FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
  Ofiary własnej opinii
Wersja do druku
Eire Płeć:Kobieta
Jeż płci żeńskiej


Dołączyła: 22 Lip 2007
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 27-08-2008, 10:25   Ofiary własnej opinii

Temat zbyt szeroki by pisać tylko o m&A dlatego daję go tutaj, ale wszelkie animcowe przykłady mile widziane.

Co łączy Tolkiena, Mickiewicza, Marqueza, Gaardera ,Riyoko Ikedę, Pratchetta, Gwiezdne Wojny, filmy "Pachnidło", "Amadeusz" oraz "Ostatni Cesarz" i anime Revolutionary Girl Utena i Code Geass tudzież deser tiramisu w znanej i drogiej cukierni?

To, że padają ofiarą oczekiwań potencjalnych odbiorców.

Przykładowo Tolkien
Niestety obecnie mamy parcie na Tolkiena. Każdy musi znać, oczywiście w jedynym-prawdziwym-przekładzie i obowiązkowo zachwycać się. Tymczasem, nie ukrywajmy, Władca to dość ciężka lektura, a nie ma nic gorszego niż czytanie pod przymusem.

Sytuacja żywcem wzięta z Ferdydurke.
Osoba zaciekawiona daną dziedziną kultury po wejściu na jakiekolwiek forum zostanie zaatakowana propozycjami "musisz przeczytać i się zachwycać". Skoro podoba się to tylu osobom, musi spodobać się nam. Spodziewamy się Bóg wie czego i na 99% spotka nas zawód.
Oczekujemy katharsis, olśnienia, boskiej iluminacji i niestety zazwyczaj kończy się to wylewaniem kubłów pomyj na głowę Autora, który może i stworzył wielkie dzieło, którego w danym momencie nie jesteśmy w stanie docenić. Z drugiej strony przecież powinno się nas zachwycać.
Ja miałam szczęście, że do każdego z ww(za wyjątkiem tiramisu) podeszłam zanim zrobiło się o nich głośno- spodziewałam się dobrej lektury, dostałam coś więcej. Tymczasem wiele osób zraziło się do nich, dostało bowiem coś poniżej oczekiwań.

Czasem działa to w drugą stronę, jak przy biednym Mickiewiczu- on przecież jest be, nudny, nieżyciowy, staroświecki. teraz proszę o głos wszystkich, którzy sami wypracowali taką opinię.
Ja sama długo trwałam w przekonaniu, że "Przeminęło z Wiatrem" to głupie romansidło, dzisiaj kupiłam sobie eleganckie wydanie, coby mieć pod ręką. A Mickiewicza lubię i wcale nie uważam, żeby ubóstwiał szlachtę, ale nie mam o tym z kim podyskutować, bo przecież "Pan Tadeusz jest passe".


Ilu forumowiczów miało taką sytuację? Ile razy łamaliście się by sięgnąć po ciasteczko, które okazało się całkiem smaczne? Albo na odwrót- grzebali widelcem w zachwalanej strawie duchowej

_________________
Per aspera ad astra, człowieku!
Przejdź na dół Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
1018596
 
Numer ICQ
Slova Płeć:Mężczyzna
Panzer Panzer~


Dołączył: 15 Gru 2007
Skąd: Hajnówka
Status: offline

Grupy:
Samotnia złośliwych Trolli
PostWysłany: 27-08-2008, 10:50   

szczerze?
Władcę Pierścieni przeczytałem do połowy drugiego tomu. odstawiłem, gdy zaczęło mnie męczyć i zanudzać.

Coelho, bardzo lubię tego autora, ale zdecydowanie nie każda jego książka trzyma taki poziom, jak Piata Góra czy Na brzegu rzeki Piedry... albo Demon i panna Prym. Nie wiem, czemu ludzie tak zachwycają się Alchemikiem.

Code Geass, anime z potencjałem zmarnowane przez to, że autorzy postawili sobie za cel widownię w wieku od 10 do 100 lat. Rozpiętość zdecydowanie za duża. Chociaż w sumie, zabierając się za serię niczego wybitnego się po niej nie spodziewałem.

Naruto Shipuudden - Nuda podana w ilościach hurtowych, można wywozić do związku radzieckiego razem ze spinaczami i telewizorami. Lubiłem naruto i nadal lubię, ale... Shippu mnie po prostu zawiódł. Zabijanie Sasoriego 10 razy pod rząd zdecydowanie nie jest fajne.

Gwardia Honorowa z serii Duchy Gaunta - moim zdaniem gorsza od Nekropolii, chociaż nie była zła. Zawiodłem się tylko trochę, ale książka jednak trzyma poziom, jaki autor narzucił sobie od pierwszego tomu, czyli napięcie i dobrze wplątana we wszystko intryga. Dla wielu najlepsza część serii, dla mnie jest na poziomie nieco niższym, niż pozostałe.

SoulStorm - ostatni dodatek do Dawn of War miał być oświeceniem i renesansem serii, wprowadzić balans i klimat. Wyszło gorzej, niż w dark Crusade, bo mija pół roku a patcha nie widać, twórca gry olewa graczy ciepłym moczem. Tymczasem kreowana na wysoce wymagającą od gracza armia dark Eldars jest chyba najprostszą w grze po Tau

Enemy Territory: Quake Wars - jedynie co mnei zawiodło, to jednakowość serwerów. To nie to samo, co stary Wolfenstein: ET, gdzie silnik pozwalał na tworzenie cudów na kiju

_________________
Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Lain Płeć:Kobieta


Dołączyła: 10 Maj 2003
Status: offline
PostWysłany: 27-08-2008, 13:20   

Trylogia Mrocznego Elfa - o ile mroczne elfy jeszcze był w miarę ciekawe o tyle głównego bohatera ledwo mogłam strawić, więc kiedy w 3 części, Nowy Dom nie było już mrocznych elfów a główny bohater wkroczył na wyższy poziom emocenia się nie miałam już więc siły tej książki czytać i rzuciłam po przeczytani tak około 1/3.

Elfen Lied - wszędzie wychwalano, więc zobaczyła problem w tym że nic więc poza nudną rzeźnią i beznadziejnymi bohaterami po dwóch odcinkach nie dostrzegłam.

Gundam Seed Destiny - jeżeli bohaterów można było lubić w Gundam Seed to w Gundam Seed Destiny już się nie dało. Za to co zrobiono z niektórymi bohaterami, szczególnie Cagalli miałam chęć udusić reżysera.

Full Metal Panic! - jedna rzecz jaka mi się w tej serii podobała to humor te bardziej poważne odcinki zwyczajnie mnie nudziły.

Air - słodka seria o słodkich dziewczynkach tylko znowu nudna, chciaż gdyby tak Misuzu była niema i zrobiła mi ta przyjemność
Spoiler: pokaż / ukryj
umierając wcześniej
to resztę bym oceniła wyżej.

Anioły i Demony Browna zachwalano mi jako świetny kryminał, ciekawa tylko jestem z której strony to był świetny kryminał, autor użył najprostszego schematu kryminalnego świata czyli mam dwie osoby, jedna przedstawiana jako ta dobra /niezdolna z jakichś przyczyn do popełnienia morderstwa i druga jako ta zła po czym okazuje się że jest na odwrót, takie coś było dobre dla książki Harry Potter i Kamień Filozoficzny kierowanej do dzieci ale po książce której odbiorcą ma być dorosły czytelnik spodziewałam się znacznie więcej.

Dlatego od pewnego czasu jak coś oglądam/czytam to staram się nie nastawiać na arcydzieło a raczej utrzymywać stan powątpiewania czy seria/książka mi się spodoba i zazwyczaj dobrze na tym wychodzę.

W drugą stronę też się oczywiście zdarza

Higurashi no Naku Koro ni - jak zobaczyłam obrazek to pomyślałam że to pewnie kolejna haremówka z moe panienkami, które będą się lepić do ciamajdowatego głównego bohatera i przez długi czas nie miałam zamiaru tej serii oglądać, dopiero po przeczytaniu recenzji Seriki postanowiłam dać tej serii szansę.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 27-08-2008, 15:56   

Zaraz zaraz, czy to jest temat dyskusyjny, czy spamtopic pt. "wymień wszystkie serie/gry/ciasteczka które Cię mile/niemile zaskoczyły"? Bo jeśli to drugie to ja pasuję, natomiast o opisanym przez Eire zjawisku chętnie bym pogadał.

Cytat:
Anioły i Demony Browna zachwalano mi jako świetny kryminał, ciekawa tylko jestem z której strony to był świetny kryminał, autor użył najprostszego schematu kryminalnego świata czyli mam dwie osoby, jedna przedstawiana jako ta dobra /niezdolna z jakichś przyczyn do popełnienia morderstwa i druga jako ta zła po czym okazuje się że jest na odwrót


I dokładnie ten sam bajer zastosował w "Kodzie Leonarda...":>.

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Norrc Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 22 Kwi 2008
Skąd: 西
Status: offline

Grupy:
Lisia Federacja
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 27-08-2008, 16:48   

Ja zabrałem się ze ogromnym zapałem za Haibane Renmei. Recenzja na Tanuku bardzo zachwala tą serię. Zreszta znam wielu ludzi którzy uważają ją za arcydzieło... Niestety nie mogłem się przebić przez cztery pierwsze odcinki. Rozumiem, że anime nie musi być naszpikowane pościgami, wybuchami, strzelaninami czy innym mordobicie. Jednak COŚ musi się dziać. Mam zamiar niebawem dać temu tytułowi drugą szansę... może zmienię zdanie. Poprostu spodziewałem się produkcji na miarę Kino no Tabi. Chyba nie dorosłem jeszcze do takiej "prozy życia".

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
1498253
Doktor J Płeć:Mężczyzna
The Mad Scientist


Dołączył: 02 Lip 2008
Skąd: Poznań
Status: offline
PostWysłany: 27-08-2008, 18:57   

Ja się przyznam, że nie czytałem Tolkiena. Jedyne co strawiłem to "Hobbit", a głównie dlatego, że to była lektura szkolna. "Władcy pierścieni" nie czytałem - utknąłem w połowie pierwszego tomu i jakoś nie przypadło mi do gustu, ot taka duża bajeczka. W tym roku chyba spróbuję jeszcze raz do tego podejść, a to dlatego, że nie lubię krytykować nie czeytając/oglądając.

Terry Pratchett: Słysząc tak wiele pozytywnych opinii postanowiłem wreszcie przeczytać coś z twórczości tego autora. Pognałem do biblioteki skąd wypożyczyłem "Straż! Straż!" i już jestem na początku książki. Chyba się nie zawiodę, bo zapowiada się bardzo dobrze.

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
3731772
Easnadh Płeć:Kobieta
a wee fire


Dołączyła: 27 Cze 2008
Status: offline

Grupy:
Alijenoty
PostWysłany: 27-08-2008, 20:16   

Jak tak wszyscy wymieniają Tolkiena, to ja też. "Hobbita" przeczytałam, bo całkiem krótki był, ale się nie zachwyciłam. "Władcę pierścieni" też przeczytałam, ale tylko dlatego, że się zawzięłam, no i opuszczałam długie opisy przyrody. Wynudziłam się bardzo, i już nie chodzi o to, że oni szli, i szli, i szli, i szli, i dojść nie mogli, bo w wielu książkach to jest, ale o postaci, które w większości (poza takim na przykład Boromirem) były albo czarne, albo białe. Bleh. Przy "Sillmarillionie" utknęłam, bo to było już powyżej moich możliwości.

Freud. Przeczytałam jeden tom, nie pamiętam tytułu, o seksualności coś, bo akurat tylko ten tom był dostępny w bibliotece. Po zajęciach z analizy dzieła literackiego zaciekawiła mnie psychoanaliza etc., a poza tym słyszałam dość pozytywne opinie o książkach i sposobie myślenia Freuda. Nie dotrwałam do końca książki, bo się za bardzo zdenerwowałam. Od połowy książki w co drugim zdaniu facet tłumaczył dziwne, niezrozumiałe dla mężczyzn zachowanie kobiet podświadomą zazdrością o penisa. Grrrrrrrr, szkoda, że przy tym sam nie stwierdził u siebie mizoginizmu :/ W ogóle coś miał chyba nie w porządku z głową.


Za to z niespodzianek na plus: "Lalka" Prusa. Nie lubię pozytywizmu, ale jak już przysiadłam do tej książki, to czytałam, póki nie skończyłam i jest to teraz jeden z moich ulubionych tytułów. A masę radości dało mi później czytanie "Lalki" pod kątem krytyki feministycznej :)

_________________

I’m always right and you should listen to whatever I have to say
and never disagree, ever, EVER for the sake of your wolvlihood.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Eire Płeć:Kobieta
Jeż płci żeńskiej


Dołączyła: 22 Lip 2007
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 28-08-2008, 07:23   

Ja bym prosiła o nie wyliczanie, tylko o refleksje na temat.
Napiszcie, czy opinia innych zachęca Was czy wręcz przeciwnie, z jakim nastawieniem siadacie do nowej pozycji.

_________________
Per aspera ad astra, człowieku!
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
1018596
 
Numer ICQ
moshi_moshi Płeć:Kobieta
Szara Emonencja


Dołączyła: 19 Lis 2006
Skąd: Dąbrowa Górnicza
Status: offline

Grupy:
Alijenoty
Fanklub Lacus Clyne
WOM
PostWysłany: 28-08-2008, 09:18   

Wszystko zależy od tego kto i co poleca. Jeżeli jestem zainteresowana jakimś tytułem, staram się wypytać o niego osobę, której opinii ufam. W przypadku anime, takimi osobami są dla mnie Avellana i IKa - rzadko się zdarza żebym się z nimi nie zgadzała. Jeżeli jakaś seria ma na Tanuku wysoką ocenę (redakcyjną) to jest duża szansa że i mi się spodoba, ale zawsze staram się podchodzić do czegoś z lekką rezerwą.

Najgorzej mam z filmowymi adaptacjami książek - zawsze, ale to zawsze nastawiam się sceptycznie. Idąc na film, jestem już najczęściej po lekturze oryginału i być może to kwestia upodobań, ale słowo pisane zawsze bardziej do mnie przemawia niż to mówione. Rozumiem, że film rządzi się swoimi prawami i nie da się w nim przedstawić wszystkiego dokładnie tak jak w powieści, ale zawsze odnoszę wrażenie, że twórcy skupili się na tych efektowniejszych wydarzeniach, ale pominęli te drobnostki, które sprawiały że oryginał był wyjątkowy. Zdecydowanie do tej kategorii zaliczam "Pachnidło" - książkę pochłonęłam, zachęcona właśnie opiniami znajomych, po czym obejrzałam film, nad którym wszyscy się rozpływali... Przereklamowany, to jedyne słowo jakie przyszło mi do głowy po seansie - owszem, technicznie boski, ale miałam wrażenie ze opowiada o innym człowieku niż powieść, na dodatek wszystkie te "hoolywodzkie" wstawki pod publiczkę... Zresztą dokładnie takie same odczucia, miałam przy "Dziewiątych Wrotach" Polańskiego. "Klub Dumas" Artura Pereza Reverte (jeden z moich ulubionych pisarzy) na podstawie którego nakręcono film, polecił mi brat (tak, z jego opinią bardzo się liczę, chociaż zdarza nam się nie zgadzać), bardzo mi się podobał. Tymczasem Polański wybrał tylko motyw nadprzyrodzony, odpowiednio go ubarwił i zrobił coś na kształt horroru - film ogólnie niezły, ze znakomitym (jak zawsze) Johnym Deppem, ale to jednak nie jest to... Moja koleżanka filmoznawca zawsze się ze mnie śmieje, kiedy oglądamy adaptację czegoś - z góry wie jaka będzie moja reakcja.

Dosłownie kilka razy nastawiłam się na arcydzieło i miałam to szczęście, że się nie zawiodłam - w przypadku anime było to Mushishi i Mononoke, w których zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Pamiętam jak z wypiekami na twarzy czytałam recenzje filmów Wong Kar Waia i Takeshiego Kitano - nie zawiodłam się na ani jednym z panów, duża w tym zasługa wcześniej wspomnianej koleżanki, która bardzo mnie zachęcała i w odpowiednio atrakcyjny sposób przybliżyła mi sylwetki reżyserów.

Właściwie znam swoje upodobania na tyle dobrze, że z góry wiem czy coś ma szanse mi się spodobać, dlatego pytanie o zdanie innych osób ma charakter czysto informacyjny i nie uzależniam od jego wyników czy daną rzecz przeczytam/ obejrzę. Z drugiej strony nawet jeżeli jakiś film, seria, powieść ma świetne oceny, ale jej tematyka leży poza moim kręgiem zainteresowań, to nikłe szanse, że się za nią zabiorę.

Jest też spora lista dzieł, z którymi zapoznałam się zanim stały się sławne i dzięki temu spokojnie mogłam sobie o nich wyrobić opinię. Tak było z Tolkienem, którego "Władcę Pierścieni" absolutnie ubóstwiam, chociaż przez "Silmarilion" nie dałam rady już przebrnąć. Tak było z Brownem, którego "dzieua" uważam za zwykłe czytadła do pociągu, kupowane w dworcowym kiosku - na dodatek z zakończeniami tak głupimi, że głowa boli (od razu widać, że pisał z myślą o przerobieniu tego na scenariusz filmowy). Tak jest z Coelho, który mnie nie zachwyca, ale o czym boję się mówić w pracy, ponieważ mam wokół siebie dosłownie stado jego fanów i to takich zatwardziałych. Mile zaskoczyła mnie "Lalka" Prusa, o której nasłuchałam się strasznych rzeczy, a która okazała się być lekturą całkiem przyjemną i wciągającą.

Co do Mickiewicza i jemu podobnych - mam wrażenie, że w większości szkół nadal zbyt poważnie traktuje się literaturę okresu romantyzmu i nie tylko. Jak u Gombrowicza - Mickiewicz, Słowacki i Sienkiewicz wielkimi poetami byli i koniec. Brak jakiegoś dystansu do ich twórczości... Mickiewicza lubię - "Pana Tadeusza" czytałam kilka razy, Słowackiego absolutnie nie trawię - emo, natomiast do Sienkiewicza długo nie mogłam się przekonać. Przyznaję się bez bicia, że nie przebrnęłam ani przez "W pustyni i puszczy", ani "Krzyżaków", ani "Trylogię" (którą mój ojciec z bratem kochają, ten pierwszy prawie zna ją na pamięć), natomiast przy okazji jakichś przygotowań do olimpiady, przeczytałam "Listy z podróży do Ameryki" i zakochałam się - książka ciekawa, pełna humoru i nawet nie miałam problemów z kilkustronicowymi opisami przyrody.

Generalnie jeżeli ktoś coś bardzo bardzo poleca, to zerknę "na spróbowanie", ale staram się do wszystkiego podchodzić na spokojnie. Ostatecznie mam swój gust, swój mózg i nie zawsze muszę podążać z prądem (poza tym, że mam niebezpieczną skłonność do lubienia kiczu). Trochę przeraża mnie fakt, że ludzie nie rozumieją, że ktoś może mieć odmienne zdanie od nich (większość fanów EL) i są gotowi zlinczować każdą osobę, która się z nimi nie zgadza. Wychodzę z założenia, że głośne, wybitne, przełomowe dla danego gatunku dzieła warto znać, ale niekoniecznie trzeba się nimi zachwycać. Oczywiście bez względu na opinię trzeba mieć jakieś argumenty, które nie ograniczają się do stwierdzenia, że "Ci, którym się nie podoba, po prostu są za głupi żeby zrozumieć ten film/ książkę/ anime...". Przypomina mi się mój kumpel ze szkoły, który każdą osobę, mającą inne zdanie od niego i nie potrafiąca docenić jego ulubionego zespołu, jego ulubionego malarza, jego ulubionego reżysera, uważał za idiotę, wielbiciela komercji (czyli Dody, Britney itp) i ogólnie jednostkę całkowicie pozbawioną dobrego smaku i niegodną dyskusji z nim... To przykre, ale większość osób zamiast starać się zachęcić kogoś do zapoznania się z czymś, swoim wywyższaniem się i złośliwymi komentarzami zniechęca potencjalnego widza/ czytelnika...

_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Easnadh Płeć:Kobieta
a wee fire


Dołączyła: 27 Cze 2008
Status: offline

Grupy:
Alijenoty
PostWysłany: 28-08-2008, 10:08   

Opinie innych na pewno ma dla mnie duże znaczenie, przynajmniej początkowo, zanim sama przysiądę do książki. W końcu wypowiadają je osoby, które już to przeczytały, więc powinny coś wiedzieć. Jakkolwiek są ludzie i ludzie, i oczywiste jest, że robię sobie podział, na opinii których powinnam polegać, a na których nie. Zazwyczaj ze mną jest tak, że jeśli osoba znajoma, na której opinii mogę polegać, coś zachwala, to zazwyczaj zerknę: z ciekawości albo bo obiecałam. Jak mi się spodoba, to czytam/oglądam, a jak nie, to raczej się nie zmuszę.

Najgorzej jest, gdy nasłuchamy się, jakie to dzieło ów jest wspaniałe, a potem odkrywamy albo gniot, albo straszne nudziarstwo. Tak było z Tolkienem właśnie, chyba jednym z największych moich rozczarowań. Opinia ogółu jest bowiem taka: Tolkien to Mistrz (no, temu to akurat trudno zaprzeczyć, bo był kamieniem milowym, jeśli chodzi o fantasy, i tak dalej), a "Władca Pierścieni" powala na kolana. Mnie powalił, ale z nudów. Rozczarowanie moje było tak wielkie, że nigdy już nie wezmę się za WP, bo 1 - wiem, że nie doczytam do końca po raz drugi; dwa - nie chce mi się; 3 - jest wiele lepszych książek.

Wspominałaś, Eire, o Mickiewiczu. Głównym problemem z Mickiewiczem (oprócz tego, że jego utwory są lekturami, pisał dawno temu i z rymami na dodatek) jest to, że odnośnie jego twórczości zawsze słyszy się hasła w stylu: "Mickiewicz wielkim poetą był". O. I tyle. Tak ma być. I nie kwestionować tego! Romantyzm jako epoka męczony jest przez pół roku. Przecież każdemu może się znudzić po takim czasie. A gdzie taki przeciętny uczeń liceum zrozumie domniemany geniusz Mickiewicza?, nie zrozumie, więc będzie go denerwowało, że wciska mu się takie bzdury. Polacy nie są jeszcze Amerykanami, nie potrzebują łopatologii. Osobiście Mickiewicza nie cierpię, nigdy nie uważałam go za jakiegoś wybitnego poetę, jedyną jego zasługą było napisanie "Pana Tadeusza", bo się zawziął i mu się udało, podczas gdy tylu innych próbowało napisać epos i im się nie udało. Zresztą, "Pan Tadeusz" gatunkowo nawet eposem nie jest, bo nie spełnia podstawowych warunków. Poza tym niektóre rymy były całkiem średnie, żeby nie powiedzieć - częstochowskie. Według mnie lepiej pisał... no, choćby Słowacki, żeby daleko nie szukać.

Anime pominę, bo pamięć mnie zawodzi, przejdę do adaptacji filmowych. Z nimi jest taki problem, że zawsze, jak włączam telewizor albo idę do kina, to od początku jestem na "nie", zwłaszcza, jeśli czytałam książkę (wyjątek był jeden, ale właśnie ów wyjątek mnie dobił całkowicie, już teraz w życiu nie dam się nabrać). Najgorzej jest w przypadkach, kiedy twórcy nie starają się oddać ducha książek, a skupiają się na tych fragmentach, które można przedstawić w sposób jak najbardziej widowiskowy. Albo w ogóle zmieniają albo dodają coś dzikiego od siebie (i w tym momencie przypomina mi się Jęcząca Marta obmacująca Harry'ego Pottera w wannie). Naprawdę ciężko jest znaleźć ekranizację wierną książce lub równie dobrą co książka. Ja np. bardzo lubię film "Imię róży", bo chociaż nie oddaje całkowicie geniuszu Wilhelma i ma kilka zupełnie niepotrzebnych scen, to ma w sobie coś. Według mnie świetnym zabiegiem było zbrzydzenie wszystkich mnichów, w filmie wszyscy oni (oprócz Wilhelma i Adso) są brzydcy, czasem wręcz koszmarni (taki Malachiasz czy Berengar...). Tworzy to atmosferę pewnej groteski, koszmarnego snu.

I, chociaż to wredne i niskie, lubię od czasu do czasu czytać książki, które opisywane są jako kiepskie, i wynajdować tam błędy różnej maści (np. w "Eragonie" czy pierwszym tomie serii "Szerglvar"). Dla mnie to całkiem niezła zabawa, a każdy autor musi liczyć się z tym, że jeśli oddaje książkę do druku, to się naraża na niepochlebne opinie. Zresztą, moich opinii i docinków i tak w życiu nie poznają, bo i jak?

_________________

I’m always right and you should listen to whatever I have to say
and never disagree, ever, EVER for the sake of your wolvlihood.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Avellana Płeć:Kobieta
Lady of Autumn


Dołączyła: 22 Kwi 2003
Status: offline
PostWysłany: 28-08-2008, 10:12   

Powiem tak: dlatego starałam się czytać lektury na jakiś rok-dwa przed tym, zanim próbowano mi je obrzydzić w szkole...

Problem postawiony przez Eire jest ciekawy i złożony, bo bardzo ładnie nakłada się tutaj kilka zjawisk.

Oczywiście to, o czym wszyscy pisali, to znaczy, jeśli ktoś siada z nastawieniem, że otrzyma arcydzieło, to często potem szuka dziury nawet w całym. Ale tak naprawdę to jest tylko sam wierzchołek góry lodowej.

Po pierwsze, chyba to kino hollywoodzkie, tak krytykowane przez amatorów "złożonej, ambitnej rozrywki", przyzwyczaiło widzów do tego, że produkcja wybitna = superprodukcja = produkcja, która jest przystępna dla wszystkich. Ponieważ na takie podejście odzywała się krytyka, że to gupie i prymitywne (skądinąd uzasadniona), kino hollywoodzkie zaczęło wypuszczać produkty sugerujące widzom (jeśli nie bezpośrednio, to w kampanii marketingowej), że to, co oglądają, jest złożone, wyrafinowane i w ogóle obcowanie z tym to jak obcowanie z traktatem filozoficznym i księgą świętą w jednym. Z tego wynikło coś konkretnego dla omawianego tutaj tematu: przekonanie, że "arcydzieło" musi być jednakowo i zawsze zrozumiałe dla wszystkich, bo ostatecznie KAŻDY uważa się za tego wyrafinowanego konsumenta wyższej kultury, a nie za jakiegoś prymitywnego. Mniej to zjawisko dotknęło filmy, a bardziej książki. Nie wymieniając konkretnych tytułów (żeby nie uznano, że czepiam się ludzi wypowiadających się w tym temacie) powiem krótko, że literatura wybitna to częściej niż rzadziej literatura trudna w odbiorze. I siadając do niej z nastawieniem, że dostanie się kolorowe, migające, podane na talerzu (z wyjętymi kośćmi i pokrojone na kawałeczki w sam raz na widelec) "arcydzieło" kończy się często stwierdzeniem "no ja naprawdę nie rozumiem, czemu ten XXX uchodzi za takiego wybitnego pisarza. Czytałem/am, nie podobało mi się".

Jeszcze trzymając się tematu wybitnego pisarstwa, bo tutaj widać to bardzo dobrze: jedną z najgorszych plag, jakie znam we współczesnym życiu publicznym, jest całkowita dewaluacja autorytetu. Nie wiem kiedy i jak, ale wypełzło skądeś podejście takie (widoczne w internetowych "debatach" aż za dobrze), że nie ma ludzi "lepszych": wybitnych aktorów, wybitnych pisarzy, wybitnych naukowców. Są karierowicze, którzy dali d... odpowiedniemu producentowi, pseudopismaki, których wylansowali pseudointelektualiści oraz owi pseudointelektualiści, którzy na pewno gadają bzdury korzystając z tego, że normalny człowiek ich nie zrozumie. "Wybitne" książki to takie, które za "wybitne" uznała grupa jakichś [tu wstaw obelgę dotyczącą mniejszości seksualnych] po to, żeby lansować swojego kumpla. Co za tym idzie, jeśli "dzieła" nie rozumiem = dzieło jest głupie i źle napisane. Tego, że świat jest ciut bardziej złożony i owszem, bywają książki/filmy mętne, bo złe, ale bywają też niejasne, bo wielowarstwowe i skomplikowane - tego tutaj chyba tłumaczyć nie muszę. A postawienie tezy, że może ktoś nie dorósł do jakiegoś dzieła w ogóle kończy się publicznym linczem...

Dla potrzeb tej dyskusji proponuję przyjąć jednak założenie, że ISTNIEJĄ dzieła obiektywnie złe i obiektywnie wybitne.

Wracając jednak do rzeczywistości (czyli kultury popularnej), z moich obserwacji użyszkodników Tanuki-Anime wynika niezbicie, że całe mnóstwo ludzi oczekuje, że powie im się, co mają myśleć. Co więcej, są oni przekonani, że dla każdego wybranego tytułu istnieje tylko jedna "prawidłowa" ocena. Czyli wybitne - średnie - do luftu, przy czym skala jest liczona na zasadzie podobało się - nie podobało się. Subtelności typu "wybitne, ale trudne w odbiorze" albo "średnie i nieoryginalne, ale sprawnie zrealizowane" umykają całkowicie. Dobrze zrealizowana przeciętna seria jest wynoszona na piedestał Arcydzieła, z którego muszą odsunąć się rzeczy "takie jakieś nudne i o niczym". Przy skali niemal zero-jedynkowej nie ma miejsca na wahania. Jeśli nie potwierdzasz, że coś jest arcydziełem, to znaczy, że uważasz to za najgorszą chałę. Jeśli wymieniasz (w recenzji) choć jedną wadę = uważasz za najgorszą chałę i jeszcze się na złość czepiasz...

Tymczasem istnieje niestety coś takiego, jak odbiór indywidualny, a recenzja jest przejawem takiego odbioru. Tak się składa, że różnica może polegać na przykład na tym, iż recenzję pisała osoba trzydziestoletnia, a serię potem obejrzał piętnastolatek... Ale odwrotnie też to działa. Czy to zatem znaczy, że opinie "innych" są bezużyteczne, bo są opiniami innych, a ja to ja i myślę po swojemu? Nie, ale wtedy trzeba przyjąć nowatorskie założenie, że istnieją różne podejścia do tematu zastosować jeszcze bardziej nowatorskie podejście "czytanie ze zrozumieniem" i samodzielnej (ha!) oceny, czy przedstawione argumenty nas zachęcają, czy zapalają światełko ostrzegawcze. Dla mnie na przykład "niezwykle realistycznie ukazane zmagania wojenne" są świetnym powodem, żeby danej rzeczy nie tykać długim kijem.

"Popularność" jest zwykle nakręcana w równym stopniu przez osoby, które faktycznie się daną rzeczą zachwyciły (przy czym patrz "podoba się = arcydzieło"), osoby, którym powiedziano, że się mają zachwycić i się zachwyciły oraz (mniej przy anime, ale generalnie) kampanię reklamową, która zwykle co tylko się da będzie wciskała jako "odkrywcze", "nowatorskie" tudzież "kultowe".

Jeszcze mała nota osobista: zwykle wyrabiam sobie własne opinie, ale niestety straszliwy wrzask wokół jakiegoś tytułu potrafi mnie odrzucić. Nie w sensie, że mi się tytuł nie spodoba, tylko w sensie, że nie mogę się zmusić do obejrzenia go. Tak było z Gwiezdnymi Wojnami na przykład (nie oglądałam do dzisiaj i nie chcę nawet o tym myśleć), tak jest chociażby z Code Geass i Death Note. Nie zakładam, że by mi się nie spodobały, po prostu mam silny odruch ucieczki na samą myśl o seansie.

_________________
Hey, maybe I'll dye my hair, maybe I move somewhere...
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Grisznak
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 28-08-2008, 10:23   

Pamiętać jednak należy, że są dzieła, które, czy chcemy czy nie, znać wypada, jeśli pragniemy autorytatywnie wypowiadać się na dany temat. Możemy ich nie lubić, ale nie da się wypowiadać na temat korzeni fantasy nie znając "Władcy..." czy "Ziemiomorza", bez znajomości kanonu trudno należycie doceniać odwołania doń w wielu kolejnych dziełach.
Powrót do góry
Eire Płeć:Kobieta
Jeż płci żeńskiej


Dołączyła: 22 Lip 2007
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 28-08-2008, 10:41   

Tak samo jak człowiek mający się za wykształconego powinien się z motywami z Biblii (stworzenie świata, Hiob, psalm, motyw vanitas, przypowieść) i grecko-rzymskich mitów czy z polskich dzieł- właśnie nieszczęsnego Pana Tadeusza- po prostu trzeba to znać, chociażby ze względu na mnogość nawiązań, odwołań i polemik przewijających się w naszej kulturze. To się nie musi podobać- to trzeba znać.

A tak a propos filmowych ekranizacji-
Easnadh napisał/a:
Najgorzej jest w przypadkach, kiedy twórcy nie starają się oddać ducha książek, a skupiają się na tych fragmentach, które można przedstawić w sposób jak najbardziej widowiskowy. Albo w ogóle zmieniają albo dodają coś dzikiego od siebie

Jak w Księciu Kaspianie?
Ja też tak sądziłam, dopóki nie obejrzałam ww. filmu. Praktycznie całe ksiazki/mangi zmieniono, ale nie na dziko. Problem miałam zwłaszcza z tym pierwszym- nasłuchałam się bluzgów, a dostałam całkiem zgrabny film, z rękami i nogami, przemyślaną akcją i dobrymi bohaterami. Szczególnie spodobało mi się rozwinięcie (w trzech scenach!) postaci żony Miraza- za jednym cięciem ubarwili film i rozwiązali kwestię, która o ile pamiętam w książce została zawieszona (co się stało z kuzynem Kaspiana?)
Nie jest to arcydzieło, ale ogląda się przyjemnie- na pewno lepiej gdyby zekranizować słowo w słowo pierwowzór.

_________________
Per aspera ad astra, człowieku!
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
1018596
 
Numer ICQ
Mai_chan Płeć:Kobieta
Spirit of joy


Dołączyła: 18 Maj 2004
Skąd: Bóg jeden raczy wiedzieć...
Status: offline

Grupy:
Fanklub Lacus Clyne
Tajna Loża Knujów
WIP
PostWysłany: 28-08-2008, 15:52   

Problem polega na tym, że bardzo często ludzie mówiąc, że coś jest genialne i "koniecznie musimy to obejrzeć/przeczytać/zagrać", skąpią informacji DLACZEGO dana rzecz jest taka genialna. A to jednak dosyć kluczowa sprawa - bo jednym spodoba się ze względu na świetnie skonstruowane postaci, a innym ze względu na widowiskowe wybuchy. To często wychodzi przy okazji Haibane Renmei - serii moim zdaniem wybitnej. Ale jak się poczyta komentarze, to znajdą się głosy twierdzące, że jakieś to takie nudne i bez ikry... I w 9 przypadkach na 10 wyjątkowo widać, że delikwent spodziewał się ostatecznego oświecenia i symboliki na miarę Evangeliona. To samo się zresztą odnosi lektur szkolnych... Bo na przykład takie "Przedwiośnie". Nie jestem w stanie pojąć do dziś, dlaczego to jest w kanonie... Bo dla mnie to jest tani romans. Denerwujące jest też podejście "no musi ci się podobać i już". Bo jak ci się nie podoba, to jesteś niekulturalny i niewykształcony buc, a tak w ogóle to obrażasz moje uczucia religijne. Otóż nie podoba się. I, że tak powiem, co mi zrobicie? Prawda jest taka, że ja z pewnością mam jakiś powód do tego, żeby mi się nie podobało. Może nie lubię mechów. Albo akurat miałam ochotę na romans, a tutaj, jak na złość, wszyscy jacyś tacy oziębli. Albo miałam okres i generalnie nie podobał mi się cały świat. Jakikolwiek powód by to nie był, mam pełne prawo takowy mieć. To samo działa też w drugą stronę - co widać na przykładzie anime i mangi Violinist of Hamelin, którymi się ostatnio zachwycam. Anime jest przeraźliwą chałą - ale nie szkodzi, mnie się podobało (z różnych względów), na tyle, żeby ustawić je w okolicach mojego top ten. No i kto mi zabroni?

...jestem przekonana, że chciałam dopisać coś więcej, ale zostawiłam tego posta niedokończonego na kilka godzin... Zabijcie mnie, nie pamiętam. Jak sobie przypomnę, to dopiszę.

_________________
Na Wielką Encyklopedię Larousse’a w dwudziestu trzech tomach!!!
Jestem Zramolałą Biurokratką i dobrze mi z tym!

O męcę twórczej:
[23] <Mai_chan> Siedzenie poki co skończyło się na tym, że trzy razy napisałam "W ciemności" i skreśliłam i narysowałam kuleczkę XD

Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 28-08-2008, 16:13   

Zacznijmy od tego, że wspomnianych przez Avellanę pozycji trudnych raczej unikam, choć ma ona rację - to, że coś mnie znudzi nie znaczy, że jest złe. Unikam też chłamu w rodzaju Conanów, Drizztów i szonenowych tasiemców, szukam raczej pozycji jednocześnie przyjemnych i niegłupich. Których ilość jest i tak wystarczająco duża bym miał rosnące zaległości.

Przechodząc do opinii - opinię tzw. powszechną olewam, gdyż w 9 przypadkach na 10 to co ona uważa za hity ja uważam za nawóz pochodzenia zwierzęcego. Króciutka przygoda z Conanem nauczyła mnie, że tzw. klasyki jest sens się tykać tylko jeśli faktycznie coś sobą prezentuje, a nie tylko Była Krokiem Milowym TM. Z podobnych powodów uważam za nieporozumienie utrzymywanie w kanonie Żeromskiego i przeróżnych Nowelek o Biednych Dzieciach - stare to-to, nudne i ma wartość wyłącznie historyczną. Kieruję się głównie zdaniem znajomych - jeśli X pochwali serię lub książkę, to mogę ją brać w ciemno, jeśli pochwali ją Y (którego szanuję, jednak mam zupełnie inny gust/zainteresowania) to pięć razy się zastanowię, jeśli zaś Z (którego też lubię, acz uważam, że jest spaczony przez Chaos) - nie tknę końcem bagnetu.

Dodam jeszcze, że "Lalka" mi się bardzo spodobała tak pod względem treści, jak i stylu - liceum tak mi ją jednak zapaskudziło, że nie byłem w stanie skończyć. Do tej pory żałuję. "Władcę Pierścieni" kiedyś pewnie spróbuję przeczytać ponownie - najchętniej po angielsku. Ma szansę spodobać mi się bardziej niż za pierwszym razem (12-13 lat wieku), gdyż zainteresowania zdryfowały mi dość znacznie w tym kierunku.

Avellana napisał/a:
Jeszcze mała nota osobista: zwykle wyrabiam sobie własne opinie, ale niestety straszliwy wrzask wokół jakiegoś tytułu potrafi mnie odrzucić. Nie w sensie, że mi się tytuł nie spodoba, tylko w sensie, że nie mogę się zmusić do obejrzenia go.Tak było z Gwiezdnymi Wojnami na przykład (nie oglądałam do dzisiaj i nie chcę nawet o tym myśleć), tak jest chociażby z Code Geass i Death Note.


Na chwilę obecną wrzask wokół Code Geass odrzuca trochę nawet mnie. Gdy pod adresem lubianej przeze serii zaczyna regularnie padać "no to teraz zostanę zlinczowany, bo mi się nie podobało" to znak, że fanowski szum przekroczył pewną granicę i zaczyna uwierać.

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 1 z 3 Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group