Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Recenzja Shigurui |
Wersja do druku |
IKa
Dołączyła: 02 Sty 2004 Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 09-03-2008, 15:41 Recenzja Shigurui
|
|
|
Przeniesione z komentarzy
Daytona : 9.03.2008 15:19:54
Z góry przepraszam za napuszony ton ;)
Cytat: |
No cóż. Przepraszam najmocniej szanowną moderację, jeśli mój komentarz będzie w jakiś sposób niestosowny. Zwyczajnie faktów pewnych nie mogłem pominąć milczeniem, tak jak najczęściej mi się to zdarza.
Komentarz dotyczyć będzie w zdecydowanej większości recenzji, nie zaś samego tytułu. Jak już można się domyślać lektura tegoż tekstu była dla mnie niespecjalnie zaskakująca, a nawet potwierdzająca wszelkie obawy.
„Shigurui” to tytuł, który winien przerażać nawet najbardziej zaawansowanych badaczy japońskiej popkultury. Jest szalenie obcy, wschodni w swojej symbiozie formy i treści i niesamowicie obszerny w swojej wieloznaczności. Zdecydowanie do seansu tego tytułu zabierać się powinni jedynie najtwardsi z najtwardszych, a do recenzowania, najodważniejsi z najlepszych.
Moim zdaniem recenzentka ZDECYDOWANIE nie znalazła się w żadnej z tych grup. Co chwilę byłem świadkiem pokazu totalnej nieznajomości i niezrozumienia tematu, którego podstawowe założenia opierają się w równym stopniu na zaawansowanej świadomości istnienia obcości tego tytułu, tego że powstał on w duchu przedoświeceniowej Japonii, a jednocześnie na wiedzy o temacie dotychczasowych motywów przewodnich twórczości autorów tego tytułu. Gdyby autorka wykazała się elementarnymi cząstkami wyżej wymienionej wiedzy to nie napisała by frazesów pokroju „klasyczny przerost formy nad treścią”, a skoro już tą niezwykle ryzykowną acz uwielbianą przed „fanów” tezą zamierzała coś powiedzieć, to niech spróbuje opowiedzieć nam więcej o tej formie poza tym, że jest wspaniała. Przecież tu jest masa inspiracji sztuką obrazu. Nie lepiej byłoby to jednak bardziej analizować aniżeli zbywać papką myślową opartą o amatorskie pierwsze odczucia?
Komentarz ten pozostanie wyjątkowo niemerytoryczny z podstawowej przyczyny: ja nie czuję się na tyle zuchwały, aby Shigurui opisać czy wyjaśnić w kilkunastu czy kilkudziesięciu zdaniach. Niestety, tej skromności zabrakło chyba piszącej recenzję, dla której od zrozumienia opisywanego tytułu ważniejsze wydawało się to, że jest okazja do opublikowania tekstu, niezależnie od tego jaki poziom merytoryczny sobą będzie reprezentował. Na przyszłość ostrzegam autorkę: pisanie tekstu o tytule, którego się zupełnie nie rozumie potrafi być dla niektórych czytelników niemal godzące.
Moderację ponownie przepraszam, za niewybaczalnie skromną ilość słów o samym anime. Autorkę za ewentualnie urażoną dumę także, choć tu znacznie bardziej dyskredytuje ją tekst recenzji, aniżeli narzekania anonimowego w sieci osobnika-marudnika.
Pozdrawiam
|
|
|
|
|
|
|
moshi_moshi
Szara Emonencja
Dołączyła: 19 Lis 2006 Skąd: Dąbrowa Górnicza Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne WOM
|
Wysłany: 09-03-2008, 17:11
|
|
|
Daytona napisał/a: | „Shigurui” to tytuł, który winien przerażać nawet najbardziej zaawansowanych badaczy japońskiej popkultury. Jest szalenie obcy, wschodni w swojej symbiozie formy i treści i niesamowicie obszerny w swojej wieloznaczności. Zdecydowanie do seansu tego tytułu zabierać się powinni jedynie najtwardsi z najtwardszych, a do recenzowania, najodważniejsi z najlepszych. |
Nie widzę powodu dla którego jakikolwiek tytuł, czy to anime czy filmu, miałby mnie przerażać. Nie jestem ani najtwardsza, ani najodważniejsza, a już na pewno nie najlepsza, a mimio to postanowiłam zmierzyć się z tą produkcją. Od pierwszego odcinka wiedziałam, że mam do czynienia z serią nietuzinkową, zdecydowanie niekomercyjną i na wskroś wschodnią. Owszem, nie jestem wielką znawczynią tematu, a jedynie amatorką , która lubi nieco ambitniejsze kino. Nigdy nie lubiłam analizować filmów, serii pod każdym kątem i rozkładać ich na części pierwsze, ponieważ dla mnie zawsze najważniejsze są uczucia i emocje jakie zostają po seansie. I właśnie te uczucia starałam się opisać w swojej recenzji, co na pewno nie do końca mi się to udało. Shigurui garściami czerpie z klasycznej kinematografii wschodniej (co doskonale widać właśnie w jego formie) i od początku byłam tego świadoma. Mimo wszystko dla mnie jest to jedna z wielu opowieści samurajskich, pokazana inaczej niż zwykle, nadal uważam że jest to przerost formy nad treścią. Możesz się ze mną niezgadzać, masz do tego pełne prawo, ale zarzucanie mi że napisałam tą recenzję "pod publiczkę" czy ot tak, żeby wydłużyć swoją listę tekstów, jest wyjątkowo nie fair. Jeżeli ktoś przyśle tekst, o wiele lepiej opisujący to dzieło, to nie będę miała nic przeciwko, żeby moja recenzja została nim zastąpiona. Nie jestem zuchwała czy bezczelna, ale cieszę się że napisałam tą recenzję, że spróbowałam, to nie było łatwe i cholera, namęczyłam się nad nią, namęczyłam się jak diabli. Być może nie dostrzegłam głębi i wielowarstwowości tej produkcji, powtarzam - nie jestem wielką znawczynią tematu, ale to nie odbiera mi prawa do wyrażania własnego zdania, z którego pisząc tą recenzję skorzystałam. Nie uważam, że Shigurui to dzieło dla "wybranych", napisałam swój tekst z punktu widzenia przeciętnego widza, jeżeli ktoś się z nim nie zgadza, uważa że jest niepełny, czy też zawiera same bzdury, proszę bardzo, niech pisze recenzję alternatywną, z chęcią przeczytam. Moja duma nie została urażona, potrafię przyjąć krytykę, szkoda tylko, że oprócz zmieszania mnie z błotem, nie napisałeś nic o samej serii i o tym jak Ty ją odbierasz... |
_________________
|
|
|
|
|
Gość
Gość
|
Wysłany: 09-03-2008, 20:37
|
|
|
Recenzja w moim odczuciu jest dobra, autorka wyraźnie już na samym początku powiedziała, że przedstawienie Shigurui było dla niej wielkim wyzwaniem i bez krygowania przyznała, że ta seria w pewien sposób wykracza po za jej zrozumienie. Ale spełniła największą i najlepszą cechę recenzenta, napisała od serca, a słowa w jakie ubrała swoje odczucia zaintrygowały mnie w sposób daleko wykraczający sztampowe recenzje kinowe.
Daytona tobie zarzucę jedno, totalne i absolutne tchórzostwo tym większe i tym obrzydliwsze, że sama sie do tego przyznajesz, jednocześnie bezpardonowo krytykując autorkę recenzji. Brak ci odrobiny cywilnej odpowiedzialności i odwagi.
Napisałaś komentarz recenzji!
Więc coś, co w żadnym wypadku nie odpowiada założeniom istnienia komentarzy.
A co mnie najbardziej zaskoczyło i przyznam zasmuciło, merytorycznie twój komentarz, gdyby okroić go z osobistych wycieczek pod adresem recenzentki, sam w sobie jest niezłym zalążkiem recenzji. Tylko po co ten napuszony ton.
Czy recenzja jest idealna? Nie sądzę, ale jest szczera i do czasu pojawienia się alternatywnego tekstu jest najlepsza.
Daytona nie obraź się, ale twoje słowa wkurzyły mnie jak diabli, a tchórzostwo rozsierdziło, tym bardziej, że bez wątpienia, masz ciekawe rzeczy do powiedzenia. Więc daruj sobie złośliwości i osobiste wycieczki, a nadewszystko zbierz sie na odwagę i napisz recenzje Shigurui. A jeśli przekracza to twoje zdolności opisz swoje odczucia bez atakowania innych. |
|
|
|
|
|
pilot
Gość
|
Wysłany: 09-03-2008, 23:00
|
|
|
Dziwnie moshi_moshi wygląda ten Twój tekst. Już we wprowadzeniu, sumującym Twoje wrażenia, posługujesz się sformułowaniem: "przerost formy nad treścią", które o ile mi wiadomo, jest nacechowane pejoratywnie. Po czym, W TYM SAMYM ZDANIU, stwierdzasz, że Shigurui jest wysmakowane plastycznie. Jak rozumieć ten paradoks?
Dalej stawiasz przytomne i zasadne pytanie: Czyżby kolejne wybitne dzieło Hirotsugu Hamazakiego, reżysera Texhnolyze? Nic z tych rzeczy. I to już? Naprawdę nie korci Cię, by z recenzenckiego obowiązku pokusić się o jakąkolwiek próbę porównania obu tytułów, skoro już się na Texhnolyze powołujesz? Bo wnoszę z tego zdania, że Texhnolyze za dzieło wybitne jednak uważasz?
Kolejna sprawa - dość lekkie szafowanie kontekstem. To najzwyklejsza w świecie opowieść o samurajach, okraszona taką ilością przemocy i seksu, jakiej nie powstydziłby się Quentin Tarantino. A ja się pytam: co ma piernik do wiatraka? Od kiedy to Tarantino jest punktem odniesienia dla anime, tym bardziej anime traktującego o samurajach? Z tego co wiem, to raczej wpływy anime w twórczości Tarantino da się wskazać w o wiele bardziej naturalny sposób.
Czytając dalej, natrafiam na zdanie w którym pada sąd, że Shigurui obarczone jest pojedynkami pozbawionymi jakiejkolwiek finezji. No, cóż, jeśli według Ciebie, pojedynki polegające na mierzeniu się przez przeciwników samym potencjałem sił i teoretyczną znajomością skutków stosowanych technik walki, bez przekuwania ich w praktykę, wydają Ci się mało finezyjne, to czy mogłabyś wskazać - gwoli (po raz kolejny) recenzenckiej sumienności, jakikolwiek przykład finezyjnego pojedynku, to byłbym Ci za to bardzo wdzięczny.
Co do emocji, to cóż - wygląda to trochę na szantaż z Twojej strony, którym to próbujesz pokryć nieznajomość materii o której piszesz. I nie ma co się zżymać na Daytonę, wysuwając postulat, że dopóki ktoś inny nie napisze tekstu o Shigurui, to Twoja próba MUSI być uznawana za cenną i potrzebną. Otóż - niekoniecznie. Gdy pisze się tak kategoryczne zdania, jak jestem pewna, że dostałam bardzo średniej jakości czekoladkę w przepięknym sreberku, odwołujące się do bliżej niesprecyzowanej "pewności", wypadałoby ją podeprzeć czymś konkretniejszym niż skalą emocji, na którą w co drugim zdaniu się powołujesz, bo to była, jak się nie mylę, domena Romantyków. Nie warto też kierować się przy doborze tytułów do recenzowania, inną romantyczną maksymą mówiącą o mierzeniu sił na zamiary. Dla własnego dobra, by unikać w przyszłości takich sytuacji, jak ta z Shigurui, sugerowałbym
mierzyć zamiary na siły. Pozdrawiam, pilot |
|
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 09-03-2008, 23:42
|
|
|
Pilot: wypowiem się jako osoba z zewnątrz, niezainteresowana za bardzo tym tematem. Przeczytałem twój post. Przeczytał reckę Moshi. Przeczytałem reckę Tehnoholyse.
Czy mógłbyś podać jakieś konkretne zarzuty?
Bo niestety, z twojego chaotycznego słowotoku wnioskuje tylko, że seria ci się podobała, recenzja już mniej, ale nie za bardzo wiesz w którym miejscu.
Ps. Zaciekawiło mnie to, co pisałeś o finezyjnych pojedynkach. Czy mógłbyś trochę rozwinąć myśl? |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
fm
Okularnik
Dołączył: 12 Mar 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 10-03-2008, 00:02
|
|
|
pilot napisał/a: | Dziwnie moshi_moshi wygląda ten Twój tekst. Już we wprowadzeniu, sumującym Twoje wrażenia, posługujesz się sformułowaniem: "przerost formy nad treścią", które o ile mi wiadomo, jest nacechowane pejoratywnie. Po czym, W TYM SAMYM ZDANIU, stwierdzasz, że Shigurui jest wysmakowane plastycznie. Jak rozumieć ten paradoks? |
Patrząc na ocenę chyba nietrudno zrozumieć ten paradoks. Na serię można spojrzeć na dwa sposoby i łatwo domyśleć się, który okazał się bliższy autorce recenzji.
pilot napisał/a: | Dalej stawiasz przytomne i zasadne pytanie: Czyżby kolejne wybitne dzieło Hirotsugu Hamazakiego, reżysera Texhnolyze? Nic z tych rzeczy. I to już? Naprawdę nie korci Cię, by z recenzenckiego obowiązku pokusić się o jakąkolwiek próbę porównania obu tytułów, skoro już się na Texhnolyze powołujesz? Bo wnoszę z tego zdania, że Texhnolyze za dzieło wybitne jednak uważasz? |
Można by, tylko po co? Tekst jest recenzją Shigurui, a nie referatem pt. "Życie i twórczość Hirotsugu Hamazakiego". Podejrzewam, że wiele potencjalnych widzów by się zniechęciło, gdyby nie doczytali recenzji do końca z powodu napadu senności.
pilot napisał/a: | Kolejna sprawa - dość lekkie szafowanie kontekstem. To najzwyklejsza w świecie opowieść o samurajach, okraszona taką ilością przemocy i seksu, jakiej nie powstydziłby się Quentin Tarantino. A ja się pytam: co ma piernik do wiatraka? Od kiedy to Tarantino jest punktem odniesienia dla anime, tym bardziej anime traktującego o samurajach? Z tego co wiem, to raczej wpływy anime w twórczości Tarantino da się wskazać w o wiele bardziej naturalny sposób. |
To akurat przykład czytania z brakiem zrozumienia. Jasno widać, że wzmianka o QT odnosi się do nasycenia przemocą i seksem.
pilot napisał/a: | Czytając dalej, natrafiam na zdanie w którym pada sąd, że Shigurui obarczone jest pojedynkami pozbawionymi jakiejkolwiek finezji. No, cóż, jeśli według Ciebie, pojedynki polegające na mierzeniu się przez przeciwników samym potencjałem sił i teoretyczną znajomością skutków stosowanych technik walki, bez przekuwania ich w praktykę, wydają Ci się mało finezyjne, to czy mogłabyś wskazać - gwoli (po raz kolejny) recenzenckiej sumienności, jakikolwiek przykład finezyjnego pojedynku, to byłbym Ci za to bardzo wdzięczny. |
Przykłady spoza anime - właściwie całe wuxia - z nowszych dzieł widać to wyraźnie w "Hero", "Przyczajony tygrys, ukryty smok" itp. Shigurui jest inspirowane chambarą, gdzie walki są brutalne i często kończą się jednym uderzeniem.
pilot napisał/a: | Co do emocji, to cóż - wygląda to trochę na szantaż z Twojej strony, którym to próbujesz pokryć nieznajomość materii o której piszesz. I nie ma co się zżymać na Daytonę, wysuwając postulat, że dopóki ktoś inny nie napisze tekstu o Shigurui, to Twoja próba MUSI być uznawana za cenną i potrzebną. Otóż - niekoniecznie. |
Jak dla mnie to po prostu stwierdzenie faktu. Być może cudownym zbiegiem okoliczności znajdzie się jakiś profesor kultury japońskiej, będący jednocześnie miłośnikiem anime i potrafiący napisać porządny tekst. Jednak przez czas potrzebny na znalezienie takiej osoby wielu widzów pozostawałoby w nieświadomości, że pojawiła się w końcu porządna seria samurajska.
pilot napisał/a: | Gdy pisze się tak kategoryczne zdania, jak jestem pewna, że dostałam bardzo średniej jakości czekoladkę w przepięknym sreberku, odwołujące się do bliżej niesprecyzowanej "pewności", wypadałoby ją podeprzeć czymś konkretniejszym niż skalą emocji, na którą w co drugim zdaniu się powołujesz, bo to była, jak się nie mylę, domena Romantyków. |
Klasyczny przykład czepiania się słówek.
pilot napisał/a: | Nie warto też kierować się przy doborze tytułów do recenzowania, inną romantyczną maksymą mówiącą o mierzeniu sił na zamiary. Dla własnego dobra, by unikać w przyszłości takich sytuacji, jak ta z Shigurui, sugerowałbym
mierzyć zamiary na siły. Pozdrawiam, pilot |
Ja natomiast sugerowałbym żeby wysiłek przeznaczyć na napisanie porządnej alternatywnej recenzji, zamiast na bicie piany. |
_________________ Kryska: Weaponized diplomacy was successful!
|
|
|
|
|
moshi_moshi
Szara Emonencja
Dołączyła: 19 Lis 2006 Skąd: Dąbrowa Górnicza Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne WOM
|
Wysłany: 10-03-2008, 00:38
|
|
|
pilot napisał/a: | Dziwnie moshi_moshi wygląda ten Twój tekst. Już we wprowadzeniu, sumującym Twoje wrażenia, posługujesz się sformułowaniem: "przerost formy nad treścią", które o ile mi wiadomo, jest nacechowane pejoratywnie. Po czym, W TYM SAMYM ZDANIU, stwierdzasz, że Shigurui jest wysmakowane plastycznie. Jak rozumieć ten paradoks? |
Pisałam o tym nieco wyżej i wydaje mi się, że w recenzji wyraziłam się dość jasno, ale co tam... Shigurui to dla mnie bardzo klasyczna opowieść samurajska, bliższa tradycyjnej kinematografii, niż anime. Sama historia nie wydaje mi się jakoś szczególnie skomplikowana, ot jak to ktoś ładnie w komentarzach do tejże serii napisał: "Historia ambicji, zdeptanych marzeń i zemsty". Jest ona przedstawiona bardzo realistycznie, doskonale obrazuje stosunki panujące w XVII wiecznej Japonii, przedstawiona wizja samuraja, jest też zapewne bliższa prawdziwej rzeczywistości niż w większości tego typu produkcji. Co nie zmienia faktu, że nie jest to historia szczególnie głęboka i niosąca jakieś wspaniałe przesłanie czy morał. Za to ma ona przepiękną oprawę graficzną i muzyczną, której nigdy nie spodziewałabym się w takiej serii, i zapewne gdyby nie ta oprawa i specyficzny sposób przedstawienia, można by uznać Shigurui za zwykłą rzeźnię, tyle że bardziej realistyczną niż zwykle.
pilot napisał/a: | Hamazakiego, reżysera Texhnolyze? Nic z tych rzeczy. I to już? Naprawdę nie korci Cię, by z recenzenckiego obowiązku pokusić się o jakąkolwiek próbę porównania obu tytułów, skoro już się na Texhnolyze powołujesz? Bo wnoszę z tego zdania, że Texhnolyze za dzieło wybitne jednak uważasz? |
Nie, nie korci mnie, ponieważ Texhnolyze zmusiło do pewnych przemyśleń, podczas gdy Shigurui już nie. Poza tym jak dla mnie to są dwa bieguny, to tak jakbym porównywała Steamboy z Outlaw Star (przepraszam o tej godzinie nie stać mnie na lepsze porównanie). Mogłabym te dwie produkcje porównywać pod względem graficznym, bo o ile się nie mylę pracowalo nad nimi to samo studio.
pilot napisał/a: | Kolejna sprawa - dość lekkie szafowanie kontekstem. To najzwyklejsza w świecie opowieść o samurajach, okraszona taką ilością przemocy i seksu, jakiej nie powstydziłby się Quentin Tarantino. A ja się pytam: co ma piernik do wiatraka? Od kiedy to Tarantino jest punktem odniesienia dla anime, tym bardziej anime traktującego o samurajach? Z tego co wiem, to raczej wpływy anime w twórczości Tarantino da się wskazać w o wiele bardziej naturalny sposób. |
Nie zrozumiałeś mnie, nie chodziło mi o tematykę, a ilość przemocy. Nie próbowałam pokazać wpływu Tarantino na to czy jakiekolwiek anime, a jedynie zobrazować jak bardzo jest krwawe, w sumie mogłabym porównać do Berserka czy EL, ale to wydało mi się lepsze.
pilot napisał/a: | Czytając dalej, natrafiam na zdanie w którym pada sąd, że Shigurui obarczone jest pojedynkami pozbawionymi jakiejkolwiek finezji. No, cóż, jeśli według Ciebie, pojedynki polegające na mierzeniu się przez przeciwników samym potencjałem sił i teoretyczną znajomością skutków stosowanych technik walki, bez przekuwania ich w praktykę, wydają Ci się mało finezyjne, to czy mogłabyś wskazać - gwoli (po raz kolejny) recenzenckiej sumienności, jakikolwiek przykład finezyjnego pojedynku, to byłbym Ci za to bardzo wdzięczny. |
Chociażby te z Samurai Champloo czy Bakumatsu Kikansetsu Irohanihoheto, bo szczerze powiedziawszy, bardziej podobało mi sie skakanie po ścianach i efekciarskie piruety, niż odcinanie i zjadanie sutków, ewentualnie gałek ocznych. "Mierzenie się siłami i nie przekuwanie ich w praktykę" jest ciekawe, fascynujące, całkiem efektowne ale nie finezyjne.
Mojej próby nikt nie MUSI uważać za cenną i potrzebną, zaznaczyłam w recenzji że nie było łatwo mi ją napisać i nie wszystkim musi się ona podobać, nie jestem alfą i omegą. Wiesz, trochę dziwi mnie fakt, że ogólnie wszyscy uważają to anime za ciekawe i warte obejrzenia. Ja również, co widać w ocenie jaką wystawiłam, mimo to wszyscy wieszają na mnie psy i tak naprawdę nie wiem za co. Ciągle słyszę, że nie znam tematu i kieruję się emocjami, ale jeszcze nikt nie napisał czego tak ważnego zabrakło w tej recenzji. Czego tak znaczącego nie zauważyłam, nie opisałam? Czy chodzi o to, że nie jest to referat o historii i obyczajach XVII wiecznej Japonii, czy może powinnam skupić się na reżyserze i jego dokonaniach, a może na samej formie i w szczegółach pokazywać nawiązania do klasycznej kinematografii? To nie jest złośliwość z mojej strony, ale jak na razie widzę tylko łapanie mnie za słówka i odsądzanie od czci i wiary, ponieważ uznałam Shigurui za przeciętną czy raczej zwyczajną historię w cudownej oprawie graficznej. Jako czytelnicy macie do tego prawo, ale fajnie by było, gdybyście sami napisali co tak niezwykłego jest w tej historii, że uważacie iż zbeszcześciłam ją swoją pochlebną recenzją. Nie musicie od razu pisać recenzji alternatywnej, komentarz wystarczy. Swoją drogą to idealny sposób, żeby powiedzieć co pominęłam, na co nie zwróciłam uwagi i co jeszcze może zainteresować potencjalnych widzów. |
_________________
|
|
|
|
|
pilot
Gość
|
Wysłany: 10-03-2008, 00:53
|
|
|
Zegarmistrz napisał/a: | Czy mógłbyś podać jakieś konkretne zarzuty?Bo niestety, z twojego chaotycznego słowotoku wnioskuje tylko, że seria ci się podobała, recenzja już mniej, ale nie za bardzo wiesz w którym miejscu. |
No, cóż, naprawdę nie potrafię Ci pomóc w czytaniu ze zrozumieniem, ale postaram się.
Otóż mam za złe moshi_moshi, że kompletnie przechodzi obok tematu o którym pisze. W jej recenzji jak słusznie zauważa Daytona, nie ma absolutnie nic, co wskazywałoby że zmierzyła się z Shigurui w jakikolwiek inny sposób niż emocjonalny. Nie wiem, być może spełnia to standardy Tanuki, ale jeśli pozwolisz, że posłużę się Twoimi słowami - mnie to również zaledwie średnio interesuje jako osobę z zewnątrz.
Zegarmistrz napisał/a: | Ps. Zaciekawiło mnie to, co pisałeś o finezyjnych pojedynkach. Czy mógłbyś trochę rozwinąć myśl? |
Ależ, czy naprawdę musisz mnie stawiać w tak niezręcznej sytuacji i kazać sobie wskazywać jak dziecku, że to właśnie pojedynki w Shigurui uważam za finezyjne? O ile mnie pamięć nie myli, to jako osoba zainteresowana krytycznym zdaniem recenzenta o jakości tychże, to ja poprosiłem o wskazanie BARDZIEJ wyrafinowanych przykładów.
Idąc dalej - powtórzę po raz drugi (to naprawdę krępujące), że moje obiekcje wzbudza nonszalanckie szafowanie przez recenzentkę kontekstem (Tarantino), powoływanie się na genialność fabuły Texhnolyze bez wyjaśnienia, dlaczego bije ona na głowę rzekomą miałkość fabularną Shigurui. Nie rozumiem dlaczego stosuje sie tu jakieś odmienne kryteria. Skoro chcemy być konsekwentnie nonszalanccy, to napiszmy, że fabuła Texhnolyze jest równie banalna, bo to posępny i dołujący cyberpunk o władzy. Bez żartów.
I jeszcze w tym temacie. Porównując Texhnolyze z Shigurui naprawdę korona z głowy by recenzentce nie spadła, gdyby pokusiła się o dwa zdania na temat jakichś analogii, skoro już zauważyła, że to ten sam reżyser. Chyba, że ten dość oczywisty pomysł wydaje się mało interesujący, skoro Shigurui to "przerost formy nad treścią"?
Czy to są wystarczające zarzuty, czy nadal będziemy się bawić w personalne wycieczki, pt. "bełkotliwy słowotok"? Przecież to by było niepoważne, gdybym zauważył, że tytuł Texhnolyze napisałeś z błędem. Pozdrawiam w sposób klarowny. |
|
|
|
|
|
Daytona25
Gość
|
Wysłany: 10-03-2008, 01:12
|
|
|
Co prawda, komentarz nie miał charakteru zaczepnego, a był bardziej w charakterze pomrukiwania, bez zamiaru ciągnięcia rozmowy. Skoro jednak temat jakoś się zaktywizował to trochę spraw poruszę ;)
moshi_moshi napisał/a: | Nigdy nie lubiłam analizować filmów, serii pod każdym kątem i rozkładać ich na części pierwsze, ponieważ dla mnie zawsze najważniejsze są uczucia i emocje jakie zostają po seansie. I właśnie te uczucia starałam się opisać w swojej recenzji, co na pewno nie do końca mi się to udało. |
Ależ ja nie twierdzę droga pani, że źle opisałaś swoje UCZUCIA. Tylko pytam na co mi wiedza o czymś tak skrajnie indywidualnym jak właśnie tak owe?
moshi_moshi napisał/a: | Nie jestem zuchwała czy bezczelna, ale cieszę się że napisałam tą recenzję, że spróbowałam, to nie było łatwe i cholera, namęczyłam się nad nią, namęczyłam się jak diabli. Być może nie dostrzegłam głębi i wielowarstwowości tej produkcji, powtarzam - nie jestem wielką znawczynią tematu, ale to nie odbiera mi prawa do wyrażania własnego zdania, z którego pisząc tą recenzję skorzystałam. |
Tu też sprawa rozbija się raczej o pewne wzajemne niezrozumienie. No bo dla mnie tekst to tekst. Widzę merytoryczno-formalne efekty. A te są obiektywnie słabe. Nie chcę tu całkowicie deprecjonować wartości odczuć, ale - do diaska - one są tylko jakimś tam impulsem, a nie twórcą opinii. Szkoda, że poświęciłaś - jak sama twierdzisz - tak dużo pracy, ale tekst powinien bronić się sam, a moim zdaniem tego nie robi.
Teraz odnośnie samej formy komentarza, który sprowokował widzę tutaj jakieś oskarżenia o tchórzostwo absolutne (ciekawa sprawa). Uprzedzałem o jego mocnych brakach w merytoryczności i wyjaśniłem skąd się to bierze. Jest także drugi powód; Tu nie ma za bardzo z czym polemizować. Jeśli bowiem druga strona dyskusji (w tym momencie niech będzie to recenzentka), nie rzuca konkretem a zdaniami pokroju "przerost formy nad treścią" i "najzwyklejsza w świecie opowieść o samurajach", to o czym mam tu dyskutować? Jest tu jakaś teza godna dyskusji? Jak mam dyskutować skoro dla jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji musiałbym napisać wielkie wypracowanie o tym co dostrzegłem w "Shigurui" i przekonywać kogoś do tego samego. Nie czuję zwyczajnie takiej potrzeby, tak samo jak wyrosłem już dawno z potrzeby udowadniania komuś czegokolwiek. Wyraziłem swoją dezaprobatę dla takiego poziomu tekstu i nie czuję się w obowiązku wskazywać tu jakiegoś właściwego tropu. Jeśli autorka zechciałaby dowiedzieć się więcej o tym tytule, to zapewne uczyniłaby to wcześniej, niekoniecznie z tak marudnego źródła jak ja ;)
Gość napisał/a: | Daytona nie obraź się, ale twoje słowa wkurzyły mnie jak diabli, a tchórzostwo rozsierdziło, |
Zawsze do usług ;)
Gość napisał/a: | Więc daruj sobie złośliwości i osobiste wycieczki, a nadewszystko zbierz sie na odwagę i napisz recenzje Shigurui. A jeśli przekracza to twoje zdolności opisz swoje odczucia bez atakowania innych. |
Czy przekracza zdolności, to ciężko powiedzieć. Na pewno je delikatnie nadwyręża. Zdecydowanie jednak przekracza moje chęci. Realizuje się w zainteresowaniu anime i bez pisania recenzji na portalach masowych.
fm napisał/a: | Patrząc na ocenę chyba nietrudno zrozumieć ten paradoks. Na serię można spojrzeć na dwa sposoby i łatwo domyśleć się, który okazał się bliższy autorce recenzji. |
Co prawda to nie do mnie skierowane, ale obawiam się, że kompletnie nie rozumiem co masz na myśli w tym zdaniu. Serio i bez złośliwości.
fm napisał/a: | Można by, tylko po co? Tekst jest recenzją Shigurui, a nie referatem pt. "Życie i twórczość Hirotsugu Hamazakiego". Podejrzewam, że wiele potencjalnych widzów by się zniechęciło, gdyby nie doczytali recenzji do końca z powodu napadu senności. |
Ano po to, że anime jest tworem kulturowym, a ta ma to o siebie że nie jest zawieszona w próżni. Wspólny autor na dodatek w momencie, kiedy w kolejno następujących po sobie tytułach występuje ten sam motyw przewodni jest OBOWIĄZKOWYM łącznikiem spinającym treść obu tytułów i porównanie byłoby co najmniej wskazane. Argument o senności podczas czytania tekstu - wybacz - pozostawię bez komentarza.
fm napisał/a: | To akurat przykład czytania z brakiem zrozumienia. Jasno widać, że wzmianka o QT odnosi się do nasycenia przemocą i seksem. |
No cóż. Nie mogę dodać więcej ponadto że twoja uwaga musi odnosić się do twojej własnej osoby. Radzę przeczytać fragment ponownie. Również bez złośliwości.
fm napisał/a: | Shigurui jest inspirowane chambarą, gdzie walki są brutalne i często kończą się jednym uderzeniem. |
No i właśnie. Skoro inspiracja chambarą, to naprawdę Tarantino jest dobrym przykładem? Pomijam, że mimo mocno średniawej znajomości kina azjatyckiego, nie przypominam sobie aby brutalność była cechą charakterystyczną dla całego podgatunku. No to może jeszcze taki prościutki przykład trafnego porównania właśnie z czymś wliczającym się w chambarę - "Seppuku" Kobayashiego. Z samego nurtu anime zaś, to pierwszy z brzegu - Yoshiaki Kawajiri ("Ninja Scroll"). Nie są to "odrobinkę" trafniejsze porównania niż Tarantino?
fm napisał/a: | Klasyczny przykład czepiania się słówek. |
Recenzja składa się ze słówek ułożonych w zdania. Słowa i zdania znaczą to co język determinuje i akurat w przypadku tekstu recenzji o słówka można, a nawet powinno się czepiać. |
|
|
|
|
|
Szuki
placek z jagodami
Dołączył: 21 Sty 2008 Skąd: Koszalin Status: offline
|
Wysłany: 10-03-2008, 01:52
|
|
|
pilot - na litość Boską, są recenzje alternatywne, tak? Nie pasuje, można się wysilić i napisać coś własnego. Ja potraktowałem to anime (chyba)podobnie jak moshi_moshi. Nie interesowały ( albo po prostu nie miałem wystarczającej wiedzy na ich temat aby je wychwycić) mnie niesamowite, odwołania do jakichś tam mitów, podań legend czy czegokolwiek. Jestem zwykłym śmiertelnikiem, który na taką zabawę w tym przypadku nie miał ochoty. Po prostu wchłaniałem kolejne odcinki. Skupiałem się na takich rzeczach jak fabuła, obraz, dźwięk dobiegający z mich głośników. I co, to źle? Jestem gorszy, nieświadomy? Nie mogę mieć własnego zdania, bo nie siedzę wystarczająco w temacie? Prawdę mówiąc, nie chciał bym czytać jakiejś recenzji, która rozrosła by się do niebotycznych rozmiarów tylko dla tego, że autor postanowił zająć się analizą przeróżnych kulturowych odniesień w tym anime, albo gdyby zaczynał porównywać Shigurui do Texhnolyze. To bardziej materiał na jakiś artykuł dla ludzi, których ten temat interesuje i chcą się dowiedzieć o wszystkich smaczkach.
Twoje argumenty, owszem, mają sens, ale jednocześnie brzmią jak jakieś majaki megalomana przekonanego o tym, że tylko on i nikt inny potrafi dobrze ocenić to anime. Sam kiedy pisałem recenzję "Papriki" specjalnie pominąłem babraninę w przeróżnych metodach mieszania widzowi we łbie, zabawach konwencjami itp. (za co z resztą zostałem oczywiście objechany...) Uznałem, że to nie potrzebne, to materiał na naprawdę spory artykuł. Więc jak ktoś chce, to znajdzie informacje na ten temat. Recenzja ma służyć jednemu - czytelnik ma dzięki niej zadecydować czy sięgnąć po dany film/książkę/cokolwiek. Tyle. chodź z drugiej strony, nie może być przesadnie lakoniczna, wybitnie subiektywna czy też pisana bez zerowej znajomości tematu. A moshi sobie IMO dobrze z tym poradziła. Ja był bym w stanie po przeczytaniu tej recenzji powiedzieć, czy chcę to obejrzeć, czy nie.
Wydaje mi się, że Shigurui dla typowego niejapończyka jest jednak takim przerostem formy nad treścią. Możliwe (chodź szczerze w to wątpię), że reżyser chciał powiedzieć reszcie świata przez to anime coś w stylu "A g*** wiecie o naszej kulturze!". Jeśli tak, to mu się udało.
Uff... |
_________________ "Chcę zjeść coś, co kiedyś oddychało, pasło się na łące i miało matkę..." xD |
|
|
|
|
fm
Okularnik
Dołączył: 12 Mar 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 10-03-2008, 02:33
|
|
|
Daytona25 napisał/a: |
Recenzja składa się ze słówek ułożonych w zdania. Słowa i zdania znaczą to co język determinuje i akurat w przypadku tekstu recenzji o słówka można, a nawet powinno się czepiać. |
I to jest właśnie główny problem, jaki widzę w treści tego komentarza. Zamiast czytać całe zdania z recenzji wyłapujesz tylko nazwiska i słowa klucze. Przykłady:
recenzja napisał/a: | Czyżby kolejne wybitne dzieło Hirotsugu Hamazakiego, reżysera Texhnolyze? |
Czy to zdanie stwierdza jakieś podobieństwa pomiędzy Shigurui a Texhnolyze? Nie, Hamazaki nie jest tak znany jak Miyazaki, natomiast stworzoną przez niego serię juz łatwiej czytelnikom skojarzyć i temu służy przywołanie odpowiedniego tytułu. Gdyby autorka zaczęła omawiać jego filmografię, pierwszy bym rzucił kamieniem, że ględzi nie na temat. Zresztą podobieństwa jakie zauważyłem są czysto powierzchowne - montaż i sztuczki w warstwie wizualnej. W sposobie prowadzenia fabuły, bohaterach i przesłaniu nie mają wiele wspólnego.
recenzja napisał/a: | ...okraszona taką ilością przemocy i seksu, jakiej nie powstydziłby się Quentin Tarantino. |
Jak już parę razy zostało napisane, nazwisko Quentina Tarantino zostało przywołane w kontekście nasycenia serii przemocą i seksem. Jest to nazwisko na tyle znane, że kojarzą je nawet ci, którzy nie widzieli jego filmów i wiedzą czego można się spodziewać po serii. Nigdzie nie jest napisane, że jego filmy jakoś zainspirowały twórców tego anime. Żeby ktoś skojarzył Yoshiakiego Kawajiri, trzeba by było rzucić jakimś przykładem (podejrzewam, że obecnie może być bardziej niesławny z powodu Highlandera), co spowodowałoby pewnie kolejną prośbę o analizę podobieństw i różnic jak w poprzednim przykładzie.
Daytona25 napisał/a: |
fm napisał/a: | Patrząc na ocenę chyba nietrudno zrozumieć ten paradoks. Na serię można spojrzeć na dwa sposoby i łatwo domyśleć się, który okazał się bliższy autorce recenzji. |
Co prawda to nie do mnie skierowane, ale obawiam się, że kompletnie nie rozumiem co masz na myśli w tym zdaniu. Serio i bez złośliwości. |
Oh well... Spróbuję wytłumaczyć jak przedszkolakowi (nie to, żebym próbował Cię obrazić, lub żebym sugerował, że masz umysł pięciolatka).
Na serię można spojrzeć na 2 sposoby:
-przerost formy nad treścią (wada)
-wysmakowana plastycznie (...) historia (zaleta)
Końcowa ocena - 9/10.
Wniosek - autorce bliższa jest ta druga interpretacja.
Jeśli to też będzie dla Ciebie niezrozumiałe, to się poddaję. |
_________________ Kryska: Weaponized diplomacy was successful!
|
|
|
|
|
GoNik
歌姫 of the universe
Dołączyła: 04 Sie 2005 Status: offline
Grupy: AntyWiP Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 10-03-2008, 02:45
|
|
|
Daytona25 napisał/a: | Ależ ja nie twierdzę droga pani, że źle opisałaś swoje UCZUCIA. Tylko pytam na co mi wiedza o czymś tak skrajnie indywidualnym jak właśnie tak owe? |
Za Wikipedią:
Recenzja to krytyczne lub pozytywne omówienie utworu artystycznego lub naukowego, którego celem jest poddanie ocenie wartości tego dzieła w oparciu o powszechnie przyjęte kryteria, lub w sposób czysto subiektywny.
Chociażby dlatego, że recenzja z definicji może zawierać odczucia recenzenta względem omawianego utworu i nie musi być tylko i wyłącznie suchym wyliczeniem wad, zalet i nawiązań do innych produktów kultury, a wręcz powinna mieć w sobie wyraźnie zaznaczoną osobę recenzenta - sztuka, która nie wzrusza nie jest sztuką. Gwałtem na utworze jest rozpatrywanie go tylko w kategoriach technicznych. To tak, jakby powiedzieć, że Dali na swoim szkicu postawił klika kresek pionowych, kilka ukośnych, a wszystkie są równe i proste i na tym zakończyć sprawę.
Na marginesie: nad drugim zacytowanym zdaniem musiałam przez moment się zatrzymać i zastanowić. Rozumiem emocje przy pisaniu, ale. Oczywiście bez złośliwości.
Cytat: | one są tylko jakimś tam impulsem, a nie twórcą opinii. |
I błąd. Znowuż: opinia o danym utworze powstaje w momencie, kiedy utwór wzbudza w widzu jakiekolwiek emocje. Radziłabym zastanowić się nad tą kwestią przypominając sobie kilka ostatnio obejrzanych tytułów i swoje opinie o nich. Czy na pewno wzięły się z suchych faktów?
Cytat: | No cóż. Nie mogę dodać więcej ponadto że twoja uwaga musi odnosić się do twojej własnej osoby. Radzę przeczytać fragment ponownie. Również bez złośliwości. |
Bez wbicia szpilki życie byłoby mniej zajmujące. Tu takoż bez złośliwości. |
_________________
|
|
|
|
|
pilot
Gość
|
Wysłany: 10-03-2008, 09:14
|
|
|
Przepraszam na wstępie Daytonę, że będę chodzić po Jego śladach, ale co poradzę, że
się zgadzamy? :)
fm napisał/a: | Podejrzewam, że wiele potencjalnych widzów by się zniechęciło, gdyby nie doczytali recenzji do końca z powodu napadu senności. |
Naprawdę, Twoja troska o dobre samopoczucie widzów wydaje się zbyteczna i trudno mi pojąć dlaczego deklarujesz, że walor rozrywkowy tekstu jest zdecydowanie cenniejszy niż jego merytoryczne pogłębienie. Nie chcę być złośliwy, ale jak ktoś pisze, że alternatywą dla recenzji moshi_moshi może być już TYLKO nudny referat, to widocznie mało interesujących recenzji w swoim życiu czytał lub napisał. Może też być tak, że to Ty masz rację. Nie znam profilu Tanuki na tyle dobrze, by jasno odczytać, czy rościcie sobie pretensje do tego, by być serwisem poważnym czy rozrywkowym.
fm napisał/a: | To akurat przykład czytania z brakiem zrozumienia. Jasno widać, że wzmianka o QT odnosi się do nasycenia przemocą i seksem. |
moshi_moshi napisał/a: | Nie zrozumiałeś mnie, nie chodziło mi o tematykę, a ilość przemocy. Nie próbowałam pokazać wpływu Tarantino na to czy jakiekolwiek anime, a jedynie zobrazować jak bardzo jest krwawe, w sumie mogłabym porównać do Berserka czy EL, ale to wydało mi się lepsze. |
To jaki kontekst w tekście przywołujesz to Twoje prawo. Jeśli jednak w percepcji anime o samurajach bliżej Ci do estetyki Tarantino niż np. Kobayashiego czy dość wygodnego i poręcznego Kurosawy albo takiego Rurōni Kenshin tsuioku hen, to czytając ze zrozumieniem, wygląda to dość niepoważnie. Idąc dalej - skoro kluczowe jest tutaj stwierdzenie "seks i przemoc", to dlaczego nie "Miasto Boga" albo Scorsese? Ale przyznaję rację - Berseck jakoś by się tam tłumaczył.
fm napisał/a: | Przykłady spoza anime - właściwie całe wuxia - z nowszych dzieł widać to wyraźnie w "Hero", "Przyczajony tygrys, ukryty smok" itp. Shigurui jest inspirowane chambarą, gdzie walki są brutalne i często kończą się jednym uderzeniem. |
Czyli coś tam można napisać, niekoniecznie w postaci obszernego referatu? Gdybyś był dobrym kolegą, to podzieliłbyś się z moshi_moshi swoją wiedzą przed powstaniem Jej tekstu. Uwierz, byłoby to z korzyścią dla Niej oraz serwisu.
fm napisał/a: | pilot napisał/a:
Gdy pisze się tak kategoryczne zdania, jak jestem pewna, że dostałam bardzo średniej jakości czekoladkę w przepięknym sreberku, odwołujące się do bliżej niesprecyzowanej "pewności", wypadałoby ją podeprzeć czymś konkretniejszym niż skalą emocji, na którą w co drugim zdaniu się powołujesz, bo to była, jak się nie mylę, domena Romantyków.
Klasyczny przykład czepiania się słówek. |
Klasyczny przykład traktowania serio piszącego.
moshi_moshi napisał/a: | (...)bardziej podobało mi sie skakanie po ścianach i efekciarskie piruety (...)"Mierzenie się siłami i nie przekuwanie ich w praktykę" jest ciekawe, fascynujące, całkiem efektowne ale nie finezyjne. |
Dalej więc nie ma sensu ciągnąć tego wątku - o gustach się nie rozmawia. Jednak dziwnie wyglądałoby skakanie po ścianach w Shigurui, nie sądzisz?
moshi_moshi napisał/a: | fajnie by było, gdybyście sami napisali co tak niezwykłego jest w tej historii, że uważacie iż zbeszcześciłam ją swoją pochlebną recenzją |
Odpowiem Ci słowami Daytony:
Daytona25 napisał/a: | Wyraziłem swoją dezaprobatę dla takiego poziomu tekstu i nie czuję się w obowiązku wskazywać tu jakiegoś właściwego tropu. Jeśli autorka zechciałaby dowiedzieć się więcej o tym tytule, to zapewne uczyniłaby to wcześniej |
Naprawdę trudno jest mi wymagać od Ciebie, byś zobaczyła w Shigurui coś więcej niż przeciętną historię, skoro to w niej widzisz.
Szuki napisał/a: | I co, to źle? Jestem gorszy, nieświadomy? Nie mogę mieć własnego zdania, bo nie siedzę wystarczająco w temacie? |
Możesz mieć własne zdanie, może czerpać z seansu Shigurui czystą przyjemność, ale w momencie gdy postanawiasz bawić się w recenzenta, przechodzisz na drugą stronę barykady, gdzie obowiązują trochę inne zasady.
Szuki napisał/a: | Nie interesowały ( albo po prostu nie miałem wystarczającej wiedzy na ich temat aby je wychwycić) mnie niesamowite, odwołania do jakichś tam mitów, podań legend czy czegokolwiek. |
Szuki napisał/a: | Prawdę mówiąc, nie chciał bym czytać jakiejś recenzji, która rozrosła by się do niebotycznych rozmiarów tylko dla tego, że autor postanowił zająć się analizą przeróżnych kulturowych odniesień w tym anime, albo gdyby zaczynał porównywać Shigurui do Texhnolyze. |
Szczerość Twojej wypowiedzi to zaleta, tak? Niech będzie.
Szuki napisał/a: | Twoje argumenty, owszem, mają sens, ale jednocześnie brzmią jak jakieś majaki megalomana |
To jednak się zdecydujmy: albo są sensowne albo to majaki megalomana? Jeśli podzielasz ich sensowność, to niby dlaczego nie miałbym Cię również podejrzewać o jakąś dozę megalomanii? Wiesz, pisanie bez jakichkolwiek oporów o tym, że sam kiedy pisałem recenzję "Papriki" specjalnie pominąłem babraninę w przeróżnych metodach mieszania widzowi we łbie, zabawach konwencjami to jest dopiero megalomania niebotycznych rozmiarów.
fm napisał/a: | Oh well... Spróbuję wytłumaczyć jak przedszkolakowi (nie to, żebym próbował Cię obrazić, lub żebym sugerował, że masz umysł pięciolatka).
-przerost formy nad treścią (wada)
-wysmakowana plastycznie (...) historia (zaleta)
Końcowa ocena - 9/10.
Wniosek - autorce bliższa jest ta druga interpretacja. |
Jeśli Tobie zdanie: "Przerost formy nad treścią, czyli wysmakowana plastycznie i przepełniona przemocą historia dwóch samurajów." w żadne sposób nie "zgrzyta" na poziomie sensu, to ja się poddaję, bo musiałbym się postawić w roli egzegety "Elementarza" Falskiego. A to trochę krępujące.
GoNik napisał/a: | Za Wikipedią: |
Nie radzę podążać za Wikipedią. Można zboczyć na manowce.
Tak na marginesie, widzę że powoli zaczynają się przytyki ad personam. Chciałbym tylko uspokoić Moshi - nie musisz się wstydzić za swoich kolegów. |
|
|
|
|
|
Daytona25
Gość
|
Wysłany: 10-03-2008, 09:58
|
|
|
fm napisał/a: | I to jest właśnie główny problem, jaki widzę w treści tego komentarza. Zamiast czytać całe zdania z recenzji wyłapujesz tylko nazwiska i słowa klucze. Przykłady: |
Chyba mylisz mnie z kolega pilotem. W komentarzu jak i w późniejszych postach nie odwołuje się do tego fragmentu recenzji, a jedynie do twojej wypowiedzi na temat sensu porównywania Shigurui i Texhnolyze. Może i mamy nieco zbliżone poglądy z kolegą pilotem, ale nie jesteśmy ta samą personą ;) I przy okazji:
fm napisał/a: | W sposobie prowadzenia fabuły, bohaterach i przesłaniu nie mają wiele wspólnego. |
Skoro uważasz w tak zdecydowanym i stanowczym tonie, że tytuły te nie mają wiele wspólnego, to kim ja jestem aby ci wmawiać w tym przypadku, że może jednak coś ma?
GoNik napisał/a: | Chociażby dlatego, że recenzja z definicji może zawierać odczucia recenzenta względem omawianego utworu i nie musi być tylko i wyłącznie suchym wyliczeniem wad, zalet i nawiązań do innych produktów kultury, a wręcz powinna mieć w sobie wyraźnie zaznaczoną osobę recenzenta - sztuka, która nie wzrusza nie jest sztuką. |
No może tutaj wystąpiła pewna niejasność. Nie próbuję tutaj całkowicie zaprzeczyć potrzebie istnienia uczuć. Byłoby to jawną herezją i sądziłem, że będzie to gdzieś w milczącym założeniu istniało. Aby jednak uniknąć dalszych nieporozumień wyjaśniam: Sprzeciwiam się ograniczaniu percepcji TYLKO do uczuć, czy też intensywnemu
marginalizowaniu aspektów pozaemocjonalnych, nie zaś obecności uczuć w ogóle. To przecież oczywiste, że dzieło kulturowe, jest odbierane przez pryzmat czyjejś wrażliwości, prawda? Problem pojawia się gdy wszystko zachodzi na poziomie jakiś tam procesów emocjonalnych, z całkowitym zaciemnieniem pozostałych elementów inteligencji intrapersonalnej. Powtórzę: Uczucie jest impulsem do refleksji i dalszego procesu myślowego, nie zaś etapem pierwszym i ostatnim formułowania opinii. W tym miejscu jednak rozmowa staje się zbyt abstrakcyjna, aby ją kontynuować. Przynajmniej w moim odczuciu. Zaraz dojdzie do sytuacji, gdy ktoś będzie się kłócił o wartość indywidualnego zdania opartego na osobistych uczuciach. Oszczędźmy sobie tego ambarasu, dobrze?
Aha. Teza "(...)sztuka, która nie wzrusza nie jest sztuką." jest mocno ryzykowna w swojej nieprecyzyjności, ale może nie będę zaśmiecać tu tematu. Taka luźna, niezobowiązująca uwaga tylko.
Widzę, że pilot w pozostałych kwestiach mnie wyręczył. Wybaczcie, że nie będę się za nim jednak powtarzał ;)
Pozdrawiam |
|
|
|
|
|
Avellana
Lady of Autumn
Dołączyła: 22 Kwi 2003 Status: offline
|
Wysłany: 10-03-2008, 10:42
|
|
|
Zwykle staram się nie mieszać w tego typu dyskusje, żeby nie wyglądało, że jak kwoka bronię swoich recenzentów. Wydaje mi się jednak, że powinnam wyklarować kilka rzeczy.
Jako naczelny redaktor Tanuki-Anime w dużej mierze odpowiadam za kształt zamieszczanych tekstów - w tym sensie, że po prostu decyduję, co w moich oczach jest recenzją spełniającą warunki publikacji, a co nie jest. W związku z tym charakter Tanuki-Anime do pewnego stopnia zależy od moich preferencji.
Otóż dla mnie istotne jest, żeby recenzja dostarczyła czytelnikom informacji, na podstawie których zdecydują, czy dany tytuł ich zainteresuje, czy też nie. Przy czym: uwaga! Nie chodzi o to, że mają przyjmować poglądy recenzenta jako swoje własne. Mam wrażenie, że nie należy zakładać (choć może to naiwny pogląd), że umiejętność czytania ze zrozumieniem całkowicie zanikła. Recenzja zatem, taka, jaka ja ją widzę, nie ma za zadanie "włożyć komuś do głowy" opinii o anime. Powinna natomiast zawierać argumenty za takimi albo innymi poglądami recenzenta - a do czytelnika należy ocena, czy on by taką opinię podzielił.
Jako że zawsze podpieram się przykładami, nie traktujcie tego jako zbytnią łopatologię. Jeśli na przykład ktoś opisze anime XYZ, omawiając szczegółowo niezwykle realistyczny i zachwycający obraz wojny, albo recenzując ABC napisze, że wprawdzie fabuły nie ma, ale ten skomplikowany wielokąt miłosny jest wspaniały - to ja z tego wyciągam wnioski. Takie, że może i to jest wspaniałe, ale skoro ja odpowiednio nie kocham filmów wojennych i przedkładam fabułę nad melodramat - to jest spora szansa, że to nie będzie seria odpowiednia dla mnie. Dlatego na przykład wiem, że nie sięgnę po - powiedzmy - Claymore, a zainteresował mnie Sketchbook, ale też zainteresowało mnie Hundred Stories - bo oprócz brutalności obiecuje coś więcej. Recenzja Shigurui (wracając do wątku głównego) te kryteria w moich oczach spełnia, dostarczając dostatecznie dużo informacji o podstawowych zaletach oraz wadach. Wysoka ocena świadczy o tym, że autorka tę pozycję poleca - w odróżnieniu od pewnej serii, którą kiedyś recenzowałam i której dałam 10 za grafikę, 1 za fabułę i bodajże 3 za całość. Tam cudowna grafika niestety nie była w stanie niczego uratować. Nie dyskutując zatem o definicji recenzji, chciałam tylko napisać, że moim zdaniem - jako redaktora naczelnego - jest to tekst bardzo dobry, w żaden sposób nie "szkodzący" serwisowi. Innymi słowy, tego rodzaju teksty pojawiały się i będą się pojawiać, jeśli je otrzymam.
Chciałam też napisać (bo to również ma wpływ na moją "politykę" względem recenzji), że dla mnie anime jako takie jest szeroko pojętą rozrywką. Wyjątek może stanowić kilka znanych mi filmów i mniejszych form, ale zasadniczo anime, jak całe kino, służyć ma widzom i widzom ma się podobać. To nie znaczy, że zaprzeczam istnieniu serii nadprzeciętnych, nawet takich, które mogę nazwać wybitnymi. Zmuszających do myślenia i niekoniecznie mających "bawić". Ale jeśli nie doceni ich spora część napalonych amatorów podskakujących majtek, to i tak ich zadaniem jest przemówić do jak największej liczby widzów. To nie jest tak, że do ich obejrzenia należy przedstawić doktorat z nauk humanistycznych... Co za tym idzie - w moim odczuciu ich recenzje powinny być przeznaczone dla normalnych widzów. Owszem, mogą czasem wyjaśniać pewne kluczowe pojęcia (polecam recenzję Otogizoushi wa-totema), przy okazji "ucząc" czegoś laików, ale jeśli taka recenzja składałaby się w większości z długiego wywodu o "historii dzbanów lejkowych na tle przemian społecznych w Japonii XIII wieku" to prawie na pewno zostałaby przeze mnie odesłana do zmiany.
Na koniec jeszcze dwie sprawy ważne.
Po pierwsze, prosiłabym, że potraktować powyższą wypowiedź jako stanowisko w danej sprawie, a nie wstęp do polemiki. Przez cały czas pisałam tylko o tym, jaki jest mój pogląd na rozmaite rzeczy. Nie wiem, czy każdy te racje uzna, ale na razie od tego poglądu zależy kształt serwisu i (tak na wszelki wypadek) byłabym wdzięczna, gdyby nie próbować mi tłumaczyć, że tak naprawdę myślę coś innego.
Po drugie, wszystkie zainteresowane strony prosiłabym o miarkowanie temperatury dyskusji. Tym bardziej, że (o dziwo) nie jest to problem "pochwalono chałę" lub "zjechano arcydzieło" - tylko "pochwalono w nieodpowiednich słowach". Czyli tak naprawdę to bardzo dobra płaszczyzna do dyskutowania - tylko, o ile forumowiczów proszę o ograniczenie wycieczek osobistych, o tyle naszych gości - o niesugerowanie, że moshi_moshi jest osobą zbyt płytką lub ograniczoną oraz że napisanie tej recenzji przerosło ją intelektualnie. Bo ja niestety z Waszych wypowiedzi coś podobnego odbieram, a okropnie trudno w takich warunkach o rzeczową polemikę. |
_________________ Hey, maybe I'll dye my hair, maybe I move somewhere... |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|