Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
IT is here |
Wersja do druku |
Grisznak -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 11-09-2005, 12:55 IT is here
|
|
|
Początek pisanego dla IT fika...
Upał, jaki tego dnia panował by wyjątkowy, nawet jak na Pakistańskie standardy. Słońce wściekle waliło w ziemię żarem. Co dziwne, nie przeszkadzało to w niczym tysiącom tłoczących się ludzi, którzy zamiast siedzieć w domach wylegli na ulicę miasteczka Pendżalab, by skorzystać z okazji, jakie stwarza dzień targowy. Położne na granicy afgańsko – pakistańskiej miasto potrafiło czerpać korzyści z tego, co działo się po jej drugiej stronie.
Rynek w Pendżalabie był jednym z największych w okolicy, a co za tym idzie można tu było kupić wszystko, od AK 47 po wóz bojowy BMP 1, od wielbłąda po kobietę, od pocisków 7.92 do bomb lotniczych 250 kg. Nic więc dziwnego, że na wąskich uliczkach i niezbyt obszernych placach, otoczonych dość prowizorycznie skleconymi straganami kręciły się tysiące poprzebieranych w białe prześcieradła arabusów, którzy często nie zamierzali nawet nic kupować, a jedynie obejrzeć i potargować się.
Cały ten rozgardiasz dodatkowo powiększali ci, którzy dopiero co przybyli do Pendżalab i ze swoimi wozami przedzierali się przez miasto. Do takich mogła należeć trójka osób, które brnąc przez tłum szły koło ciągniętego przez dwa muły wozu.
- Schyl się nieco, arabscy poganiacze nie chodzą wyprostowani jak waffen SS – cichy, lecz stanowczy kobiecy głos dobiegł spod prześcieradła osoby, która szła pośrodku – Idąc w ten sposób zwracasz na siebie uwagę tak czy inaczej.
- Kochanie, czy musisz mi to powtarzać co dziesięć minut ? – z głosie osoby, do której zapewne skierowana była powyższa uwaga nietrudno było wyczuć irytację – Kto w tym tłumie będzie na nas zwracał jakąś uwagę ? Wyglądamy tak jak te brudasy, przynajmniej do czasu kiedy mamy na sobie te szmaty.
- Mimo to uważam, że pchanie się przez to zapchane miasto było głupotą – odparła kobieta.
- Daj spokój złotko, tu przynajmniej nikt na nas nie zwróci uwagi, prawda Abdul ?
- Chciałbym sahibie by tak było, ale oni zapewne myślą inaczej...
Dwójka skierowała swoje oczy w kierunku, który wskazał ich przewodnik. Bez trudu dostrzegli wyróżniające się w tłumie białych strojów zielono-piaskowe mundury czerwonoarmiastów. Żołnierze przepychali się przez tłum, podchodząc do każdego z wozów i nie licząc się zupełnie z protestami właścicieli, zaglądali co przewożą.
- Ruscy ? Co oni robią po tej stronie granicy ? – mężczyzna był wyraźnie zaskoczony – Nie mają prawa...
- Prawa zapewne nie, ale mają karabiny i pieniądze – odpowiedział przewodnik.
- Może nas nie zauważą ?
- Może...przyspieszmy i opuśćmy jak najszybciej to przeklęte miasto.
Idący z przodu przewodnik zaczął gorączkowo poganiać muły, jednak otaczający ich tłum sprawiał, że próby szybszego opuszczenia rynku były bezowocne. Niemal z pod ziemi wyrosło trzech żołnierzy, którzy podeszli do wozu.
- Ruki wierch – jeden z ruskich uniósł kałasza i wycelował – Skażitie nam, szto u tiebia na wozu !
-Czy to na pewno był dobry pomysł, tawariszcz ? – w przyciemnionej izbie wysokiego, górującego nad całym miastem budynku mężczyzna w stroju burmistrza zwrócił się do siedzącego głęboko w cieniu osobnika – Jeśli nasz rząd się dowie...
- Nie dowie się, twoja w tym głowa, Ahmed – siedzący w cieniu spojrzał wymownie na plik dolarów, który znajdował się na stole – Oni muszą tu być. Patrole wokół miasta nie znalazły nikogo, więc musieli wybrać trasę przez miasto, to jedyna droga – powiedział spokojnie – A kiedy przechwycimy ten transport, może jankesom przejdzie na pewien czas ochota, by dostarczać temu rebelianckiemu ścierwu sprzęt. A kiedy ich już złapiemy.... – uśmiech wykrzywił mu usta, z których wyrwał się złośliwy chichot.
- Ruki wierch ! – żołnierz zbliżył się, celując cały czas z kałasza. Dwaj pozostali podeszli do wozu, chcąc zerwać zakrywającą go tkaninę. Był to ostatni błąd w ich życiu. Stojąca koło wozu postać odgarnęla białe płotno, spod którego wydobyła się szponiasta ręka, rozrywając najbliższemu z sowietów gardło. Drugi nie zdążył zareagować, gdy szpony zamknęły mu się na twarzy a spomiędzy nich trysnęły strumienie krwii. Celujący z kałasza Iwan leżał już martwy, z dziurką po kuli między oczami.
- No i szlag trafił nasze incognito, złociutka – powiedział mężczyzna trzymający w dłoni pistolet. Z pewną ulgą zrzucił z siebie płótno, spod którego wyłoniła się marynarka i niebieskie dżinsy, jasne, sięgające uszu włosy skryte były pod turbanem.
- No jasne, jak zwykle wszystko moja wina, co ? – kobieta transmutowała dłonie do ludzkich kształtów, zostawiając u swoich stóp zmasakrowane zwłoki. Jej oblicze skryte było pod kapturem, który przechodził w jasnozielony płaszcz.
- Słuchaj no, nie mogłaś tego zrobić dyskretniej ? – nie zwracając uwagi na to, ze wokół ich robi się coraz bardziej pusto a także na coraz bardziej niewyraźną minę ich przewodnika, obydwoje byli najwyraxniej mocno zajęći sobą.
- A czyj to był pomysł, żeby tu przyłazić ?! – spod kaptura dobiegał jadowity głos.
- Sa...sahibie – odezwał się w końcu przewodnik.
- Czego, Ahmed ? – mężczyzna odwrócił się na chwilę, co wystarczyło, by zorientował sie w sytuacji. Wokół nich było pusto, zaś wyjazdy z placu były zamknięte przez stojące tam pojazdy opancerzone ozdobione czerwonymi gwiazdami.
- Widzisz ? – zwrócił się ponownie do kobiety – To przez Ciebie !
- Przeze mnie ?? Czekaj, zaraz ci pokaże...Ale najpierw zajmiemy się nimi, co kochany ?
- Święte słowa, Abdul schowaj się gdzieś...
- Dobra, ruskie, macie szansę się poddać, liczę do pięciu – zaczęła –Raz, Dwa...Pięć !
Nim ktokolwiek zorientował się, sięgnęła ku wozowi i spod materiału wyjęła dwie rusznice przeciwpancerne. Pierwszy BMP, stojący dokładnie naprzeciwko eksplodował w kuli ognia. Drugi zaraz do niego dołączył...
- Co tam się dzieje ? – w zaciemnionym pomieszczeniu arab podbiegł do okna i odsłonił okiennicę – Allachu Wielki, strzelają !
- Znaczy się, zguba się znalazła – dobiegło z kąta, w którym było tak ciemno, że niemal nie było widać sylwetki siedzącego tam mężczyzny – A co, myślałeś, że to będzie kaszka z mleczkiem ? |
|
|
|
|
|
LunarBird
Chaos Master & WSZ
Dołączył: 30 Maj 2005 Skąd: Hellzone Status: offline
Grupy: Lisia Federacja
|
Wysłany: 12-09-2005, 08:52
|
|
|
Jak ja kocham Rambo... :-> IT. (bo domyślam się że ona jest pierwowzorem) wyciąga rakietnicę a ruscy są tacy mili że stoją i czekają aż ona ich rozwali. Tym bardziej że wcześniej para zwróciła na siebie uwagę... To już się nie dziwię że czeczeńcy tak ruskich nabili... :>
Ale ogólnie nie jest źle... :) Tylko zastanawiam się nad tym czy IT. naprawdę tak lubi krwiste opowiastki... ;) |
_________________
Cytat: | - Mulder... To jest... to chyba żółć...
- Powiesz mi jak to z siebie zdjąć zanim stracę kamienną twarz?
"The X-Files", #4 "Squeeze" |
Autor posta: rip LunarBird CLH
|
|
|
|
|
Grisznak -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 12-09-2005, 09:17
|
|
|
IT chciała, co było krwowo, brutalnie, absurdalnie i lekko humorystycznie, plus romans, koniecznie hetero. |
|
|
|
|
|
LunarBird
Chaos Master & WSZ
Dołączył: 30 Maj 2005 Skąd: Hellzone Status: offline
Grupy: Lisia Federacja
|
Wysłany: 12-09-2005, 13:24
|
|
|
No to w porządku. Jeśli tak chciała to fakt: nie mogłeś inaczej... :) |
_________________
Cytat: | - Mulder... To jest... to chyba żółć...
- Powiesz mi jak to z siebie zdjąć zanim stracę kamienną twarz?
"The X-Files", #4 "Squeeze" |
Autor posta: rip LunarBird CLH
|
|
|
|
|
GoNik
歌姫 of the universe
Dołączyła: 04 Sie 2005 Status: offline
Grupy: AntyWiP Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 13-09-2005, 10:01
|
|
|
Griszus, uwazaj. IT sie zezlilo za uzywanie banshee w opowiastce. Bedzie gryzlo.
Mi tam sie podoba ^^ |
_________________
|
|
|
|
|
Grisznak -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 13-09-2005, 12:06
|
|
|
To niech tu zerknie i sama to powie...A oto ciąg dalszy...
- Kochanie, bądź tak miła i zajmij się naszym ładunkiem, ja postaram się utrzymać ich na odległość, co ?
- Do zrobienia, słonko – krzyknęła i wskoczyła na muła, kłując go szponami w boki. Zwierze ryknęło donośnie i niczym ogier pognało do przodu. Spod kół wydobył się jęk przewodnika, który najwidoczniej niefortunnie właśnie tam szukał ukrycia. Tymczasem mężczyzna spokojnie wyciągnął pistolet, patrząc z lubością na długą lufę.
- Nu Iwan, pagadi – mruknął celując w pierwszego czerwonoarmistę i posyłając go pierwszą kulą do marksistowsko – dialektycznego nieba. Wóz już niemal wydostał się z rynku zaś kolejni ruscy padali jak muchy.
-Tawariszcz ! – drzwi otworzyły się i zakrwawiony czerwonoarmista wpadł do zaciemnionego pokoju – Oni nas masakrują !
Siedzący w cieniu mężczyzna podniósł się, prezentując tym samym swą wysoką sylwetkę, okrytą płaszczem. Wypluł papierosa i spytał:
- Ilu ?
- Tawariszcz...
- Ilu ich tam jest ?
- Nu...tolko dwóch.
- Dwóch ? – tajemnicza persona podeszła do chwiejącego się sołdata i chwyciła go za szmaty – I z dwoma nie potraficie sobie poradzić, Misza ?
- Niet, tawariszcz pałkownik. Eto nie ludi, eto...biesy !
- Biesy, powiadasz ? No to zobaczymy... – to mówiąc mężczyzna skierował się ku drzwiom – W takim razie czas na starcie biesów.
Wyszedł na zewnątrz i odruchowo zasłonił oczy przed słońcem. Nie żeby przeszkadzało mu ono żyć, ale po prostu go nie znosił. Jednak w tej chwili było ono najmniejszym zmartwieniem. Widział bowiem oddalający się wóz, na którym siedziało dwoje ludzi, zakapturzona kobieta poganiająca muła i ostrzeliwujący się z wozu mężczyzna.
- Tak jak myślałem – mruknął po czym uniósł się do góry, powiewając czerwonym płaszczem.
- Możesz się już uspokoić, wydostaliśmy się – krzyknął mężczyzna, widząc skrwawione od szponów boki muła – wątpię, by któryś z tych patałachów chciał nas ścigać.
- No dobrze złotko – powiedziała kobieta, przeskakując na wóz, tuż obok mężczyzny – A teraz wyjaśnimy sobie to co nam przerwano - to mówiąc wydłużyła szpony, chcąc dodać swoim argumentom więcej stanowczości – Jak sądzisz, mój drogi, przez kogo nas złapali – ostrze szpona było niebezpiecznie blisko gardła.
- Tak, słodziutka, oczywiście, że nie przez ciebie – powiedział mężczyzna, uśmiechając się szeroko – Ale to już nie ma znaczenia, zaraz wyjedziemy z miasta i dotrzemy do granicy, a wtedy tylko...
Nie dane mu było jednak dokończyć, po nagle przysłonił ich cień i z nieba coś spadło, zrzucając obydwoje z wozu. |
|
|
|
|
|
IT.
Ukochana żona orka
Dołączyła: 15 Lip 2005 Skąd: Czeremcha Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 16-09-2005, 16:53
|
|
|
Grisznaczku... Ja cię kocham i wogule ale...
TRAFIŁEŚ DOKŁADNIE W TAKI GATUNEK FIKA KTÓEGO NIENAWIDZĘ!!!
Ja wiem że to moja wina bo nie zaznaczyłam ani wyraźnie ani wogule że nie znoszę takich rzeczy ale teraz mówię bo jeszcze możesz to odkręcić.
Uwielbiam fantasy. Klimaty z tematu o ślubie były słodkie. Klimaty z dysput o mechach i samolotach były lekko zniesmaczające.
Pomyśl o tym drogi mężu.
Fik mi się podoba tylko nie wiem czy w takim tępie go skończysz a niczego tak nie lubię jak niedokończonych fików.
Żadnych więcej aluzji do "czerwonych" Lubię ich najdroższy. A w gościu w czerwonym płaszczu z miejsca się zakochałam bo zachowuje się trochę tak jak ja na żywo.
Też mam światłowstręt. A raczej słońcewstręt.
Zastanawiam się jak chcesz załatwić sprawę romansu bo jak nie masz żadnego konkretnego i "dosadnego" pomysłu [a mam madzieję że nie masz bo to by ci zepsuło sen ukochany mężu] to zostaw stosunki partnerskie.
Zezwalam ci na pożyczenie sobie mojej Banshee ale zastrzegam że kolor płaszcza ma być czarny albo fioletowy. Zieleń nawet na bagnach się nie sprawdza.
I ukruć opisy broni. Skup się na opisach wnętrzności bo ja biol-chem.
Żądam też umieszczenia w fiku aluzji do Raula. I nie pytaj czemu. Może być jakąś szarą eminencją.
Jeśli masz dalej utrzymywać klimaty powołanego tu "Rambo" to wiedz że podobał mi się "Uniwersalny Żołnież" i "Żołnieże Kosmosu" i "Gwiezdne Wrota". Postaraj się coś takiego wplątać jak nie lubisz światów fantasy.
Z wyrazami najgłębszej miłości.
Twoja ukochana żona.
IT.
[nie zapominaj więcej o kropce bo znajdę sposób żeby się zemścić] |
_________________ Nidere Ide Ime roechul
Et sore il Im sour
Kael Kaad Ardo Sono
Te Im ilne ke aono
Jestem Wodą, płynącą Wodą
Przynoszę Życie, służę Śmierci wiernie.
Odrobinę władcza. To bardzo dobre słowo. |
|
|
|
|
Grisznak -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 17-09-2005, 12:48
|
|
|
No jak to, sama prosiłaś by było krwiście, wesoło i romantycznie - nieprawdaż ?
Cóż, nie wrzuccałem na razie więcej bo czekałem na Twoją opinię, teraz cyztaj dalej i oceniaj na bierząco, proszę a ja się dostosuję. Łatweij to będzie zrobić przy krótszych fragmentach.
ps: kto to jest Raul ?
Uderzenie o ziemię nie było przyjemne, zwłaszcza, że zaraz potem przeturlała się kilka metrów po rozgrzanym piasku. Podniosła się, otrzepała zielonkawy płaszcz z pyłu pustyni i rozejrzała się. Tuż przed nią stał wysoki, choć niezbyt potężnie zbudowany mężczyzna odziany w czerwoną pelerynę i mundur oficera armii czerwonej. Kilkanaście metrów za nim na ziemi leżał jej towarzysz, wciąż nie zdradzający jakichkolwiek oznak życia. Przeniosła ponownie wzrok na stojącego jej na drodze typa. Ewidentnie, coś w nim sprawiało, że nie sposób go było polubić.
- Z drogi ! – syknęła po rosyjsku.
- Jeszcze możesz ujść z życiem, paniusiu – odpowiedział mężczyzna – mam sprawę do niego – tu zwrócił na chwilę wzrok w stronę leżącego - nie do Ciebie.
- Jeśli chcesz go dostać, musisz poradzić sobie ze mną – uśmiechnęła się w myślach, jej w końcu też należała się jakaś rozrywka.
- Twój błąd, żiwczina – zanim jeszcze dokończył ostatnie słowo, skoczył ku niej, wznosząc się zdecydowanie za wysoko jak na możliwości człowieka. Kobieta uśmiechnęła się tylko i otworzyła szeroko usta, po czym bluzgnęła z nich w jego stronę gęstym, zielonkawym strumieniem. Siła uderzenia przerwała jego lot, uziemiając go skutecznie. Podeszła bliżej, z lubością delektując się widokiem zielonego oparu unoszącego się nad ciałem.
- Czujesz, jak mój jad wypala ci mózg – spytała, pochylając się na leżącym – Nie bój, tak szybko nie umrzesz, nie dam ci...
Przerywając jej monolog i zaskakując ją kompletnie, jego ręka wystrzeliła ku górze i zacisnęła się na jej ramieniu. Odruchowo szarpnęła się do tyłu, odsuwając się i z głośnym mlaśnięciem pozostawiając ramię w jego zaciśniętych palcach. Wstał, patrząc z zaskoczeniem na to co trzymał.
- Czort wozmi, szto eto ? – odparła.
- Twoje przekleństwo, złotko – w tym momencie ramię ożyło, chwytając ofiarę za gardło i kurczowo zaciskając się na nim, niemal gruchocząc kręgi szyjne. Szpony wydłużyły się, wbijając się głęboko w ciało i tnąc je aż do kości. Była pewna że to już koniec, gdy nagle przeciwnik zmienił się w kłąb pary i zniknął. Pozbawione punktu zaczepienia ramie opadło na ziemię, by zaraz przy użyciu palców ruszyć w kierunku swojej właścicielki. Podniosła je i przytwierdziła do właściwego miejsca.
- Niezły był – powiedziała sama do siebie – ciekawe, co to za jeden ? – to mówiąc ruszyła w kierunku leżącego – No dość już snu, śpiący królewiczu – pochyliła się nad nim, gdy silne uderzenie w plecy, które w normalnych warunkach złamało by jej kręgosłup, cisnęło ją do przodu. Zanim zdążyła się podnieść, usłyszała groźnie brzmiący warkot i nagle coś ostrego wbiło się w jej nogę, tuż powyżej kolana, separując ją po chwili od reszty ciała. Mężczyzna, który przed chwilą zniknął, stał teraz nad nią, unosząc piłę spalinową. Obracające się ostrze ponownie opadło...
„To było coś ciężkiego” – łeb bolał go solidnie, najwyraźniej podczas upadku uderzył nim w coś twardego. Jego uszy wychwyciły warkot jakiegoś urządzenia, do którego zaraz dołączył drugi dźwięk, znacznie bardziej niepokojący – jęk znanej mu osoby. Otworzył oczy i nie zważając na pulsujący pod czaszką ból, wstał. Kilka metrów od niego na ziemi leżała Ona, nad nią zaś stał otulony czerwoną kapotą mężczyzna, unoszący piłę spalinową. Ruchem szybszym niż myśl sięgnął pod marynarkę, wyjął pistolet, naładował go i wycelował po czym nacisnął dwukrotnie spust....
Oczekiwała na kolejny cios, lecz ten nie nadszedł. Uniosła wzrok ku górze i ujrzała, jak jej oprawca odwraca się. Ledwo widziała to co było dalej, gdyż powiewający płaszcz zasłaniał widok.
- Naprawdę, chcesz mnie pokonać tą zabawką ? – usłyszała pełen ironii głos przeciwnika – Co ty sobie wyobraż...
Dwie niemal natychmiastowe eksplozje przyniosły odpowiedź na nie zadane jeszcze pytanie. Pociski eksplodujące rozerwały się kilka sekund po trafieniu, pierwszy rozniósł na kawałki głowę, drugi wybuchł wewnątrz klatki piersiowej. Słup ognia objął resztę ciała.
- Get lost and never come back – powiedział mężczyzna, chowając pistolet. |
|
|
|
|
|
IT.
Ukochana żona orka
Dołączyła: 15 Lip 2005 Skąd: Czeremcha Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 17-09-2005, 14:04
|
|
|
Staram się jak moge z komentażami a jak nie ja to może Gonia da się uprosić żeby je wklejać. Mam problem z netem w tygodniu ukochany mój mężu i niestety niewiele na to poradzę. Miło mi że o mnie myślisz i za mną tęsknisz.
Raul to ten który na samiutkim poczatku, jeszcze w Evangelionie przyniósł wódę i wyskoczył ze ślubem. Gdyby nie on to kto wie czy wogule zaczą by się ten czały absurd. To wszystko jego wina i chcę żeby był tu w jakis sposób ukarany. Albo wyróżniony. Jak chcesz.
Grisz... Taka sprawa...
Ja ci przecież mówiłam ze Banshee w wysokich temperaturach [pustynia] mają tendencje do wysychania i tracenia turgoru nie? Zrób coś z miejscem akcji. I zaprawdę życzę sobie Czarnego lub Fioletowego płaczszcza. Nie raczyłeś nawet opisać jaki to rodzaj zieleni.
Nalegam też na utrzytmanie wejściowego poziomu inteligencji gościa w czerwonym płaszczu. Podobał mi się. I nalegam na ukrucenie rusyfikacji.
Zastanowiłabym się też nad delikatnym i nienachalnym opisem miejsca, czasu, bochaterów i sytuacji. Same dialoki oprawione w starą skórę niczego konkretnego mnie nie kręcą. Ma być wiadomo o co chodzi.
Poza tym. Dawkuj z umiarem. Nie musi być mieszanka absurdu, brutalnoiści i debilizmu w jednym bo wychodzi po prostu idiotym. A to nie jest to co IT. lubi najbardziej.
I nade wszystko. Zabij to coś co kręci się z Banshee albo zmień temu charakter na jakiś konkretny. Wkurza mnie.
Z wyrazami najgłębszej miłości.
Całuję.
IT. |
_________________ Nidere Ide Ime roechul
Et sore il Im sour
Kael Kaad Ardo Sono
Te Im ilne ke aono
Jestem Wodą, płynącą Wodą
Przynoszę Życie, służę Śmierci wiernie.
Odrobinę władcza. To bardzo dobre słowo. |
|
|
|
|
IT.
Ukochana żona orka
Dołączyła: 15 Lip 2005 Skąd: Czeremcha Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 20-09-2005, 20:36
|
|
|
Tak ogulnie jako że poprzedni post był trochę obraźliwy...
Spokojnie, nie uważam że to jest debilne albo głupie, jeszcze nie, za jakie dwie strony by było...
Właściwie to tylko chcę napisać że to bardzo przyjemne kiedy ktoś coś dla ciebie pisze... Aż zaskoczona jestem... Nie spodziewałam się...
Dzięki!!! |
_________________ Nidere Ide Ime roechul
Et sore il Im sour
Kael Kaad Ardo Sono
Te Im ilne ke aono
Jestem Wodą, płynącą Wodą
Przynoszę Życie, służę Śmierci wiernie.
Odrobinę władcza. To bardzo dobre słowo. |
|
|
|
|
Redvampire -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 21-09-2005, 21:49
|
|
|
Ależ droga IT toz to przeciez czyso eksterminacyjny styl. A poza tym Przypomina troche "Jakuba Wedrowycza" co nie.
A co do słonca to ja az takiego światłowstretu nie mam, Ile to razy na unitarce kopałem ukrycie dla pojedynczego żołnierza do pozycji lezac , kleczac i stojąc w pełnyś świetle letniego słońca w okolicahc poludnia w pełnym oporzadzeniu. Ach te dawne lata
A teraz nie było lepiej bo jako trep najniższego szczebla musiałem pokazac młodemu wojsku jak sie takową czynnosc prawidlowo wykonuje. Tak samo jak stanie wraz ze swoją druzyna lub plutonem jesli aktualnie pełni sie funkcje zastepcu dowódcy którego nie ma, stanie czasami godzine w pełnym słoću z czego 40 minut salutując że reka opada az pułkownik czy inny wysoki trep zrobi przegląd :P |
|
|
|
|
|
IT.
Ukochana żona orka
Dołączyła: 15 Lip 2005 Skąd: Czeremcha Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 24-09-2005, 10:29
|
|
|
Red... Czy ty napisałeś "droga IT."? No to jestem z siebie dumna! Pierwszy raz zwruciłeś się do mnie używając pozytywnie nacechowanego wyrażenia! A to jest coś!
Wiesz... Co do stylu czystoexterminacyjnego... Jeśli osoba autora się zgadza to nie wymagajmy cudów może co?
Jauba Wedrowycza nie czytałam i za punkt honoru postawiłam sobie nie czytać.
No i nade wszystko to mam nadzieję że Jakuba W. przypomina to tylko tą niezbyt smaczą rusyfikacją a kiedy mój ukochamy mąż ją wyeliminuje to jakość owego utworu skoczy w górę trzykrotnie... |
_________________ Nidere Ide Ime roechul
Et sore il Im sour
Kael Kaad Ardo Sono
Te Im ilne ke aono
Jestem Wodą, płynącą Wodą
Przynoszę Życie, służę Śmierci wiernie.
Odrobinę władcza. To bardzo dobre słowo. |
|
|
|
|
Redvampire -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 24-09-2005, 11:51
|
|
|
heretyczka przeciez jakub to klasyka. Najlepszy polski pastisz gatunku. |
|
|
|
|
|
IT.
Ukochana żona orka
Dołączyła: 15 Lip 2005 Skąd: Czeremcha Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 24-09-2005, 12:02
|
|
|
Nie wiem jakiego gatunku ale pewnie bym owego gatunku nie polubiła. Takie książki jak Jakub W. nadają się tylko na "poczytaj mi mamo". Samemu i w samotności takie coś czytać to raczej nie zachęcająca perspektywa.
Jestem Heretyczką! I jestem z tego dumna!!! |
_________________ Nidere Ide Ime roechul
Et sore il Im sour
Kael Kaad Ardo Sono
Te Im ilne ke aono
Jestem Wodą, płynącą Wodą
Przynoszę Życie, służę Śmierci wiernie.
Odrobinę władcza. To bardzo dobre słowo. |
|
|
|
|
Redvampire -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 24-09-2005, 12:05
|
|
|
You wil Burn fall creature ;] .
PS twoje bagna już unicestwiłem
;] |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|