobieta na nim przedstawiona promieniowała zachwycającym, ale i niepokojącym pięknem, w którym kryło się coś nieziemskiego, niepojętego i pociągającego zarazem. Było ono obce, a jednak czysto ludzkie. Kobiece.
- Babciu, to naprawdę ty!? - wykrzyknęła ze zdumienia Ushio, sięgając do pudełka po butach po kolejne zdjęcie. Sanae powoli wzięła od wnuczki fotografię i chwyciła się za policzek, także wzdychając z podziwu.
- Nawet nie pamiętam ile lat temu to było...
Dziewczyna oparła głowę na ramieniu babci jeszcze raz podziwiając zdjęcie.
- Czy mi się zdaje, czy za młodu byłaś dużo wyższa?
- To koturny - odparł Akio przeglądając na krześle obok zdjęcia swojej drużyny baseballowej.
- Sanae wywróciła się chyba milion razy, zanim nauczyła się w nich tańczyć tak, by nie przydeptać sukni.
- Jesteś okrutny, Akio! - odparła z lekka oburzona Sanae.
- Spójrzcie lepiej na to! - dziadek tryumfalnym gestem wyciągnął z pudełka fotografię przedstawiającą jego obsypaną laurami drużynę. Jednak dziewczyny nie okazały temu fenomenowi wiele zainteresowania. Ushio otworzyła kolejne pudełko. Od pewnego czasu odwiedzała dziadków by przeglądać stare zdjęcia i i słuchać różnych historii o życiu swojej rodziny. Po powrocie do domu wszystko, co usłyszała spisywała w pamiętniku. W przyszłości chciała stworzyć kronikę swojej rodziny.
Tymczasem zaaferowało ją inne zdjęcie, które zaplątało się w pudełku opatrzonym napisem "Szkoła". Dziewczyna przyjrzała się fotografii. Nie było w niej nic wyjątkowego, a dla postronnej osoby mogło wyglądać na zwykłe grupowe zdjęcie.. Ale Ushio widziała w niej coś więcej. Widniało na nim dwóch chłopców i trzy dziewczyny, wszyscy ubrani w jednolicie zcarne T-shirty i długie spodnie, a pomiędzy nimi, za okrągłym stołem siedziała na krześle dziewczynka odziana w biało-zielony szkolny fartuszek i marynarską czapeczkę, spod której wystawały krótkie włosy.
Ushio natychmiast rozpoznała w dziewczynce swoją matkę, a w stojącym najbliżej niej chłopaku - ojca.
- Nie wiedziałam, że mama tak jak wy, była aktorką - oznajmiła dziewczyna wpatrując się w fotografię.
- Bo nie była - odparł Akio skupiając na sobie wzrok wnuczki - to przedstawienie szkolne, jedyne, w jakim brała udział.
- Rozumiem... - odrzekła i odłożyła fotografię spowrotem do pudełka "Szkoła", spoglądając na umieszczoną na niej, rozpromienioną twarz matki.
Zamknęła wieko.
Było już ciemno gdy zadzwonił telefon. Kamień spadł dla Tomoyi z serca kiedy usłyszał, że Ushio zostaje na noc u dziadków i nie będzie musiała wracać sama po nocy. Teraz mógł w spokoju i bez zmartwień poczytać gazetę. Nie był głodny, więc postanowił nie robić sobie jednemu kolacji. Poczyta co tam w wielkim świecie słychać i połozy się spać - idealny plan na spędzenie wieczoru w samotności. Dodatkowo włączył jeszcze radio, bo jego zdaniem wieczorami puszczali lepszą muzykę, mniej komercyjną niż za dnia, a i często można było usłyszeć przebojów z czasów młodości.
Jednak w głębi duszy Tomoya był świadomy faktu, iż całkowicie zaniedbał życie towarzyskie. Od wielu lat z ludźmi miał okazję porozmawiać jedynie w pracy albo w sklepie odbywając schematyczne rozmowy ze starymi znajomymi, których ledwo pamiętał.
Ale Okazaki już dawno temu pogodził się ze swoim życiem. W końcu samotne wychowanie córki, mając do pomocy jedynie teściów, nie było łatwym wyzwaniem i by sprostać zadaniu musiał dokonać wielu wyrzeczeń. Jednak w głębi serca czuł, że ofiarność się opłaci, czego efekty było widać już dzisiaj. Ushio była bystra i pałała chęcią do nauki. Nie żyła w dostatku, ale nie przeszkadzało jej to w życiu i sama brnęła do przodu pokonując przeszkody. Tomoya cieszył się z córki, ale czy ona cieszyła się z niego?
Siedząc tak i dumając nie zwrócił uwagi na to, że po zasłonce przesuwają się światła. Z zamyślenia wyrwał go jednak warkot silnika. Podszedł do okna. Czerwone światła pozycyjne taksówki zniknęły za rogiem. Pomyślał, iż ktoś po prostu zawracał samochód. Tomoya spowrotem zasłonił okno i chciał iść się umyć, kiedy dał o sobie znać dzwonek do drzwi. Mężczyzna jeszcze raz wyjrzał na taras. Z ciemności zdołał wyłonić czyjąś postać. Zerknął przez judasza, ale niewiele mu to dało. Przekręcił klucz.
Jego oczom ukazała się średniego wzrostu kobieta o zgrabnej i kształtnej sylwetce, uwydatnionej dodatkowo przez czarną sukienkę przykrytą rozpiętym futrem.
Piękność stała w progu uśmiechając się nieśmiało. Tomoya natychmiast skojarzył te nieobecne, mętne spojrzenie wydobywające się z ciemnoniebieskich, niemalże granatowych oczu chowających się za szerokim rondem kapelusza. Wszelkie wątpliwości Okazakiego co do tożsamości gościa rozwiały się, kiedy dostrzegł dwa spadające na ramiona końskie ogony związane po bokach głowy.
- Przedwczoraj ujrzałam królika. Wczoraj zobaczyłam jelenia. Dzisiaj - ciebie. - wyrecytowała kobieta opanowanym, lecz pełnym uczuć głosem , przerywając tym samym trwającą już od dłuższej chwili ciszę. |
_________________ Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.
|
|
|
|
|
Buka
Gość
|
Wysłany: 24-10-2008, 21:12
|
|
|
Błędy stylistyczne rzucają się w oczy aż boli, kto cię uczył pisać hm? Popracuj nad treścią - jest moim zdaniem nieciekawa i nużąca. |
|
|
|
|
|
Slova
Panzer Panzer~
Dołączył: 15 Gru 2007 Skąd: Hajnówka Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 24-10-2008, 21:21
|
|
|
Gość napisał/a: | Błędy stylistyczne rzucają się w oczy aż boli |
ale cytowanie nie boli.
Gość napisał/a: | kto cię uczył pisać hm |
sam się uczyłem. A jest jakaś szkoła literatów?
Gość napisał/a: | Popracuj nad treścią - jest moim zdaniem nieciekawa i nużąca. |
mało konkretnie
Wybacz, ale twoja wypowiedź wale mi nie pomogła : ( |
_________________ Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.
|
|
|
|
|
kazcrog
Gość
|
Wysłany: 24-10-2008, 21:51
|
|
|
-nie lubie nagisy (+ za to, że nie żyje),
-kotomi średnio,
-mogłeś dać tomoyo
-sztywnawe dialogi
-kilka błędów jednak jest, przykładowo:
Slova napisał/a: | Kamień spadł dla Tomoyi z serca | stylistyczny czy
Slova napisał/a: | Białą suknią, w którą piękność była odziana wiatr targał we wszystkie strony, jakby chciał obnażyć doskonałe ciało. | logiczny (wiatr w piekarni, wat?)
-ogólnie nie jest źle; mogłoby być fajniej, jakbyś wplótł tam gdzieś jakiś ciekawszy wątek |
|
|
|
|
|
Kanon
Dołączył: 24 Paź 2008 Status: offline
|
Wysłany: 24-10-2008, 23:00
|
|
|
a ja powiem tak. Należy sie sam szacunek, że autor tyle pisze, choć błędy mnie dobijaja, ale jednak! Cóz, nikt od razu nie napisze dziela, ale pisz dalej, z checia będę czytac i zobaczymy co z Ciebie wyrośnie :) |
|
|
|
|
|
Slova
Panzer Panzer~
Dołączył: 15 Gru 2007 Skąd: Hajnówka Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 25-10-2008, 07:03
|
|
|
Gość napisał/a: | logiczny (wiatr w piekarni, wat?) |
yhm... potem jest wyjaśnione, że to zdjęcie... może nie napisałem jasno
Kanon napisał/a: | choć błędy mnie dobijaja |
które, gdzie? zacytuj, to poprawię.
Gość napisał/a: | -mogłeś dać tomoyo |
i jeszcze Fukko i Mai...
Gość napisał/a: | mogłoby być fajniej, jakbyś wplótł tam gdzieś jakiś ciekawszy wątek |
Bedzie. Akcja zaczęła się dopiero w momencie wejscia Kotomi. Cała reszta to wstęp
Kanon napisał/a: | Należy sie sam szacunek, że autor tyle pisze |
Nie chce szacunku, chcę, aby ktoś mi wytykał błąd za błędem
Zaznaczę ejszcze raz, ze sam żadnej korekty dobitnej w tekście nie robiłem. Nawet nie miałem kiedy. |
_________________ Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.
|
|
|
|
|
Kanon
Dołączył: 24 Paź 2008 Status: offline
|
Wysłany: 25-10-2008, 10:58
|
|
|
Slova napisał/a: | Kanon napisał/a:
Należy sie sam szacunek, że autor tyle pisze
Nie chce szacunku, chcę, aby ktoś mi wytykał błąd za błędem |
Masz zamiar książkę napisać? xD
To ja Ci z góry powiem, że przed Tobą jakieś 2 lata pisania i będziesz mógł :D |
|
|
|
|
|
Keii
Hasemo
Dołączył: 16 Kwi 2003 Skąd: Tokio Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 25-10-2008, 11:04
|
|
|
Slova napisał/a: | Zaznaczę ejszcze raz, ze sam żadnej korekty dobitnej w tekście nie robiłem. Nawet nie miałem kiedy. |
Więc zanim coś udostępnisz publicznie, odstaw to na dzień - dwa, przeczytaj jeszcze raz i ją zrób. Bo rzucenie ludziom opowiadanie bez jakiejkolwiek korekty i proszenie o wytykanie błędów to jak dla mnie proste wysługiwanie się nimi. Co innego, gdybyś najpierw sam tekst dopieścił. |
_________________ FFXIV: Vern Dae - Durandal
PSO2: ハセモ - Ship 01
|
|
|
|
|
Slova
Panzer Panzer~
Dołączył: 15 Gru 2007 Skąd: Hajnówka Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 25-10-2008, 13:29
|
|
|
zrobiłem to podczas przepisywania i czytania go, ale nie zauważyłem żadnych wad, chociaż wiedziałem, że jakieś napewno są, tak więc zwróciłem się o pomoc. |
_________________ Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.
|
|
|
|
|
Kanon
Dołączył: 24 Paź 2008 Status: offline
|
Wysłany: 25-10-2008, 23:17
|
|
|
Nie wiem jak możesz nie zauważyć błędów przede wszystkim językowych jak i stylistycznych...Już nie mogę znaleźć tego wręcz niewybaczalnego, a nie będę czytać od nowa by go znaleźć. Ale coś tam było że " Pada jak nie wiem co. Strasznie padało, dlatego... " czy coś takiego.... Zbędne powtórzenie. Po za tym, jak przepisujesz to do Office'a, to Ci podkreśli błędy na czerwono :P |
|
|
|
|
|
Slova
Panzer Panzer~
Dołączył: 15 Gru 2007 Skąd: Hajnówka Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 26-10-2008, 07:23
|
|
|
Mam open office, ale on chyba raczej ortografy podkreśla, a nie stylistyczne.
No wybacz mi, ja jestem osobą, która swoich błędów nie zauważa i w swoim przekonaniu robi wszytsko bardzo dobrze i oby tak dalej i do przodu. |
_________________ Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.
|
|
|
|
|
Kanon
Dołączył: 24 Paź 2008 Status: offline
|
Wysłany: 26-10-2008, 11:41
|
|
|
Slova napisał/a: | Mam open office, ale on chyba raczej ortografy podkreśla, a nie stylistyczne. |
No przecież mi o to chodziło :) Slova, zaprzeczasz sam sobie, no ale nic, ja tylko mam nadzieję, że następny tekst, będzie dużo lepiej napisany, tyle :) I czekam ;] |
|
|
|
|
|
Slova
Panzer Panzer~
Dołączył: 15 Gru 2007 Skąd: Hajnówka Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 26-10-2008, 11:57
|
|
|
Kanon napisał/a: | No przecież mi o to chodziło :) Slova, zaprzeczasz sam sobie, no ale nic, |
w którym miejscu tego zdania zaprzeczyłem sam sobie?
wszelkie ortografy które wyłapał wpierw program, a potem ja podczas czytania są poprawione. Niestety, stylistycznych błędów to on raczej nie podkreśli... |
_________________ Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|