Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Kattrat |
Wersja do druku |
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 22-11-2003, 16:01
|
|
|
< Caibre patrzy ze zdegustowaniem na weza>
C: Ty wezu >D
C: Zeg, sprawdz, czy granaty dzialaja. |
|
|
|
|
|
Ryuzoku
Dołączył: 22 Cze 2003 Status: offline
|
Wysłany: 22-11-2003, 16:18
|
|
|
Zeg rzucił granatem który upadł na ziemię i....i nic... Granat nei wybuchł...
Mówiłem że coś takiego tu nei zadziała-powidział Ryuzoku
No już...przekonaliście sie...-dodał po chwili Vel
Czy teraz możemy wreszcie ruszyć w drogę do miasta?1-drażliwie spytał się Pidtan... |
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 22-11-2003, 18:14
|
|
|
<Niestety druzyna znalazla sobie ciekawa rozrywke: Rzucala czary, granaty, efekty psioniczne w bariere i obserwowala, jak wygasaja >
Ryu- Co wy robicie?
All: Power test >D
< Po pewnym czasie okolica wokol druzyna zostala zdewastowana w stopniu zadowalajacym i wszyscy zgodnie stwierdzili, ze mozna ruszac.> |
|
|
|
|
|
Crack
Dołączył: 13 Maj 2003 Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 23-11-2003, 18:53
|
|
|
<Crack stoi przed barierą i się zastanawia>
Zostawić skrzydła, czy je usunąć? A co mi tam, ładnie się komponują ze strojem i mogą okazać się przydatne ^^
<Teleportuje sobie Zestaw Małego Zabójcy i wchodzi za barierę. Przyłącza się do power testu, po czym rusza razem z resztą zwierzyńca w dalszą drogę> |
_________________ One to rule them all, One to find them,
One to bring them all and in peace bind them |
|
|
|
|
g_v_s
Dołączył: 13 Kwi 2003 Skąd: Kraków Status: offline
|
Wysłany: 24-11-2003, 06:11
|
|
|
GvS długo zastanawia się czy magia trzymająca go przy życiu jest wystarczająco potężna aby wytrzymać barierę. Na próbę wystawia dłoń.... poruszył palcem - działa. Otwiera astralny schowek, chowa swoją laskę i wyciąga dwie katany - pamiątkę z dawnych dni... po czym podąża za resztą drużyny... |
_________________ Multiworld Project |
|
|
|
|
Ryuzoku
Dołączył: 22 Cze 2003 Status: offline
|
Wysłany: 27-11-2003, 14:01
|
|
|
I tak wszyscy przeszli do wnętrza bariery...
Czyli jsteśmy już w komplecie...-rzeknął Ryuzoku
Teraz tylko przydało by sie pozostać niezaóważonym żeby nie dawać świadomści swojej obecności wrogom...-dodał Pidtan
ale...którędy tam idziemy?-zapytał Dis po czymRyu zaczął się zastanawiać...a po chwili stwierdził że najlepszym i najbezpieczniejszym przejściem do na wschód do miasta będize pewna stara jaskinia będąca dawien dawno kopalnią gdzie znajdowała się kuźnia w której wykłuto broń Ryu...Nikt sie nei sprzeciwiał z tym którędy będzie się szło...być może w jaskini została jakaś broń mogąca pomuc w walce...albo może ktoś się tam ukrył...przejście było napeewno niebezpieczne ponieważ w kopalni podobno żyły jakieś dziwne stworzenia...
I tak po chwili wszyscy zaczęli kierować się w stronę jaskini do której powinni niedługo dotrzeć... |
|
|
|
|
|
Aria
Matka Opiekunka
Dołączyła: 25 Paź 2003 Skąd: piąta cela po lewej ^^ Status: offline
|
Wysłany: 05-12-2003, 22:30
|
|
|
Las.
Aria: W cholere lasu! Las, las i las, Ryu, kiedy będzie ta kopalnia?!
Ryu: powinna tu gdzieś być być.
Aria: już od trzech dni łazimy po tym lesie, co my jesteśmy? robmy za uszatych facetów którzy latają po lasach i udają ekologów.
Ryu: O_O’ chodzi ci o elfy?
Aria: no tak mniej więcej, Vel! Skończyłbyś syczeć! Próbuje się skupić! Gdzieś ta jaskinia musi być!
Vel; w życiu niczego nie znalazłaś samodzielnie.
Aria: ha! Naprawdę!? Taki cwany jesteś?! No to proszę, udowodnij mi ze jesteś lepszy i znajdziesz tą jaskinie! No proszę!
Vel: niczego ci nie musze udowadniać!
Aria: jasne! Bo jestem lepsza!
Vel: jak ja cię uderzę…
Aria: <nastawia policzek> no proszę! Uderz! Udowodnij! Udowodnij że jesteś lepszy!
Vel: jak ktokolwiek mógł pomyśleć, że się kochamy?! Przecież ja cię serdecznie nie znoszę!
Aria: ah tak? A wiesz co ja o tobie myśle…?
Ryu: cicho… znalazłem jaskinię.
Wejście do jaskini wyglądało dość niepozornie jak na wielką kopalnię, gdzie została niemal legendarna broń Ryu. Wejście było niemal całkiem zasłonięte zaroślami, niemal niewidoczne.
Aria: no… ciekawa jestem, co tam będzie. To miał być bezpieczny skrót Ryu? :P nie wygląda :P |
_________________ http://niziolek.deviantart.com/
|
|
|
|
|
Ryuzoku
Dołączył: 22 Cze 2003 Status: offline
|
Wysłany: 05-12-2003, 22:51
|
|
|
hmm...no jest bezpieczny bo zarośnięte wejście^^"To znaczy że nikogo tam dawno nei było^^""-odparł Ryuzoku
A czy tam miało nie być jakichś potworków czy czegoś?-szepnął po cichu Pidtan
No to co wchodzimy czy będizemy tak stali cały dzień?-stwierdził nieco niepocieszony wycieczką po lesie Vel...
A idź! i powiedz czy cioe nei zjedli w środku!-dziwnie niemiło odparła mu Aria
No może lepiej trzymajmy sie razem...-stwierdził Raflik po czym wszyscy poszli w głąb jaskini idąc mokrymi i ciemnymi korytarzami około pół dnia gdy ich jedynym światłem był ogień którym od czasu do czasu dmuchał Pidtan na napotkane pochodnie...
Ryu coś cie martwi?-spytał Vel
Jakoś tu spokojnie....zbyt spokojnie...powinniśmy byli być zaóważeni już dawno temu...a tutej nic, żadnego ataku żadnej groźby...mam złe przeczucia...-odparł Ryu
Widze już wyjście!-krzyknął Pidtan po czym wszyscy zmierzali w strone wyjścia...niestety na ich drodze znalazła sie dosyć stroma przepaśc a na jej dnie zaóważono jakieś dziwne stworzenia...
Co to-zapytała Aria
Kopacze...takie duże mrówki, bardzo agresywne i niebezpieczne-odparł Ryu (kopacz-taki szary robal mający gruby pancerz ze szczypcami nei posiada żadnych większych zdolności poza tym że jest bardzo silny)
Nie powinniśmy mieć z nimi problemów...jest są tam tylko dwa te stwory-stwierdził Pidtan po czym chciał iść już na duł walczyć ale w pore został złapany przez resztę grupy...
Bez naszych mocy nie mamy szans szybko i cicho sie z nimi rozprawić-stwierdził Vel
Racja...powinniśmy jakoś obejść tę przepaść...tamta wyrwa skalna wygląda dosyć solidnie, może uda nam sie przez nią przejść...za nią odrazu jest wyjście-zaóważyła Aria po czym wszyscy poszli w stronę wyrwy natrafiając na resztki bazy górniczej...
hmm...niezła broń ale po co ktoś by to tu zostawiał?-zapytał Raflik
Pewnie nie mieli czasu tego zabrać...bierzcie o sie wam uda udźwignąć bądź schować...zawsze możę sie przydać-powiedział Ryuzoku po czym każdy zabrał sie za zabieranie odpowiednich PRZEDMIOTÓW (sama broń biała)...
Czyli teraz powinniśmy nie mieć większych problemów z wyjściem...tam jest wyrwa, trzeba tylko ominąc tego jednego kopacza i po problemie...tylko żeby nas nie zaóważył, jak wezwie reszte to nikłe szanse żebyśmy z tąd wyszli...-powiedział Ryuzoku po czym wszyscy zaczęli szukać bezpiecznej drogi dookoło jednego kopacza aby wyjść z kopalni... |
Ostatnio zmieniony przez Ryuzoku dnia 12-12-2003, 14:24, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Crofesima
Captain Narcolepsy
Dołączyła: 25 Maj 2003 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 06-12-2003, 10:45
|
|
|
<Croff wyciągnęła swoją nową zdobycz - mały, bardzo ostry sztylet z piękną rękojeścią. Widniały na niej trzy....może cztery węże z poplątanymi w różne kształty ciałami. Gdzieniegdzie widniały malusieńkie fioletowe kamienie a w największym z nich kłąbił się jakiś dym. Croff próbowała w nim coś dojrzec, niestety bezskutecznie>
<Po krótkim spacerze nagle strasznie rozbolała ją głowa. Aby się nie przewrócić musiała stanąć. Nie wytrzymała jednak i straciła przytomność. Zdążyła jedynie zobaczyć, że jej towarzysze również padają na ziemię...>
<Obudziła się w pomieszczeniu...jeżeli można to nazwać pomieszczenie. Była to tylko ciemna przestrzeń, a Croff jakby wisiała w powietrzu. Nagle zauważyła przed sobą jakieś lustro. Podeszła bliżej... to nie było normalne lustro... pomijając jego przepiękną ramę (przypomnające rękojeść sztyletu), odbijało ono nie Croff i wszechobecną ciemność... w lustrze byli jej wszyscy towarzysze wyprawy, idący leśną ścieżką i serdecznie opowiadający coś sobie... smoczyca lekko dotknęła błyszczącej powierzchni. Jej palec przez nią przeszedł nie napotykając żadnej przeszkody. Crofesima spodziewała się tego. Nie skorzystała jednak z usług lustra>
C.: Zapraszasz mnie... nie, nie przyjdę. Jesteś nadwyraz sprytny, ale nie dam się oszukać...
<Dziewczyna szybkim ruchem złapała ramę i przewróciła lustro>
<Nim uderzyło ono o 'powierzchnię' Croff znalazła się znów w kopalni. Niestety nikt się jeszcze nie obudził. Croff spodziewała się, że ich lustro mogło jednak zwieść i...>
C.: CO JA TERAZ MAM ZROBIIIĆ???!!!! Gdybym tak miała moc... |
_________________ There is sorrow enough in the natural way
From men and women to fill our day;
And when we are certain of sorrow in store,
Why do we always arrange for more?
Brothers and sisters, I bid you beware
Of giving your heart to a dog to tear. |
|
|
|
|
Distant
Dołączył: 23 Cze 2003 Skąd: Somewhere in the world Status: offline
|
Wysłany: 12-12-2003, 15:05
|
|
|
Jednorożec podążył korytarzem jako pierwszy. Przechodzenie obok mrówek nie było genialnym pomysłem szczególnie przy braku odpowiedniej broni. Jakakolwiek detonacja mogłaby ich zasypać, pozatym nie mieli przy sobie materiałów wybuchowych a wszelkie bardziej zaawansowane technicznie zabawki nie zadziałałyby. Daremne byłyby też próby użycia magii z racji bariery.
Robal jeszcze nie zauważył jednorożca, ani stojącej 5 metrów dalej drużyny. Distant postanowił zdac się na instynkt jednorożca. Zrobił kilka kroków na przód, kilka w tył i .. nagle uderzył przednimi kopytami w ścianę. Rozległ się dzwięk tłuczonego szkła choć ze ściany posypały się kamienie. Robal przerwał swoją pracę i odwrócił się w stronę grupy. Zaczął wydawać dziwne popiskiwania i po chwili ruszył w stronę drużyny wymachując czterema łopatami. Ryuzoku wysunął się naprzód i zamierzył się w robala mieczem. Zręcznie wyminął dwie nadlatujące łopaty, skulił się, następnie wykonał salto do przodu i przebił mieczem odwłok owada. W korytarzu rozległ się nieludzki jęk śmietelnie ranionego stwora,który wypuścił wszystkie cztery łopaty z odnóży i padł na ziemię.
- No pięknie teraz wiedzą o nas wszysssscy.... - Vel wskazał na dwa robale uzbrojone w kilofy, które znikąd pojawiły się za drużyną ... Tymczasem z korytarza z przodu wyszedł kolejny. Drużyna szybko została odcięta w wąskim korytarzu. Z obu stron przybywały kolejne mrówki i powolnymi krokami podchodziły coraz bliżej.
- Co teraz? Po co wogóle wchodziliśmy do tych jaskiń - Narzekała wilczyca ...
Distant zastanawiał się nad działaniem natury jednorożca. Nie było to zbyt mądre zachowanie jak na to zwierzę, lecz z pewnością miało jakiś sens. Słychać było brzdęk szkła lecz ze ściany obsypał się piasek. Do jednorożca podszedł raflik.
- Na co się gapisz, zaraz zginiem...- i wtym momencie raflik zauważył coś czego zwierzę widzące w czarno-białych barwach nie mogło zauważyć. - Mamy jeszcze szanse! Tu jest jakieś przejście! - Raflik wziął od zabitego robala łopate i zaczął kopać. W krótce odsłonił połówkę lustra. Po drugiej stronie była jasno oświetlona komnata pełna podobnych do tego luster tylko nie uszkodzonych.
- Pospieszcie się! - Krzyknął Yuby. Zamierzył się sztyletem w najbliższego robala i rzucił celnie przebijając mu lewe oko. Z całą pewnością sztylet dotarł aż do mózgu gdyż robal momentalnie wyzionął ducha. Reszta mrówek nawet nie zwróciła uwagi na trupa, luka w szyku szybko została zamknięta przez nowego robala.
Raflik dotknął powierzchni lustra - Tak jak myślałem mamy doczynienia z portalem! Szybko na drugą stronę! - Na jego słowa wszyscy rzucili się do lustra. Gdy już byli po drugiej stronie raflik jednym uderzeniem miecza zbił lustro....
- To by było na tyle z robalami... - Powiedział raflik chowając miecz...
- Terazsss czeka cie ssssiedem lat niessssazczęścia - Zassyczał szyderczo Vel.
- Lustro już było zbite pozatym nie wierzę w przesądy.... - Obruszył się raflik.
- To interesujące ale nie pamietam takiego miejsca w moim świecie. Musiało powstać niedawno.... - Ryu rozglądał się zdezorientowany.
W całej komnacie stały lustra, dużo luster a wszystkie prowadziły do różnych dziwnych miejsc. W końcu udało im się odnaleźć drzwi do komnaty, które prowadziły na długi korytarz. Lecz również tam ku ich zaskoczeniu wzdłuż ścian były jedynie lustra.... |
_________________ Never surrender, never give up...
http://forum.multiworld.pl - Nothing is impossible here
http://komiks.multiworld.pl - Komiks Multiworld ;3 |
|
|
|
|
Ryuzoku
Dołączył: 22 Cze 2003 Status: offline
|
Wysłany: 14-12-2003, 20:03
|
|
|
Lustra lustra i lustra...kiedy to sie skończy...-narzekał Pidtan
Nie maródź-stwierdziła Croff
nie marudzić?!?!?mam dobre rozwiązanie!-i po ych słowach Pidtan zaczął kolejno niszczyc lustra...
Stój co robisz!-krzyknął Sm00k po czym wszyscy zaóważyli za jednym z luster wyjście z kopalnii...
No nareszcie...już myślałem że będe tu tak krążył bez końca...-zadufanym głosem powiedizął Pidtan po czym wszyscy zaczęli przechodzić przez otwór i znaleźli się na zewnątrz...
Hmm...nawet nei jesteśmy tak daleko...trzeba by sie tylko ruszyć trochę bardziej na północ i będize proste dojście...O ta ścieżka powinna prowadzić prosto do miasta, chodźmy-stwierdził Ryuzoku po czym wszyscy za jego namową poszli w stronę lasu ścieżką...i po niedługiej chwili zaczęli się zbliżać do miasta z którego mieli otrzymać informacje dotyczące ZNISZCZENIA tutejszego zła...
[ja prosze nie doprowadzać jeszcze do wejścia drużyny do miasta tylko zatrzymać się przed samymi bramami...BARDZO PROSZĘ^^""""""] |
|
|
|
|
|
Aria
Matka Opiekunka
Dołączyła: 25 Paź 2003 Skąd: piąta cela po lewej ^^ Status: offline
|
Wysłany: 25-12-2003, 21:40
|
|
|
tak więc idziemy
...
i idziemy
...
i idziemy
NIENAWIDZE LASU!-wzniosło sie ponad drzewami- CHOLERNE KOMARY! GRYZĄ MNIE! ARGHHHHHHHH!
All: -_-'''''''
Ryu: już jesteśmy blisko =='....
Aria: no ja myśle....== <chlast ręka w czoło> KOMARY!
Ryu: =='.... już jesteśmy na miejscu
AH! ta zawrotna prędkość tego qesta! poczekajcie na mnie ! nie pędzcie tak! bo sie trace i nie nadążam za czytaniem postów! O_o'
==' tak TO JEST prowokacja! |
_________________ http://niziolek.deviantart.com/
|
|
|
|
|
Distant
Dołączył: 23 Cze 2003 Skąd: Somewhere in the world Status: offline
|
Wysłany: 02-01-2004, 23:11
|
|
|
Przedzierali się przez nieokiełznane zielone piekło pełne komarów i pijawek. Nie zważając na trujące kolczaste zarośla raniące ich po twarzach i wywołujące dokuczliwe piekące swędzenie parli dalej. Nawet nagłe załamanie pogody nie było w stanie ich powstrzymać. Zmarznięci i przemoknięci maszerowali w strugach zimnego deszczu po kolana w błocie. Ryuzoku na każdą niecierpliwą pełną złości odzywkę spokojnie wskazywał palcem przed siebie i mówił łagodnym głosem; " To już niedaleko...". Nikt już chyba nie wierzył, że kiedykolwiek osiągną cel ich podróży. Co chwila Raflik z Yubym musieli używać swojej broni niczym maczet by przedrzeć się przez zarośniętą ścieżkę. Czasami musieli nałożyć drogi tak, jak gdy przez prawie pół godziny obchodzić spróchniały pień olbrzymiego starego drzewa powalonego przez wiatr albo po prostu przez czas.
- Ja już mam dosyć! Zatrzymajmy się! - Aria biegała w kółko próbując odgonić natrętne komary.
- A podobnnno ssslego nie rusza... - Dosyczał Vel.
- Trzymaj swoje jadowite przycinki za zębami.... - Aria chciała przydepnąć butem lecz ten w ostatniej chwili uskoczył.
- Co to jest? - Raflik wskazał na niepewnie ręką na szeleszczące krzaki....
Lecz powróćmy na chwilę teraz do komarów. Trzeba wiedzieć, że w tej części puszczy grasowały bestie wielkości małych ptaków, a podobno w samym środku lasu można było spotkać komary wielkości tygrysa. Żywiły się krwią większych od siebie stworzeń i były w stanie powalić i zabić nieuzbrojonego człowieka. Właśnie taka bestia wyleciała prosto w stronę Raflika.
* Bzzzzzzzzt *
Raflik uskoczył w ostatniej chwili.
- Gdzie to coś jest? Słyszałem tylko jakieś bzyczenie - Raflik wyjął miecz i nerwowo obracał się dookoła. Yuby również sięgnął po broń stanęli plecami do siebie..
- Spokojnie. Nie wydychajcie powietrza. One lokalizują ofiary po wydychanym dwutlenku węgla - Ryu powolnym krokiem podszedł do Raflika.
* Bzzzzzzzzzt *
- Tam! Jest ogromny!! - Crof rzuciła w stronę komara sztyletem. Rzut był jak najbardziej celny. Owad zatoczył się w powietrzu wykonał jedno salto i spadł na ziemie.
*Bzzzz..BZzzz..Bzzzt...bzzzz..*
- Jeszcze żyje! - Aria wskazała na komara a raczej komarzyce. Sztylet przeszył przez jedno skrzydło i rozdarł kawałek chitynowego pancerzyka. Ogólne podziwianie rannego robaczka brutalnie przerwał Ryu rozdeptując owada butem.
- Czemu to zrobiłeś? Chciałem go obejrzeć dokładniej! - Raflik był zdecydowanie wkurzony, że nie mógł po podziwiać interesującej zwierzyny.
- Nie można go tak zostawiać. Nie ma nic gorszego niż ranny komar. Trzeba się upewnić, że na pewno nie żyje. - Ryu przytaknął głową jak by sam siebie chciał upewnić w słuszności tego, co powiedział.
Jednorożec podniósł głowę. Również koń Vanille zareagował w podobny sposób. Szybko ruszyły kłusem poprzez zarośla, tak, że ledwie reszta drużyny była w stanie utrzymać oba zwierzęcia w zasięgu wzroku. Krzaki nagle skończyły się. Wszyscy wybiegli na dużą polanę. Koń i jednorożec raczyły się wodą ze stawu pośrodku polany.
- Ach, nie musieliśmy się tu zatrzymywać, ale skoro wszyscy są zmęczeni możemy tu rozbić na noc i dotrzeć do miasta jutro przed południem. Tylko proszę uważajcie lepiej, gdy znów zaatakuje nas komar - Ryu zdjął torby z jednorożca i usiadł na pobliskim kamieniu. Rozpakował dwa namioty, wyjął mały kociołek...
- No w końcu jakaś sensowna decyzja... - Aria również przysiadła.
Raflik naniósł trochę chrustu i rozpalili z Yubym ognisko. Ryu powiesił kociołek i zaczął przygotowywać z pomocą kobiecej części drużyny jakieś specjały. Było już blisko wieczoru, pogoda znów zmieniała się na lepsze. Opadła mgła a chmury rozeszły się. Światło zachodzącego światła odbijało się od śniegu w paśmie gór widocznych na horyzoncie. Yuby uważnie obserwował horyzont. Ostatnie pasmo mgły spłynęło z gór ukazując strzeliste złote wieże Raygoth. Miasto było otoczone połyskującym na zielonkawo murem. Nie dało się wypatrzyć więcej szczegółów.
- Zatem tam leży miasto, do którego zdążamy... To jest jeszcze piekielnie daleko! - Yuby aż złapał się za głowę.
- Nie tak daleko jak myślisz. Gdy tylko wyjdziemy z puszczy na tereny rolne w dolinie będziemy się poruszać znacznie szybciej. - Ryu wrócił do pichcenia
Słońce już zaszło. Wszyscy przysiedli przy ognisku. Z granicy lasu patrzyły na nich wiele święcących oczu. Panowała kłopotliwa cisza, jako, że nikt nie miał ochoty zaczynać rozmowy.... |
_________________ Never surrender, never give up...
http://forum.multiworld.pl - Nothing is impossible here
http://komiks.multiworld.pl - Komiks Multiworld ;3 |
|
|
|
|
Aria
Matka Opiekunka
Dołączyła: 25 Paź 2003 Skąd: piąta cela po lewej ^^ Status: offline
|
Wysłany: 02-01-2004, 23:25
|
|
|
Aria przerwała ciszę -JEDZENIE!!!!- i zaczeła grzebać swoim łomem w ziemi.
-Aria , co ty do cholery robisz...?O_o'
Aria nie odpowiedziała tylko wygrzebywała łomem z ziemi różne ziemne żyjatka. mając juz sporą kupkę wrzuciła je do garnka z wodą i postawiła na ogniu.
po chwili zajadała sie bogatymi w białko robaczkami dłubiąc w potrawie pałeczkami.
-ktoś chce spróbować?- zapytała podnosząc grubą glizdę nadzianą na pałeczkę- mój kumpel druid to jadał ;P
Nie przejeła sie zbytnio wymowną ciszą i zaczeła wyciągać butelki wina z plecaka.
(jedzenie i piciew zwykle rozluźnia atmosfere ;P) |
_________________ http://niziolek.deviantart.com/
|
|
|
|
|
Ryuzoku
Dołączył: 22 Cze 2003 Status: offline
|
Wysłany: 02-01-2004, 23:41
|
|
|
Po posiłku Arii wszyscy udali się do namiotów oraz pod drzewa przespać...
Na zajutrz kiedy już grupa ruszyła w dalszą drogę tka jak wcdześniej mówił Ryu po wyjściu z lasu momentalnie znaleziono się na terenach przynaleznych do Złotych Smoków...
Nawet zastanawiające że te tereny przetrwały najazdy o których na powiedziano-powiedział Sm00k
Tak...mnie też to zastanawia-powiedział Ryuzoku
Masz moze pomysł dlaczego?czyżby wieśniacy byli sliniejsi od Armii Złotych Smoków strzegących miasta?-dokuczliwie odparł Pidtan
hmm...jedyna możliwość to to że na tych terenach wychowywał się Val Bevergars-odpowiedział Ryuzoku
Val Bevergars?tko to jest?myślałem że jesteś jedynym Valem Złowych Smoków-Zapytał Yuby
Bo jestem...on jest Valem Starożytnych Smoków-powiedział Ryu po czym prędko przerwał mu Vel -Starożytnych?!?!?przecież one wyginęły z MAŁĄ pomocą Złotych Smoków czy nie tak?
-tak...lecz przetrwał Val Avegras dla was lepiej znany jako Val Garv zjednoczył się z Dark Starem i pokonany odrodził się znów i został wychowany przez Złotą Smoczycę....choć to napewno wiecie....Val Bavergars to jego potomek który odiedziczył ten tytuł jako jego syn-powiedizał Ryuzoku po czym byli już prawie przy murach miasta które jak sie potem okazało wcale nie były zielone a bardzo gęsto porośnięte bluszczem oraz innymi roślinami wieże miasta strzeliste wyglądające jak ze szczerego złota a w około widać było jedynie Złote Smoki patrzące na naszą grupę jakby gotowe ruszyć do ataku za wszelką cenę...
Czy mi sie wydaje czy nie jesteśmy tu mile widziani?-powiedział Vel
To nei to...oni poprostu mnie dawno nie widzieli i mnei nei rozpoznają puki czegoś nei powiem...poczekajcie tu chwilę...musze iść sam żeby wpuścili nas do miasta-stwierdził Ryuzoku po czym poszedł do bramy stając przed dwoma wartownikami gdy reszta grupy została z tyłu czekając z niecierpliwością...Gdy Ryu zaczynał jużwracać po chwili od grupy podleciało kilka Złotych Smoków...
Co gdzie jak?Walczymy?-zasyczał Vel a po usłyszeniu czego Jednorożec próbował uciekać...Na próżno...Smoki obszedły ich od wszystkich stron po czym otworzyły się przd nimi bramy miasta...
A już myślałam że będize walka i że coś sie zacznie dziac-pocichu narzekała Aria w trakcie czego wszyscy weszli w głąb miasta a bramy się za nimi zamknęły...
Tutej spędzimy noc...ale najpierw udamy się do wieży Smoczych Mędrców i kapłanów o tam-oznajmił Ryu wskazując na najwyższą wieżę w mieście po czym wszyscy bez początkowego narzekania udali się do środka...poczatkowego gdyż kiedy dotarli na miejsce można było usłyszeć...
Co tka wysoko?nogi mnei bolą...Vel ponieś mnie:D-tak było to narzekanie Arii...kiedy po pewnym nie długim czasie wszystkim znudziło się wysłuchiwanie uwag że taka rasa nei ma windy i dotarli na miejsce weszli do pomieszczenia o kształcie idealnego koła gdzie na środku stał proporcjonalnie kolisty do pomieszczenia stół a w okół niego siedziało ośmiu mędrców magów i kapłanów...
No nareszcie coś nie jest strzeliste^^""-stwierdził Vel który był jednym z niemile widzianych na tej ziemii ze względu na jego rasę...
Kiedy tylko grupa weszła do komnaty rozpoczęły się długie rozmowy w których udział brał jedynie Ryu, Smocza rada i od czasu do czasu Yuby ponieważ obrady były prowadzone jedynie w Smoczym języku a pod ich koniec po licznych uwagach Vela że naprawde dużo sie dowiedział tylko że nic nie zrozumiał, tłumaczeniach Ryu że rada nie zna innych języków i stwierdzeniach Arii że co to za mędrcy znający tylko swój język grupa opuściłą komnatę i wyszła z wieży...Lecz pod nią działo się coś dziwnego...widoczne było okrągłe pole, na jego środku wbite dwa miecze obutęczne a z jednej jego strony stojący Val Bavergars oczekujący nadejścia Ryuzoku...
No ale że on cie lubi to mi już nie wmówisz:P-z dziwnym zadowoleniem powiedział Vel po czym Ryu dziwnie na niego spojrzał a ten umilknął jak kamień...
Dawno sie nei widzieliśmy...i nareszcie pokażę że to ja jestem silniejszy!-dumnie stwierdził Val
Czy to naprawde nei moze poczekać?przecież wiesz że prowadzimy teraz wojnę?-odparł Ryu po czym Val brutalnie mu przerwał mówiąc
-MY?!?!nie waż sie tak móić!Ty odszedłeś od nas porzuciłeś swój dom a teraz wracasz przyprowadzając tutej te potwory?
potwory?!-z dziwnym oburzeniem powiedział Vel patrząc się zgrubiale na Vala...
mały słowniczek o mieczu
Stawaj tu i walcz...chyab ze sie boisz?To mnie powinna przypaść ta misja!i to ja powinienem być Valem Smoczego rodu!-wykrzyczał Val
hmm...czy wy też sądzicie że ten facet ma jakiś kompleks wyższości?-pocichu powiedział Sm00k w trakcie czego Ryuzoku stanął przed Valem łapiąc w jednął rękę miecz wbity w ziemię na co Val złapał drugi...
wiesz...wiele sie nauczyłem kiedy meni tu nei było-powiedział Ryu po czym Val szybko wyciągnął miesz z ziemii zamachując się nim w stroną Ryu mówiąc że też tutej nie prużnował...Ryu złapał szybko rękojeść miecza i podpierając się kolanem o ziemię próbował się bronić, po czym szybko skierował klingę miecza ku dołowi robiąc pełen obrut mieczem od dołu odwracając się od Vala ku gurze gdzie uderzając natrafił na głowinę miecza Vala zjerzdzając sztychem ostrza miecza po zastawie miecza Vala natrafiając aż na ząb który pod wpływem uderzenia najprawdopodobniej zaczął się łamać na widok czego Ryu oddalił miecz za plecy wpatrując sięw oczy Vala...Val chcąc wziąść minimalny zamach i chcąc zaatakować odrazu natrafiał na miecz Ryu który w końcu po dosyć długiej walce niemal zniszczył miecz Vala i uderzył w jelec umiejętnie omijając ząb i trafiając tak iż ten się złamał...miecz Vala bynajmenij nie nadawał się jużdo walki...po czym ku zdumieniu wszystkich zaczął się sam z siebie naprawiać materializując uszkodzone części...
niemożliwe...ale ale jak?-ze zdumieniem stwierdził Ryu po czym dodał jeszcze -przecież jesteśmy wewnątrz bariery...Val wykorzystując moment nie uwagi przeciwnika uderzył go prosto w czoło głowicą miecza po czym obrucił szybko miecz nad głową i chciał zadać przeciwnikowi ostateczny cios...na szczęście nei zdążył gdyż ten upadł zbyt szybko...Val lekko przysiadł przy ledwie przytomnym Ryu i powiedział
-wiesz powiem ci cos w tajemnicy...zawarłem pakt z tutejszymi demonami...one chcą tylko tej krainy i ciebie a nei zniszczenia naszej rasy...to one stworzyły tę barierę i ja jej nei podlegam...nei macie ze mną szans i pamiętaj że cie obserwóje i jeszcze sie spotkamy -po powiedzeniu tego szeptem co słyszał jedynie yu Val ku zdumieniu wszystkich zniknął...A Ryu leżał tak na ziemii jeszcze długi czas zanim ktokolwiek otrząsł się z tego że ten użył od tak swej mocy magicznej kiedy nikt inny nie mógł...minął cały dzień i noc zanim Ryu znów stanął na nogi lecz nei chciał nikomu mówić co Val mu powiedział...pierwszą czynnością jaką zrobił po wstaniu z łużka było wyjście na mury i spatrywanie się w gwiazdziste niebo (była noc) po czym spojrzał się na swoją rękę zacisnął ją mocno i wrucił do pokoju...na zajutrz cała grupa miała już ruszać...yu nadal zszokowany prawie wcale sie nie odzywał i starał się wszstko przemilczeć...
Ciekawe co on mu wtedy powiedział-pomyślała sobie Aria po czym otworzyły się bramy miasta Vel spojrzał spokojnie na Ryu mówiąc -to jedziemy? -A Ryu w odpowiedzi jedynei spojrzał się na niego uśmiechając się nieco nadal nei mogąc uwierzyć że zdradził go członek jeo własnej rasy...Po tym zajściu wszyscy ruszyli z miasta w kierunku zaleko na południe nad zamarźnięte jeziora do zamku prastarych istot terzymających coś co mogło zniszczyć barierę blokującą dostęp magii...
I tak grupa ruszyła na południe nie wiedząc zabardzo co ich tam czeka z wiedzą że Ryu nei chce im powiedzieć o czym poweidział mu Val tamtego dnia... |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|