Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Strajk! |
Wersja do druku |
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 19-02-2008, 00:35
|
|
|
Marie nie chciała przeszkadzać. Demon posłał po dużego smoka.
Pół wilczyca skłoniła lekko głowę. Już wiedziała, że Mefista znienawidzi za tę jego pogardę, a jego słowa będą jej uporczywie tkwić w głowie przez bardzo długi czas. Jej życie zapowiadało się na przydługawe...
Niestety Marie miała swoją dumę. Jako druidka nie mogła się pogodzić z tym, że:
Demon ujarzmił smoka i na dodatek ze smoczycą miał małe smoczo demonki,
Najpierw mówił, że szuka czegoś na co zasłuży, a potem...
To nie była ona.
Co tu wiele mówić- Marie mu częściowo lekko zazdrościła, częściowo była na niego wściekła, częściowo zaczynała się bać. Bądź co bądź emocje jakie odczuwała nie były pozytywne a jej duma konała gdzieś w kącie przebita smoczym pazurem.
- Ja...- zaczęła ale nie wiedziała co dalej powiedzieć. Zacięła się na moment z lekko rozchylonymi ustami. Musiało zabrzmieć po dziecięcemu, burzliwie i mało dojrzale. Nie będzie pracować nad stylistyką ani zakrywać swojego zdania jakimiś teoriami na temat smoczej dumy. Ta poległa w chwili gdy smoczyca zaczęła się bratać z Mefistem.
- ... Chyba pójdę sama. Chciałabym coś... Przemyśleć...
Spojrzała na pozostałych i nabyła dziwnego wrażenia, że jej nie wierzą, aczkolwiek w tym momencie ten fakt pozostał w tyle za innymi, frapującymi ją kwestiami i Marie po chwili zniknęła za to wprawne oko zauważyłoby, że od zbiorowiska oddala się słowik.
Trzepotała szaleńczo maleńkimi skrzydełkami. Takie małe, kruche ciałko podpierane przez niemal musze skrzydła raczej nie umożliwiało nawet marnej podróbki szybowania, więc dziewczyna musiała być cały czas na locie skupiona. Udało jej się obok gniazda przelecieć i usiadła nieco już dalej na okolicznej gałęzi, gdzie zmieniła się w pustułkę. Wtedy dopiero wpadła w potok własnych myśli które ostatnio ją męczyły. Takie...
"coś lepszego, żeby zasłużyło na mnie", "przyjaciel..."? Jej pamięć nie odtwarzała kwestii dokładnie, aczkolwiek sens pozostał. Widziała w tym jakąś sztuczność i szczegóły, które doprowadzały ją do szału. Chciała mu wytknąć, nawrzeszczeć, poryczeć się, zrobić scenę, najlepiej dać po twarzy, podziałać na sumienia jego i grupy. Ale ciężko spodziewać się jakiś wyrzutów po demonie czy przejawów współczucia ze strony nekromanty. Dlatego stała kurczowo trzymając szponami gałęzi i wpatrywała się tępo w przestrzeń, zastanawiając się gdzie właściwie jest. W razie czego mogła ich odnaleźć dzięki Rissie... Jednak jej duma podpowiadała, że foch jest lepszym pomysłem. Zdzielenie po twarzy niestety nie wchodziło w rachubę- Marie już wyobrażała sobie jak Mefisto łapie ją za nadgarstek wywołując dziwne pomówienia wśród pozostałych i zadziwiając ją swoją siłą. Biedna, mała duma zaczęła sobie na wszelki wypadek kopać dół, aby się w nim schować.
Pustułki mają dobry słuch. Marie słyszała w oddali dość niewyraźne głosy. Nie mogła rozpoznać kto mówi i co konkretnie, ale wiedziała, że są gdzieś tam i prowadzą dialog. Bez komentarzy się nie obejdzie, przeszło jej przez myśl. Nie odwróciła się w stron grupy. Obserwowała dość uważnie dalsze obszary oraz ścieżkę którą mieli podążać, o ile ku jej uciesze ktoś zrezygnuje z lotu. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Pan B
hmm....
Dołączył: 16 Gru 2007 Skąd: ehhhh...szkoda gadać Status: offline
|
Wysłany: 19-02-2008, 14:16
|
|
|
Gdy pojawił się smok/mężczyzna grupa zatrzymała się. Inni rozmawiali, natomiast Panbe przechadzał się na skraju grupy. Unikał spojrzenia smoka równocześnie spoglądają na innych. Pogrążony w myślach obchodził grupę dookoła. Jego myśli nie były zbyt pozytywne. Niepewność mieszała się z obawami o najbliższą przyszłość. Rozważał różne opcje ewentualnej szybkiej ewakuacji. Starał się także rozpracować nowego który trzymał się Yumiko (trochę zaskoczyła Panba odpowiedź Kemoriosa na wcześniejsze jego pytanie, nowy nie odpowiedział/nie starał się polizać). O Yumiko nie musiał się martwić w końcu starała się polizać własny łokieć. Ale z twarzy czy gestów nowego nie mógł nic odczytać. Głowę zapchały mu następujące myśli:
'Smok w ludzkiej postaci. Zginiemy jeżeli go w jakikolwiek nawet najmniejszy sposób obrazimy. Mefisto widocznie ma nad nim władzę. Chociaż....'-> wtedy zwrócił uwagę na to jak Mefistofeles popatrzył na smoka/faceta, rozpoznał ten rodzaj patrzenia. Patrzył jak ktoś kto gra w karty niepewny zwycięstwa gdy cały jego majątek jest w puli. Panbe dobrze znał taki wzrok. 'On może nie wystarczyć aby nas ochronić. Inny klan smoków? Zginiemy...'
Gdy przechodził obok Marie usłyszał niepewne:
- Ja....
Zwolnił kroku patrząc za siebie. 'Co jest z Marie?' pomyślał.
- ... Chyba pójdę sama. Chciałabym coś... Przemyśleć... -> popatrzyła po obecnych.
Gdy wzrok Panba przez ułamek sekundy napotkał wzrok Marie już wiedział że coś z nią nie tak.'Niedobrze!" pomyślał i szybko wyjął buteleczkę. Odkorkowując strzepnął na plecy Marie kropelkę. Robił to prawie niezauważenie, lekkim ruchem dłoni, stojąc do grupy plecami. Po chwili jako mały ptaszek (Panbe nigdy nie znał się na ptakach) Marie odleciała w dal. Panbe powrócił do "obchodzenia" grupy chowając buteleczkę, której korek lekko świecił. Światełko powoli traciło na jasności w miarę jak Marie się oddalała. W pewnym momencie światełko nagle zgasło. 'Nie rusza się. Nie odleciała daleko. Dobrze....a więc....' uspokoił się i wrócił do rozmyślań. |
_________________ Życie to takie czary-mary. Rzadziej czary częściej mary. |
|
|
|
|
Yumiko
Child Prey
Dołączyła: 08 Maj 2006 Skąd: Crystal Ship Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 19-02-2008, 21:35
|
|
|
Yumiko było całkiem obojętne czy polecą na smoku czy czmychną pomiędzy smoczymi łapami. Jednak myśl że to Marie od samego początku prowadziła grupę, a Mephisto w perfidny sposób się dołączył nie dawała jej spokoju.
- Chyba nie zostawimy jej samej? ... Wszyscy członkowie drużyny spojrzeli na nią z politowaniem. Yumiko dobrze wiedziała że Marie nic się nie stanie.
- Chodzi o to że to byłoby nie w porządku. No powiedz Avalio, czy nie uważasz że sporo jej zawdzięczamy? Mephisto spojrzał w stronę Yumiko zabójczym spojrzeniem. Wydawało się że spora część drużyny była nieco zdezorientowana (przynajmniej tak odczuła Yumiko).
- Nie sądzisz że mogła chcieć pozostać w samotności? Zapytał z ironią Panbe. Wtedy zapał Yumiko ostygł. Liczyła na Avalię która poszłaby z nią do Marie chociażby zapytać "jak się ma?"
- Jak chcecie...podobno takie stworzenie jak ja nie ma uczuć, jednak wydaje mi się że pójdę do Marie. Stała czekając na reakcje drużyny, miała cichą nadzieje że ktoś z nią pójdzie. |
_________________ "Zniszczenie,
Słodki nektar zakazanego przez Boga grzechu pierworodnego,
Otwarte przez szalony sabat drzwi ku wiecznej rozkoszy(...)" |
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 26-02-2008, 18:04
|
|
|
- Wydaje mi się, że Marie naprawdę chce zostać sama, nie powinniśmy jej przeszkadzać - Mruknęła różowo włosa znad starej książki oprawionej w czarną skórę, gdzieniegdzie między zżółkniałymi kartkami widniały białe pióra. Widząc trochę załamaną tą wypowiedzią Yumiko ciągnęła dalej - Jak mniemam, ktoś już zdążyła, narzucić jakiś czar albo inną dziwną Sztuczkę, aby mieć choć minimalne pojęcie co porabia nasza przewodnicząca, więc najlepiej było by w końcu ruszyć w drogę i nie marnować czasu - dodała wyciągając z kieszeni okulary i zakładając je, zaraz potem przewracając kartkę i pochłaniając się dalej w lekturze.
~"Nekromancja - przywołanie i ożywienie" widze, że nie żartowałaś z tym dochodzeniem kim jest nekromanta~
~Chce się dowiedzieć z czystej ciekawości. Pytać się jest niegrzecznie, tym bardziej nie znając chociaż podstaw tej ciężkiej sztuki. Zresztą, co najmniej ja tez się czegoś nauczę~
~Bez wątpienia poczynisz postępy w magii która nie jest...~
~Cicho już bądź~
- To jak idziemy?? - Mruknęła patrząc na grupę z ponaglającą miną. |
|
|
|
|
|
Pan B
hmm....
Dołączył: 16 Gru 2007 Skąd: ehhhh...szkoda gadać Status: offline
|
Wysłany: 28-02-2008, 22:12
|
|
|
- To jak idziemy?? - Mruknęła Avalia patrząc na grupę z ponaglającą miną.
- Komu w drogę temu sanki. -rzekł Panbe naciągając kaptura na łeb. Kemorios zaczął się rozglądać i szurać butem jakby badał poślizg. Wreszcie zaczął:
- Ale...
- Nic nie mów. To było powiedzonko. Nic dosłownego.
Grupa ruszyła przed siebie. Mefisto został chwilę z tyłu rozmawiając ze smoczym znajomym. Dołączył do grupy później. Panbe obejrzał fiolkę z płynem topograficznym. Lekko świecił.
- Rusza się. Oddala się..nie raczej zbliża.....chociaż...za jasno aby zauważyć zmianę światełka...-> mruczał do siebie pod nosem.
- Próbowałeś to leczyć? - spytał 'nowy'.
- Eee....(fiolka chowana w kieszeń) ... kiedyś wycieli mi coś tam robaczkowego. Wyrzutek...czy może wyrocznek...nie jestem pewien.
- Chyba nie pomogło.
- (Uśmiech klauna) Może cieli nie z tej strony co trzeba?
Nowy odpuścił dalszej rozmowy, a Panbe z łapami w kieszeniach patrzył na szczyty gór wyrastające w dali przed nimi myśląc 'ale bym przekąsił duszonej wołowinki w sosie czosnkowym podczas gry w pokerka.' |
_________________ Życie to takie czary-mary. Rzadziej czary częściej mary. |
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 28-02-2008, 23:29
|
|
|
Marie sie jednak nie przybliżała. Rozprostowała skrzydła na moment i zaczęła uważniej oglądać kotlinę ku której zmierzali.
~ Pułapka.
~ Zauważyłam~ powiedziała Rissa wyłaniając sie nagle obok i "wyrastając" z drzewa~ sprawdzić?
~ Sama to zrobię.
Zeskoczyła z drzewa i wzbiła sie w powietrze. Po chwili płyn topograficzny zgasł.
Powietrze było rześkie i dość przyjemne. Pustułka leciała dość wysoko ponad kotliną spodziewając się jakiś czujek na magiczne istoty nawet pod postacią zwierząt. Ku jej zdziwieniu na dole biegał nawet jednorożec, na którego bariera powinna zareagować... Zniżyła lot. Driada ukryła się między piórami niedaleko "ucha" ptaka i co chwilę powtarzała, że jej się to nie podoba.
W końcu ich zobaczyła. czarodzieje- odziani w fioletowe szaty z wyszytymi nań wizerunkami złotych smoków. "Niech Mefisto tu lepiej smoków nie zaciąga", pomyślała dziewczyna i zawróciła aby przyspieszyć lotu.
Drużyna szła niezbyt szybko. Za nimi w górze unosił się wielki czerwony smok robiący dużo cienia. Odpowiadało to Kemoriosowi, Panbe lu może trochę mniej, ale... To Mefisto miał władzę. W końcu jednak Akira pierwszy zobaczył niewielki czarny punkt zbliżający się do drużyn. Zaraz po nim zauważyła go Yumiko i chórkiem spytali:
- Co to?
Wtedy zobaczyli toto wszyscy. Sokół pędził jak oszalały a kiedy był jakieś 20 metrów od drużyny nagle zamienił się w Marie, która wysłała donośny telepatyczny krzyk:
~ Z DROGI!
Pierwsze pytanie zadawane w takiej sytuacji(to oczywiste: dlaczego telepatycznie?) nie miało tu niestety racji bytu. Pół wilczyca zbliżała się zbyt szybko. Wszyscy rozsunęli sie robiąc dla niej przesmyk. Kiedy wleciała w grupę była tuż nad ziemią. Wyciągnęła pazury, którymi złapała się podłoża ryjąc w nim rowki, kiedy hamowała. W końcu zatrzymała sie jakieś 10 metrów od reszty.
Wstała, otrzepała sie z kurzu, schowała pazury, zdziwiła się cieniem, spojrzała w górę, poczuła, że humor jej się jeszcze bardziej pogarsza i westchnęła ciężko.
- Chyba musimy zmienić drogę- powiedziała dysząc - W kotlinie zastawili pułapkę Łowcy Smoków, nie dość, że złapią go- tu wskazała palcem do góry - To jeszcze i nas. Tak podejrzewam. To nie była klasyczna pułapka na smoki...
Zamyśliła sie na moment i wyciągnęła szczotkę którą przyczesała potargane przez wiatr włosy. Nagle spod nóg Kemoriosa wyrosła Rissa, która spojrzała na niego z dołu i powiedziała cicho:
- Umyj nogi.
Potem wyszła całkiem z ziemi i podeszła do Marie obok której usiadła.
- Kero, nie przejmuj się. Ona ma wyczulony węch i lubi robić uwagi...
- Jasne...
- ... nawet jeśli nie ma żadnych racjonalnych ku temu przyczyn.
Zmierzyła ją ostrym wzrokiem na który driada odpowiedziała identycznym. Marie westchnęła cicho.
- Dlaczego do jasnej ciasnej się nas tak ludzie uczepili?- jęknęła patrząc w dół. Proste zaklęcie powiększające i widziała wszystkie fioletowe peleryny. Naliczyła tam z 15 osób. |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Shinigami-san
Straszny Pan Morderca
Dołączyła: 03 Maj 2007 Skąd: Poznań/Inowrocław Status: offline
Grupy: Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 29-02-2008, 17:38
|
|
|
- Polują czy nie... Ech - mruknął Mephisto po czym dotknął palcem wskazującym znamienia na szyi. Po chwili cień, który dawał lecący smok zniknął. Demon popatrzył znacząco na Darkena. Ten uśmiechnął się głupio i nagle... Zaczął się kurczyć, jego włosy zmieniły barwę na iście białą, ze skórzanych ciuchów zorbiła się zwiewna sukeinka. Po chwili z owego jegomościa powstała śliczna dziewczyna, Spojrzała swoimi błękitnymi oczami na Mephisto i zpaytała
- I co? Jak sądzisz, nadal będą mysleli ze władca smoków to ja? - odezwała się postać ślicznym, wręcz niebiańskim głosem
- Wiesz... Jakby co to mozesz być moja ukochaną - wyszczerzył się Demon za co został zdzielony przez łeb... I wylądował z głową wbitą w ziemię.
- To że tak wylgądam nie oznacza ze ejstem słabą istotą - burknął "Darken" |
_________________ "Nie jesteś zły. Jesteś po prostu źle ubrany"
|
|
|
|
|
Pan B
hmm....
Dołączył: 16 Gru 2007 Skąd: ehhhh...szkoda gadać Status: offline
|
Wysłany: 29-02-2008, 22:42
|
|
|
Panbe szedł jak na ścięcie gdy smok latał nad nimi. Z myśli o śmierci lub o ucieczce wyrwało go:
- Umyj nogi. -> Panbe zasłonił dłonią usta aby nie parchnąć śmiechem. "To tylko Risa. I dobrze że Marie wróciła"- myślał. Po wysłuchaniu Marie mruknął:
- Łowcy w fioletowych szatach...i do tego magowie...
- Co wiesz coś o nich? - zapytał Kemorios.
- Hmmm.....nie. Nigdy o nich nie słyszałem.
Później zauważył metamorfozę władcy smoków. Na twarzy Panba pojawił się lekki rumieniec, który ustąpił miejsca bladości po tym jak Mefista za sprawą dziewuszyny 'zaatakowała ziemia'. Panbe postanowił się nie zbliżać do zmienionego smoka - nigdy.
- Czy jest jakiś sposób ominięcia magów? - spytał Panbe.
- Hmm. Teleportację magiczną wyczują. Wyczują także jakąkolwiek obecność smoków. Oczywiście nie mnie. Umiem się zamaskować fizycznie jak i mentalnie. -> odparł słodziutkim głosikiem Darken. Mefisto oczepywał ubranie z pyłu i ziemi.
- Zapewne rozstawili strażników. Niekoniecznie istoty inteligente. Może to być cokolwiek. Musimy być ostrożni mogą to być również pomniejsze pułapki. -> rzekł Kemorios.
- Czy nie da się ich przekupić? -> zapytał wiadomo kto.
- Jedyne co dla nich cenne to smocze trofea. A jedyny smok jakiego mamy to "ona" (odpowiedział Mefisto wskazując Darkena po czym popatrzył na niego i) to co? Płacimy?
I znowu wylądował w ziemi. Panbe obserwował akty przemocy zastanawiając się czy 'byłaby' w stanie wbić go całego w ziemię.
- Najlepiej omińmy ich. -> zaproponowała Marie.
- W ten sposób nadłożymy drogi i....-> nie dokończył Mefisto.
Przerwał im wybuch w samym środku grupy. Gdy Panbe otworzył oczy znajdował się pod pachą Mefistofelesa na gałęzi jednego z pobliskich drzew. Na sąsiedniej gałęzi stała Avalia. Nie było nic widać oprócz gęstego dymu przed, za, obok, nad i pod nimi.
- Dobrze że żyjemy. - wysapał Panbe.
- Ten wybuch nie miał nas zranić tylko rozdzielić. Jesteśmy jak krety na osłonecznionej polanie....- wyjaśnił Mefisto.
- A wokół łowcy kretów....-> dokończył Panbe. Dobrze wiedział że to nie jest zwykły dym, ale dym przez który nawet smok czy demon nie przejrzy. A rozwiać go trudno jak ceglany mur. Sprawdził fiolkę. Intensywność światła wskazywała iż Marie jest po drugiej stronie ścieżki na której się wcześniej znajdowali.
-Eeeehhh... dlaczego......-> wypowiedział do wszechświata boguducha winny mag zwisający bezwładnie jak worek kartofli na ręku demona. |
_________________ Życie to takie czary-mary. Rzadziej czary częściej mary. |
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 01-03-2008, 00:12
|
|
|
Czuła się wściekła i koszmarnie ignorowana(jeśli można takiego zwrotu użyć). Mówiła, że oni nie tylko smoka pewnie będą chcieli upolować. Mówiła! Ta pułapka była inna...! Miała ochotę obrzucić ich kilkoma epitetami. Po jej wcześniejszych występach powinni wiedzieć, że nie panuje nad gniewem a ignorowanie jej zdania jako tej, która uwielbia sie wymądrzać i która widziała to, co łowcy szykują było dla niej dużym ciosem. Zacisnęła ręce w pięści i starała się nie odzywać póki trwała konwersacja. Poczuła w ustach, że kły jej się wydłużają niebezpiecznie się przybliżając do wewnętrznej strony warg. Bardziej jednak było ważne, żeby ten gniew w sobie stłumić.
Kiedy padały propozycje, ona tylko wtrąciła, żeby ominąć. Głos miała taki, jakby miała zaraz wybuchnąć i tłumiło ją nieszczęsne druidzkie sumienie, że ucierpią biedne drzewka znajdujące się nieopodal.
- W ten sposób nadłożymy drogi i...
Wybuch. Mefisto nie dokończył, w Marie zrazu coś puściło.
Znalazła się najbliżej centrum jako, że szybko zaryła pazurami w ziemi i wyhamowała. Z półwilka przeszła w formę niedźwiedzia i chwilę po wybuchu przez całe góry przetoczył się potężny, wściekły ryk.
Jedyne co ją odróżniało od innych misiów to wielkość(była jakiś półtora raza większa od dorodnego samca) i oczy. Te koloru iście krwistej czerwieni rozglądały się wokół szukając fioletowych peleryn. Gdy wreszcie dziewczyna dostrzegła jednego z łowców zaryczała i rzuciła się nań. Uniknął zwalenia się wielkiego misiowego cielska, jednak zamachu łapą już nie. Poleciał dobrych 15 metrów dalej i zanim się podniósł już była przy nim.
Długo się upewniała, że jest nieprzytomny. Może nawet za długo. Dlatego nieco przestraszona zmieniła szybko formę w półwilczą i sprawdziła puls, po czym odciągnęła go na bok i zamknęła w bańce podobnej do tej w której niedawno "podróżował" Panbe.
Potem od razu z niedźwiedziej formy przeszła raczej w wilczą. Oczy nie zmieniały barwy. Dziewczyna była wściekła i po kolei rzucała się na kolejnych magów unikając ich zaklęć lub jakby je... Ignorując. Mało wprawne oko zauważyłoby tylko szary cień skaczący od krzaka do krzaka i co chwila pojawiające się błyskawice, ogniste kule i tym podobne.
W końcu też Marie znalazła sie niedaleko Mefista i Panba. Rzuciła na oboje tylko krótkie spojrzenie wyrażające tylko i wyłącznie amok po czym znów skoczyła w stronę fioletowej peleryny, która przewinęła sie dosłownie przez moment. Moment później dostała sporej wielkości kulą energetyczną, odrzuciło ją na jakieś 10 metrów. Nawet nie upadła, odbiła się przednimi łapami i skoczyła na łowcę przeskakując po drodze przez pułapkę którą zastawił.
Nie przypominała już ani chimery wilka z człowiekiem, ani wilka. Raczej wilkołaka. Jedyne co łomotało jej w głowie, to myśl, żeby się nie ruszali. Tylko za każdym razem, kiedy walnęła łapą za mocno wracał cichy, ludzki głosik który kazał jej przystopować.
I przez ten właśnie głosik, ciche sumienie pilnujące wściekłej wilczycy oberwała kilkukrotnie ognistą kulą a za swoją wściekłość znów wstawała i zdawała sie niczego nie czuć. Biegała po "arenie" jak oszalała. Ból stał gdzieś z tyłu, niezbyt ważny, ustępował nawet dzikiej satysfakcji z faktu, że wielki trzymetrowy przypominający wilkołaka stwór w jakiego się przerodziła budzi w jej przeciwnikach panikę. No i temu samozadowoleniu, że jak dotąd popisała się większą wytrzymałością niż niejeden smok. I może nawet nie dwa.
Ale te odczucia i tak nie miały większego zdarzenia. Krew buzowała wściekle, cały hałas jaki robiła, trzaski wywołane kolejnym zaklęciem które dopięło celu, wszystko było jakby przytłumione dla Marie.
Zaczynała tracić panowanie nad sobą.
Gdyby jakiś fakt mógłby sie teraz pojawić na pocieszenie to ten, że na wilczycy widać było znamiona zmęczenia. Miejscami wypalona sierść, kilka pomniejszych ran, na dodatek jakkolwiek nieco zwolnił można było zauważyć, że utyka na jedną łapę. Te fakty jednak uchodziły w cień kiedy po raz kolejny wydawała z siebie wściekły ryk, mało wilczy ale budzący grozę, lub też kiedy rzuciła na kogoś krótkie, pełne energii i jakby ciężkiego do wyczerpania gniewu spojrzenie czerwonych ślepi.
Łowcy byli w całkiem niezłym położeniu. Wilk nie rozróżniał kopii maga od oryginału, aczkolwiek raz na jakiś czas weźmy na to rzucił kopię na oryginał, co trochę przeszkadzało. W ciągu 2 minut zwierzę ogłuszyło 4 osoby ale łowców było piętnastu i mieli coraz lepsze środki zaradcze, na przykład wysyłali na stwora magów żywiołów, gdyż zwyczajna magia działała jakoś tak słabo. Dziewczynę o różowych włosach zamknięto w magicznej klatce, której pilnował mag walczący przy okazji ze złodziejką i wojownikiem/ samurajem. kim tam jeszcze(nawiasem mówiąc na dwójkę wysłano jednego z silniejszych czarodziei). Przywódca oraz 4 elitarnych członków uwięziło smoka i próbowało odprawić rytuał mający odesłać zwierzę do siedziby zakonu. Darken(prawdziwego smoczego imienia nie dało sie wymówić ani zapisać) został unieruchomiony pnączami z włosi jednorożców i umieszczony w środku kręgu magów. Problem polegał na fakcie, że raz na jakiś czas wilcza poczwara za bardzo się zbliżała bądź jeden z czarodziei(bądź ich kopii) lądował na członku piątki. To był mały problem, gdyż rytuał mający przenieść smoka tam, aby nadal był skrępowany był skomplikowany bardzo.
Co ciekawsze, pozostałym co jakiś czas wyrastały jakieś korzenie pod stopami. Potykali się, przewracali, nie mogli przez uciążliwe rośliny rzucać zaklęć. Ewentualnie pnącza utrudniały im odwrót z miejsca zagrożonego szałem wilka. Nie to, żeby on był niebezpieczny. Do walki zdolnych nadal było... 10.
Rissa była lekko zaniepokojona. Niewiele było roślin o wystarczająco mocnych tkankach aby przytrzymać komuś rękę czy nogę w trakcie biegu/skoku/rzucania zaklęć a na dodatek driada po pierwszej próbie kontaktu telepatycznego z Marie musiała zrezygnować, gdyż słyszała niezbyt mile słówka rzucane pod nie wiadomo jakim adresem, wycia, nieprzyjemne huki i szumy, co jakiś czas trzask wywoływał wzdrygnięcie sie leśnej nimfy. Więc stwierdziła, że później przyjdzie czas na próby wyrwania pani z amoku. Na razie gromadziła rośliny, które poczęły zbliżać sie do kręgu przenoszących smoka. Ich tez poczęła podhaczyć co chwilę i dość komicznie wyglądało jak wysokiej klasy mag wywracał się w dość pokraczny sposób. Osłony oni mogli sobie stworzyć, ale nie przed tym, co wyrasta spod ziemi(tak, po trzecim magu który w locie omal nie wypchnął Darkena z kręgu jeden z piątki wpadł na pomysł aby wytworzyć pole siłowe). |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Yumiko
Child Prey
Dołączyła: 08 Maj 2006 Skąd: Crystal Ship Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 02-03-2008, 14:21
|
|
|
Yumiko nasłuchiwała rozmów drużyny. Była nadzwyczaj cicha. Co jakiś czas zamieniła jedno słowo z Akirą. Myśl o nim nie dawała jej spokoju.
Przemiana Darkena o dziwo nie zrobiła na niej wrażenia.
Z zamyślenia wyrwał ją wybuch, którego siła odrzuciła Yumiko nieco ponad ziemię. Gdy była w powietrzu złapała za gałąź drzewa w którego stronę "leciała", usiadła na owej gałęzi. Pomimo jej wspaniałego wzroku nie potrafiła dojrzeć nikogo. Yumiko usłyszała przeraźliwy ryk. W jednej chwili z dymu wyskoczył niedźwiedź, który w mniemaniu złodziejki był rozmiarów "King Kong'a". Gdy tylko dym opadł oczom czerwonowłosej ukazała się rozwścieczona bestia. Niedźwiedź atakował łowców, jednego po drugim. Yumiko z podziwem oglądała starcie Marie z najwyraźniej znienawidzonymi przeciwnikami.
W oddali ujrzała Avalię broniącą się przed magiem, który w zamyśle miał uwięzienie kapłanki. Przemieszczając się po drzewach, z ogromną prędkością zmierzała ku czarodziejowi. Gdy znajdowała się w odpowiedniej odległości sięgnęła po swe sztylety i z gracją rzuciła nimi w stronę maga. Jeden z nich przeleciał przez fioletowy płaszcz, drugi zaś delikatnie zranił bark wroga. Nie przejmowała się tym że postąpiła niehonorowo atakując od tyłu...zawsze tak robiła. Ominęła walczącą dwójkę i wylądowała na jednym z drzew chowając się w jego liściach. Otworzyła swoją sakiewkę, wyciągnęła z niej fiolkę, której zawartość ze smakiem wypiła. Jej oczy były bardziej kocie niż zwykle. na skroni pojawił się czerwony znak. Wstała, przetarła ręką twarz i oblizała usta. Złapała do ręki dagger...zatruty, przesiąknął wszystkimi substancjami w których był maczany. ~ Mam na dzieję że mi pomożesz, Wiesz że ciężko znoszę ból ~ Powiedziała do Boga. Wychyliła się zza gałęzi i rzuciła magowi pod nogi fiolkę z której po rozbiciu wydostał się dym. ~ Zawsze to jakiś efekt ~ pomyślała. Zastanawiała się w jaki sposób mogłaby uwolnić kapłankę. Mag stanął na chwilkę. Odsunął się od miejsca w którym było najwięcej dymu. Rzucił sporą świecącą kulą w stronę złodziejki. Siła uderzenia nie odepchnęła Yumiko daleko, dzięki "napojowi" jej odporność była większa. Starała się unikać kolejnych uderzeń. Przemieszczając się szybko atakowała maga. Ten jednak nie dawał za wygraną. Szczęśliwym trafem wbiła dagger w jego plecy, kiedy zajęty był Avalią. Za sprawą trucizny rana zaczęła się psuć, jednak czarodziej za nic się nie poddawał. Następny atak czarodzieja odepchnął Yumiko dosyć daleko. Dziewczyna jeszcze nie zdążyła podnieść się z ziemi, kiedy mag zwrócił swój czarodziejski patyk w jej stronę. Już miał zaatakować kiedy w jej obronie stanął Akira.
- Akira? Zapytała zdziwiona dziewczyna. Jeszcze przed chwilą sam był gotów ją zabić.
- Rusz się. Odpowiedział i rzucił się w stronę maga. Yumiko szybko wstała i również wzięła się za czarodzieja. |
_________________ "Zniszczenie,
Słodki nektar zakazanego przez Boga grzechu pierworodnego,
Otwarte przez szalony sabat drzwi ku wiecznej rozkoszy(...)" |
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 02-03-2008, 18:55
|
|
|
- Die, schowaj się!! - krzyknęła Avalia ze swojego "więzienia". Kot dość szybko wspiął się na drzewo. Różowo włosa widząc, że Yumiko zajęła się magiem, zaczęła dłońmi szybko wykonywać pieczecie mrucząc słowa. Nie cała minuta a Avalia była wolna. Jak najszybciej wskoczyła na drzewo, bo walka nie była jej żywiołem.
Najszybciej spostrzegła Yumiko, na nią, rzucił przyśpieszanie i błogosławieństwo które wyostrzyło trochę jej wzrok, siłę i nie jako dodało szczęścia bo zaraz potem mag się wywrócił. Złodziejka początku trochę zaskoczona tą dodatkowa szybkością, szybko się wczuła.
- Marie jest w za dużym amoku jej nie pomogę - mruknęła Avi przygryzając palec jednocześnie oglądając się za reszta drużyny. Darken widać miał swoje problemy, jednak był za daleko, nie dała by rady podejść, a właśnie tworzyli wokół niego pole siłowe - nie dobrze - mruknęła i spojrzała na Die, kiwnęła tylko głową. Biało czerwony kot szybko dostał się koło smoczego władcy i przy pomocy telepatii zamącił trochę w głowie jednego z magów, tak aby bariera nie mogła powstać, jednak było to tym czasowe i niedługo mag znowu będzie w pełni sił umysłowych. Dlatego też jak najszybciej Die usuną się z danego miejsca.
Avalii już nie było na tym drzewie co przedtem, jak najszybciej tylko umiała skakała wokół pola bitwy, rzucając wszelkie pomocne zaklęcia i bariery na członków drużyny aby im pomóc. |
|
|
|
|
|
Mara
High
Dołączyła: 05 Maj 2007 Skąd: spod łóżka Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja
|
Wysłany: 09-03-2008, 23:53
|
|
|
Ghrr. Szum w jej głowie nie narastał, siedziała w zawieszeniu gapiąc się bezmyślnie w ekran pokazujący zdarzenia. Jeden mag po drugim, część rozpadająca się jako kopie, część padająca gdzieś na boku od uderzeń. Czuła się dziwnie nic nie czując, kiedy tylko od czasu do czasu oznajmiała, że to będzie kolejna kopia i niech lepiej wilk skręci. Był całkiem posłuszny jak na stworzenie w amoku i raz na jakiś czas zmieniał tor biegu.
Ale widziała, że już jest trochę zasapany. na dodatek bała się, że w pewnym momencie zrobi komuś dużą krzywdę. Chociaż gapienie się z boku było całkiem dla niej relaksujące. Z tym, że nie mogła iść spać.
Wilczyca tymczasem szalała. Ryczała, skakała, gryzła, drapała, uderzała, biegała, i co tam jeszcze. Łowcy zaczęli mieć z nią problem- statystyczny likantrop powinien być nieco... Wolniejszy.
I bardziej zmęczony.
I nie powinien raz na jakiś czas zatrzymywać się, siadać i drapać się szaleńczo za uchem, jakby tam były jakieś pchły.
I nie powinien tak ryczeć, absolutnie. To przypominało skrzyżowanie niedźwiedzia z zachrypniętym kojotem.
Magowie usiłujący przenieść smoka jednak to ignorowali. Zgodnie utworzyli osłonę, którą najpierw przerwał jakiś tłusty kocur, później złodziejka o czerwonych włosach rzucając jakąś dziwaczną miną. W końcu wyznaczono maga osłonowego.
Ale na tym nie skończyły się porażki łowców. Teleport wchodził w fazę finalną i wtedy właśnie to się zdarzyło.
Darken się wyrywał, ale nie mógł. Włosie jednorożca jest nie do rozerwania dla smoków, ale nawet zwykły, przeciętny chłop może je przerwać bez większego problemu. Felerny zbieg okoliczności sprawił, że akurat kiedy Die znów wkroczył do akcji, Marie dodatkowo pod wpływem błogosławieństwa którym dostała zasadniczo przez przypadek wyrżnęła w osłonę tak, że nie dość, że ją przerwała, to jeszcze wpadła na miejsce Darkena, rozerwała więzy, a teleport właśnie ją przeniósł.
Dziwne? No cóż, kiedy wilk znienacka znalazł się w jakiejś komnacie pełnej dziwnie ubranych gości podobnych do tamtych, zaczął szaleć. Ci jednak przygotowani na silnego przeciwnika dość szybko go obezwładnili. Po spętaniu wilczycy i pozbawieniu jej możliwości i ruchu i ryczenia przez chwilę kontemplowali nad niesmoczością swojej zdobyczy.
- Hm- odezwał się pierwszy, do złudzenia przypominający Panbe(no, z tym, że miał dłuższą i bardziej siwą brodę i był starszy).
- To chyba nie jest smok- powiedział drugi o jeszcze dłuższej brodzie koloru nieco zbyt długo leżącej na zewnątrz słomy.
- I nie wilkołak- powiedział kolejny tym razem nie posiadający brody(ani jakichkolwiek innych włosów)- jak on się tu znalazł?
- Widać usiłował chronić smoka- rzekł pierwszy.
- No to musiał być jeden ze zbieraczy- dodał drugi.
- Pewnie druidka- zakończył trzeci i zgodnie złapali na magiczne więzy szamoczącą się Marie, którą zaciągnęli do okolicznych lochów.
Obudziła się w owych lochach obolała, zmęczona i wyjątkowo ludzka. Kiedy się przeniosla nastała ciemność, więc nic nie widziała. Ani nie czuła. Teraz kiedy się obudziła, zdała sobie sprawę, że jej ekwipunek jest w całości niezabrany(co mogło oznaczać jedno- dopiero niedawno przestała być wilkiem i nie zdążyli zabrać), zaś kajdanki dostosowano do jej rąk aż za dobrze. Wymamrotała cicho zaklęcie nakreślając palcem znaki i cały jej ekwipunek zniknął. Łącznie z medalikiem z Rissą.
Na polu walki tymczasem ucichło. Po teleportacji magowie najpierw tryumfowali, potem nieco ochłonęli- Darken był wolny. Wolny i wściekły. Na dodatek ekipa była niekompletna, częściowo ogłuszona, oszołomiona etc. Pozostali przytomni na tyle aby zdać sobie sprawę z beznadziejnej pozycji teleportowali sie od razu do kwatery głównej. Resztę zabrali ze sobą na nieszczęście Darkena, który chciał od nich wydębić informacje(oczywiście).
Nie minęło 5 minut od nagłego zakończenia walki, gdy na Avalię spadł ekwipunek Marie z małą karteczką. Ta złożyła się w samolocik, podleciała nad samą grupę, otworzyła sie i zaczęła mówić głosem pół wilczycy:
- Ekhm. Słychać? No dobra, nieważne. Jestem zamiast smoka, w jakiś lochach w jakiejś twierdzy. Nie wiem czy będą ze mną jako ze mną coś robić gdyż podejrzewam, że nie tylko do smoka mieli interes ale postaram się jakoś uwolnić. Zaopiekujcie się Rissą, proszę. A, i lepiej się stąd zmywajcie żeby po was wsparcia nie wysłali.
Karteczka zatrzęsła się i spłonęła. Ekwipunkiem zasadniczo Marie nie celowała w samą Avalię, chciała, żeby to wylądowało gdzieś obok, ale była trochę zdekoncentrowana. Ktoś właśnie wchodził.
- Hm, pozostawiliście mnie przy życiu w jakimś konkretnym celu czy może chcieliście po prostu zgrywać złych którzy tak długo odciągają wyrok póki bohaterska drużyna ich nie pokona?
Mag miał blond brodę, był łysy i miał kaprawe, zielone oczka. Wyglądał dość dziwnie i mimo wieku(koło 30 lat) dość staro. Rzucił jej spojrzenie wyrażający stosunek do niej. Nie lubił dziewczyny.
- Gdyby to ode mnie zależało, już by ciebie tu nie było- rzucił opryskliwie.
- Znaczy, wypuścilibyście mnie? Dziękuję za intencje- zrobiła rozanieloną minę po czym z satysfakcją przyglądała się jak magowi pulsuje szaleńczo żyła na skroni.
- Jesteś nam potrzebna...
- ... Jak psu piąta noga- burknęła i ustawiła sie nieco wygodniej.
- Chyba nie wiesz o Przepowiedni.
- Znaczy, że Żuk zniszczy Kri? To mało potwierdzone pogłoski których źródłem jest ten sam człowiek który stwierdził, że wasz klan wyzwoli tę planetę.
- Nie o tej... Jesteś jedna z wybranych, a ponieważ na nikim poza wybranymi przepowiednia sie nie spełni, przeniesiemy ja na jednego z najpotężniejszych naszych magów.
- A nie myśleliście nad tym, że jak wam miało być przeznaczone to coś, to byście wy w przepowiedni byli zamiast nas?- spytała znudzona. Mag rzucił jej mordercze spojrzenie na które zareagowała ziewnięciem.
- Druidka amatorka na pewno nie może nas pouczać. Z przeznaczeniem nieraz trzeba walczyć!
Przybrał bardzo patetyczną pozę. Marie przewróciła oczami.
- Miałam być przytomna, tak?
- W pełni sprawności umysłowej.
- Za ile to się zacznie?
- Najpierw Mistrz musi się przygotować...
- Ile?
- Hm. Jutro. Odpoczywaj lepiej i ciesz się życiem, magie ci już zablokowaliśmy. Żeby pozwolić na teleportację ekwipunku, chyba powinniśmy zmienić strażników...
Ostatnie już mruczał cicho pod nosem. Marie doskoczyła mimo złączonych nóg do łóżka i położyła się na nim po czym ziewnęła ponownie. "Hm, driada mogłaby spróbować się ze mną skomunikować" |
_________________ "Shut up and keep up squeezing the monkeys!"
|
|
|
|
|
Yumiko
Child Prey
Dołączyła: 08 Maj 2006 Skąd: Crystal Ship Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 10-03-2008, 19:03
|
|
|
Yumiko atakowała jednego z magów, była tak zawzięta że zdążyła zauważyć tylko znikającą Marie. Yumiko obróciła się kilka razy i przez niecelny atak (mag sobie zniknął...) wylądowała na ziemi. Różowo włosa zeskoczyła z jednego z wielu drzew i stanęła obok złodziejki.
- No to mamy zajęcie. Powiedziała z lekką ironią, podając Yumiko rękę.
- Heh...przynajmniej Darken ma radoche. Dziewczyna otrzepała się z kurzu. Rozejrzała się po "polu bitwy", nie widziała nikogo z drużyny. Odwiązała od paska sakiewkę, wyciągnęła z niej zielony listek i wszamała go ze smakiem. Kiedy złodziejka przełknęła zawartość jamy ustnej, czerwony znak na skroni zniknął.
- Avalio... czy Ty mogłabyś porozmawiać z Darkenem? Nigdy przedtem nie rozmawiałam ze smokiem, a wydaje mi się że on, bądź jeszcze Mephisto, mogą wiedzieć gdzie jest Marie... Z resztą... nieważne. Dziewczyna machnęła ręką w "olewczym" geście, złapała się pod boczki stała i zastanawiała się.
- Ja nie potrafię czarować.... tylko miksturki zrobię tak więc Avalio, czy potrafiłabyś nas wszystkich skupić w jednym miejscu? Wtedy przyleciała karteczka...
- Ekhm. Słychać? No dobra, nieważne. Jestem zamiast smoka, w jakiś lochach w jakiejś twierdzy. Nie wiem czy będą ze mną jako ze mną coś robić gdyż podejrzewam, że nie tylko do smoka mieli interes ale postaram się jakoś uwolnić. Zaopiekujcie się Rissą, proszę. A, i lepiej się stąd zmywajcie żeby po was wsparcia nie wysłali.
- No właśnie o tym mówię... W jednej chwili Avalia dostała ekwipunkiem Marie w głowę.
Kartka spłonęła. Avalia założyła medalik na szyję, a resztę rzeczy wcisnęła Yumiko.
- I co z tą teleportacją? Zapytała Yumiko oczekując na odpowiedź. |
_________________ "Zniszczenie,
Słodki nektar zakazanego przez Boga grzechu pierworodnego,
Otwarte przez szalony sabat drzwi ku wiecznej rozkoszy(...)" |
|
|
|
|
Pan B
hmm....
Dołączył: 16 Gru 2007 Skąd: ehhhh...szkoda gadać Status: offline
|
Wysłany: 12-03-2008, 18:43
|
|
|
Wszystko działo się zbyt szybko jak dla młodego maga. Łowcy posługiwali się magią o wiele przewyższającą poziomem magię o której Panbe się uczył. A uczył się o dość zaawansowanych zaklęciach (uczyć się to jedno, a znać to co innego).
- Pora nasiekać mięska! -> krzyknął wesoło Mefisto.
- Mięska? - spytał szybko i z lekkim przestrachem Panbe.
Mefisto wyskoczył wysoko nad pole bitwy (z jęczącym "bagażem" pod pachą) kierując się na osłonę stworzoną przez magów. Spod pachy dało się słyszeć :
- Mefisto! NIEEEEEEEEEEEEEE!!!!
- TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAk!!!
Lecąca dwójka odbiła się od bariery jak piłeczka kauczukowa od betonu. Lecąc już torem odbicia Mefisto wysadził Panba w pobliskich krzakach maliny mówiąc:
- Każdy ma swój zły dzień.
Po chwili Użył jakiegoś artefaktu i pognał przed siebie ścinając po drodze maga który zainteresował się 'co tam wpadło w krzaki'. Mefisto zniknął z pola bitwy. Panbe wstał, zerwał parę malin i zajadając myślał ' a ten znowu coś kombinuje...pewnie zostawił włączone żelazko'.
Przejrzał swój ekwipunek bojowy i wyjął buteleczkę z płynem topograficznym. 'Ciekawe co z Marie...aj' - oślepił go intensywny blask z buteleczki. Panbe spojrzał na wolnego Darkena i już wiedział. 'No tjaaaa.....jest pewnie na innym kontynencie....lub chociaż innym kraju....te maliny są niedobre.....płyn migocze więc się rusza.....ale daleko stąd....' i tak sobie myślał nie zważając na maga który wypuścił w jego stronę kulę ognia. Panbe stał spokojnie w krzakach otoczony malinkami gdy kula odbiła się tuż przed nim i trafiła maga który już szykował zaklęcie obronne. Panbe rzekł:
- Dzięki, kiedyś się odwdzięczę.-> w tym samym momencie Kemorios był już w drodze do łowcy/maga.
Gdy wszystko się uspokoiło przybył liścik i ekwipunek Marie. Część grupy szykowała się do teleportacji. Panbe stanął blisko Avali .
- Marie jest dość daleko. A i Mefisto zwiał.
- Tak wiem. A to Tchórz.
- Kawał łajzy.
Oboje popatrzyli wyczekująco Rissę. |
_________________ Życie to takie czary-mary. Rzadziej czary częściej mary.
Ostatnio zmieniony przez Pan B dnia 12-03-2008, 19:17, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 12-03-2008, 19:11
|
|
|
- Nie ma co, iść cała grupą nie ma sensu, tym bardziej, że nie każdy jest w stanie walczyć - Mruknęła Avalia oglądając grupę - Rissa przygotuj mi dokładne współrzędne gdzie znajduje się Marie. Ja, Yumiko i Panbe udamy się po tą sierotkę, co próbowała mnie zabić swoim ekwipunkiem, reszta niech jak najdalej stąd, aby tak łatwo nie było was znaleźć. Kemorios pilnuj Die i tego tłuściocha i najlepiej zajmij się resztą...Rissa gotowe? - Mruknęła na samym końcu Avalii już do medalika, na co usłyszała w myślach ciche "tak" oraz lokalizacje gdzie mieli się udać.
- Miaaau! - wydobył z siebie z obawą Die, na co jego właścicielka pokiwała mu przecząco głową; machnęła ręką na resztę aby się już oddalili.
Kapłanka zaczęła leczyć towarzyszy i rzuca na nich dość spora liczbę zaklęć pomocnych - Gotowi? - Zapytała po chwili zerkając na pozostałą część ekipy ratunkowej.
- Tak - odpowiedzieli zgodnie. To wystarczyło, aby w mgnieniu oka rozsypał się wokół zielony pył, nakreślił się krąg pod nimi i aby różowy młoteczek "poszedł w ruch".
Znaleźli się we właściwej komnacie i w dość dobrym czasie, bo Marie została bez opieki, jednak spała. Rissa szybko wyskoczyła z medalika i obudziła swoją panią.
- Te śpiąca królewno zabieramy cię - Mruknęła kapłanka do zaspanej lekko pół wilczycy. |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|