Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Śmierć Króla |
Wersja do druku |
Teukros
Dołączył: 09 Cze 2006 Status: offline
|
Wysłany: 08-07-2009, 19:54
|
|
|
Temat dotyczy śmierci Michaela Jacksona, nie pojęcia sztuki wyższej. Bardzo proszę poniechać tej dyskusji, albo przenieść się z nią do innego tematu. |
|
|
|
|
|
ka_tka
Dołączyła: 12 Lip 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
|
Wysłany: 11-07-2009, 10:51
|
|
|
To może ja się wypowiem w sprawach wybielania jako osoba kompetentna, w ramach mojej małej krucjaty do której warunki stworzyło to, ile się teraz mówi o MJ. Kompetentna, albowiem chorująca (choć to może za silne słowo) na bielactwo vel vitiligo vel leukodermę od 10 lat :) A na krucjatę tę przeciw niewierzącym wyruszyłam dlatego, że szlag człowieka może trafić kiedy 10 razy dziennie slyszy i w mediach, i od osob prywatnych że jego choroba nie istnieje :) A niestety tak to wygląda teraz, po jego śmierci.
Tak, MJ zdecydowanie chorował, co można wywnioskować ze zdjęć z całej jego kariery. Bielactwo polega na auto-niszczeniu własnych melanocytów (konkretna przyczyna wciąż jest nieznana), co skutkuje pojawianiem się na skórze plamek całkowicie pozbawionych pigmentu, które z czasem rozszerzają się i w niektórych, ekstremalnych przypadkach 'zjadają' całkowicie pigment ze skóry, włosów i oczu. Wtedy efektem jest "albinizm wtórny", że tak to nazwę. Rak, który gdzieś tu wyżej padł - owszem, ale to też efekt, wiadomo że pigment skóry chroni przed promieniowaniem i kiedy go zabraknie a ochrona przed sloncem nie będzie idealna, to szanse na raka są spore.
Jeśli chodzi o rzekome wybielanie - to jest mit. Mit niepotwierdzony ani nie obalony nawet wśród łaciatych, tzn nikt nie widział żeby coś takiego było możliwe, ale każdy słyszał, że jest i niejeden by chętnie sprobowal :) MJ sam przyznał, że w miarę postępowania choroby swój makijaż kamuflujący zmienił z czarnego na biały. Możliwe też, że czegoś co obce jest przeciętnym łaciatym zjadaczom chleba próbował (hej, tez bym sprobowala!), ale raczej obstawiam wersję że to całkowicie naturalne zmiany.
Zdecydowanie nie był też jedyną osobą która urodziła sie czarna a umarła biała - na bielactwo choruje ok. 1% spoleczenstwa, niezaleznie od 'wyjsciowego' koloru skóry. To że w Polsce murzynów mamy niewielu nie znaczy, że MJ był jedyny na świecie. Proponuję się rozejrzeć dokładnie po ulicach. Jako że mamy lato nietrudno wypatrzeć kogoś łaciatego :) Wtedy już chyba nietrudno wyobrazić sobie jak to wygląda w USA czy w Afryce. Ewentualnie warto wpisać "vitiligo" w google, zdecydowanie więcej uwagi poświęca się czarnym chorującym, wiadomo, dla nich to niejednokrotnie życiowa tragedia, a nie 'zwykle' nierówności kolorytu.
A piszę to wszystko dlatego, że abstrahując totalnie od jego muzyki, temu człowiekowi nalezy się szacunek za to, że w ogóle dał radę jako osoba publiczna (i czarna), a nie wieszanie psów. Ja będąc biała i blada na tyle, że moje łatki widac tylko z bliska miewam dni zwątpienia w świat, a przecież oczy tego świata nie są zwrócone na mnie :D Kontrast między czarną a 'odpigmentowaną' skórą jest naprawdę ogromny, to raz. Dwa, że w tym wypadku dochodzi jeszcze kwestia tożsamości kulturowej. Pomyślcie, ilu czarnych musi gardzić taką osobą za wyparcie się, skoro tak wielu z białych to robi...
Mam nadzieję że mój głos przynajmniej ludzi z forum (+ ich znajomych, proszę powtórzyć co napisałam tacie, kolegom czy kto tam jeszcze gada, za przeproszeniem, głupoty :) jak nie uwierzą to co prawda nie wyciągnę ręki z okrzykiem "to patrz!", ale zawsze mogę zrobić zdjęcie :P ) powstrzyma przed brnięciem w mity. Bo niestety, ten kto nie ma pojęcia zazwyczaj najgłośniej krzyczy (np. popularny superznawca muzyki i biografii muzyków w telewizji którą miałam za najrzetelniejszą oznajmiający Polsce, że Jackson nosił rękawiczki bo pod paznokciami nie mógł wybielić skóry. No błagam, nowa urban legend nam rośnie, szkoda tylko, że bezpodstawnie osacza konkretną osobę).
Amen, z góry przepraszam moderację za nieco offtopowe rozpisywanie się (i to pochodzące od użytkownika-widmo), ale naprawdę odczuwam w takich sytuacjach wewnętrzną i palącą potrzebę uświadomienia choć kilku osob, szczytny cel i takie tam :) |
|
|
|
|
|
Morg
Dołączył: 15 Wrz 2008 Skąd: SKW Status: offline
Grupy: AntyWiP Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 11-07-2009, 11:20
|
|
|
Cóż, ja mogę być nieobiektywny, bo Michael Jackson zdecydowanie nie był muzykiem z mojej bajki (choć zasługi trzeba mu oddać), ale... denerwuje mnie bardzo to co się dzieje z Jacksonem po jego śmierci w mediach, a czego jestem świadkiem, bo ostatnio chcąc, nie chcąc, telewizję oglądam. Pogrzeb z którego zrobiono show, wywiad bedący uczuciowym ekshibicjonizmem, zapychanie tym wydarzeniem sezonu ogórkowego, wreszcie zwyczajne komercjalizowanie jego śmierci. Tak, wiem, że dzisiaj to nie powinno już zaskakiwać, niemniej ciągle mnie to irytuje i przypomina mi się "Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie..." Norwida. Widać niektóre zachowania nie znikają z czasem, a wręcz przeciwnie - są potęgowane.
Co do choroby, to nawet o tym mówiono (niestyety nie zwróciłem uwagi na to kto i na jakiej stacji), niemniej potem przeszli nad tym do porządku dziennego, a dziennikarze dalej mówili o wybielaniu. Cóż, po ludzku mu współczuję - nawet nie tyle choroby (choć to też, szczególnie po tym co teraz przeczytałem), ale odbioru jego osoby przez ludzi, idealizowania go i zawłaszczania przez wszystkich po kolei, co w połączeniu z poważnym schorzeniem dało widać tragiczne efekty, ale też jednocześnie boję się, że jego śmierć, która powinna być przestrogą tak odebrana nie zostanie.
ka_tka napisał/a: | (i to pochodzące od użytkownika-widmo) |
O, kolejny jenot budzi się ze snu zimowego. Może warto już nie zasypiać, a przynajmniej zostać obudzonym na dłużej? :) |
_________________ Świadka w sądzie należy znienacka pałą przez łeb zdzielić, od czego ów zdziwiony wielce, a i do zeznań skłonniejszy bywa. |
|
|
|
|
Dred
Policenaut
Dołączył: 07 Lis 2008 Status: offline
|
Wysłany: 12-07-2009, 14:25
|
|
|
Cytat: | Taniec to forma ekspresji, nie ograniczona prawidłami, przynależnymi jego określonym gatunkom. Pogo, mosh, headbanging są także tańcem, a to, że nie podpadają pod tradycyjne wyobrażania tegoż, to już inna sprawa. |
Na potwierdzenie tylko tego mogę powiedzieć, że pogo jest zaliczane jako taniec wśród szeroko pojętych "mądrych głów", czytałem to w jakiejś książce, która jest jedną z lektur obowiązkowych studentów muzykologii (tytułu nie pamiętam).
Cytat: | wreszcie zwyczajne komercjalizowanie jego śmierci. |
Znamy starą zasadę, że sprzedaż płyt zmarłego muzyka wzrasta o 300%? To samo było podczas śmierci papieża, kiedy mieliśmy zalew albumów jemu poświęconych. Nawet po dziś dzień Egmont ma w swojej ofercie dla szkół książkę "Złote myśli Jana Pawła II". Niestety, rynek rządzi się swoimi brutalnymi prawami.
Jest jedna rzecz, która mnie irytuje. To właśnie show, które na jego cześć wyprawiono. Jakoś mnie zniesmaczyło. Bybłbym za, gdyby to była jakaś mała ewangeliczna kapliczka, z której by była prowadzona transmisja na żywo... Oprócz tego, dlaczego na cześć wielkiego muzyka Richarda Wrighta zmarłego w zeszłym roku nie wyprawiono takiego przyjęcia, choć miał równie duże zasługi dla współczesnej muzyki popularnej? Aha, już wiem. Nie osiągnął takiej samej masowej popularności... |
_________________ Znajdźcie sobie świry uczciwą pracę zamiast przebierać się w czyjeś stare łachy i powtarzać w kółko: "Patrzcie jestem głupim średniowiecznym bucem i mam make up i obcisłe rajtuzy" |
|
|
|
|
Morfina
Dołączyła: 27 Gru 2009 Status: offline
|
Wysłany: 27-12-2009, 12:56
|
|
|
Furiaboy napisał/a: | łem i cenię za muzykę. Nie lubiłem go jako człowieka, i nie rozumiałem jego pędu do stania się białym. Bo to ten pęd go zabił.
Z tego co pamietam mial chorobe (raka?) skory - ktory powodowal powstawanie bialych plam. tez bym wolal sie wybielic niz zostac laciatym.... |
Vitiligo. Odmiana albinizmu, objawia się w wieku dojrzewania. Powoduje powolną, ohydną depigmentację skóry. Nie miał wyboru.
Był wspaniałym muzykiem i tancerzem. Ale również człowiekiem.
Człowiekiem zabitym, zanim jeszcze zaczął żyć. Zmiażdżonym sławą, presją. Bez dzieciństwam bez bezinteresownej miłości. Wszyscy chcieli na Nim tylko zarobić.
Cenię Go jako niezwykle utalentowanego człowieka, ale również jako bardzo dobrego człowieka i kochającego ojca.
Współczuję Mu i Jego dzieciom...
Tęsknię za Nim. Cytując:
I'll never let you part. You are always in my heart. |
|
|
|
|
|
Alex Ashtray.
*Androgyne Emo*
Dołączył: 15 Mar 2010 Status: offline
|
Wysłany: 22-03-2010, 14:52
|
|
|
Bardzo zawsze było mi żal tego człowieka.
Częściowo sam sobie zniszczył życie, mógł być szczęśliwy, ale nie umiał poradzić sobie z problemami i wyszło, jak wyszło.
Nigdy mnie jego muzyka nie kręciła, ale doceniam.
Natomiast wkurzało mnie że kiedy Micheal żył, był synonimem kiczu, czegoś żałosnego, wszyscy wyśmiewali się z jego nieszczęścia.
Ale kiedy tylko umarł, nagle niewiadomo skąd pojawiło się milion ludzi, dla których jest on najważniejszy, cudowny.
Kochają go.... szkoda, że dopiero teraz, a nie kiedy żył.
Śmieszą mnie ludzie, którzy obnosili się z żałobą po idolu, a jeszcze godzinę przed dowiedzeniem się o jego śmierci mieli go w nosie i uważali, że to TAKIE ZABAWNE, że mu odpadł nos., haha, może odpadnie mu coś jeszcze.. super....
I tak ci pseudo żałobnicy już o nim zapomnieli pewnie.
(żeby nie było, nie piję tu do nikogo konkretnego!) |
_________________
Androgenizm ftw <3 |
|
|
|
|
NewShit
Dołączyła: 21 Maj 2010 Status: offline
|
Wysłany: 21-05-2010, 22:40
|
|
|
Nie będę obwijała w bawełnę i napiszę szczerze co o nim myślę. Za żywota nie wywoływał u mnie pozytywnych wrażeń. Nie mogłam patrzeć się na jego twarz, wyglądał obrzydliwie :/ Jego muzyka, teoretycznie na poziomie i ta jedna z nielicznych nieśmiertelnych, nigdy jakoś do mnie nie trafiała, nic mi nie wpadało w ucho. Preferuje inne gatunki muzyczne, a to co śpiewał Jackson trudno do czegokolwiek zakwalifikować, takie nic, komercyjne hity a jednak ambitne. Było o nim wiele negatywnych plotek, m.in. o tym iż źle traktuje swojego syna i szczerze mówiąc wcale się tym nie przejęłam. Michael Jackson za życia nie był dla mnie żadnym królem popu, jego śmierci nie przeżyłam. Wiadomo, nie było mi w tej kwestii do śmiechu bo jednak rola człowieka każe współczuć drugiemu w tragedii, aczkolwiek nie zaczęłam zachowywać się tak jak większość osób - czyli nagłe słuchanie wszystkich jego kawałków. |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|