Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Fight Club |
Wersja do druku |
narkosia
Gość
|
Wysłany: 23-05-2006, 14:10
|
|
|
hehe jak próba się nieuda to drugi raz z pomocą państwa musiała wyjść ;D nie ma to jak liczyć na swój narod;D A wiecie, że istnieje podejrzenie, że Kuba Rozpruwacz był polakiem :P
a co do wątku Fight Club, kto chciałby sobie założyć taki podziemny krąg? ;D |
|
|
|
|
|
Kielon
Dołączył: 24 Lis 2005 Skąd: Warszawa/Kielce Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 23-05-2006, 22:15
|
|
|
Gość napisał/a: | a co do wątku Fight Club, kto chciałby sobie założyć taki podziemny krąg? ;D |
To nie jest kwesia "założenia". Wystarczy że spotkasz ludzi chcących robić to samo i już wszystko gotowe. Wbrew pozorą nie jest to trudne, wystarczy się tylko dobrze zastanowić... |
_________________ To co kochamy mówi nam jakimi jestesmy. |
|
|
|
|
autobusem144
Dołączył: 13 Cze 2006 Skąd: Trójmiasto Status: offline
|
Wysłany: 17-06-2006, 21:57
|
|
|
a ja również miałem okazję przeczytać książkę. na prawdę świetna, lecz wydaję mi się, że gdybym nie obejrzał wpierw filmu, nie do końca bym ją zrozumiał. fabuła jest bardzo zapętlona, co komplikuje jej odczyt, i osoby, które nie miały możliwości zapoznania się z filmem mogą się w niej zgubić. w książce inaczej przedstawione jest zakończenie, i muszę przyznać, że znacznie bardziej mi ono odpowiada. jednak pomimo tego w filmie zgrabnie zaprezentowany jest problem zawarty w treści książki. ba, napiszę nawet, że film cenię sobie na równi z jego literackim pierwowzorem, co wyjątkowo rzadko ma miejsce. |
|
|
|
|
|
achiever -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 25-07-2006, 01:17
|
|
|
Udai:
Cytat: | Jak podchodzicie do stwierdzenia "że wykonujemy prace(zarobkową) której nienawidzymy by kupować rzeczy których nie potrzebujemy" i czy istenieje dla konsumpcji jakaś alternatywa, która pozawalała by wyrwać się z rzeczywistości w którą jesteśmy wtałaczani w celu wykonywania czynności(szkoła, studia) na które nie mamy ochoty. Ja osobiście szukam ... |
Wg mnie i wielu innych alternatywa istnieje. Wg mnie i zapewne wielu innych to nie jest alternatywa tylko to na czym tak naprawdę życie polega. Oczywiście nie znaczy to, żeby całkowicie co się chce i nie robić, czego się nie chce. Niestety, ale niektórych etapów życia nie da się ominąć bez większej szkody, która górowałaby nad korzyścią. Dla mnie takim celem, które nadaje życiu znaczenie jest po prostu odnalezienie swojego ulubionego zajęcia/powołania, dzięki któremu możemy się wyrażać i spełniać. Oczywiście nie jest to łątwe i można nawety poświęcić większą część swojego życia pracując, wykonując różne czynności i wciąż czuć niedosyt. Że czegoś w życiu brak, mimo pozornie posiadania tego, co powinno dawać w życiu satysfakcję (w tym przypadku to właśnie posiadanie pracy, jak to określiłeś zarobkowej i przeznaczanie zarobionej kasy na konsumpcje i tak w kółko - dla niektórych na tym życie rzeczywiście się kończy i nie zgłaszają jakichś zażaleń).
W mitologii klasycznej jest takie pojęcie "deimona", które oznacza nasze przeznaczenie, to do czego jesteśmy powołani, to czego poszukujemy i to w czym się spełniamy. W pewnym sensie jednym z celów życia wg tej zasady "deimona", jest właśnie odnalezienie go. Kiedy jednak utracimy naszego "deimona", może on się przekształcić w "demona", a wtedy będziemy tracić samego siebie właśnie przez brak dostępu do jakby własnej duszy, która manifestowała się przez naszego "deimona", przez to w czym się spełnialiśmy. Można to porównać do poetów czy innnych artystów, którzy z różnych powodów tracą natchnienie, chęć do tworzenia i potem popadają w załamanie, zaczyna przejawiać się w nich "demon". Dla każdego w każdym razie "deimon" może byćc zymś innym, z różnych sfer życia (inne znaczenie tego słowa to również "bóg wewnątrz"). No i powinien właśnie przenikać nasze życie, czyli najlepiej byśmy mogli się tym zajmować jaką naszą pracą, a w ten sposób nadawać temu rzeczywisty wymiar (np. praca, która jest właśnie naszą największą pasją a nie np. hobby po godzinach nielubianej czy po prostu wykonywanej tylko dla pieniędzy pracy)
A tak w ogóle co do filmu:) to oglądałem go całkiem niedawno (jakieś 3 miesiące temu), mimo iż chciałem go już znacznie wcześniej obejrzeć. Zrobił na mnie ogromne wrażenie, nie spodziewałem się, że zakończenie, będzie takie jakie było. Sama akcja w trakcie i problemy poruszane w filmie wciągały mnie niesamowicie, natomiast fascynujące zakończenie dodało do tego wszystkiego jeszcze większej głębii. Tak, dla mnie to jeden z nielicznych ulubionych filmów.
A co do założenia własnego takiego fight club'u, to wiem mniej więcej o co chodzi, bo swego czasu zajmowałem się walczeniem na zasadach mma (czyli vale tudo w nowoczesnej nazwie). To (mma) w zasadzie wygląda inaczej niż "demolowanie na chama" w Fight Club'ie i jest bardziej na zasadzie sportu walki, jednak motywy zajmowania się tym są podobne. Chęć wyżycia się, poczucia życia, adrenaliny, czegoś ponadcodziennego, coś co umożliwia, choć na chwilę wybić się z monotonii. Z wiekiem, z doswiadczeniami, odkrywaniem innych rzeczy i samego siebie to przechodzi, pojawia się co innego (choć wciąż lubie sobie pooglądać turnieje mma - znacznie z mniejszą pasją niż dawniej, ale jednak). Natomiast mam kolegów, którzy organizowali w piwnicy walki na takich samych zasadach w omawianym filmie. Żadnych ochraniaczy, żadnych reguł, przestawali, kiedy stwierdzili, że dosyć lub zbyt niebezpiecznie. I tłumaczyli to właśnie chęcia poczucia (jak to mi kumpel tłumaczył:) jakiegoś flow'u w monotonnej codzienności. Po jakimś czasie zaprzestali, bo za dużo jednak to robiło problemów właśnie w codzienności (jak to ten sam kumpel mówił, nie chcieli dłużej wygladać jak wampiry z powodu obrażen wynoszonych z tych spotkań:).
Wg mnie takie właśnie zjawisko walki dla samej walki to po prostu inna froma typowego dla człowieka właśnie poszukiwania tego czegoś w życiu, co daje satysfakcje, jakkolwiek pojmowany sens. Często przybiera to inne formy, czasem gorsze jak np. wchodzenie poważne narkotyki czy inne niebezpieczne nałogi, hazard itd., a czasem właśnie manifestuje się w postaci zdrowej i pięknej pasji, nad która możemy spędzić resztę życia, poświęcając się dokonaniu jakiegoś odkrycia, czy szerzeniu pomocy, tworzeniu sztuki, rodziny lub po prostu dążeniu do czegoś istotnego (co może okazać się najistotniejszą rzeczą w życiu) itd. No jak na razie to by było na tyle z mojej strony:) |
|
|
|
|
|
chise
tyhmä tyttö
Dołączyła: 05 Gru 2005 Skąd: pimeästä Status: offline
|
Wysłany: 15-09-2006, 18:13
|
|
|
Jeden z najlepszych filmów, jakie zdarzyło mi się widzieć...
Filmy oceniam i klasyfikuję ze względu na to, co dało mi ich obejrzenie, ze względu na przekaz w nich zawarty i przemyślenia, do których ten przekaz skłonił.
Właśnie pod tym względem 'Fight Club' plasuje się wysoko na liście moich ulubionych pozycji i mam wrażenie, że jest to jeden z filmów, w przypadku których odczuwa się wewnętrzną potrzebę, żeby powrócić do nich po jakimś czasie. Film, na którego punkcie można dostać obsesji, jeśli człowiek sobie na to pozwoli. Doprawdy, wysoko to sobię cenię.
Najbardziej uderzająca była kreacja i postawa głównego bohatera. Przerażająca obojętność wobec wszystkiego, żcyie z dnia na dzień bez określonego celu, konsupcyjny tryb życia. Zmiana, któa w nim stopniowo zachodzi i dystans, który on do tego wszystkiego zachowuje. Przerażający jest moment, w którym uświadamia sobie, kim naprawdę jest Tyler Durden i do czego doprowadziła niewinna z pozoru zabawa w wyzwalanie sieibie i świata z okowów konsumpcji i zależności.
I am Jack's complete lack of surprice
Perełka. |
_________________ can't believe how strange is to be anything - at all |
|
|
|
|
blue
Dołączył: 02 Sie 2006 Status: offline
|
Wysłany: 30-09-2006, 23:23
|
|
|
Fajny film, jedynie zakonczenie
- Spoiler: pokaż / ukryj
- slabe, nie chodzi mi o samobujczy strzal,ale o scene wybuchow.
Nie pasowala mi do filmu. Pitt mi sie w nim strasznie podobal, choc norton tez fajnie gral ;]
Uwaga na przyszłość - po to jest tag [spoiler], żeby go używać.
Zamaskowano spoiler ewidentny.
Miłego dnia
IKa |
|
|
|
|
|
Ari
Livin' la Vida Loca
Dołączył: 26 Kwi 2007 Status: offline
|
Wysłany: 26-04-2007, 10:29
|
|
|
"Fight Club" ma w sobie więcej anarchistycznej mocy niż "biblia szatana" xD naprawdę, dobrze, że za warchlaka tego nie czytałem bo by już ze mnie nic nie było ;)
pozatym jest to chyba jeden jedyny przypadek gdy film jest lepszy od książki (przynajmniej moim zdaniem), choć i tak radziłbym najpierw przeczytać oryginał- naprawdę brudna i mocna powieśc, czyta się superszybko (takiego 'rozbitka' Palahniuka już dukałem z 4 razy dłużej). Nie dość że cżłowiek nauczy się tworzyć bomby, dynamit i mydło to jeszcze przeczyta wkońcu coś co było naprawde warte jego czasu.
kreacje Pitta i Nortona były genialne, uderz mnie najmocniej jak potrafisz... napewno każdy powinine to zobaczyć i choc trochę się nad tym zastanowić
spojrzenie z góry na świat, jak na zgraję kosmicznych małp, jest zdecydowanie bezcenne |
_________________ http://peacegrenade.wordpress.com/ |
|
|
|
|
achiever -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 26-04-2007, 20:11
|
|
|
Cytat: | spojrzenie z góry na świat, jak na zgraję kosmicznych małp, jest zdecydowanie bezcenne |
Jest to spojrzenie tej samej kosmicznej małpy - jest więc bezwartościowe. |
|
|
|
|
|
Ari
Livin' la Vida Loca
Dołączył: 26 Kwi 2007 Status: offline
|
|
|
|
|
Dembol
Dołączył: 11 Sty 2006 Skąd: Kraków Status: offline
|
Wysłany: 27-04-2007, 00:03
|
|
|
Ari napisał/a: | pozatym jest to chyba jeden jedyny przypadek gdy film jest lepszy od książki | Książka jest odrobinę bogatsza i rozwija kilka drobnych wątków z filmu (i jest trochę bardziej hardkorowa). To film jest po prostu jej bardzo dobrą, wierną adaptacją i dlatego może się podobać bardziej.
W liceum chcieliśmy założyć Fight Club, ale życie to nie film czy książka i jednak ktoś prędzej czy później zainteresowałby się siniakami na twarzy (ale parę walk się odbyło na WFie). Polska to nie USA gdzie możesz być prawie nikim i zarobić na w miarę godziwe życie, więc jednak wyzwolenie się z tradycyjnego życia jest dużo cięższe (chyba że ktoś chce być kloszardem, ale to przecież nie o to chodzi).
IMO podstawowym wnioskiem, który powinno się wynieść z filmu jest, że pieniądz, praca czy status społeczny nie powinny być głównym, jedynym, najważniejszym celem w życiu, którego się kurczowo trzymamy. Powinny być jedynie środkiem, który wykorzystujemy do robienia tego co naprawdę chcemy (czyli w rezultacie do czerpania radości z życia). Wystarczy robić niezbędne minimum (Slide!), żeby przeżyć (zdobyć jakieś wykształcenie, w miarę przyzwoitą, niemęczącą robotę), a resztę zasobów i czasu poświecić na szydełkowanie, skakanie na bungee, spanie czy cokolwiek innego co sprawia nam przyjemność. Można się zastanawiać czy nie można by pełniej korzystać z życia zarabiając więcej. W takim wypadku warto przemyśleć czy koszty uzyskania nie przekraczają korzyści z tego płynących.
Cytat: | chyba jednak się nie znamy na tyle byś mógł wysuwać takie wnioski
| You are not special. You are not a beautiful or unique snowflake. :P |
|
|
|
|
|
Ari
Livin' la Vida Loca
Dołączył: 26 Kwi 2007 Status: offline
|
Wysłany: 27-04-2007, 08:00
|
|
|
"You are not beautiful and u nique snowflake. You are the same decaying organic matter as everything else. We are all part of the same compost heap."
jea
mi najbardziej w książce robił fragment z chęcią zastrzelenia każdej pandy która nie chce się rozmnarzać, zasypaniu żwirem wszytskich francuskich plaż których nigdy nie zobaczę, oddychania dymem, podtarcia się Mona Lisą etc to było piękne...
btw Dembol, na wfie się naparzaliście? xD |
_________________ http://peacegrenade.wordpress.com/ |
|
|
|
|
achiever -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 27-04-2007, 08:48
|
|
|
Ari:
Cytat: | achiever, chyba jednak się nie znamy na tyle byś mógł wysuwać takie wnioski |
Nie pisałem tego wobec Ciebie, ale samego wyrażenia sentecji. Jak osoba, która również jest jedną z tych kosmicznych małp może się ponad nie wznieść samym stwierdzeniem? Jak dla mnie to bezsens, choć może ma jakieś znaczenie terapeutyczne.
Stąd po prostu nie są to kosmiczne małpy, ale ludzie jak każdy i jak każdy chce się tak wznosić to wychodzi, że nikt tą kosmiczną małpą nie jest. A co jest dalej to już nie wiadomo.
EDIT/
Dembol:
Cytat: |
IMO podstawowym wnioskiem, który powinno się wynieść z filmu jest, że pieniądz, praca czy status społeczny nie powinny być głównym, jedynym, najważniejszym celem w życiu, którego się kurczowo trzymamy. I do końca akapit |
Nic dodać nic ująć. A jak dodać od siebie to tyle, że pieniądz jest piękny ("Pieniądz jest piękny" - Jan Hartmann:) ), ale tylko jako przedłużenie człowieka, synonim jego działalności, przestrzeni, która nie czyni go jej niewolnikiem. |
|
|
|
|
|
Dembol
Dołączył: 11 Sty 2006 Skąd: Kraków Status: offline
|
Wysłany: 27-04-2007, 09:53
|
|
|
Ari napisał/a: | btw Dembol, na wfie się naparzaliście? xD |
Mieliśmy taką mniejszą salkę obok głównej i tam zazwyczaj było pusto, ale to było tylko ze 2-3 razy. Swoją drogą szatnia w moim dawnym liceum byłaby idealnym miejscem do takiej działalności. |
_________________ Evil Manga |
|
|
|
|
Slova
Panzer Panzer~
Dołączył: 15 Gru 2007 Skąd: Hajnówka Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 29-06-2008, 10:48
|
|
|
Film oglądałem kilkakrotnie z kolegami, tak z 4 osoby wspólnie. Jeden z nich oglądał go już wiele razy i po seansie zaprezentował nam wszystkie momenty z ukrytymi męskimi genitaliami. pamiętam, że jak oglądałem film,
- Spoiler: pokaż / ukryj
- to do momentu chyba wypalania ręki nie miałem pojęcia, że główny bohater ma rozdwojenie jaźni.
Widz po prostu pada w tym filmie ofiarą tych samych kłamstw, co główny bohater i jest tak samo zamotany. |
_________________ Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.
Ostatnio zmieniony przez Slova dnia 30-06-2008, 06:13, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Shizuku
Trochę poza sobą
Dołączyła: 15 Lis 2006 Skąd: Z pogranicza światów Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 29-06-2008, 23:59
|
|
|
Slova maskuj spoilery.
Film jest naprawdę świetny. Konstrukcję można porównać do tej w Szóstym Zmyśle. Uwaga spoilery też do tego filmu.
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Nie ma żadnej sceny, w której ten psychiatra rozmawiał by z kimś, albo ktoś mówił do niego. Mamy takie wrażenie w sceni, gdy mały włazi do domu, tam ten psychiatra patrzy się na jego matkę. Byłam przekonana, że z nią rozmawiał. Ale on się tylko patrzył.
A to do orginalnego tematu.
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Tak samo w Fight Club. Jeszcze nie oglądałam drugi raz, więc nie mogę wszystkiego wychwycić, ale patrząc na tą ukochaną Nortona, to rzeczywiście widać, że jego Pitt nigdy nie istniał jako osobna istota mająca ciało. Zakończenie z wybuchami też mi jakoś nie podpasowało. I co mnie jeszcze gryzie. Pitt umarł, dlatego że Norton strzelił do siebie, prawda? Ale skoro jego drugie ego umarło to on też powinien, dokładnie w tym samym czasie. Chyba, że to było na zasadzie, oszukania mózgu. Norton sam był przekonany, że zginie, więc Pitt zniknął. Norton sam był zaskoczony, że przeżył.
|
_________________
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|