FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
  Pieniądze szczęścia nie dają?
Wersja do druku
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 10-07-2009, 21:47   

Eire napisał/a:
Z powyższym stwierdzeniem co i rusz wyjeżdża mi pewna osoba która wszystkiego ma w bród. Zastanawiające jest to, ze nie powiedział mi tego nikt z trudem wiążący koniec z końcem.


Cóż, patrząc na sprawę z zimną logiką - ktoś w ciężkiej sytuacji finansowej nie posiada dość materiału porównawczego żeby stwierdzić, że faktycznie ów materiał porównawczy szczęścia on nie daje. Oczywiście pozostaje kwestia tego czy ów bogaty ktoś faktycznie jest nieszczęśliwym człowiekiem, czy po prostu marudnym i rozpuszczonym gówniarzem. Tak naprawdę wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy ze swojego szczęścia - czy może raczej odnajduje je dopiero po uświadomieniu sobie pewnych rzeczy, jeżeli uznamy szczęście za uczucie 100% subiektywne.

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Przejdź na dół Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
tilk Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 24 Lip 2003
Status: offline

Grupy:
Alijenoty
PostWysłany: 11-07-2009, 06:48   

Otaczający mnie zewsząd konsumpcjonizm przeraża mnie coraz bardziej. Skoro już słowo hobby "hobby" stało się synonimem "wydawać pieniądze"... Ale wydaje mi się, że wiem, skąd to się bierze. Szpikowani jesteśmy przez media propagandą, że w życiu to ważne są Kariera i Sukces, a sensem życia jest Wydawać Pieniądze. A my, jak głupie owieczki, w to wierzymy, mimo tego, że jest to najzwyklejsza nieprawda.

Abstrakcyjne gadki są zwykle puste i mało pouczające, więc posłużę się przykładem. Tym, który znam najlepiej: moim własnym.

Swoje dzieciństwo spędziłem w warunkach finansowych, które według standardów panujących na tym forum można by nazwać ubóstwem. Na to, co najważniejsze - na chleb i na mieszkanie - zawsze starczało, ale obywaliśmy się bez wszelkich luksusów tu traktowanych za normalne. Nigdy nie mieliśmy samochodu. Na rodzinnych wczasach byliśmy w sumie jakieś trzy razy, wszystkie nie w jakichś odległych krajach, ale nad polskim morzem - a ponadto nocowaliśmy nie w hotelu, a pod namiotem, na podwórku u znajomego. Nie remontowaliśmy poważnie mieszkania, nie wymienialiśmy okien, drzwi, kuchenki, pralki, telewizora, i tak dalej. Do kina się praktycznie nie chodziło, filmy oglądało się z telewizji publicznej i z wypożyczonych kaset VHS. Nie kupowało się markowych, modnych ubrań, a te, co były, nosiło się, póki się do tego nadawały. I tak dalej, i tak dalej.

Pytanie, czy byliśmy szczęśliwi? Tak, do cholery, zdecydowane tak! Szczęście odnajdywało się w każdej najmniejszej drobnostce. W rodzinnej wycieczce rowerowej do niedalekiej Polanicy Zdroju, z której w pocie czoła przywoziło się całymi litrami wodę mineralną, którą rozlewano tam jeszcze zupełnie za darmo. W wypadach pod namiot i smażeniu kiełbaski przy ognisku. W ganianiu po górach i łapaniu motyli. W naprawieniu starej pralki, która znowu odmówiła posłuszeństwa. W zbudowaniu jakiejś przydatnej drobnostki metodą "na McGyvera". W rodzinnych rozmowach przy obiedzie.

Pewnie, gdybyśmy bardzo chcieli, moglibyśmy żyć na wyższym standardzie. Moi rodzice jednak świadomie nie podążali tą ścieżką i brali życie, jakie było, ciesząc się każdą chwilą. Ich mądrość życiowa nie przestaje mnie zadziwiać.

Niedawno okazało się, że jestem w stanie zarabiać całkiem przyzwoite pieniądze. Jednak bardzo szybko okazało się, że - będąc wychowanym w skromnych warunkach - nie potrzebuję ich wcale, nie czuję potrzeby ich ciągłego wydawania. Wiedziony ciekawością, kupiłem parę rzeczy, na które wcześniej nigdy nie mógłbym sobie pozwolić. Nie żałuję pieniędzy włożonych w sprzęt fotograficzny - to hobby, którym (jak i wieloma innymi rzeczami) zaraziłem się od ojca, przynosi mi bardzo dużo przyjemności, wiem jednak, że mógłbym się doskonale obyć bez półki wypełnionej obiektywami na różne okazje i cieszyłbym się tym, co mam, tak jak cieszyłem się przed "dorobieniem się". Całą resztę mógłbym z czystym sumieniem oddać, nie jest mi do niczego potrzebna. Ostatecznie - zauważywszy, że praca zabiera mi coraz więcej czasu, który mógłbym poświęcić na cieszenie się życiem, a nie daje mi żadnych korzyści poza abstrakcyjnymi cyferkami na koncie - zrezygnowałem. Skończę spokojnie studia, które były dla mnie wspaniałą intelektualną podróżą, może spróbuję coś wreszcie włożyć w tą dziedzinę nauki, która tak mnie przyciąga. Będę dalej biegał po okolicy z aparatem i próbował uwiecznić piękno tego, co proste i codzienne. A przede wszystkim będę cieszył się życiem takim, jakie jest.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
1543661
Zegarmistrz Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 31 Lip 2002
Skąd: sanok
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
PostWysłany: 11-07-2009, 09:08   

tilk napisał/a:
Otaczający mnie zewsząd konsumpcjonizm przeraża mnie coraz bardziej. Skoro już słowo hobby "hobby" stało się synonimem "wydawać pieniądze"... Ale wydaje mi się, że wiem, skąd to się bierze. Szpikowani jesteśmy przez media propagandą, że w życiu to ważne są Kariera i Sukces, a sensem życia jest Wydawać Pieniądze. A my, jak głupie owieczki, w to wierzymy, mimo tego, że jest to najzwyklejsza nieprawda.


Kiedyś liczyłem, jakie pieniądze byłyby mi potrzebne celem realizacji wszystkich moich najdzikszych fantazji. Zasadniczo wyobraźnia skończyła mi się przy 3 000 złotych. Gdybym miał żonę i dziecko wyobraźnia skończyłaby mi się na 4 000 złotych. Zasadniczo natomiast faktyczny poziom, na którym zaspokojone są moje wszystkie potrzeby i osiągam poczucie bezpieczeństwa to około 2 000 złotych miesięcznego dochodu.

_________________
Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Odwiedź blog autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
1271088
Altruista
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 11-07-2009, 09:49   

Jak się ma pieniądze to można wtedy zapomnieć o potrzebach materialnych i skupić się na innych problemach. Jakąś namiastkę szcześcia dają, bo po prostu człowiek o wiele się lepiej czuje ze świadomością, że w terminie może spokojnie zapłacić za mieszkanie, gaz itp. Ktoś tam wspomniał, że do szczęścia wystarcza mu grupa oddanych przyjaciół. Za pieniądze, można sobie właśnie kupić przyjaźń. Co prawda będzie to wielki fałsz, zakłamanie, iluzja. No ale dana osoba co postępuje w ten sposób, będzie się czuła w swoim domniemaniu szczęśliwa, że może się otaczać grupą wybranych przez siebie osób.

Niektórym do szczęścia wystarczają dobre relacje z rodzicami, oraz świadomość, że nasi bliscy są pełni zdrowia. Niektórym za to do szczęścia wystarczy sam alkohol, na który codziennie ładuje dużą ilość pieniędzy. Taki tryb życia jest bardzo niezdrowy i zatruwa też życie naszym bliskim.
No ale niestety są osobnicy, lubiący wypić jeden kieliszek za dużo i to im właśnie do szczęścia wystarczy.

Za pieniądze można sobie kupić fałszywą miłość, fałszywą przyjaźń. Nie jest do godnie postawa, no ale nie można do końca powiedzieć, że w iluzji nie da się być szczęśliwym.

Ogólnie uważam, ze pieniądze bardzo do szczęścia nas przybliżają. No ale też można, beż pieniędzy szczęścia osiągnąć. Wszytko zależy od naszego podejścia do życia.
Powrót do góry
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 11-07-2009, 11:57   

Jeżeli można cokolwiek pewnego powiedzieć o hasełku z tytułu to to, że jest głupie i upraszczające, bo przecież nie uwzględnia ogólnej i indywidualnej hierarchii potrzeb. Pieniądze są jedynie środkiem realizacji tych potrzeb i to czy dają szczęście zależy głównie od tego w którym miejscu piramidy potrzeb się zajmujemy. Jeżeli z trudem zaspokajamy fizjologiczne to szczęście może dać paręnaście złotych na lekarstwo dla matki (pomijam, że czasem potrzebne jest lekarstwo za kilkaset złotych i wtedy zupa blada), jeżeli jesteśmy na jako takim poziomie coraz większe znaczenie zaczynają mieć potrzeba samorealizacji (porządne, czytaj kosztowne, studia) i potrzeba dóbr luksusowych, z czego ta druga jest w ogóle niewyczerpalna. Wtedy "do szczęścia" potrzebne staje się najpierw kilka tysięcy, potem kilkanaście, wreszcie - kilka milionów, jeżeli pragniemy wielkiej chałupy, kilku samochodów, podróży i jeszcze zabezpieczenia na starość.

Zasadniczo jednak dobrze jest pamiętać to powiedzenie - oczywiście nie w celu przekonywania samego siebie, że bogacze wcale nie mają lepiej ode mnie ("i nie warto się starać"), ale na wypadek, gdyby "przypadkiem" jednak trafiła się szansa zrobienia większych pieniędzy. Zmniejszy to szansę, że nie staniemy się kolejnym dowodem na jego potwierdzenie.

Serika napisał/a:
Pieniędzy i tak nigdy nie ma za dużo :)


Chyba, że powiedzmy wygrało się je w lotto, nie ma pojęcia co z nimi zrobić poza przepuszczeniem na bzdury i pierdoły, a wszyscy krewni, znajomi i lokalny półświatek nagle zaczyna się nami bardzo interesować. A zdarzają się takie przypadki.

Altruista napisał/a:
Za pieniądze można sobie kupić fałszywą miłość, fałszywą przyjaźń. Nie jest do godnie postawa, no ale nie można do końca powiedzieć, że w iluzji nie da się być szczęśliwym.

Cytując scenkę z Kim Possible:

"Ron: Bonnie, jesteś mną zainteresowana tylko ze względu na moje pieniądze, prawda?
Bonnie: Aha.
Ron: ODLOT!"

A na poważnie - wyobraźnia wykonała nieprawidłową operację i nastąpiło jej zamknięcie. Nie wiem jak w przypadku innych, ale ja nie wyobrażam sobie szczęścia w takiej sytuacji - no chyba, że miałbym totalne zero empatii (właśnie jak ów Ron) i zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tej iluzji.

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
tilk Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 24 Lip 2003
Status: offline

Grupy:
Alijenoty
PostWysłany: 11-07-2009, 12:20   

Ysengrinn napisał/a:
(...)coraz większe znaczenie zaczynają mieć potrzeba samorealizacji (porządne, czytaj kosztowne, studia)

Khem? Utożsamianie "porządnych" studiów z "kosztownymi" to jakaś pomyłka. Wiem, jak sprawa wygląda z informatyką, podejrzewam, że z innymi kierunkami jest podobnie. Studia "kosztowne" (czytaj: na uczelniach prywatnych) to w większości porażka totalna, większość (zdaniem przytaczanego przeze mnie często Marcinkowskiego) nadaje się tylko do natychmiastowego zamknięcia. Brak dobrej własnej kadry, pożyczanie kadry (z reguły odrzutów) z innych uczelni, beznadziejnie niski poziom. Najlepiej wypadają, co potwierdzają wyniki w zawodach, osiągnięcia naukowe i biznesowe absolwentów - wybrane uczelnie państwowe, na których studia są darmowe. No pewnie, jak nie mieszka się na miejscu, trzeba płacić dodatkowo za utrzymanie - ale od czego są przecież stypendia: naukowe (mówisz o samorealizacji, myśląc o niej poważnie stypendium naukowe samo powinno wpaść, w przeciwnym wypadku coś jest bardzo, bardzo nie tak) i socjalne, które jest dość wysokie. Stypendium socjalne z naukowym w zupełności wystarczają, żeby się utrzymać, nie robiąc poza studiami zupełnie nic. A jeszcze niedawno pojawił się wynalazek w postaci "kierunków zamawianych", gdzie dostaje się gigantyczne stypendium - moim zdaniem trochę głupota, ale jak już jest, można korzystać. Więc widzisz - z mojego doświadczenia wynika, że najlepsze, najbardziej rozwijające studia są zupełnie za darmo.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
1543661
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 11-07-2009, 12:24   

Dobra, ten argument był średnio trafiony, przyznaję i kajam się.

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Keii Płeć:Mężczyzna
Hasemo


Dołączył: 16 Kwi 2003
Skąd: Tokio
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
PostWysłany: 11-07-2009, 12:28   

Ja odniosę się tylko do stypendium naukowego - bo fakt, powinno się do niego dążyć, jeśli ktoś na poważnie bierze studia, ale na kierunkach jak na przykład japonistyka, przy obecnym systemie stypendium dostają bodaj 2-3 osoby na rok...

_________________
FFXIV: Vern Dae - Durandal
PSO2: ハセモ - Ship 01
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
ka_tka Płeć:Kobieta


Dołączyła: 12 Lip 2002
Skąd: Warszawa
Status: offline
PostWysłany: 11-07-2009, 12:47   

tilk napisał/a:
Khem? Utożsamianie "porządnych" studiów z "kosztownymi" to jakaś pomyłka.


Ok, ale nie zawsze :) Czasem na publicznych uczelniach (choć ograniczam się do jednego, acz chyba dość reprezentacyjnego miasta) po prostu NIE MA interesującego cię kierunku. Tak do tej pory było z tzw "sztuką nowych mediów" (grafika, animacja i inne bajery), która w Warszawie dostępna była tylko na superdrogiej uczelni (ponad 1000zł miesięcznie!). W tym roku otwierają taki kierunek na ASP. Wszystko fajnie, tylko... A jeśli jednak drugi kierunek stanie się płatny? :) A więc dla części osób (tych, które już rozpoczęły inne studia i tych ktore je rozpoczną, bo niewielu pewnie jest w stanie dostac się na ASP z marszu, czyli zupelnie bez przygotowania, zwlaszcza ze ten kierunek ma szansę stac się hitem) tu pieniądze mogą być przeszkodą. Poza tym stypendia też bywają problemem - a) nie kazdy kto idzie na studia zdobędzie naukowe b) nie każdy kwalifikuje się pod socjalne. Na przyklad ma je szansę dostać ktoś kto przyjechal na studia skądś, gdzie życie jednak jest nieco tansze niż w Warszawie, ale już Warszawiacy mają często za duży dochód, chociaż warunki czasem porównywalne :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
2203707
tilk Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 24 Lip 2003
Status: offline

Grupy:
Alijenoty
PostWysłany: 11-07-2009, 13:50   

ka_tka napisał/a:
Czasem na publicznych uczelniach (choć ograniczam się do jednego, acz chyba dość reprezentacyjnego miasta) po prostu NIE MA interesującego cię kierunku. Tak do tej pory było z tzw "sztuką nowych mediów" (grafika, animacja i inne bajery), która w Warszawie dostępna była tylko na superdrogiej uczelni (ponad 1000zł miesięcznie!).

Z nazwy wnioskuję, że ten kierunek to prawdopodobnie dość świeży, jeszcze nie wypróbowany wynalazek, co do którego jeszcze za bardzo nie wiadomo, czy się sprawdzi, ani czy jest potrzebny - wszak mowa o czymś, do czego dużo bardziej potrzebna jest praktyka (i może do tego kursy) niż studia. Choć może się mylę, nie jestem dobrze obeznany w tym temacie :)

ka_tka napisał/a:
Wszystko fajnie, tylko... A jeśli jednak drugi kierunek stanie się płatny? :)

To z jednego się rezygnuje. Znam paru ludzi, którzy tak właśnie zrobili i nie żałują. Poza tym zawsze coś można przepisać, więc przerwane studia - zwłaszcza wcześnie - nie są aż tak wielką stratą.

ka_tka napisał/a:
Poza tym stypendia też bywają problemem - a) nie kazdy kto idzie na studia zdobędzie naukowe

Na informatyce jest tak, że idzie na nią mnóstwo ludzi po prostu dlatego, że kierunek jest modny, a sami się specjalnie nie nadają, i dzięki temu stypendium jest osiągalne dla każdego, kto chce. No, ale są takie przypadki, jak ten, o którym wspomniał Keii... Więc fakt, z tym bywa różnie.

ka_tka napisał/a:
b) nie każdy kwalifikuje się pod socjalne. Na przyklad ma je szansę dostać ktoś kto przyjechal na studia skądś, gdzie życie jednak jest nieco tansze niż w Warszawie, ale już Warszawiacy mają często za duży dochód, chociaż warunki czasem porównywalne :)

Wiesz, podstawowym problemem z byciem zamiejscowym jest konieczność zamieszkania na czas studiów w mieście, w którym jest uczelnia. To kosztuje, często dużo. Miejscowi tego kosztu zazwyczaj nie ponoszą, mieszkając z rodzicami. Przy trudnej sytuacji finansowej w rodzinie faktycznie dobrze by było, żeby te stypendium jednak było dostępne - żeby student mógł skupić się na studiach i nie musiał na przykład dorabiać, żeby wspomóc rodzinę - ale jednak miejscowy nie potrzebuje tyle, co zamiejscowy.

Zaczyna się robić trochę offtop, jeśli dyskusja w tym kierunku będzie kontynuowana, może warto będzie wydzielić temat.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
1543661
wa-totem Płeć:Mężczyzna
┐( ̄ー ̄)┌


Dołączył: 03 Mar 2005
Status: offline

Grupy:
Fanklub Lacus Clyne
WIP
PostWysłany: 11-07-2009, 14:21   

tilk napisał/a:
Abstrakcyjne gadki są zwykle puste i mało pouczające, więc posłużę się przykładem. Tym, który znam najlepiej: moim własnym.

Tilk, nadajemy na jednej fali.

Osobny, własny pokój to coś czego dorobiłem się w liceum.

Pamiętam takie lato, kiedy przez bite 3 tygodnie na obiad codziennie były gotowane ziemniaki, gotowany kalafior z bułką tartą (domowej roboty, z skrzętnie zbieranych okruszków) oraz zsiadłe mleko. Bo niczego innego nie dało się kupić, w sklepach był tylko ocet... Żeby zobaczyć na stole marchewkę czy buraki (o wiktuałach jak porzeczki nie wspomnę) musiałem, będąc w podstawówce, regularnie spędzać godzinę w autobusie i czterdzieści minut piechotą przez las (w jedną stronę) i samemu sobie te warzywa i owoce wychodować. Nie kradli tylko dlatego, że nie dawało się tam w żaden sposób dojechać samochodem, nawet lokalnym się tak daleko nie chciało chodzić.

W 1981 i zimą 1982 zdarzało się, że lekcje odrabiałem przy świeczce. Mieszkając niemal w centrum Warszawy!

Do dziś pamiętam, jakim luksusem był pomarańczowy ser Mimolette, który przysłała USAid a rozdzielał - w podłużnych, kartonowych "cegłach" proboszcz parafii, na lekcjach religii. I jaki był szok, kiedy na swego czasu znanym, a nie istniejącym już bazarku całą "nyskę" tego sera sprzedawał za ciężkie pieniądze znany w okolicy ubecki kapuś. Pamiętam też jak zupełnie nie rozumiałem, czemu sąsiadka, zaproszona na świąteczny poczęstunek, popłakała się gdy jej pięcioletnia córeczka, po usłyszeniu odpowiedzi na pytanie o zawartość talerza, zapytała "mamo, a co to takiego ta szynka?".

Mimo niezaprzeczalnych niedostatków materialnych, nie czuję się w żaden sposób pokrzywdzony - dobrze (choć z oczywistych powodów jak przez mgłę) wspominam te biedne, straszne lata gdy czasem w brzuchu burczało, a główną rozrywką był dreszczyk napięcia na widok milicyjnej nyski - bo dno mojego "specjalnego", nie zawsze używanego tornistra było składzikiem antyreżimowej bibuły. Tak, właśnie to była rozrywka - w telewizji były dwa programy, a wielkiego ruskiego "Rubina" wolno było zapalić na 2 godziny dziennie, bo żarł prąd jak wieprz ziemniaki z pokrzywą... Mimo to nie zamieniłbym tych lat na żadne inne, w zamożniejszej rodzinie czy normalniejszym kraju.

Wiem że to trąci cynizmem, gdy tak siedzę w domu, we własnym, wielkim pokoju, przed własnym, solidnym komputerem, wpięty w internet, tuż po powrocie samochodem z zakupów - ale wiem, że bez zaskakująco wielu RZECZY da się żyć, i nie wspominać potem tego życia źle. Wiele z tych rzeczy jest tu, bo na nie zapracowałem. Od zera. Ciągłe narzekania jak to mało można w tym świecie zrobić bez pieniędzy, drażnią mnie, a może raczej - śmieszą...

Wreszcie ka_tka, zapewne w jednym masz rację. Dostanie się na ASP będzie trudne. Ale znowu - przesadnie wynosisz na piedestał wartość papierka z uczelni, a nie zastanawiasz się co możesz zrobić, by zdobyć porównywalne kwalifikacje, albo aby jednak się dostać. Moja znajoma na ASP się nie dostała. Poszła do pracy, w agencji reklamowej, gdzie najpierw pomagała za darmo, za możliwość podglądania warsztatu pracy. Z czasem nauczyła się pewnych profesjonalnych programów z branży grafiki i animacji komputerowej. Za pierwsze pensje poszła na kurs, a potem przetrząsała sieć znajomych by w końcu dostać za własne, ciężko zapracowane pieniądze kilka godzin porad i krytyki od jednego z profesorów ASP. Sprawdziła program "swojego" kierunku na ASP, napisała maile do prowadzących, wypytała o lektury kursów "teoretycznych". Na książki jej stać nie było, więc wysiadywała godziny w czytelniach bibliotek publicznych.
Przy drugim podejściu, szła uzbrojona w wiedzę, teczkę z portfolio prac i umiejętności pewnie nie gorsze niż pierwszoroczni studenci...

Muszę pisać, jaki był wynik?

Trudne? Tak. Ale nie ze względu na mityczne pieniądze, ale niezbędny czas i wysiłek.

_________________
笑い男: 歌、酒、女の子                DRM: terror talibów kapitalizmu
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
3869750
Eire Płeć:Kobieta
Jeż płci żeńskiej


Dołączyła: 22 Lip 2007
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 11-07-2009, 20:47   

Ja tylko powiem, że stypendium ani naukowego ani socjalnego nie dostaje się od razu.

wa-totem, ja wcale nie mówię, ze bez pieniędzy się nie da, że kasa jest warunkiem szczęścia i spokoju. Nie uważam po prostu, że kwestie finansowe można lekceważyć, zwłaszcza jeśli samemu nie kiwnęło się palcem.

_________________
Per aspera ad astra, człowieku!
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
1018596
 
Numer ICQ
Irin Płeć:Kobieta

Dołączyła: 09 Kwi 2005
Status: offline

Grupy:
House of Joy
WIP
PostWysłany: 11-07-2009, 21:11   

Totem, Tilk - bo młode lata, spędzane z normalną rodziną, która o ciebie dba tak, czy siak wspomina się dobrze. Bo w tych latach zazwyczaj niewiele się rozumie, a już na pewno nie wartość pieniądza. Już pomijając to, że im dalej w czas, tym wspomnienia stają się bledsze i przyjemniejsze. Człowiek zazwyczaj najlepiej zapamiętuje to co dobre. W tej chwili nawet czasy znienawidzonego gimnazjum nie wydają mi się takie złe, pamiętam, że coś było nie tak, nie do końca pamiętam dlaczego.

W samym temacie mam niewiele do dodania, bo mogłabym się podpisać pod większością postów. Denerwuje mnie tylko gloryfikowanie ubóstwa, starych dobrych czasów, kiedy świat był jeszcze piękny. Był, ok. Wy to tak pamiętacie. Ja też pamiętam jak mi dobrze było tam, dawno temu, kiedy życie było proste (też pozornie, przecież wtedy miałam mnóstwo własnych problemów, teraz błahych i do wyśmiania). Potem okazało się, że rodzice ledwie wiążą koniec z końcem, że problemy jednak są i są poważne. Im byłam starsza, tym więcej rozumiałam i jakoś coraz więcej było kłopotów. W szczegóły się nie będę wdawać, po prostu powiem, że w tym momencie pieniądze szczęście by DAŁY. Np. szczęście w postaci przeprowadzki.

Moi rodzice nie zarabiają mało, ale zarabiają w ten sposób, że na przyjemności ledwo starcza albo nie starcza w ogóle. Czasem są też problemy z normalnym utrzymaniem się, ale to też nie na temat. W każdym razie mi się bardzo zachciało studiów w innym mieście, swojego dopięłam i liczyłam na stypendium. I pewnie miałabym szansę, ale raz, że byłoby to biegania i załatwiania tyle, że lepiej się od razu powiesić (własna działalność gospodarcza, dziwne sytuacja rodzinna, którą trzeba udowodnić, etc.). I dwa, miałabym szansę najwyżej na 50zł. A do mieszkaniowego się w ogóle nie kwalifikuję, chociaż podstawowy warunek (mieszkanie w domu uniemożliwiłoby mi studiowanie) spełniam. Naukowe jest po pierwszym roku. A z kierunkami zamawianymi w ogóle jest jakaś paranoja. Jakoś ten rok przetrwamy (i następne, przecież nie jest pewne, że dostanę naukowe, które też gigantyczne nie jest), ale o ile łatwiej by było, gdyby sytuacja finansowa była stabilna...

Ogólnie pieniądze dobrze jest mieć. A reszta została już powiedziana w poprzednich postach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
tilk Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 24 Lip 2003
Status: offline

Grupy:
Alijenoty
PostWysłany: 11-07-2009, 22:09   

Irin napisał/a:
Im byłam starsza, tym więcej rozumiałam i jakoś coraz więcej było kłopotów.

Widzisz, w tym miejscu się różnimy. Owszem, zgadzam się, będąc dzieckiem jeszcze niewiele się rozumie. Ale ja, w miarę jak dorastałem i coraz więcej rozumiałem... odkryłem, że prawdziwych problemów jak nie było, tak nie ma, i że wszystko jest w najwyższym porządku, dokładnie tak, jak powinno być. Mogę nazywać stare czasy dobrymi, bo naprawdę takie były. Nigdy nie było kłótni o podłożu materialnym, nie było obwiniania się, nie było zazdrości czy zawiści. Było tylko łapanie życia takim, jakie było.

Więc proszę, nie oceniaj innych przez pryzmat własnych doświadczeń.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Odwiedź blog autora Odwiedź galerię autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
1543661
Morg Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 15 Wrz 2008
Skąd: SKW
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Fanklub Lacus Clyne
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 11-07-2009, 22:59   

Irin, to co powiem będzie prawdopodobnie skrajnie jednostronne, bo nigdy niedostatku nie zaznałem, ale wybacz, Twojej sytuacji nie znam, niemniej - również ze względu na własne doświadczenia - nie zgodzę się. Z bogatej rodziny może i nie jestem, niemniej każdy z rodziców zarabia grubo powyżej średniej krajowej - i problemów (poza bytowymi) mi to jakoś nie oszczędziło. Pieniędzy nie brakowało, ale wieloletnim kłótniom rodziców to nie nie przeszkadzało. Ostatecznie jakiś czas temu się rozeszli (choć nie oficjalnie), więc trochę się uspokoiło, ale i tak jak będę miał scysję z kimś z rodziny, to prawie na pewno usłyszę coś o matce, albo ojcu, zależnie od tego z kim się pokłócę. Kwestia pieniędzy też w sumie ciągle trwa, niemniej o rzeczach, które słyszę co jakiś czas nie wspomnę, bo zachaczałoby to już o ekshibicjonizm uczuciowy.
Zwyczajnie szlag mnie trafia, że można się było tak pokłócić (dwie części rodziny odkąd rodzice się rozeszli są w stanie, który można spokojnie określić mianem zimnej wojny) o tak przyziemną rzecz. Będę więc utrzymywał, że pieniądze jako takie szczęścia nie dają - chętnie żyłbym na niższym poziomie, ale w normalniejszej atmosferze.

_________________
Świadka w sądzie należy znienacka pałą przez łeb zdzielić, od czego ów zdziwiony wielce, a i do zeznań skłonniejszy bywa.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
8137449
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 2 z 4 Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group