Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
A więc i WiP tu zawitał, czyli Herbatka Wieczna Jest ^^ |
Wersja do druku |
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 16-11-2008, 21:19
|
|
|
- Ach, a czyżbyś przypadkiem nie opuściła WiPu? - głos który usłyszała Avalia nie mroził krwi w żyłach, co najwyżej wywoływał pulsowanie tychże żył na czole. Mara, wyrwawszy się z kaplicy nie ryzykując zniszczenia sufitu przybyła do siedziby WiPu i otrzymawszy cynk od pewnego czarnego motylka, że Avalia właśnie w herbaciarni się aktualnie znajduje zdążyła tam niezbyt pospiesznie.
- Wygonili... - mruknęła pod nosem siadając naprzeciwko swojej(pra w okresie)babki. - Znów nadchodzi nuda.
Rozsiadła się cokolwiek wygodniej na krześle i rozejrzała dość nieufnie wokół. Wszelka masa należąca do tej organizacji aktualnie poszła się relaksować toteż miała chwilę spokoju acz... No właśnie, tym razem spokój wydawał się ją irytować. Okazywała to głównie poprzez stukanie palcami o blat i nieco nerwowe gapienie się na Lenę, którą wyraźnie wzrok Mary peszył.
- Dlaczego właściwie się przerzuciłaś na MAC? Mnie tam gonili z pochodniami... |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 16-11-2008, 22:00
|
|
|
- Przerzuciłam to złe określenie - wymruczała dziewczyna patrząc ciągle przez okno, jej głos nie był oschły, bardziej znudzony i z nutką smutku - Ja się po prostu znudziłam i myślałam, ze będzie chociaż coś do roboty, ale się przeliczyłam...Lena przynieś nam czekoladę, chyba właśnie mam doła - dodała dziewczyna odwracając w końcu głowę w stronę Mary i wzdychając chyba trochę teatralnie - Tak właściwie miło cię tu widzieć - tu Avalia starała się uśmiechnąć co jej niestety nie wyszło i wyglądało jakby ją brzuch rozbolał. |
|
|
|
|
|
radgers
Merill J. Fernando
Dołączył: 08 Sie 2007 Skąd: Leszno/Sfery Status: offline
|
Wysłany: 16-11-2008, 22:52
|
|
|
- No cóż, niestety nie zawsze dostajemy to czego chcemy matka. - powiedział filozoficznie Radgers pojawiając się nagle (a jakże) z tyłu. - Ble, ale filozoficznie zabrzmiało. No tak, przecież to napisałem przed chwilą... a, zresztą. Witka mamusiu! - tu ujął Avi za dłoń w pełnym galanterii geście i ucałował ją i dał buziaka swojej żonie. - No i ciebie też witam, kochanie. - rzekł po czym usiadł wygodnie obok. - Ej, o co chodzi z tym MACiem wytłumaczyłby mi ktoś? Już ich nie lubię jeśli wygonili moją lubą... - psion odstawił zwyczajnego focha. |
_________________ Duk said (czy coś takiego) - spróbuj i Ty xD |
|
|
|
|
Mortvert
WiP'owski Inżynier
Dołączył: 16 Lis 2008 Skąd: Wszechswiat rownolegly@Park narodowy Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 17-11-2008, 10:12
|
|
|
I w tym momencie wchodzi nowo przybyły do tego świat człek, a zwie się Hoshi.
Uwagę zwraca dziwna gwiazda na jego czole. Ma na sobie plecak wypchany narzędziami który brzeczy przy najmniejszym ruchu. Niesie też walizke opatrzoną napisem 'Zestaw Małego Majsterkowicza'.
Zostawia walize i plecak przy wejściu i wchodzi do herbaciarni
*Rozgląda sie po pomieszczeniu*. Witam wszystkich - rzucił.
Po czym zasiadł przy stole i zaczął przeglądać menu. |
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 17-11-2008, 16:55
|
|
|
Do środka szybkim i energicznym krokiem wszedł... ktoś. Lub coś. Pod warstwą stali nie było zbyt wiele widać. W zasadzie widać było tylko bujną brodę, wystającą spod hełmu, pozwalającą domyslić się krasnoludzkiego pochodzenia przybysza.
Przybyły osobnik miał zapewne około półtora metra wzrostu, ale dzięki ubraniu przypominającemu najbardziej skrzyżowanie zbroi wspomaganej, rycerskiej zbroi płytowej i silnika parowego wydawał się mieć conajmniej pół metra więcej. Do pancerza podoczepiał różne dziwne pojemniki i skrzynki, a w ręce trzymał coś, co wyglądało na połączenie miniguna, snajperki, piły tarczowej i kolejnego, choć mniejszego silnika parowego. W tej chwili urządzenie wyraźnie było zabezpieczone i trzymane w honorowym salucie.
-Przepraszam, ale słyszałem że pojawił się u Was nowy inżynier? Chciałem z nim porozmawiać, szukam pomocy przy takim jednym projekcie... Grimson jestem. |
_________________
|
|
|
|
|
Mortvert
WiP'owski Inżynier
Dołączył: 16 Lis 2008 Skąd: Wszechswiat rownolegly@Park narodowy Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 17-11-2008, 21:46
|
|
|
Obracajac sie w strone Grimsona
-Jestem zainteresowany, przysiadz sie do stolu - wskazujac wolne miejsce obok
Wolajac obsluge - Czy moglbym prosic dwie filizanki herbaty ? |
|
|
|
|
|
Serika
Dołączyła: 22 Sie 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 18-11-2008, 23:29
|
|
|
Krasnolud chciał właśnie coś odpowiedzieć, gdy stało się COŚ.
Grimson i Avalia popatrzyli w miejsce, gdzie przed chwilą zniknął kłąb czarnej materii, porywając ze sobą pozostałą część towarzystwa.
- No to się narobiło... |
_________________
|
|
|
|
|
Altruista -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 25-11-2008, 16:46
|
|
|
W końcu po długiej i męczącej podróży, niewielka grupka konnych jeźdźców dotarła do osławionej herbaciarni. Budynek na pierwszy rzut oka prezentował się niepozornie. Choć z Herbaciarni emanowała coś takiego co nie mogli określić żadnym dla nich znanym słowem. Na dodatek urokowi herbaciarni dodawała zielona kopuła, która otaczała budynek i jednocześnie stanowiła osłonną tarczę.
Altruista zsiadł z konia, i podszedł do budynku, przyglądając się uważnie kopule. Osłona stanowiła dla niego enigmatyczną zagadkę. W skupieniu zaczął obchodzić herbaciarnie. Aż napotkał coś, co go jeszcze bardziej zaciekawiło a nawet zdziwiło.
A mianowicie za budynkiem na niewielkiej polance znajdował się stolik, przy którym na krzesełku siedziała jakaś kobieta. Miała na sobie zielony ubiór przypominający jakieś szaty. Altruista nie znający się kompletnie na modzie nie umiał tego ocenić.
Poprawił sobie fryzurę i podszedł do kobiety, zauważył teraz, że delektowała się jakimś drinkiem. Chwycił po drodze jakieś krzesko i przysunął je do stolika. Usiadł na nim, naprzeciwko niej. Spojrzał swoimi zielonymi oczyma w jej zielone oczy.
Zamyślił się... postać wydawała mu się znajoma, przyjrzał się jej wisiorkowi i nagle go oświeciło.
- Wiem kim jesteś! jesteś IKa zielona wiedz..... czarodziejka. Strażniczka równowagi w multiświecie. Więc te kopuły to twoja sprawka - Altruista uśmiechnął się do niej niewinnie.
- Źle odczytałaś nasze zamiary, my chcieliśmy tylko zaoferować swoją pomoc mieszkańcom siedzib. Bo doszły nasz suchy że zostali opuszczeni przez swoich przywódców - mówił dalej altruista uśmiechając się do niej w bardzo miły sposób.
- Jako strażniczka równowagi wiesz o tym że naszym celem jest zawsze dążenie do pokoju i ładu społecznego. Sprawiedliwość przyświeca naszym celowi.
Altruista dostrzegając że na twarzy kobieta pojawił się jakiś tajemniczy uśmieszek, zmrużył swoje zielone oczy.
- Milczysz, nie odezwałaś się ani słowem. Mam wrażenie że za tym twoim uśmieszkiem skrywa się drwina. Nie będę ci więcej zabierał czasu bo i mnie obowiązki wzywają. - Wstał i sięgnął za pazuchę, wyciągnął pół litrową butelkę Beherovki i postawił ją na stole przed kobietą.
- To jest dar od kościoła MAC dla zielonej czarodziejki, mam nadzieję, że go przyjmiesz.
Altruista skinął jej grzecznie głową i odszedł wracając do swoich ludzi.
Przyjrzał się uważnie pozostałym kompanom i rzekł do nich.
- Chłopaki nie jest dobrze, rozbijcie tutaj gdzieś niedaleko obóz. I obserwuje uważnie Herbaciarnie WIPU. Ale pod żadnym pozorem nie pokazujcie się na oczy tamtej kobiecie.
Nie zaczepiajcie ją nie drażnijcie. Bo nie dość, że może tą cała kopułę zwalić nam na kościół, to na dodatek może usunąć tego posta.
- I pamiętajcie - w tym momencie altruista przerwał bo dostrzegł coś błyszczącego leżącego w trawie. Podszedł do tego przedmiotu i podniósł go z ziemi. Przyjrzał mu się uważnie, a potem schował go do kieszeni. Odwrócił się w stronę swoich ludzi.
- Dobra zrozumieliśmy się. Ja teraz wracam do Kościoła MAC, bądźcie ostrożni.
Uśmiechnął się do nich tajemniczo, po czym wsiadł na konia i odjechał w znanym mu sobie kierunku. |
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 20-11-2009, 05:10
|
|
|
-Utopimy ich w basenie od razu czy najpierw wylejemy woodzię- rozmowa przy jednym ze stolików trwała w ten deseń od subiektywnie długiej chwili. Niższy z rozmówców wykazywał krwiożerczość i brak empatii. Wyższy, rogami sięgający powały, cechował się tylko krwiożerczością.
-Szkoda marnować dobrego trunku. A jakby się pieszczoszek spił, to by ich nie zabił, ale wcześniej jeszcze zbeszcześcił świątynię ich ciał.
-Mówże po ludzk...smocze...normalnie, Ira. Przez te szaty i tą manierę językową jeszcze ktoś za kapłana cię weźmie.
-Zgwałci i rozerwie na strzępy.
-Ou. To źle? |
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 29-07-2010, 21:50
|
|
|
Rok później.......
Dwie postacie w kamuflażu czaiły się w krzakach. Kamuflaż polegał na wytarzaniu się w błocie a następnie w mchu oraz na postawieniu sobie na głowie doniczki z kwiatkiem.
[Czaj 1] Naprawdę jesteś pewien że to dobry pomysł? - zapytał pierwszy czający się.
[Czaj 2] Jasne Cai. Pokazywałem ci już przecież. To musi chwycić! Nie mówią o popularności jaką zyskamy... - powiedział Karel bo to był on - ...i o pognębieniu tych harcerek - dodał już ciszej do siebie.
[Cai] A jak nas nakryją? Zostanie z nas marmolada.
[Karel] Nie bój żaby będzie dobrze.....
[Cai]....<sight>
Trzy dni wcześniej.....
[Karel] Lisie nie porobiłbyś coś konkretnego?
[Cai] Właściwie to obijam się konkretnie - stwierdził leżący na kanapie Cai - Ale jak znam życie to domyślam się że ty byś zrobił.
[Karel] Domyślny jesteś...patrzaj! - szermierz wyciągnął zza pazuchy...aparat. Lis spojrzał na narzędzie przez chwilę po czym stracił zainteresowanie.
[Cai] Eeeee...Polaroid lepszy.
[Karel] Aaaa....i tu się mylisz! Ale najlepiej zademonstrować. Widzisz tego drowa o tam? - Karel pokazał na przechodnia przez okno pałacu.
[Cai] Taaa.....no i?
[Karel] Teraz będzie najlepsze. - stwierdził zielonowłosy po czym cyknął fotkę mrocznemu elfowi. Z aparatu wysunęło się zdjęcie. - No to teraz zobacz. - król podsunął rudemu obraz. Cai wziął je bez entuzjazmu. Po chwili przetarł oczy ze zdziwienia. Spojrzał na fotkę, spojrzał na drowa na ulicy po czym jeszcze raz na fotkę.
[Cai] Co do....? - otóż drow na fotce był rozebrany do samej bielizny.
[Karel] Genialne prawda? To dzieło moich wynalazców. Szkoda tylko ze jeno do samych gatek. Ale pracują nad tym.
[Cai] I to tak....?
[Karel] Z każdym owszem......widzisz ta dziewczynę? <cyk,cyk,cyk>
[Cai] To epokowe owszem. Al co planujesz z tym zrobić.....
[Karel] Zobaczysz....
Teraźniejszość.....
Rudy klął (bardzo cicho) na czym świat stoi. Błoto w którym się wytarzali miało ochronić od komarów. Nie dość że nie ochroniło to jeszcze przyciągało
[Cai] Czasopisma ci się zachciało $&@!* "Bishōjo's".....z tymi tutaj to prędzej na zamkną.....
[Karel] Nie marudź.
[Cai] A właśnie że będę marudził! Miało być szybko, przyjemnie, a potem walizka pieniędzy. A tu nikogo nie ma.
Ale właśnie w tym momencie dało się słyszeć głośnie PUFF. Ktoś się zmaterializował i teraz szedł żwirowana ścieżką do Herbaciarni. Dwaj czaje przyczaili się jeszcze bardziej.
[Karel] Widzisz? Doczekaliśmy się! - powiedział triumfalnym (i konspiracyjnym) szeptem zielonowłosy - Szykuj aparat! |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 18-08-2010, 21:13
|
|
|
Mlask.
- Co t... - Karel urwał, czując opór, gdy spróbował obrócić się do lisa.
Spojrzał w dół.
Serce.
Bijące serce.
Caibre zacisnął palce, miażdżąc organ. Nawet nie pofatygował się, by wyjąć ramię z dymiącej rany w klatce piersiowej Karela. Szermierz wisiał teraz wsparty na rudym demonie, a ostatnie resztki życia uciekały z niego wraz ze strumieniem krwi...*
- Nie. - wyszeptał mu do ucha Cai. A w zasadzie próbował, ucho zielonowłosego było dość daleko w górze - jesteś nudny. A to Ciebie nie zabije. Przynajmniej, nie zabije na długo.
Demon wyszarpnął ramię z bezwładnego ciała szermierza. Zwłoki bezwładnie upadły, a zastygły na twarzy wyraz absolutnego zaskoczenia wywołał jedynie radosne prychnięcie.
-Żebyś się jednak nie pozbierał zbyt szybko, mam dla Ciebie , mój drogi były sojuszniku, mały pożegnalny prezent.
Paski z przedramion i twarzy lisa poczęły spływać do nadstawionej dłoni, formując wąską klingę. Cai po krótkim wahaniu wbił srebną igłę w potylicę Karela. Metal ostrza zamigotał, gdy ferroplazma rozlała się po mózgoczaszce szermierza, skutecznie blokując wszelakie procesy myślowe. Zmiksowanie mózgu nie zabije kogoś, kto od czasu do czasu traci materialną formę - na pewno jednak nie umili mu pobudki.
-Na czym to ja stanąłem... - zanucił do popularnej melodyjki lis, podnosząc aparat. Wychodząc z krzaków wywołał u napotkanej niewiasty krzyk przestrachu. Widać zakrwawione przedramię było dość makabrycznym widokiem. Cóż...
- Proszę, to dla Ciebie - rudzielec z uroczym uśmiecham szaleńca wręczył skamieniałej ze strachu dziewczynie urządzenie i z namysłem spojrzał w niebo. Widoczne, mimo dziennej pory gwiazdy zamigotały w odpowiedzi.
Kogo by tu odwiedzić....
Teleportacja wymagała pewnych przygotowań.
Rudy z radosnym wyszczerzem podpalił zarośla, w których czatował, dodatkowo osmalając pewne ciało tam leżące. Następnie wlazł w płomienie i zniknął.
A pojawił się...
* podane przez Ciebie w opisie liczby zostały przyjęte do wiadomości. Lis jest szybszy i gorętszy niż podane parametry. Z drugiej strony, faktycznie, ciężki jesteś do zabicia. |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|