Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Pieniądze szczęścia nie dają? |
Wersja do druku |
wa-totem
┐( ̄ー ̄)┌
Dołączył: 03 Mar 2005 Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne WIP
|
Wysłany: 13-07-2009, 15:33
|
|
|
Morg napisał/a: | Totem, wybacz, ale zwyczajnie nie wierzę w rzesze "młodych zdolnych", którzy nie mogą sobie pozwolić na dzienne, a na zaoczne/wieczorowe. | Przepraszam, ale nie rozumiem?
Zdolności nie mają tu nic do rzeczy.
To w co wierzysz też jest całkowicie nieistotne.
Jedyne co jest istotne, to statystyki GUS i Ministerstw odpowiedzialnych za konkretne kierunki kształcenia.
A cyferki są całkowicie jednoznaczne.
Mimo śmiesznych, bezwartościowych zapisów w konstytucji, które tam umieściła lewica, 60% ogółu studiujących Polaków, płaci za studia.
Jest oczywiste, że w kraju w którym w drugim progu podatkowym jest mniej niż 2% obywateli, może być tylko jedno, co sprawia że aż taka rzesza wybiera prywatne uczelnie albo tryb wieczorowy lub zaoczny. I jest to DOSTĘPNOŚĆ. Tak dostępność formalna, jak geograficzna i socjalna.
Prowadzące zajęcia poza metropoliami prywatne uczelnie są płatne.
Studia zaoczne i wieczorowe które pozwalają na naukę pracującym lub muszącym dojeżdżać na zjazdy, również są płatne.
Jedyne "bezpłatne" studia to studia dzienne, z natury pomyślane dla ludzi którzy są lepiej przygotowani i nie mają problemu związanego z zamieszkaniem, bo i tak mieszkają w dużym ośrodku akademickim, albo też pochodzą z zamożnych rodzin dla których koszty dokształcania, a potem wsparcia utrzymania studenta nie są obciążeniem nie do przezwyciężenia.
Po drugie, Morg, skąd ci się wziął pomysł o mitycznych młodych zdolnych?
Tobie co się zdaje, że życie się kończy po trzydziestce? Na SGH widywałem studentów po pięćdziesiątce.
ka_tka napisał/a: | Tak, bezczelnie wyciągam rękę do państwa i pytam, dlaczego moi starsi koledzy z roku mogli wziąć drugi kierunek, a ja już nie mogę :) | Dlatego, że każda niesprawiedliwość musi się kiedyś skończyć, a najczęściej kończy się kiedy zagarniane pieniądze robią się za duże by je przemilczeć.
Nie myślałem że zniżysz się do demagogii - bo przecież zawsze będzie jakiś "poszkodowany" rocznik.
Poza tym, nikt nie powiedział jeszcze, że osobom studiującym w chwili wprowadzenia systemu, pula punktów będzie obcięta o równowartość tego, co już przestudiowali.
ka_tka napisał/a: | Zaoczni? Ale tacy którzy poszli do pracy, bo nie bylo ich jednak stać na podobno darmowe studia? Czy tacy, którzy też nie podolali tym megawysokim progom na dzienne? | O jeszcze lepiej. Teraz komentarze ad personam... Brawo.
Dziecinko, przyjmij do wiadomości że świat nie kończy się na tobie, a na świecie są też ci którzy kończyli edukację w zupełnie innym systemie. Co z ludźmi starszymi niż 20-coś? Przecież nową maturę zdała zaledwie garstka najmłodszych, a jest jeszcze cała rzesza ludzi którzy mają stare matury a dotąd "na państwowym" nie studiowali? Dlaczego niby mają być gorsi?
Tu nie chodzi wcale o poziom.
To chodzi o równe prawo do dostępu.
To, co się z nim robi to już zupełnie inna sprawa.
OK, może przyjdzie na studia taki inteligentny inaczej. Szybko wyczerpie pulę punktów, i dalej będzie musiał płacić. Jego prawo.
Ale to że ty - w twoim własnym mniemaniu - jesteś LEPSZA i godniejsza przywileju darmowej edukacji, nie znaczy jeszcze, że masz do niej PRAWO. Prawa mają być dla wszystkich obywateli takie same. To, że ktoś jakiś przywilej miał wcześniej, też jest żadnym argumentem. Zawsze możesz zażądać, by tych ludzi rozliczyć jeżeli ich przywileje, których tobie nie będą dane, tak cię bolą. |
_________________ 笑い男: 歌、酒、女の子 DRM: terror talibów kapitalizmu
|
|
|
|
|
shyguy
Dołączył: 19 Cze 2009 Status: offline
|
Wysłany: 13-07-2009, 16:07
|
|
|
Ysengrinn napisał/a: |
shyguy napisał/a: | Pewną namiastkę uczuć można kupić, ale nie będzie to nigdy to co jest naprawdę wartościowe. |
Św. Augustyn powiedział
Cytat: | Jeśi chcesz nabyć miłość, kup sobie psa |
|
Tutaj mu akurat nie wyszło, nie można tam zamiast przecinka postawić znaku równości.
Mai_chan napisał/a: | Ja tak zupełnie offtopicznie (zresztą chyba się temat wytnie, jak tylko wpadnę na jakiś tytuł dla nowego)
Ja was bardzo proszę o nie zrównywanie wszystkich prywatnych uczelni do poziomu "jeszcze gorzej niż wieczorowe". Bo mi się przykro robi, że bulę grubą forsę za jedną z lepszych uczelni ekonomicznych w kraju. Z góry dziękuję. |
To ja też tak offtopowo. Wiem, że takie opinie na temat uczelni prywatnych krążą po naszym kraju, ale chyba tylko dlatego, że wielu studentów wychodzi z założenia - płacę więc mi się należy. Sam byłem świadkiem takiego potraktowania studenta na Politechnice, gdzie prowadzono kierunek pełnopłatny, a student, który przyszedł zdawać na betona otrzymał w "nagrodę" ocenę pozytywną w indeksie i uśmiech profesora.
Zresztą zwróć uwagę, że praktycznie każda uczelnia prywatna może się popisać imponującą listą nazwisk profesorów, którzy wykładają.
Tak więc, jeśli się uczysz przez całe ranki to myślę, że nie masz się co martwić.
Proszę używać przycisku "Edytuj" a nie postować 2x z rzędu.
Moderacja |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 13-07-2009, 16:07
|
|
|
Cytat: | Tutaj mu akurat nie wyszło, nie można tam zamiast przecinka postawić znaku równości. |
Mógłbyś rozwinąć? Zupełnie nie rozumiem co napisałeś. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
moshi_moshi
Szara Emonencja
Dołączyła: 19 Lis 2006 Skąd: Dąbrowa Górnicza Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne WOM
|
Wysłany: 13-07-2009, 16:24
|
|
|
Cytat: | Zaoczni? Ale tacy którzy poszli do pracy, bo nie bylo ich jednak stać na podobno darmowe studia? Czy tacy, którzy też nie podolali tym megawysokim progom na dzienne? |
Jako studentka zaoczna, poniekąd utrzymująca nie tylko ze swojego czesnego ale również podatków (i wcale nie mam tego nikomu za złe, wolę utrzymywać studentów, niż bandę darmozjadów na Wiejskiej) studentów dziennych, prosiłabym o nie wrzucanie wszystkich do jednego wora. Posłużę się własną osobą jako przykładem: po liceum rodzice zakomunikowali mi, że nie stać ich na opłacenie mi wymarzonych studiów poza miejscem zamieszkania i nie powiem byłam wściekła, ale rozumiałam sytuację. Zdawałam na inny kierunek, ale niestety z braku miejsc nie dostałam się (to nie jest tania wymówka, jeżeli na 60 miejsc jest 300 chętnych, to nawet z dobrymi wynikami maturalnymi można mieć problem z dostaniem się), zaproponowano mi inny kierunek, ale podziękowałam. Siłą rzeczy musiałam iść do pracy, a po roku uznałam, że nie chce mi się teraz biegać codziennie na zajęcia, tym bardziej, że cały czas mam możliwość zdobywać doświadczenie zawodowe, dlatego wybrałam studia zaoczne, które po roku rzuciłam. Potem kolejny rok przerwy i praca, aż w końcu na moim miejscowym uniwerku otworzyli mój wymarzony kierunek i znowu wybrałam zaoczne. Bynajmniej nie dlatego, że lubię topić ciężko zarobione pieniądze, ale dlatego, że tak mi wygodniej, bo mam możliwość jednocześnie zdobywać wykształcenie i doświadczenie zawodowe. Gdybym chciała, spokojnie dostałabym się na dzienne, tak jak większość moich znajomych z grupy. Nie czuję się gorsza od tych szczęśliwców studiujących za darmo i nie chciałabym być tak traktowana, bo wiem ile pracy muszę włożyć w to, żeby zdać sesję. Ci, którzy poszli na studia tylko dla papierka i nie mają ochoty się uczyć, odpadają po pierwszym roku (duża część), bo o dziwo jest grupa wykładających, którzy nie mają ochoty poświęcać swojego czasu dla idiotów i leni. |
_________________
|
|
|
|
|
Wiewiór
irish mastah
Dołączyła: 13 Sty 2007 Skąd: Warszawa Status: offline
|
Wysłany: 13-07-2009, 21:53
|
|
|
W związku z tym, że temat idzie coraz bardziej w rejony maturalno-uczelniane, a tym samym bliskie mojemu sercu, chciałam powiedzieć kilka słów.
Całe to gdybanie na temat studiów dziennych, wieczorowych i zaocznych oraz wprowadzanych reform moim zdaniem nie ma sensu. Problem tkwi w nowomodnej tendencji "każdy musi mieć wyższe wykształcenie" oraz przekomicznej nowej maturze.
Moim skromnym zdaniem, dopóki uczelnie wyższe na poważnie nie przywrócą egzaminów wstępnych na wszystkie kierunki, tysiące głąbów z licencjatami będą się mnożyły i obniżały systematycznie poziom zarówno uczelni jak i samego społeczeństwa.
Obniżanie poprzeczki na maturach, nakazywanie wspólnego myślenia i pisanie pod klucze odpowiedzi (szczególnie krzywdzące w przypadku egzaminów humanistycznych) jest samobójem ministerstwa edukacji. Skutkiem tego (odczucia własne) osoby o wolnym i twórczym umyśle są skazane na porażkę, a ich miejsca na uczelniach zajmują ludzie mniej lotni, ale myślący szablonowo. I tu już nawet nie chodzi o ludzi, którym zabrakło kilku punktów, nie dostali się na wymarzone studia dzienne i musieli iść na wieczorowe. Tu mamy do czynienia z masowym udupianiem porządnych humanistów!
Żywię głębokie przekonanie, że gdyby przyszło mi się mierzyć z egzaminem wstępnym na sinologię uzyskałabym o wiele wyższy wynik niż na maturze. Na maturze, na której nie potrafię pisać wypracowań pod klucz (sprawdzone już dwukrotnie). Uważam się za osobę, która swojemu hobby poświęca wiele uwagi i zdobywa coraz to nową wiedzę. Czuję się również bardzo pokrzywdzona tym, że po 12 latach zapierniczania jak mały Kazio bez zębów w różnych szkołach i uzyskiwania bardzo dobrych wyników, jeden egzamin przekreśla moje szanse na wymarzone studia, zmusza mnie do zarabiania i płacenia za nie ciężkich pieniędzy. Za studia, które (egoizm mode on) mi się należą (egoizm mode off). A przynajmniej należy mi się uczciwa szansa sprzedania swojej wiedzy- patrz egzaminy na studia.
Czy studia wieczorowe są lepsze od dziennych - zależy gdzie i zależy na jakim kierunku. Istnieje jednak duża szansa, że poziom obydwu bardzo by się podniósł, gdyby kandydatów odsiały rzeczone egzaminy. Tym samym uczelnie ustanawiałyby same dla siebie pewien poziom i wzrosłoby ich znaczenie na świecie. |
|
|
|
|
|
Dembol
Dołączył: 11 Sty 2006 Skąd: Kraków Status: offline
|
Wysłany: 14-07-2009, 11:03
|
|
|
To ja wrócę do oryginalnego tematu, a o studiach napiszę jak ktoś wydzieli.
Pieniądze może i szczęścia nie dają, ale dają stabilne zaplecze dla jego poszukiwania. Byłbym dużo szczęśliwszym człowiekiem gdybym się nie musiał zastanawiać za co sobie kupię mieszkanie, czy starczy mi na wypad ze znajomymi na piwo/do kina, czy kolejny komiks w kolekcji nie nadwyręży za bardzo mojego budżetu. Byłbym jeszcze szczęśliwszy nie musząc wypruwać sobie żył, żeby tę stabilizację (albo chociaż jej 3/4) osiągnąć. |
_________________ Evil Manga |
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 14-07-2009, 14:46
|
|
|
Źle sformułowałam otwierające pytanie-IMHO szczęścia jako takiego nie da się kupić bo ono nie istnieje. Szczęśliwym nie jest sie, szczęśliwym się bywa, a o tym, ze szczęśliwym sie było dowiadujemy się dopiero post factum. Jak napisano wyżej- pieniądze dają zaplecze.
Tu nie chodzi o wojnę "być czy mieć" ale "mieć żeby było". Zapewne większość z Nas potrafiłaby się obejść bez Netu, mangi, anime i dyskusji o tym, ale czujemy się lepiej mając możliwości by to dostać.
Nie ma co udawać, ze pieniądze nam w kolekcjonowaniu szczęśliwych chwil nie pomogą. Można siedzieć w domu z kochającą rodziną, ale o wiele lepiej jest razem wstąpić do tej miłej knajpki w Egerze, tuż po wysłuchaniu koncertu muzyki poważnej, a dzień przed wycieczką do Budapesztu. |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Vodh
Mistrz Sztuk Tajemnych.
Dołączył: 27 Sie 2006 Skąd: Edinburgh. Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 15-07-2009, 13:43
|
|
|
Przed offtopem o studiach poruszany był wątek doświadczeń własnych i pomyślałem, że może warto by było przedstawić opinię ze strony barykady, która jeszcze o własnych doświadczeniach nie pisała.
Totem i Tilk pisali o tym, że można dorastać w biedzie i być szczęśliwym człowiekiem. Oczywiście, jest to jak najbardziej możliwe i w zasadzie zależy to od miliona różnych czynników, niektórym takie życie by nie odpowiadało, inni tak jak Wy będą takie czasy wspominać z łezką w oku - good for you.
Irin pisała o tym, że niedobór pieniędzy jednak jak najbardziej może być przyczyną niedoboru szczęścia - i też jest to jak najbardziej zrozumiałe, tak samo jak nie zależy to pewnie tylko i wyłącznie od pieniędzy. Morg z kolei pisał o tym, że można nie mieć życia usłanego różami mimo sporych pieniędzy.
A ja powiem tak: u mnie w rodzinie nigdy na podstawowe rzeczy nie brakowało. Wręcz przeciwnie - czasem starczało na dobra luksusowe (nie zawsze, ale czasem). I nie zamieniłbym tej rodziny na żadną inną, a pieniądze w wielu przypadkach pozwalały nam urozmaicić sobie życie i nabyć rzeczy, które dawały i dają nam szczęście. W ciągu tych 20 lat dwa razy pojechaliśmy za granicę, mamy mały domek w środku lasu, samochód - czyli bez wielkich willi i szaleństw, bez pięciogwiazdkowych hoteli co roku, ale na bardzo przytulnym i miłym poziomie. I te wszystkie rzeczy, na które mogliśmy sobie pozwolić dzięki pieniądzom właśnie przynoszą sporo radości - do teraz miło wspominamy obie wycieczki, a działka w lesie od zawsze była dla nas wspaniałym miejscem do odpoczynku, znacząco ułatwiającym spokojne cieszenie się takimi aspektami życia, jak szum drzew i śpiew ptaków ;)
Ale to wszystko nie miałoby żadnego znaczenia, gdyby nie fakt, że jako rodzina jesteśmy ze sobą bardzo zżyci. Dogadujemy się świetnie, rodzice się w zasadzie nie kłócą. Nigdy nie było u nas w domu problemów z alkoholem, a wszystkie sprzeczki między rodzicami trwały nie dłużej, niż kilka godzin. I jestem dość spokojnie przekonany, że żyjąc na niższym poziomie żyłoby nam się wcale nie gorzej - po prostu inne rzeczy dawałyby nam szczęście. Zamiast działki w lesie - wyjazd pod namiot. Zamiast wypożyczonej kasety - oglądana po raz piąty Wyspa Piratów w telewizji publicznej. Zamiast samochodowego wypadu do Norwegii - wyjazd nad Polskie morze. Tylko z drugiej strony wątpię, by mój tata mógłby sobie pozwolić w takim układzie na bycie myśliwym. Pewnie by sobie znalazł inne hobby, ale trudno jednoznacznie orzec, czy dawałoby mu tyle samo szczęścia (Tak, wiem, szczęście jest niepoliczalne i abstrakcyjne, ale kiedy rozważymy to na przykład od tej strony, że może nie mając tej konkretnej odskoczni, która pomaga mu się zrelaksować i czyni go szczęśliwym, to o jeden raz w roku częściej kłóciłby się z mamą). Można tak mnożyć przykłady, w których nasze życie w przypadku niedoboru pieniędzy wyglądałoby inaczej i potencjalnie mniej szczęśliwie.
Kończąc już ten wywód wypada mi zgodzić się z Totemem - we wszystkim trzeba mieć jakiś umiar. Pieniądze wydawane bez umiaru potrafią zaszkodzić, tak jak potrafi zniszczyć życie pozbawiona umiaru za nimi pogoń. Ale pieniądze zdobywane i wydawane z umiarem, na rzeczy, które nas cieszą dają szczęście.
Owszem, pieniądze nie gwarantują szczęścia - wystarczyłby jeden niefortunny wypadek, jedna niefortunna choroba i żadne pieniądze by nie pomogły. Ale tak długo, jak potrafimy zachować ten umiar, sytuacje w których w przypadku niedoboru pieniędzy większa ich ilość dałaby szczęście będą znacznie częstsze, niż sytuacje, w których w przypadku dużej ilości pieniędzy szczęście dałby ich "niedobór". |
_________________ ...
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|