Bo życie jest piękne^__^!

RepliForce · Wysłany: 08-01-2010, 21:13

Bo rodzice mi prezent zrobili, i dostałem jeszcze grę na PS2 :D

Enevi · Wysłany: 09-01-2010, 18:33

Bo współlokatora udało się znaleźć łatwiej niż sądziłam i nie muszę szukać sobie nowego mieszkania. Mru! ^______________^

RepliForce · Wysłany: 09-01-2010, 18:39

Fajnie, nie muszę PSP kupować, bo już widziałem Secret ending od KH BbS. Teraz tylko czekać, aż kupie PS3 i następne Kingdom Hearts :DD

korsarz · Wysłany: 09-01-2010, 20:57

Bo został mi tylko jeden egzamin, poza tym wszystko zaliczone :D

Altruista · Gość

Bo Justyna Kowalczyk wygrała cały cykl zawodów Tour de Ski. Aż ochrypłem z okrzyków radości ;p Bravo!!!

wa-totem · Wysłany: 10-01-2010, 14:54

Bo przy pierwszej od jakiejś chwili wizycie na forum przywitał mnie śliczny zimowy lay - akurat ze Śliweczką, ale po parokrotnym odświeżeniu dostałem i resztę :3

Loko · Wysłany: 10-01-2010, 15:09

Wprawdzie straciłem 400zł, ale bilet na miejsce siedzące na Soniphere Festival był tego warty. Teraz tylko do czerwca.

Vodh · Wysłany: 10-01-2010, 18:17

Win. Epicki, wieloczęściowy, poskładany z faili win. Przyjeżdżam tu w piątek, jadę na lotnisko - uff, jestem z dużym wyprzedzeniem, kolej mnie nie zawiodła, autobusy nie zawiodły. Mój lot ma być o czasie, super. Czekam te 5 godzin (pisałem coś o dużym wyprzedzeniu? No właśnie), lot nadal o czasie. Ustawiamy się w kolejce do wchodzenia na pokład. Stoimy, do odlotu 25 minut, wszystko pięknie. Stoimy. I stoimy. Pięć minut po planowanym odlocie głos z głośnika oznajmia nam, że nasz lot jest opóźniony - nie podaje powodów, nic poza lakonicznym "Następna informacja za pół godziny.". Zupełnie jak jakiś telefon od żądających okupu porywaczy. Po umówionych 40 minutach (czyli pół godziny plus przepisowe 10 minut suspensu) głos z głośnika oznajmia nam, że za chwilę podjedzie autobus. Zastanawiamy się - kiedy podadzą jakieś żądania. Po podaniu podobnego komunikatu łamaną angielszczyzną głos oznajmia ponownie w rodzimym języku, że autobus zawiezie nas do hali przylotów i mamy odebrać swoje bagaże, a potem iść zlinczować przewoźnika (all hail EasyJet!).

Autobus na tury przewiózł nas do hali przylotów, złapaliśmy za bagaże, po czym całą chmarą (dwa pełne Boeingi 737, lub, jak kto woli, cztery upchane jak puszki od sardynek spore autobusy) ruszyliśmy do szturmu na dwie bidne kobitki którym w udziale przypadła dzisiaj nielicha przyjemność dyżuru. Po jakichś dwóch godzinach wyrok był jasny - lecę dwa dni później (czytaj: w niedzielę, czyli dziś). Okej, fajnie jest, czas nadużyć jenociej gościnności i zaliczyć kolejne łóżko :D

*** dwa dni później ***

Po nieoczekiwanych i bardzo sympatycznych dwóch nocach w Krakowie, naładowany energią tuptam na przystanek autobusowy w kierunku lotniska. Drobny fail w postaci nie do końca zgodnych rozkładów jazdy (a w przypadku gdy chodzi o trzy minuty w tą-złą-stronę w przypadku autobusu który kursuje raz na godzinę nie miał najmniejszych szans z moim dobrym nastrojem.

*** pół godziny później ***

Jednoczesny telefon od matki i sms od znajomej wytrąciły mnie nieco z radosnej półdrzemki-półmedytacji. "Słuchaj, dzisiaj wszystkie loty EasyJet z Krakowa odwołane!" - LOL. Okej, poczekałem kolejne kilkanaście minut na autobus, pojechałem na lotnisko i ustawiłem się w radosnej kolejce razem ze wszystkimi innymi ludźmi z porannych odwołanych lotów.

*** radosne trzy godziny stania i podtuptywania do przodu później ***

Yay! Odebrałem własne, osobiste ksero kartki z przeprosinami i mailem, nie dowiedziawszy się absolutnie niczego wartościowego! Wiszenie przez jedną czwartą tego czasu na komórce zaowocowało kolejnym wyrokiem - lecę w środę. Z Łodzi. LOL. No dobra, koniec tego dobrego, czas wracać do Warszawy.

*** godzina stania w śnieżycy i brumbrumu autobusem później, Dworzec Główny w Krakowie ***

"Ale proszę pana, do Warszawy to pan dzisiaj nie dojedzie! Z resztą niech pan pójdzie do kas Intercity, tam może powiedzą panu więcej.". No i powiedzieli więcej - a dokładnie tyle, że zerwała się trakcja, pociąg z dziesiątej nadal nie dojechał, a ten którym miałbym jechać stoi gdzieś w wygwizdowie dolnym i jak na razie ma dwie godziny opóźnienia (czytaj, szacują że wcześniej niż za dwie godziny to on za diabła się nie zjawi.). LOL.

*** teraz ***

Siedzę, nadal w Krakowie, żerując na jenociej gościnności (a dokładniej gościnności Salvy, Nanami i Salvowej suczynki, i tak, to też jest, chyba największy i najbardziej kwikogenny w tej całej porąbanej sytuacji, error :D) łapki wiszą mi bezwładnie po bokach, w permanentnym, radosnym zakwiku. I, że tak to wszystko podsumuję: Beat this. Jeżeli dojdzie do wprowadzenia osobnej kategorii Miyaka, na faile niezawinione, to sorry, ale będzie się musieli naprawdę cholernie postarać :D I stanowczo nie pomyliły mi się tematy, bo siedzę i się cały czas cieszę :D

Morg · Wysłany: 10-01-2010, 18:43

Pardon, że niemerytorycznie, ale...

... epic. Simply epic.

A ja myślałem, że mój fail z pociągiem z Warszawy był zły... ale w porównaniu z tym co wyżej to nic.

Wygląda na to, że Vodh ma -10 do samolotów. ;P

Crofesima · Wysłany: 10-01-2010, 18:51

No właśnie, ja też trochę zbaczając z tematu - Vodh, Ty to masz pecha.

To ja proponuję utworzyć (obok Miyaka) Vodha Roku - za faile niezawinione powiązane głównie ze środkami transportu. Moi kibole się chowają... chociaż do lata jeszcze daleko.

Vodh · Wysłany: 10-01-2010, 19:00

Mirror · Wysłany: 10-01-2010, 19:58

Bo cała i zdrowa wróciłam z WOŚP w szkole. Pomogłam przy loterii, oblepiłam całą tunikę i buty serduszkami.
Na koniec wyrąbałam się na śnieg i leżałam przez kilka minut, a koleżanki gapiły się martwiąc, że zdechłam.

RepliForce · Wysłany: 10-01-2010, 20:21

Bo to

Avalia · Wysłany: 10-01-2010, 20:31

Bo po obejrzeniu specjalu do Hidarime Tantei EYE się nie zawiodłam i mam nadzieję się nie zawieść przy serialu (kontynuacji) który już nie długo wychodzi. Do tego okazało się, że w samym serialu czeka niezmiernie miła niespodzianka. Ale najbardziej chyba cieszy mnie fakt, że z dramą ukazuję się nowy singiel Hey!Say!JUMP - Hitomi no Screen (świetnie bo przez cały 2009 rok nic nie wydali). A ogółem jak 2010 rok to znaczy, że koniec roku Arashi i do 2012 będzie względny spokój we wszystkich dziedzinach gdzie Johnny Kitagawa macza palce.

Slova · Wysłany: 10-01-2010, 20:41