Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
SLAYERS - AGAIN! |
Wersja do druku |
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 02-09-2005, 11:43
|
|
|
Xellos z zachwytem obserwował panujący w mieście chaos... spędzając czas na intesywnych poszukiwaniach Filii, polegających na przesiadywaniu w jedynej ocalałej kawiarni... Przez pewien czas zastanawial sie, czy podręczenie kelnerki klasycznym zamowieniem nie byłoby uroczym dopełnieniem posiłku... ale ostatecznie zdecydowal się na kilka filiżanek herbaty.
Popijając ją, zastanawiał się co by tu zrobić dalej w celu opóźnienia podróży... bo w końcu nie mógł liczyć że grupa zawsze dostarczy mu tak idealnych sposobności... chociaż, z drugiej strony...
Cóż, na razie musial zadbać aby armia udała się nad morze, a Dolphin dopilnowała ładnej pogody... i pilnowąc aby jego drużyna dotarła do Saillune przed tymi fanatykami, a rownoczesnie nie za wczesnie... (wzdech...) Tyle było na jego biednej głowie...
Łącznie z kamieniem, który nagle na nią spadł...
LINA!!!!!!
CO TY TU ROBISZ! MIAŁEŚ SZUKAĆ FILII!!!!!!
Przecież sama się znalazła - stwierdził rozsadnie Xellos unikając Fireballa (i koniec zostatnią całą kawiarnią...), wskazując na Filię i Amelią nadchodzące z drugiej strony ulicy...
I wtem...
Amelia i Naga spostrzegły się nawzajem... i Zaczęło się pandemonium. |
_________________
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 08-10-2005, 17:48
|
|
|
Pierwsza myślą która powstała w głowie Amelii było skojarzenie strój -> strój matki -> złodziejka!!! -> zdrada -> UKARAĆ ZŁO!!!, które w tej sytuacji doprowadziło do natychmiastowej akcji karnej pod tytułem: Ukarać złoczyńców w imię sprawiedliwości!
Zdumienie Nagi w wyniku owego zachowania nie trwało długo, bo na widok lecącego fireballa zareagowała natychmiast... i zgodnie ze swoją natura, bez najmniejszego namysłu...
FIREBALL!
(chyba każdy wie co nastąpiło potem ;-D)
Widok po wybuchu przypominał pustynię... wypełnioną nadpalonymi resztkami budynków. I z dwoma czarodziejkami skaczącymi wokół i obrzucającymi się fireballami... (zaznaczyć należy, że dziwnym trafem pudłowały z powodu uniku przeciwniczki, za to z idealną precyzją trafiona zostawał przechodzień lub członek drużyny przed którym co dopiero wylądowały)
W wyniku tego okolica coraz bardziej przypominała pustynię, z wyjątkiem trzech (a co? myślicie że Lina pozostała im dłużna? Oj, naiwni :-P) czarodziejek, nadpalonego wojaka, podeptanego i zwęglonego półsmoka i coraz liczniejszego tłumu ludzi zaopatrzonych w przedmioty normalnie codziennego użytku, tym razem mające posłużyć jednak zupełnie innym celom... tzn. trzymających noże, pochodnie, siekiery, grabie, motyki, kosy i tylko absolwenci SGGW wiedzą co jeszcze...
Co zaś tymczasem robił Xellos? Spokojnie siedział na dachu wieży zegarowej i trzymał w ręce za ogon pewną kapłankę... co prawda nie oczekiwał podziękowań za ratunek, ale cóż...
Tymczasem Amelia miała chwile wystarczająco długą, aby ochłonąć... i przypomnieć sobie o pewnych innych aspektach związanych z ową pamiętna nocą... i dojść do wyjątkowo logicznego wniosku.
Siostra? To ja Amelia! – jej okrzyk stanowczo zaskoczył Nagę.
Amelia O.o?
i jak zapewne wszyscy się domyślają, doszło na wspaniałej sceny pojednania rodziny, gdy obie siostry biegły z wyciągniętymi ramionami i padły sobie w objęcia... po czym wyleciały w powietrze na kolejnym fireballu Liny...
Tymczasem Filia ocknęła się i wyjątkowo szybko zorientowała się w sytuacji... aż dziw że nikt nie zwrócił uwagi na jej krzyk: Hentai! i drugi: Nanagomi, zdaniem Xellosa wybuch nie miał szans go zagłuszyć. No cóż, kiedy Filia tak gorączkowo domagała się wypuszczenia nie pozostało mu nic innego niż to zrobić... po chwili Filia leżała jakieś 20 metrów niżej z wyjątkowo wściekłym wyrazem twarzy, który zrobił się jeszcze bardziej wściekły gdy na głowie wyładowały jej Amelia i Naga... Wystarczająco wściekły, aby tym razem resztki miasta stały się celem furii smoka.
Wkrótce potem grupka szczelnie okrytych płaszczami, turbanami i zawojami najemników, eskortująca kupca w dość dziwnym stroju opuściła resztki miasta mijając liczne grupy spragnionych nagrody i samosądu niewinnych i dobrotliwych wieśniaków z dość groźnie wyglądającymi narzędziami rolniczymi.
Nie martwcie się ^^ - Xellos był w świetnym nastroju – rozumiem że jesteście teraz wszyscy poszukiwani za spalenie kilku miast, hołdowanie demonom i tylko Lady of Nighmares wie za co jeszcze, ale za to jeszcze nikt nie szuka mnie, więc możecie udawać moją tajemniczą ochronę ^^
Na szczęście wierzchowiec Xellosa był najszybszy i najwytrzymalszy (kto wie jak do tego doszło :>), a miasto za blisko na użycie magii, więc zdołał on uniknąć niesłusznego gniewu swoich towarzyszy...
I tak dzielna grupa wędrowców wyruszyła przez pustynię do najbliższego portowego miasta, by udać się do Seyrun... |
_________________
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 13-10-2005, 09:31
|
|
|
Zelgadis nigdy nie był zbyt ciekawy świata. Jeśli coś nie miało bezpośredniego związku z celem, do którego dążył, to w jego mniemaniu nie zasługiwało nawet na wzruszenie ramion. Nawet jego jednak zainteresowała dziwna zorza, rozjaśniająca południowe niebo. Kojarzył bowiem tylko jedno zjawisko, mogące być źródłem takiego fenomenu, a myśl o owym zjawisku zjeżyła mu włosy na głowie. To znaczy - zjeżyła bardziej niż zwykle.
- Lina... - mruknął do siebie. - Co ty znowu wyczyniasz?
Po pewnym czasie ruszył w dalszą drogę, nieświadomie przyspieszając. Trochę go korciło, żeby ruszyć w tamtą stronę i sprawdzić co tam się dzieje, szybko jednak uznał, że nie może poświęcać czasu na głupoty. Im szybciej dojdzie do Seiruun tym mniejsza szansa, że wpląta się w aferę Liny i zboczy z toru. Maszerował tak przez dobre kilka godzin, nawet nie zauważył, że zbliżył się do osady z której wyruszył. Dopiero wtedy poczuł, jak bardzo jest zmęczony.
* * *
- Dobra, to obejrzyjmy te "cudowne znaleziska" - westchnął, kładąc na stole swoją torbę. Zdążył już napić się kawy i zjeść skromny posiłek, chciał na spokojnie obejrzeć skromne zdobycze, jakie wygrzebał z paru grobowców, wątpił zaś, by nieliczni goście karawanseraju obecni w izbie, zapewne jeszcze bardziej zmęczeni od niego, zwrócili na to uwagę. Kolejno wyciągnął zardzewiały sztylet, trzy małe posążki, kilka buteleczek i garść dawnych monet. Nie przedstawiało to większego znaczenia, ale przy odrobinie szczęscia być może uda mu się to sprzedać za dobry pieniądz. Ponieważ miał wrażenie, że coś jeszcze jest w torbie, odwrócił ją dnem do góry i potrząsnął.
Na stół wypadł plik kartek. Zdziwiony szaman wziął je do ręki i przeczytał, co tam pisze. I, choć tego naturalnie nie było widać, momentlanie spurpurowiał.
- Khhh... Kh.. Kh... - przez chwilę nie mógł wykrztusić z siebie ani słowa. - Co-kiedy-jak-gdzie... Ja to pisałem!?!
- Czyżby coś nie tak, efendi - zainteresował się gopodarz, choć jego głos nie zdradzał zbyt wielu emocji.
- Nienienie, nic! - zapewnił Zelgadis opętańczo mnąc kartki. Następnie prostym czarem zapalił je, rzucił na ziemię i rozdeptał. Tawerna nie miała podłogi, więc właściciel nie oponował.
"Jak ja mogłem to napisać? JAK?! - biedny szaman miał ochotę zapaść się od ziemię. Oczywiście zaraz przypomniał sobie jak. Było zimno, pusto i cicho, tylko on sam z piórem i wiązką papieru. Nawet nie zauważył wtedy, jak zaczął pisać. Jeśli to wszystko trafiłoby w czyjeś ręce, to... "Ech, czego ja się boję?" - uspokoił sie po chwili. "Lina jest setki kilometrów stąd, Amelia pewnie jeszcze dalej, a właśnie zniszczyłem jedyne świadectwo. Za bardzo się przejmuję, to pewnie ze zmęczenia. Pora iść spać." Szybko pozbierał swoje szpargały i ruszył do wynajętego pokoju, a raczej namiotu z tyłu tawerny. Nie zauważył jednak, że kilka kartek spadło na ziemię, gdy odpowiadał gospodarzowi i ocalało. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Mai_chan
Spirit of joy
Dołączyła: 18 Maj 2004 Skąd: Bóg jeden raczy wiedzieć... Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 13-10-2005, 20:24
|
|
|
Podróż przez pustynię była długa i męcząca. Jak łatwo się domyślić, prowadziło to do wielu sprzeczek, narzekań, Fireballi, chwilowych ataków histerii, burczenia w brzuchu, szukania pożywienia, Breeze Arrows, mów o sprawiedliwości, ciosów maczugą, denerwujących uśmieszków i kilku innych dysonansów poznawczych. Jednak nawet w najciemniejszym tunelu może pojawić się światło... Że co proszę? Jaki tunel? Nie, to tylko metafora taka, nie przerywać mi =='
Ekhm... To o czym to ja...? Ach, no tak. Zatem, na horyzoncie ukazała się wioska. Nie, żeby to była jakaś duża wioska, ale spokojnie wystarczyła na potrzeby gromadki. Przymusiło to ich do wytężenia ostatek sił, w celu znalezienia się w wiosce przed zmrokiem.
Karczmarz patrzył w milczeniu na podejrzanie hałaśliwą grupkę podróżników. Głównie domagali się jedzenia, kłócili, niezwykle głośno rozmawiali, żywiołowo gestykulowali, wygłaszali płomienne mowy o miłości siostrzanej, i patrzyli na siebie wilkiem. Ale też płacili, a to było najważniejsze.
Gourry był zmęczony. Myślał właśnie o niebieskich migdałach i rozglądał się ze znużeniem po tawernie. Nagle w oczy rzucił mu się kawałek papieru...
- O, patrzcie, tu coś leży... - szermierz pochylił się, by podnieść kartkę. W tym samym czasie Zelgadis Greywords schodził po schodach zaniepokojony hałasem. To, że znajdowała się tu cała gromada jego, że tak to ujmę, przyjaciół, nieszczególnie mu się podobało. Jednak jeszcze mniej podobało mu się, że blondwłosy szermierz właśnie zabierał się do czytania kartki.
- NOOOOOOOOOOOOOOOOOO!!
Lina zaciekawiona treścią karteluszka wyrwała go z ręki Gourry'ego, jej z kolei kartkę odebrała Naga vel Gracia. "Siostrzyczkooooo, pokaaaaż ^^" i karteczka znowu zmieniła właściciela. "Amelio, nie przeszkadzaj starszym" i smoczyca zajęła się znaleziskiem. "Oddajcie toooooo!" krzyczał bezradny Zelgadis, patrząc z przerażeniem, jak kartka trafia w ręcę Xellosa.
- No no, co my tu mamy ciekawego... ^^ |
_________________ Na Wielką Encyklopedię Larousse’a w dwudziestu trzech tomach!!!
Jestem Zramolałą Biurokratką i dobrze mi z tym!
O męcę twórczej:
[23] <Mai_chan> Siedzenie poki co skończyło się na tym, że trzy razy napisałam "W ciemności" i skreśliłam i narysowałam kuleczkę XD
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 14-10-2005, 20:18
|
|
|
(Wiersz autorstwa Ysena, reszta moja XD)
Xellos przez sekundę patrzył na kartkę... po czym zapytał wśród nagle zapadłej ciszy – Zel, ty to napisałeś prawda? :>
I nagle pandemonium rozpętało się ponownie... wszyscy usiłowali wyrwać kartkę... póki Xellos nie wzniósł się do powały i nie zaczął czytać... ignorując krzyki i błagania Zela....
Xellos czytał... jego głos był czysty, z doskonałą dykcja i intonacją... w karczmie zapadła cisza... przerywana tylko okazjonalnymi westchnieniami, chichotami i wściekłymi rykami pewnego szamana...
Jak kryształ krucha, jak róża (Jakie to romantyczne!) wrażliwa (O kim on pisze?)
(Przestaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaań!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!)
wiotka (Amelia?) i drobna (litości!!!!!!!!!!!!!!!!!) niby świecy promień (Fire arrow!)
Lecz w sercu płomień od słońca gorętszy (ArghHHHHHHHHHHHHHHHH!!!!!!!!!!!)
Język (Łup!) rzuca (Xellos ma refleks...) iskry (Język O.o?) (Kto rzuca czary językiem? Lina, jak to się robi?), oczy (Ray Wing!) palą gromem (Trach!)... (Piękne...) (Cicho matołku!)
Skóra (Zel zapłaci za dach i za ścianę, mam nadzieję...) jak jed (Potężna ziemio pod moimi stopa...) (SRU!!!! BĘC!!!!)) wab (Popalony chyba... :>), jak (AUA!) gwiazdy (Fire arrow!) jej oczy (Bah! Nie przeszkadzaj!),
Kibić (arghhhhhhhhhhhhhhhhhhhh!) niby klepsydra smukła (On zemdlał! Wody!), a włosy... (Ice arrow!)
(Jak kryształ krucha, jak róża wrażliwa
wiotka i drobna niby świecy promień
Lecz w sercu płomień od słońca gorętszy
Język rzuca iskry, oczy palą gromem...
Skóra jak jedwab, jak gwiazdy jej oczy,
Kibić niby klepsydra smukła, a włosy... – wersja bez komentarzy grupy XD)
Zel pomału dochodził do siebie... miał taki straszny sen... a potem otworzył oczy... i przekonał się że to była rzeczywistość... tuż nad sobą miał zatroskaną twarz Amelii na tle grupy, a za nimi Xellosa z kartkami w ręku... co gorsza, poznał już po tych kilku zdaniach KTÓRE kartki trzyma Xellos...
Tymczasem Xellos skończył czytać wiersz na swój własny użytek :> |
_________________
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 15-03-2006, 11:01
|
|
|
- Panie Zelgadisie? Panie Zelgadisie! Proszę coś powiedzieć, nic panu nie jest? - Amelia na próżno tarmosiła płaszcz szamana, który bełkotał coś jakby wpadł w trans. Jego twarz była pozbawiona wyrazu, a rozszerzone oczy wpatrywały się w przestrzeń.
- Daj mu spokój Amelio - uspokoiła ją dobrodusznie Lina, klepiąc po ramieniu. - Od tego jeszcze nikt nie umarł, przejdzie mu.
- Ale...
- Łyna ma łację, płejdje młu - dodał Gourry, nie przerywając pożerania kurczaka. Wreszcie przełknął kęs. - Zjesz coś może?
- Jesteście okrutni, panienko Lino i panie Gourry!
- Oj tam zaraz...
Ponieważ Zelgadisowi najwyraźniej nie przechodziło dali mu w końcu spokój i przeszli do swoich namiotów, by iść spać. Ponieważ jednak osada nie wyglądała na w pełni bezpieczne schronienie postanowili wystawić straże. Amelia zaproponowała zagrać w Papier, Nożyce, Kamień o to, kto pierwszy ma pilnować - padło na Linę. Rudowłosa oczywiście fukała, ale uspokoiła się, gdy Xellos stwierdził z uśmiechem, że skoro nie potrzebuje snu, to rónie dobrze on może czuwać całą noc. Grupie NIE uśmiechało się, by nad jej bezpieczeństwem czuwał wyzuty z uczuć i moralności, makiaweliczny demon. Linie prawie tak samojak Filii. Chcąc nie chcąc usiadła więc przed namiotami z ciężkim westchnieniem przed dwom a namiotami, reszta zaś poszł spać.
* * *
- Zieeew - przeciągnęła się Amelia, wodząc wokół zaspanymi oczyma. - Panienko Filio, która go... Chwilę, przecież miałam mieć wartę zaraz po panience Linie! Czemu ona mnie nie obudziła?!
Księżniczka szybko narzuciła na siebie jakieś odzienie i wybiegła z namiotu. Przed sobą ujrzała tylko wygasłe ognisko, do którego nikt nie dorzucał ognia i rozłożony kocyk, na którym miała czuwać rudowłosa czarodziejka. Pobiegła wokół osady, by sprawdzić, czy gdzieś nie poszła, nigdzie jednak nie było ani śladu, nawet rudego włosa na piasku.
- Co się stało Amelio? - Zelgadis wyszedł z namiotu zbudzony krzykami, najwyraźniej szok mu już przeszedł.
- Panie Zelgadisie, panie Zelgadisie!!! - Księżniczka spojrzała na niego rozpłakanym spojrzeniem, składając ręce. - Ktoś porwał panienkę Linę! Nie ma jej przy ognisku, a my wszyscy przespaliśmy całą noc!
- ... Obudź resztę, ja rozejrzę się po okolicy. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|