Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Wpadki kulinarne |
Wersja do druku |
Hisayo
Mniumniu! ♫
Dołączyła: 11 Kwi 2009 Skąd: Warszawa Status: offline
|
Wysłany: 04-04-2010, 17:46 Wpadki kulinarne
|
|
|
Jeżeli jest, przepraszam najmocniej, ale ciocia Wyszukiwarka powiedziała, że nie ma.
Nie każdy urodził się wybitnym kucharzem, a już na pewno nie każdy musi takim być, wobec tego niektórym zdarzyły się w kuchni takie rzeczy, których nawet najlepsze książki kucharskie nie przewidują.
Mnie na przykład naszła kiedyś ochota na zrobienie popcornu. Byłam wtedy w domu tylko z koleżanką i psami, więc nikt nie mógł mnie uświadomić (i powstrzymać). Wobec tego wzięłam olej, torebkę popcornu i patelnię - później ktoś raczył pannę poinformować, że to byla patelnia do naleśników. No to robię tak, jak zaobserwowałam - leję olej na patelnię, podgrzewam, dodaję kukurydzę, przykrywam. Okej. Czekam, czekam i nic, zero reakcji, nie "pyka". Potrząsam delikatnie patelnią - również nic. Szlag mnie w końcu trafił i poszłam z koleżanką do pokoju, no bo w końcu jak zacznie pykać, usłyszymy. Gadamy, gadamy i w końcu słyszymy, szkoda tylko, że pykało... przy akompaniamencie syczenia oleju. Niestety, nikt mi nie powiedział (swoją drogą byłam matoł niesamowity, domyślić się mogłam), że oleju nie gasi się wodą, toteż nieświadoma chlusnęłam szczodrze...
Popcorn, o dziwo się udał. To znaczy... Jak by to ująć...Otóż on był czarny. Czarniusieńki. Próbowałyśmy go w siebie wmusić, ale nie dało się, nasze żołądki, podniebienia i różne inne odmówiły współpracy... Ale "traumatyczne wspomnienia" są nadal.
I pytanie, czy użytkownicy forum również mają za sobą podobne doświadczenia, czy też, jak pisałam na początku, talent kucharski odziedziczyli? |
_________________ I tried, and therefore no one should criticise me!
|
|
|
|
|
Tren
Lorelei
Dołączyła: 08 Lis 2009 Skąd: wiesz? Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 04-04-2010, 18:23
|
|
|
Nie, moja skłonność do faili zdaje się być tylko moją domeną i dała o sobie znać wielokrotnie w różnych sytuacjach (z koronną wyprawą do Koluszek włącznie). Ot, choćby moje gotowanie ryżu, które miało miejsce jakiś czas temu. Przy czym to był zdecydowanie większa wpadka niż opisałam pewnym osobom, bo nie wspomniałam wtedy chyba o instrukcji...
...rzecz miała miejsce, gdy po pewnym męczącym dniu wróciłam do domu. W domu czekała na mnie jakaś potrawka oraz wiadomość od taty. Moi rodzice wiedzą dokładnie jak łatwo przychodzi mi spapranie nawet najprostszej czynności w związku z czym na kartce znalazła się dokładna instrukcja jak należy ugotować ryż, czyli: zagotuj wodę, wrzuć ryż, gotuj przez 20 minut. Wydawałoby się instrukcja idiotoodporna. Jednak okazało się, że przy dużej dozie nierozgarnięcia nawet to może pójść nie tak. Otóż pamiętałam, że ryż znajduje się w słoiku na blacie i niewiele myśląc wzięłam go stamtąd. Co prawda coś mi nie grało i miałam niejasne przeczucie, że coś jest nie tak, ale moja żelazna logika twierdziła, że ryż musi leżeć na wierzchu. Przystąpiłam więc do gotowania.... jak już mówiłam miałam złe przeczucia, więc nie byłam zdziwiona, gdy po 20 minutach ryż wydawał mi się nadal twardy. Pozostawiłam go na dalsze 10 minut gotowania. Jak już wspomniałam byłam zmęczona, a co za tym idzie głodna. Więc gdy mój zegarek wskazał, że ryż stoi na gazie już ponad pół godziny mój żołądek oznajmił, że dalsze czekanie to niedorzeczność.
I ryż zaiste okazał się niedogotowany, jednak wkurzenie i głód zrobiły swoje i zjadłam to wybrakowane danie. Na mój zły humor miał dodatkowo wpływ fakt, że podczas wyciągania ryżu zsunął mi się on z widelca i ochlapałam się wrzątkiem (ale kran był tuż obok, więc tym razem uniknęłam oparzenia).
Solucja tego problemu okazała się być niezwykle prosta. Otóż wzięłam nie ten ryż. Biały ryż, który miałam sobie ugotować był w szafce. To co sobie przygotowałam było brązowym ryżem, który musi się gotować ponad 40 minut.... |
_________________ "People ask me for advice all the time, and they ask me to help out. I'm always considerate of others, and I can read situations. Wait, aren't I too perfect?! Aren't I an awesome chick!?"
|
|
|
|
|
Shadow Dancer
Dołączyła: 26 Sty 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 04-04-2010, 19:49
|
|
|
Moja rodzinka ma niewielkie zdolności w dziedzinie gotowani, ale na głowę bije wszystkich moja mama :D
W moim domu tylko babcia dobrze gotuje i lubi to robić... Niestety bywa i tak, że babci w domu nie ma a jeść trzeba zrobić. Otóż sytuacja zdarzyła się 5 lat temu, świeżo po przeprowadzce do nowego domu (ja byłam wtedy na wakacjach, wszystko wiem z opowieści mamy).
Jako, że cały dzień mama z wujkiem malowali ściany na parterze u babci, mama zabrała się za robienie kolacji. Postawiła jajka do gotowania do pasty jajecznej i poszła dalej ciężko pracować. Jakież było jej zdziwienie gdy nagle rozległa się w kuchnie seria strzałów i chlupot wody. Niestety mama w ferworze pracy o jajkach zapomniała, a te zwyczajnie wybuchły z przegotowania :D
Nie, to nie koniec... Wyobraźcie sobie czyste, białe ściany i nowiutkie, ledwo co skręcone meble ufajdane białkiem i żółtkiem...
Natomiast wiele lat temu, gdy była ze mną w ciąży odwiedzała mamę mojego taty. Przygotowywały właśnie obiad, ziemniaki na gaz i ok. A że mamie się lodów zachciało no to babcia łap za klucze i poszły... Po 30 minutach mama przypomniała sobie, że gazu nie wyłączyła. Papcia za to stwierdziła, że jak mieszkanie miało się spalić to już dawno się spaliło i spokojnie wróciły do domu spacerkiem. Ziemniaki oczywiście trzeba było gotować ponownie ale mieszkanie stało całe, nienaruszone :D
To samo, tyle, że z wątróbkami, zrobiła moja babcia (ta, która tak uwielbia gotować). Zaaferowana czymś strasznie była i musiała jechać gdzieś z tatą to i o wątróbkach zapomniała. Smród był straszny i utrzymywał się chyba z tydzień...
Nie wiem czy to wina braku zdolności kulinarnych czy po prostu gapiostwa, ale widać zapominalstwo jest w moim powszechne i częste :D |
_________________
|
|
|
|
|
Tohunga
siedem
Dołączył: 07 Mar 2010 Skąd: Ghost-town Status: offline
Grupy: Syndykat Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 04-04-2010, 20:30
|
|
|
Cóż... gotować dużo nie gotuje, ale jak się jest głodnym to coś trzeba zjeść... Otóż kiedyś również miałem pewnego rodzaju wpadkę z ryżem. Byłem strasznie głodny, a że u mnie nigdy nic nie ma do jedzenia postanowiłem sobie zagotować ryż. Nie było to dla mnie niczym nowym, więc odruchowo nalałem wody, wrzuciłem ryż i włączyłem kuchenkę (jest ona elektryczna więc tylko naciska się przycisk i grzeje). Pech chciał, że nacisnąłem nie ten co trzeba i zamiast włączyć na gotowanie garnek z ryżem, włączyłem garnek z ziemniakami z obiadu... Zauważyłem to dopiero wtedy, gdy zauważyłem pewnego rodzaju mgłę w pokoju obok...
Jeśli chodzi o zwyczajne gotowanie to również było parę ciekawszych zdarzeń kulinarnych z Lokiem, ale jednak wolę nas nie kompromitować :P |
|
|
|
|
|
Paweł
Dołączył: 25 Gru 2008 Status: offline
|
Wysłany: 04-04-2010, 21:11
|
|
|
W sumie to gotuję od dawna, bo tak po prostu wyszło (odkąd pamiętam rodzice zawsze pracowali do min. 16, więc albo coś musiałem przygotować albo zrobić od podstaw - nie było wyjścia), jednak początki były różne. Ogólnie rzecz biorąc to olej jest zły. Pamiętam jak miałem gdzieś ok. 11 lat i postanowiłem przygotować sobie Snacki (takie krateczki, które smaży się na gorącym oleju). Matka sceptyczna nie była, ale najgorsze, że zostawiła mnie z tym ustrojstwem samego. Ustawiłem więc duży gaz, coby zbyt długo nie czekać i udałem się bodajże do łazienki za potrzebą. Chwilę później całe mieszkanie było w ciemnym i gęstym dymie, co z pewnością nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy na świecie. Pierwsze spotkanie z olejem = epic fail. Tzn. ja się w życiu nie spodziewałem, że to się tak będzie paliło... Dobrze, że nie wymyśliłem zalewania tego wodą, bo byłoby wesoło.
Z innych jakże wzbogacających doświadczeń - ciasto bananowe, które po przekrojeniu przypominało hmm... galaretkę? Takiego zakalca pewno w życiu na oczy nie widzieliście! A i drożdżówki z rodzynkami! Ciasto drożdżowe (również pierwszy raz na oczy widziane) było zbyt rzadkie i uciekło z miski - dosłownie. Po ponownym podrasowaniu mąką i odstawieniu do wyrośnięcia było już OK. No może poza tym, że tych słodkich bułeczek to wyszło... tak z pięćdziesiąt!
Więcej grzechów nie pamiętam - ogólnie to najczęściej gotuję/piekę pod własne podniebienie, a mechanizmy podtrzymujące samoocenę raczej nie dają mi zbyt dużego pola w kierunku szykanowanie własnej "twórczości" :D |
_________________
|
|
|
|
|
Slova
Panzer Panzer~
Dołączył: 15 Gru 2007 Skąd: Hajnówka Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 04-04-2010, 21:17
|
|
|
Moja największa wpadka kulinarna to zalanie płatków kwaśnym mlekiem : / więcej nie było i być nie powinno, bo z obawy o zdrowie domowników do bardziej skomplikowanych urządzeń kuchennych się nie dotykam (patrz: od ubijaka w wzwyż). |
_________________ Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.
|
|
|
|
|
0rdi
Last man on the moon.
Dołączył: 18 Paź 2009 Status: offline
|
Wysłany: 04-04-2010, 21:27
|
|
|
Podstawowe rzeczy w kuchni sobie potrafię zrobić. Czy to jajecznica, płatki, kanapki itp. nie ma problemu. Odsmażanie obiadu też, ale tym razem było inaczej. Podczas obiadu miałem jazdy z instruktorem i musiałem sobie to samemu odsmażyć. Ziemniaki i schab. Wrzuciłem wszystko na patelkę(wziąłem pierwszą z brzegu). Wszystko wygląda ok, niestety do czasu. Ziemniaki zaczęły przywierać do powierzchni patelki. Przymykając na to oko dokończyłem przyrządzanie obiadu i zjadłem go. W tym czasie patelka zaschła tak, że musiałem ją szorować bite pół godziny. Jak się potem dowiedziałem wziąłem patelkę, która nigdy w życiu nie powinna mieć styku z ziemniakami. Mądry Polak po szkodzie. |
_________________
|
|
|
|
|
pestis
żuk w mrowisku
Dołączyła: 26 Kwi 2007 Status: offline
|
Wysłany: 04-04-2010, 21:33
|
|
|
O, jaki ciekawy, bliski memu sercu temat ;].
Dobrze wychodzi mi gotowanie chyba tylko wody w czajniku. Niestety poniekąd zmuszona jestem stać nad garnkami dość często (a właściwie codziennie =_=). Z różnym skutkiem.
Tak, OLEJ JEST ZŁY.
Pierwszy wielki kuchenny fail (sprzed jakichś 10 lat :D) przypadł na pierwsze frytki. Toretycznie w obraniu, pokrojeniu i wrzuceniu do oleju ziemniaków nie ma nic trudnego. No chyba że ktoś (w tym przypadku ja) czeka aż olej mu się zagotuje (taaaaa...). Czekałam, i czekałam i czekałam i jakoś nie zaczynał wrzeć. W końcu totalnie zniecierpliwiona wrzuciłam pre-frytki do oleju. Oczywiście od razu cały talerz. No i zrobiło się śmiesznie. Baaardzo rozgrzany olej + jeszcze mokre ziemniaki = bardzo dużo hałasu, bardzo dużo dymu, zapaćkana cała kuchnia (ściany, szafki, lodówka, podłoga, ja). Wszystko było tłuste i zadymione. Dodatkowo próbując powycierać rozgrzaną płytę kuchenki, na której przypalał się olej, przy okazji zniszczyłam (nadpaliłam) kilka ścierek. Frytki nie wyszły. Zrobiła się kulka.
Ostatni fail - sprzed kilku miesięcy. /Me postanawia upiec pierwsze ciasto. Bardzo przezornie wybrałam sobie przepis z rodzaju 'kuchnia dla idiotów', wszystko ładnie przygotowałam, wymieszałam i wrzuciłam do piekarnika. I naprawdę cieszyłam się, kiedy ciasto momentalnie zaczęło rosnąć i się rumienić. Ale potem (niestety) stawało się coraz bardziej i bardziej rumiane. Nie przeciągając - zamiast 220 gram masła dałam 180, a zamiast nastawić piekarnik na 180 stopni, nastawiłam na 220. Cóż, ciastko wyszło nadpalone, zakalcowate... i tutaj werble - słone. Jak się okazało szczypta soli (co to za głupia 'jednostka':|), to nie pół łyżeczki jak sądziłam, ale nieco mniej. Tak wiem, nie nadaję się. |
_________________ SteamwillriseEsteemwillrise. |
|
|
|
|
moshi_moshi
Szara Emonencja
Dołączyła: 19 Lis 2006 Skąd: Dąbrowa Górnicza Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne WOM
|
Wysłany: 04-04-2010, 22:12
|
|
|
Czuję się dziwnie. W sensie, nie miewam jakichś widowiskowych porażek w kuchni. Gotuję od bardzo dawna, nie tylko ze względu na pracę rodziców, ale też zwyczajną potrzebę eksperymentowania. Zaczynałam od pieczenia ciast i chyba największym failem były babka puchowa oraz niedawno sernik. Babka po prostu wylała się z blachy podczas wyrastania ciasta w piekarniku, jakoś nie zwróciłam uwagi że podane w przepisie ilości składników mogą być zbyt duże na moją foremkę. Natomiast trudno mi powiedzieć co było nie tak z sernikiem, wszystko zrobiłam wg przepisu, tyle że masa serowa okazała się gumowa i mało smaczna. Cóż, więcej z niego nie skorzystam.
Co do oleju, dwa razy sprzątałam kuchnię po jego "wypłynięciu" z frytkownicy (mam nie zamykaną), obyło się bez dymu, poparzeń i takich tam, ale czyszczenie wszystkiego było koszmarem. Poza tym, epicko przypaliłam garnek podczas robienia konfitury ze śliwek, ale nie żałuję go, bo wyszła cudowna. Często też zdarza mi się myć kuchenkę po gotowaniu barszczu czerwonego, jakoś tak lubi wykipieć sobie jak nie patrzę...
Natomiast największy problem mam z czajnikami i generalnie gotowanie wody jest dla mnie dosyć problematyczne. W domu od zawsze używa się klasycznego czajnika, a ja mam tendencję do zapominania o nim i przypominania sobie kiedy czuć już spaleniznę. W ten sposób załatwiłam conajmniej dwa. |
_________________
|
|
|
|
|
IKa
Dołączyła: 02 Sty 2004 Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 04-04-2010, 23:20
|
|
|
Akademik i gotowanie jajek na twardo w akademikowej kuchni zbiorczej, 4 pokoje od naszego. O jajkach przypomniałam sobie w momencie, kiedy usłyszałam dziwny odgłos... po dopełznięciu okazało się, że jedno się spaliło, a drugie wybuchło i wylądowało na suficie == Nastąpiła szybka ewakuacja wraz z suchutkim garnuszkiem - jajko tkwiło na suficie jakiś miesiąc.
Drugi fail było frytkowo-olejowy (ta sama kuchnia). Wszystko szło dobrze do momentu, w którym po wlaniu oleju, pomedytowaniu chwilę i skręceniu gazu na "troszkę" poszłam na chwilę do pokoju... Po godzinie rzuciłam książkę i poleciałam do kuchni ją wietrzyć... a potem do sklepu po nowy olej. Na szczęście ziemniaki ocalały.
Moshi - zupy w ogóle mają to do siebie, że póki nad nimi stoisz i pilnujesz to siedzą w garnku. Wystarczy chwila, odwrócić się po coś do lodówki - i pół garnka wylewa się na kuchenkę... |
|
|
|
|
|
Loko
Aspect of Insanity
Dołączył: 28 Gru 2008 Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 04-04-2010, 23:57
|
|
|
Tohunga napisał/a: | wolę nas nie kompromitować :P |
W takim razie ja to zrobię...
Pewnej nocy (podczas bodajże oglądania anime), stała się rzecz straszna - zgłodnieliśmy. Jako że byliśmy sami w domu, a talentu kulinarnego nie mamy wcale, postanowiliśmy przyrządzić coś prostego. Padło na... frytki, plus przeterminowany kisiel wygrzebany z szuflady. Wszystko idzie dobrze, ziemniaki obrane i pokrojone, woda w czajniku się gotuje. Nagle Toha coś tknęło, mianowicie: brak oleju. Wnerwiliśmy się, ale co poradzić, ziemniaki pokrojone, szkoda wyrzucić. Postanowiliśmy je ugotować... końcowym efektem były gotowane ziemniaki w kształcie frytek. W dodatku przesoliliśmy.
Jeśli chodzi o kisiel, zbyt mało posłodziliśmy. Tak więc gdy płynna galaretka była już gotowa, wsypywaliśmy do niej cukier i mieszaliśmy...
Kucharzami to my nie będziemy. |
_________________ That is all in your head.
I am and I are all we. |
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 05-04-2010, 11:07
|
|
|
Katastrof kulinarnych miałem sporo, ale większość mało spektakularna (jeżeli nie liczyć uświnienia kuchenki i okolic). Najbardziej efektowna nauczyła mnie, że przed wrzuceniem jaj na patelnię wpierw należy je rozbić do szklanki - znacząco zmniejsza to skalę kataklizmu w wypadku, gdy jedno z nich okazuje się zepsute i po rozbiciu śmierdzi jak świeżo wykluty skunks.
Cytat: | Akademik i gotowanie jajek na twardo w akademikowej kuchni zbiorczej, 4 pokoje od naszego. O jajkach przypomniałam sobie w momencie, kiedy usłyszałam dziwny odgłos... po dopełznięciu okazało się, że jedno się spaliło, a drugie wybuchło i wylądowało na suficie |
... Respekt. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
VioletMeh
Problematyczne dziecię.
Dołączyła: 25 Mar 2010 Skąd: Otwórz szafę... Status: offline
|
Wysłany: 05-04-2010, 12:57
|
|
|
Ja ostatnio robiłam budyń czekoladowy... i zrobiłam go, wszystko było spoko... ale zapomniałam cukru dodać U_U I był niesmaczny ;_;
A tyle razy robiłam budyń i nigdy nie zapominałam...
A prócz tego miałam wstawić kiedyś wodę na herbatę, a zapaliłam palnik pod ziemniakami... dopiero mama to zauważyła oO |
_________________ Nazywaj mnie jak chcesz - i tak zareaguję tylko na "Shishuu". |
|
|
|
|
Paweł
Dołączył: 25 Gru 2008 Status: offline
|
Wysłany: 05-04-2010, 14:13
|
|
|
Ysengrinn napisał/a: | znacząco zmniejsza to skalę kataklizmu w wypadku, gdy jedno z nich okazuje się zepsute i po rozbiciu śmierdzi jak świeżo wykluty skunks. |
A tak, tyż mi się to kiedyś zdarzyło. Robiłem ciasteczka (pierwszy raz w sumie) i już wszystko wsypane: ok. 0,5kg mąki, półtorej masła i w ogóle dużo rzeczy. Ostatnie jajko to koszmar z dzieciństwa - do dzisiaj pamiętam ten kolor i zapach. "Ciasteczka" wylądowały za oknem, a chęć na kulinarną realizację przeminęła na pewien czas całkowicie. Bleeeh...
Od tego czasu staram się uważać, ale czasem i tak zdarzy mi się wpieprzyć wszystko naraz... |
_________________
|
|
|
|
|
CainSerafin -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 05-04-2010, 14:51
|
|
|
Zgodnie z zasadą, że nie myli się tylko ten kto nic nie robi, miałem sporo porażek kulinarnych. Pierwszą dużą pomyłką było smażenie frytek, podczas którego dowiedziałem się że mieszanie ich łyżką od początku smażenia jest wyjątkowo złym pomysłem. Powstałej brei nie chciały jeść nawet psy.
Dodatkowo w pewnym momencie mieliśmy z siostrą "fazę" na pieczenie ciast piernikowych i dwa razy wyszły nam koszmarne zakalce. Powodem było to. że zapomnieliśmy o dodaniu proszku do pieczenia.
Natomiast moją największą słabością jest to, że nigdy nie mam cierpliwości by cały czas stać nad patelnią, lub garnkiem, co jest dużą wadą w przypadku smażenia przeróżnych kotletów. Z tego właśnie powodu wielokrotnie musiałem wietrzyć kuchnię, choć obecnie zdarza mi się to coraz rzadziej. |
Ostatnio zmieniony przez Paweł dnia 05-04-2010, 15:00, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|