Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
I wanna be a paladine! |
Wersja do druku |
Aria
Matka Opiekunka
Dołączyła: 25 Paź 2003 Skąd: piąta cela po lewej ^^ Status: offline
|
Wysłany: 29-05-2004, 21:03
|
|
|
- prych- Aria była zdenerwowana. Widziała w swoim życiu wiele drowów, chocby patrząc na jej kolny 'dzieci" niestety każdy z nich jak to klon był taki sam, różnorodność czarnych twarzy wywołała w jej umyśle rózne uczucia gdy spędziła tu pare swoich ludzkich lat po postacja człowieka.
Wojtek pobiegł w prawo rzycając czarami a Alira wmieszała sie w tłum. Niuniek stał gdzieś blisko niej rozrywając łapami i pyskami ciała. Nieważne czy drowie czy też nie.
Wszystko Arii wydawało sie takie dziwne.
- prych- nie była zadowolona że musiała zabijać Drowy. Gdyby zabiła matkę opiekunkę domu to i tak cała reszta zostałaby zabita przez czarty i demony.
To nie miało sensu.
Chciala mieć uprawnienia paladyna.
Nie wolno zabijać.
A tu była rzeź.
A w głowie jej zaświtał plan.
Podbiegł do niej wyjatkowo gibki Drow. Był niesamowicie elastyczny, niemal że z gumy Zatakował ją z nadgłowy kataną, Aria szybko wyciągneła z seiji katanę i zablokowała cios na jej głowe, miecz drowa szybko sie zsunął z ostrza katany Arii i ponownoie ciął kierujac cie na odsłonięty brzuch. Szybkim ruchem zbiła z toru lecący miecz, który niemalby rozcharatał jej brzuch. Gdy Drow podnosił do dogodnej pozycji zbity miecz Aria skoczyła zmuszając Drowa do atakowania góry gdy ta szybko opadła na ziemie i ścieła mu kataną obie nogi. Drow padł wrzeszczac w agonii. Krwi z innych drowów było tak wiele .. a krew z odciętych nóg dokładnie w kolanie lała sie strumieniami zamaczając kolana klęczącej Arii.
- AAAARRRGGHHH!!- Drow zgiął sie łapiąc za odcięte nogi, pod palcami czuł odciete kawałki kości. Aria doczołgała sie do niego i złapała go za skronie.
Ten dźgnął ją sztyletem w ramie.
- AAAHHH... Ty..!..- stumiła przekleństwo w ustach, złapała go za głowe odbarczając częściowo jego umysł od bólu.
- uratuje ci życie- szepnęła mu do ucha w drowim.
- już nie mam szans ty biała.. aaaggghhh!- jęknął- JAK to chcesz zrobić?
- nie zabije cie, przywróce ci nogi, to zajmie kilka chwil. Będziesz mi słóżył na powieszni... jedyne co potrzebuje to twej lojalności i zgody..
-...-Drow sie czuł jakby zawierał pakt z diabłem.
- tak czy nie? umierasz
- ...
- TAK CZY NIE?!- Aria była ochlapana po uda z krwi.
- [i] TAK!
I drow zniknął. |
_________________ http://niziolek.deviantart.com/
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 13-06-2004, 11:02
|
|
|
Tymczasem na stalaktycie...
Walka była wyrównana... gdy nagle Gromph skoncetrowal w rękach lodowatą energię... W jego ręce momentalnie zmaterializowała się kula mrozu, miotająca lodowe groty w Daeriana... Ten uskoczył, ale jeden z nich trafił go w nogę... Lodowate zimno rozlało się po jego ciele, a on sam upadł na kolana, tracąc władze nad lewą nogą... Kolejny grot uderzył go w ramię... Nie miał czasu... Zaczął kontrowac szykmi, prostymi czarami, aby przewać koncenrację przeciwnika... i udalo się. Kula mrozu znikła. Gromph zaczął nową inkantację... a ten moment Daerian wykorzystał na leki czar leczący, ktory choć nie zaleczył ran i nie powstrzymał bólku, wrócił mu władzę w kończynach... Także rozpoczął inkantację... I walka trała dalej.
Tymczasem na polu walki szla zwycięstwa przechylała się na stronę Endariona i jego wojowników. Mnisi wybili magów wroga, a wielu wojowników przerażonych swymi przeciwkami i ich niesamowitymi zdolnościami po prostu uciekło...
Endarion był juz gotów zabić samą Triel... gdy wtem dach kaplicy został po prostu jakby zdmuchnięty... i wyladował na dzidzińcu, miążdżąc sporo uciekających wojowników.
Nad polem walki zawisł potężny cień... ożywiony smok cienia... a na nim siedząca nieumarła kapłanka Baenre... zaś martwi wojownicy obu stron powoli zaczęli się ruszać i sięgać po broń... |
_________________
|
|
|
|
|
Aria
Matka Opiekunka
Dołączyła: 25 Paź 2003 Skąd: piąta cela po lewej ^^ Status: offline
|
Wysłany: 14-06-2004, 20:57
|
|
|
Aria- Matka Opiekunka domu At'ak. podobał jej sie ten tytuł. Juz nawet wiedziała gdzie postawi tutaj dom. Na twarzy Arii rozkwitł uśmiech. A potem zżedła jej mina, cóż ona zrobi jedynie z tysiącem drowów? Tymbardziej że połowa musi zostać na powieszni? Zagwizdała na psa-mutanta, podarunek od Inai.
-Niuniek, chroń mnie- pobiegła do jednej z komnat, na szczęście pustej. Wszystkie drowy walczyły nazewnącz. Wyciągnela z Torby duzą księge, pare dziwnych rzeczy i woreczków.
Otworzyła jeden woreczek i wysypała z nieo zielony proszek tworząc krąg. Szczypta z innego woreczka..
na zewnącz trwała walka
położyła na środku kreku kamień i wyszeptała zaklęcie. W kręgu pojawiła sie drowka ubrana w kłapłańskie szaty.
- tak mamo?- uśmiechneła sie do Arii a ta skrzywiła sie.
- mów mi Matko Opiekunko
- Jak sobie życzysz Matko Opiekunko
- sprowadź mi ty 10 kapłanek, szybko
-Matko Opiekunko nie chce nic mówić ale czary Daera sie nasilaja..- zaczeła drowka.
- i 20 wojowników, czy to jasne?
- tak Matko..
- I chce żeby był tam mój syn Sildi.
- on jest najsliniejszym w naszej a..
- ma być!- warkła Aria.
- Tak matko...- po chwili z kręgu wyszło 30 drowów, na czele stał młody drow Sildi.
- to jest wojna..- zaczeła.
- HURA! - odpowiedziały jej 20 rozwydrzonych mężczyzn.
- ==', każda kapłanka ma po 2 ochroniarzy, macie umierających przenosić do Domu At'ak zawierając z nimi pakt lojalności wzamian za życie - uśmiechneła sie parszywie wraz z dziećmi- czy to jasne? ^^
Odpowiedział jej śpiew kling jej synów i trzaski biczy córek.
- to do ataku!- drowy sie zmieszały- to znaczy do walki ...
Drowy i chronione przez nich rowki rozbiegły sie po polu walki odstraszając nieumarłych i dając ciekawy wybór półżywym lub martwym (choć ci nie mieli za wiele do gadania).
- czas powiekszyć moją Armie- pomyślała Aria rozglądając sie za wybrańcami. |
_________________ http://niziolek.deviantart.com/
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 28-06-2004, 17:46
|
|
|
Stalagmit powoli miał dość... ilość energii magicznej, jaka oberwał/włonął można porównać było chyba tylko z ulubionym obiektem eksperymetów czarodziejskim Vecny... Mimo to magowie nie przestawali walczyć. teraz jednak zaprzestali zwykłego obrzycania sie zaklęciami... zaczęli stosować fortele.
Gromp uderzył w Daeriana słabym zaklęciem telekinetycznym, aby wybić go z równowagi... a następnie rozbił ziemię pod jego nogami... Daerian zaczął spadać, stając się dogodnym celem... jednak ten zdołał uaktywnić lewitację... i uciec spoza zasięgu Opóźnionej Kuli Ognistej, którą ukrył pod jego nogami Gromph.... Po czym skontroał z przygotowanego wcześniej Łańcucha czarów... Gromph poczuł nagle, że magiczna moc opuszcza go... a ziemia pod jego nogami zamienia się w błoto... zsuwające się w przepaść.... jego tarcze nadal były aktywne... ale nic nie mogły poradzić na upadek z 3000m na litą skałe...a on nie mógł użyć zdolności lewitacji... Ziemia była coraz bliżej... Uratowała go brosza - symbol domu, w której zaklał kiedyś kilka zaklęc na czarną godzinę. Wzniósł się zpowrotem na stalagmit, a Pozbawienie Magii szybko minęło...
Czarodzije spojrzeli na siebie i podjęli dyskusję... Obaj mysleli o tym samym - niech o wyniku walki roztrzygnie następne zaklęcie... OBaj rozpoczęli inkantację....
Walka w kaplicy stała się straszna... dawni wrogowie stanęli ramię u ramienia... gdyż nieumarli walczyli zarówno przeciw domowi Endariona, jak i Baenre... Matka Opiekunka wyraźnie chciała odpłacić swojej córce... a każdfy nowy umarły zasilał szeregi wrogów...
Po polu krążuła też grupa drowów Arii... starająca się wskrzeszać zabitych i zbierać rannych przed potężną nekromantką...
Zaś daleko, w innym wymiarze...
Mam dość - wykrzyknął Raflik - we wszystkich książkach to samo! Tylko po śmierci można tę zbroję zdjąć!
Nie martw się, to jest właśnie dobry pomysł - machnął Mazoku czymś, co z grubsza przypominało rękę... - wystraczy że umrzesz, zdejmiemy zbroję, a potem cię wskrzesimy...
ŻE CO??? - wykrzyknął Raflik.
Tylko kto by cię mógł wskrzesić... - kontynuował niezrażony Mazoku - Potrzebny by był potężny kapłan lub nekromanta, a nie mamy tu w Multiświecie żadnych kapłanów... A co do nekromanty, to kojarzy mi się tylko Daerian..
R: W żadnym wypadku! Mam swój honor!
M: W porządku, ostatecznie zawsze mogę spróbować jeszcze raz z ,,Nekromancją dla początkujących".
R: Damy znać Daerowi jak tylko skończą.... |
_________________
|
|
|
|
|
Vel
Deskorolkarz
Dołączył: 08 Lip 2003 Skąd: POLSKAAAAAAAaaa Status: offline
|
Wysłany: 28-06-2004, 19:59
|
|
|
Sildi wyżynał ostro- wszystko wokół. I nic dziwnego- w końcu był najpotężniejszym z drowów Arii... w pewnym momencie jednak zauważył, stojącą na pobliskiej skale zakapturzoną postać... błyski czarów wokół oświetlały silnie zbudowaną sylwetkę, jednak nie pozwalały dostrzeć dobrze ukrytej pod kapturem twarzy...
Wróg?
Sprzymierzeniec?
Sildi nie miał czasu na zastanawianie się, ruszył dalej...
Czuł, jak za nim podążał...
Czuł, że był coraz bliżej...
Błyskawicznie dobył swych krótkich mieczy i obrócił się, by odbić dwa szybkie ciosy- również krótkimi mieczami, tyle że zakrzywionymi i perfekcyjnie wykonanymi- wakizashi. Atakujący nie miał już na sobie kaptura.
Drow rozpoczął pojedynek z półdemonem... |
_________________ Ej cze |
|
|
|
|
Aria
Matka Opiekunka
Dołączyła: 25 Paź 2003 Skąd: piąta cela po lewej ^^ Status: offline
|
Wysłany: 30-07-2004, 00:36
|
|
|
Jedna drowka Przybiegła do Arii.
- Pani..- łapała powietrze, wygladała na naprawde zmęczoną- nie mamy już sił! Połowa naszych poległa, skączyły nam sie czary leczące..
- Wracajcie do domu- Aria rozejrzała sie po polu walki, jej mała grupka była naprawde w złym stanie, a jej doskwierało ranne ramie którego nie zdążyła jeszcze całkiem zregenerować. Spojrzała na skały gdzie walczył Sildi.
- Pani..
- Sildi zostaje- ucieła rozmowe Aria.- wy macie wracać do domu. - zrobiła przerwę- przyślij mi jeszcze cztery kapłanki.
-Tak Pani
Aria wysłała kolejne cztery drowki z nowymi czarami leczącymi i dokładnymi instrukcjami co mają robić w czasie realnego zagrożenia. Poszukała Daera wzrokiem i zastanowiła sie jak można by było się z nim połączyć telepatycznie. Po kilku próbach skrzywiła sie zniechęcona porażkami i teleporoowała sie tuż obok Daera.
-Koncz to już, prosze- po słowach Aria znikneła na bezpieczną odległość przywołując kapłanki. |
_________________ http://niziolek.deviantart.com/
|
|
|
|
|
Mazoku
Dołączył: 20 Lut 2003 Skąd: znienacka ;) Status: offline
|
Wysłany: 05-08-2004, 14:20
|
|
|
- Może byś się tak pospieszył...
- Myślisz, że to takie proste =="
Mazoku, który po ostatnim ruchu Sat przybrał postać wielkiej, rozlanej na stole ameby, usiłował właśnie przy pomocy niby-nózki umieścić upragnioną runę 'ret na właściwym miejscu w najpotężniejszym zaklęciu jakie znał. Szło mu to bardzo wolno, ale już tylko kilka centymetrów dzieliło go od wygranej...
ŁUP!
Nagły hałas spowodował, że wiedzione instynktami galaretowate ciało schowało wszystkie wypustki i skuliło się na krześle. Jego źródłem były gwałtownie otworzone przez Nefeha drzwi.
- Maz! Ekipie inżynierów udało się uruchomić ten przekaźnik hiperprzestrzenny! - wydarł się smok, kiedy tylko przekroczył próg. - Kilka przechwyconych przez nas satelit Agendy jest wciąż sprawnych i być może uda się... za chwilę... przywrócić... połączenie...
Dziwny spadek temperatury w powietrzu podpowiedział mu, że powinien się zamknąć.
- Wdrapanie się na stół zajęło mi pół godziny... - odezwało się powoli coś, co Nefeh na początku uznał za cytrynową galaretkę. Pierwsze rozpoznanie musiało być jednak błędne, gdyż nieśmiertelny hit deserowy zaczął właśnie promieniować wyglądającą nieprzyjemnie znajomo, fioletową aurą. - Masz 13 sekund na wytłumaczenie się.
- Emem... Więc... Er... Udało się odzyskać połączenie z satelitami w kilku najważniejszych miejscach Multiświata. Wgraliśmy im zmodyfikowany firmware i sądzą teraz, że główną siedzibą Ś.P. Agendy jest nasz zamek. Za kilka sekund powinniśmy ponownie zlokalizować Drużynę Palatyństwa i...
- ...trzynaście - mruknął Maz i machnął niby-nóżką. Smok wyleciał z pomieszczenia z dużą prędkością. - Raflik, bądź tak miły i włącz telewizor...
- Rysuję magiczny krąg - powiedział generał AntyWiPu z całą godnością, na jaką pozwalała mu pogięta zbroja.
Mazoku spojrzał (w bardzo ogólnym znaczeniu tego słowa) na posadzkę swojej wieży.
- Masz na myśli tą pisankę? To już zwykły pentagram nie wystarczy?
- W tej twojej książce jest napisane, że do wskrzeszenia mnie, Księcia Chaosu, potrzeba wyjątkowych środków...
- Heh...
Kilkadziesiąt minut pełzania po podłodze, stoliku i kanapie później...
- No nie... Ciągle się biją? To ja się tu męczę, a oni się bawią w wojnę?!
- Fajnie mają... - mruknął tęsknie Raflik, wpatrując się w skaczący i zaszumiony obraz na ekranie. |
_________________ You should never challenge mazoku for battle. There's nothing more reckless than trying to beat one ^-^ |
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 08-08-2004, 16:04
|
|
|
Tymczasem Daerian zamierzał posłuchać rady Arii... i on, i Gromph mieli dośc tego pojedynku... i zdecydowali roztrzygnąć wszystko jeednym zaklęciem...
Rozpoczęły się inkantacje...
Daerian: Tyś, któryś od strugi krwi czerwieńszy...
Gromh: Panie Chaosu, Istoto Ognia, wcielenie żywiołu..
D: Tyś, któryś od nocy ciemniejszy...
G: Najpotężniejszy spośród istot tego świata
D: Powołuje się na imię twe potężne...
G: Użycz mi mocy...
D: W nurcie czasu zanurzone...
Inkantacje trwały.... a w powietrzu energia magiczna stawała się wręcz namacalna...
Tymczasem w kaplicy oddziały Endariona utworzyły jednolity szyk, dziesiątkując armie nieumarłych. U ich ramiemion walczyły pozbawione przywódczyń siły Baenre...
Zaś w zamku Mazoku....
Raflik - odezwała się cytrynowa galaretka - a pomyślałeś kto dokończy rytuał po twoim, no, zejściu... Potrzebny ci doświadczony nekromanta... ja mogę ci pomóc ^^ (powiedziała galaretka machając nibynóżka w stronę ksiągi: ,,Nekromacja dla początkujących") przecież wiesz, nabrałem juz praktyki...
R: Eeee... Wiesz, może jednak poproszę o to kogoś innego...
M: Jak chcesz.. ale z innych nekromantów został ci tylko Daerian... a nie wiem czy zgodzi ci się pomóc...
R: Może się zgodzi... w końcu to przyszły paladyn i takie tam... |
|
|
|
|
|
Aria
Matka Opiekunka
Dołączyła: 25 Paź 2003 Skąd: piąta cela po lewej ^^ Status: offline
|
Wysłany: 01-09-2004, 16:04
|
|
|
Aria: dobrze drowy, robimy taki.. strategiczny odwrot!
Drow: czyli uciekamy
Aria: źle to nazwałeś synu....^_- dobra na trzy znikamy, bo Daer zaraz tu zrobi niespodziankę Mezoberranzan.
Raz....
Kapłanka: Matko!
Aria: czego?
Kapłanka:może weźniemy jeszcze troche trupów ze sobą?
Aria: ta..dobry pomysł, biezcie je na plecy i spadamy, na trzy Raz...
Kapłanka: Matko!
Aria: CO?!
Kapłanka: bierzemy też Niuńka? Tego psa-mutanta.
Aria: tak, na trzy, raz....
Drow: Matko!
Aria: ...
<wdech>
<wydech>
...
tak? ^^
Drow: weźniemy jeszcze po drodze im wino z piwnicy!
reszta drowów: TAK! Mamo! prosze! pozwól nam! mamo! mamo! pozwól1 prosiiiimy! no prooooosze! mamo! tyle wina!
Aria: dobrze, Macie juz je? to na trzy...
raz...
Drowka: Mamo a co z Sildim? leży <kopie go> ale jeszcze sie rusza ^^
Aria: na plecy go i wyleczyć, dobra na trzy, raz...
dwa....
OJEJ! patrzcie ile złota! bierzemy to! ^____^
<Drowy zabrały z walącego sie budynku nie tylko złoto ale też inne kosztowności takich jak Lustro>
Aria: trzy! < i oddziła drowów "cicho czarni", i Aria znikli w mgle> |
_________________ http://niziolek.deviantart.com/
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 04-09-2004, 18:48
|
|
|
W kaplicy walka zbliżała się do końca... Pozbawione z nagła wsparcia wojowników Arii oddziały drowów zaczęły się cofać... Ręce wojowników odpadały ze zmęczenia, moce magów były na wyczerpaniu... a nieumarli nadal nieustępliwie parli do przodu...
Endarion zgrupował oddział w klin i rozpoczął odwrót... a sam wszedł w astral, by pojawić się na grzbiecie smoka... i rozpocząc pojedynek z samą nieumarłą opiekunką...
Tymczasem na stalaktycie inkantacje obu magów dobiegały końca...
G: Niechaj płomień twojego gniewu...
D: iż na wszystkich głupców...
G: gorętszy od gwiazd...
D: którzy na naszej drodze stanąć nieli czelność...
G: owionie naszych wrogów!
D: łącząc moja i twoą siłe...
D: ześlę po równo zniszczenia moc!
G: Dragon Breath!
D: Dragu Slave!
Dwa potężne zaklęcia pomknęły w kierunku przeciwnika... Były perfekcyjne. Idealne czary. I tak samo sposób ich wynierzenia. I dlatego nie dosięgły celu. Po prostu zderzyły sie dokładnie pomiędzy magami...
Przez chwilę wydawało się, że to koniec... że ich moc po prostu się zneutralizuje... ale w chwilę potem olbrzymia eksplozja rozdarła miejsce ich zderzenia... olbrzymia kula ognia błyslawicznie zaczęła się rozszerzać we wszystkich kierunkach... niszcząc wszystko na swej drodze.
Gromph i Daerian zareagowali równocześnie... obaj przenieśli się jak najdalej od tego miejsca... Gromph serią teleportów błyskawicznie przekroczył ogrodzenie, zaś Daerian zniknął we własym wymiarze... skąd błyskawicznie zaczął ściagać swoich przyjaciół i żołnierzy Endariona... O niego samego się nie martwił, Endarion w momencie wybuchu ponownie wszedł w sferę astralną...
Daerian ledwo zdążył... w momencie gdy ostani z ludzi Endariona przekroczył bramę, ogień dosięgnął kaplicę... zabierając ze sobą nieumarłych, nieliczne ciała i opiekunkę... oraz smoka, ponownie kończącego w płomieniach...
Wszystko trwało jakieś ułamki sekund... po chwili energia dotarła do ogrodzenia... przez chwilę wydawało się, że dar Lloth zatrzyma zniszczenie... ale płot padł... i w odleglości ponad 300 metrów także uległo zniszczeniu...
Endarion wkrótce dołaczył do grupy... i wszyscy przenieśli się do Mistycznej Krainy... Co o mało nie doprowadziło do ponownej walki pomiędzy drowami Enda a Bambosh riderami - elfami... na szczęście udało się zażegnać konflikt i Daer oraz Aria stanęli przed Bamboshem, który miał ich pasować na paladynów... |
|
|
|
|
|
raflik
Fenomen na jedną noc
Dołączył: 14 Lip 2002 Skąd: Z nicości swego akademickiego pokoju Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 05-09-2004, 21:51
|
|
|
A tymczasem w siedzibie zla...
-Patrz... koncza. Powiedzial Mazoku-Ameba... odwrocil sie by zobaczyc kogo to zainteresowalo... Raflik akurat byl zajety uczeniem sie na pamiec 52-stronicowego zaklecia, oraz za wszelka cene staral namalowac jedno malutkie koleczko, ale dziwny ksztalt zbroi mu na to niepozwalal.. Sat siedziala przy stole... Mazoku w poprzednim ruchu pozbawil jej glowy, totez dziwacznie wymachiwala rekami.. a Nefech... coz... lepiej o nim nie wspominac ^^...
-Widac wszyscy sa zainteresowani... <Maz odwrocil sie w strone TV> Nasza misja niepowiodla sie... <postronnemu obserwatorowi wydawalobysie ze po zgluciowacialym ciele wielkiego Lorda Mazoku splynela lza... ale to tylko postronny obserwator ^^>
-Noz K*** **** ******** *** Mac!!! Raflikowi widac zalezalo na zroboieniu tego malego koleczka tworzac "Pentagram" Idealnie symetryczny, jednak co reke zblizyl do tego miejsca to ostry kant zbroi przecinal mu reke...
-Hmm... Przeciez mozemy im jescze przeszkodzic... Moj zamek jest luzno powiazany z Astralem wiec mozemy sie tam po prostu przeniesc i zrobic tam jatke...
-Ta... Kobieta-Bez glowy... Kupka zlomu i Zgluciowaciala Ameba.. naprawde powalajacy squad... <dorzucil swoje 5 groszy(Widzicie.. jestem hojny... :P) Raflik>
-Ale to moze jedyne wyjscie... Moze w trakcie podrozy przywroci sie nam normalne ciala... i spoteguje nasza moc!!!
-...A swistak siedzi...
--_-... |
_________________ Hollogram Summer - The Night of Wallachia
Fenomen na jedną noc |
|
|
|
|
Szaman Fetyszy
Epic One
Dołączył: 06 Maj 2003 Skąd: Z emigracji wewnątrzkrajowej Status: offline
|
Wysłany: 17-09-2004, 16:13
|
|
|
Bambosh zaczął zastanawiać się co by w ogóle powiedzieć teściowej i szwagrowi. W końcu Syndromy Paladyna nie biorą się z powietrza. Nawet ciężko było sklasyfikować wymogi do nabycia tejże przypadłości, u każdej rasy mogły być całkiem inne. Rozmyślania przerwały mu płacz jego słodkich maleństw i Bamse Mały który załamany padł na wznak koło elfa.
- Mam dość... to małe potwory... Wróciłem i co? Fanfary i uznanie? Nie! Tortury!... - jęczał wyczerpany syn słynnego krowojeźdźcy.
- Ale... pilnowałeś tylko pięć minut...
- Tak czy inaczej mam dość...
To podsunęło Bamboshowi pewien ciekawy pomysł.
- Przeszliście próbę odwagi - odezwał się elf. - Ale to nie wszystko. Paladyn powinien być nie tylko odważny i waleczny, lecz - nade wszystko - cierpliwy. Kolejna próba będzie próbą cierpliwości. Zaopiekujecie się moimi dziećmi, a w tym czasie ja z Ini pójdziemy na wieczór. Jeżeli zdacie test pozytywnie - wasze szanse na zostanie paladynami mocno wzrosną. No to powodzenia - i ruszył przebrać się w coś bardziej odświętnego. Bamse Mały udał się zaś do swoich komnat.
Aria i Daer spojrzeli w głąb siedziby bez słowa i ruszyli w stronę straszliwego Legowiska Potwo... to znaczy pokoju dziecięcego, gdzie czekały na nich trzy rozwrzeszczane słodkie 3/4 elfiątka... |
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 21-09-2004, 11:51
|
|
|
Wyzwanie na bycie paladynem.... akurat. On chciał mieć po prostu wolny wieczór.... no ale trudno... najwyżej potem mu się odpłaci... od czego jest typ paladyna – Święty Mściciel :-)
Ale teraz trzeba było zając się dziećmi... Aria klasycznie zabrała się za udawanie że niczego nie widzi.... i biedny Daer musiał sam zająć się karmieniem i bawieniem.... oj, przydały się te smocze siły i wytrzymałość oraz zapas mikstur usuwających zmęczenie... ale w końcu stanął przed najgorszym koszmarem – przewijaniem... całość akcji przebiegała następująco:
1 godzina:
Argh.... Aria.... no tak.... dobra, uda się...
2 godzina:
Ty tam, mnich! Pomóż mi! Trzymaj za rączki....
3 godzina:
Wy dwaj za ręce, wy za nogi.... ja przewijam....
4 godzina:
A ty za głowę, tylko delikatnie... a ty za tułów...
5 godzina:
1 z głowy.... zostały już tylko 2....
6 godzina:
Zmiana mnichów.... kolejne z głowy....
7 godzina:
Ostatnie z głowy... co? Znowu?!? Chyba popełnię zbrodnię!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Po powrocie Inai i Bamb zastali następujący widok: Daer podający na stół pieczeń, brak dzieci w okolicy... i Arii także....
I: TY POTWORZE!!!!!!!!!!!! [wali Daera młotem] a masz, a masz! MORDERCA!!!!!!!!
D: Auł... za co?
I: [łup] Zrobiłeś pieczeń z moich dzieci!!!!!!!!!!!!!
D: Aua.... pieczeń jest z rotha... a twoje dzieci są tam... Aria się nimi zajmuje....
I: Aha...
D: Nie przeprosisz mnie?
I: A po co?
D: ><
I: To nie przystoi paladynowi....
Po chwili dzieci całe i zdrowe trafiły ponownie w ręce Bambse Małego... a Bambosh stanął przed dwójką przyszłych, lekko sponiewieranych paladynów.... |
_________________
|
|
|
|
|
Szaman Fetyszy
Epic One
Dołączył: 06 Maj 2003 Skąd: Z emigracji wewnątrzkrajowej Status: offline
|
Wysłany: 28-09-2004, 19:48
|
|
|
Bambosh spojrzał na dwójkę nieco sponiewieranych paladynów. W głębi duszy gratulował im cierpliwości. I stalowych nerwów. Nie wiedział czy uaktywni się u Arii i Daera Syndrom, aczkolwiek mógł ich pasować na paladynów, a wtedy być może uaktywniłyby się jakieś moce czy nawet ta przypadłość. Utworzył zatem Energomiecz i rzekł:
- Przeszliście próbę cierpliwości. Może i był to perfidny pomysł, ale zbliżyło to was do uzyskania paladyństwa. W sumie... to już je uzyskaliście. Przyklęknijcie.
Jak powiedział tak uczynili. Elf kontynuował.
- Ja, Peter Bambosh Rider pasuję was na paladynów i wyznaczam na następców. Noście tenże tytuł z dumą i zagłębiajcie się w tajemnice paladyństwa. - Po czym delikatnie dotknął mieczem ramienia Daera i Arii.
- Gratuluję - skończył Bambosh.
A Bamse Mały zajmował się w "najlepsze" dziećmi... |
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 28-09-2004, 20:05
|
|
|
Daerian zaczął od podziękowania Bamboshowi... po czym udał się do swej samotni, gdzie ze swej torby wyciągnął opasły tom o tytule "Kodeks Prawdziwego Paldyna", po cyzm wziął się za lekturę... zaopatrzony w papier, pióro, atrament i korektor... gdyby ktos mógł go zobaczyć, usłyszałby głosy... np. takie jak:
"Celibat... do usunięcia. Może byc żonaty i nie musi byc dziewicą... hm.. honor... to dobre, ale zmodyfikujemy to o szpiegowaniu i oszustwie... tak teraz lepiej ^^ co tam dalej... zabijanie smoków... wykreślamy... demony... tak samo... posłuszeństwo wobec wyższych stopniem... tak.. dobtrze że nie ma... bo niestety powinno zostać... coś o syndrmie... ciekawe czym się syndrom objawia... mniejsza z tym..."
I tak z zainteresowaniem przeglądał książkę.... |
_________________
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|