Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Forumowa mafia, edycja III - Bal w Wersalu |
Wersja do druku |
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 27-08-2010, 16:02 Forumowa mafia, edycja III - Bal w Wersalu
|
|
|
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Nikt na razie nie zginął. To tylko wprowadzenie „fabularne” - kto nie chce pisać, nie musi.
1 Potwór Latacz <=== zlinczowany, mafia.
2 Urufu
3 Asthariel <=== zamordowany.
4 Tren <=== zamordowana.
5 Sasayaki
6 Saga
7 moshi moshi <=== zlinczowana.
8 krew_na_scianie <=== zlinczowana.
9 cehijow <=== zlinczowany.
10 Serika <=== zamordowana.
11 Mirror <=== odpadła.
12 Prido (zastąpiony Astharielem)
13 GoNik
14 Morg
15 Koranona <=== zamordowana.
16 znw <=== zlinczowany, mafia.
Posta o zabójstwie dodam około dwudziestej pierwszej. :P
Jeśli zaś chodzi o sytuację itd. - to jest Wersal. Jest gigantyczny. Róbta, co chceta... Tylko nie wchodźcie do kwater królewskich bez pozwolenia ochroniarza. ;p
Pierwszy bal maskowy w nowo wybudowanym Wersalu ściągnął większość francuskiego możnowładztwa. Szlachta mogła być zniesmaczona ludwikowymi inwestycjami, ale nie mogła przepuścić okazji do zyskania królewskich faworów. Jednocześnie, po całej Francji krążyły dziwne plotki. Król sprzymierzony z Hiszpanią? A może wojna jest już wygrana...? Te pozornie sprzeczne pogłoski doskonale pokazywały, że większość szlachty zupełnie nie wiedziała, co sądzić o Wersalu. Wzniesienie monumentu próbowano więc tłumaczyć zarówno królewską próbą sabotowania wysiłków wojennych (dlatego – sprzymierzony z Hiszpanią, z którą trwały walki na froncie iberyjskim), próbą naśladowania Filipa Pięknego (czyli: wojna miała być skończona, ale brak traktatu miałby uzasadniać ściąganie podatków wojennych za które wzniesiono pałac), jak również i na dziesiątki innych sposobów.
Całość plotek mówiła tylko tyle, że szlachta była rozzłoszczona królewską rozrzutnością... a jednocześnie się jej bała. Ot - wzniesienie zespołu pałacowego przez ledwo rok nie powinno być możliwe... Przynajmniej wtedy, kiedy większość wolnych sił ludzkich zaangażowanych jest w wojnę na południu. Sytuację najlepiej obrazowała scena, która rozegrała się tuż przed balem. Pochodowi zamaskowanych gości miał zastąpić drogę chromy dziadyga, który oznajmił zebranym, że „król i jego kochanica oddali duszę czartu, aby mieć ten pałac!”. Wtedy, większość idących... przeżegnała się z nabożnym lękiem.
Oczywiście, kiedy tylko gwardia kardynalska odesłała biedaka do Bastylii, nastrój grozy momentalnie się ulotnił. W końcu, ani król ani czarty nie mieliby interesu w zabijaniu przypadkowej osoby tuż przed swym pałacem... prawda?
Niespełna kilka minut później, tłum gości wszedł do Sali Zwierciadlanej. Tam został powitany przez Jego Wysokość Ludwika XIV, który – o dziwota – po swej przemowie nie zaczął się bawić wraz z pozostałymi uczestnikami balu. Widok monarchy uporczywie siedzącego na tronie dał złośliwym plotkarkom sposobność do wysnucia kilku teorii. Otóż, król miał niejako „odziedziczyć” po ojcu problemy z pierwszym ministrem – i najwyraźniej siedzenie na tronie miało mu zapewnić przewagę nad kardynałem Mazarinem, przynajmniej jeśli chodzi o skupianą atencję. Teorię tą popierać miała wieść, że kardynałowi przyszykowano wyjątkowo finezyjną kreację... W sam raz, aby uniemożliwić rozpoznanie nazbyt ważnego ministra.
Czy plotkarki miały rację, czy też nie – Jego Wysokość najwyraźniej miał wyjątkowo zły humor i prędko udał się do swoich pomieszczeń. Nie oznaczało to jednak końca przyjęcia – oznaczało jedynie, że nie było już magnesu przyciągającego szlachtę do Sali Zwierciadlanej. Już niebawem, lustra nie odbijały wszystkich uczestników, a nieznaczną ich część. Pozostali zorganizowali się w małe grupki i wędrowali po całym zespole pałacu wersalskiego... Czasami tylko płoszeni przez królewskich muszkieterów... Wśród których normalnie prym zwykł wodzić D'Artagnan, który jednak tego dnia bawił się wraz z wszystkimi pozostałymi. |
_________________
Ostatnio zmieniony przez Velg dnia 09-09-2010, 15:33, w całości zmieniany 7 razy |
|
|
|
|
Tren
Lorelei
Dołączyła: 08 Lis 2009 Skąd: wiesz? Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 27-08-2010, 16:33
|
|
|
Młody szlachcic z radosnym uśmiechem przemierzał pałac wraz z paroma przypadkowo spotkanymi towarzyszkami, które usłyszawszy, że to jego pierwsza wizyta w Wersalu postanowiły oprowadzić go po kompleksie. Czy to stwierdzenie było prawdą czy nie, nie miało najmniejszego znaczenia, gdyż głównym celem tej prośby było stworzenie okazji do bliższego zapoznania się z uroczymi paniami.
I cel ten najwyraźniej osiągał. Jego sympatyczna natura, czarujący uśmiech i żartobliwe uwagi wprawiły towarzyszące mu damy w dość radosny i nieco swawolny nastrój. Niewątpliwie pomógł też fakt, że nie przepuszczał żadnej okazji, by skomplementować urodę, wiedzę lub charakter swoich towarzyszek.
- Ależ tak! Jeśli zdarzyłoby się, że nie będziecie mogły znaleźć na sali chętnego do tańca, zgłoście się do mnie, o urocze, a ja będę zaszczycony mogąc z wami zatańczyć! A nawet jeśli będziecie otoczone przez tłum adoratorów chętnych do tańca, to moja oferta będzie wciąż aktualna, jeśli tylko dacie mi szansę. Ha, właściwie na co ja liczę? Na przyjęciu zapewne będę musiał wycinać sobie do was drogę rapierem! W końcu tylko kompletnie ślepy lub upośledzony na umyśle i guście człowiek nie zauważyłby piękna jakim emanujecie!
Jego towarzyszki zachichotały. Szlachcic udał speszenie.
- Ach, nie żartujcie ze mnie tak okrutnie, tylko dlatego, że straciłem dla was głowę, o najszykowniejsze! Miejcie litość dla biednego...
Chichot przerodził się w śmiech, gdy damy żartobliwie obsztorcywały swojego towarzysza.
- Podrywacz! Kobieciarz! Oddałbyś rękę każdej dziewczynie, która nie ma zeza!
- Ależ to nieprawda! Zez równie potrafi wyglądać uroczo, wszak wykazuje to, że nosząca go dama wyraźniej od innych koncentruje się na oglądanym przedmiocie, a to raczej powód do chwały niż wstydu!
Kolejny wybuch śmiechu jego towarzyszek rozszedł się po pałacacowych korytarzach, gdy mijali komnaty i sale. |
_________________ "People ask me for advice all the time, and they ask me to help out. I'm always considerate of others, and I can read situations. Wait, aren't I too perfect?! Aren't I an awesome chick!?"
|
|
|
|
|
Asthariel
Lis
Dołączył: 10 Kwi 2008 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 27-08-2010, 16:38
|
|
|
Etienne d'Auvax rozejrzał się z zaciekawieniem po Sali Zwierciadlanej - nie był w Francji od jakiegoś czasu, więc cieszył się podwójnie, że zakończono budowę Wersalu akurat na czas jego krótkiej wizyty w ojczyźnie. Ostatni rok spędził w Niderlandach, jako ambasador francuski na dworze Wilhelma Orańskiego - nie mógł powiedzieć, że mu się tam nie podobało, jednak Holendrzy nie umieli się bawić, jak na jego gust. Nie to, co francuska arystokracja! Świetnie się czuł w towarzystwie piękna i przepychu - tak, jak teraz.
Jeszcze nie ujrzał żadnej z znajomych twarzy - co było oczywiste, gdyż wszyscy nosili maski. Sam zakupił dość nietypową - wykonaną specjalnie na zamówienie maskę przedstawiającą błękitnego lisa, zasłaniającą twarz trzydziestoparolatka, z złamanym dawno temu nosem, i czarnymi włosami.
Tak więc postanowił pokręcić się nieco po pałacu, czekając, aż wydarzy się coś interesującego. |
Ostatnio zmieniony przez Asthariel dnia 27-08-2010, 16:46, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Serika
Dołączyła: 22 Sie 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 27-08-2010, 16:46
|
|
|
Wysoka dama w ciemnozielonej sukni ozdobionej wielkimi, efektownymi piórami egzotycznego ptaka przechadzała się z wdziękiem po korytarzach pałacu. Musiała przyznac, że miejsce robiło wrażenie - niezależnie od rozmaitych niepokojących pogłosek na temat budowy królewskiej rezydencji, efekt niewątpliwie wart był zachodu. Cóż, nawet jeśli król zaprzedał duszę diabłu w zamian za pałac w Wersalu, jej zdaniem zrobił dobry interes. W końcu to nie jej dusza była!
Kobieta, której twarz ukryta była za wzorzystą maską stylizowaną na głowę ptaka uwielbiała splendor. Splendor, tajemnice i intrygi. Na wielkim balu czuła się jak ryba w wodzie, chociaż póki co szampańska zabawa nie rozkręciła się jeszcze w pełni. Być może odrobinę sztywna atmosfera wynikała z obecności dużej ilości straży? Królewscy muszkieterowie uważnie przyglądali się całej zabawie, doprawdy nie wiedzieć po co... Przecież nikt nie byłby tak głupi, żeby prowadzić jakiekolwiek liczące się spiski w tym miejscu, tuż pod nosem króla! Nieprawdaż? Cóż, wiedziała prawie na pewno, że przynajmniej jeden z gości przez to wszystko zmarnuje czas i dobry humor, zamiast się dobrze bawić. Dziwiła się D'Artagnanowi, że wybrał tak osobliwy sposób na ochronę bezpieczeństwa króla i jego znamienitych gości, chociaż z drugiej strony... Różni ludzie lubowali się w rozmaitych rozrywkach i być może ta była wcale nie gorsza niż każda inna - jeżeli akurat kogoś bawiło akurat węszenie spisków tam, gdzie ich zapewne nie ma.
Madame Paon (francuska nazwa pawia widniała na masce, żeby nawet najmniej domyślni goście wiedzieli, że właśnie w ten sposób należy się do niej zwracać w tę wyjątkową noc) wkroczyła pewnym krokiem do Sali Zwierciadlanej. Intrygowało ją, co kryją za sobą ozdobne maski gości, nie wszystko dawało się wyczytać z postawy i sposobu poruszania się. Bale maskowe miały niewątpliwy urok - urok tajemnicy, która aż się prosiła o jej rozwikłanie. Grafitowa suknia z białymi wstawkami przywodziła na myśl niewinną gołębicę - ciekawe, czy nie kryje się pod nią któraś z największych intrygantek dworu? Mężczyzna w czerni złamanej jedynie krwistoczerwoną podszewką płaszcza mógł być kimkolwiek... Ciekawe, czy przywódca muszkieterów odkrywa krwiożerczą bestię? Czy może dzisiaj jest niezbyt rzucającym się w oczy błekitnym lisem? Kobieta w purpurze wachlowała się od niechcenia, obserwując otoczenie bez słowa... Było w niej coś, co przykuwało uwagę, chociaż kobieta nie była w stanie określić, co konkretnie.
Ach, zagadki, zagadki!
Niech żyje bal! |
_________________
|
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 27-08-2010, 17:16
|
|
|
Para skrzących się z ekscytacji, chabrowych oczu zerkała na gości spod kociej maski. Ach, bal! Ileż to czasu minęło od jej ostatniego? Zadawało się, że całe wieki! Ileż tu pięknie ubranych ludzi, o na przykład tamta dama w masce ptaka- cóż za przepiękny krój sukni, a w ciemnozielonym jej cera wyglądała niezwykle korzystnie. Albo ten młodzieniec, otoczony wianuszkiem dziewcząt- ma taki szelmowski uśmieszek.
Sylvie miała na ten wieczór ambitne plany, tzn. potańczyć, poflirtować, skosztować specjałów z królewskiego bufetu i kto wie? Może znajdzie sobie ukochanego w tym tłumie zamaskowanych arystokratów? Nie bez powodu włożyła przecież tę granatową suknię i naszyjnik z szafirów. Może to wpływ zbyt wielu wizyt w teatrze, ale była spragniona romansu. Spojrzała jeszcze raz na młodzieńca i wyobraziła go sobie pod jej oknem śpiewającego serenadę. Dobrze, że miała maskę i nikt nie mógł zobaczyć rumieńca na jej twarzy.
Wieczór zapowiadał się doskonale! |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Potwór Latacz
Czajnik w Mroku
Dołączył: 05 Lip 2010 Skąd: Kraków Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 27-08-2010, 17:19
|
|
|
Andre d'Alembert podziwiał kunszt budowniczych pałacu. Zaiste piękna robota, zwłaszcza sala lustrzana. Z pewnym niepokojem spoglądał jednak na wiszące u sufitu kryształowe żyrandole. I przezornie unikał stawania pod nimi. Ogólnie zwracał na siebie uwagę, gdyż nie przywykł do uczestnictwa w takich wydarzeniach. Uświadomił to sobie gdy jakiś młody szlachcic z uśmiechem zapytał go o jego sposób poruszania się po sali: slalomem, omijając żyrandole. "Będziesz miał tyle lat co ja, to też będziesz uważał na swoje zdrowie. Wystarczająco długo ryzykowałem machając rapierem tu i tam, żeby teraz zginąć przygnieciony toną świecidełek " odpowiedział po czym roześmiał się.
Rzeczywiście, jego postawa zdradzała, że był żołnierzem. Plecy wyprostowane, głowa dumnie uniesiona. Spod trójrożnego kapelusza z piórkiem wysypywały się siwiejące włosy zdradzające jego wiek. Poważny dosyć wizerunek psuła trochę maska. W zamyśle twórcy miała przedstawiać jakiegoś ptaka.. lecz Andre uważał, że dzięki nieszczęśliwemu doborowi kolorów bliżej jej do smutnego nietoperza. Był obdarzony poczuciem humoru, więc postanowił jej użyć podczas tego balu. Niech i tam będzie Nietoperz.
Poprawił ozdobny czerwony płaszcz i rozluźnił nieco halsztuk. Cóż, jeżeli już tu jest trzeba korzystać z życia pomyślał, po czym skierował się w kierunku grupki sporo od niego młodszych dam. |
_________________ Jestem wielkim Potworem Lataczem!!! <Ö>
"Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba
Na ziemi której ja i ty
Nie zamienimy w bagno krwi "
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 27-08-2010, 18:09
|
|
|
Mężczyzna przeszedł szybkim krokiem dziedziniec królewski i nie chcąc przechodzić bezpośrednio przez dziedziniec marmurowy skręcił od razu w boczne wejście do pałacu Gwardziści przepuścili go bez mrugnięcia okiem. W końcu dziś miał się zacząć wielki bal. Obca osoba odpowiednio ubrana nie miałby problemu z wejściem do środka. Gość uśmiechnął się tajemniczo spod swojego czarnego kapelusza z szerokim rondem (i piórkiem!). Nie spotkał na korytarzu żywej duszy; widocznie jeszcze mało osób się zeszło. Wkroczył z rozmachem do zwierciadlanej sali, gdzie zastał już nie tak małą grupę ludzi; wszyscy w maskach, co przypomniało mu natychmiastowo, że sam jej nie założył. Ale przeciwdziałanie temu incydentowi przebiegło sprawnie. Tak naprawdę gdy mężczyzna wszedł do sali to natychmiastowo się odwrócił, goście przywitali praktycznie jego plecy i spływające po ramionach czarne włosy. Nowoprzybyły szybko wyjął spod swojej czerwonej hazuki maskę i ją założył. Gdy odwrócił się z powrotem do pozostałych gości miał na twarzy ni to twarz ocelota ni innego zwierza. Maska była szaro-czarna, sięgająca do kości policzkowych, miała doczepione wspaniałe, czarne wąsy i powycinane dwa otwory, z których teraz spoglądały bystre oczy francuza.
Sama sala była dość niesamowita. No i oczywiście, co z niejaka satysfakcją zauważył mężczyzna, wykorzystywano w niej patent z lustrzaną iluzją. Pewnie dlatego, jak również błyskotliwie zauważył, nazwano ją Zwierciadlaną. Przejrzał się w jednym z luster i doszedł do wniosku, że wygląda całkiem nieźle. Skórzany wams i czerwono-czarne marynały to nie był zły pomysł. A do tego ten kapelusz! Tylko maska niespecjalnie mu się podobała...
Do sali zaczęło się schodzić coraz więcej gości. Po tym, jak pomieszczenie wypełniło się już zamaskowanym towarzystwem król wygłosił krótką mowę. Był zły. Niemniej nie przeszkodziło to towarzystwu w zaczęciu balu w dobrym humorze. Mężczyzna krążył przez chwilę po zwierciadlanej sali; wymienił kilka uwag o samej architekturze wersalu, usłyszał kilka zupełnie zbędnych plotek, pochwycił słuchem kilka zdenerwowanych szeptów, wypił w ciszy szampana z nieznajoma mu damą w niesamowitej zielonej sukni i uznał, że ma ochotę przejść się po ogrodach. Wychodząc z sali minął jakiegoś młodzieńca otoczonego wianuszkiem kobiet. Zapowiada się bardzo ciekawie, pomyślał poprawiając bandolier. |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 27-08-2010, 18:27
|
|
|
Długo po zapadnięciu zmroku, cały Wersal udał się na spoczynek. Dopiero długo po godzinach rannych, pałac miał wrócić do życia – tylko po to, aby znowu rozpocząć miała się hulanka. Tym razem jednak, atmosfera była zdecydowanie inna. Kiedy bowiem otworzono drzwi do Sali Zwierciadlanej, pod królewskie nogi zwalił się trup. Ludwik XIV momentalnie zatrzymał się, a gwardziści kardynalscy pospołu z królewskimi muszkieterami pośpiesznie wynieśli truchło.
Choć Jego Wysokość dwoił się i troił, aby nie pokazać po sobie żadnych emocji, szeptano, że sam król bał się mordercy z cieni. Zwłaszcza, że wszystko wskazywało na to, że denat spędził całą noc uwieszony u klamki Sali Zwierciadlanej, ze sztyletem wbitym w plecy. Widać próbował się wydostać... Albo – przeciwnie – mógł próbował zabarykadować się w największej sali Wersalu, niepomny, że po drugiej stronie też są wrogowie.
Jaka była prawda, nikt nie wiedział. Ale jedno było pewne – kimkolwiek był morderca i jakiekolwiek były jego zamiary, tego dnia w majestacie sprawiedliwości musiała spaść jakaś droga. A ponieważ najważniejsi goście momentalnie zauważyli w tym idealną okazję do wyeliminowania z gry rywali, bal zaczął się stawać nadzwyczajnie nerwowy. Niemniej, raczej przesądzone było, że Jego Wysokość nie przerwie zabawy, ponieważ kosztowałoby go to zbyt dużo autorytetu.
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Ginie koranona.
Miałem nadzieję dać wam więcej czasu – jednakże dziś mnie już nie będzie, a jutro zapewne będę na forum dość późno. Nie chciałem zaś spowalniać biegu gry. Wybaczcie. ;p
Oczywiście, można dopisywać sobie bieg pierwszego dnia :P |
_________________
|
|
|
|
|
Asthariel
Lis
Dołączył: 10 Kwi 2008 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 27-08-2010, 18:34
|
|
|
Zszokowany Etienne obserwował, jak gwardziści wynoszą z sali zwłoki nieznanego mu bliżej mężczyzny. Miał ochotę wrzasnąć: Jak do diaska mogło dojść do zamachu tuż pod nosem wszystkich muszkieterów i strażników!?, jednak zapewne i tak nie by mu nie odpowiedział.
Zatem pogłoski okazały się prawdziwe - w Wersalu, wśród wszystkich masek kryli się spiskowcy, a ofiara musiała być kimś znacznym na dworze króla. Obawiał się tylko, że to może wcale nie być koniec rozlewu krwi... |
|
|
|
|
|
Saga
Półdiablę
Dołączyła: 01 Lut 2007 Skąd: Poznań, zasadniczo Status: offline
|
Wysłany: 27-08-2010, 18:52
|
|
|
To miał być pierwszy bal po przybyciu Geneviève na dwór królewski. Zapowiadał się cudownie, muzyka, tańce i młodzi arystokraci prawiący komplementy. I nagle wszystko się zmieniło. Kim byli zamachowcy? Kim była ofiara? Co zrobi Jego Wysokość?
Dziewczyna nerwowym ruchem poprawiła bladożółtą maskę i wygładziła fałdy sukni tego samego koloru. Nie tak wyobrażała sobie dworskie życie, teraz marzyła tylko o powrocie do rodzinnej Burgundii. |
_________________ Ci, którzy śnią za dnia widzą wiele rzeczy niedostępnych tym, co śnią nocą. |
|
|
|
|
moshi_moshi
Szara Emonencja
Dołączyła: 19 Lis 2006 Skąd: Dąbrowa Górnicza Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne WOM
|
Wysłany: 27-08-2010, 18:56
|
|
|
Jean nerwowo skubał rękaw czerwonej szaty. W całym swoim życiu nie widział tylu znakomitych osób, zgromadzonych naraz w jednym miejscu. Mój Boże, wszystkie te brokaty, atłasy, jedwabie i koronki wprawiały w zachwyt. Damy i kawalerowie kapali od złota i drogich kamieni. W powietrzu unosił się intensywny zapach ciężkich perfum, którymi dosłownie zlani byli przybyli goście. Ale największą uwagę przykuwaly maski: piękne, kosztowne, wszystkie specjalnie zamówione na tę okazję i wykonane przez najlepszych jubilerów epoki. Chłopaka właśnie minęła wysoka dama w ciemnozielonej sukni, która z równą gracją prezentowała efektowny dekolt i zabijała eleganckim wachlarzem prawie niewidoczne weszki, które radośnie przeskakiwały z peruki na perukę. Jean ukłonił się najniżej jak mógł, ale kobieta praktycznie nie zwróciła na niego uwagi. Cóż, jako zwykły paź nie powinien liczyć nawet na cień zainteresowania...
Nieco zawiedziony (po cichu liczył, że wreszcie wyrwie się z pałacu i trafi pod skrzydła jakiejś pięknej hrabiny) wrócił do podziwiania wnętrza, które prezentowało się znacznie lepiej niż część zewnętrzna. Na dworze słychać było plotki, że Ludwik pozazdrościł Fouquetowi, którego kazał uwięzić, po czym podebrał mu architektów i zlecił budowę Wersalu. Cóż... Jean nieszczególnie znał się na architekturze, ale przychylał się do opini, że jednak trzeba było zatrudnić Rzymian...
Radość pazia nie trwała jednak długo, gdyż już podczas pierwszej nocy popełniono zbrodnię! Co prawda, morderstwo bardziej zaintrygowało gości niż służbę, ale lekka atmosfera ustąpiła nerwowemu oczekiwaniu... |
_________________
|
|
|
|
|
Morg
Dołączył: 15 Wrz 2008 Skąd: SKW Status: offline
Grupy: AntyWiP Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 27-08-2010, 19:28
|
|
|
- Hiszpanie to... to na pewno Hiszpanie! - Henri nerwowo przechadzał się po salach Wersalu powtarzając w myślach te słowa - wszak jedna z cór hiszpańskich ma swe zasłużone miejsce na dworze królewskim i już nie raz podejrzewano ją o zdradę stanu. No i te plotki o potajemnym małżeństwie z kardynałem... pytanie tylko kto był jej agentem w pałacu.
Z tymi myślami młody książę udał się w stronę Sali Zwierciadlanej - wszak to skandaliczne morderstwo na pewno stanie się tematem zagorzałych dyskusji między obecnymi... |
_________________ Świadka w sądzie należy znienacka pałą przez łeb zdzielić, od czego ów zdziwiony wielce, a i do zeznań skłonniejszy bywa. |
|
|
|
|
Potwór Latacz
Czajnik w Mroku
Dołączył: 05 Lip 2010 Skąd: Kraków Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 27-08-2010, 19:33
|
|
|
Oczy Nietoperza rozszerzyły się ze zdziwienia gdy zwłoki z głuchym łupnięciem zwaliły się na posadzkę, jednak natychmiast potem zwęziły się w wąziutkie szparki. Z miejsca w którym stał nie widział zbyt wiele, acz jego słuszny wzrost pozwalał na spoglądanie ponad głowami większości towarzystwa. Gdy wynoszono nieszczęśnika tłum rozstąpił się nieco i Nietoperz mógł zauważyć rękojeść noża wbitą w plecy szlachcica.
Obok niego stał mężczyzna który wyglądał jakby zaraz miał krzyknąć z oburzenia.
Andre podzielił się z nim swoimi myślami: "<solidne wojskowe przekleństwo zupełnie nie na miejscu w pałacu>, robi się tu niebezpiecznie...zasztyletowano go. Ehh już ja bym nauczył tych gwardzistów toż to ledwo wie który koniec szpady kole, a chcą zapewniać nam bezpieczeństwo" Rzucił ponure spojrzenie w stronę wychodzących żołnierzy.
"Za stary jestem na takie nadwyrężanie nerwów."westchnął i popychany przez fale poprzebieranego towarzystwa wszedł do sali zwierciadlanej która wypełniona był już szmerem głosów niewątpliwie komentujących tą tragedię. |
_________________ Jestem wielkim Potworem Lataczem!!! <Ö>
"Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba
Na ziemi której ja i ty
Nie zamienimy w bagno krwi "
|
|
|
|
|
GoNik
歌姫 of the universe
Dołączyła: 04 Sie 2005 Status: offline
Grupy: AntyWiP Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 27-08-2010, 20:04
|
|
|
Młodziutki chłopaczek ubrany w intensywną czerwień, sprawiający wrażenie, jakby dopiero niedawno spadło mu spod nosa mleko, obserwował salę balową z tak uroczo zmarszczoną brwią, że Isabelle nie mogła powstrzymać się od ukradkowego chichotu.
- Armandzie, spójrz, nawet najdrobniejszy sługa na dworze naszego wspaniałego władcy otrzymał wykształcenie pozwalające na zostanie znawcą architektury - zwróciła się do stojącego opodal mężczyzny w czerni, z którym jeszcze przed chwilą niezobowiązująco konwersowała o przybyłych na bal gościach, a który w tej chwili z całą uwagą podziwiał jej zjawiskowy naszyjnik z białych topazów. Już chciała niby to przypadkiem machnąć tuż przy szyi aksamitnie czarnym wachlarzem, kiedy w wejściu do sali rozległy się okrzyki przerażenia i kilku dżentelmenów czym prędzej nadstawiło silne ramiona mdlejącym pannom.
Kobieta pospieszyła w tamtym kierunku i z trudem przecisnęła przez gęstniejący już tłum gapiów. W komnacie zaroiło się od muszkieterów i gwardzistów, ktoś wyciągnął z pleców trupa, o którego rozpętało się całe to piekło, zakrwawiony elegancki sztylet i odwrócił ciało na plecy.
- Ten kot nie miał dziewięciu żyć, albo właśnie zakończył swoje ostatnie... - Pomyślała, mrużąc oczy za czarną maską. |
_________________
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 28-08-2010, 12:26
|
|
|
Oskarżenia i fantazyje rozmaite na dobre krążyły pośród zgromadzonej szlachty. Wreszcie, jeden z bardziej podpitych szlachetków rzucił znamienny pomysł: „Na szafot z Hiszpanami! To z pewnością ich postępek!”. Nie trzeba było długo czekać, żeby wokół rozpętało się piekło. Oskarżani byli już nie Hiszpanie, ale ludzie z dworu Jego Królewskiej Mości. Podejrzenia padły na młodego szlachcica, który zeszłej nocy miał pecha przemykać z towarzyszką nieopodal miejsca zbrodni... Rzucano też oskarżenia w stronę księcia Henriego, który zeszłego wieczoru miał pokłócić się z jednym z przyjaciół zamordowanego. Idąc dalej – nie oszczędzono też „madame Paon”. Ta miała się zbyt zalotnie wachlować w pobliżu martwego dziś mężczyzny. Ot, „uwiodła go i zabiła!”
Kiedy na tej samej podstawie zostały oskarżone Sylphe oraz Isabelle, stało się jasne, że prędko się nie skończy. Tak więc, na celownik wzięto d'Auvaxa – na pewno miał inne poglądy na politykę niderlandzką niż denat... A przecież jego sługa był widziany nieopodal martwego! Tak też innych nie ominęły podejrzliwe spojrzenia.
Wreszcie, kilkunastu wśród zgromadzonych zaczęło rozumieć, że to na nich spoczął główny ciężar podejrzeń. I, jeśli się go nie pozbędą, ich reputacja legnie w gruzach. Do tego zaś potrzebny był kozioł ofiarny - a idealnie taki kozioł ofiarny, którego niektórzy i tak już podejrzewali... |
_________________
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|