Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Neon Genesis Evangelion |
Wersja do druku |
fleischman
Dołączył: 26 Gru 2006 Status: offline
|
Wysłany: 18-11-2012, 17:11
|
|
|
No nie przesadzajmy, że nie miały nic wspólnego. Mimo wszystko 1 i 2 znajdowały się mniej więcej w ramach wydarzeń z serii i różne rzeczy były pozmieniane, bohaterowie ewoluowali, ale nadal był to Evangelion.
Trolling ponoć mu wyszedł ;) Ale już w drugim filmie przeczuwałem, że ma on zamiar zmienić sporo rzeczy tylko po to żeby zdenerwować hardkorowych fanów. Jest to w sumie niezła strategia, bo chyba każdy będzie chciał to zobaczyć żeby wyrobić sobie własną opinię, a potem filmy będą żyły własnym życiem na forach, bo ludzie będą dyskutowali zażarcie o tym czy nowy film jest cool czy nie. Sprytne ;) |
|
|
|
|
|
Slova
Panzer Panzer~
Dołączył: 15 Gru 2007 Skąd: Hajnówka Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 19-11-2012, 11:46
|
|
|
Przecież rebuild to nie remake, to kontynuacja, o tym wiadomo już od dawna. |
_________________ Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.
|
|
|
|
|
Bezimienny
Najmniejszy pomiot chaosu
Dołączył: 05 Sty 2005 Skąd: Z otchłani wieków dawno zapomnianych. Status: offline
|
Wysłany: 11-12-2012, 11:38
|
|
|
Biorąc pod uwagę, że setting doczekał się całej masy spinoffów i alternatywnych rzeczywistości które są podobno wszystkie kanoniczne, nie ma w tym nic dziwnego. Ot, po raz kolejny ta sama historia powtarza się w nieco odmienionej scenerii. |
_________________ We are rock stars in a freak show
loaded with steel.
We are riders, the fighters,
the renegades on wheels.
The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense. |
|
|
|
|
sosa
Dołączył: 19 Sie 2013 Status: offline
|
Wysłany: 19-08-2013, 02:30
|
|
|
Neon Genesis Evangelion - ujęcie pierwsze.
Będzie osobiście, bardzo osobiście.
Wielu ludzi nie rozumie zachowania Shinjie'go, nie może uwierzyć ,że nie mógł się on pozbierać, że może to zająć tyle czasu. Szczególnie ,że stoi on w kontraście do Asuki która być może poradziła sobie szybciej.
Ja rozumiem go doskonale, przerobiłem ciężką depresję na swojej własnej skórze.
Nie wiem czy ktoś nie będący blisko takich problemów może je zrozumieć w całości ale zakładam ,że dzięki empatii może poznać je wystarczająco mocno ,żeby zrozumieć sposób myślenia. Postaram się na swoim przykładzie spróbować to wytłumaczyć.
Byłem takim typem depresanta dla którego wszelkie słowa mówiące "weź się w garść" ,"zrób coś ze swoim życiem" nie zadziałają.
Bo nie ma czego brać w garść, nie ma "mnie" wokół którego mogłyby zacisnąć się palce. Wyparowałem, została tylko powłoka. Moje życie to tylko chwila teraźniejsza. Chwila w której najlepiej żeby nikt nic ode mnie nie chciał, a jeśli chce to trzeba wykonać polecenie i dalej zapaść w letarg. Nie ma planów ,marzeń, wyobraźnia działa tylko po to by mówić mi ,że wszyscy tylko czekają by za moimi plecami nazwać mnie "pojebanym debilem". Tworzy coraz to nowe scenariusze w których jestem zbędny, wyszydzany, piętnowany, tak jakbym był celem dla całego świata. Wszyscy o mnie mówią.
Zapętlić jedną piosenkę i siedzieć/leżeć w bezruchu, zapaść się w nicość - to jedyna droga do miejsca ,gdzie nie spotka mnie nic złego. Wypełnić swoje powinności i tam wrócić to cały sens.
Mijają miesiące, mija rok a wszystko wygląda dokładnie tak samo. Lekarze mówią bliskim ,żeby odpuścić mi, nie stresować, ułatwiać życie ale oni (bliscy) mają już dość. Nie mogą patrzeć na to jaki jestem, zaczynają czuć się bezsilni. A może by tak kopnąć go w dupę i zmusić do działania? Może być i tak. Jest mi wszystko jedno. Wykonać polecenie i znów i znów. Jak robot. A potem wrócić do swojej stacji dokującej i wegetować. Oczywiście widzę ,że oni mają dość, wiem ,że te zmartwione miny są moją winą. Widzę złość bezsilność. Jesteś beznadziejny, po co żyjesz? Czy moja śmierć skrzywdziłaby ich bardziej niż widok tego czym teraz jestem ? Chyba tak, nie zabijesz się bo będą smutni. Jesteś bezsilny, możesz tylko trwać.
Mijają kolejne miesiące. Nowe tabletki, nowe próby wyciągnięcia Cię z tego ale Ty tylko...
Trwasz nienawidząc siebie, nienawidząc świata. Nie możesz patrzeć na innych ludzi -" to na pewno szmata" -"a to pedał" -"kobiecina lekkich obyczajów,kobiecina lekkich obyczajów,chuj". Tak widzisz wszystkich. Nigdzie nie ma szczerości, szczęścia. Miłość nie istnieje. Jest tylko ból i oczekiwanie na niego.
Nawet kiedy trafiają się chwilę w których potrafisz się uśmiechnąć są one tylko początkiem mordęgi jaką sam sobie zafundujesz. Bo taka chwila nie może trwać wiecznie a po niej czeka na Ciebie tylko bezpieczna bezkształtna ciemność Twojego umysłu. Jesteś odrażający dla samego siebie, czujesz ,że nowe leki działają zupełnie tak samo jak poprzednie. To na pewno Twoja wina, działają na wszystkich tylko nie na Ciebie! Widzisz ,że u Twoich bliskich niknie nadzieja ,że cokolwiek Ci pomoże. Mają już dość. Ich nadzieja była jedyną jaką posiadałeś. Zapadasz się. Nadchodzi wściekłość. Nie możesz przed nią uciec. Nic mi już nie pomoże! To będzie koniec. Ale właśnie tu jest początek (i przy okazji podstawa psychologii) tylko Ty możesz sobie pomóc. Akceptujesz siebie jako lekarstwo i po części jako człowieka jakim jesteś. Jest ciężko ale żyjesz i bardzo powoli bierzesz odpowiedzialność za siebie. Toczysz swoje życie jak Syzyf kamień. Aż kiedyś zaczyna Cię ono cieszyć.
Obejrzałem cały serial + End of Evangelion i sponiewierało mnie to bardzo mocno.
Zresztą jak chyba większość ludzi oglądających którzy dali się złapać klimatowi tego anime.
Dodatkowo momentami czułem się jak masochista, Shinji wkurzał mnie niesamowicie a jednocześnie czułem z nim więź (prawie jak piloci z Evą ;) ).
Widziałem odcinek po odcinku do czego zmierza ale nie mogłem przerwać oglądania i nie mogłem mu pomóc.
Przeżyłem istne katharsis
Imo zarówno zakończenie poprzez odcinek 26 jak i przez End są pozytywne. W odcinku 26 Shinji na samym końcu ogarnia ,że jest jaki jest ale "trzeba pokochać siebie żeby móc pokochać innych" czyli postanawia zaakceptować swoją pierdołowatość i "wychodzi z depresjii". Zachowując swoje "ja" i przy okazji być może ratuje ludzkość. Koniec End of Evangelion jest dużo bardziej zagmatwany ale najważniejsze ,że ludzie dostają możliwość powrotu do swoich kształtów, swojego "ja". Cały świat jest niby zniszczony ale właściwie widzimy tylko jego wycinek a nie wiadomo też czy jeszcze się nie zmieni jeśli jacyś inni ludzie powrócą na ziemię. Wydawało mi się ,że Shinji dusi Asukę w ataku bezsilności będąc przekonanym ,że ona nie żyje. Na zasadzie "dlaczego mnie zostawilaś!!!". A ostatnie słowa w filmie to dowód na powrót do "normalności" ;) Domysły rządzą :)
Mam ochotę obejrzeć wszystko jeszcze raz... może zrozumiem coś więcej ;) |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 19-08-2013, 18:13
|
|
|
Interesujący punkt widzenia. Faktycznie niewielu ludzi uważa zakończenia Evy za pozytywne. Mi też się takie wydawały, ale gdy próbowałem innym wytłumaczyć swoją interpretację to zazwyczaj mało kto wierzył (pomijam już "nie zrozumiałem, więc na pewno jest głupie"). |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
sosa
Dołączył: 19 Sie 2013 Status: offline
|
Wysłany: 19-08-2013, 20:11
|
|
|
Myślę ,że dla wielu ludzi to zakończenie nie może być pozytywne choćby dlatego ,że zginęło wielu bohaterów którzy w jakiś sposób stali się oglądającym bliscy (choćby Misato, Ritsuko). Zakończenie pomimo całego swojego pokręcenia na pewno nie pozwala na "powrót do normalności" sprzed niego. Tutaj nigdy nie będzie pełnego zwycięstwa i nawet częściowego hollywoodzkiego happy endu. W efekcie niektórzy pewnie uważają ,że cała walka z Aniołami okazała się bezsensowna bo straty są na pewno ogromne a wygrana nie smakuje chwałą.
Dla mnie największe zwycięstwo jakie jest możliwe to ocalenie swojego osobowego "ja", tak jak największą/totalną porażką jest jego utrata (np. tak jak stało z Winstonem w "Roku 1984".) A pomimo wszystkich niedopowiedzeń na samym końcu widać ,że zarówna Asuka jak i Shinji pozostali sobą :)
PS: Czy Twoja interpretacja jest gdzieś w jednym kawałku tekstu czy tylko w postach w tym temacie ? |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 19-08-2013, 20:51
|
|
|
Jest porozrzucana po temacie, w zwartej formie chyba tylko tutaj, choć oczywiście w recenzji starałem się za wiele nie zdradzić. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
sosa
Dołączył: 19 Sie 2013 Status: offline
|
Wysłany: 19-08-2013, 23:51
|
|
|
Dzięki za szybką odpowiedź. Ten temat i wszystkie recenzje na Tanuki zdążyłem pochłonąć wcześniej :) W recenzji interpretację pominąłeś w zasadzie całkowicie. W sumie nic dziwnego bo bez megaspoilerów nie da się nic konkretnego napisać ale jako ,że mam zwyczaj czytać recenzję dopiero po obejrzeniu filmu to czuję niedosyt ;) |
|
|
|
|
|
shugohakke
Najstarszy Grzyb
Dołączył: 15 Gru 2011 Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 20-08-2013, 08:11
|
|
|
Ysen
Ja uważam zakończenia za pozytywne ^^
Może poza Endem, którego zwyczajnie w całości nie lubię (większość mojego flame'u na ten film wala się po tym temacie, a w skrócie "przerost patetycznej formy nad szczątkową treścią").
sosa
Witaj w zbiorze osób, które chęć podzielenia się Evangelionowymi refleksjami przyciągnęła na kotatsu.
Ad meritum, choć pewien pozytywny aspekt zakończenia serialu jest niezaprzeczalnie dostrzegalny i jest nim "uratowanie siebie" dokonane przez głównego bohatera to dla mnie istnieje również niepokojący aspekt tego stanu rzeczy. Shinji celem odzyskania siebie niszczy świat, rozbija jego strukturę i odrzuca wszelkie prawidła, pytani tylko, co to oznacza?
1) Okrutny, pełen śmierci świat w którym nikt bohatera specjalnie nie kocha, ani nie potrzebuje, mistyczno-kosmiczne anioły masakrują ludzkość, a ojciec znęca się nad synem na wszelkie znane i nie znane sposoby jest "obiektywnie rzeczywisty" (ha ha!), więc Shinji zwyczajnie zamyka się w sobie na amen i spokój ducha odnajduje w swoim wyimaginowanym świecie, gdzie da się jakoś żyć.
2) To wszystko jest jedna paskudna mistyfikacja i cała fabuła związana z akcją i walką jest tylko wizualizacją trudnych przejść bohatera, podczas, gdy w rzeczywistości zmaga się on z paskudną depresją w bliżej nie określonym otoczeniu (nieokreślonym, bo dla osoby w jego stanie rzeczywistość wokół nie ma specjalnego znaczenia). Wówczas destrukcja świata przedstawionego oznacza powrót do prawdziwego świata i niemal hollywoodzki happy end.
3) Moje ulubione - czytaj jedyne słuszne i fajne i w ogóle szał i mandarynki.
Ni to jedno, ni to drugie. Nie ma czegoś takiego jak "prawdziwy świat" czy "obiektywna rzeczywistość". Obiektywne i prawdziwe są uczucia głównego bohatera, a świat wokół jest taki jaki wyżej wymieniony sobie wykreuje. Shinji wysyła do śmieci wojnę z aniołami, zwoje znad Morza Martwego, tajemnicę Evangelionów, knowania SEELE i żałosną kreaturę, która przypadkiem jest jego ojcem. Niszczy ten świat, bo widzi w nim zagrożenie dla siebie i beznadzieję jego sytuacji. Ale niszczy go przede wszystkim dlatego, że wyczuwa w nim jakiś fałsz. Postanawia zbudować coś nowego (pierwszą próbą jest wyjątkowo urokliwa scena szkolna), ale to nie jest już przedmiotem fabuły Evy.
W pierwszym przypadku zakończenie jest dość mroczne. Współczesne cliche, każą nam raczej uznawać postaci, które zamykają się we własnym, iluzorycznym świecie za "wielkich przegranych".
Przy drugiej opcji poziom hurraoptymizmu wydaje mi się ciut za wysoki, ale ma ona swe uroki.
Trzecia jest zbyt porąbana i niejasna, bym mógł zdecydować się na jakościowy osąd (ale właśnie dlatego tak mi się podoba).
Niezależnie, która z tych opcji jest słuszna, żadna raczej się ludziom nie podoba ^^ Bo wszystkie mają w sobie wspólną ideę pozbycia się całej przygodowo-szpiegowsko-technologiczno-wojennej warstwy fabuły* (czyli tego, co widz zwykł uważać za "obiektywnie prawdziwe") na rzecz warstwy psychologiczno-filozoficznej (czyli tego, co widz zwykł uważać, za sferę domysłów i nadinterpretacji oraz naturalnie "nie zrozumiałem, więc na pewno jest głupie").
Ależm się rozpisał - tak to jest z tym Evangelionem ^^
*EoE tę warstwę w dużym stopniu przywraca i stara się nadać jej jakieś znaczenie czy sens, za co nienawidzę go nienawiścią czerwoną i puchatą. |
_________________ I crossed the mountain and I climbed the river... |
|
|
|
|
sosa
Dołączył: 19 Sie 2013 Status: offline
|
Wysłany: 20-08-2013, 17:43
|
|
|
Cześć shugohakke :) Evangelion już chyba tak ma ,że trzeba o nim porozmawiać żeby nie zwariować ;)
Zgodzę się z Tobą ,że End jest patetyczny, przesiąknięty jakimś niepotrzebnym mistycyzmem i poplątany jak kabel od słuchawek. Jednak w połączeniu z ep 25-26 może stworzyć całkiem spójną całość. Przynajmniej ja go tak odbieram.
Generalnie myślimy podobnie bo wszystkie teorie jakie przedstawiłeś rozważałem dosyć dokładnie. Ale konkretnie :)
shugohakke napisał/a: | 1) Okrutny, pełen śmierci świat w którym nikt bohatera specjalnie nie kocha, ani nie potrzebuje, mistyczno-kosmiczne anioły masakrują ludzkość, a ojciec znęca się nad synem na wszelkie znane i nie znane sposoby jest "obiektywnie rzeczywisty" (ha ha!), więc Shinji zwyczajnie zamyka się w sobie na amen i spokój ducha odnajduje w swoim wyimaginowanym świecie, gdzie da się jakoś żyć. |
Koniec serialu pokazuje jednak proces "wychodzenia" z depresji a nie zagłębiania się w nią. Imo zachowanie swojego "osobowego ja" jest niemożliwe bez obecności innych ludzi więc nie może zamknąć się w sobie i być sobą jednocześnie. Poza tym w ostatnich scenach wszystko zaczyna pękać co odbieram jako pokonanie barier wewnętrznych i chęć życia. Plus pasują do tego ostatnie sceny z Endu.
shugohakke napisał/a: | 2) To wszystko jest jedna paskudna mistyfikacja i cała fabuła związana z akcją i walką jest tylko wizualizacją trudnych przejść bohatera, podczas, gdy w rzeczywistości zmaga się on z paskudną depresją w bliżej nie określonym otoczeniu (nieokreślonym, bo dla osoby w jego stanie rzeczywistość wokół nie ma specjalnego znaczenia). Wówczas destrukcja świata przedstawionego oznacza powrót do prawdziwego świata i niemal hollywoodzki happy end. |
Takiego zakończenia bałem się najbardziej (jeśli byłoby to jednoznacznie wyjaśnione na koniec serialu). Raz ,że to łatwy sposób na restart serii i np zrobienie ze "zdrowego" Shinjiego prawdziwego bohatera który raz jeszcze pokonuje Anioły.
Dwa, wszyscy bohaterowie których polubiłem okazaliby się nieprawdziwi (brzmi dziwnie) ale poczułbym się oszukany. Trzy takie zakończenie nie wymagałoby żadnych wyjaśnień odnośnie reszty historii. Po prostu pójście na łatwiznę.
Ale jako jedna z wielu teorii jest świetna do dywagacji :)
shugohakke napisał/a: | 3) Moje ulubione - czytaj jedyne słuszne i fajne i w ogóle szał i mandarynki.
Ni to jedno, ni to drugie. Nie ma czegoś takiego jak "prawdziwy świat" czy "obiektywna rzeczywistość". Obiektywne i prawdziwe są uczucia głównego bohatera, a świat wokół jest taki jaki wyżej wymieniony sobie wykreuje. Shinji wysyła do śmieci wojnę z aniołami, zwoje znad Morza Martwego, tajemnicę Evangelionów, knowania SEELE i żałosną kreaturę, która przypadkiem jest jego ojcem. Niszczy ten świat, bo widzi w nim zagrożenie dla siebie i beznadzieję jego sytuacji. Ale niszczy go przede wszystkim dlatego, że wyczuwa w nim jakiś fałsz. Postanawia zbudować coś nowego (pierwszą próbą jest wyjątkowo urokliwa scena szkolna), ale to nie jest już przedmiotem fabuły Evy. |
Jest taka teoria filozoficzna która mówi ,że wszystko co "nas otacza" to sen którym kierujemy (solipsyzm ma na pewno część z tego ale nie pamiętam czy nie było jakiejś dokładniejszej nazwy). Do tej interpretacji jest mi bardzo blisko i w zasadzie jest drugą właściwą po mojej ;)
Gdyby przyjąć ,że Shinji kreuje świat bo jest "bogiem" (aniołem?) który przypadkiem ma problemy psychiczne to spokojnie dam radę to wpakować w swoją jedyną "właściwą" interpretacje (włączając w to wydarzenia fabularne z Endu). Dużo ten film komplikuje ;)
shugohakke napisał/a: | W pierwszym przypadku zakończenie jest dość mroczne. Współczesne cliche, każą nam raczej uznawać postaci, które zamykają się we własnym, iluzorycznym świecie za "wielkich przegranych".
Przy drugiej opcji poziom hurraoptymizmu wydaje mi się ciut za wysoki, ale ma ona swe uroki.
Trzecia jest zbyt porąbana i niejasna, bym mógł zdecydować się na jakościowy osąd (ale właśnie dlatego tak mi się podoba).
|
Pierwsze zakończenie byłoby dla mnie tragedią, drugie minimalne pozytywne, a trzecie mocno pozytywne (widzę w nim szczęście). Generalnie wszystkie sprawiają ,że po obejrzeniu człowiek poczuje w sobie pustkę.
shugohakke napisał/a: | Niezależnie, która z tych opcji jest słuszna, żadna raczej się ludziom nie podoba ^^ Bo wszystkie mają w sobie wspólną ideę pozbycia się całej przygodowo-szpiegowsko-technologiczno-wojennej warstwy fabuły* (czyli tego, co widz zwykł uważać za "obiektywnie prawdziwe") na rzecz warstwy psychologiczno-filozoficznej (czyli tego, co widz zwykł uważać, za sferę domysłów i nadinterpretacji oraz naturalnie "nie zrozumiałem, więc na pewno jest głupie").
Ależm się rozpisał - tak to jest z tym Evangelionem ^^ |
Nie wiem jak można oglądać Evę i skupiać się tylko i wyłącznie na "przygodowej" części fabuły :P Zakończenie Evy jest doskonałe właśnie przez niedopowiedzenia, zresztą imo nawet EoE niewiele zmienia w tej kwestii. |
|
|
|
|
|
Gość
Gość
|
|
|
|
|
rigcz
Gość
|
|
|
|
|
Slova
Panzer Panzer~
Dołączył: 15 Gru 2007 Skąd: Hajnówka Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 05-10-2015, 14:49
|
|
|
Wcale nie wiemy tego od chwili premiery. |
_________________ Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.
|
|
|
|
|
shugohakke
Najstarszy Grzyb
Dołączył: 15 Gru 2011 Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 05-10-2015, 16:39
|
|
|
A jak już jesteśmy w temacie to jak się jakościowo przedstawiają całe te rebuildy? Warto poświęcić im chwilkę? Kto oglądał i jakie wrażenia? |
_________________ I crossed the mountain and I climbed the river... |
|
|
|
|
Slova
Panzer Panzer~
Dołączył: 15 Gru 2007 Skąd: Hajnówka Status: offline
Grupy: Samotnia złośliwych Trolli
|
Wysłany: 06-10-2015, 15:06
|
|
|
Lepsze od TV, przynajmniej nikt widza już nie oszukuje, że to głębokie i ambitne. Czysta esencja tego, czym EVA od zawsze było. |
_________________ Mam przywilej [nie] być Człowiekiem
But nvidia cards don't melt, they just melt everything within 50 meters.
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|