Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Samotność... przyczyna nieszczęścia? |
Wersja do druku |
Martita
uparta ślicznotka
Dołączyła: 26 Cze 2006 Skąd: z nicości? Status: offline
|
Wysłany: 07-02-2007, 15:45 Samotność... przyczyna nieszczęścia?
|
|
|
tak się zastanawiałam, w którym dziale ten topik umieścić, i wybrałam offtopa...
Wczoraj oglądałam film "powiem pustyni" - nalezy dodać, że oglądałam od "środka" filmu. Najprawdopobniej przegapiłam moemnty życia pewnego człowieka, który zgubił się na pustyni, i zaprzyjaźnił się z leoaprdem.
Dobrze czytacie - zaprzyjaźnił się z leopardem. Mało tego! Nazwiązał się romans, co było dla mnie obsolutnym szokiem.
Najgorzej było po "zdradzie". Nie będę opisywać tutaj szaleństwa tego człowieka, po samo wspomnienie mnie odmóżdza ><
jakiś czas temu zastanawiałam się, czy nie lepsze jest zycie w pojedynkę. Ale teraz po obejrzeniu tego filmu zaczynam negować również samotność.
Czy życie w pojedynkę/czystości (np księża) jest dobrym wyborem? Czy samotność nie doprowadza do szaleństwa?
zastanawiają mnie mnisi buddyjsce. Oni dzięki medytacji uzyskali równowagę, której nawet potrzeby seksualne nie zburzą.
podczas gdy my Europejczycy... sami zresztą wiemi, jacy jestesmy.
A teraz mam w głowie mętlik - samotność jako oznaka choroby, i domniemana miłość... był taki okres w moim życiu, że wartość miłośći odrzucałam... (może to efekt ciągłego słucxhania o kryzysach w małżeństwie?)... a teraz sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Pozoastac pomiędzy dwoma tymi uczuciami?
co o tym myślicie?
albo nie: jakbyście się zachowywali na miejscu tego mężczyzny? Czy potrafilibyście nawiązać romans ze zwierzęciem? (to moze niekoniecznie, bo to była tylko fikcja literacka... ale np słyszałam, że Robinson Cruzo łapał kozy i... ><) |
_________________ be a fan...
...love
...and kiss...
|
|
|
|
|
Mai_chan
Spirit of joy
Dołączyła: 18 Maj 2004 Skąd: Bóg jeden raczy wiedzieć... Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 07-02-2007, 15:58
|
|
|
Słonko, ale co innego zwyczajne nieposiadanie partnera, a co innego skrajne odosobnienie. Podałaś przykłady takiego skrajnego odosobnienia - Robinson Cruzoe czy "człowiek od leoparda". Ja jeszcze dodam człowieka, którego historię pokazano w filmie "Cast away" (nie pamiętam polskiego tytułu, a tym bardziej nazwiska), który "przyjaźnił się" z kokosem z namalowaną nań twarzą. Wszystkie te przypadki łączy jeden czynnik - KOMPLETNY brak kontaktu z innymi ludźmi. Człowiek jest zwierzęciem stadnym. Potrzebuje innych ludzi do życia. Brak tychże będzie prowadził do jakiejś formy obłędu - szukania choćby namiastki kontaktu z innymi, nawet jeśli oznacza to okłamywanie samego siebie.
Ty natomiast próbujesz mieszać takie skrajne przykłady ze zwyczajnym zjawiskiem "bycia singlem". Nieposiadanie partnera nie sprawia, że nie masz kontaktu z ludźmi. Nadal masz przyjaciół/wrogów/znajomych/kolegów/sąsiadów/tę *(@(!)! z księgowości/tego zimnego drania ze spożywczaka. Nadal jesteś częścią społeczeństwa. Eliminuje to ten "czynnik obłędu" występujący wśród ludzi odciętych od świata. Co oczywiście nie znaczy, że "single" nie mogą mieć problemów ze sobą. Ale to już sprawa osobnicza - niektórych brak partnera będzie doprowadzał do depresji, innym nie będzie to sprawiało różnicy, jeszcze inni wręcz będą unikać związków. Wszystko zależy od osobistych potrzeb i rodzaju pokręcenia psychiki (bo każdy z nas ma jakieś pokręcenia psychiki). |
_________________ Na Wielką Encyklopedię Larousse’a w dwudziestu trzech tomach!!!
Jestem Zramolałą Biurokratką i dobrze mi z tym!
O męcę twórczej:
[23] <Mai_chan> Siedzenie poki co skończyło się na tym, że trzy razy napisałam "W ciemności" i skreśliłam i narysowałam kuleczkę XD
|
|
|
|
|
Vodh
Mistrz Sztuk Tajemnych.
Dołączył: 27 Sie 2006 Skąd: Edinburgh. Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 07-02-2007, 16:19
|
|
|
Mai_chan napisał/a: | "Cast away" (nie pamiętam polskiego tytułu, a tym bardziej nazwiska), który "przyjaźnił się" z kokosem z namalowaną nań twarzą. |
Cast Away = Poza światem. Kolesia grał Tom Hanks i przyjaźnił się z pomalowaną piłką. (piłkę miał z któregośz rozwalonych bagaży). Świetny film, zagrany według mnie super!
Co do reszty to łapkami i rękami podpisję się pod postem Maieczki, życie na bezludnej wyspie, a brak partnerki/partnera to diametralnie różne sytuacje i trudno je porównywać. |
_________________ ...
|
|
|
|
|
Martita
uparta ślicznotka
Dołączyła: 26 Cze 2006 Skąd: z nicości? Status: offline
|
Wysłany: 07-02-2007, 16:20
|
|
|
Mai_chan napisał/a: |
Ty natomiast próbujesz mieszać takie skrajne przykłady ze zwyczajnym zjawiskiem "bycia singlem". Nieposiadanie partnera nie sprawia, że nie masz kontaktu z ludźmi. Nadal masz przyjaciół/wrogów/znajomych/kolegów/sąsiadów/tę *(@(!)! z księgowości/tego zimnego drania ze spożywczaka. Nadal jesteś częścią społeczeństwa. Eliminuje to ten "czynnik obłędu" występujący wśród ludzi odciętych od świata. Co oczywiście nie znaczy, że "single" nie mogą mieć problemów ze sobą. Ale to już sprawa osobnicza - niektórych brak partnera będzie doprowadzał do depresji, innym nie będzie to sprawiało różnicy, jeszcze inni wręcz będą unikać związków. Wszystko zależy od osobistych potrzeb i rodzaju pokręcenia psychiki (bo każdy z nas ma jakieś pokręcenia psychiki). |
nie próbuję ale chyba pomieszałam ><
po za tym wystepuję zjawisko "samotności w tłumie" . Nawet jeśli otaczają mnie ludki, to pozostaję sama. Faktycznie, utrzymuje kontakty, ale pozostaje sam...
ten film z kokosem oglądałam. Też mnie zszokował, ale nie wymieniłam, bo wyleciał mi z głowy.
Single też mają poważne problemy - samotne wracanie w puste cztery ściany.
ale też poruszyłam problem potrzeby czysto miłosnej... (jak nigdy ><) . Człowiek nawiązał z leopardem romans, natomiast mnisi buddyjscy to wytrzymują. Przyznam, że mnie intryguje, po jakie techniki medytacji oni sięgają O.o
człowiek zwierzęciem czysto stadnym... ale co z typowymi mizantopikami? (czy jak im tam - to są typowe odludki?)
Czy ich choroba eliminuje problem odosobnienia od ludzi? Ich już to nie dotyczy? Jeżlei takiego mizantropa umieścić na samotnej wyspie, to czy on by nie zwariował? |
_________________ be a fan...
...love
...and kiss...
|
|
|
|
|
Vodh
Mistrz Sztuk Tajemnych.
Dołączył: 27 Sie 2006 Skąd: Edinburgh. Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 07-02-2007, 16:48
|
|
|
Martita napisał/a: | Człowiek nawiązał z leopardem romans |
A Neo był wybrańcem i zakończył wojnę z maszynami.
Jeżeli ktoś żyjący w społeczeństwie, w mieście, zaczyna wariować z powodu samotności to chyba pójdzie i poszuka sobie jeżeli nie drugiej połówki, to chociaż jakiejś przelotnej znajomości. W każdym razie wątpię, by wolał swojego pieska czy kotka. Podobnie przyjaźń z piłką do siatkówki jest raczej możliwa tylko w przypadku pewnych odchyłów psychicznych. Dlatego nadal trudno wykazać związek pomiędzy fikcyjnym romansem z leopardem, a współczesnym singlem.
A co do mnichów buddyjskich - nikt ich chyba nie pytał, ale raczej nie kusi ich romans ze zwierzątkiem. A wytrzymują samotność dzięki pewnemu nastawieniu. Trudno też pominąć różnice kulturowe. |
_________________ ...
|
|
|
|
|
BOReK
Dołączył: 15 Lip 2005 Status: offline
|
Wysłany: 07-02-2007, 17:17
|
|
|
Cytat: | Single też mają poważne problemy - samotne wracanie w puste cztery ściany. |
A co w tym złego? Cisza, spokój (wyłączając czasami debilnych sąsiadów), nikt nie ględzi o pierdołach :P. Oczywiście na dłuższą metę to może nie jest ciekawa opcja, ale wtedy ma się motywację do wyjścia z domu.
Vodh napisał/a: | Dlatego nadal trudno wykazać związek pomiędzy fikcyjnym romansem z leopardem, a współczesnym singlem. |
To nie jest co prawda aż TAKI związek, ale osoby samotne chyba mają większą tendencję do posiadania róznych zwierzaków. Tak mi się wydaje.
Cast away - piękny film, tylko nie ma sensu oglądać go więcej niż raz. |
_________________ You ask me if I've known love and what it's like to sing songs in the rain
Well, I've seen love come and I've seen it shot down, I've seen it die in vain
|
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 07-02-2007, 17:20
|
|
|
Cytat: | A co w tym złego? Cisza, spokój (wyłączając czasami debilnych sąsiadów), nikt nie ględzi o pierdołach :P |
Problem pojawia się, gdy np. zachorujesz. Wówczas jesteś zdany sam na siebie. |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
BOReK
Dołączył: 15 Lip 2005 Status: offline
|
Wysłany: 07-02-2007, 18:11
|
|
|
No to nie trzeba chorować. W końcu nic się nie dzieje bez przyczyny. Ale fakt, są chwile gdy ktoś obok się przyda. Wniosek: jeśli chcesz być singlem, stań się absolutnie samowystarczalny :P. |
_________________ You ask me if I've known love and what it's like to sing songs in the rain
Well, I've seen love come and I've seen it shot down, I've seen it die in vain
|
|
|
|
|
Mai_chan
Spirit of joy
Dołączyła: 18 Maj 2004 Skąd: Bóg jeden raczy wiedzieć... Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 07-02-2007, 18:32
|
|
|
Ja mam wrażenie, że nie bierzecie pod uwagę jednego czynnika.
Ludzie mają różne potrzeby, wspólne dla całego społeczeństwa, począwszy od najbardziej podstawowych, zapewniających przeżycie, po bardziej "duchowe" jak potrzeba uznania czy bezpieczeństwa. Ok, to się zgadza. Ale różni ludzie różnie te potrzeby zaspokajają i mają je rozwinięte w różnym stopniu. Dla niektórych potrzeba samorealizacji zostanie zaspokojona po urodzeniu czwórki dzieci i szlus, inni będą zaspokojenie tej potrzeby widzieć wyłącznie w karierze zawodowej. Ta sama potrzeba, a zupełnie inne podejścia. Tak samo z np. potrzebą uznania. Niektórzy poczują się zaspokojeni dopiero po zdobyciu sławy, innym zależy tylko na uznaniu wąskiej grupy osób.
Wszystko zależy od człowieka. I tak samo jest z potrzebą bliskości oraz z popędem seksualnym. Wspomniani przez Martitę mnisi buddyjscy czy kapłani rezygnują z popędu i jest to ich problem - niektórzy znoszą to bez najmniejszego trudu, inni w pewnym momencie "pękają" albo wpadają w depresję. Znowu, kwestia osobnicza. Co do mizantropii... Mam dziwne wrażenie, że taki mizantrop też by długo nie wytrzymał na bezludnej wyspie. Potrzebujemy ludzi do życia. Choćby po to, żeby ich nie znosić. |
_________________ Na Wielką Encyklopedię Larousse’a w dwudziestu trzech tomach!!!
Jestem Zramolałą Biurokratką i dobrze mi z tym!
O męcę twórczej:
[23] <Mai_chan> Siedzenie poki co skończyło się na tym, że trzy razy napisałam "W ciemności" i skreśliłam i narysowałam kuleczkę XD
|
|
|
|
|
achiever -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 08-02-2007, 00:22
|
|
|
Za dużo tematu nie czytałem, bo niezbyt mnie interesuje, ale wypowiem się trochę, acz krótko na temat mnichów buddyjskich.
Przede wszystkim nie ma żadnego nakazu by byli samotni przez całe życie. Są tak długo samotni jak chcą. Co więcej cel, do którego dążą jest równie dostępny bez samotności. Kwestia podjętej drogi. A nie dążą też do celu jako do osiągnięcia czegoś, a jedynie do przeniknięcia tego co już jest.
Być może ominąłem jakiś drastyczny odłam buddyzmu, w którym są mnisi na wzór chrześcijański (czyli samotność do końca życia i brak więzi z kobiętą czy mężczyzną, choć specjalnym znawcą nie jestem w temacie zakonów chrześcijańskich), ale to raczej mało możliwe.
A jednak trochę mnie zainteresował sabdżekt...:P
Wg mnie zjawisko samotności jako "samo przez się" nie istnieje. To człowiek sam z siebie czyni się samotnym, bo brakuje mu czegoś. A człowiek nikogo nie potrzebuje. Wcale nie potrzebuje ludzi by żyć (tutaj oczywiście wchodzą potrzeby psychologiczne, np.: potrzeba przynależności, ale jest to potrzeba też tylko do pewnego stopnia; zanim ta potrzeba się nie pojawi są poprzednie i dopóki nie wchodzimy w pewien wiek, problem samotności w ogóle nie istnieje; a kiedy się pojawia ta omawiana tutaj potrzeba to i tak łatwo ją zaspokajać, że problem samotności zachodzi wówczas, jak wg mnie jest podane w po-następnym akapicie).
Owszem będąc samemu można umrzeć. Ale jest to mało możliwe, a jeśli rzeczywiście tak się stanie, to ta osoba nie jest samotna przez kogoś, tylko siebie. Chyba że osoba specjalnie chce sama umrzeć to już co innego:P, ale no nie wiem komu taki pomysł do głowy może wpaść...
Wydaje mi się, że też właśnie może być wtedy przez siebie samotna, bo za bardzo jest zależna od ludzi. Człowiek boi się innych, więc ich unika. Inna sprawa, że chodzenie do kogoś, aby nie być samotnym uznaję za taką samą głupotę jak tę ze zdania poprzedniego.
Ale ludzie są, więc się zastanowimy czy ich człowiek potrzebuje, kiedy jednostka rozważająca ten problem pozostanie sama. Naprawdę sama, czyli np. wybuch bobmy atomowej i np. Jacek jest jedynym zdrowym i ocalałym. A jako że ludzie są - czemu nie cieszyć się ich obecnością i samym sobą z nimi?
EDIT/
Mai-chan:
Cytat: |
Ludzie mają różne potrzeby, wspólne dla całego społeczeństwa, począwszy od najbardziej podstawowych, zapewniających przeżycie, po bardziej "duchowe" jak potrzeba uznania czy bezpieczeństwa. Ok, to się zgadza. |
Nie, nie zgadza się. Tzn. niewiele się nie zgadza. Potrzeba bezpieczeństwa należy do tych, od których zaczęłaś zdanie. A potrzeba uznania to potrzeba uznania. Potrzeby duchowe są szczególnie niesprecyzowane, ale ich występowanie Maslow określił jako potrzebę samotranscendencji, jeśli trzymać się jego podziału. |
|
|
|
|
|
Martita
uparta ślicznotka
Dołączyła: 26 Cze 2006 Skąd: z nicości? Status: offline
|
Wysłany: 08-02-2007, 18:04
|
|
|
Mai chan napisał/a: | Człowiek jest zwierzęciem stadnym. Potrzebuje innych ludzi do życia. |
wsyzstko jest cacy, co mówisz, ale zauważ, że temu człowiekowi z leopardem wystarczyłabym jedna kobieta, nie 100, aby nie odczuwać samotności. A więc do końca nie jesteśmy stadni :P
Cytat: | To nie jest co prawda aż TAKI związek, ale osoby samotne chyba mają większą tendencję do posiadania róznych zwierzaków. Tak mi się wydaje. |
i tu znów kłania nam się popęd. W tym filmie facet był sam jak palec, i żył tylko dzięki leopardowi. a że swoiście ciało domagało się swego (jak zresztą każde - w sumie potrzeba miłości jest równie ważna jak bezpieczeństwa)
to zalezy od potrzeb człowieka. Jak wspomniała Mai chan.
Cytat: | A co do mnichów buddyjskich - nikt ich chyba nie pytał, ale raczej nie kusi ich romans ze zwierzątkiem. A wytrzymują samotność dzięki pewnemu nastawieniu. Trudno też pominąć różnice kulturowe. |
a nikt nie pyta księży, którzy mają ochotę na dzieci >< .
achiever
nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, czy wg Ciebie ludzie są samotni bo tak chcą?
Trudno mi się z tym zgodzić. Czasami bywa tak, że społeczeństwo odrzuca jednostkę, która wg nich jest "inna". |
_________________ be a fan...
...love
...and kiss...
|
|
|
|
|
IKa
Dołączyła: 02 Sty 2004 Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 08-02-2007, 18:45
|
|
|
Martita napisał/a: | wsyzstko jest cacy, co mówisz, ale zauważ, że temu człowiekowi z leopardem wystarczyłabym jedna kobieta, nie 100, aby nie odczuwać samotności. A więc do końca nie jesteśmy stadni :P | Martita, słonko... na bogów hałasu, o czym ty w końcu piszesz?
O samotności bez drugiej osoby, czy o braku obiektu do zaspokojenia żądzy?
Bo jak na razie wrzucasz do jednego worka ZUPEŁNIE różne pojęcia i sytuacje: bo z jednej strony jest samotny facet na pustyni, bez kobiety, który nie ma się gdzie i jak "wyżyć" a z drugiej ludzie, którzy nie mają czasu, chęci czy warunków do spotkania drugiej osoby. No i mamy z trzeciej strony ludzi, którzy dobrowolnie rezygnują z kontaktów z płcią przeciwną, nawiązywania romansów bo tak im każę wiara, lub uważają to za słuszne. A, jest jeszcze czwarta strona - ci , którzy prowadzą pustelniczy tryb życia dla oświecenia. No i nie zapominajmy o hikikomori...
A teraz mi proszę wyjaśnić, co ma wspólnego z sobą powyższe, bo jak na razie widzę użycie słowa "samotność" w CAŁKOWICIE innych znaczeniach.
Cytat: | a nikt nie pyta księży, którzy mają ochotę na dzieci >< . | Wiedzieli z czym się wiąże powołanie?! Wiedzieli. To adzie ty tu widzisz problem? Zmuszali ich pod karą śmierci, żeby zostali księżmi czy co? Zamiast zwykłej rodziny mają inny typ wspólnoty, która SAMI wybrali. A dzieci i tak sobie mogą mieć, to, że jest księdzem, nie znaczy od razu, że bezpłodny. |
|
|
|
|
|
achiever -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 08-02-2007, 20:41
|
|
|
Martita:
Cytat: | nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, czy wg Ciebie ludzie są samotni bo tak chcą?
Trudno mi się z tym zgodzić. Czasami bywa tak, że społeczeństwo odrzuca jednostkę, która wg nich jest "inna". |
Przepraszam, ale dla mnie temat jest skończony. Jest zbyt rozległy bym napisał coś sensownego w czasie jakim mogę na niego poświęcić. |
|
|
|
|
|
Vodh
Mistrz Sztuk Tajemnych.
Dołączył: 27 Sie 2006 Skąd: Edinburgh. Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 08-02-2007, 21:24
|
|
|
Martita napisał/a: | Cytat:
To nie jest co prawda aż TAKI związek, ale osoby samotne chyba mają większą tendencję do posiadania róznych zwierzaków. Tak mi się wydaje.
i tu znów kłania nam się popęd. |
Czy to wymaga komentarza? xD
no dobra, niech będzie że skomentuję: Czy fakt posiadania zwierząt przez osoby samotne wiążesz z popędem? 0.0
Martita napisał/a: | a nikt nie pyta księży, którzy mają ochotę na dzieci >< . |
Nie ma przymusu bycia księdzem. Napisałbym coś więcej, ale IKa mnie wyprzedziła. |
_________________ ...
|
|
|
|
|
Momoko
wiosna jest miau
Dołączyła: 04 Sty 2007 Skąd: z Cudzysłowa Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja WIP
|
Wysłany: 09-02-2007, 13:17
|
|
|
Coś miałam napisać... później się rozmyśliłam... a jednak napiszę.
Nie wiem, czy ktokolwiek czytał artykuł z Polityki pt. "Ludziofobia". Artykuł ukazał się z rok, czy dwa lata temu, nie mam go zachowanego, więc nie mogę przytoczyć fragmentów.
Hmm... w każdym razie opowiadał o paradoksie pewnej choroby cywilizacyjnej czyli nadnieśmiałości, lub inaczej ludziofobii (to miało też bardziej naukową nazwę, ale ja oczywiście nie pamiętam...).
Trudno jest określić, w którym miejscu kończy się zwykła nieśmiałość, a zaczyna choroba. W wielkich miastach coraz częściej spotyka się ten problem (oczywiście nie na dużą skalę; to dotyczy pojedynczych jednostek), gdy człowiek przytłoczony jest czy to konkurencją, czy ogólną nerwowością życia.
Człowiek jest istotą stadną. Nie da się ukryć. Lecz współcześnie pojawiają się jednostki, które nie potrafią znieść zbytniego zagęszczenia ludzi wokół siebie. Taj jakby limit więzi zosatał wyczerpany.
I jeszcze co do zwierząt ludzi samotnych. Ja w tym nie widzę nic takiego...(jak wyżej)
To prawda, że samotnicy częściej mają zwierzęta, ale chyba bardziej widoczny jest wybór, na jakiego pupila się dycydują. Z tego co wiem, single preferują koty, a rodziny zwykle (jako pierwsze) wybierają psy. Oczywiście na wybór wpływa też osobista sympatia dla danego gatunku |
_________________ Pray tomorrow takes me higher higher high
Pressure on people
People on streets
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|