I faktycznie, nawet soft sci-fi przynajmniej udaje, że jednym z najważniejszych wątków jest nauka.
Właśnie nie do końca, wśród klasyków SF masz chociażby Diune Herberta (badania genetyczne owszem są, ale cała reszta... między Kwisatz Haderach, a Jedi nie ma wcale aż tak dużej różnicy...) czy opowiadanie "Mgły odpływają o świcie" Martina. Bardzo wiele klasyków SF z nauką wiele wspólnego nie ma, technologia stanowi głównie otoczkę.
Ysengrinn napisał/a:
Star Wars akurat świetnie wpasowuje się do o wiele węższego i bardziej sprecyzowanego gatunku - heroic fantasy
Nie mówię, że z tym się nie zgodzę. Star Wars ogólnie jest tak wspaniałe i klasyczne/ponadkulturowe, ponieważ zmieszało do jednego kotła powieść przygodową, mitologię, heroic fantasy, sf i western (i pewnie parę innych) i zrobiło danie zawierające wszystko co ludzie uwielbiali...
Właśnie nie do końca, wśród klasyków SF masz chociażby Diune Herberta (badania genetyczne owszem są, ale cała reszta... między Kwisatz Haderach, a Jedi nie ma wcale aż tak dużej różnicy...) czy opowiadanie "Mgły odpływają o świcie" Martina. Bardzo wiele klasyków SF z nauką wiele wspólnego nie ma, technologia stanowi głównie otoczkę.
Diuna (przynajmniej "Diuna", a nie bogi, imperatory, matki, żony, związkowcy, pasterze, początki... Diuny) w kwestiach naukowych skupia się nie na fizyce czy genetyce, ale przede wszystkim ekologii. I choć zależności między organizmami na tytułowej planecie przedstawione są trochę blackboxowo to jednak tomiszcze uznaje się (całkiem słusznie z resztą) za:
by wiki, by The Cambridge Companion to Science Fiction napisał/a:
first planetary ecology novel on a grand scale.
Więc jaką naukowością się Herbert wykazuje.
Mgieł nie czytałem, ale widzę, że dzieją się w uniwersum Tufa i Dying of Light, a tym tytułom nie brak rozsądnej dawki "naukowości".
_________________ I crossed the mountain and I climbed the river...
Mgieł nie czytałem, ale widzę, że dzieją się w uniwersum Tufa i Dying of Light, a tym tytułom nie brak rozsądnej dawki "naukowości".
Martin w felietonie przed zbiorczym wydaniem jego opowiadań się sam dziwił jakim cudem jego Mgły są uważane za SF i ogólnie był przeciwnikiem ostrych podziałów między SF i fantasy, wiec...
Ano był. W całkiem niezłym wstępie do IX części Retrospektywy (Serce w Konflikcie) Martin pozując trochę na mędrca i rozjemcę przeciwstawia się dzieleniu s-f na prawdziwą i "malowaną" twierdząc, że cała literatura to prędzej czy później opowiadanie ludzkich historii, ale... jeśli już bawimy się w pewne niuanse gatunkowe to jestem jak najbardziej za zaznaczaniem kiedy, dzieło jest bardziej science, a kiedy właściwie wyłącznie fiction.
_________________ I crossed the mountain and I climbed the river...
Diuna, przede wszystkim, jest niespecjalnie heroiczna, prędzej mesjanistyczna. Poza tym zawiera takie stężenie science w fiction, że idzie się porzygać. Wszystko, w tym Kwisatz Haderach, jest uzasadniane nauką, tymczasem w SW mamy zupełnie niewyjaśnione niepokalane poczęcia (khem). Powiedziałbym wręcz, że istnieją uznane fantasy gdzie jest o niebo więcej nauki niż w SW - Koło Czasu np. (baardzo widać, że Jordan był fizykiem atomowym).
Co do Mgieł to też nie czytałem, ale z opisu na Wiki jasno wynika, że tematem jest granica poznania, czyli znowu nauka. Fantasy nie zajmuje się granicą poznania - wszystko nieznane albo było znane wcześniej, lecz zostało zapomniane, albo nikogo nie interesuje.
_________________ I can survive in the vacuum of Space
Ja Star Wars osobiście uważam za jesli nie pioniera (na pewno nie pioniera, wszak były takie dzieła, jak Forbidden Planet z 1956) to za pierwszorzędowego popularyzatora "nowego" gatunku - "Space Westernu". Literalnie, Star Wars to klasyczna "Space Opera", i zresztą popularne źródła oddają tej serii należną chwałę za zwrócenie uwagi na gatunek i wciągnięcie go do "głównego nurtu", ale termin "Opera" jakoś mi nie pasuje... za to "Western", jak najbardziej. Bach, przecież mamy nawet klasycznych (acz "laserowych") rewolwerowców, i rewolwerowy pojedynek z "fast draw contest" (chociaż "pod stołem").
Serika napisał/a:
Dla mnie +10 za Przygody Zwykłego Szturmowca! Zawsze chciałam zobaczyć takiego zwykłego szturmowca bez maski! Smuteczek, że tylko jednego, to fajny motyw.
Space Opera i Space Western nie są tożsamymi pojęciami, choć oczywiście zgodzę się, że akurat SW spełnia kryteria obydwu. Ale już Firefly czy Cowboy Bebop space operą na pewno bym nie nazwał.
_________________ I can survive in the vacuum of Space
(choć nie rozumiem czemu z zasady anarchistyczni Sithowie tworzą złe faszystowskie imperia, a nie tresowani od dziecka Jedi),
Bo to zwycięzcy piszą historię... Tak samo postąpili i zwycięzcy Wojny o Pierścień. W oficjalnej wersji, zwycięstwo nie było efektem terrorystycznego, ludo-bójczego (orko-, goblino-, trollo-... i nie tylko) ataku zaplanowanego i przeprowadzonego przez KGB Gondoru, a prywatną awanturą jakichś... niziołków! I ludzie w to wierzą...
* ma ogromną ochotę zapostować tu kompletny komiks moewars *
PS. Przejdź na ciemną stronę.
Mamy fanfiki i czekoladę.
_________________ 笑い男: 歌、酒、女の子 DRM: terror talibów kapitalizmu
Nie, tysiące osobników nie mogących pogodzić się z faktem, że główna bohaterka jest płci żeńskiej, ma podobne problemy.
_________________ "People ask me for advice all the time, and they ask me to help out. I'm always considerate of others, and I can read situations. Wait, aren't I too perfect?! Aren't I an awesome chick!?"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki