Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Kuźnia Amartha |
Wersja do druku |
GoNik
歌姫 of the universe
Dołączyła: 04 Sie 2005 Status: offline
Grupy: AntyWiP Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 12-03-2010, 01:06
|
|
|
Kapucha ver. fafnaście
Ale Parówa TEŻ pokoloruję. Ama, twoje szkice wymiatają w roli kolorowanek :D |
_________________
|
|
|
|
|
Amarth
Dołączyła: 05 Maj 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 12-03-2010, 18:16
|
|
|
Łiiii! Kolejna śliczna kolorowanka :D Jedna się sparklała druga ma gwiazdy, loffciam was!
Cieszę się inspirując do kolorowania XD |
|
|
|
|
|
Amarth
Dołączyła: 05 Maj 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
|
|
|
|
Easnadh
a wee fire
Dołączyła: 27 Cze 2008 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 13-03-2010, 21:45
|
|
|
Opowiastka z serii "Jak powstał Kabanos" (dzisiaj, około godziny 12 w południe, na Gtalku):
Amarth: KABANOS!
taaaa
Easnadh: wymyśliłaś nowego?
kolegę Parówki?
boże...
Amarth: nie, jem właśnie XD
Easnadh: aha. smacznego :D
/me died
Kabanossssss.........
Ama, uwielbiam cię! <huuug> |
_________________ ☾
I’m always right and you should listen to whatever I have to say
and never disagree, ever, EVER for the sake of your wolvlihood. |
|
|
|
|
Mai_chan
Spirit of joy
Dołączyła: 18 Maj 2004 Skąd: Bóg jeden raczy wiedzieć... Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 13-03-2010, 21:50
|
|
|
Cholerni geje, wszędzie się wcisną, a gdzie cycki?
Domagam się lesbijek!
A serio - zeszłam i umarłam, gdy uchem mojej wyobraźni usłyszałam ten namiętny szept Kawiora. Kabanos jest cudowny, Poziomka urocza, a Kawior... Amarthowy :D
Me approves |
_________________ Na Wielką Encyklopedię Larousse’a w dwudziestu trzech tomach!!!
Jestem Zramolałą Biurokratką i dobrze mi z tym!
O męcę twórczej:
[23] <Mai_chan> Siedzenie poki co skończyło się na tym, że trzy razy napisałam "W ciemności" i skreśliłam i narysowałam kuleczkę XD
|
|
|
|
|
Amarth
Dołączyła: 05 Maj 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 13-03-2010, 22:00
|
|
|
Maieczko, moja droga! Jestem yaoistką o wysokim stopniu odchylenia - to musiało się stać XD
Ale nie martw się, jako obiecałam, tak też uczyniłam - dwie yuri panienki prawie istnieją. Pokażę obie, ale yuri z nimi nie narysuję, bo nie lubię. Za to wy, drogie yuri-jenoty, możecie yurzyć te dwie, ile chcecie :D |
|
|
|
|
|
JJ
po prostu bisz
Dołączył: 27 Sie 2008 Skąd: Zewsząd Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 13-03-2010, 22:51
|
|
|
KHY. Ama. Zgadnij, co skończyłem (na szczęście - inaczej miałabyś zadławionego trupka na sumieniu!) jeść na chwilę przed zajrzeniem do tego tematu?
Kabanos, och, Kabanosss... Nie, nie potrafię sobie wyobrazić, jak można to zmysłowo i namiętnie powiedzieć :D |
_________________
|
|
|
|
|
Easnadh
a wee fire
Dołączyła: 27 Cze 2008 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 13-03-2010, 23:02
|
|
|
JJ napisał/a: | Kabanos, och, Kabanosss... Nie, nie potrafię sobie wyobrazić, jak można to zmysłowo i namiętnie powiedzieć :D | MOŻNA. Najwidoczniej trzeba cię podszkolić w yaoizmie. <zuowieszczy chichot>
Od dzisiaj 13.03 jest Dniem Kabanosa? :D |
_________________ ☾
I’m always right and you should listen to whatever I have to say
and never disagree, ever, EVER for the sake of your wolvlihood. |
|
|
|
|
Vodh
Mistrz Sztuk Tajemnych.
Dołączył: 27 Sie 2006 Skąd: Edinburgh. Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 14-03-2010, 12:39
|
|
|
ojesu.... xD Kabanos, wymruczane do ucha uwodzicielskim, głębokim głosem... Nie.... xDDDD
I biedna Poziomka... Uroczo się fochnęła :D |
_________________ ...
|
|
|
|
|
Amarth
Dołączyła: 05 Maj 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
|
|
|
|
Amarth
Dołączyła: 05 Maj 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 15-03-2010, 22:16
|
|
|
Post pod postem, ale co mi tam. Komentarz też niezbyt rozbudowany, ale mam Kiepski Dzień.
Obiecana wczoraj Bagietka. |
|
|
|
|
|
Momoko
wiosna jest miau
Dołączyła: 04 Sty 2007 Skąd: z Cudzysłowa Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja WIP
|
Wysłany: 15-03-2010, 22:24
|
|
|
*___*
Jenot, który mi się jak dotąd najbardziej graficznie podoba, cudna jest! I charakter też uroczy:3 |
_________________ Pray tomorrow takes me higher higher high
Pressure on people
People on streets
|
|
|
|
|
Amarth
Dołączyła: 05 Maj 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 16-03-2010, 12:53
|
|
|
Cieszę się, że się spodobała :D
A dziś:
NIE WIEM |
|
|
|
|
|
Easnadh
a wee fire
Dołączyła: 27 Cze 2008 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 16-03-2010, 12:57
|
|
|
Biedny Bisz. Ciekawa jestem, kto go w to wcisnął i z czyjej inicjatywy. Co do inicjatywy podejrzewam Granat... xD |
_________________ ☾
I’m always right and you should listen to whatever I have to say
and never disagree, ever, EVER for the sake of your wolvlihood. |
|
|
|
|
Amarth
Dołączyła: 05 Maj 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 16-03-2010, 22:31
|
|
|
Wiem, że to temat na grafiki, ale szkoda mi tworzyć nowy tylko po to, żeby do niego zrzucać tak króciutki tekst, toteż daję tutaj (zezwalam na zjechanie mnie za totalny brak umiejętności). Opowiedziane z perspektywy Karmelka.
A short Caramel/Candy Bar drabble with two companion pics:
Welcome Back 1
Welcome Back 2
-------------------
Mieszkanie samemu w wielkim domu ma swoje wady i zalety. Chwilowo wadą było to, że właśnie zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja byłem na piętrze. Od południa czekałem na dostawę ważnej części potrzebnej do mojego nowego wynalazku. Wiedziałem, że powinienem był skorzystać z króliczych usług kurierskich, a nie z jakiejś nikomu nie znanej firmy dostawczej, ale chciałem zaoszczędzić. Głupio, przecież jestem bogaty. Z zawrotną prędkością wpadłem na schody – jeśli znudzony (i spóźniony prawie osiem godzin!) kurier sobie pójdzie, to moje następne dzieło sprawi, że ten frajer będzie sikał nosem!
Kiedy w końcu znalazłem się na parterze, potknąłem się (biegać sprintem w KLAPKACH! Co mi, do licha, dzisiaj strzeliło do głowy?) i wyrżnąłem w podłogę niemal łamiąc sobie nos. Podniosłem zdradzieckiego klapka, który zsunął mi się ze stopy powodując ten żałosny wypadek i poczłapałem do drzwi z zamiarem rzetelnego opieprzenia kuriera. Tylko że to nie był kurier. Za drzwiami stał Baton, owinięty pasiastym szalikiem i patrzący, jak zawsze, groźnie. W ręku trzymał papierową torbę.
–Wypieprzyć się o własne piekielne klapki? – zapytał z kpiną w głosie, szybko domyślając się, co się stało. – Tak, to brzmi jak ty.
–Nie na urlopie? – wypaliłem od razu. Nie miałem dziś ochoty na nasze standardowe słowne przepychanki. – Miałeś wrócić w przyszłym tygodniu. Co? Stęskniłeś się za mną? – dodałem. Może jednak mała sprzeczka poprawi mi popsuty przez kuriera nastrój.
–Chyba tak – mruknął Baton szukając czegoś w torbie.
I w tym oto momencie, panie i panowie, spłoniłem się jak panna przyłapana nago. Baton przyznający ot tak, że tęsknił? Baton, najwidoczniej nie zdając sobie z tego sprawy, mówiący coś, co zdradzałoby, że mnie lubi? Baton? Ten Baton?
Zanim zdołałem się opanować na tyle, żeby cokolwiek odpowiedzieć, Baton wyciągnął z torby butelkę, w której rozpoznałem najlepszą sake ze Wschodniej Kwarty.
–Wypijemy? – zaproponował.
–Jasne – odpowiedziałem, gdy po krótkiej chwili oszołomienia na usta wpełzł mi idiotyczny uśmiech. Odsunąłem się i wpuściłem Batona do środka.
Uśmiech nie zniknął nawet na chwilę przez cały wieczór. Ani wtedy, gdy Baton nalewał sake. Ani wtedy, gdy stojąc przed oknem popijaliśmy gawędząc o ostatnich dniach. A już z pewnością nie wtedy, gdy Baton prowadził mnie za rękę do sypialni.
I wcale mnie nie zdziwiło, kiedy następnego ranka obudziło mnie mydło boleśnie lądujące na mojej głowie, a zamiast słodkiego „Dzień dobry, kochanie” usłyszałem litanię narzekań wychodzącego z łazienki Batona, oznajmiającego, że boli go tyłek, a ja mogłem sobie, do diabła, dać trochę na wstrzymanie, a nie szaleć, jakbym dziesięć lat w celibacie spędził.
Taki właśnie jest Baton i nie chciałbym, żeby się kiedykolwiek zmienił.
Koło jedenastej w końcu zjawił się kurier, któremu, jak się okazało, nawalił GPS, a mapy najwidoczniej nikt go nie nauczył używać. Zapomniałem go opieprzyć, czy choćby zagrozić, że zadzwonię do jego szefa. Miałem lepsze rzeczy do roboty. Baton został na cały dzień. |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|