Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Pieniądze szczęścia nie dają? |
Wersja do druku |
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 10-07-2009, 17:02 Pieniądze szczęścia nie dają?
|
|
|
Z powyższym stwierdzeniem co i rusz wyjeżdża mi pewna osoba która wszystkiego ma w bród. Zastanawiające jest to, ze nie powiedział mi tego nikt z trudem wiążący koniec z końcem.
Na szczęście nigdy nie zaznałam niedostatku, ale w powyższe stwierdzenie jakoś nie mogę uwierzyć.
Wiadomo przy dzisiejszym systemie wymiany kasa per se jest w sumie bezwartościowa, ale rzeczy które można za nią kupić- już swoja wartość mają. Lekarstwo, rodzinna wycieczka, jakiekolwiek hobby( każde wzięte trochę poważniej to worek bez dna) nawet ten internet którym umilamy sobie czas czekając na wyniki rekrutacji (85PLN kierunek).
Utarło się u nas, że osoba która chce czegoś ponad minimum socjalne automatycznie jest chciwym materialistą. Dlaczego wilkiem patrzy się na osobę która przyznaje, ze praca to dla niej sposób an zdobycie kasy(wolę już takie osoby niż hipokrytów pokroju Ignacego Borejko).
Nie pytam się czy być czy mieć bo mieć zawsze znaczyło być. Zapytam się tylko- czy jestem w tych oglądach odosobniona? |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Asthariel
Lis
Dołączył: 10 Kwi 2008 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 10-07-2009, 17:09
|
|
|
Pieniądze są potrzebne, nawet bardzo. To stwierdzenie tak głębokie, że zaraz utoniemy, ale prawdziwe.
Są ważne, bo to dzięki nim możemy sobie pozwolić na hobby, takie jak gry, książki czy filmy. Dziwią mnie ludzie, którzy, tak jak napisałaś, uważają innych za materialistów. A oni co? Pracują dla przyjemności? |
|
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 10-07-2009, 17:48
|
|
|
To powiedzonko najprawdopodobniej wynaleziono dawno, dawno temu żeby ludzie nie zrobili się ZBYT chciwi. Niemniej prawda jest taka że bez nich żyć się zwyczajnie nie da (chyba że jakoś hardcorowo jak Tarzan). Co więcej do szczęścia potrzebne jest to minimum by nie musieć się martwić o zaspokojenie swoich potrzeb. A najlepiej gdy ma się pieniędzy tyle by móc sobie też pozwolić na wspomniane wyżej hobby i zwyczajne przyjemności. Jednakże wspomniana fraza dotyczy raczej tego że możesz mieć miliardy a i tak być samotnym i nieszczęśliwym... najlepszym tego przykładem jest niedawno zmarły Jackson. Słyszałam gdzieś że biedak jest mniej samotny niż bogacz.
Sądzę jednak że przez ludzi o których wspomniałaś Eire przemawia zwyczajna zazdrość. |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 10-07-2009, 17:57
|
|
|
Ja nie mówię o jakiś superbogaczach w skali światowej- ale o ludziach w krajach cywilizowanych zwanych zamożnymi- takimi co stać ich na ciuchy, wakacje i kino, ksiażkę i wycieczkę do Szczawnicy. |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
wa-totem
┐( ̄ー ̄)┌
Dołączył: 03 Mar 2005 Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne WIP
|
Wysłany: 10-07-2009, 18:04
|
|
|
Pieniądze szczęścia nie dają. Owszem, pieniądze pozwalają zapomnieć o wielu troskach, ale żadnych problemów nie rozwiążą; cała masa dorosłych którym nieobce jest życie w niepokoju o materialne zabezpieczenie jutra, zapomina że wraz z pieniędzmi pojawiają się zupełnie nowe troski.
Piszesz "lekarstwo". Tak, lekarstwo to coś co kupuje się za pieniądze. Często spore pieniądze. Ale to dość naiwny punkt widzenia. Bo za żadne pieniądze nie kupisz zdrowia jako takiego. Gdyby zasobność kieszeni przekładała się na zrowie, nie sądzisz że MJ jeszcze by żył? Za żadne pieniądze nie kupisz też tego, co chorej osobie najczęściej, poza lekarstwem, najbardziej potrzeba - odrobiny życzliwego ciepła i szczerego zainteresowania. Takiego bezinteresownego zainteresowania. Tobą, a nie twoim szmalem.
Rodzinna wycieczka. Oczywiście. Ale znów, zapominasz o tym co tu najistotniejsze - o intencji i o wspólnym spędzeniu czasu. Znam rodzinę, dla której "rodzinna wycieczka" oznacza bilety na metro za kilka zł. I drugą, taką z luksusowym vanem, willą nad morzem, własnym jachtem. Żeby tylko jeszcze nie krzyczeli na siebie przy każdej okazji... Myślisz że pieniądze, choćby nie wiem jak wielkie, coś tu zmieniają?
Hobby... hmm, może. Ale jesteś absolutnie pewna że nie myli ci się pojęcie hobby z holizmem? Z opętaniem przez żądzę posiadania? Zainteresowanie jakąś dziedziną wcale nie musi się przekładać na pieniądze. Co więcej - nie zawsze może. Znam kogoś kto interesuje się malarstwem włoskim, szczególnie zaś ceni sobie Marieschiego. Zna każdy detal życia tego malarza, czytała wiele monografii, zna ważniejsze dzieła, okresy ich powstania, charakterystyczne elementy, kolorystykę, technikę, materiały. Twierdzisz że jej hobby "się nie liczy" bo obrazki Marieschiego kosztują po kilka-kilkanaście milionów euro za sztukę, kiedy co kilka lat się pojawiają na rynku, i zapewne do śmierci nie będzie jej stać na kupno choćby jednego? A ta pasja jak narazie zapewniła jej tylko dyplom studiów, stypendium na zachodzie i pracę w szanowanej instytucji kultury... To nie jest tak, że każda pasja wymaga pieniędzy. Może być właśnie odwrotnie - pasja może - i w idealnych warunkach powinna - stać się sposobem na życie, i zdobywanie choćby minimum potrzebnych pieniędzy.
Nie zgodzę się też z poglądem co do "chciwych materialistów". Problem z tymi ludźmi polega na tym, że skoro obchodzi ich tylko ich własna kasa, do wszystkiego co robią podchodzą bez zaangażowania. Łatwo popadają w rutynę, bezlitośnie szukają własnej korzyści, często kosztem pracodawcy a także i współpracowników. Czytają pisane przez podobnych sobie egocentryków poradniki "jak rozmawiać o podwyżce", i szybko przestają patrzeć na siebie krytycznie. A jeśli nie daj Bóg nie są w stanie "wykazać" się zgodnie z poradnikiem, z czasem zaczynają innym podkładać "świnię". W korporacjach to ponoć właściwie naturalne, otoczenie z takich ludzi. Ci "z zewnątrz" mówią o nich "szczury"...
Z drugiej strony, znam takich dwóch braci. Nie są ani szczególnie zamożni, ale też nie biedują. Z zawodu - dekarze, prowadzą własną firmę budowlaną. Pieniądze nigdy nie są czymś od czego zaczynają rozmowę - raczej materiał, to co jest do zrobienia, i jak to zrobić. O tym potrafią rozmawiać godzinami, zwłaszcza kiedy już rozmowy o pieniądzach mają ZA sobą. Nie sposób nie widzieć pasji w ich zachowaniu, i widać że starają się zleconą pracę wykonać uzgodnionymi siłami i środkami najlepiej, jak się da. Efekt? Mimo kryzysu, są zleceniodawcy którzy miesiącami czekają, aż oni znajdą czas, by przyjąć ich zlecenie. I jakoś fakt, że ich ceny najniższe nie są, niczego w tym nie zmienia...
Owszem, pieniądze są ważne. Dobrze, jeśli da się żyć tak, by ich nie brakowało. Ale wybierać zawód tylko dlatego, że "takim dobrze płacą"? Przecież to czystej wody prostytucja. A czas wszystko zmienia... zapytaj absolwentów "Marketingu i..." i innych modnych kierunków, jakie w branży są teraz płace. I widoki na dobrą płacę...
Mało kto pamięta, że pogoń za pieniędzmi kosztuje. Kosztuje czas, kosztuje energię. I możesz któregoś dnia, jak jeden mój znajomy, odkryć że masz 500-metrowy dom, w którym mieszkasz sam, bo dzieci się wyprowadziły a żona odeszła, i dwa samochody, którymi możesz pojechać co najwyżej do pracy, bo dzieci cię znać nie chcą, a znajomych nie masz, bo spotkania towarzyskie nie były tak produktywne jak kolejne narady z współpracownikami.
A to nie koniec jeszcze. Skoro centrum życia cenimy pieniądz... to popatrzmy na taką Japonię. W japonii to urosło do poziomu problemu społecznego - sporo nastolatek nie widzi nic zdrożnego w tym, że będą się prostytuować po to, by dorobić do kieszonkowego. Bo przecież pieniądz, to pieniądz, grunt że płacą dobrze?
Warto też przemyśleć przypadki skrajne, z drugiej strony.
Spróbujesz może wmówić mi, że zarabiając swoje 100 mln $ rocznie Michael Jackson był bardzo szczęśliwy?
A może powiesz to samo o naszym przedsiębiorczym rodaku, panu Olewniku. I co? Czy te jego miliony, ta firma wędliniarska której stoisko jest też w markecie koło mojego domu, ocaliły życie jego syna?
Cóż... moja opinia jest prosta - jak ze wszystkim, z pieniędzmi należy zachować umiar. Stworzyć w swoim życiu hierarchię rzeczy, które są ważne, i pilnować by na wszystko, co ważne zawsze znajdował się czas - i nigdy kosztem czegoś innego, równie a może i bardziej ważnego. Tak, to może znaczyć że nie będzie wycieczki do Egiptu, albo samochodu. Trzeba być świadomym wyboru i ceny, i umieć potem swój wybór akceptować. Wziąć za niego odpowiedzialność. Ale to już inna bajka - kwestia istoty dojrzałości. |
_________________ 笑い男: 歌、酒、女の子 DRM: terror talibów kapitalizmu
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 10-07-2009, 18:25
|
|
|
Ty o niebie, ja o chlebie.
Popadasz w skrajności- jak biednie to wesoło, jak bogato to źle i samotnie. Oglądałeś "Choć goni nasz czas"? Ten mechanik miał przecież ładny dom w którym spotykał się z rodziną.
Ja dookoła siebie więcej niż samotnych bogaczy widzę ludzi których nie stać na ten bilet metrem, kupno instrumentu dla uzdolnionego dziecka czy posłania dziecka na studia (konkretnie medycyna - zdolna uczennica, ale żeby zapłacić za samą rekrutację, zaświadczenie lekarskie, wyjazd z papierami pracowała od maja- jak stypendium nie styknie to będzie cieńko ).
Hobby powiadasz- tu nie chodzi o tysiące ale o paredziesiąt złotych na buty, książkę, płytę, bilet do kina, teatru- to wciąż dla wielu są synonimy luksusu.
Nie chodzi o to by całą energię poświęcać na gromadzenie, ale by
Cytat: | mieć swoja ziemie obiecaną
i własny kubek mieć do kawy |
O ten kubek mi chodzi. |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 10-07-2009, 18:45
|
|
|
To ja krótko, ale konkretnie - pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy to... :] |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
Serika
Dołączyła: 22 Sie 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 10-07-2009, 19:00
|
|
|
O to, to. Moim zdaniem to w sumie bardzo proste: pieniądze szczęścia nie dają, ale ich brak czyni człowieka nieszczęśliwym.
Można tonąć w gotówce i być bardzo nieszczęśliwym człowiekiem, ale nikt nie powiedział, że wszyscy bogacze są nieszczęśliwi. Spore pieniądze niewątpliwie wiele rzeczy ułatwiają, ale umówmy się, nie każdy musi jeździć limuzyną i mieszkać w rezydencji. I nie każdy nawet chciałby, bo w sumie po co? Zwłaszcza, że niestety wraz ze wzrostem standardu życia z reguły wzrastają też wymagania: jest coraz mniej czasu, coraz więcej stresów, a apetyt wzrasta w miarę jedzenia. Pieniędzy i tak nigdy nie ma za dużo :)
Natomiast w momencie, gdy pieniędzy brakuje - zwłaszcza, gdy *naprawdę* brakuje ich na podstawowe potrzeby, robi się bardzo nieprzyjemnie. Jeżeli ktoś twierdzi, że można być szczęśliwym w sytuacji, gdy brakuje kasy na buty na zimę albo na podręczniki dla dziecka, to ja naprawdę gratuluję wyobraźni. A nawet jeżeli nie jest aż tak tragicznie, niby wiąże się koniec z końcem, ale wypad ze znajomymi na pizzę czy do kina to już jest istotny wydatek, na który można sobie pozwolić czasami, a czasami nie, a już o rajdzie po empiku i kupieniu paru fajnych książek w ogóle można zapomnieć, to niby "pieniądze szczęścia nie dają", ale tych parę złotych więcej niewątpliwie mogłoby nieźle poprawić humor. |
_________________
|
|
|
|
|
Bezimienny
Najmniejszy pomiot chaosu
Dołączył: 05 Sty 2005 Skąd: Z otchłani wieków dawno zapomnianych. Status: offline
|
Wysłany: 10-07-2009, 19:32
|
|
|
Wa-totem napisał/a: | Pieniądze szczęścia nie dają. Owszem, pieniądze pozwalają zapomnieć o wielu troskach, ale żadnych problemów nie rozwiążą; cała masa dorosłych którym nieobce jest życie w niepokoju o materialne zabezpieczenie jutra, zapomina że wraz z pieniędzmi pojawiają się zupełnie nowe troski. | Nie sposób się z tym nie zgodzić. Pieniądze są środkiem który pozwala na usunięcie części przeszkód na drodze do szczęścia, ale samego szczęścia nie przyniosą. Z drugiej strony same mogą tworzyć nowe problemy. Dodatkowo należy zwrócić uwagę, że gdy mówimy o pieniądzach, mamy tak naprawdę na myśli nie stan majątkowy jako taki, ale względny wyznacznik bogactwa (w stosunku do średniej), który zmienia się w zależności od regionu i czasu. Co ciekawsze, poza naprawdę skrajnymi przypadkami ten średni poziom zamożności społeczeństwa nie wydaje się w istotny sposób wpływać na poziom szczęśliwości - wraz z podnoszeniem się tego poziomu rosną też nasze potrzeby. Podczas gdy jedna osoba będzie szczęśliwa, gdy będzie miała co do ust włożyć, innej humor popsuje wysoka cena płyty DVD. Można dojść tu nawet do przewrotnego wniosku, że wraz z podnoszeniem się poziomu bogactwa w społeczeństwie szczęście się coraz bardziej od nas oddala, bo potrzebujemy już nie tylko kromki chleba, ale Eire napisał/a: | paredziesiąt złotych na buty, książkę, płytę, bilet do kina, teatru | czyli pieniądze nie tylko szczęścia nie dają, ale wręcz utrudniają jego osiągnięcie. W końcu, czyż najszczęśliwszą parą na Świecie nie byli Adam i Ewa? I czy wzrost stanu majątkowego (o pewne słynne jabłko) nie pogorszył znacząco ich sytuacji?
A tak trochę na poważniej (co wcale nie znaczy, że powyższe było żartem - nie było). Pieniądze jako takie szczęścia nie dają, natomiast BRAK pieniędzy (poniżej pewnego minimum socjalnego - które trudno zdefiniować, bo zależy nie tylko od czasu i społeczeństwa, ale też i od konkretnej osoby) może, owszem, utrudnić jego osiągnięcie. |
_________________ We are rock stars in a freak show
loaded with steel.
We are riders, the fighters,
the renegades on wheels.
The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense. |
|
|
|
|
Krwawisz
Blood & Belief...
Dołączył: 17 Sie 2008 Skąd: Beijing Status: offline
|
Wysłany: 10-07-2009, 19:39
|
|
|
Aaa tam, takie gadanie. Pieniądze szczęścia nie przyniosą? A co według Was przyniesie? Miłość? Która raz jest, raz jej nie ma...a kiedy się kończy wielkie szczęście zamienia się w wielką rozpacz. Przyjaźń? Pewnie i daje szczęście...ale jedno nie wyklucza drugiego. Moim zdaniem pieniądze mogą przynieść tyle szczęścia co przyjaźń, miłość i co tam sobie wymyślicie. Wyobraźcie sobie podróże do wszystkich zakątków na Ziemi, tysiące książek, płyt na półkach, luksusowe auta, motocykle, hotele, zainteresowanie u płci przeciwnej - fałszywe bo fałszywe - ale zawsze ;) I wszystko to nie uczyniłoby was szczęśliwymi? Zmoderowano. - IKa, za przeproszeniem ;) |
_________________ Our fortress is burning
Charred birds escape from the ruins and return as cascading blood
Dying bloodbirds pooling, feeding the flood
The god of man is a failure
And all of our shadows are ashes against the grain
|
|
|
|
|
wa-totem
┐( ̄ー ̄)┌
Dołączył: 03 Mar 2005 Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne WIP
|
Wysłany: 10-07-2009, 19:54
|
|
|
Krwawisz napisał/a: | I wszystko to nie uczyniłoby was szczęśliwymi? |
Żal mi ciebie. Serio.
Eire napisał/a: | Ty o niebie, ja o chlebie. |
Odpowiedział ci już za mnie Bezimienny:
Bezimienny napisał/a: | Dodatkowo należy zwrócić uwagę, że gdy mówimy o pieniądzach, mamy tak naprawdę na myśli nie stan majątkowy jako taki, ale względny wyznacznik bogactwa (w stosunku do średniej), który zmienia się w zależności od regionu i czasu. |
Ponadto, jakoś pomijasz to:
wa-totem napisał/a: | Cóż... moja opinia jest prosta - jak ze wszystkim, z pieniędzmi należy zachować umiar. |
Możliwe, że źle interpretuję twoją początkową wypowiedź, ale... zwyczajnie, znam rodziców, którzy wyszli z takiej jak opisujesz, wielkiej biedy, i wypruwali sobie żyły by dzieciom niczego nie brakło. Bo uznali, jak Ty, że jeśli będą pieniądze, to będzie dobrze.
Jedna z tych rodzin odwiedza córkę na cmentarzu (rozbiła samochód który jej kupili na urodziny). Druga, syna w więzieniu (spore kieszonkowe "zainwestował" w dilerkę narkotykami).
W obu przypadkach, zamiast harować na więcej i więcej forsy, i zamiast dawać pociesze kolejne pięć stówek "na waciki i kino" lepsze efekty mieliby, gdyby z dziećmi spędzili trochę czasu. Na przykład po to, by nauczyć je odpowiedzialności.
Eire napisał/a: | paredziesiąt złotych na buty, książkę, płytę, bilet do kina, teatru | Nie neguję. Ale też, pokaż mi gdzie piszę że wszelkie pieniądze są "be"? Ja mówię tylko, że te pieniądze nie zastąpią wszystkiego, i nie należy ich traktować jako panaceum na wszystko. Problem tego, ile trzeba pracować na godziwy byt to zupełnie inna kwestia.
Mówię też, że traktowanie pieniędzy jako celu sam w sobie może ostatecznie przeszkodzić w godziwym zarabianiu. I mówię to jako osoba, która ma doświadczenie pracodawcy, nie tylko pracownika. |
_________________ 笑い男: 歌、酒、女の子 DRM: terror talibów kapitalizmu
|
|
|
|
|
Krwawisz
Blood & Belief...
Dołączył: 17 Sie 2008 Skąd: Beijing Status: offline
|
Wysłany: 10-07-2009, 20:00
|
|
|
Hehe, niepotrzebnie :) Nie jestem pozbawionym uczuć samotnikiem, egoistą, materialistą i tak dalej... Mam dziewczynę, którą kocham, mam przyjaciół, generalnie jestem więc szczęśliwym człowiekiem. Ale śmieszy mnie jak ktoś opowiada bzdury, że pieniądze szczęścia nie dają. Zarobisz sobie w pracy 2000zł i co nie jesteś szczęśliwy? Bo możesz sobie kupić to i tamto... o kwotach większych wspomniałem już wyżej. Powiesz pewnie, że to szczęście chwilowe, że złudne itd. Możliwe, od ciebie tylko zależy na co wydasz te pieniądze i jak długo będziesz się tym szczęściem cieszył - ale nie o tym mówimy. Mówimy o samym fakcie - pieniądze szczęście dają i koniec kropka :) |
_________________ Our fortress is burning
Charred birds escape from the ruins and return as cascading blood
Dying bloodbirds pooling, feeding the flood
The god of man is a failure
And all of our shadows are ashes against the grain
|
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 10-07-2009, 20:12
|
|
|
Mój ulubiony finansowy guru Kiosaki napisał kiedyś, że są dwa problemy z pieniędzmi. Pierwszym jest nie mieć pieniędzy, drugim jest pieniądze mieć i nie wiedzieć co z nimi zrobić. Tym, co mnie najbardziej uderzyło było inne stwierdzenie. Otóż Kiosaki w swoich książkach pisał zawsze, że - jeśli nie ma się pomysłu co z pieniędzmi chce się zrobić - to lepiej ich w ogóle nie mieć, gdyż w przeciwnym razie człowieka czekają gorsze problemy, niż gdyby pozostał biedny. By uzasadnić to stwierdzenie podawał liczne przykłady sportowców, piosenkarzy i totolotkowiczów, którzy, mimo, że radzili sobie całkiem nieźle we wcześniejszym życiu kilka lat po wydarzeniu, które miało odmienić ich życie kończyli bardzo przykro... Co ciekawe pisał to człowiek, którego dorobek literacki składa się niemal wyłącznie z poradników "Jak Zostać Bogatym".
Uczciwie mówiąc jestem w stanie się z nim zgodzić. Obok mnie swego czasu mieszkał człowiek bardzo skoncentrowany na pieniądzach. Nie miał jeszcze 30 lat. Zarabiał bardzo dobrze. Zbudował dwa domy (budował trzeci). Oba stracił, zabrały je jego dwie byłe żony (szukał trzeciej). Mieszkał w warunkach kawalersko - studenckich, w pokoju o nieszczelnych oknach. Średnio mu to przeszkadzało... W mieszkaniu bywał raz na miesiąc. Pozostały czas spędzał w hotelach, za które płaciła jego korporacja. Facet miał masę kasy... Niemniej jednak nie miał z niej zupełnie nic... Nie miał nawet czasu, żeby napić się piwa czy obejrzeć dziennik w telewizji.
Z drugiej strony jest skrajna nędza, sytuacja, gdy ludzi nie stać na ubranie, buty dla dziecka, podręczniki szkolne, narzędzia pracy, jedzenie, lekarstwa... Też nie jest sytuacją dobrą. Jednak trudno powiedzieć, by zastrzyk pieniędzy uczynił ludzi biednych szczęśliwymi. Przeciwnie: pozwoli im co najwyżej żyć normalnie.
A i to nie do końca. Przykładem mogą być państwa afrykańskie, w które przez ostatnie pół wieku wpompowano gigantyczne pieniądze, a które są nadal tak samo biedne, głodne, bose, chore i bezrobotne.
Osobiście uważam, że pieniądze są środkiem, służą do kupowania różnych rzeczy. I jak z większością innych narzędzi trzeba umieć się nimi posługiwać. Jeśli ktoś nie umie to - niezależnie ile by ich nie miał - skończy nieszczęśliwy i przygnębiony. Osoba, która natomiast umie się nimi posługiwać i wie, do czego chce ich użyć osiągnie za ich pomocą wiele. Natomiast robienie z ich posiadania celu w życiu jest taką samą groteską, jak robienie celu życiowego z posiadania młotka. |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 10-07-2009, 20:28
|
|
|
Po prostu czepiam się szczegółów, bo widać, że w ogóle to się zgadzamy.
wa-totem napisał/a: |
Możliwe, że źle interpretuję twoją początkową wypowiedź, ale... zwyczajnie, znam rodziców, którzy wyszli z takiej jak opisujesz, wielkiej biedy, i wypruwali sobie żyły by dzieciom niczego nie brakło. Bo uznali, jak Ty, że jeśli będą pieniądze, to będzie dobrze. |
Jak postawili tylko na pieniądze to się nie dziwię. W podsumowaniu piszesz, ze nie wszystkie pieniądze są "be", ale przykłady dajesz bardzo skrajne.
Ja nie mówię o kasie jako substytucie wartości duchowych, ale miłym środku który zapewni nam spokój i możliwości. Juz Masłow zauważył, ze głodnemu chleb an myśli a nie filozoficzne dysputy.
BTW
Cytat: |
Wyobraźcie sobie podróże do wszystkich zakątków na Ziemi, tysiące książek, płyt na półkach, luksusowe auta, motocykle, hotele, zainteresowanie u płci przeciwnej - fałszywe bo fałszywe - ale zawsze |
Choć Goni Nas Czas, anyone? |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Waaagh!
Bo to zła kobieta była
Dołączył: 14 Sty 2009 Status: offline
|
Wysłany: 10-07-2009, 21:05
|
|
|
Przeczytałem cały temat, nabrałem ochoty by się wypowiedzieć, szukałem jakiejś błyskotliwej myśli przewodniej w moim toku rozumowania i nie znalazłem. Mój niedoszły popis elokwencji spalił na panewce, bo doszedłem do wniosku, że cały problem ma zbyt proste i jednocześnie zbyt trudne rozwiązanie. Co to oznacza? Oznacza to, że każdy ma racje, negatywnie nastawiony do pieniądza wa-totem i Krwawisz, który przedstawia przeciwny 'obóz'. Chodzi o to, że rzucamy na prawo i lewo terminem szczęście, jakbyśmy mieli encyklopedyczną definicje szczęścia, która byłaby jedyną słuszną definicją. Szczęście to termin abstrakcyjny, nie da się go jednoznacznie opisać, dla każdego szczęściem może być co innego. Nie wykluczam nawet, że szczęście to zwyczajny ciąg impulsów nerwowych docierających do mózgu człowieka i może być sztucznie stymulowany. W gruncie rzeczy chodzi o to, że jednemu człowiekowi szczęście przynieść może bogactwo i nie obchodzi go, czy straci rodzinę i znajomych. Jeżeli wybrał pieniądze świadomie, wybrał też własne szczęście - z naszego punktu widzenia bolesne, dla niego niekoniecznie. Ponieważ ten człowiek jest egoistycznym, 'idącym po trupach', bardzo ZUYM materialistą. Wmówicie takiemu człowiekowi, że jest nieszczęśliwy? Wyśmiałby was. Jego pieniądze, jego życie i jego szczęście. Takie szczęście, jakie sam sobie wybrał.
O tyle mi mniej więcej chodziło. Rozprawianie o tym, co szczęście daje, a co nie, jest próbą narzucania własnej definicji szczęścia. Często zapomina się, że szczęście różne ma oblicza. :)
P.s Tyle tego szczęścia mi się w poście narobiło, że sam się dziwie. Hyh... |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|