Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Kfiatki z Sesji |
Wersja do druku |
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 09-07-2011, 12:44 Kfiatki z Sesji
|
|
|
Witam! Kfiatki z sesji już mamy, ale jawne - więc siłą rzeczy utrudnia to wrzucanie części kfiatków (np. z naszych, hermetycznych sesji ;p). Takoż, skoro chciałbym wrzucić coś, czego bardzo nie powinni znaleźć random ludzie w internecie – wrzucam wam kfiatek nieziemski, posta gracza z mojej sesji. Zabójczyni-DB z Exalted – ale humor jest tu niezależny od systemu.
(no, i czerwona część to MG – coby nie było, że przebłysk samoświadomości. dalej jest też streszczenie - ale czytając je pozbawiacie się niezapomnianego przeżycia ;p)
Gracz-gópawy napisał/a: | To już ostatni etap, udało jej się dojść do drogi prowadzącej do wioski. Roziskrzone szmaragdy, wielki runiczny łuk i nienaturalnie długie stopy. Jakim cudem Wyniesiona mogła niezauważenie przemknąć się do miasta pilnowanego przez setki osób, marnejej rasy, wrogów?
Jednym wyjściem było zrobienie wielkiej imprezy i rozniesienie większości jej członków, ale to nie było działanie typowe dla niewiasty.
Myśli smagane przerażającą wizją- czyżby musiała pierwszy raz rozstać się z łukiem, ukochaną bronią, którą otrzymała od ojca? Nie potrafiła. Rozwiązała cięciwę, którą zakopała pod najwyższym drzewem w okolicy. Na drzewie wydrapała paznokciami korę w znak starej mowy oznaczający literkę „K” (w gwoli wyjaśnienia – „K” od nadanego jej przydomku.)
Drugim- podejście do sprawy w sposób mniej konwencjonalny, bardziej charakterystyczny dla Inue Kuyami Cynis.
Upewniwszy się, że nikt jej nie widzi założyła na twarz maskę porcelanową, którą zwykła przyodziewać w sytuacjach podobnych do zaistniałej.
Wyszła z mroku, a jej kroki wskazywały, że nie jest z nią najlepiej. Zakołysała ciałem i zachwiała się, upadła plackiem na środku drogi- szlaku kupców, a jej dłoń lewa spoczęła na rozbójniczo rozebranym łuku.
Jej planem było zwrócenie uwagi nadjeżdżającego wozu. Wiedziała, że takowy będzie musiał przejeżdżać tędy dzisiejszego wieczora, albo jutrzejszego poranka. Pomysł był tyleż szalony, co genialny, a że szczęściu trzeba w życiu pomóc poczęła się zastanawiać, nad następnym krokiem… Koń trojański został zastawiony.
Zastawienie pułapki udało się bardzo dobrze. Wozy widać często przejeżdżały tą drogą, bo i niedługo jeden się pojawił.
- Hej, pany, truchło na drodze! - zawołał woźnica, powstrzymując konie.
- JEDŹ. Jesteśmy JUŻ spóźnieni na ucztę... - niecierpliwie odpowiedział mu ktoś z powozu...
Wóz przyśpieszył, zaskakując Inue. Jednak niespełna dwa metry przed nią, konie się spłoszyły – ratując niesforną skrytobójczynię.
- Ne da rady, pany! Truchło do rowu trzeba wyrzucić, bo konie się płoszą! – rozległo się z wozu, na co odpowiedziało mu tylko westchnienie. Po chwili, ktoś zszedł z powozu.
Nie była pewna ile dokładnie leżała na tej drodze, ale wreszcie się doczekała- do miasta zmierzał jakiś wóz. Wszystkie zmysły mówiły jej, że może to być jej ostatnia misja. Wbrew oczekiwaniom transport się nie zatrzymywał, co więcej z każdą chwilą zwiększał prędkość. Był już tak blisko, że każda inna osoba odskoczyłaby, albo conajmniej zsunęła się. Ona jednak została w tej pozycji do samego końca.
PISKKKKKKK!- w ostatniej chwili, zaledwie dwa metry przed dziewczyną konie sitanęły, a do uszu Inue dobiegło niecałkiem miłe zdanie- Ne da rady, pany! Truchło do rowu trzeba wyrzucić, bo konie się płoszą! Delikatnie mówiąc Inue się zagotowała i w każdej innej sytuacji porachowałaby się z ów kmieciem, mężczyzna z wozu straciłby najprawdopodobniej oczy. Dziś, jednak musiała zająć się czymś o wiele ważniejszym.
~Jeszcze chwila, jeszcze tylko chwila, atakować? Nie!~ burza myśli; mentlik i niebezpiecznie dźwięczące zdanie ~(...)Truchło do rowu trzeba wyrzucić, bo konie się płoszą(...)~; szał i opanowanie.
Sługa schodził z wozu, nie śpieszyło mu się wcale. Każdy nawet najdrobniejszy ruch słyszała czarnowłosa wojowniczka, nie reagowała. Powoli się zbliżał, próbowała uspokoić serce. Wreszcie nad nią stanął, czuła jego frywolny wzrok. Cisnęła się delikatnie i przeturlała zbolałe ciało. Leżała na plecach. Maska, cały czas była na jej twarzy, oczy zamknięte, prawa dłoń uniesieona ku górze starała się pochwycić ręce sięgającego poń chłopa.
- Pomóż Panie, zawieź do medyka. Jestem... Zapłacę.... Obiecu...e nie omieszka cię nagroda Druga ręka trzymała za trzon ukochanego łuku. |
Streszczenie pt. 'Jak dostać się do miasta?':
1. kładziemy się na drodze.
2. zakładamy porcelanową maskę.
3. chowamy cięciwę od łuku (samego łuku nie).
4. udajemy martwego przez... kilka, kilkadziesiąt godzin?
5. dajemy się przej... znaczy, wóz się zatrzymuje (chyba).
6. (?)
7. Profit!
Plan jest jeszcze w fazie konstrukcji - chwilowo nie widzimy, w jaki sposób może okazać się sensowny, aleee...
Dalej – jej background TEŻ może sprawić, że ktoś się opluje herbatą. Jednak to głównie dla znających ten system + jest długie – toteż czyta się na własne życzenie.
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Inue Kuyami Cynis jest córką szeregowej rodziny, należącej do niewiele znaczącej dynastii smoczo-krwistych tj. Cynis. Pewnie nikt nie zauważyłby , że przyszła na świat, gdyby nie szalone prawo, obowiązek sprawdzania dzieci dynastów.
***
Zaczęło to się dziwnie:
- Hej Kmieciu powiedz no mi, gdzie leży Kaguya i jej nowonarodzona córka.
- Nie wim Panie, ja tu tylko sprzątam…
-A gdzie jest, ktoś kto będzie wiedział?
- Nie wim Pany.
- No niech mnie krew zaleje. Masz mi zaraz powiedzieć, gdzie leży kobieta, o którą zapytałem kretynie! W innym przypadku zawiśniesz!
-Tak Pane, już biegnę.
Owszem pobiegł. Problem w tym, że w szpitalu, w tej chwili leżały dwie kobiety o tym dźwięcznym imieniu. Biedak wywiedział się o miejscu, gdzie leżała Kaguya Kuyami. Kurtyzana, której pochodzenie interesowało naszego bohatera tyle, co zeszłoroczne śniegi.
Biedak wrócił wartko, dumny z wiadomości, które udało mu się zdobyć i szybko zaczął opowiadać. Mężczyźnie wysokiemu i barczystemu; mężczyźnie, którego srogie spojrzenie zdawało się przeszyje na wskroś kmiecia.
-Wiem Pany, wiem. Kaguya Pany ze swoją córką, jeszcze bezimienną leży w oddziale ósmym w Sali numer trzy.
- Jeżeli mówisz prawdę, obiecuję Ci na głowę każdego z rodu Cynis nagrodę, ale jeżeli kłamiesz!
-Nie kłamię Panie! Dziękuję Pane!
Odziany w grube, lisie skóry wstał ów potężny mężczyzna i pokierował się w stronę drzwi obrotowych, które prowadziły do holu głównego. Stamtąd przeszedł, zwróciwszy uwagę wszystkich i wywołując ogólną konsternację, prosto do ósmego oddziału. Szybko znalazł trzecią w kolejności salę. Drzwi były otwarte nic nie stało mu na przeszkodzie, aby wejść do środka. Wszedł szybko i pewnie, a kiedy stał już na środku niewielkiej Sali zapytał głośno i wyraźnie:
-Gdzie jest Kaguya?
-Tu leżę, a któż pyta?- zapytała, dość nieodpowiednim dla sytuacji, trochę zalotnym głosem, na wpół roznegliżowana dziewczyna. Mężczyzna spojrzał na kobietę i przez chwilę zmarkotniał, bo przypomniał sobie, jak kilka miesięcy wcześniej kosztował jej ciała w jednej z miejskich izdebek. Mógł to być jego syn? W każdym razie nie była to Kaguya Cynis.
Przez cały czas dziewczyna przyglądała się mu, aż wreszcie…
- a tak pamiętam, było miło- powiedziała mrużąc przy tym jedno z niebieskich oczu.
Odchrząknął i przemilczał tą uwagę, po czym poważnym, dość nieprzyjemnym głosem powiedział
- Nie tej szukam. Chodzi mi o Kaguyę Cynis! Służba, gdzie jest Kaguya Cynis!?Stał tam, czerwony ze wstydu i gniewu, który go przepełniał. Całe szczęście do Sali wbiegła zaalarmowana głośnym krzykiem położnicza. Nie z mała zdziwiona obecnością w tej części szpitala jednego z dynastów. Zdyszana i lekko zgorszona postawą dziwki wyrzuciła z siebie kilka niezrozumiałych słów, po czym szarpnęła ręką mężczyzny i poprowadziła do odpowiedniej części budynku.
Następnego dnia zgodnie z obietnicą ,daną przez członka klanu Cynis, kmieć wisiał nabity na jednym z drewnianych słupów nieopodal budynku, w którym się spotkali.
Mała Inue, natomiast na pamiątkę tamtego zdarzenia otrzymała drugie imię- Kayumi.
Kilka lat później młoda, czarnowłosa dziewczyna szła właśnie polną ścieżką z jednym ze swoich mentorów od sztuki przetrwania. Destynacją ich podróży miał być Mroczny las, tego dnia kilkuletnia dziewczyna miała po raz pierwszy spędzić całą noc poza domem. Umiała już znaleźć jedzenie. Potrafiła odróżnić rośliny lecznicze, od trucizn. Strzelała z łuku przeciętnie, ale uważała się za perfekcyjną. Podczas drogi mentor proponował swojej uczennicy udział w wielu konkurencjach kształtujących umysł i sprawność fizyczną.
Ćwiczenia miały być krótkie i atrakcyjne, Inue nie mogła jednak skoncentrować się na zajęciach. To miał być jej pierwszy dzień poza domem.
-Hej, dziewczyno! Obudzisz się wreszcie? Jeżeli będziesz taka roztrzepana to…- tu miało paść przekleństwo, ale mężczyzna się powstrzymał- …to pierwszy lepszy dzik Cię zje!
- Nie prawda, będę najlepsza, pokonam wszystkich i będę przynosiła chwałę-chwila zawahania- Tak. Chwałę dla swojego domu!
-Na razie uważać musisz… -Inue dumna ze swojej dziarskiej odpowiedzi szła z wysoko uniesioną głową patrząc w dal. Tak, jak zawsze. Daleko w przód.
-YEEEEEEEPP!!!!
- No właśnie. Haha, na wystający z ziemi korzeń!
-Mogłeś mnie uprzedzić!- powiedziała z wyrzutem.
-Próbowałem, ale nie słuchałaś…
Podniosła się i otrzepała z kurzu. Włosy zwykle smoliste, teraz wyglądały, jak włosie starej szkapy. Nie robiło to na niej większego wrażenia. W dupie miała to, jak się prezentuje. Przetarła twarz, by po chwili skakać i nazbyt empirycznie wyrażać swoje zadowolenie z próby, która dziś nań czekała. Przez całą podróż mistrz starał się wytłumaczyć dziewczynie, że noc w dzikim lesie nie będzie taka przyjemna. Inue nie słuchała. Dotarli wreszcie do celu.
Oboje stojąc od siebie zaledwie 10 łokci mieli trudności z dokładnym umiejscowieniem drugiej osoby. Było tu pełno roślin wszelakiego gatunku. Rosły paprocie i tuje, eukaliptusy i bambusy, wielkie długowieczne drzewa i małe porosty, pełno wszelakich narośli i pasożytów, jeszcze więcej zwisających z gałęzi lian. Krajobraz niezwykły, do którego Inue trudno było się przyzwyczaić. Nie okazywała, jednak strachu, była harda, pewna siebie.
-Idę! Do zobaczenia jutro.- powiedział i zrobił coś jeszcze, dziewczyna domyśliła się, że mentor jej pomachał. Czyżby wyczuł, że Inue się obawia?
- Do widzenia- wymruczała, chociaż w pobliżu nie było już nikogo.
Została sama. Trudno opisać, jakie uczucia nią kierowały - porzucona pośród przestrzeni tak wielkiej i nieprzebytej, jaką jest puszcza. Zdała sobie sprawę, jak słabym jest tworem. Smagały nią rozmaite myśli.
Było już koło godziny 21.00, kiedy po raz pierwszy usłyszała wycie wilków. Były niedaleko, postanowiła nie spać. Musiała, jak najszybciej rozpalić ognisko, tak się złożyło, że jakimś cudem udało się jej znaleźć kilka suchych gałęzi. Po wielu próbach i rozgrzaniu mięśni przedramion do granic możliwości ogień zapłonął.
Płakała. To był pierwszy raz, kiedy płakała. Wielkie łzy skapywały jej jedna po drugiej po usmolonych policzkach. Nie miała już siły. Spędziła tu zaledwie kilka godzin, a już chciała wracać do domu.
Dziwne hałasy, pojękiwania nieznanych zwierząt, wycie wilków, wrażenie obserwacji, palące mięśnie, brak dachu nad głową- wszystko to wpływało na jej załamanie. Szloch zamieniał się w potężny ryk, być może chciała w ten sposób oddalić od siebie problemy, a może przypomniało jej się, że jest tylko małą dziewczynką i potrzebuje pomocy osób z zewnątrz.
To było wiele lat za nim ukończyła szkołę, historia ta ma zwykłe zakończenie, brak w niej poruszających zwrotów akcji. Inue udało się jakimś cudem wytrzymać do godzin porannych. Całe szczęście, że jej opiekun był punktualny, bo przemęczona dziewczyna usnęła, a sen w takim miejscu mógł okazać się nadzwyczaj niebezpieczny. Dlaczego o tym napisałem? Dziewczyna od młodych lat lubiła być w centrum uwagi, lubiła, kiedy ludzie myśleli, że jest nadzwyczaj silna. Ten dzień był przełomowym, ponieważ przed snem obiecała sobie, ze był to ostatni raz, kiedy płakała.
W szkole Inue miała kilka koleżanek, ale żadnej prawdziwej przyjaciółki. Stwierdziła, że tego rodzaju więzi mogą jej tylko przysporzyć problemów. Każdego dnia obserwowała najróżniejsze intrygi. Wiele razy widziała; jak kłótnie niszczą przyjaźnie rówieśniczek. Nie miała zamiaru tracić czasu na tego rodzaju „pierdoły”. Wolała spędzać popołudnia w bibliotece czytając książki. Naukę w bibliotece kończyła zazwyczaj koło 19, by po szybkiej kolacji. Zatracać wieczory w Sali ćwiczebnej, gdzie w ciszy i spokoju mogła oddawać się treningowi strzeleckiemu. Była jedną z najlepszych łuczniczek w całej klasie. Czy byłaby tak dobra, gdyby nie tyle oddanych strzałów? Prawdopodobnie nie. Kayumi, jednak należała do walczaków. Każde, nawet najmniejsze niepowodzenie traktowała, jak największą porażkę. Nauczyciele nie mieli z nią większych problemów. Co więcej większość z nich uważała ją za wzorową uczennicę i w gruncie rzeczy rzeczywiście tak było, problem w tym, że większość heroicznie dobrych czynów, jakie wykonała spowodowane były chęcią zaistnienia.
Z domu wyniosła wiele umiejętności, najważniejszą była sztuka cichego chodzenia. Jej ojciec od lat uprawiał praktyki nie do końca zgodne z prawem dynastów. Od matki nauczyła się kłamać, a kuzyni poprawiali jej techniki strzeleckie. Na nikim nie zależało dziewczynie tak bardzo, jak na rodzinie. Chociaż nauczyła się tylu, ustawicznie, nieprzyzwoitych rzeczy nie sądziła, że…
Szczególnie mocną więzią połączona była z ojcem. To dzięki jego znajomościom i intrygom Inue mogła w tak młodym wieku ćwiczyć.
Rodzinę Cynis każdy zna i wie, że jest to rodzina o niskiej pozycji. Chociaż wielu jej przedstawicieli jest bogatych i potężnych żaden nie może zasiąść na tronie. Nie wiedziała o tym młoda Inue.
***
-Inue
-…
-HALO! Inue!
-Ekhm
-Wstawaj!!
- Cooooo się stało? Przeeeeeeeeeeeecież jest..
- Tak, właśnie jest 8.45. Masz 5 minut, na umycie się, ubranie, zjedzenie śniadania i zdążenie na zakończenie roku.
- O Cholera!
Dziś kończyła 15 lat. Stawała się pełnoprawną członkinią rodziny. Mogła dowiedzieć się o wielu rzeczach, o których wcześniej nie miała zielonego pojęcia.
Minęło zaledwie pół minuty, stała już w kuchni. Rozczochrana; mokra od zimnej wody, którą przemyła sobie twarz. Prawą dłonią złapała kanapkę i nie odwracając się, za nim ktokolwiek, ją zauważył wybiegła z domu.- Do widzenia!- Wykrzyknęła stojąc już na podwórku. Ruszyła w kierunku szkoły. Po drodze mijała wiele zwykłych dla miasta budowli, którym nigdy się nie przyglądała. Nie uważała ich za nudne, nie sądziła też, że są brzydkie wręcz przeciwnie. Zwyczajnie nie miała czasu na tego typu obserwacje. Dzisiejszy poranek, był podobny do poprzednich.
Wspaniałymi susami przeskakiwała niczym sarna nad kałużami- pozostałością po wieczornej burzy. Nie zwracała uwagi na ludzi, którzy do niej zagadywali. Całe szczęście droga nie była długa. Chociaż jej kondycja ostatnimi czasy zdecydowanie spadła, dotarła do miejsca o czasie.
W ręku cały czas trzymała kanapkę. Dobrała się do niej dopiero, gdy stanęła. Miała chwilę aby zjeść. Porwała chleb na dwa kawałki i pojedynczo załadowała do buzi. Kiedy kończyła przypominała nieco chomika.
-Cholera, kiedyś byłam szybsza…
Biedactwo nie rozumiała, co dzieje się z jej organizmem. Jakie zmiany przechodzi jej ciało. Nie domyślała się nawet, że niedługo z poczwarki wyrośnie całkiem niebrzydki motyl. Weszła do budynku, jak zwykle ignorując zaczepki znajomych.
Chciała, aby ten cyrk zakończył się możliwie szybko. Marzyła o powrocie do domu i pokazaniu dyplomu rodzicom. Na Sali Głównej czekała na nią cała klasa. Wszyscy uśmiechnięci i podenerwowani. Całe szczęście zakończenie szkoły trwało krótko, zaledwie kilkadziesiąt minut.
W trakcie uroczystości dyrektor szkoły wręczał osobiście dyplomy i życzył każdemu świetlanej przyszłości.
W drodze powrotnej Inue podrzucała dyplomem, który po wykonaniu kilku obrotów w powietrzu lądował z powrotem w jej rękach. Tym razem szła bocznymi ścieżkami, aby ominąć wzrok ciekawskich. Droga była o wiele dłuższa, ale też spokojniejsza.
W domu przywitał ją okrzyk radości matki. Ojciec stał obok niej, a obok niego leżał wyciosany z jednego kawałka drewna cisu- średniej wielkości łuk.
-Jesteś już dorosła, proszę- powiedział.
Dziewczyna wyrzuciła z rąk dyplom i pochwyciła z chciwością prezent. Chciała go wypróbować. Ojciec o tym wiedział, ale…
- Przyszła pora, abyś dowiedziała się czegoś więcej o naszej rodzinie.- Matka nie starała się przerywać, spojrzała tylko przelotnie na męża, chciała mu przypomnieć ich rozmowę. – Przekaż jej to możliwie delikatnie- powiedziała wczorajszego wieczora…
- Jak wiesz pracuję w straży miejskiej, ale nie jest to jedyne zajęcie, jakim się trudnię.- Dziewczyna zdawała się nie słuchać- Halo! Słyszałaś, co powiedziałem?- Tak, tak…
Mężczyzna rozłożył bezradnie ręce i wychrypiał- Jak matka.- Nie umknęło to uwadze wybranki.
Miyaku, bo tak nazywał się jej ojciec odsunął się od swojej żony i podszedł do drzwi, aby upewnić się, że nikt przy nich nie stoi. Kiedy to zrobił zamknął je od środka i spojrzał na córkę. Razem z Niną (matką łuczniczki) musimy Ci coś powiedzieć.
Pół naszej rodziny trudni się sprzedażą skradzionych wcześniej rzeczy, albo wykonywaniem opłaconych wyroków…
Świat zawirował w powietrzu. Wszystko stało się czarne i nagle poczuła się niezwykle lekka.
Dziś jest 22- letnią kobietą pełną ambicji i rządzy. Jest zabójczynią! |
_________________
|
|
|
|
|
Zangetsu
Lady of mercy
Dołączył: 12 Maj 2005 Skąd: jenotolandia Status: offline
|
Wysłany: 09-07-2011, 20:43
|
|
|
...
Mogę to utłuc....mogę*?
* Pawłow już chyba. Lol. |
_________________
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 09-07-2011, 21:18
|
|
|
Feel free to do it... |
_________________
|
|
|
|
|
Sehtal
Dołączył: 03 Gru 2010 Skąd: Stąd Status: offline
|
Wysłany: 09-07-2011, 21:39
|
|
|
WTF....
Totalnie zwątpiłem już na starcie przy maskowaniu runicznego łuku poprzez demontaż cięciwy. |
_________________ There is no such thing as an 'inhuman act', for there is no act so vile that one cannot find a human willing, or even eager, to commit it. |
|
|
|
|
Serika
Dołączyła: 22 Sie 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 10-07-2011, 04:13
|
|
|
Zauważ, że zdemontowana cięciwa (swoją drogą ciekawe, czy ona cały czas z naciągnietą cięciwą chodziła?) została zakopana pod drzewem. Opcja schowania do torby czy kieszeni okazała się zbyt mało oryginalna. Zauważ również, że znak na drzewie wydrapała paznokciami, albowiem nie posiada sztyletu. Wiem, że nie posiada, bo pytałam. Trzy razy. Argument, że nóż do krojenia żarcia by się chociaż przydał został całkowicie zignorowany. |
_________________
|
|
|
|
|
Zangetsu
Lady of mercy
Dołączył: 12 Maj 2005 Skąd: jenotolandia Status: offline
|
Wysłany: 10-07-2011, 08:23
|
|
|
Może to studentka biedna, a nóż, w wyniku smarowania nim chleba, skończył się? |
_________________
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 10-07-2011, 10:15
|
|
|
Cytat: | Zauważ, że zdemontowana cięciwa (swoją drogą ciekawe, czy ona cały czas z naciągnietą cięciwą chodziła?) została zakopana pod drzewem. Opcja schowania do torby czy kieszeni okazała się zbyt mało oryginalna. |
Z czego ta cięciwa, z czystej esencji solarnej"? |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 10-07-2011, 12:33
|
|
|
Nic mi o tym nie wiadomo! To jest zwykła cięciwa, zwykłego łuku - o tym, że jest runiczny, to gracz już zapomniał! I używa drzewca jako kija, by się mniej wyróżniał...
Poniżej część dalsza. Dowiadujemy się z niej, że nasza skrytobójczyni jest nieprzeciętnym przeciwnikiem: jest chytra oraz umie stosować dyplomację.
część dalsza napisał/a: | - Pany, łona umiera! Pomóc musimy!
- Zostaw ją, głupcze. - odpowiedziało mu niecierpliwe fuknięcie.
- Ale taka ładna dziewczyna, pany... – nie dawał mu spokoju kmieć.
- Chora! Plaga jakaś, czy co... Nie trza nam tego...
Odegrała fantastycznie scenę, w której zainteresować miała kupców. Teraz przyszło jej doprowadzić plan do końca. Bardzo się ucieszyła na łatwowierność i łaskawość jednego z mężczyzn. Podciągnęła się na prawej ręce i nie otwierając oczu pozwoliła sobie wtrącić przerywanym i przyduszonym głosem - Żadna epidemia… Leże tu Pany od kilku … kilku godzin. Tym razem powoli wyciągnęła spode ciała lewą rękę. Wszystkie ruchy były powolne, przypominające raczej ostatnie tchnienia rannego gronostaja niżli sprawnej dwudziestodwulatki… Wtem jej zachowanie diametralnie się zmieniło. W najsprawniejszym dla okoliczności ruchu wykonała nakrywkę, czyli mówiąc językiem ogółu przerzuciła nogi za głowę wyciągając nimi oszołomionego dobroczyńcę, a gdy tylko jego nogi oderwały się od podłoża pomogła sobie rękami i w akrobatycznym ruchu przygwoździła mężczyznę do ziemi. Sama natomiast wykańczając niepełnego fiflaka ruszyła od razu w kierunku wozu, aby zająć się drugim mężczyzną- tym, którego uznała za szefa. Jej kroki były zwinne i szybkie, chociaż o wiele wolniejsze dla jej zwykłych kroków. Za szybkie natomiast dla wiejskich kupczyków.
Szmaragdy świeciły, iskrzyły wręcz. Wiedziała czego chce, w jej oczach widać było rządze mordu. O ile poprzedniego przeciwnika tylko poturbowała, o tyle następnego traktowała, jak przeszkodę, której musi się pozbyć. Dopadła do niego i wyuczonymi przez ojca ruchami pozbawiła życia. Potężny cios pięścią w splot słoneczny, potem otwartą dłonią postarała się trafić oczy oponenta. Dla pewności złapała mocno za kark i przekręciła nim, z siłą nadludzką, niepojętą nawet. Za nim ochłonęła rozejrzała się po okolicy. Miała nadzieje, ze nie było tu już nikogo.
W każdym razie możliwie szybko wróciła do mężczyzny, który chciał jej pomóc. Wiedziała, że oszołomiony może posunąć się do głupstw, toteż przesuwała się ostrożnie i zagadnęła - Jak widzisz, nie jestem wcale chora. Potrzebuję, jednak pomocy. Chcesz, aby całe bogactwo twego Pana stało się twoim skarbem? Cenię sobie ludzi prawych i umiem odpłacać za okazaną pomoc. Po trosze dyplomatycznie, po trosze chytrze odezwała się Inue. |
|
_________________
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 10-07-2011, 12:50
|
|
|
Powiedz, że na wozie był ognisty DB... powiedz... i pozwól mu skopać jej tyłek ;) |
_________________
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 10-07-2011, 13:11
|
|
|
Nie, po co? Prawdopodobnie wejdzie do powozu i da kmieciowi powozić. Jak to się przy bramach skończy, wszyscy wiemy ^^' |
_________________
|
|
|
|
|
Mai_chan
Spirit of joy
Dołączyła: 18 Maj 2004 Skąd: Bóg jeden raczy wiedzieć... Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 10-07-2011, 14:47
|
|
|
...powinien zwiać gdzie pieprz rośnie zanim jeszcze się do niego odwróciła. |
_________________ Na Wielką Encyklopedię Larousse’a w dwudziestu trzech tomach!!!
Jestem Zramolałą Biurokratką i dobrze mi z tym!
O męcę twórczej:
[23] <Mai_chan> Siedzenie poki co skończyło się na tym, że trzy razy napisałam "W ciemności" i skreśliłam i narysowałam kuleczkę XD
|
|
|
|
|
Irian
Dołączyła: 30 Lip 2002 Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 10-07-2011, 15:04
|
|
|
Kupiła mnie "niepełnym fiflakiem". Zakładam fanklub. :D |
_________________ Every little girl flies. |
|
|
|
|
Serika
Dołączyła: 22 Sie 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 10-07-2011, 16:27
|
|
|
Irian, to facet jest. I nawet nie 13-letni, właśnie zaliczył licencjat >_> |
_________________
|
|
|
|
|
Mai_chan
Spirit of joy
Dołączyła: 18 Maj 2004 Skąd: Bóg jeden raczy wiedzieć... Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 10-07-2011, 17:15
|
|
|
Właściwie, czy da się zrobić niepełny fiflak? Przywołując te niewyraźne wspomnienia z podstawówki wychodzi mi, że niepełny fiflak powinien kończyć się jakoś na etapie stania na rękach... |
_________________ Na Wielką Encyklopedię Larousse’a w dwudziestu trzech tomach!!!
Jestem Zramolałą Biurokratką i dobrze mi z tym!
O męcę twórczej:
[23] <Mai_chan> Siedzenie poki co skończyło się na tym, że trzy razy napisałam "W ciemności" i skreśliłam i narysowałam kuleczkę XD
|
|
|
|
|
Serika
Dołączyła: 22 Sie 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 10-07-2011, 17:20
|
|
|
Dobra, wyjaśnijcie mi, niegodnej. Co to do licha jest fiflak? >_> |
_________________
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|