[Vodh]

Fair enough, przekonaliście mnie :)

[Costly]

Ysengrinn, muszę spytać, byłeś w wojsku?

[Ysengrinn]

Nie, kiedy jeszcze pobór był obowiązkowy dostałem kat. D.

Wiedzę mam całkowicie teoretyczną - a z tego co wiem o naszej armii jest ona niezłą ilustracją wpływu bezczynności na wartość bojową.

[Costly]

Chciałem się tylko upewnić czy miałeś tego świadomość pisząc ostatni post.

[kic]

IMO kobiety nie są przystosowane do wojska, a przynajmniej nie do wszystkich jego organów. Nie wnikam w możliwości kobiety, ich sprawność, wytrzymałość, czy odporność na stres względem mężczyzny. Najważniejsze jest to, aby stworzyć dobrze współgrającą i wykwalifikowaną jednostkę. Jeżeli kobiety radzą sobie lepiej w bardziej stresujących zajęciach i doskonale potrafią ogarnąć pole walki jako obserwator, to nie mam nic przeciwko. Natomiast jeżeli mężczyźni lepiej i dłużej radzą sobie w ekstremalnych warunkach, gdzie potrzebna jest znacząca wytrzymałość i kondycja psychiczno-fizyczna, to powinni to robić, zastępując panię. Dla mnie nie liczy się płeć ale po prostu efekty i wykwalifikowanie oddziału.

[Grisznak]

[Costly]

Nie to, że łagodne, co po prostu nie na miejscu. Ludzi jakich narodowości nazywa się "brudasami" wie każdy, nie ma to nic wspólnego z tym co robią. Podejście do nich rozumiem, ale słowo dobrane zdecydowanie niefortunnie (i chyba nawet nieświadomie, tak by wynikało z ostatniego postu).

koniec offtopa ;p

[OverLord_Zenon]

Powiem krótko. Jestem przeciwny z wielu powodów służbie kobiet w wojskach liniowych.
Jednak pod jednym względem mógłbym to zaakceptować. Gdyby służyły w jednopłciowych jednostkach. Czyli w kobiecych batalionach na przykład. Zminimalizowałby to kwestie przemocy fizycznej i seksualnej w jednostce, a także kwestie faworyzowania etc, wpłynęłoby to pozytywnie też na morale facetów, bardziej niż jednostki koedukacyjne. Jeśli masz 100 kobiet wśród 1000 facetów i to rozrzucone po wszystkich pododdziałach to różne rzeczy się dzieją. Natomiast jak masz je w kupie to łatwiej to opanować.
Praktyka mówi sama za siebie. Jednostki amerykańskie w których służą kobiety kierowane są do lżejszych/drugorzędnych(choć może czasem bardziej uciążliwych) zadań. Odbija się to niekorzystnie na dyscyplinie i morale jednostki. Zmniejsza także możliwość używania jednostek zamiennie.
Wracając do kobiet w wojsku i dyscypliny.
Kobiety radzą sobie całkiem nieźle w armiach zachodnioeuropejskich. Owszem, ale są to armie pokoju a nie wojny. W tej chwili służba w armii w europie w porównaniu z armią amerykańską to jak obóz drużyny harcerskiej.
Dlaczego? Dobór kadr jest odpowiedni. Dobry materiał ludzki. Mały stres. Armia dobrze opłacana, wyszkolona i uzbrojona. Wysoka dyscyplina. Dobre warunki materialne żołnierzy.
Małe ryzyko. W takiej armii kobiety mogą służyć. Bo to armia pokoju.
Natomiast armia amerykańska? Mają kłopoty z ludźmi. Braki kadrowe. Werbują kogo się da. Także członków gangów. Przedłużają służbę żołnierzom, którzy odsłużyli swoje. W armii amerykańskiej nie mogą służyć homoseksualiści. Jednak w obecnej sytuacji ten przepis jest często ignorowany. Co jest oczywiste. Żaden dowódca nie chce stracić wartościowego żołnierza, jeśli ma na to wpływ. Ten przypadek pokazuje tylko tendencję, jaką jest obniżenie (od zawsze nie tak wysokiej jak się powszechnie sądzi) dyscypliny armii amerykańskiej.
Biorąc pod uwagę jaki element może znaleźć się w armii i stan wojny w którym notabene armia USA się znajduje, słabą dyscyplinę wśród oddziałów USA nie zaskakują przypadki gwałtów(także na własnych żołnierzach), rabunku, tortur czy zabijania cywili.
Zresztą przepis o zakazie związków wśród żołnierzy pozostających w relacjach służbowych świadczy, że problem(faworyzowania etc) istniał i istnieje. To samo dotyczy żołnierzy homoseksualnych. Na mniejszą skalę bo odsetek homoseksualistów w armii jest mniejszy niż hetero.

[Shlizer]

[Eire]

Tak, mój błąd.

[BOReK]

Nie zmienia to faktu, że kobieta może równie dobrze zostać jednym lub drugim co mężczyzna. ;]