Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Saiunkoku Monogatari |
Wersja do druku |
Nanami
Hodor.
Dołączyła: 18 Mar 2006 Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne House of Joy
|
Wysłany: 02-02-2015, 19:07
|
|
|
Ostrzegam tl;dr
To ja też radośnie odkopuję wątek, bo muszę się gdzieś wyżyć - po ponownym obejrzeniu po 8 czy 9 latach obu sezonów wzięłam się z ciekawości za nowelki... i w mgnieniu oka przeczytałam wszystko co znalazłam (trochę przetłumaczone jest na angielski, trochę podsumowań, niestety nie ma poza spoilerami jak się wszystko zakończyło nic z ostatnich dwóch tomów).
Saiunkoku Monogatari anime powstało na bazie light novels napisanych przez Sai Yukino i ilustrowanych przez Kairi Yure. Pierwszy tom wyszedł w 2003 roku, ostatni to tom 18-ty w 2011, plus jeden tom ekstra w 2012. Jest też kilka książek obejmujących wątki poboczne... Całość akcji to 3 lata około. Kairi Yura też rysowała mangę na podstawie nowelek. I muszę powiedzieć, że w anime biszowie przedstawiali się całkiem-całkiem, to większość tych artów nowelkowych jest o niebo lepsze (choć czasami pojawia się wrażenie, że akurat jakaś konkretna strona wygląda krzywo... ale to raczej nie reguła).
Anime (oba sezony) obejmuje z grubsza historię do 12 tomu włącznie.
Biorąc pod uwagę, że materiał jest już cały, anime mogłoby spokojnie doczekać się kolejnych sezonów. Ale niestety, chyba nigdy się nie doczekamy... myślę, że po prostu seria przez lata poszła w zapomnienie przez studio Madhouse. A ja mimo wszystko nie chciałabym zmiany studia, projektów, reżyserów, a nawet zbytniego przeskoku w jakości grafiki ha ha... Ale z drugiej strony, ciąg dalszy byłby EPICKI.
Twórcy mieliby też zagwozdkę, bo jednak kilka faktów przeinaczyli - Kouyuu w nowelkach ma zupełnie inna, bardziej brutalna przeszłość (toteż w anime trochę nie współgra skąd od nieufnego chłopca sprzedającego na ulicy co-bądź wyrósł na mocno zależnego od przyszywanych rodzicieli wychowanka...), trochę zbyt wycięli wątków nadprzyrodzonych (które i w nowelkach są dziwne, ale potem nierozerwalne od głównego wątku...), czy takie drobnostki jak fakt, że Riou Junior ma czarne włosy. Musieliby to jakoś odkręcić. Dałoby się jednak bez większych problemów, bo anime jest dosyć wierne nowelkom.
Czytając nowelki nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że anime jest mocno głuptaśne przy nim, no i obejmuje tylko preludium do dalszych wydarzeń. Anime jest jak jedna gałąź drzewa, a nowelki stopniowo poza tą jedną, małą gałęzią ukazują majstersztyk całego majestatu drzewa, którym jest ta historia, relacje między postaciami, motywacje każdej z nich i świat przedstawiony. Myślę, że druga połowa drugiego sezonu (jak Shuurei zaczyna pracować w Cenzoracie pod Ki Koukim - swoją drogą, strasznie go lubię) ukazuje bardzo dobrze namiastkę tego, co jest dalej - Shuurei przestaje być traktowana protekcjonalnie, jak jest wprowadzane coraz więcej i więcej postaci, urzędników, ich relacji, opozycji, jak wreszcie jest przedstawiany Ou Ki jako groźny pretendent do tronu. A to tylko namiastka tego, co dalej jest... I te ich imiona są takie nie-do-odróżnienia często dla mnie, że można bólu głowy dostać, czasem też ktoś z zamierzchłych czasów jest przywoływany... bez zapisywania na karteczce ani rusz.
Trzeba też zauważyć, że te nowele to shoujo, a nie josei (w pewnym momencie można mieć wątpliwości). Trzymają się więc ogólnie konwencji gatunku i pewne wątki są dosyć prosto rozwiązane. Nie jest to jednak historia "miłość zwycięża wszystko". Począwszy od tomu 15-tego (końca anime) historia zaczyna się robić bardzo mroczna i ciężka oraz do bólu realistyczna. Wątek polityczny gra pierwsze skrzypce - w końcu Saiunkoku ma całą gwardię ministrów i urzędników, 9 prowincji i ogromne terytorium oraz bogatą (niekoniecznie radosną) przeszłość. Plus do tego wątki nadprzyrodzone. Każdy urzędnik czy minister ma własne motywacje, własne cele i nie zamierza ot tak słuchać się głupiutkiego, zielonego "chłopca na tronie". Gdyby powstał kolejny sezon, to różnica w "lekkości" byłaby przytłaczająca.
Jeśli wydawało się w pierwszym sezonie, że Ryuuki jest geniuszem, bo tylko udawał lenia w pierwszych tomach, to nie oszukujmy się - może i jest mądry, ale ma zerowe doświadczenie, ma masę problemów z dzieciństwa, nikt go nie nauczył czego wymaga się od władcy. A rządzenie wcale nie jest proste, każdy błąd bezlitośnie się mści, poparcie spada, a tu jeszcze nadciąga sztorm... Ryuuki zbiera żniwo swoich decyzji, pogrąża się coraz bardziej i na dodatek zapętlony w spiski i ze związanymi rękami, nie ma pojęcia jak obrócić bieg wydarzeń i zostaje sam. Innych też wcale nie czeka nic radosnego.
Swoją drogą, po nowelkach ciesze się, że Seiran nie został królem...
Można rzecz, że cała naiwność przedstawiona w anime obróci się przeciwko głównym bohaterom. Wszystko co mogło irytować w dwóch pierwszych sezonach ma swoje niemiłe konsekwencje. Na dodatek mało jest postaci, które ewidentnie knują i ich celem jest sianie chaosu (właściwie to jedna czy dwie). Cała reszta opozycji jest do bólu racjonalna, chłodno myśląca, ludzka... i bardzo trudno nie przyznać im racji w tym co robią. Bardzo szybko role się odwracają i nie sposób im nie przyznać racji, że "młoda gwardia" zwyczajnie nie ma żadnych kwalifikacji do zabawy w rządzenie krajem i wręcz zagraża jego istnieniu.
Co w pewnym momencie staje się irytujące, to wszechobecne tajemnice. Każdy coś przed kimś praktycznie skrywa. Czasem ktoś przypomina sobie coś z dzieciństwa, co potem gra ważną rolę (i to akurat jest głupie, bo wygodne dla autorki). I autorka ma irytujący zwyczaj zdradzania tajemnicy w sposób pt. "Ah, więc to ty jesteś ---- " (dosłownie). Wykreskuję, domyślajcie się albo czekajcie do końca tomu to może powiem... W anime najbardziej to się uwidoczniło na sam koniec 2 sezonu jak Ryuuki szepcze Shuurei ile to tego czasu jej daje - autorka notorycznie robi takie "psikusy". Grrrr. Co jest zarówno plusem jak i minusem, to wpływ przeszłości na wydarzenia aktualne. Jest mnóstwo głupich sytuacji, których możnaby uniknąć, gdyby ktoś komuś po prostu powiedział co i jak (a najbardziej trzymana w głupiej niewiedzy jest oczywiście Shuurei, co zreszta niemal przepłaca życiem, no ale...). Ogromna rzesza postaci wychodzi z założenia, że wyłoży minimum informacji czy mała wskazówkę z własnej dobrej woli - a resztę macie się młokosy domyślić. I albo się domyślicie i brawo, zgarnęliście expa, albo jeśli nie to... cóż, wasza strata. To znaczy że skoro tak małego problemu nie możecie rozwikłać, to nie ma szans, byście podołali tego co nadciąga... Oczywiście prowadzenie króla za rączkę byłoby absurdalne, ale też nie musieli aż tak drastycznych metod wprowadzać.
Nasuwa się na myśl, że "gdyby urodzili się w innej erze"... ale to tej nie przystają, są za młodzi, a tutaj nie ma miejsc na "błędy młodości".
Co najbadziej podoba mi się w nowelkach - to że nie ma jednego narratora, więc różne postaci przejmuja ta role. Można więc dowiedzieć się o wiele więcej o tym co niektórzy myślą, co nimi wewnętrznie targa. Uwielbiam te zawiłe rozmowy, te konfrontacje słowne, kiedy każdy waży ile może powiedzieć i jak, żeby się nie wydać, żeby nie dać za dużo wskazówek. Wiele z nich ma też ogromny ładunek emocjonalny. To bardzo mocna strona Saiunkoku.
Najbardziej intrygującą postacią jest wg mnie Yuushun (premier Ryuukiego), ale rozwój jego postaci i jego prawdziwych kolorów zaczyna się po anime... To taka postać, po której do samego końca nic nie wiadomo. Aczkolwiek jak przeczytałam jaki miał motyw, to kwiknęłam.
Moją najukochańszą postacią jest TanTan za jego celne uwagi. Również za to, że jako jedyny prawidłowo reaguje na 'Kou Shuurei' - co za kłopotliwa baba, lepiej trzymać się od niej z daleka.
Podsumowując: wątek romantyczny jest tutaj naprawdę dosyć symboliczny. Głównie za sprawą głównej bohaterki, która jest taka pracoholiczka, ze zwyczajnie nie ma czasu na zawracanie sobie głowy chłopcami (aczkolwiek jest małe wytłumaczenie dlaczego). Są inne wątki romantyczne, ale nie grają głównej roli. Główną siłą napędową jest... rozwój postaci i wielopoziomowa, zawiła intryga. Tudzież polityka. Tudzież liczne katastrofy mniej lub bardziej naturalne i próby zapobiegnięcia im, by nie zginęły rzesze zwykłych szarych mieszkańców. Do tego mocno wpleciony, aczkolwiek dosyć tajemniczy, wątek mocy nadnaturalnych.
Jak ktoś chce spoilera o Shuurei i Ryuukim:
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Pod koniec anime Ryuuki daje Shuurei limit czasu, w ciągu którego będzie się nadal starał i jej rękę, ale jak mu ucieknie, to trudno, da sobie spokój. "Aż zakwitnie ponownie sakura" - było to późne lato, a więc gdzieś do wiosny. Jak to Shuurei podsumowała - nie za krótko, ale też i nie za długo. Aczkolwiek w ciągu kolejnych kilku miesięcy wszystko tak się pomerdało, że obietnica poszła w zapomnienie - Shuurei niemalże umiera, a Ryuuki musi znaleźć w sobie siłę, by pozostać władcą i na dodatek opanować chaos.
W wyniku chaosu wybucha konflikt zbrojny i Shuurei obrywa nawet strzałą, ale przeżywa.
No a po opanowaniu chaosu Ryuuki nadal jest konsekwentnie odrzucany przez Shuurei ;)
Ostatecznie jednak Shuurei zgadza się zostać jego żoną - jak on ma 32 lata, ona bodajże 30 lat (ponad dekadę czekał...). Po roku przychodzi na świat ich dziecko, ale Shuurei umiera w połogu.
Mocne zakończenie, chyba bardziej josei niż shoujo-we, no ale seria była wydawana tyle lat, że czytelniczki na pewno zdążyły dorosnąć wraz z nią...
Co do Shuuei'a i Shusui... doczekali się kontuynuacji rozwoju ich relacji.
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Shuuei wyrusza by odszukać Shusui i ostatecznie wyzwala ją z więzienia, do którego jak się wejdzie, to już się bez specjalnych mocy nie wyjdzie i na dodatek nie ma żadnej pewności, że w ogóle to jest to miejsce. Dosyć oczywiste więc, że ryzykuje wszystkim, by uratować Shusui. Zanim jednak udaje mu się dotrzeć do niej, to ona już niemal się poddała i coś nią zawładnęło i... postanowiło zabić Shuuei'a. Na co Shuuei ma motto, że on płaczących kobiet nie bije. I był gotowy dać się zabić, nie bronił się i... w ostatniej chwili Shusui odzyskuje kontrole nad sobą i miecz nie trafia. Po czym Shuuei dostaje w pysk za to, że się nie bronił. A poza tym sporo się osób z niego nabijało, że co jak co, ale jaj to o nie ma... co sam zainteresowany gorąco zaprzecza... aczkolwiek ja przyznaje rację, bo poza mglistymi "Zawsze byłem u twego boku" nic konkretnego nie wyznaje haha. Sama Shusui też nie 'zakochuje' się w nim od razu za to, że przybył jej na ratunek. Ta scena więc nie była w żaden sposób podsumowaniem, a raczej możliwym początkiem... aczkolwiek Shusui ma pewne obligacje wobec własnego klanu i nie wiem czy udałoby sie jej poświęcić obowiązki z miłością, więc cóż. Poor Shuuei.
Ah, Saiunkoku to jednocześnie idealny przykład na: nie ma trupa, to możesz być pewnym, że ktoś ożyje. Ożywanie wcale nie jest takie rzadkie w Saiunkoku...
- Spoiler: pokaż / ukryj
- mówiłam już jak bardzo denerwował mnie Sakajun? Aczkolwiek nie gra jakiejś wielkiem roli, poza byciem pierwiastkiem chaosu.
|
_________________
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|