Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Nowa Filharmonia Multiświata |
Wersja do druku |
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 18-04-2010, 23:28 Nowa Filharmonia Multiświata
|
|
|
Dzień jak co dzień, myślał Tymoteusz Akord wstając rankiem z łóżka. Ubrał się w koszule i elegancki garnitur z muszką, przyczesał starannie włosy. Wszedł do kuchni, uśmiechnął się do siedzących przy stole dzieci, pocałował żonę. Bez śniadania, nie zważając na protesty rodziny, wyszedł. Udał się prosto do stojącego nieopodal jego domu biura. Zastukał do niewysokich drzwi obok których wisiała tabliczka z napisem "Adalwin Tajfun - Menedżer WOMu". Tabliczka była zupełnie nowa, gładka, bez żadnego zadrapania.
Drzwi otworzył mu niski człowiek o wyjątkowo bystrym wzroku.
- Witaj Tymoteuszu, dyrygencie naszej nowej, wspaniałej orkiestry - uśmiechnął sie i wpuścił go do środka. Akord usiadł po jednej stronie biurka.
- Przesadzasz. Jaka tam wielka i wspaniała... - burknął bawiąc się metalowym ustrojstwem z biurka Tajfuna.
- Mówię ci, jeszcze będziemy sławni - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu Alwin.
- Nie mamy konkurencji.
- Tym lepiej.
- Do rzeczy, jak wyglądają te ogłoszenia? Co nabazgrałeś?
- Już pokazuje... - Tajfun zniknął za biurkiem grzebiąc w szufladach. Wyciągnął plik papierów, jeden podał przyjacielowi.
Tymoteusz przeczytał i mruknął z aprobatą.
- No, to teraz jesteśmy zatwierdzeni - Na twarzy dyrygenta pojawił się grymas mający naśladować uśmiech.
- Oczywiście. Osobiście zajmę się dostarczeniem ogłoszeń do możliwie jak największej liczby odbiorców.
- Dziękuję ci bardzo - Akord spojrzał Alwinowi w oczy - gdyby nie twoja pomoc ta orkiestra w ogóle by nie ruszyła.
Tajfun zmieszał się, lecz nie dał tego po sobie poznać. Zabrał od Akorda kartkę i dołączył do całego bloczku ogłoszeń. Zniknął na chwile w pomieszczeniu obok i wrócił z podróżną walizką.
- Teraz już idziesz - szczerze zdziwił się Tymoteusz.
- Im szybciej zacznę, tym szybciej ludzie się dowiedzą.
- No cóż - dyrygent wstał i odwrócił się do drzwi - Ja pójdę, zrobię próbę.
- Pewnie znów cały dzień będziesz siedział w filharmonii...
- Pewnie tak.
Akord jak powiedział tak zrobił; poszedł do filharmonii zorganizować próbę. Adalwin Tajfun zaś wszedł w międzywymiarowy portal żeby roznosić ogłoszenia o nowopowstałej Wielkiej Orkiestrze Multiświata. |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 19-04-2010, 15:56
|
|
|
-Spójrz tylko! Orkiestra!- Hashimi patrzył z zachwytem na plakat. Uwielbiał muzykę poważną, sam grał na skrzypcach choć z ukrywał to. Był to jego własny, intymny wręcz sposób na osiągnięcie prawdziwego spokoju.
-Może spróbujesz swoich sił?- zaproponowała mu siostra.
-Co? Nie... to byłoby... nie da rady.
Sasayaki wzruszyła tylko ramionami. Przyjrzała się plakatowi.
-Wiesz, może przyda im się pomoc w organizacji? Nie tak prosto przeprowadzić takie przedsięwzięcie w zupełnie nowym miejscu... |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Caladan
Chaos is Behind you
Dołączył: 04 Lut 2007 Skąd: Gdynia Smocza Góra Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Omertà Syndykat WOM
|
Wysłany: 19-04-2010, 17:51
|
|
|
Podczas wędrówki po zakurzonym mieście Caladanowi przylepiła się kartka do buta. Po odczytaniu informacji pomyśłał sobie czemu nie. Lepsze to niż gapić się na walki nadbytów. Stworzył portal, który kierował go w kierunku filharmonii.
Poniższy post Repliego poleciał w niebyt w wyniku zaistniałych okoliczności, na wniosek moderacji oraz za zgodą założycielki tematu. |
_________________ It gets so lonely being evil
What I'd do to see a smile
Even for a little while
And no one loves you when you're evil
I'm lying through my teeth!
Your tears are all the company I need |
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 03-05-2010, 16:03
|
|
|
Nim Akord doszedł do drzwi, za którymi hałaśliwie rozgrywali się muzycy, zobaczył dwie postacie kroczące korytarzem. Po pokrowcach trzymanych w rękach poznał od razu, że są to kandydaci do nowej filharmonii.
- Witajcie w naszej nowej filharmonii! - zawołał - Czyżbyście chcieli do niej dołączyć?
Postacie zatrzymały się przed nim i zgodnie kiwnęły głowami.
- Dobrze, więc zapraszam na razie do oddzielnej sali.
Weszli do pomieszczenia na przeciwko bocznego wejścia na sale koncertową. W środku były już płaszcze, nuty i puste pokrowce. Znaleźli wolną przestrzeń i zaczęli rozpakowywać instrumenty. Akord przypatrywał im się czujnie. Hashimi wyjął skrzypce i smyczek, który natychmiastowo zaczął nakręcać. Caladan czyszcząc kolejne fragmenty instrumentu zaczął składać klarnet.
- Dobrze - powiedział Tymoteusz przerywając panująca dotąd ciszę - to może niech skrzypce zaczną. Tobie - tu zwrócił się do Caladana - niech się wpierw instrument rozgrzeje.
Hashimi po krótkim zastanowieniu się zaczął grać skoczny, wesoły utwór. Grał z widoczną przyjemnością i porywem. Przymknął aż oczy z zadowolenia. Akord nie dał nic po sobie poznać, ani zadowolenia ani jego braku.
- Bardzo dobrze, trochę solistycznie i zbyt porywczo - ocenił gdy wybrzmiał ostatni dźwięk - ale masz niesamowitą technikę. Tym samym oczywiście jesteś przyjęty - uśmiechnął się najładniej jak potrafił - To teraz klarnet.
Caladan zagrał kontrastowo utwór melancholijny, śpiewny, wolny. Każdy dźwięk był dopieszczony i drgał długo w powietrzu dając słuchaczom czas na delektowanie się nim. Nuty lały się wolno, ale forma okazała się wyjątkowo krótka.
- Hmmm - Akord zastanowił się przez chwilę - niezły dźwięk, dobra podstawa harmoniczna. Kogoś takiego potrzebujemy.
Tymoteusz westchnął i spojrzał na nowych członków filharmonii.
- Przepraszam, że tak mało oficjalnie, ale zaczynamy pierwszą próbę. Jeśli macie czas to z przyjemnością was zapraszam.
- Oczywiście - odezwał się Hashimi.
Wyszli z pokoju z instrumentami w rękach i skierowali się do sali koncertowej na swoją pierwszą próbę w WOMie. |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
moshi_moshi
Szara Emonencja
Dołączyła: 19 Lis 2006 Skąd: Dąbrowa Górnicza Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne WOM
|
Wysłany: 03-05-2010, 18:52
|
|
|
- Spóźnię się! Na bank! Tak jest zawsze, ale to zawszeee….
Wielki nietoperz w spiczastym kapeluszu szybkim krokiem przemierzał kolejne ulice gadając coś niewyraźnie do siebie. W szczupłej dłoni trzymał przemoczony i rozmamłany skrawek papieru. Już miał władować się po kolana w olbrzymią kałużę, kiedy wyhamował i zaczął się nad czymś intensywnie zastanawiać…
- Hmm, ten budynek powinien być już niedaleko… Co mi zależy, najwyżej czar nie zadziała! – powiedziała osóbka i zaczęła majstrować przy swoim lewym nadgarstku.
Kiedy wygrzebała już spod sterty czarnych koronek delikatną, srebrną bransoletkę, obróciła ją dwa razy, głośno i wyraźnie wypowiadając:
- Do Filharmonii!
Bach! Huknęło, grzmotnęło i Wiśnia wylądowała na CZYMŚ… Owo COŚ okazało się być eleganckim dżentelmenem, który najwyraźniej nie był zachwycony rolą poduszki. Zdezorientowana i zawstydzona dziewczyna zdołała tylko wyszeptać:
- Wiśnia jestem, ja na przesłuchanie do orkiestry… Ten, tego, no, przepraszam? |
_________________
|
|
|
|
|
Caladan
Chaos is Behind you
Dołączył: 04 Lut 2007 Skąd: Gdynia Smocza Góra Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Omertà Syndykat WOM
|
Wysłany: 03-05-2010, 20:59
|
|
|
Caladan ciągle leżał, bedąc w szoku. Nie wiedzieć czemu jego usta rozchylały się w uśmiech i nie zwracał na otoczenie.
-Mogę umrzeć spełniony życiowo..... Po jakimś czasie zaczął cicho śpiewać majteczki w kropeczki i padł nieprzytomny, a pikselki z painta zaczęły latać wokół jego głowy. |
_________________ It gets so lonely being evil
What I'd do to see a smile
Even for a little while
And no one loves you when you're evil
I'm lying through my teeth!
Your tears are all the company I need |
|
|
|
|
moshi_moshi
Szara Emonencja
Dołączyła: 19 Lis 2006 Skąd: Dąbrowa Górnicza Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne WOM
|
Wysłany: 03-05-2010, 21:28
|
|
|
Kiedy pierwszy szok minął i Wiśnia zobaczyła na kim miała okazję wylądować, prychnęła głośno i odwróciła głowę z niesmakiem.
- Z tego co wiem, teleportowałam się do Filharmonii, a nie podrzędnej speluny! I na bogów, nędzna kreaturo, czy naprawdę sądzisz, że kobieta z moim wykształceniem i obyciem, założyłaby coś tak passe?!
Nastroszony nietoperz wstał szybko, otrzepał się z obrzydzeniem i z pełną premedytacją wbił swój pięciocentymetrowy obcasik w plecy leżącego delikwenta. Kręciła nim chwilkę we wszystkie strony, a kończąc bucikowe tortury, pokazała mężczyźnie język i szybko odsunęła się od jego "prawie że zwłok".
Rozejrzała się na około i spostrzegła, że naprzeciwko niej cały czas stał PRAWDZIWY dżentelmen (co do tego nie miała żadnych wątpliwości). Dziewczyna spłonęła rumieńcem, dygnęła i bardzo cicho odezwała się do najprzystojniejszego osobnika płci męskiej, jakiego zdarzyło jej się widzieć:
-Witam, nazywam się Wiśnia i bardzo, ale to bardzo, bardzo chciałabym dołączyć do orkiestry. Czy jakimś cudem zdążyłam na przesłuchanie? |
_________________
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 03-05-2010, 21:44
|
|
|
Akord stał dalej nieco zszokowany z zawieszoną w powietrzu batutą. Muzycy, którzy przerwali w pół taktu teraz wpatrywali się z nie mniejszym zdziwieniem w zakłopotaną dziewczynę. Mina na jego twarzy zmieniała się, jakby nie mógł wydusić z siebie słowa.
- Przyjmowanie odbywa się cały czas - powiedział w końcu spokojnym tonem - jeśli tylko masz przy sobie instrument to mogę cie przesłuchać w każdej chwili. W prawdzie jesteśmy w trakcie próby, ale jak widzisz nie mamy jeszcze pełnego składu.
- Em... właśnie chodzi o to.. - zaczęła Wiśnia.
Akord zastukał batutą o pulpit przykuwając uwagę muzyków którzy przestali interesować się gościem filharmonii i zaczęli głośno gawędzić.
-Idę przesłuchać panią... - spojrzał pytająco na dziewczynę.
-Wiśnie.
- Panią Wiśnie. Ćwiczcie dalej. Zwróćcie szczególną uwagę na legato przed repetycją. To nie wyścigi. A i obudźcie klarneciste, będzie nam potrzebny w następnej części...
Tymoteusz wskazał Wiśni drzwi. Oboje skierowali się do wyjścia. Akord przepuścił dziewczynę, zamknął za sobą drzwi na sale i wskazał kolejne.
- Ja... ja gram na harfie, a nie mam harfy przy sobie.
Akord stanął zamyślony.
- Mamy w filharmonii harfę, w innej sali, ale mamy.
Poszli do innego pomieszczenia. Był to okrągłe, wysokie pomieszczenie służące widocznie za garderobę. Po jednej stronie stały wysokie szafy, po drugiej w świetle które wpadało przez szerokie okno stała harfa, obok ie dużej krzesło. Wiśnia usiadła charakterystycznie i oparła instrument o ramie. Spojrzała na Akorda. Ten kiwnął głową zachęcająco. Dziewczyna zaczęła grać szarpiąc sprawnie struny. Muzyka była lekka i melodyjna, dawała wyobrażenie górskiego potoku bystro kołującego wśród trawy.
Akord westchnął z aprobatą (?!).
- Bardzo dobrze. Oczywiście jesteś przyjęta. Rozejrzę się za jakąś partyturą koncertu na harfę. Możesz oczywiście do tego czasu bywać na próbach. Warto się osłuchać ze współpracownikami.
Wiśnia kiwnęła głową. Wrócili na sale. Akord zatrzymał grającą orkiestrę.
- Dziękuje wszystkim za przybycie. Na razie to by było na koniec, jak zauważyliście, dość dużo czasu zajęły przesłuchania. Oczywiście bardzo się ciesze, że mamy nowych członków. Niech nasi nowi muzycy się nie krępują i pytają jak tylko będa mieli jakieś problemy. Prosiłbym też was o przybycie jutro..
Muzycy zaczęli gramolić się do wyjścia. akord zwrócił się do wypchniętych na koniec kolejki Wiśni, Caladana i Hishimiego.
- Bardzo dziękuje wam za przyjście. Przyjdźcie jutro, oswoicie się nieco.
Ścisnął dłonie mężczyzną i ucałował rękę Wiśni. Skierował się do domu, gdzie z niecierpliwością czekała na niego żona. Ona i list od Tajfuna... |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
Ostatnio zmieniony przez Koranona dnia 17-01-2014, 19:46, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
Salva
Prince Charming
Dołączyła: 29 Paź 2006 Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne WOM
|
Wysłany: 04-05-2010, 20:29
|
|
|
Ptaki właśnie zaczęły witać wstający dzień, kiedy Marceli Maurycy ocknął się i wymknął błyskawicznym skokiem do budzika z objęć Morfeusza. Nie miał nic przeciwko porządnej dawce snu, ale wszelkim podtekstom mówił stanowcze "nie". Rzucił nerwowe spojrzenie na swoje śpiące w łóżku zwierzę, a następnie, spokojniej już, sprawdził w swoim nieśmiertelnym notesiku jakież to ma plany na dziś.
- A tak, wizyta w filharmonii - mruknął do siebie pod nosem.
Mając w pamięci tę ważną informacje najwyżej 5 sekund oddał się rutynowym zajęciom poranka.
"Była godzina 11 gdy wspaniale i elegancko ubrany podążał w kierunku filharmonii. Miał na sobie czarny frak oraz kapelusz, jego długie ciemne włosy powiewały malowniczo gdy szybkim krokiem przemierzał ulice trzymając czarny futerał pod pachą, futerał w którym był jego przyjaciel i oddany druch, przepiękne skrzypce o imieniu Wincenty. Marceli miał to do siebie, że posiadał dziwne nawyki, np nazywał niemal wszystko co było bliskie jego sercu. Ucieszony perspektywą realizacji swoich skrytych marzeń o graniu w orkiestrze szedł pełen nadziei na wspaniałą przygodę..." - marzył kląc w duchu Marceli i biegnąc na złamanie karku, z Wincentym majtanym na prawo i lewo, do budynku. Brakowało 10 minut do godziny 11, a on nie był nawet w połowie drogi. Jego wyobrażenia o sobie z wczoraj, a to co prezentował sobą dzisiaj prowadziły ciężką wojnę. Rozwiane nieporządnie włosy irytująco trzepotały na wietrze, nie miał czasu ich związać ani uporządkować. Poplamiona kurtka narzucona na krzywo zapiętą koszulę oraz będące w permanentnej separacji z żelazkiem spodnie nie dodawały jego sylwetce szyku.
- I na jaką jasną cholerę było mi łazić tak długo? Niech szlag trafi zamiłowanie do spacerów i psów. Czemu coś takiego musi sie przytrafić zaw... - urwał wpadając nagle na zakręcie na śliczną dziewczynę, która właśnie skręcała do budynku filharmonii.
- Przepraszam bardzo! - wykrzyknął po czym popędził dalej na złamanie karku wpadając do budynku. Po czym spojrzał na zegarek i poczuł, że zaraz trafi go na miejscu szlag. Zegar nad wejściem jak byk wskazywał za kwadrans jedenastą, znaczy znowu przestawił na wszelki wypadek zegarek do przodu... |
_________________
|
|
|
|
|
moshi_moshi
Szara Emonencja
Dołączyła: 19 Lis 2006 Skąd: Dąbrowa Górnicza Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne WOM
|
Wysłany: 04-05-2010, 22:47
|
|
|
Słońce dopiero wstało, kiedy Wiśnia zwlekła się z łóżka. Cóż, wyjątkowe sytuacje wymagają wyjątkowych poświęceń, a nowa praca jak i nowy szef (zwłaszcza to drugie) zdecydowanie do nich należały. Pomarańczowe promienie delikatnie przeświecały przez firanki, ciepły męski głos dobiegający ze starego radia śpiewał coś o Kaziu, który powinien się zakochać, a w powietrzu rozchodził się wspaniały zapach kawy i cynamonu. Dziewczyna krzątała się po kuchni, zawadzając o wszystko swoim za dużym, kremowo-różowym szlafrokiem. „To będzie dobry dzień, to musi być dobry dzień” - cały czas powtarzała sobie w myślach Wisienka…
Wyszła z domu punkt dziesiąta i niespiesznym krokiem ruszyła w stronę filharmonii. Wszystko było takie piękne, świeże i radosne, a wczorajsza porażka wydawała się złym snem. Tym razem nie musiała się obawiać, że zamoczy swoją wspaniałą kreację w jakiejś przebrzydłej kałuży, nawet włosy był dzisiaj posłuszne i ułożyły się w coś na kształt loków. I tak powoli zmierzała ku cudownej instytucji kultury, podziwiając otaczający ją świat i nucąc piosenkę, zasłyszaną rano w radiu.
- Już wiosna podrosła i bzami tchnie, Kaziu, Kaziu, Kaziu zakochaj się, bez rosy po nocy i listek schnie, Kaziu, zakochaj się…gdhkd – zakończyła brutalnie Wiśnia, gdy coś ciemnego i powiewającego wpadło na nią znienacka, zdążyła usłyszeć tylko rzucone w pośpiechu „Przepraszam!”.
- Cudnie, po prostu genialnie! Nie ma to jak powtórka z rozrywki! Dobrze chociaż, że przeprosiło. – nadal nie była pewna płci czegoś, co ją potrąciło – Mam nadzieję, że to koniec niespodzianek na dzisiaj, mam dość, zdecydowanie. Raz w życiu chcę wypaść jak człowiek, a nie nawiedzony nietoperz z niesprawnym błędnikiem…
W sali panował gwar, wszędzie walały się nuty, smyczki i futerały. Członkowie orkiestry powoli stroili swoje instrumenty, nie zwracając uwagi na trzy postacie oparte plecami o ścianę i spoglądające niespokojnie na całe zamieszanie. Chwila, trzy? Wiśnia przetarła oczy ze zdumienia, obok dwóch muzyków, których miała przyjemność (bądź nieprzyjemność) poznać wczoraj stał trzeci i niebezpiecznie przypominał osobnika, który ją potrącił.
Młody człowiek był tak zajęty doprowadzaniem swojej koszuli do porządku, że nawet nie zauważył wchodzącej dziewczyny. Gdyby to zrobił, zapewne nigdy nie odważyłby się, zaraz po doprowadzeniu swojego wyglądu do ładu, wyjąć skrzypiec i zacząć ich głaskać, cicho szepcząc coś o „ ukochanym Wincentym”. Tym samym, w oczach Wiśni, na zawsze otrzymał łatkę dziwaka, który może, choć nie musi okazać się niebezpieczny.
Czas mijał i mijał, godzina jedenasta dawno minęła i dużymi krokami zbliżało się południe. Muzycy już dawno odłożyli instrumenty i pogrążyli się w rozmowach. Zboczony klarnecista uciął sobie drzemkę na fotelu, a tajemniczy przybysz dalej rozpływał się nad swoim instrumentem. W tej błogiej atmosferze, zaledwie kilka osób zwróciło uwagę na pewien istotny szkopuł; dyrygent się spóźniał! Wiśnia nerwowo dreptała od ściany do ściany:
- Coś musiało się stać, pan Akord zdecydowanie nie wyglądał na człowieka, który gdziekolwiek się spóźnia! Niedobrze, bardzo niedobrze… - każda komórka jej ciała mówiła, że wydarzyło się COŚ…
Wtem drzwi do sali otworzyły się z hukiem… |
_________________
|
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 05-05-2010, 18:44
|
|
|
Łupnięcie o ścianę dwuskrzydłowych drzwi ocknęło Hashimiego z zadumy nad sklepieniem Filharmonii (W sumie architekt nieźle się spisał- fantastyczna kopuła!). Nagle zdał sobie sprawę, że cała reszta orkiestry już przyszła. Ile on kontemplował tą kopułę? Jak tu wchodził widział tylko Caladana... Ze znajomych twarzy dostrzegł również nietope... A nie, to przecież dziewczyna. Jak jej było... Czereśnia? Znowu nie zapamiętał imienia, za to pamiętał dokładnie rozkład subtelnych piegów na jej policzkach. "Jak teraz na nią patrzę, to gdyby się wyspała i ubrała coś kolorowego byłaby naprawdę słodka." pomyślał. Dostrzegł też ciekawego jegomościa nerwowo wyrównującego mankiety koszuli.
W drzwiach stał zaaferowany... no właśnie kto to taki? Pierwszy raz widział na oczy tą osobę- chuderlawego, rudego chłopaczka w przykrótkich porciętach. Wymachiwał on energicznie wyrwaną z notesu karteczką. Hashimi bał się że od tego machania ta jego "gałązka" się złamie. Koncertmistrz podszedł do chłopaczyny, a ten wręczył mu kartkę.
-Wiadomość od waćpana Akorda- powiedział. |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 05-05-2010, 22:22
|
|
|
- Chodzi o mnie? - spytał dyrygent z góry patrząc na zaaferowanego chłopca.
Chłopiec pospiesznie oddał list i wybiegł z sali. Akord nie przejmując się zebranymi muzykami otworzył energicznie kopertę i wyjął pomięty list. Przeczytał go sprawnie przeskakując wzorkiem do kolejnych linijek. Uśmiechnął się do tekstu i spojrzał w końcu na orkiestrę.
- Oczywiście serdecznie was przepraszam za spóźnienie. Pozwolicie, ze nie będę się tłumaczył, ale obiecuję jednocześnie, że raczej się to już nie powtórzy. List który właśnie dostałem informuje, że lada chwila będzie tu mój przyjaciel i nasz najlepszy doradca, Adalwin Tajfun. Kilku z was miało okazje go poznać, większość go nawet na oczy nie widziała. Nawiedzi nas pod koniec próby. A na razie nie traćmy czasu, grajmy. Niechże któryś z panów tylko pomoże pani Wiśni przesunąć harfę.
Muzycy posłusznie zajęli miejsca. Ze skupieniem czekali na znak dyrygenta. Batuta poszła w ruch, sala rozbrzmiała dostojnym unisono. Orkiestra grała wprost wyśmienicie, w każdym razie, nie grała tak, jakby dzień czy dwa wcześniej dopiero dostała nuty.
Będzie z tego orkiestra z prawdziwego zdarzenia - pomyślał z zadowoleniem Akord i pozwolił sobie odpłynąć we wspomnienia z listowych korespondencji z Tajfunem.
Drogi Przyjacielu
Nie uwierzysz, ile świtów zwiedziłem, ile ogłoszeń porozrzucałem po multiwersum. Zatrzymuje się gdzie nigdzie w gospodach, hotelach. Jeszcze ani razu nie musiałem spać pod gołym niebem, a szkoda, bo widok nagiego nieba... Zresztą w jednej z tych gospód zdarzyła się niesamowicie zabawna historia, której w liście nie przytoczę, gdyż wymaga ona, no cóż, powiedzmy efektów specjalnych. No a ogłoszenia się skończyły. Przyznam, że nieco rozrzutny byłem, ale powiadomiłem tych, których powiadomić obraliśmy sobie za najważniejszy punkt. Tylko nie rozumiem, czemu ludzie tak na mnie podejrzanie patrzą? Jesteś w stanie odpowiedzieć na to pytanie?
Będę się powoli zbierał. Myślę, że wrócę już wkrótce...
Zawsze oddany
Adalwin Tajfun
Drogi Przyjacielu
Ciesze się niezmiernie, że rozdałeś wszystkie ogłoszenia, jednocześnie bardzo Ci dziękuję. A co do podejrzliwego wzroku... jestem pewien, że to kwestia brody. Nie wyglądasz w niej specjalnie ufnie, przyjacielu.
Z poważaniem
Tymoteusz Akord
Wiadomość, ze Tajfun wraca doszła niewiele później. Do tego była dość zaskakująca, bo prawiła o tym, że Alwin ma wrócić tego samego dnia. Tego samego dnia, tego samego ranka. |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 17-05-2010, 19:08
|
|
|
W orkiestrze jest wielu muzyków. Więcej niż słomek w miotle. Dlatego też losowanie, mające na celu wyłonienie farciarza, który wybierze co zagrają na pierwszym koncercie, odbyło się najpierw pomiędzy poszczególnymi sekcjami instrumentów. Użyto starszej nawet od Multiświata metody ciągnięcia słomek. Wygrali skrzypkowie. Uczcili to głośnym okrzykiem i salwą pizzicato.
A farciarzem wśród farciarzy okazał się Hashimi. To jemu w udziale przypadł przywilej wyboru utworu. Uradowany do granic możliwości, że może zgłosić swój ukochany walc podskoczył trzy razy i wykonał salto w przód, potrącając przy tym klarnecistę. Czereś... Wiśnia spojrzała na niego z dezaprobatą. Marceli zaś ganił jakiegoś Wincentego za to że nie przyniósł mu szczęścia.
Gdy mężczyzna w końcu się podniósł oraz pomógł się pozbierać wirtuozowi klarnetu, wykrzyknął uradowany:
-Czajkowski! Walc Kwiatów! |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 17-05-2010, 19:09
|
|
|
Lex kolejny raz szarpnęła szufladę- ustąpiła po długiej walce. Plik pachnącej papeterii rozleciał się w jej dłoni.
-Cytrusiu, idź kup papier listowy.
-Mamy XXI wiek, gdzie ja pani znajdę papeterię!
-W galerii! Tam jest pełno sklepów dla snobów!
Niech to Saracen, taka dobra papeteria, dostała ją na urodziny jeszcze przed wojną burską. Trudno- otworzyła komputer, wydrukuje się
Cytat: | Szanowny Panie Tajfun!
Chciałabym wyrazić pełne poparcie dla idei stworzenia w Multiświecie orkiestry z prawdziwego zdarzenia. Nie chce pozostać gołosłowną, dlatego przekazuję na jej rzecz znakomitą XVIII wieczną harfę produkcji francuskich mistrzów. Zaznaczam też, że jestem zainteresowana zaabonowaniem loży na najbliższy sezon. Takoż proszę o kontakt w sprawie wydawanego przeze mnie w najbliższym czasie balu. Myślę, że byłaby to doskonała okazja do rozpropagowania Waszej działalności. Warunki do uzgodnienia.
Łączę Wyrazy Szacunku
E. H. Esterhazy
|
Uff, nareszcie pozbędę się tego grata. Co mi strzeliło, by ją wtedy kupić? Aha, wszyscy grali, to znaczy biedna Marysia grała, więc grali wszyscy, nawet ja, ech, co to były za czasy...
-Moment!- zreflektowała się- nie mam jeszcze 500 lat a gadam jak babilońska staruszka. Mam nadzieję, że ta filharmonia wypali. Lubię muzykę, mimo wszystko. |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 17-05-2010, 20:14
|
|
|
Gdy ostatnie takty walca kwiatów Piotra Czajkowskiego dobiegły końca do sali, jakby czekając na koniec, wszedł długo oczekiwany człowiek. Rozpromieniony od progu, niski człowiek o bystrym spojrzeniu, z gładko ogoloną twarzą. Podszedł do Akorda i bez ogródek uścisnęli się na przywitanie. Orkiestra wstała domyślając się, że to nie kto inny tylko właśnie Adalwin Tajfun. Ten tylko kiwnął ręka żeby siedli i stanął na podwyższeniu dla dyrygenta chcą widocznie przemówić. Zatarł ręce i z radością objął wzrokiem muzyków.
- Witajcie artyści! - tutaj Tajfun wykonał przesadnie niski ukłon, który niejednego członka orkiestry speszył - Miło mi was w końcu zobaczyć. Niektórzy z was już mnie widzieli, nie którzy pierwszy raz mają ze mną styczność. Jestem Adalwin Tajfun, Meneżder WOMu, pomocnik i przyjaciel waszego dyrygenta, który nazbyt chwali moją działalność. Na wstępie powiem, że robię to wszystko z szacunku do muzyki, do muzyków. Chcę przyłożyć ręki do artystycznego dzieła jakie tworzycie. Niestety nie zostałem obdarzony przez los talentem muzycznym ani słuchem. Ale mogę was wspierać papierkowo i zrobię wszystko, żebyście mogli się rozwijać - tu wykonał kolejny ukłon.
- Najważniejsza jest jednak - kontynuował - natura naszej orkiestry. Pamiętajcie, wszystko co robi, robimy z pasją tak, żeby ta pasja zarazić cały świat. Nie chodzi tutaj o szerzenie pokoju czy pięknych filozofii. Orkiestra, co ważne, jest zupełnie apolityczna. Wszelkie zgrzyty, konflikty i wojny znikają w murach tego gmachu i tam, gdzie gramy. Muzyka nie powinna nieść ze sobą różnic. Mam szczerą nadzieje, że WOM przetrwa i będzie się rozwijał. Postaram się wam w tym pomóc.
Tajfun znów się ukłonił i tym razem sala zabrzmiała oklaskami, uderzeniami smyczków o pulpity i tupaniem. Alwin uśmiechnął się i dodał jeszcze:
- Jakieś pytania?
- Jest pan wolny? - dobiegło pytanie gdzieś z tyłu sali, na które wszyscy odpowiedzieli śmiechem.
- Hehe, tak tak, jestem wolny, ale zaświadczenia wyrażające chęć pozbawienia mnie wolności proszę składać w późniejszym terminie.
Sala odpowiedziała kolejnym śmiechem.
- Ja się zbieram, muszę zobaczyć, coś doszło do biura - powiedział już bardziej do Akorda Alwin.
- Dobrze, dziękuje ci za wszystko, wpadnę później - Tymoteusz odwrócił się do orkiestry i podniósł batutę - a my wracamy do swojego. Proszę, ta część jeszcze raz od początku! |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|