|  Ogłoszenie  | 
 
	| 		 
			Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
		  | 
 
 
  
	|   Lady Oscar, Rose of Versailles | 
 
	| Wersja do druku | 
 
	
		Grisznak -Usunięty- 
		Gość 
				
					 | 
	
		
		
			 Wysłany: 29-09-2008, 12:57   
						 | 
			    
  | 
		 
		
			
  | 
		 
		
				  | Cytat: | 	 		  | Obecnie oglądam "Brother dear brother", czyli kolejną anime, która wyszła spod pióra mangi Riyoko Ikedy. :) Jestem dopiero w połowie, ale w głowie już mi buzuje kilka ciekawych przemyśleń. Dlatego Grisznak i inni fani Ikedy, szykujcie się wkrótce na dyskusję. ;) | 	  
 
Gratuluję, to jedno z moich ulubionych anime. Przeczytaj sobie Claudine i będziesz miała prawie komplet (obok Aż do nieba) dzieł Ikedy dostępnych w naszych językach (niestety, żadnych innych nie znalazłem). 
 
	  | Cytat: | 	 		  | Druga kwestia jest taka, że Andre ( jak słusznie Eire zauważyłaś ) był od zawsze. Trwał przy niej niczym brat, a ona go chyba tak traktowała. Wydaje mi się, że kochała go od początku ( są tego dowody, kiedy postanawia za niego oddać życie, albo kiedy chce odebrać je Bernardowi za to, że odebrał Andre wzrok w jednym oku ). Pytanie tylko, jaki to był rodzaj miłości? Przez pierwsze kilkanaście odcinków powiedziałabym, że raczej braterski, ale z czasem, pod wpływem dojrzewania Oscar do kobiecości i poznawania miłości do mężczyzny ( Fersen ), jej uczucia się zmieniają.  | 	  
 
Tu znowu kłania się manga, gdzie połowa piątego tomu jest właściwie poświęcona temu, co ona czuje do Andre. | 
		 
		
			 | 
		 
		 
	 | 
 
	
				 					 | 
	
		
				 | 
 
  |  
	
		PALATINA   
		 
  
				Dołączyła: 28 Wrz 2008 Skąd: Warszawa Status: offline 
					 | 
	
		
		
			 Wysłany: 29-09-2008, 18:00   
						 | 
			    
  | 
		 
		
			
  | 
		 
		
			Też chyba obejrzę "Brother dear brother" :)
 
Za to "Aż do nieba" jeszcze nie udało mi się przeczytać. Utknęłam w połowie drugiego tomu...
 
Nie wiem czemu, ale niesamowicie mnie to nudzi. :(
 
 
 
	  | Grisznak napisał/a: | 	 		  Tu znowu kłania się manga, gdzie połowa piątego tomu jest właściwie poświęcona temu, co ona czuje do Andre.
 
 | 	  
 
Czy jest gdzieś do zdobycia manga po angielsku? (o polskiej nawet marzyc nie będę) | 
		 
		
			 | 
		 
		 
	 | 
 
	
				 					 | 
	
		
				 | 
 
  |  
	
		Grisznak -Usunięty- 
		Gość 
				
					 | 
	
		
		
			 Wysłany: 29-09-2008, 18:46   
						 | 
			    
  | 
		 
		
			
  | 
		 
		
			Owszem, fanowskie tłumaczenie na angielski funkcjonuje, przetłumaczony jest cały tom pierwszy i połowa drugiego. 
 
Całość (sześć tomów i New Adventures...) można kupić w niemieckim Carlsen comics za pośrednictwem Empik.com - ja tak zrobiłem, zaś niemieckiego nauczyłem się właśnie tłumacząc mozolnie mangę. | 
		 
		
			 | 
		 
		 
	 | 
 
	
				 					 | 
	
		
				 | 
 
  |  
	
		PALATINA   
		 
  
				Dołączyła: 28 Wrz 2008 Skąd: Warszawa Status: offline 
					 | 
	
		
		
			 Wysłany: 29-09-2008, 21:15   
						 | 
			    
  | 
		 
		
			
  | 
		 
		
			Widziałam to tłumaczenie 1 tomu i kawałka 2-giego.
 
 
Szkoda, że jestem takim beztalenciem językowym, ale już chyba jestem za stara, żeby to zmienić. :P
 
 
Ale co tam - na to, żeby zrozumieć anime, czekałam ok 12 lat, więc i na mangę też mogę poczekać. :D | 
		 
		
			 | 
		 
		 
	 | 
 
	
				 					 | 
	
		
				 | 
 
  |  
	
		Grisznak -Usunięty- 
		Gość 
				
					 | 
	
		
		
			 Wysłany: 30-09-2008, 11:01   
						 | 
			    
  | 
		 
		
			
  | 
		 
		
				  | Cytat: | 	 		  | Szkoda, że jestem takim beztalenciem językowym, ale już chyba jestem za stara, żeby to zmienić. :P  | 	  
 
Well, mangę przeczytałem, ucząc się przy okazji szwabskiego w wieku 25 lat. Nie wiem, jak u Ciebie (boś wieku nie podała), ale na naukę nigdy nie jest za późno. "Lady Oscar" jest napisana dość prostym językiem, a jeśli widziało się anime i czytało "Marię Antoninę" Zweiga, którą Ikeda się mocno inspirowała, to nie powinno być kłopotów. | 
		 
		
			 | 
		 
		 
	 | 
 
	
				 					 | 
	
		
				 | 
 
  |  
	
		PALATINA   
		 
  
				Dołączyła: 28 Wrz 2008 Skąd: Warszawa Status: offline 
					 | 
	
		
		
			 Wysłany: 01-10-2008, 19:48   
						 | 
			    
  | 
		 
		
			
  | 
		 
		
			Mam 28 lat ;)
 
Zajrzałam na empik.com, ale towar jest niedostępny.
 
A może istnieje manga po włosku? Wiecie coś na ten temat?
 
Z włoskim bym sobie prędzej poradziła.
 
 
 
P.S. Już się wciągnęłam w 'Brother dear brother'! | 
		 
		
			 | 
		 
		 
	 | 
 
	
				 					 | 
	
		
				 | 
 
  |  
	
		Eire   
		Jeż płci żeńskiej
  
  
				Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
  Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma 
					 | 
	
		
		
			 Wysłany: 01-10-2008, 20:12   
						 | 
			    
  | 
		 
		
			
  | 
		 
		
			| Anime chyba było po włosku, o mandze nie wiem. Na pewno po w języku Petrarki wydano BDB. | 
		 
		
			 _________________ Per aspera ad astra, człowieku! | 
		 
		 
	 | 
 
	
				 				 	 | 
	
		
				 | 
 
  |  
	
		Grisznak -Usunięty- 
		Gość 
				
					 | 
	
		
		
			 Wysłany: 02-10-2008, 10:01   
						 | 
			    
  | 
		 
		
			
  | 
		 
		
			Można za to kupić anime - 20 odcinków za 115 zł. A w tym jednym przypadku niemiecki dubbing bije japoński na łeb, na szyję.
 
 
Toś cały jeden rok starsza ode mnie - czyli wciąż jeszcze młodziutka. Papież nauczył się sześciu czy siedmiu języków...
 
Mangę można kupić też po japońsku - na EBAY  kompletna nowa edycja z 2004 (6 tomów) idzie za 60 euro. Co ciekawe, ponoć w Japonii wznowiono teraz wszystkie stare mangi Ikedy...
 
	  | Cytat: | 	 		  |  Na pewno po w języku Petrarki wydano BDB. | 	  
 
Tak, jako "Carro fratello". Leciało toto m.in. na gejowskiej (sic!) tv. IK się kiedyś zaśmiewał, że co i rusz mówią tam "bizonio". Zresztą, trzeci tom mangi czytałem właśnie w tym języku. | 
		 
		
			 | 
		 
		 
	 | 
 
	
				 					 | 
	
		
				 | 
 
  |  
	
		PALATINA   
		 
  
				Dołączyła: 28 Wrz 2008 Skąd: Warszawa Status: offline 
					 | 
	
		
		
			 Wysłany: 03-10-2008, 09:28   
						 | 
			    
  | 
		 
		
			
  | 
		 
		
				  | Grisznak napisał/a: | 	 		  | Można za to kupić anime - 20 odcinków za 115 zł. A w tym jednym przypadku niemiecki dubbing bije japoński na łeb, na szyję.  | 	  
 
Mam na kompie anime (tyle, że w fatalnej wersji, no i japońskim dubbingiem).
 
 
 
	  | Grisznak napisał/a: | 	 		  | Mangę można kupić też po japońsku - na EBAY kompletna nowa edycja z 2004 (6 tomów) idzie za 60 euro.  | 	  
 
moja koleżanka zna japoński, ale na pewno nie będzie jej sie chciało przetłumaczyc dla mnie całej mangi. :P
 
 
Dowiedziałam się, że istnieje manga po włosku.
 
Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to uda mi się ją zdobyć na płytce.
 
Trzymajcie kciuki!!! :)
 
Uczyłam się włoskiego jakieś 10 lat temu - Jako że ja serio nie mam żadnych zdolności językowych, to nauka szła mi koszmarnie i ani słowa nie umiem powiedzieć w tym języku, ale z pomocą słownika powinnam dać sobie radę. | 
		 
		
			 | 
		 
		 
	 | 
 
	
				 					 | 
	
		
				 | 
 
  |  
	
		Grisznak -Usunięty- 
		Gość 
				
					 | 
	
		
		
			 Wysłany: 03-10-2008, 13:17   
						 | 
			    
  | 
		 
		
			
  | 
		 
		
				  | Cytat: | 	 		  | Uczyłam się włoskiego jakieś 10 lat temu - Jako że ja serio nie mam żadnych zdolności językowych, to nauka szła mi koszmarnie i ani słowa nie umiem powiedzieć w tym języku, ale z pomocą słownika powinnam dać sobie radę. | 	  
 
Na pewno, skoro ja, osoba obdarzona wieloma talentami (ale nie tym do języków) dała radę nauczyć się niemieckiego z mangi to ty, mając podstawy, na pewno dasz sobie radę z makarońskim. | 
		 
		
			 | 
		 
		 
	 | 
 
	
				 					 | 
	
		
				 | 
 
  |  
	
		Nesmin   
		 
				Dołączyła: 28 Gru 2008 Status: offline 
					 | 
	
		
		
			 Wysłany: 28-12-2008, 19:59   
						 | 
			    
  | 
		 
		
			
  | 
		 
		
			Obejrzałam Róże Wersalu w te święta, w całości na YouTubie i dołączam do grona fanów! Co mnie ujęło? Bardzo sprawny scenariusz - to po pierwsze - bo wszystko leży, kiedy historia nie jest wciągająca. Postać samej Oscar - w ogóle od jakiegoś roku (chociaż zauważyłam to dopiero teraz) motyw, jak to ładnie ujął Grisznak 	  | Cytat: | 	 		  | niemożności pogodzenia w sobie ying i yang | 	  , stał sie moim ulubionym w anime.  
 
 
Zaskakują mnie postaci. Bo przecież Oscar: piękna, odważna, szlachetna i posiadająca mnóstwo jeszcze zalet - jak to się dzieje, że nie odbieram jej jako Mary Sue? Może dzięki skrytości, dzięki porywczości, może dzięki temu, że jej odwaga jest autentyczna a nie na pokaz? Jak to się dzieje, że nie drażni mnie cukierkowa przecież w pierwszych odcinkach Maria Antonina? Czy to przez świadomość, jakie krótkie ma być życie tego motylka? I tak po kolei ze wszystkimi. To jest cecha wybitnego anime - balansowanie blisko schematów i czynienie z nich czegoś super-strawnego.
 
 
Jest tu też coś z baśni: konkretny podział na dobrych i złych, chociaż w niektórych przypadkach zło jest jakoś uzasadnione (vide wątek Jeanne) a w innych wypadkach bezinteresowne (np. strzelający do dziecka deGuemene). I trochę baśniowych wzorów: dobra siostra i zła siostra, zła starsza królowa (tutaj w postaci królewskiej metresy) knująca przeciw młodszej... 
 
 
Niezmiernie podobał mi się także rozwój postaci, przyznaję, głównie zwracający uwagę w grafice. Piękna jest także rytmiczna powtarzalność detalu – np. te spokojne sceny picia herbaty lub wina, jak symbol odchodzącego, arystokratycznego ładu.  
 
 
Meliana napisała, że
 
"	  | Cytat: | 	 		  | Lady Oscar" okazała się dla mnie nie tylko bajką, ale przede wszystkim perfekcyjnie opowiedzianą historią z bardzo prawdziwym wręcz szekspirowskim przesłaniem. | 	  
 
 
A ja bym tutaj znalazła jednak tragedię antyczną. Mam wrażenie, że historia występuje tu w roli fatum nie do zwyciężenia: para królewska jest tak zdeterminowana przez tradycję, przez arystokratyczne wychowanie, że nie ma szans zrozumieć cierpienia swojego ludu... Dla Oscar zaś, pomiędzy trwaniem przy arystokracji a zdradą na rzecz ludu i własnym poczuciem sprawiedliwości nie ma właściwego wyboru.
 
 
Zastanawialiście się 
 
 
 	  | Cytat: | 	 		  | Czy w takiej sytuacji - kiedy po czasach terroru i anarchii nastały czasy Napoleona, a następnie restaurował się ponownie absolutyzm - miłość Oscar i Andre byłaby możliwa, czy raczej skazana na publiczny ostracyzm? | 	  
 
 
A ja bym chciała pogdybać o czymś dużo mniej „odstającym od kanonu”. A mianowicie – gdyby w krytycznym momencie, gdy Oscar złożyła dowództwo, Andre nie zdecydował się przyłączyć do rewolucji? Mieliby szansę uciec z Paryża i żyć niezbyt długo (dajmy na to – do „naturalnej” śmierci Oscar na gruźlicę) ale (w miarę) szczęśliwie? Co do spraw honoru, nie sądzę, aby wycofanie się wówczas było aż tak obciążające – sam fakt nie przeciwstawiania się ludowi i dania wolnej ręki żołnierzom był już zasługą a postępująca ślepota Andre byłaby tu również usprawiedliwieniem... Jak sądzicie?
 
 
W lecie oglądałam też Brother, Dear Brother ale Róża Wersalu podoba mi się bardziej. Więcej tu logiki, prawdopodobieństwa psychologicznego, mniej „dziwności istnienia”. W Braciszku moją ulubioną postacią była Kaoru no Kimi – jako zaskakująco normalna z „głównej trójcy”. I teraz mnóstwo z niej odnalazłam w Oscar. | 
		 
		
			 | 
		 
		 
	 | 
 
	
				 					 | 
	
		
				 | 
 
  |  
	
		Eire   
		Jeż płci żeńskiej
  
  
				Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
  Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma 
					 | 
	
		
		
			 Wysłany: 28-12-2008, 22:54   
						 | 
			    
  | 
		 
		
			
  | 
		 
		
				  | Nesmin napisał/a: | 	 		  
 
 
Zaskakują mnie postaci. Bo przecież Oscar: piękna, odważna, szlachetna i posiadająca mnóstwo jeszcze zalet - jak to się dzieje, że nie odbieram jej jako Mary Sue? | 	  
 
Może dlatego, ze nie wszystko się jej udaje?
 
Oscar nie biegnie na ukos przez życie, umie rezygnować i kryć zranioną dumę, co nie znaczy, że nie cierpi- zwłaszcza po balowej scenie i podczas konfliktu z ojcem.
 
 
 
 
	  | Cytat: | 	 		  zła starsza królowa (tutaj w postaci królewskiej metresy) knująca przeciw młodszej...
 
 | 	  
 
O ile pamiętam, to Maria pierwsza, co prawda podpuszczona przez ciotki dopuściła się afrontu. 
 
DuBarry zabiegała najpierw o jej przychylność, później zaczęła knuć. Jakby nie patrzeć dla niej stawka była większa- jej pozycja zależała od kaprysów członków rodziny królewskiej. Wszystko co miała -to pozycja na dworze, dla której zapewne dopuściła się wielu nagannych czynów, dlatego broniła jej, jak mogła. | 
		 
		
			 _________________ Per aspera ad astra, człowieku! | 
		 
		 
	 | 
 
	
				 				 	 | 
	
		
				 | 
 
  |  
	
		Teukros   
		 
  
				Dołączył: 09 Cze 2006 Status: offline 
					 | 
	
		
		
			 Wysłany: 30-12-2008, 09:54   
						 | 
			    
  | 
		 
		
			
  | 
		 
		
				  | Cytat: | 	 		  | Jak to się dzieje, że nie drażni mnie cukierkowa przecież w pierwszych odcinkach Maria Antonina? | 	  
 
Mnie nie drażniła (w odróżnieniu od zbliżonych typów w "zwykłych" anime) dlatego, że była mocno nierealistyczna. Ze wszystkich historycznych postaci w Lady Oscar, Maia Antonina chyba najbardziej różni się od pierwowzoru. A ja lubię przerysowanie i nie mam nic przeciwko zmienianiu historii (byle z głową, nie tak jak np. w Kawaler miecza). | 
		 
		
			 | 
		 
		 
	 | 
 
	
				 					 | 
	
		
				 | 
 
  |  
	
		Meliana   
		desert rose
  
  
				Dołączyła: 22 Kwi 2008 Status: offline 
					 | 
	
		
		
			 Wysłany: 03-01-2009, 19:46   
						 | 
			    
  | 
		 
		
			
  | 
		 
		
				  | Nesmin napisał/a: | 	 		  | Jest tu też coś z baśni: konkretny podział na dobrych i złych, chociaż w niektórych przypadkach zło jest jakoś uzasadnione (vide wątek Jeanne) a w innych wypadkach bezinteresowne (np. strzelający do dziecka deGuemene). I trochę baśniowych wzorów: dobra siostra i zła siostra, zła starsza królowa (tutaj w postaci królewskiej metresy) knująca przeciw młodszej... | 	  
 
 
I to jest naprawdę świetne spostrzeżenie! Motywów zaczerpniętych z bajek, czy baśni w "Lady Oscar" nie brakuje. Ja ze swojej strony zauważyłam odniesienia do disney'owskiego Kopciuszka, w momencie kiedy Oscar postanawia wybrać się na bal. Są to podobieństwa na dwóch płaszczyznach:
 
• wyglądu postaci - biała, mieniąca się suknia plus upięte w kok blond włosy ( tylko dobrej wróżki brakuje :D );
 
• zachowania postaci - tajemnicza hrabina, która wzbudza zachwyt całego audytorium, w tym punktu docelowego, czyli Księcia ( vide Fersena ). Na dodatek w momencie "krytycznym", czyli tuż przed domniemanym pocałunkiem, Książę niemal odkrywa tożsamość tajemniczej hrabiny. Wówczas ta uświadamia sobie, że należy jak najszybciej opuścić imprezę ( w końcu wybiła prawie dwunasta i zaraz cały czar pryśnie ) i wybiega nagle z sali, z tą tylko różnicą, że nie gubi feralnego pantofelka i nikt jej potem nie ściga;
 
Tak czy inaczej - scena niemal rodem z Kopciuszka. ;-P
 
Oprócz powyższego przychodzi mi na myśl motyw z "Księcia i Żebraka" kiedy pomyślę sobie o wątku Jeanne i Rosalie. No i oczywiście Królewna Śnieżka ( jak słusznie zauważyłaś ). Rywalizacja o pozycję na dworze między Marią Antoniną i Madame DuBarry to kolejne odniesienie do baśniowego schematu o Złej Królowej, która zazdrości młodszej pozycji i urody. I w tym momencie nie jest już ważne od której zaczął się ten konflikt, bo podział jest wyraźny. To DuBarry od początku jest tą złą i dlatego jest z góry skazana na przegraną.
 
 
 
	  | Nesmin napisał/a: | 	 		  Piękna jest także rytmiczna powtarzalność detalu – np. te spokojne sceny picia herbaty lub wina, jak symbol odchodzącego, arystokratycznego ładu.
 
 | 	  
 
 
I tutaj znowu pełna zgoda. Dodałabym do tego jeszcze mały ukłon w stronę jednego z moich ulubionych artystów - Alfonsa Muchy. Nie wiem, czy Ikeda tworząc swoje postacie i całą koncepcję wizualną akurat na nim się wzorowała, ale podobny spokój i harmonię odnajduję w jego rycinach, obrazach i plakatach. Nawet róże mają kształt jakby wyjęty z jego obrazów.
 
 
	  | Nesmin napisał/a: | 	 		  | A ja bym tutaj znalazła jednak tragedię antyczną. Mam wrażenie, że historia występuje tu w roli fatum nie do zwyciężenia: para królewska jest tak zdeterminowana przez tradycję, przez arystokratyczne wychowanie, że nie ma szans zrozumieć cierpienia swojego ludu... Dla Oscar zaś, pomiędzy trwaniem przy arystokracji a zdradą na rzecz ludu i własnym poczuciem sprawiedliwości nie ma właściwego wyboru. | 	  
 
 
Prawda, choć tragedia antyczna ściśle łączy się z szekspirowską. W każdej nad bohaterami wisi fatum, którego nie da się przezwyciężyć. W przypadku "Lady Oscar" tym fatum jest historia, która - jak pisał Hegel - jest "logosem" absolutnym, który wyznacza nową jakość w ludzkiej świadomości. Ta zaś, odpowiednio pobudzona do działania jest niczym fatum - nie da się jej zatrzymać i nie da się z nią walczyć.
 
 
	  | Nesmin napisał/a: | 	 		  | A mianowicie – gdyby w krytycznym momencie, gdy Oscar złożyła dowództwo, Andre nie zdecydował się przyłączyć do rewolucji? Mieliby szansę uciec z Paryża i żyć niezbyt długo (dajmy na to – do „naturalnej” śmierci Oscar na gruźlicę) ale (w miarę) szczęśliwie? Co do spraw honoru, nie sądzę, aby wycofanie się wówczas było aż tak obciążające – sam fakt nie przeciwstawiania się ludowi i dania wolnej ręki żołnierzom był już zasługą a postępująca ślepota Andre byłaby tu również usprawiedliwieniem... Jak sądzicie? | 	  
 
 
Taka opcja teoretycznie była możliwa do zrealizowania. Praktycznie jednak nie wiem, czy spełniłaby swoje zadanie. Nie jestem pewna, czy i Oscar i Andre byliby szczęśliwi wiedząc, że uciekli z placu boju, kiedy czuli się odpowiedzialni przed ludem i historią. W przypadku Oscar byłaby to wręcz zdrada wszystkich ideałów, czyli honoru, moralności, odpowiedzialności za drugiego człowieka. Jej śmierć była bolesna, ale z drugiej strony poległa na polu chwały, wiedząc w końcu kim jest i jakie wartości są dla niej najistotniejsze. Nie jestem pewna, czy sama miłość do Andre by jej wystarczyła, kiedy miała świadomość, że w jej "starym świecie" dzieją się rzeczy przełomowe dla Francji i przyszłości świata.
 
 
	  | Nesmin napisał/a: | 	 		  W lecie oglądałam też Brother, Dear Brother ale Róża Wersalu podoba mi się bardziej. Więcej tu logiki, prawdopodobieństwa psychologicznego, mniej „dziwności istnienia”. W Braciszku moją ulubioną postacią była Kaoru no Kimi – jako zaskakująco normalna z „głównej trójcy”. I teraz mnóstwo z niej odnalazłam w Oscar.
 
 | 	  
 
 
"Brother, Dear Brother" bardzo mi się podobał, choć Oscar w moim prywatnym rankingu trafiła do kanonu arcydzieł i bardzo ciężko z nią konkurować. ;) W "Bracie..." był ogrom psychologicznych zawiłości i na tyle skomplikowanych relacji międzyludzkich, że doprawdy sama nie mogłam się czasem w nich połapać.
 
To anime przypominało mi trochę jedną z moich ulubionych historii filmowych, a mianowicie "Godziny" z Nicole Kidman w roli głównej. Tam również tematem przewodnim jest historia kobiet na skraju emocjonalnego rozpadu, które dokonują różnych, nierzadko kontrowersyjnych, a nawet tragicznych w skutkach wyborów. Niemniej jednak "Brother..." jest na pewno pozycją godną polecenia. Dziwność istnienia to bardzo dobre określenie na syntezę jego treści. Podobne stany opisuje Haruki Murakami w swoich książkach ( które notabene bardzo lubię ), więc to chyba taka japońska specyfika. Warto w każdym razie obejrzeć i przemyśleć, tym bardziej, że muzyka w tej animacji jest naprawdę piękna. :)
 
Pozdrawiam! | 
		 
		
			 _________________ "Niebo tego świata. Odtąd każdy rok jest wygraną." Issa | 
		 
		 
	 | 
 
	
				 					 | 
	
		
				 | 
 
  |  
	
		Eire   
		Jeż płci żeńskiej
  
  
				Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
  Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma 
					 | 
	
		
		
			 Wysłany: 03-01-2009, 20:54   
						 | 
			    
  | 
		 
		
			
  | 
		 
		
				  | Meliana napisał/a: | 	 		  
 
Prawda, choć tragedia antyczna ściśle łączy się z szekspirowską. W każdej nad bohaterami wisi fatum, którego nie da się przezwyciężyć. | 	  
 
W tragedii antycznej fatum spełniało się "dzięki" działaniom jednostki przeklętej.
 
W szekspirowskiej Duchy i Wiedźmy pokazywały co stać się może, ale nie musi. Makbet, Hamlet i Oscar sami wybrali swój los. | 
		 
		
			 _________________ Per aspera ad astra, człowieku! | 
		 
		 
	 | 
 
	
				 				 	 | 
	
		
				 | 
 
  |  
	| 
		
	 | 
 
 
	Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
  | 
	Dodaj temat do Ulubionych
 
 
  | 
 
 
			
		 | 
 
 
 |  
  |